Mnich z Wall Street

Page 1


Tytuł oryginału: Moine des Cités © NOUVELLE CITÉ, 2013 Domaine d’Arny 91680 – BRUYÈRES LE CHÂTEL, France Tłumaczenie: Sylwia Filipowicz Redakcja: Ewa Stuła Skład i łamanie: Tomasz Mstowski Projekt okładki: Katarzyna Micińska Zdjęcie na okładce: Sylvie Horguelin / © Spencerprice – Fotolia.com Zdjęcie na okładce i zdjęcia w tekście© Fraternité Saint Paul Druk i oprawa: WDN PAN Sp. z o.o. – Wrocław Cytaty biblijne pochodzą z: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Najnowszy przekład z języków oryginalnych z komentarzem © Edycja Świętego Pawła, 2011 ISBN 978-83-7797-285-4 © Edycja Świętego Pawła, 2014 ul. Św. Pawła 13/15 • 42-221 Częstochowa tel. 34.362.06.89 • fax 34.362.09.89 www.edycja.com.pl • e-mail: edycja@edycja.com.pl Dystrybucja: Centrum Logistyczne Edycji Świętego Pawła ul. Hutnicza 46 • 42-263 Wrzosowa k. Częstochowy tel. 34.366.15.50 • fax 34.370.83.74 e-mail: dystrybucja@edycja.com.pl

Moim dziadkom, Suzanne (1907-2007) i Louisowi (1902-1973) Quinsonom,

Paulette (1911-2000) i Raymondowi (1908-2001) Chanay, z wdzięcznością za otrzymane życie.

Wszystkim, którzy udzielają się i uczestniczą w przygodzie wspólnoty. Wszystkim, którzy swoim życiem dopiszą ciąg dalszy tej książki.

Księgarnia internetowa: www.edycja.pl

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 4-5

13.08.2014 10:31


Henry Quinson

Mnich z Wall Street

Nie mogę dłużej przeciwstawiać się sile, która mnie wzywa. Wstaję: muszę złożyć wypowiedzenie…

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 2-3

13.08.2014 10:31


Henry Quinson

Mnich z Wall Street

Nie mogę dłużej przeciwstawiać się sile, która mnie wzywa. Wstaję: muszę złożyć wypowiedzenie…

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 2-3

13.08.2014 10:31


Tytuł oryginału: Moine des Cités © NOUVELLE CITÉ, 2013 Domaine d’Arny 91680 – BRUYÈRES LE CHÂTEL, France Tłumaczenie: Sylwia Filipowicz Redakcja: Ewa Stuła Skład i łamanie: Tomasz Mstowski Projekt okładki: Katarzyna Micińska Zdjęcie na okładce: Sylvie Horguelin / © Spencerprice – Fotolia.com Zdjęcie na okładce i zdjęcia w tekście© Fraternité Saint Paul Druk i oprawa: WDN PAN Sp. z o.o. – Wrocław Cytaty biblijne pochodzą z: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Najnowszy przekład z języków oryginalnych z komentarzem © Edycja Świętego Pawła, 2011 ISBN 978-83-7797-285-4 © Edycja Świętego Pawła, 2014 ul. Św. Pawła 13/15 • 42-221 Częstochowa tel. 34.362.06.89 • fax 34.362.09.89 www.edycja.com.pl • e-mail: edycja@edycja.com.pl Dystrybucja: Centrum Logistyczne Edycji Świętego Pawła ul. Hutnicza 46 • 42-263 Wrzosowa k. Częstochowy tel. 34.366.15.50 • fax 34.370.83.74 e-mail: dystrybucja@edycja.com.pl

Moim dziadkom, Suzanne (1907-2007) i Louisowi (1902-1973) Quinsonom,

Paulette (1911-2000) i Raymondowi (1908-2001) Chanay, z wdzięcznością za otrzymane życie.

Wszystkim, którzy udzielają się i uczestniczą w przygodzie wspólnoty. Wszystkim, którzy swoim życiem dopiszą ciąg dalszy tej książki.

Księgarnia internetowa: www.edycja.pl

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 4-5

13.08.2014 10:31


„Ludzka natura przestanie być złożona z dwu części […], rzeczywiście stanie się jednością i nie będzie już przeciwieństwa między tym, co ukryte, i tym, co jawne”. Grzegorz z Nyssy, Homilie do błogosławieństw1 „Życie cielesne człowieka jest darem. Jest to życie, które nakłada na niego określone ograniczenia, niepodlegające dyskusji. Jednak sens życia pozostaje przed człowiekiem ukryty. I ten sens każdy musi odkryć sam. Człowiek zostaje wrzucony w nieznany świat, w którym wszystko musi odkryć, aby do niczego nie być zmuszonym”. Maurice Zundel, Les Conférences du Cénacle [Konferencje z Wieczernika] „Stwarzając życie, Bóg nie stworzył pomnika. Stworzył życie wzrastające, dynamiczne, ewolucyjne, będące w ruchu, płodne. Każde życie rodzące się ze słowa Bożego, słowa zawsze stwórczego, jest wzrastające, dynamiczne, ewolucyjne, w ruchu, płodne”. Madeleine Delbrêl, Radość wiary2

1  2

Tłum. M. Przyszychowska, Wydawnictwo WAM, Kraków 2005, VII, s. 91. Tłum. D. Salik, Wydawnictwo Światło-Życie, Kraków 2007, s. 141.

7

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 6-7

13.08.2014 10:31


„Ludzka natura przestanie być złożona z dwu części […], rzeczywiście stanie się jednością i nie będzie już przeciwieństwa między tym, co ukryte, i tym, co jawne”. Grzegorz z Nyssy, Homilie do błogosławieństw1 „Życie cielesne człowieka jest darem. Jest to życie, które nakłada na niego określone ograniczenia, niepodlegające dyskusji. Jednak sens życia pozostaje przed człowiekiem ukryty. I ten sens każdy musi odkryć sam. Człowiek zostaje wrzucony w nieznany świat, w którym wszystko musi odkryć, aby do niczego nie być zmuszonym”. Maurice Zundel, Les Conférences du Cénacle [Konferencje z Wieczernika] „Stwarzając życie, Bóg nie stworzył pomnika. Stworzył życie wzrastające, dynamiczne, ewolucyjne, będące w ruchu, płodne. Każde życie rodzące się ze słowa Bożego, słowa zawsze stwórczego, jest wzrastające, dynamiczne, ewolucyjne, w ruchu, płodne”. Madeleine Delbrêl, Radość wiary2

1  2

Tłum. M. Przyszychowska, Wydawnictwo WAM, Kraków 2005, VII, s. 91. Tłum. D. Salik, Wydawnictwo Światło-Życie, Kraków 2007, s. 141.

7

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 6-7

13.08.2014 10:31


Podziękowania Dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi nadać kształt niniejszej książce. Szczególne wyrazy wdzięczności kieruję do Karima De Brouckera, Jeana-Michela Beulina, Gaultiera Martina, Jeana-Pola Lejeune’a, Jeana Lahondes’a, Paula Laplane’a, Ninona Bozzetta, Sylvie Horguelin, Marie Murat i Carine Rabier za korekty i sugestie. Za wszystkie niedociągnięcia, które mimo wszystko się tu zakradły, ja sam ponoszę całkowitą odpowiedzialność. Dodatkowe informacje znajdują się na stronie internetowej: http://henry.quinson.pagesperso-orange.fr. Pozostaję do dyspozycji Czytelników pod następującym adresem elektronicznym: henry.quinson@orange.fr. Do Czytelnika Nazwiska większości osób zostały zmienione.

9

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 8-9

13.08.2014 10:31


Podziękowania Dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi nadać kształt niniejszej książce. Szczególne wyrazy wdzięczności kieruję do Karima De Brouckera, Jeana-Michela Beulina, Gaultiera Martina, Jeana-Pola Lejeune’a, Jeana Lahondes’a, Paula Laplane’a, Ninona Bozzetta, Sylvie Horguelin, Marie Murat i Carine Rabier za korekty i sugestie. Za wszystkie niedociągnięcia, które mimo wszystko się tu zakradły, ja sam ponoszę całkowitą odpowiedzialność. Dodatkowe informacje znajdują się na stronie internetowej: http://henry.quinson.pagesperso-orange.fr. Pozostaję do dyspozycji Czytelników pod następującym adresem elektronicznym: henry.quinson@orange.fr. Do Czytelnika Nazwiska większości osób zostały zmienione.

9

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 8-9

13.08.2014 10:31



PRZEDMOWA

Mnich z komunalnego blokowiska: paradoks? Czy w gorącej, nerwowej, wielokulturowej atmosferze nowo powstających przedmieść oazy gościnności i modlitwy w ogóle mają rację bytu? Jakim cudem? W dobie kryzysu przedmieść i zderzenia kultur wiele osób zaintrygowanych moimi wyborami życiowymi zachęcało mnie, abym napisał książkę o swojej drodze duchowej i ujawnił, co ponad dziesięć lat temu skłoniło mnie do zamieszkania w komunalnym blokowisku na przedmieściach Marsylii. Bo, co tu kryć, do takiego życia raczej nie byłem szczególnie predestynowany. Neomonastycyzm3, który budzi tak wielkie zainteresowanie w Stanach Zjednoczonych, we Francji jest jeszcze mało znany. Określenie to ukuł teolog anabaptysta Jonathan Wilson. W swojej książce z 1998, Living Faithfully in a Fragmented World4, podejmuje on dialog z filozofem Alasdairem MacIntyrem, głoszącym, iż czekamy „na kolejnego – bez wątpienia bardzo odmiennego – św. Benedykta”, i od 1991 nawołuje do utworzenia lokalnych wspólnot, które w czasach zdominowanych przez nihilizm i prawo silniejszego stałyby się ogniskami kultury wspólnoty i braterstwa. 3

Więcej informacji na ten temat w Aneksie 2, na końcu książki. J. Wilson, Living Faithfully in a Fragmented World: Lessons for the Church from MacIntyre’s after Virtue (Christian Mission and Modern Culture), Trinity Press International 1998. 4

11

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 10-11

13.08.2014 10:31


Wilson jest zdania, że chrześcijanie są zdolni do podjęcia tego wyzwania. Jednym z przedstawicieli nowego ruchu jest Shane Claiborne, którego książka The Irresistible Revolution5, opublikowana w 2006, wywołała za Atlantykiem żywą reakcję. Filadelfijska wspólnota Claiborne’a, The Simple Way [Prosta Droga], to tylko jedna z gałęzi o wiele większego drzewa, jakim jest miejski monastycyzm, zapuszczający korzenie w dzielnicach zaniedbanych, cieszących się złą sławą. Inicjatywa ta rodzi pytanie: Jaki jest sens przeprowadzać się do dzielnic o szemranej reputacji, skoro dla wielu osób segregacje etniczna, społeczna i religijna wciąż pozostają niepodlegającym dyskusji zrządzeniem losu? Może po prostu nareszcie nadszedł czas przełamania archaicznej, skostniałej mentalności, która nakazuje szczuć jednych przeciwko drugim. Dzięki nauce i technice zmienia się nasz sposób pojmowania świata. Wydaje się, że stoimy dziś przed niepowtarzalną szansą przekroczenia progu zbiorowej świadomości. Rzecz w tym, co zrobimy z naszym życiem. Czy w nowym, zurbanizowanym, zglobalizowanym świecie w wiarygodny sposób połączymy życie duchowe z karierą zawodową, życiem wspólnotowym i ideą powszechnego braterstwa? Niniejsza książka, napisana za namową mojego wydawcy, Henriego-Louisa Roche’a, jest próbą udzielenia odpowiedzi zarówno na te pytania, jak i na wiele innych. Opowiada ona moją niezwykłą historię, świadczącą o mocy Tchnienia przemian, które odmienia świat. Właśnie owo życiodajne Tchnienie sprawiło, że jako dwudziestoośmiolatek porzuciłem lukratywną posadę bankowca w międzynarodowej korporacji, aby poświęcić się przygodzie, która zadziwia mnie po dziś dzień.

5

Część I

Przemiany wewnętrzne

„Nie upodabniajcie się do tego świata, ale przemieniajcie się poprzez odnowę myślenia, aby rozeznać, jaka jest wola Boża, co szlachetne, co miłe, co doskonałe”. (Rz 12, 2)

S. Claiborne, The Irresistible Revolution, Living as an Ordinary Radical, Zondervan 2006.

12

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 12-13

13.08.2014 10:31


Wilson jest zdania, że chrześcijanie są zdolni do podjęcia tego wyzwania. Jednym z przedstawicieli nowego ruchu jest Shane Claiborne, którego książka The Irresistible Revolution5, opublikowana w 2006, wywołała za Atlantykiem żywą reakcję. Filadelfijska wspólnota Claiborne’a, The Simple Way [Prosta Droga], to tylko jedna z gałęzi o wiele większego drzewa, jakim jest miejski monastycyzm, zapuszczający korzenie w dzielnicach zaniedbanych, cieszących się złą sławą. Inicjatywa ta rodzi pytanie: Jaki jest sens przeprowadzać się do dzielnic o szemranej reputacji, skoro dla wielu osób segregacje etniczna, społeczna i religijna wciąż pozostają niepodlegającym dyskusji zrządzeniem losu? Może po prostu nareszcie nadszedł czas przełamania archaicznej, skostniałej mentalności, która nakazuje szczuć jednych przeciwko drugim. Dzięki nauce i technice zmienia się nasz sposób pojmowania świata. Wydaje się, że stoimy dziś przed niepowtarzalną szansą przekroczenia progu zbiorowej świadomości. Rzecz w tym, co zrobimy z naszym życiem. Czy w nowym, zurbanizowanym, zglobalizowanym świecie w wiarygodny sposób połączymy życie duchowe z karierą zawodową, życiem wspólnotowym i ideą powszechnego braterstwa? Niniejsza książka, napisana za namową mojego wydawcy, Henriego-Louisa Roche’a, jest próbą udzielenia odpowiedzi zarówno na te pytania, jak i na wiele innych. Opowiada ona moją niezwykłą historię, świadczącą o mocy Tchnienia przemian, które odmienia świat. Właśnie owo życiodajne Tchnienie sprawiło, że jako dwudziestoośmiolatek porzuciłem lukratywną posadę bankowca w międzynarodowej korporacji, aby poświęcić się przygodzie, która zadziwia mnie po dziś dzień.

5

Część I

Przemiany wewnętrzne

„Nie upodabniajcie się do tego świata, ale przemieniajcie się poprzez odnowę myślenia, aby rozeznać, jaka jest wola Boża, co szlachetne, co miłe, co doskonałe”. (Rz 12, 2)

S. Claiborne, The Irresistible Revolution, Living as an Ordinary Radical, Zondervan 2006.

12

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 12-13

13.08.2014 10:31


ODROCZONE ROZWIĄZANIE

Piątek 3 marca 1989. Godzina 20.00. Dzwonek do drzwi mojego paryskiego mieszkania przy alei Bosquet, w 7. dzielnicy. Dziś wyszedłem z banku wcześniej niż zwykle, aby przygotować kolację na cześć mojego gościa, Marca Barrala, proboszcza mojej parafii. Po raz pierwszy w życiu będę gościł u siebie księdza. Mam mu do powiedzenia coś bardzo ważnego. Coś, co leży mi na sercu. Coś, czego nie potrafię nazwać, a co dręczy mnie niewiarygodnie. Otwieram drzwi. „Dobry wieczór, Henry!”. Odpowiadam machinalnie. Proponuję gościowi drinka. Podziwia z balkonu iluminację wieży Eiffla, po czym pyta, czy po krachu z listopada 1987 giełda już się podniosła. Byłem wtedy na Wall Street, na stażu w Bankers Trust, gdzie mój ojciec przepracował ponad dwadzieścia lat. Urodził się w Norwich, w Connecticut. Skończył Uniwersytet Williamsa w Massachusetts, po czym rozpoczął karierę w Nowym Jorku. Ma francusko-amerykańskie korzenie, ale moja matka jest Francuzką, co tłumaczy, dlaczego w 1966 wróciliśmy do Europy. Najpierw do Brukseli, a potem do Paryża. Szybko uświadamiam sobie, że mój gość nie jest pasjonatem amerykańskiego rynku akcji NASDAQ6 ani francuskiego indeksu akcji 6  National Association of Securities Dealers Automated Quotations – pozagiełdowy, regulowany rynek akcji w Stanach Zjednoczonych – przyp. red.

15

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 14-15

13.08.2014 10:31


CAC 407. Bez zbędnego wdawania się w detale zaspokajam więc jego zainteresowanie stanem finansów planety i moim życiem osobistym. „Tak, u mnie wszystko dobrze. Nawet bardzo dobrze! Rewolucja technologiczna, która przypadła na lata 80. XX wieku, i związana z nią eksplozja rynków stworzyły ogromny rynek pracy, który niejako wessał absolwentów grandes écoles. Pracuję pośród elit: absolwentów politechnik, ENA8, HEC, ESSEC i Science Po Paris9. Oto rasa, do której należę”. W tym kosmopolitycznym światku, w którym nikogo nie dziwi fakt posiadania francusko-amerykańskich korzeni i bycia dwujęzycznym, zarabia się dużo pieniędzy. Compagnie Financière de Suez stara się nadążyć za szaloną spiralą wynagrodzeń i premii za wydajność nakręcaną przez amerykańskie banki obsługujące klientów korporacyjnych. Łowcy głów są w nieustannym natarciu. Na moją głowę też wyznaczono cenę. Parkiet, na którym pracuję, jest jak skarbonka miotana falą ekonomiczno-finansowych statystyk. Panuje tu ustawiczny stres. To cena, jaką musimy zapłacić za budowę produktywnego społeczeństwa, dysponującego przyzwoitą siłą nabywczą. Siadamy do stołu. Rozmowa schodzi teraz na tematy polityczne. Ja także podczas wyborów prezydenckich zaangażowałem się po godzinach w sztabie wyborczym Raymonda Barre’a. Jeszcze rok temu ten wyścig szczurów osiągał apogeum. Wraz z przywódcą „młodych barrystów”10 wydałem płytę zatytułowaną Barre Rock. Dziennik 7  Cotation Assistée en Continu – francuski indeks akcji, który skupia 40 najsilniejszych spółek spośród 100 o najwyższej kapitalizacji na Giełdzie Paryskiej – przyp. red. 8  Jeden z absolwentów ENA (Ecole Nationale d’Administration), Pierre Duquesne, syn dziennikarza Jacquesa Duquesne’a, zostanie doradcą ekonomicznym premiera Lionela Jospina, a następnie zajmie stanowisko administratora w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. [Inni sławni absolwenci tej szkoły, to m.in. prezydenci Republiki Francuskiej: Valéry Giscard d’Estaing (1974-1981), Jacques Chirac (1995-2007) i François Hollande (od 2012 do dziś) – przyp. tłum.]. 9  HEC – Haute école de commerce to Wyższa Szkoła Handlowa, ESSEC – École supérieure des sciences économiques et commerciales to Wyższa Szkoła Nauk Ekonomicznych i Handlowych, Science Po Paris to Instytut Nauk Politycznych w Paryżu – przyp. tłum. 10  To François Ivernelu, który w przyszłości został zastępcą dyrektora generalnego Wytwórni Filmowej Pathé.

16

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 16-17

Libération skomentował: „Barre wybrany w 45. turze”11. Jednak mój kandydat odpadł już w pierwszej: 8 maja 1988. Światek polityczny szybko wypunktował porażkę strategii bezpartyjności12, głosząc peany na rzecz skutecznych machinacji politycznych François Mitterranda. Prywatnie Barre przyznał później, że jemu samemu zabrakło pierwotnego instynktu do walki politycznej, a jego kampanii – profesjonalizmu. Jeśli chodzi o mnie, po dwutygodniowej podróży po wodach Oceanu Indyjskiego znalazłem wreszcie czas na życie duchowe. Mam nadzieję, że dzisiejszego wieczoru uda mi się porozmawiać z ojcem Barralem o tym, co przydarzyło mi się dwa miesiące temu, w niedzielę 8 stycznia 1989. Ale jak mam mówić o tej niepojętej chwili, która budzi we mnie wspomnienie innej, jeszcze bardziej niepojętej i odległej? I co to doświadczenie oznacza dziś dla mnie? Czas ucieka, ale w końcu jakoś udaje mi się zejść na tematy religijne. Niestety, zdobywam się jedynie na analizę porównawczą tybetańskiego buddyzmu, hinduizmu Gandhiego, islamskiego sufizmu, nowojorskiego judaizmu liberalnego i chrześcijańskiego ruchu zielonoświątkowego, który właśnie zawitał do Francji: zdaniem jednych pod natchnieniem Ducha Świętego; a zdaniem innych – pod naporem amerykańskiego dolara. Wolałbym porozmawiać o tym, co od jakiegoś czasu nie daje mi spokoju. Ale nie. Bredzę o kolejnych datach mojej inicjacji chrześcijańskiej: 25 marca 1961 – chrzest w pobliskim kościele Saint-Léon; 14 kwietnia 1968 – Pierwsza Komunia Święta w Duingt, nad jeziorem Annecy, gdzie moi dziadkowie ze strony matki mają dom na wsi; 27 maja 1972 – bierzmowanie w szkole Saint-Jean de Passy, w 16. dzielnicy, gdzie chodziłem do gimnazjum i liceum. Ojciec Barral był kiedyś moim katechetą. 11  Aluzja do 45 obrotów winylowej płyty. Słowo tour oznacza turę wyborów i obroty płyty gramofonowej – przyp. tłum. 12  Raymond Barre (1924-2007) był jedynym bezpartyjnym premierem V Republiki.

17

13.08.2014 10:31


CAC 407. Bez zbędnego wdawania się w detale zaspokajam więc jego zainteresowanie stanem finansów planety i moim życiem osobistym. „Tak, u mnie wszystko dobrze. Nawet bardzo dobrze! Rewolucja technologiczna, która przypadła na lata 80. XX wieku, i związana z nią eksplozja rynków stworzyły ogromny rynek pracy, który niejako wessał absolwentów grandes écoles. Pracuję pośród elit: absolwentów politechnik, ENA8, HEC, ESSEC i Science Po Paris9. Oto rasa, do której należę”. W tym kosmopolitycznym światku, w którym nikogo nie dziwi fakt posiadania francusko-amerykańskich korzeni i bycia dwujęzycznym, zarabia się dużo pieniędzy. Compagnie Financière de Suez stara się nadążyć za szaloną spiralą wynagrodzeń i premii za wydajność nakręcaną przez amerykańskie banki obsługujące klientów korporacyjnych. Łowcy głów są w nieustannym natarciu. Na moją głowę też wyznaczono cenę. Parkiet, na którym pracuję, jest jak skarbonka miotana falą ekonomiczno-finansowych statystyk. Panuje tu ustawiczny stres. To cena, jaką musimy zapłacić za budowę produktywnego społeczeństwa, dysponującego przyzwoitą siłą nabywczą. Siadamy do stołu. Rozmowa schodzi teraz na tematy polityczne. Ja także podczas wyborów prezydenckich zaangażowałem się po godzinach w sztabie wyborczym Raymonda Barre’a. Jeszcze rok temu ten wyścig szczurów osiągał apogeum. Wraz z przywódcą „młodych barrystów”10 wydałem płytę zatytułowaną Barre Rock. Dziennik 7  Cotation Assistée en Continu – francuski indeks akcji, który skupia 40 najsilniejszych spółek spośród 100 o najwyższej kapitalizacji na Giełdzie Paryskiej – przyp. red. 8  Jeden z absolwentów ENA (Ecole Nationale d’Administration), Pierre Duquesne, syn dziennikarza Jacquesa Duquesne’a, zostanie doradcą ekonomicznym premiera Lionela Jospina, a następnie zajmie stanowisko administratora w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. [Inni sławni absolwenci tej szkoły, to m.in. prezydenci Republiki Francuskiej: Valéry Giscard d’Estaing (1974-1981), Jacques Chirac (1995-2007) i François Hollande (od 2012 do dziś) – przyp. tłum.]. 9  HEC – Haute école de commerce to Wyższa Szkoła Handlowa, ESSEC – École supérieure des sciences économiques et commerciales to Wyższa Szkoła Nauk Ekonomicznych i Handlowych, Science Po Paris to Instytut Nauk Politycznych w Paryżu – przyp. tłum. 10  To François Ivernelu, który w przyszłości został zastępcą dyrektora generalnego Wytwórni Filmowej Pathé.

16

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 16-17

Libération skomentował: „Barre wybrany w 45. turze”11. Jednak mój kandydat odpadł już w pierwszej: 8 maja 1988. Światek polityczny szybko wypunktował porażkę strategii bezpartyjności12, głosząc peany na rzecz skutecznych machinacji politycznych François Mitterranda. Prywatnie Barre przyznał później, że jemu samemu zabrakło pierwotnego instynktu do walki politycznej, a jego kampanii – profesjonalizmu. Jeśli chodzi o mnie, po dwutygodniowej podróży po wodach Oceanu Indyjskiego znalazłem wreszcie czas na życie duchowe. Mam nadzieję, że dzisiejszego wieczoru uda mi się porozmawiać z ojcem Barralem o tym, co przydarzyło mi się dwa miesiące temu, w niedzielę 8 stycznia 1989. Ale jak mam mówić o tej niepojętej chwili, która budzi we mnie wspomnienie innej, jeszcze bardziej niepojętej i odległej? I co to doświadczenie oznacza dziś dla mnie? Czas ucieka, ale w końcu jakoś udaje mi się zejść na tematy religijne. Niestety, zdobywam się jedynie na analizę porównawczą tybetańskiego buddyzmu, hinduizmu Gandhiego, islamskiego sufizmu, nowojorskiego judaizmu liberalnego i chrześcijańskiego ruchu zielonoświątkowego, który właśnie zawitał do Francji: zdaniem jednych pod natchnieniem Ducha Świętego; a zdaniem innych – pod naporem amerykańskiego dolara. Wolałbym porozmawiać o tym, co od jakiegoś czasu nie daje mi spokoju. Ale nie. Bredzę o kolejnych datach mojej inicjacji chrześcijańskiej: 25 marca 1961 – chrzest w pobliskim kościele Saint-Léon; 14 kwietnia 1968 – Pierwsza Komunia Święta w Duingt, nad jeziorem Annecy, gdzie moi dziadkowie ze strony matki mają dom na wsi; 27 maja 1972 – bierzmowanie w szkole Saint-Jean de Passy, w 16. dzielnicy, gdzie chodziłem do gimnazjum i liceum. Ojciec Barral był kiedyś moim katechetą. 11  Aluzja do 45 obrotów winylowej płyty. Słowo tour oznacza turę wyborów i obroty płyty gramofonowej – przyp. tłum. 12  Raymond Barre (1924-2007) był jedynym bezpartyjnym premierem V Republiki.

17

13.08.2014 10:31


„Pamięta ksiądz? To z księdzem odbyłem swoje pierwsze rekolekcje. Było to podczas weekendu 11 listopada 1974 w klasztorze w Cîteaux. Potem odwiedzałem jeszcze sporadycznie Soligny-la-Trappe, Saint-Benoît-sur-Loire, Hautecombe, Wyspy Leryńskie i La-Pierre-Qui-Vire…”. Rozmowa schodzi na nocne rodaków rozmowy o głównych miejscach kultu religijnego. No to wieczór mam z głowy. Już 23.00. Ojciec Barral proponuje pomoc przy zmywaniu. Szybko odwodzę go od tego zamiaru. „Moja sprzątaczka zajmie się tym jutro”. „W wieku dwudziestu siedmiu lat masz już sprzątaczkę?”. „Tak, wszyscy golden boys mają służbę”. Właśnie mam odśpiewać pean na cześć niewykwalifikowanej siły roboczej i dobrodziejstw, jakie przynosi ona francuskiej gospodarce, ale proboszcz wkłada marynarkę i wychodzi do przedpokoju. Naszą rozmowę kończymy uśmiechem. „Im twarz poważniejsza, tym uśmiech piękniejszy” – napisał w Pamiętnikach zza grobu Chateaubriand. Marc Barral żegna mnie z poważnym wyrazem twarzy cechującym tych, którzy spowiadają grzeszników i chowają zmarłych. Nie wyjawiłem mu swej tajemnicy. Nie potrafię o niej mówić. Nawet z księdzem.

18

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 18-19

NIEPEWNE LATO

Sobota 20 maja 1989. Właśnie odbyłem sześciodniowe rekolekcje w opactwie Tamié w Sabaudii, nieopodal jeziora Annecy, gdzie mam rodzinę. Czyżbym był podobny do swojego dziadka, powściągliwego Raymonda Chanay’go, który nigdy nie umiał mówić o swym życiu wewnętrznym? Wciąż nikomu nie wyjawiłem tajemnicy, którą noszę w sercu, a która przejmuje mnie lękiem. Wróciłem do Paryża, stoję w kwartale ulicy Cler. Dzwonię do drzwi. Liczę, że François zdoła rozwiać moje wątpliwości. Ten beztroski franciszkanin nigdy nie może zdążyć na spotkanie. Na szczęście jest w domu i wita mnie z szerokim uśmiechem i wylewnością ludzi Wschodu. Ten Libańczyk o usposobieniu dziecka onieśmiela mnie mniej niż surowi i powściągliwi kapłani w sztywnych koloratkach, sprawujący posługę w mojej wychuchanej i wydmuchanej parafii Saint-Pierre du Gros Caillou. W końcu wyrzucam z siebie przerażające słowa, których nie potrafię dłużej kryć: „Pewnej styczniowej niedzieli doznałem czegoś na kształt iluminacji, niezwykle intensywnego duchowego objawienia. Jakby przed oczyma duszy przeleciał mi film. Od tej pory modlę się regularnie, niesiony tajemniczą siłą. Nigdy wcześniej o tym nie myślałem, ale zastanawiam się, czy przypadkiem nie zostałem wezwany do stanu duchownego… do życia jako kapłan albo mnich… albo coś w tym rodzaju”. Co za ulga. Nareszcie wyrzuciłem z siebie coś, co od miesięcy nie dawało mi spokoju. Jednak François nie widzi we mnie materiału 19

13.08.2014 10:31


„Pamięta ksiądz? To z księdzem odbyłem swoje pierwsze rekolekcje. Było to podczas weekendu 11 listopada 1974 w klasztorze w Cîteaux. Potem odwiedzałem jeszcze sporadycznie Soligny-la-Trappe, Saint-Benoît-sur-Loire, Hautecombe, Wyspy Leryńskie i La-Pierre-Qui-Vire…”. Rozmowa schodzi na nocne rodaków rozmowy o głównych miejscach kultu religijnego. No to wieczór mam z głowy. Już 23.00. Ojciec Barral proponuje pomoc przy zmywaniu. Szybko odwodzę go od tego zamiaru. „Moja sprzątaczka zajmie się tym jutro”. „W wieku dwudziestu siedmiu lat masz już sprzątaczkę?”. „Tak, wszyscy golden boys mają służbę”. Właśnie mam odśpiewać pean na cześć niewykwalifikowanej siły roboczej i dobrodziejstw, jakie przynosi ona francuskiej gospodarce, ale proboszcz wkłada marynarkę i wychodzi do przedpokoju. Naszą rozmowę kończymy uśmiechem. „Im twarz poważniejsza, tym uśmiech piękniejszy” – napisał w Pamiętnikach zza grobu Chateaubriand. Marc Barral żegna mnie z poważnym wyrazem twarzy cechującym tych, którzy spowiadają grzeszników i chowają zmarłych. Nie wyjawiłem mu swej tajemnicy. Nie potrafię o niej mówić. Nawet z księdzem.

18

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 18-19

NIEPEWNE LATO

Sobota 20 maja 1989. Właśnie odbyłem sześciodniowe rekolekcje w opactwie Tamié w Sabaudii, nieopodal jeziora Annecy, gdzie mam rodzinę. Czyżbym był podobny do swojego dziadka, powściągliwego Raymonda Chanay’go, który nigdy nie umiał mówić o swym życiu wewnętrznym? Wciąż nikomu nie wyjawiłem tajemnicy, którą noszę w sercu, a która przejmuje mnie lękiem. Wróciłem do Paryża, stoję w kwartale ulicy Cler. Dzwonię do drzwi. Liczę, że François zdoła rozwiać moje wątpliwości. Ten beztroski franciszkanin nigdy nie może zdążyć na spotkanie. Na szczęście jest w domu i wita mnie z szerokim uśmiechem i wylewnością ludzi Wschodu. Ten Libańczyk o usposobieniu dziecka onieśmiela mnie mniej niż surowi i powściągliwi kapłani w sztywnych koloratkach, sprawujący posługę w mojej wychuchanej i wydmuchanej parafii Saint-Pierre du Gros Caillou. W końcu wyrzucam z siebie przerażające słowa, których nie potrafię dłużej kryć: „Pewnej styczniowej niedzieli doznałem czegoś na kształt iluminacji, niezwykle intensywnego duchowego objawienia. Jakby przed oczyma duszy przeleciał mi film. Od tej pory modlę się regularnie, niesiony tajemniczą siłą. Nigdy wcześniej o tym nie myślałem, ale zastanawiam się, czy przypadkiem nie zostałem wezwany do stanu duchownego… do życia jako kapłan albo mnich… albo coś w tym rodzaju”. Co za ulga. Nareszcie wyrzuciłem z siebie coś, co od miesięcy nie dawało mi spokoju. Jednak François nie widzi we mnie materiału 19

13.08.2014 10:31


na kapłana czy zakonnika. Jego zdaniem bardziej się nadaję na ojca dzieciom i małżonka. Sześć lat temu musiałem zerwać zaręczyny z Laurence, która wpadła w anoreksję. François jest zdania, że to bolesne doświadczenie odcisnęło piętno na mojej psychice i po dziś dzień rzutuje na mój stosunek do kobiet. Radzi mi, abym zaczął spotykać się z dziewczynami, abym trzymał je za rękę i mówił im o miłości. „Zniż się do ich poziomu! – powiada François. – Kobiety lubią komplementy: mów im, że mają piękne oczy i nie zawracaj im głowy swoimi duchowymi rozterkami, smyku!”. Rozmowa z François, mimo iż zaczęła się dobrze, nie koi mojego wewnętrznego rozdarcia i bólu. Byłem pewien, że Duch Święty wzywa mnie, abym natychmiast i radykalnie podążył za Chrystusem. Zamiast tego usłyszałem stek niewymyślnych stereotypów na temat kobiet i trywialnych rad, które każą mi zwątpić w samego siebie. Jednak miesiąc później, ku memu najwyższemu zdumieniu, wciąż pozostaję równie głęboko wierny modlitwie psalmami. Psałterz kupiłem w 1985 w opactwie na Wyspach Leryńskich, niepodal Cannes. Ten zbiór poematów, przypisywany królowi Dawidowi, to jakby przebłagalno-pochwalna lista przebojów, spuścizna, którą odziedziczyliśmy po ludzie Izraela. Lubię ten biblijny „top 150” pieśni religijnych, dlatego że nie przedstawia fałszywie różowego obrazu świata. Psalmista nie waha się upominać Boga: „Zbudź się, czemu śpisz, Panie?” (Ps 44, 24); „Jak długo jeszcze?” (Ps 90, 13); „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Ps 22, 2). Ja także nie rozumiem wielu rzeczy, przeciwko którym się buntuję. Skoro Bóg jest dobry i wszechmogący, dlaczego na świecie jest tyle zła? Niektórzy kapłani odpowiadają: „Bóg szanuje wolność człowieka”. Ale zło nie zawsze jest sprawką człowieka: trzęsienia ziemi i wielkie powodzie istniały na długo wcześniej, nim wywołaliśmy efekt cieplarniany! Od wieków pytania psalmisty wciąż na nowo rozbrzmiewają echem w klasztorach i synagogach. Teraz przyszła kolej także i na

mnie: w ukryciu czytam, rozważam i modlę się psalmami tak często, że karty mojego psałterza są zupełnie wytarte na rogach. Zrozumiałem, że Bóg chrześcijan nie wyjaśnił przyczyn zła, ale wziął to zło na siebie, aby zrodzić nowy świat. Cierpiał wraz z nami: to sprawiło, że On sam stał mi się bliższy, świadomość Jego obecności w świecie porusza mnie do głębi. Niestety! Od Olimpu po Awentyn imię biblijnego Boga zostało przetłumaczone i przekłamane13 na imiona bóstw lokalnych, całkowicie obcych Bogu Miłości. Czyż francuski Dieu, spokrewniony z Zeusem (via łacińskie Deus, greckie Theos), nie zachował pewnych cech tego brodatego i wiarołomnego boga? A czyż angielski God, awatar Thora i Wotana, dwóch bóstw nordyckich pałających żądzą wojny, nie stał się bogiem podsycającym wojenne apetyty fałszywie chrześcijańskich królestw i imperiów? Mam nadzieję, że na dobre wykorzeniłem tych fałszywych bogów z mojej religijnej podświadomości. W środę 21 czerwca 1989 udaje mi się wreszcie ponownie spotkać z proboszczem i porozmawiać z nim o moim przedziwnym zamiłowaniu do psalmów. Wyjaśniam mu, że modlitwa zajmuje poczesne miejsce w moim życiu i że rozważam kwestię powołania zakonnego. Jego zdaniem sprawa jest zbyt świeża. Trzeba poczekać rok. Jeśli rzeczywiście zostałem wezwany do życia w klasztorze, będę musiał porozmawiać z zakonnikiem i ewentualnie zostanę przyjęty do jakiejś wspólnoty religijnej. Proboszcz doradza mi, abym jeszcze poczekał, wrócił na rekolekcje do opactwa Tamié lub porozumiał się z diecezjalnym duszpasterzem do spraw powołań. Nie uważa, abym miał problem z kobietami. Jego zdaniem, moim powołaniem nie jest poszukiwanie drogi doskonałej, ale po prostu podążanie drogą, która jest najlepsza, czyli idealna dla mnie: a rów-

20

21

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 20-21

13  Aluzja do włoskiego powiedzenia traduttore – tradittore, to znaczy: ‘tłumacz – kłamca’ – przyp. tłum.

13.08.2014 10:31


na kapłana czy zakonnika. Jego zdaniem bardziej się nadaję na ojca dzieciom i małżonka. Sześć lat temu musiałem zerwać zaręczyny z Laurence, która wpadła w anoreksję. François jest zdania, że to bolesne doświadczenie odcisnęło piętno na mojej psychice i po dziś dzień rzutuje na mój stosunek do kobiet. Radzi mi, abym zaczął spotykać się z dziewczynami, abym trzymał je za rękę i mówił im o miłości. „Zniż się do ich poziomu! – powiada François. – Kobiety lubią komplementy: mów im, że mają piękne oczy i nie zawracaj im głowy swoimi duchowymi rozterkami, smyku!”. Rozmowa z François, mimo iż zaczęła się dobrze, nie koi mojego wewnętrznego rozdarcia i bólu. Byłem pewien, że Duch Święty wzywa mnie, abym natychmiast i radykalnie podążył za Chrystusem. Zamiast tego usłyszałem stek niewymyślnych stereotypów na temat kobiet i trywialnych rad, które każą mi zwątpić w samego siebie. Jednak miesiąc później, ku memu najwyższemu zdumieniu, wciąż pozostaję równie głęboko wierny modlitwie psalmami. Psałterz kupiłem w 1985 w opactwie na Wyspach Leryńskich, niepodal Cannes. Ten zbiór poematów, przypisywany królowi Dawidowi, to jakby przebłagalno-pochwalna lista przebojów, spuścizna, którą odziedziczyliśmy po ludzie Izraela. Lubię ten biblijny „top 150” pieśni religijnych, dlatego że nie przedstawia fałszywie różowego obrazu świata. Psalmista nie waha się upominać Boga: „Zbudź się, czemu śpisz, Panie?” (Ps 44, 24); „Jak długo jeszcze?” (Ps 90, 13); „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Ps 22, 2). Ja także nie rozumiem wielu rzeczy, przeciwko którym się buntuję. Skoro Bóg jest dobry i wszechmogący, dlaczego na świecie jest tyle zła? Niektórzy kapłani odpowiadają: „Bóg szanuje wolność człowieka”. Ale zło nie zawsze jest sprawką człowieka: trzęsienia ziemi i wielkie powodzie istniały na długo wcześniej, nim wywołaliśmy efekt cieplarniany! Od wieków pytania psalmisty wciąż na nowo rozbrzmiewają echem w klasztorach i synagogach. Teraz przyszła kolej także i na

mnie: w ukryciu czytam, rozważam i modlę się psalmami tak często, że karty mojego psałterza są zupełnie wytarte na rogach. Zrozumiałem, że Bóg chrześcijan nie wyjaśnił przyczyn zła, ale wziął to zło na siebie, aby zrodzić nowy świat. Cierpiał wraz z nami: to sprawiło, że On sam stał mi się bliższy, świadomość Jego obecności w świecie porusza mnie do głębi. Niestety! Od Olimpu po Awentyn imię biblijnego Boga zostało przetłumaczone i przekłamane13 na imiona bóstw lokalnych, całkowicie obcych Bogu Miłości. Czyż francuski Dieu, spokrewniony z Zeusem (via łacińskie Deus, greckie Theos), nie zachował pewnych cech tego brodatego i wiarołomnego boga? A czyż angielski God, awatar Thora i Wotana, dwóch bóstw nordyckich pałających żądzą wojny, nie stał się bogiem podsycającym wojenne apetyty fałszywie chrześcijańskich królestw i imperiów? Mam nadzieję, że na dobre wykorzeniłem tych fałszywych bogów z mojej religijnej podświadomości. W środę 21 czerwca 1989 udaje mi się wreszcie ponownie spotkać z proboszczem i porozmawiać z nim o moim przedziwnym zamiłowaniu do psalmów. Wyjaśniam mu, że modlitwa zajmuje poczesne miejsce w moim życiu i że rozważam kwestię powołania zakonnego. Jego zdaniem sprawa jest zbyt świeża. Trzeba poczekać rok. Jeśli rzeczywiście zostałem wezwany do życia w klasztorze, będę musiał porozmawiać z zakonnikiem i ewentualnie zostanę przyjęty do jakiejś wspólnoty religijnej. Proboszcz doradza mi, abym jeszcze poczekał, wrócił na rekolekcje do opactwa Tamié lub porozumiał się z diecezjalnym duszpasterzem do spraw powołań. Nie uważa, abym miał problem z kobietami. Jego zdaniem, moim powołaniem nie jest poszukiwanie drogi doskonałej, ale po prostu podążanie drogą, która jest najlepsza, czyli idealna dla mnie: a rów-

20

21

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 20-21

13  Aluzja do włoskiego powiedzenia traduttore – tradittore, to znaczy: ‘tłumacz – kłamca’ – przyp. tłum.

13.08.2014 10:31


nie dobrze tą drogą może być małżeństwo, o ile zostanę do niego powołany. Po spotkaniu notuję w swoim dzienniku: „Wróciłem do punktu wyjścia! Ach! Gdyby jakaś powabna gołąbeczka zawróciła mi w głowie i powiodła przed ołtarz: wszystko stałoby się proste!”. Nadeszło lato. Trzydniowy wypad w Alpy z kluczowymi klientami banku i przedstawicielami śmietanki ze świata mediów. Grand Prix Raftingu. Szalone spływy rwącą Izerą i uginające się stoły: „Życie jest piękne i czerpię z niego pełnymi garściami”. Idylla trwa: wieczorne uczty, sobotnio-niedzielne wypady do Beaujolais, gdzie moi rodzice mają dom z basenem, służbowe wyjazdy do Szwajcarii, Mediolanu, Londynu. W wolnym czasie czytam nową biografię Karola de Foucauld, autorstwa Marguerite Castillon du Perron14. Ten oficer hulaka, który w roli eksploratora udał się do Maroka, a następnie został pustelnikiem w górach Hoggaru, nie przestaje mnie fascynować. 27 maja 1972 mój świadek bierzmowania ofiarował mi ilustrowaną książkę autorstwa Michela Carrouges’a: Charles de Foucauld, explorateur mystique15. Czy ją wówczas przeczytałem? Nie pamiętam. Tak czy inaczej, ponownie zanurzam się w duchowym świecie „uniwersalnego brata”, który wyjechał do ziemi islamu, aby modlić się i dzielić los najuboższych.

14  15

Grasset 1982. Cerf 1954.

22

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 22-23

SZAMPAN CZY PSAŁTERZ?

Środa 23 sierpnia 1989. Zaledwie mój samolot wystartował, a już stewardessa linii lotniczych SAS proponuje mi szampana. Czuję się nieco zakłopotany, ponieważ musiałem przerwać wakacje w Laponii. Jutro wrócę do swoich szwedzkich gospodarzy. Ten krótki wypad ze Sztokholmu do Londynu wiąże się z propozycją, jaką złożył mi jeden z najbardziej prestiżowych amerykańskich banków dla klientów korporacyjnych. Sam nowojorski prezes do spraw międzynarodowych operacji skarbowych będzie przejazdem w city i koniecznie chce się ze mną spotkać, aby zaproponować mi pracę. Siedzę więc wygodnie w klasie biznesowej i snuję rozmyślania o teraźniejszym i przyszłym życiu. Powinienem przyjąć posadę w Londynie czy raczej zostać w Paryżu? Propozycje wynagrodzenia rosną w oszałamiającym tempie: wciąż jeszcze nie ma zbyt wielu specjalistów od opcji walutowych – jednego z nowych instrumentów finansowych, które dopiero co pojawiły się w Europie. Mam pracę stymulującą intelektualnie: wykładam na studiach podyplomowych w Sciences Po Paris, a także na uniwersytetach w Aix-en-Provence i w Bordeaux. Pracuję też jako doradca skarbników firm, wprowadzając ich w tajniki zarządzania ryzykiem walutowym. Po co miałbym wyjechać do londyńskiego city? Żeby zostać milionerem i dopisać sobie „wiceprezes” na wizytówce? Nagle ponownie zdejmuje mnie wewnętrzna trwoga, o której – za sprawą mojej przyjaciółki, Anny, i piękna krajobrazów Laponii – przez 23

13.08.2014 10:31


nie dobrze tą drogą może być małżeństwo, o ile zostanę do niego powołany. Po spotkaniu notuję w swoim dzienniku: „Wróciłem do punktu wyjścia! Ach! Gdyby jakaś powabna gołąbeczka zawróciła mi w głowie i powiodła przed ołtarz: wszystko stałoby się proste!”. Nadeszło lato. Trzydniowy wypad w Alpy z kluczowymi klientami banku i przedstawicielami śmietanki ze świata mediów. Grand Prix Raftingu. Szalone spływy rwącą Izerą i uginające się stoły: „Życie jest piękne i czerpię z niego pełnymi garściami”. Idylla trwa: wieczorne uczty, sobotnio-niedzielne wypady do Beaujolais, gdzie moi rodzice mają dom z basenem, służbowe wyjazdy do Szwajcarii, Mediolanu, Londynu. W wolnym czasie czytam nową biografię Karola de Foucauld, autorstwa Marguerite Castillon du Perron14. Ten oficer hulaka, który w roli eksploratora udał się do Maroka, a następnie został pustelnikiem w górach Hoggaru, nie przestaje mnie fascynować. 27 maja 1972 mój świadek bierzmowania ofiarował mi ilustrowaną książkę autorstwa Michela Carrouges’a: Charles de Foucauld, explorateur mystique15. Czy ją wówczas przeczytałem? Nie pamiętam. Tak czy inaczej, ponownie zanurzam się w duchowym świecie „uniwersalnego brata”, który wyjechał do ziemi islamu, aby modlić się i dzielić los najuboższych.

14  15

Grasset 1982. Cerf 1954.

22

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 22-23

SZAMPAN CZY PSAŁTERZ?

Środa 23 sierpnia 1989. Zaledwie mój samolot wystartował, a już stewardessa linii lotniczych SAS proponuje mi szampana. Czuję się nieco zakłopotany, ponieważ musiałem przerwać wakacje w Laponii. Jutro wrócę do swoich szwedzkich gospodarzy. Ten krótki wypad ze Sztokholmu do Londynu wiąże się z propozycją, jaką złożył mi jeden z najbardziej prestiżowych amerykańskich banków dla klientów korporacyjnych. Sam nowojorski prezes do spraw międzynarodowych operacji skarbowych będzie przejazdem w city i koniecznie chce się ze mną spotkać, aby zaproponować mi pracę. Siedzę więc wygodnie w klasie biznesowej i snuję rozmyślania o teraźniejszym i przyszłym życiu. Powinienem przyjąć posadę w Londynie czy raczej zostać w Paryżu? Propozycje wynagrodzenia rosną w oszałamiającym tempie: wciąż jeszcze nie ma zbyt wielu specjalistów od opcji walutowych – jednego z nowych instrumentów finansowych, które dopiero co pojawiły się w Europie. Mam pracę stymulującą intelektualnie: wykładam na studiach podyplomowych w Sciences Po Paris, a także na uniwersytetach w Aix-en-Provence i w Bordeaux. Pracuję też jako doradca skarbników firm, wprowadzając ich w tajniki zarządzania ryzykiem walutowym. Po co miałbym wyjechać do londyńskiego city? Żeby zostać milionerem i dopisać sobie „wiceprezes” na wizytówce? Nagle ponownie zdejmuje mnie wewnętrzna trwoga, o której – za sprawą mojej przyjaciółki, Anny, i piękna krajobrazów Laponii – przez 23

13.08.2014 10:31


chwilę zapomniałem. „Gdzie jesteś, Panie? Czego chcesz ode mnie? Oto pławię się w oceanie rozkoszy…”. Wyjmuję z nesesera psałterz: „Boże, mój Boże, szukam Ciebie od świtu; Ciebie pragnę całym sercem!” (Ps 63, 2). W lewej dłoni trzymam modlitewnik, w prawej – lampkę szampana. Co jest moim najgłębszym pragnieniem? Czy naprawdę to pragnienie ugasiłem? Czy muszę dokonać wyboru? Nie tylko między Londynem i Paryżem, firmami Indosuez i Merrill Lynch, ale między karierą biznesmena a przyszłością, którą sam muszę wykuć. Wers 11 Psalmu 62 zachęca mnie, abym właściwie lokował swoje ambicje: „Nie pokładajcie ufności w wyzysku i nie łudźcie się grabieżą, do wzrostu bogactwa nie przywiązujcie serca”. Modlitwę odkryłem na nowo jako dwudziestolatek. Miało to miejsce latem 1981. Byłem wprost idealnym drobnym konsumentem świata zachodniego, słuchałem modnej muzyki i miałem wszystko, co tylko chciałem. Wspaniałą rodzinę. Zero problemów w szkole czy na uczelni. A jednak brakowało mi czegoś istotnego: prawdziwego szczęścia, które najwyraźniej jest nieuchwytne. Byłem młody, nie modliłem się. I wtedy postanowiłem przyjrzeć się temu bliżej. W wakacyjnym domu rodziców znalazłem książkę niejakiego Carla Carretta: Listy z pustyni16. Autor wyjaśniał, że jego książki nie należy czytać po to, aby zrozumieć, lecz po to, aby doświadczyć. Potraktowałem tę wskazówkę dosłownie. Tylko gdzie mam doświadczać? Poszedłem do swojego pokoju. Jaką postawę przyjąć? Ukląkłem. Jakich słów użyć? Poprosiłem Boga, aby dał mi się poznać. Chwila przerażenia. A potem – szczęście: On przyszedł! Nie sposób opisać to niewysłowione szczęście. Właśnie spotkałem Tego, o którym pisał św. Jan w swojej Ewangelii: „Ducha Prawdy, którego świat nie jest w stanie przyjąć, ponieważ ani Go nie widzi, ani nie zna. Wy Go znacie, bo przebywa wśród was i będzie w was” ( J 14, 17). Owego niewysłowionego spokoju, jakiego tego lipcowego 16

Tłum. S. Waldemar Gaudyn, Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa 1991.

24

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 24-25

dnia zaznałem w skrytości swego serca, nigdy nie doświadczyłem inaczej, jak tylko kontemplując tajemnicę życia, a wiele później – przez konkretną miłość moich bliźnich. Autor książki uprzedzał mnie: modlitwa może mnie zaprowadzić bardzo daleko. Dalej niż sięga wyobraźnia. Oznacza to, że muszę poddać swoje duchowe wzruszenia surowemu osądowi rozumu. Czy aby nie padłem ofiarą psychicznej iluzji pozbawionej jakiegokolwiek obiektywnego uzasadnienia? Moim zdaniem praktyka religijna, której nie towarzyszy refleksja, jest tak samo niebezpieczna jak nauka pozostawiona samej sobie. Ci, którzy – umiejąc czytać i pisać – powołują się na ślepą wiarę ludzi prostych, obrażają Boga, odrzucając uzasadnione i słuszne postulaty rozumu. Skoro Stwórca uznał za stosowne obdarzyć nas zdolnością do refleksji, naszym obowiązkiem jest robić z niej użytek. „Racjonalny wybór – pisał Raymond Aron – opiera się nie tylko na zasadach moralnych czy ideologii. Jest on przede wszystkim owocem logicznego, mającego podstawy naukowe myślenia, które to myślenie zapobiega wyciąganiu bezkrytycznych wniosków i nigdy, w imię nauki, nie narzuca konkretnego wyboru, lecz chroni przed pułapkami idealizmu i dobrych intencji”17. Jako dwudziestoośmiolatek bardzo chciałem, aby kwestia powołania zakonnego okazała się idealistyczną mrzonką lub pułapką zastawioną przez moje dobre intencje! Ale między szampanem a psałterzem Bóg przypomniał mi o sobie tak nagle jak dziecko, które dopomina się przyjścia na świat. Doświadczam – z pełnym rozumieniem własnych doznań – bólu rodzenia. 15 października piszę w swoim dzienniku: „Naprawdę bardzo się boję. Czuję bliską obecność Boga. Szczęście, które On mi obiecuje, być może jest już bliskie! Nigdy nie odnajdę szczęścia, jeśli nie rozstrzygnę kwestii swojego powołania, która to kwestia prześladuje mnie coraz bardziej”. 17

R. Aron, Mémoires: 50 ans de réflexion politique, Julliard, Paris 1983, s. 125.

25

13.08.2014 10:31


chwilę zapomniałem. „Gdzie jesteś, Panie? Czego chcesz ode mnie? Oto pławię się w oceanie rozkoszy…”. Wyjmuję z nesesera psałterz: „Boże, mój Boże, szukam Ciebie od świtu; Ciebie pragnę całym sercem!” (Ps 63, 2). W lewej dłoni trzymam modlitewnik, w prawej – lampkę szampana. Co jest moim najgłębszym pragnieniem? Czy naprawdę to pragnienie ugasiłem? Czy muszę dokonać wyboru? Nie tylko między Londynem i Paryżem, firmami Indosuez i Merrill Lynch, ale między karierą biznesmena a przyszłością, którą sam muszę wykuć. Wers 11 Psalmu 62 zachęca mnie, abym właściwie lokował swoje ambicje: „Nie pokładajcie ufności w wyzysku i nie łudźcie się grabieżą, do wzrostu bogactwa nie przywiązujcie serca”. Modlitwę odkryłem na nowo jako dwudziestolatek. Miało to miejsce latem 1981. Byłem wprost idealnym drobnym konsumentem świata zachodniego, słuchałem modnej muzyki i miałem wszystko, co tylko chciałem. Wspaniałą rodzinę. Zero problemów w szkole czy na uczelni. A jednak brakowało mi czegoś istotnego: prawdziwego szczęścia, które najwyraźniej jest nieuchwytne. Byłem młody, nie modliłem się. I wtedy postanowiłem przyjrzeć się temu bliżej. W wakacyjnym domu rodziców znalazłem książkę niejakiego Carla Carretta: Listy z pustyni16. Autor wyjaśniał, że jego książki nie należy czytać po to, aby zrozumieć, lecz po to, aby doświadczyć. Potraktowałem tę wskazówkę dosłownie. Tylko gdzie mam doświadczać? Poszedłem do swojego pokoju. Jaką postawę przyjąć? Ukląkłem. Jakich słów użyć? Poprosiłem Boga, aby dał mi się poznać. Chwila przerażenia. A potem – szczęście: On przyszedł! Nie sposób opisać to niewysłowione szczęście. Właśnie spotkałem Tego, o którym pisał św. Jan w swojej Ewangelii: „Ducha Prawdy, którego świat nie jest w stanie przyjąć, ponieważ ani Go nie widzi, ani nie zna. Wy Go znacie, bo przebywa wśród was i będzie w was” ( J 14, 17). Owego niewysłowionego spokoju, jakiego tego lipcowego 16

Tłum. S. Waldemar Gaudyn, Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa 1991.

24

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 24-25

dnia zaznałem w skrytości swego serca, nigdy nie doświadczyłem inaczej, jak tylko kontemplując tajemnicę życia, a wiele później – przez konkretną miłość moich bliźnich. Autor książki uprzedzał mnie: modlitwa może mnie zaprowadzić bardzo daleko. Dalej niż sięga wyobraźnia. Oznacza to, że muszę poddać swoje duchowe wzruszenia surowemu osądowi rozumu. Czy aby nie padłem ofiarą psychicznej iluzji pozbawionej jakiegokolwiek obiektywnego uzasadnienia? Moim zdaniem praktyka religijna, której nie towarzyszy refleksja, jest tak samo niebezpieczna jak nauka pozostawiona samej sobie. Ci, którzy – umiejąc czytać i pisać – powołują się na ślepą wiarę ludzi prostych, obrażają Boga, odrzucając uzasadnione i słuszne postulaty rozumu. Skoro Stwórca uznał za stosowne obdarzyć nas zdolnością do refleksji, naszym obowiązkiem jest robić z niej użytek. „Racjonalny wybór – pisał Raymond Aron – opiera się nie tylko na zasadach moralnych czy ideologii. Jest on przede wszystkim owocem logicznego, mającego podstawy naukowe myślenia, które to myślenie zapobiega wyciąganiu bezkrytycznych wniosków i nigdy, w imię nauki, nie narzuca konkretnego wyboru, lecz chroni przed pułapkami idealizmu i dobrych intencji”17. Jako dwudziestoośmiolatek bardzo chciałem, aby kwestia powołania zakonnego okazała się idealistyczną mrzonką lub pułapką zastawioną przez moje dobre intencje! Ale między szampanem a psałterzem Bóg przypomniał mi o sobie tak nagle jak dziecko, które dopomina się przyjścia na świat. Doświadczam – z pełnym rozumieniem własnych doznań – bólu rodzenia. 15 października piszę w swoim dzienniku: „Naprawdę bardzo się boję. Czuję bliską obecność Boga. Szczęście, które On mi obiecuje, być może jest już bliskie! Nigdy nie odnajdę szczęścia, jeśli nie rozstrzygnę kwestii swojego powołania, która to kwestia prześladuje mnie coraz bardziej”. 17

R. Aron, Mémoires: 50 ans de réflexion politique, Julliard, Paris 1983, s. 125.

25

13.08.2014 10:31


SPIS TREŚCI

Przedmowa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11 I. Przemiany wewnętrzne. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13 Odroczone rozwiązanie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15 Niepewne lato. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19 Szampan czy psałterz?. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23 Wypowiedzenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27 W zawieszeniu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31 Pożegnanie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 34 Widzenie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 37 Za klauzurą . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 41 Nowe spojrzenie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 46 Obłóczyny. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 50 Siwe włosy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 55 Z wyżyn ambony do uniżenia ciała. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 59 Patrzeć w gwiazdy i chcieć gwiazdki z nieba. . . . . . . . . . . . . . 66 „Sprzeniewierzenie ducha”. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 72 Mała jazzowa improwizacja. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 76 Kiedy niebo się chmurzy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 80 Ostatnie rekolekcje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 85 II. Przemiany zewnętrzne. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 91 Bezdomny. Sam Bóg moją siłą. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 93 „Czy istnieje życie przed śmiercią?”. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 98 Marsylia. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 105 Karim . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 111 Misja. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115

285A_Mnich_z_Wall_Street_inside.indd 202-203

13.08.2014 10:31


Założenie wspólnoty . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Sąsiedzi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Forpoczta Kościoła . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tajemnica mesjańska . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Przystanek autobusowy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Szczeliny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Boudouaou . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wszyscy pójdziemy do Nieba . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Trzęsienie ziemi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Droga wcielenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Absurdy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Pamiętaj o przyszłości! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

120 126 132 138 144 150 157 163 168 172 179 184

Epilog . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 190 Aneks 1:Siedem filarów Fraternité Saint Paul . . . . . . . . . . . . . . 195 Aneks 2: Dwanaście kolumn neomonastycyzmu . . . . . . . . . . . 199




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.