Kurier Plus - e-wydanie 24 listopada 2018

Page 1

NEW YORK • PENNSYLVANIA • CONNECTICUT • NEW JERSEY • MASSACHUSETTS

ER KURI P L U S

P O L I S H NUMER 1264 (1564)

W E E K L Y ROK ZA£O¯ENIA 1987

M A G A Z I N E TYGODNIK

24 LISTOPADA 2018

PE£NE E

-

WYDANIE KURIERA W INTERNECIE: WWW.KURIERPLUS.COM

í Przewodnik dziennikarski – str. 5 í Kardyna³ August Hlond – str. 6

í Ponad $2,500,000 za uderzenie ceg³ówk¹ – str. 7 í Marsz, marsz Polonia – str.10-11 í Przekraczanie granic mi³oœci – str. 12 í Pracowity, kreatywny, wp³ywowy – str.16

Tomasz Bagnowski

Armia w k³opocie Przewaga amerykañskiej armii nad potencjalnymi przeciwnikami zmala³a do tego stopnia, ¿e USA mog¹ przegraæ wojnê z Chinami lub Rosj¹ – wynika z raportu specjalnej komisji utworzonej przez Kongres. Komisja z³o¿ona z czo³owych republikañskich i demokratycznych specjalistów ocenia³a stan amerykañskiej strategii obronnej i koncepcje reformy armii USA przedstawione przez prezydenta Donalda Trumpa, przewiduj¹ce szerokie inwestycje w sprzêt i strukturalne przekszta³cenia armii. Maj¹ one zapewniæ dalsz¹ dominacjê Stanom Zjednoczonym w dobie odradzania siê rywalizacji na arenie œwiatowej z Rosj¹ i coraz mocniej rozpychaj¹cymi siê Chinami. Komisja, która uzna³a kierunki zmian za s³uszne ostrzeg³a jednoczeœnie, ¿e USA wprowadzj¹ reformy zbyt wolno, a inwestycje w armiê s¹ niewystarczaj¹ce. W konkluzji opublikowanego w minion¹ œrodê raportu napisano, i¿ postêpuj¹ca erozja przewagi amerykañskich si³ zbrojnych wkrótce mo¿e ju¿ staæ siê niebezpieczna dla USA. W tym samym czasie – czytamy w raporcie – autorytarne rz¹dy Rosji i Chin ostro inwestuj¹ we w³asne armie, a inwestycje te prowadzone s¹ tak by ograniczyæ globaln¹ potêgê Stanów Zjednoczonych.

„W USA mamy obecnie do czynienia z samozadowoleniem i przekonaniem wiêkszoœci spo³eczeñstwa, ¿e amerykañska armia jest tak potê¿na, i¿ nie ma w³aœciwie ¿adnych rywali i mo¿e osi¹gn¹æ co tylko chce” – powiedzia³a bior¹ca udzia³ w przygotowywaniu raportu Kathleen Hicks, by³a specjalistka od strategii obronnej z Pentagonu. „Naszym raportem próbujemy zapaliæ czerwone œwiate³ko w tej sprawie” – doda³a Hicks. Zdaniem komisji w ostatnim czasie zasz³y powa¿ne zmiany na niekorzyœæ USA jeœli chodzi o równowagê si³, w szczególnoœci w Europie, Azji a tak¿e na Bliskim Wschodzie, co stwarza wiêksze niebezpieczeñstwo wybuchu konfliktu zbrojnego. „W razie konfliktu amerykañska armia mo¿e ponieœæ ogromne straty ludzkie i straciæ wiêksz¹ czêœæ swoich zasobów. USA mog³yby mieæ k³opoty z wygraniem wojny z Rosj¹ lub Chinami lub wrêcz j¹ przegraæ, szczególnie wówczas gdyby musia³y walczyæ na dwóch frontach jednoczeœnie” – stwierdza raport. í8

Radosnego Œwiêta Dziêkczynienia Czytelnikom i Reklamodawcom ¿yczy zespó³ Kuriera Plus

Tanecznie i kolorowo przez 80 lat

Co by pomyœla³a Frances Weso³owska, która za³o¿y³a Polsko Amerykañski Zespó³ Folklorystyczny 80 lat temu, gdyby siedzia³a wœród rozentuzjazmowanej widowni na sali koncertowej Fashion Industries of Technology, w sobotê 17 listopada? Na pewno wzruszy³aby siê ogl¹daj¹c têczowo wiruj¹ce spódnice tancerek, klaska³aby w takt krakowiaka, mimowolnie przytupywa³aby do weso³ego oberka, nuci³a pod nosem ludowe piosenki œpiewane przez barwnie wystrojone dzieciaki i podziwia³a wytrwa³oœæ tancerzy-weteranów, którzy wrócili na scenê by wspólnie z m³odszym pokoleniem œwiêtowaæ tê wspania³¹, okr¹g³¹ rocznicê. í2


KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

2

www.kurierplus.com

1 í Jubilaci od kilku miesiêcy przygo- udzia³ w œwiêtowaniu wa¿nych rocznic towywali przegl¹d najbardziej porywaj¹- polskich, a w tym roku 100-stu lecia odcych tañców i pieœni ludowych. Andrzej zyskania Niepodleg³oœci w stolicy oraz Buczek, kierownik artystyczny z pomoc¹ w Polskim Domu Narodowym na Greenkomitetu organizuj¹cego jubileusz, z Jan- poincie, który jest jego siedzib¹ od lat. kiem „Dziunkiem” Niemczykiem na czeZ Zespo³em jestem zwi¹zana mocnymi le, przedstawili wspania³y program. wiêzami od 1972 roku, kiedy to jesieWyeksponowano osiem regionów lu- ni¹ przysz³am z mê¿em na pi¹tkowe spodowych Polski, nie pomijaj¹c tak¿e tañ- tkanie by „popróbowaæ” swoich si³ i poców szlacheckich. wiêkszyæ wiedzê o piêknym polskim folkZespó³ posiada ponad 600 autentycz- lorze. Na jubileuszowym koncercie mielinych strojów reprezentuj¹cych a¿ 24 œmy zaszczyt odtañczyæ poloneza w gru„dzielnice” folkloru polskiego – trzeba pie tzw. Z³otych Cz³onków Zespo³u. Rozby³o wybraæ spoœród nich najbardziej po- rzewni³am siê nie tylko dlatego, ¿e mopularne i lubiane przez nowojorsk¹ pu- g³am jeszcze raz wyst¹piæ w piêknym z³oblicznoœæ. Przez choreografa z Polski, Pa- cistym stroju szlacheckim, w gronie wiertryka Rutkowskiego zosta³y opracowane nych przyjació³, z którymi prze¿y³am nienowe, ciekawe uk³ady, min. Ziemi S¹dec- zrównane i fantastyczne przygody kiej i Rzeszowa, £owicza i Opoczna. na dwóch kontynentach i w przeró¿nych Wróci³y tak¿e na scenê Tañce Lubelskie zak¹tkach Ameryki, ale ¿e by³am œwiadi Ko³omajki z Beskidu Œl¹skiego; ale kiem zaanga¿owania i m³odzieñczej energwoŸdziem programu, jak zwykle by³a gii m³odego pokolenia. Suita Krakowska, zakoñczona Wielkim Oszo³omi³o mnie poœwiêcenie i entuKrakowiakiem dwunastu par. Czego tam zjazm m³odych Polaków, którzy kontynunie by³o – i Lajkonik otoczony ma³ymi uj¹ dzie³o podtrzymywania spadku dzietancerzami z grupy dzieciêcej, i hejna³ dzictwa polskiego, wysi³ek rodziców – zagrany na tr¹bce „na ¿ywo” przez przyprowadzaj¹cych swoje pociechy cz³onka Kapeli, która akompaniuje tañ- na niekoñcz¹ce siê próby, niezmordowacom Zespo³u ju¿ od 18-stu lat, i znajome na praca wszystkich, którzy przyczyniaj¹ nam wszystkim, chwytaj¹ce za serce me- siê do wystawienia imponuj¹cego przedlodie. Wiwatom i gromkim brawom nie stawienia, czyli organizatorów, tancerzy, by³o koñca bo przecie¿ goœcie na widowni œpiewaków i muzykantów, oraz tych, któalbo sami w przesz³oœci byli cz³onkami rzy wydajnie pracuj¹ nad strojami i na zazespo³u albo œledzili jego postêpy od lat. pleczu za scen¹. Przyprowadzili te¿ ze sob¹ wielbicieli Ogarnê³a mnie ogromna duma z mojefolkloru innych krajów, znajomych i ca³e go polskiego pochodzenia oraz wiara, ¿e rodziny. polska kultura przetrwa na obczyŸnie Bogatej historii Zespo³u nie da siê opi- przynajmniej nastêpne sto lat. saæ w jednym artykule, wystarczy wspoMaria Bielska mnieæ, ¿e przez te 80 lat, Zespó³, jako jeden z Federacji Folklorystycznej Ameryki tañczy³ nie tylko w metropolii nowojorskiej i pobliskich stanach, ale tak¿e wystêpowa³ na wielu rzeszowskich festiwalach w Polsce, jak i w Kalifornii, na Florydzie, w Michigan i Pennsylvanii, w Maryland i w Illinois, w Ohio i Wirginii. Podbi³ serca Polonii w Kanadzie, bra³ udzia³ w festiwalu na Wêgrzech, wystêpowa³ wielokrotnie w Lincoln Center i na Brodway’u. Zespó³ prezentuje kulturê i sztukê Polski; bierze udzia³ w galach, patriotycznych imprezach, niejednokrotnie przyjmuje zaproszenia min. do Waszyngtonu i tamtejszej ambasady, Fundacji Koœciuszkowskiej i Konsulatu, Unii Kredytowej, parafii, oraz niezliczonych organizacji polonijnych. Ka¿dego roku tancerze Zespo³u prowadz¹ polonezem Paradê Pu³askiego i czynnie bior¹ u Tañce dworskie równie piêkne jak ludowe.

u

Pe³na urody i wdziêku „przysz³oœæ” zespo³u.

FOTO: ZYGMUNT BIELSKI

Tanecznie i kolorowo przez 80 lat

u

Pañstwo Maria i Zygmunt Bielscy zwi¹zani s¹ z zespo³em od 1972 roku.

u

Taniec i zabawa z Lajkonikiem.

u

W tañcach ludowych widownia podziwia³a temperament tancerzy.

u

Polskie stroje ludowe nie maj¹ sobie równych.


KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

www.kurierplus.com

3

Drodzy Czytelnicy Dziœ przede wszystkim ¿yczê Pañstwu piêknego œwiêtowanai Thanksgiving Day. Mi³ych spotkañ, rozmów z przyjació³mi, ciep³ej i serdecznej atmosfery przy suto zastawionym stole. Wiêcej o tym szczególnym œwiêcie pisz¹ nasi autorzy. Czytajcie! W redakcji Kuriera trwaj¹ przygotowania do dorocznej imprezy „Sztuka pod choinkê”. Zapraszamy 30 listopada o godz. 19:00. Czekamy na drzewka, które zwykle pojawiaj¹ siê po Œwiêcie Dziêkczynienia, ¿eby jedlin¹ udekorowaæ galeriê, zapaliæ œwiate³ka na ga³¹zkach, ¿eby nam pachnia³o prawdziwie œwi¹tecznie. Polonijni artyœci ju¿ zawieszaj¹ swoje nowe, o przystêpnych cenach prace, na œcianach galerii, z nadziej¹, ¿e znajd¹ nabywców i bêd¹ wyj¹tkowym prezentem pod choinkê. Prezentem, który nie traci, a zyskuje na wartoœci, z którym mo¿na iœæ przez ¿ycie. Tak wiêc zdjêcia i obrazy na œcianach. A poza tym? Jak co roku bêdzie mo¿na kupowaæ wiêksze i mniejsze ceramiczne cudeñka Moniki Matuszek, które ciesz¹ siê nies³abn¹cym zainteresowaniem. Z przyjemnoœci¹ przedstawimy te¿ Pañstwu naszego nowego goœcia Anetê Pieróg – Sudo³ – plastyczkê, ale przede wszystkim góralkê spod Babiej Góry kultywuj¹c¹ orawskie tradycje. Aneta prowadzi studio plastyczne w Clifton. Zadbamy te¿ o oprawê muzyczn¹, korzystaj¹c z przyjaŸni z Kobo Music Studio. Jego w³aœcicielka Bo¿ena Konkiel zwykle przysy³a nam jakiegoœ zdolnego ucznia, który gr¹ na pianinie umila spotkanie. Tak mamy nadziejê, bêdzie i w tym roku. Poza tym, równie¿ tradycyjnie, zaproponujemy grzane wino z korzeniami, suszone owoce i pierniki. Niewygod¹ jest szczup³oœæ naszej kurierowej galerii. Impreza traci charakter kiedy jest zbyt t³umnie. Dlatego zapraszamy przede wszystkim tych, którzy serio myœl¹ o kupnie œwi¹tecznego prezentu pod tegoroczn¹ choinkê.

ZK

Czytajcie nas w internecie: www.kurierplus.com

NEW YORK • PENNSYLVANIA • CONNECTICUT • NEW JERSEY • MASSACHUSETTS

sta³a wspó³praca

Zofia Doktorowicz-K³opotowska

Andrzej Józef D¹browski, Agata Galanis, Czes³aw Karkowski, Krzysztof K³opotowski, Bo¿ena Konkiel, Weronika Kwiatkowska, Katarzyna Zió³kowska

dyrektor artystyczny

korespondenci z Polski

KURIER P L U S

P O L I S H

W E E K L Y

M A G A Z I N E

redaktor naczelny Marek Rygielski

Jan Ró¿y³³o

fotografia

Kurier Plus, Inc. Adres: 145 Java Street

wydawcy

Tel: (718) 389-3018 (718) 389-0134 Fax: (718) 389-3140 E-mail: kurier@kurierplus.com Internet: www.kurierplus.com

Zosia ¯eleska-Bobrowski John Tapper Zofia Doktorowicz-K³opotowska Adam Mattauszek

Brooklyn, NY 11222

Redakcja nie odpowiada za treœæ og³oszeñ.


KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

4

www.kurierplus.com

Na drogach Prawdy Bo¿ej

Królestwo marzeñ Odpowiedzia³ J e z u s : „Królestwo moje nie jest z tego KS. RYSZARD KOPER œwiata. WWW.RYSZARDKOPER.COM.PL Gdyby królestwo moje by³o z tego œwiata, s³udzy moi biliby siê, abym nie zosta³ wydany ¯ydom. Teraz zaœ królestwo moje nie jest st¹d”. Pi³at powiedzia³ do Niego: „A wiêc jesteœ Królem?” Odpowiedzia³ Jezus:” Tak jestem Królem. Ja siê na to narodzi³em i na to przyszed³em na œwiat, aby daæ œwiadectwo prawdzie. Ka¿dy, kto jest z prawdy, s³ucha mojego g³osu”. (J 18, 36- 37).

S

anitariuszka Wanda £okietek tak wspomina Powstanie Warszawskie: „5 sierpnia od godzin rannych Niemcy atakowali nasz szpital od ulicy Wolskiej. Oko³o 18-ej wtargnêli na teren szpitala. Zdrowym kazali opuœciæ budynek, ciê¿ko chorych pozostawili na ³ó¿kach. Ustawiono nas pod murem. By³o nas 15 w wieku 15-18 lat. Niemcy w bestialski sposób zaczêli rozstrzeliwaæ na naszych oczach – najpierw lekarzy, strzelaj¹c najczêœciej w ty³ g³owy. I tak doszli do nas. Kazali wyst¹piæ kilka kroków naprzód, a sami strzelali do nas grupami. Wyst¹pi³am razem ze wszystkimi, œpiewaj¹c „Jeszcze Polska nie zginê³a...”. Na odg³os strza³ów upad³am, a obok mnie z roztrzaskanymi g³owami dziewczêta... Na samym koñcu z ostatniego pawilonu wyprowadzili siostry zakonne, by³o ich dziesiêæ. Wysz³y odmawiaj¹c „Pod Twoj¹ obronê”. Niemcy strzelali do nich pojedynczo. Nastêpnie podpalili szpital do piwnic, dobijaj¹c chorych na ³ó¿kach”. Podobnych obrazów mo¿na przytoczyæ tysi¹ce. Tak Niemcy budowali swoje królestwo, które nazywali Tysi¹cletni¹ Rzesz¹. Ka¿de ziemskie imperium p³awi siê w ludzkim nieszczêœciu. Wojny to najczêstsza droga budowania ludzkich królestw. W Królestwie Chrystusowym nie ma miejsca na wojny: „Gdyby królestwo moje by³o z tego œwiata, s³udzy moi biliby siê, abym nie zosta³ wydany ¯ydom”.

Œ

w. Jakub wyjaœnia, sk¹d bior¹ siê wojny: „Nie sk¹din¹d, tylko z waszych ¿¹dz, które walcz¹ w cz³onkach waszych. Po¿¹dacie, a nie macie, ¿ywicie mordercz¹ zazdroœæ, a nie mo¿ecie osi¹gn¹æ. Prowadzicie walki i k³ótnie, a nic nie posiadacie, gdy¿ siê nie modlicie. Modlicie siê, a nie otrzymujecie, bo siê Ÿle modlicie, staraj¹c siê jedynie o zaspokojenie swych ¿¹dz”. ¯¹dze dochodz¹ do g³osu, bo jak pisze œw. Jakub, cz³owiek straci³ kontakt z Bogiem, przesta³ siê modliæ, albo Ÿle siê modli. Wœród wielu ¿¹dz, jedn¹ z najbardziej zabójczych jest ¿¹dza w³adzy. Œwietnie to obrazuje William Szekspir w dramacie Makbet. Tytu³owy bohater by³ wyj¹tkowym cz³owiekiem. Wzorem rycerza i szlachetnoœci. Odznacza³ siê honorem, walecznoœci¹ i sprawiedliwoœci¹. Jednak pod wp³ywem ¿¹dzy w³adzy, z wzoru cnót przeistoczy³ siê w zimnego mordercê i okrutnego w³adcê. ¯¹dza w³adzy popycha³a go do najpodlejszych zbrodni.

W

ielu z nas pamiêta ludobójcz¹ wojnê w Ruandzie, w 1994r.. Ksi¹dz Bazan z zakonu pallotynów wspomina: „Trupy le¿a³y na drogach, nikt ich nie grzeba³, rozk³ada³y siê i powstawa³o wielkie zatrucie powietrza. Ludzie chodzili w maskach, bo trudno by³o oddychaæ tym powietrzem. Wiêkszoœæ ofiar ginê³a z r¹k swoich s¹siadów. Zabijano bezbronne kobiety i dzieci, zwykle na oczach cz³onków rodziny. Palono domy pe³ne ludzi, dochodzi³o nawet do masakr w koœcio³ach”. W tej po¿odze wojennej, królestwie szatana, byli ludzie, którzy siali ziarna innego Królestwa, o którym prefacja na Uroczystoœæ Chrystusa Króla, któr¹ dziœ obchodzimy mówi: „wieczne i powszechne Królestwo: królestwo prawdy i ¿ycia, królestwo œwiêtoœci i ³aski, królestwo sprawiedliwoœci, mi³oœci i pokoju”. Pisze o tym Clemantine Wamariya w ksi¹¿ce „The Girl Who Smiled Beads”. Szeœcioletnia Clemantine Wamariya, jej siostra, brat i rodzice uciekli przed ludobójstwem w Rwandzie. W czasie niespodziewanej masakry Clemantine i jej siostra Claire straci³y kontakt z rodzicami i przez kolejne szeœæ lat szuka³y bezpiecznego miejsca w siedmiu krajach afrykañskich. Cierpia³y g³ód, znêcano siê nad nimi, wiêziono, doœwiadczy³y ludzkiego okrucieñstwa. W tym piekle dociera³o do nich tak¿e œwiat³o innego Królestwa i w jego blaskach doznawa³y dobroci i ³aski. W koñcu cz³onkowie rodziny odnaleŸli siê i uzyskali status uchodŸcy w USA. Clemantine ukoñczy³a Uniwersytet Yale i zosta³a aktywn¹ obroñczyni¹ praw cz³owieka. W wspomnianej wczeœniej ksi¹¿ce pisze miêdzy innymi o wychowaniu w domu rodzinnym. „Moja mama w praktyczny sposób uczy³a nas wra¿liwoœci na drugiego cz³owieka i sprawiedliwego podejœcia do dóbr materialnych. Mimo, ¿e w ogrodzie ros³y drzewa pomarañczowe pe³ne owoców, to w celach dydaktycznych, pod koniec posi³ku mama dzieli³a jeden owoc na kilka czêœci, dwie, cztery, szeœæ... Po czym kaza³a nam je spo¿ywaæ, patrz¹c czy my sprawiedliwie dzielimy je miêdzy sob¹. Czy któreœ z nas nie wziê³o wiêcej, kosztem brata czy siostry. Moja mama by³a radykalna w s³owach i czynach. Dzielenie siê z innymi by³o filozofi¹ jej ¿ycia. Wpaja³a nam przekonanie, ¿e ta pomarañcza nie jest moja, ale nasza i dzielimy siê tym co nie jest moje, ale nasze, wspólne. Czêsto wracam do matczynej pomarañczy i w tej perspektywie staram siê zrozumieæ œwiat, w którym obok ludzi op³ywaj¹cych w bogactwa s¹ umieraj¹cy z g³odu. Czêsto staram siê po³¹czyæ te dwa œwiaty, bogactwa i ubóstwa oraz uœwiadomiæ ludziom ¿e wszystko jest twoje, ale zarazem nie twoje. Chcê, aby ludzie zrozumieli, ¿e zamykanie siê w ma³ych grupach opartych na zamo¿noœci, rasie, pochodzeniu etnicznym, religii, czy na czymkolwiek innym pochodzi z ubóstwa umys³u, ubóstwa wyobraŸni... Jedyn¹ drog¹ do równoœci, poczucia wspólnego cz³owieczeñstwa, pokoju miêdzy ludŸmi jest spojrzenie na œwiat przez pryzmat „dzielenia siê pomarañcz¹ mojej matki”.

M

atka Clemantine nie nazywaj¹c rzeczy po imieniu ukazuje swoim córkom istotê królestwa Bo¿ego. Ono istnieje nie w narodach, plemionach, ale w ludzkich sercach. Jego Ÿród³em nie jest potêga militarna, czy gospodarcza, ale ludzka spra-

wiedliwoœæ, mi³oœæ, pokój. Matka Clemantine, doœwiadczaj¹c horroru w swojej ojczyŸnie, ogarniêtej niejako idea³ami królestwa szatana zdaje sobie sprawê, ¿e Królestwo Chrystusowe budujemy na przekonaniu, ¿e wszyscy ludzie stanowi¹ wielk¹ rodzinê, w której ka¿dy jest stworzony na obraz Bo¿y i w Chrystusie wszyscy staj¹ siê braæmi i siostrami. Realizujemy to Królestwo w duchu solidarnoœci, sprawiedliwoœci, wspó³czucia, które s¹ inspirowane najwa¿niejszym przykazaniem Chrystusa, przykazaniem mi³oœci. Mi³oœæ zaprowadzi³a Chrystusa na Golgotê, gdzie na Jego krzy¿u umieszczono napis, ¿e jest On królem ¿ydowskim. Szyderczy napis przybra³ formê œwietlistej, przekonywuj¹cej prawdy w Jego zmartwychwstaniu.

Z

pewnoœci¹ w ten obraz Królestwa Chrystusa, pod pewnymi aspektami wpisuj¹ siê pierwsze obchody œwiêta Dziêkczynienia, które bêdziemy prze¿ywaæ

w najbli¿szy czwartek. W 1620 r. na s³ynnym statku Mayflower przyp³ynêli do Ameryki osadnicy z Europy i za³o¿yli koloniê Plymouth. Jesieni¹ nastêpnego roku, po przetrwaniu ciê¿kiej zimy, która zabi³a ponad po³owê osadników, wspólnie z Indianami, przy suto zastawionym stole dziêkowali za obfite plony. By³y tam lokalne przysmaki: indyk, kukurydza i ciasto z dyni. Na pierwsz¹ ucztê przysz³o dziewiêædziesiêciu Indian, którzy pomagali kolonistom przezimowaæ. Ta piêkna harmonia dzielenia siê, solidarnoœci trwa³a bardzo krótko, a to za spraw¹ ¿¹dzy, która przybiera³a tak¿e formê „gor¹czki z³ota”. Piêkno pierwszej braterskiej uczty sta³o siê legend¹, która przenosi nas do piêkniejszego œwiata, który wpisuje siê w szerzenie Królestwa Chrystusa. Marzymy o takim Królestwie. Aby je jednak urzeczywistniaæ, konieczne jest wprowadzanie w ¿ycie zasad tego Królestwa. m


KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

www.kurierplus.com

5

Przewodnik dziennikarski Bia³y Dom odebra³ dziennikarzowi CNN, Jimowi Acoœcie, prawo wstêpu na konferencje prasowe. Nastêpnie tymczasowo przywróci³ mu akredytacjê po decyzji sêdziego (nominowanego przez prezydenta Trumpa), który uzna³, i¿ postanowienie Bia³ego Domu jest zbyt pochopne, wskutek czego za s³abo uzasadnione. Mo¿emy wiêc spodziewaæ siê dalszych dzia³añ ze strony prezydenckiego zespo³u, jak i ze strony CNN. Uwa¿am osobiœcie, ¿e Bia³y Dom mia³ racjê z ukaraniem Acosty, najmniej inteligentnego i wskutek tego najbardziej nachalnego z pracowników doœæ mizernego pod wzglêdem profesjonalnym zespo³u CNN. Dziennikarz o tak niskich kwalifikacjach zawodowych z dostêpem do prezydenta Stanów Zjednoczonych jest obraz¹ dla urzêdu przywódcy potê¿nego pañstwa. Nie mam w¹tpliwoœci, ¿e stacja telewizyjna uczyni³a to celowo, œl¹c na konferencje prasowe pracownika najgorzej wychowanego i reprezentuj¹cego najni¿sz¹ etykê zawodow¹. Nie ma on ¿adnych zahamowañ. Jim Acosta nie jest jedynym wœród zgromadzenia dziennikarzy przychodz¹cych na spotkania do Bia³ego Domu nie po to, by zadawaæ pytania i uwa¿nie wys³uchaæ odpowiedzi, by nastêpnie przekazaæ te informacje odbiorcom (co jest ich podstawow¹ funkcj¹), ale aby „dowaliæ”, obraziæ, wyg³osiæ swoje opinie, zademon-

strowaæ niezadowolenie z czegokolwiek, co us³ysz¹. Dramatyczne obni¿enie poziomu dziennikarstwa amerykañskiego nie jest niczym nowym. Mo¿e innym razem w¹tek ten rozwinê, ale w skrócie, zasadniczo nast¹pi³ on z dwóch powodów: pierwszy to coraz silniejsze pomieszanie informacji z rozrywk¹. Gazety, pisma, stacje telewizyjne notuj¹ od lat gwa³towny odp³yw odbiorców. Aby ich zatrzymaæ uatrakcyjniaj¹ przekaz, nawet kosztem rzetelnoœci. St¹d, m.in. tyle aktorek i aktorów w roli komentatorów sieciowych stacji telewizyjnych. Hollywood w dziennikach ma byæ jedn¹ z wa¿niejszych recept na ratunek przed spadkiem liczby odbiorców. Zw³aszcza m³ody widz znudzi siê prêdko, jeœli nie zobaczy i nie us³yszy czegoœ zabawnego, odpychaj¹cego, czegoœ zupe³nie nies³ychanego – niewa¿ne czy to bzdura, czy rzetelna informacja; wa¿ne, aby by³a atrakcyjna, dowcipna, przeœcigaj¹ca innych w radykalizmie. Po drugie, szalony wzrost zasiêgu tzw. mediów spo³ecznoœciowych. Tu ju¿ kr¹¿¹ tylko same opinie albo sfabrykowane informacje pe³ni¹ce rolê opinii. Ich rol¹ jest wstrz¹sn¹æ, poruszyæ, napêdziæ emocje. Odbiorców fa³sz nie razi, bo nie prawdy oczekuj¹, ale poruszenia namiêtnoœci, rozbudzenia stygn¹cych emocji. Rozpiêtoœæ uwagi odbiorcy trwa krótko. Dziœ coraz krócej, wiêc potrzebuj¹ kolejnego wstrz¹su, kolejnych napiêæ. Im g³upiej, im bardziej odlotowo, im radykalniej, tym lepiej.

Chcê ci powiedzieæ...

Dziêkujê Ci

Dziêkujê Ci, ¿e jutro z n o w u wstaniesz. Dziêkujê Ci, ¿e znowu poOjciec PAWE£ BIELECKI w i e s z „dam radê.” Dziêkujê, ¿e znowu skupisz siê na tym, co wa¿ne, czyli na Twoich codziennych wyborach i decyzjach. Dziêkujê Ci, ¿e przyjacio³om zwyk³y dzieñ znowu zamienisz w œwiêto. Dziêkujê Ci, ¿e mo¿e znowu zaczniesz rysowaæ wêglem. Dziêkujê Ci, ¿e ju¿ nie dasz sobie wmówiæ, ¿e wiara to strata czasu, bo teraz ju¿ wierzysz w si³ê dobra, wierzysz w Twoich bliskich, wierzysz, ¿e mi³oœæ ma sens, wierzysz, ¿e herbata w gronie bliskich to niebo na ziemi… Dziêkujê Ci, ¿e pozwalasz dobremu Bogu zbli¿yæ siê do Ciebie na odleg³oœæ jednego cudu, na odleg³oœæ jednej choæby ³aski. Dziêkujê Ci, ¿e zgadzasz siê na bezradnoœæ, bo wtedy przychodzi Bóg z nadziej¹. Dziêkujê, ¿e dziœ, kiedy czytasz ten tekst, myœlisz o tych, których zobaczysz przy stole w œwiêto dziêkczynienia. To ten sam stó³, ci sami bliscy Ci ludzie przy nim, ale TY JESTEŒ JU¯ INNY/INNA. I za to Ci dziêkujê. Dziêkujê Ci, ¿e bliskim nie odmawiasz przebaczenia, ¿e wrogom oszczêdzasz k³opotów. Dziêkujê, ¿e nie analizujesz ju¿ przesz³oœci bo przebaczona. Dziêkujê Ci, ¿e Twoja cierpliwoœæ w koñcu zaczyna budowaæ ciep³e relacje z innymi. Dziêkujê Ci, ¿e przygotujesz indyka dla tych, co go nie maj¹ bo ich nie staæ, bo nie maj¹ dla kogo, bo nie maj¹ ju¿ si³... Dziêku-

jê, ¿e siê ju¿ nie katujesz pytaniami czy Bóg przebaczy… bo Bóg ju¿ dawno to zrobi³. Dziêkujê Ci, ¿e sobie w koñcu powiesz DZIÊKUJÊ za lata pracy, wyrzeczeñ, trudnych chwil... Dziêkujê Ci za to, ¿e budzisz w sobie dobro i chcesz siê nim dzieliæ. Dziêkujê Ci za to, ¿e nie dajesz siê ju¿ zwariowaæ plotkom czy pospiechowi. Dziêkujê Ci za to, ¿e za chwilê napiszesz Twoim bliskim e-mail albo text message, ¿e s¹ dla Ciebie wa¿ni i za to im zwyczajnie dziêkujesz. Dziêkujê, ¿e ju¿ siê nie bawisz w sêdziego, ale obdarowujesz innych kolejn¹ szans¹. Dziêkujê Ci, ¿e nie zaœniesz na kazaniu choæby super nudnym tylko pomodlisz siê za s¹siada w ³awce obok, ¿eby przesta³ chrapaæ. Dziêkujê Ci, ¿e uœmiechasz siê do w³asnych i innych s³aboœci a nie biczujesz siê ju¿ pytaniem czy wyl¹dujesz w piekle. Tam l¹duj¹ tylko Ci co nie maj¹ w sobie mi³oœci, a TY j¹ masz – tylko dopiero uczysz siê czym ta mi³oœæ tak naprawdê jest, jak j¹ zrozumieæ, jak siê ni¹ dzieliæ, jak j¹ zatrzymaæ na d³u¿ej, jak jej powiedzieæ, dobrze, ¿e jesteœ... Dziêkujê Ci, ¿e wytrwa³eœ do koñca tego tekstu. Dziêkujê Ci za to, ¿e masz dziœ chwilê na czytanie... Dziêkujê Ci za zawsze mi³e s³owa, które zostawiasz w redakcji Kuriera. Dziêkujê Redaktor Zofii K³opotowskiej, ¿e ma do mnie anielsk¹ cierpliwoœæ bo teksty s¹ marne i wiecznie spóŸnione... I obiecujê Ci Przyjacielu, ¿e jutro postaram siê wstaæ, mo¿e nawet uda mi siê zrobiæ coœ dobrego. Obiecujê, Ci, ¿e pozbieram myœli, by siê nimi dzieliæ z Tob¹ bo jestem Ci wdziêczny za to, ¿e JESTEŒ... Trzymaj siê dzielnie kimkolwiek jesteœ Drogi Czytelniku! Happy Thanksgiving...

Samemu mo¿na siê chwilê nacieszyæ i przekazaæ innym do rozrywki. W³aœnie rozrywki. W „mediach spo³ecznoœciowych” ludzie komunikuj¹ siê tylko „miêdzy swemi”. Nie po to, aby informowaæ, ale aby utwierdziæ siê we wzajemnie ¿ywionych przekonaniach, podtrzymaæ wspólny kr¹g jednej myœli i jednej wizji – bez uzasadnienia, bo przecie¿ miêdzy nami nie musimy mówiæ: jak jest i dlaczego. Wszyscy wiemy, ¿e… Nie ma czasu i ochoty na wys³uchiwanie stanowiska odmiennie myœl¹cych. Z góry wiadomo, ¿e nie maj¹ racji. Zdezorientowanym podajê krótki przewodnik zasad dobrego dziennikarstwa. 1. Przedstaw racjê drugiej strony. Ka¿de wydarzenie jest ogl¹dane z ró¿nych punktów widzenia. Im wiêcej dziennikarz zaprezentuje odmiennych stanowisk, tym pe³niejszy zyskuje siê ogl¹d sprawy. Przedstawienie z jednego tylko punktu widzenia jest propagand¹. 2. Powstrzymuj siê przed s¹dem. Dziennikarz jest od przedstawiania faktów i prezentowania ich publicznoœci, a ludzie niech sobie wyrobi¹ pogl¹d ma sprawê. 3. Rozdzielenie faktów dziennikarskich od opinii by³o œciœle przestrzegane. W pismach funkcjonowa³y dwie ró¿ne kolumny: faktów i opinii. Dziœ nadal ten rozdzia³ istnieje, ale tylko formalnie. Informacje w „New York Timesie”, na przyk³ad, s¹ tak naszpikowane insynuacjami, ideologicznymi uogólnieniami, obraŸliwymi zestawieniami odleg³ych faktów, ¿e niewiele siê ró¿ni¹ od kolumn opinii. 4. Nie wolno opieraæ siê na cudzych pogl¹dach. Istot¹ dziennikarstwa jest personalne dotarcie do wydarzenia i przedstawienie go w mo¿liwie bezstronny sposób. Poleganie na cudzych pogl¹dach bez sprawdzenia albo na w³asnych, z góry powziêtych uprzedzeniach, prowadzi zawsze do zatarcia prawdy o rzeczywistoœci. 5. Z uporem dociekaæ prawdy, nawet niewygodnej. W ka¿dej sytuacji jest mnóstwo zainteresowanych, aby skierowaæ

dziennikarza w korzystn¹ dla siebie stronê. Nale¿y wys³uchaæ ka¿dego i robiæ swoje. Polityczne si³y, pieni¹dze i inne moce nie mog¹ zwolniæ go z jego podstawowego obowi¹zku. 6. Traktowaæ wszystkich z nale¿ytym szacunkiem, tzn. powstrzymaæ siê od s¹du wartoœciuj¹cego: „ten nie ma racji, tamten k³amie, trzeci mówi prawdê”. Niezale¿nie od statusu politycznego, rasy, religii, p³ci, pogl¹dów, etc., ka¿dy ma udzia³ w spo³ecznej komunikacji, ale nikt nie ma wyró¿nionej pozycji przes¹dzaj¹cej o jego/jej „lepszej racji”. Nawet rzekomy przestêpca jest zwyczajnym cz³owiekiem, póki nie udowodni siê mu winy. Ale to nie jest rol¹ dziennikarzy, ale s¹dów. 7. Uwa¿aæ na s³owa, które mog¹ raniæ, krzywdziæ, rodziæ stronniczoœæ, dzieliæ. Nawet ma³a gazeta, niewielka stacja radiowa i telewizyjna jest potê¿n¹ broni¹ w rêku tych, którzy ni¹ dysponuj¹. Nie jest wiêc po to, aby kogoœ krzywdziæ „zabiæ”. Ma s³u¿yæ porozumieniu, pojednaniu przez wspólne docieranie do prawdy, a wiêc i do zgody ponad pochopnymi opiniami, ponad podzia³ami. 8. Wolnoœæ s³owa równowa¿ona przez odpowiedzialnoœæ za s³owo. Dziennikarze (i nie tylko oni) korzystaj¹ z prawa do wolnoœci s³owa. Ale prawo to na ludzi tego zawodu nak³ada ogromn¹ odpowiedzialnoœæ. Wolnoœæ s³owa nie oznacza powiedzenia tego co œlina na jêzyk przyniesie, ale musi byæ ograniczona i kontrolowana przez odpowiedzialnoœæ za to, co siê mówi. A ju¿ celowe fa³szowanie, aby osi¹gn¹æ jakieœ korzyœci (nie koniecznie personalne) jest karygodnym poczynaniem, dyskwalifikuj¹cym dziennikarza. Na pewno nie wszystkie zasady przedstawi³em, ale myœlê, ¿e najwa¿niejsze dla tych, którzy zapomnieli, czym jest/by³o rzetelne dziennikarstwo. Trudno ju¿ o nie w dzisiejszym œwiecie, ale warto przypomnieæ, i¿ dawniej tak by³o. Miros³aw Solecki


KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

6

Widziane z Providence…

Kardyna³ August Hlond W paŸdzierniku minê³a 70-ta rocznica œmierci prymasa Polski kardyna³a Augusta Hlonda. Odszed³ w trudnym okresie dla Koœcio³a w Polsce. W 1948 r. komunistyczne w³adze zakoñczy³y likwidaKAZIMIERZ WIERZBICKI cjê opozycji politycznej oraz zbrojnego podziemia niepodleg³oœciowego. Nastêpnym etapem walki ze spo³eczeñstwem mia³o byæ uderzenie w Koœció³ katolicki. Prymas Hlond by³ wielkim patriot¹ i wybitnym przywódc¹ Koœcio³a w Polsce. Jednak przez ostatnie dziesiêciolecia jego postaæ pozostawa³a w cieniu papie¿a Jana Paw³a II oraz Prymasa Tysi¹clecia kardyna³a Stefana Wyszyñskiego. August Józef Hlond urodzi³ siê 5 lipca 1881 r. w Brzêczkowicach (obecnie dzielnica Mys³owic) jako drugi syn Marii i Jana. Wiosn¹ 1893 r. August ukoñczy³ szko³ê podstawow¹. Przez krótki czas kontynuowa³ naukê w gimnazjum w Mys³owicach. Zagro¿enie germanizacj¹ oraz brak mo¿liwoœci nauki jêzyka polskiego w dzia³aj¹cych na Œl¹sku szko³ach prawdopodobnie zadecydowa³y, ¿e podjêto decyzjê o wys³aniu najstarszych synów Hlondów, Ignacego i Augusta, do Turynu, aby tam mogli uczyæ siê w zak³adzie salezjañskim. W Turynie przyszly prymas Polski opanowal znajomoœæ wloskiego. W po³owie sierpnia 1896 r. Hlond uda³ siê do nowicjatu salezjañskiego w Fogliz-

zo, a 22 sierpnia Kapitu³a przyjê³a go do grona nowicjuszy. 3 paŸdziernika 1897 r. August Hlond z³o¿y³ œluby wieczyste a nastêpnie zosta³ wys³any na trzyletnie studia w Papieskim Uniwersytecie Gregoriañskim. Pobyt w Rzymie by³ bardzo wa¿nym okresem dla jego póŸniejszej kariery – to wtedy zaznajomi³ siê z urzêdami watykañskimi oraz nawi¹za³ kontakty z osobistoœciami koœcielnymi. W lipcu 1900 r. zosta³ promowany na doktora filozofii. W tym samym czasie zosta³ kap³anem. Po z³o¿eniu egzaminów z teologii moralnej i prawa kanonicznego w grudniu 1904 r. otrzyma³ ni¿sze œwiêcenia. We wrzeœniu 1905 roku biskup Anatol Nowak udzieli³ mu œwiêceñ kap³añskich. Ksi¹dz Hlond zosta³ skierowany do Krakowa, aby pokierowaæ schroniskiem dla m³odzie¿y im. Ksiêcia Aleksandra Lubomirskiego, które zosta³o przekazane Towarzystwu Salezjañskiemu. Natomiast w czerwcu 1909 r. powo³ano go na stanowisko dyrektora Salezjañskiego Instytutu Wychowawczego w Wiedniu. I wojna œwiatowa przynios³a drastyczn¹ zmianê sytuacji politycznej w Europie. Po walkach o przy³¹czenie Górnego Œl¹ska do Polski nast¹pi³ podzia³ tego regionu. Równie¿ w administracji koœcielnej problem podzia³u musia³ zostaæ rozwi¹zany. Starania strony polskiej d¹¿y³y do od³¹czenia siê od jurysdykcji diecezji wroc³awskiej. Stolica Apostolska utworzy³a podleg³¹ sobie Administracjê Apostolsk¹ Górnego Œl¹ska. Jej administratorem w listopadzie 1922 roku zosta³ ks. Hlond, który osiem dni póŸniej zosta³ podniesiony do godnoœci protonotariusza apostolskiego. W lutym 1925 r. zosta³ podpisany w Rzymie konkordat pomiêdzy Stolic¹

Tydzieñ na kolanie Niedziela Z zapisków Alicji Lenczewskiej, iezwyk³ej mistyczki rozmawiaj¹cej z Jezusem przez ponad dwadzieœcia lat, a mieszkaj¹cej w najzwyklejszym bloku na osiedlu w Szczecinie. Pt. 17. XI. 89 godz. 9: 15. Wielkie ³aski Moje otrzymasz wtedy, gdy mi³oœæ twoja stanie siê podobna do Mi³oœci Mojej. Nie pokazujê ci nêdzy ludzkiej po to, byœ j¹ ocenia³a, by budzi³a siê w tobie chêæ krytyki, – ale po to, abyœ ogarnia³a Mi³osierdziem, czyni³a pokutê i sk³ada³a ofiary przeb³agalne. Pragnê ukszta³towaæ w tobie serce matki, która tylko kocha i wynagradza za b³êdy i upadki dzieci. Taka jest Mi³oœæ Moja, któr¹ wlewam w twoje serce, aby siê sta³o Moim sercem. Kochaæ to wynagradzaæ, przyjmuj¹c czyj¹œ nêdzê, grzech i b³¹d na siebie, aby go uwolniæ i oddaæ czystego w Moje ramiona. Kochaæ to zabieraæ wszelkie z³o, a darowaæ Dobro. Mi³oœæ spe³nia siê w duszy i jest aktem czysto duchowym dokonuj¹cym siê w intymnym spotkaniu duszy ludzkiej z Bogiem-Mi³oœci¹”. Sob. 18. XI. 89 godz. 23: 00. „Ka¿da sekunda twego ludzkiego ¿ycia jest ci dana po to, abyœ nape³nia³a siê mn¹. Nigdy nie naprawisz tego, co tu stracisz nie korzystaj¹c z szansy, jak¹ ci dajê. Zawsze bêdziesz ubo¿sza we Mnie ile tu zmarnujesz. Najwiêcej, lub nawet wszystko traci ten, co idzie za g³osem egoizmu i zapatrzenia w siebie. Najwiêcej zyskuje ten, kto oddaje Mi wszystko i siebie samego”.

Skoro dla Boga blokowisko nie jest ¿adn¹ przeszkod¹, wiêc po co narzekaæ? Poniedzia³ek Reporta¿ z raju. No prawie. Miejscowoœæ nazywa siê Raj (Paradise) i jest w Kalifornii, ale teraz przypomina raczej piek³o. Po wielkim po¿arze, który zabra³ tu i w okolicach co najmniej 76 ofiar œmiertelnych przy ponad tysi¹cu zaginionych, nie odszukanych na razie. Relacja pochodzi z agencji Associated Press: „Wolontariusze w bia³ych kombinezonach, kaskach i maskach na twarzach przekopuj¹ siê przez proch i zniszczone resztki w niedzielê. Szukaj¹ pozosta³oœci po ofiarach po¿aru lasów i pól, który zniszczy³ pó³nocn¹ Kaliforniê. Chc¹ zd¹¿yæ przed deszczami, które maj¹ nadejœæ w tygodniu i znacznie skomplikowaæ ich pracê. O ile przewidywane deszcze mog¹ pomóc opanowaæ p³omienie, które do tej pory zabi³y 76 osób, mog¹ zmyæ tak wa¿ne dla identyfikacji fragmenty koœci, a tak¿e zamieniæ suchy popió³ w grub¹ pastê, która utrudni poszukiwania. W niedzielê, grupa dziesiêæiu wolontariuszy kroczy od domu do domu w zniszczonym mieœcie Paradise. Towarzyszy im pies wyæwiczony w poszukiwaniu zw³ok, ze specjalnym dzwonkiem na obro¿y, który pobrzmiewa w tym ponurym krajobrazie. Cz³onkowie grupy poszukiwawczej przeszukuj¹ zgliszcza w piêciominutowych interwa³ach, u¿ywaj¹c kijków do przesuwania spalonych resztek, skupiaj¹c swoj¹ uwagê na samochodach,

www.kurierplus.com

Apostolsk¹ a Rzeczpospolit¹ Polsk¹. W listopadzie utworzono diecezjê katowick¹. W grudniu Hlond zosta³ mianowany przez papie¿a Piusa XI jej biskupem. 3 stycznia 1926 r. w koœciele pw. œw. Piotra i Paw³a nast¹pi³a jego konsekracja. 13 stycznia zmar³ kardyna³ Edmund Dalbor, arcybiskup metropolita gnieŸnieñski i poznañski, prymas Polski. Papie¿ Pius XI powo³a³ na jego miejsce w czerwcu 1926 roku w³aœnie biskupa Hlonda. 20 czerwca 1927 r., na tajnym konsystorzu, papie¿ wyniós³ arcybiskupa Hlonda do godnoœci kardynalskiej. Kardyna³ Hlond aktywnie uczestniczy³ w wydarzeniach w Polsce oraz odbywa³ liczne podró¿e zagraniczne. By³ zwolennikiem idei Akcji Katolickiej, której dzia³alnoœæ organizowa³ na terenach II Rzeczypospolitej. Po ataku Niemiec na Polskê w 1939 r. prymas Hlond, za zgod¹ rz¹du RP, opuszcza kraj i 19 wrzeœnia przybywa do Watykanu. Dzia³a tu na rzecz sprawy polskiej poprzez przemówienia w watykañskim radiu, udzielanie wywiadów prasie oraz wykorzystywanie swoich wp³ywów osobistych. W zwi¹zku z przygotowaniami W³och do wojny z Francj¹ musia³ opuœciæ Rzym. W czerwcu 1940 przybywa do Lourdes, gdzie spêdzi nastêpne trzy lata. 3 lutego 1944 zosta³ aresztowany przez gestapo i internowany w Pary¿u, a potem kolejno w klasztorach w Bar-le-Duc i Wiedenbrück. W Pary¿u by³ nak³aniany do podpisania kilku niemieckich odezw propagandowych skierowanych do Polaków. Zgoda na podpisanie oznacza³aby wyjœcie na wolnoœæ. Propozycja te spotka³y siê ze zdecydowan¹ odmow¹ oraz oskar¿eniem Hitlera o spowodowanie tragedii narodu polskiego. Po wyzwoleniu przez Amerykanów Hlond uda³ siê do Rzymu, sk¹d, mimo sprzeciwu rz¹du londyñskiego, 20 lipca 1945 r. wróci³ do Poznania. Staje na czele Episkopatu i podejmuje wysi³ki

na rzecz odbudowy koœcio³ów w Polsce, odnowy ¿ycia religijnego oraz organizacji struktur koœcielnych na Ziemiach Zachodnich. Kardyna³ Hlond zdawa³ sobie sprawê jakie zagro¿enia niesie z sob¹ oparty na filozofii materializmu i ateizmu nowy system rz¹dów w Polsce. W³adze komunistyczne próbowa³y gromadziæ materia³y kompromituj¹ce prymasa. Starano siê wprowadziæ w jego otoczenie donosicieli UB. We wrzeœniu 1946 r. mia³a miejsce w Czêstochowie olbrzymia manifestacja patriotyczno-religijna. Na uroczystoœciach pod przewodnictwem kardyna³a Hlonda zgromadzi³o siê ponad milion wiernych. Odczytany zosta³ Akt Poœwiêcenia Niepokalanemu Sercu Maryi a nastêpnie zgromadzeni z³o¿yli przysiêgê „wytrwania w œwiêtej wierze ojców, która wyprowadzi³a naród z wielu kryzysów i niebezpieczeñstw”. 13. X. 1948 r. kardyna³ Hlond zachorowa³.. Zosta³ poddany operacji, po której wykryto u niego zapalenie p³uc. Zmar³ 22 paŸdziernika w wieku 67 lat. Okolicznoœci jego œmierci budz¹ powa¿ne w¹tpliwoœci. Dlaczego stosunkowo prosta operacja wyrostka doprowadzi³a do komplikacji w wyniku których nast¹pi³ zgon? W przeddzieñ œmierci Kardyna³ dodawa³ otuchy najbli¿szym wspó³pracownikom wypowiadaj¹c znamienne s³owa: „Nie traæcie nadziei (...) zwyciêstwo gdy przyjdzie, bêdzie zwyciêstwem Najœwiêtszej Maryi Panny”. Pogrzeb prymasa Augusta Hlonda 26 paŸdziernika 1948 r. w Warszawie, sta³ siê olbrzymi¹ manifestacj¹ z udzia³em tysiêcy wiernych. Jego godnym nastêpc¹ na urzêdzie prymasowskim zosta³ m³ody biskup diecezji lubelskiej ksi¹dz Stefan Wyszyñski. Od ponad 25 lat toczy siê proces beatyfikacyjny kardyna³a Hlonda, który ma siê wkrótce zakoñczyæ. m

wannach i tym, co kiedyœ by³o materacem. Jeœli nie znajd¹ ¿adnych szcz¹tków, wypisuj¹ sprejem „zero” obok sprawdzanego domu.” Raj utracony. Paradiso spalone. Najprawdopodobniej wszystko zaczê³o siê od iskier z niezbyt dobrze konserwowanych linii elektrycznych…

siêcy naszej reprezentacji. W 2018 roku przegraliœmy szeœæ razy, w tym trzykrotnie za kadencji Jerzego Brzêczka. Jak z³y to by³ rok niech œwiadcz¹ wyniki z ostatnich lat: nie by³o tego a¿ od czasów objêcia dru¿yny przez Adam Nawa³kê w 2013 r. A by³ to zespó³ pod³amany, bez wiary we w³asne umiejêtnoœci, po klêsce w eliminacjach MŒ 2014, w których wyprzedziliœmy w grupie tylko San Marino i Mo³dawiê. Pisze Wirtualna Polska: „Ile mo¿na straciæ w ci¹gu dwunastu miesiêcy dobitnie widaæ po obecnej atmosferze wokó³ reprezentacji. Po blama¿u w mistrzostwach œwiata w Rosji nasi kibice nie zape³niaj¹ ju¿ stadionów w komplecie nawet w przypadku, gdy zwi¹zek obni¿a ceny wejœciówek do 20 z³otych. A nie tak dawno fani przecie¿ zabijali siê o bilety na spotkanie z Kazachstanem (!) w eliminacjach MŒ. Skoñczy³y siê te¿ pielgrzymki kibiców do hoteli zamieszkiwanych przez kadrowiczów. Rok 2018 zamykamy przy akompaniamencie gwizdów z trybun, spadku z dywizji A Ligi Narodów, a kibice kadry robi¹ siê jeszcze bardziej czerwoni, gdy s³ysz¹ z ust selekcjonera i zawodników, ¿e wszystko zmierza w dobrym kierunku” i mo¿na zauwa¿yæ wiele pozytywów”. W ci¹gu kilku miesiêcy typowa, polska huœtawka: od totalnie oderwanego od rzeczywistoœci hurrapatriotyzmu, po do³ek po przedawkowaniu nadziei i trudnym reality check. A do tego trzeba dodaæ blama¿e polskich dru¿yn w europejskich pucharach, gdzie wciry im sprawiali nawet pó³amatorzy z Luksemburga. Los polskiego kibica pi³karskiego w pigu³ce. Czy aby nie tak¿e, szerzej, los Polaka?

Wtorek z rana Polski charakter dobrze widaæ obserwuj¹c pi³karzy reprezentacji Polski. Jest tam wszystko: od solidnoœci, która zaczê³a ci¹¿yæ, wiêc trener i zawodnicy zamarzyli sobie, ¿e bêd¹ or³ami. Tromtadracja („jedziemy powalczyæ o mistrzostwo”), zakoñczona ostrym ciosem w szczêkê od rzeczywistoœci i g³êbok¹ depresj¹ i odrzuceniem po. Ale po kolei… Pod koniec ca³kiem udanych eliminacji do mistrzostw œwiata, udany trener Adam Nawa³ka postanowi³, ¿e musi ustawiæ swoich podopiecznych jak mistrzów. Nowe ustawienie na boisku, nowe koncepcje. Szkoda, ¿e tu¿ przed turniejem, na który zabra³ te¿ zreszt¹ czêœæ zawodników za zas³ugi (choæ po kontuzjach nie byli w pe³ni dyspozycji), choæ zarzeka³ siê, ¿e bêdzie tylko profesjonalnie. Tak¿e nasze gwiazdy, z Robertem Lewandowskim, wiêcej zdawa³y siê myœleæ o ¿elu na g³owie i koszeniu kasy na kontraktach reklamowych, ni¿ samej grze. Efekt znamy: dwie pora¿ki w ¿enuj¹cym stylu, wygrana w meczu o nic. Zgodnie z zasad¹, ¿e Polacy w turniejach graj¹ trzy mecze: mecz otwarcia, mecz o wszystko i… mecz o honor. Po mistrzostwach jest nowy trener, nowe rozgrywki i zjazd w dó³ totalny. Dzisiaj gramy z Portugali¹ w Lidze Narodów, co zakoñczy fatalne dwanaœcie mie-

Jeremi Zaborowski


KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

www.kurierplus.com

7

PONAD $2,500,000.00 ZA UDERZENIE CEG£ÓWK¥ Wielokrotnie wspomina³em, ¿e pracownicy budowlani czêsto doznaj¹ obra¿eñ g³owy w wyniku uderzenia przez spadaj¹cy obiekt. Do kolejnego tego typu zdarzenia dosz³o na Brooklynie, gdzie pracownicy przy u¿yciu wyci¹gu przenosili pustaki ¿u¿lowobetonowe na szóste piêtro nowo powstaj¹cego budynku. W trakcie podnoszenia kolejnej porcji jeden z pustaków obluzowa³ siê i run¹³ w dó³. Pracownik stoj¹cy na dole zosta³ trafiony w g³owê i uderzony w prawe ramiê, na które spad³a wiêksza czêœæ materia³u. Przewieziono go do szpitala, gdzie zszyto mu g³owê. Lekarze stwierdzili powa¿ne naderwanie œciêgna w ramieniu. Ponadto, koœci ramienne naciska³y na œciêgna, powoduj¹c ostry i przenikliwy ból. Poszkodowany musia³ przejœæ operacjê, która nie gwarantowa³a przywrócenia pe³nej sprawnoœci barku. Chirurg ortopeda ostrzeg³ poszkodowanego, ¿e nawet po udanym zabiegu bêdzie on do koñca ¿ycia odczuwa³ bóle i dyskomfort. Po wypisaniu ze szpitala, poszkodowany bardzo szybko zauwa¿y³, ¿e ma zaniki pamiêci i problemy z koncentracj¹. Liczy³ jednak, ¿e objawy przejd¹ wraz z up³ywem czasu i skoncentrowa³ siê na leczeniu krêgos³upa i rehabilitacji prawego ramienia. W tym celu zosta³ skierowany na MRI krêgos³upa, które wykaza³o przepuklinê oraz wypuk³oœci dysków w odcinku szyjnym. Lekarze zalecili wykonanie inwazyjnej operacji, której poszkodowany nie podda³ siê ze wzglêdu na ryzyko komplikacji. Przyjmowa³ za to

zastrzyki w krêgos³up dla zniwelowania bólu. Poszkodowany nie móg³ powróciæ do pracy. Z Workers” Compensation uzyska³ czêœciowy zwrot utraconych zarobków i niezbêdn¹ opiekê medyczn¹, odszkodowania za ból i cierpienie oraz wszelkich strat ekonomicznych dochodzi³ w sprawie cywilnej wytoczonej przeciwko wykonawcy oraz w³aœcicielowi budynku. Warto pamiêtaæ, ¿e te dwa postêpowania rz¹dz¹ siê swoimi prawami i tylko prawnik, który doskonale zna obydwie procedury, mo¿e uzyskaæ najwy¿sze odszkodowanie na rzecz poszkodowanego. Pamiêtajmy, ¿e najbardziej chronione s¹ upadki z wysokoœci i uderzenia przez obiekt, który spad³ z wysokoœci (Regulowane przez artyku³ 240 (1) Prawa Pracy). W tego typu przypadkach prawo najbardziej chroni poszkodowanego. Generalny wykonawca i w³aœciciel budynku ponosz¹ wówczas absolutn¹ odpowiedzialnoœæ. Przyczyni³a siê do tego tak¿e nasza kancelaria, wygrywaj¹c sprawê przed S¹dem Apelacyjnym dla stanu Nowy Jork i doprowadzaj¹c do zmiany prawa na korzystniejsze. Sta³o siê tak po s¹dowej batalii prawnej prowadzonej na rzecz naszego klienta (Wiliñski przeciwko 334 East 92 Housing development Fund Corp.). Poszkodowany z³o¿y³ tak¿e wniosek o wydanie wyroku w kwestii odpowiedzialnoœci pozwanych. Sêdzia przychyli³ siê do wniosku, orzekaj¹c, ¿e pozwani naruszyli przepis prawa Pracy (240 (1)) i byli odpowiedzialni za wypadek oraz obra¿enia poszkodowanego. Ubezpieczalnia

pozwanych rozpoczê³a negocjaje dotycz¹ce wysokoœci odszkodowania. Poszkodowany przyzna³, ¿e na pocz¹tku cieszy³ siê, ¿e pomimo uderzenia w g³owê unikn¹³ powa¿nego urazu mózgu. Niestety jego stan zdrowia uleg³ pogorszeniu. Po dwóch latach lekarze stwierdzili u niego pourazowe uszkodzenie mózgu. Poszkodowany utrzymywa³, ¿e wyniku wypadku i doznanych obra¿eñ cia³a nie mo¿e wróciæ do pracy. Pomimo ¿e operacja nieco uœmierzy³a ból, s³aboœci i bóle prawego barku pozosta³y. Oœwiadczy³, ¿e ma znacz¹ce ograniczenia przy poruszaniu szyj¹ i ramieniem. Zezna³, ¿e nie mo¿e podnosiæ ciê¿szych przedmiotów i prowadziæ pojazdu bez robienia d³u¿szych przerw. Mê¿czyzna powiedzia³, ¿e zawsze pracowa³ fiJeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto ma problem ze swoim wypadkiem, to zapraszamy do bezp³atnej konsultacji prawnej pod numerem telefonu 212 - 514 - 5100, emailowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kancelarii na dolnym Manhattanie. Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie internetowej (www.plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ. Na naszej stronie internetowej mog¹ Pañstwo (po lewej jej stronie) sami sprawdziæ status swojej sprawy s¹dowej

zycznie i nie jest w stanie przekwalifikowaæ siê i podj¹æ pracy za biurkiem. Utrzymywa³, ¿e w przysz³oœci bêdzie potrzebowa³ kolejnych sesji rehabilitacyjnych oraz operacji. Pozwani zaprzeczyli twierdzeniom poszkodowanego. Uwa¿ali, ¿e symuluje, a jego stan zdrowia jest co najmniej dobry. Starali siê tak¿e podwa¿yæ opinie lekarzy poszkodowanego. Wydawa³o siê, ¿e o wysokoœci odszkodowania bêd¹ musieli zadecydowaæ ³awnicy. Przed procesem ubezpieczalnia przedstawi³a jednak du¿o wy¿sz¹ kwotê odszkodowania, któr¹ poszkodowany zgodzi³ siê przyj¹æ. Sprawa zakoñczy³a siê ugod¹ w wysokoœci ponad dwóch i pó³ miliona dolarów. m (prowadzonej nawet przez inn¹ kancelariê), po wpisaniu numeru akt s¹dowych (index number) swojej sprawy w istniej¹ce tam pole. Ta czêœæ strony jest skonfigurowana bezpoœrednio z oficjalnym systemem s¹dowym stanu Nowy Jork, dziêki czemu wiadomoœci jakie uzyskaj¹ tam Pañstwo na temat swoich spraw s¹ oficjalnymi danymi s¹dowymi. Gdyby z jakiegokolwiek technicznego powodu nie uda³o siê Pañstwu odnaleŸæ swojej sprawy w tym systemie, to z przyjemnoœci¹ pomo¿emy j¹ odnaleŸæ telefonicznie.

The Platta Law Firm, PLLC 42 Broadway, Suite 1927, New York, NY 10004 www.plattalaw.com tel. 212 - 514 - 5100

W stronê ciep³a W Polsce – do której ju¿ wróci³em z azjatyckich woja¿y – brakuje mi wielu rzeczy. JedJAN LATUS n¹ z nich jest ciep³o. Nie chodzi tylko o temperaturê powietrza – na klimat nie mamy przecie¿ wp³ywu – lecz o ciep³o ludzkie. Brak mi amerykañskich – oraz azjatyckich – uœmiechów, serdecznych relacji, uprzejmoœci, ¿yczliwoœci. I brak mi te¿ dzieciêcej radoœci ¿ycia. Po ju¿ dwóch latach mieszkania poza Ameryk¹ zachowujê o niej dobre wspomnienia. Przede wszystkim, pamiêtam w³aœnie ciep³o. A najcieplej jest w Dniu Dziêkczynienia. Amerykanie posiadaj¹ umiejêtnoœæ œwiêtowania w nienadêty (zdaniem niektórych – infantylny) sposób. Nawet œwiêta z historycznymi odniesieniami nie s¹ powodem do rozpamiêtywania, rozdrapywania ran, kombatanckich ³ez. To polska specjalnoœæ. Tak¿e œwiêta religijne obchodzone s¹ tak jak nale¿y, a wiêc radoœnie – bo przecie¿ narodziny oraz zmartwychwstanie Chrystusa to dla chrzeœcijan dobra nowina. Znowu – Polacy s¹ mistrzami œwiata w rzewnym obchodzeniu œwi¹t. W czasie œwi¹t z Amerykanina wychodzi jego inner child, jego prawdziwa, dzieciêca natura. Dlatego Bo¿e Narodzenie – a zw³aszcza sezon zakupowy przed nim – jest takie w³aœnie dziecinne, w najlepszym tego s³owa znaczeniu. Ko-

jarzy siê z dzwonkami, weso³¹ muzyk¹, radosn¹ czerwieni¹ stroju i pijackim nosem œwiêtego Miko³aja. Ciekawe, ¿e choæ sarkamy na komercjalizacjê œwi¹t Bo¿ego Narodzenia w Ameryce, ochoczo przejmujemy – na ca³ym œwiecie, nawet w Azji – wszystkie obyczaje, od „Jingle Bells” po wyprzeda¿e. W kurorcie Pattaya w Tajlandii, gdzie niedawno by³em, obchodzono w³aœnie Halloween. Zarówno rosyjscy turyœci jak i tajskie dziewczyny lekkich obyczajów paradowali z upaækanymi twarzami, w maskach, w kostiumach. Kto wie, mo¿e rosyjscy rodzice t³umaczyli swoim dzieciom, ¿e te dziewczyny tylko dla œmiechu przebra³y siê za prostytutki? Tajowie potrafi¹ siê bawiæ i œwiêtowaæ. Maj¹ takie œwiêto kiedy wszyscy oblewaj¹ siê wod¹ i to ostro – ostrzeliwuj¹ siê wszyscy z wodnych karabinków. W Polsce jest to ³obuziak wioskowy, który dziewkê oblewa na œmigus-dyngus wiadrem wody a ta zap³akana biegnie do matuli. Teraz Amerykanie szykuj¹ siê do Thanksgiving Day. Jak mi smutno, ¿e nie mogê tam z nimi byæ. Przede wszystkim, brakuje mi tego jedzonka: indyka z nadzieniem i ¿urawinami, z ziemniakami zwyk³ymi i s³odkimi, z fasolk¹ szparagow¹, brukselk¹, sa³atami. Brakuje mi pachn¹cej korzeniami zupy dyniowej, potem ciasta z dyni. Do tego czerwonego wina i rozmów. Polacy, jak to Polacy na emigracji, zwykle spêdzali te œwiêta w swoim gronie ale z biegiem lat zasiadali przy stole ich amerykañscy przyjaciele, koledzy z pracy, s¹siedzi – albo ich dzieci, niby polskie ale ju¿ zamerykanizowane. One to œwiêto doskonale rozumia³y.

W Dniu Dziêkczynienia jest siê wdziêcznym za dary. Nie przek³ada siê to na szczegó³owe formu³ki, modlitwy, czytania. Jest to jakaœ ogólna wdziêcznoœæ dla Ameryki, ¿e siê mieszka w takim fajnym kraju, ¿e mo¿na siê tu by³o dorobiæ materialnych rzeczy, bo co w tym z³ego. ¯e uda³o siê wychowaæ dzieci na porz¹dnych i pozbieranych ludzi. Nawet z Polaków w ten dzieñ wyparowywa³a rezerwa wobec Amerykanów. Skoro idea œwiêta w dzisiejszym kszta³cie to cieszenie siê z lexusa i sp³aconego domu, mo¿na bez wstydu powiedzieæ sobie, ¿e nam siê uda³o. Poza tym, skoro to œwiêto typowo amerykañskie ale zarazem do którego obchodzenia zaprasza siê wszystkich, imigranci chc¹ pokazaæ sobie i innym, ¿e siê zasymilowali, ¿e s¹ czêœci¹ spo³eczeñstwa. Podczas posi³ku w Dniu Dziêkczynienia nie rozmawia siê o historii i polityce. Podobno spo³eczeñstwo amerykañskie jest ostatnio bardziej podzielone i sk³ócone ni¿ kiedykolwiek, tak s³yszê, ale czy powstrzymaj¹ siê przed k³ótniami w czasie kolacji? Mo¿e tak, dla wielu to przecie¿ jedyna w roku okazja, by spotkaæ siê z ca³¹ rodzin¹. Nad Ameryk¹ unosiæ siê pewnie bêd¹ w ten czwartek jesienne mg³y. W tym monochromatycznym, uspokajaj¹cym otoczeniu, szczególnie czuæ siê bêdzie ciep³o. W ka¿dym z domków na suburbiach, w ten dzieñ wymar³ych i opustosza³ych, w œrodku siedz¹ ludzie i siê wesel¹, objadaj¹, pij¹. Takie to proste, pozbawione g³êbokiej idei i historycznego kontekstu. Zarazem – bardzo ludzkie. Bo przecie¿, jak ziemia d³uga i szeroka, ludzie lubi¹ siê gromadziæ

przy stole, spotykaæ z rodzin¹, dobrze pojeœæ i popiæ. Bardzo chcia³bym zasi¹œæ przy jednym z tych sto³ów. Spêdziæ dzieñ z ludŸmi, którzy – doskonale wiedz¹c, jak trudne jest ¿ycie – tego dnia zdobywaj¹ siê na konkluzjê, ¿e te¿ du¿o od tego ¿ycia dostali. ¯e s¹, bezwstydnie, za to ¿ycie wdziêczni. Czy to postawa religijna? Patriotyczna? Nie wiem. Ale mi odpowiada. Kiedy wy sobie bêdziecie jedli indyka (wolê miêso ciemne) z ziemniaczkami puree i br¹zowym gravy, ja bêdê tu praktykowa³ emigracjê wewnêtrzn¹ – od polityki, od patriotyczno-politycznych rozpierduch na ulicach, od wszechobecnej, nieustannie przypominanej, analizowanej i pisanej na nowo, historii. Pa³êtaj¹c siê wœród warszawskich bloków, bêdê wspomina³ te amerykañskie domki z drewna w Connecticut, New Jersey i Long Island, wœród idealnie przystrzy¿onych trawników. Domów z przytulnymi wnêtrzami, dywanami na pod³ogach, z dekoracjami w odcieniach czerwieni i purpury, z zapachami miêsiwa, ciast i kadzide³ek o aromacie cynamonu i jab³ek. Dziecinne to wszystko, tandetne, cheesy – ale do tego têskniê. Do ciep³a zwyk³ego, ludzkiego, rodzinnego, dziecinnego. Bez politycznych kontekstów, bez ironii, bez podlewania wszystkiego martyrologicznym sosem. Têskniê do œwi¹t bez moralizowania, bez pog³êbionej refleksji. Chcê siê sp³yciæ, pragnê ignorancji, chcê byæ na nowo dzieckiem, które siê cieszy z prezentów, blasku lampek na choince. I pysznego indyka z nadzieniem. ¯yczê Pañstwu wspania³ych, radosnych i sytych œwi¹t! m


KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

8

Kartki z przemijania Lubiê Œwiêto Dziêkczynienia. Mam te¿ mi³e dziêkczynne wspomnienia. Dwa razy spêdza³em je w domach Amerykanów, którzy mnie zaprosili jako œwie¿ego przybysza do USA. Oprócz najró¿niejszych dekoracji, tworz¹cych wystrój wnêtrz i œwietnego jedzenia, z obowi¹zkowym indykiem w roli g³ównej, zapamiêta³em barANDRZEJ JÓZEF D¥BROWSKI dzo przyjemn¹ atmosferê, z jednej strony uroczyst¹, z drugiej zaœ radosn¹. Deserom towarzyszy³y dowcipy, które nie zawsze mnie œmieszy³y, nie zawsze te¿ Amerykanie rozumieli dowcipy opowiadane przeze mnie. Pamiêtam jednak, ¿e nie tylko pomagali mi mówiæ po angielsku, ale bardzo siê starali, ¿ebym jako cudzoziemiec czu³ siê jak najlepiej wœród nich i w ich domu. Byli zdumieni, ¿e nie mamy w Polsce takiego œwiêta. Pamiêtam te¿, ¿e nie mog³em siê przekonaæ do ciasta z dyni. Na szczêœcie nie by³o ono jedynym wypiekiem na stole. Dzisiaj te¿ nie jadam ciasta z dyni, natomiast lubiê zrobion¹ z niej zupê. Niekiedy i ja podajê j¹ goœciom. Na ogó³ mi siê udaje. Zna³em kiedyœ m³odego Amerykanina, który nie móg³ polecieæ na Œwiêto Dziêkczynienia do rodziców mieszkaj¹cych w Los Angeles, bo nie by³o ju¿ biletów na ¿aden samolot. Po prostu nie przewidzia³ takiej sytuacji a chcia³ rodzicom sprawiæ niespodziewajkê i przylecieæ prosto do sto³u. S³owa „thanksgiving” i „suprise” powtarza³ z tak¹ rozpacz¹, ¿e zabra³em go w koñcu do swoich znajomych. Oni go dopieœcili i jakoœ siê rozchmurzy³. Wdziêczny by³ im bardzo. W dawnym nowojorskim Tompkins Square widywa³em koczuj¹cego tam narkomana, inteligentnego wielce i nieŸle znaj¹cego amerykañsk¹ literaturê. Okaza³o siê, ¿e nie mia³ gdzie pójœæ na indyka. Nie mia³em odwagi zabraæ go ze sob¹ do znajomych, do których by³em zaproszony. Ba³em siê, ¿e po wci¹gniêciu przez nos kokainy, zacznie siê nienormalnie zachowywaæ i w nieskoñczonoœæ snuæ fantastyczne wizje dotycz¹ce jego przysz³oœci, jak to mia³ w zwyczaju. Przysz³oœci, któr¹ sam sobie uniemo¿liwia³ uzale¿niaj¹c siê od owej kokainy. W koñcu skorzysta³ z zaproszenia na przyjêcie urz¹dzane przez pobliski koœció³. Przenocowa³ te¿ w przykoœcielnym schronisku. Lubi³ mnie, gadaliœmy o tej¿e amerykañskiej literaturze, ale

zacz¹³em go unikaæ, gdy¿ po raz n-ty b³aga³ o pieni¹dze na kolejn¹ dzia³kê narkotyku. Kiedy wracam do domu z dziêkczynnych przyjêæ, widujê przez okna nowojorczyków siedz¹cych przy œwiecach przy elegancko zastawionym stole. Oni sami tak¿e s¹ w eleganckich ubraniach. Zdaje mi siê wówczas, ¿e ogl¹dam jakieœ ilustracje do amerykañskich powieœci. A œwiat³o œwiec w kandelabrach przenosi mnie w przesz³oœæ i o¿ywaj¹ wspomnienia i marzenia. Te spe³nienione i te niespe³nione. Ze œwi¹tecznych rozmów z Amerykanami, zapamiêta³em m.in. ¿e niewiele wiedz¹ o Polsce i jakby nie dociera do nich g³êbiej to, co im o niej mówiê. Niektórzy byli zdumieni, ¿e znam wszystkie sztuki Tennesse Williamsa i Eugene’a O’Neilla i ¿e nieŸle znam amerykañsk¹ klasykê filmow¹. Nie wiedzieli o istnieniu niektórych filmów, m.in. „Johny poszed³ na wojnê” Daltona Trumbo, „Ostatniego seansu filmowego” Petera Bogdanovicha, „Czy¿ nie dobija siê koni?” Sydneya Pollacka. Z polskich twórców wymieniali Grotowskiego, Wajdê i Kieœlowskiego. Z kolei ja nie zna³em wiêkszoœci filmów, o które oni mnie pytali i ró¿nych sztuk granych aktualnie na Broadway’u. Pamiêtam tak¿e ich zdumienie, kiedy odwa¿y³em siê skrytykowaæ kultowe wówczas przedstawienie „Anio³ów w Ameryce” powsta³e na kanwie jeszcze bardziej kultowego dramatu Tony’ego Kushnera. Dopiero po jakimœ czasie zorietowa³em siê, ¿e moja krytyka by³a niepoprawna nie tylko politycznie, ale i œrodowiskowo. Nic jednak na to nie poradzê, sztukê tê bowiem uwa¿a³em i nadal uwa¿am za literacki be³kot napisany, by przypodobaæ siê publicznoœci tyle¿ liberalnej, co gejowskiej. Moim drugim œwiêtodziêkczynnym gospodarzom podarowa³em angielskie t³umaczenie „Bo¿ego igrzyska” Normana Daviesa. Kiedy po jakimœ czasie je przeczytali stwierdzili, ¿e nie widz¹ w historii Polski niczego nadzwyczajnego. Ot raz król dobry a raz z³y. Kiedy wspomnia³em o przetrwaniu zaborów, przypomnieli, ¿e ¯ydzi bez swego pañstwa i nie na swoich ziemiach prze¿yli o wiele d³u¿ej ni¿ Polacy pod zaborami. Nie powiem, by³em zszokowany takim spojrzeniem na nasze dzieje. Jakby tego by³o ma³o, porównywali wielowiekowe po³o¿enie ch³opów w Polsce do po³o¿enia niewolników murzyñskich w Stanach. Tak mnie tym zaskoczyli, ¿e przez jakiœ czas by³em zamurowany i nie podj¹³em polemiki. Odbi³em to sobie na jednym z ich goœci, s³awnym profesorze prawa, który usi³owa³ wmówiæ biesiadnikom, ¿e w pierwszej konstytucji odrodzonej Polski, powsta³ej

w 1921 roku, zwanej Konstytucj¹ Marcow¹, by³y ustawy anty¿ydowskie. W koñcu przyj¹³ zak³ad. I przegra³ z kretesem! W jego obronie rzucili siê na mnie inni starozakonni goœcie, którym Polska kojarzy³a siê wy³¹cznie z antysemityzmem i Holokaustem. Mimo, ¿e niektórzy z nich byli absolwentami Columbia University, nie wiedzieli, ¿e w czasie II wojny zginê³o ponad trzy miliony Polaków, nie wiedzieli o przy³¹czeniu siê wielu ¯ydów do armii bolszewickiej naje¿d¿aj¹cej Polskê w 1919, 1920 i 1939 roku, nie wiedzieli, ¿e na Sybir byli wywo¿eni tak¿e Polacy. Pojêcia nie mieli o sytuacji panuj¹cej na ziemiach polskich pod okupacj¹ niemieck¹ i sowieck¹. Widzieli natomiast o owym antysemityzmie. Po kolejnych dyskusjach podczas nastêpnych spotkañ zgodzili siê przyznaæ, ¿e Polacy wprawdzie nie brali bezpoœredniego udzia³u w Holokauœcie, ale nie przeszkadzali Niemcom w jego przeprowadzaniu. Nie dociera³ do nich argument, ¿e Polacy sami musieli walczyæ o przetrwanie i byli nastêpnym narodem skazanym na zag³adê. Rozpisa³em siê o œwiêtowaniu w towarzystwie nie tylko Amerykanów, ale i Starszych Braci w Wierze, poniewa¿ moje pierwsze trzy lata w Nowym Jorku up³ynê³y w du¿ej mierze w ich œrodowisku. Wzajemnym licytacjom win nie by³o koñca w kolejnych dyskusjach. Zauwa¿y³em, ¿e kiedy nie dajê siê w kaszy zjeœæ i przedstawiam argumenty daj¹ce siê sprawdziæ, moje akcje w ich oczach rosn¹. I o dziwo, by³em póŸniej zapraszany, nie tylko z okazji œwi¹t amerykañskich, ale tak¿e ¿ydowskich. W Miami Beach na Florydzie pozna³em wielkiego pisarza Isaaka Bashevisa Singera oraz spêdza³em czas w towarzystwie polskich ¯ydów z przedwojennego Lwowa. Jak¿e mi oni imponowali swoj¹ wiedz¹ i szerokimi horyzontami umys³owymi! Jak¿e œwietnie znali g³ówne zagadnienia polityczne Ameryki, Izraela i Polski! Mówili tak piêkn¹ polszczyzn¹ i mieli tak wytworne maniery, ¿e czu³em siê przy nich parweniuszem. W tym okresie Polska wyzwala³a siê z okowów komunizmu, co prze¿ywali niemal równie silnie jak ja. Codziennie przynosili mi wiadomoœci z mediów amerykañskich. Wœród nich byli prawnicy, którzy szukali mo¿liwoœci przyznania mi zielonej karty z powodów politycznych. Nie by³o to ju¿ jednak mo¿liwe, bo Polska sta³a siê krajem wolnym.

$

Œwiêto Dziêkczynienia jest równie¿ œwiêtem nielegalnych imigrantów. Myœlê o nich ciep³o, bo to oni wykonuj¹ w Ameryce najciê¿sze prace i s¹ wyzyskiwani na ka¿dym kroku. m

Armia w k³opocie 1í „Rosja i Chiny przygotowuj¹ siê do dzia³añ wojennych na ogromn¹ skalê, do konfliktu w jaki USA nie by³y zaanga¿owane od bardzo d³ugiego czasu” – mówi Eric Edelman, czo³owy strateg Pentagonu z okresu administracji George’a W. Busha. Jego zdaniem Amerykanie nie zdaj¹ sobie sprawy z tego jak z punktu widzenia USA skomplikowa³a siê sytuacja na arenie miêdzynarodowej, a Kongres przez ostatnie lata równie¿ nie przyk³ada³ do tego nale¿ytej uwagi. Komisja uzna³a w swoim raporcie, ¿e amerykañska armia pomimo tegorocznego bud¿etu w wysokoœci 716 miliardów dolarów, co jest sum¹ czterokrotnie wy¿sz¹ ni¿ wydatki na armiê Chin i ponad 10-krotnie wy¿sz¹ ni¿ wydatki Rosji, jest niedofinansowana. W swojej rekomendacji dla Kongresu komisja postuluje zniesienie obowi¹zuj¹cego obecnie limitu wydatków na armiê. Zdaniem komisji amerykañskie si³y zbrojne by skutecznie przeciwstawiæ siê Rosji i Chinom musz¹ zwiêkszyæ liczbê ³odzi podwodnych, zwiêkszyæ liczbê myœliwców i bombowców typu stealth, oraz liczbê pocisków dalekiego zasiêgu oraz wzmocniæ obronê powietrzn¹. „Nie by³o naszym zadaniem przedstawienie konkretnej sumy jaka powinna zostaæ

u Kathleen Hicks. przeznaczona na reformê si³ zbrojnych, faktem jest jednak, ¿e obecne œrodki nie s¹ wystaj¹ce dla osi¹gniêcia zak³adanych celów, czyli wygrania konfliktu zbrojnego z g³ównym wrogiem przy jednoczesnym odstraszeniu innych przeciwników” – stwierdza raport.

Rekomendacje komisji rozmijaj¹ siê z polityczn¹ sytuacj¹ w USA. Partia Demokratyczna, która po niedawnych wyborach przejê³a kontrolê nad Izb¹ Reprezentantów chcia³aby raczej ograniczenia wydatków na armiê. Prezydent Trump pomimo g³oœnych hase³ o odbudowie armii po cichu

tak¿e zachêca do oszczêdzania. Pentagon zosta³ wezwany do ograniczenia wydatków w przysz³ym roku o oko³o 33 mld dolarów, m.in. w zwi¹zku z rosn¹cym deficytem bud¿etowym, który znacz¹co powiêkszy³a niedawna obni¿ka podatków.

Tomasz Bagnowski


KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

www.kurierplus.com

Wzd³u¿ i wsze¿ Metropolii zuchy z Hufca Podhale, œwiêtuj¹ 100-lecie Niepodleg³oœci

u Gromada „S³oneczniki” przy koœciele Matki Boskiej Czêstochowskiej przedstawi³a obrazek Zaœlubin z Morzem z genera³em Hallerem na czele.

Zuchy z Gromady „Szarotki” przy koœciele Œw. Krzy¿a zmajstrowa³y uk³adankê Or³a. u

Zuchy z Gromady „Krokusy” przy koœciele Œw. Stanis³awa Biskupa i Mêczennika na Staten Island urz¹dzi³y w³asn¹ defiladê Niepodleg³oœci.

u

u Zuchy z Gromady „Polskie Kwiaty” wziê³y udzia³ w Akademii przy koœciele Œw. Cyryla i Metodego na Greenpoincie.

u Zuchy z Gromady „Polskie Rydze” przy Domu Narodowym (Greenpoint) w uroczystym przemarszu na Akademiê Listopadow¹.

Maria Bielska hm.

9


Nowy Jork

Nr 95

24 listopada 2018

ADAM WOLANIN  PAMIĘTNIK KAPRALA 11

Adam Wolanin

Po zwolnieniu nas z pułku, przybyliśmy do Łucka do tzw. etapu, czyli do miejsca zbornego. Tu oficerowie z armji krajowej zachęcali nas, abyśmy pozostali nadal w Polsce. Ofiarowywali nam nawet różne, stosownie do zdolności urzędy i posady, bądź to jako gajowych, bądź to jako policjantów. Korzystały z tego małe tylko wyjątki, z przyczyn ekonomicznych. Weźmy np. policję miastową, z pensją na owe czasy coś około 300 marek miesięcznie. Wystarczało to na takie życie, by z głodu nie umrzeć. A za co się ubrać, za co palić, ba, człowiek jest człowiekiem, zabawić by się również chciał bodaj raz w roku, a samo ubranie kosztowało wtedy 1,000 marek. Mieliśmy listy z Ameryki, w których opisywano nam o niesłychanym dobrobycie, który w porównaniu z „dobremi” czasami w Polsce, ściskały nam serca. Po zatem, w razie gdyby któryś chciał zostać w Polsce, wiedział o tem, że później, gdyby nie był zadowolony z losu, byłoby mu ciężko wrócić. Nie pomagały więc żadne argumentacje, każdy chciał korzystać z wolnego przejazdu do Ameryki, w której... jakoś tam będzie. Zawsze łatwiej jest w Ameryce zarobić na podróż powrotną do Kraju, aniżeli w Kraju na podróż do Ameryki. Przy tych namowach do pozostania w Polsce, nie chciano udzielić urlopu parodniowego tym, którzy nieraz będąc w Polsce od samego przybycia armji Hallera do Polski, nie byli ani razu u rodziny. Ci, by zobaczyć się z rodziną, godzili się w ostateczności na pozostanie w Polsce. Później żałowali tego. Cywile, gdy się dowiedzieli, że wyjeżdżamy do Ameryki, zazdrościli nam tego wyjazdu. Wszyscy chcieliby się byli dostać do tego kraju, gdzie, według mniemania niektórych, złoto można na ulicach zbierać.

Wypełnianie różnych formalności w Łucku trwało trzy tygodnie. Po upływie tego czasu udaliśmy się na drugi etap, do Skierniewic. Tu odbywało się porządkowanie różnych dokumentów wojskowych, podróży itp., wreszcie generalne czyszczenie, odwszawianie, parzenie, golenie. Każdy rad nierad musiał się poddawać tym różnym operacjom, które były wymysłem amerykańskim, w przeciwnym razie, nie mógł jechać do Ameryki. Śmiali się z nas też Żydki, że to niby myśmy im przedtem brody golili, a teraz nam „za karę” wszystko golą... Po dwóch tygodniach pobytu w Skierniewicach, wysłano nas do obozu w Grupie, koło Grudziądza. Tu ponowna dezynfekcja, ale pod ściślejszym jeszcze dozorem samych Amerykanów. Mundury nasze po raz czwarty dostały się do gorących suchych łaźni. Trzeba je było bardzo ostrożnie wdziewać, by się przy wdziewaniu na grzeszne cielsko cały mundur nie rozleciał. Ostrożność jednakże okazała się rzeczą niepraktyczną, gdyż mimo jej, wielu z nas do Ameryki w strzępach i łachmanach przybyło. Po dokładnem czyszczeniu, wyparzeniu i ponownym ogoleniu, odjechaliśmy do Gdańska, gdzie czekał na nas wielki okręt amerykański „Princess Matoika”, który wiózł nas kanałem kilońskim do Antwerpji, gdzie zabraliśmy kilkaset trumien ze zwłokami poległych we Francji żołnierzy amerykańskich, a skąd następnie wyruszyliśmy do Nowego Jorku. Przez cały czas podróży morze było nadzwyczaj spokojne, pogoda, sprzyjała jak nigdy.

Dawne koszary w Skierniewicach. Wodok obecny.

23 maja wylądowaliśmy w Nowym Jorku, skąd odesłano nas do jednego jeszcze etapu demobilizacyjnego, do obozu Dix w New Jersey. Po dezynfekcji w obozie Dix, dowiedzieliśmy się z przykrością, że nie ma dla nas żadnej odzieży do przebrania się z tych strzępów i łachmanów. Nad niektórymi ulitowali się żołnierze amerykańscy w obozie i podarowali im stare swoje mundury. Później komendant obozu, po porozumieniu się z przedstawicielem Wydziału Narodowego Polskiego p. T. Wilde, wydał nam starsze mundury amerykańskie. Taki to mundur i mnie się dostał w udziale, i mundur ten amerykański, do dziś dnia

Oddział zdemobilizowanych ochotników z Ameryki w obozie Grupa k/ Grudziądza na Pomorzu.

noszę jako mundur polski. Gdy mnie się kto o to pyta, dlaczego sobie nie sprawię munduru pamiątkowego, niebieskiego, odpowiadam – niech mi go kupi. Zakończenie. Na zakończenie moich pamiętników dodać muszę, że z mojej 8-ki żaden z nas nie zginął. Sześciu nas wróciło do Ameryki, a dwòch, Kopyto i Roga, zostali się w Polsce. Jak wskazują książki biura obywatelskiego, w Youngstown zapisało się do Armji Polskiej 120 ochotników. Z tego 3 zostało dezerterami i nie poszło do armji, 22


uznanych zostaĹ‚o za niezdolnych lub za takich, ktĂłrzy z róşnych przyczyn nie mogli wyjechać, 95 poszĹ‚o sĹ‚uĹźyć Polsce. W 1. puĹ‚ku sĹ‚uĹźyĹ‚o nas 8, w 2. - 6, w 3. p. - 4. Inni byli rozrzuceni po innych puĹ‚kach. Do Ameryki powrĂłciĹ‚o wszystkich 45. Z caĹ‚ej gromady 95-ciu, dziwnym trafem czy zrzÄ…dzeniem opatrznoĹ›ci, przeszli wszyscy piekĹ‚o Szampanji, walki z hajdamakami i bolszewikami, tyfus plamisty i inne choroby. Jednemu tylko siÄ™ zmarĹ‚o w Kanadzie - na hiszpankÄ™ padĹ‚ Kukowski. W Ameryce. Po powrocie do Ameryki nasĹ‚uchaĹ‚em siÄ™ od ludzi i naczytaĹ‚em w pismach tzw. lewicowych peĹ‚no docinkĂłw pod naszym adresem, a to: dezerterzy, tchĂłrze i inne róşne wymyĹ›lania, wcale nieprzyjemne dla uszu ĹźoĹ‚nierza. Ano, niech i tak bÄ™dzie! Niech i takÄ… bÄ™dzie zapĹ‚ata za trudy, za sĹ‚uĹźbÄ™ OjczyĹşnie, ktĂłrÄ… siÄ™ peĹ‚niĹ‚o tak, jak siÄ™ umiaĹ‚o i tak jak kazali. Dziwnem byĹ‚o to przyjÄ™cie. Wraca siÄ™ do domu dumnym, Ĺźe siÄ™ speĹ‚niĹ‚o obowiÄ…zek, Ĺźe poĹ‚oĹźyĹ‚o siÄ™ cegieĹ‚kÄ™ pod budowÄ™ tej Polski, o ktĂłrÄ… tyle lat siÄ™ modlono, o ktĂłrÄ… tyle Ĺźyć ludzkich padĹ‚o. Tymczasem zamiast ciepĹ‚ego przyjÄ™cia, ciepĹ‚ego powitania, masz grzeszny ĹźoĹ‚nierzu mÄ™drkowanie niedowarzonych politykierĂłw, partyjnikĂłw, strategikĂłw, sÄ™dziĂłw z pod ciemnej gwiazdy, ktĂłrym twoja sĹ‚uĹźba dla Polski siÄ™ nie podoba. GdybyĹ› byĹ‚ sĹ‚uĹźyĹ‚ Niemcom lub bolszewji, moĹźliwe, Ĺźe byliby ciÄ™ inaczej, gorÄ™cej, przyjemniej witali. Usprawiedliwiać siÄ™ takim ludziom nigdy nie myĹ›laĹ‚em i nigdy im Ĺźadnych wyjaĹ›nieĹ„ nie daĹ‚em, bo toby mi ubliĹźaĹ‚o. Nawet danie w pysk takiemu panu byĹ‚oby obelgÄ… dla mnie. Tak samo nie wyrzucaĹ‚em nigdy i nie wyrzucam nic nigdy tym, ktĂłrzy mogli iść sĹ‚uĹźyć, a nie poszli. Jest to rzecz ich zapatrywaĹ„, rzecz ich gustu. Nie mĂłwiÄ™ nigdy nikomu: – GdzieĹ› pan byĹ‚ jak ja w wojsku sĹ‚uĹźyĹ‚em. Bo po co. Komu siÄ™ nie chciaĹ‚o iść, ten ostaĹ‚ doma. Ja bym byĹ‚ nie wytrzymaĹ‚, dlatego poszedĹ‚em. MaĹ‚ym chĹ‚opcem byĹ‚em, pamiÄ™tam, ojciec zawsze mi mĂłwiĹ‚, Ĺźe „czeka ciÄ™ synu wojaczkaâ€?. OczekiwaĹ‚em wojaczki za PolskÄ™, doczekaĹ‚em, poszedĹ‚em i rzecz skoĹ„czona. Co do naszego powrotu, naszej demobilizacji, demobilizacji ochotnikĂłw z Ameryki, podajÄ™ fakta nastÄ™pujÄ…ce: Po szeĹ›ciu miesiÄ…cach pobytu w Polsce w armji gen. Hallera, zostaliĹ›my wcieleni formalnie do armji krajowej, ktĂłra tworzyĹ‚a siÄ™ w Polsce. Od tego czasu (30 wrzeĹ›nia 1919 r.) obowiÄ…zywaĹ‚y nas decyzje wydane przez wĹ‚adze polskie, wĹ‚adze, na czele ktĂłrych staĹ‚ wtedy Naczelnik PaĹ„stwa JĂłzef PiĹ‚sudski. Otóş na rozkaz Naczelnego Wodza i Naczelnika PaĹ„stwa wydano rozkaz demobilizacji wszystkich rocznikĂłw liczÄ…cych wiÄ™cej aniĹźeli 25 lat. Zostać w czynnej sĹ‚uĹźbie mieli ci tylko, ktĂłrzy chcieliby z wĹ‚asnej woli to uczynić, o ile siÄ™ jako specjaliĹ›ci nadawali do dalszej sĹ‚uĹźby. W czasie wydawania tego rozkazu granice Polski siÄ™gaĹ‚y daleko, bardzo daleko na wschĂłd, dalej aniĹźeli sÄ… obecnie. Na froncie panowaĹ‚ wzglÄ™dny spokĂłj. WiedzieliĹ›my o tem i dlatego wierzyliĹ›my, Ĺźe w razie czego Polska bez nas da sobie radÄ™. ZresztÄ… widzieliĹ›my po wsiach, po miastach chĹ‚opĂłw jak byki, mĹ‚odych zdrowych, ktĂłrzy nigdy karabinu nie dĹşwigali. Dlaczegóş ich nie moĹźna by w razie potrzeby zaprzÄ…gnąć do karabinu? Dlaczego nie zostaliĹ›my w Polsce? Na ten temat moĹźna by tomy pisać, papieru mogĹ‚oby zabraknąć. Nadmienić rĂłwnieĹź muszÄ™, Ĺźe byli w Polsce ludzie, ktĂł-

Statek pasaĹźerski USS Princess Matoika, fot. 1919 r.

rzy chcieli siÄ™ nas pozbyć jak najprÄ™dzej, zarzucali nam, Ĺźe wiÄ™cej Polsce szkody przynosimy, aniĹźeli poĹźytku. ByĹ‚y wypadki zniewaĹźania nas przez oficerĂłw, wyzywania od takich synĂłw, od bolszewikòw. Czy Polakami byli tacy oficerowie, wÄ…tpiÄ™, gdyĹź Polak prawy, podobnie by nie traktowaĹ‚ ĹźoĹ‚nierza-ochotnika zza morza. SĹ‚yszaĹ‚em ròwnieĹź ludzi, ktĂłrzy wedĹ‚ug postÄ™pkòw jednego niegodziwca – a gdzieĹź takich nie ma – sÄ…dzili caĹ‚Ä… armjÄ™ Hallera. Ale sĹ‚yszaĹ‚em teĹź mnĂłstwo ludzi bardzo powaĹźnych w Polsce, ludzi zasĹ‚uĹźonych, ludzi moim zdaniem uczciwych, ktĂłrzy twierdzili, Ĺźe zasĹ‚ugi jakie oddaliĹ›my Polsce, sÄ… olbrzymie. ZasĹ‚ugi te byĹ‚yby olbrzymie nawet wtedy, gdyby Ĺźaden ĹźoĹ‚nierz z armji Hallera ani razu za cyngiel karabinu nie pociÄ…gnÄ…Ĺ‚. JuĹź nasza obecność w Polsce wpĹ‚ywaĹ‚a demoralizujÄ…co na wrogĂłw, a podnosiĹ‚a ducha wĹ›rĂłd tych, ktĂłrzy wyniszczeni wojnÄ…, wÄ…tpili w sprawÄ™ wielkÄ… i Ĺ›wiÄ™tÄ… – wÄ…tpili w PolskÄ™. Opowiadali nam we Lwowie z dumÄ…: „Tak, nasze kobiety, nasze dzieci LwĂłw obroniĹ‚y, to prawda. Ĺ›wiÄ™ta prawda. Ale wiecie wy, bĹ‚Ä™kitni, dlaczego oni bronili tego kresowego, lwiego grodu, dlaczego tak dĹ‚ugo trzymali siÄ™ – aĹź wytrwali? Oto dlatego, Ĺźe was siÄ™ kaĹźdej chwili spodziewaliâ€?. Pytam siÄ™: Czy popeĹ‚niliĹ›my grzech narodowy przez to, Ĺźe zwolnieni przez rzÄ…d, przez Naczelnego Wodza, wrĂłciliĹ›my tam, skÄ…d przybyliĹ›my? A dalej? CzyĹź przez to, Ĺźe Polska jest wolna, to juĹź wszyscy Polacy z caĹ‚ej Polski majÄ… siÄ™ do niej zjechać, do gĂłry brzuchami leĹźeć, na jej wolność patrzeć i objadać jÄ… wtedy, gdy ona wysyĹ‚a swe dzieci za zarobkiem do obcych kopalĹ„, do obcych fabryk, ba, do Marokko i Algieru? A jaki – do djabĹ‚a procent – z czteromiljonowego wychodĹşstwa w Ameryce, z tych wszystkich krzykaczy, partyjnikĂłw, zbawcĂłw ojczyzny, sprzedawaczy akcji, udziaĹ‚Ăłw, bondĂłw, jaki procent tych, ktĂłrzy robili wtedy pieniÄ…dze, gdy nas wszy ĹźarĹ‚y, jaki procent z tych do Polski wrĂłciĹ‚? Jaki procent wrĂłciĹ‚ tych, ktĂłrzy do dziĹ› wierzÄ… w jakoweĹ› idee nie istniejÄ…cego juĹź prawie stronnictwa „Wyzwoleniaâ€?, ktĂłrzy gadajÄ… wciÄ…Ĺź iĹź „panĂłw i księşy trza rĹźnąćâ€?, a sami mimo takiego zdania burĹźujami sÄ…, domy, ba, po kilka nieraz, nawet automobile, limuzyny sobie posprawiali. A ĹźoĹ‚nierza pytajÄ…: DlaczegoĹ› tu powrĂłciĹ‚, po coĹ› tu powrĂłciĹ‚? IdÄ…c Polsce sĹ‚uĹźyć, nie spodziewaĹ‚em siÄ™ Ĺźadnej nagrody, Ĺźadnego uznania. SzedĹ‚em, by speĹ‚nić obowiÄ…zek Polaka. Gdy jednak po powrocie moim z armji, w roku 1923 otrzymaĹ‚em zawiadomienie ze Stowarzyszenia WeteranĂłw Armji Polskiej z Cleveland, iĹź RzÄ…d Polski przyznaĹ‚

Powrot do Ameryki, 19 stycznia 1921.

mi „Krzyş Walecznych�, radość moja nie miała granic. Za skarby świata, gdyby mi dawano w zamian za kawałek tej miedzi, jaką na piersiach noszę, nigdy bym się nie pomieniał, gdyş uwaşam tę odznakę za jedno z najwyşszych odznaczeń, jakie

zdobyć mĂłgĹ‚ w armji Wolnej Polski, ochotnik polski z Ameryki. KONIEC Zachowano pisowniÄ™ oryginalnÄ…. Oprac. TeoďŹ l Lachowicz, Jolanta Szczepkowska ZdjÄ™cia: SWAP

KALENDARZ WETERANA 19 listopada 1885 – W Warszawie urodził się Kazimierz Sosnkowski, załoşyciel Związku Walki Czynnej; szef sztabu I Brygady Legionów Polskich; w czasie wojny polsko-bolszewickiej dowódca Armii Rezerwowej; minister spraw wojskowych i członek Rady Obrony Państwa (1920-1924); w czasie kampanii polskiej 1939 r. dowodził Frontem Południowym; w rządzie RP na uchodźstwie wicepremier i minister stanu, przewodniczący Komitetu Ministrów dla Spraw Kraju; Komendant Główny ZWZ (1939-1940); w lipcu 1941 r., po podpisaniu układu Sikorski-Majski, ustąpił z rządu na znak protestu; po śmierci gen. Władysława Sikorskiego objął funkcję Naczelnego Wodza, którą sprawował do 30 września 1944 r. 20 listopada 1918 – Do Lwowa w czasie walk polsko-ukraińskich dotarła udana odsiecz wojsk polskich pod dowództwem ppłk. Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego. 21 listopada 1914 – Pod Krzywopłotami na zachód od Wolbromia Legiony

Polskie zakończyły dwutygodniowe walki z wojskami rosyjskimi. 22 listopada 1920 – Lwów jako pierwsze i jedyne miasto w II RP został odznaczony Krzyşem Kawalerskim Orderu Virtuti Militari; uroczystej dekoracji dokonał marszałek Józef Piłsudski. 23 listopada 1927 – W Mińsku Mazowieckim w koszarach 7 Pułku Ułanów Lubelskich padła „Kasztanka� - ulubiona klacz marszałka Józefa Piłsudskiego. 24 listopada 1947 – W Krakowie rozpoczął się pierwszy proces oświęcimski. 25 listopada 1967 – W Teatrze Narodowym w Warszawie odbyła się premiera „Dziadów� w inscenizacji Kazimierza Dejmka; zdjęcie tego przedstawienia przez władze PRL stało się to początkiem tzw. wydarzeń marcowych, czyli kryzysu politycznego związanego z falą studenckich protestów oraz walką polityczną wewnątrz PZPR, rozgrywaną w atmosferze antysemickiej i antyinteligenckiej propagandy.

$GUHV UHGDNFML 3 $ 9 $ RI $PHULFD 'LVWULFW ,UYLQJ 3ODFH 1HZ <RUN 1< H PDLO SDYD VZDS#NXULHUSOXV FRP WHO ZZZ SDYD VZDS RUJ 5HGDNFMD -RODQWD 6]F]HSNRZVND


12

KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

www.kurierplus.com

Przekraczanie granic mi³oœci

Trzeba przekroczyæ mi³oœæ w³asn¹, aby obdarzyæ mi³oœci¹ swoich najbli¿szych, trzeba przekroczyæ mi³oœæ najbli¿szych, aby obdarzyæ mi³oœci¹ nieznajomych, trzeba przekroczyæ mi³oœæ nieznajomych, aby obdarzyæ mi³oœci¹ nieprzyjació³. Taka jest droga mi³oœci doskona³ej, do której wzywa nas Chrystus. W tê drogê mi³oœci wpisuje siê procesja ró¿añcowa i piknik charytatywny w Forest Park na Queensie, które mia³y miejsce ju¿ dawno, bo w sierpniu. Ta spóŸniona relacja dobrze siê jednak wpisuje w Œwiêto Dziêkczynienia. Na pikniku zgromadzi³o siê wiêcej ludzi ni¿ w ubie-

g³ym roku. Rozpoczêliœmy go procesj¹ ró¿añcow¹ w parkowych alejkach. Modliliœmy siê w intencji sierot w Afryce, którymi zajmuje siê siostra Rut w Tanzanii, pamiêtaliœmy tak¿e w modlitwie o wszystkich dzieciach. Jest piêkny paŸdziernikowy zwyczaj odmawiania ró¿añca w œwi¹tyniach, jednak ró¿aniec na parkowych œcie¿kach ma dodatkowy wymiar misyjny. Wielu ludzi z ciekawoœci¹ i zainteresowaniem przygl¹da³o siê publicznej modlitwie. I mo¿e coœ w niejednej duszy drgnê³o. Po procesji ró¿añcowej czeka³ na nas rozpalony grill. Artur Przygoda wczeœniej rozstawi³ namiot, przygotowa³ sto³y i pilnowa³ miejsca, aby ktoœ go nam nie zaj¹³.

W przyjaznej atmosferze mieliœmy okazjê porozmawiaæ, powspominaæ, pos³uchaæ muzyki i z³o¿yæ ofiarê na sierociniec w Tanzanii. Dziêki hojnym ofiarodawcom bezp³atnie serwowaliœmy grillowane przysmaki i ciasta. Artur i Beata Przygoda, w³aœciciele sklepu Damian Deli z Ozone Park ofiarowali miêso i dodatki, Piekarnia Syrena z Greenpointu ofiarowa³a nam pyszne ciasta i chleb, Bo¿ena Kyc zakupi³a napoje, Stanislaw Winnicki wêgiel do grilla i inne dodatki, Bo¿ena Bednarczyk upiek³a ciasto. Piknik uda³ siê tak¿e dziêki ofiarnym wolontariuszom z Ma³gorzat¹ Kaleta, koordynatork¹ Wspólnoty Dobrego Samarytanina na czele.

W przygotowaniu pikniku pomagali nam: Grzegorz Gach, Stanislaw i Halina, Winniccy, Wanda Potacza³a, Krystyna Chociej, Joanna Hajduczek, Janina i Zbigniew Warcho³, Bo¿ena Kyc. Serdecznie dziêkujemy sponsorom, wolontariuszom, tym, którzy z³o¿yli ofiary na sierociniec i wszystkim uczestnikom. Dziêki Wam zebraliœmy do puszki $1405,33. Imiennie ofiary z³o¿ono na sumê $850. Lista ofiarodawców znajduje siê na stronie: https://nytravelclub. com. pl. w sekcji Afrykañskie Misje – Podziêkowanie. Bóg zap³aæ za hojne i otwarte serca.

Wspólnota Dobrego Samarytanina


KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

www.kurierplus.com

GRUBE

RYBY

i

PLOTKI

13

Weronika Kwiatkowska

u Martyna Wojciechowska z córk¹ Marysi¹. „Wierzê, ¿e odwaga to kwestia decyzji. Im bardziej siê czegoœ bojê, tym uwa¿niej siê temu przygl¹dam. Nie chcê mieæ poczucia, ¿e to moje lêki decyduj¹ za mnie” – mówi Martyna Wojciechowska, dziennikarka i podró¿niczka. „Niedawno, œwiêtuj¹c 44. urodziny zosta³am skoczkiem spadochronowym. Wczeœniej skaka³am w tandemie, ale kiedy myœla³am o samodzielnym skoku, czu³am œcisk w ¿o³¹dku. Jednoczeœnie wiedzia³am, ¿e chcê skakaæ – w³aœnie dlatego, ¿e tak bardzo siê bojê” – opowiada. „To kwestia szlifowania charakteru, sprawdzania siê w ró¿nych wymagaj¹cych sytuacjach. Stoisz w otwartych drzwiach samolotu i masz poczucie, ¿e skok w chmury to coœ wbrew instynktowi samozachowawczemu, prawda? A jednak wiesz, ¿e tyle osób skaka³o przed tob¹ i ¿e to sport mniej urazowy ni¿ jazda konno czy ostre narciarstwo. Zdecydowanie wiêkszoœæ wypadków spowodowanych jest b³êdem ludzkim, a nie awari¹ sprzêtu. Brawura, nieuwaga, rutyna, gubi¹ nas ró¿ne rzeczy. A tu masz procedury, æwiczenia na sucho. Wiêc jak ju¿ jesteœ w samolocie, bierzesz trzy g³êbokie wdechy i skaczesz” – przekonuje Martyna. Przekonanie, ¿e nie ma rzeczy niemo¿liwych, podró¿niczka wynios³a z domu. „Moja mama z jednej strony inicjowa³a ró¿ne rzeczy, a jednoczeœnie wspiera³a mnie w najbardziej szalonych pomys³ach. Nigdy nie spotka³am siê z sytuacj¹, nawet zupe³nie b³ah¹, kiedy podciê³aby mi skrzyd³a. WyobraŸ sobie, ¿e dziesiêciolatka przychodzi do domu i mówi: „Mamo, bêdê wyœcigowym kierowc¹ motocyklowym”. I co robi wielu rodziców? Zaczyna, nawet w dobrej wierze, przek³adaæ te s³owa na racjonalne przes³anki. ¯yjemy w Polsce, w komunie, nie ma pieniêdzy, sprzêtu, sponsorów. „Dziecko, co ty mówisz, gdzie ty siê bêdziesz œcigaæ, co ci chodzi po g³owie?”. Ja tego nie us³ysza³am. Zamiast tego mama wykrzyknê³a: „Œwietnie!” – wspomina dziennikarka. „Wyrasta³am w przekonaniu, ¿e chcieæ to móc. Rodzice pozwalali mi pope³niaæ b³êdy. Na drodze tych doœwiadczeñ nabra³am du¿ej pewnoœci siebie i odwagi. Odwaga to wa¿na rzecz. Nie rozumiem, dla-

czego na œwiêta Bo¿ego Narodzenia Miko³aj pyta dzieci, czy by³y grzeczne. Ja zawsze pytam moj¹ córeczkê, czy w tym minionym roku by³a odwa¿na” – mówi Wojciechowska. Czy ma³a Marysia bêdzie jeŸdziæ w rajdach samochodowych, wspinaæ siê na Mt. Everest i skakaæ ze spadochronem jak jej mama? Przekonamy siê za kilkanaœcie lat. Tymczasem mo¿e warto pomyœleæ o tym, by na zbli¿aj¹ce siê Œwiêta pod choink¹ zostawiæ dla jakiejœ ma³ej dziewczynki prezent, który edukuje i rozwija pasje, zamiast kupowaæ kolejnego jednoro¿ca czy lalkê w ró¿owych falbankach. * Kto jeszcze nie s³ysza³ o s³ynnym Atelier Amaro pierwszej knajpie w Polsce, która zdoby³a gwiazdkê Michelina w najbardziej presti¿owym rankingu restauracji na œwiecie? Jego w³aœciciel Wojciech Modest Amaro zrobi³ osza³amiaj¹c¹ karierê. Zainteresowanie jego kuchni¹ by³o tak wielkie, ¿e na stolik w Atelier czeka³o siê po kilka miesiêcy. Szybko pojawi³y siê propozycje reklam, programów telewizyjnychi i wielkie pieni¹dze. Amaro wyst¹pi³ w polskiej ods³onie „Top Chefa”, a póŸniej prowadzi³ program telewizyjny „Hell’s Kitchen”. „Byliœmy skromn¹ rodzin¹ mieszkaj¹c¹ w mieszkaniu w Wilanowie. A tu nagle œwiat zwariowa³” – wspomina. „Mog³em sobie pozwoliæ na wszystko. Wymarzony samochód, dom, egzotyczne podró¿e. Pamiêtam dok³adnie ten dzieñ, gdy wróci³em z rodzin¹ z luksusowego urlopu na Malediwach. Rzuci³em torbê na œrodek salonu i pomyœla³em; co dalej? Poczu³em, ¿e konsumowanie sukcesu to jakiœ kana³, ¿e nie przynosi mi to wewnêtrznego spokoju” – wspomina restaurator. I wtedy nast¹pi³ najbardziej spektakularny zwrot na jego drodze ku duchowoœci. Postanawia pojechaæ z ¿on¹ do sanktuarium œw. Ojca Pio na Przeproœnej Górce. Zastaj¹ tam kilkutysiêczny t³um wiernych. ¯eby nikt go nie rozpozna³, Amaro okrêca siê dwumetrowym szalikiem. Mszê prowadzi ojciec Daniel. W pewnym momencie pyta: „Dlaczego

siê chowasz?”. „Nie mia³em ¿adnych w¹tpliwoœci, ¿e to pytanie by³o skierowane do mnie. Trafi³o prosto w moje serce” – wspomina Wojciech. „Odwin¹³em szalik, wyprostowa³em siê, jeszcze nie wiedzia³em, co siê dzieje, ale by³em pewny, ¿e to coœ wa¿nego. Wracaliœmy do domu poruszeni do ¿ywego, w kompletnej ciszy. Wiedzieliœmy, ¿e ta Eucharystia zmieni³a nas kompletnie” – wspomina Amaro. „Nastêpnego dnia by³a niedziela. Poszliœmy do koœcio³a. Zwyk³¹ mszê prze¿y³em jako coœ niezwyk³ego. Ka¿de s³owo przenika³o mnie z ogromn¹ si³¹. Ale nie poszed³em od razu do spowiedzi, stchórzy³em, przygniot³y mnie sprawy, które mia³em wyznaæ. Zrobi³em to za kilka dni. Od tej pory Pan Bóg zacz¹³ dzia³aæ w naszym ¿yciu, bo otworzyliœmy siê na Jego dzia³anie, zaufaliœmy Jego mi³osierdziu, a On zacz¹³ stawiaæ na naszej drodze wspania³ych kap³anów, oraz osoby, które swoim œwiadectwem ¿ycia wskazywa³y nam kierunek i drogê. Zaczêliœmy studiowaæ Pismo Œwiête, ¿yæ wed³ug przykazañ, rozwijaæ nasz¹ relacjê z Jezusem” – deklaruje restaurator. Na krytykê, ¿e zbyt mocno „epatuje” swoim nawróceniem, odpowiada: „Pan Jezus powiedzia³ w Ewangelii: Je¿eli ktoœ przyzna siê do mnie przed ludŸmi, to ja przyznam siê do niego przed moim Oj-

u Wojciech Modest Amaro.

cem. Œwiat³a nie stawia siê pod sto³em, tylko na parapecie. Zadaniem ludzi wierz¹cych jest dawanie œwiadectwa, ¿e ¿ycie Ewangeli¹ jest mo¿liwe, konieczne i ¿e taka postawa zmienia drugiego cz³owieka. Wszystkie zmiany musimy zacz¹æ od siebie i je uwiarygodniæ poprzez nasze uczynki, nasz¹ postawê. Mamy rolê dok³adnie tak¹ sam¹ jak aposto³owie, ka¿dy katolik jest zaproszony do tej roli w pracy, na ulicy, w domu” – przekonuje Wojciech Amaro. Poniewa¿ wierzy, ¿e Bóg daje talenty w okreœlonym celu, postanowi³ za³o¿yæ fundacjê „Nowe ¯ycie Polska”. „Budujê farmê pod Warszaw¹, gdzie chcê dzieliæ siê z m³odymi swoj¹ wiedz¹, umiejêtnoœciami, ale przede wszystkim wiar¹. Bo dzisiaj m³odzi ludzie czuj¹ siê zagubieni, s¹ na starcie, a ju¿ nie maj¹ si³y i pomys³ów. To nie jest jednak tak, ¿e kiedy siê nawróci³em, mam mniej problemów. Mam ich nawet wiêcej, ale umiem je pokonywaæ” – twierdzi kucharz. „Kiedyœ by³em zamkniêtym w sobie gburem, teraz umiem odnaleŸæ w drugim cz³owieku Boga i spo¿ytkowaæ moje talenty i ³aski, które od Niego dosta³em. Dzisiaj równie¿ jestem w stanie przyj¹æ spokojnie nawet ciê¿kie rozczarowanie. Od kiedy zaufa³em Bogu i wiem, ¿e on mnie prowadzi, moje ¿ycie sta³o siê piêkne i proste”. Amen. m


14

KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

www.kurierplus.com

POWIEŚĆ W ODCINKACH Antoni Marczyński

Niewolnice z Long Island – Milcz, bydlę! – odparł bas w tym samym języku. – To ich stary wybieg, ale nie mnie wziąć na kawał… Zanieście ją do mojej kabiny… Już ja ją prędko ocucę… No dalej, marsz, psy przeklęte!… Znowu rozległ się łoskot zatrzaśniętych drzwi i zapanowała grobowa cisza, jak przedtem. Pułaski przetarł oczy, aby się upewnić, że nie śnił, że cała ta potworna scena, jaka się rozegrała tu, obok, za żelazną ścianą parowca nie była wytworem wyobraźni, przywidzeniem, lecz straszną rzeczywistością. Chwilami robił sobie wyrzuty, że nie krzyknął, że powinien był interweniować, lecz głos rozsądku radził inaczej. Ludzie, którzy w dwudziestym stuleciu nie wahali się dręczyć biednej Rosjanki, którzy odważyli się katować ją aż do utraty przytomności, musieli posiadać organizację pierwszorzędnych zbrodniarzy, a z taką organizacją nie można było rozpoczynać walki w tak nierównych warunkach. – Mam nić w rękach – szeptał, zaciskając pięści na wspomnienie tragedii, której był mimowolnym świadkiem. –Mężczyzna w ceratowym płaszczu wyśpiewa, kim są ci ludzie, kim jest przede wszystkim ten gruby oprawca… Ooo, wszystko wyśpiewa, skoro go wezmę na spytki… Tej nocy jeszcze zrobię doniesienie… A statek nazywa się Afrodyte… To druga nić, po której dojdziemy do kłębka… Miałem dobre przeczucie, że… Urwał w pół zdania, gdyż wydawało mu się, że słyszy delikatny szept… Nie… To nie było złudzenie… Szept powtórzył się znowu… W piątym okienku, licząc od kabiny, w której rozegrała się ohydna scena, zamigotał jakiś jasny przedmiot… – Ręka?… Ludzka ręka? – powtórzył. Kiedy podpłynął łódką aż pod owe okienko, ujrzał przylepioną doń twarz bardzo młodej dziewczyny. Usta jej poruszały się z oszałamiającą szybkością, rzucając gorączkowym szeptem całe potoki słów, z których niestety nie zrozumiał ani jednego. – Po jakiemu ona mówi, u licha? – niecierpliwił się w końcu: – Do you speak english? Dziewczyna zaprzeczyła poziomym ruchem głowy, której mimo wysiłków nie mogła przecisnąć przez zbyt wąski otwór kolistego okienka. Ten sam gest przeczenia wykonała, kiedy zagadnął, czy rozumie po francusku, po polsku i po niemiecku. Za to oczy jej mówiły wymownie o przeżytych chwilach rozpaczy, smutku, trwogi śmiertelnej. W tych podłużnych, wyrazistych oczach malowało się tyle nieludzkiego przerażenia, że Pułaski powziął podejrzenie, iż ma przed sobą obłąkaną. – To jedna z ofiar bolszewickiej Rosji – pomyślał współczująco. – prosi mnie o coś, to jasne. Trudno nie pojąć błagalnej modlitwy jej pięknych oczu, ale żebym choć jedno słowo mógł zrozumieć z tej paplaniny… Wreszcie zrozumiał jedno… – Ryga? – powtórzył w formie pytania… Radosny uśmiech rozjaśnił bladą jak płótno twarz męczennicy. Przytaknęła głową, ruchem powiek, wyrazem twarzy i kilkakrotnie powtórzyła nazwę stolicy Łotwy. Potem cofnęła głowę. Myślał, że rozmo-

wa skończona, gdy w tym samym okienku pojawiły się dwie ręce z rozstawionymi palcami. Dłonie wykonywały pionowy ruch z góry na dół, raz, drugi raz, jedna dłoń znikła, druga zrobiła ten sam gest, ale z podwiniętym kciukiem… – Aha, dwadzieścia cztery – domyślił się Pułaski – Chce przez to powiedzieć, że ma dwadzieścia cztery lata… Hm… Nie byłbym nigdy przypuścił… Wygląda co najwyżej na szesnaście… A może… Urwał i nadstawił ucha. Wydawało mu się, że gdzieś wysoko jak gdyby na pokładzie… Nie… To złudzenie… Ten tajemniczy okręt, tak milczący na pozór, miał w sobie tyle niesamowitych niespodzianek, że najlżejszy szmer wydawał się groźny. Kredowa twarz dziewczyny zajaśniała ponownie w okienku. Pułaski miał się sposobność przekonać o swej pomyłce… – Stanowczo nie ma więcej niż szesnaście… Więc liczba dwadzieścia cztery odnosi się do innego szczegółu… W dziesiątym okienku zamajaczyła także biała plama, potem w ósmym, w czwartym, w trzecim… Same ręce… same chude, białe dłonie. – Mam – rzekł Pułaski głośniej, niż ostrożność tego wymagała… – Ich jest tutaj dwadzieścia czte… Jezus!… – krzyknął i błyskawicznym ruchem targnął się wstecz z taką gwałtownością, że runął na dziób łódki. Jedna sekunda później, a potężny wór piasku złamałby mu kręgosłup. W sam czas zobaczył nad głową sześć muskularnych łap przerzucających przez burtę jakąś ciężką masę, która spadła z kilkumetrowej wysokości na małe czółenko, wgniotła je impetem oraz wagą w ruchliwą toń morza i zatopiła w mgnieniu oka. – Ma dosyć – warknął bas i zarechotał złowrogim śmiechem… – Takich apostołów należy topić, che, che, che… Teraz, uwaga chłopcy… Obejdziecie wszystkie zajęte kabiny, pozamykacie okienka i żelazne okiennice na kłódki. Chciałem tym srokom dać trochę słońca i świeżego powietrza, ale skoro nie potrafią ocenić mej dobroci, niech siedzą w ciemnościach… Tę z numerem osiemdziesiąt sześć zamknąć koło kotłów, razem z Rosjanką. Odechce im się szybko, jednej śpiewu, drugiej konwersacji z niepowołanymi apostołami… – Sir – wykrzyknął najniższy z oprawców… – On się wyratował… – Co???… Gdzie, do diabła?!… – Tam… tam… ooo, płynie… – A, pies przeklęty!… Gdzie mój rewolwer… Mały zbir podał szefowi usłużnie swoją broń. Grubas starał się mierzyć spokojnie, ale dłoń drżała od wewnętrznego wzburzenia… Padł strzał… Kula chlupnęła w wodę tuż obok czarnej czupryny płynącego… – Spudłowałem, psiakrew – ryknął po polsku – ale poprawię… Pociągnął za cyngiel trzy razy. Trzy wystrzały zlały się w jeden huk, który przeszedł bez echa wśród morskiej równiny. Lecz głowa znikła zaraz po drugim strzale i nie wynurzyła się więcej. Zresztą trudno było coś dojrzeć, gdyż księżyc skrył się cał-

kowicie poza zasłoną przewalających się po niebie chmur. Czterej mężczyźni wytężali wzrok długą chwilę, wreszcie grubas zaczął chełpliwie: – Musiał dostać… Ja nie chybiam z reguły, jeśli na coś poluję… – Sir – wtrącił z ukłonem najniższy – pozwolę sobie zauważyć, że nie mamy absolutnej pewności, czy tamten zginął. Radziłbym wysłać łódź lub choćby puścić nasz reflektor… – Szkoda czasu i fatygi… Gdybym nawet chybił lub gdyby on dał nurka przed strzałami, to i tak posiadamy absolutną pewność, że zginie… – Bo nie dopłynie do brzegu? – Oczywiście… Co ty myślisz, że pięć czy sześć kilometrów wpław w ubraniu to drobnostka?… – Jednakże… – Jednakże to mogła być przebrana w spodnie Gertruda Ederle lub inny rekordzista… Nudzisz mnie, mój drogi… Chwalę przezorność, ale to już śmieszna przesada… Zresztą jeśli masz ochotę, spróbuj. Idź za nim, byle wpław… Łodzi spuszczać nie myślę… Zaraz odpływamy… Reflektory… Pyszny kawał!… Reflektory będzie zapalał! Żeby mi na kark ściągnąć polskie torpedowce… Nie, bratku… Zawołaj do mnie kapitana… Za pół godziny musimy ruszyć w drogę… – Jak to, sir?… Żadnego ładunku stąd nie bierzemy? – Ależ owszem, tylko staniemy sobie nieco dalej. Tu by nas za dnia wypatrzyli… A teraz, żegnam… Muszę się wyspać przed jutrzejszą robotą… Niedbałym ruchem dłoni odpowiedział na uniżone ukłony i pogwizdując jakąś arię, poszedł w stronę swych apartamentów. III A Pułaski wyszedł rzeczywiście cało z opresji, jak przypuszczał podejrzliwy oprawca ze statku Afrodyte. Zaraz po pierwszym strzale dał nurka i nie wypływał na powierzchnię, jak długo mu na to wstrzymanie oddechu pozwoliło. Lękając się ostrzeliwania, nurkował w dalszym ciągu, oddalając się skwapliwie od tajemniczego parowca, który należało okrążyć w przyzwoitej odległości. Był doskonałym pływakiem, ale w innych warunkach. Co innego płynąć w kostiumie kąpielowym, po odpowiednim wypoczynku, a co innego w ubraniu, w trzewikach i po przeszło godzinnym wiosłowaniu, które teraz dopiero odczuwał w mięśniach ramion. Poza tym przeżyte wrażenia, a przede wszystkim wstrząs, jakiego doznał, ujrzawszy spadający wprost na głowę ciężki wór z piaskiem zaważył na szali i z rozpaczą w sercu musiał stwierdzić, że ulegnie zmęczeniu, że nie dotrze do zbawczego brzegu. – Muszę dopłynąć. – warknął z wielką zawziętością, okrążając łukiem Afrodyte. – Muszę za wszelką cenę. Mniejsza o mnie… Tu chodzi o ratowanie dwudziestu czterech kobiet uwięzionych na tym statku bandyckim… Muszę!

odc. 2

Na myśl o nieszczęsnych ofiarach zamkniętych w kabinach białego parowca, na wspomnienie odgłosów katowania Rosjanki, która niewinnym śpiewem chciała sobie umilić bezsenne noce niewoli, uczuł gwałtowały przypływ energii. Ale ubranie, trzewiki, bielizna, każdy cal odzieży nasiąkł wodą, każdy cal ważył kilogramy. Wydawało mu się, że ta odzież to ciężar idący w cetnary, może w tony. Wydawało mu się, że owe cetnary czy tony to ramiona rusałek, zdradzieckie pęta morskich syren, które muszą go pociągnąć w głębinę, a walka z nimi to śmieszne zapasy donkiszockie z wiatrakami… Ramiona wiosłowały dłońmi coraz wolniej, nogi rozkraczały się żabim ruchem i odpychały coraz słabiej, lecz w miarę jak ubywało siły zmęczonym muskułom, mózg zaczynał pracować coraz, lepiej. – Muszę się pozbyć ubrania – była pierwsza jego trzeźwa myśl. Najwięcej kłopotu było z trzewikami, za to z kamizelką oraz z koszulą poszło gładko. Potem przyszła kolej na sportowe spodnie spięte czterema guzikami pod każdym kolanem. Przy tych ekwilibrystycznych ewolucjach łyknął kilka haustów gorzko-słonej wody, ale dzieła dokonał. Zbyteczny balast poszedł na dno, a częściowo kołysał się na falach. Odczuł natychmiast ogromną różnicę i ulgę. – Nie jest wcale tak źle – zauważył z humorem i zaczął dowcipkować półgłosem: – Zimny ten Bałtyk, bo zimny, ale jaki za to poczciwy… Żadnych rekinów, żadnych ośmiornic ani tym podobnych przyjemności… Wylądujemy sobie gładko, a jutro pogadamy z grubasem… Bydlę!… Kobiety chłostać, do uczciwych ludzi strzelać, worki z piaskiem komuś na głowę rzucać… Czekaj, łotrze!… Ja ci pokażę… a pfuj… Zachłysnął się i splunął z obrzydzeniem. Złośliwa fala przerwała mu ciekawie się zapowiadający monolog z pogróżkami, wpychając w otwarte usta pokaźny łyk wody. W pewnym momencie obejrzał się poza siebie. Kontury Afrodyte zatarły się w mrokach nocy. Księżyc wciąż jeszcze siedział za nieprzeźroczystym welonem z grubych chmur utkanym. W południowej stronie błyskało światło w równych odstępach zapalające się i gasnące. – W porządku… Płynę we właściwym kierunku – stwierdził z zadowoleniem. Przez jakiś kwadrans posuwał się ku brzegowi, lecz siły zaczęły go ponownie opuszczać. Ręce wypowiadały posłuszeństwo wprawdzie nie otwarcie, ale podstępnie. Więc nie wysuwały się naprzód jak należało, nie zagarniały wody tak daleko, jak powinny były, palce tworzyły szpary, a skutkiem tej cichej, jakby mimowolnej obstrukcji, broda zanurzała się coraz głębiej, że aż woda do ust podchodziła… – Byle ta najważniejsza maszyna nie zawiodła, wytrzymam przecież… Muszę… Muszę! – podniecał się i zachęcał do wytrwania. I nagle uczuł dziwny skurcz serca. Najlepsza maszyna świata dawała znać, że wytrzymałość jej trybów także ma swoje granice. cdn.


KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

www.kurierplus.com

15

Europe's Growth Champion, czyli z³oty wiek polskiej gospodarki Nowo wydana ksi¹¿ka „Europe’s Growth Champion”, napisana zosta ³a przez dr Marcina Pi¹tkowskiego, starszego ekonomistê Banku Œwiatowego. Spotkanie z jej autorem zorganizowa³a Biblioteka Polska w Waszyngtonie w siedzibie Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu. W spotkaniu udzial wziê³i m.in. Micha³ Rutkowski dyrektor naczelny Globalnej Praktyki Zabezpieczenia Spo³ecznego i Pracy w Banku Œwiatowym, Katarzyna Zajdel-Kurowska, zastêpca dyrektora w Grupie Banku Œwiatowego, profesor Tomasz Mroczkowski, szef Wydzia³u Handlu Zagranicznego na American University oraz wielu studentów i przedstawicieli waszyngtoñskiej Polonii. Ksi¹¿ka wydana przez Oxford University Press opowiada o g³ównych przyczynach braku rozwoju gospodarczego przez tysi¹c lat istnienia pañstwa polskiego oraz o sukcesie gospodarczym jaki Polska odnosi od ostatnich trzydziestu lat. Wed³ug autora, w ostatnich trzydziestu latach Polska sta³a siê mistrzem Europy we wzroœcie gospodarczym. „Polska obecnie prze¿ywa swój z³oty wiek, który – wed³ug prognoz autora – bêdzie nadal trwa³, mimo zmieniaj¹cych siê elit politycznych, przynajmniej do 2030 roku.” Podczas swojej prezentacji, dr Pi¹tkowski mówi³ o historycznych trudnoœciach gospodarczych Polski wynikaj¹cych z oligarchicznego systemu szlachty dzia³aj¹cej na korzyœæ elity a nie ca³ego spo³eczeñstwa.

Brak silnych instytucji, edukacji, mobilnoœci spo³ecznej i rz¹dów prawa, od I po II Rzeczpospolit¹ wstrzymywa³y reformy potrzebne do rozwoju polskiej gospodarki na poziomie Europy Zachodniej. Autor doda³, i¿ Polska mia³a najni¿sze dochody czerpane z podatków w Europie a¿ do czasów rozbiorów. Zdaniem autora g³ównymi przyczynami polskiego sukcesu ekonomicznego ostatnich lat by³y szoki historyczne, takie jak II Wojna Œwiatowa i wprowadzony po niej komunizm, które diametralnie zmieni³y dotychczasowe feudalne status quo na bardziej otwarte i mobilne spo³eczeñstwo. Jedn¹ z niedosz³ych reform II Rzeczpospolitej, do której nie dosz³o do czasów PRL, to konstruktywna reforma rolna i parcelacja maj¹tków pañszczyŸnianych, które wed³ug autora wspar³y zrównowa¿ony rozwój polskiej klasy œredniej i przyczyni³y siê do szybszego awansu spo³ecznego Polaków. Ówczesny sukces gospodarczy zawdziêczamy silnemu spo³eczeñstwu obywatelskiemu i Solidarnoœci, które po upadku PRL sprzeciwia³y siê szybkiej prywatyzacji przedsiêbiorstw. Do du¿ej prywatyzacji dosz³o dopiero po 1996 roku. OpóŸniona prywatyzacja pozwoli³a

Polsce uczyæ siê na b³êdach nieudolnej prywatyzacji w Rosji gdzie w odró¿nieniu do Polski wykreowa³a ona wielu oligarchów, których w Polsce nie ma – argumentowa³ autor. Ekspert Banku Œwiatowego t³umaczy³ i¿ kraje z kategorii wysokiego dochodu do których zalicza siê Polska ³¹cz¹ dwie cechy, to ¿e s¹ demokracjami i maj¹ wysoki poziom mobilnoœci spo³ecznej. * Spotkanie by³o zorganizowane przez Bibliotekê Polsk¹ w Waszyngtonie, która

powsta³a w 1991 roku, za³o¿ona przez grupê wolontariuszy prowadzonych przez Tadeusza Walendowskiego. Obecnie mieœci siê ona w budynku PAIH przy Dupont Circle w Waszyngtonie. Biblioteka to miejsce spotkañ i dyskusji waszyngtoñskiej Polonii, oraz miejsce przybli¿aj¹ce Polskê spo³eczeñstwu amerykañskiemu poprzez organizowane spotkañ i wystaw. Biblioteka posiada 7,000 ksi¹¿ek i 300 filmów w jêzyku polskim. Z Waszyngtonu Patryk Czerwony

El¿bieta Baumgartner radzi

Wdziêczni nie tylko w Dzieñ Dziêkczynienia Nie doceniamy tego, jak wiele posiadamy. Warto siê nad tym zastanowiæ z okazji Œwiêta Dziêkczynienia. Jesteœmy wybrañcami Otrzyma³am niedawno email, który kursuje po Internecie: „Je¿eli masz jedzenie w lodówce, ubranie na grzbiecie, dach nad g³owa i ³ó¿ko do spania, to jesteœ bogatszy ni¿ 75 proc. ludzkoœci. Jeœli masz pieni¹dze w banku i trochê drobnych w portfelu, to nale¿ysz do 8 proc. najbogatszych ludzi na kuli ziemskiej. Je¿eli obudzi³eœ siê rano bardziej zdrowy ni¿ chory, to masz siê lepiej ni¿ milion ludzi którzy nie prze¿yj¹ tego tygodnia! Je¿eli nigdy nie doœwiadczy³eœ niebezpieczeñstw wojny, samotnoœci wiêzienia, tortur i g³odu, to jesteœ w lepszym po³o¿eniu, ni¿ 500 milionów ludzi na œwiecie Je¿eli mo¿esz chodziæ do koœcio³a bez strachu, nie obawiaj¹c siê aresztowania, tortur lub œmierci, to masz wiêcej szczêœcia ni¿ miliard innych ludzi. Je¿eli mo¿esz przeczytaæ tê wiadomoœæ, to jesteœ szczêœliwszy ni¿ dwa miliardy ludzi, którzy w ogóle nie umiej¹ czytaæ (...).” Nie zdajemy sobie nawet sprawy, ¿e mieszkaj¹c w Ameryce ¿yjemy w œwiecie dobrobytu. Doceniaj, co masz W porównaniu z innymi krajami, jesteœmy w Stanach zamo¿ni. Nie uwa¿asz siê za bogatego? Zmienisz zdanie, je¿eli pojedziesz do Afryki czy Azji. Porównaj swoj¹ sytuacjê finansow¹ w stosunku do sytu-

acji w przesz³oœci. Wielu z nas zaczyna³o w Stanach od zera, od pracy za minimaln¹ stawkê, bez znajomoœci jêzyka. Teraz mamy wiêksz¹ satysfakcjê ze swoich osi¹gniêæ ni¿ amerykañscy znajomi, którzy mieli u³atwiony start. Pracujemy, odk³adamy pieni¹dze, d¹¿ymy do tego, by ¿y³o nam siê lepiej. Nie ma w tym niczego z³ego, pod warunkiem, ¿e w drodze do lepszego ¿ycia nie zatracamy radoœci z posiadania tego, co dotychczas uda³o siê nam osi¹gn¹æ. Doceniaj przyjació³ Nie maj¹tek daje najwiêcej satysfakcji, lecz relacje spo³eczne, czyli przyjaciele, harmonijne ma³¿eñstwo, dzieci... Chcemy kochaæ i byæ kochani, szanowaæ i byæ szanowanymi. Cz³owiek, który nie kocha, nie ma z niczego radoœci, jak Scrooge, bohater „Opowieœci wigilijnej” K. Dickensa. B¹dŸmy wdziêczni za ludzi, którzy nas otaczaj¹. Kultywujmy przyjaŸnie, b¹dŸmy w kontakcie z rodzin¹. Nie bogactwo jest przyjacielem, ale przyjaciel bogactwem. Doceniaj zdrowie Poeta mówi³, ¿e zdrowie docenia siê dopiero po jego utracie. Ciesz siê wiêc dobrym samopoczuciem, doceniaj poczucie bezpieczeñstwa, jakie daje wysoki poziom amerykañskiej medycyny. Nawet je¿eli czasem niedomagasz, wiesz przecie¿, ¿e mog³oby byæ gorzej. B¹dŸ wdziêczny za to, ¿e dziêki zdobyczom zachodniej cywilizacji masz przed sob¹ wiele dobrych lat. Œrednia ¿ycia wynosi teraz w Stanach prawie osiemdziesi¹t lat, a w roku 1900 – tylko 47 lat. W minionych wiekach ludzie umierali w ma-

j¹c 30-40 lat, co w wielu miejscach na œwiecie nadal jest norm¹. Je¿eli nawet do¿yj¹ do czterdziestki, s¹ to lata spêdzone w biedzie, wœród g³odu, chorób czy wojen. Uœwiadom sobie, ¿e ¿yj¹c w Ameryce czy w Europie, otrzyma³eœ wyj¹tkowy dar, którego znaczna wiêkszoœæ ludzkoœci jest pozbawiona. Doceniaj przykre wydarzenia Uznaj znaczenie negatywnych wydarzeñ, bo dostarczaj¹ wa¿nych ¿yciowych lekcji. Miej satysfakcjê z ka¿dej próby, ka¿dego potkniêcia, podniesienia siê i staniêcia na nogi. B¹dŸ dumny z tego, ¿e wobec trudnoœci nie tracisz ducha i siê nie poddajesz. Przezwyciê¿anie trudnoœci uczy ciê, wzmacnia, hartuje. Rozwijasz siê, stajesz siê lepszym cz³owiekiem, a pora¿ki pozwol¹ ci doceniæ póŸniejsze osi¹gniêcia. Zalety trudnoœci docenisz najczêœciej dopiero z perspektywy czasu. Mów „dziêkujê” Dziêkuj innym za dobro jakie uczynili. Aby wyraziæ swoj¹ wdziêcznoœæ mo¿esz z³o¿yæ podarunek, wys³aæ kartkê z podziêkowaniami, napisaæ maila, sms-a lub zadzwoniæ. Zawsze podziêkuj za zaproszenie, spotkanie, najmniejsz¹ nawet przys³ugê. Napisanie maila zajmuje kilka minut, ale buduje mosty miêdzy ludŸmi i wzmacnia tego, kto jest obdarowany podziêkowaniem, oraz dziêkuj¹cego. Dziêkuj, nie przepraszaj. Powiedz: „Dziêkujê ci za cierpliwoœæ”, zamiast przepraszaæ za spóŸnienie. Podziêkuj za poœwiêcony ci czas, zamiast kajaæ siê, ¿e zaj¹³eœ go komuœ. Podziêkuj, ¿e ktoœ ciê wys³ucha³, nie czuj siê winnym, ¿e zawracasz mu g³owê swoimi k³opotami.

Stwórz rytua³ wdziêcznoœci Gdy wstaniesz rano, b¹dŸ wdziêczny za nowy dzieñ, jaki zosta³ ci dany, za œwiec¹ce s³oñce. B¹dŸ wdziêczny za dach nad g³ow¹ (móg³byœ byæ bezdomnym), za pracê, do której pójdziesz (móg³byœ byæ bezrobotnym). Powiedz „dzieñ dobry” i uœmiechnij siê do domowników. W ci¹gu dnia dostrzegaj drobne mi³e rzeczy. Kwiat w wazonie, zieleñ za oknem, zachód s³oñca, czyjœ uœmiech. Doceñ smak herbaty, zapach jesieni. Dostrze¿ piêkno wokó³ siebie. Zrób pauzê. Zatrzymaj siê na moment, wycisz, zrób g³êboki wdech. Pozwól na³adowaæ siê pozytywn¹ energi¹, a ¿ycie stanie siê lepsze. Wniosek W dniu Œwiêta Dziêkczynienia rozejrzyj siê wokó³ siebie i b¹dŸ wdziêczny losowi za to, co masz, a czego miliony ludzi s¹ pozbawione. Je¿eli uwa¿asz to za trywialne, odpowiedz sobie na pytanie: jak wygl¹da³oby jutro twoje ¿ycie, gdybyœ obudzi³ siê bez ludzi i rzeczy, za które dzisiaj nie okazujesz wdziêcznoœci? m

El¿bieta Baumgartner

Autorka wielu ksi¹¿ek-poradników, m.in. „Emerytura reemigranta w Polsce”, „Podrêcznik ochrony maj¹tkowej”. S¹ one dostêpne w ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, albo bezpoœrednio od wydawcy: Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 1-718-2243492, www.PoradnikSukces.com, poczta@poradniksukces.com.


KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

16

www.kurierplus.com

Osobowoœci

Pracowity, kreatywny, wp³ywowy, bogaty W tym tygodniu przedstawiamy Pañstwu kolejnego geniusza, mistrza matematyki i in¿ynierii komputerowej, który zaprogramowa³ swój ogromny sukces i na zawsze zmieni³ oblicze œwiata. Jeden z najbogatszych ludzi w Ameryce, wspó³twórca systemu Microsoft, bilioner, biznesmen i wielki filantrop – Bill Gates.

G

ates urodzi³ siê 23 paŸdziernika 1955 roku, w Seattle, w stanie Washington, jako William Henry Gates 3. Przyszed³ na œwiat w rodzinie zamo¿nego adwokata i urzêdniczki zasiadaj¹cej w radzie banku, organizacji charytatywnej i Uniwersytetu Washington. Równie¿ jego dziadek ze strony matki by³ cz³owiekiem sukcesu i prezesem National City Bank of Seattle. Bill jest drugim z trojga rodzeñstwa, ma starsz¹ siostrê Kristi i m³odsz¹ Libby. Ju¿ od najm³odszych lat zdradza³ niebywa³y talent w naukach œcis³ych i matematyce, dlatego rodzice zdecydowali siê zapewniæ mu mo¿liwie najlepsz¹ edukacjê i pos³aæ go do presti¿owego, prywatnego liceum w Seattle. W³aœnie tam w wieku 13 lat pozna³ swojego przysz³ego partnera biznesowego i wspó³twórcê Microsoftu, dwa lata starszego Paula Allena. Ch³opców po³¹czy³o zami³owanie do komputerów. W póŸnych latach 60. dostêp o tych urz¹dzeñ by³ utrudniony zarówno ze wzglêdu na ich wielkie rozmiary jak jeszcze wiêksze koszty. Dlatego te¿ nastolatkowe tacy jak Bill i Paul spêdzali wszystkie wolne chwile w szkole, gdzie mogli spokojnie eksplorowaæ obszary wiedzy komputerowej, dot¹d znane tylko w¹skiemu gronu zainteresowanych. Bill Gates w wywiadach wspomina, ¿e w³aœnie w wieku 13 lat zrodzi³a siê w nim niebywa³a pasja do komputerów i oprogramowania. Przez lata po ukoñczeniu szko³y, praca by³a jego ca³ym œwiatem, spêdza³ w niej wszystkie weekendy i nigdy nie bra³ wolnego ani wakacji. Jesieni¹ 1973 roku Gates rozpocz¹³ studia na Harvard University, z zamiarem uzyskania tytu³u licencjata i potem przeniesienia siê na prawo, pod¹¿aj¹c œladami ojca. Jednak szybko z tych planów zrezygnowa³, gdy¿ jego myœli i wysi³ki skupione by³y ju¿ na czymœ innym. W tajemnicy tworzy³ nowoczesne i innowacyjne oprogramowanie komputerowe, które na zawsze zrewolucjonizowa³o kierunek w jakim pod¹¿y³ œwiat. Bill Gates i Paul Allen wspólnie zaprogramowali i u³o¿yli matematyczne kody

u Bill Gates i Paul Allen.

sk³adaj¹ce siê na Microsoft. (Micro – od s³owa microcomputer i soft od software czyli oprogramowanie). 26 listopada 1976 roku nazwa ta zosta³a oficjalnie zarejestrowana w Urzêdzie Patentów i Znaków Towarowych USA. Bill, Paul i grono ich najbli¿szych wspó³pracowników i in¿ynierów nawi¹za³o wkrótce wspó³pracê z IBM, firm¹ produkuj¹c¹ komputery, niezwykle zainteresowan¹ innowacyjn¹ technologi¹ i mo¿liwoœciami najnowszego oprogramowania. W 1985 roku Microsoft wypuœci³ pierwsz¹ wersjê Windows, a w 1989 Microsoft Office zawieraj¹ce program Word i Excel. To w niebywa³y sposób wp³ynê³o na jakoœæ i szybkoœæ pracy urzêdników i firm na ca³ym œwiecie. Diametralna zmiana nast¹pi³a jednak dopiero z nadejœciem wersji Microsoft Windows 95 plus wraz z wyszukiwark¹ internetow¹ Internet Explorer w 1995 roku. Nowoczesna grafika, znakomite parametry, dostêp do Internetu, na zawsze zrewolucjonizowa³y prace miliardów ludzi. W ci¹gu pierwszych czterech dni produkcji oprogramowania sprzedano ponad milion kopii, a sprzeda¿ ros³a lawinowo w kolejnych dniach i tygodniach. Nastêpnie powsta³y Windows 98, XP, Vista, Windows 7 i 8 i najnowszy wypuszczony w 2015 roku Windows 10. Ponadto Microsoft w 2011 roku zakupi³ portal Skype. Microsoft stworzy³o tak¿e Windows Media Player i Messenger oraz konsole gier, popularne: Xbox, Xbox 360 i Xbox One, konkuruj¹ce z PlayStation czy Nintendo. Jest równie¿ w³aœcicielem Outlook, umo¿liwiaj¹cej wysy³anie wiadomoœci emailem i wyszukiwarki Bing. Ponadto w 2013 roku Microsoft zakupi³ telefoniê komórkow¹ Nokia za siedem bilionów dolarów. Gates jest te¿ twórc¹ dotykowego laptopa-tableta Microsoft Surface i telefonów Microsoft.

B

ill Gates od 24 lat jest ¿onaty, w 1994 roku, po piêciu latach znajomoœci poœlubi³ Melindê French, z któr¹ ma trójkê dzieci, córki Jennifer – 21 lat, Phoebe -16 lat i syna Rory – 19 lat. Bill poœlubi³ Melindê w wieku 38 lat, pracowa³a ona w jego firmie Microsoft. Poznali siê na jednej ze s³u¿bowych kolacji. Bill wspomina, ¿e wczeœniej jego ¿yciem by³a praca, ca³kowicie poœwiêci³ siê swojej pasji, karierze i budowaniu marki firmy, jednak kiedy pozna³ Melindê jego ¿ycie znalaz³o tak potrzebny balans. Jeszcze w narzeczeñstwie Melinda zabra³a go w dwutygodniow¹ podró¿ do Afryki – by³y to pierwsze dwa tygo-

u Bill Gates z rodzin¹. dnie wolnego w jego ¿yciu. Wtedy te¿ zrodzi³ siê pomys³ stworzenia fundacji, której kapita³ przeznaczony by³by na pomoc dzieciom w najbiedniejszych krajach œwiata. W 2000 roku wspólnie za³o¿yli „Bill and Melinda Gates Foundation”, najwiêksz¹ prywatn¹ fundacjê w Stanach Zjednoczonych. Jej fundusze szacowane s¹ na ponad 50 bilionów dolarów, z czego 30 bilionów pochodzi z prywatnej kieszeni Gatesa. Równie¿ bilioner Warren Buffett zdecydowa³ siê ofiarowaæ fundacji znaczn¹ czêœæ swojego maj¹tku. £¹cznie jest to 37 bilionów dolarów, z czego czêœæ jest ju¿ w posiadaniu fundacji, natomiast reszta zostanie jej przyznana po œmierci biznesmana. Gates nazwa³ ten gest najwiêkszym darem jaki ktokolwiek mo¿e przeznaczyæ na cokolwiek. Biznesmani od lat s¹ przyjació³mi, wspólnie graj¹ w bryd¿a, niegdyœ tak¿e w golfa. Warren Buffett, po tragicznej œmierci ¿ony, która mia³a prowadziæ ich rodzinn¹ fundacjê, zdecydowa³, ¿e najlepszym rozwi¹zaniem bêdzie ulokowanie swojego ogromnego maj¹tku w fundacji, której ufa i w której cele i wartoœci g³êboko wierzy. Dzia³alnoœæ fundacji obejmuje dostarczanie szczepionek i lekarstw na malariê, polio i AIDS do krajów Trzeciego Œwiata. Skupia siê na zahamowaniu i zapobieganiu umieralnoœci dzieci w krajach najubo¿szych. U³atwia te¿ dostêp do antykoncepcji kobietom w krajach Afryki, poprzez dostarczanie tabletek, zastrzyków i prezerwatyw. W Stanach Zjednoczonych natomiast, fundacja skupia siê na u³atwieniu wszystkim dzieciom dostêpu do jak najlepszej edukacji poprzez kszta³cenie nauczycieli, treningi, szkolenia oraz tworzenie organizacji szkol¹cych nauczycieli nie tyle pod wzglêdem merytorycznym co w aspekcie technik i metod najlepszego przekazywania wiedzy i kontaktu z uczniami. Za swoje osi¹gniêcia filantropijne Bill Gates otrzyma³ w 2005 roku order Brytyj-

skiego Imperium od królowej El¿biety II. Wraz z ¿on¹ otrzyma³ tak¿e Order Azteckiego Or³a od rz¹du Meksyku oraz Presidential Medal of Freedom z r¹k prezydenta Baracka Obamy. Bill Gates jako jeden z najbogatszych ludzi œwiata – jego maj¹tek szacowany na 95 bilionów dolarów – og³oszony zosta³ przez magazyn „Times” jednym z najbardziej wp³ywowych ludzi ubieg³ego wieku. Doceniony by³ tak¿e przez prezydenta Donalda Trumpa, który zaproponowa³ mu pozycjê naukowego doradcy w Bia³ym Domu. Gates odmówi³ pe³nienia tej funkcji, ze wzglêdu na pe³ne zaanga¿owanie w swoj¹ pracê w fundacji. Ma³¿eñstwo Gatesów w wielu kwestiach nie zgadza siê z polityk¹ dzisiejszego prezydenta Stanów Zjednoczonych. W corocznym oficjalnym liœcie fundacji podsumowuj¹cym swoje ca³oroczne dokonania, Melinda pisze m. in.: „(…) Chcia³abym, aby nasz prezydent traktowa³ ludzi, a szczególnie kobiety, z wiêkszym szacunkiem wtedy kiedy przemawia albo wysy³a wiadomoœci na Tweeterze, „(…) Prezydent ma obowi¹zek dawaæ przyk³ad i wspieraæ oraz umacniaæ wszystkich obywateli poprzez swoje wypowiedzi i politykê, któr¹ prowadzi”. Bill wraz z Melind¹ postanowili, ¿e 98 procent swojego maj¹tku przeznacz¹ na cele fundacji, której dzia³alnoœæ ostatecznie wygaœnie dwadzieœcia lat po ich œmierci. Jak sami mówi¹, ich dzieci odziedzicz¹ wystarczaj¹c¹ iloœæ pieniêdzy, aby mog³y robiæ wszystko co chc¹, ale nie tyle, ¿eby mog³y nie robiæ nic. Zapewniaj¹c im najlepsze mo¿liwe wykszta³cenie licz¹, ¿e znajd¹ w ¿yciu pasjê i drogê, któr¹ bêd¹ chcia³y pod¹¿aæ. Bill Gates jest jednym z najbogatszych biznesmenów œwiata, dlatego nie dziwi, ¿e jednym z jego najs³ynniejszych powiedzeñ jest: „Jeœli urodzi³eœ siê biedny, to nie Twoja wina, ale jeœli umierasz biedny, to sam jesteœ sobie winny”.

Paulina Deka


Zaproszenie Od 27 listopada do koñca grudnia 2018 r. w A. R Gallery czynna bêdzie multimedialna wystawa Grupy Twórców Z³ota Linia pt. „ZL shines in NY”. Siedemnastu artystów zaprezentuje malarstwo, grafiki, rysunki, fotografie i ilustracje. To pierwsza amerykañska ekspozycja grupy, w której udzia³ bior¹: Anna Maria Szczerba, Marta Zaj¹czyñska- Kowalska, Ma³gorzata Anita Werner, Yana Yushkevich, Wiera Wanda Kalinowska, Aleksander Majerski, Tomasz Staszewski, Andreas A. Malecki, Ma³gorzata Kulczyk, Eunice Lazarek, Anna Baran, Joanna Golon, Henryk Lasko, Mona Suchecka, Anna Szymczyk, Miros³aw Krzyœków i Janusz Skowron, który jest te¿ kuratorem wystawy. To 48 pokaz sztuki w galerii A. R przy 71 India Street. GOLDEN LINE GROUP: „ZL shines in NY” November 27 – December 31, 2018 A. R GALLERY, 71 India Street, Brooklyn, New York 11222 Tel.: 347-971-1938

UWAGA! Pni mecenas przyjmuje pod nowym adresem:

122 Nassau Avenue, Brooklyn, New York 11222 tel. (718) 349-2300, fax: (718) 349-2332 e-mail: joannagwozdzlaw@gmail.com

NIE POZWÓL, aby Twój maj¹tek przej¹³ dom starców, by Twoi najbli¿si byli pozbawieni spadku. NIE DOPUŒÆ, aby Twoje niepe³nosprawne dziecko straci³o œwiadczenia socjalne. PORADY W ZAKRESIE TESTAMENTY TRUSTS HOME CARE MEDICAID NURSING HOME MEDICAID v POWER OF ATTORNEY v v v v

17

KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

www.kurierplus.com

Emilia’s Agency 576 Manhattan Avenue, Brooklyn, NY 11222 Tel. 718-609-1675; 718-609-0222; Fax: 718-609-0555

3 ROZLICZENIA PODATKOWE 3 NUMER PODATNIKA - ITIN - posiadamy uprawnienia IRS do potwierdzania paszportów bez wizyty w konsulacie.

3 KOREKTA DANYCH W SSA 3 PE£NOMOCNICTWA - APOSTILLE 3 SPONSOROWANIE RODZINNE 3 OBYWATELSTWO i inne formy

3 T£UMACZENIA DOKUMENTÓW 3 ZASI£KI DLA BEZROBOTNYCH 3 BILETY LOTNICZE 3 WYSY£KA PIENIÊDZY I PACZEK 3 EMERYTURY AMERYKAÑSKIE 3 MIÊDZYNARODOWE PRAWO JAZDY 3 NOTARY PUBLIC (zawsze w agencji)

Zapraszamy od poniedzia³ku do soboty

Business Consulting Corp.

Ewa Duduœ - Accountant Firma z wieloletnim doœwiadczeniem prowadzi:

3 Rozliczenia podatków indywidualnych i biznesowych (jeden w³aœciciel, partnerstwo, korporacja), 3 Pe³n¹ ksiêgowoœæ 3 Rejestracjê i rozwi¹zywanie biznesów

110 Norman Ave, Brooklyn, NY 11222 ( 718-383-0043 lub 917-833-6508

Anna-Pol Travel ATRAKCYJNE CENY NA: Bilety lotnicze do Polski i na ca³y œwiat

v HEALTH CARE PROXY v PRAWO SPADKOWE v NIERUCHOMOŒCI

u

Pakiety wakacyjne: Karaiby, Hawaje, Floryda u

821 A Manhattan Ave. Brooklyn, NY 11222 Tel. 718-349-2423 E-mail:annapoltravel@msn.com

All-inclusive: Punta Cana, Meksyk od $699 WWW.ANNAPOLTRAVEL.COM

promocyjne ceny przy zakupie biletu przez internet

v Rezerwacja hoteli v Wynajem samochodów v Notariusz v T³umaczenia v Klauzula “Apostille” v Zaproszenia v Wysy³ka pieniêdzy Vigo

Fortunato Brothers 289 MANHATTAN AVE. (blisko Metropolitan Ave.) BROOKLYN, N.Y. 11211; Tel. 718-387-2281 Fax: 718-387-7042 CAFFE - PASTICCERIA ESPRESSO - SPUMONI GELATI - CAKES

MASZ PYTANIA? W¥TPLIWOŒCI? ZADZWOÑ. CHÊTNIE UDZIELÊ PORADY: tel. (718) 349-2300

W³oska ciastkarnia czynna codziennie do 11:00 wieczorem, a w weekendy do 12:00 w nocy. Zapraszamy.


18

KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

Og³oszenia drobne

896 Manhattan Avenue Suite 27 (na piêtrze) - Brooklyn, NY 11222

Cena $10 za maksimum 30 s³ów

Tel: (718) 609-1560, (718) 383-6824, Fax: (718) 383-2412

MICHA£ PANKOWSKI TAX & CONSULTING EXPERT Us³ugi w zakresie: 3 Ksiêgowoœæ 3 Rozliczenia podatkowe indywidualne i biznesowe, w tym samochodów ciê¿arowych

3 Rejestracja biznesu i licencje 3 Konsultacje 3 Bezpodatkowa zamiana domów 3 #SS - korekty danych

Email: Info@mpankowski.com

Z powodu wyjazdu wynajmê mieszkanie od 1 grudnia na czas nieograniczony na Maspeth. Dwie sypialnie. Blisko polskiego koœcio³a. Tel.: 917-288-3941 – Jerzy Polska apteka na Greenpoincie szuka do pracy odpowiedzialnej, pracowitej osoby. Mile widziane doœwiadczenie w podobnej bran¿y. Wymagany sta³y pobyt i znajomoœæ jêzyka angielskiego. Po wiecej informacji proszê dzwoñ. Tel.: 718-389-0389.

ALARMY – KAMERY – INTERKOMY 20 LAT DOŒWIADCZENIA CZYSTO – SZYBKO – TANIO 347-235-2842 aa2ap@yahoo.com •Zdalna Kontrola Ogrzewania •Termostaty •Kamery – Nagrywanie •Podgl¹d na telefon •Polska TV Satelitarna •Instalacje – Naprawy 24-GODZINNY SERVICE, RYSZARD LIMO: us³ugi transportowe, wyjazdy, odbiór osób z lotniska, œluby, komunie, szpitale, pomoc jêzykowa w urzêdach, szpitalach oraz bardzo drobne przeprowadzki. Tel. 646-247-3498

www.kurierplus.com

PRACA ZA $13.20 Mo¿esz pomóc ludziom, których kochasz i otrzymywaæ za to dobre wynagrodzenie. Jeœli Twoi rodzice, krewni, przyjaciele, s¹siedzi otrzymuj¹ Medicaid lub Medicare, mo¿na zacz¹æ pracowaæ dla nich jako asystent lub pomoc domowa. Nie wymagane certyfikaty. Nasza agencja pomo¿e Ci w tym. Wynagrodzenie $13.20 za godzinê.

Zadzwoñ: tel. 347-462-2610 NYU Langone Faculty Group Practice zatrudni pielegniarkê na pe³ny etat. Wymagania: RN/LPN license, MA certificate Oferujemy bardzo dobre œwiadczenia i konkurencyjne wynagrodzenie dla w³aœciwych kandydatów. Prosimy o wys³anie CV e-mailem do: Elizabeth.tapper@nyulangone.org. Kurier Plus w internecie: www.kurierplus.com

Letnia Promocja Boilerów 4-8 family houses

Acupuncture and Chinese Herbal Center Dr Shungui Cui, L.Ac, OMD, Ph.D

Pijawki Pijawki medyczne stawiane na wszelkie schorzenia Oczyœæ swoje cia³o, pozbêdziesz siê chorób. Pijawki z hodowli, stawiane tylko jeden raz.

(646) 460 4212

Gabinety znajduj¹ siê w Greenpoint, NY, Garfield, NJ

– jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni. LECZY: l katar sienny l bóle pleców l rwê kulszow¹ l nerwobóle l impotencjê zapalenie cewki moczowej l bezp³odnoœæ l parali¿ l artretyzm l depresjê l nerwice l zespó³ przewlek³ego zmêczenia l na³ogi l objawy menopauzy l wylewy krwi do mózgu l alergie l zapalenie prostaty l rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp. l

Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku 144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354 Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 7:00 pm; tel. (718) 359-0956 1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223 Od wtorku do soboty: 12:00-7:00 pm, w niedziele 12:00 - 3:00 pm (718) 266-1018 www.drshuiguicui.com Akcetujemy ubezpieczenia: 1199, Aetna, BCBS, Cigna, Elder Plan, Liberty, Magnacare, Multiplan, Triad Health (VHS), UHC Empire Plan

POLONEZ Z GREENPOINTU BIURO PONOWNIE OTWARTE ZAPRASZAMY WSZYSTKICH BY£YCH I NOWYCH KLIENTÓW

WYCIECZKI * paczki do Polski i Europy * transfer pieniêdzy USME * bilety 159 Nassau Avenue Brooklyn, NY 11222 Tel. 718 - 389 - 6001 polonez159@gmail.com

PACZKI LOTNICZE I MORSKIE DO 43 KRAJÓW

!

Transport pojazdów – niskie koszty transportu Przesiedlenia: du¿y kontener – Gdynia od $1,800 czêœæ kontenera – $110/m3 (cena powy¿ej 10 m ) Serwis od drzwi do drzwi Paczki okazjonalne, kwiaty 3

Ponad 250 autoryzowanych punktów wysy³kowych. Mo¿liwoœæ wysy³ki z dowolnego punktu w USA. Szczegó³owe informacji na www.polonezparcelservice.com

Tel. 1-413-732-3899

!


KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

www.kurierplus.com

19

MENU NA ŒWIÊTO DZIÊKCZYNIENIA 2018 ZUPY:

1. Vegañska zupa z dyni 2. Zupa z indyka z kasz¹ jêcz. 4. Zupa z suszonych grzybów

PRZEK¥SKI:

1. Krewetki koktajlowe 2. Sa³atka z ³ososia 3. Paszteciki francuskie z kiszon¹ kapust¹, pieczarkami lub miêsem

DANIA G£ÓWNE:

1. Pierœ z indyka bez antybiotyków 2. Udko indyka w sosie BBQ 3. Pieczony indyk bez antybiotyków (ca³y lub po³owa) 4. Wêdzona szynka w sosie ananasowym 5. £osoœ grilowany lub na parze 6. Pierœ lub udko kaczki w sosie miodowym 7. Kaczka nadziewana jab³kami 8. Kotlet mielony z indyka bez antybiotyków

OFERTA SPECJALNA

Pieczony indyk w ca³oœci (naturalnie hodowany), nadzienie, warzywa, puree ziemniaczane oraz sos z ¿urawin $26.95 od osoby (4 osoby minimum) i wiele innych dañ poleca Szef Kuchni

$6.95/qt. $6.95/qt. $7.95/qt.

$21.99/lb. $14.99/lb.

Du¿y wybór pó³misków z wêdlinami, przek¹skami i kanapkami. Ceny zró¿nicowane od $55 do $190 w zale¿noœci od rozmiaru pó³miska.

$2.50/ea.

$13.99/lb $7.99/lb $10.99/lb . $10.99/lb.

(Na zamówienie)

DESERY:

$13.99/lb.

1. Ciasto z dyni 9“(Pie) 2. Ciasto z orzechami 9“ (Pie) $7.50/ea. 3. Ciasto z jab³kami 9“ (Pie) $32.95/ea. 4. Ciasto jab³kowo-malinowe z kruszonk¹ 9“ (Pie) $3.95/ea. 5. Ró¿nego rodzaju kruche ciasteczka 6. Domowe tiramisu 7. Mus z owoców leœnych z kremem DANIA WEGETARIAÑSKIE waniliowym 1. Pieczony placek z kukurydzy, $4.50/ea. z warzywami po prowansalsku 2. Organiczny kotlet z soczewicy $3.75/ea. CIASTA: 3. Kotlet wegetariañski z jarmu¿em $3.25/ea. 1. Ciasto z owocami leœnymi 7" $8.99/lb. 4. Grilowane warzywa 2. Ciasto z owocami leœnymi 10" 5. Dziki ry¿ z warzywami $9.99 lb. 3. Ciasto w³oskie z migda³ami $5.25/pc. 6. Lasagna wegetariañska 7. Wegañska kapusta z grzybami $5.99/lb.

JAK ZAMAWIAÆ:

$20.99/ea. $9.99/lb. $7.95/ea. $8.49/ea.

$23.50/ea. $46.50/ea. $44.50/ea.

SERNIKI:

WARZYWA I PRZYSTAWKI: 1. Sa³atka z jarmu¿u z komos¹ ry¿ow¹ i orzechami 2. Organiczna sa³atka ze s³odkich ziemniaków z ananasen 3. Organiczna sa³atka z buraków i marchewki 4. Organiczna sa³atka z kalafiora z papryk¹ i marchewk¹ 5. Organiczna sa³atka z jarmu¿u z grzybami, pomidorami i serem feta 6. Sa³atka z kopru w³oskiego 7. Rzepa z czerwon¹ cebul¹ i marchewk¹ 8. Organiczne baby carots z pietruszk¹ 9. Fasolka z czosnkiem 10. S³odkie ziemniaki pieczone w miodzie 11. Puree ziemniaczane z pieczonym czosnkiem 12. Organiczne pieczone ziemniaki 13. Pieczony ziemniak nadziewany zio³ami i œmietan¹ 14. Nadzienie do indyka 15. Nadzienie do indyka z kasztanami jadalnymi 16. Domowy sos z ¿urawin 17. Buraczki z chrzanem 18. Sos z indyka 19. Bigos z kie³bas¹, bekonem i wêdzon¹ szynk¹

$9.99/lb. $6.99/lb. $8.99/lb. $8.99/lb. $8.99/lb. $6.99/lb. $6.99/lb. $6.99/lb. $6.99/lb. $7.99/lb. $5.49/lb. $5.99/lb. $4.95/ea. $5.99/lb. $7.49/lb. $8.49/lb $6.99/lb. $5.99/lb

1. Waniliowy, malinowy, z ciastkami Oreo 7" 2. Dyniowy 7" 3. Truskawkowy 7" 4. Waniliowy 10" 5. Sernik z dyni 10"

Zamówienie nale¿y odebraæ (No delivery). Zamówienie nale¿y z³o¿yæ

$19.49/ea. $23.99/ea. $18.99/ea.

$15.95/ea. $22.95/ea. $26.95/ea. $37.50/ea. $37.50/ea.

do 20 listopada

Depozyt wymagany jest przy ka¿dym zamówieniu. O rezygnacji poinformowaæ nale¿y dzieñ przed terminem odbioru. Ceny uwzglêdnione w MENU mog¹ ulec zmianie. Talerze, kubki oraz wszelkiego rodzaju jednorazowe dodatki dostêpne za dodatkow¹ op³at¹. Ceny nie zawieraj¹ podatku.

GODZINY OTWARCIA: Czwartek, 22 listopada: 7:30 am - 4 pm Pi¹tek, 23 listopada: 10 am - 6 pm

CIASTA WEGAÑSKIE

(bez mleka, œmietany i jajek) 1. Marchewkowe 2. Czekoladowe 3. Czekoladowo-truskawkowe 4. Mus orzechowy lub malinowy

$51.00/ea. $51.00/ea. $57.00/ea. $41.50/ea.

Zamówienia nale¿y sk³adaæ do wtorku, 20 listopada.

WEGAÑSKIE Pies:

Orzechowe, z dyni, jab³kowe z kruszonk¹, kokosowe lub bananowe $41.50/ea.

SERNIKI WEGAÑSKIE Ze s³odkich ziemniaków, z dyni, orzechowe, ananasowe, migda³owe, bananowe, karmelowe, czekoladowe i wiele innych $57.00/ea.

Zamówienia na ciasta Vegan nale¿y z³o¿yæ do 18 listopada.

Dzia³ ciast poleca wiele innych s³odkoœci

$9.99/lb

KOSZE Z PIECZYWEM: Ma³y – $25.00/ea; Du¿y – $45.00/ea.

Happy

Thanksgiving!

THE GARDEN, 921 Manhattan Avenue Brooklyn, New York 11222, tel. 718-389-6448; www.thegardenfoodmarket.com


20

KURIER PLUS 24 LISTOPADA 2018

www.kurierplus.com


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.