11 minute read
Nocturnal
from HMP 80 KKs Priest
by Michal Mazur
Nagrać album, który sam chciałbym usłyszeć
Mijają lata, a Nocturnal wciąż łoi bezkompromisowy black/thrash najwyższej próby, nie bacząc na muzyczne mody. Pieczę nad tym wszystkim wciąż trzyma gitarzysta Avenger, a najnowszy album "Serpent Death" należy do najlepszych dokonań zespołu, chociaż reszta składu uległa zmianie.
Advertisement
HMP: Pamiętam jak w roku 2001 kupiłem w Pagan Records waszego pierwszego singla "Slaughter Command" . Od tamtej pory minęło 20 lat, w metalu przeminęło ileś mód i trendów, a wy wciąż jesteście wierni archetypowemu, surowemu black/thrashowi. Musicie chyba całkiem dobrze czuć się w swojej niszy - list przebojów nie podbijecie, ale nie jest to ważne, skoro gracie to, co lubicie? Avenger: Miło słyszeć, że byłeś tam już w naszych wczesnych latach! Zwykle dostawałem świetne rzeczy z Pagan Records, jak Throneum, Damnation, Imperator i jeden z moich polskich faworytów Sacrilegium, album "Wicher". W każdym razie, w odniesieniu wobec mojej własnej muzyki, zawsze chcę nagrać album, który sam chciałbym usłyszeć i którego brakuje mi w dyskografiach innych dla fanów czymś wyjątkowym, bo zawsze są ludzie, którzy są zainteresowani tego typu rzeczami, a ci którzy nie są... po prostu trzymają się albumów. Ponadto, ponieważ zazwyczaj wydawałem te EP-ki przez większość czasu w mojej własnej wytwórni, zawsze miałem coś w rękach, co mogłem rozprowadzić, handlując samemu. Wydałbym album tylko wtedy, gdy miałbym poczucie, że jest to bezbłędny materiał od początku do końca, i tak poza problemami ze składem, z którymi zawsze musieliśmy sobie radzić, jest to również powód, dla którego zajęło nam minimum cztery lata zanim wydaliśmy nowy album. Ponieważ skomponowanie materiału wysokiej jakości wymaga czasu i zawsze muszę być w odpowiednim nastroju, więc nigdy nie zmuszałbym się do ukończenia czegokolwiek tylko po to, by dotrzymać
jakiegoś wymyślonego przez siebie terminu.zespołów. Nie jestem uzależniony od sukcesu Nocturnal, więc oczywiście gramy to, co lubimy i nie obchodzi mnie, czy mainstreamowi ludzie lubią to co robimy, czy nie.
Ten podziemny status podkreślacie również tym, że w waszej, całkiem obszernej dyskografii, figurują tylko cztery albumy studyjne, roi się za to od singli, EP-ek i splitów? Preferujecie takie krótsze wydawnictwa, na pewno ciekawsze dla słuchaczy niż seryjnie produkowane albumy, gdzie często połowa zawartości to jakieś wypełniacze? Cóż, w przeszłości, kiedy nie wszystko od razu trafiało do internetu, miałem wrażenie, że mniejsze wydawnictwa z różnymi wersjami naszych utworów i ekskluzywnym materiałem są
Foto:Nocturnal
"Serpent Death" można śmiało określić nowym początkiem w historii Nocturnal, bo w porównaniu z poprzednim albumem 3/4 składu to nowy zaciąg? Masz rację... dla każdego, kto porównuje składy ze "Storming Evil" i nowego albumu, może to być zaskoczeniem, ale ponieważ Invoker (wokal) jest w zespole od 2017 roku, a reszta chłopaków od końca 2018 roku, dla mnie ten nowy początek faktycznie nie jest już taki nowy. (śmiech)
Wcześniej też nie bałeś się ryzyka, kiedy do zespołu trafiła wokalistka Tyrannizer, co mogło wydawać się niektórym ortodoksom dość śmiałym eksperymentem. Teraz też postawiłeś na zmiany, stąd powrót Nocturnal do męskiego głosu i akces Invokera? Cóż, płeć nigdy nie grała roli w naszej decyzji. Tyrannizer była po prostu właściwym wyborem w 2008 roku, kiedy dołączyła do zespołu i nigdy nie robiliśmy nic, żeby podkreślić fakt, że mamy teraz kobietę w zespole. Jeśli ktoś robił z tego wielką sprawę, to byli to inni ludzie, jak promotorzy, którzy umieszczali na swoich ulotkach napis "female fronted...", o którego usunięcie zawsze prosiliśmy, albo fani, którzy po prostu lubili nas za to, że mamy kobietę jako wokalistkę. Oczywiście dostawaliśmy też gówno od starszych fanów, którym nie podobało się, że mamy kobietę w zespole, ale z biegiem lat ludzie się do tego przyzwyczaili i stało się to normalne. Dla ludzi, którzy dopiero co nas poznali z nią na wokalu, to i tak było normalne. Kiedy odeszła i potrzebowaliśmy nowego frontmana, również nie chcieliśmy spełniać oczekiwań ludzi, upewniając się, że mamy inną kobietę na wokalu. Nie ma innej kobiety, która mogłaby dorównać Tyrannizer w duchu i postawie, więc mamy Invokera, który jest tak samo silny w duchu i postawie, a tak się składa, że jest mężczyzną. Metalowcy nigdy nie lubią zmian, szczególnie jeśli chodzi o wokalistów. Ja też nie lubię zmian, ale ludzie są ludźmi i muszę się z tym pogodzić.
Moguncja to całkiem spore miasto, a i kraj związkowy Nadrenia-Palatynat nie narzeka na brak mieszkańców. Musi być jednak wśród nich krucho z perkusistami chcącymi grać siarczysty metal, skoro musieliście zwerbować Belga Johna Berry ' ego? Znalezienie odpowiedniego perkusisty, który pasowałby muzycznie, emocjonalnie, duchowo i osobiście do zespołu było naprawdę trudnym zadaniem. W Johnie z pewnością znaleźliśmy taką osobę i fakt, że udaje nam się to nawet pomimo odległości mówi wiele o jego motywacji, która moim zdaniem jest tutaj kluczowym czynnikiem. Możesz mieć kogoś siedzącego obok, ale jeśli jego priorytety nie są takie same jak twoje, to nie zadziała. Więc czy odległość jest problemem? Tak... ale głównie dla Johna! (śmiech)
Nie jest to pierwszy taki międzynarodowy transfer w waszej historii, bo przecież przed laty grała w Nocturnal Włoszka Jex - metal nie zna granic, to coś uniwersalnego i ponad podziałami? Niewiele osób pamięta o Jex, która była częścią naszego pierwszego składu koncertowego w latach 2002/2003. Grała na drugiej gitarze i nagrała z nami 7-calową EP-kę "Fire Of Revenge", a przy okazji jest też kobietą o silnym charakterze. Niestety, nie układało się nam najlepiej, więc wyrzuciliśmy ją przed nagraniem "Arrival Of The Carnivore", co z perspektywy czasu okazało się być naszym nie najlepszym posunięciem. Ale OK, byliśmy młodzi i głupi i nadal czuję się źle z tego powodu, kiedy myślę o tym, jak to się wtedy potoczyło, ale trudno, to było już ponad 15 lat temu. Mieszkała wtedy w Niemczech, ale w okolicy Ruhry, czyli około dwóch godziny jazdy samochodem w jedną stronę od miejsca, w którym odbywały się nasze próby, co stanowiło problem mimo motywacji, ponieważ nie miała prawa jazdy.
Gra on również w Wound... Znam go dzięki temu, że wspólnie graliśmy z Wound z jednym z moich licznych zespołów The Fog, ale znaliśmy się też poprzez wspólnych znajomych. Do dnia, w którym dołączył do zespołu był "tylko gitarzystą", ale kiedy powiedział mi, że niedawno kupił bas, bo chce się tym bardziej zająć, po prostu powiedziałem mu, że właśnie dostał tę pracę. Najpierw nie był pewien, czy mówię poważnie, ale teraz, prawie trzy lata później, można powiedzieć, że tak było (śmiech). Myślę, że tylko Invoker i on nie znali się nawzajem zanim dołączył do Nocturnal, ale ta więź rozwinęła się równie szybko.
To z powodu problemów ze składem trzeba było czekać na "Serpent Death" nieco dłużej niż zwykle, bo wcześniej wypuszczaliście albumy tak co 4-5 lat, pandemia też pewnie dołożyła swoje trzy grosze? Problemy z line-upem były oczywiście powodem, dla którego trwało to dłużej niż zwykle. Czuję się zmotywowany do poważnej pracy nad nowymi utworami tylko wtedy, gdy mam odpowiedni zespół, który może ruszyć z miejsca. Tak więc w czasie, kiedy nie było pewne kiedy i z kim wszystko się potoczy, nie pracowałem zbytnio nad nowym materiałem. Zbieranie riffów i pomysłów tu i tam tak, ale nie nadawanie utworom ostatecznego kształtu. Pandemia opóźniła nagrania albumu o około pół roku, kiedy to pierwszy termin nagrań perkusji w Belgii został odwołany właśnie z tego powodu.
Fani naczekali się na tę płytę, ale wam pewnie też doskwierała ta przedłużająca się przerwa: tyle, że zdołaliście zasygnalizować im potencjał nowego składu splitem z Nuctemeron, wydanym jeszcze przed pandemią, a później nic już nie było takie samo? Split Nuctemeron został wydany, ponieważ zawsze miałem ochotę na ponowne nagranie dwóch starych kawałków, a stary skład nie chciał nagrywać niczego na nowo i uszanowałem to. Ale teraz miałem okazję i nagraliśmy w sumie cztery utwory, w tym dwa covery. Pozostałe covery oraz nagrany ponownie "Beast Of Hades" z tej sesji zostaną najprawdopodobniej wydane na 7"splicie z Sabbat jeszcze w tym roku. Była to również próba sprawdzenia, czy dam radę nagrać album samemu i przekazać pliki komuś do zmiksowania. Ponieważ wyszło nam to na dobre, postanowiliśmy nagrać album dokładnie w ten sam sposób. 7" była również dobrą okazją do pokazania znaku życia z nowym składem, ponieważ pod koniec 2019 roku nie byliśmy na tyle daleko z albumem, aby mógł się on ukazać w najbliższym czasie, więc był to właściwy czas na wydanie czegoś krótszego.
Podoba mi się to, że nie stoicie w miejscu. "Serpent Death" jest jak dotąd najdłuższą płytą w waszym dorobku, trwając ponad 47 minut: zawiera, podobnie jak jej poprzednik "Storming Evil" , aż cztery dłuższe utwory, ale jeszcze bardziej rozbudowane, bo taki "Black Ritual Tower " przekracza nawet osiem minut? Nie zapomnijcie wspomnieć, że ten 8-minutowy utwór jest pierwszą kompozycją na płycie (śmiech). Cóż... Zawsze staram się mieć dziesięć utworów na albumie. Nie wiem z jakiego powodu, ale pewnie dlatego, że parzysta liczba lepiej wygląda na okładce płyty podzielonej na dwie strony (śmiech). Po prostu okazało się, że kompozycje ogólnie stały się dłuższe. W końcu nie ograniczam się, jeśli krótki, dwuminutowy kawałek działa tak jak jest, po co dodawać gówno, żeby był dłuższy... tak samo z dłuższymi utworami... jeśli czuję, że powinno być dodane to i tamto, po prostu zrobię to, co będzie korzystne dla utworu. Cieszę się tylko, że ostatecznie czas grania nie przekroczył maksymalnego czasu 12" longplaya. (śmiech)
Jeden z tych dłuższych utworów,
"Damnator ' s Hand" , udostępniliście też jako pierwszy do odsłuchu - trzeba iść do przodu, rozwijać się, nawet w ramach wypracowanej przez lata formuły, bo inaczej w oczy może zajrzeć twórcza stagnacja i będzie po zespole? Sposób, w jaki to piszesz, brzmi na bardziej zaplanowany i przemyślany niż był w rzeczywistości (śmiech). Myślę, że częścią rozwoju byłoby to, że utwory mają bardziej tradycyjny, heavymetalowy charakter niż w przeszłości. A także z powodu niektórych riffów i bardziej dopracowanych partii solowych. Ale to również przyszło naturalnie i było tym, co tym razem chciałem zrobić. Pracuję nad utworami tak długo, aż mam poczucie, że wszystko jest godnym dodatkiem do dyskografii Nocturnal. Pozostanie wiernym formule i nie powtarzanie się, przy jednoczesnym zachowaniu świeżości, jest czasem piekielnie trudnym zadaniem, ale z drugiej strony myślę, że skoro jestem bardziej fanem niż muzykiem, to w końcu wszystko się wyrównuje i ma sens.
Teledysk nakręciliście jednak do krótszego, bardziej typowego dla was utworu "Bleeding Heaven " . Nie chcieliście wystawiać na zbyt dużą próbę słuchaczy, którzy preferują krótkie, szybkie numery? Cóż... Jedynym prawdziwym powodem, dla którego zrobiliśmy teledysk do "Bleeding Heaven", a nie do którejś z pozostałych kompozycji, było to, że miałem już wstępny pomysł, co moglibyśmy zrobić koncepcyjnie z tym kawałkiem. I tak, fakt, że jest to jeden z bardziej "łatwych do słuchania" utworów z albumu sprawił, że bardziej się do tego nadawał. Myślę, że kręcenie metalowego teledysku może bardzo szybko zmienić się z czegoś fajnego w niedorzeczność... Obejrzałem dosłownie setki metalowych teledysków, żeby znaleźć jakąś inspirację, ale odnalazłem tylko miałkie rzeczy, które mi się nie podobały... na przykład wokaliści, którzy krzyczą do kamery bez mikrofonu.
Jako fana i kolekcjonera pewnie cieszy cię fakt, że kolejne wydawnictwa Nocturnal są dostępne nie tylko na CD czy w wersjach cyfrowych, ale też na kasetach i na winylu, bo to nośniki dla metalu wymarzone, nie tak syntetyczne jak te dwa pierwsze? Tak, dostać swój album na winylu to zdecydowanie najlepsza rzecz. Nie jestem pewien czy kaseta z albumem byłaby naprawdę potrzebna w dzisiejszych czasach, ale na pewno fajnie jest coś takiego po prostu mieć. Wciąż mam ponad 2000 kaset, głównie demo, które dostałem w ramach wymiany. Uwielbiałem to, ponieważ był to jedyny format, w którym mogłeś zająć się produkcją wszystkiego samemu za niską cenę i od razu wysłać to w świat.
Ponoć dni płyty kompaktowej jako dominującego od lat nośnika dźwięku są już policzone, bo fani pasjonaci, szczególnie ci starsi, preferują winyl, innym wystarcza streaming. Myślisz, że to może być prawda? Ja osobiście wciąż zbieram płyty CD, bo to wygodny format, nie wszystko też da się (rarytasy!) mieć na LP, a i wiele współczesnych produkcji po prostu nie brzmi z czarnej płyty tak, jak te klasyczne materiały z analogowej ery... Myślę, że CD to umierający format, ponieważ w dzisiejszych czasach nawet ja wolę streaming od CD z praktycznych powodów, ale każdy ma swoje zdanie. Jeśli chcę mieć pełne wrażenia słuchowe, to włożę winyl. Jeśli jest to dostępne tylko na CD, to również kupię CD. Ale w tej całej dyskusji o formatach nie ma dobra lub zła. Na wszystko jest jakiś powód... Przez lata płyty CD były najlepszym formatem obok kaset do handlu zagranicą, ponieważ były tanie w produkcji i bez pudełek nadawały się również do wysyłania w listach, co pozwalało utrzymać niską opłatę pocztową.
Liczysz, że pod koniec sierpnia, kiedy to "Serpent Death" będzie mieć swoją premierę, sytuacja będzie już stabilna na tyle, że zaczniecie intensywniej koncertować? Pewnie nie możecie się już tego doczekać, nie tylko zresztą wy? A może przeciwnie, odpukać! Znowu wszystko zostanie zamknięte, bo możemy spodziewać się każdego scenariusza? Myślę, że sprawy wyglądają dobrze i w najbliższej przyszłości wszystko będzie bardziej otwarte. Byłem już na Obscene Extreme Festival w Czechach w ostatni weekend i wszystko co było potrzebne to szczepionka lub test Covid, żeby się dostać. I nie widzę żadnego powodu, dla którego nie powinno być grupy ludzi, którzy upewnili się, że nie są chorzy, razem na koncercie. Ale tutaj w Niemczech, jak zawsze, sprawy są nieco bardziej skomplikowane, gdzie biurokracja zawsze wygrywa ze zdrowym rozsądkiem. W tej chwili jest kilka koncertów z bardzo ograniczoną liczbą osób oraz miejsc i musisz nosić maskę oraz udowodnić swoje szczepienia lub test. Pod koniec sierpnia zagram w ten sposób koncert z The Fog... Szczerze mówiąc nie jestem pewien, jak bardzo będzie to rozrywkowe... ale lepsze to niż nic, dobrze jest widzieć, że sprawy posuwają się choć trochę do przodu...