KULTURA: SZTUKA >R7
SPORT: ROZMOWA >R8
Wszystkie
Pracujemy
metamorfozy
i czekamy
Wyczóła
w kolejce
Muzeum Okręgowe w Bydgoszczy nie tylko nosi imię Leona Wyczółkowskiego, ale także ma wyjątkową kolekcję jego dzieł.
12
3R
F
Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriew to jedyni reprezentaci Polski, którzy liczą się w łyżwiarstwie figurowym. Zawodnicy klubu Axel Toruń jesienią w azjatyckim cyklu Grand Prix zajęli 5. i 7. miejsce, w grudniu po raz kolejny wygrali mistrzostwo Polski.
Życie regionów
Z YC I E R E G I O N O W. P L
NR 1 (10)/21 (10659) | SEKCJA
R
Czwartek
26 stycznia 2017
ŻYCIE KUJAWSKO-POMORSKIEGO >OPINIA
Dwie dekady na liście UNESCO
Ewa Banaszczuk-Kisiel
Życie
Regionów
Informacje o regionach w nakładzie ogólnopolskim TURYSTYKA | Toruńskie Stare Miasto świętuje jubileusz wpisania 123RF
na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Naturalnego.
GRAŻYNA ZAWADKA
Napisz do nas
∑ Wojciech Romański redaktor prowadzący wojciech.romański@rp.pl
Zespół Staromiejski Torunia znalazł się na liście UNESCO 4 grudnia 1997 roku. Wiążą się z tym profity, ale i wyzwania. Trzeba pieczołowicie dbać o zabytkowe obiekty, aby utrzymać zaszczytną pozycję. Czynią to władze miasta, czerpiąc garściami z środków unijnych. Toruń jest miastem szczególnym, bo jedynym w Polsce, w którym zachował się oryginalny średniowieczny układ ubranistyczny z zabudową od średniowiecza po modernizm. Tłumnie odwiedzany przez turystów, którzy co krok mogą podziwiać najwyższej klasy zabytki – w Zespole Staromiejskim jest ich ponad 300. Toruński Ratusz, będący jednym z największych ceglanych, tego typu budynków w Europie, gotyckie kościoły z witrażami i dziełami sztuki, których wnętrza zapierają dech
w piersiach, Dom Mikołaja Kopernika czy wzniesiony nad Wisłą Zamek Krzyżacki w unikalnym kształcie podkowy. Imponujące Bramy: Mostowa, Klasztorna czy Żeglarska, która była najważniejszym wejściem do miasta i świetnie zachowane mury obronne. Uwagę zwiedzających przyciągają także kamienice przy ulicach rodem ze średniowiecza. Kiedyś należały do bogatych kupców lub rzemieślników, którzy nie szczędzili wydatków na wyposażenie. Stropy, ściany i klatki schodowe pokrywają urzekające polichromie. Na ścienne malowidła można natknąć się nawet w bankach, restauracjach i sklepach. Doskonała kondycja kilkusetletnich obiektów to w dużej mierze efekt szczególnej dbałości o nie. W ostatnich latach na remonty, renowacje i konserwacje sztandarowych zabytków miasto wydało wielomilionowe
kwoty. Wykłada je z własnej w kilku zabytkowych kościokasy, hojnie wspieranej przez łach obejmujące wnętrza i wyfundusze unijne i norweskie. posażenie. – Na listę UNESCO został Teraz miasto wraz z ośmiowpisany układ urbanistyczny ma partnerami, którymi są Zespołu Staromiejskiego wraz m.in. parafie, stara się o ponad z architekturą, dlatego, że jest 71 mln zł, z drugiego etapu autentyczny i doprojektu o tej samej brze zachowany. Nowy blask nazwie. Ostateczna Mamy obowiązek gdańskich murów decyzja o wsparciu utrzymania trwałoprojektu zapadnie Zakończył się ści tych kryteriów niebawem. W plapierwszy etap prac – podkreśla Mironach jest 14 zadań. na średniowiecznych sława Romaniszyn, Kiedy 20 lat temu murach Głównego Miasta Miejski KonserwaToruń ubiegał się tor Zabytków o wpis na listę UNEzycieregionow.pl w Toruniu, która ◊ SCO, recenzentem z pasją i wielkim aplikacji miasta był profesjonalizmem angażuje się profesor Jonas Glemża z Uniw działania na rzecz zabytków. wersytetu w Wilnie, na Litwie. W ramach pierwszej edycji – Wówczas pan profesor naprojektu „Toruńska Starówka pisał znakomitą rekomendację. – ochrona i konserwacja dzie- Kiedy w ubiegłym roku nas dzictwa kulturowego UNESCO" wizytował, więcej niż pozytyww latach 2009-2014 za 36 mln zł nie ocenił nasze działania na (połowa to wsparcie unijne) rzecz zachowania zabytków poddano konserwacji m.in. i ich charakteru, co nas niesłymury nadwiślańskie i przepro- chanie cieszy – zaznacza Mirowadzono gruntowne remonty sława Romaniszyn.
Średniowieczny zespół miejski Torunia, od 20 lat wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, sam w sobie stanowi atrakcję turystyczną – tegoroczny jubileusz będzie mocno akcentowany w naszych działaniach. Miasto będziemy promować na kilku płaszczyznach, w tym zapraszając turystów na najciekawsze wydarzenia kulturalne i rozrywkowe, np. kolejną edycję Święta Piernika. Od kwietnia ruszy kampania billboardowa w kilku największych miastach ościennych województw, m.in. w Gdańsku, Gdyni, Sopocie, Łodzi i Poznaniu. Z kolei w CKK Jordanki premierę będzie miał film w reżyserii Pawła Pitery „Habit i zbroja” – którego Toruń jest głównym partnerem – o historii zakonu krzyżackiego. To koprodukcja polska-litewsko-niemiecka. Narratorem jest zdobywca Złotego Globu Stacy Keach. W filmie będzie można zobaczyć zarówno Toruń średniowieczny, jak i współczesny. Produkcję ma zobaczyć kilkaset tysięcy widzów w Polsce, a także w Niemczech, Austrii, we Francji i na Litwie. – Toruńskie obiekty zabytkowe i te, które stanowią ich otoczenie wymagają nieustannych nakładów dla zachowania wysokich standardów konserwatorskich – podkreśla prezydent Torunia Michał Zaleski, który podpisał w 2016 r. porozumienie z partnerami, w związku ze wspólnym ubieganiem się o środki unijne w ramach drugiego etapu projektu „Toruńska Starówka – ochrona i konserwacja dziedzictwa kulturowego UNESCO". Mirosława Romaniszyn, podkreśla: – Obecność na liście UNESCO zobowiązuje nas do szczególnej dbałości o zabytki. Sukcesywnie je remontujemy orazi konserwujemy. Różnica wizerunkowa Zespołu Staromiejskiego sprzed lat i dziś jest kolosalna – dodaje. więcej >R4
MAT. PRAS.
dyr. wydziału promocji Urzędu Miasta Torunia
R2
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO
Druga strona
Czwartek
26 stycznia 2017 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
Komentarz
Uroki polskiego średniowiecza Danuta Walewska
M
ało jest w Europie tak dobrze zachowanych zabytków z czasów średniowiecza jak toruńskie budowle. Dlatego właśnie to miasto znalazło się na liście wybranych przez UNESCO jako warte ochrony i odwiedzenia. Na stronie oenzetowskiej organizacji kulturalnej eksperci przekonują o tym, że naprawdę warto obejrzeć ceglane gotyckie budowle. Przypominają, że to jedno ze wspaniałych miast hanzeatyckich, które było położone na ważnych szlakach handlowych. Dzięki temu Toruń ma szanse na odkrycie przez mądrych turystów, którzy chcą przyjechać do Polski nie tylko na wieczór panieński/ kawalerski, bo piwo i hotele u nas niedrogie, a tanio przywiezie Ryanair. Toruńska oferta doskonale wpisuje się w dzisiejsze europejskie turystyczne trendy uciekania od plaż i rozdeptanych szlaków, poszukiwania czegoś mniej znanego, przez to ciekawszego. Tacy ludzie przyjeżdżają świetnie przygotowani, wiedzą, dokąd iść, co robić, gdzie można dobrze zjeść i wypić. Atrakcją Torunia, na którą wskazuje UNESCO, są też
kościoły, tak chętnie odwiedzane przez turystów japońskich i chińskich, którzy już także niekoniecznie muszą robić zakupy na paryskich Polach Elizejskich, a szukają czegoś charakterystycznego i oto trafiają na toruńskie pierniki. Takich właśnie opcji szuka się na świecie. Krakowa nie zbudowano od razu. Trwało to wiele lat. O tym, że jest to piękne miasto, my, Polacy, wiedzieliśmy zawsze. Stopniowo stolicę Małopolski zaczęli odkrywać także cudzoziemcy, ale prawdziwy turystyczny boom zaczął się dopiero wtedy, gdy UNESCO umieściło ją na swojej liście top atrakcji turystycznych. Toruniowi nie grozi aż taka popularność, z jakiej już nawet Kraków się nie cieszy, bo podobnie jak włoska Florencja zaczyna żyć dla turystów, a nie dla siebie. Toruń jest w innej sytuacji, ale fakt, że figuruje na tej prestiżowej liście, zobowiązuje. Przede wszystkim gospodarzy miasta, którzy ten sukces muszą mądrze >R4 zagospodarować.
◊: Jakich premier możemy się spodziewać w tym roku? Bartosz Zaczykiewicz: Niedawno zaczęliśmy próby „Poskromienia złośnicy” w reżyserii Justyny Celedy z gościnnym udziałem Michała Żurawskiego. Mamy nadzieję, że komediowy żywioł zawarty w tym tekście pozwoli wnikliwie przyjrzeć się współczesnej konstrukcji ról społecznych i będziemy mogli pośmiać się z siebie w dość nieoczekiwany sposób. Dzisiejszym relacjom społecznym w nieco innej skali, tym razem poprzez humor o wiele bardziej gorzkim smaku, przygląda się również Gérald Sibleyras,
powiedziałbym, prawie eksperymentalnej użyliśmy estetyki i narracji teatru, który sam pamiętam z dzieciństwa.
„Reykjavík ‘74” jest oparta na autentycznych zdarzeniach, które miały miejsce w Islandii i od ponad czterdziestu lat są żywo komentowane w Skandynawii. Wciąż nie ustają próby kolejnego wznowienia procesu sądowego, w którym skazano ludzi za podwójne morderstwo. Sęk w tym, że nie ma nawet pewności, czy zabójstwa w ogóle miały miejsce, bo nigdy nie znaleziono ciał domniemanych ofiar. W przedstawieniu aktorzy próbują m.in. odkryć mechanizm ludzkiej psychiki, prowadzący nie tylko do tego, że „winni” przyznali się do „winy”, ale także do tego, że z czasem
„Nieskończona historia” to spektakl, który otrzymał II Nagrodę w 22. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Wyróżnienie otrzymał także zespół aktorski oraz reżyserka spektaklu Małgorzata Warsicka. Czy konsekwencją tego było zaproszenie Katarzyny Kalwat, która odniosła wcześniej sukces „Holzwege” w TR Warszawa? Nie, z Kasią Kalwat byliśmy od dawna umówieni na współpracę. Zresztą szczerze się uśmialiśmy, gdy w czerwcu ubiegłego roku Gosia Warsicka i Kasia Kalwat, jedna po drugiej, odbierały laury w Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. „Holzwege” dostało I nagrodę, zaś „Nieskończona historia” II nagrodę. Wyszło na to, że reżyserki pracujące w toruńskim teatrze, sezon po sezonie, stanęły na podium obok siebie.
Pośmiejmy się z siebie
Projekt „Reykjavík ’74” był rozwijany w ramach rezydencji artystycznej i festiwalu Sopot Non-Fiction 2016. Czy w tym roku toruński teatr będzie brał w nim udział?
Komentarz MATERIAŁY PRASOWE
Misie przechodnie Mirosław Żukowski
T
Trwają mistrzostwa Europy w łyżwiarstwie figurowym. 20 lat temu w sportowych gazetach czytalibyśmy sążniste sprawozdania, a telewizja miałaby okazję, by pokazać sport, który oglądają nawet ci, którzy innymi sportami zupełnie się nie interesują. Przez wiele lat transmisje z łyżwiarstwa figurowego były obowiązkowym punktem wieczoru w wielu polskich domach. Dziś toruński duet taneczny Natalia Kaliszek – Maksym Spodyriew nie może liczyć na taką estymę, jaką cieszyła przed laty także toruńska para Teresa Weyna – Piotr Bojańczyk. Łyżwiarstwo figurowe stało się sportem drugorzędnym, który zyskuje na ważności tylko podczas igrzysk olimpijskich. Trudno powiedzieć, dlaczego popisy łyżwiarzy – skrzyżowanie sportu, baletu i muzyki – przestały budzić emocje, choć dzisiejsza telewizja pokazuje je fantastycznie, a kiedyś sprawozdawca musiał opowiadać, w jakiej sukience jedzie tancerka, bo z kolorów na ekranie widzieliśmy tylko czarny i biały. Nie tylko ja się nad tym zastanawiam, te pytania padają wszędzie, może z wyjątkiem Japonii, bo tam wciąż kochają łyżwiarzy i sale są pełne. Jednym z najczęściej wskazywanych powodów jest zmiana punktacji, stara była może niesprawiedliwa i korupcjogenna, ale zrozumiała, nowej nie nauczył się nikt. A jeśli czegoś nie rozumiemy, to nie oglądamy.
Dawne łyżwiarstwo miało swój wdzięk, przede wszystkim podczas ostatniej nocy, gdy medale były już rozdane i najlepszych czekały tylko uwielbiane przez publiczność pokazy mistrzów. Na tę jedną noc często tworzyły się zupełnie inne pary niż na lodzie i miało to swój wdzięk. Naszym asem był wówczas Grzegorz Filipowski, wicemistrz Europy i medalista mistrzostw świata, człowiek spokojny, prawdziwy sportowiec, dla którego ta ostatnia noc nigdy nie była atrakcją. Będąc blisko, można się było dużo dowiedzieć o łyżwiarskiej kuchni. Kiedyś podczas mistrzostw świata w Lozannie spotkałem w tramwaju (może autobusie?) grupę pań rozmawiających po rosyjsku. Okazało się, że to wielbicielki łyżwiarstwa figurowego, a ta, która taszczyła wielki wór pluszowych zabawek, okazała się kuzynką gwiazdy Oksany Bajul (mistrzyni świata i złota medalistka olimpijska z Ukrainy). Zapytałem, co to za misie, a ona odpowiedziała, że przecież dzieci muszą coś rzucać na lód po programie w dowód zachwytu i miłości do Oksany, bo to ma wpływ na sędziów. Kochanego przez ludzi trudniej skrzywdzić – takie było w skrócie rozumowanie tej pani. Podobno najstarsze z tych misiów miały po kilka lat i zjeździły cały świat, bo Oksana pracowicie zbierała je z lodu i odnosiła >R8 do hotelu.
BARTOSZ ZACZYKIEWICZ | O wydarzeniach
sezonu mówi Jackowi Cieślakowi wicedyrektor ds. artystycznych Teatru im. Horzycy w Toruniu. którego „Napis” wystawi wiosną Paweł Paszta. Natomiast na koniec sezonu chcemy przypomnieć tekst Bernarda-Marie Koltèsa, autora nieoczekiwanie powracającego na polskie sceny. Jego „Roberto Zucco”, co stwierdzam z pewnym smutkiem, dziś wydaje się tekstem bardziej aktualnym niż w chwili powstania, choć zapewne alienacja, tłamszone frustracje wywołujące skrajną przemoc, zakłamanie i fałsz w przestrzeni publicznej będą nam zawsze towarzyszyć w naszej nowoczesnej rzeczywistości, jako jej atrybuty. Bardzo się cieszę, że dramat ten wystawi w „Horzycy” Lena Frankiewicz.
Która z powodzeniem wystawiła ostatnio prapremierowego „Komedę” w koprodukcji warszawskiego Teatru IMKA oraz Teatru Nowego w Łodzi. A co do tej pory zwróciło uwagę widzów? Niezwykle interesującym przedsięwzięciem jest praca Katarzyny Kalwat i Marty Sokołowskiej, reżyserki i autorki. Ich grudniowa premiera
zaczęli podawać szczegóły zbrodni, z którą, najprawdopodobniej, nie mieli nic wspólnego. Powstał niezwykły spektakl, który wymyka się elementarnemu opisowi i próbie przyporządkowania. Myślę też, że mamy do czynienia z niesamowitą obecnością oraz istnieniem aktorów w przestrzeni dramatu. Kasia Kalwat wciąga wykonawców i odbiorców w nieznane albo niezwykle rzadko odwiedzane obszary twórczości artystycznej. To kompletnie osobne poszukiwania twórcze.
A coś dla młodych widzów? Dużo satysfakcji i radości przyniosło nam również przedstawienie, które w mojej reżyserii przygotowaliśmy właśnie dla najmłodszych widzów. Sądząc z reakcji tej najbardziej wymagającej dla każdego teatru publiczności, ale także z treści recenzji prasowych, inscenizując zapomniane „Dwanaście miesięcy” Samuela Marszaka, odnieśliśmy prawdziwy sukces. Okazało się, że to pysznie działa. W skali,
Sopocki minifestiwal i rezydencja to bardzo inspirujące i bezpretensjonalne wydarzenie artystyczne. Mam nadzieję, że będziemy mieli jeszcze okazję wziąć w nim udział, ale na razie nie mamy skrystalizowanego kolejnego projektu dokumentalnego. W najbliższej edycji może uda nam się wziąć udział tylko z pokazem „Reykjavíku”.
W tym roku „Kontaktu” nie będzie. Czy wiadomo już, czego możemy się spodziewać w 2018 roku? Niestety, od prawie dwóch lat Teatr im. Horzycy tkwi w swoistym impasie: samorząd województwa unieważnił konkurs na dyrektora, wygrany przez Romualda WiczęPokojskiego wiosną 2015 r. Sąd pierwszej instancji uznał to za złamanie prawa. Obecnie sprawa jest w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, a teatr pozostaje formalnie bez dyrektora naczelnego i planowanie pracy odbywa się z roku na rok. W podstawowej działalności dajemy jakoś radę, a mimo braku stabilizacji odnosimy nawet sukcesy. Ale organizacja międzynarodowego festiwalu teatralnego, takiego jak toruński Kontakt, jest zdecydowanie utrudniona przez brak jasnej perspektywy, co najmniej dwu-, trzyletniej. Zarówno teatry, jak i autorzy spektakli przyjeżdżają na festiwale, zapraszani nie przez dowolną instytucję, lecz taką, którą reprezentują konkretni ludzie. Oczywiście, myślimy o kolejnej edycji, ale obecna sytuacja najbardziej uderza właśnie w Festiwal Kontakt. Kierowany przez p.o. dyrektora Andrzeja Churskiego Kontakt w 2016 roku był co prawda udany, lecz mamy świadomość, że możliwości są większe.
Region i inwestycje
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO R3
Czwartek
26 stycznia 2017 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
obecnie 1730 km. Znaczna ich część została zmodernizowana już wcześniej – w ramach unijnej perspektywy 2007– 2013. W ostatnich latach wojewódzki samorząd skierował na modernizację podległych mu dróg dróg pół miliarda złotych.
TRANSPORT
Coraz bliżej do rozpoczęcia budowy obwodnicy Bydgoszczy. Zrobiono już pomiary geodezyjne, a tam, gdzie ma przebiegać S5, prowadzona jest wycinka drzew
Ważna trasa
Droga połączy miasto z siecią autostrad oraz aglomeracjami: trójmiejską, poznańską i wrocławską. – Trasa S5 jest kluczowa dla rozwoju bydgoskiej metropolii i całego województwa – podkreśla Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy. Obwodnica usprawni ruch w mieście i wyprowadzi poza centrum samochody ciężarowe przejeżdżające tamtędy tranzytem. Z budową obwodnicy związana jest rozbudowa ulicy Grunwaldzkiej, na którą pozyskano dofinansowanie w wysokości 113 mln zł, a wartość całej inwestycji to ok. 150 mln zł. Przedsięwzięcie będzie jedną z trzech najważniejszych inwestycji drogowych w Bydgoszczy w najbliższych trzech latach. Jeszcze w styczniu ma ruszyć drugi etap przetargu na wybór wykonawcy. Do złożenia ofert z cenami zaproszonych będzie siedem firm. Przewiduje się, że podpisanie umowy z wyłonionym w postępowaniu wykonawcą i rozpoczęcie robót budowlanych nastąpią jeszcze w tym roku.
Miliony na drogi Jak informuje Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA), wykonawcy trasy S5 przygotowują obecnie place składowania
123RF
ADAM WOŹNIAK
≥Niebawem zaczną się prace budowlane na trasie S5 wokół Bydgoszczy i rozbudowa dróg dojazdowych do miasta
Trasa S5: inwestycja nabiera rozpędu materiałów oraz zaplecze dla maszyn budowlanych. 19 stycznia wojewoda kujawsko-pomorski wydał wniosek dotyczący niezbędnego do rozpoczęcia robót zezwolenia na realizację inwestycji drogowej (tzw. ZRID) dla drugiego etapu. W rezultacie można się spodziewać, że w najbliższych tygodniach decyzja zostanie wydana, a to pozwoli na rozpoczęcie robót przygotowawczych i budowlanych. Znacznie bardziej zaawansowana jest budowa obwodnicy
Na terenie województwa kujawsko-pomorskiego przyspiesza także budowa dróg wojewódzkich. Jeszcze w ubiegłym roku zarząd województwa zdecydował o ogłoszeniu przetargów na przebudowę dróg o łącznej długo-
Inowrocławia w ciągu drogi krajowej nr 15/25. W nadchodzące wakacje ma być włączona do ruchu. – Zaawansowanie prac przy mostach, sieciach energetycznych czy budowie dróg dojazdowych przekracza w większości 90 proc. Z kolei prace związane z ciągiem głównym i węzłami są zaawansowane w 69–70 proc. – informuje Jan Krynicki, rzecznik GDDKiA. To ma oznaczać, że ustalony wcześniej termin zakończenia inwestycji zostanie dotrzymany i nie jest zagrożony.
ści 100 km. – W nowej perspektywie do 2023 roku na modernizację dróg zamierzamy przeznaczyć około 600 mln zł – zapowiadał Piotr Całbecki, marszałek województwa. Drogi wojewódzkie na Kujawach i Pomorzu liczą
Drogi do remontu
◊
Blisko 100 mln zł na inwestycje i remonty na lubuskich drogach
zycieregionow.pl
Dla rozwoju regionu kluczowe znaczenie będzie jednak miała budowa drogi ekspresowej S5. Trasa biegnąca z południa Polski w kierunku północnym spinać będzie cztery wielkie aglomeracje: Wrocław, Poznań, Bydgoszcz oraz Gdańsk. To sprawia, że stanie się nie tylko jednym z głównych szlaków komunikacyjnych kraju, ale też będzie miała istotne znaczenie dla rozwoju gospodarki regionów, które przecina. Na terenie województwa kujawsko-pomorskiego będzie liczyła 128 km. Pobiegnie od zjazdu z autostrady A1 w Nowych Marzach koło Grudziądza do Mielna na granicy z Wielkopolską. Budowę podzielono na siedem odcinków. Pierwsze cztery, liczące łącznie 74 km, składają się na fragment trasy od Nowych Marzów do Bydgoszczy. Najdłuższy odcinek – Nowe Marzy–Dworzysko liczy 23,3 km. Niewiele krótszy jest odcinek od Dworzyska do Aleksandrowa – 22,4 km. Kolejne dwa są już znacznie krótsze: Aleksandrowo– Tryszczyn ma długość 14,7 km, natomiast Tryszczyn–Białe Błota – 13,5 km. Drugi fragment trasy pomiędzy Bydgoszczą a węzłem Mielno liczy 54 km i podzielony został na odcinki: Białe Błota–Szubin o długości 9,7 km, Szubin–Jaroszewo – 19,3 km oraz Jaroszewo–Mielno – 25,1 km. Zakończenie budowy trasy na terenie całego województwa przewidziane jest na 2019 rok. Przez województwo kujawsko-pomorskie przebiega na razie jedna szybka trasa – biegnąca od Gdańska w stronę Łodzi autostrada A1. Kolejna trasa – ekspresówka S10 prowadząca od strony Szczecina i Piły przez Bydgoszcz w kierunku Nowego Dworu Mazowieckiego – wciąż pozostaje w fazie planowania.
Bydgoski raj dla melomanów
Pisaliśmy już o imponującym projekcie nowej siedziby Akademii Muzycznej, planowana jest także rozbudowa Filharmonii Pomorskiej, powróciła też koncepcja, by Operę Nova uzupełnić o kolejny krąg. Słynącą z niezwykłej akustyki Filharmonię Pomorską im. Jana Paderewskiego czeka remont i rozbudowa. – Ta inwestycja to konieczność – podkreśla Piotr Całbecki, marszałek województwa kujawsko-pomorskiego. – Musimy poprawić warunki pracy zespołu, zapewnić możliwość rejestrowania koncertów. Filharmonia musi mieć solidne i nowoczesne zaplecze estrady, odizolowane od siebie akustycznie sale koncertowe i sale prób, a także parking z prawdziwego zdarzenia.
TYMON MARKOWSKI/URZĄD MARSZAŁKOWSKI
KULTURA Bydgoszcz kocha artystów, Bydgoszcz dba o melomanów – można powiedzieć, patrząc na najnowsze inwestycje kulturalne tego miasta.
≥Filharmonia Pomorska doczeka się rozbudowy Założenia przedsięwzięcia przyjął w sierpniu zarząd województwa. Bazujący na nich program funkcjonalno-użytkowy opracowała poznańska firma Sound & Space, specjalizująca się w projektowaniu obiektów, w których ważna jest akustyka.
Za istniejącym budynkiem zostanie zbudowany połączony z nim nowy. Znajdzie tu miejsce mała sala koncertowa z widownią na co najmniej 350 miejsc, z estradą dla trzydziestoosobowej orkiestry i trzydziestoosobowego chóru. Będzie oczywiście wygodne
zaplecze dla artystów, profesjonalne nagłośnienie i oświetlenie. Zaplanowany został też system podziemnych parkingów dla gości i artystów, co na pewno ucieszy tych wszystkich, którym zdarza się szukać miejsca do zaparkowania w tym rejonie tuż przed ważnym koncertem. Nową jakością będzie połączony z kawiarnią artystyczną salon wydawniczy będący też miejscem ekspozycji dzieł sztuki. Sześćdziesięcioletni budynek Filharmonii Pomorskiej, którego bryła z zewnątrz jest niemal identyczna z warszawskim Teatrem Rampa na Targówku, wpisany został na listę zabytków. Dlatego też wszelkie ewentualne ingerencje muszą zostać starannie zaplanowane. Potrzebne są przede wszystkim uzgodnienia ze służbami ochrony zabytków. Jednym z podstawowych założeń remontu i modernizacji istniejącej głównej sali koncertowej jest pozostawienie jej cenionej w kraju i za granicą znakomitej
akustyki. Po remoncie ma się pojawić profesjonalne zaplecze do rejestracji koncertów oraz transmisji telewizyjnych i internetowych, system sterowania światłem i dźwiękiem oraz bardzo potrzebna klimatyzacja estrady i widowni. Nową jakością będzie połączony z kawiarnią artystyczną salon wydawniczy. Rozbudowa Filharmonii Pomorskiej to niejedyna inwestycja muzyczna planowana w Bydgoszczy. – Wiedzieliśmy, że władze miasta rozbudowują dzielnicę muzyczną – mówi Katarzyna Głażewska, współautorka zwycięskiego projektu nowej siedziby Akademii Muzycznej. – Postanowiliśmy więc wpisać się w to założenie. Dostrzegliśmy tu bardzo uporządkowany układ urbanistyczny. Punktem odniesienia była stara glinianka. Oczami wyobraźni zobaczyliśmy w niej staw z czystą wodą, w której odbijać się będzie nasz obiekt. W tym projekcie większość elewacji jest z cegły. Wyjątkiem jest elewacja
szklana, która po rewitalizacji odbijać się będzie w pięknym stawie. Foyer wszystkich czterech sal koncertowych wychodzi na tę wodę, co daje malowniczy efekt. Maciej Figas, dyrektor Opery Nova, przyznał, że rozważana jest też koncepcja rozbudowy tej prowadzonej z rozmachem placówki o kolejny, czwarty już krąg. – Byłby to powrót do pierwotnej wersji sprzed 30 lat, więc nie jest to pomysł nowy – przyznaje dyrektor Figas. Wtedy nie zdecydowano się jej zrealizować ze względów oszczędnościowych. Teraz powróciliśmy do tamtych planów, kiedy postanowiliśmy uporządkować niezagospodarowaną działkę, zajmowaną przez parking. Wybudowanie kolejnego kręgu wzbudza spore zainteresowanie nie tylko opery, ale i Marka Żydowicza, szefa i twórcy Camerimages. Koncepcja czwartego kręgu zaczyna się krystalizować. Wszystko jednak będzie zależało od środków finansowych. —Jan Bończa-Szabłowski
R4
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO
Czwartek
26 stycznia 2017
Region i inwestycje
W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
W Toruniu o zabytki dba się od lat – pierwszą wielką akcją obejmującą konserwacje, restauracje, i remonty była rocznica kopernikańska, czyli lata 70-te. – Nie obudziliśmy się, kiedy Polska wstąpiła do UE, świadomość wartości zabytków była już w okresie międzywojennym i po wojnie – mówi Mirosława Romaniszyn. W Toruniu funkcjonował jeden z najwcześniej zorganizowanych oddziałów PKZ (pracowni konserwacji zabytków) z wszechstronnym zespołem specjalistów. Dziś środki na ten cel pochodzą z budżetów: miasta, wojewody, marszałka, MKiDN oraz funduszy unijnych. Miasto jako lider drugiej edycji projektu „Toruńska Starówka – ochrona i konserwacja dziedzictwa kulturowego UNESCO”, z ośmioma partnerami (parafie, fundacja Tumult, Muzeum Okręgowe) walczy o ponad 71 mln zł. W planach jest 14 zabytków w Zespole Staromiejskim – w jednych będzie to kontynuacja prac, w innych nowe zadania. Przewidziana jest m.in. adaptacja poddasza w Domu Kopernika, gdzie urodził się wielki astronom, by służyło na cele kulturalne, i modernizacja wystawy o życiu i dokonaniach Kopernika. Prace obejmą też oficynę kamienicy należącej do Pałacu Meissnera gdzie jest siedziba Domu Harcerza. Dotacje z budżetu miasta na ratowanie zabytków (do 50 proc., lub gdy obiekt jest wyjątkowo cenny, a prace skomplikowane sporadycznie do 100 proc.) otrzymują też ich prywatni właściciele. Wnioski do końca stycznia przyjmuje Biuro Miejskiego Konserwatora Zabytków. - Co roku w ręce prywatnych właścicieli trafia wsparcie na ponad 20 obiektów, niezależnie od dużych projektów z udziałem europejskim – mówi Mirosława Romaniszyn. Nabór wniosków ruszył też w Bydgoszczy gdzie w tym roku jest 1,45 mln zł na dotacje dla właścicieli budynków wpisanych do rejestru zabytków. Bydgoszcz to jedno z miast, które na ten cel przeznacza najwięcej środków. Dzięki dotacjom udało się przywrócić blask wielu kamienicom m.in. kilku wybudowanym przez Józefa Święcickiego – budowniczego nieruchomości w Śródmieściu, w tym części kamienic „bydgoskiej secesji”.
DZIEDZICTWO
Remonty, konserwacja obrazów i ściennych malowideł czeka kolejne zabytki Torunia. Są także środki na renowację kamienic w Bydgoszczy.
Wielka troska o miejskie zabytki ≥Toruńska starówka to wielka atrakcja dla turystów
<Kamienica przy ul. Gdańskiej w Bydgoszczy odzyskała dawny blask
MATERIAŁY PRASOWE
Podwaliny pod średniowieczne miasto stworzył w XIII wieku mistrz zakonu krzyżackiego Herman von Salza. Toruń był pod zarządem Krzyżaków do 1454 r., gdy w ramach tzw. inkorporacji włączono go do Rzeczypospolitej. - Wybrano znakomitą lokalizację miasta - nad Wisłą, co było ważne ze względów obronnych, ale też sprzyjało prowadzeniu handlu. Ten zaś pociągał dynamiczny rozwój gospodarczy i bogacenie się mieszkańców – mówi Mirosława Romaniszyn. Mimo upływu stuleci w Toruniu zachował się średniowieczny, prostokątny układ urbanistyczny i wielowiekowa architektura. Nagromadzenie zabytków jest wyjątkowe. Zachwyt budzą monumentalne gotyckie kościoły, w tym Katedra Świętych Janów z witrażami, polichromiami i wnętrzem wypełnionym dziełami sztuki. Jest tu kaplica z chrzcielnicą, przy której w 1473 r. ochrzczono Mikołaja Kopernika. W prezbiterium, zachowały się gotyckie malowidła ukazujące patronów świątyni – św. Jana Chrzciciela i Ewangelistę, oraz średniowieczny obraz „Sąd Ostateczny”. Skarbem katedry jest potężny dzwon Tuba Dei - Trąba Boża, ważący 7 ton. Powstał, bo mieszkańcy Torunia mieli obawiać się końca świata – „dzwon miał przebłagać Boga i odsunąć w czasie zbliżającą się apokalipsę” głosi legenda. Dotąd w Katedrze wyremontowano dach, elewacje i witrażowe okna, a w ostatnich latach ściany, sklepienie i większość ołtarzy. Teraz za spodziewane nowe środki z drugiej edycji projektu „Toruńskiej Starówki” zostanie
123RF
GRAŻYNA ZAWADKA
założony m.in. system sygnalizacji pożaru i włamania.
Kościoły i zamek Zadbano o wzniesiony w XIV wieku przez przybyłych do miasta franciszkanów, kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny – największy i najbardziej wyeksponowany,
z pięknym prezbiterium i ściennymi malowidłami świętych. Już wyremontowano elewacje korpusu kościoła i naprawiono więźbę. W planie są dalsze prace przy dachu, murach i prezbiterium. Troską objęto też kościół św. Jakuba, parafialny, dla Nowego Miasta, który przez wyjątkową konstrukcję uchodzi za najpiękniejszy gotycki budy-
nek sakralny w Toruniu. Są cja turystyczna i Centrum w nim rzeźby i wyjątkowy Kultury Zamek Krzyżacki. krucyfisks typu Arbor vitae, Oryginalne gotyckie piwnice przedstawiający Chrystusa zostały zaadaptowane na sale ukrzyżowanego na drzewie ekspozycyjne, gdzie odbywają życia, którego gałązki oplatają się koncerty. Na dziedzińcu rzeźby 12 starotestamento- zamku są urządzane pokazy wych proroków. W kościele typu światło i dźwięk i i festyny – opowiada Miwyremontowano rosława Romaniprezbiterium, nowe Drugie życie szyn. środk i mają posłu- organów z Pasłęka Remontowi i adażyć renowacji m.in. Organy z kościoła ptacji poddano też polichromii i ołtaśw. Bartłomieja zrujnowany klaszrzy. Wartość prac powróciły do życia po torek po Benedykkonserwatorskich czteroletnim remoncie tynkach odkrywasięga 17 mln zł. jąc trzy okna – To największy zycieregionow.pl świadczące o jego zakres, i z artystycz- ◊ gotyckim rodowonego punktu widzenia najbardziej spektakularny. dzie. Przeprowadzono prace Prace obejmą także otoczenie rewitalizacyjne i konserwatorkościoła, w tym odwodnienie, skie w wielu kamienicach, konieczne by woda inie nisz- w tym w Domu Kopernika, czyła fundamentów – mówi oraz Pod Gwiazdą. To zaledwie część z zabytMirosława Romaniszyn. Zadbano o sztandarowy ków, którym przywrócono zabytek - Zamek Krzyżacki. świetność. Ma kształt podkowy, otaczają go fosy. Nad jedną z nich wznosi się wieża używana jako Nieustające odkrycia krzyżacka... toaleta. Zamek został zburzony w XV wieku Każdy kolejny remont przypodczas buntu mieszczan to- nosi nowe znaleziska. Zdarzaruńskich, a rajcy miejscy ją się wręcz perełki. W kamieuznali, że ma nigdy nie być nicy przy Rynku Staromiejodbudowany. Jest więc tzw. skim 19 odkryta polichromia trwałą ruiną, ale współcześnie stropów zawierała wizerunki doczekał się przystosowania mieszczan toruńskich z epoki. na Centrum Kultury. Przy ul. Żeglarskiej, gdzie – Po wyremontowaniu mły- mieści się Muzeum Diecezjalnów krzyżackich i adaptacji ne. polichromia jest nawet na ich na luksusowy hotel kom- odwrocie stopni schodów pleks funkcjonuje jako atrak- kręconej klatki schodowej
@ masz pytanie, wyślij e-mail do autorki g.zawadka@rp.pl
INWESTYCJE Jedną z najlepszych baz wioślarskich w Polsce otwarto właśnie w Toruniu. Budynek przystani sportów wodnych przy ul. Popiełuszki będzie stanowił bazę treningową Szkoły Mistrzostwa Sportowego i AZS UMK. Wioślarze mają tam do dyspozycji specjalny basen, dziesięć ergometrów do ćwiczeń oraz siłownię. Przystań posiada również treningowe wózki wioślarskie oraz dodatkowy sprzęt niezbędny dla wodniaków. Nowa przystań to obiekt wielofunkcyjny. Na parterze znajdują się hangary na łodzie wioślarskie i żeglarskie oraz
warsztaty szkutnicze. Jest także ogólnodostępna marina z pomieszczeniami socjalno-sanitarnymi dla turystów, m.in. kuchnią i prysznicami, z których będą mogli skorzystać wodniacy pływający Wisłą. Druga część budynku – trzykondygnacyjna – mieści biura, zaplecze sanitarne i szatnie dla uczniów Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Są tam także sale odnowy biologicznej, zespół siłowni i ergometrów oraz sala konferencyjno-szkoleniową dla 60 osób. Budynek jest przystosowany dla osób niepełnosprawnych.. Przystań została otwarta 16 grudnia 2016 r. Uroczystość ta połączona została z 70. roczni-
cą działalności Akademickiego Związku Sportowego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Prezydent miasta Michał Zaleski przypominał przy tej okazji osiągnięcia toruńskich wodniaków związanych z AZS. – Myślę z szacunkiem o wszystkich osobach, które przewinęły się przez to sportowe 70-lecie. Wiele z nich to niezapomniane gwiazdy polskiego i toruńskiego sportu – powiedział prezydent Torunia. Dwa lata temu uczelnia przekazała obiekt toruńskiemu samorządowi. 26 marca 2014 roku podpisana została umowa bezpłatnego użyczenia nieruchomości przez Uniwersytet Mikołaja Kopernika
123RF
Przystań nie tylko dla sportowców
≥Nowa baza jest wyposażona w nowoczesny sprzęt treningowy
w Toruniu na 25 lat dla gminy miasta Toruń. W lipcu 2015 roku samorząd podpisał umowę z wykonawcą inwestycji firmą PREFABET Białe Błota. Koszt – 10 mln zł brutto – został w połowie sfinansowany przez miasto, a w połowie przez Ministerstwo Sportu i Turystyki. Projekt Przystani Sportów Wodnych w Toruniu otrzymał wyróżnienie w kategorii sportowa architektura regionu 2016 w konkursie Budowniczy Polskiego Sportu. Nagroda została wręczona podczas uroczystej Gali Sportowej Polski, która odbyła się w połowie listopada 2016 r. w pałacu Zamoyskich w Warszawie. —Marek Kozubal
Region i edukacja
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO R5
Czwartek
26 stycznia 2017 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
Technika najwyższej klasy EDUKACJA | Technikum Elektroniczne
JANINA BLIKOWSKA Elektronik – bo tak popularnie mówi się o zwycięzcy – zajął pierwsze miejsce w rankingu techników przygotowanym przez Fundację Edukacyjną Perspektywy. „Długo pracowaliśmy na markę szkoły. Składały się na nią sukcesy w olimpiadach, bardzo dobre wyniki egzaminów maturalnych i egzaminów potwierdzających kwalifikacje w zawodzie. Tegoroczna lokata to nasz wspólny sukces” – napisała szkoła na swojej stronie internetowej. W informacji podkreślono, że na ten sukces pracowali uczniowie, absolwenci, nauczyciele i pracownicy szkoły. „Wierzymy, że stanie się on inspiracją dla obecnych uczniów. Liczymy szczególnie na tegorocznych maturzystów i uczniów startujących w olimpiadach i konkursach. Wspólnie budujemy jakość i markę naszej szkoły” – podkreślono. Technikum Elektroniczne w Bydgoszczy zawsze plasowało się na wysokich miejscach w rankingu Perspektyw. Najniższe to było piąte, najwyższe dotąd – trzecie. Teraz pierwsze.
Ważna infrastruktura Jak zauważa Iwona Waszkiewicz, wiceprezydent Bydgoszczy, sukces Technikum Elektronicznego to przede
wszystkim potwierdzenie wysokiej jakości kształcenia w tej szkole, a dla władz miasta powód do dumy i radości, ale również dowód, że podejmowane przez nie działania w obszarze szkolnictwa zawodowego to trafny wybór. – Ten sukces oznacza wieloletnią efektywną pracę nauczycieli ze wszystkimi uczniami, nie tylko tymi najzdolniejszymi. Z kolei na proces kształcenia niewątpliwie duży wpływ mają warunki dydaktyczno-lokalowe, dlatego kładziemy duży nacisk na inwestowanie w infrastrukturę – przekonuje. Zapewnia, że szkolnictwo zawodowe jest jednym z priorytetów miasta.
ROBERT SAWICKI
w Bydgoszczy jest najlepsze w Polsce. Miejscowe szkoły mogą mieć więcej sukcesów dzięki projektowi „EduAkcja w technikach” finansowanym ze środków unijnych.
≥Bydgoski Elektronik to najlepsza techniczna szkoła w Polsce tematycznie wyposażane w niezbędne laboratoria i warsz-
Kształcić lepiej
◊
Lubuski program poprawy kształcenia zawodowego ma ułatwić firmom dostęp do kadr.
zycieregionow.pl
W efekcie od kilku lat ponad połowa absolwentów bydgoskich gimnazjów decyduje się kształcić dalej w technikach i szkołach zawodowych. Co roku uruchamiane są nowe kierunki kształcenia, których tworzenie wynika z potrzeb pracodawców i jest efektem ścisłej współpracy miasta z lokalnymi przedsiębiorstwami. Iwona Waszkiewicz podkreśla, że tego typu szkoły są sys-
taty, a te już istniejące są doposażone. Od 2008 roku władze miasta wykorzystują do tego celu w dużej mierze fundusze europejskie. W Bydgoszczy realizowano takie projekty jak: „Zawodówki na start”, „Zawodowe horyzonty”, „Staż pierwszym doświadczeniem zawodowym”, „Czas na staż” czy „ Doskonalenie zawodowe w praktyce”. A teraz ruszył program „EduAkcja w technikach”, którego Bydgoszcz jest
– Wcześniej inwestowaliśmy głównie w specjalistyczny sprzęt czy modernizacje remiz. Teraz czas na nowe samochody – mówi Piotr Całbecki, marszałek województwa kuj a w s ko - p o m o r s k i e g o . Podkreśla, że samorząd województwa angażuje się we wspieranie nie tylko Państwowej Straży Pożarnej, ale również strażaków ochotników. Na początku stycznia uroczyście otwarto Ośrodek Szkolenia w Łubiance. Jego budowa ruszyła 1 lipca 2015 roku, a zakończyła się w grudniu ubiegłego roku. Powstał budynek o powierzchni 2,9 tys. mkw., w którym znajdują się garaże na samochody ratowniczo-gaśnicze, sale szkoleniowe oraz część socjalna
z odnową biologiczną i siłownią. Jest także wieża szkoleniowa, ściana wspinaczkowa, bieżnia, boisko i plac do ćwiczeń musztry. Wartość inwestycji to niemal 11 mln zł. Była ona finansowana z budżetu państwa (54 proc.) oraz środków europejskich (EFRR – RPO). – Budynek jest użytkowany przez Ośrodek Szkolenia Komendy Wojewódzkiej PSP w Toruniu oraz w ramach porozumienia przez Ochotniczą Straż Pożarną w Łubiance – mówi st. kpt. Arkadiusz Piętak z Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej w Toruniu. To niejedyna inwestycja ze środków unijnych w sprzęt miejscowych strażaków. Dzięki wsparciu w ramach nowego RPO w 2017 roku na wyposażeniu Ochotniczej Straży Pożarnej znajdą się nowoczesne wozy typu GCBA (ciężki samochód gaśniczy ze zbiornikiem wodnym i autopompą). Całkowity koszt projektu to 6,5 mln zł, a wartość dofinansowania w ramach RPO wynosi 4,2 mln
Kształcenia w Gronowie.
Ustawicznego
Pod potrzeby pracodawców Dzięki temu projektowi uczniowie będą uczestniczyli w zajęciach przygotowujących do egzaminów zawodowych, w specjalistycznych kursach i szkoleniach oraz czterotygodniowych stażach służących nabyciu umiejętności praktycznych na konkretnym stanowisku pracy. Z kolei nauczyciele uaktualnią swoją wiedzę i kompetencje zawodowe dzięki specjalistycznym kursom i szkoleniom, stażom zawodowym czy studiom podyplomowym. Także pracodawcy zostaną włączeni w proces kształcenia kadr, ich pracownicy zostaną przeszkoleni i zaanga-
@ masz pytanie, wyślij e-mail do autorki j.blikowska@rp.pl
Najwięcej na drogi i zdrowie
Strażacy poćwiczą w nowych salach INWESTYCJE Dzięki środkom unijnym w regionie powstał Ośrodek Szkolenia Komendy Wojewódzkiej PSP, a strażacy ochotnicy dostaną nowe wozy.
liderem. Realizowany jest w 12 technikach na terenie trzech powiatów (bydgoskim, nakielskim, toruńskim) i samej Bydgoszczy przy wsparciu środków z RPO. Wartość całego projektu to blisko 5 mln zł, z czego Bydgoszczy przypadnie ok. 2,8 mln zł. Dofinansowanie wynosi 95 proc., a wkład własny Bydgoszczy to 140 tys. zł. Projekt obejmuje technika z zespołów: Szkół Chemicznych, Szkół Samochodowych, Szkół Mechanicznych nr 2, Szkół Elektronicznych w Bydgoszczy; Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Zawodowych w Solcu Kujawskim; Zespołu Szkół Zawodowych w Koronowie, Zespołu Szkół Żeglugi Śródlądowej w Nakle, Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Nakle, Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Szubinie, Zespołu Szkół/Centrum
żowani w przygotowanie programów kształcenia praktycznego. Szkoły doposażą swoje pracownie zawodowe, zgodnie z wymogami rynku pracy. – Projekt „EduAkcja w technikach” to odpowiedź na sygnały pracodawców poszukujących wykwalifikowanych pracowników. To projekt komplementarny, bo skorzystają z niego zarówno uczniowie, którzy w praktyczny sposób przyswoją wybrany przez siebie zawód, nauczyciele poprzez podniesienie swoich kwalifikacji, jak i pracodawcy, bo na rynek pracy trafią dobrze wykwalifikowani młodzi ludzie. W ramach projektu doposażone zostaną pracownie zawodowe – tłumaczy wiceprezydent Waszkiewicz. Dodaje, że władze miasta nagradzają szkoły za efekty, czego dowodem jest plan budowy drugiej sali sportowej dla „elektronika”. Inwestycja ma być zrealizowana w latach 2017– 2018. Obecnie urząd miasta jest na etapie prac projektowych i formalnoprawnych. Miasto czeka na decyzję w sprawie wsparcia dwóch innych projektów szkolnych ze środków unijnych: „Akcja-kwalifikacja” (4,4 mln zł) – projekt dotyczący podniesienia kwalifikacji i kompetencji uczniów oraz nauczycieli we wszystkich bydgoskich szkołach zawodowych, a także „Modernizacja i wyposażenie warsztatów i pracowni kształcenia praktycznego w szkołach zawodowych w Bydgoszczy – I etap” (7,7 mln zł). Duże sukcesy mają też miejscowe licea. Liceum Akademickie UMK jest najlepszym liceum w regionie. Zajęło trzecie miejsce w rankingu szkół olimpijskich oraz drugie w rankingu maturalnym liceów ogólnokształcących.
zł. Trafią one do OSP Papowo Toruńskie, OSP Lniano, OSP Śmiłowice, OSP Tłuchowo, OSP Straszewo oraz do OSP Jabłonowo Pomorskie. Obecnie trwa przetarg na zakup tych samochodów. W maju powinny trafić do jednostek. Ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w ciągu ostatnich lat województwo kupiło dla jednostek OSP 15 wozów bojowych. W ramach czterech edycji projektu „Ludziom na ratunek” do jednostek OSP trafiły też narzędzia hydrauliczne, motopompy pożarnicze i zestawy ratownictwa medycznego oraz inny sprzęt służący do ratowania życia, zdrowia i mienia. Wartość przedsięwzięcia to ponad 1,2 mln zł, z czego 965 tys. zł to kwota dofinansowania z RPO. K u j a w s ko - p o m o r s c y strażacy z formacji ochotniczych planują już następne zakupy. W ramach RPO zarezerwowaliśmy na ten cel kolejne 2,8 mln zł. —blik
FINANSE Ten rok ma przynieść spore odbicie inwestycji urzędu marszałkowskiego – aż o 65 proc. porównaniu z 2016 r. W ubiegłym roku wydatki rozwojowe z budżetu województwa kujawsko-pomorskiego zaliczyły poważny dołek. Według szacunkowego wykonania budżetu na koniec grudnia 2016 r. wyniosły ok. 163,2 mln zł, czyli aż o 57 proc. mniej niż w 2015 r. (wówczas sięgnęły 387 mln zł). – Taka różnica wynika przede wszystkim z tego, że 2015 r. był ostatnim rokiem ponoszenia wydatków z poprzedniej unijnej perspektywy finansowej na lata 2007– 2013 – wyjaśnia Paweł Adamczyk, skarbnik województwa kujawsko-pomorskiego. Trzeba było więc się spiąć, zakończyć i rozliczyć wszystkie projekty współfinansowane z funduszy UE. A było ich niemało, bo zadania współfinansowane ze środków z UE wynosiły 73 proc. wartości wszystkich przedsięwzięć. Rok 2016 r. był z kolei czasem przygotowań do nowej unijnej perspektywy – na lata 2014– 2020.
– Z całą pewnością korzystanie ze środków nowej perspektywy jest obwarowane większymi wymaganiami, niż to miało miejsce w poprzedniej perspektywie– przyznaje Adamczyk. – Dotyczy to nie tylko wskaźników, które należy osiągnąć, ale również opracowania wielu dokumentów. Uruchomienie środków na część zadań inwestycyjnych wymaga opracowania dokumentów w ramach ewaluacji
32 procent wszystkich wydatków w budżecie na 2017 r. ma być przeznaczone na inwestycje ex ante. Dla przykładu przyznanie dofinansowania dla dróg wymagało przygotowania planu spójności komunikacji drogowej i kolejowej, a wydatki na służbę zdrowia wymagają tzw. mapowania. Ponadto
dopiero w połowie 2016 r. weszły w życie znowelizowane przepisy prawa zamówień publicznych – wyjaśnia skarbnik. A zmiany tych przepisów wydłużyły proces przetargowy. Rok 2017 r. ma być konsekwencją tych przygotowań. W budżecie województwa kujawsko-pomorskiego na inwestycje przeznaczono ok. 270 mln zł. Aż 155 mln zł z tej kwoty zarezerwowano na drogi wojewódzkie. Drugim priorytetem zarządu jest ochrona zdrowia, ale inwestycje realizowane są przez spółkę celową, więc pieniądze na ten cel nie są bezpośrednio zabezpieczane w budżecie. I to właśnie w dziedzinie ochrony zdrowia realizowana będzie flagowa inwestycja urzędu marszałkowskiego. Chodzi o rozbudowę Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu, który kosztować będzie ok. 560 mln zł (rozłożone na trzy lata). To bardzo dużo, ale miasto zyska nowoczesną placówkę. Przedsięwzięcie to finansowane będzie z kilku źródeł: środków unijnych z różnych programów operacyjnych, środków z tzw. planu Junckera oraz środków własnych. —Anna Cieślak-Wróblewska
R6
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO
Region i turystyka
Czwartek
26 stycznia 2017 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
Certyfikowane atrakcje
Charytatywna gitara Stinga
ROBERT SAWICKI
Największą atrakcją licytacji podczas VII Marszałkowskiego Balu Dobroczynnego, który odbył się 21 stycznia w CKK Jordanki w Toruniu, była gitara Stinga. To kultowy model Fender Precision (P-bass), najbardziej rozpoznawalna gitara basowa na świecie i najstarszy typ elektrycznej gitary basowej, opatentowanej na początku lat 50. przez Leo Fendera. Sting, zanim doczekał się swojej limitowanej edycji basu, od późnych lat 60. grał na tym modelu Fendera. Sam ma w swojej kolekcji dwa instrumenty z tej serii z 1955 i 1957 roku. – Sting podpisał gitarę podczas grudniowego pobytu w naszym regionie, tuż przed występem na toruńskich Jordankach – powiedział marszałek województwa kujawsko-pomorskiego Piotr Całbecki. – Przed złożeniem autografu osobiście sprawdził, czy instrument stroi, i zagrał kilka dźwięków. Życzył też, by nasza akcja charytatywna się udała. Dochód z tegorocznej licytacji głównej wyniósł 80 tysięcy złotych. Gitara z au-
tografem Stinga osiągnęła cenę 15 tysięcy złotych. Tyle samo zapłacił nabywca grafiki Zdzisława Beksińskiego. Grafika Jerzego Dudy-Gracza została sprzedana za 13 tysięcy złotych, „Matka Boża Ostrobramska” Krystyny Szalewskiej (akwaforta) osiągnęła cenę 8 tysięcy złotych, rysunki Zbigniewa Lengrena z „Profesorem Filutkiem” – 6 tysięcy złotych, a biżuteria srebrna z perłami od Katarzyny Żak – 5 tysięcy złotych. Uczestnicy balu kupili też „koty w worku” za łączną kwotę 16,5 tysiąca złotych. W jednym z nich był miód, za który nabywca zapłacił 5,5 tysiąca złotych. W pomoc w organizacji balu zaangażowało się prawie 130 darczyńców z regionu. Dochód z VII Marszałkowskiego Balu Dobroczynnego trafi na konta pięciu instytucji niosących pomoc ubogim i niepełnosprawnym: Kuchni św. Alberta w Bydgoszczy, toruńskiej Fundacji Światło, Specjalnego Ośrodka Wychowawczego we Włocławku sióstr orionistek oraz domów pomocy społecznej w Chełmnie i Świeciu prowadzonych przez siostry szarytki. Przypomnijmy, że suma zebrana podczas poprzednich sześciu edycji imprezy to blisko 800 tysięcy zło—Jacek Cieślak tych.
≥Exploseum to muzeum jedyne w swoim rodzaju, zwłaszcza dla miłosników militariów
TURYSTYKA | Bydgoskie atrakcje – Exploseum oraz festiwal wodny
„Ster na Bydgoszcz” – mają szansę na ogólnopolski certyfikat dla najlepszego produktu turystycznego w 2016 roku. BARTOSZ KLIMAS Produkowano tu materiały wybuchowe na potrzeby Trzeciej Rzeszy, stąd obecna nazwa placówki oraz charakter eks-
prawdziwych zakładów, składająca się z około setki drewnianych makiet, imitujących budynki produkcyjne. O ogromie przedsięwzięcia niech świadczy to, że obecne Exploseum – Centrum techni-
Atrakcja dla turystów
SZYMON ZDZIEBŁO
◊
≥Gitara przekazana przez Stinga na licytację
Karta turysty ma być najlepszym oraz najtańszym sposobem zwiedzania Lublina
zycieregionow.pl
pozycji. Dziś pofabrycznych budynków jest siedem, ale szacuje się, że pod koniec 1944 roku stało ich ponad tysiąc, a każdy był pilnie strzeżoną tajemnicą – elewacje pomalowano na zielono, dachy obsadzono roślinnością. Do tego 400 km dróg, 40 km torów kolejowych, wreszcie rzecz bez precedensu: pozorowana fabryka wybudowana w odległości kilku kilometrów od
Obejrzeć seksplazmę z bliska WYDARZENIE Do 30 marca można oglądać wystawę „David Cronenberg. Evolution” w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu. David Cronenberg, autor m.in. filmów „Nagi lunch”, „Mucha”, „Nierozłączni”, „Crash. Niebezpieczne pożądanie”, „eXistenZ”, „Wschodnie obietnice” i „Mapy gwiazd” – jest jednym z najwybitniejszych twórców filmowych na świecie. W roku 1999 przewodniczył jurorom festiwalu w Cannes, a w 2006 roku ten prestiżowy festiwal wyróżnił go nagrodą za całokształt twórczości. – Naszym celem jest pokazanie twórczości kanadyjskiego reżysera poprzez motyw przewodni, którym jest idea ewolucji – mówi kurator Noah Cowan z Toronto International Film Festival. – W filmach artysty można zauważyć
dbałość o walory artystyczne, dzięki którym powstają wyjątkowe rekwizyty. Zrobiliśmy wszystko, żeby je skompletować. Wyjątkowość wystawy polega na tym, że oryginalnym rekwizytom, kostiumom i fragmentom scenografii z filmów Cronenberga można się przyjrzeć w żywym planie – bez pośrednictwa kamery. Są to słynna kapsuła z „Muchy”, narzędzia chirurgiczne z „Nierozłącznych”, kostiumy z „Niebezpiecznej metody”. Zwieńczeniem wszystkiego jest pamiętny dziwny stwór Mugwump z „Nagiego lunchu”. Można z nim sobie zrobić zdjęcie lub wypić kawę. Jest też seksplazma, cudowna gąsienica i dziwne maszyny do pisania. Aurę wyjątkowości podkreśla przeniesiona z planu do ekspozycji scenografia charakterystycznego pokoju. Wprawione oko
zwiedzających może przyjrzeć się osobistym notatkom twórcy. Część ekspozycji stanowią również fragmenty filmów. – Byłem mocno przejęty wartością artystyczną wystawy – skomentował David Cronenberg. – Pomysł na nią dojrzewał przez kilka lat. Jest naprawdę piękna. Sam nie byłbym w stanie czegoś podobnego stworzyć. Ekspozycja podzielona jest na trzy sekcje, które odpowiadają chronologicznemu i tematycznemu rozwojowi twórczości Cronenberga. Podział ten odzwierciedla przejście od fascynacji wewnętrzną strefą ciała i umysłu, z ich dążeniami i niekontrolowanymi możliwościami – do obserwacji świata zewnętrznego, ukształtowanego przy pomocy tych sił. W zrozumieniu wyrafinowanej twórczości Cronenber-
ki wojennej DAG Fabrik Bromberg, zajmuje zaledwie jeden procent dawnej powierzchni DAG. W latach 40. przymusowi robotnicy (być może nawet 40 tysięcy) produkowali tu nitroglicerynę, trotyl i wykorzystywany m.in. w pociskach V1 nitrobenzen – właśnie w tajniki ich wytwarzania wprowadzani są goście muzeum. Ale nie tylko – ekspozycja przybliża także bio-
ga, a także poznaniu szerokiego kontekstu wystawy „David Cronenberg. Evolution” pomocna jest specjalna publikacja, na którą składają się teksty o bohaterze, jego filmach, inspiracjach i najważniejszych motywach. Stworzyli ją znakomici polscy krytycy, laureaci Konkursu im. Krzysztofa Mętraka. Eseje napisali m.in. Bartosz Żurawiecki, Błażej Hrapkowicz, Michał Walkiewicz, Jakub Popielecki, Klara Cykorz, Grzegorz Fortuna, Marta Stańczyk, Sebastian Pytel, Michał Piepiórka, Jakub Wencel. Wszystkie teksty mają polskie i angielskie wersje językowe. Redaktorami tomu są Anna Osmólska-Mętrak i Radosław Osiński. To dopiero druga w naszym kraju książka poświęcona filmom Kanadyjczyka. Ekspozycja została otwarta 14 listopada 2016 r. w związku z zeszłoroczną edycją festiwalu Camerige. „Życie Regionów” jest patronem medialnym tego wydarzenia. —Jacek Cieślak
grafię Alfreda Nobla, a organizowane tu wystawy czasowe nie zawsze są związane z techniką wojenną. Aktualna jest zatytułowana „Oldtimery – motocykle XX wieku”. W 2015 roku placówkę włączono w skład Europejskiego Szlaku Dziedzictwa Przemysłowego (ERIH), jako szósty w Polsce punkt kotwiczny (obok łódzkiej Manufaktury, Zabytkowej Kopalni Srebra w Tarnowskich Górach, Tyskiego Browarium, Kopalni Guido w Zabrzu oraz Muzeum Browaru w Żywcu). Bydgoski Festiwal Wodny „Ster na Bydgoszcz” to rzecz o nieco krótszej historii – w tym roku wodniacy z bliska i daleka przybędą nad Brdę po raz dziesiąty. Impreza jest pomysłem na podkreślenie związku z rzeką i okazją do popularyzacji wodniackich tradycji miasta. W końcu Spichrze nad Brdą, Kanał Bydgoski czy Wyspa Młyńska do dziś zaświadczają, że rozwój Bydgoszczy był ściśle
MATERIAŁY PRASOWE
WYDARZENIE 15 tysięcy złotych za wylicytowaną gitarę lidera The Police wesprze dobroczynne instytucje Kujawsko-Pomorskiego.
związany z położeniem na szlaku wodnym. Stąd tak wiele pomysłów na wykorzystanie tych miejsc w celach rekreacyjno-turystycznych. W programie czerwcowego festiwalu obok atrakcji na wodzie (jak parada łodzi i jachtów na Brdzie) oraz warsztatów związanych z żeglugą śródlądową, jak zwykle znajdą się liczne wydarzenia kulturalne: Bydgoska Noc Muzealna, koncerty szantowe, happeningi teatralne, wystawy. Do tego dużo ruchu na świeżym powietrzu i moc radości dla dzieci. A zatem, w dniach 23–25 czerwca, ster na Bydgoszcz: 53˚N, 18˚E. O tym, kto otrzyma certyfikaty Polskiej Organizacji Turystycznej, dowiemy się pomiędzy 17 a 19 lutego, podczas Targów Regionów i Produktów Turystycznych w Poznaniu. Wcześniej podobne wyróżnienia zdobyły już Wyspa Młyńska oraz Festiwal Filmowy Camerimage.
<Fragment ekspozycji poświęconej twórczości Cronenberga
Kultura
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO R7
Czwartek
26 stycznia 2017 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
Wyczółkowski był tytanem pracy. Szacuje się, że stworzył od czterech do sześciu tysięcy dzieł, choć razem z grafiką mogło być ich jeszcze więcej. Tworzył swobodnie w różnych nurtach sztuki: realizmu, impresjonizmu, modernizmu, symbolizmu. Malował obrazy olejne, pastele, akwarele, tempery, uprawiał rysunek i grafikę. Tematyka jego dzieł jest równie zmienna. Od pejzaży i motywów ludowych do obrazów salonowych, od „Orki na Ukrainie” i „Kopania buraków” do „Gry w krokieta” czy „Ujrzałem raz” . Od obrazów natury po architekturę. Od dekoracyjnych kwiatów do wspaniałych portretów ludzi swojej epoki. Ta obfitość to z jednej strony erupcja niezwykłego talentu, z drugiej konieczność zarabiania na życie, a potem chęć sprostania rosnącemu popytowi na jego dzieła, gdy był już powszechnie znany. W stałej części bydgoskiej ekspozycji można zobaczyć zaskakujący wynalazek artysty: sztalugę na szynach zwaną tramwajem gościeradzkim (od majątku Gościeradz pod Bydgoszczą, w którym mieszkał). Gdy w pracy nabierał rozpędu, służba kręciła korbką przy sztaludze, co pozwalało ją oddalać lub przybliżać, i na wezwanie błyskawicznie podawała farby. W ferworze Wyczółkowski wołał tylko ich numery, a służba, choć dobrze zorientowana, nieraz nie nadążała za jego tempem. Artysta swymi pracami sam hojnie obdarowywał różne muzea. – Darował je do Muzeum Narodowego w Krakowie, Galerii Lwowskiej, Muzeum Wielkopolskiego, dziś Narodowego w Poznaniu – przypomina Ewa Sekuła-Tauer, kierownik Działu Leona Wyczółkow s k i e g o Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy. – Także inne muzea mają jego prace, np. w Łodzi czy we Wrocławiu – dodaje. – Ale my jesteśmy muzeum wiodącym z naszą kolekcją liczącą 725 prac malarskich i graficznych oraz 900 rysunków w 15 szkicownikach, a także z bogatymi zbiorami biograficznymi: listami, dokumentami, zdjęciami, pamiątkami, wyposażeniem pracowni. Zbiory te pochodzą przede wszystkim z daru żony artysty, Franciszki, a także z daru wieloletniego przyjaciela – Kazimierza Szulisławskiego – oraz z zakupów samego muzeum.
Pan profesor Muzeum w Bydgoszczy organizuje także wystawy czasowe. W ubiegłym roku z okazji 80. rocznicy śmierci artysty zaprezentowało dwie: „Od pomysłu do dzieła Leona Wyczółkowskiego” i „Leon Wyczółkowski o sobie – autoportrety”. (Tę drugą można jeszcze oglądać do 26 lutego). Artysta stworzył kilkadziesiąt autoportretów; na bydgoskiej wystawie zobaczymy 30 wybranych z nich. – Przedstawiają go w różnych okresach życia – młodego Wyczółkowskiego, potem pewnego siebie, zdecydowanego pana profesora krakowskiej ASP, patrzącego nam śmiało w oczy. Następne, powstałe po I wojnie światowej, pokazują go coraz bardziej refleksyjnego i zadumanego. Są też świetne autoportrety ze schyłku życia, przedstawiające starego artystę, trochę jakby już odwróconego od życia, spoglądającego gdzieś w dal
– opowiada kuratorka Ewa Sekuła-Tauer. Autoportret, który reprodukujemy, pochodzi z 1910 roku, gdy artysta był na Huculszczyźnie. Na głowie ma baranią czapkę huculską. Fantazji nigdy mu nie brakowało, bo z tego okresu pamiętamy też jego wizerunek w malowniczym chińskim kaftanie. Jednak na portrecie z Huculszczyzny nie zapomina bez reszty o swej roli profesora. Nosi starannie dobrany garnitur i krawat. Jako profesora uczniowie Akademii w Krakowie i w Warszawie bardzo dobrze go wspominali. „W szkole ustosunkował się Wyczół do uczniów bardzo serdecznie, życzliwie, bez przesadnej na-
puszystości i pozy c.k. profesorskiej, jaką się u niektórych jego kolegów w Akademii tak często spotykało (…). Był znany ze swej ofiarności, niejednemu udzielał pomocy materialnej, rozdawał farby całymi kompletami, płótna, a nawet kosztowne przyrządy malarskie. Protegował uczniów w kołach dobrze sytuowanych swoich przyjaciół, tak zwanych mecenasów” i niejednokrotnie zapraszał do współpracy przy wykonywaniu zamówień, które sam nie był w możności w terminie wykonać” czytamy we „Wspomnieniach i listach” zebranych przez Marię Twarowską. Temu szlachetnemu wizerunkowi towarzyszą też anegdoty ze szczyptą pikanterii, jak
to w pracowni Wyczóła na krakowskiej ASP pozowały nagie modelki. Nikogo jednak nie powinno to dziwić, żył przecież przede wszystkim w kręgu młodopolskiej bohemy.
W Gościeradzu i Bydgoszczy Leon Wyczółkowski był także zamiłowanym kolekcjonerem, jak i jego przyjaciel – oryginał Feliks Manggha Jasieński. W latach 1921–1922 Wyczółkowski przekazał swój pokaźny zbiór kolekcjonerski Muzeum Wielkopolskiemu w Poznaniu. Są w nim dzieła rzemiosła artystycznego, głównie wschodnie tkaniny, wazony, szkła, meble, ale też prace
malarskie i graficzne. Władze uznały, że artyście należy się gratyfikacja, i wypłaciły mu z wdzięczności 10 mln marek. Wyczółkowski kupił za nie dworek w Gościeradzu, 18 km na północ od Bydgoszczy. Malarz od dawna myślał o zakupie dworku podobnego do tego, w jakim się wychowywał u dziadków w Rososzy (można go zobaczyć w bydgoskim muzeum na zachowanej laurce z 1870 roku, którą Leon namalował na złote gody dziadków). Teraz jego marzenie się spełniło. Pierwotnie dworek był drewniany; w 1935 roku artysta polecił rozebrać go do fundamentów i zbudować dwór murowany. Dziś jest on w rekach prywatnych, chociaż malarz miał nadzieję,
≥„Dom” Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy mieści ogromną kolekcję jego prac
Wszystkie metamorfozy Wyczóła
≥Ekspozycja stała – fragment
SZTUKA | Muzeum Okręgowe
w Bydgoszczy nie tylko nosi imię Leona Wyczółkowskiego, jednego z największych malarzy przełomu XIX i XX wieku, ale także ma wyjątkową kolekcję jego dzieł.
≥Brama Floriańska, 1906, płótno, olej
MATERIAŁY PRASOWE/WŁASNOŚĆ MUZEUM OKRĘGOWEGO IM. LEONA WYCZÓŁKOWSKIEGO W BYDGOSZCZ (4)
MONIKA KUC
≥Autoportret – popiersie w czapce,1910, autolitografia
że wróci kiedyś do państwa i będą się tam odbywały warsztaty graficzne. Kiedy artysta zamieszkał w Gościeradzu, coraz częściej zaczął bywać także w Bydgoszczy. Odwiedzał wówczas powstałe rok wcześniej w mieście muzeum. W 1924 roku odbyła się w nim wystawa jego prac: „Grafika i akwarele Leona Wyczółkowskiego”. Twórca ofiarował po niej muzeum litograficzny portret generała Władysława Junga z dedykacją „dla Muzeum Bydgoskiego L. Wyczół 1924”. W 1928 roku uczestniczył w Wystawie Nabytków, w 1934 miał znów indywidualną „Wystawę dzieł Leona Wyczółkowskiego”. Kiedy umarł w 1936 roku, żona Franciszka Wyczółkowska, zgodnie z wolą malarza, przekazała w następnym roku bydgoskiemu muzeum olbrzymią kolekcje po nim wraz z wyposażeniem pracowni. Franciszka i Leon byli sobie bardzo oddani, chociaż nie był to związek konwencjonalny. Malarz ożenił się z Franciszką Panek dopiero w 1916 roku; wcześniej przez 20 lat była jego gospodynią. Do małżeństwa przekonała go podobno zaprzyjaźniona aktorka Idalia Pawlikowska. Franciszka i Leo wzięli ślub w krakowskim kościele św. Floriana i przeżyli ze sobą kolejne 20 lat. Przed i po ślubie malarz nigdy nie zapominał wysłać jej wiadomości z rozlicznych podróży po świecie, w których pisał nie tylko o sprawach prozaicznych, lecz i oglądanych wystawach; dedykował jej też malowane kwiaty i uwieczniał na portretach. Ona z kolei dbała o niego i dom; pomagała w transakcjach sprzedaży obrazów. Franciszka umarła w 1943 roku. Spoczywa razem z mężem na cmentarzu w Wtelnie pod Bydgoszczą. W 2009 roku Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy przeniosło zbiory patrona do zrewitalizowanego budynku „Leon Wyczółkowski” na Wyspę Młyńską i tam obecnie można je oglądać W Muzeum Wyczółkowskiego są dzieła ze wszystkich okresów twórczości – od wczesnych obrazów olejnych z końca XIX w., powstałych pod wpływem twórczości Wojciecha Gersona i Jana Matejki, po ostatnie, niedokończone „Kwiaty w dwuotworowym wazonie”. Nie brakuje prac z dziesięcioletniego bardzo ważnego okresu ukraińskiego, w którym ujawniła się w jego luministyczna wrażliwość na grę światła, wzajemne oddziaływanie barw i kontrastów. Są też prace z lat krakowskich z przewagą zabytkowej architektury. Pejzaże Tatr, wspominane już kwiaty, portrety i autoportrety. Znaczącą grupę stanowią prace powstałe w okresie gościeradzkim: świerki, cisy, dęby malowane tuszem, akwarelą czy pastelami, oraz widoki z Pomorza. Szkice ołtarza z kościoła Cystersów w Koronowie. Właśnie z Gościeradza mistrz wyruszał również na słynne wyprawy w plener, szlakiem Wisły, szkicował architekturę Torunia, Grudziądza czy Chełmna. I te prace także można oglądać w Bydgoszczy. Nie udało się dotychczas tylko znaleźć żadnego obrazu czy rysunku przedstawiającego Bydgoszcz. Wydaje się to aż nieprawdopodobne, więc Muzeum Wyczółkowskiego nie traci nadziei, że taka praca może jeszcze kiedyś się pojawić.
@ masz pytanie, wyślij e-mail do autorki m.kuc@rp.pl
R8
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO
Sport
Czwartek
26 stycznia 2017 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
◊: Mam wrażenie, że jeśli łyżwiarstwo figurowe w Polsce jeszcze istnieje, to tylko dzięki pani i Maksymowi Spodyriewowi. Natalia Kaliszek: W tej chwili jesteśmy jednymi z niewielu polskich zawodników, którzy startują na zawodach rangi mistrzowskiej, a w cyklu Grand Prix byliśmy jedynymi Polakami. Od czasu do czasu jakiś solista albo solistka uzyska minimum punktowe, ale zdarza się to w ostatnich latach naprawdę bardzo rzadko.
Dlaczego tak się dzieje? Łyżwiarstwo jest w Polsce bardzo mało popularnym
przebić do światowej czołówki.
Jak doszło do tego, że zdecydowaliście się na wspólne treningi i potem starty? Nasi trenerzy nawiązali kontakt, Maks szukał partnerki, ja partnera. On przyjechał na tydzień do Torunia, spróbowaliśmy pojeździć razem i szybko – niemal od razu – okazało się, że jesteśmy zgraną parą, więc został w Polsce. Bardzo do siebie pasowaliśmy pod względem techniki jazdy, dobraliśmy się też charakterami. Przed nami jeszcze dużo pracy, ale to nadzwy-
pary kanadyjskiej Tessy Virtue i Scotta Moir na igrzyskach olimpijskich w Vancouver. Oni mnie olśnili. Wtedy trenowałam jeszcze w parach sportowych, ale niedługo potem pani Sylwia, moja trenerka, która sama była mistrzynią i wicemistrzynią świata w tańcach na lodzie juniorów, zaproponowała przejście do tej właśnie konkurencji, bo miałam dużo problemów ze skokami i kręgosłupem.
Zaczynała pani jeździć z bratem. Czy to było idealne rozwiązanie? Ale to było już dawno, startowaliśmy w parach
treningowej, jest naprawdę zimno – temperatura spada nawet poniżej zera.
Na początku tego sezonu opublikowała pani na portalu społecznościowym zdjęcie rany, jaką odniósł Maks na treningu w Toruniu. Czym była ona spowodowana? Źle przygotowanym lodowiskiem? Trenowaliśmy przed zawodami, to były jedne z ostatnich zajęć. Maks, przewracając się, podłożył rękę pod moją płozę. W ostatniej chwili udało mi się przewrócić, żeby nie najechać płasko z góry. Bardzo głęboko rozcięłam mu skórę, ale na szczęście nie
wzrosło zainteresowanie sponsorów? Nie bardzo. Ze związku nie otrzymujemy żadnych gratyfikacji finansowych za dobre wyniki. Owszem, otrzymujemy stypendium, ale od miasta za mistrzostwo Polski. Byłam bardzo szczęśliwa, gdy w Chinach zajęliśmy piąte miejsce w zawodach Grand Prix, bo do piątej pozycji wypłacane były premie. Za dobry występ w Japonii, gdzie skończyliśmy GP na siódmym miejscu, takiej nagrody już nie otrzymaliśmy. Szukamy sponsorów, ale skoro jest to tak niepopularny sport, to nie
Pracujemy i czekamy w kolejce
przełomie marca i kwietnia odbędą się w Helsinkach. System kwalifikacyjny jest bardzo skomplikowany i w dużej mierze zależy od tego, jakie wyniki osiągną najlepsze duety. Każda z par może zdobyć kwalifikację dla swojego kraju, ale niekoniecznie 18. albo 17. pozycja będzie oznaczała awans na igrzyska. Kolejne zawody klasyfikacyjne odbędą się jesienią w Oberstdorfie.
Czy kwalifikacja do Pjongczang jest waszym głównym celem na ten sezon? Liczą się przede wszystkim igrzyska, ale stawiamy sobie też inne cele. Na zbliżających się mistrzostwach Europy chcielibyśmy zająć miejsce w pierwszej dziesiątce. To realne, bo poprawiamy się z roku na rok. Na poprzednich mistrzostwach w 2016 roku byliśmy na 11. miejscu, przedtem na 14. Czujemy, że idziemy do przodu, chcemy to potwierdzić pod koniec stycznia w Ostrawie.
Tej dyscyplinie zarzucano przez lata, że obowiązuje w niej sztywna hierarchia i zawodnikom nieznanym, ze słabych łyżwiarsko krajów trudno się przebić do czołówki. Jak jest teraz? U solistów te zasady łatwiej kruszeją, bo jeśli ktoś się przewróci, to szybko traci punkty, ale w tańcach trudno wcisnąć się do elity, trzeba być cierpliwym, działać metodą małych kroczków, czekać w kolejce i ciężko pracować. Ale patrząc na to, że wyniki mamy coraz lepsze, chyba nam się udaje.
Pomoże wam decyzja ekspertów, którzy jeden z waszych tańców – w rytm fokstrota – włączyli do kanonu tańców obowiązkowych?
IRINA TSIMFER
ROZMOWA | Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriew to jedyni reprezentanci Polski, którzy liczą się
w łyżwiarstwie figurowym. Zawodnicy klubu Axel Toruń jesienią w azjatyckim cyklu Grand Prix zajęli piąte i siódme miejsce, w grudniu po raz kolejny wygrali mistrzostwo Polski.
sportem, podczas gdy za granicą, szczególnie w takich krajach jak Rosja, USA czy Kanada, ludzie naprawdę interesują się tą dyscypliną, co przekłada się na dobre wyniki. Nam brakuje wszystkiego, co mają inni – kadry szkoleniowej, lodowisk, ale przede wszystkim tej popularności. Trudno zachęcić dzieci, skoro brak sukcesów. Odnoszę wrażenie, że w ogóle mało ludzi zdaje sobie sprawę, że nasza dyscyplina jeszcze w Polsce istnieje. Dopiero kiedy zobaczą nas w telewizji, to sobie uzmysławiają, że jednak ktoś jeszcze uprawia w naszym kraju łyżwiarstwo figurowe.
Koszty również stanowią barierę dla tej dyscypliny? Wszystko kosztuje: łyżwy, stroje, wyjazdy na zawody, godziny wynajęcia lodowiska. To jest drogi sport.
To jak się pani udało przebić do światowej czołówki? Zdecydowała wytrwałość. Gdybyśmy nie jeździli dzień w dzień, czasami zrywając się z łóżka z samego rana, gdybyśmy nie zaczęli od ponad dwóch lat jeździć razem z Maksem, to nie wiem, czy udałoby nam się
czajne, jak szybko nasz wysiłek zaczął przynosić efekty. To się rzadko zdarza w tym sporcie.
Często dochodzi w parach do konfliktów, czy wam udaje się ich uniknąć? Zawsze jest to kwestia charakteru, ale my nie mieliśmy większych sporów. Bardzo pomogła nam trenerka – Sylwia Nowak-Trębacka. Jeśli mamy jakiś problem, pojawiają się zgrzyty, to od razu sobie to wyjaśniamy i jedziemy dalej.
Prowadzi panią obecnie Sylwia Nowak-Trębacka, ale była pani też szkolona przez Dorotę Zagórską i Mariusza Siudka, ostatnich polskich medalistów wielkich imprez w łyżwiarstwie figurowym. Czy oni właśnie zainspirowali panią do uprawiania tej dyscypliny? Wraz z bratem byliśmy ich pierwszymi zawodnikami. Trenowaliśmy także u nich w Montrealu, potem oni przyjechali do Torunia i prowadzili nas w naszym klubie Axel. Oglądałam ich występ na mistrzostwach Europy w Warszawie w 2007 roku. Mocno ściskałam kciuki. Ale przyznam, że byłam zauroczona występem
sportowych, potem też jako para taneczna. Brat jest dużo starszy ode mnie, zaczął swoje dorosłe życie, skończył z łyżwiarstwem, studiował, rozpoczął pracę. Przez rok tańczyłam jeszcze z Jarosławem Kurbakowem i potem pojawił się Maks.
To starszy brat zachęcił panią do łyżwiarstwa? Z bratem byłam pierwszy raz na ślizgawce, ale zaprowadziła nas mama. Miałam cztery lata. Mama chciała nas zachęcić akurat do łyżew, bo jako dziecko też jeździła. Łyżwiarstwo uprawia też moja siostra. Na ślizgawce zwróciła na nas uwagę trenerka ze szkółki łyżwiarskiej i zaprosiła na zajęcia. Zaczynałam na starym lodowisku Tor-Toru, gdzie warunki, patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, były – delikatnie mówiąc – fatalne. Dziś to bardzo przyjemny obiekt.
Ale podczas treningu było bardzo zimno... Powiedziałabym, że w trakcie zawodów było niemal gorąco – 7, 8 stopni. Zazwyczaj jednak temperatura nie przekracza 2 stopni, a czasami, zwłaszcza na tafli
przecięłam kości ani ścięgien palców.
Czy to nie była wina lodowiska, które dzielicie z hokeistami? Od razu pojawiły się takie sugestie? Wypadek był spowodowany chwilową utratą koncentracji. Bardzo dużo zdarza się takich przypadków w łyżwiarstwie. Sama byłam świadkiem, jak dziewczyna jechała z dwoma oderwanymi palcami do szpitala, by je przyszyli. Ale to prawda, że lód u nas jest rzeczywiście przystosowany raczej do uprawiania hokeja. Panowie, którzy zajmują się lodowiskiem, bardzo się starają, ale nie zawsze mają wystarczająco dużo czasu, żeby dla nas przygotować idealną taflę. Przez kwadrans poleją wodą i już. Jeździmy więc po wybojach, dziurach, są rysy po poprzednich użytkownikach lodowiska, czasami z dachu coś kapie, a każda taka nierówność może być przyczyną utraty koncentracji, a w konsekwencji przykrego upadku.
Czy ostatnie sukcesy zaowocowały pomocą ze strony Polskiego Związku Łyżwiarstwa Figurowego,
ma odzewu. Liczymy bardzo na kwalifikację olimpijską, bo wtedy dostaniemy stypendium i będziemy mogli liczyć na wsparcie finansowe z Ministerstwa Sportu.
W łyżwiarstwie figurowym system kwalifikacji do igrzysk olimpijskich zawsze był bardzo skomplikowany. Jak wygląda obecnie? Pierwszą kwalifikacją będą mistrzostwa świata, które na
To jest ogromne wyróżnienie, podnosi naszą renomę w świecie łyżwiarskim. Nieskromnie powiem, że przeszliśmy do historii, bo pierwszy raz zdarzyło się, że taniec czy w ogóle element łyżwiarski stworzony przez Polaków będzie wykonywany przez wszystkich tancerzy.
Łyżwiarstwo to także mnóstwo sportów uzupełniających. Jakie miejsce zajmują one w waszych treningach? Balet, zajęcia ogólnorozwojowe, siłownia, taniec towarzyski, kiedyś była akrobatyka, teraz już na to nie mamy czasu. Cały dzień poświęcamy na treningi. Rok temu wstawaliśmy czasami o 6.30, bo swoje godziny na lodzie mieli hokeiści i musieliśmy się dostosować, teraz zaczynamy zajęcia o 9. Ale to nasze życie, my to kochamy. —rozmawiał Olgierd Kwiatkowski
Partnerzy Życia Kujawsko-Pomorskiego: