7 minute read
Karlsruhe’21 - ekspedycja do wraku niemieckiego parowca
tekst: Tomasz Andrukajtis, foto: Sami Paakkarinen, Łukasz Piórewicz, Marek Cacaj
W 2021 r. jednym z największych wydarzeń w polskim świecie nurkowym była ekspedycja do wraku niemieckiego parowca SS Karlsruhe z 1945 r.
Międzynarodowa wyprawa zorganizowana przez Baltictech była największym, najbardziej skomplikowanym i najbardziej kompleksowym tego typu przedsięwzięciem przeprowadzonym przez polską grupę poszukiwaczy wraków w wodach Morza Bałtyckiego.
Od momentu odkrycia wraku przez grupę Bal tictech w kwietniu 2020 r., wzbudzał on duże emocje i rozpalał wyobraźnię. To zawsze wspania łe uczucie móc badać nieznany i nigdy wcześnie nieeksplorowany wrak. Poznawać jego historię, docierać do archiwalnych materiałów i oczy wiście badać jego wnętrze. W tym konkretnym przypadku emocje, napięcie i oczekiwania rosły z każdą nową informacją, do jakiej udało się do trzeć. W końcu był to niemiecki statek, który w czasie II wojny światowej jako ostatni opuścił największe miasto Prus Wschodnich – Królewiec. Sytuację świetnie obrazuje luźno rzucone zda nie, że (teoretycznie) SS Karlsruhe mógł przecież przewozić Bursztynową Komnatę. Jakby się nad tym pochylić, to przecież faktycznie mógł! Był to kamień, który pociągnął za sobą medialną lawinę.
O odkryciu polskich nurków rozpisywały się nie tylko serwisy poświęcone nurkowaniu, historii i szeroko pojętej marynistyce, ale również media głównego nurtu w kraju i za granicą. Kolejne publikacje pełne były najrozmaitszych treści, a ponieważ w sieci o parowcu SS Karlsuhe nie było zupełnie nic, to część serwisów pomyliła go z niemieckim krążownikiem, który zatonął w 1940 r. w Norwegii. W efekcie powstały swego rodzaju hybrydy, które opisywały obie jednostki ja ko jedną i tę samą. Jest to świetny przykład, aby ukazać jaką drogę przeszliśmy w ciągu niespełna 2 lat. Dziś wpisując w pasek wyszukiwarki frazę „ Karlsruhe ”, na temat wraku parowca z 1945 r. i je go historii znajdziemy masę źródeł oraz informacji. To ukazuje ogrom pracy, jaki został wykonany wokół tego odkrycia, a lwia jej część miała miejsce, zanim wyruszyła ekspedycja Karlsruhe’21, która była de facto zwieńczeniem ogromu starań ze strony grupy Baltictech i wspierających ją osób. Dlatego, gdybyście mieli kiedyś problem z toastem, to polecam wznieść jeden za tych, co w archiwach niestrudzenie ślęczą godzinami. Bez nich odkrycie, identyfikacja i poznanie historii całej ma sy wraków nie byłaby możliwa.
Parowiec SS Karlsruhe zbudowano w 1905 r. w niemieckiej stoczni Seebeck Georg A.G. w Bremerhaven. Statek mierzył ponad 66 metrów długości i nieco ponad 10 metrów szerokości. W swój ostatni rejs wyruszył 12 kwietnia 1945 r. z Piławy, jednego z portów ówczesnego Królewca. Na po kładzie parowca znajdowały się łącznie 1083 oso by, w tym 150 żołnierzy pułku „Herman Gornig”, 25 robotników kolejowych oraz 888 uchodźców. Poza ludźmi jednostkę wypełniono również ładun kiem w postaci sprzętu wojskowego i „towarów zwrotnych” umieszczonych w nierównych skrzy niach, którego łączna waga wynosiła 360 ton. Trzeba przyznać, że stwarza to spore pole do popisu dla wyobraźni i snucia hipotez, z których każda ma szansę być prawdziwą tak długo, aż nie zostanie zweryfikowana przez zespół nurkowy pod wodą. Tym bardziej że Królewiec nie był zwykłym miastem. Perła Prus Wschodnich, która słynęła w całym świecie ze swoich zabytków, zbiorów muzealnych i dóbr kultury. Czy w obliczu nacierają cej Armii Czerwonej i coraz wyraźniejszego widma klęski rozciągającego się na horyzoncie, dla czę ści z nich znalazło się miejsce na pokładzie stare go parowca? To tylko jedno z bardzo wielu pytań, z jakimi mierzyli się w ostatnich dwóch latach członkowie Baltictechu.
Pod Helem Niemcy utworzyli konwój składa jący się z czterech frachtowców i trzech tra łowców, który 12 kwietnia 1945 r. opuścił redę i wyszedł w morze. Już rankiem następnego dnia grupę wykryły sowieckie samoloty, które natych miast przypuściły atak. Błyskawiczny i skuteczny.
Karlsruhe trafiony z powietrza zatonął w ciągu za ledwie trzech minut! Możemy tylko próbować so bie wyobrazić, jakie dantejskie sceny rozegrały się w tym krótkim czasie na pokładzie parowca, któ ry chwilę po trafieniu znalazł się pod wodą. Z 1083 osób znajdujących się na pokładzie, uratowało się jedynie około 100.
Wśród szczęśliwców była m.in. trójka rodzeństwa, które przeżyło nie tylko zatonięcie Karlsruhe, ale i II wojnę światową. Grupie Baltictech udało się z nimi skontaktować i otrzymać informacje z pierwszej ręki. Ich entuzjazm i zainteresowanie badaniami wraku stanowiło przeciwwagę dla czę ści głosów, jakie pojawiły się w niemieckich me diach, a które zarzucały polskim nurkom nieczyste intencje. O ile polskiej społeczności nurkowej o profesjonalizmie członków Baltictechu oraz po dejściu do badania, eksploracji i ochrony wraków zapewniać nie trzeba, to pamiętajmy, że sprawa Karlsruhe uzyskała rangę międzynarodową i in formacje pojawiające się na temat wraku śledziła opinia publiczna na całym świecie, a w szczególno ści w Niemczech.
Ekipa Baltictechu trzykrotnie nurkowała na wraku latem 2020 r., a następnie w grudniu tego samego roku, badała jednostkę z wykorzystaniem zdal nie sterowanego robota ROV. W efekcie tych prac udało się zlokalizować część skrzyń rozrzuconych w pobliżu wraku, a także pojazdy wojskowe i moto cykle. Wraz z upływem czasu odkrycie wydawało się coraz bardziej interesujące i warte dokładne go przebadania. W końcu klamka zapadła i ruszyły przygotowania do ekspedycji Karlsruhe’21.
Wyprawa zapisała się w historii jako największe tego typu przedsięwzięcie zorganizowane przez polską grupę nurkową. Z uwagi na poziom skomplikowania, dużą głębokość i wymagające warunki, do udziału w projekcie zaproszeni zostali również nurkowie z zagranicy, którzy mieli odpowiednie umiejętności i doświadczenie.
4 września 14-osobowy zespół wyruszył w mo rze na pokładzie jednostki Gloomar Vantage, aby kompleksowo zbadać wrak Karlsruhe i spróbować odkryć jego tajemnice. Towarzyszył im zespół hy drograficzny z robotem ROV, historycy i przed stawiciele Urzędu Morskiego oraz Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Statek poza 4 ko twicami stabilizacyjnymi i moonpoolem z windą, które znacząco ułatwiały prowadzenie nurkowań, dzięki współpracy z jednostką specjalną GROM wyposażony został w profesjonalną komorę de kompresyjną oraz 3-osobowy zespół ratowniczy.
Chcąc uzyskać pełną nurkową skalę tego projek tu, warto spojrzeć na liczby. W czasie trwania eks pedycji zespołu nurkowe pracowały na zmianę, a każdy nurek spędził pod wodą 30 h. Przełożyło się to na zużycie 120 tys. litrów tlenu, 50 tys. litrów trimiksu 10/70 i 240 kg wapna absorpcyjnego do rebreatherów. Przez większość czasu pogoda była wprost wymarzona i nurkowania odbywały się bez przeszkód. Pozwoliło to zarejestrować aż 10 h dokumentacji wideo spod wody, którą wykonali nurkowie oraz kolejnych 50 h materiałów filmowych z powierzchni, drona oraz robota ROV. Zarówno jakość zgromadzonych materiałów foto-wideo, jak i warunki panujące pod wodą pozwalają mieć nadzieję, że w niedalekiej przyszłości ekspedycja Karlsruhe’21 doczeka się pointy w postaci filmu dokumentalnego. Wiemy również, że z grupą Baltictech skontaktowały się rodziny osób ocalałych z katastrofy, które są chętne, aby wesprzeć taką produkcję i wystąpić przed kamerami. Dzięki temu z pewnością będzie ona bardziej wielowymiarowa i kompletna.
Ekspedycja pozwoliła bezsprzecznie ustalić, że odnaleziony wrak, to pozostałości jednostki SS Karlsruhe. Nurkom udało się odsłonić napis na burcie, który układał się w nazwę jednostki, co nie pozostawia już żadnych wątpliwości w tej kwestii. Pomimo świetnych warunków pod wodą i równie dobrego przygotowania nie da się ukryć, iż ekspedycja zakończyła się z poczuciem lekkiego niedosytu. Grupie udało się przebadać część ze skrzyń, które były otwarte, a tylko do takich mieli pozwolenie zaglądać. Niestety ich zawartość stanowiły rzeczy zbyt prozaiczne, aby mogły stanowić przysłowiową kropkę nad „i” oraz satysfakcjonujące zwieńczenie tak fantastycznej wyprawy. Tym bardziej że była to zaledwie część ładunku, jaki znajduje się na wraku Karlsruhe. Co skrywają zamknięte skrzynie, ukryte pod warstwą mułu na samym dnie ładowni? Na tę chwilę to pytanie po zostaje bez odpowiedzi. Chcąc ją poznać, konieczna byłaby ingerencja we wrak i prawdopodobne naruszenie jego struktury, a na to nie ma zgody ze strony właściwych instytucji. Dlatego być może nigdy nie dowiemy się, co oprócz pojazdów wojskowych, narzędzi, części zapasowych, porcelany i rzeczy osobistych, stanowiło ładunek płynący z Królewca.