NEW YORK • PENNSYLVANIA • CONNECTICUT • NEW JERSEY • MASSACHUSETTS
ER KURI P L U S
P O L I S H NUMER 1427 (1727)
W E E K L Y
ROK ZA£O¯ENIA 1987
M A G A Z I N E
TYGODNIK
15 STYCZNIA 2022
PE£NE WYDANIE KURIERA W INTERNECIE: WWW.KURIERPLUS.COM
í Odszkodowanie za wypadek w metrze – str. 5 í £aziki na Ksiê¿ycu – str. 8 í Premier, któremu w³os z g³owy nie spad³ – str. 9 í Seks na p³ótnie – str. 12 í Smak Nowego Orleanu – str. 13 í Co trzeba wiedzieæ o IRA przed powrotem... – str. 17 FOT. WERONIKA KWIATKOWSKA
Unia w cieniu
Tomasz Bagnowski
Niezale¿nie od wyniku, rozmowy Rosji z USA i NATO, pokazuj¹ polityczn¹ s³aboœæ Unii Europejskiej. Rozpoczête na pocz¹tku tygodnia negocjacje dotycz¹ce bezpieczeñstwa w Europie przywodziæ mog¹ na myœl okres zimnej wojny kiedy tzw. mocarstwa zachodnie decydowa³y razem z ZSRR o losie innych pañstw i dzieli³y siê strefami wp³ywów. Amerykanie zarzekaj¹ siê wprawdzie, ¿e zasada „nic o was bez was” nadal obowi¹zuje i ¿e ¿adne decyzje dotycz¹ce pañstw europejskich, nie bêd¹ podejmowane bez ich udzia³u. Fakty s¹ jednak takie, ¿e cykl rozmów z Rosj¹ rozpoczê³o w miniony poniedzia³ek w Genewie spotkanie delegacji rosyjskiej i amerykañskiej, które przez osiem godzin negocjowa³y same ze sob¹. Negocjacje te poprzedzi³y dwustronne ustalenia Joe Bidena i W³adimira Putina, którzy tak¿e bez udzia³u sojuszników, konferowali ze sob¹ wirtualnie i telefoniczne. To wrêcz kwintesencja zimnowojennego myœlenia, w którym liczy³o siê tylko zdanie mocarstw. Na tego rodzaju rozmowy zgodzi³ siê prezydent Biden, zapominaj¹c jakby, ¿e Rosja to nie to samo co ZSRR. Wbrew pozorom jednak to nie Rosja i nie – jak twierdz¹ niektórzy – przebieg³oœæ Putina, utorowa³y drogê do negocjacji dotycz¹cych bezpieczeñstwa Europy. Wymusi³o je przeorientowanie amerykañskiej
polityki zagranicznej na rywalizacjê z Chinami. Europa jest dziœ tylko pionkiem w grze pomiêdzy tymi gigantami. To bardziej w wyniku tej gry, a nie takiej czy innej polityki Putina, dosz³o do wzmocnienia strategicznej pozycji Rosji, która trochê niespodziewanie znalaz³a siê w roli stawiaj¹cego warunki i wysuwaj¹cego ¿¹dania. Stany Zjednoczone by skutecznie hamowaæ œwiatow¹ ekspansjê Chin potrzebuj¹ spokoju na Bliskim Wschodzie (st¹d rozmowy nuklearne z Iranem, wycofanie z Iraku i Afganistanu) i jakiegoœ porozumienia z Rosj¹. Dlatego s¹ gotowe przymkn¹æ oczy na ewentualny wzrost znaczenia Iranu, przeciwko czemu protestuje Izrael i Arabia Saudyjska i na destabilizacyjne dzia³ania Rosji, która kilka lat temu zaanektowa³a przecie¿ Krym i wspiera separatystów we wschodniej czêœci Ukrainy. Takie jest geopolityczne t³o rozmów z Rosj¹. Podmiotowoœæ krajów europejskich ma tu niestety drugorzêdne znaczenie i przy okazji ujawnia jak s³abym politycznie tworem jest Unia Europejska. Na ¿adnym etapie negocjacji zapocz¹tkowanych w Genewie politycy reprezentuj¹cy Uniê Europejsk¹ jako instytucjê nie byli obecni. í6
l Planting Fields Arboretum, Oyster Bay, New York
Zakochana w Azji Ula Balicka podró¿uje po ca³ym œwiecie. W wieku 54 lat zrobi³a kurs nurkowania. Z globtroterk¹ rozmawia Katarzyna Nowak. Mimo ukoñczonej szeœædziesi¹tki podró¿ujesz po ca³ym œwiecie. W jakich interesuj¹cych krajach by³aœ, pomijaj¹c tak oczywiste jak Francja czy Anglia? Jestem zakochana w Azji, a dok³adniej w Indonezji. Moim marzeniem jest Papua i Nowa Gwinea. Na razie covid uniemo¿liwia realizacjê tego marzenia. By³am na Madagaskarze, który jest marzeniem wielu podró¿ników, w Indiach, na safari w Afryce ale najbardziej ci¹gnie mnie do Azji. ZjeŸdzi³am ca³e Filipiny, Malezjê, Tajlandiê, Wietnam.
l Ula Balicka
Co jest wyj¹tkowego w Azji? Przyroda. Indonezja le¿y na wielu wyspach i ka¿da z tych wysp ma inn¹ kulturê. Kraj jest muzu³mañski. S³ynne Bali jest wysp¹, gdzie mamy kulturê zwi¹zan¹ z bóstwami hinduistycznymi, co czyni j¹ szalenie barwn¹ i kolorow¹. D¿akarta jest sterylnie muzu³manska. Wyspa Flores z kolei jest katolicka, tam muzu³manie osiadaj¹ tylko na wybrze¿ach. Wysta Celebes w Sulawezji jest wysp¹ muzu³mañsk¹ i protestanck¹, gdzie s¹ najs³ynniejsze na œwiecie obrz¹dki pogrzebowe. Rdzenni mieszkañcy maj¹ wielki szacunek dla przodków. Najbiedniejszy kraj Afryki, jeden z naj-
biedniejszych krajów œwiata to Madagaskar. Tam ludzie chodz¹ bez butów ale raz na dziesiêæ lat wykopuj¹ szcz¹tki swoich bliskich, zbieraj¹ siê ca³¹ rodzin¹ i przewijaj¹ te szcz¹tki w jedwabne ca³uny. To s¹ dla nich ogromne koszty. Na Celebes z kolei pogrzeby s¹ wykwintne. Nieboszczyk le¿y w domu dziesiêæ, czasami nawet piêtnaœcie lat by rodzina mog³a uzbieraæ pieni¹dze na pogrzeb. By przodek dosta³ siê do nieba musi go tam zaprowadziæ duch. Najmocniejszym duchem pomagaj¹cym w przejœciu do innego œwiata jest bia³y byk. Ale to zwierzê kosztuje tam oko³o trzydziestu tysiecy dolarów. Uczestniczy³am w takiej uroczystoœci. Bra³o w niej udzia³ oko³o tysiac osób. Rogi byków przybijane s¹ do chat. A same pogrzeby s¹ rozœpiewane, roztañczone, bardzo kolorowe. Ludzie przybywaj¹ z kilku wiosek i wspólnie siê raduj¹. To jest kilkudniowy obrz¹dek, gdzie jest du¿o alkoholu, du¿o jedzenia i du¿o tañca. Jak siê przygotowujesz do podró¿y? W szkole podstawowej na pytanie nauczycielki o kraje azjatyckie dostawa³am wysypki bo nic mi nie mówi³y te malutkie wysepki po³o¿one na krañcach œwiata. í 20
2
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
www.kurierplus.com
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
www.kurierplus.com
3
Wieczór z Magdalen¹ Baczewsk¹ Instytut Józefa Pi³sudskiego w Ameryce zaprasza w dniu 25 stycznia (wtorek) o godz. 18-tej na spotkanie z pianistk¹ Magdalen¹ Baczewsk¹ poprzez komunikator Zoom. Artystka opowie o swoich zainteresowaniach muzyk¹, dzieciñstwie spêdzonym w Katowicach, studiach w Nowym Jorku i pó¿niejszej miêdzynarodowej karierze. Razem bêdziemy mogli zobaczyæ i pos³uchaæ utworów muzycznych wykonanych przez Magdalenê Baczewsk¹ z jej studia muzycznego w Nowym Jorku. Konieczna rejestracja online: https://us06web.zoom.us/webinar/register/WN_4jOuB-JKTAaDE_bqA8vqVA Magdalena Baczewska – pianistka i klawesynistka, naukê gry na fortepianie rozpoczê³a w wieku piêciu lat w rodzinnych Katowicach pod opiek¹ Jadwigi Góreckiej. Ukoñczy³a studia pianistyczne (Bachelor i Masters) w Mannes College, a nastêpnie podjê³a studia doktoranckie w Manhattan School of Music w klasie Constance Keene, uzyskuj¹c stopieñ Doctor of Musical Arts w 2008 roku. Magdalena Baczewska obecnie jest dyrektorem Music Performance Program na Wydziale Muzycznym Columbia University w Nowym Jorku, gdzie wyk³ada tak¿e
historiê muzyki. Prowadzi równie¿ o¿ywion¹ dzia³alnoœæ koncertow¹ oraz pedagogiczn¹ (w zakresie pianistyki). Od 2007 corocznie koncertuje oraz naucza na festiwalu International Keyboard Institute w Nowym Jorku. Prowadzi tak¿e kursy mistrzowskie w Centralnym Konserwatorium w Pekinie, New York Piano Festival, Sound of Manhattan International Music Festival oraz w Akademii Muzycznej w Hong Kongu. Koncertuje tak¿e dla publicznoœci polonijnej. PR
Pokazy filmu o Matce Ró¿y Czackiej i kardynale Stefanie Wyszyñskim
Godny pochówek
W najbli¿szych dniach w Nowym Jorku obejrzeæ bêdzie mo¿na film „Wyszyñski – zemsta czy przebaczenie”, o beatyfikacji Matki Ró¿y Czackiej oraz ksiêdza prymasa Stefana Wyszyñskiego. Film jest w jêzyku polskim z angielskimi napisami. Czas trwania: 90 minut. Przed filmem i po filmie spotkanie z producentem – Maciejem Syk¹.
„Regan” pierwszy z prawej.
NAJBLI¯SZE POKAZY FILMU w NOWYM JORKU w styczniu 2022: 15 stycznia – sobota – St. Hedwig's Church, Floral Park, godzina 6:00 pm 16 stycznia – niedziela – Our Lady of the Assumption, Copiague, 5:00 pm 17 stycznia – poniedzia³ek – St. Hedwig's Church, Floral Park, 7:00 pm 19 stycznia – œroda – parafia œw. Izydora – Paulini, Riverhead, 7:00 pm 22 stycznia – sobota – parafia œw. Stanis³awa Kostki, Greenpoint 23 stycznia – niedziela – parafia œw. Stanis³awa Kostki, Greenpoint „Wyszyñski – zemsta czy przebaczenie” to opowieœæ o cz³owieku, który w obliczu wojny musi dokonywaæ trudnych wyborów i odpowiedzieæ sobie na pytanie „Jak mi³owaæ nieprzyjació³, kiedy przysz³o nam do nich strzelaæ?” Film nie jest kolejnym pomnikiem – ukazuje on ¿ywego, m³odego nie tylko kap³ana, ale przede wszystkim cz³owieka, który musia³ dokonywaæ nie³atwych wyborów. Film, który ods³ania nieznane dot¹d losy m³odego ksiêdza porucznika Wyszyñskiego. Siostrê Ró¿ê Czack¹ gra Ma³gorzata Ko¿uchowska, a kardyna³a Wyszyñskiego Ksawery Szlenkier. PR
NEW YORK • PENNSYLVANIA • CONNECTICUT • NEW JERSEY • MASSACHUSETTS
KURIER P L U S
P O L I S H
W E E K L Y
M A G A Z I N E
redaktor naczelny
Zofia Doktorowicz-K³opotowska ki
sta³a wspó³praca
Maria Bielski, Andrzej Józef D¹browski, Ma³gorzata Ka³u¿a, Czes³aw Karkowski, Krzysztof K³opotowski, Bo¿ena Konkiel, Weronika Kwiatkowska, Jolanta Szczepkowska, Katarzyna Zió³kowska
Zawiadamiamy, ¿e 4 stycznia tego roku zmar³ bezdomny Krzysztof Sobczyñski, pseudonim „Regan”. Krzysztof Sobczyñski jest ostatnim z du¿ej grupy bezdomnych Greenpointu i Williamsburga, których tutejsi wolontariusze, wspólnie z lokalnymi koœcio³ami przez wiele lat wspomagali na ró¿ne sposoby. Szczególnie w okresie zimowym dbali, aby ¿aden z nich nie zamarz³ w parku, czy na ulicy. Ostatnio bezdomni zostali ulokowani w hotelach, gdzie jak sami mówi¹ maj¹ w miarê dobre warunki. Jednak nadal s¹ tacy, którzy z ró¿nych przyczyn wybieraj¹ ¿ycie na ulicy. I tu praca woluntariuszy jest nie zast¹piona.
Œp. Krzysztof dwa lata temu trafi³ do szpitala, gdzie amputowano mu obydwie nogi. Po jego œmierci szpital zaproponowa³ pochówek w zbiorowym, anonimowym grobie. Znajomi œp. Krzysztofa i woluntariusze nie mogli tego zaakceptowaæ i podjêli dzia³ania, aby cia³o œp. Krzysztofa by³o godnie pochowane w grobie oznaczonym jego nazwiskiem. Przy znaczonym wsparciu zak³adu pogrzebowego Artur Funeral Home uda³o siê tego dokonaæ. Zapraszamy na pogrzebow¹ Mszê œw. w pi¹tek 14 stycznia o godzinie 10 rano w koœciele œw. Stanis³awa Kostki na Greenpoincie. Po Mszy œw. urna z prochami bêdzie pochowana na cmentarzu Calvary.
Woluntariusze Homeless SOS
fotografia
Kurier Plus, Inc. Adres: 145 Java Street
wydawcy
Tel: (718) 389-3018 (718) 389-0134 E-mail: kurier@kurierplus.com Internet: www.kurierplus.com
Zosia ¯eleska-Bobrowski John Tapper Zofia Doktorowicz-K³opotowska Adam Mattauszek
Brooklyn, NY 11222
Redakcja nie odpowiada za treœæ og³oszeñ.
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
4
Na drogach Prawdy Bo¿ej
www.kurierplus.com
Ks. Ryszard Koper
Od poligamii do monogamii Trzeciego dnia odbywa³o siê wesele w Kanie Galilejskiej i by³a tam Matka Jezusa. Zaproszono tak¿e na to wesele Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrak³o wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie maj¹ ju¿ wina”. Jezus jej odpowiedzia³: „Czy¿ to moja lub Twoja sprawa Niewiasto? Czy¿ jeszcze nie nadesz³a godzina moja?” Wtedy Matka powiedzia³a do s³ug: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Sta³o zaœ tam szeœæ st¹gwi kamiennych przeznaczonych do ¿ydowskich oczyszczeñ, z których ka¿da mog³a pomieœciæ dwie lub trzy miary. Jezus rzek³ do s³ug: „Zaczerpnijcie teraz i zanieœcie staroœcie weselnemu”. Ci zanieœli. A gdy starosta weselny skosztowa³ wody, która sta³a siê winem- nie wiedzia³ bowiem sk¹d ono pochodzi. J 2, 1-9
S
igmund Freud, austriacki lekarz ¿ydowskiego pochodzenia, neurolog, twórca psychoanalizy napisa³, ¿e w ka¿dym ma³¿eñstwie s¹ cztery osoby. Dwóch mê¿czyzn i dwie kobiety. Pierwszy mê¿czyzna i pierwsza kobieta to realne osoby ze swoimi wadami i zaletami. Druga para to wytwór ¿yczeniowej wyobraŸni partnera. Osoba, któr¹ poœlubiamy to prawie idea³, bez ¿adnych wad. Najczêœciej tak¹ osobê poznajemy na pocz¹tku. M³odzi s¹ sob¹ zauroczeni. Mówimy, ¿e patrz¹ na œwiat a szczególnie na swojego partnera przez ró¿owe okulary. Taka „poligamia” niczego dobrego nie wró¿y ma³¿eñstwu. Aby ma³¿eñstwo przetrwa³o konieczne jest przejœcie do zwi¹zku „monogamicznego” tzn. poœlubiæ jednego mê¿czyznê i jedn¹ kobietê. Trwa³oœæ i szczêœcie ma³¿eñskie zale¿¹ od naszej m¹droœci i wysi³ku, aby mê¿czyznê naszych marzeñ odnaleŸæ w konkretnym „egzemplarzu”, który ma wiele wspania³ych cech, ale nie jest wolny od wad. Autentyczna i szczera mi³oœæ jest najwa¿niejsz¹ si³¹ w tej transformacji.
U
œwiadomienie sobie, ¿e osoba, któr¹ poœlubiliœmy, jest daleka od idea³u i o wiele mniej „niezwyk³a”, ni¿ myœleliœmy, jest powodem kryzysu, z którym boryka siê prawie ka¿de ma³¿eñstwo. Rabin Harold Kushner porusza ten problem w ksi¹¿ce Overcoming Life’s Disappointments. Autor zauwa¿a, ¿e nie chodzi tu tylko o niedoci¹gniêcia naszego wspó³ma³¿onka: „Przyznajê, ¿e istnieje sk³onnoœæ do pozostania w zwi¹zku ma³¿eñskim z osob¹, któr¹ poœlubiliœmy. Uwa¿am, ¿e istnia³y powody, dla których zdecydowaliœmy siê na ma³¿eñstwo z t¹ w³aœnie osob¹. Istniej¹ one nadal, tylko s¹ g³êboko zakopane pod gruzami b³êdów, zranionych uczuæ, niedobrych s³ów, pos¹dzeñ. Oczywiœcie nie dotyczy to przypadków przemocy fizycznej i psychicznej, które nie mog¹ byæ tolerowane w zwi¹zkach ma³¿eñskich. Wierzê jednak, ¿e przy odrobinie dobrej woli w odkopywaniu tych wartoœci mo¿emy na nowo odkryæ piêkno uczuæ, które kiedyœ po³¹czy³y ma³¿onków. Mogê to poprzeæ licznymi przypadkami uzdrowionych ma³¿eñsw”. „W tym pojednawczym uzdrawianiu ma³¿eñstwa ogromn¹ role odgrywa pokora. Pozwala ona dostrzec nasze niedoci¹gniêcia, które spowodowa³y kryzys ma³-
¿eñski. Po takim odkryciu staniemy siê bardziej tolerancyjni wobec niedoci¹gniêæ naszego partnera. Mój znajomy, doradca ma³¿eñski, czêsto pyta³ parê, która przysz³a do niego po radê: ‘Wiele s³ysza³em waszych narzekañ na siebie. Czy mo¿ecie mi powiedzieæ, na ile wasze osobiste postêpowanie i zachowanie przyczyni³o siê do kryzysu ma³¿eñskiego i co ka¿de z was mo¿e teraz zrobiæ, aby uzdrowiæ wasz¹ sytuacjê ma³¿eñsk¹?” Bo czym jest wzajemna mi³oœæ i mi³oœæ Boga do nas? Jest pragnieniem zaakceptowania czegoœ, co nie jest perfekcyjne. Chrystus odda³ z mi³oœci do nas grzeszników swoje ¿ycie na krzy¿u. Jeœli jesteœ wystarczaj¹co dojrza³y, aby kogoœ kochaæ, prawdopodobnie jesteœ wystarczaj¹co doj- Giotto di Bondone – Wesele w Kanie rza³y, aby kochaæ osobê, z któr¹ mieszkasz, nawet jeœli nie jest osob¹, ma³¿eñsk¹ oraz to, ¿e Ciê nie opuszczê a¿ do œmierci. Tak mi dopomó¿ Panie Bo¿e w której siê zakocha³eœ i poœlubi³eœ”. Wszechmog¹cy w Trójcy Jedyny i Wszyczasie pielgrzymek do Ziemi scy Œwiêci.” Bardzo czêsto ma³¿onkowie Œwiêtej odwiedzamy miejsca upamiêtnia- wypowiadaj¹ te s³owa ze ³zami w oczach. j¹ce ¿ycie, œmieræ i zmartwychwstanie Je- A ja jestem pewien, ¿e wypowiadaj¹ je zusa. Wœród nich szczególne miejsce zaj- bardziej œwiadomie, bo dobrze wiedz¹ co muje Golgota. Na kolanach, w nabo¿nym to jest prawdziwa mi³oœæ, która najpe³niej skupieniu przesuwamy siê ku szczelinie wyra¿a siê w s³u¿bie ma³¿onkowi i akcepw skale, w której postawiono krzy¿ Chry- tacji go takim jakim on jest w rzeczywistusa. Dotykamy ska³y, po której zapewne stoœci z jego wadami i zaletami. Patrz¹c sp³ywa³a krew naszego Zbawcy, która na pary ma³¿eñski ponawiaj¹ce œluby myuœwiadamia nam jak¹ mi³oœci¹ Bóg nas œlê, ¿e przesz³y one drogê od poligenizmu umi³owa³. Z tego miejsca brzmi¹ niezwy- do monogenizmu. M¹¿, który ma swoje kle wyraziœcie i przekonywuj¹co s³owa wady, jest tym samym mê¿em, którego Jezusa: „To jest moje przykazanie, aby- malowa³y nasze najpiêkniejsze marzenia. œcie siê wzajemnie mi³owali tak jak Ja A sta³o siê to dziêki prawdziwej mi³oœci, was umi³owa³em”. Taka mi³oœæ ma byæ któr¹ Jezus ukaza³ na Golgocie i w Kanie fundamentem ka¿dej naszej mi³oœci, Galilejskiej. w tym tak¿e ma³¿eñskiej, któr¹ w sposób a zaproszenie nowo¿eñców Jezus szczególny wspominamy w innym miejscu pielgrzymkowym jakim jest Kana Ga- wraz z Maryj¹ i uczniami przyby³ na ich lilejska, miejsce pierwszego cudu Jezusa, wesele w Kanie Galilejskiej. Podczas uczty weselnej zabrak³o wina. Ten brak dokonanego za wstawiennictwem Maryi. W tym niezwyk³ym miejscu ma³¿onko- móg³ popsuæ ca³e przyjêcie i okryæ nowowie w czasie podnios³ej uroczystoœci po- ¿eñców wstydem. Bo tak jak dziœ tak nawiaj¹ œluby ma³¿eñskie. Tak jak i dawniej, to wstyd zaprosiæ goœci i nie przed wielu laty trzymaj¹ siê za rêce i po- mieæ ich czym poczêstowaæ. Maryja zawtarzaj¹ s³owa przysiêgi ma³¿eñskiej: uwa¿y³a to i dyskretnie mówi o tym Syno„Œlubujê Ci mi³oœæ, wiernoœæ i uczciwoœæ wi. Nastêpnie z wielk¹ ufnoœci¹ i wiar¹
W
N
zwraca siê do s³ug prosz¹c, aby do koñca wype³nili wolê Jezusa. Maryja wie, ¿e cokolwiek Jezus powie i zrobi, to bêdzie najlepsze. Jezus na proœbê Matki cudownie ratuje piêkno przyjêcia weselnego, piêkno pierwszych wspólnych chwil nowo¿eñców. Mo¿emy powiedzieæ, ¿e Jezus przekszta³ca to co niedoskona³e w doskona³e. Przyjêcie weselne, na którym zabrak³o wina na pewno nie nale¿a³oby do doskona³ych. Jednak w ma³¿eñstwie chodzi o coœ wiêcej ni¿ tylko przyjêcie weselne. Najwa¿niejsza jest nasza mi³oœæ, która nie jest wolna od wad i braków. W Chrystusie staje siê doskona³a. Jezus, który by³ goœciem na weselu w Kanie Galilejskiej, dokona³ uœwiêcenia ludzkiej mi³oœci. Ten, który jest Mi³oœci¹, czyni pierwszy cud, pouczaj¹cy znak dla uczniów i dla ca³ego Koœcio³a. Chrystus uœwiadamia nam, ¿e jeœli chcemy, aby nasze szczêœcie trwa³o zawsze, nie tylko chwilê, to musimy zacz¹æ budowaæ je na mocnych fundamentach. Mi³oœæ nie ogranicza siê do sentymentu, uczuæ, emocjonalnej bliskoœci, ale wyra¿a siê w konkretnym czynie. Pokazuje, ¿e chrzeœcijanin w d¹¿eniu do szczêœcia nie mo¿e pomin¹æ mi³oœci, która poszukuj¹c dobra ukochanej osoby staje siê wyrzeczeniem i jest gotowa do poœwiêceñ na wzór mi³oœci Chrystusowej. Tak jak w Kanie Galilejskiej tak i w naszym ¿yciu Maryja odgrywa wa¿n¹ rolê. Wskazuje na swojego Syna i mówi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. A gdy Jej us³uchamy, wtedy Chrystus nasz¹ niedoskona³¹ mi³oœæ przemieni w doskona³¹, nasz niedosyt w nasycenie, rozczarowanie w radoœæ, problemy w pokój ich rozwi¹zania, nasze z³e relacje z innymi w przyjaŸñ itd. A to wystarczy, aby dotrzymaæ przyrzeczeñ, które ma³¿onkowie sk³adaj¹ sobie wzajemnie przy o³tarzu. m
Zapraszamy na stronê Autora: www.ryszardkoper.com.pl
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
www.kurierplus.com
5
Jak otrzymaæ odszkodowanie za wypadek w metrze? W niedawnej sprawie u¿ytkownik metra dozna³ obra¿eñ schodz¹c po schodach stacji metra. Poœlizgn¹³ siê on na porzuconej karcie MetroCard le¿¹cej na schodach i dozna³ powa¿nego z³amania nogi, wymagaj¹cego interwencji chirurgicznej. W sprawach dotycz¹cych poœlizgniêæ i potkniêæ w metrze (oraz na posesjach), podmiot odpowiedzialny za sprz¹tanie pomieszczeñ musi udowodniæ, ¿e zosta³o zrobione wszystko, co jest od niego wymagane, zanim bêdzie móg³ twierdziæ, ¿e nie ponosi odpowiedzialnoœci za wypadek. Poszkodowany podró¿ny pozwa³ Zarz¹d Transportu Miejskiego miasta Nowy Jork twierdz¹c, ¿e obecnoœæ porzuconych biletów MetroCard na stacji metra by³a permanentn¹ i nigdy nie rozwi¹zan¹ sytuacj¹. W odpowiedzi przedstawiciel Zarz¹du Transportu Miejskiego stwierdzi³, ¿e podmiot odpowiedzialny za sprz¹tanie stacji metra przestrzega³ regularnego harmonogramu sprz¹tania stacji i z tego powodu nie ponosi odpowiedzialnoœci za odniesione obra¿enia. Strona poszkodowana zakwestionowa³a stanowisko Zarz¹du Transportu Miejskiego. Osoba sprz¹taj¹ca stacjê metra zezna³a bowiem, ¿e porzucone karty by³y sta³ym elementem wygl¹du schodów i wymaga³y nieustannego sprz¹tania. Dodatkowo stwierdzi³a ona, ¿e nie zawsze przestrzega³a pisemnego harmonogramu sprz¹tania i ¿e owo zaniedbanie obejmowa³o równie¿ datê wypadku. Osoba sprz¹taj¹ca nie by³a tak¿e w stanie stwierdziæ, kiedy po raz ostatni przed wypadkiem schody by³y sprawdzane lub sprz¹tane. Po zakoñczeniu fazy przedprocesowej prawnicy Zarz¹du Transportu Miejskiego wyst¹pili do s¹du z wnioskiem o oddalenie pozwu poszkodowanego podró¿nego. Stwierdzili oni, ¿e pracownicy odpowiedzialni za sprz¹tanie stacji metra nie zostali powiadomieni o porzuconych na schodach kartach i dlatego nie mieli wystarczaj¹co du¿o czasu, aby przed wypadkiem je posprz¹taæ. Dodatkowym argumentem by³o stwierdzenie, ¿e pracowników odpowiedzialnych za sprz¹tanie sta-
cji metra obowi¹zuje odpowiedni harmonogram, który obejmuje regularne kontrole stacji i sprz¹tanie wszystkich znalezionych w tym czasie œmieci. S¹d ni¿szej instancji zgodzi³ siê z argumentacj¹ prawników Zarz¹du Transportu Miejskiego i oddali³ sprawê. Po odwo³aniu siê poszkodowanego, s¹d apelacyjny odrzuci³ decyzjê s¹du pierwszej instancji i pozwoli³ na kontynuacjê procesu cywilnego. W Nowym Jorku w³aœciciel nieruchomoœci jest odpowiedzialny za utrzymanie i kontrolê pomieszczeñ, czyli w tym przypadku stacji metra. Musi on równie¿ wykazaæ, ¿e nie otrzyma³ wczeœniejszego powiadomienia o zagro¿eniu, które mog³o spowodowaæ obra¿enia cia³a. Mo¿e to byæ tzw. powiadomienie faktyczne – na przyk³ad zauwa¿ony przez pracownika uszkodzony schodek lub uszkodzona porêcz na stacji metra. Mo¿e to byæ równie¿ tzw. powiadomienie konstruktywne – w którym stan zagro¿enia istnia³ wystarczaj¹co d³ugo, aby osoba odpowiedzialna za kontrolê pomieszczeñ zauwa¿y³a go i dokona³a naprawy. W takim przypadku Zarz¹d Transportu Miejskiego by³ zobowi¹zany do wykazania, ¿e przestrzegane by³y prawid³owe procedury sprz¹tania w dniu wypadku – kiedy ostatni raz sprawdzane lub sprz¹tane by³y schody stacji i czy podczas tej kontroli by³y znalezione jakieœ porzucone karty przejazdu lub inne œmieci.
Chcê ci powiedzieæ...
Ojciec Pawe³ Bielecki
Po rozmowie z libañsk¹ matk¹ Take sobie myœle, ¿e wy Matki…, Mamy na ca³ym œwiecie…, macie zawsze pod górê. Wydaje mi siê, ¿e Wasz¹ najwa¿niejsz¹ i najpiêkniejsz¹ zarazem misj¹ jako Matek jest sklejanie na ile siê da codziennoœci, której bohaterami s¹ Wasze dzieci. To sklejanie ma swoje wzloty i upadki. Pora¿ki i sukcesy. Walczycie. Nawet jeœli siê czasami poddajecie to wie o Tym tylko Bóg i fili¿anka kawy, w któr¹ wpatrujecie siê codziennie rano. Wstajecie znowu ka¿dego dnia by jeszcze raz spróbowaæ z chaosu z³ych decyzji wyprowadziæ tych, których kochacie, których karmicie s³owem, nadziej¹, uœmiechem… czyli waszych najbli¿szych. Nie mam w¹tpliwoœci, ¿e w niebie bêdzie Wam dane specjalne miejsce. Niebo Wam siê nale¿y w nagrodê za tê Wasz¹ walkê, za ten upór, za nieprzespane noce, za wyczekiwanie i wypatrywanie Waszych pociech, sprawdzanie czy s¹ bezpieczni, czy s¹ szczêœliwi…, za sklejanie codziennoœci, która nie zawsze jest uskrzydlaj¹ca. Trzymaj sie dzielnie kimkolwiek jesteœ Drogi Czytelniku!
m
W tej sprawie poszkodowany podró¿ny by³ w stanie cofn¹æ decyzjê s¹du pierwszej instancji. S¹d apelacyjny zgodzi³ siê ze stron¹ poszkodowan¹, ¿e Zarz¹d Transportu Miejskiego nie by³ w stanie udowodniæ braku powiadomienia o porzuconych na schodach kartach metra. Czyni¹c to, s¹d apelacyjny uwzglêdni³ zeznania osoby sprz¹taj¹cej stacjê metra, która zezna³a, ¿e otrzyma³a odpowiedni¹ instrukcjê sprz¹tania i pisemny harmonogram. To potwierdzi³o, ¿e Zarz¹d Transportu Miejskiego mia³ w swoich procedurach punkt dotycz¹cy sprz¹tania i usuwania porzuconych na schodach kart metra. Osoba sprz¹taj¹ca przyzna³a równie¿, ¿e nie pamiêta, czy przestrzega³a harmonogramu sprz¹tania w dniu wypadku oraz nie by³a w stanie stwierdziæ, kiedy ostatni raz sprz¹ta³a lub sprawdza³a schody metra przed wypadkiem. Na podstawie braku wiedzy osoby sprz¹taj¹cej o tym, czy zastosowa³a siê ona do procedur sprz¹tania, s¹d apelacyjny astwierdzi³, ¿e Zarz¹d Transportu Miejskiego nie udowodni³ przestrzegania harmonogramu sprz¹tania i usuwania problemu porzuconych kart. Przypadek ten pokazuje, ¿e w³aœciciel nieruchomoœci odpowiedzialny za utrzymanie budynku lub przestrzeni publicznej musi mieæ takich pracowników, którzy przestrzegaj¹ instrukcji i harmonogramu. W przypad-
Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapraszamy do bezp³atnej konsultacji pod numerem telefonu 212-514-5100, emaliowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kancelarii na dolnym Manhattanie. Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie internetowej (www.plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu, który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.
The Platta Law Firm, PLLC 42 Broadway, Suite 1927, NY, NY 10004
www.plattalaw.com tel. 212 – 514 – 5100
ku poœlizgniêcia siê i upadku na œmieciach lub innej zaniedbanej powierzchni wa¿ne jest, aby jak najszybciej skontaktowaæ siê z prawnikiem. Nasi detektywi mog¹ natychmiast udaæ siê na miejsce wypadku i porozmawiaæ ze wszystkimi œwiadkami lub pracownikami, którzy zaobserwowali niebezpieczne warunki. Badaj¹c tak szybko miejsce wypadku mo¿emy udowodniæ, ¿e warunki by³y niebezpieczne, a w³aœciciel nieruchomoœci by³, a przynajmniej powinien byæ ich œwiadomy. m
122 Nassau Avenue, Brooklyn, New York 11222 tel. (718) 349-2300, fax: (718) 349-2332 e-mail: joannagwozdzlaw@gmail.com
Bardzo proszê o kontakt pod numer (718) 349-2300 aby umówiæ siê na bezp³atn¹ konsultacjê w celu omówienia Pañstwa sprawy. NIE POZWÓL, aby Twój maj¹tek przej¹³ dom starców, by Twoi najbli¿si byli pozbawieni spadku. NIE DOPUŒÆ, aby Twoje niepe³nosprawne dziecko straci³o œwiadczenia socjalne. PORADY W ZAKRESIE: v v v v v v v v
TESTAMENTY TRUSTS HOME CARE MEDICAID NURSING HOME MEDICAID POWER OF ATTORNEY HEALTH CARE PROXY PRAWO SPADKOWE NIERUCHOMOŒCI
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
6
www.kurierplus.com
Widziane z Providence...
Kazimierz Wierzbicki
Start Polskiego £adu Prawo i Sprawiedliwoœæ ma pe³n¹ wolê doprowadzenia do kolejnego zwyciêstwa, najlepiej w wyborach w roku 2023. Choæ mo¿e siê zdarzyæ, ¿e bêdzie to wczeœniej – to co prawda ma³o prawdopodobne, ale wykluczyæ tego ca³kowicie nie mo¿na. W takiej sytuacji te¿ bêdziemy walczyæ o zwyciêstwo. Mamy wielk¹ szansê wygraæ, ale pewne elementy w sposobie naszego dzia³ania te¿ musz¹ siê zmieniæ. Jaros³aw Kaczyñski, wywiad dla tygodnika „Sieci”
Pocz¹tek 2022 roku to równie¿ pocz¹tek wprowadzania programu reform spo³eczno-gospodarczych zwanego Polskim £adem. Program ten jest sztandarowym projektem obozu rz¹dowego. Mia³ byæ lokomotyw¹ wyborcz¹ sprawuj¹cych w³adzê przed wyborami 2023 r. Jak na razie rzeczywistoœæ okaza³a siê mniej ró¿owa. G³ównym elementem Polskiego £adu jest reforma podatkowa dziêki której olbrzymia wiêkszoœæ spo³eczeñstwa ma skorzystaæ na obni¿ce podatkowej. Jedynie oko³o 10 procent najbogatszych odczuje niewielki wzrost kwoty odprowadzanej na rzecz pañstwa. Rzecz jednak w tym, ¿e miliony obywateli zyska na reformie podatkowej nie wiêcej niz kilkaset z³otych w skali rocznej. Suma ta zostanie
poch³oniêta wskutek wzrostu cen spowodowanych inflacj¹. Z drugiej strony setki tysiêcy w³aœcicieli drobnych i œrednich firm nie odczuje w ogóle ulgi podatkowej ze wzglêdu na wprowadzenie tzw. sk³adki zdrowotnej – op³aty za korzystanie z us³ug medycznych. Rz¹d od samego pocz¹tku nie ma szczêœcia z Polskim £adem. Wskutek pomy³ki pierwsze wyp³aty w nowym systemie dla nauczycieli i s³u¿b mundurowych okaza³y siê mniejsze ni¿ powinny byæ. Poszkodowani maj¹ otrzymaæ wyrównanie w przysz³ym miesi¹cu. Nie bêdzie to mia³o powa¿nego wp³ywu na notowania obozu w³adzy, gdy¿ wiêkszoœæ nauczycieli i tak nie g³osuje na Zjednoczon¹ Prawicê. Jednak „z³y smak” pozosta³. Jakby koalicja rz¹dowa nie mia³a za ma³o k³opotów, nowy rok przyniós³ sprawê Miros³awa Jasiñskiego, który obj¹³ funkcjê ambasadora RP w Czechach zaledwie kilka tygodni temu. W wywiadzie udzielonym niemieckiej stacji radiowej „Deutsche Welle” Jasiñski zosta³ zapytany o kwestiê polsko-czeskiego sporu o kopalniê w Turowie. Ambasador przyzna³, ¿e mo¿na by³o zrobiæ wiêcej i sprawiæ, aby do konfliktu w ogóle nie dosz³o. Dyplomata winy doszukuje siê po stronie Polski i stwierdza: „Ten problem powinien by³ byæ rozwi¹zany nawet nie na poziomie prezesów, a dyrektorów technicznych kopalni. Ka¿da powa¿na firma ma przecie¿ oddzia³ zajmuj¹cy siê naprawianiem szkód. Nazywamy to odpowiedzialnym biznesem. To by³ brak empatii, brak zrozumienia i brak chêci podjêcia dialogu – i to w pierwszym rzêdzie z polskiej strony”. Kopalnia Wêgla Brunatnego Turów przylega do czeskiej granicy i od lat przysparza problemów mieszkañcom okolicznych miejscowoœci, którzy musz¹ znosiæ py³, ha³as i niedobory wody. Mimo to polski resort œrodowiska przed³u¿y³ jej koncesjê wydobywcz¹, pomijaj¹c w tych
Unia w cieniu í1 Rosja rozmawia³a z USA i NATO. Josep Borrell Fontelles, wysoki przedstawiciel UE do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeñstwa zosta³ ca³kowicie zignorowany. W tym kontekœcie jego niedawne zapewnienia, ¿e: „Unia Europejska jest najbardziej niezawodnym partnerem Ukrainy”, brzmi¹ nieco groteskowo. Za s³aboœæ Unii Europejskiej winy nie ponosz¹ jednak Stany Zjednoczone, lecz raczej ju¿ ona sama. Unia nie przemawia po prostu jednym g³osem i nie ma jednej polityki zagranicznej. Francja i Niemcy, nie ogl¹daj¹c siê na interesy innych krajów UE, od lat prowadz¹ w³asne rozmowy z Rosj¹. Ukoñczenie drugiej nitki Gazoci¹gu Pó³nocnego, który omija Ukrainê i Polskê i w ogóle ca³y ten projekt, by³ mo¿liwy przede wszystkim dziêki porozumieniu Niemiec i Rosji. Wbrew stanowisku Polski i innych krajów Europy Wschodniej. Francja tak¿e próbuje wypracowaæ sobie osobn¹ pozycjê w stosunkach z Rosj¹ i dziêki niej dyktowaæ niejako innym krajom UE jak maj¹ postêpowaæ z Putinem. Z kolei kraje by³ego bloku wschodniego, w tym g³ównie Polska, ca³kowicie s³usznie zreszt¹, nie wierz¹
uzgodnieniach stronê czesk¹. W odpowiedzi Czesi wnieœli przeciw Polsce skargê do Trybuna³u Sprawiedliwoœci UE. Latem 2021 r. TSUE przychyli³ siê do wniosku Czechów i zgodzi³ siê na zastosowanie œrodka tymczasowego w postaci zaprzestania wydobycia. Polska odmówi³a, twierdz¹c, ¿e to niemo¿liwe do zrealizowania. We wrzeœniu TSUE zas¹dzi³ karê 500 tys. euro za ka¿dy dzieñ pracy kopalni. Rz¹d PiS oœwiadczy³, ¿e p³aciæ nie zamierza wysuwaj¹c argumenty o bezpieczeñstwie energetycznym. Wywiad odbi³ siê szerokim echem w szeregach PiS. Politycy rz¹dz¹cej prawicy domagali siê natychmiastowej dymisji ambasadora. Wicepremier Jacek Sasin oœwiadczy³: „Od osoby, która reprezentuje Polskê za granic¹, nale¿y oczekiwaæ, ¿e wypowiadaj¹c siê w tak kluczowych sprawach jak Turów, najpierw pozyska wiedzê i pozna fakty. Bezrefleksyjne powielanie obcej narracji szkodzi interesom Polski”. Natomiast europos³anka Anna Zalewska w wywiadzie dla wpolityce. pl mówi³a: „Nazywam to wprost – to zdrada dyplomatyczna i ¿¹dam natychmiastowej dymisji ambasadora. To jest antypolski wywiad. W dodatku ambasador uznaje za stosowne, ¿eby swojego pierwszego wywiadu na temat bardzo bolesnej sprawy, jak¹ jest kwestia kopalni Turów, udzielaæ niemieckiemu medium. On nie powinien byæ ambasadorem ani minuty d³u¿ej”. Wielu komentatorów wskazuje, ¿e bardzo rzadko zdarza siê aby dyplomata dzia³a³ przeciw interesom w³asnego kraju. Jak poinformowa³ na Twitterze rzecznik rz¹du Piotr Müller, „procedura odwo³ania” ambasadora zosta³a ju¿ wszczêta. * Facebook zamkn¹³ stronê Konfederacji RP, legalnej partii politycznej maj¹cej sw¹ reprezentacjê w sejmie. Oficjalnym powodem tej decyzji jest u¿ywanie przez
Wprowadzenie Polskiego £adu okaza³o siê du¿ym problemem dla premiera Morawieckiego.
Konfederacjê „mowy nienawiœci” oraz rozsiewanie nieprawdziwych informacji na temat pandemii koronawirusa. W tym wypadku chodzi o przeciwstawianie siê szczepieniom i pow¹tpiewanie w ich skutecznoœæ. Administracja platformy Facebooka coraz czêœciej stosuje metody cenzorskie wobec indywidualnych osób, organizacji i stowarzyszeñ. Dotyczy to g³ównie konserwatystów i partii prawicowych. Premier Mateusz Morawiecki oœwiadczy³, ¿e czêsto nie zgadza siê z polityk¹ Konfederacji ale stanowczo potêpia decyzjê Facebooka jako krok w kierunku ograniczenia zasady wolnoœci s³owa. Czêœæ lewicowych publicystów nie ukrywa zadowolenia z powsta³ej sytuacji. Inaczej zareagowa³ przywódca partii Razem i pose³ klubu sejmowego Nowej Lewicy Adrian Zandberg, który zaznaczy³: „Arbitralna w³adza platform nie jest rozwi¹zaniem. Jest czêœci¹ problemu”. Przewa¿a opinia, ze jeœli ktoœ nie nawo³uje do przemocy lub nie propaguje ideii systemów totalitarnych, nie powinien byæ pozbawiany swobody wypowiedzi. m
Tydzieñ na kolanie
we francuskie mrzonki o stworzeniu europejskiej armii i w kwestiach bezpieczeñstwa polegaj¹ wy³¹cznie na USA i NATO. W tej w³aœnie kolejnoœci. St¹d nieustanne zabiegi o stacjonowanie amerykañskich ¿o³nierzy w Polsce, czy ³echtanie ego Donalda Trumpa obietnic¹ utworzenia fortu wojskowego jego imienia w Polsce. Krótko mówi¹c Unia Europejska jako jedna instytucja w polityce zagranicznej to po prostu fikcja. W przysz³oœci bêdzie to mia³o dalsze negatywne konsekwencje. Póki co po rozmowach w Genewie Rosja stara siê minimalizowaæ niebezpieczeñstwo inwazji na Ukrainê. „Nie ma ¿adnego powodu by obawiaæ siê jakiejœ eskalacji w tej sprawie” – zapewni³ wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Riabkow. „Mamy wra¿enie, ¿e strona amerykañska powa¿nie traktuje propozycje Rosji i analizuje je bardzo dok³adnie” – doda³ rosyjski polityk. Nie oznacza to jednak, ¿e groŸba rozszerzenia konfliktu na Ukrainie ca³kiem zanik³a. Putin, wzmocniony szybk¹ pacyfikacj¹ protestów w Kazachstanie, sprawdza na razie co mo¿e ugraæ w Europie.
Tomasz Bagnowski
Jeremi Zaborowski Wtorek Piêkne wspomnienie wyœwietli³o mi siê. Wywiad Roberta Mazurka z Janem Krzysztofem Kelusem – socjologiem, dzia³aczem opozycji za komuny, kompozytorem, autorem i wykonawc¹ piosenek tzw. drugiego obiegu. Obecnie wraz z ¿on¹ mieszka na Warmii, pracuje jako t³umacz i prowadzi pasiekê. Wywiad, prawdziwy mjodzio, jeszcze z roku 2015, tu¿ po pierwszym wyborze Andrzeja Dudy. Choæ gorzki, bardzo. Po 25 latach wolnoœci skorzysta³ pan z wolnoœci wyboru, ale pañska emigracja trwa d³u¿ej. Tutaj, pod las, trafi³em na sta³e ponad 20 lat temu, w 1992 roku. Wczeœniej pó³ roku spêdzaliœmy na Mazurach, zajmuj¹c siê pasiek¹, a zim¹ przyje¿d¿aliœmy do Warszawy (...) Powstaje rz¹d Mazowieckiego. W którym s¹ moi przyjaciele. Czytam nasz¹ gazetê i wszyscy zaczynaj¹ mi perswa-
dowaæ. Po trochu, po trochu zaczyna siê we mnie rodziæ zw¹tpienie. A czy to nie jest tak, ¿e ten pierwszy milion to trzeba ukraœæ, a czy to nie jest tak, ¿e faktycznie kapita³ nie ma narodowoœci? Tym wahaniom poœwiêci³em piosenkê (...) To „Canto libera³a”: „Pierwszy milion trzeba ukraœæ, ka¿dy o tym wie. / A co stare, krzywe, chore / Niech spierdala, bo nie w porê / Urodzi³o siê” (...) Kiedy siê przeprowadzi³em tu, pod las, coraz czêœciej widzia³em dramatyczne rzeczy wokó³. Pokazujemy mu taki upiorny PGR, nieczynn¹ stacyjkê kolejow¹, rozk³ad jazdy autobusów do miasteczka oddalonego o 20 kilometrów od wsi: jeden rano, drugi wieczorem, do pracy nie sposób siê dostaæ. Nie wiem, odk¹d zamknêli siê w getcie na Wiejskiej czy na Czerskiej, to nie widz¹ innego œwiata. A kiedy tacy ludzie przeprowadz¹ siê jeszcze do zamkniêtych osiedli, to ju¿ nie maj¹ ¿adnej okazji pow¹chaæ, lizn¹æ, zobaczyæ, jak wygl¹da prawdziwy œwiat (...) Jesteœmy dzieæmi szczêœcia, mieliœmy mieszkanie w Warszawie, które mogliœmy wynajmowaæ i ¿yæ jak rentierzy. A obok jest rodzina z czwórk¹ dzieci i niepe³nosprawn¹ siostr¹ s¹siadki. Razem ich siedmioro, m¹¿
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
www.kurierplus.com
Kartki z przemijania 10 stycznia by³ dniem sprz¹tania biurka. Nie posprz¹ta³em, bo ju¿ nie mam gdzie przek³adaæ urzêdowych papierów, zeszytów z notatkami i ksi¹¿ek. Wszystkie szuflady blaty i rega³y s¹ ju¿ zapchane do imentu. W tej sytuacji stale czegoœ szukam w nagromadzonych stertach i wœród ksi¹¿ek. Zatem nerwówka i z³oœæ na siebie. I pomyœleæ, ¿e jeszcze kilka lat temu by³em pedantycznie uporz¹dkowany, co niektórych œmieszy³o. Pocieszam siê znanym pytaniem Alberta Einsteina – „Je¿eli zaba³aganione biurko jest oznak¹ zaba³aganionego umys³u, oznak¹ czego jest puste biurko?”
$
Póki ¿yjê, chcia³bym pokazaæ m³odym ludziom to, co w kulturze, w której i z której wyros³em jest najwartoœciowsze i uniwersalne, ale oni tego nie chc¹. Dla nich liczy siê g³ównie to, co dzisiaj jest modne i co ich teraz krêci. Jakoœæ i ponadczasowoœæ przes³ania nie ma dla nich znaczenia. Nie maj¹ skali porównawczej i nie chc¹ jej mieæ. Historia kultury nie jest dzisiaj cool. Sama historia tak¿e nie. Czujê siê zatem ju¿ niepotrzebny. Zanurzam siê teraz w swój wewnêtrzny œwiat i rozkoszujê tym, co uwa¿am za piêkne. Zapraszam oczywiœcie tych, którzy chcieliby doñ wejœæ, ale z ka¿dym rokiem jest ich coraz mniej. Sam tak¿e próbujê zbli¿yæ siê do œwiatów m³odych ludzi, ale rzadko znajdujê w nich coœ prawdziwie wartoœciowego. Coraz czêœciej czujê siê tak, jakby uciek³ mi ju¿, nie tylko ostatni poci¹g, ale i peron.
$
Zbigniew Herbert – „Ka¿dy kontakt z przesz³oœci¹ wymaga wysi³ku, pracy, jest przy tym trudny i niewdziêczny, bo nasze ma³e „ja” skrzeczy i broni siê przed nim. Pragn¹³em zawsze, ¿eby nie opuszcza³a mnie wiara, i¿ wielkie dzie³a ducha s¹ bardziej obiektywne od nas. I one bêd¹ nas s¹dziæ. Ktoœ s³usznie powiedzia³, ¿e to nie tylko my czytamy Homera, ogl¹damy freski Giotta, s³uchamy Mozarta, ale Homer, Giotto i Mozart przypatruj¹ siê nam i stwierdzaj¹ nasz¹ pró¿noœæ i g³upotê. Biedni utopiœci, debiutanci w historii, podpalacze muzeów, likwidatorzy przesz³oœci podobni s¹ do owych szaleñców, którzy niszcz¹ dzie³a sztuki, poniewa¿ nie mog¹ wybaczyæ ich spokoju, godnoœci i ch³odnego promieniowania”.
pracowa³ w tartaku w Szczytnie i kiedy zawodzi³a komunikacja, to noc¹ wraca³ do domu 20 kilometrów pieszo! Moja ¿ona wsiada³a w samochód i potrafi³a znaleŸæ go zim¹ w po³owie drogi. Ci ludzie bohatersko walczyli o przetrwanie. Najgorzej by³o na pocz¹tku? Wcale nie, teraz te¿ jest ciê¿ko, choæ inaczej. Na pocz¹tku lat 90. najgorsze by³o to, ¿e pad³a komunikacja publiczna. Wybawieniem by³ import u¿ywanych samochodów. To, ¿e ci ludzie mogli za dwa, trzy tysi¹ce kupiæ kilkunastoletniego golfa, by³o wielk¹ szans¹. Skorzystali i wyjechali. Tu, pod lasem, wszystko widzê w mikroskali. Co innego s³yszeæ o procentach bezrobocia czy milionach emigrantów, a co innego, kiedy Kuba dowiedzia³a siê w sklepie, ¿e w³aœnie wyje¿d¿a ostatni z naszych s¹siadów. Zostaj¹ starcy i dzieci. Dok¹d je¿d¿¹? Absolutnie wszêdzie, gdzie znajd¹ pracê. S³ysza³em o m³odych ch³opakach z ton¹cego PGR, którzy kupili starego busa i jeŸdzili malowaæ mieszkania do Budapesztu (...) nikt z pracowników PGR, którzy zostali na lodzie, nie uszczkn¹³ z prywatyzacji nic, natomiast kierownicy, ca³a ta powiatowa nomenklaturka, kupowali za bezcen maszyny i sprzêt, gotowe gospodarstwa, a przede wszystkim ziemie
$
Igor Mitoraj, wielki rzeŸbiarz polski – „Odczuwam siln¹ potrzebê odnalezienia trwa³ych punktów odniesienia, niezmiennych wartoœci, korzeni cywilizacji, w której wzrasta³em. Sztuka klasyczna pozwala lepiej ¿yæ w tym g³upkowatym œwiecie”.
$
„Jak muzyka nie dudni, to czujê siê pusty w œrodku” – wyzna³ mi pewien m³ody cz³owiek. Wulgaryzmy i pe³ne nienawiœci teksty raperskie, to jest g³ównie to, o co mu chodzi. W nich winni s¹ zawsze ci inni.
$
Kiedy czytam i s³ucham w mediach PiSowskich i proPiSowskich, jak wiele tracimy bêd¹c w Unii Europejskiej i jacy nieuprawnieni eurokraci ni¹ rz¹dz¹ na nasz¹ niekorzyœæ, to zastanawiam siê, po co my w tej Unii jesteœmy. Odk¹d rz¹dzi w Polsce PiS, nie pamiêtam, ¿eby te media coœ dobrego o tej¿e Unii powiedzia³y. Nie pamiêtam te¿, ¿eby powiedzia³y coœ dobrego o tym, co siê dzieje w pañstwach do niej nale¿¹cych. Zw³aszcza zachodnich. Nic pozytywnego o ich osi¹gniêciach gospodarczych, spo³ecznych, naukowych i kulturalnych. A ju¿ Niemcy to samo dno. Nic innego nie robi¹, tylko knuj¹ przeciwko Polsce i dybi¹ na jej suwerennoœæ.
$
Profesor socjologii Zdzis³aw Krasnodêbski, orêdownik kaczyzmu – „Ja nie jestem wielkim zwolennikiem polskich mediów publicznych, poza TVP Kultura. Ale by zyskaæ ogl¹d, w³¹czam te¿ drug¹ stronê – jeszcze bardziej zaciek³¹”. I w rzeczy samej zaciek³oœæ po obu stronach jest wrêcz przera¿aj¹ca. W TVPiS, oraz w mediach braci Karnowskich i Tomasza Sakiewicza kult Jaros³awa Kaczyñskiego rozdêty jest do karykaturalnych rozmiarów. Jednoczeœnie o wszystko, co z³e obwinia siê opozycjê. Ostatnio tak¿e o rosn¹c¹ inflacjê, dro¿yznê i zamieszanie podatkowe. W TV Info, na pasku ukazuj¹cym siê na ekranie podczas g³ównego wydania „Wiadomoœci”, ukaza³a siê informacja, ¿e „Polacy trac¹ pieni¹dze przez Tuska”. W TVN 24 odwrotnie – wielbi siê tego¿ Donalda Tuska i ca³¹ opozycjê, zaœ Jaros³aw Kaczyñski i jego partia pokazywani s¹ wy³¹cznie negatywnie. O tym, ¿e PiS jednak to i owo zrobi³ z korzyœci¹ dla Polski nie mówi siê w ogóle. Podsumowuj¹c – niezale¿nych i obiektywnych mediów w Polsce nie ma. Nie ma te¿ obiektywnych komentatorów politycznych, tak¿e tych polonijnych. Tzw. media narodowe, które mia³y byæ ponadpartyjne i w pe³ni obiektywne, zosta³y prawem kaduka zaw³aszczone przez partiê rz¹dz¹c¹ i s¹ utrzymywane z bud¿etu pañstwa. Ich prezes Jacek Kurski sta³ siê apologet¹
nad jeziorami, które potem rozparcelowali na dzia³ki... ...I sprzedali warszawiakom. Widzia³em to na w³asne oczy, a by³a to jawna forma rabunku. Te rejony sta³y siê letnimi przedmieœciami Warszawy zamieszkanymi przez sto³ecznych milionerów. Bo rozwarstwienie spo³eczne mamy jak w g³êbokim feudalizmie i to mnie bardzo martwi (...) Ludzie wyrwani. Pozbawieni godnoœci p³yn¹cej z pracy, która wystarcza na utrzymanie rodziny. A jednak walcz¹cy o swoje, z dala od pochwa³ i klepania po plecach przez „masterów transformacji”. Zapis czasów. Warto by wróciæ do Kelusa i sprawdziæ czy 500+ i inne programy coœ zmieni³y. I na koniec, pyszna refleksja o wspólnocie polskoœci: na patriotyzm, na zwi¹zek z w³asn¹ ojczyzn¹, jestem skazany choæby przez jêzyk. Tego, co myœlê i czujê, nie wyra¿ê nigdy tak dobrze w ¿adnym innym jêzyku. Ja polszczyznê kocham. Jak jej nie kochaæ za te podwójne zdrobnienia? Krowa, krówka, króweczka? Spróbuj to powiedzieæ po angielsku! Albo zgrubienia: ¿aba, ¿absko – piêkne. I jeszcze kalendarz – nie wziêliœmy nazw miesiêcy z ³aciny, tylko wszystko z przyrody. Mamy styczeñ od tyczek chmielowych, luty od zmarzniêtej ziemi, wrzesieñ od wrzosów... Kalendarz mamy jak u Indian, przeœliczny!
7
Andrzej Józef D¹browski Jaros³awa Kaczyñskiego i PiS-u i jest de facto koalicjantem tej partii i zarazem ministrem propagandy.
$
Przemys³aw Czarnek – minister edukacji i nauki twierdzi, ¿e w Polsce próbuje siê wprowadziæ dyktaturê ateistyczn¹, jego zaœ przeciwnicy, ¿e chce on wprowadziæ dyktaturê religijn¹. W prawicowo-proPiSowskich pismach czytam o przeœladowaniu i szanta¿owaniu katolików, zaœ w pismach lewicowych i liberalnych pisze siê o przekszta³caniu Polski w pañstwo nie tylko narodowe, ale i katolickie. Wygl¹da na to, ¿e nieuniknione bêdzie czo³owe zderzenie w tej mierze.
$
Albert Schweitzer – „Kto myœli, ¿e jest chrzeœcijaninem tylko dlatego, ¿e chodzi do koœcio³a, myli siê. Nie stajemy siê przecie¿ samochodem, kiedy idziemy do gara¿u”.
$
W 40 rocznicê rozpoczêcia dzia³alnoœci w podziemnej Solidarnoœci Urz¹d d/s Kombatantów przyzna³ mi premiê w wysokoœci trzech tysiêcy z³otych. Za spraw¹ tego¿ Urzêdu otrzyma³em piêkny list od premiera Mateusza Morawieckiego z podziêkowaniem „Za woln¹ Polskê”. Wspomnia³em o tym ju¿ w poprzednich „Kartkach”, dziœ tê wiadomoœæ przypominam, dziêkuj¹c tym Czytelnikom, Przyjacio³om i Znajomym, którzy przys³ali mi gratulacje z tego powodu. Jestem szczêœliwy, ¿e moja podziemna dzia³alnoœæ nie zosta³a zapomniana. Jestem równie¿ szczêœliwy, ¿e uprzednio na wniosek Instytutu Pamiêci Narodowej prezydent Andrzej Duda przyzna³ mi Krzy¿ Wolnoœci i Solidarnoœci. Odbiera³em go razem z górnikiem z Kopalni Wêgla Kamiennego w Jastrzêbiu i ze stoczniowcem ze Stoczni Gdañskiej. To mnie bardzo zaszczyca³o, gdy¿ nie by³em bohaterem takim, jak oni. Obaj byli wiêzieni i przeœladowani w stanie wojennym. Nie mniejszym wydarzeniem by³o te¿ przyznanie mi przez Solidarnoœæ Krzy¿a Semper Fidelis „Za pracê na rzecz niepodleg³oœci Polski”. Dziœ nie targaj¹ mn¹ wyrzuty sumienia, ¿e dla niej uczyni³em zbyt ma³o. Jednak, gdybym mia³ takie mo¿liwoœci, uczyni³bym wiêcej.
$
Czy wst¹pi³by pan do podziemia zbrojnego w czasie okupacji niemieckiej w Warszawie – zapyta³a mnie onegdaj dziennikarka, bodaj¿e z „Rzeczpospolitej”. Nie, odrzek³em, bo nie umia³bym walczyæ z broni¹ w rêku. Dzia³a³bym w s³u¿bach pomocniczych, tajnym nauczaniu, tajnym piœmiennictwie i teatrze, bo tylko do tego siê nadajê. Dziennikarka by³a zawiedziona. Nie dziwi³em siê. m
Œroda Nowy odczyt rz¹dowy inflacji i siedem procent. 7%. Najwy¿sza inflacja od czterdziestu lat. Pamiêtacie dziatki, prezydenta Cartera, za którego skoczy³a inflacja tak, ¿e jego nastêpca – Ronald Reagan – odziedziczy³ owe 7 procent jeszcze w 1982 r.? No w³aœnie, prezydent Joe Biden, z trzecim miesi¹cem z inflacj¹ powy¿ej 6 procent, dziarsko idzie w kierunku „czasów Cartera”. I jak œwiadcz¹ jego kolejne plany rozdawniczo-wydawaj¹ce, nie powiedzia³ w tej kwestii ostatniego s³owa. A jak æwierkaj¹ ptaszki znaj¹ce siê na sprawie – inflacja jest tak naprawdê dwucyfrowa, a te „siedem” to efekt intensywnego masa¿u, jakiego na liczbach i statystykach dokonali rz¹dowi urzêdnicy. Co by siê zreszt¹ zgadza³o z ogl¹dem na pó³kach sklepowych dokonywanych ka¿dego dnia przez nas, maluczkich. Rekord ostatnich dziesiêcioleci – 14,8 proc. za prezydenta Cartera w 1980 r., wci¹¿ czeka na pobicie... Niestety, mo¿emy – przy rz¹dach Bidena i Demokratów – dojechaæ tam szybciej, ni¿ siê nam wydaje. Tzw. rynki finansowe czuj¹ ju¿, ¿e era „taniego pieni¹dza” – stóp procentowych bliskich zeru sprzyjaj¹cych drukowaniu bez ¿adnych ograniczeñ pieni¹dza bez pokrycia do dalszej spekulacji – ju¿ zbli¿a siê do koñca. Pierwsza podwy¿ka stóp pro-
centowych ma nast¹piæ jeszcze w marcu, co mo¿e spowodowaæ rozerwanie kilku baniek spekulacyjnych. Najwiêksza z nich to nadmierna – ponad wszelkie granice zdrowego rozs¹dku – kapitalizacja spó³ek z sektora tzw. wysokiej technologii (tech stocks). Niskie raty sprzyja³y w zesz³ym roku windowaniu ich cen do kolejnych rekordów, podobnie jak inwestowanie w coraz bardziej ryzykowne inwestycje, jak ostro przereklamowane kryptowaluty. Tak wiêc szybko mo¿e siê okazaæ, ¿e z gie³dy wyparuj¹ kolejne niewiadomo-ile-zer-liony i tak wirtualnych przecie¿ pieniêdzy. „Drukarz” pustych pieniêdzy, szef FED, Jerome Powell da³ zreszt¹ jasno do zrozumienia, ¿e teraz najwa¿neijsze jest powstrzymanie inflacji, która stanowi „powa¿ne zagro¿enie” dla wzrostu gospodarczzego USA. Jeœli jej poziom bêdzie siê zwiêksza³ (a stale siê zwiêksza), FED naciœnie na hamulec i przykrêci iloœæ pieni¹dza poprzez podwy¿szenie stóp procentowych i zakoñczenie programów skupowania obligacji. „Jeœli trzeba bêdzie podnieœæ stopy procentowe jeszcze wiêcej, zrobimy to” zadeklarowa³ we wtorek w Senacie. Era taniego pieni¹dza zdaje siê koñczyæ, ale czy to powstrzyma galopuj¹c¹ inflacjê? Pytanie za tysi¹c punktów. m
8
Zdjêcia satelitarne z LRO
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
Kamieñ w kszta³cie królika
www.kurierplus.com
Tajemniczy sza³as
£aziki na Ksiê¿ycu Pod koniec listopada zesz³ego roku chiñski ³azik ksiê¿ycowy YuTu2, który patroluje niewidoczn¹ z Ziemi stronê Ksiê¿yca, sfotografowa³ na horyzoncie dziwny obiekt. Zdjêcie by³o zamazane, ale to coœ wyraŸnie wystawa³o z ksiê¿ycowego regolitu i sta³o siê sensacj¹ nastêpnych dni, inspiruj¹c do stworzenia wielu teorii na ten temat, ³¹cznie z tym, ze jest to monolit z „Odysei Kosmicznej 2001” Arthura C Clarka. Pokazane zdjêcie zrobiono z odleg³oœci 80 metrów i w ziemskich warunkach to odleg³oœæ bez znaczenia, ale w przypadku ³azika, ka¿dy centymetr jaki ten pojazd pokonuje na Srebrnym Globie, jest dok³adnie przemyœlany i uzasadniony. To obecnie jedyny taki pojazd na Ksiê¿ycu, do tego bardzo kosztowny i ryzyko minimalizuje siê do skali wrêcz – wydawa³oby siê – absurdalnej. £azik porusza siê tylko w czasie, gdy na Ksiê¿ycu panuje dzieñ i jest to oko³o dwa tygodnie, by zapaœæ w hibernacjê podczas ksiê¿ycowej nocy na kolejne dwa tygodnie. Jego energia pochodzi z kolektora s³onecznego, który ³aduje jego bateriê. W efekcie daje to miesiêczny dystans jaki pokonuje ³azik, który szacowany jest na oko³o 30 metrów. Chiñczycy uznali, ¿e podjad¹ do tajemniczego obiektu, który w tym czasie zaczêto nazywaæ w mediach „tajemniczy sza³as” i przyjrz¹ mu siê bli¿ej. Ze wzglêdu na odleg³oœæ realizacja takiego planu mia³a zaj¹æ ³azikowi trzy miesi¹ce. £azik jest obecnie w drodze, ale zrobi³ ju¿ znacznie lepsze zdjêcia tajemniczego obiektu. „Sza³as” okaza³ siê kamieniem i gdy mu siê lepiej przyjrzeæ, to swoim kszta³tem naprawdê przypomina królika! Nie ma lepszego PR, gdy „Jadeitowy królik” czyli Yutu podjedzie do ksiê¿ycowego królika. Chiñski królik przejecha³ w³aœnie swój pierwszy ksiê¿ycowy kilometr i zapewne jest co celebrowaæ. A do kamyka na zdjêciu ma dotrzeæ dopiero w lutym. Mlaskamy z zachwytu nad tym chiñskim, ksiê¿ycowym ³azikiem a tymczasem po Ksiê¿ycu, kilkadziesi¹t lat temu jeŸdzi³y ³aziki i to z ludŸmi na pok³adzie. Pierwszy z nich dotar³ tu z misj¹ Apollo 15 w lipcu 1971 r.. Kolejne dwie misje: Apollo 16 i Apollo 17 równie¿ by³y wyposa¿one w ksiê¿ycowe ³aziki. Te ³aziki kompletnie zmieni³y metody badawcze astronautów na ksiê¿ycu. Amerykañskie ³aziki by³y niewielkich rozmiarów, bo musia³y siê zmieœciæ w kapsule l¹downika. Jeœli postawiæ ³azika obok Ma³ego Fiata, to oba pojazdy by³y identycznej d³ugoœci. Dlatego wszyscy, którzy mieli przywilej jeŸdziæ „Maluchem”, mog¹ sobie wyobraziæ jazdê ksiê¿ycowym ³azikiem, najlepiej zim¹, po zmieszanym z piachem i sol¹ lodem, gdy ca³a rodzina siedzia³a w œrodku, w tureckich ko¿uchach, które w tym przypadku dawa³y mniej wiêcej tyle samo swobody co skafandry astronautów na Ksiê¿ycu… Jest to wrêcz idealna symulacja.
Tyle, ¿e ksiê¿ycowe ³aziki napêdzane by³y pr¹dem z baterii. Tych baterii by³o dwie i dawa³y energiê do czterech ma³ych silników elektrycznych. Ka¿de ko³o ³azika mia³o swój w³asny silnik o mocy æwieræ konia mechanicznego. Ka¿dy z tych silników sk³ada³ siê z trzech czêœci, z czego dwie by³y ruchome. Bez ³azików astronauci na piechotkê mogli obejœæ co najwy¿ej obszar boiska pi³karskiego dooko³a l¹downika. Najdalszy ksiê¿ycowy spacer to zaledwie 65 metrów. Tymczasem ³azik z Apollo 15 przejecha³ oko³o 28 km! Z Apollo 16: 26 km a ³azik z Apollo 17 a¿ 36 kilometrów! Nie za jednym razem, bo ³azik na powierzchni ksiê¿yca by³ u¿ywany do trzech osobnych wycieczek: w tê i z powrotem. Obawiano siê, ¿e coœ siê zepsuje w takim ³aziku i astronauta, jeœli bêdzie mia³ za daleko, nie wróci do l¹downika. Najdalsza wyprawa ³azika z astronaut¹ za kierownic¹ mia³a miejsce podczas misji Apollo 17 i ³azik odjecha³ w linii prostej od l¹downika na odleg³oœæ siedmiu km 600 metrów. Nie je¿d¿ono dalej tak¿e z takiego powodu, ¿e nie by³oby wówczas czasu na dokonywanie badañ naukowych i pobieranie próbek. Maksymalny zasiêg ³azika to 92 km, ale trasy wypadów tych ksiê¿ycowych pojazdów obliczono bardzo precyzyjnie i na granicy mo¿liwoœci powrotu astronauty na piechotê do bazy. Na wiêcej nie wystarczy³oby mu tlenu w zbiornikach. Do tego skafander by³ ch³odzony wod¹, której temperatura w czasie pobytu na zewn¹trz nieustannie ros³a. £aziki sk³ada³y siê g³ównie z aluminiowej ramy i by³y sk³adane. Ka¿dy z nich wa¿y³ ok. 200 kg i móg³ zabraæ na swój pok³ad dwóch astronautów. „Maluch” móg³ zabraæ na wakacje piêcioosobow¹ rodzinê i ci¹gn¹æ za sob¹ przyczepê kempingow¹. No, ale Z³ote Piaski w Bu³garii to niekoniecznie ksiê¿ycowa wyprawa. Ko³a ³azika by³y zrobione z drutu jakiego u¿ywa siê do robienia strun fortepianowych. Z tych drutów tkano siatkê, która na zdjêciach wygl¹da jak opony. Guma na Ksiê¿ycu szybko by siê rozsypa³a od temperatury i promieniowania. Ka¿dy z ³azików w programie Apollo kosztowa³ oko³o 13 milionów dolarów. I s¹ to dolary z lat 70-tych. Dziœ jest to 93 mln. dolarów za ka¿dy z ksiê¿ycowych pojazdów. Na ich przodzie zamontowano kamery, których poruszanie siê by³o kontrolowane z Ziemi, z Houston. Przy ka¿dym parko-
Zreperowany b³otnik ³azika
waniu ³azika astronauci rozpinali parasol, który by³ anten¹ jaka ³¹czy³a te kamery z nasz¹ planet¹. Ustawianie tej anteny by³o podobne jak ustawianie anteny telewizyjnej w czasach kiedy produkowano w Polsce „Maluchy”. Aby w telewizorze z³apaæ „dwójkê”, trzeba by³o precyzyjnie ustawiæ antenê i to samo robili astronauci na Ksiê¿ycu. Kiedy uda³o siê nawi¹zaæ takie po³¹czenie, astronauci ruszali do pracy obserwowani dyskretnie z Ziemi przez kamery na ³aziku. Dziêki tym kamerom mo¿na by³o obserwowaæ start l¹downika z powierzchni Ksiê¿yca i pocz¹tek drogi powrotnej astronautów na Ziemiê. Konstrukcjê ³azika opracowano w laboratorium Genera³ Motors w Santa Barbara w Kalifornii. In¿ynierem, który tego dokona³ by³ Ferenc Pavlics. Cztery miesi¹ce zajê³o stworzenie origami, czyli sposobu jak z³o¿yæ taki pojazd i wepchn¹æ go w szczelinê w dolnej czêœci l¹downika, tam gdzie znajdowa³ siê jego silnik. Ferenc zbudowa³ najpierw model ³azika w skali 1: 6 i roz³o¿y³ go na biurku von Brauna, który by³ szefem programu ksiê¿ycowego NASA. Ten spojrza³ na model, w którym siedzia³a lalka GI Joe, waln¹³ piêœci¹ w stó³ i powiedzia³ „Musimy to zrobiæ!”. Tyle, ¿e czasu zosta³o bardzo niewiele i gotowy ³azik powinien byæ spakowany w Apollo w ci¹gu nastêpnych 17 miesiêcy. Wydaje siê, ¿e jest to du¿o, ale zaczynano od zera i ³azik nie tylko trzeba by³o zbudowaæ, ale tak¿e przetestowaæ. By³a to wiêc ogromna iloœæ pracy. Bud¿et przekroczono dwa razy, ale ³azik by³ gotów na dwa tygodnie przed lotem Apollo 15. Upchniêto go w szczelinie w taki sposób, ¿e jej otworzenie na Ksiê¿ycu powodowa³o automatyczne z³o¿enie siê ³azika. £azik na Ksiê¿ycu zrewolucjonizowa³ badania naukowe. Pozwala³ na dalekie wyprawy, ale tak¿e przez szybki transport umo¿liwia³ spêdzenie wiêkszej iloœci czasu na badaniach. Mo¿na by³o tak¿e za³adowaæ na niego wiêcej próbek. Na dodatek nigdy nie zawiód³. Znakomit¹ ksi¹¿kê o ksiê¿ycowych ³azikach napisa³ Earl Swift. Nosi ona tytu³: „Across the Airless Wilds” „Poprzez dzik¹ pró¿niê”, a na jej ok³adce jest zdjêcie z misji Apollo 16. Jest tam astronauta Charlie
Duke stoj¹cy na skraju Plum Crater, gdzie dotar³ ksiê¿ycowym ³azikiem zaparkowanym w tle. Zdjêcie zrobi³ drugi astronauta – John Young, komandor misji. By³ to z pewnoœci¹ cz³owiek, którzy prze¿y³ najwiêcej kosmicznych przygód. Dwa razy by³ w kosmosie na „Gemini”, dwa razy by³ na Ksiê¿ycu. Lecia³ tak¿e w pierwszym, historycznym locie wahad³owca „Columbia”. Do niego nale¿a³ pierwszy rekord prêdkoœci na ³aziku i by³o to 16 kilometrów na godzinê. Rekord pobi³ Jim Cernan z Apollo 17, jad¹c z prêdkoœci¹ 18 kilometrów na godzinê. Jim Cernan zaczepi³ przez przypadek kombinezonem o b³otnik ³azika i go urwa³. Niby nic siê nie sta³o, ale ksiê¿ycowy py³ wyrzucany przez nieos³oniête ko³o zasypywa³ elektronikê pojazdu, która grza³a siê, mog³a siê zepsuæ i ³azik móg³ utkn¹æ wiele kilometrów od l¹downika. Astronauci naprawili b³otnik za pomoc¹ gumy z pod³ogi Apollo i srebrnej taœmy klej¹cej. Dooko³a Ksiê¿yca kr¹¿y obecnie Lunar Reconnaissance Orbiter, który od lat robi zdjêcia powierzchni Srebrnego Globu. Na tych zdjêciach, zw³aszcza tych z 2011 r., kiedy obni¿ono orbitê satelity, mo¿na nawet dostrzec porzucone, ksiê¿ycowe ³aziki, które kto wie – mo¿e wci¹¿ dzia³aj¹, bo zu¿y³y zaledwie 1/3 pr¹du w swoich bateriach. Oprócz ³azików wci¹¿ doskonale widaæ œlady jakie po sobie zostawi³y na powierzchni Ksiê¿yca. Do tego dochodz¹ inne œmieci jakie mo¿na znaleŸæ na Ksiê¿ycu. Jest to trzeci cz³on rakiety noœnej, który ostatecznie rozbi³ siê na jego powierzchni, podobnie jak modu³ ksiê¿ycowy, który po zaniesieniu astronautów do orbitera spada³ z powrotem na powierzchnie Ksiê¿yca – tym razem jako kosmiczny z³om. I wszystko to mo¿na odnaleŸæ na zdjêciach orbitera NASA. Dlatego patrz¹c z tej perspektywy, trudno jest ukryæ zniecierpliwienie i zazdroœæ patrz¹c na wci¹¿ prymitywny chiñski ³azik, który jest jedynym ziemskim pojazdem jaki obecnie pracuje na powierzchni Srebrnego Globu. Zw³aszcza, ¿e jeszcze pó³ wieku temu ksiê¿ycowe szlaki przemierzali ludzie w pojazdach znacznie lepszych ni¿ „Jadeitowy królik” made in China. Chris Miekina
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
www.kurierplus.com
9
Premier, któremu w³os z g³owy nie spad³ W okresie 20-lecia miêdzywojennego Polska mia³a w sumie dwudziestu premierów rz¹du. W ci¹gu 45 lat epoki PRL-u (1944-1989) premierów by³o „tylko” dziesiêciu. G³ównym tego powodem by³ fakt, ¿e jeden z nich pe³ni³ swoj¹ funkcjê przez co najmniej 21 lat. Józef Cyrankiewicz sprawowa³ stanowisko szefa rz¹du najd³u¿ej w historii Polski i by³ jednym z najd³u¿ej urzêduj¹cych premierów w historii nowo¿ytnej Europy. W tym roku skoñczy³by 111 lat.
C
yrankiewicz prze¿y³ niejedno zawirowanie polityczne i niezale¿nie od szerokich zmian na szczycie w³adz pañstwowych pozostawa³ premierem przez wiele lat. W bloku sowieckim okreœlano takiego polityka mianem „Wañki wstañki”. Dygnitarzem tego typu by³ sowiecki premier i minister spraw zagranicznych Wiaczes³aw Mo³otow, który znajdowa³ siê na szczytach w³adzy przez ponad dwie dekady. Nie ulega w¹tpliwoœci, ¿e Cyrankiewicz musia³ posiadaæ odpowiednie walory charakteru i intelektu aby przetrwaæ u steru rz¹dów tak d³ugo, niezale¿nie od zmieniaj¹cych siê uk³adów, sytuacji politycznej czy stylu rz¹dzenia. By³ równie¿ jedynym szefem rz¹du w PRL, który mia³ doskona³¹ dykcjê i pos³ugiwa³ siê literack¹ polszczyzn¹. Józef Cyrankiewicz urodzi³ siê w Tarnowie w roku 1911, w rodzinie inteligenckiej o tradycjach patriotycznych (ojciec jego by³ dzia³aczem Narodowej Demokracji w Galicji). Cyrankiewicz studiowa³ prawo na Uniwersytecie Jagielloñskim – studiów jednak nie ukoñczy³. W Krakowie zwi¹za³ siê z ruchem socjalistycznym i w roku 1935 zosta³ sekretarzem Okrêgowego Komitetu Robotniczego PPS. Trudno powiedzieæ ¿eby nale¿a³ do bardziej znanych dzia³aczy socjalistycznych. Stefan Kisielewski w swoim „Abecadle” przedstawia nastêpuj¹c¹ opiniê: „…ja nigdy o nim przed wojn¹ nie s³ysza³em. Mój ojciec by³ przecie¿ starym pepeesowcem, zna³em ró¿nych pepeesowców, a o ¿adnym Cyrankiewiczu jako ¿ywo nigdy pojêcia nie mia³em”.* Jesieni¹ 1939 przysz³y premier PRL znalaz³ siê w kierownictwie krakowskiego PPS – Wolnoœæ, Równoœæ, Niepodleg³oœæ. By³a to krajowa reprezentacja polskich socjalistów, która uznawa³a rz¹d londyñski i nie zgadza³a siê na wspó³pracê z komunistami. PPS-WRN posiada³a swoje jednostki bojowe, które podporz¹dkowa³y siê Zwi¹zkowi Walki Zbrojnej a póŸniej Armii Krajowej. Cyrankiewicz mia³ byæ zaanga¿owany w akcjê odbicia z r¹k Gestapo Jana Karskiego, s³ynnego kuriera rz¹du londyñskiego. W kwietniu 1941r. zostaje przypadkowo aresztowany, kiedy wpad³ w zasadzkê w jednym z mieszkañ krakowskich. Od roku 1942 przebywa w obozach koncentracyjnych, najpierw w Auschwitz a póŸniej w Mauthausen. W Oœwiêcimiu wspó³organizuje, miêdzy innymi z rotmistrzem Witoldem Pileckim tamtejszy ruch oporu. Jednak w 1948 r., kiedy Pilecki zosta³ skazany na karê œmierci, zignorowa³ proœbê o pomoc w u³askawieniu rotmistrza, któr¹ przekaza³a jego ¿ona Maria. Po wojnie pojawi³y siê pog³oski, i¿ w obozie oœwiêcimskim Cyrankiewicz nawi¹za³ wspó³pracê z Gestapo. Nie przedstawiono jednak ¿adnych, wiarygodnych dowodów na ten temat. Po wyzwoleniu, Józef Cyrankiewicz wraca do pracy w PPS i wkrótce zostaje sekretarzem generalnym Centralnego Komitetu Wykonawczego. Staje siê zwolennikiem œcis³ej wspó³pracy z komunistycz-
Józef Cyrankiewicz by³ szfem polskiego rz¹du przez 21 lat.
nym PPR. Prawdopodobnie na tak¹ postawê mia³y wp³yw jego prze¿ycia wojenne. W lutym 1947, po sfa³szowanych przez komunistów wyborach do Sejmu, obejmuje funkcjê premiera. Od tego momentu prowadzi politykê podporz¹dkowania siê Zwi¹zkowi Sowieckiemu sprzeciwiaj¹c siê miêdzy innymi udzia³owi Polski w planie Marshalla. W czasie spotkania Cyrankiewicza ze Stalinem w1947 r. mia³a mieæ miejsce nastêpuj¹ca rozmowa: Stalin zaznaczy³, ¿e rozumie i¿ PPS jest parti¹ narodow¹ o wielkich tradycjach i dlatego chce zachowaæ odrêbnoœæ. Polski premier odpowiedzia³ wówczas: „Tak, towarzyszu Stalin, my jesteœmy parti¹ narodow¹… my byœmy chcieli iœæ osobno, ale zrobimy tak, jak wy bêdziecie sobie ¿yczyæ. A wiecie dlaczego? Bo wy dla nas jesteœcie jedynym s³oñcem œwiatowego socjalizmu”. Stalin musia³ byæ niezwykle zadowolony z takiej odpowiedzi.
C
yrankiewicz odegra³ decyduj¹c¹ rolê w tzw. „zjednoczeniu polskiego ruchu robotniczego”, które praktycznie oznacza³o wch³oniêcie PPS przez komunistyczn¹ PPR. W wyniku czystki w szeregach partii wielu zas³u¿onych socjalistów – zwolenników niezale¿noœci PPS – zostaje z niej usuniêtych. W grudniu 1948 r. ma miejsce zjazd zjednoczeniowy obu partii, na którym powstaje Polska Zjednoczona Partia Robotnicza (PZPR). Zjazd by³ równie¿ aren¹ rozprawy z tzw. „odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym”. W³adys³aw Gomu³ka i kilku innych dzia³aczy PPR zostaje oskar¿onych o zdradê idei marksizmu-leninizmu i wydalonych z kierownictwa. Cyrankiewicz bierze wtedy udzia³ w napiêtnowaniu Gomu³ki.
Nastaj¹ czasy stalinizmu. Józef Cyrankiewicz uczestniczy w procesie „przykrêcania œruby” i pozbawienia spo³eczeñstwa resztek swobody. We wrzeœniu 1953 jest osobiœcie odpowiedzialny za aresztowanie i internowanie Prymasa Polski, kardyna³a Stefana Wyszyñskiego. W roku 1952, po uchwaleniu Konstytucji PRL, musi ust¹piæ stanowisko premiera Boles³awowi Bierutowi obejmuj¹c funkcjê wicepremiera (nowa konstytucja likwidowa³a urz¹d Prezydenta, który piastowa³ do tej pory Bierut). Jednak po œmierci Stalina, w wyniku przetasowañ na szczycie w³adzy, Cyrankiewicz wraca na stanowisko prezesa Rady Ministrów w marcu 1954. Nadchodzi gor¹cy rok 1956. Pod koniec czerwca robotnicy Poznania przystêpuj¹ do strajku pod has³em „Chleba i Wolnoœci!”. Dochodzi do walk ulicznych w wyniku których ginie kilkadziesi¹t osób. W pamiêci Polaków pozosta³o nies³awne radiowe przemówienie Cyrankiewicza. Premier wyraŸnie podkreœli³, ¿e rz¹d nie zawacha siê u¿yæ broni w celu utrzymania porz¹dku: „Ka¿dy prowokator czy szaleniec, który odwa¿y siê podnieœæ rêkê przeciw w³adzy ludowej, niech bêdzie pewny, ¿e mu tê rêkê w³adza ludowa odr¹bie w interesie klasy robotniczej…”. Kilka lat póŸniej, podczas wizyty w zak³adach „Cegielskiego” w Poznaniu, mia³ siê t³umaczyæ w taki sposób: „Ja tu na pewno zostawi³em z³e wspomnienie, powiedzia³em o tym obcinaniu rêki. No, ale wiecie przecie¿, jakie to by³y czasy, wiecie gdzie ¿yjemy”.
W
dniach przewrotu paŸdziernikowego 1956, Cyrankiewicz przefarbowuje siê na libera³a udzielaj¹c poparcia Gomu³ce
i jego ekipie. Zachowuje dziêki temu stanowisko premiera, które pe³niæ bêdzie przez nastêpne 14 lat. Jego zrêcznoœæ oraz instynkt samozachowawczy pozwalaj¹ mu przejœæ such¹ stop¹ poprzez dramatyczne wydarzenia 1968 roku i zwi¹zan¹ z nimi czystkê w aparacie partyjnym i rz¹dowym. Towarzysz premier popisuje siê ponownie demagogicznym wyst¹pieniem udzielaj¹c w Sejmie odpowiedzi na interpelacjê Ko³a Poselskiego „Znak” w sprawie brutalnych metod t³umienia demonstracji studenckich. Wyrazi³ wtedy „najwy¿sze uznanie za bojow¹ postawê klasie robotniczej i szerokim rzeszom ludzi pracy”. Pos³om „Znaku” zarzuca³, ¿e „wy¿ej stawiaj¹ swoje ma³e politykierskie ambicje, ni¿ interesy literatury i sztuki, ni¿ rzeczywiste interesy kraju”. Ostatecznie Józef Cyrankiewicz nie przetrwa³ zmian na szczytach w³adzy, które nast¹pi³y po wydarzeniach grudniowych roku 1970. Premier nie pasowa³ do nowej ekipy Edwarda Gierka, jak równie¿ skompromitowa³ siê zgod¹ na strzelanie do protestuj¹cych robotników Wybrze¿a. Zosta³ przesuniêty na ma³o znacz¹ce stanowisko przewodnicz¹cego Rady Pañstwa, które pe³ni³ przez kilkanaœcie miesiêcy. W 1972 r. ustêpuje ze wszystkich wa¿niejszych stanowisk politycznych.
C
yrankiewicz by³ w pewnym stopniu postaci¹ barwn¹. Wyró¿nia³ siê niew¹tpliwie na tle siermiê¿nej gromady przywódców partyjno-rz¹dowych epoki PRL-u. Odznacza³ siê inteligencj¹, dobr¹ prezencj¹, by³ niez³ym mówc¹. Cytowany ju¿ Stefan Kisielewski pisa³ o nim: „Ta postaæ ma swoje pod³o¿e cyniczne, bo polityk tego rodzaju musi byæ cynikiem. Ale stara³ siê jakoœ wyp³yn¹æ tak, ¿eby go Polacy lubili, nie powiem – kochali, ale ¿eby go nie powiesili jak dojdzie co do czego”.** Premier znany byl równie¿ z zainteresowañ ¿yciem kulturalnym i artystycznym. Wiadomo by³o, ¿e odwiedza³ czasami warszawski kabaret „Pod Egid¹”. Przez wiele lat kr¹¿y³y o nim ró¿ne opowiadania, anegdoty lub dowcipy. „Cyrano”, jak go niektórzy nazywali, przychodzi³ czêsto do kawiarni Hotelu Europejskiego. Pewnego dnia trafi³ tam na grupê bywalców studenckiego klubu „Stodo³a”, którzy akurat leczyli kaca po ca³onocnej imprezie. Jeden z nich zwróci³ siê do prezesa Rady Ministrów ze s³owami: „Puœci jesteœmy, panie premierze, kopsn¹³by pan brudasa”. Pan premier bez s³owa wyj¹³ banknot piêæsetz³otowy po czym oddali³ siê aby wypiæ sw¹ codzienn¹ kawê.*** Cyrankiewicz by³ trzykrotnie ¿onaty. Jego drug¹ ma³¿onk¹ by³a znana aktorka Nina Andrycz. Wbrew powszechnie panuj¹cej opinii d³ugoletni premier PRL nie cierpia³ na naturalne ³ysienie. Od czasu pobytu w Oœwiêcimiu systematycznie goli³ g³owê. Jak wiadomo, Niemcy wymagali aby wiêŸniowie obozów koncentracyjnych byli w ten sposób ostrzy¿eni. Los by³ ³askawy dla Józefa Cyrankiewicza do koñca ¿ycia. Zmar³ 20 stycznia 1989 roku, na kilka tygodni przed rozpoczêciem obrad okr¹g³ego sto³u. Nie doczeka³ upadku systemu, któremu s³u¿y³ przez ponad 40 lat.
Kazimierz Wierzbicki * Stefan Kisielewski, „Abecad³o Kisiela”, Oficyna Wydawnicza: Warszawa. 1990, str. 16 ** tam¿e, str. 18 *** Eugeniusz Halski, „Gienka Frajera ¿ycie jak rock and roll”, Rytm: Warszawa 2006, str. 100
Nr 257
Nowy Jork
15 stycznia 2022
75. rocznica sfa³szowanych wyborów do Sejmu Ustawodawczego
Plakaty i ulotki wydane przez „blok demokratyczny” przed Referendum Ludowym 30 czerwca 1946 roku
Podczas konferencji odbytej w dniach 4-11 lutego 1945 roku w Ja³cie na Krymie podpisane zosta³o przez Winstona Churchilla, Franklina Delano Roosevelta i Józefa Stalina porozumienie zobowi¹zuj¹ce komunistyczny komitet rz¹dz¹cy Polsk¹ do utworzenia Tymczasowego Rz¹du Jednoœci Narodowej i przeprowadzenia „wolnych i nieskrêpowanych wyborów na podstawie powszechnego i tajnego g³osowania w mo¿liwie najszybszym czasie”, w których „bêd¹ mia³y prawo uczestniczenia i wystawiania kandydatów wszystkie partie demokratyczne i antynazistowskie”. Poprzez akt wyborczy Polacy mieli otrzymaæ mo¿liwoœæ wypowiedzenia siê w jakim ustroju politycznym, ekonomicznym i spo³ecznym bêd¹ chcieli ¿yæ. Po zakoñczeniu II wojny œwiatowej brutalna pacyfikacja Polski przez Sowietów i oddanych im polskich komunistów, pocz¹tkowo maskowana, sta³a siê oczywistoœci¹. Jednak, dla zachowania pozorów, zaprowadzany przez nich system totalitarny trzyma³ siê demokratycznej fasady, przydatnej propagandowo. Na scenie politycznej dominowa³a Polska Partia Robotnicza. Wspiera³y j¹, po wykluczeniu przeciwników komunistów, Polska Partia Socjalistyczna, oraz lewicowe Stronnictwo Ludowe i Stronnictwo Demokratyczne. Partie robotnicze przekszta³ca³y siê w partie masowe – trzon partii stanowili robotnicy, robotnicy rolni i biedota. Na I ZjeŸdzie PPR w grudniu 1945 roku zadeklaro-
wano przebudowê Polski w pañstwo socjalistyczne. Postulowano o wzrost wydajnoœci pracy i zagospodarowanie Ziem Zachodnich i Pó³nocnych. W opozycji do partii d¹¿¹cych do wprowadzenia socjalizmu w Polsce znalaz³o siê Polskie Stronnictwo Ludowe, za³o¿one przez Stanis³awa Miko³ajczyka w zwi¹zku z niemo¿liwoœci¹ porozumienia z lewicowym SL. Pierwszym prezesem PSL zosta³ Wincenty Witos, a po jego œmierci w paŸdzierniku 1945 roku Stanis³aw Miko³ajczyk, który postanowi³ powróciæ z emigracji i zdecydowa³ siê na wspó³pracê z nowymi w³adzami. Zgodzi³ siê przyj¹æ tekê wicepremiera, ale by³o oczywiste, ¿e zrobi³ to tylko dlatego, ¿e ów rz¹d mia³ byæ tymczasowy, a w Ja³cie zagwarantowano wolne wybory w Polsce. Powrót Miko³ajczyka do kraju wzbudzi³ w spo³eczeñstwie polskim ogromne nadzieje. Powszechnie wierzono, ¿e nie dopuœci on do zniewolenia Polski przez
jej wschodniego s¹siada. Liczono, ¿e bêdzie gwarantem wolnych wyborów i powstrzyma proces sowietyzacji kraju. Gdy Miko³ajczyk pojawia³ siê publicznie, wiwatowano na jego czeœæ, okazuj¹c mu niebywa³¹ przychylnoœæ i ¿yczliwoœæ. Do historii przesz³y powitania, jakie zgotowano mu w kilku polskich miastach, gdzie rozentuzjazmowany t³um niós³ na rêkach wicepremiera wraz... z jego samochodem.
FOT. ARCHIWUM NARODOWE W KRAKOWIE
Wybory kojarz¹ siê w sposób naturalny ze œwiêtem demokracji, ale to, co wydarzy³o siê w Polsce 19 stycznia 1947 roku, nie by³o œwiêtem, lecz raczej po¿egnaniem z demokracj¹. W³aœnie mija siedemdziesi¹t piêæ lat od tych brzemiennych w historyczne nastêpstwa wydarzeñ, które na d³ugo odebra³y spo³eczeñstwu polskiemu mo¿noœæ suwerennego decydowania o swoich losach.
Karta do g³osowania w Referendum Ludowym 30 czerwca 1946 roku
PSL szybko zdobywa³o coraz wiêksze poparcie spo³eczne, nie tylko w warstwie ch³opskiej. D¹¿y³o do wspierania drobnej i œredniej w³asnoœci, przeciwstawia³o siê nacjonalizacji zak³adów zatrudniaj¹cych do stu osób na jedn¹ zmianê. Komuniœci blokowali jednak próby utworzenia organizacji przez œrodowiska narodowe czy niezale¿nych socjalistów. Obok oficjalnej opozycji istnia³a tak¿e opozycja nielegalna – zakonspirowane zwi¹zki polityczne i zbrojne. Najwiêksz¹ rolê odgrywa³o Zrzeszenie „Wolnoœæ i Niezawis³oœæ” utworzone przez p³k. Jana Rzepeckiego, aktywne by³y Narodowe Si³y Zbrojne, organizacja „Nie” („Niepodleg³oœæ”). Pod koniec 1945 roku w takich organizacjach pozostawa³o oko³o 80 tysiêcy osób. Skupiano siê na obronie i walce politycznej. Oprócz tego, czêœæ z konspiracyjnych organizacji przeprowadza³a ataki na cz³onków Milicji Obywatelskiej, Urzêdu Bezpieczeñstwa czy cz³onków PPR. Zmêczone latami wojny i okupacji spo³eczeñstwo polskie ¿y³o w kraju zrujnowanym, biednym i niestabilnym. Wielu ludzi s¹dzi³o, ¿e wolne wybory, których gwarantem dla Polaków by³y pañstwa sprzymierzone – Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, bêd¹ elementem stabilizacji. Ich perspektywa pozwala³a poœród terroru NKWD i rodzimej bezpieki zachowaæ choæby resztki nadziei na to, ¿e odzyska-
nie niepodleg³oœci jest realne w najbli¿szej przysz³oœci. Tymczasem w kraju z wolna krystalizowa³o siê nowe ¿ycie polityczne. Dbaj¹c o pozory i oficjalnie g³osz¹c umacnianie siê systemu demokratycznego, PPR stopniowo zyskiwa³a pozycjê hegemona w ¿yciu politycznym. W swoim dzia³aniu pos³ugiwali siê, nazwan¹ przez wêgierskich komunistów, „metod¹ salami”. Polega³a ona na tym, ¿e tak jak kroi siê cienkie plastry salami, tak komuniœci kolejno eliminowali swoich politycznych przeciwników. Wed³ug ustaleñ Wielkiej Trójki wybory w Polsce mia³y zostaæ przeprowadzone w mo¿liwie najkrótszym czasie, PPR wiedzia³a jednak, ¿e póki w kraju dzia³a zbrojne podziemie, póki jest ciê¿ka sytuacja ekonomiczna i silny opór znacznej czêœci spo³eczeñstwa, trudno liczyæ na wyborcze zwyciêstwo. Nie mog³a jednak tej sprawy odk³adaæ w nieskoñczonoœæ. Pragn¹c mimo wszystko odwlec termin wyborów, wiosn¹ 1946 roku komuniœci wysunêli propozycjê przeprowadzenia ogólnonarodowego referendum, w którym spo³eczeñstwo mia³oby odpowiedzieæ na trzy bardzo przemyœlnie opracowane pytania, które zosta³y tak sformu³owane, ¿e czyni³y z g³osowania rodzaj plebiscytu w sprawie nowego porz¹dku spo³eczno-politycznego, wprowadzanego przez Polsk¹ Partiê Robotnicz¹. Polacy mieli wypowiedzieæ siê czy chc¹ zniesienia Senatu, czy popieraj¹ reformê roln¹ oraz czy s¹ za utrwaleniem granic zachodnich na Ba³tyku, Odrze i Nysie £u¿yckiej. Z oczywistych wzglêdów ignorowano w nim zupe³nie kwestiê polskiej granicy wschodniej. Referendum odby³o siê pod kontrol¹ komunistycznej w³adzy. Obie strony: tworzony pod egid¹ komunistów Blok Demokratyczny, grupuj¹cy Polsk¹ Partiê Robotnicz¹, Polsk¹ Partiê Socjalistyczn¹, Stronnictwo Ludowe i Stronnictwo Demokratyczne, oraz skupiona wokó³ Polskiego Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Pracy opozycja rozpoczê³y akcjê propagandow¹. Oczywiœcie, kampania propagandowa PPR i jej sojuszników, wykorzystuj¹cych dla swoich celów nawet wojsko, prowadzona by³a z nieporównanie wiêkszym rozmachem. Ministerstwo Informacji i Propagandy przygotowa³o miliony ulotek, plakatów, transparentów i broszur, wzywaj¹cych do g³osowania „3 X Tak”. Akcji propagandowej towarzyszy³o powszechne zastraszenie spo³eczeñstwa, administracyjne i policyjne represje wymierzone przede wszystkim w dzia³aczy opozycyjnego PSL. Mimo tych dzia³añ wyniki przeprowadzonego 30 czerwca referendum nie okaza³y siê satysfakcjonuj¹ce dla PPR, dlatego konieczna okaza³a siê ich „korekta”. Wed³ug poufnych danych PPR przeciwko nowemu systemowi opowiedzia³o siê oko³o 3/4 spo³eczeñstwa. Nie mog³o to jednak przes¹dziæ o wyniku wyborów, poniewa¿ zosta³y sfa³szowane przez obóz komunistyczny. Wed³ug nich na pierwsze pytanie „tak” odpowiedzia³o 68,2%, na drugie 77,1%, a na trzecie 91,4% g³osuj¹cych. Mimo protestów i zastrze¿eñ, zarówno PSL, jak i mocarstw zachodnich, sta³y siê one obowi¹zuj¹ce. Wreszcie og³oszono przeprowadzenie wyborów do Sejmu Ustawodawczego jako datê wybieraj¹c 19 stycznia 1947 roku. Zanim jednak dosz³o do g³osowania, na prze³omie lat 1946 i 1947 Ministerstwo Bezpieczeñstwa Publicznego osi¹gnê³o znaczne sukcesy w walce z podziemiem zbrojnym. Ob³awy organów bezpieczeñstwa doprowadzi³y do rozbicia wiêkszych si³ partyzanckich. Likwidowano równie¿ siatki konspiracyjnych partii politycznych. Si³y rz¹dowe nasili³y terror, kieruj¹c go g³ównie na dzia³aczy Polskiego Stronnictwa Ludowego, po tym jak jego lider Stanis³aw Miko³ajczyk odmówi³ wejœcia do tzw. bloku partii demokratycznych, kierowanego przez PPR, gdzie mu
Stanis³aw Miko³ajczyk w lokalu Komisji Wyborczej nr 21 przy ul. Mokotowskiej 12, podczas wyborów do Sejmu 19 stycznia 1947 roku
Kolejka do lokalu wyborczego przy ul. Grochowskiej w Warszawie
Cz³onkowie ORMO
oferowano 20 proc. mandatów. St¹d zastraszanie, mordy na dzia³aczach PSL, zaostrzona cenzura w stosunku do prasy PSL-owskiej. Komuniœci w³adzy raz zdobytej nie zamierzali oddawaæ w wyniku pora¿ki w wyborach. Uczynili wiêc wszystko, aby zwyciêstwo wyborcze sta³o siê udzia³em bloku demokratycznego. Do miejscowoœci przyje¿d¿a³y grupy ochronno-propagandowe w celu zastraszenia spo³eczeñstwa. Ponad 400 tys. Polaków pozbawiono praw wyborczych, a urzêdy bezpieczeñstwa w ca³ym kraju prewencyjnie aresztowa³y oko³o 80 tys. ludzi. W trakcie wyborów wyrywano kartki z numerami list PSL, lokali wyborczych pilnowali
funkcjonariusze UB i ¿o³nierze. Po raz pierwszy szersz¹ aktywnoœci¹ wykazywa³a siê œwie¿o utworzona formacja ORMO.
W koñcu MBP zachowa³o niemal pe³n¹ kontrolê nad urnami, gdy przewo¿ono je z obwodowych komisji wyborczych. Cz³onek KC PPR Franciszek Mazur mówi³ wkrótce przed wyborami: „Trzeba stworzyæ tak¹ atmosferê, a¿eby chwiej¹cy siê tchórzliwy cz³owiek ba³ siê nas, a nie ich (…). Ka¿dy pepeerowiec winien wiedzieæ, ¿e jutro on jest zwyciêzc¹. My wyborów nie przegramy, a wygramy. Jutro po wyborach u w³adzy bêdziemy my. I w³adza bêdzie jeszcze mocniejsza. Ta w³adza bêdzie stosowaæ œrodki jeszcze mocniejszej rêki”. G³osów nie liczono, poniewa¿ komisjom rozdano z góry przygotowane tabele z fikcyjn¹ liczb¹ g³osów oddanych na poszczególne ugrupowania. I tak wed³ug „oficjalnych” danych, og³oszonych 31 stycznia 1947 roku, 80 proc. g³osów pad³o na „blok stronnictw demokratycznych”, jedynie 10 proc. na opozycyjny PSL, pozosta³e 10 proc. rozdysponowano miêdzy inne œrodowiska. Nad ca³oœci¹ operacji czuwa³a specjalna grupa p³k. Aarona Pa³kina, naczelnika Ministerstwa Bezpieczeñstwa Pañstwowego ZSRR, wielokrotnie sprawdzona w referendum z czerwca 1946 roku. Dzia³ania te da³y wyniki, które w propagandzie og³oszono zwyciêstwem bloku demokratycznego. Komunistyczne rz¹dy zosta³y zalegalizowane, spo³eczeñstwo – pod wp³ywem wielomiesiêcznej kampanii terroru – z³amane. Dzia³aczom PSL uda³o siê zebraæ wyniki z 1300 spoœród istniej¹cych 5500 obwodów. Wynika³o z nich, ¿e na listy PSL pad³o… 69 proc. g³osów. Plutonowy Lucjan Grabowski „Lot”, dowódca antykomunistycznego oddzia³u Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, pisa³: „Ca³a okoliczna ludnoœæ g³osowa³a na listê kandydatów Miko³ajczyka – byliœmy pewni, ¿e zwyciê¿y. Nie podejrzewaliœmy takiej perfidii. Po zakoñczonym g³osowaniu, wieczorem, KBW przywioz³o urny pe³ne g³osów na listê bloku demokratycznego. Urny z prawdziwymi g³osami zosta³y spalone, do £om¿y pojecha³y podstawione urny z g³osami ju¿ z góry obliczonymi. Przepad³y wszystkie nadzieje”. W opinii mieszkañców Warszawy przekonanych o sfa³szowaniu wyników wyborów kr¹¿y³o powiedzenie: „Wybory to taka szkatu³ka: wchodzi Miko³ajczyk – wychodzi Gomu³ka”. Komuniœci wykorzystali wybory jako okazjê do bezwzglêdnego rozprawienia siê z dzia³aczami Polskiego Stronnictwa Ludowego. Od paŸdziernika 1946 r. aresztowano 1756 dzia³aczy tej partii. Co najmniej drugie tyle zatrzymano „profilaktycznie” w czasie akcji przeprowadzonej dwa tygodnie przed g³osowaniem. Ponad stu ludowców zamordowano, tysi¹ce zastraszano. Partia Miko³ajczyka zosta³a w oszukañczy sposób pozbawiona w³adzy, a co najmniej wielkiego wp³ywu na w³adzê. Machinacje komunistów sprawi³y, ¿e PSL zosta³o zredukowane do roli bezsilnej opozycji i na tym nie poprzestano, d¹¿¹c do jej rozbicia i faktycznego zmarginalizowania, co te¿ siê wkrótce sta³o. W wyborach, które nie by³y wyborami, wybrano Sejm, którego cz³onkowie zostali wyznaczeni, a nie wybrani, wiêc nie nale¿y ich nawet nazywaæ pos³ami. Polacy po raz pierwszy uczestniczyli w fikcji, która sta³a siê póŸniej norm¹ w PRL. Polska tonê³a w czerwonej powodzi. Przyg. Jolanta Szczepkowska
FOT. NAC
Adres redakcji: P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003 e-mail: pava.swap@gmail.com tel. (212) 358-0306, www.pava-swap.org Redakcja: Jolanta Szczepkowska Teofil Lachowicz
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
12
Mi³oœæ… i co dalej
www.kurierplus.com
Czes³aw Karkowski
Sandro Botticelli – Wenus i Mars
Seks na p³ótnie one artyœcie mo¿liwoœæ manewru nagimi cia³ami – wolno by³o przedstawiaæ goliznê pod warunkiem, ¿e dotyczy³a antycznych bogów i herosów, wyobra¿anych zasadniczo jak starodawne pos¹gi, a nie jak ludzie z krwi i koœci – choæ tu artyœci naginali sw¹ sztukê do dopuszczalnych granic decorum. Poza tym, ca³a erotyka znajdowa³a siê w domyœle, poniewa¿ odbiorcy znali mitologiê, wiedzieli wiêc, jakiego fragmentu ca³ej opowieœci, zwykle pe³nej Artyœci stawali tu wobec podstawowego przemocy, gwa³tu, seksu, dane przedstazadania: jak przedstawiæ seks na p³ótnie, wienie dotyczy. Mogli wiêc sobie dopoale zarazem w taki sposób, aby scena by³a wiedzieæ erotyczny kontekst sceny. przyzwoita (no, w miarê, bo s¹ ca³e pêczki Dziœ ta kulturowa forma komunikacji obrazów, uznanych nawet twórców, ero- zanik³a. Demokratyzacja spo³eczeñstw zatycznie za ca³kiem rozpustne, kr¹¿¹ce chodnich spowodowa³a obni¿enie poziow „podziemiu” kolekcjonerskim jak japoñ- mu edukacji do takiego stopnia, ¿e nawet skie rysunki), a zarazem komunikowa³a ten lepiej wykszta³cony ni¿ przeciêtny odbiorw³aœnie zmys³owy aspekt mi³oœci. ca funkcjonuje bez baga¿u zachodniej tradycji (brak znajomoœci Biblii, mitologii, Antyczna swoboda staro¿ytnej historii, klasycznej literatury Najprostszym rozwi¹zaniem by³o siê- itp.), nie jest wiêc mo¿liwa komunikacja gniêcie do mitologicznych w¹tków ca³- przy pomocy kulturowych odniesieñ do kiem swobodnych obyczajowo. Dawa³y zespo³u wiedzy wykszta³conego Europejczyka. Dziœ trzeba do odbiorcy mówiæ wprost i bezpoœrednio. Albo zatem pornografia, albo nic. Tymczasem dawni artyœci œwietnie balansowali miêdzy tymi dwoma biegunami w³aœnie dziêki kulturowej wra¿liwoœci odbiorcy. Znan¹ jeszcze od Homera, doœæ frywoln¹ opowieœæ o mi³oœci boga wojny Aresa (rzymskiego Marsa) i bogini mi³oœci, Afrodyty (Wenus, Wenery), artysta w³oskiego renesansu, Sandro Botticelli zinterpretowa³ na rodz¹c¹ siê wówczas, neoplatoñsk¹ mod³ê. Bardzo znany, ³atwo tedy rozpoznawalny obraz „Wenus i Mars” by³ jednak przede wszystkim odbierany wprost i bezpoœrednio, czyli w ca³kowicie zmys³owym kontekœcie. Obraz przedstawia pó³le¿¹c¹ boginiê wpaLouis-Jean-François Lagrenée – Mars i Wenus: alegoria pokoju truj¹c¹ siê z zadum¹ w œpi¹-
Tematyk¹ seksu mo¿na by obdzieliæ ca³¹ seriê szkiców o malarstwie. A przy tym, trudno doprawdy zadecydowaæ, czy treœci¹ przedstawienia jest mi³oœæ, czy przemoc i gwa³t, czy namiêtnoœæ, czy zaledwie erotyczna zabawa. Bezsprzecznie by³ to jeden z najulubieñszych tematów malarskich zachodniego œwiata – bo tylko na takim siê koncentrujê.
cego kochanka – le¿¹cego w podobnej pozie naprzeciwko. Ma³e satyrki (odpowiedniki póŸniejszych amorków) bawi¹ siê Marsa uzbrojeniem, figluj¹, jeden z nich nawet dmie konch¹ w ucho œpi¹cego. Nadaremnie stara siê go obudziæ, co stanowi zapewne aluzjê do homeryckiej opowieœci, jak i do ca³kiem wspó³czesnych Botticellemu sproœnych ¿artów z mê¿czyzn zasypiaj¹cych w noc poœlubn¹ (dzie³o artysty by³o prawdopodobnie prezentem œlubnym). Byæ mo¿e tak¿e amorki pozbawiaj¹ce Marsa bezu¿ytecznego orê¿a nale¿y interpretowaæ w tym samym duchu. Florencki artysta, klient rodziny Medyceuszów, zainicjowa³ standardowe w nastêpnych wiekach przedstawienie triumfu mi³oœci nad wojn¹, której uosobieniem jest Mars; piêkna nad walecznoœci¹, pokoju nad rozlewem krwi. Z Marsa i z Wenus W ten sposób w jakieœ 300 lat póŸniej przedstawi³ tê mitologiczn¹ opowieœæ (w istocie jej czêœæ zaledwie) francuski akademik Louis Jean Francois Lagrenee. Tytu³ obrazu „Mars i Wenus – alegoria pokoju” wprost komunikuje jego sens, bo prawdê mówi¹c trudno by siê go by³o domyœleæ, ¿e chodzi w nim o wznios³e idee. Ogl¹damy zwyczajn¹ ³ó¿kow¹ scenê, tymczasem artysta nada³ jej koturnowy wymiar – zapewne aby unikn¹æ cenzury obyczajowej. Mars, bóg wojny, przemocy, walki i zniszczenia ulega zauroczony wdziêkiem œpi¹cej Wenus, zapomina o swej misji. Piêkno pokonuje gwa³t i destrukcjê, mi³oœæ i pokój okazuj¹ siê silniejsze nad konflikty i agresjê. Go³¹bki (pokoju) zagnieŸdzi³y siê obok ³o¿a, jeden roz³o¿y³ siê w he³mie wojownika, pióropusz w nie³adzie, zbroja i miecz marsowy – odrzucone na bok. Triumf mi³oœci – nazwijmy ogólnie ów motyw artystyczny – by³ jednym z ulubionych dawniej tematów malarskich. Wariantów w¹tku Marsa i Wenus na p³ótnie mo¿na znaleŸæ ca³kiem sporo. Równie du¿o po prostu alegorycznych przedstawieñ komunikuj¹cych ten sam sens, w których spêtana, rozbrojona „wojna” ulega, przegrywa wobec potêgi pokoju. Hippisowski slogan make love not war nie by³ oryginalnym bynajmniej pomys³em wspó³czesnych czasów. Rzeczywistoœæ nieco inna Pod wznios³ym tytu³em „Ciebie, o mi³oœci, s³awiê”, znakomity niemiecki twór-
ca, Georg Grosz, pokaza³, co on naprawdê s¹dzi o romantycznych (nazwijmy ogólnie) zachwytach na temat subtelnych uroków mi³oœci, sloganach na temat triumfu pokoju. Grosz by³ karykaturzyst¹ z natury i profesji, zaciek³ym krytykiem niemieckiego militaryzmu i spo³ecznej, moralnej degrengolady kryj¹cej siê za fasad¹ szczytnych hase³ o wy¿szoœci etycznej narodu niemieckiego nad innymi, i z tej racji – pretensji do potêgi oraz w³adzy nad œwiatem. Mi³oœæ jest w istocie towarem na sprzeda¿ – jego kolega, równie doskona³y twórca Otto Dix tak¿e eksploatowa³ ten w¹tek; mo¿e przy innej okazji i o nim parê zdañ. Mi³oœæ w satyrycznym ujêciu Grosza to nic innego jak seks, zmys³y, chwilowa przyjemnoœæ cielesna na us³ugach pruskich junkrów, bankierów, przemys³owców. Ona tak¿e jest jednym z filarów, na których spoczywa polityka i gospodarka pañstwa; mówi¹c jêzykiem tego szkicu – stoi tak¿e po stronie wojny. Stanowi zaledwie w¹t³e przybranie, a pod nim – gra interesów, pieni¹dza, w³adzy. Naga kobieta przy stoliku ma jednak nakrycie g³owy i szal. Jawi siê jako z pozoru zwyczajna bywalczyni kawiarni, tymczasem ma do zaofiarowania jedynie cia³o. Wygl¹da na to, ¿e jej towarzysz tak¿e niczego wiêcej od niej nie oczekuje. m
Georg Grosz – Ciebie, o miloœci, s³awiê
www.kurierplus.com
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
Dooko³a sto³u Kiedy mówi siê o Nowym Orleanie, to automatycznie umieszczamy to miasto na amerykañskim Po³udniu. Tego zdania nie podzielaj¹ jednak mieszkañcy Nowego Orleanu, którzy uwa¿aj¹ swoje miasto za najbardziej na pó³noc wysuniêt¹ czêœæ Karaibów! I jeœli siê chwilê nad tym zastanowiæ, to definicja ta jest bardzo precyzyjna. Nowy Orlean le¿y w po³udniowo-wschodniej czêœci Luizjany. Jest to brama do Zatoki Meksykañskiej, wtulona w ujœcie rzeki Mississippi. Miasto jest s³ynne z festiwalu znanego jako „Mardi Gras” i niekoñcz¹cych imprez jazzowych co sprawia, ¿e jest tak¿e symbolem karnawa³u i hucznych zabaw. Dzia³a to jak magnes i z tego powodu Nowy Orlean odwiedza rocznie nawet 17 milionów ludzi, którzy zostawiaj¹ w mieœcie osiem miliardów dolarów. Unikalnoœæ Nowego Orleanu jest specjalna i nie da siê porównaæ do ¿adnego innego miejsca na œwiecie. To chyba jedyne miejsce, gdzie poniedzia³ek celebruje siê tak, jakby ju¿ nigdy wiêcej mia³ siê nie powtórzyæ. Przez silne, kulturowe wp³ywy francuskie nazywa siê to: „joie de vivre” – radoœci¹ ¿ycia. William Faulkner, znakomity pisarz amerykañski, napisa³ kiedyœ, ¿e: „Przesz³oœæ nie umar³a w Nowym Orleanie”, co mieszkañcy miasta komentuj¹: „W Nowym Orleanie nawet œmieræ nie jest martwa”. W 1682r. odkrywca i podró¿nik Rene Robert Cavelier dotar³ do ujœcia Mississippi i przej¹³ ca³¹ tê ziemiê dla Francji. Na czeœæ swojego króla Ludwika, nazwa³ j¹ Luizjan¹. Pocz¹tkowo francuscy koloniœci mieli problemy z ¿ywnoœci¹. Zbo¿e na chleb trzeba by³o sprowadzaæ z Francji a dostawy by³y nieregularne. Co jeœæ gdy nie ma chleba? Zaradne Francuzki znalaz³y rozwi¹zanie i zaczê³y piec chleb z m¹ki kukurydzianej. Francuzi w przeciwieñstwie do Anglików traktowali jedzenie powa¿nie i z nies³ychan¹ elastycznoœci¹ byli w stanie zaadoptowaæ wszystko to, co ros³o lub ¿y³o w miejscu, w którym mieszkali. Dziœ wydaje siê nam to logiczne i naturalne, ale koloniœci angielscy czêsto woleli g³odowaæ ni¿ jeœæ po¿ywienie „dzikusów”, jak kiedyœ nazywano tubylców. Podejœcie Francuzów by³o bardziej pragmatyczne. Uwa¿ali, ¿e skoro ta czêœæ amerykañskiej ziemi sta³a siê w³asnoœci¹ Francji, to wszystko co na niej roœnie i ¿yje jest francuskie. Czy mo¿na zatem zjeœæ aligatora? Wed³ug Francuzów jak najbardziej, bo jest to francuski aligator. W Luizjanie osiedlili siê tak¿e ludzie, których nazywano Cajun. Jest to nazwa, która powsta³a od s³owa Acadian i byli to Francuzi, którzy osiedlili siê w kanadyjskiej prowincji Nowa Szkocja i Nowy Brunszwik. Mieszkali tam od pokoleñ, uprawiali ziemiê i polowali. Nie tworzyli aglomeracji miejskich, ale kultywowali francusk¹ kulturê i tradycjê. Byli tak¿e katolikami. Sprawuj¹cy tam w³adzê Anglicy weszli z Akadyjczykami w konflikt. Po trwaj¹cej kilkadziesi¹t lat wojnie pokonanych Akadyjczyków wysiedlono z Kanady, si³¹ zawieziono do Francji, sk¹d szybko zostali zabrani z powrotem do Ameryki, w³aœnie do Luizjany. Zaskakuj¹ce jest to, ¿e zostali przewiezieni do Ameryki przez Hiszpanów, którzy tak¿e mieli ambicje zajêcia du¿ego obszaru amerykañskiego Po³udnia i z braku w³asnych kolonistów, zabrali Akadyjczyków, g³ównie dlatego, ¿e byli oni katolikami i wroga-
13
Adam Ma³osolny
Smak Nowego Orleanu mi Anglii. Akadyjczycy stworzyli w Luizjanie odrêbn¹ i unikaln¹ kulturê, któr¹ najlepiej ilustruje ich kuchnia i muzyka. Z czasem s³owo Acadian zosta³o wymienione na Cajun i tak nazywa siê ich do dziœ. Uwa¿a siê tak¿e, ¿e w wiejskiej czêœci Luizjany króluje kuchnia Cajun a w miejskiej, kosmopolityczna kuchnia kreolska. Nie ma tu jednak wyraŸnej granicy a relacja obu kultur kulinarnych jest skomplikowana, bo Nowy Orlean to miejsce, gdzie mieszaj¹ siê ze sob¹ kultury trzech kontynentów – raczej udoskonalaj¹c siê nawzajem ni¿ walcz¹c o dominacjê Hiszpanom w koñcu uda³o siê przej¹æ Luizjanê, ale tylko na 37 lat. Wystarczy³o to jednak aby sprowadzili tu swoje ostre przyprawy. Na tym etapie historii Hiszpanie byli najbardziej tolerancyjn¹ potêg¹ kolonialn¹ i w Nowym Orleanie mieszka³y obok siebie rozmaite rasy ludzi, ¿yj¹c na takich samych prawach. Kwit³a wymiana pomiêdzy Haiti i Kub¹ i to w³aœnie z karaibskich wysp trafi³a do Nowego Orleanu czerwona fasola. Handel z Ameryk¹ Po³udniow¹ sprowadzi³ do Nowego Orleanu banany, kawê i ostre papryki. Miasto korzysta³o na tej ¿ywio³owej wymianie i aby zwiekszyæ dochody sprzedawano licencje na prowadzenie tawern. Takiej sprzeda¿y dokonywano poprzez licytacjê. Pobierano tak¿e podatek od produkcji i sprzeda¿y alkoholu i w³adze miasta aktywnie wspiera³y konsumpcjê alkoholu. To z kolei stymulowa³o organizowanie kolejnych karnawa³ów a nastêpnie œwiêta znanego dziœ jako Mardi Gras z wielk¹ parad¹, maszeruj¹c¹ g³ównymi ulicami miasta. Gor¹cy i wilgotny klimat sprawia³, ¿e Luizjana doskonale nadawa³a siê do upraw rolnych. To tam sprowadzano do pracy afrykañskich niewolników, którzy przywieŸli ze sob¹ ry¿ i okrê a tak¿e tradycjê sma¿enia jedzenia na g³êbokim t³uszczu. W 1803 r. Napoleon sprzeda³ Luizjanê Stanom Zjednoczonym za 50 milionów dolarów. Fakt ten pozosta³ niemal¿e niezauwa¿ony przez mieszkañców Nowego Orleanu, którzy jak dawniej porozumiewali siê ze sob¹ po francusku. Przejêcie Luizjany przez USA spowodo-
wa³o nap³yw nowych osadników z ró¿nych terenów Europy i œwiata. Kultura francuska by³a jednak najbardziej dominuj¹c¹. Po utraceniu przez Francjê Haiti, wiele francuskich rodzin plantatorów przenios³o siê w³aœnie do Luizjany, czêsto przywo¿¹c ze sob¹ tak¿e w³asnych niewolników. To sprawi³o, ¿e kuchnia Luizjany zaczê³a nabieraæ afro-karaibskiego smaku. To w³aœnie wtedy zaczêto jadaæ tam gumbo, jambalayê i po” boy. Afrykañsk¹ okrê zaczêto u¿ywaæ do zagêszczania gumbo, nie rezygnuj¹c z europejskiej zasma¿ki, co razem wzbogaca koñcowy efekt. By³o to ukoronowanie kuchni kreolskiej. Nieoczekiwanie Luizjana sta³a siê najbogatszym regionem Ameryki. Pomiêdzy Nowym Orleanem a Baton Rouge mieszka³o wiêcej milionerów ni¿ gdziekolwiek indziej w Ameryce. Wszystko to runê³o wraz z wojn¹ secesyjn¹. Bogactwo budowane na plecach czarnych niewolników – po ich uwolnieniu – zaczê³o siê gwa³townie kurczyæ. Ich miejsce zajê³a tania, najemna si³a robocza z Chin, Filipin i Sycylii. Filipiñczycy i W³osi dodatkowo wzbogacili kuchniê kreolsk¹. Filipiñczycy sprawili, ¿e ich suszone krewetki mo¿na kupiæ dziœ w ka¿dym nowoorleañskim sklepie spo¿ywczym. Mo¿ne je jeœæ tak jak czipsy albo dodawaæ jako przyprawê do potraw z owocami morza. Sycylijczycy przywieŸli ze sob¹ pomidory w puszkach i dodawali je do ka¿dej gotowanej w Luizjanie potrawy. Chiñczycy byli wierni w³asnej tradycji kulinarnej. Jednak kultura kreolska idealnie zaadoptowa³a siê do nowej sytuacji. Byæ Kreolem nie dla wszystkich znaczy to samo. Niektórzy uznaj¹, ¿e byæ Kreolem oznacza, ¿e jest siê potomkiem pierwszych, bia³ych osadników w Nowym Orleanie. Dla innych, ¿e ma siê korzenie afrykañskie, ale miejscem urodzenia jest Luizjana. Mo¿liwa interpretacja znaczenia kreolskoœci to trzy strony encyklopedii. Z jednym jednak zgadzaj¹ siê wszyscy: kreolskoœæ to mieszanie siê ze sob¹ wp³ywów w sposób pe³en niuansów, ale harmoniczny. Ten niezwyk³y tygiel kulturowy sta³ siê po¿ywk¹ na której w tym mieœcie wyrós³ jazz. Muzyka sprzyja³a zabawie i to w Nowym Orleanie doprowadzono do perfekcji proces tworzenia napojów musuj¹cych a tak¿e mieszania ze sob¹ rozmaitych smaków. Fakt, ¿e Nowy Orlean stoi u ujœcia rzeki Mississippi sprawia³, ¿e dociera³y tam egzotyczne towary z Karaibów i Po³udniowej Ameryki, ale tak¿e produkty z wnêtrza Stanów, w tym whisky
i burbon z Kentucky. Pozwoli³o to na stworzenie jedynego w swoim rodzaju koktajlu, gdzie z burbonem i ciemnym rumem miesza siê… mleko i jest to podstawa s³ynnego ponczu z tego miasta. Wydawa³oby siê, ¿e wprowadzenie prohibicji w USA w latach 20-tych XX wieku, bêdzie dla miasta ciosem, ale nieoczekiwanie te drastyczne alkoholowe ograniczenia, nie doprowadza³y do wojen z przemytnikami alkoholu jak w Chicago czy Nowym Jorku. W Nowym Orleanie tak w³adze miasta jak i lokalna policja nie by³y zainteresowane œciganiem ludzi sprzedaj¹cych i pij¹cych alkohol. Jedynych aresztowañ w tym mieœcie mog³a dokonaæ tylko policja federalna. Wys³ani tam tajni agenci policji z przera¿eniem dostrzegli, ¿e aby wprowadziæ prohibicjê w Nowym Orleanie potrzebna jest do tego ca³a armia stró¿ów prawa i to z poza miasta. Szybko okaza³o siê ¿e wprowadzenie prohibicji w Nowym Orleanie jest zupe³nie nierealne i zostawiono miasto w spokoju. Do dziœ tylko tu mo¿na piæ napój alkoholowy na ulicy, pod warunkiem, ¿e jest w plastikowej szklaneczce. Taki napój nazywa siê wówczas go cup. Nie da siê zrozumieæ Nowego Orleanu bez zrozumienia jego kultury spo¿ywania spirytualiów. Picie alkoholu nie oznacza doprowadzenie siê do stanu upojenia. Go cup w d³oni spowalnia cz³owieka, ka¿e mu uwa¿niej przyjrzeæ siê swojemu otoczeniu, pozwala zatrzymaæ siê i pos³uchaæ granej na ulicy muzyki, spotkaæ przyjació³ i wymieniæ z nimi opinie. Drink w d³oni sprawia, ¿e cz³owiek staje siê bardziej otwarty na wszystko co go otacza i ³atwiej siê anga¿uje w ¿ycie miejsca w którym mieszka. W naszej pó³nocnej kulturze rzadko sobie na coœ takiego pozwalamy, ukrywaj¹c nasze ¿ycia przed otoczeniem. Usprawiedliwiamy to potrzeb¹ zachowania prywatnoœci, gdy tymczasem ludzie w Nowym Orleanie ze szklaneczk¹ „sazeraca” w d³oni ¿yj¹ swoim ¿yciem, którego dynamikê kszta³tuje kontakt z innymi ludŸmi i wspólne spêdzanie czasu. Unikalna kultura Nowego Orleanu wydaje siê byæ odporna na wszystko – nie tylko na zarz¹dzania polityczne, ale nawet na si³y natury. W 2005 r miasto zosta³o powa¿nie zniszczone przez huragan Katrina i siê podnios³o. W 2010 jego istnieniu zagrozi³o ska¿enie Zatoki Meksykañskiej rozlan¹ rop¹ naftow¹, ale i z tym dano sobie radê. Mo¿na odnieœæ wra¿enie, ¿e nieszczêœcia jakie spadaj¹ na Nowy Orlean dodatkowo cementuj¹ jego charakter sprawiaj¹c, ¿e w Ameryce jest to miejsce specjalne. Si³a miasta i jego kultury polega na nieustannej ewolucji, w której akceptuje siê ka¿d¹ nowoœæ, bo wzbogaca ona wszystko to, co istnia³o do tej pory. m
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
14
GRUBE RYBY I PLOTKI
www.kurierplus.com
Weronika Kwiatkowska
Koszykarz Marcin Gortat z kontraktów w lidze NBA dosta³ 99 mln dolarów. Po³owê z tego musia³ odj¹æ na koszty agentów, podatki i ¿ycie.
Marcin Gortat – najs³ynniejszy Polak, który gra³ w amerykañskiej lidze NBA. Z zespo³em Orlando Magic zdoby³ tytu³ wicemistrza. Za³o¿y³ fundacjê „MG13 Mierz Wysoko”, z któr¹ organizuje koszykarskie treningi dla m³odzie¿y. O zawrotnej karierze i wielkich pieni¹dzach opowiedzia³ w jednym z ostatnich wywiadów. „Dwanaœcie sezonów w NBA to wyczyn, którym mo¿e siê pochwaliæ niewielu graczy” – zacz¹³, nie sil¹c siê na przesadn¹ skromnoœæ. „Zarobki jej zawodników s¹ jawne i nie mamy nic do ukrycia. Ja z kontraktów w lidze dosta³em 99 milionów dolarów. Po³owê z tego trzeba jednak odj¹æ na koszty agentów, podatki i samo ¿ycie. Gdy co dwa tygodnie sp³ywa³y czeki, mog³em po miesi¹cu kupiæ w Stanach porz¹dny dom, samochód. W Polsce za to trzy domy i tyle samo aut. To jednak chore, gdy myœlisz takimi kategoriami. Bo gdy koñczysz karierê, zazwyczaj przestajesz zarabiaæ miliony. Wielu graczy wpada wtedy w bankructwo. Z NBA przychodzi im emerytura w wysokoœci oko³o 5,5 tys. dolarów miesiêcznie” – wyliczy³ by³y zawodnik. Na szczêœcie Gortat nigdy nie by³ rozrzutny i – jak twierdzi – stara³ siê wydawaæ m¹drze. „W trakcie kariery mia³em wiele szkoleñ organizowanych przez NBA z zakresu inwestowania. Liga k³ad³a du¿y nacisk na rozs¹dne gospodarowanie bud¿etem przez swoich zawodników. Co roku odbywaliœmy spotkania ze specjalistami od finansów, którzy uczyli nas marketingu sportowego, inwestowania, kreowania wizerunku czy pracy filantropijnej. Siedzia³em i notowa³em. By³em przyk³adnym uczniem. Pod koniec wyk³adów podchodzi³em do prowadz¹-
cych, zadawa³em im pytania, ¿eby jak najwiêcej z nich wyci¹gn¹æ. A potem inwestowa³em. To mo¿e zabrzmi dziwnie, ale od samego pocz¹tku kariery w NBA przygotowywa³em siê na emeryturê” – oœwiadczy³. Oczywiœcie, w przypadku sportowców, moment odcinania kuponów nadchodzi du¿o wczeœniej, ni¿ dla przeciêtnych zjadaczy chleba. Ale ich praca wi¹¿e siê czêsto z du¿o wiêkszym wysi³kiem i poœwiêceniem. „By³em ju¿ zbyt wykoñczony fizycznie i psychicznie. Mia³em 35 lat. Ze wzglêdu na wiek przesta³em byæ wartoœciowym puzzlem w dru¿ynie. Gdybym chcia³ graæ dalej, sta³bym siê zbytecznym goœciem. Ka¿da dru¿yna traktowa³aby mnie jak miêso armatnie. Nie przywyk³em do tej roli” – wyzna³ Gortat. „Koszykówka zaczê³a mnie nudziæ. Przesta³a zapewniaæ adrenalinê. Nie pobudza³y mnie ju¿ nawet energetyki czy proteiny. By³em po prostu starym koniem, który rozegra³ w lidze ponad 800 meczów. Podczas kolejnych modli³em siê tylko: „Adrenalino, przyjdŸ!”. Nie przychodzi³a. Dlatego dziœ gram w koszykówkê tylko dla przyjemnoœci. Zwi¹zanej z ni¹ adrenaliny nie szukam w prywatnym ¿yciu. Czasami dostarczaj¹ mi jej dzia³ania biznesowe, czasami gra na komputerze, ale to coœ zupe³nie innego ni¿ wyjœcie na parkiet w decyduj¹cej fazie sezonu. I naprzeciwko najlepszych koszykarzy œwiata w arenie wype³nionej do ostatniego miejsca. Brak tego emocjonalnego pobudzenia sprawi³, ¿e wyczerpa³a siê moja mi³oœæ do zawodowej koszykówki” – oœwiadczy³ zawodnik. „Emerytura to jednak normalna kolej rzeczy w karierze sportowca. Przychodzi moment, kiedy musisz powiedzieæ sobie „doœæ”. U mnie by³ to proces, przygoto-
wywa³em siê do niego stopniowo. Dlatego mam dziœ wiele radoœci z pracy poza parkietem. Miêdzy innymi dziêki mojej fundacji, któr¹ za³o¿y³em na pocz¹tku kariery. Ca³y czas rozwijamy w niej nowe projekty, nie zapominaj¹c o campach, czyli treningach dla dzieci i m³odzie¿y. To moja si³a napêdowa. Odnajdujê siê tak¿e w biznesie, którego ca³y czas siê uczê, inwestuj¹c w ró¿ne bran¿e” – twierdzi Polak. I dodaje, ¿e jest mniej znerwicowany, ni¿ dawniej. Nauczy³ siê czerpaæ radoœæ z ¿ycia i… wrzucaæ na luz. Choæ – jak podkreœla – nadal na pierwszym miejscu stawia obowi¹zki, a dopiero potem – przyjemnoœci. „Dziœ budzê siê i myœlê sobie: <Ch³opie, nie masz wiêkszych problemów>”. Pozostaje tylko pogratulowaæ. * Jednak ¿ycie s³ynnych sportowców nie zawsze koñczy siê dobrze. Œwietnym przyk³adem jest biografia Edwarda Jancarza, jednej z najjaœniejszych osobowoœci polskiego ¿u¿la. Urodzony w 1946 roku w Gorzowie z tym sportem zetkn¹³ siê ju¿ w wieku szeœciu lat, kiedy poszed³ z ojcem na pierwsze towarzyskie zawody. Potem – jak to zwykle bywa – szaleñstwa na rowerze, pierwszy motocykl kupiony przez rodziców na raty, szkó³ka ¿u¿lowa z prawdziwego zdarzenia, pierwsze zawody i wreszcie powo³anie do wziêcia udzia³u w indywidualnych mistrzostwach œwiata. „Ju¿ w debiucie w 1968 r. Jancarz awansowa³ do fina³u IMŒ w Goeteborgu. By³a to du¿a sensacja, ale jeszcze wiêksz¹ by³o wywalczenie przez niego br¹zowego medalu. Jako drugi Polak w historii po Antonim Wory-
nie, który cieszy³ siê z br¹zu dwa lata wczeœniej” – czytamy. Sukces w Goeteborgu sta³ siê dla Jancarza trampolin¹ do dalszej kariery, posypa³y siê nagrody. „W mrocznych czasach PRL-u by³ jedn¹ z najjaœniejszych gwiazd ¿u¿lowych poza granicami Polski. By³ zapraszamy do wystêpów na ca³ym ¿u¿lowym œwiecie, w okresie gdy ¿u¿el by³ zdecydowanie bardziej popularny choæby na antypodach czy w Stanach Zjednoczonych. W lipcu 1986 r. oficjalnie zjecha³ z toru. Zosta³ trenerem. Najpierw krótko pracowa³ w Gorzowie, potem w Kroœnie, prowadzi³ m³odzie¿ow¹ reprezentacjê Polski” – podaje „Przegl¹d Sportowy”. I wtedy zaczê³y siê problemy z alkoholem. Ostatni akord ¿ycia Jancarza wybrzmia³ w tragicznych okolicznoœciach. 11 stycznia 1992 roku sportowiec wróci³ do domu wieczorem w stanie upojenia alkoholowego i wszcz¹³ awanturê z ¿on¹. „Zamroczona gniewem kobieta porwa³a kuchenny nó¿ i wbi³a mê¿owi prosto w serce. Nó¿ znaleziono potem wisz¹cy wœród innych w kuchni. On wbieg³ do ³azienki, ona wezwa³a pogotowie” – czytamy. Dwa dni póŸniej „Gazeta Lubuska” opatrzy³a wiadomoœæ nag³ówkiem: „¯ycie poza torem przerwane no¿em – Edward Jancarz zamordowany we w³asnym domu”. Od tamtej chwili minê³o 30 lat. Ale „król polskiego ¿u¿la” nadal pozostaje w pamiêci wielu fanów. m
Edward Jancarz przez ca³¹ karierê sportow¹ zwi¹zany by³ z macierzystym klubem – Stal¹ Gorzów. Obok dom w którym mieszka³ do koñca ¿ycia oraz pomnik ¿u¿lowca w Gorzowie Wielkopolskim.
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
www.kurierplus.com
Stany wewnêtrzne
Weronika Kwiatkowska
Memeja Magnolia przed koœcio³em wygl¹da jakby zakwit³a. Biel odcina siê na tle niebieskiego nieba. Œwieci s³oñce. Te kilka pierwszych godzin, zanim na ulicach pojawi¹ siê piaskarki i p³ugi, ka¿e wierzyæ w jakiœ inny, lepszy œwiat. Œnieg przykrywa wszystko. Znika brud miasta. Wyg³adzaj¹ siê kanty. Wype³niaj¹ bruzdy. Przez chwilê robi siê ciszej. Jakby ktoœ w³o¿y³ wacik do uszu. Koty niechêtnie opuszczaj¹ mieszkanie. Wygl¹daj¹ przez okno i otrz¹saj¹c siê ze wstrêtem, wracaj¹ na ciep³e pos³anie. Ale w koñcu musz¹ udaæ siê za potrzeb¹. Zanurzyæ ³apki w zamarzniêtej kuwecie. Przedrzeæ przez zaspy. Pierwsza wychodzi Pani Matka. Cecyl idzie po jej œladach. A potem – niemal ocieraj¹c siê o œciany domu – stawia uwa¿nie kroki na dwucentymetrowej powierzchni, która zd¹¿y³a odtajaæ. Po powrocie ma zaró¿owiony nos i zimne uszy. Myœlê o rumianych policzkach i mokrych skarpetkach, kiedy wracaliœmy z sanek. O œci¹ganiu ortalionowych kombinezonów, rêkawiczkach po³¹czo-
nych sznurkiem i zawsze spadaj¹cych z ty³ka rajstopkach. Wyœwietlaj¹ siê zapamiêtane obrazy. Kiedy schodzê z czwartego piêtra uzbrojona w ³y¿wy z ochraniaczami. Trzymam siê kurczowo porêczy. Sapiê. Gryzie we³niana czapka. A s¹siadka z parteru z³orzeczy, ¿e ha³as. I wytrzymaæ z tymi dzieciakami nie idzie. Albo wracam z harcówki pust¹, zaœnie¿on¹ ulic¹. Jest ciemno i daleko do domu. Byæ mo¿e pierwszy raz przemierzam ten dystans sama. Mo¿e rodzice zapomnieli mnie odebraæ? Albo starszy brat gdzieœ siê zawieruszy³? Wiem tylko, ¿e siê bojê. Wiêc biegnê co tchu. Mróz szczypie w twarz. Chrzêœci pod stopami. W¹ski, s³abo oœwietlony przesmyk miêdzy blokami, wydaje siê najstraszniejszym tunelem. Ale w koñcu go pokonujê. Wpadam do mieszkania. Jest jasne. Ciep³e. Bezpieczne. Czujê ulgê. Dumê. I radoœæ. Inne zimowe wspomnienie: siedzê przed telewizorem, pijê kakao, na balkonie choinka przykryta œniegiem. I nagle dostrzegam pieprzyk na kolanie. Malutk¹, br¹zow¹ plamkê, której wczeœniej nie by³o. Œliniê palec i próbujê j¹ zetrzeæ. Ale siê nie udaje. Biegnê z p³aczem do mamy. Pobrudzi³am sobie skórê – mówiê. Na zawsze. Przed naszym blokiem, co roku, wylewano lodowisko. JeŸdziliœmy od rana do wieczora. W kompletnym amoku. Ob³ê-
dzie. Byliœmy szybcy. Zwinni. Nieustraszeni. To by³ czas na d³ugo przed tym, gdy zosta³am dziewczynk¹. Wtedy jeszcze nie wiedzia³am, ¿e mo¿na inaczej. Ostro¿nie. Z gracj¹. Chcia³am dorównaæ dwóm starszym braciom. Nie byæ niedojd¹; jak mawia³ mój ojciec – memej¹. Niestraszne mi by³y upadki. Siniaki i zadrapania. Wstawa³am, poprawia³am getry i dalej. Rozpycha³am siê, wychodzi³am przed szereg, a zaje¿d¿aj¹cych drogê obrzuca³am wi¹zankami niewybrednych epitetów, które przyswoi³am sobie na tzw. podwórku. Tak przynajmniej g³osi rodzinna legenda. Podczas zje¿d¿ania na sankach z górki „na przedszkolu” mia³am podobno u¿yæ s³owa na „k”, które us³ysza³a ciocia przebywaj¹ca ze swoj¹ córeczk¹ na tym samym obiekcie i niezw³ocznie donios³a rodzicom. Zrobi³a siê afera. A ja – wtedy siedmioletnia – nie bardzo rozumia³am, w czym rzecz. Ostatecznym argumentem, który mia³ mnie odwieœæ od tych bezecnych praktyk, by³ fakt zbli¿aj¹cej siê komunii œwiêtej, do której przystêpowa³am rok wczeœniej, ze starszym brata; ¿eby by³o taniej. Bêdziesz musia³a to wszystko powtórzyæ ksiêdzu na spowiedzi – straszy³a mama. A ja czu³am na sobie nieœwie¿y oddech katechety, który pochyla siê nade mn¹ w konfesjonale. Czy groŸba poskutkowa³a? Nie pamiêtam. Wiem tylko, ¿e nadal z luboœci¹ u¿ywam s³ów powszechnie uwa¿anych za obel¿ywe. A do spowiedzi przesta³am chodziæ jeszcze w podstawówce. W czasach bimbru i carmenów œwiat sportów zimowych wygl¹da³ jakoœ inaczej. Dzieciaki, bez nadzoru rodziców, zje¿d¿a³y z górek w parku i okupowa³y zamarzniête stawki i jeziorka. Na jednym z³ama-
Jan Latus Pisa³em przed tygodniem o – nabrzmia³ym oczekiwaniami, ale i obawami – przeszukiwaniu mieszkania w poszukiwaniu starych listów. Pozwolê sobie jeszcze trochê na ten temat napisaæ. Dlatego ¿e, jak s¹dzê, wielu z Czytelników mia³o podobne prze¿ycia i przemyœlenia. Maj¹c za sob¹ kilkadziesi¹t lat czytania ksi¹¿ek i ogl¹dania filmów, widzê – a z wiekiem widzê coraz wyraŸniej – jak wa¿ne dla autorów s¹ wspomnienia i materialne ich dowody. Na filmach odbywa siê to bardziej malowniczo ni¿ w moim przypadku: pani w œrednim ju¿ wieku wchodzi na strych, w którym nie by³a wiele lat, i wœród zakurzonych szparga³ów odnajdujê kuferek, a w nim – piêkne, wzruszaj¹ce listy, osób ju¿ zmar³ych najczêœciej: dziadków, rodziców. Po ich lekturze bohaterka filmu, do tej pory zagniewana i ¿ywi¹ca urazy, nagle widzi swoje ¿ycie w innym œwietle. Moje mieszkanie to nie sklep Hallmark – nie szuka³em w pude³ku po butach jakichœ ogromnych wzruszeñ czy prze³omowych odkryæ co do moich przodków. Chcia³em sobie tylko przypomnieæ osoby i zdarzenia z m³odoœci. Jak siê okaza³o, niektórych zdarzeñ a nawet ludzi w ogóle nie pamiêtam. Co œwiadczy mo¿e o tym, ¿e psychika moja doskonale sobie radzi z wyparciem rzeczywistoœci.
³am rêkê. P³aka³am. Z bólu i trwogi. Brat po³o¿y³ mnie na sankach i naœladuj¹c dŸwiêk karetki pogotowia, wióz³ do domu. Eoo, eoo, eoo. Potem przeœwietlenie. Czerwony, pluszowy piesek. Lekarz, wielki jak góra. I gips. Który wydawa³ siê czymœ najwspanialszym na œwiecie. Szczególnie przed wizyt¹ Pana z Brod¹, któremu, zanim wyci¹gn¹³ rózgê, rezolutnie przypomnia³am: Gwiazdorku, mnie nie mo¿esz zbiæ, bo ja mam r¹czkê z³aman¹. Jad³am œnieg. Jak lody. Zanim nie powiedziano mi, ¿e to obrzydliwe. Bo sadza. Sikaj¹ce psy. I flegma, któr¹ pluj¹ doroœli mê¿czyŸni na ulicy. Uwielbia³am lepiæ ba³wany. I kiedy ch³opacy, w czasie du¿ej przerwy, nacierali nas œnie¿kami. Marzy³am o kuligu w górach. I nic nie wydawa³o siê bardziej romantyczne, ni¿ przeja¿d¿ka saniami w bia³ym, cichym lesie. Raz, by³o to – zdaje siê – w Karpaczu, upi³am siê Becherovk¹. Odwiedziliœmy czeskie miasteczko, wspinaj¹c siê na niewielk¹ górkê, u szczytu której znajdowa³y siê ruiny jakiegoœ zamku. W drodze popijaliœmy, na rozgrzewkê, zio³owy likier. A potem udaliœmy siê na obiad do miejscowej knajpy. Zderzenie z rozgrzanym powietrzem wnêtrza restauracji sprawi³o, ¿e w kilka sekund poczu³am, jak wypity alkohol uderza w têtnice i z wra¿enia spad³am z krzes³a. Do dzisiaj mam awersjê do nalewek pachn¹cych any¿kiem, goŸdzikami i kardamonem. Ale nie przesta³am lubiæ zimy. A w³aœciwie tych krótkich b³ysków, kiedy pada œnieg. Zawsze wtedy budzi siê wewnêtrzne dziecko. I przez chwilê znowu jest, jak dawniej. Niewinnie. I bezpiecznie. m
Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com
Wspominków ci¹g dalszy Listy pochodzi³y z okresu tu¿ po moim wyjeŸdzie do USA w grudniu 1988. S¹dzê, ¿e wielu Czytelników wyjecha³o w tym okresie, nawet wczeœniej. W owych latach korespondencja z Polsk¹ by³a inna z prostego powodu: kontakt by³ trudniejszy. Na tym polega postêp cywilizacyjny – na coraz ³atwiejszych i tañszych podró¿ach oraz œrodkach komunikacji. Gdy jeszcze w Polsce, szykuj¹c sobie grunt pod karierê w swoim zawodzie (która niestety siê nie wydarzy³a), wysy³a³em jakieœ listy i zdawa³em testy, na przyk³ad TOEFL, by³y to papierowe wydruki, wk³adane do koperty, markowane, wysy³ane z poczty (a czasem otwierane, cenzurowane, konfiskowane, oga³acane z dolarów). Jak¿e ¿a³oœnie musia³y wygl¹daæ te moje podania o przyjêcie na uczelniê, pisane, z kalk¹ i kopi¹, na starej, poniemieckiej maszynie, z b³êdami poprawianymi bia³¹ farbk¹. Tak, wtedy by³em materia³em na azylanta, obiektem litoœci. Dotyczy³o to równie¿ listów prywatnych. Skoro dialog polega³ na zwierzeniu siê na piœmie, a potem oczekiwaniu na odpowiedŸ tygodnie lub miesi¹ce, okreœla³o to dynamikê korespondencji. Rozmowy telefoniczne w owych czasach by³y niezwykle drogie. Wielu z nas, imigrantów, w pierwszych latach oszczêdza³o na wszystkim, by móc zadzwoniæ w niedzielê (ni¿sza taryfa) do rodziny w Polsce. Te, dramatyczne rozmowy potrafi³y nas kosztowaæ setki dolarów. Ale przecie¿ za komuny nawet rozmowa miêdzymiastowa, na przyk³ad z wioski, gdzie by³o siê na wakacjach, do Warszawy, to by³a skomplikowana operacja: wizyta na poczcie, zamówienie rozmowy (czasem „b³yskawicznej”!), bieg do kabiny, potem wydzieranie siê,
15
przekrzykiwanie szumów i trzasków, jakby rozmawia³o siê ze stacj¹ kosmiczn¹. Mieliœmy wiêc tylko listy, bo czasem musieliœmy czekaæ lata na legalizacjê pobytu, wiêc i – pierwsz¹ mo¿liwoœæ wyjazdu do Polski i osobistych spotkañ. Moje listy do rodziny i przyjació³ – i odpowiedzi od nich – wysch³y nie tylko dlatego, ¿e oddaliliœmy siê od siebie emocjonalnie, ¿e siê od siebie odzwyczailiœmy. Tak¿e dlatego, ¿e najzwyczajniej w œwiecie, sta³y siê niepotrzebn¹ mordêg¹. Przecie¿ ju¿ mo¿na by³o siê spotkaæ! Bêd¹c w Polsce zawsze zaprasza³em przyjació³ do lokalu, by³a to najczêœciej piwiarnia Harenda przy Krakowskim Przedmieœciu. Wiele osób odwiedza³em w ich mieszkaniach albo spotyka³em na mieœcie. Jako dziennikarz polonijny mia³em te¿ wielu wspó³pracowników w Polsce. Niektórzy powrócili do Polski, inni zawsze w niej mieszkali. Byli to najczêœciej ludzie m³odzi. Imponowa³y mi i cieszy³y mnie takie spotkania. Tak¿e dlatego, ¿e kariery i awanse tych ludzi oznacza³y te¿ cywilizacyjny awans ca³ej Polski: powstawa³y nowe stacje radiowe i telewizyjne, redakcje gazet i ksi¹¿kowe przenosi³y siê do coraz wiêkszych i nowoczeœniejszych budynków. Podobnie by³o z bran¿¹ reklamow¹, biznesem, turystyk¹, wymian¹ naukow¹; wszystkim. Spotyka³em siê z ludŸmi, którzy ¿yli lepiej ni¿ na samym pocz¹tku transformacji kraju. Zwykle nie ¿a³owali powrotu ze Stanów (jeœli tam wczeœniej mieszkali), ju¿ byli obyci, jeŸdzili po œwiecie. Dawna, niemal jednomyœlna fascynacja Ameryk¹ i moj¹ do niej ucieczk¹, coraz czêœciej by³a wypierana przez kwestionowanie tego wyboru.
(Dziœ, podejrzewam, tenor rozmów by³by jeszcze inny.) Potem oczywiœcie przysz³y coraz tañsze rozmowy telefoniczne, emaile, wreszcie ró¿ne Skype’y i Messengery. Znam niejedn¹ rodzinê, gdzie dzielna babcia, nauczywszy siê obs³ugi komputera, odbywa konferencje z dzieæmi i wnukami na koñcu œwiata. Te listy, które do mnie pisano na pocz¹tku mojej emigracji, s¹ wiêc œwiadectwem epoki. Ka¿dy z Pañstwa pamiêta pierwsze miesi¹ce na Zachodzie, kiedy ba³ siê o przysz³oœæ, boryka³ siê z ¿yciem, prze³yka³ upokorzenia i rozczarowania, kwestionowa³ w myœlach s³usznoœæ swojego wyboru, têskni³, „nie wyklucza³” powrotu do Polski, a czasem wrêcz obsesyjnie, czupurnie deklarowa³, ¿e na pewno wróci. Nasze gryzmolone listy z tamtych lat, czasem do znalezienia w pude³kach po butach na polskim strychu lub w amerykañskim gara¿u, by³y œwiadectwem stresu i niepokoju, w jakim wtedy ¿yliœmy. Innymi s³owy, pisz¹c te listy byliœmy mazgajami szukaj¹cymi wsparcia i pociechy. Dlatego nasi przyjaciele, w tej targanej zawieruch¹ brutalnego kapitalizmu Polsce, próbowali nas pocieszyæ, podtrzymaæ na duchu, wykazaæ relatywn¹ ma³oœæ naszych amerykañskich problemów. Nie oceniali nas, tym bardziej – nie potêpiali. Raczej podziwiali za odwagê, dziêkowali za nasze listy i paczki. Byli dobr¹ rodzin¹, prawdziwymi przyjació³mi. Dlatego tak chêtnie siê potem z nimi spotykaliœmy i telefonowaliœmy do nich. A¿ przestaliœmy. Bo cz³owiek, zdaniem psychologów, mo¿e pozostaæ blisko najwy¿ej z kilkorgiem osób. Dawni najbli¿si czasem umarli albo zast¹pili ich nowi, poznani w Ameryce przyjaciele, którzy rozumieli nas lepiej. I tak te¿ musia³o staæ siê ze mn¹. m
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
16
www.kurierplus.com
PowieϾ w odcinkach St. Fleszarowa
Stanis³awa Fleszarowa-Muskat
- Muskat
Lato nagich dziewcz¹t
Lato nagich dzie wcz¹t
odc. 23
L
ato nagich dziewcz¹t przenosi nas do Sopotu lat 50. Trwa gor¹ce lato, pachn¹ce rozpalon¹ s³oñcem pla¿¹ i olejkiem do opalania. Monciak têtni ¿yciem – rz¹dzi nim barwny t³um spragniony kawiarnianych romansów i klubowych przygód. Grzegorz, znany rzeŸbiarz, przyjecha³ tutaj w poszukiwaniu natchnienia i modeli do swoich prac. Otoczony kobietami, które zabiegaj¹ o jego wzglêdy i uczucia, walcz¹c o chwilê uniesienia, odnajdzie wreszcie mi³oœæ. Odbêdzie siê to jednak w doœæ zaskakuj¹cych okolicznoœciach... Czeka³a, ¿e zacznie wreszcie o niej mówiæ. Przecie¿ do niej tu przyszed³. Do niej, dla niej i przez ni¹. Nie by³o innego tematu miêdzy nimi, nie by³o innego powodu do rozmowy. RzeŸbiarz jednak wci¹¿ rozgl¹da³ siê po pokoju, jakby zamierza³ go wynaj¹æ lub dokonaæ remontu. – Przynajmniej dzielnica, zdaje siê, spokojna? – O tak. – Mo¿na spaæ w nocy przy otwartych oknach. Chyba ¿e s³owiki nie daj¹ spaæ na wiosnê. Nie budz¹ pani s³owiki? – Mnie budzi tylko terkot budzika. Wstajê bardzo wczeœnie. – O której pani zaczyna pracê? – O siódmej. – Có¿ to za barbarzyñska pora! Czy tego, co pani robi, nie mo¿na robiæ póŸniej? – Nie. Zaczynamy pracê razem z ca³ym portem. Jestem rzeczoznawc¹ kauczuku w „Polcargo”. Grzegorz zagwizda³ przymru¿ywszy oko. – Niech pani to jeszcze raz powtórzy: kim pani jest? Rozeœmia³a siê. – Rzeczoznawc¹ kauczuku. – Komu to jest potrzebne? – Tak¿e i panu. Gdybym puœci³a z³y kauczuk, opony pêka³yby panu co kilometr. A podeszwy w butach? A izolatory? – Anna, mówi¹c o swojej pracy, odzyska³a pewnoœæ siebie. Oczy jej rozb³ys³y. Wyczu³a w g³osie rzeŸbiarza ten sam ton dobrotliwej pob³a¿liwoœci, z jakim nieraz zwracali siê do niej inni mê¿czyŸni. – Niech pan nie s¹dzi, ¿e to jest ³atwa praca – powiedzia³a trochê zbyt szorstko. – Przede wszystkim odpowiedzialna. Grzegorz pozwala³ jej siê trochê poz³oœciæ. Patrzy³ na ni¹ przymru¿onymi, uœmiechniêtymi oczyma. W korytarzu rozleg³y siê kroki i przez uchylone drzwi wsunê³a siê g³owa M-lle Eugenie. By³a uczesana, nawet usta mia³a poci¹gniête ceglast¹ pomadk¹, co zdarza³o siê jej tylko w zgo³a niezwyk³ych okolicznoœciach. – Pani Anno! – szepnê³a. – Krupnik siê przypala! – Jak to?! – zawo³a³ Grzegorz. – Nie bêdzie dzisiaj roso³u?! – Zerwa³ siê na równe nogi i patrzy³ na Annê z wyraŸn¹ pretensj¹. M-lle Eugenie wsunê³a siê ca³a do pokoju. Ubrana by³a w kwiecist¹ sukniê z falbankami, a na nogach mia³a œwie¿o pobielone p³ócienne pantofle. Anna zamruga³a powiekami widz¹c j¹ tak wystro-
jon¹. – Dlaczego nie rosó³? – dopytywa³ siê wci¹¿ Grzegorz. – Rosó³ bêdzie jutro – odpowiedzia³a Anna, rumieni¹c siê po czubki uszu. – Trzeba by go by³o za d³ugo gotowaæ. Robiê zakupy z dnia na dzieñ, inaczej nie da³abym rady. A pani Eugenia jest tak dobra, ¿e gotuj¹c dla siebie, nastawia na gaz i mój obiad. Mam prawie wszystko gotowe, kiedy przychodzê z pracy. Stara dama krygowa³a siê przy drzwiach, uœmiechaj¹c siê wszystkimi zmarszczkami swojej okr¹g³ej jak jab³uszko twarzy. – Zobaczymy wobec tego, co pani nagotowa³a, pani Eugenio – rzek³ Grzegorz, ruszaj¹c do kuchni. M-lle Eugenie podrepta³a za nim zachwycona. W pierwszej chwili by³a oburzona na intruza, który tak niespodziewanie wtargn¹³ do kuchni. Potem uzna³a, ¿e intruz nie jest taki straszny, w koñcu – ¿e zupe³nie mi³y. Mê¿czyŸni tak rzadko bywali w tym domu, z wyj¹tkiem tych, którzy przychodzili do panny Ró¿y. Ich obecnoœæ jednak wyra¿a³a siê tylko trzaskaniem drzwiami i innymi odg³osami, które nie pozwalaj¹c sprecyzowaæ indywidualnoœci sprawcy, nale¿a³y raczej do doœæ pospolitych. M-lle Eugenie unios³a pokrywê na aluminiowym garnku. Buchn¹³ gor¹cy zapach smakowitej zupy, podprawionej œmietan¹. – Krupniczek na ¿eberkach. A na drugie – unios³a pokrywê mniejszego garnuszka – sznycelki cielêce w sosie pomidorowym. Swie¿uteñkie – u nas nic siê nie psuje, od kiedy mamy lodówkê. Pani Anna wziê³a j¹ na raty, ale po prawdzie to korzysta z niej ca³y dom. U nas jak w rodzince! – parsknê³a przymilnym œmieszkiem i poda³a Grzegorzowi ³y¿kê, ¿eby spróbowa³ zupy. Anna sta³a w progu, s³ucha³a paplaniny starej nauczycielki, patrzy³a na rzeŸbiarza krz¹taj¹cego siê po kuchni i doznawa³a uczucia snu tak dziwnego, ¿e a¿ trudno by³o sobie wyobraziæ, ¿e móg³ siê jej przyœniæ. GwóŸdŸ krêci³ siê teraz ko³o pana, daj¹c mu wszelkimi sposobami do zrozumienia, ¿e najsmakowitszy k¹sek znajduje siê w siatce i tam trzeba najpierw zwróciæ swoje zainteresowanie. – Mo¿e pan zje z nami obiad? – zaproponowa³a Anna niepewnie. Wydawa³o jej siê, ¿e goœcinnoœæ tego od niej wymaga, a rzeŸbiarz wrêcz oczekuje. – Oczywiœcie, ¿e zjem – zgodzi³ siê od razu. – Nie ma pani pojêcia, jak nam zbrzyd³y te restauracje. – Nam? – spyta³a M-lle Eugenie. – GwoŸdziowi i mnie. Mam nadziejê, ¿e pies jest tak¿e zaproszony. GwóŸdŸ us³yszawszy swoje imiê nadstawi³ uszu i nie wiedz¹c wprawdzie jeszcze o co chodzi, dla pewnoœci zakrêci³ ogonem. – Ale¿ oczywiœcie! – zawo³a³a stara panna. – I dla niego coœ siê znajdzie. – Wyjê³a z kredensu blaszany talerz i zanurzy³a w krupniku czerpak. GwóŸdŸ nie spuszcza³ z niej rozb³ys³ych oczu. Kiedy na talerzu znalaz³y siê koœci, uzna³ za stosowne daæ upust d³ugo hamowanemu podnieceniu. Skoczy³ do nóg M-lle Eugenie i zaszczeka³ radoœnie. – Koœci trzeba wystudziæ – powiedzia³ Grzegorz. Mademoiselle otworzy³a okno i postawi³a talerz na parapecie. GwóŸdŸ ³azi³ za ni¹ krok w krok. Anna by³a wdziêczna starej nauczycielce, ¿e przynajmniej ona ratuje sytuacjê. Sama nie czu³a siê do niczego zdolna. Talerze szczêka³y w jej rêkach, ba³a siê, ¿e je pot³ucze, nios¹c do pokoju. – Zjemy w kuchni! – zawo³a³. – Te¿ pomys³!
– Ale – usi³owa³a protestowaæ – tu nie ma nawet na czym siedzieæ. – Zaraz przyniosê krzes³a z pokoju. – Tylko jedno – M-lle Eugenie odwróci³a g³owê od okna. – Ja swój obiad ju¿ zjad³am. – Ale nie odmówi nam pani chyba swego towarzystwa? Naprawdê nie móg³bym tu przyjœæ po raz drugi, gdyby pani nie usiad³a z nami. Mademoiselle zerka³a niepewnie ku Annie. Grzegorz sk³oni³ siê i cmokn¹³ j¹ w pomarszczon¹ d³oñ, któr¹ stara³a mu siê odebraæ. Po chwili krzes³a otacza³y ma³y stolik, znalaz³a siê ¿ó³ta lniana serweta, a pani Eugenia podrepta³a do swego pokoju i przynios³a bukiecik margerytek w glinianym dzbanku. GwóŸdŸ dosta³ wreszcie swoje koœci i zacz¹³ je gryŸæ wœród zachwyconych pomruków. Krupnik okaza³ siê rzeczywiœcie œwietny, a sznycelki wrêcz rewelacyjne. M-lle Eugenie p³awi³a siê w komplementach, których rzeŸbiarz jej nie szczêdzi³. Anna milcza³a. Czu³a siê skrêpowana i niezrêczna, nie potrafi³a prze³amaæ onieœmielenia, które j¹ parali¿owa³o. Z przymkniêtymi oczyma s³ucha³a niskiego g³osu swego goœcia; czeka³a, kiedy zwróci siê do niej, mówi¹c miêkko: pani Anno. Pani Anno! – to brzmia³o najpiêkniej na œwiecie. Nie rozumia³a prawie, co do niej mówi³, wyczekiwa³a tylko tych dwóch s³ów, choæ po nich ogarn¹³ j¹ strach, ¿e mo¿e trzeba by³o mu odpowiedzieæ, mo¿e pyta³ o co, mo¿e stwierdzi³ coœ, na co nie powinna by³a siê zgodziæ. Po obiedzie M-lle Eugenie zaparzy³a kawê i wreszcie przenieœli siê do pokoju Anny. Stara nauczycielka chcia³a wycofaæ siê z towarzystwa, ale Anna podnios³a na ni¹ tak b³agaj¹ce oczy, ¿e zosta³a, przysiad³szy z fili¿ank¹ w rêku na brzegu tapczanu. Powoli zapada³ zmierzch. Grzegorz rozsiad³ siê w jedynym fotelu, który sta³ pod oknem. Wyci¹gn¹³ nogi do po³owy pokoju i splót³szy d³onie na piersiach patrzy³, jak œwiat³o niskiej lampy znad tapczanu podœwietla rudo kosmyk w³osów, który opad³ na czo³o Anny. Ba³ siê spojrzeæ na zegarek, wiedzia³, ¿e zrobi³o siê bardzo póŸno. GwóŸdŸ po³o¿y³ siê obok niego i wzdycha³ przez sen. By³o dobrze i spokojnie, niespodziewanie dobrze i spokojnie. Nie móg³ zrozumieæ, sk¹d siê wzi¹³ w jego ¿yciu taki wieczór... Idylla jednak trwa³a nied³ugo. W przedpokoju rozleg³ siê suchy trzask i mieszkanie zaleg³a ciemnoœæ. – To na pewno Ró¿a prasuje – mruknê³a M-lle Eugenie. Istotnie, w g³êbi korytarza trzasnê³y drzwi i zmartwiony g³os damski odezwa³ siê w mrok – nie wiadomo do kogo, do wszystkich dusz wspó³czuj¹cych w mieszkaniu. – Psiakrew! Znowu korek nawali³! Nie móg³ wytrzymaæ, ¿ebym wyprasowa³a chocia¿ bluzkê. Jest tu kto? – Jestem – odezwa³a siê emerytka, po omacku wychodz¹c do przedpokoju. – Mo¿e pani mia³a co w³¹czone? – Nic nie w³¹cza³am. To przecie¿ pani prasuje. – W³aœnie, niech to szlag trafi! Znowu muszê lecieæ po Bednarka. Bluzka mi potrzebna do Grandu. – Bednarka nie ma. Widzia³am, jak wychodzi³ z ¿on¹. – I co ja teraz zrobiê? – jêknê³a panna Ró¿a. – Nie bêdê mia³a w czym wyjœæ. Grzegorz poruszy³ siê w fotelu. Anna patrzy³a, jak p³omyk jego papierosa roz¿a-
rza siê, zatacza ³uk do popielniczki i gaœnie, zduszony o jej dno. – Ma pani œwiecê i jakiœ cienki drut? – Mam w kuchni. Wsta³a, a on dŸwign¹³ siê tak¿e i pod¹¿y³ za ni¹ ku drzwiom. Zawadzi³ jednak zaraz o jakiœ sprzêt. – Niech mnie pani ratuje. Rozwalê sobie g³owê w tych ciemnoœciach. Wyci¹gnê³a rêkê i odnalaz³a jego d³oñ, such¹, gor¹c¹ d³oñ, której palce oplot³y siê ciasno wokó³ jej palców. Prowadzi³a go, boj¹c siê, ¿e s³yszy walenie jej serca, g³uchy ³oskot, który dudni³ w jej ciele. – Œwieca powinna byæ tu w szufladzie – odezwa³a siê ochryple. Stali przed kredensem, móg³ teraz puœciæ ju¿ jej rêkê i pozwoliæ jej na odszukanie i zapalenie œwiecy. On jednak nie zwalnia³ uœcisku palców i sta³ tu¿ przy niej, ciep³y i du¿y, sta³, dotykaj¹c prawie jej boku. Wyci¹gnê³a szufladê woln¹ rêk¹ i d³ugo przewraca³a po omacku w wype³niaj¹cych j¹ szparga³ach. – Jest œwieca! – szepnê³a. Dopiero teraz uwolni³ jej d³oñ i zapali³ zapalniczkê. Pochyli³a siê nisko nad szuflad¹, ¿eby szukaæ z kolei drutu – ba³a siê, ¿e zobaczy jej twarz. Kiedy wreszcie i drut siê znalaz³, Grzegorz eskortowany przez Annê unosz¹c¹ wysoko œwiecê, pojawi³ siê w przedpokoju. Panna Ró¿a patrzy³a na niego oczyma tak zdumionymi, jakby by³ nierealn¹ zjaw¹. – Ten samochód przed domem to mo¿e pana? – szepnê³a i unios³a do góry rêce, aby poœpiesznym, ale wprawnym ruchem poprawiæ fryzurê. – Nie, jego! – Grzegorz wskaza³ na GwoŸdzia, który zbudzony nag³ym ruchem w mieszkaniu, przycz³apa³ do przedpokoju zobaczyæ, co siê dzieje. M-lle Eugenie nie s³ysza³a odpowiedzi. Rozpiera³y j¹ wszystkie niezu¿yte w ci¹gu m³odoœci uczucia. Uwieszona u ramienia Anny dysza³a jej w ucho. – Mój Bo¿e, ca³e ¿ycie marzy³am, ¿eby mieæ w domu mê¿czyznê, który potrafi naprawiæ korki. Anna uciszy³a j¹, œcisn¹wszy za ramiê. Ba³a siê, ¿e rzeŸbiarz us³yszy i pomyœli, ¿e one wszystkie o tym marz¹, ¿e wszystkie kobiety na œwiecie pragn¹ mieæ w domu mê¿czyznê, który potrafi naprawiæ korki. Tylko Ró¿a myœla³a o czym innym. – Jak to jego? – zapyta³a cicho. – Przecie¿ to pies. – No w³aœnie! – mrukn¹³ Grzegorz. Œwiat³o zala³o mieszkanie. Mru¿¹c oczy patrzyli na siebie. – Proszê, niech pani koñczy prasowanie – Grzegorz uk³oni³ siê pannie Ró¿y. Dziewczyna nie kwapi³a siê jednak do ¿elazka. Patrzy³a to na GwoŸdzia, to na rzeŸbiarza w niejasnym podejrzeniu, ¿e z niej zakpiono. – Kiedyœ to pani wyjaœniê – rzek³ Grzegorz z uœmiechem. Wszed³ znowu do pokoju i wróci³ na swój fotel. Mademoiselle zaproponowa³a jeszcze fili¿ankê kawy. Nie odmówi³. Bawi³ siê obserwuj¹c Annê, która wci¹¿ nie mog³a pozbyæ siê przera¿enia z powodu jego wizyty. Wiedzia³, ¿e czeka, ¿eby zacz¹³ wreszcie mówiæ o Ulce, o tym, ¿e nie zdo³a³ siê pogodziæ z jej ¿¹daniem, ¿e to dla niego zbyt trudne, ¿e nie mo¿e przyj¹æ jej warunków. Bardzo chcia³ byæ dla niej uprzejmy, ale nie móg³ siê zmusiæ do podjêcia tego tematu. W ogóle mia³ ochotê milczeæ; kiedy wszystko jest w porz¹dku, po co strzêpiæ na pró¿no jêzyk? Pali³ papierosa i uœmiecha³ siê przed siebie; ani do M-lle Eugenie, ani nawet do Anny, tylko w³aœnie przed siebie, do nieokreœlonej jakiejœ nadziei, do czegoœ tak mi³ego i dobrego, czego jeszcze nigdy nie spotka³ na swojej drodze. Cdn.
www.kurierplus.com
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
El¿bieta Baumgartner radzi
El¿bieta Baumgartner nie jest prawnikiem,
RMD: Co trzeba wiedzieæ o IRA przed powrotem do Polski koñcz¹ 70 i pó³ roku, a nastêpne do 31 grudnia ka¿dego roku.
Minê³y dwa lata, odk¹d ustawa SECURE Act wprowadzi³a nowelizacjê przepisów dotycz¹cych podatków i programów emerytalnych. Opisa³am je na tych ³amach w artykule pt. „Koronakryzys: Zmiany w programach emerytalnych”, który mo¿na znaleŸæ w sieci. Dziœ przypomnê nowelizacjê dotycz¹c¹ obowi¹zkowej likwidacji kont emerytalnych, bo kwestia ta dotyczy wielu naszych czytelników, szczególnie tych, którzy wracaj¹ do Polski. Co to jest RMD? Individual Retirement Account (IRA) jest najpopularniejszym rodzajem kont emerytalnych w USA. Spoczywa na nich jedna czwarta funduszy od³o¿onych na emeryturê – ponad piêæ miliardów dolarów. Skoro wp³aty na IRA by³y odpisem podatkowym, na emeryturze przepisy zmuszaj¹ nas do likwidacji kont i (czasami) zap³acenia podatków. W pewnym wieku wyp³aty funduszy z konta IRA s¹ obowi¹zkowe, co nazywa siê Required Minimum Distribution (RMD). RMD dotycz¹ wszystkich rodzajów kont IRA (z wyj¹tkiem Roth), oraz programów emerytalnych (qualified retirement plans) sponsorowanych przez pracodawców: 401 (k), 403 (b), 457 (b), profit sharing. By unikn¹æ uogólnieñ, w tym artykule piszê o zwyk³ym koncie IRA. Z kont IRA trzeba wyp³acaæ RMD po swoich 72. urodzinach niezale¿nie od tego, czy siê nadal pracuje, czy nie. Co siê zmieni³o? Ustawa SECURE Act zmieni³a zasady obowi¹zkowych minimalnych wyp³at z IRA. W przesz³oœci po osi¹gniêciu wieku 70 i pó³ roku wp³aty na konta IRA (a tak¿e 401 (k), 403 (b) i 457), by³y zabronione, a nakazane wyp³aty, nawet je¿eli pieni¹dze nie by³y w³aœcicielowi potrzebne. Co nowego: Od 1 stycznia 2020 mamy obowi¹zek rozpoczêcia obowi¹zkowych wyp³at z kont emerytalnych dopiero po ukoñczeniu 72. roku. Oczywiœcie, mo¿emy korzystaæ z pieniêdzy wczeœniej, ale od 72. roku musimy zacz¹æ stopniow¹ likwidacjê konta w tempie dyktowanym przez spodziewan¹ d³ugoœæ naszego ¿ycia. Wa¿na jest te¿ jeszcze inna zmiana. Przed rokiem 2020, po osi¹gniêciu wieku 70 i pó³ roku nie wolno by³o wiêcej wp³acaæ na konto IRA. Teraz mo¿emy kontynuowaæ wp³aty na IRA niezale¿nie od wieku, pod warunkiem, ¿e mamy wynagrodzenie z w³asnej (albo ma³¿onka) pracy najemnej albo z dzia³alnoœci gospodarczej (self-employment). Nowe przepisy dotycz¹ osób urodzonych po 1 lipca 1949, a te starsze maj¹ stosowaæ siê do poprzednich regulacji: ich pierwsza wyp³ata RMD ma nadal byæ wziêta do 1 kwietnia w roku, w którym
Ile wynosi obowi¹zkowa rata? Obowi¹zkowa wyp³ata ma wynosiæ tyle, ¿eby w serii regularnych rat opróŸniæ konto w czasie przewidywanej d³ugoœci ¿ycia w³aœciciela. Statystycy wyliczyli, ile lat ¿yje przeciêtna osoba. Urz¹d podatkowy podaje tabele ¿ywotnoœci (life expectancy tables) w Publikacji 590, Distributions from IRAs: æ www.irs.gov/publications/p590b Powiedzmy, ¿e Jan Kowalski ma 72 lata, a jego konto IRA jest warte 50,000 dol. Z tabeli IRS wynika, ¿e panu Kowalskiemu zosta³o przeciêtnie 15.5 lat ¿ycia, dlatego powinien wyp³aciæ w tym roku 3,336 dol. (50,000 dzielone przez 15.5). Skoro w przysz³ych latach stan konta bêdzie mniejszy i mniej lat ¿ycia pozostanie Kowalskiemu, to obowi¹zkowe wyp³aty z roku na rok bêd¹ coraz ni¿sze. W obliczeniu obowi¹zkowych rat pomagaj¹ kalkulatory. W sieci szukaj „RMD calculator”. Co robi¹ banki? Finansowe instytucje maj¹ obowi¹zek dopilnowaæ, by klienci wiedzieli o wymaganej dystrybucji i jej dokonali. Banki, fundusze powiernicze i domy maklerskie wysy³aj¹ formularz zwany IRA Distribution Request, na którym klient podaje swoje instrukcje. Mo¿na zleciæ jednorazow¹ albo okresowe wyp³aty (miesiêczne, kwartalne, pó³roczne, roczne), podaæ pocz¹tkow¹ datê oraz sposób wyp³aty (czek, transfer na konto oszczêdnoœciowe w tym albo innym banku), wstrzymanie zaliczki podatkowej. Gdy fundusze s³ane s¹ za granicê, albo zleci³eœ wyp³atê okreœlonej kwoty, bank ma obowi¹zek wstrzymaæ 10 proc. podatkowej zaliczki. Je¿eli masz kilka kont IRA, mo¿esz zsumowaæ ich wartoœæ i zrobiæ wyp³atê z jednego konta. Warto skonsolidowaæ swoje konta IRA, by uproœciæ sobie ¿ycie. Obowi¹zkowe wyp³aty z pracowniczych kont 401 (k) czy 403 (b) musz¹ byæ poczynione oddzielnie, chyba ¿e œrodki przeniesiesz na konto IRA. Je¿eli wracasz do Polski Je¿eli planujesz wróciæ do Polski, to upewnij siê, ¿eby zostawiæ w banku swój dobry adres, albo adres zaufanej osoby. Jeszcze lepiej – zapisz siê na korespondencjê elektroniczn¹. Gdy przyjdzie czas, bank przeœle ci formularz IRA Distribution Request, a ty masz obowi¹zek go wype³niæ i odes³aæ. Kara za nie wziêcie RMD, lub za wyp³atê mniejsz¹ ni¿ wymagana kwota, jest wysoka: 50 proc. kwoty nie podjêtej na czas. Pamiêtaj, ¿e termin przyjêcia pierwszego RMD up³ywa zwykle 1 kwietnia roku po ukoñczeniu 72 lat i 31 grudnia ka¿dego nastêpnego roku. Kara mo¿e zostaæ uchylona, jeœli niedobór w wyp³atach by³ spowodowany uzasadnionym b³êdem i je¿eli w³aœciciel konta podejmie kroki w celu naprawienia niedoboru. Aby zakwalifikowaæ siê do zniesienia kary, musisz z³o¿yæ formularz IRS Form 5329: æ www.irs.gov/pub/irs-pdf/f5329.pdf i do³¹czyæ pismo wyjaœniaj¹ce.
17
Kiedy bez RMD? Tylko konto Roth IRA jest wolne od RMD, bowiem wp³aty na nie odpisem podatkowym nie by³y. Wszystkie inne rodzaje kont IRA musz¹ byæ stopniowo likwidowane po siedemdziesi¹tych drugich urodzinach. Nie ma znaczenia, czy przeszed³eœ na spoczynek czy nie. Je¿eli masz w pracy programy 401 (k), 403 (b), 457 (b) albo profit sharing, to mo¿esz opóŸniæ RMD po siedemdziesi¹tych drugich urodzinach, je¿eli jeszcze pracujesz na etacie. Mo¿esz na nich nadal akumulowaæ fundusze, do 1 kwietnia po roku, w którym przejdziesz na emeryturê. Natomiast samozatrudnieni maj¹cy program Keogh czy SIMPLE IRA musz¹ zacz¹æ opró¿niaæ konto zgodnie z zasadami RMD, nawet je¿eli jeszcze pracuj¹. Termin wyp³aty Obowi¹zkowa wyp³ata z IRA powinna byæ dokonana do 31 grudnia. Je¿eli jest to twoja pierwsza wyp³ata, dostajesz przed³u¿enie o trzy miesi¹ce – do 1 kwietnia nastêpnego roku. Wtedy pamiêtaj, ¿e w nastêpnym roku zrobisz dwie wyp³aty RMD (do 1 kwietnia i drug¹ do 31 grudnia), co podniesie twoje przychody i podatki, a mo¿e nawet sk³adki na Medicare. Podatnicy, którzy ukoñczyli 72 lata, a jeszcze pracuj¹, mog¹ opóŸniæ likwidacjê kont 401 (k) i innych podobnych do czasu przejœcia na spoczynek, po czym maj¹ dokonywaæ wyp³at do 31 grudnia. Nadmierne wyp³aty nie licz¹ siê na przysz³y rok Ukoñczy³eœ 72 lata, wyp³aci³eœ po³owê ze swego konta emerytalnego dla œwiêtego spokoju i uwa¿asz, ¿e obowi¹zkowe wyp³aty masz z g³owy. B³¹d! W przysz³ym roku pozosta³a po³owa konta bêdzie podlega³a takim samym przepisom i bêdziesz musia³ wyp³aciæ jej stosown¹ czêœæ. Nie bêdzie to k³opotliwe, je¿eli raz odpowiednio wype³nisz formularz IRA
a artyku³ ten nie powinien byæ uwa¿any za poradê prawn¹. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradników dla imigrantów w USA, m.in. ksi¹¿ki pt. „Amerykañskie emerytury”, poœwiêconej indywidualnym programom emerytalnym. S¹ one dostêpne w ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, albo bezpoœrednio od wydawcy Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 1-718-224-3492, www.PoradnikSukces.com
Distribution Request i zlecisz finansowej instytucji, by œrodki przelewane by³y na twoje konto oszczêdnoœciowe czy money market. Na pocz¹tku nastêpnego roku bank przeœle ci druk 1099-R, z podan¹ kwot¹ podlegaj¹c¹ opodatkowaniu. Jak unikn¹æ RMD? RMD unikniesz, gdy konto bêdziesz mia³ opró¿nione. Po przejœciu na spoczynek wielu emerytów podatków wcale nie p³aci i mog¹ stopniowo pobieraæ œrodki z IRA ca³kowicie bezpodatkowo. Poproœ swojego ksiêgowego, by powiedzia³ ci, jak¹ kwotê mo¿esz wybieraæ rocznie. Z drugiej strony, je¿eli podatków i tak nie p³acisz, to RMD ci nie szkodzi, bo nie powoduje podatkowych zobowi¹zañ. Inn¹ metod¹ unikniêcia obowi¹zkowych wyp³at jest wczeœniejsza zamiana tradycyjnego konta IRA na Roth IRA (Roth IRA conversion), którego RMD nie dotyczy. Niemniej bêdziesz musia³ wtedy, w roku dokonania konwersji, zap³aciæ podatki dochodowe od ca³ej kwoty. Konwersja czêœci IRA mo¿e mieæ sens w roku, gdy twoje przychody nagle spad³y. Porozmawiaj o tym z doradc¹ podatkowym. Wbrew powszechnym opiniom, opuszczenie USA, rezygnacja z amerykañskiego obywatelstwa czy zielonej karty, nie zwalnia nikogo z obowi¹zkowych wyp³at. m
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
18
Zamów og³oszenie drobne Cena $10 za maksimum 30 s³ów
HYDRAULICY POSZUKIWANI
www.kurierplus.com
Potrzebni doœwiadczeni elektrycy 347-283-1711
Experienced Electricians Wanted 347-283-1711
Zatrudnimy pracowników z doœwiadczeniem, pozwoleniem na pracê, prawem jazdy i OSHA30. AMN Corporation Plumbing & Heating Contractor 53-28 61st Str., Maspeth, NY 11378
Zapraszamy do s³uchania Radio RAMPA na czêstotliwoœci WSNR 620 AM w NY, NJ, CT w soboty od 15:00 do 21:00
Tel. 718-326-9090/2795
INSTALACJA NOWYCH BOILERÓW ZAMIANA BOILERÓW OLEJOWYCH NA GAZOWE l USUWANIE GAS, NATIONAL GRID, DEPT OF BUILDINGS VIOLATIONS l RPZ/BACKFLOW PREVENTER INSTALACJA & COROCZNE SERWISY l CON ED/ NATIONAL GRID GAS SERVICE RESOTRATION l INSPEKCJE SYSTEMÓW LINII GAZOWYCH ZGODNIE Z LOCAL LAW 152 l l
Zasiêg Radio RAMPA 620 AM to piêæ dzielnic Nowego Jorku, a tak¿e Long Island, stany New Jersey i Connecticut, czyli najwiêksze skupiska Polonii na Pó³nocno-Wschodnim Wybrze¿u USA. Ponadto, sobotni¹ audycjê, bez zmian, s³uchaæ bêdzie mo¿na za poœrednictwem naszej strony internetowej www.RadioRAMPA.com oraz aplikacji RAMPA na telefony komórkowe. Wszystko bezp³atnie.
Nauka gry na fortepianie, gitarze i skrzypcach oraz lekcje œpiewu
Szko³a z tradycjami 896 Manhattan Avenue Suite 27 (na piêtrze) - Brooklyn, NY 11222 Tel: (718) 609-1560, (718) 383-6824, Fax: (718) 383-2412
Rejestracja Bo¿ena Konkiel tel. 718-609-0088
MICHA£ PANKOWSKI
Anna-Pol Travel
TAX & CONSULTING EXPERT
WYCIECZKI AUTOBUSOWE: Niagara, Waszyngton, Boston
Us³ugi w zakresie: 3 Ksiêgowoœæ 3 Rozliczenia podatkowe indywidualne i biznesowe, w tym samochodów ciê¿arowych
3 Rejestracja biznesu i licencje 3 Konsultacje 3 Bezpodatkowa zamiana domów 3 #SS - korekty danych
Email: Info@mpankowski.com
Fortunato Brothers
821 A Manhattan Ave. Brooklyn, NY 11222 Tel. 718-349-2423 E-mail:annapoltravel@msn.com WWW.ANNAPOLTRAVEL.COM
Promocyjne ceny przy zakupie biletu przez internet
3 Bilety Lotnicze 3 Wysy³ka pieniêdzy i paczek 3 T³umaczenia 3 Sprawy imigracyjne 3 Notariusz
u
Pakiety wakacyjne: Karaiby, Hawaje, Floryda All-inclusive: Punta Cana, Meksyk od $699
– jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni. LECZY: l katar sienny l bóle pleców l rwê kulszow¹ l nerwobóle l impotencjê l zapalenie cewki moczowej l bezp³odnoœæ l parali¿ l artretyzm l depresjê l nerwice l zespó³ przewlek³ego zmêczenia l na³ogi l objawy menopauzy l wylewy krwi do mózgu l
57-53 61st Street, Maspeth, N.Y. 11378 Tel. 718-416-0645, Fax 718-416-0653
ATRAKCYJNE CENY NA: Bilety lotnicze do Polski i na ca³y œwiat
Acupuncture and Chinese Herbal Center Dr Shungui Cui, L.Ac, OMD, Ph.D
CAFFE - PASTICCERIA ESPRESSO - SPUMONI GELATI - CAKES
ANIA TRAVEL AGENCY
Œrodki transportu posiadaj¹ zezwolenia i licencje federalne (US Department of Transportation) oraz wymagane ubezpieczenia.
v Rezerwacja hoteli v Wynajem samochodów v Notariusz v T³umaczenia v Klauzula “Apostille” v Zaproszenia v Wysy³ka pieniêdzy Vigo
289 MANHATTAN AVE. (blisko Metropolitan Ave.) BROOKLYN, N.Y. 11211; Tel. 718-387-2281 Fax: 718-387-7042
W³oska ciastkarnia czynna codziennie do 11:00 wieczorem, a w weekendy do 12:00 w nocy. Zapraszamy.
email: Kobomusic@verizon.net
alergie l zapalenie prostaty l rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp.
Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku 144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354 Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 6:00 PM; tel. (718) 359-0956 1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223 Wtorek, czwartek i sobota: 12:00-6:00 PM, w niedziele 12:00 - 3:00 pm (718) 266-1018 www.drshuiguicui.com
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
www.kurierplus.com
19
Z (nie tylko) florydzkiego ¿ycia
Anna K³osowska
Gêsia mi³oœæ po grób Przede mn¹ drog¹ wzd³u¿ osiedli jecha³o bia³e Volvo XC40 z nalepk¹ I love my pug na tylnej szybie. Tony, s¹siad. On te¿ pozna³ mój samochód, choæ nie móg³ widzieæ mojej nalepki I love my chihuahua, i pomacha³ mi we wstecznym lusterku. Jechaliœmy wolno, zgodnie z ograniczeniem obowi¹zuj¹cym na wewnêtrznych, osiedlowych drogach. Na mostku nad kana³em przechodz¹cym tu w sadzawkê, Tony zatrzyma³ siê przed stadem egipskich gêsi. Zajmowa³y ca³¹ szerokoœæ drogi. I nic nie wskazywa³o na to, by mia³y ochotê siê usun¹æ. To siê czêsto zdarza. Obraduj¹ na samym œrodku. Egipskie gêsi s¹ czupurne, zadziorne, uparte, nieustêpliwe. Jeœli im coœ nie w smak sycz¹, rozpoœcieraj¹ skrzyd³a, wyci¹gaj¹ ostrzegawczo szyje. Nieraz trzeba nie tylko zwolniæ, ale wrêcz siê zatrzymaæ. Bo w³aœnie wybuch³a k³ótnia. Czêsto chodzi o dzieci i o prywatnoœæ. W ferworze gêsiego przegadywania siê, zw³aszcza, kiedy dojdzie do wzajemnego skubania i podszczypywania, nie ust¹pi¹. Bardzo wolno i niechêtnie siê rozchodz¹. Mam na to swój sposób. Ja te¿ syczê! Tyle, ¿e syczê z pozycji istoty wiêkszej, masywniejszej, a wiêc w jakiœ sposób wa¿niejszej. I wtedy powoli, dostojnie odsuwaj¹ siê, pozwalaj¹ mi przejœæ. Tym razem nie by³o ich kilka, nie trzepota³y w uniesieniu wielkimi podbitymi biel¹ skrzyd³ami, ale sta³y cicho jedna przy drugiej, z pochylonymi g³owami. Wysiedliœmy z samochodów, w³¹czyliœmy œwiat³a awaryjne. Poœrodku stada le¿a³a przejechana gêœ. Nie wiem czemu to siê dzieje. Nie rozumiem tego. Ograniczenie prêdkoœci jest respektowane przez nas, mieszkañców, bo gêsi, kaczki, ibisy, ¿aby ró¿nej wielkoœci, iguany i kilka rodzajów ¿ó³wi s¹ czêœci¹ naszej spo³ecznoœci i krajobrazu. Jeœli siê tego nie lubi, nie ma co tu u nas mieszkaæ. Mo¿na poszukaæ gdzie indziej, wœród betonu i cementu. Nam siê tu podoba. – Ludzie przychodz¹ tu nad ten staw i karmi¹. Ptaki siê przyzwyczajaj¹, s¹ coraz œmielsze i nieuwa¿ny kierowca… Tony roz³o¿y³ rêce. – Do tego s¹ i tacy, co po prostu „nie lubi¹”. I nie zwolni¹, kiedy nikt nie widzi! Wiem. Gêsi egipskie siê na Florydê nie prosi³y! W staro¿ytnym Egipcie by³y czczone, uwa¿ane za œwiête. Hodowane jako ozdoba, pielêgnowane, ubóstwiane. S¹ piêkne. Tak. Kolory kasztanu, rdzy wpadaj¹ce w jaœniejsze tonacje be¿u i odcieni szaroœci sprawiaj¹, ¿e wygl¹daj¹ elegancko. Do tego podmalowane br¹zow¹ plam¹ oczy, jakby podkreœlone dla wiêkszego efektu. I delikatnie ró¿owe nogi. S¹ piêkne, ale nie majestatyczne jak ich kuzyni, ³abêdzie. Maj¹ ogromny temperament, trwaj¹ w swojej rodzinie. Zwi¹zuj¹ siê na ¿ycie. Czêsto po utracie partnera ¿yj¹ w samotnoœci w swoim stadzie, ale obok. W gêsim ma³¿eñstwie obowi¹zuje partnerstwo. Para zak³ada razem gniazdo, chowa razem ma³e. Oboje broni¹ zawziê-
Gêsi egipskie stadnie
cie swojego terytorium. Przewa¿nie ¿yj¹ w rodzinnych klanach. Tak te¿ siê poruszaj¹, przemierzaj¹ przestrzeñ razem, w kluczu, zmieniaj¹c siê na jego czele. Daleko im jednak do stadnego myœlenia. Jest w nich gêsi indywidualizm. K³óc¹ siê zawziêcie z s¹siadami. Czy o miedzê? W jakimœ sensie tak. Gêganie rozpoczynaj¹ samice, a potem sycz¹c odstraszaj¹co wchodz¹ w „dyskusjê” samce. Czêsto syk przechodzi w wysokie, wibruj¹ce, og³uszaj¹ce tony i zaczyna siê walka wrêcz. Kiedyœ Przyjaciel patrz¹c na taki spektakl z rezygnacj¹ powiedzia³: – Jak u ludzi. One zaczynaj¹, a oni daj¹ siê podpuœciæ i rozwi¹zuj¹ sprawy si³owo! – Co znaczy „one zaczynaj¹”, co znaczy „daj¹ siê podpuœciæ”? To wcale nie jest œmieszne! To stereotyp! Ale powstrzyma³am swoje s³uszne oburzenie, kiedy zobaczy³am przeœmiewczy b³ysk w oczach Przyjaciela. Osi¹gn¹³ swój cel! – Prowokator, mruknê³am. Egipskie gêsi walcz¹ z baletowym wdziêkiem. To jest taniec. Wzbijaj¹ korpulentne cia³a lekko w powietrze, jakby chcia³y wykonaæ arabeskê. Rozpoœcieraj¹ br¹z skrzyde³ ukazuj¹c œnie¿n¹ biel ich podbicia. To samce. Oni. Zw³aszcza samce w okresie godów. A one owszem, czasem siê wtr¹c¹ jakimœ gêganiem, ale nagada³y siê ju¿ wczeœniej. Czêsto udaj¹, ¿e nie zwracaj¹ uwagi, ale skubi¹c wdziêcznie trawkê przygl¹daj¹ siê. Przecie¿ wa¿ne jest, ¿eby partner, ojciec potomstwa, by³ silny, odwa¿ny, ¿eby pokaza³ swoj¹ mêskoœæ i uj¹³ partnerkê! Ona wybiera jego „na zawsze”. Albo na prawie zawsze. Rozwody siê zdarzaj¹. I tu, jak i wœród innych ptaków, jak i wœród ludzi, zdarzaj¹ siê i „zdrady”. Z ró¿nych badañ wiadomo, ¿e niejeden g¹sior wychowuje i troszczy siê o nieswoje genetycznie pisklêta. „Zdrada”, to co rozumiemy pod odejœciem od wiernoœci jednemu partnerowi s³u¿y, no nazwijmy to, genetycznej dywersyfikacji. Gêsi egipskie obu p³ci nie s¹ w tej materii wyj¹tkami. Ale wœród nich trafia siê mniej niewiernoœci ni¿ na przyk³ad wœród ich kuzynów, kaczek! S¹ piêkne.
Egipskie gêsi w parze
I nawet nie wiadomo czy tak naprawdê s¹ gêsiami. Nazywa siê je „gêsiówkami”, bo maj¹ coœ z gêsi i kaczki. Nale¿¹ to tej samej rodziny. Czêsto, tak jak tu u nas, mieszkaj¹ na tym samym terenie, s¹siaduj¹ ze sob¹, przy czym w kaczym stadzie nie ma wyraŸnych par. Za kaczorem, wielkim i piêknie ubarwionym, pod¹¿aj¹ dwie, trzy drobne samiczki. Gêsi egipskie chodz¹ parami. Nie wiem czemu przypisuje im siê agresywnoœæ. To takie bardzo ludzkie okreœlanie zwierzêcego zachowania. Lubi¹ panowaæ nad swoim terytorium, tak jak inne zwierzêta. Jak my. Te na œrodku drogi by³y w ¿a³obie. Odprawia³y jakiœ swój cichy ceremonia³ pochylaj¹c siê nad jednym ze swoich, nad cz³onkiem swojej wielkiej gêsiej rodziny. Widzia³am to ju¿ kilka razy… Najpierw ca³e stado otacza pad³¹ gêœ, a póŸniej pozostaje przy niej partner lub partnerka. Przez wiele godzin, przez noc, nastêpny dzieñ nie odstêpuje, siedzi, stoi, czeka… * Znad doliny Nilu do Europy przeniós³ egipskie ptaki o ró¿owych nó¿kach cie-
kawski cz³owiek. W pierwszej po³owie XVIII wieku pojawi³y siê najpierw jako curiosum w Wielkiej Brytanii. A potem wszystko wymknê³o siê, jak zawsze, spod ludzkiej kontroli. Jak zawsze, kiedy cz³owiekowi wydaje siê, ¿e panuje nad przyrod¹. Na po³udniow¹ Florydê przylecia³y du¿o póŸniej ni¿ do wielu krajów europejskich. A¿ dziw bierze, bo klimat tu dla nich idealny. Znali je Rzymianie. Za ich czasów zak³ada³y gniazda i rozmna¿a³y siê szybko w ca³ym obszarze Mare Nostrum, Morza Œródziemnego. Wyginê³y w stronach rodzinnych w wyniku polowañ i braku miejsc lêgowych. Wiadomo jednak, ¿e natura zawsze znajdzie wyjœcie. Chyba, ¿e my, ludzie, czêœæ natury, ale doœæ niebacznie ze swoj¹ matk¹ siê obchodz¹cy, spowodujemy jakiœ ekologiczny kataklizm, jakieœ za³amanie. Gêsiom egipskim uda³o siê wróciæ do Europy. Widziane bywaj¹ i w Polsce. Przylatuj¹ do nas z Niemiec. To, ¿e ¿yj¹ w zwi¹zkach monogamicznych… Zastanawia³am siê nad tym. Mo¿liwe, ¿e to sprawa sta³ego „zdobywania” samicy przez jej partnera przyczynia siê do sta³oœci samicy. Rok w rok, w okresie godowym „m¹¿” odprawia³ bêdzie ca³y rytua³ zdobywania. Jakby pozna³ j¹ przed chwil¹. Jakby dopiero przed momentem j¹ zobaczy³ i ca³kowicie oniemia³. I istnia³a tylko ona! Coup de foudre! Bêdzie siê stroszy³ i wyprê¿a³, zabiega³ jej drogê, sta³ przy niej na stra¿y, kiedy ona skromnie skubnie sobie tu i ówdzie ziarenko. Bêdzie pokazywa³ innym samcom, a w³aœciwie znowu tylko jej, jaki jest doskona³y, jak piêkne mo¿e mieæ z nim pisklêta. A przecie¿ zna j¹ od wielu sezonów lêgowych, wychowa³ ju¿ z ni¹ stada potomstwa! Mo¿e to tajemnica gêsiej mi³oœci a¿ po grób… m
Zapraszamy na stronê Autorki: www.anna4book.com
20
KURIER PLUS 15 STYCZNIA 2022
www.kurierplus.com
Ceremonia pogrzebowa w krainie Toragow.
Zakochana w Azji í1 Po wybraniu kierunku podró¿y mnóstwo czytam. Najchêtniej blogi podró¿nicze. Tam znajdujê szczegó³owe informacje gdzie spaæ, co omijaæ, co jeœæ, czego unikaæ. S¹ te¿ ca³e grupy podró¿nicze na Facebook, które stanowi¹ cenne Ÿród³o informacji. Moje podró¿e z koniecznoœci maj¹ ograniczony bud¿et. Miesiêczna wyprawa do Indonezji z biurem podró¿y jest kosmicznie droga. A jak sama sobie wyznaczam trasê to nie doœæ, ¿e wypada to taniej ale te¿ mogê zobaczyæ wiêcej.
Czy Indonezja fascynuje ciê tylko przyrodniczo? Tam ludzie ¿yj¹ prosto. I s¹ szczêœliwsi ni¿ my. Nie maj¹ ³atwego ¿ycia ale im to specjalnie nie przeszkadza, niewiele potrzebuj¹ do szczêœcia. S¹ pe³ni spokoju, nie spiesz¹ siê. Pozna³am plemiê Cyganów morskich, którzy rodz¹ siê w wodzie i ¿yj¹ w wodzie. Ca³e rodziny, z dzieæmi, ¿yj¹ na ³ódkach i w wodzie. £owi¹ ryby, jedz¹ ryby. Maj¹ domy na palach, szalenie proste. Jedzenie maj¹, ciep³o maj¹, s¹ zadowoleni, radoœni.
Wsiadasz w samolot i lecisz? Na w³asnych warunkach? Tak. Z przygotowanym, mo¿liwie szczegó³owym planem.
Czy jest kraj, który ciê rozczarowa³? Madagaskar. Fakt, ¿e nie pojecha³am tam porz¹dnie przygotowana. Zabra³am siê z ma³ym biurem podró¿y, grup¹ dziesiêcioosobow¹. Uzna³am, ¿e przewodnik wszystko mi poka¿e. Marzy³am o kolorowej przygodzie, a zderzy³am siê z ogromn¹ bied¹, potwornie zniszczonym krajobrazem, zdewastowanym ekosystemem… Godzinami jechaliœmy przez bezdro¿a i nie widzieliœmy ani jednego zwierzêcia! Przepiêkne wybrzeze, aleje baobabów ale przera¿aj¹ca dewastacja wyspy wprawia w du¿y smutek i przygnêbienie. Natychmiast po powrocie pojecha³am do Kenii na safari by zobaczyæ zwierzêta. Oczywiœcie, na Madagaskarze s¹ lemury, ale oczekiwa³am czegoœ wiêcej.
Podró¿ujesz sama czy z kimœ sprawdzonym? Z kole¿ankami, które znam. Trudno jest z obcymi osobami wybraæ siê na doœæ mêcz¹ce fizycznie wycieczki. Bywa, ¿e cieszymy siê z zimnej wody w kranie, a po ³ó¿ku nie chodz¹ robaki. Niektóre z odwiedzanych przeze mnie wysp s¹ ma³o turystyczne. Trzeba wiêc mieæ ko³o siebie sprawdzon¹ osobê, która nie bêdzie grymasi³a i dobrze zniesie trudy podró¿y.
Ula Balicka – Ludzie s¹ wszêdzie tacy sami. Mniej lub bardziej szczêœliwi, ale tacy sami. Ró¿nimy siê kolorem skóry, ubraniem, wiar¹, konsumpcj¹ ale potrzeby mamy to same. Tak samo kochamy, k³ócimy siê i umieramy.
A Indie ciê zachwyci³y? Tak. Zwiedza³am stany pó³nocne, Himalaje, Tybet, Delhi. Ta czêœæ œwiata budzi skrajne uczucia. W Indiach albo siê cz³owiek zakochuje albo ich nienawidzi. Z powodu brudu, przeludnienia i wielu innych. Ja siê zakocha³am ale wiêcj do Indii nie wróci³am. Pos³ucha³am rad bardziej doœwiadczonych podró¿ników – mówili mi: Zostaw sobie tê mi³oœæ, ale nie wracaj tam bo siê rozczarujesz. Dziœ tak samo mówi siê o Pary¿u. Jakie masz refleksje po zwiedzeniu niemal ca³ego œwiata? Ludzie s¹ wszêdzie tacy sami. Mniej lub bardziej szczêœliwi, ale tacy sami. Ró¿nimy siê kolorem skóry, ubraniem, wiar¹, konsumpcj¹ ale potrzeby mamy to same. Tak samo kochamy, k³ócimy siê i umieramy. Nie zapomnê fantastycznego spotkania w Indonezji, na Borneo, gdzie z powodu zgubionej walizki musia³am po¿yczyæ krótkie spodenki i bluzkê co by³o doœæ niestosowne w muzu³mañskim kraju. Na ulicy spotka³am grupê muzu³manek zakrytych od stóp do g³ów, uœmiechnê³yœmy siê do siebie i wywi¹za³a siê rozmowa. O dzieciach, o moim stroju, o ich stroju…. Nawet bez znajomoœci jêzyka, na migi, uœmiechami jesteœmy w stanie siê dogadaæ. Jesteœ nietypow¹ emerytk¹ bo nie tylko podró¿ujesz po œwiecie, ale te¿
nurkujesz… S³ysza³am, ¿e jest choroba p³etwonurków, którzy s¹ tak zauroczeni œwiatem podwodnym, ¿e siê odcinaj¹ od rzeczywistoœci. Kiedyœ mia³am przedsmak takiego doœwiadczenia. Nurkowa³am na Pacyfiku, na Filipinach, w Egipcie. W Indonezji jest szalenie bogate ¿ycie podwodne. Przepiêkne rafy i p³ywaj¹ce, niezwyk³e
stwory. Brakowa³o mi zwiedzania podwodnej fauny i flory wiêc zrobi³am kurs w wieku 54 lat. Zobaczy³am kiedyœ przepiêkne stado tuñczyków i pop³ynê³am, zauroczona, za nimi. Tego nie wolno robiæ. Wci¹ga³y mnie w g³¹b. Przewodnik mnie wyci¹gn¹³. A ja tak¹ mia³am ochotê za nimi p³yn¹æ...
Katarzyna Nowak