4 minute read
Wiele się jeszcze wydarzy
Łódzka Fundacja Sentivenio działa od 2019 roku. Fundacja prowadzi działania terapeutyczne dla dzieci w spektrum autyzmu oraz z zaburzeniami rozwojowymi. Przedstawicielki Fundacji, Edytę Włodarczyk-Fraszkę i Martę Wijatę, poznaliśmy w 2021 roku, kiedy zwróciły się do nas z prośbą o wsparcie działalności. Zaczęło się od rozmowy o pomocy w rozwiązaniu problemów prawnych i księgowych, a zakończyło na utworzeniu miejsca pracy rok później. W grudniu 2022 roku Fundacja otrzymała Certyfikat Zakup Prospołeczny, nadawany przez Regionalne Centrum Polityki Społecznej w Łodzi. Certyfikowane zostały torby i workoplecaki – zyski z ich sprzedaży są przeznaczane na realizację działań społecznych Fundacji.
Dlaczego wybrałyście działanie w formie fundacji? Wcześniej prowadziłyście typowe działalności gospodarcze, ale ostatecznie zdecydowałyście się na przedsiębiorczość społeczną. Skąd decyzja o zmianie formuły?
Advertisement
Edyta Włodarczyk-Fraszka: Nie lubimy się nudzić. Ważne decyzje podejmujemy bardzo szybko. Taką szybką decyzją było zrezygnowanie z etatu i przejście na działalność. Później takim samym wyborem było przejście z działalności do fundacji.
Marta Wijata: Działalność nie dawała szerszych możliwości rozwoju. Miałyśmy już ugruntowaną pozycję, klientów, sporą liczbę wypracowanych godzin terapeutycznych. Ale dla nas to nie było wtedy wystarczające, zawsze chciałyśmy coś więcej. Nieprzerwanie ciągnęło nas do tego, żeby poznawać nowych ludzi, mieć nowe cele i możliwości rozwoju, a fundacja daje to wszystko. Dzięki temu, że jesteśmy fundacją, poznałyśmy Was, będących częścią Centrum KLUCZ. To jest dla nas bardzo cenne, bo naprawdę dużo Wam zawdzięczamy w zakresie rozwoju. Wiele jeszcze przed nami, ale w 2022 roku multum rzeczy się wyprostowało, sporo się nauczyłyśmy.
Dużo czasu zainwestowałyście w siebie jako osoby zarządzające organizacją.
Mówi się o tym, że trzeba rozwijać fundację od środka. Nie chodzi tylko o to, żebyśmy się na zewnątrz spalali i robili wyłącznie coś dla innych. Jeśli chcemy dobrze działać dla innych, musimy mieć poukładane sprawy w środku. Znalazłyście tę równowagę, a o to trudno.
Edyta: To jest bardzo ważne, żeby zadbać o siebie. Wiele razy nam to różni ludzie mówili i nie do końca wierzyłyśmy.
Aż w końcu się przekonałyśmy, że to jest podstawa. Mamy trudną pracę, różnorodne wyzwania. Dopóki człowiek sam ze sobą nie zrobi porządku oraz nie pozna dobrze siebie, to nie jest w stanie tworzyć fajnego miejsca. Praca z ludźmi niesie dużo trudności – czy to z osobami, które są w zespole fundacji, czy z podopiecznymi, czy z ich rodzicami, czy z innymi organizacjami. Wszystko wiąże się z ludźmi. Kluczem do tego wszystkiego jest, żeby poukładać sobie całość w swojej głowie. Ponadto bardzo ważne, by mieć na starcie wsparcie takie, jak dostałyśmy od Was. Bez tego byśmy nie zrobiły takiego skoku rozwojowego. To Wy pokazaliście nam, żebyśmy zaczęły od siebie oraz że robimy dobre rzeczy. Udowodniliście, że jeśli lepiej siebie poznamy, będziemy mogły pomagać szerzej grupie ludzi. To jest dla mnie niesamowitym odkryciem.
Marta: Wiele nam dały spotkania z Anią Zajdą-Czapińską [specjalistką ds. reintegracji w OWES]. Dało mi to poczucie, że nie jesteśmy same w naszych działaniach fundacyjnych. Ania bardzo mocno pra- cowała z nami, m.in. nad tym, żebyśmy uświadomiły sobie, że zadania trzeba dzielić. Dojrzałyśmy wtedy do tego, aby poszukać stażysty, który odciąży nas w prostych, czasochłonnych pracach. Dzięki temu mogłyśmy rozwinąć sekretariat. Wcześniej nie dopuszczałam do siebie myśli, że mam oddać jakieś obowiązki komuś innemu. Ania przepracowała to ze mną.
Edyta: Ania pokazała nam, jakie są nasze mocne i słabsze strony. Mówiła: Ty w tym jesteś dobra, a Ty w tym. Okazało się, że my się dobrze dzieliłyśmy, ale nieświadomie. Teraz robimy to naumyślnie i dzięki temu praca jest bardziej efektywna.
Marta: Podział obowiązków mamy wypisany na kartce. Spisałyśmy wszystko, podzieliłyśmy się sprawami Fundacji. To jest rewolucja.
W trzecim sektorze zazwyczaj pracujemy w zawodach o charakterze pomocowym. Przez to jesteśmy bardziej podatni na wypalenie zawodowe. Jest zatem istotne, by po prostu dbać o siebie w tym wszystkim. A dzięki temu, że dbacie o siebie, to dbacie o organizację. Fundacja może się rozwijać.
Edyta: To wszystko jest po to, żeby człowiek miał dość siły, jeszcze większą zajawkę i chęć do działania. Chcę jeszcze więcej, widzę różne możliwości rozwoju, oraz sposoby rozwiązania problemów. To nieegoistyczne. Jestem zadowolona i zastanawiam się, co mogę więcej dać,. Czuję się dla siebie bardziej wartościowym człowiekiem. Wczoraj ktoś nam podesłał badania na temat wypalenia zawodowego w organizacjach. Stwierdziłam wtedy, że poświęcę czas i zrobię to badanie. Kiedy je skończyłam, nie miałam wrażenia, że jestem wypalona. Dopiero jakiś czas później byłyśmy na spotkaniu, gdzie mówiliście o wypaleniu zawodowym i my je wtedy z Martą podejrzewałyśmy u siebie.
Marta: Jeżeli organizacje dbają o to, żeby wewnętrznie fajnie działać oraz pracować nad rozwojem osobistym, mają bardzo dużą szansę na to, żeby nie dać się wypaleniu. Teraz się tyle rzeczy dzieje, możemy się nieustannie rozwijać. Kiedy mamy wsparcie i wiarę innych ludzi, to wypalenie jest niegroźne, a człowiek może cały czas kształtować to, co się dzieje.
Zewnętrzną oznaką Waszego rozwoju jest chociażby to, że utworzyłyście przy wsparciu finansowym OWES miejsce pracy. Czy od początku to był Wasz cel rozwojowy?
Edyta: Do tej pory pamiętam naszą pierwszą rozmowę telefoniczną. Powiedziałam wtedy do Marty, że wiele się jeszcze fajnych rzeczy wydarzy. Kiedy poprosiłyśmy Was o pomoc, nie spodziewałyśmy się, że sprawy tak się potoczą. Potrzebowałyśmy ludzi, którzy dadzą nam konstruktywną krytykę i pokażą, co musimy poprawić. Byłyśmy w takim momencie, że nie wiedziałyśmy, co robimy dobrze oraz jakie są nasze szanse na sukces. Pieniądze z dotacji to nie był nasz pierwotny cel. Nie przyszłyśmy po pieniądze –pomimo tego, że remont lokalu w 2020 roku kosztował bardzo dużo. Na niego musiałyśmy same zapracować. Mamy takie założenie, że pracujemy na terapii po to, żeby później realizować większe cele. Marta: Pieniądze nie są dla nas wartością najważniejszą. Mamy przekonanie, że coś ułatwią, jednak nie są same w sobie rozwiązaniem. Nie dają nam poczucia spełnienia i realizacji. Wszystko się zawsze da się rozwiązać – problemem jest zamknięta głowa.
Co zmieniło w Waszej działalności otrzymanie Certyfikatu Zakup Prospołeczny?
Edyta: Kiedy dostałyśmy Certyfikat, pomyślałam sobie, że to jest właśnie ten moment. Jeżeli chcemy promować nasze działania, musimy wystartować właśnie teraz. Wcześniej miałyśmy poczucie, że niewystarczająco dobrze działamy. A teraz z uniesioną głową stawiamy czoła wszelkim przeciwnościom. Myślimy sobie wtedy: to jest kolejne wyzwanie, z którym trzeba się zmierzyć. Mamy za sobą wspaniałą rzeszę ludzi, którzy w nas wierzą. Nie ma opcji, że się poddamy. Teraz już to wiemy, wewnętrznie czujemy. Rok temu natomiast wątpiłyśmy w siebie i swoje decyzje. Teraz idziemy do przodu i każdego dnia mierzymy się z tym, co przynosi los. Dzięki Wam czujemy wsparcie. To powoduje, że nieustannie działamy, szukamy nowych pomysłów i kolejnych rozwiązań.