3 minute read
Etyka – nasze refleksje
przeniesiony do 607 Dywizjonu Myśliwskiego, natomiast w październiku 1940 roku został skierowany do 257 Dywizjonu Myśliwskiego. Franciszek Surma walczył w wielu powietrznych potyczkach, broniąc angielskiego nieba. „Bitwa o Anglię” zaczęła wygasać. Niemcom hitlerowskim nie udało się pokonać synów Albionu zmasowanymi nalotami Luftwaffe. Każdemu chyba znane jest zdanie premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla, że nigdy w historii tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym.
Ale wracając do naszego patrona i bohatera…
Advertisement
Pod koniec 1940 r. Franciszek Surma został skierowany do 242. Dywizjonu Myśliwskiego w Martlesham Heath, gdzie w okresie 2 miesięcy odbył 17 lotów patrolowych nad kanałem La Manche. 13 marca 1941 został skierowany do 308 dywizjonu myśliwskiego „Krakowskiego”, w służbie którego zginął jego przyjaciel z Moszczenicy, leżącej niedaleko Gołkowic – Ryszard Koczor. W czerwcu Dywizjon 308 przeniósł się do Hiltbotton. 28 października 1941 r. Franciszek Surma z rąk premiera rządu polskiego na Obczyźnie, generała Władysława Sikorskiego, otrzymał Krzyż orderu Virtuti Militari. 8 listopada 1941 r. Franciszek Surma uczestniczył w niezwykle trudnym locie bojowym, eskortującym bombowce do Lille we Francji, z którego już nie powrócił do bazy. Został zestrzelony prawdopodobnie nad kanałem La Manche w okolicach Dunkierki, a jego ciała nigdy nie odnaleziono. Z pięcioma pewnymi i trzema prawdopodobnymi zestrzeleniami wrogich samolotów należy on do grona asów polskiego lotnictwa czasów drugiej wojny światowej.
Na zakończenie wspomnienia naszego patrona napomknę jeszcze o niezwykłej historii związanej z miejscowością Greet Malwern w Anglii. Pilot bohater wyprowadził płonącego myśliwca znad brytyjskiego miasteczka, dzięki czemu nie doszło do tragedii i wiele żyć ludzkich zostało uratowanych. To zda-
rzenie doprowadziło do tego, że nasz patron, jako jedyny polski pilot, walczący w Bitwie o Anglię, posiada swój obelisk na brytyjskiej ziemi.
Ale o tej historii, o ile zainteresowałem Szanownych czytelników i za zgodą Redakcji, napiszę w następnym artykule.
Waldemar Paszylka, historyk, dyrektor Szkoły
Podstawowej im. Porucznika
Pilota Franciszka Surmy w Gołkowicach
nasze refleksje
Bezpiecznie – za mną i dla mnie!
ks. mjr Tomasz Wola
Myślę, że każdy z nas w swoim życiowym słowniku posiada wyraz „bezpieczeństwo”. Oczywiście, ma ono wymiar pozytywny i wręcz pożądany. Wiąże się ze spokojem, brakiem „jakiegoś” zagrożenia i z życiową stabilizacją. Jest wiele obszarów w naszym życiu związanych z bezpieczeństwem, którymi jesteśmy bardziej lub mniej zainteresowani, na które patrzymy z dalszej lub bliższej perspektywy. To bezpieczeństwo narodowe, bezpieczeństwo energetyczne, ekologiczne, czy też bezpieczeństwo osobiste: lokalne, domowe i więzi interpersonalnej.
Potrzeba bezpieczeństwa i jego zaspokojenie jest nam w funkcjonowaniu egzystencjalnym wręcz konieczne. Dzięki posiadaniu poczucia bezpieczeństwa, czy żołnierz, czy duchowny, czy też człowiek jakiejkolwiek profesji, będzie mógł w swoje służbie i pracy użyć całego swojego potencjału. To sprzyja naszemu dobremu samopoczuciu, chęci uczenia się, poznawania i ogólnemu życiowemu progresowi. Dzięki poczuciu bezpieczeństwa otwieramy się na bliźniego, na kontakt z drugim człowiekiem. Dotyczy to zarówno relacji rodzinnych, jak i różnych społeczności czy też jednostki wojskowej, że ten, któremu oddałem część strefy swojego życia, mnie nie zawiedzie. Na nim mogę polegać.
Jeżeli chodzi o naszą cywilizację Europejską, można śmiało stwierdzić, że indywidualnie człowiek nigdy nie był tak dobrze chroniony, jak obecnie w społeczeństwie. Wszyscy nas chcą „chronić”, ale czy przez to faktycznie czuję się bardziej bezpieczny? Smsy, maile, media – wszyscy o nas „dbają” – byśmy byli bezpieczni. Jednak, czy nie wzrasta w nas wtedy dyskomfort psychiczny i poczucie lęku? Ciągłe: „Uważaj!” „Alert!”. Alienacje życiowe, frustracje czy napięcia, czy one nie wpływają na nasze poczucie bezpieczeństwa?
Pamiętajmy, gdy brakuje „własnego poczucia bezpieczeństwa”, psują się relacje, w rodzinie, w pracy czy wśród przyjaciół. Nikt z nas nie jest idealny, ale zawsze jesteśmy częścią jakiejś społeczności. Tworzymy team. Bez strachu o krytykanctwo, z transparentnością, z empatią i uczciwością.
Relatywizm dzisiejszego świata i dynamika zmian, dla efektywnego funkcjonowania przymusza nas, aby korzystać ze swojej wiedzy, aby ciągle uczyć się i rozwijać. A to, co nam pozwoli na nasz progres, to właśnie – poczucie bezpieczeństwa, którego „ja” potrzebuję, ale które też powinno być dla wszystkich – moich bliskich, znajomych, dzieci czy podwładnych, by dzięki niemu i oni stawili się lepszymi, kreatywniejszymi, odważniejszymi i mądrzejszymi w swoim życiu. Bo wszyscy jesteśmy częścią „teamu”. Potrzebujemy i możemy dać „poczucie bezpieczeństwa”.