Miesięcznik Instytutu Aktywności Społecznej
nr 1 (1), Luty 2013
W numerze: Gdyby podziały gdzieś się podziały Wywiady: Olejnik, Owsiak, Więckiewicz Umowy śmieciowe za i przeciw
REDAKCJA REDAKTOR NACZELNA: Martyna Nowosielska ZASTĘPCA REDAKTOR NACZELNEJ: Dagmara Woś Julisz Skibicki (redaktor działu POLSKA), Sylwia MelanowiczKiełbiewska (redaktor działu ZAGRANICA), Mikołaj Rutkowski (redaktor działu III SEKTOR), Cezary Szczepański (redaktor działu EKONOMIA), Dominika Jędrzejczyk, Marcin Froelich, Krzysztof Pyzia KOREKTA: Jadwiga Biernacka, Katarzyna Czajka, Dominika Rudzka ZDJĘCIA: Kamila Jachowska SKŁAD I GRAFIKA: Adam Krassowski
WYDAWCA
Instytut Aktywności Społecznej ul. Kolendrowa 46 lok. 2, 05-077 Warszawa-Wesoła KRS: 0000444590, REGON: 146456280, NIP: 9522122623 www.ias.org.pl
KONTAKT kontakt@ias.org.pl www.facebook.com/iasorgpl
SPIS TREŚCI
Spis treści WSTĘPNIAK 4
Jesteśmy zamIASt
POLSKA 5
Gdyby podziały gdzieś się podziały
8
Propaganda ma się w Polsce świetnie - wywiad z Moniką Olejnik
10 JOW-y i Projekt Dutkiewicza - próba zmiany sceny politycznej przez wyborców ZAGRANICA 13
Quo vadis, Ameryko?
15
Oko na Syrię
III SEKTOR 17
Szukamy tego, co nas łączy - wywiad z Rafałem Więckiewiczem
20
Obywatele decydują
22
Kwstowanie jest trendy - wywiad z Jurkiem Owsiakiem
25 Relacja z konferencji "Społeczeństwo obywatelskie w Polsce - wyzwanie XXI wieku?" SPOŁECZEŃSTWO 30
Kolejny zryw rewolucji
32
Kontra: W obronie umów śmieciowych
33
Kontra: To co zrobimy, zależy tylko i wyłącznie od nas samych
EKONOMIA 36
Kryzys a społeczeństwo - dokąd zmierza świat?
38
Społeczna gospodarka rynkowa - mit czy rzeczywistość?
40
Z drugiej strony - świat bez socjalu
ZAMIAST OSTATNIEJ STRONY 42
Frontem do klienta zamIASt luty 2013
3
Jesteśmy zamIASt Jesteśmy zamIASt. zamIASt tabloidów, które zwą się tygodnikami opinii. zamIASt prasy jednej politycznej opcji, która chce się mianować prasą obiektywną. zamIASt ciągłego konfliktu dwóch stron, którym zamęczają nas media. Jesteśmy prawdziwym pismem młodej Polski. Młodej Polski, która ma dość walki i podziałów. Młodej Polski, która wie, że żeby państwo działało dobrze musimy brać w tym udział. Oddolnie. Razem.
MARTYNA NOWOSIELSKA, REDAKTOR NACZELNA "ZAMIAST"
W wywiadzie w pierwszym numerze Monika Olejnik mówi o tym, że w Polsce propaganda ma wciąż silną pozycję. My nie chcemy być kolejną tubą propagandową. Bo każdy ma prawo wygłosić swoją opinię (czego mogą dowodzić teksty o wspólnym tytule „Kontra – Umowy śmieciowe”). Bo wierzymy, że kulturalną dyskusją na poziomie można zdziałać więcej niż pyskówką z użyciem licznych argumentów ad personam. U nas spotkacie tylko krytykę ad rem. I same racjonalne argumenty. „zamIASt” to jeden z projektów naszej wspólnej inicjatywy – stowarzyszenia Instytut Aktywności Społecznej. Uważamy, że idea społeczeństwa obywatelskiego jest w Polsce warta kultywowania ponieważ bez oddolnego działania państwo polskie nigdy nie będzie działało poprawnie, o czym wspomina między innymi w wywiadzie prezes naszego stowarzyszenia, Rafał Więckiewicz. Z tych powodów jako główny punkt naszego miesięcznika uważamy dział „III Sektor”, który ma traktować o działaniach organizacji pozarządowych oraz innego typu przejawach istnienia w Polsce społeczeństwa obywatelskiego. Jednak nie tylko działania w tej mierze nas interesują. Dlatego też „zamIASt” uzupełniają cztery pozostałe działy: „Polska”, „Zagranica”, „Społeczeństwo” oraz „Ekonomia”, które dają pełniejsze spojrzenie na nasz kraj oraz jego otoczenie. Udostępniamy wam nasz miesięcznik za darmo. Dlatego możemy spokojnie stwierdzić, że poza nie podleganiu politycznym wpływom nie podlegamy również bezwzględnym prawom rynku. Jesteśmy zamIASt. I dla Was.
4
zamIASt luty 2013
POLSKA
Gdyby podziały gdzieś się podziały Po katastrofie smoleńskiej rzesze publicystów zaczęły pisać o pogłębiającym się podziale na dwie Polski. Jedna jej część zradykalizowała się po stronie Prawa i Sprawiedliwości i wizji katastrofy lansowanej przez to środowisko, druga natomiast dystansuje się od wszelkich teorii związanych z zamachem. Powiedzieć jednak, że podział Polski pogłębił się po tym wydarzeniu, to nie powiedzieć nic – nie dlatego, że był on tak drastyczny w skutkach, ale dlatego, że Polska podzieliła się w czasach, które dziś nazwalibyśmy zamierzchłymi. I nie dzieli nas tylko jedna przepaść. Jakie są zatem przyczyny podziałów społecznych?
JULIUSZ SKIBICKI Najważniejszą przyczyną tego stanu rzeczy są Szukając genezy polskich podziałów, należy kwestie gospodarcze. Począwszy od utraty poszukać czasów, gdy nie było grubej kreski majątków w trakcie wojny i tuż po niej, a pomiędzy dwiema częściami narodu. W czasskończywszy na „szybkich fortunach” okresu ach złotej wolności szlacheckiej, które obecnie transformacji Polacy w różny sposób walczyli utożsamiamy z prywatą i nieustannymi o swój dobrobyt. Niezadowolonymi ze swojej sporami, niejednokrotnie dochodziło do sytuacji zawładnął resentyment, złość, że inni sporów na linii szlachta-magnateria (np. „wosą bogatsi, chociaż mniej się starali i nie jna kokosza”), czy szlachta-król (m.in. rokosz przemówi do ich uczuć uświadomienie Zebrzydowskiego). Nigdy jednak, mimo wielu subiektywności tego stwierdzenia. Z psycholokonfliktów personalnych, nie nastąpiły głębgicznego punktu widzenia sytuacja wydaje się sze podziały, których efektem byłoby wytzrozumiała. Utrudnia ją jednak fakt, że – jak worzenie walczących o swój interes frakcji. pokazuje nasza historia – biedny i bogaty poŹródła tego zjawiska należy szukać trafili stać ramię w ramię, bo wywodzili się w chwalebnej dla nas szlacheckiej myśli z jednego stanu. Obecnie jednak można politycznej, która najwyżej stawiała równość usłyszeć z ust biedszlachecką. Panowie W dzisiejszych czasach każdy z nas nego, że bogaty to rycerze czuli się złodziej, a od bogatwolni wtedy, gdy ma takie same prawa wyborcze, ego, że biedny to każdy postępował według ustalonego jednak nie każdy czuje, że ma taki sam niezdara. Wszystko dzięki transformprzez nich samych ustrojowej, prawa. Żeby jednak wpływ na losy kraju, nie czuje się tak acji która „pozwalała” każdy mógł poczuć samo wolny. dużo zarobić, bądź wolność, każdy wpływała na obnz nich musiał iżenie standardu życia. mieć takie samo prawo do stanowienia prawa – nie było różnicy między magnatem, który Oczywiście kwestia gospodarcza jest jednak był potentatem ziemskim, a reprezentującym bardziej złożona ze względu na różne szlachtę-gołotę „szaraczkiem”. Każdy ze położenie geograficzne, okres zaborów czy szlacheckiej braci był równy. zniszczenia wojenne – problem nie leży jednak w uwarunkowaniach ekonomicznych, a w W dzisiejszych czasach każdy z nas ma takie stosunku do tychże. W dobie dzikiego kapitsame prawa wyborcze – nie tylko potomkowie alizmu i konsumpcjonizmu, gdy „byt określa magnatów i szlachty zagrodowej, ale też wyświadomość”, poziom życia ekonomicznego wodzący się z ówczesnych mieszczan bądź jest bardzo ważny, bo ma największy wpływ chłopów. Jednak nie każdy czuje się tak samo na status społeczny. W danej grupie więcej wolny w Rzeczpospolitej Polsce, nie każdy znaczy ten, którego stać na zagraniczne uważa, że ma taki sam wpływ na losy kraju. zamIASt luty 2013
5
POLSKA wakacje, duży telewizor i ładne, drogie meble, niż ten, który z dużą rodziną żyje w małym mieszkaniu. To raczej przypadłość obecnych temporis et morum, ale Polakom ciężko się przyzwyczaić, że nie mamy już równego statusu materialnego jak to mniej więcej było w okresie PRL. Duże znaczenie mają tutaj także znaczne różnice infrastrukturalne i inwestycyjne braki w niektórych regionach – wspomnieć wypada chociażby podział na Polskę A i B (w ujęciu zachód-wschód, choć niektórzy twierdzą, że należy patrzeć w ujęciu miasto-wieś). Różnicuje nas przede wszystkim stosunek do sytuacji materialnej – pozytywny bądź negatywny, optymizm bądź resentyment.
Napoleon zbawi Polskę, walczyli po całej Europie na jego wezwanie, wykuwając swoją chwałę szarżą somosierrską. Z tą tradycją łączeni są także patrioci styczniowi spod znaku czerwonych i bojowcy Polskiej Partii Socjalistycznej.
Z drugiej strony jest tradycja Collegium Nobilium Stanisława Konarskiego, Szkoły Rycerskiej Stanisława Augusta Poniatowskiego i reform edukacyjnych spod znaku Stanisława Staszica i Hugona Kołłątaja. Koncepcja pragmatyzmu i pozytywizmu towarzyszyła także walczącym w Powstaniu Styczniowym białym, tajnym uniwersytetom prowadzonym przez ludzi Edwarda Różnicuje nas przede wszystkim Abramowskiego i Ludwika KrzyDrugim i niezwykle isstosunek do sytuacji materialnej - wickiego oraz lototnym podziałem jalistom z narodowej Polski jest złożony pozytywny bądź negatywny, demokracji Romana podział polityczny. Dmowskiego. Nurt Nie chodzi jednak o optymizm bądź resentyment. traktujący walkę sympatie partyjne, bo zbrojną za bezone są ulotne, tak jak Drugim podziałem Polski jest sensowną i uznający i same partie w polzłożony podział polityczny. tzw. pracę u podstaw skim systemie są za najlepszą formę tworami dość szybko walki o polskość kojarzymy także z Elizą przemijającymi. Różnice leżą w kwestii pojOrzeszkową czy Bolesławem Prusem. Należy mowania polityki i podejścia do niej, a ich podkreślić, że to pozytywizm – praca geneza znajduje się w naszej bogatej historii, w edukacji, kulturze, walka słowem – do której znów trzeba się cofnąć. Postrzegastanowi przeciwieństwo romantyzmu, a nie, jący przeszłość i teraźniejszą rzeczywistość jak niektórzy przyjmują, zdrada targowicka. w sposób martyrologiczny bardzo często Meandry trudnej pracy niezłomnych nauczyprzywołują konfederację barską jako pierwsze cieli i publicystów opisał m.in. Bohdan Cypolskie powstanie w obronie najwyższych wiński w swojej książce „Rodowody wartości. Konfederacja w Barze została zawniepokornych”, gdzie, nakreślając wiernie iązana w 1768 roku dla obrony zagrożonej obraz trudnej pracy u podstaw, wykazał jak niepodległości Rzeczpospolitej Polski i wiary ryzykowna to była praca. katolickiej. Skierowana było przeciwko królowi Stanisławowi Augustowi PoniNależy teraz wyjaśnić jak konfederaci barscy atowskiemu i wspierającemu go caratowi, lub Bolesław Prus wpływają na dzisiejsze z którym podpisano traktat o wieczystej społeczeństwo, dzieląc je. Obecne podziały przyjaźni, a także przeciwko innowiercom, społeczne nie wynikają z różnic ideologiczktórzy mieli zyskać takie same prawa jak nych czy gospodarczych, ponieważ polskie katolicy, tzw. prawa kardynalne. Konfederacja partie polityczne de facto niespecjalnie się barska stała się romantycznym symbolem różnią w wielu kwestiach (różnią się głównie walki o podmiotowość upadającego państwa, w warstwie retorycznej). Wyborcy mają jeduwiecznionym między innymi przez Juliusza nak różnorodne podejście do polityki, uwarSłowackiego, a przeciwstawianym symbolowi unkowane wydarzeniami historycznymi, zdrady jakim była konfederacja targowicka. które najmocniej oddziałują na ich emocje Romantyzm polityczny do dzisiaj stanowi i uczucia. Romantyczna wizja Adama Mickmotor działań na arenie krajowej i międzyniewicza Polski jako Chrystusa narodów arodowej. Z tą tradycją są wiązani kośchwyta za serce tych, którzy oczami wyociuszkowcy wszczynający insurekcję braźni widzą swoich ulubionych polityków w w dogorywającym państwie, związani są husarskiej zbroi z szablą w ręku, którzy tną z nią także szwoleżerowie Wincentego zagranicznego nieprzyjaciela gwałcącego Krasińskiego, Tomasza Łubieńskiego i Jana naszą suwerenność. Druga część, znacznie Hipolita Kozietulskiego, którzy wierząc, że
6
zamIASt luty 2013
POLSKA mocniej zracjonalizowana i pragmatyczna, stawia sobie samej trudne pytania o kondycję narodu, ceniąc wyżej płacenie podatków i chodzenie na wybory od chodzenia na marsze z flagą w święta państwowe. Czy do tych różnic sprowadzają się wszystkie wymienione wydarzenia? Oczywiście, że nie, bo dzisiejsze różnice w podejściu do polityki wynikają z percepcji tamtych, doniosłych historycznie zdarzeń. Niska świadomość polityczna i słaba wiedza historyczna skutkują wypaczaniem sensu wielu ważnych elementów polskiej historii – nikt nie sprostuje błędów, bo są one na rękę klasie politycznej, a głos historyków jest słabo słyszany, a niekiedy zbyt rozpolitykowany. Inna sprawa, że najpopularniejszą formą partycypacji politycznej są w Polsce... dyskusje ze znajomymi. Należy więc zauważyć, że częste spory ludzi, których wiedza historyczna nie jest i, przyznajmy uczciwie, nie miała kiedy być wykształcona, prowadzą do powielania mitów, stereotypów i zakłamanych schematów, które z historią Polski nie mają często wiele wspólnego. Niech za przykład posłuży fakt, że do romantycznej tradycji, której elementem było wysadzanie pociągów i rozboje bojowców Józefa Piłsudskiego, odwołują się ludzie szermujący hasłami narodowymi i antyrosyjskimi, nie wiedzący najwyraźniej, że ojciec ich politycznej ideologii Roman Dmowski nie biegał romantycznie z bronią w ręku, a w stosunku do Rosji zachowywał się lojalistycznie – był nawet posłem do rosyjskiej Dumy. Wiadomo jednak powszechnie, że to nie historia rządzi teraźniejszością, a mity ukute z historycznego kamienia. Rzeźbienie dzieje się także na naszych oczach, gdy środowiska mieniące się prawicowymi składają hołd Józefowi Piłsudskiemu. Wprawdzie Marszałek „wysiadł kiedyś na przystanku „Niepodległość” ”, ale prawicę niespecjalnie darzył sympatią. Kto dziś pamięta, że był zwolennikiem federacji z Ukrainą, Białorusią i państwami bałtyckimi, podczas gdy Dmowski w pewnym okresie postulował inkorporację ziem zamieszkałych przez Polaków w państwach ościennych? Różnica dzisiaj wydaje się błaha, 90 lat temu rozpalała głowy zainteresowanych. Podobnie ma się sprawa walki z komunistycznym aparatem. Hołubieni są tzw. „żołnierze wyklęci”, którzy w latach 40. i 50. z karabinem w ręku walczyli z funkcjonariuszami MBP i UB, choć często narażali
na represje pomagającą im ludność. Z drugiej strony są działacze tacy jak Jacek Kuroń, Karol Modzelewski czy Bronisław Geremek, którzy, choć mieli legitymację partyjną PZPR, walnie przyczynili się do upadku ustroju socjalistycznego, a są często szykanowani za swoją pierwotną przynależność polityczną. Podobnie ma się sprawa z „wojną na górze” pomiędzy prezydenckim obozem Lecha Wałęsy a środowiskiem skupionym wokół rządu Tadeusza Mazowieckiego. Chociaż od wydarzeń minęły 23 lata, mało kto już pamięta, co było główną osią sporu. Walka o przyspieszenie i pluralizm polityczny poszły w niepamięć. Gdyby zastanowić się i wskazać najważniejszą linię podziału polskiego społeczeństwa, to jest nią stosunek do teraźniejszej rzeczywistości uwarunkowany świadomością historyczną i postrzeganiem własnej sytuacji ekonomicznej i pozycji społecznej (postrzeganiem, a nie samymi w sobie). Z tego dopiero wypływają drobniejsze podziały natury politycznej i ideologicznej, co dobitnie widać w kwestii polityki zagranicznej. Mocarstwowe ambicje, dalekie od realizmu w obecnej sytuacji geopolitycznej, biorą się z historycznego obrazu Rzeczpospolitej „od morza do morza”. Momenty największego triumfu polskiego oręża należy wspominać z radością, warto jednak pamiętać, że po blisko pięciu wiekach wszystko dookoła się zmieniło, włącznie z nami. Oparcie w historycznych mitach jest jednak łakomym kąskiem dla polityków, bo – jak już było powiedziane – Polacy z własną historią nie stoją najlepiej. Siła oddziaływania mitów polityczno-historycznych jest ogromna, bo prawdopodobnie większość Polaków jest podatna na mocarstwową wizję dziejów. Nie można się dziwić, jako że każdy jest dumny, gdy powodzi mu się dobrze. Jednak wypaczenie historycznego obrazu, brak oparcia tej wizji w dzisiejszych realiach oraz niezrozumienie nie tyle meandrów bieżącej polityki, ale jej podstaw, skutkuje frustracją i resentymentem. Stosunek negatywny do własnej – zindywidualizowanej, jak i ogólnej – sytuacji nie bierze się z samej sytuacji, ale z jej postrzegania. Człowiek nierozumiejący swojego życia, pozycji swojego narodu, traci wiarę w siebie i swoje państwo, a w ostatecznym rozrachunku radykalizuje swoją ocenę – zarówno teraźniejszości, jak i przeszłości. Eugeniusz Kwiatkowski, polski minister i budowniczy Gdyni oraz Centralnego zamIASt luty 2013
7
POLSKA Okręgu Przemysłowego, mówił niegdyś: „Społeczeństwo, które nie wierzy w siły własnego państwa, które sceptycznie patrzy na każdy podejmowany wysiłek, które nie wzbudza w sobie entuzjazmu z powodu zwycięskiego przełamania takich lub innych trudności – traci zdolność bronienia własnego samodzielnego istnienia, traci wewnętrzną spoistość, atomizuje się, a w konsekwencji cofa się na niższy szczebel rozwoju”. Polskie podziały biorą się z różnic w postrzeganiu świata i swojego miejsca w nim. Przyczynia się do tego pozycja społeczna
i ekonomiczna, co w kraju dużych różnic finansowych może prawdziwie boleć. Przyczynia się do tego niska świadomość polityczna i historyczna, które skutkują podatnością na różnego rodzaju mity. Niezrozumienie bieżącej sytuacji prowadzi do resentymentu i wprowadza podziały – tak bardzo niezdrowe, jak brak wiary we własne państwo, który żyje resentymentem, a o którym mówił Eugeniusz Kwiatkowski, że uwstecznia społeczeństwo w jego rozwoju.
Propaganda ma się w Polsce świetnie Dzień przed końcem świata, tj. 20 grudnia spotkaliśmy się z Moniką Olejnik, by podsumować mijający rok. W rozmowie z „zamIASt” najsłynniejsza polska dziennikarka opowiedziała nam o emocjach związanych z Euro 2012, politycznej propagandzie, dyskusji nt. Smoleńska, a także zdradziła, jakie są jej postanowienia noworoczne!
ROZMAWIAŁ KRZYSZTOF PYZIA Krzysztof Pyzia: Co w minionym roku było wg Pani najważniejszym wydarzeniem w Polsce? Monika Olejnik: Niewątpliwie najfajniejszym wydarzeniem było Euro 2012. Mimo że go nie wygraliśmy. Dzięki Euro mieliśmy mnóstwo radości w domach, na stadionach, w całej Polsce. Wreszcie mogliśmy zobaczyć zadowolonych rodaków, co w naszym kraju nie zdarza się często, bo na ogół jesteśmy niezadowoleni, przygnębieni, a także zawistni. Do tego niechętni wobec bliskich i niepotrafiący cieszyć się cudzym szczęściem. Widać to zresztą w Internecie. Mam nawet wrażenie, że w mijającym roku zalew nienawiści był jeszcze większy niż w 2011. I jakby tego było mało, stale się on rozszerza. A co w polityce? Mimo że jesteśmy społeczeństwem monokulturowym, to się podzieliśmy. Linią tego podziału jest katastrofa smoleńska. Jeszcze w zeszłym roku nie mówiono „zamach” tylko „być może zamach”, a teraz nikt z przeciwników Donalda Tuska nie owija w bawełnę, tylko mówi wprost, że w Smoleńsku był zamach. To strasznie dzieli społeczeństwo. Dyskusja nt. Smoleńska nadal będzie
8
zamIASt luty 2013
obecna w nowym roku? Z pewnością. Nie mamy wraku dlatego będzie toczyła się dyskusja, kiedy wrak wróci do Polski. Jak wróci – rozpocznie się debata na temat, co z nim zrobić. Czy przeznaczyć go na relikwię? Czy może ma być częścią pomnika? Czy ma stać w muzeum, czy na Krakowskim Przedmieściu? Czy powinno być referendum w tej sprawie? I czy eksperci Antoniego Macierewicza powinni zasiąść z ekspertami Jerzego Millera? A jak już usiądą – to czy przy świetle, czy w obecności kamer, czy w czapkach, czy bez czapek itd. Propaganda polityczna ma się w Polsce dobrze? Propaganda ma się w Polsce świetnie. Mamy życie dwuobiegowe. Okazuje się, że są media mainstreamowe i takie, które udają, że nie mają żadnego wpływu i są niezależne. A naprawdę są tak propisowskie, że to aż boli, bo media mainstreamowe krytykują rząd i opozycję, a media propisowskie całują się z PiS-em od rana do wieczora i jest to nie do wytrzymania. Co ciekawe, w przyszłym roku ma się pojawić „nowa jakość” – pisowski kanał, w którym zapewne od rana do wieczora będziemy oglądać panią Stankiewicz – ikonę polskiego dziennikarstwa i pana Wildsteina –
POLSKA słynnego prezesa TVP powołanego, a także odwołanego przez Jarosława Kaczyńskiego. Będą nowe media. Pojawią się też nowe tygodniki. I bardzo dobrze. To jest niesamowite, bo w 2012 roku trotyl wysadził w powietrze dobrą gazetę – „Rzeczpospolitą”. Nie wiem, czy da sobie ona teraz radę z nowym naczelnym, panem Chrabotą. „Rzeczpospolita” straciła to coś, co miała – oprócz fajnych dziennikarzy, sama się wysadziła w powietrze. Mówiąc językiem młodzieży, kto jest najlepszy w te klocki – w propagandę polityczną? Najlepszy w te klocki jest Donald Tusk ex æquo z Jarosławem Kaczyńskim. A inni? Na przykład Janusz Palikot? Janusz Palikot jest bardzo inteligentny i do tego zręczny. Niedawno postanowił być inny i przyjaźnie mówi o swoich politycznych przeciwnikach. Także Leszek Miller próbuje coś zrobić z SLD, ale mu się to nie udaje. Poza tym czuje na plecach oddech Aleksandra Kwaśniewskiego, który być może włączy się w inicjatywę polityczną, choć, prawdę powiedziawszy, wątpię w to. Uważam, że były prezydent chciałby pełnić jakąś wysoką funkcję w Europie albo na świecie. Nie sądzę, żeby ponownie stał się przywódcą jakiejś partii politycznej. Twarzą Platformy Obywatelskiej jest tylko Donald Tusk i nie widać jego następców. Natomiast Polskie Stronnictwo Ludowe ma nowe oblicze. A jakie ono będzie, to dopiero zobaczymy. Mówię teraz jakbym była wyrocznią (śmiech). Według słownikowej definicji propaganda polityczna to celowe, realizowane przez metody perswazji i manipulacji, emocjonalno-intelektualne oddziaływanie na świadomość jednostek. A czym propaganda polityczna jest dla Moniki Olejnik? Ja nie jestem uczestnikiem propagandy politycznej. Jestem dziennikarzem zadającym pytania interesujące zwykłego człowieka. Takiego, który nie ulega propagandzie. A gdy pada hasło propaganda polityczna, to jakie wydarzenia w Polsce przychodzą Pani do głowy? Oczywiście sprawa smoleńska. To jest propaganda polityczna. Można powiedzieć, że Euro 2012 też zostało w ten sposób wykorzystane. Ale właściwie cokolwiek się wydarzy, to jest to nazywane propagandą. Bez względu na to, czy jest to wydarzenie kulturalne czy polityczne. Takim przykładem może być film „Pokłosie”. Został on oceniony jako najbardziej antypolski film przez ludzi, którzy nawet go nie
widzieli. Nowe w tym roku jest też to, że mamy kolejnych zdrajców. Do tej pory byli zdrajcy wśród polityków, a teraz są zdrajcy wśród aktorów. Marian Opania został zdrajcą. Tak samo Maciej Stuhr. To, że kino włączono do polityki, to taka „nowa jakość” w naszym kraju. Zostawmy na koniec politykę w spokoju. Nowy Rok tuż, tuż. Jakie są Pani postanowienia noworoczne? – Takie same jak do tej pory. Czyli nie będę paliła, nie będę jadła mięsa i nadal zastanawiam się, czy krewetki mają duszę czy nie (śmiech). zamIASt luty 2013
9
POLSKA
JOW-y i Projekt Dutkiewicza – próba zmiany sceny politycznej przez wyborców Od dawna w Polsce ma miejsce pewne cykliczne zdarzenie, które w zależności od swojego wyniku, albo wywraca wszystko do góry nogami, albo nie zmienia układu politycznego ani na jotę. Tak, drodzy państwo – mowa oczywiście o wyborach do Sejmu, Senatu, jednostek samorządu terytorialnego. Prawie każde wybory w kraju nad Wisłą odznaczają się niską frekwencją i znikomym społecznym zainteresowaniem. Pytanie brzmi: dlaczego?
DAGMARA WOŚ Otóż z wszystkich stron słychać argument, że Polacy nie są zainteresowani wyborami, bo nie mają żadnego wpływu na ich wynik. Obywatel uprawniony do głosowania cyklicznie macha ręką i dochodzi do wniosku, że jego głos i tak nie zmieni układu sił na scenie politycznej. Wraz z nim wyczynowe machanie uprawia jeszcze kilka milionów Polaków. A lokale wyborcze straszą pustkami. Remedium na powyższy i wiele innych problemów mają być m.in. JOW-y czyli Jednomandatowe Okręgi Wyborcze, popierane przez akcję społeczną zmieleni.pl i Projekt „Obywatele do Senatu” postulowany przez Rafała Dutkiewicza, prezydenta Wrocławia. Co kryje się pod tymi tajemniczymi pojęciami? Sprawdźmy. O obecnej ordynacji wyborczej
Przy okazji kolejnych wyborów do Sejmu, Parlamentu Europejskiego czy też wyborów samorządowych, niezmiennie wraca do łask temat ordynacji wyborczej w Polsce. Temat szeroko i szczegółowo omawiany, ale dla laików i tak nie do końca zrozumiały. Otóż w naszym kraju można wyróżnić ordynację większością, proporcjonalną i mieszaną, która jest wariantem pośrednim pomiędzy dwoma poprzednimi systemami. Obecnie w Polsce kwestie ordynacji wyborczej reguluje ustawa z dnia 5. stycznia 2011 r.,
10
zamIASt luty 2013
czyli tzw. Kodeks wyborczy. Sięgając do źródeł możemy dowiedzieć się, że w wyborach do rad gmin liczących mniej niż 20 000 mieszkańców oraz w wyborach do Senatu (od 2011 r.) stosuje się system większościowy, natomiast w wyborach do Sejmu, Parlamentu Europejskiego czy do pozostałych jednostek samorządu terytorialnego, używa się systemu
POLSKA proporcjonalnego (tzw. metoda D’Hondta). Jak łatwo można zauważyć, najpopularniejszym typem ordynacji wyborczej w Polsce jest system proporcjonalny, z którym mamy do czynienia w nierównych pod względem wielkości wielomandatowych okręgach wyborczych. Z tym, że w naszym kraju niestety nie jest stosowana ordynacja proporcjonalna w czystej postaci, a co za tym idzie, mogą się rodzić pytania o ich zasadność i skuteczność. Jak zatem uzdrowić ordynację wyborczą w Polsce? JOW – co to takiego?
Coraz więcej słyszy się o tzw. JOW-ach, czyli Jednomandatowych Okręgach Wyborczych, które, popierane przez akcję społeczną zmieleni.pl, są postulowane jako najprostsza i najbardziej sprawiedliwa metoda wyboru parlamentarzystów. W wielkim skrócie polega na tym, że osoba, która uzyska najwięcej głosów w danym okręgu zostaje posłem i wchodzi do Parlamentu.
albo nie być”.
Najprościej jest to wyjaśnić na przykładzie Wielkiej Brytanii, gdzie w ponad 650 okręgach wyborczych liczących po mniej więcej 90 tyś mieszkańców, w wyborach do Izby Gmin wybierany jest jeden przedstawiciel. Taki system wprowadza instytucję odpowiedzialności posła przed wyborcami – poseł nie jest już jednym z wielu, ale jednym na wielu i jest związany instrukcjami wyborców, bo to od nich zależy jego polityczne „być
Zalety JOW-ów
Po pierwsze, na pewno każdy z nas już zauważył, że od wielu, wielu lat na naszej scenie politycznej zmieniają się rządy, premierzy, ministrowie, ale w sejmowych ławach wciąż zasiadają ci sami ludzie. W telewizji ciągle widzimy te same twarze, w radiu ciągle słyszymy te same głosy. Jednomandatowe Okręgi Wyborcze mogą dać szansę na wymianę elity politycznej, a nie tylko na zmianę sejmowego krzesła. JOW-y mogą dać szansę ludziom, którzy sprawdzili się w swoim środowisku lokalnym i mieliby coś do powiedzenia na forum ogólnokrajowym. Po drugie, wszędzie działa zasada, że człowiek jest lojalny wobec tego, od kogo zależy jego przyszłość. W tej chwili, w systemie proporcjonalnym, kandydat na posła jest w pełni uzależniony od lidera partii, który będzie decydował o obsadzie miejsc na poszczególnych listach. W systemie JOW-ów, jak zostało to wspomniane wcześniej, kandydat jest ściśle powiązany z wyborcami, jest zobowiązany ich instrukcjami i podlega większej społecznej kontroli. Nie jest już tylko maszynką do oddawania głosów zgodnie z linią partii, ale jest indywidualnym podmiotem i musi brać pod uwagę zdanie wyborców, którzy na niego głosowali, a co za tym idzie wyborcy mają realną szansę na decydowanie o losie swojego państwa. Po trzecie, po zmianie ordynacji wyborczej, znikną ustawiane z góry listy partyjne, które w tej chwili stanowią pewien rodzaj metody egzekwowania wierności dla linii partyjnej. To z kolei skutkuje selekcją pozytywną kandydatów – do Sejmu wchodzą ludzie z energią i pomysłem na lepszą przyszłość, a nie bierni i niesamodzielni działacze. Wady JOW-ów
Mimo że Jednomandatowe Okręgi Wyborcze mają sporo zalet, to i tak zewsząd pojawią się głosy, że JOW-y mogą nie być tak dobrym rozwiązaniem, jak to przedstawiają Zmieleni z Pawłem Kukizem na czele. Po pierwsze, przede wszystkim istnieje możliwość, że w toku wyborów pojawią się ogromne problemy ze skonstruowaniem stabilnego i silnego rządu, gdyż nastąpiłoby jeszcze większe rozdrobnienie parlamentu na jeszcze większą liczbę opcji politycznych, niż ma to miejsce teraz. Po drugie, czy system JOW-ów tak naprawdę zamIASt luty 2013
11
POLSKA nie premiuje największych partii? Czy faktycznie odzwierciedla preferencje wyborców? Negatywną odpowiedź na te pytania można śmiało pokazać na przykładach USA i Wielkiej Brytanii, gdzie po każdych wyborach na placu boju zostają tylko dwie najsilniejsze partie – pluralizm polityczny w najbardziej podstawowym wariancie. Po trzecie, istnieje ryzyko, że w przypadku utworzenia się w Sejmie dwóch biegunów partyjnych, mniejszości, czy to narodowe, etniczne, itp., zostałyby bezpowrotnie zmarginalizowane. Nie mielibyśmy w Sejmie posłanki Grodzkiej, posła Godsona i innych co ciekawszych indywiduów. Dobrym przykładem jest tutaj Australia, gdzie parlament pozostaje zdominowany przez posłów rodem z antypodów. Wyjątkiem jest chyba tylko jeden Aborygen, nomen omen z Partii Liberalnej. Projekt Dutkiewicza – co to takiego?
Ruch społeczno-obywatelski „Obywatele do Senatu” powstał w 2011 roku z inicjatywy prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza, który miał na celu poparcie przez bezpartyjnych prezydentów miast kandydatów startujących do Senatu RP. Już na samym początku zostało zaznaczone, że tenże ruch nie stanie się partią polityczną. Na briefingu prasowym w Warszawie, w którym uczestniczył także prezydent Krakowa Jacek Majchrowski i prezydent Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik, Rafał Dutkiewicz powiedział, że ruch OdS będzie sprzeciwiał się wojnie polsko-polskiej, obecnej formie funkcjonowania partii politycznych i kartelizacji życia politycznego. OdS – plusy i minusy?
Na podstawie dostępnych materiałów, można wysnuć tak nieostry i mętny obraz wizji Dutkiewicza, że jakakolwiek dyskusja o wadach i zaletach projektu „Obywatele do Senatu” jest właściwie bezcelowa. Formacja OdS powstała niemalże w mgnieniu oka i równie szybko zniknęła ze świadomości politycznej Polaków. Powiedzieć, że OdS otrzymał w wyborach parlamentarnych w 2011r. mało satysfakcjonujący wynik, to mocne nieporozumienie. Powiedzmy sobie szczerze, projekt „Obywatele do Senatu” poniósł sromotną klęskę, ponieważ z 46 kandydatów do Senatu RP
12
zamIASt luty 2013
wszedł tylko i wyłącznie jeden. Teraz należy postawić sobie pytanie, co właściwie było przyczyną tejże klęski? Formacja powstała niemalże tuż przed wyborami. Do sierpnia 2011r. nie było wiadomo, kto będzie startował z jej listy. Poziom wiedzy przeciętnego Kowalskiego na temat OdS był znikomy, a, jak już zostało to napisane, wizja Rafała Dutkiewicza za mętna i za mało konkretna, żeby znaczna część wyborców zwróciła na nią uwagę. Zdaniem Dutkiewicza wynik wyborczy formacji OdS pokazał nie słabość tej inicjatywy w ogóle, tylko siłę partyjnych szyldów, które mają większe poparcie wyborcy. Doprawdy, zgrabne wyjście z zaistniałego dysonansu. Pomysłodawca ruchu „Obywatele do Senatu” powiedział również, że to tak naprawdę dopiero początek. Swoją drogą to bardzo zabawne stwierdzenie – był szampan, wstęga i fanfary, ale dokończyć budowy to już nie ma kto. Prawie jak z naszymi „autostradami”. Słowo na przyszłość
Ostatnimi czasy wokół JOW-ów nieprzerwanie toczy się tasiemcowa dyskusja, z której przy odrobinie szczęścia można wysupłać dziesiątki argumentów za i przeciw. Jednak, o ile właśnie Jednomandatowe Okręgi Wyborcze mają jakąś szansę powodzenia i faktycznie mogą dać obywatelom szansę na zmianę sceny politycznej, o tyle projekt „Obywatele do Senatu” wydaje się być jedynie cieniem głębszej idei, pojedynczym, dość słabym podrygiem tuż przed wyborami i zagadką, której nikt nie rozwiąże nim minie czas. Jak to zostało wykazane na powyższych przykładach, JOW-y faktycznie mogą być czymś, co poprawi kondycję polityczną Sejmu na lepsze, ale może też być czynnikiem, który spowoduje odwrócenie się sytuacji politycznej niekoniecznie na naszą korzyść. Póki co, jak zostało wspomniane, toczy się zażarta dyskusja. Na obecnym etapie świadomości politycznej, obywatele nie są w stanie do końca stwierdzić, czy to faktycznie okaże się dobre czy nie. Będziemy mogli się o tym przekonać dopiero, gdy ordynacja wyborcza zostanie zmieniona. A wtedy, albo będziemy zadowoleni, albo jak kraj długi i szeroki ,będzie się niosło echo słów „mądry Polak po szkodzie”.
ZAGRANICA
Quo vadis, Ameryko? 6 listopada zapewne nie padał śnieg. Nie wybuchł też żaden wulkan. Nawet gdyby się to jednak stało, większość Amerykanów nie zauważyłaby różnicy, zajęta albo obserwowaniem wyborów w telewizji, albo staniem w kolejkach do urn. Zaskoczenia nie było – zgodnie z przewidywaniami wielu amerykańskich politologów wygrał Barack Obama. Pytanie jednak, co to oznacza dla USA i reszty świata.
DOMINIKA JĘDRZEJCZYK Status quo
Najprościej byłoby powiedzieć, że reelekcja Obamy zapowiada kontynuację dotychczasowej polityki – tak w kwestiach wewnętrznych, jak i zagranicznych. Pytanie, oczywiście, na ile ta polityka byłaby inna, gdyby u steru stanął Mitt Romney. Wycofanie Obamacare (jednego z głównych postulatów kandydata Republikanów) byłoby, ze względu na ewentualne reakcje społeczne, wysoce nieprawdopodobne. Obywatele szybko przyzwyczajają się do powiększającego się systemu ochrony społecznej i odebranie im nadanych wcześniej praw obróciłoby się przeciwko każdemu prezydentowi, bez względu na to, z której pochodziłby partii. Podobnie stałoby się z zapowiedziami dotyczącymi polityki zagranicznej, w tym ze słynnym „crush China” czy zaostrzeniem polityki wobec Rosji. To pierwsze nie jest możliwe ze względów obiektywnych – w Chinach znajduje się obecnie duża część amerykańskiego długu publicznego, a co za tym idzie, manipulacje wartością jena odbiłyby się bezpośrednio na amerykańskiej sytuacji ekonomicznej. Choć oba państwa wciąż ze sobą konkurują na polu gospodarczym, być może w niedalekiej przyszłości bardziej opłacalna stanie się współpraca lub przynajmniej tolerancja. Podobnie w przypadku Rosji, której przystąpienie do WTO znacznie ogran-
icza pole amerykańskiej administracji do manipulowania handlem z tym państwem i łączenia go z, na przykład, wymogami dotyczącymi przestrzegania praw człowieka. Żeby w pełni korzystać z możliwości, które daje członkostwo Rosji w WTO, USA muszą zaprzestać tej praktyki. Kwestie praw człowieka przesunęły się na plan działań Kongresu, który uchwalił chociażby Prawa Magnitsky’ego („Magnitsky Law”) potępiające wszystkich rosyjskich obywateli winnych łamaniu praw człowieka. W efekcie ma to im utrudnić otrzymanie amerykańskiej wizy i prowadzenie działalności biznesowej na terenie Stanów. Prezydent Putin uznał to za ingerencję w wewnętrzne sprawy Rosji. Jak widać, „reset” zapowiedziany przez wiceprezydenta Bidena nie jest zakończony, a stosunki pomiędzy Rosją a USA nadal wymagają uwagi i ostrożności z obu stron. Mitt Romney, bez względu na swoje poglądy, musiałby się do tego klimatu dostosować. Ostatecznie różnice partyjne uwidaczniają się najwyraźniej w trakcie kampanii, po której prezydent, bez względu na afiliację partyjną, zostaje zanurzony w dokładnie tym samym kontekście, w jakim znalazłby się jego oponent. Przegrana Mitta Romneya stanowi dla Republikanów okazję do zmian nie tylko w programie, naznaczonym postzimnowojennym spojrzeniem na świat, lecz także w kwestiach zamIASt luty 2013
13
ZAGRANICA wewnętrznej spójności partii (przypomnijmy, ina, pomóc w walce z rosnącym długiem pubże stosunek głosów elektorskich wyniósł: 332 licznym. Według Romneya polityka Dedla Obamy i 206 dla Romneya). Rozliczenia mokratów ogranicza wolna sferę działań czekają jednak także Demokratów – jedna biznesu i tym samym przyczynia się zmz ostrzejszych kampanii prezydenckich niejszenia przyrostu gospodarczego. Pytanie, w ostatnich latach przyniosła bowiem sporą czy aby na pewno Romney-prezydent polaryzację poglądów obu kandydatów. Jedzdołałby wprowadzić w życie wszystkie swoje nak ze swoich obietnic wyborczych zostanie propozycje. Obniżenie podatków dla przedrozliczony tylko obecny prezydent. Twarde siębiorców, choć w dłuższej perspektywie mostanowisko z kampanii może utrudnić mu głoby zwiększyć przyrost gospodarczy, współpracę z Republikanami, konieczną do odbiłoby się bardzo negatywnie na bilansie przeprowadzania ustaw przez Izbę Reprezentbudżetowym. Załatanie powstałej w ten antów. Trudna sytuacja Obamy w stosunku do sposób dziury byłoby trudne, wziąwszy pod 2008 roku jest spowodowana nie tylko przez uwagę chociażby społeczne przyczyny, dla czynnik instytucjonalny, lecz także których odwołanie Obamacare (które mospołeczny. Zmęczenie kryzysem, brak efektu głoby przynieść ulgę dla budżetu) nie byłoby świeżości i mobilizacji, jakie towarzyszyły Demożliwe. Oszczędności należałoby szukać mokratom cztery lata temu, przyczynią się do gdzie indziej – nie wśród przedsiębiorców nasilenia krytyki towari najbogatszych, bo to zyszącej działaniom prezypotencjalny elektorat ReCzy można jednocześnie denta. To tymczasem publikanów, ale też nie oznacza, że trudniej będzie zmniejsząc podatki i deficyt wśród klasy średniej czy mu przeprowadzać duże najbiedniejszych, bo, jak reformy, którym zwykle budżetowy? Według Obamy sam Romney przyznawał sprzyja druga kadencja, i podczas kampanii, jego to możliwe. które mogą zostać polityka nie miała wymuszone przez kolejną fazą kryzysu, zauderzyć w najniżej sytuowanych. powiadaną przez ekonomistów na pierwszą połowę 2013 roku. Tymczasem prawdziwym problemem, z jakim przyjdzie się zmierzyć staremu-nowemu Ekonomia, człowieku! prezydentowi, jest międzynarodowa sytuacja ekonomiczna Stanów Zjednoczonych, dla Czy można jednocześnie zmniejszać podatki których najważniejsza jest konkurencja z Chii deficyt budżetowy? Według Baracka nami oraz redefinicja współpracy handlowej Obamy jest to jak najbardziej możliwe. Prezyz Rosją, już pod parasolem instytucjondencki plan walki z kryzysem ekonomicznym alnym WTO. Otwarta pozostaje też kwestia zakłada właśnie zwiększanie ulg podatkowych zagospodarowania nowych rynków, w tym dla małych przedsiębiorstw oraz większości współpraca z państwami, których ustrój zmiobywateli USA, zmniejszanie wydatków pubenił się wskutek Arabskiej Wiosny. Dużym licznych (choć nie jest jasne, w których rynkiem, zagospodarowywanym w tej chwili dokładnie sektorach) oraz cięcia w ulgach głównie przez Rosję i Chiny, jest Afryka, podatkowych dla najbogatszych Amerykanów w której jak do tej pory USA nie było (2% populacji). Odciążenie klasy średniej zaszczególnie efektywne. Przykładem wsze stanowiło jądro polityki prezydenta nieskuteczności amerykańskiej administracji Obamy, podobnie zresztą jak rozszerzanie może być niepowodzenie w lobbowaniu konpaństwowej opieki nad najniżej sytuowanymi, cernów naftowych w Sudanie Południowym którego efektem było, między innymi, plana rzecz krajowych przedsiębiorców. nowane jeszcze przed wybuchem kryzysu ekonomicznego, Obamacare. W kwestii Okno na świat polityki antykryzysowej nie powinniśmy się zatem spodziewać rewolucji, chyba że byłaby Prawdziwym testem dla Obamy będzie jednak ona spowodowana silnym szokiem polityka zagraniczna. Arabska Wiosna z zewnątrz. Propozycje Mitta Romneya, pokazała, że amerykański prezydent stracił przynajmniej te wyrażone otwarcie w kamdominującą pozycję w definiowaniu sytuacji panii, były odwróceniem dotychczasowej nie tylko w Afryce (gdzie ewentualne spory polityki prezydenta Obamy. Ograniczenie rozstrzyga teraz Unia Afrykańska), lecz także wydatków rządowych oraz liberalizacja sfery na Bliskim Wschodzie. Listopadowe napięcia biznesu, w tym obniżenie podatków dla na granicy izraelsko-palestyńskiej zażegnano, przedsiębiorstw miały, według Republikanjak podawały światowe media, dzięki
14
zamIASt luty 2013
ZAGRANICA zaangażowaniu egipskiego prezydenta Mohameda Mursiego, który, podobnie jak Gama Nasser, aspiruje do zdobycia kontroli nad całym regionem. Ameryce nie powinno być i nie jest na rękę, że kwestia izraelskopalestyńska znajduje się teraz w rękach polityka związanego z Bractwem Muzułmańskim. Prezydent Obama powinien był bardziej zaangażować się w konflikt, który mógł przerodzić się w wojnę i jasno zadeklarować swoje poparcie dla Izraela. Oddanie pola mediacyjnego arabskiemu państwu może znacznie zachwiać równowagą sił na Bliskim Wschodzie, co odbije się negatywnie na amerykańskich interesach w tym regionie. Utrzymywanie sił, które jakoby miałyby stanowić narzędzia ustalania polityki według planów Białego Domu może być ryzykowne, wziąwszy pod uwagę niestabilność w regionie oraz kompleksowe sieci powiązań między poszczególnymi państwami, które po części wynikają jeszcze z polityki USA i ZSRR z czasów zimnej wojny. Stany Zjednoczone powinny starać się utrzymywać relacje ze swoimi strategicznymi partnerami, ale jednocześnie rozbudowywać strefy wpływów na terenach, które dziś gospodarczo przejmują Chiny – przede wszystkim w Afryce i Ameryce Południowej. Trudno jednak być w tej kwestii dobrej myśli, skoro Obamie jak dotąd nie udało się tego
Oko na Syrię
dokonać. Przez ostatnie 4 lata walka z terroryzmem, sytuacja w Iraku i Afganistanie oraz konflikt z Iranem były priorytetami polityki Białego Domu. Trudno spodziewać się zmiany w tej kwestii, choć wsparcie USA dla przemian demokratycznych w Birmie pokazuje, że Obama dostrzega konieczność politycznego zaangażowania się Stanów w państwach znajdujących się poza główną osią zainteresowań Waszyngtonu. Prezydent kieruje się bowiem w swojej polityce zagranicznej żelaznymi zasadami Realpolitik, nie zaś ideałami, które często stanowią jedynie publiczne uzasadnienie decyzji Białego Domu. Czy zatem coś się w ogóle zmieni w polityce zagranicznej i wewnętrznej USA? Biorąc pod uwagę konieczność dokończenia rozpoczętych już reform, a także brak zmiany ideologicznej w Białym Domu – jest to mało prawdopodobne. Jako że ramy instytucjonalne pozostały niezmienione od czasów ostatniej kadencji (chodzi tu w szczególności o skład partyjny obu izb Kongresu), jakiekolwiek modyfikacje programu mogłyby mieć miejsce tylko w przypadku jakiegoś szoku z zewnątrz. Paradoksalnie największe pokłady potencjału do produkcji takiego szoku leżą nie w możliwości zaostrzenia się kryzysu ekonomicznego, ale w samym amerykańskim społeczeństwie, zmęczonym pogarszającą się sytuacją gospodarczą w kraju.
Po deklaracji Prezydenta Federacji Rosyjskiej – Władimira Putina, jakoby Moskwa nigdy nie była szczególnym przyjacielem Baszara AlAssada, społeczność międzynarodowa zaczęła się zastanawiać, czy aby przypadkiem Rosja nie wycofywała swojego poparcia dla reżimu Assada. Jak do tej poru opór Kremla był najważniejszym czynnikiem, paraliżującym podjęcie zdecydowanych działań przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. Czy aby na pewno obojętność w stosunku do losu Assada jest równoznaczna ze zmianą pozycji Rosji w kwestii wojny domowej w Syrii?
DOMINIKA JĘDRZEJCZYK Retrospektywnie o Realpolitik
Przypomnijmy, że dokładne słowa Putina brzmiały: „Nie zajmuje mnie przyszły los Assada” (I’m not preoccupied with Assad’s future fate). Kreml pogodził się z faktem, że dni rządzącego ponad 40 lat rodu Al-Assadów w roli syryjskich decydentów są policzone. „Bez wątpienia, zmiana jest potrzebna” – przyznał Putin. Jego słowa nie oznaczają jednak
odwrotu od dotychczasowej polityki kalkulacji interesów, której przejawem było popieranie Assada i opozycja w stosunku do jakiejkolwiek zmiany władzy, która doprowadziłaby do przewartościowania polityki i pozycji międzynarodowej Syrii. A taki skutek przyniosłoby zapewne scedowanie władzy na rebeliantów po uprzednim odsunięciu od władzy Baszara Al-Assada – zamIASt luty 2013
15
ZAGRANICA jalną szansę na zysk innych państw w renowy rząd starałby się raczej spłacić zagionie, który stanowi „oczko w głowie” dłużenie (lojalnościowe i finansowe) Kremla. Sytuacja nie jest jednak tak prosta. w stosunku do mocarstw zachodnich Przykłady Iraku i Afganistanu doskonale (w szczególności USA), nie zaś kontynuować pokazują, w jakim stopniu USA nie rozumieją współpracę ekonomiczną z Rosją. Rozukładu sił na Bliskim Wschodzie. Zarówno szerzenie strefy wpływów Waszyngtonu to, w kwestiach państw arabskich, jak i Azji obok utraty ważnej linii handlu bronią, perCentralnej, Rosja jest dużo bardziej spektywa nie do zaakceptowania dla Moskwy. politycznie wprawiona, dysponuje też więkAle ani Putin, ani tym bardziej Siergiej szymi zasobami, których może łatwo używać Ławrow, rosyjski minister spraw zagraniczze względu na bliskość geograficzną. Paradoknych, nie są nowicjuszami w zakresie spraw salnie, chaos w post-Assadowskiej Syrii, międzynarodowych. Zmiana nastawienia którego zapewne nie da się uniknąć, będzie w stosunku do sytuacji w Syrii nie zakorzystny tylko dla Rosji. W perspektywie powiada nagłej i drastycznej zmiany, a jeniemożności dalszego reanimowania Assada, dynie otwiera Kremlowi perspektywę dobicie go okazuje się równie kuszące – redefinicji i przewartościowania polityki Moskwa na pewno nie pozwoli sobie w sposób najbardziej dla niego korzystny. na odsunięcie od wpływu na sytuację Pozostawanie w osamotnionej opozycji mowewnętrzną (tak głoby na dłuższą metę polityczną, jak przynieść Rosji nie Można zadać sobie przewrotne i handlową) Syrii po tylko straty finansowe upadku Baszara Alczy osłabienie pytanie, dlaczego Rosjanie Assada, o czym reputacji międzynarozwiększają szansę na zysk innych świadczą zresztą dowej, ale, mówiąc Putina: pragmatycznie, państw w regionie, który stanowi słowa „Martwimy się tylko, przegapienie możlijak ułoży się sytuacja wości zrobienia "oczko w głowie" Kremla. w kraju „dobrego interesu”. po rozpadzie Nacisk ze strony poobecnego rządu”. zostałych stałych członków Rady Bezpieczeństwa (w tym także Chin) wieszczy Dalsze wspieranie Assada i w efekcie (z czy bez oporu Rosji) nieuchronną redefinprzedłużanie konfliktu mogłoby opłacić się icję sytuacji wewnętrznej w Syrii. Zmiana oficRosji tylko w przypadku wzrostu obrotów jalnej pozycji Rosji na, przynajmniej z handlu bronią lub możliwości takiego mapowierzchownie, bardziej koncyliacyjną, nipulowania konfliktem, by zaszkodzić otwiera pole do negocjacji i podziału tortu, Turcji. Pierwsza z alternatyw jest niemożliwa który powstanie po upadku rządu Assada. Nie ze względu na wzrastającą przewagę rebelimożna mieć złudzeń, że słowa Putina to coś antów nad rządem, druga zaś ze względu na więcej niż efekt przemyślanej strategii i zimskuteczne nagłośnienie możliwości „przelania nej kalkulacji kosztów i zysków. Tym bardziej się” konfliktu przez granicę przez premiera naiwnym byłoby uważanie, że jest to wyraz Erdogana. Wsparcie NATO z jednej strony samokrytyki czy efekt dyplomatycznej potęgi i dotychczasowe osłabienie Ankary przez państw zachodnich. Prosty rzut oka na napływ syryjskich uchodźców (w efekcie także rosyjską historię pokazuje, że od zawsze zaostrzenie kwestii kurdyjskiej) z drugiej po(a szczególnie wyraźnie widać to na wodują, że ta strona wojny domowej w Syrii przykładzie polityki Stalina w początkowej przestała być dla Moskwy atrakcyjna. fazie zimnej wojny) Rosja prowadziła Realpolitik w zakresie spraw międzynarodowych – „Zwrot” w polityce Rosji w stosunku do Syrii podczas, gdy USA wprawiały się czy domniemane spotkanie ministra w prowadzeniu polityki za kulisami pomocy Ławrowa z przywódcą rebeliantów nie świadhumanitarnej, Rosjanie wprawiali się czy o zmiękczeniu pozycji Moskwy na arenie w twardym bilansie zysków i strat, międzynarodowej, a jest jedynie dowodem okraszonym bezpośrednią, ale zgodną z prona wierność Rosji w stosunku do koncepcji tokołem, dyplomacją. Realpolitik. Jedynym, którym ta polityka na pewno się nie opłaci, jest Baszar Al-AsRegionalnie i globalnie sad. Można by jednak zadać sobie przewrotne pytanie, dlaczego Rosjanie zwiększają potenc-
16
zamIASt luty 2013
III SEKTOR
Szukamy tego, co nas łączy Rozmowa z Rafałem Więckiewiczem, prezesem stowarzyszenia Instytut Aktywności Społecznej
ROZMAWIAŁA MARTYNA NOWOSIELSKA Czym właściwie jest Instytut Aktywności Społecznej? To trudne pytanie. IAS to przede wszystkim grupa ludzi połączona wspólną wizją i wiarą, że budowa świadomego, aktywnego społeczeństwa jest możliwa oraz, co istotniejsze, potrzebna. To także inicjatywa, która ma na celu zwrócenie uwagi na szereg problemów, często pomijanych w debacie publicznej. Jest skierowana na dialog ponad podziałami.
I myślisz, że te cele w naszym społeczeństwie są możliwe do zrealizowania? Właśnie nad tym wszystkim wspólnie się zastanawiamy. To jeden z problemów, na który chcemy naszą działalnością odpowiedzieć. Ja osobiście wierzę w to, że budowa aktywnego, świadomego społeczeństwa, społeczeństwa obywatelskiego, nie jest tylko utopią, lecz prawdziwym wyzwaniem. Doświadczenia z naszej historii pokazują, że polskie społeczeństwo potrafi się w określonych sytuacjach, wobec określonego problemu, zorganizować. zamIASt luty 2013
17
III SEKTOR działacze społeczni posiadający wysokie komProblem aktywności społecznej jest bardzo ispetencje oraz wieloletnie doświadczenia, totny dla funkcjonowania wysokorozwinięczynni na różnych polach - uniwersyteckim, tych demokracji. W naszym kraju politycy samorządowym oraz administracyjnym. Są to przypominają sobie o konieczności osoby, które maja okazję przyglądać się podejspołecznego zaangażowania jedynie w okresie mowanej przez nas problematyce z różnych kampanii wyborczych, kiedy zabiegają stron, w różnych jej wymiarach, co niewątplio poparcie oraz podkreślają istotę wysokiej wie stanowi o bogactwie naszego Instytutu. frekwencji wyborczej. Wtedy też przypominają sobie o terminie społeczeństwo obywatelCzy według ciebie sam młody aktyw nie skie. W życiu codziennym stykamy się jednak mógłby sobie poradzić bez takiej rady? z dotkliwymi przejawami społecznej Nie da się na to pytanie odpowiedzieć. Mubierności, która pozostaje zupełnie niezasielibyśmy to sprawdzić w praktyce. Na pewno uważona. Dzieje się tak na wszystkich szczemłodość, pasja, zaangażowanie, wspólne cele blach i bez względu na wiek, co potwierdzają oraz zbieżne poglądy- nie tyle polityczne co przeprowadzane badania m.in. „Diagnoza raczej społeczne- są bardzo istotne i cenne. społeczna”. Dlatego istotne jest, aby nauczyć Niemniej pomoc osób doświadczonych nasze społeczeństwo odpowiedzialności przyczynia się do podniesienia wartości i przekonać ludzi, że mają wpływ na własną naszych działań. Wszyscy nasi eksperci to sytuację, na bliższe i dalsze otoczenie. ludzie pełni zaangażowania, fantastycznych pomysłów oraz Skąd w ogóle w twoje W życiu codziennym stykamy się z radości z tego, czym głowie wziął się zajmują. Czasami pomysł na IAS? przejawami społecznej bierności. się naprawdę trudno Jednego konkretnego dostrzec różnicę powodu nie było – Dlatego istotne jest, aby przekonać wieku. było ich wiele. W największym stopniu ludzi, że mają wpływ. Doświadczenie tych IAS jest chęcią głośneosób niejednokrotgo zademonstrowania obecności nie pomagało nam przezwyciężyć pojawiające w przestrzeni publicznej. Skoro bowiem się przed nami dylematy. Wierzę, że udało się znaleźć grupę współpracowników, w przyszłości też tak będzie. którzy myślą podobnie, to warto nasze Biorąc pod uwagę dużą liczbę organizacji poglądy w wyraźny sposób przekazać innym. pozarządowych na rynku jak IAS planuje Czy w Polsce brakuje projektu takiego jak się wybić? IAS? Zamierzamy po prostu robić swoje. Nasza Jest wiele podobnych projektów. Wiele inicciężka praca już przynosi rezultaty. Konferjatyw to jednak efemerydy, które powstają encja "Społeczeństwo obywatelskie w Polsce – tylko po to, aby wkrótce zniknąć. Przewagą wyzwanie XXI wieku?", która inaugurowała IAS jest zespół młodych ludzi, prężnie działanaszą działalność spotkała się z bardzo jących na różnych obszarach aktywności dobrym przyjęciem. Nawiązaliśmy sporo konspołecznej, realizujących się w różnych protaktów, które, mam nadzieję, przerodzą się jektach oraz grono wybitnych ekspertów już wkrótce w kolejne ciekawe inicjatywy. Jest zrzeszonych w Radzie Naukowej, jak również to niewątpliwie skutkiem dużej dbałości, współpracujących z nami w sposób nieformktórą przykładamy do warstwy merytorycznej alny. Tym samym łączymy młodość, nowe naszych projektów. Ważne abyśmy z naszym spojrzenie na problemy polskiego przekazem docierali do możliwie najwiękspołeczeństwa z doświadczeniem koniecznym szego grona odbiorców. Naszym celem jest, w tego typu przedsięwzięciach. aby spośród wielu organizacji pozarządowych wyróżniał nas jasny, merytoryczny przekaz, Skoro już mowa o Radzie Naukowej - jakie oparty w dużej mierze na własnych kanałach jest jej zadanie? Kto w niej zasiada? komunikacji. Przekładem tego typu starań Rada Naukowa jest statutowym ciałem opinijest chociażby miesięcznik "zamIASt". odawczo-doradczym IAS. Jej zadaniem jest opiniowanie, inicjowanie działań Instytutu Jakie inne działania planuje IAS na naoraz kreowanie kierunków jego rozwoju. Wsjbliższy czas? piera merytorycznie nasze projekty, czuwa Mamy bardzo dużo planów, które pragniemy nad ich jakością poznawczą oraz nad ich stopniowo realizować. Zamierzamy otworzyć doniosłością społeczną w wymiarze praksię na szersze grono odbiorców. W pierwszej tycznym. W jej skład wchodzą wybitni przedkolejności nasze najbliższe działania będą adstawiciele życia publicznego, naukowcy oraz
18
zamIASt luty 2013
III SEKTOR resowane do młodzieży szkolnej oraz akanigdy nie będzie zmuszone walczyć o wolność demickiej. Obecnie opracowujemy projekt i demokrację. Pojawiają się jednak nowe badawczy dogłębnie eksplorujący środowisko wyzwania, którym także należy sprostać. studentów Uniwersytetu Warszawskiego. Moim zdaniem społeczne zaangażowanie, akPonadto w nieco dalszej perspektywie przygotywność i świadomość obywatelska powinny towujemy kolejne projekty wydawnicze. Nibyć czymś trwałym, a nie dającym o sobie znestety nie mogę jeszcze zdradzić szczegółów. ać jedynie w okresie kryzysu czy zmiany Więcej informacji już wkrótce będzie można społecznej, co jest tak charakterystyczne znaleźć na naszych stronach internetowych w naszej historii. oraz zapewne w kolejnych numerach "zamISam zaznaczasz, że dużo działaczy to stuASt". denci, większość z Uniwersytetu WarszaDlaczego akurat jako główne grupy dowskiego - czy to nie ogranicza IAS? celowe wybraliście młodzież szkolną i stuNie, to nas nie ogranicza. Mamy działaczy, dencką? którzy już nie są studentami oraz takich, Wydaje mi się, że nie są to główne, a na którzy studiują na innych uczelniach. Wiele pewno nie jedyne grupy docelowe. Nasze dziosób wkrótce kończy studia, co nie oznacza ałania są adresowane znacznie szerzej. Pytałaś końca ich zaangażowania w IAS. Wszyscy o nasze najbliższe plany. Tak się złożyło, że są mamy nadzieję, że będzie to udana i długa one akurat związane z tymi grupami. droga. Jednocześnie ciągle się rozszerzamy, Dlaczego tak się stało? Jest prowadzimy permanentną wiele przyczyn. Pierwszą i Społeczeństwo obywatelskie rekrutację. Otrzymujemy oczywistą jest fakt, że śrowiele zgłoszeń od osób, dowisko akademickie jest jest dla mnie umiejętnością które chcą z nami współtym, które sami współtKażdy chętny postrzegania świata przez pracować. worzymy. Znaczna część z ma możliwość działać w nas to nadal studenci. Dlatnaszym Instytucie. Wyspryzmat innych ludzi. ego też przyglądamy się z tarczy, że wypełni odpowbliska kwestiom nurtującym właśnie stuiednią deklarację członkowską, którą można dentów. Dostrzegamy wyzwania jakie przed znaleźć na naszej stronie internetowej, nimi stoją . Jeżeli chcemy kreować postawy, dostarczy ja do nas, a następnie poczeka na stymulować zmianę, uczyć i pokazywać nowe informację zwrotną. Wszystko przebiega rozwiązania, to musimy intensywnie działać bardzo sprawnie. właśnie w środowisku ludzi młodych, którzy Na koniec - czym jest dla ciebie społeczeńststanowią o przyszłości polskiego społeczeństwo obywatelskie? wa. Idąc dalej- jeżeli społeczeństwo obywatelNie chcę aby zabrzmiało to górnolotnie, ale skie jest wyzwaniem XXI wieku, nawiązując społeczeństwo obywatelskie jest dla mnie do tytułu naszej niedawnej konferencji, to jest umiejętnością postrzegania świata przez to wyzwanie stojące przede wszystkim przed pryzmat innych ludzi. Definiujemy otaczaludźmi młodymi. Nie oznacza to, że jącą nas rzeczywistość dostrzegając szersze zamykamy się na inne grupy. Pragniemy możliwości rozwiązania nurtujących probwspółpracować ze wszystkimi. Także lemów we współdziałaniu z innymi ludźmi. z osobami w średnim wieku oraz starszymi, Szukamy tego co nas łączy, a nie tylko tego co pokazując im prawdziwą istotę społecznego dzieli, by wspólnie realizować określone zazaangażowania. Nie można jednak zapominłożenia. Społeczeństwo obywatelskie to ać, że pokolenie naszych rodziców, a często umiejętność wzięcia odpowiedzialności za dziadków miało swoje wyzwania, swój poligon siebie i za innych. Jest to coś więcej niż tylko doświadczalny. Była nim chociażby Solidorganizacje pozarządowe, stowarzyszenia, arność i opozycja demokratyczna w PRL. Dla samorząd, czy fundacje. Tworzą je ludzie mnie jest to piękny przykład społeczeństwa świadomi stojących przed nimi wyzwań, obywatelskiego. Szkoda, że tych wzorców nie którzy nie pozostawiają swojej sytuacji jeudało się przenieść do Polski po roku 1989. dynie na pastwę zwodniczego losu. Wydaje się Doświadczenia poprzednich pokoleń związto proste i oczywiste. Jak pokazuje doświadane z walką opozycyjną, Solidarnością są czenie niestety wcale tak nie jest. pewnego rodzaju ewenementem. Powstały w szczególnych okolicznościach. Mam nadzieję, że nie powtórzy się nigdy sytuacja, która doprowadziła do tego typu wystąpień i pokolenie którego jestem reprezentantem zamIASt luty 2013
19
III SEKTOR
Obywatele decydują Art. 118 Konstytucji zapewnia obywatelom prawo do inicjatywy ustawodawczej. Tryb jej podjęcia reguluje ustawa z 24 czerwca 1999 roku. Dotychczas podjęto ponad sto inicjatyw obywatelskich, jednak mniej niż 10 projektów zostało przegłosowanych przez Parlament (m.in. ustanowienie Święta Trzech Króli dniem wolnym od pracy). Według danych Instytutu Spraw Obywatelskich Polacy złożyli prawie 4,6 mln podpisów pod obywatelskimi projektami ustaw, które trafiły do sejmowego kosza lub sejmowej zamrażarki. Natomiast wiele z tych, nad którymi obradowano zostało tak zmienionych, że ich ostateczna wersja miała niewiele wspólnego z obywatelskim pierwowzorem.
MIKOŁAJ RUTKOWSKI Obecnie prawo wniesienie projektu ustawy do Sejmu ma grupa 100 tys. obywateli. Podpisy pod projektem zbiera komitet inicjatywy ustawodawczej, który po zebraniu pierwszego tysiąca podpisów składa zawiadomienie o utworzeniu komitetu do Marszałka Sejmu. Od tego momentu na zebranie pozostałych 99 tys. komitet ma trzy miesiące. Zdaniem Instytutu Spraw Obywatelskich obowiązki, które nakłada na komitet ustawa, są nieprzyjazne obywatelom. Według Roberta Górskiego, prezesa Inspro prawo sprzyja raczej dużym grupom interesu i partiom politycznym. – Chcemy to zmienić i spowodować, że więcej obywateli będzie, dzięki wykorzystaniu tego narzędzia, uczestniczyć w życiu publicznym – mówił Górski na wrześniowej konferencji prasowej promującej akcję „Obywatele decydują”. – Ustawy obywatelskie po prostu budują kapitał społeczny – dodał. Głównym celem akcji zorganizowanej przez Inspro jest doprowadzenie do uchwalenia nowelizacji, która miałaby ułatwić komitetom zbieranie podpisów i przyznać im więcej praw w trakcie przeprowadzania projektu przez Sejm. Instytut chce, aby projekt trafił do Sejmu jako inicjatywa poselska. – Rozmawiamy ze wszystkimi partiami zasiadającymi w Sejmie – powiedział dla „ZamIASt” Górski. – Interesuje nas porozumienie ponad podziałami partyjnymi. Poprzez rozmowy z poszczególnymi parlamentarzystami badamy na ile takie porozumienie jest możliwe (…). Trudno jeszcze mówić o konkretnych rezultatach. Wszyscy nam mówią, że trudno będzie doprowadzić do kompromisu ponadpartyjnego – dodał.
20
zamIASt luty 2013
Z Instytutem współpracuje Komitet Społeczny, składający się m.in. z osób związanych z kilkoma podjętymi do tej pory OIU. Partnerami projektu są Federacja Zielonych – Grupa Krakowska oraz szwajcarska organizacja Alpen Initiative, która zasłynęła skutecznym wprowadzeniem tranzytu kolejowego w miejsce drogowego transportu towarów w Szwajcarii. Propozycje zmian
Zebranie 100 tys. podpisów to duże wyzwanie logistyczne i finansowe. Inspro proponuje, żeby w sytuacjach losowych umożliwić komitetowi inicjatywy wstrzymanie ustawowego biegu trzech miesięcy i powrót do zbierania podpisów po pewnym czasie. W nowelizacji ma się także znaleźć zapis o prawie do częściowej refundacji kosztów poniesionych przez komitet oraz zapewnienie mu dostępu do mediów publicznych (podobnie jak komitetom wyborczym przed wyborami). Autorzy nowelizacji chcą przyznać autorom obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej prawo do zgłaszania wniosków mniejszości podczas prac w Sejmie w przypadku dokonania
III SEKTOR przez komisję sejmową znacznych zmian w projekcie – częstokroć bowiem okazywało się, że ostateczny projekt poddany pod głosowanie miał niewiele wspólnego z wersją zgłoszoną przez obywateli. Ponadto celem Inspro jest uprzywilejowanie inicjatywy obywatelskiej poprzez zakaz odrzucenia jej w pierwszym czytaniu oraz nakaz rozpatrzenia w określonym terminie (czyli ukrócenie wyrzucania projektów do sejmowego kosza lub sejmowej zamrażarki). W listopadzie nad tymi postulatami dyskutowali już politycy. Trzynastego listopada odbyło się pierwsze seminarium „Obywatele decydują”, w którym wzięli udział przedstawiciele różnych partii politycznych: Marcin Święcicki (PO), Marzena Machałek (PiS), Tomasz Makowski (RP) i Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska (SLD). Nieobecni byli posłowie Solidarnej Polski i Polskiego Stronnictwa Ludowego.– Posłowie obecni na seminarium zadeklarowali się być ambasadorami inicjatywy w swoich partiach – opowiada Górski. Prezes Inspro podkreśla, że zależy mu aby nad projektem pracował zespół złożony z przedstawicieli wszystkich partii. – Nie interesuje nas poparcie tylko partii X lub tylko partii Y. Chcemy, żeby powstał zespół szukający kompromisu dla dobra wspólnego, ponad podziałami partyjnymi (…). – Pojedynczy posłowie są za, jednak ci, którzy nas popierają , nie rządzą w swoich partiach. Rozmowy z decydentami jeszcze przed nami – podkreśla prezes Inspro. – Na zebraniu padały różne propozycje. Nie wszystkie wydają się uzasadnione – komentuje dla „ZamIASt” poseł Marcin Święcicki z PO. Poseł nie jest przekonany do zakazu odrzucania obywatelskiego projektu w pierwszym czytaniu oraz nakazu rozpatrzenia go w określonym terminie. – Argumentem za ma być fakt podpisania inicjatywy obywatelskiej przez co najmniej 100 tys obywateli. PO jeszcze nie przedstawiło oficjalnego stanowiska w tej sprawie, mnie jednak nie przekonuje ten argument – stwier-
dził poseł Platformy. Jego zdaniem inne podmioty, które mają prawo do inicjatywy ustawodawczej (rząd, grupa posłów, senat) legitymizują się „poparciem nie tylko 100 tys., ale często wielu milionów osób”. – Dlaczego w procedowaniu w Sejmie inicjatywy ustawodawcze zgłaszane przez np. Prezydenta, na którego głosowało 10 mln obywateli mają być gorzej traktowane niż inicjatywy zgłoszone przez 100 tys. obywateli? – pyta poseł. Według niego uzasadnione są jedynie niektóre postulaty np. zaproszenie na posiedzenia i opłacenie przez Sejm przyjazdu przedstawicieli inicjatywy obywatelskiej. Uspołecznienie procesu decyzyjnego
– Inicjatywa wydaje się ciekawa – dr Sebastian Kozłowski z Zakładu Socjologii i Psychologii Polityki Instytutu Nauk Politycznych UW pozytywnie ocenia prawo wnioskodawców do zgłaszania wniosków mniejszości. – Obecnie ustawodawcy wolno bez jakichkolwiek konsekwencji wprowadzać do projektów obywatelskich daleko idące poprawki, których efektem może być całkowite wypaczenie albo zupełna zmiana intencji wnioskodawcy – mówi. – A przecież ktoś musiał się napracować, aby rozpropagować projekt i zachęcić obywateli do złożenia pod nim podpisów. Nie należy lekceważyć podjętego trudu i wysiłku społecznego, gdyż w ten sposób można zniechęcić obywateli do podejmowania jakiejkolwiek aktywności – zaznacza Kozłowski. – Inicjatywa „Obywatele decydują” jest jednym z elementów odzyskiwania demokracji w Polsce. Ludzie są zniechęceni do demokracji, bo jej de facto nie ma – została zastąpiona przez partiokrację i mediokrację. W takiej sytuacji potrzebujemy czasu na pracę u podstaw, pracę organiczną i budowanie kapitału społecznego – krytykuje obecny stan rzeczy prezes Inspro. – Chcemy, żeby ustawy obywatelskie dotyczyły jakości codziennego życia – wtedy ludzie zaczną się interesować dobrem wspólnym – tłumaczy. W 2009 Instytut Spraw Obywatelskich roku zaangażował się w akcję „Łodzianie decydują”, której celem było zwiększenie wpływu Łodzian na podejmowanie decyzji w mieście. Instytut wielokrotnie poszukiwał, bez skutku, środków na sfinansowanie ogólnopolskiej kampanii społecznej, która miałaby na celu ułatwienie obywatelom składania oddolnych projektów ustaw obywatelskich. Ostatecznie zamIASt luty 2013
21
III SEKTOR Inspro zdobyło pieniądze dzięki szwajcarskiemu programowi współpracy z nowymi krajami UE (Swiss Contribution). Projekt „Obywatele decydują” ruszył w styczniu 2012 roku. W połowie 2013 roku Instytut chciałby doprowadzić go do szczęśliwego finału. Czy politycy dadzą się przekonać do projektu w ciągu kilku miesięcy? Parlamentarzyści mogą uznać próbę ograniczenia ich wpływu na projekty obywatelskie za naruszenie ich podstawowych uprawnień – zauważa dr Kozłowski. – Do projektu trudno będzie przekonać duże ugrupowania sejmowe, ale mniejsze, jak SLD i Ruch Palikota, mogłyby być zainteresowane takim uspołecznieniem prac parlamentarnych, bowiem mieści się to w ich optyce programowej – podejrzewa doktor. Przed Inspro trudne zadanie. W obecnym, skonfliktowanym Sejmie ciężki jest los ponadpartyjnych inicjatyw. Zwłaszcza, kiedy ma się ambicje zebrania pod jednym wnioskiem podpisów członków zarówno PO, jak i PiS-u. Szanse na przeprowadzenie nowelizacji w niezmienionej formie są niewielkie. Jednak wprowadzenie choćby części propozycji
będzie zmianą na lepsze. Udział projektów obywatelskich w stanowionym prawie nie wzrośnie dramatycznie, ale każde ułatwienie pracy aktywnej części społeczeństwa będzie krokiem w dobrym kierunku. – Ograniczenie możliwości kierowania projektów obywatelskich do sejmowej zamrażarki stworzyłoby większe pole dla realneego, a nie iluzorycznego uczestnictwa obywateli w systemie – argumentuje Kozłowski. – Współczesna demokracja powinna mieć bardziej deliberatywny charakter – twierdzi. – Więcej uchwalonych ustaw obywatelskich w parlamencie, to większe poczucie sensu angażowania się w życie publiczne i motywacja do wzięcia większej odpowiedzialności za państwo i naszą wspólną przyszłość – podkreśla prezes Górski. Warto mieć nadzieję, że posłowie nie uznają większości postulatów za wchodzenie w ich kompetencje, a obywateli potraktują jako partnerów w stanowieniu prawa, a nie wyłącznie wyborców, których zadaniem jest tylko wrzucenie co kilka lat głosu do urny.
Kwestowanie jest trendy W tym roku Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy kwestowała po raz dwudziesty pierwszy! Na kilka dni przed finałem udało nam się porozmawiać z jej dyrygentem, Jurkiem Owsiakiem. Szef WOŚP opowiedział zamIASt o tym, jaka była najbardziej wzruszająca sytuacja, jaka mu się zdarzyła w ciągu ponad 20 lat grania z WOŚP-em, czy przyjąłby fotel premiera, gdyby dostał taką propozycję i zdradził, czy po styczniowym finale wyjedzie na wakacje.
ROZMAWIAŁ KRZYSZTOF PYZIA Krzysztof Pyzia: Kwestowanie nadal jest trendy? Jurek Owsiak: Zdecydowanie tak. Ciągle rośnie liczba kwestujących. W tym roku będzie z nami kwestowało minimum 120 tysięcy osób. Ludzie chcą zbierać, cieszą się tym, są coraz bardziej nakręceni. Kiedyś baliśmy się, że będziemy starzeli się wraz z Orkiestrą, czyli wolontariusze będą ciągle ci sami. A okazuje się, że młodzież robi to bez przymusu. Do tego dochodzą ci, którzy zbierali z nami od zawsze, teraz zbierają też ich
22
zamIASt luty 2013
dzieci. Myślę, że podtrzymujemy tego ducha, który powstał 20 lat temu. I nie tylko my, bo wiele organizacji urządza zbiórki w sposób nowoczesny, fajny i świat nam zazdrości, że robimy to z taką dawką energii. Do tego zawsze na końcu jest tłum ludzi, widowisko i wielkie show. Właśnie. Może show powinno być nieco skromniejsze? Przecież fajerwerki też kosztują. Ostatnio szedłem ulicą i ktoś mnie zagadnął: - Panie Jurku, czy te sztuczne ognie to trzeba
III SEKTOR rzucać w niebo? Przecież to kosztuje, może by te pieniądze przeznaczyć na sprzęt? To nie kosztuje dużo. Odpowiedziałem wtedy temu: Wie pan, ale to wszystko było od początku zaplanowane tak, że jest to wielki piknik, że jest radość, że chcemy być razem ze sobą i w związku z tym te ognie też dodają takiej radości. One się zwracają milion razy, więc warto to utrzymać, nie robić tego siermiężnie, nie robić tego po cichu, tylko właśnie robić to w ten sposób, bo to przynosi swoje efekty.
Fot. Zorro2212, http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Jurek_Owsiak_2011.jpg, CC-BY-SA 3.0
Od kilku dobrych miesięcy słyszy się, że dopadł nas globalny kryzys. Portfele jeszcze długo będą chudły, powtarzają to jak mantrę ekonomiści. Zgadza się z tym dyrygent największej orkiestry w Polsce? Niestety portfele chudną. Zresztą, sam pokazałem swój PIT na blogu i co się okazało? Nie jest bohaterski, wolałbym żeby był lepszy, co nie oznacza, że z tego portfela nie można wyjąć dziesięcio-, pięciozłotowej monety i nie wrzucić jej do puszki. Bo to tak właśnie wygląda. Zbiórka to jest jakby zbiór tych drobnych pieniędzy, ogromny zbiór, ale tych właśnie drobnych pieniędzy. Te duże pieniądze pokazują się w momentach aukcji, kiedy ktoś chce jeszcze mocniej uczestniczyć, ale też podkreśla, że ma pieniądze i chce się nimi podzielić. Bez względu na to, czy ten krach ekonomiczny jest większy czy mniejszy – a jest on i jest on absolutnie widoczny – to rozbudziliśmy w ludziach tego ducha wolontariatu w sposób taki drobny. Kryzys dopadł też Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy? Nie, kryzys na szczęście nas nie dopadł. My patrzymy na to, co się dzieje obok. Dlatego każdą złotówkę przed wydaniem cztery razy obracamy w palcach. A jeżeli już dopadł nas kryzys, to w bardzo pozytywny sposób – firmy, które z nami handlują, które chcą sprzedać sprzęt, jeszcze bardziej są spolegliwe. Jeszcze gorliwiej pracują razem z nami na to, żeby ta cena była niższa. Co dziś byś zrobił, gdybyś od nowa „musiał stroić swoje instrumenty” i dopiero zaczynać swoją przygodę z Wielką Orkiestrą? Byłoby to bardzo trudne. Po pierwsze
myślałbym jak trafić do ludzi. Kiedy WOŚP zaczynała, były dwa programy telewizyjne i może trzy duże rozgłośnie radiowe. Myślę, że rzeczą najważniejszą przy jakichkolwiek działaniach w dzisiejszych czasach jest tzw. „publicity”, czyli znalezienie odpowiedzi na
pytanie, jak trafić do ludzi z komunikatem, że chcemy zbierać i na co. Z różnych powodów nie jest to takie łatwe jak było to kiedyś. I to nie dlatego, że ludzie mogą nie dać pieniędzy, albo mogą cię nie wspomóc, tylko właśnie chodzi o sposób dotarcia do nich. Gdybym dzisiaj miał zaczynać, zapewne zacząłbym od tego, że pukałbym do wielu drzwi, szczególnie mediów, mówił, że mam ideę, przedstawiałbym ją i mocno trzymał kciuki za to, zamIASt luty 2013
23
III SEKTOR mam dystans do braci bliźniaków. by usłyszeć odpowiedź: Ok, w takim razie mówimy o tym. Zamknijmy teraz oczy, wyobraźmy sobie, że dzwoni premier Tusk i mówi: Panie Jurku, Wiem, że było ich na pewno bardzo, bardzo Polska pana potrzebuje, oddaję panu fotel dużo w historii, ale gdybyś miał wybrać premiera. Co wówczas odpowiedziałby Jurek jeden najbardziej wzruszający moment Owsiak? związany z Wielką Orkiestrą, który byłby Podobnie jak główny bohater Przygód Nikoto moment? dema Dyzmy bardzo przytomnie odmówił, To jest bardzo trudne pytanie. Co roku tak ja pewnie nawet nie przytomnie, ale realwzrusza mnie bardzo, bardzo wiele rzeczy. nie bym powiedział: Nigdy w życiu nie będę Ale ciągle pamiętam ten pierwszy finał i szachciał wstawać rano i pracować tyle godzin. lenie wzruszającą sytuację – kobietę z córką, Jurek Owsiak wstaje rano i pracuje bardzo która przed kamerami ściąga obrączkę ze dużo godzin, a gdyby to miał być mus, to bym swojego palca, mówi, że to jest po tatusiu, się po prostu zabił własną pięścią. Kompletnie który nie żyje. Zabrakło mi wtedy słów, nie mnie to nie interesuje. wiedziałem jak się miałem zachować. Przytuliłem te dwie panie wyglądające na Premier Tusk raczej nie zadzwoni, dlatego bardzo skromne osoby i nagle dzielące się zejdźmy na ziemię. Myślałeś o emeryturze? czymś, co jest tak bardzo osobiste. Już nie O emeryturze jako takiej nie myślę, bo ona mówię o wartości materialnej – w ogóle o tym jest w stosunku do mnie niewykreowana, ona nie pomyślałem, ale bardziej o emocjonalnej, jest nienamacalna. Trzeba pracować w jakiejś one to dały od serca. firmie, która ci poTakich sytuacji co Kryzys na szczęście nas nie dopadł. tem mówi: To już roku jest bardzo dużo. jest ten moment, My patrzymy na to, co się dzieje To nas jeszcze bardziej w którym musisz zobowiązuje, żeby opuścić swoje nawet złotówki nie obok. Dlatego każdą złotówkę przed stanowisko pracy. stracić w jakiś złych, wydaniem cztery razy obracamy w W związku z tym, bezsensownych dla mnie emerytura palcach. ruchach. Ten moment to chyba będzie ossprzed 20 lat pamtatn i dzień mojego żyiętam po dzień dzisiejszy, bardzo się wtedy cia. A następny etap? Nie wiem, może wzruszyłem i będę go pamiętał do końca żyw niebie? Emerytura – nie, w ogóle o tym nie cia. myślę. To jest tak, jak mówimy o naszym tegorocznym finalne poświęconym seniorom Nie żałujesz, że nie masz brata bliźniaka? W – „W zdrowym ciele zdrowy duch”. Bądźmy dwójkę zrobilibyście więcej. aktywni jak najdłużej i niech aktywność Z braćmi bliźniakami bywa różnie (śmiech). będzie naszym lekarstwem na wszystko. Mam starszego o trzy lata brata, choć to W ogóle nie myślę o emeryturze! rzeczywiście nie jest bliźniak. Zresztą to nie o to chodzi, że ma cię zastępować brat Ale po styczniowym finale WOŚP-u pewnie bliźniak, bo może mieć zupełnie inną konznajdziesz czas na wakacje? cepcję. To, co robimy sami jest najbardziej Żartujesz, chłopaku! Zaraz po finale mamy szczere. Czuję, że zbudowaliśmy ideę, która sprzątanie, kładę się spać koło czwartej, czajuż żyje własnym życiem. To nie jest tak, że sem piątej. Kolejnego dnia, o czternastej jak Jurek Owsiak nagle z jakiegoś powodu nie mamy konferencję prasową! A we wtorek będzie prowadził Orkiestry, to nagle przestwszyscy przychodzimy do fundacji, która tak, anie ona istnieć. Nie, to już jest instytucja, jak zwykle, funkcjonuje. Dla mnie wakacje to która funkcjonuje programami narodowymi, głównie lato. Zresztą znajduję ogromną medycznymi, edukacyjnymi. I to jest tak jak przyjemność w tym, co robię. Umiem odpowu Nobla, że nikt nie pamięta już czy Nobel iednio rozłożyć tzw. „power życiowy”. Jak miał brodę, czy nie, czy chodził w okularach, każdy, raz się wkurzam, raz nie, raz jest czy był wysoki, czy był niski. Jest idea i ta idea bardziej do przodu, raz mniej, ale generalnie funkcjonuje po dzień dzisiejszy, bo ludzie jej życzę każdemu, aby otwierał oko rano nie schrzanili. Wielka Orkiestra Świątecznej i wiedział, że idzie do miejsca, które lubi. Ja Pomocy to 1800 sztabów. Uważam, że nie mam tak od dawna. A po finale nie wtrącam się w to, jak one działają. I te 1800 wyjeżdżam na dwutygodniowe wakacje. To sztabów może gra za rok, za dwa, za sto lat, w ogóle nie wchodzi w rachubę! ponieważ wie, jak to robić. A więc brat bliźniak nie, nie, nie, nie, nie (śmiech)! Ja
24
zamIASt luty 2013
III SEKTOR
Relacja z konferencji "Społeczeństwo obywatelskie w Polsce wyzwanie XXI wieku?" 14 stycznia 2013 roku, w Sali Senatu Uniwersytetu Warszawskiego odbyła się konferencja naukowa inaugurująca działalność nowopowstałego Instytutu Aktywności Społecznej. Konferencję otworzył prezes IAS-u Rafał Więckiewicz, który w swoim przemówieniu postawił m.in. pytanie o to, czym tak naprawdę jest społeczeństwo obywatelskie, czy jest ono Polsce potrzebne i czy budowa takiego społeczeństwa jest najważniejszym wyzwaniem w XXI wieku.
DAGMARA WOŚ • ZDJĘCIA: KAMILA JACHOWSKA Społeczeństwo obywatelskie – zarys problematyki
Po tymże krótkim wstępie i powitaniu gości za stołem dyskusyjnym zasiedli pierwsi konferencyjni prelegenci, wśród których znaleźli się dr Sławomir Sowiński z Instytutu Politologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, dr hab. Rafał Chwedoruk z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, doc. dr Ryszard Piotrowski z Wydziału Prawa i Administracji UW oraz dr Marta Witkowska z Instytutu Europeistyki UW. Panel moderował dr Tomasz Słomka, pracownik naukowy INP UW oraz członek Rady Naukowej Instytutu Aktywności Społecznej. Pierwszy głos zabrał dr Sowiński (UKSW), który w swoim przemówieniu, zatytułowanym Społeczeństwo obywatelskie w myśli społeczno-politycznej, skupił się m.in. na wiekowości idei społeczeństwa obywatelskiego, którego rozwój uzależniony był od terenu i aktualnej sytuacji politycznej – inaczej rozwijało się społeczeństwo obywatelskie na zachodzie Europy, a inaczej na wschodzie. Gdy w XIX wieku, mówił dr Sowiński, na scenie pojawił się nacjonalizm i socjalizm, społeczeństwo obywatelskie zaczęło zanikać. Ponownie zjawisko to zaczęło się pojawiać w latach 60. XX wieku, kiedy to młodzi i wykształceni tworzyli ruchy społeczne, stanowiące podstawę dla istnienia społeczeństwa obywatelskiego. Społeczeństwo obywatelskie, według słów drSowińskiego, jest uważane za jeden z elementów doktryny liberalnej. W takim zamIASt luty 2013
25
III SEKTOR układzie społeczeństwo obywatelskiego jest dla człowieka formą ucieczki przed naciskiem państwa. Z kolei w doktrynie konserwatywnej, idea społeczeństwa obywatelskiego nie jest tak ważna jak w liberalizmie, ale niemniej jednak jest widoczne i zauważalne. W dzisiejszym świecie również lewica ma sporo do powiedzenia na temat społeczeństwa obywatelskiego, mimo że Marks czy Lenin nie odnosili się do niego zbyt pozytywnie. Stąd wniosek, konkludował dr Sowiński, że o idei społeczeństwa obywatelskiego można mówić na wiele różnych sposobów. Drugim prelegentem w pierwszym panelu był dr Rafał Chwedoruk (INP UW), który przybliżył zebranej publiczności wybrane zagadnienia dotyczące historii społeczeństwa obywatelskiego. Szukając początków tej idei, mówił dr Chwedoruk, należy sięgnąć do czasów Cycerona – jednak trzeba mieć na uwadze to, że wtedy istniała teoria społeczeństwa obywatelskiego, ale się tego nie praktykowało. Paradoksalnie rzecz biorąc, praktyka pojawiła się dopiero wtedy, kiedy nie było teorii – w średniowiecznych miastach. Natomiast dzisiaj, po roku 1989, mamy do czynienia z prawdopodobnym kryzysem społeczeństwa obywatelskiego, perorował dalej dr Chwedoruk, który można rozpatrywać w kontekście dwóch zamysłów. Pierwszym z nich jest koniec historii, gdzie ideał społeczeństwa obywatelskiego został spełniony i obecnie żyjemy w państwach, które idealnie odzwierciedlają wyżej wspomnianą ideę. Z drugiej strony, być może mamy aktualnie do czynienia z parodią społeczeństwa obywatelskiego, które już nie ma idei. A co to za społeczeństwo, które nie posiada idei i poczucia wspólnoty, pytał dalej prelegent. W historycznym ujęciu, społeczeństwo obywatelskie miało bronić obywatela przed państwem, tyle że dzisiejszej dobie globalizacji państwo w dawnym rozumieniu już nie ist-
26
zamIASt luty 2013
III SEKTOR nieje. W jakim więc stopniu organizacja obywatelska ma nas chronić przed rynkiem globalnym? A może to współcześnie rozumiane państwo jest odpowiednikiem dawnych idei społeczeństwa obywatelskiego, zapytał retorycznie dr Chwedoruk kończąc swoją wypowiedź. Konstytucyjnymi uwarunkowaniami społeczeństwa obywatelskiego zajął się z kolei trzeci prelegent, doc. dr Ryszard Piotrowski (WPIA UW), który wyszedł od przytoczenia diagnozy społecznej Janusza Czapińskiego, zauważającego, że żyjemy w kulturze zawiści i nieufności i nie jesteśmy jeszcze gotowi na społeczeństwo obywatelskiego w pełnym znaczeniu tego pojęcia. Właściwą część doc. Piotrowski rozpoczął od przytoczenia przykładu konstytucji działającej w naszym kraju, która zawiera wiele zapowiedzi, ale i wiele niespełnionych obietnic. Wprawdzie w konstytucji ani razu nie pada sformułowanie społeczeństwo obywatelskie, ale w wielu swoich postanowieniach tworzy podstawy do mówienia o społeczeństwie obywatelskim jako o kategorii normatywnej. Fundamentalne znaczenie mają również postanowienia o wolności zrzeszania się, a jednocześnie postanowienia o ograniczeniu tejże wolności, ze względu na wartość dobra wspólnego – dobro, które chcemy chronić powinno mieć większą wartość niż to, które zamierzamy poświęcić. Dlaczego więc pomimo tych wszystkich postanowień, nadal żyjemy w narodzie, gdzie tak często człowiek występuje przeciwko człowiekowi, pytał doc. Piotrowski. Skąd bierze się ta zawiść i nieufność? Pierwszoplanowa rola, według prelegenta, wiąże się z upartyjnieniem społeczeństwa obywatelskiego – nie można do Sejmu wprowadzić swojego przedstawiciela bez uprzedniej afiliacji. Nic dziwnego, że obywatele nie ufają władzy i nie wykazują chęci do stawienia czoła tej jakże zagmatwanej przestrzeni prawnej, z jaką mamy w tej chwili do czynienia. Czwarty prelegent , dr Marta Witkowska (IE UW) zajęła się z kolei kształtowaniem polityki Unii Europejskiej przez obywateli jej państw członkowskich. Dr Witkowska zaczęła od tego, że w momencie, gdy nie możemy przekroczyć bariery państwowej, można próbować tworzyć inicjatywę obywatelską na poziomie europejskim. Chociaż interesy środowiskowe każdego państwa mogą być
odrębne, nie wyklucza to porozumienia między nimi. Psychologiczne i socjologiczne aspekty aktywności społecznej Polaków
Po zakończeniu wystąpień pierwszych dyskutantów<czy to byli dyskutanci, skoro referowali swoje przemyślenia?> nadszedł czas na otwarcie drugiego panelu, który miał na celu przedstawienie psychologicznych i socjologicznych aspektów społecznej aktywności Polaków. W tym panelu jako prelegenci zasiedli prof. Mirosława Grabowska z Instytutu Socjologii UW, dyrektor Centrum Badania Opinii Społecznej oraz prof. Wojciech Łukowski z Instytut Nauk Politycznych UW. Moderatorem tej części konferencji był dr hab. Rafał Chwedoruk (INP UW). W przypadku omawiania problemu, zaczęła prof. Grabowska, mamy do czynienia z pewną chmurą pojęć, w której znajduje się społeczeństwo obywatelskie, kapitał społeczny, zaufanie, dobroczynność, wolontariat, trzeci sektor itp. W tej mozaice można dostrzec zarys problematyki, którego prof. Grabowska upatrywała w dwóch pojęciach – społeczeństwa obywatelskiego i kapitału społecznego. Według prelegentki, społeczeństwo obywatelskie to twór, który lokuje się poza sferą działania państwa – to rodzaj wolnej przestrzeni publicznej, w której mogą się formować i formują się, oraz funkcjonują i komunikują się grupy i stowarzyszenia oraz jednostki, jako równoprawne podmioty. Drugim ważnym elementem jest kapitał społeczny rozumiany jako kapitał jednostkowy – osoba zamożna o rozbudowanej sieci kontaktów społecznych, dobrze wykształcona, posiadająca pewien zasób umiejętności, szanowana przez innych, która kumuluje wszystkie rodzaje kapitałów branżowych. Bardzo szybko jednak pojawiła się krytyka podejścia zakładającego, że kapitał społeczny jest cechą jednostkową. Co ciekawsze, mówiła prof. Grabowska, te krytyki wzajemnie sobie zaprzeczają. Na przykład, z jednej strony twierdzą, że kapitał społeczny jest pojęciem zbyt szerokim, a z drugiej, że nie uwzględnia on struktur państwa. Niektóre z nich zawierają w sobie pewną rację, ale jest to tylko ich niewielka część. Prof. Wojciech Łukowski z kolei zwrócił uwagę na konieczność koordynacji rosnącego zróżnicowania w sferze społecznej. To zamIASt luty 2013
27
III SEKTOR zróżnicowanie może prowadzić do etatyzacji tej sfery, a to z kolei ogranicza jej autonomię. Dzisiaj w sferze społecznej mamy wielkie korporacje i efemerydy organizacji obywatelskich. Trzeba też położyć nacisk na aktywizację expost. Dopiero gdy rozwija się projekt, wybucha społeczna mobilizacja, na przykład w sprawie Doliny Rospudy i obwodnicy Augustowa. Niestety aktywizacja ex-post bardzo często jest spóźniona. Konfliktów tego typu, jak wymieniony wyżej, wybucha w Polsce
coraz więcej. Dopiero gdy już nic nie da się zrobić, kontynuował prof. Łukowski, próbujemy jakoś zaradzić temu co się dzieje. Według prelegenta, obecnie mobilizacji zasobów i partycypacji społecznej jest mocno nie po drodze. Obywatele mają tendencję do myślenia, że za mobilizację zasobów odpowiedzialna jest władza, co jest myśleniem całkowicie błędnym. Społeczeństwo obywatelskie jako wyzwanie?
Ostatni panel konferencji podejmował tematykę społeczeństwa obywatelskiego jako jednego z największych wyzwań w XXI wieku. Uczestnikami panelu byli: Henryk Wujec, doradca Prezydenta RP ds. społecznych, An-
28
zamIASt luty 2013
drzej Porawski ze Związku Miast Polskich, Krzysztof Więckiewicz, dyrektor Departamentu Pożytku Publicznego w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, oraz Przemysław Radwan-Röhrenschef, reprezentant Szkoły Liderów. Moderatorem panelu był dr Olgierd Annusewicz z Instytutu Nauk Politycznych UW, a także członek Rady Naukowej Instytutu Aktywności Społecznej. Pierwszy prelegent, pan Andrzej Porawski skupił się na zależnościach pomiędzy obywatelami a samorządem, któremu obywatele po-
trzebni są jak powietrze. Nie jest jednak pewne, czy w takim samym stopniu jak samorządowi, obywatele są niezbędni ludziom w samorządzie. Odpowiedź na to pytanie jest dość skomplikowana, mówił dalej dyrektor Porawski, ponieważ nie zawsze motywacja jest w pełni oczywista. Coraz częściej samorządy zdają sobie sprawę z tego, że warto korzystać z zaangażowania obywateli. Niestety ta świadomość grozi tym, że samorządy zechcą wykorzystywać obywateli np. jako rodzaj przykrywki czy legitymacji w podejmowaniu określonych decyzji. Jak już zostało wspomniane, samorząd potrzebuje obywatela jak powietrza, ale czy w takim samym stopniu obywatel potrzebuje samorządu? Kolejny prelegent, Krzysztof Więckiewicz
III SEKTOR z Departamentu Pożytku Publicznego Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, skupił się w dużej mierze, w kontekście ustawy o działalności pożytku publicznego, na tym czym właściwie jest obywatelskość. Wniosek stąd taki, że dlatego nie mówimy o społeczeństwie obywateli tylko o społeczeństwie obywatelskim, ponieważ to pewne cechy i kompetencje ludzkie mają tworzyć system relacji. Relacji, w których między innymi to partnerstwo między jednostkami odgrywa bardzo istotną rolę. Należy jednak postawić pytanie, czy partnerstwo jest możliwe w sytuacji, gdy rząd jako instytucja ma prowadzić politykę rządu czy politykę publiczną? Wtedy rządzenie uwarunkowane jest partycypacją, czy obecnością obywateli w procesach decyzyjnych? Na dwie ważne kwestie z punktu widzenia polityki, uwagę zwrócił minister Henryk Wujec, doradca Prezydenta RP do spraw społecznych. Były to: problem integracji europejskiej i model państwa, w jakim chcielibyśmy żyć. Tutaj można dojść do pytania jakie wyzwania stoją przed społeczeństwem obywatelskim. Myślenie o społeczeństwie obywatelskim czasem pojawia się w toku kampanii wyborczej, ale w rzeczywistości powyborczej przestaje ono funkcjonować. Z tego wniosek, że problem nie leży w braku wizji społeczeństwa obywatelskiego, ale w braku dyskusji na ten temat. Natomiast jeśli chodzi o samorządy, mówił minister Wujec, jest to na pewno wielki sukces, w rezultacie którego widać wyraźny rozwój społeczeństwa obywatelskiego na podstawowym poziomie, ale jest to tylko pewien etap rozwojowy. Wkrótce powinny się zacząć kolejne etapy, ale problemem w samorządach bywa, że nie zawsze samorządy współpracują z obywatelami – wciąż mało słyszy się o konsultacjach społecznych, a decyzje wciąż podejmowane są w pośpiechu. Z kolei pan Przemysław Radwan-Röhrenschef , dyrektor generalny Szkoły Liderów, zwrócił uwagę na to, że bardzo ważne jest kształtowanie się wśród obywateli kompetencji społecznych. Niestety wciąż mamy do czynienia z deficytem obywateli chętnych do działania w społeczeństwie obywatelskim. A to z kolei, mówił dalej prelegent, jest problemem dla partii politycznych, które cierpią na niedobór nowych członków. A jak wiadomo, państwo
działa dużo lepiej, jeśli jest w nim więcej aktywnych niż nieaktywnych obywateli. Społeczeństwo obywatelskie nie istnieje zamiast państwa – musi być z nim komplementarne. Mankamenty polskiej świadomości obywatelskiej są już obecne na poziomie samorządowym. Przykładem może być tutaj podział na obywateli i radnych. Dopóki współobywatele nie zostaną wybranymi na radnych, są jednymi z nas. Jeśli otrzymają mandaty radnych, automatycznie są stawiani poza nawiasem naszej grupy. Dyrektor Radwan przywołał również zdanie, które zawsze powtarzał niedawno zmarły prof. Kulesza, że samorząd to wspólnota. Niestety można wywnioskować, że do pełni wspólnoty naszym samorządom jeszcze trochę brakuje. Podsumowanie
Wszyscy uczestnicy konferencji mieli świadomość, że w ciągu zaledwie kilku godzin nikt nie będzie w stanie na tyle zgłębić problematyki społeczeństwa obywatelskiego, aby dogłębnie wyjaśnić wszystkie jego aspekty. Niemniej jednak próba została wykonana, owocna dyskusja rozpoczęta. Miejmy nadzieję, że w przyszłości dysputy na temat wyżej wspomnianych kwestii, będą obfitować w jeszcze więcej pomysłów na nowe rozwiązania i jeszcze więcej wizji na rozwój idei społeczeństwa obywatelskiego.
Serdeczne podziękowania oraz wyrazy najgłębszego szacunku dla wszystkich osób zaangażowanych w organizację konferencji naukowej "Społeczeństwo obywatelskie w Polsce - wyzwanie XXI wieku?" w szczególności dla Pana Pawła Mazurka i WEMA Wydawnictwo-Poligrafia sp. z o.o., bez których to ważne wydarzenie nie mogłoby dojść do skutku. Prezes, Zarząd, Rada Naukowa Instytutu Aktywności Społecznej
zamIASt luty 2013
29
SPOŁECZEŃSTWO
Kolejny zryw rewolucji Niespełna miesiąc temu byliśmy świadkami jak półtora tysiąca komentarzy na Facebooku było w stanie wysadzić w powietrze całą misternie zorganizowaną kampanię reklamową wielkiej, agresywnej korporacji. Skąd taka siła internetu? Przecież stosunek wojujących z Leninem w reklamie do tych, którzy nie zauważyli w tym nic zdrożnego był dla tych pierwszych wcale niekorzystny. Ci pierwsi jednak wypowiedzieli się – zostawili na serwerach swój niezbywalny ślad niechęci. Co więcej, zdążyli zmontować reklamę z fragmentami filmów przypominających zasługi towarzysza Włodzimierza Iljicza i całego ruchu komunistycznego. Zestawienie loga firmy z ciałami zagłodzonych dzieci nie robi dobrego publicity, więc Heyah czym prędzej kampanię wstrzymała. Internet po raz kolejny pokazał swoją moc.
MIKOŁAJ RUTKOWSKI Melanż ostateczny
Internet w idealistycznych wizjach wielu jego użytkowników jest jedną z ostatnich oaz nieskrępowanej wolności słowa, miejsce gdzie można nawrzucać i politykom, i korporacjom. Miliony kradzionych plików muzycznych i filmów fruwają po sieci, o uwagę widzów walczą tysiące demotywatorokwejko-podobnych tworów, a na Youtube Polacy „przejmują” co jakiś czas jakiś zupełnie przypadkowy filmik. Co i rusz pojawiają się nowe memy. Użytkownicy jednak coraz częściej, zamiast cieszyć się ze stworzenia czegoś własnego i z naturalną ekscytacją czekać na odzew publiczności, usilnie starają się tej publiczności przypodobać. Stąd, w myśl zasady inżyniera Mamonia, kolejne odsłony dobrze nam znanych utworów. Stałymi ich bohaterami są powszechnie znane postaci historyczne takie Jezus, Napoleon, Gandhi czy Hitler. Łatwiej jest wykorzystać kogoś wyrazistego niż zbudować coś oryginalnego i odkrywczego z prostego obrazu czy codziennej sytuacji. Kolejne odsłony znerwicowanego Adolfa są coraz mniej prostsze i bardziej wtórne. Ze świecą jednak szukać komentarzy, że to się nie godzi, żeby człowiek odpowiedzialny za śmierć milionów istnień planował wypad do „Kamieni”. Internauci bardziej zapalili się do dyskusji, co tak naprawdę znaczy określenie indie niż do rozważań, z czego wolno się śmiać, a z czego nie. Skąd więc wzięło się takie oburzenie na biednego Lenina ze sztandarem Heyah? Skąd jednak taka agresja wobec prostego żartu (słabego, ale jednak żartu) w wyzwolo-
30
zamIASt luty 2013
nych internautach, którzy bez żenady żartują sobie z holocaustu i katastrofy smoleńskiej? Zdaję sobie sprawę, że wrzucanie do jednego worka internautów jako takich jest czymś nad
SPOŁECZEŃSTWO wyraz idiotycznym. Większość wpisów na profilu Heyah krytykowała nową akcję, jednak odbywała się tam jakaś dyskusja. Być może antykomunistyczna i poważna część internetu szybciej zwarła szeregi, zaś piewcy wolności słowa ponad wszystko trochę tylko przysnęli…
każdemu przy klawiaturze, niekoniecznie wolno w mediach „prawdziwych”, „oficjalnych”. Utwierdzają ich w tym dziennikarskie gwiazdy: na wizji kultura, na Twitterze kpiące komentarze i chamskie odzywki (vide Jarosław Kuźniar), jakby to rzeczywiście była osobista wymiana SMS-ów.
Duże znaczenie ma też, że polscy internauci Mimo różnic między internetowymi obozami dopiero uczą się wirtualnego kapitalizmu (odwzorowującymi mniej lub bardziej dokład(błyskawicznie oczywiście; wszystko się dziś nie te z reala), wydaje mi się, że coś je jednak dzieje błyskawicznie). Wciąż popularne są załączy. Także w przypadku w miarę jednorzuty kierowane do osób, które ze swojej ingłośnego potępienia Heyah. Motywowane ono ternetowej działalności zaczynają czerpać był przyzwoitością i szacunkiem dla ofiar toprofity (reklamy na vlogu, zamknięcie talitarnego ustroju; przywoływano Kodeks bezpłatnej strony Etyki Reklamy i Koni wprowadzenie stytucję RP. Tak W internecie każdy żart ujdzie „abonamentu”, naprawdę poszło jednak płazem, bo wszystko w nim uchodzi napisanie o to, że Heyah naruszył kiepskiej książki jeden z kolejnych za niedookreślone i nieoficjalne. przez interpodziałów „my–oni”. netową gwiazdę). „Sprzedałeś się” pojawia się coraz rzadziej, Kto internaucie zabjednak twórcy i widzowie rozmaitych memów roni… i „śmiesznych filmików” chcieliby o nich Internet jest medium myśleć niemal jak o poparciu. Wzniosłe zaz najmniejszymi łożenie mówi, że artysta może wykorzystać rygorami wejścia. Każdy Lenina, marketingowiec już nie. może wykpiwać każdego, wszystkich obrażać Państwo bez rządu i rzucać żartami, Afera jaka rozpętała się wokół ACTA których nie ośmieliłby pokazuje, że dla młodzieży globalna sieć jest się opowiedzieć nawet w rajem utraconym; idealnym państwem, gdzie gronie nawszyscy są równi, a pieniądze nie mają znjbliższych przyjaciół. aczenia, gdzie w ciągu jednej dyskusji na forMimo że jest najbardziej um można zostać wywyższonym publiczny (co się tam raz i potępionym. dostanie, może być mielone latami) jest Leninowska reklama Heyah była traktowany jako najmnaruszeniem granicy Wolnej Repubniej obwarowany liki Internautów. Wrogie działania spotkały dobrym obyczajem się z natychmiastowym i precyzyjnym koni przyzwoitością. W intratakiem. Armia pozawirtualnego nieprzyjaternecie każdy żart ciela została rozbita i zmuszona do ujdzie płazem, bo wszysniezorganizowanego odwrotu. Republika potko w nim uchodzi za została wolna, jednak niebezpieczeństwo okniedookreślone i nieoficupacji pozostało realne. Prawo regulujące jalne (nawet przepływ informacji w sieci jest wciąż niekoniecznie anonimźródłem dyskusji, kapitaliści coraz śmielej owe). sobie poczynają na małych, własnych stronkach. Kiedy zmiana się dokona, Gdyby reklama z LenWolnym Internautom pozostanie tylko walka inem pojawiła się partyzancka. Historia pokazuje jednak, że powyłącznie na Facebooku trafi ona być skuteczna… to nawet użytkownicy, którzy by ją zobaczyli nie zrobiliby takiego szumu. Podskórnie czują oni bowiem, że co wolno zamIASt luty 2013
31
SPOŁECZEŃSTWO
Kontra: Umowy śmieciowe
W obronie umów śmieciowych Tak zwane ,,umowy śmieciowe” mają być największym problemem młodego pokolenia. Zatrudnionym w tej formie pracodawca nie odprowadza składek na ZUS, ani składek zdrowotnych. Podobnie rzecz się ma do składek chorobowych, rentowych i wypadkowych. Sztywne zapisy kodeksu pracy, które chronią etatowego pracownika, również ich nie dotyczą. Wobec czego, czy ,,umowy śmieciowe” powinny zostać zakazane? Moim zdaniem – nie.
TOMASZ GONTARZ, NIEZALEŻNE ZRZESZENIE STUDENTÓW UW Zacznijmy od ustalenia, czym są ,,umowy śmieciowe”. Tym terminem określa się świadczenie pracy uregulowane jednym z poniższych typów umów: • Umowa o dzieło (art. 627–646 kodeksu cywilnego) • Umowa–zlecenie (art. 734–751 kodeksu cywilnego)
Po drugie: nie dotyczy Ciebie kodeks pracy (pomijając sytuację zatrudnienia na umowę o pracę na czas określony). To dobra wiadomość szczególnie dla pracodawców. Obowiązujący kodeks pracy to sztywne, nieżyciowe i pisane pod dyktando związków zawodowych przepisy. Koszty pracy są w Polsce horrendalne i właśnie stąd wynika ucieczka przedsiębiorców w inne formy umów zatrudnienia.
Po trzecie elastyczność: pokolenie naszych dziadków i w jakiejś mierze naszych rodziców wychowywane było w przeświadczeniu ,,dożywotności” miejsca pracy – czemu sprzyjała W optyce krytyków tej formy zatrudnienia, konstrukcja umowy o pracę na czas ,,umową śmieciową” jest wszystko to, co nie nieokreślony. Kończyłeś politechnikę jest umową o pracę na czas nieokreślony. Idąc z tytułem inżyniera, to tym inżynierem mitym tokiem myślenia, państwo powinno ałeś być do emerytury. Skończyłeś technikum zmusić pracodawców, odpowiednimi rozwiązkolejowe, to jesteś aniami legislacyjnymi i Pozbądźcie się złudzeń. Na emeryturę kolejarzem do końca swoich dni. Dostałeś podatkowymi, by Ci odstąpili od zawier- z ZUS-u z naszego pokolenia liczą już etat urzędnika, to urzędnikiem ania umów w takiej tylko ostatni naiwniacy. będziesz. formie. • Umowa o pracę zawarta na czas określony (art. 25 § 1 kodeksu pracy)
Warto się zastanowić, dlaczego pracodawcy przedkładają, a pracownicy podpisują ,,umowy śmieciowe”. I dlaczego warto stanąć w ich obronie. Po pierwsze: zarabiasz więcej. Zarabiając 2000 złotych brutto na umowę o pracę, ,,na rękę” otrzymujesz około 1460 złotych. W przypadku umowy o dzieło na 2000 zł przy kosztach uzyskania przychodu wynoszących 400 złotych, ,,na rękę” otrzymujesz ponad 1700 złotych. W zamian nie masz opłaconych składek chorobowych i emerytalnych, ale masz 240 złotych więcej w kieszeni.
32
zamIASt luty 2013
Dziś rynek pracy diametralnie się zmienił. Każdy z nas powinien mieć świadomość, że w każdym momencie swojej kariery zawodowej będzie musiał przekwalifikować się na inną specjalizację w innym miejscu pracy. To wcale nie musi być straszne. Można sobie wyobrazić absolwenta historii, który zostaje księgowym. Po nabyciu doświadczenia w księgowości zdobywa uprawnienia doradcy podatkowego. A następnie po trzech latach (przy założeniu, że poprawki do ustawy deregulacyjnej ministra Gowina będą przyjęte) wpisuje się na listę adwokatów, bądź radców prawnych. Teoretycznie, będzie to
SPOŁECZEŃSTWO możliwe. Podaje ten przykład jako ilustrację tego, że niewielu z nas – młodych ludzi – będzie miało pecha (bądź przywilej, sic!) wykonywać jeden zawód do wieku emerytalnego. Rozwijamy się, dokształcamy, dostosowujemy się do rynku pracy – dlatego powinno zależeć nam na maksymalnej mobilności. Umowa na czas nieokreślony i kodeks pracy nam tego nie ułatwiają. I wreszcie po czwarte: zasada swobody umów. Podstawa prawa cywilnego, sformułowana przez Starożytnych Rzymian (,,chcącemu nie dzieje się krzywda”), podtrzymana przez Grocjusza, ma swoje odbicie w art. 353(1) kodeksu cywilnego. ,,Strony zawierające umowę mogą ułożyć stosunek prawny według swego uznania, byle jego treść lub cel nie sprzeciwiały się właściwości (naturze) stosunku, ustawie ani zasadom współżycia społecznego."
prawa cywilnego. Jeśli chcesz podpisać jakąś umowę, do czegoś się zobowiązać i za to dostać wynagrodzenie, to nikt nie powinien Ci tego zakazywać, bądź ograniczać. To nie jest tak, że młodzi ludzie podpisują ,,umowy śmieciowe” z lufą przy potylicy. Podpisujemy je dobrowolnie. I właśnie tę wolność wyboru trzeba chronić przed ludźmi, którzy ,,wiedzą lepiej, co dla nas dobre”. Podsumowując, pozbądźcie się złudzeń. Kolejki w szpitalach nie maleją. Na emeryturę z ZUS-u z naszego pokolenia liczą już tylko ostatni naiwniacy. To, co zaoszczędzicie na ,,umowie śmieciowej” odłóżcie do banku. Gwarantuję, że wyjdziecie na tym finansowo lepiej. A samozwańczym obrońcom młodzieży przed wyzyskującymi ,,umowami śmieciowymi” mogę powiedzieć jedno: chcecie poprawić naszą sytuację na rynku pracy? Wspierajcie deregulacje. Otwierając dostęp do zawodów, pomagacie nam. Realnie.
Zakazanie ,,umów śmieciowych” jest brutalnym złamaniem fundamentalnej zasady
Kontra: Umowy śmieciowe
To co zrobimy, zależy tylko i wyłącznie od nas samych 65–70% z nas, osób do 30. roku życia, pracuje na „umowach śmieciowych” – pod tym względem znajdujemy się w niechlubnej europejskiej czołówce. Polska wyprzedza nawet pogrążoną w kryzysie Hiszpanię, w której odsetek osób między 25. a 30. rokiem życia pracujących w ten sposób oscyluje w granicach 30–40% – wynika z raportów Instytutu Spraw Publicznych.
MACIEJ ŁAPSKI, DEMOKRATYCZNE ZRZESZENIE STUDENCKIE Zatrudnieni na „śmieciówkach” zostajemy pozbawieni prawa do stabilności i bezpieczeństwa. Nie dość, że zarabiamy grosze, to w dodatku nasza samodzielność życiowa zostaje w znacznym stopniu ograniczona. Otrzymanie kredytu hipotecznego na mieszkanie graniczy z cudem. Wciąż mieszkamy z rodzicami lub przeznaczamy spore, jak na nasze możliwości, pieniądze na opłacenie kosztów wynajmu nie-naszych
czterech kątów. Na rynku pracy panuje „wolna amerykanka”. Zatrudnionych na umowę–zlecenie lub umowę o dzieło pracodawca w każdej chwili może zwolnić. Umowę można wypowiedzieć nawet z dnia na dzień, bez odpraw i szczególnych procedur, chyba że umowa przewiduje co innego, a przeważnie – nie przewiduje. O płatnych urlopach i zapłacie za nadgodziny możemy zapomnieć. Pensja starcza jedynie na zaspokojenie podzamIASt luty 2013
33
SPOŁECZEŃSTWO stawowych potrzeb, a zdarza się, że i na to brakuje, wtedy pozostaje liczyć na pomoc rodziców. A co zrobić, kiedy i rodzice nie mają? Wielu z nas decyduje się na emigrację. Wyjeżdżamy do miejsc, gdzie państwo jest w stanie zapewnić w miarę przyzwoitą płacę pozwalającą na samodzielne utrzymanie i w miarę normalne życie. Często pracujemy poniżej kwalifikacji lub nie jesteśmy odpowiednio wynagradzani za swoją pracę. Nie mamy perspektyw, jakie mieli jeszcze nasi rodzice. Zresztą, dzisiaj im też nie jest łatwo. Polska faktycznie jest zieloną wyspą… jeżeli mowa o nierównościach społecznych. Należymy tutaj do niechlubnej europejskiej czołówki. Rozwarstwienie społeczne jest ogromne. Są ludzie, którzy mają bardzo dużo i są ludzie, którzy nie mają niczego albo prawie niczego. Tymi drugimi jesteśmy my.
w Polsce praktycznie powinno nie być. Od tego jest przecież państwo wraz ze swoimi funkcjonariuszami, aby czuwać nad przestrzeganiem obowiązującego w naszym kraju prawa. Tymczasem wypowiedzi rządzących wskazujące na potrzebę istnienia „umów śmieciowych” jako alternatywy wobec bezrobocia, jedynie legitymizują ten bezprawny proceder. „Umowy śmieciowe” mają zachęcać pracodawców do zatrudniania świeżo upieczonych absolwentów szkół zawodowych, średnich i wyższych – dzięki nim mogą obniżyć koszty pracy i więcej zarobić lub, zgodnie z retoryką rządową, mogą zatrudnić więcej osób. Zdaniem przedstawicieli rządu i pracodawców wszystko to dlatego, że koszty pracy w Polsce należą do jednych z największych w Europie. Nic bardziej mylnego! Według danych Eurostatu[brak źródła] należą do jednych z najniższych. Za godzinę pracy jednego pracownika przedsiębiorca płaci w Polsce średnio 7,1 euro (ok. 28,00 zł), podczas gdy średnie koszty pracy za godzinę w przedsiębiorstwach w całej UE wynoszą 23,1 euro (ok. 92,00 zł). Dla Europy, jak i dla naszych rodzimych pracodawców, wciąż jesteśmy tanią siłą roboczą. Alternatywa „elastyczny rynek pracy albo bezrobocie” to fałszywa alternatywa. W rzeczywistości jako obywatele i obywatelki, społeczeństwo–suweren, mamy do wyboru całkiem inne opcje – albo umowy o pracę i stabilny rynek pracy, albo maksymalizacja zysku przedsiębiorców kosztem młodych pracowników.
Pracodawcy zamiast umowy o pracę wykorzystują „śmieciówki”, aby ominąć przepisy prawa pracy, a w przypadku umowy o dzieło również zaoszczędzić na składkach ZUS, przez co zostajemy pozbawieni jakiegokolwiek zabezpieczenia. Przy umowie–zleceniu pracownikowi, który nie posiada innych tytułów do ubezpieczeń, przysługuje ubezpieczenie emerytalne, rentowe i zdrowotne oraz wypadkowe, jeżeli wykonuje swoje zadania w siedzibie zleceniodawcy. Zleceniobiorcy często jednak wykonują pracę na podstawie kilku umów, a wtedy składka emerytalna i rentowa jest opłacana tylko od jednej z nich. W ten sposób pracodawcy dokonują tzw. „optymalizacji kosztów pracy”, Jeśli jesteśmy zatrudnieni na podstawie czyli najczęściej umowy cywilnozwyczajnie łamią Zgodnie z konstytucyjną zasadą prawnej, nawet zdając obowiązujące w Polsce sobie z tego wszyspaństwa prawa, problemu prawo. tkiego sprawę, nie z tym „umów śmieciowych” w Polsce idziemy Jeśli przy zatrudnieniu w trakcie trwania są spełnione przesłanki zatrudnienia do sądu powinno nie być. z art. 22 § 1 Kodeksu pracy z prostej Pracy (co w przypadku większości umów cyprzyczyny – boimy się stracić pracę. wilnoprawnych – zlecenia, o dzieło, samMoglibyśmy oczywiście zostać przywróceni ozatrudnienia – ma miejsce), to jest to do pracy, ale zanim wygralibyśmy sprawę, to zatrudnienie na podstawie stosunku pracy już dawno pracowalibyśmy gdzie indziej bez względu na nazwę zawartej przez strony i raczej nie chcielibyśmy wracać do starego umowy. Nie jest dopuszczalne zastąpienie pracodawcy. Dlatego sprawy o udowodnienie umowy o pracę umową cywilnoprawną. Przed istnienia stosunku pracy najczęściej wytaczają sądem pracy można udowodnić istnienie pracodawcy jego byli pracownicy, którzy dzstosunku pracy, powołując się na art. 22 ięki temu w wyniku wygranej sprawy Kodeksu pracy i art. 189 Kodeksu postępowotrzymują od niego stosowne odszkodowanie. ania cywilnego. Właśnie dlatego tak ważne jest, żebyśmy w miejscu pracy nie byli zdani wyłącznie na Zgodnie z konstytucyjną zasadą państwa siebie samych. Dopiero wtedy będziemy prawa, problemu „umów śmieciowych” mogli czuć się bezpiecznie i skutecznie
34
zamIASt luty 2013
SPOŁECZEŃSTWO dochodzić swoich praw. Ważne jest, żebyśmy organizowali się na co dzień. W odpowiedzi na skargę NSZZ „Solidarność” Międzynarodowa Organizacja Pracy stwierdziła, że samozatrudnieni i osoby na umowach cywilnych mogą należeć do związków zawodowych, a „błędne przepisy uniemożliwiające przynależność do związków zawodowych osobom zatrudnionym inaczej niż na umowę o pracę, muszą być zmienione”. Niestety, polski rząd nie kwapi się do zmiany przepisów. Nie ma co się łudzić, rządzący nie przyznają nam więcej praw niż tyle, ile będziemy sobie w stanie wywalczyć sami. Tylko zorganizowany ruch społeczny jest w stanie wymusić na rządzących przeprowadzenie koniecznych reform, tak samo jak tylko zorganizowani pracownicy są w stanie skutecznie rozwiązywać swoje problemy na terenie zakładu pracy. Działanie w związkach zawodowych, organizacjach studenckich, społecznych i pracowniczych może mieć jednocześnie na celu osiągnięcie celu ostatecznego, ograniczenie stosowania „umów śmieciowych”, poprawę warunków pracy i studiowania, jak i codzienną działalność samopomocową na rzecz swoich członków i członkiń. Również na rzecz pracowników i pracownic zatrudnionych na „śmieciówkach”. Póki co jako zleceniobiorcy, wykonawcy dzieła, samozatrudnieni nie możemy korzystać z uprawnień, jakie związki zawodowe dają osobom zatrudnionym na podstawie umowy o pracę, ale możemy wzajemnie zapewniać sobie wsparcie w inny sposób. Nikt nam prze-
cież nie zabrania tworzenia stowarzyszeń pracowniczych lub zrzeszania się w związkach zawodowych (w przypadku „umów śmieciowych” bez ochrony kodeksowej), organizacjach studenckich i wykorzystywania ich potencjału organizacyjnego. Dla młodych pracowników bieżąca pomoc prawna, czy możliwość korzystania w sytuacjach kryzysowych ze wspólnego funduszu pomocy materialnej, mogłyby okazać się nieocenione. Zorganizowani ponad konkretnym zakładem pracy, jako pracownicy z jednego zakładu, moglibyśmy naciskać również na pracodawców, którzy łamią prawa ich kolegów i koleżanek z innego miejsca pracy: występować z pismami, organizować happeningi i protesty, robić nieuczciwym pracodawcom czarny PR. W ramach takich grup moglibyśmy również kontrolować legalność zatrudnienia i inicjować zbiorowe pozwy o udowodnienie istnienia stosunku pracy. Przed nami – młodymi pracownikami i pracownicami, związkami zawodowymi, organizacjami studenckimi – stoi duże wyzwanie. Gra toczy się o wysoką stawkę – naszą przyszłość. Możemy być biernymi obywatelami i obywatelkami i z pokorą obserwować szaleńczy wyścig naszego kraju o jak najniższe koszty pracy. W światowym podziale pracy wciąż możemy zajmować „zaszczytne” miejsce jednego z centrów taniej siły roboczej. Możemy jednak wziąć sprawy w swoje ręce i czynnie stawić opór kolejnym pomysłom liberalizacji prawa pracy, „umowom śmieciowym” i spychaniu Polski na margines Europy. Możemy wskazać prawdziwe przyczyny kryzysu na rodzimym rynku pracy i zamiast gospodarki opartej na biedzie, zażądać gospodarki opartej na wiedzy. To wszystko „możemy”. A to co zrobimy, zależy tylko i wyłącznie od nas samych. zamIASt luty 2013
35
EKONOMIA
Kryzys a społeczeństwo – dokąd zmierza świat? Kryzys finansowy lat 2007-2009 wyraźnie wstrząsnął światem. Wystarczy wspomnieć działania choćby tzw. Ruchu Oburzonych, którego skutki są widoczne do dziś. Jest to pierwsze od lat 70-tych tak wyraźne zachwianie gospodarki światowej, która wciąż nie odzyskała pełnej stabilności. Ekonomia nie jest jednak podmiotem niezależnym od społeczeństwa, jak więc globalne przemiany gospodarcze wpływają na nas wszystkich?
CEZARY SZCZEPAŃSKI Na wstępie należy zaznaczyć, że kryzys finansowy nie jest kryzysem ogólnoświatowym. To recesja systemu gospodarczego charakterystycznego dla cywilizacji Zachodu. W latach 2007-2009 spadek PKB dotyczył głównie Ameryki Północnej i Europy. Chiny w tym okresie zanotowały wzrost Produktu Narodowego Brutto od 9 do 10 proc. w skali roku. Dzisiejszymi konsekwencjami ówczesnych wydarzeń są m.in. szalejący wzrost zadłużenia USA oraz kryzys w strefie euro.
Nie są to oczywiście zjawiska, które pojawiły się po kryzysie – trwają one od wielu lat, jednak dopiero dziś stały się zauważalne. Należy jednak zadać sobie bardzo ważne pytanie, które jest jednocześnie tytułem niniejszego tekstu: Dokąd zmierza świat? Czy w kierunku pogłębiania się ingerencji państwa w życie prywatne? Czy w stronę pozbawiania ludzi zabezpieczeń socjalnych? Czy też masowe ruchy społeczne, m.in. We are 99% czy Ruch Oburzonych osiągną postawione sobie cele?
Możemy przyjąć, że jednym z podstawowych wyznaczników sytuacji społecznej w danym Oczywiście, natychmiastowa odpowiedź na te kraju jest stopa bezrobocia. Co stało się po pytania nie jest kryzysie? USA: 2006 Trudno r. – 4,6 proc., USA: Czy będziemy mieli do czynienia z możliwa. jednak nie porówny2010 r. – 9,6 proc. powtórką doświadczeń z XX-lecia wać obecnej sytuacji Wielka Brytania: do tej z 1968 roku. 2005 r. – 4,6 proc., międzywojennego, kiedy kryzys Między innymi we 2010 r. – 7,8 proc. Polska: 2008 r. – 7,1 doprowadził do napięć społecznych Francji i w USA doszło wtedy do proc., 2010 r. – 9,6 masowych protestów proc. (a obecnie ponad i wybuchu II wojny światowej? (głównie stu13 proc.). Z drugiej denckich). Ówcześni protestujący żądali jednak strony wskaźnik HDI większości poprawy warunków socjalnych (których państw wzrasta. Rośnie także światowe PKB. pogorszenie było spowodowane problemami Wszystko jest w jak najlepszym porządku… ekonomicznymi w krajach Zachodu) oraz Tylko czy aby na pewno? odrzucali wizję autorytarnego państwa. Brzmi znajomo? Oczywiście zarówno rok 1968, jak Obecna generacja jest jedną z pierwszych, i 2007 to zupełnie inne epoki, które trudno która nie musiała walczyć o nowe prawa, porównywać. Z drugiej jednak strony wystarnowe zabezpieczenia socjalne czy po prostu czy spojrzeć na doświadczenia ówczesnego o utrzymanie współczesnego porządku pokolenia. Czy coś osiągnęło? Z pewnością tak, prawnego. Dziś domagamy się pozostawienia choć dopiero w dłuższej perspektywie. wydatków na cele społeczne na dotychczasowym poziomie, pozostawienia w spokoju Należy także zastanowić się, co potencjalny, kwestii internetu czy zniesienia zakazu ciężki kryzys może zrobić ze społeczeństwem. palenia papierosów w miejscach publicznych.
36
zamIASt luty 2013
EKONOMIA Chodzi oczywiście o sytuację skrajną. Wysokie bezrobocie, spadające zarobki, szalejąca inflacja – to ciągle zagraża wielu krajom, szczególnie krajom PIIGS. Czy społeczeństwa pozostaną bierne wobec prób ratowania krajów przez rządy? Czy nie obudzi się żadna rewolucyjna myśl, która będzie w stanie porwać masy? Trudno, szczególnie wobec perspektywy codziennych protestów i manifestacji, uniknąć takiego pytania. Czy zatem będziemy mieli do czynienia z powtórką doświadczeń z XX-lecia międzywojennego, kiedy to m.in. kryzys gospodarczy i wynikające z niego bezrobocie wpłynęły w znacznym stopniu na powstanie olbrzymich napięć społecznych i w ostateczności doprowadziły do wybuchu II wojny światowej? Kryzys jest dla systemu kapitalistycznego czymś zupełnie normalnym. Jednak obecna sytuacja (zagrożenie wielu krajów wysoko rozwiniętych poważną recesją) połączona ze stanem współczesnego społeczeństwa (wystarczy spojrzeć na różnice w wykształceniu czy szybkości wymiany informacji) może mieć zupełnie nieprzewidywalne skutki. Trudno stwierdzić, czy ruchy oburzonych lub grupy osób walczących o wolność sieci przekształcą się w realne siły polityczne, czy też z czasem rozpłyną się, podobnie jak miało to miejsce z tymi, które działały w latach 60-tych i 70tych. Czy zatem powinniśmy po prostu uznać, że współczesne ruchy są po prostu naturalną kontynuacją dawnych, istniejących od dziesiątek lat ideologii młodzieżowych? To dość kontrowersyjna teza zważywszy na skład protestujących. W tym miejscu dochodzimy do poważnego argumentu, który przemawia za ważnością refleksji nad obecną sytuacją całych społeczeństw. W odróżnieniu od lat 70-tych bezrobocie wśród ludzi młodych (tj. poniżej 24 roku życia) wynosi w niektórych regionach Hiszpanii czy Grecji ponad… 50 proc.! Jest to precedens w historii naszej cywilizacji. Co więcej, wobec obecnej sytuacji kryzysowej, oprócz wspomnianych ruchów, największe znaczenie mają związki zawodowe. Choć Polska jest pod tym względem dość stabilna, w innych krajach Europy mamy do czynienia z regularnymi i masowymi strajkami pracowników zrzeszonych w zorganizowane stowarzyszenia ochrony praw pracowników. Co zaś najważniejsze, grupy te nie żądają nowych praw, nowych świadczeń socjalnych czy innych dodatków. Walczą o utrzymanie tego, co udało im się zdobyć przez ostatnie
kilkadziesiąt lat. Czyżbyśmy zatem stali przed punktem, w którym będziemy musieli podjąć decyzję – w którą stronę pójść? Dochodzimy zatem do pewnej konkluzji. Zmiany, które wynikają z obecnej sytuacji społeczno-ekonomicznej z pewnością nie doprowadzą do wielkiej rewolucji w Europie i Ameryce Północnej. Z drugiej strony doszło do niej w krajach arabskich. Bez wątpienia jej wpływ na dalsze losy świata będzie olbrzymi. Dlaczego? Otóż pewnego dnia obecni manifestujący młodzi ludzie staną na czele rządów i parlamentów i przejmą odpowiedzialność za losy państw i narodów. To oni staną na czele rządów i parlamentów. Młodzieńczy aktywizm z pewnością ustąpi bardziej racjonalnej kalkulacji, jednak ideały, które dziś w nich kwitną, z pewnością znajdą swoje odbicie w pomysłach, które zostaną wprowadzone w życie za 20 czy 30 lat. Obecne gwałtowne protesty nie obalą systemu. Sprawią jednak, że społeczeństwo ulegnie zmianie. System, który jest nierozerwalnie z tym społeczeństwem związany, będzie musiał ulec transformacji, co oznacza, że nasz świat się zmieni. Trudno jednak już dziś przewidywać, w którym kierunku pójdziemy. Tym bardziej nieznana pozostaje nasza przyszłość ekonomiczna. Obecne postulaty związane m.in. z nadmiernymi nierównościami społecznymi są bowiem niczym innym, jak próbą znalezienia winnych za to, co się dzieje w gospodarce. Czy jest to możliwe? Oczywiście, że nie. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że obecne ruchy mogą doprowadzić do aktywizacji społeczeństw. Staną się one bardziej odpowiedzialne za to, co dzieje się obecnie na świecie. Bez wątpienia już za kilka lat w różnych państwach na wszystkich kontynentach rozpoczną się dyskusje związane m.in. z kwestią demokracji bezpośredniej i możliwości jej stosowania w epoce internetu. Do tego właśnie prowadzą obecne manifestacje i protesty. To właśnie w tym kierunku zmierza świat. Pytanie jednak, czy jako społeczeństwa poradzimy sobie z tym, co najważniejsze? Czy nie wystarczy wzrost poziomu życia, by konsumpcjonizm zniszczył wszystkie ideały (tak jak się to stało z ideałami naszych ojców i dziadków)? Na te pytania musimy odpowiedzieć już sami.
zamIASt luty 2013
37
EKONOMIA
Społeczna gospodarka rynkowa – mit czy rzeczywistość? „Społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej Polskiej”. To fragment Konstytucji RP z 1997 roku, a dokładniej – artykuł 20. Czym jest jednak owa gospodarka i czy jej ideał nie przegrywa z szarą rzeczywistością?
CEZARY SZCZEPAŃSKI Termin „społeczna gospodarka rynkowa” to tłumaczenie niemieckiego „Soziale Marktwirtschaft”. Już samo pojęcie wskazuje na kraj pochodzenia koncepcji próbującej łączyć gospodarkę wolnorynkową z socjalistyczną. Jednak takie uproszczenie może wydawać się prawdziwą zbrodnią. Społeczna gospodarka rynkowa jest bowiem czymś więcej, niż tylko połączeniem dwóch odmiennych nurtów w ekonomii. W najprostszych słowach – koncepcja społecznej gospodarki rynkowej opiera się na wolnym rynku i własności prywatnej. Nie jest to jednak typowa teoria neoliberalna, żądająca pełnej swobody działalności podmiotów gospodarczych. Rynek, zdaniem przedstawicieli nurtu, jest przestrzenią, na której należy dbać o podstawowe prawa przeciętnego pracownika. Założenia tej doktryny to przede wszystkim utrzymanie jak najniższego wskaźnika inflacji oraz troska o swobodną konkurencję. Państwo nie powinno ingerować w gospodarkę – jedynym wyjątkiem od tej zasady jest obowiązek zapewnienia przedsiębiorcom wolnej konkurencji. Oczywiście, Eucken i Röpke (twórcy ordoliberalizmu) dopuszczali istnienie przedsiębiorstw państwowych, jednak powinny one funkcjonować właśnie w naturalnych warunkach rywalizacji rynkowej (czyli nie jak Poczta Polska do 2013 roku, mająca monopol na przesyłki do 50 g). Czas jednak zaprezentować najbardziej kontrowersyjne stwierdzenie. Otóż Polska… nie realizuje zasad społecznej gospodarki rynkowej! Oczywiście, nie chodzi tu o brutalne tłumienie strajków czy też niszczenie wolnej konkurencji. Zgodnie z polskim konstytucjonalizmem pojęcie to jest bowiem niczym innym, jak „trzecią drogą” między
38
zamIASt luty 2013
socjalizmem a kapitalizmem. W jednym ze swoich orzeczeń Trybunał Konstytucyjny uznał, że „ustrój gospodarczy ma się opierać na powiązaniu dwóch podstawowych idei: gospodarki rynkowej i państwa socjalnego”, czy „sformułowanie »społeczna gospodarka rynkowa« należy więc rozumieć jako dopuszczalność korygowania praw rynku przez państwo w celu realizacji określonych potrzeb społecznych, niemożliwych do spełnienia przy całkowicie swobodnym funkcjonowaniu praw rynkowych”. Jednak pierwotnie ordoliberalizm wykluczał takie podejście do gospodarki. Państwo miało być jednym z graczy (i to wcale nie najważniejszym – jego interes nie musiał być respektowany przez konkurentów), a jego interwencje mogły być tylko minimalne. Społeczna gospodarka rynkowa nie jest także, o czym już była mowa, jedynie próbą połączenia dwóch skrajnych nurtów w ekonomii. Problem tkwi także w tym, jak kwestia społecznej gospodarki rynkowej została sformułowana w Konstytucji… Nie rozstrzyga ona bowiem tego, jaka jest polska interpretacja koncepcji niemieckich ordoliberałów – liberalna czy socjaldemokratyczna. Śmiem twierdzić, że jednak to drugie.
EKONOMIA Skąd tak duże wypaczenie pierwotnych koncepcji ordoliberalizmu? Otóż społeczna gospodarka rynkowa została z sukcesem wprowadzona w powojennych Niemczech (oczywiście – w RFN-ie). Wtedy to rządziły chadeckie partie – CDU oraz CSU wraz z liberalnymi koalicjantami. Stronnictwa te były blisko związane z poglądami ordoliberałów (których poglądy miały swoje korzenie m.in. w społecznej nauce Kościoła) i zaaprobowały postulowane przez nich zmiany – przede wszystkim niezbędne mechanizmy umożliwiające wprowadzenie wolnego rynku oraz chroniące prawa pracowników. Niemiecka gospodarka zmieniła jednak charakter pod koniec lat 60., po przejęciu władzy przez SPD (socjaldemokratów). Wzmocniono wtedy
strefę socjalną, co doprowadziło do wzrostu zadłużenia kraju. To właśnie socjaldemokraci nadali pierwszeństwo słowu „społeczna” nad „rynkowa” w koncepcji społecznej gospodarki rynkowej. Dlatego też nie dajmy się oszukać. Społeczna gospodarka rynkowa w polskim wydaniu nie jest tym, co doprowadziło do powojennego „niemieckiego cudu gospodarczego”. To próba połączenia ideałów kapitalistycznych ze starym systemem socjalistycznym złagodzonym do socjaldemokratycznego. Przejdźmy jednak do konkretów. Mniej więcej do 2005 roku nasz model gospodarczy niezwykle przypominał wspominany przeze mnie model dwóch połączonych koncepcji ekonomicznych. Wejście do Unii Europejskiej
wymusiło na Polsce działania zmierzające do dalszej liberalizacji gospodarki. Stąd też kolejne prywatyzacje, otwieranie rynków i wycofywanie monopoli państwowych. To m.in. Unii zawdzięczamy możliwość wyboru dostawcy energii elektrycznej, funkcjonowanie prywatnych sieci przewozowych czy firm kurierskich. To, że mamy dostęp do tańszych usług (oferowanych nie tylko przez nowe podmioty , lecz także przez stare, państwowe przedsiębiorstwa, które wobec zwiększonej konkurencji muszą obniżać ceny) jest niewątpliwie pozytywnym aspektem sprawy. Jeśli jednak chodzi o sam model gospodarczy, trudno stwierdzić, by Polska spełniała zasady typowego wolnorynkowego państwa kapitalistycznego. Nasz rynek jest wciąż skrępowany instytucjami państwowymi, które albo nadmiernie go regulują, albo wręcz uniemożliwiają dostęp niezależnych podmiotów do pewnych jego sektorów (jak ma to miejsce w przypadku zawodów regulowanych). Jeśli jednak chodzi o słowo „społeczna”, niewątpliwie nasza gospodarka bazuje na silnej redystrybucji dochodów, przeznaczanej w głównej mierze na opiekę społeczną (około 50 proc. wszystkich wydatków budżetowych). Mamy do czynienia z państwowymi emeryturami, rentami, państwową służbą zdrowia oraz różnego rodzaju zasiłkami społecznymi. Nie zapominajmy jednak, że zgodnie z teorią świadczenia socjalne powinny wspierać przede wszystkim najsłabszych i nie krępować wolnego rynku. W naszej sytuacji trudno jednak uznać, że tak jest w rzeczywistości. Podsumowując – ciężko powiedzieć, by Polska obecnie realizowała wszystkie zasady społecznej gospodarki rynkowej. Wystarczy spojrzeć chociażby na orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, które jasno interpretują nasz obecny system gospodarczy jako tzw. „trzecią drogę”, a nie jedną z doktryn liberalizmu gospodarczego. Naturalnie, nie sposób ocenić, czy taka sytuacja jest czymś pozytywnym czy negatywnym. Ważne jest jednak, by mieć świadomość, jak wyglądają podstawowe zasady funkcjonowania naszego państwa. W szczególności – tego jak działa gospodarka, która w obecnych czasach jest podstawowym wyznacznikiem siły kraju. Jest nam zatem bliżej (oczywiście w teorii) do współczesnej Szwecji, niż do powojennych Niemiec Zachodnich.
zamIASt luty 2013
39
EKONOMIA
Z drugiej strony – świat bez socjalu Świat bez opieki społecznej jest dla nas niewyobrażalny. Bo jak wyobrazić sobie kraj, w którym nie ma darmowej edukacji, rent i emerytur, a rynek pracy jest zupełnie nieregulowany i niekontrolowany? Skrajny libertarianizm – czy to możliwe?
CEZARY SZCZEPAŃSKI Taka wizja rzeczywistości jest dla nas po prostu nieprawdopodobna. Jako członkowie cywilizacji Zachodu przyzwyczailiśmy się do państwowego interwencjonizmu i opieki socjalnej. To zresztą gwarantuje nam konstytucja. Jednak czy rzeczywiście jest to ustrój najlepszy? Oczywiście na tak postawione pytanie nie sposób odpowiedzieć. Nie możemy bowiem przewidzieć tego, jak i czy dany system sprawdzi się w rzeczywistości. Przykład? XIX-wieczny komunizm. Naturalnie nigdy w historii ludzkości nie mieliśmy do czynienia z tak skrajnym rozumieniem tego nurtu, co nie zmienia faktu, że próby jego wprowadzenia zakończyły się zupełną klęską. Powiedzmy sobie szczerze – dzisiejszy system społeczno-gospodarczy jest kompromisem
40
zamIASt luty 2013
pomiędzy masowym socjalizmem a liberalnym kapitalizmem. Niewątpliwie brak socjalu wiązałby się z o wiele niższymi podatkami. Nie musielibyśmy płacić podatku dochodowego, VAT-u, CIT-u, akcyzy, opłat paliwowych itd. Minimalne obciążenia podatkowe musiałyby jednak zostać zachowane. Chociażby po to, by utrzymywać administrację, urzędy i inne jednostki samorządowe. Gdzie jeszcze moglibyśmy znaleźć zalety takiego systemu? W wolnym rynku. Wszyscy znamy, przynajmniej w teorii, pojęcie „wolnego rynku”. Doskonały stan, w którym panuje idealna równowaga
EKONOMIA wynikająca z konkurencji cenowej oraz zasad popytu i podaży. Nie wchodźmy tu jednak w teoretyczne aspekty liberalizmu gospodarczego. W państwie bez socjalu wolny rynek stałby się powszechny. Ubezpieczenia zdrowotne, opieka medyczna – obok instytucji państwowych w tych obszarach musiałyby powstać firmy prywatne (które – na marginesie – istnieją w Polsce już teraz). Według niektórych teorii jest to stan pożądany – tam, gdzie byłby popyt, musiałaby też istnieć podaż. Jeśli firma straci wiarygodność, zniknie też zapotrzebowanie na jej usługi. Naturalnie, żadna teoria nie jest doskonała i nigdy w pełni nie opisze rzeczywistości. Przykład? Amber Gold. Pytanie tylko, czy w tym przypadku winę ponosi państwo (niedostateczna kontrola), czy też ludzka naiwność (wiara w obiecywany bardzo wysoki zysk). Wracając do tematu – w ramach opisywanego systemu każdy mógłby wybrać co, gdzie i w jaki sposób chciałby otrzymywać. Chcesz ubezpieczenie na życie? Wybierasz fundusz, wpłacasz składkę i w razie potrzeby otrzymujesz. Chcesz emeryturę? Wybierasz fundusz, wpłacasz składkę i, jeśli dożyjesz, otrzymujesz. Niestety, świat bez socjalu nie byłby jednak tak piękny, jak przedstawia się w powyższych wizjach. Jeśli jesteś aktywnym człowiekiem, który nie boi się nowości i potrafi ostrożnie oraz racjonalnie gospodarować funduszami, a także ma dobrą pracę (lub inne źródło stałego, wysokiego zysku) – nie musiałbyś się niczego obawiać. Jeśli jednak masz kilkoro dzieci, Twój mąż nie pracuje, Ty nie masz wykształcenia innego niż podstawowe i musisz przeżyć za 0 złotych… Brak opieki społecznej spowoduje, że duża część społeczeństwa nie będzie w stanie odnaleźć się w nowym systemie. Zabraknie dla niej opieki zdrowotnej, materialnej czy ubezpieczeniowej. W praktyce, brak pracy będzie oznaczał brak pieniędzy (teoretycznie zniknięcie podatków powinno pobudzić przedsiębiorczość, jednak zakładanie, że bezrobocie spadnie do mitycznych 3 proc. w skali kraju byłoby naiwnością – szczególnie w przypadku nierównomiernie rozwiniętego gospodarczo kraju, jakim jest Polska). Z drugiej jednak strony niektórzy teoretycy mówią, że właśnie taka sytuacja zmusi każdego do wysiłku co doprowadzi do większej mobilności społeczną oraz elastyczności w zatrudnieniu, nie wspominając już o pobudzeniu przedsiębiorczości.
Brak socjalu wiązałby się także z brakiem darmowej służby zdrowia czy edukacji. Powstałby również problem z policją i strażą pożarną – choć, oczywiście, te formacje nie musiałyby zostać zniesione. Wróćmy jednak do wspomnianej opieki medycznej. Mimo że wszyscy pracujący musza opłacać składkę zdrowotną, co teoretycznie upoważnia ich do korzystania z państwowej służby zdrowia, wiele osób wybiera usługi oferowane przez prywatne ośrodki i przychodnie (choć wiąże się to z dodatkowymi kosztami). Nie wszyscy jednak mogą sobie na to pozwolić. Kiedy zabraknie wsparcia ze strony państwa najubożsi staną w obliczu dużego problemu. W przypadku braku opłacania składki, niemożliwością będzie bowiem skorzystanie z opieki zdrowotnej. Istnieje także inna kwestia – lokalizacji placówek ochrony zdrowia. Nikt bowiem nie będzie mógł zagwarantować istnienia przychodni w miejscach, gdzie ekonomicznie nie będzie to uzasadnione (np. w kilkutysięcznych miastach oddalonych od dużych ośrodków). Z drugiej jednak strony możliwość skorzystania z opieki specjalisty jest obecnie… bardzo trudna i wiąże się z koniecznością wielomiesięcznego czekania. Każdy z nas musiałby także znaleźć pieniądze na edukację dzieci. Brak szkół publicznych wiązałby się z powstawaniem obiektów prywatnych. Z pewnością poziom nauczania byłby nieco wyższy niż obecnie, szybko jednak okazałoby się, że szkoły uległy znacznym podziałom. Istniałyby placówki elitarne oraz masowe, gdzie trafiałaby większość młodzieży (oraz słabsi nauczyciele). Oczywiście prywatyzacja szkół nie musi wiązać się ze zniesieniem socjalu… Jak widzimy zatem świat bez opieki społecznej wcale nie byłby idealny. Bardzo szybko zaczęłaby w nim działać zasada „kto ma pieniądze, ten ma wszystko”. Z drugiej jednak strony brak tak wysokich podatków (ok. 40 proc. średniej krajowej pensji) dawałyby możliwość dokonywania wyboru usług o wyższej lub niższej jakości. Czy każdy znalazłby coś dla siebie? Czy wszystkim by to wystarczyło? Obawiam się, że niestety nie. Jednak dyskusja, czy należy wzmacniać, czy też ograniczać strefę socjalną w wydatkach państwa (która obecnie stanowi około 50 proc. budżetu!) jest z pewnością uzasadniona. Trudno jednak spodziewać się decydujących rozstrzygnięć w najbliższych latach. zamIASt luty 2013
41
ZAMIAST OSTATNIEJ STRONY
Frontem do klienta Zbigniew Boniek jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób publicznych w tym kraju. Co więcej, cieszy się on większym zaufaniem niż Prezydent Komorowski! Popularności może mu pozazdrościć więc niejeden polityk czy celebryta. Znają go prawie wszyscy. Starsi, bo przecież piłkarz był z niego wybitny i przyszło mu grać w czasach, gdy polska piłka świętowała swoje triumfy. Znają go również młodsi, głównie z opowiadań rodziców i dziadków.
MARCIN FROELICH Jeśli w Polsce jest ktoś, kto do tej pory Zibiego nie znał, to po zeszłorocznym wyborze na Prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej znać go musi. W końcu wybory i odejście Grzegorza Lato było przez kilka dni wałkowane przez ogólnokrajowe media, nie tylko te zajmujące się na co dzień tematyką sportową. Po ogłoszeniu wyników głosowania radość w kraju była ogromna. Można powiedzieć, że cieszyli się dosłownie wszyscy – kibice, dziennikarze, politycy. Wraz ze zmianą warty w PZPN narodziły się nowe nadzieje na przyszłość polskiej piłki. Czy Boniek spełnia oczekiwania, jakie zostały przed nim postawione? Nowy prezes zmienił funkcjonowanie PZPN jako organizacji. I nie mam tu na myśli tylko faktu, że Związek po restrukturyzacji zaczął działać na zasadach normalnej korporacji. Zmieniło się przede wszystkim podejście do kibiców, którzy zaczęli być traktowani jak normalni klienci, a nie jak bandyci. Zbigniew Boniek wyciągnął rękę do wszystkich grup kibiców – od ultrasów do sezonowców. Otwarcie mówił o tym, że będzie wspierał kibiców, w prowadzeniu ich własnych inicjatyw. Wielokrotnie powtarzał, że nie należy budować muru pomiędzy PZPN a kibicami, tylko prowadzić z nimi dialog. Ważne jest to, że nie były to puste słowa. Zbigniew Boniek zaczął konkretne działania mające na celu odbudowę zaufania Związku wśród kibiców. Za pomocą merytorycznych argumentów stanął w obronie kibiców, zajmujących się przygotowywaniem opraw z użyciem nielegalnej pirotechniki. Doprowadził do zniesienia kar zakazu wyjazdów zorganizowanych grup kibiców na mecze piłkarskiej ekstraklasy. Zwrócił uwagę na problem traktowania grup kibiców na wyjazdach. Zwiększył pulę biletów na mecze reprezentacji dostępną dla zwykłych kibiców, co pokazuje, że wcale nie
42
zamIASt luty 2013
trzeba oddawać ich sponsorom i „rodzinie” PZPN. Ponadto, na mecze eliminacji Mistrzostw Świata z Ukrainą i San Marino wprowadził atrakcyjne pakiety biletowe oraz załatwił darmową komunikację miejską dla posiadaczy wejściówek. Są to tylko przykłady działań nowego prezesa. Warto zaznaczyć, że nie są to tylko zasługi Zbigniewa Bońka, który na samym początku
ZAMIAST OSTATNIEJ STRONY swojej kadencji wprowadził zmiany kadrowe w organizacji. Sekretarzem generalnym Związku został Maciej Sawicki, były piłkarz posiadający wykształcenie menadżerskie, a dyrektorem sportowym znany trener Stefan Majewski. Ponadto, jak już wspomniałem, nowy prezes zmienił strukturę PZPN. Powstało osiem departamentów odpowiedzialnych za konkretne sprawy. Prezes i sekretarz nie są jak dotychczas „od wszystkiego”. Boniek obsadził stanowiska ludźmi, którzy będą rozliczani ze swoich działań. Ponadto funkcję rzecznika prasowego po powszechnie nielubianej Agnieszce Olejkowskiej, przejął Jakub Kwiatkowski. Od początku kadencji Zbigniew Boniek usilnie stara się budować nowy wizerunek PZPN.
Między innymi dlatego postanowił utworzyć nowy Departament ds. Mediów i Komunikacji, na czele którego stanął znany w piłkarskim środowisku Janusz Basałaj. Boniek stał się niekwestionowanym liderem swojej organizacji. Pod tym względem można porównać go do przywódców partii politycznych. Zibi stał się dla PZPN tym, kim dla Platformy Obywatelskiej jest Donald Tusk, a dla Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro. Podobnie jak w polityce, w tego typu organizacjach rola silnego lidera jest bardzo ważna. To on bierze na siebie całą odpowiedzialność za wyniki, staje się twarzą medialną, skupiającą na sobie uwagę opinii publicznej, pozwalając w ten sposób osobom na niższych stanowiskach w spokoju wykonywać swoją pracę. W wypadku sukcesu to Boniek będzie zbijał śmietankę, a w przypadku niepowodzenia to on zostanie kozłem ofiarnym. Obecny prezes jest tarczą i „ozdobą” Związku. W mediach wypada znacznie lepiej od swojego poprzednika. Jest naturalny i wyluzowany albo po prostu sprawia wrażenie takiego człowieka. Można zarzucić prezesowi, że jego
działania mają charakter czysto populistyczny. Przykładem tego może być rezygnacja z budowy nowej siedziby Związku na warszawskim Wilanowie za bagatela 60 milionów złotych albo zrzeczenie się prezesowskiego wynagrodzenia. Kontrowersyjny jest również fakt, że Zbigniew Boniek reklamuje jedną z firm bukmacherskich, co jest sprzeczne z polskim prawem. W odpowiedzi Zibi mówi, że prawo to jest złe i należy je zmienić, gdyż nie pozwala ono rozwijać się naszej piłce, a sam jest obywatelem Włoch i to prawo go nie dotyczy. Trzeba przyznać, że nowy prezes zachowuje klasę, także przy rozliczaniu swoich poprzedników, nie wyciągając „brudów” na światło dzienne i publicznie nie krytykując Grzegorza Lato, chociaż z pewnością miałby za co. Osobiście uważam, że to bardzo dobrze, gdyż w Polsce, w szczególności w polityce, rzadko ktoś próbuje budować swój własny wizerunek, nie obrzucając błotem swoich przeciwników czy poprzedników. W polityce władza często usprawiedliwia porażki błędami poprzedniej ekipy, szuka zaniechań i wpadek. Spowodowane jest to brakiem działań i sukcesów, którymi można by się pochwalić. Więc skoro nie mamy czym się pochwalić, to przynajmniej dokopmy przeciwnikom, obarczmy winą poprzedników i zróbmy wokół tego medialny teatrzyk. Zbigniew Boniek działa inaczej. Rozpoczął kontrole i audyty w poszczególnych działach związku. O ich wynikach opinia publiczna nie jest informowana, chociaż dochodziło do kilku przecieków. Faktem jest, że bez zbędnego szumu i rozgłosu prezes kilkunastu osobom podziękował za współpracę, zrezygnował z kilku kontraktów, a w zamian pozawierał nowe, teoretycznie bardziej korzystne dla Związku. Prezes stara się, by po prostu o PZPN zaczęto mówić i pisać w przychylniejszym tonie, zostawiając smutną przeszłość gdzieś daleko za sobą. Początek prezesury Zbigniewa Bońka wszyscy oceniają pozytywnie, bo przecież w końcu gorzej chyba być nie mogło. Szkoda tylko, że wraz ze zmianami w PZPN, nie zmieniają się wyniki naszych reprezentacji i poziom polskich klubów. Dobre rezultaty były zwieńczeniem zmian, jakie zaszły w Związku, ponieważ wciąż wiele osób twierdzi, że za wyniki sportowe bezpośrednio odpowiada PZPN. Sam Boniek podchodzi do tego z dystansem. Do zrobienia jest jeszcze bardzo dużo, także mam nadzieję, że Bońkowi starczy sił, cierpliwości i odwagi, by dalej zmieniać polską piłkę na lepsze. Oby tak dalej. zamIASt luty 2013
43