Przemek Morawski (podstuwak)
Rocznik ‘85. Jego teksty ukazały się m.in. w kwartalniku “ha!art” i magazynie “Histeria”, a także w antologiach: “Nowe Marzy” i “Fantazje Zielonogórskie 7”. Przed Powodzią Tysiąclecia uważał jeszcze, że interpunkcja jest prosta. Obecnie ma inne zdanie.
horror
Evil Ltd. I To była krew. Zwyczajna, w odcieniu ciemnej czerwieni. Żylna. Nie byłoby w niej nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że wylewała się z klawiatury komputera Rafała. Pojawiła się między klawiszami „shift” i „b”, po czym przelała na biurko i teraz rozlewała się ospale po blacie, jak herbata, którą Rafał rozlał dziś rano. Pozornie nie było między tymi wydarzeniami niczego wspólnego, jednak paranoiczny umysł mógł doszukać się w nich dowolnych analogii. I niektóre mogłyby nawet być realnymi. Dla Rafała jasne było jedno - pierwszy dzień w pracy nie zaczął się dla niego najlepiej. Wpatrzony w rosnącą plamę siedział bez ruchu. Ktoś przyglądający się mu mógłby pomyśleć, że pracuje. Nie był tutaj jedynym, którego wygląd nasuwał skojarzenia z katatonią. Obszerny openspace zajmowało dwadzieścia osób siedzących przy biurkach ustawionych w czterech rzędach. Rafał zajmował miejsce na końcu drugiego, licząc od wejścia. Po prawej miał okno, przysłonięte roletą do połowy. Po lewej faceta, który grał właśnie w jakąś grę na komórce, pozostając w ciągłej gotowości, by przesunąć wzrok na ekran komputera i na powrót zająć się przerzucaniem danych w arkuszu kalkulacyjnym. Przez okno wpadały promienie wiosennego słońca. Roleta chroniła przed nimi monitory pełne tabel i programów do zarządzania projektami. Marzec w tym roku był wyjątkowo ładny, a pierwszy dzień wiosny spełnił oczekiwania. Wszyscy zerkali ukradkiem za okna, myśląc tylko o tym, by znaleźć się po drugiej stronie. Może dlatego krew na biurku nie przeraziła Rafała tak, jak można by się spodziewać? Sprawiał wrażenie spokojnego. Sięgnął po tekturowe pudełko chusteczek higienicznych, jakie stało na każdym biurku, wyjął kilka z nich i zaczął wycierać blat. Facet po jego lewej nadal grał. Trudno było określić, czy ciągłe wibracje aparatu świadczą o wygranej czy przegranej. Dopiero gdy drzwi biura otworzyły się, przesunął wystudiowanym ruchem telefon pod kuwetę z papierami i zaczął z nienaturalnym pośpiechem wstukiwać liczby w komórki formularza widoczne na ekranie jego komputera.
19