374A_Zlamane_skrzydla.indd 1
2018-10-03 19:47:25
374A_Zlamane_skrzydla.indd 2
2018-10-03 19:47:25
374A_Zlamane_skrzydla.indd 3
2018-10-03 19:47:26
Tytuł oryginału: Broken Wings © 2013 Shannon Dittemore All rights reserved. Published by arrangement with Thomas Nelson, a division of HarperCollins Christian Publishing, Inc. Tłumaczenie: Katarzyna Przybylska Redakcja: Ewa Stuła Skład i łamanie: Monika Balwierz Projekt okładki: Anna Maligłówka Zdjęcia: © den-belitsky/fotolia.com, © Stewart Graham/fotolia.com, © chones /fotolia.com ©Aleshyn Andrei/shutterstock.com, © Mike Laptev/ shutterstock.com Cytaty biblijne pochodzą z: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Najnowszy przekład z języków oryginalnych z komentarzem © Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2011 ISBN 978-83-7797-374-5 © Edycja Świętego Pawła, 2018 ul. Św. Pawła 13/15 • 42-221 Częstochowa tel. 34.362.06.89 • fax 34.362.09.89 www.edycja.com.pl • e-mail: edycja@edycja.com.pl Dystrybucja: Centrum Logistyczne Edycji Świętego Pawła ul. Hutnicza 46 • 42-263 Wrzosowa k. Częstochowy tel. 34.366.15.50 • fax 34.370.83.74 e-mail: dystrybucja@edycja.com.pl Księgarnia internetowa: www.edycja.pl
374A_Zlamane_skrzydla.indd 4
2018-10-03 19:47:26
Dla Mamy i Taty, którzy nauczyli mnie, że złamany człowiek nie musi być samotny.
374A_Zlamane_skrzydla.indd 5
2018-10-03 19:47:26
Na świecie pojawiła się światłość, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność niż światłość, ponieważ ich czyny były złe. ŚW. JAN APOSTOŁ
374A_Zlamane_skrzydla.indd 6
2018-10-03 19:47:26
Rozdział pierwszy
Pearla
W
piekle jest głośno. Słychać, jak szpony skrobią o kamienną podłogę i uderzają ze stukiem o kolumny otaczające komnatę. Wielka sala powoli się zapełnia. Zewsząd dobiegają syki i warczenia, lecz cały ten hałas nie jest w stanie wyprowadzić cheruba z równowagi. Pearla bywała tu już przedtem. To tu, wryta w głąb ziemi i pogrzebana w samym jej sercu – w wymiarze niewykrywalnym przez ludzką technologię – stoi twierdza Szatana. Masywna bryła Abaddonu, uformowana z ciemności, która zastygła, przybrała postać kamienia, wznosi się dokładnie w samym środku włości Księcia. Ciemna, aksamitna skóra Pearli pozwala jej przemknąć niepostrzeżenie i schować się za masywnym filarem podtrzymującym zewnętrzną ścianę. Wysłany na przeszpiegi cherub nie daje się jednak zwieść otaczającej zewsząd ciemności. To miejsce zostało stworzone dla Księcia, podarowane mu przez Stwórcę. I chociaż światło Nadziemia nie przeniknie tych ścian, to nawet tu nie można ukryć się przed Ojcem. W przeciwieństwie do tłumu skrobiących pazurami i atakujących się nawzajem demonów, ta istota doświadcza pokoju. Jej niebiańskie stopy cicho stąpają po lodowatej posadzce, a zwinięte skrzydła przylegają ściśle do pleców. Przez cały czas mocno mruży oczy. Nic tak nie przyciąga uwagi, jak okruchy światła przeszywające ciemność. A ciemność panuje tu wszędzie. 7
374A_Zlamane_skrzydla.indd 7
2018-10-03 19:47:26
Złamane skrzydła Pearla przemyka od filaru do filaru, przesuwając rękoma po chropowatej skale w poszukiwaniu znajomej szczeliny. Kiedy wreszcie do niej dociera, wślizguje się do środka, w głąb skalistej ściany. Odwraca się plecami do sali, otwiera oczy na tyle szeroko, aby oświetlić sobie drogę wspinaczki. Jest zwinna i szybka, precyzyjnie wspina się po ścianie. Wreszcie odnajduje skalną grań wysuniętą wysoko ponad otaczającymi komnatę kolumnami, wysoko ponad tłumem przepychających się między sobą demonów, i wciska się klinem w głąb ściany. Rozpościera jedwabne, czarne skrzydła – typowe dla cherubów pełniących rolę szpiegów – które ocierają się z szelestem o skałę, i zakrywa się nimi. Przeszywa skrzydła swym wzrokiem i przygląda się. Czeka. Rzędy demonów otoczyły pierścieniem okrągłą salę. Cherub widywał już wcześniej ich groteskowe twarze. Jako członkowie książęcej straży rzadko opuszczają Abaddon bez Księcia; a jeśli już, to w małych grupach. Do jego straży należą najbardziej lojalne i zaufane demony. Są tu jednak i inne upadłe anioły pełniące mniej ważne role w diabelskiej twierdzy. Widząc rzeszę zebranych, Pearla zastanawia się, czy Książę osobiście będzie przewodził radzie, bo zazwyczaj oddelegowuje do tego zadania kogoś innego. Plotki zdają się potwierdzać tę myśl – krążą pogłoski, że cały legion Palatynu jest już w drodze. Pewne źródła informują, że powrócili do Abaddonu po nowe rozkazy. Przeczy to jednak wszelkiej logice. Po co sprowadzać tysiące najlepszych wojowników Księcia z powrotem do twierdzy, jeśli wystarczyłoby zwołać niewielką radę? Jednak plotki nie ustają, a Michał, jako dowódca sił Stwórcy, poświęca im należytą uwagę. Jeżeli okażą się prawdziwe, takie posunięcie może oznaczać atak na wielką skalę. Ale gdzie miałoby do niego dojść? Zwycięstwo w Ugandzie jest już bliskie i legion światła będzie mógł niebawem ruszyć w drogę. A nie ma wojownika, który lepiej sprawdziłby się w obliczu wojny z Palatynem niż Michał, sam dowódca. Pearla zamyka oczy, odcinając się od panującego w dole chaosu, i przenosi się w wyobraźni do Sali Tronu Ojca. Do miejsca o niezrównanym pięknie, gdzie wszystko pełne jest harmonii. 8
374A_Zlamane_skrzydla.indd 8
2018-10-03 19:47:26
Pearla Ojciec promienieje jasnym światłem, a spod Jego tronu wypływa rzeka złota. Trony – najmądrzejsze z aniołów – otulone od stóp do głów białymi piórami, unoszą się przy boku Ojca, wyśpiewując Mu na przemian pieśni uwielbienia. Pod napływem wzbierających w jej duszy wspomnień o dobroci Stwórcy, Pearla z trudem powstrzymuje swoje wargi. Godzien! Godzien! Tylko Tyś jest godzien! – myśli. Wtedy inny, przeraźliwy dźwięk sprowadza ją z powrotem do piekła. To odgłos zniewolenia. Więzienia. Pearla z całych sił stara się pozostać w bezruchu, gdy tymczasem w dole słychać wyraźne poruszenie wśród zebranych upadłych, wywołane widokiem ognistych łańcuchów, które z sykiem i skwierczeniem uderzają o zimną i wilgotną posadzkę. Niewielka banda wprowadza do sali osamotnionego demona. Popychają go i szturchają niczym upartego osła. Kiedy docierają do środka komnaty, przytwierdzają jego łańcuchy do podłogi. Bezceremonialnie pozostawiają go stojącego samotnie naprzeciwko żałosnej repliki tronu Ojca. Atrybut władzy Księcia nie jest pozbawiony okazałości, lecz jego przesadnie zdobny podest wykuto ze skały, w przeciwieństwie do tronu Ojca, wykonanego z najczystszego złota i drogocennych kamieni. Z tyłu wznosi się wysoka kamienna płyta, na której wyrzeźbiono dziwne symbole i wzory. Spośród nich na pierwszy plan wybija się smok z przerażającymi zębami i wypolerowanymi na błysk łuskami. Jego ogon owija podest, a pośród wijących się spirali tkwią tysiące gwiazd ozdobionych lśniącymi klejnotami. Ten obraz, symbol buntu wielkiego smoka, zawsze napawał Pearlę niepokojem. Widok więźnia przykutego łańcuchami naprzeciw tronu zdaje się świadczyć o tym, że miała rację. Wszyscy czekają na przybycie samego Lucyfera.
9
374A_Zlamane_skrzydla.indd 9
2018-10-03 19:47:26
Rozdział drugi
Brielle
J
estem sama. Pomieszczenie jest pełne ludzi, ale ja ich nie widzę. Przynajmniej nie do końca wyraźnie. Moje nogi suną po scenie, a oni zlewają się w smugę letnich kolorów i przyćmionych twarzy. Moje ramiona wznoszą się i zataczają łuki w rytm moich wdechów i wydechów. Z głośników dobiegają śpiewne dźwięki fletów, klarnetów oraz innych instrumentów, których nazw nawet nie znam. Muzyka opowiada pewną historię. Taniec odzwierciedla podróż. Moją podróż. Droga powrotu na scenę nie była łatwa, a po mojej głowie wciąż krążą myśli o okolicznościach i ludziach, dzięki którym się tu znalazłam. Wspinam się na palce i wracam pamięcią do Ali, mojej najdroższej przyjaciółki. Myślę o życiu, które jej odebrano. Myślę o jej chłopaku Marcu oraz zarzutach, jakie mu postawiono, stanowiących jedynie zasłonę dymną, która zakryła to, co naprawdę się wydarzyło. Jednak prawda jest silniejsza od kłamstw. Muzyka zwalnia, a ja, słysząc szelest swojej czarnej spódniczki ocierającej się o kolana, wspominam moment, w którym po raz pierwszy ujrzałam Nadziemie. Tętniło światłem i życiem i każdy jego fragment spowijała nieustanna gra kolorów. Przywołuję w myślach chwilę, gdy po raz pierwszy ujrzałam Kanaana, nie jako opiekuna Jake’a, lecz jako anioła, którym jest w rzeczywistości – wspominam jego szeroko rozpostarte zewnętrzne skrzydła i Jake’a otulonego mocno jego wewnętrznymi skrzydłami, ukrytego bezpiecznie przy jego piersi. 10
374A_Zlamane_skrzydla.indd 10
2018-10-03 19:47:26
Brielle Muzyka zmienia się, tonacja przechodzi w molową, a moje ruchy stają się bardziej efemeryczne. Myślę o strachu, który nieomal zniszczył mnie sześć miesięcy temu, i o zwątpieniu, które podkopywało prawdę i nadzieję. Myślę o Jake’u. Muzyka cichnie. Moje ciało porusza się wolno, w skupieniu, lecz moje serce wpada w drżenie na myśl o jego pełnych ognia, piwnych oczach i jego uzdrawiającym dotyku. Mój pierwszy występ nie miał prawa odbyć się nigdzie indziej tylko tutaj, w Stratus, z nim obecnym na widowni. Przed moim ojcem i Kanaanem i pod okiem panny Macy zagrzewającej moje stopy do tańca zza kulis. W obecności Kaylee, która właśnie rozmawia z panem Burnsem, pokazując mu, kiedy ma robić zdjęcia. Melodia nabiera dramatyzmu wraz z narastającym brzmieniem werbli, które przymuszają moje nogi do coraz szybszych ruchów. Muzyka narasta, a ja kręcę piruety, jeden za drugim. Moje włosy zebrane w kok rozsypują się, nieokiełznane i wolne niczym anioł w locie. Ta choreografia to moja historia. Pozwalam, aby mnie pochłonęła i rozprzestrzeniła się po moim ciele. Cymbały uderzają niczym fale o skały – to moje zwątpienie w wolę Ojca – pochylam się nisko, zginając się wpół, tak że moje palce muskają o podłogę, i pozostaję ukryta w ciemności mojego pochylonego tułowia, aby po chwili ponownie wznieść się na palce. Przez okno wpada światło, które zamienia wszystko wokół mnie w wibrujące złoto. I wtedy nastaje koniec. Koniec muzyki, tańca i koniec mojej podróży po alei wspomnień. Koniec wszystkiego. Składam głęboki ukłon, a w sali rozbrzmiewają gromkie brawa. Kiedy się prostuję, widzę wszystko wyraźnie. Świeżo odmalowane boisko do koszykówki, stojące tu i ówdzie grupki ludzi, którzy klaszczą i wznoszą toast na moją cześć plastikowymi kubeczkami z czerwonym ponczem. Ojciec ociera oczy swoimi potężnymi dłońmi, a na jego twarzy maluje się rumieniec. Jake stoi z tyłu i gwiżdże, wskazując na małą, pomarańczową paczkę1 założoną na dżinsy. 1
Paczka – sztywna baletowa spódniczka z tiulu – przyp. tłum.
11
374A_Zlamane_skrzydla.indd 11
2018-10-03 19:47:26
Złamane skrzydła Parskam śmiechem. Skąd on ją wytrzasnął? – Komizm łączy się z uczuciem radości. Zaczynam się śmiać i nie mogę przestać. Kaylee, moja ekscentryczna przyjaciółka, wbiega po schodach i obejmuje mnie. – Byłaś wspaniała – mówi. – Trudno uwierzyć, że nieomal z tego zrezygnowałaś! – Potykając się, rusza w kierunku mikrofonu stojącego z przodu sceny i pociąga mnie za sobą. – Czyż nie była wspaniała? – rzuca pytanie w stronę publiczności. Widownia zaczyna klaskać jeszcze głośniej, a ja uśmiecham się, czując, jak płyną mi łzy. Zebrana publiczność nie jest zbyt liczna – ogranicza się do moich znajomych i sąsiadów – a Centrum Kultury w Stratus wielkością zdecydowanie odbiega od scen, na których dane mi było występować zeszłego lata. Jednak zrobiłam to. Naprawdę mi się udało. Trudno mi nie myśleć w tym momencie o Ali. Nie wspominać jej dziecięcego śmiechu i tego, jak zachęcała mnie i motywowała, budząc we mnie wiarę w to, że mogę zdobyć cały świat. Byłaby ze mnie dumna. Moją twarz zalewają coraz obfitsze łzy, które lecą ciurkiem w dół na mój trykot, dlatego w geście podziękowania macham do publiczności i znikam za kulisami. Gdy próbuję się wycofać, łapie mnie za rękę panna Macy. Przyciąga mnie do siebie i obejmuje, przyciskając swój policzek do mojego. Ona również płacze. – Jesteś uosobieniem wdzięku, kochanie. Wiem, że nie było ci łatwo, ale… – Jej głos załamuje się, a ona uwalnia mnie z objęć. – No idź już. Pocałuj tego swojego chłopca i wracaj tu, zanim nasze małe wróżki nam odlecą. Spoglądam na nasze najmłodsze uczennice zebrane za kulisami. Ich mamy pochłonięte są zaganianiem ich do szeregu, nakładaniem brokatu na ich policzki i przymocowywaniem maleńkich skrzydeł do ich pleców. Przeszywa mnie uczucie bólu – tego samego bólu, który powraca zawsze, gdy uświadamiam sobie, że nigdy nie doświadczyłam podobnych chwil ze swoją własną mamą. Czy podobałby się jej mój dzisiejszy występ? 12
374A_Zlamane_skrzydla.indd 12
2018-10-03 19:47:26
Brielle Przytulam się jeszcze raz do panny Macy i zbiegam w dół po schodach. Kaylee nadal mówi przez mikrofon. Dziękuje wszystkim za przybycie na wielkie otwarcie Centrum Kultury w Stratus. Opowiada, jak jej ciotka Delia namęczyła się, piekąc wyłożone z tyłu sali ciasta, i zachęca do częstowania się. Przeciskam się przez tłum, szukając taty, szukając Jake’a. Przyjmuję po drodze poklepywania po plecach i miłe słowa. Ze sceny tłum wydawał się niewielki, lecz tu, na dole, pośród znajomych twarzy i brzęczących mi w uszach gratulacji, liczba przybyłych osób robi na mnie wrażenie. Kiedy na prośbę Kaylee zgodziłam się otworzyć uroczystość, nie miałam pojęcia, że udało jej się zgromadzić tyle osób z okazji tego przedsięwzięcia. Kanaan wyróżnia się wzrostem spośród tłumu zebranego na tyłach audytorium, więc kieruję się w stronę jego srebrnych włosów. Panuje na tyle duży ścisk, że Jake’a dostrzegam dopiero w chwili, gdy staję tuż przed nim. Jake obraca się wkoło, aby zaprezentować swoją paczkę. – Podoba ci się? – pyta z rozczulającym, chłopięcym przekąsem w głosie. Nawet nie ma pojęcia, jak bardzo mi się podoba. – Czy to znaczy, że jesteś gotowy na naszą lekcję tańca? – Czy ja jestem gotowy? To przecież ty chowałaś przede mną wszystkie paczki. Oczywiście wcale ich nie chowałam. Jednak w jego słowach kryła się pewna prawda. Wspólna lekcja baletu z Jakiem oznaczałaby przyznanie się do tego, że jestem gotowa żyć dalej. Że jestem gotowa uznać taniec za coś większego niż tragedia, której doświadczyłam w wielkim mieście. A od czegoś takiego trudno się uwolnić. Tak przynajmniej było do tej pory. Rzucam okiem na pomarańczowy tiul opasający jego talię. – Jak widać, nie udało mi się pochować ich wystarczająco skutecznie. – Kanaan ją dla mnie zdobył. – Na wyprzedaży garażowej – wyjaśnia Kanaan, zatapiając widelec w kawałku wiśniowego placka. – Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że ją założy. Gdybym wiedział… – w tym miejscu Kanaan puszcza do mnie oko. 13
374A_Zlamane_skrzydla.indd 13
2018-10-03 19:47:26
Złamane skrzydła – Musisz przyznać, że w tym przypadku dar wszechwiedzy byłby nader przydatny. Jake udaje urażonego. – Co chcesz przez to powiedzieć? Że nie nadaję się na tancerza? – Nie martw się – mówię mu. – Jesteś dobry w tylu innych rzeczach. – Te dwie lewe nogi to twoja wina. – Moja? – Tak. Powiedziałaś, że, jeśli znajdę sobie paczkę, nauczysz mnie tańczyć. – Więc? – Więc ucz – mówiąc to, bierze mnie w ramiona i robi ze mną pełen obrót. – Czy tak jest dobrze? – Ani trochę – śmieję się. Wpadamy na grupkę ludzi. Próbuję wyrwać się z jego objęć i przeprosić ich, lecz oni reagują życzliwie i klaszczą nam. Jake, zachęcony ich wsparciem, porywa mnie do tańca i prowadzi dookoła stołu z poczęstunkiem, pomiędzy sztalugami, na których wiszą materiały promujące różne programy, i zatrzymuje się dopiero, gdy znajdujemy się na samym środku sali. Tam w pełen dramatyzmu i dość niedorzeczny sposób odchyla mnie do tyłu, lecz ja dołączam do jego przedstawienia i łapię go mocno za szyję. Nasze twarze zbliżają się do siebie dosłownie na milimetry. Słychać więcej braw. Więcej gwizdów. – Czy ktoś już mówił ci, że jesteś gorąca? – pyta Jake, a jego słowa są ledwie słyszalne pośród całego tego zamieszania. Brakuje mi tchu i upojona chwilą nazbyt usilnie staram się wymyślić jakąś nową odpowiedź na ulubione pytanie Jake’a. Jednak nic wystarczająco błyskotliwego nie przychodzi mi do głowy. Nagle czuję dotyk czyjejś ręki na moim ramieniu. – Elle, mogłabyś na chwilę tu podejść? To mój ojciec. Najwyraźniej nie podziela zachwytu reszty sali. – Jasne. Jake wypuszcza mnie z objęć i skinięciem głowy wita mojego ojca. – Panie Matthews. – Dzieciaku – mówi do mnie ojciec z wyraźnie zaciśniętymi zębami. Bierze mnie za rękę i odciąga od Jake’a. 14
374A_Zlamane_skrzydla.indd 14
2018-10-03 19:47:26
Brielle Staram się rzucić w stronę Jake’a przepraszające spojrzenie, lecz ojciec kładzie mi rękę na plecach i zabiera mnie ze sobą. – Wszystko w porządku, tato? Stoi niespokojnie i kręci szyją. Uwiera go ostatni guzik eleganckiej koszuli, którą kupiłam mu na Dzień Ojca. Widzę, że zdążył już zdjąć nowy krawat. – W jak najlepszym porządku, dziecinko. Po prostu chciałem mieć cię przez chwilę przy sobie. Jestem z ciebie taki dumny, maleńka. Wiesz to? Większość ludzi nie byłaby w stanie dokonać tego, co dzisiaj nam pokazałaś. Nie po tym… – Tato. – Nie, Elle. Mówię poważnie. Byłaś… a niech to, dzieciaku, byłaś… – Jego oczy zachodzą łzami. – Tak bardzo przypominasz mi twoją matkę. Ta myśl sprawia, że czuję ucisk w gardle. Ostatnio dużo mówił o mamie. Bardzo dużo. – Chciałabym ją pamiętać. Pociąga nosem. – Chodź. Chcę ci kogoś przedstawić. Kobieta, w kierunku której prowadzi mnie ojciec, ubrana jest w modną, ołówkową spódnicę i wykrochmaloną, białą bluzkę. Całość wieńczy czerwony pasek okalający jej niedorzecznie szczupłą talię. Jest ode mnie starsza o jakieś dziesięć lat, lecz jej typu urody, z oliwkową cerą i oczami o barwie karmelu, nie da się przyporządkować do konkretnej rasy. Gdy tak stoi w naszym lokalnym centrum, wydaje się jakby nazbyt… wytworna. Już same czarne szpilki, które ma na sobie, kosztują siedemset pięćdziesiąt dolarów. Wiem to, ponieważ moje stopy prezentowały je w ramach kampanii reklamowej z zeszłego lata. Dzięki nim jest o dobre siedem centymetrów wyższa ode mnie, przez co czuję się jakoś niekomfortowo. Stan euforii, którym się do tej pory upajałam, odpływa z chwilą, gdy stajemy obok niej. Zaczynam poruszać nerwowo palcami w baletkach. Jestem zaskoczona niechęcią, którą do niej czuję. Czyżby mnie onieśmielała? – Nie sądzę. Wielokrotnie pracowałam jako modelka, otoczona setkami pięknych kobiet. Wiem, czym jest onieśmielenie, 15
374A_Zlamane_skrzydla.indd 15
2018-10-03 19:47:26
Złamane skrzydła teraz natomiast odczuwam coś zupełnie innego. Być może sprawia to wyniosły wyraz jej twarzy albo sposób, w jaki raz po raz spogląda na mojego ojca. Drapię się po pustym nadgarstku, całą sobą pragnąc zobaczyć tę kobietę swoim nadziemskim wzrokiem. – Przykro mi, Keith. Piwa nie ma – mówi do ojca, wręczając mu szklaneczkę z ponczem. – Oczywiście, że nie ma – odpowiada ojciec, majstrując palcem przy kołnierzyku. Ten niechlujny gest sprawia, że przenoszę swoją uwagę z tamtej kobiety z powrotem na ojca. Jestem poirytowana tym, że nie był milszy dla Jake’a, ale muszę przyznać, że wygląda szykownie w tym garniturze – a przynajmniej wyglądałby, gdyby przez cały czas nie próbował się z niego uwolnić. – Dziecinko, to jest Olivia Holt. A, Olivia. Ta Olivia. – Mów mi Liv – proponuje. – Jestem Brielle – odpowiadam, podając rękę tej obcej kobiecie. Jej uścisk jest zimny, wilgotny. Stanowi zaskakujący kontrast wobec aury pewności, jaką wokół siebie roztacza. – Skąd się znacie? – Właśnie się poznaliśmy. Okazuje się, że to właśnie Olivia uratowała całą sytuację. Nadleciała dokładnie w samą godzinę duchów. Jakoś nie trudno mi w to uwierzyć. Wypuszczam jej dłoń ze swojej i zwalczam w sobie chęć wytarcia jej o swoje rajstopy. – Oczywiście już o pani słyszałam. Kaylee wprost nie może się pani nachwalić. – Jestem pod wielkim wrażeniem twojej przyjaciółki Kaylee – odpowiada Olivia. – Praca, którą tu wykonała, zasługuje na najwyższe uznanie. Olivia Holt ma w tym względzie rację. Ponieważ Korpus Pokoju nadal nie odpowiadał na jej zgłoszenie, Kaylee uznała, że potrzebuje jakiegoś projektu, który odwróci jej uwagę od czekania. Centrum Kultury w Stratus było zwykłą salą do wynajęcia, kiedy Kaylee składała w radzie miasta petycję. Uzyskała pozwolenie na organizację programów i rekrutację wolontariuszy. A wszystkiego tego dokona16
374A_Zlamane_skrzydla.indd 16
2018-10-03 19:47:26
Brielle ła, kończąc jednocześnie szkołę, zdając końcowe egzaminy i robiąc wszystko, z czym wiąże się ostatni semestr nauki w liceum. Brakowało jednak pieniędzy, a centrum dosłownie się sypało. I tu właśnie na scenę wkroczyła Olivia Holt i Fundacja Ingenui. – Kay jest niesamowita – kwituję. Olivia kieruje swoją uwagę z powrotem na ojca, wyłączając mnie zupełnie z rozmowy. Wzdrygam się na ten afront, lecz jeszcze bardziej intryguje mnie fakt, że ojciec zupełnie tego nie zauważa. Olivia wypytuje go o jego pracę i stan ekonomii w Stratus. On odpowiada jej, że jest ciężko, wycierając przy tym usta rękawem marynarki. Nie ma co, klasa. – Fundacja mogłaby wam pomóc, Keith. Mamy na to środki – mówi do ojca, kładąc na jego ramieniu swoją dłoń z nienagannym manikiurem. Czy ona flirtuje? Z moim ojcem? – Na myśl o tym zaczyna mi się kręcić w głowie i gubię wątek całej konwersacji. Ojciec umawiał się od czasu do czasu na randki, lecz zawsze z kobietami, które znałam. Zawsze były to kobiety z naszego miasta i nigdy nie było to nic poważnego. – Brielle szykuje się do wyjazdu na studia, prawda, maleńka? Stypendium baletowe. Czuję ucisk w żołądku. Unikam jego spojrzenia i z całych sił staram się jak najmilej uśmiechnąć do Olivii. – Moje gratulacje. Zazdroszczę ci – mówiąc to, Olivia ucieka gdzieś wzrokiem. – Studia były jednym z najszczęśliwszych okresów w moim życiu. Tłum przerzedza się i dostrzegam w oddali pannę Macy. A skoro mowa o ratowaniu sytuacji… Widzę, jak do mnie mruga, kierując swój podbródek w kierunku sceny. – Wybaczcie. Mam coś do zrobienia. – W takim razie nie zatrzymuję cię – odpowiada Olivia, machając mi na pożegnanie. – Ja i twój tata znajdziemy sobie jakieś zajęcie. Jestem tego pewna. Śmieją się, a twarz mojego ojca nabiera czerwieni wozu strażackiego. – Połamania nóg, kochanie. 17
374A_Zlamane_skrzydla.indd 17
2018-10-03 19:47:26
Złamane skrzydła Czyichkolwiek nóg? – Nie kontroluję tej myśli, która właśnie przemyka przez moją głowę. Głos ojca niesie się po boisku, gdy ja zmierzam w kierunku sceny. Jąka się trochę, chwaląc się moimi sukcesami przed Olivią. Opowiada jej o wszystkich uczelniach, na które mnie przyjęto. O stypendium baletowym, przyznanym mi przez „jakąś ekskluzywną szkołę na Wschodnim Wybrzeżu”. Nie mówi jej natomiast o moich wątpliwościach. O tym, że robię się chora na myśl o wyjeździe. Nie mówi jej o tym, ponieważ uważa, że to zwykła trema. Tchórzostwo. Wydaje mu się, że jeśli będzie o tym cały czas gadał, oswoję się z perspektywą wyjazdu ze Stratus na uczelnię. W pogoni za tańcem. Znowu. Bo niby za pierwszym razem poszło mi tak świetnie. Jake materializuje się nagle pośród tłumu i bierze mnie za rękę. – Skąd wzięła się ta Jessica Rabbit2? – To Olivia Holt – wyjaśniam. – Ta Olivia Holt, którą Kaylee uważa za najwspanialszą osobę na świecie? – Tak. – Domyślam się, że jest tylko jedną wielką książeczką czekową – kwituje. Byłoby miło, gdyby chodziło tylko o to. – Wszystko w porządku z twoim tatą? Zdmuchuję włosy ze swojej twarzy. – Chyba tak. Naciska na mnie w sprawie uczelni. Robimy dobrych siedem kroków, zanim Jake decyduje się odezwać. – Warto to rozważyć, Elle. Robimy kolejne trzy kroki. – Wiem. Jake zatrzymuje się i obraca mnie w swoją stronę. – Nasze jutrzejsze spotkanie nadal aktualne? – Oczywiście. – Dobrze. Bo mam dla ciebie niespodziankę. Jessica Rabbit – fikcyjna postać z filmu animowanego Walta Disneya Kto wrobił królika Rogera? (1988). Żona królika Rogera, symbol uwodzicielskiej kobiecości i seksapilu – przyp. tłum.
2
18
374A_Zlamane_skrzydla.indd 18
2018-10-03 19:47:26
Brielle Moje myśli szybują do błyszczącej, czarnej skrzyni w domu Jake’a. Tej, której Sala Tronu używa do komunikowania się z Kanaanem. Wyrzeźbiono ją z jakiegoś wyjątkowo pięknego onyksu, a w jej środku znajduje się brylantowy pierścionek zaręczynowy. Mój pierścionek zaręczynowy. Odganiam od siebie tę myśl. Jest na to jeszcze za wcześnie. Jesteśmy zbyt młodzi. A jeśli ojciec dopnie swego, wyjadę z miasta. Ruszam do przodu, pociągając za sobą Jake’a. – Kolejna niespodzianka? – pytam go, wskazując jednocześnie palcem na baletową spódniczkę, którą teraz trzyma w dłoni. – Czy jest coś, co dałoby radę to przebić? – No cóż, raczej nie, nieprawdaż? W końcu to jest pomarańczowe. I błyszczy się. Zdążyliśmy już wejść na scenę. Panna Macy właśnie zagania niesforną księżniczkę wróżek do góry po schodach. – Jak już będziesz gotów na naszą lekcję – zaczepiam go – wciśniesz się z powrotem w tę spódniczkę, dobrze? – Koniec tego dobrego – oznajmia nam Kaylee, przeciskając się w moją stronę i chwyta mnie za talię. – Dość bujania w obłokach, Jake’u Shield. Nasza tancereczka ma przed sobą jeszcze jeden występ. – Będę tu czekał – mówi Jake – ze spódniczką w ręku. – I z moim sercem – odpowiadam tak teatralnie, jak tylko się da. – Przysięgam, że zaraz zwymiotuję. – Kaylee zagarnia mnie ramieniem i ruszam w kierunku naszych małych tancerek, które wiercą się i machają do widowni. Zajmuję swoje miejsce z prawej strony sceny. Panna Macy staje po lewej stronie. Gdy Kaylee włącza mikrofon, głośniki odsłuchu zaczynają głośno piszczeć. – Najmocniej przepraszam – mówi. – Po raz kolejny pozwolę sobie podziękować wam za przybycie. Tak wielu spośród was przyczyniło się do ponownego otwarcia tego miejsca. Poświęciliście swój czas, aby prowadzić warsztaty. Kiedy dotknęły nas ulewy, pomagaliście układać wały z worków z piaskiem. A kiedy ze względów bezpieczeństwa groziło nam zamknięcie, pojawiła się pani Holt i pomogła nam zrealizować nasze marzenie. W sali rozlegają się brawa. Olivia uśmiecha się i gestem dłoni próbuje je uciszyć. Czyżby trzymała mojego ojca pod rękę? 19
374A_Zlamane_skrzydla.indd 19
2018-10-03 19:47:27
Złamane skrzydła – Mówię szczerze, pani Holt, udało nam się wiele zdziałać, lecz nie osiągnęlibyśmy tego bez pani, bez fundacji. Prosimy, aby przekazała pani nasze podziękowania zarządowi. – Kaylee bierze łyk wody, rozlewając połowę na przód koszuli. – A teraz o tym, co widać za moimi plecami, dobrze? O co chodzi z tym całym tańcem? – Otóż Studio Tańca Panny Macy poprowadzi w naszym centrum kilka lekcji zupełnie za darmo. – W tym miejscu Kaylee robi pauzę. – To dobry moment na brawa. Studio panny Macy jest jednym z najznamienitszych – przy słowie najznamienitszych Kaylee robi w powietrzu cudzysłów – ośrodków tańca w Oregonie. Zdaniem właścicielki kursy początkujące organizowane w naszym centrum sprawią, że więcej naszych dzieci będzie miało dostęp do sztuki. Czyżbym słyszała oklaski? Oklaski? Tłum od razu odpowiada i ponownie rozlegają się gromkie brawa. Ze zdumienia potrząsam głową. Stojąc tu, na scenie, i obserwując Kaylee, która jest w swoim żywiole, dociera do mnie, że pani Holt nie jest jedyną osobą, na której moja przyjaciółka zrobiła wrażenie. Ta dziewczyna może i jest niezdarna, lecz świetnie potrafi aktywizować ludzi. – Panna Macy przyprowadziła tu jedną ze swoich grup, aby pokazać wam, co potrafią. Po występie zajrzyjcie, proszę, na chwilę do pozostałych pracowni, aby zobaczyć, co udało się nam osiągnąć dzięki waszemu wsparciu. Dziękuję wam, dziękuję za przybycie. Głośniki znowu sprzęgają, a ich pisk ustaje dopiero po dobrej chwili, gdy wreszcie udaje się wyciszyć mikrofon. Po nieznośnie długiej przerwie rozpoczyna się wreszcie Taniec Cukrowej Wieszczki3. W całej sali rozlegają się ochy i achy, gdy nasze małe damy zaczynają sunąć krokiem chassé to w prawo, to w lewo, kręcąc tu i ówdzie piruety według własnego widzimisię. Razem z panną Macy robimy, co możemy, aby utrzymać nasze tancerki na scenie – zadanie to jest bardziej wyczerpujące niż mój własny, wcześniejszy występ, lecz mimo to równie satysfakcjonujące. Taniec Cukrowej Wieszczki – taniec z baletu Dziadek do orzechów z muzyką Piotra Czajkowskiego (1892). 3
20
374A_Zlamane_skrzydla.indd 20
2018-10-03 19:47:27
Brielle Kiedy muzyka wreszcie cichnie, a rodzice odbierają swoje pociechy, łapię swoją torbę i wymykam się do łazienki. Zamieniam trykot, rajtuzy i spódniczkę na dżinsowe spodenki i zieloną bluzkę z falbankami. Potem siadam na łazienkowym blacie i kładę sobie swój marynarski worek na kolana. Przekopuję jego zawartość w poszukiwaniu aureoli. Jest na samym dnie, zawinięta w getry. Czeka na mnie ze swoim ciepłem. Wsuwam ją na nadgarstek i zasłaniam cienkim swetrem. Na zewnątrz jest ciepło, a aureola z pewnością dodatkowo mnie rozgrzeje, jednak ojciec okazuje mi swoje niezadowolenie za każdym razem, gdy ją widzi. – Licealiści nie obdarowują swoich dziewczyn złotymi bransoletami, Elle. – Oczywiście, że tak. – Nie takimi bransoletami, dzieciaku. Nie potrafiłam mu na to odpowiedzieć. Moja skóra chłonie obecność aureoli, a ja opieram się o lustro. To był dobry dzień. Bardzo dobry dzień. Dlaczego więc czuję się tak, jakby ktoś uderzył mnie pięścią w brzuch? Ktoś puka do drzwi, a ja podskakuję. – Przepraszam. Już wychodzę. – Zeskakuję z blatu i przekręcam klamkę. – Przepraszam, właśnie… – Drzwi otwierają się na oścież, a po ich drugiej stronie stoi Olivia Holt. – Właśnie się przebierałam. W jednej chwili zaczynam doskonale rozumieć, dlaczego czuję się, jakbym oberwała w brzuch. – Nie ma problemu – mówi. Schodzę jej z drogi i wychodzę na korytarz. – Dziewczyna, która nie zmienia garderoby, nie może zostać królową balu, prawda? Przechyla głowę, przyglądając mi się bacznie spod tych długich, zapewne sztucznych, rzęs. – Twój tata Keith… – Wiem, jak ma na imię mój ojciec. – Oczywiście. Mówił mi, że masz wiele talentów. Modeling, tak? I aktorstwo. Zarzucam sobie torbę wyżej na ramię. – To już nieaktualne. Stuka pomalowanym na czerwono paznokciem o swoje zęby. 21
374A_Zlamane_skrzydla.indd 21
2018-10-03 19:47:27
Złamane skrzydła – Szkoda. Fundacja przymierza się właśnie do kampanii reklamowej. Może uda mi się przekonać cię do pomocy w przygotowaniu materiałów do druku. Może jeden lub dwa spoty w mediach? Nie jest pierwszą osobą, która mi to proponuje. W ciągu ostatnich kilku miesięcy moja agentka dzwoniła do mnie chyba z milion razy. Powtarzam więc Olivii to samo, co mówię Susie. – Raczej nie. Zależy mi jedynie na tańcu. Mogę jednak zdobyć dla pani numery telefonu do kilku dziewczyn z Portland, które być może będą tym zainteresowane. Na moją propozycję reaguje lekceważąco. – Znalezienie modelek z miasta to nic trudnego, a ja chciałabym mieć okazję popracować z tobą. – Wyciąga swoją wizytówkę. – Weź to. Jeśli zmienisz zdanie, zadzwoń. Nie chcę jej wizytówki. Nie planuję zmienić zdania. Mimo to grzeczność nakazuje, abym ją wzięła. Jednak gdy tylko jej palce stykają się z moimi, natychmiast cofam rękę. Aureola na moim nadgarstku dosłownie płonie – robi się wściekle gorąca. Jej twarz blednie, a karmelowe oczy zwężają się. Ona również to poczuła. Zaciska swoją dłoń w pięść, lecz nie cofa ręki, nadal trzymając w niej pomarszczoną wizytówkę. – To chyba elektryczność statyczna – szepcze. – Zapewne wina suchej pogody. – Jednak jej wzrok skierowany jest na moją rękę, a we mnie wzbiera chore uczucie, jakbym właśnie zdradziła przyjacielski sekret. Chowam obydwie ręce za plecami i splatam palce. – Proszę – mówi, kładąc wizytówkę na łazienkowym blacie. – Nie chcemy chyba kolejnego wstrząsu, nieprawdaż? – Potem cofa się krok do tyłu i łapie za drzwi. – Byłoby dobrze, gdybyś wzięła tę wizytówkę, Brielle. Tak na wszelki wypadek. Zostawiam ją jednak na blacie i odchodzę. Ma rację. Kolejny wstrząs to ostatnia rzecz, jakiej nam trzeba.
22
374A_Zlamane_skrzydla.indd 22
2018-10-03 19:47:27
Podziękowania
Jest tylu wspaniałych ludzi, którym należą się moje podziękowania. Są nimi moi przyjaciele i członkowie rodziny, którzy stali się częścią mojej opowieści i mojej podróży. Wasze wsparcie znaczy dla mnie o wiele więcej, niż jestem to w stanie wyrazić. Wiedzcie, proszę, że jestem wam wdzięczna. Głośny okrzyk należy się również mojej kościelnej wspólnocie z Living Way. Opiekowaliście się moimi dziećmi, prowadziliście za mnie zajęcia w szkółce niedzielnej i pozwoliliście mi się zaszyć w spokoju, gdy goniły mnie terminy. Stworzyliście mi również wspaniałą przestrzeń do uwielbienia, co można odnaleźć we wszystkich moich powieściach. Bez was nie byłyby tym, czym są. Za każdym razem, gdy się razem zbieramy, otacza mnie woń uwielbienia i zawsze wychodzę z tego spotkania przemieniona. Dziękuję wam za to. Wasza miłość i modlitwy wiele dla mnie znaczą. Dziękuję Becky, Jodi, Katie, Ruthie, Daisy i pozostałym członkom działu literackiego wydawnictwa Thomas Nelson. Wasze oddanie mojej pracy jest wręcz nieopisane. Współpraca z wami to dla mnie błogosławieństwo. Dziękuję mojej agentce, Holly, i wszystkim pisarzom zgromadzonym wokół Team Root – jesteście wspaniali. Wasza przyjaźń trzyma mnie przy zdrowych zmysłach, a wasze historie przypominają mi, że słowa naprawdę potrafią zmieniać świat. Pragnę również podziękować mojemu mężowi, Mattowi. Gdy ta książka trafi na półki księgarni, minie dziesiąty rok, jak jesteśmy małżeństwem. Przez ten czas byłeś mi partnerem i przyjacielem na
292
374A_Zlamane_skrzydla.indd 292
2018-10-03 19:48:05
Podziękowania każdy możliwy sposób. A do tego jesteś taki przystojny. Bóg zaiste mi pobłogosławił. SHMILY 29. Dziękuję także moim dzieciom. Dziękuję Ci, Justusie, za to, że mogłam dzielić się z Tobą swoją miłością do opowieści. Obiecuję, że kiedyś pozwolę Ci przeczytać te książki. A Tobie, Jazlyn, dziękuję za rysunki na moich notatkach. Sprawiasz, że moje dni są zachwycające i ciekawe. Kocham Was oboje stąd do wieczności i jeszcze dalej.
SHMILY – akronim angielskiego zdania See how much I love you („Zobacz, jak bardzo cię kocham”) – przyp. tłum. 29
293
374A_Zlamane_skrzydla.indd 293
2018-10-03 19:48:05
Najświeższe informacje dotyczące serii „Oczy anioła” znajdziesz na stronie ShannonDittemore.com Znajdź nas na Facebook’u: Shannon Dittemore – Author Thomas Nelson Fiction Znajdź nas na Twitterze: @ShanDitty @NelsonFiction
374A_Zlamane_skrzydla.indd 294
2018-10-03 19:48:05
Spis treści
Złamane skrzydła . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 Wskazówki do czytania w grupie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 290 Podziękowania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 292
374A_Zlamane_skrzydla.indd 295
2018-10-03 19:48:05