Kujawsko-pomorskie drogi kard. Stefana Wyszyńskiego

Page 1

Partnerem wydania jest Samorząd Województwa Kujawsko-Pomorskiego

Kujawsko-pomorskie drogi KARDYNAŁA STEFANA WYSZYŃSKIEGO


Przywódca duchowy, mąż stanu, autorytet moralny Beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego to dobra okazja, by przypomnieć jego posługę i czasy, w których działał. ROZMOWA Z

dr hab. Michałem Białkowskim, prof. UMK historykiem Kościoła, politologiem, regionalistą; profesorem uniwersytetu w Katedrze Bezpieczeństwa Społecznego i Kulturowego na Wydziale Nauk o Polityce i Bezpieczeństwie Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu W jakiej sytuacji społeczno-politycznej biskup lubelski Stefan Wyszyński rozpoczynał swoją posługę jako nowy prymas Polski? Prof. Michał Białkowski: – Z jednej strony, w sytuacji głębokich przemian społecznych o charakterze strukturalnym, związanych z projektem budowy społeczeństwa socjalistycznego, z drugiej, narastającej konfrontacji władz komunistycznych z Kościołem katolickim, a z trzeciej, pogłębiającej się izolacji zewnętrznej kraju i podporządkowania go Związkowi Sowieckiemu. Sytuacja samego Kościoła była niezwykle trudna, wciąż leczył rany i odrabiał wielkie straty kadrowe i materialne poniesione podczas II wojny światowej. Mężem opatrznościowym był prymas Polski kardynał August Hlond, który zmarł nagle w wyniku komplikacji pooperacyjnych 22 października 1948 r. I właściwie niespodziewanie – gdyż byli poważniejsi kandydaci – papież Pius XII mianował prymasem Polski, arcybiskupem metropolitą gnieźnieńskim i warszawskim biskupa lubelskiego Stefana Wyszyńskiego. Powiedzmy wyraźnie: bardzo młodego biskupa, tylko o dwuletnim stażu kierowania diecezją. Nominacja została ogłoszona w Watykanie 12 listopada 1948 r., a podpisana cztery dni później. Tymczasem w kraju, w czasie przy2

gotowań do objęcia stolic prymasowskich, w grudniu 1948 r. obraduje kongres zjednoczeniowy PPR i PPS, w wyniku którego powstaje PZPR. Dochodzi do pełnej integracji i konsolidacji sił komunistycznych, którym coraz trudniej będzie się przeciwstawić. Jest to jeden z kilku punktów zwrotnych w historii Polski w XX w. Należą do niego również ingresy Stefan Wyszyńskiego do bazyliki archikatedralnej w Gnieźnie 2 lutego 1949 r. i prokatedry warszawskiej (archikatedra św. Jana Chrzciciela była w ruinie) 6 lutego 1949 r. Fakty te otwierają zupełnie nową epokę w historii Kościoła i Polski. Dlaczego pod koniec lat 40. XX w., w najmroczniejszym okresie stalinizmu, prymas Stefan Wyszyński dążył do porozumienia z władzami PRL? – Nakazywał to pragmatyzm sytuacji. Nasilające się represje i akty przemocy wobec Kościoła oraz ludzi wierzących podpowiadały, że jedynym rozwiązaniem jest wypracowanie jakiegoś kompromisu. Porozumienia, w wyniku którego udało by się zagwarantować absolutne minimum praw Kościoła, broniąc i chroniąc tym samym podstawową tkankę religijną narodu. Dodatkowo, za przyjęciem tej strategii przemawiało doświadczenie Kościoła w innych państwach bloku wschodniego, gdzie komuniści podejmowali radykalne kroki aresztując i skazując na wieloletnie kary więzienia najwyższych hierarchów. Już w 1945 r. wywieziono na Syberię greckokatolickiego arcybiskupa Lwowa Josyfa Slipyja, w Rumunii wielu biskupów obrządku greckokatolickiego i łacińskiego zamęczono w więzieniach, w grudniu 1948 r. aresztowano prymasa Węgier kardynała Józsefa Mindszenty’ego, któremu wkrótce urządzono pokazowy proces, a wiosną 1949 r.

uwięziono arcybiskupa Pragi i prymasa Czech arcybiskupa Josefa Berana. Chodziło więc o powstrzymanie takich działań, choć okazało się, że tylko je opóźniono. Dlatego w kwietniu 1949 r. Konferencja Episkopatu Polski postanowiła zwrócić się do władz państwowych z propozycją powołania Komisji Wspólnej. Gremium to – składające się z hierarchów kościelnych i wysokich aparatczyków partyjnych – rozpoczęło swoją działalność w sierpniu 1949 r. i ostatecznie 14 kwietnia 1950 r. podpisano porozumienie. Dlaczego więc prymas został aresztowany i uwięziony? Jakie znaczenie w jego biografii i dla Kościoła w Polsce miały lata 1953-1956? – Zawarcie porozumienia nie miało kończyć prac Komisji Wspólnej, tymczasem tak się stało. Jej istnienie od tego czasu było iluzoryczne, gdyż władze komunistyczne nie wyrażały zgody na jej obrady. Realizowały jednocześnie kolejne etapy polityki antykościelnej. W szczytowym okresie represji stalinowskich prymas Stefan Wyszyński m.in. osobiście prowadził rozmowy z przedstawicielami władz partyjno-państwowych dotyczące obsadzenia stanowisk kościelnych. Ponieważ prymas bronił niezależności Kościoła, nadrzędności w sprawach kościelnych jurysdykcji kanonicznej oraz prerogatyw udzielonych mu papieża, władze zdecydowały się na kolejny bezprawny i drastyczny krok, jakim było wydanie przez Radę Państwa PRL 9 lutego 1953 r. dekretu o obsadzaniu stanowisk kościelnych za zgodą organów państwowych. W odpowiedzi na niego biskupi polscy wystosowali 8 maja 1953 r. memoriał „Non possumus”. Kardynał Stefan Wyszyński był autorem i wnioskodawcą tego doniosłego dokumentu. Episkopat przedstawił w nim pięć grup zagadnień określających przestrzeń wolności, z obrony której nie zrezygnuje. 21 maja 1953 r. przekazał go premierowi Bolesławowi Bierutowi. Memoriał „Non possumus” stał


Fot. Tadeusz Rolke/Agencja Gazeta.

się jedną z przyczyn aresztowania prymasa w nocy 25 na 26 września 1953 r., a następnie pozbawienia wolności przez ponad trzy lata – aż do 27 października 1956 r. Dla samego prymasa był to czas cierpienia, próby, osamotnienia, ale i zawierzenia Bożej Opatrzności oraz Matce Najświętszej. Wykorzystał go bardzo twórczo układając m.in. program Wielkiej Nowenny oraz pisząc w klasztorze sióstr nazaretanek w Komańczy w Bieszczadach – w ostatnim miejscu internowania – Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego. Do stolicy powrócił 28 października 1956 r. jako moralny triumfator, polityczny zwycięzca i narodowy autorytet. W 1956 r. kardynał Stefan Wyszyński poparł Władysława Gomułkę m.in. aby nie dopuścić do powtórzenia scenariusza Powstania Węgierskiego. Natomiast pod koniec sierpnia 1980 r., kiedy trwał strajk na Wybrzeżu, w kazaniu wygłoszonym na Jasnej Górze wzywał do odpowiedzialności i spokoju. Czy taka postawa hierarchy wynikała z przekonania, że za wszelką cenę nie wolno dopuścić do rozlewu krwi? – Uporządkujmy na wstępie fakty. Prymas przede wszystkim wiedział o tragedii Poznańskiego Czerwca. Analogia do sytuacji na Węgrzech nasuwała się

w sposób oczywisty, jednak pamiętajmy, że Gomułka nie był Imre Nagy’m, zachował większą ostrożność i dystansował się od ekstremalnych antysowieckich postulatów. Kardynał Stefan Wyszyński poparł nowego I sekretarza KC PZPR dopiero w czasie kampanii przedwyborczej w styczniu 1957 r. Wcześniej – po wznowieniu posługi prymasowskiej – porządkował sytuację wewnątrzkościelną oraz relacje z władzami PRL. Zawarte w grudniu 1956 r. tzw. „małe porozumienie” napawało umiarkowanym optymizmem (uchylono dekret o obsadzaniu stanowisk kościelnych z lutego 1953 r., przywrócono naukę religii w szkołach, reaktywowano niektóre tytuły prasy katolickiej oraz umożliwiono powrót biskupów na Ziemie Zachodnie i Północne). Przywódca Kościoła kierował się przede wszystkim rozsądkiem, pragnieniem uspokojenia i ustabilizowania sytuacji politycznej. Podobnie oceniałbym sytuację w sierpniu 1980 r. Proszę jednak pamiętać, że po drodze mamy wydarzenia Marca 1968 r., Grudnia 1970 r. i Czerwca 1976 r., a sama homilia, o której pan wspomina, została okrojona. Wyemitowano tylko fragmenty najbardziej korzystne dla władz. Początkowo społeczeństwo nie mogło więc zapoznać się ze stanowiskiem Prymasa Ty-

siąclecia. Dopowiedzmy, że od początku wyraził on poparcie dla słusznych żądań stoczniowców dotyczących godnych warunków pracy i płacy oraz prawa do zrzeszania się w związkach zawodowych. Na pewno – w tym historycznym czasie – wielką troską i zadaniem kardynała było powstrzymanie eskalacji konfliktu, co z czasem przeobraziło się w przyjęcie przez Kościół katolicki roli negocjatora dialogu społecznego pomiędzy totalitarnym państwem a rodzącym się społeczeństwem obywatelskim. Prymas stawiał na religijność masową, opartą na tradycyjnej pobożności maryjnej. Dlaczego? – W dłużej perspektywie oparcie polskiego katolicyzmu na masach było słuszne. Wynikało ono również z przesłanek demograficznych. Po zakończeniu II wojny światowej i ustabilizowaniu w latach 50. XX w. struktury narodowościowej oraz wyznaniowej katolicy stanowili 90-92% całego społeczeństwa. Przyjmuje się, że w latach 60. XX w. regularne praktyki religijne były udziałem aż 65% Polek i Polaków. Ta symbioza społeczeństwa z Kościołem mogła jednak trwać i wzrastać dzięki wielkim programom duszpasterskim inicjowanym przez prymasa i realizowanym we wszystkich diecezjach, 3


dekanatach, parafiach. Chronologicznie były to programy: Wielkiej Nowenny (lata 1957-1966); prowadzone w łączności z obradami Soboru Watykańskiego II „Czuwania Soborowe” (1962-1965); przygotowania i przebieg uroczystości Milenium Chrztu Polski (1966-1967); zainicjowana w 1967 r. i kontynuowana w kolejnych latach „Społeczna Krucjata Miłości”; organizacja i przebieg obchodów Roku Świętego 1974/1975; przygotowania, począwszy od 1976 r. do uroczystości jubileuszu 600-lecia obecności na Jasnej Górze Cudownej Ikony Bogarodzicy. Z każdym z tych programów związane było wielkie bogactwo myśli, treści i symboli. Jaki był wkład prymasa w prace Soboru Watykańskiego II (1962-1965) i odnowy posoborowej? – To dobre pytanie, szczególnie w kontekście głosów o rzekomej niechęci kardynała wobec Soboru i spowalnianiu przez niego reform posoborowych w Kościele w Polsce. Po pierwsze aktywność prymasa na Soborze Watykańskiego II była ogromna, a akceptacja dzieła odnowy bezdyskusyjna. Wystarczy powiedzieć, że w auli soborowej wygłosił aż 10 przemówień, w których zaprezentował opinie własne lub całego Episkopatu Polski. Wypowiadał się na temat kluczowych dokumentów soborowych, jak choćby schemat o Kościele w świecie współczesnym, z którego po wielu redakcjach powstała Konstytucja duszpasterska o Koście-

le w świecie współczesnym „Gaudium et spes”, czy schemat o wolności religijnej będący pierwowzorem dla Deklaracji „Dignitatis humanae”. Pełnił również ważne funkcje w organach soborowych. Już na I sesji w październiku 1962 r. został włączony przez papieża Jana XXIII w skład Sekretariatu do Spraw Nadzwyczajnych, a od drugiej sesji jesienią 1963 r. zasiadał w Prezydium Soboru Watykańskiego II oraz w Papieskiej Komisji do Rewizji Kodeksu Prawa Kanonicznego. Już po zamknięciu soboru to na nim – jako na przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski – ciążyła odpowiedzialność za realizację uchwał Vaticanum II. Kościół w Polsce podjął je na miarę swoich możliwości personalnych, finansowych i technicznych, mocno przecież ograniczonych już z samego faktu funkcjonowania w opresyjnym państwie komunistycznym. Tak więc dla przykładu reformę liturgiczną wdrażano stopniowo, unikając widocznego w krajach Europy Zachodniej zamieszania i nieładu. Orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich z listopada 1965 r. wywołało wymierzoną przeciwko Prymasowi Tysiąclecia brutalną kampanię medialną. Jaki był jego udział w przygotowaniu tego historycznego aktu w relacjach polsko-niemieckich? – Mimo iż nie można posądzać prymasa Stefana Wyszyńskiego o sympatię do Niemiec i Niemców, co wynikało z bolesnych doświadczeń II wojny światowej,

to właśnie on wymyślił listy milenijne. Już wczesną wiosną 1965 r. biskupi polscy zdecydowali o skierowaniu do episkopów świata zaproszeń na uroczystości Sacrum Poloniae Millennium. Na początkowym etapie, część projektów przygotowała m.in. bliska współpracownica kardynała Maria Winowska. Listy napisano w kilku językach i przygotowano kilka wersji. Dziś według najnowszych badań wiemy, że wysłano ponad 60 takich zaproszeń. Do episkopatów krajów, których losy w sposób szczególny łączyły się z historią państwa i narodu polskiego wystosowano specjalne zaproszenia. Przypomniano w nich tysiącletnie relacje łączące oba Kościoły i społeczeństwa. Tego typu listy otrzymały m.in. episkopaty Francji, Niemiec, Włoch. List biskupów polskich do biskupów niemieckich był więc jednym z bardzo wielu listów, a zarazem dokumentem jedynym w swoim rodzaju, bo zawierającym niezwykle ważne przesłanie. Była nią prośba o chrześcijańskie przebaczenie. Przy czym nie chodziło oczywiście o zapomnienie krzywd czy zadośćuczynienie im. Był to niezwykle szlachetny i wspaniałomyślny gest, jeśli weźmiemy pod uwagę, że łączył się z zaproszeniem biskupów niemieckich do Polski na wspólne świętowanie tysiąclecia chrześcijaństwa w naszym kraju. List napisał w języku niemieckim i redagował wrocławski arcybiskup Bolesław Kominek. Ostatecznie każdy z listów – w tym do episkopatu Niemiec – jako pierwszy podpisał prymas Stefan Wyszyński. Dokument przekazany niemieckim dostojnikom wkrótce został upubliczniony. Przesłanie pojednania zostało negatywnie ocenione przez władze PRL i wywołało inspirowaną przez Służbę Bezpieczeństwa falę protestów społecznych skierowanych przeciwko kardynałowi i biskupom polskim. Sam prymas oskarżony został o zawłaszczanie, będących wyłącznie w gestii centralnych organów państwowych, kompetencji polityki zagranicznej oraz zdradę polskiej rady stanu. Mimo iż nie był osobiście autorem listu, wziął całkowitą i pełną odpowiedzialność za ten przełomowy – z perspektywy czasu – akt w stosunkach polsko-niemieckich. Poniósł również najbardziej dotkliwe konsekwencje. Władze państwowe nie tylko, że zbojkotowały kościelne uroczystości milenijne, ale utrudniały Kard. Stefan Wyszyński z kard. Karolem Wojtyłą podczas wakacji na Bachledówce, VII 1973 r. fot. Zbiory Instytutu Prymasowskiego Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie

4


ich organizację, nie wyraziły zgody na podróż do Polski papieża Pawła VI oraz na przyjazd jakiegokolwiek z zagranicznych dostojników. Ponadto nie pozwoliły kardynałowi uczestniczyć w uroczystościach milenijnych w Rzymie, a gdy został zaproszony do udziału w I Synodzie Biskupów jesienią 1967 r., odmówiły mu paszportu. Jednak to jemu historia przyznała rację i obok arcybiskupa Bolesława Kominka uważany jest za ojca pojednania polsko-niemieckiego. Spotkałem się ze stwierdzeniem, że Stefan Wyszyński był prekursorem katolickiej nauki społecznej. Dlaczego była to dla niego tak istotna kwestia i co z dorobku prymasa uznaje się dziś za najważniejsze? – Prekursorem to może trochę za dużo, wszak katolicka nauka społeczna rozwija się już od końca XIX w. Na pewno jednak należał do jednego z pierwszych pokoleń jej popularyzatorów. Wniósł też istotny i oryginalny wkład w rozwój tej dziedziny. Przez ponad ćwierć wieku żył i pracował we Włocławku, jednej z najstarszych stolic biskupich, a zarazem dynamicznie rozwijającym się ośrodku przemysłowym, pełnym napięć i konfliktów społecznych. To właśnie w okresie włocławskim, z zainteresowania katolicką nauką społeczną, powstały prace dotykające kwestii społecznych, głównie pracowniczych i socjalnych. W latach 1931-1939 ogłosił 106 publikacji, w których poruszał zagadnienia kryzysu gospodarczego, bezrobocia i sprawiedliwości społecznej. Młody kapłan próbował wskazać, że alternatywą dla środowisk robotniczych jest chrześcijaństwo. Jedną z form dotarcia do środowisk robotniczych był druk i kolportaż broszur, w których ksiądz Stefan Wyszyński wyjaśniał najważniejsze kwestie ideologiczne i społeczne. W ten sposób powstały m.in. prace: „Kultura bolszewizmu a inteligencja polska”, „Jak skutecznie walczyć z komunizmem?”, „Katolicki program walki z komunizmem”, „Książka w walce z komunizmem”, „Czy katolik może być komunistą?”. Doceniając wkład księdza Stefana Wyszyńskiego w rozwijanie katolickiej nauki społecznej prymas Polski kardynał August Hlond mianował go w październiku 1937 r. członkiem Rady Społecznej przy Prymasie Polski. Badania teoretyczne i doświadczenie praktyczne okazały się bardzo przydatne w warunkach powojennych, szczególnie gdy objął rządy biskupie w diecezji lubelskiej, a później posługę prymasowską i przewodniczenie Kościołowi w Polsce. Chciałbym również zwrócić uwagę na drugi niezwykle istotny okres działalności – to lata 70.

Publikacja naukowa poświęcona kard. Stefanowi Wyszyńskiemu i papieżowi Janowi Pawłowi II wydana przez Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego z okazji beatyfikacji Prymasa. fot. Andrzej Goiński/UMWKP

XX w. Prymas Stefan Wyszyński powrócił wówczas do kwestii sprzed półwiecza. W latach 1974-1976 wygłosił cykl homilii, nazwanych od kościoła Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, „Kazaniami Świętokrzyskimi”. Przypomniał w nich o podstawowych kategoriach społecznych, o fundamentach. Dziś podkreśla się oddziaływanie tego nauczania na myśl polityczną części środowisk opozycji demokratycznej 1976-1980. Wszystkie słowa prymasa Stefana Wyszyńskiego o człowieku, jego godności i przysługujących mu prawach, kulturze, historii i tożsamości narodu pozostają aktualne. Czy bez prymasa Wyszyńskiego nie byłoby papieża-Polaka? – To pytanie pośrednio mieści się w konwencji historii alternatywnej, której nie cenię zbyt wysoko. Odpowiem więc na inne: Jaki był wpływ kardynała Stefana Wyszyńskiego na drogę życiową Karola Wojtyły? Od razu nasuwają się słowa samego Jana Pawła II: „Nie byłoby papieża Polaka, gdyby nie twoja wiara, twoja niezłomna odwaga”. Wydaje się zatem, że wpływ był bardzo istotny, choć przeszły papież równie wiele, a może nawet więcej zawdzięczał swoim dwóm wielkim protektorom: kardynałowi Adamowi Stefanowi Sapiesze i arcybiskupowi Eugeniuszowi Baziakowi. Ten pierwszy przyjął Wojtyłę do tajnego seminarium duchownego, udzielił święceń kapłańskich, a następnie umożliwił start naukowy w postaci studiów na Angelicum w Rzymie. Z kolei arcybiskup Baziak pozwolił na podjęcie dalszych badań i pisanie habilitacji. Z odnalezionych przeze mnie materiałów archiwalnych Sekretariatu Prymasa Polski wynika, że jeszcze

przed majem 1957 r. zgłosił kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu osobę księdza Karola Wojtyły jako ewentualnego kandydata do sakry biskupiej. Prymas taką listę, zawierającą również nazwisko Wojtyły, złożył w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej 15 czerwca 1957 r. Wiemy, że cały proces kanoniczny zakończył się dopiero 4 lipca 1958 r., gdy przyszły papież został prekonizowany (ogłoszony) biskupem pomocniczym archidiecezji krakowskiej. Co do nominacji arcybiskupiej to stawiam tezę, że o decyzji papieża Pawła VI zaważyła duża aktywność i znakomite wystąpienia sufragana krakowskiego podczas dwóch pierwszych sesji Soboru Watykańskiego II. Tu raczej w niewielkim stopniu liczyło się zdanie prymasa. Ale już po objęciu arcybiskupstwa krakowskiego, szczególnie zaś od kreacji kardynalskiej w 1967 r., stał się najbliższym współpracownikiem i doradcą Prymasa Tysiąclecia. Przypomnę, że właśnie wyniesienie do godności kardynalskiej włącza hierarchę do grona elektorskiego Biskupa Rzymu, dając mu – językiem politologicznym – bierne i czynne prawo wyborcze. W 1969 r. kardynał Karol Wojtyła został wybrany zastępcą przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Od lat 70. XX w. prymas upatrywał w nim swojego następcę. Jeszcze we wrześniu 1978 r. razem udali się na zaproszenie biskupów niemieckich z wizytą do RFN. Zatem w tym wymiarze przygotowania i współdziałania mieści się udział Stefana Wyszyńskiego w wyniesieniu Wojtyły na Stolicę Świętego Piotra. Można je określić jako czuwanie nad wzrastaniem do służby całemu Kościołowi powszechnemu. 5


Prymas na Kujawach i Pomorzu Stefan Wyszyński był mocno związany z regionem. Przebywał tu wielokrotnie, biorąc udział w wydarzeniach różnego rodzaju. Jak zapamiętali go wierni? ROZMOWA Z

dk. prof. dr. hab. Waldemarem Rozynkowskim historykiem kościoła, wykładowcą na Wydziale Nauk Historycznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, a także diakonem stałym Kościoła katolickiego. Które z wydarzeń z udziałem prymasa Wyszyńskiego, na terenie obecnego województwa kujawsko-pomorskiego, można uznać za najważniejsze? Prof. Waldemar Rozynkowski: – Na pewno uwięzienie prymasa w klasztorze kapucynów w Rywałdzie, które miało miejsce od wczesnych godzin porannych 26 września do wieczora 12 października 1953 r. Trwało ono w sumie tylko 17 dni, było jednak niezwykle trudnym, a jednocześnie ważnym doświadczeniem dla prymasa i dla Kościoła w Polsce. O uwięzieniu prymasa można powiedzieć, że był to czas, w którym „narodził się nowy prymas”. I część tego czasu spędził prymas w niewielkiej celi zakonnej w Rywałdzie. Zwróćmy również uwagę na to, że uwięzienie prymasa odnotowywane jest zawsze w jego życiorysach, poza tym trafiło ono także do wielu podręczników opisujących historię Polski po II wojnie światowej. I praktycznie wszędzie spotykamy tam odwołanie do Rywałdu. Czy ze spotkań prymasa z wiernymi zachowały się anegdoty podobnie jak ze spotkań z Janem Pawłem II? – Wydaje mi się, że możemy przede wszystkim mówić o wspomnieniach o prymasie, gdyż spora grupa osób w naszym regionie może się odwołać do różKoronacja figury Matki Bożej Rywałdzkiej, 3 IX 1972 r. fot. Archiwum kapucynów w Rywałdzie

6

nych spotkań z jego udziałem. Sam wielokrotnie słyszałem opowieści uczestników wydarzeń o tłumach osób obecnych na spotkaniach z prymasem, np. podczas obchodów milenijnych w: Bydgoszczy, Kruszwicy, Toruniu, Chełmży, czy we Włocławku. Jedna z osób wspominała, że jako dziecko witała prymasa, wręczając mu kwiaty. Ktoś inny przypominał, jak podawał prymasowi korony, które następnie umieszczał on na wizerunku Matki Bożej i Dzieciątka Jezus w Toruniu. Sporej grupie mieszkańców naszego regionu udzielił prymas sakra-

mentu bierzmowania. Wiem, że w diecezji bydgoskiej jedną z form przygotowania do beatyfikacji prymasa była msza św. księży, którym święceń udzielił właśnie prymas Stefan Wyszyński. A więc jest co wspominać, a przede wszystkim co zbierać i utrwalać. Miejmy jednocześnie świadomość, że coraz więcej osób znających prymasa odchodzi od nas. Władze komunistyczne często starały się przeszkadzać i utrudniać organizację wydarzeń kościelnych, np. organizując konkurencyjne imprezy w tym samym miejscu i czasie. Z jakim skutkiem? Jak było to odbierane przez mieszkańców? – Część wiernych była przymuszana przez władze, aby uczestniczyć w różnych konkurencyjnych świeckich wydarzeniach. Znamy przypadki, że dzieciom wydłuża-


no specjalnie zajęcia, a nawet zamykano je w szkołach, tak aby nie mogły uczestniczyć w spotkaniach z prymasem. Tak było na przykład 1 lutego 1949 r. w Inowrocławiu oraz Trzemesznie, kiedy to prymas przejeżdżał przez te miejscowości udając się do Gniezna na swój ingres. Członkowie partii, zajmujący różne stanowiska, piastujący różne funkcje, a także członkowie świeckich organizacji musieli być obowiązkowo obecni na wydarzeniach organizowanych przez lokalne władze. Wiemy jednak, że i osoby z tych środowisk uczestniczyły w spotkaniach z prymasem. Dla przykładu tajni informatorzy namierzyli aż 300 członków partii uczestniczących w poświęceniu przez prymasa kościoła św. Józefa w Inowrocławiu, które miało miejsce 7 września 1952 r. Wierni gromadzili się na spotkaniach z prymasem bardzo licznie, czasami można to nawet wyczytać między wierszami z doniesień tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa, choć w oficjalnych komunikatach liczbę zgromadzonych wiernych zawsze zaniżano. Dla przykładu, w koronacji obrazu Matki Bożej Pięknej Miłości w Bydgoszczy, która miała miejsce 29 maja 1966 r., uczestniczyło od 60 do 70 tys. wiernych, władze państwowe podawały liczby od 30 do 40 tys. Paradoksalnie, działania komunistów przyniosły odwrotne od zamierzo-

nych przez nich skutki. Bez względu, kto był po której stronie, to całe miejscowości przeżywały podczas przyjazdu do nich prymasa swoiste święto. Organizowano przecież zawody sportowe, pokazy filmowe, zloty, wycieczki, itd. Ostatecznie wszyscy wiedzieli, że w danej miejscowości był prymas: zarówno wierzący, jak i niewierzący. I dlatego jeszcze dzisiaj tak wielu może się odwołać w swoich życiorysach do śladów prymasowych. Czy pamięć o wydarzeniach z udziałem prymasa jest na Kujawach i Pomorzu nadal żywa, czy ma już tylko znaczenie historyczne? – W niektórych środowiskach jest ona na pewno żywa. Paradoksalnie, przekładana data beatyfikacji prymasa sprzyjała poszukiwaniom śladów prymasa w naszym regionie. Organizowano szereg spotkań, wykładów, konkursów oraz celebracji liturgicznych, które odsłaniały przed nami znane, a w części przypadków nieznane wątki prymasowe. Sam mogłem tego doświadczyć. W ostatnich miesiącach badałem temat związków późniejszego prymasa z gminą Lubraniec. Okazało się że zachowały się interesujące pamiątki po ks. Stefanie, np. jedna z rodzin przechowuje pamiątkowy obrazek z jego święceń biskupich, które miały miejsce 12 maja 1946 r. na Jasnej Górze. Z tego samego

wydarzenia zachowało się także pamiątkowe zdjęcie po święceniach biskupich. Pośród zebranego tam tłumu osób byli na pewno wierni z parafii w Lubrańcu, Kłobii oraz Zgłowiączki, gdyż w kościołach w tych miejscowościach posługiwał ks. Stefan w marcu, kwietniu i maju 1945 r. Takich pamiątek jest na pewno w naszym regionie znacznie więcej. Które miejsca związane z działalnością prymasa w regionie warto dziś odwiedzić? – Takich miejsc, a szerzej miejscowości, jest wiele. Przywoływałem już Rywałd, czyli miejsce uwięzienia prymasa oraz miejscowości, w których organizowano obchody milenijne. Odwołania do prymasa znajdujemy w sanktuariach, w których dokonał on koronacji wizerunków maryjnych, tzn. w: Markowicach, Bydgoszczy, Pieraniu, Toruniu, Rywałdzie i Oborach. W dziesiątkach parafii naszego regionu znajdujemy ślady wizytacji prymasa oraz różnych spotkań, w których on uczestniczył. A więc tych miejsc jest wiele. Wydaje się, że w tym momencie stoimy przede wszystkim wobec wyzwania, aby dać się zaprosić do odkrywania dziedzictwa prymasowego w naszym regionie oraz podjąć refleksję nad tym, w jaki sposób je odczytać, upamiętnić i przekazać kolejnym pokoleniom.

ROK 1966. MILENIUM CHRZTU POLSKI NA KUJAWACH I POMORZU Główne, krajowe uroczystości milenijne odbyły się na Jasnej Górze, 3 maja 1966 r. Na terenie dzisiejszych Kujaw i Pomorza oficjalne wydarzenia miały miejsce w Kruszwicy, Toruniu, Chełmży i Włocławku. W cykl wydarzeń milenijnych wpisała się też uroczystość w Bydgoszczy, łącząca Prymasa Wyszyńskiego z arcybiskupem Karolem Wojtyłą. Dla Kościoła uroczystości związane z tysiącleciem chrztu Polski były czymś więcej niż tylko uczczeniem okrągłej i dostojnej rocznicy. Prymas Wyszyński, już w okresie swojego internowania, stworzył program Wielkiej Nowenny, która miała przygotować wiernych do obchodów Milenium Chrztu Polski. Najważniejszym celem tego programu była odnowa duchowa. Oficjalne obchody milenijne na terenie dzisiejsze województwa kujawsko-pomorskiego miały miejsce w Kruszwicy (29 czerwca), Toruniu i Chełmży (10-11 września) oraz we Włocławku (8-9 października). W każdym z tych miast w uroczystościach wziął udział Prymas Wyszyński wraz z przedstawicielami Episkopatu Polski oraz dziesiątki tysięcy wiernych. W Bydgoszczy 29 maja Prymas Wyszyński dokonał koronacji piętnastowiecznego obrazu „Madonny Bydgoskiej”, znajdującego się w ołtarzu głównym kościoła katedralne-

go. Nazwał ją wtedy Matką Bożą Pięknej Miłości – od tamtej pory to określenie jest używane powszechnie. Koronacja nie była wprawdzie elementem oficjalnych obchodów Milenium Chrztu Polski, ale w naturalny sposób, zwłaszcza ze względu na obecność prymasa, wpisała się w ich cykl. Początkowo planowano, że koronacja odbędzie się na Starym Rynku, ale nie zgodziły się na to władze komunistyczne. Uroczystość miała więc miejsce przy kościele Matki Bożej Nieustającej Pomocy na Szwederowie. Władze zabroniły też przeniesienia obrazu w uroczystej procesji, dlatego został przewieziony z katedry prywatnym samochodem. Można to uznać za kwestie marginalne, ale takie szczegóły pokazują jednak atmosferę tamtych czasów. Władze komunistyczne intensywnie starały się odwrócić uwagę od tego wydarzenia, organizując m.in. koncert w Parku Ludowym, występy zespołów jazzowych, wycieczki turystyczne i zawody żużlowe. Wszystko to jednak z marnym skutkiem. Co warto podkreślić, w ceremonii koronacji obrazu Matki Bożej Pięknej Miłości w 1966 r. wziął udział arcybiskup Karol Wojtyła, wówczas metropolita krakowski. W 1999 r., już jako papież Jan Paweł II, dokonał drugiej koronacji obrazu. Stało się to podczas mszy na bydgoskim lotnisku, w obecności 600 tys. wiernych. 7


Młoda miłość Stefana Wyszyńskiego – To była młoda miłość, ale strasznie wierna – tak po 50 latach Stefan Wyszyński wspominał swoje pierwsze zetknięcie z Włocławkiem. Przybył tu jako 16-latek, syn organisty z Andrzejewa, i przez 29 lat był związany z tym miastem. Dlaczego Stefan Wyszyński wybrał Włocławek? – Przypomnijmy, że Stefan edukację rozpoczął już w Zuzeli, czyli miejscu swojego urodzenia w 1901 r., następnie kontynuował ją w Andrzejewie, Warszawie i Łomży. W 1917 r. przyjechał do Włocławka, i tu w 1920 r. zdał maturę w tzw. niższym seminarium duchownym. Dlaczego trafił właśnie do tej szkoły? Zauważmy, że nie leżała ona w granicach jego rodzimej diecezji, czyli diecezji płockiej, a znajdowała się w stolicy diecezji włocławskiej – mówi dk. prof. Waldemar Rozynkowski. Zaznacza, że zadecydowało o tym prawdopodobnie kilka kwestii. Najważniejsza była związana z tym, że Stefan Wyszyński już wtedy, mając 16 lat, był przekonany, że jego powołaniem jest droga kapłańska. – Szukał więc szkoły, która pomoże mu zrealizować jego życiowe plany. Seminaria niższe były dobrymi środowiskami pomagającymi w rozeznawaniu i przygotowaniu do podjęcia drogi ku kapłaństwu. Inne atuty, które wskazywały na Włocławek, to wysoki poziom naukowy oraz swoista renoma szkoły włocławskiej. Wreszcie

Pomnik Prymasa przy bazylice katedralnej we Włocławku fot. M. Białkowski

8


wpływ na taki, a nie inny wybór szkoły mogli mieć pochodzący z Andrzejewa oraz okolic klerycy, którzy przygotowywali się w tamtym czasie do kapłaństwa właśnie w seminarium duchownym we Włocławku – wyjaśnia dk. prof. Rozynkowski. Stefan Wyszyński z zapałem słuchał relacji młodych kleryków ze swych rodzinnych stron. Włocławskie seminarium było wówczas jednym z najbardziej ambitnych w Polsce, a dobrą opinią cieszyło się także związane z nim Liceum im. Piusa X. I to właśnie w tej szkole Stefan Wyszyński postanowił uczyć się i zdawać maturę, a następnie wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego i został księdzem. ŚWIĘCENIA DOBRZE ZAPAMIĘTAŁ Były dla przyszłego Prymasa trudnym doświadczeniem. „Byłem święcony przez chorego, ledwo trzymającego się na nogach biskupa Wojciecha Owczarka. Ale i ja czułem się niewiele lepiej” – wspominał po latach (obaj chorowali na gruźlicę). „Podczas Litanii do Wszystkich Świętych, spoczywając na posadzce, lękałem się chwili, gdy trzeba będzie wstać. Czy zdołam utrzymać się na nogach?”. Stefan Wyszyński niedługo wcześniej wyszedł ze szpitala, po tym jak choroba całkiem ścięła go z nóg. „Od tamtej chwili czuję, że ciągnę nie swoimi siłami, tylko mocami Bożymi” – opowiadał z perspektywy późniejszych doświadczeń.

Wspominał też, że gdy odprawiał swoją pierwszą w życiu mszę, miał wrażenie, że umrze. I podobno ta myśl o śmierci nie opuszczała go już potem: każdą kolejną mszę odprawiał tak, jakby była ostatnią. W latach 60., będąc już kardynałem, z sentymentem wspominał też profesorów i wychowawców włocławskiej uczelni od których „wziął wychowanie kapłańskie”. Wśród osób, o których mówił wyjątkowo serdecznie, był Stanisław Zdzitowiecki, biskup kujawsko-kaliski, który pomagał alumnom na egzaminach z łaciny, zadając łatwiejsze pytania niż profesor i przekonując wykładowcę że „jednak coś umieją”. Podczas uroczystości milenijnych we Włocławku kardynał Wyszyński wspominał też swój pierwszy przyjazd do Włocławka i moment, w którym pierwszy raz zobaczył włocławską katedrę i od razu się w niej zakochał: „To była młoda miłość, ale strasznie wierna” - podsumował po latach. REDAKTOR, WYKŁADOWCA, ODNOWICIEL SEMINARIUM Z Włocławkiem Stefan Wyszyński był związany przez 29 lat. Po studiach doktoranckich w Lublinie i podróży naukowej po Europie, wrócił do włocławskiej katedry, gdzie początkowo pracował jako wikariusz. Ale kazania i rekolekcje głosił we wszystkich kościołach w mieście – mówił do robotników, młodzieży, zakonnic i przedstawicieli stowarzyszeń świeckich.

W diecezji włocławskiej pełnił różne funkcje: przez długi czas pracował jako dziennikarz, czy w dzisiejszym rozumieniu raczej pisarz-publicysta, a także redaktor. „Od młodości byłem redaktorem najrozmaitszych pism. Tak mnie jakoś Pan Bóg <urządził>. Najpierw wydawałem pismo kleryckie, później jako neoprezbiter musiałem być redaktorem dziennika diecezjalnego <Słowo Kujawskie>. Nie mając pojęcia o tym, co to jest dywizorek, metrampaż itp. Musiałem wszystkiego nauczyć się sam. Ale cóż było robić? Taka była wola biskupa, nie ma rady” – wspominał. Jego artykuły ukazywały się regularnie m.in. w „Słowie Kujawskim” i „Ateneum Kapłańskim”. Wykładał też ekonomię społeczną w Wyższym Seminarium Duchownym, a nawet założył we Włocławku Chrześcijański Uniwersytet Robotniczy, który zajmował się edukowaniem robotników, umożliwiając im dostęp do kultury. Z Włocławka Wyszyński wyjechał na początku II wojny światowej – co z pewnością uratowało mu życie. Ale po wojnie wrócił, by reaktywować seminarium. Wykładał różne przedmioty, krótko pełnił też funkcję rektora tej uczelni. I choć z Włocławkiem rozstał się w 1946 r., gdy przyjął święcenia biskupie i został biskupem lubelskim, to do miasta i tutejszej katedry często potem wracał – zawsze z tym samym, wielkim sentymentem.

CZY PRYMAS, PODCZAS SPOTKAŃ Z WIERNYMI, WSPOMINAŁ OKRES SWOJEGO POBYTU I PRACY WE WŁOCŁAWKU? Dk. prof. Waldemar Rozynkowski: – Tak, często podczas kazań, okolicznościowych spotkań, czy w prowadzonych osobistych notatkach, które w ostatnich latach są systematycznie wydawane w serii „Pro memoria”, odwoływał się do wątków włocławskich. W tomie trzecim przywołanego wydawnictwa spotykamy zapiski uczynione przez niego podczas uwięzienia w latach 1953-1956. Zobaczmy, że odwołania do okresu seminaryjnego oraz czasu II wojny spotykamy już od pierwszych stron „Zapisków więziennych”. Niejednokrotnie wspominał swoją pracę na stanowisku redaktora naczelnego najstarszego czasopisma dla kapłanów wydawanego właśnie we Włocławku „Ateneum Kapłańskie”. Interesującym wątkiem obecnym w pamięci prymasa była również historia odradzającego się po wojnie włocławskiego seminarium duchownego. W tym przypadku odwołujemy się do historii położonej niedaleko Włocławka miejsco-

wości Lubraniec. Przywołajmy słowa samego prymasa. 18 maja 1969 r. podczas akademii z okazji 400-lecia istnienia seminarium duchownego we Włocławku powiedział między innymi: „Wspomnę z czasów Lubrańca jedno przeżycie. W początkowej sytuacji, gdy dopiero powoli organizowało się życie gospodarcze, nie było przewidziane w planach małego miasteczka aprowizowanie Seminarium. Nie mieliśmy chleba. Pewnego razu, gdy nasze siostry stały w ogonku i czekały na chleb, zdenerwowany piekarz powiedział: jak księża chcą jeść chleb, to niech przyjdą i czekają. Otrzymał odpowiedź niezwykłą. Kobiety rozbiegły się po mieście i wkrótce, w ciągu godziny, Seminarium dostało ponad 70 bochenków chleba. Gdy musieliśmy przenosić Seminarium z Lubrańca do Włocławka, żalom i utyskiwaniom nie było końca. Wyjechałem stamtąd z nadwątloną opinią człowieka, który zabrał Seminarium do Włocławka. I dlatego do dziś dnia boję się tam pokazać”. 9


16 dni w Rywałdzie Ta miejscowość odegrała w życiorysie Prymasa Wyszyńskiego szczególną rolę. Stała się pierwszym miejscem jego przetrzymywania w okresie internowania. Jest późny piątkowy wieczór, 25 września 1953 r., w Warszawie. O godz. 22.30 pod bramą domu arcybiskupiego w przy ul. Miodowej pojawia się kilku mężczyzn. Żądają, by wpuścić ich do środka. Podają jednak mało logiczny, zwłaszcza o tej porze, pretekst sprawy urzędowej. Prymas wspominał: „Wreszcie wszystko się wyjaśniło. Jeden z panów zdjął palto, wyjął z teki list i otworzywszy - podał papier, zawierający decyzję Rządu z dnia wczorajszego. Mocą tej decyzji mam natychmiast być usunięty z miasta. Nie wolno mi będzie sprawować żadnych czynności związanych z zajmowanymi dotąd stanowiskami. Prosił, bym to przyjął do wiadomości i podpisał. Oświadczyłem, że do wiadomości tego przyjąć nie mogę, gdyż w decyzji nie widzę podstaw prawnych; nie mogę też poddać się decyzji z uwagi na sposób załatwiania sprawy”.

Kilka minut po północy, czyli już 26 września, prymas został wywieziony ze swojej siedziby, a około godz. 6.30 rano przywieziono go do klasztoru kapucynów w Rywałdzie (obecnie gmina Radzyń Chełmiński). „Zostałem sam. Na ścianie, nad łóżkiem, wisi obraz z podpisem: <Matko Boża Rywałdzka, pociesz strapionych>. To był pierwszy głos przyjazny, który wywołał wielką radość. Przecież stało się to, czym tyle razy mi grożono: pro nomine Jesu contumelias pati. Lękałem się, że już nie będę miał udziału w tym zaszczycie, którego doznali wszyscy moi koledzy z ławy seminaryjnej. Wszyscy oni przeszli przez obozy koncentracyjne i więzienia” – pisał Stefan Wyszyński w „Zapiskach więziennych”. Został umieszczony w zwykłej celi zakonnej, którą poprzedni mieszkaniec musiał opuścić w pośpiechu. Świadczą o tym rzeczy osobiste zakonnika, niezasłane łóżko, miednica z niewylaną wodą, niedomknięta walizka. Prymas Wyszyński: „Rozpoczynam więc życie więźnia. Słowa tego używać nie można, gdyż otoczenie moje prostuje: to nie jest więzienie. Pomimo to czuwa nade mną blisko 20 ludzi „w cywilu”. N i e opuszczają korytarza i w dzień, i w nocy; skrzypiące kroki słyszę cały dzień. Brak nam światła. Jeden z młodych ludzi usadza się na noc na koślawym krzesełku pod drzwiami i tu, przy kopcącej lampce albo przy świecach ołtarzowych, czyta książki. Na podwórzu gospodarczym stale przebywa kilku młodych ludzi, którzy nie spuszczają Stacja drogi krzyżowej wyrysowana przez prymasa na ścianie w celi klasztornej w Rywałdzie. fot. W. Rozynkowski

oczu z moich okien. Zresztą, są grzeczni i trzymają się na odległość”. 12 października 1953 r. Prymas został przewieziony do pofranciszkańskiego klasztoru w Stoczku koło Lidzbarka Warmińskiego, rok później do Prudnika, a pod koniec października 1955 r. do Komańczy. Tam, mniej więcej rok później, został zwolniony z internowania, wrócił do Warszawy i z powrotem objął wszystkie swoje funkcje kościelne.

PRYMASOWSKA DROGA KRZYŻOWA POZOSTAŁA Okres internowania Stefana Wyszyńskiego w Rywałdzie był stosunkowo krótki, ale pozostał po nim ślad, i to sporządzony przez samego Prymasa. 4 października 1953 r. „erygował” ołówkiem na ścianach celi klasztornej stacje drogi krzyżowej, przy których odprawiał nabożeństwo. Stacje te zachowały się do dnia dzisiejszego. – Około 20 panów, pilnujących tu Prymasa, z wielką skrupulatnością posprzątało po sobie wszystko, nie zostawiając śladu swojej obecności. Z niewiadomych przyczyn nie zadbali o zatarcie napisów drogi krzyżowej. Może uznali to za zbyteczne – mówi br. Mirosław Jankowski, kustosz Sanktuarium Matki Bożej w Rywałdzie. Cela jest udostępniona do zwiedzania. – Niedawno jej wystrój został gruntownie zmieniony. Konserwatorzy starali się, by wyglądała tak jak w czasach, kiedy przebywał w niej Prymas. Do Rywałdu codziennie przyjeżdżają pojedyncze osoby, rodziny lub wycieczki autokarowe. Odwiedzają sanktuarium maryjne, które jest jednym z najstarszych w Polsce, i celę Prymasa – dodaje br. Jankowski. Cela w klasztorze w Rywałdzie, w której w dniach 26 IX-12 X 1953 roku przetrzymywany był prymas. fot. W. Rozynkowski

10


Prymas Wyszyński bohaterem konkursu „Wielcy Polacy” Wojewódzki Konkurs Interdyscyplinarny o Wielkich Polakach jest organizowany co roku. Biorą w nim udział uczniowie trzech najstarszych klas szkoły podstawowej. Bohaterem tegorocznej edycji był ks. kardynał Stefan Wyszyński. – Kardynał był bardzo ciekawą i oryginalną postacią. Trudno wybrać jedno najważniejsze wydarzenie z życia Prymasa, ponieważ wiele jego decyzji i dokonań ukształtowało los polskiego Kościoła w czasach PRL – nie dziwi zatem fakt, że został nazwany „Prymasem Tysiąclecia’’. Na mnie chyba najbardziej zrobiła wrażenie postawa Stefana Wyszyńskiego podczas uwięzienia. Jego spokój ducha i sposób w jaki znosił wszelkie niedogodności niewoli są naprawdę inspirujące i godne podziwu – mówi Karolina Goryńska, która zajęła pierwsze miejsce w tegorocznej edycji konkursu, a na co dzień jest uczennicą szkoły podstawowej w Jabłonowie Pomorskim. Dlaczego zainteresowała się „Wielkimi Polakami”? – Bardzo lubię brać udział w różnych konkursach. Daje mi to okazję do rozwoju, poszerzenia wiedzy i zdobycia wielu nowych wiadomości na temat otaczającego mnie świata. Również moja katechetka, p. Barbara Kopaczewska, bardzo zachęcała mnie do wzięcia udziału i wspierała na każdym etapie nauki – podkreśla Karolina Goryńska. Dodaje, że konkurs „Wielcy Polacy” jest wymagający, ale bardzo ciekawy: – By przygotować się do niego, trzeba zdobyć dodatkową wiedzę z kilku dziedzin. Podstawą jest nie tylko historia, ale również język polski, geografia i religia. 240 UCZESTNIKÓW Ks. kardynał Stefan Wyszyński został bohaterem tegorocznej edycji „Wielkich Polaków” przede wszystkim ze względu na jego beatyfikację. Jednak jego postać szerzej wpisuje się w idee przyświecające konkursowi.

– Był prawdziwym pasterzem kościoła w Polsce, mężem stanu i autorytetem dla wszystkich Polaków w kraju i za granicą. Jest niewątpliwie heroicznym wzorem miłości Boga, bliźniego i całej Ojczyzny. Dla młodego pokolenia pozostaje autorytetem moralnym i ojcem zatroskanym o przyszłość ojczyzny – mówi ks. Sylwester Szwajca, dyrektor Centrum Edukacji Młodzieży w Górsku, które organizuje konkurs. Zauważa, że pozytywnym zaskoczeniem była duża liczba uczestników: – Mimo że dzieci i młodzież pobierały na-

- Konkurs wiedzy o wielkich Polakach jest rokrocznie okazją do przybliżenia wybitnych postaci i naszego dziedzictwa młodym ludziom. Hasło dziewiątej edycji wpisuje się w obchodzony właśnie Rok Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Prymas Tysiąclecia był kimś więcej niż tylko głową Kościoła katolickiego w Polsce. Był intelektualistą, którego refleksja społeczna do dziś pozostaje aktualna – podkreślił marszałek Piotr Całbecki.

ukę zdalną, to do konkursu zgłosiło się 240 osób. Formuła konkursu przewiduje trzy etapy: szkolny, rejowy i wojewódzki. Pandemia utrudniła jego przeprowadzenie. – Z tego powodu pierwotny termin został przeniesiony z jesieni na wiosnę – dodaje ks. Szwajca. – Później okazało się, że i wiosenny termin też może być zagrożony. Determinacja i wiara organizatorów nie poddały się obawom, choć były sugestie, by konkurs przenieść na drugi rok. Okazało się jednak, że wiosenne terminy dopasowały się do poluzowanych obostrzeń, tak że każdy z trzech etapów mógł być przeprowadzony zgodnie z wytycznymi sanitarnymi w formie pisemnej. Konkurs adresowany jest do dzieci i młodzieży z klas VI-VIII szkoły podstawowej. Organizatorów wspierają urząd marszałkowski województwa kujawsko-pomorskiego, kuratorium oświaty w Bydgoszczy, Zgromadzenie Świętego Michała Archanioła oraz Kujawsko-Pomorskie Centra Edukacji Nauczycieli w Bydgoszczy, Toruniu i Włocławku.

Gala wręczenia nagród w IX edycji „Wojewódzkiego Konkursu Interdyscyplinarnego o Wielkich Polakach”, Górsk 9 VI 2021. fot. Mikołaj Kuras / UMWKP

11



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.