5 minute read
Oczko
Tekst i zdjęcia: Paweł Żołynia
Niedaleko Koszalina znajduje się niewielkie jezioro, które wśród lokalnej społeczności płetwonurków i nie tylko, funkcjonuje pod potoczną nazwą „Oczko”.
Dla wielu pasjonatów naszego wspaniałego sportu jest to akwen szczególny, ponieważ to właśnie tutaj od lat kolejni adepci nurkowania stawiają swoje pierwsze podwodne kroki. Nie inaczej było również w moim przypadku.
Chcąc tu trafić, najpierw musimy wybrać się z Koszalina na małą wycieczkę. W odległości około 25 kilometrów tuż przy drodze pomiędzy miejscowościami Mostowo i Drzewiany znajdziemy „Oczko”. Jak sami widzicie, odległość jest niewielka, co czyni akwen wprost idealnym miejscem do nurkowania dla okolicznych płetwonurków.
Na wstępie muszę podkreślić, że jeziorko znajduje się w bliskim otoczeniu gęstego sosnowego lasu i w zależności od pory roku cała okolica zmienia się wraz z nim. Przybywając nad brzeg zbiornika, możemy być pewni, że nigdy nie będzie tutaj tak samo, jak podczas wcześniejszej wizyty. Może to właśnie w tym tkwi magia i siła akwenu? Ponieważ bez wątpienia miejsce jest bardzo urokliwe i od lat przyciąga kolejne pokolenia płetwonurków.
Zanurzając się pod taflę wody, możemy spodziewać się, że maksymalna głębokość podczas nurkowania nie przekroczy poziomu 15-17 metrów. Dla niektórych to może wydać się zbyt mało, ale na naukę, trening czy relaks pod wodą, jest to głębokość idealna. W połączeniu ze wspomnianą wcześniej niewielką odległością od miasta sprawia, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby na nurka skoczyć przed lub po pracy i sprawić, aby w efekcie dzień był dużo lepszy.
Tak, jak już wspomniałem, większość osób w naszym regionie, która dopiero wkracza na nurkowy szlak, swój pierwszy oddech sprężonego powietrza z butli nabiera przy pomocy automatu właśnie w tym akwenie. Doskonale pamiętam, jak w 2007 roku okazało się, że to miejsce będzie również dla mnie pierwszym zbiornikiem wodnym, który oczaruje mnie i zarazi pasją do nurkowania. Choć muszę przyznać, że wtedy nie spodziewałem się, iż to, co w nim zobaczę, spowoduje, że będę chciał dokumentować i uwieczniać podwodną rzeczywistość przy pomocy aparatu fotograficznego. „Oczko” stało się miejsce, w którym utopiłem wszelkiego rodzaju obawy, a jednocześnie spełniłem swoje dziecięce marzenia, aby móc podziwiać i eksplorować podwodny świat. Od mojego pierwszego nurkowania minęło już czternaście lat. W tym czasie było mi dane obserwować i dokumentować, jak zbiornik się zmienia. Czy na lepsze? Niestety niekoniecznie… Wizura z roku na rok robi się gorsza i coraz rzadziej można spotkać pod wodą szczupaka, przyzwyczajonego do widoku płetwonurka, czy ukryte pomiędzy gałęziami drzew okonie.
Jednak jezioro nadal ma co nieco do zaoferowania. Oprócz tzw. magnesu, który nieustannie przypomina nam o tym zbiorniku, każdy nurek, goszcząc pod wodą, z pewnością zwróci uwagę na piękny i bujny dywan, który tworzy lokalna roślinność. Jest to wspaniały kobierzec, który za każdym razem wygląda tajemniczo i nieustannie przyciąga wzrok mnogością tworzących go elementów. W tym wypadku można śmiało mówić o magii miejsca, która mimo zimnej wody, niezależnie od pory roku, przyciąga na długie zwiedzanie. Jednym z najbardziej znanych podwodnych obiektów w „Oczku” jest zatopiony barak. Element ten stanowi obowiązkowy punkt programu zwiedzania i żaden plan nurkowania w jeziorze nie może zostać zrealizowany z jego pominięciem. Jego położenie równe z ukształtowaniem dna jeziora pozwala, na wpłyniecie do środka na płytszej głębokości i wodząc wzrokiem za światłem partnera nurkowego, na wypłynięcie w głębszej i nieco ciemniejszej części. Z kolei płynąc bliżej brzegu w płytszej części zbiornika, można spotkać wiele zatopionych drzew. Przy odrobinie szczęścia, to właśnie tutaj pomiędzy konarami spotkamy ławice okoni czy też, króla naszych wód – szczupaka. Jednak tak, jak wspominałem wcześniej, ten ostatni widok stanowi dzisiaj już rzadkość.
Najważniejszą kwestią dotyczącą jeziora, jest występowanie lobelii, która w kilku miejscach porasta płytsze części zbiornika. Nie piszę o tym fakcie bez powodu, gdyż opiekujący się tym terenem leśnicy, traktują jezioro niczym oczko w głowie. Na miejscu przygotowane są wiaty dla osób odwiedzających to miejsce, a także wiaty przy pobliskim parkingu, gdzie można się przebrać i po krótkim spacerze po lesie zanurzyć w toni jeziora. Przebywając w okolicy, należy pamiętać, aby wykazać się większą dbałością o naturę. Zarówno tą znajdującą się nad jak i pod wodą.
Podczas wszystkich dotychczasowych wizyt w oczku spędziłem już kilkadziesiąt godzin, oddychając sprężonym powietrzem. Nurkowałem tutaj za dnia i w nocy. Wiosną, latem, jesienią oraz zimą, a także pod lodem. Akwen nie jest ani duży, ani głęboki i z czasem może się nieco znudzić, jednak jego magia nie pozwala o nim zapomnieć. Dlatego wraz z żoną nadal odwiedzamy „Oczko”, które również dla niej jest miejscem, gdzie postawiła swoje pierwsze podwodne kroki. Poza tym, czy może być coś lepszego niż wspólne wypicie porannej kawy i spontanicznie podjęta decyzja o wypadzie na nurkowanie, by po chwili być już w wodzie?