KULTURA: MUZYKA >R7
SPORT: WIOŚLARSTWO >R8
Sting
Doceniają to, co
introwertyk
mają
Takiej gwiazdy i koncertu w Toruniu jeszcze nie było. Sting 8 grudnia da niebiletowany show w Jordankach, który 1 stycznia pokaże TVP1.
88 lat historii. Sześć medali z ostatnich pięciu igrzysk olimpijskich. 28 tytułów drużynowego mistrza Polski, w tym ostatnie 24 z rzędu. 151 indywidualnych medali w zawodach międzynarodowych i 1743 w krajowych. LOTTO-Bydgostia, czyli klub wioślarski do naśladowania.
– jedyny taki
Życie regionów
Z YC I E R E G I O N O W. P L
NR 9(9)/286 (10619) | SEKCJA
R
Czwartek
8 grudnia 2016
ŻYCIE KUJAWSKO-POMORSKIEGO KULTURA
Nowy obiekt w muzycznej dzielnicy
Życie Informacje o regionach w nakładzie ogólnopolskim
MATERIAŁY PRASOWE
więcej >R2
Czas zająć się dolną Wisłą GOSPODARKA | Kujawsko-Pomorskie przystąpiło do zagospodarowania dolnej Wisły,
której wielki potencjał jest od dekad niewykorzystany. ROBERT PRZYBYLSKI Sejm przyjął uchwałę ogłaszając rok 2017 Rokiem Wisły. Jednak region ma z rzeką spory problem z Wisłą i nie chodzi przy tym wyłącznie o bezpieczeństwo przeciwpowodziowe, lecz brak wody i degradację koryta, co niemal całkowicie uniemożliwia żeglugę. – Odziedziczone jeszcze po Prusakach XIX-wieczne wały przeciwpowodziowe wzdłuż dolnej Wisły są w przyzwoitym stanie, lecz podlegają przebudowie na zagrażających odcinkach. Wytrzymały nawet wysoką i długo utrzymującą się wodę w 2010 roku – zapewnia Stanisław Wroński, pełnomocnik marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego. – Pro-
blem polega jednak na tym, że z kolejnych kilkadziesiąt – do dziesięciu zaplanowanych Bydgoszczy. Warunkiem przestopni wodnych mamy tylko je- rwania tego procesu jest budowa den, we Włocławku, nie posiada- kolejnego stopnia poniżej Włojący „podparcia” podpiętrzony- cławka „Siarzewo”, a docelowo mi wodami niższego stopnia. W całej kaskady dolnej Wisły – uwarezultacie występują silne pro- ża Wroński. cesy erozyjne dna i obniżenie Prof. Krystyna Wojewódzkapoziomu rzeki. We Włocławku -Król z Uniwersytetu Gdańskiego poniżej zapory jest on o ok. 3,5 w opracowaniu „Społeczno-ekometra niższy w stosunku do nomiczne przesłanki oraz szacupoziomu po budowie – alarmuje nek kosztów i korzyści komplekWroński. sowego zagospodaroWypłukany spod Rzeka żeglowna wanie dolnej Wisły” włocławskiej tamy i nie tak groźna szacuje, że zainwestomateriał osadza się kiwanie w rzekę przyInwestycje lometry dalej w postaci na Odrze na Pomorzu niesie prawie 17 mld zł piaskowych łach. – Zachodnim zysku rocznie, a jedna Dlatego odcinek do będą realizowane wyłożona złotówka Ciechocinka jest trwale m.in. dzięki wsparciu zwróci od 4 do 6 zł. zdegradowany, za kil- z Banku Światowego. Wroński uważa, że kanaście lat problem budowa stopnia wodzycieregionow.pl dotrze do Torunia, a za ◊ nego poniżej Włocław-
>OPINIA
Piotr Całbecki marszałek województwa kujawsko-pomorskiego
ka to minimum działań. Nowa zapora wstrzyma postępującą erozję dna rzeki, umożliwi żeglugę i zapewni prąd z elektrowni wodnej. - Intensywnie działamy od 3,5 roku. Powstało Biuro ds. dróg wodnych, chociaż zajmujemy się całą problematyką dotyczącą wykorzystania potencjału gospodarczego rzek. Chcemy przywrócić żeglugę na dolnej Wiśle, która powinna być fragmentem prowadzącej w kierunku równoleżnikowym drogi wodnej E70 oraz łączącej Polskę z Białorusią drogi E40 – stwierdza pełnomocnik. Działania nie ułatwia fakt, że gospodarka wodna podlega siedmiu ministerstwom, z których głównym jest resort środowiska, nastawiony na ekologię, a nie gospodarkę.
Potencjał dolnej Wisły to połowa zasobów energetycznych wszystkich polskich rzek. Dziś w Polsce wykorzystujemy tylko czwartą część energii z wody. Udział ten należy zdecydowanie zwiększyć, poprzez kontynuowanie kaskadyzacji Wisły. Budowa stopni wodnych umożliwi kompleksowe wykorzystanie jej gospodarczego potencjału, zarówno w transporcie wodnym jaki i w hydroenergetyce, dużej retencji czy zapobieganiu stepowienia środkowej Polski. więcej >R4
MAT. PRAS.
Redaktor prowadzący: Wojciech Romański
Regionów
W konkursie na nową siedzibę Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy, po rozstrzygnięciu odwołania złożonego przez jednego z uczestników, zwyciężyła warszawska pracownia plus3 – architekci. Do konkursu zakwalifikowano 54 pracownie z kraju i zagranicy. Rozbudowany program funkcjonalny obiektu, oraz wyśrubowane wymogi akustyki sal koncertowych sprawiły, że konkurencja była ostra. Ostatecznie złożonych zostało 18 prac. Jury przyznało dwie nagrody (drugą otrzymała krakowska pracownia Lewicki i Łatak) oraz trzy wyróżnienia. Nowy obiekt ma być gotowy w 2020 r.
R2
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO
Czwartek
Druga strona
8 grudnia 2016 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
Komentarz
Czas na wioślarską ósemkę, może właśnie znad Brdy? Mirosław Żukowski
T
o jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Taka jest pierwsza refleksja po lekturze tekstu o wioślarzach (strona R8) z klubu LOTTO - Bydgostia. Prezes, którego wszyscy szanują, złote medalistki igrzysk proszące, by z nimi został jeszcze chociaż przez rok. Gdy czyta się takie wypowiedzi, przychodzi na myśl sławna scena z filmu „Miś”, wszyscy wiedzą która, gdy pojawia się sportowy kontekst i prezes klubu. Ale tym razem to złe skojarzenie. Wioślarstwo jest sportem, który dostarcza nam w ostatnim czasie najwięcej olimpijskiej radości, obok lekkoatletyki. Po sławnej dwójce Robert Sycz – Tomasz Kucharski przyszła czwórka, która dzięki pamiętnemu komentarzowi Dariusza Szpakowskiego z Pekinu przeszła do historii polskiego sportu jako „Dominatorzy i terminatorzy” a w Rio kolejne złoto dołożyły Magdalena Fularczyk - Kozłowska i Natalia Madaj. W
Wioślarstwo w Polsce nigdy nie będzie sportem tak szlachetnie cenionym jak np. w Anglii, gdzie regaty w Henley nad Tamizą są świętem prawie takim samym jak Wimbledon czy wyścigi konne w Ascot. Nasi medaliści nie osiągną takiej pozycji, jaką wśród rodaków ma np. sir Steven Redgrave, pięciokrotny złoty medalista olimpijski, ale czas chyba najwyższy, by wioślarze nie zapadali w niebyt w okresie między igrzyskami. Zasłużyli na więcej. Tym, którzy nie wiedzą z kim mają do czynienia warto przypomnieć: wioślarstwo to jedna z najstarszych i najbardziej szlachetnych form obecności człowieka na wodzie. Niech się kajakarze nie obrażą, ale ich sport, też piękny, ma jednak rodowód odrobinę bardziej plebejski. Jedną z moich ulubionych opowieści o historii igrzysk jest wspomnienie o brytyjskim arystokracie, który zwolnił, by przepuścić stado
kaczek, bo zobaczył, że małe nie nadążają za matką. Pomimo to wygrał. Dziś nie ma już takiego sportu, i nie ma takiego wioślarstwa, ale w Warszawie na Wiśle znów widać wioślarzy, a najstarszy polski klub - Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie - ma siedzibę równie piękną jak tradycje. Być może wkrótce olimpijskie medale wyławiane będą także z Wisły, a nie tylko z Brdy. Marzy mi się przede wszystkim medalowa polska ósemka, bo jej widok na wodzie to wielka estetyczna satysfakcja. Na olimpijski wyścig ósemek czekam zawsze jako na jedną z największych atrakcji igrzysk. Mieliśmy już medale w jedynkach, dwójkach i czwórkach. Czas na ósemkę, nie musi cała być z Bydgoszczy, ale trudno sobie wyobrazić, by była bez niej. >R8
Nad piękną, modrą glinianką KATARZYNA GŁAŻEWSKA | O zwycięskim
projekcie na gmach Akademii Muzycznej w Bydgoszczy mówi jego współautorka z firmy plus3-architekci.
A co chcieliście? Architektura powinna wynikać z jakiegoś kontekstu, a tamten kontekst jest trudny. Pawilon handlowy, składy węgla, zniszczona zieleń, budynki magazynowe porozrzucane po okolicy, a jeszcze do tego obok zakład energetyczny. Jedyne miejsce, do którego mogliśmy nawiązać, to stara glinianka. Mocno zapuszczona, ale oczyma wyobraźni zobaczyliśmy w niej staw, z czystą wodą, w której odbijać się będzie nasz obiekt. W tym projekcie większość elewacji jest z cegły. Wyjątkiem jest elewacja szklana, która odbijać się będzie w tej gliniance, to znaczy w pięknym, zrewitalizowanym stawie.
Ten staw stał się punktem odniesienia? Tak. Foyer wszystkich czterech sal koncertowych
A co dalej z szacownym gmachem Akademii, przed którym stoi postać mrocznego Beethovena? Teraz Akademia Muzyczna mieści się aż w siedmiu budynkach, rozlokowanych w różnych miejscach. Większość z nich to zabytki. Nie wiem, jaki jest ich dalszy los. Zapewne niektóre z nich Akademia sprzeda, lub wynajmie. Celem konkursu było przeniesienie całej instytucji, z administracją rektoratami, salami wykładowymi, salami prób, a nawet akademikiem do tego jednego miejsca.
MATERIAŁY PRASOWE
Katarzyna Głażewska: Nie, po wizycie w Bydgoszczy nazwaliśmy ją raczej Małym Berlinem. Bo atmosferą przypomina dziś stale rozbudowującą się stolicę Niemiec. Nie staraliśmy się więc nawiązać do Wenecji. Wiedzieliśmy, że władze miasta rozwija tu dzielnicę muzyczną, postanowiliśmy więc wpisać się w to założenie. Dostrzegliśmy tu bardzo uporządkowany układ urbanistyczny. Ładne kamienice do czterech, pięciu kondygnacji, które naprowadzają nas na oś terenów, które wymagają wielkiej rewitalizacji. W tej chwili panuje tam jeszcze straszny bałagan, więc musieliśmy wpisać w to miejsce nową historię, zastanowić się, co chcemy tu pokazać.
wychodzi na tę wodę, co daje malowniczy efekt.
Należy życzyć Akademii, by jej nowy imponujący gmach budowany był krócej niż Opera Nova…
≥Główna sala koncertowa nowej Akademii Muzycznej w Bydgoszczy
To była rzeczywiście dość pechowa budowa, którą rozpoczęto w 1973 r w malowniczym zakolu Brdy i oddano do użytku dopiero w 2006 roku, czyli po ponad 30 latach.
w Bydgoszczy pokazują, że polscy architekci radzą sobie coraz lepiej w projektach instytucji kultury. To dobra przestrzeń realizacji marzeń?
Budowa Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu trwała aż 10 lat. To prawda. Mam nadzieję, że z Akademią Muzyczną będzie inaczej, bo wiem, że są pieniądze na inwestycję. A na stronie internetowe tej instytucji jest wyraźna data rozpoczęcia działalności w nowym miejscu – 2020 rok. Zostały więc niespełna cztery lata, a chcielibyśmy ten obiekt jeszcze szczegółowo dopracować. Zapowiada się coś interesującego. Założyliśmy, że jednym z atutów naszego projektu będzie pomysł na ogród. Uzgodniliśmy, że będzie to miejsce otwarte, ze scenami plenerowymi .
Zrealizowane już gmachy NOSPR w Katowicach, Centrum Dialogu Przełomy w Szczecinie a teraz wasza Akademia Muzyczna
PAWEŁ RYBAŁTOWSKI
◊: O Bydgoszczy mówi się czasem Mała Wenecja. Czy braliście to pod uwagę startując w konkursie na nowy gmach Akademii Muzycznej?
Operę w Bydgoszczy budowano 30 lat. Mam nadzieję, że z Akademią Muzyczną będzie inaczej
Zdecydowanie tak. Wreszcie są otwarte konkursy. Kiedy wyjechałam na studia w 1996 roku do Szwajcarii, byłam tam jedyną Polką. U nas niewiele się działo, a tam naładowana zostałam jakąś niesamowitą energią. Przyjeżdżali do nas na wykłady profesorowie z całej Europy. Po powrocie do Polski w 2003 roku przeżyłam szok. Dopiero teraz czuję, że architekt staje się zawodem szanowanym, może jeszcze nie zawodem zaufania społecznego, ale mam nadzieję, że jesteśmy na dobrej drodze.
Wasza pracownia ma dobrą passę, poza projektem Akademii wygraliście także konkurs na nowy gmach Muzeum Morskiego w Łebie, a w Warszawie chcecie zrealizować Teatr-Ognisko... Nagrodzony projekt Muzeum Morskiego w Łebie
narodził się zaraz po nowym gmachu dla Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Swym kształtem i lekkim nachyleniem nawiązuje do kadłubów statków, fal i nadmorskich wydm. Wiedzieliśmy, ze nie będzie to typowe muzeum. W jednej wielkiej sali o wysokości 17 metrów ma się chodzić jak po wielkim statku. Dodatkowym atutem i wyzwaniem jest fakt, że obiekt usytuowany będzie przy promenadzie więc jak napisano: ma szansę stać się nową ikoną Łeby oraz miejscem współtworzenia tożsamości tego regionu.
A bardzo malowniczy projekt Teatr Ognisko? To długa historia. Jako dziecko uczęszczałam do Ogniska Teatralnego Jana i Haliny Machulskich. Po latach spotkaliśmy się w gronie wychowanków Ogniska na pogrzebie Jana Machulskiego. Reprezentowaliśmy już różne zawody, a łączyły nas wspaniałe wspomnienia
pracy, która była czymś więcej niż przygotowaniem do zawodu aktora. Trudno nam było pogodzić się z faktem, że Machulskich wyrzucono z ich teatru a ich szkoła błąka się po różnych miejscach. Postanowiłam wraz z kolegą zaprojektować miejsce na teatr, gdzie można by propagować tę metodę pracy z młodzieżą, jaką opracowali Machulscy. Matką chrzestną TeatruOgniska, które byłoby otwarte na młodych, jest Halina Machulska. Poszukując odpowiedniej lokalizacji znaleźliśmy znajdującą się poza murami Cytadeli tzw. Działobitnię. Kiedy ją zobaczyłam, wystarczyło uruchomić wyobraźnię, by w miejscu o tak bogatej i mrocznej historii stworzyć coś pozytywnego. Mamy pozytywną opinię konserwatora, wielu fanów i mnóstwo formalności do załatwienia. Ale nie odpuścimy. —rozmawiał Jan Bończa-Szabłowski
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO R3
Czwartek
Region i turystyka
8 grudnia 2016 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
W świątecznej atmosferze WYDARZENIA | Choinki, świetlne iluminacje, kiermasze
W Toruniu i Bydgoszczy, dwóch głównych ośrodkach regionu już czuć atmosferę nadchodzących świąt Bożego Narodzenia.W centralnych miejscach stanęły choinki, ulice przybrały odświętny wystrój. W Toruniu tradycyjnie, okres przedświąteczny rozpoczął Bieg Św. Mikołajów. Ich kilkutysięczna rzesza w niedzielę, 4 grudnia ruszyła w trasę oglądając po drodze ciekawe miejsca – Starówkę, Krzywą Wieżę, Dwór Mieszczański czy most Józefa Piłsudskiego, z którego widać niezwykłą panoramę miasta. – Impreza cieszy się dużą popularnością wśród biegaczy z całego kraju. Formuła zawodów się rozszerzyła, mamy więc festiwal biegów. Półmaraton, bieg na 10 kilometrów i dystanse dla dzieci – mówi Anna Kulbicka-Tondel, rzecznik prezydenta Torunia. Imprezie towarzyszyła akcja charytatywna „Biegacze dzieciom”. Jak przystało na Świętych Mikołajów, najmłodsi z czterech toruńskich domów dziecka zostali obdarowani upominkami. Z kolei w Bydgoszczy, w tym samym czasie mieszkańcom zaoferowano niecodzienną atrakcję: można było cofnąć się w czasie i podróżować zabytkowym taborem komunikacji miejskiej. Na tory wyjechała czerwona „enka”, a po ulicach kursowały historyczne autobusy, w tym mercedes z lat 70.
Pięknie i oszczędnie W miastach jest jasno, kolorowo, ale bez szastania pu-
blicznymi środkami, głównie za sprawą energooszczędnego oświetlenia. W Toruniu iluminacja tworzy spokojny, przytulny klimat, i jest wzbogacona o nowe ozdoby. – Zdecydowaliśmy, że nie będzie lampek o dużej zmienności poziomu jasności i koloru oświetlenia w krótkim czasie – zaznacza Kulbicka-Tondel. Są za to trójwymiarowe, dwumetrowe anioły (na Wałach gen. Sikorskiego, placu Rapackiego i przed CKK Jordanki), przewieszki i ozdoby na latarniach. Świąteczny wygląd zyskała fontanna Flisak na Starówce. W sąsiedztwie pomnika Kopernika stanęła okazała choinka, a na Rynku Nowomiejskim choinka i szopka bożonarodzeniowa z 25 figurami naturalnej wielkości. Przy niej co kilka dni ma się odbywać kolędowanie. – Choinkę na rynku Nowomiejskim ozdobi 700 metrowy łańcuch świetlny. Koszt nowych elementów iluminacji to około 19 tys. zł. Ozdoby są własnością miasta – zaznacza rzeczniczka prezydenta Torunia. Również w Bydgoszczy, jak co roku na centralnym placu miasta ustawiono choinkę – wysoki świerk. Przy niej prezenty i świetlna kareta. – W centrum miasta pojawiły się damy i dżentelmeni, którzy rok temu po raz pierwszy zagościli na bydgoskich ulicach. Ulicę Mostową opanują anioły, a wlot ulicy od strony Starego Rynku zwieńczy świetlna brama – mówi Anna Strzelczyk-Frydrych z Urzędu Miasta Bydgoszcz. Śietlne girlandy są na głównych ulicach miasta, świąteczne akcenty na latarniach. Z kolei w centrum, na skwerku
między klubem Savoy a Mostową stanie ekologiczna, podświetlona i udekorowana choinka z butelek PET, przygotowana przez spółkę ProNatura. Rozmiary „drzewka” będą imponujące – ponad siedem metrów wysokości, materiał to 1,2 tys. butelek. – Ekologiczna choinka będzie stanowić miły akcent świąteczny dedykowany mieszkańcom. To działanie wpisujące się w kreatywne wykorzystanie przedmiotów przeznaczonych do recyklingu – podkreśla Marek Iwiński, plastyk miejski, który nadzorował projekt.
≥Świetlna kareta na centralnym placu Bydgoszczy
Jarmark i miejskie wigilie Nie zabraknie atrakcji. W Toruniu, w sercu Starówki (od 9 – 23 grudnia 2016 r.) zaplanowano trzynasty już Jarmark Bożonarodzeniowy. – Zapraszamy kupców oferujących wyroby rękodzieła ludowego i artystycznego. Liczymy na artykuły świąteczne, stroiki, pamiątki, ale także wyroby ceramiczne, wikliniarskie, choinki i akcesoria do ich upiększania - mówi Anna Kulbicka-Tondel. Na Jarmarku można będzie zaopatrzyć się w świąteczne wędliny bez konserwantów, miody, w tym pitne, nalewki, sery i różne słodkości. Codzienne zjawi się tu Mikołaj, by obdarować dzieci słodyczami. Na niedzielę (18 grudnia) zaplanowana jest VII edycja Świątecznej Bitwy Gwiazd – jedna z największych sportowych imprez charytatywnych w Toruniu. Są to rozgrywki curlingowe, z których dochód trafi na pomoc dzieciom. .
ADAM ZAKRZEWSKI
GRAŻYNA ZAWADKA
MATERIAŁY PRASOWE
– miasta zyskały niecodzienny wygląd i szykują atrakcje.
≥Bieg św. Mikołajów w Toruniu przyciąga coraz większą liczbę biegaczy W obu miastach elementem obowiązkowym są wspólne wigilie. W Toruniu opłatkiem podzieli się z mieszkańcami prezydent Michał Zaleski. – W tym roku spotkamy się 17 grudnia. Na nasze wigilie przychodzą nie ludzie ubodzy i samotni, ale także ci, którzy chcą złożyć innym życzenia. Będziemy świętować przy Szopce Bożonarodzeniowej, która jest jedną z największych plenerowych szopek w kraju. Ma 180 m kw. powierzchni,
ozdabia ją 25 polichromowanych figur naturalnej wielkości – mówi Anna Kulbicka-Tondel. W Bydgoszczy na miejską wigilię na Starym Rynku, przewidzianą 22 grudnia, zaprasza prezydent Rafał Bruski. Wzorem ubiegłych lat jest organizowana wspólnie z Caritas Diecezji Bydgoskiej, która przygotuje wigilijne przysmaki. Przedsięwzięcie wesprą bydgoskie restauracje. – O wyjątkową atmosferę zadba zespół muzyczny Effata, schola
Błękitna Chorągiew z golubskiego zamku
Kujawsko-pomorska husaria nie walczy na razie z Moskwą (jak w bitwie pod Orszą), ani ze zbuntowanym Gdańskiem (jak pod Lubiszewem). Zajmuje się odtwarzaniem wyposażenia i uzbrojenia oraz doskonaleniem egzercerunków (ćwiczeń), jazdy konnej, musztry i zażywania oręża. Mówią o sobie Błękitna Chorągiew – od barw proporców i żupanów bojowych. – Naszą honorową rezydencją jest zamek w Golubiu, ale ostoję mamy w Watorowie pod Chełmnem, w starej chacie, gdzie zgromadziliśmy pokaźną
liczbę husarskich eksponatów – mówi „Rz” Ireneusz Jambor, namiestnik Chorągwi. Towarzysze husarscy rekrutują się spośród rekonstruktorów i miłośników historii, a efekty ich starań można oglądać podczas parad, pokazów i lekcji żywej historii. – Jeździmy też na inscenizacje za granicę, ostatnio byliśmy na Górze Kahlenberg, w 333. rocznicę odsieczy wiedeńskiej – informuje Ireneusz Jambor. Grupa powstała niespełna cztery lata temu, po podziale licznej, działającej od kilkunastu lat Chorągwi Pomorskiej, stacjonującej na zamku w Gniewie. Zaczęło się od dwunastu koni i tyluż żołnierzy, dziś są całe rodziny: damy dworu, dzieci... w sumie blisko pięćdziesiąt osób. Przy czym, jak się okazuje, nie wszyscy husarze jeżdżą konno.
<Kujawsko-Pomorska husaria uczestniczy w wielu regionalnych imprezach
MATERIAŁY PRASOWE
HISTORIA Chorągiew Husarska Województwa Kujawsko-Pomorskiego przypomina o zwycięstwach polskiej jazdy w XVI i XVII wieku.
– Ludzie na ziemi też są potrzebni, choćby po to, aby opowiedzieć współczesnym widzom to, co dzieje się przed ich oczami. Zresztą przekazy mówią, że husarze radzili sobie również pieszo – podkreśla namiestnik. – Podczas bitwy pod Hodowem 400 żołnierzy, po zejściu z koni, miało odeprzeć atak 40 tysięcy Tata-
rów. Brzmi nieprawdopodobnie, ale Jan III Sobieski ufundował w tym miejscu obelisk – przed dwoma laty miałem okazję uczestniczyć w jego ponownym odsłonięciu. Pierwsza wzmianka o husarzach na polskim żołdzie (językoznawcy wywodzą nazwę formacji z serbskiego lub węgierskiego) pochodzi z 1500
roku, a trzy lata później Sejm powołał do życia pierwsze chorągwie. Tak rozpoczęła się ponaddwustuletnia historia znaczona zwycięstwami pod Kircholmem, Chocimiem, Beresteczkiem, Lwowem i Wiedniem, by wymienić tylko kilka. Z początku jazda była lekka, z czasem uzbrojenia przybywało (za jedną z przyczyn
Boże Nutki i zespół Mały Projekt, które zaproszą do wspólnego kolędowania – zapowiada Anna Strzelczyk-Frydrych. Już po Nowym Roku, 6 stycznia w Toruniu przewidziana jest widowiskowa impreza: Parada Trzech Króli, którzy barwnym orszakiem z mieszkańcami i gośćmi przemierzą ulice Starówki.
@ masz pytanie, wyślij e-mail do autorki g.zawadka@rp.pl
uważa się upowszechnienie broni palnej). Dzisiejsza Chorągiew Kujawsko-Pomorska stawia na wizerunek XVII-wieczny, chociaż dysponuje też wcześniejszym uzbrojeniem. – Korzystamy przy tym z rycin i książek, mamy też zaprzyjaźnionego historyka, który m.in. utwierdza nas w przekonaniu, że husarskie skrzydła na plecach to tylko filmowy mit. Jeśli skrzydła były, to raczej u siodeł – wyjaśnia namiestnik. Koniec końców husaria stała się wojskiem paradnym, używanym na popisach wojskowych i pogrzebach. W roku 1776, uchwałą Sejmu Rzeczpospolitej zlikwidowano ją jako formację bojową. Blisko dwa i pół wieku później na golubskim zamku rozpoczęło działalność Centrum Wyszkolenia Husarii. – To pomysł na wykorzystanie wiedzy naszych rekonstruktorów i okazja do wymiany doświadczeń z innymi miłośnikami husarii – bo jedni, jak my, nieźle jeżdżą konno, inni dobrze władają szablą lub kopią, a jeszcze inni znają pieśni z tamtych czasów – podsumowuje namiestnik Błękitnej Chorągwi. —Bartosz Klimas
R4
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO
Czwartek
Region i biznes
8 grudnia 2016 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
Młyny Rothera coraz bliżej
Region liczy na Wisłę GOSPODARKA | Nawet częściowa regulacja dolnego biegu królowej polskich rzek
może ograniczyć stepowienie Kujaw i zwiększyć produkcję ekologicznej energii. ROBERT PRZYBYLSKI
—raf
ROBERT SAWICKI
Miasto zakończyło właśnie procedurę dialogu technicznego związaną z zagospodarowaniem obiektów. Teraz będzie mogło ogłosić przetarg na dokumentację projektowo–kosztorysową. Autorem wstępnej wizualizacji jest wrocławski projektant Łukasz Szleper. Urzędnicy oszacowali na razie koszt prac konserwatorsko – zabezpieczających, odpowiadających tzw. stanowi deweloperskiemu. Kwota wydatków na wyposażenie budynków nie jest znana. Przedsięwzięcie jest ostatnim etapem rewitalizacja obiektów na Wyspie Młyńskiej, która jest centrum rekreacyjnym miasta. Odwiedzają ją rocznie setki tysięcy turystów. – Bez Młynów Rothera Bydgoszcz by się nie rozwinęła, to kluczowy element tożsamości miasta. Obiekty będą przerabiane w delikatny sposób, to pomysł aranżacji ma być dostosowany do środowiska zastanego mówi „Rz” Sławomir Marcysiak, Miejski Konserwator Zabytków. W konsultacjach brało udział między innymi niezależne forum „Obywatele Bydgoszczy”. – Młyny Rothera to miejsce, które każdy mieszkaniec miasta rozpoznaje, a Wyspa Młyńska
to oczko w głowie Bydgoszczy. Położona blisko starego miasta, opery, niedaleko tzw. „bydgoskiej Wenecji”. To może być obiekt promujący Bydgoszcz nie tylko w Polsce, ale na świecie – mówi „Rz” Józef Herold, społecznik, inicjator forum „Obywatele Bydgoszczy”. W odnowionych obiektach miasto zamierza stworzyć centrum wiedzy z zakresu funkcjonowania mózgu, zaaranżować ogrody wody i stworzyć ekspozycje rozwoju techniki związanej z miastem. Autorem pierwszego filaru przedsięwzięcia jest światowej sławy neurochirurg profesor Marek Harat. Projekt nosi roboczą nazwę Centrum Wiedzy o Mózgu. – To może być wyróżnik Bydgoszczy. W Europie jedynie w Londynie jest podobna instytucja. Na centrum złoży się ekspozycja wiedzy o mózgu, obejmująca to co nauka zgromadziła na ten temat, interaktywne laboratorium mózgu, oraz obiekty do zabawy dla dzieci i młodzieży – mówi nam Herold. Ogrody wody będą nawiązywały do tożsamości miasta, którego ekonomiczny los związany był ze spławem zboża i rozwojem regionu dzięki budowie Kanału Bydgoskiego. Bydgoszcz ma też bogatą historię innowacyjnych przedsięwzięć gospodarczych, stosunkowo wcześnie zbudowano linie tramwajowe, gazownię, elektrownię, wodociągi. Do tego będzie nawiązywała trzecia, czyli techniczna część ekspozycji w Młynach Rothera.
DANIEL PACH
INWESTYCJE Bydgoszcz zrewitalizuje kultowe w mieście obiekty. Koszt przywrócenia do użytku Młynów Rothera oraz Spichlerzy Zbożowego i Mącznego zamknie się w kwocie około 59 mln zł.
≤Wisła ma ogromny potencjał turystyczny, co widać na Zalewie Włocławskim
≥Zrewitalizowane Młyny Rothera będą kolejną wizytówką Bydgoszczy
Odpowiednio zagospodarowana Wisła zapewniałaby nie tylko wodę dla stepowiejącej Polski centralnej, ale stałaby się traktem transportowym, odciążającą koleje i drogi od przewozów masowych. Na tym nie koniec z korzyści regulacji rzeki. Liczy się także energetyka. Średnie wykorzystanie potencjału hydroenergetycznego w Europie wynosi ok. 53 proc., gdy w Polsce dochodzi do 18 proc. Przygotowania do budowy kolejnej hydroelektrowni trwają od kilku lat. Dyrektor biura ds. elektrowni wodnych Energa Invest Janusz Gnatowicz przypomina, że w 2014 r., na zlecenie tej firmy, w katedrze hydrotechniki na Wydziale Inżynierii Lądowej i Środowiska Politechniki Gdańskiej wykonano hydrodynamiczny model dolnej Wisły z uwzględnieniem koncepcji kaskady stopni piętrzących. Naukowcy zaprojektowali ich 10 stopni, o łącznej mocy 860 MW. Pozwoliłoby to wyprodukować nawet 4220 GWh energii rocznie. Energa zdecydowała o budowie stopnia Siarzewo, ulokowanego poniżej Włocławka,
@ masz pytanie, wyślij e-mail do autora r.przybylski@rp.pl
z uwagi na bezpieczeństwo stopnia Włocławek oraz zmniejszenie zagrożenia powodziowego rejonu Włocławek–Ciechocinek. Inwestor planuje oddanie stopnia do użytku w 2026 roku. Prace nad regulacją Wisły hamują kwestie środowiskowe. W 2005 r. ponad 30 proc. długości Wisły, w tym całym odcinek między Włocławkiem a Ciecho-
w pobliżu autostrady, dróg ekspresowych i linii kolejowej.
wodnego na Wiśle – mówi marszałek Piotr Całbecki. – Ta inwestycja została ujęta w „Strategii rozwoju województwa kujawsko-pomorskiego – Plan modernizacji 2020+”. Konsekwentnie zabiegamy o wpisanie jej do krajowych dokumentów strategicznych. I takie zapisy się pojawiają. Natomiast Ministerstwo Gospodarki Wodnej i Żeglugi Śródlądowej przygotowu-
Zyska rolnictwo Wisła ma także zasadnicze znaczenie dla rolnictwa. – Ważnym dla naszego regionu zadaniem jest tzw. duża retencja. Kaskadyzacja dolnej Wisły sprawi, że 32 kilometry sześcienne wody rocznie nie spływały bezużytecznie do morza, podczas gdy stepowieniu ulegają ogromne obszary Polski centralnej, z Kujawami włącznie – przekonuje marszałek. Nieodzownym działaniem jest również tzw. mała retencja, czyli zatrzymanie opadów w postaci zalesień, nieodprowadzanie wód poprzez małe urządzenia hydrotechniczne (jazy), aby przywrócić poziom wód gruntowych do stanu sprzed kilkunastu lat. Ostatnim ogniwem jest rozprowadzanie wody ze zbiorników i naturalne lub sztuczne nawadnianie upraw. Jak oceniają specjaliści, jeśli nie podjęte zostaną działania, plony mogą spaść o 20 proc., co byłoby katastrofalne dla naszego rolnictwa – alarmuje Całbecki. Planowany stopień w Siarzewie przyczyni się do podniesienia, czy raczej przywrócenia do stanu naturalnego, poziomu wód gruntowych w Dolinie Nieszawko-Ciechocińskiej.
Gospodarcze ożywienie dolnej Wisły ma kluczowe znaczenie dla Kujaw i Pomorza cinkiem, objęto ochroną jako obszar Natura 2000.
Udostępnić dla żeglugi – Bezpieczeństwo przeciwpowodziowe i gospodarcze ożywienie Wisły są mi szczególnie bliskie. Samorząd województwa kujawsko-pomorskiego wspólnie z samorządami, naukowcami i przedsiębiorcami od lat aktywnie uczestniczy w krajowych i regionalnych działaniach związanych z wykorzystaniem potencjału gospodarczego polskich rzek, w tym budowy drugiego stopnia
je się do opracowania studium wykonalności dla drogi wodnej Wisły. Marszałek, jako reprezentant województw nadwiślańskich, został przez Ministra Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej powołany w skład Komitetu Sterującego do spraw Inwestycji na Śródlądowych Drogach Wodnych. Jednym z ważniejszych projektów dla regionu jest otwarcie Wisły dla żeglugi i stworzenie multimodalnej platformy logistycznej leżącej na południowy wschód od Bydgoszczy. Proponowany teren ma kilkaset ha powierzchni i leży
Niby dom dziecka, ale z mamą i tatą sprawdzone. Małżeństwo chce dać schronienie, miłość i opiekę szóstce dzieciaków. Na razie w mieszkaniu trwa remont i wyposażenie pokoi w odpowiednie meble. Potem para będzie starała się o kolejną trójkę dzieci. – To my będziemy występować do sądu o nie, a nie MOPR, ale on oferuje nam wszechstronną pomoc, nie tylko finansową, ale też psychologiczną czy pedagogiczną – tłumaczy pan Grzegorz. Na razie on z żoną pracuje w ognisku wychowawczym TPD, ale po powiększeniu rodziny żona poświęci się dzieciom. – Urząd wspiera zarówno kandydatów, którzy chcą prowadzić takie placówki, oferując im mieszkania ze swoich zaso-
bów – mówi Anna Kulbicka-Tondel,rzecznik urzędu miasta w Toruniu. Osoby prowadzące takie placówki otrzymują wszystkie świadczenia zarów-
no obligatoryjne, jak i te fakultatywne, wynikające z ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. A MOPR, organizator rodzinnej pieczy
123RF
śmy odpowiednie procedury – wspomina pan Grzegorz. Po kilku miesiącach starań Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie zaproponował małżeństwu nie rodzinę zastępczą, a prowadzenie rodzinnego domu dziecka. Para zgodziła się na to. W niespełna 200 tys. mieście Czym różnią się te formy działa już 11 rodzinnych do- opieki nad dziećmi? – Rodzinmów dziecka, w których prze- ny dom dziecka to duża rodzibywa 58 podopiecznych na zastępcza – tłumaczy pan w wieku od dwóch do 23 lat. I Grzegorz. W lipcu tego roku do powstaną kolejne. Pod koniec domu państwa Wiśniewskich listopada państwo Monika trafiła trójka nastolatków: dwie i Grzegorz Wiśniewscy podpi- dziewczyny i jeden chłosali umowę na prowadzenie pak.A pod koniec listopada rodzinnego domu dziecka. para podpisała umowę na Dlaczego się na to zdecydowa- prowadzenie rodzinnego li? – W połowie ubiegłego roku domu dziecka. Wcześniej mupostanowiliśmy z żoną zostać sieli spełnić odpowiednie warodziną zastępczą i rozpoczęli- runki, co zostało dokładnie
SPOŁECZEŃSTWO Samorząd Torunia stawia na małe, kameralne placówki opiekuńcze dla dzieci, w których opiekunowie zostają rodzicami zastępczymi.
≥W Toruniu działa już 11 rodzinnych domów dziecka
zastępczej, zatrudnia psychologów, terapeutę rodzinnego czy prawnika, ze wsparcia których rodziny mogą korzystać. Współpracuje także z fundacją „Flandria”, której wolontariusze pomagają rodzinom zastępczym. Władze Torunia już od ponad czterech lat promują rodzicielstwo zastępcze m.in. na festynach i imprezach organizowanych w mieście. Podczas tych imprez pracownicy MOPR ubrani w koszulki z hasłem: „Stwórz Rodzinę Zastępczą” rozdają m. in. ulotki z informacjami o warunkach, jakie należy spełnić by podjąć się tej roli, oraz dane adresowe osób, które mogą udzielić informacji. —blik
Region i społeczeństwo
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO R5
Czwartek
8 grudnia 2016 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
Przygotowania do świąt Bożego Narodzenia na warsztatach terapii zajęciowej Towarzystwa Przyjaciół Dzieci we Włocławku zaczynają się już w czerwcu. W siedmiu włocławskich pracowniach, m.in. tkackiej, stolarskiej i krawieckiej nad świątecznymi ozdobami uwija się 35 osób, z różnym stopniem niepełnosprawności, w wieku od 18 do 50 lat, pomagają im instruktorzy. Towarzystwo ma drugą placówkę warsztatową w Lipnie i dwa koła niepełnosprawnych - w sumie 175 podopiecznych. Jak podkreślają terapeuci, warsztaty pomagają niepełnosprawnym osobom czuć się potrzebnymi, robić rzeczy, które mają wartość, zająć czas. – To jest ich życie – ocenia Violetta Pieszchalska, instruktorka warsztatów we Włocławku. Przygotowanie ozdób, które potem można kupić na jarmarkach i kiermaszach, to sprawa szczególna. –To dla nich ogromna satysfakcja, zwłaszcza możliwość pokazania ich na świątecznych wystawach i oczarowanie kupujących i oglądających – mówi Krystyna Afeltowicz, dyrektor towarzystwa. Ozdoby trafiają m.in. na coroczne przedświąteczne jarmarki, jakie organizowane są w grudniu w wielu miejscowościach regionu. Wszystko zaczyna się od wystawy rękodzieła artystycznego osób niepełnosprawnych połączona z kiermaszem, którą na początku grudnia organizuje marszałek województwa kujawsko-pomorskiego. Wystawa „My też potrafimy” odbyła się 2 grudnia w Urzędzie Marszałkowskim już po raz 23. Można było podziwiać i kupić bombki, stroiki, drzewka i figurki. Przygotowywało je ponad 160 osób niepełnosprawnych i ich opiekunów z 41 placówek z całego regionu – warsztatów terapii zajęciowej, domów pomocy i samopomocy społecznej, ośrodków szkolno-wychowawczych oraz zakładów aktywności zawodowej.
Kwestia pasji – Nasze wystawy od lat promują twórczość osób niepełnosprawnych. To okazja do obejrzenia oraz nabycia wyjątkowych i niepowtarzalnych ozdób przygotowanych z sercem i pasją – mówi marszałek Piotr Całbecki. Dochód ze
@ masz pytanie, wyślij e-mail do autorki i.kacprzak@rp.pl
Świąteczne cuda powstają na warsztatach NIEPEŁNOSPRAWNI
Drewniane renifery, wymyślne bombki 3D, pomarańcze w zalewie korzennym – to wszystko powstaje na warsztatach terapii zajęciowej osób niepełnosprawnych. Można je teraz kupić na świątecznych kiermaszach.
MATERIAŁY PRASOWE
IZABELA KACPRZAK
>Niepełnosprawni z regionu przygotowują niespodzianki na świąteczne kiermasze
sprzedaży zostanie przeznaczony na potrzeby osób niepełnosprawnych. Wyjątkowe specjały przygotowują rokrocznie pred świętami wychowankowie Stowarzyszenia „Visus Supremus”, które działa przy Ośrodku Szkolno-Wychowawczym Nr 1 w Bydgoszczy: to pierniczki, amoniaczki, konfitury z żurawiną i jabłkiem czy pomarańcze w zalewie korzennej. Wyjątkowe bo 300 podopiecznych to osoby niewidome lub niedowidzące, które świetnie sobie radzą w kuchni. – Udowadniamy, że niepełnosprawność nie przeszkadza w gotowaniu, pieczeniu, w radzeniu sobie w codziennym życiu. Wszystko jest kwestią pasji, chęci i oczywiście wprawy, którą, nie widząc, trzeba
nabyć – śmieje się Dorota Trybaser, pełnomocnik stowarzyszenia w Toruniu. Ośrodek kształci dzieci i młodzież w kierunku kucharz. Dorota Trybaser podkreśla, jak ważne są dla podopiecznych przygotowania wyrobów, które trafią potem na stoły. – Czas przedświąteczny jest dla nich niezwykły. Myślę, że moglibyśmy się uczyć od nich tego wyciszenia, oczekiwania i radości jakie daje ten czas – przyznaje Trybaser.
Wspólna praca W warsztatach terapii zajęciowej w Tucholi powstają cudeńka z drewna - renifery, ozdoby choinkowe, gwiazdy do postawienia na stole lub powieszenia. Ale też ręcznie ro-
bione poduszki. - To nasz znak rozpoznawczy - mówi z dumą Anna Kalinowska, kierownik warsztatów. Co ważne - ich przygotowanie wymaga wspólnej pracy praktycznie wszystkich pracowni. - Jedna wycina ozdobę, druga ją szlifuje, trzecia dekoruje. Nasi podopieczni uczą się nie tylko pewnych umiejętności manualnych, ale przede wszystkim współpracy z innymi, co bardzo przydaje się w życiu codziennym - dodaje Anna Kalinowska. Choć ozdoby świąteczne wytworzone na warsztatach terapii zajęciowej Towarzystwa Przyjaciół Dzieci we Włocławku wystawiane są od ponad 20 lat, każdego roku kupujący otrzymują coś innego, wyąjtkowego. - W tym roku ozdabiamy np. bombki gipiu-
rą, wykonujemy je w technice 3D, decoupage, z brzozy i gałązek - podkreśla Maria Drzewudzka, kierownik warsztatów. Wśród niepełnosprawnyc h ( f i z yc z n i e czy intelektualnie) jest wiele zdolnych plastycznie osób. Jedną z nich jest 24-letni Łukasz, który bierze udział w warsztatach od sześciu lat. W tym roku ozdabiał bombki ziarnami kawy. - Łukasz uwielbia do nas przychodzić. Gdy jest chory i nie może tego zrobić, uznaje to za karę - dodaje Violetta Pieszchalska, instruktorka pracownik tkackiej. Choć wszystkie pieniądze uzyskane ze sprzedaży ozdób i dekoracji otrzymują placówki, nie są one nastawione na zarobek. - Sprzedajemy je właściwie po kosztach, nie
chcemy na tym zarabiać mówi Anna Kalinowska z WTZ w Tucholi. Pieniądze z kiermaszów chcą przeznaczyć na integrację, głównie wyjazdy poza miasto. - Naszym wychowankom wyjście z domu, udział w warsztatach sprawia ogromną przyjemność. Ostatnio byliśmy w zoo w Gdańsku-Oliwie i ogrodach Dobrzycy koło Koszalina - wymienia Kalinowska. Włocławskie towarzystwo marzy jednak o sponsorze, który zagospodarowałby teren wokół warsztatów przy ul. Wiejskiej 14, zniszczony w efekcie prac ciepłowniczych. - To nasza bolączka. Teren wokół jest ważny bo to miejsce naszych spotkań, imprez integracyjnych - przyznaje Maria Drzewucka.
SPOŁECZNICY Co roku samorząd województwa kujawsko-pomorskiego nagradza liderów działań społecznych. Otrzymują oni statuetki „Stalowych Aniołów”. W tym roku wręczono je już po raz dziesiąty. Jedną z tegorocznych laureatek jest 88-letnia dr Alina Moniuszko-Codrow, psychiatra dziecięcy i neurolog. Choć od lat jest na emeryturze, nie ma czasu na odpoczynek. Pochłania ją praca. Nie zarobkowa, ale społeczna, dla innych - współpracuje stale z toruńskim hospicjum „Nadzieja”, gdzie są dzieci m.in. z FAS (ciążowym zespołem al-
koholowym), porażeniem mózgowym i innymi ciężkimi schorzeniami. Poza tym doktor Moniuszko-Codrow jest stale do dyspozycji Towarzystwa Autyzmu w Toruniu, które zajmuje się dziećmi z tą chorobą. – Niezależnie od pory dnia zawsze jest gotowa nieść pomoc. Reaguje na każdy telefon. To wspaniała kobieta, całym serceem oddana chorym dzieciom –o powiada Małgorzata Jabłońska, prezes Towarzystwa Autyzmu w Toruniu, które nominowało w tym roku dr Moniuszko-Codrow do nagrody. We wniosku Towarzystwo przypomniało jej dewizę: „skoro żyją dzieci bardzo chore, trzeba im życie upiększyć, zrobić wszystko by nie cierpiały”.
Nagrody indywidualne otrzymało w sumie 12 społeczników, m.in. Tomasz Edward Jurkiewicz z Miejskiego Schroniska dla Bezdomnych Mężczyzn w Toruniu, Krystyna Marszałek-Michalska, społecznik z Włocławka, Barbara i Andrzej Siewińscy, którzy prowadzą Rodzinny Dom Dziecka w Toruniu oraz Kordian Koniecki, działacz społeczny z Bydgoszczy. Uhonorowano także trzy zespoły – członków Stowarzyszenia na Rzecz Ochrony Zdrowia w Kowalewie Pomorskim, działaczki społeczne z gminy Dragacz w powiecie świeckim, które realizują programy adresowane do osób zagrożonych wykluczeniem
społecznym, czy pracownicy świetlicy Zefir we Włocławku prowadzący działania na rzecz pomocy dzieciom i młodzieży. Jak tłumaczy Małgorzata Brzykcy z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego, nagrody przyznawane są m.in. za tworzenie i realizowanie modelowych rozwiązań w zakresie opieki nad dzieckiem i rodziną, wdrażanie projektów dotyczących integracji społecznej osób wykluczonych, aktywizowanie i integrowanie wspólnot lokalnych oraz wspieranie sektora ekonomii społecznej i wolontariatu. Pierwszy konkurs odbył się w 2007 r. – Praca na rzecz drugiego człowieka to misja. Przyznając doroczne wyróżnienia chcemy promować najcie-
SZYMON ZDZIEBŁO/WWW.TARANTOGA.PL
„Stalowe Anioły” dla dobrych ludzi
≥Dr Alina Moniuszko-Codrow odbiera statuetkę „Stalowego Anioła” kawsze i najbardziej wartościowe inicjatywy, nowatorskie osiągnięcia oraz postawy rzetelności i ofiarności wśród pracowników, a także wolontariuszy – mówi Piotr Całbecki, marszałek województwa kujawsko-pomorskiego.
Laureaci oprócz statuetek i listów gratulacyjnych otrzymują też nagrody finansowe. W sumie przez 10 lat przyznano 125 nagród indywidualnych i 41 zespołowych. Łącznie nagrodzono 283 osoby. —blik
R6
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO
Czwartek
Region i społeczeństwo
8 grudnia 2016 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
Zdefiniuje też na najbliższe kilka lat najważniejsze działania miasta w zakresie polityki rowerowej. Znajdzie się w niej docelowy kształt tras dla jednośladów. W ramach tworzenia dokumentu przeprowadzona została szczegółowa inwentaryzacja istniejącej infrastruktury, wykonano też szczegółowe badania ruchu rowerowego, trwa również analiza danych z wypadków z udziałem rowerzystów oraz uproszczony audyt funkcjonowania Toruńskiego Roweru Miejskiego. TRM to obecnie 30 stacji, z czego 19 finansowanych przez samorząd Torunia. Pozostałe to 6 patronackich oraz 5 komercyjnych. W sieci tej funkcjonuje 330 rowerów, w tym 190 finansowanych przez Gminę Miasta Toruń. - Obecna umowa na prowadzenie TRM kończy się w listopadzie 2017 roku. Do tego czasu miasto nie będzie rozbudowywać systemu, jednak operator ma możliwość poszerzenia go o kolejne stacje komercyjne – tłumaczy nam Anna Kulbicka-Tondel, rzeczniczka prezydenta Torunia. W mieście jest teraz około 104 kilometrów dróg rowerowych, ciągów pieszo-rowerowych i pasów rowerowych. Ponad 82 kilometry tras ma nawierzchnię asfaltową. Dla porównania, na początku roku 2006 w Toruniu było jedynie 28 km ścieżek rowerowych. – Jest to efekt wieloletnich działań władz miasta zmierzających do tego, aby rower stał się pełnoprawnym środkiem transportu miejskiego. W przyszłym roku planujemy kolejne inwestycje, które mają poprawić warunki ruchu rowerowego w Toruniu – zapewnia Anna Kulbicka – Tondel. Drogi rowerowe powstaną w ramach oddzielnych inwestycji, np. droga rowerowa po północnej stronie Szosy Lubickiej na fragmencie od ul. Dziewulskiego do Leszczynowej czy po wschodniej stronie ul. Grudziądzkiej na odcinku od ul. Pod Dębową Górą do ul. Polnej. Ścieżki powstaną także przy okazji dużych inwestycji drogowych, m.in. w ramach modernizacji fragmentu ulicy Łódzkiej, Polnej czy Szosy Chełmińskiej.
ROMAN BOSIACKI
<Bydgoski Rower Aglomeracyjny okazał się wielkim sukcesem
Miejskie rowery rosną w siłę TRANSPORT | Sezon rowerowy zamknięty, ale Bydgoszcz oraz Toruń już myślą, jak rozwinąć sieć
wypożyczalni i zwiększyć liczbę ścieżek dla jednośladów MAREK KOZUBAL Stolica regionu zakończyła sezon miejskiego roweru rekordem – z Bydgoskiego Roweru Aglomeracyjnego skorzystano milion razy. Jubileuszowym użytkownikiem okazał się Wojciech Hertmanowski. 21 listopada o godz. 12.45 wypożyczył rower nieopodal swojego miejsca pracy, aby pojechać do domu. Za to rekordzistą jest Sylwester Włoch, który od kwietnia 2015 roku, czyli od początku funkcjonowania systemu rowerowego w mieście, skorzystał z niego aż 2009 razy. – Rower aglomeracyjny to ekologiczny i zarazem ekonomiczny środek transportu. Korzystanie z niego nie wiąże się z dużymi wydatkami, nie trzeba mieć miejsca na przechowywanie sprzętu w domu, ani nie ma konieczności martwienia się, co z nim zrobić jak już się dotrze do celu. Korzystam z roweru aglomeracyjnego często, w zasadzie głównie do celów rekre-
acyjnych. Lubię w weekend pozwiedzać na dwóch kółkach np. Myślęcinek – opowiadał rekordzista w czasie spotkania w bydgoskim ratuszu. Goście zostali nagrodzeni przez prezydenta Rafała Bruskiego voucherami i sportowymi upominkami.
Bydgoszcz: więcej ścieżek Prezydent Bydgoszczy zapewnia, że ścieżek rowerowych w mieście będzie coraz więcej. –Przy kolejnym przetargu na system BRA z pewnością uwzględnimy rozszerzenie sieci stacji o Fordon. Jedna z najdłuższych ścieżek powstanie w najbliższych dwóch latach w ramach rozbudowy ul. Grunwaldzkiej, co z pewnością ucieszy rowerzystów z Osowej Góry. Sam czasami rowerem przemierzam tę trasę do centrum – opisuje prezydent. Bydgoski Rower Aglomeracyjny to sieć 37 samoobsługo-
wych wypożyczalni, czynnych przez całą dobę z wyłączeniem okresu zimowego (od 1 grudnia do 1 marca). Pierwsze 20 minut korzystania z roweru jest bezpłatne. Łącznie do dyspozycji jest 395 rowerów. Z systemu
Miasto planuje poszerzenie sieci wypożyczalni o kolejne stacje. – Będzie to możliwe po zakończeniu umowy z obecnym operatorem, czyli najwcześniej w listopadzie 2017 r. Ze względu na dużą popularność miejskie-
Rowerowe rewolucje
◊
Wielkopolskie miasta coraz mocniej stawiają na jednoślady.
zycieregionow.pl
BRA korzysta obecnie ponad 35 tys. zarejestrowanych użytkowników. – Pod względem liczby wypożyczeń najbardziej popularnymi stacjami są: Plac Wolności, ul. Mickiewicza, Dworzec PKP, Rondo Grunwaldzkie, Wojska Polskiego/Magnuszewska, Plac Teatralny, Skłodowskiej – Curie/Jurasza, a także Dworzec PKS i Rondo Wielkopolskie – informuje nas Anna Tarnowska z bydgoskiego magistratu.
go jednośladu, rozbudowa systemu zostanie uwzględniona w kolejnej ofercie przetargowej na obsługę systemu BRA – dodaje urzędniczka. Na terenie Bydgoszczy wyznaczonych i oznakowanych jest ponad 81 km dróg dla rowerów. Miasto planuje już budowę kolejnych kilkunastu kolejnych, m. in. wzdłuż ulic: Grunwaldzkiej, Kruszwickiej, Łochowskiej, Focha, Wiatrakowej, Krasińskiego, Markwarta, Sieńki,
Moniuszki, Skłodowskiej-Curie, Łęczyckiej i Toruńskiej. – Infrastruktura rowerowa powstanie także w ramach większych inwestycji drogowych, m. in. wzdłuż ulic: Grunwaldzkiej, na przedłużeniu Trasy Uniwersyteckiej, przy ul. Kujawskiej, Chodkiewicza, Matki Teresy z Kalkuty i Wojska Polskiego – dodaje Anna Tarnowska.
Toruń: trwają konsultacje Sezon rowerowy zakończył się także w Toruniu. Także w tym mieście sieć dróg rowerowych będzie rozwijana. Trwają właśnie konsultacje społeczne dotyczące rozwoju komunikacji rowerowej na lata 2017 -2023. Przygotowywana koncepcja będzie zarówno dokumentem prezentującym bilans zmian w ciągu ostatnich 10 lat, jak i wizję dalszego rozwoju sieci ścieżek rowerowych w Toruniu.
@ masz pytanie, wyślij e-mail do autora m.kozubal@rp.pl
WYDARZENIE Koncerty, mural, album fotograficzny i książka – uświetnią toruńskie Dni Grzegorza Ciechowskiego w 15 rocznicę jego śmierci. 15 lat lat temu, 22 grudnia w wieku 44 lat zmarł Grzegorz Ciechowski, lider Republiki, Obywatel G.C., Grzegorz z Ciechowa. Jego piosenki nie straciły nic na aktualności. „Biała flaga” mówi dziś o korporacyjnej i politycznej prostytucji, „Kombinat" – o formatowaniu rzeczywistości i ludzi, „Telefony” – o multimedialnym szaleństwie, które doprowadza do paranoi. „Mamona” każe wątpić w to, że potrafimy być jeszcze bezinteresowni. – Toruń pamięta o wybitnym artyście, który rozsławił miasto, pokazując piękno muzyki, którą tworzył – mówi prezydent Torunia Michał Zaleski. Stąd pomysł Dni Grzegorza Ciechowskiego.
15 grudnia o godz. 19 w CKK Jordanki odbędzie się koncert artystów wyróżnionych w przeszłości nagrodą imienia Ciechowskiego. Wystąpią m. in. Julia Marcel, Misia Furtak, Mela Koteluk, Piotr Rogucki i Marcin Masecki. Koncert poprzedzi odsłonięcie formy przestrzennej związanej z nadaniem placowi przed wejściem do Centrum imienia Grzegorza Ciechowskiego. Powstanie też interaktywny mural poświęcony artyście i odwadze tworzenia. Współtworzyć go będą torunianie i goście miasta. Momentem kulminacyjnym wydarzenia będzie specjalny koncert, który odbędzie się w klubie Od Nowa 17 grudnia. Jego głównym punktem będzie wręczenie Nagrody Artystycznej Miasta Torunia im. Grzegorza Ciechowskiego grupie The Dumplings. W programie jest także promocja książki „Republika – nieustanne tango” autor-
stwa Leszka Gnoińskiego. Z kolei giełda winylowa dedykowana będzie Grzegorzowi Ciechowskiemu i wydaniom jego płyt na winylach. Zaplanowano także wernisaż wystawy „Ciechowski – Świetlik”, prezentującej fotografie Andrzeja Świetlika oraz albumu, który ukazał się 2 grudnia. – To 190 stron fotografii i scen z życia Grzegorza Ciechowskiego, mojego taty – powiedział syn Grzegorza Ciechowskiego, Brunon. Album „Grzegorz Ciechowski - Andrzej Świetlik” to owoc pracy fotografa z liderem zespołu Republika w latach 1988-2001. Świetlik to wybitny portrecista, współzałożyciel grupy artystycznej Łódź Kaliska. Stworzył znakomite fotosy studyjne, w tym inscenizowane, na których widzimy Ciechowskiego w czapce pilotce lub ucharakteryzowanego na wodza Indian. Jest też upostaciowany na chłodnego prezentera totalitarnych wia-
ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER
Toruń pamięta o Grzegorzu Ciechowskim
≥Grzegorz Ciechowski przez lata był związany z Toruniem domości. Większość fotografii nigdy wcześniej nie była publikowana. Syn muzyka Bruno, obecnie student na kierunku zarządzenie, chciał opublikować zdjęcia już dawno. Wydawnictwa odmawiały, trzeba było rozpocząć zbiórkę internetową wśród fanów. Zebrano 50 ty-
sięcy złotych, dorzuciło się także miasto Toruń. – Ciechowski, z racji profesji, doceniał wartość i potrzebę dobrej fotografii w promocji swojego wizerunku – mówił Andrzej Świetlik w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. – W ciągu kilkunastu lat, poczynając od końca lat 80, spotkaliśmy
się na kilkunastu sesjach, czyli średnio raz w roku. Za każdym razem znajdowaliśmy jakiś motyw przewodni i wokół niego budowaliśmy opowieść. Chyba najbardziej utkwiła mi w pamięci pierwsza sesja, podczas której powstały zdjęcia do Obywatela GC, stylizowane na modłę soc. Grzegorz Ciechowski studiował polonistykę na uniwersytecie toruńskim. – Do Torunia pojechałem za moją narzeczoną – powiedział w jednym z wywiadów. – Studiowaliśmy, żyliśmy z tego, co nam dali rodzice, i z tego, co sprzedawaliśmy w antykwariatach. To były przeważnie książki, zaraz zresztą kupowaliśmy następne. Zacząłem pisać pracę magisterską o haiku, miałem kilka rozdziałów, ale wuef z trzeciego roku był niezaliczony... Krótko mówiąc, mój tytuł naukowy oddalał się ode mnie z każdym koncertem, z każdą trasą koncertową. —Jacek Cieślak
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO R7
Czwartek
Kultura
8 grudnia 2016 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
JACEK CIEŚLAK
a już musiał wstawać o czwartej rano, żeby pomagać tacie w rozwożeniu mleka. Potem był nauczycielem i robotnikiem budowlanym. Kochał grać jazz, z czego zrezygnował na rzecz udziału w nowofalowym The Police. Kiedy historia paryskiej prostytutki „Roxanne” stawała się wielkim przebojem, przeżywał rozpad pierwszego małżeństwa. Romans z szekspirowską aktorką Trudie Styler rozpoczął, gdy żona Frances Tomelty spodziewała się drugiego dziecka. Dziś Sting wspomina tamten czas jako okres autodestrukcji. Spał z każdą kobietą, która przekroczyła próg jego pokoju. Brał kokainę. Spotkanie z Trudie miało posmak niewinności. Zostali kochankami dopiero po trzech latach. Ona przypłaciła to bojkotem w środowisku aktorskim. Ślub wzięli dopiero w 1992 r. The Police okazał się jednym z największych zespołów w historii rocka. Grupa uszlachetniła muzykę punkową rytmami reggae i elektronicznym instrumentarium. Nagrała światowe szlagiery „Can't Stand Losing You”, „So Lonely”, „Every Little Thing She Does Is Magic”, „Invisible Sun”, „King Of Pain” i „Every Breath You Take”. Ostatni studyjny album grupy „Synchronicity” wskazywał, że Sting pragnie odejść od nieskomplikowanych rytmów w stronę budowania nastroju i wysmakowanych aranżacji. Solowym albumem „The Dream Of The Blue Turtles” nagranym z Branfordem Marsalisem, Kennym Kirklandem i Darryllem Jonesem oraz koncertówką „Bring On The Night” - powrócił do jazzowych korzeni. W nagraniu płyty„Nothing Like The Sun”, ozdobionej przebojami „Englishman In New York” oraz „Fragile” wzięli udział Eric Clapton i Mark Knopfler.
Sting – jedyny taki introwertyk
Są co najmniej dwie teorie na temat koncertów Stinga. Pierwsza podkreśla znaczenie bogatych aranżacji w wykonaniu rozbudowanego składu, będącego w stanie wydobyć niuanse jazzowo-etnicznych kontekstów muzyki basisty. Druga akcentuje znaczenie tego, co wyjątkowe i rzadko spotykane: występów byłego lidera The Police w klasycznym rockowym, czyli kilkuosobowym składzie. Jak wiadomo, lepsze dla fanów jest to, co wyjątkowe i rzadkie. Przez lata mogliśmy podziwiać Stinga z poszerzonym składem muzyków, a czasami nawet, jak w Poznaniu, z orkiestrą symfoniczną. To naturalne, że stęskniliśmy się za występami artysty, któremu towarzyszą tylko gitarzyści, perkusista i chórek. Tak jak na początku jego kariery. O klasie koncertów w takiej formule mogli się przekonać tylko ci, którzy widzieli artystę jeszcze w dawnych czasach z The Police albo na trzech, stosunkowo kameralnych występach, jakie można było oglądać w Polsce: dwóch w Warszawie w Sali Kongresowej w 2012 roku oraz w tym roku w sierpniu - w Operze Leśnej.
Wyjątkowi ludzie
MUZYKA | Takiej
gwiazdy i koncertu w Toruniu jeszcze nie było. Sting 8 grudnia da niebiletowany show w Jordankach, który 1 stycznia pokaże TVP1.
to w pierwszym singlu „I Can't Stop Thinking About You". To opowieść o artyście, który wyczekuje natchnienia nad pustą od dawna kartką papieru. Przypomina ona śnieżne pole, gdzie nie ma żadnej wskazówki, dokąd iść.
Hołd dla gwiazd Stingowi pomógł nowy menedżer Martin Kierszenbaum, który zamiast słuchać narzekań muzyka zarezerwował mu studio nagraniowe. Trzon zespołu stanowili perkusista Vinnie Colaiuta, gitarzysta
MUNIVERSAL
≥Sting w drodze do studia, na okładce płyty „57&9th„ wydanej 11 listopada
Dominic Miller oraz Jerry Fuentes i Diego Navaira z teksańsko-meksykańskiej grupy Last Bandoleros. Sting przyjeżdżał do studia bez gotowego materiału i komponował na miejscu z muzykami. To podnosiło napięcie tłumaczył Sting. Powstał rodzaj muzycznej gazety, która komentuje bieżące wydarzenia. Głównym motywem jest problem migracji. Bohaterami „Inshallah" są wygnańcy podróżujący do Europy. „One Fine Day" zainspirowały obawy o przyszłość planety wywołane zmianami klimatycznymi. Mamy też hołd dla przyjaciół z muzycznej branży, którzy odeszli w ostatnim czasie. Bezpośrednim impulsem do napisania ballady „50,000" była śmierć Prince'a. To opowieść w formie nekrologu, który przypomina wielkie czasy sukcesów, a kończy się smutną refleksją. To mój komentarz do takich szokujących wydarzeń, jak śmierć Prince'a, Davida Bowiego, Glenna Freya i Lemmy'ego powiedział. Wydawali się być naszymi bogami. Wielkie
Najlepiej na uboczu
UNIVERSA
Podobnie było podczas pierwszego show muzyka po premierze płyty, gdy z godną podziwu odwagą otworzył kilka tygodni temu, a w rok po krwawym zamachu - paryski klub La Bataclan. Fanom, którzy będą mieli okazję oglądać Stinga w Toruniu, stworzono równie kameralne warunki: Centrum Kulturalno-Kongresowe Jordanki mieści mniej niż tysiąc osób. Dla fanów zmęczonych słuchaniem muzyki w skali makro na stadionach lub w halach widowiskowych, gdzie jest minimum kilkunastotysięczny tłum to okazja jedyna w swoim rodzaju. Podczas najbliższego warszawskiego koncertu na Torwarze 27 marca - już tak słodko nie będzie, zgromadzi się tam bowiem nawet do 7 tysięcy fanów. W Toruniu jest tylko jeden problem: na występ w Jordankach nie były sprzedawane bilety. Do hali wejdą osoby z zaproszeniami, które zgodnie z życzeniem artysty mają trafić do "wyjątkowych ludzi Torunia", w tym niepełnosprawnych i działaczy społecznych. Część wejściówek została przekazana mieszkańcom Torunia i regionu z pomocą mediów. W roli artystki otwierającej toruński koncert wystąpi Anna Maria Jopek. Koncert zostanie nagrany przez Telewizję Polską, a 1 stycznia odbędzie się jego transmisja na antenie TVP 1. Torunianie i goście toruńskiego koncertu mają jeszcze jeden przywilej. Sting przyjeżdża po premierze pierwszego od lat studyjnego albumu „57th & 9th", na którym znalazły się premierowe piosenki. I jest to płyta gitarowa. To najbardziej gitarowy album, jaki nagrałem w życiu powiedział przed premierą. W piosenkach odczuwalna jest melancholia, co nie dziwi po tym, co muzyk mówił o swojej depresji. Mogłem włóczyć się po parku i nie byłoby żadnej różnicy między mną a kimś, kto nie ma zajęcia wyznał w magazynie „Rolling Stone”. Jednocześnie niepokój i lęk pchają do działania. Początki twórczego procesu były niezwykle trudne. Muzyk opisał
Niezwykły koncert
◊
W Kalisz Arenie wystąpi 21 pianistów i Mieczysław Szcześniak o czym pisaliśmy w "Życiu Wielkopolski"
zycieregionow.pl
światło, jakie było wokół nich, tworzyło też sferę mrocznego cienia. A kiedy zmarli, tym mocniej dopadła nas myśl o naszej śmiertelności. Takie sytuacje doskwierają szczególnie dotkliwie, bo obnażają złudzenia, jakie funduje nam pycha. Śmierć dopadnie każdego z nas. Zwlekanie z premierą nowej płyty było grą na przeczekanie trudnego okresu w fonograficznej branży. Wszystko, co się teraz zdarzy, będzie konfrontacją z nowym mówi Sting. Fonografia jest w stanie chaosu i nic już nie będzie tak jak kiedyś. Nie wiem, czego się spodziewać. Ale dla mnie w muzyce zawsze najważniejszy był element niespodzianki. Trzymam się mojej drogi i zapraszam do wspólnej podroży. Nie jest źle. Jeszcze niedawno, nowa płyta znajdowała się w pierwszej piątce najlepiej sprzedających
się albumów na świecie. Kolejne single oraz koncerty z pewnością wzmocnią sprzedaż. Ważne jest z pewnością jedną: piosenki zyskują przy bliższym poznaniu. Godne polecenia są zwłaszcza, poza pierwszym singlem, mocne i dynamiczne „Patrol Head” w stylu The Police oraz przepiękna ballada „Heading South On The Great North Road”, wykonywana wyłącznie z towarzyszeniem gitary akustycznej. Sting jest niepowtarzalny jak jego biografia. To Anglik o katolickich korzeniach - zafascynowany New Age i yogą; jazzman, ale o upodobaniach punkowca. Syn rozwoziciela mleka i fryzjerki zdobył majątek warty 300 mln funtów.
Syn mleczarza Wcześnie zaczął pracować. Ledwo skończył osiem lat,
Kryzys twórczy objawił się na „Mercury Falling”. Ale nawet jeśli po znakomitych płytach „The Soul Cages” i „Ten Summoner's Tales” zdarzyły się nagrania słabsze, zawsze towarzyszyły im muzyczne perły. Sting potrafił też ożywić słabnącą uwagę fanów trafnymi posunięciami marketingowymi. Zgodził się na zinterpretowanie „Every Breath You Take” przez rapera Puff Duddy'ego. Przewodnie tematy albumów „Brand New Day” i „Sacred Love” „Desert Rose” i „Send Your Love” zaaranżował w modnych, etniczno-tanecznych klimatach. 11 września 2001 r., gdy zaprosił przyjaciół na nagranie koncertowej płyty, przyszła wiadomość o ataku na World Trade Center. Dlatego album „Sacred Love” z 2003 r. był hymnem na rzecz miłości. Potem był koncertowy powrót z The Police w latach 20082009 i wiele prób grania starszego repertuaru w nowych aranżacjach m. in. na „Symphonicities” z orkiestrą symfoniczną, a także płyta z pieśniami świątecznymi, wykonanymi na lutni. Tych zaś, którzy dziwią się, że Sting mógł się zdecydować na salę w Toruniu, która mieści niespełna tysiąc osób, warto przypomnieć wypowiedź artysty: - Jestem introwertykiem, który najlepiej czuję się na uboczu powiedział Sting o sobie. Kiedy przeżywam stres przed wyjściem na scenę - zaczynam grać faceta, który ma rozbawić publiczność, bo na tym polega show biznes.
R8
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO
Czwartek
Sport
8 grudnia 2016 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
Ktokolwiek wypowiada się o LOTTO-Bydgostii zwraca uwagę na to, że te rezultaty nie są dziełem przypadku lub bezrefleksyjnego zainwestowania góry pieniędzy, przeznaczonych na sprowadzenie i utrzymanie ukształtowanych już zawodników gwarantujących zdobywanie trofeów. Bydgoski klub to projekt kompleksowy, realizowany przez ostatnie ćwierćwiecze. Kluczową datą okazał się 23 kwietnia 1991 roku, kiedy prezesem ówczesnego Kolejowego Klubu Wioślarskiego, związanego z Zakładami Naprawczymi Taboru Kolejowego, został Zygfryd Żurawski. Człowiek, którego nazwisko odmieniane jest przez osoby związane z klubem przez wszystkie przypadki. –Bardzo nie chciałbym, żeby ktokolwiek miał wrażenie, że LOTTO-Bydgostia to Zygfryd Żurawski. Dla mnie od początku kluczową sprawą było stworzenie profesjonalnego klubu. Zespołu ludzi, dzięki którego pracy wszystko będzie działało jak sprawny organizm. To się udało, dzięki pracy zarządu, i trenerów. To grupa, która świetnie się rozumie i na końcu ma satysfakcję z wykonanej pracy. Na pierwszym miejscu zawsze była dla mnie podmiotowość zawodników. To ich potrzeby są najważniejsze i to oni decydują o funkcjonowaniu klubu. Wszystko jest temu podporządkowane. Mam ogromną satysfakcję, gdy widzę, że dotrzymywanie słowa ci młodzi ludzie odwzajemniają ciężką pracą i wspaniałymi wynikami. Pierwsze lata zajęło nam wypracowanie właśnie podstaw funkcjonowania, a pierwszym znaczącym efektem był złoty medal Roberta Sycza w Sydney w 2000 roku – mówi „Rz” Zygfryd Żurawski. Nie wszyscy wiedzą, że gdyby nie on, tego medalu mogło nie być. Sycz po nieudanych mistrzostwach świata w 1999 roku i fali krytyki poważnie myślał o zakończeniu kariery. Do zmiany zdania i wytężonej pracy przekonał go właśnie Zygfryd Żurawski. – Postawiłem jeden warunek. Jego miał nie interesować dowolny medal. Tylko złoto – wspomina prezes LOTTO-Bydgostii.
Prezes to człowiek sukcesu, przez lata związany z ZNTK (m.in. w roli dyrektora marketingu), później jeden z twórców i udziałowców powstałych na ich bazie zakładów PESA, producenta taboru komunikacyjnego, jednego z symboli nie tylko regionu, ale także sukcesu transformacji. Pozostaje wiceprzewodniczącym rady nadzorczej firmy, co zabiera mu dużo czasu, jednak zawodniczki i zawodnicy i tak podkreślają jego ogromną rolę w życiu klubu. – Nie da się ukryć, że ojcem sukcesu jest prezes. Jest on fundamentem i organizatorem wszystkich działań. Wspiera nas, pomaga, potrafi również
prezesa jest warte więcej niż jakakolwiek umowa. W takich warunkach aż chce się zdobywać medale nie tylko dla siebie, ale żeby odwdzięczyć się osobom, które pracują na nasz wynik. Prezes już cztery lata temu mówił, że przywieziemy z Magdą złoty medal olimpijski. Ja jeszcze tego nie wiedziałam, on tak – dodaje „Rz” Natalia Madaj, która z Magdaleną Fularczyk-Kozłowską niedawno mogła świętować zwycięstwo w prestiżowym plebiscycie Międzynarodowej Federacji Wioślarskiej (FISA) na osadę roku. Dla LOTTO-Bydgostii charakterystyczne jest angażowanie w pracę byłych zawodni-
nich motywująco. To świetnie, że po zakończeniu kariery takie osoby zostają w klubie – uważa Natalia Madaj. –Trenowanie wśród najlepszych jest bardzo motywujące dla zawodników i na pewno pozytywnie wpływa na losy kariery. Ja podchodzę bardzo emocjonalnie do treningów, sukcesów i porażek. Wielkim przeżyciem było dla mnie oglądanie olimpijskiego wyścigu Bartłomieja Pawełczaka i Miłosza Bernatajtysa, brata mojego trenera. Szczęście zawodników naszego klubu w Pekinie, łzy radości, szczęście mojego trenera, który był moim mentorem, wzbudziły we mnie bardzo motywujące myśli, wtedy
zawsze mogą liczyć na pomoc i wsparcie, co daje poczucie bezpieczeństwa – uważa Monika Ciaciuch. Klub dba więc o edukację zawodniczek i zawodników od najmłodszych lat, również dzięki temu młodzież się do niego garnie. – Gdybyśmy utworzyli drugą lub trzecią klasę wioślarską, bez problemu by się zapełniła. Nasza dyscyplina jest bardzo popularna w regionie. Zależy nam, żeby zawodnicy zdobywali wykształcenie, by po zakończeniu uprawiania wioślarstwa poradzili sobie w życiu. Nie potrafię policzyć, ilu wiosłujących magistrów wypuściliśmy na rynek – uważa prezes Żurawski.
Doceniają to, co mają
≥Złote medalistki z Rio: Magdalena Fularczyk-Kozłowska i Natalia Madaj AFP
MARCIN SZUBA
WIOŚLARSTWO | 88 lat historii. Sześć medali z ostatnich pięciu olimpiad.
28 tytułów drużynowego mistrza Polski. 151 indywidualnych medali w zawodach międzynarodowych i 1743 w krajowych. LOTTO-Bydgostia, klub do naśladowania.
Prawo serii Sukces Sycza zapoczątkował serię, nie było już później żadnych igrzysk, z których zawodnik LOTTO-Bydgostii nie wróciłby z olimpijskim medalem. Ten sam wioślarz, ponownie w parze z Tomaszem Kucharskim, powtórzył rezultat w Atenach w 2004 roku. Cztery lata później z Pekinu ze srebrem wrócili Miłosz Bernatajtys i Bartłomiej Pawełczak z czwórki bez sternika wagi lekkiej. W Londynie brąz wywalczyła Magdalena Fularczyk-Kozłowska, wówczas w parze z Julią Michalską. W tym roku w Rio poprawiła się przywożąc złoto z klubową koleżanką Natalią Madaj, a brąz w czwórce podwójnej dorzuciła Monika Ciaciuch.
„tupnąć nogą”, kiedy coś mu się nie podoba. Stworzył sprawnie działający organizm. Znaczne zasługi mają również trenerzy, którzy potrafią wyłonić perełki wśród zawodników – mówi „Rz” Monika Ciaciuch, związana z klubem od 9. roku życia. – Do każdej imprezy możemy się przygotowywać bezstresowo, prezes zawsze w nas wierzy. Mamy wykonać swoją pracę, a całą resztę mamy zapewnioną na najwyższym możliwym poziomie. Sprzęt, stypendia, wysokie nagrody za sukcesy, świetna baza, to wszystko składa się na efekt końcowy. Powiem tylko, że same łódki to ogromny koszt, jedynka kosztuje nawet 50 tysięcy złotych. O nic nie musimy się martwić. Co ważne, słowo
ków. Medaliści olimpijscy Robert Sycz i Bartłomiej Pawełczak ostatnie lata pracowali w zarządzie klubu, a trenerami są wyłącznie jego wychowankowie, medaliści mistrzostw świata i Europy. Trudno o lepsze wzorce. –Kiedyś patrzyłam na Roberta Sycza jako na wzór wioślarski, jako dwukrotny złoty medalista olimpijski zawsze był dla nas wielkim mistrzem. A teraz na pikniku olimpijskim mogłam stać obok niego i oboje mieliśmy na szyjach złote medale olimpijskie. Czułam się zaszczycona, tak samo tym, że jesteśmy teraz w jednej drużynie, on w roli trenera i członka zarządu. Jest wzorem dla młodych zawodników, sama jego obecność działa na
właśnie postawiłam sobie cel – startować na Igrzyskach Olimpijskich i walczyć o medal – wspomina Monika Ciaciuch.
Pasja i nauka Stawiając na pierwszym miejscu dobro zawodnika, klub nie poprzestaje wyłącznie na dbaniu o wykwalifikowanych trenerów i najlepszy sprzęt. –Na sukces klubu napewno ma wpływ połączenie realizowania swojej pasji jaką jest wioślarstwo z nauką. Mamy działający system, w który wchodzi gimnazjum nr 6, liceum nr 8 oraz Uniwersytet Kazimierza Wielkiego i Wyższa Szkoła Gospodarki w Bydgoszczy. Zawodnicy w klubie
O sukcesy byłoby znacznie trudniej, gdyby nie trwałe podstawy finansowe klubu. Ma on wielu partnerów, ale kluczowym jest Totalizator Sportowy, nieprzerwanie od 1993 roku. Tak długa współpraca sponsorska w polskim sporcie to prawdziwy ewenement. – Podpisujemy umowy czteroletnie, w cyklu przedolimpijskim. Mamy zapewnienie zarządu TS, że również teraz taka umowa zostanie zawarta. To, podobnie jak współpraca ze szkołami, przyczynia się do poukładania klubu – mówi Zygfryd Żurawski. Wsparcie partnerów pozwala na naprawdę godziwe docenienie sukcesów. Magdalena Fularczyk-Kozłowska za złoto z Rio otrzymała 400 tys. zło-
tych, dwukrotnie więcej niż Natalia Madaj, ponieważ to już jej drugi olimpijski medal. Jej partnerkę z osady nagrodzono 200 tys., a Monikę Ciaciuch 150 tys. Wszystko odbyło się na podstawie wcześniej ustalonych z zawodniczkami zasad. – Nagrody są rzeczywiście ogromne, ale nie tylko one się liczą. Naprawdę wiele znaczy życzliwość dla zawodnika, np. prezes po dobrym starcie zawsze dzwoni pogratulować, jest na każdych zawodach wszystkich kategorii wiekowych, od początku do końca. Pasjonuje się wioślarstwem, tak jak my, ale jednocześnie nie ingeruje w codzienną pracę – opowiada Natalia Madaj. To nie są powszechne standardy, o czym głośno mówiły dwie zawodniczki z brązowej czwórki podwójnej: Joanna Leszczyńska (obecnie Hentka) i Agnieszka Kobus z klubów warszawskich. – Ja dostałam olbrzymie nagrody z klubu, od władz Bydgoszczy i Nakła nad Notecią, za co serdecznie dziękuję. Na sukces pracowałyśmy wspólnie, a w tamtym momencie Joanna i Agnieszka nie zostały docenione, nawet w zbliżony sposób jak ja i Maria Springwald z Krakowa. Uprzedzając głosy, że jest nam za mało pieniędzy zaznaczam, że wioślarstwo stało się naszą pracą. Kochamy to, co robimy, angażujemy się w to całym sercem, wielokrotnie rezygnujemy z przyjemności na rzecz kolejnego treningu i zgrupowania, daje nam to olbrzymią satysfakcję, ale medal Igrzysk Olimpijskich zdobywa się raz na cztery lata. Niektórzy walczą o ten medal całe swoje życie. Nie mamy wielu medalistów, więc gratyfikacje za tak niewiarygodne osiągnięcie coś powinny być czymś oczywistym. Do dziewczyn docierały informacje z Polski o nagrodach i upominkach, a one nie dostały nawet wtedy listu gratulacyjnego – zauważa Monika Ciaciuch. Słysząc o doświadczeniach innych, zawodnicy LOTTO-Bydgostii jeszcze bardziej doceniają to, co mają. Dlatego, gdy prezes Żurawski ogłosił w ciągu roku, że nie zamierza startować w wyborach na kolejną kadencję, zawodnicy zareagowali. – Na pikniku olimpijskim po powrocie z Rio poprosiliśmy prezesa, żeby jeszcze został z nami. Liczymy, że da się namówić chociaż na jeszcze jedną kadencję, do igrzysk w Tokio – mówi Natalia Madaj. – Uważam, że po 25 latach prezesury i mając 70 lat powinienem powiedzieć dość. To także oznaka szacunku dla klubu i tego mechanizmu, który zbudowaliśmy. Rzeczywiście jednak Magdalena Fularczyk-Kozłowska wystąpiła w imieniu wszystkich zawodników prosząc, bym kandydował na stanowisko. Uległem tym prośbom, ale zaznaczam, że w 2017 roku będę oczekiwał zmiany prezesa. Nie ucieknę od klubu, roztoczę nad następcą parasol ochronny, ale chciałbym, by stanowisko objął ktoś młodszy – podsumowuje Zygfryd Żurawski. Niezależnie od tego, że zostawi świetnie funkcjonujący klub, byłby to koniec pewnej epoki.
Partnerzy Życia Kujawsko-Pomorskiego:
Dofinansowano ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Toruniu