Kurier Plus - e-wydanie 19 lutego 2022

Page 1

ER KURI P L U S

P O L I S H NUMER 1432 (1732)

W E E K L Y

ROK ZA£O¯ENIA 1987

M A G A Z I N E

TYGODNIK

19 LUTEGO 2022

Mur i drut

Tomasz Bagnowski

przekonani s¹ dziœ wszyscy licz¹cy siê kandydaci na prezydenta, od centrowego Emmanuela Macrona, po Erica Zemmoura ze skrajnej prawicy. Dla tego ostatniego zastopowanie imigrantów to w ogóle byæ albo nie byæ Francji. Zemmour uwa¿a, ¿e jeœli emigranci nadal bêd¹ nap³ywaæ w tych samych proporcjach jak teraz, Francja jak¹ znamy, przestanie istnieæ i niczym w powieœci „Uleg³oœæ” Michela Houellebecqa, zmieni siê w republikê islamsk¹. Imigrantami straszy nie tylko Zemmour, który mówi otwarcie, ¿e francuscy pracodawcy powinni mieæ prawo odmawiania zatrudnienia Murzynom i Arabom. Strasz¹ tak¿e Marine Le Pen ze Zjednoczenia Narodowego i Valérie Pécresse z Republikanów, kiedyœ konserwatywnej, ale umiarkowanej partii Nicolasa Sarkozy’ego i Jacquesa Chiraca. To w³aœnie Pécresse, szefowa najwiêkszej francuskiej aglomeracji Île-de-France, obejmuj¹cej m.in. Pary¿, na niedawnym wiecu wyborczym zapewni³a swoich zwolenników, ¿e jeœli wygra wybory wprowadzi ostr¹ kontrolê granic. „Bez granic nie ma suwerennoœci” – mówi³a, dodaj¹c, ¿e nie wyklucza poparcia dla idei Zemmoura, który granice Unii Europejskiej chcia³by otoczyæ drutem kolczastym. „Jeœli frontowe kraje UE bêd¹ chcia³y budowaæ mur lub jakieœ inne bariery utrudniaj¹ce przep³yw imigrantów, bêdê je popiera³a” – powiedzia³a Pécresse. í6

FOT. BARTEK WIECZOREK

Jeœli Francuzi chc¹ przewidzieæ jak przebiegnie g³osowanie w wyborach prezydenckich najczêœciej patrz¹ na Auxerre, œredniowieczne miasto w regionie Burgundii, znane z licznych zabytków, a Polakom mog¹ce kojarzyæ siê z postaci¹ Maurycego Mochnackiego, który tutaj w³aœnie spêdzi³ ostatnie lata ¿ycia. W 2007 roku Nicolas Sarkozy zdoby³ w Auxerre takie samo poparcie jak w ca³ej Francji i wygra³ wybory, w 2012 r. Auxerre g³osowa³o na zwyciêskiego Françoisa Hollande’a, w takich samych proporcjach jak ca³y kraj, w 2017 podobnie by³o z Emmanuelem Makronem. Od lat 30-tych XIX stulecia, kiedy Mochnacki przechadza³ siê w¹skimi uliczkami Auxerre, miasto zmienia³o siê zaskakuj¹co niewiele. Wci¹¿ mówi siê o imigrantach, tylko tym razem nie z Polski, a z Afryki i muzu³mañskich krajów Bliskiego Wschodu. Imigracja to tak¿e g³ówny temat kampanii wyborczej w ca³ej Francji. Inaczej jednak ni¿ przed laty, kiedy uciekinierów z Polski wita³y otwarte granice, a Hotel Lambert na Wyspie Œwiêtego Ludwika w Pary¿u têtni³ ¿yciem, dzisiejsi imigranci doœwiadczaj¹ Francji zdecydowanie mniej przyjaznej, Francji przestraszonej, Francji boj¹cej siê utraty francuskoœci, która mia³aby byæ zagro¿ona przez przynoszone przez nich obyczaje, jêzyk i kulturê. O koniecznoœci kontroli imigracji, a mówi¹c bez eufemizmów, o koniecznoœci zdecydowanego jej zmniejszenia,

PE£NE WYDANIE KURIERA W INTERNECIE: WWW.KURIERPLUS.COM

í Jak osoby z trwa³¹ niezdolnoœci¹ do pracy... – str. 5 í Marian Hemar - Polak ochotniczy – str. 8 í Mi³oœæ dozgonna, wieczna – str. 12 í Miód szaleñców – str. 13 í Czy zap³acisz podatki po sprzeda¿y domu? – str. 17 í Noc spadaj¹cych iguan – str. 19 FOT. MACIEJ WOJCIK

NEW YORK • PENNSYLVANIA • CONNECTICUT • NEW JERSEY • MASSACHUSETTS

l 24 lutego – T³usty Czwartek

Mimo wszystko Fundacja Anny Dymnej „Mimo wszystko” pomaga doros³ym niepe³nosprawnym intelektualnie ludziom. Fundacja powsta³a 23 wrzeœnia 2003 roku. Wybudowa³a i prowadzi dwa oœrodki terapeutyczno – rehabilitacyjne w podkrakowskich Radwanowicach i nadba³tyckim Lubiatowie. Zajmuje siê tak¿e wspieraniem leczenia, rehabilitacji oraz edukacji. Funkcjê prezesa Fundacji Anna Dymna pe³ni spo³ecznie.

l Anna Dymna

Wydawa³oby siê, ¿e aktorzy s¹ ludŸmi zapatrzonymi w siebie tymczasem w 2000 roku Anna Dymna dosta³a Medal Brata Alberta za pomaganie ludziom niepe³nosprawnym. To doœæ nietypowe jak na znan¹ aktorkê, której do szczêœcia mog³aby wystarczyæ w³asna popularnoœæ. – To nieprawda – oburza³a siê Anna Dymna przed laty, kiedy jej to powiedzia³am – Wielu aktorów dzia³a charytatywnie. Dziœ mamy takie czasy, ¿e mnóstwo ludzi jest bezradnych, samotnych, wymaga opieki i pomocy. Grywa³am g³ównie role ciep³ych, sympatycznych, budzacych zaufanie kobiet. Wiêc ludzie myœl¹, ¿e taka jestem i obdarzaj¹ mnie zaufaniem. Od lat dostajê ca³¹ masê listów, a te listy to ocean samotnoœci i ludzkiego upokorzenia. Musia³am w pewnej chwili zdecydowaæ siê jak wykorzystaæ swoj¹ twarz: na zgarnianie szmalu w reklamach czy na jakiœ szlachetny cel, na przyk³ad na pomaganie innym. I wybra³am to drugie.

Co siê wydarzy³o, ¿e s³awna aktorka nagle odczu³a potrzebê pomagania innym? – By³ taki okres w moim ¿yciu, kiedy to ja potrzebowa³am pomocy: œmieræ mojego pierwszego mê¿a Wieœka Dymnego, potem powa¿ne wypadki samochodowe i d³ugie miesi¹ce rehabilitacji. I ja wtedy nie by³am sama. Dosta³am pomoc od kolegów, a nawet od obcych ludzi. Od tamtego czasu kiedy ktoœ mnie o coœ prosi, bo jest mu Ÿle, to pomagam nie tyle z poczucia obowi¹zku ile z przekonania, ¿e muszê sp³aciæ swój d³ug. Pewnego dnia ksi¹dz Tadeusz Zalewski z Radwanowic, ze schroniska dla ludzi niepe³nosprawnych poprosi³, bym zosta³a przewodniczac¹ jury przegl¹du teatralnego podczas Ogólnopolskiego Spotkania Integracyjnego Ludzi Niepe³nosprawnych Umys³owo. Sta³o siê tam coœ dziwnego: zaledwie po pó³ godzinie mia³am setki nowych przyjació³, by³am otoczona uœmiechniêtymi, ¿yczliwymi twarzami. í3


2

KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

www.kurierplus.com


KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

www.kurierplus.com

3

Mimo wszystko

í 1 Od tamtej pory zaczê³am czêœciej jeŸdziæ do Radwanowic. Kiedy w 2000 roku dosta³am medal Brata Alberta za dzia³alnoœæ charytatywn¹ prze¿y³am szok. Ja naprawdê nie mia³am pojêcia o tym, ¿e robi¹c to, co robiê biorê udzia³ w szumnie nazywanej akcji charytatywnej! Ksi¹dz Zaleski doskonale wiedzia³, ¿e jak dostanê ten medal to zrobiê wszystko, by na niego zas³u¿yæ. Okazuje siê, ¿e ci tak zwani normalni ludzie mog¹ wiele zrobiæ dla tak zwanych nienormalnych. Mówiê „tak zwanych”, bo w rzeczywistoœci jest na odwrót. To my bywamy u³omni, a nie oni. Postanowi³am wtedy pomóc w prowadzeniu zajêæ teatralnych dla nich. Sztuka jest najlepsz¹ terapi¹. Zorganizowa³am te¿ z pomoc¹ mê¿a, Krzysztofa Orzechowskiego Ogólnopolski Festiwal Twórczoœci Teatralno – Muzycznej Osób Niepe³nosprawnych. Du¿y wp³yw na Annê Dymn¹ mia³ jej rodzinny dom. – Moja mama, która by³a dla mnie niedoœcignionym idea³em uwa¿a³a, ¿e w ogóle ¿yje siê tylko dla innych. Jej potrzeby by³y dla niej niewa¿ne, wa¿ni byli inni. Wychowa³a mnie w przekonaniu, ¿e w pobli¿u zawsze s¹ ludzie, którzy mnie potrzebuj¹. Jeœli nasze dzieci bêd¹ widzia³y, ¿e bezdomnemu na ulicy mo¿na pomóc zamiast go kopn¹æ, to wra¿liwoœæ pojawi siê u nich w sposób naturalny. Tak sta³o siê z moim synem Micha³em. Co sprawi³o, ¿e Anna Dymna wysz³a nie tylko obronn¹ rêk¹ z powa¿nych opresji, ale wysz³a mocniejsza? Co da³o jej si³ê po tragicznej œmierci Wies³awa Dymnego i wówczas, gdy le¿a³a w szpitalu i wydawa³o siê, ¿e ju¿ nigdy nie bêdzie mog³a chodziæ?

– Zawód. By³am ju¿ wtedy znan¹ aktork¹ i wiedzia³am, ¿e mam po co zdrowieæ bo na mnie czekaj¹. Ale najwiêksz¹ si³ê da³y mi same pobyty w szpitalach. Ci ludzie okaleczeni, pozbawieni r¹k potrafili tryskaæ radoœci¹, pomagaæ sobie nawzajem. I to oni dali mi najwiêksz¹ si³ê. To w szpitalu odkry³am, ¿e ka¿dy dzieñ, w którym cz³owiek mo¿e siê poruszaæ, ma dwie rêce i nogi jest darem od Boga. Podobno zawsze mo¿na znaleŸæ jakiœ powód do radoœci. Wystarczy³oby ¿eby zamiast na przyk³ad co rano narzekaæ, ¿e pada deszcz pomyœleæ: „Jak fajnie, ¿e pada bo tak d³ugo by³a susza”. – To, co robiê robiê w du¿ej mierze dla siebie – przyzna³a Anna Dymna – Bo to mi daje si³ê. Budzê siê rano i mam poczucie, ¿e jestem potrzebna. Nie daje mi si³y nowy ciuch czy wizyta u kosmetyczki. A egoizmem jest sam fakt, ¿e ¿yjê. Pomaganie innym nadaje sens mojemu ¿yciu. Nie ma we mnie ¿adnej œwiêtoœci. Przemijanie, staroœæ, odchodzenie z ¿ycia zawodowego czeka ka¿dego z nas. I tylko od nas zale¿y czy ta staroœæ bêdzie pusta, samotna i rozgoryczona czy te¿ ktoœ bêdzie nas kocha³. Wiêc ja z egoistycznych pobudek staram siê byæ ca³y czas komuœ potrzebna. Cz³owiek jeœli robi coœ dobrego innemu, robi to równie¿ dla siebie. Ja bym chcia³a by ka¿dy by³ takim egoist¹. Darowiznê mo¿esz wp³acaæ elektronicznie lub tradycyjnie na numer konta fundacji 65 1090 1665 0000 0001 0373 7343. Cykliczny program „Anna Dymna – Spotkajmy siê” emitowany jest przez Program 2. Telewizji Polskiej od 2003 roku (Europejski Rok Osób Niepe³nosprawnych).

Katarzyna T. Nowak

Markowi Skulimowskiemu Prezesowi Fundacji Koœciuszkowskiej wyrazy serdecznego wspó³czucia z powodu œmierci

Mamy

Nowojorski Klub Podró¿nika zaprasza na wycieczkêpielgrzymkê do Meksyku. Wiêcej informacji na stronie: nytravelclub.pl NEW YORK • PENNSYLVANIA • CONNECTICUT • NEW JERSEY • MASSACHUSETTS

KURIER P L U S

P O L I S H

W E E K L Y

M A G A Z I N E

redaktor naczelny

Zofia Doktorowicz-K³opotowska ki

sta³a wspó³praca

Maria Bielski, Andrzej Józef D¹browski, Ma³gorzata Ka³u¿a, Czes³aw Karkowski, Krzysztof K³opotowski, Bo¿ena Konkiel, Weronika Kwiatkowska, Jolanta Szczepkowska, Katarzyna Zió³kowska

sk³ada zespó³ Kuriera Plus z Przyjació³mi fotografia

Kurier Plus, Inc. Adres: 145 Java Street

wydawcy

Tel: (718) 389-3018 (718) 389-0134 E-mail: kurier@kurierplus.com Internet: www.kurierplus.com

Zosia ¯eleska-Bobrowski John Tapper Zofia Doktorowicz-K³opotowska Adam Mattauszek

Brooklyn, NY 11222

Redakcja nie odpowiada za treœæ og³oszeñ.


KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

4

www.kurierplus.com

Na drogach Prawdy Bo¿ej

Ks. Ryszard Koper

Zlikwidowaæ wroga Mi³ujcie waszych nieprzyjació³; dobrze czyñcie tym, którzy was nienawidz¹: b³ogos³awcie tym, którzy was przeklinaj¹, i módlcie siê za tych, którzy was oczerniaj¹. Jeœli kto uderzy ciê w prawy policzek nadstaw mu i drugi. Jeœli bierze ci p³aszcz, nie broñ mu i szaty. Daj ka¿demu, kto ciê prosi, nie dopominaj siê od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, ¿eby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyñcie. Jeœli bowiem mi³ujecie tych tylko, którzy was mi³uj¹, jaka¿ za to nale¿y siê wam wdziêcznoœæ? Przecie¿ i grzesznicy okazuj¹ mi³oœæ tym, którzy ich mi³uj¹”. £k 6, 27- 32

P

hil Bosmans, flamandzki pisarz oraz kap³an powiedzia³: „Kwiaty nie zakwitn¹ bez ciep³a s³oñca. Ludzie nie mog¹ staæ siê ludŸmi bez ciep³a przyjaŸni”. Zaœ ks. Piotr Skarga podpowiada na czym ma byæ oparta prawdziwa przyjaŸñ: „Jeœli przyjaŸñ nie jest zwi¹zana z mi³oœci¹ i cnot¹, ³atwo mo¿e byæ rozwi¹zana przez g³upotê”. Mo¿e nawet z w³asnego doœwiadczenia znamy tak „rozwi¹zane” przyjaŸnie. Prawdziwa przyjaŸñ to ogromny skarb, jak pisze autor biblijny w Ksiêdze Syracydesa: „Wierny bowiem przyjaciel potê¿n¹ obron¹, kto go znalaz³, skarb znalaz³. Za wiernego przyjaciela nie ma odp³aty ani równej wagi za wielk¹ jego wartoœæ. Wierny przyjaciel jest lekarstwem ¿ycia; znajd¹ go boj¹cy siê Pana”. Zaœ francuski pisarz Saint Exupery pisze, ¿e przyjaciel jest naszym dobrym anio³em: „Przyjaciele s¹ jak ciche anio³y, które podnosz¹ nas, kiedy nasze skrzyd³a zapominaj¹, jak lataæ”. Dlatego pragniemy ¿yæ wœród przyjació³, w przyjaznym œwiecie.

Œ

wiat przyjaŸni mo¿emy budowaæ w œwiecie, w którym jest tak wiele zazdroœci, wrogoœci. Przybiera ona formê niechêci do bliŸniego, bo nie nale¿y do naszej wiary, naszej opcji politycznej, mówi obcym jêzykiem, ma inny kolor skóry i inn¹ kulturê, inn¹ orientacjê seksualn¹, bo powodzi mu siê w interesach, a my uwa¿amy, ¿e dorobi³ siê nieuczciwie, zapominaj¹c, ¿e to przez w³asne nieudacznictwo i lenistwo nie osi¹gnêliœmy wiele w ¿yciu, bo jest bardziej ceniony, bardziej popularny itd. Mimo to, a mo¿e dlatego, Chrystus wzywa swoich wyznawców, aby przerwali kr¹g interesownoœci, niesprawiedliwoœci, bigoterii, wrogoœci, które czyni¹ ¿ycie przedsionkiem piekla. Mówi¹c jêzykiem Phila Bosmansa, abyœmy w œwietle Chrystusa stawali siê ludŸmi na miarê dzieci bo¿ych, których ³¹cz¹ wiêzy mi³oœci i przyjaŸni z Bogiem i bliŸnimi. Mo¿na znaleŸæ wiele poradników o sposobie zdobywania przyjació³ i budowania przyjaznych relacji z bliŸnimi. Dale Carnegey, amerykañski pisarz w ksi¹¿ce „Jak zdobyæ przyjació³ i zjednaæ sobie ludzi” daje takie rady: „Uœmiechaæ siê i mieæ pozytywny ton g³osu. Nie krytykowaæ, nie potêpiaæ i nie pouczaæ. Okazywaæ innym szczere zainteresowanie, odnosiæ siê do nich personalnie. Byæ dobrym s³uchaczem, nak³aniaæ innych by mówili o sobie. Mówiæ

dzisz. To jest pocz¹tek uzdrowienia. Kiedy siê modlisz to z twoim wrogiem dzieje siê coœ, czego do koñca nie mo¿na przewidzieæ i kontrolowaæ. Czasami zmieni to bardzo du¿o, czasami mniej. Musisz byæ na tyle odwa¿ny, by podj¹æ wezwanie, które z naszego punktu widzenia wydaje siê nielogiczne i sprzeczne z nasz¹ intuicj¹. Trzeba siê modliæ z pokor¹ za kogoœ, kogo nie mo¿esz znieœæ. Na tych, którzy potrafi¹ wbrew swojej intuicji i z odwag¹ podj¹æ ten trud doœwiadcz¹ cudu. Poœwiêæ trochê czasu na modlitwê za wroga w dniach pe³nych emocji i nienawistnych myœli. Miej odwagê poleciæ swojego przeciwnika Bogu i ufaj, ¿e Bóg zna nasze serca – wszystkie serca – i ¿e Chrystus jest Panem historii i naszego ¿ycia”.

C

o tym, co interesuje rozmówcê. Sprawiæ, aby druga osoba poczu³a siê wa¿na. Unikaæ k³ótni. Okazywaæ szacunek pogl¹dom rozmówcy, nawet jeœli siê z nimi nie zgadzamy. Przyznaæ siê do b³êdu. Okazywaæ empatiê. Szczerze chwaliæ, okazywaæ aprobatê. B³êdy wytykaæ tylko poœrednio, wspominaæ przy tym o w³asnych b³êdach. Zadawaæ pytania zamiast wydawaæ rozkazy. Wystawiaæ innym dobr¹ opiniê, aby musieli jej sprostaæ. Zachêcaæ innych do poprawy, by uwierzyli, ¿e mog¹ siê zmieniæ”. Kieruj¹c siê tymi radami mo¿emy zbudowaæ bardziej przyjazny œwiat, zdobyæ przyjació³, a przynajmniej zmniejszyæ liczbê wrogów.

J

ako wyznawcy Chrystusa szukamy skuteczniejszych sposobów budowania przyjaŸni, zdobywania przyjació³. W dzisiejszej Ewangelii Chrystus zachêca nas do zdobywania przyjació³, przez „likwidowanie” wrogów. Tak jak to czyni³ prezydent Stanów Zjednoczonych Abraham Lincoln. Jego polityczni wspó³pracownicy i przyjaciele, zarzucali mu, ¿e zbyt pob³a¿liwie traktuje politycznych wrogów, zamiast ich likwidowaæ. Na co prezydent odpowiedzia³: „Czy¿ ja nie eliminujê moich wrogów, czyni¹c ich moimi przyjació³mi”. I to jest najs³uszniejsza droga likwidowania wrogich nam osób i budowania bardziej przyjaznego œwiata. Chrystus to ujmuje w przykazaniu mi³owania naszych nieprzyjació³. „Mi³ujcie waszych nieprzyjació³; do-

brze czyñcie tym, którzy was nienawidz¹: b³ogos³awcie tym, którzy was przeklinaj¹ i módlcie siê za tych, którzy was oczerniaj¹. Jeœli kto uderzy ciê w prawy policzek nadstaw mu i drugi. Jeœli bierze ci p³aszcz, nie broñ mu i szaty. Daj ka¿demu, kto ciê prosi, nie dopominaj siê od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, ¿eby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyñcie”.

J

est to bardzo trudne wymaganie i o w³asnych si³ach trudno by³oby temu sprostaæ. Dlatego te sprawy trzeba zawierzyæ Bogu, jak to czyni³a pisarka Barbara Cawthorne Crafton, ukazuj¹c perspektywê modlitwy za naszych wrogów: „Modl¹c siê za kogoœ z kim prowadzisz spór pomódl siê w pierwszym rzêdzie za swojego przeciwnika. Poleæ w modlitwie najpierw swojego wroga. Nie módl siê za swoich przeciwników, by zobaczyli swój b³¹d i pokutowali, albo ¿eby Bóg zes³a³ na nich chorobê na opamiêtanie. Nie módl siê o nic konkretnego dla nich. Zostaw szczegó³y Bogu. Bóg nie potrzebuje naszych sugestii – jest w pe³ni poinformowany o naszych sprawach. Po prostu wspomnij przed Bogiem naszych wrogów po imieniu. Proœ Boga o b³ogos³awieñstwo dla nich, takie samo b³ogos³awieñstwo, którego pragniesz dla siebie samego. Jeœli to zrobisz, wydarzy siê coœ niezwyk³ego. Twój wróg stanie siê dla ciebie cz³owiekiem. Przestanie byæ karykatur¹ swojego przewinienia. Zrozumiesz, ¿e jest w nim coœ wiêcej ni¿ ta czêœæ, któr¹ gar-

o robiæ w sytuacji, gdy nasz przeciwnik wzgardzi tak¹ mi³oœci¹? Przytoczê historiê z ¿ycia Buddy, który miêdzy innymi naucza³, aby nie odp³acaæ z³em za z³o. Pewien mê¿czyzna, aby sprawdziæ, czy Budda postêpuje wed³ug g³oszonej nauki zacz¹³ mu ubli¿aæ. Mê¿czyzna bluŸni³ Buddzie, oczernia³ go i nazwa³ g³upcem. Budda s³ucha³ cierpliwie. A gdy bluŸnierca skoñczy³ Budda powiedzia³: „Mój synu, jeœli ktoœ odmawia przyjêcia prezentu od drugiego, do kogo ten prezent wraca?” „Ka¿dy g³upek wie, ¿e prezent wraca do ofiarodawcy”. „Synu mój, ofiarowa³eœ mi wiele obelg i oszczerstw. Odmawiam przyjêcia twojego prezentu” – powiedzia³ Budda. Mê¿czyzna by³ zdezorientowany i oszo³omiony. A Budda kontynuowa³: „Mój synu, kto oczernia cnotliwego cz³owieka, jest jak ten, który pluje w niebo. Plucie nie brudzi nieba, ale spada na twarz pluj¹cego, albo jeœli ktoœ rzuca py³ na wiatr. Py³ nie dociera do celu, ale wraca i osiada na twarzy rzucaj¹cego.” A zatem nie martwmy siê, gdy nasza mi³oœæ do nieprzyjació³ nie bêdzie przyjêta, Ÿle zrozumiana. Ona wróci do nas i zamieszka w naszym sercu, przybieraj¹c najpiêkniejszy kszta³t mi³oœci. Jeœli druga osoba w odpowiedzi na nasz¹ mi³oœæ ofiaruje nam oszczercze i z³owrogie s³owa oraz czyny, a my tego nie przyjmiemy, nie zachowamy w swoim sercu i umyœle, to one wróc¹ do osoby, która nam je ofiarowa³a. m

Zapraszamy na stronê Autora: www.ryszardkoper.com.pl


KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

www.kurierplus.com

5

Jak osoby z trwa³¹ niezdolnoœci¹ do pracy, potwierdzon¹ przez decyzjê Workers’ Compensation i oczekuj¹ce na dalsz¹ operacjê, mog¹ zatroszczyæ siê o swoje prawa? W

jakimœ momencie niemal ka¿dego roszczenia o œwiadczenia pracownicze, czyli tzw. Workers” Compensation, zostaje podniesiona kwestia czy osoba poszkodowana w wypadku w pracy dozna³a trwa³ej niepe³nosprawnoœci. Kwestia ta jest czêsto poruszana przez ubezpieczyciela, który, aby rozwi¹zaæ ostatecznie problem trwa³ej niepe³nosprawnoœci, bêdzie najczêœciej upiera³ siê, ¿e dalsze aktywne leczenie poszkodowanego pracownika nie przyniesie mu korzyœci. Innymi s³owy, ubezpieczyciel bêdzie stara³ siê jak najszybciej po wypadku wnieœæ do s¹du sprawê odnoœnie trwa³ego inwalidztwa, aby w ten sposób zmniejszyæ koszty opieki medycznej, za któr¹ musi p³aciæ. Lekarze zatrudnieni przez firmy ubezpieczeniowe zdaj¹ sobie sprawê z tego, ¿e ubezpieczyciel chce obni¿yæ koszty leczenia i dlatego wydaj¹ opinie dla niego korzystne. Niezale¿nie od tego, w jaki sposób poruszona jest kwestia trwa³ej niepe³nosprawnoœci, stan zdrowia wielu poszkodowanych ostatecznie w trakcie leczenia stabilizuje siê i osi¹ga tak zwan¹ maksymaln¹ poprawê medyczn¹. To oznacza, ¿e lekarze stwierdzili, ¿e dalsze aktywne leczenie nie poprawi stanu poszkodowanego i ¿e potrzebna bêdzie jedynie opieka medyczna utrzymuj¹ca obecny stan zdrowia. Osoba wystêpuj¹ca z roszczeniem, która dozna³a trwa³ego urazu niektórych czêœci cia³a (zazwyczaj g³owy, szyi lub pleców) zostanie zakwalifikowana przez komisjê jako poszkodowana ze sta³¹ niepe³nosprawnoœci¹. Ta sama komisja ustali równie¿ poziom utraty zarobków spowodowany przez wypadek, który, jest uzgadniany procentowo przez strony lub przez sêdziego pracowniczych œwiadczeñ kompensacyjnych. Do tego bêd¹ niezbêdne opinie lekarzy obu stron, a tak¿e podsumowanie tzw. czynników zawodowych, takich jak wiek poszkodowanego, jego wykszta³cenie i wczeœniejsze doœwiadczenie zawodowe. Co wa¿ne, poszkodowany musi zawsze dowodziæ, ¿e utrata jego zarobków jest jak najwy¿sza. Wynika to z faktu, ¿e im wy¿sza utrata zarobków stwierdzona przez sêdziego œwiadczeñ kompensacyjnych, tym wy¿sze bêd¹ tygodniowe œwiadczenia i d³u¿szy okres ich wyp³acania przez ubezpieczyciela. Po ustaleniu przez komisjê poziomu utraty zarobków z powodu trwa-

³ego inwalidztwa, firma ubezpieczeniowa jest proszona o wyp³atê odszkodowania wed³ug okreœlonej stawki tygodniowej przez okreœlon¹ liczbê tygodni. Ta liczba tygodni nazywa siê ograniczeniem tygodniowych œwiadczeñ. W niektórych przypadkach, ju¿ po ustaleniu poziomu utraty zarobków, stan zdrowia poszkodowanego pogarsza siê jednak do tego stopnia, ¿e potrzebna jest nowa operacja. Kiedy musi on byæ poddany zabiegowi ju¿ po ustaleniu poziomu utraty zarobków, koniecznie jest podjêcie pewnych kroków w celu ochrony jego praw. W niedawnym takim przypadku, rozstrzygniêtym przez zarz¹d komisji œwiadczeñ kompensacyjnych, zwanym Full Board Review, stwierdzono, ¿e koniecznoœæ operacji zaistnia³a po ustaleniu poziomu utraty zarobków, nie wstrzymuje ograniczenia przywileju kontynuowania pobierania œwiadczeñ przez poszkodowanego. W tej decyzji komisja obali³a to, co kiedyœ by³o powszechn¹ praktyk¹ polegaj¹c¹ na nienaliczaniu iloœci tygodni powrotu do zdrowia po operacji w stosunku do ograniczenia œwiadczeñ dla ubiegaj¹cych siê osób, które cierpi¹ z powodu utraty zdolnoœci zarobkowania. Komisja podkreœli³a równie¿, ¿e jeœli wnioskodawca chcia³by ponownie poddaæ ocenie swój poziom straconych zarobków po przejœciu operacji, to musi on podnieœæ tê kwestiê przed s¹dem, zanim wyczerpie siê limit jego œwiadczeñ. Ta decyzja pokazuje, jak wa¿ne jest, aby poszkodowany pracownik mia³ doœwiadczonego adwokata, który wystêpo-

Chcê ci powiedzieæ...

Ojciec Pawe³ Bielecki

Zmiany Zmieniamy siê bo rozwój to zmiany, a nie stanie w miejscu. Rozwój to nowe pytania do nowej rzeczywistoœci gdzie czekamy cierpliwie na œwiat³o z góry… Rozwój to potwierdzenie, ¿e zmieniamy siê na lepsze nie ze strachu, ale ze zmêczenia nasz¹ krótkowzrocznoœci¹ i egoizmem. Rozwój to pobudka dziœ, ¿eby wczoraj ju¿ nie wróci³o. B¹dŸ proszê dobrej myœli! Zmieniasz siê i to jest najwa¿niejsze, a ¿e powoli, to nie ma znaczenia. Jeden jedzie do miasta autobusem expresem a inny zwyk³ym. Dojad¹? Tak, ka¿dy w tempie jaki Mu/Jej odpowiada. Nie analizuj prêdkoœci ludzi obok, myœl o sobie, ¿eby dotrzeæ. Bo to jest najwa¿niejsze. Zmieniasz siê! Cudownie, tak trzymaæ! Pozwól Niebu zmieniaæ Ciebie ka¿dego dnia… Rozwój to Ty cierpliwszy nadziej¹ zmiany na lepsze… Trzymaj siê dzielnie kimkolwiek jesteœ Drogi Czytelniku!

m

wa³by w jego imieniu w komisji pracowniczych œwiadczeñ kompensacyjnych. Dziêki wiedzy na temat tego rodzaju z³o¿onych problemów, doœwiadczony prawnik mo¿e w niektórych okolicznoœciach uzyskaæ znacznie wiêksze odszkodowanie dla poszkodowanego. Dlatego bardzo wa¿ne jest, aby osoba wystêpuj¹ca z roszczeniem jak najszybciej po wypadku skonsultowa³a siê z prawnikiem specjalizuj¹cym siê w sprawach zwi¹zanych z Workers” Compensation. m

Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapraszamy do bezp³atnej konsultacji pod numerem telefonu 212-514-5100, emaliowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kancelarii na dolnym Manhattanie. Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie internetowej (www.plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu, który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.

The Platta Law Firm, PLLC 42 Broadway, Suite 1927, NY, NY 10004

www.plattalaw.com tel. 212 – 514 – 5100


KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

6

www.kurierplus.com

Widziane z Providence...

Kazimierz Wierzbicki

Ofensywa polskiej dyplomacji Ostatnie tygodnie przynios³y niespodziewan¹ aktywnoœæ polskiej dyplomacji. Ma to niew¹tpliwie zwi¹zek z agresywnymi poczynaniami Rosji wobec Ukrainy. Prezydent Andrzej Duda odwiedzi³ Berlin, gdzie w formacie Trójk¹ta Weimarskiego spotyka³ siê z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem oraz kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Niemiecki kanclerz zaznaczy³ na konferencji prasowej, ¿e Francja, Niemcy i Polska identycznie oceniaj¹ sytuacjê na Wschodzie i stoj¹ w tej sprawie na jednakowym stanowisku. Przywódcy trzech krajów oœwiadczyli, ¿e dalsze naruszanie integralnoœci terytorialnej i suwerennoœci Ukrainy jest nie do przyjêcia i mia³oby daleko id¹ce konsekwencje dla Rosji pod wzglêdem politycznym, gospodarczym i zapewne te¿ geostrategicznym. Andrzej Duda powiedzia³ z kolei, ¿e to „najtrudniejsza sytuacja” w regionie od 1989 roku. Polski przywódca podkreœli³: „Musimy znaleŸæ takie rozwi¹zanie, ¿eby unikn¹æ wojny – to jest nasze podstawowe zadanie. Wierzê, ¿e tego dokonamy. W moim przekonaniu dzisiaj najwa¿niejsza jest jednoœæ i solidarnoœæ. Musimy pokazaæ, ¿e mówimy jednym g³osem. Musimy pokazaæ, ¿e jesteœmy wspólnot¹. Musimy pokazaæ, ¿e nie da siê nas z³amaæ i w moim przekonaniu musimy równie¿ pokazaæ, ¿e siê nie cofamy”.

Mur i drut í1 By³a minister do spraw bud¿etu w rz¹dzie Sarkozy’ego chwali³a siê równie¿, ¿e jako prezydent regionu Île-de-France zakaza³a noszenia na publicznych basenach burkini, czyli u¿ywanego przez muzu³manki kostiumu k¹pielowego, zakrywaj¹cego ca³e cia³o. Wywo³uj¹c owacjê s³uchaczy zapewni³a te¿, ¿e bêdzie walczyæ z tendencjami, które jej zdaniem prowadz¹ do destrukcji francuskiej to¿samoœci. „Dla mnie chusta zakrywaj¹ca twarz, to nie jest czêœæ ubioru taka sama jak ka¿da inna, to nie jest religijne przykazanie, to symbol uleg³oœci kobiet” – wola³a Pécresse. W proteœcie przeciwko takim w³aœnie has³om liderka Île-de-France wyst¹pi³a kiedyœ z Republikanów, zarzucaj¹c partii niepotrzebn¹ radykalizacjê. Teraz jednak i ona i jej zwolennicy woleliby o tym nie pamiêtaæ. Prezydent Emmanuel Macron, który nie zadeklarowa³ jeszcze formalnie startu w wyborach, ale z ca³¹ pewnoœci¹ bêdzie ubiega³ siê o reelekcjê, tak¿e mówi o imigrantach. Francuski przywódca zapowia-

Jeszcze przed szczytem berliñskim dosz³o do trójstronnych spotkañ premierów Polski, Wielkiej Brytanii i Ukrainy. Mateusz Morawiecki uda³ siê do Londynu a kilka dni póŸniej Boris Johnson odwiedzi³ Warszawê. Nieco póŸniej obaj przywódcy przybyli do Kijowa aby zademostrowaæ poparcie dla suwerennoœci i integralnoœci terytorialnej Ukrainy. Zarówno Polska jak i Anglia udzielaj¹ Ukrainie materialnej i wojskowej pomocy. W zwi¹zku z tym zaczyna siê mówiæ o sojuszu Warszawa-Londyn-Kijów. Szef ukraiñskiego MSZ oœwiadczy³, ¿e trzy sojusznicze kraje nie tylko s¹ œwiadome zagro¿eñ dla bezpieczeñstwa Europy i maj¹ strategiê przeciwdzia³ania wyzwaniom rosyjskim, ale te¿ posiadaj¹ du¿y potencja³ trójstronnej wspó³pracy w dziedzinie handlu, inwestycji i energetyki. Natomiast by³y wiceszef MON, genera³ Waldemar Skrzypczak podkreœli³, ¿e zawi¹zanie sojuszu nie jest równoznaczne z wys³aniem kontyngentów na Ukrainê. Skrzypczak zaznaczy³: „Je¿eli zasz³aby taka potrzeba wojska brytyjskie i polskie mog³yby zostaæ wys³ane na Ukrainê za zgod¹ NATO. Musimy pamiêtaæ, ¿e Wielka Brytania jest daleko, a my z racji po³o¿enia geograficznego znajdujemy siê na froncie rosyjskim. W zwi¹zku z tym, dzia³ania prowadzone na w³asn¹ rêkê nie le¿¹ w interesie Polski. Nasza si³a jest w NATO”. Czêœæ komentatorów wyra¿a sceptyczne opinie o trójstronnym pozrozumieniu. Rafa³ Ziemkiewicz sugeruje, ¿e Anglia czêsto wykorzystywa³a swoich sojuszników oszczêdzaj¹c w³asne si³y materialne i ludzkie. Reakcja Londynu na inwazjê niemieck¹ na Polskê w 1939 r. jest tego najlepszym dowodem. * Z udzia³em Andrzeja Dudy odby³y siê w ubieg³y pi¹tek kolejne konsultacje przywódców USA, Kanady i pañstw europejskich oraz Sekretarza Generalnego NATO. Tematem by³a obawa przed rosyjsk¹

da walkê o wzmocnienie kontroli strefy Schengen i utworzenie cia³a maj¹cego nadzorowaæ przep³yw ludnoœci pomiêdzy krajami, które do niej nale¿¹. Macron chcia³by równie¿ powo³aæ do ¿ycia specjaln¹ ogólnoeuropejsk¹ stra¿ graniczn¹, coœ w rodzaju imigracyjnych si³ szybkiego reagowania, które mia³yby monitorowaæ trendy migracyjne i uprzedzaæ ewentualne kryzysy na granicach. Prezydent Francji zapowiada te¿ wprowadzenie nowych limitów wiz dla legalnych imigrantów i ograniczenie liczby przyjmowanych wniosków azylowych. W wyborach prezydenckich, które odbêd¹ siê w kwietniu, nikt nie ma szans na zwyciêstwo w pierwszej turze. Do drugiej tury przejdzie zapewne Macron, który w sonda¿ach ma oko³o 24 proc. poparcia i przewodzi stawce pretendentów. Jego rywalem w ostatecznej rozgrywce mo¿e byæ w³aœnie Valérie Pécresse, Marine Le Pen lub Eric Zemmour. Ich poparcie oscyluje w granicach 15-17 proc. Bior¹c po uwagê, ¿e elektorat prawicy i skrajnej prawicy (francuska lewica jest rozdrobniona i raczej bez szans w wyborach) siêga 30 procent wynik starcia w drugiej turze nie jest przes¹dzony.

Tomasz Bagnowski

rem D¿aparowem i Uzbekistanu Szawkatem Mirzijojewem. Spotkanie w Pekinie œwiadczy o tym, ¿e polski rz¹d próbuje prowadziæ samodzieln¹ politykê zagraniczn¹. Wœród czêœci krajów Unii Europejskiej istnieje tendencja, ¿e nale¿y bojkotowaæ w³adze chiñskie ze wzglêdu na ich politykê restrykcji praw obywatelskich wobec mniejszoœci etnicznych i religijnych w Chinach.

Prezydenci Polski Andrzej Duda i Chin Xi Jinping

agresj¹ na Ukrainê i rosn¹ca obecnoœæ rosyjskich wojsk przy ukraiñskich granicach i na Bia³orusi. Prezydent RP oznajmi³ po zakoñczeniu spotkania: „Wszyscy przywódcy mówili jednym g³osem, ¿e konieczne jest dokoñczenie systemu sankcji wobec Rosji, gdyby dosz³o do ataku na Ukrainê. Trzeba wspieraæ Ukrainê i nie wolno ustêpowaæ przed dyktatem Rosji”. * Andrzej Duda wykorzysta³ swój udzia³ w otwarciu igrzysk zimowych w Chinach aby spotkaæ siê z przewodnicz¹cym Chiñskiej Republiki Ludowej Xi Jinpingiem. Rozmowa dotyczy³a m.in. sytuacji na pograniczu ukraiñsko-rosyjskim. Dzieñ wczeœniej o bezpieczeñstwie w regionie i sytuacji wokó³ Ukrainy polski prezydent rozmawia³ z sekretarzem generalnym ONZ Antonio Guterresem oraz m.in. z prezydentami: Kazachstanu Kasymem-¯omartem Tokajewem, Kirgistanu Sady-

* 15 lutego minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau, urzêduj¹cy przewodnicz¹cy OBWE (Organizacja Bezpieczenstwa i Wspó³pracy w Europie), z³o¿y³ wizytê w Moskwie. G³ównym punktem wizyty by³o spotkanie z rosyjskim szefem dyplomacji Siergiejem £awrowem. Rozmowy koncentrowa³y siê na wzmocnieniu wspó³pracy OBWE z Federacj¹ Rosyjsk¹, w tym tak¿e na d¹¿eniach do stabilizacji sytuacji bezpieczeñstwa i ³agodzenia napiêæ na obszarze OBWE. Ministrowie omawiali równie¿ wybrane kwestie dwustronne. Wygl¹da na to, ¿e dyplomatyczna ofensywa w celu powstrzymania rosyjskiej agresji zdecydowanie przyspieszy³a w ci¹gu ostatnich tygodni. Niema³a jest w tym zas³uga polskiej dyplomacji. * We wtorek odby³o siê posiedzenie Rady Gabinetowej (prezydent, premier oraz ministrowie). Spotkanie g³owy pañstwa z rz¹dem dotyczy³o sytuacji wokó³ granicy naszego wschodniego s¹siada, zagro¿onego eskalacj¹ rosyjskiej agresji. Obrady mia³y charakter niejawny i trwa³y blisko dwie godziny. Po zakoñczeniu posiedzenia prezydent Duda oœwiadczy³: „Chcê wszystkich uspokoiæ: Polska spokojnie i konsekwentnie przygotowuje siê na ró¿nego rodzaju sytuacje, jakie mog¹ wyst¹piæ. Z przekonaniem chcê powiedzieæ, ¿e obywatele mog¹ czuæ siê bezpiecznie. W ka¿dym przypadku bêdzie odpowiednia reakcja”. m

Tydzieñ na kolanie Jeremi Zaborowski Poniedzia³ek Zrobi³em ma³y eksperyment. Wrzuci³em do przegl¹darki nazwisko doœæ znanego cz³owieka z Polski. Co mi wyskoczy³o na pierwszym miejscu? „XYZ: ¿ona, wiek, wzrost. Kim jest popularny XYZ? ¿ona, dzieci, wiek, wzrost, Instagram – tych informacji najczêœciej poszukuj¹ u¿ytkownicy”. Jak widaæ od razu wiadomo czym siê interesujemy. A potem p³acz, ¿e w³aœnie tych informacji, znaczy – zdrad, romansów, dzieci œlubnych i nie, obrazki z gali, obrazki znienacka zrobione rêkami paparaków, jakieœ wpisy na internecie (im bardziej bulwersuj¹ce, tym wiêksze zasiêgi) – dostarcza nam internet i to, co pozosta³o z mediów, uwa¿anych kiedyœ za „powa¿ne”. „Œmieæ wpada, œmieæ wypada” czyli zasada popytu i poda¿y dzia³a. Chcemy

œmieci? Dostaniemy œmieci, a nawet wiêcej ni¿ da siê prze³kn¹æ… Wtorek noc Wejd¹, nie wejd¹, wejd¹, nie wejd¹… Kto ¿y³ w Polsce trochê za komuny, pamiêta tê piosenkê z gor¹cego lata 1981. Rzecz dotyczy³a ewentualnej interwencji bratniej Armii Radzieckiej na terytorium Polski w zwi¹zku z „Solidarnoœci¹”. Teraz, podobn¹ „zabawê” prze¿ywamy na Ukrainie. Rosja zgromadzi³a 130 tysiêcy ¿o³nierzy, jednostki i sprzêt niezbêdny do inwazji. I trwa przeci¹ganie liny: czy zaatakuje, czy nie. Choæ wszystko teraz w g³owie W³adimira Putina, obstawiam ¿e jednak nie zaatakuje. Ale bêdzie wywieraæ maksymaln¹ presjê, aby politycy Zachodu (g³ównie Niemcy i inni Europejczycy) w obawie przed wojn¹ i brakiem ruskiego gazu ziemnego w zimie, dali mu wszystko, czego chce. Oczywiœcie dziadek Biden, stroi siê w piórka wielkiego mocarza, strasz¹c Rosjê „powa¿nymi konsekwencjami” na


KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

www.kurierplus.com

7

Kartki z przemijania Trudno nie myœleæ o przemijaniu, kiedy co kilka dni umiera ktoœ znajomy lub bliski. Ostatnio tych œmierci wokó³ mnie jest tyle, ¿e temat ten pojawia siê myœlach coraz intensywniej. Odesz³a na zawsze Bo¿ena Krzy¿ewska, z któr¹ przez wiele lat by³em zwi¹zany sercowo i ¿yciowo. PóŸniej dowiedzia³em siê o œmierci Piotra Osiaka, przyjaciela ze œwiderskiej podstawówki, znakomitego znawcy geografii. We wrzeœniu ubieg³ego roku zmar³a Anna Romanowska ¿yczliwa mi wielce publicystka zwi¹zana przez wiele lat z „Kurierem Plus”. Niedawno zabrak³o mi s³ów na po¿egnanie Iwony Polak, wieloletniej przyjació³ki tego¿ tygodnika. Przed dwoma tygodniami zmar³a Jadwiga Czarnowska, ceniona nauczycielka matematyki w szko³ach otwockich, z któr¹ mam wiele wspomnieñ z czasów wczesnej m³odoœci. Chodziliœmy w liceum do tej samej klasy i bawiliœmy siê wspólnie na wielu prywatkach. By³em œwiadkiem na Jej œlubie. Wczoraj dosta³em z Warszawy list od mojego uwa¿nego czytelnika – Jakuba Kropiñskiego zawiadamiaj¹cy o œmierci jego taty. Niedawno umarli te¿ moi koledzy z roku na Wydziale Re¿yserii: Piotr Cieœlak, Marcin Jarnuszkiewicz i Andrzej Strzelecki. Podziwia³em ich samych i ich przedstawienia.

$

5 lutego odszed³ na wieczn¹ wartê Marek Latoszek, kolega z ³awy licealnej a w kilkunastu ostatnich latach – bliski przyjaciel. Chcia³em polecieæ na Jego pogrzeb do podwarszawskiego Józefowa i po¿egnaæ Go s³owem ¿ywym, ale mój kardiolog mi to odradzi³, patrz¹c na dotychczasowe wyniki kolejnych badañ. W dodatku pod³¹czy³ mnie na dwa tygodnie do jakiegoœ zdalnego monitora. ¯egnam wiêc Marka s³owem pisanym. W liceum by³ W³odkiem, póŸniej przestawi³ sobie oficjaln¹ kolejnoœæ imion i sta³ siê Markiem. Wszyscy Go lubiliœmy, bo by³ sympatyczny, ka¿demu przyjazny i dobrze wychowany. Mia³ œwietne relacje zarówno z klasowymi intelektualistami, jak i kumplami interesuj¹cymi siê g³ównie technik¹ lub sportem. Nauczyciele te¿ Go lubili, bo uczy³ siê dobrze i nie sprawia³ k³opotów wychowawczych. By³ przystojny, chêtnie i ³adnie tañczy³, zatem by³ zapraszany na kole¿eñskie prywatki jako atrakcyjny m³odzieniec. Nie wdawa³ siê spory na ¿aden temat. Czêœciej s³ucha³ ni¿ mówi³, uœmiechaj¹c siê przy tym tajemniczo. Siedz¹c w tej samej ³awce, œwiadczyliœmy sobie ró¿ne pomoce. W praktyce to oznacza³o, ¿e ja przepisywa³em z jego zeszytów prace domowe z matematyki, fizyki i chemii, on

zaœ z moich wypracowania z polskiego oraz notatki z historii, geografii i filozofii. Œci¹galiœmy na potêgê na klasówkach i podpowiadaliœmy sobie nawzajem, kiedy nagle byliœmy wyrwani na spytki. On dyskretnie podsuwa³ mi podrêcznik odtworzony w odpowiednim miejscu, bym doñ zerka³, ja zaœ pisa³em mu na kartce w³aœciwe odpowiedzi. Bywa³o, ¿e musia³em swoje wypracowanie czytane na g³os zmieniaæ diametralnie a vista, bo On ju¿ je przeczyta³ jako pierwszy. Do tej pory nie wiem, jak mi siê to udawa³o. Bywa³o, ¿e On dostawa³ za nie czwórkê z plusem, ja zaœ z minusem. W naszej klasie by³ zwyczaj obdarowywania siê prezentami z okazji tzw. Miko³ajek. W³odek ofiarowa³ mi pomnikowe wydanie „Nocy i dni” Marii D¹browskiej, piêkn¹ edycjê „S³awy i chwa³y” Jaros³awa Iwaszkiewicza i „Wiersze zebrane” Konstantego Ildefonsa Ga³czyñskiego. By³y to strza³y w dziesi¹tkê. Po maturze dosta³ siê na Mechanikê Precyzyjn¹ na warszawskiej Politechnice, ja zaœ na uniwersyteck¹ polonistykê. On doje¿d¿a³ na zajêcia z Karczewa, ja zaœ ze Œwidra. Niekiedy odprowadzaliœmy siê na nasze uczelnie, informuj¹c nawzajem o tym, jak nam na nich idzie oraz wymieniaj¹c informacjê o absolwentach naszej klasy. On mówi³, co s³ychaæ u podziwianej przez nas wszystkich prymuski Hani Szymañskiej studiuj¹cej na tej¿e Politechnice chemiê i bêd¹cej obiektem westchnieñ kilku kolegów. Przekazywa³ te¿ nowoœci o innych dziewczêtach – jak¿e ³adnych – m.in. o Hani Kornackiej, Ma³gosi Megiel, Tosi Nojszewskiej, Basi Kabat. Informowa³ mnie o klasowych kumplach, z którymi by³ póŸniej zwi¹zany wspóln¹ prac¹ – Tadeuszem Rusieckim i Andrzeju Tr¹biñskim. Wiedzia³ te¿, co dzieje siê z uczniami z Karczewa – Teres¹ S³omk¹, Ma³gorzat¹ Minakowsk¹ i Leszkiem Miszewskim oraz kolegami z Józefowa – Jurkiem Sobolewskim, Józkiem Grabowskim, Markiem Chad¹. Nie zapomina³ te¿ o Franciszku Piwku i Stasiu Boguckim, mieszkaj¹cych w pobliskich wioskach. Ja zaœ odwzajemnia³em siê wiadomoœciami o kole¿ankach i kolegach, których widywa³em na uniwerku – Ma³gorzacie Szczepañskiej, Ryszardzie Dominowskim i Andrzeju Witku, którzy dostali siê na prawo, Urszuli Koœmider, któr¹ poch³onê³o bez reszty bibliotekoznawstwo oraz o moim przyjacielu Sewerynie Kaczkowskim studiuj¹cym psychologiê. Uwadze naszej nie usz³y tak¿e losy Jacka Komara, który p³ywa³ na statkach handlowych i o¿eni³ siê ze wspomnian¹ Tosi¹ Nojszewsk¹. Nie pamiêtam, kiedy W³odek sta³ siê Markiem. Poprawia³ mnie, ilekroæ o tej zmianie zapomina³em. Po studiach On sta³ siê specjalist¹ w dziedzinie œwiat³owodów, central telefonicznych, atestów i instalacji elektrycznych, ja zaœ zosta³em najpierw publicyst¹ w pismach „Teatr” i „Scena”, nastêpnie redaktorem a póŸniej re¿yserem teatralnym. Wyje¿d¿a³em zatem czêsto do innych miast, by wystawiaæ w nich dramaty polskie i zagraniczne. Jeszcze póŸniej wyjecha³em do Nowego Jorku, w któ-

wypadek inwazji, zapewniaj¹c sojuszników z NATO o wsparciu, a nawet wys³a³ nawet kilka tysiêcy ¿o³nierzy elitarnej 82. dywizji powietrznodesantowej do Polski. Ale patrz¹c na dotychczasowe osi¹gniêcia w polityce zagranicznej, zw³aszcza ¿enuj¹c¹ klêskê wycofania siê z Afganistanu, widaæ s³aboœæ i chwiejnoœæ Waszyngtonu. Putin o tym doskonale wie i wykorzystuje sytuacjê, aby zmieniæ pozimnowojenne status quo, z³amaæ solidarnoœæ NATO, upokorzyæ Uniê Europejsk¹ i Waszyngton, a przy okazji skonsolidowaæ tereny, które uwa¿a za „rosyjski œwiat”, bez wzglêdu na obowi¹zuj¹ce granice. Wiêc wejd¹, nie wejd¹, wejd¹, nie wejd¹… Œroda Maski w Unii Europejskiej opadaj¹ coraz bardziej. Ju¿ bez zahamowañ Bruksela, Berlin i unijna biurokracja prze do federalizacji i realizacji celów starych cz³onków UE a przede wszystkim biznesu i koncernów globalnych. Trybuna³ Sprawiedliwoœci UE oddali³ w œrodê wniesione przez Wêgry i Polskê skargi dotycz¹ce mechanizmu warunkowoœci, który uzale¿nia korzystanie z finansowania z bud¿etu Unii od poszanowania przez

Andrzej Józef D¹browski

Premier Mateusz Morawiecki

pañstwa cz³onkowskie zasad pañstwa prawnego. „Mechanizm ten zosta³ przyjêty na w³aœciwej podstawie prawnej, zachowuje spójnoœæ z procedur¹ ustanowion¹ w art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej i nie przekracza granic kompetencji przyznanych Unii, a tak¿e szanuje zasadê pewnoœci prawa – uznali sêdziowie TSUE. Try-

Marek Latoszek

rym utkn¹³em do dziœ. Z Markiem odnaleŸliœmy siê po latach na zjazdach maturalnych w naszym otwockim liceum i na spotkaniach klasowych. Pozna³em wówczas Jego piêkn¹ ¿onê Danusiê i równie piêkne dzieci Kasiê, Ewê i Piotra. Nie tylko piêkne, ale i wielce inteligentne, dobrze wykszta³cone, z ró¿nymi ciekawymi pasjami i ambicjami. Z przyjemnoœci¹ z nimi rozmawia³em, goszcz¹c je w Nowym Jorku lub widuj¹c w Warszawie. Z Danusi¹ i Markiem w wielu sprawach nadawaliœmy na wspólnych falach i dobrze siê rozumieliœmy. Byli œwietnie dobranym ma³¿eñstwem i m¹drymi rodzicami. Z podziwem patrzy³em na ich relacje z dzieæmi i relacje miêdzy sob¹. Ilekroæ by³em w Polsce, tylekroæ Marek zaprasza³ mnie na samochodowe wycieczki, m.in. do Zakopanego, Kazimierza nad Wis³¹, Sandomierza i Zamoœcia. Odwiedza³ ze mn¹ groby moich przodków w Lublinie i Na³êczowie. Prosi³, ¿ebym obmyœla³ trasy nastêpnych wspólnych wypraw. Ostatni¹ d³u¿sz¹ rozmowê o przysz³oœci odbyliœmy u ujœcia Œwidra do Wis³y, czyli w miejscu dobrze znanym nam z m³odoœci. By³ wobec mnie tak serdeczny, tak rodzinny i pomocny, ¿e musia³em siê kontrolowaæ, ¿eby nie nadu¿ywaæ Jego dobroci. By³ te¿ zwornikiem naszych klasowych spotkañ, m.in. w Józefowie u wspomnianego Marka Chady. Zawsze je tak organizowa³, ¿eby odbywa³y siê wówczas, kiedy jestem w Polsce. Wci¹¿ nie dochodzi do mnie myœl, ¿e ju¿ siê w niej nie zobaczymy. Nie zobaczymy siê te¿ u mnie w Nowym Jorku. Emanowa³ dobr¹ energi¹ i wszystkim tym, co w cz³owieku najlepsze. m

buna³, dzia³aj¹c jak najbardziej politycznie, od dawna uzurpuje sobie prawo do narzucania krajom cz³onkowskim ostatecznej interpretacji prawa, co nie jest do koñca zgodne z traktatami podpisanymi przez suwerenne kraje, przy przystêpowaniu do wspólnoty. Dobrze, ¿e choæ premier Mateusz Morawiecki zapowiada tward¹ walkê o prawa Polski. „Broni³em i zawsze bêdê broni³ prawa Polski do samostanowienia i nadrzêdnoœci polskiej konstytucji nad prawem unijnym w obszarach nie przekazanych UE. Niesprawiedliwy naszym zdaniem wyrok Trybuna³u Sprawiedliwoœci UE nic w tej kwestii nie zmienia. Nie mogê siê jednak zgodziæ na wykorzystywanie tego wyroku do politycznego populizmu i nieprawdziwego przedstawiania sytuacji” – oœwiadczy³ Morawiecki we wpisie na Facebooku. Jak doda³, fundamentalnym b³êdem by³oby odrzucenie ponad 700 miliardów z³otych, najwiêkszych œrodków w historii wynegocjowanych dla Polski. „By³oby to sprzeczne z interesem milionów polskich rodzin, sprzeczne z interesem Polski” – oceni³. I dalej Morawiecki: „Henry John Temple, angielski premier z po³owy XIX wie-

ku, powiedzia³ kiedyœ – „Wielka Brytania nie ma wiecznych sojuszników ani wiecznych wrogów; wieczne s¹ tylko interesy Wielkiej Brytanii i obowi¹zek ich ochrony”. Odnosz¹c je do dzisiejszej sytuacji, mogê powiedzieæ, ¿e Polska ma sta³e interesy i obowi¹zek ich ochrony w zmieniaj¹cych siê okolicznoœciach. I dok³adnie to bêdziemy nadal robiæ. Broniæ interesów Polski – tych aktualnych i przysz³ych, nawet w momentach, gdy niektórzy œwiadomie czy nie do koñca œwiadomie rozgrywaj¹ nimi swoje bie¿¹ce polityczne szachy”. Jak zwykle u Morawieckiego: dobrze powiedziane. Pytanie tylko nie o s³owa a o czyny: czy po s³owach pójd¹ konkretne czyny czy Polska siê postawi w Brukseli? Czy brukselsko-berliñski walec ju¿ nie zrówna³ z ziemi¹ wszelkich prób oporu przeciw ca³kowitej federalizacji Unii Europejskiej? Czy starczy si³, aby naprawdê siê postawiæ, nawet ryzykuj¹c rozerwanie dotychczasowego status quo? Czy „kasa z Brukseli” nie zaæmi oczu polskich polityków? To s¹ pytania, na które – sam przyznam – nie ma jeszcze odpowiedzi. Niestety… m


KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

8

www.kurierplus.com

Marian Hemar - Polak ochotniczy M

arian Hemar to pisarz niemal¿e nieznany powojennemu pokoleniu Polaków. Jego œwiat siê zawali³, gdy wyjecha³ z Polski we wrzeœniu 1939 r., uciekaj¹c przed Niemcami. Ucieka³, nie tylko dlatego, ¿e by³ ¯ydem, ale tak¿e, ¿e by³ autorem wielu satyrycznych tekstów, drwi¹cych z Hitlera i jego groteskowo wygl¹daj¹cych faszystów. Wykonany przez Ludwika Sempoliñskiego, na scenie teatrzyku „Ali-Baba” utwór „Ten w¹sik, ach ten w¹sik”, oœmieszaj¹cy osobê fuhrera III Rzeszy, wywo³a³ nawet skandal polityczny i interwencjê ambasadora Niemiec. Hemar opuszczaj¹c Polskê, nie zdawa³ sobie sprawy, ¿e ju¿ wiêcej do Polski nie wróci. Do koñca ¿ycia pozosta³ na emigracji w Londynie. To w³aœnie tam zmar³ 50 lat temu, 11 lutego, 1972 r. Przed œmierci¹ zd¹¿y³ jeszcze napisaæ:

Brygada przez Aleksandriê i Kair maszeruje do Libii, do Tobruku. Hemara jest wszêdzie pe³no. Pisze patriotyczne wiersze, piosenki, organizuje wojskowy teatrzyk i wystêpuje w radio. Major M³otek powiedzia³ o Hemarze, ¿e gdyby wszyscy Polacy byli tacy jak on, to Polska by³aby najszczêœliwszym krajem na œwiecie. I nie ma siê czemu dziwiæ, choæby po wys³uchaniu napisanej przez Hemara piosenki: „Pamiêtaj o tym wnuku, ¿e dziadzio by³ w Tobruku”. Piosenkê œpiewali polscy ¿o³nierze walcz¹cy w piaskach Sahary. Byæ mo¿e z tego powodu, urzeczony jego osob¹ genera³ Sikorski, zabiera Hemara ze sob¹ do Londynu. W Londynie Hemar bryluje wœród polskiej emigracji a po wojnie staje siê jej nieoficjalnym przywódc¹ i nieprzejednanym wrogiem komunizmu.

H

emar i jego twórczoœæ s¹ objête w Polsce cenzur¹ a¿ do 1981 roku. Jeœli ju¿ gdzieœ pojawia³o siê w re¿imowych mediach jego nazwisko, to by³o ono synonimem tandety. Po tym, jak rozpocz¹³ wspó³pracê z Radiem Wolna Europa, w³adze komunistyczne odebraly mu w 1950 r. polskie obywatelstwo. Hemar mia³ na komunizm prawdziw¹ alergiê. Jeszcze w 1943 r. o Wandzie Wasilewskiej pisa³, ¿e jest to „polska Leni Riefenstahl”, przenikliwie zauwa¿aj¹c:

Moj¹ Ojczyzn¹ jest polska mowa, S³owa wierszem wi¹zane. Gdy umrê, wszystko mi jedno gdzie, Gdy umrê, w niej pochowaj¹ mnie, I w niej zostanê. Niezwykle brzmi¹ te s³owa w ustach kogoœ, kto urodzi³ siê ¯ydem, ale sta³ siê ze œwiadomego wyboru polskim patriot¹. Ironi¹ losu jest jednak to, ¿e ¿ycie i tak zafundowa³o mu los ¯yda, wiecznego tu³acza. Hemar by³ poet¹, publicyst¹, satyrykiem, pisarzem i przede wszystkim cz³owiekiem teatru. Wszystko czego siê tkn¹³ stawa³o siê teatrem: przemienia³o siê w teatr. Ka¿dy jego wiersz b³yszcza³ melodi¹, dŸwiêcza³ piosenk¹, a ka¿da piosenka uk³ada³a siê w trójwymiarowej przestrzeni sceny. By³ cz³owiekiem o urzekaj¹cej osobowoœci i dynamicznym temperamencie. By³ ³owc¹ s³ów, dŸwiêków i metafory. By³ prawdziwym smakoszem polszczyzny. W jego utworach polski jêzyk perli³ siê dowcipem lub upaja³ uczuciem. Mo¿na odnieœæ wra¿enie, ¿e s³owa, ich rytm i dowcip przychodzi³y mu z ³atwoœci¹. Tymczasem Hemar to tytan pracy, który w znoju i nieustannie poprawia³ wszystko co napisa³. Poprawia³ niekiedy do ostatniej chwili, nawet jeœli aktor by³ ju¿ na scenie. W codziennym ¿yciu Hemar by³ cz³owiekiem nieznoœnym. Uwa¿a³, ¿e wszystko wie i robi najlepiej. Nie by³ w stanie zaakceptowaæ cudzego zdania, nie s³ucha³ rad i nie przyjmowa³ pomys³ów innych. Wszystko co robi³ – robi³ po swojemu. Kiedy s³ucha³ aktorów na scenie, wy³apywa³ natychmiast ka¿dy fa³sz i niedoci¹gniêcie. Swoje lekkie, satyryczne teksty, w których s³owa i melodia trwa³y w nierozerwalnym uœcisku, traktowa³ œmiertelnie powa¿nie i nie pozwala³ aktorom na ich w³asn¹ interpretacjê. Sam wychodz¹c na scenê swobodnie manipulowa³ publicznoœci¹, z która b³yskawicznie nawi¹zywa³ niæ porozumienia. Jego zaskakuj¹ce metafory, rozbrajaj¹ce ¿arty i gryz¹ca ironia robi³y furorê. S³owo pisane i teatr to nie jedyna jego ¿yciowa pasja. By³ fascynatem ogrodnictwa, nieustannie upiêksza³ swoj¹ willê w lesie, hodowa³ zwierzêta, uwielbia³ gotowaæ. Mówi³ nawet, ¿e: „pisanie piosenek jest jak gotowanie. Trzeba mieæ dobre przepisy, wiedzieæ, czego ile wzi¹æ, jak zmieszaæ i jak d³ugo trzymaæ na ogniu.” Pasjonowa³ siê rozgrywkami w krykieta. By³ doskona³ym kierowc¹ samochodowym i trudnym do pokonania – bo pomys³owym – przeciwnikiem w szachy. Szachy w koñcu porzuci³, bo jak mówi³, nie mia³ zdrowia aby studiowaæ „otwarcia”. Pasjami rozwi¹zywa³ krzy¿ówki a do tego

Marian Hemar

gra³ namiêtnie w bryd¿a i jeszcze bardziej namiêtnie siê zakochiwa³. Opowiadano, ¿e najlepsze piosenki pisa³ wówczas, gdy by³ nieszczêœliwie zakochany. W 1936 r. o¿eni³ siê z aktork¹ i piosenkark¹ Mari¹ Modzelewsk¹, któr¹ odbi³ malarzowi, hrabiemu Stefanowi Norblinowi, który z kolei odbi³ j¹ przemys³owcowi Adamowi Lipiñskiemu. Modzelewsk¹ w towarzystwie nazywano Hemarysi¹, ale ich ma³¿eñstwo nie by³o udane. W koñcu Hemarowi Modzelewsk¹ odbi³ wysoki urzêdnik MSZ, Stanis³aw Carso Siedlecki. Ironi¹ losu jest to, ¿e z zajêtej ogniem wojny Polski, Hemara wywióz³ swoim samochodem Norblin. Przez wiele lat Hemar nie chcia³ daæ Modzelewskiej rozwodu, co nie przeszkadza³o mu pope³niæ bigamii, gdy o¿eni³ siê z duñsk¹ tancerk¹ Carol Ann¹ Eric, znan¹ jako Caja Hemar.

M

arian Hemar urodzi³ siê jako Jan Maria Hescheles, w ¿ydowskiej rodzinie we Lwowie, w 1901 r. Jego matk¹

by³a Berta Lem, rodzona siostra ojca innego s³awnego, lwowskiego pisarza, Stanis³awa Lema. W gimnazjum zakocha³ siê w polskiej literaturze i gdy w zamieszaniu wojennym Lwów chcieli zaj¹æ Ukraiñcy, z broni¹ w rêku razem z innymi Polakami, broni³ miasta. Mia³ wówczas 18 lat, wst¹pi³ do polskiej armii i z Pi³sudskim ruszy³ na Kijów. Uczestniczy³ w bitwie warszawskiej. Zosta³ Polakiem z wyboru, lub jak sam siebie okreœla³: „Polakiem ochotniczym”. Ju¿ wtedy pisa³ wiersze i teksty piosnek. Jego matka niepokoi³a siê o los syna, zw³aszcza ¿e straszono j¹, ¿e wyroœnie z niego wielki poeta. Dla niej poeta to nie by³a ¿adna kariera. We Lwowie Hemar szybko sta³ siê osob¹ znan¹ i popularn¹, ale prawdziwa kariera czeka³a na niego w Warszawie i w koñcu przeniós³ siê nad Wis³ê. Lwów do koñca ¿ycia pozosta³ jego rajem utraconym i jego miejscem na Ziemi. Nawet kiedy przeprowadzi³ siê do Warszawy to w emocjach mówi³ z charakterystycznym, kresowym zaœpiewem: „Ta niech mi nag³a krew zalei”, a w jednym z wierszy napisa³: „Chcesz szczêœliwym byæ – wróæ do Lwowa!” Jeszcze we Lwowie studiowa³ medycynê i filozofiê, ale podobnie jak Boy ¯eleñski, porzuci³ zamiar leczenia ludzi i poœwiêci³ siê pisaniu. Urzek³a go polskoœæ i poch³onê³a go polska kultura. W „Kurierze Literacko – Naukowym” z 1936 r. poinformowano, ¿e gmina ¿ydowska skreœli³a Hemara ze swoich spisów po tym, jak w Warszawie przyj¹³ katolicki chrzest. Sta³ siê chrzeœcijaninem i Polakiem, ale i tak, ca³a jego natura przesycona by³a ¿ydowskoœci¹, która sta³a siê napêdem do jego szalonego wrêcz patriotyzmu, gdzie osobie marsza³ka Pi³sudskiego oddawa³ czeœæ godn¹ boga wojny.

P Maria Modzelewska

o opuszczeniu Polski Hemar trafia na Bliski Wschód, gdzie w Palestynie wstêpuje do polskiej Brygady Strzelców Karpackich. Jego dowódc¹ jest tam major Mieczys³aw M³otek, ale obaj szybko staj¹ siê przyjació³mi, mimo ¿e Hemar mia³ zaledwie stopieñ starszego strzelca.

Patryjotyzm j¹ przenika Ju¿ ta Polska w snach urasta Pierwsza w œwiecie republika A w Sowietach siedemnasta Nie by³ ³agodniejszy dla innych polskich literatów, czêsto swoich dawnych kolegów, którzy podlizywali siê komunistom. O swoim mistrzu, Julianie Tuwimie pisa³: „Ach, co to za dureñ! Jaka szkoda, ¿e siê tak nêdznie wyg³upi³!”. S³onimskiego podsumowa³ wierszem: Przechrzta co tydzieñ, na wyœcigi, Co z wszystkich sobie wzi¹³ religii Jedn¹ religiê: Oportunizm – Dziœ siê obrzeza³ na komunizm Kiedy „¯ycie Warszawy” og³osi³o konkurs na nazwê jednego ze sto³ecznych placów, Hemar wys³a³ w³asn¹ propozycjê: „Plac Trzech Milionów Krzy¿y”.

K

im by³ Marian Hemar? Czy bardziej by³ poet¹? Publicyst¹? Dramaturgiem? A mo¿e satyrykiem? I odpowiedz na to pytanie brzmi: by³ wszystkim. Kazimierz Wierzyñski powiedzia³ kiedyœ Hemarowi: „Marian. Ty masz za du¿o talentów!”. Byæ mo¿e najbli¿ej prawdy o Hemarze by³ Cat-Mackiewicz pisz¹c: „Hemar jest dra¿liwy i nieznoœny, jak ka¿dy cz³owiek, który wiêcej spo³eczeñstwu daje, ni¿ od niego bierze”. Hemar w jednym z felietonów tak napisa³ o sobie: „Ja ze Lwowa i z ¯ydów. Jestem Polakiem tylko z paszportu, jêzyka, urodzenia i z wojska. Nie nale¿ê do ¿adnego zwi¹zku, ani aktorów, ani pisarzy, ani kombatantów.” Jeszcze lepiej wyjaœni³ to w wierszu „Trzy powody”, gdzie napisa³: Móg³bym byæ w Izraelu Satyrycznym gwiazdorem – W tym sêk, ¿e bym nie móg³, bo jestem Polakiem amatorem, Z mi³oœci od pierwszego Wejrzenia, a nie z przymusu, Tym bardziej muszê strzec mego Amatorskiego statusu. Chris Miekina


www.kurierplus.com

KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

9

Centrum Polsko-S³owiañskie

176 Java Street, Brooklyn, NY

Walentynki w Centrum

Zapraszamy na spotkanie artystyczne zaplanowane dla ca³ej rodziny! Malowanie przy sztalugach poprowadzi artystka Ewa Maria Wêglarz.

Niedziela, 6 marca 2022 o godz.14:00

„Filmowe Walentynki” na Greenpoincie zamieni³y siê w taneczne Walentynki. Ponad 110 osób bawi³o siê 12 lutego w sali Centrum Polsko-S³owiañskiego przy 176 Java Street. – Zespó³ jazzowy Krzysztofa Medyny przygrywa³ do tañca, a przedwojenne piosenki Eugeniusza Bodo i Adolfa Dymszy œpiewa³ przyby³y z Polski aktor Andrzej M³ynarczyk, który bisowa³ cztery razy. Nikt nie spodziewa³ siê, ¿e szlagiery sprzed prawie stu lat bêd¹ przebojami wieczoru w 2022 roku: parkiet by³ pe³en tañcz¹cych przez ca³y czas – powiedzia³a g³ówna organizatorka wydarzenia, Agata Drogowska z New York Artists & Filmmakers (dawniej Polish Filmmakers NYC). Wiêkszoœæ goœci przebra³a siê w stylu lat 20-tych XX wieku, co dodawa³o uroku sali udekorowanej w stylu niemych filmów z Pol¹ Negri, których fragmenty by³y wyœwietlane przez ca³y czas na ekranie. G³ówn¹ gwiazd¹ „Filmowych Walentynek” by³ Andrzej M³ynarczyk, aktor znany

Rodzinnie z okazji Dnia Kobiet Zaproœ mamê, córkê, babciê, kole¿ankê, przyjació³kê na kawê i przepyszne wypieki Magdy @CakesbyMagda

Wstêp $ 35 g³ównie z seriali telewizyjnych, w tym „M jak mi³oœæ”. Muzykê zapewni³ zespó³ WM Project w sk³adzie: Krzysztof Medyna, Andrzej Winnicki, Michael Winnicki, Jeff Dingler. Jedzenie, w tym pyszne pierogi, dostarczy³a Pani Krysia z Park Deli. PR

W cenie ciasto i kawa. Wszystkie materia³y zapewnione. Rezerwacja 646-597-2743 SMS, 347-277-6459 pscevent@polishslaviccenter.org


Nr 262

Nowy Jork

19 lutego 2022

80. rocznica utworzenia Armii Krajowej

Grupa oficerów 2. Pu³ku Piechoty Legionów Armii Krajowej po spotkaniu z Cichociemnymi 22 wrzeœnia 1944 r. Fot. Feliks Konderko ps. „Jerzy”

Mija 80 lat od utworzenia 14 lutego 1942 roku Armii Krajowej. Jej powstanie przyczyni³o siê do uformowania jednolitej struktury wojskowej w okupowanym kraju, bêd¹cej reprezentantem prawowitego Rz¹du Rzeczypospolitej Polskiej na uchodŸstwie. Przegrana kampania wrzeœniowa 1939 r. i podzia³ Polski pomiêdzy dwie okupacje, niemieck¹ i sowieck¹ nie za³ama³y w narodzie polskim woli walki o suwerennoœæ pañstwa polskiego. Wobec agresji Niemiec i ZSRR w³adze Rzeczypospolitej zmuszone zosta³y do przeniesienia siedziby poza granice kraju dla unikniêcia niewoli i wymuszonej kapitulacji. Z 17 na 18 wrzeœnia 1939 roku najwy¿si urzêdnicy pañstwowi przekroczyli granicê polsko-rumuñsk¹. Wœród nich znalaz³ siê Naczelny Wódz, Edward Rydz-Œmig³y oraz prezydent Ignacy Moœcicki. Mimo wczeœniejszych deklaracji Rumuni nie udzielili Polakom bezpiecznego schronienia w drodze na Zachód. Pod koniec wrzeœnia 1939 roku stolic¹ polskich emigrantów sta³ siê Pary¿. Polacy rozwinêli tam o¿ywion¹ dzia³alnoœæ polityczn¹. Pocz¹tki formowania Rz¹du RP na Emigracji by³y niezwykle trudne i burzliwe, ostatecznie premierem Rz¹du RP na Emigracji zosta³ W³adys³aw Sikorski. Zanim kraj upad³, polskie w³adze po³o¿y³y fundament pod rozleg³¹ organizacjê zbrojnego oporu. Pierwsz¹ struktur¹ wojskow¹ poprzedzaj¹c¹ powstanie Armii Krajowej by³a S³u¿ba Zwyciêstwu Polski utworzona ju¿ 27 wrzeœnia 1939 roku w oblê¿onej Warszawie przez gen. Micha³a Karasiewicza-Tokarzewskiego. Cele organizacji obejmowa³y walkê o wyzwolenie Polski w granicach przedwojennych, odtworzenie i reorganizacjê armii polskiej oraz powo³anie tymczasowych oœrodków w³adzy. Podporz¹dkowa³a siê Rz¹dowi RP na uchodŸstwie. Jeszcze we wrzeœniu w czasie dzia³añ wojennych wiele oddzia³ów wojskowych przekszta³ci³o siê w grupy partyzanckie.

S³u¿ba Zwyciêstwu Polsce niemal w sposób naturalny sta³a siê pomostem pomiêdzy Wojskiem Polskim II Rzeczypospolitej a Armi¹ Polskiego Pañstwa Podziemnego. Gdy w Pary¿u powsta³ nowy Rz¹d Rzeczypospolitej Polskiej, rozkazem Naczelnego Wodza S³u¿ba Zwyciêstwu Polski zosta³a rozwi¹zana i zast¹piona z dniem 13 listopada 1939 roku przez Zwi¹zek Walki Zbrojnej (ZWZ). Mia³ on zadanie stworzenia oœrodków oporu narodowego i dzia³anie w odbudowie pañstwa polskiego na drodze walki zbrojnej. Komendantem G³ównym ZWZ zosta³ genera³ Kazimierz Sosnkowski, przewodnicz¹cy Komitetu Ministrów dla Spraw Kraju. Komendantem ZWZ na teren okupacji niemieckiej mianowany zosta³ pu³kownik Stefan Rowecki z siedzib¹ w Warszawie, a na teren okupacji sowieckiej – genera³ Micha³ Tokarzewski, który jednak przy przechodzeniu przez granicê okupacyjn¹ w 1941 roku zosta³ aresztowany i wywieziony w g³¹b Rosji. ZWZ by³ organizacj¹ wojskow¹, tajn¹, opart¹ na bezwzglêdnych zasadach hierarchii i dyscypliny. Skupia³ w swych szeregach wszystkich Polaków, pragn¹cych walczyæ z okupantami. Przy wstêpowaniu do

Orze³ek Armii Krajowej

ZWZ obowi¹zywa³a przysiêga na zachowanie pos³uszeñstwa i dochowanie tajemnicy. W latach 1939-41 Zwi¹zek Walki Zbrojnej toczy³ walkê z okupantami na trzech polach: propagandy, wywiadu i sabota¿u. Akcja propagandowa wœród w³asnego spo³eczeñstwa prowadzona by³a w tajnych biuletynach, komunikatach i pismach. Wraz z up³ywaj¹cym czasem ZWZ rós³ w si³ê, zdobywaj¹c sobie coraz wiêksz¹ iloœæ cz³onków i œrodków do walki. To wszystko umo¿liwia³o prowadzenie dzia³añ zakrojonych na szerok¹ skalê, szczególnie wymierzonych w okupanta niemieckiego. Po rozpoczêciu w czerwcu 1941 roku wojny na froncie radzieckim ca³oœæ przedwojennego terytorium II Rzeczypospolitej znalaz³a siê pod hegemoni¹ niemieck¹, niezwykle brutaln¹ i nastawion¹ na wyniszczenie kultury, gospodarki i si³ fizycznych narodu polskiego. Ca³y czas tli³ siê jednak opór, przybieraj¹c niespotykane dot¹d rozmiary. Polacy byli mistrzami konspiracji i potrafili doskonale zorganizowaæ siê w podziemiu. W mroku brunatnej okupacji znaleŸli siê ludzie odwa¿ni, gotowi do najwiêkszych poœwiêceñ, którzy gotowi byli oddaæ ¿ycie za krwawi¹c¹ ojczyznê. 14 lutego 1942 r. do kraju dotar³a depesza, w której Naczelny Wódz, gen. W³adys³aw Sikorski, rozkazywa³: „W œlad za moim rozkazem z dnia 3 wrzeœnia 1940 roku znoszê dla u¿ytku wewnêtrznego nazwê ZWZ. Wszyscy ¿o³nierze w czynnej s³u¿bie wojskowej w kraju stanowi¹ Armiê Krajow¹ podleg³¹ Panu Genera³owi jako jej dowódcy. Stanowisko Pana Genera³a nosi nazwê Dowódcy Armii Krajowej”. Decyzja o powstaniu AK by³a podyktowana koniecznoœci¹ scalenia polskich konspiracyjnych oddzia³ów zbrojnych i podporz¹dkowania ich rz¹dowi RP, który po klêsce Francji przeniós³ siê do Wielkiej Brytani. W zamierzeniach rz¹du mia³a byæ organizacj¹ ogólnonarodow¹, ponadpartyjn¹, a jej Komendant G³ówny jedynym, upe³nomocnionym przez rz¹d do-

Gen. Stefan Rowecki ps. Grot, pierwszy dowódca Armii Krajowej.

wódc¹ krajowej si³y zbrojnej. Pierwszym dowódc¹ AK zosta³ komendant g³ówny ZWZ, gen. Stefan Rowecki „Grot”. Przemianowanie ZWZ na AK znacz¹co podnios³o rangê si³ zbrojnych w Kraju. Ze Zwi¹zku stawa³y siê one podziemnym Wojskiem Polskim. Ka¿dy wstêpuj¹cy do Armii Krajowej musia³ z³o¿yæ przysiêgê. Ten piêkny ceremonia³ przetrwa³ do koñca okresu dzia³alnoœci AK i mia³ symboliczn¹ wymowê. Osoba wstêpuj¹ca w szeregi AK przyrzeka³a: „W obliczu Boga Wszechmog¹cego i Najœwiêtszej Maryi Panny, Królowej Korony Polskiej k³adê swe rêce na ten Œwiêty Krzy¿, znak Mêki i Zbawienia, i przysiêgam byæ wiernym OjczyŸnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej, staæ nieugiêcie na stra¿y Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyæ ze wszystkich si³ – a¿ do ofiary ¿ycia mego. Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i rozkazom Naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeñ Dowódcy Armii Krajowej bêdê bezwzglêdnie pos³uszny, a tajemnicy niez³omnie docho-


ARMIA KRAJOWA Struktury terenowe w 1944 roku INSPEKTORAT REJONOWY GDAÑSK WOLNE MIASTO

Struktura Polskiego Pañstwa Podziemnego

wam, cokolwiek by mnie spotkaæ mia³o. Tak mi dopomó¿ Bóg”. Odbieraj¹cy przysiêgê odpowiada³: „Przyjmujê ciê w szeregi Armii Polskiej, walcz¹cej z wrogiem w konspiracji o wyzwolenie Ojczyzny. Twym obowi¹zkiem bêdzie walczyæ z broni¹ w rêku. Zwyciêstwo bêdzie Twoj¹ nagrod¹. Zdrada karana jest œmierci¹”. 16 kwietnia 1942 roku, dwa miesi¹ce po oficjalnym utworzeniu Armii Krajowej przyjêto znak Polski Walcz¹cej. By³a to kotwica z³o¿ona z liter P i W, symbol walki z okupantem i w pewnym sensie przeciwwaga dla wszechobecnej wszêdzie swastyki. Kotwica zaczê³a pojawiaæ siê coraz czêœciej w ró¿nych czêœciach miast, malowana na murach przez tysi¹ce anonimowych osób. Choæ Niemcy skrupulatnie œcierali symbol, nastêpnego dnia kotwica ponownie pojawia³a siê w tych samych miejscach. Walka prowadzona przez AK by³a rozwijana na skalê niespotykan¹ w ¿adnym innym kraju okupowanej Europy. Wyró¿nia³a j¹ ogromna ró¿norodnoœæ dzia³añ: wywiad, kontrwywiad, dywersja, niepodleg³oœciowa propaganda, ³¹cznoœæ kurierska i radiowa, szkolenie kadr, pozyskiwanie broni, produkcja œrodków walki, a tak¿e obecnoœæ konspiracyjna w obozach jenieckich i obozach zag³ady. Armia Krajowa sta³a siê jedyn¹ realn¹ wojskow¹ i moraln¹ si³¹, która w mrocznych latach okupacji przeciwstawi³a siê terrorowi i wynaradawianiu ludnoœci polskiej. Pomimo, ¿e pozbawiona by³a artylerii, lotnictwa, czo³gów, by³a najwiêkszym w Europie podziemnym wojskiem zorganizowanym do walki z okupantem niemieckim i sowieckim. Kolejnymi dowódcami AK byli genera³owie: Stefan Rowecki ps. Grot – do 30 czerwca 1943 roku, Tadeusz Komorowski ps. Bór – do 2 paŸdziernika 1944 roku, Leopold Okulicki ps. NiedŸwiadek – do 19 stycznia 1945 roku. Komendant G³ówny AK podlega³ Naczelnemu Wodzowi Polskich Si³ Zbrojnych. Organem dowodzenia AK by³a Komenda G³ówna, w której sk³ad wchodzi³y oddzia³y, piony organizacyjne i samodzielne s³u¿by – oddzia³y: I Organizacyjny, II Informacyjno-Wywiadowczy, III Operacyjno-Szkoleniowy, IV Kwatermistrzostwa, V £¹cznoœci Operacyjnej, VI Biura Informacji i Propagandy oraz VII Finansów i Kontroli, a tak¿e Kierownictwo Dywersji. Terenowa struktura organizacyjna AK odpowiada³a przedwojennemu podzia³owi administracyjnemu kraju. Na terenie województw tworzono okrêgi, w powiatach obwody, w gminie lub kilku gminach placówki. Tworzone by³y tak¿e obszary bêd¹ce jednostkami strukturalnymi, obejmuj¹cymi kilka okrêgów. Na pocz¹tku 1944

roku Komendzie G³ównej AK podlega³y 4 obszary i 8 samodzielnych okrêgów. W sk³ad AK wchodzi³y tak¿e jednostki strukturalne, dzia³aj¹ce poza granicami kraju: Samodzielny Wydzia³ do Spraw Kraju Sztabu Naczelnego Wodza tzw. Oddzia³ VI oraz Oddzia³y AK na Wêgrzech „Liszt” i w Niemczech Komenda Okrêgu Berlin „Blok”. AK od pocz¹tku by³a organizacj¹ masow¹, zwiêkszaj¹c¹ szeregi przez werbunek ochotników i kontynuowanie akcji scaleniowej, rozpoczêtej przez Zwi¹zek Walki Zbrojnej. W latach 1940-1944 do AK przyst¹pi³y m. in.: Tajna Armia Polska, Polska Organizacja Zbrojna „Znak”, Gwardia Ludowa PPS-WRN, Tajna Organizacja Wojskowa, Konfederacja Zbrojna, Socjalistyczna Organizacja Bojowa, Polski Zwi¹zek Wolnoœci oraz czêœciowo Narodowa Organizacja Wojskowa, Bataliony Ch³opskie i Narodowe Si³y Zbrojne. Liczba zaprzysiê¿onych ¿o³nierzy AK wynosi³a na pocz¹tku 1942 roku oko³o 100 tys., a w lecie 1944 roku ju¿ 380 tys., w tym 10,8 tys. oficerów, 7,5 tys. podchor¹¿ych i 87,9 tys. podoficerów. Kadra AK rekrutowa³a siê z oficerów i podoficerów armii przedwrzeœniowej oraz z absolwentów tajnych Zastêpczych Kursów Szko³y Podchor¹¿ych Rezerwy i Zastêpczych Kursów Podoficerów Piechoty, a tak¿e przerzucanych do kraju oficerów, tzw. cichociemnych. Od 1943 roku w jednostkach podporz¹dkowanych Komendzie G³ównej AK tworzono kompanie i bataliony, od 1944 roku – pu³ki, brygady, dywizje, zgrupowania pu³kowe i dywizyjne. Potrzeby finansowe, materia³owo-sprzêtowe i w zakresie uzbrojenia by³y zabezpieczane przez rz¹d RP i uzupe³niane w drodze akcji bojowych i innych dzia³añ, maj¹cych na celu zaopatrzenie w broñ, mundury, sprzêt i œrodki finansowe, miêdzy innymi zakupy broni i w³asna, tajna produkcja broni strzeleckiej: pistoletów maszynowych, granatów i materia³ów wybuchowych. AK realizowa³a swe cele poprzez prowadzenie walki bie¿¹cej i przygotowywanie powstania powszechnego, które mia³o

Powstanie Warszawskie – niemiecki samochód opancerzony zdobyty przez powstañców

Kotwica na pomniku Lotnika namalowana przez Jana Bytnara

wybuchn¹æ na ziemiach polskich w okresie militarnego za³amania Niemiec. Walka bie¿¹ca prowadzona by³a g³ównie przez akcje ma³ego sabota¿u, akcje sabota¿owo-dywersyjne, bojowe i bitwy partyzanckie z si³ami policyjnymi oraz regularnym wojskiem niemieckim. Specjalne miejsce w dzia³alnoœci bojowej AK zajmowa³y akcje odwetowe i represyjne w stosunku do SS i policji oraz zdrajców i prowokatorów. Innymi formami walki bie¿¹cej by³y: organizowana na szerok¹ skalê akcja propagandowa wœród spo³eczeñstwa polskiego, prowadzona przez Biuro Informacji i Propagandy, wydawanie prasy, np. „Biuletynu Informacyjnego”, szerzenie dezinformacji wœród Niemców oraz wywiad wojskowy. Oddzia³y Polski Walcz¹cej dokona³y w latach 1942-1945 ponad 110 tysiêcy wiêkszych akcji zbrojno-dywersyjnych, z czego 6243 akcje zosta³y przeprowadzone przez wiêksze si³y partyzanckie. Wykonano ponad 2300 ataków na transport, wykolejono ok. 1300 poci¹gów, które wioz³y niemieckie wojsko lub zaopatrzenie na front. W walce zabito ponad 150 tysiêcy ¿o³nierzy i policjantów niemieckich oraz kolaborantów. Niemiecka odpowiedŸ to 1278 akcji skierowanych do walki z Armi¹ Krajow¹, w których obok specjalnych oddzia³ów policji i ¿andarmerii wzi¹³ udzia³ Wehrmacht, w tym jednostki pancerne i lotnictwo. Polska konspiracja zwi¹za³a znaczne si³y niemieckie – do walki z partyzantk¹ Niemcy musieli œci¹gn¹æ si³y odpowiadaj¹ce 850 batalionom przeliczeniowym. Armia Krajowa zaanga¿owana by³a tak¿e silnie w akcje wywiadowcze. Polacy

dostarczyli aliantom oko³o 20 tysiêcy raportów, relacji i informacji o dzia³alnoœci Niemców, ich planach czy budowie i rodzaju stosowanego uzbrojenia. W siatce wywiadowczej AK, na terenie nie tylko Polski, oraz ca³ej Europy, dzia³a³o kilkadziesi¹t tysiêcy osób. Do najwiêkszych sukcesów polskiego wywiadu zaliczyæ nale¿y: rozszyfrowanie „Enigmy”, zdobycie informacji o konstrukcji oraz lokalizacji oœrodków badawczych broni V1 oraz V2 oraz konstrukcji czo³gów „Panther”. Kulminacj¹ wysi³ku zbrojnego AK by³o Powstanie Warszawskie. Po jego klêsce jednostki AK na terenach zajêtych przez Armiê Czerwon¹ zosta³y zdemobilizowane. 19 stycznia 1945 roku Komendant G³ówny gen. Okulicki wyda³ rozkaz o rozwi¹zaniu Armii Krajowej. Straty AK wynios³y ok. 100 tys. poleg³ych i zamordowanych ¿o³nierzy, ok. 50 tys. zosta³o wywiezionych do ZSRR i uwiêzionych. Do moskiewskiego wiêzienia trafi³ m.in. gen. Okulicki, s¹dzony w procesie szesnastu przywódców Pañstwa Podziemnego. Wobec represji sowieckich i polskich s³u¿b bezpieczeñstwa nie wszystkie oddzia³y AK podporz¹dkowa³y siê rozkazowi o demobilizacji. Powsta³y nowe organizacje konspiracyjne m. in.: Ruch Oporu Armii Krajowej i Zrzeszenie „Wolnoœæ i Niezawis³oœæ”. ¯o³nierze AK znani póŸniej jako ¯o³nierze Wyklêci byli przeœladowani przez w³adze komunistyczne, zw³aszcza w okresie stalinizmu, wielu z nich skazano na karê œmierci lub wieloletniego wiêzienia. Ostatni z nich, Józef Franczak ps. „Lalek” zosta³ zabity przez SB w 1963 roku. Na pami¹tkê 80 rocznicy powstania Armii Krajowej Minister Obrony Narodowej poleci³, aby od 13 lutego do koñca 2022 roku na ka¿dej uroczystej przysiêdze wojskowej odczytywano rotê historycznej przysiêgi ¿o³nierzy Armii Krajowej. Opr. J. Szczepkowska

ZDJ. NAC

Adres redakcji: P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003 e-mail: pava.swap@gmail.com tel. (212) 358-0306, www.pava-swap.org Redakcja: Jolanta Szczepkowska Teofil Lachowicz


KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

12

www.kurierplus.com

Mi³oœæ… i co dalej

Czes³aw Karkowski

Mi³oœæ dozgonna, wieczna J

ak wierne ma³¿eñstwo – o czym pisa³em w poprzednim tygodniu – to i mi³oœæ dozgonna. W malarskim przedstawieniu najczêœciej motyw ten przyjmowa³ formê opracowanego wizualnie mitu o Orfeuszu i Eurydyce.

W piek³o za ukochan¹ Przypomnê: Orfeusz, zawo³any muzyk i pieœniarz, którego akordy strun porusza³y nawet olimpijskich bogów, tak silnie rozpacza³ po œmierci swej ukochanej Eurydyki – uk¹szonej przez jadowitego wê¿a – ¿e w drodze nadzwyczajnego wyj¹tku zezwolono mu na zejœcie do Hadesu. Stamt¹d mia³ wyprowadziæ ukochan¹ do ponownego ¿ycia. Pod jednym wszak¿e warunkiem: podczas drogi powrotnej przez podziemia nie wolno mu siê by³o odwracaæ. Orfeusz pokona³ wszelkie niebezpieczeñstwa zwi¹zane z tak ciê¿k¹ wypraw¹, prze³ama³ grozê, przera¿enie i panikê na widok potwornoœci zaœwiatów. Gdy ju¿ by³ u wyjœcia z powrotem ogarnê³a go wielka radoœæ na myœl o ukochanej Eurydyce. Odwróci³ siê, by spojrzeæ na ni¹, która ju¿ bêdzie ponownie poœród ¿ywych i z nim. I w tym momencie jej cieñ z westchnieniem ulecia³ z powrotem w otch³anie Hadesu. Na zawsze. Mit ten porusza³ wyobraŸniê artystów od wieków. Nic dziwnego. Opowiada³ o mi³oœci tak potê¿nej, i¿ cz³owiek ni¹ ow³adniêty jest gotów na wszystko, jest w stanie pokonaæ najwiêksze przeszkody, zdobyæ siê na nadzwyczajny heroizm. Du¿o jest obrazów dawnych mistrzów o Orfeuszu i Eurydyce. Zwykle malarze przedstawiaj¹ ów kulminacyjny moment opowieœci: mamy wiêc jak¹œ grotê, jakieœ czeluœci i dwie postaci oraz odwracaj¹cego siê Orfeusza. Wybieram wiêc obraz niebanalny, a zarazem bardzo sugestywny. Wybitny artysta francuski, mistrz nastrojowego krajobrazu, Camille Corot, przedstawi³ swoj¹ wizjê mitu nieco inaczej: Orfeusz na przedzie z lir¹, atrybutem swej sztuki, prowadzi Eurydykê poprzez mgielne, smêtne i melancholijne obszary piekielne. Bagna i opary, w dali gdzieœ snuj¹ siê dusze zmar³ych. Krajobraz nie tyle przera¿aj¹cy (co inni artyœci doœæ nieudolnie starali siê oddaæ), ile posêpny; nie ciemnoœæ podziemia rozœwietlona ogniami piekielnymi, ale monotonia nijakich barw. Raczej powszechna szaroœæ, beznadzieja, martwota Hadesu ni¿ tortury i groza dantejskich scen. Po¿egnanie ma³¿onków Na jednym z moich najbardziej ulubionych obrazów Jana van Eycka „Ma³¿eñstwo Arnofinich”, artysta przedstawi³ jakby bardzo niedobran¹ parê – bogatego w³oskiego kupca z Brugii, Giovanni di Nicolao Arnolfini i jego ¿onê, Giovannê Cenami, córkê bankiera. Jest to jeden z najbardziej tajemniczych obrazów – w sensie komunikowanych treœci. Czy¿by przedstawia³ ceremoniê œlubn¹? Wzniesiona prawa rêka mê¿czyzny w geœcie przysiêgi sugeruje, ¿e tak. W tamtych czasach, jak dowodz¹ uczeni, nie by³ potrzebny ksi¹dz, wystarczy³a deklaracja wstêpuj¹cych w zwi¹zek ma³¿eñski, z³o¿ona przy œwiadkach. A wiêc gdzie œwiadkowie? Przez sprytne umieszczenie lustra na tylnej œcianie pokoju widzimy w odbiciu nie tylko plecy Arnoflinich, ale i jeszcze dwie postaci, przed któ-

Jean-Baptiste-Camille Corot – Orfeusz wyprowadzaj¹cy Eurydykê z podziemia

rymi nowo poœlubieni sk³adaj¹ przysiêgê. jak bania na g³owie, obszerny kaftan obra£aciñski napis nad lustrem: „Jan Eyck by³ mowany futrem, który ukrywa drobne tutaj, 1434” zaœwiadcza, i¿ jednym z obec- cia³ko Arnolfiniego. Wystaj¹ tylko panych podczas tej ceremonii by³ malarz. tyczki cienkich nóg. Nawet powaga tchn¹Kim jest druga osoba? Nie wiadomo. ca z przedstawionej postaci groteskowo Jednak du¿o w¹tpliwoœci pozostaje. kontrastuje z jego humorystycznym (dla Œlub w sypialni? Czemu nie! Dlaczego nas) przybraniem. Sprawia wra¿enie poArnolfini podaje swej ma³¿once lew¹ rê- staci nieco cyrkowej. kê? Mo¿e mañkut? Mo¿e, jak twierdz¹ Zarówno on, Giovanni di Nicolao, jak niektórzy uczeni, tzw. leworêczne ma³- i Giovnna, s¹ powa¿ni; wiêcej nawet – po ¿eñstwo? Rodzaj zwi¹zku morganatycz- prostu smutni. Nie wchodzi wiêc w rachunego. Tylko dlaczego ujmuje d³oñ Gio- bê scena zaœlubin, czy nawet zarêczyn. Ci vanny w tak dziwny sposób? ludzie nie s¹ w nastroju do wesela. PoPierwsza rzecz, jaka siê rzuca w oczy, wiedzmy, ¿e idzie o uznanie dziecka – to groteskowoœæ tej sceny. Co za niedobrana para! M¹¿ jak „pi¹tkowy œledzik”, ¿ona krzepka, mo¿e w ci¹¿y? Czy¿by Arnolfini brali bardzo prywatny œlub, by ukryæ wstydliw¹ dla œwiata sprawê? Niektórzy uczeni t³umacz¹, ¿e Giovanna po prostu ma bardzo obfit¹ sukniê, której materia³ zebra³a na brzuchu i st¹d takie wydêcie. Tak siê podobno w tamtych czasach kobiety nosi³y. A mo¿e w ogóle to nie jest œlub, tylko inny rodzaj przysiêgi? Zarêczyny – twierdz¹ jedni; deklaracja o ojcostwie dziecka – mówi¹ inni; nie – twierdz¹ trzeci – to kontrakt biznesowy, upowa¿nienie ¿ony do zarz¹dzania wspólnym maj¹tkiem. Ka¿da sugestia znajduje jakieœ potwierdzenie. Chyba jednak bez sensu by³oby malowanie obrazu jako swoistego zaœwiadczenia. Sporz¹dzanie prawnych wa¿nie dokumentów by³o praktyk¹ od dawna znan¹, a zamówienie obrazu jako zastêpstwa w tym wzglêdzie mija³o siê z celem: nikt takiego „dokumentu” by nie uzna³. Para ubrana jest w ceremonialne stroje. Zw³aszcza zwraca uwagê groteskowy ubiór mê¿czyzny. Kapelusz Jan van Eyck – Ma³¿eñstwo Arnolfinich

mo¿e nieœlubnego albo z pozama³¿eñskiego romansu. Nawet trudno by³oby siê dziwiæ ¿onie, s¹dz¹c po wygl¹dzie Arnolfiniego, ¿e rozgl¹da³a siê na boki. Mê¿czyzna nie sprawia wra¿enia ciekawego cz³owieka. Mo¿e by³ bardzo zakochany w Giovannie, albo… no có¿, córka bankiera ma liczne atuty w tym stadle. Ale znowu, obraz nie mia³by takiej wagi, co zwyk³y dokument podpisany przez zainteresowane strony. O co wiêc w tym wizerunku chodzi? Od wieków ³amano sobie nad tym g³owy. Do dziœ nie wiemy na pewno. Jak¿e odleg³y œwiat dawnej kultury, obyczajów, wartoœci… Zwróæmy jednak uwagê na kandelabr u sufitu. Piêkny, ozdobny. Pali siê tylko jedna œwieczka, a miejsc jest na piêæ albo szeœæ. Œwieczka zapalona zmar³ej osobie? Tli siê tylko jedno ¿ycie jeszcze? Jest to obraz pamiêci o zmar³ej. O niej, o Giovannie. To ona nie ¿yje, umar³a rok od powstania obrazu. Giovanni Nicolo trzyma jej rêkê w tak dziwaczny sposób, bo ona ju¿ przecie¿ duch, jest niematerialna, lekka. Ujmuje jej rêkê niewa¿k¹, eteryczn¹, zatrzymuje Giovannê jeszcze na moment w tym œwiecie, przysiêga swej zmar³ej ¿onie mi³oœæ poza grób, co uwiecznia zaproszony malarz, najwiêkszy artysta Flandrii. M¹¿ wkrótce odprowadzi Giovannê do œwiata cieni. Na zawsze. Maleñkie obrazki na ramie wypuk³ego lustra przedstawiaj¹ sceny drogi krzy¿owej. Sugeruje ogrom boleœci w domu Arnolfinich, wielkiego cierpienia. To przecie¿ nie jest doznanie na pokaz, do u¿ytku publicznego, tylko sprawa miêdzy ma³¿onkami, osobista, intymna. m


KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

www.kurierplus.com

Dooko³a sto³u

13

Adam Ma³osolny

Zbieranie miodu w Nepalu

Miód szaleñców Miód to prawdziwy cud natury, nazywany niekiedy p³ynnym zlotem. Od zarania ludzkoœci jest przysmakiem i naturalnym lekarstwem. Jest dostêpny wszêdzie tam, gdzie ¿yj¹ pszczo³y, które zas³u¿y³y sobie na miano najbardziej pracowitych owadów na œwiecie. Pojedyncza pszczo³a w ci¹gu ca³ego swojego ¿ycia jest w stanie wytworzyæ zaledwie ³y¿eczkê miodu.

Z

e wzglêdu na nektar pobrany z rozmaitych gatunków kwiatów, miody ró¿ni¹ siê kolorem, gêstoœci¹ i smakiem. Wœród nich jednak jest tak¿e i taki, który wywo³uje halucynacje a w nadmiernych dawkach mo¿e nawet pozbawiæ ¿ycia. Nazywany jest on mad honey – miodem szaleñców. W 2008 r. pewna para w œrednim wieku, dosz³a do wniosku, ¿e koniecznie chce poprawiæ swoje ¿ycie seksualne. Po rozwa¿eniu rozmaitych opcji para zdecydowa³a siê na dietê opart¹ na surowym, nieprzetworzonym miodzie. Miód jaki zamówili nazywa³ siê deli bal i pochodzi³ z tureckiego wybrze¿a Morza Czarnego. By³ unikalny i mia³ legendê doskona³ego, naturalnego afrodyzjaku. Niestety eksperyment z miodem zakoñczy³ siê dla ¿¹dnej erotycznych wra¿eñ pary w szpitalu. Oczekuj¹c szybkiego efektu, zjedli go zbyt du¿o i szybko pojawi³y siê nudnoœci, halucynacje, biegunka i wreszcie gwa³townie obni¿aj¹ce siê ciœnienie. W szpitalu spêdzili kilka dni. GroŸne objawy szybko ust¹pi³y a nadu¿ycie takiego miodu nie zostawi³o po sobie ¿adnych skutków ubocznych. Miód deli bal tworz¹ pszczo³y ¿yj¹ce na tureckim wybrze¿u Morza Czarnego niedaleko miasta Trapezunt. Tamtejsze pszczo³y zbieraj¹ nektar i py³ek z rododendronów pontyjskich i jest to jeden z zaledwie trzech gatunków tej roœliny, który zawiera substancjê neuroaktywn¹ znan¹ jako grajanotoksyna. Substancja ta w organiŸmie cz³owieka tworzy efekt halucynogenny. To w³aœnie z tego powodu taki miód nazwano „miodem szaleñców”. Oprócz Turcji toksyczne rododendrony rosn¹ w Nepalu, Japonii, w niektórych rejonach Ameryki Pó³nocnej, Europie i Brazylii. Grajanotoksyna w wiêkszych iloœciach jest dla ludzkiego organizmu niebezpieczna i mo¿e staæ siê nawet przyczyn¹ œmierci. Miód szaleñców wygl¹da jak ka¿dy inny miód, choæ ró¿ni siê nieco smakiem, bo bardziej szczypie w gardle i zostawia gorzkawy posmak. Iloœæ grajanotoksyny w miodzie szaleñców nie jest sta³a i zale¿y od iloœci rododendronów jakie rosn¹ w takim rejonie a tak¿e od pory roku. Miód zebrany na wiosnê jest bardziej aktywny od tego zebranego póŸniej, bo rododendrony kwitn¹ zanim jeszcze pojawi¹ siê inne kwiaty. Rododendrony pontyjskie utworzy³y nad Morzem Czarnym potê¿n¹ i naturaln¹ monokulturê, przez co deli bal jest najmocniejszym z takich miodów.

P

ierwsza wzmianka o miodzie szaleñców pochodzi ze staro¿ytnej Grecji. Ateñski wódz Ksenofont, powraca³ w 401 r. p.n.e., ze swoj¹ armi¹ z Persji, gdy maszeruj¹c przez Pont zauwa¿y³ olbrzymie roje pszczó³. Oznacza³o to, ¿e gdzieœ musia³y znajdowaæ siê ich naturalne gniazda, w których pszczo³y zbiera³y miód. Dla zmêczonej d³ugim marszem greckiej armii miód by³by prawdziwym zastrzykiem energii. ¯o³nierze wys³ani na poszukiwanie pszczelich gniazd szybko je odnaleŸli i ca³a, licz¹ca dziesiêæ tysiêcy ludzi armia, zaczê³a raczyæ siê tym s³odkim przysmakiem. Ksenofont w zdumieniu patrzy³ jak tysi¹ce jego ¿o³nierzy nagle zaczê³o zachowywaæ siê bardzo dziwnie. W krótkim czasie zdyscyplinowane i zaprawione w boju wojsko zamieni³o siê w t³um szaleñców! Na dodatek nie by³ to wcale koniec nieszczêœæ. Greccy ¿o³nierze nagle zaczêli jeden po drugim padaæ jak muchy! Byli wci¹¿ ¿ywi, ale nie mogli poruszaæ ani rêkami ani nogami. Ca³a grecka armia le¿a³a sparali¿owana i bezbronna! Ten stan trwa³ nastêpne kilka dni. Szczêœliwie o tym wypadku nie dowiedzieli siê wrogowie Greków i tydzieñ póŸniej armia Ksenofota, wci¹¿ nieco chwiejnym krokiem mog³a ruszyæ w dalsz¹ drogê. Nie by³ to jedyny przypadek masowego zatrucia siê miodem szaleñców. W 67 r. p.n.e. na tym samym wybrze¿u Pontu pojawi³y siê legiony rzymskie pod dowództwem Pompejusza. Pompejusz prowadzi³ wojnê z królem Pontu – Mitrydatesem i by³a to wojna bezwzglêdna i zaciek³a. Mitrydatydzi byli dynasti¹ greko-persk¹, która w czasach króla Mitrydatesa IV sta³a siê w Azji Mniejszej lokaln¹ potêg¹, zagarniaj¹c coraz wiêksze terytorium, kosztem Rzymu. Wys³ana do Pontu rzymska ekspedycja karna ruszy³a w poœcig za armi¹ perskiego króla. Zanim Mitrydates zdecydowa³ siê na wydanie Rzymianom bitwy, stara³ siê ich os³abiæ w ka¿dy mo¿liwy sposób. Na trasie przemarszu rzymskich legionów zostawiano apetycznie wygl¹daj¹ce plastry miodu i by³ to lokalny miód szaleñców. Zmêczeni Rzymianie skusili siê na ten smako³yk i wkrótce zaczêli zdradzaæ te same objawy co armia Ksenofonta kilkaset lat wczeœniej. Po spo¿yciu halucynogennego miodu, co najmniej tysi¹c rzymskich ¿o³nierzy sta³o siê ³atw¹ ofiar¹ przeciwnika. I nie by³ to ostatni raz, kiedy miodu szaleñców u¿yto jako tajnej, ale i œmiercionoœnej broni. Tysi¹c lat póŸniej, w 946 r. ksiê¿na kijowska Olga, udaj¹c pokojowe zamiary, podarowa³a nadci¹gaj¹cej armii Moskwy kilka ton takiego miodu. Jego efekt by³ taki sam jak w czasach staro¿ytnych. Szczup³e si³y kijowskiej ksiê¿nej nie mia³y problemów z pokonaniem armii najeŸdŸców i zmasakrowa³y piêæ tysiêcy Rosjan. Rosjanie wyci¹gnêli lekcjê z tej klêski i kiedy w XV w. Ruœ pustoszyli Tatarzy, niemal¿e bez walki oddali im w ³upie swój obóz. By³ to dobrze zaplanowany podstêp, bo w obozie zostawili wiele beczek z miodem. Tatarzy nie podejrzewali, ¿e mo¿e to byæ miód szaleñców i ochoczo raczyli siê

Gurung zbieraj¹cy miód

tym specja³em. Jeszcze tej samej nocy rosyjska szar¿a zmiot³a si³y tatarskie z powierzchni ziemi, k³ad¹c trupem dziesiêæ tysiêcy ordyñców.

J

ednak to nie Turcja a Nepal jest dziœ najs³ynniejszym miejscem, z którego pochodzi halucynogenny miód szaleñców. W ma³ych wioskach na stokach Himalajów taki miód od tysiêcy lat zbierany jest przez plemiê Gurung. Plemiê jest absolutnie samowystarczalne – co jest zrozumia³e, bo miejsca jakie zamieszkuj¹ ci ludzie s¹ odciête od œwiata. Pszczo³y jakie ¿yj¹ w Himalajach zak³adaj¹ swoje gniazda na wysokich i niedostêpnych klifach, zwykle po ich po³udniowo zachodniej stronie. Klif chroni ich gniazdo i miód przed drapie¿nikami a poludniowo zachodnia strona daje wiêcej s³oñca i ciep³a. Raz do roku Gurung ruszaj¹ na niebezpieczn¹ i karko³omn¹ wspinaczkê, aby uszczkn¹æ nieco tego miodu dla siebie. Przed tak¹ wypraw¹ sk³adaj¹ w ofierze bogom klifu owcê, ry¿ i owoce. Dotarcie do gniazda pszczó³ i przyklejonych do ska³y owalnych plastrów miodu wymaga znakomitej sprawnoœci fizycznej i cyrkowych umiejêtnoœci. Same pszczo³y niechêtnie dziel¹ siê z cz³owiekiem efektem swojej pracy. Himalaje zamieszkuje najwiêkszy na œwiecie gatunek pszczó³, zwany pszczo³ami skalnymi. Kiedy wspinaj¹cy siê po chwiejnej i nie wzbudzaj¹cej zaufania, prymitywnej drabinie lub linie cz³owiek dociera na szczyt skalnego urwiska, gdzie zazwyczaj pszczo³y tworz¹ swoje plastry, stara siê je d³ug¹ tyczk¹ – zwan¹ tangos – str¹ciæ do koszyka, który opuszcza póŸniej na linie. Pszczo³y zaciekle broni¹ swojego plastra miodu i atakuj¹ balansuj¹cych na chwiejnych linach ludzi. Przed u¿¹dleniami ma ich chroniæ w miarê grube i szczelne ubranie, które nie mo¿e jednak krêpo-

Wioska Gurung w Himalajach

waæ ruchów wspinacza. Wisz¹cy 70 i wiêcej metrów nad ziemi¹ ludzie pal¹ liœcie, które daj¹ du¿¹ iloœæ dymu i odpêdzaj¹ pszczo³y. Jest to heroiczna walka i ka¿dego roku, któryœ z takich œmia³ków spada z prymitywnej drabiny na dno przepaœci. Nie zmienia to faktu, ¿e jego miejsce zajmuj¹ inni cz³onkowie plemienia. Po ka¿dej wyprawie Gurung wracaj¹ spuchniêci po u¿¹dleniach. Aby z³agodziæ ból pij¹ alkohol. Jeden z nich zapytany o to, czy boi siê w czasie wspinaczki po miód, odpowiedzia³, ¿e tak, boi siê, ale kiedy patrzy na plastry miodu, czuje nag³y przyp³yw energii i staje siê nieustraszony. Jedna taka wyprawa daje od 20 do 70 kg miodu i nic dziwnego, ¿e jest on niezwykle drogi i za kilogram himalajskiego miodu szaleñców trzeba zap³aciæ 220 dolarów. Ten niebezpieczny miód spo¿ywany w umiarkowanych iloœciach mo¿e mieæ w³aœciwoœci lecznicze i jest wykorzystywany w naturalnej medycynie od tysiêcy lat. Leczy siê nim problemy gastryczne takie jak choroby wrzodowe ¿o³¹dka i dwunastnicy a tak¿e zapalenie b³ony œluzowej ¿o³¹dka. Miód ³agodzi bol¹ce stawy, ale tak¿e skutecznie obni¿a wysokie ciœnienie. Jednak nadu¿ycie tego miodu mo¿e doprowadziæ do ataku serca. Miód szaleñców ³agodzi efekt cukrzycy i ma silne dzia³anie antywirusowe. Do tego wzmacnia libido i poprawia ¿ycie seksualne. Turcy gotuj¹ taki miód z mlekiem i wypijaj¹ fili¿ankê napoju na dobry sen, a dwie fili¿anki na dobry seks. Miód zmieszany z alkoholem rozgrzewa i daje uczucie b³ogiego relaksu. Nie istniej¹ ¿adne regulacje handlu tym miodem i mo¿na go bez problemu nabyæ, ale trzeba pamiêtaæ, ¿e jest to najdro¿szy miód œwiata. Za kilogram takiego miodu z Turcji trzeba zap³aciæ ponad 160 dolarów. Jego sprzeda¿ jest legalna, ale nie zachêca siê do jego nabycia ¿¹dnych przygód turystów. Ludzie, którzy zbieraj¹ miód szaleñców wzbraniaj¹ siê przed sprzedawaniem go zw³aszcza tym, którzy szukaj¹ rekreacyjnych stymulantów. Wystarcz¹ dwie ³y¿eczki miodu aby wprowadziæ cz³owieka w stan podobny do tego po zapaleniu zio³a. Miód szaleñców z pewnoœci¹ zas³u¿y³ na swoj¹ nazwê, ale tak jak ze wszystkim w ¿yciu – trzeba spo¿ywaæ go z umiarem. Nadal pozostaje tajemnic¹ dawnego œwiata dobrze ukryt¹ w miejscach do których nie³atwo jest dotrzeæ. m


KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

14

GRUBE RYBY I PLOTKI Nazywano j¹ „The Voice”, bo jej piêciooktawowy g³os by³ jednym z najpiêkniejszych w historii œwiata. Mia³a urodê, pieni¹dze, s³awê. Ale by³a jednoczeœnie samotna, chora i nieszczêœliwa. 11 lutego minê³a dziesi¹ta rocznica œmierci Whitney Houston. Pisano, ¿e jest skazana na sukces. Od dziecka na scenie, w gronie œpiewaj¹cych cz³onków rodziny i przyjació³. Matka, znana wokalistka gospel, urodzi³a Whitney w 1963 roku w Newark. John, tata piosenkarki, pracowa³ jako taksówkarz i kierowca ciê¿arówek, i to on g³ównie zajmowa³ siê wychowywaniem dzieci, gdy ¿ona by³a w trasie. Ciotka te¿ by³a piosenkark¹ i pianistk¹. A matk¹ chrzestn¹ Whitney zosta³a sama Aretha Franklin. „Wyros³am w koœcielnej rodzinie. Œpiewa³am ju¿ gospel, maj¹c piêæ lat” – opowiada³a Whitney dziennikarzom. Gdy skoñczy³a dziesiêæ, regularnie wystêpowa³a w Koœciele baptystów. Mia³a œwiadomoœæ, ¿e jej piêciooktawowy g³os jest absolutn¹ rzadkoœci¹. Do dzisiaj zreszt¹ rzadko która wokalistka potrafi zaœpiewaæ „I Have Nothing”, czy najwiêkszy hit Houston „I Will Always Love You”. Ale wróæmy do biografii artystki. Jako grzeczna dziewczynka zawsze s³ucha³a mamy. A ta mówi³a: „idŸ tam, gdzie najbardziej na tym skorzystasz” – wspomina³a Whitney. Kiedy w 1985 r. pojawi³ siê na rynku jej debiutancki album by³o wiadomo, ¿e przed Houston ogromna kariera. By³a pierwsz¹ afroamerykañsk¹ piosenkark¹, która regularnie pojawia³a siê w MTV i innych telewizyjnych stacjach zdominowanych wtedy przez bia³ych artystów. Dwa lata po debiucie jej konto powiêkszy³o siê o 44 miliony dolarów. New York Times wymienia³ Whitney tu¿ po Madonnie i Stevenie Spielbergu, jako najlepiej zarabiaj¹c¹ amerykañsk¹ artystkê. Kupi³a rezydencjê z ogrodem w New Jersey, dom dla psów i luksusowy apartament dla matki. „Whitney nie mia³a czasu na bunt, od najm³odszych lat by³a przygotowywana do zrobienia kariery. Nie mia³a czasu na dojrzewanie i pope³nianie b³êdów, na m³odzieñcze tajemnice i g³upoty. Znalaz³a schronienie w muzyce, ale ca³y czas by³a na œwieczniku. Ju¿ jako uczennica wyró¿nia³a siê wygl¹dem: bia³e bluzki, plisowane spódniczki, ³adne pantofle. Inne dziewczyny mia³y dresy i sportowe obuwie. Czasami by³a przez to przeœladowana. Jeœli nie stanêli w jej obronie starsi bracia – ucieka³a, nie radzi³a sobie z agresj¹, wola³a znikn¹æ. Podczas pierwszego tournée promuj¹cego jej album czêsto p³aka³a z têsknoty za domem. Od samego pocz¹tku jej karier¹ sterowa³a mama, póŸniej równie¿ ojciec. Wizerunek grzecznej panny, za który obrywa³a w szkole, przeszkadza³ jej coraz bar-

Z mê¿em Bobby Brownem za¿ywali kokainê, palili marihuanê i pili na umór...

www.kurierplus.com

Weronika Kwiatkowska

Bobbi Kristina Brown, córka Whitney, zmar³a w wieku 22 lat z powodu zatrucia alkoholem i narkotykami, na skutek czego podtopi³a siê w wannie i przez pó³ roku by³a w œpi¹czce. Stwierdzono równie¿ za¿ycie œrodków przeciwlêkowych i uspokajaj¹cych, a ponadto mia³a zadrapania i siniaki. Eksperci nie rozstrzygnêli, czy do œmierci dosz³o wskutek samobójstwa, morderstwa czy wypadku.

Whitney Houston mia³a urodê, pieni¹dze, s³awê. Ale by³a jednoczeœnie samotna, chora i nieszczêœliwa.

dziej. W trakcie wywiadów matka czêsto siedzia³a gdzieœ w rogu, poza zasiêgiem kamery, wspiera³a j¹ i kontrolowa³a” – czytamy w biografii artystki. „Relacja z mam¹ bywa pierwowzorem wszystkich kolejnych. Jeœli jest symbiotyczna, utrudnia znalezienie intymnoœci w innych zwi¹zkach, powoduje, ¿e powraca w nich poczucie winy i lêk. Gdy mama chce kontrolowaæ, byæ zawsze najwa¿niejsz¹, czyni¹c sensem swojego ¿ycia ¿ycie dziecka – wtedy je zniewala. To ogromne brzemiê, pe³ne odpowiedzialnoœci i pragnienia ucieczki, niemo¿liwego do zrealizowania bez poniesienia kary ze strony w³asnych emocji – w postaci lêku, wstydu, ci¹g³ej troski; do tego dochodzi potrzeba zaspokojenia ambicji rodzica. Jeœli z kolei mama jest nieobecna, bo umar³a, wyjecha³a albo w inny sposób porzuci³a dziecko, np. bêd¹c fizycznie, ale nie troszcz¹c siê o jego potrzeby, nie ws³uchuj¹c siê w jego s³owa i emocje, mo¿e to prowadziæ do zaburzenia poczucia bezpieczeñstwa i w³asnej wartoœci. A to skutkuje wchodzeniem w destrukcyjne relacje mi³osne. Gdy dziecko dorasta w atmosferze mi³oœci i poczucia wolnoœci, zazwyczaj chêtnie eksploruje œwiat zewnêtrzny, maj¹c poczucie bezpieczeñstwa, które mo¿e ze sob¹ zabraæ w doros³oœæ” – wyjaœnia psycholog. I rzeczywiœcie, Whitney Houston nie do koñca radzi³a sobie ze s³aw¹. Kiedy Kevin Costner, który podobno by³ w Whitney zakochany, namawia³ j¹ do zagrania g³ównej roli w filmie „Bodyguard” Micka Jacksona, artystka d³ugo zwleka³a z podjêciem decyzji. Mimo œwietnego scenariusza (historia supergwiazdy przeœladowanej przez psychofana) i mocnej pozycji, jak¹ mia³ wtedy Costner w Hollywood, negocjacje trwa³y bardzo d³ugo. Piosenkarka obawia³a siê, ¿e powtórzy los wielu gwiazd muzyki pop, którym debiut na du¿ym ekranie przyniós³ jedynie mia¿d¿¹c¹ krytykê. „Powiedzia³am: Bojê siê. Nie chcê zajœæ wysoko, by potem upaœæ. On na to: Obie-

cujê, ¿e nie pozwolê ci upaœæ. Pomogê ci” – opowiada³a Houston w wywiadach. Costner dotrzyma³ s³owa. Tym bardziej, ¿e tu¿ przed rozpoczêciem zdjêæ do filmu okaza³o siê, ¿e Whitney jest w ci¹¿y. Czu³a siê Ÿle podczas wyczerpuj¹cej pracy na planie, zim¹ nad jeziorem Tahoe w Nevadzie. Poroni³a. „Bodyguard” odniós³ spektakularny sukces, a nagrany na potrzeby filmu cover piosenki Dolly Parton „I Will Always Love You” przyniós³ Whitney fortunê – sprzeda³ siê w nak³adzie 12 milionów egzemplarzy i znalaz³ na siódmym miejscu najbardziej dochodowych kobiecych singli wszechczasów. W 1992 roku Whitney Houston wysz³a za m¹¿ za m³odszego o piêæ lat Bobby’ego Browna. Rok póŸniej na œwiat przysz³o pierwsze dziecko pary (a czwarte Browna). Wielu fanów piosenkarki uwa¿a, ¿e od tego momentu ¿ycie diwy sta³o siê pasmem traumatycznych prze¿yæ. „On by³ moim narkotykiem” – mówi³a Whitney. I przyznawa³a, ¿e z toksycznego zwi¹zku uratowa³a j¹ matka, która w asyœcie policji wtargnê³a do jej domu i zabra³a na odwyk. „Bobby by³ w tym czasie w domu – opowiada³a Whitney. – Ale wystarczy³o, ¿e mama spojrza³a na niego i powiedzia³a: „Nie wa¿ siê ruszyæ”. Nie zrobi³ nic, by mnie zatrzymaæ”. Bobby by³ wokalist¹ R&B, wielokrotnie póŸniej notowanym przez policjê za narkotyki i przemoc. „Dostawa³ sza³u, gdy przypadkiem ktoœ nazwa³ go panem Houstonem, podczas wspólnych podró¿y Whitney meldowa³a siê jako pani Brown. A po bijatykach ukrywa³a siê w domu, ¿eby nikt nie dostrzeg³ siniaków. Nawet jeœli z tego powodu zawala³a swoje sprawy” – czytamy w biografii artystki. Whitney t³umaczy³a, ¿e „jest w niej ciemna strona, któr¹ tylko Bobby potrafi zrozumieæ”. By³ jej ratunkiem, odskoczni¹, a wed³ug niektórych – przyczyn¹ œmierci. Razem za¿ywali kokainê, palili marihuanê. W jednym z wywiadów zapytana o u¿ywki, Whitney od-

powiedzia³a: „Alkohol, marihuana, kokaina, tabletki. Wszystkiego po trochu”. I doda³a: „Mój najlepszy przyjaciel i najgorszy wróg to ja”. „Myœlê, ¿e coœ siê dzieje z mê¿czyzn¹, gdy kobieta ma zbyt du¿¹ kontrolê lub cieszy siê zbyt du¿¹ s³aw¹” – mówi³a Whitney w wywiadzie z Oprah, po tym jak zakoñczy³a z sukcesem leczenie odwykowe i w 2006 roku rozwiod³a siê z Bobbym Brownem, zyskuj¹c prawa rodzicielskie do opieki nad ich jedyn¹ córk¹. Kevin Costner, podczas pogrzebu gwiazdy, powiedzia³: „Whitney, któr¹ zna³em, mimo s³awy i sukcesów zastanawia³a siê: Czy jestem doœæ dobra? Czy wystarczaj¹co ³adna? Czy mnie polubi¹? Ten ciê¿ar sprawia³, ¿e by³a wspania³a, i jednoczeœnie stanowi³ przyczynê jej potkniêæ”. 11 lutego 2012 roku, kilka godzin przed 54. gal¹ nagród Grammy, podczas której mia³a wyst¹piæ, znaleziono j¹ martw¹ w wannie pokoju hotelowego w Los Angeles. Craig Harvey, rzecznik biura koronera, stwierdzi³, ¿e Houston „zmar³a wskutek przypadkowego utoniêcia, lecz ci¹g³e za¿ywanie narkotyków i problemy z sercem znacz¹co przyczyni³y siê do jej œmierci”. W organiŸmie zmar³ej znaleziono œlady kokainy, marihuany, leku przeciwlêkowego i œrodka zwiotczaj¹cego miêœnie. Diwa odesz³a. Ale jej muzyka zosta³a z nami na wiecznoœæ. m

Z Kevinem Costnerem w filmie The Bodyguard (1992)


KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

www.kurierplus.com

Stany wewnêtrzne

Weronika Kwiatkowska

Per³y z lamusa Po³owa lutego. S³oñce. Surowe. Zagarniaj¹ce. Urodzi³am siê w innej strefie klimatycznej. Gdzie zimy mia³y kolor ¿ybury. Wody, jaka zostaje w kuble, po umyciu klatki schodowej. Niebo o tej porze roku by³o sine. Zasnute chmurami. Czarn¹ zawiesin¹ smogu. Pogodne dni przychodzi³y z wiosn¹. Czekano na nie. Wypatrywano pos³añców. Tutaj jest inaczej. B³êkity paryskie. Kobalty. Rozdawane hojnie. Bez fanfar. Wstajesz rano i ca³y pokój b³yszczy. Koty taplaj¹ siê w ka³u¿ach œwiat³a. I jeœli dobrze siê przyjrzeæ, mo¿na zauwa¿yæ drganie wibrysów. I pojedyncze w³oski nastroszonego futra. Zza p³otu wyrasta niebieskie. Barwa jest g³êboka, wysycona. GwieŸdzisty sztandar przed domem s¹siada ³opocze na wietrze. Gdyby nie temperatura i brak zielonego w krajobrazie, mo¿na by z powodzeniem udawaæ, ¿e to maj. * W obcym mieszkaniu, w którym znajdujê siê trochê przypadkiem, a trochê z koniecznoœci, okna wygl¹daj¹ jakby ni-

gdy nie by³y myte. Czarne, t³uste frêdzle brudu zwisaj¹ z progów. Szyby porastaj¹ grube ko¿uchy br¹zowego nalotu. Pleœñ w¿era siê w zbutwia³e framugi. Tak to musia³o wygl¹daæ u Zygmunta Ka³u¿yñskiego – myœlê na g³os. Przypomina mi siê bowiem anegdota, któr¹ przed laty opowiada³ Tomasz Raczek. O tym, jak wybitny krytyk filmowy z dum¹ prezentowa³ okna w swoim mieszkaniu, twierdz¹c, ¿e osad powsta³y na skutek piêædziesiêcioletniej abnegacji, daje efekt zmiêkczaj¹cego filtra, a kurz pe³ni rolê magicznego py³u. Ca³e ¿ycie spêdzi³em w ciemnoœci – mawia³ Ka³u¿yñski. Maj¹c na myœli mrok sali kinowej. Ale te¿ swoje mieszkanie przy ulicy Wilczej w Warszawie. Bia³e plamy farby na drewnianej pod³odze przywodz¹ na myœl historiê z przesz³oœci. Remont mieszkania, do którego zaanga¿owaliœmy znajomego. Mia³ na imiê Marek. Ale wszyscy u¿ywali jego pseudonimu: Lisek. Wysoki, przystojny blondyn. Z fryzur¹ enerdowskich pi³karzy i zawadiackim uœmiechem. Nie pamiêtam czym siê wtedy zajmowa³. Najpewniej niczym. Wolny elektron. Dusza towarzystwa. Romansowa³ z dziewczyn¹ z miasta. By³a zwi¹zana z gitarzyst¹ kapeli, w której gra³ mój ówczesny ch³opak. Nosi³a obcis³e sukienki z czerwonej miki. A oczy malowa³a czarn¹ kredk¹. Mówiono, ¿e straci³ dla niej g³owê. ¯e chodzi po wró¿kach i przy pomocy czarnej magii próbuje

Na bie¿¹co Jan Latus Nie jestem ju¿ na bie¿¹co, gdy idzie o: muzykê, literaturê, film, sport, sztuki plastyczne i architekturê, modê, medycynê, naukê. Mniej wiêcej na bie¿¹co jestem ju¿ tylko w dziedzinie polityki, œwiatowej i polskiej, ale po prostu nie da siê nie byæ, skoro jestem ni¹ codziennie bombardowany. Skoro wszyscy ludzie na œwiecie s¹ w polityce na bie¿¹co. Mo¿na by to skwitowaæ ze zrezygnowanym uœmiechem: - Panie, ja to ju¿ nie nad¹¿am! Ta technika tak posz³a do przodu i w ogóle œwiat siê krêci jak opêtany! Przy takim komentarzu jest to wina œwiata, który zwariowa³. Czêœciej jednak obwiniamy samych siebie, ¿e nie nad¹¿amy, bo ju¿ pamiêæ nie taka, umys³ nie taki ch³onny. A mo¿e ju¿ nie ma tak silniej motywacji, ¿eby siê uczyæ, bo ju¿ nie ma tak silnego pragnienia ¿ycia i oczekiwania przysz³oœci? Pisarz Wojciech Kuczok wspomina³ niedawno, przy okazji igrzysk zimowych w Pekinie, jak to, maj¹c kilkanaœcie lat, pasjonowa³ siê inn¹ olimpiad¹, skokami Wojciecha Fortuny; w ogóle wszelkimi konkurencjami. Zapisywa³ wrêcz w notatniku rezultaty. Ja nigdy nie wpisywa³em do sztambucha rzêdów cyferek – osi¹gniêtych przez sportowców czasów i odleg³oœci – ale studiowa³em w „Przegl¹dzie Sportowym” kompletne rezultaty olimpiady w Meksy-

ku w 1968 roku oraz – raz do roku – przy okazji kolarskiego Wyœcigu Pokoju nabywa³em „Trybunê Ludu”, bo zamieszcza³a kompletn¹ klasyfikacjê wyœcigu. Do dziœ pamiêtam rezultaty amerykañskich sprinterów w Meksyku, piêæ z³otych medali Polaków, a z kolarstwa przebieg etapów wygranych przez Szurkowskiego i Szozdê. Kuczok t³umaczy, ¿e to z powodu wieku: nastolatek gromadzi ogromn¹ liczbê informacji i jest w stanie je zapamiêtaæ, gdy¿ w dodatku s¹ one dla niego silnie nacechowane emocjonalnie. Poniewa¿ bardzo prze¿ywa³em w 1974 roku zwyciêstwa polskiej reprezentacji na Mundialu (to by³ schy³ek mojego polskiego patriotyzmu), do dziœ pamiêtam bramki strzelone W³ochom przez Szarmacha i Deynê. Pamiêtam te¿ pierwsz¹ dziesi¹tkê tenisistów w latach, gdy sukcesy odnosi³ Wojciech Fibak – i to pomimo faktu, ¿e PRL-owska telewizja nie pokazywa³a tenisowych meczów œwiatowej czo³ówki. Ju¿ od lat nie wiem, jaki jest rekord œwiata na 1500 metrów, w której lidze gra Motor Lublin i czy ten klub w ogóle jeszcze istnieje. Zostawmy sport. Kiedyœ wiedzia³em wszystko o motocyklach WFM, WSK, Junak i Jawa, dziœ nie wiem, jakie modele jednoœladów produkuje Honda i Yamaha, choæ na drogach Azji przez dwa lata widzia³em je codziennie. Ju¿ tak to mnie nie rajcuje. Zaniedba³em siê, gdy idzie o ostatnie modele i technologie kamer wideo, nie nad¹¿am za kolejnymi funkcjami smartfonów. Nie do koñca znam producentów i metodê dzia³ania odbiorników radia internetowego.

zdobyæ jej serce. ¯e noc¹ w lesie szuka kwiatu paproci. Suszy p³atki i w rytualnym geœcie, gor¹cym woskiem, przytwierdza do fotografii wybranki. A potem trzyma je pod poduszk¹. Jak amulet. Mówiono, ¿e ona go zwodzi. Wykorzystuje. Ktoœ widzia³, jak ca³owali siê w sieni. Ktoœ inny twierdzi³, ¿e sypiaj¹ razem. We trójkê. W ka¿dym razie – podczas remontu w mieszkaniu moich rodziców – Lisek wymyka³ siê na schadzki. Bra³ prysznic, zak³ada³ bia³y golf i jasne d¿insy. A potem, spryskawszy siê obficie wod¹ koloñsk¹ mojego ojca, która sta³a pod lustrem w ³azience, bieg³ na spotkanie z dziewczyn¹. Któregoœ dnia spieszy³ siê bardziej ni¿ zwykle. Pracowa³ od rana, tapetuj¹c toaletê. Ale jakoœ s³abo mu sz³o. Zbli¿a³ siê koniec roku akademickiego. Siedzia³am nad ksi¹¿kami u siebie w pokoju. Nagle w drzwiach stan¹³ Lisek. Masz coœ niebieskiego? – zapyta³. Jakiœ flamaster albo farbkê? Pilnie potrzebujê – poprosi³. Da³am mu atrament w szklanej buteleczce. Znikn¹³ na kwadrans. Wróci³ spocony i zdenerwowany. Palce mia³ granatowe. Po chwili us³ysza³am trzaœniêcie drzwiami. Wysz³am z pokoju sprawdziæ, czy wyszed³. Tak bez po¿egnania? – myœla³am. Dziwne. Otworzy³am drzwi do ubikacji. Granatowa tapeta w drobne kwiatki by³a œwie¿o przymocowana do œcian. W naro¿nikach papier wyraŸnie odstawa³. Nad rur¹ kanalizacyjn¹ œwieci³a dziura wielkoœci piêœci. Tynk niewprawnie zamalowano atramentem. W kilku miejscach arkusze nie przylega³y równo do siebie. Wzór siê nie schodzi³. A papier by³ wybrzuszony. Podarty. Pierwsza do domu przysz³a mama. Kiedy zobaczy³a zosta-

15 wione przez fachurê pobojowisko, powiedzia³a krótko: œci¹gnijcie to, zanim ojciec wróci z pracy. Nied³ugo póŸniej Lisek zapad³ siê pod ziemiê. Remont dokoñczy³ Goryl – perkusista zespo³u 8 Ton Wêgla. Ojciec nigdy nie dowiedzia³ siê, ¿e toaletê tapetowano dwa razy. Dziewczyna, która nosi³a gotycki makija¿, urodzi³a dziecko. Innemu. Choæ mówiono na mieœcie, ¿e nie wiadomo kto jest ojcem. Przesta³am pisaæ wiecznym piórem. Marki Parker. Ze z³ot¹ stalówk¹. Które dosta³am na osiemnastkê. Od ojca. Przepad³o w trakcie przeprowadzek. Nie mogê go nigdzie znaleŸæ. Mam za to adresownik; ma³y kajecik, który by³ do³¹czony w komplecie. Le¿y w szufladzie. Zapisany drobnym maczkiem. Zagl¹dam do niego czêsto. Bo nie wierzê w³asnej pamiêci. Ani plikom w komputerze i telefonie. Obok nowych adresów, s¹ te sprzed kilkudziesiêciu lat. Nieaktualne numery telefonów. Has³a do nieistniej¹cych kont w nieistniej¹cych bankach. Notatki, z których nic ju¿ dzisiaj nie rozumiem. Co pamiêtam z tamtych lat? Wszystko. I jednoczeœnie niewiele. Obrazy krusz¹ siê. Jak zetla³y papier. Ale czasem wyœwietlaj¹ siê kadry pora¿aj¹co wyraŸne. Widzê fakturê tkanin. I skóry. Niedok³adnie ogolony zarost ch³opca stoj¹cego w drzwiach. Jego krzyw¹ czwórkê b³yskaj¹c¹ w uœmiechu. I spêkan¹ skórê ust. Te wszystkie drobne niedoskona³oœci, skazy. Pamiêtam œwiat³o z kuchennego okna. DŸwiêk zamykanych drzwi. I odg³os zbiegania po schodach. Zapach wody koloñskiej. Szlaczek na kafelkach. Bicie dzwonów koœcio³a. Wczesne popo³udnie ¿ycia, które dopiero mia³o siê zacz¹æ. m

Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com

Zostawmy jednak sport i technikê. Zreszt¹, wiêkszoœæ kobiet nigdy nie interesowa³a siê tymi dziedzinami, wiêc te¿ nie widz¹ tu ¿adnej straty – wrêcz uznaj¹, ¿e to dobrze, i¿ nie zaœmiecam sobie g³owy takimi ma³o wa¿nymi informacjami. Ale ja te¿ ju¿ nie znam wielu wspó³czesnych re¿yserów filmowych, o teatralnych nie wspominaj¹c. Nadal wyliczê po kolei wszystkie filmy Bergmana, ale gdy idzie o – fakt, ¿e bardzo p³odnego – Woody’ego Allena, wielu ostatnich jego dzie³ ju¿ nie kojarzê. Podobnie rzecz ma siê z architektami, aktorami, malarzami. A mo¿e chodzi te¿ o to, ¿e dziœ informacji mamy za du¿o? WeŸmy dla przyk³adu moj¹ ulubion¹ dziedzinê, czyli muzykê. Znajomoœæ rocka zatrzyma³a siê u mnie gdzieœ na U2 i Nirvanie. O najnowszej muzyce elektronicznej nie wiem nic. Znam na pamiêæ p³yty Milesa Davisa, ale nie potrafi³bym wymieniæ wielu m³odych trêbaczy jazzowych. W – najbli¿szej mi – muzyce powa¿nej tak¿e mam ju¿ powa¿ne luki, gdy chodzi o najm³odsze gwiazdy skrzypiec czy batuty. Nawet w moim od zawsze królestwie – muzyki fortepianowej – im bli¿ej w las, tym mniej drzew. Wymieniê po kolei wszystkich laureatów konkursów chopinowskich, ale zwyciêzcy dwóch ostatnich ci¹gle wypadaj¹ mi z pamiêci. Mo¿e dlatego, ¿e maj¹ podobne, azjatyckie nazwiska i te¿ doœæ podobnie graj¹. Skoro jednak Kuczok mnie uspokoi³, ¿e jest to przypad³oœæ wszystkich starzej¹cych siê umys³ów, nie zamierzam histeryzowaæ z tego powodu. Zamiast tego, powinienem siê cieszyæ, ¿e dramatycznie przyby³o mi informacji w dziedzinie, któr¹ w przesz³oœci raczej omija³em z daleka. A obecnie? Proszê bardzo: mogê godzinami wyliczaæ przywódców polskich partii politycznych, ministrów i wiceministrów, rzeczników prasowych i proku-

ratorów, publicystów politycznych i zaanga¿owanych ideowo artystów. Zda³bym ka¿dy egzamin ustny i pisemny z wiedzy o œwiecie wspó³czesnym. W jakiej poprzednio partii by³ ten polityk? Czy to prawda, ¿e obecny minister, dajmy na to, Górnictwa i Hutnictwa, z wykszta³cenia historyk po KUL, by³ poprzednio wiceministrem Sportu i Turystyki? Co powiedzia³ na temat zamykania jakiejœ elektrowni poprzedni premier, a co ma o tym do powiedzenia obecny szef rz¹du? Liczby? Proszê bardzo: mogê wyrecytowaæ, ile Ukraina i Rosja maj¹ czo³gów, dronów i okrêtów podwodnych. Podam szacunkowy koszt zbudowania nowego lotniska „Solidarnoœci” Baranów (nie zmyœlam, tak siê bêdzie nazywa³) i jak¹ bêdzie mia³ przepustowoœæ. Œledzê wyniki sonda¿owni politycznych na temat popularnoœci poszczególnych partii i polityków. Z muzyki interesuje mnie jeno projekt przestawienia kolejnoœci zwrotek w naszym hymnie oraz skandal wokó³ politycznej piosenki Kazika w radiowej „Trójce”. Gdy idzie o film, nie mogê siê doczekaæ, gdy obejrzê pomnikow¹ biografiê „Gierek”. Pogubi³em siê ju¿ w markach i parametrach wspó³czesnych samochodów, ale wiem wiele o zasiêgu pó³nocnokoreañskich rakiet. Nie chodzê po muzeach, ale œledzê niczym fascynuj¹cy serial przejmowanie kolejnych placówek przez nowych dyrektorów-mianowañców. W moim mózgu polskie wskaŸniki inflacyjne i stopy procentowe wypar³y datê lotu na ksiê¿yc i rekordy amerykañskich sportowców sprzed 54 lat. Bob Beamon skoczy³ wtedy w dal fenomenalne 8,90 metra? Ma³o mnie to ju¿ obchodzi. Wa¿ne, za ile premier sprzeda³ (na ¿onê) swoje dzia³ki, ile by³ wart zegarek ministra Nowaka i ile wyniós³ rachunek za oœmiorniczki. m


KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

16

PowieϾ w odcinkach St. Fleszarowa

Stanis³awa Fleszarowa-Muskat

- Muskat

Lato nagich dziewcz¹t

Lato nagich dzie wcz¹t

odc. 28

L

ato nagich dziewcz¹t przenosi nas do Sopotu lat 50. Trwa gor¹ce lato, pachn¹ce rozpalon¹ s³oñcem pla¿¹ i olejkiem do opalania. Monciak têtni ¿yciem – rz¹dzi nim barwny t³um spragniony kawiarnianych romansów i klubowych przygód. Grzegorz, znany rzeŸbiarz, przyjecha³ tutaj w poszukiwaniu natchnienia i modeli do swoich prac. Otoczony kobietami, które zabiegaj¹ o jego wzglêdy i uczucia, walcz¹c o chwilê uniesienia, odnajdzie wreszcie mi³oœæ. Odbêdzie siê to jednak w doœæ zaskakuj¹cych okolicznoœciach...

– Ogórki. – Ale coœ do jedzenia! – krzykn¹³ Grzegorz. – Mog¹ byæ kurczaki – odezwa³ siê spod okna milcz¹cy dot¹d dziadek z potê¿nym w¹sem. Wyj¹³ z kieszeni kozik i bada³ palcem jego ostrze. – Œwietnie! – ucieszy³ siê Grzegorz. – Niech bêd¹ kurczaki. Tylko na maœle. Mas³o jest? – zwróci³ si do kobiety. – Jest – odpowiedzia³a prawie obra¿ona. – Ja dziêkujê – odezwa³a siê Anna. – Nie ma pan chyba zamiaru tu nocowaæ. – Nie patrz¹c na Grzegorza skierowa³a siê do drzwi. Musia³a siê jednak zatrzymaæ, bo sta³ w nich, zajmuj¹c ca³¹ ich szerokoœæ. – Nocowaæ? – ucieszy³a siê staruszka. – Dlaczego nie? U nas mo¿na nocowaæ. W domu albo w stodole. Teraz wszyscy, co przyje¿d¿aj¹ samochodami, to wol¹ spaæ w stodole. Zesz³ego tygodnia to byli tu jedni pañstwo z Warszawy. On powiada³, ¿e ksi¹¿ki pisze. Przespa³ siê na sianie i od razu rano wiersz napisa³. – My nie piszemy wierszy – odezwa³a siê sucho Anna. Stanowczo nie posiada³a poczucia humoru. Sta³a przy drzwiach i chcia³a wyjœæ. Grzegorz udawa³, ¿e tego nie widzi. – Ja siê zgadzam na kurczaki – powiedzia³. – Tylko pani chce ju¿ jechaæ. Musicie pani¹ poprosiæ, ¿eby chcia³a zostaæ. Staruszkowie spojrzeli na Annê. Zarumieni³a siê. Z tym panieñskim rumieñcem na twarzy by³a jeszcze bardziej w guœcie starych ludzi, którzy nie lubili dziewcz¹t w obcis³ych portkach, zje¿d¿aj¹cych tu z miasta. Patrzyli jednak na ni¹ prawie zgorszeni. Przenosili wzrok na Grzegorza, potem znów na ni¹ – nic nie rozumieli. Dlaczego nie chcia³a kurczaków, dlaczego nie chcia³a zostaæ? To by³o mo¿liwe tylko w tym wypadku, gdyby nie chcia³a i jego. Tego staruszkowie nie mogli w³aœnie poj¹æ i zamiast prosiæ obc¹ pani¹ opozostanie w ich domu, milczeli za¿enowani. Anna sta³a zmieszana, wszyscy patrzyli na ni¹, wszyscy czekali na to, co powie. I nagle zrobi³o siê jej jakoœ dziwnie ¿al tego wieczoru, który marnowa³a, dwojga staruszków, którzy chcieli j¹ ugoœciæ, kuchni pachn¹cej woni¹ lata, a nade wszystko – tego cz³owieka, który sta³ przy drzwiach milcz¹c. – Dobrze – szepnê³a. – Ale kurczaki... To jednak potrwa za d³ugo.

– S¹ ryby! – zawo³a³ staruszek. – Ryby bêd¹ w mig! Sam je oskrobiê. Sandacz czy szczupak? Mo¿e byæ jeszcze leszcz. – Sandacz – zdecydowa³ Grzegorz. Anna by³a pokonana. Nie chcia³a jeszcze daæ poznaæ po sobie, ¿e i ona cieszy siê z kapitulacji. Sprawa nieobecnoœci Ulki i jej towarzystwa nie przestawa³a jej drêczyæ. Grzegorz czu³, ¿e trzeba powiedzieæ coœ na ten temat. – Mo¿e po prostu pomylili jezioro – rzek³ niewinnie. – Jak to pomylili jezioro? – Bo ja wiem? Mog³o siê tak zdarzyæ. Tych jezior jest tu tyle. Mo¿e im siê coœ pokrêci³o. Albo mnie? Teraz ju¿ chyba zrozumia³a – myœla³. – ¯eby jej tylko nie przysz³o do g³owy znowu siê d¹saæ. O œwiêty Salomonie, czy móg³byœ mnie oœwieciæ, w jaki sposób nale¿y uszczêœliwiaæ kobiety? Córka nie posiada³aby siê z radoœci, gdybym jej zrobi³ taki kawa³. A matka... Do diab³a! Mo¿e naprawdê mogê siê ju¿ podobaæ tylko dorastaj¹cym panienkom? – A jeœli pomylili jezioro, jak pan mówi, to w jaki sposób dostan¹ siê do domu? – Tak jak przyjechali. Autobusem. – Czy Ulka zd¹¿y do teatru? – Na pewno. A do ryby m³ode ziemniaczki – zwróci³ siê do staruszki, która usuwa³a susz z blachy, aby rozpaliæ ogieñ. – Bêd¹ m³ode ziemniaczki, bêd¹ – zaœpiewa³a gospodyni. – Mo¿e pañstwo posiedz¹ w ogródku? Mogê tam podaæ jedzenie. – Za nic siê st¹d nie ruszê! – zawo³a³ Grzegorz. – Tu jest cudownie! – Pan zdaje siê w ogóle uwielbia kuchnie – odezwa³a siê Anna. – Tak – Grzegorz zerkaj¹c ku niej, sk³oni³ siê przed staruszk¹. – O ile s¹ w nich interesuj¹ce gospodynie. Kuchnia odpowiada³a równie¿ GwoŸdziowi. Wyci¹gn¹³ siê brzuchem na kamiennej posadzce, tylne nogi wyprê¿y³ za siebie, jakby p³ywa³. Wywalony na ca³¹ d³ugoœæ ozór œwiadczy³ o rozpaczliwym pragnieniu. – A dla psa prosimy o mleko i chleb – zadysponowa³ Grzegorz. – S¹ moje kanapki – nieœmia³o zaproponowa³a Anna. Oznacza³o to, ¿e naprawdê porzuci³a myœl o nakarmieniu nimi Ulki. Grzegorz rozeœmia³ siê i szybko poca³owa³ j¹ w rêkê. Teraz byli pogodzeni zupe³nie, a karmienie GwoŸdzia dope³ni³o idylli. Anna nie wraca³a ju¿ do niebezpiecznego tematu; posi³ek u rybaka spo¿yli w pogodnym nastroju; jedzenie by³o œwietne, a kuchnia pachnia³a naprawdê ca³ym bukietem lata: ogórkami, koprem, jab³kami i miêt¹. Rybak proponowa³ nalewkê swojej roboty, ale Grzegorz musia³ odmówiæ ze wzglêdu na prowadzenie wozu. – Pani mo¿e siê napiæ – rzek³ do Anny. – Ja i tak jestem ju¿ pijana – szepnê³a. – Wod¹, powietrzem, wszystkim. – Czym wszystkim? – zapyta³ cicho. Jej d³oñ le¿a³a na stole obok jego d³oni i mia³ ochotê przykryæ j¹ swoj¹ ciê¿k¹ ³ap¹, zamkn¹æ j¹ w niej i trzymaæ uwiêzion¹, jak ma³ego ptaka. Ale ba³ siê, ¿e j¹ sp³oszy, wiêc tylko patrzy³ wezbranymi czu³oœci¹ oczyma, jak siedzi przed nim ca³a zaró¿owiona od s³oñca, powietrza i jego spojrzeñ. – Czym wszystkim, Anno? – powtórzy³. Uciek³a z oczyma. W pop³ochu przyjê³a od rybaka kieliszek nalewki i wypi³a zdrowie gospodarzy.

Staruszkowie nie pozostali d³u¿ni i wychylili zdrowie goœci. Grzegorz kl¹³ w duchu studebakera. Wola³by wracaæ do Sopotu oklep na jakiejœ szkapie, maj¹c Annê przed sob¹. Wypi³by teraz tak¿e, a potem œpiewa³ przez ca³¹ drogê kawaleryjskie pieœni. Mimo tak pomyœlnie rozwijaj¹cych siê stosunków towarzyskich Anna chcia³a wracaæ. Staruszkowie byli rozczarowani, powa¿nie myœleli o noclegu. Gospodyni przytoczy³a jeszcze raz przyk³ad goœcia z Warszawy, na którego noc na sianie podzia³a³a tak pobudzaj¹co. Wyczuwa³a widocznie intuicyjnie, ¿e Grzegorz by³ z artystycznej bran¿y. Tym razem Anna podziêkowa³a im weso³o. Grzegorz zap³aci³ i przyrzek³szy, ¿e jeszcze tego lata tu zajrz¹, wsiedli do wozu. Anna nuci³a. Kiedy na którymœ tam kilometrze bocznej drogi samochód jêkn¹³, drgn¹³ i stan¹³, wiadomoœæ o awarii w motorze nie przerazi³a jej. Nalewka starego rybaka dzia³a³a cuda. Grzegorz ¿yczy³ mu stu lat ¿ycia. Kiedy on w³azi³ pod wóz, Anna beztrosko wybiera³a siê po kwiaty na ³¹kê, która ci¹gnê³a siê wzd³u¿ drogi. Dochodzi³ go stamt¹d jej œpiew i szczekanie GwoŸdzia. – GwóŸdŸ j¹ akceptuje – pomyœla³. Na ³¹ce ros³y jaskry, bia³a koniczyna, chabry i ca³e kêpy maków. W powietrzu unosi³y siê roje pszczó³, b³êkitnoskrzyd³ych wa¿ek i motyli. Anna zapragnê³a zrzuciæ obuwie i zanurzyæ stopy w ch³odnej trawie, ale ba³a siê, ¿e on nadejdzie i zastanie j¹ w tym niepowa¿nym nastroju, którego wstydzi³a siê nawet przed sob¹. Ale chocia¿ na chwilê mog³a to zrobiæ; spojrza³a na drogê, on le¿a³ pod samochodem, widzia³a wystaj¹ce spod wozu nogi. Zdjê³a szybko pantofle i dotknê³a palcami ziemi. Pobieg³a do kêpy chabrów rosn¹cej przy krzaku g³ogu. GwóŸdŸ skoczy³ za ni¹, zawróci³ i chwyci³ w zêby jeden z jej bia³ych sanda³ków. Krzyknê³a i rzuci³a siê, ¿eby mu go odebraæ. GwóŸdŸ da³ kilka susów i przysiad³ na tylnych ³apach w perfidnym oczekiwaniu, aby siê do niego zbli¿y³a. Wtedy odskoczy³ w bok i potrz¹saj¹c pantoflem pogna³ w przeciwleg³y koniec ³¹ki. Anna pobieg³a za nim, ale tu powtórzy³a siê ta sama scena. GwóŸdŸ czeka³ na ni¹, prowadzi³ j¹ do siebie b³yszcz¹cym spojrzeniem, blisko, zupe³nie blisko, a gdy by³a o krok, dawa³ susa i tyle go widzia³a. Wiedzia³, ¿e j¹ to bawi, ¿e krzyczy na niego i udaje, ¿e siê z³oœci, ale te¿ i zaœmiewa siê goni¹c za nim po ³¹ce. Tak zasta³ ich Grzegorz, gdy z ponur¹ min¹ zjawi³ siê pod krzakiem g³ogu. – Co siê sta³o? – Anna zatrzyma³a siê w biegu. – Panewki siê stopi³y. – Czy... czy to bardzo wa¿ne? – Wa¿ne. Nie mo¿emy ruszyæ. – I co teraz bêdzie? – Musimy czekaæ na jakiœ litoœciwy samochód, ¿eby nas poratowa³. – Ale têdy nie przeje¿d¿a³ jeszcze ani jeden wóz. – Trzeba podejœæ do g³ównej szosy. – No to chodŸmy! – zgodzi³a siê ochoczo. Dopiero teraz spostrzeg³a, ¿e stoi boso na trawie, ¿e w³osy ma potargane, a spódnicê poddart¹ do góry, a on patrzy na ni¹ i ju¿ zupe³nie nie martwi siê tymi spalonymi panewkami. Rozeœmia³a siê; po raz pierwszy zobaczy³ jak siê œmieje. Wydawa³o mu siê, ¿e jej twarz zawsze pe³na skupionej uwagi

www.kurierplus.com

i opanowania, znieczulona ch³odem i spokojem, który sta³ siê jej jedynym wyrazem, nie jest zdolna do takiego przeistoczenia. Oczy jej zwilgotnia³y, a w prawym policzku utworzy³ siê taki sam jak u Ulki rozczulaj¹cy do³eczek. – Mo¿e pan mu powie – wskaza³a na GwoŸdzia – ¿eby mi odda³ mój pantofel. Nie mogê przecie¿ iœæ na szosê boso. – Nie przejê³a siê zupe³nie zepsuciem samochodu. Grzegorz przygotowany by³ na d¹sy i tragedie, tymczasem ona odzyskawszy wreszcie swoje obuwie, bieg³a przodem i znów nuci³a jak¹œ melodiê. – Czego on jej da³ siê napiæ; ten stary? – myœla³ Grzegorz. – Upiæ siê nie mia³a czym, jeden kieliszek. A mo¿e rzeczywiœcie upi³a siê w s z y s t k i m? – Szed³ za ni¹, wzniecaj¹c razem z GwoŸdziem tumany kurzu na wyschniêtej piaszczystej drodze. Chcia³o mu siê tak¿e nuciæ, ale uzna³, ¿e to niestosowne dla w³aœciciela zepsutego samochodu. Do szosy by³o niedaleko. Znalaz³szy najbardziej odpowiednie do czekania miejsce, usiedli pod krzakami tarniny i ¿arnowca. GwóŸdŸ po³o¿y³ siê opodal, obuwie Anny nie przestawa³o go interesowaæ. – Wiêc co to siê sta³o? – zagadnê³a. – Panewki siê stopi³y. – Ile ich jest? – Dwie. – Nie mo¿na ich gdzieœ kupiæ? – Gdzie? – Grzegorz powiód³ spojrzeniem po polach i lasach. Jego wyobraŸnia w¹cha³a w tej chwili woñ siana w stodole goœcinnych staruszków. – Ca³a nasza nadzieja w tym, ¿e ktoœ z przeje¿d¿aj¹cych bêdzie mia³ zapasowe. – A dlaczego pan nie ma zapasowych? – Do tej pory wóz spisywa³ siê bez zarzutu. – Widzi pan, to widocznie ja tak na niego podzia³a³am. Nie nadajê siê do takich luksusów; kiedy jadê kolejk¹ elektryczn¹ albo tramwajem, nigdy siê nie psuj¹. Mówi³a to pó³ ¿artem, pó³ serio. Palce jej plot³y misterny wianuszek z delikatnych jaskrów; wpatrywa³a siê w kwiaty w zadumie. – A jeœli ktoœ bêdzie mia³ zapasowe? – To odkupiê i wkrêcê do wozu. – I wtedy zaraz pojedziemy? – Wtedy zaraz pojedziemy – chrz¹kn¹³. W oddali ukaza³ siê sun¹cy w ob³okach kurzu samochód. Grzegorz stan¹³ na szosie z podniesion¹ rêk¹. Wóz zatrzyma³ siê, ale jego w³aœciciel panewek nie posiada³. Wróci³ do Anny rozpromieniony. – Nie ma! – zawo³a³. Anna plot³a swój wianuszek i zapyta³a tylko: – Czekamy dalej? – A co innego mo¿emy robiæ? Powietrze i tu pachnia³o sianem. Œwierszcze gra³y w trawie jak niestrudzony zespó³ jazzowy, zatokowany w improwizacji. Grzegorz wyci¹gn¹³ siê na trawie i patrzy³ w niebo czyste jak b³êkitne dessous, którego nie mia³a na sobie nawet Wenus. Tak by³ szczêœliwy, ze chcia³o mu siê spaæ. – Samochód – krzyknê³a Anna. Zerwa³ siê i znowu wybieg³ na szosê. Tym razem by³a to taksówka z Koœcierzyny. Pusta. Grzegorz zadr¿a³, aby Annie nie przysz³o do g³owy zostawiæ go przy zepsutym wozie, a samej wróciæ taksówk¹ do domu. Ale nie ruszy³a siê nawet z miejsca, gdy pertraktowa³ z kierowc¹. Panewek oczywiœcie nie by³o; wróci³ do niej i znowu zwali³ siê na trawê. GwóŸdŸ chrapa³ ju¿ na dobre. Denerwowa³y go tylko muchy, które w niewiadomy sposób umia³y znaleŸæ poœród kud³ów wilgotn¹ wysepkê jego nosa. Kilkakrotnie jeszcze Grzegorz zatrzymywa³ przeje¿d¿aj¹ce samochody. Zawsze bez skutku. Cdn.


KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

www.kurierplus.com

17

El¿bieta Baumgartner radzi

Czy zap³acisz podatki po sprzeda¿y domu? El¿bieta Baumgartner

D

la wiêkszoœci z nas dom albo mieszkanie stanowi¹ najcenniejszy przedmiot maj¹tkowy. Warto wiêc wiedzieæ, jakie podatki nam gro¿¹, gdy zechcemy sprzedaæ swój dach nad g³ow¹. Ile podatków Zysk po sprzeda¿y nieruchomoœci równa siê cenie sprzeda¿y pomniejszonej o odpowiednio policzon¹ podstawê podatkow¹ (adjusted tax basis) i koszty transakcji. Je¿eli 20 lat temu kupiliœmy dom za 150, 000 dolarów, a teraz sprzedamy za 350, 000 dol., to mamy 200,000 dol. zysku. Zysk ten zostanie ob³o¿ony podatkiem kapita³owym (capital gain tax), który dla wiêkszoœci osób wynosi 15 procent. W przypadku nieruchomoœci obliczenie zysku nie jest proste, szczególnie je¿eli inwestycyjna nieruchomoœæ by³a rozbudowana, remontowana. Obliczenia s¹ uproszczone dla w³aœcicieli domów, które im s³u¿¹ jako ich g³ówne miejsce zamieszkania. Co najwa¿niejsze – podatki przewa¿nie s¹ zerowe mimo sowitego zysku. Ulga po sprzeda¿y domu Przepisy podatkowe zwalniaj¹ od podatków zyski zrealizowane po sprzeda¿y domu do wysokoœci 250,000 dol. dla osoby samotnej i 500,000 dol. dla ma³¿eñstwa rozliczaj¹cego siê razem. Ulga ta, zwana w skrócie zwolnieniem „250,000/500,000”, przys³uguje, gdy spe³nione s¹ nastêpuj¹ce warunki: æ warunek w³asnoœci (ownership test): by³eœ w³aœcicielem domu przez co najmniej dwa lata w ostatnich piêciu latach; æ warunek zamieszkania (the use test): dom by³ podstawowym miejscem twego zamieszkania (principal residence) przez co najmniej dwa lata w ostatnich piêciu latach. Ulga urasta do pó³ miliona, je¿eli: æ jesteœ w zwi¹zku ma³¿eñskim i rozliczacie siê razem (married filing jointly); æ albo ty, albo ma³¿onek spe³nia warunek w³asnoœci; æ zarówno ty, jak i ma³¿onek spe³niacie warunek zamieszkania; æ w ostatnich dwóch latach ani ty, ani twój ma³¿onek nie skorzystaliœcie ze zwolnienia podatkowego na inny dom. Przed rokiem 2009 w³aœciciel domu wakacyjnego móg³ bez podatków sprzedaæ swoj¹ g³ówn¹ rezydencjê, przenieœæ siê do domu wakacyjnego i po dwóch latach równie¿ go sprzedaæ unikaj¹c podatków od dwóch nieruchomoœci. Inwestorzy kupowali domy, remontowali je, przenosili siê na dwa lata, po czym sprzedawali domy nie p³ac¹c centa podatku. Gdy nieruchomoœæ nie by³a g³ówn¹ rezydencj¹ w³aœciciela Pocz¹wszy od 1 stycznia 2009 r.Ustawa Housing Assistance Act of 2008 zmieni³a regulacje dotycz¹ce nieruchomoœci, które

pierwotnie nie s³u¿y³y jako rezydencje. Od tej pory odpis jest pomniejszony proporcjonalnie o lata, kiedy dom by³ posiad³oœci¹ wakacyjn¹ albo inwestycyjn¹. Przyk³ad 1 Przez 20 lat by³eœ w³aœcicielem jednorodzinnego domu, który wynajmowa³eœ lokatorom (okres nieuwzglêdniony – nonqualified period). Nastêpnie siê tam przenios³eœ, mieszka³eœ przez piêæ lat (okres uwzglêdniony – qualified) i dom sprzeda³eœ. Stare przepisy pozwoli³yby ci unikn¹æ 100 proc. zysków (do wysokoœci 250,000/500,000 dol.), ale nowe chroni¹ tylko 25 proc. zysków, gdy¿ okres uwzglêdniony stanowi jedn¹ czwart¹ dwudziestu lat, kiedy by³eœ w posiadaniu domu. W ten oto sposób zamkniêta zosta³a luka podatkowa, z której od lat korzystali w³aœciciele kilku nieruchomoœci. Istniej¹ jednak dwa wyj¹tki od powy¿szej regu³y. Luki w przepisach Wyj¹tek 1 Nieruchomoœæ, pierwotnie posiadana jako podstawowe miejsce zamieszkania, bêdzie siê kwalifikowaæ do ulgi, nawet je¿eli zostanie póŸniej zamieniona na wakacyjn¹ czy inwestycyjn¹. æ Przyk³ad: Kupi³eœ dom w Nowym Jorku, mieszka³eœ w nim dwa lata, a nastêpnie przenios³eœ siê do kondominium na Florydzie. W przeci¹gu piêciu lat od daty zakupu nowojorskiego domu mo¿esz go sprzedaæ, a zysk bêdziesz mia³ schroniony do wysokoœci æwieræ albo pó³ miliona dolarów. Wyj¹tek 2 Czasowa nieobecnoœæ (temporary absence) mo¿e siê liczyæ, jako okres uwzglêdniony. Sekcja 121 (b)(5)(C)(ii)(III) prawa podatkowego podaje, ¿e okres nieuwzglêdniony nie obejmuje nieobecnoœci „spowodowanej przez zmianê pracy, stan zdrowia czy inne okolicznoœci”, które w sumie nie mog¹ przekroczyæ dwóch lat. æ Przyk³ad 2 Kupi³eœ dom na Florydzie, ale zosta³ on zniszczony przez huragan. Jego remont zaj¹³ ci rok i dopiero wtedy tam siê przenios³eœ. Po piêciu latach od zakupu dom sprzeda³eœ. Ile wyniesie ulga podatkowa? Czy cztery pi¹te? Nie, ca³e 100 proc., bowiem pierwszy rok nieobecnoœci by³ tymczasowy, a wiêc uwzglêdniony (qualified). Inaczej natomiast by by³o, gdybyœ przez pierwszy rok traktowa³ dom na Florydzie, jako wakacyjny. Wtedy ten rok by³by nieuwzglêdniony, wiêc dosta³byœ tylko 4/5 ulgi podatkowej.

nie jest prawnikiem, a artyku³ ten nie powinien byæ uwa¿any za poradê prawn¹. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradników m.in. „Jak kupiæ dom i nie przep³aciæ”, „Podrêcznik w³aœciciela domu”, „¯ycie bez œlubu” i wielu innych. S¹ one dostêpne w ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, albo bezpoœrednio od wydawcy Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 1-718-224-3492, www.PoradnikSukces.com poczta@poradniksukces.com

Czy trzeba zg³osiæ sprzeda¿ domu do IRS? Powinieneœ zg³osiæ sprzeda¿ domu, je¿eli otrzyma³eœ formularz 1099-S albo gdy nie jesteœ uprawniony do ulgi „250/500” i jesteœ d³u¿ny podatki. Formularz 1099-S, Proceeds from Real Estate Transactions, jest wystawiany przez brokera nieruchomoœciowego albo title company. A¿eby unikn¹æ otrzymania tego formularza, wyjaœnij brokerowi, ¿e jesteœ uprawniony do podatkowej ulgi i podatków po sprzeda¿y domu p³aciæ nie bêdziesz.

z Publikacji 523, Selling Your Home, æ www.irs.gov/pub/irs-pdf/p523.pdf i od swego ksiêgowego.

Podatkowe strategie Tylko domy, które by³y g³ównym miejscem zamieszkania 1 stycznia 2009 roku zachowa³y swój uprzywilejowany status, czyli pozwalaj¹ na odpis, nawet je¿eli siê wyprowadzisz. Upewnij siê wiêc, ¿e nie ma w¹tpliwoœci co do charakteru u¿ytkowania tego domu czy mieszkania. Spêdzaj tam wiêkszoœæ czasu, upewnij siê, ¿e adres figuruje na wszystkich twoich g³ównych dokumentach, takich jak rozliczenie podatkowe, prawo jazdy, rejestracja samochodu, rejestracja do g³osowania. Ponadto, je¿eli gro¿¹ ci podatki, do³ó¿ starañ, by mieæ papiery dokumentuj¹ce wysokoœæ podstawy podatkowej i ulepszeñ kapita³owych. Wiêcej dowiesz siê

Nieruchomoœæ w Polsce Podatkowe przepisy obowi¹zuj¹ tak samo transakcje sprzeda¿y nieruchomoœci po³o¿onych w Stanach jak i zagranic¹. Gdy mieszkaniec Stanów sprzeda mieszkanie w Polsce, to pewnie nie bêdzie móg³ skorzystaæ z ulgi „250/500”, bo nie mieszka³ tam wystarczaj¹co d³ugo. Przyjdzie mu wtedy zap³aciæ w Stanach podatek kapita³owy od zysku, który wynosi przewa¿nie 15 procent. Zysk, to cena sprzeda¿y minus podstawa podatkowa (i minus koszty transkacji). Podstawa podatkowa zale¿y od tego, jak mieszkanie naby³eœ: czy w drodze darowizny, spadku czy kupna. Porozmawiaj na ten temat ze swoim ksiêgowym. m


KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

18

www.kurierplus.com

Zamów og³oszenie drobne

Anna-Pol Travel

Cena $10 za maksimum 30 s³ów

WYCIECZKI AUTOBUSOWE: Niagara, Waszyngton, Boston

HYDRAULICY POSZUKIWANI Zatrudnimy pracowników z doœwiadczeniem, pozwoleniem na pracê, prawem jazdy i OSHA30. AMN Corporation Plumbing & Heating Contractor 53-28 61st Str., Maspeth, NY 11378

Tel. 718-326-9090/2795

821 A Manhattan Ave. Brooklyn, NY 11222 Tel. 718-349-2423

Œrodki transportu posiadaj¹ zezwolenia i licencje federalne (US Department of Transportation) oraz wymagane ubezpieczenia.

ATRAKCYJNE CENY NA: Bilety lotnicze do Polski i na ca³y œwiat

E-mail:annapoltravel@msn.com WWW.ANNAPOLTRAVEL.COM

Promocyjne ceny przy zakupie biletu przez internet

u

Pakiety wakacyjne: Karaiby, Hawaje, Floryda All-inclusive: Punta Cana, Meksyk od $699

v Rezerwacja hoteli v Wynajem samochodów v Notariusz v T³umaczenia v Klauzula “Apostille” v Zaproszenia v Wysy³ka pieniêdzy Vigo INSTALACJA NOWYCH BOILERÓW ZAMIANA BOILERÓW OLEJOWYCH NA GAZOWE l USUWANIE GAS, NATIONAL GRID, DEPT OF BUILDINGS VIOLATIONS l RPZ/BACKFLOW PREVENTER INSTALACJA & COROCZNE SERWISY l CON ED/ NATIONAL GRID GAS SERVICE RESOTRATION l INSPEKCJE SYSTEMÓW LINII GAZOWYCH ZGODNIE Z LOCAL LAW 152 l

Acupuncture and Chinese Herbal Center Dr Shungui Cui, L.Ac, OMD, Ph.D

l

– jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni. LECZY: l katar sienny l bóle pleców l rwê kulszow¹ l nerwobóle l impotencjê zapalenie cewki moczowej l bezp³odnoœæ l parali¿ l artretyzm l depresjê l nerwice l zespó³ przewlek³ego zmêczenia l na³ogi l objawy menopauzy l wylewy krwi do mózgu l

l

alergie l zapalenie prostaty l rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp.

896 Manhattan Avenue Suite 27 (na piêtrze) - Brooklyn, NY 11222 Tel: (718) 609-1560, (718) 383-6824, Fax: (718) 383-2412

MICHA£ PANKOWSKI TAX & CONSULTING EXPERT

Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku 144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354 Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 6:00 PM; tel. (718) 359-0956 1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223 Wtorek, czwartek i sobota: 12:00-6:00 PM, w niedziele 12:00 - 3:00 pm (718) 266-1018 www.drshuiguicui.com

Us³ugi w zakresie: 3 Ksiêgowoœæ 3 Rozliczenia podatkowe indywidualne i biznesowe, w tym samochodów ciê¿arowych

3 Rejestracja biznesu i licencje 3 Konsultacje 3 Bezpodatkowa zamiana domów 3 #SS - korekty danych

Email: Info@mpankowski.com

Fortunato Brothers 289 MANHATTAN AVE. (blisko Metropolitan Ave.) BROOKLYN, N.Y. 11211; Tel. 718-387-2281 Fax: 718-387-7042 CAFFE - PASTICCERIA ESPRESSO - SPUMONI GELATI - CAKES

W³oska ciastkarnia czynna codziennie do 11:00 wieczorem, a w weekendy do 12:00 w nocy. Zapraszamy.

ANIA TRAVEL AGENCY 57-53 61st Street, Maspeth, N.Y. 11378 Tel. 718-416-0645, Fax 718-416-0653 3 Bilety Lotnicze 3 Wysy³ka pieniêdzy i paczek 3 T³umaczenia 3 Sprawy imigracyjne 3 Notariusz

Zapraszamy do s³uchania Radio RAMPA na czêstotliwoœci WSNR 620 AM w NY, NJ, CT w soboty od 15:00 do 21:00 Zasiêg Radio RAMPA 620 AM to piêæ dzielnic Nowego Jorku, a tak¿e Long Island, stany New Jersey i Connecticut, czyli najwiêksze skupiska Polonii na Pó³nocno-Wschodnim Wybrze¿u USA. Ponadto, sobotni¹ audycjê, bez zmian, s³uchaæ bêdzie mo¿na za poœrednictwem naszej strony internetowej www.RadioRAMPA.com oraz aplikacji RAMPA na telefony komórkowe. Wszystko bezp³atnie.

Nauka gry na fortepianie, gitarze i skrzypcach oraz lekcje œpiewu

Szko³a z tradycjami Rejestracja Bo¿ena Konkiel tel. 718-609-0088

email: Kobomusic@verizon.net

Czytaj nas w internecie: www.kurierplus.com


KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

www.kurierplus.com

19

Z (nie tylko) florydzkiego ¿ycia

Anna K³osowska

Noc spadaj¹cych iguan Zim¹ bywa, ¿e spadaj¹ z drzew. To znaczy, kiedy noc¹ temperatura obni¿a siê do kilku stopni Celsjusza, zdarza siê, ¿e rano le¿¹ nieruchomo, sztywno, na trawie, na chodniku albo… na dachu samochodu. Tego ostatniego sama doœwiadczy³am! Iguany, zimnokrwiste stwory, lubi¹ ciep³o. Najlepiej czuj¹ siê w tropikalnych temperaturach. Ch³ód odbiera im mo¿liwoœæ szybkiego przemieszczania siê. W miarê jak stygn¹, trac¹ ciep³o, zamieraj¹. S¹ wtedy wydane s¹ na pastwê innych zwierz¹t, w tym cz³owieka. Dlatego lubi¹ przebywaæ wysoko, na drzewach. Te, które w wyniku chwilowej hibernacji spadaj¹, w wiêkszoœci o¿ywaj¹ pod wp³ywem ciep³ych dotkniêæ porannego s³oñca. Zajmuje to trochê czasu. Potrzebuj¹ na³adowaæ baterie. Niektóre ju¿ siê nie obudz¹. Tymi zajm¹ siê szopy, rybo³owy, myszo³owy, sêpniki ró¿owog³owe, ale te¿ wielbiciele ich smacznego ponoæ miêsa. W dni, po których maj¹ nast¹piæ zimne noce, radio i telewizja od rana zaczyna lokalne wiadomoœci komunikatem: „znowu wkraczamy w ten sezon: iguany bêd¹ spadaæ z drzew”. Potem nastêpuje krótki wywód co nale¿y robiæ, kiedy siê tak¹ martwo wygl¹daj¹c¹ iguanê zobaczy, sprowadzaj¹cy siê do wyliczanki czasowników poprzedzonych partyku³¹ „nie”. Nie ruszaæ, nie staraæ siê o¿ywiaæ, nie dotykaæ, nie pochylaæ siê, nie przenosiæ. Nie interweniowaæ! Natura siê tym zajmie! To wszystko w praktyce nie zawsze jest takie proste i potem kr¹¿¹ w mediach spo³ecznych zdjêcia i filmiki bêd¹ce w widocznej sprzecznoœci z tymi radami. Iguany florydzkie nie s¹ florydzkie. Podziêkowaæ za nie mo¿emy tym, którzy hodowali je w terrariach jako domowe upiêkszacze wnêtrz. Jako egzotyczne zwierz¹tka. Ich kolory fascynuj¹, ich zachowanie jest tajemnicze, ich wygl¹d prehistoryczny. S¹ roœlino¿erne, ale lubi¹ tylko œwie¿¹ zieleñ. Jedz¹ owoce, jak banany, ale nie wolno ich nimi przekarmiaæ.

¯yj¹ do dwudziestu lat! I szybko rosn¹. Osi¹gaj¹ do dwóch metrów d³ugoœci. Wtedy potrzebuj¹ wiêcej miejsca ni¿ daje nawet wielkie terrarium. I wtedy niejeden znu¿ony ich dogl¹daniem w³aœciciel wypuszcza je „na wolnoœæ”. Ich pierwotny dom to Œrodkowa Ameryka i Karaiby. Podobno z Karaibów, zw³aszcza z Kuby, przedostaj¹ siê do nas z… huraganami! Potê¿na fala niesie je, a s¹ doskona³ymi p³ywakami. W wodzie wygl¹daj¹ jak mniejsze aligatory. Poruszaj¹ siê eleganckimi ruchami cia³a i precyzyjnie steruj¹ d³ugim ogonem. Na Florydzie rozmna¿aj¹ siê nies³ychanie szybko i irytuj¹ niejednego zapalonego ogrodnika, w tym i takie osoby jak ja, które nie przepadaj¹ za nimi, poniewa¿ ¿ywi¹ siê m³odymi pêdami i kwiatami. Kiedyœ, po d³u¿szej nieobecnoœci, zamiast szpaleru m³odych krotonów, które zasadzi³am przed wyjazdem i dobra³am kolorami, zasta³am kilka nêdznych kikutów. A podobno krotony to nie jest ich ulubiona dieta. Musia³y byæ bardzo g³odne… Iguany zakwalifikowano jako gatunek inwazyjny jak wiele innych, jak choæby pytony. Oznacza to, ¿e nie ma ¿adnego prawa daj¹cego im ochronê poza prawem zabraniaj¹cym stosowania okrucieñstwa wobec zwierz¹t. Mo¿na na nie polowaæ. Jednym z pierwszych okazów, jaki, wiele lat temu, zobaczy³am, by³ pó³torametrowy olbrzym statecznie przemieszczaj¹cy siê wzd³u¿ ogrodzenia. Nie zwraca³ na mnie uwagi. To nie oznacza, ¿e iguany ³atwo zaatakowaæ. Pozornie powolne, wrêcz ospa³e, w nies³ychanym tempie dopadaj¹ najbli¿szego drzewa lub palmy, kiedy zakwalifikuj¹ jak¹œ sytuacjê jako niebezpieczn¹. I w moment s¹ nie do uchwycenia. Czasem, kiedy wczepi¹ siê krogulczymi pazurami w moskitierê okna, balkonu, lanai, bo s³oneczko grzecznie grzeje im grzbiet, nie mo¿na siê ich pozbyæ. Mog¹ d³ugo i bez wysi³ku wisieæ tak i za¿ywaæ ¿yciodajnego ciep³a. Wygl¹daj¹, jakby przyssa³y siê do siatki. ¯adne „szu”, klaskanie, tupanie i inne formy ³agodnego odstraszania, nie pomagaj¹. Te wielbi¹ce s³oñce i moje kwiaty iguany przepêdzam bezpoœrednim dotykiem szczotki na d³ugim kiju. Sycz¹ wtedy, odskakuj¹ i znikaj¹ gdzieœ w zieleni. Silne tylne nogi prehistorycznego gada i d³ugi

wê¿owaty, nabity kolcami ogon miga jeszcze przez moment w zieleni. Oczywiœcie wiem, ¿e to przepêdzanie jest bezsensown¹ dzia³alnoœci¹, ale lubiê patrzeæ na p³on¹ce odcieniami fioletu kwiaty mojej bugenwilli, wiêc, kiedy widzê, ¿e iguany zajadaj¹ je jak sa³atê nie umiem nie zareagowaæ! Niedawno, kiedy wraca³am rowerem i wolno wje¿d¿a³am na osiedlow¹ drogê, zobaczy³am przed sob¹ rozp³aszczon¹ na grafitowej czerni paruj¹cego po krótkim deszczu asfaltu d³ug¹ zielon¹ iguanê. Miêsisty ogon w kszta³cie bicza, którym zadaje, kiedy trzeba, powalaj¹cy cios, wygl¹da³, jakby nie by³o w nim ¿adnego ¿ycia. Spojrza³am w górê. Mo¿e spad³a z roz³o¿ystego wirginijskiego dêbu, ale iguany potrafi¹ spaœæ z wielu metrów nie odnosz¹c ¿adnych obra¿eñ... Wœród lekko ko³ysanych wiatrem ga³êzi mign¹³ mi pomarañczowy ³eb w kolczastym he³mie. To by³ on, wielki samiec alfa. Fa³d skórny na podgardlu wyraŸnie uwidoczniony intensywnym ¿ó³tym i pomarañczowym, rytmicznie pulsowa³. Pokazywa³ jaki jest wa¿ny. Pewno trzasn¹³ biczem ogona i og³uszy³ swojego m³odszego wspó³plemieñca. Rywala. Rywal le¿a³ teraz na asfalcie i nie wiem, czy to spotkanie tam na górze go czegoœ nauczy³o! M³ode iguany, tu¿ po wylegniêciu ze z³o¿onych w ziemi lub piasku jaj, maj¹ kolor jasnej, soczystej zieleni. Barwa ochronna. S¹ od razu sprawne, ¿ywe, szybkie. Dopiero kiedy dorosn¹, oczywiœcie te, które prze¿yj¹, a prze¿yje ich niewiele, nabieraj¹ intensywniejszego koloru zieleni z odcieniami oliwki, szaroœci i w koñcu, ale to ju¿ te wybrane, nieliczne, osi¹gaj¹ kolory od jasnej pomarañczy po jasn¹ czerwieñ. To najwy¿sza pó³ka. Pula szczêœciarzy. Crème de la crème iguanowej spo³ecznoœci! Te osobniki, zarówno samce jak i samice, utrzymuj¹ intensywne kolory nie tylko w okresie godowym. Powalona zielona iguana nie reagowa³a na moj¹ bliskoœæ, nie ucieka³a. Mia³a zamkniête œlepia. Z pewnoœci¹ usi³owa³a zebraæ si³y. Zesz³am z roweru. Nie zamierza³am siê nad ni¹ pochylaæ ani jej dotykaæ, Z odle-

g³oœci kilku kroków podziwia³am szmaragdow¹ zieleñ w kilku odcieniach. S¹dz¹c po ubarwieniu, by³a stanowczo za m³oda na pojedynek ze starym wyg¹! Post¹pi³am krok do przodu zagradzaj¹c dostêp do siebie rowerowym ko³em. I wtedy nagle, b³yskawicznie, zaatakowa³a! Nie mnie. Zreszt¹ wiele nie mog³aby mi zrobiæ. Iguany nie rzucaj¹ siê na ludzi! Jej wole zadrga³o pomarañczowym kolorem, a wielkie kolczaste pazury wychynê³y jak sztylety. O¿y³a. Mia³a siê lepiej. Adrenalina dzia³a³a. Iguany nie maj¹ zdolnoœci natychmiastowego przystosowania siê barw¹ do otoczenia, jak kameleony, ale potrafi¹ lekko zmieniæ kolor w obliczu zagro¿enia lub na widok innej iguany. To wtedy fa³da podgardla, jak u wszystkich jaszczurek, uwypukla siê, wydyma w ¿ó³to pomarañczowy balon. Jeœli prze¿yje, jeœli nie zostanie przejechana, z³apana i zjedzona, z pewnoœci¹ kiedyœ znowu spróbuje swoich si³. Takie jest prawo natury. I mo¿e za jakiœ czas to ona zasi¹dzie na wirginijskim dêbie, albo na delikatnych ga³êziach morskich winogron, jednego z ulubionych przez jej gatunek drzew. * Iwana. Iuana. To pierwotna nazwa iguany, nazwa, któr¹ przejêliœmy poprzez hiszpañski. S³owo z jêzyka arawak, jêzyka Zachodnich Indii, jêzyka ich rdzennych mieszkañców, pierwszych wyspiarzy, z którymi zetkn¹³ siê Krzysztof Kolumb. Z tego czasu pochodzi krótka wzmianka o tych zwierzêtach: to d³ugie na cztery stopy bestie, trochê podobne do krokodyla, których miêso ma bardzo przyjemny smak… m

Zapraszamy na stronê Autorki: www.anna4book.com


20

KURIER PLUS 19 LUTEGO 2022

www.kurierplus.com


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.