Magazyn życie Regionów (2.11.2020_

Page 1

AKTUALNOŚCI NA ◊ REGIONY.RP.PL

Poniedziałek 2 listopada 2020 | nr 257 (11803)

Życie Regionów RANKING SAMORZĄDÓW 2020 >R2

SPOŁECZEŃSTWO >R3

Marian Buras: Oszczędzamy i inwestujemy

Samorządowcy stanęli po stronie protestów kobiet

Staramy się być odpowiedzialni we wszystkich obszarach rozwoju – mówi burmistrz Morawicy, laureata rankingu w kategorii miasta i gminy miejsko-wiejskie

Prym we wsparciu – przede wszystkim politycznym – dla protestów po decyzji Trybunału Konstytucyjnego wiodą prezydenci największych metropolii.

TEMAT NUMERU: FINANSE

Budżety małych świecą pustkami

S

RENATA KRUPA-DĄBROWSKA

kutki pandemii odczuwają nie tylko aglomeracje, ale także mniejsze miasta oraz gminy wiejskie. Tną wydatki. Wstrzymują inwestycje i czekają na lepsze czasy. Ale są i tacy, którzy nie narzekają. Należy do nich m.in. podwarszawski Izabelin.

Na wsi: brakuje lekarzy Rodzaj problemów zależy od położenia miejscowości. – Inaczej jest w gminach pod dużymi miastami, gdzie działa wiele firm, a inaczej w gminach typowo wiejskich położonych daleko od miast – tłumaczy Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. To, co wyróżnia gminy wiejskie, to ogromny problem z dostępem do służby zdrowia. – Z wielu miejscowości trudno jest dojechać do ośrodka zdrowia. Nie kursuje praktycznie żadna komunikacja publiczna. Pozostaje samochód, a ten nie wszyscy mają. Starsze osoby są zdane na życzliwość sąsiedzką. Trudno więc mówić o jakiejkolwiek diagnostyce w kierunku Covid-19. Nie słyszałem o żadnym wymazobusie, który jeździłby po wsiach – tłumaczy Krzysztof Iwaniuk. Prawie wszystkie samorządy narzekają na brak środków. – Już w tej chwili 1/3 gmin wiejskich ma duże problemy z domknięciem budżetów. I myślę, że tak będzie przez najbliższe kilka lat. Nigdy nie miały za dużo pieniędzy, a teraz musiały wydać sporo na środki dezynfekcyjne dla urzędów, szkół, przedszkoli. Najgorsze jednak przed nami. Nie ma jeszcze masowych zwolnień w firmach. Ale to kwestia czasu,

jak się zaczną. A wtedy zmaleją wpływy z podatków – uważa Krzysztof Iwaniuk. Według niego przez pandemię gminy wiejskie straciły szanse na jakiekolwiek inwestycje. By skorzystać z programów rządowych lub unijnych, muszą mieć wkład własny, a na to pieniędzy nie mają. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w Izabelinie. Tam się nie narzeka. – Budżet gminy nie jest dynamicznym instrumentem, kluczem w mojej ocenie był odpowiedni czas na reakcję. Już w marcu obserwowaliśmy spadek dochodów, przyjęliśmy wtedy trzy warianty spadku: o 5, 10 i 15 proc. Na szczęście na koniec roku utrzymujemy się w wariancie nr 1 – opowiada Dorota Zmarzlak, wójt Izabelina. – Już od kwietnia wdrożyliśmy tryb oszczędnościowy: zmniejszyliśmy plan wydatków na wynagrodzenia w urzędzie i jednostkach, skrupulatnie staramy się analizować wydatki bieżące. Nie mamy gminnych lokali użytkowych. Nie musieliśmy więc nikogo zwalniać z czynszu ani podatków lokalnych. Na naszym terenie działa kilka prywatnych restauracji i sklepów, które skorzystały ze zwolnienia z podatku od nieruchomości. Ale nie obciążyło to zbytnio budżetu gminy. Podobnie z wydatkami na dezynfekcję. Wydanie 20–50 tys. zł na ten cel nie jest obciążeniem dla budżetu naszej gminy – wyjaśnia wójt Izabelina. – Jesteśmy małą społecznością. Na jednym podwórku mieszkają często wielopokoleniowe rodziny, które sobie pomagają, pomagają sobie sąsiedzi, a lokalne sklepy szybko wdrożyły zakupy na telefon. Nie ma problemu ze zrealizowaniem recepty czy z dojazdem do lekarza. W marcu uruchomiliśmy telefon pomo-

PARTNER ŻYCIA REGIONÓW

SHUTTERSTOCK

Mniejsze gminy nie mają wątpliwości: idą chude lata. I już teraz zaciskają pasa, by jak najmniej odczuć zbliżający się kryzys.

Mniejsze miejscowości także dotkliwie odczuwają skutki walki z pandemią cowy, ale niewiele osób z niego korzysta – twierdzi Dorota Zmarzlak.

Cięcia, cięcia, cięcia Izabelin to raczej wyjątek. Z podobnymi problemami finansowymi zmagają się małe miasta. W ich przypadku dochodzi jeszcze konieczność wsparcia firm wynajmujących lokale komunalne. – Pandemia kosztuje. Z naszej prognozy rocznej wynika, że stracimy przez nią około miliona złotych – mówi Łukasz Machałowski, zastępca burmistrza Przasnysza. – Tniemy wydatki bieżące, gdzie się da. Na dezynfekcję, środki ochrony indywidualnej i urządzenia do dezynfekcji oraz opłacenie osób, które odbierają odpady spod drzwi osób chorych i na kwarantannie, wydaliśmy ponad 100 tys. zł. Kupiliśmy też dla naszych uczniów 180 komputerów do nauki zdalnej, co kosztowało prawie 165 tys. zł – wylicza Łukasz Machałowski. – Nie zapomnieliśmy też o naszych przedsiębiorcach. Uruchomiliśmy własną tarczę antykryzysową, jeszcze zanim pojawiła się rządowa. W jej ramach umorzyliśmy 30 tys. zł podatku od nieruchomości oraz 118 tys. podatku od środ-

ków transportu. Nasze finanse podreperowała trochę dotacja w wysokości 773 tys, zł, jaką otrzymaliśmy z Funduszu Inwestycji Lokalnych. Wykorzystaliśmy także 40 tys. z tzw. funduszu korkowego. Za te pieniądze zdezynfekowaliśmy rynek – dodaje wiceburmistrz. Miasta boją się spadku dochodów z PIT swoich mieszkańców. – W marcu i kwietniu drastycznie się on zmniejszył, aż o 30 proc. Cięliśmy wydatki. Wstrzymaliśmy inwestycje – wyjaśnia Jacek Orych, burmistrz Marek. – W okolicach sierpnia zaczęło być lepiej. Wpływy wzrosły, dostaliśmy dotację od rządu w wysokości 3 mln zł na budowę dróg i zaczęliśmy je budować. Teraz z niepokojem czekamy na to, co będzie dalej. Czy znowu wpływy z PiT zmaleją, czy będziemy musieli wszystko zamrażać – zastanawia się Orych.

W kurortach strach W dramatycznej sytuacji są małe kurorty, które żyją z turystów i kuracjuszy. Dotyczy to m.in. Połczyna-Zdroju. – Niestety, nasze finanse nie wyglądają najlepiej. Szacujemy, że tylko wpływy z opłaty uzdrowiskowej będą niższe o 0,5 mln zł. To dużo. Co gorsza,

wpłynie to na wysokość dotacji uzdrowiskowej, jaką otrzymamy za dwa lata. Zostanie ona obniżona o taką właśnie kwotę – mówi Emilia Mazur, zastępca burmistrza miasta. – Jesteśmy uzdrowiskiem. Po marcowym lockdownie PISALIŚMY O TYM: Włodarze kurortów biją na alarm. Bez wsparcia rządu za dwa lata większość przestanie istnieć. „Wirus przetrzebił uzdrowiska”, 6 kwietnia 2020 r.

regiony.rp.pl

odżyliśmy w wakacje. Wprawdzie obłożenie łóżek w sanatoriach, finansowanych przez NFZ, wyniosło najpierw 50 proc., a potem 75 proc., ale przyjeżdżali do nas komercyjni kuracjusze i turyści, którzy szukali mniejszych kameralnych miejsc do wypoczynku. Od wtorku znowu sanatoria są zamknięte. Firmy związane z ich obsługą zaczynają zawieszać działalność. Będą więc niższe wpływy z podatku PIT. Mieszkańcy zaczną tracić pracę – martwi się Mazur. W Giżycku, popularnej miejscowości turystycznej, cieszą się z udanego sezonu turystycznego. Włodarze tego miasta przygotowują się już na skutki drugiej fali epidemii.

– Wiosną raptowna utrata dochodów była bardzo dużym problemem. W dodatku nie znaliśmy perspektywy zakończenia lockdownu. Skutki szacujemy na około 3 mln zł. Największe wydatki to oczywiście oświata. Tym się chyba nie różnimy od innych – wyjaśnia Wojciech Karol Iwaszkiewicz, burmistrz Giżycka. – Od lipca staliśmy się właścicielem upadającego szpitala powiatowego. To jest duży 11-oddziałowy szpital z oddziałem chorób zakaźnych. Kadra na tym oddziale jest bardzo fachowa i to jest dzisiaj nasz najważniejszy punkt współpracy merytorycznej. Niestety, sanepid nie był przygotowany do takich działań i widać, że służba ta wymaga pilnego doinwestowania. Obecnie jest tak przeciążona, że staramy się nie dokładać im zadań – mówi burmistrz. Wojciech Karol Iwaszkiewicz jest jednak optymistą. – Wierzę, że szybko sobie z nim poradzimy. W każdym razie budżet na 2021 r. planujemy bardzo ostrożnie. Minimum wydatków i ostrożne prognozowanie dochodów. Jeżeli sytuacja będzie się stabilizować, będziemy modyfikować plany, uważam jednak, że 2021 r. będzie najtrudniejszy po kryzysie sprzed 12 lat – kwituje burmistrz Giżycka. / ©℗


Życie regionów

R2

Poniedziałek 2 listopada 2020

◊ rp.pl.regiony

RANKING SAMORZĄDÓW 2020

Oszczędzamy i inwestujemy Staramy się być odpowiedzialni we wszystkich obszarach rozwoju – mówi Marian Buras, burmistrz Morawicy, która zajęła w tegorocznym rankingu pierwsze miejsce wśród miast i gmin miejsko-wiejskich. Ja to się robi, by wygrać dwa razy z rzędu ranking samorządów? Gdyby odpowiedź była prosta i znana, to wszystkie gminy by wygrywały. A tak na poważnie, no cóż, trzeba pracować, pracować i jeszcze raz pracować. Zarządzać gminą w sposób rozsądny i racjonalny. To znaczy tak, by z jednej strony najniższe były koszty bieżącego utrzymania, a drugiej strony – jak najwyższa jakość usług dla mieszkańców. To nie jest oczywiście proste, nasza gmina nie należy do krezusów finansowych, dochody własne mamy na poziomie średniej krajowej. Ale poprzez dobre zorganizowanie i oszczędności możemy sobie pozwolić na wiele inwestycji. To nie takie oczywiste podejście. Spotykacie się

z presją, by jednak wydawać wszystko tu i teraz, od razu? Ze strony mieszkańców raczej nie, czasem zdarzają się takie nawoływania ze strony radnych. Ale nie sztuka przejadać wszystkie pieniądze, by zadłużyć gminę. Trzeba przecież patrzeć perspektywicznie, by wszystko, co robimy, miało jakiś sens w dłuższym okresie. Trzeba zachować rozsądek i patrzeć długofalowo. Na przykładzie gminy Morawica to się sprawdza, bo przecież to już moja ósma kadencja. Czyli dla pana zrównoważony rozwój to nie teoretyczny postulat, tylko codzienność? Zrównoważony rozwój to dla nas podstawa działania. Jeśli miałbym podzielić tego rodzaju politykę na jakieś obszary, to na pewno wyróżniłby się tu rozwój społeczny. Czyli dbałość o bieżące i przyszłe potrzeby

mieszkańców, dobrą edukację, przedszkola, żłobki, pomoc społeczną, kulturę, rekreację, o wszystko, co jest ludziom potrzebne do życia. Drugi obszar to potencjał gospodarczy. Tutaj trzeba twardo stąpać po ziemi, dbać, by gospodarka się rozwijała, powstawały nowe firmy. To przyciąga mieszkańców i zwiększa wpływy z podatków, czyli zwiększa strumień pieniędzy na rozwój. I trzeci obszar to ochrona środowiska naturalnego, w którym żyjemy. My staramy się być odpowiedzialni we wszystkich tych obszarach rozwojowych.

Wymierne skutki takiej polityki? Chyba to, że w woj. świętokrzyskim jesteśmy absolutnym liderem pod względem przyrostu liczby nowych mieszkańców.

PIOTR GUZIK

ANNA CIEŚLAK-WRÓBLEWSKA

Burmistrz Marian Buras stoi na czele samorządu Morawicy już od 30 lat. W Rankingu Samorządów

2020 Morawica zajęła pierwsze miejsce wśród miast i gmin miejsko-wiejskich, powtarzając swój ubiegłoroczny sukces W 1990 r. było nas 10,5 tys., dziś już 16,5 tys. Najwyraźniej jesteśmy atrakcyjnym miejscem do zamieszkania. I co ważne, nasi nowi mieszkańcy są bardzo aktywni, angażują się w różne sprawy. Jesteśmy też wyróżniającą się gminą, jeśli chodzi o liczbę organizacji pozarządowych: działa ich już ponad 60, co służy budowie społeczeństwa obywatelskiego.

O nowych mieszkańców zaczęli się państwo starać już na początku lat 90., przygotowując tereny inwestycyjne i budowlane. To prawda, już dawno temu zainwestowaliśmy w tego typu tereny, co jest najlepszym przykładem, że naprawdę warto planować rozwój gminy w sposób długofalowy. Innym wyrazem takiej polityki jest choćby objęcie terenu całej gminy planem zagospodarowania przestrzennego. Jestem przekonany, że dzięki temu w Morawicy udało się uniknąć chaosu urbanistycznego. Może nie jest to taki ład jak w Niemczech, ale przestrzeń publiczna jest naprawdę uporządkowana, nie powstają przypadkowe budowle. To nie tylko jest miłe dla oka, ale daje też gwarancję mieszkańcom, że jeśli osiedlają się na terenach przeznaczonych pod budownictwo mieszkaniowe, to nie wyrośnie im fabryka pod oknem, a firmom – że mogą działać na w pełni uzbrojonych terenach.

Gmina dopłaca mieszkańcom do wymiany pieców, do instalacji OZE na domach, bo… Bo chyba jeszcze nie wszyscy zdają sobie sprawę, jak bardzo zanieczyszczane jest powietrze w Polsce lokalnej. To nie tylko Śląsk, nie tylko Kraków czy Warszawa – to małe miasteczka, gdzie ludzie palą w piecach czym popadnie, gdzie nie ma systemów gazowych czy systemów ciepła miejskiego i praktycznie nie ma jak zmienić tego stanu rzeczy. Rządowy program „Czyste powietrze” jest bardzo potrzebny, ale w mojej ocenie niezbędne są bardziej zdecydowane działania. Nie tylko zachęty finansowe, ale może również jakieś zakazy powinny obowiązywać. Ale na poziomie gminy też trzeba działać. Oczywiście, w gminie robimy bardzo wiele dla ochrony klimatu i środowiska. Uczestniczymy finansowo w programie usuwania azbestu, w tym roku zakończyliśmy największy w województwie w jednej gminie projekt promocji odnawialnych źródeł energii, w ramach którego na 340 prywatnych budynkach zainstalowano ogniwa fotowoltaiczne i panele słoneczne. Mamy czujniki mierzące zanieczyszczenie powietrza, dopłacamy z własnych pieniędzy do wymiany pieców węglowych na gazowe. Robimy wszystko co

można, ale sami nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego.

Wyzwania, plany na nadchodzący rok? Jesteśmy na etapie tworzenia budżetu, będziemy na pewno robić wszystkie inwestycje, na które otrzymamy dofinansowanie zewnętrzne. Przybywa nam mieszkańców, więc chodzi głównie o infrastrukturę transportową. Przymierzamy się do projektu stworzenia pola dla kamperów nad zbiornikiem wodnym, który wybudowaliśmy siedem lat temu. Chodzi o miejsce dla ok. 20 kamperów, kompletnie wyposażone w całą niezbędną infrastrukturę. Marzy się nam też centrum edukacyjno-sportowe z niewielkim polem golfowym. Czy koronawirus wpłynie na wasze plany rozwojowe? Straty z tytułu pandemii oszacowaliśmy na ok. 10 proc. ubytku w PIT, czyli ok. 2 mln zł rocznie. Ale o ile jeszcze półtora miesiąca temu wydawało się, że po wiosennym szoku wychodzimy na prostą, o tyle teraz wraca niepokój. Nie wiemy, jak to się skończy dla nas samych i dla gospodarki. Pamiętam lata 90., gdy tworzył się samorząd i jako gmina praktycznie nie mieliśmy pieniędzy. To była jednak wielka bieda. Potem Polska zaczęła się rozwijać, bogacić. Na tle dzisiejszych obaw sytuacja jeszcze rok temu była świetna, wręcz doskonała. Czy to wróci? Nie wiem, ale nie tracę nadziei. / ©℗


◊ rp.pl.regiony

Życie regionów

Poniedziałek 2 listopada 2020

R3

KULTURA

Pomimo przestojów i ograniczeń muzea i galerie walczą o zwiedzających, zapraszając na wydarzenia.

tym roku szkolnym było ich niewiele. Jak określił to szef Działu Oświatowego – jest przepaść w porównaniu z rokiem ubiegłym.

Mocne weekendy

S

kalę wpływu pandemii na spadek frekwencji w muzeach obrazują statystyki warszawskiego Zamku Królewskiego. W II kwartale 2019 r. odwiedziło go ponad 120 tys. gości. W analogicznym okresie 2020 r. było ich mniej niż 5,3 tys. Łącznie w minionym roku gościło w Zamku Królewskim 380 tys. zwiedzających, zaś do 1 lipca niewiele ponad 45 tys. Dane są wręcz przygnębiające, gdy prześledzić tendencje ze stycznia i lutego 2020.

Wakacje na wystawie – Notowaliśmy wtedy wzrost liczby zwiedzających na trasach stałych – mówi Kanga Pierz, kierownik działu sprzedaży Zamku Królewskiego w Warszawie. Później przyszło załamanie. Z kolei w październiku 2019 r. Zamek Królewski mógł się poszczycić 30 tys. zwiedzających. Nie dysponujemy jeszcze pełnymi danymi za październik, jednak frekwencja nie przekroczyła 5 tys. – Od wprowadzenia kolejnych restrykcji widać kolejne załamanie – mówi Kanga Pierz. – Nieliczne grupy wycieczkowe zarezerwowane na październik pojawiły się zaledwie w 10 proc. Grupy szkolne nie przyjeżdżają, a lekcje muzealne przeniosły się na platformy zdalne. Zamek realizuje projekt „Królewska szkoła on-line” w ramach ministerialnego programu „Kultura dostępna”. W październiku rozpoczęto przyjmowanie rezerwacji na zajęcia online. Wpłynęło już ponad 1 tys. zgłoszeń. Rezerwacja trwa. Również dane zaprezentowane nam przez Muzeum Narodowe w Gdańsku pokazują, jak przebiegał muzealny lock-

MAT. PRAS.

JACEK CIEŚLAK

Wystawa Helmuta Newtona „Lubię silne kobiety” w toruńskim CSW czynna do końca marca

Wystawy są otwarte nawet w czerwonej strefie down. Frekwencja w lutym dobijała do 6 tys. gości, ale już w marcu spadła do 1,4 tys., w kwietniu była zerowa. Jednak od maja liczba zwiedzających zdecydowanie rosła. Ze 102 do 1840 w czerwcu i blisko 10 tys. w lipcu, by spaść lekko w sierpniu do blisko 8,8 tys. We wrześniu odwiedziło Muzeum Narodowe w Gdańsku 6006 osób, ale październik przyniósł załamanie. Frekwencja do 25 października wyniosła 727 osób, co stanowi nieco mniej niż 10 proc. październikowej w 2019 r. (7447 osób). Tymczasem możliwości Muzeum Narodowego w Gdańsku widać w danych z minionego roku, gdy łączna frekwencja wyniosła 133 tys., a szczególnie udany był okres wakacyjny, gdy turyści i uczestnicy Jarmarku Dominikańskiego szukali oferty kulturalnej. W sierpniu 2019 r. wszystkie oddziały muzeum odwiedziło ponad 25 tys. gości. Na tym tle wiele mówi informacja o nieco ponad 14 tys.

zwiedzających w pierwszej połowie bieżącego roku. Najlepszy był tydzień 20–27 lipca, gdy wszystkie oddziały gościły blisko 2,4 tys. osób. Przełom września i października przyniósł trzykrotny spadek frekwencji, zaś ostatnie dane mówią o frekwencji niższej wobec lipca nawet dziesięciokrotnie. – W muzeum we wrześniu i październiku odbyło się jedynie kilka sobotnich warsztatów rodzinnych – poinformowała nas Małgorzata Biernacka-Posadzka z Muzeum Narodowego w Gdańsku. – Oferta muzealna dla szkół została zawieszona w marcu i dyrekcja MNG nie decydowała się na jej wznowienie w nowym roku szkolnym.

Rzymskie Łaźnie Największe miasta nad morzem zawsze mogą liczyć przynajmniej na wakacyjne zainteresowanie. Szczęściem w

nieszczęściu mogło być to, że pandemia, osłabiając zainteresowanie zagranicznymi wyjazdami, skierowała uwagę Polaków także na południe kraju, w tym na Podkarpacie. – Niestety, mimo tego, że Polacy zostali w kraju, zadziałały mechanizmy ostrożności – mówi Dorota Jucha z muzeum w Łańcucie. – W tym roku została otwarta ekspozycja Łaźni Rzymskich, ale zdążyło ją zwiedzić tylko 618 osób. Zostały oddane też do użytku piękne alejki parkowe i w warunkach ruchu turystycznego, jaki bywał w latach ubiegłych, turyści mogliby w większym stopniu skorzystać z możliwości spaceru. Od stycznia do końca września 2019 w Łańcucie wydano ponad 182 tys. biletów, zaś w analogicznym okresie w tym roku ponad 74 tys.. To i tak nie jest źle. Niestety, październik pogłębił kryzys. – W pierwszych dwu tygodniach, w porównaniu z tym

samym okresem 2019 r., gościliśmy czterokrotnie mniej turystów – mówi Dorota Jucha. – Muzeum nie prowadzi rezerwacji grup, nie było również zwiedzań tematycznych, czyli lekcji muzealnych. Duży przyrost zakażeń spowoduje bez wątpienia zahamowanie ruchu turystycznego. Ze względu na bezpieczeństwo turystów i pracowników liczba biletów jest ograniczona. W lepszej sytuacji są muzea, w których czas pandemii przypadł na zaplanowane wcześniej remonty i inwestycje. – Frekwencja w porównaniu z rokiem ubiegłym jest oczywiście zdecydowanie mniejsza – powiedziała nam Anna Kowalów z Muzeum Narodowego we Wrocławiu. – Jednak w naszym przypadku porównanie nie jest do końca miarodajne, ponieważ z powodu trwającej modernizacji nieczynna jest Panorama Racławicka. Jeśli chodzi o grupy szkolne, to w

Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu to nieustannie gorący adres na mapie sztuk wizualnych w Polsce. To właśnie tu gościło opus magnum Mariny Abramowić – wystawa „Do czysta” sumująca dorobek performerki, o którą zabiegało wiele placówek na świecie. – Największą frekwencję mieliśmy w lipcu i w sierpniu, gdy kończyła się ekspozycja: około 9 tys. zwiedzających miesięcznie – powiedziała nam Paulina Tchurzewska z toruńskiego CSW. – Ale zazwyczaj sporo zwiedzających było też w listopadzie, kiedy tradycyjnie otwieramy wystawę Camerimage. W tym roku wyjątkowo otworzyliśmy ją w październiku. Dane pokazują też, że zwiedzający mobilizują się na finałowe tygodnie wystaw. Wnioskując po „Do czysta”, lato było lepsze niż wiosna, zaś najgorszym miesiącem jest grudzień. Teraz toruńska galeria zaproponowała kolejny hit – to wystawa giganta fotografii artystycznej i celebryty Helmuta Newtona, który odmieniał wizerunek kobiety. Tytuł mówi sam za siebie: „Lubię silne kobiety”. Ekspozycja towarzyszy 28. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego EnergaCAMERIMAGE 2020. Poza topowymi modelkami można zobaczyć w oryginalnym ujęciu dyktatorów mody – Karla Lagerfelda czy Yvesa Saint Laurenta. Otwarcie wystawy zbiegło się, niestety, z kolejnymi ograniczeniami. – Największą frekwencję mamy zawsze w weekendy, kiedy wystawa przyciąga gości nie tylko z Torunia – mówi Paulina Tchurzewska. – Na razie, jak na warunki, w jakich działamy, nie jest źle, bo w dwa pierwsze weekendy odwiedzało nas każdorazowo około 330 osób. W zwiedzaniu pomaga przestrzenność budynku. Na każdym piętrze CSW, pomimo ograniczeń, może jednocześnie przebywać 70 osób. / ©℗

SPOŁECZEŃSTWO

Samorządowcy stanęli po stronie protestów kobiet MICHAŁ KOLANKO

Protesty po decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji szybko objęły cały kraj – nie tylko największe miasta. Jak szacowała w ubiegłym tygodniu Komenda Główna Policji, w środę 28 października w 410 protestach brało udział 430 tys. osób. Jak reagują na to wszystko samorządowcy? Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski bardzo szybko wsparł demonstracje i pojawił się na jednej z nich. – Znam te dramaty i nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł podejmować decyzje za kobiety – mówił prezydent Warszawy. Stolica wysłała na protesty miejskich obserwatorów. A w trakcie ogólnokrajowego Strajku Kobiet oflagowane zostały też pojazdy transportu publicznego w mieście.

„Jesteśmy z wami, dziewczynami i kobietami, i za waszymi postulatami. Błyskawice to symbol kary, sądu i nowego początku!” – podkreślił wiceprezydent stolicy Paweł Rabiej. Również nowe stowarzyszenie, które łączy samorządowców z różnych szczebli w całej Polsce – Samorządy dla Polski – poparło protesty w sprawie decyzji Trybunału. Co ciekawe, było to wspólne oświadczenie z ruchem społecznym Rafała Trzaskowskiego Wspólna Polska. „Nie ma naszej zgody na skazywanie kobiet na tortury, dziś wszyscy jesteśmy kobietami (...) Polki i Polacy ryzykują własnym bezpieczeństwem, aby bronić swoich podstawowych praw. Praw, które są nam systematycznie odbierane. W ich miejsce wprowadzany jest fundamentalizm i jedyna słuszna ideologia państwa PiS” – czytamy w oświadczeniu. Prezydenci mniejszych i większych miast przy okazji wsparcia dla protestujących podkreślają zwykle, że cały

Władze miast w sporej mierze stanęły po stronie protestujących

FOTOSTATION

Prym we wsparciu – przede wszystkim politycznym – dla protestów po decyzji TK wiodą prezydenci największych metropolii.

czas należy przestrzegać reguł bezpieczeństwa sanitarnego. Niektórzy apelują wprost, by nie ryzykować. „Broniąc swoich podstawowych praw i osobistej wolności, starajcie się nie ryzykować własnym bezpieczeństwem, zdrowiem i życiem" – to fragment apelu prezydenta Częstochowy Krzysztofa Matyjaszczyka z Lewicy. Prezydenci deklarowali też, że nie będą utrudniać strajkują-

cym udziału w proteście, zwłaszcza w środę. Niektórzy włodarze miast podjęli też decyzje dotyczące straży miejskiej. Tak było w Krakowie. „Zakazałem komendantowi straży miejskiej wykonywania zadań, które nie wiążą się bezpośrednio z zagrożeniem epidemicznym. Krakowscy strażnicy mają zakaz ochraniania na polecenie policji obiektów, także tych będących siedzibami partii czy

urzędów, obiektów sakralnych” – stwierdził prezydent Jacek Majchrowski. We Wrocławiu – po tym jak grupa kilkudziesięciu mężczyzn zaatakowała demonstrujących – jasne stanowisko w tej sprawie wyraził prezydent miasta Jacek Sutryk. – Jestem oburzony tym, że niewielka grupa bandziorów zaatakowała pokojowo manifestujące kobiety. To jest najgorsze.

Przemoc wobec człowieka jest haniebna, ale wobec kobiety jest czymś podwójnie haniebnym. Wzywam wszystkich mężczyzn, by bronili kobiet – powiedział. Wsparcie dla protestów – nawet tylko symboliczne – nie ogranicza się do dużych miast. W ubiegłym tygodniu na elewacji ciechanowskiego Zamku Książąt Mazowieckich została wyświetlona iluminacja z symbolami strajku. Sprzeciw wobec tego wyrazili radni PiS w Radzie Miasta. Pada pytanie o to, czy protesty będą miały polityczne konsekwencje, jeśli chodzi o dalsze pomysły PiS wobec samorządów. Już w sierpniu „Rzeczpospolita" pisała, że PiS w ramach tzw. jesiennej ofensywy programowej planowało ograniczenie kompetencji samorządów w kilku sferach. Niektórzy nasi rozmówcy z PiS są przekonani, że ten plan nie uległ dezaktualizacji ze względu na epidemię, a samorządowcy powinni się z tym liczyć. / ©℗


Życie regionów

R4

Poniedziałek 2 listopada 2020

◊ rp.pl.regiony

KRZYSZTOF WINNIK SHUTTERSTOCK

ŚRODOWISKO

W ramach eliminowania tzw. niskiej emisji postawiono między innymi na termomodernizację budynków, podłączanie do sieci ciepłowniczych, a także na zmianę pieców na nowe, bardziej ekologiczne, lub instalowanie urządzeń umożliwiających korzystanie z odnawialnych źródeł energii

Dolny Śląsk walczy ze smogiem W regionie na ten cel trafiło już ponad 2 mld zł. Najwięcej – na eliminację tzw. emisji kominowej i transportowej. MATERIAŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z URZĘDEM MARSZAŁKOWSKIM WOJEWÓDZTWA DOLNOŚLĄSKIEGO

W

alka o czyste powietrze to w ostatnich latach jeden z kluczowych celów zarówno Unii Europejskiej, jak i samorządu województwa dolnośląskiego. Przez sześć lat na ten cel przeznaczono aż 2 mld zł. Z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Dolnośląskiego (RPO WD) 2014– 2020 pochodzi około 85 proc. zaangażowanych środków. Działania te przynoszą widoczne efekty, ponieważ poziom zanieczyszczenia powietrza zmniejsza się z roku na rok. Wciąż jest jednak wiele do zrobienia. – Samorząd województwa podjął i nadal podejmuje szereg działań, które w efekcie mają poprawić jakość powietrza w regionie. Niestety, wciąż, zwłaszcza w okresach grzewczych, zmagamy się ze smogiem. Jego głównym źródłem na Dolnym Śląsku jest emisja kominowa. We Wrocławiu i innych dużych miastach istotną rolę w tej kwestii odgrywa także transport samochodowy – mówi marszałek Cezary Przybylski z Bezpartyjnych Samorządowców.

Wielkie wyzwanie Według Państwowego Monitoringu Środowiska, instytucji, która sprawdza jakość powietrza w kraju, 56 proc. Dolnoślązaków mieszka na obszarach, gdzie przekroczone są normy zawartości w powietrzu szkodliwego benzo(a)pirenu. Jest to substancja powstająca w wyniku niepełnego spalania związków organicznych, w tym paliw stałych, drewna, odpadów, tworzyw sztucznych czy paliw samochodowych. Benzo(a)piren kumuluje się w organizmie, jest toksyczny i rakotwórczy.

Największe stężenia tej substancji w ubiegłym roku notowano w Nowej Rudzie (813 proc. wartości docelowej), Szczawnie Zdroju, Wałbrzychu i Legnicy. Kolejnym zanieczyszczeniem występującym w znacznej części województwa są pyły zawieszone PM10. Są to bardzo małe cząstki m.in. kurzu, popiołu, a także startych opon czy tarcz i klocków hamulcowych. Często osiadają na nich także inne substancje, np. metale

680 budynków o łącznej powierzchni ponad 1 mln mkw. zostanie zmodernizowanych w ramach walki z emisją kominową

200 autobusów prawie tyle niskoemisyjnych pojazdów komunikacji publicznej zostanie zakupionych ze środków RPO WD 2014–2020

ciężkie. Pyły te bardzo łatwo przenikają do płuc. Mogą być toksyczne, powodują kaszel, trudności w oddychaniu i zaostrzenie alergii. W 2019 r. normy dobowe pyłów zawieszonych PM10 najczęściej przekraczane były w Nowej Rudzie (78 dni), Lubaniu, Kłodzku i Legnicy. Największa poprawa widoczna jest z kolei w Ząbkowicach Śląskich, Oławie, Wrocławiu, Szczawnie Zdroju, Zgorzelcu, Polkowicach i Oleśnicy. – Naszym celem jest redukcja poziomu zanieczyszczeń w całym województwie, co pozytywnie wpłynie na jakość życia i zdrowie mieszkańców. Dlatego tak istotne są wszelkie programy dofinansowań, ale także kampanie informacyjno-edukacyjne, dzięki którym ludzie są bardziej świadomi zagrożeń i znają możliwe rozwiązania problemu – tłumaczy Marcin

Krzyżanowski, wicemarszałek województwa dolnośląskiego. Specyficznym dla regionu problemem są przekroczenia poziomu rakotwórczego arsenu w okolicach Głogowa. Jest to w dużej mierze efekt uboczny działań górnictwa i hutnictwa. We Wrocławiu natomiast, w bezpośrednim sąsiedztwie ruchliwych ulic, notuje się wysoki poziom dwutlenku azotu będącego efektem ruchu samochodowego. Przez ostatnie dziesięć lat stężenie tego związku stopniowo się zmniejsza. Nadal jednak przekracza normy.

Miliardy kontra smog Samorząd województwa dolnośląskiego bardzo poważnie traktuje problem smogu. W walce z nim bardzo istotne jest unijne wsparcie. W obecnej perspektywie finansowej UE i kolejnych budżetach samorządu województwa przewidziano aż 2 mld zł na wsparcie budowy instalacji do produkcji energii z odnawialnych źródeł, poprawę efektywności energetycznej przedsiębiorstw, sieci ciepłowniczych i instalacji kogeneracyjnych, czyli wykorzystujących ciepło powstałe jako produkt uboczny w produkcji energii elektrycznej. Największa część środków została jednak przeznaczona na walkę z tzw. emisją kominową i transportową. W tym pierwszym przypadku stawiano na termomodernizację budynków, czyli ocieplanie ścian, stropów i dachów oraz wymianę okien i drzwi, podłączanie do sieci ciepłowniczych, a także na zmianę pieców na nowe, bardziej ekologiczne lub instalowanie urządzeń umożliwiających korzystanie z odnawialnych źródeł energii. – Programy te mają pomóc Dolnoślązakom oszczędzać energię oraz dostosować swoje domowe paleniska do założeń uchwał antysmogowych przyjętych w listopadzie 2017 r. Trzy dokumenty skonstruowane dla Wrocławia, uzdrowisk oraz

pozostałej części województwa wprowadzają od 1 lipca 2028 r. zakazy i ograniczenia w zakresie stosowania paliw i instalacji wykorzystywanych do ogrzewania – mówi Dariusz Stasiak, radny sejmiku województwa i przewodniczący Sejmikowej Komisji Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Tylko ze środków RPO WD 2014–2020 w zakresie eliminacji emisji kominowej przeprowadzono 24 konkursy na projekty wspierane w formie bezzwrotnej dotacji, a także jeden realizowany w systemie pożyczkowym. Dzięki temu uda się osiągnąć m.in.: ∑ z mniejszenie rocznej emisji pyłów PM 10 o 124 tony i PM 2,5 o 71 ton, ∑ modernizację 680 budynków o łącznej powierzchni ponad 1 mln mkw., ∑ p oprawę efektywności energetycznej prawie 10 tys. gospodarstw domowych, ∑ modernizację prawie 7 tys. źródeł ciepła (od pojedynczych pieców po duże kotłownie). Ważnym elementem walki ze smogiem jest także redukcja emisji transportowej, czyli zanieczyszczeń wytwarzanych m.in. przez samochody i autobusy. W tym zakresie realizowane były projekty związane z zakupem niskoemisyjnego taboru dla komunikacji miejskiej i podmiejskiej, a także budową centrów przesiadkowych i dróg rowerowych. Celem tych przedsięwzięć jest ograniczenie indywidualnego transportu zmotoryzowanego w centrach miast. W tym zakresie z RPO WD 2014–2020 przeprowadzono 11 konkursów, w ramach których: ∑ z akupionych zostanie prawie 200 niskoemisyjnych autobusów komunikacji publicznej, jeździć będzie mogło nimi ponad 18 tys. osób, ∑ powstanie 51 obiektów Bike & Ride i 61 Park & Ride, gdzie znajdzie się ponad 3 tys. miejsc postojowych,

∑ wybudowanych lub przebudowanych zostanie 156 km linii autobusowych, ∑ wybudowanych lub przebudowanych będzie prawie 200 km dróg rowerowych, ∑ emisja CO2 spadnie o niemal 8,7 tys. ton.

Naszym celem jest redukcja poziomu zanieczyszczeń, co pozytywnie wpłynie na jakość życia i zdrowie mieszkańców W połowie października zakończył się także konkurs dla gmin miejskich i miejsko-wiejskich na modernizację oświetlenia ulicznego. W grudniu ruszą natomiast programy termomodernizacji szkół, przedszkoli i żłobków, a w styczniu 2021 rozstrzygnięty będzie konkurs na instalacje urządzeń do produkcji prądu ze źródeł odnawialnych dla klastrów energii.

Nowa odsłona kampanii „Czyste zasady” Celem kampanii, której pierwsza odsłona miała miejsce wiosną, jest uświadomienie mieszkańcom szkodliwego oddziaływania zanieczyszczonego powietrza na ich zdrowie i środowisko oraz przypomnienie o obowiązkach wynikających z uchwał antysmogowych. Hasło kampanii, „Czyste zasady” jest pewną grą słów, w której czystość powietrza łączy się z właściwymi postawami społecznymi i moralnymi.

– O skutkach zdrowotnych wdychania zanieczyszczonego powietrza Dolnoślązacy mogą dowiedzieć się ze spotów radiowych i telewizyjnych, artykułów w prasie, a także animacji w pociągach Kolei Dolnośląskich. Dodatkowo stale prowadzona jest działalność w mediach społecznościowych oraz strona czystezasady.pl – wylicza Maciej Zathey, dyrektor Instytutu Rozwoju Terytorialnego. W portalu znajdują się informacje m.in. o dostępnych jeszcze środkach na termomodernizację budynków czy wymianę pieców oraz dane kontaktowe doradców energetycznych przypisanych do danej gminy. Można tam również zrobić test za pośrednictwem klasyfikatora antysmogowego. Po udzieleniu odpowiedzi na pytania dowiemy się, czy spełniamy wymogi uchwał antysmogowych. Jeśli nie – wyświetlane są rekomendacje działań. W najbliższym czasie przeprowadzona będzie także specjalna akcja obrazująca mieszkańcom województwa zagrożenia związane z wdychaniem zanieczyszczonego powietrza. – W Jeleniej Górze i Wałbrzychu zainstalowane zostaną tak zwane mobilne płuca. Ten kilkumetrowy model wykonany jest z przepuszczalnego materiału, który przez filtrowanie powietrza imituje oddech człowieka. Pod wpływem zanieczyszczeń płuca zmieniają kolor z białego na szary, co pokazuje, jak niepożądane substancje wnikają do naszego organizmu, szkodząc zdrowiu, a nawet życiu – tłumaczy Paweł Wybierała, członek Zarządu Województwa Dolnośląskiego. Mieszkańcy województwa, którzy chcą skorzystać z dofinansowań, cały czas mogą składać wnioski w ramach krajowego programu „Czyste powietrze”, a wrocławianie mają do dyspozycji także miejski projekt „KAWKA Plus”. / ©℗ —oprac. Jeremi Jędrzejkowski


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.