10 minute read

Rage

Next Article
Judas Priest

Judas Priest

Advertisement

Bogowie pieniądza

Jeżeli macie problem z wyregulowaniem zegarka, spróbujcie zrobić to na podstawie częstotliwości wydawania nowych albumów Rage. No dobra, trochę przesadziłem, ale wskażcie mi innych klasyków niemieckiego heavy metalu, którzy dostarczają nowego materiału z taką regularnością. Może Grave Digger mogliby nieśmiało podnieść teraz ręce, ale to temat na inny artykuł. Nowy krążek Rage o tytule "Resurrection Day" należy do tych, które ujmy nie przynoszą, drzwi nie wyważają, ale dostarczają tak przyjemnych emocji, że chciałoby się sparafrazować klasyka: "o taki metal nic nie robiłem!".

HMP: Jak radzicie sobie pandemiczną rzeczywistością? Peavy Wagner: Cóż, od półtora roku jesteśmy zamknięci w domach, nie możemy jeździć w trasy. W zeszłe lato zrobiliśmy kilka koncertów przez streaming, ale oczywiście to nie może zastąpić żywej publiczności. Poza tym, pracowaliśmy nad nowym albumem by jakoś zabić ten czas. Jeśli chodzi o mnie, czuję się dobrze, jestem już w pełni zaszczepiony i w sumie niczego się już nie boję. Czekam teraz tylko na zniknięcie obostrzeń, żebyśmy w końcu mogli znowu wyruszać w trasę.

Czyli ten czas był okazją na nagranie nowena połowę września 2021 roku - przyp. red.), więc nie wiadomo jeszcze, co się wydarzy. Nie chcę zabrzmieć cynicznie, ale po prostu od półtora roku ciągle coś planujemy i te plany ciągle strzela w łeb. Albo zostają odwołane albo przesunięte na znacznie później.

Jak myślisz, jaki wpływ ta pandemia będzie mieć na przemysł muzyczny? Nawet jeśli, pandemia się skończy, to wszystko raczej będzie wyglądać inaczej, nie sądzisz? Pytaniem jest co się zmieni. Jestem pewien, że nie będzie już tak samo jak przedtem. Myślę, że te pomniejsze wydarzenia już przestaną istnieć, bo nie mieli jak zarabiać przez ten czas i

go albumu? Tak, możemy zrobić przynajmniej to, skoro nie możemy wychodzić z domów i spotykać się z ludźmi. Wciąż możemy pisać nowe piosenki i je nagrywać, więc przynajmniej coś dobrego z tego wyniknęło. (śmiech)

Planujecie występ na festiwalu Bullhead, tworzonym przez tę samą ekipę co Wacken Open Air... Zagramy też w innych miejscowościach, ale zobaczymy co się tak naprawdę stanie. Jesteśmy zabookowani na kilka koncertów i już dwa z nich zostały odwołane lub przełożone na następny rok. Wystąpimy w Wacken, ale zostało jeszcze dwa miesiące (festiwal planowany jest

Foto:Rage

już nie mają szans na kontynuację. Sporo technicznych i managerów muzycznych musiało znaleźć sobie nową pracę, bo nie mieli za co przetrwać. Zespoły takie jak Rage są trochę bardziej ustawione i mają inne źródła dochodu. Pomimo tego, że nie możemy grać koncertów, to nie mamy aż tak mocno przejebane. Oczywiście musimy zmniejszyć ilość występów do minimum, ale jesteśmy w stanie dać sobie radę. Pytaniem jest oczywiście na jak długo jesteśmy w stanie sobie na coś takiego pozwolić i nie posiadać głównego źródła dochodu. Nie mamy innej pracy. Możemy przetrwać w ten sposób przez jakiś czas, ale nie na zawsze. bo Rage jest zespołem ze sporym doświadczeniem. Zaczynaliście razem z grupami Grave Digger, Running Wild czy Helloween, praktycznie stworzyliście heavy metal w Niemczech. A mimo upływu tylu lat, wy wciąż tu jesteście i nadal kontynuujecie swoją karierę. Z tych zespołów, które wymieniłem, wy wydajecie się być najbardziej stali w działaniu; wydajecie album średnio raz na dwa lata, czasami nawet szybciej. Jak wy to robicie? Zostałem pobłogosławiony wystarczająco dużą kreatywnością. (śmiech) Wciąż mam w miarę dobre pomysły na muzykę, to raz, ale też po prostu kocham tworzyć i nagrywać piosenki. My to po prostu robimy, cały czas koncertowaliśmy i pracowaliśmy nad nowym materiałem. Nie mieliśmy też dłuższych przerw jak inne zespoły, jak na przykład Grave Digger czy Running Wild. Ciągle pracowaliśmy przez te wszystkie lata. Założyliśmy ten zespół w 1984, a za trzy lata będziemy obchodzić jego 40-lecie, co brzmi niewiarygodnie. (śmiech) Wyprodukowaliśmy ponad 20 albumów, co prawdopodobnie czyni nas jednym z najbardziej produktywnych zespołów jakie są. Nie wiem, który rockowy zespół miał tyle płyt, może Frank Zappa?

A może Neil Young? (śmiech) Możliwe, nie wiem ile ma albumów na koncie. (śmiech)

Z drugiej strony, wiele razy zmieniał się wam skład. Przez wiele lat uważałem, że Rage to jest Peavy Wagner z dodatkowymi ludźmi. Pewnie się z tym nie zgodzisz? (śmiech) Owszem, nie zgodzę się. Po pierwsze, nie uważam, że jesteśmy zespołem, który miał aż tak dużo zmian w składzie, są grupy "lepsze" w tym od nas. Każdy skład trwał przez co najmniej pięć lat, niektóre może nieco mniej, ale koniec końców były zaledwie cztery lub pięć większych zmian w składzie. I tak, to prawda, że to jest mój zespół, od początku tak było i masz rację, że to jest "zespół Peavy'ego", bo zawsze tak było, ale zawsze też pracuję z innymi ludźmi, jak w normalnym zespole. Daję im swobodę, daję szansę na twórczy wkład. Nie jestem dyktatorem, nie zatrudniam i nie wyrzucam wszystkich z dnia na dzień. Tak naprawdę, tylko dwa razy musiałem zwolnić pewne osoby, bo próbowały w pewien sposób zawłaszczyć ten zespół, spiskowali za moimi plecami, patrzyli na mnie jak na bankomat. Tak więc były tylko dwie takie sytuacje, a reszta była spowodowana tym, że muzycy mieli swoje osobiste problemy, inne ambicje muzyczne, i tak dalej. Z tych powodów na przykład odszedł Marcos (Rodriguez, gitarzysta - przyp. red.) w zeszłym roku. Miał bardzo poważne problemy osobiste, które zmusiły go do zaprzestania całej aktywności. Musiał ponownie przeprowadzić się na Teneryfę i początkowo myślałem, że nadal będziemy w stanie współpracować. Potem przyszedł lockdown, jego problemy przybrały na sile i po kilku tygodniach był zmuszony opuścić zespół. Pewnie był tym zrozpaczony, bo musiał porzucić swoje marzenie. Jest mi bardzo przykro z tego powodu i obiecałem mu, że nie będę mówił o szczegółach tego, co się stało. Powiedział, że powinienem zatrzymać to dla siebie i to uszanuję. Wciąż jesteśmy przyjaciółmi, rozmawiamy ze sobą przez telefon przynajmniej raz w tygodniu. Życzę mu, tak jak każdy w zespole, wszystkiego najlepszego i powodzenia w przyszłości. Musieliśmy znaleźć kogoś na jego miejsce, by Rage nadal mógł funkcjo-

Co wam się udało. Tak, musieliśmy to zrobić, bo już zaczęliśmy tworzyć nowy album. Zaczęliśmy robić "Wings Of Rage" jeszcze z Marcosem, a potem sprawy się posypały i trzeba było znaleźć kogoś innego. Stefan (Weber, obecny gitarzysta - przyp. red.) już z nami współpracował, ale nie był oficjalnie w zespole. Po tym, jak zaczęliśmy trasę w lutym, zapytałem się go, czy nie chciałby dołączyć. Następnie problemy spadły na Marcosa i musiał odejść, więc Stefan go od razu zastąpił. Jeszcze później dołączył kolejny gitarzysta, Jean (Bormann - przyp. red.). Z zewnątrz to wyglądało, jakbyśmy jednego gościa zastąpiliśmy dwoma w tym samym czasie. Ale było trochę inaczej. Poza tym, pracowaliśmy jeszcze nad "Resurrection Day", tamten album był w fazie miksowania, gdy już tworzyliśmy następny. Wtedy powstawały nowe dźwięki i teksty do kolejnego krążka. Nowi muzycy pojawili się więc w momencie, gdy praca już szła dalej.

Jak szybko Jean i Stefan się zaaklimatyzowali w zespole? Bardzo szybko. Stefan z nami współpracował przez jakiś czas przed oficjalnym dołączeniem do zespołu, więc wiedział sporo rzeczy. Pamiętam jak robiliśmy streaming w Niemczech tylko ze Stefanem, ponieważ Marcos już był na Teneryfach i nie mógł wrócić przez lockdown. To było chyba w marcu, jeśli dobrze pamiętam. Potem sprowadziliśmy Jeana do zespołu, bodajże w kwietniu. Musiał szybko się wszystkiego nauczyć, ponieważ mieliśmy już kolejne streamingi w planach, między innymi Wacken. Potrzebował więc szybko się przyzwyczajać, też z tego powodu, że zaczęliśmy tworzyć nowy materiał. Mieliśmy spore szczęście, że wszystko zadziałało jak należy, wszystko poszło harmonijnie. Nie oczekiwałem niczego innego od Stefana, bo już się znaliśmy przez dłuższy czas. Pomimo tego, że Jeana znałem od kilku lat, wciąż nie wiedziałem, czego mogę się po nim spodziewać. Wiedziałem, że jest fajnym gościem i dobrze gra, ale czy byłoby tak samo dobrze, gdyby z nami pracował oficjalnie? To był więc jeden wielki eksperyment, jednak szybko poczuł klimat i zaczął łapać o co chodzi w zespole. Koniec końców, wszystko skończyło się dobrze i mieliśmy ogromnego farta, że udało nam się zgrać. Napisaliśmy tyle piosenek, że szczerze mówiąc, moglibyśmy już nagrać kolejny album. (śmiech) Napisaliśmy znacznie więcej materiału, który nie został wykorzystany na albumie, ale może pojawi się następnym razem, na przykład na kolejnej EPce, czy czymś innym. Tak więc spontanicznie napisaliśmy materiał na przyszłość. (śmiech) Jak można zauważyć, współpraca była bardzo owocna i kreatywna.

Zgodzę się, można to usłyszeć na tym albumie, jest energetyczny i ekscytujący. Tak, jest między nami dobra energia i to się przekłada na nasz efekt końcowy. Dla mnie, oni są pewnymi uosobieniem rockowych archetypów. Jean jest trochę jak ci, co grają na Gibsonie, trochę jak Jimmy Page czy Joe Perry, natomiast Stefan jest tego przeciwieństwem, ma Stratocastera i gra na nim wściekle, agresywnie. Ma w sobie coś z Yngwie Malmsteena. Tak więc, obaj wnoszą różne style grania, a piosenka "Virginity" z nowego albumu świetnie pokazuje tę kombinację. Zaczyna się riffem od Jeana, potem wchodzą moje pomysły a w środW materiałach prasowych dołączonych do albumu, napisałeś, że fani "dostaną to, czego chcą " . Rzeczą którą bardzo lubię w Rage, jest to chęć eksperymentowania, zdarzało wam się kilka razy odlecieć. Na przykład z orkiestrą Lingua Mortis Orchestra. Gdy tworzysz nowy materiał to zastanawiasz się czy będzie on bardziej heavy metalowy czy eksperymentalny? A może w grę wchodzi coś innego? Zazwyczaj jest tak, gdy mam już podstawowy pomysł na piosenkę, wyobrażam sobie jak ona będzie brzmieć, mam wtedy cały obraz w głowie. Z każdym nowym albumem staramy się ewoluować i wprowadzać nowe elementy, jak

Foto:Rage

na przykład elementy orkiestralne, epickie. W głowie obmyślam, jak dany utwór będzie skonstruowany i w którym miejscu zostanie umieszczony na albumie. Podczas nagrywania płyty, staramy się zawrzeć wszystkie cechy charakterystyczne, z których Rage jest znany.

Zainteresowało mnie kilka piosenek na tym albumie, na przykład "Traveling Through Time " . Powiedziałeś, że jest ona zainspirowana jakimś włoskim kompozytorem. Skąd przyszedł taki pomysł? Tak, to był renesansowy kompozytor Giorgio Mainerio. Był muzykiem kościelnym, tworzył sporo chrześcijańskiej muzyki. We Włoszech jest kojarzony jako bardzo klasyczny muzyk. Zacząłem grać na klasycznej gitarze gdy miałem dziewięć lat, a na jednej z moich pierwszych lekcji, mój nauczyciel przedstawił mi jego kawałek. I od tej pory, praktycznie przez całe życie grałem jego utwory. Podczas lockdownu, gdy porozumiewaliśmy się przez Zooma, rozmawiałem z Jeanem, wymienialiśmy się pomysłami i zagrałem mu te utwory na gitarze. Jean był pod wrażeniem, spytał się kto to napisał, a ja mu odparłem, że jest to kompozytor muzyki klasycznej, zapytałem czy mu się podoba? A on, że tak, że ma już pomysł jak to wykorzystać. Może jako dodatkowy refren, jakieś dodatkowe partie wokalne, riffy, itd. Jednak powiedziałem mu, że nie do końca widzę jak to się wpasowuje w Rage, że to by się bardziej nadawało dla takiego zespołu jak Running Wild albo tych zespołów z bardziej średniowiecznymi klimatami. On na to, że może jednak spróbujmy, nagrajmy demo, a potem zobaczymy. Jean nagrał surowe demo z perkusją zrobioną przez komputer i wysłał mi to dwa dni później. Po odsłuchaniu zorientowałem się, że mnie źle zrozumiał i zmienił trochę rytm, co sprawiło, że polubiłem kawałek bardziej niż oryginalny pomysł w mojej głowie. To było bardziej interesujące i tak oto mieliśmy bazę pod nową piosenkę, niemal przez przypadek. Popracowaliśmy trochę dłużej, dodaliśmy elementy orkiestralne od Lingua Mortis Orchestra. Przekształciło się z takiego trochę średniowiecznego klimatu na metalowy.

Chciałbym cię spytać o teksty na tym albumie. Pamiętam jak powiedziałeś, że chciałeś

opowiedzieć pewną historię ludzkości z psychologicznego punktu widzenia. Co masz na myśli? Jakie są twoje obserwacje na temat naszej historii? Chciałem spojrzeć na ewolucję z psychologicznej i filozoficznej strony, od epoki kamienia do teraz. Przypomniałem sobie, że w Starym Testamencie jest scena, w której Adam i Ewa zostają wyrzuceni z Raju. To był dla mnie opis sytuacji, w której ludzie przestali być łowcami i zbieraczami a rozpoczęli życie osadnicze. Zaczęli uprawiać rolę i bydło. A wtedy zaczęły się różne problemy. Ludzkość ma za sobą dość ponure wydarzenia. Były wojny, zrodziła się nienawiść, wszyscy zaczęli starać się posiadać tak dużo, jak to tylko możliwe. O tym są te teksty.

Nawiązując trochę do poprzedniego pytania, uważam że teraz żyjemy w dość interesujących i przerażających czasach, związanych ze zmianą klimatu, konfliktami, które się toczą na świecie. Czy uważasz, że jesteśmy jednym z ostatnich pokoleń na Ziemii? Jest to powtarzający się motyw u niektórych artystów. To może się zdarzyć, to jest jedna z opcji. Nasza ewolucja, zwłaszcza kulturalna, dzieje się coraz szybciej i szybciej, przypomina trochę efekt kuli śnieżnej. Liczba ludzi na Ziemi drastycznie rośnie; jeśli dobrze pamiętam, to przez ostatnie dziesięć lat ją podwoiliśmy. Nadal marnujemy wszystko jak pojebani, nisz-

This article is from: