6/2015
SKANIA DZIK NAD DZIKI! OSTRÓDA 2015 MAMY KRÓLOWĄ! SWAROVSKI EL RANGE 8X42 IDEALNA OPTYKA STRZELECTWO ROZMOWA Z MARCINEM PLUCIŃSKIM
Drodzy Czytelnicy Św. Hubert, którego czcimy jak Polska długa i szeroka, darzy nam nie tylko w borze, ale również w szeroko pojętym świecie kultury łowieckiej, począwszy od strzelectwa i kolekcjonerstwa, przez sygnalistykę i muzykę myśliwską, po tak wyjątkowe wydarzenia, jak Wybory Królowej Polskiego Łowiectwa. Kwidzyn, Spychowo, Dąbrówka Leśna, Rogów, Ostróda – gdyby ktoś na mapie zaznaczył wszystkie miejsca, Drodzy w którychCzytelnicy! ostatnio działo się coś ważXxxxxx nego dla myśliwych, a co specjalnie Darz Bór!opisaliśmy, niewiele byłodla Was by na niej białych plam. O czym to Marta Piątkowska świadczy? Przede wszystkim o nieRedaktor Naczelna łowieckiej brasłychanej aktywności ci, która skutkuje m.in. podejmowaniem nowych inicjatyw. Zmierzają one głównie do tego, by wizerunek myśliwych w społeczeństwie uległ wyraźnej poprawie. W tym zakresie nadzieja m.in. w naszych Dianach. Jak słyszeliśmy podczas Wyborów Królowej Polskiego Łowiectwa w Ostródzie, każda z finalistek promuje łowiectwo w swoim środowisku, a co szczególnie ważne, wśród dzieci i młodzieży szkolnej. To przecież od nich w przyszłości zależy, czy łowiectwo będzie się rozwijać...
O jego dobre imię dba też nasz stały felietonista, Sławomir Pawlikowski, który w artykule pod wymownym tytułem „Co się komu należy?” tym razem bierze „na warsztat” temat przyznawania odznaczeń łowieckich. A o tym, że to zagadnienie często budzi kontrowersje, wie pewnie niejeden z nas. Z zawartością numeru najlepiej zapoznacie się sami, ja polecam Wam m.in. artykuł Bogusława Bauera o tym, jak bogini Diana zainspirowała autorów wyjątkowego znaczka ratującego zagrożone nowotworem ludzkie życie – wszak październik to Miesiąc Walki z Rakiem Piersi. Warto o tym pamiętać i przystąpić do akcji Rok Różowych Łowów (o jej szczegółach pisaliśmy w poprzednich wydaniach Gazety Łowieckiej). Kończąc, jeszcze raz nawiążę do patrona myśliwych. Już wkrótce, 3 listopada, przypada Jego, a zarazem nasze święto. Z tej okazji życzę, by św. Hubert wspierał Was nie tylko na polowaniach, ale również w podejmowaniu codziennych życiowych decyzji. Darz Bór! Marta Piątkowska Redaktor Naczelna
N
W O
O
Ć Ś
WYBIERZ ODPOWIEDNIĄ SIEKIERĘ Rozbijaj pieńki jednym uderzeniem
Gazeta Ĺ
Ĺ owiecka 6/2015
Dzik nad dziki! Można polować w najdalszych zakątkach świata, a i tak najlepsze łowieckie wspomnienia wiążą się najczęściej z dobrze znanymi stronami. Oto jak wyglądał pewien dzień w północnej Skanii, którego długo nie zapomnę TEKST I ZDJĘCIA: JENS ULRIK HGH
TŁUMACZYŁA: EWA MOSTOWSKA
fart
far N
adszedł czas na ostatnie pędzenie. Wylosowałem obiecująco wyglądające stanowisko nr 57 – wysoką ambonę, znajdującą się na łące pomiędzy dwoma gęstymi zagajnikami.
zagajnik. Jeśli pójdzie tak, jak myślę, dziki będą sadzić tym przesmykiem, a gdy poczują się osaczone, wybiorą najbardziej naturalną drogę ucieczki, czyli wiodącą obok ambony. Oczyma wyobraźni widziałem już wielkiego odyńca padającego na środku przesmyku od mojej doskonale wymierzonej kuli… Wspinając się na ambonę, uśmiechałem się sam do siebie – częściowo dlatego, że miałem dobre przeczucie co do nadchodzącego pędzenia, a częściowo, ponieważ wiedziałem, że nie zawsze wszystko idzie zgodnie
MYŚLIWSKIE FANTAZJE
Parę metrów za amboną widać było wyraźny przesmyk, wiodący przez kępkę krzaków na otwartą przestrzeń i dalej przez oddalony o ok. 70 m gęsty las. Po prawej stronie, rzut kamieniem ode mnie, była szutrowa dróżka, a po lewej jasny, sosnowy 10
rt z planem. Mimo to nie zdarzyło się jeszcze, żebym po wylosowaniu pozycji strzeleckiej nie fantazjował na temat przebiegu wydarzeń. To niezwykłe – i trochę niepokojące, jeśli się zastanowić – że za każdym razem daję się ponieść dziecięcym oczekiwaniom i wyobrażam sobie najróżniejsze, skomplikowane scenariusze.
że nigdy nie tracę ducha, i niezależnie od rozwoju polowania, do końca pozostaję optymistą. Tak było i tego dnia, kiedy w pierwszych pędzeniach nie miałem ani jednej okazji do strzału. Przez cały dzień pogoda pokazywała swoją najgorszą stronę. Było mokro, zimno i ciemno, a omszałe podłogi ambon były śliskie jak mydło. W zasadzie nie dało się wstać do oddania strzału. Przy każdej próbie moje stopy żyły własnym życiem, rozjeżdżając się niezależnie od moich wysiłków. Nie inaczej było
DOBRY POMYSŁ
Stawiając stopę na ostatnim szczeblu drabiny, doszedłem do wniosku, że powinienem być wdzięczny za to, 11
i teraz, na tej najlepszej, wymarzonej pozycji. Spodziewałem się, że przez przebiegające dziki przewrócę się na śliskiej podłodze ambony. Pomyślałem o materiałach informacyjnych z przepisami bezpieczeństwa i mapami, wydrukowanymi pięknie na papierze A4, które dostaliśmy podczas porannej odprawy. Wyciągnąłem je z kieszeni, zrolowałem i rozłożyłem na deskach podłogi kilka kartek, ostrożnie stawiając na nich stopy. Działało! Nogi miałem wygięte w pałąk, ale dopóki stopy były w miejscu, mogłem strzelać na stojąco i nie
spaść przy tym z ambony. Nie było to bardzo wygodne, ale mogłem obrócić się w stronę większości prawdopodobnych kierunków oddania strzału. Sprawdziłem, czy celownik jest włączony i czy powiększenie jest na minimalnych ustawieniach – 2,5 raza. Teraz byłem gotowy, dziki mogły przychodzić! DO TRZECH RAZY SZTUKA?
Słońce stało już nisko i światło miało cieplejszą barwę, a chociaż było go już niewiele, to w końcu się przejaśniło. Było ładne popołudnie.
12
Podczas pierwszego pędzenia padło kilka dzików. Ja widziałem warchlaka, któremu deptał po piętach duży pies, ale byli za daleko, żebym nawet próbował strzelać. W drugim pędzeniu, tuż przed obiadem, podekscytowany wypatrzyłem w zaroślach ciemną sylwetkę sporego dzika – parę sekund później zwierzę zmieniło kierunek i zniknęło, zanim zdążyłem pomyśleć o strzale. W tym miocie było dużo dzików, psy wielokrotnie podejmowały pościg, ale nie udało im się nagonić ich na strzelców. Tak to jest na polowaniu, czę-
sto się nie udaje. Na całe szczęście, bo przecież inaczej byłoby nudno. Wciąż byłem przekonany, że w trzecim pędzeniu się uda i to według najlepszego scenariusza. JA KONTRA ODYNIEC
Z zarośli z tyłu zaczął dobiegać oszczek. Był odległy, ale wyraźny. Wziąłem głęboki oddech. Zimne, nieruchome powietrze pachniało mokrym mchem. Znowu oszczek, tym razem jakby trochę bliżej. Szybko chwyciłem sztucer, a palec automatycznie odnalazł spust. Z lasu dał się
fart 13
słyszeć stłumiony trzask gałęzi uderzających o mokrą ziemię. Zbliża się większa sztuka. Usłyszałem coś pomiędzy drzewami. Przygotowałem się, uniosłem Mausera do połowy i wstrzymałem oddech. Prawie słyszałem swój własny puls... Z lasu wybiegło czarne cielsko, sadząc powoli przez wypatrzony wcześniej przeze mnie przesmyk. Uniosłem broń do końca, podczas gdy dzik rozpędził się do maksimum. To był wielki odyniec! Instynktownie się wychyliłem. Odległość nie była większa niż 30 m, więc złapałem okazję, gdy przebiegał obok, naciskając spust tuż przed momentem, w którym miał zniknąć wśród drzew. Kula trafiła dokładnie tam, gdzie chciałem. Przeładowałem, ale w międzyczasie odyniec padł. Zaraportowałem przez radio, że ustrzeliłem „cholernie dużą sztukę”, która leży teraz pod moją amboną. Uśmiechnąłem się do siebie lekko. Doszło do mnie, że właśnie przeżyłem coś bardzo rzadkiego. Sytuacja rozwinęła się dokładnie tak, jak to sobie wyobraziłem. 130-kilogramowy odyniec przybiegł dokładnie tą ścieżką, o której myślałem, wchodząc na ambonę i padł od jednego celnego strzału – idealnie!
CZAS NA LISA
W głowie cały czas przeżywałem na nowo swój sukces. Tak byłem przejęty i zatopiony w myślach, że w ogóle nie zauważyłem dużego lisa, który nadszedł tą samą ścieżką, co dzik. Napiąłem iglicę, jednocześnie unosząc sztucer. Zwierzę spojrzało na mnie w tej samej chwili, w której oddałem strzał. Lis padł w ogniu. Leżał zaledwie kilka metrów od odyńca. Nie ukrywam, że raportowałem z prawdziwą satysfakcją: – Stanowisko 57, jeden strzał, jeden lis, padł! Cóż za polowanie! To wręcz odurzające uczucie, gdy nasze największe łowieckie nadzieje zostają spełnione. DZIK PO RAZ DRUGI
W oddali wciąż słyszałem pracujące psy, jednego nawet naprzeciwko miejsca, w którym byłem. Wyciągnąłem magazynek i uzupełniłem o dwa brakujące naboje. Dokładnie wtedy, gdy miałem włożyć go z powrotem, usłyszałem trzask łamanej gałązki po drugiej stronie łąki. Odwróciłem się ostrożnie w stronę, z której dochodził dźwięk i ku swojemu wielkiemu zdziwieniu ujrzałem jeszcze jednego wielkiego odyńca, 14
fart 15
sadzącego w gwałtownym pędzie ku ambonie. Magazynek był na miejscu. Napiąłem iglicę i podniosłem broń do strzału. Olbrzymi dzik był teraz nie dalej niż 20 m ode mnie. Był naprawdę ogromny. Dokładnie widziałem jego żółtawe szable, sterczące ku górze po obu stronach długiego gwizdu niczym stearynowe świecie. Nie miałem jednak czasu, by się nad tym dłużej zastanowić, bo pod wpływem czystego refleksu wypuściłem za nim kulę. Trafiła w pierś, najpierw przechodząc na skos przez gardło. 10–15 m ode mnie dzik padł, zupełnie bezgłośnie i prawie bez ruchu, prześlizgując się po mokrej trawie pod wpływem prędkości i zatrzymując na pniaku. Świat stanął w miejscu... Przeładowałem, ze wzrokiem utkwionym w leżącego przede mną odyńca, ale nie było w nim już ani krzty życia. Jedyny ruch stanowiła para z dziury w miejscu, w które weszła kula, będąc dowodem na to, że czas wciąż istniał. Powoli zrozumiałem, co się stało, i drżącymi rękoma nacisnąłem przycisk w pożyczonym mi na dziś radiu. – Stanowisko 57, jeszcze jeden strzał... jeszcze jeden dzik! Monstrualny! 16
fa
– Piękny! – krzyknęła mieszanką szwedzkiego oraz duńskiego i uniosła kciuk do góry. Odkrzyknąłem, że też tak myślałem, ale ten drugi jest sporo większy. Spojrzała sceptycznie. Musiałam kilka razy powtórzyć, że naprawdę strzeliłem dwa dziki, zanim przeszła te 15 m i znalazła większego z nich. Właśnie schodziłem z ambony, gdy usłyszałem jej krzyk: – Jest gigantyczny! Za chwilę sam mogłem przyjrzeć mu się z bliska. Był większy niż mi się wydawało. Tam gdzie leżał, wyglądał jak stworzenie z obcej planety. Widziałem w życiu wiele pozyskanych dzików, więc mam pojęcie, jak one zazwyczaj się prezentują w naszych szerokościach geograficznych, ale ten tutaj przekroczył wszelkie granice! Był wielki, długi i miał olbrzymi oręż. Widok budził respekt. Nie chciałbym spotkać go ciemną nocą w świetle latarki. Z czcią przeciągnąłem ręką po jego ubłoconym chybie, myśląc w ciszy o tym, że być może pozbawiłem te ziemie jednego z największych dzików, jakie kiedykolwiek tędy chodziły. Czułem się trochę winny, chociaż myśl, że przez lata mógł on rozprowadzać swoje silne geny, dała mi pewną pociechę…
ŁOWIECKIE REFLEKSJE
Minęło pół godziny, zanim dotarła do mnie jedna z podkładaczek. W międzyczasie słyszałem kilka strzałów z innych stanowisk. Kilkorgu z moich towarzyszy się poszczęściło, o czym informowali przez radio. Ja wypatrzyłem z ambony jeszcze pojedynczego łosia. Nawet się wcześniej zastanawiałem, czym właściwie jest szczęście na polowaniu. Jasne, że wykorzystałem swoje szanse, ale to, że akurat ja siedziałem dziś na tej pozycji, było czystym przypadkiem. Nikt nie mógł przewidzieć, że dwa duże dziki przyjdą akurat tu, a prawdopodobieństwo jest mniejsze niż wygrana na loterii. Jednak to, że szczęście czasem się do myśliwych uśmiecha, dobrze robi na morale. To właśnie takie doświadczenia sprawiają, że spędzamy całe swoje myśliwskie życie, szczękając zębami na zimnie, wietrze i deszczu. Dowiadujemy się czegoś o sobie – i tego, że najbardziej niezwykłe rzeczy zdarzają się, gdy się ich najmniej spodziewamy...
art ŻYCIOWE TROFEUM
Podkładaczka słyszała już, że na moim stanowisku strzelono dzika, spytała więc, gdzie leżał. Wskazałem jej miejsce. Natychmiast znalazła pierwszego odyńca i lisa.
17
Kaptur ochronny Dopasowany, odczepiany i regulowany w trzech kierunkach
Łączność Otwór na radio na ra
Łatwy dostęp do kieszeni piersiowych Dwie duże kieszenie zapinane na zamek, z siateczkowymi kieszonkami wewnętrznymi, na radio, telefon itp.
Warunk Wiatro poliester i na ręka Orange
Poczuj wolność Strecz na plecach, kieszeniach piersiowych i rękawach daje większą wentylację.
Zmniejsz ciśnienie Otwory wentylacyjne z dwukierunkowymi zamkami po bokach.
Prze Ład ram pew
Bez braków amunicji Dwie płaskie kieszenie frontowe z miejscem na paczkę amunicji.
Bądź gotów Zrównoważona, lekka kurtka na dni w biegu.
Krea Wie nia r
amieniu.
ki i wodoodporny r na froncie, ramionach awach, w maskowaniu Camo lub Dark Olive.
eładowanie downica na lewym mieniu, szybki dostęp i wne zamknięcie.
atywność ele możliwości dostosowarzepów i zamków.
Odzież na aktywne polowania
LAPPLAND Dla myśliwych preferujących aktywne polowania, ze zmienną pogodą i różnym tempem aktywności, stworzyliśmy rodzinę Lappland – seria zaawansowanej odzieży hybrydowej, wzorowanej na popularnej serii turystycznej Keb. Odzież Lappland jest zbudowana z materiałów, które oferują swobodę ruchów i potrafią wytrzymać ekstremalne warunki pogodowe. Odzież z tej serii jest cicha, dobrze wentylowana i miękka. Wszystkie produkty posiadają legendarną jakość i styl Fjallraven’a. Ponieważ, jeżeli wszystko pasuje jak trzeba jest tylko jeden czynnik decydujący o tym jaki będzie ten dzień, TY.
Lappland Hybrid Jacket Camo Rozmiary: damskie xxs-xl, męskie xs-xxl Materiał: 100% poliester, Strecz: 63% poliamid, 26% poliester, 11% elastanKurtka dostępna również w wersji kolorystycznej Dark Olive Dowiedz się więcej na: www.fjallraven.pl/hunting
W gościnnej
Dąbrówce Leśnej
Co przyciąga myśliwych i sympatyków łowiectwa na zawody strzeleckie „Pięciu wspaniałych”? Znakomita organizacja, rywalizacja w doborowym towarzystwie oraz nietypowe konkurencje! Tegoroczna, szósta edycja, odbyła się w innym niż poprzednie miejscu. Na arenę strzeleckich zmagań organizatorzy wybrali strzelnicę w Dąbrówce Leśnej TEKST: ELŻBIETA CURYK-SIERSZULSKA ZDJĘCIA: GAZETA ŁOWIECKA
Zespół Trębaczy Myśliwskich „Wilk” z Nadleśnictwa Sarbia
P
rzez pięć lat zawody odbywały się na strzelnicy w Krzywiniu w powiecie kościańskim. W tym roku przeniosły się do powiatu obornickiego. – Zmiana strzelnicy miała na celu urozmaicenie imprezy – zaznacza Tomasz Gliszczyński, współorganizator zawodów. – Myśliwi polują w wielu łowiskach, które się od sie-
bie różnią. Każda strzelnica ma też swoją odrębną specyfikę, dlatego nasze konkurencje, choć takie same jak w poprzednich latach, odbywają się w nieco innych warunkach. KULTOWA IMPREZA
Zawody strzeleckie organizuje Team TAT, czyli Tomasz Gliszczyński, Anna Sobieraj i Tomasz Pilch. 22
W tym roku na starcie stanęło 14 lokalnych drużyn oraz jedna gości. W sumie 70 osób, głównie z Wielkopolski, ale znaleźli się też reprezentanci południa Polski i Wybrzeża. Impreza rozrosła się tak bardzo, że trzeba było odmawiać chętnym. – Zainteresowanie zawodami z roku na rok jest coraz większe – przyznaje ich współorganizatorka Anna Sobieraj.
W konkursie uczestniczą 5-osobowe reprezentacje kół łowieckich, ale skład drużyn dobierany jest losowo. Nierzadko zdarza się więc i tak, że drużyna składa się z osób, które wcześniej się nie znały. Zawodnikom nie tylko nie przeszkadza to w sportowej rywalizacji, ale wręcz podgrzewa atmosferę i zapewnia dobrą zabawę. 23
– Jestem już po raz kolejny na tych zawodach i bardzo sobie chwalę zarówno ich przebieg, jak i atmosferę, jaka na nich panuje. Są one wyjątkowe pod wieloma względami, choćby dlatego, że rozdawanie nagród trwa dłużej niż samo strzelanie – przyznaje żartobliwie Piotr Koprowski, jeden z uczestników. I rzeczywiście, z tych zawodów nikt nie wyjeżdża z pustymi rękami. Każda drużyna i każdy zawodnik obdarowani są nagrodami. Wszystko dzięki hojności firm: Askari, Brzechwa, dolasu.pl Sklep Myśliwski, FAM-Pionki, Gazeta Łowiecka, Hallyard oraz Regatta, które sponsorują myśliwskie akcesoria. ORYGINALNIE I Z FANTAZJĄ
„Pięciu wspaniałych” to zupełnie inne zawody niż tradycyjnie organizowane przez Polski Związek Łowiecki. Słyną z oryginalnych, pomyślanych z fantazją konkurencji: bażant deptany, kuropatwa z remizy, trap z podchodu, lis ze stogu, czy dzik osaczony nawiązują do rzeczywistych sytuacji i przygotowują do wyjątkowych i specyficznych zdarzeń, jakie myśliwym przydarzają się na polowaniach. – Istota tych zawodów polega na tym, że zawodnicy strzelają do ma24
25
26
kiet lub do rzutków – tłumaczy Tomasz Gliszczyński. – Rzutki imitują ptactwo, dzik jest na planszy, lis w przebiegu to metalowy element z chorągiewką, która otwiera się po dobrym strzale. Te konkurencje odzwierciedlają sytuacje, z którymi myśliwi spotykają się w łowisku. Podczas zawodów ich uczestnicy doskonalą swoje umiejętności strzeleckie, trenują refleks i celność. – Bardzo ważnym elementem „Pięciu wspaniałych” jest integracja. Wielu z nas spotyka się tu po raz pierwszy i wspólnie walczymy o jak najlepszą lokatę. To mobilizuje do osiągnięcia bardzo dobrych wyników, ale w sumie wszyscy świetnie się bawimy, bo o to przede wszystkim w tej imprezie strzeleckiej chodzi – podkreślają uczestnicy zawodów. „Pięciu Wspaniałym” towarzyszą też trębacze myśliwscy. W tym roku oprawę muzyczną zapewnił Zespół Trębaczy Myśliwskich „Wilk” z Nadleśnictwa Sarbia. Nie zabrakło też tradycyjnie elementu edukacyjnego. Referat „Człowiek, las a myślistwo” wygłosił dr inż. Tomasz Sobalak. Zanim zawodnicy zasiedli do zasłużonej biesiady, rozdano nagrody i dyplomy. 27
WYNIKI
Sławomir Łagódka, Krzysztof Połczyński, Szymon Augustyniak, Wojciech Stefański, Dominik Grams. Najlepszą Dianą okazała się Dorota Sieracka, najlepszym strzelcem Tomasz Furmańczak. Specjalną nagrodę „Szczęśliwą piątkę”, czyli lekcję z mistrzem Andrzejem Radzimskim, zdobył Bartłomiej Kłossowski.
Pierwsze miejsce w zawodach zdobyła drużyna w składzie: Leszek Winkowski, Robert Pilch, Leszek Jędryczko, Zbigniew Lorek, Tomasz Furmańczak. Na drugim miejscu uplasowali się: Zenon Florkowski, Katarzyna Popielas, Robert Banaszak, Wojciech Stoiński, Hubert Kapuściński. Trzecie miejsce zajęli: 28
29
NIKON
LUNETY NA BROŃ
SERIE PROSTAFF I MONARCH
Wybór właściwej lunety na broń jest zagadnieniem jeszcze bardziej złożonym niż wybór odpowiedniej lornetki. Optymalna luneta musi być dobrana po uwzględnieniu takich czynników, jak typ polowania, kaliber i rodzaj broni, a także co bardzo ważne – wiek strzelca. Istotne jest również, czy zamierzamy polować w nocy oraz jakie są nasze preferowane powiększenia TEKST: MATERIAŁY PROMOCYJNE ZDJĘCIA: MICHAŁ KORTA
J
akie by nie były nasze wymagania, w ofercie firmy Nikon z łatwością znajdziemy lunetę, która je spełni. Poniżej przedstawimy dwie główne serie lunet: Prostaff i Monarch. Każda z nich podzielona jest dodatkowo na podserie, oznaczone jako Prostaff 5, Prostaff 7 i najstarsza – po prostu Prostaff. Monarchy dzielą się na Monarch 7, Monarch 5, Monarch 3 i najstarszą – Monarch. Przyjrzymy się tu bliżej ich cechom i możliwościom, zwracając uwagę na różnice między rodziną Prostaff i Monarch.
PRECYZYJNE I ODPORNE
Obie serie lunet charakteryzują się bardzo dobrą odpornością na odrzut broni, nawet tej o dużej energii pocisku. Kluczem do sukcesu w lunetach Nikon jest bardzo precyzyjny, idealnie osiowy montaż soczewek w układzie optycznym. Gdy soczewka zamocowana jest perfekcyjnie osiowo, siła bezwładności działająca na nią podczas odrzutu broni rozkłada się całkowicie równomiernie na jej obwodzie, co nie wywołuje absolutnie żadnych momentów zginających, mogących ob-
PROSTAFF 4 12X40
32
PROSTAFF 7 3-12X42SF
rócić płaszczyznę główną soczewki i doprowadzić do nieostrości obrazu lub utraty kolimacji. Siły bezwładności przejmowane są przez gumowe o-ringi, które dodatkowo pełnią rolę uszczelnienia lunety. Podczas odrzutu, soczewka dociskana jest do o-ringu wykonanego ze specjalnego gatunku sprężystej gumy. Delikatne odkształcenie się gumy podczas odrzutu przejmuje wszystkie niebezpieczne naprężenia, które przy prostszej budowie mechaniki mogłyby doprowadzić do powstania luzów w precyzyjnych podzespołach wewnątrz lunety. Krzyż nitek trawiony na płytce szklanej jest nie
mniej odporny na odrzut niż układ optyczny. Jest to szczególnie ważna informacja dla naszych myśliwych, wśród których wciąż najpopularniejszym kalibrem jest generujący dość duży odrzut 30.06. 30 LAT GWARANCJI!
O dopracowaniu mechaniki lunet Nikon na broń świadczy fakt, że firma daje aż 30 lat gwarancji na ten sprzęt. Aby ofertę lunet uczynić bardziej uniwersalną, większość z nich jest dostępnych z różnymi modelami krzyża nitek, co pozwala jeszcze lepiej dobrać lunetę do własnych potrzeb. Wśród akcesoriów do lunet 33
RIFLESCOPE MONARCH 5 2-10X50ED
znajdziemy m.in. osłony przeciwsłoneczne, ułatwiające utrzymanie obiektywu w czystości oraz chroniące przez uszkodzeniami mechanicznymi i bocznym światłem, mogącym pogorszyć kontrast obrazu. Cechą wspólną wszystkich lunet Prostaff jest jednocalowy tubus lunety, a więc wykonany w standardzie obowiązującym od wielu lat. Do lunet o tej średnicy dostępny jest bardzo szeroki wybór pierścieni mocujących, umożliwiających zamontowanie lunety Prostaff na praktycznie każdym modelu broni. Najmniejszą średnicą obiektywu jest 32 mm (w modelu Prostaff 2-7x32) a największą aż 50 mm (osiągalną
w takich modelach, jak Prostaff 3-9x50, Prostaff 7 6-16x50 czy w potężnym 5-20x50). Dużo modeli w różnym zakresie powiększeń osiągalnych jest również z popularnym na dzień obiektywem 40 lub 42 mm. Zdecydowana większość lunet Prostaff oferowana jest ze zmiennym powiększeniem. Starsze lunety Prostaff oferują zoom 3x, i tu dostępne są takie modele jak 2-7x32, 3-9x40, 3-9x50 i 4-12x40. Nowsze lunety Prostaff 5 przeznaczone są do strzelania na większe odległości i oferują bardziej komfortowy zoom 4x. Tu do dyspozycji mamy modele 3,5-14x50 oraz 4,5-18x40. Aby podnieść dokładność strzałów w sła34
bym oświetleniu, wybrane modele dostępne są także z dwukolorowym podświetleniem. W krzyżu nitek BDC (Bulle Drop Compensation) można włączyć podświetlenie centralnego punktu, a tam, gdzie osiągalny jest precyzyjny krzyż nitek, podświetlenie dotyczy całego krzyża. Użytkownik ma możliwość wyboru, czy podświetlenie ma być widoczne w kolorze zielonym czy czerwonym oraz jak ma być silne. W najwyższej serii Prostaff 7 także mamy zoom 4x, ale oferowane tu powiększenia pokrywają większą rozpiętość. Producent proponuje modele 2,5-10x42, 2,5-10x50, 3-12x42, 4-16x42, 4-16x50 i 5-20x50.
LŻEJ I TANIEJ
Wśród tak szerokiej gamy modeli warto zwrócić uwagę na kilka oferujących małe powiększenia rzędu 2 ~ 2,5x. Te lunety doskonale nadają się na polowania zbiorowe. Z kolei lunety oferujące dużą średnicę źrenicy wyjściowej – 7 mm i większą – to idealny wybór do polowań nocnych. Podobnie jak ma to miejsce w przypadku lornetek, w nocy do silnie rozszerzonej źrenicy oka należy dostarczyć jak najwięcej światła. Zadanie to spełni każda luneta z obiektywem 42 mm, o ile nie przekroczymy powiększenia 6x oraz każda luneta z obiektywem 50x, gdy powiększenie będzie nie większe niż 7x. Jak widać, nie zawsze na noc trzeba kupić lunetę z obiekty-
MONARCH 7 3-12X56SF
35
regulacji krzyża nitek wykonane są z metalu, a więc lepiej chronią precyzyjne mechanizmy przed uszkodzeniem. W nowych lunetach Monarch 7 – stojących aktualnie na szczycie oferty – zastosowano zupełnie inny układ podświetlający krzyż nitek. Użytkownik nadal ma do dyspozycji dwa kolory (czerwony i zielony), ale zwiększono zakres jasności podświetlenia.
wem 50 mm, jeśli jesteśmy w stanie zadowolić się minimalnie mniejszym powiększeniem, w nocy z powodzeniem można używać modelu mniejszego, lżejszego i tańszego! MONARCH – SERIA Z KLASĄ
Podobnie jak wśród lornetek, nieco wyżej nad Prostaffem w ofercie lokowana jest seria Monarch. Tu Nikon oferuje znacznie szersze spektrum średnic obiektywów: najmniejsze lunety do polowań pędzonych wyposażone są w obiektyw 20 mm, podczas gdy nocne lunety do dużej broni posiadają obiektywy o średnicy aż 56 mm. Od strony mechanicznej podstawowa różnica polega na wykonaniu tubusa lunety z jednego elementu aluminium. Technologia taka jest znacznie bardziej skomplikowana i droższa, ale umożliwia budowę lunety o sztywniejszym, bardziej niezawodnym korpusie. Średnica środkowej części tubusa w niektórych lunetach serii Monarch jest nieco większa niż w serii Prostaff i wynosi 30 mm. Dzięki temu uzyskano większą sztywność lunety, a także więcej miejsca w jej środkowej części. Dlatego też możliwe jest zastosowanie grubszych, bardziej stabilnych opraw dla soczewek i uzyskanie większej maksymalnej wewnętrznej korekcji krzyża nitek. Pokrywki pokręteł
NIEZAWODNE W NOCY
Sporo różnic znajdziemy także w optyce. Na przykład w obiektywach lunet Monarch 5 zastosowano szkło optyczne o niskiej dyspersji (ED), dzięki któremu obrazy charakteryzują się wysokim kontrastem i wyższą ostrością. Seria ta wyróżnia się także zoomem 5x, oferując modele 2-10x42, 2-10x50, 3-15x42, 3-15x50 i 4-20x50. We wszystkich modelach Monarch, firma Nikon zastosowała zaawansowane wielowarstwowe powłoki antyodblaskowe. Z tego powodu lunety te oferują wybitną transmisję światła i bardzo wierne oddanie kolorów. W porównaniu do serii Prostaff, w Monarchach można spodziewać się obrazów jaśniejszych o kilka procent. Nie będzie to miało zupełnie znaczenia podczas polowania przy dobrym świetle, ale w nocy może okazać się bardzo cenne. 36
37
Życie na…
strzelnicy
O tym, jak rozpoczęła się jego przygoda ze strzelectwem, popularyzacji parkuru w Polsce oraz planach na kolejny sezon rozmawiamy z Marcinem Plucińskim, wicemistrzem Polski w Parcours the Chasse 2015 ROZMAWIA: KAMIL WIŚNIEWSKI ZDJĘCIA: KAŚKA ŁYCZYKOWSKA
S
potykamy się u schyłku sezonu 2015, dla Ciebie bardzo udanego – wicemistrzostwo Polski w Parcours the Chasse 2015, czołowe lokaty na innych imprezach w Polsce i Europie. To był trudny sezon? Z występu na mistrzostwach Polski jestem bardzo zadowolony. Zabrakło trochę „szczęścia sportowego” do zwycięstwa, ale jak zawsze powtarzam – zawodnik, który
na ważnych imprezach poprawia życiówkę, nie ma sobie nic do zarzucenia. Mnie się to udało o kilka punktów. Jak do tej pory, po dobrym starcie w Pucharze Zimy, miałem dość mocny spadek formy. Jednak od występu w Czechach jestem na dobrej drodze do odpowiedniego strzelania. Oceniać sezon jednak będę po jego zakończeniu. Obecnie chcę jak najlepiej przygotować się do Pucharu Jesieni w Bydgoszczy.
Dlaczego jako strzelec wielobojowy wybrałeś w końcu parkur? Rozpoczynałem swoją przygodę ze strzelaniem w 2001 roku. Wtedy w Polsce nikt nie strzelał parkur. W Krakowie i Zemrzycach odbywały się zawody, na których mogliśmy postrzelać do innych trajektorii niż trap i skeet. Pierwszy raz widziałem oś Compak Sporting na Mistrzostwach Europy w Strzelaniach Myśliwskich w Kromieriz. Tam po raz pierwszy strzelałem do Verticala, Rabbita i rzutka Battue. Od razu wiedziałem, że to jest to, co mi się podoba. Później zorganizowaliśmy pierwsze zawody o Puchar Zimy i pojechaliśmy do Konopiste na mistrzostwa świata w Parcours De Chasse. Do końca życia nie zapomnę, jak z Marcinem Kamińskim wjechaliśmy na teren strzelnicy. Po obiekcie woziły nas miejskie autobusy, a objechanie całego terenu zajmowało ponad 15 minut. Pierwszy raz strzelaliśmy rzutki na ponad 60 m. Osie były ustawione w lasach, na polach, nad jeziorami. Tam „wpadłem” bezpowrotnie. W strzelaniach parkur podoba mi się przede wszystkim to, że każde zawody są inne. Nieskończona ilość trajektorii, kilka rodzajów rzutków powodują, że każde zawody są wy-
jątkowe. Dzięki tej pasji poznałem wiele krajów, a także strzelców z całego świata, z wieloma z nich jestem w stałym kontakcie. Każde mistrzostwa to wielkie święto, na które przyjeżdża nawet 1000 strzelców. Każdy może trenować u siebie dyscyplinę, w której potem może zmierzyć się z zawodnikami z innych krajów. Parkur w Polsce, a dokładnie Sporting i Compak Sporting, dopiero się rozwija. Mógłbyś nam przybliżyć, na czym to polega i pokazać różnice pomiędzy konkurencjami? W Polsce najlepiej rozwijają się te dwie konkurencje, ale organizacja FITASC, w którym jest zrzeszone PSSP, to także konkurencje Universal Trench, Helice ZZ oraz Combined Game Shooting (CGS). Universal Trench to odmiana konkurencji trap. Strzela się podobnie, jak w trapie olimpijskim, ze stanowisk oddalonych o 15 m od maszyn. Na wprost stanowiska numer 3 jest sekcja 5 maszyn, które są ustawiane według odpowiednich schematów. Helice ZZ to najmniej popularna konkurencja w strzelaniach FITASC. Strzela się do nietypowych rzutków plastikowych. Mają one na bokach skrzydełka, które powo40
dują, iż trajektoria jest zmienna. Rzutek nie tylko zmienia kierunki, ale także nagle przyspiesza lub zwalnia. Combined Game Shcooting to konkurencja śrutowo-kulowa. W Europie odbywały się mistrzostwa w strzelaniach myśliwskich, organizowane przez organizacje łowieckie. FITASC zebrał te wszystkie doświadczenia i stworzył pierwszy regulamin CGS. Pierwsze Mistrzostwa Europy odbyły się w Siemianowicach Śląskich w 2008 roku. Nasza drużyna zdobyła wtedy srebrny medal w konkurencjach śrutowych. Uważam, że wielu naszych zawodników wieloboju po kilku treningach kulowych mogłoby naprawdę powalczyć na arenie europejskiej w tej konkurencji. Compak Sporting to najmłodsza konkurencja śrutowa w FITASC. Strzela się 25 rzutków w seriach: 3 single + dublet, 1 singiel + dwa dublety lub 5 singli na stanowisku. Wszystkie trajektorie muszą przelecieć przez pole (szer. 40 m, wys. 25 m), które znajduje się od 5 do 8 m przed stanowiskami. Na każdym stanowisku jest tak zwana bramka zapewniająca bezpieczeństwo dla pozostałych zawodników. Co do składu, obowiązuje tu zasada any position gun
(„z kolbą przy ramieniu lub nie”). Konkurencja ta bardzo szybko zyskała popularność. Na ostatnich mistrzostwach w Estonii wystartowało prawie 500 strzelców z całego świata. W zeszłym roku wprowadzono nową formułę strzelań, która pozwala w 4 dni na 8 osiach zorganizować zawody dla kilkuset strzelców. Parcours de Chasse (Sporting) to konkurencja nazywana „królową wszystkich strzelań” czy „królewskim strzelaniem”. Jak w pozostałych, tak i tu, seria to 25 rzutków. Na zawodach rangi mistrzostw każda oś składa się z 5 tzw. gniazd, które składa się z 3 maszyn. Strzela się do 15 singli i 5 dubletów. Strzelnice na takich zawodach zajmują ogromne areały. Strzela się w różnorodnym terenie, dosłownie każdym – są górki, polany, lasy, jeziora. W Austrii strzelaliśmy w specjalnie przygotowanym wąwozie, który miał kilkanaście metrów głębokości i ponad 200 m długości. Na Łotwie znajduje się strzelnica, na której jest 20-metrowa, 4-piętrowa wieża, z niej strzelcy strzelają rzutki lecące nad taflą wody. Oczywiście zawody w Sportingu możemy robić także na naszych strzelnicach. Strzelamy wtedy według „starej metody”. 41
Jesteś jednym z czołowych strzelców zrzeszonych w Polskim Stowarzyszeniu Strzelectwa Parkurowego. Kim jesteście, na czym polega Wasza praca i jak Was można wspomagać? W Polsce w 2005 roku coraz więcej mówiło się o parkurze. Jurek Kamiński zebrał wtedy grupę zapaleńców i tak powstało PSSP. Dołączyłem do tej grupy, organizując wspomniany już Puchar Zimy. Myślę, że PSSP to organizacja, która chce zarazić swoją pasją innych ludzi lubiących strzelać. W ciągu roku organizujemy 6 zawodów: Mistrzostwa Polski w Compak Sporting i Sporting oraz Turniej 4 Pór Roku, który jest naszym Pucharem Polski. PSSP zorganizowało do tej pory kilka imprez międzynarodowych, wpisanych do kalendarza FITASC: Mistrzostwa Europy CGS oraz trzykrotnie Grand Prix Polski Compak Sporting. Jak nas można wspomagać? Zawsze się znajdzie jakaś praca dla każdego, zawsze przyda się kolejna maszyna w parku maszynowym PSSP (śmiech). Bardzo często wystarczyłoby „dobre słowo” po kolejnej imprezie Stowarzyszenia.
Ustawiane są dwie osie, które strzelcy przechodzą dwukrotnie przez dwa dni. Bardzo często nie bez przyczyny strzelcy porównują zawody w Parcours de Chasse do najlepszych zbiorówek na zwierzynę drobną. Jeśli chcemy uprawiać parkur, od czego powinniśmy zacząć? Na jakich strzelnicach mamy możliwości, by trenować tę dyscyplinę? Trening parkur możemy zacząć praktycznie na każdej strzelnicy, na której stoi maszyna do wyrzucania rzutków. Możemy postrzelać rzutki trapowe z samego skraju bunkra, możemy stanąć z boku trapa, na skeecie możemy trochę odejść do tyłu. Możliwości jest naprawdę dużo. Tak wyglądały nasze początki w Siemianowicach. Później pojawiły się dodatkowe maszyny. Przez te prawie 10 lat powstało w Polsce kilka strzelnic, na których mamy możliwość potrenowania większości trajektorii i specjalnych rzutków. Stałe osie mamy w Siemianowicach, Bydgoszczy, Suchodole, Opolu, Poznaniu, Skoraczewie. Wiele strzelnic zakupiło dodatkowe maszyny. Powstają osie parkur w Osiu, tam, gdzie odbywały się pierwsze Polish Open.
Jakie macie pomysły na popularyzację parkuru w Polsce? Z na42
szych obserwacji wynika, że wielu strzelców wielobojowych nie chce nawet spróbować… Parkur wśród strzelców, którzy naprawdę kochają rozbijać rzutki oraz chcą poprawić swoje umiejętności w strzelaniu z broni gładkolufowej do ruchomych celów, nie potrzebuje reklamy. Stowarzyszenie obecnie zrzesza kluby. Chcemy, aby parkur rozwijał się także lokalnie, tak jak np. w Skoraczewie. Powstało kilka regionalnych turniejów z elementami parkur. W okręgu katowickim zakończyliśmy obecnie kolejny turniej „czterech strzelnic”, który w tym roku pierwszy raz odbywał się według formuły wymyślonej przez chłopaków z Bydgoszczy. Strzelaliśmy trzy konkurencje po 25 rzutków.
Na kręgu strzelamy 20 rzutków według rozpiski wielobojowej plus dwa dublety i jeden singiel na stanowisku nr 4. Na trapie strzelamy 5 singli i 10 dubletów po strzale. Trzecią osią jest oś Compak Sporting. Można się sprawdzić także w konkurencjach wielobojowych oraz parkur. PSSP wprowadziła również na Polish Open grupę B. Po pierwszym dniu strzelań tabelę wyników dzieli się na pół. Drugiego dnia strzelcy z drugiej połowy stawki rywalizują o tytuł Mistrza Polski grupy B. Jest to na pewno duża motywacja do walki dla początkujących adeptów parkuru. Z mojej strony mogę tylko dodać, że czasami warto najpierw spróbować czegoś, zanim się to odrzuci. 43
44
Wzorujesz się na jakimś strzelcu, czy może masz jakiegoś mentora? Strzelania nauczył mnie Krzysztof Łyczykowski, natomiast strzelania parkur uczymy się sami, podpatrując strzelców z Anglii czy Francji. Coraz więcej zawodników w Polsce korzysta z doświadczeń europejskich instruktorów. My naprawdę raczkujemy jeszcze w tej dyscyplinie, choć uważam, że przez te prawie 10 lat zrobiliśmy bardzo duży postęp. Sporo podłapałem od Philipa Thorrolda, który odwiedzał nasz kraj. Podoba mi się styl Gebbena Milesa czy Andrasa Szerdahelyi. Jednak, jak to mówią, „Król jest tylko jeden” – George Digweed. To jest chodząca legenda strzelania do rzutków.
chwilę spędzałem na strzelnicy. Robiłem wszystko, żeby uzbierać kilka złotych i pojechać to wystrzelać. Wiele osób zaczynało swoją przygodę ze strzelaniem, ale nie wciągało ich tak mocno, jak mnie i rezygnowali. Pewnego dnia na strzelnicy zjawił się Marcin Kamiński i tak już jeździmy kilka lat razem po świecie. Oprócz tego, że jesteś czynnym zawodnikiem, wiele osób podkreśla, że – mimo młodego wieku – także uznanym trenerem. Co poradziłbyś młodym adeptom strzelectwa lub strzelcom wielobojowym, aby dobrze rozpoczęli przygodę z parkurem? Do rozpoczęcia przygody z parkurem potrzebujemy strzelby myśliwskiej. Takiej, z jaką przeważnie polujemy w naszych łowiskach. Najlepiej, by miała lufę 76 cm lub 81 cm. Potem już tylko ochronniki słuchu, okulary i możemy jechać na strzelnicę. Tak jak wspominałem, na początek proponuję po prostu sprawdzić się z innymi trajektoriami na osiach trapa i skeeta. Na wielu strzelnicach wieża bażanta daje nam także dużo możliwości do fajnego treningu. Obserwując trenerów zagranicznych, zauważyłem jedną wspólną cechę wszystkich „szkół strzelec-
A jak zaczęła się Twoja przygoda ze strzelectwem? Pytamy zwłaszcza w imieniu młodszych Czytelników… Strzelaniem zaraził mnie Krzysztof Łyczykowski. Jako stażysta trenowałem przed egzaminem na trapie. Strzelało się wtedy z pięciu stanowisk, a nie tylko ze środkowego. Wtedy zauważył mnie Krzysiek i zaproponował wspólne treningi. To mnie wciągnęło. W zimie jeździłem i godzinę odśnieżałem trap, żeby… godzinę potrenować. Każdą wolną 45
kich”. Największy nacisk kładzie się na uważne obserwowanie celu podczas całego jego lotu. Phillip Thorrold określa to mianem „concentration target” – maksymalnego skoncentrowania się na rzutku i jego trajektorii. George Digweed w zależności od trajektorii każe obserwować różne części rzutka, np. jeśli strzelamy Verticala na wznoszeniu, patrzymy na jego górną krawędź. Richard Foulds w jednym z wywiadów powiedział, że strzelając do rzutka, stara się zobaczyć jego ostre krawędzie na bokach. Zachęcam wszystkich do zwrócenia uwagi na to, czy rzutek, którego właśnie mamy wyprzedzić, jest widziany przez nas ostro, czy strzelamy do pomarańczowej smugi. Na strzelnicy proponuję trenować dwa, maksymalnie trzy rzutki. Ja najczęściej trenuję dwa (nazwijmy je A i B). Zaliczamy serie na trzech różnych dystansach: bardzo blisko, średni dystans i duży dystans. Każdy rzutek musimy trafić 5 razy z rzędu, aby go zaliczyć. Jeśli nam się nie uda za pierwszym razem, powtarzamy serię i tak aż do skutku. Gdy zaliczymy single, proponuję zaliczyć po trzy dublety w układzie A+B i B+A. Jeśli pozwala na to układ, staram się jeszcze zaliczyć dublet sy-
multaniczny. Jeśli to wszystko nam się uda, przechodzimy do średniego dystansu. Najlepiej taki trening robić z innym strzelcem. Chodzi o to, aby ktoś mógł nas skorygować i żeby nie strzelać więcej niż 10 rzutków naraz. Co byś polecił, jeśli chodzi o sprzęt – broń, amunicję? Tak jak wspominałem, do przygody z parkurem potrzebujemy po prostu strzelby myśliwskiej. Najbardziej uniwersalna będzie z lufami 76 cm, jest idealna i do konkurencji Compak Sporting, i do Sportingu. Część strzelców używa luf 81 cm. Sporadycznie można spotkać lufy 71 cm. Jeśli chodzi o amunicję, to jestem przeciwnikiem „mieszania amunicją”. Na pierwszych mistrzostwach świata mieliśmy kamizelki z 6 kieszeniami. W każdej był inny rodzaj amunicji. Bardzo szybko zorientowałem się, że w pewnym momencie strzelec bardziej koncentruje się na tym, co włożyć do lufy, a nie jak i gdzie strzeli rzutka. Obecnie strzelam wszystkie konkurencje amunicją 7,5 24 g. W konkurencji Compak Sporting wielu strzelców używa śrutu nr 8, natomiast w ogóle lub sporadycznie używa się 9 i 9 1/2. Maksymalna dopuszczalna naważka 46
47
w parkurze to 28 g i z niej strzela większość strzelców na świecie. Mój wybór 24 g to tylko i wyłącznie chęć strzelania z mniejszym obciążeniem. Lubię strzelać amunicją „miękką”. Uważam, że najlepszą bronią gładkolufową na świecie jest obecnie Krieghoff K-80, a amunicją FAM-PIONKI MASTER 24 g. Przytoczę tu jednak znowu Philipa Thorrolda: „Nieważne, jaką masz broń, i jakiej amunicji używasz. Ważne, abyś wierzył w to, że jest dla Ciebie najlepsza”.
Do tego strzela naprawdę miękko. To wszystko spowodowało, że spróbowałem Mastera i super mi się z niego strzela. Amunicja jest powtarzalna i ma bardzo dobre pokrycie. Można to było sprawdzić w tym roku na przygotowanych specjalnie stanowiskach przez firmę FAM-Pionki na kilku zawodach wielobojowych i parkur. Coraz więcej strzelców przekonuje się do tej amunicji. Jacek Adamczyk na zawodach w Opolu w tym roku z 24-gramowego Mastera ustanowił rekord w strzelaniu na odległość do rzutka Vertical. Rozbił go na prawie 100 m. Podoba mi się „nowe otwarcie” firmy FAM-Pionki. Nowe produkty i wizualizacje to zapowiedź naprawdę dobrych zmian. Bardzo się cieszę, że polska firma produkująca amunicję jest w polskich rękach.
Można o Tobie powiedzieć, że jesteś fabrycznym strzelcem Pionek – amunicji Master. Na polskim rynku mamy obecnie szeroki wybór amunicji, dlaczego wybrałeś akurat tę? Bardzo długo moim jedynym kryterium wyboru było to, aby amunicja „nie kopała”. Amunicja FAM-Pionki miała w przeszłości swoje lepsze i gorsze okresy. Zawsze chciałem, zapytany zagranicą, z jakiej amunicji strzelam, odpowiedzieć dumnie, że z polskiej. Zainteresował mnie Master. Wiele amunicji ma w sobie domieszkę antymonu, ale Master ma aż 5%. Wysoka „skuwka” u każdego producenta zawsze charakteryzuje amunicję premium.
Jakie masz plany na przyszły sezon strzelecki? Jak co roku w Polsce priorytetem są Mistrzostwa Polski i Puchar Czterech Pór Roku. W Czechach odbędą się Mistrzostwa Europy w Compak Sportingu w Boskovicach. Bardzo lubię tę strzelnicę. Do tej imprezy będę chciał przygotować się jak najlepiej. Mamy 48
także Grand Prix FITASC w Bydgoszczy. To na pewno będzie jeden z priorytetów na 2016. W 2015 nie udało mi się pojechać do Dubaju na największą „komercyjną” imprezę parkurową na świecie. Szejk Nad Al Sheba organizuje zawody na pustyni. Strzela się 100 dubletów symultanicznych. Bardzo ciężkie trajektorie i ciągła walka z piaskiem. Lubię wyzwania i dlatego, jak się uda, spróbuję w przyszłym roku. Nie było mnie także na Łotwie. Strzelnica w Viesakch to mekka dla strzelców. Każdy powinien odwiedzić ją raz w roku, kilkaset hektarów i prawie 200 maszyn, a wszystko w pięknej scenerii łotewskiej przyrody. Dla ciekawostki, „wieża bażanta” ma tam 35 m wysokości…
W tym roku przeprowadzaliśmy zawody według nowej formuły i myślę, że w 2016 roku pierwszy raz w historii Polski rozegramy zawody na 4 osiach wyposażonych w system fonopull. Jeszcze nie koniec sezonu 2015, ale już mogę wszystkich zaprosić na początek marca na Puchar Zimy w Compak Sportingu do Siemianowic Śląskich. A jak najskuteczniej odpoczywa jeden z czołowych polskich strzelców? Również na strzelnicy? Na strzelnicy zawsze najlepiej (śmiech), a tak serio, to odpoczywam na polowaniach. Bardzo lubię polować na zwierzynę drobną. Dużo ruchu i kontakt z naturą zawsze dają dobre efekty. Sporą dawkę relaksu zapewniają mi także POWER KITE (latawiec akrobatyczny) i mój PIONEER (model samolotu RC). Nie ma na to za dużo czasu, ale zawsze miałem głowę skierowaną do góry.
A jak będzie wyglądał przyszły sezon pod kątem PSSP? Jak zwykle będzie ciekawy pod kątem zawodów. Oprócz tradycyjnych już Polish Open i Turnieju Czterech Pór Roku do kalendarza wraca Grand Prix Polski w Compak Sporting. Nasze zawody są bardzo wysoko oceniane przez strzelców zagranicznych. Ci, którzy raz przyjechali, przyjeżdżają ponownie. Dlatego cieszę się, że Polska wraca do kalendarza centralnego FITASC. 49
Spychowo 2015 TEKST: ANIELA U. SMOCZYŃSKA ZDJĘCIA: ANIELA U. SMOCZYŃSKA I DIANA PIOTROWSKA
Muzyką myśliwską można się zarazić. To możliwe zwłaszcza wtedy, gdy na własne oczy i uszy widzi się i słyszy grającego na scenie sygnalistę. A zdarza się przecież, że widzą go i słyszą młode oczy i uszy. Te zazwyczaj od razu pytają starszych kolegów, czy oni też mogliby spróbować swoich sił i sięgają po instrument
O
czywiście, żeby wydać pierwszy poprawny dźwięk, trzeba się trochę natrudzić, ale dla chcącego nic trudnego. Potem można ćwiczyć już całe utwory, a jest ich w sygnalistyce kilkadziesiąt. I to właśnie sprawia, że te różnorodne brzmienie blaszanego rogu są niezwykle miłe dla ucha.
też wyróżnienie dla wszystkich pań, które w ogóle sięgają po sygnałówkę. To też dowód na to, że organizatorzy konkursu potrafili docenić ich pracę i starania w budowaniu społeczności sygnalistów. W wielu zespołach w Polsce grają panie i zdecydowanie nie „drugie skrzypce”. Zazwyczaj bardzo angażują się w życie zespołu, są systematyczne i pracowite. Kobiecość nadaje sygnalistyce różnobarwne, wartościowe oblicze – wyjaśnia Urszula Pasławska. – Ledwo Klub Dian powstał w 2014 r., od razu zrodził się pomysł utworzenia pierwszej w historii polskiej sygnalistyki konkurencji tylko dla kobiet – mówi Diana Piotrowska, wiceprezes klubu i przedstawicielka Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego na konkursie sygnalistów w Spychowie. – Uznałyśmy z dziewczynami w klubie, że to będzie jedna z naszych pierwszych inicjatyw w łowiectwie, zależało nam, żeby zrobić to jak najszybciej właśnie na konkursie w Spychowie. Uzgodniłyśmy, że konkurencja dla kobiet co roku będzie przechodziła do innego konkursu, w innej części kraju, tak aby jak najwięcej kobiet z całej Polski mogło wystartować – dodaje Diana Piotrowska.
STATYSTYKA NIE KŁAMIE
Zdarza się też coraz częściej, że i kobiety zarażają się sygnalistyką. I gdyby tak zerknąć w statystyki, ile pań gra na tych instrumentach w Polsce, a nawet startuje w konkursach, to będzie to już udział rzędu 20 procent w tej nadal zdominowanej przez mężczyzn dziedzinie. Czy w związku z tym panie nie zasługują na własną konkurencję na konkursie dla sygnalistów? – Oczywiście! – odpowiada Urszula Pasławska, posłanka na Sejm RP i prezes Klubu Dian przy Polskim Związku Łowieckim, która objęła honorowym patronatem XI Mazurski Konkurs Sygnalistów Myśliwskich im. Tomka Napiórkowskiego i I Ogólnopolski Konkurs Sygnalistek Myśliwskich w Spychowie na Mazurach. – To bardzo ważne dla kobiet, ponieważ mogą przede wszystkim rywalizować we własnym gronie, ale 54
55
Autorką jest Magdalena Czerwonka z Bytowa, której muzyka myśliwska jest wielką pasją.
SYGNALISTKI DAJĄ RADĘ!
Do tej pory panie startowały z panami w kategorii „open” i wcale nie są w oficjalnym rankingu na końcu stawki. Są kobiety, które w konkursach na najlepiej brzmiący sygnał zajmują miejsca w pierwszej piątce. A przecież, w porównaniu z mężczyznami, grają na sygnałówkach stosunkowo od niedawna, tj. zaledwie ćwierć wieku. O graniu marzą już kilkuletnie dzieci, również dziewczynki. Podobnie jak chłopcy, swoją karierę muzyczną zaczynają w wieku dwunastu lat. Na konkursie okazało się, że nastolatki radzą sobie nie gorzej niż ich bardziej doświadczone koleżanki. W damskiej konkurencji w Spychowie wystartowało 13 pań, z całej Polski – głównie leśniczki, kobiety polujące, ale i uczennice na przykład szkół o profilu rolniczym, a także muzycznym oraz tanecznym. Sędziowie w składzie Maciej Strawa, Piotr Grzywacz i Wiesław Keller ocenili poziom konkursu jako średnio trudny. Do zagrania przez uczestniczki były trzy sygnały: „sarna na rozkładzie” – motyw znany i często grany na polowaniach, przez co obowiązkowy, ale też „bóbr na rozkładzie” oraz pierwszy do tej pory w kraju utwór stworzony przez sygnalistkę „piżmak na rozkładzie”.
LAUREATKI KONKURSU
Poziom wykonania sygnałów w konkurencji damskiej sędziowie ocenili na dobry, a w przypadku niektórych pań – na wysoki. Pierwsze miejsce zajęła autorka sygnału „piżmak na rozkładzie” – Magdalena Czerwonka, reprezentująca Stowarzyszenie Przyjaciół Muzyki i Kultury Łowieckiej na Zamku w Bytowie, druga była Agnieszka Bujnicka z Nadleśnictwa Miłomłyn, a trzecia Gabriela Ulewicz z Nadleśnictwa Spychowo. EDUKACJA NAJMŁODSZYCH
Swoją obecność na konkursie sygnalistów w Spychowie kobiety zaznaczyły również w obszarze łowieckiej edukacji. Pod namiotem Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego Ewa Piątkowska i Diana Piotrowska w twórczy sposób bawiły dzieci, ucząc je biologii dzikich zwierząt i tego, czym myśliwy zajmuje się na co dzień w łowisku. I jak już wiadomo, nowy łowiecki namiot edukacyjny będzie gościł na niejednej jeszcze imprezie w kraju. 56
TORNEVIK NEO
Najnowszy model buta gumowego z naturalnego kauczuku, z nowej kolekcji Tornevik marki TRETORN • łączy nowoczesny styl, lekkość i funkcjonalność • posiada w pełni wodoszczelne panele wentylacyjne obniżające wagę buta • neoprenowa podszewka idealna na jesienne polowania. • naturalny, anatomiczny kształt cholewki zapewnia swobodę ruchu i komfort stopy • unikatowy system zastosowany w podeszwie gwarantuje wygodę chodzenia niezależnie od podłoża • rozmiary: 36-47 • cena: 550 zł
Dystrybutor w Polsce: www.tretorn.pl
57
www.magum.pl
Mamy Królową! Trzecie Wybory Królowej Polskiego Łowiectwa już za nami. W konkursie zorganizowanym podczas Targów w Ostródzie przez cenioną outdoorową markę Regatta zwyciężyła Justyna Górecka TEKST I ZDJĘCIA: GAZETA ŁOWIECKA
59
60
61
O
rganizowane dotychczas w Łęczycy wybory Królowej Polskiego Łowiectwa tym razem zagościły w Ostródzie, gdzie odbywały się Targi Hubertus Arena 2015. Za organizację konkursu odpowiadała marka Regatta, którą godnie reprezentował Mariusz Zdzieszyński. Imprezę, jak zwykle z łowieckim biglem, dynamicznie poprowadziła znana blogerka Dajrota Durbas-Nowak, autorka bloga myśliwskiego Jagermeisterin – kobieca strona myślistwa. Sponsorami konkursu oprócz organizatora były firmy: 2Wolfs – polski producent akcesoriów i odzieży myśliwskiej, Pracownia Biżuterii Myśliwskiej i Galanterii Łowieckiej Diana z Poznania, która ufundowała i wykonała piękną koronę, internetowy sklep z odzieżą myśliwską DoLasu.pl (sklep stacjonarny w Piasecznie), Poradnik Łowiecki oraz artysta Krzysztof Skubik – malujący ogniem.
fie: jedną, na której występowały w stylizacji myśliwskiej, jedną w „codziennej” oraz jedną w otrzymanym polarze. Następnie zdjęcia zamieszczone zostały na stronie konkursu na Facebooku, a obserwujący wyłonili 5 finalistek, które zostały zaproszone do Ostródy. SZANOWNE JURY
Na początku ostródzkich wyborów prowadząca symbolicznie pożegnała ubiegłoroczną królową Elżbietę Wiśniewską i zapoznała zebranych z Jury konkursu, w którego skład weszli: • Mariusz Zdzieszyński – przedstawiciel marki Regatta • Piotr Oraczewski – prezes EXPO Arena Mazury • Marta Piątkowska – redaktor naczelna Gazety Łowieckiej • Barbara Szwarc – Poradnik Łowiecki • Bartłomiej Papież – współwłaściciel marki 2 Wolfs.
KRÓTKO O ZASADACH
Do konkursu stanęło 12 Dian. Po upływie terminu zgłoszeń organizatorzy przesłali do uczestniczek polary marki Regatta, niezbędne na kolejnym etapie rywalizacji, podczas którego uczestniczki miały wykonać i przesłać 3 fotogra-
PREZENTACJA KANDYDATEK
Do walki o Koronę ufundowaną przez Magdalenę Dobrowolską z poznańskiej Pracowni Biżuterii Myśliwskiej i Galanterii Łowieckiej Diana oraz prestiżowy tytuł Królowej Polskiego Łowiectwa stanę62
oraz prowadzącej Dajroty Durbas-Nowak, ale także niezwykle sprawnie pracującym Jurorom, którzy po niezbyt długich naradach ogłosili swój werdykt: Królową Polskiego Łowiectwa została Justyna Górecka! – Dziękuję Jury za zaufanie i nadanie mi tytułu Królowej Polskiego Łowiectwa 2015. Tytuł ten jest dla mnie szczególnym wyróżnieniem, stanowiącym impuls do jeszcze bardziej wytężonej pracy na rzecz promocji łowiectwa – powiedziała szczęśliwa monarchini łaskawie nam panująca do kolejnych wyborów.
ły: Justyna Górecka, Anna Chachaj, Dominika Socha, Alicja Milewska i Anna Michaliszyn. Kandydatki odpowiadały na kilka pytań, dzięki którym Jury oraz widzowie uczestniczący w wyborach mogli je lepiej poznać. Diany opowiadały o najważniejszym polowaniu w ich życiu, proponowały najskuteczniejszą ich zdaniem formę promocji łowiectwa wśród młodzieży w swoim Okręgu oraz opisywały rolę, jaką kobiety odgrywają w łowiectwie. WERDYKT JURY
Sam konkurs imponował nie tylko doskonałą organizacją, w czym wielka zasługa reprezentującego markę Regatta Mariusza Zdzieszyńskiego
A my zapraszamy na wywiad z Justyną Górecką w kolejnym wydaniu Gazety Łowieckiej!
63
Łowiectwo i… filatelistyka
DIANA RATUJE ŻYCIE
Motyw walczącej Diany stał się inspiracją do projektu szczególnego znaczka pocztowego. Co takiego go wyróżnia? Od lat pomaga ocalić ludzkie życie TEKST: BOGUSŁAW BAUER ZDJĘCIA: MATERIAŁY PROMOCYJNE
O
rganizacja „Cure Breast Cancer” [Cure Breast Cancer – tłum. Leczenie Raka Piersi] zajmuje się edukacją oraz rozwijaniem świadomości związanej z kontrolą i badaniem raka piersi wśród kobiet i ich
rodzin. Zmniejszenie dostępności środków na badanie raka piersi skłoniło dr Ernie Bodaia do lobbowania na rzecz emisji specjalnego znaczka pocztowego. Dzięki wsparciu senatorów z Kalifornii, Kongres i Senat
liwić zebranie funduszy na badania nad rakiem prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton podpisał odpowiedni dekret rozszerzający kompetencje USPS (United States Postal Service). Z kolei 21 grudnia 2007 r. George Walker Bush podpisał ustawę przedłużającą sprzedaż znaczka z Dianą na kolejne 4 lata, a 23 grudnia 2011 r. Barack Obama podpisał dekret umożliwiający to przez następne 4 lata. Obecnie znaczek kosztuje 55 centów, z czego 6 centów przekazywane jest na badania nad rakiem piersi. Z przekazanej kwoty 70% trafia do National Cancer Institute (NCI) a 30% jest przeznaczone na działalność programu badawczego Breast Cancer Research (BCR).
przyjęły ustawę, aby umożliwić wydanie takiego znaczka. WYBÓR PADŁ NA DIANĘ
Impulsem dla dyrektor artystycznej Ethel Kessler była lektura książek poświęconych rakowi piersi. Przyszedł jej do głowy pewien pomysł, jednak gdy wstępne prace okazały się zbyt ponure, postanowiła zlecić wykonanie projektu ilustratorce Whitney Sherman. Po przedłożeniu przez nią kilku propozycji została zaakceptowana jedna ilustracja. Był to wizerunek Diany, rzymskiej bogini łowów i płodności, sięgającej za głowę, aby wyciągnąć strzałę w celu odparcia wroga – w tym przypadku raka piersi. Obraz symbolicznie nawiązuje do kobiety wykonującej samobadanie piersi, a w szerszym kontekście „nawołuje” do przeprowadzania regularnej mammografii. Miejsce tarczy na prawej piersi Diany zajmuje napis informujący o celu, na jaki przeznaczone są wpływy z emisji znaczka: refundacja kosztów leczenia oraz walka kobiet cierpiących na raka piersi.
IMPONUJĄCA STATYSTYKA
Do dziś sprzedano ponad 950 milionów znaczków, co pozwoliło osiągnąć przychód 79 mln $. Ponadto, fundację Cure Breast Cancer wspiera 11 innych krajów – Węgry, Belize, Austria, Grenada, Kenia, Kosowo, Jordania, Macedonia, Mikronezja, Gambia, a ostatnim, jaki dołączył do tego grona, jest Słowacja.
Z POMOCĄ PREZYDENTÓW
Znaczek został wydany 29 lipca 1998 r. w Waszyngtonie. Aby umoż66
67
Oprócz państw zaangażowanych we wsparcie fundacji CBC są także inne, które poprzez emisję znaczków pocztowych, stempli, kopert FDC, czy zestawów również propagują walkę z rakiem piersi. Te filatelistyczne rarytasy wydawane są dla upamiętnienia dni, spotkań, kongresów czy wystaw filatelistycznych poświęconych profilaktyce raka piersi.
Ze zbiorów Bogusława Bauera
68
69
Muzyka kr贸luje w Kwidzynie
Polowania są często źle odbierane przez społeczeństwo, jednak muzyczne tradycje łowieckie kojarzą się jego znakomitej większości pozytywnie i dostarczają często niezapomnianych przeżyć. Już po raz 15. dziedziniec kwidzyńskiego zamku gościł sygnalistów i zespoły wykonujące muzykę myśliwską TEKST I ZDJĘCIA: LESZEK PARUS
M
uzyka, ta najprostsza, praktyczna, uprawiana jest w większości kół łowieckich. Prawie każde z nich ma swoich trębaczy sygnalistów, którzy tradycyjnie dźwiękami sygnałówek oznajmiają zdarzenia myśliwskie. Myśliwską muzykę artystyczną i tę poświęconą patronowi myśliwych, św. Hubertowi, wykonują zespoły profesjonalne i amatorskie. Do nich jako pierwszy na Dolnym Powiślu dołączył w roku 2000 kwidzyński zespół „Gawra”. NA POCZĄTKU BYŁA „KNIEJA”
Przesadą byłoby powiedzieć, że od tego momentu zespoły powstawać zaczęły jak grzyby po deszczu, niemniej jednak trzech myśliwych kwidzyńskiego Koła Łowieckiego „Knieja” założyło rodzinny Zespół Sygnalistów Myśliwskich „Knieja”. Tworzą go Jan Rentflejsz i jego dwóch synów – Andrzej i Jarosław. W listopadzie 2001 r. powstał kwintet dęty „Hubertus”, który nawiązał współpracę z Kołem Łowieckim „Cyranka” w Sztumie i Kwidzyńskim Centrum Kultury. W 2001 r. pasjonaci muzyki myśliwskiej zorganizowali Powiślański Przegląd Muzyki i Kultury Łowieckiej im. Tomasza Bielawskiego. I tak się to właśnie zaczęło… 72
73
74
i osobiste przeżycia. „Myśliwiec” jest jedną z pierwszych perełek literatury polskiej traktującej kompletnie o łowiectwie. Dodatkowym walorem jest fakt, że wiąże on się tematycznie z terenami północnej Polski. Tym samym jest zjawiskiem regionalnym. Szkoda tylko, że przy tym tak mało popularnym i w większości nieznanym nawet braci myśliwskiej naszego regionu. Z okazji X Jubileuszowego Przeglądu, w dworku obronnym, dawnej siedzibie Tomasza Bielawskiego, odsłonięta została pamiątkowa tablica informująca, że właśnie tu w XVI w. mieszkał i zarządzał dobrami tychnowskimi Tomasz Bielawski – autor „Myśliwca”.
TOMASZ BIELAWSKI I „MYŚLIWIEC”
Organizując Przegląd, jego inicjatorzy przyjęli Tomasza Bielawskiego za patrona imprezy. Co o nim wiemy? Przed rokiem 1595 Tomasz Bielawski przeszedł na służbę Jana Sokołowskiego, właściciela dóbr tychnowskich i osiadł w Bystrzcu koło Kwidzyna w charakterze zarządcy. Tu napisał swoje dzieło pt. „Myśliwiec”, uznawane przez historyków literatury za największe jego osiągnięcie pisarskie. Wysoka ocena wydanego w Krakowie w 1595 r. utworu dotyczy głównie tematyki, mniej zaś walorów poetyckich i literackiego talentu Bielawskiego. Pomijając oceny talentu twórczości autora „Myśliwca”, podkreślić należy, że utwór ten jest jednym z pierwszych dzieł traktujących o myślistwie w literaturze polskiej. Dla nas, myśliwych tego regionu, tym cenniejszym, że jest niezbitym dowodem mówiącym o zorganizowanym łowiectwie na naszych ziemiach już w XVI wieku. W „Myśliwcu” autor przedstawił polowania na lisy i zające w okolicach Bystrzca, Prabut, Kwidzyna, Watkowic, Sztumu i Gniewu. Nikt przed Bielawskim nie opisał tak gruntownie myślistwa, opierając się o rodzime przykłady
KONCERTY DLA MIESZKAŃCÓW
Organizatorzy Przeglądu nie zapominają także o społeczności Kwidzyna. Oferują oni gościnnym mieszkańcom miasta zabawę przy dobrej muzyce, zapraszając ich w sobotni wieczór na uroczysty koncert. Na kwidzyńskiej scenie dotychczas występowali: Zespół Reprezentacyjny Polskiego Związku Łowieckiego „Capella Zamku Rydzyńskiego” pod kierownictwem Mieczysława Leśniczaka, Zespół Muzyki Par Force przy Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa pod kierownictwem Jacka 75
należy: I miejsce na XI Krajowym Przeglądzie Sygnałów, Wiersza i Piosenki Myśliwskiej w Przechlewie, I miejsce na IV Pomorskim Konkursie Sygnałów i Muzyki Myśliwskiej w Bytowie, zaproszenie i udział w Galowym Koncercie Muzyki Myśliwskiej z okazji 80-lecia PZŁ w Bazylice św. Brygidy w Gdańsku. Lata 2004–2006 to okres koncertów, występów, a także zmian i przekształceń. Zespół nawiązał ścisłą współpracę z Kołem Łowieckim „Cyranka”, przyjmując nazwę Zespół Muzyki Myśliwskiej „Hubertus” przy Kole Łowieckim „Cyranka” w Sztumie. Przyszły kolejne sukcesy: I miejsce na IX Ogólnopolskim Konkursie Sygnalistów Myśliwskich „O Róg Wojskiego” w Tucholi, II miejsce na VI Międzynarodowym Konkursie Muzyki Myśliwskiej w Ciechocinku i I miejsce na V Powiślańskim Przeglądzie Muzyki Myśliwskiej w Kwidzynie. Obok sukcesów zespołowych jego członkowie Janusz Bojarczuk, Michał Wojtyła i Radek Bojarczuk zdobywali wiele nagród i wyróżnień indywidualnych. Sukcesów w zapiskach „Hubertusa” jest wiele, wiele więcej, ambicje zespołu sięgały jednak dalej. Na bazie „Hubertusa” powstał przy Kwidzyń-
Smoczyńskiego, Zespół Muzyki Myśliwskiej „Hubertus” pod kierownictwem Michała Wojtyły, „Cantata Brass Quintet” z Płocka, orkiestra dęta ze Sztumu, kwartet saksofonowy „312” z Poznania i inne. Z recitalem wystąpił także Krzysztof Daukszewicz. Odbył się też szereg koncertów, występów, konkursów i wystaw towarzyszących. KWINTET „HUBERTUS”
Zważywszy na jubileusz 15-lecia, organizatorzy w tym roku sięgnęli po zespół rodzimy. Mowa o „Hubertusie”, więc o nim zdań kilka. W listopadzie 2001 r. powstał w Kwidzynie kolejny z zespołów miejscowych propagujący ten rodzaj muzyki. Kwintet dęty „Hubertus” tworzą Michał Wojtyła, Dobrawa Grzymała, Janusz Bojarczuk, Grzegorz Ciemiecki i Bartosz Olszewski. Różne były koleje zespołu. Dołączali do niego nowi członkowie, inni odchodzili, jednak zespół cały czas był aktywny. Słuchać go można było podczas opraw mszy hubertowskich, polowań, uroczystości i imprez myśliwskich. „Hubertus” towarzyszył także myśliwym podczas ich drogi do Krainy Wiecznych Łowów. Do najważniejszych osiągnięć „Hubertusa” z tamtego okresu wymienić 76
77
skim Centrum Kultury Zespół Muzyki Myśliwskiej na rogach par force w składzie: Michał Wojtyła, Janusz Bojarczuk i Adam Andrzejewski. „Hubertus” ma w swym repertuarze wiele kompozycji własnych, w tym marsz „Muflon”, którego kompozytorem jest członek zespołu Janusz Bojarczuk. Powstał on na motywach sygnału łowieckiego „Muflon na rozkładzie”, oddającego pośmiertną cześć temu zwierzęciu. Z czasem w zespole nastąpiły naturalne zmiany składu. Jego liderzy Michał Wojtyła i Alan Stefaniak-Lachowicz ukończyli Gdańską Akademię Muzyczną i zespół stał się formacją półprofesjonalną. „Hubertus” wykonuje wszystkie rodzaje muzyki myśliwskiej, ostatnio propagując własny styl rozrywkowo-biesiadny, z dużą ilością sygnałów i motywów myśliwskich. W składzie kwintetu dętego repertuar zespołu to zarówno muzyka poważna i jazzowa, jak i biesiadna oraz okazjonalna. Należy mieć nadzieję, że zapał muzyków tworzących „Hubertusa” jest zapowiedzią dalszego propagowania na Dolnym Powiślu pasji z pięknymi tradycjami i zwyczajami łowieckimi. Pasji, której podtrzymywanie i przestrzeganie jest dowodem kultury polskiego łowiectwa.
UDANY JUBILEUSZ
XV Powiślańskiemu Przeglądowi Muzyki i Kultury Myśliwskiej im. Tomasza Bielawskiego – Kwidzyn 2015 organizowanemu przez Kwidzyńskie Stowarzyszenie Miłośników Kultury i Tradycji Łowieckich patronowali m.in. marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, senator Leszek Czarnobaj, poseł Jerzy Kozdroń, marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk oraz włodarze miasta i powiatu Kwidzyn. Przegląd wspierały także władze łowieckie okręgu elbląskiego. Podobnie jak w latach ubiegłych obfitował on w szereg atrakcji towarzyszących zmaganiom sygnalistów. Uczestnicy Przeglądu brali także udział w warsztatach muzycznych. Odbyły się też pokazy sokolnicze. W niedzielne południe przyjaciel i duchowy opiekun kwidzyńskich myśliwych ks. Marek Kubecki odprawił w kościele św. Trójcy mszę hubertowską. Koncelebrował o. Marek Marcinkowski, a kazanie stosowne do muzyki myśliwskiej i łowiectwa wygłosił myśliwy ks. Edward Słowik. Msza tradycyjnie odprawiana była w oprawie muzyki wykonywanej na rogach myśliwskich przez uczestników Przeglądu. Świetnie zorganizowane, pełne pozytywnych 78
Szymon Kiżewski z Bytowa Myśliwy sygnalista: Marek Szot z Ornety Zespołowo: Kl. A (mistrzowska): Zespół „Jenot” z Tucholi Kl. B (średniozaawansowani): Zespół Sygnalistów Myśliwskich z Białegostoku Kl. C (początkujący): Zespół Sygnalistów Myśliwskich z Gniewa Kl. D (dziecięca): Zespół „Knieja” z Bytowa Kl. MB: ZSM „Pomorskie Rogi” z Bytowa. Wszyscy uczestnicy XV Powiślańskiego Przeglądu Muzyki i Kultury Myśliwskiej im. Tomasza Bielawskiego – Kwidzyn 2015 wyjechali z nagrodami.
emocji kwidzyńskie święto muzyki zakończyło się w niedzielne popołudnie ogłoszeniem wyników, rozdaniem nagród i koncertem w wykonaniu laureatów. WYNIKI
Uczestników przeglądu oceniało jury w składzie: Krzysztof Kadlec z Poznania, Piotr Grzywacz z Tucholi i Andrzej Niedźwiedź z Białegostoku. Poniżej zwycięzcy poszczególnych klas. Indywidualnie: Kl. A (mistrzowska): Magdalena Czerwonka z Bytowa Kl. B (średniozaawansowani): Marek Szot z Ornety Kl. C (początkujący): Natan Wojtyła z Bytowa Kl. D (dziecięca):
79
BIURO POLOWAŃ Pawlikowski Hunting Travel POLECA: Polowania z fladrami na wilki Rosja i Białoruś od 1800 €. Polowania na łosie w okresie bukowiska 20.08.–15.09.2015 (na wab) Białoruś, Rosja. Polowania zbiorowe z naganką i łajkami na łosie 01.10 – 15.12.2015 Białoruś, Rosja. Jesienne polowanie na niedźwiedzie w Rosji (wrzesień, październik).
Pakiet 6 dni polowania (antylopa gnu , impala, blesbuck, red hatebeest i guziec) 2400 €. Inne przykładowe ceny: lew od 5.800 do 25.000 € hiena od 1900 € krokodyle od 1050 € bawół od 8000 € żyrafy od 1300 €. Polowania wiosenne na niedźwiedzie w Rosji (rejon Ochocki oraz Magadan). Oferty dla sympatyków łowiectwa.
Polowania na wilki z fladrami i indywidualnie 01.10.2015 – 31.03.2016 Białoruś, Rosja.
Turnusy na skuterach śnieżnych, quadach oraz nartach w Górach Ałtaj od 650 €.
Polowania w RPA Pakiet 6 dni polowania (antylopa gnu, impala, blesbuck i guziec) 2000 €.
Polowania: RPA, Kamerun, ceny pakietów od 2000 €.
Polowania na łosie z naganką i psami (łajki) w Białorusi i Rosji 15.10–15.12.2015.
www.hunting-travel.com.pl
Tel. 693 712 734
SMOŁA BUKOWA SPRAWDZONA W ŁOWISKU
Smoła bukowa lub inaczej dziegieć to produkt suchej destylacji drewna i kory bukowej. Był to nasz ważny towar eksportowy od XV do XIX wieku, a jego produkcja stanowiła pilnie strzeżoną tajemnicę TEKST I ZDJĘCIA: ANDRZEJ GMURCZYK
D
ziegieć ma swoją długą historię. Kiedyś był stosowany do smarowania drewnianych piast i kół zębatych, obecnie poza łowiskami znajduje swoje zastosowanie do smarowania racic i kopyt jako środek zwalczający choroby skóry, w tym łuszczycę, a także jako impregnat do tkanin i skór. Ze względu na konsystencję oraz bardzo charakterystyczny i lotny zapach jest łatwo rozpoznawalny. TESTUJEMY
Jak wiemy, smoła bukowa jest reklamowana jako specyfik wabiący zwierzynę płową oraz czarną. Postanowiliśmy sprawdzić, jak rzeczy-
wiście działa w łowisku. Do testów wybraliśmy produkty niemieckiej firmy Eurohunt, które otrzymaliśmy od znanej wszystkim nemrodom trójmiejskiej firmy TOGO. Wybraliśmy dwa produkty – półlitrowe opakowanie z pędzlem oraz spray o takiej samej pojemności, natomiast w ofercie znajduje się również duże opakowanie (2,5 kg) oraz tuba z której wyciskamy smołę. Przeglądając popularne wśród kolegów portale, jak np. lowiecki.pl, można się przekonać, że opinie o skuteczności działania smoły bukowej są skrajne. Jedni twierdzą że zapach skutecznie… odstrasza zwierzynę na wiele tygodni, drudzy chwalą działanie preparatu i notują sukcesy. Aby móc wyrazić swoją opinię, zastosowaliśmy preparaty w dwóch łowiskach. W pierwszym smoła została założona na dwóch drzewach bukowych, w miejscu, gdzie dziki mają dostęp do żołędzi w promieniu do 20 m, w drugim – dwa pnie zostały posmarowane na skraju lasu liściastego przy polu kukurydzy, które podczas trwania naszego eksperymentu zamieniło się w ściernisko. Porównując intensywność i trwałość zapachu w obydwu opakowaniach, możemy powiedzieć, że większy komfort pracy zapewnia spray. Nie brudzi, jest ła-
twiejszy i „czystszy” w zastosowaniu, za to stosunkowo krótko wydziela intensywny zapach. Dzięki grubemu pędzlowi nakładanie smoły z pojemnika pozwala dobrze wetrzeć produkt w strukturę drzewa, ale musimy uważać, aby za bardzo się nie ubrudzić. SKUTECZNOŚĆ POTWIERDZONA
Trzy tygodnie obserwacji i dwukrotne nałożenie w tym czasie preparatu przyniosły wnioski, które nasz łowczy przewidywał już wcześniej, bazując na swoim pobycie w Szwecji, gdzie smoła bukowa jest bardzo często wykorzystywana w nęciskach. Na bukach ślady wycierania się dzików były bardzo widoczne, a koledzy polujący w tym rejonie za każdym pobytem w łowisku spotykali watahę lub pojedynczego osobnika i jednogłośnie stwierdzili, że dzików jest tam więcej. Na drugim łowisku również znaleźliśmy ślady sierści dzika, ale tylko na jednym z drzew. Drugie, co potwierdziło zdjęcie z fotopułapki, miało przyklejoną sierść daniela i jelenia. Ślady na ziemi nie wskazywały jednak obecności większej liczby dzików. Ze smołą bukową, jak z każdym rodzajem wabika jest tak, że trzeba umieć z niej korzystać. Na pewno nie jest to cudowne panaceum na przy-
wabianie zwierzyny, ale umiejętne jej stosowanie w nęcisku świetnie działa na zwiększenie jej liczby.
Na targach w Rog
W dniach 2-4 września odbyły się Międzynarodowe Targi Leśne w Rogowie. Zgromadziły one 5,5 tysiąca zwiedzających, którzy zapoznali się z ofertą 79 wystawców TEKST I ZDJĘCIA: GAZETA ŁOWIECKA, MATERIAŁY PRASOWE
ogowie
U
roczystego otwarcia targów dokonał dyrektor SGGW Leśnego Zakładu Doświadczalnego w Rogowie mgr inż. Janusz Falkowski. Następnie uczestnicy mogli wziąć udział w prezentacji nowych technologii stosowanych w leśnictwie oraz maszyn w czasie pracy, przygotowanej przez wystawców, a także w towarzyszących targom seminariach. Zagadnienia poruszane podczas prelekcji budziły zainteresowanie wielu uczestników targów. Poruszano m.in. takie tematy, jak: „Zmiany w ustawie o zamówieniach publicznych”, „Certyfikacja firm leśnych w Polsce i w krajach
UE”, „Borelioza – choroba zawodowa wszystkich pracujących w lesie?”„Pomiar drewna w maszynach wielooperacyjnych – komu to potrzebne?”, czy „Możliwości dotacji unijnych na rozwój małych i średnich firm z sektora leśnego”. DLA KOGO SOWY Z ROGOWA?
Co zrozumiałe, największe zainteresowanie wzbudziło wręczenie nagród Sowy z Rogowa pięciu firmom prezentującym na targach wyroby wyróżnione ze względu na m.in. nowatorstwo rozwiązań, jakość, cenę oraz formułę przyjazną dla środowiska.
86
Nagrodzono następujące firmy: Ośrodek Techniki Leśnej w Jarocinie: Siewnik ASK, HYDROG Rogalewski i wspólnicy sp.j.: Aluminiowa zabudowa do transportu drewna, TAXUS IT Sp. z o.o.: mLas inżynier 6.1 wersja Android, GRUBE: narzędzia dla leśnictwa: Storanet siatka do ochrony surowca drzewnego, FUCHS OIL CORPORATION: PLANTO TAC 68 – biodegradowalny olej do pił łańcuchowych.
generalnej, kobiet i mężczyzn. Wyniki są zamieszczone na: www.targilesne.pl DRWALE NA START…
Spore emocje czekały na uczestników i kibiców Mistrzostw Polski Drwali. Mistrzem został Grzegorz Indyk pracujący na co dzień w lasach Nadleśnictwa Lesko. Drugie miejsce w kategorii „Senior” zajął Kamil Szarmach, a trzecie Roman Szala. Najlepszym „Juniorem” był Piotr Oman, drugi był Sebastian Badura, a trzeci Adam Wawrzak. W mistrzostwach uczestniczyło w sumie 30 zawodników, w tym trzy kobiety. Organizatorem Mistrzostw Polski Drwali było Stowarzyszenie Przedsiębiorców Leśnych, partnerem Lasy Państwowe, gospodarzem Leśny Zakład Doświadczalny SGGW, a głównym sponsorem koncern Makita – japoński producent elektrycznych i spalinowych narzędzi. W Mistrzostwach uczestniczyło 30 zawodników, w tym 3 kobiety. Gościnnie występowali zawodnicy z Finlandii.
W SZLACHETNYM CELU I DLA ZDROWIA
Targi to jednak nie tylko skrzyżowanie wiedzy i biznesu. Było podczas nich również miejsce na szlachetne akcje oraz… zdrową rywalizację. Mowa o dwóch niezwykle istotnych punktach programu MTL w Rogowie. Pierwszym niewątpliwie była możliwość pomocy potrzebującym krwi: podczas targów można było zostać jej honorowym dawcą. Na terenach targowych stał krwiobus i krew była pobierana na miejscu. Honorowi krwiodawcy oddali ok. 10 l krwi. Drugie wydarzenie to II Leśny Bieg Targowy. Wzięły w nim udział 34 osoby w trzech kategoriach:
DLA KAŻDEGO COŚ MIŁEGO
Bogaty program Międzynarodowych Targów Leśnych w Rogowie zawierał wiele atrakcji. 87
Chętni mogli zwiedzić Arboretum i Alpinarium, a także podziwiać eksponaty Muzeum Lasu i Drewna. Targom towarzyszyło również spotkanie Koła Leśników Motocyklistów. Wielkie zainteresowanie wzbudził pokaz marki Fiskars, która zaprezentowała możliwości nowej generacji siekier z linii X (piszemy o tym w bieżącym wydaniu Gazety Łowieckiej).
LUDZKI GEST
Warto napisać o pewnym wyjątkowym geście związanym z tegorocznymi targami. Wspomniana firma Fiskars, która wystawiała się podczas MTL w Rogowie, wykazała się postawą godną naśladowania. Za pośrednictwem LZD SGGW w Rogowie Fiskars przekazała potrzebującym drewno zakupione do pokazów na swoim stoisku. Rodzinę wskazał Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej.
88
Seria narzędzi bateryjnych Hitachi 36V
Ładujesz w nocy, pracujesz w dzień.*
1
ULTRA DUŻA Pojemność ZERO Emisji *
PROSTA Obsługa *
2
3
NISKI Poziom hałasu całodniowa oznacza pracę na baterii plecakowej BL36200, która zapewnia ok. 8 godzin pracy dla modelu CH36DL. 2 Zero emisji oznacza, że ta seria produktów nie wydziela szkodliwych spalin. *13 Praca * Łatwość konserwacji oznacza, że nie ma potrzeby, aby spuścić paliwo na okres przechowywania, czyszczenia filtra powietrza, itp. (typowych czynności dla urządzeń spalinowych). *
Tak jak siekiera wydaje się prostym narzędziem, tak rąbanie drewna to z pozoru nieskomplikowana czynność. Jak to zwykle jednak bywa, w praktyce wszystko wygląda inaczej. Dlatego tak ważny jest odpowiedni dobór modelu siekiery oraz umiejętność właściwego posługiwania się nią. Gdy idzie to ze sobą w parze, praca jest łatwiejsza, szybsza i bezpieczniejsza TEKST I ZDJĘCIA: GAZETA ŁOWIECKA
w Ro
ogowie 91
92
93
F
irma Fiskars, która sprzedała na polskim rynku już ponad milion siekier, pokazała ich nową linię na tegorocznych Międzynarodowych Targach Leśnych w Rogowie, które odbyły się w dniach 2-4 września. Zaprezentowane i częściowo omówione w poprzednim wydaniu Gazety Łowieckiej modele, są już czwartą generacją siekier X.
ramion, tak aby praca była jak najbardziej efektywna i najmniej męcząca. To bardzo ważny element, który często ignorowany, spowalnia naszą pracę. Ten, kto miał okazję pracować siekierą i przerąbał parę metrów drewna, wie, jak bolą plecy, jeśli za każdym razem musimy schylić się i podnosić pieńki. Fantastycznym urządzeniem, które zapobiega bólowi pleców i przyspiesza znacząco pracę jest capina, dostępna w dwóch długościach.
DOTKNĄĆ I WYPRÓBOWAĆ
Stoisko Fiskars w Rogowie było podzielone na dwie części, pierwsza z nich, którą możemy nazwać statyczną, prezentowała szeroką gamę produktów przydatnych zarówno w lesie, w łowisku, jak i w ogrodzie. Można było ich dotknąć, sprawdzić wagę, chwyt, porównać różne modele i zasięgnąć porady fachowców. Druga część stoiska, która nie da się ukryć, znacznie bardziej nam się spodobała, to mały poligon, na którym mogliśmy wypróbować wszystkie modele siekier, na małych i dużych pieńkach drewna.
BEZPIECZNIE I EFEKTYWNIE
Praca nowym modelem Fiskars X to czysta przyjemność, szczególnie jeśli widzimy, jak duży model X25 jednym uderzeniem rozbija pień o szerokości 50 cm. Prezentacja w Rogowie obejmowała jednak także mniejsze siekiery ciesielskie, które świetnie nadają się do codziennych prac gospodarczych i w łowisku. Firma Fiskars kolejny raz pokazała, że jest niekwestionowanym liderem, a oferowany przez nią szeroki asortyment jest dostosowany do każdego rodzaju wymagań klientów, i zapewnia bezpieczną, szybką oraz efektywną pracę.
HAKI, KLESZCZE I CAPINA
Można było nauczyć się m.in. posługiwania hakiem i kleszczami do pni, a także różnej wielkości capiną. Instruktorzy pokazywali, jak dobrać odpowiednią siekierę do długości 94
95
Nowa lornetka El Range z dalmierzem, firmy Swarovski to szeroki wachlarz inteligentnych rozwiązań. Kosztuje wprawdzie niemało, ale jest warta każdej ceny! TEKST: MATS GYLLSAND
TŁUMACZYŁA: AGNIESZKA ŚWIERK
SWAROVSKI
EL RANGE 8X42 J uż otwierając opakowanie, czuje się wysoką jakość. Można to przyrównać np. do otwierania drzwi nowego samochodu. Rozpakowuję wszystkie elementy i chcę zacząć od zamocowania paska. Tu czeka mnie przyjemna niespodzianka… DOBRE ROZWIĄZANIE
Pasek na szyję jest przymocowany na stałe do lornetki przy pomocy zupełnie nowych zatrzasków. Wygląda to ładnie, a ponadto przyspiesza i ułatwia sprawę – dziwne, że wcześniej nikt nie wymyślił takiego rozwiązania. Przednie pokrywy chroniące soczewki są fabrycznie zamontowane, tj. przymocowane na stałe do obudowy lornetki. Innymi słowy, nie musimy się martwić, że je zgubimy, co było nagminnym problemem w innych modelach. NIEWYOBRAŻALNA OSTROŚĆ
Odkręcam okulary i ustawiam dioptrie na wartość, która według
mojej wiedzy jest prawidłowa. Kieruję lornetkę na drzewa daleko na polu. Ostrość obrazu niemal zwala mnie z nóg – jest autentycznie niewyobrażalna! Kontrast i oddanie kolorów są równie fantastyczne. Ci, którzy utrzymują, że lornetka z dolnej półki jest równie dobra, na pewno nigdy nie mieli okazji używać nowej lornetki El Range. Wszystkie drobne szczegóły są doskonale widoczne i wyraźnie odcinają się od tła. Jestem pod dużym wrażeniem!
miar odległości na moim własnym polu, które jak dobrze wiem, wynosi dokładnie 147 m. Lornetka EL Range podała dokładnie taki sam wynik. Do 500 m lornetka działa równie szybko. W przypadku większych odległości pomiar zabiera trochę więcej czasu, ale nie na tyle dużo, żeby można to było uznać za mankament. Dodatkowy czas obróbki wynika głównie z faktu, że lornetkę trzeba trzymać podczas pomiaru nieruchomo.
ERGONOMICZNA I…
Lornetka El Range 8x42, którą testowałem, to naprawdę dobry sprzęt myśliwski. Jest lekka i poręczna – świetnie nadaje się na każde polowanie, a szczególnie polecam ją wszystkim, którzy mają lunety z kalkulatorem balistycznym. Wielu na pewno powie, że lornetka za ponad 10 tys. zł to zbyt drogi sprzęt. Przyznam im w pewnym stopniu rację – ale potraktujmy to jak inwestycję na lata. Z zakupu lornetki El Range będziesz mógł cieszyć się całe życie, a może nawet odziedziczą ją Twoje dzieci. A gwarantuję, że będą z niej zadowolone nie mniej niż Ty.
W SAM RAZ DLA MYŚLIWYCH
Naciskam przycisk służący do mierzenia odległości. Jest on tak umiejscowiony, że łatwo można go dosięgnąć lewym środkowym palcem. Natomiast ostrość ustawia się szybko i sprawnie przy pomocy palca wskazującego. Lornetka ma tak ergonomiczną konstrukcję, że można ją trzymać i obsługiwać jedną ręką. Odległość mierzy się niezwykle łatwo. Wystarczy, że skierujesz lornetkę na obiekt, od którego chcesz zmierzyć odległość, po czym naciskasz przycisk dalmierza. Wyświetla się natychmiast! …PRECYZYJNA
Lornetka jest również bardzo precyzyjna. Sprawdziłem to, zadając po98
www.swarovskioptik.com
99
Martef Skinner Nr katalogowy Dł. ostrza (mm) Dł. całkowita (mm) Ostrze Rączka
186024T 110 230 stal nierdzewna i martef guma
Pochewka
skóra
Lynx 129 Nr katalogowy Dł. ostrza (mm) Dł. całkowita (mm) Ostrze Rączka
129010 110 220 stal nierdzewna brzoza
Pochewka
skóra
Wood Grouse Knife Nr katalogowy Dł. ostrza (mm) Dł. całkowita (mm) Ostrze Rączka Pochewka
549019W 110 245 stal nierdzewna brzoza woskowana skóra
Skinner Laminate Brown Nr katalogowy 167012 Dł. ostrza (mm) 110 Dł. całkowita (mm) 230 Ostrze
stal nierdzewna
Rączka
brzoza laminowana
Pochewka
skóra
Noże Marttiini to tradycja zapoczątkowana w 1928 roku. Wszystkie produkty te czemu ich jakość oraz wygląd stanowią niekwestionowany wzór dla noży myśliw że noże Marttiini zostały zaprojektowane przez ludzi świadomych tego, że pos skandynawskich lasów.
f
ej marki, do dziś produkowane są w fińskiej fabryce, dzięki wskich na całym świecie. Największą zaletą marki jest fakt, siadać dobry nóż to czasem być lub nie być w warunkach
Wabienie kaczek Może trudno w to uwierzyć, ale wabienie dzikich kaczek, a dokładnie rzecz biorąc kaczorów kaczki krzyżówki, było w przeszłości bardziej znaną sztuką niż obecnie… TEKST I ZDJĘCIA: SŁAWOMIR PAWLIKOWSKI
W
Polsce 4 gatunki dzikich kaczek są ptakami łownymi. Mamy więc dwa gatunki kaczek właściwych, zwanych inaczej pływającymi, do których należą krzyżówka i cyraneczka oraz kaczki nurkujące, czyli tak zwane grążyce. Do nich zaliczamy głowienkę i czernicę. Praktycznie każdy z tych gatunków można wabić, ale problem w tym, że wszystkie różnią się dość znacznie odgłosami, które wydają. Najbardziej popularną kaczką, a zarazem gatunkiem najbardziej licznym ze wszystkich dzikich kaczek w naszym kraju, jest wspomniana już krzyżówka i to tym gatunkiem zajmę się w szczególności. Jej głos to po prostu znane wszystkim kwakanie.
amerykańskiej firmy RCC (Riceland Custom Call). W Polsce praktycznie są niedostępne z jednego względu. Cena ich wykonania waha się od 80 do 200 dolarów, dlatego też właściciele sklepów nie sprowadzają ich z USA, ponieważ, jak na wabiki, to jest spory wydatek. Osobiście jednak jestem zdania, że lepiej mieć 1–2 konkretne wabiki, niż 10 kiepskich. Trochę tańsze produkuje w USA firma Buck Gardner. Ich cena waha się od 30 do 60 dolarów. KRYKUCHA LUB BAŁWANKI
Tyle na temat samych wabików, teraz kilka słów na temat techniki i taktyki polowania na kaczki. Otóż w czasach, kiedy jeszcze wiosną mogliśmy polować na kaczory kaczki krzyżówki, polowanie z wabikiem miało sens. Kaczory ubiegające się wiosną o względy kaczek bardzo dobrze reagowały na nawoływanie samych kaczek. Takie polowanie było pięknym przeżyciem. Do tej pory ten sposób polowania przetrwał w Rosji i na Białorusi. Do tego rodzaju polowania potrzebna również jest udomowiona kaczka (samica) zwana krykuchą, która na uwięzi jest trzymana przy jakimś zbiorniku wodnym, w rejonie naszego potencjalnego polowania. Sama krykucha
JAKIE WABIKI?
Wabików na kaczki krzyżówki na polskim rynku jest niewiele. Najbardziej popularnym jest wabik niemieckiej firmy Hubertus. Jednak nie jest to jedyny wybór na naszym rynku. W ostatnich latach polska firma Gunbroker z Sieradza zaczęła produkcję wabika na kaczki, który imituje odgłosy żerujących kaczek. Prawdziwymi arcydziełami wśród wabików na kaczki są oczywiście robione ręcznie na zamówienie wabiki 104
105
z czasem została zastąpiona przez tzw. bałwanki, czyli plastikowe kukły imitujące kaczki. Technika polowania polega na tym, że krykucha, będąca na kilkumetrowej uwięzi, pływa sobie po zbiorniku, a my dobrze zamaskowani lub schowani w budkach-szałasach siedzimy w pobliżu i wabimy, imitując odgłosy kaczki. Kiedy nadlatuje kaczor lub kaczory, strzelamy do nich. Podobnie jest w przypadku wykorzystania bałwanków. Dodam, że powinny one znajdować się na uwięzi z prostego powodu. Wiejący
wiatr, zwłaszcza od brzegu ku środkowi danego akwenu, może nam wywiać bałwanki, które między trzcinami będzie ciężko odnaleźć. Ten rodzaj polowania na kaczki jest najbardziej skutecznym i sensownym. Strzela się tylko kaczory, więc kaczki zostają i mogą zakładać lęgi. Ponadto wabi się jeden konkretny gatunek i w związku z tym nie dochodzi do pomyłek podczas polowania. PAMIĘTAJCIE O KAMUFLAŻU
Jesienne polowania na kaczki metodą wabienia nie są już takie sku106
teczne jak wiosenne, aczkolwiek osobiście kilka razy udało mi się w ten sposób zmienić kierunek lotu danego stadka. Podczas jesiennego polowania możemy wykorzystać tak zwany odgłos żerujących kaczek. Kiedy widzimy lecące stadko, które podąża nie w naszym kierunku, możemy próbować w ten sposób wabić. Musimy wtedy również pamiętać o kamuflażu. Zarówno gęsi, jak i kaczki mają dobrze rozwinięty wzrok. Jeśli nie jesteśmy dostatecznie zamaskowani, a przy tym wykonujemy niepotrzebne ruchy, możemy raczej zapomnieć o powodzeniu. Dobre efekty przynosi polowanie na ścierniskach lub innych żerowiskach kaczek rankiem lub wczesnym wieczorem. Warunek jest jeden. Musi być dostatecznie widno. Rozkładamy wtedy na ściernisku bałwanki, jak podczas polowań wiosennych. Możemy również wykorzystać krykuchę, a kiedy lecące stadko usłyszy odgłosy naszego wabienia i dostrzeże również bałwanki, istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie się chciało przyłączyć do biesiady. Osobiście zachęcam do tej metody polowania, ponieważ przynosi ona wiele satysfakcji myśliwemu. Czas na tego typu polowania jest dobry – o tej porze roku zaczynają pusto-
szeć pola uprawne i kaczki często lubią je odwiedzać w poszukiwaniu żeru. Nawet późną jesienią, kiedy ostatnie opustoszeją pola po kukurydzy, można z powodzeniem próbować tej metody. Życząc powodzenia i częstego łamania strzelby, jak i dobrego wabienia, ze smutkiem informuję, że to już ostatnia część moich rozważań na temat wabienia. Z czytelnikami Gazety Łowieckiej jednak się nie żegnam, ponieważ na jej łamach będę dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniem w innych dziedzinach łowiectwa. Darz Bór!
107
Marttiini Lynx NAJPOPULARNIEJSZY FIŃSKI NÓŻ Mało prawdopodobne, by rzemieślnik i kaznodzieja Janne Marttiini, wyrabiając swoje noże w latach 30. XX wieku, choćby przypuszczał, że jego nóż Lynx podbije cały świat… TEKST I ZDJĘCIA: PASI ROMAKKANIEMI TŁUMACZYŁA: KINGA JAGIEŁŁO
F
iński mężczyzna i nóż puukko [tradycyjny fiński nóż myśliwski, zwany w Polsce potocznie finką – przyp. tłum.] to nierozerwalne połączenie już od tysięcy lat. Finka wisząca w pochwie przy pasie towarzyszyła swojemu właścicielowi od młodzieńczych lat, aż po ostatnie prace wykonywane przez niego już jako siwiuteńkiego dziadka.
Oprócz codziennych zadań, puukko mógł też ocalić właściciela przed uściskiem zamarzającej przerębli lub uwolnić konia zaklinowanego w zaprzęg z saniami. Potrzebowano go w chwili narodzin nowego życia – do przecięcia pępowiny – i by uniknąć śmierci, do obrony własnej przed wrogiem – w trakcie wypraw wojennych. Nóż puukko miał swo-
ją własną rolę nawet jako obrońca niepodległości Finlandii. Podczas II wojny światowej konflikt radziecko-fiński przeszedł do historii jako „Wojna Zimowa”. Naoczni świadkowie i uczestnicy potyczek pod Kemijärvi i Mäntyvaara już po wojnie wspominali, że często gdy dochodziło do walki wręcz w ciemnościach rozpoznawano Finów, po tym czy mieli na plecach charakterystyczną pochwę noża. W ten sposób puukko, czy finka, jak nazywamy ten nóż w Polsce, służyła żołnierzom jako bagnet. Prawie żaden inny przedmiot nie jest połączony z tyloma opowieściami co nóż puukko. A wśród różnych
rodzajów noży jeden ma szczególne znaczenie: stworzony przez Marttiiniego Lynx to bez wątpienia do dziś najpopularniejszy fiński nóż. MILIONOWA PRODUKCJA
Historia noża Lynx zaczyna się ok. 80 lat temu. W 1928 roku Janne Marttiini założył w Rovaniemi niewielki zakład rzemieślniczy, noszący jego imię. Cztery lata później, podczas targów rolniczych w Wyborgu, jego misternie wyrabiane i ostre jak brzytwa noże wzbudziły wielki podziw wśród zwiedzających. Dobremu produktowi brakowało jedynie odpowiedniej nazwy, a ta wyłoniła się w trakcie konkursu na nazwy,
110
połączonego ze wspomnianymi targami rolniczymi. Narodził się Ilves (z fińskiego: ryś, po angielsku: lynx – przyp. tłum.). Poprzez dekady model ten przechodził jedynie drobne zmiany. Obecnie w sprzedaży jest 8 wzorów podstawowych oraz 2 wzory szczególne. Ze wszystkich noży puukko Lynx był zawsze najchętniej wybierany, zarówno w Finlandii, jak i za jej granicami. Dziś trudno powiedzieć, ile dokładnie wyprodukowano tego typu noży – w każdym razie liczyć je należy w milionach sztuk. Noże Marttiini są eksportowane do kilkudziesięciu krajów na całym świecie, a w każdej eksportowanej kolekcji zawsze można odnaleźć model Lynx.
W Finlandii noże Marttiini każdego roku zdobywają najwyższe nagrody, jako produkty rdzennie związane z tradycją i skandynawską kulturą łowiecką. PO PROSTU „FIŃSKO”
Dlaczego w ciągu dziesięcioleci pośród setek modeli noży jeden puukko ciągle wybija się na pierwszą pozycję? Według producenta ostrze noża utożsamia w wyjątkowy sposób tradycyjne fińskie ostrze puukko. Nawet sam uchwyt stanowi często wzór dla wielu innych modeli. – Wygląda po prostu „fińsko”, nawiązuje do stylu Marttiniego – wyjaśnia kierownik ds. marketingu, Sanna Ylikärppä i dodaje: – Nasza 111
obecna oferta opiera się całkowicie na nożu Lynx, wkładu Marttiniego nie sposób przecenić.
młotami szybko ulatuje w fabryce Marttiiniego. Ostrza przywiezione z Europy Środkowej rozkłada się obok siebie na grzebieniach szlifierek sterowanych komputerowo. Na pojedynczym grzebieniu mieści się ich 100, a wszystkich grzebieni jest 10. W najlepszym wypadku dzienna produkcja ostrzy wynosi nawet do 2 tys. sztuk. Kiedy kształt i zakrzywienie głowni są odpowiednie, następuje obróbka sztychu oraz polerowanie ostrza. Na koniec wytłacza się bruzdy.
NOŻE PUUKKO I KLASYCZNE
Choć mocno podkreśla się fińskie pochodzenie noża Lynx, prefabrykaty ostrzy są przywożone już od dziesiątek lat z terenów Niemiec oraz Francji. Przyczyna, według producenta, tkwi w jakości: najlepsze prefabrykaty powstają właśnie tam. Wyobrażenie o rozgrzanych ostrzach i kowalach z kuźniczymi 112
lepsze lub bardziej praktyczne sposoby obróbki, jak na przykład woskowanie lub oliwienie, jednak według producenta obróbka lakierowa jest świadomym wyborem dla tradycyjnych modeli. Delikatnie połyskująca zalakierowana powierzchnia jest dla klienta znakiem oryginalnego i prawdziwego Lynxa. Potem nie zostaje już nic poza wykończeniem, czyli ostrzeniem i polerowaniem. Zmywa się wosk i resztki materiałów pozostałych na powierzchni w trakcie produkcji. Ostatnim eta-
TRADYCYJNA OBRÓBKA LAKIEROWA
Mimo zaawansowanej mechanizacji wciąż tradycyjna praca manualna odgrywa kluczową rolę, kiedy głownie przymocowuje się do rękojeści. Najpierw przytwierdzana jest do niej nasada, wbijane jest ostrze, a nit wokół trzonu głowni zabezpiecza jej umocowanie. Ostatnich szlifowań rękojeści dokonuje się na taśmach, następnie są one zanurzane w lakierze. Wprawdzie można znaleźć w naszych czasach 113
składane szturmują rynek w znaczący sposób. Był to powód, dla którego wprowadzono je do asortymentu Marttiini. Składany Lynx jest wśród nich absolutną nowością, pokazał się w witrynach sklepowych nieco ponad rok temu. Ściśle wpisuje się w zasady designu noży Lynx. W znanym 22-stopniowym zakrzywieniu ostrza i nieruchomych głowniach doszukuje się jego ostrości. Pochwa do kupienia oddzielnie jest dostępna zarówno w formie skórzanej, jak i nylonowej. Rękojeść wykonana jest z drewna bądź gumowo-plastikowej mieszanki. Jest rzeczą oczywistą, że materiałem drewnianym jest brzoza. Taki nóż w ładnym opakowaniu to doskonały pomysł na prezent.
pem obróbki jest laserowe oznaczenie noża nazwą Marttiini. DOŚWIADCZENI PRACOWNICY
Chociaż produkcję noży można streścić w kilku zdaniach, za gotowym produktem stoją dziesiątki różnych etapów obróbki, z których wiele jest wykonywanych ręcznie. Najcenniejszym skarbem każdej tradycyjnej fabryki finek są właśnie doświadczeni pracownicy. Na dzisiejszym miotanym różnymi zmianami rynku pracy prawdziwą rzadkością jest usłyszeć o 40-letniej karierze w jednym miejscu, w fabryce Marttiini to normalne. Wynikiem znajomości zawartych między pracownikami w fabryce jest niejedno małżeństwo, co sprawia, że Marttiini nadal zachowuje charakter rodzinnej firmy, a wiedza i umiejętności przekazywane są z pokolenia na pokolenie.
ORYGINALNA DREWNIANA RĘKOJEŚĆ
Skoro z nożem Lynx wiążą się tysiące historii, są też z nim powiązane różne wyobrażenia – ze względu na długą tradycję. Drewniana rękojeść jest jednym z nich. Serie Condor czy Martef o gumowanej rękojeści są, przy bliższym przyjrzeniu się, inspirowane kształtem Lynxa, a choć gumowana rękojeść sprawdziłaby się zapewne i w klasycznych modelach, producent woli pozostać przy klasycznym drewnie, opierając się
SKŁADANY LYNX
Składany nóż, a mówiąc językiem bardziej popularnym – scyzoryk, nie pasuje do dłoni każdego Fina. Ogólnie rzecz biorąc, scyzoryk uważa się za zabawkę chłopców, a finka o nieskładanym ostrzu jest tym jedynym słusznym nożem w męskiej dłoni, kiedy trzeba się zabrać do pracy. Poza Skandynawią to własnie noże 114
115
tokarka do produkcji rękojeści, która właśnie przybyła z Włoch, była tam specjalnie przygotowywana przez 2 lata… Została zaprojektowana w ścisłej współpracy z producentem oraz przy wykorzystaniu wspólnego doświadczenia i wieloletniej tradycji w sztuce wytwarzania noży. Nowa tokarka „wypluwa ze swojej paszczy” ponad 300 sztuk rękojeści w ciągu godziny. Poza niektórymi szlifierkami, wszystkie inne maszyny na linii produkcyjnej Marttiini, były zaprojektowane na specjalne zamówienie.
praktycznie jedynie na tradycyjnych wyobrażeniach i oczekiwaniach konsumentów. I nie chodzi tu oczywiście o jakiekolwiek drewno, ale o rękojeść wyprodukowaną z brzozy karelskiej [odmiana brzozy rosnąca w Finlandii, o charakterystycznych obrzękach, tzw. czeczotach – przyp. tłum.]. Znajomość natury drewna połączona z doświadczeniem pracowników to niekwestionowany as w rękawie marki Marttiini. Materiał ten jest interesująco jasny i wyróżnia się znacznie na korzyść wśród jednobarwnych konkurentów. Celowo brzozę karelską zachowuje się jedynie do noży puukko, natomiast do noży filetowych stosuje się drewno zwyczajnej brzozy. Materiał brzozowy przywożony jest do Rovaniemi z okolic Lahti oraz Sysmy, z tzw. „pasma brzozy karelskiej”. Liczbę produkowanych finek doskonale obrazuje fakt, iż rocznie wykorzystuje się równowartość obciążenia trzech ciężarówek, czyli ok. 60 tys. kg tego surowca do produkcji rękojeści.
40 MLN NOŻY DO FILETOWANIA
Mówiąc o podboju świata przez noże Lynx, nie sposób pominąć 15-centymetrowych noży do filetowania, które są najczęściej kupowanym modelem Marttiini. Sprzedano już ich na świecie przeogromną ilość, przekraczającą 40 milionów sztuk. Kluczem do tego sukcesu jest rozpoczęta w latach 60. XX wieku współpraca z firmą Rapala/Normark – międzynarodowym producentem i dystrybutorem sprzętu wędkarskiego. Narodził się z niej pomysł zaprojektowania i wprowadzenia na światowy rynek całej gamy noży do filetowania. Zaowocował on gwałtownym wzrostem produkcji, kiedy Amerykanie
MASZYNY Z DUSZĄ
Skoro pracownicy są wyjątkowymi specjalistami w swojej dziedzinie, to można spodziewać się, że podobnie i maszyny są unikatowe. Przykładowo 116
– za pośrednictwem marki Rapala – trafili na nóż Filetti Classic. Niewiarygodny sukces w Ameryce dał podwaliny modernizacji fabryki noży puukko w Rovaniemi. W roku 2005 Marttiini stało się częścią koncernu Rapala. Dzięki tej transakcji można było wykorzystać światowe atuty obu marek. Pomimo że rodzinna firma stała się częścią międzynarodowej korporacji, do dziś zachowuje swoje tradycyjne metody produkcji oraz troskę o jakość i zarządzanie. Spostrzegawczy konsument może dostrzec, że choć na rękojeści noży do filetowania, eksportowanych na cały świat, a wzorowanych na modelu Lynx, widnieje już logo Rapala, to nazwa Marttiini pozostaje na głowni – i pozostanie tam na zawsze.
117
W Dolinie
Śmierci Na początku maja udaliśmy się do Namibii, żeby zapolować na zebrę Hartmanna w górach pustyni Namib. I choć polowanie w Afryce często kojarzy się z ogrodzonymi łowiskami, to nasza wyprawa nie miała nic wspólnego z tym stereotypowym wyobrażeniem… TEKST I ZDJĘCIA: MAT GYLLSAND TŁUMACZYŁA: EWA MOSTOWSKA
O
budziło mnie przejmujące zimno. Spróbowałem odsunąć z twarzy śpiwór. Materiał był sztywny od lodu, który posypał się na mnie, budząc na dobre. To skroplone opary mojego ciała zamarzły podczas zimnych godzin nocnych, osadzając się po wewnętrznej stronie śpiwora... W końcu jednak wyjrzałem na zewnątrz. Na niebie błyszczał księżyc i skrzyły się miliony gwiazd. Od wczoraj znajdowałem się w południowo-zachodniej Namibii, wśród
stromych gór pustyni Namib, w towarzystwie dwóch Amerykanów i Kanadyjczyka. CEL: ZEBRA HARTMANNA
Wybrałem się tu tylko z jednego powodu - po to, by zapolować na jedno z najdzikszych zwierząt Czarnego Lądu – zebrę górską Hartmanna. Myśliwych do Afryki od zawsze przyciągały takie zwierzęta, jak bawół, słoń czy któryś z wielkich kotów. Mają one z pewnością swój urok, jednak jak dla mnie zebra bije je na głowę. Łowy na nią zawsze są wyzwaniem. Wystarczy niewielka pomyłka podczas podchodu, by zwierzę zniknęło z pola widzenia, a gdy nawet uda się je do-
zeb
120
gonić, historia często się powtarza. Poprzedni dzień spędziliśmy w obozie pod miejscowością Rehoboth, ok. 90 km na południe od stolicy Namibii, Windhoek. Zapakowaliśmy do samochodów wszystko, co tylko mogło się przydać w nadchodzących dniach w górach, bo na miejscu nie ma zupełnie nic – tylko bezdroża. Podróż na południe zabrała nam ok. 3 godzin, wliczając w to przymusowy przystanek, gdy w jednym z naszych aut w trakcie jazdy wybuchła opona. Kiedy opuściliśmy wiejską drogę i wjechaliśmy w góry, było już prawie zupełnie ciemno, więc nie do końca wiedziałem, jak wygląda teren dookoła. Nasi gospodarze sprawnie rozstawili obóz,
rozpalili ogień i wzięli się za przygotowanie kolacji – podczas naszego pobytu w górach wszystkie posiłki robione były na otwartym ogniu. My, jako goście, mogliśmy rozsiąść się na krzesłach polowych i odpocząć. O tyle chociaż było cywilizowanie, że dostaliśmy gin i tonik. Celem moich towarzyszy w tym gigantycznym, znajdującym się na wysokości 2000 m n.p.m., łowisku były antylopy: kudu i oryx. Tylko ja przyjechałem tu dla zebry. TROPY I DŹWIĘKI
Gdy obudziłem się rano, niebo już szarzało, ale nocny chłód ani trochę nie zelżał. Mimo że nie było to szczególnie kuszące, wyposażony w papier, szpadel i przenośne krzesło toaletowe udałem się za potrzebą. – Lepiej wykop porządny dół, bo inaczej pawiany wygrzebią to, co tam zakopiesz – krzyknął za mną Jamy Trout. To właściciel firmy,
bra
121
zebr 122
ra
organizującej to polowanie. Posiada ponad 340 000 ha ziemi i prowadzi 4 obozy łowieckie rozlokowane po całej Namibii. Swoją ofertę kieruje do amerykańskich klientów, ale ku swojemu zadowoleniu, ma coraz więcej gości z Europy. Swój dół wykopałem 200 m za obozem. Gdy tak siedziałem w środku głuszy, rozglądając się wokół siebie, zdałem sobie sprawę, jak niewiele osób ma okazję przeżyć coś takiego. Czułem się szczęśliwy. Gdy wróciłem do obozu, śniadanie było już gotowe. Nasz kucharz Dreis zrobił na ognisku jajecznicę i usmażył kilka parówek. Nałożył mi jedzenie i nalał czegoś, co nazwał kawą, a co było tak słabe, że przez płyn widać było dno kubka. Mimo to smakowało mi, tak jak może smakować tylko jedzenie serwowane w samym środku pustkowia. – Jamy i Kabous wyszli w teren, zanim jeszcze wstaliście – powiedział Dreis, dorzucając na grilla kilka parówek. Kabous Grünschloss to 28-letni PH [Professional Hunter – ang. „zawodowy myśliwy”, posiadający licencję Ministerstwa Turystyki i Środowiska w Namibii – przyp. tłum.], który miał mi dziś towarzyszyć. Mimo młodego wieku był już doświadczonym przewodni123
kiem – pracował wcześniej w firmie Blaser Safaris. Poza tym, zdobycie licencji PH trwa w Namibii 6 lat – dla porównania w RPA wystarczy 14-dniowy kurs. Jamy i Kabous wrócili godzinę później, pośpieszając nas do wyjścia. – Niedaleko jest stado zebr – oznajmił Kabous, przeżuwając parówkę. – Musimy pójść teraz, zanim zejdą z gór. Zebry zazwyczaj spędzają noc w górach, a w ciągu dnia schodzą niżej, tam gdzie jest więcej jedzenia. Razem z Chrisem Mudgettem, który miał dziś ze mną polować, poszliśmy się przygotować. Mimo że słońce już wstało, było tak zimno, że założyłem na siebie wszystko, co miałem: podkoszulek, kalesony, t-shirt, koszulę, ciepły sweter, kurtkę, czapkę z daszkiem i szalik. Chwilę później byliśmy już w drodze do miejsca, w którym Kabous widział zebry. Oczywiście, nie było ich tam, gdy doszliśmy, za to w suchym piasku znaleźliśmy mnóstwo śladów. – Mogły już zejść w dolinę, chociaż ciężko odróżnić wszystkie tropy. – powiedział przewodnik. Wtedy coś usłyszeliśmy, jakby krzyk. – To nawoływanie ogiera – wyjaśnił Kabous. Dźwięk pochodził ze wzgórza, znajdującego się około kilo-
metr dalej. Poszliśmy szybko w tamtą stronę. Chociaż teren był trudny, wcale się nie zgrzałem; raczej udało mi się pozbyć uczucia przemarznięcia. Poza tym od pustyni wiał silny, południowy wiatr, który po tej stronie równika odpowiada naszemu północnemu. Mimo że słońce już całkiem wstało, powietrze było lodowate. Wejście na wzgórze zajęło nam prawie godzinę, po której wdrapaliśmy się ostrożnie na grzbiet i zajęliśmy pozycje obserwacyjne. TYM RAZEM PUDŁO
Przed nami rozciągała się niewielka dolinka. Położyliśmy się na brzuchach, obserwując okolicę przez lornetkę. Było pusto. – Chodźmy dalej. One gdzieś tu są, czuję to – powiedział Kabous. Godzinę później leżeliśmy już na innym wzgórzu. – Tam – wskazał mój PH. W wysokiej trawie jakieś 500 m przed nami pasło się stado 30 zebr. Z daleka wypatrzyliśmy wśród nich dwa ogiery. Przygotowałem się i razem podeszliśmy bliżej. Po pół godzinie zwierzęta były w zasięgu mojego strzału – dalmierz pokazywał 230 m. Ogier, którego wybrałem, spacerował powoli wzdłuż ścieżki po drugiej stronie doliny. 124
– Jak się zatrzyma, celuj w łopatkę – poinstruował mnie Kabous, nie spuszczając zwierzęcia z oka. Położyłem się, ustawiłem do strzału i czekałem. Broń miałem przystrzeloną na 200 m, więc nie potrzebowałem nic kompensować. Minęło parę minut, zanim moja szansa nadeszła. Ogier przystanął, przekręcił się odrobinę i spojrzał w stronę stada. Wycelowałem i oddałem strzał. Huk mojej 30-06 przerwał ciszę panującą w dolinie, ale kula trafiła w ziemię metr przed celem.
Pudło! Zanim zdążyłem przeładować, zwierząt już nie było. – Co się stało? Nie umiałem odpowiedzieć na to pytanie. Miałem stabilne podparcie, oddychałem normalnie, wszystko było dobrze. A mimo to spudłowałem. Podniosłem się i przeszedłem kawałek. Leżeliśmy wcześniej przy skalnym występie, osłonięci od wiatru, który uderzył mnie teraz z niespodziewaną siłą. Okazało się, że dolina działała dla wiatru jak lejek. Podejrzewam, że właśnie dlatego spudłowałem. Nadeszła pora
125
ze
obiadu, więc przerwaliśmy polowanie. Przez całą drogę powrotną międliłem w głowie to, co się stało. To na pewno wiatr, czy może w trakcie marszu przez góry uderzyłem w coś lunetą? Po posiłku postanowiłem sprawdzić broń. Jamy ustawił dla mnie kawałek kartonu. Oparłem się o maskę samochodu, wycelowałem i ostrożnie nacisnąłem spust. Kula trafiła dokładnie tam, gdzie celowałem, a więc moje wcześniejsze pudło naprawdę mogło wynikać z silnego wiatru. Albo nie – czasem dzieją się rzeczy niewytłumaczalne. SZCZĘŚLIWY DUBLET
Gdy odpoczęliśmy, nadeszła pora, by wyjść z obozu. Tym razem miałem pójść z Jamym i Kanadyjczykiem Bradem Fensonem. Celem Brada było kudu, więc na nim się skupiliśmy. Zarówno Jamy, jak i Kabous twierdzili, że z zebrami trzeba poczekać, aż znów wejdą wyżej. Ledwo uszliśmy kilometr, gdy Brad zatrzymał nas, pokazując na coś. – Zebry, całe stado. Cofnęliśmy się trochę, żeby nas nie zauważyły. Jamy podszedł bliżej poobserwować, ale wrócił już po minucie. – Tam jest 60–70 zebr, a najbliższe są tylko 200 m stąd – oznajmił. – Jesteś gotowy na kolejną próbę?
Skinąłem głową. Po poobiednim testowaniu broni odzyskałem wiarę w siebie. Obeszliśmy skalny występ i podeszliśmy bliżej. Pod osłoną paru głazów przygotowałem się do strzału, podczołgałem na płaski kamień i ostrożnie wyjrzałem za krawędź. Zebry wciąż tam były. – Widzisz tego dużego ogiera po prawej? Gdy będziesz gotowy, strzel go. 126
ebra 127
Zwierzęta były zupełnie nieświadome tego, że tu leżymy i je obserwujemy. Wycelowałem i nacisnąłem spust. Wyraźnie dało się słyszeć kulę wchodzącą w ciało zebry. Zwierzę stanęło dęba, zatoczyło się, a potem położyło. Reszta stada nie zareagowała. – Strzel jeszcze jednego – syknął Jamy. – Weź tego, co stoi na lewo od tego, co strzeliłeś. Wtedy wydarzyło się coś, co sprawiło, że zamierzam jeszcze wrócić do Namibii, by polować na zebry, jeśli tylko będzie możliwość. Kula trafiła prosto w łopatkę. Zwierzę stanęło dęba, zatańczyło w miejscu, wydając z siebie ryk, po czym spróbowało ugryźć się w łopatkę. Po kilku sekundach wszystko się skończyło i nad Doliną Śmierci znów zapanował spokój. – Wspaniałe strzały – pochwalili mnie Jamy i Brad. – Czyste szaleństwo, fantastyczny double – Brad wyciągnął rękę w geście gratulacji. Cały trząsłem się z nadmiaru adrenaliny i pierwszy raz od przybycia na pustynię nie czułem zimna. Usiadłem na skale, próbując zorientować się, co się stało. Czułem się niesamowicie.
ŁUP WIKINGA
Jamy udał się po samochód i pomoc w transporcie tusz. Skóry były moje, a mięso miało zostać rozdzielone pomiędzy miejscową ludność. Nic się nie marnowało. Powrót zajął mu prawie godzinę. Potem razem ułożyliśmy zebry do zdjęć. – Typowy wiking, przyjeżdża do Namibii i strzela nie jedną, ale dwie największe sztuki w kraju – rzekł Jamy z uśmiechem. Spojrzałem na leżące w piasku zwierzęta. Miał rację, a w każdym razie ja nigdy nie widziałem większych zebr. Po porannym pudle życie znowu było piękne. Teraz mogłem się wyluzować, cieszyć otoczeniem i pomóc Bradowi znaleźć piękne kudu. Tego dnia zdarzyła się jeszcze jedna rzecz, której nigdy nie zapomnę. Brad trafił swoje kudu i wracaliśmy już do obozu, gdy Jamy zatrzymał nagle samochód i wskazał na jedną górę. Z daleka wyglądało to jak wodospad. Wyjąłem lornetkę i okazało się, że to, co wyglądało jak woda, to były zebry. Stado złożone z 700–800 osobników zbiegało w dolinę poniżej. Po takich widokach nic dziwnego, że bez wahania polecam wszystkim wyprawę do Namibii.
128
129
NOKTOWIZJA
Przewodnik myśliwego Człowiek, jako istota przystosowana do dziennego trybu życia, nie jest obdarzony nawet w części tak czułym wzrokiem, jak drapieżniki i inne stworzenia prowadzące głównie nocny tryb życia. Noktowizja została wynaleziona w latach 20. ubiegłego stulecia, by pomóc ludziom lepiej widzieć nocą TEKST: MACIEJ GACYK ZDJĘCIA: DAMIAN DEMENDECKI
N
oktowizor jest urządzeniem optycznym, które skupia, a następnie wzmacnia światło. W odróżnieniu od klasycznej lornetki czy lunety celowniczej, w których światło jest tylko skupiane i dostarczane do oka, noktowizor dodatkowo wzmacnia je elektronicznie. LAMPA NOKTOWIZYJNA
Do wzmacniania światła służy specjalny element wewnątrz noktowizora
– wzmacniacz obrazu, zwany potocznie lampą noktowizyjną. Wzmacniacz obrazu, czyli serce noktowizora, zamienia skupione przez obiektyw noktowizora światło na strumień elektronów i przyspiesza je w silnym polu elektromagnetycznym. Przyspieszone elektrony uderzają w ekran pokryty świecącym na zielono fosforem, odwzorowując na nim wyraźny i jasny obraz nocnego otoczenia, widoczny przez okular noktowizora.
niem, diodą lub laserem. Iluminator podczerwieni jest dla noktowizora tym samym, co latarka dla ludzkiego oka. Jeśli jest kompletnie ciemno, po włączeniu iluminatora obserwator może widzieć przez noktowizor teren do odległości maksymalnie 50–200 m. Jeśli światło szczątkowe się pojawia, zasięg noktowizora bardzo szybko wzrasta.
ŚWIATŁO SZCZĄTKOWE
Zazwyczaj w nocnym otoczeniu jest wystarczająco dużo światła pochodzącego od księżyca, gwiazd oraz osiedli ludzkich, które choć ledwo widoczne, doskonale nadaje się dla noktowizora. Jest to tzw. światło szczątkowe. Dobry noktowizor jest w stanie wzmocnić światło szczątkowe nawet 35 tysięcy razy, umożliwiając obserwację odsłoniętego terenu aż po sam horyzont. Jeśli akurat jest pełnia, obraz dostarczany przez wysokiej klasy noktowizor wygląda niczym podczas słonecznego dnia. Z uwagi na powiększenie takich noktowizorów wynoszące od 1 do 5 razy, sylwetkę człowieka czy też zwierzyny można dostrzec z odległości nawet 700 m!
PODZIAŁ NA GENERACJE
Noktowizory są podzielone na tzw. generacje, bardzo różniące się od siebie nie tylko ceną, ale przede wszystkim możliwościami. Oznaczone są cyframi arabskimi lub zamiennie – rzymskimi. Generacja 1 Noktowizory generacji 1 (I) są podstawowymi urządzeniami o najniższej technologii. Działają w zasadzie tylko w oparciu o wbudowany iluminator podczerwieni, gdyż wzmacniają światło zbyt słabo, aby wykorzystywać do pracy tylko światło szczątkowe. Nadają się dla tych użytkowników, którzy chcą odnaleźć wieczorem drogę do domu lub do obserwacji zwierzyny blisko swojego obejścia. Nie są one polecane myśliwym, gdyż ich zasięg nie przekracza 50 m.
ILUMINATOR PODCZERWIENI
Zdarza się, że w obserwowanym otoczeniu nie ma światła szczątkowego, np. podczas nowiu, pochmurnej nocy z dala od osiedli ludzkich lub w gęstym lesie. Jeśli nie ma światła szczątkowego niezbędnego do działania noktowizora, należy wówczas używać iluminatora. Wszystkie noktowizory są wyposażone w tzw. iluminator podczerwieni, zwany potocznie podświetle132
Generacja 1+ Ulepszeniem tych urządzeń są noktowizory generacji 1+ (I+), w których zastosowano bardziej skomplikowaną technologię. Urządzenia tej generacji często obywają się bez pomocy iluminatora podczerwieni, w zamian oferując zasięg do 200 m i akceptowalną ostrość obrazu. Podczas pełni można w takich urządzeniach swobodnie obserwować teren aż po horyzont. Noktowizory generacji 1+ mogą być już używane do obserwacji przez myśliwych.
MATRYCA CCD – CYFROWA RZECZYWISTOŚĆ
Należy tutaj wspomnieć o ostatniej „generacji” noktowizorów, czyli cyfrowej. Choć nie jest to formalnie żadna z kolejnych generacji, zwykło się tak określać urządzenia, które wzmacniają światło nie za pomocą lampy noktowizyjnej, lecz z użyciem światłoczułej matrycy CCD. Zarejestrowane na matrycy CCD światło jest zamieniane na obraz elektroniczny widoczny przez okular noktowizora na monitorze LCD wbudowanym w urządzenie. Noktowizory cyfrowe, zwłaszcza te najnowsze, zaczynają konkurować możliwościami ze starszymi noktowizorami generacji 2+ (II+) i prześcigają wszystkie noktowizory niższych generacji. Cyfrowe urządzenia noktowizyjne nie posiadają wad konwencjonalnej noktowizji, takich jak ograniczona trwałość, wrażliwość na silne światło i widoczność iluminatora podczerwieni przez osoby trzecie. Ich największą zaletą jest możliwość nagrywania obrazu za pomocą rejestratorów wideo lub wprost na wkładaną w urządzenie kartę pamięci. Film z takiej karty może być później odtworzony na komputerze lub nawet w samym urządzeniu.
Generacja 2+ Najwyższą dostępną powszechnie w Polsce generacją noktowizji jest generacja 2+ (II+). Wewnątrz takiego urządzenia stosuje się kosztowną i złożoną technologię, wielokrotnie przewyższającą czułością poprzednio omawiane generacje. Już w najsłabszym świetle szczątkowym zasięg tego typu noktowizora przekracza 200 m, a przy niewielkim księżycu można obserwować przez niego teren aż po horyzont. Tak zaawansowane noktowizory praktycznie zawsze obywają się bez dodatkowego iluminatora podczerwieni, dzięki czemu obserwator jest „niewidzialny” dla innych osób obecnych na tym samym terenie, wyposażonych w noktowizory. 133
134
135
problemu. Noktowizor ten wykorzystuje nowoczesny i czuły sensor CCD i zależnie od wersji posiada powiększenie 4,6 lub 6,5x, co daje pole widzenia 6 do 7,5 m na 100 m. Wersja z oznaczeniem „L” wyposażona jest w iluminator laserowy o długości fali 780 nm. Dzięki cyfrowej technologii Yukon Photon XT jest odporny na silne światło, współpracuje z opcjonalnymi iluminatorami 915 i 940 nm emitującymi niewidoczne dla oka światło podczerwone oraz posiada wyjście wideo przeznaczone do podłączenia zewnętrznych urządzeń nagrywających, monitorów i telewizorów. Daje tym samym możliwość rejestrowania nocnego zachowania zwierząt, co może być bardzo przydatne w dokumentowaniu nowych gatunków pojawiających się w polskich łowiskach oraz do inwentaryzacji.
Noktowizory realizują trzy zadania. Pierwszym i najważniejszym jest obserwacja otoczenia, drugim: możliwość rejestracji obserwowanego obrazu i trzecim – możliwość ich używania podczas polowań w nocy. NOKTOWIZJA A POLSKIE PRAWO
W naszym kraju zarówno ustawa o broni i amunicji, jak i rozporządzenie Ministerstwa Środowiska w sprawie warunków wykonywania polowania, potocznie zwane „regulaminem polowań”, nie zezwalają na montowanie na broni urządzeń noktowizyjnych ani na polowanie przy ich pomocy. Nie ma natomiast zakazu posiadania tych urządzeń. Co więcej, obserwacyjne urządzenia noktowizyjne są zalecane i dopuszczone do wykonywania polowania, gdyż stosowanie ich w nocy nie tylko ułatwia rozpoznanie celu, ale znakomicie podnosi bezpieczeństwo.
Kolejnym urządzeniem wartym zaprezentowania jest nasadka noktowizyjna Dedal 542, posiadająca wysokiej klasy wzmacniacz obrazu generacji 2+. Urządzenie gwarantuje niezawodną eksploatację w najtrudniejszych warunkach oświetleniowych oraz atmosferycznych, działając w zakresie temperatury od -40 do +50OC oraz będąc całko-
WYBRANE URZĄDZENIA NOKTOWIZYJNE
Pierwszym jest Yukon Photon XT. Cyfrowe urządzenie obserwacyjno-noktowizyjne, posiadające tubus 30 mm. Dzięki kompaktowym rozmiarom, podróżowanie na zagraniczne łowiska z niniejszym przyrządem nie będzie stanowiło żadnego 136
Nasadka noktowizyjna Dedal 542
wicie odporne na zanurzenie w wodzie do głębokości 1 m. Zwiększa to bezpieczeństwo oraz wydajność polowania na najbardziej wymagających łowiskach świata. Imponujące odległości obserwacji, wynoszące nawet 700 m, sprzyjają polowaniom na przykład na stepach lub w obszarach górskich, z dala od cywilizacji. Nasadka ma możliwość regulacji ostrości w zakresie od 10 m do nieskończoności, a otrzymany obraz jest ostry w całym polu widzenia, wynoszącym 8,8°.
Następnym urządzeniem obserwacyjnym, które warto opisać, jest noktowizor cyfrowy Pulsar Recon. Jest to w istocie cała seria noktowizorów, tańszych i droższych, które łączą istotne cechy, takie jak całkowita odporność na jasne światło, możliwość podłączenia zewnętrznych rejestratorów wideo i monitorów oraz współpraca z niewidocznymi dla oka iluminatorami podczerwieni 915 i 940 nm. Lekkie obudowy tych noktowizorów, wykonane z wytrzymałego kompozytu, są odporne 137
Noktowizor cyfrowy Pulsar Recon
Noktowizor Dedal 542
na mróz, upadki i wilgoć. Wyglądem przypominają kamery wideo, przez co są wygodne w użyciu. Powiększenie noktowizorów Pulsar serii Recon wynosi 5x.
budową przypomina klasyczną lornetkę, np. Delta Optical Titanium 8x56 ROH. Urządzenie posiada dwa wysokiej jakości wzmacniacze obrazu generacji 1+, zapewniające jasny i ostry obraz o zasięgu dochodzącym do 300 m. Produkt ten jest wyjątkowy wśród wielu rodzajów urządzeń noktowizyjnych, ponieważ zapewnia trój-
Kolejnym z urządzeń noktowizyjnych jest lornetka noktowizyjna Pulsar Edge GS. Noktowizor ten 138
Lornetka noktowizyjna Pulsar Edge GS
wymiarowe widzenie obuoczne, które bardzo poprawia dostrzegalność szczegółów i ocenę odległości do celu. Wśród nich można wyróżnić modele z powiększeniem 2,7 i 3,5x oraz dodatkowo, wyposażone w laserowy iluminator podczerwieni dalekiego zasięgu, posiadający szeroki zakres regulacji jasności. Lornetka cechuje się bardzo długim czasem działania na jednym komplecie baterii, który wynosi aż kilkadziesiąt godzin. Ostrość w lornetce noktowizyjnej Pulsar Edge ustawiana jest niezależnie dla każdego oka, przez co mogą korzystać z niej również osoby z wadami wzroku.
Niniejszy przewodnik po urządzeniach noktowizyjnych ma za zadanie zaprezentowanie możliwości tego typu urządzeń do nocnych obserwacji w łowiskach krajowych, a także do polowań w wielu rejonach świata, gdzie używanie celowników noktowizyjnych jest prawnie dopuszczone. Na koniec warto mocno podkreślić, że w opinii większości użytkowników noktowizji używanie jej w obserwacji, w zdecydowany sposób zwiększa bezpieczeństwo zarówno polujących, jak i otoczenia. 139
Kolekcjonerstwo myśliwskie BIBLIOFILSTWO Będąc kolekcjonerem, należy się zastanowić, czemu się poświęcić. Dziś coś dla myśliwskich bibliofilów. Na początek Statuty Kół Łowieckich… TEKST: BOGUSŁAW BAUER ZDJĘCIA: LESZEK SZEWCZYK
A
by wgłębić się w temat bibliofilstwa, warto poznać poniższe definicje związane z tym zjawiskiem. Bibliofilstwo (gr. biblos – książka, phileo – kocham) – miłośnictwo i znawstwo w zbieraniu książek, uwzględniające zarówno dobór tematyczny (np. łowiectwo), jak też rzadkość dzieła. Terminu „bibliofilstwo” użył po raz pierwszy Richard de Bury, kanclerz króla Edwarda III, jeden z najwybitniejszych bibliofilów tamtych czasów.
Bibliofile (grec. biblion – księga i philos – przyjaciele) to ludzie kochający książki i gromadzący je z dużym znawstwem. Przy czym interesują się nie tylko szatą zewnętrzną książek, ale także ich treścią. WYJĄTKOWE I CENNE
Książki, będące przedmiotem pasji bibliofilskiej, często wyrabiane są na cennych i kosztownych, ręcznie czerpanych papierach, ilustrowane oryginalnymi sztychami (np. drze-
Wiem, co piszę! Dziś zaczniemy od przybliżenia tematu Statuty.
worytami lub miedziorytami) i oprawione w artystyczne oprawy introligatorskie. Miłośnicy ksiąg zwracają dużą uwagę na wysokość nakładu. Wszystkie egzemplarze edycji powinny być numerowane. Bibliofile zważają także na obecność rzadkich ekslibrisów. Tyle dowiemy się z Wikipedii. Ja dodam, że dla kolekcjonera bibliofila, który zgromadził prawie wszystkie dzieła z tego tematu, ważna też jest proweniencja, czyli pochodzenie książki (pieczęcie własnościowe) oraz dedykacja w książce (samego autora, który prosi o przyjęcie, jak również innych osobistości związanych z daną dziedziną, np. łowiectwa).
STATUTY KÓŁ ŁOWIECKICH
Ich geneza sięga XIX wieku oraz pierwszych na ziemiach polskich towarzystw łowieckich, które powstawały zaraz po uzyskaniu niepodległości przez Polskę. Pierwsze stowarzyszenia powoływane były przez grupy osób mających wspólne cele lub zainteresowania. Tym celem i zainteresowaniem było właśnie szeroko rozumiane łowiectwo. W naszym myśliwskim świecie statut jest aktem prawnym regulującym zadania, strukturę organizacyjną i sposób działania nas wszystkich. Obecnie od roku 1995 jest jeden statut, który obowiązuje wszystkich myśliwych zrzeszonych w Polskim Związku Łowieckim. My, jako kolekcjonerzy bibliofile, zainteresujemy się tematyką przedwojennych statutów wydawanych przez towarzystwa, spółki, kluby czy koła łowieckie. Każde towarzystwo, koło czy klub musiał posiadać swój własny statut, który określał cel i działania danej organizacji. Statuty te posiadają przeważnie formę drukowaną lub były pisane na maszynie, lecz zdarzają się unikatowe egzemplarze pisane ręcznie. Statuty drukowano
MYŚLIWSKIE RARYTASY
Bibliofilstwo o tematyce myśliwskiej składa się wielu poddziałów np. statuty i regulaminy, monografie, beletrystyka, kalendarze i periodyki, poradniki i słowniki itp. Będąc kolekcjonerem, należy się zastanowić, czemu się poświęcić. Można zbierać wszystkie podddziały, ale to wymaga czasu, wolnego miejsca w domu i oczywiście pieniędzy – wartość niektórych bardzo rzadkich tytułów sięga niekiedy powyżej 20 tys. zł a tzw. białych kruków nawet 50–100 tys. zł. Tak, tak… 142
143
na aukcjach, giełdach, antykwariatach lub u handlarzy, a także rozpytywanie się po znajomych, którzy mieli kiedyś w rodzinie myśliwych. Dzięki uprzejmości Kolegi Leszka Szewczyka możemy podziwiać jeden z działów jego zbioru bibliofilskiego, którego tematem jest statut i regulamin. W sumie: 360 pozycji – od najstarszych, pięknie kaligrafowanych, z lat 1894-1905, po drukowane z lat 1873-1939, a także maszynopisy z lat 1915-1939 i te ostatnie powojenne oraz popularne jeszcze w latach 1960-1994. Darz Bór.
zazwyczaj w kilku egzemplarzach, dlatego do naszych czasów nie zachowało się ich zbyt wiele. Czas i wojenna zawierucha zniszczyła wiele cennych i unikatowych egzemplarzy. Przed wojną liczny zbiór statutów posiadał Józef Władysław Kobylański, którego część zbiorów znajduje się obecnie w bibliotece ZG PZŁ. Właśnie tam można również znaleźć statuty, które były ofiarowane przez inne towarzystwa łowieckie. Gdzie szukać statutów? Nie ma złotego środka na zdobywanie fantów kolekcjonerskich. Jedyna rada to szukanie
144
Ze zbiorów Bogdana Kow
walcze i Bogusława Bauera
NOWOŚCI
145
Myśliwskie kalosze W TRZECH ODSŁONACH Myśliwym nie przeszkadza nawet najgorsza jesienna pogoda. Zwłaszcza tym, którzy nie wychodzą z domu bez komfortowych, wysokiej jakości kaloszy. Wszystkim, którzy właśnie planują ich zakup, polecamy przegląd oferty produktowej trzech marek z trzech różnych krajów. Ich dystrybutorem jest dobrze znana łowieckiej braci firma Magum z Łodzi TEKST: MARCIN RESZKA ZDJĘCIA: MAGUM
147
D
ziałająca już od 10 lat łódzka firma jest m.in. znana z tego, że w swojej zróżnicowanej i szerokiej ofercie ma produkty na każdą kieszeń. Dotyczy to także kaloszy myśliwskich cenionych marek „z różnych półek”: Tigar z Serbii, Tretorn ze Szwecji i Le Chameau z Francji. Każda z nich to inny wydatek dla portfela, ale łączy je jedno: dbałość o użytkownika, wysoka jakość produktów, ciekawe, dostosowane do łowieckich warunków wzornictwo oraz wykorzystanie nowoczesnych technologii i odpowiednich materiałów. Ale do rzeczy…
dumni z osiągnięć w zakresie produkcji obuwia przeznaczonego dla myśliwych i wędkarzy. Wraz z wdrażaniem nowych technologii i wprowadzaniem nowych grup produktowych, a także dzięki ulepszeniom w zakresie jakości, Tigar wyrósł na znaczącego producenta butów gumowych w Europie. Produkcja każdej pary odbywa się pod czujnym okiem ekspertów, tak aby wyroby marki spełniały oczekiwania nawet najbardziej wymagających klientów, do których zaliczają się myśliwi. Produkty marki Tigar są synonimem wieloletniego doświadczenia, wiedzy eksperckiej a tym samym gwarantują jakość, przywiązanie do tradycji i co bardzo ważne, umiarkowany poziom cen. Dowodem są kalosze z aktualnej oferty marki: modele Canada, Alaska i Highlander.
TIGAR – PROSTO Z SERBII
Firma, produkująca obuwie z gumy i inne wyroby gumowe, została założona w 1935 roku w Serbii. Podążając za globalnymi trendami i adresując ofertę na zagraniczne rynki, rozrastała się ramię w ramię z innymi cenionymi światowymi firmami. W latach 80. Tigar rozpoczął produkcję na rynek skandynawski, dostarczając obuwie, które sprawdzało się w najbardziej ekstremalnych warunkach. Producenci z Serbii są
CANADA
Dedykowane dla myśliwych buty gumowe z ciepłą podszewką, które zapewnią maksymalny komfort przy niskich temperaturach. Charakterystyka: • rozmiary: 37–47 • cholewa: gumowa, sznurowana 148
• •
• • • •
podszewka: futro podeszwa: wulkanizowana w formach wysokość buta: 40 cm (rozmiar 42) waga 1 pary: około 1,9 kg kolor: brąz myśliwski cena: 180 zł
wzmocnieniem zapewnia maksymalną ochronę stóp. Charakterystyka: • wysokość cholewy: 40 cm (rozmiar 42) • cholewa: guma • podszewka: filc, 2,5 mm • podeszwa: wulkanizowana w formach ze stalowym wzmocnieniem śródstopia • kolor: oliwkowy • rozmiary: 40–47 • cena: 195 zł
Tigar Canada
Tigar Alaska
ALASKA
Idealne obuwie dla myśliwych i leśników. Ręcznie robione buty gumowe, wulkanizowane. Chronią stopy przed wodą i zimnem. Cholewa ściągana kołnierzem z klamerką pozwala na odpowiednie dopasowanie buta do nogi. Wyjątkowa konstrukcja podeszwy ze stalowym 149
HIGHLANDER
Uniwersalne obuwie gumowe dedykowane dla myśliwych i leśników. Buty idealnie nadają się na porę jesienną-zimową dzięki neoprenowej podszewce. Cholewa ściągana klamerką pozwala na idealne dopasowanie buta do nogi. Wyjątkowa konstrukcja podeszwy ze stalowym wzmocnieniem zapewnia maksymalną ochronę Twojej stopy w śródstopiu. Obuwie wykonane ręcznie. Charakterystyka: • rozmiary: 36-47 • wysokość: 410 mm (rozmiar 42) • podszewka: 3 mm neopren • cholewka: naturalny kauczuk z gumą syntetyczną, regulacja szerokości cholewki • podeszwa: wzmocnienia stalowe • cena: 310 zł
Tigar Highlander
150
całodziennego polowania w trudnych warunkach. Każdy detal był przemyślany i przetestowany pod kątem polowania przez grupę myśliwych-konsultantów. Tornevik to model dla każdego łowcy, zarówno pasjonata i entuzjasty, jak również dla „weekendowego nemroda”, którego często ogranicza czas i codzienna życiowa gonitwa.
TRETORN – SZWEDZKA ROBOTA
Tej marki nie trzeba przedstawiać stałym czytelnikom „Gazety Łowieckiej”, ponieważ pisaliśmy o niej m.in. w poprzednim wydaniu. Pierwsze, specjalistyczne obuwie Tretorn było zrobione z myślą o farmerach i rybakach, a myśliwskie pokolenia spacerują przez las w butach tej marki już od 1891 roku. Współcześni łowcy doceniają modele z poprzedniej kolekcji Tretorn: Thule i Setter Outlast, które dla każdego polującego, spędzającego wiele godzin w łowisku, są gwarancją prawdziwego komfortu. Szwedzcy producenci nie zatrzymali się jednak w miejscu, tylko przygotowali wyjątkową ofertę Tretorn na bieżący sezon. Nowa linia łączy w sobie wieki tradycji z nowoczesną techniką i designem, oczywiście z naciskiem położonym na funkcjonalność. Nowy model Tornevik to ikona przyszłości butów myśliwskich, czyli połączenie atrakcyjnego skandynawskiego designu i mądrej funkcjonalności. Buty zostały zaprojektowane dla komfortowego, 151
TORNEVIK
Dzień polowania potrafi być bardzo wymagający i wyczerpujący zarówno dla nas, jak i dla naszego ubrania i butów. Nierówny, pofałdowany teren, szybko zmieniające się warunki pogodowe i temperatura a także różne rodzaje polowań inspirowały projektantów marki Tretorn przy tworzeniu firmowych produktów. Tornevik łączy ze sobą gumową formę z komfortową, neoprenową podszewką od stopy aż po cholewkę. Dlatego buty świetnie nadają się do całodniowych polowań, a nasze stopy pozostaną suche i ciepłe dzięki systemowi odprowadzenia wilgoci. Tretorn Tornevik
Charakterystyka: • podszewka: neoprenowa • cholewka: jej naturalny, anatomiczny kształt zapewnia swobodę ruchu i komfort stopy • podeszwa: zastosowany w niej unikatowy system gwarantuje wygodę chodzenia niezależnie od podłoża • rozmiary: 36–47 • cena: 550 zł
ka regulująca temperaturę wewnątrz buta zapewnia wyjątkowy komfort i pozwala cieszyć się polowaniem. Od ciepłych, wiosennych dni po zimny i wietrzny okres zimy, buty Tornevik Breathable zapewniają cyrkulację ciepłego powietrza wytwarzanego przez stopy. Dzięki trójwarstwowej podszewce świetnie sprawują się przez cały rok.
TORNEVIK BREATHABLE
Jest to nowy model butów stworzony do polowania w każdą pogodę, przez cały sezon łowiecki. Podszew-
TORNEVIK NEOPRENE
Stanowiąc kombinację nowoczesnych detali i technologii, buty są 152
Tretorn Neoprene
szą alternatywą dla flagowego modelu. Szczególnie rekomendowane przy długich polowaniach z podchodu lub spacerach po lesie. Tretorn Tornevik Breathable
Tretorn Low
ikoną jutra. Węższe i lżejsze, czynią poranne polowania bardziej komfortowymi. Nylonowa Spandura stanowiąca wierzchnią warstwę neoprenu zapewnia odporność butów na ostre kolce i kamienie w trudnych warunkach. Kalosze posiadają panele wentylacyjne – w pełni wodoszczelne, obniżające wagę buta. TORNEVIK LOW
Bazujące na klasycznym modelu Tornevik są nieco niższe, będąc lżej153
Kolekcja myśliwska Le Chameau jest kompleksowa i zaspokaja gusta nawet najbardziej wymagających klientów. Oferuje modele na każdą porę roku, dostosowując materiały na podszewki, grubości cholewki i podeszwy. Jako jedyna firma wykonuje buty pod indywidualne zamówienia – produkując obuwie na miarę. Le Chameau wyróżnia się na tle innych marek szerokim wachlarzem obuwia gumowego z suwakiem i z podszewką ze skóry.
LE CHAMEAU – FRANCUSKA KLASA PREMIUM
Buty z metką Le Chameau są produkowane od 1927 r. Choć w kolekcji dostępnych jest sporo nowych wzorów i fasonów, technologia ręcznego wytwarzania pozostaje niezmienna. Kalosze powstają w rękach mistrzów, których wiedza i doświadczenie przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Wykorzystując jedynie najwyższej jakości naturalne materiały, Le Chameau tworzy produkty, które spełniają oczekiwania nie tylko osób, które aktywnie spędzają czas wolny, ale także wszystkich czerpiących przyjemność z samego ich noszenia, bez względu na trudne warunki, w jakich przyjdzie ich użyć. Eleganckie wzornictwo połączone z zaawansowaną technologią i wysoką jakością wykonania dają produkt najwyższej klasy. Lista zadowolonych klientów wciąż się powiększa, a są już na niej takie nazwiska jak: Kate Moss, Elizabeth Hurley, Stella McCartney, Mary Kate Olsen i Blake Lively. Kalosze tej marki w swoich szafach mają również członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej.
VIERZONORD
Kalosze myśliwskie wykonane ręcznie z naturalnego kauczuku. Model występuje w wersji damskiej i męskiej. Buty posiadają podszewkę z komfortowego 3-milimetrowego neoprenu, dzięki czemu nadają się na polowania w chłodne i zimne dni. Charakterystyka: • szeroka cholewka z regulacją • podszewka: 3 mm neopren • podeszwa: wzmocnienie w śródstopiu, dobra przyczepność, mocny protektor • wysokość buta: 44 cm (średni rozmiar) • rozmiary: 35–51 • cena: 725 zł
154
Le Chameau Vierzonord
155
Charakterystyka: • szeroka cholewka z boczną regulacją • podszewka: komfortowa tkanina jersey • podeszwa: wzmocnienie w śródstopiu, dobra przyczepność, mocny protektor • wysokość buta: 44 cm (średni rozmiar) • rozmiary: 35–51 • cena: 555 zł
VIERZON
Kalosze myśliwskie wykonane ręcznie z naturalnego kauczuku. Model występuje w wersji damskiej i męskiej. Buty posiadają podszewkę z komfortowej tkaniny jersey, która stanowi eleganckie wykończenie wnętrza.
Le Chameau Vierzon
156
CHASSEUR FOURREE
CHASSEUR NEOPREN
Komfortowe kalosze myśliwskie wykonane ręcznie z naturalnego kauczuku, z suwakiem. Charakterystyka: • szeroka cholewka • podszewka: futro (wełna) • podeszwa: wzmocnienie w śródstopiu, dobra przyczepność, mocny protektor • wysokość buta; 44 cm (średni rozmiar) • rozmiary: 35–50 • cena: 1250 zł
Kalosze z neoprenową podszewką oraz wzmocnieniami stopy, wykonane z naturalnego kauczuku. Charakterystyka: • szeroka cholewka • podszewka: 3-milimetrowy neopren • podeszwa: wzmocnienie w śródstopiu, dobra przyczepność, mocny protektor • wysokość buta: 44 cm (średni rozmiar) • rozmiary: 35–50 • cena: 1200 zł
Le Chameau Chasseur Fourree
Le Chameau Chasseur Neopren
157
CHASSEUR HERITAGE
Najwyższej klasy, ekskluzywny model butów myśliwskich firmy Le Chameau. Oprócz standardowych właściwości buta z bocznym suwakiem, posiada szereg dodatkowych walorów: komfortową, absorbującą wstrząsy i ocieplającą podeszwę, wykończenie cholewki elegancką skórką, podwójne wzmocnienie kevlarem, szyty skórzany pasek umożliwiający dopasowanie cholewki do łydki, 10 różnych rozmiarów cholewki, co gwarantuje idealne dopasowanie buta do łydki, tzn. stworzenie buta na miarę.
Le Chameau Chasseur Heritage
Charakterystyka: • cholewka: naturalny kauczuk • podszewka: skóra • rozmiary: 39–50 • cena: 1750 zł NOWOŚCI MARKI LE CHAMEAU TRAQUER
Wzmocniony but gumowy dla aktywnego myśliwego. Charakterystyka: • zamek: wodoszczelny Aquzip dla łatwiejszego zakładania i zdejmowania • podwójne wzmocnienia przednie:
•
•
158
kevlarowe wzmocnienia w przedniej części, szczególnie w okolicach piszczeli wzmocnienia w kostce: w celu ochrony i wsparcia kostki oraz nogi wzmocnienia boczne: kevlarowe wzmocnienia stopy
•
•
• •
podeszwa: dobra przyczepność i dodatkowe wzmocnienia rewolucyjna podszewka: 100% mikrowłókno „Onsteam”, które absorbuje i odprowadza wilgoć, reguluje temperaturę w bucie i jest antyalergiczna rozmiary: 39–47 cena: 705 zł
Le Chameau Traquer
159
CERES SOUFFLET
Charakterystyka: • rozmiary: 39-47 • podeszwa: z bieżnikiem Michelin • podszewka: jersey • regulacja szerokości cholewki • cena: 555 zł
Le Chameau Ceres Soufflet
160
PHOTON XT
www.deltaoptical.pl
BESTSELLER
WBUDOWANY ILUMINATOR LASEROWY
DO OBSERWACJI DZIENNO-NOCNYCH Generacja: cyfrowa Powiększenie: 4,6x lub 6,5x (zależnie od modelu) Iluminator: laserowy 808 nm Zasięg detekcji do 250 m Wyświetlacz: monochromatyczny 640 x 480 Wyjście VIDEO umożliwia zapis obrazu zewnętrznym rejestratorem Tubus: 30 mm Opcjonalny iluminator niewidoczny dla zwierzyny Dostępne modele Yukon Photon XT 4,6x42 L Yukon Photon XT 6,5x50 L
2290 zł 2490 zł
ZADZWOŃ, ZAMÓW - DOSTĘPNE “OD RĘKI” Mińsk Mazowiecki Nowe Osiny, ul. Piękna 1
T. 801.011.337, 25 747.80.04
Cydr
domowej roboty Ten napój z jabłek przebojem podbija nasz rodzimy rynek. Coraz więcej Polaków stawia na swoim stole cydr. My podpowiadamy, jak zrobić go w domu
18–24°C. Po około 3–4 tygodniach, po ustaniu fermentacji, płyn zlać znad osadu. W zależności od upodobań delikatnie dosłodzić miodem, słodzikiem, zagęszczonym sokiem jabłkowym lub gruszkowym. Pozostawić w chłodnym miejscu na następne 2–4 tygodnie. Po tym czasie cydr gotowy jest do konsumpcji, część można przeznaczyć do leżakowania po uprzednim rozlaniu do butelek. Aby uzyskać cydr musujący, należy cukier dodać bezpośrednio do butelek w ilości 3–5 g (jak przy wyrobie piwa domowego). Butelki szczelnie zamykamy i pozostawiamy do leżakowania. Najlepiej smakuje schłodzony. Zalecane parametry soku jabłkowego: Zawartość cukru: 10-15% (z 15% otrzymamy 8,5% alk.; z 10% otrzymamy 6% alk.).
SKŁADNIKI
15 kg jabłek (ok. 10 l soku) • drożdże do cydru firmy Browin • pożywka dla drożdży firmy Browin • 2–3 l wody (w zależności od kwasowości surowca) • dodatek pektoenzymu podczas fermentacji np. Pektoenzym Rapidase Maxifruit firmy Browin •
PRZYGOTOWANIE
Jabłka dokładnie umyć, usunąć popsute owoce. Następnie pokroić je (nie obierać ze skórki) i rozdrobnić (zmielić). Z uzyskanej miazgi wycisnąć sok np. w sokowirówce. Sok jabłkowy przelać do balonu, wyregulować kwasowość i zawartość cukru. Dodać drożdże do cydru i pożywkę. Fermentacja powinna zachodzić w temperaturze
164
Kwasowość: jeśli jest za wysoka, można ją delikatnie skorygować węglanem wapnia. pH: 3,2–3,8. Korekty smaku możemy dokonać zarówno przed, jak i po fermentacji.
boiken, idared. Podwyższona kwasowość: mekintosz, boiken, jonatan. Niska kwasowość: wealthy, antonówka, idared. Najlepszą jakością sensoryczną odznaczały się cydry otrzymane z jabłek mekintosz i idared. Najlepszy aromat: antonówka. Nie poleca się do produkcji cydru jabłek szampion.
WYNIKI BADAŃ
W Polsce prowadzono w kilku ośrodkach badawczych próby z następującymi odmianami jabłek: wealthy, antonówka, mekintosz, jonatan, 165
Zestaw do cydru to jeden pakunek, w którym znajdziemy wszystko, co konieczne do domowej produkcji tego smacznego napoju. Poza 20-litrowym pojemnikiem fermentacyjnym wyposażonym w kranik oraz akcesoriami, znajdują się tam również drożdże, pożywka i przepisy gwarantujące wyśmienitą konsumpcję. Tak naprawdę musimy dokupić tylko jabłka. Zestaw przyda się również do produkcji wina i piwa warzonego w domu. Cena ok. 80 zł.
166
Kaira
ZESTAW
Całoroczny zestaw Kaira został zaprojektowany z myślą o wymagających myśliwych, którzy polują w każdych warunkach i o każdej porze roku. W skład zestawu wchodzi 8 atrakcyjnych dodatków stanowiących uzupełnienie stroju nemroda. Kurtka posiada odpinany kaptur, dwustronny suwak firmy YKK, zasuwane i siatkowane otwory wentylacyjne pod ramionami, funkcjonalne kieszenie w tym kieszenie z cartridgami na naboje. Spodnie z regulowanym obwodem pasa, wzmocnieniami na kolanach, wentylacją zabezpieczona siatka i suwakiem na biodrach, ściągacze i duże kieszenie cargo.
MEMBRANA
CENA
NOWOŚĆ
1199 zł DODATKI Bielizna termalna
Pokrowiec na siedzenie samochodowe Czapka z daszkiem
Bandana
Rękawiczki
Skarpety termalne
Kurtka polarowa
felieton SŁAWOMIR PAWLIKOWSKI
Co się komu należy? W 4/2015 numerze Gazety Łowieckiej pisałem o stroju organizacyjnym PZŁ. Teraz przyszedł czas, by poruszyć temat odznaczeń łowieckich…
J
ak to w większości organizacji w Polsce, również w Polskim Związku Łowieckim mamy kilka odznaczeń, które przyznawane są za mniejsze lub większe zasługi. Nie będę się rozpisywał o ich historii, przypomnę jednak, że choć niektórym kojarzą się one z czasami PRL, to powstały kilkanaście lat wcześniej, czyli w czasach II RP, a dokładnie w 1929 roku. MEDALE DLA ZASŁUŻONYCH
Zacznę może od tych najniższych, czyli Medali Zasługi Łowieckiej, któ-
rych mamy trzy stopnie, albo jak kto woli, trzy kolory. III stopień, najniższy, to Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej. Później mamy II stopień – Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej oraz I stopień – Złoty Medal Zasługi Łowieckiej. Wyższym od wymienionych, a w sumie najważniejszym odznaczeniem za zasługi w PZŁ, jest Honorowy Żeton Zasługi, potocznie zwany Złomem. Organem decydującym o przyznawaniu tychże odznaczeń jest Kapituła Odznaczeń Łowieckich. Sposobu powoływania tego organu oraz szczegółów
jego funkcjonowania nie będę tutaj opisywał, bo nie jest to w tym momencie meritum sprawy. Przejdę jednak do procedur wcześniejszych, czyli do zalążka, jakim jest wniosek pierwszej instancji, czyli najczęściej Koła Łowieckiego. CO MÓWI REGULAMIN?
Otóż procedura zaczyna się właśnie tam. Wszystko jest w porządku, jeśli takim Kołem kieruje odpowiedni Zarząd, a wśród członków Koła są uczciwi i sprawiedliwi Koledzy. Możemy wtedy przyjąć zasadę, że kierują się oni wyłącznie zapisem z „Regulaminu Kapituły”, który wyraźnie i szczegółowo określa zasady przyznawania tychże odznaczeń. Kryteria zapisane w paragrafie 6 wyraźnie mówią, że Złom, Złoty, Srebrny i Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej nadaje się członkom Zrzeszenia za zasługi na polu łowiectwa, uwzględniając: • wydajną i długotrwałą pracę organizacyjną w organach i innych strukturach PZŁ • osiągnięcia w gospodarce łowieckiej ze szczególnym uwzględnieniem hodowli i ochrony zwierzyny • ewidentne rezultaty w ochronie środowiska • walkę z kłusownictwem
osiągnięcia w strzelectwie myśliwskim • znaczące osiągnięcia w hodowli, upowszechnianiu i układaniu psa myśliwskiego • wzorową postawę etyczną i koleżeńskość. Z całą przykrością muszę przyznać, że nie zawsze jest tak różowo, jakby się to nam wydawało. Jak już pisałem wcześniej, wszystko jest w rękach Zarządu Koła, przedstawiającego kandydatury Kolegów do odznaczeń, a przede wszystkim Walnego Zgromadzenia, które jako najwyższa władza w Kole zatwierdza poprzez głosowanie owe kandydatury. •
OBIEKTYWNIE I SPRAWIEDLIWIE?
Przyjmijmy teraz wersję optymistyczną, która zakłada, że w danym Kole każda kandydatura jest obiektywnie i sprawiedliwie oceniana, po wcześniejszym uzasadnieniu wniosku na danego kandydata do odznaczenia. Jeśli Walne Zgromadzenie uzna, że wnioskodawca podał nieprawdziwe fakty we wniosku, to naturalnie wniosek taki nie ma poparcia i zostaje odrzucony, a jeśli wszystko we wniosku się zgadza, przechodzi dalej. To była wersja optymistyczna.
wyedukował kilka pokoleń, robiąc to za darmo, z pasją poświęcając cenny czas. Ten człowiek za swoje zasługi po ponad pół wieku żmudnej i wytrwałej pracy dostał Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej! Dlaczego? Być może dlatego, że zbyt często głośno krytykował pewnych ludzi zasiadających w Zarządzie jego Koła Łowieckiego? Bo potrafił przeciwstawić się złu, które pleniło się w jego Kole Łowieckim? Bo ze względu na swoją wiedzę łowiecką drażnił tych, którzy jej nie posiadali? Otóż to! Nierzadko właśnie jest tak, że ktoś ponadprzeciętny jest gorzej traktowany niż ten, który nic nie robi i na niczym w łowiectwie się nie zna. Zazdrość i zawiść to właśnie zguba naszej organizacji.
KTO NIE JEST Z NAMI…
Teraz podam wersję, w której jest mniej optymizmu. Otóż Zarząd Koła zawsze może mieć swoje sympatie i antypatie. Wtedy sprawy nabierają nieco innego obrotu. Zaczyna się szachowanie odznaczeniami na zasadzie „kto nie jest z nami, ten przeciwko nam”. Wiele takich przypadków znam z opowiadań Kolegów, ale również z autopsji. Jest to coś, co się kładzie cieniem na nasz Związek. Można powiedzieć, że w takich przypadkach mowa o koleżeństwie czy etyce nie ma żadnego sensu. Dam kilka przykładów, w jaki sposób można naciągać i naginać przepisy, które jasno i bardzo wyraźnie określają kryteria przyznawania odznaczeń łowieckich. Jednym z takich przykładów jest postać znanego nemroda (prosił o zachowanie anonimowości) – człowieka o wysokiej kulturze, który był założycielem kilku Kół Łowieckich w ówczesnym województwie krakowskim oraz myśliwego, który wychował kilka pokoleń łowieckiej braci. Członka PZŁ z ponad 50-letnim stażem. Myśliwego, który w czasach, w jakich o akcji „Ożywić Pola” jeszcze żadne jaskółki nie ćwierkały, już organizował spotkania w szkołach z dziećmi i młodzieżą. Przez wiele lat
NIEWIEDZA NAGRODZONA
Teraz dam przykład odwrotny. Łowczy pewnego Koła Łowieckiego, którego postępowanie można opisać jako zachowanie małorolnego chłopa, pracującego w sowieckim kołchozie. Człowiek, który nie zna podstawowych zasad funkcjonowania gospodarki łowieckiej. Człowiek nieznający podstawowych pojęć takich jak karmowisko, nęcisko, dokarmianie zimowe zwierzyny itp. Po niecałych 20 latach wegetowa170
pisać wszystko. Czy to jest prawdą, czy nie ? Jeśli tylko Walne Zgromadzenie powie „tak”, to już później nikt więcej się o nic nie pyta. Z byle jakiego „gryzipiórka” robi się Mickiewicza, a czasem bywa odwrotnie. Z tego, który ma rzeczywiście talent i umiejętności pisarskie, ale jest „niepoprawny politycznie” względem kolegów z Koła, robi się nieudacznika i wroga Związku.
nia w PZŁ, za „poprawność polityczną” wobec Kolegów ze swojego Koła otrzymuje Złoty Medal Zasługi Łowieckiej. Jak to można nazwać? Ja wiem, lecz w słowniku ludzi kulturalnych nie ma takich określeń. No cóż? Nawiązując do pewnej znanej powszechnie wypowiedzi: „taki mamy klimat”. PAPIER WSZYSTKO PRZYJMIE
Szczególnym odznaczeniem w PZŁ, powstałym znacznie później, bo w roku 1993 jest Medal św. Huberta, nadawany przez Kapitułę co 5 lat, począwszy od roku powstania. Nadaje się go za szczególne osiągnięcia w zakresie propagowania kultury i sztuki łowieckiej, a zwłaszcza za: • prace naukowe, dorobek literacki i publicystyczny oraz osiągnięcia w sztuce o tematyce łowieckiej • osiągnięcia szkoleniowe, popularyzację wiedzy, tradycji i kultury łowieckiej. Jak widać i w tym przypadku kryteria są nader dokładnie określone. Czy w praktyce jest to obiektywnie oceniane? Jak się to mówi, papier wszystko przyjmie, a skoro Kapituła nie jest w stanie tego zweryfikować, to i wszystko przejdzie. Jeśli wena twórcza piszącego wnioski jest dość dobra, to jest on w stanie na-
ZASŁUGI DLA… RADY
Na koniec muszę podzielić się refleksją na temat odznaczeń, nazwijmy to regionalnych, których Wikipedia wymienia kilkadziesiąt na terenie naszego kraju. To bardzo ciekawe pomysły i wprowadzają dodatkową motywację członków naszego związku do pracy. Ale… Zostaje właśnie to „ale”. Większość z nich nosi nazwę „Za zasługi dla okręgu” czy ewentualnie „Za zasługi dla łowiectwa”. Spotkałem się jednak z pewnym ewenementem. W jednym z okręgów medal ten nosi nazwę „Za zasługi dla Rady Okręgowej”. Zastanawiałem się, bo nie śmiałem nawet pytać owej Rady. Jak się jej zasłużyć? Czy poprzez zwykłe uśmiechanie się? Czy może trzeba czegoś więcej? Darz Bór! 171
Muflony SWOJSKIE I OBCE Te dzikie owce, pochodzące ze śródziemnomorskich wysp, do naszego kraju sprowadzono 100 lat temu. W Polskim Prawie Łowieckim muflon jest gatunkiem łownym z okresem ochronnym. Na tryki można polować od 1 października do końca lutego, a na owce i jagnięta od 1 października do 15 stycznia TEKST I ZDJĘCIA: VIOLETTA NOWAK
O
d pradziejów muflony dawały człowiekowi mięso, jednak żyjąc na górskich terenach, nie były łatwym celem prehistorycznych polowań. Obdarzone instynktem, nagle spłoszone, mogą uciekać z prędkością 60 km na godzinę, przeskakując nawet bardzo wysokie przeszkody. Ówczesne myślistwo wymagało więc wysiłku, zręczności i doświadczenia...
je do życia na wolności, w dzikim środowisku. Muflona introdukowano na kontynent europejski kilka razy, rozprzestrzenił się więc w wielu miejscach, m.in. sprowadzono go do Austrii w 1732 roku. Został rozpowszechniony w zwierzyńcach, parkach przypałacowych, służył jako ozdoba. Trzymany też był w zagrodach łowieckich i menażeriach, aby zwiększyć atrakcyjność polowań.
PRZODKOWIE OWCY
Muflony tworzą niewielkie stada, żyjące w lasach mieszanych. Dziś jedynie na wyspach śródziemnomorskich: Sardynii i Korsyce, występują muflony o czystej krwi, bez domieszek. Na pozostałych terenach zostały doszczętnie wytrzebione przez zwierzęta drapieżne i ludzi. Muflony to przodkowie owcy domowej, jednak obdarzone inteligencją, czujnością i wyjątkowym wzrokiem znacznie się od niej różnią. Od dawnych czasów były poddawane ostrej selekcji cech. Schwytane muflony mieszano z owcą domową. Taka krzyżówka zwana jest od czasów rzymskich umbrią. Powstałe w jej efekcie zwierzęta-mieszańce miały nowe cechy genetyczne. Gdy więcej było cech muflona, hodowcy wprowadzali
W NASZYCH ŁOWISKACH
Do Polski pierwsze muflony sprowadzono 100 lat temu. Żyją w Sudetach, Karkonoszach, Górach Świętokrzyskich. Polskie lasy zamieszkuje około 2500 muflonów. Naturalnymi ich wrogami są: wilk, ryś, bielik oraz orzeł przedni. Po II wojnie światowej mniejsza ilość drapieżników naturalnych spowodowała powolne odrodzenie gatunku w Polsce. Muflony to zwierzęta wyżynno-górskie, dobrze zaaklimatyzowały się w skalistych obszarach górskich i podgórskich, z rzadka porośniętych drzewami i krzewami. Latem przebywają wysoko, na zimę schodzą niżej, w doliny. To jedyni nierodzimi przedstawiciele ssaków kopytnych, żyjący dziko w polskich lasach, którzy zaaklimatyzowali się 174
175
w naszym środowisku. Dalsze rozprzestrzenianie się muflonów ogranicza jednak strefa klimatyczna. Nie jest on bowiem przystosowany do klimatu, gdzie występują mroźne długie zimy z głębokim śniegiem. Muflon nie potrafi odkopać spod śniegu trawy śmiałek, będącej podstawą jego diety czy też słodkich krzewinek: borówki i wrzosu. Muflony preferują tereny lesiste lasów i borów do wysokości średnio od 400 do 600 m n.p.m. Owszem, żyją na nizinach, pod warunkiem, że w terenie są spore ilości skał i kamieni. To twarde podłoże pomaga bowiem ścierać racice. Gdy muflony
nie ścierają narastających racic, chodzą, oszczędzając biegi. Może wtedy dojść do niebezpiecznego okulawienia. Muflony nie potrafią pokonać strumienia, rzeki czy innych ciągów komunikacyjnych, np. szerokich dróg, są wręcz ograniczone w pokonywaniu takiego terenu. CO O NICH WIEMY?
Muflony to najmniejsi przedstawiciele dzikich owiec. Mają masywną, krępą budowę, a mocne nogi pomagają im sprawnie przemieszczać się w górzystym terenie. Głowa muflona przechodzi w krótką i grubą szyję z grzywą dłuższych włosów. Natu-
176
ra wyposażyła go w bardzo silny kark, potrzebny do przyjęcia uderzeń nacierającego samca w trakcie walk godowych. Samiec osiąga długość do 1,35 m i jego waga wynosi do 40 kg (są źródła, które mówią o wadze samców do 55 kg, wiele zależy od bazy żerowej). Owca waży mniej, około 30 kg. Ubarwienie tryków zwane jest inaczej wełną lub runem. Latem jest rudawo-brunatne, zimą ciemnieje. U samca, zwanego baranem, w drugim roku życia pojawiają się na bokach białe plamy sierści, zwane siodłem, latem stają się siwe. Siodło staje się wyraźne od trzeciego, czwar-
tego roku życia, gdy samiec jest dorosły. Również w kolorze białym są: pysk, podbrzusze, wewnętrzna strona nóg i lustro na zadzie. Barany nie wydają dźwięków, za to samice muflona potrafią beczeć. Owce mają bardziej jednolite ubarwienie. Budowa samic jest drobniejsza. Nie mają rogów i siodła, choć odnotowano rzadki przypadek, że samica miała niewielkie, skierowane do tyłu rogi. Przyczyną była zbyt duża ilość hormonów. Muflony żyją stadnie. Stado zwie się w języku łowieckim kierdelem. W jego skład wchodzą owce, tryki dorosłe, tryczki młode, jarki i do-
177
łączają zimą starsze osobniki, żyjące w osamotnieniu. Starsze barany chodzą pojedynczo, co można przyrównać do życia i zachowania dziczej watahy. Kierdel składający się z obu płci prowadzi doświadczona stara owca, zwana przodownicą. W kierdlu męskim przewodzi najbardziej doświadczony tryk. Jest najsilniejszy, a jego rogi najbardziej pokaźne. W zimie muflony tworzą większe stada, nawet do 20 sztuk.
CO JEDZĄ MUFLONY?
Najczęściej żerują na łąkach o świcie i wieczorem, wybierają spokojne, nieuczęszczane tereny, gdy jest spokój. Ich dieta i czas żerowania jest podobny jak u zwierzyny płowej – jelenia. Muflony mają dietę urozmaiconą, na łąkach zjadają zarówno zioła, jak i trujące rośliny. Lubią tak jak dziki: wilczomlecz, żołędzie, bukiew, a nawet grzyby. W ich diecie jest przewaga traw, 178
choć zjadają też liście drzew oraz igliwie, lubią pokrzywę, nasiona, borówki i jagody. Zimą, gdy spadnie śnieg, zjadają suche liście, porosty, gałązki. Sporadycznie udaje im się dostać do mchu, wrzosu, krzewinek borówki czy kory drzew. Zimą głodne zwierzęta dokarmiają leśnicy i koła łowieckie. Szczególnie gdy duże zwały śniegu zasypią leśne tereny, wykłada się tradycyjną karmę treściwą: owies, kukurydzę,
żołędzie, kasztany i ziarna zbóż podawane w postaci śrutu. Ważne jest wzbogacanie okresowo bazy pokarmowej muflonów. W miejscach ich bytności urozmaica się bazę żerową w drzewa, które sypią owocami i nasionami: dzikie jabłonie, grusze, jarzębiny, dęby, buki oraz kasztanowce. ŚLIMY – ORĘŻ I OZDOBA
W gwarze łowieckiej rogi to ślimy. Są one skręcone ślimakowato, 179
ku tyłowi i lekko odchylone w bok. Rogi barana rosną przez całe życie. W proporcji do ciała muflona rogi samca są duże, mogą dochodzić do 80 cm i więcej. U samców pełnią m.in. rolę ozdoby. Po ich wielkości i kształcie ocenić można wiek samca. Rogi będące w kształcie dużego koła lub zachodzące do przodu podnoszą status społeczny w stadzie. Gdy trwa ruja, rogi są orężem w godowych walkach. Już po urodzeniu na łbie barana zaczyna tworzyć się kostna nasada – możdżenie. Do niego stopniowo dorastają rogi, zimą mają już 20 cm i ich wzrost się zatrzymuje. Związane to jest z ubogą bazą żerową w zimie, wzrost ślimów muflona jest wstrzymany. W rogach powstaje wyraźny wyręb, dobrze widoczny w przedniej części. Zaznacza się roczny pierścień. W następnym roku rozwijają się zgrubienia, przyrost wynosi 20 cm, po czym w zimie ustaje. Po około 5 latach rogi skręcają się w ślimaka. Najpierw tworzą literę C, następnie tworzą koło, rosnąc dalej, dochodzą do przedniej części pyska. Według corocznych wyrębów na rogach można ściśle ustalić wiek tryka. Muflony żyją około 16 lat, swą dojrzałość osiągają pomiędzy 1. a 2. rokiem życia.
Obecnie myśliwi wysoko cenią jako trofeum ślimy tryka, na medalionie eksponują z dumą łeb ze ślimami i skórą. Trofeum takie może osiągać na wstępnej wycenie 217,9 punktów CIC, co oznacza złoty medal. Ślimy weryfikuje się przez komisję międzynarodową przy targach Hubertus Expo w Warszawie. OD GODÓW DO MŁODYCH
U muflonów gody, zwane rują, trwają od listopada do grudnia. Ruja u owcy trwa dwie doby, baran szybko znajduje rujną owcę, ociera się o nią, dotyka ją nosem i odchodzi z nią w ustronne miejsce. Kopulacja trwa kilka sekund, ponieważ zadaniem samca jest zdążyć pokryć wszystkie samice w stadzie. W tym czasie silne barany walczą ze sobą. Walka pomiędzy nimi jest bardzo efektowna. Dwa barany ustawiają się naprzeciw siebie. Następuje krótki rozbieg przed walką, a w trakcie gwałtownego natarcia na siebie ich rogi zderzają się. Ponieważ są w środku puste, donośny trzask niesie się daleko po okolicy. Krótko przepychają się wzajemnie, słabszy szybko rezygnuje z walki i ucieka, goniony przez silniejszego. Zwycięzca broni zaciekle swojego stada. Wszystkie owce pokrywa kilka razy. 180
rytorialne” – przywiązane do swojego miejsca – można przewidzieć miejsce planowanej obserwacji. Nie są zaczepne, jednak trzeba z uwagą obserwować ich zachowania. Wchodząc na teren, gdzie stale bytują, gdy poczują zagrożenie, nie można wykluczyć ataku na człowieka. Zachowanie muflonów jest podobne do watahy dzików. Zarówno pierwsze, jak i drugie zaliczane są do zwierzyny czarnej. Gdy muflony widzą najmniejsze poruszenie w terenie, choćby to było wysoko, na ambonie, nie zlekceważą go i oddalą się. Obserwacja z podchodu musi więc być wykonana tak, aby podejść muflony zupełnie niezauważonym. Nie jest to łatwe, bo w stadzie jest wiele zwierząt z doskonałym wzrokiem. Rozsądna jest więc obserwacja z zasiadki. Gdy wiemy, skąd nadejdzie stado, przychodzimy pierwsi na stanowisko i kamuflujemy się. Można ocenić spokojnie wszystkie muflony, ich kondycję. Wówczas też myśliwy nie działa zbyt pochopnie, dzięki dłuższej obserwacji naturalnego zachowania zwierząt może podjąć właściwą decyzję. Zachowanie muflonów znam z obserwacji w terenie od kilku lat. Potrafią szybko biegać i wysoko ska-
Ciąża u owcy trwa około 5 miesięcy, w marcu bądź kwietniu rodzi się młode o wadze około 2 kg. Są przypadki, że owca rodzi dwoje młodych. Po kilku godzinach świeżo urodzone jagnię wstaje i idzie za matką. Owca swe małe karmi przez pół roku, jagnię chowa się do jesieni przy matce, która troskliwie się nim opiekuje. W obecności lisa czy borsuka owce sygnalizują stadu niebezpieczeństwo, tupiąc hałaśliwie biegami. W ten sposób bronią swe młode, płosząc drapieżnika. Dwa miesiące przed rują matka opuszcza jagnię, które usamodzielnia się. REFLEKSJE OBSERWATORKI
Muflony żyją w zgodzie z jeleniami, danielami, końmi polskimi i dzikami. W lasach zachodniej Polski kilka razy spotkałam muflony, obserwując żubry w okolicy Wałcza, chmarę jeleni w podszczecińskim lesie czy też w lasach Gór Świętokrzyskich. Przy obserwacji muflonów w lesie, z daleka odznacza się ich brunatna szata, zwłaszcza gdy żerują, ponieważ ustawiają się w tyralierę. Spotkania z muflonami to prawdziwa atrakcja – zwierzęta te w terenie przemieszczają się stadem, raczej nie spotyka się pojedynczych osobników. Ponieważ muflony są „te181
a ja starałam się nie poruszyć. To była przyjemna chwila, gdy siedziałam w milczeniu, owinięta zieloną siatką, a obok mnie siedział szarak z nastawionymi słuchami i łapał w nie dźwięki z lasu. Po chwili pokicał i znikł w gęstwinie krzaku głogu. W lesie zaczął się jakiś ruch. Zastanawiałam się, czy to było złudzenie, czy to mignął spory cień pomiędzy sosnami. W oddali szło zwierzę, to był jeleń. Pojawiał się i szybko znikał wśród sosen. W pewnej chwili, gdy teren się przerzedził, dostrzegłam, że w pobliżu jelenia przemyka kilka mniejszych zwierząt. Nagle jedno ze zwierząt wyskoczyło wysoko, na trzy metry w górę, i wystrzeliło do przodu, wydłużoną niesamowicie postacią wylądowało miękko dalej. To musiał być muflon, bo skok podobny był do skoku kozicy górskiej. Zastanawiałam się, co było przyczyną, dlaczego się przestraszył. Inne muflony w tym stadzie były spokojne, a wokół w lesie panowała cisza. Gdy zwierzęta zaczęły się oddalać, nie chcąc stracić ich z oczu, podążałam za nimi cicho i ostrożnie. Przesuwałam się korzystając z osłony drzew. W trakcie podchodu cały czas je jednak obserwowałam...
kać. Przy spotkaniu z człowiekiem nie uciekają w nagłym odwrocie, jak robi to rodzima zwierzyna: dziki, sarny, jelenie czy daniele. Przez chwilę muflony przyglądają się nam, są zaciekawione, jednak przy próbie zbliżenia do nich, zawsze trzymają bezpieczny dystans i oddalają się. Nie jest to jednak zachowanie spłoszonego zwierzęcia. CZEKAJĄC NA MIESZANE STADO
Zaledwie kilka dni temu zaprzyjaźniony leśnik podzielił się ze mną wiadomością, że na łowisku od jakiegoś czasu widział mieszane stado. Młody byk prowadzi ze sobą kilka muflonów, zwierzęta razem tworzą zgodną grupę. W miejscu gdzie najczęściej przebywają, chroni je gęstwina wysokich traw, trudno je zobaczyć w dzień. Gdy się ściemnia, wówczas wychodzą na łąkę. Zaciekawiona, skoro świt byłam już na skraju lasu. Zakamuflowałam się siatką, stając się niewidzialna, a dobry wiatr z łąki wiał na wprost mnie, wokół panował spokój. Lornetka pomagała mi w obserwacji terenu, leśnym duktem nic nie mogło przejść bez uwagi. Kilka metrów obok mnie przykucnął zając szarak. Zamarł, siedział tak spokojnie przez dłuższą chwilę, 182
ważna, był strażnikiem i obrońcą muflonów. Dziewięć muflonów otaczało jelenia i razem przemieszczały się. Muflony dokładnie obserwowały teren i najbliższe otoczenie oraz zachowanie byka. Te zwierzęta były razem, przez cały czas wzajemnie się chroniły, co dawało obopólną korzyść. Pewnie dzieliły się wspólnie pożywieniem – na łące rosły trawy, które dla jelenia – zwierzyny płowej i dla muflonów – zwierzyny czarnej,
JELEŃ PRZEWODNIK
Stado muflonów prowadził jeleń. Były tam 3 tryki, kilka owiec i młode, w tym tegoroczny tryczek z 4-centymetrowymi rogami, które sterczały prosto. Jego ślimy jeszcze się nie zakręcały. Muflonów było 9, w różnym wieku. Jeleń – byk to ósmak. Ubogie poroże oceniłam na uwsteczniające (brak było korony), zapewne w ocenie selekcjonera byłby to myłkus. Obecnie jego rola była
183
są tak samo dobrym pożywieniem. Wszystkie pasły się obok, przy sąsiednich kępach traw. Bezpieczeństwo i spokój były równie ważne dla jelenia, jak i muflonów. Byk, znacznie wyższy, widział więcej niż muflony, miał lepszą perspektywę, Dokładniej też wietrzył zapachy leśne, łyżkami łapał więcej odgłosów przychodzących do niego z oddali. Przy ewentualnej ucieczce muflony czuły się bezpieczniej w towarzystwie jelenia, który był dla nich jak leśny radar i peryskop zarazem. Widziałam, jak instynktownie przylgnęły do niego.
czyhających w przyrodzie, takich jak np. bezpańskie, kłusujące psy, które prześladują i zagryzają muflony. Jeśli koło łowieckie zechce na swoim terenie mieć muflony, musi chronić łowisko przed kłusującymi psami. Tak samo, jeśli zaobserwowało w okolicy wilczą watahę. Bez pomocy nie utrzyma się wówczas w okolicy nawet jeden muflon. Wilki bowiem potrafią spustoszyć łowisko do ostatniego osobnika. Z MUFLONEM W NAZWIE
Smakosze dziczyzny delektują się smakiem muflona, twierdząc, że jego mięso jest pozbawione zapachu „domowego barana”. Jest pyszne, smakuje podobnie jak mięso dzika. Z punktu widzenia gospodarki łowieckiej muflon to wartościowa zwierzyna – jest atrakcyjnym obiektem polowań ze względu na dziczyznę i na trofeum. Przy tym rolnicy nie skarżą się na czynienie szkód na roli, a leśnicy w uprawach leśnych, bo wąska szczelina pyska muflonów pozwala im jedynie na zgryzanie bocznych pędów, nie uszkadzając drzew. Co ciekawe, bardzo chętnie nazwę „muflon” przyjmują koła łowieckie, zespoły muzyczne, schroniska górskie czy ośrodki kultury.
CO DALEJ Z TĄ PRZYJAŹNIĄ?
Z doświadczenia przyrodnika wiem, że w przyrodzie nic dwa razy się nie zdarza. Gdy przyjdzie zima, chciałabym choć raz spotkać to mieszane stado i upewnić się, czy przyjaźń jelenia z muflonami przetrwała jesienne chłody. Matka Natura dała im odmienne role. Na czas rykowiska jeleń może zapragnie walki z innym jeleniem i odejdzie od stada muflonów. Z kolei w październiku nadejdzie czas godów muflonów, hormony więc zdecydują, czy zajęte sobą muflony odejdą, czy zostaną. O tym, czy ta przyjaźń przetrwa zimę, zdecyduje też wiele zagrożeń 184
185
NASTĘPNE WYDANIE GAZETY ŁOWIECKIEJ 7 LISTOPADA