6 minute read

Okiem cywila

Next Article
Temat numeru

Temat numeru

Marek Hause

Nie jesteśmy bezpieczni

Advertisement

Do najważniejszych wartości państwa należy bezpieczeństwo obywateli. Oprócz militarnego bezpieczeństwa duże znaczenie mają również czynniki ekonomiczne, ekologiczne i społeczne. Ponieważ elementem nieodłącznym, który przeniknął do wszystkich gałęzi życia codziennego, jest komputer, w międzyczasie stworzony został oddział obrony cyberprzestrzeni. Jednak pomimo militarnej obrony państwa i obywateli nigdy nie możemy być pewni, że nam nic nie grozi. Najnowszym przykładem tej niepewności jest wszechobecna groźba zarażenia wirusem i strach przed jego ciągłym rozprzestrzenianiem się i mutowaniem. Tym bardziej, że nawet szczepionki nie dają całkowitego poczucia bezpieczeństwa, a inni znowu boją się samych szczepionek. W obliczu afery z Pegasusem już wszyscy uświadomili sobie jak niepewne, a nawet niebezpieczne może się okazać korzystanie ze smartfonów i z komputerów. Codziennie zdarzają się oszustwa i przekręty powiązane z bankowością i płatnościami elektronicznymi. Nikt nigdy nie może być pewny, że nie zostanie naciągnięty albo, że jego tożsamość nie zostanie skradziona i wykorzystana do niecnych celów. Jednak tak samo jak podczas jazdy samochodem zapinamy pasy i liczymy na to, że nie przytrafi się nam wypadek lub kolizja, zabezpieczeni antywirusem wierzymy w bezpieczne serfowanie po sieci. Tymczasem wciąż jesteśmy narażeni zarówno na śmierć na autostradzie, jak również na utratę danych i pieniędzy poprzez codzienne użytkowanie komputerów. Wypierając te najbardziej oczywiste zagrożenia, wbrew logice koncentrujemy się na tych najbardziej medialnych i wyimaginowanych, takich jak na przykład strach przed zalaniem kraju przez uciekinierów. Przejmujemy się bardziej odległymi wciąż jeszcze skutkami zmiany klimatu i doniesieniami o wojnie lub zarazie z innych stron świata. Takie poczucie braku bezpieczeństwa sprowadza się do narzekania na wysokim poziomie. Powtarzamy więc doniesienia o nieustającym zagrożeniu z daleka i tracimy z oczu to czyhające nieopodal, które staje się dopiero realne w chwili utraty kogoś bliskiego z powodu braku zachowania ostrożności. A wniosek z takiego obrotu sprawy jest jeden, że bez względu na obawy lub ich brak nigdy nie powinniśmy się czuć do końca bezpieczni.

MUZYCZNE SPOTKANIA

Muzyczne spotkania … najbardziej dumną z polskich pieśni

1. Legiony to żołnierska nuta, Legiony to straceńców los! Legiony to żołnierska buta, Legiony to ofiarny stos. Ref. My Pierwsza Brygada Strzelecka gromada Na stos rzuciliśmy nasz życia los Na stos na stos.

Pieśń wojskowa „My Pierwsza Brygada” tytułowana również jako

„Legiony to żołnierska nuta…”, powstała pod koniec I Wojny Światowej i była to ulubiona pieśń Marszałka Józefa Piłsudskiego, którą często intonował podczas spotkań z żołnierzami Legionów Polskich. Nazywana była przez niego najtragiczniejszą i najbardziej dumną z polskich pieśni. Słowa Pierwszej Brygady, do melodii Marsza Kieleckiego, powstawały żywiołowo, układane na kwaterach i w okopach. Po 1925 r. zostało ustalone, że pierwsza podstawowa wersja tekstu powstała latem 1917 r. w pociągu wiozącym internowanych legionistów do Szczypiorna i w samym obozie. Ostatecznie, w końcu lat trzydziestych, w Wojskowym Instytucie Historycznym sąd polubowny orzekł, że autorem trzech pierwszych zwrotek jest literat, pułkownik Andrzej Hałaciński, a pozostałych sześciu zwrotek – oficer legionów Tadeusz Biernacki. W pierwszych latach po I wojnie światowej Andrzej Hałaciński nie przyznawał się do autorstwa słów utworu, jednak później oświadczył to publicznie i przedstawił dowody na to, że jest ich autorem.

Melodia pieśni to melodia Marsza Kieleckiego, utworu zapisanego w śpiewniku orkiestry Kieleckiej Straży Ogniowej pod numerem 10. Prawdopodobnym jej autorem był kpt. Andrzej Brzuchal-Sikorski, który od 1905 roku był kapelmistrzem orkiestry Kieleckiej Straży Ogniowej, a potem, orkiestry I Brygady Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego. Był on także pierwszym wykonawcą i aranżerem tego utworu.

„My, Pierwsza Brygada” w latach powojennych uważana była przez żołnierzy Marszałka Piłsud-

skiego niemal za hymn państwowy. Kiedy w latach 1926–1927 rozpoczęła się dyskusja, którą ze znanych pieśni uznać za hymn państwowy, m.in. proponowano, aby połączyć Mazurka Dąbrowskiego z Pierwszą Brygadą. 15 sierpnia 2007 roku decyzją ówczesnego Ministra Obrony Narodowej Aleksandra Szczygło, oficjalnie ustanowiono fragmenty Marsza Pierwszej Brygady pierwszą Pieśnią Reprezentacyjną Wojska Polskiego dla Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej. Dziś, Pieśń ta wykonywana jest podczas obchodów Święta Wojska Polskiego, uroczystości patriotycznych z udziałem wojska, a także w czasie uroczystości wojskowych organizowanych w jednostkach Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej.

ks. Daniel Ferek

Na duchowym froncie

ks. prof. Marek Jerzy Uglorz

Bezpieczeństwo

Z jaką łatwością wpadamy w pułapki zastawione przez umysł tłumu i powszechne przekonania, uświadamia tytułowe pojęcie bezpieczeństwo. Wszak większość z nas czuje się bezpiecznie, a więc spokojnie i komfortowo, gdy tworzy udaną relację, ma nagromadzone oszczędności, mieszka w spokojnej dzielnicy, ufa politykom, wojsku i policji. Tymczasem wymienione wyżej warunki bezpieczeństwa częściej destabilizują życiowy komfort i spokój, więc też pozbawiają poczucia bezpieczeństwa, aniżeli je zapewniają.

Relacje, jak to bywa, są w ciągłej transformacji, więc jeśli są miłosne, nie mogą zapewnić poczucia bezpieczeństwa, wszak miłość ze swej natury rozwiązuje więzy i kochaną osobę czyni wolną. Z istoty miłości wynika zatem, że w każdej chwili można pozostać samemu, będąc zdanym wyłącznie na siebie. Pieniądze, zwłaszcza na bankowym koncie, do których dostęp ma się przez kartę płatniczą, są tylko formą płacidła/mamidła. Wirtualnym wyobrażeniem siły nabywczej, a nie realną wartością, którą w chwili kryzysu można wymienić na żywność albo usługę. Mieszkaniami w spokojnej miejscowości cieszyły się przed nami miliony ludzi i wystarczyło, że przyszedł silniejszy, posługujący się argumentem czołgu, żeby zapisy w księdze wieczystej w jednej chwili straciły jakąkolwiek wartość, której nie da się przywrócić rozejmem albo pokojowym paktem, jeśli decydują o nim politycy. Oddanie im poczucia bezpieczeństwa doprawdy jest prostoduszną ignorancją. A skoro służba mundurowych rozpoczyna się zobowiązaniem wykonywania ludzkich rozkazów, a nie postępowania w Bożej miłości, więc skończmy z rojeniami, że dzięki nim można czuć się bezpiecznie. Do jakiegoś stopnia owszem, dopóki nie padnie inny rozkaz.

Może bezpieczeństwo jest iluzją, której ulegamy z psychicznych powodów? Raczej na pewno nie. Jednak żeby go doświadczyć, wpierw trzeba go zrozumieć. Już samo słowo wiele wyjaśnia. Bez–pieczeństwo sugeruje, że to, co emocjonalnie odczuwamy jako komfort i spokój, nie zależy od tego, co wydaje nam się jego warunkiem. Mielibyśmy zatem do czynienia ze znaczeniem słowa odwrotnym do uczucia bezpieczeństwa, co może sugerować, że prawdziwe odczucie bezpieczeństwa zawdzięczamy temu, czego z nim nie kojarzymy.

Bezpiecznie żyje człowiek bez–pieczy, czyli bez wszystkiego, co z definicji ma je zapewniać. Zdaniem większości życie w pieczarze jest bezpieczne, a tymczasem jest od odwrót. Bezpiecznie jest bez–pieczary albo bez–pieczęci. Do bezpiecznego życia nie są potrzebne pieczary (domy, schronienia, schrony) ani pieczęcie (banku, ZUS, rządu, wojska). Prawdziwe bezpieczeństwo obywa się bez tego, co w życiu kojarzy się ze sprawowaniem pieczy, ochroną, troską, itp. W doświadczeniu świadomego i duchowo rozwiniętego człowieka bezpiecznie robi się dopiero wówczas, gdy większość zaczyna odczuwać brak bezpieczeństwa, czyli nie – bez–pieczeństwo. Przecież, gdy jest naprawdę niebezpiecznie, wtedy ani pieczara, ani pieczęcie nic nie znaczą. To sugeruje, że większość z nas tworzy iluzję bezpieczeństwa, zabezpieczając się pieczarami i pieczęciami, gdy jest spokojnie i komfortowo, jednak gdy nadchodzi prawdziwe niebezpieczeństwo, zostają z niczym. Są bezradni, wystraszeni, zestresowani, bo odczuwają głęboki niepokój z braku bezpieczeństwa.

Tak dzieje się teraz, podczas trwania epidemii COVID-19. Najmniej bezpiecznie czują się ci, którzy teoretycznie są najbezpieczniejsi, bo zostali zaszczepieni. Tymczasem są najbardziej agresywni, wykazują tendencje segregacyjne i tworzą wokół siebie dodatkowe zabezpieczenia. Dlaczego potrzebują dodatkowych pieczar, skoro mają pieczęć? Czyżby myśleli o sobie, że znaleźli się w niebezpieczeństwie? I dlaczego najbardziej bezpieczni w ostatnich miesiącach wydają się być z kolei ci, którzy teoretycznie powinni odczuwać niebezpieczeństwo, czyli niezaszczepieni?

Ten przykład unaocznia, że bezpieczeństwo nie ma większego związku z pieczarami i pieczęciami, które organizujemy w zewnętrznym świecie. Prawdziwe bez–pieczeństwo ujawnia się w nie–bez–pieczeństwie. Wtedy człowiek chroni się w wewnętrznej pieczarze i otrzymuje duchową pieczęć, w mocy której zachowuje spokój i komfort nawet podczas największych kataklizmów i przechodząc przez ciężkie doświadczenia. Pieczarą jest serce, miejsce najświętsze, w którym tryska Źródło życia, światła i miłości. Posługując się tradycyjnym językiem teologicznym, można powiedzieć, że w sercu mieszka Bóg, który opieczętowuje człowieka swoim Duchem, czyli mocą. Dlatego jedyną pieczęcią, której warto ufać, jesteśmy sami dla siebie, jako Boże dzieci.

W boskiej godności i mocy jesteśmy nienaruszalni, ponieważ zdolni do wejścia w każdą relację, sytuację, konflikt i zagrożenie bez lęku, ze spokojem i w komforcie wiary, że każde doświadczenie jest potrzebne naszemu rozwojowi. Tylko rozwinięci i odpowiednio przygotowani możemy pomagać innym i ochraniać ich.

Prawdziwe bezpieczeństwo jest pieczarą, będącą intymnym związkiem ze Źródłem. Jakby podziemną jaskinią, z której na powierzchnię codzienności i ludzkich dziejów wypływa źródło życia, światła i miłości. Pieczęcią jest dzikość duszy, które się nie boi, ale ufa, i dlatego okazuje się być waleczną Królową albo walecznym Królem.

Królowa i Król nie potrzebują pieczar ani pieczęci, bo są nimi sami dla siebie, a przez to dla innych.

This article is from: