zamIASt - nr 3 - maj/czerwiec 2013

Page 1

Miesięcznik Instytutu Aktywności Społecznej nr 3, Maj-Czerwiec 2013

W numerze: Relacja: Samorząd terytorialny kontra społeczeństwo obywatelskie Wywiad z Maciejem Rasiem Trzy słowa o polskim systemie emerytalnym


REDAKCJA REDAKTOR NACZELNA: Martyna Nowosielska Juliusz Skibicki (redaktor działu POLSKA), Sylwia MelanowiczKiełbiewska (redaktor działu ZAGRANICA), Mikołaj Rutkowski (redaktor działu III SEKTOR), Cezary Szczepański (redaktor działu EKONOMIA), Marcin Froelich, Maja Maciejska, Dagmara Woś KOREKTA: Katarzyna Czajka

ZDJĘCIA: Dagmara Woś SKŁAD I GRAFIKA: Adam Krassowski

WYDAWCA

Instytut Aktywności Społecznej ul. Kolendrowa 46 lok. 2, 05-077 Warszawa-Wesoła KRS: 0000444590, REGON: 146456280, NIP: 9522122623 www.ias.org.pl

KONTAKT kontakt@ias.org.pl www.facebook.com/iasorgpl


SPIS TREŚCI

Spis treści WSTĘPNIAK 4

Razem czy osobno

POLSKA 5

Charakter władzy w Polsce XXI wieku

ZAGRANICA 10

Krótki rachunek zysków i strat z finansowania kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych w 2012 roku - część II

12

Śladami płatków wiśni i Abenomics

III SEKTOR 14

„W Polsce nie mamy zaufania do państwa jako instytucji"

18

Relacja: "Samorząd terytorialny kontra społeczeństwo obywatelskie. Problemy z partycypacją?"

EKONOMIA 22

Trzy słowa o polskim systemie emerytalnym

ZAMIAST OSTATNIEJ STRONY 24

I znów wygrali Niemcy

zamIASt

maj-czerwiec 2013

3


Razem czy osobno Podczas jednego z ostatnich spotkań ze znajomymi między dwojgiem moich kolegów nawiązał się dość interesujący, acz wydający się oczywistym pod względem rozwiązania temat rozmowy. Czy człowiek jest sam w społeczeństwie i na własnych nogach buduje swoje jestestwo czy może aby istnieć musi współpracować? Przysłuchując się dialogowi byłam niemalże pewna, że za chwilę obaj zgodzą się, że samotna jednostka w morzu pełnym ludzi działająca na własny rachunek bez żadnej pomocy to absurd. A jednak nie.

MARTYNA NOWOSIELSKA, REDAKTOR NACZELNA "ZAMIAST" Z jednej strony wyraźnie wydobywał się pogląd, że społeczeństwo kompletnie nie jest potrzebne do istnienia i człowiek zaradny powinien radzić sobie sam. I – nie ufać innym. Bo to nie popłaca. „Ale przecież jadąc autobusem – musisz zaufać kierowcy” – padł argument. „Kupując bilet płacę mu, nie ma tu mowy o zaufaniu”. Dalsza wymiana zdań miała już coraz mniej sensu, bo na wszystkie „ale przecież nie uszyłeś sobie własnego podkoszulka, nie utkałeś swoich dżinsów, nie wyhodowałeś swoich kalafiorów” odpowiedź mogła być tylko jedna – bo za to zapłaciłem. Ile procent naszego społeczeństwa ma właśnie takie podejście? Trudno powiedzieć. Czy rzeczywiście współdziałać możemy tylko na zasadzie wymiany, czy może jednak bez żadnych materialnych zapewnień możemy sobie nawzajem zaufać i pomóc? Bez odrobiny wzajemnego zaufania nie może być mowy o budowaniu społeczeństwa obywatelskiego, które jest podstawą cywilizowanego politycznie i społecznie państwa. Umiejętność współpracy na rzecz wspólnego celu czy dla siebie nawzajem to podstawa. Sami w społeczeństwie nie jesteśmy nigdy. Współpraca i zależności konieczne są na wszystkich szczeblach polityki – od wspólnego naciskania na Radę Dzielnicy, aby poprawiła stan lokalnych ulic, aż do wzajemnych zależności państw, o czym swoim tekście „Charakter władzy w Polsce XXI wieku” pisze Juliusz Skibicki. Z zależnościami musimy się albo pogodzić albo ochoczo podejść do współpracy. Całkiem niedawno obchodziliśmy w Polsce nasze w miarę świeże święto narodowe – 4 czerwca. Oczywiście nie wszyscy powiedzą, że jest co świętować. Co by nie mówić o wynikach działań „Solidarności”, obrad Okrągłego Stołu czy samych wyborów świętować warto na pewno jedno – naszą współpracę. Bo gdyby nie policzenie się nawzajem i działanie wespół w zespół bez zasady coś za coś z odzyskania politycznej suwerenności byłyby nici. I gdybyśmy tylko chcieli kontynuować tą piękną tradycję, myślę że mało mielibyśmy sobie do zarzucenia jako społeczeństwu. I zaczęlibyśmy zauważać coraz więcej korzyści. Bo działanie razem potrzebne jest nie tylko jako odpowiedź ad hoc na pojawiające się zagrożenie, ale również na co dzień. Kiedy wydaje się, że nic nam nie zagraża. Bo zawsze może być lepiej. Dlatego na pytanie – czy mogę stać na własnych nogach w społeczeństwie zdecydowanie odpowiadam nie. Nie tylko godzę się z faktem, że potrzebuję innych do mojego jestestwa. Wręcz tego chcę i wszyscy powinniśmy tego chcieć.

4

zamIASt

maj-czerwiec 2013


POLSKA

Charakter władzy w Polsce XXI wieku Procesy globalizacyjne, których Polska od 1989 roku jest aktywnym uczestnikiem, redefiniują naszą rzeczywistość. Choć globalizacja jest procesem daleko starszym niż ostatnie 23 lata, to dopiero po rozpadzie bloku wschodniego i uniezależnieniu się Polski od ZSRR możemy mówić o pełnym uczestnictwie w tych procesach, które zachodzą w kulturze, mediach, społeczeństwie, gospodarce czy polityce. Kultura masowa staje się w dużej mierze jednorodna dla wszystkich państw zachodniego kręgu cywilizacyjnego, dla którego określone wzorce zachowań stają się powszechne.

JULIUSZ SKIBICKI ponieważ umożliwiło przeprowadzanie transJadwiga Staniszkis, która zmierzyła się z tym akcji bez względu na granice terytorialne. W zagadnieniem we „Władzy globalizacji”, pisze dzisiejszym świecie powiązania ekonomiczne o przenikaniu się perspektyw myślowych różsą już na tyle rozwinięte, że na pewnym ponych cywilizacji, co w jednym kręgu kulturoziomie trudno jest znaleźć grupę podmiotów wym zachodzi, rzecz jasna, w jeszcze zależnych od siebie gospodarczo, która zamywiększym stopniu. To ujednolicanie się społekałaby się w obrębie jednego państwa. Orgaczeństw pod względem kulturowym wpływa nizm polityczny w danym kraju nie jest w także na ich postrzeganie świata oraz cele, do stanie, siłą rzeczy, kontrolować wszystkich jakich dążą. Mimo że państwa wciąż znajdują procesów ekonomicznych zachodzących w się na różnych etapach rozwoju, najbardziej obrębie jego decypożądany model życia jest charakterystyczny Globalizacja ekonomii przejawia się dowania. Globalizacja ekonomii zarówno dla krajów także na polu walki z kryzysem - przejawia się także najbardziej rozwinięzauważaltych, jak też tych, które państwa o silniejszej pozycji forsują wnysposób na polu walki z dopiero się rozwijają. Globalizacja niesie za model sanacji finansów niezależnie ogólnoświatowym kryzysem gosposobą nie tylko indywiod lokalnych uwarunkowań. darczym – państwa dualne wzorce, czy o silniejszej pozycji czynniki homogenizuforsują jeden mojące kulturę, ale rówdel sanacji finansów, niezależnie od uwarunnież proponuje określone modele ustrojowe, kowań kraju potrzebującego pomocy. które są powszechnie przyjmowane za dobre – Przypomina to opisywany przez Jadwigę Staprzykładem obrazującym ten proces jest choniszkis proces transformacji państw postkociażby uznanie demokracji liberalnej i gospomunistycznych i uzewnętrzniającą się darki kapitalistycznej za charakterystyczne wówczas tzw. asymetrię racjonalności, czyli dla wyższego poziomu rozwoju i krytyka tych narzucanie pewnych obiektywnie słusznych państw, które tego rozwiązania nie przyjmują. rozwiązań, które w danych warunkach wcale nie muszą się sprawdzić, ale „globalna logika” Jedną z najważniejszych aren, na których zanakazuje ich zastosowanie. Władzy jest o tyle obserwować można procesy globalizacyjne, trudniej sprawować kontrolę nad stosunkami jest gospodarka, która staje się globalnym gospodarczymi, jako że – jak pisze prof. Starynkiem. Jadwiga Staniszkis proponuje, aby niszkis – geoekonomia jest jedną z tych dzieza jeden z dwóch najważniejszych elemendzin, których regulacje pozostawiono samym tów tych procesów uznać właśnie czynnik sobie. ekonomiczny – wirtualny obieg pieniądza. Jej zdaniem zniesienie parytetu w złocie dla waWładze państw narodowych podjęły jednak luty i uwolnienie transakcji „na papierze” próbę efektywniejszego nadzorowania stosunprzyspieszyło proces ujednolicania się świata, zamIASt

maj-czerwiec 2013

5


POLSKA a prezydentem jest Bronisław Komorowski, ków gospodarczych, których przebieg wykrawładza – w szerokim rozumieniu tego pojęcia cza poza granice terytorialne – ma to miejsce – jest przez nich faktycznie sprawowana. Czy w ramach integracji międzypaństwowej i posystemowo wykształcone instrumenty są wywołania ponadpaństwowych instytucji. Państarczającym narzędziem do realizowania stwa członkowskie cedują część swojej funkcji władzy? Zachodzące procesy globalisuwerenności na twory, w których skład zacyjne, które wpływają na kulturę społewchodzą, zakładając, że tylko instytucje mięczeństw i stosunki gospodarcze, znacząco dzynarodowe mogą w obecnej sytuacji skuzmieniają również charakter władzy, co zatecznie bronić interesów państw narodowych uważył choćby Alvin Toffler w „Zmianie włai wywierać presję na inne podmioty aktywnie dzy”. Jak pisała także prof. Staniszkis, działające w globalnej polityce. Prof. Staniszobserwujemy proces rozmywania podstaw pokis zwraca uwagę, że międzypaństwowa interządku społecznego, który obserwowaliśmy gracja ma charakter selektywny, bo przebiega przez dekady XX wieku. Głównym przejawem najszybciej na polu bezpieczeństwa, wśród tego procesu jest zanik hierarchii – państwo podmiotów władzy wykonawczej odpowieprzestaje być jednowątkową opowieścią, której dzialnych za chronienie swoich obywateli. narrację prowadzi władza. Staje się organiSugeruje to oddzielanie rzeczywistej władzy zmem sieciowym, który opiera się na wielu od polityki, co jest oznaką globalizującej się często krzyżująrzeczywistości, ale jest także dowo- Należy poddać refleksji czy w dzisiejszej cych się połączeniach. Postępująca dem na pozorowaPolsce, gdy władzę sprawuje koalicja wielowymiaronie suwerenności, wość rzeczywistojakże ważnego ści przebiega o aspektu polityki PO-PSL, a prezydentem jest Bronisław wiele szybciej, niż państwowej XIX i Komorowski, władza - w szerokim proces dostosowyXX stulecia. rozumieniu - jest przez nich faktycznie wania się do niej rządzących podJeśli zatem pańsprawowana. miotów. Władzy stwo zrzeka się politycznej, także części swojej suwew Polsce, brakuje instrumentów do pełnienia renności – członkowie organizacji międzynaswojej funkcji w sposób całościowy, traci także rodowych robią to, przynajmniej w teorii, istotny dotąd walor „polityki mocy”. To nie solidarnie w równym stopniu – to pozostaje podmioty władzy wyznaczają trendy w polipytanie, kto sprawuje władzę w państwie, któtyce, narzucają ramy dyskursu, tylko tzw. re porzuca pełnię swojej suwerenności (abstra„globalna logika”. Brak skonkretyzowanej hując od tego, czy w dzisiejszym świecie jest struktury, która nadawałaby ton publicznej możliwe jej zachowanie w XX-wiecznym rodebacie i poddanie jej trybu procesowi dostozumieniu tego pojęcia)? Kto w realny sposób sowywania się do ogólnego obrazu cywilizacji rządzi krajem, którego polityka musi być wpływa negatywnie na obraz postrzegania zgodna z polityką organizacji, w których władzy, która w kwestii światopoglądowej traskład wchodzi – a więc musi być w pewnych ci swoje władztwo. aspektach tożsama z polityką innych państw członkowskich, które posiadają odmienne inDobrą ilustracją tego procesu jest kwestia wpiteresy? Kto sprawuje władzę w państwie, któsania w polskie prawo związków partnerskich. rego podmioty gospodarcze prowadzą Nie jest to, obiektywnie rzecz ujmując, najstosunki daleko wybiegające poza granice teważniejsza kwestia w rodzimej polityce jeśli rytorialne, a którego społeczeństwo poszukuje chodzi o nagłość, natomiast tzw. „logika gloautorytetów w kulturze masowej, charakterybalna”, określana przez przodujące państwa stycznej dla całego kręgu cywilizacyjnego? Kto cywilizacji zachodniej, narzuca ten problem wreszcie narzuca ton dyskursowi i dyktuje do rozwiązania. Skoro są kraje, w których trendy, skoro światopogląd obywatela opiera można legalnie zawrzeć małżeństwo przez się o telewizję dostępną na całym świecie osoby o orientacji homoseksualnej, wymaga i kolorowe czasopisma? się, by uporządkować chociażby sprawę związków partnerskich i nie zostawać w cywiNależy poddać refleksji, czy w dzisiejszej Pollizacyjnym ogonie. Reprezentująca nas własce, w roku 2013, gdy konstytucyjną władzę dza nie ma jednak żadnej możliwości wpływu sprawuje rządząca koalicja Platformy Obywana to, co jest przejawem rozwiniętej cywilizatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego,

6

zamIASt

maj-czerwiec 2013


POLSKA cji, a co nie jest, tylko przyjmuje odgórnie, że pewne standardy są rzeczywiście moralnie dobre i świadczące o poziomie rozwoju, inne natomiast świadczą o uwstecznieniu. Nie jest istotne to, czy coś jest realnie ważne, istotne jest to, co jest trendem rozpowszechnianym z prędkością, z jaką informacje trafiają do Internetu. Jasno więc wynika, że w kwestiach światopoglądowych polska władza nie jest w stanie narzucić tematu do dyskursu, przyjmując to, co globalny świat podsuwa. Krajowym dyskursem nie kieruje szczera potrzeba, tylko chęć uniknięcia pewnego rodzaju przemocy symbolicznej, usankcjonowanej przez niektóre instytucje ponadnarodowe, ze strony państw wysoko rozwiniętych. Władza nie jest już w stanie prowadzić dyskursu i narzucać tematu do dyskusji, oddając to pole bezosobowej „logice globalnej”, która decyduje o tym, co jest dobre a co złe. Jadwiga Staniszkis dużo miejsca poświęca zagadnieniom równowagi i harmonii systemu. W wyniku postępującej globalizacji rząd ustępuje miejsca rządności, a więc władzy systemu nad samym sobą. Jeśli zatem instytucje konstytucyjne nie sprawują kontroli nad całością z racji braku wielowymiarowości, to kto wykonuje funkcje rządności? Kto spaja system, aby mógł – lepiej, lub gorzej – funkcjonować? Władza sięga tak daleko, jak daleko sięgają powiązane z nią instytucje działające w porządku społecznym, nie jest zaś w stanie kontrolować wszystkich wymiarów państwa, toteż pewną ich część kontrolują instytucje wykształcone w porządku społecznym. Jeśli władza polityczna oddziałuje na nie jakąś formą wpływu, formalnego bądź nieformalnego, to władztwo nad tym aspektem państwa jest sprawowane niejako w jej imieniu. Jeśli zaś podmiot kon-

trolujący tę sferę utrzymuje pozycję niezależną od władzy, sam de facto staje się jej przedstawicielem w tej konkretnej dziedzinie działalności państwa. Charakter tych powiązań może być zarówno, należy to podkreślić, instytucjonalny, jak również nieformalny – w kontekście władzy liczy się efekt w postaci wpływu. Sieć powiązań nie musi wcale oznaczać mitycznego układu opartego o korupcję czy inne sposoby łamania prawa. Perspektywa ta potwierdza założenie, że władzę w Polsce sprawuje większość parlamentarna razem z powiązaną z nią siecią instytucjonalnoklientelistyczną. Stąd rozmycie władzy, gdy wśród podmiotów ją sprawujących można odnaleźć legalnie wybrane podmioty polityczne, administrację, grupy lobbystyczne, politycznych klientów, a nawet media, natomiast trudno o egzekwowanie odpowiedzialności od decydentów. W tych zaś sferach, w których państwo nie jest w stanie wywrzeć wpływu, władzę przejmują te instytucje, które zdołały zagospodarować tę niszę, np. Kościół katolicki angażujący entuzjazm i kapitał społeczny do tworzenia wspólnot i rozwijania swoich zdolności. Wielowymiarowość rzeczywistości zmienia charakter państwa, które staje się państwem sieciowym. Zaczynają wówczas funkcjonować takie dziedziny, w których rządy władzy państwowej ustępują komercji – na tym polu państwo nie jest w stanie rywalizować z niepolitycznymi podmiotami nastawionymi na zysk. Gdy społeczeństwo uznaje, że władczość leży po stronie tego, którego finansowo na to stać, a nie po stronie pełniących funkcje, którzy z tej racji sprawują władzę, zanika hierarchia i deprecjonuje się pojęcie władzy. W kontekście globalnym przejawia się to m.in. w pojęciu „rynkokracji” - popularny obecnie pogląd głosi, że światem rządzą instytucje finansowe (np. Międzynarodowy FunzamIASt

maj-czerwiec 2013

7


POLSKA dusz Walutowy) i agencje ratingowe, które za pomocą zmiany opisu wiarygodności finansów danego państwa mogą przyczyniać się do zmiany demokratycznie wybranych władz. W Polsce można zaobserwować symbiozę świata polityki i finansów – bogaci są politycznymi klientami, ale niejednokrotnie mają decydujący, nieformalny wpływ z racji zasobności swojego portfela. Proces decyzyjny realizowany poza demokratycznymi instytucjami znacząco przyczynia się do degradacji hierarchii władzy. W tym kontekście faktyczną władzę sprawują nie ci, którzy dysponują głosami, a dysponujący pieniędzmi. Analizując zagadnienie charakteru władzy w teraźniejszej Polsce, warto spojrzeć na nią przez pryzmat typologii Stevena Lukesa, który w swoim radykalnym ujęciu władzy za najważniejszy traktuje trzeci jej wymiar, który rozumie m.in. jako niedopuszczanie do uświadomienia swoich interesów przez obywateli – władzę ma ten, kto za pomocą mediów, manipulacji i społecznych mitów rządzi dyskursem. W kontekście tej interpretacji, władzę w Polsce sprawuje koalicja Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości – choć partie stanowią wrogą sobie opozycję, obie realizują taką politykę, by decydować o tym, co stanowi przedmiot dyskursu, a co nie. Dwie największe partie kreują problemy lub wybiórczo traktują rzeczywiste w taki sposób, aby napędzać elektorat, ale nigdy zniechęcać względem siebie. Dzięki atrakcyjności tego, co mają w przekazie, dysponują medialnym orężem, ponieważ szukającym sensacji mediom są na rękę zapasy obu partii, które odsuwają poważne i nudne tematy na plan dalszy. Czwarta władza czerpie korzyści z samonapędzającego się konfliktu, niezależnie od jego realności. Wszystkim zaś – zarówno obu partiom, jak i mediom – zależy, aby realne problemy, które są niewygodne dla polityków i nudne dla środków przekazu, nie wychodziły na światło dzienne. Obie partie są władzą w dyskursie na tyle, na ile nie wypełnia go „logika globalna”, o której pisałem powyżej – dlatego angażują uwagę tematami mało ważnymi, lub nieistotnymi w perspektywie długofalowej. Pod płaszczem głośnych i tylko pozornie ważnych spraw można realizować swoje interesy, pilnując by nie wychodziły z cienia – ujawnienie niezinstytucjonalizowanych stosunków grozi bowiem medialną nagonką i aferą, którą raz na jakiś czas trzeba nagłośnić, by nakarmić poczucie sprawiedliwości nieświadomych

8

zamIASt

obywateli. Tak patrząc na władzę w Polsce można stwierdzić, że sprawują ją układy powiązań partii politycznych, które nadają ton krajowemu dyskursowi i w sposób faktyczny (niekoniecznie instytucjonalny) kontrolują to, co dzieje się w mediach, oraz grupy ich klientów, które korzystają – także w sposób jak najbardziej legalny – z trzeciego wymiaru władztwa ich patronów. Władzę ma ten, kto – jak pisał Alvin Toffler – posiada wiedzę. W teraźniejszej Polsce, jak również w wielu państwach demokratycznych, można zaobserwować uzależnianie władzy i siły od wiedzy. W polskich realiach posiadanie wiedzy jest kluczowe dla prowadzenia dyskursu i decydowania o tym, co może być dostępne opinii publicznej, a co nie. Jeśli ktoś ma wiedzę o procesach, które zachodzą w sposób niejawny, jego władza jest duża, choć może nie być w ogóle zinstytucjonalizowana. Amerykański pisarz w swoich pracach pisał również o różnorodności jako immanentnej cesze zdrowej demokracji. W polskim wydaniu ustroju brakuje różnorodności, ponieważ praktycznie wszystkie ugrupowania parlamentarne prezentują podobne poglądy na gospodarkę czy integrację europejską. Każdy twór polityczny, który przejawia inne podejście do najważniejszych kwestii, nie jest dopuszczany do dyskursu i blokowany przez zinstytucjonalizowane instrumenty, jak np. sposób finansowania partii politycznych. Wpisuje się to w politykę władzy w ujęciu Lukesowskim – należy zatrzymać tych, którzy mają odmienne interesy od rządzących, nie dopuścić do dyskursu, oraz zapobiec uświadomieniu sobie interesów przez tych obywateli, którzy mogliby chcieć być reprezentowanymi przez blokowane ugrupowania. Taki przejaw władzy wykazują partie parlamentarne, które starają się nie dopuszczać do 5-procentowego progu wyborczego innych graczy sceny politycznej – Ruch Palikota stanowi w tej sytuacji wyjątek, najprawdopodobniej jednostkowy, co potwierdzają obecne sondaże. Toffler zwrócił także uwagę na to, co jest cechą polskiej władzy – niezależnie od tego, jaka partia polityczna wygrywa wybory, władzę sprawuje „partia” biurokratów. To niedemokratycznie obsadzeni urzędnicy podejmują większość decyzji – mniej ważnych dla medialnego dyskursu – które ostatecznie firmują swoimi nazwiskami politycy. To oni trzymają faktycznie w ryzach państwo sieciowe w tych wymiarach, w których najdalej może sięgać aparat państwa. Także urzędnicy, niebędący

maj-czerwiec 2013


POLSKA na medialnym świeczniku, zajmują się realizacją tych interesów, które z punktu widzenia masowego odbiorcy mediów nie mają wielkiego znaczenia, bo takiego im nie przypisują media. Władza biurokratyczna w Polsce jest silna, co potwierdza choćby fakt, że mimo wielokrotnych zapowiedzi aparat urzędniczy systematycznie rośnie, a droga załatwiania spraw wcale nie zostaje skrócona. Można zaryzykować stwierdzenie, że to urzędnicy z pomocą zinstytucjonalizowanych obwarowań w postaci przepisów prawnych, sprawują rządność nad systemem. Zasięg ich władzy jest zdecydowanie szerszy niż ma to miejsce w przypadku polityków, bo to do nich należy faktyczne wykonywanie. Jak zatem widać, ciężko jednoznacznie scharakteryzować władzę w Polsce początku drugiej dekady XXI wieku. Zależnie od przyjmowanej interpretacji rzeczywistości i rozważanych jej aspektów można wskazać różne podmioty, które sprawują władzę w Rzeczypospolitej roku 2013. Zainspirowałem się w dużej mierze „Władzą globalizacji” Jadwigi Staniszkis, w której rozważa ona zmianę charakteru władzy z relacyjnej na władzę systemu nad samym sobą, upadek dotychczasowej hierarchii porządku społecznego i towarzyszące temu procesy. W kontekście tej analizy należy pamiętać, że państwo przestaje być politycznym tworem o kształcie dobrze nam znanym, a staje się organizmem sieciowym. Kontrola wszystkich jego aspektów jest niemożliwa dla nienadążającej za pogłębiającą się wielowymiarowością państwa władzy, stąd współdziała ona ze wszystkimi instytucjami i podmiotami funkcjonującymi w społecznym porządku, na które może wywierać wpływ. Dużą rolę w pełnieniu władzy odgrywają jednak klientelistyczne grupy biznesowe, które czerpią z symbiozy z politycznym światem. Partie parlamentarne zapewniają sobie samym stałą obecność w instytucjach państwowych, natomiast grupy ich klientów są beneficjentami (niezależnie od tego, jak owo beneficjum rozumiemy, ponieważ może to być wywieranie wpływu, może także być nim pewność spokoju i braku nadmiernego zainteresowania ze strony wymiaru sprawiedliwości) ich działalności politycznej. W kontekście polskiej władzy nie można zapominać o dwóch zdecydowanie najwyraźniejszych jej aspektach. Pierwszym z nich jest władza biurokracji, o której pisał m.in. Alvin Toffler. W dobie kryzysu zauważalny jest zwiększenie roli rzeszy urzędniczej oraz –

jeszcze niezauważalny w Polsce – wzrost znaczenia rządów technokratycznych. W wielu badaniach sondażowych Polacy zwracają uwagę na bariery w postaci mnogich przepisów i nieprzychylnych urzędników, którzy stają na straży tychże. To administracja egzekwuje polityczne decyzje, często także samemu je podejmując. Drugim aspektem jest władza mediów, choć należy zauważyć, że dużą rolę odgrywa tutaj „globalna logika”. Z jednej strony portale internetowe czy programy telewizyjne mają wpływ na to, co jest dostępne w postaci informacji. Nieumiejętność jej selekcji wprowadza chaos i niejako „uwiązuje” odbiorcę przy medium, które staje się władcą informacji dla tych, dla których buduje to światopogląd. Z drugiej strony „globalna logika” decyduje o tym, co jest moralnie dobre w zachodnim kręgu cywilizacyjnym i to do niej należy władza dyskursu. Rządzący Polską stosują taktykę dostosowywania się do standardów, ponieważ w globalizującym się świecie ciężko być wyjątkowym. Czy zatem można powiedzieć, że władza konstytucyjna jest jeszcze władzą sensu stricto? O ile w państwie sieciowym instrumenty kontroli pozostają niewystarczające, a globalne naciski stanowią zbyt duży wpływ, by można było wyjść spod ich jarzma, to jednak władza konstytucyjna wciąż pozostaje osią systemu. Z racji niewystarczających możliwości nie ma już kontroli nad wielowymiarową rzeczywistością, nie jest władna narzucać kształtu dyskursowi, ale jest w stanie selekcjonować dostępne informacje i mieć wpływ na sytuację na tyle, że skład parlamentu wydaje się niezmienny. To ona stanowi oparcie dla klientelistycznej masy i urzędniczego aparatu, które w jej imieniu sprawują kontrolę nad tymi aspektami systemu, dla których jest niewystarczająca. Wydaje się jednak, że warto w tym kontekście zauważyć, że Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe pełnią władzę z powodu rotacyjnej właściwości systemu, jaką są wybory, natomiast nie są obie partie podmiotami władzy samymi w sobie. Jeśliby zaś wskazać te elementy polskiego systemu, które zapewniają jego rządność, należałoby zwrócić uwagę na sprawujących konstytucyjne funkcje, którzy posiadają instrumenty władzy, partie polityczne, aparat biurokratyczny egzekwujący prawo, dysponujące informacją media i sieć żyjących w symbiozie z politykami biznesmenów. Oto władza w Rzeczpospolitej Polskiej roku 2013.

zamIASt

maj-czerwiec 2013

9


ZAGRANICA

Krótki rachunek zysków i strat z finansowania kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych w 2012 roku - część II* "Dwie rzeczy są ważne w polityce. Pierwszą rzeczą są pieniądze, a drugiej nie pamiętam." - Mark Hanna, senator partii republikańskiej ze stanu Ohio, w latach 1897-1904.

MAREK GOZDERA A z drugiej strony, może jest tak, że wskaźniki materialne, którymi się tu posługuję, w przypadku Stanów Zjednoczonych absolutnie o niczym nas tak naprawdę nie informują, być może błędne jest w ogóle branie ich pod uwagę i korelowanie ich z kondycją amerykańskiej demokracji? Być może analizując „cenę” kampanii wyborczej należy spojrzeć na problem z całkiem innej strony i skupić się na takich kwestiach jak społeczne koszty powiększającego się wykluczenia niektórych stanów z udziału w wyborach, lub polityczne koszty pragmatyzmu dwóch dominujących w Stanach Zjednoczonych partii? Nie pozostaje mi zatem nic innego jak możliwie zwięźle przedstawić argumenty, które pozwolą odpowiedzieć choćby na część z postawionych pytań. Obecnie jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla demokracji w Stanach Zjednoczonych jest powiększająca się polaryzacja w inwestowaniu przez partie polityczne kampanijnych funduszy w poszczególnych stanach. Oznacza to, że coraz większe pieniądze wydawane są w coraz mniejszej ilości stanów przez co stopniowo powiększa się obszar kraju i wzrasta liczba mieszkańców, która przestaje mieć wpływ na układ polityczny na szczeblu federalnym. Ten narastający kontrast ma swoje bardzo konkretne przyczyny, nad którymi zdecydowanie warto chwilę się zatrzymać i które postaram się w jak najprostszych słowach wyjaśnić. Obmyślając Konstytucję Stanów Zjednoczonych, Ojcowie założyciele pragnęli zabezpieczyć swój kraj w przyszłości, od możliwości wyboru na prezydenta osoby, która z różnych względów nie dorasta do tego urzędu godnością, mądrością, doświadczeniem itp.

10

zamIASt

Chcieli oni bowiem uniknąć sytuacji, w której ów zły kandydat zaskarbiłby sobie masowe poparcie poprzez głoszenie haseł populistycznych oraz obietnic niemożliwych do zrealizowania, co w konsekwencji mogłoby mieć zgubny wpływ na gospodarkę i znacząco osłabić kraj. Dlatego właśnie zdecydowano się wprowadzić do Konstytucji Stanów Zjednoczonych system pośrednich wyborów na prezydenta. Faktycznego wyboru dokonywać miało tzw. Kolegium Elektorów. Obecnie każdy stan dysponuje taką ilością głosów elektorskich, która odpowiada liczbie mieszkańców w danym stanie. Z uwagi na to, że największa część społeczeństwa amerykańskiego zamieszkuje na wschodnim i zachodnim wybrzeżu oraz w regionie Wielkich Jezior Północnoamerykańskich, grozi to osłabieniem poczucia wpływu na losy państwa mieszkańców ogromnych obszarów wewnątrz kraju, zamieszkujących tak rozległe terytorialnie stany jak: Wyoming, Kansas, Arizona, Utah, Oklahoma, Montana, Idaho, Missouri itd. W tym miejscu nasuwa się kolejny problem prowadzący do postępującej polaryzacji politycznej Stanów Zjednoczonych. Większość Stanów, które wymieniłem to tzw. bastiony partii republikańskiej, co oznacza, że ich mieszkańcy, od wielu lat stanowią elektorat tej właśnie partii i wszelkie pieniądze wydane przez partię demokratyczną na kampanię w tamtejszych stanach, choćby były rekordowo wysokie, mogą z dużym prawdopodo* Wystąpienie na I Ogólnopolskiej Konferencji Kół Naukowych w dniach 10-11 listopada 2012 r. w Szczyrku, zorganizowanej przez portal Nowa Politologia. Panel "Czego dowiadujemy się o współczesnej demokracji obserwując wybory w Stanach Zjednoczonych"

maj-czerwiec 2013


ZAGRANICA sam oraz nie dysponuje on nimi osobiście. Zajmują się tym za niego wyspecjalizowane sztaby wyborcze, zorganizowane przez najgoW przypadku partii republikańskiej za barrętszych sympatyków danego kandydata i dzo dobrą ilustrację tego zjawiska może poskładające się ze całej rzeszy najwyższej klasy służyć stan Teksas, który w trakcie wyborów (czyli jednocześnie najdroższych) specjalistów prezydenckich w roku 2012 dysponował 38 w zakresie marketingu wyborczego. Istotne głosami elektorskimi. Jest to ważne, gdyż Kojest także, że przypuszczalny chętny do pełlegium Elektorów liczy sobie łącznie 538 nienia urzędu prezydenta Stanów Zjednoczoczłonków, więc aby uzyskać większość beznych wraz ze swoim zespołem, nie muszą względną i zostać wybranym na prezydenta posiadać takiej ilości pieniędzy już na samym Stanów Zjednoczonych należy uzyskać co najpoczątku kampanii. Znaczna część tych funmniej 270 głosów. W tym układzie posiadaduszy jest wpłacana na rzecz danego kandynie przez partie swoich bastionów skutkuje data już w trakcie jej ograniczeniem kamKto, ile i któremu z kandydatów trwania. To zaś kto, panii do tzw. stanów ile i któremu z wahających lub wpłaci swoje pieniądze zależy od kiedy, kandydatów wpłaci swingujących (ang. swinging states), czyli politycznych umiejętności samego swoje pieniądze w ogromnej mierze zaletakich, w których mieszkańcy nie kandydata. Trudno wyobrazić sobie, ży od politycznych samego określają się jednoaby wyborcy inwestowali w kogoś, umiejętności kandydata. Trudno boznacznie jako wyborcy jednej, kto nie rokuje szans na zwycięstwo. wiem wyobrazić sobie, aby wyborcy inwestokonkretnej partii. wali swoje pieniądze, w kogoś, kto nie rokuje żadnych szans na zwycięstwo. Podobny meTe właśnie są główne przyczyny ograniczają chanizm zachodzi w przypadku pieniędzy dziś kampanię wyborczą w Stanach Zjednowpłacanych przez tzw. wielki biznes (zwyczaczonych do coraz mniejszego obszaru. W daljowo kojarzony z finansowaniem republikaszej konsekwencji jest to osłabianie nów, co z kolei wiąże się z tym, że partia reprezentacji powiększającego się terytorium republikańska bardziej utożsamia interesy kraju, co jest już bezpośrednim wskaźnikiem bogatszych warstw społecznych). rozprężenia samej demokracji i skutkuje rozluźnieniem poczucia więzi i odpowiedzialTymczasem w wyborach 2012 do Senatu w ności za kraj. Z kolei to może w przyszłości stanie Ohio, które jest jednym z najbardziej przynieść różne niepożądane i negatywne kluczowych swinging states w całej kampaskutki jak choćby: niechęć do płacenia podatnii, zwyciężył kandydat partii demokratyczków, mniejsza ilość chętnych do wstępowania nej – Sherrod Brown, otrzymując na swoją do armii i osłabienie sił obronnych Stanów kampanię blisko 1,7 mln dolarów wpłacanych Zjednoczonych. przede wszystkim przez grupy wielkiego kapitału. Wygrał więc senator uważany za jedAby jednak nie popadać w nadmierny defenego z najbardziej lewicowych na tyzm przejdźmy do kolejnych kwestii. Otóż amerykańskiej scenie politycznej, otrzymując jeśli wydatki na kampanię wyborczą 2012 wyblisko trzy razy więcej pieniędzy na swoją nosiły co najmniej 2 mld dolarów, to z sumy kampanię niż jego kontrkandydat z partii tej wynika, że obecnie aby zostać prezydenrepublikańskiej, którym był Josh Mandel. Zatem światowego supermocarstwa, należy dyspewne większość biznesmenów porzuciła ponować kwotą co najmniej miliarda dolarów. w tym przypadku swoje sympatie ideowe, Suma ta jest co prawda bardzo wysoka, ale wybierając charakterystyczne dla amerykańtrzeba przyznać, że i stawka jest ogromna, skiego systemu politycznego podejście pragwięc pojawia się pytanie ze strony zaniepokomatyczne. Sherrod Brown był bowiem jonych o stan demokracji w Stanach Zjednourzędującym senatorem i starał się o reelekczonych – czy gdyby ktoś posiadał duże cję, a doświadczenia wcześniejszych wybowpływy, i jednocześnie bardzo chciał zostać rów uczą nas, że w przypadku starań o prezydentem, to czy za tę cenę, mógłby sobie ponowną kadencję, urzędujący kandydat ma ten urząd po prostu kupić? znacznie większe szanse na wygraną niż ktoś nowy. Zjawisko to dotyczy także wyborów Nie jest to takie proste, gdyż przede wszystprezydenckich. Stąd wniosek, że w Stanach kim kandydat nie dysponuje tymi pieniędzmi bieństwem okazać się stracone.

zamIASt

maj-czerwiec 2013

11


ZAGRANICA Zjednoczonych nie wystarczy mieć wielu wpływowych i bogatych przyjaciół oraz liczne kontakty biznesowe, najważniejsze jest bowiem potrafić przekonać swoich wyborców do tego, że ma się realne szanse na objęcie urzędu. Oczywiście zdarzają się także przypadki, w których wyjątkowo bogaci ludzie, nie zważając na możliwość straty, z racji swoich ogromnych majątków decydują się na wsparcie kandydata wielką sumą pieniędzy. W kampanii wyborczej 2012 rekordzistą pod tym względem okazał się przedsiębiorca branży hazardowej – Sheldon Gary Adelson, ofiarowując 36,5 mln dolarów na rzecz sztabu wyborczego kandydata republikanów - Mitta Romneya. W stosunku do jego całkowitego majątku jest to jednak niewielka część, dlatego ciekawy jestem czy na wieść o zwycięstwie Baracka Obamy bardzo się zmartwił. W tym miejscu pojawia się kolejna istotna kwestia, o której powinno się wspomnieć, aby móc lepiej oceniać wady i zalety amerykańskiego sposobu finansowania kampanii wyborczej, a mianowicie tzw. crowdfunding. W momencie, gdy piszę tę pracę, nie ma jeszcze szczegółowych tegorocznych opracowań na ten temat, ale ponieważ ta forma wspierania kandydatów na prezydenta doskonale sprawdziła się cztery lata temu (i w każdych kolejnych wyborach się rozwija),

istnieje duże prawdopodobieństwo, że korzystano z niej także w tym roku. Crowdfunding jest formą finansowania kampanii wyborczych polegającą na jak największej liczbie drobnych (poniżej 200 dolarów), indywidualnych wpłat. Najczęściej są to przelewy od zwyczajnych obywateli, nie powiązanych w żaden sposób z grupami wielkiego kapitału, którzy w ten sposób pragną wyrazić swoje poparcie dla danego kandydata. W roku 2008, Barack Obama doskonale wykorzystał możliwości, jakie daje ta forma wspierania kampanii. Zebrał bowiem w ten sposób ponad dwukrotnie więcej funduszy niż jego rywal, kandydat partii republikańskiej – John McCain. Dzięki temu, mógł później powiedzieć: „To dzięki wam zostałem wybrany na prezydenta. Nie uzależniłem się od wpływowych grup interesów. To wy wybraliście mnie na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jestem waszym prezydentem” Bez wątpienia taka właśnie forma finansowania kampanii wyborczej powoduje wzrost obywatelskiego poczucia więzi i odpowiedzialności za kraj wśród obywateli, a to z kolei bezpośrednio przekłada się na wzmocnienie legitymizacji społecznej prezydenta i bardzo pozytywnie wpływa na samą demokrację. Niewątpliwie bowiem większą społeczną aprobatę otrzymuje kandydat wspierany masowo poprzez współobywateli, niż przez grupy majętnych biznesmenów, których przykładem jest właśnie Sheldon Adelson.

Śladami płatków wiśni sakura i Abenomics „Gdyby na tym świecie nie było kwiatów wiśni Jakże spokojne byłyby nasze serca na wiosnę“.

Ariwara no Narihira

SYLWIA MELANOWICZ-KIEŁBIEWSKA • ZDJĘCIA: PROF. AKIO KANNOTO W tym roku, po stosunkowo chłodnej zimie w Tokio, wiosna przyszła nagle i drzewa wiśni pokryły się różową i białą chmurą płatków. Riukiuańskie wiśnie zakwitły już w lutym, a na Hokkaido zakwitają właśnie teraz, w kwietniu, i niosą Japończykom cień nadziei, może po raz pierwszy od wielkiego kataklizmu w Japonii Wschodniej. Od zmiany na stanowisku premiera rządu (26 grudnia 2012) pojawiły się bowiem pierwsze pozytywne oznaki ożywienia gospodarczego, a przynajmniej osiagnieto osłabienie kursu jena, założone w

12

zamIASt

programie premiera Shinzō Abe, programie nazwanym Abenomics. Aż trudno uwierzyć, ale słowa premiera Abe zadziałały – z ok. 76 w listopadzie 2012 roku jen spadł do blisko 100 za dolara amerykańskiego w kwietniu 2013 roku. Jest więc nadzieja, że ruch ten przyczyni się do wzrostu dochodów z handlu zagranicznego. Są i inne elementy tego planu, zasługujące na odrębne omówienie. Tymczasem wraz z fenomenalnym rozkwitem wiśni wzrosła nadzieja i zaufanie do rządu Kraju Kwitnącej Wiśni, jak powszechnie

maj-czerwiec 2013


ZAGRANICA drzewkach sakury. Zwyczaj ten został spopularyzowany w okresie Heian (794-1185) przez cesarza Sagę (786-842), który to w cesarskiej siedzibie w Kioto wydawał przyjęcia pod drzewami wiśni. W tym okresie nastąpił również rozkwit poezji nawiązującej do kwiatów wiśni, stanowiących metaforę ulotnej natury życia. Sakura do dnia dzisiejszego jest symbolem Japonii, wykorzystywanym zarówno w sztuce, jak i w codziennym życiu, a przekazana w prezencie stanowi symbol wielkiego uznania.

się przyjęło mówić o Japonii. Trwa właśnie święto wiśni hanami jap. 花 co dosłownie znaczy oglądanie kwiatów. Proces rozkwitu wiśni jest bacznie obserwowany przez całe rodziny Japończyków, a media przekazują liczne informacje na ten temat w codziennych serwisach informacyjnych. Jest to szczególny okres, w którym Japończycy spędzają dużo czasu w towarzystwie rodziny i znajomych, siedząc pod drzewem wiśni i podziwiając jej piękno. Parki, ogrody botanczne i świątynie są wówczas miejscem, gdzie Japończycy organizują pikniki, rozkładają maty i koce, spożywają tradycyjne posiłki, jak np.: dango, czyli kulki ryżowe oraz piją sake i piwo, słuchając tradycyjnej japońskiej muzyki. Hanami jest niewątpliwie jednym z najbardziej radosnych i wyczekiwanych świąt w całym roku.

W Japonii rośnie wiele gatunków wiśni. Do najbardziej lubianej i cenionej przez Japończyków odmiany należy Cerasus x yedoensis, której zwyczajowa nazwa brzmi Somei-yoshino jap. ソメイヨシノ , 染井吉野 . Została ona po raz pierwszy rozpoznana w 1872 roku w wiosce Somei – obecnie jest to część dzielnicy Toshima w Tokio. Wiśnia ta wspaniale prezentuje się w pełnym rozkwicie jeszcze zanim rozwiną się liście, kiedy to niemal całkowicie białe kwiaty pokrywają całą koronę drzew. Inne popularne odmiany wiśni to yama-zakura jap. ヤマザクラ , 山 桜 , yae-zakura i shidare-zakura jap. シダレザクラ , 枝 垂 桜 . Yae-zakura ma duże kwiaty z grubymi różowymi płatkami. Shidare-zakura, nazywana też płaczącą wiśnią, ma gałęzie opadające do ziemi, jak u wierzby płaczącej, a na nich kaskady różowych kwiatów.

Media śledzą z uwagą tak zwany front kwitnienia wiśni z jap. sakura-zensen i z dużą dokładnością przekazują informację tuż po prognozie pogody, aby każdy zdążył zaplanować tę chwilę. Są również drukowane mapki przedstawiające miejsca i czas, w których można delektować się pięknem kwiatow. Pierwsze kwiaty można zobaczyć już w lutym na Okinawie, najbardziej wysuniętej części Japonii na Pacyfiku, a następnie przesuwając się na północ widoczne są w Kioto i Tokio, a w maju piękno kwiatów można podziwiać na Hokkaido. Tradycja ta celebrowana jest od klkuset lat. Prawdopodobnie wywodzi się z dworskiego zwyczaju hana no en, oznaczającego ucztę kwiatową, powstałego pod wpływem dworskiej kultury Chin z dynastii Tang oraz japońskiego zwyczaju religijnej ceremonii oddawania czci bóstwom znajdującym się w

Ostatnio często uprawianą odmianą i bardzo rozpowszechnioną w Japonii jest Ama no gawa jap. アマノガワ , 天の川 . Gałęzie pną się do nieba, stąd jej nazwa Droga Mleczna. zamIASt

maj-czerwiec 2013

13


III SEKTOR

„W Polsce nie mamy zaufania do państwa jako instytucji" Wywiadem z Maciejem Rasiem rozpoczynamy nowy cykl w „zamIAST” – wywiady z członkami Rady Naukowej Instytutu Aktywności Społecznej. Nasz dzisiejszy bohater to doktor nauk politycznych, wykładowca akademicki i adiunkt w Instytucie Stosunków Międzynarodowych na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. Od 1998 roku działa w mokotowskim samorządzie, współpracuje z licznymi środowiskami lokalnymi. Jest również członkiem Stowarzyszenia "Rzeczpospolita Obywatelska".

ROZMAWIAŁA MAJA MACIEJSKA · ZDJĘCIE: RADA M. ST. WARSZAWY Przeglądając raporty społeczne, czytając prace naukowe dotyczące analizy społeczeństwa obywatelskiego w naszym kraju, trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że w dalszym stopniu nie możemy mówić o polskiej solidarności. Dlaczego tak się dzieje? Można wymienić cały katalog powodów. Po pierwsze – brak tradycji. Analizując historię najnowszą, bardzo rzadko mieliśmy do czynienia z przejawami społeczeństwa obywatelskiego. Być może były jego jakieś przebłyski (incydentalne) na kanwie wydarzeń historycznych. Okres, w którym na Zachodzie nastąpił rozwój społeczeństwa obywatelskiego – lata 60., 70. Kiedy Polska weszła w świat kapitalistyczny, na Zachodzie pojawiły się tendencje, które pojawiając się w naszym kraju nie do końca z nim współgrały. Mam tu na myśli globalizację, która wymusiła konkurencję, liberalizm, oraz demontaż modelu wellfare state, który -jak wiemystawiał na człowieka i w bardzo dużym stopniu koncentrował się na tworzeniu społeczeństwa obywatelskiego. Paradoksalnie zmiana systemu, która miała wprowadzić nas w świat zachodni, nie była w stanie dostosować się do najistotniejszych potrzeb naszego społeczeństwa. W latach 80. ukazał się raport dla Klubu Rzymskiego odnoszący się do rozwoju technologii. Postęp techniki miał odciążyć ludzi, co w konsekwencji miało wpływać na większemu skupieniu się na powiększaniu osobistego kapitału ludzkiego. W chwili obecnej jest to niemożliwe. Cały system globalny, ekonomiczny determinuje, że

14

zamIASt

wymaga się od nas coraz więcej. De facto nie mamy już czasu, aby zaangażowanie społeczne rozwijać. Czy w takim razie świat kapitalistyczny hamuje rozwój społeczeństwa obywatelskiego? Analizując przykład państw skandynawskich złoty środek jest możliwy… Ująłbym to nieco inaczej. Dążenie do zapewnienia sobie spokojnego rozwoju poprzez pomnażanie kapitału nie jest czymś złym, za coś przecież musimy żyć. Negatywne aspekty kapitalizmu związane stricte z nastawieniem na wartości komercyjne – „pieniądz ponad wszystko” mogą powodować oddalenie na dalszy plan inicjatyw obywatelskich. Państwa skandynawskie wspierają model państwa opiekuńczego, przez co jednostka może skupić się na innych aspektach życia, nie tylko na zarabianiu pieniędzy. Kultura, działalność w organizacjach pozarządowych, poszerzanie własnych pasji ma ogromny wpływ na to, jakim obywatelem jesteśmy. Proszę zwrócić uwagę na to, że w Polsce współczynniki partycypacji w działalności społecznej, partiach politycznych, związkach zawodowych, NGO-sach są niskie. Rzeczywiście przeglądając statystyki, chęć partycypacji deklaruje około 20% badanych. Co zatem należałoby zrobić, aby ta sytuacja uległa zmianie? Doszlibyśmy do rewolucyjnego stwierdzenia, że należałoby przebudować cały system (śmiech). Przyglądając się polskiemu systemowi warto przeanalizować sytuację nie

maj-czerwiec 2013


III SEKTOR pracy. Interesujące miejsca często są już tylko europejską, ale także globalną. Jesteśmy obsadzone przez ludzi nieco starszych, którzy pod naciskiem wschodzących rynków nie tworzą warunków do tworzenia się (Brazylia, Indie) i w dalszym ciągu trudno jest nowego pokolenia. A tak jak Pani zauważyła, nam utrzymać konkurencyjność na tle partie polityczne nie dostarczają młodym państw dobrobytu. Ponadto jesteśmy ludziom wzoru do naśladowania. Skąd zatem relatywnie – jak na Unię Europejską – brać przykłady? Można z pewnością biednym społeczeństwem, więc trudno o podglądać społeczeństwa skandynawskie oraz wskaźniki partycypacji na poziomie państw szereg krajów zachodnich, w których mamy skandynawskich, Niemiec czy Francji. do czynienia z modelem dobrze Przeciętny Polak – chociaż jest to dosyć funkcjonującego społeczeństwa ryzykowne określenie – przede wszystkim obywatelskiego. Idzie to jednak w parze z szuka godnej pracy, czyli takiej, która nie zamożnością. Nie można jednak patrzeć na te tylko pozwala przeżyć, ale także rozwijać się. podmioty Jeśli nie mamy do W Polsce nie mamy zaufania do bezkrytycznie. Partie czynienia z taką w sytuacją, to trudno państwa jako instytucji. Zanika polityczne mniejszym stopniu jest mówić o rozwoju ideologią, społeczeństwa poczucie, że możemy się do niego przyciągają starają się uciekać do obywatelskiego. odwołać, otrzymać należną nam organizowania imprez Mamy także do publicznych. Dziś czynienia z pomoc. Odnosimy wrażenie, że nawet konserwatyści zaburzoną relacją chcąc przyciągnąć państwo-obywatele. robimy dla państwa dużo, nie młodych ludzi Brak jest między dostając wystarczająco w zamian. organizują tego typu tymi podmiotami wydarzenia. znaku równości. Gdzieś jednak powinniśmy odnaleźć źródło, Zgadzam się. W Polsce nie mamy zaufania do z którego moglibyśmy się uczyć. Może państwa jako instytucji. Zanika poczucie, że potrzeba nam świadomości, że dając coś możemy się do niego odwołać, otrzymać więcej od siebie możemy dużo zyskać. należną nam pomoc. Odnosimy wrażenie, że Powinniśmy skupiać się zatem na tym, że robimy dla państwa dużo, nie dostając oprócz rzeczy materialnych w życiu ważne są wystarczająco w zamian. Proszę zauważyć, że także inne aspekty. Kiedyś wielką rolę jest to charakterystyczne dla państw odgrywały religie. Uczestnictwo w obrzędach rozwijających się. Istnieje wiele przypadków, było dla ludzi niezwykle istotne. Obecnie kiedy państwo polskie nie sprawdzało się, gdzieś to zanika, bądź schodzi na dalszy plan. chociażby analizując przykłady dotyczące Istnieje zatem naturalna potrzeba, aby czymś ochrony zdrowia bądź edukacji. Państwo to wypełnić. My niestety tego nie robimy. zaczyna zatem nie realizować swoich Wiele aspektów spłycamy do wymiaru zobowiązań względem obywateli. materialnego, przeliczamy, zastanawiamy się A społeczeństwo polskie to czuje… czy nam się to aby na pewno opłaca. Musimy Otóż to! Tu jest ten zasadniczy problem. W dostosować się do danej rubryczki. momencie, w którym człowiek idąc do Biurokracja rzeczywiście jest dostrzegalna, odpowiedniego urzędu nie otrzymuje w dużym stopniu hamuje aktywność zadawalającej go pomocy, traci wiarę w społeczną. system. Brakuje nam także odpowiedniej Ma ona miejsce w wielu obszarach, także tych ilości urzędników socjalnych. Niedobory na najbardziej wrażliwych społecznie. Dochodzi tym obszarze potęgują poczucie opuszczenia. także do częstego zjawiska komercjalizacji Polska scena polityczna nie dostarcza służby zdrowia. Co ciekawe nie wynika to z młodemu człowiekowi odpowiednich przekonania o słuszności danego zjawiska, a z wzorców. Przykład powinien przecież iść z czystej konieczności. góry. Jak na tym podwórku, przesyconym Czy nie wydaje się Panu, że media kłótniami, mają odnaleźć się młodzi ludzie, nagłaśniając skrajne przypadki biurokracji, którzy dopiero kształtują swoje poglądy korupcji jeszcze bardziej nadwyrężają polityczne? zaufanie społeczeństwa do państwa? Jest to bardzo trudne pytanie. Młodzi ludzie, W mediach także mamy do czynienia z którzy urodzili się po 1989 roku borykają się formalizacją. Obecnie liczy się ilość wejść i z następującym problemem – właśnie kończą kliknięć. Temat musi być chwytliwy. Jeśli studia i mają trudności ze znalezieniem zamIASt

maj-czerwiec 2013

15


III SEKTOR artykuły bazują na tak silnych emocjach, to trudno, ażeby media wzywały do altruizmu. Młodzi ludzie czują się w Polsce opuszczeni, zaniedbani, niepewni. Kiedy przeciętny Polak otrzyma pomoc od państwa, jest wręcz zaskoczony. Na taką sytuację niektórzy znajdują odpowiedź idąc w radykalizmy (np. skrajna prawica), potęgując krytykę wobec systemu. Są to nie tylko otoczenia z nizin społecznych, także studenci garną się do takich inicjatyw. Kościół już nie pociąga młodych ludzi, krytykuje ich postawy, nie staje się dla nich atrakcyjny. Analizując naszą drogę wchodzenia w świat kapitalistyczny po 1989, jaką dostrzega Pan zmianę w zachowaniu społecznym? Odnoszę wrażenie, że w ubiegłym dziesięcioleciu bardzo dużo rozmawialiśmy o wielu rzeczach . Zastanawialiśmy się i dywagowaliśmy. Przejdę teraz na podwórko uniwersyteckie. Od jakiegoś czasu zauważyłem, że studenci „przestali” rozmawiać. Pamiętam jeszcze końcówkę lat 90. Ubiegłego stulecia - wybory prezydenckie. Proszę sobie tylko wyobrazić jakie ogromne wzbudzało to emocje! Wzajemne rozmowy, próba obrony własnego zdania, wzajemne obrażanie się. Wydarzenie polityczne naprawdę niezwykle poruszało! Dyskusja kogo należy wybrać i dlaczego ma być tak a nie inaczej odgrywała ważną rolę w życiu człowieka. Podobnie działo się w przypadku zamykania zakładów, instytucji. Takie wydarzenia wzbudzały ogromne emocje, zbierały się tłumy, ludzie mieli poczucie jedności. Obecnie gdzieś te emocje zanikły, zwraca się uwagę na zupełnie inne aspekty. Może zagubiła się wiara w to, że poważna zmiana jest możliwa? Stajemy się konformistami. Proszę zauważyć, że mieliśmy do czynienia z ugrupowaniami pozasystemowymi (np. Samoobrona), które po pewnym czasie się rozpadły. Możemy podać także przykład Ruchu Palikota, który był dla wielu młodych, zwłaszcza z większych miast pewną odskocznią. Dla wielu zmęczonych jakością polskiej sceny politycznej atrakcyjny jest ruch Pawła Dudy „Platforma Oburzonych”. Daje to wyraźny sygnał otwartości na zmiany, zmęczenie brakiem zainteresowania ich problemami ze strony państwa. Na swoim przykładzie widzę, że mój entuzjazm został ostudzony przez najbliższe otoczenie. Hamowanie wielu inicjatyw dosyć pesymistycznie wpływa na początkowy zapał. Przedstawiamy tutaj pesymistyczną wizję naszego społeczeństwa w kontekście

16

zamIASt

partycypacji społecznej. Mimo wszystko chciałabym znaleźć jakiś pozytywny aspekt. Reprezentuje Pan także samorząd lokalny. Jak takiego typu instytucje sprawdzają się w promowaniu społeczeństwa obywatelskiego? Samorząd boryka się z wieloma problemami, które narastają. Mam tu na myśli przede wszystkim problem dofinansowania. Abstrahując od ugrupowania politycznego, od końcówki lat 90. ograniczono rolę rządu, przerzucając odpowiedzialność na samorządy, bez dystrybuowania odpowiedniej ilości środków finansowych. Niektóre samorządy radzą sobie z tym problemem lepiej, inne gorzej. Dochodzi zatem do ogromnej dysproporcji pomiędzy samorządami terytorialnymi. Ponadto warto przypomnieć, że samorząd lokalny jest częścią władzy wykonawczej. Nasz system jest tak skonstruowany, że organy wykonawcze przeważają nad tymi o charakterze plenarnym, ustawodawczym. Gdyby rady miały większe kompetencje, na pewno byłoby więcej przejawów obywatelskości. Kiedy zaczynałem pracę w samorządzie (końcówka lat 90.) to zarówno on jak i państwo wyglądało znacznie gorzej. Poziom praktyk niewłaściwych był dużo wyższy niż dziś (np. skłonność do działań korupcyjnych). Natomiast poziom poczucia obywatelskości, był – uważam – na znacznie lepszym poziomie. Radny miał misję, potrzebę doraźnej zmiany, czuł, że wiele zależy od właśnie od niego. Od jakiegoś czasu dostrzegam, że od takiej postawy niestety już się odchodzi. Dlaczego taka sytuacja ma miejsce? Moim zdaniem w reakcji na niewłaściwe praktyki, o których wcześniej wspominałem, stworzyliśmy system, który bardzo reguluje działania instytucje rządowe, samorządowe. Z jednej strony możemy dostrzec skutki pozytywne: wszystko jest transparentne i przejrzyste, ale z drugiej doprowadza do zahamowania wielu inicjatyw. Rozwój biurokracji zaczyna bardzo negatywnie wpływać na błyskotliwe idee. U nas w wielu przypadkach dobre chęci, inicjatywy społeczne są hamowane przez przepisy, z których jasno wynika, że idąc o krok dalej, wchodzilibyśmy na drogę przestępstwa. Doświadczenia korupcji wpłynęły na zaostrzenie przepisów, jednakże ograniczyły innowacyjność urzędników. Z rozwojem społeczeństwa obywatelskiego kojarzy mi się także bierne i czynne prawo wyborcze. Przyglądając się temu pierwszemu, wnioski niestety nie są

maj-czerwiec 2013


III SEKTOR zadawalające... Kiedy w 1998 pierwszy raz startowałem w wyborach samorządowych, chcąc poznać bliżej moich wyborców przez około 2-3 tygodnie nie wychodziłem z mojego okręgu wyborczego. Było to zjawisko niezwykle fascynujące (szczególnie porównując je do obecnych realiów). Większość ludzi nie tylko pozytywnie reagowała na agitację wyborczą, ale wręcz zapraszała do mieszkań, wykazywała chęć rozmowy, otwartej dyskusji. Przyglądając się temu, co obecnie ma miejsce przed wyborami (mam tu na myśli rozdawanie ulotek jako głównego środka przekazu) sięgam do tamtych czasów z ogromnym sentymentem. Wierzy Pan jeszcze w społeczeństwo obywatelskie? Muszę wierzyć a raczej chcę wierzyć. Jako radny nie chciałbym zgubić tego poczucia misji. Chociaż jestem wielokrotnie ograniczany przez czynniki ode mnie niezależne. Ponadto inicjatywa Pawła Dudy i związane z nią bezpośrednio wystąpienie Pawła Kukiza pokazuje, że ludziom zależy, aby coś zmienić. Z poglądami możemy się rzecz jasna nie zgadzać, ale to leży już w gestii konstruktywnej krytyki. Takich form aktywności jest w Polsce naprawdę dużo. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy to kolejny przejaw czynu społecznego. Ciekawym przykładem były także obchody 11 listopada. Zebrała się grupa ludzi, która potrafiła zorganizować się przez Internet. Jako radny ma Pan możliwość obserwowania nastrojów społecznych. Z jakimi problemami spotyka się Pan najczęściej? Duża część ludzi po prostu potrzebuje rozmowy, nie wie jak skorzystać z pomocy, gdzie dokładnie powinna się zgłosić. Często spotykam się także z zadziwiającymi komentarzami, które dają do myślenia. Szczególnie u starszego pokolenia dostrzegam tendencję wspominania: „za komuny przynajmniej mogłem/am zgłosić się do organizacji partyjnej, a ona już gdzieś mnie pokierowała”. Ludziom brakuje pomocnej ręki, która w razie potrzeby pokieruje i zapewni poczucie bezpieczeństwa. Jest jednakże szereg przykładów solidarności obywatelskiej. Tworzą się wspólnoty lokalne (partnerstwa dla poszczególnych osiedli), gdzie może dochodzić do dialogu. Jestem bardzo ciekawa Pana refleksji na temat podejścia studentów do nauki. Wymaga się od nas wiele, wprost mówi się, że jesteśmy „przyszłością kraju .

Równocześnie mam nieodparte wrażenie, że zaczyna pojawiać się „moda na niewiedzę . Niestety taka tendencja jest widoczna. Odbija się to na jakości kształcenia. Studenci gubią umiejętność poprawnego wypowiadania się, zanika chęć dyskusji. Odnoszę wrażenie, że wpisują się w pewien schemat: oby tylko zdać maturę, pójść na studia a później jakoś to będzie. Problem pojawia się, kiedy po 5 latach studiowania ma się problem ze znalezieniem pracy. Teoretycznie każdy kolejny rocznik, który nas „opuszcza” powinien być lepiej przygotowany (łatwiejszy dostęp do źródeł, większa znajomość języków obcych ). Mija się to niestety z rzeczywistością. Zanika także umiejętność logicznego myślenia. Jest to oczywiście uogólnienie, ale młody człowiek zaczyna myśleć schematycznie. Kolejne zjawisko, które zauważyłem to brak dobrych manier. Martwi mnie to, ponieważ jeśli młody człowiek nie nauczy się tego teraz, to jak będzie wyglądała jego kariera zawodowa, rozmowa kwalifikacyjna? Te – wydawać by się mogło – podstawowe zasady dobrego wychowania zanikają. Wspomniał Pan o światełku w tunelu, mając na uwadze cienie – bardzo niski poziom poczucia solidarności obywatelskiej – nie możemy zapominać o blaskach. Instytut Aktywności Społecznej chce doraźnie promować inicjatywy społeczne. Jak Pan zapatruje się na takie projekty? Jest to bardzo ciekawy projekt, który udowadnia, że młodym ludziom jeszcze zależy i kieruje nimi chęć zmiany. Dlatego bez najmniejszych wątpliwości zgodziłem się tworzyć zaplecze kadry naukowej. Wierzę, że dzieląc się wiedzą wspieramy młodych i ambitnych. Wprowadza to także ciekawą jakość. Organizowanie konferencji stwarza możliwość konstruktywnej dyskusji, a jak dobrze wiemy każda taka możliwość jest pozytywnym aspektem. Dlatego raz jeszcze podkreślę, że ta nowo powstała inicjatywa bardzo mnie cieszy. Mam nadzieję, że ten powiew optymizmu potwierdzi, że nie wszystko jeszcze stracone i to od nas zależy, jak ten obraz będzie się kształtował. Dziękuję za poświęcony mi czas i rozmowę. Ja również dziękuję i podzielam Pani nadzieje.

zamIASt

maj-czerwiec 2013

17


III SEKTOR

Relacja: "Samorząd terytorialny kontra społeczeństwo obywatelskie. Problemy z partycypacją?" 5 maja br. Instytut Aktywności Społecznej zorganizował na Uniwersytecie Warszawskim seminarium pt. „Samorząd terytorialny kontra społeczeństwo obywatelskie? Problemy z partycypacją.” W seminarium wzięli udział: prof. dr hab. Elżbieta Chojna-Duch – członek Rady Polityki Pieniężnej, Marcin Święcicki – poseł na Sejm RP i były prezydent m. st. Warszawy, Sylwester Sokolnicki – burmistrz Serocka, Zbigniew Piotrowski – burmistrz Miasta i Gminy Radzymin oraz dr Sebastian Kozłowski z Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych. Moderatorem dyskusji była prof. dr hab. Jolanta Itrich-Drabarek z WDiNP UW.

DAGMARA WOŚ

18

zamIASt

maj-czerwiec 2013


III SEKTOR

Prof. Itrich-Drabarek otworzyła dyskusję krótkim rysem historycznym samorządu terytorialnego w Polsce. – Wydawałoby się, że osiągnęliśmy ten upragniony cel, ponieważ władze, zadania, kompetencje i finanse w wyniku decentralizacji zostały przekazane do m.in. gmin – mówiła. Tę reformę utrwaliły jeszcze zapisy konstytucji, ustanawiając gminę jako podstawową jednostkę samorządu terytorialnego. Jednocześnie pojawiły się głosy, że władza samorządowa jest przeciwstawna pojęciu wspólnoty lokalnej, co jeszcze zostało wzmocnione projektem kontrowersyjnej ustawy, która może okazać się samorządową puszką Pandory. Należy sobie zadać ważne pytanie: czym tak naprawdę są elity samorządowe i jakie pełnią rolę? Czy tak naprawdę doszliśmy już do etapu, gdzie partykularyzmy lokalne odgrywają większą rolę niż współpraca międzysamorządowa?

zamIASt

maj-czerwiec 2013

Samorząd w rzeczy samej jest delegacją społeczności, która posłała na służbę burmistrza czy wójta – zaczął Zbigniew Piotrowski. Trzeba zdawać sobie sprawę, że każdego dnia burmistrz, prezydent, wójt musi spełniać oczekiwania społeczności i brać odpowiedzialność za swoje słowa. Dla mnie, mówił burmistrz Radzymina, odpowiedzialność za to co się powiedziało jest najważniejsza, ponieważ każdego dnia jesteśmy z tym identyfikowani. Oczywiście są problemy i one będą. Burmistrz Piotrowski, jak sam powiedział, podjął się pracy w samorządzie dopiero wtedy, kiedy ustanowiono bezpośrednie wybory. Zrobił to dlatego, że chciał brać odpowiedzialność za słowo. Ponowny wybór, mówił, był oznaką tego, że dobrze zrozumiano intencje burmistrza, jego gabinetu i rajców miejskich.

19


III SEKTOR W swojej wypowiedzi burmistrz Radzymina odniósł się również do wspomnianej przez prof. Itrich-Drabarek ustawy i reakcji prezydenta Adamowicza. Korzystamy z demokracji, która jest pewnego rodzaju pułapką. Dzieje się tak wtedy, gdy ktoś nie potrafi dobrze zrozumieć, że cała ta służba samorządowa jest

politycznego, ludzie wreszcie zrozumieli, że mogą sami decydować. Na starcie frekwencja była duża, ale niedługo później wielu odwróciło się do polityki. Nie wszyscy mogli odnaleźć się w nowej rzeczywistości, ponieważ do tego trzeba było zmian w powszechnej świadomości. Coraz mniejszemu zaangażowaniu w politykę krajową towarzyszył większy udział w sprawach polityki lokalnej. - Może to, co powiem będzie kontrowersyjne, kontynuował burmistrz Sokolnicki - ale w samorządzie lepiej już było zarówno pod względem finansowym i politycznym. W latach 90., kiedy tworzony był samorząd terytorialny, nikt tak naprawdę nie wiedział na czym ów samorząd ma polegać, wiele osób angażowało się w to przedsięwzięcie, a dzisiaj widzimy proces centralizacji władzy z powodów finansowych, ponieważ to pieniądze ograniczają samorząd.

ukierunkowana na drugiego człowieka, a nie na prywatny interes. Cieszę się, że jestem w samorządzie – powiedział burmistrz Piotrowski. – Cieszę się, że jestem w samorządzie gdzie tworzy się majątek i prawdziwy wizerunek naszej ojczyzny. Z kolei prof. dr hab. Elżbieta Chojna-Duch rozpoczęła swoją wypowiedź od zwrócenia uwagi na problemy finansowe samorządu. Zaprezentowała słuchaczom tabelę przedstawiającą etapy rozwoju samorządu terytorialnego począwszy od 1999 r. Jak sama nadmieniła, tabela ta wymaga pewnego uzupełnienia – uzupełnienia o aktualny kryzys finansowy. Od 2009 r. samorząd ma duże trudności z zaspokojeniem swoich potrzeb i budżetów, poprzez stopniowe popadanie w długi. Budżet samorządowy jest częścią sektora finansów publicznych i to ten sektor przede wszystkim wymaga naprawy – konkludowała prof. Chojna-Duch. W związku z sytuacją na wyższych szczeblach, na poziomie samorządowym powstają różnorakie dylematy np.: jak dzielić otrzymane środki, jak powinien ustosunkować się prawodawca wobec długu publicznego i wreszcie – jak daleko może się zadłużyć sama gmina. Sylwester Sokolnicki, burmistrz Serocka, wspomniał na początku wielki entuzjazm po roku 1989, kiedy to na fali wielkiego boomu

20

zamIASt

Marcin Święcicki, poseł na Sejm RP i były prezydent m.st. Warszawy, wrócił do pierwszych lat tuż po transformacji, kiedy w Polsce samorząd terytorialny dopiero raczkował. Pojechaliśmy wtedy na Litwę do Wilna, – mówił poseł Święcicki – żeby zobaczyć jak tam funkcjonuje samorząd, ponieważ Polska, w stosunku do innych poradzieckich państw, przeszła zmianę najbardziej radykalną. Należy zwrócić uwagę, że na Litwie pieniądze dla samorządów pochodziły z centrali. Rząd samorządowi przydzielał określoną sumę, która była ściśle rozpartycypowana. Samorząd nie mógł sam decydować o tym, na co wyda otrzymane pieniądze, co skutecznie go ograniczało. Dr Sebastian Kozłowski zwrócił uwagę na to, że ustawodawca już na samym początku popełnia błąd, nie działając zgodnie z podstawami socjologii. W ustawie zostało zapisane, że gmina z mocy prawa jest wspólnotą. Wspólnota, mówił dr Kozłowski, jest wytwarzana naturalnie – albo istnieje albo nie. Jeśli mamy ludzi i terytorium to mamy do czynienia z gminą. Należy jednak pamiętać, że to ludzie są na pierwszym miejscu , a dopiero potem terytorium. W swojej wypowiedzi dr Kozłowski nawiązał również do stworzonego niedawno przez Platformę Obywatelską nowego kodeksu wyborczego, gdzie oprócz jednomandatowych okręgów wyborczych dla Senatu RP rozszerzono również ten katalog do samorządu gminnego. Ale dlaczego, pytał prelegent, pominięte zostały miasta na prawach powiatu?

maj-czerwiec 2013


III SEKTOR Może dlatego, że największe partie mają tam silną pozycję. Reformy w gruncie rzeczy – powiedział dr Kozłowski – nie zmieniają absolutnie nic w układzie partyjnym.

Otwierając drugą część dyskusji, prof. ItrichDrabarek odniosła się do badań prof. Skarżyńskiej, z których jasno wynika, że osoby, które mają za sobą działanie na rzecz organizacji pozarządowym traktują później realizację polityki jako dobro wspólne. Natomiast jeśli osoby nie mają treningu działalności to są to typy karierowiczów. Więc pytanie brzmi: jakie bariery i problemy są związane z partycypacją na poziomie lokalnym?

samym wstępie należy pochylić się nad barierą mentalną, która chyba jest największym problemem dla ludzi, którzy nie mieli do czynienia z treningiem działalności, o którym mówiła prof. dr hab. Itrich-Drabarek. Druga w kolejności jest bariera biurokratyczna, o którą rozbija się wiele cennych pomysłów i inicjatyw. Samorząd terytorialny rozumiany jako mieszkańcy i jako ludzie jest socjologicznym odbiciem społeczeństwa, zaczął burmistrz Sokolnicki. W każdym społeczeństwie są jednostki zarówno aktywne jak i bierne. Tutaj bardzo ważną rolę odgrywają organy wykonawcze i wszelkie instytucje zachęcające do aktywności społecznej. Niestety trzeba powiedzieć, że te nasze społeczeństwa są słabo zorganizowane. Na szczęście, dodał prelegent, podejście obywateli zmienia się na lepsze. Dużo dobrego robi tutaj ręka wyciągnięta do obywatela przez samorząd i burmistrzowie, którzy nie boją się tej aktywności. Dr Kozłowski w swojej wypowiedzi zwrócił uwagę na partycypację w formie konsultacji społecznych. Samorząd zwykle ma interes w tym, żeby zapytać mieszkańców co sądzą o jego pomysłach. Często jednak bywa tak, że de-

Poproszony o zabranie głosu burmistrz Piotrowski zwrócił uwagę na to, że jeśli od pokoleń jesteśmy zaangażowani w życie społeczne, to zupełnie inaczej definiujemy wspólnotę i ojczyznę. Za przykład posłużył słuchaczom on sam, gdyż, jak sam zaznaczył, wszystkie wartości, które wyniósł z domu rodzinnego stara się wprowadzić do swojej pracy. - Burmistrz Sokolnicki – mówił prelegent – gromadzi lud Serocka wokół pięknych walorów turystycznych, natomiast w Radzyminie to historia ma pierwszeństwo. Wtedy wszyscy się integrują i widać zaangażowanie społeczne. Jeśli chcemy coś wnieść do ojczyzny, konkludował burmistrz Piotrowski, to wszystko właściwie zaczyna się od działalności społecznej. Jeżeli zapomnimy o swojej przeszłości, to znak, że chcemy zacząć od nowa, a zaczynanie od nowa w każdym kolejnym pokoleniu jest niewykonalne. Mówiąc o działalności społecznej, zaczął poseł Święcicki, należy zwrócić też uwagę na bariery, które w tej działalności przeszkadzają. Na

cyz ja już jest dawno podjęta, a konsultacje robi się tylko po to, żeby zdobyć punkt za sam fakt zaistnienia takiego wydarzenia. I na ogół, mówił prelegent, staje na tym, że społeczeństwo jest potrzebne rządzącym, żeby je uwiarygodnić, a kiedy społeczeństwo nie głosuje tak jak chcą rządzący, to wtedy już nie koniecznie zwracają na nie uwagę. Samorząd jest traktowany trochę jak instrument, a zniesienie progu podatkowego, o czym była już mowa, uderza w samorządy przede wszystkim.

zamIASt

maj-czerwiec 2013

21


EKONOMIA

Trzy słowa o polskim systemie emerytalnym Reforma emerytalna z 1999 roku to jedna z czterech głównych pozostałości po rządach AWS. W owych czasach niezbędna, do dziś silnie krytykowana ze strony praktycznie wszystkich środowisk. Co więcej, od pamiętnego roku 1999 system emerytalny był wielokrotnie zmieniany. Co to jednak oznacza dla zwykłych Polaków?

CEZARY SZCZEPAŃSKI Pokrótce trzy słowa wyjaśnienia – dla wszystkich, którzy do tej pory nie rozumieją zasad funkcjonowania systemu emerytalnego. Mamy więc tzw. III filary. I z nich to tzw. Fundusz Ubezpieczeń Społecznych. Zgodnie z zasadami jest to miejsce, gdzie spływają wszystkie nasze składki. Zarządzaniem FUSem zajmuje się ZUS, częściowo także KRUS. Pieniądze z FUSu wypłacane są w systemie redystrybutywnym. Co kryje się za tą trudną nazwą? Fakt, że obecne emerytury wypłacane są nie z pieniędzy, jakie dana osoba odłożyła w ciągu swojej kariery zawodowej, ale z funduszy, które pochodzą z obecnych składek. Czyli – dzieci utrzymują rodziców. II filar to tzw. Otwarty Fundusz Emerytalny, również obowiązkowy dla wszystkich pracujących obywateli. OFE to nic innego jak wyspecjalizowane instytucje finansowe, do których wpływa część naszych składek. Fundusze te (które możemy wybrać, lub też zostaniemy do nich przydzieleni w drodze losowania) mogą obracać naszymi pieniędzmi na rynku, przy czym obrót ten jest silnie obostrzony przepisami (np. duża część funduszy musi zostać wykorzystana na skup obligacji skarbu państwa). III filar z kolei to dobrowolne Indywidualne Konto Emerytalne (IKE) oraz Pracowniczy Program Emerytalny (PPE). IKE to tak naprawdę każda forma naszego prywatnego zarządzania pieniędzmi na naszą emeryturę, przy czym konto to jest zwolnione z podatku od dochodów kapitałowych (popularny „Podatek Belki”). Podsumowując – na obowiązkową część systemu emerytalnego pobierane jest co miesiąc 19,52 proc. stawki bazowej (zarówno po stronie pracownika, jak i pracodawcy – przy czym kwota ta podzielona jest na połowę). Średnio jest to ponad 3 000 złotych brutto miesięcznie – na rzecz I i II filaru wpłaconych będzie 292,8 złotych (oczywiście z naszego konta - przy czym należy też

22

zamIASt

maj-czerwiec 2013

pamiętać o drugiej części wpłacanej przez pracodawcę). Tu jednak pojawia się kolejne pytanie – jak te pieniądze są rozdzielane? Otóż należy tu wyróżnić 2 okresy – do 2011 roku i od maja 2011 roku. Pierwotnie było to odpowiednio 12,22 i 7,3 procent. Pierwsza liczba trafiała do ZUS, druga, do OFE. Reforma za rządów Tuska zmieniła jednak tą drugą stawkę. W 2011 spośród 7,3 – 5 proc. trafiło na „indywidualne subkonto w ZUS” natomiast 2,3 proc. do OFE. Swój ostateczny kształt reforma przyjmie w 2017 roku, w którym to na subkonto trafi 3,8 proc. podstawy wymiaru składki, a na OFE – 3,5 proc. Tyle teorii, teraz problemy. Po pierwsze system emerytalny w Polsce nie będzie w stanie wytrzymać niekorzystnych wskaźników demograficznych. Jeśli polskie społeczeństwo będzie coraz mniejsze (więcej śmierci niż urodzin, coraz więcej osób na emeryturze w odniesieniu do populacji pracującej), będzie to jednocześnie oznaczało większe problemy ze świadczeniami emerytalnymi. O co chodzi? Mamy 1000 osób. Spośród tego tysiąca pracuje 500 osób. 300 osób jest na emeryturze, 100 osób jest bezrobotnych a 100 osób to dzieci. Co ciekawe, nawet taka konfiguracja sprawia, że system emerytalny obecnie nie jest w stanie być utrzymywany ze składek płacących! W tym momencie zadłużenie ZUS określa się na około 60 miliardów złotych. Do 2020 może on wzrosnąć do 100 miliardów. A jak będzie wyglądała sytuacja demograficzna? Na 900 osób pracować będzie 400. 350 będzie na emeryturze. Bezrobotni to 100. 50 osób to dzieci. Chyba każdy potrafi dostrzec, że nie są to dane szczególnie optymistyczne. Niestety, optymizmu nie przynosi także II filar. Pierwotnie miał on za zadanie „wzmocnić” przyszłą emeryturę szczególnie


EKONOMIA dla ludzi młodych. Spodziewano się bowiem także liczne koncepcje, z których niekorzystnych trendów demograficznych najpoważniejsza zakłada… całkowite oraz potencjalnych problemów z wypłatą upaństwowienie pieniędzy, które obecnie przyszłych emerytur. Niestety, po raz kolejny wchodzą w skład II filara. Jak już wcześniej trzeba zauważyć kilka faktów. Po pierwsze zauważyliśmy – gra toczy się o około 270 mld OFE nie mogą swobodnie dysponować złotych. Co może się stać po ewentualnym funduszami z II filaru. Zgodnie z ustawą znacjonalizowaniu OFE? To zależy, co zdecydowana część pieniędzy musi być państwo zrobi z pieniędzmi. Jeśli przekaże je wykorzystana na kupno obligacji skarbowych. bezpośrednio do ZUS i posłużoną one do Czyli – pieniądze z emerytur finansują wypłaty bieżących emerytur – z pewnością obecnie rosnące zadłużenie państwa. obecni składkowicze nic z nich nie dostaną. Pozostała część pieniędzy może trafić na Co więcej, taka decyzja wywoła potężne rynek – w formie różnego rodzaju funduszy problemy na polskim rynku kapitałowym. Z inwestycyjnych. Przy czym znów znajdujemy obrotu zniknie bowiem prawie 300 mld pewien szkopuł. Otóż wszystkie fundusze złotych, które obecnie zainwestowane są w emerytalne mogą od różnego rodzaju firmy, System emerytalny w Polsce nie projekty czy chociażby przekazanej im składki potrącić dla siebie do w obligacje skarbu będzie w stanie wytrzymać 3,5 proc. jej wartości. państwa. Z drugiej Uwaga – od strony jeśli pieniądze z niekorzystnych wskaźników przekazanej składki, a OFE nadal pozostaną nie od osiągniętego na rynku (zmieni się demograficznych. zysku. Spośród tego 3,5 tylko zarządzający), proc. 0,8 proc. trafia… z powrotem do kas komplikacje mogą nie być aż tak istotne. ZUSu. Czemu? Branżowi specjaliści nie są w Pytanie tylko, czy ZUS będzie w stanie stanie tego wytłumaczyć. Przedstawiciele odpowiednio nimi zarządzać? ZUS z kolei informują, że jest to niezbędna część składki, jaka przekazywana jest za Niezależnie od wybranej opcji pewne jest to, ściąganie składek (zatrudnianie pracowników że Polacy tracą zaufanie do systemu itd.). Według ubiegłorocznych wyliczeń emerytalnego. Zapowiadany w 1999 roku jako Gazety Wyborczej od 1999 roku do ZUSu z lekarstwo na dostatnie życie przyszłych tego tytułu trafiło… 1,5 mld złotych. W tym emerytów dziś okazuje się jedynie momencie na kontach OFE znajduje się około rozwiązaniem przejściowym, który z roku na 270 mld złotych. Co ciekawe, na kontach ZUS rok staje się coraz mniej opłacalne. Rządzący Polacy mają już (przynajmniej teoretycznie) muszą stanąć zatem przed poważnym 2,2 bln złotych. Robi wrażenie. wyzwaniem – nie robić nic (i zostawić problem kolejnej ekipie rządzącej), starać się Jak sprawa wyglądała w 2012 roku? FUS na zmienić obecny system (i albo uderzyć w wypłatę świadczeń emerytalnych wydał ludzi, którzy przejdą na emeryturę za lat 5 łącznie 111 mld złotych. W tym samym albo za 55) lub też dokonać totalnej rewolucji. okresie wpłacono 72 mld złotych. Potężny Jedno jest pewne – niezależnie od systemu deficyt musi finansować Skarb Państwa. Do tej warto oszczędzać pieniądze na własną rękę. pory było to możliwe głównie dzięki wpływom z prywatyzacji. To źródło pieniędzy już niedługo się wyczerpie – do sprywatyzowania pozostało już niewiele przedsiębiorstw, a akcje części z nich (jak PKO BP, KGHM czy Orlen) mają kluczowe znaczenie dla polskiego rządu. Ostatnie miesiące przyniosły także zupełnie inny powód do niepokoju. Kilka tygodni temu reprezentanci OFE stwierdzili, że fundusze mogą nie być w stanie wypłacać emerytur dożywotnio. Zamiast tego zaproponowano m.in. 10-letnią wypłatę pieniędzy z II filara. Wywołało to liczne dyskusje, w których głos zabrał sam minister finansów. Pojawiły się zamIASt

maj-czerwiec 2013

23


ZAMIAST OSTATNIEJ STRONY

I znów wygrali Niemcy W finale Ligi Mistrzów sensacji nie było. Na Wembley wygrała drużyna lepsza. Lepsza nie tylko w tym meczu, ale także w przekroju całego sezonu. Bayern Monachium pokazał, że nie przypadkiem drugi raz z rzędu znalazł miejsce w finale. Być może na naszych oczach powstaje nowa piłkarska potęga, która na kilka lat zdominuje europejską piłkę. I nie mam tu na myśli samych Bawarczyków, ale całą niemiecką Bundesligę.

MARCIN FROELICH Po raz pierwszy w historii w finale Ligi Mistrzów zmierzyły się ze sobą dwa kluby z Niemiec. Jest to tylko potwierdzenie tezy, że Bundesliga, według wielu ekspertów, to obecnie najlepsza liga świata. Poza sukcesami Bayernu i Borussii, której nagle zaczęła kibicować cała Polska, nie można zapominać o tegorocznych wynikach Schalke, które także „namieszało” w Europie. Bundesliga uchodzi za wzór dla innych federacji piłkarskich. Przede wszystkim jest to liga najzdrowsza pod względem finansowym. Kluby prowadzą racjonalną politykę – nie zadłużają się na potęgę, jak choćby zespoły z Anglii, nie mają też problemów z wypłacaniem zawodnikom pensji, jak to się dzieje w Hiszpanii. W zasadzie można powiedzieć, że światowy kryzys ominął Bundesligę szerokim łukiem. Z roku na rok przychody niemieckich klubów systematycznie rosną, co także jest ewenementem w skali europejskiej. Co więcej, próżno tam szukać „egzotycznych” właścicieli, którzy kupują kluby, pompując w nie setki milionów euro, traktując je jak swoje zabawki. Dzięki zasadzie „50+1” zespół, który chce otrzymać licencję do gry w Bundeslidze, musi być właścicielem przynajmniej 51% udziałów w całej spółce, co sprawia, że niemieckie kluby nie są aż tak łakomym kąskiem dla arabskich szejków, którzy coraz śmielej kupują kolejne europejskie drużyny. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze ogromne wpływy wynikające ze sprzedaży praw telewizyjnych i biletów. Trzeba podkreślić, że Bundesliga dominuje także pod względem frekwencji na trybunach, która jest najwyższa w Europie. Niezależnie, czy jest to

24

zamIASt

mecz uchodzący za hit, czy zmagania średniaków, stadiony zawsze są pełne. Od wielu lat liga niemiecka uchodzi za kuźnię młodych talentów. Niemcy mają niesamowicie rozwiniętą siatkę skautów na całym świecie, co pozwala im sprowadzać młodych zdolnych zawodników. Poza tym nie sposób zapomnieć o niemieckiej młodzieży, która także robi furorę na europejskich arenach. Reus, Goetze, Kross czy Muller to tylko przykłady piłkarzy z młodego niemieckiego pokolenia, którzy już odgrywają kluczowe role w swoich zespołach. Tacy zawodnicy to efekt programu szkolenia młodych graczy wprowadzonych pod koniec lat 90. ze względu na brak sukcesów reprezentacji Niemiec. Na owoce tego projektu nie trzeba było długo czekać. Tylko od 2002 roku niemieckie władze wydały na szkolenie piłkarzy bagatela pół miliarda euro. Świetna organizacja, fantastyczni kibice, perspektywiczni zawodnicy to wszystko wpływa na obecne sukcesy klubów z Bundesligi, a co za tym idzie, sukcesy reprezentacji Niemiec. Patrząc na finał Ligi Mistrzów czy grę reprezentacji naszych zachodnich sąsiadów, chyba każdy kto choć odrobinę zna się na piłce, musi przyznać, że Niemcy grają z polotem, efektownie i do przodu. Do lamusa możemy odłożyć slogany o toporności niemieckiej piłki. Obserwując rozwój Bundesligi możemy Niemcom tylko pozazdrościć. Z pewnością mamy się od kogo się uczyć. Zresztą nie tylko my, ale także cała piłkarska Europa. Teraz już chyba nikt nie będzie się dziwił, że na koniec i tak zawsze wygrywają Niemcy.

maj-czerwiec 2013



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.