065B_Swiety_doktor_inside.indd 2
26.07.2019 15:08
Tytuł oryginału: Nimbus. Povest’ o doktore Gaaze Tłumaczenie: Aniela Czendlik
Redakcja: Magdalena Sitek
Korekta: Ewelina Michniowska-Addario Skład i łamanie: Tomasz Mstowski
Projekt okładki: Katarzyna Nita-Basa
Zdjęcia na okładce: Elena Samokysh-Sudkovskaya, © fotolia.com
Cytaty biblijne pochodzą z: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Najnowszy przekład z języków oryginalnych z komentarzem © Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2011 ISBN 978-83-8131-065-9
© Edycja Świętego Pawła, 2019 ul. Św. Pawła 13/15 • 42-221 Częstochowa tel. 34.362.06.89 • fax 34.362.09.89 www.edycja.com.pl • e-mail: edycja@edycja.com.pl
Dystrybucja: Centrum Logistyczne Edycji Świętego Pawła ul. Hutnicza 46 • 42-263 Wrzosowa k. Częstochowy tel. 34.366.15.50 • fax 34.370.83.74 e-mail: dystrybucja@edycja.com.pl Księgarnia internetowa: www.edycja.pl
065B_Swiety_doktor_inside.indd 4
26.07.2019 15:08
Wstęp
Doktor Haass i my, Rosjanie Po co nam święci
K
toś powie, że to nie najlepszy, a nawet niestosowny pomysł, aby przez pryzmat osobowości doktora Haassa ukazywać życie XIX-wiecznej Rosji. Przecież można było zawczasu przewidzieć przykry rozdźwięk między człowiekiem w białym kitlu a światem grzęznącym w kłamstwie i okrucieństwie. Wiadomo, że żywot Bożego wybrańca pod wieloma względami bywa trudny, a nawet tragiczny. Prawdę mówiąc, bez kogoś takiego byłoby smutno. Człowiek święty jest nam potrzebny jako swego rodzaju zwierciadło, by patrząc w nie, widzieć swoje oblicze bez upiększeń. Przerażeni takim widokiem przyrzekamy sobie niezwłocznie zająć się pracą nad sobą, nad swym moralnym samodoskonaleniem. Choćby przez materialne wsparcie potrzebujących czy rzucenie kilku drobniaków staruszce stojącej od kilku dni niby żałosny pomnik przed wejściem do metra i patrzącej na przechodniów z niewypowiedzianym smutkiem w swych wyblakłych, jasnych oczach... Biedaczka – pomyślałem, mijając ją. Zawsze gdzieś pędzę i stale jestem spóźniony. Wybacz, Boże, następnym razem... I zbiegając po schodach, pośpiesznie wkładam kartę magnetyczną w otwór automatu, by w ostatniej chwili wskoczyć do wagonu. 5
065B_Swiety_doktor_inside.indd 5
26.07.2019 15:08
A tam, kiedy oddech się uspokaja, powraca obraz staruszki i zatrzymującej się koło niej bryczki z leciwym już człowiekiem w staromodnej szubie, schodzącym ciężko z podnóżka na rozmiękły śnieg, aby wysłuchać wzruszającej opowieści nędzarki i wesprzeć ją datkiem oraz dobrym słowem. Cały czas gdzieś się śpieszymy, biegamy w różnych sprawach, coś załatwiamy, a on spieszył czynić dobro. Jego cień niepokoi moje sumienie. Dziwak – myślę sobie. Jeździł dorożką zaprzęgniętą w stare klacze. Swój uczciwie zdobyty majątek rozdał ubogim i w końcu musiał być pochowany na koszt państwa. Odważył się nawet sprzeciwić carowi i metropolicie. Z jakiego powodu? W czyjej obronie? Raz ujął się za starym zesłańcem, to znów występował w sprawie ulżenia doli aresztantów pędzonych przez Moskwę do odległych miejsc Rosji. „Cały czas mówi pan o niewinnie skazanych” – robił mu swego czasu wymówki metropolita moskiewski Filaret, znakomity teolog i w pewnym sensie poeta. Kiedyś odpowiedział Puszkinowi na jego wiersz „O daremne! O zwodnicze! Życie, na co mi cię dano...”1 pouczającą frazą: „Nie na darmo, nie przypadkiem! Życie przez Boga nam dane...”. Potem jednak twierdził: „Nie ma niewinnie skazanych. Jeśli człowiek podlega karze, to znaczy, że winny”. Świecki umysł wyraźnie górował tu nad świętym szaleństwem Ewangelii, co raniło serce Fiodora Piotrowicza. Zapomniałeś o Chrystusie, władyko – zawołałem do siebie w duszy. To nie tylko luka w pamięci
Na początku XIX wieku dwudziestodwuletni Friedrich Haass przyjechał do Rosji z Niemiec i przebywał tam do śmierci (głów1
A.S. Puszkin, O daremne... (1828), tłum. Julian Tuwim.
6
065B_Swiety_doktor_inside.indd 6
26.07.2019 15:08
nie w Moskwie, opuszczając tylko na krótko służbę na carskim dworze, by pełnić funkcję lekarza frontowego w wojnie napoleońskiej, a także wyjeżdżając na Krym, gdzie prowadził badania nad złożami wód mineralnych). Został pochowany na Cmentarzu Wwiedeńskim2. Wdzięczny nieszczęsny naród rosyjski mianował go „świętym doktorem” i „Bożym człowiekiem”. Dnia 19 sierpnia 1853 roku dwudziestotysięczny tłum odprowadzał go na miejsce wiecznego spoczynku. Przez całą drogę z kościoła do mogiły niesiono trumnę na rękach.
W pierwszym tygodniu Wielkiego Postu postanowiłem oddać hołd temu niezwykłemu człowiekowi. Był ze mną mój szkolny kolega, profesor biofizyki, który przyznał, że nazwisko Haass nic mu nie mówi. O człowieku, do którego grobu szliśmy, nic nie wiedziała również jego córka, uczennica dziewiątej klasy. Niestety, nie oni jedni. Nie chodziło tu o luki w naszej pamięci historycznej, którą władza sowiecka starała się skutecznie zniszczyć, pędząc ją między szeregami sługusów tłukących bezlitośnie pałkami – marksizmem z jednej, a leninizmem z drugiej strony. Cały świat woła do niebios o sprawiedliwość, więc Rosja nie jest wyjątkiem. Czerwona propaganda już w pierwszych dniach Października zaczęła wbijać w głowy ludu z siłą młota parowego nową świadomość i zniekształcone wyobrażenie o przedrewolucyjnej Rosji, ukazując jej najjaskrawszy symbol w osobie Sałtyczychy, dziedziczki, która zamęczyła na śmierć swych 139 chłopskich niewolników. Skazana wyrokiem kolegium sędziowskiego na Cmentarz Wwiedieński (położony na Wzgórzach Wwiedeńskich) w Moskwie, zwany jest także Cmentarzem Niemieckim lub Cmentarzem Innowierców. Spoczywają na nim Niemcy, Francuzi, Włosi oraz Polacy. Ros. wwiedienie – ‘wprowadzenie’ (przypisy rzeczowe pochodzą od tłumacza). 2
7
065B_Swiety_doktor_inside.indd 7
26.07.2019 15:08
śmierć, została ułaskawiona przez Katarzynę Wielką. Karę śmierci zamieniono jej na dożywotnie więzienie w jednym z żeńskich klasztorów, gdzie spędziła prawie czterdzieści lat, urodziła dziecko ze związku z wartownikiem i zmarła w 1801 roku – rok przed przyjazdem do Rosji doktora Haassa. Nie mogąc pogodzić się ze znakiem równości pomiędzy ową degeneratką a Rosją, Iwan Bunin3 napisał w Przeklętych dniach: „Jakaż to niebywała nikczemność – afiszować się z taką Sałtyczychą, najzwyklejszą psychopatką”. Ukochana przez pisarza Rosja odchodziła w zapomnienie, tonęła w falach krwawego potopu, więc opłakiwał ją gorzkimi łzami. I jak nikt inny z pokolenia wielkiego terroru potrafił wyraźnie odróżnić niezrównane bogactwo ojczystej kultury od koszmarnej propagandy narzuconej rosyjskiemu ludowi. Twórca Wsi musiał doznawać – jako człowiek związany z ziemią, która go zrodziła – całej grozy żywiołów, które od wieków niszczyły ją co jakiś czas. Załamany ogromem katastrofy, śmiertelnie przygnębiony panoszącym się na ruinach ojczyzny chamstwem, próbował przede wszystkim zrozumieć przyczyny dziejącego się na jego oczach upadku narodu, czemu dał wyraz w Przeklętych dniach: „Całe nieszczęście (i to straszliwe nieszczęście) jest w tym, że nikt nie ma nawet najmniejszej wiedzy ani nawet pojęcia o «dziejach Rosji»”. W wypisach z Historii Rosji od czasów najdawniejszych Tatiszczewa zamieścił swe spostrzeżenia o powszechnej, wzajemnej nienawiści: „Szuka się sposobności, by mordować dla własnych korzyści, chciwości i władzy...”. Iwan Aleksiejewicz Bunin (1870-1953) – pisarz, pierwszy rosyjski laureat Nagrody Nobla. 3
8
065B_Swiety_doktor_inside.indd 8
26.07.2019 15:08
Za tą gorzką narracją kryło się jednak jeszcze większe nieszczęście dla Rosji – zakorzeniające się w jej systemie państwowym i społecznym – nieludzkie okrucieństwo. Przecież i dziś w Rosji można zostać po prostu napadniętym, ograbionym lub zmiażdżonym przez własne państwo. Jeszcze dziś czeluści rosyjskiej machiny państwowej są zdolne wchłonąć człowieka wraz z całym jego dobytkiem. Jeszcze dziś władza patrzy na obywatela martwymi oczami Wija4. I dziś jeszcze praworządność pozostaje tylko sekretnym marzeniem Rosji, w której sądownictwo służy władzy, a nie prawu. Przeszłość nigdzie nie odeszła. Nadal jest z nami – w naszych snach, lękach i oczekiwaniach. Niczym ukryta trucizna krąży w naszej krwi, niszcząc wiarę, nadzieję i miłość. Sałtyczycha i ziemianie dręczący swych współbraci w Chrystusie, szczujący na nich psy, palący ich ogniem i zakopujący w ziemi żywcem (można o tym przeczytać w dziele biskupa Barnaby Bielajewa Podstawy sztuki świętości), zadźgani rewolucyjnymi bagnetami duchowni, rozstrzelana rodzina carska, GUŁAG, który pożarł pół Rosji – to ciemna strona naszej przeszłości. Ogromna jest jej władza nad nami. Nie pozwala się ujawnić naszemu duchowemu oświeceniu. Ciągnie nas wstecz, kusząc fałszywie rozumianą potęgą państwa. Poniża człowieka, niszcząc w nim Boga. Domaga się od nas pomników carów i dowódców, dla których życie ludzkie nie miało żadnej wartości, i dąży do wykorzenienia z naszej pamięci takich „dziwaków” jak choćby Fiodor PiotroWij – we wschodniej mitologii postać z podziemnego świata. Jego wzrok zabijał, jednakże oczy bestii były nakryte ogromnymi powiekami, które pomocnicy podnosili mu widłami. 4
9
065B_Swiety_doktor_inside.indd 9
26.07.2019 15:08
wicz Haass, dla którego nędzarz, bezdomny czy kajdaniarz byli jednakowo bliscy i godni pomocy w imię Chrystusa. Przesadny filantrop
Przez ponad dwadzieścia lat walczył z państwową znieczulicą przykuwającą do żelaznego pręta ludzi idących w nieskończenie długim etapie z centralnych guberni, przez Moskwę, na Syberię. Ośmiu ludzi połączonych ze sobą – dzieci, starcy, kobiety, zdrowi i chorzy, skazani za ciężkie zbrodnie i za drobne przewinienia, jak na przykład brak dokumentów – mogło poruszać się tylko wspólnie, musieli także razem spać i załatwiać potrzeby fizjologiczne na oczach pozostałych towarzyszy niedoli. Wojował z bezdusznością prawa i okrucieństwem dziedziców skazujących na zesłanie chłopów pańszczyźnianych, lecz zatrzymujących u siebie ich dzieci. „Można sobie wyobrazić – pisał pierwszy biograf F.P. Haassa, historyk Anatolij Koni – co przeżywali rodzice, zwłaszcza matki, pędzeni na Syberię, pozostawiając swe dzieci bez nadzoru i opieki, świadomi, że los ich potomstwa w pełni zależy od tych, którzy bezlitośnie rozrywają więzi stworzone przez naturę i uświęcone przez Boga...”. Koni naliczył w dokumentach Moskiewskiego Komitetu Opieki nad Więźniami dwieście siedemdziesiąt petycji autorstwa Fiodora Piotrowicza, które były adresowane do właścicieli ziemskich i obszarników z błaganiem, by nie odłączali dzieci od rodziców. Jeśli prośby nie pomagały, Haass niezmiennie wspominał o jakimś anonimowym dobroczyńcy gotowym zapłacić dziedzicowi za okazane miłosierdzie. Rubel zmiękczał każde skamieniałe serce. Dzięki temu dzieci mogły już iść w daleką drogę ręka w rękę z rodzicami, lecz fortuna zdobyta w czasach świetnego prosperowania gabinetu lekarskiego topniała z dnia na dzień 10
065B_Swiety_doktor_inside.indd 10
26.07.2019 15:08
i u schyłku życia „świętego doktora” stopniała do ostatniej kopiejki. W książce A. Koniego czytamy: „Szybko zniknęły białe konie i kareta, pod młotek poszła pozostawiona bez «pańskiego oka» i chyląca się ku upadkowi fabryka włókiennicza, sprzedana została okazała nieruchomość, a kiedy w 1853 roku trzeba było pochować sławnego i zamożnego niegdyś lekarza, który według niektórych zmienił się w samotnego dziwaka, okazało się, że trzeba uczynić to na koszt policji...”. Stawiał czoła brutalności urzędników i strażników pędzących na Syberię chorych zesłańców na równi ze zdrowymi. Tak więc obok więziennej twierdzy na Wzgórzach Worobiowych założył szpital, w którym ukrywał słabych, leczył chorych i okaleczonych, dając im chwile wytchnienia, i pocieszał zdesperowanych. Dowódca korpusu straży więziennej, generał Kapcewicz, strofował tego „przesadnego filantropa” i wzywał do „ukrócenia” działalności. Na ile potrafił, łagodził bezwzględność władzy, opiekując się nędzarzami i bezdomnymi w swym szpitalu, który oficjalnie nosił nazwę „policyjnego”, lecz ludzie znali go jako „haassowski”. Liczba chorych zawsze przekraczała dopuszczalny limit miejsc, czyli pięćdziesiąt, za co nieraz spotykały Haassa przykrości ze strony generalnego gubernatora. Ten nakazywał surowo zredukować liczbę pacjentów do przepisowej normy i nie przyjmować nowych! Słysząc podobną dyrektywę, Haass (jak pisał Koni) „upadł ciężko na kolana i nic nie mówiąc, gorzko zapłakał”. Wszystko to starałem się przekazać moim przyjaciołom w drodze od bramy cmentarnej do mogiły Fiodora Piotrowicza. Teraz mój szkolny kolega, znany profesor, i jego przemiła córeczka wiedzieli już, czyje prochy spoczywają od ponad półtora wieku w tej ziemi i dlaczego na kamieniu wyryto słowa: „Śpieszcie się czynić dobro”. Może rozumieli także związek 11
065B_Swiety_doktor_inside.indd 11
26.07.2019 15:08
heroicznego życia Haassa z wersetem ewangelicznym widniejącym na postumencie z czarnego marmuru: „Szczęśliwi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy przyjdzie. Zapewniam was, że przepasze się, posadzi ich przy stole i obchodząc, będzie im usługiwał” (Łk 12, 37). Teraz – myślałem – pozostało im tylko wydeptać swą własną ścieżkę do Boga, a wtedy zobaczą wyraźnie, co to znaczy być chrześcijaninem. Wieńczący nagrobek krzyż odkryje przed nimi sens życia-służby, życia-ofiary i życia-miłości. Złoty arszyn Wątpię, czy niuanse teologiczne zaprzątały głowę Fiodora Piotrowicza, czyli Friedricha Haassa, katolika. Powód może być tylko jeden: był tak głęboko zakorzeniony w Chrystusie, że trwający tysiąc lat konflikt Wschodu z Zachodem, dotyczący pochodzenia Ducha Świętego, wydawał mu się jedynie błędną interpretacją. Dyskusje, czy Duch Święty pochodzi od Ojca i Syna, czy też od Ojca przez Syna, mało go interesowały. A może sądził, że to tylko pojedynki teologicznych umysłów próbujących zrozumieć wewnętrzne relacje między poszczególnymi Osobami Trójcy Świętej? Wydaje mi się, że sprawy Komitetu Więziennego, przyjmowania i odprawiania etapów, zbiórki darów i szpital dla najbiedniejszych nie pozostawiały Fiodorowi Piotrowiczowi ani sił, ani czasu na rozważania tak zawiłych problemów, dalekich ludzkiemu cierpieniu. Gdyby ludzie na świecie bardziej zajmowali się pomocą biednym, byliby pewnie mniej skorzy do waśni światopoglądowych, przeradzających się często w wojny religijne. Ofiara okrutnego świata – człowiek cierpiący, poniżany i znieważany, wyrzutek niemający gdzie skłonić głowy, niepamiętający już, czym jest współczucie – była właśnie dla 12
065B_Swiety_doktor_inside.indd 12
26.07.2019 15:08
Fiodora Piotrowicza absolutną, doktrynalną, teologiczną lekcją wiary i najwyższą wartością. Zostawił nam w spadku swego rodzaju złoty arszyn, którym można bezbłędnie wymierzać państwo i Cerkiew.
Niektórzy urzędnicy (wyjaśniałem koledze z lat szkolnych, przybliżając mu istotę naszej religijno-społecznej rzeczywistości), których liczba już teraz jest niezmiernie wielka i ciągle rośnie, pomnaża się i grozi zniszczeniem jeszcze niezakorzenionych dostatecznie w rosyjskiej glebie pędów chrześcijaństwa, gotowi są pewnie rzucać we mnie kamieniami za niedopuszczalny (z pozycji ich dzwonnicy) w prawosławnej Rosji ukłon w stronę Niemca i do tego jeszcze katolika. Kilka lat temu podnieśli ogromny szum, kiedy Cerkiew prawosławna wydelegowała swego duchownego do uczestniczenia w pracach komisji watykańskiej zajmującej się analizą materiałów do procesu beatyfikacyjnego Fiodora Piotrowicza. Pamiętam ich gniew: nie było podobnego przestępstwa wobec prawosławia na przestrzeni tysiąca lat, od czasu schizmy wschodniej. Nie będę ukrywał, że dawniej sam się na nich oburzałem. Sól utraciła swój smak
„Czy ty rozumiesz – mówiłem do swego przyjaciela – co mnie wówczas oburzało? Wydawało mi się, że prawda zdolna jest wiele zmienić w naszym życiu cerkiewnym. Śmieszą cię moje uwagi na temat Cerkwi, to niedobrze”. W Cerkwi jest jednocześnie nasze dobro i nasze nieszczęście; nasze zdrowie duchowe i nasze zepsucie moralne; nasz rozkwit materialny i nasza nędza. Uświadamiając sobie jej uzdrawiającą moc, święty doktor starał się, by każdy nieszczęśliwy mógł otrzymać w niej pociechę po13
065B_Swiety_doktor_inside.indd 13
26.07.2019 15:08
przez głoszone tam słowo Boże. Właśnie, dlaczego w świątyni gromadzą się ludzie, by słuchać tego Słowa? Czyż Kościół nie jest jego tubą i wzmacniaczem? Fiodor Piotrowicz był przekonany, że złoczyńca, który przeczytał i przyjął do swego serca Ewangelię, nie jest już złoczyńcą. Nie samym chlebem człowiek żyje, jednakże Haass, nieustannie troszcząc się o chleb, starał się także o zaopatrzenie biednych ludzi w egzemplarze Pisma Świętego (jak wynika z jego listu do pewnego Duńczyka wyznania anglikańskiego, Archibalda Merylizy, właściciela licznych sklepów w Petersburgu i Moskwie, który szczodrze wspierał Haassa w jego trudach oświecenia duchowego aresztanckiej i żebraczej Rosji). Rzeczywiście, Fiodor Piotrowicz znajdował się wśród tych uczniów naszego Pana, do których Ten mówił – nie by ich docenić, lecz pouczyć i przypomnieć o ich posłannictwie – „Wy jesteście solą ziemi”. I zaraz też uprzedzał: „Lecz jeśli sól straci swoją właściwość, czym się ją posoli? Nie nadaje się do niczego, chyba tylko na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi” (Mt 5, 13). Z nader gorzkim uczuciem mówisz sobie: solą naszej ziemi jest Cerkiew i to ona traci swój smak. Dlaczego? Dlatego, że zbyt dużo w niej faryzejstwa, fałszu, buty, chciwości i wielu innych wad. Fałsz pozbawia tę sól smaku, faryzejstwo zmienia ją w cukier, chciwość zabiera jej prawdziwą wartość, a głęboko zakorzenione błędy poddają w wątpliwość sam fakt istnienia instytucji zwanej Cerkwią. Mój kolega słuchał tego z niekłamanym zdumieniem naukowca, który odkrył nagle ogromny chaos tam, gdzie spodziewał się harmonii, spokoju i transparentności. Wszystko w Rosji przybrało powoli dość dziwaczny wygląd – jej historia, w której staraniem władz kultywuje się najróżniejsze mity i popiera pseudopatriotyczne imitacje; jej kultura, gdzie 14
065B_Swiety_doktor_inside.indd 14
26.07.2019 15:08
hunwejbini prawosławia rozporządzają dorobkiem Puszkina, bezkarnie niszczą wystawy i przepędzają z teatralnych desek Wagnera; jej gospodarka, oparta głównie na ropie naftowej. Samo państwo również stało się kuriozalną symbiozą konstytucji proklamującej świeckość z przychylnością władz wobec Cerkwi prawosławnej. Nikt nigdy się nie dowie, jakie środki z budżetu państwa spływają do przepastnych kieszeni prawosławnych dostojników, skąd duchowni mają tak drogie samochody, a patriarcha – pałace i jachty. Fiodor Piotrowicz nawet w najstraszniejszych sennych koszmarach nie wyobrażał sobie, by ktoś w rodzaju protojereja Chaplina wzywał głosem patriarchatu moskiewskiego do wojny w imię naszego błogostanu duchowego albo by jakiś państwowy dygnitarz całował wiernopoddańczo dłoń patriarchy. Samo całowanie przypomina z jednej strony pocałunek kawalera dziękującego damie za taniec, a z drugiej – przysięgę na wierność, jaką właściciel piekarni złożył don Corleone. Na taki widok chce się zamknąć oczy lub zapaść pod ziemię. Jednocześnie można dopatrzyć się w tej scenie jakiegoś ukrytego sensu, może czegoś w rodzaju Kanossy czy transakcji w punkcie wymiany historycznych walut, gdzie dostały nam się dwie bezwartościowe miedziane monety. Wyobrażasz sobie, by przez większość życia drżeć, odczuwając lęk na równi z nienawiścią, przed pełnomocnikiem Rady do spraw Religii, zawierać kontrakty z tajną policją, otrzymać od niej agenturalny pseudonim i list pochwalny za sukcesy i wzorowe sprawowanie, pisać donosy, mówić jedno, a robić drugie, uniżać się przed możnymi sowieckiego świata, a teraz obojętnie wystawiać dłonie do pocałunku zgiętemu w ukłonie dawnemu członkowi Biura Politycznego, do którego niedawno było tak daleko jak niegdyś do cara i prawie tak wysoko jak do Boga? 15
065B_Swiety_doktor_inside.indd 15
26.07.2019 15:08
Szkoda, że nie mamy w zwyczaju całowania pantofla Jego Świątobliwości. Śmiejesz się? Wypadałoby raczej płakać nad państwem, w którym jego dawni i obecni władcy ręka w rękę z duchownymi starają się, choć bez powodzenia, rozegrać do końca przedstawienie najbardziej absurdalne ze wszystkich sztuk światowego teatru. Pewnym pocieszeniem jest mądra uwaga Fiodora Dostojewskiego o rosyjskiej rzeczywistości, która przewyższa wszelką fantastykę. Mimo to serce przygniata niewymowny smutek, kiedy widzi się dokonywany przy użyciu niegodziwych środków zamach na wprowadzenie w życie szóstej noweli kodeksu Justyniana o symfonii dwóch władz: imperatorskiej i kościelnej. Tak jak wyciągnięta na powierzchnię ryba żyjąca w wodnych głębinach nie wytrzymuje nowych warunków życia, tak i przedstawiciele wyższej hierarchii cerkiewnej, z patriarchą na czele, nie byli w stanie pojąć swej nowej pozycji w obecnej Rosji. Jeśli wolisz, swej powinności wobec niej i Boga. Znajdując się jakby po drugiej stronie lustra, otwierali usta wyłącznie na skinienie dyrygenckiej pałeczki maestra Furowa5 czy maestra Bobkowa6, i to głównie po to, by demaskować perfidię imperialistów, głosić całemu światu wolność sumienia w ZSRR czy też piętnować duchownych-odszczepieńców – takich jak Gleb Jakunin czy Mikołaj Eszliman – choć w większym czy mniejszym stopniu ratowała ich aureola kapłanów prześladowanego Kościoła. (Mało kto orientował się, że z ogromną korzyścią dla siebie zamienili Golgotę na wspaniałe dacze i obszerne apartamenty). Kiedy stawali przed miastem i światem W. Furow – w latach siedemdziesiątych XX wieku zastępca przewodniczącego Rady do spraw Religii przy Radzie Ministrów ZSRR. 6 Filip Bobkow – generał armii, pierwszy zastępca przewodniczącego KGB ZSRR. 5
16
065B_Swiety_doktor_inside.indd 16
26.07.2019 15:08
w pełnej krasie swych bizantyjskich szat, zyskując możliwość mówienia własnym głosem, bardzo szybko wychodziło na jaw, że ich chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z Ewangelią. Oto przykład. Fiodor Piotrowicz Haass adoptował, wychował i wprowadził na drogę prawdy sierotę Norszyna, żydowskiego chłopca. Święty doktor ukochał całym sercem swą nową ojczyznę i naród rosyjski, ale nie mniej kochał ludzi innych narodowości czy wyznań. Nikt nie doszuka się w nim myśli o górowaniu jednej nacji nad drugą. W każdej istocie ludzkiej widział przede wszystkim człowieka, a w człowieku – Boga, choćby wyniszczonego doznanymi cierpieniami lub sponiewieranego przez nie do końca moralne życie. Tymczasem wśród naszych arcybiskupów z wielkim trudem znajdziesz wątpiącego w bezwzględną autentyczność Protokołów mędrców Syjonu. Żydo-masoński spisek na podobieństwo węża dusiciela opasujący całe prawosławne społeczeństwo, stojący u drzwi Antychryst z deprymującym piątym grafem w paszporcie, krew haniebnie uśmierconych chrześcijańskich niemowląt dotąd jeszcze potajemnie kierowana do izraelskich piekarni przygotowujących macę – to wdzięczne tematy, przyjacielu! Trudno powiedzieć, czym byłyby zajęte arcybiskupie głowy i co wielce czcigodni ojcowie i bracia głosiliby z ambon, gdyby nie było tego dawnego i zawziętego wroga. Nie przejmują się pochodzeniem Protokołów – tak jak nie przejmował się nimi Hitler, Goebbels czy metropolita Jan (Snyczew)7. Ani trochę nie zraża ich też żenujący prymitywizm tego nieszczęsnego utworu – Jan (Snyczew) metropolita Sankt Petersburga (1927-1995) – w licznych artykułach i książkach udowadniał autentyczność Protokołów mistrzów Syjonu. 7
17
065B_Swiety_doktor_inside.indd 17
26.07.2019 15:08
przecież nawet trochę myślący człowiek przyzna, że prawda nie może być przyobleczona w szatę odpychającą swą ohydą. Fiodor Piotrowicz całe życie pracował nad chrześcijańskim uświadomieniem narodu rosyjskiego i wydał dwie książeczki: Elementarz chrześcijańskiej obyczajowości i Odezwę do kobiet – o miłosierdziu, współczuciu i miłości. Podejrzewam, że obydwie prace Friedricha Josepha Haassa, katolika i Niemca, nie byłyby w smak rosyjskim szermierzom pobożności. Arcybiskup Arseniusz (Jepifanow) wyznaczony przez patriarchę, by zarządzać prawosławną Moskwą, walczący z płomienną pasją o czystość wiary, z pewnością wrzuciłby je w ogień. Pragnę na koniec zauważyć, że doktor Haass był członkiem rady parafialnej kościoła pw. Świętych Piotra i Pawła. W 1845 roku w zaułku Milutyńskim z ofiar parafian (łącznie z Fiodorem Piotrowiczem) wzniesiono nowy budynek kościoła. Nie będę wtajemniczał cię, przyjacielu, w szczegóły prawie dziesięcioletnich, daremnych wysiłków moskiewskich Niemców-katolików, by przejąć świątynię od biura projektów umiejscowionego w pobliżu, ani mówił ci o historycznym i religijnym zaniku pamięci, o lekceważeniu modłów odbywających się w jego murach, powiem o czymś innym. Od 1993 roku państwo zwróciło Cerkwi prawosławnej ponad tysiąc świątyń i monasterów. Jednakże sprawiedliwość władzy wygląda zupełnie inaczej, kiedy trzeba zwracać należności innowiercom. Dla urzędników napluć na świętą pamięć o Haassie – to, mój drogi, tutaj normalne. Nasz urzędnik nie szuka prawdy, lecz korzyści, a ponadto potrafi wspaniale unikać kłopotów. Jeśli teraz w modzie jest miłość państwa do prawosławia, to kija w szprychy katolikom nie włoży tylko ktoś naprawdę leniwy. Problem polega nie tylko na tym. 18
065B_Swiety_doktor_inside.indd 18
26.07.2019 15:08
Odmawiając pomocy innym, Cerkiew sama się osłabia. Prześladując innych, umiera, gdyż opuszcza ją Chrystus.
Skrucha
Mówisz, że spowiedź oczyszcza duszę. Masz rację. Żałować za grzechy i wyspowiadać się z nich to jakby na nowo się urodzić. Fiodor Piotrowicz niejeden raz był świadkiem takiego cudu. Doświadczył tego również, kiedy dwóch zawadiackich mużyków zimową nocą najpierw zdarło z niego szubę, a potem padło przed nim na kolana i błagało o wybaczenie. Ale rabuś, zwłaszcza w pierwszej połowie XIX wieku, to, mój drogi, człowiek z zupełnie innego materiału niż na przykład arcybiskup naszych czasów. Osobiście sądzę, że doskonały żal za grzechy może wzbudzić człowiek prawdziwie wolny wewnętrznie. Święty Jan Paweł II nosił takiego człowieka w sobie i dlatego z niezwykłą swobodą i siłą mógł zwrócić się do Boga ze słowami skruchy za grzechy i błędy Kościoła na przestrzeni wieków. Fiodor Piotrowicz Haass, jestem o tym przekonany, modliłby się wraz z nim: „Ofiarą dla Boga jest duch skruszony; udręczonym i uniżonym sercem Bóg nie pogardzi” (Ps 51, 19). W tym wzniosłym sensie nasi biskupi, niestety, nigdy nie byli wolni. Dawniej ich wewnętrzne zniewolenie mogło być w pewnym stopniu usprawiedliwione brakiem zewnętrznej wolności – niechby i przyjętej z własnego wyboru. Lecz cierń utkwił zbyt głęboko... Tak więc odzyskana już w naszych czasach wolność nie dała im duchowych sił do wyrażenia żalu i nie pomogła wyrwać się z niewoli formalnego chrześcijaństwa, wielkopańskich przyzwyczajeń oraz zamknięcia przed życiem duchowym powierzonego im stada. 19
065B_Swiety_doktor_inside.indd 19
26.07.2019 15:08
Jakże przykro, a nawet strasznie o tym mówić. Cały czas pytam sam siebie: dlaczego?! Powiesz mi pewnie, że prawda posiada samoistny cel i sens. Drogi przyjacielu, ja również w swoim czasie byłem wstrząśnięty prawdą odkrytą w archiwalnych świadectwach i dokumentach. Czytając przesłuchania wtrąconych do katowni GPU duchownych, poczułem się jak tajny obserwator ich bezprzykładnych męczarni. Myślałem wówczas, że ta święta i gorzka prawda, wiążąca mocnymi węzłami naszych arcybiskupów z tajną policją, wzbudzi głęboki ból i wywoła ogromny wstrząs, na skutek czego nastąpi w końcu katharsis, oczyszczenie, odnowa życia Cerkwi, która słowem i czynem potwierdzi swe zaślubiny z Chrystusem. Inaczej wszystkie ofiary, cała krew męczenników, szlochy i łkania – wszystko pójdzie na zatracenie, wszystko zostanie zdewaluowane przez triumfujące faryzeuszostwo. Co można jednak powiedzieć o Cerkwi, której wielu kapłanów mówi z pasją i pisze o „prawosławnym stalinizmie”, ukazując go jako panaceum na wszystkie nasze nieszczęścia? O Cerkwi, w której większość jej księży przeniknięta jest duchem pychy, wyższości i nietolerancji? O Cerkwi, w której hierarchowie nie podążają za światłem Gwiazdy Betlejemskiej, niegasnącym i wiecznym, lecz za kuszącymi i zgubnymi iluminacjami ziemskiej wielkości i sławy? Czy kiedy młodszy przyjaciel Fiodora Piotrowicza powiadał, że Cerkiew tkwi w paraliżu, nie mówił tego o nas? Mój przyjaciel, z przyzwyczajenia, które pamiętam jeszcze ze szkolnych lat, przechylił lekko głowę na bok, zauważając, że takie wypowiedzi mogą pociągnąć za sobą lawinę oskarżeń. „Może tak być” – zgodziłem się. Stanęliśmy nad mogiłą Fiodora Piotrowicza. Patrzyliśmy na żelazne kajdany wiszące na ogrodzeniu i czerwone goździki 20
065B_Swiety_doktor_inside.indd 20
26.07.2019 15:08
rysujące się niezwykle wyraziście na tle śniegu, który spadł nocą. „Mamy nad sobą wieczne niebiosa, mieszkanie jego świętej duszy – rzekłem, wpatrując się w pochmurne tego dnia moskiewskie niebo – a przed sobą świadectwo, że święty doktor zawsze wszystkim współczuł i każdemu dawał carte blanche”. I dodam jeszcze jedno. Całkiem niedawno żył w Rosji kapłan, prawdziwie Boży człowiek. Nazywał się Siergiej Żełudkow i bardzo żałuję, że nie poznałem go osobiście, choć miałem taką możliwość. Zmarł w 1984 roku, w wieku siedemdziesięciu pięciu lat. Mówił o Kościele Chrystusowym, że „to nie tylko zbiór prowincjonalnych chrześcijańskich kościołów”, których formalna jedność jest pewnie niemożliwa. Istnieje jednak realna jedność – jedność Ducha. Pisał: „To Duch miłosierdzia, prawdy i wolności – to Duch Święty, Duch Chrystusowy. Istnieje też duch nienawiści, kłamstwa i przemocy – to duch szatana. Według tych kryteriów dzieli się wszystko w naszym świecie i to one wyznaczają rzeczywistą granicę Kościoła Chrystusowego”. „Czy nie wydaje ci się – rzekłem do szkolnego kolegi – że o. Siergiej miał rację?”. Można zbudować nie wiadomo ile świątyń, jedną większą od drugiej, można przystroić patriarchę w szaty mieniące się złotem i drogocennymi kamieniami, postawić do jego wyłącznej dyspozycji mercedesy, bmw i dziesiątki limuzyn, a na dodatek – wybacz mi, Boże, takie nic nieznaczące drobiazgi! – można też dla Jego Świątobliwości zakupić samolot z hojności ubogiego narodu z napisem na jednej burcie „Patriarcha”, a na drugiej „Latam jak anioł”, można zapędzić do podziemia wszystkich, którzy czczą Boga inaczej, niż nakazuje prawosławie z Czystego Zaułku – lecz ani Fiodora Piotrowicza, ani świętego Serafina z Sarowa w takim kościele nie będzie. „Mówisz: «Jestem bogaty, wzbogaciłem się, niczego nie potrze21
065B_Swiety_doktor_inside.indd 21
26.07.2019 15:08
buję!». Nie wiesz jednak, że jesteś nędzny, godny pożałowania, biedny, ślepy i nagi” (Ap 3, 17). Fiodorowi Piotrowiczowi Haassowi w odpowiedzi na jego zarzut metropolita Filaret odparł po krótkim namyśle: „Nie, Fiodorze Piotrowiczu! Kiedy wyrzekłem te popędliwe słowa, to nie ja o Chrystusie, lecz Chrystus o mnie zapomniał!”. Chciałbym się mylić, lecz wydaje mi się, że Chrystus i o nas zapomniał. Samotność
Wszystko, co zdobył jako znakomity lekarz: dom, karetę, konie, fabrykę, majątek ziemski, pochłonęło jego bezgraniczne miłosierdzie. Zawsze śpieszył czynić dobro, z czasem poruszając się coraz wolniej, bo zdezelowaną bryczką zaprzęgniętą w dwie stare klacze, a mieszkał w dwóch pokoikach szpitala policyjnego, gdzie nocami przez teleskop wpatrywał się w rozgwieżdżone niebo. Była to jedyna pociecha dla jego duszy zanurzonej w bezmiarze ludzkiej nędzy i pełnej współczucia. „Cały czas myślę o danej mi łasce spokoju i zadowolenia ze wszystkich i wszystkiego” – napisał rok przed śmiercią w swym testamencie. „Nie mam żadnych pragnień prócz jednego: by do końca wypełnić wolę Bożą. Nie wódź mnie na pokuszenie, miłosierny Boże. Miłosierdzie Twoje ponad wszystkimi Twymi dziełami. W nim ja biedny i grzeszny pokładam nadzieję. Amen”. Jeśli trochę uważniej przyjrzymy się jego życiu, to bez trudu można zauważyć, że płynęło ono jakby w dwóch wymiarach. Z jednej strony był gąszcz nieprzebranych ludzkich nieszczęść: więzienia, etapy, pręt, z którym walczył niby św. Jerzy Zwycięzca ze smokiem, szpitale, areszty dla dłużników, skąd ich wykupywał, żarliwe spory w komitecie więziennym, w tym 22
065B_Swiety_doktor_inside.indd 22
26.07.2019 15:08
z niezłomnym i władczym metropolitą Filaretem (Drozdowem), a z drugiej – obcowanie z moskiewskimi intelektualistami. Prawie co wieczór był mile widzianym gościem w którymś z bogatych domów w rodzaju rezydencji Jełaginów, ośrodku życia umysłowego Moskwy nazywanym Republiką u Czerwonych Wrót. Fiodor Piotrowicz z pewnością znał braci Kiriejewskich, Chomiakowa, Czaadajewa, Wiaziemskiego, Aleksandra Iwanowicza Turgieniewa (syna pisarza), który zimą czterdziestego szóstego przyjechał do więzienia tranzytowego na Wzgórzach Worobiowych z jałmużną, tam przeziębił się i wkrótce zmarł. To sławne i bliskie sercu nazwiska! Widywał może nawet samego Aleksandra Puszkina, a w każdym razie znał bliskich poety, chociażby Nadieżdę Jeropkinę, która pozostawiła obszerne wspomnienia o Puszkinie. Nie możemy dokładnie określić zakresu jego lektur. Biblię czytał bez wątpienia codziennie. Często sięgał także po dzieła Platona, gdyż napisał pracę Problemy Sokratesa, której wydanie powierzył swojemu przyjacielowi i wykonawcy testamentu, doktorowi Pohlowi. Niestety, z niewiadomych przyczyn książka ta nie ujrzała światła dziennego, a rękopis przepadł bez śladu. Fiodor Piotrowicz niewątpliwie znał – choćby w przybliżeniu, przelotnie lub z opowiadań – twórczość swych wspaniałych rosyjskich rówieśników. Nie mógł też nie zetknąć się ze zjadliwymi uwagami Piotra Wiaziemskiego odnośnie do rosyjskiej rzeczywistości, z jego wypowiedziami o naszej fanfaronadzie. Znamienne jest też zdanie: Czym tu się chwalić? Że jesteśmy rozciągnięci od Permu po Taurydę? To mówi wiele o naszym paskudnym zwyczaju samochwalstwa czy też o irytującym czaadajewowskim „rozpasanym patriotyzmie”. Byłoby co najmniej dziwne, gdyby przeżył w Rosji prawie całe życie i nie wiedział o fundamentalnych przekonaniach rosyjskich myślicieli. Tej 23
065B_Swiety_doktor_inside.indd 23
26.07.2019 15:08
warstwie społecznej była absolutnie obca idea rosyjskiej wyjątkowości i wyższości religijno-narodowej Rosji. Jedność losów historycznych narodu rosyjskiego i narodów Europy była głównym tematem dyskusji w tamtej Republice u Czerwonych Wrót. Czy Fiodor Piotrowicz byłby zdumiony imperialnym duchem, który niby siedem biesów obudzonych z niedługiego snu włada dziś Rosją? Twórczością mityczną, którą – jak opisani przez Wiktora Hugo „kompraczikosi” – obecna władza wraz z prawie całą państwową Cerkwią starannie zniekształca martyrologię narodu? Dążeniami, by za wszelką cenę narzucić ościennym państwom swoje wyobrażenia o porządku prawnym, swe wartości i własną interpretację historii? I tak, i nie. W jego czasach narzucano odgórnie ideę o wyższości prawosławnej i samowładnej Rosji nad ginącym Zachodem. Haass był współczesnym nie tylko świątobliwego Serafina z Sarowa, Puszkina, Czaadajewa, lecz także ministra oświaty Uwarowa, wyznającego ideę narodowej wyjątkowości i imperialnej potęgi Rosji. W czasach sowieckich znałem osobiście ministra transportu i budowy dróg, śp. Aleksego Nikołajewa. Był to wyjątkowy urzędnik tak wysokiej rangi, któremu sprawy ojczyzny naprawdę leżały na sercu. Bombardował przywódców partyjnych raportami o potwornych stratach materialnych i moralnych, które Rosja ponosi na skutek fatalnego stanu dróg. Wszędzie opędzano się od niego jak od uprzykrzonej muchy. Rozmawialiśmy wieczorami o krzyżu, jaki przyszło nam dźwigać. Podchodził wtedy do okna, przykładał czoło do szyby i stał tak, wzdychając i powtarzając cicho: „Biedna! Biedna ta nasza Rosja!”. Pewnie to samo mówiłby dziś Fiodor Piotrowicz. Spojrzałby na krzyż, a jego dusza, tak jak przez całe jego szlachetne życie, byłaby przepełniona współczuciem dla ludz24
065B_Swiety_doktor_inside.indd 24
26.07.2019 15:08
kiego cierpienia. Widziałby przelewaną na ulicach jego umiłowanej Moskwy krew ludzi mordowanych z powodu innego koloru skóry czy odmiennego kształtu oczu, nieprawdopodobne bogactwo sąsiadujące z przygnębiającą nędzą, sądy pełne jak dawniej niesprawiedliwości. Wszechpotężna, skorumpowana biurokracja, tak jak półtora wieku temu, przybiłaby mu stempel ekstremalnego filantropa i wezwałaby go do natychmiastowego ukrócenia działalności. Byłby wstrząśnięty widokiem tak zwanego triumfu prawosławia. On, wstawiający się zawsze za poniżanymi i znieważanymi, zawołałby, patrząc chociażby na rekonstrukcję świątyni Chrystusa Zbawiciela: „Dlaczego nie śpieszycie czynić dobra? Czemu bardziej troszczycie się o wygląd zewnętrzny, o pozory niż o to, co najistotniejsze?”. Choćby Watykan zwlekał z włączeniem Fiodora Piotrowicza w poczet błogosławionych Kościoła katolickiego, to naród rosyjski już dawno umieścił Haassa, katolika i Niemca, w swym duchowym ikonostasie. „Święty doktor”. Cóż jeszcze dodać? Ksiądz Gieorgij Czistiakow naliczył sześć darów, jakie katolicyzm przekazał prawosławiu. Jednym z nich jest Friedrich Joseph Haass. Nie tak dawno minęło sto lat od wzniesienia pomnika Haassa w Mało-Kazionnym zaułku, koło budynku dawnego „haassowskiego” szpitala. Jubileusz świętowano bardzo uroczyście, a ja przy tej okazji wspominałem Mikołaja Gogola nakazującego nie urządzać mu wystawnego pogrzebu, lecz za te środki nakarmić kilku nędzarzy. Najlepszym dowodem naszej pamięci o Haassie będzie powszechne i czynne współczucie dla tych, którym przypadł w udziale ciężki i smutny los. Dla chorych dzieci, matek poruszających nasze sumienia błaganiem o pomoc, dla więźniów, wśród których wielu to po prostu zagubieni, nieszczęśliwi ludzie, dla starców, którym poskąpiono miłości i chleba. 25
065B_Swiety_doktor_inside.indd 25
26.07.2019 15:08
Po sowieckich przymrozkach społeczeństwo zaczyna odtajać, a na chłodnej ziemi pojawiają się pierwsze kiełki miłosierdzia i dobroczynności. Powstają fundacje, organizacje, komitety, choć – jak mawiał wędrowny filozof Grigorij Skoworoda – niby wszystko jest, lecz brakuje czegoś wielkiego. Przypuszczam, że raczej „kogoś”. Potrzebny jest nam drugi Fiodor Piotrowicz ze swym światłem nieprzebranej, anielskiej dobroci w oczach; potrzebny człowiek-bojownik; człowiek, który nie tylko czyta Pismo Święte, lecz zgodnie z nim żyje. Fiodor Piotrowicz przeżył życie tak, jak nauczał Chrystus. Jednak ów nieziemski gość był na tym świecie samotny. Nie dlatego, że w istocie żył niby mnich, nie. Był samotny na ziemi, gdyż należał do nieba. Zaś z drugiej strony... Rodak Friedricha Josepha Haassa, zamordowany w nazistowskim obozie Flossenbürg, Dietrich Bonhoeffer, w jednym ze swych listów z więzienia napisał: „Dawne słowa utraciły swą moc i zamilkły, a nasz chrześcijański byt przejawia się dziś w dwóch aspektach: w modlitwie i w dziełach miłosierdzia sprawiedliwych ludzi”.
26 065B_Swiety_doktor_inside.indd 26
26.07.2019 15:08
Rozdział pierwszy
Zabójca 1.
O
statni nocleg przed Moskwą wypadł we wsi Spasowo, przy drodze na Kaługę. Cały etap, dwudziestu dziewięciu ludzi, położono w wielkiej stodole z dziurawym dachem, na zeszłorocznym sianie. – Posłuchaj, wujaszku – poprosił starego kaprala Andriusza Kowalow, wysoki, barczysty młodzian z ogoloną do połowy głową i z wypalonymi na policzkach i czole trzema literami: „KAT” – nie zdjąłbyś nas z pręta? Kolejną noc mamy tak spać? To dla nas tortura. A ten chłopak – wskazał na Gawryłowa – wnet się wykończy. Ma chyba suchoty. Kapral skierował zamyślone spojrzenie najpierw na niego, potem na zgiętego wpół w napadzie kaszlu Gawryłowa, a w końcu na wszystkich pozostałych przykutych do żelaznego pręta: na Zachara, pięćdziesięcioletniego mnicha zesłanego za głoszone proroctwa na Syberię, do więzienia Spaso-Jefimowskiego klasztoru; na Jewdokię Sirotkinę, młodą jeszcze kobietę, podążającą na Sybir za zesłanym tam mężem; na Mojszę, żydowskiego chłopca, 27
065B_Swiety_doktor_inside.indd 27
26.07.2019 15:08
kantonistę8; i na Wasyla Jermołajewa, chłopa pańszczyźnianego, który niemal na śmierć pobił swego pana, za co okrutnie go wychłostano i skazano na bezterminowe roboty katorżnicze. – Zdejmij – powtórzył ponuro napiętnowany. – Nie można nawet się odlać. Kapral spojrzał na nich ponownie, ciągle się zastanawiając, jak postąpić. Marszcząc zbrązowiałe od słońca i wiatru czoło, rzekł bez pośpiechu: – Ciebie, przykładowo, Andriusza, w żadnym wypadku nie można odpiąć. Uciekniesz, a my będziemy musieli cię szukać. A jeśli nie znajdziemy, to cała nasza służba, co tam służba, całe nasze psie życie diabli wezmą! Do was nas dołączą i wraz z wami popędzą. Razem będziemy liczyć, ile wiorst zostało jeszcze do Syberii. Popatrz tylko na tego Waśkę! To istny wilk, a wilka ciągnie do lasu. – No, może i wilk – odezwał się Jermołajew – a ty sobaka. Służyłeś i dosłużyłeś się ludzi pilnować. – Patrzcie go – dobrodusznie rzekł kapral. – Na łańcuchu, a jeszcze się rzuca. I spuść go tu z tego łańcucha. Żydka można by odłączyć... Serduszko chyba aż w piętach mu łomocze. I tego zdechlaka też... No i może jeszcze tę babę... – Uwolnij nas od pręta, bądź człowiekiem – błagała Jewdokia. – Ja już niczego tak nie pragnę, jak tylko choć raz za potrzebą bez wstydu pójść. Wokół sami chłopi. Wytrzymać już nie mogę. Zaraz tu pęknę... A oni stoją i się gapią. Czyż godzi się obchodzić z chrześcijanami jak z bydłem? – Jaką miarą mierzysz – mówił ochryple, odkaszlnąwszy, Zachar – taką i tobie odmierzą. Takie bezeceństwo z pewnością Kantonista – chłopiec kształcony na zawodowego wojskowego armii Imperium Rosyjskiego. Kantonistami były głównie sieroty, dzieci poległych żołnierzy i pochodzące z ubogich rodzin. 8
28
065B_Swiety_doktor_inside.indd 28
26.07.2019 15:08
nie podoba się Panu Bogu i urąga Jego Bóstwu. Uważaj – pogroził Kowalowowi czarnym palcem. – Zginiesz podłą śmiercią i pamięć o tobie zniknie z powierzchni ziemi! – A ten znów kracze – rzekł nieśpiesznie stary wojak. – Ty grafów i ministrów upominaj, bo ja, bracie, zostałem już pouczony. Ja nawet nie mam tego klucza. Klucz wisi w skórzanym mieszku na piersi pana majora, na pozłacanym łańcuchu, wraz z krzyżem. Pan major właśnie sobie popił i raczy spoczywać z tutejszą sprzedajną dziewką. Teraz akurat baraszkuje sobie z nią albo też nabierając sił, śpią oboje snem sprawiedliwych. Położyli się: pręt pośrodku, po jednej stronie oznakowany Andriej, Mojsza – przestraszona myszka i Zachar, który po zmówieniu Ojcze nasz i przeżegnaniu się z trudem jedną ręką, bo druga była przykuta do pręta, wymyślał niegodziwcom, że nawet łańcucha nie mogli dać dłuższego prawosławnemu chrześcijaninowi, żeby ten bez trudu mógł się przeżegnać znakiem krzyża świętego. Po drugiej był Wasyl Jermołajew z naciągniętym na głowę podartym kaftanem, Gawryłow, próbujący zgarnąć pod siebie jak najwięcej siana, by poczuć się w nim jak w ciepłej norze, i Jewdokia, zwinięta teraz w kłębek. Gawryłow cały gorzał i stapiał się niczym świeca, trzęsąc się przy tym jak żebrak na trzaskającym mrozie. W piersiach mu chrypiało i świszczało, a gardło rozrywał długi, suchy kaszel. Oczy się zamykały, lecz nie mógł zasnąć. Słyszał, jakby z oddali, dochodzący do niego szloch i płacz małego Mojszy, wzywającego kogoś bez przerwy: „Mutti... Mutti...”. Biedne dziecko wołało mamę w swym magicznym języku. Kogo, prócz niej, mógł przywoływać rzucony w ogromny i okrutny świat mały chłopczyk? Odmawiając wieczorne modlitwy, Zachar głośno wzdychał i powtarzał: „Gospodi, pomiłuj... Gospodi... Isusie... miłuj... Gos...”, aż zasnął z imieniem Pana na ustach. 29
065B_Swiety_doktor_inside.indd 29
26.07.2019 15:08
Trochę dalej brzęknął łańcuch i zaczęła się kłótnia. Znana Gawryłowi od pierwszego dnia etapu baba z siwymi, wymykającymi się spod chustki kosmykami i porostem na spiczastym podbródku zasyczała niczym żmija. – Cz-cz-czego... sz-sz-szczeniaku... p-p-przeszkadzasz... – Chcę na pole, proszę pani. – Gawryłow przez swój rozdzierający kaszel usłyszał młodzieńczy głos pełen skruchy. A, to ten szczupły chłopak, szesnastoletni Polak, który dobrowolnie wyruszył na Syberię do zesłanego tam ojca. – C-c-co... – syczała gadzina – ws-s-stawać... z two-o-jego p-p-powodu?! Cie-erp. Ktoś przy ich pręcie obudził się i zachrypiał: – Jak coś grubszego, to do rana, a jak tylko... – Niech r-r-robi w p-p-portki... Niech sz-cz-cza... – Sama szczaj, stara suko. – Obudził się jeszcze ktoś. Gawryłow wiedział kto: znany w całej Rosji i gotowy na wszystko złodziej zwany Suchorukowem, młody chłop z czarnymi, wesołymi oczami. – Hej, gołąbki, hajda! – dorzucił. Było słychać, jak wstawali, narzekając i przeklinając. Przy uderzeniach w pręt i brzęku łańcuchów. – Dziękuję panu – rzekł Polak. – W brzuchu mi burczy... Nie mogę już dłużej... Dały się słyszeć okrutne przekleństwa postawionych przed stodołą żołnierzy. Sześć głosów wydzierało się na chłopaka, a potem otworzyły się skrzypiące wrota i w końcu nastała cisza. Gawryłow poczuł, że ktoś lekko dotyka jego czoła. Powiało chłodem. Ach, jakże było mu ciężko, jak gorąco i duszno i jak uciskało pierś siano, którym się nakrył niczym kołdrą! Co sprawiło, że nagle poczuł się tak lekko i świeżo? Z jakiego powodu w jego duszy zapaliło się światło i rozproszyło mrok ostatniego 30
065B_Swiety_doktor_inside.indd 30
26.07.2019 15:08
roku życia? Dlaczego nie czuje już kajdan ściskających boleśnie nadgarstek lewej ręki ani łańcucha przykuwającego go do tego przeklętego pręta? No tak, jutro w Moskwie pewnie mu wreszcie uwierzą, że nigdy nikogo nie zabił. Panowie, zlitujcie się, czy jest sens robić ze mnie zabójcę?! Nie ukrywałem i przed wami też nie ukrywam, że nie znosiłem tej złośliwej staruchy, ciotki Oleńki. Ona, i nie tylko ona, stała murem na drodze do naszego szczęścia. Lecz nawet myśl... co tam myśl! ani cień myśli, zamiar czy skrywana pokusa, do której człowiek sam przed sobą się nie przyznaje, nie powstały w mojej głowie, by wyprawić ją na tamten świat. Proszę dokładnie mi się przyjrzeć. Jestem biednym studentem. Gdzie mi tam rywalizować kapitałem z tymi, którzy uparcie ubiegają się o rękę Oleńki! To potomkowie najbogatszych w naszej Kołomnie kupców. Pewien staruch, dobrze po pięćdziesiątce, ale z ogromną fortuną, słysząc o jej anielskiej urodzie i takim samym charakterze, przyjechał w konkury z samej Moskwy. I to jemu przyobiecano Oleńkę. Kiedy się o tym dowiedziałem, pomieszało mi się w głowie. Byłem gotowy – nie, nie do przelewu krwi, broń Boże! – pochwycić Oleńkę i potajemnie ją poślubić. W cerkwi Troickiej, za Oką. W tej sprawie dogadałem się nawet ze spowiednikiem dziewczyny, ojcem Aleksiejem, który stanął po naszej stronie. Nie mam przecież żadnego majątku. Matka żyje w Kołomnie z niewielkiej renty po zmarłym ojcu. Mieszka wraz ze służbą, Domną i Piotrem, których nikt nie nazywa inaczej jak Filemon i Baucis9. Są już bardzo starzy i oddani sobie nawzajem oraz mojej matce. Filemon i Baucis – według Metamorfoz Owidiusza biedna para staruszków mieszkających we Frygii, którzy przyjęli w gościnę przybyłych w ludzkiej postaci Jowisza i Merkurego. 9
31
065B_Swiety_doktor_inside.indd 31
26.07.2019 15:08
Nie mam prawa prosić matki nawet o kopiejkę. Żywię się za pieniądze z korepetycji udzielanych w pięciu domach i z pisania felietonów o teatrze, literaturze i ciekawych wydarzeniach. Te moje prace od czasu do czasu przyjmuje sam Michaił Pogodin10 oraz redakcje Rosyjskiego Inwalidy i Moskiewskich Wiadomości. Nie mam wprawdzie żadnego kapitału, lecz niezłomne zasady co do honoru, godności i moralności. Mam też przed sobą przyszłość przepowiedzianą mi przez moich profesorów na uniwersytecie, zgodnie doceniających moje postępy w takich naukach jak: historia, literatura, języki starożytne i prawoznawstwo. Serce jednak we mnie zamiera na myśl o przyszłości bez Oleńki. Nie chcę takiej przyszłości. Nauka i majątek też się nie liczą, jeśli nie będzie przy mnie ukochanej! Nie wyobrażam sobie życia bez niej. O tak, grzeszę, odrzucając w rozpaczy Boży dar, jakim jest życie. Czuję się szczególnie winny, że coraz bardziej umyka mi myśl o matce wiążącej ze mną wielkie nadzieje. Jakże krzyczała, kiedy wraz z dwoma policjantami przyszedł po mnie pan Syrowarow, nasz komisarz! Wyczułem przejmującą żałość w jej krzyku i również zacząłem krzyczeć: „Mateńko, nie trzeba!”. Ach, jak załamywała ręce, błagając, by nie zabierali jej dziecka! Komisarz, jak się wydaje, był wielce zakłopotany niewdzięczną powinnością, jaką przyszło mu pełnić i odwracając wzrok lub patrząc w sufit, grzmiał swym znanym w całej Kołomnie głosem: „Anno Andriejewno, takie jest prawo... Jedno mogę pani... Także pani zmarły małżonek, można by rzec, choć niewysokiej rangi, brał pod uwagę zmieniający się bieg wydarzeń. Proszę zrozumieć, bywa różnie. Wszystko się pewnie wkrótce wyjaśni”. Michaił Pogodin – rosyjski historyk, pisarz, dziennikarz, profesor Uniwersytetu Moskiewskiego i członek Petersburskiej Akademii Nauk. 10
32
065B_Swiety_doktor_inside.indd 32
26.07.2019 15:08
Kiedyś się wyjaśni, jestem o tym przekonany. Ale jak ma żyć moja biedna matka z takim ciężarem w sercu?! Syn – zabójca. Ponadto, panowie, czyż to nie szczyt absurdu, że mnie, nie licząc się z moją wiedzą prawniczą, tak nikczemnie i ohydnie obwiniono o przestępstwo, którego nie popełniłem? Wszystko było szyte grubymi nićmi. W czasie śledztwa i przed sądem udowadniałem, że oskarżenie jest bezpodstawne, niepoparte żadnym dowodem. W noc zabójstwa z całą pewnością byłem w domu, o czym zarówno śledczemu, jak i sędziemu Krotowowi mówiła na rozprawie moja mama. Na to pan Krotow: „A pani jakoby go widziała?” – podły pod każdym względem człowiek, na dodatek o odpychającej fizjonomii, z niewzruszonym spokojem informował, że jej słowa nie mogą być brane pod uwagę, gdyż w zasadzie każda matka, nawet kłamiąc, będzie chronić swe dziecko. „Jeśli był w domu – z uśmieszkiem perorował Krotow, a wszyscy wystukiwali palcami po blacie stołu jakąś sprośną melodyjkę – to dlaczego nie widzieli go ani nie słyszeli również służący?”. Nie dało się go przekonać, że staruszkowie są głusi, a poza tym chodzą spać już o zmroku i wtedy można nawet strzelać z armat nad ich głowami. Śmiał się, przechylając na bok spłaszczoną na skroniach głowę z przerzedzonymi włosami, w końcu powiedział: „Stary człowiek został ograbiony. Wprawdzie przy pani synu nie znaleziono pieniędzy, lecz to świadczy jedynie o tym, że starannie je ukrył”. Nachodziły mnie przerażające myśli. W jakich czasach żyjemy? Dlaczego nasz los znalazł się nagle w rękach takich ludzi jak sędzia Krotow, który nie chce nic widzieć, jest ślepy z natury jak żyjące pod ziemią zwierzątko o czarnym futerku? Ogłoszono wyrok: zesłanie na Syberię, a prokurator gubernialny, przyjmując moją mamę w swym gabinecie, nie zaproponował nawet, by usiadła. Komu więc tacy służą? Prawu? Niech więc wezmą 33
065B_Swiety_doktor_inside.indd 33
26.07.2019 15:08
czternasty, jeśli się nie mylę, tom Kodeksu karnego i odświeżą swą pamięć. Niech przeczytają, co powinno być podstawą postawienia najcięższego zarzutu! W dochodzeniu należy zebrać cały wóz dowodów, a sąd winien bezstronnie je przeanalizować. W moim przypadku oprócz zeznań dwóch przypadkowych przechodniów, którzy rzekomo widzieli późnym wieczorem, jak skradając się, wchodzę do domu ciotki Oleńki, niczego więcej nie było. I na takich oto zeznaniach oparto oskarżenie i zwołano sąd. Tacy świadkowie zdecydowali o wydaniu wyroku! To nieludzkie! Cóż jednak dla nich znaczy człowiek? Czym jest dla nich „ja”, jeśli to nie ich „ja”? Dlaczego mają się trudzić, przesiewając na sicie sprawiedliwości wszystkie prawdy i nieprawdy, by w końcu pozostały na nim tylko złote drobinki prawdy? Nie proszę ani o pobłażliwość, na którą zbrodniarz nie zasługuje, ani o wybaczenie, którego społeczeństwo nie ma prawa udzielić człowiekowi, który samowolnie odebrał życie bliźniemu. Spójrzcie, panowie, bez uprzedzeń na postawiony mi zarzut, a wówczas przekonacie się o mojej niewinności. Bóg mi świadkiem, że nie kłamię. Oleńce przysiągłem na naszą miłość, że na moich rękach nie ma krwi. Jej czułe serce to zrozumiało i ona mi uwierzyła. Czyżby któryś z panów przypuszczał, że byłbym zdolny ją oszukać? Zdradzić swą miłość do niej? I ujmując splamioną ręką złoczyńcy jej czystą, nieskalaną dłoń, poprowadzić ją do ołtarza? Nie popełnijcie pomyłki, panowie, błagam! Zbyt wielka będzie cena takiego błędu. Czy wiecie? Nie będę mógł dalej żyć, uświadamiając sobie, że nie ma już dla mnie nadziei. Siergiej Aleksiejewicz Gawryłow, lat dziewiętnaście, szanowany obywatel z dziada pradziada. 34 065B_Swiety_doktor_inside.indd 34
26.07.2019 15:08
Postscriptum 6 maja 2018 roku w katedrze Niepokalanego Poczęcia NMP w Moskwie odbyła się uroczysta sesja kończąca diecezjalną fazę procesu beatyfikacyjnego wielkiego szermierza chrześcijańskiego miłosierdzia Friedricha Josepha Haassa (1780-1853), „świętego doktora Moskwy”. O drodze do świętości Fiodora (Friedricha) Haassa
Pierwotnie inicjatywa włączenia Friedricha Haassa w poczet świętych (znanego w Rosji jako Fiodor Piotrowicz Haass) powstała na początku lat osiemdziesiątych XX wieku w Niemczech, w archidiecezji kolońskiej, gdyż na jej terenie leży miasto Bad Münstereifel, w którym urodził się kandydat na ołtarze. Następnie, po odrodzeniu się struktur Kościoła katolickiego w Rosji, w 1991 roku w Administraturze Apostolskiej Rosji Europejskiej zaczęto gromadzić materiały niezbędne do beatyfikacji. Po kilku latach, jako że w odradzającym się Kościele katolickim w Rosji nie było odpowiednich warunków do przeprowadzenia tego procesu, został on przekazany archidiecezji kolońskiej. Wkrótce jednak okazało się, że proces nie może toczyć się w Kolonii, gdyż większą część życia Fiodor Piotrowicz spędził w Rosji i tu prowadził swą heroiczną działalność dobroczynną. Dlatego w 2011 roku Archidiecezja Matki Bożej w Moskwie przejęła od diecezji kolońskiej prawo do prowa449
065B_Swiety_doktor_inside.indd 449
26.07.2019 15:08
dzenia procesu beatyfikacyjnego. Etap przygotowawczy trwał pięć lat i dopiero po jego zakończeniu można było rozpocząć właściwe postępowanie. Faza diecezjalnego procesu beatyfikacyjnego w Archidiecezji Matki Bożej w Moskwie została oficjalnie otwarta 9 stycznia 2016 roku i zakończyła się 6 maja 2018 roku. Postulatorem procesu mianowano Germano Maraniego SJ. Na tym etapie zebrano dokumenty i świadectwa, które przekazano do rozpatrzenia Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie, a następnie do ostatecznego zatwierdzenia przez Ojca Świętego. Do czasu zamknięcia procesu kanonizacyjnego wierni Kościoła katolickiego proszeni są, by zwracali się do Boga w modlitwie o rozsławienie sługi Bożego Fiodora Haassa. Arcybiskup archidiecezji moskiewskiej zatwierdził tekst następującej modlitwy: Wszechmogący Boże, który obdarzyłeś sługę swego, doktora Fiodora (Friedricha) Haassa, żarem miłości i miłosierdzia względem cierpiących, błagamy Cię o włączenie go do grona Twych świętych, aby stał się dla nas wzorem życia oddanego Bogu i chrześcijańskiej służbie bliźniemu poprzez okazywane współczucie i pomoc ubogim i poniżanym. Obdarz nas łaską wiary, abyśmy tak jak on stali się wiernymi Tobie i swemu chrześcijańskiemu powołaniu. Racz włączyć w poczet Twych świętych Fiodora Piotrowicza i za jego wstawiennictwem udziel mi łaski (wymienić prośbę). Amen.
450 065B_Swiety_doktor_inside.indd 450
26.07.2019 15:08
Słowo o Autorze
A
leksander Nieżny, rocznik 1940, od osiemnastego roku życia związany z dziennikarstwem. Początkowo pracował w Moskiewskiej Prawdzie, następnie jako korespondent dziennika Trud, przemierzając cały kraj (ówczesny ZSRR) – od wybrzeża Bałtyku po Daleki Wschód i od turkmeńskiego miasteczka Kuszka po Ocean Arktyczny. Spod jego pióra wyszła niezliczona ilość publikacji drukowanych w popularnych wówczas, „opasłych” magazynach – Nowyj Mir, Drużba Narodow, Znamia, Zwiezda czy Niewa. Jest autorem ponad trzydziestu książek z dziedziny prozy dokumentalnej i beletrystyki, od 1970 roku – członkiem Związku Pisarzy (wtedy ZSRR, obecnie – Moskwy). W młodości, pod wpływem filozoficzno-obyczajowych dzieł Lwa Tołstoja i filozofii religijnej Włodzimierza Sołowjowa, zaczął mniej lub bardziej poważnie (tak mu się teraz wydaje) zastanawiać się nad sensem życia. Od tamtej pory tematyka religijna stała się myślą przewodnią jego twórczości. Przy uważnym wczytaniu się w utwory pisarza okresu sowieckiego można bez trudu wyłowić wątki religijne (choćby w powieści Skwar oraz w dokumentalno-beletrystycznej noweli Papierowa sprawa) czy w napisanej „do szuflady” powieści Godzina śmierci, która w tej szufladzie przeleżała piętnaście lat i została wydana dopiero w 1991 roku. 451
065B_Swiety_doktor_inside.indd 451
26.07.2019 15:08
W okres pieriestrojki Nieżny wszedł już jako pisarz gotowy – pod względem moralnym, religijnym i profesjonalnym – wykorzystać otwierające się (początkowo dość mizerne) możliwości obrony interesów Cerkwi i wiernych. Tak oto w różnych wydaniach czasopism: Moskowskije Nowosti, Litieraturnaja Gazieta, Izwiestia czy Ogoniok ukazał się cykl jego publikacji na te właśnie tematy. Obserwując zachodzące w życiu kraju przemiany, odbywając liczne spotkania, przeglądając archiwa (w tym również archiwum KGB), zebrał obszerny materiał do książek: Jaśniała Pustelnia Optyńska, Spojrzenie ze Świętej Góry, Komisarz diabła czy Przesłuchanie Patriarchy. Ostatni utwór z tego cyklu, Pogrążeni w mroku, wyraża obawy związane z usiłowaniami nadania jednemu tylko wyznaniu statusu religii państwowej, ze stworzeniem państwowego bożyszcza i służeniem mu ze wszystkimi płynącymi stąd, czasem już nieodwracalnymi, zgubnymi konsekwencjami. Przez dziesięć lat pracował nad powieścią o tragedii Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Dzieło nosi tytuł Tam, gdzie tron szatana (słowa z Apokalipsy św. Jana 2, 13) i obejmuje siedem dziesięcioleci rosyjskiej historii. Zostało wydane w dwóch tomach w 2010 roku (przez wyd. Wriemia). Następnie ukazały się kolejne pozycje o tematyce religijno-społecznej: Wygnanie Boga (obszerne dzieło dokumentalne i publicystyczne), powieść o „świętym doktorze” Haassie – Nimbus (Moskwa 2012 i II wydanie – 2013), dokumentalna powieść Służebnica Matki Bożej (Moskwa 2014) – opis codziennego życia i doświadczeń przeoryszy żeńskiego monasteru, Barbary (Trofimowej), z którą łączyła Autora trwająca ćwierć wieku przyjaźń, oraz powieść Pożądanie (Moskwa 2015). Obecnie pracuje nad powieścią Wiek ciemności. Przedstawia w niej współczesną Rosję tworzącą liczne chimery, m.in. partię 452
065B_Swiety_doktor_inside.indd 452
26.07.2019 15:08
narodowo-socjalistyczną. Utwór ten, jak i poprzednie dzieła Autora, drukuje petersburski magazyn literacki Zwiezda.
Aleksander Nieżny jest laureatem nagrody literackiego pisma Związku Pisarzy Rosyjskich Kolco „A” (2007), nagrody literackiej „Wieniec” (2008) i Rosyjsko-Włoskiej Nagrody Literackiej „Moskwa-Penne” (2015).
065B_Swiety_doktor_inside.indd 453
26.07.2019 15:08
065B_Swiety_doktor_inside.indd 454
26.07.2019 15:08
Spis treści Wstęp. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5
Rozdział pierwszy Zabójca. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27 Rozdział drugi Pieta. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 53 Rozdział trzeci Modlitwa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 81 Rozdział czwarty Ucieczka. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 161 Rozdział piąty Samotność. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 191 Rozdział szósty Niebiosa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 253 Rozdział siódmy Sen. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 323 Rozdział ósmy Testament. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 381 Rozdział dziewiąty Odejście. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 419
Postscriptum. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 449 Słowo o Autorze. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 451
065B_Swiety_doktor_inside.indd 455
26.07.2019 15:08