AKTUALNOŚCI NA ◊ REGIONY.RP.PL
Poniedziałek 10 sierpnia 2020 | nr 30 (11732)
Życie Regionów ROZMOWA >R3
SAMORZĄDY >R2
W samorządzie skrajne ideologie są niepotrzebne
Razem możemy zdziałać zdecydowanie więcej
Nie wprowadzam skrajnie lewicowych uchwał, chociaż jestem z lewicy – mówi Wiesław Muszyński, burmistrz Włodawy.
Gdańsk i Łódź oraz otaczające je gminy i powiaty zabiegają o stworzenie związków metropolitarnych. W efekcie dostałyby dodatkowe środki na rozwój
TEMAT NUMERU: FINANSE
Dobre projekty na wagę złota Regiony stają w szranki o podział 100 mld zł z UE. Konkurencja może być ostra, trzeba przygotować najlepsze propozycje. OPINIE DLA „ŻYCIA REGIONÓW”
ANNA CIEŚLAK-WRÓBLEWSKA
O
dpowiedź Unii Europejskiej na kryzys pandemiczny to nowy Fundusz na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności. W sumie to 750 mld euro, z czego Polska ma dostać łącznie 57,3 mld euro, w tym 23 mld euro (ok. 100 mld zł) jako bezzwrotne na dotacje i ok. 34,3 mld euro jako pożyczki (150 mld zł).
Krajowy plan To nowy unijny instrument pomocy i nowy będzie też mechanizm jego wykorzystania. Nie będzie podziału na programy operacyjne i priorytety z zagwarantowaną pulą pieniędzy, np. dla danego regionu. Wszystko będzie opierać się na Krajowym Planie Odbudowy. Znaleźć się tam ma lista konkretnych projektów, które Polska chce zrealizować. Jego przygotowanie koordynuje Ministerstwo Funduszy i Polity-
ki Regionalnej, swoje propozycje mogą zgłaszać resorty i instytucje publiczne, a do prac zostali też zaproszeni marszałkowie województw.
Dobre pomysły pilnie poszukiwane Zadaniem marszałków będzie przedstawienie swoich propozycji do KPO oraz uczestnictwo w ocenie i konstrukcji całego planu pod kątem efektywności, spełniając unijne wymogi. Resort funduszy podkreśla, że muszą się tam znaleźć najlepsze projekty, bo nasz plan ostatecznie akceptować ma Komisja Europejska. Jeśli ocena będzie negatywna, pieniądze mogą nam przejść koło nosa. W urzędach marszałkowskich ruszyły więc intensywne prace nad wyłonieniem najlepszych pomysłów. Tym bardziej że wszystkie zgłoszone projekty będą konkurować między sobą i nie wszystkie dostaną dotacje. Dodatkowo wszystkie muszą one być prawie gotowe do
PARTNER ŻYCIA REGIONÓW
realizacji (Bruksela chce, żeby 60 proc. dotacji trafiło do gospodarki jeszcze do końca 2022 r.). Muszą też wpisywać się w unijne wymogi i cele, czyli przynosić trwałe efekty w takich obszarach, jak zielona i cyfrowa transformacja, system opieki zdrowotnej, innowacyjność gospodarki, infrastruktura energetyczna, transportowa, zrównoważony rozwój regionalny czy rynek pracy. Nasi rozmówcy zapewniają, że dobrych pomysłów na pewno nie zabraknie. Urzędy marszałkowskie mają gotowe strategie rozwojowe i mogą z nich czerpać garściami. – Nie zakończyły się jeszcze prace związane z selekcją przedsięwzięć, które zamierzamy zgłosić do KPO – mówi „Życiu Regionów” Olgierd Geblewicz, marszałek województwa zachodniopomorskiego, wyjaśniając, dlaczego nie można jeszcze mówić o konkretach.
Zielone regiony Geblewicz dodaje, że z pewnością będą to projekty związane m.in. z przechodzeniem na gospodarkę niskoemisyjną, zbieżne z celami klimatycznymi Unii Europejskiej, chociażby w zakresie produkcji i zarządzania energią z OZE, ograniczania emisji, ciepłownictwa, ekologicznego transportu publicznego. – Wśród propozycji z Pomorza Zachodniego nie zabraknie także przedsięwzięć związanych z transformacją cyfro-
wą, np. w odniesieniu do podnoszenia kompetencji cyfrowych mieszkańców czy rozszerzania wykorzystania technologii ICT w świadczeniu usług publicznych – wylicza. – Zarząd województwa podkarpackiego zamierza zgłosić przede wszystkim inwestycje, które w sposób istotny przyczynią się do rozwoju społeczno-gospodarczego – podkreśla z kolei Aleksandra Gorzelak-Nieduży, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego. Dodaje, że realizacja KPO stanowi ogromną szansę na pozytywny impuls rozwojowy w najbliższych latach dla podkarpackiej gospodarki. Gospodarki, na którą epidemia miała negatywny wpływ w szczególności w obszarze przedsiębiorczości, w tym w sektorze turystyki, gastronomii i innych usług, rynku pracy, a także ekonomii społecznej.
Walka z kryzysem – Dla nas priorytetowe są takie cele, które z jednej strony przyczynią się do odbudowy społeczno-gospodarczej regionu w związku ze skutkami epidemii, oraz takie, które przyczynią się do zmniejszenia dysproporcji w rozwoju regionalnym – informuje Michał Drewnicki z małopolskiego urzędu marszałkowskiego. – Małopolska jest województwem, które po Mazowszu ma najwyższe zróżnicowanie wewnątrzregionalne – zaznacza.
Gustaw Marek Brzezin MAT.PRAS.
marszałek województwa warmińsko-mazurskiego
Przedsięwzięcia w ramach KPO będą kluczowe dla wzmocnienia gospodarki regionu. Dlatego jest istotne, aby budowały potencjał gospodarki i tworzenia miejsc pracy w województwie, aby wspierały zmiany cyfrowe, a także systemy przyjazne środowisku i klimatowi. Obecnie zbieramy propozycje, wspólnie z partnerami z regionu pracujemy nad identyfikacją projektów, które mogłyby się wpisać w Krajowy Plan Odbudowy. Następnie będą one oceniane i grupowane. Z niektórych zapewne trzeba będzie zrezygnować. Decyzję, które z nich zostaną zgłoszone ministerstwu do kolejnych etapów oceny, podejmie zarząd województwa. Na dzisiaj możemy powiedzieć, że będziemy wnosić o wsparcie projektów, które są objęte Kontraktem Terytorialnym dla Województwa Warmińsko-Mazurskiego, a na które rząd nie zapewnił finansowania. Najważniejsze z nich to niezbędne inwestycje w Porcie Morskim Elbląg, komplementarne do budowy kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną. Więcej na ten temat będziemy wiedzieli po 20 sierpnia br.
Marek Woźniak marszałek województwa wielkopolskiego
MAT.PRAS.
SHUTTERSTOCK
Regiony stawiają na inwestycje, które w sposób istotny przyczynią się do rozwoju społecznogospodarczego
Fundusz Odbudowy i Zwiększenia Odporności to niezwykle interesująca oferta, także z punktu wiedzenia Wielkopolski. Zakłada 100-procentowy udział Unii Europejskiej w finansowaniu projektu, co się do tej pory nie zdarzało. Mieliśmy np. proporcje 85 proc. dofinansowania do 15 proc. udziału własnego. To pakiet, który rzeczywiście ma pomóc wychodzić z kryzysu, więc ma specjalny status, i dlatego musimy się dobrze przygotować do rozdysponowania tych funduszy. Mam nadzieję, że samorządy wojewódzkie i inne będą wspólnie z przedstawicielami rządu uzgadniać ich podział i wykorzystanie. Dziś jednak trudno znaleźć odpowiedzi na wszystkie ważne pytania. Wciąż otwarta pozostaje kwestia, jak wydanie tych 23 mld euro przyznanych Polsce z Unii Europejskiej w ramach Krajowego Planu Odbudowy zostanie zaplanowane po stronie polskiej i jak Bruksela odniesie się do tych planów. Czy na pewno je zaakceptuje i czy w konsekwencji będziemy mogli skorzystać z tych pieniędzy.
Marszałek Dolnego Śląska do współpracy zaprosił też osiem największych (tzw. prezydenckich) miast w regionie i także ich projekty znajdą się na liście dolnośląskich propozycji do KPO. Za priorytetowe uznano tu przede wszystkim przedsięwzięcia kompleksowo rozwiązujące problem w danej dziedzinie. W tym przede wszystkim w służbie zdrowia czy transporcie (np. w zakresie rewitalizacji i odbudowy linii kolejowych lub innowacyjnego bezemisyjnego transportu publicznego). Jak wyjaśnia dolnośląski urząd marszałkowski, wiąże się to bezpośrednio z planami ponownego uruchomienia 13 linii kolejowych i elektryfikację 5 już działających.
– Cele Funduszu Odbudowy, jakie chce osiągnąć Komisja Europejska, są zbieżne z celami, jakie postawił przed sobą mazowiecki samorząd – podkreśla też Marta Milewska, rzecznik marszałka Mazowsza. – Trudno na razie mówić o konkretnych projektach, ale w tym miejscu warto wymienić choćby te związane z przystosowaniem podmiotów leczniczych województwa mazowieckiego do rozwijania e-usług w obszarze zdrowia, w obszarze ekologii, np. z zakresu monitoringu środowiska czy też digitalizacją dóbr kultury – / ©℗ wylicza Milewska.
@
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki
a.cieslak@rp.pl
Życie regionów
R2
Poniedziałek 10 sierpnia 2020
◊ rp.pl.regiony
GOSPODARKA
Choć w niektórych regionach sytuacja gospodarcza poprawia się, to na Podkarpaciu, Warmii i Mazurach oraz Śląsku wciąż jest daleka od normy. ANNA CIEŚLAK-WRÓBLEWSKA
J
edna z największych firm w podkarpackiej Dolinie Lotniczej, Pratt&Whitney, poinformowała ostatnio o zwolnieniach grupowych, które mają objąć 330 osób. – To, niestety, niejedyna firma, która ma kłopoty i redukuje zatrudnienie. Cała Dolina Lotnicza jest bliska zapaści, większość firm albo już zwolniła ludzi, albo ma takie plany – alarmuje Artur Rozmus, prezes Podkarpackiego Związku Pracodawców.
Produkcja ciągle spada Przyczyną tych problemów jest załamanie się transportu lotniczego w dobie globalnej pandemii. Po uziemieniu w marcu czy kwietniu, obecnie linie lotnicze wznawiają swoją działalność, ale do zwykłego poziomu ruchu jeszcze daleko. Tym samym radykalnie spadło
zapotrzebowanie na części do samolotów, które są produkowane właśnie w Podkarpackiej Dolinie Lotniczej. Zła sytuacja w branży lotniczej przekłada się na słabe wyniki całego przemysłu na Podkarpaciu: w czerwcu wartość produkcji była tam o ponad 8 proc. niższa niż rok temu. Jak wynika z danych zebranych przez nas w 16 urzędach statystycznych, to jeden z najgorszych wskaźników w kraju. W większości województw produkcja w czerwcu była na plusie, np. na Mazowszu wzrosła o 11 proc. Kryzys nie odpuszcza także w województwie warmińsko-mazurskim (spadek produkcji w czerwcu rok do roku o 18,5 proc.) i śląskim ( spadek o 13 proc.). – U nas dominuje przemysł drzewny i meblarski, oponiarski i spożywczy. A wszystkie mocno ucierpiały w efekcie epidemii – komentuje Mirosław Hiszpański, prezes War-
SHUTTERSTOCK
Kryzys jeszcze nie wszędzie się skończył Wywołany przez pandemię Covid-19 globalny kryzys gospodarczy boleśnie odbił się na polskiej branży automotive
mińsko-Mazurskiego Związku Pracodawców Prywatnych.
Załamanie w automotive Jak wyjaśnia Hiszpański, podczas największej fali pandemii w Europie popyt na meble spadł dramatycznie, bo konsumenci nie mieli głowy do takich zakupów. Z kolei zamknięcie restauracji, hoteli czy nawet szkół mocno odbiło się na lokalnych producentach żywności. – Na Śląsku nakłada się na siebie kilka negatywnych trendów. Mamy załamanie w branży automotive, która w marcu i kwietniu stanęła w całej Europie, pandemiczne ograniczenie działalności w górnictwie czy narastające już od lat problemy w branżach wysokoenergetycznych – analizuje Marek Zychla, prezes Śląskiego Związku Pracodawców Lewiatan. – Wiele firm jakoś stara sobie radzić. Korzystają ze wsparcia z tarcz anty-
kryzysowych, wprowadzają różne rozwiązania ograniczające koszty, takie jak przestój ekonomiczny czy ograniczony czas pracy. Ale co będzie dalej, trudno powiedzieć – zastanawia się Zychla.
Mniej pracy Śląsk oraz Warmia i Mazury należą też do regionów, gdzie najmocniej spadło zatrudnienie. W śląskich przedsiębiorstwach w czerwcu pracowało aż o 50 tys. osób mniej niż rok wcześniej, czyli o 6,3 proc. mniej, a warmińsko-mazurskich – o 10,2 proc., czyli 15,3 tys. osób mniej. Zatrudnienie wciąż spada w całej Polsce, ale nie tak mocno jak w tych dwóch województwach. Przykładowo w Wielkopolsce spadek wyniósł „tylko” 0,5 proc. – Kryzys gospodarczy, z jakim musimy się zmierzyć w następstwie pandemii, dotknął wszystkie regiony w kraju – podsumowuje Jakub
Rybacki, ekspert Polskiego Instytut Ekonomicznego. – Jednak widzimy, że niektóre branże ucierpiały bardziej, np. sektor motoryzacyjny czy lotniczy. I w tych regionach, gdzie udział tych branż w gospodarce jest stosunkowo duży, kryzys jest bardziej odczuwalny – wyjaśnia Rybacki.
Długookresowe skutki Pytanie, co będzie się działo w kolejnych miesiącach. – Nie bardzo widzę szanse na poprawę, dopóki pandemia nie minie i branża lotnicza nie stanie na nogi – mówi nam Artur Rozmus. – Dolina Lotnicza to polska perełka w sektorze high-tech, pracujący tu ludzie to najwyższej klasy specjaliści. Jeśli firmy decydują się ich zwolnić, to znaczy, że naprawdę nie widzą innego sposobu na przetrwanie – ostrzega. Za to Mirosław Hiszpański jest umiarkowanym optymistą. Jego zdaniem już w lipcu wi-
dać było ożywienie w lokalnej gospodarce, firmy produkcyjne raportują o większej liczbie zamówień, a ogromny napływ turystów nad mazurskie jeziora przekłada się poprawę w branży HoReCa (hotele, restauracje, gastronomia). – Na pewno skutki pandemii i recesji będziemy odczuwać przez dłuższy czas – uważa Tomasza Kaczor, ekspert ds. rozwoju regionalnego z Instytutu Prevision. – A jak to się przełoży na sytuację w poszczególnych województwach? Moim zdaniem w krótkim okresie najbardziej dotknięte będą regiony z dużym udziałem przemysłu. W dłuższym jednak okresie może okazać się, że najbardziej negatywne konsekwencje pandemii zobaczymy w sektorze usług tradycyjnych, takich które wiążą się z bezpośrednim kontaktem między ludźmi. To może być niebezpieczne dla tych lokalnych rynków, które opierają się na tego typu działalności – zaznacza. / ©℗
SAMORZĄD
Razem możemy zdziałać zdecydowanie więcej Gdańsk i Łódź oraz otaczające je gminy i powiaty zabiegają o powołanie do życia związków metropolitarnych. Dzięki temu dostałyby dodatkowe środki na rozwój. RENATA KRUPA-DĄBROWSKA
Batalia o utworzenie nowych związków metropolitarnych toczy się od lat. Tym razem jednak Senat na prośbę samorządów przygotował projekty ustaw o łódzkim związku metropolitarnym oraz związku metropolitarnym w województwie pomorskim. Pierwszy z nich trafił już do Sejmu, a nad drugim toczą się jeszcze wstępne prace w Senacie. – O ustanowienie metropolii staramy się od lat. W 2011 r. powstało stowarzyszenie samorządowe Obszar Metropolitalny Gdańsk-Gdynia-Sopot, w którym współdziała 57 samorządów. Są to: gminy miejskie, wiejskie oraz osiem powiatów. OMGGS łącznie obejmuje obszar o powierzchni blisko 5,5 tys. km kw., zamieszkany przez prawie 1,6 mln mieszkańców – wyjaśnia Jarosław Maciejewski z Obszaru
Metropolitalnego Gdańsk-Gdynia-Sopot. – Pomorska metropolia faktycznie już istnieje, ale do jej dalszego rozwoju potrzebna jest ustawa. Dzięki temu co roku na Pomorzu zostanie ponad 200 mln zł. Obecnie te pieniądze trafiają do budżetu państwa. Kwota ta jest równowartością 5 proc. podatku od osób fizycznych, która przysługuje związkom metropolitalnym – tłumaczy Jarosław Maciejewski. Podobnego zdania jest Karolina Włodarska, zastępca dyrektora Biura Strategii Miasta w UM Łódź. – Od wielu lat Łódź bardzo intensywnie współpracuje z okolicznymi gminami i starostwami. Powołaliśmy do życia Stowarzyszenie Łódzki Obszar Metropolitalny (SŁOM). Tworzy go 30 jednostek samorządu terytorialnego z pięciu powiatów. Ale związki i porozumienia międzygminne nie są wystarczającym narzędziem prawnym do zapewnienia sprawnej współpracy. Tylko solidna podstawa ustawowa może zapewnić trwałość konsolidacji zarządzania obszarem
metropolitalnym. Powołanie łódzkiego związku metropolitalnego da nam też szansę na przyspieszenie rozwoju całego obszaru – uważa Karolina Włodarska. Co mogą więc zyskać mieszkańcy? Dodatkowe pieniądze dla związku pozwolą wprowadzić częstsze kursy pociągów,
bieg dróg, inwestycje. A także, co jest niezmiernie ważne, wspólnie się promować. Przed laty przyjęto ustawę, która zakładała istnienie kilkunastu takich związków. Miały one powstać 1 lipca 2016 roku. Przyjęto ją, ale nigdy nie doszło do wydania odpowiednich rozporządzeń.
200
370
mln zł
mln zł
takie środki, dzięki utworzeniu związku, będą co roku przeznaczane na rozwój Pomorza
dysponuje co roku Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia. Jest to 5-proc. udział w PIT
autobusów, tramwajów, trolejbusów. Można wprowadzić wspólny bilet w komunikacji miejskiej. Stworzyć kolejne węzły przesiadkowe, na których zostawi się auto i przesiądzie na transport publiczny. Te pieniądze pomogą też wyrównać standard usług oświatowych i kulturalnych w małych i dużych gminach znajdujących się na obszarze związku. Skoordynować prze-
W 2017 r. pojawił się nowy, przygotowany przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, projekt ustawy o związku metropolitalnym tylko dla województwa śląskiego – który wszedł w życie. Senackie projekty ustaw są wzorowane na rozwiązaniach Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. To ów jedyny do tej pory związek, który udało się powołać do życia.
Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia radzi sobie bardzo dobrze. Obejmuje 41 miast i gmin znajdujących się w centralnej części województwa śląskiego. W ubiegłym roku wydatki wyniosły 950,2 mln zł, natomiast dochody – ponad 1,1 mld zł. Najwięcej pieniędzy zostało przeznaczonych na organizację transportu publicznego – było to ok. 864 mln zł. – W naszym przypadku 5-procentowy udział w podatku PIT wynosi ponad 370 mln zł rocznie. Mamy też środki ze składki stałej, wpłacanej przez miasta i gminy GZM. Wynosi ona łącznie niecałe 40 mln zł – wylicza Kazimierz Karolczak, przewodnicy zarządu Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. – Natomiast pozostała, największa część wpływów, to tzw. składka zmienna. Jest ona wpłacana przez gminy na realizację swoich ustawowych zadań własnych, których wykonanie zostało przekazane do metropolii. W naszym przypadku jest to organizacja transportu publicznego. W ubiegłym roku wyniosła ona
prawie 460 mln zł, w tym wynosi ok. 523 mln zł – dodaje Kazimierz Karolczak. – Wdrożyliśmy projekty, na które mieszkańcy czekali od ponad 20 lat. Chodzi o ułatwienie podróżowania komunikacją miejską. Zintegrowaliśmy różne taryfy w transporcie publicznym, co pozwoliło wprowadzić wspólne bilety, które uprawniają do przejazdu autobusami, tramwajami i trolejbusami kursującymi po naszym obszarze. Teraz pracujemy nad ogromnym projektem, jakim jest budowa kolei metropolitalnej, która w przyszłości ma stać się kręgosłupem systemu transportowego w GZM. Chcemy realizować projekty bardziej zaawansowane – jak budowa instalacji termicznego przekształcania odpadów komunalnych, która będzie mieć kluczowe znaczenie m.in. dla zapewnienia bezpieczeństwa ekologicznego naszych mieszkańców. Wcześniej, gdy metropolia jeszcze nie istniała, podejmowano próby realizacji tej inwestycji, ale nigdy nie doszły do skutku – tłumaczy Kazimierz Karolczak. / ©℗
◊ rp.pl.regiony
Życie regionów
Poniedziałek 10 sierpnia 2020
R3
ROZMOWA
W samorządzie skrajne ideologie są niepotrzebne Nie wprowadzam skrajnie lewicowych uchwał, chociaż jestem z lewicy – mówi Wiesław Muszyński, burmistrz Włodawy. Czy samorządowcy powinni angażować się w ogólnokrajową politykę? Zawsze uważałem, że samorząd to samorząd, a polityka to polityka. Ale mimo to nie da się, pełniąc funkcję samorządowca, całkowicie polityki uniknąć. Jesteśmy zależni od tego, co się dzieje w Warszawie, od tego, co zostanie uchwalone i ustalone. Więc w jakiś sposób jesteśmy i tak w to włączeni. Niemniej uważam, że samorządowcy powinni jednak zajmować się swoimi „małymi ojczyznami”, a polityka niech się dzieje w Warszawie. Niektórzy samorządowcy jednak to robią. Np. deklarując u siebie „strefy wolne od LGBT”. Z czego to się bierze? To są chyba założenia, które ktoś otrzymuje „z góry”. Realizowanie wytycznych swoich środowisk. Ja uważam, że samorządowiec wybrany w wyborach bezpośrednich powinien przede wszystkim służyć swoim mieszkańcom. Nie rządzimy, a zarządzamy. Bardziej powinniśmy robić to, do czego jesteśmy powołani. Ideologie w samorządzie są
niepotrzebne. Wprowadzają dużo zamieszania, krzywdzą wiele osób. Samorząd powinien zajmować się tym, do czego jest powołany. A sprawy ideologiczne – o to powinien być spór w parlamencie, a nie w radach gmin.
To dlaczego poszedł pan pod prąd i napisał list do jednego z francuskich miast, w którym zadeklarował pan, że Włodawa jest otwarta i tolerancyjna? Czułem, że tak trzeba zrobić. Ale powiem też jasno: skrajne ideologie, czy to prawicowe, czy lewicowe, są w samorządzie niepotrzebne. To powinny być dyskusje parlamentarne. Tak samo ja nie wprowadzam skrajnie lewicowych uchwał, chociaż jestem z lewicy. Prawicowe uchwały też nie są potrzebne. A te o „wolnych strefach” prowadzą tylko do konfliktów między mieszkańcami. Szczególnie ma to znaczenie w mniejszych gminach, gdzie mieszkańcy się znają dobrze. Wprowadzenie takiej uchwały powoduje napięcia, zwłaszcza jeśli ktoś wie, że ma sąsiada o określonej orientacji seksualnej. I co wtedy? W naszych miastach
MAT.PRAS.
MICHAŁ KOLANKO
pokazać, że tak właśnie jest: że są inne miasta, niż wprowadzające strefy wolne od LGBT, że są miasta otwarte na współpracę. Bo przez jakiś czas było wrażenie, że takie uchwały to codzienność dla miast w Polsce. A tak przecież nie jest. Co więcej, miasta po prostu bardziej tracą, niż zyskują na takich uchwałach.
żyją różni ludzie. Miasta i gminy są dla wszystkich. Takie uchwały są po prostu niebezpieczne.
Ten gest sprzed kilku miesięcy wobec miasta Saint-Jean-deBraye to był sygnał sprzeciwu? Tak jak mówiłem, to był dla mnie naturalny odruch. Przeczytałem w internecie, że to miasto wypowiedziało umowę partnerską zawartą z
Tuchowem. I pomyślałem, że to źle, że zrywane są takie wieloletnie umowy między miastami. Taka współpraca powinna się poszerzać, a nie zamierać. Trzeba też dbać o dobry wizerunek Polski – a takie sytuacje jak z Tuchowa sprawiają, że o Polsce mówi się po prostu źle. I to całkiem niepotrzebnie. Bo przecież nie wszystkie miasta takie są. Zależało mi na tym, by
A czy w ogóle partnerstwa między miastami mają sens? Oczywiście, że tak. We Włodawie, zanim zostałem burmistrzem, nie mieliśmy takich umów, teraz mamy już ich sześć. Z racji przygranicznego położenia Włodawy są to bardziej miasta na Białorusi i na Ukrainie. Mamy też miasto partnerskie w Izraelu – tu też chodzi o kontekst historyczny i wspólne dziedzictwo. Wiele osób mieszkających tam miało przodków u nas. We Włodawie jest zespół synagogalny, gdzie przyjeżdżają turyści z całego świata. I tak się złożyło, że doszło do współpracy. Była wymiana młodzieży, nauczycieli. W partnerstwach miast ważne jest, by był jakiś wspólny punkt zaczepienia – np. historyczny czy geograficzny. W przypadku naszych sąsiadów to naturalne: jest wiele aktywności, współpraca szkół, kulturalna, sportowa. Wszystko odbywa się w ramach obszaru Pojezierza poleskiego, bardzo pięknego terenu.
Samorządowcy byli widoczni w kampanii prezydenckiej jako kandydaci – to chyba dla samorządu dobrze? Tak, to było dobre, że kandydaci na prezydenta zabiegali o głosy samorządowców. To pokazywało, że rozumieją pracę samorządowców. I chcą samorząd wspierać. To były dobre trendy, że zostaliśmy zauważeni. Bo często samorządowcy zostają sami ze swoimi problemami co najwyżej na forach miast czy gmin. Chociaż to się często też tak kończyło, że były tylko stanowiska, a nic za tym nie szło. Samorządom zleca się nowe zadania, a w ślad za tym idą niewystarczające środki. Mam nadzieję, że to się zmieni. Na koniec: co pana teraz najbardziej martwi jako samorządowca, burmistrza miasta średniej wielkości? Najbardziej martwię się o finanse oraz o kryzys gospodarczy – czy będzie, ewentualnie w jakim stopniu wystąpi. To jest wielka niewiadoma. Tzw. druga fala koronawirusa też jest wielką niewiadomą. Rodzi się pytanie, czego możemy się spodziewać i jakie branże będą najbardziej dotknięte tym, co wydarzy się jesienią tego roku. Pomimo tych trudności, będę robił wszystko, tak jak dotychczas, aby mieszkańcy w jak najmniejszym stopniu odczuli skutki pandemii. / ©℗
SCENA
Inwestycje o wartości ponad 150 mln trwają i są zaplanowane w instytucjach Kielc, Gdańska, Bydgoszczy i Torunia. JACEK CIEŚLAK
– Przystępuję do inwestycji spokojniejszy, ponieważ zawsze największym problemem zespołu teatralnego jest utrata miejsca do grania, nam jednak udało się wybudować profesjonalną salę zastępczą w Wojewódzkim Domu Kultury za 12 mln zł. Będziemy tam grać do końca 2023 r. – powiedział nam Michał Kotański, dyrektor Teatru im. Żeromskiego w Kielcach. – A to, co przed nami, jest szczególnie trudne, ponieważ przebudowa i nadbudowa odbywać się będzie w zabytkowym 140-letnim budynku, w centrum miasta o ścisłej zabudowie, również w podziemiach. Efektem inwestycji, poza przebudową naprawdę wyeksploatowanej dużej sceny i widowni, będzie nowa scena kameralna z możliwością otwarcia na dziedziniec, foyer sali kameralnej z przestrzenią na wydarzenia, spotkania i wystawy, dwukondygnacyjne foyer dużej sceny wraz z wielofunkcyjną salą. Powstaną też sale prób, zaś w wielokondygnacyjnych podziemiach – magazyny oraz nowoczesne
studio nagrań wraz z reżyserką. Cały plan obejmuje wykupienie udziałów w budynku oraz działki pod rozbudowę. Źródła finansowania remontu to RPO, województwo świętokrzyskie, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i prawdopodobnie środki norweskie. Budżet owiany jest tajemnicą, ale mówi się o kwotach ok. 80 mln zł. – Ostatnim etapem wieloletniej inwestycji Teatru Wybrzeże w Gdańsku jest modernizacja Dużej Sceny – powiedział dyrektor Adam Orzechowski. – Będzie to jednocześnie największa zarówno pod względem wartości, jak i stopnia złożoności z prowadzonych dotąd przez teatr inwestycji. 22 lipca 2020 roku podpisana została umowa z wykonawcą robót budowlanych – firmą Budimex SA. Budynek Dużej Sceny pochodzi z 1967 r. Wybudowano go w miejscu pochodzącego z 1801 r. Teatru Miejskiego, przebudowanego w latach 30. XX wieku i zniszczonego pod koniec II wojny światowej. Zakres robót obejmuje przebudowę widowni i foyer, wymianę instalacji ogrzewania, wentylacji i klimatyzacji, wymianę urządzeń mechaniki sceny, przebudowę frontowej fasady szklanej. Zgodnie z umową prace budowlane wykonywane będą przez 24 miesiące od dnia
MAT. PRAS.
Teatry zdobywają nowe przestrzenie do gry
Teatr im. Żeromskiego – wizualizacja po inwestycji, która ma być zakończona do końca 2023 r. podpisania umowy. Po ich zakończeniu obiekt, w ramach odrębnych zamówień, zostanie wyposażony w urządzenia systemu elektroakustyki i oświetlenia scenicznego, a także nowe fotele teatralne. Zakończenie i ponowne udostępnienie obiektu dla widzów planowane jest na koniec 2022 roku. Wartość kontraktu wynosi 42,1 mln zł brutto. Inwestycja finansowana jest ze środków samorządu województwa pomorskiego, gminy miasta Gdańska, a także ze środków pochodzących z pożyczki miejskiej.
Przypomnijmy, że wcześniej Teatr Wybrzeże odnowił zabytkowy budynek Starej Apteki z XVII w., a zakres projektu obejmował także rewaloryzację i przebudowę Przejścia Bramnego wraz z reliktami murów obronnych. Tak powstała scena Stara Apteka z widownią liczącą 136 miejsc. Inwestycja trwała od 2015 do 2018 r., zaś jej koszt wyniósł ok. 28 mln zł. Ostatnio zakończoną inwestycją Wybrzeża jest zaś przebudowa Sceny Malarnia. Teraz jest dostępna dla wszystkich, klimatyzowana. Odbyła się tam już pierwsza premiera
– „Intymnego życia Jarosława” w reżyserii Kuby Kowalskiego. Do pierwszego w historii remontu idzie miejski Teatr Polski w Bydgoszczy zbudowany pod koniec lat 40. Jak zapowiedziała Marta Stachowiak, rzeczniczka ratusza, następnym krokiem będzie ogłoszenie przetargu, który może się odbyć jeszcze w tym roku. Potem będą znane terminy. Przypomnijmy, że o remoncie mówiło się już od kilku lat, ale poprzedni projekt nie został zaakceptowany ani przez teatr, ani przez miasto. Ostatnio też dokonywano zmian w projekcie.
Ostatecznie na amfiteatralnej widowni, która będzie miała spory stopień nachylenia, tak by wszyscy widzieli wszystko, zwiększono liczbę miejsc do 390, również przed dodanie balkonu. Nie zabraknie klimatyzacji. Inwestycja nie ograniczy się do zmiany wnętrza. Dobudowany zostanie dwupiętrowy budynek z restauracją i pomieszczeniami dla techników oraz sal prób i warsztatów. Bydgoski ratusz ma zarezerwowane na modernizację Polskiego 13 mln zł oraz duży apetyt na środki z gminnego programu rewitalizacji. Łącznie koszt szacowany jest na 26 mln zł. Dokumentację projektową opracowała poznańska firma Sound & Space, co jest o tyle dla Bydgoszczy ważne, że ta sama firma stworzyła projekt Teatru Kameralnego w mieście, gdzie będą grane spektakle dla dzieci i młodzieży. Plany zakładały odbiór inwestycji nawet w grudniu. Teatr Kameralny przy Rybim Rynku powstał w XIX w. Zamknięto go 1988 r., bo nie spełniał warunków przeciwpożarowych. Teraz de facto można mówić o budowie od podstaw. Z kolei do listopada potrwa remont w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Będą nowe fotele na widowni, odświeżona zostanie elewacja, otwarte zosta/ ©℗ nie drugie piętro.
Życie regionów
R4
Poniedziałek 10 sierpnia 2020
◊ rp.pl.regiony
PATRONAT „RZECZPOSPOLITA – ŻYCIE REGIONÓW”
Unijne pieniądze i unijne wartości Walka z nowotworami jedna z najgorszych w UE Lubniewiecki konwent był okazją do analizy sytuacji służby zdrowia w województwach.
Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu ds. legislacyjnych Związku Miast Polskich, zwró-
MATERIAŁ PARTNERA
Podział środków UE w budżecie 2021–2027 oraz walka ze skutkami Covid-19 były głównym tematem Konwentu Marszałków RP w Lubniewicach w Lubuskiem. Z samorządowcami rozmawiali też przedstawiciele rządu i Komisji Europejskiej.
Konwent Marszałków RP odbył się w wyjątkowym otoczeniu: pośród wód jezior Lubiąż, Krajnik i Lubniewsko
MICHAŁ STANKIEWICZ
– Od maja 2018 roku mamy projekt nowego budżetu, w którym ważne miejsce zajęły klimat, gospodarka cyfrowa, innowacje, badania, równość. To wszystko zapisano w budżecie. I kiedy trzeba było go spinać, zaczęła się pandemia – mówił Marek Prawda. – Zaczął się zmasowany atak lobbystów na projekt, bo jak rozwijać księżycowe marzenia, kiedy trzeba przeżyć. Gdyby UE słuchała tych lobbystów, to skończyłoby się na odbudowywaniu starego świata z jego dysfunkcjami. Dlatego pojawił się projekt dwóch budżetów. Jak nie zrobimy ucieczki do przodu, to wszystko się zawali. Ten drugi fundusz, przeznaczony na odbudowę, stał się nadzwyczajnym rozwiązaniem. Chodziło o osłonięcie modernizacji i zaspokojenie naturalnych potrzeb zwolenników spójności – mówił dyrektor przedstawicielstwa KE w Polsce. Według Marka Prawdy kryzys wywołany pandemią daje UE nową szansę. – Europę stworzyły katastrofy, a rozwijały kryzysy. Tak dobrego kryzysu nie można zmarnować. To nie jest absurdalna obserwacja. Spotkało nas nieszczęście, ale mamy dwa budżety zamiast jednego. Europa ma szansę przejść z opowieści powojennej, z tego, że jest projektem pokojowym, do opowiedzenia, czym jest teraz, czyli solidarnym działa-
Mazowieckie – dwa albo jedno Małgorzata Jarosińska-Jedynak, minister funduszy i polityki regionalnej, przedstawiła aktualne dane na temat budżetu 2021–2027, a także kwot, jakie trafią do Polski. – Alokacja na politykę spójności wyniesie 330,2 mld euro, z czego do Polski trafi 66,8 mld euro – mówiła Małgorzata Jarosińska-Jedynak. Minister funduszy i polityki regionalnej opisywała też nowy, drugi budżet. – Europejski Instrument na rzecz Odbudowy, nazwany Next Generation EU, to nowa inicjatywa odbudowy gospodarki po kryzysie. Obecnie dysponuje 750 mld euro – wyliczała minister. Są w nim trzy filary: pomoc dla państw członkowskich w odbudowie wyniesie 737,5 mld. W tym filarze znajduje się React EU z kwotą 47,5 mld. Drugi filar obejmuje program Invest EU (5,6 mld ), a trzeci Resc Euro i Horyzont Europa (6,9 mld euro). Wiadomo już, że w nowym budżecie nie zmieni się poziom dofinansowania unijnych projektów. W większości polskich województw dotacje zostaną utrzymane na poziomie 85 proc. Nieco mniej, bo 70 proc., będą wynosić w województwach dolnośląskim i wielkopolskim, które są uznawane za zamożniejsze. Trwa dyskusja odnośnie do województwa mazowieckiego. Zdaniem Małgorzaty Jarosińskiej-Jedynak województwo zostało już podzielone na dwie części, a poziom dofinansowania projektów realizowanych w regionie warszawskim – jako najzamożniejszym w Polsce – ma wynieść 40 proc., a poza Warszawą 85 proc. Przeciw takiemu rozwiązaniu są jednak marszałkowie. Taki podział nie został też zaakceptowany w Brukseli, na co zwrócił uwagę Christopher Todd, dyrektor Wydziału ds.
Dr hab. Dawid Murawa, prezes Polskiego Towarzystwa Chirurgii Onkologicznej, kierownik oddziału Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej Szpitala Uniwersyteckiego im. K. Marcinkowskiego w Zielonej Górze, apelował, by zreformo-
MATERIAŁ PARTNERA
Prawda, dyrektor przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.
niem wobec przeciwności losu – mówił Prawda.
Lubniewicki konwent był okazją do analizy sytuacji służby zdrowia w województwach. To ważne nie tylko ze względu na potencjalną nową falę pandemii, ale i codzienne wyzwania Polski w Dyrekcji Generalnej ds. Polityki Regionalnej i Miejskiej. – Nadal opowiadamy się za silnymi programami regionalnymi. Opowiadamy się za jednym programem regionalnym dla województwa mazowieckiego, a nie dwoma programami. Chciałbym zaapelować, aby zasady krajowe były proste i skuteczne. Polska pozostanie największym beneficjentem polityki spójności – mówił Christopher Todd.
Potrzebne są szybkie decyzje Chociaż znana jest wielkość środków, jakie trafią do Polski, to wciąż tematem dyskusji jest podział pomiędzy poszczególnymi województwami. – Lokacje krajowe poznamy jesienią, po pierwszych danych na temat skutków kryzysu w poszczególnych państwach – stwierdził Christopher Todd. Nieznane są też jeszcze procedury. Nie wiadomo, czy do dystrybucji nowych środków będą tworzone zupełnie nowe programy, czy też będą
OPINIA DLA „ŻYCIA REGIONÓW”
Elżbieta Anna Polak marszałek województwa lubuskiego, gospodarz Konwentu Marszałków RP w Lubniewicach
MAT.PRAS.
P
o raz pierwszy Unia Europejska będzie mieć dwa równoległe budżety. Podstawowy będzie mieć wielkość 1074,3 mld euro. Drugi budżet związany jest z pandemią Covid. To Europejski Instrument na rzecz Odbudowy, który zamknie się sumą 750 mld euro. Razem w obydwu budżetach znajdzie się 1824 mld euro. O procesie jego powstawania podczas lubniewickiego konwentu opowiadał Marek
cił uwagę na malejącą liczbę szpitali, które posiadają kontrakty z NFZ. W 2012 r. kontrakty miało 1208 placówek, w 2019 już tylko 966. – To efekt konsolidacji potencjału. Brakuje również personelu. Przed nami era silnych podmiotów i dlatego rośnie rola szpitali wojewódzkich – mówił Marek Wójcik. Z powodu pandemii 22 szpitale zostały przekształcone w jednoimienne. W większości z nich właścicielem są właśnie samorządy województw. Jedną z konsekwencji ich przekształcenia jest niemożność realizacji zawartego wcześniej kontraktu z NFZ. Zdaniem Bernarda Waśki, zastępcy prezesa NFZ ds. medycznych, nie miało to jednak negatywnego wpływu na ich kondycję finansową. – W okresie przerwy dyrektor oddziału NFZ oblicza średnie przychody ze stycznia i lutego, a następnie wylicza, jaki powinien być poziom finansowania z porównywalnym okresem. To sposób na kompensację utraconych przychodów – wyjaśniał Bernard Waśko.
Wybraliśmy tematy najważniejsze dla Polski, o których wszędzie rozmawiamy, i nie tylko w regionach. To przede wszystkim przyszłość Europy i na świata, plan odbudowy Europy po pandemii i plany związane z nową perspektywą 2021–2027, które są coraz bardziej konkretne. Wciąż jesteśmy w stanie pandemii, dlatego też drugi blok dotyczył ochrony zdrowia, tego, jak sprostać wyzwaniom, tym bardziej że pandemia obnażyła wielkie deficyty w służbie zdrowia. I to nie tylko w Polsce, ale i Europie. Potrzebna jest wymiana doświadczeń.
rozdzielane w ramach już istniejących. – Decyzje w sprawie sposobu programowania nowych środków muszą być szybko podjęte, np. poprzez dodanie nowych osi priorytetowych do istniejących programów. Musimy szybko uzyskać odpowiedzi, które z inicjatyw będą korzystać ze środków – mówił Todd. – Wszystkie polskie regiony rozwijają się, a silne regionalne programy operacyjne są
jednym z czynników, które to umożliwiły – odpowiadał Olgierd Geblewicz, marszałek województwa zachodniopomorskiego. – Czekamy na sugestie dotyczące struktury funduszy w Polsce. Cieszy nas deklaracja dotycząca jednego RPO dla Mazowsza. Usłyszeliśmy bardzo wiele dobrych informacji dla polskich regionów. Wsłuchano się w nasze sugestie, aby pozostawić dofinansowanie na poziomie 85 i 70 proc.
wać system leczenia nowotworów w Polsce. W 2019 roku wydatki na onkologię w Polsce per capita wyniosły 96 euro. Gorzej wypadły tylko Łotwa, Estonia, Rumunia i Bułgaria. We Francji wyniosły 254 euro, Belgii 257 euro, Austrii 260, Holandii 274, a w Niemczech 287 euro. – Według raportu NIK leczenie w Polsce jest jedno z gorszych w UE, za mało szpitali, za mało lekarzy – mówił dr Dawid Murawa. – Spośród 19 nowotworów, które są najczęstszą przyczyną śmierci, tylko w jednym przypadku, tj. raka jajnika – pacjentki w Polsce mogą mieć pewność, że ich leczenie będzie zgodne z najbardziej aktualną, światową wiedzą medyczną. Zdaniem Dawida Murawy konieczne jest zwiększenie finansowania, umożliwienie współpłacenia pacjentom lub wprowadzenie innych form dostępu do ponadstandardowych świadczeń medycznych oraz reforma struktury opieki onkologicznej w kierunku specjalizacji narządowej.
Prof. Andrzej Horban, konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych, opisał przygotowania do nowej fali zakażeń Covid. Strategicznym elementem leczenia powinno być 49 szpitali wojewódzkich. – Te szpitale powinny być tak wyposażone, by przyjąć każdego pacjenta. Ideałem byłoby, gdyby zostały przebudowane. Sale jednoosobowe, z własnym węzłem sanitarnym. UE ma na to pieniądze – mówił prof. Andrzej Horban. / ©℗