W rytmie serca

Page 1


226A_w rytmie serca_inside.indd 4

19.02.2014 09:19


226A_w rytmie serca_inside.indd 1

19.02.2014 09:19


Tytuł oryginału: A Heartbeat Away © 2012 by Harry Kraus David C. Cook, 4050 Lee Vance View, Colorado Springs, Colorado 80918 USA Tłumaczenie: Agnieszka Rasztawicka – Szponar Redakcja: Ilona Kisiel Skład i łamanie: Tomasz Mstowski Projekt okładki: Amadeusz Targoński Zdjęcia na okładce: © beerkoff | Fotolia.com; © Harald Tjøstheim / Fotolia.com; © Gennadiy Poznyakov / Fotolia.com; © Sahua / dreamstime.com Druk i oprawa: WDN PAN sp. z o.o. – Wrocław Cytaty biblijne pochodzą z: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Najnowszy przekład z języków oryginalnych z komentarzem © Edycja Świętego Pawła, 2011 ISBN 978-83-7797-226-7 © Edycja Świętego Pawła, 2014 ul. Św. Pawła 13/15 • 42-221 Częstochowa tel. 34.362.06.89 • fax 34.362.09.89 www.edycja.com.pl • e-mail: edycja@edycja.com.pl Dystrybucja: Centrum Logistyczne Edycji Świętego Pawła ul. Hutnicza 46 • 42-263 Wrzosowa k. Częstochowy tel. 34.366.15.50 • fax 34.370.83.74 e-mail: dystrybucja@edycja.com.pl Księgarnia internetowa: www.edycja.pl

226A_w rytmie serca_inside.indd 2

19.02.2014 09:19


Pamięci mojej ukochanej mamy Mildred Brunk Kraus 26 sierpnia 1926  –  8 maja 2011

226A_w rytmie serca_inside.indd 3

19.02.2014 09:19


Podziękowania Dziękuję szczególnie Markowi Mynheirowi, przyjacielowi, pisarzowi oraz byłemu agentowi z wydziału zabójstw za konsultacje dotyczące pracy policji.

Dam wam nowe serce i nowego ducha ześlę do waszego wnętrza. Wyjmę z waszej piersi serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ezechiel 36, 26

226A_w rytmie serca_inside.indd 5

19.02.2014 09:19


Tłumaczenie: Agnieszka Rasztawicka-Szponar

tom davis

AdAnnA

Historia, która zmieniła świat

Historia, która zmieniła świat

AdAnn A Rozdział pierwszy

tom davis

Tłumaczenie: MiędzyAgnieszka bogami a ludźmi. Są chirurdzy. Rasztawicka-Szponar Doktor Victoria „Tori” Anne Taylor zawsze przywoływała to porównanie na wykładzie z wpatrzonymi w nią studentami medycyny, którzy mieli rozpocząć praktyki w szpitalu. Celowo zawieszała głos po słowie „ludźmi” i dzieliła zdanie na dwa odrębne, żeby jeszcze bardziej umocnić pomiędzy nimi swój status nieomalże bogini. Tak, byli bystrzy i cytowali podręczniki z pamięci, ale nie potrafili odróżnić drugiego tonu zdrowego serca od basowych dźwięków dudniących w słuchawkach ich iPodów. Tori rozejrzała się po sali operacyjnej i w myślach zaczęła analizować operację, krok po kroku, wyobrażając sobie każdy ruch, jakby całość stanowiła wyreżyserowaną symfonię cięć. Słyszała kiedyś, że najlepsi bejsboliści robią to samo, zanim wezmą do ręki kij bejsbolowy. Wyobrażają sobie zamach, przyłożenie oraz trajektorię lotu piłki, postawę ciała i róg boiska. Widzą w myślach, jak uderzają kijem i wygrywają. Napastnicy, którzy potrafią zobaczyć zwycięstwo, zanim jeszcze je osiągną, są uwielbiani przez fanów. I tak właśnie postępowała chirurg onkolog Tori Taylor. Przeprowadzane przez nią operacje to były istne arcydzieła, i to pod każdym względem, aż po równiutko założone szwy układające się w idealny szereg niczym żołnierze na polu bitwy. Doktor Taylor zawsze osiągała zamierzony cel, to była norma. A zachwyt studentów sprawiał jej przyjemność. Dzisiaj jednak sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.

226A_w rytmie serca_inside.indd 7

19.02.2014 09:19


8

HARRY KRAUS

Tym razem to ona miała być poddana operacji, którą sobie wyobrażała. Natomiast analizowanie w myślach poszczególnych etapów całej procedury stanowiło rozpaczliwą i daremną próbę utrzymania kontroli, którą tym razem musiała oddać innym. To był jej sposób na poradzenie sobie z tą bolesną prawdą. Choroba zmieniła wszystko. Nie nosiła już stetoskopu, gdyż to jej przykładano go delikatnie do mostka. I to nie z jej oczu przebijało skrywane zaniepokojenie, lecz z oczu mającego ją operować chirurga. Ostrze skalpela również było skierowane w jej kierunku, a nie w przeciwnym. Wszystko się odwróciło. To, co niegdyś było ukryte, teraz stało się jawne. Czerń stała się bielą, a panowanie nad sytuacją było jedynie mirażem, obrazem rozpływającym się na oczach wędrownych nomadów lub chirurgów, którzy sądzili, że potrafią wpłynąć na sytuację, ściskając kurczowo w dłoniach dostępne im narzędzia. A jednak Tori utraciła kontrolę. I to ją przerażało. Zobaczyła nad sobą twarz pielęgniarza. Jako chirurg onkolog Tori setki razy widziała tego mężczyznę na bloku operacyjnym, jednakże wtedy postrzegała go jedynie jako tło, podobnie jak całą resztę personelu. Był po prostu kolejnym bezimiennym pomocnikiem w zasięgu jej ręki. Dzisiaj natomiast było inaczej. Chciała, a wręcz musiała znać jego imię. Uniosła głowę i odchrząknęła, zaciskając dłoń na poręczy szpitalnego łóżka. –  Jeff  –  szepnęła słabym głosem, skupiając wzrok na plakietce z imieniem. – Proszę odpoczywać, doktor Taylor. Zaraz po panią przyjdą. Doktor Parrish kończy już operować przypadek przed panią. Ten przypadek ma konkretne imię  –  pomyślała, zamykając oczy. Zdenerwowała się, ale rozumiała zachowanie pielęgniarza. Nie wolno mu było wymieniać nazwiska pacjenta.

226A_w rytmie serca_inside.indd 8

19.02.2014 09:19


W RYTMIE SERCA

9

– Proszę się nie bać – dodał mężczyzna. – Doktor Parrish to najlepszy specjalista. Czy ja wyglądam na przerażoną? Nie boję się! Lęk – pomyślała. – Kolejny niepotrzebny balast. Była dumna, że operując, wznosi się na poziom niedostępny dla zwykłych śmiertelników, którzy muszą zmagać się z czymś tak przyziemnym jak emocje i uczucia. Musiała podejmować trudne decyzje, a emocje tylko w tym przeszkadzały. Kiedy zmagasz się z takim wrogiem jak nowotwór, ckliwość paraliżuje jedynie siły potrzebne do odzyskania zdrowia. Mój wróg nie ma uczuć. Rak atakuje bez względu na urodę, formę lub pełnioną funkcję. Chirurg musi upodobnić się do swojego wroga, inaczej nie odniesie zwycięstwa. Tori obserwowała w milczeniu pospieszne przygotowania personelu, w których uczestniczyła jeszcze kilka miesięcy temu. I wydawało się to takie oczywiste. Podłączanie kroplówki, przechodzenie od pacjenta do pacjenta, żeby ocenić funkcje życiowe, czy przesuwanie łóżka. Wszystko to należało do codziennych i jakże niedocenianych czynności, możliwych do wykonania jedynie w przypadku zdrowego i wydajnie pracującego serca. A tego właśnie jej zabrakło. I kiedy personel rzucał ukradkowe spojrzenia w jej kierunku, w niektórych dostrzegła współczucie, podczas gdy inne zdradzały pogardę. Ich oczy mówiły: No proszę, jak bardzo upadła nasza gwiazda. Jeszcze tak niedawno mogłaby ich zganić, zarzucić im brak skuteczności, nieudolność albo, co gorsza, lenistwo w tym obszarze, gdzie stawką było zdrowie lub choroba, życie lub śmierć. Teraz jednak role się odwróciły. To ona umierała, to jej serce biło coraz słabiej. Zza parawanu dobiegały ściszone głosy. Wyglądało na to, że personel nie za bardzo wie, co robić. Triumf nad kimś, kto umiera, to żadna satysfakcja, ani pod względem osobistym, ani zawodowym. Po ostatnim przeziębieniu przyplątał się do niej jakiś wirus i spustoszył jej serce. Tori próbowała ratować się Tylenolem i Su-

226A_w rytmie serca_inside.indd 9

19.02.2014 09:19


10

HARRY KRAUS

dafedem, aż w końcu zaczęła czuć się naprawdę źle. Początkowo myślała, że to z powodu przemęczenia, pracy do późnych godzin i przeprowadzania zbyt wielu operacji pomimo przeziębienia. Obudziła się którejś nocy, z trudem łapiąc powietrze. Zaczęła kasłać i wypluła flegmę w chusteczkę, po czym z przerażeniem spojrzała na swoje stopy. Gdzie są moje kostki? Zalegająca wydzielina na dobre rozgościła się w jej płucach, odbierając przy okazji kształt jej zgrabnym nogom. Tori chwyciła za telefon i zadzwoniła po pogotowie, tłumacząc ekipie ratunkowej, że cierpi na ostrą niewydolność mięśnia sercowego. Zażądała, żeby podano jej morfinę, tlen i Lasix. Nie mogła pozwolić sobie na panikę. Coxackie B, tak nazywał się wirus, który zaatakował jej serce. W bezlitosny sposób objął cały mięsień, wywołując stan zapalny i odbierając Tori siły. Leki poprawiły nieco jej samopoczucie, na kilka godzin odpędzając symptomy choroby, lecz wkrótce jej stan znowu się pogorszył, przypominając o konieczności zażycia pigułek, bez których nie mogła funkcjonować. Leki nie mogły jednak przywrócić jej zdrowia. Konieczna była operacja. Mógł ją uratować jedynie zabieg transplantacji serca. To paradoksalne – pomyślała. – Jako chirurg muszę iść pod nóż. Tylko to może mnie ocalić. I w końcu ta, która w dzieciństwie przeszła jedynie zabieg usunięcia migdałków, musiała być poddana tej samej kontrolowanej przemocy, jaką stosowała wobec setek swoich pacjentów. Ujrzała nad sobą kolejną twarz. Tym razem należała ona do 55-letniej kobiety z krótko przyciętymi siwymi włosami i stanowczym wyrazie twarzy. – Muszę potwierdzić pani dane personalne – stwierdziła rzeczowym tonem głosu, spoglądając na ekran monitora. Uniosła dłoń Tori i zerknęła na opaskę na jej nadgarstku.

226A_w rytmie serca_inside.indd 10

19.02.2014 09:19


W RYTMIE SERCA

11

– Victoria Anne Taylor  –  szepnęła Tori, przewracając oczami. Procedury – pomyślała. – Na jaki zabieg pani czeka? – Przeszczep serca. Pielęgniarka wprowadziła dane do komputera, klikając na poszczególne okna. Chwilę potem Tori znowu zobaczyła nad sobą jej twarz. Tym razem trzymała w dłoniach mały elektryczny trymer do zarostu. – Muszę przygotować panią do operacji. –  Nie mam zarostu na klatce piersiowej  –  zaprotestowała Tori. – To rutynowe działania – odparła kobieta i uniosła koszulę Tori. Przez chwilę przyglądała się jej klatce, po czym opuściła szpitalną koszulę, ale wcześniej Tori zdążyła jeszcze napotkać rozbawione spojrzenie przechodzącego sanitariusza, który miał okazję zobaczyć jej obfity biust. – Należało zaciągnąć kotarę – odezwała się Tori, robiąc oburzoną minę. – Doktor Taylor – wtrąciła kobieta – pani nigdy o to nie dbała. Przecież to tylko procedury – dodała, posyłając jej sztuczny uśmiech. Tori zmrużyła oczy. Pewnie w przeszłości upokorzyła tę pielęgniarkę kilka razy. A może ze sto lub dwieście razy. Drobnostka. Oto owoce mojego stylu. – Musi pani uświadamiać sobie skalę bólu – kontynuowała pielęgniarka, patrząc jej w oczy. – Na sali pooperacyjnej personel będzie prosił panią o opisanie go w skali od jednego do dziesięciu. Jeden oznacza bardzo nieznaczną dolegliwość, podczas gdy dziesięć to męczarnia nie do wytrzymania. – Rozumiem. – Kto będzie rozmawiał z doktorem Parrishem po operacji? Rodzice?

226A_w rytmie serca_inside.indd 11

19.02.2014 09:19


12

HARRY KRAUS

– Moi rodzice nie żyją – szepnęła z trudem Tori, ale nie było w tym żadnych emocji. Kobieta ściągnęła wargi, uwydatniając tym samy liczne zmarszczki wokół ust, które rozchodziły się teraz promieniście niczym szprychy od piasty w kole. – A może ktoś z przyjaciół? Tori pokręciła głową w milczeniu. – Mąż? – Nie mam. –  Czy chce pani, żeby przed operacją odwiedził panią kapelan? Może odmówić modlitwę… – Nie dziękuję. Pielęgniarka odeszła od jej łóżka, ale wcześniej głośno zaciągnęła kotarę, odcinając Tori od panującego dookoła szpitalnego zgiełku. Tori zamknęła oczy i poprawiła nosowy cewnik tlenowy. Musiała się skupić i obiektywnie spojrzeć na swoją sytuację. O czym właściwie powinna myśleć, podczas gdy personel przygotowuje się do tego, by zastąpić jej zniszczone serce nowym? Ktoś musiał umrzeć ostatniej nocy. Myśl o tym była naprawdę poruszająca. Ktoś stracił życie, żeby ona mogła cieszyć się nim dalej. Czyje serce będzie biło w mojej piersi? Jak wyglądało życie tej osoby? Czy była taką profesjonalistką jak ja? Jak się będę się czuła, mając świadomość, że moje nowe serce przez tyle lat pompowało krew kogoś innego? Usłyszała, że ktoś odsuwa kotarę. Pewnie znowu ta pielęgniarka od protokołu  –  pomyślała. Otworzyła oczy i wtedy zobaczyła Jarroda Bakera, onkologa radioterapeutę. Pół roku temu szpitalna poczta pantoflowa doniosła, że Jarroda i Tori „coś” łączy. To prawda, że w środowisku lekarskim cieszyli się dużym autorytetem, uświetniali swoją obecnością spotkania towarzyskie i każde z nich obracało się wśród tak zwanych ludzi czynu, z którymi

226A_w rytmie serca_inside.indd 12

19.02.2014 09:19


W RYTMIE SERCA

13

przyjaźnili się jeszcze od czasów uniwersyteckich. Zawodowo także do siebie pasowali, specjalizując się w naturalnie uzupełniających się obszarach medycyny. On niszczył komórki nowotworowe za pomocą promieniowania jonizującego, podczas gdy ona wykorzystywała skalpel. Jadali razem posiłki, oglądali filmy, spacerowali po parku i grali w squasha. Jarrodowi jednak to nie wystarczało i zaczął domagać się czegoś więcej. Nie przeszkadzało mu, że inni określali ją jako „lodową damę”. Jarrod był przekonany, że trafił na żyłę złota i będzie mógł czerpać same korzyści, odrzucając jakże zbędny emocjonalny balast. Jego upór wprawiał Tori w lekkie zdenerwowanie, ale w skali od jednego do dziesięciu to była zaledwie jedynka. Ten układ był nawet całkiem korzystny. Oczekiwano od niej, że powinna z kimś się spotykać. A Jarrod stanowił idealną partię. Czyżby tak bardzo przywykła do stawiania czoła emocjom, na które nie mogła sobie pozwolić podczas podejmowania zawodowych decyzji, że nie potrafiła już pójść za głosem serca? Tymczasem Jarrod od miesiąca przestał do niej dzwonić. I kiedy tak obydwoje chlubili się, że panują nad emocjami, choroba Tori, którą starali się ignorować, chociaż stanowiła oczywisty problem, w końcu uniemożliwiła im podążanie naprzód. Ona nie prosiła o współczucie, a on najwyraźniej nie miał pojęcia, jak pomóc komuś, kto musi się zmierzyć z majaczącym na horyzoncie widmem śmierci. Pocztą pantoflową dotarło do niej, że Jarrod ma kogoś innego. Ich zespół faktycznie powiększył się o bardzo uczuciową terapeutkę oddechową o imieniu Tami. Płakała na filmach, a nad „i” w swoim imieniu zamiast kropki rysowała serce. Jakież to słodkie. – Naprawdę wyglądam aż tak źle? – zapytała Tori, widząc zdziwienie w jego oczach. – Oczywiście, że nie – wyjąkał. – Wyglądasz świetnie – przerwał na chwilę i zerknął na monitor. – To twój wielki dzień. Słyszałem od personelu, że jest serce.

226A_w rytmie serca_inside.indd 13

19.02.2014 09:19


14

HARRY KRAUS

Poczuła, że obejmuje jej dłoń, ale odwróciła wzrok. – Tori – zaczął błagalnym tonem. – Tak mi przykro… Zacisnęła palce na jego dłoni, uciszając go na moment. – Powinienem zadzwonić wcześniej… – zawiesił głos, speszony najwyraźniej jej spojrzeniem.  –  Ale nie wiedziałem, co powiedzieć. Zabawne  – pomyślała. – Mężczyzna, który na co dzień ma do czynienia ze śmiercią, nie wie, jak poradzić sobie z chorobą kogoś bliskiego. Przyglądała się przez chwilę Jarrodowi, który rozprostowywał zagniecenia na prześcieradle. – Nie rób sobie wyrzutów – przerwała ciszę. – I tak bym się od ciebie odsunęła. Tak to już z nami jest. – Powinienem cię wspierać i być przy tobie. – Nic mi nie będzie. – Oczywiście Tori, jak zawsze – odparł, kiwając głową. Puściła tę uwagę mimo uszu, była zbyt zmęczona. Jarrod zaszurał nogami. Była przekonana, że chciał coś jeszcze dodać, ale się powstrzymał. – Twoja pielęgniarka z kliniki chce cię zobaczyć – zauważył i ścisnął jej dłoń. Tori uśmiechnęła się na te słowa. – Dzięki, że wpadłeś. Kiwnął jeszcze raz głową i prześliznął się za kurtynę, robiąc miejsce dla Brittney Simms. Tori zawsze była względem niej bardzo wymagająca, jednakże w obecnej sytuacji mogła spuścić nieco z tonu. Z Britney łączyła ją silna więź, ugruntowana latami pracy w jednym zespole. –  Dzień dobry, pani doktor.  –  Brittney uśmiechnęła się i otarła kąciki oczu grzbietem dłoni. – Hej, żadnych łez. To początek mojego nowego życia. – Wiem – odparła pielęgniarka, zakładając za ucho niesforny kosmyk rudych włosów.  – To od pacjentów z kliniki. – Podała Tori

226A_w rytmie serca_inside.indd 14

19.02.2014 09:19


W RYTMIE SERCA

15

dużą kopertę. – Zbierałam ich podziękowania, wiedząc, że kiedyś nadejdzie taki dzień. Tori wyjęła z koperty kartkę z widokiem na morze. „Szybkiego powrotu do zdrowia” – głosił napis w środku, a pod nim znajdowały się wpisy od przynajmniej trzydziestu pacjentów. Przebiegła wzrokiem po nazwiskach. Poczuła się tak, jakby czytała listę chorych, którzy przebyli poważne operacje brzuszne. Pan Jones był po operacji trzustki zwanej operacją Whipple’a, Tori usunęła mu głowę trzustki wraz z dwunastnicą. Charles Smith miał usunięte dwie trzecie wątroby z powodu raka. U Melody Jane trzeba było wyciąć jelito proste, a u Paige Withersby tarczycę. – Ci pacjenci żyją dzięki tobie – zapewniła Brittney z uśmiechem. – Błagam, Brittney, skończmy z tymi melodramatami. Każdy inny chirurg mógłby to zrobić. – Żaden nie jest tak dobry – zaznaczyła, kręcąc głową. –  Zatrzymaj to dla mnie.  – Tori oddała jej kopertę.  –  Przeczytam to wszystko po operacji. Po chwili przyszedł sanitariusz. –  Zaczynamy przedstawienie  –  odezwał się, odsłaniając kotarę. Tori spojrzała na niego z marsową miną i skinęła głową, żeby podszedł bliżej. – Nie mów tak nigdy więcej! – szepnęła stanowczo, gdy jego ucho znalazło się na wysokości jej ust.  – To nie przedstawienie. Tu chodzi o moje życie. Sanitariusz, blondyn około dwudziestki z dosyć sporymi pryszczami na twarzy, natychmiast spuścił z tonu. – Przepraszam, nie to miałem na myśli. –  Nie przejmuj się  –  wtrąciła Brittney.  –  Pani doktor używała bardzo podobnych sformułowań. – To było dawno temu – zaprzeczyła Tori.

226A_w rytmie serca_inside.indd 15

19.02.2014 09:19


16

HARRY KRAUS

– Już czas – odchrząknął sanitariusz. Przełączył cewnik do przenośnego zbiornika z tlenem i zawiesił worek do kroplówki na stojaku przymocowanym do łóżka. – Idziemy. Brittney otarła kolejną łzę. – Nie płacz – poprosiła Tori. – Będę się za ciebie modlić. – Dzięki. – Tori kiwnęła głową. Od bloku operacyjnego dzieliło ich zaledwie piętnaście metrów, ale i tak miała wrażenie, jakby to było co najmniej pięćdziesiąt kilometrów. Przed oczami przesunęło jej się całe życie, lata nauki oraz kariera. I pomyślała, że właściwie to mogłaby już umrzeć. –  Zatrzymaj się.  –  Pociągnęła sanitariusza za rękaw, gdy mijali starszego mężczyznę z mopem. Mężczyzna zawahał się lekko, widząc, jak Tori przywołuje go do siebie kiwnięciem ręki. – Przepraszam – szepnęła, gdy ich oczy się spotkały. Salowy skinął głową na znak, że się zrozumieli. Pół roku wcześniej Tori prowadziła obchody kliniczne na OIOM-ie, uczyła, sprawdzała wiedzę lekarzy rezydentów i omawiała szczegóły związane ze stanem danego pacjenta. Towarzyszyło jej przynajmniej dwanaście osób. Jej główny asystent, dwóch innych rezydentów na chirurgii, dwóch internistów, czworo studentów oraz personel z OIOM-u. Doktor Tori Taylor znajdowała się oczywiście w centrum uwagi. Bystra i elegancka, dla rezydentów niemalże bogini. Podeszli do pacjenta z krwawieniem żołądkowo-jelitowym. W basenie obok niego znajdował się czarny stolec o charakterystycznym kwaśnym zapachu. Doktor Taylor chciała kontynuować obchód, ale unosząca się w powietrzu woń była zbyt nieprzyjemna. Uniosła basen i zawołała do przechodzącego korytarzem mężczyzny, który należał do serwisu sprzątającego. Mężczyzna w fartuchu pokręcił głową i zmarszczył nos.

226A_w rytmie serca_inside.indd 16

19.02.2014 09:19


W RYTMIE SERCA

17

– To nie należy do zakresu moich obowiązków – odparł bez namysłu. – A co do nich należy? – rzuciła z przekąsem rozgniewana doktor. –  Mycie podłóg  –  wyjaśnił mężczyzna, wzruszając ramionami. Nie czekając ani chwili dłużej Tori wyciągnęła przed siebie basen i odwróciła do góry nogami, wyrzucając z pluskiem całą jego zawartość na podłogę. – Więc teraz należy to do zakresu pana obowiązków. Incydent wzbudził spore poruszenie. Serwis sprzątający domagał się przeprosin, ale doktor Taylor odmówiła. Przeprosiny były dla mięczaków. Historyjka krążyła po oddziale chirurgicznym jako przykład złej sławy pani doktor, która z nikim się nie liczyła. Ale widząc teraz tego mężczyznę, zdobyła się na słowo „przepraszam”. Jednak czuła się winna, co było dla niej zupełnie nowym stanem. Zmrużyła oczy, żeby odczytać imię na plakietce mężczyzny. – Darryl – dopowiedziała i machnęła lekko ręką na pożegnanie. Nawet nie znała jego imienia. Sanitariusz przepchnął łóżko przez podwójne drzwi prowadzące na blok operacyjny. – Tutaj się rozstajemy – oznajmił. Natychmiast otoczył ją zespół kobiet i mężczyzn w maskach, fartuchach, czepkach i ochraniaczach na butach. Wśród nich rozpoznała doktora Parrisha, chirurga transplantologa, który miał przeprowadzić operację. –  Kiedy to się zaczęło?  – Wskazał palcem na przenośny ekran monitorujący pracę serca. Tori próbowała skupić wzrok na pikającej na monitorze jaskrawej linii, ale parametry zmieniały się zbyt szybko. Poczuła się słabo, a oddychanie sprawiało jej coraz większą trudność.

226A_w rytmie serca_inside.indd 17

19.02.2014 09:19


18

HARRY KRAUS

– Pacjentka ma częstoskurcz komorowy! Musimy założyć bajpasy. Natychmiast! Czuła, jak nierówno bije jej serce i doskonale wiedziała, o czym mówił chirurg. Częstoskurcz komorowy. Uniosła palce do tętniczy szyjnej, żeby dokonać pomiaru tętna. –  Proszę się nie spieszyć  –  zaznaczyła, chwytając doktora Parrisha za rękę. – Wciąż wyczuwam tętno. – Wiem, Tori. – Jej uwaga wcale go nie uspokoiła. – I zapewne nie muszę ci mówić, że rokowania nie są najlepsze. Wygląda na to, że twoje serce może przestać bić w ciągu następnej godziny. – Wytrzymam – szepnęła. Mężczyzna nic nie powiedział, najwyraźniej nieprzekonany jej oświadczeniem. A przygotowania personelu nabrały jeszcze większej dynamiki. Kafelki na suficie zaczęły zlewać się w jedną wielką plamę, gdy przewożono ją na salę operacyjną. Przebiegła wzrokiem po postaciach w maskach, strażnikach sterylnych i gotowych do użycia narzędzi. Ktoś nałożył maskę na jej usta i nos. – Proszę zrobić głęboki wdech. To czysty tlen – oznajmił czyjś głos. Przed jej oczami zaczęły przewijać się obrazy z przeszłości, odsuwając na bok panujące dookoła zamieszanie. Zamknęła oczy, pragnąc uciec przed tymi obrazami, jednakże twarze młodych mężczyzn, którzy próbowali podbić i zdobyć jej serce, podczas gdy ona odrzucała ich po kolei, pnąc się po szczeblach kariery, przemykały w jej wspomnieniach niesione falami oceanu żalu. Nigdy nie kochałam – pomyślała. Myśl o tym nie dawała jej spokoju. Otworzyła oczy, mając nadzieję, że to spłoszy niepożądanych gości. Powinnam myśleć o pacjentach, którym pomogłam. O wszystkich tych zwycięstwach nad rakiem, o rodzicach, którzy będą mogli towarzyszyć

226A_w rytmie serca_inside.indd 18

19.02.2014 09:19


W RYTMIE SERCA

19

swoim dzieciom, gdy te będą kończyć studia, o żonach chorych na raka piersi, które będą świętować kolejne małżeńskie rocznice, o dziadkach, którzy będą przeżywać z wnukami kolejny sezon Małej Ligi. Niestety wszystkie jej sukcesy wydawały się płytkie w zestawieniu z prawdą o tym, że nie zaznała szczęścia w miłości. Ktoś odsunął okrywającą ją szpitalną pościel. Poczuła chłód. Obnażono ją. Pielęgniarka zaczęła smarować jej klatkę piersiową antyseptykiem. Jeszcze nie śpię! Nic jednak się nie zmieniło. Wszyscy kontynuowali swoje obowiązki, jakby w ogóle jej nie słyszeli. Przestańcie! Ja jeszcze nie śpię. Czy oni w ogóle mnie słyszą? Próbowała wyrazić swój niepokój wzrokiem i zobaczyć co się dzieje spoza maski założonej na jej twarzy oraz dłoni, którą przyciskała maskę do jej ust. Do sali wszedł ktoś z zespołu transplantacyjnego. Kobieta w fartuchu trzymała przed sobą miskę ze stali nierdzewnej, w której znajdował się kopiec czerwonobrunatnej tkanki. –  Dostawa –  oznajmiła, jakby ktoś zamówił pizzę, i wyciągnęła ręce z miską w kierunku pielęgniarki stojącej przy stoliku z narzędziami operacyjnymi. – Przyjmujemy serce do przeszczepu. – Godzina dziewiąta zero pięć – odezwał się kolejny kobiecy głos. Tori próbowała podnieść głowę, żeby mieć jeszcze większe pole widzenia, ale wszystko dookoła niej zaczęło zwalniać. Cała scena trwała zaledwie kilka sekund, jednakże powaga tej chwili, tak wyraźnie wyczuwalna, nadała całości dostojeństwa, jakiego Tori nigdy wcześniej nie doświadczyła. W tym zupełnie surrealistycznym momencie wyobraziła sobie, jak przecinają się dwie linie życia przepełnione uczuciami, miłością, bólem i relacjami. Dwie ścieżki zbiegły się w jedną. Oczami duszy ujrzała życie swoje i dawcy, jak

226A_w rytmie serca_inside.indd 19

19.02.2014 09:19


20

HARRY KRAUS

gna od momentu poczęcia z jakąś niezrozumiałą, nabierającą pędu prędkością ku obecnej chwili. Kurczący się czas sprawił, że dźwięki towarzyszące wspomnieniom z całego życia zaczęły przypominać odgłosy z przewijanej do przodu płyty. Moje nowe serce! I kiedy dwie linie życie zbiegły się w jedną, pojawiło się białe światło. Ktoś uniósł jej powieki i zaświecił prosto w oczy, sprawdzając źrenice, a potem odwrócił jej głowę od stolika z narzędziami. Poczuła chłód na powiekach, gdy anestezjolog nakładała na nie ochronną maść. Chciała zamrugać, ale szybko dotarło do niej, co się dzieje. Dla bezpieczeństwa zakleili mi oczy taśmą. Próbowała unieść głowę, żeby dać im jakiś znak. Napotkała jednak opór. Ja wciąż… Usiłowała krzyknąć, ale zanim wydobyła z siebie jakikolwiek dźwięk, ogarnął ją błogi sen.

226A_w rytmie serca_inside.indd 20

19.02.2014 09:19


Tłumaczenie: Agnieszka Rasztawicka-Szponar

tom davis

AdAnnA

Historia, która zmieniła świat

Historia, która zmieniła świat

AdAnnA Rozdział szósty

tom davis

Tłumaczenie: Agnieszka Rasztawicka-Szponar

Doktor Parrish zerknął na Tori sponad półokulara. –  Przez kilka następnych godzin noga musi być wyprostowana. Nie chcemy tutaj żadnego krwotoku z powodu tego, że masz cewnik. Tori przytaknęła, ale najwyraźniej nie była zbyt dobra w udawaniu. – Co się dzieje? – zapytał doktor. – Mówił ci już doktor Evans, że wysłano mnie na urlop? – Tak. – Posłuchaj, wiem, że byłam niemiła dla niektórych pielęgniarek... Mężczyzna uniósł rękę. – Nie musisz mnie przepraszać. Potrzebujemy kogoś takiego jak ty, kto będzie utrzymywał personel w stanie gotowości. Wiem, że jesteś dobrym chirurgiem – zawiesił głos. – I wiem, do kogo bym się zgłosił, gdybym miał raka. Tori odetchnęła z ulgą. – Dzięki – szepnęła. – Posłuchaj, jest coś jeszcze. – Szukała w myślach odpowiednich słów. – Doktor Evans wysyła mnie na terapię radzenia sobie ze złością. – Wypowiadając słowo „złość” palcami zakreśliła w powietrzu cudzysłów. – Wiedziałem, że nie spodoba ci się ten pomysł. – Oględnie powiedziane. –  Zostawiam to doktorowi Evansowi  –  westchnął doktor Parrish. – Ale i tak nie umniejsza to szacunku, jakim cię darzę.

226A_w rytmie serca_inside.indd 51

19.02.2014 09:20


52

HARRY KRAUS

– Chodzi o to, że ciągle jestem w szpitalu. I skoro mam to zrobić, chcę zacząć od zaraz. Możesz mi wystawić skierowanie? – Może poproszę Phina MacGratha, żeby do ciebie wpadł? – Ten pracownik socjalny? Poznaliśmy się już. Doktor Parrish kiwnął głową. – Jest także psychoterapeutą. Zna się na emocjonalnych problemach, z jakimi borykają się pacjenci po przeszczepach. Moim zdaniem jest świetny. – Dobrze. Doktor Parrish zatrzymał wzrok na stosie listów leżących na stoliku obok łóżka. – Nieźle, wygląda na to, że otrzymasz nagrodę za najbogatszą korespondencję. – To od sympatyków  – wyjaśniła. – Przynajmniej pacjenci mnie doceniają. Otrzymuję średnio dwadzieścia listów dziennie. Kto by pomyślał? – zapytała z uśmiechem. – Słyszałam, jak pielęgniarki o tym rozmawiają. Chyba nie mogą znieść tego faktu. Mężczyzna roześmiał się. – Za kilka dni powinny być wyniki biopsji. Na razie utrzymujemy leczenie zapobiegawcze. –  Mam tylko nadzieję, że bez sterydów. Zaczynam od nich tyć. – Ty? Nie ma szansy. – Podszedł do drzwi. – Odpoczywaj. Nie wolno ci wstawać przez kolejne dwie godziny. Zdrzemnij się. Skrzywiła się na myśl o drzemce. To, co jeszcze niedawno stanowiło popołudniowy luksus, obecnie stało się polem minowym. Tori zaczęła się obawiać, że w końcu dojdzie do jakiejś eksplozji wspomnień. Dwie godziny później Tori czuła narastający dyskomfort. Pełny pęcherz dokuczał jej znacznie bardziej niż pooperacyjne rany, ale wciąż nie wolno jej było wstawać.

226A_w rytmie serca_inside.indd 52

19.02.2014 09:20


W RYTMIE SERCA

53

– Muszę wstać do łazienki, błagam – poprosiła pielęgniarkę, która właśnie skończyła uzupełniać jej kartę. – Jeszcze piętnaście minut – odparła kobieta, zerkając na zegarek. – Mam podać basen? Tori westchnęła i pokręciła głową. – Wolę zaczekać. Kiedy pielęgniarka wyszła, Tori delikatnie wymacała palcami tętnicę udową i miejsce, w którym miała wprowadzony cewnik naczyniowy. Żadnej opuchlizny. Powinno być dobrze. Przekręciła się delikatnie na bok i przeniosła nogi na podłogę. Powoli zrobiła kilka kroków w kierunku łazienki, skradając się niczym kot. Musiała jednak przyspieszyć, gdyż w pozycji stojącej pęcherz wydawał się jeszcze pełniejszy. Szybko przypomniała sobie, że kroplówka wciąż wisi na stojaku przy jej łóżku. Jęknęła i wróciła po worek z zawiesiną. Muszę się pospieszyć. Niestety w pośpiechu przewróciła plastikowy dzbanek na wodę. Chwyciła za stojak z kroplówką i pchała go obok siebie, znacząc drogę do celu rozlaną wodą, aż wreszcie usiadła na chłodnym sedesie. Udało się. Co za ulga. I wszystko bez pomocy pielęgniarki. Skradanie się w drodze powrotnej przyniosło niestety odwrotny efekt. Pośliznęła się na mokrej podłodze i poczuła rozdzierający ból w prawej pachwinie. Próbując złapać równowagę, chwyciła za stojak od kroplówki, ale ten okazał się zbyt ciężki u góry i z głośnym brzdękiem przewrócił się na podłogę, przy okazji zahaczył jeszcze o brzeg stolika i strącił z niego listy, wazon z kwiatami oraz telefon. Kiedy Tori wylądowała na plecach, jej klatkę piersiową przeszył kolejny rozdzierający ból, a na udzie poczuła coś mokrego. Woda? Dotknęła nogi i spojrzała na palce. Krew! Drzwi od pokoju otworzyły się na oścież, zwiastując wejście pielęgniarki, trzydziestolatki o rudych włosach, której towarzyszył pomocnik, młody chłopak z trądzikiem na twarzy.

226A_w rytmie serca_inside.indd 53

19.02.2014 09:20


54

HARRY KRAUS

– Rzuć mi ręcznik! – warknęła pielęgniarka w jego kierunku. Odsunęła koszulę Tori, odsłaniając uda i przycisnęła ręcznik ponad fioletowym krwawiącym punktem. – Mówiłam, że nie wolno wstawać! – wycedziła przez zęby. Tori nie mogła mówić. Ból w piersi był nie do wytrzymania. – Powinnam się domyślić – kontynuowała pielęgniarka. – Przecież pani doktor nie obowiązują zakazy. Pani wie lepiej, nieprawdaż doktor Taylor? – Musiałam… wstać – szepnęła Tori, z trudem łapiąc powietrze. Pielęgniarka spojrzała na pomocnika. – Wezwij chirurga naczyniowego. Jeśli nie zatrzymam tego krwawienia, będzie potrzebna operacja. Chłopak rzucił się w kierunku drzwi. – Przynieś mi jakieś sterylne płótna! Tori czuła spływającą po nodze ciepłą ciecz. Najwyraźniej pielęgniarka uciskała zbyt lekko i w niewłaściwym miejscu. Tori położyła rękę na dłoni kobiety. – Tutaj – oznajmiła. – Tętnica jest bardziej pośrodku. Tutaj proszę ucisnąć. – Wciąż musi pani rozkazywać? Początkowo Tori miała ochotę zrobić pielęgniarce wykład, ale szybko się powstrzymała. – Tętnica udowa biegnie… – Wzięła głęboki oddech i zmieniła ton głosu. – Może mnie pani przykryć? – Nic do pani nie dociera? Mogła się pani wykrwawić. – Zimno mi, a poza tym, ktoś może mnie zobaczyć – burknęła. – Drzwi są otwarte. Pielęgniarka ani drgnęła. – Dziwne uczucie być pacjentem, co? Tori wyciągnęła dłoń, żeby dotknąć ręki pielęgniarki. Chciała przeprosić, lecz kobieta cofnęła rękę.

226A_w rytmie serca_inside.indd 54

19.02.2014 09:20


W RYTMIE SERCA

55

– Proszę mnie nie dotykać! Ma pani zakrwawioną rękę. – Chyba… chyba panią obraziłam. – Proszę sobie darować. – Na czole pielęgniarki pojawił się pot. – A której pielęgniarki pani nie obraziła, doktor Taylor? –  Dziękuję za opiekę.  – Tori skrzywiła się z bólu. – Słyszałam rozmowę pielęgniarek rozpoczynających zmianę. Wygląda na to, że miała pani pecha. Pielęgniarka nic nie odpowiedziała. Nie spodziewała się, że Tori może być tak szczera. Po chwili do sali wpadł zdyszany chirurg naczyniowy. Doktor Ron Marsh pracował w zespole Tori w tym miesiącu, gdy była przeziębiona. Tori usiłowała zasłonić pachwiny ręką. – Cześć Ron – odezwała się na powitanie. – Pośliznęłam się, wracając do łóżka. Dwie godziny temu miałam cewnikowanie serca przez prawą tętnicą udową. Prawdopodobnie doszło do jej otwarcia, gdy upadłam. Ron założył szybko parę lateksowych rękawic i zdjął z łóżka prześcieradło. Okrył nim Tori, zostawiając na wierzchu jedynie prawą pachwinę. – Uwaga – odezwał się do pielęgniarki. – Na trzy, proszę odsunąć rękę, a ja przyłożę palce w miejscu rany. Muszę to obejrzeć – przerwał na chwilę. – Raz, dwa… trzy! Pielęgniarka i lekarz zamienili się miejscami. – Uhm – powiedział do siebie. – I jak to wygląda? – Większość krwawienia jest pod skórą. Myślę, że operacja nie jest konieczna, żeby to zatamować, ale będziesz miała pokaźnego krwiaka. – Przez kolejne dwa tygodnie i tak będą pobierać mi wycinki do biopsji – odparła Tori.

226A_w rytmie serca_inside.indd 55

19.02.2014 09:20


56

HARRY KRAUS

Mężczyzna zmarszczył brwi. – Będą musieli nakłuwać drugą tętnicę lub wejdą przez ramię. – Zastanawiam się jeszcze, czy wszystko w porządku z moim mostkiem – oświadczyła. – Mogło dojść do pęknięcia. – Mogę zerknąć, jeśli chcesz. Kiwnęła głową. Tym razem pielęgniarka okazała się życzliwsza i odsuwając koszulę Tori, żeby odsłonić mostek, okryła prześcieradłem jej piersi. Doktor Marsh pochylił się do przodu, uciskając cały czas miejsce krwawienia. – Wygląda w porządku. – Po czym spojrzał na pielęgniarkę.  –  Będę potrzebował pomocy, żeby przenieść pacjentkę do łóżka. –  O nie, nie ruszamy jej. To grozi kolejnym krwotokiem –  zaprotestowała pielęgniarka, kręcąc głową. – Nie na mojej zmianie. Pacjentka zostaje na podłodze. – Ale tu jest mokro i zimno. Proszę przynieść matę do transportu pacjentów. Przełożymy panią doktor, podczas gdy ja będę uciskał pachwinę. – Niezbyt dobry pomysł. Bezpieczniej będzie zostawić pacjentkę na podłodze. – Ale udzielanie pomocy potrwa jeszcze godzinę. – To nie mój problem. – Kobieta wstała i przeszła obok młodego pomocnika, który otworzywszy szeroko oczy, obserwował całą scenę zza ramienia doktora Marsha. – Muszę jeszcze uzupełnić karty chorobowe. – Po tych słowach pielęgniarka zniknęła za drzwiami. Doktor Marsh mruknął coś pod nosem, komentując zachowanie pielęgniarki. – Nie mów tak – zaprotestowała Tori. – Nie zaskarbiłam sobie życzliwości pielęgniarek. I teraz za to płacę.

226A_w rytmie serca_inside.indd 56

19.02.2014 09:20


W RYTMIE SERCA

57

– To i tak nie tłumaczy jej zachowania. – Mężczyzna sięgnął energicznie po swoją komórkę.  –  Zadzwonię do swojego personelu. Przełożymy cię bez pomocy Siostry Niewzruszonej. – Nie nazywaj jej tak. To moja wina – zaznaczyła Tori i rozpłakała się. – Doktor Taylor? – Mężczyzna otworzył szeroko oczy. – Słyszałeś kiedyś o złotej regule? – Jasne – odparł. – Chodziłem do niedzielnej szkółki. – To dobrze – zaznaczyła Tori. – Bo ja nie. Więc powinieneś lepiej to wiedzieć. Przed chwilą mogłeś zobaczyć, co otrzymujemy, gdy jej nie stosujemy. Jeszcze tego samego wieczora w sali Tori pojawił się Phin MacGrath. – Pracujesz do późna – zauważyła Tori, podnosząc na niego wzrok. – Być może polubiłem samotne życie szpitalnego pracownika socjalnego? Poczuła skurcz żołądka. Czy Phin przyszedł tu na sesję terapeutyczną? Nie miał już na sobie szpitalnego stroju. Był ubrany w wyblakłe niebieskie dżinsy oraz koszulę rozpiętą pod szyją. I uważnie się jej przyglądał. – Wpadłem tak późno, bo pomyślałem sobie, że o tej porze nikt nie będzie nam przeszkadzał. Doktor Parrish opowiedział mi trochę o twoim problemie. Zalecono ci terapię – dodał z uśmiechem. – Moja ulubiona sytuacja. – Tak, wygląda na to, że zarząd postawił mi ultimatum. Mam poddać się terapii, albo znaleźć sobie nową pracę – zawiesiła głos. – Będę szczera. Nie mam ochoty o tym rozmawiać. Nigdy nie byłam zbyt wylewna. Zawsze sama radziłam sobie z problemami.

226A_w rytmie serca_inside.indd 57

19.02.2014 09:20


58

HARRY KRAUS

–  Uczciwie postawiona sprawa –  przyznał Phin, odchylając się do tyłu. – Nie rozmawiajmy o uczuciach. Powiedz mi po prostu, czego pragniesz. Podejście Phina, podobnie jak i jego uśmiech, rozbroiły ją. – Czego pragnę? – Dokładnie. Jakie są twoje cele? – To łatwe – odparła, wzruszając ramionami. – Chcę wrócić do pracy, na odział chirurgii onkologicznej. Chcę leczyć moich pacjentów. – Ale coś ci w tym przeszkodziło. Jest coś, co uniemożliwia ci osiąganie postawionych celów – przerwał na moment. – Musisz to pokonać, żeby wrócić do pracy, którą kochasz. Westchnęła ciężko i kiwnęła głową. – Chcesz porozmawiać o złości, którą czujesz? – Nie jestem zła. – Słuchaj, pracuję tutaj dosyć długo i dotarły do mnie pewne historie. – Te historie wcale nie muszą być prawdziwe. Jestem wymagająca względem pielęgniarek. To fakt, ale nie narzucam im dyscypliny w złości. – Obrzucasz je wyzwiskami. – To nie są wyzwiska, tylko przymiotniki. I w większości przypadków są adekwatne do sytuacji. – A zatem w twoim mniemaniu złość nie jest problemem. – Przecież rozmawiamy teraz ze sobą. – To może porozmawiamy o perfekcjonizmie i stawianiu wymagań. – Phin, powiedz mi, czy gdybyś miał raka, nie chciałbyś, żeby zajmujący się tobą chirurg był perfekcyjny i wymagał tego samego od reszty personelu? – Przypuszczam, że tak.

226A_w rytmie serca_inside.indd 58

19.02.2014 09:20


W RYTMIE SERCA

59

– Nie rozumiem, w czym tkwi problem. – Naprawdę? – zapytał, unosząc brwi. – No dobrze – dodała łagodniejszym nieco tonem. – Jestem sobą trochę rozczarowana. Phin czekał w milczeniu na kolejne wyjaśnienia. – Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że byłam niemiła dla pielęgniarek – przerwała na chwilę, szukając jakichś oznak zrozumienia na jego twarzy. Kiedy przytaknął, kontynuowała: – To coś zupełnie nowego w moim przypadku. Wiem, że pielęgniarki powinny bardziej się przyłożyć, ale zarazem uświadamiam sobie, że je obraziłam, zachowując się w taki, a nie inny sposób. – Złapała się za głowę. – Sama już się w tym gubię. Wciąż uważam, że wszystko należy robić na jak najwyższym poziomie, ale  –  zawiesiła głos. – Wiem również, że przy okazji byłam niemiła dla bardzo wielu osób – westchnęła. – Teraz pielęgniarki nie chcą, żeby przydzielono im opiekę nade mną. To dużo mówi. – To, co mówisz, oznacza postęp. – Być może – odparła z uśmiechem. – Tutaj pracujemy jako zespół. Jestem więc wtajemniczony w to, co mówi o tobie personel. – I co mówią? – Uniosła brwi. – Doktor Samuelson wspomniał mi o twoich koszmarach. Tori nic nie odpowiedziała. – Możemy o tym porozmawiać? – Dobrze – zgodziła się i od razu poczuła ucisk w gardle. Zatrzymała wzrok na twarzy Phina. Był całkiem przystojny. Poradzę sobie – pomyślała. – To dziwne. Moje sny nigdy nie wydawały mi się aż tak realne. Zastanawiam się nawet, czy można nazwać je snami. Są tak rzeczywiste. Budzę się z przekonaniem, że to jakieś wspomnienia z przeszłości.

226A_w rytmie serca_inside.indd 59

19.02.2014 09:20


60

HARRY KRAUS

– Czegoś złego, co się wydarzyło? –  Dokładnie. To prawda, że trochę mi się dostało, gdy dorastałam. Ojciec zginął w Iraku, a mama umarła na raka piersi. Byłam wtedy nastolatką. Ale to nie wraca w moich snach. – Opowiedz coś więcej. –  Pożar. Głosy wołające o pomoc. Głos mężczyzny. Złego człowieka. – Skąd wiesz, że jest zły. Spojrzała przed siebie. –  Po prostu wiem. Zupełnie, jakbym sama to wszystko przeżyła. – Wzięła głęboki oddech. – Zepchnął mnie ze schodów. – To dziwne – szepnął. Panująca pomiędzy nimi cisza była taka kojąca. Musiała się powstrzymywać, żeby nie objąć jego stwardniałych dłoni. – Po ostatnim koszmarze obudziłam się z głębokim przeświadczeniem, że ktoś usiłował mnie zabić  –  wyznała, uważnie mu się przyglądając. – Co jeszcze? – Jest jeszcze kobieta. Blondynka. Ma zielone oczy. I tatuaż z dwoma sercami na lewym ramieniu. Podała mi numer do zapamiętania. – Sięgnęła po jedną z kartek ze stołu. – Masz długopis? – Dużymi cyframi napisała na kartce numer ze snu. – 3.1.6. Właśnie tak to wyglądało. Mam drobny charakter pisma i nigdy nie piszę w taki sposób. Phin przeczesał palcami swoje gęste brązowe włosy, wygolone nad uszami. – No i co? Czemu tak siedzisz i słuchasz tego wszystkiego? Myślisz, że zwariowałam. Odchrząknął. – Mam pomysł. – Spojrzał na nią, jakby chciał przeszyć ją wzrokiem.

226A_w rytmie serca_inside.indd 60

19.02.2014 09:20


W RYTMIE SERCA

61

Nie spuściła oczu. Czekała na odpowiedź. – Myślę, że to są wspomnienia. Zakasłała i od razu poczuła ból w piersi. Podniosła rękę i otuliła się mocniej koszulą. – Mówiłam ci już, że niczego takiego nie przeżyłam. – Być może nie ty. Pokręciła pytająco głową. – Słyszałaś kiedykolwiek o tak zwanej pamięci komórkowej. – Założył nogę na nogę i pochylił się do przodu. – Nie. – Mówi się o tym w przypadku transplantacji – przerwał na chwilę.  –  Bardzo możliwe, że wszystkie te wspomnienia należą do dawcy twojego serca.

226A_w rytmie serca_inside.indd 61

19.02.2014 09:20


Spis treści Rozdział pierwszy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 Rozdział drugi. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21 Rozdział trzeci. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31 Rozdział czwarty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 37 Rozdział piąty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43 Rozdział szósty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 51 Rozdział siódmy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 63 Rozdział ósmy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 75 Rozdział dziewiąty . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 87 Rozdział dziesiąty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 95 Rozdział jedenasty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 103 Rozdział dwunasty . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 107 Rozdział trzynasty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115 Rozdział czternasty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 123 Rozdział piętnasty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 135 Rozdział szesnasty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 147 Rozdział siedemnasty . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 159 Rozdział osiemnasty . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 177 Rozdział dziewiętnasty . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 187 Rozdział dwudziesty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 199 Rozdział dwudziesty pierwszy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 207 Rozdział dwudziesty drugi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 215 Rozdział dwudziesty trzeci . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 225 Rozdział dwudziesty czwarty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 233 Rozdział dwudziesty piąty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 239 Rozdział dwudziesty szósty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 247 Rozdział dwudziesty siódmy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 255 Rozdział dwudziesty ósmy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 263

226A_w rytmie serca_inside.indd 391

19.02.2014 09:21


Rozdział dwudziesty dziewiąty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 269 Rozdział trzydziesty . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 275 Rozdział trzydziesty pierwszy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 283 Rozdział trzydziesty drugi. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 291 Rozdział trzydziesty trzeci. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 297 Rozdział trzydziesty czwarty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 303 Rozdział trzydziesty piąty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 313 Rozdział trzydziesty szósty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 319 Rozdział trzydziesty siódmy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 327 Rozdział trzydziesty ósmy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 337 Rozdział trzydziesty dziewiąty . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 343 Rozdział czterdziesty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 349 Rozdział czterdziesty pierwszy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 357 Rozdział czterdziesty drugi. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 363 Rozdział czterdziesty trzeci. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 375 Rozdział czterdziesty czwarty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 381 Posłowie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 385 Słowo o Harrym. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 387

226A_w rytmie serca_inside.indd 392

19.02.2014 09:21



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.