AKTUALNOŚCI NA ◊ REGIONY.RP.PL
Poniedziałek 27 lipca 2020 | nr 174 (11720)
Życie Regionów ROZMOWA>R2
HANDEL >R3
Warszawiacy zapominają czeniu o bonifikacie przy uwłaszczeniu
Co region, to zupełnie inny sklep spożywczy
Stołeczny ratusz wznowił wysyłkę 74 tys. zaświadczeń przekształceniowych – mówi Robert Soszyński, wiceprezydent Warszawy
Poza wielkimi miastami też toczy się cicha bitwa o handel. Niektóre sieci handlowe zaczynały od lokalnych podbojów. Inne pozostają potęgą wyłącznie w danym regionie
TEMAT NUMERU: NIERUCHOMOŚCI
Zaświadczenia z poślizgiem Przekształcenia w aglomeracjach są zaledwie na półmetku. Potrzebne jest co najmniej pół roku, by je dokończyć. były doręczane, by nie narażać mieszkańców na bezpośredni kontakt z doręczającym czy z powodu wizyty na poczcie – wyjaśnia Joanna Żabierek z Urzędu Miasta w Poznaniu. W Katowicach nie było opóźnień w wysyłaniu zaświadczeń. Podobnie było w Łodzi. Zaświadczenia cały czas wysyłano pocztą.
RENATA KRUPA-DĄBROWSKA
W
iększość dużych miast nie wydała jeszcze wszystkich zaświadczeń potwierdzających przekształcenie prawa użytkowania wieczystego we własność. Potrzebują na to jeszcze co najmniej pół roku. Co ciekawe, wiele z nich nie przerwało pracy nad nimi w czasie pandemii. Niektóre jednak – jak Warszawa, Wrocław czy Poznań – wstrzymały w tym czasie ich wysyłkę.
Bonifikata: nie zawsze sprawiedliwie
Najwięcej zaświadczeń trzeba wydać w Warszawie, co nie dziwi. W stolicy przekształcenie objęło 470 tys. użytkowników, najwięcej w Polsce. Czeka tu na nie jeszcze 290 tys. osób. W stolicy zaczęto właśnie rozsyłać 74 tys. zaświadczeń przygotowanych w czasie pandemii. Do wydania zostało 130 tys. zaświadczeń (więcej – w wywiadzie na stronie R2). We Wrocławiu otrzymało je do tej pory 15 251 mieszkańców, z czego w tym roku – 4771. Do wydania pozostało jeszcze około 45 proc. W Lublinie wystawiono 11 930, a brakuje 8100. W Katowicach wysłano je do 26 968 mieszkańców, a czeka na nie 25 000. W Pozna-
PISALIŚMY O TYM: Uwłaszczeni muszą jeszcze pamiętać o złożeniu prawidłowego wniosku w sprawie bonifikaty. „Błędy się zdarzają i przy opłacie” 26 lutego 2020 r.
◊
regiony.rp.pl
MAT.PRAS.
Tysiące oczekujących
Z powodu pandemii w Warszawie nie wysyłano zaświadczeń przekształceniowych nimi, m.in. w Olsztynie, Sopocie, Wyszkowie, Łowiczu. Tam, gdzie jest mniej mieszkańców, procedury związane z przekształceniem były mniejszym obciążeniem dla urzędników i dawno się się zakończyły. Skąd poślizg w metropoliach? Powodów jest wiele, choć te główne są wszędzie podobne.
Ciągłe zmiany
niu wydano 23 000, a wciąż brakuje ok. 27 000. W Rzeszowie otrzymało je 8393, a trzeba jeszcze wysłać 1494. Z kolei w Łodzi wydano ok. 80 tys. zaświadczeń, a oczekuje kilkanaście tysięcy osób. Jedyne duże miasto, które ma wystawianie zaświadczeń za sobą, to Gdańsk. W mniejszych miastach uporano się z
Samorządy długo nie mogły masowo wydawać zaświadczeń, ponieważ utrudniała to ustawa przekształceniowa. Trzeba było ją poprawiać aż trzy razy. W większości zmiany były korzystne. Ich wdrożenie wymagało jednak czasu. – W wielu wypadkach musimy jedną nieruchomość podzielić na kilka działek, bo np. znajdują się na niej pawilony
PARTNER ŻYCIA REGIONÓW
2,5
mln
62
tys. ha
1
mln
osób uwłaszczyło się z mocy prawa na użytkowaniu wieczystym
gruntów to nieruchomości, których właścicielem były samorządy
zaokrąglając, powinno zostać wydanych potwierdzeń przekształcenia
handlowe lub innego rodzaju obiekty, niebędące budynkami mieszkaniowymi. Przeprowadzenie wszystkich procedur związanych z podziałem geodezyjnym trwa ok. roku. A takich przypadków naprawdę mamy mnóstwo. Dopiero po wprowadzeniu do przepisów uproszczonych zasad podziału stało się to możliwe w krótszym okresie – wyjaśnia Robert Soszyński, wiceprezydent Warszawy. Przekształcenie użytkowania blokowały też lokale należące do cudzoziemców. Musieli oni mieć zgodę MSWiA na czynności wynikające z ustawy przekształceniowej, czyli na zmianę prawa użytkowania wieczystego na udział we własności gruntu. To też się zmieniło, taka zgoda nie jest już niezbędna. Kolejnym problemem była pomoc publiczna. Samorządy musiały sprawdzić m.in. czy osoba prowadząca działalność gospodarczą w mieszkaniu podlegałaby przepisom o niedozwolonej pomocy publicznej. Tu niektóre, choć nie
wszystkie, kwestie udało się wyprostować. Zmiany prawa to niejedyny powód opóźnień. Samorządy oprócz wystawiania zaświadczeń zajmują się jeszcze czasochłonnym wyliczaniem opłaty przekształceniowej.
sków jest bardzo czasochłonny, wymaga wielu czynności, tj. wyliczenia opłaty jednorazowej, udzielenia bonifikaty, dokonania przypisów księgowych w systemie informatycznym, wydania informacji o wysokości opłaty jednorazowej oraz zaświadczenia potwierdzającego wniesienie opłaty, wystawienia stosownych faktur – wylicza Justyna Góźdź z lubelskiego ratusza. Samorządy przyznają, że Covid-19 miał też wpływ na opóźnienia w procedurach przekształceniowych. – Pandemia w istotny sposób wpłynęła na terminowość załatwiania spraw. Powodem było np. zawieszenie biegu terminów m.in. dwumiesięcznego do złożenia wniosku o bonifikatę od opłaty za przekształcenie oraz na znaczny wzrost liczby osób przebywających na zwolnieniach lekarskich, a także na opiece nad dziećmi do ośmiu lat – wyjaśnia Wojciech Koerber z Urzędu Miasta we Wrocławiu. – W okresie pandemii przez miesiąc zaświadczenia nie
Nawał spraw – Głównym powodem opóźnień w wydawaniu zaświadczeń jest bardzo duże zainteresowanie właścicieli nieruchomości wnoszeniem opłat jednorazowych – wyjaśnia Justyna Góźdź z Urzędu Miasta w Lublinie. – Po otrzymaniu zaświadczeń z urzędu bardzo duża liczba właścicieli składa wnioski o zamiarze wniesienia opłaty jednorazowej oraz o udzielenie bonifikaty. Do Urzędu Miasta Lublin w pierwszym kwartale br. wpłynęło ponad 2000 wniosków. Rozpatrywane wnioski mają wpływ na tempo wydawania zaświadczeń z urzędu. Proces związany z rozpatrywaniem wnio-
W wielu miastach, takich jak Katowice, Łódź czy Kraków, bonifikata w opłacie za użytkowanie wieczyste z każdym rokiem maleje. Niektóre samorządy zadbały więc, żeby wyższa bonifikata nie przepadła mieszkańcom. Podjęto tam uchwały gwarantujące bonifikatę w najwyższej wysokości, czyli z 2019 r. – Rada Miasta Katowice wydłużyła do końca 2022 r. okres, w którym można zgłosić zamiar jednorazowej opłaty przekształceniowej i otrzymać 60-proc. bonifikatę – wyjaśnia Krzysztof Kaczorowski z Urzędu Miasta w Katowicach. Podobnie jest w Łodzi. Tam również wysokość bonifikaty od opłaty jednorazowej za przekształcenie jest taka sama jak w 2019 r. i wynosi 60 proc. Inne rozwiązania przyjęto w Białymstoku czy Krakowie. Pod Wawelem bonifikata od opłat jednorazowych w 2020 r. wynosi 50 proc. Natomiast dla osób, które otrzymały zaświadczenia o przekształceniu po 30 listopada 2019 r. i zgłosiły w ciągu dwóch miesięcy zamiar wniesienia opłaty w formie jednorazowej, w dalszym ciągu wynosi 60 proc. W Białymstoku upust wynosił w 2019 r. 98 proc., w tym roku to już 80 proc. opłaty przekształceniowej. Natomiast w Warszawie, gdzie bonifikata jest na jednym poziomie (98 lub 99 proc.) i nie maleje z każdym rokiem, podjęto inne działania osłonowe. Przepisy przewidują, że po otrzymaniu zaświadczenia użytkownik powinien złożyć wniosek o naliczenie opłaty jednorazowej w ciągu dwóch miesięcy. W przeciwnym razie utraci bonifikatę. Radni w stolicy podjęli uchwałę, że można w tej sprawie wystąpić nawet po upływie tego okresu, a upust w opłacie przekształceniowej nie przepadnie. / ©℗
@
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki
r.krupa@rp.pl
Życie regionów
R2
Poniedziałek 27 lipca 2020
◊ regiony.rp.pl
SAMORZĄDY
Przybędzie miast na mapie Polski 1 stycznia 2021 roku lista miejscowości o statusie miasta w naszym kraju zapewne powiększy się o dziesięć kolejnych pozycji. W myśl rządowego projektu rozporządzenia w sprawie ustalenia granic niektórych gmin i miast prawa miejskie mają uzyskać Kamieniec Ząbkowicki (w powiecie ząbkowickim, woj. dolnośląskie), Goraj (w powiecie biłgorajskim, woj. lubelskie), Kamionka (w powiecie lubartowskim, woj. lubelskie), Sochocin (w powiecie płońskim, woj. mazowieckie), Solec nad Wisłą (w powiecie lipskim, woj. mazowieckie), Wiskitki (w powiecie żyrardowskim, woj. mazowieckie), Dubiecko (w powiecie przemyskim, woj. podkarpackie), Wodzisław (w powiecie jędrzejowskim, woj. świętokrzyskie), Budzyń (w powiecie chodzieskim, woj. wielkopolskie), Koźminek (w powiecie kaliskim, woj. wielkopolskie).
Z poparciem mieszkańców Starania o prawa miejskie rozpoczyna miejscowość, która chciałaby je uzyskać. Odpowiedni wniosek do MSWiA składa rada gminy, po
przeprowadzeniu konsultacji społecznych. I tak, we wniosku gminy Kamionka znalazło się przypomnienie o typowo miejskim układzie urbanistycznym i przestrzennym, niezmienionym tu od XVI wieku, o zwartym charakterze zabudowy charakterystycznym dla miast, wreszcie o prawach miejskich, którymi mieszkańcy cieszyli się w latach 1458–1869. Obok argumentów historycznych, znalazły się odwołania do współczesności. – Kamionka wciąż pełni funkcję Podkarpackie Dubiecko ma szansę uzyskać od 1 stycznia status miasta lokalnego ośrodka administracyjnego, handlowego, usługowego, gospodarczego i kultu- dumny, przekazując tę wiedzę rozporządzenia znajdzie się Na rozbudowany układ następnym pokoleniom i w ten na obradach Rady Ministrów. urbanistyczny powołuje się też ralnego dla 20 sołectw. Miejscowa ludność – w sposób kształtować wśród Wtedy zapadnie ostateczna Kamieniec Ząbkowicki. zdecydowanej większości młodych mieszkańców (...) decyzja. – Mamy również kompleks nietrudniąca się rolnictwem – bardziej świadomą tożsamość – Krok ten stanowi próbę zabytków o dużym znaczeniu wsparła wniosek w konsulta- lokalną, dumę i przywiązanie przywrócenia sprawiedliwości dla regionu (pocysterskie załocjach społecznych. Na pytanie: do tego miejsca” – napisano w dziejowej dla byłego miasta i żenie klasztorne – red.), a „Czy jesteś za nadaniem miej- uzasadnieniu. uświadomienie, że do tej pory mieszkańcy w znikomym scowości Kamionka statusu nie tylko Kamionka, ale i wiele stopniu utrzymują się z rolnicmiasta?” – twierdząco odpoinnych miast żyje w stanie twa. Kamieniec od dawna nie wiedziało ponad 80 proc. głoprawnym narzuconym nam jest typową wsią – twierdzi Odwrót od carskiej sujących, przy 20-procentowej przez zaborcę – zauważa Karol Marcin Czerniec, wójt gminy. reformy frekwencji. „Kamieniec Ząbkowicki Ługowski. Kamionka została „Mieszkańcy (…) uważają, że Mimo, że sprawa wydaje bowiem pozbawiona praw pełni rolę istotnego, czterokieKamionka jako miejscowość się przesądzona, Karol Łu- miejskich w efekcie przepro- runkowego węzła kolejowego, – a niegdyś jako miasto – ma gowski, wójt Gminy Kamion- wadzonej w latach 1869–1871 przez który przechodzą linie bogatą historię, z której każdy ka, waży słowa. Woli pocze- reformy miejskiej w Króle- kolejowe Wrocław–Międzylemieszkaniec powinien być kać do 31 lipca, kiedy projekt stwie Polskim. sie i Legnica–Katowice” – zapi-
Dają, nie odbierają
SHUTTERSTOCK
BARTOSZ KLIMAS
sano we wniosku do ministerstwa. Uśrednione poparcie społeczne we wszystkich sołectwach gminy sięgnęło 70 proc., przy frekwencji 11 procent. Z zainteresowaniem konsultacjami społecznymi bywało różnie – od 7-procentowej frekwencji w sołectwach gminy Wiskitki, do blisko 62 proc. w gminie Budzyń.
Nowych miast przybywa niemal co roku. Dla przykładu, od 1 stycznia 2020 roku prawami miejskimi cieszą się Lututów w powiecie wieruszowskim, Piątek w powiecie łęczyckim, Czerwińsk nad Wisłą w powiecie płońskim oraz Klimontów w powiecie sandomierskim. Wszystkie miejscowości łączy historia – prawa miejskie obowiązywały tu do, mniej więcej, 1870 roku, czyli do wspomnianej już reformy miejskiej w Królestwie Polskim. W czasach współczesnych odbieranie praw miejskich już się nie zdarza. Ostatnimi miejscowościami pozbawionymi statusu miasta były, w 1972 roku, Boleszkowice ora rok później Lędyczek, Miasteczko Krajeńskie i Sulmierzyce. Ostatniemu z wymienionych na skutek protestów mieszkańców prawa miejskie przywrócono. Natomiast Boleszkowice, Lędyczek i Miasteczko Krajeńskie do dziś pozostają wsiami. / ©℗
ROZMOWA
Warszawiacy zapominają o bonifikacie przy uwłaszczeniu O tym, że stołeczni urzędnicy w ubiegłym tygodniu rozpoczęli wysyłkę 74 tysięcy zaświadczeń przekształceniowych, i dlaczego nie wszyscy otrzymają ten dokument – mówi Robert Soszyński, wiceprezydent Warszawy
których wiadomo, że doszło do przekształcenia prawa użytkowania wieczystego we własność. Ale żeby wystawić zaświadczenia, musimy wykonać czynności administracyjne, które często trwają wiele miesięcy.
Warszawa wstrzymała wysyłanie zaświadczeń potwierdzających przekształcenie prawa użytkowania we własność. Dlaczego? ROBERT SOSZYŃSKI: Było to związane z informacjami o możliwości przenoszenia się wirusa Covid-19 za pośrednictwem korespondencji. Nie wysłaliśmy nie tylko zaświadczeń, ale też większości dokumentów. Tylko stolica była taka ostrożna. Inne miasta wysyłały zaświadczenia. Cóż, gdyby chodziło tylko o kilkaset zaświadczeń, też zdecydowalibyśmy się na wysyłkę. Ale w Warszawie musieliśmy wystawić 470 tys. tego rodzaju dokumentów! Do czasu wstrzymania wysyłki do mieszkańców trafiło 230 tys. zaświadczeń. Zostało drugie tyle. Sama pani przyzna: w żadnym mieście takiej skali nie ma. To prawda. Warszawa jest rekordzistką, gdy chodzi o liczbę przekształceń. Ale gospodarka i urzędy wznawiają pomału pracę. Czy dotyczy to także wysyłki zaświadczeń?
MAT. PRAS.
RENATA KRUPA-DĄBROWSKA
Tak, na początku ubiegłego tygodnia zwróciliśmy się do dzielnic w tej sprawie. Lada dzień wysyłka powinna więc ruszyć. Nie oznacza to jednak, że przez te kilka miesięcy nic nie robiliśmy. Urzędnicy w dzielnicach przygotowali ponad 74 tys. zaświadczeń. Teraz są gotowe i czekają na wysyłkę. Zostało jeszcze 130 tys. do wydania.
Sporo. Ile czasu zajmie miastu wystawianie brakujących zaświadczeń? Myśleliśmy, że uporamy się z nimi w pierwszym półroczu tego roku. Pandemia pokrzyżowała nam plany. Sądzę, że do końca tego roku damy radę i wyślemy prawie wszystkie zaświadczenia. Pod warunkiem że nie pojawią się nieprzewidziane okoliczności. Prawie wszystkie?... Celowo tak powiedziałem. Mamy około 5 proc. nieruchomości, o
Rozumiem, że są to tzw. trudne przypadki? Nie do końca, bo doszło do przekształcenia. Wymagają jeszcze np. podziału nieruchomości na kilka działek albo przez posesję przebiega droga publiczna i trzeba ją wydzielić, czy też w księgach wieczystych znajdują się błędne zapisy i wymagają skorygowania. W wypadku tych nieruchomości stopień skomplikowania problemów nie jest tak duży, by nie dało się ich wyprostować. Wymaga to jedynie czasu: kilku miesięcy, roku czy kilku lat.
Każda z nich jest inna. Są takie, gdzie część osiedla mieszkaniowego znajduje się na gruncie miejskim, a część na spółdzielczym. Wówczas wyprostowanie sytuacji prawnej nie jest trudne. Potrzeba kilku miesięcy i tyle. Wiele jednak bloków spółdzielczych stoi na działkach, do których spółdzielnia nie ma żadnych praw. Grunty są obciążone np. roszczeniami dekretowymi. Wtedy mamy do czynienia z przypadkiem, kiedy można tylko czekać, aż pojawi się w końcu ustawa reprywatyzacyjna, co jest mało prawdopodobne.
Rozmawiamy o spółdzielcach. Ale nie tylko oni nie mogą liczyć na przekształcenie. Czy Warszawa ma pomysł, jak tym ludziom pomóc? Szacujemy, że problemy mogą dotyczyć ponad 100 tysięcy mieszkańców. Są to zaszłości W stolicy nie doszło do przekształcenia historyczne. Na tysiącach nieruchomości ciążą roszczenia tysięcy działek, na których stoją z dekretu Bieruta albo osób, które spółdzielcze bloki mieszkalne. z nich wywłaszczono. Tak, jak już Udało się powołać specjalny zespół mówiłem: nie poradzimy sobie bez w ratuszu, który miałby zająć się tym ustawy reprywatyzacyjnej. problemem? Nie pomożemy osobom, które na Rzeczywiście, taki pomysł był. nich mieszkają, nie mamy jak. Przed pandemią zespół zaczął się spotykać. W jego skład wchodzili nie tylko urzędnicy z ratusza, Proces przekształcenia to nie tylko ale i przedstawiciele spółdzielni same zaświadczenia, ale i ustalenie mieszkaniowych. Ale z powodu opłaty przekształceniowej. Podobno Covid-19 doszło do przerwania jego warszawiacy zapominają o tym prac. Nie są to też problemy, które obowiązku? można rozwiązywać poprzez Według moich wyliczeń tylko zdalne spotkania. Pracuje się na połowa warszawiaków złożyła dokumentach. wnioski, chcąc skorzystać z Na pewno wrócimy do spotkań bonifikaty. Nie pomogła kampania zespołu. Kiedy? Jeszcze nie wiem. reklamowa. Tymczasem przepisy Chcemy przyjrzeć się każdej zawierają konkretny termin, spółdzielni. Ale ich problemów nie którego trzeba przestrzegać. da się wrzucić do jednego worka. Ustawa przekształceniowa mówi, że
jeżeli zaświadczenie potwierdzające przekształcenie zostało doręczone po 30 listopada 2019 r., to uwłaszczony musi w terminie dwóch miesięcy od otrzymania tego dokumentu zgłosić w gminie zamiar wniesienia opłaty przekształceniowej (jednorazowej). Potem bonifikata przepada. Radni w stolicy podjęli więc uchwałę, że można w tej sprawie wystąpić nawet po upływie tego okresu, a upust nie przepadnie.
A jak wygląda sytuacja z regulowaniem opłat przekształceniowych przez osoby, które zgłosiły się do urzędu? Płacą? Przeszło 80 proc. warszawiaków wniosło w ub.r. roczną opłatę z tytułu użytkowania wieczystego. W ich wypadku dochodzi jedynie do wzajemnego rozliczenia. Zazwyczaj to my zwracamy pieniądze mieszkańcom, a nie oni nam wpłacają. Opłata przekształceniowa po uwzględnieniu bonifikaty jest niższa od rocznej opłaty. Jak powszechne uwłaszczenie wpłynęło na dochody stolicy? Czy są one dużo niższe? Widać dziurę w budżecie? Z rocznej opłaty z tytułu użytkowania wieczystego nieruchomości mieszkaniowych wpływało do naszego budżetu miasta przeszło 300 mln zł. Czy jest to dużo? Roczny budżet stolicy wynosi ponad 19 mld zł. Jego większość to jednak tzw. wydatki sztywne, jak oświata, płace czy zadania zlecone przez administrację rządową. W tym kontekście 300 mln to poważna kwota. Jej brak jest odczuwalny. / ©℗
◊ regiony.rp.pl
Życie regionów
Poniedziałek 27 lipca 2020
R3
HANDEL
W Polsce działa kilkadziesiąt lokalnych czy regionalnych sieci i nic nie wskazuje, aby miało się to zmienić.
SHUTTERSTOCK
Co region to zupełnie inny sklep spożywczy Sieć Aldi zaczynała podbój polskiego rynku od Śląska PIOTR MAZURKIEWICZ
P
olski handel jest wciąż mocno rozdrobniony i choć liczba sklepów spożywczych spada – jest ich już poniżej 100 tys. – to wciąż nie da się go porównać do żadnego innego. Choć na skalę ogólnopolską karty rozdają wielkie sieci, to nadal w niemal każdym regionie można znaleźć markę sklepu spożywczego typowego tylko dla tej części Polski.
Wysyp małych firm – Regionalne sieci to z całą pewnością jedna ze specyficznych cech polskiego rynku, podobne zjawisko widać choćby na Węgrzech, ale najbardziej wyraźne jest jeszcze w Grecji, Włoszech czy Hiszpanii – mówi Andrzej Faliński, prezes Forum Dialogu Gospodarczego. – To efekt silnych przyzwyczajeń konsumentów do lokalnych marek, choć także w Polsce można się spodziewać, iż lokalne sieci będą się konsolidowały w ramach pionowych porozumień z hurtownikami czy producentami, aby mieć dostęp do lep-
REKLAMA 0892797 <\t>
szych warunków cenowych, jak również mieć możliwość eksportu towarów – dodaje. Kupujący mogą wiec trafić do sklepów Aldik, Jeżyk czy Kefirek, których w innej części kraju już nie spotkają. – Często jest to łakomy kąsek dla dużych graczy, którzy chętnie by taką firmę przejęli, ale nie jest to takie proste. Zazwyczaj to rodzinne przedsiębiorstwa rosnące od lat, które są w dobrej kondycji – mówi jeden z prezesów dużej sieci. Z powodu ograniczeń związanych z ruchem w sklepach konsumenci chętniej wybierali w tym okresie sklepy mniejsze, położone jak najbliżej ich miejsca zamieszkania. W efekcie lokalne, niewielkie placówki zyskiwały, a traciły najmocniej duże sklepy, zwłaszcza hipermarkety. Lokalność polskiego handlu widać też mocno, jeśli chodzi o nastawienie sieci międzynarodowych, które niekoniecznie rozpoczynają swoją ekspansję od wielkich miast. Tam, w największych centrach handlowych, zazwyczaj ruszają pierwsze sklepy znanych marek odzieżowych, ale ze sklepami spożywczymi sytuacja jest zupełnie inna. Wiele z nich rozpoczynało, i nadal rozpo-
czyna, rozwój od mniejszych miast, a nie największych aglomeracji. I często latami rosną głównie w jednym regionie. Sieć Mere od dwóch lat informowała o planach uruchomienia w Polsce ponad 100 sklepów. Choć momentami wydawało się, że nic z tego nie wyjdzie, teraz wygląda na to, że w najbliższym czasie ruszy pierwszy sklep pod szyldem tej marki w Częstochowie – o czym „Rzeczpospolita” informowała jako pierwsza. To typowy hard dyskont: towary sprzedawane wprost z palet, bardzo ograniczony asortyment. Po latach podboju rynków wschodnich sieć ma już trzy sklepy w Niemczech, planuje tam kolejne, jak również chce wejść na inne rynki. Także niemiecka sieć Aldi przed laty za cel swojej ekspansji w Polsce wybrała Śląsk – i nadal jest najmocniejsza w zachodniej części kraju, choć ma już też pierwsze sklepy, np. w Warszawie. W ostatnim roku otworzyła jednak nowe biura regionalne w Krakowie, Gdańsku, Lublinie i Szczecinie, co pokazuje, iż powraca do planów rozwoju i zapowiada na-
wet trzykrotny wzrost liczby sklepów do końca 2022 r. – Mamy ambitne plany rozwoju sieci na najbliższe lata. W ich ramach do końca 2022 roku chcemy potroić liczbę otwieranych sklepów. Oczywiście, jest to uzależnione od wielu zmiennych i dajemy sobie prawo do bieżącej aktualizacji – mówi Oktawian Torchała, prezes Aldi w Polsce. – Jak pokazują wydarzenia ostatnich miesięcy na świecie, sytuacja może zmieniać się dynamicznie, ale to jest cel, do którego dążymy. Minione dziesięciolecie stworzyło doskonałe podwaliny do tego kroku, jesteśmy gotowi do przejęcia nowych obiektów czy działek – dodaje. Firma ma w Polsce 141 sklepów. W minionym roku otwartych zostało sześć, od stycznia zaś sieć otworzyła cztery sklepy.
Lokalność w cenie Grupa POLOmarket z kolei swoją centralę ma w regionie kujawsko-pomorskim, ale coraz śmielej zapuszcza się w
inne części kraju. Firma podaje, iż zaczynała w 1997 roku od 27 sklepów. Dziś jest to już ponad 280 nowoczesnych placówek na terenie całej Polski i blisko 2,5 mld obrotu netto rocznie. – Miesięcznie odwiedza nas prawie 9 mln klientów w całym kraju – podaje firma. W Wielkopolsce swój podbój rynku rozpoczęła z kolei francuska grupa Muszkieterów, która w ramach systemu franczyzowego prowadzi sklepy spożywcze Intermarché oraz budowlane Bricomarché. Dopiero co otworzyła 8. w województwie mazowieckim i 167. w Polsce supermarket z produktami do domu i ogrodu. Była to także pierwsza placówka w aglomeracji warszawskiej – w miejscowości Babice Nowe. – Jednym z priorytetów Muszkieterów jest zaangażowanie społeczne, dlatego uruchomienie sklepu wiąże się z licznymi dodatkowymi korzyściami dla lokalnych mieszkańców. Wśród nich są: 24 nowe miejsca pracy, organizowanie akcji społecznych, a także zasilanie budżetu gminy
dodatkowymi dochodami pochodzącymi z podatków – mówi Kinga Witkowska, właścicielka sklepu Bricomarché w Babicach Nowych. Północno-wchodnia część kraju to z kolei obszar ekspansji sieci Topaz, którą w 1993 r. założył Zbigniew Paczóski, przedsiębiorca z Sokołowa Podlaskiego. – Kiedy ten sektor na rynku stawał się coraz bardziej zatłoczony, wydawało mi się, że konkurowanie przedsiębiorstwa z polskim kapitałem z firmą zagraniczną było nierealne. Jednak udało się. Każdy kolejny supermarket jest częścią sieci, której sklepy odwiedza 1,5 miliona klientów miesięcznie. Proponujemy ponad 35 tysięcy najwyższej jakości produktów od około 600 producentów i dostawców z całej Polski – mówi dzisiaj. Sieć Topaz to obecnie ponad sto placówek (55 sklepów własnych, 65 w sieci franczyzowej) w czterech województwach wschodniej, a także centralnej, Polski: m.in. w Mińsku Mazowieckim, Siedlcach, Warszawie, Węgrowie czy Sokołowie Podlaskim. / ©℗
Życie regionów
R4
Poniedziałek 27 lipca 2020
◊ regiony.rp.pl
SAMORZĄDY
Największe atrakcje tego lata
Kariera w sporcie, fiasko w polityce?
Nosowska, Cugowski i Trupa Trupa wystąpią w Białymstoku, Rzeszowie i Lublinie od 20 sierpnia do 6 września na festiwalu Wschód Kultury. JACEK CIEŚLAK
W
iększej prezentacji tego lata jak Wschód Kultury – nie będzie. To cykl festiwali organizowanych przez Narodowe Centrum Kultury oraz samorządy Rzeszowa, Lublina i Białegostoku we współpracy z krajami Partnerstwa Wschodniego.
Thriller pandemiczny – Zrobimy wszystko, aby tegoroczny Wschód Kultury odbył się w zaplanowanym kształcie, z zachowaniem wszelkich zasad prewencji antycovidowej, a w związku z mniejszą niż zwykle liczbą widzów w miejscach wydarzeń – zapewnimy streamingi i retransmisje za pośrednictwem internetu, TV i podcastu. To stwarza możliwość dotarcia do znacznie szerszej rzeszy odbiorców – mówi prof. Rafał Wiśniewski, dyrektor NCK, które zwiększyło finansowanie projektu. Pierwszą odsłoną Wschodu Kultury będzie białostocki Inny Wymiar (20–23 sierpnia). – Zaprezentuje bogactwo wielokulturowości Podlasia, a w szczególności Białegostoku – zapowiada Adam Musiuk, wiceprezydent Białegostoku.
REKLAMA 0892643 <\t>
MAT. PRAS.
KULTURA
Trupa Trupa, gdańska rewelacja światowej sceny alternatywnej, zagra w Lublinie – W wydarzeniach wezmą udział twórcy krajowi oraz z Armenii, Belgii, Białorusi, Bułgarii, Chorwacji, Izraela, Macedonii, Słowenii, Ukrainy. Z muzyki folkowej usłyszymy m.in. Dagadanę i Czeremszynę. Koncert Kobiety Wschodu pokaże różne oblicza sztuki kobiecej. Z kolei recital „God dag Chopin!” i „Muzyka szwedzkiego dworu” to propozycje dla wielbicieli muzyki klasycznej. Projekt „Miasto utkane z dźwięków” przybliży dorobek znanych białostoczan, m.in. Wiery Gran czy Zygmunta Białostockiego. Zobaczymy cztery wystawy. „Strach” przedstawi prace 24 artystek i artystów z Europy Środkowo-Wschodniej oraz pogranicza Azji. Ekspozycja „Niewidzialni” dokumentuje Ukraińców żyjących w Wielkopolsce. „Na tatarskim szlaku” to próba uchwycenia specyfiki mniejszości tatarskiej w Polsce. Zobaczyć będzie można także wystawę fotografii Arega Balayana – „MOB. (Military mobilization)”. Z myślą o teatromanach przygotowano thriller pandemiczny „Rok metalowego szczura” Grupy Coincidentia oraz „Wilcze dzieci” Kooperacji Flug, inspirowane losami niemieckich sierot.
Wśród filmów warto polecić „Bóg istnieje, a jej imię to Petrunia” macedońskiej reżyserki Teony Strugar Mitevskiej oraz znakomitego „Ojca” bułgarskiego duetu Kristina Grozeva i Petar Valchanov – słodko-gorzką opowieść o relacji ojca i syna w postkomunistycznym pejzażu prowincji. Odbędzie się także promocja książki „(Nie)modny Białystok 1939-1959” o tym, jak ubierali się białostoczanie.
Antena Krzyku – W Rzeszowie zobaczymy się wyjątkowo w ostatni wakacyjny weekend 28–30 sierpnia, koncert główny zaś odbędzie się w Hali Podpromie – obiecuje Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa. Warto zwrócić tam uwagę na multimedialną prezentację „Złego” Leopolda Tyrmanda, uświetniającą Rok Tyrmandowski. Brzmienie instrumentów dawnych z nowoczesnymi technologiami połączy projekt Na Styku. Wrażenia spotęgują laserowe wizualizacje Jakuba Hadera. Dla młodych najważniejsza będzie premiera „Alicji w Krainie Czarów” i wystawa fotografii ze spektaklu pod tym samym tytułem, przygotowana przez Teatr Lalek w Grodnie.
Wystawa „Pandemia” i fotografie Przemysława Wiśniewskiego przypomną czas przymusowej izolacji. Ale najbardziej spektakularny będzie koncert główny, który otworzy Krzysztof Cugowski z Filharmonią Podkarpacką. Tradycją są tu egzotyczne duety. Wystąpią Ania Dąbrowska i Sirusho, Sorry Boys i Nino Katamadze, Mioush i GO A oraz Katarzyna Nosowska i PVNCH. – Inne Brzmienia każdego roku, a tym razem 3–6 września, stworzą okazję do doświadczenia muzyki na najwyższym poziomie – powiedział Krzysztof Żuk, prezydent Lublina. Kluczowym wydarzeniem będzie jubileusz „Anteny Krzyku”, alternatywnej wytwórni z Wrocławia, założonej 35 lat temu. Odbędą się spotkania z jej twórcami, a także wystawa plakatów i okładek płytowych. W programie koncertów znalazł się zespół Javva, łączący rytmy afrykańskie i orientalne z avant rockiem, muzyką psychodeliczną i noisem. Usłyszymy też grupę 1984, legendę polskiej nowej fali, oraz żeńską formację folkowo-punkową Pochwalone. Najważniejsza będzie jednak gdańska Trupa Trupa, która przebojem wdarła się na światowe rynki muzyczne. Będą też zagraniczni goście: Kap Bambino, francuski duet wykonujący muzykę elektroniczną osadzoną w brzmieniach alternatywnych oraz projekt trójki Michała Górczyńskiego, Tomasza Wirackiego z Seanem Palmerem, łączący poezję Williama Blake’a z muzyczną improwizacją. Z kolei Sherpa The Tiger ze Lwowa pokażą jak łączyć ambient, jazz, funk, używając sowieckich syntezatorów. Na publiczność w Lublinie czekać będą też premiery literackie. Wśród autorów są Artem Czech i „Dzielnica D”, Mark Livin i „Riki i drogi”, Siarhiej Pryłucki i jego „Patriotyzm dla opornych” oraz „Wszystkie ptaki, co we mnie” – antologia poezji łotewskiej. / ©℗
Bogdan Wenta dwa razy z rzędu nie dostał od podzielonej Rady Miasta Kielce wotum zaufania, a to otwiera drogę do referendum w sprawie jego odwołania. JANINA BLIKOWSKA
– Naturalną rzeczą jest, że gdy nie dajemy prezydentowi wotum zaufania, czyli uważamy, że nie sprawdził się na stanowisku, to dalszym krokiem jest referendum – mówi „Rzeczpospolitej” Jarosław Karyś, przewodniczący największego w Radzie klubu PiS. – Wszystko wskazuje na to, że taki ruch powinien zostać wykonany – dodaje. Po trwającej przeszło trzy dekady błyskotliwej karierze sportowej Bogdan Wenta próbował swoich sił w polityce: najpierw w europarlamencie, a od 2018 r. w Kielcach. W wyborach dostał 61,25 proc. głosów (w II turze), przy wsparciu klubu Projekt Świętokrzyskie – Bezpartyjny i Niezależny, we współpracy z szefem stowarzyszenia Bezpartyjny i Niezależny Kamilem Suchańskim, który został przewodniczącym Rady Miasta Kielce. W klubie doszło jednak w ubiegłym roku do rozłamu, który przypieczętowały ostatnie głosowania. Część jego członków, przy wsparciu klubu PiS, opowiada się przeciw Wencie – prezydent nie otrzymał wotum zaufania: i to dwa razy. – Naszym zdaniem prezydent nie spełnia oczekiwań, jakie mamy wobec włodarza miasta, a poza tym wiele z tego, co zaplanował, nie zostało zrealizowane – komentuje Karyś. Dawni sojusznicy zarzucają z kolei Wencie odstąpienie od realizacji wspólnego programu wyborczego. – Miały być uczciwe i przejrzyste konkursy na stanowiska urzędnicze i
przyjazna administracja, ale przy naborach wciąż panują nepotyzm i kumoterstwo, a sprawy kielczan grzęzną w biurokratycznych procedurach – kwitował Kamil Suchański. Jego zdaniem zamiast nowych inwestorów i przyspieszenia rozwoju gospodarczego – z Kielc odpływa kapitał i pogłębia się niedorozwój gospodarczy. Z kolei w klubie KO, który głosował wcześniej za wotum zaufania dla Wenty, dwie radne wstrzymały się od głosu – z powodu „chaosu administracyjnego w urzędzie miasta”, do jakiego miało dojść w poprzednim roku. – Radni widzą pozytywne zmiany, które następują w 2020 r. – zastrzega jednak jedna z nich, Katarzyna Zapała. Broni się też sam Wenta. – Radni nie oceniali mojej prezydentury pod kątem merytorycznym, tylko koncentrowali się na realizacji własnych scenariuszy politycznych. Słychać to było podczas debaty, w której pojawiło się wiele nieprawdziwych argumentów. Co ciekawe, mieszkańcy, którzy brali w niej udział, w większości przedstawiali zupełnie inny punkt widzenia niż radni – podkreśla. Dwukrotny brak wotum zaufania otwiera drogę do referendum, choć przeciwnikom prezydenta może zabraknąć szabel. Prezydent Wenta liczy się z ryzykiem, choć podkreśla, że wierzy w poparcie mieszkańców Kielc. Prof. Rafał Chwedoruk, politolog z UW, mówi, że sytuacja Bogdana Wenty jest skomplikowana z powodu ustroju samorządowego w Polsce. – Z jednej strony prezydenci miast wybierani są w wyborach powszechnych, a z drugiej strony jest rada miasta. W efekcie nie wiadomo, kto reprezentuje wolę suwerena, czyli mieszkańców – zauważa ekspert. / ©℗