10 minute read

Killing

Next Article
Judas Priest

Judas Priest

Advertisement

Motyw kociego tyłka

Duński Killing to jedna z ciekawszych kapel thrashowych, które pojawiły się ostatnimi laty (chociaż muzyków ją tworzących za nowicjuszy uznać raczej ciężko). Perkusista Jesper Skousen opowiedział nam o historri swej obecnej kapeli, powstaniu ich pierwszego długograja "Face the Madness" oraz paru innych dość zabawnych kwestiach.

HMP: Witaj Jesper. Killing jest zespołem, który nawet nie próbuje ukryć faktu, że kontynuuje spuściznę thrashowych legend. Pamiętasz może, jak fascynacja tym gatunkiem się zaczęła? Jesper Skousen: Cześć. Właściwie każdy z nas zaczynał jako nastolatek od słuchania thrash metalu. Metallica, Megadeth, Slayer, Sepultura, Exodus, Testament, Annihilator, Kreator, Sodom, Anthrax itd. były ogromną częścią tego, co było wówczas grane na naszych zestawach stereo. Słuchaliśmy też wielu innych zespołów grających hard rock i heavy, ale to właśnie thrash metal był naprawdę czymś, z czym wszyscy mogliśmy się w pełni identyfikować. Tak więc nasza fascynacja i minowych kapel uprawiających thrash. To chyba dobrze świadczy o kondycji tej sceny. Myślę, że to jest świetne. Jak wspomniałem, pasja i miłość do thrash metalu zawsze były dużą częścią naszego życia i osobiście śledzę ten gatunek od lat 90-tych. To było niesamowite, kiedy stare zespoły zaczęły ponownie wypuszczać pełne thrashowe albumy po okresie eksperymentów. Nie żeby nie było żadnych świetnych albumów w tym okresie, ale myślę, że wszyscy możemy się zgodzić, że większość klasycznych thrashowych albumów pojawiła się w latach 80-tych. W każdym razie, kiedy nagle powrócił oldschoolowy thrash metal, pojawiło się też wiele młodych zespołów, które również wypuszczały świetne albumy. Od tego

czasu ten gatunek po prostu eksplodował, a dziś mamy więcej thrashowych zespołów niż kiedykolwiek. Lubię to, ale też stałem się bardziej selektywny w odniesieniu do nowych zespołów, które zaczynam śledzić i których kupuję albumy. To, że zespół gra thrash metal, nie oznacza, że automatycznie staję się jego fanem. Właściwie, większość nowych thrashowych zespołów, które naprawdę lubię, to te, które również dodają do muzyki trochę speed metalu, dobrymi przykładami są Evil Invaders, Bütcher i Vulture, lub grający naprawdę agresywny i brudny thrash, jak Slaughter Messiah, Evilcult, Amorphia, Deathhammer, Reaper i Empiresfall, żeby wymienić tylko kilka. Ale myślę, że to niesamowite, jak zdrowa jest obecnie scena i jak grono fanów tej wspaniałej muzyki wciąż rośnie.

łość do gatunku pojawiła się dość wcześnie i trwa po dziś dzień. Rozmawialiśmy o graniu thrash metalu od wielu lat, ale byliśmy zaangażowani w inne projekty muzyczne. Dopiero nasz wokalista i basista, Rasmus Soelberg, zapytał resztę z nas, czy chcielibyśmy spróbować grać thrash metal. Zaczęliśmy myśleć o tym poważnie. Wszyscy byliśmy podekscytowani pomysłem i mentalnie na to gotowi, ale tak jak powiedziałem, w tym momencie działo się wiele innych rzeczy i mieliśmy niewiele czasu. Ale mimo to udało nam się spotkać na próbie po raz pierwszy w grudniu 2013, aby zobaczyć, co z tego wyjdzie. Inne projekty zaczęły oddalać się na dalszy plan, a potem zupełnie zanikać. Kilka lat później mieliśmy więcej czasu, by skupić się na Killing. Teraz jest on głównym zespołem dla nas wszystkich.

Foto:CamillaLund

znanym thrashowym zespołem z Twojej ojczyzny jest Artillery. Miałeś kiedyś okazję ich spotkać osobiscie? Tak, wiele razy! Od wielu lat jestem wielkim fanem Artillery i myślę, że wydali jedne z najlepszych albumów thrashowych w latach 80tych. Pierwsze trzy albumy to czysta klasyka, a kiedy wrócili na dobre z "When Death Comes" w 2009 roku, po prostu odleciałem. Album "B.A.C.K." z 1999 roku też był dobry, ale "When Death Comes" uderzyło we mnie jak z moździerza. Fantastyczny album! Widziałem zespół na scenie niezliczoną ilość razy. To była wielka strata, kiedy Morten zmarł kilka lat temu, on i Michael to tak naprawdę dwie legendy dotyczące duńskiego metalu i mili faceci. Stary perkusista Carsten Nielsen również jest fantastycznym gościem, a ja jestem wielkim fanem jego gry na perkusji, odkąd tylko zacząłem słuchać Artillery. Kiedy odszedł, założył zespół punk rockowy o nazwie The Nimbwits. Powinieneś to sprawdzić, są naprawdę fajni. Mój stary punkowy zespół Shit Lord grał wiele koncertów z tymi kolesiami i za każdym razem była to świetna zabawa. Niestety Killing nie grało jeszcze koncertów z Artillery, ale mam nadzieję, że kiedyś to nastąpi.

Pierwszy utwór na waszym pierwszym albumie "Face the Madness " nosi tytuł "Kill Everone " . To trochę radykalna wizja, czyż nie? (śmiech) (śmiech) Cóż... Właściwie nie jest to piosenka o masowej destrukcji, ale mała kontynuacja naszej EPki "Toxic Asylum" i singla "Raise Your Anger". Nie chodziło o koncept dotyczący tekstów, ale grafika na okładki i nasz teledysk do "Raise Your Anger" miały myśl przewodnią. Zły lekarz, który zamienił pacjentów w zombie w tym obłąkanym szpitalu. I ta "historia" kontynuowana jest w piosence "Kill Everyone". Tekst napisał Rasmus Soelberg, ale na początku miał inny tytuł. Pewnego dnia wpadł na pomysł, aby przerobić tekst na kontynuację "Toxic Asylum" i ten pomysł świetnie wypalił. Tutaj historia opowiada o jednym z pacjentów lekarza, który chce kontratakować kontrolowany przez wewnętrzne głosy. Te głosy każą mu (pacjentowi) zabić wszystkich. Więc widzisz, że nie jest tak radykalne, jak się wydaje. (śmiech))

Zaitrygował mnie wstęp do "Straight out of Kattegat" . Bardziej kojarzy mi się on z epickim heavy metalem niż thrashem. Historia tego utworu jest dość zabawna. Zaczęło się od naszego gitarzysty Rasmusa. Otóż wpadł on na pomysł nowej koszulki. Miał to być motyw kociego tyłka i napis "Straight Outta Kattegat". Przede wszystkim morze otaczające naszą okolicę nazywa się "Kattegat", a po duńsku "Kattegat" może oznaczać również koci tyłek. W języku duńskim "Killing" oznacza "kotek", więc żart był przeznaczony dla Duńczyków. Po chwili zgodziliśmy się, że tojednak trochę za głupie i postanowiliśmy porzucić ten pomysł. Ale tytuł brzmiał fajnie i szzerze mówiąc, trochę było go nam szkoda. Nagle nasz drugi gitarzysta, Snade, napisał tekst o legendarnym morskim potworze z Kattegat, który podobno atakował statki. Tak więc, kiedy nagrywaliśmy ten kawałek, chcieliśmy by miał krótkie intro nadające mu odpowiedni klimat.

"Killing in Action " to zaś najdłuższy i najbardziej rozbudowany numer na albumie. Skąd się wziął ten pomysł? Tak, jest to najdłuższy kawałek na albumie.

Był to jeden z ostatnich utworów, które napisaliśmy do "Face the Madness", a głównym celem było stworzenie czegoś cięższego. Gdy pisanie "Killed in Action" posunęło się do przodu, nagle zdaliśmy sobie sprawę, że zmierza ona w kierunku czegoś więcej niż tylko ciężkiego motywu, i zanim się zorientowaliśmy, mieliśmy intro "brzmiące jak Slayer", właściwą część i te elementy harmonii na końcu. Wiedzieliśmy, że prawdopodobnie było to trochę bardziej "epickie" niż reszta, ale wszyscy zgodzili się, że jest fajnie i naprawdę podoba nam się ostateczny efekt. Może w przyszłości nagramy więcej takich kawałków, ale nie mogę tego obiecać na sto procent. Czas pokaże.

Jeden z utworów nosi " 1942 " . To rok, w którym naziści zdominowali północny front. Interesujesz się okresem drugiej wojny światowej? Tak. Druga wojna światowa zmieniła wiele aspektów życia i ważne jest, aby pamiętać i uczyć się z tej tragicznej części historii. "1942" to nasze małe pozdrowienie do duńskich grup oporu, a zwłaszcza tych wczesnych grup, które zainspirowały innych ludzi do przyłączenia się do walki z Niemcami. "Churchill-Gruppen" i "Hvidsten Gruppen" były jednymi z pierwszych oddziałów, które wykazały opór, a wiele z nich straciło życie, aby Dania mogła znów być wolna. Mimo że minęło tak wiele lat, wciąż jesteśmy winni tym grupom oporu pamięć "Killed in Action" to w rzeczywistości także "piosenka wojenna", ale nie bezpośrednio o drugiej wojnie światowej. To historia żołnierza, który wychodzi na pole bitwy i jak wielu innych młodych mężczyzn ginie w błocie.

Okładka albumu na pewno wiele osób zszokuje. Cóż, wszystko zaczęło się od długiej dyskusji na temat tego, co powinniśmy mieć jako okładkę albumu. Mieliśmy tytuł, więc potrzebowaliśmy odpowiedniej okładki. Nasz gitarzysta Rasmus powiedział, że chciałby mieć bardziej "ikoniczny" rodzaj grafik. Wiesz jak te okładki, które wszyscy znają z powodu czegoś wyjątkowego. Dobrymi przykładami są "Among the Living" Anthrax i "Power and Pain" Whiplash. Po prostu natychmiast rozpoznajesz te okładki. Zaczęliśmy burzę mózgów, która trochę trwała. Przedstawiono wiele pomysłów, ale nigdy nie czuliśmy, że to właściwy. Pewnego dnia, kiedy położyłem się spać, miałem taką wizję księdza stojącego przed chrzcielnicą z dzieckiem w jednej ręce i bronią w drugiej. Za nim powinien znajdować się krzyż z ekranów telewizyjnych, na których dzieje się wszelkiego rodzaju zło. Główną ideą było pokazanie, że nawet najsilniejszy wyznawca może stracić wiarę przez to całe gówno, które dzieje się na świecie. Przedstawiłem pomysł pozostałym chłopakom i spodobał im się. Idealnie pasował do naszego tytułu. Potem omówiliśmy szczegóły i porozmawialiśmy naszą wizję Mario Lopezowi, który pracował już z nami w przeszłości.

Niektóre krzyki Rasmusa przypominają mi Toma Arayę. Czy to celowy zabieg? Nie, przynajmniej nie bezpośrednio. Po prostu Rasmus jest wielkim fanem Slayera i myślę, że to po prostu samo wychodzi. Często słyszeliśmy od różnych osób, że brzmi on jak mieszanka Millego Petrozzy i Toma Arayi, a niektórzy mówią również o Marcelu Schirmerze. Myślę, że daje to całkiem dobry obraz stylu jego wokalu. Myślę również, że to naturalne, że te zespoły i muzycy, których słuchasz i którymi się inspirujesz, zostawiają ślad na twoim własnym stylu. Ale nigdy nie próbował celowo nikogo naśladować. Myślę, że "Face the Madness" pchnął jego głos jeszcze wyżej i pokazał nam więcej stron jego możliwości, których wcześniej nie wykorzystywał. Na tym albumie łączy on typową thrashową agresję oraz wysokie krzyki.

Jak radziliście sobie z brakiem możliwości koncertowania. Wykorzystaliśmy ten czas na nagranie albumu. Mieliśmy zaplanowanych dziesięć koncertów na zimę i wiosnę 2020 roku i pracowaliśmy nad kolejnymi koncertami, ale potem przyszedł Covid i wszystko zepsuł. Wszystko zostało po prostu anulowane. To nie był najfajniejszy okres w naszej karierze, ale zamiast siedzieć i czekać, aż coś się wydarzy, szybko zdecydowaliśmy, że teraz mamy czas na nagranie naszego albumu. Więc to zrobiliśmy. Napisaliśmy, przearanżowaliśmy utwory, ćwiczy-

liśmy jak szaleni i późnym latem zarezerwowaliśmy studio z producentem Jacobem Bredahlem, a potem miksowaliśmy. Właściwie graliśmy później dwa koncerty. Jeden streaming na festiwalu "Streaming For Vengeance" oraz "Metal I Forsamlingshuset" z udziałem nielicznej publiczności. Na koncercie streamingowym jedynymi prawdziwymi ludźmi przed nami była ekipa dźwiękowo-kamerowa, chłopaki z drugiego zespołu Anoxia oraz ludzie odpowiedzialni za streaking do sieci. To było naprawdę dziwne, ale jednocześnie zabawne. Cieszymy się jednak, że sytuacja z Covidem jest teraz znacznie lepsza, ponieważ mamy wiele koncertów zaplanowanych na ostatnią część 2021 roku, a tęskniliśmy za graniem na scenie jak cholera. kuje. Że co? Świńskie łby? Gdzie słyszałeś te plotki? (śmiech) (z oficjalnego info dołączonego do albumu - przyp. red.) Jedyne, co zaplanowaliśmy jako dekorację sceny, to nowe tło. Zostawimy zwierzęce części innym zespołom. Tego typu rzeczy nie są dla nas.

Większość muzyków grających obecnie w Killing jednocześni gra w gothic metalowym End My Sorrow. Co właściwie się dzieje z tą kapelą? Historia End My Sorrow jest dość długa. Postaram się to opowiedzieć najkrócej jak się tylko da. Zaczęliśmy w 1997 roku, ale z powodu wielu problemów ze składem wszystko długo się rozkręcało. Nagraliśmy trzy dema, a następnie album w 2009 roku. Nasz ówczesny wokalista odszedł z zespołu zaraz po tym, więc album nigdy nie został wydany. Następnie spędziliśmy wiele lat, aby znaleźć odpowiedniego następcę na jego miejsce, a kiedy to się udało, w końcu wydaliśmy nasz debiutancki album w

Foto:CamillaLund

Obecnie przygotowujecie się do koncertów. Według pewnych informacji na scenie mają pojawić się nie typowe ozdoby, m.in. prawdziwe świńskie łby. Nie boicie się, że w pewnych środowiskach może to wywołać sporo kontrowersji? Nie mówię tu o różnej maści bigotach, bo oni i bez tego znajdą powód by się doczepić. Mam tu na myśli różnych obrońców praw zwierząt oraz wegetarian i wegan, których wśród fanów metalu nie bra2016 roku - 19 lat po tym, jak zaczęliśmy! Wyobrażasz to sobie? Ale po wydaniu albumu wydawało się, że zespół się wypalił. Konsekwencją było to, że przestaliśmy ćwiczyć i grać. Nigdy oficjalnie nie rozwiązaliśmy zespołu, ale nie byliśmy aktywni przez ostatnie pięć lat. Może pewnego dnia w przyszłości End My Sorrow znów ożyje, ale na razie o tym nie myślimy. Killing zajmuje większość naszego czasu i nie mamy go na tyle, by angażować się jeszcze dodatkowo w inny zespół.

Dzięki za wywiad. Long Live Thrash!!!

Dziękuję za rozmowę. Mam nadzieję, że kiedyś się zobaczymy. Do tego czasu niech thrash metal płonie a piwo będzie zawsze zimne! Na zdrowie!

Bartek Kuczak Tłumaczenie: Szymon Paczkowski

This article is from: