Kurier Plus - 17 marca 2018

Page 1

NEW YORK • PENNSYLVANIA • CONNECTICUT • NEW JERSEY • MASSACHUSETTS

PE£NE E-WYDANIE KURIERA W INTERNECIE: WWW.KURIERPLUS.COM

ER KURI

í í í í í

P L U S

NUMER 1228 (1528)

W E E K L Y ROK ZA£O¯ENIA 1987

M A G A Z I N E TYGODNIK

FOTO: WERONIKA KWIATKOWSKA

P O L I S H

Marzec 1968 – geneza – str.3 Multimilionowa wygrana w s¹dzie – str. 7 Strony weterañskie – str. 10-11 70-lecie chóru Ogiñskiego – str. 13 Urojone krajobrazy – sztuka Ryszarda Semki – str. 19

17 MARCA 2018

Tomasz Bagnowski

Bye, bye Rex Rex Tillerson nie jest ju¿ sekretarzem stanu USA. Na tym stanowisku zast¹pi go dotychczasowy szef CIA Mike Pompeo. Wymiana najwa¿niejszego amerykañskiego dyplomaty jest wielkim zaskoczeniem. Od dawna mówi³o siê o tym, ¿e Rex Tillerson, by³y szef Exxon Mobile, bêdzie jednym z tych cz³onków gabinetu Donalda Trumpa, których prezydent prêdzej czy póŸniej zwolni. Zaskoczeniem mo¿e byæ co najwy¿ej tryb dymisji. Tillerson o tym, ¿e nie jest ju¿ sekretarzem stanu dowiedzia³ siê z Twittera. Bior¹c jednak pod uwagê zami³owanie prezydenta do tego œrodka komunikacji trudno siê dziwiæ i temu. D³ugoletni dyrektor naftowego giganta jako dyplomata sprawdza³ siê raczej s³abo. Nie maj¹c doœwiadczenia nie tylko w dyplomacji, ale tak¿e w sprawowaniu jakiejkolwiek funkcji w administracji rz¹dowej, Tillerson nie potrafi³ u³o¿yæ sobie dobrych stosunków ze wspó³pracownikami. W efekcie z kierowanego przez niego resortu odesz³o oko³o 60 procent dyplomatów. Tillerson straci³ te¿ pos³uch u podw³adnych po tym

jak zapowiedzia³ znacz¹ce ciêcia w wydatkach i odchudzenie personelu. Nie sz³o mu tak¿e dobrze w stosunkach z prezydentem. Mówi¹c inaczej nie potrafi³, choæ próbowa³, wstrzeliæ siê w tok rozumowania Donalda Trumpa. Kiedy podczas jednego z napiêæ w stosunkach z Kore¹ Pó³nocn¹ mówi³ o koniecznoœci dyplomatycznego rozwi¹zania konfliktu, Donald Trump stwierdzi³, ¿e dyplomacja to strata czasu. Ostatnio kiedy Tillerson powiedzia³, ¿e „USA s¹ bardzo daleko od dyplomacji z Kore¹”, prezydent akurat zdecydowa³ siê na negocjacje, a nawet na osobiste spotkanie z Kim Dzong Unem. Ró¿nic by³o jednak du¿o wiêcej. Donald Trump wycofa³ Amerykê z paryskiego porozumienia klimatycznego, Tillerson proponowa³ by w nim pozostaæ. Prezydent jest ostrym krytykiem umowy z Iranem, sekretarz stanu by³ jej zwolennikiem. Krótko mówi¹c obaj panowie nadawali jakby na innych falach. í8

Sowa œnie¿na z Breezy Point. Pisze o niej Weronika Kwiatkowska w swoim felietonie na stronie 15.

Wszystko trzeba prze¿yæ samemu Przez 12 lat sprzedawa³ samochody w New Jersey. Pewnego dnia uzna³, ¿e przyszed³ czas na zmiany – wsiad³ na motocykl i zacz¹³ zwiedzaæ œwiat. W rok przejecha³ obie Ameryki od Patagonii a¿ po najdalsze krañce Alaski, kilka lat póŸniej objecha³ ca³¹ Afrykê a potem ¿y³ dwa miesi¹ce w namiocie na pla¿y w Izraelu. Zwiedzania œwiata wci¹¿ jednak mu ma³o. O tym, co znacz¹ podró¿e w jego ¿yciu z Romanem Zdebem rozmawia Marek Rygielski. Romana poznajê w czasie pieszej pielgrzymki z Nowego Jorku do Amerykañskiej Czêstochowy. W swoim, utrzymanym w stylu „kawalerskim”, domu, przyjmuje mnie jak cz³onka rodziny. Rozmawiamy o wszystkim dziel¹c siê wspomnieniami, radami – poznaj¹c siê coraz bli¿ej. Najbardziej interesuje mnie jednak jego podró¿ dokoo³a œwiata, która zaczê³a siê dziewiêæ lat temu i tak naprawdê – wci¹¿ trwa.

u

Roman Zdeb – Lepiej nie planowaæ za du¿o.

– Opowiedz, jak to siê zaczê³o. W 2005 roku, przez kolegê pozna³em Mirmila z Mielca, który mieszka³ w Burlington, NJ. Mirmil mia³ plan, by pojechaæ motorem z Polski do Chin i z powrotem. Szuka³ entuzjastów, podró¿ników motocyklowych z którymi móg³by siê wybraæ. Pamiêtam, jak rozwin¹³ du¿¹ mapê Europy i Azji i pokaza³ mi trasê, któr¹ zaplanowa³. Od tego momentu by³em zafascynowany t¹ wypraw¹, zara¿ony podró¿ami na motocyklu. Mirmil mia³ ju¿ na koncie wiele wypraw. Od m³odych lat – na przyk³ad rowerem z Polski do W³och, albo kie-

dy przep³yn¹³ ca³¹ Wis³ê na tratwie zbudowanej z plastikowych butelek. Zmêczony prac¹, d³ugimi godzinami oraz coraz gorszym rynkiem (kryzys 2008 r.) postanowi³em zobaczyæ œwiat. Planuj¹c podró¿ po Amerykach liczy³eœ siê z tym, ¿e potrwa ona wiele miesiêcy. Ile czasu zajê³o ci jej zaplanowanie, czy trudno by³o zdecydowaæ siê, by wreszcie to zrobiæ? W 2009 roku, po wyprawie Polska-Chiny-Polska by³em urzeczony dalekimi podró¿ami i rozgl¹da³em siê za nastêpn¹. By³em wiêc gotów przy³¹czyæ siê do Mirmila, który w³aœnie planowa³ pierwsz¹ wyprawê do Ameryki Po³udniowej. Po¿egna³em na dobre 14 lat pracy w salonie samochodowym – bardzo stresuj¹ca praca – tak wiêc czasu mia³em do oporu. Plan by³ taki, ¿eby odwiedziæ polskiego ksiêdza Roberta w Arue w Brazylii, który przez kolegê Jarka osobiœcie zaprosi³ mnie, bym odwiedzi³ polsk¹ osadê w po³udniowej Brazylii. í 16-17


2

KURIER PLUS 17 MARCA 2018

www.kurierplus.com

Czytaj nas w internecie: www.kurierplus.com


KURIER PLUS 17 MARCA 2018

www.kurierplus.com

3

Marzec 1968 – geneza czêœæ 2 4 marca Szlajfer i Michnik zostali oficjalnie powiadomieni o skreœleniu ich z listy studentów. Tego samego dnia w mieszkaniu Jakuba Karpiñskiego odby³o siê zebranie na temat podjêcia dalszych dzia³añ. Karpiñski, asystent socjologii na UW, by³ autorem ulotki „Prawa obywatelskie znów zagro¿one”, któr¹ rozpowszechniano na terenie uczelni. Wiec na Uniwersytecie Na zebraniu u Karpiñskiego podjêto ostatecznie decyzjê o zwo³aniu wiecu na dziedziñcu UW w po³udnie, w pi¹tek 8 marca. Postanowiono, ¿e Kuroñ i Modzelewski, pozostaj¹cy na zwolnieniu warunkowym, nie powinni braæ udzia³u w zgromadzeniu. Uzgodniono, ¿e wiec rozpocznie siê odczytaniem rezolucji a nastêpnie studenci odœpiewaj¹ hymn i „Miêdzynarodówkê”. Do odczytania rezolucji wytypowana zosta³a Irena Lasota. Jako kobieta nie mog³aby byæ ukarana wcieleniem do wojska. 7 marca na terenie UW, w akademikach oraz w kilku innych uczelniach rozpowszechniano ulotki zawiadamiaj¹ce o pi¹tkowym wiecu. Nastêpnego dnia, milicja aresztowa³a Michnika, Szlajfera oraz kilku innych studentów. O 12: 00 w po³udnie m³odzie¿ zaczê³a gromadziæ siê przed budynkiem biblioteki na g³ównym dziedziñcu Uniwersytetu. Ocenia siê, ¿e na wiec przyby³o oko³o dwa tysi¹ce studentów UW i innych uczelni. Irena Lasota wesz³a na ³awkê i odczyta³a rezolucjê potêpiaj¹c¹ zdjêcie „Dziadów” oraz represje przeciwko studentom. Grupka ZMS-owców próbowa³a zak³óciæ zgromadzenie przepychaj¹c siê przez t³um i wznosz¹c okrzyki: „Rozrabiacze – nie studenci” oraz „Chcemy siê uczyæ”. Kilka minut po 12: 00 na teren uczelni wjecha³y autobusy z których wyszli mê¿czyŸni w skórzanych kurtkach i ko¿uchach. By³ to aktyw partyjny z warszawskich zak³adów pracy, któremu póŸniej nadano miano „wycieczki”. „Wycieczkowicze” zaczêli rozpychaæ m³odzie¿. Niektórym studentom odbierano legitymacje i wci¹gano ich do autobusów. Zebrani wznosili okrzyki: „Nie ma chleba bez wolnoœci”, „Demokracja” jak równie¿ „Polska czeka na Dubczeka” (aluzja do Aleksandra Dubczeka, przywódcy praskiej wiosny 1968). T³um skierowa³ siê w stronê Pa³acu Kazimierzowskiego, siedziby rektora. Wkrótce na balkonie budynku pojawi³ siê prorektor Zygmunt Rybicki, który stwierdzi³, ¿e bêdzie rozmawiaæ tylko z aktywem. Odpowiedzia³y mu okrzyki: „Aktyw w wiêzieniu”. Jednak po pewnym czasie kilkuosobowa delegacja uda³a siê na rozmowy. W wyniku negocjacji ustalono, ¿e studenci spotkaj¹ siê z w³adzami uczelni w poniedzia³ek, w najwiêkszej auli UW – Collegium Maximum. W tej sytuacji wiec dobiega³ koñca. Niespodziewanie w g³ównej bramie uczelni pojawi³ siê oddzia³ ZOMO w he³mach, z pistoletami. W tym momencie aktyw partyjny wyj¹³ spod kurtek i p³aszczy gumowe pa³ki, którymi zaczêto ok³adaæ studentów. Nie oszczêdzano nawet dziewNEW YORK • PENNSYLVANIA • CONNECTICUT • NEW JERSEY • MASSACHUSETTS

cz¹t. Zanotowano przypadki skrajnej brutalnoœci. Zdarza³o siê, ¿e kopano le¿¹cych na ziemi. Zajœcia rozprzestrzeni³y siê na Krakowskie Przedmieœcie. Prowokacja? Charakterystyczne, ¿e interwencja milicji i aktywu nast¹pi³a w momencie kiedy wiec siê koñczy³. Komuœ zale¿a³o, ¿eby nie zakoñczy³o siê spokojnie. Istnia³a doœæ powszechna opinia, ¿e w PRL nic siê nie dzia³o bez wiedzy i zgody w³adz. Przedstawienie Kazimierza Dejmka mo¿na by³o odwo³aæ „po cichu”. Zdecydowano jednak og³osiæ datê ostatniego spektaklu, po którym dosz³o do demonstracji. Podobnie mo¿na by³o nie dopuœciæ do przeprowadzenia wiecu na UW odwo³uj¹c zajêcia na uczelni 8 marca, blokuj¹c okolice Uniwersytetu pod pretekstem robót drogowych, itp. Œwiadomie dopuszczono do zorganizowania zgromadzenia znaj¹c jego termin wczeœniej. Je¿eli Marzec by³ prowokacj¹ to jej autorami byli tak zwani „partyzanci” – weterani lewicowego podziemia z okresu okupacji hitlerowskiej. Ich patronem i nieformalnym wodzem by³ genera³ Mieczys³aw Moczar, ówczesny minister spraw wewnêtrznych. Moczarowców, jak ich równie¿ okreœlano, uwa¿ano za narodowych komunistów g³osz¹cych patriotyczne slogany zabarwiane niekiedy antysemityzmem. Swoje dzia³ania kierowali czêsto przeciwko dzia³aczom partyjnym i rz¹dowym ¿ydowskiego pochodzenia. Prawdopodobnie to w³aœnie ludzie Moczara sprowokowali niepokoje w stolicy chc¹c wykorzystaæ je do rozprawy z przeciwnikami w aparacie w³adzy. Pierwsze komentarze prasy pozostaj¹cej na us³ugach „partyzantów” obarcza³y win¹ za zajœcia na UW „bananow¹” m³odzie¿ – dzieci niektórych dygnitarzy rz¹dowych. PóŸniej zaczêto piêtnowaæ „syjonistów” i „wichrzycieli”. Rewolta studencka Domniemani autorzy prowokacji spodziewali siê byæ mo¿e, ¿e demonstracje studenckie ogranicz¹ siê do samej stolicy. Sta³o siê inaczej. W ci¹gu najbli¿szych dni protesty rozprzestrzeni³y siê na ca³y kraj i objê³y prawie wszystkie oœrodki akademickie. Ju¿ nastêpnego dnia, w sobotê 9 marca, odby³ siê wiec na Politechnice Warszawskiej. Po zakoñczeniu zgromadzenia studenci uformowali pochód i ruszyli w kierunku domu studenckiego „Rotunda”. Po przejœciu kilkuset metrów zostali zaatakowani przez oddzia³ ZOMO. Demonstracje i starcia z milicj¹ ogarnê³y okoliczne ulice i trwa³y szereg godzin. W wielu oœrodkach akademickich odbywa³y siê wiece na których wyra¿ano solidarnoœæ ze studentami Warszawy i ¿¹dano ukarania osób odpowiedzialnych za brutalne postêpowanie si³ porz¹dkowych. Rezolucja przyjêta na wiecu w Politechnice Wroc³awskiej g³osi³a: „Z ubolewaniem przyjêliœmy wiadomoœæ o odpowiedzi w³adz na s³uszne ¿¹dania studentów. Potraktowano ich jak zwyk³ych chuliganów, atakuj¹c pa³kami i gazami ³zawi¹cymi”.

sta³a wspó³praca

Zofia Doktorowicz-K³opotowska

Andrzej Józef D¹browski, Agata Galanis, Czes³aw Karkowski, Krzysztof K³opotowski, Bo¿ena Konkiel, Weronika Kwiatkowska, Katarzyna Zió³kowska

dyrektor artystyczny

korespondenci z Polski

KURIER P L U S

P O L I S H

W E E K L Y

M A G A Z I N E

redaktor naczelny Marek Rygielski

Jan Ró¿y³³o

Zasiêg i intensywnoœæ studenckich protestów zaskoczy³a zapewne nie tylko prowokatorów z krêgu w³adzy ale i aktywistów z warszawskiego œrodowiska „komandosów”. W wiecach i demonstracjach bra³y udzia³ tysi¹ce m³odzie¿y, która nigdy nie s³ysza³a o dzia³alnoœci „komandosów” i opozycji intelektualnej w stolicy. W po³owie marca 1968 r. mieliœmy do czynienia z ogólnopolskim ruchem studentów domagaj¹cych siê poszanowania praw obywatelskich i protestuj¹cych przeciw brutalnoœci w³adzy. W deklaracji studentów Uniwersytetu Warszawskiego z 21 marca czytamy: „Traktowanie niektórych profesorów lub literatów albo grupy kilkudziesiêciu studentów jako odpowiedzialnych za ostatnie wydarzenia jest pozbawione uzasadnieñ i nie mo¿e odwróciæ uwagi od winnych powa¿nych b³êdów i nadu¿yæ w³adzy, które pope³niono w zwi¹zku z brakiem samorz¹dnoœci, odgórnym administrowaniem i t³umieniem krytyki”. Strajki na uczelniach 19 marca W³adys³aw Gomu³ka przemawia³ do aktywu partyjnego Warszawy. Przemówienie rozpocz¹³ od s³ów: „W ostatnich dniach niema³a czêœæ m³odzie¿y akademickiej zosta³a oszukana”. Nastêpnie ostro zaatakowa³ niektórych pisarzy, odpowiedzialnych wed³ug niego za podburzanie studentów. Szczególnie agresywnie zostali potraktowani Stefan Kisielewski i Pawe³ Jasienica, których przywódca PZPR zaliczy³ do „reakcjonistów ró¿nej maœci”. Dosta³o siê równie¿ dawnym dzia³aczom partyjnym okreœlonych jako „bankruci polityczni”. Wœród nich znalaz³ siê Stefan Staszewski, który jak na ironiê pomóg³ Gomu³ce powróciæ do w³adzy w roku 1956. W œrodowisku studenckim przemówienie Gomu³ki wzbudzi³o oburzenie i drwinê. Œpiewano póŸniej: „Towarzysz Wies³aw ma racjê, mamy w Polsce demokracjê”.

20 marca studenci Politechniki Warszawskiej podjêli decyzjê o strajku okupacyjnym, który rozpocz¹³ siê nastêpnego dnia. W gmachu g³ównym Politechniki zgromadzi³o siê kilka tysiêcy m³odzie¿y. Ca³y budynek zosta³ obwieszony plakatami. Niektóre z nich g³osi³y: „Socjalizm to nie pa³ka” oraz „Przestañcie oszukiwaæ naszych ojców – robotników i ch³opów”. 22 marca, póŸnym wieczorem strajkuj¹cy studenci otrzymali ultimatum ministra oœwiaty. W razie kontynuowania strajku uczelnia zosta³aby rozwi¹zana a nastêpnie og³oszone mia³y byæ nowe zapisy. Podjêto decyzjê o zakoñczeniu protestu. Nad ranem ostatni studenci opuœcili budynek. Deklaracja Ruchu Studenckiego Ostatni wiec odby³ siê 28 marca w Audytorium Maximum UW. Rezultatem tego zgromadzenia by³o uchwalenie Deklaracji Ruchu Studenckiego, której g³ównym autorem by³ Jakub Karpiñski. Deklaracja postulowa³a powo³anie nowej, niezale¿nej organizacji m³odzie¿owej. Stwierdzono, ¿e spo³eczeñstwo powinno posiadaæ „prawnie zagwarantowane mo¿liwoœci zrzeszania siê obywateli, wyra¿ania przez nich swych potrzeb i wypowiadania opinii”. Domagano siê mo¿liwoœci uzyskiwania informacji o dzia³alnoœci organów pañstwowych. Dzia³alnoœæ cenzury zosta³a oceniona jako szkodliwa spo³ecznie. Epilog Zatrzymano prawie wszystkich cz³onków komitetów studenckich. Ruch studencki w sensie wieców i strajków na uczelniach dobieg³ koñca. Dyskusje w œrodowiskach akademickich trwa³y przez szereg nastêpnych miesiêcy. Relacje o wydarzeniach przekazywano m³odszemu pokoleniu oraz osobom, które nie by³y ich œwiadkami. Ju¿ 8 – 9 lat póŸniej wielu uczestników Marca zasili³o szeregi demokratycznej opozycji a nieco póŸniej ruchu „Solidarnoœci”. Kazimierz Wierzyñski

fotografia

Kurier Plus, Inc. Adres: 145 Java Street

wydawcy

Tel: (718) 389-3018 (718) 389-0134 Fax: (718) 389-3140 E-mail: kurier@kurierplus.com Internet: www.kurierplus.com

Zosia ¯eleska-Bobrowski John Tapper Zofia Doktorowicz-K³opotowska Adam Mattauszek

Brooklyn, NY 11222

Redakcja nie odpowiada za treœæ og³oszeñ.


KURIER PLUS 17 MARCA 2018

4

www.kurierplus.com

Na drogach Prawdy Bo¿ej

Szukanie wiecznoœci i piêkna Zaprawdê, zaprawdê, powiadam wam: jeœli ziarno pszenicy wpad³szy KS. RYSZARD KOPER w ziemiê nie obWWW.RYSZARDKOPER.COM.PL umrze, zostanie samo jedno, ale jeœli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swe ¿ycie, traci je, a kto nienawidzi swego ¿ycia na tym œwiecie, zachowa je na ¿ycie wieczne. Kto chcia³by Mi s³u¿yæ, niech idzie za Mn¹, a gdzie Ja jestem, tam bêdzie i mój s³uga. A jeœli ktoœ Mi s³u¿y, uczci go mój Ojciec. Teraz dusza moja dozna³a lêku i có¿ mam powiedzieæ? Ojcze, wybaw mnie od tej godziny. Ale¿ w³aœnie, dlatego przyszed³em na tê godzinê. Ojcze, ws³aw imiê Twoje! Wtem rozleg³ siê g³os z nieba: „Ju¿ ws³awi³em i jeszcze ws³awiê. „Stoj¹cy t³um us³ysza³ i mówi³: „Zagrzmia³o.” Inni mówili: „Anio³ przemówi³ do Niego.” Na to rzek³ Jezus: „G³os ten rozleg³ siê nie ze wzglêdu na Mnie, ale ze wzglêdu na was.” J 12, 24-30

W

iele lat temu sta³em, nie z nabo¿noœci, ale ciekawoœci na Placu Czerwonym w Moskwie w d³ugiej kolejce do mauzoleum „wiecznie ¿ywego”, ale zabalsamowanego Lenina. Kilka tygodni temu wraz z podró¿nikami z Nowojorskiego Klubu Podró¿nika sta³em na placu Ba Dì nh w Hanoi w jeszcze d³u¿szej kolejce do mauzoleum zbudowanego na wzór moskiewskiego z typowymi elementami wietnamskiej architektury. Spoczywa w nim zabalsamowany komunistyczny przywódca Wietnamu Ho Chí Minh. Na frontonie mauzoleum umieszczono olbrzymi napis: „Ho Chí Minh wiecznie pozostanie ¿ywy w naszych sercach”. Budowla liczy 21,6 m wysokoœci i 41,2 m szerokoœci. Plac przed mauzoleum podzielony jest na 240 zielonych kwadratów, w których roœnie prawie 250 gatunków roœlin i kwiatów, które pochodz¹ z ró¿nych regionów Wietnamu. Zabalsamowane cia³o przywódcy spoczywa w centralnej sali budynku, przy którym wartê pe³ni stra¿ honorowa. Cia³o le¿y w szklanym sarkofagu z przyæmionymi œwiat³ami. Aby wejœæ do mauzoleum trzeba mieæ zakryte ramiona i nogi, nie mo¿na robiæ zdjêæ, rozmawiaæ, wskazywaæ palcem, a nawet mieæ odpowiednio z³o¿one rêce. Jednej z uczestniczek naszej wycieczki, stra¿nik pomagali w odpowiednim u³o¿eniu r¹k. A najlepiej to zachowaæ smutn¹ twarz i roniæ ³zy, jak to czyni¹ niektórzy z odwiedzaj¹cych. Chyba w ¿adnej œwi¹tyni œwiata nie ma tak wymuszonej nabo¿nej powagi, jak w tym mauzoleum.

D

la wielu Wietnamczyków mauzoleum jest pewnego rodzaju œwi¹tyni¹, gdzie spoczywa „wiecznie ¿ywy w ich sercach” przywódca narodu nazywany czêsto wujkiem. Sta³ siê on symbolem wyzwolenia i szczêœliwego ¿ycia, które ma spe³niæ ludzkie pragnienia szczêœliwej wiecznoœci. Zapyta³em przewodnika, czy rzeczywiœcie Wietnamczycy s¹ szczêœliwi w komunistycznym pañstwie. Bez wahania odpowiedzia³, ¿e tak. Maj¹ kawa³ek pola, mog¹ produkowaæ ¿ywnoœæ, nie s¹ g³odni, maj¹ siê w co ubraæ. I jak tu nie byæ szczêœliwym. Niektórzy w tych komunistycznych celebracjach odnajduj¹ namiastkê religii, coœ co przekracza szarzyznê ¿ycia. Cho-

cia¿by te podnios³e skoncentrowane wokó³ mauzoleum Ho Chí Minha ceremonie. Mauzoleum odwiedzaj¹ ogromne rzesze Wietnamczyków. Dominuj¹ca grup¹ wœród odwiedzaj¹cych s¹ dzieci. Wystrojone w szkole mundurki z nabo¿n¹ czci¹ procesjonalnie nawiedzaj¹ mauzoleum. PóŸniej uczestnicz¹ w sesjach zdjêciowych i poczêstunku, który ma wiele wspólnego z odpustowym rozgardiaszem.

T

ak¿e celebrowanie wspomnieñ wojny z Amerykanami i ich sojusznikami sta³o siê pewnego rodzaju religi¹. Wspomnienie tamtych wydarzeñ pielêgnowane jest z niebywa³¹ pieczo³owitoœci¹. Oczywiœcie ca³a ta wojenna historia przedstawiona jest jako zmaganie siê sil szatañskich, tzn. amerykañskich z si³ami dobra, które prezentuj¹ komuniœci z Ho Chí Minhem na czele. W muzeach przedstawiane jest okrucieñstwo ¿o³nierzy amerykañskich i niewyobra¿alne cierpienie narodu wietnamskiego, ze szczególnym uwypukleniem cierpienia niewinnych dzieci. W jednej z licznych ekspozycji wojennych mo¿na dopatrzeæ siê ewangelicznej nuty: „Wszyscy, którzy za miecz chwytaj¹, od miecza gin¹”. Jest ni¹ sala przedstawiaj¹ca pu³apki jakie zastawiano w d¿ungli na amerykañskich ¿o³nierzy. Na sam¹ myœl, ¿e mo¿na wpaœæ do takiej pu³apki dreszcz przenika cia³o. ¯o³nierz wpadaj¹c do tej pu³apki nie gin¹³ od razu, ale jego cia³o przeszywa³y ró¿nego rodzaju metalowe szpikulce, które bardzo czêsto by³y wykonywane z bomb, jakie Amerykanie zrzucali na wioski i miasta wietnamskie. Amerykanie nadziewali siê na metal, który sami „dostarczali” Wietnamczykom. Odnosi³em wra¿enie, ¿e te celebracje s¹ wyrazem szukania piêkniejszego œwiata, który ma wype³niæ pragnienie cz³owieka za szczêœliwym ¿yciem wiecznym.

W

czasie tego samego wyjazdu do Wietnamu odwiedziliœmy tak¿e miejsce, które wskazuje na trudn¹, ale prawdziw¹ drogê spe³nienia naszych snów o szczêœliwej wiecznoœci. Celebrowaliœmy Mszê œw. i odprawialiœmy Drogê Krzy¿ow¹ w Sajgonie w koœciele pod wezwaniem wietnamskich mêczenników œw. Andrzeja Dung-Lac i 116 towarzyszy. 18 czerwca w 1988 roku, podczas uroczystej Mszy œw. sprawowanej przed bazylik¹ œw. Piotra w Rzymie, œw. Jan Pawe³ II wyniós³ ich na o³tarze. Umierali oni w swojej OjczyŸnie w latach 1773-1862 za to, ¿e publicznie wyznawali swoj¹ wiarê w Jezusa Chrystusa. Obok misjonarzy przyby³ych z Europy i miejscowych kap³anów ginêli tak¿e katechiœci i ludzie œwieccy, m. in. Agnieszka Le Thi Than, matka szeœciorga dzieci. Woleli oni raczej umrzeæ ani¿eli wyprzeæ siê Chrystusa. W œwi¹tyni s¹ relikwie mêczenników, a w g³ównym o³tarzu wisi ogromny krzy¿, u stóp którego jest olbrzymia rzeŸba przedstawiaj¹ca œwiêtych mêczenników wietnamskich. Scena z o³tarza œwietnie ilu-

Klub Jana Paw³a II Katolicki Klub Dyskusyjny Œw. Jana Paw³a II zaprasza Pañstwa na Mszê Œwiêt¹ o godzinie 3.00 PM, w Niedzielê Palmow¹ 25 marca b.r. Po Mszy Œw, prelekcjê wyg³osi O. Rafa³ Kandora OSPP. Przed Msz¹ Œw. mo¿na przyst¹piæ do Sakramentu Spowiedzi. Koœció³ Œw. Stanis³awa B. i M. 101 E 7 Street. Info: facebook. com/KKDSJP2 oraz kkdsjp2@gmail.com

struje s³owa z dzisiejszej Ewangelii: „Kto chcia³by Mi s³u¿yæ, niech idzie za Mn¹, a gdzie Ja jestem, tam bêdzie i mój s³uga”. Mêczennicy wietnamscy s³u¿yli Chrystusowi do ostatniego tchnienia i na tej drodze osi¹gnêli wieczn¹ chwa³ê, otrzymali ¿ycie wieczne. W nich spe³ni³y siê s³owa z dzisiejszej Ewangelii: „Zaprawdê, zaprawdê, powiadam wam: jeœli ziarno pszenicy wpad³szy w ziemie nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeœli obumrze, przynosi plon obfity”. Tym obfitym plonem jest chwa³a zbawionych. Autor Listu do Hebrajczyków w drugim czytaniu upewnia nas, ¿e Chrystus przez cierpienie i œmieræ prowadzi ku szczêœliwej wiecznoœci:

„Chrystus z g³oœnym wo³aniem i p³aczem, za swych dni doczesnych, zanosi³ gor¹ce proœby i b³agania do Tego, który móg³ Go wybawiæ od œmierci, i zosta³ wys³uchany dziêki swej uleg³oœci. I chocia¿ by³ Synem, nauczy³ siê pos³uszeñstwa przez to, co wycierpia³. A gdy wszystko wykona³, sta³ siê sprawc¹ zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go s³uchaj¹”. Jeœli jesteœmy otwarci na œwiat³o sp³ywaj¹ce z nieba wtedy nasze, nawet trudne ziemskie doœwiadczenia upewniaj¹ nas o ¿yciu wiecznym a Chrystus staje siê niezawodn¹ drog¹ prowadz¹c¹ do zbawiennej wiecznoœci. m

G³os Siostry Rut z dalekiej Tanzanii Wspólnota Dobrego Samarytanina z Nowego Jorku wraz ludŸmi ogromnego i szlachetnego serca przygotowuje 18 marca tego roku Kiermasz Wielkanocny „Wielkopostna ja³mu¿na dla g³oduj¹cych sierot w Afryce”. Celem tego Kiermaszu jest budowa studni dla sierociñca w Bukanga, ale równie¿ woda dla tych, którzy bêd¹ spragnieni. Jest to wielkie dzie³o. Jezus powiedzia³: „By³em spragniony i daliœcie mi piæ”. Poprzez udzia³ w tej akcji przynale¿ymy do tej grupy osób, którzy dadz¹ spragnionym piæ. Gdy ju¿ nas mo¿e nie bêdzie tu na ziemi, ze studni bêd¹ czerpaæ wodê... To dzie³o zostanie po nas. ¯yczê Wspólnocie Dobrego Samarytanina i wszystkim wspania³ym Woluntariuszom du¿o si³ na czas przygotowañ do kiermaszu i w czasie jego trwania. Niech Jezus Wam Wszystkim b³ogos³awi. My ca³ym sercem i modlitw¹ jesteœmy z Wami. Siostra Rut

Program Wielkanocnego Kiermaszu, 18 marca 2018 – Msza œw. z nauk¹ rekolekcyjn¹ ojca Edwarda Staniukiewicza – franciszkanina z Kalwarii Pac³awskiej o godz. 11:00 – program artystyczny przygotowany przez dzieci z przedszkola Skrzacik i Polskiej Szko³y. – dzieciêcy konkurs malowania pisanek i wykonywanie innych ozdób wielkanocnych. – ró¿ne atrakcje dla dzieci w tym malowanie twarzy – prezentacja filmów DVD z pielgrzymek Nowojorskiego Klubu Podró¿nika do W³och na kanonizacjê œw. Jana Paw³a II i do Ziemi œw. – w czasie spotkania bêdzie serwowany wielkanocny ¿urek. Mo¿na bêdzie kupiæ pyszne ciasta domowego wypieku i z najlepszych piekarni. Bêd¹ do nabycia pierogi domowej roboty i wiele innych przysmaków kuchni polskiej. – mo¿na bêdzie nabyæ tak¿e ró¿nego rodzaju ozdoby wielkanocne jak baranki, zaj¹czki, kurcz¹tka, palmy i wiele innych. Koœció³ œw. Stanis³awa BM w Ozone Park 141 – 41 91st Street, Ozone Park NY 11416 Wiêcej informacji pod numerem tel. (347) 683-2630 lub (347) 876-3738 oraz na stronie internetowej nytravelclub.com.pl w sekcji Afrykañskie misje

WSTÊP WOLNY


KURIER PLUS 17 MARCA 2018

www.kurierplus.com

Chcê ci powiedzieæ...

OKNO Gdybyœ tylko móg³ spojrzeæ na Twoje w³asne ¿ycie przez OKNO, tak z zewn¹trz, to co widzisz? Co sobie myœlisz o ludziach tobie bliskich, którzy s¹ w œrodku? A co Ojciec PAWE£ BIELECKI myœlisz o sobie gdy tak na siebie patrzysz? Co chcia³byœ/chcia³abyœ powiedzieæ sobie gdy wspominasz siebie z przesz³oœci? Gdybyœ móg³, to przed czym chcia³byœ ustrzec m³odego Bogdana, Marka, m³od¹ Jagodê albo Edytê? Pytam dlatego, ¿e dziœ ju¿ wiesz co jest dobre a co jest z³e. Dziœ ju¿ wiesz na kogo mo¿esz liczyæ a na kogo nie. Dziœ ju¿ wiesz czy jesteœ bardziej sêdzi¹ czy raczej przebaczaj¹cym krzywdy. Dziœ ju¿ wiesz co zniszczy³o Twoje relacje rodzinne. TERAZ proszê Ciê byœ zamkn¹³ Twoj¹ przesz³oœæ modlitw¹ bo inaczej nie dasz rady. Bo inaczej bêdziesz wiecznie zmêczonym/zmêczon¹ analizowaniem przesz³oœci, o której nawet Bóg ju¿ nie chce pamiêtaæ bo On chce byœ skupi³ siê na tym co dziœ i jutro. Ewangelia ukazuje nam jak nie pope³niaæ b³êdów dziœ i jutro. TERAZ jest Twój czas na refleksjê wielkopostn¹. Co jest dla Ciebie wa¿ne? Czego potrzebujesz ju¿ dzisiaj? O czym chcia³byœ by Bóg siê dowiedzia³ o Tobie kiedy czytasz ten tekst? Kiedy zaczynasz modlitwê poproœ dobrego Boga o si³y na dziœ i jutro. Nie wybiegaj myœlami naprzód, za daleko. Cierpi¹-

cy ludzie na kartach Ewangelii nie prosili Jezusa o cud w nastêpnym roku, ale o cud ju¿ dziœ, teraz, natychmiast. OKNO Twoich spraw niech bêdzie zawsze otwarte dla Boga, ¿eby On te¿ móg³ zobaczyæ jak sobie radzisz. Nie zak³adaj ju¿, ¿e musisz wiedzieæ co dalej, po prostu staraj siê prze¿yæ dobrze ka¿dy dzieñ. Patrz¹c na ludzi obok po prostu mniej ich oceniaj a bardziej powierzaj ich sprawy Bogu. Taka w³aœnie modlitwa zmienia Ciebie i zmienia ich. Egoiœci nagle zaczynaj¹ widzieæ, ¿e œwiat to nie tylko oni, ale te¿ inni. I o to w³aœnie chodzi, o zmiany. B¹dŸ dobrej myœli. Nie rozdrabniaj siê na sprawy drugorzêdne takie jak szukanie uznania w ludziach, którzy i tak Ciê nie widz¹ bo oni nigdy nie stan¹ siê pierwszorzêdnymi, bo Ci ludzie s¹ toksycznie zajêci sob¹ a nie Tob¹. Co chcia³bym Ci ¿yczyæ patrz¹c jak szarpiesz siê z ¿yciem? O co chcia³bym prosiæ dobrego Boga jak widzê Ciê ju¿ bez si³? Proszê Go o kolejny dzieñ dla Ciebie, ¿ebyœ siê nie da³ k³opotom, proszê o jeszcze jeden dzieñ, gdzie byæ mo¿e ktoœ oka¿e siê dla Ciebie w koñcu CZ£OWIEKIEM z pomocn¹ rêk¹. Tak, tylko o to proszê i wierzê, ¿e taka modlitwa ma sens. Wierzê, ¿e Twoje zmagania musz¹ mieæ jakiœ sens bo inaczej ju¿ dawno byœ siê podda³/podda³a. Niech Ciê prowadz¹ tylko wielkie prawdy. Niech okno Twoich zmagañ bêdzie zawsze otwarte wtedy Bóg przychodzi z cudem pocieszenia… Trzymaj siê dzielnie kimkolwiek jesteœ drogi czytelniku! m

5

ZABEZPIECZENIE MAJ¥TKU ZABEZPIECZENIE PRZYSZ£OŒCI ***TESTAMENTY-TRUST- HOME CARE-MEDICAID- NURSING HOME*** ***POWER OF ATTORNEY, PRAWO SPADKOWE** * Czy pomyœla³eœ o swojej przysz³oœci i o przysz³oœci swojej rodziny – nieletnich, niepe³nosprawnych, rodziców? * Czy wiesz co to jest i czy potrzebujesz TRUST? * Zabezpiecz swój maj¹tek przed d³ugami – rachunki za szpital, dom starców, przewinienie dzieci, rozwód, itp. * Postêpowanie spadkowe – co zrobiæ po œmierci bliskiej osoby? * Oraz: Testament, Pe³nomocnictwo do czynnoœci prawnych i Pe³nomocnictwo do czynnosci medycznych – dlaczego ich potrzebujesz?

Mecenas Joanna Gwozdz zaprasza na BEZP£ATNE seminaria 8 kwietnia (niedziela) godz. 12:00 pm po Mszy Œwiêtej w koœciele Œw. Krzy¿a 61-21 56th Road, Maspeth, NY 11378 15 kwietnia (niedziela) godz. 2:00 pm po Mszy Œwiêtej w koœciele Œwiêtego Stanis³awa Kostki 607 Humboldt Street, Brooklyn, NY 11222

188 Eckford Street, Brooklyn, NY Tel. (718) 349-2300, fax: (718) 349-2332


KURIER PLUS 17 MARCA 2018

6

Widziane z Providence…

Marcowe obchody Dla Polaków walcz¹cych o wolnoœæ Marzec’68 powinien byæ powodem do dumy, a nie do wstydu. Premier Mateusz Morawiecki KAZIMIERZ WIERZBICKI

50-rocznica Marca’68 by³a okazj¹ do wielu uroczystoœci, spotkañ, konferencji naukowych. 8 marca, dok³adnie w rocznicê s³ynnego wiecu na Uniwersytecie Warszawskim, na dziedziñcu uczelni z³o¿ono kwiaty przed tablic¹ poœwiêcon¹ temu wydarzeniu, które rozpoczê³o studenck¹ rewoltê w ca³ym kraju. W uroczystoœciach wzi¹³ udzia³ Prezydent RP Andrzej Duda. W swym przemówieniu odda³ ho³d m³odzie¿y, która 50 lat temu protestowa³a przeciw represjom i ograniczaniom wolnoœci s³owa: „ ... to miejsce jest miejscem uœwiêconym bohaterstwem i odwag¹ ówczesnej

polskiej m³odzie¿y, za co dziœ – jako prezydent – sk³adam im g³êboki uk³on i g³êbokie wyrazy szacunku. Jesteœcie bohaterami naszej wolnoœci. Tak jak Solidarnoœæ lat 80., tak jak ¯o³nierze Niez³omni, jak bohaterowie 1956 roku – tak i Wy jesteœcie bohaterami naszej wolnoœci, jesteœcie bohaterami dzisiejszej polskiej niepodleg³oœci.” Wspominaj¹c marcowe has³o „Nie ma chleba bez wolnoœci” Prezydent stwierdzi³, ¿e w dzisiejszej Polsce mamy chleb i mamy niepodleg³oœæ. Andrzej Duda nawi¹za³ równie¿ do antysemickiej kampanii rozpêtanej w roku 1968 przez w³adze komunistyczne i zwróci³ siê do osób pokrzywdzonych wówczas z proœb¹ o wybaczenie Polsce i Polakom. Uroczystoœæ zak³óci³a niestety grupa dzia³aczy organizacji Obywatele RP, która mimo proœby rektora Uniwersytetu o zachowanie spokoju, wznosi³a podczas przemówienia okrzyki typu „Niepodleg³oœæ bez cenzury”. Has³o to by³o czêsto powtarzane na wiecach w marcu 1968 r. Dzisiaj, jak wiadomo, Polska jest niepodleg³a a cenzura zosta³a ca³kowicie zlikwidowana w roku 1990.

Tydzieñ na kolanie Niedziela Tekst Piotra Zaremby, z którym w³aœciwie zgadzam siê w ca³oœci. Znów niezbyt przyjemnie o Dobrej Zmianie, ale skoro sama sobie na to zas³u¿y³a… Pisze, moim zdaniem obecnie najbardziej dociekliwy publicysta polski: „Broni³em polskich w³adz w sprawie ustawy o IPN. Bez entuzjazmu, zw³aszcza odk¹d zacz¹³em poznawaæ szczegó³y wydarzeñ. Decyzjê aby uchwaliæ j¹ natychmiast mia³ podj¹æ sam Jaros³aw Kaczyñski, a g³ówn¹ przes³ank¹ by³ zamiar przykrycia wra¿enia wywo³anego dokumentem TVN o polskich nazistach. Niemniej uwa¿am, ¿e Polska ma prawo do takiej ustawy. To Izrael i wiele pañstw europejskich otworzyli pojemnik z przepisami karnymi chroni¹cymi prawdê historyczn¹ – decyduj¹c siê na penalizacjê k³amstwa oœwiêcimskiego. Wiele zarzutów stawianych temu prawu brzmi przesadnie lub niewiarygodnie. Nadal nie mam te¿ jasnoœci, czy Izrael zadba³ o sprecyzowanie swego stanowiska przed g³osowaniem w polskim Sejmie. I czy kierownictwo PiS dysponowa³o kompletem danych co do politycznych konsekwencji.” A wiêc najwiêkszy chyba kryzys polityczny Dobrej Zmiany wzi¹³ siê z ¿enuj¹cej prowokacji TVN, który chcia³ wywo³aæ sensacjê albo sprawiæ k³opot Polsce (niepotrzebne skreœliæ) g³upaw¹ opowieœci¹ o „zagro¿eniu faszyzmem” w postaci kilku debili, którzy czcz¹c Adolfa Hitlera, uk³adali w lesie swastyki z prince polo. I w reakcji na tê w³aœnie aferkê czy raczej – sorry, ale to w³aœciwe s³owo – gównoburzê, kierownictwo PiS zdecydowa³o siê zareagowaæ. A ¿e – jak to okreœli³ jeden z pisowskich dygnitarzy – „zamaza³o im horyzonty” wysz³a afera na cztery fajery z Izraelem i Stanami Zjednoczonymi. Jeœli to prawda, ¿e decyzjê podj¹³ sam Kaczyñski, to by³by pierwszy tak powa¿ny, strategiczny b³¹d Naczelnika z ¯oliborza. Ale informacje Zaremby wcale nie musz¹ byæ œcis³e: po dwóch latach rz¹dów ju¿ wiemy, ¿e nie wszystkie ogniwa Dobrej Zmiany s¹ silne i te s³abiaki, jak skrewi¹, staraj¹ siê wszystko zrzuciæ na Jaros³awa. Ale Zaremba nie ogranicza siê do opisu, jak by³o. TrzeŸwo zauwa¿a upojenie son-

da¿ami czêœci publicystycznego wsparcia Dobrej Zmiany, która brnie w brednie, byle tylko nie zauwa¿yæ faktów, które nie s¹ jej mi³e. A zw³aszcza o sch³odzeniu stosunków dyplomatycznych z Waszyngtonem, o czym pisa³ Onet. Pisze publicysta: „Ale czy prawicowi komentatorzy maj¹ racjê kontentuj¹c siê nazywaniem tych podkrêconych wieœci fake newsem? (…) Wznoszenie okrzyków Polacy, nic siê nie sta³o powi¹zane z pomys³ami na karanie k³amstw mediów (a przecie¿ ju¿ w tej chwili mamy doœæ restrykcyjne przepisy) to brniêcie w œlep¹ uliczkê. Mo¿na zakrywaæ g³owê poduszk¹. Ale problemy nie znikn¹. Pojawia siê przy tej okazji mnóstwo z³udzeñ. Wci¹¿ powtarza siê œpiewkê, ¿e dobre intencje Donalda Trumpa s¹ hamowane przez ludzi Baracka Obamy. Albo ¿e Trump nie mo¿e przecie¿ zrezygnowaæ z Polski jako wiernego sojusznika, bo jest mu potrzebna w rozgrywce z Niemcami”. Znowu celnie, jak strza³ z dyñki w nos. Bo czêœæ Dobrej Zmiany i jej klakierów, upojona sonda¿ow¹ gorza³¹ rzeczywiœcie zdaje siê zakrywaæ g³owê poduszk¹, ¿eby nie s³uchaæ ¿adnej krytyki, bo to „przeca rozkraczeni, albo tacy, co chc¹ padaæ na kolana, albo ¿eby Polska natychmiast skapitulowa³a, panoæku”. G³osy medialnej klaki nie zmieni¹ tymczasem faktów, co bardzo dobrze wychwyca Zaremba: „Bojê siê nie tylko os³abienia gwarancji polskiego bezpieczeñstwa, ale i – zauwa¿y³ to w ciekawym komentarzu na portalu wPolityce. pl Konrad Ko³odziejski – zmian w nastawieniu prawicowego elektoratu. Na razie jego znaczna czêœæ wci¹¿ siê ³udzi. ¯e to ci¹g nieporozumieñ, ¿e Onet nak³ama³, ¿e Trump nie zna prawdy, ale jeœli pozna… Kiedy te z³udzenia prysn¹, mo¿e siê pojawiæ nastawienie zwrócone przeciw ca³emu ju¿ Zachodowi, ³¹cznie z Ameryk¹. Bêdzie to obficie zakrapianie poczuciem krzywd z II Wojny Œwiatowej i antysemityzmem, który ostatecznie oddzieli nas od œwiata.” Ruska agentura ju¿ szczerzy zêby z radoœci na taki rozwój wypadków. Ostatecznie dla Moskwy, obecnoœæ amerykañskich ¿o³nierzy w Polsce to obraza najwiêkszego kalibru, któr¹ nale¿y utopiæ w morzu informacyjnej wojny. Do tego totalniacka opo-

* W przeddzieñ g³ównych uroczystoœci odby³a siê konferencja naukowa „Marzec’68 – Ogólnopolski Ruch Spo³eczny Przeciw Komunizmowi”. Obok historyków i uczestników tamtych wydarzeñ w debacie wzi¹³ udzia³ premier Mateusz Morawiecki oraz wicepremier Jaros³aw Gowin. W trakcie dyskusji podkreœlono, ¿e Marzec’68 by³ chrztem bojowym studentów i m³odej inteligencji, który doprowadzi³ do utworzenia opozycji demokratycznej lat 70. oraz ruchu „Solidarnoœæ”. Wbrew powszechnej opinii najwiêksz¹ grup¹ aresztowanych podczas zajœæ ulicznych i manifestacji 50 lat temu nie byli studenci, lecz m³odzi robotnicy. Ma³o znanym faktem jest równie¿ skala zasiêgu protestu, który obj¹³ nie tylko oœrodki akademickie ale równie¿ inne miasta, np. Tarnów lub Przemyœl. Sejm RP przyj¹³ prawie jednog³oœn¹ uchwa³ê wyra¿aj¹c¹ szacunek dla wszystkich walcz¹cych w roku 1968 o wolnoœæ i demokracjê. Uchwa³a potêpia równie¿ komunistycznych organizatorów antysemickich przeœladowañ w tamtym okresie. Trudno powiedzieæ dlaczego media krajowe skoncentrowa³y siê g³ównie na antysemickiej nagonce sprzed 50 lat. Kampania ta, zorganizowana wtedy przez pewne krêgi w³adz PRL, byla jedynie czêœci¹ wydarzeñ marcowych. Sprawê tê poruszy³ Seweryn Blumsztajn, jeden z redaktorów „Gazety Wyborczej”, którego nie mo¿na pos¹dzaæ o zycja, dla której najwa¿niejsze jest „aby by³o tak, jak by³o”, co nie sprzyja jakimœ komfortowym rozwi¹zaniom. Konkluduje Zaremba: „Z pewnoœci¹ Polska nie powinna rezygnowaæ z ustawowej obrony swego dobrego imienia. Nie mam pomys³u, jak pogodziæ ten cel z komfortem krêgów ¿ydowskich. Mo¿liwe, ¿e wystarczy korekta, moim zdaniem ten kompromis te¿ musi mieæ swoje granice. Polskie w³adze dzia³aj¹ w arcytrudnej sytuacji. Z opozycj¹ gotow¹ wykorzystaæ ka¿de potkniêcie, nielojaln¹. Widzieliœmy jak zakrzykiwany by³ prezydent wyg³aszaj¹cy piêkne przemówienie z okazji rocznicy Marca 68. Takie zachowania, upokarzanie te w³adzy, nie s³u¿¹ szukaniu dróg wyjœcia z sytuacji, bo budz¹ emocje. Choæ formalnie miêdzy t¹ rocznic¹, a ustaw¹ o IPN nie ma zwi¹zku. Wystarczy, ¿e Adam Michnik ju¿ na pocz¹tku obchodów zacz¹³ porównywaæ PiS do Moczara i Gomu³ki. Ale te¿ trudno nie ulec wra¿eniu, ¿e obóz rz¹dz¹cy jako ca³oœæ zmaga siê z k³opotami, które po czêœci sam sobie funduje. Zachêcam go do ostro¿noœci i do strategicznego myœlenia.” No i fajnie, ale czy ktoœ pos³ucha? W¹tpliwe. Chyba, ¿e sam Naczelnik ju¿ wie, ¿e tutaj sprawy nie posz³y tak, jak powinny. Wtorek Napisa³ o tekœcie z Onetu Witold Jurasz, którego nieustaj¹co ceniê za trzeŸwe analizy. I jak zwykle napisa³ m¹drze, ale – jakby to napisa³ Józef Mackiewicz – „nie trzeba o tym g³oœno mówiæ”, ¿eby Dobrozmiennym nie popsuæ nastroju. Ale mimo wszystko tak tu to wstawiê: „Andrzej Stankiewicz napisa³ tekst na podstawie szyfrówki z MSZ o tym, ¿e Stany Zjednoczone gro¿¹ Polsce ograniczeniem kontaktów na najwy¿szym szczeblu. Andrzej Stankiewicz napisa³ prawdê, a to, co napisa³ nieoficjalnie potwierdzaj¹ moje Ÿród³a z MSZ oraz amerykañscy dyplomaci. Rz¹dz¹cy politycy zaprzeczaj¹, ¿e to prawda, ale chc¹ œcigaæ tych, którzy szyfrogram ujawnili. Rzecznik Departamentu Stanu na pytania dotycz¹ce sprawy odpowiedzia³a w taki sposób, ¿e jedynie ktoœ pozbawiony umiejêtnoœci myœlenia mo¿e z tego wyczytaæ dementi (t³umaczy³em to kilka dni temu pisz¹c, ¿e jeœli rzeczniczka Departamentu Stanu na pytania o zamro¿enie kontaktów na najwy¿szym szczeblu odpowiada, ¿e nic takiego nie ma miejsca i prowadzony jest dialog z udzia³em ambasadora to w jêzyku

www.kurierplus.com

sympatie dla obecnych w³adz RP. W jednym z wywiadów zaznaczy³: Marzec’68 by³ „przede wszystkim wolnoœciowym zrywem studenckim – ca³a sprawa ¿ydowska zosta³a jakby dopisana przez w³adze”. * W tym sensie ubieg³otygodniowe wyst¹pienia Ambasador Izraela w Polsce Anny Azari mog¹ wzbudziæ niepokój. Podczas uroczystoœci przy tablicy upamiêtniaj¹cej ¿ydowskich emigrantów roku 1968 na Dworcu Gdañskim w Warszawie, pani Ambasador powiedzia³a: „Przez ostatnie pó³tora miesi¹ca ju¿ wiem, jak ³atwo w Polsce obudziæ i przywo³aæ wszystkie demony antysemityzmu”. Azari zgodzi³a siê, ¿e pó³ wieku temu Polska zale¿na by³a od Zwi¹zku Sowieckiego ale doda³a: „Jednak Marzec’68 zdarzy³ siê tylko w Polsce”. Pani Ambasador powinna zrozumieæ, ¿e w³aœnie takimi wypowiedziami mo¿e sprowokowaæ nastroje antysemickie. Warto przypomnieæ, ¿e w czasie styczniowych uroczystoœci z okazji rocznicy wyzwolenia hitlerowskiego obozu w Oœwiêcimiu Anna Azari gwa³townie zaatakowa³a uchwalon¹ przez sejm nowelizacjê Ustawy o IPN. Spotka³o siê to ze zdumieniem i dezaprobat¹ by³ych wiêŸniów obozu obecnych na uroczystoœci. Reasumuj¹c mo¿na powiedzieæ, ¿e p. Azari bêd¹c dyplomat¹ postêpuje niedyplomatycznie. m dyplomacji oznacza to, ¿e kontakty na najwy¿szym szczeblu zosta³y zamro¿one, a gdy mówi siê, ¿e nic jej nie wiadomo o tym, by „obecnie rozmawiano o jakichœ spotkaniach lub by takie by³y zaplanowane” (a wiadomo, ¿e by³y zaplanowane) to potwierdza, ¿e zosta³y odwo³ane).” Dziêkujê, nie mam wiêcej pytañ. Œroda Najkrótsza historia Polski, wedle s³ownika oksfordzkiego: „First united as a nation in the 11th century, Poland became a dominant power in the region in the 16th century but thereafter suffered severely from the rise of Russian, Swedish, Prussian, and Austrian power, being partitioned in the late 18th century. Poland regained full independence (as a republic) after the First World War. Its invasion by German forces in 1939 precipitated the Second World War, from which it eventually emerged as a communist state under Soviet domination. In the 1980s the rise of the independent trade union movement Solidarity eventually led to the end of communist rule (1989).” Tak widz¹ Polskê anglosascy mocarze tego œwiata. Ma³y kraik, na peryferiach Œwiata i rosyjskich, brunatnych niedŸwiedzi chodz¹cych po ulicach… Czwartek Na koniec zachêta dla nowojorczyków, ale i nie tylko. Znany z tych ³amów ksi¹dz Ryszard zwraca siê z serdeczn¹ proœb¹ o wsparcie dzie³a, które prowadzi polska zakonnica siostra Rut na misjach w Tanzanii, gdzie bardzo czêsto osierocone i porzucone dzieci po prostu umieraj¹ z g³odu. Siostra Rut zbiera te dzieci i buduje dla nich sierociniec. „W Nowym Jorku powsta³a Wspólnota Dobrego Samarytanina, zatwierdzona przez biskupa Musimy w Tanzanii, która wspiera siostrê Rut w tym piêknym dziele. Ma³gorzata Kaleta jest koordynatork¹ tej Wspólnoty, a ja kapelanem. W dzie³o w³¹czy³a siê ogromna rzesza Polonii. Dziêki temu od maja ubieg³ego roku wybudowano trzy skrzyd³a sierociñca, ka¿de skrzyd³o liczy ponad 50 metrów. 18 marca wolontariusze organizuj¹ imprezê charytatywn¹ na ten cel. Kto mo¿e, niech przyjdzie. Jak nie, niech przynajmniej wp³aci. Wiêcej na stronie: www.nytravelclub.com.pl/category/misje-afrykanskie. Warto.

Jeremi Zaborowski


KURIER PLUS 17 MARCA 2018

www.kurierplus.com

7

MULTIMILIONOWA WYGRANA W S¥DZIE Do powa¿nych wypadków dochodzi czêsto nawet w pozornie niegroŸnych okolicznoœciach. D³ugotrwa³e obra¿enia cia³a mog¹ powstaæ nawet w wyniku upadku ze stosunkowo niedu¿ej wysokoœci. Prawnicy pozwanych zawsze staraj¹ siê to wykorzystaæ i umniejszyæ zakres obra¿eñ poszkodowanego. Sprawa wypadkowa mo¿e jednak zakoñczyæ siê pokaŸn¹ wygran¹ nie tylko, gdy poszkodowany run¹³ na ziemiê z przera¿aj¹cej wysokoœci. Najlepszym przyk³adem tego jest sprawa pracownika, który uleg³ wypadkowi, poniewa¿ pomiêdzy dwoma poziomami rusztowania nie postawiono drabiny lub innego urz¹dzenia, po którym mo¿na by³o wejœæ na wy¿szy poziom. Odleg³oœæ pomiêdzy platformami rusztowania nie by³a znaczna. Osoby kieruj¹ce budow¹ uzna³y, ¿e pracownicy mogli spokojnie sami siê podci¹gn¹æ i wejœæ na górne rusztowanie. Pewnego dnia, podczas takiej próby, mê¿czyzna poœlizgn¹³ siê i spad³ na platformê. Poszkodowany upad³ zaledwie z czterech stóp, co wystarczy³o aby do¿ywotnio uniemo¿liwiæ mu powrót do pracy. Poszkodowany dozna³ z³amania œródstopia, które by³o jedynie pocz¹tkiem jego cierpieñ. Po pewnym czasie lekarze wykryli u pracownika zespó³ Sudecka, który najczêœciej rozwija siê w³aœnie po zadzia³aniu bodŸca uszkadzaj¹cego, powoduje nieustaj¹cy piek¹cy ból, a w ciê¿kich przypadkach mo¿e nawet doprowadziæ do trwa³ego upoœledzenia funkcji koñczyny. Poszkodowany wszcz¹³ dwie procedury prawne. Pierwsz¹ z nich by³o postêpowa-

nie przed Workers” Compensation, drug¹ natomiast sprawa cywilna o odszkodowanie. Podczas gdy z Workers” Compensation poszkodowany uzyska³ czêœciowy zwrot utraconych zarobków i niezbêdn¹ opiekê medyczn¹, odszkodowania za ból i cierpienie oraz wszelkie straty ekonomiczne dochodzi³ w sprawie cywilnej wytoczonej przeciwko wykonawcy oraz w³aœcicielowi budynku. Poszkodowany zatrudni³ jednego prawnika do prowadzenia sprawy cywilnej i reprezentacji przez s¹dem Workers” Compensation. Reprezentuj¹c klientów w obydwu postêpowaniach, doskonale rozumiem ich nadzieje, które w wiêkszoœci przypadków dotycz¹ utrzymania mo¿liwie wysokich œwiadczeñ z Workers” Compensation. Sprawa cywilna to nie bitwa, lecz batalia o nale¿yte odszkodowanie i bezpieczn¹ przysz³oœæ. Podczas tej d³ugiej drogi, poszkodowany zmaga siê z problemami zdrowotnymi i nie jest w stanie powróciæ do pracy. Bardzo czêsto œwiadczenia pracownicze stanowi¹ jedyne Ÿród³o utrzymania poszkodowanego, a zdarza siê, ¿e nawet jego ca³ej rodziny. Zasadniczo, uzyskanie wysokich œwiadczeñ jest mo¿liwe tylko wtedy, gdy doœwiadczony prawnik zna taktyki ubezpieczalni i dba o interes indywidualnego klienta, poœwiêcaj¹c mu przy tym odpowiedni czas na przygotowanie jego sprawy. Poszkodowany zosta³ bardzo dok³adnie przygotowany na zeznania. Wskaza³, ¿e wypadku mo¿na by³o bardzo ³atwo unikn¹æ. Drabina lub ruchome wisz¹ce rusztowanie pozwoli³oby bezpiecznie wejœæ na wy¿szy poziom. Pozwani twierdzili, ¿e taki sposób wejœcia na wy¿sz¹ platformê

by³ ca³kowicie bezpieczny, wskazuj¹c, ¿e podczas szeœciu miesiêcy pracy na tej budowie, inni pracownicy wielokrotnie wchodzili w ten sposób na rusztowanie i nigdy nie doznali podobnego wypadku. Ponadto, prawnicy pozwanego zarzucili poszkodowanemu, ¿e to on nieprawid³owo wspina³ siê po barierce i sam przyczyni³ siê do upadku. Po zakoñczeniu fazy rozpoznawczej ubezpieczalnia pozwanego zaoferowa³a sumê, która nie usatysfakcjonowa³a poszkodowanego, w zwi¹zku z czym za¿¹da³ on rozpatrzenia sprawy w procesie. Rozprawa nie nale¿a³a do ³atwych i poszkodowany musia³ siê liczyæ z tym, ¿e móg³ otrzymaæ ni¿sze odszkodowanie ni¿ te, które zosta³o mu wczeœniej zaoferowaJeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto ma problem ze swoim wypadkiem, to zapraszamy do bezp³atnej konsultacji prawnej pod numerem telefonu 212 - 514 - 5100, emailowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kancelarii na dolnym Manhattanie. Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie internetowej (www. plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ. Na naszej stronie internetowej mog¹ Pañstwo (po lewej jej stronie) sami sprawdziæ status swojej sprawy s¹dowej

Kuchnie œwiata

Nie wiedzieæ czemu, jednym z najwa¿niejszych tematów przy opisywaniu zmian JAN LATUS w Polsce po 1989 r. by³o coraz wiêksze zró¿nicowanie kuchni. Sam nie jestem bez winy: wielokrotnie opisywa³em – albo zamawia³em na ten temat artyku³y u innych dziennikarzy – rozwój sceny kulinarnej w Warszawie i innych miastach. Za komuny by³a kasza z t³uszczem w barze mlecznym, niesmaczny brizol w drogiej restauracji, i zapiekanki na ulicy. Pojawianie siê kolejnych kuchni œwiata uznawaliœmy wiêc za kroki ku normalnoœci, cywilizacji zachodniej. Do Zachodu najsampierw przybli¿y³y nas jednak budki z tanim wietnamskim jedzeniem, os³awione „sajgonki”. Potem rozpowszechni³y siê punkty sprzedaj¹ce kebaby. Nadal jest ich mnóstwo. To pochodz¹ce z Bliskiego Wschodu jedzenie sta³o siê polskim narodowym fast foodem. Jeœli kiedyœ dojdzie do pogromów mikroskopijnej mniejszoœci muzu³mañskiej, w³aœcicielom kebabiarni ¿ycie zostanie darowane. Tak wiêc pojawi³y siê – g³ównie w Warszawie – restauracje w³oskie i francuskie. Wœród osób dobrze zarabiaj¹cych zapanowa³a moda na lokale japoñskie, uroczo zwane susharniami. Ca³kiem liczna grupa imigrantów z Indii i Bangladeszu otworzy³a kilka swoich lokali. Jak przysta³o na stolicê i metropoliê, reprezentowane s¹ ju¿ pewnie wszystkie g³ównie kuchnie. Ktoœ za³o¿y³ koreañsk¹, kto inny indonezyjsk¹, jest kilka ukraiñskich.

Z regu³y egzotyczne restauracje s¹ dro¿sze od polskich. Tak¿e w centrach handlowych ceny w punktach sprzedaj¹cych jedzenie np. tajskie albo zestawy sushi s¹ nieco wy¿sze od reszty. Wydaje siê jednak, ¿e po pocz¹tkowym zach³yœniêciu siê, Polacy powrócili do swojej ulubionej kuchni. Podró¿e (a je¿d¿¹ wszyscy) otworzy³y ich na egzotyczne smaki, ale w domu wol¹ jednak swoje. Tak wiêc mamy zatrzêsienie piekarni i cukierni z naszymi, ulubionymi bu³eczkami, p¹czkami i serniczkami. Punkty gastronomiczne sprzedaj¹ce tanie zestawy obiadowe wa³kuj¹ nieœmiertelne menu: rosó³, pomidorowa, krupnik, ¿urek, mielony, schabowy, w¹tróbka, ziemniaki, kasza, kapusta zasma¿ana i surówki (jedzone niechêtnie, zw³aszcza przez mê¿czyzn). Jest te¿ kilka restauracji, np. Magdy Gessler, oferuj¹cych – turystom i lokalnym bonzom – wykwintne polskie dania, jak dziczyznê. Tañsze i popularne s¹ pierogarnie – Zapiecek ma lokali w Warszawie chyba ju¿ dwadzieœcia. A w nich – polskoœæ do oporu: ¿ury, bigosy w chlebie, omasta ze skwarkami, kelnerki w strojach ludowych, wystrój wnêtrza w stylu karczmy. S³owem: Greenpoint, totalna polskoœæ totalna (nie myliæ z wredn¹ totaln¹ opozycj¹!). Kiedyœ mnie to mierzi³o, ta przesadna dawka polskoœci w menu. Tr¹ci³o to prowincjonalnoœci¹, zamkniêciem na nowinki – a tak¿e lekcewa¿eniem zdrowia, no bo ile mo¿na konsumowaæ kartofli z zasma¿k¹ i golonki z piwem? A potem zacz¹³em jeŸdziæ po Europie – tak¿e po to aby wreszcie nacieszyæ siê kulinarn¹ ró¿norodnoœci¹. W Istambule rzuci³em siê wiêc na niepodrabiane kebaby, zupê

z przecieranego grochu, baklawê. Chodzi³em po ulicach i widzia³em wszêdzie… to samo. Kebaby na wiele sposobów, ale jednak tylko kebaby. Nas¹czone s³odkimi syropami desery i s³odk¹ herbatê podawan¹ w ma³ych szklaneczkach. A na ulicy, jako przek¹ska, grilowane kolby kukurydzy i pieczone kasztany. Chodzi³em, próbowa³em – i szybko mi siê znudzi³o. Okazuje siê, ¿e jak my wsuwamy bu³kê z szynk¹ i zupê jarzynow¹, oni codziennie wprowadzaj¹ do organizmy doner kebab i cha³wê. Oczywiœcie znajdzie siê – dro¿sze – restauracje z kuchni¹ œwiata, ale i tam jest to rzecz od œwiêta i raczej dla ludzi zamo¿nych. Zauwa¿y³em wkrótce prawid³owoœæ. Pewne rodzaje miêdzynarodowego fast food: kebaby, pizza, hotdogi, sieciówki jak McDonalds i Subway, s¹ obecne wszêdzie. W ka¿dym wielkim mieœcie Europy, jak ktoœ dobrze poszuka, znajdzie drog¹ francusk¹ i japoñsk¹ restauracjê. Ale poza tym, ludzie jedz¹ swoje dania, to co lubi¹. S¹ prowincjonalni. Mieszkañcy Sztokholmu pij¹ bez koñca mocn¹ kawê, na œniadanie wsuwaj¹ chrupki chleb z wêdzon¹ ryb¹ a na obiad np. œledzia w œmietanie z ziemniakami, zupe³nie jak w Polsce w Wielki Pi¹tek. Berliñczycy na ka¿dym kroku maj¹ punkty sprzedaj¹ce kie³baski w bu³ce z musztard¹. A pij¹ g³ównie piwo. Podobnie pra¿anie: zestaw kie³basa – chleb – musztarda – piwo, w zupe³noœci im wystarcza. A w restauracj: knedliczki, miêcho w zawiesistym sosie i piwo. W Barcelonie, jak siê dobrze przyjrzeæ, te¿ maj¹ swoje ulubione zestawy do czerwonego wina. W Neapolu i Mediolanie na œniadanie maj¹ zawsze cappuccino z rogaliczkiem, na lunch jakiœ makaron

ne. W takich sprawach kluczow¹ kwesti¹ jest w³aœciwy wybór ³awników. To do nich bowiem nale¿y ostateczny werdykt i ustalenie wysokoœci odszkodowania. Podczas procesu, poszkodowany zezna³, ¿e w wyniku wypadku nigdy ju¿ nie bêdzie móg³ jeŸdziæ na nartach i uprawiaæ wspinaczki. Ponadto oœwiadczy³, ¿e nie nadaje siê ju¿ do ¿adnej pracy. Prawnicy pozwanych starali siê podwa¿yæ opinie eksperckie lekarzy poszkodowanego. Po d³ugim, ale jednoczeœnie bardzo ciekawym procesie, ³awa przysiêg³ych wyda³a werdykt na korzyœæ poszkodowanego, przydzielaj¹c mu ³¹cznie ponad siedem milionów odszkodowania, w tym a¿ trzy miliony za utracone zarobki w przysz³oœci. m (prowadzonej nawet przez inn¹ kancelariê), po wpisaniu numeru akt s¹dowych (index number) swojej sprawy w istniej¹ce tam pole. Ta czêœæ strony jest skonfigurowana bezpoœrednio z oficjalnym systemem s¹dowym stanu Nowy Jork, dziêki czemu wiadomoœci jakie uzyskaj¹ tam Pañstwo na temat swoich spraw s¹ oficjalnymi danymi s¹dowymi. Gdyby z jakiegokolwiek technicznego powodu nie uda³o siê Pañstwu odnaleŸæ swojej sprawy w tym systemie, to z przyjemnoœci¹ pomo¿emy j¹ odnaleŸæ telefonicznie.

The Platta Law Firm, PLLC 42 Broadway, Suite 1927, New York, NY 10004 www.plattalaw.com tel. 212 - 514 - 5100

a na kolacjê pizzê. I tak w kó³ko, od ko³yski do grobu. Nawet w takich rajach gastronomicznych jak Tajlandia mo¿na po jakimœ czasie dostrzec monotoniê, bo ile¿ mo¿na zjeœæ œniadañ sk³adaj¹cych siê z ry¿u z miêsem i warzywami? Zmierzam do tego, ¿e wszyscy jesteœmy prowincjonalni i ¿e wszyscy mamy upodobania smakowe z dzieciñstwa, które zachowujemy przez resztê ¿ycia. Byæ mo¿e nawet nasze organizmy przyzwyczajaj¹ sie do jedzenia. Tak wiêc Polak zawsze lepiej strawi – rzekomo ciê¿ki – chleb z szynk¹ i serem a rozchoruje siê po ostrej, azjatyckiej potrawce. Widzia³em te¿ w Tajlandii bezpañskie psy, które pa³aszowa³y resztki bardzo ostrych potraw. Nie chodzi zreszt¹ tylko o jedzenie. Wszyscy, wszystkie narody, mamy strefy komfortu: rodzimego jêzyka, jedzenia, zwyczajów. Nieprawd¹ jest, ¿e w Unii Europejskiej dochodzi do wielkiego wymieszania, tym mniej – unifikacji. Belgowie jedz¹ swoje, Hoendrzy swoje. Polacy s³uchaj¹ swojej muzyki, Czesi swojej. Wêgrzy inaczej przyprawiaj¹ zupê gulaszow¹ ni¿ Niemcy i S³owacy. Proszê przejechaæ autobusem, tak jak ja ostatnio, granice z Litw¹, Czechami, Niemcami. Kontroli nie ma, szlabany zlikwidowano, nawet krajobraz i zabudowa Wielkopolski i postenerdowa s¹ podobne. Ale raptem zamiast ¯ywca pojawi siê Berliner Pilsner. Polska parówka oddaje pola niemieckiemu Bratwurstowi albo czeskiej kolbasie. A w Wilnie do³o¿¹ nam do kapuœniaku ³y¿kê œmietany, czego nigdy nie zrobiliby w Warszawie. Nasze upodobania kulinarne s¹ odbiciem wiêkszych spraw. S¹ dowodem, ¿e mimo globalizacji i integracyjnej polityki np. Unii Europejskiej, najlepiej czujemy siê w polskim, niemieckim, portugalskim sosie; w sosie w³asnym. Tak¿e w sensie dos³ownym. m


KURIER PLUS 17 MARCA 2018

8

Kartki z przemijania Nie przeczuwa³em, ¿e 50 rocznicê Wydarzeñ Marcowych prze¿yjê a¿ tak silnie. Od¿y³y wspomnienia. Odtwarza³em w pamiêci osoby i sytuacje. Udawa³o mi siê wówczas uciec przed pa³ami milicjantów, zomowców i ormowców, i nie da³em siê im z³apaæ podczas manifestacji na terenie Uniwersytetu, na Krakowskim PrzedANDRZEJ JÓZEF D¥BROWSKI mieœciu i pod Komitetem Centralnym PZPR. Nie udawa³o mi natomiast siê wyjœæ z wielkiego szoku, jakim te Wydarzenia by³y dla mnie i kolegów ze studiów. Naiwnie wierzy³em, ¿e „ludowe” w³adze przyjm¹ nasze postulaty i nast¹pi, jeœli nie porozumienie, to przynajmniej kompromis. Niestety aresztowania nastêpowa³y za aresztowaniami a media k³ama³y pod dyktando partyjnej frakcji Gomu³ki lub frakcji Moczara. Bezczelnie i bezwstydnie. Strajkowa³em wraz z setkami studentów. Wszelkie z³udzenia dotycz¹ce ustroju, w którym ¿y³em, opuœci³y mnie ju¿ na zawsze. A mia³em dopiero 18 lat. Wydarzenia te celnie podsumowa³ profesor Andrzej Friszke w najnowszym numerze „Wiêzi” – „Marzec by³ chrztem bojowym dla wielu m³odych ludzi, wówczas 20-letnich, którzy po doœwiadczeniach 1968 roku albo byli wrêcz w opozycji, albo z ni¹ sympatyzowali. Rok 1968 by³ rokiem tworz¹cym w sensie socjologiczno-psychologicznym pokolenie Marca’68. Ci ludzie ju¿ zawsze byli po stronie ruchu, który mia³ swoj¹ ci¹g³oœæ od tamtego czasu. Uczestnicy Marca tworzyli KOR, Solidarnoœæ, podziemie solidarnoœciowe oraz woln¹ i niepodleg³¹ Polskê, czyli III Rzeczpospolit¹”. Tegoroczne obchody 50 rocznicy ponownie pokaza³y, ¿e losy wiêkszoœci studentów, robotników i uczniów szkó³ œrednich, bior¹cych w udzia³ w protestach, pozosta³y nieznane, podobnie jak i losy osób zwolnionych z pracy z powodów politycznych. Uroczystoœci, jak co roku, zdominowane by³y bolesnym zagadnieniem Starszych Braci w Wierze, którzy pod przymusem lub dobrowolnie opuœcili Polskê w latach 1968 – 1969. Ponownie okaza³o siê, ¿e my nie s³yszymy argumentów strony ¿ydowskiej, zaœ strona ¿ydowska naszych. Ponownie losy ¿ydowskie okaza³y siê dla œwiata wa¿niejsze od naszych. Ponownie okaza³o siê, i¿ nie potrafimy wyjœæ poza skamieliny myœlowe. Niestety nie zmieni³a tego odgórnie wprowadzana polityka historyczna, której celem nie jest ani prawda, ani historia jako nauka, tylko

mitologia narodowa. Tyle¿ po naszej stronie, co po ¿ydowskiej, bo i w Izraelu równie¿ obowi¹zuje polityka historyczna.

$

Gdyby Mickiewicz napisa³ „Wielk¹ Improwizacjê” dzisiaj, to ¿adna z gazet prawicowych, proPiSowskich i koœcielnych nie wydrukowa³aby jej. Zak³adamy siê?

$

Wybitny polonista, profesor Micha³ G³owiñski zanotowa³ 5 paŸdziernika 1968 r. przyk³ady ówczesnej partyjnej mowy-trawy. O pos³ugiwaniu siê okreœleniem „naród” napisa³ tak – „S³owo to wystêpuje w uwik³aniach dwojakiego rodzaju (…). W wersji pierwszej naród oznacza bli¿ej nieokreœlon¹ ca³oœæ spo³eczeñstwa, która pos³uszna i zgodna jak chór w operze, ma przyk³adnie odpowiadaæ na zadane kwestie. W tej roli jest sk³adnikiem niezliczonej liczby frazesów – w rodzaju „naród potêpia” (ta zbitka pojawia siê najczêœciej). Naród w wersji drugiej to przede wszystkim wiêŸ plemienna, mitologia krwi i gleby, a tak¿e swoiœcie preparowana przesz³oœæ. Tutaj powraca wiêc skrajnie prawicowe, nacjonalistyczne, a czasami wrêcz faszystowskie rozumienie narodu. (…) Pochodn¹ jest zami³owanie do przymiotnika „narodowy”, który czêsto zastêpuje bardziej neutralne s³owo „polski”, a tak¿e sk³onnoœæ do demagogicznie nadu¿ywanego okreœlenia „antynarodowy”. Obie te wersje maj¹ jedn¹ cechê wspóln¹: zmierzaj¹ do zidentyfikowania spraw narodu z aktualnymi w danym momencie interesami partii. S³owo to jest u¿ywane w toku dyskursu propagandowego w ten sposób, by przekonaæ ludzi, ¿e jeœli coœ jest przeciw niej, jest tym samym przeciw narodowi”. Jak¿e aktualne s¹ te sformu³owania dzisiaj, prawda?

$

Wiceprezydent Warszawy – W³odzimierz Paszyñski, (kolega z Warszawskiej Polonistyki), podczas rocznicowych uroczystoœci na Dworcu Gdañskim powiedzia³: „Upiory, takie jak marcowe, zrodzone z politycznego najczêœciej wyrachowania nigdy nie zasypiaj¹. Co najwy¿ej zapadaj¹ w drzemkê”. Nic dodaæ, nic uj¹æ. Jego wyst¹pienie skwapliwie pominê³a TVPiS. I nie tylko jego, dodam gwoli upomnienia siê o prawdê.

$

Rzadko odczuwamy szczêœcie w chwili bie¿¹cej, tu i teraz, wtedy, kiedy jest ono naszym udzia³em. Dopiero kiedy przeminie, uœwiadamiamy sobie, jak bardzo byli-

Bye, bye Rex 1í Powodowa³o to czêsto frustracjê Tillersona, który w jednej z rozmów ze swoimi wspó³pracownikami nazwa³ nawet prezydenta „kretynem”. Najbardziej jednak sekretarz narazi³ siê Donaldowi Trumpowi krytykuj¹c Rosjê. Kiedy Bia³y Dom lawirowa³ w swoim oœwiadczeniu na temat otrucia przez ludzi Putina by³ego rosyjskiego szpiega w Anglii, tak by nie naraziæ siê Rosji, sekretarz stanu bez pardonu oœwiadczy³, zgodnie zreszt¹ ze stwierdzeniami rz¹du Wielkiej Brytanii, ¿e za tym morderstwem wed³ug wszelkich danych sta³a Rosja. Byæ mo¿e to tylko przypadek, ale to w³aœnie po tym oœwiadczeniu zosta³ zwolniony. Jego nastêpc¹ na stanowisku sekretarza stanu USA bêdzie Mike Pompeo, dotychczasowy szef CIA. Inaczej ni¿ Tillerson ten by³y kongresman Partii Republikañskiej, który swoj¹ polityczn¹ karierê zawdziêcza Tea Party, znakomicie potrafi odczytywaæ ¿¹dania szefa. Jest ostrym krytykiem porozumienia z Iranem, nie przejmuje siê ochron¹ klimatu, jest te¿ wielkim zwolennikiem pañstwowego protekcjonizmu i tak jak Donald Trump entuzjast¹ ce³ na produkty sprowadzane z zagranicy. Nominacja dla Pompeo poci¹gnê³a za sob¹ koniecznoœæ wymiany równie¿ na sta-

nowisku szefa CIA. Prezydent zdecydowa³, ¿e funkcjê tê, po raz pierwszy w historii, obejmie kobieta. Agencj¹ wywiadowcz¹ bêdzie kierowaæ Gina Haspel. Du¿¹ czêœæ swojej kariery spêdzi³a ona jako tajna agentka i jak mówi¹ wtajemniczeni cieszy siê w zwi¹zku z tym uznaniem wœród personelu CIA. W trakcie swojej s³u¿by Haspel nadzorowa³a miêdzy innymi jedno z tajnych wiêzieñ CIA w Tajlandii i prowadzone tam brutalne przes³uchania zatrzymanych. Wœród nich byli Abu Zubaydah i Abd al-Rahim al-Nashiri. Obaj byli torturowani Ten pierwszy bardzo ostro. W ci¹gu jednego miesi¹ca podtapiano go 83 razy, przes³uchuj¹cy walili te¿ jego g³ow¹ o œciany celi w wyniku czego Zubaydah straci³ wzrok w jednym oku, zanim okaza³o siê, ¿e nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Nagrania wideo z tych przes³uchañ zosta³y przez CIA zniszczone, co obci¹¿a osobiœcie pani¹ Haspel. Dziœ tortury stosowane w tajnych wiêzieniach CIA, uruchomionych po zamachu z 9/11, s¹ ju¿ nielegalne. Gina Haspe mo¿e jednak spodziewaæ siê pytañ na ten temat od kongresmanów. Zarówno bowiem jej nominacja jak i nominacja Mike’a Pompeo wymaga zatwierdzenia przez Kongres.

Tomasz Bagnowski

u

Rex Tillerson.

œmy szczêœliwi. Niedawno pewien telewizyjny dziennikarz z Polski, przeprowadzaj¹cy ze mn¹ wywiad, zapyta³ o szczêœliwe wydarzenia w moim ¿yciu. Odpowiedzia³em, ¿e by³y nimi m.in. dwa pierwsze mi³osne zwi¹zki i pierwsze przyjaŸnie. Prze¿ywa³em je bardzo g³êboko i wrêcz roznosi³a mnie radoœæ, ¿e moje uczucie jest odwzajemnione i ¿e jestem obdarzany przyjaŸni¹. Szczêœliwoœci¹ by³o wspó³budowanie tych¿e zwi¹zków i przyjaŸni. Poczucie szczêœcia rozpiera³o mnie, na przemian z niedowierzaniem, kiedy dosta³em siê, najpierw na studia uniwersyteckie a potem artystyczne. W latach mojej m³odoœci by³o to powodem niema³ej satysfakcji, poniewa¿ na jedno miejsce na uczelniach przypada³o bardzo wielu kandydatów. W PWST wrêcz kilkunastu. W tych¿e uczelniach mia³em te¿ szczêœcie do profesorów, którzy mnie lubili i nie szczêdzili przydatnych uwag i podpowiedzi. Z niektórymi uda³o mi siê nawi¹zaæ g³êbszy kontakt tak¿e w ¿yciu prywatnym. Ubogacali mnie. Szczêœliwy siê czu³em, kiedy w trakcie nauki odkrywa³em coœ frapuj¹cego. Uszczêœliwia³o mnie poznawanie arcydzie³ sztuki, które wch³ania³em w siebie. Szczêœliwy by³em równie¿ na ³onie przyrody, wêdruj¹c szlakami górskimi lub przep³ywaj¹c kolejne jeziora. Uszczêœliwi³a mnie te¿ praca nauczyciela, kiedy widzia³em, ¿e zasiewam w g³owach uczniów coœ, co zmienia ich sposób myœlenia. Coœ, co pomaga im zbudowaæ hierarchiê wartoœci. Jako re¿yser by³em szczêœliwy, kiedy widzia³em, ¿e moje przedstawienia oddzia³ywuj¹ na widzów. A oddzia³ywa³y! Kilka razy dozna³em szczêœliwoœci jako wyrobnik pióra, kiedy sam dostrzeg³em, ¿e artyku³ uda³ mi siê bardziej ni¿ zwykle. Zawsze mi siê wtedy wydawa³o, ¿e napisa³ go ktoœ przeze mnie. Tak by³o m. in., kiedy opisa³em spektakle Konrada Swinarskiego, tak by³o, kiedy pisa³em o „III Symfonii Pieœni ¯a³osnych” Henryka Miko³aja Góreckiego w eseju „Pieta polska wykuta w dŸwiêkach”, tak by³o z poœmiertnym wspomnieniem o Rudolfie Nurejewie pt. „Wys³annik Terpsychory”, czy ze wspomnieniami o bliskich mi ludziach. Kiedy pisa³em o muzyce w „Dziennikach” Marii D¹browskiej i Witolda Gombrowicza, uszczêœliwia³o mnie samo pisanie. Bo jaki¿ wdziêczny to temat! Kiedy w œwiecie zewnêtrznym jest mi Ÿle i widzê w nim niesprawiedliwoœæ, uciekam do swego wewnêtrznego œwiata, który powsta³ we mnie ju¿ w dzieciñstwie i rozbudowuje siê wci¹¿ do dzisiaj. Ile¿ w nim zapamiêtanych i wyobra¿onych cudownoœci! Ile¿ obrazów czekaj¹cych na przelanie na papier. Ile¿ piêknych chwil wartych utrwalenia! m


www.kurierplus.com

KURIER PLUS 17 MARCA 2018

9

Prywatne ¿ycie arcydzie³a

Czes³aw Karkowski

Malarz ciszy i spokoju Obrazy Vilhelma Hammershøi’a zobaczy³em po raz pierwszy 20 lat temu na wystawie w Guggenheim Museum poœwiêconej jego twórczoœci. Od wtedy ów ma³o znany Duñczyk sta³ siê jednym z moich najulubieñszych artystów.

D

u Vilhelm Hammershøi – „Wnêtrze z m³od¹ kobiet¹“.

u Vilhelm Hammershøi – „Kurz tañcz¹cy w promieniach s³oñca“

laczego dzie³a jednego malarza podobaj¹ siê, a innego – nie? Zwykle mówi siê w takich sytuacjach o niedocieczonych, ca³kowicie indywidualnych sympatiach i antypatiach. Kwestia skoñczona. Myœlê jednak, ¿e takimi (intuicyjnymi) wyborami rz¹dz¹ pewne regu³y, z których pierwsz¹ i naczeln¹ zasad¹ jest zgodnoœæ obrazu (jego treœci i kompozycji) z dyspozycjami psychicznymi odbiorcy. S¹ zró¿nicowane, ale nie koniecznie absolutnie dowolne. „Poezja ciszy” Hammershøi’a, odpowiada niemal ka¿dej osobowoœci, nawet najbardziej rozbuchanej. Ka¿dy potrzebuje choæ na chwilê spokoju, wyciszenia, relaksu i ca³kowitego uspokojenia. Poza tym, prostota kompozycji „Wnêtrza z m³od¹ kobiet¹” z 1904 r. jest w³aœciwie tym samym, co komunikowana cisza i spokój – pokoju, czy te¿ ludzkiego wnêtrza. Klarownoœæ malarskiego przekazu, sprowadzonego do najprostszych, niezbêdnych elementów przedstawienia koresponduje z zawart¹ w nim treœci¹. Pod tym wzglêdem obrazy Hammershøi’a przypominaj¹ prace holenderskiego mistrza, Johannesa Vermeera. Kobiety we wnêtrzach, zwykle, choæ nie zawsze, samotne, ale nawet jeœli w towarzystwie, to zamkniête we w³asnym œwiecie. Spokój zacisza domowego, choæ u Vermeera – stale zagro¿onego wtargniêciem nieoczekiwanego wydarzenia, które zburzy istniej¹cy porz¹dek. Dzie³o Hammershøi’a tchnie absolutnym, bezbrze¿nym spokojem, cisz¹ i bezruchem. To zaproszenie do rozmyœlañ, medytacji. Wszechw³adna szaroœæ obrazu, niweluj¹ca kontury dziel¹ce przedmioty, jednocz¹ca barwy rzeczy mieszczañskiego wnêtrza, stapiaj¹ce siê w jedn¹ pra-ca³oœæ, to wstêp, pierwszy krok ku nirwanie, anonimowemu rozpuszczeniu siê we wszechogarniaj¹cej szaroœci, pojednaniu z powszechn¹, jednak¹ materi¹ otoczenia, wtopieniu siê w nadci¹gaj¹cy mrok. Obrazy Hammershøi’a przywo³uj¹ te¿ na myœl dzie³a Edwarda Hoppera, malarza samotnoœci. Postaci obrazów amerykañskiego malarza s¹ bezbrze¿nie samotne, nawet wœród innych ludzi; tak¿e samotnoœæ zieje, by siê tak wyraziæ, z bezludnego krajobrazu uwidocznionego na jego pracach. Nie ma miêdzy przedstawianymi postaciami ¿adnej ³¹cznoœci, brak wspólnoty, powietrza. Ludzie na obrazach Hoppera dusz¹ siê w pustce, w której s¹ zawieszeni, odgrodzeni od innych podwójn¹ barier¹ w³asnego i cudzego krêgu zamkniêtych œwiatów. Samotnoœæ jest kondycj¹ cz³owieka, choæbyœmy jej nie lubili. Fascynuje i odstrêcza, tak jak i obrazy Hoppera. Samotnoœæ Hammershøi’a ma odmienny charakter. Nie jest drêcz¹cym stanem egzystencjalnym, przeraŸliw¹ sytuacj¹ cz³owieka we wspó³czesnym œwiecie. Jest ³agodna, dobroczynna, zgo³a

terapeutyczna. Leczy, koi, uspokaja. Oswajamy siê z tym stanem, który wci¹ga, urzeka, jak ci¹g³y szum morza, jak nieustanny szept wszechœwiata zapraszaj¹cy do udzia³u we wspólnocie rzeczy. Obrazy Hammershøi’a zawieraj¹ wa¿ne przes³anie: samotnoœæ jest cool. Bliska doskona³oœci, bo pokrewna wiecznoœci. Byæ nikim wa¿nym, nieistotnym, szarym cz³owiekiem, bez znaczenia i nie zauwa¿anym, anonimowym, jak ta kobieta bez twarzy, widziana od ty³u. To niemal perfekcja istnienia. Niewa¿koœæ jest tajemnic¹ bezosobowoœci. Nic nie ci¹¿y, nie zakotwicza w bie¿¹cej rzeczywistoœci, nie zmusza do udzia³u w spo³ecznej aktywnoœci. Brak obowi¹zków, brak przymusu. Lekkoœæ. A przy tym ¿yjemy, ale zanikamy, coraz mniej w nas ruchu, kolorów ¿ycia, energii. Coraz mniej siê ró¿nimy od otoczenia, zatracamy kontury, wtapiamy siê w Nicoœæ. Zachêca, zaprasza, uwodzi.

P

ytanie, jak obaj, czy w³¹czywszy Vermeera – trzej malarze to robi¹, ¿e maluj¹ w³aœciwie to samo, a jednak uzyskuj¹ odmienny efekt; ¿e obrazy holenderskiego mistrza zapowiadaj¹ czaj¹ce siê zagro¿enie, a u Hammershøi’a mamy bezpieczne zacisze domowe; obrazy Hoppera komunikuj¹ o g³êbokiej melancholii, a przes³aniem dzie³a Hammershøi’a – tylko ³agodne, wrêcz krzepi¹ce odosobnienie, bycia ze sob¹? OdpowiedŸ wymaga³aby drobiazgowej analizy, ale i tak nie by³aby wystarczaj¹ca. Wracam wiêc do pocz¹tku komentarza. Ostatecznie bowiem sztuka takiego w³aœnie wyra¿ania pozostaje sekretem artysty i niezale¿nie od tego, jak uczone by³yby wywody, nie potrafi³yby uchwyciæ tego, co najistotniejsze. Gdyby da³o siê sens dzie³a zakomunikowaæ w pe³ni s³owami, twórca nie malowa³by, ale pisa³ komentarze do gazety.

D

uñski malarz jest artyst¹ ma³o znanym na œwiatowym rynku sztuki. O nim samym niewiele wiadomo, ale nie ¿eby jego biografiê otacza³a jakaœ tajemnica. Bynajmniej. Niewiele jest „do wiedzenia” na jego temat. Prowadzi³ zwyczajne mieszczañskie ¿ycie. By³ raczej odludkiem, to prawda, ale bez przesady, Artysta urodzi³ siê w bogatej rodzinie kupieckiej w 1864 r. w Kopenhadze. Na studiach w akademii sztuk piêknych uwa¿ano go za wielki talent malarski. Nie musia³ zarabiaæ na ¿ycie, wiêc malowa³ to, co chcia³. ¯y³ z ¿on¹ w odosobnieniu w mieszkaniu stolicy Danii. Zmar³ w wieku 51 lat na raka gard³a. Choroba byæ mo¿e sprawi³a, ¿e mówi³ cicho, tak jakby mow¹ i zachowaniem odzwierciedla³ nastrój swych obrazów. Wiemy o tym z relacji wybitnego niemieckiego poety, Rainera Marii Rilkego, wielbiciela talentu Hammershøi’a. Pojecha³ do Kopenhagi specjalnie, by spotkaæ osobiœcie artystê. Nie pójdê w œlady niemieckiego poety – do Danii siê nie wybieram na obejrzenie obrazów artysty. Na razie wystarczy mi wêdrówka internetowa oraz to, co ju¿ obejrza³em i zachowa³em w pamiêci. m


NOWY JORK

NR 59

17 marca 2018

ADAM WOLANIN – PAMIÊTNIK KAPRALA (2)

Autor pamiêtnika, kapral Adam Wolanin.

Byli w naszym pu³ku, a i w kompanji 7-ej, tak zwani „Holendrzy”, to jest ludzie, których ani Niemcy nie chcieli w Warszawie widzieæ, ani w Holandji ich nie chciano. Niemcy to gdzieœ wywieŸli na roboty z Warszawy, a oni, Antki warszawskie, pouciekali do Holandji, tam byli internowani. Zwerbowa³ ich do Armji Polskiej p. Kleczkowski. Szukali go potem nieraz i znaleŸæ nie mogli, bo p. Kleczkowski po powrocie z Ameryki nie chodzi³ ju¿ w mundurze, a w cywilnem ubraniu. Holendrów tych w walce na jêzyki nikt nie móg³ pokonaæ. Od nich nauczyliœmy siê bardzo wielu rzeczy. Przede wszystkiem kl¹æ prawdziwie po ¿o³niersku, a potem radziæ sobie w twardej doli ¿o³nierskiej. Na najmniejsz¹ karê podnosili krzyk ogromny na „rosyjski despotyzm”, na krzywdê, jaka im siê w Wojsku Polskim dzieje. My pocz¹tkowo gorszyliœmy siê, s³ysz¹c „wydziwiaj¹cych” i obawialiœmy siê, ¿e gdy przyjdzie do spotkania z wrogiem, to z takimi ludŸmi cz³owiek nie jest pewien ¿ycia, bo przejd¹ do wroga, zdradz¹. Innego zapatrywania by³ kapitan Piekarski i por. Pi¹tkowski. Wiedzieli oni, ¿e z nich wzorowi ¿o³nierze bêd¹ na polu bitwy. I nie mylili siê. Nie raz w walce sam siê w duchu wstydzi³em, ¿e tym zuchom nie mogê dorównaæ. Pewnego razu rozkaz czytaj¹, ¿e tylu a tylu ¿o³nierzy ma byæ przydzielonych do s³u¿by ³¹cznikowej, wzglêdnie do szko³y s³u¿by ³¹cznikowej. Przydzielono mnie, £owczana, Sajkiewicza i Mudryka. By³a to s³u¿ba, wzglêdnie szko³a o tyle lepsza od codziennych æwiczeñ, ¿e cz³owiek nie potrzebowa³ w³óczyæ siê po polach z plecakiem, a móg³ siê bawiæ z jakimœ aparatem telegraficznym lub radjotelegraficznym. No i zaszczyt, bo s³u¿ba ³¹cznikowa wlicza siê do sztabu pu³ku. Tu by³a prawdziwa szko³a teorji. Instruktorem by³ sier¿ant Zawadzki, czy Zaworski, podoficer z armji niemieckiej. Telefon, sygnalizacja, to jeszcze nam jako tako sz³o. Ale gdy przysz³y wyk³ady o telegrafji bez drutu, to ani rusz nie mog³o nam siê w g³owach pomieœciæ, jak mo¿-

na przy pomocy takiego maleñkiego aparaciku, w dodatku schowanego gdzieœ w jakim g¹szczu lub okopach, porozumiewaæ siê z Pary¿em, Berlinem, a nawet z Warszaw¹. Cia³o by³o wyæwiczone poprzednio, teraz trza by³o zacz¹æ æwiczenia mózgowe. Œlêcza³o siê dniami i nocami nad podrêcznikami, nad aparatami i dorównywa³o siê nieraz Francuzom, którzy w tym zawodzie po kilka lat ju¿ pracowali. „Nie taki djabe³, straszny”, mawia³o siê, po poznaniu tajemnicy ma³ego aparatu radjotelegraficznego. Po dwóch miesi¹cach nauki, mogliœmy ju¿ z najwiêksz¹ dok³adnoœci¹ wysy³aæ i odbieraæ depesze z naszej stacji. Po trzymiesiêcznym pobycie w obozie, zarz¹dzono generaln¹ próbê, trzydniowe manewry. Francuzi uznali nas za doœæ wykwalifikowanych do zmierzenia siê ze szwabem. Jako¿ dnia 30-go maja 1918-go roku wyszed³ rozkaz opiewaj¹cy, ¿e Pierwszy Pu³k Strzelców Legji Polskiej wyruszy do okopów. Legja? Legjony? Nie Armja?.... W oddzia³ach zahucza³o i zakot³owa³o... W deklaracji, któr¹ w Ameryce ka¿dy ochotnik przy zapisywaniu siê podpisywa³, by³o zastrze¿enie, ¿e zapisujemy siê do ARMJI POLSKIEJ WE FRANCJI. Zreszt¹ g³oszon by³ akt Prezydenta Republiki francuskiej, moc¹ którego tworzono Armjê Polsk¹ we Francji. Jako ¿o³nierze rozumieliœmy zapisuj¹c siê, ¿e trzeba iœæ i praæ Niemca-Szwaba, pomœciæ krzywdy doznane i wspólnie z Aljantami pomóc zetrzeæ prusk¹ gadzinê. Lecz rozumieliœmy jednoczeœnie, ¿e nie tylko po to przybyliœmy tu, aby zwyciê¿aæ i gin¹æ za spraw¹ Aljantów, ale równie¿ i po to, by z tego jak¹œ korzyœæ nasza Ojczyzna, Polska, mia³a. A tu po zorganizowaniu jednego pu³ku, pêdz¹ na pozycje jako pu³k Legji. Z tego powodu rozpoczê³o siê pierwsze rozgoryczenie na Francjê, ¿e nas tak, jak za Napoleona, zawiod³a. Rej temu niezadowoleniu wodzili Bajoñczycy, ch³opy uœwiadomione i ¿o³nierze doœwiadczone. Dokazywali oni w ci¹gu wojny, jako jednostka bojowa, (Baon Bajoñczyków) cudów walecznoœci. Za przyk³ad byli stawiani innym pu³kom francuskim. Po kilku atakach stopnieli tak, ¿e gdy dekret o Armii Polskiej by³ podpisany, by³a ich garœæ niewielka. Ci zostali przydzieleni do naszego pierwszego pu³ku. Naturalnie ci, którzy chcieli, bo wielu nie wierzy³o w sprawê. A i ci, którzy byli w naszym pu³ku nie bardzo wierzyli, bo rozgoryczenie miêdzy nami siali. Zdawali sobie sprawê z tego cudacznego tworu nasi oficerowie i docinali pu³kownikowi Jasiñskiemu, ¿e przez wys³anie nas na front, jednego pu³ku, po to, ¿eby tam stopnieæ w morzu gin¹cych miljonów, awans chce zdobyæ. Wielkim przeciwnikiem pu³k. Jasiñskiego by³ ks. Kapelan Wiêckowski, bardzo lubiany przez ¿o³nierzy kap³an-patrjota, który zdoby³ ten szacunek u nas przez swe proste pogl¹dy. Na jakiemœ zebraniu oficerów, przed wyruszeniem na front, omal nie dosz³o do rozlewu krwi. Ksi¹dz Wiêckowski siê uniós³ i powiedzia³ kilka s³ów prawdy pu³kownikowi Jasiñskiemu, sfrancuzia³emu Polakowi.

Dru¿yna ochotników polskich z Ameryki w Armii Polskiej we Francji.

Pu³k. Jasiñski, potomek dawnych polskich ¿o³nierzy powstañców, by³ mo¿e i dobrym Polakiem, có¿, kiedy po polsku myœleæ nie umia³, a czuæ po polsku zapomnia³. A w dodatku kiepsko równie¿ mówi³ po polsku. Bo na przyk³ad na obchodzie Konstytucji 3-go maja w Sompuis, gdzie by³ równie¿ przegl¹d wojska, a na któr¹ uroczystoœæ przyby³ Komitet Narodowy z Pary¿a z p. Dmowskim, przemawia³ równie¿ „z kartki” pu³kownik Jasiñski. Na zakoñczenie powiedzia³: „Mój ojciec by³a patrjota, moja matka by³a patrjota i ja by³a patrjota”... Nie mieliœmy w pierwszych naszych chwilach, w pierwszych zmaganiach siê niejako ze samym sob¹, wodza, który by do ¿o³nierza w jego ojczystym jêzyku przemówi³. Tote¿ musieliœmy sobie sami otuchy dodawaæ. Przed odjazdem na front by³a równie¿ wyp³ata „premji”. Bractwo „holenderskie”, jak siê wy¿ej rzek³o, popi³o siê setnie. Inni z³o¿yli po kilkadziesi¹t franków na sieroty. Zebra³o siê tego kilkanaœcie tysiêcy. Przegl¹d odby³ genera³ Gouraud, pod którego komendê zostaliœmy przeznaczeni. A w³aœciwie, mówi¹c œciœle, to na jego odcinek. Genera³ Gouraud to stary wy¿eracz wojenny. ¯ycie na wojnach w Marokko, w Algerze spêdzi³. A i tu od pocz¹tku zawieruchy œwiatowej zawsze na posterunku. Bez rêki i bez nogi. Podziurawiony kulami jak sito. Niewielki

Ochotnicy z Holandii do Armii Polskiej we Francji.

cia³em, ale za to wielki duchem, s³usznie wiêc miljonami rozkazywa³. Niemiaszki bali siê te¿ go okrutnie. Po trzydniowych generalnych manewrach, obdarzeni we wszelki nowoczesny moderunek, wyruszyliœmy dn. 30-go maja. Marsz na pozycje trwa³ dni piêæ. Gor¹czka i spiekota paskudna. A tu dŸwigaj cz³ecze grzeszny, kiedy ci siê tak chcia³o, plecak, karabin, ró¿ne dodatki stalowe, bomby i granaty, w dodatku p³aszcz zawsze na sobie. Zdejm koszulê, spodnie, to ci wolno. Ale nie wolno w marszu bojowym zdj¹æ p³aszcza. Dla tych p³aszczów nazwaliœmy naszych kolegów Francuzów, „kataniarzami”. W pi¹tym dniu marszu, nad wieczorem, stanêliœmy w wiosce Vitry, w wiosce w po³owie zniszczonej wojn¹. Ledwieœmy zaczêli „kolacjê”, gdy pad³ armatni strza³. Jeden, drugi, dziesi¹ty. W stajni zginê³y cztery konie. Zrobi³ siê ma³y pop³och. Doœwiadczeni Francuzi radzili, by siê kryæ do piwnic, które s¹ w ka¿dym francuskim domu, kilka metrów pod ziemi¹. Rada by³a dobra. Zastêp, w którym by³em, uda³ siê do obszernej piwnicy i skraca³ sobie czas popijaniem dobrego wina, którego tam by³o kilka beczek przedniego, a kilkanaœcie g¹siorów jeszcze przedniejszego. „Bidony” równie¿ „na zapas” zosta³y nape³nione. Coœ tam stary Francuz zacz¹³ gadaæ, ale po pierwsze nie rozumieliœmy, czy zakazuje nam piæ, czy te¿ ¿yczy


Pierwszy pu³k Armii Polskiej we Francji w drodze na front, 1918.

na zdrowie. A i nie by³o czasu na domys³y, bo ozwa³a siê tr¹bka na trwogê. Nast¹pi³a zbiórka i odmarsz do drugiej wioski. Kapitan Wirchorski mówi³ nam, ¿e „szwaby nas zmiarkowa³y i spaæ spokojnie by nam nie dali”. Na drugi dzieñ byliœmy w miasteczku Ville les Marmorey. I tak odt¹d ci¹gle siê posuwaliœmy naprzód i ci¹gle te same przyjemnoœci. I zawsze by³ ten sam rozkaz, ¿e gdy szwab zacznie s³aæ ku nam „marmity”, by siê chowaæ do piwnic. Lecz im dalej posuwaliœmy siê, tem piwnice by³y suchsze… Z tego te¿ powodu, no i z przywyczajenia siê do „marmit”, przestaliœmy chowaæ siê do piwnic, a spaliœmy na strychach, w sieniach, na dworze. Pewnej nocy ko³o stajni eksplodowa³ pocisk. Naturalnie przebudziliœmy siê wszyscy na strychu, lecz nie widz¹c, ¿eby ten siê wali³, ¿e tylko drobne kawa³ki na dach poupada³y, poœnêliœmy znowu na dobre. Przekonaliœmy siê jeszcze póŸniej, ¿e na wojnie to ani tysi¹czny pocisk nie trafia. Dalsz¹ podró¿ do okopów odbywaliœmy tylko wieczorami i nocami, gêsiego, jeden za drugim i w oddaleniu rzetelnem. Uczono nas przedtem w obozach, ¿e na froncie, gdy pocisk leci, trzeba paœæ samemu na ziemiê. Sz³o to niezgrabnie okropnie. Lecz w pochodzie do okopów bez ¿adnej komendy pada³o siê. Do okopów weszliœmy cicho zupe³nie, by wróg nie pos³ysza³. Nie by³o ¿adnych wiwatów ani okrzyków. Zmienialiœmy pu³k francuski. Zmiana nast¹pi³a w nocy, w ciemnoœciach. I tu djabli cz³owieka brali, bo masz zmieniæ Francuza, a djabli wiedz¹, czy on Francuz czy Polak, gdy ciemno, a gadaæ nie wolno, a w rowie ciasno. W dodatku rowy te w esy i floresy pokopane, ¿e cz³owieku, gdybyœ sam w nie wszed³ bez przewodnika, nie wiadomo, dok¹d by ciebie zaprowadzi³y. Na drugi dzieñ rano przekonaliœmy siê, ¿e okopy te, to nie pierwsza linja bojowa. Przykre wra¿enie zrobi³o na mnie to pole zorane, przy œwietle s³onecznem. Pole poprzecinane rowami, a na polach maki czerwone. Zdawa³o siê, ¿e maki te z krwi ludzkiej wyros³y…

Odcinek, który zaj¹³ pu³k pierwszy strzelców polskich, by³ to odcinek spokojny. W „strategji” nie mia³ ¿adnego znaczenia. Lecz mia³ znaczenie dla nas nowicjuszy, bo ka¿dy z nas chcia³ wypróbowaæ karabin i popsuæ trochê amunicji, której co krok ca³e skrzynie le¿a³y. Ka¿dy szuka³ sposobnoœci do strzelania, st¹d te¿ by³o kilka ma³ych wycieczek na szwabów. Zaczêli kl¹æ na nas Francuzi, stoj¹cy obok, którzy mówili, ¿e dawniej by³ to odcinek zupe³nie spokojny, a odk¹d przyszli Polacy zaczyna byæ przeciwnie, bo Niemcy odp³acaj¹c siê za wypady, zaczêli równie¿ podchodziæ i ostrzeliwaæ. Pozycja, na której stan¹³ pu³k pierwszy zdawa³a siê, na pierwszy rzut oka, nie do zdobycia. G³êbokie rowy, ogromne betonowe kryjówki na kilka metrów pod ziemi¹, na powierzchni co kilkadziesi¹t metrów zasieki z drutu kolczastaego. Zdawa³o siê, ¿e szczur siê chyba nie przesunie. W dzieñ trzymali stra¿ obserwatorzy, reszta ¿o³nierzy w kryjówkach betonowych w pogotowiu. Podzielone to by³o na trzy linje. Pierwsza i druga bojowa, trzecia dla odpoczynku. Zmiana nastêpowa³a co dwa tygodnie. Pozycje nasze by³y niedaleko miasta Reims. Stare to pono by³o miasto forteczne. Gruzy z niego zosta³y. Nie darowali Niemcy niczemu. Pluli ogniem, po zniszczeniu miasta, na gruzy dniami i nocami, chc¹c je zdobyæ. Nocami piêkne ale i groŸne by³y widoki. GroŸne, gdy na wszystkich instrumentach z jednej i drugiej strony graæ zaczêto. Ró¿ne ognie, sygna³y, rakiety oœwietlaj¹ce œwiat bo¿y na kilka kilometrów woko³o. B³ysk od strza³ów armatnich, dym, huk pocisków, z których jedne pêka³y w powietrzu, inne z sykiem, szumem i hukiem lecia³y hen gdzieœ daleko na ty³y. Stoj¹c w nocy na posterunku podziwia³em te wymys³y ludzkie do wzajemnego mordowania siê. Spanie w okopach na go³ej ziemi, lub, je¿eli gdzieœ siê uda³o dostaæ trochê s³omy, to na jakim takim bar³ogu. Zaraz w pierwsz¹ noc po przespaniu siê, poczu³em za ko³nierzem nieproszonych goœci, „przy-

Genera³ Archinard (z lewej) przemawia do ¿olnierzy, za nim stoj¹: kpt. Mieczys³aw Rodzyñski, pp³k Jasieñski i w sutannie kapelan Jan Wiêckowski, 3 maja 1918 r.

Na froncie w Szampanii, lipiec 1918 r.

jació³ki i nieodstêpne towarzyszki ¿o³nierza”. Strzepywa³em to bagnetem, a kolega Lipiñski podziurawi³ koszulê na nic, strzelaj¹c z rewolweru do tych „przyjació³ek”. A by³ to gatunek „rasowy”, mieszanina krwi krzy¿ackiej z celtyck¹. Niektórzy zbierali na pami¹tkê do pude³ek, z zamiarem przewiezienia do Polski, lecz póŸniej dowiedziawszy siê, ¿e tam po Niemcach i Moskalach zosta³y daleko lepsze gatunki tych bia³ych stworzeñ, poniechali zamiaru. Maj¹c jedn¹ bieliznê, trzeba by³o czêsto urz¹dzaæ takie „polowania”. Z kolei wypad³o na siódm¹ kompanjê zajêcie pierwszej linji okopów. Trzech by³o zawsze przydzielonych jako posterunek do kulomiotu. Jakie¿ by³o zdziwienie, gdy zmiana zasta³a wprawdzie kulomiot, ale nie zasta³a przy nim obs³ugi. Okaza³o siê póŸniej, ¿e obs³uga zdezerterowa³a do szwabów. Ca³a kompanja by³a tym wypadkiem upokorzona. A mnie docinano najgorzej, bo jeden z dezerterów by³ moim niby dobrym koleg¹ i przyjacielem. By³ nim dezerter Chmiel, nazywaliœmy go powszechnie patrjot¹, bo by³ przyk³adnym ¿o³nierzem i nie raz karci³ innych, gdy z powodu b³ahostki za wiele szemrali. Nie chcia³em uwierzyæ, by Chmiel móg³ byæ zdrajc¹. Niemcy nieraz z aeroplanów rzucali na nasze pozycje ró¿ne proklamacje. Tak te¿ i teraz po przejœciu do nich trzech ludzi z obs³ugi kulomiotu, rozrzucili kartki papieru, na którym, o zgrozo, poznaliœmy fotografje naszych niedawnych „kolegów”. Wszyscy, trzej w cywilnych ubraniach, z laseczkami, stali na stopniach wagonu kolejowego, wskazuj¹c linjê okopów niemieckich mówili: „Têdy, koledzy, droga do Wolnej Polski”. A dalej bazgrane by³o kiepsk¹ polszczyzn¹, ¿e g³upstwo robimy bij¹c siê po stronie Aljantów we Francji, bo Niemcy Polsce ju¿ da³y wolnoœæ, a my walcz¹c przeciwko Niemcom, sprawê tylko pogarszamy. Zupe³nie g³osi³a rozrzutka to, co tu g³osili w czasie wojny, podczas rekrutacji, spod „patrjotycznych” znaków KON. Bola³o nas wszystkich to przekonanie, ¿e miêdzy nami by³o trzech zdrajców, bo nu¿ znowu coœ takiego siê powtórzy, co wtedy bêdzie? Na skutek tej zdrady przyszed³ na drugi dzieñ rozkaz, moc¹ którego wszyscy jeñcy z armji niemieckiej byli z pu³ku wycofani. Naturalnie, trzeba siê by³o niejednemu choæ z bólem serca, rozkazowi poddaæ. Serce siê kraja³o patrz¹c na niektórych kolegów z armji niemieckiej w³osy z g³owy rw¹cych z rozpaczy, ¿e przez trzech drani oni musz¹ iœæ na ty³y. W armji niemieckiej nazywano ich polskiemi œwiniami, tutaj znowu nie dowierzaj¹ im. Jeden z kompanji w przystêpie rozpaczy przebi³ siê bagnetem. Zmaza³ sw¹ krwi¹ winê kolegów, poznañczyków. Nadmieniæ tu muszê, ¿e Chmiel pochodzi³ z Ameryki, a dwaj inni z poznañskiego, a jak póŸniej dowiedzieliœmy siê, byli to dwaj Niemcy po polsku mówi¹cy, którzy umyœlnie dali siê Francuzom pojmaæ do niewoli.

Rozkazem powy¿szym zosta³ usuniêty z pu³ku sier¿ant Zawadzki, poznañczyk, wielki patrjota, któremu Niemcy dali siê porz¹dnie w czasie wojny we znaki za jego patrjotyzm. I on musia³ iœæ precz. A tak go lubieliœmy wszyscy. Po tym wypadku urz¹dzaliœmy czêste wycieczki na szwaba, by siê pomœciæ za hañbê. Szwabi jednak nie dali siê tak ³atwo podejœæ. Wiedzieli oni, ¿e wycieczki z naszej strony bêd¹ i dlatego dobrze siê zabezpieczyli tak drutami kolczastemi jak i kulomiotami. Ci¹g dalszy nast¹pi. (zachowano pisowniê oryginaln¹)

Opr. J. Szczepkowska Zdjecia Archiwum SWAP w Nowym Jorku

KALENDARZ WETERANA 17 marca 1985 – W koœciele œw. Krzy¿a w Podkowie Leœnej cz³onkowie Niezale¿nego Zrzeszenia Studentów rozpoczêli g³odówkê w intencji uwolnienia Marka Adamkiewicza, skazanego na 2,5 roku za odmowê z³o¿enia przysiêgi wojskowej zawieraj¹cej deklaracjê wiernoœci i socjalizmowi i sojuszowi z Armi¹ Radzieck¹. 18 marca 1942 – Na spotkaniu z gen. W³adys³awem Andersem Stalin zgodzi³ siê na ewakuacjê ze Zwi¹zku Sowieckiego do Iranu tych ¿o³nierzy polskich, dla których w ZSRS nie wystarcza³o ¿ywnoœci. 19 marca 1920 – Na proœbê Ogólnej Komisji Weryfikacyjnej Józef Pi³sudski przyj¹³ stopieñ Pierwszego Marsza³ka Polski. 20 marca 1942 – Na murach okupowanej Warszawy pojawi³ siê po raz pierwszy znak Polski Walcz¹cej – kotwica. W 2014 r uchwalona zosta³a ustawa o ochronie znaku, która zawiera s³owa: „... otaczanie znaku Polski Walcz¹cej czci¹ i szacunkiem jest prawem i obowi¹zkiem ka¿dego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej”. 21 marca 1809 – Ksi¹¿ê Józef Poniatowski naczelnym wodzem wojsk polskich Ksiêstwa Warszawskiego. 22 marca 1887 – Józef Pi³sudski zosta³ aresztowany pod zarzutem udzia³u w spisku na ¿ycie cesarza Aleksandra III Romanowa, którego autorami byli cz³onkowie Frakcji Terrorystycznej Narodnej Woli. 23 marca 1941 – Nalot polskich dywizjonów bombowych 300 i 301 na Berlin. 24 marca 1944 – W Be³zu oddzia³ UPA dokona³ masakry ponad 100 Polaków. Adres redakcji: P.A.V.A. of America, District 2 17 Irving Place, New York, NY 10003 e-mail: pava-swap@kurierplus.com tel. (212) 358-0306 www.pava-swap.org Redakcja: Jolanta Szczepkowska


KURIER PLUS 17 MARCA 2018

12

GRUBE

u

RYBY

PLOTKI

Katarzyna Dowbor.

„Mieliœmy w domu bardzo du¿o paj¹ków. By³y te¿ klatki ze œwierszczami, ¿eby te paj¹ki karmiæ. Œwierszcze ha³asowa³y, mo¿e nie tak jak cykady, ale jednak. Pamiêtam te¿ motyle, niestety, ju¿ na szpilkach” – wspomina Katarzyna Dowbor, której ojciec by³ znanym entomologiem. „Czasami mama dostawa³a sza³u, a wtedy tata wynosi³ ca³e to towarzystwo na uczelniê, do swojej pracowni. Trochê czasu mija³o, a potem wszystko wraca³o do stanu poprzedniego” – œmieje siê. „Bardzo mi to pomaga³o w ¿yciu kolonijnym. Jak gdzieœ by³y robale, których wszyscy siê brzydzili dotkn¹æ, wo³ano mnie, ¿ebym z³apa³a i wynios³a. Szacun ogromny” – wspomina Dowbor. „By³am jedyn¹ dziewczyn¹, która nie ba³a siê tego zrobiæ. Do dzisiaj u mnie w domu nie wolno zabiæ paj¹ka”. Znana prezenterka telewizyjna ma fio³a na punkcie zwierz¹t. Ma dwa psy, dwa koty i dwa konie, w tym klacz staruszkê, któr¹ odziedziczy³a po zmar³ej przyjació³ce. „Kiedy by³am ma³a, non stop mieliœmy jakieœ zwierzaki, „tymczasowe”, do podleczenia” – wspomina. „Przetr¹cone koty, psy, ptaki. Przynosi³y je do nas dzieciaki z podwórka. Uwa¿a³y, ¿e jak tata jest biologiem, to umie je wyleczyæ. Oczywiœcie, leczenie koñczy³o siê na tym, ¿e jeŸdziliœmy z tymi biedakami do weterynarza. A potem szukaliœmy im domu” – opowiada. Ma³a Kasia marzy³a o tym, by mieæ zwierzaka na sta³e. Kiedy dowiedzia³a siê, ¿e w klasie biologicznej na zapleczu s¹ trzy œwin-

u

i

Krzysztof Globisz.

www.kurierplus.com

ki morskie i z jedn¹ z nich jest problem, bo nie daje siê braæ na rêce i gryzie – zdecydowa³a z bratem, ¿e j¹ zaadoptuje. Tylko co zrobiæ, by rodzice siê zgodzili, ¿eby zosta³a w domu? „Podarowaliœmy j¹ mamie na urodziny” – mówi Dowbor. „Kiedy otworzy³a pude³ko zaczê³a krzyczeæ. Œwinka by³a szara, niezbyt puchata, wygl¹da³a jak szczur, brakowa³o tylko ogona. Na szczêœcie g³os zabra³ ojciec i powiedzia³, ¿e Pyzio – bo tak go nazwaliœmy – zostaje. Co wiêcej, tata zrobi³ mu domek ze sklejki. I nagle okaza³o siê, ¿e Pyzio nie doœæ, ¿e nie jest wcale agresywny, to jeszcze chodzi za nami jak pies” – kontynuuje gwiazda. „Wyprowadzaliœmy go na podwórko, na trawkê, ¿eby sobie pobiega³, woziliœmy go nawet ze sob¹ na wakacje, do oœrodka wypoczynkowego. Stawia³o siê jego domek ze sklejki przed naszym domkiem kempingowym, otwiera³o siê drzwiczki i Pyzio robi³, co chcia³. By³ kochany, nigdy nie uciek³, nigdy siê nie zgubi³. Prze¿y³ z nami szeœæ lat. Kiedy umar³, wyprawiliœmy mu pogrzeb pod drzewem na podwórku. Jak zakopywaliœmy Pyzia, po raz pierwszy i ostatni widzia³am mojego ojca, jak p³acze” – wspomina Kasia Dowbor. I od razu lubimy j¹ bardziej.

torów œredniego pokolenia. Od ponad 35 lat mo¿na go ogl¹daæ na deskach Starego Teatru w Krakowie. Wyk³ada. Gra w filmach i serialach. Jednym z jego ulubionych s³ów jest „afazja”. „Na czym to zjawisko polega? Mniej i wolniej mówiê. I mo¿e dobrze. Fascynuje mnie to w pewien sposób. Ta u³omnoœæ mowy, to bezmowie jest ciekawe” – t³umaczy. „Uczê siê siebie jeszcze raz, na nowo. Dziœ naprawdê jestem spe³nionym optymist¹”. Globisz szybko wróci³ do zawodu. „Muszê i chcê pracowaæ. Gdzie mam byæ? To jest mój œwiat. I to siê nie zmieni” – deklaruje. Na pytanie, czy ma œwiadomoœæ, ¿e dla wielu jest wzorem determinacji, mistrzem, który siê nie podda³, odpowiada: „Nie wiem. Nie lubiê siê mistrzyæ. Gram. Inaczej nie umiem. To te¿ jest wspania³a forma rehabilitacji”. W przysz³oœæ patrzy z nadziej¹. Bez lêku. Co planuje? „Trzy razy schudn¹æ” – œmieje siê. „Zaakceptowa³em chorobê. Przyj¹³em. Nie chodzi o to, ¿e siê nie podda³em, bo to w innym miejscu jest… Chodzi o to, ¿e ja siê nie poddam. Powa¿nie – tak weso³o w moim ¿yciu jeszcze nie by³o. Afazja jest wspania³a. Poznajê siê i wiele mnie zaskakuje. Jestem tu. Nie gdzieœ tam – daleko. Ale tu” – mówi Krzysztof Globisz. Oby by³ z nami jak najd³u¿ej. *

u

Majka Je¿owska.

Pamiêtacie Majkê Je¿owsk¹? To ona œpiewa³a „A ja wolê moj¹ mamê” i „hulali po polu i pili kakao”. By³a gwiazd¹ piosenki dzieciêcej i – jak siê wydaje – ta etykietka zaczê³a j¹ bardzo uwieraæ. 57 – letnia gwiazda opowiedzia³a o sesji zdjêciowej, któr¹ zorganizowa³a specjalnie dla niej kole¿anka po fachu. „Pierwsza sesja, któr¹ naprawdê polubi³am, by³a ta, któr¹ zrobi³a dla mnie Justyna Steczkowska. Bez kolorowych sukienek i bez etykietki gwiazdy dla dzieci. Pokaza³a mnie inaczej ni¿ wszyscy – jako kobietê

* Cztery lata temu przeszed³ udar. Ledwo go odratowano. Dzisiaj znowu wystêpuje. Krzysztof Globisz. Urodzony w 1957 roku, jeden z najwybitniejszych ak-

u

Hugh Grant i Anna Eberstein.

Weronika Kwiatkowska

dojrza³¹, œwiadom¹ swojej kobiecoœci, seksapilu i wdziêku” – mówi Majka. „Na tych zdjêciach od razu widaæ, ¿e lubiê siebie, lubiê mê¿czyzn, lubiê czu³oœæ i seks” – zapewnia. W rozmowie Je¿owska przyzna³a, ¿e zdecydowanie woli m³odszych mê¿czyzn, bo potrafi¹ okazywaæ kobiecie zainteresowanie. „Wczeœniej by³am ¿on¹, matk¹, zapracowan¹ osob¹. Od 20. roku ¿ycia w zwi¹zkach! Zawsze chcia³am nale¿eæ do mê¿czyzny, a zakochana kobieta nie podejmuje decyzji dla siebie. Teraz mam czas i mogê wszystko” – odgra¿a siê w tabloidzie. I pewnie nuci pod nosem „od rana mam dobry humor” … * Hugh Grant przez dekady by³ uwa¿any za jednego z najprzystojniejszych i najbardziej czaruj¹cych aktorów. Brytyjski gwiazdor komedii romantycznych w ¿yciu prywatnym by³ równie zagubiony, co bohaterowie, których odgrywa³ na ekranie. Doœæ d³ugo by³ zwi¹zany z Elizabeth Hurley, modelk¹, która wybaczy³a mu nawet seks oralny z prostytutk¹ w miejscu publicznym, za co aktor zosta³ aresztowany. Jednak w 2000 roku dosz³o do rozstania. Od tej pory Hugh nie zwi¹za³ siê z nikim na sta³e. Ale... nie przeszkodzi³o mu to w za³o¿eniu rodziny. Brytyjczyk jest ju¿ ojcem piêciorga dzieci. Dwójkê urodzi³a mu recepcjonistka Tinglan Hong, potem zwi¹za³ siê z Ann¹ Eberstein, która po kilku latach awansowa³a z roli kochanki na pe³noprawn¹ partnerkê i urodzi³a mu jeszcze dwoje dzieci. Ostatnie przysz³o na œwiat w styczniu, o czym poinformowa³a... jego by³a partnerka Elizabeth Hurley: „Cieszê siê, ¿e przez 31 lata naszej przyjaŸni on wci¹¿ jest moim przyjacielem na ca³ego. Jest naprawdê œwietnym facetem. Czêsto siê z nim widujê, du¿o rozmawiamy. Wiem, ¿e teraz jest ojcem piêciorga dzieci. Jest œwietnym ojcem” – powiedzia³a podczas promocji swojego nowego programu. „Jest czaruj¹cym ojcem. Dzieci zmieni³y go z bardzo nieszczêœliwego cz³owieka w umiarkowanie nieszczêœliwego cz³owieka” – ¿artowa³a. Miêdzynarodow¹ s³awê przynios³a Grantowi rola w filmie „Cztery wesela i pogrzeb”. Dzisiaj musia³by nakrêciæ drug¹ czêœæ: „Piêcioro dzieci i ¿adnego œlubu”. By³aby to komedia. Z angielskim poczuciem humoru, rzecz jasna. m


KURIER PLUS 17 MARCA 2018

www.kurierplus.com

Powtórka z historii

Sacrum Poloniae Millennium

70 lecie Chóru Ogiñskiego

u

u

Od dziesiêciu wieków jesteœmy w œrodku Ewangelii i krzy¿a (...) Bóg który rz¹dzi narodami, sprawi³ sw¹ moc¹, ¿e patrzymy na przyp³yw ¿ywego, zbrojnego w wiarê, ufaj¹cego i mi³uj¹cego Narodu. kardyna³ Stefan Wyszyñski, Prymas Polski

W roku 1966 obchodzono 1000-lecie chrztu Polski i polskiej pañstwowoœci. Ten wielki jubileusz mia³ byæ okazj¹ do uroczystoœci religijnych i pañstwowych. Spodziewano siê, ¿e na tym tle musi dojœæ do konfliktów miêdzy Koœcio³em katolickim i w³adz¹ komunistyczn¹. Koœció³ przygotowywa³ siê do obchodów millenijnych ju¿ od po³owy lat 50. W sierpniu 1956 r. biskupi polscy odczytali w Czêstochowie Jasnogórskie Œluby Narodu. Kilka miesiêcy póŸniej Prymas Polski kardyna³ Stefan Wyszyñski wyszed³ na wolnoœæ i stan¹³ ponownie na czele Koœcio³a. Jego zaanga¿owanie i duchowe przywództwo w obchodach jubileuszowych i w ca³ym okresie kierowania Koœcio³em w Polsce spowodowa³o, ¿e przeszed³ do historii jako Prymas Tysi¹clecia. Episkopat polski postanowi³ w³¹czyæ Œluby Jasnogórskie w codzienne ¿ycie narodu w celu obrony jego najistotniejszych wartoœci. W roku 1957 rozpoczêto Wielk¹ Nowennê, która mia³a trwaæ dziewiêæ lat. Ka¿dy rok nowenny by³ poœwiêcony ró¿nym aspektom ¿ycia religijnego (np. Wiernoœæ Bogu i Ewangelii, Rodzina Bogiem silna, M³odzie¿ wierna Chrystusowi). Przygotowania do Millenium obejmowa³y równie¿ peregrynacjê kopii obrazu Matki Boskiej Czêstochowskiej poœwiêconej przez papie¿a Piusa XII. Obraz mia³ odwiedziæ wszystkie parafie w kraju. W roku poprzedzaj¹cym Tysi¹clecie zakoñczy³ siê II Sobór Watykañski. Pod koniec obrad Episkopat polski wystosowa³ list do biskupów wszystkich krajów z zaproszeniem na uroczystoœci millenijne. W orêdziu do biskupów niemieckich opisano m.in. krzywdy doznane przez Polaków od Niemców. List zawiera³ s³owa pojednania w duchu chrzeœcijañskim: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. W³aœnie te s³owa wywo³a³y wœciek³oœæ w³adz PRL. Ca³a propaganda rz¹dowa zwróci³a siê przeciw hierarchom. Biskupom zarzucano nieomal zdradê narodu. Tytu³y artyku³ów prasowych g³osi³y np. „W czyim imieniu?”. W³adys³aw Gomu³ka stwierdzi³ w jednym z przemówieñ, ¿e autorzy orêdzia s¹ „reakcjonistami” pozostaj¹cymi pod wp³ywem „antykomunistycznego zaœlepienia”. Uroczystoœci millenijne rozpoczê³y siê w po³owie kwietnia 1966 r. w GnieŸnie i Poznaniu. W Poznaniu w³adze zorganizowa³y konkurencyjny wiec zaledwie kilka ulic od miejsca gdzie odbywa³y siê obchody religijne. Prymas i biskupi spotkali siê jednak z entuzjastycznym powitaniem

Chór Ogiñskiego z dyrygentk¹.

W ostatni¹ niedzielê Polonia mieszkaj¹ca na Long Island wziê³a udzia³ w koncercie, który uœwietnia³ otwarcie nowej wystawy honoruj¹cej 70-lecie istnienia Chóru Ogiñskiego.

Kardyna³ Wyszyñski. Obchody millenijne.

przez dziesi¹tki tysiêcy wiernych. G³ówne uroczystoœci polskiego Millennium odby³y siê 3 maja na Jasnej Górze, gdzie przybyæ mia³ zaproszony ju¿ kilka miesiêcy wczeœniej papie¿ Pawe³ VI. W³adze PRL nie dopuœci³y jednak do przyjazdu papie¿a ani ¿adnego z kardyna³ów i biskupów z zagranicy. Kolejnym miejscem obchodów Tysi¹clecia Chrzeœcijañstwa by³ Kraków. Po zakoñczeniu uroczystoœci na Wawelu, w centrum miasta pojawili siê osobnicy z transparentami: „Nie przebaczamy” oraz „Polska nie bêdzie przedmurzem cudzych spraw”. Przy wyjeŸdzie obrazu nawiedzenia dosz³o do zajœæ miêdzy m³odzie¿¹ a milicj¹. Kilkanaœcie osób zosta³o aresztowanych. Millenijne uroczystoœci w Archidiecezji Warszawskiej mia³y siê odbyæ pod koniec czerwca. Z tej okazji planowano przywiezienie do stolicy wêdruj¹cy po kraju obraz Matki Boskiej. Powitanie mia³o nast¹piæ w Koœciele Œw. Stanis³awa Kostki na ¯oliborzu. Zanim jednak samochód z obrazem dotar³ do Warszawy, zosta³ zatrzymany przez milicjê i skierowany do Katedry na Stare Miasto. Przez nastêpne trzy dni odbywa³y siê podnios³e uroczystoœci w Katedrze z udzia³em ca³ego episkopatu. Ju¿ pierwszego dnia, po zakoñczeniu nabo¿eñstwa, olbrzymi t³um odprowadzi³ biskupów do siedziby Prymasa na Miodow¹. By³a to prawdziwa manifestacja patriotyczno-religijna. W niedzielê, na zakoñczenie obchodów, ulice w okolicach katedry oraz Plac Zamkowy wype³nione by³y wiernymi. W t³umie byli prowokatorzy wys³ani celowo przez SB. W pewnych miejscach widaæ by³o m³odych ludzi z nastawionymi radiami tranzystorowymi, którzy na dodatek prowadzili g³oœne rozmowy. Kiedy po zakoñczeniu mszy biskupi wyszli z Katedry, bojówka esbecka zagrodzi³a im drogê na Plac Zamkowy. Ludzie byli oburzeni, ale nie dali siê sprowokowaæ i procesja dotar³a na Miodow¹ bocznymi uliczkami. Nieco póŸniej kilkaset osób œpiewaj¹c pieœni religijne uformowa³o pochód w kierunku „bia³ego domu” – siedziby KC PZPR. Demonstracja zosta³a rozproszona na Krakowskim Przedmieœciu przez oddzia³ ZOMO. Jesieni¹ mia³y miejsce uroczystoœci millenijne we Wroc³awiu i na Dolnym Œl¹sku. Ostatnia, dwudziesta czwarta uroczystoœæ odby³a siê w Bia³ymstoku w listopadzie. Obchody Sacrum Millennium pokaza³y wiernoœæ spo³eczeñstwa polskiego dla Koœcio³a, wiary i tradycji chrzeœcijañskiej. Andrzej Micewski pisa³ w biografii kard. Wyszyñskiego (Kardyna³ Wyszyñski – Prymas i m¹¿ stanu, Pary¿ 1982): „Têtno ¿ycia religijnego osi¹gnê³o w Polsce swoje apogeum. Komuniœci chcieli zamkn¹æ Koœció³ w zakrystii, kardyna³ Wyszyñski wyprowadzi³ go na ulice i place wszystkich miast kraju. Realizowa³ wielkie Dzie³o swego ¿ycia. Wielk¹ Nowennê Tysi¹clecia.”

Kazimierz Wierzbicki

13

Koncert mia³ miejsce w Polsko-Amerykañskim Muzeum w Port Washington na Long Island. Muzeum, które powsta³o w 1977 r. dziêki ma³ej grupie ludzi przy wspó³pracy Polonii z okolic, ma w swoich zbiorach ciekawe eksponaty z I-szej i II-giej wojny œwiatowej, obrazy, stroje folklorystyczne i inne interesuj¹ce egzemplarze zwi¹zane z histori¹ Polski, które warto zobaczyæ. Ponadto w muzeum mieœci siê biblioteka która ma bogaty zbiór ksi¹¿ek historycznych zarówno w jêzyku polskim jak angielskim. Muzeum jest instytucj¹ niedochodow¹ i utrzymuje siê tylko dziêki donacjom. Muzeum jest czynne w ka¿d¹ œrodê, czwartek i pi¹tek, lub innego dnia po wczeœniejszym umówieniu. (tel. 516883-6542) Historia chóru jest d³u¿sza ni¿ historia muzeum. Chór Ogiñskiego powsta³ w 1945 roku w Wildflacken w pó³nocnej Bawarii w obozie dla wysiedleñców. Cz³onkowie chóru pochodzili g³ównie ze wschodniej Polski, która po drugiej wojnie œwiatowej zosta³a zagarniêta przez ówczesny Zwi¹zek Radziecki. Po czteroletnim pobycie w obozie, wiêkszoœæ z nich wyemigrowa³a do USA i dziêki pomocy rodziny jednego z chórzystów osiedlili siê na Long Island. Œpiewanie w chórze kontynuowali w Ameryce, a jednym z miejsc spotkañ chórzystów zosta³o Muzeum Polsko Amerykañskie. Pocz¹tkowo chór nie mia³ nazwy. Nazywano ich chórem wysiedlonych. Dopiero po jakimœ czasie przybra³ nazwê Chóru Ogiñskiego. W czasie swojej 70-letniej dzia³alnoœci œpiewcy z chóru nagrywali dla radia i telewizji. Wystêpowali ze znanymi artystami jak W³adys³aw Kiepura czy Marta Eghert. W 2005 r. chór œpiewa³ w Rzymie dla Jana Paw³a II. Na koncercie z okazji 70-lecia wyst¹pi³o oœmiu chórzystów z dyrygentem Joann¹ Mieleszko. Pani Joanna pomimo m³odego wieku jest znana nowojorskiej Polonii z racji jej szerokiej aktywnoœci jako œpiewczki i dyrygentki. Mieleszko wystêpowa³a w takich presti-

¿owych miejscach jak Symphony Space, Merkin Hall, Carnegie Hall, St. Patrick Cathedral i Fundacji Koœciuszkowskiej. Z Chórem Ogiñskiego pracuje od wrzeœnia 2017 roku. W niedzielnym programie chór zaprezentowa³ repertuar patriotyczny. S³uchacze mogli us³yszeæ miêdzy innymi: „Bogurodzicê”, „Pod Twojê Obronê”, „Pieœñ Wieczorna”, czy „O Polski Kraju Œwiêty”. Wykonanie ka¿dej pieœni by³o poprzedzone wprowadzeniem na temat jej historii i przybli¿a³o postaæ kompozytora. Prowadzi³ to jeden z chórzystów a jednoczeœnie inicjator powstania wystawy o chórze, pan Zbigniew Koralewski. W czasie œpiewania „Czerwonych Maków pod Monte Cassino”, obecny na koncercie powstaniec warszawski, Mieczys³aw Madejski powsta³ jak do hymnu. Publicznoœæ wsta³a za nim. By³ to bardzo wzruszaj¹cy moment. Wielu s³uchaczy mia³o ³zy w oczach. W koncercie wyst¹pi³ tak¿e m³ody polsko-amerykañski pianista, Nicholas Kaponyas, który swoja karierê pianistyczn¹ rozpocz¹³ w KOBO Music Studio. W ostatnim roku Nicholas wygral trzy konkursy fortepianowe. Wystêpowa³ w wielu presti¿owych miejscach jak: Tishman Concert Hall, Polskim Konsulacie, Fundacji Koœciuszkowskiej, Centrum Polsko-S³owiañskim, Steinway Hall, Tenri Cultural Institute, oraz sali koncertowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Obecnie jest studentem w klasie fortepianu w Mannes School of Music i studiuje z profesork¹ Eteri Andjaparidze. W wykonaniu Nicholasa Kaponyasa s³uchacze us³yszeli utwory Liszta, Liebermanna i Chopina. Nie oby³o siê bez bisu w którym widownia wys³ucha³a utwóru Poulenca. W programie wyst¹pi³ tak¿e ma³y chórek dzieciêcy Nos Te Dpmine ze szko³y polskiej im. Ignacego Paderewskiego w Glen Head pod kierownictwem pana Bogdana Czerwonki. W ich wykonaniu us³yszeliœmy dwa utwory patriotyczne „Piechota” i „Przybyli u³ani”. Ca³y koncert poprowadzi³ Richard Brzozowski, który na codzieñ zasiada w zarz¹dzie muzeum, a nad ca³oœci¹ organizacyjnie czuwa³a pani Halina Koralewski.

Bo¿ena Konkiel

„PASJA I ZMARTWYCHWSTANIE” Kasia Drucker – sopran, Tadeusz Turkowski – poezja, David Musial – akompaniament Pi¹tek 23 marca 2018 o godz. 12:30 Klub Amber, 71 India St., Greenpoint, NY Tel. 718.388.8388 Wstêp wolny. „Pasja i Zmartwychwstanie” jest recitalem poetycko-muzycznym, który ³¹czy piêkne polskie wiersze wielkopostne i wielkanocne wraz z pieœniami polskimi. W po³¹czeniu z klasycznymi utworami Pergolesiego i Schuberta po ³acinie pragniemy wzbudziæ refleksje nad Mêk¹ Pañsk¹ Jezusa Chrystusa i Zmartwychwstaniem. Nasz recital jest jednym z serii przedstwieñ „Salon Pieœni i Poezji” który jest czêœci¹ projektu „Terapia poprzez Sztukê”.


KURIER PLUS 17 MARCA 2018

14

www.kurierplus.com

Nowa powieϾ w odcinkach

Tadeusz Do³êga Mostowicz

Pamiêtnik pani Hanki

odc. 30

Powieœæ pod powy¿szym tytu³em, to ostatnia i jak wielu krytyków uwa¿a, najlepsza ksi¹¿ka niezwykle popularnego w okresie miêdzywojennym pisarza Tadeusza Do³êgi Mostowicza. Napisana jest w formie dziennika. Autor œwietnie oddaje w niej klimat przedwojennej Warszawy i ¿ycie ówczesnych elit. G³ówna bohaterka – ¿ona polskiego dyplomaty wpl¹tuje siê w aferê... – Mo¿esz byæ tego pewny. – Dziêkujê ci. – Wiedz, Jacku, ¿e nie masz lepszego przyjaciela ode mnie. – I nie chcê mieæ lepszego. I w³aœnie jako do przyjaciela zwracam siê do ciebie, Haneczko, z najgorêtsz¹ proœb¹. Nie masz pojêcia, jak ciê¿ko jest mi mówiæ. I dlatego proszê ciê, proszê ciê bardzo, byœ przyjê³a to, co ci powiem, jak obiektywn¹ i bezwzglêdn¹ prawdê. Byœ zrozumia³a, ¿e mówiê ci wszystko, co powiedzieæ mogê. Byœ nie zadawa³a mi dalszych pytañ. Czy mo¿esz mi to obiecaæ? – Obiecujê ci – zapewni³am go powa¿nie. – Przecie¿ pamiêtasz, ¿e nigdy nie drêczê ciê pytaniami w sprawach, o których nie chcesz czy nie mo¿esz mówiæ. Zrobi³ taki ruch, jakby chcia³ siêgn¹æ po moj¹ rêkê, by j¹ uca³owaæ, lecz cofn¹³ siê. Widocznie uk³u³a go myœl, ¿e przed wyznaniem prawdy by³oby to niejako nadu¿ycie mojej nieœwiadomoœci. Biedny Jacek! Gdybym mu mog³a daæ do zrozumienia, ¿e jego zwierzenia nie bêd¹ dla mnie a¿ tak wielk¹ niespodziank¹. Gdybym mu mog³a powiedzieæ, ¿e z góry sk³onna jestem przebaczyæ mu wszystko!... Nale¿a³o jednak milczeæ. Nale¿a³o uzbroiæ siê w cierpliwoœæ i w pancerz surowoœci. B¹dŸ co b¹dŸ by³oby rzecz¹ ze wszech miar niewskazan¹ daæ mu przebaczenie natychmiast, daæ mu poznaæ, ¿e jego nieopatrzny i skandalicznie œmia³y postêpek, który przecie¿ bezpoœrednio godzi³ we mnie, w moje szczêœcie, w moj¹ dobr¹ opiniê, nie zas³uguje na najostrzejsze potêpienie. Znowu z ca³¹ wyrazistoœci¹ stanê³o przede mn¹ zrozumienie ogromu klêsk, jakie spad³yby na mnie i na moich rodziców, w wypadku ujawnienia tego, ¿e Jacek jest bigamist¹. Wiedzia³am, jak muszê siê zachowaæ. Nale¿a³o u³atwiæ mu wyznanie, nale¿a³o wydobyæ z niego jak najwiêcej, zostawiæ mu dalek¹ perspektywê ewentualnego przebaczenia, lecz zachowaæ rezerwê obra¿onej godnoœci w³asnej i ¿al doznanej krzywdy. Jacek zacz¹³ mówiæ: – By³o to przed oœmiu laty. Pomimo tego, ¿e koñczy³em w³aœnie dwudziesty czwarty rok ¿ycia, a inni moi rówieœnicy nieraz odznaczali siê ju¿ du¿ym wyrobieniem i powa¿n¹ sum¹ wiadomoœci o œwiecie, ja, jak to obecnie widzê, nale¿a³em do takich, którzy nie grzeszyli doœwiadczeniem, zbyt ³atwo poddawali siê impulsom i zbyt lekkomyœlnie brali od losu to, co im dawa³. Mówi¹c po prostu, by³em naiwny. Koñcz¹c studia uniwersyteckie pozostawa³em pod opiek¹ wuja Dowgirda, którego zapewne pamiêtasz, bo by³ na naszym œlubie. – Pamiêtam go – potwierdzi³am. – Bardzo mi³y cz³owiek. – Zawsze go wysoko ceni³em. I gdybym wówczas bardziej zaufa³ jego doœwiadczeniu, na pewno wiele rzeczy u³o¿y³oby siê inaczej, a dziœ nie ponosi³bym konsekwencji ówczesnych b³êdów. Wuj zreszt¹, zajmuj¹c wysokie i nader absorbuj¹ce stanowisko ambasadora, by³ nies³ychanie zajêty i mnie poœwiêcaæ móg³ niewiele czasu. A i ja sam nie chcia³em go wci¹gaæ w moje sprawy, po pierwsze dlatego, ¿e uwa¿a³em siebie za zupe³nie doj-

rza³ego, po drugie z tej przyczyny, ¿e koñcz¹c w³aœnie studia uniwersyteckie mia³em ambicjê jak najszerzej pojêtej wolnoœci. W tym to okresie pozna³em pewn¹ pannê. Pozna³em w sposób doœæ niezwyk³y i, jak mi siê wówczas wydawa³o, wskazuj¹cy na przeznaczenie. Mianowicie, gdy ruszy³em samochodem sprzed pa³acu ambasady, m³odziutka i bardzo ³adna dziewczyna omal nie wpad³a mi pod ko³a. By³a tym tak przera¿ona, ¿e prawie nieprzytomn¹ musia³em j¹ odwieŸæ do domu, a raczej do hotelu w którym mieszka³a razem z ojcem. Znajomoœæ zawarta w ten sposób szybko przerodzi³a siê we wzajemne uczucie. Ojciec tej panny by³ cudzoziemcem, który przyjecha³ tam dla za³atwienia interesów handlowych. Córkê zabra³, by pozna³a wielk¹ stolicê i jej ko³a towarzyskie. Poniewa¿ by³em zaprzyjaŸniony z wieloma dyplomatami, uprosi³em jedn¹ z pañ z naszej ambasady, by moj¹ dziewczynê wprowadzi³a do wszystkich tych salonów, w których bywa³em. Wszêdzie wywar³a jak najlepsze wra¿enie i powszechnie zaczêto ³¹czyæ nasze nazwiska. Jacek umilk³ na chwilê i powiedzia³ krótko: – Zostaliœmy kochankami. – I có¿ dalej? – zapyta³am ³agodnie. – Dalej sprawy potoczy³y siê biegiem, którym ju¿ nie kierowa³a ani moja œwiadomoœæ, ani wola. Jedno wynika³o z drugiego. Ambasada mia³a w³aœnie wys³aæ kuriera dyplomatycznego do Washingtonu z jakimiœ wa¿nymi dokumentami. Poniewa¿ uœmiecha³a mi siê podró¿ do Ameryki, a w dodatku i t¹ dziewczyna, której o tym wspomnia³em, entuzjazmowa³a siê projektem wyjazdu, zdo³a³em namówiæ wuja, by mnie powierzono tê misjê. Ojciec Betty – na imiê jej by³o Betty – oczywiœcie nic nie wiedzia³ o tym, ¿e jedziemy razem. Zapomnia³em jeszcze dodaæ, ¿e Betty w swoim kraju mia³a narzeczonego. Ma³¿eñstwo ich by³o od dawna u³o¿one i nie mog³o byæ zerwane ze wzglêdów materialnych i rodzinnych. Chcê byæ z tob¹ szczery, Haneczko, i dlatego przyznam ci siê, ¿e jakkolwiek moje uczucia dla tej dziewczyny w owym okresie wydawa³y mi siê, a mo¿e i naprawdê by³y wielk¹ mi³oœci¹, to jednak cieszy³em siê w duchu z faktu, ¿e nie zostanê jej mê¿em. Bywa³y jednak chwile, gdy zazdroœæ o jej narzeczonego zdolna by³a doprowadziæ mnie do ka¿dego kroku. – Czy go zna³eœ? – zapyta³am. Przecz¹co potrz¹sn¹³ g³ow¹. – Nie. Widzia³em tylko jego fotografiê. By³ to bardzo przystojny mê¿czyzna. Mniejsza zreszt¹ o to. By³ to pocz¹tek kwietnia, gdyœmy odp³ynêli do Ameryki wielkim liniowcem. W Stanach Zjednoczonych mieliœmy zabawiæ kilka miesiêcy, podró¿uj¹c i bawi¹c siê. Eskapada ta mo¿e dlatego, ¿e by³a pierwsz¹ eskapad¹ tego rodzaju w moim ¿yciu, wydawa³a mi siê czymœ przepiêknym. By³em ca³kowicie pod urokiem jej romantyzmu, a moje uczucia do Betty wzrasta³y i umacnia³y siê w miarê licznych stwierdzeñ, ¿e mê¿czyŸni wokó³ zazdroszcz¹ mi jej i zasypuj¹ j¹ komplementami. – Czy rzeczywiœcie by³a taka piêkna? – By³a piêkna. Mia³a lat osiemnaœcie

i bardzo wiele wdziêku. W Ameryce, gdzie m³ode panny zachowuj¹ siê na ogó³ bardzo swobodnie, nasza przyjaŸñ i wspólna podró¿ nie wyda³y siê nikomu niczym nadzwyczajnym. Niezale¿nie od moich znajomych w tamtejszych ko³ach dyplomatycznych mia³em tam jeszcze sporo przyjació³ i kolegów uniwersyteckich ze sfer dobrze sytuowanych. Bawiliœmy siê wybornie. Mimo woli dostosowa³em siê do tamtejszych zwyczajów. Noce spêdzaliœmy na hulankach. Nauczy³em siê wtedy piæ. Niemal codziennie wraca³o siê nad ranem w stanie nietrzeŸwym. Pewnego dnia otrzyma³em z Washingtonu zapytanie, czy nie zamierzam wracaæ do Europy, gdy¿ je¿elibym wyznaczy³ swój powrót na dni najbli¿sze, ambasada waszyngtoñska skorzysta³aby z tego, by powierzyæ mi przewiezienie nader wa¿nej poczty dyplomatycznej. Poniewa¿ i Betty musia³a ju¿ wracaæ do kraju, chêtnie siê zgodzi³em. Wówczas nast¹pi³o nasze pierwsze rozstanie. Nie chcia³a ze mn¹ jechaæ do Washingtonu po te papiery, wola³a zostaæ w New Yorku i tu na mnie czekaæ. Nasze rozstanie trwa³o zaledwie trzy dni, lecz przekona³o mnie, jak bardzo jestem do niej przywi¹zany... Jacek przerwa³ i zwróci³ siê do mnie tonem skruchy: – Wybacz, ¿e mówiê ci to. Wiem, ¿e to jest niedelikatne. Ale muszê oœwietliæ ci mój ówczesny stan psychiczny gdy¿ w nim tkwi uzasadnienie pope³nionego przeze mnie czynu. – S³ucham ciê, Jacku, mów dalej. – Otó¿ po powrocie do New Yorku jak grom spad³a na mnie wiadomoœæ: Betty otrzyma³a depeszê, ¿e przyje¿d¿a jej nazeczony. To mnie zupe³nie wytr¹ci³o z równowagi. Mia³em wra¿enie, ¿e i ona by³a zrozpaczona. W gronie kilku znajomych piliœmy przez ca³¹ noc, a nad ranem Betty mi powiedzia³a: „Nie ma innego wyjœcia. Albo bêdziemy musieli rozstaæ siê na zawsze, albo musimy mego narzeczonego i ca³¹ moj¹ rodzinê postawiæ przed faktem dokonanym”. Jacek przetar³ czo³o i doda³: – Rozumiesz, ¿e takim faktem dokonanym móg³ byæ tylko œlub. Nie powiedzia³am ani s³owa. Jacek zaœ nerwowo gniót³ w palcach od dawna nie tl¹cy siê niedopa³ek papierosa. – Wiesz – zacz¹³ – jak prosto i ³atwo, te sprawy s¹ za³atwiane w Ameryce. Mam wra¿enie, ¿e oboje byliœmy po prostu pijani. Samochodem jednego z dalekich kuzynów Betty, któregoœmy spotkali w Ameryce, pojechaliœmy do najbli¿szego urzêdu stanu cywilnego. Gdyœmy siê obudzili nazajutrz po po³udniu, nie mog³em sobie uprzytomniæ, czy to, co zrobi³em, nie by³o snem. Czeka³am tego wyznania, wiedzia³am, ¿e nast¹pi, a jednak s³owa Jacka wywar³y na mnie wstrz¹saj¹ce wra¿enie. Wiêc jednak to wszystko by³o prawd¹! Wiêc jednak ten cieñ nadziei, który ¿ywi³am, ¿e ze strony Elisabeth Normann jest to jakaœ mistyfikacja, okaza³ siê z³udzeniem. Có¿, po raz pierwszy zarysowa³a siê przede mn¹ sprawa Jacka w sposób tak prosty i nie pozostawiaj¹cy ¿adnych w¹tpliwoœci. Pope³ni³ przestêpstwo ¿eni¹c siê ze mn¹. Pope³ni³ pod³oœæ, zatajaj¹c prawdê. Z¿y³am siê przecie¿ od dawna z t¹ my-

œl¹, ale dopiero w tej chwili z przeraŸliw¹ jasnoœci¹ ujrza³am rzecz pozbawion¹ zawoalowañ tajemniczoœci i tych barw, które jej nadawa³y uczucia. I nagle zmieni³ siê radykalnie mój wewnêtrzny stosunek do Jacka. Je¿eli dotychczas dyktowany by³ raczej wspó³czuciem i gor¹cym pragnieniem zatrzymania go przy sobie, to teraz patrzy³am na tego cz³owieka jak na kogoœ niemal obcego, który wyrz¹dzi³ mi w dodatku krzywdê. Nie by³ to teraz Jacek, najbli¿szy mi cz³owiek, z którym spêdzi³am trzy szczêœliwe lata ¿ycia, lecz po prostu m¹¿. Osobnik spe³niaj¹cy funkcjê mê¿a, zajmuj¹cy wprawdzie nadal oficjalne stanowisko w mojej egzystencji, lecz tylko stanowisko oficjalne, z którego ulecia³a ca³a uczuciowa treœæ. Oczywiœcie nadal zale¿a³o mi na mo¿liwie poufnym zlikwidowaniu sprawy, oczywiœcie nadal pragnê³am unikn¹æ skandalu, ale ju¿ z ca³kiem osobistych, egoistycznych motywów. Gdyby pomimo wszystkich wysi³ków skandalu nie da³o siê unikn¹æ, by³oby mi ju¿ zupe³nie obojêtne, czy Jacek zostanie za bigamiê skazany na wiêzienie, czy nie. Czy w rezultacie zostanie przy mnie, czy wróci do tamtej, któr¹, jak siê teraz wygada³, kocha³ kiedyœ do szaleñstwa i na pewno nie przesta³by kochaæ, gdyby ona go nie porzuci³a. Wszystko to jest ohydne. Wy¿ej napisa³am mo¿e niezbyt zgodnie z prawd¹, ¿e przyjê³abym obojêtnie powrót Jacka do tamtej. Na podobn¹ rezygnacjê nie umia³abym siê zdobyæ. Ale wy³¹cznie ze wzglêdów ambicjonalnych. W gruncie rzeczy nie zale¿a³o ju¿ mi na nim. Nie chcia³abym tylko, by dosta³ siê tej w³aœnie kobiecie. Tak by³ zajêty tym, co mówi³, ¿e na pewno nie zdawa³ sobie sprawy z tej olbrzymiej przemiany, jaka zasz³a we mnie w ci¹gu tych paru minut. Nie wiedzia³, ¿e mówi ju¿ do ca³kiem innej istoty, która wys³uchuje go ju¿ tylko jako cz³owieka referuj¹cego szczegó³y jakiegoœ wspólnego niepowodzenia w interesach. Jako cz³owieka, który ponosi odpowiedzialnoœæ za to niepowodzenie. Jacek mówi³: – Niestety, nie by³ to sen. Stopniowo przypomnia³em sobie wszystko. Ma³¿eñstwo zosta³o formalnie zawarte i klamka zapad³a. Mo¿esz mi wierzyæ, Haneczko, ¿e od pierwszej chwili wiedzia³em, ¿e pope³ni³em b³¹d. Wzruszy³am ramionami. – Dlaczego b³¹d?... By³a a¿ tak oszo³amiaj¹co piêkna, jak mówisz, kocha³eœ j¹ do szaleñstwa, pochodzi³a z rodziny odpowiadaj¹cej ci pod wzglêdem towarzyskim, w dodatku zamo¿na... Nie widzê tu b³êdu. Spojrza³ na mnie z rozczuleniem, które odczu³am jak obrazê. – Dziêkujê ci, ¿e jesteœ tak wyrozumia³a – powiedzia³. – To nie jest wyrozumia³oœæ, mój drogi, lecz po prostu niewiara w to, ¿e by³eœ niezadowolony. – Jak to?... Nie wierzysz mi?... Zaœmia³am siê. – Szkoda, ¿e nie mog³eœ s³yszeæ w³asnego tonu. W twoim pytaniu brzmia³o takie oburzenie, jakbyœ by³ cz³owiekiem najbardziej zas³uguj¹cym na wiarê, je¿eli nie na ca³ym œwiecie, to przynajmniej w œrodkowej Europie.


KURIER PLUS 17 MARCA 2018

www.kurierplus.com

15

Podwójne ¿ycie Weroniki K. skrzyd³a i lec¹c nisko nad ziemi¹ znikaj¹ na wydmach.

i spogl¹da w dó³. Przez chwilê patrzymy sobie w oczy.

odbijaj¹ siê trzciny. Jest grz¹sko. We³nianym szalem zaczepiam o nastroszone kolcami chaszcze. A potem wpadam na kawa³ek drucianej siatki i robiê dziurê w spodniach, przy okazji ton¹c lew¹ nog¹ w bajorze. Gêsi wyleguj¹ce siê na zboczu podnosz¹ leniwie g³owy. Wydaj¹ siê byæ przyzwyczajone do chaotycznych ruchów dwuno¿nych osobników. Mija nas samochód. Okazuje siê, ¿e do 15 marca na pla¿ê mo¿na wje¿d¿aæ autem. Grafitowy Lexus z niebiesk¹ ³atk¹ oceanu w tle wygl¹da odpychaj¹co. Zaœmieca widok. Jak kawa³ek plastyku wyrzucony na brzeg. Butelka po wodzie mineralnej. Szcz¹tki dmuchanej zabawki. Truch³o pla¿owego parasola. Para hiszpañskojêzycznych wysiada, pokrzykuj¹c. Robi¹ kilka zdjêæ i odje¿d¿aj¹. ¯yczê im w myœlach, by w powrotnej drodze ugrzêŸli w b³ocie.

Idziemy dalej pla¿¹ i nagle widzimy kolejn¹. Siedzi na piasku. Lekko schowana za kawa³kiem wysuszonego drewna. Wygl¹da jakby siê opala³a. Skradam siê. Powoli. Gdy odwraca g³owê w przeciwn¹ stronê dajê susa, gdy patrzy na mnie, zastygam. ¯a³ujê, ¿e nie mam teleobiektywu. Ale i tak udaje mi siê sfotografowaæ kszta³tn¹ g³ówkê i œwidruj¹ce spojrzenie sówki. Mam to! Upolowa³am snowy owl! Marzy³am o tym, odk¹d zobaczy³am zdjêcia puszczyków i dowiedzia³am siê, ¿e zimuj¹ na nowojorskich pla¿ach. Kilkakrotnie wypatrywaliœmy ich w ptasim sanktuarium na Jones Beach, ale bez rezultatu. Kto móg³ przypuszczaæ, ¿e spotkamy je w ciep³y, niemal wiosenny dzieñ na Far Rockaway? Jestem szczêœliwa. I dziwiê siê temu uczuciu. Czujê, ¿e wydarzy³o siê coœ wa¿nego. Dost¹pi³am zaszczytu spotkania jednego z najpiêkniejszych ptasich okazów. Nie myœla³am, ¿e mo¿e mnie to ucieszyæ a¿ tak bardzo.

Na horyzoncie majaczy sylwetka towarowego statku. Z drugiej strony wy³ania siê ogromna, wielopiêtrowa jednostka p³ywaj¹ca. Norwegian Cruise Line p³ynie na Bahamy. Cena najtañszego biletu $497 od osoby. Niebo przecina pionowa kreska. A s³oñce wysoko, wysoko, œwieci pilotom w oczy. Ogrzewa niestrudzenie, zimne, niebieskie przestrzenie. I nagle widzê K., który stoi u podnó¿a wydmy i próbuje zwróciæ moj¹ uwagê wymachuj¹c ramionami. Idê w jego stronê i nagle widzê, o co tyle (niemego) ha³asu. S¹. Bia³e g³ówki. Lekko nakrapiane. Puszyste kulki wystaj¹ce zza drewnianej platformy. Sowy œnie¿ne! Przejmujê profesjonaln¹ lornetkê i patrzê w ich niedorzecznie ¿ó³te oczy. Majestatyczne. Piêkne. Próbujê podjeœæ bli¿ej, by zrobiæ zdjêcie, ale szybko podrywaj¹ siê do lotu. Rozk³adaj¹

Obchodzimy cypel. Zza rogu wy³ania siê œwiat. Czerwona spadochronowa wie¿a Coney Island. Weso³e miasteczko. Budynki dolnego Brooklynu, kawa³ek Manhattanu. Jest cicho. I pusto. Sp³owia³e, rude trawy ko³ysz¹ siê na wietrze. Pod kamiennym falochronem znajdujemy marynarsk¹, grub¹ linê. Butelkê z mocnego, br¹zowego szk³a. A nawet sp³owia³y, wytrawiony orzech kokosu. Po kilkugodzinnym spacerze (mapa pokazuje, ¿e zrobiliœmy 6 km) zbli¿amy siê do wyjœcia. I nagle widzimy j¹ znowu. Siedzi na niewysokim, bezlistnym drzewie. Jak wielka, puszysta broszka przypiêta do ga³êzi. Podchodzimy coraz bli¿ej. Z wycelowanym obiektywem. Spodziewaj¹c siê, ¿e w ka¿dej chwili mo¿e odfrun¹æ. Ale trwa nieruchomo. Kiedy dzieli nas tylko kilka kroków, zauwa¿a mnie. Przekrzywia g³owê

Sowa. Dzisiaj kojarzy siê z m¹droœci¹, ale „w Egipcie, Chinach, Indiach, Japonii, krajach Ameryki Pó³nocnej i Œrodkowej by³a postrzegana jako symbol œmierci, a jej pojawienie zapowiada³o zgon. W kulturze etruskiej sowa to atrybut boga ciemnoœci. Z kolei Arabowie byli przekonani, ¿e niszczy wszystko, co dobre, wartoœciowe i szczêœliwe. Wierzyli równie¿, ¿e w ptakach tych zamkniête s¹ dusze ludzi, których œmieræ nie zosta³a pomszczona. W kulturze chiñskiej sowy uto¿samiano nie tylko ze œmierci¹, ale i z bogiem burzy, natomiast w Japonii ptaki te mia³y sprowadzaæ g³ód i zarazê. W obu tych krajach powszechny by³ te¿ zwyczaj umieszczania figurek sów w domach. Mia³y stanowiæ ochronê przed chorobami i niedostatkiem (Japonia) i piorunami (Chiny). W mitologii Majów sowy by³y symbolem boga œmierci i nocy, Ah Puch, a Indianie wierzyli, ¿e zapowiadaj¹ nadejœcie zimnego pó³nocnego wiatru. Równie¿ Europejczycy nie pozostawali obojêtni wobec potêgi i mocy tych ptaków. Pliniusz Starszy g³osi³, ¿e zapowiadaj¹ one nieszczêœcie i jako zabezpieczenie przed ich negatywnym oddzia³ywaniem proponowa³ zabicie sowy i wrzucenie jej prochów do Tybru. W niektórych rejonach uwa¿ano, ¿e w gospodarstwie, w którym sowa za³o¿y³a gniazdo mo¿na spodziewaæ siê œmierci jego mieszkañców. Niektórzy wierzyli, ¿e ptaki te porywaj¹ dzieci lub zsy³aj¹ na nie choroby”.*

Wró¿ba

„Przebudzenie to wysi³ek, dlatego wiosna budzi siê nieW ERONIKA K WIATKOWSKA c h ê t n i e . Otwiera jedno oko, ale zaraz znowu je zamyka. Mróz na chwilê odpuszcza, ale za moment ponownie chwyta lodowatym uœciskiem. Ka³u¿a to rozmarza, to znów pokrywa siê cienk¹ b³onk¹ lodu. Pod koniec lutego gdzieœ wysoko lecia³y skowronki, s³ysza³em z nieba ich zgrzytliwe g³osy. Szpaki pogwizdywa³y ju¿ na pocz¹tku marca, ale ostateczny sygna³ koñca zimy daj¹ mewy, które znikaj¹ w po³owie miesi¹ca. Nied³ugo potem wracaj¹ grzywacze i od razu park zape³nia siê ich zachrypniêtym gruchaniem. Natychmiast bior¹ siê do pracy, wij¹ swoje liche, p³askie jak patelnia gniazda. Terytoria zajmuj¹ sikory, pierwiosnek odlicza swoim donoœnym „cilp-calp”. Niemcy, naród pragmatyczny, nazwali go w³aœnie tak: der Zilpzalp”- pisze Stanis³aw £ubieñski. Wracam do „Dwunastu srok za ogon” w poszukiwaniu opisu puszczyka, bo nagle odkry³am „birding compulsive disorder” i zapa³a³am mi³oœci¹ do istot skrzydlatych. Ale sowa œnie¿na prawie nie wystêpuje w Polsce. Te majestatyczne ptaki gniazduj¹ w tundrze Eurazji i Ameryki Pó³nocnej. Zimuj¹ na Pó³wyspie Skandynawskim, w œrodkowej Azji oraz tajdze i pó³nocnej czêœci Wielkich Równin Ameryki Pó³nocnej. Zobaczyæ œnie¿nego puchacza, to jak trafiæ los na loterii. Nam siê uda³o. Breezy Point. Far Rockaway. Idziemy œcie¿k¹ w stronê pla¿y. Pokonuj¹c ogromne ka³u¿e, rozlewiska, w których malowniczo

Patrzê na zdjêcia œnie¿nobia³ego ptaka i – mimo wszystko- wierzê w dobr¹ wró¿bê. *Joanna Radziewicz Napisz do autorki: podwojnezycieweronikik@gmail.com

El¿bieta Baumgartner radzi

Wygasaj¹ numery podatkowe ITIN Osoby pos³uguj¹ce siê numerem podatkowym powinny wiedzieæ, ¿e od 1 stycznia 2018 r. wygas³a kolejna porcja numerów ITIN. Konsekwencj¹ jest odebranie odpisów i wstrzymanie zwrotów podatków dla tysiêcy imigrantów. Uwa¿aj, ¿eby nie przydarzy³o siê to tobie. Przypomnienie Individual Taxpayer Identification Number (ITIN) to numer wydawany przez IRS osobom, które nie s¹ uprawnione do posiadania numeru Social Security (SSN), a maj¹ w Stanach obowi¹zek podatkowy, albo s¹ cz³onkami rodziny amerykañskiego podatnika. ITIN sk³ada siê z dziewiêciu cyfr, zaczynaj¹c od dziewi¹tki. Zaznaczyæ trzeba wyraŸnie, ¿e ITIN nie jest zastêpczym numerem SS, nie uprawnia do pracy, w ¿adnej mierze nie legalizuje pobytu w USA, a sk³adki Social Security odprowadzane na ten numer nie uprawniaj¹ do emerytury, chyba ¿e w przysz³oœci dana osoba zalegalizuje swój imigracyjny status, otrzyma legalny numer Social Security i za³atwi przerejestrowanie zarobków z numeru ITIN na SSN. XXX Do uzyskania ITIN s³u¿y druk IRS Frm W-7, Application for IRS Individual Taxpayer Identification Number, którego formularz pobiera siê z Internetu (www. irs. gov/pub/irs-pdf/fw7. pdf).

Problemy z numerami podatkowymi Numery ITIN s³u¿¹ nielegalnym imigrantom nie tylko do p³acenia podatków, lecz równie¿ do pracy, bankowoœci, ubezpieczeñ, edukacji. Niestety, sta³y siê te¿ narzêdziem do masowych oszustw podatkowych. Przedsiêbiorczy osobnicy wpisuj¹ sobie dzieci na utrzymaniu i dostaj¹ hojne kredyty podatkowe (Child Tax Credit) id¹ce w miliardy dolarów rocznie. Inspektorat Departamentu Skarbu (U.S. Treasury Inspector General for Tax Administration) odkry³ na przyk³ad, ¿e ponad 90 tys. wniosków o ITIN przysz³o z dziesiêciu identycznych adresów, a ponad $16 mln zwrotów podatkowych by³o wp³aconych na dziesiêæ kont bankowych. Proceder ten ukróci³a Ustawa PATH Act of 2015, wprowadzaj¹c istotne zmiany dotycz¹ce programu ITIN. Które numery trzeba odnowiæ Wszystkie wydane numery ITIN trac¹ wa¿noœæ stopniowo przez cztery lata. Jedna czwarta wydanych numerów wygas³a 1 stycznia 2017 r., druga czêœæ – z pocz¹tkiem 2018 r., a reszta – w 2019r. i 2020. Oto numery, które ju¿ wygas³y i powinny byæ odnowione: •Nieu¿ywane numery. Uniewa¿niane s¹ automatycznie numery nie u¿ywane na federalnych deklaracjach podatkowych choæby w jednym z ostatnich trzech lat. W roku 2017 wygas³y te nie u¿ywane w latach 2013, 2014 albo 2015, a w roku 2018 – te nie u¿ywane w latach 2014, 2015 albo 2016.

•Starsze numery. Numery wydane przed 2013 r. wygasaj¹ stopniowo, nawet je¿eli by³y stosowane do podatkowych rozliczeñ. W 2017r. uniewa¿niono numery maj¹ce œrodkowe cyfry 78 albo 79 (przyk³ad: 9XX-78-XXXX), a w roku 2018 – te z cyframi 70, 71, 72 albo 80. IRS wysy³a do podatników listy na formularzu 5821, you must renew your ITIN to file your tax returns, aby poinformowaæ ich o koniecznoœci odnowienia numeru i obowi¹zuj¹cych w tym zakresie procedurach. Gdy numer wygaœnie Je¿eli z³o¿ysz podatkow¹ deklaracjê z wygaœniêtym ITIN, to IRS j¹ przyjmie i poinformuje ciê o koniecznoœci odnowienia numeru i poda instrukcje. Uniewa¿ni jednak istnienie osoby na utrzymaniu maj¹cej ten ITIN (dziecko, ma³¿onka), odbierze odpisy i kredyty podatkowe, przeliczy podatki i poinformuje ciê o podwy¿szonej nale¿noœci. Nie dostaniesz zwrotu nadp³aconych podatków do czasu odnowienia numeru. Niewa¿ny ITIN mo¿e powiêkszyæ nale¿noœæ podatkow¹ nawet o tysi¹ce dolarów, gdy¿ rodzina traci odpis na osoby bêd¹ce na utrzymaniu (dependents), traci Child Tax Credit czy American Opportunity Tax Credit. A¿eby odzyskaæ te przywileje i dostaæ zwrot nadp³aconych podatków, albo nale¿noœci tytu³em Child Tax Credit, trzeba ITIN odnowiæ. Jak odnowiæ numer podatkowy Odnowieniu numeru ITIN s³u¿y formu-

larz W-7, Application for IRS Individual Taxpayer Identification Number Powinna byæ to wersja druku z 2016. r. W prawym górnym rogu zakreœl Renew an existing ITIN. Stare wersje nie maj¹ tej opcji. Je¿eli tego nie zrobisz, to IRS za³o¿y, ¿e ubiegasz siê o nowy numer, stwierdzi, ¿e na dane nazwisko numer by³ ju¿ przyznany i wniosek odrzuci. Do wype³nionego formularza za³¹cz dokumenty poœwiadczaj¹ce twoj¹ to¿samoœæ i zagraniczny status. Przeczytaj uwa¿nie instrukcje do formularza W-7, https://www. irs. gov/pub/irs-pdf/iw7. pdf. Zwróæ szczególn¹ uwagê na dokumenty dla dzieci, bo zmieni³y siê wymagania. Licencjonowane firmy rozliczaj¹ce podatki (IRS Acceptance Agents) mog¹ poœwiadczyæ autentycznoœæ kopii dokumentów, ¿ebyœ nie musia³ s³aæ orygina³ów. Wraz z osob¹, której numer wygasa, odnowiæ ITIN mog¹ cz³onkowie jej rodziny. Po kilku tygodniach dostaniesz dopowiedŸ – pismo CP565, Confirmation of your Individual Taxpayer Identification Number. Deklaracja z wygaœniêtym ITIN Je¿eli poœlesz podatkowe rozliczenie z niewa¿nym numerem ITIN, IRS uniewa¿ni ci odpisy i kredyty, po czym przyœle ci list (CP notice) o powiêkszonej nale¿noœci podatkowej. Szczególnie dotkliwa jest utrata Earned Income Credit, który mo¿e byæ wart kilka tysiêcy dolarów dla rodzin z dzieæmi. Odpisz na CP notice, za³¹czaj¹c kopiê pisma CP565 poœwiadczaj¹cego odnowienie numeru. IRS powinien przywróciæ ci nale¿ne odpisy, kredyty i poinformowaæ ciê o tym. m


KURIER PLUS 17 MARCA 2018

16

www.kurierplus.com

Wszystko trzeba prze¿yæ samemu

u

Alaska.

1í – Gdzie spa³eœ? Czy organizowanie wszystkiego samemu dzieñ w dzieñ jest trudne? Noclegi to pikuœ, spa³o siê gdzie popadnie. W wiêkszoœci na dziko, z dala od cywilizacji, cicho, spokojnie na ³onie natury. Na pla¿ach, na ³¹kach, lasach, polach. Jak dzieñ siê koñczy³ i s³onko zachodzi³o to by³a pora na znalezienie miejsca na nocleg. Jak nie by³o gdzie, to zaraz przy granicach miast, z ty³u obiektów pañstwowych, w stra¿y po¿arnej, na policji, u rolników na podwórku lub w misjach katolickich. Organizowanie wyprawy by³o bardzo ³atwe, przynajmniej w Amerykach, bo nie trzeba by³o za³atwiaæ wiz. Lepiej nie planowaæ za du¿o. – Couchsurfing to obejmuj¹ca ca³y œwiat sieæ ludzi, którzy goszcz¹ w swoich domach podró¿ników. Opowiedz trochê o tym. Bardzo polecam cz³onkostwo w tej organizacji (jest bezp³atne, przyp. mr). Mo¿na ugoœciæ ciekawego podró¿nika ze œwiata lub byæ goœciem u kogoœ w dowolnym miejscu na œwiecie. Kilka razy mia³em okazjê byæ takim goœciem w Argentynie, w RPA. W wiêkszoœci s¹ to podró¿nicy, którzy chc¹ poznaæ nowych ludzi, pomóc, podzieliæ siê czymœ. Robi¹ to bezinteresownie. Ty by³eœ pierwszym polskim goœciem w moim domu w New Jersey. Przy korzystaniu z coachsurfing trzeba pamiêtaæ o pozostawieniu referencji – to wa¿ne zarówno wtedy, gdy korzysta siê z noclegu u kogoœ, jak i wtedy, kiedy kogoœ siê do siebie przyjmuje. – Jakieœ niebezpieczne przygody? S³ysza³em od Twojej kuzynki, ¿e gdzieœ w d¿ungli ratowa³o Ciê wojsko, a kiedy indziej – policja wyrwa³a z r¹k gangu narkotykowego? Mia³em wywrotkê na motocyklu, dosyæ powa¿n¹, w Kolumbii, w rejonie, jak siê póŸniej okaza³o, który s³ynie z porywania ludzi dla okupu. Na szczêœcie niedaleko stacjonowa³a brygada wojskowa, która zajmowa³a siê niszczeniem plantacji koki. By³ tam medyk, który uratowa³ mi ¿ycie, mia³em ponad 20 szwów na g³owie. Z Mirmilem spêdziliœmy tam parê dni. ¯o³nierze pods³uchiwali rozmowy telefoniczne partyzantów, którzy zajmowali siê upraw¹ i przetwarzaniem kokainy a tak¿e porywaniem ludzi. Prawdopodobnie rozmawiali równie¿ o tym, ¿eby nas porwaæ. Którejœ nocy zabra³o nas wojsko. Helikopterem przewieŸli nas i nasze motocykle do bazy, zabrali paszporty w których mieliœmy m.in. wizy z Chin, Kazachstanu i Kirgistanu. Wziêli odciski palców i d³ugo przes³uchiwali dopytuj¹c siê sk¹d, dok¹d i po co. Trzymali nas piêæ dni a potem wywieŸli do odleg³ej o 500 kilometrów stolicy i kazali podpisaæ dokument, w którym musieliœmy przyrzec, ¿e bêdziemy trzymaæ siê z daleka od tamtej okolicy (Florencia). Du¿o zdjêæ i fajny opis tej przygody mój przyjaciel Mirmil zostawi³ na forum www.africatwin.pl w artykule „Meksyk, a mo¿e dalej”. W Afryce te¿ mia³em przygody – do Kongo wjecha³em przez zielon¹ granicê bo nie mia³em wizy, i w Izraelu, kiedy okaza³o siê, ¿e mój kemping by³ za blisko

u

Nocleg w Egipcie.

granicy z Egiptem. Ale dziêki Bogu oby³o siê bez helikoptera i bez odcisków palców. – Czy obywatelstwo USA w takich podró¿ach pomaga? Podczas wyjazdu do Ameryk nie mia³em jeszcze paszportu USA, ale i tak lepiej by³o jechaæ na polskim ze wzglêdu na ceny wiz. Na przyk³ad do Boliwii lub Brazylii Amerykanie musz¹ p³aciæ po 150 dolarów za wizê, a Polacy nie musz¹ p³aciæ nic. Niestety, nie w ka¿dym kraju Amerykanie s¹ mile widziani, wiêc dwa paszporty mog¹ okazaæ siê pomocne. – Jesteœ wierz¹cy? Jak¹ rolê w trudnych sytuacjach odgrywa modlitwa? Jestem katolikiem, regularnie chodzê do koœcio³a i wierzê, ¿e modlitwa pomaga mi w ka¿dej sytuacji. Mia³em mnóstwo niebezpiecznych przygód, kilka wypadków i nie raz zamyka³em oczy prosz¹c „Bo¿e, ratuj”. I Bóg zawsze wys³uchiwa³ moich próœb. Na przyk³ad kiedy mia³em wypadek w Kolumbii – odkrêci³a siê œruba, która trzyma przednie amortyzatory. To by³a moja wina, bo powinienem by³ to sprawdziæ jeszcze przed wyjazdem. Ta œruba mog³a siê odkrêciæ w ka¿dym momencie, ale sta³o siê to w rejonie, gdzie by³a pomoc. Gdybyœmy pojechali choæ trochê dalej, znaleŸlibyœmy siê w rejonie opanowanym przez partyzantów, którzy chêtni byli nas porwaæ. Albo gdy wraca³em z Alaski – nocowa³em w parku Yellowstone gdzie grasowa³ niedŸwiedŸ, który zabi³ trzy osoby pod namiotem… Ksi¹dz proboszcz Roberto mawia³, ¿e mam Anio³a Stró¿a na motocyklu. – Czy podró¿uj¹c czujesz siê bli¿ej Boga? Trudne pytanie. Moje podró¿e w 80 procentach by³y samotne. Pog³êbi³em wiêc swoj¹ wiarê w Boga w samotnoœci, jad¹c przez 60 pañstw na piêciu kontynentach. Modlitwa otworzy³a mi umys³ i oczy na œwiat, którego nie da siê zobaczyæ w telewizji czy w internecie. Wszystko trzeba prze¿yæ samemu. – Twoim zdaniem – po co jesteœmy na tym œwiecie? Dobre pytanie. Moim zdaniem jesteœmy tu po to, ¿eby mi³owaæ, pomagaæ, dzieliæ siê i szanowaæ. Widzieæ Boga w absolutnie ka¿dym napotkanym cz³owieku. To nie jest ³atwe w œwiecie, w którym jest tyle z³a.

– Jak planowa³eœ nastêpne etapy wyprawy? Chodzi mi o mapy, GPSy, internet – zajmowa³o Ci to du¿o czasu, czy te¿ wola³eœ daæ siê ponieœæ okolicznoœciom. W drodze do Chin Mirmil mia³ GPS i mapê. By³ wiêc moim przewodnikiem i nie martwi³em siê o kierunki. Ja mia³em tylko ksi¹¿kê Lonely Planet z prostymi mapami, podstawowymi informacjami o zwiedzanych krajach, cenach, miejscach na nocleg i orientacyjnymi kursami wymiany walut. Wieczorami wypisywa³em sobie na przymocowanej do baku kartce wiêksze miasta, które mia³em przed sob¹. Dopiero w Afryce mia³em stary GPS z nieaktualnymi mapami, dziêki którym zab³¹dzi³em jad¹c przez œrodek pustyni w Po³udniowym Sudanie. Ale niczego nie ¿a³ujê – przygoda by³a odlotowa. Moja ulubiona dewiza to „daæ siê ponieœæ okolicznoœciom”. Wtedy zaczyna siê prawdziwa wyprawa, mo¿na siê zgubiæ, trzeba pytaæ lokalnych ludzi, w któr¹ stronê jechaæ, ile kilometrów, ile godzin. Nie znaj¹c jêzyka i z kalkulatorem w rêku. – Opowiedz trochê o ludziach, których spotka³eœ po drodze – przyjaŸni, goœcinni, wrodzy, niechêtni? O przyjaŸniach, emocjach, mi³oœciach. Czy masz swoje ulubione kraje, albo czy jest takie miejsce na œwiecie, do którego chcia³byœ wróciæ na zawsze? W 95 procentach spotka³em dobrych ludzi. Lubi³em machaæ do nich ze swojego motoru. Reakcje by³y podobne w wiêkszoœci krajów. W Afryce by³y momenty, ¿e ludzie uciekali w busz gubi¹c po drodze wszystko, co nieœli, z kolei inni – skakali do góry z radoœci. Szczególnie dzieci, które czêsto klaska³y lub coœ tam œpiewa³y. Jedynie w Etiopii, Sudanie i Egipcie dzieci rzuca³y w podró¿ników kamieniami. Bywa³o, ¿e bieg³y za nimi przez parê kilometrów na bosaka (nic wiêc dziwnego, ¿e s¹ œwietnymi maratoñczykami;). Spotka³em motocyklistów z Brazylii, RPA. Mieszka³em u nich parê dni i do dziœ mamy ze sob¹ kontakt. Oczywiœcie policja drogowa – w trzecim œwiecie i w Rosji zawsze siê czepia i ka¿e siêgaæ do kieszeni za nic. „No daj na kanapkê, na piwo”. Jest sposób, ¿eby nie p³aciæ – czas i cierpliwoœæ. Podczas zimowania w Izraelu mia³em okazjê mieszkaæ z kobiet¹ przez dwa mie-

si¹ce w Tel-Awiwie. Du¿o siê od niej nauczy³em. Chodzi o zdrowe od¿ywianie siê, jogê. Teraz zwracam uwagê na to, co jem i æwiczê trzy godziny tygodniowo – gor¹co wszystkim polecam. Bardzo lubiê Boliwiê. Ale wci¹¿ nie wiem, gdzie chcia³bym zostaæ na zawsze, bo jeszcze zosta³o mi do objechania 60 krajów. Jak je objadê to siê oka¿e. – Co poczu³eœ na przyl¹dku Horn? Ziemia Ognista to koniec drogi. Najdalszy punkt Ameryki Po³udniowej. By³em po piêciu miesi¹cach drogi i czteromiesiêcznej przerwie zimowej. Pracy nie mam, dzieci te¿ nie, pieniêdzy wci¹¿ pod dostatkiem. Zobaczy³em znak: Alaska – 18 tysiêcy kilometrów. Wiêc pojecha³em dalej. – Powiedzia³eœ, ¿e po tej podró¿y zmieni³ siê Twój pogl¹d na œwiat – opowiedz o tym trochê szerzej? Nie b¹dŸmy niewolnikami pieniêdzy. Naprawdê nie potrzeba nam du¿o do ¿ycia i do tego, by byæ szczêœliwym. Codzienna gonitwa za rzeczami, które nam i przyrodzie szkodz¹. Na przyk³ad bo nowy model mojego starego samochodu jest do kupienia. Promocja zero procent czyli okazja – biorê! Ludzie kupuj¹ na kredyt, wydaj¹ pieni¹dze, których nie maj¹ tylko po to, ¿eby siê pokazaæ. ¯e mam tak¹ furê, ¿e mam tak¹ torebkê. Natomiast spotykaj¹c bardzo ró¿nych ludzi po drodze odczu³em, ¿e im byli uboŸsi, tym bardziej byli szczêœliwi, hojni, goœcinni. Nic nie maj¹, niczym siê nie martwi¹. Wiele razy chcia³em daæ im pieni¹dze, ale nie przyjêli. Z kolei kilka razy próbowa³em rozbiæ namiot u bogatych ludzi – za p³otem, za drutami pod wysokim napiêciem i ze znaczkiem z trupi¹ czaszk¹. ¯e œmieræ, ¿e nie wolno siê zbli¿aæ, ¿e z³y pies. Pukam, dzwoniê i pytam: „Czy mogê rozbiæ namiot na waszym podwórku?”. W wiêkszoœci przypadków w³aœciciel posy³a³ s³u¿bê domow¹ z odpowiedzi¹ „NIE. To nie hotel. Pole namiotowe jest po drugiej stronie miasta”. – Powrót do „cywilizowanego ¿ycia” po 12-miesiêcznej podró¿y – ciê¿ko by³o? Wszystko, co dobre musi siê kiedyœ skoñczyæ, znowu pobudka itd. Od mojego wyjazdu do Afryki minê³o ju¿ piêæ lat, jednak do tej pory czêsto wychodzê na ulicê


17

KURIER PLUS 17 MARCA2018

www.kurierplus.com

Emilia’s Agency 574 Manhattan Avenue, Brooklyn, NY 11222 Tel. 718-609-1675; 718-609-0222; Fax: 718-609-0555 3 3

ROZLICZENIA PODATKOWE NUMER PODATNIKA - ITIN - posiadamy uprawnienia IRS do potwierdzania paszportów bez wizyty w konsulacie.

3 KOREKTA DANYCH W SSA 3 PE£NOMOCNICTWA - APOSTILLE 3 SPONSOROWANIE RODZINNE 3 OBYWATELSTWO i inne formy u

Zapraszamy od poniedzia³ku do soboty

Pejza¿ jak z Hoppera.

przy zachodzie s³oñca i wspominam stare dobre czasy – jak siê o tej porze dnia szuka³o miejscówki na rozbicie namiotu albo zastanawia³o, gdzie zawiesiæ hamak. – Afryka – ile przejecha³eœ kilometrów, ile krajów zwiedzi³eœ i jak d³ugo to trwa³o? Oko³o 35 tysiêcy kilometrów. Odwiedzi³em 22 kraje i ³¹cznie z zimowaniem w Izraelu zajê³o mi to 14 miesiêcy. Mia³em te¿ trzymiesiêczny postój w Kongo-Brazaville – ze wzglêdu na problemy z wizami do Angoli i do Kongo-DRC. By³em u Ojca Darka w Kamerunie, widzia³em wyniki jego pracy: w ci¹gu 30 lat wybudowa³ dwa sierociñce i wychowa³ po katolicku ponad 1000 dzieci. Od powrotu z Afryki wszystkich gor¹co namawiam do pomocy, do wp³acenia chocia¿ kilku z³otych na cele sierociñca Misji Kamerun, www.facebook. com/misjakamerun. Wra¿eñ z Afryki nie da siê przekazaæ. Mój dwutygodniowy pobyt w sierociñcu to najlepiej spêdzony czas w Afryce. Ojciec Darek zaprasza do Kamerunu, ma dwa motocykle i samochód na których jest mo¿liwoœæ zrobienia sobie wycieczki po tym piêknym kraju. Informacje s¹ na stronie www. dziecislonca. org – przyp. mr). – Czy spotka³eœ wielu podró¿ników takich jak ty? Tak. Ludzie podró¿uj¹ rowerami, jeepami, motorami, lokalnymi autobusami. – Czy taki styl podró¿owania wci¹ga? Mnie wci¹gnê³o po same uszy. Ale wiem, ¿e to nie dla kogoœ, komu brakuje cierpliwoœci, lubi wygody, nie potrafi obni¿yæ standardów, jest wra¿liwy na pogodê, wysokie lub niskie temperatury albo nie ma nerwów, by wci¹¿ mieæ do czynienia z finansami itd. – Jak to robisz? Mam na myœli kwestiê finansow¹ Twoich podró¿y. W obu Amerykach uda³o mi siê wydawaæ piêæ dolarów dziennie na jedzenie. W Afryce by³o jeszcze taniej – jedzenie kosztowa³o mnie dwa dolary dziennie. Spanie by³o za darmo, woda z kranu za darmo, ale w Afryce wodê filtrowa³em. Najwiêkszy wydatek to paliwo i wizy. – A szczególne marzenia? Jednym z moich marzeñ by³o nurkowanie z bia³ym rekinem. Kiedy by³em w okolicy

3 T£UMACZENIA DOKUMENTÓW 3 ZASI£KI DLA BEZROBOTNYCH 3 BILETY LOTNICZE 3 WYSY£KA PIENIÊDZY I PACZEK 3 EMERYTURY AMERYKAÑSKIE 3 MIÊDZYNARODOWE PRAWO JAZDY 3 NOTARY PUBLIC (zawsze w agencji)

Anna-Pol Travel ATRAKCYJNE CENY NA: Bilety lotnicze do Polski i na ca³y œwiat u

Pakiety wakacyjne: Karaiby, Hawaje, Floryda u

u

821 A Manhattan Ave. Brooklyn, NY 11222 Tel. 718-349-2423

Afryka.

Cape Town w RPA, gdzie jest mo¿liwoœæ zobaczenia Great White Shark, pani z lokalnej gazety zobaczy³a mój motor pod sklepem i zostawi³a mi kartkê z pytaniem, czy mog³aby zrobiæ ze mn¹ wywiad. Jak siê póŸniej okaza³o, dziennikarka by³a dobr¹ znajom¹ „Lady Shark” – jedynej w RPA kobiety, która prowadzi nurkowanie w klatce z rekinami. Zgodzi³em siê na wywiad pod warunkiem, ¿e za³atwi mi u Lady Shark zni¿kê na bilet na nurkowanie. Pojawi³ siê jednak kolejny warunek – trzeba by³o zrobiæ fotkê na motocyklu przed sklepem Lady Shark. Skoñczy³o siê to tak, ¿e dosta³em bilet za darmo ($150), skorzysta³em z noclegu w domu goœcinnym oraz zosta³em zaproszony na wystawn¹ kolacjê, na której wino z RPA la³o siê wiadrami:). – Dok¹d planujesz nastêpny wyjazd? Na jak d³ugo i czy te¿ motorem? Daleki Wschód, Syberia, Indie, Mongolia. Australia. – Jeœli to nie jest zbyt osobiste – Twój tata jest chory do tego stopnia, ¿e musisz opiekowaæ siê nim codziennie. Powiedz – czego teraz siê od niego uczysz? Niestety, nasi rodzice nie mieli dostêpu do informacji, któr¹ mamy teraz: dieta, brak gimnastyki, na³ogi, stres – s¹ konsekwencje. Ja siê staram o zdrowe jedzenie, gimnastyka – siedem godzin tygodniowo, relaks i jak najmniej stresu. Co twoim zdaniem jest w naszym ¿yciu najwa¿niejsze? ¯yæ w wierze, w zgodzie, spokoju i pomagaæ bezinteresownie innym.

Rozmawia³ Marek Rygielski

E-mail:annapoltravel@msn.com

All-inclusive: Punta Cana, Meksyk od $699 WWW.ANNAPOLTRAVEL.COM

promocyjne ceny przy zakupie biletu przez internet

v Rezerwacja hoteli v Wynajem samochodów v Notariusz v T³umaczenia v Klauzula “Apostille” v Zaproszenia v Wysy³ka pieniêdzy Vigo STOMATOLOGIA LASEROWA I ESTETYCZNA

DR WANDA ARDEN

tel. (718) 894 - 1516

NOWOROCZNE POSTANOWIENIE BOTOX I JUVADERM 15% zni¿ki DOKTOR MÓWI PO POLSKU – AKCEPTUJEMY WIÊKSZOŒÆ UBEZPIECZEÑ

59-77 58TH AVENUE, MASPETH NY 11378 www.queenslaserdentist.com

Pijawki Pijawki medyczne stawiane na wszelkie schorzenia Oczyœæ swoje cia³o, pozbêdziesz siê chorób. Pijawki z hodowli, stawiane tylko jeden raz.

(646) 460 4212

Gabinety znajduj¹ siê w Greenpoint, NY, Garfield, NJ


KURIER PLUS 17 MARCA 2018

18

Og³oszenia drobne

896 Manhattan Avenue Suite 27 (na piêtrze) - Brooklyn, NY 11222

Cena $10 za maksimum 30 s³ów

Tel: (718) 609-1560, (718) 383-6824, Fax: (718) 383-2412

MICHA£ PANKOWSKI TAX & CONSULTING EXPERT Us³ugi w zakresie: 3 Ksiêgowoœæ 3 Rozliczenia podatkowe indywidualne i biznesowe, w tym samochodów ciê¿arowych

3 Rejestracja biznesu i licencje 3 Konsultacje 3 Bezpodatkowa zamiana domów 3 #SS - korekty danych

Email: Info@mpankowski.com

www.kurierplus.com

Nauka gry

na fortepianie, gitarze i skrzypcach oraz lekcje œpiewu Kobo Sudio Bo¿ena Konkiel,

tel. 718-609-0088 ALARMY – KAMERY – INTERKOMY 20 LAT DOŒWIADCZENIA CZYSTO – SZYBKO – TANIO 347-235-2842 •Zdalna Kontrola Ogrzewania •Termostaty •Kamery – Nagrywanie •Podgl¹d na telefon •Polska TV Satelitarna •Instalacje – Naprawy

PRACA ZA $13.20 Mo¿esz pomóc ludziom, których kochasz i otrzymywaæ za to dobre wynagrodzenie. Jeœli Twoi rodzice, krewni, przyjaciele, s¹siedzi otrzymuj¹ Medicaid lub Medicare, mo¿na zacz¹æ pracowaæ dla nich jako asystent lub gospodyni domowa. Nie wymagane certyfikaty. Nasza agencja pomo¿e Ci w tym. Wynagrodzenie $13.20 za godzinê.

Zadzwoñ: tel. 347-462-2610

www.kurierplus.com

ANIA TRAVEL AGENCY 57-53 61st Street, Maspeth, N.Y. 11378 Tel. 718-416-0645, Fax 718-416-0653 3 Bilety Lotnicze 3 Wysy³ka pieniêdzy i paczek 3 T³umaczenia 3 Sprawy imigracyjne 3 Notariusz

Acupuncture and Chinese Herbal Center Dr Shungui Cui, L.Ac, OMD, Ph.D – jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni.

Fortunato Brothers 289 MANHATTAN AVE. (blisko Metropolitan Ave.) BROOKLYN, N.Y. 11211; Tel. 718-387-2281 Fax: 718-387-7042 CAFFE - PASTICCERIA ESPRESSO - SPUMONI GELATI - CAKES

W³oska ciastkarnia czynna codziennie do 11:00 wieczorem, a w weekendy do 12:00 w nocy. Zapraszamy.

POLONEZ Z GREENPOINTU BIURO PONOWNIE OTWARTE ZAPRASZAMY WSZYSTKICH BY£YCH I NOWYCH KLIENTÓW

WYCIECZKI * paczki do Polski i Europy * transfer pieniêdzy USME * bilety 159 Nassau Avenue Brooklyn, NY 11222 Tel. 718 - 389 - 6001 polonez159@gmail.com

LECZY: l katar sienny l bóle pleców l rwê kulszow¹ l nerwobóle l impotencjê zapalenie cewki moczowej l bezp³odnoœæ l parali¿ l artretyzm l depresjê l nerwice l zespó³ przewlek³ego zmêczenia l na³ogi l objawy menopauzy l wylewy krwi do mózgu l alergie l zapalenie prostaty l rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp. l

Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku 144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354 Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 7:00 pm; tel. (718) 359-0956 1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223 Od wtorku do soboty: 12:00-7:00 pm, w niedziele 12:00 - 3:00 pm (718) 266-1018 www.drshuiguicui.com Akcetujemy ubezpieczenia: 1199, Aetna, BCBS, Cigna, Elder Plan, Liberty, Magnacare, Multiplan, Triad Health (VHS), UHC Empire Plan


KURIER PLUS 17 MARCA 2018

www.kurierplus.com

19

Urojone krajobrazy – sztuka Ryszarda Semki Oko³o 30 nowych prac znanego i cenionego artysty, Ryszarda Semki, mo¿na by³o obejrzeæ na wystawie zorganizowanej w Galerii Kuriera Plus. Okreœlenie „nowych” nale¿y rozumieæ szeroko. Semko od lat ju¿ eksperymentowa³ ze specyficzn¹ technik¹ malarsk¹, dziêki której uzyskiwa³ znakomite efekty. Tworzy³ obrazy „dziwne” – zasadniczo abstrakcje, rodzaj fantastycznych pejza¿y, przedstawieñ niebywa³ych œwiatów; a mo¿e nie, mo¿e to widz wprojektowywa³ swoje wyobra¿enia w jego kompozycje w istocie nie przedstawiaj¹ce niczego konkretnego. Prezentowa³ swoje dokonania od czasu do czasu – pokazywa³ jeden-dwa ma³ego formatu obrazki utrzymane w ciemnych tonacjach barwnych. Posêpne, nostalgiczne. Wiêkszy wybór tych dokonañ mo¿na by³o obejrzeæ tylko raz, parê dobrych lat temu w Adelante Studios przy 31 St./Broadway. Semko trudzi³ siê nad opanowaniem tej techniki kilka lat nim zdecydowa³ siê na publiczny pokaz rezultatów tej pracy. To, co obejrzeliœmy na œcianach Galerii Kuriera Plus, stanowi znacz¹cy krok do przodu w rozwoju artystycznym Semki. Twórca na tyle czuje siê ju¿ swobodniej z now¹ technik¹, pozwalaj¹c¹ tworzyæ dzie³a poœrednie miêdzy sztuk¹ graficzn¹, a malarsk¹, ¿e po raz pierwszy zaprezentowa³ du¿e formaty swych dzie³. Rezultat znakomity. Pod wieloma wzglêdami. Po pierwsze, co ca³kiem istotne od strony „formalnej”, na nowych pracach wiêcej widaæ. Na poprzednich, niewielkich rozmiarów obrazkach, majaczy³y tylko pewne kszta³ty i kontury. Mia³o to swoje zalety – efekt wy³aniaj¹cego siê z mroku czegoœ, co trudno by³o nazwaæ, a jedynie dawa³o siê przeczuæ. Teraz odbiorca stoi przed pe³nym „widowiskiem”: kszta³ty i formy kompozycji Semki przedstawiaj¹ siê w ca³ej okaza³oœci. Po wtóre, prace s¹ fascynuj¹ce. Jedna z pierwszych reakcji, to pytanie: jak on to robi? W jaki sposób artysta uzyskuje tak interesuj¹ce efekty, sugestywne, a ka¿dorazowo inne? Po trzecie prace s¹ urzekaj¹ce. Mo¿na je ogl¹daæ bardzo d³ugo, zastanawiaæ siê, co one naprawdê przedstawiaj¹. I kiedy ju¿ dochodzimy do jakiegoœ wniosku, nag³e pojawia siê nam w oczach jakiœ nowy element, który burzy poprzednie wyobra¿enie: nie, to nie jest równina, powiedzmy, to wielki wodospad. I wspólna gra z obrazem zaczyna siê na nowo. Po czwarte, co najwa¿niejsze zapewne, s¹ to kompozycje bardzo piêkne, niezwyk³e, rozmaite, przyjemne dla oka. Semko doda³ jasne kolory – czerwony, pomarañczowy, ró¿owy. Jego poprzednio niemal monochromatyczne obrazy nagle lœni¹ barwami, jak ognistymi rozb³yskami, jak s³onecznymi promieniami przeœwiecaj¹cymi przez chmury. Jak ka¿da abstrakcja, tak¿e i obrazy Semki dopiero tworz¹ w œwiadomoœci odbiorcy pe³ny obraz w zale¿noœci od tego, jakie uczucia i skojarzenia dzie³o w nim wzbudza. Ale dowolnoœæ poczynañ odbiorcy jest przez artystê mocno ograniczona i sterowana. Nie ulega w¹tpliwoœci, i¿ Semko nadaje swoim abstrakcjom rozpoznawalne cechy krajobrazów: s³otnych, bagiennych, wodnistych, chmurnych, melancholijnych. Bezludnych. W oddali horyzont dziel¹cy ziemie i niebo, œwiat jak w pierwszym dniu stworzenia, rozdzieli³ siê od wody, ale jeszcze wilgotny, posêpny, w oczekiwaniu na ¿ycie. Albo – wrêcz przeciwnie: jest to pejza¿ umar³y, po ¿yciu, u wrót Hadesu. Ciê¿kie chmury blokuj¹ œwiat³o, niebo tylko rozb³yskuje wybuchem lœnienia. Panuje pó³mrok, co od-

u

Ryszard Semko.

daje stosowny do tego kolor – sepii, domieszki ciemnego b³êkitu, niekiedy odcienia zgni³ej zieleni. Kolory s¹ rzadko stosowane i bardzo przyt³umione. Œwiat przedstawiony Ryszarda Semki jeszcze nie rozb³ysn¹³ kolorami; a mo¿e ju¿ mocno przygas³… Te uwagi odnosz¹ siê zw³aszcza do jego mniejszych kompozycji, licznie obecnych na œcianach galerii. W krajobrazach tych rozpoznaæ mo¿emy z ³atwoœci¹ inspiracjê chiñskimi rysunkami z ich górami jak g³owy cukru (kto nie wie, jak w dawnych czasach wygl¹da³a g³owa cukru, niech spojrzy na obrazy Semki). Ów egzotyczny element krajobrazu pog³êbia wra¿enie dystansu, obcoœci, zgo³a widmowego charakteru miejsc przedstawianych na grafikach – bez tytu³ów, bez ¿adnych wskazówek artysty, jak mamy rozumieæ jego najnowsze prace. Odk¹d œledzê sztukê Ryszarda Semki artysta ho³dowa³ ekspresjonizmowi. W przypadku jego eksperymentów z ostatnich lat mamy do czynienia z „abstrakcyjnym ekspresjonizmem”. Choæ termin ten odnosi siê do artystycznej dzia³alnoœci grupy amerykañskich malarzy z lat czterdziestych i piêædziesi¹tych, ale mo¿na go zastosowaæ do ca³kiem wspó³czesnego polskiego artysty w USA. Mo¿e nawet nieœwiadomie siêga on do tej estetyki, zgodnie z któr¹ twórca jest jedynie poœrednikiem, swoistym medium, poprzez które wyra¿aj¹ siê potê¿ne si³y natury, albo przemawiaj¹ przezeñ wy¿sze pozaziemskie moce. Specyficzna i wyj¹tkowa rola artysty polega na zdolnoœci pokierowania tak sw¹ rêk¹ (piórem), aby przedstawiæ (nie koniecznie dos³ownie) to, co nienazwane. Metoda, któr¹ pos³u¿y³ siê Semko pozwoli³a mu na wydobycie, ukazanie, zaklêtych, niesamowitych œwiatów, a to dziêki opanowaniu techniki twórczej, która w rêkach laika stworzy tylko plamy i nic wiêcej. Tymczasem spod jego rêki wy³aniaj¹ siê niezwyk³e krajobrazy, sceny przez nikogo dotychczas niewidziane, ujawni³ siê inny wymiar rzeczywistoœci: duchowej? Fantastycznej? Wirtualnej? Jakkolwiek j¹ dziœ nazwaæ, na pewno fascynuj¹cej, niezwyk³ej, na pewno trochê niepokoj¹cej. Prace Ryszarda Semki warto ogl¹daæ. Doskona³a sztuka. Czes³aw Karkowski zdjêcia: Marek Rygielski

u

Ojciec i syn.

u

Wystawa jest otwarta do koñca marca. Zachêcamy ewentualnych nabywców.


20

KURIER PLUS 17 MARCA 2018

www.kurierplus.com


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.