7 minute read
Terapia radioaktywna
nurkowanie w zalanej kopalni uranu
tekst i zdjęcia: Martin Strmiska
Tłumaczenie: Tomasz Andrukajtis
Kowary, to urokliwe miasto położone na zachodzie Polski, które na szczęście uniknęło niszczycielskiej siły niemieckich bomb podczas II wojny światowej.
Zaraz po zakończeniu wojennych zmagań, to właśnie tutaj niektórym ludziom udało się znaleźć dobrze płatną pracę, w szybko rozwijającym się przemyśle górniczym.
Przedsiębiorstwo państwowe „Kowarskie Kopalnie” powstało 1 stycznia 1948 roku, a Stanisław Jasiński był jednym z pierwszych, którzy ruszyli w głąb szybu zlokalizowanego w pobliżu wsi Podgórze.
Stanisław był robotnikiem bez kwalifikacji i doświadczenia w branży górniczej, podobnie zresztą, jak bardzo wielu z jego kolegów. Jednak do obsługi narzędzi, takich jak kilof i łopata, nie potrzebne były żadne specjalne umiejętności. Wprawdzie nie został pouczony o wykopywanej przez siebie rudzie, jednak wszechobecni rosyjscy specjaliści, naukowcy i żołnierze KBW wskazywali, że wszystko, co się tutaj dzieje, ma bardzo duże znaczenie. Podpisując ściśle tajny dokument zobowiązał się do powściągliwości względem wszystkiego, co dzieje się w kopalni Podgórze i do zachowania pełnej tajemnicy. Szybko również zdał sobie sprawę, że nie ma tu miejsca na żarty, kiedy ci z jego kolegów, którzy pochopnie otwierali usta po wypiciu kilku głębszych z przyjaciółmi, znikali bez śladu w nie do końca jasnych okolicznościach...
Jednak niespodziewane zaginięcia górników nie były jedynym zjawiskiem, które budziło niepokój i którego należało się obawiać. Jego znajomy Stanisław Moszkowski pracował w kopalni przez pięć lat, z czego ostatnie dwa spędził na sortowaniu rudy. Tu wydobyte kamienie poddawano działaniu rosyjskiego dozymetru promieniowania „Pietiorka”. Jeśli ręka maszyny poruszała się zauważalnie, kamień trafiał na prawy stos, natomiast w przeciwnym wypadku był odrzucany na lewo. Po tygodniach sortowania rudy kawałki skóry odrywały się od jego rąk jak papier.
Anatol Moszkowski rozpoczął pracę w kopalni w dziale radiometrii w wieku zaledwie osiemnastu lat. Szybko zaprzyjaźnił się z rosyjskim inżynierem o nazwisku Winogradow, który dał mu niezwykle cenną i zarazem bardzo szokującą dla młodego chłopaka radę – jeśli chcesz żyć, nie zbliżaj się
do miejsc, w których ręka „Pietiorki” mocno oscyluje. Od dawna nie było jasne, po co rosyjscy eksperci stale noszą specjalne kombinezony i maski przeciwgazowe, podczas gdy górnicy pracowali bez żadnego zabezpieczenia.
Osiem lat później uran przestał być strategicznie najważniejszym surowcem. Ponadto jakość rudy wydobywanej w Podgórzu uległa retrogradacji. Z okolicy znikają rosyjscy inżynierowie i oddziały KBW. Dopiero teraz, po latach pracy, Stanisław i jego koledzy dowiadują się prawdy o wydobywanej przez siebie substancji, „Pietiorce”, skafandrach ochronnych i maskach przeciwgazowych. To, czego dotykali gołymi rękami, to uraninit, zaś niebezpieczny gaz, którym oddychali, to radon. W 1963 roku kończy się wydobycie. Górnicy, którzy nadal pracują w kopalni trafiają na emeryturę. Wszystko dzieje się nagle i przy zachowaniu pełnej tajemnicy. Kilka lat później Stanisław zachoruje na poważną chorobę płuc. Wielu innych górników cierpi w wyniku długotrwałej ekspozycji na promieniowanie, co przełożyło się na uszkodzenia narządów wewnętrznych, zaburzenia w produkcji płytek krwi, białaczkę i raka.
UROCZE OBLICZE
Karkonosze (Riesengebirge), to piękny region z niezwykle bogatą i różnorodną fauną i florą. Gęste lasy iglaste poprzecinane potokami i wodospadami przyciągają w cieplejszych miesiącach turystów lubujących się w górskich spacerach, zaś zimą ściągają tu narciarze, którzy zatrzymują się w jednym z kilku popularnych ośrodków narciarskich znajdujących się w okolicy.
Miasto Kowary również ma swój urok, choć znane stało się dzięki kopalni Podgórze. W połowie lat 70. XX wieku w jednym z tuneli urządzono inhalatorium. Długotrwała ekspozycja na środowisko bogate w radon rzekomo pomaga w leczeniu poważnych chorób skóry, płuc i nerek. Trzeba przyznać, że ta teoria w kontekście napromieniowanych górników brzmi paradoksalnie.
CZARNA DZIURA
Marcowe słońce nie dociera w pełni po północnej stronie Karkonoskiego Parku Narodowego. Wieś Podgórze położona u podnóża Śnieżki, najwybitniejszego szczytu Polski i Czech, wciąż znajduje się pod pokrywą śnieżną. Ze względu na zalegający śnieg, również asfaltowa droga prowadząca ze wsi do wejścia do kopalni, nie nadaje się dziś dla zwykłych pojazdów. Na szczęście Patryk wysłał quady z przyczepami, które komfortowo dowożą nas wraz z wyposażeniem do małego drewnianego domku znajdującego się przed wejściem. Zanim jednak ciemność kopalni pochłonie podekscytowanych nurków należy dopełnić formalności, w postaci rejestracji i typowej papierkowej roboty.
Zimno przenika jeszcze głębiej, aż do samych kości, gdy dosięga nas mroczna atmosfera ponurego lasu. Radosny wydaje się być tylko żółty pociąg kolejki, który stoi przed wejściem. Ponad 70 lat temu woził do pracy 21 górników, którzy nie wiedzieli nic o złowieszczym działaniu uraninitu i radonu. Zapewne mogli nawet dobrze się bawić, a podczas wspólnej jazdy nie brakowało śmiechu i żartów. Pociąg wiózł ich przez tunel długości 400 metrów wprost do centralnego szybu, a następnie rozcho-
dzili się na kilka poziomów, gdzie prowadzono wydobycie.
Tę samą trasę, którą niegdyś Stanisław, Anatol i inni górnicy pokonywali pociągiem, dziś grupa płetwonurków obładowana mnóstwem sprzętu nurkowego pokonuje na quadach. Pierwszy przystanek to wystawa szkła uranowego. Szklanki, talerze i inne przedmioty wykonane ze szkła z domieszką tlenku uranu, świecą na żółto-zielono pod wpływem światła ultrafioletowego. Kolejnym przystankiem jest wystawa odzieży antyradiacyjnej i ochronnej, przeznaczonej do pracy w środowisku radioaktywnym. Mroczna historia polskich pracowników kopalni ożywa teraz w pamięci każdego z nas. Atmosfera jest gęsta, a w powietrzu unosi się pytanie – czy to wszystko nie jest radioaktywne? Nie, nie jest. Tzn. właściwie to jest, ale już nie w stężeniu, które mogłoby zaszkodzić zdrowiu człowieka.
Ostatnią stacją jest pionowy szyb, główna arteria kopalni łącząca 12 poziomów tuneli. Woda nieustannie wpływa tu przez szczeliny w skale i wypływa, tworząc niewielki strumień w głównym tunelu. Kiedy w latach 60. zamknięto kopalnię, a pompy przestały odprowadzać wody gruntowe, szyb i dolne poziomy zostały zalane.
DUDNIENIE
Pomieszczenie, w którym znajduje się zalany szyb opadający pionowo w dół, wygląda przerażająco. Woda kapie z ciemnych ścian do małego basenu. Przy wejściu znajduje się replika radzieckiej bomby atomowej z czasów zimnej wojny, która uświadamia odwiedzających, że uran wydobywany z tego złoża został użyty do stworzenia złowrogiej broni. Scenerii niczym z horroru dopełniają stare rury wentylacyjne i skafander ochronny z maską przeciwgazową. Słychać dziwne, monotonne dudnienie. Można by pomyśleć, że wszystko jest całkowicie skażone opadem radioaktywnym i wybuchnie w każdej chwili. Nie ma szans na jakąkolwiek ucieczkę.
Pod wodą dudnienie ustaje. Zanurzamy się za pomocą pionowego podwójnego wału obitego drewnem. Szyb jest głęboki na 520 metrów, ale nie jest wystarczająco szeroki dla dwóch nurków, dlatego schodzimy jeden po drugim. Znalezienie się w kominie o głębokości 520 m, który nie jest wystarczająco szeroki, aby ułożyć ciało w odpowiedniej pozycji i złapać trym, jest dziwne. Wejście do tunelu na pierwszym poziomie, który znajduje się na głębokości 30 m stanowi wybawienie. Na 70 m, 110 m, 150 m i głębiej, można wejść do kolejnych tuneli. Na samym dnie szybu znajdują się płetwy, butle stage, latarki i maski, które zostały zrzucone tam przez nieostrożnych nurków.
ŁUPEK I DREWNO
Sam szyb to pokaz wyrafinowanej stolarki, w której wykorzystano dziesiątki tysięcy pni drzew. W tunelach tysiące innych wykorzystano do tworzenia portali i stempli do podtrzymywania niestabilnych sufitów. Górnik Marian Michałek, który 70 lat temu wydobywał w kopalni uraninit, powiedział, że czasami wystarczyło uderzyć kijem w złoże, tak, że urobek sam spadał wprost do wózka, a człowiek momentalnie znajdował się w chmurze
czarnego pyłu. Wówczas na języku dało się wyczuć słodki posmak uranowego łupka, smak, który każdy górnik zapamiętał na całe życie.
Dziś kawałki łupków spadają na nurków po przez elementy drewnianej konstrukcji. Z kolei na dnie znajduje się warstwa szarego osadu, będącego niegdyś radioaktywnym pyłem. Ostrożnie pokonując wąskie tunele za każdym rogiem szukamy pozostałości uranu i śladów promieniowania. To oczywiście nonsens, ale to miejsce zmusza umysł do tworzenia absurdalnych wyobrażeń. Co więcej, głęboki szyb i 400-metrowy tunel odgradzające nas od światła, tylko potęgują dziwne uczucia.
OSWOBODZENIE
Słychać przerażające dudnienie i szum wody kapiącej do basenu na szczycie szybu. Teraz brzmi to zupełnie inaczej i zwiastuje bezpieczny powrót. Nabranie pierwszego oddechu zatęchłego kopalnianego powietrza przywraca nas do świata żywych. Czarne ściany nie wydają się już takie straszne. Woda nie jest tak zimna, jak się na początku wydawała, a radziecka bomba to tylko replika. Ale historia Stanisława i żółtego pociągu pozostaje prawdziwa i zostanie z nami już na za-
wsze.