13 1/2016
ZASIADKA NA LISA TARGI KNIEJE ZAPRASZAJĄ PIONKI WRACAJĄ DO GRY W CO SIĘ UBRAĆ?
Drodzy Czytelnicy! Za nami pierwszy miesiąc nowego roku, który pod wieloma względami zapowiada się bardzo ciekawie. Co będzie oznaczał dla łowiectwa? Dobrej atmosfery na pewno nie buduje zamieszanie panujące wokół ustawy „Prawo Łowieckie”. Zamiast szybkiego jej procedowania w parlamencie mamy polityczne przepychanki i coraz bardziej bezpardonowe, pozbawione sensu medialne ataki na myśliwych. Tymczasem, patrząc z dala od polityki, łowiectwo staje się życiową pasją coraz więcej Polaków, traktujących je jak kulturowe dziedzictwo, kultywowanie rodzinnych tradycji czy po prostu niepowtarzalną formę obcowania z przyrodą. To z myślą o nich organizowane są takie wydarzenia jak Targi Myślistwa i Strzelectwa KNIEJE w Poznaniu, będące autonomiczną częścią Targów Czterech Pasji. O tym, co w tym roku przygotowano dla pasjonatów łowiectwa na ponad trzech tysiącach metrów kwadratowych, mówi dyrektor tego wyjątko-
wego projektu, Jakub Patelka, który prywatnie sam jest myśliwym. Kolejna rozmowa, którą polecamy, dotyczy rozwoju dobrze znanej Wam polskiej fabryki amunicji FAM-Pionki. O tym, czy rodzima marka może konkurować z zagranicznymi firmami i co w tym kierunku robi, opowiada wiceprezes Zarządu FAM-Pionki Kamil Wiśniewski. Ponadto, oprócz stałych rubryk w tym wydaniu Gazety Łowieckiej znajdziecie relację z warsztatów wabienia zwierzyny prowadzonych przez naszego felietonistę Sławomira Pawlikowskiego a zorganizowanych w połowie stycznia przez Klub Polujących Kobiet Okręgu Suwalskiego oraz, co z pewnością docenią Diany, specjalnie dla nich przygotowany test odzieży myśliwskiej. Jak sami widzicie, lektury na jeszcze długie zimowe wieczory z pewnością Wam nie zabraknie. Do zobaczenia na Targach Knieje, gdzie czekamy na Was na naszym stoisku. Darz Bór! Marta Piątkowska Redaktor Naczelna
1/2
2016
Kraina Łosi Wszyscy myśliwi w Strömsjönäs pamiętają polowanie jesienią 1978 r. W ciągu 40 minut powalono 7 potężnych byków łosia. Okolica zasłynęła wówczas jako Kraina Łosi. Prawie 30 lat później jedziemy tam, by przekonać się, czy nic się nie zmieniło TEKST I ZDJĘCIA: JOAKIM NORDLUND TŁUMACZYŁA: EWA MOSTOWSKA
W
mokry, ponury październikowy ranek dziewięciu myśliwych stało się częścią nowej historii. Był to jeden z tych poranków, w które zwykły człowiek (czytaj: niezwiązany z łowiectwem), kolejny raz witany deszczem, obraca się na drugi bok i ponownie zasypia. Myśliwi jeden po drugim zbierali się wokół ognia w drewnianej chacie obok miejscowej ubojni. W obieg poszedł kubek kawy i przy akompaniamencie deszczu zaczęto układać plan polowania.
MYŚLIWSKA OSADA
Miejscowość Strömsjönäs liczy tylko… dziewięciu mieszkańców. Położona jest ok. 30 km od Vindeln w historycznej prowincji Szwecji – Västerbotten. Tutejsze łowisko rozciąga się na 2477 ha. Peder Vahlberg od lat przyjeżdża tu polować – to rodzinne strony jego matki. Tego ranka miał spuścić swojego jämthunda, Trica, na południe od jeziora, podczas gdy 17-miesięczny jämthund Kjella-Erika Åströma miał zająć się mniejszym terenem w innej części łowiska. Peder miał już w ży10
przywodzący na myśl skrzaty i trolle z obrazów Johna Bauera. Minęło ledwie 10 minut, gdy magiczną przestrzeń wypełniła muzyka dla uszu każdego myśliwego. Rapp wytropił łosia zaledwie 600 m stamtąd i właśnie go oszczekiwał. Mniej więcej w tym samym czasie Tric Pedera Vahlberga też znalazł łosia i w lesie rozlegał się teraz szczek dwóch jämthundów. Mieszkający w okolicy sympatycy łowiectwa mogli ściszyć radio, otworzyć okno i posłuchać relacji na żywo prosto z Krainy Łosi...
ciu kilka czempionów. Mając na koncie prawie 400 łosi, niemal wszystkie pozyskane z pomocą psów, 48-letni cieśla mógł równie dobrze dopisać na swojej wizytówce tytuł: znakomity myśliwy. Ale nie on jedyny w ekipie posiadał wyjątkowego psa. Dwa lata wcześniej Kjell-Erik zamówił szczenię jämthunda u hodowcy i organizatora polowań, Kenta-Ovego Långströma, właściciela hodowli Strömsjöliden. Zakup okazał się wygraną na loterii. W 15. dniu życia wciąż jeszcze puchate szczenię rozpoczęło swą łowiecką karierę, oszczekując… poroże łosia, które zdobiło ścianę działkowego wychodka. Potem poszło bardzo szybko. Tej jesieni miał już na koncie cztery łosie. A miało być ich więcej – i to większych.
ZNAKOMICI TROPICIELE
Peder jako pierwszy dostał szansę na strzał. Tric wytropił łoszaka i klępę, która najwyraźniej była już doświadczona, bo wykorzystała wszystkie sztuczki, żeby zgubić trop. Gdy mimo dwóch rund po jeziorze nie udało jej się zmylić pościgu, uciekła w gęściej zarośniętą część lasu. Peder podszedł cicho. W końcu znalazła się dobra okazja do strzału. Kiedy Peder naciskał spust, pięć kilometrów dalej słychać było uporczywy oszczek Rappa. Po 40 minutach wyczekiwania, podczas których młody pies pracował nad łosiem, Kjell-Erik rozpoczął podchód. To był początek najlep-
RELACJA NA ŻYWO
Strzelcy rozeszli się. Peder i Kjell-Erik odczekali z odjazdem jeszcze kwadrans, żeby koledzy zdążyli dojść na stanowiska, nim psy rozpoczną pracę. Kjell-Erik spuścił Rappa na skraju wąskiego, długiego na 700 m pasa ziemi, biegnącego pomiędzy małą drogą krajową a jeziorem Strömsjön. Pozostało tylko czekać. Przed myśliwym rozciągał się las, 11
na sobie całą uwagę obu łosi, więc jego właściciel mógł się z wolna zbliżyć. Jednak myśliwy z doświadczenia wiedział, że wystarczy jedna złamana gałązka, żeby wymarzony zwierz zniknął. Dlatego ze szczególną uwagą przyglądał się ziemi przed każdym postawionym krokiem. Uważność opłaciła się, bo gdy znajdował się jakieś 30-40 m od celu, nadarzyła się okazja do strzału. Przez zwisające igliwie musiał niemal położyć się na krzaku jagód, żeby przejść pod świerkiem i móc swobodnie wycelować. – Normalnie strzela się na gardło, ale przy takim okazie nie chciałem ryzykować. Kula trafiła idealnie, kilka centrymetrów od okolicy serca. Klępa odwróciła się i zniknęła – Rapp za nią – i byk również, niczym lokomotywa ekspresu, rzucił się w świerczynę. – Drzewa pękały, kiedy przeorywał się przez gęstwinę. Mogłem tylko mieć nadzieję, że poszło mi dobrze. Tak czułem, ale nigdy nic nie wiadomo – opowiada dalej Kjell-Erik. Kiedy podbiegł bliżej, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Około 60 m przed nim leżał byk, który za parę sekund miał oddać ostatnie tchnienie. Nie było wątpliwości. To był prawdziwy król lasu.
szego polowania w jego życiu. Gdy pozostało mu do pokonania niecałe 100 m, usłyszał buczenie łosia. – Trochę szedłem, trochę się czołgałem, aż w końcu dostrzegłem kształt klępy – opowiada Kjell-Erik. Jakąś sekundę później usłyszał coś jeszcze. Jego uwagę przykuł spory świerk. Najpierw dostrzegł ruch gałązek, następnie coś ciemnego i dużego poruszyło się w zieleni. A potem jego serce zatrzymało się na chwilę, żeby następnie zacząć walić jak oszalałe. Zza gęstego igliwia wychynął kawałek potężnej rosochy. – Pomyślałem tylko: „teraz to muszę uważać”. Widziałem, że łopata była naprawdę wielka, ale sądziłem, że to będzie po prostu piękny czternastak albo piętnastak. Tak byłem skupiony na pozycji psa i kierunku wiatru, że nie zwróciłem tak bardzo uwagi na rozmiar zwierzęcia – opowiada myśliwy. KRÓL LASU NA CELOWNIKU
Byk opuścił rosochy i przypuścił atak na psa, który stał zaledwie 3-4 m od niego. – Ziemia zadudniła, to było niesamowite uczucie. Rapp był blisko, ale zachował czujność i się uchylił – opowiada Kjell-Erik. Młody jämthund wydawał z siebie około 90 szczeków na minutę i skupiał 12
– Był taki duży. Gdy doszedłem do 8-9 pasynków po jednej stronie, a nie był to koniec, pomyślałem tylko: „to nie może być prawda, co to za stworzenie”.
Johansson, jeden ze starszych koła, wyciągnął dłoń. – No, no, gratulacje. Ładna sztuka – zaśmiał się. On sam strzelił w latach 80. byka o 22 pasynkach. Razem z Bo Erikssonem od razu wzięli się za liczenie. Było jasne, że poroże jest złotomedalowe. Z początku wydawało im się, że pasynków jest 26 i że ich liczba jest nierówna po obu stronach, ale w końcu zgodzili się na 24. Gdy łoś został sprawiony i załadowany do transportu, Kent przyjrzał się gigantycznemu sercu. – Co za okaz. Samo to serce wyżywi rodzinę przez tydzień. Jest dwa razy
WYJĄTKOWY OKAZ
Wyjął telefon i zadzwonił do Kenta-Ovego Långströma. W przeciagu 10 minut strzelono dwa łosie i polowanie zakończyło się. Gdy Kent-Ove spotkał się z Pederem przy ubojni, poinformował go: – Kjell-Erik strzelił jakiegoś olbrzyma. Magiczny las wypełnił się powoli zadowolonymi myśliwymi. Paul 13
większe niż normalne serce łosia. Byk miał w zasadzie pusty żołądek. W trakcie rui stracił prawdopodobnie około 60 kg. Ale tusza i tak była ogromna. – Nie przesadzę pewnie, jeśli założę 300 kg. Przed bukowiskiem musiał być z niego kawał chłopa – stwierdził Kjell-Erik. OPOWIEŚCI PRZY OGNIU
Gdy byk był już gotowy do powieszenia w chłodni, myśliwi zebrali się przy ogniu w domku. Dołączył do nich również przewodniczący rady wiejskiej i doświadczony myśliwy, 87-letni Sixten Långström. Kent przypomniał mu o olbrzymim łopataczu, którego Sixten strzelił w latach 70. Potem wspominano pamiętny dzień, w którym powalono 7 byków w ciągu 40 minut. Peder, który jest znakomitym myśliwym i ma na koncie najwięcej łosi
z zebranych, promieniował zadowoleniem. – Było więcej łosi, ale w taki dzień lepiej już skończyć i zamiast tego po prostu nacieszyć się swoim towarzystwem – powiedział. Kjell raz za razem proszony był o powtórzenie historii. Po chwili było jasne, że byliśmy świadkami historycznego wydarzenia. Pozyskiwano już wcześniej wielkie łosie. Pytanie, czy były one tak wielkie, jak ten. Będzie on na pewno żył długo w pamięci myśliwych ze Strömsjönäs. A Kjell nigdy nie zapomni dnia, w którym Rapp osaczył, a on sam strzelił jednego z największych łosi, jakie widziano na ziemi. – Ten obraz jest już wyryty w mej pamięci. Będę go nosił do końca mych dni. – A poroże? – Trzeba je spreparować. Zawiśnie nad moim łóżkiem.
87-letni przewodniczący rady wiejskiej, Sixten Långström, zajrzał do domku myśliwskiego. Oczywiście rozmowa zeszła na potężne byki, pozyskane w poprzednich latach
Wychodząc na przeciw potrzebom rynku, poszerzyliśmy ofertę o linię Master OPEN i Master COMPETITION. Dzięki temu dajemy strzelcom większą możliwość wyboru, elastyczność oraz możliwość jeszcze lepszego dopasowania amunicji do ich potrzeb.
Targi KNIEJE ZAPRASZAJĄ DO POZNANIA! Przed nami Targi Myślistwa i Strzelectwa KNIEJE, które w tym roku odbędą się w dniach 12–14 lutego. O atrakcjach, jakie czekają na pasjonatów łowiectwa w Poznaniu, rozmawiamy z Jakubem Patelką, dyrektorem projektu
P
ZDJĘCIA: GAZETA ŁOWIECKA
ierwsza edycja Targów KNIEJE była niejako „przybudówką” do Rybomanii, teraz KNIEJE mają własną halę. Jaką powierzchnię będą zajmować w tym roku i ilu wystawców zapowiedziało swoją obecność? Targi KNIEJE to jedno z najmłodszych „dzieci” Międzynarodowych Targów Poznańskich. Powstały z kilku przyczyn. Jedną z nich była nisza rynkowa, którą z sukcesem zagospodarowaliśmy. Kolejnym powodem było pragnienie stworzenia
pakietu targów największych pasji, będących miejscem spotkania miłośników aktywnego spędzania wolnego czasu. Mówiąc o Targach KNIEJE, nie sposób pominąć faktu, że w naszym zespole nie brakuje osób, które darzą sentymentem myślistwo. I choć rzeczywiście w ubiegłym roku Targi KNIEJE towarzyszyły głównie Rybomanii, tak w tym targi myśliwskie są już całkowicie autonomicznym wydarzeniem z ogromnym potencjałem. Fakty są takie, że druga edycja myśliwskiego święta w Poznaniu będzie dwukrot-
Jak wiemy, okazały się one dużym sukcesem, czego potwierdzeniem jest wspomniana przez Ciebie imponująca liczba zgłoszeń nowych wystawców w drugiej edycji. Kogo będziemy mieli okazję oglądać i jakie firmy będą reprezentowane? Swój udział w wydarzeniu potwierdzili zarówno polscy producenci, jak i importerzy reprezentujący światowe, kultowe wręcz marki. Czym by-
nie większa od tej ubiegłorocznej, zarówno pod względem powierzchni, jak i liczby wystawców oraz wydarzeń towarzyszących. Pawilon dedykowany myślistwu i strzelectwu o powierzchni blisko 3000 mkw. skupi ponad 100 wystawców oraz blisko 200 reprezentowanych na ich stoiskach marek. Rok temu rozmawialiśmy przed pierwszą edycją Targów KNIEJE.
18
FAM–Pionki, Sako, Akkar, Heym i wielu innych. Nie zabraknie również przedstawicieli odzieży myśliwskiej oraz akcesoriów i mediów, które od samego początku aktywnie włączyły się w budowanie silnej pozycji wydarzenia.
łyby Targi Myślistwa i Strzelectwa bez broni i amunicji? Z nieskrywaną radością zaznaczam, że w tym sektorze będziemy mogli pochwalić się największą liczbą nowych wystawców. Swoje uczestnictwo potwierdzili generalni polscy importerzy takich marek, jak: Aimpoint, Merkel, Steyer Mannlicher, CZ Brno, Bettinsoli, Benelli, Antonio Zoli, Lapua, Silma, Anschutz, Weihrauch, Fiocchi, Federal, Beretta, Tikka, B&P,
Targi to nie tylko stoiska i prezentacje broni, ubrań czy akcesoriów. Jakich jeszcze atrakcji
19
możemy się spodziewać podczas tegorocznych Targów KNIEJE? Tak! KNIEJE to broń, optyka, ubrania i dodatkowe akcesoria uprzyjemniające polowania. Wszystko to jednak zostanie zaprezentowane nieco mniej standardowo. I tak odzież myśliwska wyeksponowana zostanie podczas pokazu mody – zarówno damskiej, jak i męskiej. Niektóre egzemplarze broni i artykułów łowieckich będzie można przetestować na specjalnie przygotowanych strzelnicach. Dużym zaskoczeniem mogą być licznie reprezentowane biura polowań oraz propozycje dealerów samochodowych, którzy tak bardzo polubili KNIEJE, że i w tym roku wyeksponują modele aut dedykowane ekstremalnym kierowcom. Nie zapomnimy o muzyce i tradycji łowieckiej na scenie głównej targów. Zwiedzających zaprosimy także do zapoznania się ze zwycięzcami konkursu Miss i Mistera psów, który odbędzie się również na targowej scenie.
branży skierowanego do szerokiej publiczności. Naszym celem jest z jednej strony stworzenie miejsca, gdzie myśliwi będą mogli poczuć się jak u siebie, a z drugiej promowanie kultury łowieckiej również wśród osób, które jeszcze nie rozpoczęły swej przygody z bronią, lasem i dziką zwierzyną. Nie zapomnimy jednak o profesjonalistach i biznesie, dla przedstawicieli którego zarezerwowaliśmy dzień 12 lutego – VIP DAY. To właśnie w tym czasie będzie można w komfortowych warunkach spotkać się z producentami i dystrybutorami, porozmawiać z przedstawicielami mediów oraz przemyśleć decyzje zakupowe. Pierwszego dnia targów będą obowiązywać zaproszenia, które wraz z wystawcami KNIEJÓW roześlemy wśród ich kluczowych klientów oraz myśliwskich gwiazd. Pozostałe dwa dni – 13 i 14 lutego – to już czas dla szerokiej publiczności, która będzie mogła wziąć udział w największym, interaktywnym wydarzeniu dla myśliwych, tętniącym życiem i pozytywną energią. Z całą pewnością elementem wyróżniającym KNIEJE spośród innych spotkań targowych będzie otwartość i bezpretensjonalność. Naszą am-
Czym według Ciebie Targi KNIEJE wyróżniają się na tle konkurencyjnych imprez tego typu, organizowanych w innych miastach Polski? Targi Myślistwa i Strzelectwa KNIEJE to sprawdzona formuła święta 20
21
bicją jest stworzenie wyjątkowego eventu, prawdziwego święta myśliwych, którzy poczują się u nas jak w gronie przyjaciół. W tym celu zadbamy o dostateczną liczbę wydarzeń towarzyszących, dobrą kuchnię i zaciszne miejsca do rozmów kuluarowych. Poznańskie Targi Myślistwa i Strzelectwa KNIEJE to nowy rozdział wspaniałej historii opowiadającej o miłości do lasu, aktywnym spędzaniu wolnego czasu i tradycji, o której nie pozwolimy zapomnieć! Przygotowujemy dla naszych zwiedzających wiele niespodzianek, które jednak nie odciągną uwagi od stoisk wystawców, bo to one mają być największą atrakcją. Na scenie głównej odbędą się warsztaty kulinarne, koncerty muzyki myśliwskiej oraz wykłady na temat tradycji. O wszystkich wydarzeniach informujemy na naszej stronie internetowej www.KNIEJE.pl i na profilu FB www.facebook.com/TargiKNIEJE. Zapraszamy! W środowisku łowieckim wielką estymą cieszą się targi IWA organizowane co roku w Norymberdze. Czy jest w nich coś, co chętnie „przeszczepiłbyś” na nasz rodzimy grunt? 22
Oczywiście też w wielu aspektach traktuję targi w Norymberdze jako wzór, jednak daję sobie jeszcze 5 lat aby im dorównać. (śmiech) Żarty żartami, jednak intensywnie jeździmy po całej Europie i podglądamy naszą konkurencję. Wiele realizowanych przez nas pomysłów to wypadkowa dobrych doświadczeń zagranicznych organizatorów, a także kreatywności naszego zespołu, który potrafi wyciągać wnioski i dokonywać konstruktywnej analizy. Dzięki temu jestem pewien, że zwiedzających Targi KNIEJE zaskakiwać będziemy nowymi pomysłami jeszcze przez wiele lat. Zawsze jednak naszym priorytetem będą nowości, które już w tej edycji stanowić będą najsilniejszy magnes. Naszym celem jest bowiem dążenie do sytuacji, w której to właśnie w Poznaniu podczas Targów KNIEJE światowe marki będą mieć swoje polskie premiery. Jak w kilku zdaniach spróbowałbyś zachęcić tych, którzy rok temu w Poznaniu nie byli, do przyjazdu na drugą edycję Targów KNIEJE? Zapraszając na Targi KNIEJE, chciałbym podkreślić, że sam jestem myśliwym i właśnie na taką imprezę 23
czekałem. Totalny brak ludzi przypadkowych – wyłącznie pasjonaci. A jeśli chodzi o myśliwskie marki, to z jednej strony wschodzące gwiazdy, a z drugiej dobrze znane światowe potęgi. Moc atrakcji i jednocześnie rozbudowana przestrzeń kuluarowa stworzona dla jeszcze większego komfortu rozmów biznesowych. Tak w skrócie zachęciłbym do przyjazdu osoby, które odwiedziły nas w ubiegłym roku. Mam nadzieję, że po takiej rekomendacji zabiorą ze sobą przyjaciół, bo będzie co oglądać i z kim porozmawiać!
ścią życia, chwile spędzone w kniei są dla mnie formą odpoczynku i zapomnienia o trudach codziennego życia. Przygodę łowiecką rozpocząłem w wieku 5 lat, gdy wraz z moim bratem i kuzynostwem chodziłem w nagance na polowaniach na zające. Potem były ogniska, budowa ambon, zimowe dokarmianie zwierząt i polowanie. Była to dla mnie wtedy fajna przygoda, która z czasem przerodziła się w pasję, której oddaję się w każdej wolnej chwili. Jeśli chodzi o udział dzieci i rodzin w polowaniach w pełni jestem za. Polowanie to nie tylko strzelanie. To przede wszystkim wielki szacunek do natury i tradycji głęboko zakorzenionej w kulturze polskiej, a także możliwość poznania drugiego człowieka i budowanie wzajemnego zaufania – słowem – niepowtarzalna lekcja życia…
Wiemy, że przed targami żyjesz głównie ich organizacją… ale pozwolimy sobie na pytanie pozazawodowe. Cała Twoja rodzina poluje lub jest związana z łowiectwem – tata jest prezesem w Kole Łowieckim Bór Hetmanice, gdzie polujesz razem z bratem. Z kolei mama Wam kibicuje i… przygotowuje pyszne dania z dziczyzny. A co sądzisz o udziale dzieci w polowaniach i „rodzinnym łowiectwie”? To prawda, zostałem wychowany w duchu tradycji łowieckiej przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Myślistwo stało się dla mnie czę-
Za nami pierwszy miesiąc Czego życzyłbyś w 2016 r. naszym Czytelnikom, a czego możemy życzyć Tobie? Czytelnikom Gazety Łowieckiej życzę wielu udanych polowań, medalowych trofeów i niezapomnianych chwil spędzonych w KNIEJACH… Sobie życzyłbym tego samego. Darz Bór! 24
MiÄ™
e
25
TEKST: JENS ULRIK HGH
TŁUMACZYŁA: EWA MOSTOWSKA
Ktoś tu chyba nie wie, jak obchodzić się z końmi...
S
tany Zjednoczone, rok 1908. Na początku ubiegłego stulecia fotografowanie się nie należało do codzienności, no i kosztowało sporo pieniędzy. Wiele osób robiło sobie zdjęcia może raz czy dwa w ciągu całego życia, dlatego fotografie były bardzo przemyślane i starannie przygotowywane – miały w końcu zajmować najlepsze miejsce w domu. Ten człowiek podszedł do sprawy bardzo poważnie, pokazując swoją kolekcję skór, konia i oczywiście broń. Fotografia została później wydrukowana w formie pocztówki,
żeby można ją było wysyłać w różne zakątki świata i w ten sposób ukazywać osiągnięcia tego młodego człowieka. Pewnie był to taki rodzaj wizytówki – idealnej, żeby wysyłać ją potencjalnym klientom. Rzecz zdecydowanie warta swej ceny i poświęconego czasu. Albo wręcz przeciwnie… Może i byłaby to dobra reklama, gdyby jej bohater w ogóle wiedział, jak obchodzić się z końmi. W końcu zdaje się, że na koniu się siada, a nie staje? Tak czy inaczej, nie wiem, jak to o mnie świadczy, jeśli zazdroszczę komuś, kto prawdopodobnie leży w grobie od 60 lat…
Warsztaty
wab
bienia zwierzyny W dniach 15–17 stycznia 2016 r. w domku myśliwskim oleckiego Koła Łowieckiego „Dzik” odbyły się warsztaty wabienia zwierzyny. Organizatorem spotkania był Klub Polujących Kobiet Okręgu Suwalskiego TEKST I ZDJĘCIA: MACIEJ PIENIĄŻEK
K
lub Kobiet Polujących Okręgu Suwalskiego powstał z inicjatywy Ewy Piątkowskiej – myśliwej Koła Łowieckiego „Dzik” w Olecku. Został założony w maju 2015 r., a jego głównym celem jest integracja kobiet polujących z kół łowieckich PZŁ Suwałki. Suwalskie Diany aktywnie działają na rzecz promowania kultury i etyki łowieckiej oraz biorą udział w akcjach edukacyjnych prowadzonych dla dzieci i młodzieży szkolnej. Dodatkowo celem Klubu jest propagowanie pasji łowieckiej i wiedzy o środowisku naturalnym w społeczeństwie oraz uświadamianie, czym jest gospodarka łowiecka. POTRZEBNA INICJATYWA
Pomysł na warsztaty wabienia narodził się z potrzeby, którą dyktuje łowisko, a jego realizacja była możliwa przy wsparciu Zarządu Okręgowego PZŁ w Suwałkach oraz łowczego Jana Goździewskiego. Na terenie PZŁ Suwałki występuje bardzo duża liczebność zwierzyny, w tym i drapieżników, takich jak lisy. O rozmiarach ich populacji w łowisku mogliśmy przekonać się w dalszej części szkolenia, podczas zajęć praktycznych. 32
33
34
Spotkanie warsztatowe prowadził znany Wam doskonale Sławek Pawlikowski, prezes Klubu Wabiarzy Zwierzyny PZŁ Sekcji Wabienia Drapieżników. To, jak sami wiecie, myśliwy i wabiarz z wieloletnim stażem, propagator kultury łowieckiej, a także stały współpracownik Gazety Łowieckiej. W warsztatach uczestniczyli myśliwi z Suwalskiego Okręgu Polskiego Związku Łowieckiego. Mogli oni zapoznać się z tajnikami wabienia różnych zwierząt, jak i w praktyce sprawdzić to, czego się dowiedzieli o tej trudnej sztuce. WABIENIE DRAPIEŻNIKÓW
Pierwszy dzień zarezerwowany był dla drapieżników. Oprócz instruktażu użycia poszczególnych wabików uczestnicy dowiedzieli się o pewnych szczegółach i zwyczajach zwierząt, które determinują sposób ich wabienia. Szkolenie rozpoczęła prezentacja wabików. Sławek wyjął z wielkiej walizki mnóstwo tych urządzeń i demonstrował czym się od siebie różnią, opowiadał, które preferuje i dlaczego. Na początek skupiliśmy się na wabieniu lisa. Uczestnicy szkolenia na razie w zaciszu domku myśliwskiego mogli sami przekonać się, że wabienie 35
w stronę krzaków. Kiedy przy pysznej grochówce i bigosie dzieliliśmy się wrażeniami z wabienia, okazało się, że prawie każda grupa odniosła sukces, a niektórym udało się zwabić nawet dwa lisy. Większość myśliwych nie miała przy sobie broni, a to wyjście miało na celu skonfrontowanie się z ukształtowaniem terenu, wiatrem oraz swoimi umiejętnościami.
nie jest wcale taką łatwą sztuką. Sławek omówił także zwyczaje tych zwierząt, co pozwoliło zrozumieć niuanse wabienia i sposób reagowania zwierzyny na nasze działania. TROCHĘ PRAKTYKI
Drugi dzień rozpoczęliśmy od szkolenia praktycznego. Piękny i słoneczny dzień zapowiadał wspaniałe wrażenia, ale mróz sprawił, że poruszanie się po skrzypiącym śniegu słychać było w bardzo dużej odległości. Koledzy dysponujący terenówkami rozwieźli nas po obwodzie i podzieleni na grupy udaliśmy się w stronę wyznaczonych ambon lub czatowni. Zgodnie z naukami Sławka wabienie rozpocząłem od pisku myszy, pilnie rozglądając się, czy nie ujrzę myszkującego ku nam lisa. Kiedy przez dobre 5 minut nic się nie działo, spróbowałem kniazienia zająca. Pierwsze wabienie powinno trwać około 20–30 sekund, i tak zrobiłem, a potem zacząłem lustrować okolicę. Po niecałych pięciu minutach zobaczyłem rudego około 100 metrów od naszego stanowiska. Sznurował w naszym kierunku, więc zamarliśmy bez ruchu. Kiedy był około 30 metrów od nas, stanął i zaczął się rozglądać. Trwało to jakieś 10 sekund, po czym lis śmignął
NAUKI CIĄG DALSZY
Reszta dnia poświęcona była jeleniowatym, dzikom oraz ptakom. Sławek zademonstrował różne odgłosy, na które można wabić sarny, daniele, jelenie, łosie oraz dziki, okraszając to licznymi historiami z łowiska. Okazało się, że znając zwyczaje zwierząt i odgłosy, na jakie reagują, wabikami dedykowanymi lisom można wabić np. dziki. Uczestnicy szkolenia kolejny raz mogli spróbować swoich sił, a Sławek podpowiadał i oceniał wysiłki każdego z nas. Szczególnie wabienie byków i próba klasyfikacji ich wieku w wykonaniu uczestników szkolenia okazała się świetną zabawą. CZAS NA POLOWANIE
W niedzielny, bardzo mroźny poranek myśliwi już w mniejszej grupie spotkali się na polowaniu. Prowadziła je Ewa Piątkowska. 36
37
38
39
Jako gospodarz obwodu obwiozła wszystkich po swoim terenie, pokazując piękno i bogactwo łowiska. Mimo bardzo niskiej temperatury humory wszystkim dopisywały, a lisy pokazywały się praktycznie w każdym miejscu, gdzie zaczynaliśmy wabić. Warunki były takie, że nie zawsze można było oddać bezpieczny strzał lub strzelec nie widział czmychającego cicho lisa. Skupialiśmy się bardziej na wabieniu niż na strzelaniu, ale nasz wykładowca pozyskał lisa pod koniec polowania.
li prawdziwi pasjonaci łowiectwa, pragnący poszerzać swoją wiedzę i umiejętności. Oby więcej takich spotkań, które nie tylko integrują nasze środowisko, ale również pozwalają nam być lepszymi myśliwymi. Cieszy fakt, że tego typu inicjatywy zyskują wsparcie Zarządu Okręgowego PZŁ, jak już pisaliśmy specjalne podziękowania należą się również łowczemu Janowi Goździewskiemu. Uchylając rąbka tajemnicy, dodam, że podczas szkolenia zrodził się pomysł kolejnej inicjatywy łowieckiej, o której na pewno już niedługo będziecie mogli przeczytać na łamach naszego magazynu.
NIEZAPOMNIANE SPOTKANIE
To były świetnie zorganizowane warsztaty, w których uczestniczy-
Prezes Koła Łowieckiego „Dzik” Jarosław Kowalewski: Koło Łowieckie „Dzik” Olecko powstało w 1946 roku i jest jednym z najstarszych kół okręgu suwalskiego. Prowadzimy gospodarkę łowiecką na terenie pięciu obwodów o łącznej powierzchni 28840 ha. Dwa obwody graniczą z Puszczą Borecką, dzięki czemu atrakcyjność polowań jest duża. Właściwe gospodarowanie populacjami zwierzyny skutkuje ciągłym wzrostem ich populacji w łowisku. Średnio rocznie pozyskujemy około 50 jeleni, 225 dzików i 130 saren. Za dotychczasową wieloletnią wzorcową działalność gospodarczą, w 2006 roku Kapituła Odznaczeń Łowieckich wyróżniła Koło Łowieckie „Dzik” najwyższym odznaczeniem łowieckim – Złomem. Koło liczy 103 myśliwych, na którego czele stoi pięcioosobowy Zarząd. O majątku i nieruchomościach nie będę opowiadać, gdyż chyba to nie jest aż tak istotne. Według mnie majątek stanowią: zwierzyna, wspaniałe obwody łowieckie i co najważniejsze, właściwi ludzie należący do naszego Koła i panująca w nim atmosfera.
40
41
PIONKI wróciły do gry,
czyli strategia sukcesu O zmianie firmowego wizerunku, sile nowych technologii oraz nieustannym doskonaleniu produktów cenionych przez myśliwych oraz strzelców w Polsce i Europie z Kamilem Wiśniewskim, wiceprezesem Zarządu Fabryki Amunicji Myśliwskiej FAM-Pionki Sp. z o.o. rozmawia Maciej Pieniążek
P
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE
oczątek roku to dla wielu firm pora podsumowań. Za Wami czas sporych zmian wynikających z nowej strategii firmy. Czy przyniosły one oczekiwany efekt? Jaki był 2015 rok dla FAM-Pionki? Rzeczywiście, jeżeli miałbym użyć tylko jednego słowa kojarzącego się
z minionym rokiem – to zapewne byłoby to: ZMIANY. Co się z tym wiąże, 2015 rok określiłbym jako pracowity i pod każdym względem udany. Działaliśmy na wielu płaszczyznach – od poszukiwania najlepszych dostawców komponentów, przez zmiany produkcyjne, aż po wizerunkowe i chęć otwar-
44
cia się na nowe rynki zagraniczne. Jako nowy zarząd, po zmianach właścicielskich, narzuciliśmy sobie dużo celów i w 100% udało się je zrealizować. To było konieczne, aby nasza firma wróciła na właściwe tory. Zaczęliśmy od zmian jakościowych, takich jak: poprawienia osadzenia spłonki, udoskonalenia kryzy naboju oraz doboru najlepszej jakości prochów, śrutu czy przybitek. To sprawiło, że nasza amunicja znów jest równa, powtarzalna i najwyższej jakości. Zmieniliśmy to, czego domagali się klienci i rynek. Wysłuchaliśmy każdej opinii i rady od strzelców sportowych i myśliwych. Wiadomo, że rynek weryfikuje każdy szczegół i chyba byśmy nie rozmawiali, jeśli te opinie byłyby negatywne. Dużo w środowisku zaczęło się mówić o „nowych Pionkach” i mogę tylko zapewnić, że to dopiero początek. Cały ten opisany proces wymagał zmian w procedurze kontroli jakości, wymiany maszyn produkcyjnych, aby technologicznie być gotowym do walki o klienta w Polsce i na świecie. Oczywiście jeszcze nie wszystkie zmiany zostały zakończone, ale już wiele z nich udało się wdrożyć. Zmiany jakościowe spowodowały, że popyt na naszą amunicję wzrósł w Polsce i w Europie. Ukraina, Li-
twa, Łotwa, Niemcy i Finlandia – to nasze główne rynki w Europie, dodatkowo kraje arabskie. Mamy wiele zapytań z rynku amerykańskiego czy brytyjskiego, gdzie chyba jak wszyscy wiemy – panuje ogromna konkurencja w zakresie amunicji śrutowej. To wszystko jeszcze bardziej dopinguje nas do zmian i ciągłego rozwoju. Wprowadziliśmy wiele nowych produktów. Sukces odniosła amunicja Master 5% Antymonu, z amunicji trening 21 g szkoli się wielu młodych strzelców, z których – już teraz to wiemy – wyrosną przyszli mistrzowie, również amunicja sygnałowa stopniowo staje się nieodzownym elementem wyposażenia każdego myśliwego na polowaniu i to nie tylko w Polsce. Do tego doszły nowe pozycje w amunicji myśliwskiej, jak np. „4” w wersji 30 g. Dlatego uważam – pewnie nieskromnie – że 2015 rok pod wieloma względami należał do Pionek. Ktoś może zapytać: „czego można chcieć więcej?” – my chcemy więcej… FAM-Pionki to obecnie już nie tylko bogata tradycja i historia, o której przedwojennych latach pisaliśmy już w Gazecie Łowieckiej, ale także odważny krok w przyszłość, jeśli chodzi o no45
woczesne technologie. Wiemy, że modyfikowany jest Wasz park maszynowy. Niedawno trafiła do Was nowa stacja balistyczna oraz automat do elaboracji... Tak jak mówiłem wcześniej – aby przywrócić blask naszej fabryce, takie zmiany były konieczne. Tak naprawdę już od pierwszego dnia, kiedy doszło do zmian właścicielskich, wiedzieliśmy, że bez zmiany technologii i nowych maszyn trudno będzie odnieść sukces. Nowe maszyny pozwolą nam na zwiększenie mocy produkcyjnych przy zachowaniu najwyższej jakości. Kolejnym ważnym czynnikiem całego procesu produkcji jest kontrola jakości, na którą składają się m.in. badania balistyczne. Tylko dokładne pomiary mogą pokazać, jak zachowuje się amunicja. Dlatego też potrzebowaliśmy najlepszej stacji balistycznej na świecie i udało się ją pozyskać także w stosunkowo krótkim czasie. Dzięki temu mamy pewność, że nasza amunicja jest powtarzalna i bezpieczna.
Was cele sprzedażowe i związany z nimi marketing, ale to nie jest Wasz jedyny priorytet. Ogromną wagę przywiązujecie do dbałości o Waszych stałych oraz potencjalnych użytkowników, dostarczając im wyselekcjonowany, wysokiej jakości produkt, np. ekskluzywną serię amunicji Master… Rynek amunicji jest bardzo specyficzny. Można powiedzieć, że nie wybacza pomyłek lub trudno są one zapominane. Nie możemy sobie na to pozwolić, dlatego ciągle szukamy najwyższej jakości. Zaczęliśmy – jak wspomniałem wcześniej – od poprawy budowy łuski w naszych produktach, kończąc na wprowadzeniu nowych pozycji do oferty m.in. Master 5% Antymonu. Sukces tej amunicji już przerósł nasze oczekiwania... Szczerze mogę przyznać, że w przeszłości były problemy z jakością amunicji FAM-Pionki, lecz teraz nastąpiło nowe otwarcie. Niestety, na rynku jest jeszcze wiele starszej amunicji, którą niektórzy sprzedają jako „Nowe Pionki”, jednak i to niedługo rozwiążemy. Naszymi produktami przekonamy strzelców, że FAM-Pionki to najlepszy wybór i gwarancja jakości.
Obserwując zaangażowanie FAM-Pionki w promowanie strzelectwa sportowego i myśliwskiego, można wysnuć wniosek, że co oczywiste, ważne są dla 46
47
Nawiązując do promocji strzelectwa, w ilu zawodach w minionym roku firma FAM-Pionki uczestniczyła w charakterze sponsora lub partnera? Oj, wielu… Trudno to nawet policzyć, bo oprócz zawodów PZŁ w wieloboju myśliwskim z kalendarza centralnego, czyli Mistrzostwach Kół Łowieckich, MP w klasie mistrzowskiej czy powszechnej, MP Dian, Finału Ligi Strzeleckiej, dodatkowo byliśmy na wielu imprezach okręgowych czy lokalnych. W 2015 r. dzięki współpracy z Polskim Stowarzyszeniem Strzelectwa
Parkurowego zostaliśmy sponsorem PUCHARU CZTERECH PÓR ROKU 2015, X POLISH OPEN Compak® Sporting, VII POLISH OPEN Parcours de Chasse. Dzięki współpracy z Region IPSC Polska zostaliśmy partnerem Mistrzostw Polski IPSC w strzelbie oraz finałowych zawodów Ligi Sportera. Jak widać, staramy się być w wielu miejscach, wszędzie tam, gdzie jest możliwość zebrania opinii i porad. Prawie nie ma weekendu w miesiącu, abyśmy nie byli w drodze na zawody, ale te wszystkie wyjazdy dają nam wielką wiedzę i poka-
Kamil Wiśniewski - wiceprezes FAM-Pionki
48
zały drogę, którą musimy podążać. Tak jak wspominałem wcześniej, FAM-Pionki chce produkować amunicję dla strzelców, więc musimy dokładnie poznać ich potrzeby i oczekiwania.
Warto również nadmienić, że Przemysław Dytkowski wygrał Grand Prix w FITASC w kategorii Junior na Krecie i na Łotwie, Dariusz Skibiak wygrał zawody o Puchar FAM i zajmował czołowe lokaty na zawodach w kraju, Marcin Oleksik zajął III miejsce w MP w klasie mistrzowskie, a PZŁ Radom wygrał klasyfikację zespołową. Poza tym Jacek Adamczyk ustanowił nieoficjalny rekord w odległości, z jakiej trafiono rzutka, Kamil Suchomski na XXI Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży oraz Mistrzostwach Polski Juniorów Młodszych o medale Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego w konkurencjach śrutowych do rzutków usta-
Z amunicji FAM-Pionki korzystają takie tuzy strzelectwa jak np. Marcin Pluciński, Marcin Kwaśniewski czy Zbyszek Grabałowski. To chyba najlepsza reklama dla Waszych produktów… I duży powód do dumy. Szczególnie, że nasze produkty przyczyniły się do sukcesów strzelców na zawodach w Polsce i na świecie. Sukcesów wymienionych strzelców nie będę wyszczególniał, bo to przecież najlepsi z najlepszych. 49
nowił rekord Polski w Double Trap, a Krzysztof Barszcz został drugim wicemistrzem polski w Starachowicach w klasie powszechnej. To nie wszystkie sukcesy. Reprezentacja Polski w składzie: Leszek Madajewski, Sławomir Czauderna, Jurand Kopud oraz Tadeusz Gołąb zdobyła brązowy medal MŚ w Strzelbie. Drużyna ta także korzystała z naszej amunicji. Co ciekawe, wybrali ją również najlepsi zawodnicy z innych krajów. W Finlandii z naszej amunicji strzelają czołowi strzelcy sportowi zrzeszenia Hyvinkään Metsästysampujat Ry HYMA. Hartte Ojanen zdobył
Mistrzostwo Finlandii w konkurencji Skeet. Z naszej amunicji korzystają także mistrzowie z Litwy i Łotwy. Wszystkie te sukcesy jeszcze dodatkowo nas mobilizują do cięższej pracy i szukania kolejnych rozwiązań, by dać pewność zawodnikowi w walce o medale. Zauważyliśmy, że często podczas zawodów strzeleckich proponujecie ich uczestnikom sprawdzenie i porównanie pokrycia amunicji, której oni używają, z Waszą, produkowaną w FAM-Pionki. Tak było podczas MP w klasie mistrzowskiej w Elblągu czy 50
MP Dian w Poznaniu. Nie boicie się, że Wasze produkty wypadną gorzej w takim teście? Jesteśmy pewni swoich produktów. W pewnym sensie właśnie takimi akcjami chcemy pokazać wszystkim niedowiarkom, że „PIONKI wróciły do gry”. (śmiech) Są czasami takie rozmowy ze strzelcami, że obojętnie czego bym nie powiedział i tak wiem, że ich nie przekonam, więc niech sami w praktyce się przekonają… (śmiech) A tak poważnie to chcieliśmy pokazać, że wszystko o czym mówiłem, nie jest tylko zabiegiem marketingowym, ale faktem! Wiele osób zadało mi pytanie, czy nie bałem się takiej weryfikacji. Za każdym razem z pełnym przekonaniem odpowiadałem „nie”. Po prostu jako firma uznaliśmy, że po wielu miesiącach ciężkiej pracy jesteśmy gotowi na 100 procent i pewni swego, mogliśmy więc pokazać środowisku strzeleckiemu, jak daleko zaszliśmy.
Powiem więcej... Wszystkie zmiany, jakie zapoczątkowaliśmy, mają prowadzić nas drogą, na której końcu czeka pozycja w czołówce producentów amunicji na świecie. To będzie długi proces, ale mogę obiecać, że nie zabraknie determinacji w dążeniu do celu. Za dużo osób na nowo w nas uwierzyło, abyśmy mogli ich zawieść. To bardzo szczególne zobowiązanie, z którego zamierzamy się wywiązać. Każdy nawet najmniejszy sukces otwiera nowe możliwości, które postaramy się maksymalnie wykorzystać. Jak wiemy, dużo jeździcie po Europie, szukając najlepszych technologii i rozwiązań, spotkaliśmy się również na Targach IWA, niedawno prezentowaliśmy Wasze nowe logo. Co nowego pokażecie w najbliższym czasie i czym nas zaskoczycie? Rok 2016 przyniesie kolejne zmiany, których na razie nie chcę zdradzać w całości. Wprowadzimy nowe pozycje do oferty – amunicji sportowej i amunicji myśliwskiej. Czekają nas też kolejne zmiany wizerunkowe i jakościowe. Liczę, że wiele rozwiązań i pomysłów zaskoczy najbardziej wymagających strzelców. Sam nie mogę się doczekać realizacji kolejnych projektów!
Czy wobec tego przesadą będzie powiedzieć, że jako producent amunicji nomen omen celujecie w osiągnięcie statusu już nie tylko najlepszego producenta amunicji w kraju, lecz także w czołówkę europejską? 51
Zasiadka na
Ciszę zimowej nocy niespodziewanie przerywa huk wystrzału. Księżyc oświetla lód na jeziorze Överstbyträsket, a mieszkańcy wsi obracają się na drugi bok i śpią dalej. Eddy Engström właśnie strzelił kolejnego lisa TEKST I ZDJĘCIA: JOAKIM NORDLUND TŁUMACZYŁA: EWA MOSTOWSKA
a lisa
Rzadkie chmury na moment zasłaniają niebo i przytłumiają światło księżyca. Zasiadka na lisa to gratka dla indywidualistów i samotników. Myśliwy jest sam wobec cichej, zimnej nocy
Z
asiadka na lisa to gratka dla indywidualistów i samotników. Jeśli nie liczyć towarzystwa „Karlavagnen” [wieczorny program radiowy nadawany przez szwedzkie radio, polegający na rozmowie na żywo słuchaczy z prowadzącymi – przyp. tłum.], nęcenie lisów to tak naprawdę długie, wystawiające cierpliwość na próbę, wyczekiwanie. Niewielu zna ten rodzaj polowania lepiej niż Eddy, który oddaje mu się od 40 lat. OD CIEKAWOŚCI DO PASJI
Jeśli Eddy nie wie czegoś o nęceniu lisów, to… nie warto tego wiedzieć. Ciekawość, która pojawiła się u 11-latka, przerodziła się w prawdziwą pasję. Mimo że Eddy poluje również na łosie i ptactwo wodne, to właśnie ta forma łowów jest najbliższa jego sercu. – To niezwykle ekscytujące. Wiele wymaga od myśliwego – przede wszystkim cierpliwości. Lisy są nadzwyczaj ostrożne. To naprawdę godni przeciwnicy. Dlatego ten rodzaj polowania jest tak fascynujący, chociaż wymaga czasu – mówi Eddy. Po chwili zadumy dodaje: – Trzeba być trochę szalonym, żeby się tym zajmować. To musi kogoś bardzo kręcić, bo zabiera napraw56
57
dę dużo czasu. Ale to mój ulubiony sposób łowów. Jestem stworzony do polowania samemu. UCIEKINIER
Eddy jest spokojny, skrupulatny i przenikliwy. Szybko orientuję się, że podczas wielu lat polowań na lisy zebrał całą gamę umiejętności. Tej nocy, z 11 na 12 marca, bardzo mu się przydały. Po 50 minutach od rozpoczęcia nowej doby na lodach Överstbyträsket zamajaczył słabo jakiś kształt. Eddy znał już ten widok. Za chwilę było już wyraźnie widać sylwetkę pierwszego tej nocy lisa. Zwierzę powoli zbliżyło się do głównego nęciska, leżącego 25 m na północny wschód od ambony, po czym zanurzyło się w krzakach i zajęło wybieraniem kawałków mięsa, które rozrzucił tam Eddy, a które sroki rozniosły dalej. Po chwili zwierzę znowu zniknęło wśród cichej zimowej nocy. Termometr wskazywał na -20OC. – Oczekiwanie jest ekscytujące, i ta cisza. Nie wiem do końca, czemu lis uciekł, ale czasem tak jest. Może się czegoś wystraszył – przypuszcza Eddy. 58
Przy chodzeniu wydziela się więcej zapachu, dlatego gdy wiatr pozwala wybrać się po tuszę, lepiej pojechać na nartach
59
Na początku Eddy Engström przymocowywał na kolbie nowy guzik za każdego lisa. Na szczęście z tym skończył, bo dzisiaj prawdopodobnie cała kolba byłaby w guzikach
60
W CISZY
W zasiadce na lisa właśnie o oczekiwanie chodzi – i o ciszę. Eddy z doświadczenia wie, że wystarczy trochę za szybko oddychać, żeby lis wystraszył się i uciekł. Trzeba więc ruszać się bardzo ostrożnie, jeśli w ogóle chce się zobaczyć z bliska to czujne i bojaźliwe zwierzę. Jednak cierpliwość w końcu się opłaci. Za dwadzieścia druga lis powrócił. Również i tym razem wślizgnął się w krzaki, stając się niedostępny dla myśliwego – oddanie czystego strzału było teraz niemożliwe. W końcu, po chwili buszowania, wyszedł na lód i ruszył w stronę większej partii siekanego mięsa. Eddy powolutku otworzył okno. Miękkimi, powolnymi ruchami ustawił swój piękny dryling na ramie okna. Jakieś pół minuty później lis odsłonił bok i magnetyzującą nocną ciszę przeciął huk. Strzał był idealny i zwierzę padło w ogniu. Eddy przez chwilę jeszcze nie spuszczał go z oczu, żeby upewnić się, że lis jest martwy. Zadowolony cofnął się od okna i wyciągnął termos. Zdobycz poleży jeszcze trochę na lodzie, z prostego powodu: daje to szansę na więcej strzałów. – Lisy nie przejmują się widokiem innego martwego lisa. To dziwne, 61
wtedy rodzinę i dwie małe córeczki. Ale moja żona powiedziała: „Skoro masz teraz szansę, to kup go”. Miałem szczęście, bo inaczej nigdy nie byłoby mnie na niego stać. A używałem go od tamtej pory intensywnie.
ale tak już jest. Jednak jeśli pójdzie tam człowiek, to już po polowaniu. Gdybym teraz się tam pojawił, to równie dobrze mogę zakończyć na dziś i iść do domu. BROŃ IDEALNA
Zdobycz zabraliśmy rankiem. Po powrocie do ambony Eddy ściąga narty, których użył do tego celu. Mroźna noc jest teraz wspomnieniem, a jezioro Överstbyträsket oświetla słońce. Wdychamy głęboko czyste i zdrowe zimowe powietrze. Eddy pokazuje mi swój dryling Merkela, którego kupił w 1973 r. za 3681 koron. Leżący za nim lis to 267. zdobycz, strzelona za pomocą jego ulubionej broni. Opowiada, jak wszedł w posiadanie modelu, będącego marzeniem wielu myśliwych. – Robiłem wtedy pewien kurs i razem z kolegami wygraliśmy w lotto 54 000 koron. Wyszło po 3200 koron na osobę i wtedy zdecydowałem się na zakup Merkela. Gdybym tego nie zrobił, to prawdopodobnie nigdy nie miałbym już okazji, bo zaraz potem ceny poszły mocno w górę i wzrastały z każdym rokiem – opowiada Eddy. Czy się opłaciło? – Tak. Chociaż długo namyślałem się przed zakupem, bo miałem już
CHUDE LATA
Myśliwy wyjaśnia, że ostatnie lata są chude, jeśli chodzi o nęcenie lisów, dlatego jest zadowolony ze swoich 11 sztuk, pozyskanych między listopadem a kwietniem. Zimą 2008 r. strzelił 25 sztuk, a rok wcześniej 36 – swój rekord. Choć jest znakomitym łowcą lisów, zgadzamy się co do tego, że ciężko jest wyżyć ze sprzedaży futer. – W dobrym sezonie za futro mogę dostać nawet kilkaset koron, ale zazwyczaj dają mniej. Zdjęcie skóry razem z wymizdrowaniem i rozciągnięciem jej na prawidle zajmuje około trzech godzin, jeśli chce się być dokładnym. To całkiem sporo pracy, a to tylko czas po strzeleniu lisa. Jeśli się policzy wszystkie godziny poświęcone przygotowaniu zanęty i na zasiadkę, to wychodzi z tego bardzo słaby pieniądz – wyjaśnia Eddy z uśmiechem. Ale tu, oczywiście, nie chodzi o pieniądze, a o szczerą pasję do tej formy łowiectwa, która nie prze62
Eddy Engström spędza lwią część swojego czasu we własnoręcznie wybudowanej ambonie na lisy
63
staje fascynować Eddy’ego pomimo 300 pozyskanych lisów.
– Przyroda ma tak wiele do zaoferowania. Spędzam na zewnątrz tak dużo czasu, jak tylko mogę. Ale gdy siedzę tu na górze w zimową noc, gdy księżyc podświetla biały śnieg i mogę przyglądać się cieniom zimowego krajobrazu… Jest tak pięknie, że nie umiem tego ubrać w słowa – mówi Eddy i milknie. Po chwili jednak słowa przychodzą: – Jest wtedy tak cicho, spokojnie i tak pięknie. Jeśli dodać do tego emocje, jakie towarzyszą polowaniu na lisa, to chyba wyjaśnia, dlaczego tak długo się tym zajmuję.
PIĘKNO ZIMOWEJ NOCY
Fakt, że podczas mroźnych zimowych wieczorów w oczekiwaniu na mykitę Eddy słucha właśnie radiowego „Karlavagnen”, dopełnia tylko obrazu. Chłodna, gwieździsta noc, na niebie tańczy zorza polarna, a on w swoim siedzisku raczy się stonowaną, ale zachwycającą grą aktorską.
64
65
Posok
okowiec bawarski W internecie można znaleźć wiele zdjęć przedstawicieli tej rasy. Niestety, głównie pozujących na kanapach. W jak destrukcyjny sposób popularność wpływa na ludzi – wszyscy wiemy. Czy u posokowców bawarskich może ona zniszczyć łowiecką pasję? To pytanie za 100 punktów TEKST I ZDJĘCIA: JAROSŁAW PEŁKA WWW.CHARYZMAT.PL
R
ozpoczynając w ten sposób swój kolejny artykuł na temat psów myśliwskich, świadomie wsadzam kij w mrowisko. Chciałbym bardzo, by wielu oburzonych właścicieli posokowców bawarskich udowodniło, że ich psy są doskonałe użytkowo i aby te psy trafiały do myśliwych. To podstawowa kwestia, aby uratować to, co przez ostatnie lata było skutecznie niszczone
przez pęd do pieniędzy i bardzo źle pojmowaną miłość do psów. POCHODZENIE I PRZEZNACZENIE
Posokowiec bawarski pochodzi w prostej linii od posokowca hanowerskiego. Historia rasy sięga XV w., kiedy to posokowce bawarskie hodowano i selekcjonowano do jednej konkurencji – pracy na farbie. Celem ich „stworzenia” było powołanie do 68
życia rasy lekkiej, mogącej pracować w trudnym, górskim terenie, gdzie ciężki hanower miał spore kłopoty. Osiągnięto ją przez krzyżowanie posokowca hanowerskiego z jamnikami i lekkimi gończymi górskimi. Efektem tych zabiegów jest pies, który bardzo często różni się eksterierem w zależności od pochodzenia. Spotykamy więc posokowce mocne i ciężkie, przypominające posokow-
ca hanowerskiego, jak również psy lekkie i szczupłe, które przypominają jamnika na wysokich nogach. Także charakter tych psów różni się diametralnie. Szczupłe osobniki bywają bardziej szczekliwe i zapalczywe, a także sprawniejsze i szybsze. Powinny być predysponowane do ciężkiego terenu. Psy cięższe, mocniej zbudowane, są bardziej powolne, dokładniejsze w pracy, ła69
twiej je opanować i ukierunkować. Z tych rozważań wynika, że wnikliwa analiza pochodzenia i obserwacja rodowodu pozwala na wyodrębnienie wewnątrz rasy takiego eksterieru oraz charakteru, jakiego oczekujemy do naszego łowiska. To niewątpliwa zaleta rasy, dzięki której wielu myśliwych może polować z tym pięknym psem.
OD SELEKCJI DO SZKOLENIA
Bez wątpienia należy poświęcić kilka wersów tematowi szkolenia posokowca. W tej materii nie powinno się demonizować samego szkolenia i niezbędnej do tego wiedzy. Pamiętać należy, że posokowiec powinien opanować bardzo dobrze trzy czynności: odłożenie, tropienie i sygnali-
70
zowanie znalezionego zwierza przez oznajmianie lub oszczekiwanie. To niewiele. Taki wyżeł musi opanować ponad dwadzieścia konkurencji… W czym więc tkwi sedno sprawy? Po pierwsze – we właściwej selekcji. Niestety, to pierwszy problem, z jakim zderzają się myśliwi kupujący posokowce. Psy, które tra-
fiają w myśliwskie ręce, od kilku pokoleń nie polują – w efekcie są bardzo trudne do ułożenia, gdyż nie są zainteresowane zwierzyną. Drugi problem to samo szkolenie tropowe, które w teorii jest bardzo łatwe, ale w praktyce wymaga ogromu pracy, konsekwencji oraz znajomości psiej psychiki. Wyma-
71
ga również pracy w terenie, typowo myśliwskiej, w kontakcie ze zwierzyną i lasem, a z tym już jest bardzo trudno, bo wszyscy dziś mamy bardzo mało czasu. W efekcie spora liczba myśliwych zniechęciła się do tej rasy, kupując posokowca, który po roku hodowania w domu lub kojcu nie jest w ogóle zainteresowany tropem i chce uciec do budy lub na ciepłą kanapę.
OBAWY I NADZIEJE
Osobiście bardzo chciałbym widzieć psy dobrze ułożone, zapatrzone w swoich właścicieli, posłuszne i pracujące. Eksterier jest dla mnie sprawą drugorzędną, która nie definiuje psa użytkowego. Dlatego właśnie wciąż mam wielką nadzieję, że posokowce bawarskie w rękach myśliwych nie zatracą swoich cech genetycznych, ukształtowanych przez setki lat ciężkiej pracy hodowlanej ludzi, dla których użytkowość była celem nadrzędnym. Popularność rasy, choć pozornie szkodliwa z punktu widzenia łowieckiego, może uratować tę grupę psów myśliwskich i nie dopuścić do jej wyginięcia i zapomnienia, jak to się dzieje na naszych oczach z posokowcem hanowerskim. Jako praktyk życzę wszystkim myśliwym polującym z posokowcem dużo wytrwałości, cierpliwości, a przede wszystkim dojrzałej wrażliwości, jakiej wymaga ta rasa. Bez wątpienia po wielu godzinach i dniach spędzonych na szkoleniu odpłacą się nam nieprzeciętnymi umiejętnościami i pracą, która zachwyci wielu.
PARTNERZY, NIE CELEBRYCI!
Po co więc te wszystkie rozważania, skoro jest tak źle? Otóż, jak to w życiu bywa – to, co z pozoru wydaje się dużym problemem, z drugiej strony jest sporą szansą. To, że psy mieszkają w domach i sypiają na kanapach nie jest tak strasznym problemem, jeśli zabieramy je na każde polowanie i od szczeniaka traktujemy jako partnerów i pomocników na polowaniu. Pamiętajmy, że mieszkając z psem, lepiej go rozumiemy i poprzez powstałe relacje lepiej możemy z nim współpracować. To, że psy są piękne, czyste i bardzo ukierunkowane na ludzi oznacza, że łatwiej nam będzie przekonać rodzinę do kupna psa, a w konsekwencji jest spora szansa, że więcej myśliwych będzie polowało z rasowym pomocnikiem. 72
73
W co się u
TEST ODZIEŻY MYŚLIW
To nieprawda, że myśliwi nie przykładają wagi d na polowanie. A już Dianom na pewno nie możn Bo ubrania dla myśliwych to obecnie nie tylko funk poruszania się w łowisku, ale również ciekawe i nadą trendami wzornictwo. Przekonają Was o t które testowały ubrania trzech cenionych TEKST: JUSTYNA GÓRECKA I DOMINIKA PIENIĄŻEK ZDJĘCIA: GAZETA ŁOWIECKA, MATERIAŁY PRASOWE
ubrać?
WSKIEJ
do tego, co ubrać na tego zarzucić! kcjonalność i komfort ążające za modowymi tym Diany, h marek…
rękawiczki, a z tzw. gadżetów – bandana i kamizelka odblaskowa. Normalnie noszę rozmiar 38, co w rozmiarówce JahtiJakt odpowiada XS. Ponieważ w prognozie pogody zapowiadają, że temperatura będzie oscylować w okolicach -2,–3OC, wiem, że zgodnie z filozofią JahtiJakt będę musiała ubrać się na cebulę. Taki styl ubierania się ma swoje niezaprzeczalne zalety. Po pierwsze sama kurtka i spodnie są lekkie, mogę ich więc używać również wiosną i jesienią. Jeśli będzie mi za ciepło, to po prostu zdejmę jedną warstwę, a sam strój nie krępuje ruchów i czuję się w nim swobodnie. Zakładam bieliznę termalną. Ponieważ jestem zmarzluchem, to dodaję jeszcze bieliznę polarową oraz sweter i biorę na zapas czapkę uszatkę, gdyby czapka polarowa z zestawu w niewystarczający sposób chroniła moją głowę na mrozie. A teraz czas na polowanie! Byłam w łowisku od 7.30 do 15.00, faktycznie było ok. -3OC i okresowo prószył śnieg. Przeszliśmy w pięciu pędzeniach parę ładnych kilometrów po śniegu i przedzierając się przez dwa młodniki, daliśmy ciuchom w kość. Ubranie jest wyjątkowo ciche, co podkreślił nawet mój krytyczny zwykle opiekun.
ZESTAW SAANA
Dominika Pieniążek: Ubrania fińskiej firmy JahtiJakt są obecne na polskim rynku od prawie dziesięciu lat. W odróżnieniu od innych producentów fińska firma specjalizuje się w sprzedaży setów, czyli gotowych zestawów ubraniowych, które zawierają zwykle kurtkę i spodnie oraz parę przydatnych myśliwemu dodatków, takich jak polar, rękawiczki, bielizna termalna lub termiczna czy czapka. Materiały, z których korzysta firma, są lekkie, wytrzymałe i nie szeleszczą przy poruszaniu się. Zestaw Saana jest rozwinięciem damskiej wersji modelu Premium, który był dostępny dla naszych Dian już w ubiegłych latach. Tyle mówi katalog, a jak zestaw ten sprawuje się w łowisku? Przed zbiorówką, w której mam nadzieję nie będę jako stażystka biegać tym razem w nagance, otwieram worek i wyciągam wszystkie elementy zestawu. Poza kurtką i spodniami, które posiadają membranę, czyli są wodoodporne, jest w nim komplet bielizny termalnej składający się z bluzy z długim rękawem i kalesonów, polarowa czapka, niestety bez pomarańczowego paska, polarowe 76
77
Nie zmarzłam, zachowując pełną swobodę ruchów. Po intensywnym marszu przydały się odsuwane otwory wentylacyjne pod pachami, dzięki czemu nie było potrzeby rozpinać kurtki. Polarowa czapka i rękawiczki na pewno nie są na tak duże mrozy, dlatego zgodnie z przewidywaniami po pierwszym pędzeniu wylądowały w plecaku, a ja założyłam coś znacznie cieplejszego. Świetnie sprawdziła się bielizna termalna, odprowadzająca wilgoć od skóry, a także wysoki kołnierz z kapturem, którego zalety doceniłam po tym, jak duża porcja śniegu strąconego z iglaka wylądowała na moich plecach. Membrana w produktach JahtiJakt sprawdza się zwykle bez zarzutu i tak było również tym razem. Mój sweter Anet Cardigan, który założyłam na bieliznę termalną, był suchy. Co warto zauważyć, zestaw ma dużo kieszeni. Ja doliczyłam się dwunastu, sumując te w kurtce i spodniach. Co jeszcze podoba mi się w zestawie Saana? To, że jest on prawdziwie damski. Dopasowany do naszej figury, nie jest przeróbką męskich modeli, a ubraniem, które zostało skrojone z myślą o Dianach. No i na dodatek atrakcyjna cena! Cena zestawu Saana: 1099 zł 78
DODATKOWE ELEMENTY ZESTAWU SAANA:
Bielizna termalna koszulka i kalesony
Kamizelka Bandana Czapka i rękawiczki polarowe
MEMBRANA
79
KURTKA I SPODNIE GLYN
Justyna Górecka: Właścicielką kurtki Glyn firmy Seeland zostałam w październiku, była to jedna z nagród w wyborach Królowej Polskiego Łowiectwa. Ale czym jest kurtka bez spodni? Dlatego dokupiłam dolną część garderoby w sklepie dolasu.pl i pozostało mi czekać na mrozy, które pozwolą sprawdzić to typowo zimowe ubranie w łowisku. Pierwsze polowanie zbiorowe, na które założyłam opisywany zestaw, odbyło się w atmosferze naprawdę przenikliwego chłodu. Potęgował go jeszcze mocny wiatr. Było kilka stopni mrozu, ale czynnik chłodzenia wiatrem był naprawdę odczuwalny. Zarówno kurtka, jak i spodnie posiadają membranę, do tego są ocieplane czymś, co producent nazywa Thinsulate, a dla mnie najważniejsze było to, że ta ocieplina naprawdę działa. Dodatkowo kurtka posiada bardzo fajne, obszyte polarem kieszenie, w których możemy dużo lepiej ogrzać ręce niż w rękawiczkach. Świetnie sprawdza się również kaptur, który swoją rolę izolatora od wiatru i deszczu spełnia znakomicie. 80
81
Dodatkowo sztuczne futro przydaje kurtce elegancji. Testowałam zestaw Glyn w różnych minusowych temperaturach. Najważniejsze jego atuty to: – jest bardzo ciepły i wygodny. Niezależnie od tego, czy jest zimno i wieje, czy też pada deszcz ze śniegiem, mój komfort cieplny został zachowany, więc zarówno ocieplina jak i membrana zdały egzamin, – podoba mi się jego czekoladowy kolor. W końcu czy zawsze musimy ubierać się do lasu na zielono? Przedzierałam się w tym ubraniu parokrotnie przez gęste krzaki, czy to za postrzałkiem, czy też podchodząc zwierzynę. Materiał nie uległ żadnemu uszkodzeniu, oczywiście ku mojej niekłamanej radości. Zwykle to, co ciepłe kojarzy się nam z grubym i mało wygodnym ubraniem. Nic z tych rzeczy, jest ciepło i elegancko, czyli tak jak lubię, również na polowaniu. Cena kurtki Glyn: 829 zł Cena spodni Glyn: 399 zł
82
83
KURTKA I SPODNIE HOGVILT
Dominika Pieniążek: Późną jesienią zostałam zaproszona do testowania ubrań szwedzkiej firmy Fjällräven. Spotkanie odbyło się w ośrodku Szwedzkiego Związku Łowieckiego (Jagerforbundet ), w leżącej 120 km od Sztokholmu miejscowości Oster Malma. Dwudniowy pobyt składał się głównie z rywalizacji w konkurencjach myśliwsko-survivalowych, które były rozgrywane w lasach okalających ośrodek. Październik nie należy do zbyt ciepłych miesięcy w Szwecji, a ten był podobno wyjątkowo zimny. Gospodarze poza zestawami bielizny termalnej i polarów wyposażyli nas w spodnie i kurkę Hogvilt oraz buty Hanwag. To najcieplejsze, typowo myśliwskie ubranie Fjällräven świetnie zdało egzamin, zarówno chroniąc przed wiatrem i deszczem, jak i utrzymując ciepłotę ciała podczas 8-godzinnych leśnych rywalizacji. Ubranie jest uszyte z materiału G-1000, znaku firmowego Fjalla. Do tego posiada membranę Hydratic oraz syntetyczne wypełnienie chroniące przed zimnem. Spodnie mają dwie standardowe, chociaż może 84
85
trochę płytkie kieszenie z przodu i małą kieszeń na lewym oraz dużą na prawym udzie. Biorąc spodnie w rękę czujemy, że ocieplina jest naprawdę solidna. Membrana bez problemu wytrzymała 5 godzin dość intensywnego deszczu, który zaserwowało nam szwedzkie niebo. Kurtka jest wykonana z tego samego materiału i ma parę zalet, za które pokochałam ją przez te dni. Po pierwsze jest naprawdę ciepła i do tego długa, więc sięga prawie do ud. Nie krępuje ruchów i bez problemu można się w niej szybko składać do strzału – to też trenowaliśmy. Kaptur jest spasowany z kołnierzem, więc dobrze chroni również szyję od wiatru. Może jedyną wadą, której się dopatrzyłam, jest waga kurtki, ale z drugiej strony, jeśli coś ma być ciepłe, to ocieplina jednak zawsze trochę waży. Zamek jest oczywiście dwustronny, a mankiety zapinane na rzep. Elastyczny ściągacz chroni nadgarstki i rękawy można dobrze spasować z rękawiczkami. Ubranie ma jedną wadę… Nie jest tanie. Musimy sobie jednak zdawać sprawę, że jest to odzież z górnej półki i przy skandynawskiej modzie ubierania się na cebulę jest to zdecydowanie najcieplejsze, typowo myśliwskie ubranie Fjällräven. 86
87
KURTKA I SPODNIE
Ciepła kurtka Fjällräven Högvilt uszyta z cichej tkaniny G-1000 Silent Eco z wiatro- i wodoodporną membraną Hydratic oraz syntetycznym wypełnieniem zapewniającym izolację przed zimnem idealnie sprawdzi się podczas zimy. Kurtka została dodatkowo wzmocniona na rękawach materiałem G-1000 Original. Rozcięcia zapinane na zatrzaski pozwalają na zwiększenie swobody ruchów w razie potrzeby. Wygodny krój i regulowana talia zaprojektowane zostały z myślą o kobietach. Niewątpliwym atutem kurtki jest odpinany kaptur i liczne kieszenie, które pozwolą na przechowanie amunicji w specjalnie zaprojektowanych schowkach lub też ogrzanie rąk w tych wyściełanych polarem. Fjällräven Högvilt jest również wyposażona w klamrę do mocowania krótkofalówki, kieszeń napoleońską i dwie kieszenie wewnętrzne. Dwustronny zamek z dwiema patkami zabezpieczającymi zapinanymi na guziki dodatkowo chroni przed mroźnym powietrzem, a mankiety zapinane na rzep i elastyczny ściągacz ochraniają nadgarstki. Cena kurtki Högvilt: 1479 zł Cena spodni Högvilt: 779 zł 88
89
KOLEKCJONERSTWO MYŚLIWSKIE
Filatelistyka CZĘŚĆ I
Tym razem porzucamy bibliofilstwo (jeszcze do niego wrócimy) i przenosimy się do niezwykle barwnego działu kolekcjonerstwa, jakim jest filatelistyka TEKST I ZDJĘCIA: BOGUSŁAW BAUER
T
o jedna z najmłodszych dziedzin kolekcjonerstwa, bowiem pierwszy znaczek pocztowy wydano w 1840 roku. Moja przygoda z filatelistyką sięga lat dziecięcych, dlatego działem tym już jako dorosły kolekcjoner zająłem się w pierwszej kolejności. W tym wydaniu „Gazety Łowieckiej” opiszę dwa zagadnienia: „Łowiectwo w filatelistyce” oraz „Stemple okolicznościowe z motywem myśliwskim”. Zacznijmy jednak od krótkiego wprowadzenia w dziedzinę filatelistyki...
POCHODZENIE NAZWY
Pojęcie Philatelie (filatelistyka) powstało z dwóch słów greckich: philie – przyjaciel, miłośnik i ateleia – wolność od opłat (znaczek naklejony na list zwalnia odbiorcę od opłat za przewiezienie i doręczenie tego listu przez pocztę). Dosłownie oznacza to zamiłowanie do zbierania znaczków. Autorem tego zestawienia słów był francuski kolekcjoner Georges Herpin. Nazwa philatelie była używana od roku 1864, a z biegiem lat przerodziła się w filatelistykę.
CO TO SĄ WALORY?
ZWIERZYNA ŁOWNA
Filatelistyka to dział obejmujący wiele walorów pocztowych, które każdy filatelista zbiera, poszukuje i gromadzi. Do walorów zaliczamy: znaczki pocztowe, całostki (karty i koperty pocztowe), stemple, nalepki polecenia („R” – tzw. erki), koperty FDC, karty maximum, frankatury mechaniczne oraz inne walory pocztowe, które zostały wydane na mocy uprawnień poczty lub za zgodą lub wiedzą władz poczty.
W dziale tym zbieram znaczki z wszystkimi gatunkami zwierzyny, na którą polowało się kiedyś i obecnie. Ważnym narzędziem przy rozpoznawaniu danej zwierzyny na znaczku pocztowym jest katalog filatelistyczny, ponieważ znaczki są opisane nazwą gatunkową zwierzęcia – w danym języku lub łacińską, a w katalogu znajdziemy właściwy opis zwierzyny właśnie razem z nazwą łacińską. Dlatego katalog jest podstawą do klasyfikacji zwierzyny. Przykład: jeleń szlachetny – Cervus elaphus czy kaczka krzyżówka – Anas platyrhynchos. Ja, by nie wertować chaotycznie kart encyklopedii czy szukać w internecie, spisałem sobie wszystkie gatunki zwierzyny po łacinie w formie podstawowej ściągi. Jeśli zachodzi potrzeba, by zaprezentować swój zbiór na jakiejś wystawie łowieckiej w formie pokazu filatelistycznego, wklejam poszczególne gatunki zwierzyny na karcie wystawowej. Każdy znaczek pocztowy jest umieszczony w hawidzie (pasek z podwójnej folii do ochrony znaczka przed uszkodzeniem), który przyklejam do karty wystawowej. Całość jest opisana, aby oglądający wiedział, co przedstawia dana karta.
ŁOWIECTWO W FILATELISTYCE
Zdawałoby się, że znaczki pocztowe to już tematyka przestarzała, że nikt już ich nie zbiera i po prostu wypadły z mody… Odkąd jeżdżę z wystawami, a będzie już około 15 lat, mogę potwierdzić, że nie cieszą się one największym wzięciem. Często odwiedzający wystawę myśli: „Co oni mi mogą pokazać? Zająca, bażanta czy jelenia?”. Z taką postawą jednak się nie zgadzam, bo znaczki pocztowe pokazują dużo więcej. Mogą być np. cenną pomocą dla kynologów i miłośników psów myśliwskich. Dzięki nim można też poznać metody polowań, tylko trzeba się zagłębić w tematykę. 92
Przykład karty wystawowej
93
Kartę wystawową można np. zaprezentować w szkołach podstawowych podczas spotkań z dziećmi, aby pokazać jaka zwierzyna występuje w naszych lasach czy na polach. Wiem z autopsji, że dzieci są zachwycone, oglądając te kolorowe znaczki z różnych państw. Cała karta włożona jest w koszulkę, więc nawet gdy będą jej dotykać palcami, to nie uszkodzą nam naszego zbioru. KOPERTY FDC
Do swojego zbioru dołączam również koperty FDC (First Day Cover = Koperta Pierwszego Dnia Obiegu) – koperta z nalepionym znaczkiem pocztowym, ostemplowana (zazwyczaj stemplem okolicznościowym) w pierwszy dzień obiegu znaczka. Koperta i stempel mają zazwyczaj napisy nawiązujące do pierwszego dnia obiegu znaczka. KARTA MAKSIMUM (KARTA ANALOGICZNA)
To kartka pocztowa z naklejonym znaczkiem pocztowym na stronie z grafiką. Znaczek i widokówka mają podobny motyw graficzny. Czasami motyw graficzny karty maksimum jest powiększonym motywem ze znaczka. Karta maksimum powinna składać się z trzech elementów: pro94
jekt graficzny, znaczek pocztowy oraz stempel. Znaczek pocztowy musi być zgodny tematycznie z projektem graficznym oraz stemplem. Zagłębiając się w tematykę łowiectwa w filatelistyce, musiałem zapoznać się z różnymi katalogami filatelistycznymi i jeździć na giełdy, aby znaleźć poszukiwany znaczek lub serię. Z biegiem czasu internet zastąpił moje wyjazdy. Poza tym doszedłem do wniosku, że zawężę swoje zainteresowania do tematyki „strzelectwo śrutowe”, którą niebawem opiszę. Poszukiwania motywu myśliwskiego na znaczkach pocztowych naprawdę wymagają spostrzegawczości i rozumienia zagadnienia, z czym dany znaczek jest związany. Przykład – Watykan. Zapytacie, co ma on wspólnego z myślistwem? Otóż wpadł mi kiedyś w ręce znaczek z motywem myśliwskim i jakie było moje zdziwienie, gdy odkryłem, że państwo, które je wydało, to Watykan. Drugi przykład – przeglądam znaczki z Touvy [Tuwa – republika autonomiczna w azjatyckiej części Rosji, graniczy z Mongolią, istniejąca w latach 1921– –1944, obecnie republika Tuwa w Federacji Rosyjskiej], która wydała dużo znaczków ze zwierzyną. Przeglądam znaczki na giełdzie i nagle 95
z bronią. Przykłady znaczków z motywem myśliwskim:
dostrzegam drugi plan coś mi przypominający. Natychmiast przykładam lupę do oka i mam! Znalazłem – jest motyw myśliwski! Na znaczku na pierwszym planie jest Tuwanin, a za nim na tle lasu stoi myśliwy
Liberia – 1972 r. Zimowe Igrzyska Olimpijskie Sapporo Japonia – niedźwiedź brunatny (Ursus arctos).
Polska – 1974 r. polski drzeworyt ludowy z XVI wieku – polowanie z łukiem. 96
STEMPLE OKOLICZNOŚCIOWE Z MOTYWEM MYŚLIWSKIM
Oprócz stempli pocztowych, które służą do kasowania znaczka pocztowego, Poczta Polska używa tzw. stempli okolicznościowych, które służą również do tego samego celu, czyli kasowania znaczka pocztowego, ale stosowane są z okazji organizowanych imprez, jubileuszy, targów, wystaw itp. Taki stempel używany jest zazwyczaj przez jedną lub kilka placówek pocztowych wyznaczonych do jego rozpowszechniania. Jest on większy od codziennego stempla pocztowego, zawiera okolicznościowy napis i najczęściej rysunek propagujący dane wydarzenie. Do klasyfikacji stempli okolicznościowych również trzeba się posłużyć katalogiem – „Katalog polskich stempli okolicznościowych” Andrzeja Myślickiego. Katalogi te wydawane są w formie zeszytowej i posiadają rysunki oraz opisy stempli w poszczególnych latach ich stosowania. Nas interesuje tylko pozycja 89-050 – Maraton Juranda. Stempel przedstawia łeb dzika – odyńca na tarczy. Wiemy z „Krzyżaków” Henryka Sienkiewicza, że herbem Juranda była głowa dzika-odyńca, więc jest motyw myśliwski – dzik.
Niemcy, Bayern – 1911 r. Luitpold Karol Józef Wilhelm Wittelsbach – książę Bawarii, regent Bawarii w latach 1886–1912 w bawarskim stroju myśliwskim.
Rumunia – 1957 r. Międzynarodowe Mistrzostwa Lekkoatletyczne Bukareszt – sportowiec na tle sylwetki jelenia. Porównanie biegacza z jeleniem. 97
Przykład stempli w katalogu
wieczory, które to sprzyjają kolekcjonerom, aby sporządzać swoje notatki lub opisywać swój zbiór. Stemple okolicznościowe oczywiście można dołączyć do karty wystawowej z motywem zwierzyny, jaka występuje na karcie.
SEGREGACJA TEMATYCZNA
Zbierając stemple okolicznościowe, oczywiście nie zapominamy o segregacji tematycznej – strzelectwo, sygnalistyka, jubileusze PZŁ, sympozja, wystawy itp. Przykłady, które tutaj prezentuję, pochodzą tylko z Polski. Proszę sobie wyobrazić: skoro Polska tyle ich wydała, to gdyby każdy kraj w Europie wydał tylko po 5 stempli, mamy wtedy już potężny zbiór. Oczywiście trzeba odnaleźć katalogi stempli poszczególnych państw, wypisać kiedy dany stempel był stosowany, odszukać go, odkupić lub wymienić się, włożyć do klasera, opisać. Gwarantuję, że jeśli połkniecie bakcyla zbierania stempli, na pewno nie zanudzicie się, tym bardziej w długie zimowe 98
Przykłady stempli z motywem myśliwskim
99
Wśród stempli okolicznościowych przedstawiających zwierzynę znajdują się również i stemple typowo myśliwskie, które wydane były z róż-
nych powodów. Nie jest ich zbyt wiele, więc pozwolę sobie przedstawić większość z nich. Ze zbiorów Bogusława Bauera.
Wszystkim Czytelnikom Gazety Łowieckiej życzę Szczęśliwego Nowego Roku! Bogusław Bauer 100
Miss / Mister
psów myśliwskich 2016
Zakończył się pierwszy etap IV edycji konkursu na Miss / Mistera psów myśliwskich 2016. Zgłoszono do niego 74 psy reprezentujące 30 ras myśliwskich! TEKST I ZDJĘCIA: PIOTR GAWIN WWW.PORADNIKLOWIECKI.PL
Z
każdą edycją przybywa chętnych do udziału w konkursie. Jego formuła w zasadniczy sposób odbiega od powszechnie przyjętych reguł na konkursach i wystawach. Konkurs na Miss / Mistera psów myśliwskich przede wszystkim ma promować psy myśliwskie oraz zachęcać do ich wykorzystywania podczas łowów. Jednocześnie jest to forma edukacji, ponieważ w jednym miejscu można zapoznać się z tak wieloma rasami psów towarzyszących myśliwym podczas polowań.
NA KONKURSOWEJ LIŚCIE
Do IV edycji zgłoszono następujące rasy: • beagle • bloodhound • cocker spaniel angielski • curly coated retriever • flat coated retriever • foksterier • gończy hamiltona • gończy polski • gończy słowacki – kopov • jamnik krótkowłosy standard • jamnik szorstkowłosy • jamnik szorstkowłosy miniaturowy • jamniki krótkowłose miniaturowe • labrador retriever • łajka zachodniosyberyjska • mały munsterlander • ogar polski • posokowiec bawarski • posokowiec hanowerski • seter irlandzki • seter szkocki – gordon • spaniel bretoński • springer spaniel angielski • terier niemiecki – jagdterier • wachtelhund • wyżeł czeski – fousek • wyżeł niemiecki krótkowłosy • wyżeł niemiecki szorstkowłosy • wyżeł weimarski • wyżeł węgierski 104
105
Jak widać, to bardzo duży przekrój ras wykorzystywanych w łowiectwie. Większość z nich będziemy mogli podziwać podczas finału z pokazem psów na Targach Łowieckich Knieje w Poznaniu, na które wszystkich serdecznie zapraszamy.
z właścicielami oraz hodowcami i dzięki temu dokonać w przyszłości właściwego wyboru towarzysza łowów. DRUGI ETAP
Internauci wybiorą w nim Miss / Mistera psów myśliwskich spośród wszystkich zgłoszonych do konkursu psów w kategorii: Miss / Mister psów myśliwskich w głosowaniu internautów. Aby oddać swój głos, zapraszamy na stronę konkursu na Facebooku: Regulamin przewiduje, że do udziału w finale zakwalifikuje się 30 psów, dlatego kolejnym etapem po zgłoszeniach jest wybór finałowej dziesiątki. To zadanie komisji konkursowej złożonej z przedstawicieli organizatora, patronów, sponsorów i osób wspierających konkurs. Z finałową trzydziestką spotkamy się 13 lutego 2016 na Targach Łowieckich Knieje w Poznaniu, na które zapraszamy wszystkich miłośników kynologii łowieckiej wraz z rodzinami i przyjaciółmi. Emocje gwarantowane!
PATRONI I SPONSORZY
Pomimo że jest to dopiero IV edycja wydarzenia, śmiało już można stwierdzić, że taki konkurs oparty na nietypowej formule sprawdził się. Zyskał też wsparcie wielu patronów i sponsorów, za co już teraz gorąco dziękujemy: •
• • • • •
• • •
Dyrekcji Targów Łowieckich Knieje w Poznaniu Gazecie Łowieckiej Firmie Regatta Programowi Rusz się! Krzysztofowi Skubikowi Joannie i Marcinowi Szymczakom – sokolnictwo Ptasior Firmie Rutek24.pl Firmie Canidae Firmie Steadify
Dzięki tym wszystkim osobom i firmom możemy wspierać kynologię łowiecką i edukację. Podczas finału na żywo każdy może poznać wiele ras myśliwskich, porozmawiać 106
107
Wsp贸lny cel
Dwunastego stycznia 2016 r. zostało podpisane porozumienie pomiędzy Państwowym Gospodarstwem Leśnym Lasy Państwowe a Zarządem Głównym Polskiego Związku Łowieckiego. Dokument wyznacza główne kierunki działań oraz kreuje cele w zakresie gospodarki łowieckiej, które obie strony będą wspólnie realizować TEKST: DIANA PIOTROWSKA ZDJĘCIA: ANDRZEJ WIERZBIENIEC
P
odczas wystąpień podkreślano istotny wkład myśliwych nie tylko w gospodarkę łowiecką, ale także w bezpieczeństwo państwa i kulturę narodową. Jednocześnie zwrócono uwagę, że wspólny cel, jakim jest ochrona przyrody, wymaga podjęcia zintegrowanych działań, które zarówno leśnicy jak i myśliwi będą podejmować na wszystkich szczeblach organizacyjnych. Wobec wyzwań, jakie stoją teraz przed polskim łowiectwem, w tym zmian w obowiązujących regulacjach prawnych, porozumieniem ustanowiono wspólne rozwiązywanie problemów w obszarach łowiectwa. Problemów, których rozwiązanie wymaga także procedur legislacyjnych. Dr Lech Bloch, Przewodniczący Zarządu Głównego PZŁ oraz dr inż.
Konrad Tomaszewski, Dyrektor Generalny Lasów Państwowych zadeklarowali ścisłą współpracę w sprawach dotyczących łowiectwa, a w szczególności przy opracowywaniu wieloletnich łowieckich planów hodowlanych na lata 2017–2027, a także wznowieniu umów na dzierżawę obwodów łowieckich leśnych oraz kategoryzacji tych obwodów. Niezwykle istotny i warty szczególnego podkreślenia jest fakt podjęcia wspólnych działań w zakresie promocji łowiectwa, a w szczególności propagowanie większej konsumpcji dziczyzny w Polsce. Obie strony wyraziły nadzieję, że wspólna polityka z pewnością będzie owocna i niezwykle korzystna dla dobra przyrody. Obok pełna treść porozumienia.
110
Porozumienie zawarte w dniu 12 stycznia 2016 roku pomiędzy Dyrektorem Generalnym Lasów Państwowych a Przewodniczącym Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego w sprawie współpracy Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe i Polskiego Związku Łowieckiego §1 Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe oraz Polski Związek Łowiecki deklarują współpracę w sprawach dotyczących łowiectwa, a w szczególności w następującym zakresie: • Opracowania wieloletnich łowieckich planów hodowlanych (WŁPH) na lata 2017–2027. • Wznowienia umów na dzierżawę obwodów łowieckich leśnych oraz kategoryzacji tych obwodów na lata 2017–2027. • Ochrony i kształtowania środowiska przyrodniczego na rzecz poprawy warunków bytowania zwierzyny. • Promocji łowiectwa w społeczeństwie. • Rozwiązywania problemów związanych z prowadzeniem gospodarki łowieckiej. §2 Porozumiewające się strony zobowiązują się do: Dyrektor Generalny Lasów Państwowych. • Zobligowania dyrektorów Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych do powołania zespołów ds. opracowania WŁPH w trybie trójstronnych porozumień zawartych pomiędzy dyrektorami RDLP, właściwymi samorządami wojewódzkimi i okręgami PZŁ. • Zobligowania dyrektorów Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych do powołania zespołów ds. kategoryzacji obwodów łowieckich leśnych, w trybie trójstronnych porozumień zawartych pomiędzy dyrektorami RDLP, właściwymi samorządami wojewódzkimi i okręgami PZŁ. • Zobligowania dyrektorów Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych do koordynacji, we współpracy z przewodniczącymi ZO PZŁ, ustalenia liczebności zwierzyny grubej w łowieckich rejonach hodowlanych • Zobowiązania dyrektorów Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych do ścisłej współpracy z właściwymi ZO PZŁ w procesie wznawiania umów na dzierżawę obwodów łowieckich leśnych, na lata 2017–2027. • Zobowiązania dyrektorów Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych, w ramach umocowania zawartego w Statucie PGL LP, do zapewnienia ścisłej współpracy pomiędzy nadleśniczymi i dzierżawcami obwodów łowieckich w zakresie poprawy warunków bytowania zwierzyny. • Współpracy z Polskim Związkiem Łowieckim w zakresie promocji i kreowania pozytywnego wizerunku łowiectwa w społeczeństwie, w tym propagowania zwiększenia spożycia dziczyzny oraz zobligowania dyrektorów Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych do działania w tym zakresie. • Wyznaczenia pracowników PGL LP do prac stałego zespołu do spraw rozwiązywania problemów z zakresu łowiectwa oraz wypracowania propozycji legislacyjnych w tym zakresie.
Przewodniczący Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego. • Zobowiązania przewodniczących ZO PZŁ do ścisłej współpracy z właściwymi dyrektorami RDLP w zakresie opracowywania wieloletnich łowieckich planów hodowlanych, w ramach pracy zespołów powołanych w tym celu przez dyrektorów RDLP. • Zobowiązania przewodniczących ZO PZŁ, a za ich pośrednictwem przedstawicieli dzierżawców obwodów łowieckich oraz kierowników ośrodków hodowli zwierzyny do ścisłej współpracy w zakresie ustalania kategorii obwodów łowieckich leśnych, w ramach pracy zespołów powołanych w tym celu przez dyrektorów RDLP. • Zobowiązania przewodniczących ZO PZŁ, a za ich pośrednictwem dzierżawców obwodów łowieckich oraz kierowników ośrodków hodowli zwierzyny do aktywnego włączenia się w proces liczenia zwierzyny grubej w łowieckich rejonach hodowlanych koordynowany przez właściwego dyrektora RDLP. • Zobowiązania przewodniczących ZO PZŁ do ścisłej współpracy z właściwymi dyrektorami RDLP w procesie wznawiania umów na dzierżawę obwodów łowieckich leśnych, na lata 2017–2027. • Zobowiązania przewodniczących ZO PZŁ, a za ich pośrednictwem dzierżawców obwodów łowieckich oraz kierowników ośrodków hodowli zwierzyny do ścisłej współpracy z właściwymi nadleśniczymi w zakresie poprawy warunków bytowania zwierzyny (zakładanie poletek łowieckich, wprowadzanie drzew owocodajnych, tworzenie ostoi dla zwierzyny itp.). • Współpracy z Lasami Państwowymi w zakresie promocji i kształtowania pozytywnego wizerunku łowiectwa w społeczeństwie, w tym propagowania zwiększenia spożycia dziczyzny oraz zobligowania przewodniczących ZO PZŁ do działania w tym zakresie. • Wyznaczenia przedstawicieli PZŁ do prac stałego zespołu do spraw rozwiązywania problemów z zakresu łowiectwa oraz wypracowania propozycji legislacyjnych w tym zakresie. §3 Porozumiewające się strony zobowiązują się do wspólnego wypracowywania propozycji rozwiązywania wszelkich problemów związanych z realizacją zadań z zakresu gospodarki łowieckiej, wynikających z przepisów prawa, a w szczególności w zakresie: opracowania i realizacji wieloletnich łowieckich planów hodowlanych, dzierżawy obwodów łowieckich, ochrony i kształtowania środowiska przyrodniczego na rzecz poprawy warunków bytowania zwierzyny, poprzez doraźne spotkania zespołów ludzkich wskazanych odpowiednio przez Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych i Przewodniczącego Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego. §4 Porozumienie podlega publikacji na stronach internetowych LP i PZŁ oraz pismach branżowych: „Głos lasu” i „Łowiec Polski”. §5 Porozumienie wchodzi w życie z dniem podpisania. Dyrektor Generalny Lasów Państwowych dr inż. Konrad Tomaszewski
Przewodniczący Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego dr Lech Bloch
√ Polowania na wilki z fladrami i indywidualnie – Rosja, Białoruś: styczeń – luty 2016. Ceny od 1500 €. √ Polowanie z gończymi na zające (bielaki) w Białorusi: styczeń 2016. √ Wiosenne polowania na głuszce i cietrzewie na Białorusi (kwiecień 2016). Ceny od 1200 €. √ Wiosenne polowania na gęsi, kaczki, słonki i bekasy – Rosja, Białoruś: kwiecień 2016. Ceny od 600 €. √ Polowania w RPA (czerwiec – wrzesień 2016). Ceny pakietów od 1400 €. √ Polowania na niedźwiedzie w Rosji: zima Tel.: 693 712 734 (w gawrze), wiosna (maj – czerwiec). Pakiety od 5000 €. hunting.travel.pro@gmail.com √ Polowania indywidualne na łosie www.hunting-travel.com.pl w okresie bukowiska – Białoruś, Rosja: wrzesień 2016.
113
I co z tymi g GATUNKI INWAZYJNE W
gośćmi? ŁOWISKU
Są skutecznymi kolonizatorami i znakomicie adaptują się w obcych im warunkach, wypierając pierwotnych mieszkańców. Wśród gatunków inwazyjnych w naszym kraju szczególnie wyróżniają się trzy: norka amerykańska, szop pracz i jenot TEKST I ZDJĘCIA: VIOLETTA NOWAK
N
ieodłącznie związane z naturą jest ciągłe przemieszczanie się organizmów żywych i kolonizowanie nowych terenów. To naturalne zjawisko, gdy warunki sprzyjają i pozwalają na nową egzystencję oraz na dalszy rozwój. Jego intensywność zależy od zdolności migracyjnych i stopnia reprodukcyjnego danego gatunku. W przyrodzie takie zjawisko zachodzi dość wolno. Organizmy żywe potrafią się przemieszczać, ale zwykle pokonywanie barier wymaga wiele wysiłku – część z nich ginie, jednak część przystosowuje się na obcym terenie, czyli introdukuje.
Gdy człowiek świadomie i celowo sprowadza obce gatunki, takie działanie zwie się introdukcją zamierzoną. Niektóre zwierzęta są wypuszczane do środowiska jako wolne, inne wykorzystuje się w fermach hodowli zwierząt futerkowych, poddając je genetycznym modyfikacjom, w celu uzyskania określonego koloru futra, wielkości osobnika, odpowiedniej gęstości i jakości sierści. Wyjątkowość ma na rynku wysoką cenę. Zdarza się również ucieczka zwierząt w transporcie, handlu czy przy wymianie osobników, dochodzi wtedy do niezamierzonej introdukcji nowych gatunków. Nie każ-
116
tunków obcych wprowadzonych i zawleczonych” – zebrano dane podstawowe o 305 gatunkach i podgatunkach zwierząt obcego pochodzenia, w różny sposób introdukowanych do Polski, które sklasyfikowano i uporządkowano w formie tabelarycznego wykazu. Na liście tej są m.in.: królik, piżmak, norka amerykańska, szop pracz, jenot, jeleń sika, daniel czy muflon. Część tych obcych gatunków ssaków to gatunki łowne.
dy gatunek obcy na danym terenie będzie funkcjonować jako inwazyjny. Znana jest tzw. „reguła dziesiątek” (z jęz. angielskiego – tens rule) – w której wiadomo, że średnio jeden gatunek na dziesięć introdukowanych wymyka się spod kontroli, później jeden z dziesięciu tych gatunków naturalizuje się, funkcjonując jako szkodnik w naturze. Tak opisany cykl powtarza się wielokrotnie. CZARNA LISTA
Instytut Ochrony Przyrody PAN opublikował listę gatunków inwazyjnych, która systematycznie jest uzupełniana. Na liście „Wykazu ga-
GANGSTERSKA TRÓJKA
Obecnie możemy polować na jenota, norkę amerykańską i szopa pracza przez cały rok. Drapieżniki
117
te nie mają okresu ochronnego. Są gatunkami bardzo niebezpiecznymi, bowiem w krótkim czasie opanowują obszar, na którym bytuje rodzima fauna. Zajmując niszę, zagrażają przyrodzie oraz gospodarce, a czasami nawet zdrowiu człowieka. Zwie się je potocznie szkodnikami, bo czynią w przyrodzie nieodwracalne, negatywne zmiany. Dzięki swej specyficznej biologii są silne i odporne. Znacznie lepiej radzą sobie w ciężkich warunkach od rodzimej fauny. Na choroby, mróz i brak żeru są uodpornione, w ekstremalnych warunkach atmosferycznych pomaga im dodatkowo grube futro, więc przetrwają wiele. Konkurując o pokarm, wygrywają, zajmując miejsca bytowania rodzimych drapieżników. Urozmaicają swą bazę pokarmową wszechstronnie, przy tym nie są wybredne. Ich żer to padlina, wszelkie ptaki, jaja, bezkręgowce, rośliny, płazy, ryby itd. Mogą zdobyć pożywienie pływając czy nawet głęboko nurkując. Są też niezłymi alpinistami, wdrapują się na drzewa, zasiedlają miejsca niezamieszkałe, porzucone ruiny gospodarstw. Wędrując na dalekie odległości, roznoszą groźne choroby, które nie występują już w nowym terenie, bo były wcześniej zlikwidowane. Są odpor-
ne na choroby, które same przenoszą i łatwo przystosowują się do różnych warunków siedliskowych. Przenoszone przez nie choroby, takie jak wścieklizna i nosówka, ponownie wracają do rodzimej fauny. Jenot, szop pracz i norka amerykańska to bardzo skuteczni drapieżcy. Łatwo wkraczają tam, gdzie równowaga ekologiczna została zachwiana. Fauna rodzima najczęściej w tej nierównej walce przegrywa z ekspansywną konkurencją. NORKA AMERYKAŃSKA
Kiedyś występowała wyłącznie w Ameryce Północnej. Od lat 30. do lat 80., w celu wzbogacenia rodzimej fauny, wprowadzono do środowiska ponad 20 tysięcy osobników na terenie Związku Radzieckiego. Konsekwentnie realizowano tam program wzbogacania fauny zwierząt futerkowych. W Europie ok. 1920 r. sprowadzono norki w celu hodowli w fermach, dla wyjątkowych cech futra. Pomimo stosowania szeregu zabezpieczeń, uciekinierzy z ferm szybko aklimatyzują się w środowisku. Tworząc dzikie populacje, sieją spustoszenie w lokalnych ekosystemach. W hodowlach występują różne choroby, w tym bardzo groźna, wywoływana przez 118
119
wirus ADV plazmocytoza. Na wolności, bez dostępu do leków, może ona przenosić się wśród drapieżników, ponieważ zakażenie odbywa się przez bezpośredni kontakt oraz odchody chorych zwierząt. Norka amerykańska, zwana też po prostu norką, rozprzestrzeniła się w większości krajów Europy, na nowych terenach szybko opanowała niszę ekologiczną zwolnioną przez norkę europejską, która wyginęła w Polsce w okresie międzywojennym. Wówczas też pojawiły się pierwsze fermy norek w Europie, a kilka z nich powstało również w Polsce. Oddziaływanie norki amerykańskiej na ekosystem było początkowo niewielkie, jednak jako
drapieżnik uniwersalny, silnie działała na środowisko, rozprzestrzeniając się coraz intensywniej. Norka amerykańska ma wydłużony tułów, o walcowatym kształcie, a głowa jest lekko spłaszczona. Palce kończyn są połączone z błoną pławną. Ubarwienie futra jest różne, od ciemnobrązowego do prawie czarnego, spotyka się również norki w innych kolorach. Dolna część pyska jest biała, na piersiach i szyi też zdarzają się białe plamy. Jej dieta jest zróżnicowana w zależności od pory roku, żywi się nawet 9 razy w ciągu dnia, zapotrzebowanie pokarmowe na dobę to około 25% masy jej ciała. Wiosną odwiedza gniazda, pustoszy dziuple. Giną lęgi i jaja, zagrożone 120
są rodzime gatunki ptactwa, ale też płazy i ryby. Latem norki pływają przy przybrzeżnych trzcinowiskach. Jesienią i zimą czas spędzają na lądzie, bo ich futro nie izoluje zbytnio od wody. Stwierdzono, że na 10-kilometrowym odcinku stawu, jeziora, rzeki, może żyć do 14 norek amerykańskich. Barierą dla nich są uregulowane brzegi rzek. W Polsce norka amerykańska jest gatunkiem łownym, bez okresu ochronnego. Myśliwi rzadko spotykają norkę amerykańską w łowisku, więc polowanie na nią nie jest łatwe. Jest to zwierzę ziemno-wodne. Norka bytuje w pobliżu brzegów jezior porośniętego trzcinami, bo łatwo może się ukryć. Ruja norki
trwa od lutego do kwietnia, ciąża od 40 do 70 dni, w miocie rodzi się do 9 sztuk młodych, a czasem liczba ta może być większa. Po dwóch miesiącach młode zaczynają próbować pokarmu mięsnego przynoszonego przez matkę i szybko usamodzielniają się. Nora tego szkodnika ma kilka otworów wejściowych, często są one ukryte pod korzeniami przybrzeżnych drzew. Norka korzysta również z nor piżmaków lub terenów w pobliżu żeremi bobrowych. Czasem zamieszkuje żeremie, wydrążając w grubych ścianach własną norę. Szczególnie często bytuje tam zimą, mając dostęp do wody. Norka jest wielkości tchórza, mniejsza od kuny domowej i leśnej. Norka 121
zachód Europy. Szopy pracze pojawiły się w Polsce w latach 50. Do 1959 r. były zaliczane do gatunku łownego z całorocznym okresem ochronnym. Zgodnie z ustawą łowiecką z 1959 r. gatunek ten został wykreślony z listy, a do 2005 nie miał oznaczonego statusu prawnego. Od roku 2005, na podstawie rozporządzenia ministra środowiska, szop pracz został ponownie włączony na listę zwierząt łownych, a od 2009 zezwolono na jego odławianie przez cały rok oraz stosowanie pułapek żywołownych. Szopy prowadzą nocny tryb życia, w dzień śpiąc w swych norach, które wykopały pod korzeniami drzew. Mogą też korzystać z dużych dziupli w spróchniałych pniach. Często spotyka się szopy w kanałach ściekowych, porzuconych budynkach czy starych stodołach. Szop pracz biega bardzo szybko – do 40 km/h, błyskawicznie wspina się na drzewa, dobrze pływa i nurkuje, może również dłuższy czas przebywać w wodzie. Jego żerem są pisklęta, jaja w gniazdach, żaby, raki, ryby. Szop pracz zawdzięcza swą nazwę moczeniu pokarmu w wodzie i pocierania łapkami. Gdy jest głodny, wszystko łakomie i szybko zjada. Ma około 65 cm długości, (ogon – 48 cm),
samiec może ważyć do 1,5 kg, samice są mniejsze i ważą do 800 g. Norka amerykańska nie krzyżuje się z europejską. Jakość futra norki amerykańskiej jest znacznie lepsza od futra norki europejskiej. W fermach hoduje się norkę amerykańską, w wielu różnych kolorach futer, choć jej futro właściwe jest koloru ciemnobrunatnego. Uciekinierzy norki amerykańskiej z ferm – mutanty sporadycznie spotykane w różnych kolorach – nie przeżywają długo w naturze. Są zbyt kolorowe, przez co wyróżniają się w środowisku. Obserwacja norki amerykańskiej nie jest łatwa. Myśliwy ma szansę zapolować na nią, gdy w czasie zasiadki nad brzegiem jeziora czy stawu poluje na inną zwierzynę. Wartość norki jako myśliwskiego trofeum jest nieduża, a jej wyprawiona skóra ma znikomą wartość użytkową. SZOP PRACZ
Zamieszkuje lasy całej Ameryki Północnej, w latach 30. został sprowadzony do ferm hodowlanych w Europie. Był również wypuszczany celowo na wolność oraz uciekał z ferm, przez co zasiedlał brzegi lasów w pobliżu jezior i stawów. Ich liczna populacja w Niemczech systematycznie rozprzestrzeniała się na 122
123
124
ferm wpuszczono go do środowiska, na wolność. W ten sposób zasiedlał tereny wcześniej mu obce. Po kilku latach jenoty przedostały się do Finlandii, skąd w latach 50. przywędrowały na Litwę i do Polski. Pierwsze osobniki zaobserwowano w Puszczy Białowieskiej w 1955 roku, następnie szybko rozprzestrzeniły się w całej Polsce. Jenot występuje w środowisku lasów z sąsiedztwem jezior, stawów i rzek. Umie świetnie pływać, nurkować, chodzi po drzewach, chętnie wprowadza się do lisich i borsuczych nor. Dorosła samica jenota jest mniejsza od samca, ma długość ok. 65 cm, w porównaniu do samca, który mierzy ok. 80 cm długości. Waga jenota w okresie letnim wynosi średnio od 4-7 kg, jesienią ulega zwiększeniu do 11-18 kg. Jenot ma tak zróżnicowaną wagę, bo jako jedyny psowaty zapada w półsen zimowy, wcześniej gromadzi zapasy tkanki tłuszczowej dochodzące do 30% masy ciała. Półsen jenota polega na tym, że w słoneczne dni grudnia, stycznia i lutego, wybudza się, wychodzi z nory lub innego ukrycia. W porze zimowej jego pokarmem są zamarznięte padnięte zwierzęta. Od roku 2001 jest na liście zwierząt łownych. Nie obo-
od 4 do 10 czarnych pierścieni, waży około 7 kg. Dojrzałość płciową osiąga w 2. roku życia, samica rodzi ok. 5 małych i na wolności dożywa do 20 lat. Bardzo puszyste futro szopa jest barwy szarożółtej i przetykają je sporadycznie włosy o barwie ciemnobrązowej. Charakterystyczna czarna przepaska przechodząca przez oczy i białe plamy na głowie pozwalają na natychmiastową identyfikację szopa. Próby jego oswojenia kończą się różnie. Szop nie słucha wydawanych poleceń, choć cechuje go inteligencja i niezła pamięć. JENOT
Należy do rodziny psowatych. Nosi również inne nazwy: lis japoński, junat, pies błotny, mangut, szop chiński lub szop rosyjski. Ojczyzną jenotów jest Azja. Dziś spotkać można go w całej Polsce. Nie jest ssakiem rodzimym, to obcy drapieżnik w naszej faunie i stanowi zagrożenie dla równowagi biologicznej ekosystemu. W Azji rozprzestrzenił się na ogromnych terenach, a w latach 30. przywieziony został przez radzieckich myśliwych do Europy – na Ukrainę i Białoruś, aby wzbogacić łowiska w nowe gatunki zwierząt futerkowych. W czasie wojny nie zajmowano się losem jenota, z istniejących 125
ściom, prowadząc nocny tryb życia, jest w środowisku niemal niewidzialna. Dlatego ich obserwacja czy kontrola nastręcza sporych trudności. Od momentu kiedy myśliwi na swych łowiskach zaczęli ustawiać fotopułapki, a pracownicy Lasów Państwowych kamery internetowe, co pozwoliło na obserwacje w nocy, nasza wiedza na temat tych drapieżników stała się zdecydowanie większa. Obecnie trwa stały monitoring łowisk, trudno dostępnych terenów leśnych oraz gniazd chronionych ptaków drapieżnych. Myśliwi rejestrują obecność jenota czy szopa pracza przy nęciskach. Przy pomocy fotopułapki łatwe jest spotkanie jenota przy padlinie zawleczonej przez większe drapieżniki lub w miejscach wyłożenia kukurydzy. Miejsca te przyciągają jesienią jenota na nocny żer.
wiązuje na nie okres ochronny. Jenot to wieczny wędrowiec. W ciągu roku pokonuje setki kilometrów, nie przywiązuje się do miejsca, nie ma więc dla niego granic. Je niemal wszystko, zubażając bazę pokarmową innych drapieżników. Jest bardzo ekspansywnym zwierzęciem naszych czasów. Porusza się głównie nocą, choć w czasie wychowywania młodych korzysta również z pory dziennej. Jest bardzo ostrożny. Nocą porusza się wolno, przeszukuje zakamarki w lesie, unika otwartych przestrzeni. Gdy wyczuje niebezpieczeństwo, staje w bezruchu, przyczajony, zdarza się, że udaje martwego. Okrywa jenota jest niejednorodna, charakterystyczne grzywa i bokobrody są jaśniejsze. POD OBSERWACJĄ
Obserwacja wszystkich opisanych osobników nie jest rzeczą prostą. Cechują się one bowiem ogromną ostrożnością. Myśliwi w swych rozmowach wspominają rzadkie jesienne spotkania z jenotami czy szopami. W nęcisku, gdzie są wyłożone kukurydza, żołędzie i buraki, oprócz watahy dzików, na którą czeka myśliwy, sporadycznie przychodzi w nocy jenot. Cała drapieżna trójka, dzięki swoim specyficznym właściwo-
BEZ HAPPY ENDU
Przez kilka kolejnych lat obserwowałam zachowanie rodziny borsuków przy ich „pałacach”. Mieszkało w nich 8 osobników. Jeden borsuk był stary i głuchy. Gdy hałasowała lustrzanka – on jej nie słyszał. Była również duża samica, opiekująca się z oddaniem trójką młodych. Poznałam też borsuczą młodzież. W ostatnim roku przez dłuższy czas 126
wierzchniach obserwuje się wszystkie zwierzęta, które tam się znajdują i są stałym elementem lasów. Stosując tę metodę, można również zaobserwować jenota, szopa i norkę. Robi się opis gatunku, płci i wieku. Jest to podstawa wyjściowa do sporządzania rocznych planów łowieckich. Na podstawie opisanej metody inwentaryzacyjnej można dysponować dokładnymi danymi dotyczącymi np. liczby drapieżników.
borsuki nie pojawiały się w swoich norach, co mnie zaniepokoiło. Podchodziłam cicho do nor, oczywiście pod wiatr, zachowując co najmniej 20-metrowy dystans. Nigdzie nie widziałam borsuków. Nie dawało mi to długo spokoju, wracałam tam, szukałam tropów, kępy sierści, znaku ich życia. Kiedyś znalazłam czaszkę borsuczą, blisko nory, jakby była wyrzucona z jej wnętrza... Pewnego dnia pod wieczór pokazał się jenot. Ostrożnie wychodził z nory borsuka, czujnie się rozglądając. Już wiedziałam, jak potoczyła się ta historia bez happy endu. Starsze borsuki są waleczne i łatwo nie poddały się w walce z jenotem. Może po prostu wyprowadziły się w inne miejsca, jednak młode, niedoświadczone borsuki, walcząc z jenotem, przegrały swoje życie we własnej norze.
OCHRONA RODZIMYCH GATUNKÓW
W północnej Europie w celu ochrony rodzimych gatunków stosuje się intensywne odłowy norek amerykańskich w żywopułapki, następnie weterynarze zwierzęta te usypiają. W Polsce od kilku lat realizuje się projekty ochrony miejsc lęgowych przez wyłapywania norki amerykańskiej z terenów Parków Narodowych, ścisłych rezerwatów i wszędzie tam, gdzie dobro ptaków jest celem nadrzędnym. Pomaga się ptakom doprowadzić lęgi, aby pisklęta osiągnęły wiek potrzebny do samodzielnego życia. Do największych szkodników niszczących ptasie lęgi należy norka amerykańska. Systematyczne jej odławianie w celu ochrony ptasich siedlisk daje pozytywne
AKCJE INWENTARYZACYJNE
W Lasach Państwowych na początku każdego roku kalendarzowego przeprowadza się regularne inwentaryzacje, które pomagają leśnikom określić liczbę zwierząt. Liczenia prowadzone są metodą pędzeń. Polegają na tym, że wyznacza się powierzchnie próbne, na których dokonuje się pędzeń przy udziale myśliwych i leśników. Na tych po127
rezultaty. W ciągu roku przeprowadza się dwie akcje, ze szczególnym naciskiem ochrony miejsc lęgowych rzadkich ptaków wodnych i ptaków wodno-błotnych, m.in. głównym celem jest ochrona takich ptaków jak tracze, gągoły, mewy, mewy śmieszki, rybitwy, kaczka krzyżówka. Zagrożeniem są norka amerykańska, jenot oraz szop pracz. Wartość realizowanego projektu do roku 2014 wyniosła 1,7 mln euro. Program jest finansowany w połowie z UE z programu Life + (Plus) oraz z NFOŚiGW (45%), pozostała część to wkład PN i Instytutu Biologii Ssaków. Obserwacje terenów odbywają się przed założeniem pułapek żyworodnych, w czasie, w którym zainstalowane są pułapki (norka jest w żyworodnej pułapce karmiona zapasami ryb), oraz po usunięciu pułapek. To humanitarny sposób, bo złapane zwierzę w pułapce nie głoduje. Nie wolno stosować innych pułapek, w których zwierzę jest zabijane. Oprócz norki amerykańskiej w pułapki sporadycznie mogłyby zostać schwytane tchórze i wydry, a jest to niezgodne z prawem. W ten sposób w Narwiańskim Parku Narodowym odłowiono i uśpiono ponad 70 norek, realizując program ochrony lęgów ptasich. Równolegle
są realizowane inne sposoby, aby ptasie kolonie mogły bezpiecznie wyprowadzić lęgi i bronić się przed drapieżnymi norkami. Owija się pnie drzew specjalnymi kołnierzami, co udaremnia dostęp do ptasich gniazd i dziupli. Norka i szop nie mają dostępu do jaj i piskląt. Miejsca ptasich kolonii grodzi się elektrycznymi pastuchami, ograniczając do nich dostęp czworonożnym drapieżnikom. Zabezpiecza się tereny zajmowane przez kolonie ptasie, ochrania się miejsca lęgów, udaremnia wejście jenotowi, norce amerykańskiej i szopowi. Żywopułapki to skuteczny sposób ratowania ptasich lęgów i redukcji norki amerykańskiej. ZMIANY PRAWNE
W obowiązującym prawie łowieckim mają nastąpić zmiany, m.in. w art. 44a ustawy Prawo Łowieckie. Ma to usprawnić system eliminacji gatunków zwierząt łownych, w tym gatunków obcych i zagrażających gatunkom ptaków wodno-błotnych. Tradycyjne metody polowania nie są obecnie wystarczające przy nieustannym wzroście populacji drapieżników, które zostały wymienione w rozporządzeniu Ministra Środowiska z dnia 11 marca 2005 r., w sprawie ustalenia listy gatunków 128
łownych (Dz. U. Nr 45, poz. 433). Część z nich to gatunki obce (norka amerykańska, szop pracz), niezwykle inwazyjne i negatywnie wpływające na zachowanie równowagi w środowisku przyrodniczym. Obecnie obowiązujący przepis art. 44a ustawy Prawo łowieckie pozwala na odłów określonych drapieżników, nie wskazuje jednak sposobu postępowania z nimi. Stąd doprecyzowania tej kwestii przez umożliwienie eliminacji odłowionych drapieżników – zgodnie z art. 2 ww. dyrektywy państwa członkowskie podejmują wszelkie niezbędne środki w celu zachowania populacji gatunków określonych w art. 1 dyrektywy na poziomie, który odpowiada w szczególności wymogom ekologicznym, naukowym, i kulturowym, mając na uwadze wymogi ekonomiczne i rekreacyjne lub w celu dostosowania populacji tych gatunków do tego poziomu. Powyższe działanie jest także działaniem ochronnym wpisującym się w proces realizacji Dyrektywy Siedliskowej. Wszystkim zainteresowanym polecam lekturę: „Regulacji prawnych w Polsce dotyczących gatunków obcych występujących w lasach” autorstwa Ewy Pisarczyk. 129
Następne wydanie Gazety Łowieckiej już w marcu.