10 minute read

Pharaoh

Next Article
Judas Priest

Judas Priest

Advertisement

Według własnych zasad

Zacznę trochę od dupy strony. Pamiętacie może polski zespół Mama, który to w roku 1987 wydał świetny album "Heavy Rock & Roll". Starsi być może pamiętają, młodsi pewnie zastanawiają się, o czym ten gość pierniczy. Jeśli macie ochotę, to sprawdźcie w wolnej chwili. Zdziwiło mnie jednak, że album ten razem z "Innym Niepotrzebni" grupy Non Iron jest dobrze znany Mattowi Johnsenowi, gitarzyście amerykańskiej formacji Pharaoh. Oczywiście to na tym zespole najbardziej skupiła się nasza rozmowa.

HMP: Witaj, właśnie powracacie z pierwszym albumem po dziewięciu latach. Matt Johnsen: To wspaniałe uczucie! Tworzenie albumów Pharaoh jest dla mnie proces trudny i nieco niepokojący, więc nie ukrywam, że jego zakończenie jest dla mnie powodem do radości. Jednakże w tym przypadku fakt niewydawania albumu przez tak długi okres czasu naprawdę zaczynał mnie uwierać, szczególnie w ciągu ostatnich kilku lat. Wierz mi lub nie, ale doprowadzenie procesu nagrywania i wydania tej płyty to dla mnie wielka ulga.

A co właściwie przez ten czas się z Wami działo? Skupiliśmy się na zwykłym, codziennym żypatrzysz na niego z pewnym dystansem? Kiedy się ukazał, szczerze mówiąc byłem średnio zadowolony. Brzmi on zbyt podobnie do "Be Gone", jak na mój gust. Chcę, żeby każdy album Pharaoh odróżniał się od pozostałych i miałem wtedy wrażenie, że na "Bury the Light" niestety się powtarzamy. Ale z perspektywy czasu myślę, że ten album ma swoją własną osobowość, różni się od "Be Gone" a kilka z utworów, które się tam znalazły należy do moich ulubionych. Na obecną chwilę jestem z niego bardzo zadowolony. Wciąż jednak bardzo obawiałem się, że przy nowym albumie mogę wpaść w tę samą pułapkę i zajęło mi sporo czasu, aby znaleźć formułę, która pomoże mi wytyczyć nowe kierunki rozwoju zespołu.

Żałuję tylko, że nie udało mi się skończyć wszystkiego wcześniej, ale cóż, takie jest życie.

Tytul nowego wydawnictwa "The Powers That Be " . Tytuł idealnie pasuje do lirycznej strony albumu. To świetne określenie na nasze aktualne czasy, ponieważ naprawdę wydaje się, że wszyscy jesteśmy targani przez siły, które w żaden sposób nie są odpowiedzialne za zwykłych ludzi. Siły, które istnieją są zbyt rozproszone, by się na nich skupić, a jednocześnie zbyt nieprzejednane, by się im przeciwstawić. Wiele tekstów do tego albumu napisaliśmy podczas lockdownów Covid-19 i czterech okropnych lat nieludzkiego przywództwa w Stanach Zjednoczonych. Myślę, że to słychać. Przechodziliśmy przez pandemię, wciąż znosiliśmy idiotyczne rządy Trumpa, a masowy ruch praw obywatelskich Black Lives Matter robił manifestacje we wszystkich większych amerykańskich miastach. To był stresujący czas dla wszystkich.

Mam nieodparte wrażenie, że "The Powers That Be " to najlepszy album Pharaoh od strony wokalnej. Tim brzmi niesamowicie. To dość zabawne, gdyż niektórzy krytycy twierdzą, że Tim brzmi lepiej niż kiedykolwiek, podczas gdy inni narzekają, że stracił swój głos. Zawsze kochałem głos Tima, i nie mówię tego jako facet, który gra z nim w zespole z nim, ale jako prawdziwy fan metalu. Przyjęcie Tima do Pharaoh wydawało mi się wtedy zbyt piękne, żeby było prawdziwe i nadal tak uważam, ale to było w 1998 roku. Nikt z nas nie młodnieje, a jak możesz sobie wyobrazić, śpiewanie w taki sposób jak Tim bardzo obciąża struny głosowe. Głos Tima zmieniał się na przestrzeni lat, ale jego fundamentalny charakter nie uległ zmianie. Jednak tym razem musieliśmy trochę poeksperymentować, by znaleźć jego nowe mocne punkty. Ostatecznie uważam, że było to warte wysiłku. Jeśli chodzi o jego faktyczne techniki ochrony głosu, cóż, nie wiem! Ale uczy też technik głosowych, więc to pewnie utrzymuje go w dobrej formie.

Powiedz mi proszę, czy lockdown w jakikolwiek sposób wpłynął na proces nagrywania? Nagrywamy wszystko osobno, co oznacza, że najpierw nagrywamy perkusję, potem gitary, następnie bas i wokal, więc nigdy nie ma dwóch osób grających w tym samym czasie. Teoretycznie lockdowny nie musiały mieć na nas zbyt dużego wpływu. Zazwyczaj nagrywamy w studiu Matta Crooksa w Virginii (stan USA na południe od Waszyngtonu), jednak tym razem Chris nagrywał swoje partie perkusji w swoim domu w Chicago, a ja nagrywałem całą resztę w moim domu w Pensylwanii (kolejny wschodni stan USA, na północ od Waszyngtonu i na południe od Nowego Jorku). Brakowało mi zabawy związanej z pracą z Crooksem, ale poza tym, była to łatwa zmiana.

Jeden z utworów na albumie nosi tytuł "Freedom " . Czym w Twoim rozumieniu jest owa wolność? Świetne pytanie! To temat, który można by roztrząsać godzinami. Ale krótko mówiąc, wolność, ta prawdziwa oczywiście, to możliwość do życia według własnych zasad. Oczywiście pod warunkiem, że można to zrobić bez krzywdzenia innych lub uniemożliwiania im życia po swojemu. Oczywiście, nie jest to takie proste, co frustruje wielu ludzi, którzy uważają, że "wolność" powinna być binarną cnotą, czymś łatwym do zdefiniowania i obrony.

Pomówmy o muzyce. Uwielbiam to zwolnienie w utworze tytułowym. Podoba mi się ten rodzaj nagłego przesunięcia tekstury - wprowadza element zaskoczenia. Na dobrą sprawę fragment, o którym mówisz, wcale nie jest wolniejszy niż reszta utworu, który, w moim odczuciu, jest grany w stałym tempie. Jest po prostu cichszy, ale większość metalu jest tak pozbawiona zmian dynamiki, że samo ich stosowanie przez metalową grupę budzi szok. Szczerze można powiedzieć, że ten kawałek jest zainspirowany przypadkowymi

ciu. Wiesz, wychowywanie dzieci, wykonywanie bezsensownej pracy w zamian za skromną kasę, itd. Chris Black oczywiście był bardzo zajęty High Spirits i różnymi innymi projektami, a Tim wydał albumy z XThirt13n i Angband oraz założył nową grupę o nazwie Helios. Pomagałem Chrisowi przy niektórych jego materiałach, na przykład przy większości wydawnictw Dawnbringer, 7" MetalUSAfer i LVPVS, plus kilka innych gościnnych solówek tu i ówdzie. Wszyscy mamy dzieci, chociaż te Tima są już dorosłe. Myślę, że wszyscy przekonaliśmy się, jak bardzo mogą one pochłaniać czas.

Foto:Pharaoh

wybuchami czystej gitary, które pojawiały się dość często w starych utworach Overkill (mówię o pierwszych czterech albumach). Zawsze je uwielbiałem takie przerywniki w przypadku długich utworów.

Utwór "Will We Rise " w moim odczuciu ma dużo z nurtu NWOBHM. Jak Twoje obecne inspiracje mają się do muzyki, na której się wychowywałeś? Ta piosenka została zbudowana wokół intro. Wierzcie lub nie, ale było ono zainspirowane perkusją Stewarta Copelanda z The Police. To mój ulubiony zespół z czasów dzieciństwa. Jedną z rzeczy, która powstrzymuje metal przed znaczącym rozwojem w dzisiejszych czasach jest niechęć do włączania różnych pomysłów rytmicznych - w zasadzie wszystkie metalowe uderzenia w bębny są inspirowane innymi metalowymi uderzeniami w bębny - więc świadomie staram się wprowadzać do naszej muzyki uderzenia, które nie są powszechne w metalu. W zasadzie w utworach Pharaoh upchnąłem wszystkie inspiracje The Police. Można również usłyszeć arpeggia w stylu Andy' ego Summersa, a "Yos" na końcu "I Can Hear Them" to czysty Sting. Chris Black napisał partie wokalne w tym utworze i poprosił, by Tim zaśpiewał tam "Ohs", ale Tim i ja, obaj będący wielkimi fanami Police, natychmiast dostrzegliśmy podobieństwo do charakterystycznych jodłów Stinga i zmieniliśmy je na "Yos", wbrew woli Chrisa. Na szczęście facet, który zaczyna piosenkę ma zazwyczaj prawo weta i podczas gdy Chris napisał tekst do tego utworu, ja napisałem i zaaranżowałem wszystkie riffy, więc wygrałem tę bitwę. Wracając jednak do "Will We Rise", ta piosenka nie jest tak naprawdę pastiszem Police, ale w większości pełna jest harmonii w stylu Iron Maiden i kilku thrashowych riffów (zacząłem słuchać metalu w 1988 roku, więc thrash odegrał dużą rolę w moim metalowym rozwoju), a refren ma pewien dług wobec twórczości Blind Guardian. Można śmiało powiedzieć, że w swej muzyce mieszamy wiele różnych wpływów.

Wspominany już w rozmowie Twój kolega z zespołu, Chris Black w Pharaoh gra na perkusji. Jednakże udziela się on w wielu innych projektach, gdzie gra na innych instrumentach oraz udziela się jako wokalista. Nie brał nigdy pod uwagę poszerzenia swojego pola w Pharaoh? Kiedy Pharaoh zaczynał swoją działalność, Chris był głównie perkusistą. Miał silne zaplecze muzyczne i potrafił komponować, ale jego umiejętności gry na gitarze czy basie były dalekie jeszcze od profesjonalizmu. Jego śpiew również pozostawiał wiele do życzenia. Posłuchaj jak śpiewał "Heaven Can Wait" z Dawnbringer w 1998 roku i porównaj to z jego ostatnimi dokonaniami z High Spirits, a zobaczysz jak daleko zaszedł jako wokalista. Teraz jest o wiele lepszy niż w czasach naszych początków. Tak więc role, które odgrywamy, zostały tak naprawdę ustalone dawno temu. Jednakże jest to pierwszy album, na którym śpiewamy razem z Chrisem. Wcześniej robiliśmy oczywiście chórki zazwyczaj przy skandowanych fragmentach, a tym razem obaj wspieraliśmy Tima w kilku utworach. Nie wydaje mi się, żebyśmy kiedykolwiek dali Chrisowi rolę głównego wokalisty, ale spodziewam się, że jego głos będzie bardziej słyszalny na następnym albumie Pharaoh.

Foto:Pharaoh

wszystko czas? Jego inne zespoły to w większości przypadków tylko markowe projekty solowe. Współpracuje z innymi muzykami, ale nie mają oni żadnego wpływu na kierunek muzyki. Superchrist był pod tym względem bardziej "prawdziwym" zespołem, ale Dawnbringer, High Spirits, MetalUSAfer, Professor Black, itd. są pod jego całkowitą kontrolą, a Chris potrafi dobrze zarządzać swoim czasem. Wie, kiedy wszystko musi być zrobione i odpowiednio to planuje. Biorąc wszystko pod uwagę, Pharaoh nie wymaga od niego jakiejś dużej ilości poświęconego czasu. Tworzenie albumu Pharaoh może być wymagającym i intensywnym projektem, nawet dla Chrisa, ale on również bierze to pod uwagę, kiedy ustala swój harmonogram i wydaje się, że to działa. Chris jest z nas wszystkich osobą najbardziej zapracowaną, przynajmniej muzycznie, więc reszta z nas gdy pojawią się konflikty zawsze będzie się podporządkowywać jego harmonogramowi. Wydaje się, że to wszystko powinno być o wiele bardziej skomplikowane i trudne, ale z jakiegoś powodu tak nie jest. To działa dla nas w Pharaoh, więc nie mieszamy się do tego systemu. Po co poprawiać coś, co pracuje bez zarzutu.

Na albumie pojawiło się dwóch gości. Pierwszym jest Jim Dofka, którego śmiało można nazwać Waszym stałym współpracownikiem, gdyż od 2003 udziela się na każde z waszych płyt. Może go w końcu przyjmiecie do kapeli? (śmiech) Ha, nie, nie sądzę, żeby to zrobił. Po pierwsze, myślę, że on i Tim po prostu wpadliby w stare schematy i zaczęliby się ze sobą kłócić. Ale również Jim lubi, gdy jego zespoły mają bardziej osobisty charakter. Lubi próby i występy, a to nie są zajęcia typowo w stylu Pharaoh. Na tą chwilę prawdopodobnie trudno byłoby zintegrować nasze różne zainteresowania muzyczne. Ale jest on wspaniałym przyjacielem i inspirującym muzykiem (przynajmniej dla mnie), więc posiadanie go jako gościa na każdym albumie jest po prostu fajną tradycją, jedną z wielu które istnieją w Pharaoh.

Drugi to Danie Mongrain znany między innymi z Voivod. Jak zaczęła się Wasza współpraca? Staraliśmy się znaleźć innych potencjalnych gości. Zazwyczaj w przeszłości zawsze mieliśmy do nich szczęście, tym razem było to o wiele trudniejsze. Dostaliśmy kilka odmów. Trafiliśmy w końcu na kogoś, kto wydawał się zainteresowany, ale potem nie podjął żadnych działań. W końcu udało nam się znaleźć kogoś prawdziwego, ale nie był on w stanie dotrzeć na czas na nasz miks. Byem bliski poddania się. Przypadkowo, właśnie obejrzałem filmik z lockdownu, zrobiony przez Chewy'ego i Colina Marstona z Behold the Arctopus, plus kilku innych muzyków, wykonujących utwór grupy Death, i to zainspirowało mnie, by spróbować pozyskać Dana, którego grę uwielbiam od czasu, gdy usłyszałem pierwszy album Martyr dekady temu. Poprosiłem Colina (którego znam od dawna) o dane kontaktowe do Dana, ale tak naprawdę nie wchodzili w interakcję podczas kręcenia tego wideo. Więc po prostu wypełniłem formularz kontaktowy na osobistej stronie Dana i w mniej niż tydzień miałem gotową solówkę! Świetnie się z nim pracowało, mieliśmy kilka naprawdę zabawnych pogawędek o innej muzyce, no i oczywiście jego solówka jest mistrzowską klasą. Idealny gość, naprawdę!

Dzięki za wywiad! Może chcesz powiedzieć parę słów naszym czytelnikom? Tak! Wy, polscy metalowcy, wydaliście zdecydowanie zbyt wiele albumów, które są z niedowierzaniem nieznane poza granicami waszego kraju i desperacko potrzebują reedycji. To jakaś paranoja, że na CD dostępny jest tylko jeden album Violent Dirge, nie mówiąc już o takich rarytasach jak Mama - "Heavy Rock & Roll" czy Non Iron - "Innym Niepotrzebni". Oto jestem tutaj, tworzę albumy Pharaoh dla wszystkich, a nikt nie oddaje mi tego mrocznego wschodnioeuropejskiego metalu, którego tak bardzo pragnę. Bierzcie się za to! Ale poza tym, dzięki za danie szansy mojemu zespołowi i mam nadzieję, że pewnego dnia spotkam was wszystkich na Waszej ojczystej ziemi. Pozostańcie fanami heavy!

Bartek Kuczak Tłumaczenie: Joanna Pietrzak

This article is from: