NEW YORK • PENNSYLVANIA • CONNECTICUT • NEW JERSEY • MASSACHUSETTS
ER KURI P L U S
P O L I S H NUMER 1433 (1733)
W E E K L Y
ROK ZA£O¯ENIA 1987
M A G A Z I N E
TYGODNIK
Pe³zaj¹ca inwazja
26 LUTEGO 2022
PE£NE WYDANIE KURIERA W INTERNECIE: WWW.KURIERPLUS.COM
í W jaki sposób oblodzony parking... – str. 5 í Z³oto Fortuny – str. 10 í Nieodwzajemnione uczucie – str. 12 í Kim jest Jeff Bezos? – str. 13 í Podatki pañ i ich renta ma³¿eñska – str. 17 í Pestka po oliwce – str. 19
Tomasz Bagnowski
Rosja uzna³a niepodleg³oœæ samozwañczych republik w obrêbie Ukrainy. Prezydent W³adimir Putin podpisa³ w miniony poniedzia³ek dekret o uznaniu niepodleg³oœci dwóch separatystycznych republik powsta³ych na terenie pañstwa ukraiñskiego po rosyjskiej aneksji Krymu w 2014 roku. £ugañska Republika Ludowa i Doniecka Republika Ludowa, obie w pobli¿u granicy z Rosj¹, nie s¹ uznawane przez spo³ecznoœæ miêdzynarodow¹, a ich samozwañcze w³adze okreœlane s¹ przez ukraiñski rz¹d jako organizacje terrorystyczne. Od momentu powstania Rosja udziela tym republikom pomocy finansowej i militarnej, co – podobnie jak aneksja Krymu – jest powodem sankcji gospodarczych na³o¿onych na Rosjê przez pañstwa zachodnie. Decyzja Putina o formalnym uznaniu niepodleg³oœci okrêgu donieckiego i ³ugañskiego to bardzo powa¿ny krok w kierunku dalszej eskalacji napiêcia wokó³ Ukrainy, uprawdopodobniaj¹cy antycypowan¹ od dawna inwazjê. Wojska rosyjskie od miesiêcy zgromadzone w pobli¿u ukraiñskiej granicy wkroczy³y ju¿ na terytorium samozwañczych republik, co mo¿e byæ pocz¹tkiem szerszej inwazji, zw³aszcza, ¿e ich granice nie s¹ oczywiste. Czêœæ tych terenów jest w rêkach separatystów, a czêœæ kontroluj¹ wojska ukraiñskie. Uznanie niepodleg³oœci republik poprzedzi³o transmitowane w Rosji na ¿ywo godzinne przemówienie Putina, który stwierdzi³, ¿e zdecydowa³ siê na ten krok na skutek trwaj¹-
cej od wielu lat ekspansji NATO na wschód i obietnicy z³o¿onej Ukrainie, ¿e tak¿e i ona w przysz³oœci zostanie przyjêta do tego sojuszu. W swoim przemówieniu Putin mówi³, ¿e jego zdaniem ca³a Ukraina to pañstwo sztuczne, które przez NATO i USA u¿ywane jest jako wehiku³ do os³abiania, a w d³u¿szej perspektywie do zniszczenia Rosji. Decyzja Putina jest ra¿¹cym naruszeniem prawa miêdzynarodowego, w tym tak¿e postanowieñ, do których przestrzegania zobowi¹za³a siê sama Rosja. W 1994 roku, podczas konferencji w Budapeszcie, dosz³o do podpisania memorandum na mocy którego Ukraina, przekaza³a Rosji posowieck¹ broñ nuklearn¹, w zamian za co Rosja zobowi¹za³a siê do respektowania suwerennoœci i integralnoœci terytorialnej Ukrainy. Unia Europejska i USA maj¹ w zwi¹zku z tym zamiar wprowadziæ sankcje gospodarcze wobec samozwañczych republik. Na razie nie bêd¹ one jeszcze na skalê zapowiadan¹ w przypadku pe³nej wojskowej inwazji. Sytuacja mo¿e jednak szybko siê zmieniæ. Niemcy na przyk³ad ju¿ teraz wstrzyma³y proces oddawania do u¿ytku Nord Stream 2. Zasadnicze pytanie brzmi jednak co dalej? Czy trwaj¹ce od wielu tygodni próby dyplomatycznego rozwi¹zania konfliktu wokó³ Ukrainy maj¹ jeszcze sens? í6
l 24 lutego 2022 r. – Rosja zaatakowa³a Ukrainê
Boles³awiec - coœ wiêcej ni¿ sprzeda¿ Z Ann¹ Krejci, w³aœcicielk¹ Surroundings Polish Pottery&Design w Luoisville w Kentucky o mi³oœci do ceramiki, wspieraniu polskiej kultury, kluczu do sukcesu i sile kobiet rozmawia Katarzyna Zió³kowska. Twoje ¿ycie zawodowe wype³nia ceramika, ale nie by³o tak zawsze? Moim pierwszym zawodem by³o pielêgniarstwo. Skoñczy³am Liceum Medyczne w Gdyni jako pierwsza studentka na roku ze wszystkimi mo¿liwymi wyró¿nieniami. Ale rok 1994 by³ okropnym czasem dla pielêgniarstwa. Nie by³o pieniêdzy na wyp³aty dla reformowanego sektora medycznego. Pielêgniarki mia³y pensje wyp³acane raz na dwa- trzy miesi¹ce. Pod wzglêdem finansowym by³o trudno, ale na swojej drodze spotka³am wspania³ych ludzi. Moj¹ profesork¹ etyki w szkole pielêgniarskiej by³a wspó³pracownica doktora Korczaka. Doktor wypchn¹³ j¹ z wagonu poci¹gu podczas ewakuacji ¿ydowskiego sierociñca w Krakowie – dziêki temu ocala³a. Z kolei mój profesor farmakologii mia³ odznaczenie papieskie za pomoc w przerzucaniu dzieci ¿ydowskich do innych czêœci Europy. Maj¹c takie wzorce humanizm i szacunek do drugiego cz³owieka nabieraj¹ g³êbszego znaczenia.
l Anna Krejci
Sk¹d wiêc przygoda z ceramik¹? Ta przygoda rozpoczê³a siê tak naprawdê w Stanach Zjednoczonych. Przylecia³am tutaj w wieku 29 lat. 12 lutego 2014 roku za³o¿y³am firmê Surroundings Design
zajmuj¹c¹ siê projektowaniem wnêtrz. To by³a moja pasja, mój powrót do polskoœci, coœ czego mi bardzo brakowa³o. 10-go wrzeœnia otworzy³am sklep Surroundings. Odnawia³am i dekorowa³am stare domy. Dawa³o mi to ogromn¹ radoœæ i satysfakcjê. Jeœli chodzi o wnêtrzarstwo, to zawsze mia³am w ofercie troszeczkê Boles³awca. Jak zaprojektowa³am komuœ ³adn¹ kuchniê to wiedzia³am, ¿e trzeba do niej coœ porz¹dnego i niebanalnego wstawiæ. Kiedy moi klienci pokazywali mi rzeczy z Ikei mówi³am im – „Mam dla was coœ lepszego.” Biznes zacz¹³ siê rozwijaæ, pojawia³o siê coraz wiêcej klientów, a¿ w 2016 roku przysz³o za³amanie rynku. Spowodowa³o, ¿e do sklepu prawie nikt nie przychodzi³. Uda³o ci siê jednak ten kryzys pokonaæ. Stwierdzi³am, ¿e muszê byæ bardziej elastyczna. Wpada³am na pomys³ organizowania temantycznych spotkañ dla kobiet. Jedna z moich kole¿anek sprzedawa³a kosmetyki, a jej firma mia³a bardzo dobry marketing. Du¿¹ uwagê przyk³adali do transmisji online. Zaczê³am to ogl¹daæ i pewnego dnia sama zrobi³am lajfa – „Czeœæ tu Ania Surroundings Design” i pokaza³am, co w naszej ofercie mamy. í8
2
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
www.kurierplus.com
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
www.kurierplus.com
3
Zima w Centrum
Polonijne dzieci, dziêki inicjatywie Rady Dyrektorów CP-S, mi³o spêdzaj¹ wolny czas podczas ferii zimowych. Ta najwiêksza polonijna organizacja spo³êczno – kulturalna zorganizowa³a zimowy wypoczynek dla najm³odszych. Dziêki zaanga¿owaniu Bo¿eny Konkiel sekretarza CPS oraz Joannie Mrzyk – koordynatorce do spraw wydarzeñ w Centrum
Polsko S³owiñskim dzieci pod okiem nauczycielki Ewy Gindorowicz oraz Ewy Marii Wêglarz aktywnie spêdzaj¹ ferie zimowe. Oprócz zajêæ ruchowych i muzycznych maj¹ zajêcia malarskie. Prace artystyczne z dzieæmi prowadzi Ewa Maria Wêglarz. Dzieci otrzymuj¹ ciep³y posi³ek przygotowany przez panie z kuchni z klubu Seniora „Krakus”. ZDJÊCIE AGNIESZKA GRANATOWSKA
Ma³gorzata Ko¿uchowska w Nowym Jorku Serdecznie zapraszamy na pokazy filmu „Wyszyñski – zemsta czy przebaczenie” z udzia³em aktorki Ma³gorzaty Ko¿uchowskiej graj¹cej rolê siostry Czackiej. Sobota, 26 lutego 2022 Sacred Heart Roman Catholic Church, 531 Washington Ave, South Amboy, NJ. Spotkanie z Ma³gorzat¹ Ko¿uchowsk¹ i pokaz filmu godz. 18:30. Niedziela 27 lutego 2022 Koœció³ œw. Alojzego, 382 Onderdonk Ave, Ridgwood NY. Spotkanie z aktork¹: godzina 16:00. Projekcja filmu godzina 17:00
Z g³êbokim ¿alem zawiadamiamy, ¿e 18 lutego 2022 zmar³ Dodatkowe informacje tel. 908 708 0440
Instytut Józefa Pi³sudskiego w Ameryce 138 Greenpoint Ave., Brooklyn NY 11222 Z okazji Narodowego Dnia Pamiêci „¯o³nierzy Wyklêtych” zapraszamy na spotkanie online z prof. Krzysztofem Szwagrzykiem i mec. Ann¹ Szel¹g pt. „Powracamy po Swoich”. 5 marca, 2022 (sobota) godzina 14:00 Nasi goœcie przedstawi¹ prace Biura Poszukiwañ i Identyfikacji Instytutu Pamiêci Narodowej i opowiedz¹ o poszukiwaniach tajnych miejsc pochówku ofiar re¿imu komunistycznego i o pracach ekshumacyjnych m.in. na „£¹czce” na warszawskim Cmentarzu Wojskowym na Pow¹zkach. Dziêki pracy zespo³u uda³o siê odnaleŸæ i zidentyfikowaæ szcz¹tki dowódców podziemia niepodleg³oœciowego. mjr. Zygmunta Szendzielarza „£upaszki” mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, a tak¿e ostatniego dowódcy NSZ pp³k. Stanis³awa Kasznicy. Prace poszukiwawcze prowadzone s¹ równie¿ na S³u¿ewcu oraz na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie, na OpolszczyŸnie, gdzie poszukiwani s¹ ¿o³nierze Henryka Flamego „Bartka”, w Bia³ymstoku, w Rzeszowie, na Cmentarzu Garnizonowym w Gdañsku, gdzie we wrzeœniu 2014 roku zosta³y odnalezione m.in. szcz¹tki Danuty Siedzikówny „Inki”. Rejestracja wymagana: https://us06web.zoom.us/webinar/register/WN_ZHUC7s9hQMGOfG_htOg8AA
tel.: 212-505-9077
NEW YORK • PENNSYLVANIA • CONNECTICUT • NEW JERSEY • MASSACHUSETTS
KURIER P L U S
P O L I S H
W E E K L Y
M A G A Z I N E
redaktor naczelny
Zofia Doktorowicz-K³opotowska ki
Chester Tobiasz aktywny i wieloletni cz³onek chórów. Jego pasj¹ by³ œpiew. Od 12 lat by³ cz³onkiem chóru Angelus. Pozostanie w naszej pamiêci jako g³êboki patriota, zawsze pogodny i przyjacielski.
Rodzinie i bliskim sk³adamy serdeczne wyrazy wspó³czucia. Czeœæ Jego pamiêci!
Kole¿anki i koledzy z chóru Angelus
e-mail: office@pilsudski.org
sta³a wspó³praca
Maria Bielski, Andrzej Józef D¹browski, Ma³gorzata Ka³u¿a, Czes³aw Karkowski, Krzysztof K³opotowski, Bo¿ena Konkiel, Weronika Kwiatkowska, Jolanta Szczepkowska, Katarzyna Zió³kowska
fotografia
Kurier Plus, Inc. Adres: 145 Java Street
wydawcy
Tel: (718) 389-3018 (718) 389-0134 E-mail: kurier@kurierplus.com Internet: www.kurierplus.com
Zosia ¯eleska-Bobrowski John Tapper Zofia Doktorowicz-K³opotowska Adam Mattauszek
Brooklyn, NY 11222
Redakcja nie odpowiada za treœæ og³oszeñ.
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
4
www.kurierplus.com
Na drogach Prawdy Bo¿ej
Ks. Ryszard Koper
Poznaæ wartoœæ cz³owieka Nie ma drzewa dobrego, które by wydawa³o z³y owoc, ani te¿ drzewa z³ego, które by dobry owoc wydawa³o. Po w³asnym owocu bowiem poznaje siê ka¿de drzewo; nie zrywa siê fig z ciernia ani z krzaka je¿yny nie zbiera siê winogron. Dobry cz³owiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a z³y cz³owiek ze z³ego skarbca wydobywa z³o. Bo z obfitoœci serca mówi¹ jego usta. (£k 6, 43-45)
H
enry Codman Potter by³ siódmym biskupem Koœcio³a Episkopalnego w Nowym Yorku. Pewnego razu odbywa³ podró¿ do Europy na pok³adzie du¿ego liniowca. Po wejœciu do kabiny okaza³o siê, ¿e ma j¹ dzieliæ z innym pasa¿erem. Po przyjrzeniu siê swemu towarzyszowi podró¿y, wróci³ do biura na statku i zapyta³, czy móg³by przechowaæ w sejfie swój zloty zegarek i inne kosztownoœci. Wyjaœni³, ¿e w zasadzie nigdy tego nie robi, ale spotka³ mê¿czyznê, który swoim wygl¹dem nie budzi zaufania. Urzêdnik zgodzi³ siê na przyjêcie kosztownoœci i doda³: „Wspó³lokator ksiêdza biskupa, by³ tu nie tak dawno i zdeponowa³ wszystkie swoje kosztownoœci w sejfie z tego samego powodu”.
J
ak¿e czêsto os¹dzamy cz³owieka bardzo powierzchownie, po jego wygl¹dzie. Jeœli ktoœ mówi, ¿e nie ocenia ludzi, to tak do koñca nie mówi prawdy. Wystarczy, ¿e na ulicy spotka cz³owieka wa¿¹cego 180 kilogramów od razu pojawia siê ocena – ale to grubas. Oceniamy cz³owieka na wielu p³aszczyznach. Ta wizualna jest naj³atwiejsza, ale bardzo powierzchowna, czêsto myl¹ca i krzywdz¹ca. Prawdziwa wartoœæ cz³owieka kryje siê wiele g³êbiej ni¿ siêga nasz wzrok, g³êbiej nawet ni¿ ocena wed³ug kryteriów intelektualnych, kulturowych. Jednak ostateczn¹ wartoœæ cz³owieka poznajemy przyk³adaj¹c miarê wiecznoœci. W tej perspektywie oceniania musimy uwzglêdniæ s³owa Chrystusa: „Nie s¹dŸcie, a nie bêdziecie s¹dzeni”. A jeœli zabieramy siê za ocenianie drugiego cz³owieka, to winniœmy u¿ywaæ Chrystusowej miary, która jest bezgraniczna mi³oœæ. Takie ocenianie pomaga dostrzec wartoœæ cz³owieka zobaczyæ kim on jest, ale bez os¹dzania go i potêpiania – to trzeba zostawiæ Bogu.
B
iblijny autor w Ksiêdze M¹droœci podpowiada, jak rozpoznaæ prawdziw¹ wartoœæ cz³owieka. Nie bierze on pod uwagê zewnêtrznego wygl¹du, ale jego wypowiedzi: „Piec poddaje próbie naczynia garncarza, a sprawdzianem cz³owieka jest jego wypowiedŸ”. Tak ³atwo rozpoznaæ m¹droœæ i wartoœæ cz³owieka s³uchaj¹c jego mowy. Czasami lepiej by³oby dla niektórych zastosowaæ siê do rady Marka Twaina: „Lepiej milczeæ, nara¿aj¹c siê na podejrzenie o g³upotê ni¿ odezwaæ siê i rozwiaæ wszelkie w¹tpliwoœci”. Cz³o-
wiek w swojej przebieg³oœci mo¿e wywin¹æ siê i temu kryterium oceny. Tak piêknie i sugestywnie mówi, ¿e wydaje siê nieskazitelny. A tymczasem jego piêkne s³owa nie przek³adaj¹ siê na dobre czyny.
cj¹ owocowania powy¿szymi darami jest uprzejmoœæ. Jest ona oznak¹ nie tylko naszej kultury osobistej, lecz tak¿e szacunku wobec Chrystusa, którego dostrzegamy w bliŸnich. Ten owoc naszego ¿ycia mo¿emy dostrzec w ¿yczliwym uœmiechu i prostych s³owach, jak proszê, przepraszam, dziêkujê.
D
latego autor biblijny w pierwszym czytaniu podaje drugie kryterium rozpoznania wartoœci cz³owieka: „Jak o uprawie drzewa œwiadczy jego owoc, tak mowa o zamyœle serca cz³owieka”. Po owocach, czynach poznajemy cz³owieka. Ewangelia na dzisiejsz¹ niedzielê kontynuuje tê myœl: „Nie ma drzewa dobrego, które by wydawa³o z³y owoc, ani te¿ drzewa z³ego, które by dobry owoc wydawa³o. Po w³asnym owocu bowiem poznaje siê ka¿de drzewo; nie zrywa siê fig z ciernia ani z krzaka je¿yny nie zbiera siê winogron”. Mo¿na piêknie mówiæ, mo¿na opowiadaæ, ile to dobra w ¿yciu zaczyniliœmy, ale ostatecznym kryterium naszej wartoœci bêd¹ dobre czyny, czyli owoce jakie wydajemy. Z tym biblijnym nauczaniem wspó³gra nasze codzienne doœwiadczenie. Wspó³czesny pisarz amerykañski Nicholas Sparks napisa³: „W ¿yciu trafisz nieraz na ludzi, którzy mówi¹ zawsze odpowiednie s³owa w odpowiedniej chwili. Ale w ostatecznym rozrachunku musisz ich s¹dziæ po czynach. Licz¹ siê czyny, nie s³owa”.
K
iedyœ staniemy przed „lustrem” i zobaczymy swoj¹ wartoœæ. O tym momencie wzruszaj¹co i piêknie nie tak dawno napisa³ w swoim liœcie papie¿ emeryt Benedykt XVI: „Wkrótce stanê przed ostatecznym Sêdzi¹ mojego ¿ycia. Choæ, patrz¹c wstecz na moje d³ugie ¿ycie, mogê mieæ wiele powodów do obaw i lêku, to jednak w duchu jestem radosny, poniewa¿ mocno wierzê, ¿e Pan jest nie tylko sprawiedliwym sêdzi¹, lecz tak¿e przyjacielem i bratem, który ju¿ sam cierpia³ z powodu moich niedostatków i dlatego jako sêdzia jest tak¿e moim obroñc¹ (Parakletem). W obliczu godziny s¹du, ³aska bycia chrzeœcijaninem staje siê dla mnie tak oczywista. Bycie chrzeœcijaninem daje mi poznanie, a nawet wiêcej, przyjaŸñ z Sêdzi¹ mojego ¿ycia i pozwala mi przejœæ z ufnoœci¹ przez mroczn¹ bramê œmierci. W tym kontekœcie ci¹gle przypomina mi siê to, co Jan mówi na pocz¹tku Apokalipsy: widzi Syna Cz³owieczego w ca³ej Jego wielkoœci i pada u Jego stóp jak martwy. Lecz On k³adzie na nim swoj¹ praw¹ rêkê i mówi: Przestañ siê lêkaæ! To ja…”.
J
W
sakramentach œwiêtym, a szczególnie w sakramencie chrztu i bierzmowania otrzymujemy szczególne dary Ducha œwiêtego, w mocy, których mo¿emy wydawaæ owoce godne wiecznoœci. Pisze o tym œw. Pawe³ w Liœcie do Galatów. Ca³e dzie³o stworzenia i naszego zbawienia podyktowane by³o mi³oœci¹. Dobrym owocem naszego ¿ycia bêd¹ dzie³a mi³oœci, która szuka dobra bliŸniego. Ten owoc implikuje nastêpny. Radoœæ wyp³ywa z mi³oœci, ze œwiadomoœci, ¿e Bóg ogarnia nas swoj¹ mi³oœci¹ i jest przy mnie nawet poœród cierpieñ i trudnoœci. To jest istota naszej radoœci. Nape³niony t¹ radoœci¹ niosê j¹ drugiemu cz³owiekowi. Nie ma autentycznej radoœci bez pokoju. Pokój rodzi siê w naszym sercu i jest œwiadectwem obecnoœci w nas Ducha Œwiêtego oraz Bo¿ego Królestwa. Ka¿dy z nas jest wezwany, aby rodziæ owoce pokoju, który przemienia relacje w rodzinie, s¹siedztwie, szkole czy pracy. Jeœli mamy w sobie Bo¿y pokój, to skutecznie mo¿emy go wnosiæ w relacje zwaœnionych stron: s¹siadów, kolegów i kole¿anek czy rodzin.
Œ
w. Pawe³ w Liœcie do Koryntia pisze, ¿e mi³oœæ jest cierpliwa. A zatem kolejnym owocem naszego ¿ycia jest cierpliwoœæ. Bywa, ¿e bardzo ³atwo przychodzi nam usprawiedliwiaæ w³asne niedoskona³oœci, lecz nie potrafimy tego uczyniæ wobec tych, którzy w jakikolwiek sposób zawinili wzglêdem nas. Zamiast siebie usprawiedliwiaæ, nale¿y pamiêtaæ, ¿e sam czêsto zawodzê. To pozwoli ze zrozumieniem spojrzeæ na bliŸniego. Konsekwen-
ak¿e piêknym owocem naszego ¿ycia jest dobroæ, która jest wynikiem zjednoczenia z Bogiem w naszym sercu. Ta dobroæ p³yn¹ca z serca jest wyczuwalna przez innych, tworzy wokó³ nas atmosferê dobroci, która przyci¹ga i daje radoœæ tym, którzy nas spotykaj¹ i nadaje nam piêkny tytu³: To dobry cz³owiek”. Œw. Brat Albert piêknie uj¹³ tê postawê dobroci: „Powinno siê byæ dobrym jak chleb, powinno siê byæ jak chleb, który dla wszystkich le¿y na stole, z którego ka¿dy mo¿e kês dla siebie ukroiæ i nakarmiæ siê, jeœli jest g³odny”. Owoce naszego ¿ycia bior¹ pocz¹tek w czystym sercu. Chrystus mówi: „B³ogos³awieni czystego serca, albowiem oni Boga ogl¹daæ bêd¹” To warunek zbawienia. Czystoœæ moralna, czystoœæ serca jest wolnoœci¹ od z³a, grzechu i podstêpu. Owoc ten wymaga pielêgnacji, a utracony odzyskania. Czystoœæ to autentyczne prze¿ywanie faktu, ¿e jestem œwi¹tyni¹ Ducha Œwiêtego, a ka¿da œwi¹tynia w swoim utrzymaniu wymaga wiele troski, starania i czasami poœwiêcenia. m
Zapraszamy na stronê Autora: www.ryszardkoper.com.pl
Katolicki Klub Dyskusyjny Zarz¹d Katolickiego Klubu Dyskusyjnego Œw. Jana Paw³a II zaprasza cz³onków klubu w niedzielê 27 lutego po mszy œw. o godz. 10:30 na spotkanie organizowane wspólnie z Hufcem Harcerstwa Polskiego. Temat spotkania: Dzieñ Myœli Braterskiej. Koœció³ Œw. Stanis³awa B. i M. 101 E 7 Str., Manhattan miêdzy 1 Av i Av A. Info: 718-437-6099
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
www.kurierplus.com
5
W jaki sposób oblodzony i niedostatecznie odœnie¿ony parking mo¿e doprowadziæ do procesu cywilnego Zima jest por¹ roku, w której temperatury zaczynaj¹ gwa³townie spadaæ, przynosz¹c czêsto mroŸn¹ i œnie¿n¹ aurê. Choæ w zimowym okresie œwi¹tecznym mo¿emy czuæ siê podekscytowani zbli¿aj¹cymi siê wyprawami do centrów handlowych po œwi¹teczne zakupy, to musimy jednak pamiêtaæ o tym, ¿e zmiany pogody mog¹ przynieœæ ze sob¹ niebezpieczne dla nas okolicznoœci. Mimo i¿ ¿yczyliœmy sobie, aby parkingi w centrach handlowych by³y odpowiednio oczyszczone i bezpieczne to jednak na owych parkingach dochodzi czêsto do wypadków. Niestety, zdarza siê, i¿ zmierzaj¹cy na zakupy do centrów handlowych odnosz¹ powa¿ne obra¿enia w wyniku poœlizgniêæ i upadków na lodzie pozostawionym na parkingu. Tego w³aœnie dotyczy³a niedawna sprawa, kiedy to nasza klienta upad³a na oblodzonej powierzchni parkingu centrum handlowego. Kobieta pozwa³a podmioty odpowiadaj¹ce za utrzymanie dobrego stanu parkingu, czyli w³aœciciela centrum handlowego, zarz¹dcê nieruchomoœci i dwóch najemców, którzy wspólnie korzystali z parkingu, na którym upad³a kobieta. Zarz¹dzaj¹cy nieruchomoœciami jest zazwyczaj odpowiedzialny za nadzorowanie funkcjonowania ca³ego centrum handlowego, co mo¿e obejmowaæ zapewnienie, ¿e teren jest utrzymywany w bezpieczny sposób. W odpowiedzi na pozew w³aœciciel nieruchomoœci, agent zarz¹dzaj¹cy i najemcy twierdzili, ¿e nie zostali poinformowani o oblodzonym parkingu. W Nowym Jorku na ogó³ uwa¿a siê, ¿e w³aœciciel nieruchomoœci jest odpowiedzialny za utrzymanie i kontrolê terenu, w tym przypadku, ca³ego centrum handlowego. Aby unikn¹æ odpowiedzialnoœci za wypadki typu poœlizgniêcie i upadek, w³aœciciel musi udowodniæ, ¿e nie zosta³ powiadomiony o niebezpiecznym stanie, który spowodowa³ obra¿enia. Mo¿e to byæ tzw. powiadomienie faktyczne, gdzie na przyk³ad pracownik, wzrokowo stwierdzi obecnoœæ lodu na parkingu. Mo¿e to byæ równie¿ tzw. powiadomienie konstruktywne, w którym zlodowacenie istnia³o przez wystarczaj¹co d³ugi okres, aby osoba odpowiedzialna za kontrolê terenu dowiedzia³a siê o tym i go usunê³a.
Œnieg i lód na parkingach s¹ zwykle usuwane przez p³ugi œnie¿ne i przez rozsypywanie na nich soli. Na podstawie faktów w tej sprawie w³aœciciel centrum handlowego, kierownik lub najemcy mog¹ argumentowaæ, ¿e dzia³ali prawid³owo, poniewa¿ sprz¹tnêli œnieg i lód z parkingu. Mog¹ równie¿ argumentowaæ, ¿e lód, na którym poœlizgnê³a siê i upad³a klienta, nnio przez wypadkiem, przez co nie mo¿na by³o go wczeœniej zauwa¿yæ i usun¹æ. Zazwyczaj pozwani, czyli w tym przypadku w³aœciciel centrum handlowego lub najemcy, aby oddaliæ sprawê z s¹du, musieliby równie¿ przedstawiæ pracownika, który stwierdzi³by, ¿e skontrolowa³ parking tu¿ przed wypadkiem i ¿e nie zauwa¿y³ œniegu ani lodu. Pozwani mog¹ równie¿ polegaæ na raportach klimatologicznych pokazuj¹cych, kiedy pada³ œnieg, i przez to argumentowaæ, ¿e nie mieli wystarczaj¹co du¿o czasu na uprz¹tniêcie. Lód na parkingu mo¿e powstaæ równie¿, kiedy œnieg siê topi i zamarza z powodu wahañ temperatury i jeœli te wahania wyst¹pi¹ w ci¹gu kilku godzin przed wypadkiem, s¹d mo¿e uznaæ, ¿e by³o za ma³o czasu, aby centrum handlowe mog³o uprz¹tn¹æ parking. W naszej sprawie wszyscy pozwani, czyli w³aœciciel centrum handlowego, kierownik i najemcy, argumentowali i wnioskowali o oddalenie pozwu. Jednak s¹d ni¿szej instancji odrzuci³ ich wnioski, a s¹d apelacyjny zgodzi³ siê z poszkodowan¹ powódk¹, ¿e centrum handlowe nie by³o w stanie ustaliæ, czy lód zosta³ za-
Chcê ci powiedzieæ...
Ojciec Pawe³ Bielecki
Najwa¿niejsze sprawy Nie piszê dzisiaj ¿e œwiat ma siê Ÿle. Chcê napisaæ, ¿e jutro Twój œwiat bêdzie lepszy. Dlaczego? Bo zmieniasz siebie. Z lêku, nie widzimy spraw, które s¹ na wierzchu. Od razu analizujemy to, co jest super g³êboko, a tymczasem to w³aœnie sprawy, które s¹ na wierzchu powinny byæ najpierw za³atwiane. Zastanów siê proszê co jest „Twoj¹ spraw¹ na wierzchu”? Czego nie widzisz? Co pomijasz w Twojej refleksji? Przed czym uciekasz? IdŸ w³aœnie do tych spraw na wierzchu, zmagaj siê z nimi najpierw… ale przede wszystkim odpowiedz sobie na pytanie co nimi jest? ¯yczê Ci spokoju w sercu, ¿eby zabraæ siê najpierw za to, co na wierzchu. Nie poddawaj siê! B¹dŸ proszê dobrej myœli! Poproœ dobrego Boga o œwiat³o… Trzymaj siê dzielnie kimkolwiek jesteœ Drogi Czytelniku!
m
uwa¿ony czy nie. Co za tym idzie, s¹d apelacyjny opar³ siê na zeznaniu poszkodowanej, która twierdzi³a, ¿e po upadku zaobserwowa³a „lód wokó³ siebie”. To stwierdzenie rodzi³o zatem pytanie, czy lód by³ widoczny. Jednak s¹d apelacyjny uzna³, ¿e centrum handlowe nie udowodni³o, ¿e lód uformowa³ siê zaraz przed zdarzeniem i ¿e zabrak³o mu czasu na jego usuniêcie z parkingu. Ten przypadek pokazuje, w jaki sposób w³aœciciel nieruchomoœci odpowiedzialny za utrzymanie i kontrolê parkingów pod k¹tem œniegu i zlodowaceñ musi spowodowaæ, by jego pracownicy zwracali uwagê na warunki wystêpuj¹ce po opadach œniegu. Nawet jeœli w centrach handlowych p³ugi œnie¿ne usuwaj¹ œnieg, to czêsto nie wracaj¹ w to samo miejsce i nie sprawdzaj¹ resztek pozostawionego œniegu lub lodu. Nie bior¹ równie¿ pod uwagê zmian temperatury, które mog¹ powodowaæ topnienie œniegu i jego ponowne zamarzanie, powoduj¹ce powstawanie oblodzenia. Jeœli poœlizgniesz siê i upadniesz na oblodzonym parkingu, pamiêtaj, ¿e wa¿ne jest, aby zrobiæ zdjêcie pokazuj¹ce miejsce, w którym upad³eœ. W ten sposób mo¿emy udowodniæ, ¿e centrum handlowe mia³o wystarczaj¹co du¿o czasu na uprz¹tniêcie wszelkich miejsc, na których pozostawa³ lód lub œnieg. Ponadto mo¿emy dokonaæ fachowej oceny miejsca wypadku. Dostarczaj¹c jednoczeœnie raporty pogodowe mo¿emy udowodniæ istniej¹ce za-
Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapraszamy do bezp³atnej konsultacji pod numerem telefonu 212-514-5100, emaliowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kancelarii na dolnym Manhattanie. Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie internetowej (www.plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu, który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.
The Platta Law Firm, PLLC 42 Broadway, Suite 1927, NY, NY 10004
www.plattalaw.com tel. 212 – 514 – 5100
gro¿enie i potwierdziæ, ¿e w³aœciciel nieruchomoœci mia³ wystarczaj¹co du¿o czasu, aby usun¹æ zlodowacenie z parkingu. m
122 Nassau Avenue, Brooklyn, New York 11222 tel. (718) 349-2300, fax: (718) 349-2332 e-mail: joannagwozdzlaw@gmail.com
Bardzo proszê o kontakt pod numer (718) 349-2300 aby umówiæ siê na bezp³atn¹ konsultacjê w celu omówienia Pañstwa sprawy. NIE POZWÓL, aby Twój maj¹tek przej¹³ dom starców, by Twoi najbli¿si byli pozbawieni spadku. NIE DOPUŒÆ, aby Twoje niepe³nosprawne dziecko straci³o œwiadczenia socjalne. PORADY W ZAKRESIE: v v v v v v v v
TESTAMENTY TRUSTS HOME CARE MEDICAID NURSING HOME MEDICAID POWER OF ATTORNEY HEALTH CARE PROXY PRAWO SPADKOWE NIERUCHOMOŒCI
6
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
Pe³zaj¹ca inwazja í1 Teoretycznie rozmowy mog¹ siê wci¹¿ toczyæ, tyle ¿e ich powodzenie jest coraz mniej prawdopodobne. Taktyk¹ Rosji jest najwyraŸniej pe³zaj¹ca inwazja. Bez spektakularnych ataków, bez bombardowañ i bez wielu tysiêcy ofiar przewidywanych przez USA. Powolne przejmowanie Ukrainy i rozci¹ganie rosyjskiej w³adzy na zajmowanych terenach poprzez separatystów. Zachód nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie jakie konkretnie posuniêcie ze strony Rosji powinno wywo³aæ ostre sankcje i ostateczne przyciœniêcie do muru Putina. Frustracjê w zwi¹zku ze stosunkowo miêkk¹ postawa wobec Rosji wyra¿a³ niedawno prezydent Ukrainy Wo³odymyr Ze³enski. Na konferencji poœwiêconej bezpieczeñstwu w Europie, która odby³a siê w Monachium jeszcze przed decyzj¹ prezydenta Rosji, pyta³ on wprost: „na co wci¹¿ czekacie?” „Sankcje nie bêd¹ dla nas przydatne kiedy ukraiñska gospodarka zacznie siê waliæ i kiedy czêœæ naszego kraju znajdzie siê pod okupacj¹” – mówi³ Ze³enski. Wahania zachodu w spawie sankcji wynikaj¹ g³ównie z obaw przed ich kon-
Widziane z Providence...
sekwencjami. Odczuje je ca³y œwiat, choæ ich dotkliwoœæ nie bêdzie równomiernie roz³o¿ona. Powody do niepokoju mo¿e mieæ przede wszystkim Europa. 40 proc. gazu ziemnego i 25 proc. ropy naftowej zu¿ywanej w Europie pochodzi dziœ z Rosji. Ju¿ teraz sama tylko obawa o utratê tych dostaw powoduje gwa³towny wzrost kosztów energii elektrycznej i paliwa. Co bêdzie kiedy Rosja w odpowiedzi na sankcje zakrêci kurek? Problemem jest nie tylko gaz i ropa. Rosja jest wielkim eksporterem zbó¿, w tym najwiêkszym na œwiecie dostawc¹ pszenicy. Niektóre kraje jak np. Ukraina, Turcja, czy Egipt niemal w ca³oœci zale¿¹ od tych dostaw. Perturbacje na tym rynku spowodowa³yby dalszy wzrost cen ¿ywnoœci i coraz wy¿sz¹ inflacjê. Rosja jest równie¿ wa¿nym eksporterem surowców jak np. nikiel, ma te¿ powa¿ny udzia³ w eksporcie aluminium, jest wreszcie znacz¹cym rynkiem zbytu dla zachodniego eksportu. Pe³ne konsekwencje sankcji s¹ wiêc trudne do przewidzenia, ale z pewnoœci¹ bêd¹ daleko id¹ce.
Tomasz Bagnowski
Œciemnianie oœwiatowe
S¹d Najwy¿szy zgodzi³ siê rozpatrzyæ skargê na rasistowskie zasady przyjmowania na studia w Uniwersytecie Harvarda. Organizacja aplikantów azjatyckich zarzuca najlepszej uczelni œwiata dyskryminacjê Azjatów. Maj¹ za dobre wyniki. Harvard woli czarnych. Co prawda maj¹ gorsze oceny szkolne i rezultaty testów, jednak uczelnia s¹dzi, ¿e nale¿y im siê zadoœæuczynienie za niewolnictwo i dyskryminacjê przez bia³ych, ju¿ po wyzwoleniu niewolników.
Postêpowanie Harvardu jest sprzeczne z d¹¿eniem do doskona³oœci, jakie obowi¹zuje elitê umys³ow¹. Jest tak¿e nielegalne. Konstytucja gwarantuje wszystkim mieszkañcom równ¹ ochronê przez prawo. Z kolei historyczna ustawa o prawach obywatelskich zakazuje dyskryminacji rasowej w programach i dzia³aniach, które otrzymuj¹ pomoc pieniê¿n¹ z rz¹du federalnego. Ustawa przyjêta w 1964 r. by³a prze³omem w walce o równouprawnienie Afro-Amerykanów. Ale dzisiaj obóz postêpu ¿¹da nie tyle równoœci, ile przywilejów dla czarnych w przyjêciach na studia, do pracy, w awansach, pomimo ni¿szych kwalifikacji ni¿ maj¹ biali czy Azjaci. Dziennik The Wall Street Journal zamieszcza podsumowanie programu warsztatów o wprowadzaniu równoœci rasowej. Podstawê artyku³u stanowi przejêtych sto godzin nagrañ wideo z takich zajêæ. Prowadzi je Konferencja Krajowego Stowarzyszenia Szkó³ Niezale¿nych dla Ludzi Kolorowych, obejmuj¹ca 6000 szkó³ prywatnych. Nauczycielom wpaja siê rasow¹ propagandê. Na zajêciach dowiaduj¹ siê, ¿e jedynym sposobem osi¹gniêcia równoœci i sprawiedliwoœci jest usuniêcie wszelkich przejawów kultury dominacji bia³ych. Nale¿y zwalczaæ d¹¿enie do doskona³oœci, punktualnoœæ, pilnoœæ, uk³adnoœæ, kult s³owa pisanego, postêp, obiektywizm, dyscyplinê, indywidualizm, kapitalizm, liberalizm. Na tym ma polegaæ „dekolonizacja myœlenia w kulturze bia³ego panowania”. Te zajêcia to horror nie tylko edukacyjny. Wprost niewiarygodne, ¿e istniej¹ dzia³acze oœwiatowi, którzy wcielaj¹ w ¿ycie program og³upiania uczniów. Zwalcza on
www.kurierplus.com
wszystko, co jest podstaw¹ kszta³cenia umys³u i charakteru. Wszystko co sprawi³o wielki postêp cywilizacji ludzkiej. Szko³y prywatne – stwierdza dziennik – ju¿ nie maj¹ skupiaæ siê przede wszystkim na uczeniu krytycznego myœlenia, pobudzaniu ciekawoœci intelektualnej i nagradzaniu niezale¿noœci umys³owej. Ich nowa misja polega na wyszkoleniu aktywistów, którzy poprowadz¹ szar¿ê przeciwko podstawom spo³eczeñstwa. Przypomina to Czerwon¹ Gwardiê w Chinach podczas rz¹dów Mao Tse Tunga. Niebezpieczeñstwo siêga znacznie dalej, ni¿ szko³y prywatne. Ten sam program pod has³ami ró¿norodnoœci, równoœci i sprawiedliwoœci, zdobywa wp³yw w edukacji publicznej, w korporacjach, w rz¹dzie federalnym, wojsku i na uniwersytetach musi byæ porzucony dla dobra naszych dzieci i przysz³oœci kraju Œwiat akademicki nie tylko w USA, lecz równie¿ w Kanadzie pragnie sprawiedliwoœci rasowej ale psuje ¿ycie umys³owe. Tak s¹dzi popularny na prawicy myœliciel Jordan Peterson. Kilka tygodni temu zrezygnowa³ z do¿ywotniej profesury na Uniwersytecie Toronto. Jest „persona non grata” dla lewicy. Nawet najlepsi jego studenci nie mog¹ dostaæ pracy naukowej bo s¹ przez niego wykszta³ceni. Co gorsza, na swoje nieszczêœcie to heteroseksualni, biali mê¿czyŸni. Zaœ bie¿¹ca ideologia lewicy nakazuje ró¿nicowanie, równoœæ i w³¹czanie wykluczonych. Popiera czarnych, kolorowych oraz pierwotnych mieszkañców kontynentu. Dla bia³ych nie ma wiele miejsca. Profesor Peterson wstydzi siê za kolegów, którzy godz¹ siê na szkolenie we wra¿liwoœci rasowej i przeciwko przes¹dom. Prowadz¹ je niekompetentni urzêdnicy z dzia³ów kadr wy¿szych uczelni. Niestety taki trening jest warunkiem, ¿eby znaleŸæ siê w komisjach przyjmuj¹cych do pracy. W œwiecie akademickim konserwatyzm uchodzi za psychopatologiê. Jakie bêd¹ skutki, kiedy wejd¹ w ¿ycie absolwenci uczelni skorumpowani przez ideologiê? – martwi siê profesor Peterson. Tylko czy nie jest ju¿ za póŸno na odwrócenie tej katastrofy?
Adam Sawicki
Kazimierz Wierzbicki
Kasa czy suwerennoϾ ? Donald Tusk
16 lutego Trybuna³ Sprawiedliwoœci Unii Europejskiej (TSUE) og³osi³ wyrok w sprawie mechanizmu „pieni¹dze za praworz¹dnoœæ”, który uzale¿nia wyp³atê unijnych pieniêdzy od praworz¹dnoœci w danym pañstwie. TSUE oddali³ skargê Polski i Wêgier z marca 2021 r. w sprawie mechanizmu warunkowoœci. Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen stwierdzi³a, ¿e przyjmuje orzeczenie TSUE z zadowoleniem i zapowiada, ¿e KE „bêdzie dzia³aæ z determinacj¹”. Fundusze bêd¹ wiêc wstrzymywane za ka¿d¹ niesubordynacjê, która na razie odbywa siê na polu wy³¹cznie ideologicznym i uznaniowym. Uzasadnienie decyzji w sprawie Polski i Wêgier nie jest przekonuj¹ce. Przepisy wprowadzone przez TSUE mówi¹, ¿e procedury zwi¹zane z mechanizmem praworz¹dnoœci mog¹ byæ u¿yte wy³¹cznie wtedy, gdy wyst¹pi³ skutek w postaci nienale¿ytego zarz¹dzania finansami lub istnieje udowodnione powa¿ne ryzyko powstania takiej sytuacji. Przejrzystoœæ wydawania œrodków unijnych przez Polskê nigdy nie budzi³a powa¿nych zastrze¿eñ. Odwrotnie, polski system wolny jest od patologii w odró¿nieniu od wielu pañstw. Postêpowanie na mocy rozporz¹dzenia o praworz¹dnoœci, musia³oby znaleŸæ poparcie obejmuj¹ce minimum 55 proc. pañstw cz³onkowskich reprezentuj¹cych przynajmniej 65 proc. ogó³u ludnoœci. Nie musi to byæ wcale takie oczywiste wobec zmieniaj¹cej siê dynamicznie sytuacji politycznej na kontynencie. Gdyby jednak nawet tak siê sta³o, polski rz¹d mo¿e zaskar¿yæ takie dzia³ania do TSUE. * Sytuacjê z zamro¿onymi funduszami chce wykorzystaæ lider PO Donald Tusk, który wyst¹pi³ w filmiku na YouTubie z banknotem euro oraz drewnianymi paletami. By³y premier powiedzia³: „Moi drodzy, to jest banknot 50 euro, znacie go. Na nasze to bêdzie trochê ponad 200 z³otych. Na tej palecie, na tej jednej palecie jest 18 milionów euro. Teraz wyobraŸcie sobie 3222 takie palety. One wype³niaj¹ ca³y stadion. Dlaczego o tym mówiê? Bo te palety to jest 58 mld euro. To w³aœnie takie pieni¹dze, trudne do wyobra¿enia, czekaj¹ na Polskê, czekaj¹ na Polaków w Europie”. Tu warto wspomnieæ, ¿e Tusk zapomnia³ powiedzieæ, i¿ nie jest to ca³kowicie darowizna, poniewa¿ czêœæ tych pieniêdzy stanowi¹ po¿yczki. Za rz¹dów PO partia Tuska b³yskawicznie wdra¿a³a najbardziej szkodliwe dla Polski dyrektywy i nie sprawia³a najmniejszych k³opotów na scenie europejskiej. Problem siê zacz¹³, gdy straci³a w³adzê, a rz¹dy przejê³a w wyniku wolnych i demokratycznych wyborów prawica. Teraz siê okazuje, ¿e w imiê rzekomej unijnej praworz¹dnoœci demokracja i wolnoœæ wyboru nie maj¹
¿adnego znaczenia. Wa¿niejsze jest nadwyrê¿one i naci¹gniête unijne prawo. Szanta¿ finansowy wisi nad Polsk¹ ju¿ wiele lat. Teraz zaczyna byæ wdra¿any. Mo¿na powiedzieæ, ¿e Bruksela próbuje przekonaæ Polaków mówi¹c – dostaniecie pieni¹dze, ale z dodatkiem Tuska. * Polsce zarzuca siê nie tylko „bezprawne” zmiany w systemie s¹downictwa, lecz równie¿ ³amanie praw i swobód obywatelskich. Takie stanowisko mo¿na nazwaæ szczytem hipokryzji, gdy¿ wolnoœæ s³owa, mediów i zgromadzeñ ma siê lepiej nad Wis³¹ ni¿ w wielu krajach UE. Wiêkszoœæ prasy jest w rêkach wydawców stoj¹cych na pozycjach antyrz¹dowych. Opozycjê popiera bardzo wp³ywowa i zasobna stacja telewizyjna TVN. Organizacje przeciwne polityce obozui w³adzy przeprowadzaj¹ czêsto pochody i wiece, na których dochodzi czasami do atakowania funkcjonariuszy porz¹dku publicznego lub osób uczestnicz¹cych w kontrmanifestacjach. Takie incydenty bardzo rzadko trafiaj¹ do s¹dów, a je¿eli ju¿ zapadaj¹ jakieœ wyroki za ewidentne ³amanie prawa s¹ one niezwykle ³agodne. Czêœæ komentatatorów twierdzi, ¿e Brukseli nie chodzi nawet o praworz¹dnoœæ. Chodzi o to, ¿e Polska i Wêgry sprzeciwiaj¹ siê budowie pañstwa europejskiego. Kraje te popieraj¹ zwi¹zek niezale¿nych narodów, z których ka¿dy uznaje swoj¹ konstytucjê za najwy¿sze prawo. Wydaje siê, ¿e sprawa reformy s¹downictwa jest tylko pretekstem do zmuszenia Polski do pos³uszeñstwa. W innych krajach aparat sprawiedliwoœci posiada elementy podobne do tych, które proponuje siê w Polsce. Przyk³adowo w Niemczech Krajowa Rada S¹downictwa jest powo³ywana w ca³oœci przez polityków, a nie sêdziów. Byæ mo¿e nie chodzi tu o praworz¹dnoœæ, lecz o szeroko pojêt¹ „równoœæ”. Mówi¹ zreszt¹ o tym lewicowi deputowani w Parlamencie Europejskim. Za kilka lat Polska mo¿e byæ znowu pozbawiona funduszów z Brukseli, je¿eli np. sprzeciwi siê adoptowaniu dzieci przez pary homoseksualne. Sprawê szanta¿u finansowego oraz ingerowania w wewnêtrzne sprawy Polski przez urzêdników UE oceni³ niedawno znany dziennikarz i publicysta Bronis³aw Wildstein, który zaznaczy³: „Europejski establishment, posi³kuj¹c siê instytucjami unijnymi, chce przeprowadziæ rewolucjê. Jej ofiar¹ padnie nie tylko nasza niepodleg³oœæ i wolnoœæ, ale tak¿e szanse rozwoju. Musimy przeciwstawiaæ siê temu wszelkimi mo¿liwymi œrodkami, które daj¹ nam jeszcze unijne instytucje. Równoczeœnie musimy zdaæ sobie sprawê, ¿e w nied³ugim czasie perspektywa wyjœcia z UE mo¿e byæ dla nas jedynym akceptowalnym rozwi¹zaniem i ratunkiem”. Wildstein podkreœla, ¿e bêdzie to trudne do przeprowadzenia, jednak¿e w³¹czenie tej sprawy do rzeczowej dyskusji jest niezbêdne.
Kazimierz Wierzbicki
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
www.kurierplus.com
7
Kartki z przemijania Bojê siê totalnej wojny. Putin jest cynikiem gotowym na wszystko. Bardzo wielu Rosjan tak¿e, bo wierz¹ mu i kochaj¹ go bezgranicznie. Mimo, i¿ widz¹ swoje zapóŸnienie cywilizacyjne, czuj¹ siê wielcy i chc¹ byæ mocarstwem dyktuj¹cym œwiatu swoje warunki. Wierz¹ w panslawistyczn¹ misjê swego kraju, d¹¿¹c¹ do skupienia pod zarz¹dem Kremla, jeœli ju¿ nie wszystkich S³owian, to przynajmniej S³owian Wschodnich, czyli Rosjan, Ukraiñców i Bia³orusinów. Zachód dopiero teraz zaczyna dostrzegaæ prawdziwe oblicze Rosji. I wci¹¿ nie widzi go dok³adnie. Chcia³by j¹ nadal kochaæ, ale teraz nie mo¿e. Musi poczekaæ, musi przeczekaæ. Dotychczas wykazywana naiwnoœæ, podszyta fascynacj¹ przeplatan¹ strachem, nie przynios³a temu¿ Zachodowi ¿adnych konkretnych zwyciêstw nad Rosj¹ ani pog³êbionej wiedzy o niej samej. Sk¹din¹d ta¿ Rosja tej¿e wiedzy tak¿e nie ma. By³ car, teraz jest Putin. To jej wystarcza. Nieliczna opozycja praktycznie nie ma ¿adnego znaczenia.
$
Piszê te „Kartki” 21 lutego, w Miêdzynarodowym Dniu Jêzyka Ojczystego, pora zatem na garœæ reflesji, jakie k³êbi¹ mi siê w g³owie na ten temat. Nieweso³ych, bo niechlujstwo w tej mierze jest coraz wiêksze. Tak¿e w mowie tych, którzy mieni¹ siê gor¹cymi patriotami i chodz¹ na Marsze Niepodleg³oœci. Wiêkszoœæ rodziców, nauczycieli, katechetów i ksiê¿y nie zwraca uwagi, jakim jêzykiem mówi¹ ich dzieci i uczniowie. Rzadko ich poprawiaj¹. O coraz wiêkszej wulgaryzacji jêzyka pisa³em ju¿ wiele razy, nie doznaj¹c ¿adnego wsparcia ze strony redakcji, kolegów po piórze i czytelników. Dos³ownie – ¿adnego! SnadŸ nie widz¹ problemu. Kiedy znajoma dyrektorka liceum oznajmi³a mi, ¿e nie ¿yczy sobie, ¿ebym jej podpowiada³, i¿ mówi siê W£¥CZAM i WY£¥CZAM, a nie „w³anczam” i „wy³anczam”, to poczu³em siê równie œmieszny jak Don Kichot z La Manchy. „Mówiê tak, jak mówi teraz wiêkszoœæ” – doda³a z naciskiem, zatem ju¿ nie mia³em odwagi powiedzieæ, ¿e jej „dzieñ dzisiejszy” to mas³o maœlane, podobnie jak „tylko i wy³¹cznie” oraz „fakty autentyczne”. Jestem ju¿ Ostatnim Mohikaninem, który naiwnie pyta, dlaczego: „Kaziu, Stachu, Zbychu, Franiu, Zdzichu” zamiast:
Andrzej Józef D¹browski
„Kazio, Stach, Staszek lub Staœ, Zbyszek, Franio, Zdzisio lub Zdziœ”? Czy¿by formy „Zbychu” lub „Zdzichu” by³y bardziej swojskie od niedawnych Zbyszków i Zdzisiów? O „ku... ch” zamiast przecinków i wielofunkcyjnym zwrocie „ja pie... lê” te¿ ju¿ pisa³em wielokrotnie. Tak¿e bez ¿adnego echa. Teraz za spraw¹ nienawiœci do PiS-u, ¿ywionej przez czêœæ polskiego spo³eczeñstwa, upowszechni³o siê s³owo „je... æ”. Z ekranu i ze scen leci coraz wiêcej tzw. miêsa, „bo tak dzisiaj mówi¹ Polacy” – jak zapewniaj¹ scenarzyœci, dramatopisarze i t³umacze”. Nierzadko bywa, ¿e do t³umaczenia np.”Hamleta” dosypuje siê „k... y” i j... nia”, by brzmia³o bardziej po naszemu. O wciórnoœci! To kto tê nasz¹ mowê bêdzie kszta³towa³, jak nie ludzie pióra, uczeni i nauczyciele? O jêzyku rapu ju¿ nie piszê, bo nie warto. To barbarzyñska podkultura. Kiedy dopominam siê o dykcjê i przes³anie, wiêkszoœæ rozmówców patrzy na mnie jak na mumiê, która przemówi³a.
$
Zbigniew Herbert w „Uwagach Pana Cogito przy stole nakrytym obrusem” – „Oczami duszy ju¿ widzê tych wszystkich, którzy degraduj¹, zaœmiecaj¹, wulgaryzuj¹ ojczyst¹ mowê – jak odziani w pomarañczowe kurtki zamiataj¹ ulice. S¹ wœród nich przedstawiciele wszystkich zawodów, wszystkich warstw spo³ecznych: profesorowie uniwersytetu i przedszkolanki, panie od polskiego i wszystkiego najgorszego, ksiê¿a i cykliœci, ludzie interesu i bezinteresowni maniacy, genera³owie i dzia³kowicze, parlamentarzyœci i ledwopiœmienni telewizyjni szczekacze, woŸnicy ciê¿arówek i literaci”.
$
Henry Miller, wybitny pisarz amerykañski – „U Polaków lubiê jedno – ich jêzyk. Kiedy inteligentni ludzie mówi¹ po polsku, wpadam w ekstazê. Jego brzmienie wywo³uje we mnie dziwne obrazy, w których tle zawsze jest murawa z piêknej kolczastej trawy i buszuj¹ce w niej szerszenie i wê¿e.(...). Nigdy nie rozumia³em, o czym mówi¹, ale odnosi³em wra¿enie, jakby mordowali kogoœ w elegancki sposób. Wszyscy zaopatrzeni byli w szable i miecze. Trzymali je w zêbach lub wymachiwali nimi podczas piorunuj¹cego natarcia. (...) Wszystko to odbywa³o siê oczywiœcie w salonie nad fili¿ank¹ mocnej herbaty”.
$
Jeœli jêzyk jest emanacj¹ duszy i form¹ myœli, to wolê nie myœleæ o tej naszej duszy i myœli. To bardzo przygnêbiaj¹cy temat. Bardzo.
Tydzieñ na kolanie Jeremi Zaborowski
Œroda œwit Dzisiejsze czytanie, list œw. Jakuba: Najmilsi: Zwracam siê do was, którzy mówicie: „Dziœ albo jutro udamy siê do tego oto miasta i spêdzimy tam rok, bêdziemy uprawiaæ handel i osi¹gniemy zyski”, wy, którzy nie wiecie nawet, co jutro bêdzie. Bo czym¿e jest ¿ycie wasze? Par¹ jesteœcie, co siê ukazuje na krótko, a potem znika. Zamiast tego powinniœcie mówiæ: „Je¿eli Pan zechce, a bêdziemy ¿yli, zrobimy to lub owo”. Teraz zaœ che³picie siê w swej wynios³oœci. Wszelka taka che³pliwoœæ jest przewrotna. Kto zaœ umie dobrze czyniæ, a nie czyni, ten grzeszy (Jk 4, 13-17). Ale¿ piêkna metafora naszego ¿ycia i pewnoœci czegokolwiek i kogokolwiek. A przecie¿ wszystko palcem po wodzie pisane, skoro nawet nie wiemy czy jutro bêdziemy ¿ywi. Jak mówi psalmista: „dni bowiem moje jak dym znikaj¹”. Fakt, czas leci tak szybko,
zw³aszcza po czterdziestce, nie mówi¹c o piêædziesi¹tce, ¿e ju¿ doprawdy mamy do wykorzystania tylko chwile… Œroda wieczór Na pytanie o Rosjan na Ukrainie „wejd¹, nie wejd¹, wejd¹?”, znamy ju¿ odpowiedŸ. Weszli. Pytanie tylko czy wejd¹ jeszcze dalej, jak g³êboko i kiedy. Jak na razie uznali „niepodleg³oœæ” dwóch separatystycznych „republik” w Donbasie, co oznacza tylko oficjaln¹ obecnoœæ si³ zbrojnych Rosji w granicach Ukrainy. Pytanie tylko kiedy i jak g³êboki bêdzie kolejny atak. Czy „tylko” reszta okrêgów z Donieckiem i £ugañskiem? Czy Kijów? Czy mo¿e nawet Odessa i ca³e wybrze¿e Morza Czarnego te¿ stanie siê Noworosj¹? Malunki na rosyjskim sprzêcie maj¹ ponoæ wskazywaæ kierunki natarcia: Charków, S³owiañsk, mo¿e Mariupol. Wszystko to wiadomo od poniedzia³ku, gdy prezydent W³adimir Putin podpisa³ dekret w sprawie uznania przez Rosjê niepodleg³oœci dwóch „republik ludowych” w Donbasie. Prezydent Rosji
$
19 lutego, w dzieñ imienin Konrada Swinarskiego, ogl¹dam jego pamiêtne „Dziady” wystawione w 1973 roku w Starym Teatrze w Krakowie. Dla telewizji zarejestrowa³ je znakomicie Laco Adamik. Spektakl ten widzia³em na próbach generalnych i premierze, a póŸniej kilka razy w latach siedemdziesi¹tych. Zawsze wstrz¹sa³ mn¹ do imentu. Przejmowa³y mnie, zarówno ¿ar Mickiewicza, jak i gorycz inscenizatora. Przejmowa³a te¿ kreacja Jerzego Treli w roli Gustawa-Konrada. Prze¿ywa³em tê postaæ wraz z nim. Swinarski mówi³ w tym przedstawieniu o dramacie polskiego inteligenta przeœladowanego przez obcego wroga i nie rozumianego przez rodaków. Mówi³ równie¿ o ciemnocie, prymitywizmie i pazernoœci prostego ludu. Dostaje siê w nim tak¿e tym, którzy dla pieniêdzy i kariery gotowi s¹ s³u¿yæ wrogowi. Owszem, zap³aka³em podczas „Wielkiej Improwizacji” mówionej przez Trelê, tak jak w roku 1967 zap³aka³em, kiedy w Teatrze Narodowym wyg³asza³ j¹ Gustaw Holoubek w pamiêtnej inscenizacji Kazimierza Dejmka. Nie ja jeden robi³em ³zy, przypomnê gwoli prawdy. Ciekawe, czy dzisiaj tê „Wielk¹ Improwizacjê” mia³yby odwagê wydrukowaæ pisma narodowe, religijne i bogoojczyŸniane? Jest ona wci¹¿ nieprzeœcignionym szczytem naszej poezji i stawia pytanie o autentyczny stosunek Boga do Polski i Polaków.
$
Zmar³a Krystyna Meissner wybitna re¿yserka teatralna i dyrektorka teatrów dramatycznych. Kiedy prowadzi³a Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu wspiera³a mnie na stanowisku dyrektora artystycznego Teatru Ziemi Pomorskiej w Grudzi¹dzu. Trzymaliœmy siê razem w zapasach z odgórnymi w³adzami, które usi³owa³y narzuciæ nam taki, a nie inny sposób myœlenia o teatrze. Podtrzymywa³a mnie na duchu, kiedy zosta³em wezwany na dywanik do KC PZPR za „podejrzane” kontakty ze S³awomirem Mro¿kiem krytykuj¹cym polski ustrój i rz¹d. Mimo to wystawi³em jego „Emigrantów”. Pamiêtam, ¿e w sporach z w³adzami pani Krystyna uporczywie twierdzi³a, ¿e nie ma literatury radzieckiej, bo nie ma radzieckiego jêzyka. Solidaryzowa³em siê z Ni¹. W rzeczonym Toruniu uruchomi³a bardzo ciekawy festiwal teatrów europejskich o nazwie „Kontakt” a w latach póŸniejszych prowadzi³a taki festiwal we Wroc³awiu jako dyrektor tamtejszego Teatru Wspó³czesnego. Nazywa³ siê „Dialog”. I by³ to rzeczywiœcie dialog istotnych myœli i problemów przewijaj¹cych siê przez sceny europejskie.
$
Czy œwiat pomo¿e Ukrainie?
w orêdziu do obywateli przekonywa³, ¿e Ukraina nigdy nie by³a „prawdziwym narodem”, lecz historycznie przynale¿y do Rosji. Stwierdzi³ te¿, ¿e rozpad ZSRR w 1991 r. by³ „tak naprawdê ograbieniem” jego pañstwa. – Upadek ZSRR w 1991 roku to tak naprawdê obrabowanie Rosji – oceni³ prezydent Rosji. – Jesteœmy gotowi pokazaæ, co prawdziwa dekomunizacja oznacza dla Ukrainy – doda³. Prezydent Rosji stwierdzi³, ¿e Ukraina nie jest narodem w tradycyjnym znaczeniu. Jednak chwilê póŸniej uzna³, ¿e kijowskie w³adze s¹ „przesi¹kniête” nacjonalizmem. Zapewne wielu z obserwatorów z Zachodu w tym miejscu opad³y tzw. kopary, gdy prezydent Rosji stwierdzi³, ¿e najwiêksze l¹dowe pañstwo Europy nie jest w³aœciwie pañstwem, ale sztucznym tworem stworzonym przez… Lenina. My, Polacy, jesteœmy przyzwyczajeni, choæby po nazwaniu przez kacapskiego ministra spraw zagranicznych Mo³otowa Polski „pokracznym bêkartem Traktatu Wersalskiego”. Dajmy pe³ny cytat z paŸdziernika 1939 r., bo warto: „Ko³a rz¹dz¹ce Polski che³pi³y siê trwa³oœci¹ swego pañstwa i potêg¹ swojej armii. Okaza³o siê jednak, ¿e wystarczy³o krótkie natarcie najpierw wojsk niemieckich, a nastêpnie Armii Czerwonej, by nic nie pozosta³o po tym
m
pokracznym bêkarcie [„urodliwoje dietiszcze”] traktatu wersalskiego, ¿yj¹cym z ucisku niepolskich narodowoœci”. Dalej Putin t³umaczy³ swoj¹ decyzjê… obron¹ Rosji. W ostatnich dniach przywódcy dwóch „republik ludowych” w Donbasie – Donieckiej i £ugañskiej – zaapelowali do Rosji o uznanie ich suwerennoœci. Z podobnym apelem do rosyjskich w³adz wyszed³ w parlament krajowy. W³adimir Putin przekonywa³, ¿e Ukraina „mo¿e pozyskaæ broñ j¹drow¹”, a wtedy sytuacja dla Rosji ulegnie zmianie. W jego ocenie Kijów przygotowa³ te¿ plan inwazji na Krym, a rakiety z tarczy antyrakietowej w Polsce mog¹ byæ u¿yte. Przeciwko Rosji mia³y te¿ byæ wymierzone wspólne æwiczenia Ukrainy i NATO. – Rosja otrzyma³a obietnicê, ¿e NATO nie bêdzie rozszerzane na wschód, ale obietnice te nie zosta³y dotrzymane – przekonywa³. Stek bzdur i historycznych bredni, ale kto Putinowi zabroni? Kiedy koñczê pisaæ te s³owa coraz wiêcej informacji, ¿e rosyjska napaœæ na du¿¹ skalê rozpocznie siê o czwartej rano czasu lokalnego. A wiêc przed pó³noc¹ w Nowym Jorku ju¿ powinniœmy wiedzieæ. Czy 24 lutego przejdzie do historii jako dzieñ, w którym zaczê³a siê wojna o Ukrainê? m
8 í1 Pamiêtam to by³a sobota. Gdy siê obudzi³am nastêpnego dnia, siedemdziesi¹t procent mojej ceramiki by³o sprzedane. Powysy³am zakupione produkty, ale myœla³am, ¿e to jest taki przypadkowy fart, ¿e ju¿ nigdy o tych ludziach nie us³yszê. Myli³am siê. Do dziœ wielu z nich jest moimi klientami. Dostêp do ceramiki boles³awieckiej w USA by³ bardzo trudny. Nie mog³am uwierzyæ, ¿e jako Polka mogê mieæ limitowany dostêp do polskiego produktu. Obieca³am sobie, ¿e to zmieniê. By³am zestresowana, zmêczona ci¹g³ym udowodnianiem, ¿e jako emigrant jestem czegoœ warta. Trzeba by³o znaleŸæ nowe drogi do zdobycia klienta. Nie bez przyczyny jednak mówi¹ na mnie „Ania spontan”. Po dwóch wizytach w Boleslawcu i ciê¿kiej pracy w USA nawi¹za³am kontakty, które pozwolily mi oferowaæ klientom unikatowe, zjawiskowe produkty. Mialam ofertê, której nikt w USA, Kanadzie i Australii nie mia³. Potem przyszed³ Covid. Kedy Covid siê wydarza³, widzia³am ludzi uwiêzionych w domach, którzy ogl¹dali nasze lajfy. By³y chwile, kiedy w ci¹gu minuty odwiedza³o nas 300-400 osób. Nawi¹zaliœmy w tym czasie wiele osobistych kontaktów z naszymi klientami. Poznaliœmy mnóstwo wzruszaj¹cych historii. Skontakowa³a siê z nami pani, która kupi³a nasz¹ ceramikê i wziê³a j¹ do domu opieki dla mamy jeszcze przed Covidem. Jedyny kontakt jaki mia³a z mam¹ to by³ kontakt wzrokowy, bo mama ju¿ nie mówi³a. W momencie, kiedy postawi³a nasz¹ ceramikê ko³o jej ³ó¿ka, mama przemówi³a, zaczê³a mówiæ po polsku. Czêsto docieraj¹ do nas podobne historie. W moim odczuciu to co robimy, to nie tylko sprzeda¿, ale coœ o wiele wiêcej. W tym roku sytuacja zwi¹zana z Covidem jest jeszcze trudniejsza ni¿ w 2020 roku, kiedy pandemia siê zaczê³a. W Polsce podatki posz³y do góry, cenny materia³ów posz³y do góry, brakuje ludzi do pracy. Transport jest du¿o trudniejszy. Nie mamy kontenerów, miejsca w samolotach. Pomimo, i¿ ponieœliœmy straty nie podnieœliœmy cen, a nasze produkty s¹ nadal najwy¿szej jakoœci. Walczymy. Ciê¿kie doœwiadczenia hartuj¹, s¹ dla osób, które chc¹ coœ zmieniæ. To powa¿ne, ale buduj¹ce wyzwania. W ostatni weekend Surroundings Polish Pottery&Design obchodzi³o ósme urodziny. Pamiêtam nasze pocz¹tki. Mówi³am, ¿e nie bêdê importowaæ, ¿e nie mam czasu, by siê w to bawiæ. W tej chwili jestem jednym z najwiêkszych importerów ceramiki z Polski do Stanów Zjednoczonych. Wspó³pracujê z du¿ymi firmami i z mniejszymi studiami. Jestem zanga¿owana w proces tworzenia nowych kszta³tów, nowych zestawów. Wszystko rozwinê³o siê naprawdê szybko. Zafascynowa³o mnie to jak mê¿czyŸni zachowywali siê przychodz¹c do naszego sklepu. Normalnie jak facet idzie z kobiet¹ na zakupy, daje jej kartê kredytow¹, siada i czeka a¿ ona skoñczy. Panowie, którzy przychodzili do nas interesowali siê procesem twórczym naszej ceramiki, jej produkcj¹, jakoœci¹. Zachêcona tym zaczê³am lepiej poznawaæ ceramikê, zg³êbiaæ jej tajniki – logistykê, produkcjê, sprzeda¿. Po prostu zakocha³am siê w tej pracy. Dziœ wspó³pracujesz m.in.: z Kaola Studio, Ceramika Milena, Ceramika Artystyczna, Pracowni¹ Ceramiki Artystycznej, Manufaktura w Boleslawcu, Ceramika WR, MariAnna, z malark¹ Jolant¹ KoŸmin. Lista nieustannie siê wyd³u¿a. Które biznesowe spotkanie okaza³o siê najwa¿niejsze? W 2018 r., pojecha³am do Boleslawca na Œwiêto Ceramiki. By³a to moja druga podró¿ biznesowa do Boles³awca. Akurat wypad³o Matki Boskiej Zielnej, zachwycam siê wszystkim dooko³a. Moj¹ uwagê zwróci³a pomarañczowa dekoracja Kaola Studio. Po-
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
Boles³awiec - coœ wiêcej ni¿ sprzeda¿
Anna Krejci w pracowni ceramicznej.
desz³am do nich i powiedzia³am: „Poproszê to, to i to” i w zasadzie wziê³am wszystko. Tak pozna³am rodzinê Andrzeja Pachoma – artysty ceramika i w³aœciciela Kaola Studio, jego mamê – pani¹ Zdzis³awê i siostrê Kasiê. Za rad¹ pañ posz³am pogl¹daæ stanowiska pozosta³ych studiów ceramicznych. W koñcu wróci³am do stoiska Kaola, ¿eby poznaæ Andrzeja, którego wczeœniej tam nie by³o. Zapyta³ mnie „Co pani myœli o naszej ceramice?” Odpowiedzia³am, ¿e jest bardzo fajna, studio ma du¿e mo¿liwoœci, ¿eby siê rozwin¹æ, je¿eli by mieli kogoœ, kto by nimi dobrze pokierowa³. Na co Andrzej: „A pokierowa³abyœ mnie dobrze?” Moja odpowiedŸ by³a szybka – „Tak, jeœli mi zaufasz”. I tak zaczê³a siê nasza przygoda. Szybko nawi¹zaliœmy niæ porozumienia. Andrzej przedstawi³ mnie przyjacio³om jako „nasz¹ dziewczynê w Stanach”. Zabra³ mnie do Ceramika Milena oraz innych w³aœcicieli studiów ceramicznych w Boles³awcu. Poczu³am siê z nimi jak w domu. Od twego „Hello, hello, hello” podczas pierwszego lajfu du¿o zmieni³o siê te¿ od strony technologicznej. Zaczê³aœ od lajfów na Facebooku, potem wprowadzi³aœ aplikacjê do robienia zakupów, stworzy³aœ w³asny kana³ na YouTube. Mieliœmy ogromne zapotrzebowanie na nasze produkty, a nie mieliœmy mocy przerobowej. Dusiliœmy siê. Jedn¹ rzecz chcia³o kupiæ wiele osób. Pracowaliœmy po dwanaœcie godzin, potrzebowa³am platform, które by nam mog³y pomóc. Zaczê³am wiêc szukaæ nowych rozwi¹zañ.
Anna Krejci i Andrzej Pachom.
Moi klienci to g³ównie Amerykanie o polskich korzeniach. Nieustannie próbujê im ten kontakt z przesz³oœci¹ u³atwiæ. Sprzedaj¹c ceramikê na Wielkanoc t³umaczê dlaczego Polacy u¿ywaj¹ miski na jajka. W okresie Bo¿ego Narodzenia przybli¿am tradycje bo¿onarodzeniowe. Tworzymy filmy pokazuj¹ce polsk¹ kuchniê, polskie sto³owe zastawy – produkcjê i proces powstawania wyrobów ceramicznych. Na naszym kanale youtube mamy te¿ seriê „Polish your Polish” (Szlifuj swój polski). W Luoisville, gdzie mieszkam, nie mam kontaktu z polsk¹ spo³ecznoœci¹. Nie ma tu ani polskiego koœcio³a, ani polskiej szko³y. Myœlê, ¿e ten g³ód polskoœci i têskota za nasz¹ kultur¹, doda³y mi skrzyde³. Dziœ jesteœmy rozpoznawalni nie tylko w Stanach, ale równie¿ w Japonii i Kanadzie. Jak wybierasz ceramikê, która dociera do Stanów Zjednoczonych? Teraz jestem w œwietnej sytuacji, dziêki przyjaŸniom z ceramikami w Boles³awcu, nie muszê czekaæ na Œwiêto Ceramiki, ¿eby wiedzieæ, co na nim bêdzie. Oczywiœcie ka¿dy ma swoje sekrety. Ale moi producenci ufaj¹ mi i wiedz¹, ¿e nic nikomu nie nie powiem – ich tajemnica jest ze mn¹ bezpieczna. Na bie¿¹co wiem co nowego bêdzie do zaoferowania. Co powiesz tym, którzy uwa¿aj¹, ¿e wydawanie pieniêdzy na ceramiczne produkty jest przesad¹? Mo¿na zjeœæ nawet na plastikowym talerzu. Boles³awianie to prawdziwi patrioci. Czêsto s¹ to zespo³y cztero, piêcioosobowe, które pracuj¹ na akord w bardzo wysokich temperaturach. Nie mog¹ mieæ ani wiatraków, bo im siê formy powyginaj¹. Jednym z naszych celów jest uœwiadomienie ludziom na czym polega proces tworzenia = bardzo ¿mudny i pracoch³onny. Ten proces od samego pocz¹tku ma duszê. Nowy projekt powstaje na bazie ró¿nych emocji: têsknoty, melancholii, radoœci, czasami jak w czasach Covidu, nawet gniewu. Najpierw szkic o¿ywia historiê, któr¹ artysta – ceramik chce opowiedzieæ. Potem nastêpuje wylewanie form, a nastêpnie przez osiem godzin studzenie. Kolejny etap to zacierka. Bierze siê mokr¹ g¹bkê i papierem œciernym zaciera wszystkie rogi, które z formy wychodz¹. Ka¿dy, kto kupuje ceramikê kupuje sztukê u¿ytkow¹, ale jednoczeœnie wspiera i finansuje sztukê. Tradycja ceramiczna zginê³aby, gdyby kultura nie by³a przekazywana z pokolenia na pokolenie. Bez kultury nie ma tradycji. Czym jest ceramika zrozumia³am jak pierwszy raz przyjrza³am siê tej pracy z bli-
www.kurierplus.com
ska. Ludzie od pi¹tej rano pracuj¹ ciê¿ko non stop do 14-15. To ciê¿ka praca. Mam dla nich ogromny szacunek. Kupuj¹c nasze produkty ceramiczne klienci wspieraj¹ tradycjê, dodaj¹ jej skrzyde³ i staj¹ siê czêœci¹ ceramicznej rodziny. Moja praca polega na pokazaniu jak¹ rolê odgrywaj¹ ci, którzy kupuj¹c produkty z Boles³awca doceniaj¹ piêkno polskiej tradycji. Chcemy te¿, aby posi³ek, w tych zabieganych czasach, znowu by³ œwiêtem. Zamiast jeœæ w locie usi¹dŸmy wspólnie przy stole, zachwyæmy siê ceramik¹, na której ten posi³ek jest podany. Niech celebrowanie porannej kawy czy herbaty te¿ bêdzie œwiêtem, a nie tylko szybkim po³kniêciem napoju z kubka. Fili¿anki w Polsce s¹ czymœ naturalnym, w Stanach siê nie sprzedaj¹. Staram siê przekonaæ ludzi, ¿eby zamienili kubek na fili¿ankê. Wierzê, ¿e wprowadzê fili¿ankê do kultury amerykañskiej. Chcê te¿ ¿eby fili¿anki trafi³y tutaj do domów z polsk¹ tradycj¹. Porozmawiajmy o kolekcji Take Me Home (Zabierz mnie do domu) stworzonej specjalnie dla Ciebie przez Andrzeja Pachoma. Siedzia³am z Andrzejem na ³awce ko³o fontanny w Boles³awcu. Zapyta³ mnie: „Co ciebie dziewczyno do tej Ameryki wygoni³o? Masz s³owiañsk¹ duszê, jak ty tam mo¿esz byæ szczêœliwa?” Odpowiedzia³am, ¿e ka¿dy ma jakieœ miejsce na ziemi. Ja mia³am znaleŸæ siê tutaj w Stanach, ¿eby pokazaæ ludziom nasz¹ S³owiañszczyznê, nasz¹ polsk¹ duszê i zaraziæ ich tym co kocham. Rozmawialiœmy o polskiej historii, tradycji, ¿yciu emigranta w Ameryce, roz³¹ce i têsknocie oraz ogromnym przywi¹zaniu do polskich korzeni. Pod wp³ywem tej rozmowy Andrzej obieca³, ¿e stworzy dla mnie specjalny wzór znany dzisiaj jako kolekcja Take Me Home. Pierwszy kubek tej kolekcji „Anka”, zrobiony specjalnie dla mnie, mam w domu do dziœ. Kolejnym etapem naszej wspó³pracy s¹ Baby Serowe – Andrzej stworzy³ coœ naprawdê wyj¹tkowego. Masz szczêœcie do ludzi. Uwa¿am, ¿e pod tym wzglêdem jestem w czepku urodzona. Moim anio³em w biznesie jest Monika – jedna z trzech kobiet, które stworzy³y brand Vera Bradley. Przysz³a kiedyœ do mojego sklepu i powiedzia³a: Do you mind if I play with your store?. Nie mia³am zielonego pojêcia kim ona jest, ale bardzo dobrze siê nam pracowa³o przy projektowaniu wystawy sklepowej. Do dziœ jest moim guru. Moi pracownicy to te¿ wspaniali ludzie. Ada, któr¹ dobrze znasz, by³a moj¹ klientk¹ w sklepie. Przychodzili czêsto z mê¿em, ¿eby coœ kupiæ, bo uwielbiaj¹ wspomagaæ ma³e biznesy. Pewnego razu lecia³am do Polski i Ada zaproponowa³a, ¿e zast¹pi mnie w sklepie. Jest ze mn¹ do dziœ. Przez lata wspierasz akcje charytatywne, wczeœniej Wielk¹ Orkiestrê Œwi¹tecznej Pomocy, niedawno chor¹ Zuziê. Zuzia jest artystk¹ malark¹, ogromnie szanowan¹ w Boles³awcu oraz w Bractwie Rycerskim na zamku Grodziec. Pracowa³a z Andrzejem przez dwadzieœcia lat i to w³aœnie on nas zapozna³. Uda³o jej siê pokonaæ raka, ale walka z nim uszkodzi³a jej wzrok. Potrzebuje teraz specjalnego leczenia, które oczywiœcie sporo kosztuje. Nasi klienci chêtnie wspieraj¹ akcje charytatywne. Nasze serduszka zaprojektowane przez Andrzeja Pachoma s¹ ich nieod³¹czn¹ czêœci¹. Czego twoim zdaniem potrzebuje imigrant, by w Stanach osi¹gn¹æ sukces? Nigdy siê nie wstydzi³am mojego pochodzenia czy mojej kultury. Nigdy nie przeprasza³am za to, ¿e mam akcent. Moja pierwsza praca tutaj w Luoisville by³a w gabinecie stomatologicznym. Pamiêtam po interview w³aœciciel powiedzia³ mi, ¿e pomimo, i¿ nie mam umiejêtnoœci manualnych
www.kurierplus.com
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
9
Centrum Polsko-S³owiañskie
176 Java Street, Brooklyn, NY
Rodzinnie z okazji Dnia Kobiet
Zapraszamy na spotkanie artystyczne zaplanowane dla ca³ej rodziny! Malowanie przy sztalugach poprowadzi artystka Ewa Maria Wêglarz.
znajdzie mi zajêcie, poniewa¿ mam to coœ, w tym przebojowoœæ, których innych musia³by d³ugo uczyæ. Bardzo mi pomóg³ wysy³aj¹c mnie na kurs English as a second language. My Polacy, m.in. ze wzglêdu na nasz¹ historiê, potrafimy dostosowaæ siê do ka¿dej sytuacji, jesteœmy elastyczni, wra¿liwi na nasze otoczenie i drugiego cz³owieka. Kiedy pozna³am tutaj mojego mê¿a bardzo s³abo mówi³am po angielsku. Zna³am ³acinê, m¹¿ francuski i potrafiliœmy siê dogadaæ. Byliœmy w stosunku do siebie szczerzy, bez masek i udawania. Moim zdaniem autentycznoœæ, szacunek do siebie i drugiego cz³owieka, praca i systematycznoœæ to klucz do sukcesu w ka¿dej dziedzinie. Najbli¿sze plany? Jeszcze w tym miesi¹cu lecê do Polski, do Boles³awca. Bêdziemy przygotowywaæ kolejny flimik – niespodziankê. Nawi¹¿emy w nim do Niedzieli Palmowej, bêdziemy ro-
biæ pisanki kraszanki, przypomnimy tradycje wielkanocne, a skoñczymy na Lanym Poniedzia³ku. Mam bardzo dobre relacje z prezydentem Boles³awca, panem Piotrem Romanem. Otworzy³a siê mo¿liwoœæ wybudowania Centrum Europejskiego tutaj w Luoisville. Jesteœmy centralnie osadzeni w Stanach wiêc lokalizacja jest œwietna. Jest to projekt, nad którym prace rozpoczynaj¹ siê ju¿ w tym roku. Miasto Boles³awiec jest bardzo zainteresowane wspó³prac¹, Muzeum Ceramiki Boles³awieckiej z dyrektor pani¹ Ani¹ Bober równie¿. Bêdziemy sprowadzaæ artystów z Boleslawca. Ludzie, którzy maj¹ duszê artysty mog¹ robiæ wszystko dooko³a, bo musz¹ prze¿yæ, ale tym, co nas motywuje i dodaje nam skrzyde³ jest artyzm, cz³owiek ponad podzia³ami czy problemami. Zale¿y mi ¿ebym nigdy nie ¿a³owa³a, ¿e czegoœ nie zrobi³am i ¿ebym nigdy nie ¿a³owa³a, ¿e coœ zaniedba³am.
Rozmawia³a: Katarzyna Zió³kowska
Niedziela, 6 marca 2022 o godz.14:00 Zaproœ mamê, córkê, babciê, kole¿ankê, przyjació³kê na kawê i przepyszne wypieki Magdy @CakesbyMagda
Wstêp $ 35 W cenie ciasto i kawa. Wszystkie materia³y zapewnione. Rezerwacja 646-597-2743 SMS, 347-277-6459 pscevent@polishslaviccenter.org
Nr 263
Nowy Jork
26 lutego 2022
Z£OTO FORTUNY 11 lutego minê³o pó³ wieku od triumfu Wojciecha Fortuny w Sapporo. W 1972 roku wywalczy³ tam z³oty medal olimpijski w sposób absolutnie szokuj¹cy dla rywali i sportowego œwiata. Wyczyn ten okrzykniêto najwiêksz¹ sensacj¹ skoków narciarskich w historii igrzysk olimpijskich. Nikt na niego nie stawia³, a on, dziewiêtnastoletni zakopiañczyk, zagra³ na nosie najwiêkszym mistrzom skoków. Urodzi³ siê 6 marca 1952 roku, ukoñczy³ Zasadnicz¹ Szko³ê Zawodow¹ i by³ kwalifikowanym elektrykiem samochodowym. Skoki narciarskie kocha³ od zawsze. Ojciec zabiera³ go na ka¿de zawody i tak to siê zaczê³o. Ju¿ jako kilkuletni ch³opiec na Anta³ówce z kolegami usypywa³ sobie skoczniê ze œniegu. Marzy³ o tym, aby jego losy potoczy³y siê tak jak kariera Stanis³awa Marusarza. Kiedy mia³ 9 lat, rodzice zapisali go do klubu, gdzie pieczê nad nim obj¹³ trener Jan G¹siorowski. W 1970 roku m³ody Fortuna trafi³ do kadry narodowej. „Moja kariera zaczê³a siê zaraz po zakopiañskim „fisie” – Narciarskich Mistrzostwach Œwiata w 1962 roku – wspomina³. Przyszed³em na skoczniê wraz z ojcem. Bardzo spodoba³y mi siê skoki. Po mistrzostwach œwiata zapisa³em siê do klubu „Wis³a – Gwardia” w Zakopanem. Jako m³ody ch³opak do-
Zimowe Igrzyska Olimpijskie, Sapporo 1972. Wojciech Fortuna, na ramionach Waltera Steinera i Rainera Schmidta po zdobyciu z³otego medalu.
sta³em narty, buty i zacz¹³em trenowaæ na Maleñkiej Krokwi. By³o wtedy w klubie ponad 100 skoczków, miêdzy nimi mój wzór – Stanis³aw G¹sienica – Daniel, br¹zowy medalista ze Szczyrbskiego Jeziora, który mia³ wiele tytu³ów mistrza Polski w kategorii juniorów i seniorów. Potem skaka³em na ma³ej i œredniej Krokwi, a nastêpnie na Wielkiej. Po raz pierwszy w wieku 13 lat. By³em jak na skoczka ma³y i s³aby, ale trener widzia³, ¿e siê nie bojê. Startowa³em razem z juniorami i nie mia³em wielkich wyników, ale zawsze w pi¹tce siê mieœci³em. Gdy mia³em 14 – 15 lat pojecha³em do Gosau w Austrii na mistrzostwa Europy juniorów. By³em szesnasty, ale od tej pory zaczê³y siê powa¿niejsze starty w kadrze wyje¿d¿aj¹cej za granicê: do Czechos³owacji, NRD i innych krajów. G¹siorowski widzia³, ¿e mam efekty i do³¹czy³ mnie do kadry. Jej trenerem by³ w tym czasie Janusz Fortecki. Wtedy skakali w niej: Józef Przyby³a, Józef Kocjan, Staszek Daniel, Adam Krzysztofiak, Tadeusz Pawlusiak. Do nich do³¹czy³em i ja”. Uwa¿any by³ za talent i ciê¿ko na to pracowa³. „On od pocz¹tku siê wybija³, bo to by³ tytan pracy. Jego w ogóle nie trzeba by³o pêdziæ do treningów. Jego trzeba by³o wyganiaæ z treningów” – wspomina³ G¹siorowski. By³ zawsze skoczkiem odwa¿nym i przebojowym, dlatego przewa¿nie skaka³ dalej ni¿ jego rywale. Posiada³ jedn¹ wadê – zawsze l¹dowa³ na dwie nogi, zamiast klasycznym „telemarkiem” i dlatego jego skoki by³y ni¿ej oceniane przez sêdziów. W zawodach seniorskich wyst¹pi³ po raz pierwszy w sezonie 1969/1970, kiedy jego klubowy kolega, Stanis³aw G¹sienica-Daniel zdoby³ br¹zowy medal na mistrzostwach œwiata. To w³aœnie on i Tadeusz Pawlusiak byli faworytami wœród polskich skoczków. Nadszed³ pamiêtny rok 1972. Problemem by³ wyjazd do Sapporo, gdy¿ Fortuna skaka³ s³abo i jego wyjazd olimpijski sta³ pod du¿ych znakiem zapytania. W klasyfikacji ³¹cznej Turnieju Czterech Skoczni zaj¹³ 23 miejsce, ale trenerzy G¹siorowski i Fortecki wiedzieli, ¿e jego forma roœnie. Dlatego tu¿ przed wyjazdem do Japonii zorganizowali w Zakopanem na Krokwi kolejne eliminacje i Fortuna je wygra³, oddaj¹c dwa skoki o d³ugoœci ponad stu metrów. G¹siorowski wspomina, ¿e mia³ w klubie w 1972 roku dwóch dobrych skoczków: Stanis³awa G¹sienicê-Daniela i Wojtka Fortunê. Ale w Warszawie zdecydowano, ¿e ma jechaæ jeden z nich, a poniewa¿ G¹sienica-Daniel mia³ wiêksze doœwiadczenie i za sob¹ udany start w „fisie” w Szczyrbskim Jeziorze, wybrano jego. „By³ taki cz³owiek w Zakopanem, który powiedzia³, ¿e ja nie mam rutyny i nie ma sensu, ¿ebym jecha³, bo siê spalê, wspomina Fortuna. Ale po zwyciêskich eliminacjach w Zakopanem, ówczesny minister sportu W³odzimierz Reczek powiedzia³: – Co wy robicie? Ten ch³opak wygra³ konkurs, on musi jechaæ!”. O jego wyjazd walczyli te¿ trenerzy oraz dziennikarze. Wtedy wszystko poto-
Skok na 111 m, który da³ Wojciechowi Fortunie z³oty medal, pierwszy polski z³oty medal na olimpiadzie zimowej.
czy³o siê bardzo szybko. W czwartek by³y ostatnie eliminacje, a ju¿ w poniedzia³ek jecha³ do Sapporo. Tam rozpoczê³y siê treningi na œredniej skoczni. „Ju¿ od pierwszego dnia ta skocznia bardzo mi siê spodoba³a. Pod wzglêdem d³ugoœci skoków by³em w czo³ówce: 85 metrów i 83 metry – to by³y skoki w granicach rekordu tej skoczni”. Faworyci gospodarzy Yukio Kasaya oraz Konno i Aochi na œredniej skoczni, zgarnêli wszystkie medale. 11 lutego 1972 roku, w dzieñ konkursu na du¿ej skoczni Okurayama, Wojciech Fortuna, który na œredniej skoczni zaj¹³ szóste miejsce, na pewno nie nale¿a³ do faworytów w walce o olimpijskie z³oto. Japoñczycy liczyli na medal Yukio Kassayi, z³otego medalisty ze skoczni œredniej, który za zwyciêstwo mia³ otrzymaæ samochód i byæ przyjêtym na audiencji przez cesarza Japonii, Hirohito. Ponad 50 tysiêcy japoñskich kibiców na stadionie i miliony przed ekranami telewizyjnymi czeka³y na jego sukces i drugi z³oty medal na tych igrzyskach. Ale w konkursie bra³o udzia³ tak¿e wielu utytu³owanych rywali: Napalkow, Raszka, Mork, Kaykho, Wolf, Steiner – wszyscy oni nale¿eli do œwiatowej czo³ówki. „Okurayama to typowo nowoczesna skocznia, piêkny obiekt, wspomina³ po latach Wojciech Fortuna. Poogl¹da³em j¹, poszed³em na górê i w próbnym skoku osi¹gn¹³em 100 metrów. Jeszcze wtedy nie by³o wyci¹gu, chodziliœmy wiêc na rozbieg tej skoczni na nogach po metalowych schodkach. Ta skocznia „le¿a³a” mi od pierwszego skoku. Ona tak samo jak œrednia skocznia mia³a próg o nachyleniu 11 stopni – to by³a naprawdê nowoczesna skocznia, jak na tamte czasy. Zreszt¹ ja wtedy potrafi³em skoczyæ na ka¿dej skoczni. Kasaya tak¿e daleko, zreszt¹ on na luzie, bo ju¿ wczeœniej zapowiedzia³, ¿e jego zwyciêstwo to tylko formalnoœæ. Przygotowano dla niego samochód, jako g³ówn¹ nagrodê. Losowanie. Prosi³em trenera, by wylosowa³ mnie w trzeciej grupie, poniewa¿ zdawa³em sobie sprawê z tego, ¿e je¿eli bêdê w drugiej grupie, to przy moim d³ugim skoku obni¿¹ rozbieg. Trener Fortecki wylosowa³ dla mnie numer 29. Przede mn¹ skaka³ Japoñczyk Konno, srebrny medalista ze œredniej skoczni. Skoczkowie oddawali ³adne sko-
Wojciech Fortuna ze Stanis³awem Marusarzem.
ki w granicach 86 metrów, a Konno skoczy³ 92 metry. Myœlê: Dobry skok! Trzeba dalej skoczyæ”. „Jest godzina 3.15. Z numerem 29 skacze – mówi³ sprawozdawca – maleñki, jasnow³osy Polak Wojciech Fortuna”. Polski skoczek wyst¹pi³ w nowoczesnym kombinezonie, otrzymanym tu¿ przed zawodami od japoñskiego zawodnika w zamian za kryszta³, w dobrze wtedy ocenianych przez specjalistów butach z fabryki w Kroœnie i na enerdowskich nartach Poppa. Gdy Fortuna ruszy³ ze startu, poczu³, ¿e jest to skok jego ¿ycia. Mia³ idealne wybicie z progu i lekki, nosz¹cy wiaterek od przodu. Lecia³, lecia³, jakby nie chcia³ wyl¹dowaæ. Skoczy³ niejako wbrew prawom fizyki. To by³ szok i w pewnym sensie nokaut dla pozosta³ych zawodników. Sêdziowie po jego skoku przerwali na krótko konkurs, poniewa¿ Polak skoczy³ na czerwon¹ liniê, oznaczaj¹c¹ punkt krytyczny skoczni. Zawodnicy niemieccy i czechos³owaccy skakali s³abo, dlatego ich sêdziowie zaproponowali powtórzenie serii, jednak pozostali sprzeciwili siê i konkursu nie przerwano. Wojciech Fortuna by³ pierwszy. W tamtym czasie w skokach narciarskich Polska by³a Kopciuszkiem. I nagle, na najwa¿niejszej imprezie sportowej 19-letni m³okos, bez ¿adnych sukcesów na koncie, utar³ wszystkim nosa.
Tak wspomina te najwa¿niejsze chwile w swym ¿yciu: „Jadê i w momencie odbicia poczu³em, ¿e wyszed³em z progu pó³ metra wy¿ej ni¿ w ka¿dym ¿yciowym skoku. To by³o idealne, perfekcyjne wyjœcie z progu. Mia³em pewnie sto metrów za sob¹, kiedy poczu³em opór pod nogami. Instynkt kaza³ mi siê jeszcze wychyliæ. Lecimy! Na spotkanie z grub¹ czerwon¹ krech¹. Nie s³ysza³em uderzenia nart o œnieg. Tylko cia³em wstrz¹sn¹³ dreszcz. Wtedy rêce same wyskoczy³y nad g³owê. Bi³em brawo. Nie sobie. Tym si³om, które mnie nie zawiod³y. G¹siorowskiemu, który mnie nauczy³ skakania, Forteckiemu, który mi zawierzy³, Marusarzowi i Groniowi, którzy byli dla mnie wzorem. Tym wszystkim, którzy sprawili, ¿e mog³em skakaæ tu, na Okurayamie. (...) Cisza na stadionie. S³ysza³em za to tysi¹ce fleszy aparatów fotograficznych strzelaj¹cych w moim kierunku. Patrzê na tablicê wyników: 111 metrów i 130,4 punktu – takiej noty nie pamiêtam, nie widzia³em nigdy w ¿yciu”. Nie mogli w to uwierzyæ zawodnicy z NRD, Szwajcar Walter Steiner, który przegra³ z³oto o 0,1 punktu oraz organizatorzy igrzysk. By³a to rekordowa liczba punktów uzyskana przez jakiegokolwiek skoczka w historii dyscypliny. Powtórki tego skoku emitowano w japoñskiej telewizji 85 razy, a tak¿e wielokrotnie w telewizjach z ca³ego œwiata. Kasaya skoczy³ 106 metrów i zaj¹³ drugie miejsce po pierwszej serii. W drugiej serii Polak skoczy³ tylko 87,5 m. Tymczasem Kasaya nie dosyæ, ¿e uzyska³ jeszcze mniej, to jeszcze z trudem wybroni³ siê przed upadkiem. Niestety polscy kibice nie mieli szans, aby dowiedzieæ siê o sukcesie Fortuny z audycji na ¿ywo, poniewa¿ ani Polskie Radio, ani TVP nie zdecydowa³y siê na przekaz bezpoœredni. W gazetach ukazywa³y siê relacje pomys³owych dziennikarzy, którzy czerpali informacje z Radia Berlin. Mieliœmy wiêc pierwszy z³oty medal olimpijski w konkurencjach zimowych, zdobyty przez zawodnika, którego przecie¿ nie chciano wys³aæ do Japonii. By³ to tak¿e sukces jego trenerów. Forteckiego podrzucano do góry w Sapporo, a w Zakopanem gratulacje odebra³ G¹siorowski. Trenerzy tak interpretowali zwyciêski skok Fortuny: Jan G¹siorowski: „Najdoskonalszy element pierwszego skoku. By³o nim doskona³e, nic dodaæ, nic uj¹æ – wybicie. Rasowy skoczek, skoczek odwa¿ny, po takim wybiciu ma wszystkie szanse. Wojtek ich nie zmarnowa³. To by³ w ogóle skok do ksi¹¿ki o skokach”. Janusz Fortecki: „Doskona³e by³y dwa elementy. Pierwsza faza lotu zaraz po wyjœciu z progu i moment tu¿ przed l¹dowaniem. To ju¿ by³y szczyty. Czegoœ takiego chyba przedtem nigdy nie widzia³em. Reszta te¿ by³a na medal, ale te dwa elementy to czysta poezja”. Sam Stanis³aw Marusarz opisa³ skok Fortuny: „Przede wszystkim – skok „sakramencko” dynamiczny. Pokaza³y to... dzioby nart, bardzo wysoko uniesione do góry... Wojtek idzie twarz¹ do przodu... Przenosi ca³y ciê¿ar cia³a na palce... Z palców wysz³o te¿ odbicie z progu. Po wyjœciu z progu – nastêpuje natychmiastowy podmuch powietrza – czo³owe uderzenie wiatru... Dla takiego jak Wojtek „koliberka” nie mo¿na by sobie lepiej wymarzyæ, jak to czo³owe uderzenie! Wojtek jest niesiony – wiatr idealnie idzie pod deski. Niesie jak z³oto!... Ch³opak wytrzymuje to uderzenie znakomicie, chocia¿ mu ono minimalnie rozwar³o nogi. Obserwowa³em to bardzo dok³adnie, deski minimalnie zafalowa³y... Wojtek spokojniutko je wyrówna³. Pope³ni³ jednak minimalny b³¹d – za... wczeœnie podszed³ do l¹dowania – choæ siê to mo¿e wydaæ nieprawdopodobne, bo wszyscy przecie¿ widzieli, ¿e „dusi³” d³ugoœæ niemal do samego koñca, ¿e nosem dotyka³ niemal czubków nart. A jednak, ciut ciut za wczeœnie podci¹-
Kopia medalu i autograf Fortuny w Alei Gwiazd Sportu w Dziwnowie. Wojciech Fortuna w 2015 roku sprzeda³ swój z³oty medal za 50 tys. dolarów firmie 4F. Pieni¹dze trafi³y do amerykañskiego skoczka narciarskiego – Nicholasa Fairalla oraz polskiej panczenistki – Natalii Czerwonki z przeznaczeniem na rehabilitacjê po odniesionych powa¿nych kontuzjach. Sportowcy dostali po 25 tys. dolarów. Medal zgodnie z umow¹ przekazano Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie.
gn¹³ nogi i automatycznie ju¿ skróci³ ten skok o z³oty medal olimpijski przynajmniej o dwa metry. Po wyl¹dowaniu widaæ by³o siln¹ „prasê” – przydusi³o go, ale usta³... Inny chyba by siê wy³o¿y³, a Wojtuœ siad³ po prostu na udach... Tak siê po prostu przyzwyczai³... Niech potwierdzi to trener G¹siorowski, co ch³opca podpatrzy³ na „dzikiej” skoczni na Ci¹g³ówce i zaraz przej¹³ nad nim pieczê”. Najwybitniejszy w historii polski narciarz alpejski Andrzej „A³uœ” Bachleda-Curuœ, mimo ¿e w sezonie 1971/72 osi¹gn¹³ swoj¹ ¿yciow¹ formê, zmagania na japoñskich trasach koñczy³ na 9 i 10 miejscu, co przyjêto w kraju ze sporym rozczarowaniem, wspomina³: „Czekaj¹c, cholernie Wojtkowi zazdroszczê. Przyjecha³ taki Wojtuœ nikomu nieznany, kurzy³ fajê jedn¹ po drugiej, taki jakiœ rudy, piwo popija³ z okropnym smakiem i w³aœciwie ¿y³ jak zaprzeczenie sportowca. I taki za parê sekund zdobêdzie z³oty medal olimpijski. A ja na przyk³ad harowa³em ciê¿ko, jak wykurza³em papierosa, to targa³y mn¹ straszliwe wyrzuty sumienia, piwo traktowa³em jedynie jako lekarstwo na filtracjê nerek, codziennie rano robi³em rozgrzewkê, po osiem, ba, nawet po dziewiêæ miesiêcy w roku zostawia³em swoj¹ ¿onkê i dzieciaka, ¿eby tu w³aœnie najlepiej wypaœæ i... taka niesprawiedliwoœæ. (...) Wiêcej ju¿ nie rozmyœlam, szok i lekkie uczucie zazdroœci szybko przechodzi i przemienia siê w falê wielkiego zachwytu nad wyczynem Wojtka. Ten ma³y rudzielec ze sportem w gêbie tak wspaniale wyskaka³ wszystkich, ¿e w³aœciwie wyczyny innych medalistów posz³y prawie zupe³nie w k¹t”. Na podium by³a wielka radoœæ, chocia¿ Japoñczycy nie mieli nawet nut polskiego hymnu, wiêc na swoje z³oto Polak czeka³ trochê d³u¿ej. „S³ucha³em Mazurka D¹browskiego i myœla³em, ¿e oto spe³niaj¹
Wojciech Fortuna: „nie unios³em ciê¿aru wielkiej popularnoœci”.
siê moje sportowe marzenia. Nic dodaæ nic uj¹æ. To by³a jedna z najpiêkniejszych chwil w moim ¿yciu”. „Tata siê ucieszy” – mówi³ dziennikarzowi Bohdanowi Tomaszewskiemu, przyk³adaj¹c co chwila rêkê do piersi, jakby sprawdza³, czy z³oty medal nadal tam wisi i czy wszystko, co 11 lutego 1972 roku wydarzy³o siê na du¿ej skoczni w Sapporo, nie by³o snem… Po powrocie do Polski Wojciech Fortuna by³ gwiazd¹, ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami dla tak m³odego cz³owieka. W nagrodê od pañstwa dosta³ trzypokojowe mieszkanie i premiê finansow¹. Na lotnisku Okêcie wita³y go t³umy, w Zakopanem podczas spotkania pod Wielk¹ Krokwi¹ zgromadzi³o siê 50 tysiêcy osób, wiêcej ni¿ w czasie jakichkolwiek zawodów, g³oœno wyra¿aj¹c radoœæ. W ci¹gu jednego dnia sta³ siê bohaterem narodowym, kibice gotowi go byli nosiæ wrêcz na rêkach. Dziennikarze zachwycali siê jego talentem. W „¯yciu Warszawy” Stefan Sieniarski napisa³: „Nie zapominajmy, ¿e tak niewiele brakowa³o, a Wojtek nie pojecha³by na Igrzyska. Ten z³oty medal potraktujmy wiêc zgodnie jako znak szczêœcia – uœmiech fortuny dla polskiego
sportu. Ale dopiero przysz³oœæ poka¿e, czy los zawsze bêdzie dla niego ³askawy”. Te s³owa zabrzmia³y jak przestroga. Kolejne lata nie przynosi³y ju¿ takich sukcesów jak w Sapporo. Jego sportowa kariera szybko dobieg³a koñca. Nie wygra³ ju¿ ¿adnych znacz¹cych zawodów. Sam przyznawa³, ¿e z nag³¹ popularnoœci¹ nie potrafi³ sobie poradziæ. Pojawi³o siê mnóstwo znajomych i mnóstwo alkoholu. „Gdybym móg³ cofn¹æ czas, inaczej bym u³o¿y³ swoje ¿ycie. Ju¿ podczas pierwszego toastu po powrocie z Sapporo roz.… bym kieliszek z wód¹ o pod³ogê” – przyzna³ po latach. „By³em obwo¿ony po Polsce jak ma³pa. Jak nie do Krakowa, to do Katowic czy do Warszawy. Nikt nie powiedzia³ wtedy: doœæ, dajcie mu spokój, przecie¿ sezon siê jeszcze nie skoñczy³. Przychodzi³em rano do klubu, pakowano mnie do Nyski, a ja nawet nie wiedzia³em, dok¹d jedziemy. Pamiêtam raz tak¹ sytuacjê, ¿e pytam kierowcy, Jaœka, dok¹d jedziemy. On nie bardzo chcia³ mi powiedzieæ. Okaza³o siê potem, ¿e ba³ siê, ¿e ucieknê kiedy siê dowiem, ¿e jedziemy w³aœnie do Poronina sk³adaæ kwiaty w muzeum Lenina. Sami towarzysze, pu³kownicy, wojsko, milicja, dzia³acze, a ja w œrodku trzymam wieniec i sk³adam go Leninowi. A nie daj Bo¿e, bym siê zbuntowa³ i odmówi³ uczestnictwa w takich wydarzeniach. Zosta³bym najpewniej zawieszony, zabrano by mi stypendium”. W 1975 roku musia³ po¿egnaæ siê z kadr¹ narodow¹, a¿ wreszcie zakoñczy³ sportow¹ karierê. Ostatni skok na zawodach odda³ w 1979 roku. Mia³ wtedy tylko 27 lat. Próbowa³ zmieniaæ swoje ¿ycie. O¿eni³ siê, mia³ dwoje dzieci, pracowa³ jako taksówkarz, leczy³ siê. Dopiero jednak ucieczka z Zakopanego, najpierw na Œl¹sk, a potem, w 1989 roku, do USA, gdzie za³o¿y³ firmê malarsk¹ i dorobi³ siê maj¹tku, a tak¿e wiek i ¿yciowe doœwiadczenie, sprawi³y, ¿e siê ustatkowa³. Z drug¹ ¿on¹ Maryl¹, po powrocie do kraju w 2003 roku, osiad³ w Gorczycy ko³o Augustowa. Odznaczono go Z³otym Medalem za Wybitne Osi¹gniêcia Sportowe, Z³otym Krzy¿em Zas³ugi i Krzy¿em Kawalerskim OOP. W 2004 powsta³ film „Wojciech Fortuna – Szczêœcie na Okurayamie”, który nakrêcili Wojciech Szatkowski i Maciej Stasiñski. W 2008 Artur Szulc stworzy³ film dokumentalny „Drugi skok”, traktuj¹cy o ¿yciu Fortuny po zakoñczeniu kariery sportowej. 28 wrzeœnia 2013 roku Fortuna otrzyma³ tytu³ Cz³onka Honorowego PZN. Dzisiaj dzia³a w fundacji charytatywnej „Dobra sprawa”. Zaj¹³ siê promowaniem narciarstwa biegowego i wspieraniem lokalnych inicjatyw rozwoju regionalnego zwi¹zanego ze sportem. Jest organizatorem wystawy „Od Marusarza do Ma³ysza i Kowalczyk” w WOSiR Szelment, zawieraj¹cej narty, kombinezony, repliki medali, puchary, statuetki i fotografie oraz kustoszem Muzeum Sportów Zimowych. Jest wiceprezesem ds. marketingu i rozwoju zakopiañskiej Wis³y i prezesem fundacji Fortuna 2002. W ostatnich latach komentuje skoki kolegów z reprezentacji. Dzieje swojego ¿ycia opisa³ w dwóch ksi¹¿kach: „Prawda o Sapporo” i „Szczêœcie w powietrzu”. Dzisiaj jest cz³owiekiem, który zawsze mówi o sobie, o sprawach nierzadko, trudnych, w sposób otwarty, wprost to, co czuje. Odwa¿ny i bezpoœredni. Jak kiedyœ na skoczni. Opr. Jolanta Szczepkowska
ZDJ. WIKIPEDIA
Fortuna na tle wystawy „Od Marusarza do Ma³ysza i Kowalczyk”. „Do dziœ boli mnie ramiê od noszenia tamtych nart – œmieje siê Fortuna. Z naszej perspektywy mo¿e siê wydawaæ zabawne, jak prosty i toporny by³ wówczas sprzêt i jak wygl¹da³ sam skok, który rozpoczyna³o siê nie z belki, a wyskakuj¹c z dziupli. Trzeba by³o uwa¿aæ, by dobrze wjechaæ w tory, co nie dla wszystkich koñczy³o siê szczêœliwie”.
Adres redakcji: P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003 e-mail: pava.swap@gmail.com tel. (212) 358-0306, www.pava-swap.org Redakcja: Jolanta Szczepkowska Teofil Lachowicz
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
12
www.kurierplus.com
Mi³oœæ… i co dalej
Czes³aw Karkowski
Nieodwzajemnione uczucie kuje ¿yciem dla zachcianki. W³adczyni podziemnego królestwa zmar³ych, Persefona, by³a dlañ równie atrakcyjna, albo nawet bardziej poci¹gaj¹ca co bogini mi³oœci. Wybieram jeden z wielu obrazów przedstawiaj¹cych moment rozstania Adonisa i Wenus – nie dlatego, ¿eby by³ najlepszy na ten temat, ale poniewa¿ namalowa³ go nieznany dotychczas czytelnikom „Kuriera” holenderski malarz z XVII wieku, uczeñ Rembrandta, Ferdynand Bol. Scena w³aœciwie mówi sama za siebie, a liczba nagromadzonych na p³ótnie alegorii jest po prostu nieznoœna: mamy nie tylko pó³nag¹ ponêtn¹ (?) Wenus, ale i go³¹bki, i ³o¿e, i Amorka kurczowo przytrzymuj¹cego Adonisa za nogê, i w³óczniê (która przebije serce bogini) oraz ko³czan ze strza³ami – broñ myœliwego, a zarazem symbole mi³oœci wzgardzonej przez kochanka i psy myœliwskie, z których jeden ju¿ ³apie trop.
Temat ten, jak ka¿dy w¹tek mi³osny, znalaz³ w malarstwie spory oddŸwiêk. Artyœci musz¹ cierpieæ (to trwa³y motyw uwznioœlony do dziœ w spadku po romantycznej idei), tote¿ cierpienia m.in. z powodu nieodwzajemnionej mi³oœci wyra¿ali najchêtniej i to w najrozmaitszy sposób. Ale chyba ¿aden z nich nie tak obsesyjnie, jak znakomity austriacki ekspresjonista, Oscar Kokoschka. A poniewa¿ przy tym nale¿y on do moich ulubionych artystów, tote¿ poœwiêcê mu nieco wiêcej miejsca. Niewierna narzeczona Kokoschka zwariowa³ – nie on jeden – na punkcie Almy Mahler. Musia³a byæ faktycznie niezwyk³¹ kobiet¹, skoro zawróci³a w g³owie tylu wybitnym twórcom. A przy tym by³a notorycznie niewierna. Nie potrafi³a wytrwaæ w jednym zwi¹zku. Niedobry film o niej „Bride of the wind” nie potrafi³ pokazaæ tego, co by³o w niej najwa¿niejsze – jej osobowoœci, jak i dlaczego fascynowa³a wielkich twórców. Sama pozbawiona artystycznych talentów (choæ niektórzy podkreœlaj¹ jej zdolnoœci muzyczne), wywiera³a na nich i na ich sztukê przemo¿ny wp³yw. Kokoschka pozna³ Almê w 1912 r., w rok po œmierci jej pierwszego mê¿a, znakomitego kompozytora Gustawa Mahlera. Burzliwy romans trwa³ trzy lata. Wiedeñski artysta wprost oszala³ na jej punkcie. Z jego strony by³a to mi³oœæ ¿arliwa, gwa³towna. Alma niekoniecznie podziela³a g³êbiê jego uczucia, bo jednoczeœnie romansowa³a z wybitnym architektem, jednym z twórców Bauhausu, czyli nowoczesnej sztuki budownictwa, Walterem Grophiusem, za którego wysz³a w 1915 roku. Ale z nim ju¿ zdradza³a swego pierwszego mê¿a, tote¿ naturalnie i Kokoschkê. Artysta prze¿y³ to rozstanie bardzo ciê¿ko. Rozpacz plus rany doznane na froncie pierwszej wojny spowodowa³y, ¿e uznano go za emocjonalnie niezrównowa¿onego. Do koñca d³ugiego ¿ycia nie móg³ dojœæ do siebie po stracie Almy. Ta zaœ po œlubie niemal natychmiast zaczê³a romans z wybitnym pisarzem, Franzem Werflem, za którego wysz³a po rozwodzie z Grophiusem. Kokoschka i trzej mê¿owie to nie by³y jedyne romanse Almy, ale austriacki artysta poœwiêci³ spor¹ czêœæ swej sztuki rozpamiêtywaniu zwi¹zku z pani¹ Mahler. Najbardziej znanym dzie³em poœród wielu innych jest obraz o angielskim tytule „Bride of the wind” (Narzeczona wiatru) przedstawiaj¹cy parê kochanków w niebiañskiej poœwiacie unoszonych w objêciach gdzieœ w przestworzach przez wiatr. Sami sobie, z dala od ludzi, od œwiata, w pustce, gdzie nikt ich nie niepokoi; tylko oni i ich mi³oœæ. Twórca doskonale wiedzia³, ¿e jak tylko Alma znajdzie siê wœród ludzi, natychmiast nawi¹¿e jakiœ romans. Ale lepszym anegdotycznie jest inne dzie³o Kokoschki z 1913 r. – podwójny portret z Alm¹ w czerwonym szlafroku. Artysta uwielbia³ to jej domowe wdzianko i sam w nim paradowa³ po swej pracowni. Wszyscy znali go tak ustrojonego. By³ jednak na tyle zaœlepiony, ¿e bezceremonialnie wystawi³ ów portret na pokaz publiczny. Grophius na jego widok wpad³ w furiê, ale mimo doœæ jednoznacznej wymowy dzie³a, nie zerwa³ z Alm¹ tylko… przyspieszy³ œlub. Kokoschka na zawsze ju¿ odseparowany od Almy, która
Oskar Kokoschka – Artysta z Alm¹ Mahler
szuka³a nowych przygód, ca³¹ resztê ¿ycia rozpamiêtywa³ nieodwzajemniona mi³oœæ. W antycznej scenerii Innym artyst¹, który obsesyjnie rozpamiêtywa³ nieodwzajemnion¹ mi³oœæ by³ norweski malarz, Edvard Munch, cierpi¹cy z powodu afektu do Dagny Joel, która jednoczeœnie romansowa³a z dramatopisarzem Augustem Strindbergiem (ten nie móg³ przeboleæ afrontu doznanego od Dagny, gdy go wkrótce rzuci³a), a nastêpnie wysz³a za Stanis³awa Przybyszewskiego, zostawiaj¹c obu skandynawskich artystów „na lodzie”. Wiêcej na ten temat przy okazji tematu „Zazdroœæ”. Artyœci dawnych wieków woleli wyra¿aæ okreœlone emocje (w tym w³asne uczucie) pos³uguj¹c siê metafor¹. Zwykle antyczn¹. Typowym wiêc w¹tkiem odrzuconej mi³oœci by³y przedstawienia perypetii Afrodyty (Wenus) i Adonisa.
Ferdinand Bol – Wenus i Adonis
O owego m³odzieñca, nadzwyczajnej urody, zrodzonego z kazirodczego zwi¹zku córki i ojca, rywalizowa³y zawziêcie dwie boginie – Afrodyta i królowa podziemnego œwiata umar³ych, Persefona. ¯adna nie chcia³a ust¹piæ, tote¿ bóg bogów, Zeus, rozs¹dzi³ ostatecznie, i¿ Adonis czêœæ roku bêdzie spêdza³ z jedn¹, czêœæ – z drug¹. Adonis by³ zapalonym myœliwym i to go najbardziej interesowa³o. Zostawi³ Afrodytê i wbrew jej b³aganiom poszed³ na polowanie, gdzie zosta³ na œmieræ zraniony przez dzika. Zmar³ w objêciach zrozpaczonej bogini. Z jego krwi i jej ³ez zakwit³y anemony. Œmieræ od setek lat uwa¿ano za rodzaj porzucenia ukochanej osoby/rodziny. Wyraz wzgardy wobec uczuæ drugiej osoby, jeœli ktoœ – jak Adonis – dla w³asnej przyjemnoœci rzuca siê w niebezpieczne przygody nie bacz¹c na mi³oœæ bliskich, mimo próœb i b³agañ, ostrze¿eñ i przestróg, ryzy-
Odrzucony Artysta w³oskiego baroku, Paolo Veronese namalowa³ cztery obrazy jako podstawê do fresków zdobi¹cych praski pa³ac cesarza niemieckiego Rudolfa II. Przestawiaj¹ alegoryczne sceny-etapy mi³oœci zakoñczonej szczêœliwym zwi¹zkiem. Pierwszy z serii „Wzgarda” dotyczy w³aœnie naszego tematu – odrzuconej mi³oœci. Ale jakiej? Malowid³o przedstawia mê¿czyznê le¿¹cego na ruinie jakiejœ budowli (zapewne powalony „symbolicznie”). Amorek (znana postaæ z mitologii) ok³ada go swym ³ukiem. Domyœlamy siê natychmiast: to nie jest ta mi³oœæ, o któr¹ bo¿kowi idzie. Obok siedz¹ dwie kobiety – jedna z dumnie ods³oniêtymi piersiami (dlaczego?) patrzy z pogard¹ na obitego cz³owieka i trzyma za rêkê drug¹ w zielonej opoñczy. Orientujemy siê jej symbolicznej roli na p³ótnie, poniewa¿ trzyma w rêku gronostaja – tradycyjny symbol czystoœci, wyboru raczej œmierci ni¿ skalania siê grzechem nieczystoœci. Nawiasem, gronostaj tak¿e symbolizowa³ ci¹¿ê. Oto jak dawni odbiorcy sztuki z ³atwoœci¹ czytali przes³anie dzie³a sztuki. Doskonale orientowali siê w symbolicznych znaczeniach poszczególnych elementów przedstawienia: powalony mê¿czyzna le¿y pod rozbitym pos¹giem antycznego satyra, ewidentnym znakiem pogañskiej rozwi¹z³oœci erotycznej. Od kobiety chcia³ seksu, pomyli³ mi³oœæ z po¿¹daniem, tote¿ zosta³ wzgardzony, odrzucony, sponiewierany. m
Paolo Veronese – Alegoria mi³oœci: Wzgarda
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
www.kurierplus.com
13
Kim jest Jeff Bezos? Cz.1 J
eff Bezos to wszechmocny w³aœciciel znanej wszystkim firmy „Amazon”. Jeszcze w 2014 r. by³ jednym z wielu biznesmenów z aspiracjami a dziœ jest uwa¿any za jednego z najbardziej wp³ywowych i do tego najbogatszych ludzi na œwiecie. Kim jest Jeff Bezos? Na czym polega sekret jego sukcesu? Wielu uwa¿a, ¿e doszed³ bogactwa tak szybko, bo sprzeda³ duszê diab³u. Nawet ci, którzy w to nie wierz¹, nie maj¹ w¹tpliwoœci, ¿e Bezos ma wszystko – oprócz duszy. On sam mówi o sobie, ¿e nie ma dla niego sensu ¿ycia bez firmy „Amazon”. Firma „Amazon” jest z kolei zbudowana na jego obraz i podobieñstwo.
Bezos na studiach
proces automatyzacji robienia hamburgerów w tej firmie. W swoim przemówieniu na zakoñczenie szko³y opowiedzia³ swoj¹ wizjê przysz³oœci, gdzie ludzie mieszkaliby w przestrzeni kosmicznej a Ziemia zamieniona zosta³aby w wielki park. Dziœ Bezos czêsto wyra¿a podobny pogl¹d, co pokazuje jak niewiele zmieni³ siê od czasów, gdy by³ nastolatkiem.
U
rodzi³ siê jako Jeffrey Preston Jorgensen, 12 stycznia 1964 r., w Albuquerque, w stanie Nowy Meksyk. Jego ojciec Theodore w chwili narodzin Jeffa mia³ zaledwie 19-cie, a jego matka Jacklyne Gise – 17 lat i wci¹¿ by³a uczennic¹ szko³y œredniej. Theodore z trudem zapewnia³ swojej rodzinie utrzymanie. Zarabia³ je¿d¿¹c monocyklem po linie, zawieszonej pod dachem cyrkowego namiotu. Chcia³ byæ najwspanialszym monocyklist¹ na œwiecie i to co robi³, szybko zamieni³o siê w obsesjê. Nigdy jednak nie osi¹gn¹³ sukcesu i musia³ porzuciæ swoje marzenia na rzecz bardziej stabilnej pracy, jako sprzedawca w domu towarowym. Z ¿alu nad samym sob¹ coraz czêœciej siêga³ po alkohol. Jego teœæ stara³ siê mu pomóc, próbuj¹c za³atwiæ mu pracê policjanta, ale Theodore nie chcia³ byæ policjantem. Zdesperowana coraz trudniejsz¹ sytuacj¹ ¿yciow¹ Jacklyne, porzuci³a mê¿a, zabra³a pó³torarocznego synka Jeffa i zamieszka³a u swoich rodziców. Wyst¹pi³a o rozwód, który szybko otrzyma³a, ale Theodore nigdy nie wyp³aci³ jej alimentów – z prostego powodu – bo nie mia³ przy duszy ani grosza. Za utrzymanie ma³ego Jeffa zabrali siê za to dziadkowie. Dziadek ze strony matki by³ przewodnicz¹cym Komisji Energii Nuklearnej w Nowym Meksyku. By³ tak¿e in¿ynierem rakietowym z niez³¹ pensj¹. Wspólne starania dziadków pozwoli³y Jeffowi i jego matce ¿yæ we wzglêdnym komforcie i nie martwiæ siê o przysz³oœæ. W 1968 r. Jacklyn wysz³a powtórnie za m¹¿, za cz³owieka o nazwisku Miguel Angel Bezos Perez. By³ uciekinierem z Kuby, œciganym za malowanie na œcianach budynków grafitti przeciwko Fidelowi Castro. W Albuquerque skoñczy³ studia, dziêki funduszom przeznaczonym na pomoc dla kubañskich uchodŸców. Pracowa³ jako urzêdnik w banku i tam pozna³ Jacklyne. Tu¿ przed ich œlubem Jacklyne odnalaz³a by³ego mê¿a Theodore tylko po to, aby poinformowaæ go, ¿e ich syn przyjmie nazwisko ojczyma. Przez wiele dekad swojego ¿ycia Jeff nie zna³ nawet imienia biologicznego ojca! O swoim ojcu dowiedzia³ siê dopiero w 2015 r. Kiedy mia³ cztery lata, matka zabra³a go na ranczo ojca. Rodzina Gise od wielu pokoleñ posiada³a maj¹ce 12 tysiêcy hektarów ranczo. Dziadek Bezosa by³ cz³owiekiem zamo¿nym i ogromne rancho traktowa³ jako hobby. Jeff Bezos spêdza³ tam ka¿de letnie wakacje przez nastêpne 12 lat, czyszcz¹c chlewnie, pilnuj¹c byd³a i wykonuj¹c inne, proste prace. Nauczy³ siê tam pragmatyzmu, ale tak¿e polegania na samym sobie. Na pustkowiu olbrzymiego rancha, gdy coœ posz³o nie tak mo¿na by³o liczyæ wy³¹cznie na siebie i w³asn¹ inwencjê.
Jeff z matk¹ Jacklyne Gise
i skoncentrowanym na celu, do którego siê d¹¿y. Bezos jest dziœ z tego dumny, ale w jego ¿yciu prze³o¿y³o siê to na bezwzglêdne wymagania od ludzi tego, czego od nich oczekuje. Jednoczeœnie stworzony przez niego gigant „Amazon” doprowadzi³ do zniszczenia niezliczonej liczby ma³ych biznesów, gdzie ludzie musieli polegaæ wy³¹cznie na sobie. „Amazon” to nie tylko ksiêgarnia, ale olbrzymi sklep internetowy, który konkuruje z potê¿nymi sieciami handlowymi i z rodzinnymi sklepikami. Rancho dziadka jest dziœ w posiadaniu Jeffa Bezosa i jego powierzchniê powiêkszy³ dziesiêciokrotnie.
J
eff szybko przesta³ byæ jedynakiem, bo na œwiat przysz³a jego przyrodnia siostra – Christine i brat Mark. Jego ojczym awansowa³ w sektorze bankowym a imiê Miguel zmieni³ na Mike i wychowywa³ swoje dzieci w kulcie libertarianizmu. Powtarza³, ¿e nie jest w stanie znieœæ ¿adnej formy rz¹du totalitarnego, niezale¿nie od tego, czy jest prawicowy czy lewicowy. Nie mia³o to wp³ywu na Jeffa, który firm¹ „Amazon” zarz¹dza jak dyktator, drobiazgowo monitoruj¹c pracê zatrudnionych w firmie ludzi. Mened¿erowie „Amazon” s¹ szkoleni aby szpiegowaæ podleg³ych sobie pracowników i jak najwczeœniej wykrywaæ próby zorganizowania zwi¹zków zawodowych. Innymi s³owy, wszystko to, co sprawi³o, ¿e Jeff Bezos sta³ siê odnosz¹cym sukcesy biznesmenem jest dla niego czymœ, co zwalcza u ludzi, którzy dla niego pracuj¹. Uczêszcza³ do szko³y œredniej w Houston i mia³ wiele szczêœcia, bo szko³a zwraca³a uwagê na wyró¿niaj¹cych siê uczniów, rozwijaj¹c ich zdolnoœci i talent. Promowano tam samodzielne myœlenie poza utartymi standardami. Bezos korzysta³ z tego garœciami. Czyta³ tuzin ksi¹¿ek tygodniowo i budowa³ modele rozmaitych
D
ziadek sta³ siê dla Jeffa wzorem do naœladowania. Zrozumia³, ¿e jeœli chce siê coœ osi¹gn¹æ, to trzeba byæ upartym
Jeff Bezos i MacKenzie Tuttle
P
Bezos w latach szkolnych
maszyn. Opracowa³ tam swój pierwszy system statystyczny, oceniaj¹cy pracê jego nauczycieli. System ocenia³ wartoœæ przekazywanej przez nauczycieli wiedzy, ignoruj¹c ich cechy ludzkie i popularnoœæ wœród uczniów. Dziœ Bezos nadal ignoruje ludzkie cechy swoich pracownikow i jego udoskonalony system oceny wartoœciuje wy³¹cznie iloœæ pracy jak¹ da siê wycisn¹æ z pracownika. Zastanawiaj¹ce jest to, ¿e Bezos bêd¹c jeszcze w szkole, zacz¹³ traktowaæ swoich nauczycieli jak w³asnych pracownikow. Ta umiejetnoœæ sta³a siê jego obsesj¹, która trwa do dziœ.
Statystyka sta³a siê jego prawdziw¹ re-
ligi¹. Kiedy mia³ dziesiêæ lat postanowi³ oduczyæ swoj¹ babkê palenia papierosów. Nie robi³ tego bynajmniej w trosce o jej zdrowie. Statystycznie obliczy³, ¿e jego babka przez to, ¿e pali papierosy bêdzie ¿yæ dziewiêæ lat krócej, czym doprowadzi³ j¹ do ³ez i skrajnej rozpaczy. Ma³y Bezos jeszcze jako dziecko by³ jak beznamiêtna, sztuczna inteligencja, dla której wa¿ne s¹ jedynie konkretne i wymierne dane. Ludzkie uczucia by³y dla niego bez znaczenia a cz³owiek zosta³ w jego myœleniu sprowadzony do statystyki. Swój wolny czas spêdza³ na budowaniu rozmaitych maszyn elektronicznych, do których czêœci kupowa³ w „Radio Shack”. Najwiêkszym jego osi¹gniêciem na tym polu by³o zbudowanie systemu alarmowego, który informowa³ go o tym, czy jego brat lub siostra zagl¹dali do jego pokoju. Bezos do dziœ ma obsesjê w³asnej prywatnoœci bez skrupu³ów jednak naruszaj¹c tê sferê u innych. W tamtych szkolnych czasach wzorami do naœladowania byli dla niego Walt Disney i Thomas Edison. Ludzie, którzy z pewnoœci¹ mieli prze³omowe dla œwiata pomys³y, ale byli przede wszystkim biznesmenami. Obaj byli specjalistami od niszczenia swojej konkurencji a tak¿e srogimi i bezwzglêdnymi szefami w swoich firmach. Kiedy ukoñczy³ szko³ê œredni¹ przeniós³ siê wraz z rodzicami na Florydê i tam rozpocz¹³ swoj¹ pierwsza pracê w „MacDonaldzie”. By³o to wykalkulowane posuniêcie, bo Bezos obserwowa³
o ukoñczeniu szko³y œredniej zapisuje siê na uniwersytet w Princeton i jest to pierwsza w jego ¿yciu szko³a skromnoœci i pokory. Na wydziale in¿ynieryjnym, na którym studiuje, roi siê od gwiazd i aspiruj¹cych do wielkich osi¹gniêæ geniuszy. Bezos nie nale¿y do tej grupy, bo nie jest w stanie pokonaæ w³asnych limitów. Nie wyró¿nia siê tam niczym specjalnym. Dziennikarze próbowali odnaleŸæ ludzi, którzy studiowali razem z Bezosem i ma³o kto by³ w stanie przypomnieæ sobie nawet to, jak wygl¹da³. Ci, którzy go pamiêtali mieli niewiele do powiedzenia na jego temat: mo¿e jedynie to, ¿e nie mia³ z pewnoœci¹ powodzenia u studentek uczelni a mo¿e nawet tego powodzenia nie szuka³. Nie przeszkadza³o mu to zapisaæ siê póŸniej na kurs tañca. Z jego kalkulacji wynika³o, ¿e umiejetnoœæ tañca towarzyskiego pozwoli mu na kontakt z kobietami, co znacznie poszerzy jego zasiêg biznesowy. Niemal¿e ka¿dy aspekt ¿ycia Bezosa – tak wtedy jak i teraz – kojarzy³ mu siê z transakcj¹.
W
1984 r. podczas swoich letnich wakacji pojecha³ do Norwegii, gdzie mieszkali jego rodzice. Jego ojczym pracowa³ wówczas dla firmy Exxon. Jeff dosta³ zadanie stworzenie programu komputerowego, który dokonywa³by kalkulacji zysków z wydobycia ropy naftowej. W nastêpnym roku rozpocz¹³ pracê dla nieznanej firmy „Fitel”, zajmuj¹cej siê finansami. Po³¹czy³ tam ze sob¹ komputery, tworz¹c rodzaj wewnêtrznego internetu po to, aby maksymalnie zarobiæ na transakcjach gie³dowych. Pracuje póŸniej dla firmy inwestycyjnej „D. E. Shaw & Co.” na Manhattanie, gdzie w wieku 30 lat obj¹³ stanowisko wiceprezydenta. To tam spotka³ m³od¹ pisarkê – MacKenzie Tuttle. By³a jak Bezos absolwentk¹ Princeton. On by³ jej bezpoœrednim zwierzchnikiem i chyba jedyny raz w ¿yciu zakocha³ siê bez pamiêci. Jak siê okaza³o z wzajemnoœci¹, choæ dziœ MacKenzie wspominaj¹c tamte czasy mówi, ¿e zakocha³a siê w jego… œmiechu. Bezos znany jest z tego, ¿e z byle powodu wybucha niepohamowanym œmiechem. Biograf Bezosa – Brad Stone – pisa³, ¿e dŸwiêk tego œmiechu to krzy¿ówka okrzyku godowego s³onia morskiego z dŸwiêkiem wiertarki. Na dodatek Bezos czêsto œmieje siê sam, bo reszta ludzi w jego otoczeniu nie jest w stanie wykryæ powodu jego radoœci. Jego œmiech jest tajemnic¹, której nikt nigdy nie rozwi¹za³. Cdn. Chris Miekina
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
14
www.kurierplus.com
GRUBE RYBY I PLOTKI Na platformie Nettlix pojawi³ siê serial „Inventing Anna”, opowiadaj¹cy historiê niemiecko-rosyjskiej oszustki, która w latach 2013-2017 zrobi³a spore zamieszanie wœród nowojorskiej œmietanki towarzyskiej. U¿ywaj¹c pseudonimu Anna Delvey dwudziestokilkulatka udawa³a zamo¿n¹ niemieck¹ dziedziczkê próbuj¹c wy³udziæ pieni¹dze od banków, hoteli i bogatych znajomych. Sorokin – bo tak brzmia³o jej prawdziwe nazwisko – zyska³a przydomek „oszustki z Soho”. Urodzi³a siê w 1991 r. w Rosji, ale dorasta³a w Niemczech. W wieku 22 lat przeprowadzi³a siê do Stanów Zjednoczonych. Zaczyna³a rol¹ sta¿ystki w jednym z magazynów modowych. Dziewczyna wykorzystywa³a swoje zdolnoœci interpersonalne, by nawi¹zaæ kontakty z wp³ywowymi mieszkañcami Wielkiego Jab³ka. Mia³a niezwyk³y tupet. I – jak twierdz¹ jej ofiary – potrafi³a byæ niezwykle przekonywuj¹ca. O Sorokin zrobi³o siê g³oœno, gdy w 2018 roku Jessica Pressler na ³amach „New York Magazine” opublikowa³a artyku³ o przekrêtach „niemieckiej dziedziczki”. Serial „Inventing Anna” opowiada miêdzy innymi o kuluarach dziennikarskiego œledztwa. Sorokin próbowa³a pozyskaæ kredyt w wysokoœci 40 milionów dolarów, by otworzyæ Fundacjê Anny Delvey – „presti¿owy klub dla multimilionerów oraz têtni¹ce ¿yciem centrum sztuk wizualnych”. By uwiarygodniæ siê w oczach decydentów, fa³szowa³a czeki i dokumenty pozwalaj¹ce zaci¹gaæ po¿yczki bankowe. Jej plan by³ – w jakimœ chorym sensie – genialny, jednak nie do koñca siê powiód³. W 2017 roku Sorokin zosta³a aresztowana pod zarzutem kradzie¿y, a w 2019 r. postawiono j¹ przed s¹dem. Us³ysza³a m.in. zarzut próby kradzie¿y ponad miliona dolarów z City National Bank. Domnieman¹ przestêpczyniê osadzono w wiêzieniu w Rikers Island, gdzie spêdzi³a dwa lata, czekaj¹c na rozprawê s¹dow¹, która odby³a siê dopiero w 2019 roku. Jej obrona utrzymywa³a, ¿e pozwana zamierza³a oddaæ po kryjomu po¿yczone œrodki, jednak s¹d nie da³ temu wiary, i „dziedziczka” wysz³a na wolnoœæ dopiero w lutym tego roku. Jak donosz¹ amerykañskie media, Anna Delvey otrzyma³a spor¹ sumê pieniêdzy za prawa do adaptacji swojej niezwyk³ej historii. Oszustce uda³o siê sp³aciæ wiêkszoœæ wierzycieli. Sorokin odwo³a³a siê do s¹du apelacyjnego i domaga siê oczyszczenia z zarzutów. Wygl¹da na to, ¿e czeka nas niebawem drugi sezon „serialu”. I jeszcze wiêcej artyku³ów w kolorowej prasie. * W sobotê media obieg³a smutna wiadomoœæ o œmierci Witolda Paszta. Za³o¿yciel zespo³u Vox i juror „The Voice Senior” od pewnego czasu zmaga³ siê z ciê¿k¹ chorob¹, któr¹ pogorszy³o zaka¿enie koronawirusem. „Wczoraj póŸnym wieczorem, dzieñ po rocznicy œmierci swojej Ukochanej ¯ony, odszed³ nasz Tata, Witold Paszt. Wspania³y, najlepszy cz³owiek, najukochañszy dziadek, Artysta w pe³nym znaczeniu tego s³owa. Kiedy ju¿ wydawa³o siê, ¿e jest przemocny i niezniszczalny, bo pokona³ swój trzeci COVID, nagle los siê odwróci³ i przysz³y niespodziewane komplikacje, które znacznie przyspieszy³y jego wytêsknione spotkanie z nasz¹ Mam¹. Bardzo siê do Niej spieszy³” – napisa³a w mediach spo³ecznoœciowych rodzina wokalisty. „Tata odszed³ spokojnie w domu, w otoczeniu córek, wnucz¹t, ziêciów, najukochañszych zwierz¹t. Wierzymy, ¿e zawsze bêdzie z nami poprzez swoj¹ mu-
Weronika Kwiatkowska
Grupa VOX w 1984 roku. Od lewej: Witold Paszt, Andrzej Kozio³, Jerzy S³ota i Ryszard Rynkowski
Anna Sorokin
zykê i dobro, którym obdziela³ ka¿dego potrzebuj¹cego. Jesteœmy zrozpaczeni. Nasze serca s¹ z³amane” – napisano w oficjalnym oœwiadczeniu. Witold Paszt urodzi³ siê 1 wrzeœnia 1953 roku w Zamoœciu. Ukoñczy³ szko³ê muzyczn¹ w rodzinnym mieœcie, a nastêpnie kontynuowa³ kszta³cenie na Wydziale Wychowania Muzycznego UMCS w Lublinie. W 1977 roku za³o¿y³ zespó³ pod nazw¹ Victoria Singers, a rok póŸniej powo³a³ do ¿ycia grupê Vox. By³ to mêski kwartet wokalny w sk³adzie: Andrzej Kozio³, Ryszard Rynkowski (rozpocz¹³ karierê solow¹ w 1987 r.) oraz kuzyni: Witold Paszt i Jerzy S³ota. Zespó³ Vox, czyli „polska odpowiedŸ na Bee Gees” – jak pisano w polskiej prasie – wyda³ osiem albumów studyjnych. Najwiêkszym hitem zespo³u by³ „Bananowy song” i „Rycz ma³a rycz”. W 2001 r. Witold Paszt postawi³ na karierê solow¹. Ukaza³ siê jego debiutancki album studyjny, zatytu³owany „Jak s³oñce”, utrzymany w konwencji muzyki pop i pop-rock, ale nie odniós³ wiêkszego sukcesu, mimo ¿e przy albumie wspó³pracowa³ miêdzy innymi z Sewerynem Krajewskim czy Robertem Chojnackim. W ostatnim czasie widzowie Telewizji Polskiej mogli ogl¹daæ artystê w programie „Voice of Senior”. Paszt by³ jednym z jurorów muzycznego show. Wspó³prowadz¹cy po¿egnali muzyka przejmuj¹cymi s³owami: „Witeczku… Przyjacielu… Dziêkujê Tobie
i dobremu losowi, ¿e mog³em przez te ostatnie lata troszkê bardziej Ciê poznaæ. Poœpiewamy jeszcze tam gdzieœ, gdzie wierzê, ¿e spotkamy siê wszyscy” – napisa³ Andrzej Piaseczny. „Powspominamy te chwile, kiedy na scenie spotkaliœmy siê po raz pierwszy ... I wiesz? Bêdziemy z rodzin¹ jeszcze d³ugie lata zajadaæ siê pomidorami z nasion od Twojej Mamusi. Bêdziemy co roku patrzyæ, jak rosn¹ i dojrzewaj¹ wspominaæ Ciebie, twój uœmiech i otwartoœæ” – doda³ Piasek. „Drodzy Pañstwo, z ogromnym smutkiem przyjêliœmy dziœ informacjê o tym, ¿e odszed³ cudowny, ciep³y cz³owiek oraz wspania³y kolega, Witold Paszt. Wierzymy w to, ¿e uœmiecha siê do nas z góry, trzymaj¹c za rêkê ukochan¹ ¿onê, Martê. Najszczersze kondolencje dla córek Witka oraz ich rodzin” – napisa³a Alicja Majewska. „Witku, prze¿yliœmy wspóln¹ muzyczn¹ przygodê na trasie koncertowej w USA. Uczy³am siê od Ciebie wspó³brzmienia g³osów. Jest mi strasznie smutno, przytulam mocno Twoj¹ rodzinê, córki i wnuki. P³aczê, bo kiedy umiera artysta, umiera te¿ jakaœ czêœæ ka¿dego z nas” – wyzna³a Maryla Rodowicz. „Pierwszy raz spotkaliœmy siê pó³ wieku temu. Byliœmy m³odzi, pe³ni marzeñ, w duszach gra³a nam muzyka...
Witold Paszt zmar³ w wieku 68 lat
A dziœ siê ¿egnamy... Witku dziêkujê za to pó³wiecze spotkañ przy wielu okazjach, dobre i serdeczne rozmowy. Niech Ci tam gra muzyka...” – po¿egna³ kolegê Krzysztof Cugowski. Witold Paszt chorowa³ na raka jelita grubego. Odszed³ po d³ugiej chorobie. Mia³ 68 lat. m
Wymar³e miasta Jan Latus
Nied³ugo nie bêdzie takich miast, jakie znamy. W których chce siê mieszkaæ, mimo znanych niedogodnoœci, jak ha³as, t³ok i wysokie koszty ¿ycia. A¿ siê wierzyæ nie chce, ¿e nie bêdzie miast. Przecie¿ od kilkuset lat ludzie w Europie, a potem w Ameryce, osiedlali siê w tych specjalnych miejscach, najlepiej skomunikowanych, najlepiej po³o¿onych, potem wytwarzaj¹cych w³asne wartoœci: przez rzemieœlników, handlowców, artystów, polityków. Miasta ¿y³y w³asnym ¿yciem, by³y samonapêdzaj¹cymi siê mechanizmami. Choæ ¿ycie w mieœcie dawa³o nowe szanse przybyszom ze wsi czy z innych krajów, by³o te¿ – jak na nasze wspó³czesne wymagania – niebywale trudne i prymitywne. Pary¿ przed œmia³ymi de-
cyzjami urbanistycznymi Haussmanna by³ miastem niskich domów, w¹skich, grz¹skich i zaœmieconych uliczek. Ciemnoœæ panowa³a na – oœwietlanych tylko latarniami gazowymi – ulicach Londynu, Pary¿a i Wiednia. W Nowym Jorku wiele nawierzchni by³o nieutwardzonych, a podstawowym œrodkiem komunikacji i transportu by³y zaprzêgi konne i doro¿ki, tak wiêc unosi³ siê zawsze odór koñskiego ³ajna. Postêp technologiczny i w ogóle bogacenie siê ludzkoœci spowodowa³ jednak, ¿e nagle miasta sta³y siê wielkimi strefami komfortu. W odró¿nieniu od prowincji i wsi, wszystko by³o na wyci¹gniêcie rêki, na odleg³oœæ spaceru. Z powodu koncentracji ludzi i bogactwa w miastach by³ najwiêkszy wybór towa-
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
www.kurierplus.com
Stany wewnêtrzne
Pokarm T³usty Czwartek. Kolejka w cukierni. Tace z gor¹cymi p¹czkami. Uœmiechniêta sprzedawczyni. I lekko zdezorientowany klient, który pyta – po angielsku – co to za okazja, dlaczego wszyscy kupuj¹ donuts. Kobieta za lad¹ wyjaœnia proweniencjê polskiego œwiêta i szerokim gestem prezentuje paletê mo¿liwoœci: z cukrem pudrem, lukrem i skórk¹ pomarañczow¹, oblane czekolad¹, z nadzieniem ró¿anym, albo budyniowym. Do wyboru, do koloru. Mê¿czyzna kiwa g³ow¹ i prosi o dwie sztuki tych najbardziej autentycznych. Pani stoj¹ca na koñcu ogonka radzi, by daæ z ró¿¹ i cukrem pudrem. Ktoœ inny, ¿e z marmolad¹. Ale koniecznie polane lukrem. Ekspedientka wykazuje siê salomonow¹ m¹droœci¹ i pakuje dwie „tradycyjne” wersje. Ech, te wszystkie zwyczaje kulinarne. Zapamiêtane smaki. Proustowskie magdalenki. Powtarzane co roku rytua³y. W poszukiwaniu straconego, na zawsze, czasu dzieciñstwa. W moim rodzinnym domu nie sma¿ono p¹czków. Gor¹ce, prosto z garnka wype³nionego bulgocz¹cym olejem, jada³am u kole¿anki. Spotyka³yœmy siê wczesnym niedzielnym popo³udniem, by rozwi¹zywaæ zadania z matematyki. Sprawdziany z tego przedmiotu wypada³y zawsze w poniedzia³ki. Ania z liczbami radzi³a sobie œwietnie. Ja by³am wyj¹tkowym beztalenciem. Próby nadrobienia tygodni ziewania na lekcjach zwykle koñczy³y siê fiaskiem. Ale niezrównana Pani Danusia os³adza³a ¿mudne godziny œlêczenia nad równaniami z dwoma niewiadomymi, przynosz¹c z kuchni patery ³akoci. Pamiêtam, ¿e tamte p¹czki by³y du¿o
mniejsze, ni¿ te z cukierni. I mia³y pyszne nadzienie z domowych powide³. Po gor¹cej, dobrze wypieczonej skórce, sp³ywa³ gêsty lukier. Oblizywa³yœmy palce, ¿eby nie pobrudziæ kartek w zeszycie. Wiele lat póŸniej w³asnej roboty p¹czki jada³am u mamy ówczesnego narzeczonego. Raz tak srogo przesadziliœmy z konsumpcj¹, ¿e omal nie byliœmy w stanie wgramoliæ siê z powrotem na czwarte piêtro, do mieszkania moich rodziców. Popychaliœmy siebie nawzajem i jêczeliœmy z powodu gastronomicznej ci¹¿y, w któr¹ zaszliœmy oboje tamtego zimowego popo³udnia. Anegdota na sta³e zapisa³a siê w rodzinnych anna³ach i co roku, w okolicy T³ustego Czwartku, wspominamy m³odzieñcze rozpasanie, na które ju¿ dzisiaj nie mo¿emy sobie pozwoliæ. W zesz³ym roku, wraz z kole¿ankami, zapragnê³yœmy usma¿yæ w³asne p¹czki. Zanim przyst¹pi³yœmy do dzie³a, A. przeprowadzi³a próbê generaln¹ w domu. Poniewa¿ zakoñczy³a siê powodzeniem, uzna³yœmy j¹ za ekspertkê i za³o¿y³yœmy, ¿e doskonale wie, co ma robiæ. Zaczê³o siê obiecuj¹co. Nastawi³am dro¿d¿owy zaczyn, który piêknie wyrós³. Roztopi³am mas³o. Wbi³am do miski ¿ó³tka. I czeka³am, a¿ A. przesypie przez sitko odpowiedni¹ iloœæ m¹ki. W przepisie by³ kilogram. Na opakowaniu napis „Luksusowa 550”. Mieszkaj¹ca od kilku dekad w Ameryce kole¿anka szybko przeliczy³a, ¿e jedna torebka to pó³ kilograma. I wsypa³a dwie. Na pewno tyle tej m¹ki? – pyta³am nieœmia³o, bo od razu coœ mi nie pasowa³o. Ale A. by³a zdecydowana. Tak jest w przepisie – mówi³a. Robimy z podwójnej porcji – dodawa³a. Nie chc¹c podwa¿aæ jej kompetencji, czeka³am spokojnie a¿ skoñczy. Po czym przyst¹pi³am do mieszania sk³adników. Szybko siê okaza³o, ¿e piêæ ¿ó³tek, odrobina cukru, 50 gramów mas³a, dwie ³y¿ki spirytusu i zaczyn dro¿d¿owy, nijak nie chcia³y zwi¹-
rów i us³ug; tylko w nich mo¿na by³o budowaæ swoja karierê, zw³aszcza polityczn¹, naukow¹ i artystyczn¹. Kolejn¹ wielk¹ szans¹ dla miasta sta³a siê turystyka. Ju¿ setki milionów ludzi na œwiecie staæ by³o na bilety lotnicze i ogl¹danie, tylko dla przyjemnoœci, Wenecji, Barcelony, Bangkoku, Nowego Jorku, Krakowa. Zapewne wymienione powy¿ej miasta zawsze bêd¹ mia³y siê dobrze, nawet w czasach popandemicznych. S¹ to bowiem miejsca znane w œwiecie, ikoniczne, wyobra¿ane na podstawie filmów i ksi¹¿ek. Nie ba³bym siê wiêc o miasta o zwartym charakterze, piêknej architekturze i m¹drym rozk³adzie ulic i placów, osi widokowych i romantycznych zau³ków czyni¹cych ze spacerowania, i w ogóle ¿ycia tam, ogromn¹ przyjemnoœæ. W przypadku Polski takim miastem, w którym mo¿e zawsze bêdzie siê przyjemnie mieszka³o, by³by Kraków, choæ nie ma on doœæ w³asnej dynamiki, staje siê turystycznym skansenem. Mo¿e jeszcze dodalibyœmy centra Gdañska, Wroc³awia, Poznania. Z Warszaw¹ mamy jednak k³opot. Starówka le¿y na uboczu szlaków, poza œcis³ym centrum i w zasadzie jest wy³¹cznie enklaw¹ turystyczn¹, nie tak czê-
sto odwiedzan¹ przez warszawiaków, mo¿e tylko na niedzielny spacer. Poza tym jednak reszta Œródmieœcia ma coraz mniej do zaoferowania i coraz mniej jest powodów, by w nim mieszkaæ a nawet ¿eby tu przyje¿d¿aæ. Nie ze swojej winy – to przecie¿ przez zniszczenia wojenne – Warszawa zosta³a odbudowania jako miasto zbyt szerokich ulic, potê¿nych bloczysk, du¿ych odleg³oœci. Poza Starówk¹, Traktem Królewskim i ma³ymi enklawami ocala³ych kamienic i willi, zabudowa nie jest interesuj¹ca i przytulna. Mamy jednak teraz inny, wiêkszy problem: nie ma po co chodziæ po centrum miasta. Nie ma po co tam jeŸdziæ z peryferii. Miasto ma teraz wielu wrogów. Pierwszym jest internet. Ludzie naprawdê przestawili siê na kupowanie w sieci. W centrum Warszawy wiele jest dark stores, czyli by³ych lokali sklepowych, teraz z zaciemnionymi szybami, sk¹d ekspediuje siê towary zamówione w internecie. Nie mo¿na sobie popatrzeæ, co jest na wystawie, ju¿ nie mamy przyjemnoœci window shopping. A wejœæ do takiego lokalu nie mo¿na. Kolejny wróg: galerie handlowe. Zbudowane w centrum miasta, jak Z³ote Tarasy ko³o Dworca Centralnego, oferuj¹ ogromny wybór, przeceny i wielkie, kli-
15
Weronika Kwiatkowska
zaæ dwóch kilogramów m¹ki. To ciasto jest zdecydowanie za suche – zawyrokowa³am. Poka¿ jeszcze raz ten przepis – poprosi³am. I nagle wszystko sta³o siê jasne! A. pomyli³a typ m¹ki (550) z wag¹! Co robiæ? – myœla³yœmy gor¹czkowo. Napijmy siê wina – zaproponowa³a D., która przygl¹da³a siê ca³ej akcji z kanapy. A potem pomyœlimy. Po krótkiej, acz burzliwej debacie postanowi³yœmy ratowaæ co siê da i po prostu zrównowa¿yæ liczbê „mokrych” sk³adników. A. nastawi³a dodatkowe dro¿d¿e, ale zagotowa³a zaczyn zabijaj¹c proces fermentacji, wiêc E. musia³a pójœæ do sklepu po kolejn¹ porcjê. Kiedy wróci³a, okaza³o siê, ¿e brakuje mas³a. Potem, ¿e potrzeba jeszcze wiêcej jajek. Kursowa³a trzy razy. Ekspedientka w polskim sklepie mia³a niez³y ubaw. W którymœ momencie ca³kowicie straci³yœmy rachubê. Wino ju¿ nieŸle szumia³o w g³owie, g³oœno gra³a muzyka. Jeszcze k¹tem oka widzia³am, jak A. odkrawa kawa³ek mas³a „na oko”, zamiast skrupulatnie odmierzaæ ingrediencje na wadze kuchennej, a potem wlewa nieprzestudzone do miski z reszt¹ sk³adników i pyta czy doda³am spirytusu, bo jak nie, to trzeba jeszcze chlusn¹æ. Nastroje by³y wyœmienite. Bawi³yœmy siê jak na Titanicu. Wszelkie znaki na niebie i ziemi zwiastowa³y niechybn¹ katastrofê. Ciasto nie wyros³o. Wykrojone placuszki, czule przykryte lnian¹ œciereczk¹, te¿ nie zwiêkszy³y swojej objêtoœci. Kiedy wrzuci³yœmy pierwsz¹ porcjê na rozgrzany t³uszcz, zaczê³o kipieæ. P¹czki nie unosi³y siê ho¿o na powierzchni, tylko spada³y, niczym kamienie, na dno garnka. Po wydobyciu na brzeg konsystencj¹ przypomina³y w³oskie scones. Tylko by³y nieco twardsze. Nie da³o siê ich nadziaæ szpryc¹, wiêc przekrawa³yœmy jak kanapki i hojnie smarowa³yœmy marmolad¹. D., która nazajutrz
wybiera³a siê na narty, przekonywa³a, ¿e bêdzie objadaæ siê nimi na stoku. Ale nikt jej nie uwierzy³. Po tak spektakularnej klêsce pomys³, by jeszcze raz porwaæ siê z motyk¹ na p¹czki, wydawa³ siê szalony. Ale – jak mawia³ Himilsbach – niestety, trzeba mieæ ambicjê. Zatem przyst¹pi³yœmy do dzie³a. Z aptekarsk¹ dok³adnoœci¹ odmierzy³am œwie¿e dro¿d¿e i mas³o. Zaczyn uda³ siê piêknie. Ciasto wyros³o wspaniale. Kiedy pierwszy p¹czek, idealnie okr¹g³y i puszysty, unosi³ siê na z³otej tafli rozgrzanego oleju, czu³am coœ na kszta³t dumy i spe³nienia. W towarzystwie konfitury z ró¿y i przygotowanej przez A. pomarañczowej skórki, smakowa³ wyœmienicie. Tyle, ¿e zupe³nie inaczej, ni¿ ten zapamiêtany z dzieciñstwa. Jest bowiem jakaœ niezwyk³a moc w jedzeniu, które przygotowuj¹ dla nas inni. Nie tylko smakuje inaczej, ale ma jakiœ inny ³adunek energetyczny, ciê¿ar. Nas¹czone czu³oœci¹, naznaczone charakterem osoby, która miesza, doprawia, kosztuje – trafia na talerz z unikatowym stemplem. Dlatego w T³usty Czwartek ustawiamy siê w kolejkach do cukierni. Bo chcemy prze¿yæ raz jeszcze rozkosz pierwszego kêsa dro¿d¿owego ciasta, którym poczêstowa³a nas babcia. Albo przypomnieæ sobie fakturê zastyg³ego lukru, który osypywa³ siê na mundurek, kiedy na du¿ej przerwie kupowa³o siê p¹czki w szkolnym sklepiku. Zapach gor¹cego oleju, plamy t³uszczu na papierowej tytce – te obrazy przenosz¹ w œwiat, w którym czuliœmy siê bezpiecznie. Znowu siedzimy w kuchni, a przed nami, na stole, stoi talerz. Z gor¹c¹ zup¹. Drugim daniem. I mi³oœci¹. I jeszcze nie wiemy, ¿e to ¿yciodajny pokarm. Strawa, któr¹ bêdziemy siê karmiæ ca³e ¿ycie. m
Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com
matyzowane i ogrzewane przestrzenie do mi³ego spêdzenia czasu. Dlatego w okolicach galerii padaj¹ ma³e sklepy. Pamiêtam, ¿e blisko miejsca mojego urodzenia na Mokotowie by³ ci¹g pawilonów, a w nich: pachn¹cy czekolad¹ i kaw¹ sklepik Goplany, rzeŸnik, sklep piœmienny (uroczy zapach papieru, plasteliny i gumek o³ówkowych), obuwniczy, spo¿ywczy oraz z galanteri¹ skórzan¹ (zapach teczek, pasków i portfeli). Dziœ jest tam pizzeria tylko na wynos, trzy (!) apteki i banki. Dodajmy do tego COVID, który zrujnowa³ wielu prywatnych sklepikarzy i restauratorów, oraz astronomiczne dziœ czynsze, zw³aszcza w Œródmieœciu. Jest to dziœ najdro¿sza dzielnica Warszawy, gdzie ceny za metr kwadratowy nowego mieszkania siêgaj¹ 15 tys. z³otych. M³odych nie staæ na osiedlanie siê tutaj, tym bardziej, ¿e ma³o tu miejsca na nowe bloki. ¯yj¹cych tu nadal staruszków nie staæ zaœ na kawê za 15 z³otych czy obiady w nastawionych na turystów restauracjach. Zreszt¹, turystów te¿ ostatnio ma³o. A gwoŸdziem do trumny jest coraz czêstsza praca z domu; jest obawa, ¿e biurowce w centrum pozostan¹ czêœciowo puste. Ludnoœæ coraz czêœciej przenosi siê do peryferyjnych dzielnic, gdzie
obok grodzonego osiedla maj¹ spo¿ywcz¹ „¯abkê”, a resztê sobie zamówi¹ w internecie. Po co wiêc jechaæ do centrum? Starówka w koñcu siê znudzi. To co, mamy spacerowaæ ulic¹ Grójeck¹ od Placu Zawiszy w stronê lotniska? Mo¿e Marsza³kowsk¹, mijaj¹c kolejne „¯abki”, banki i apteki? Siedzieæ na Placu Defilad? W stolicy Szwajcarii Bernie mo¿na znaleŸæ, na przytulnych uliczkach, sklepiki pasmanteryjne i z obuwiem. W nowojorskiej Greenwich Village lubi³em przystawaæ pod sklepem z serami lub galeri¹ z plakatami filmowymi. We w³oskim Bergamo widzia³em sklepiki z kuchennymi gad¿etami i butiki z marynarkami i butami lokalnych, nieznanych mi firm. A odpoczywa³em w ma³ych kawiarenkach, gdzie cappuccino by³o tañsze ni¿ w sieciówkach w Warszawie. Polacy z Ameryki zwykle dobrze wspominaj¹ kilka dni spêdzanych w Warszawie, ale zwykle poprzestaj¹ na Starym Mieœcie i Trakcie Królewskim. Reszta miasta, niestety, niczym nie zaciekawia, nie zachwyca. Nie zachêca do spacerów, zadzierania g³owy, przystawania i robienia zdjêæ. Dlatego tak ma³o warszawiaków w wolnym czasie „idzie na miasto”. m
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
16
PowieϾ w odcinkach St. Fleszarowa
Stanis³awa Fleszarowa-Muskat
- Muskat
Lato nagich dziewcz¹t
Lato nagich dzie wcz¹t
odc. 29
L
ato nagich dziewcz¹t przenosi nas do Sopotu lat 50. Trwa gor¹ce lato, pachn¹ce rozpalon¹ s³oñcem pla¿¹ i olejkiem do opalania. Monciak têtni ¿yciem – rz¹dzi nim barwny t³um spragniony kawiarnianych romansów i klubowych przygód. Grzegorz, znany rzeŸbiarz, przyjecha³ tutaj w poszukiwaniu natchnienia i modeli do swoich prac. Otoczony kobietami, które zabiegaj¹ o jego wzglêdy i uczucia, walcz¹c o chwilê uniesienia, odnajdzie wreszcie mi³oœæ. Odbêdzie siê to jednak w doœæ zaskakuj¹cych okolicznoœciach... Tymczasem zacz¹³ zapadaæ wieczór, œwierszcze wziê³y forte, a nieskazitelne dessous nieba poró¿owia³o, jakby Wenus zdecydowa³a siê okryæ nim wreszcie swoj¹ nagoœæ. Siano pachnia³o teraz odurzaj¹co. Anna skoñczywszy wianuszek wsunê³a go sobie na rêkê i patrzy³a przed siebie. £¹k¹ po drugiej stronie drogi pêdzono krowy. Bieg³ za nimi m³ody Ÿrebak, lekki i ¿wawy jak podlotek. Jaskó³ki pikowa³y zgóry nisko nad ziemiê, a potem lecia³y prawie dotykaj¹c ³¹ki miêdzy ŸdŸb³ami traw i kwiatów. – Piêknie tu – szepn¹³. – Tak – westchnê³a. – I dobrze? – zapyta³ z bliska. – O tak! Chcia³ dotkn¹æ jej rêki, ale znowu zabrak³o mu odwagi. Ogarn¹³ go strach przed ni¹, przed tym cudownym letnim wieczorem, przed samym sob¹. Zagryz³ usta i patrzy³ daleko przed siebie w horyzont, w fioletow¹ smugê lasu, ³¹cz¹c¹ niebo z ziemi¹. Ona nie wyczuwa³a jego nastroju, oddycha³a g³êboko i spokojnie. Zaczyna³a siê jednak ju¿ niecierpliwiæ. Na szosie nie pokazywa³ siê ¿aden samochód. – Co bêdzie? – Z czym? – Z nami. Nie mo¿emy przecie¿ tu nocowaæ. – Mamy jeszcze w rezerwie stodo³ê u naszych goœcinnych gospodarzy. Czeka³ z dr¿eniem, co powie. Zwróci³a ku niemu g³owê, patrzy³a przez d³ug¹ chwilê, mrugaj¹c powiekami i nagie zaczê³a siê œmiaæ. – Pan zdaje siê ma naprawdê ochotê pisaæ wiersze. Nie móg³ nawet nic powiedzieæ, bo nie przestawa³a siê œmiaæ, ko³ysz¹c siê w obie strony i ocieraj¹c ³zy, które nap³ywa³y jej do oczu. By³a tak urocza w tej chwili, tak bardzo wzruszaj¹co urocza, ¿e Grzegorz nie myœl¹c, co czyni, obj¹³ j¹ szybko i poca³owa³ w usta. Mia³ przez moment uczucie, ¿e przylgnê³a do niego, a jej wargi, rozchylone i wilgotne, odda³y mu poca³unek, ale zaraz odepchnê³a go z si³¹, której u niej nie podejrzewa³, zerwa³a siê z trawy i przeskoczywszy przez rów oddzielaj¹cy ³¹kê od drogi pobieg³a w stronê samochodu. GwóŸdŸ skoczy³ za ni¹. Zrozumia³, ¿e coœ siê sta³o, ale nie móg³ poj¹æ co. Bieg³
obok niej, wyprzedza³ j¹ nieco, staraj¹c siê zajrzeæ jej w oczy – powiewaj¹cy uszami, uœmiechniêty i bardzo spragniony jakiegoœ wyraŸnego zapewnienia, ¿e nikt nie jest w stanie gniewaæ siê na niego ani na pana. Kiedy Grzegorz dopad³ wozu, Anna ju¿ w nim siedzia³a. Wyraz jej twarzy by³ taki, ¿e nie odwa¿y³ siê przemówiæ ani s³owa. Z tego wszystkiego zapomnia³, ¿e samochód jest zepsuty, siad³ za kierownic¹ i zapuœci³ motor. Ruszyli. Anna rzuci³a mu tylko jedno spojrzenie. To by³ koniec, koniec! Równie dobrze móg³ wysi¹œæ i powiesiæ siê na ga³êzi najbli¿szego kasztana. Do Sopotu nie zamienili ani s³owa. Grzegorz za to wiód³ obfity monolog wewnêtrzny, który nie nadawa³ siê do wypowiedzenia na g³os nie tylko ze wzglêdu na brak chêtnego s³uchacza. Duszê ¿ar³ mu ¿al i druzgoc¹ca pogarda dla samego siebie. Jak¿e móg³ w ten sposób zmarnowaæ tyle piêkna, wzruszenia i nadziei, jak móg³ tak wszystko popsuæ? Dobrze, ¿e mi nie da³a po pysku – rozmyœla³ ze smutkiem. – W³aœciwie szkoda, ¿e mi nie da³a. Mia³bym nauczkê na ca³e ¿ycie. – Musia³o siê tak skoñczyæ, skoro przez ca³e ¿ycie nie mia³ do czynienia z uczciw¹ kobiet¹. Sk¹d mia³ wiedzieæ, jak nale¿y postêpowaæ, jak siê wobec niej zachowaæ? O œwiêty Salomonie, sk¹d mia³ to wiedzieæ? Nie chcia³ sobie nawet wyobraziæ, jakie myœli kr¹¿y³y w tym czasie po jej g³owie. – Oczywiœcie dawno musia³a dojœæ do tego, ¿e wspólna wycieczka z Ulk¹ i reszt¹ towarzystwa by³a czystym k³amstwem. A jego zachowanie utwierdzi³o j¹ w przekonaniu, ¿e zwabi³ j¹ w z góry powziêtym celu... Dar³by z siebie pasy, ¿eby j¹ w jakiœ sposób przeb³agaæ, ¿eby siê wyt³umaczyæ i uzyskaæ przebaczenie. Ale nie patrzy³a na niego, a gdy zatrzyma³ wóz przed jej domem, wysiad³a bez s³owa. – Anno! – zawo³a³. Bieg³a ku schodom, nie ogl¹daj¹c siê za siebie. Gwa³townie otworzy³ drzwiczki wozu i wyskoczy³ za ni¹. Dopad³ j¹ jeszcze w progu. – Anno! – powtórzy³. – Niech mnie pani wys³ucha! – Zwróci³a ku niemu b³yszcz¹ce gniewem spojrzenie. – Oczywiœcie i tym razem mam o niczym Ulce nie mówiæ? Tak? Nie odpowiedzia³, a ona trzasnê³a drzwiami i s³ychaæ by³o tylko jej kroki na kamiennej posadzce korytarza. Powoli zszed³ ze schodów. Przed wozem sta³ GwóŸdŸ i patrzy³ na pana z melancholijn¹ zadum¹.
XVIII Ulka tañczy³a z Roso³owskim. Trzyma³ j¹ w ramionach jak kruchy kwiat, który nale¿y pieczo³owicie chroniæ przed zniszczeniem podczas transportu. A zniszczenie grozi³o z ka¿dej strony. Na parkiecie by³ t³ok, jak na dworcu w Warszawie w przeddzieñ Bo¿ego Narodzenia. Osoby wy¿sze mia³y trochê powietrza i pogl¹du na to, co dzia³o siê na sali. Ni¿sze niepotrzebnie wydawa³y pieni¹dze na ubiór i fryzjera, nikt ich nie widzia³. Roso³owski nawet w tym t³umie eksponowa³ Ulkê. Posiada³ tê rzadk¹ zaletê mê¿czyzn, którzy wiedz¹, ¿e kobieta powinna zyskiwaæ w ich towarzystwie. A przede wszystkim, ¿e powinna o tym wiedzieæ. Doœæ wysoki na to, ¿eby nie zgin¹æ w t³oku, os³ania³ j¹ sob¹ i chroni³.
Zobaczy³ j¹ z tym m³odym cz³owiekiem, który jej towarzyszy³, gdy tylko wesz³a na salê. Daremnie szukali stolika. On, tylko z ¿on¹, zajmowa³ stolik w pobli¿u wejœcia do baru. Podszed³ do nich i zaproponowa³, ¿eby siê przysiedli. Powiedzieli, ¿e s¹ umówieni z Bieniem. Tym lepiej. Ewie Bieñ siê podoba³. Zdaje siê, ¿e ten m³ody cz³owiek tak¿e. Teraz tañczyli, jednomyœlni co do tego, kto komu ma przypaœæ w udziale. Kamyk istotnie by³ w guœcie pani Ewy, by³ w guœcie wszystkich kobiet. Uwa¿a³ zreszt¹, ¿e na ten wieczór, w którym mia³ raczej nieciekaw¹ rolê, pani Roso³owska spad³a mu jak z nieba. Nie omieszka³ okazaæ jej swojej wdziêcznoœci. W tej sytuacji tylko Ulka czeka³a na Grzegorza. Oczy mia³a niespokojne, w miarê up³ywu czasu coraz smutniejsze. – Niech pani tam nie patrzy – szepn¹³ Roso³owski, dotykaj¹c ustami jej ucha. – Gdzie? – Na drzwi. Drzwi s¹ najz³oœliwszym elementem martwej natury. Rzadko pojawia siê w nich ktoœ, na kogo akurat siê czeka. Ulka odê³a wargi. – Nie czekam znów tak bardzo. – Tak w³aœnie trzeba. Czekaæ tylko troszeczkê, a troszeczkê wcale nie. Wtedy w³aœnie przyjdzie. – Ja zupe³nie na niego nie czekam. – Ale ja nie mówiê o Bieniu. – A o kim? – O wszystkim, czego siê oczekuje. Tañczyli blisko przy sobie. Ulka by³a ca³a w ramionach Roso³owskiego. W jego oddechu, cieple, w zapachu wody, której u¿ywa³. Dobrze by³o z nim tañczyæ. Przede wszystkim mog³a o tym nie myœleæ. Z Grzegorzem nie wolno by³o pozwoliæ sobie na jedn¹ chwilê odpoczynku. To mêczy³o. Teraz tañczy³a byle jak, opiera³a siê o Roso³owskiego ciê¿ko – on wszystkim by³ zachwycony. Ulka zaczyna³a rozumieæ, jak cenny dla kobiety jest mê¿czyzna, który nie jej, ale któremu ona siê podoba. On zreszt¹ wci¹¿ to mówi³, nie trzeba by³o ¿adnych domys³ów i dociekañ, jak z Grzegorzem. Mówi³, ¿e jest urocza, ¿e jest ni¹ olœniony. Oczyma, w³osami – wymienia³ ka¿dy szczegó³ anatomii, choæ to przecie¿ nie on, a Grzegorz by³ rzeŸbiarzem. Ten zachwyt by³ podwójnie przyjemny, bo móg³ mieæ tak¿e zastosowanie praktyczne. Roso³owski nie przestawa³ mówiæ o filmie, o braku m³odych ³adnych dziewcz¹t, o tym, ¿e wci¹¿ siê ich szuka, a jego przyjaciele byliby mu wdziêczni, gdyby im w tym pomóg³. – A tymczasem taka dziewczyna studiuje chemiê. Chemiê! – Roso³owski wznosi³ oczy do góry i przyzywa³ ca³y sufit Grand Hotelu na œwiadka, ¿e na œwiecie dziej¹ siê rzeczy niepojête. Ulka uœmiecha³a siê s³odko. Twarz mia³a leniw¹ i ospa³¹, ale w duszy ju¿ zapala³ siê ma³y reflektorek. Spojrza³a spod d³ugich rzês na Roso³owskiego. Tu¿ przy jej twarzy by³ bia³y ko³nierzyk jego nieskazitelnej koszuli i do czysta wygolona, g³adka broda. Opar³a o ni¹ czo³o, a Roso³owski przytuli³ j¹ uszczêœliwiony. Tymczasem Kamyk siedzia³ z pani¹ Ew¹ – w barze. Ci¹gnêli przez s³omkê peperment, a Kamyk twierdzi³ uparcie, ¿e zielony p³yn ma kolor jej oczu. Kolor, migoc¹cy blask – ba, nawet s³odycz. Ona œmia³a siê i gniot³a palcami jego nos, g³adzi³a go po czole i policzkach, pachn¹cym, ciep³ym, trochê wilgotnym wnêtrzem swej d³oni.
www.kurierplus.com
– Nie pozwolê, ¿ebyœ mi siê marnowa³ w jakimœ Krakowie – szepta³a. – Ma³o jest w Warszawie teatrów? Zobaczysz, ¿e ciê w którymœ urz¹dzê. Kamyk ci¹gn¹³ peperment, pozwala³ siê g³adziæ i strzyg³ uszami na ka¿d¹ wzmiankê o teatrze. Mo¿e baba rzeczywiœcie mia³a jakieœ chody? O Warszawie wprawdzie dot¹d nie myœla³, ale kto wie?... Warszawa to jednak Warszawa. Pani Ewa znowu gniot³a jego nos. – Ile ty masz lat? – Dwadzieœcia piêæ. – Dwadzieœcia piêæ. Jesteœ uroczy. Masz dwadzieœcia piêæ lat i jesteœ uroczy. Czy myœlisz, ¿e tak wielu jest na œwiecie ch³opców, którzy maj¹ dwadzieœcia piêæ lat? – Chyba sporo. – E, co ty tam wiesz. Œwiat jest pe³en pod³ysia³ych facetów, którzy uwa¿aj¹, ¿e je¿eli dochrapali siê w ¿yciu czegoœ, to ju¿ ka¿da kobieta pójdzie z nimi do ³ó¿ka... Brr... wstrz¹snê³a siê – do ¿adnego haremu nie kupuje siê kobiet tak brutalnie. A przynajmniej p³aci siê za nie przyzwoitsz¹ cenê. Oni sobie nawet nie wyobra¿aj¹, ¿e my te¿ mo¿emy mieæ pod tym wzglêdem jakieœ marzenia. Marzenia – powiedzia³a to miêkko, w zadumie i znów dotknê³a otwart¹ d³oni¹ twarzy Kamyka, jego czo³a, policzków, nosa. Kamyk obj¹³ j¹ przez pó³ i przechyli³ ku sobie. Opar³a siê ³okciami o jego kolana, obserwowa³ j¹ z bliska, kombinowa³, ile te¿ mo¿e mieæ lat? Trzydzieœci? Mo¿e nawet tyle nie mia³a. By³a soczysta jak czereœnia. Na kociaka dyrektorskiego mo¿e rzeczywiœcie by³a ju¿ za stara, oni lubi¹ rozkwitaj¹ce p¹czki, ale dla innych odbiorców mia³a jeszcze swoje zalety. Poklepa³ j¹ po nagim karku. – ChodŸmy tañczyæ – powiedzia³. Chcia³ zobaczyæ, czy nie zjawi³ siê Bieñ i czy nie czeka go awantura za z³y nadzór nad Ulk¹. Ale Bienia nie by³o, a Ulka nie wygl¹da³a ju¿ na zmartwion¹. Wszystko rozwija³o siê wiêc prawid³owo i nikt nikomu nie przeszkadza³. Podaj¹cy im kelner okaza³ siê koleg¹ Ulki z wy¿szego roku. „Dorabia³” tak ju¿ drugi sezon. Wszystko, co podawa³, by³o œwietne, œwie¿e i kruche, zimne, gdy trzeba by³o, ¿eby by³o zimne, gor¹ce, gdy mia³o byæ gor¹ce. – Sztama z kucharzem – mrukn¹³ do Ulki przymru¿aj¹c lewe oko. – Goœcie wiedz¹, ¿e u mnie warto siadaæ. – A gdy Roso³owski odszed³ na chwilê, pani Ewa zaœ szepta³a coœ do Kamyka, pochyli³ siê nad ni¹ nisko. – Jak nabijesz facetów na dwa kawa³ki, stówa twoja. – I odp³yn¹³, ko³ysz¹c w powietrzu pust¹ tac¹. Ulka w pierwszej chwili mia³a ochotê powiedzieæ o tym Roso³owskiemu czy Kamykowi, poprosiæ kierownika sali, zrobiæ jakaœ pokazow¹ awanturê, skompromitowaæ kolegê i wyjœæ z lokalu. Ale doszed³szy do wniosku, ¿e nic by jej z tego nie przysz³o, a kolega prawdopodobnie wypar³by siê wszystkiego, uzna³a jedynie za stosowne „nie nabijaæ facetów”. Obrzuca³a ponadto obra¿onymi spojrzeniami kolegê-kelnera, ilekroæ siê zbli¿y³ do stolika. – Jesteœ g³upsza, ni¿ wygl¹dasz – szepn¹³ jej, stawiaj¹c przed ni¹ gor¹c¹ kokilkê z forszmakiem dragomirskim. Ulka zamówi³a zak¹skê, nie wiedz¹c co oznacza jej nazwa. Teraz wci¹ga³a nosem apetyczn¹ woñ unosz¹c¹ siê nad naczyniem i ciekawoœæ by³a jedynym uczuciem, jakiego doœwiadcza³a. Kolega jednak wyraŸnie j¹ prowokowa³ – tym razem mia³a zamiar ostro na to zareagowaæ, ale kiedy podnios³a g³owê, zapomnia³a w jednej chwili o incydencie. Na salê wchodzi³ ojciec z Juli¹. Akurat nie tañczono, orkiestra posz³a na kolacjê, widocznoœæ wiêc by³a dobra i Ulka zobaczy³a tê parê tak wyraŸnie, jakby to by³o wejœcie na scenê w teatrze. Cdn.
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
www.kurierplus.com
17
El¿bieta Baumgartner radzi
Podatki pañ i ich renta ma³¿eñska El¿bieta Baumgartner
N
adchodzi pora rozliczenia podatkowego. Panuje nieporozumienie, ¿e to rozliczenie z ma³¿onkiem daje uprawnienie do renty ma³¿eñskiej Social Security i ubezpieczenia zdrowotnego Medicare. Przez to wiele osób pope³nia kosztowne b³êdy.
Rozliczenie z mê¿em: wspólne czy oddzielne? Przyk³ad: Pani Elwira w pracowa³a zarobkowo w Stanach tylko kilka lat i liczy na rentê po swoim mê¿u, z którym jest w zwi¹zku od siedmiu lat. Jednak nie jest pewna swojej przysz³oœci, bowiem jej m¹¿ rozlicza ich podatki oddzielnie (married filing separately). Czy w takiej sytuacji nale¿eæ siê jej bêd¹ œwiadczenia Social Security? OdpowiedŸ: Sposób sporz¹dzania deklaracji podatkowych nie ma wp³ywu na uprawnienia do Social Security. To nie rozlicznie podatkowe z ma³¿onkiem daje podstawê do renty ma³¿eñskiej (i Medicare), lecz sam fakt istnienia ma³¿eñstwa. Oddzielne rozliczenia podatkowe przyczyniaj¹ siê przewa¿nie do wy¿szej nale¿noœci podatkowej, ale nie wp³ywaj¹ na uprawnienia emerytalne ¿ony. ¯onie nale¿eæ siê bêdzie renta ma³¿eñska, gdy osi¹gnie odpowiedni wiek, a jej m¹¿ z³o¿y wniosek o jego emeryturê. W razie rozwodu, wymagany jest dziesiêcioletni sta¿ ma³¿eñski. Szczegó³y: www.SSA.gov Zarobki na mê¿a Wspólne rozliczenie z mê¿em mo¿e stanowiæ pu³apkê. Przyk³ad: Pani Krystyna sprz¹ta domki za gotówkê. Ma za sob¹ kilkanaœcie lat pracy w fabryce, ale chce dorobiæ trochê wiêcej do emerytury, bo jej m¹¿ przyjecha³ do Stanów niedawno i emerytury nie wypracuje, bo dziesiêæ lat pracowaæ nie bêdzie w stanie. Podatkowy „specjalista” przygotowa³ ma³¿onkom wspóln¹ deklaracjê plus rozliczenie biznesu na Schedule C i SE, na których wstawi³ nazwisko i numer Social Security… mê¿a. Biznes to przecie¿ mêska sprawa. I tak zarobki ¿ony zosta³y przez kilka lat zg³aszane na nazwisko mê¿a, o czym pani Krystyna nawet nie wiedzia³a, bo na rozliczeniach podatkowych siê nie zna. Skoro m¹¿ zap³aci³ sk³adki Social Security, jemu zosta³y te zarobki dodane w kartotekach SSA – niepotrzebnie, bo on swojej emerytury i tak nie wypracuje i polega na „po³ówce ¿ony”. A emerytura ¿ony i „po³ówka” mê¿a bêd¹ teraz ni¿sze, bo pani Krystyna nie ma zaliczanych swoich zarobków z ostatnich lat. W sumie ma³¿onkowie trac¹ podwójnie. Wniosek: Upewniaj siê regularnie, ¿e twoje zarobki s¹ rejestrowane w Social Security. Zdarza siê pomy³ki, a tak¿e bywa, ¿e nieuczciwi pracodawcy nie posy³aj¹ do skarbu pañstwa odci¹gniêtych podatków.
nie jest prawnikiem, a artyku³ ten nie powinien byæ uwa¿any za poradê prawn¹. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradników
Fikcyjne rozliczenia podatkowe, gdy nale¿y siê emerytura Przez elementarny brak wiedzy mo¿na wyjœæ, jak Zab³ocki na mydle. Przyk³ad: Pani Adela nigdy nie pracowa³a, bo zajmowa³a siê najpierw wychowywaniem dzieci, a nastêpnie wnuków. M¹¿ by³ jedynym ¿ywicielem rodziny, ale zarabia³ bardzo dobrze. Z jego zestawienia emerytalnego widaæ, ¿e otrzyma oko³o dwóch tysiêcy dolarów emerytury. Jednak pani Adela czu³a siê winna, ¿e na starsze lata nie bêdzie mia³a swojego grosza, wiêc zaczê³a deklarowaæ w³asne przychody, mimo ¿e ich nie mia³a. M¹¿ by³ przeciwko temu, ale „specjalista” podatkowy zachêca³ j¹ do deklarowania oko³o piêciu tysiêcy przychodu rocznie i bra³ tylko sto dolarów wiêcej za sporz¹dzenie dodatkowych formularzy. Powiedzia³, ¿e po dziesiêciu latach Adela bêdzie dostawaæ z Social Security swoje w³asne pieni¹dze. Pani Adeli i jej „specjaliœcie” warto przypomnieæ, ¿e mog¹ oszczêdziæ sobie fatygi. Gdyby pani Adela p³aci³a sk³adki Social Security od minimalnych fikcyjnych zarobków przez dziesiêæ lat, to otrzyma sto kilkadziesi¹t dolarów w³asnej emerytury. Ale przecie¿ po osi¹gniêciu pe³nego wieku emerytalnego nale¿y siê jej po³owa emerytury mê¿a, czyli oko³o tysi¹c dolarów! Tworzenie fikcji nie ma sensu, bo pani Adela ju¿ ma zapewnion¹ rentê ma³¿eñsk¹ i dostanie j¹, nawet je¿eli nie przepracuje w Stanach ani dnia. Wczesny start nie pop³aca Ma³¿onkowie pragn¹cy braæ renty ma³¿eñskie przed osi¹gniêciem pe³nego wieku emerytalnego (66-67 lat) bêd¹ mieæ p³atnoœci na sta³e zredukowane. Redukcja jest tym wiêksza, im wczeœniejszy pocz¹tek pobierania œwiadczeñ. Na przyk³ad, urodzony w roku 1954 lub wczeœniej ma³¿onek (którego pe³ny wiek emerytalny jest 66 lat) w wieku 62 lat otrzyma rentê zredukowan¹ o 30 procent (tylko 35 proc. pe³nego œwiadczenia emerytalnego pracownika), a gdyby poczeka³ do swoich 66tych urodzin, dosta³by 50 proc. jego emerytury. Dla osób urodzonych wczeœniej, których pe³ny wiek emerytalny stopniowo wzrasta do 67 lat, procent redukcji jest jeszcze wiêkszy, co wyjaœnia SSA tu: ssa.gov/oact/quickcalc/earlyretire.html Gdy wspó³ma³¿onek sprawuje opiekê nad dzieckiem w wieku 16 lat lub niepe³nosprawnym, mo¿e dostaæ pe³ne œwiadczenia niezale¿nie od wieku. Zapomniana ¿ona w Polsce M¹¿ porzuci³ rodzinê w Polsce i nigdy ¿ony nie deklarowa³ na podatkowym rozli-
czeniu. Czy nale¿y siê jej jakaœ renta? Tak, nale¿y, pocz¹wszy od 1 marca 2009 roku, daty wejœcia w ¿ycie Polsko-amerykañskiej umowy o zabezpieczeniu spo³ecznym. Renta Social Security (family benefits) nale¿y siê ¿onie pracownika mieszkaj¹cej w Polsce, na takich samych zasadach, jakby mieszka³a w Stanach. Nie przeszkadza fakt, ¿e nigdy nie by³a ona w Stanach i nie ma numeru Social Security. Do renty uprawnione mog¹ byæ równie¿ by³e ¿ony (mê¿owie), wdowy (wdowcy), nieletnie dzieci amerykañskich pracowników w Polsce. Kwestie te wyjaœnia obszernie ksi¹¿ka „Ubezpieczenie spo³eczne Social Security”. Niewykorzystanie amerykañskich lat pracy Je¿eli nie dopracowaliœmy do 40 kwarta³ów, to mo¿emy otrzymaæ czêœciow¹ emeryturê Social Security przez po³¹czenie amerykañskich okresów ubezpieczeniowych z polskimi. Od 1 marca 2009 z pomoc¹ imigrantom przysz³a Polsko-amerykañska umowa o zabezpieczeniach spo³ecznych. Je¿eli mamy w Stanach od 6 do 39 kwarta³ów legalnie zaliczonej pracy, to sta¿ pracy w Polsce uzupe³ni nam brakuj¹ce okresy ubezpieczenia w Stanach. Nazywa siê to po³¹czeniem emerytur (totalization), choæ jest to okreœlenie nieprecyzyjne. To nie emerytury s¹ ³¹czone, lecz
m.in. „Jak oszczêdzaæ na podatkach“, „Jak chowaæ pieni¹dze przed fiskusem” i wielu innych. S¹ one dostêpne w ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, albo bezpoœrednio od wydawcy Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 1-718-224-3492, www.PoradnikSukces.com poczta@poradniksukces.com
okresy ubezpieczeniowe. Wyjaœniam te sprawy w ksi¹¿ce pt. „Emerytura polska i amerykañska, ich ³¹czenie i skutki Umowy o zabezpieczeniu spo³ecznym”. W przypadku zamê¿nych pañ, ich renta ma³¿eñska mo¿e byæ wiêksza od ich ³¹czonej emerytury. Brak informacji Podatkowe, emerytalne i finansowe przepisy bywaj¹ skomplikowane, wiêc nale¿y zadzwoniæ albo udaæ siê do Urzêdu Social Security (1-800-772-1213, www.ssa.gov), by zasiêgn¹æ informacji w swojej indywidualnej sytuacji. Pamiêtaæ nale¿y tylko, ¿e czasami urzêdnicy bywaj¹ niedoinformowani, szczególnie w sprawach polsko-amerykañskich. m
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
18
Zamów og³oszenie drobne Cena $10 za maksimum 30 s³ów
HYDRAULICY POSZUKIWANI Zatrudnimy pracowników z doœwiadczeniem, pozwoleniem na pracê, prawem jazdy i OSHA30. AMN Corporation Plumbing & Heating Contractor 53-28 61st Str., Maspeth, NY 11378
www.kurierplus.com
Og³oszenie matrymonialne Pani o sympatycznym wygl¹dzie, wykszta³cona, od dawna samotna, pozna pana (wykszta³cenie nie jest wa¿ne), równie¿ samotnego, po 70-tce. Tel. 347.971.5342 Proszê dzwoniæ wieczorem od 6:00 do 9:00 Agnieszka
Anna-Pol Travel
Tel. 718-326-9090/2795
INSTALACJA NOWYCH BOILERÓW ZAMIANA BOILERÓW OLEJOWYCH NA GAZOWE l USUWANIE GAS, NATIONAL GRID, DEPT OF BUILDINGS VIOLATIONS l RPZ/BACKFLOW PREVENTER INSTALACJA & COROCZNE SERWISY l CON ED/ NATIONAL GRID GAS SERVICE RESOTRATION l INSPEKCJE SYSTEMÓW LINII GAZOWYCH ZGODNIE Z LOCAL LAW 152 l l
WYCIECZKI AUTOBUSOWE: Niagara, Waszyngton, Boston
821 A Manhattan Ave. Brooklyn, NY 11222 Tel. 718-349-2423
Œrodki transportu posiadaj¹ zezwolenia i licencje federalne (US Department of Transportation) oraz wymagane ubezpieczenia.
ATRAKCYJNE CENY NA: Bilety lotnicze do Polski i na ca³y œwiat
E-mail:annapoltravel@msn.com WWW.ANNAPOLTRAVEL.COM
Promocyjne ceny przy zakupie biletu przez internet
u
Pakiety wakacyjne: Karaiby, Hawaje, Floryda All-inclusive: Punta Cana, Meksyk od $699
v Rezerwacja hoteli v Wynajem samochodów v Notariusz v T³umaczenia v Klauzula “Apostille” v Zaproszenia v Wysy³ka pieniêdzy Vigo
Acupuncture and Chinese Herbal Center Dr Shungui Cui, L.Ac, OMD, Ph.D – jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni.
896 Manhattan Avenue Suite 27 (na piêtrze) - Brooklyn, NY 11222 Tel: (718) 609-1560, (718) 383-6824, Fax: (718) 383-2412
MICHA£ PANKOWSKI TAX & CONSULTING EXPERT
LECZY: l katar sienny l bóle pleców l rwê kulszow¹ l nerwobóle l impotencjê zapalenie cewki moczowej l bezp³odnoœæ l parali¿ l artretyzm l depresjê l nerwice l zespó³ przewlek³ego zmêczenia l na³ogi l objawy menopauzy l wylewy krwi do mózgu l
l
Us³ugi w zakresie: 3 Ksiêgowoœæ 3 Rozliczenia podatkowe indywidualne i biznesowe, w tym samochodów ciê¿arowych
3 Rejestracja biznesu i licencje 3 Konsultacje 3 Bezpodatkowa zamiana domów 3 #SS - korekty danych
Email: Info@mpankowski.com
Fortunato Brothers 289 MANHATTAN AVE. (blisko Metropolitan Ave.) BROOKLYN, N.Y. 11211; Tel. 718-387-2281 Fax: 718-387-7042 CAFFE - PASTICCERIA ESPRESSO - SPUMONI GELATI - CAKES
alergie l zapalenie prostaty l rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp.
Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku 144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354 Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 6:00 PM; tel. (718) 359-0956 1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223 Wtorek, czwartek i sobota: 12:00-6:00 PM, w niedziele 12:00 - 3:00 pm (718) 266-1018 www.drshuiguicui.com
Zapraszamy do s³uchania Radio RAMPA na czêstotliwoœci WSNR 620 AM w NY, NJ, CT w soboty od 15:00 do 21:00 Zasiêg Radio RAMPA 620 AM to piêæ dzielnic Nowego Jorku, a tak¿e Long Island, stany New Jersey i Connecticut, czyli najwiêksze skupiska Polonii na Pó³nocno-Wschodnim Wybrze¿u USA. Ponadto, sobotni¹ audycjê, bez zmian, s³uchaæ bêdzie mo¿na za poœrednictwem naszej strony internetowej www.RadioRAMPA.com oraz aplikacji RAMPA na telefony komórkowe. Wszystko bezp³atnie.
W³oska ciastkarnia czynna codziennie do 11:00 wieczorem, a w weekendy do 12:00 w nocy. Zapraszamy.
ANIA TRAVEL AGENCY 57-53 61st Street, Maspeth, N.Y. 11378 Tel. 718-416-0645, Fax 718-416-0653 3 Bilety Lotnicze 3 Wysy³ka pieniêdzy i paczek 3 T³umaczenia 3 Sprawy imigracyjne 3 Notariusz
Nauka gry na fortepianie, gitarze i skrzypcach oraz lekcje œpiewu
Szko³a z tradycjami Rejestracja Bo¿ena Konkiel tel. 718-609-0088
email: Kobomusic@verizon.net
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
www.kurierplus.com
19
Z (nie tylko) florydzkiego ¿ycia
Anna K³osowska
Pestka po oliwce Cyntia zawsze wymaga ode mnie ca³kowitego skupienia. Skupienia siê na niej, na tym co jest jej kolejnym projektem wnêtrzarskim („tym razem nie dam siê wrobiæ w przeciêtnoœæ!”), co j¹ zaskoczy³o w smaku ciasteczkowych bia³ych brzoskwiñ („nie s¹ organiczne, a jednak dobre!”), co j¹ razi („wiesz. mogê wiele znieœæ, ale nie nudne po³¹czenie kolorów, to boli!”), czego nie rozumie, kiedy ludzie mówi¹ o wieku („ka¿dy ma wiek… jakiœ!”), i dlaczego niektóre oliwki podawane s¹ drylowane („to jakbyœ wyrzuci³a kwintesencjê smaku!”). Z powodu tego ostatniego przekonania, kiedy tylko usiad³yœmy w „Olive pit”, zapyta³a kelnerkê: – Mam nadziejê, ¿e skoro restauracja nazywa siê „Pestka po oliwce”, to wasze Kalamata – tu stuknê³a wskazuj¹cym palcem w jad³ospis – maj¹ pestki? Dopiero po upewnieniu siê, ¿e tak, zamówi³yœmy sos tahini, ciasteczka z cukinii i zawiniête w pitê pieczone grzyby z sosem tzatziki. Czy to wtedy us³ysza³yœmy obok entuzjastyczne okrzyki congratulations dochodz¹ce bardzo g³oœno i na wysokich tonach? Tak, nie zd¹¿y³yœmy ustaliæ, czy bêdziemy jeœæ deser. I jeœli, to jaki. To by³o wtedy. Przy stole po przek¹tnej od naszego siedzia³o szeœæ kobiet. Trzy po ka¿dej stronie. Wszystkie w jednym wieku. Dojrza³ym. Wszystkie ubrane grzecznie i bez wyrazu. Nieokreœlone, rozmyte barwy, które nie wiadomo z jakiego powodu nazywa siê „neutralnymi”. Pochyla³y siê w kierunku marchewkowo rudej g³owy zajmuj¹cej skrajne krzes³o. Nie widzia³am jej twarzy, ale w³osy by³y wysepk¹ zdecydowanego koloru na tle zdecydowanej bezosobowoœci. Ju¿ wczeœniej, kiedy stolik obok dopiero oczekiwa³ goœci, zauwa¿y³am baloniki i inne elementy dekoracyjne maj¹ce wywo³aæ skojarzenia z radoœci¹ i œwiêtem. Kelnerka uk³ada³a starannie wokó³ ka¿dego nakrycia czerwone serca, ró¿owe gwiazdeczki, przymocowywa³a do oparæ pêki baloników. Czarnych i czerwonych. Na ka¿dym talerzu czarno czerwona karteczka. „Urodziny”, pomyœla³am i skupi³am siê ca³kowicie na perypetiach Cyntii z kolorem ¿ó³tym. To znaczy z klientem, który za¿yczy³ sobie ¿ó³te obicia foteli i kanap, ale nie potrafi³ okreœliæ o jaki ¿ó³ty mu chodzi. – Mówi do mnie – „taki podstawowy, normalny”. No Anno, przecie¿ to nie istnieje! Congratulations roznosi³o siê nadal sopranowym pog³osem po patio greckiej restauracyjki. Trzasn¹³ korek i musuj¹ce wino sp³ynê³o wœród okrzyków i pisków do cienkich, wysokich kieliszków. Teraz zobaczy³am profil rudej kobiety. Profil Baby Jagi. Takiej z bajek dla niegrzecznych dzieci czytanych i przez grzeczne dzieci, które potem nie sypiaj¹ po nocach. P³aski profil ksiê¿yca w nowiu. Bardzo wysuniêty spiczasty podbródek i czo³o. A we wklês³oœci miêdzy nimi d³ugi ostry suchy nos. Pod nim zaciœniête w grymasie uœmiechu w¹skie usta.
Ja wiem, ¿e ten opis bêdzie odebrany jednoznacznie, ale jest adekwatny, proszê mi uwierzyæ i czytaæ dalej! Ruda postaæ odezwa³a siê do nas: – Przepraszam, nie chcemy przeszkadzaæ, ale proszê zrozumieæ, to wielki dzieñ. Mój wielki dzieñ wyzwolenia. Œwiêtujemy moje wyzwolenie! Doskona³ym szampanem, ulubionym szampanem mojego „by³ego”. „Veuve Clicquot”. Wyzwolenie ca³kowite i ostateczne. Ostateczne! – Rozwód? Cyntia rzuci³a to s³owo lekko, od niechcenia, jakby dok³adnie wiedzia³a, ¿e wpasuje siê w kontekst. Znowu rudy uœmiech. Trochê tajemniczy. Przymru¿one oczy. Be¿owe kobiety przycich³y. S³ucha³y. – Taaak, powiedzia³a przeci¹gaj¹c ruda pani – to te¿, ale to by³o lata temu. Obchodzê tê rocznicê z ogromnym entuzjazmem. Teraz chodzi o ostateczne wyzwolenie, ca³kowite. Unios³a kieliszek i zwróci³a siê do swoich towarzyszek. – Otwórzmy nastêpn¹. Niech szampan p³ynie. Za mnie, za veuve, chocia¿ nie Clicquot! – Ja te¿ œwiêtowa³am swój rozwód, powiedzia³a na to Cyntia, która nie zwróci³a uwagi na te ostatnie s³owa, a one wyda³y mi siê dziwne. – Gratulujê, doskonale rozumiem, bo sama tak jakoœ nieszczêœliwie wysz³am za m¹¿, ze szczêœliwej pozornie mi³oœci i potem bardzo szybko… „Za veuve chocia¿ nie Clicquot”? Dziwny dreszcz przeszed³ mnie w wyniku skojarzenia – veuve – wdowa. „Za wdowê chocia¿ nie Clicquot”? Tak powiedzia³a? Veuve Clicquot to nazwa producenta szampana. Barbe-Nicole Clicquot przejê³a, w wieku 27 lat, po œmierci du¿o starszego od siebie mê¿a firmê, która pod jej kierownictwem rozkwit³a i kwitnie szampañsko do dziœ. – Honey, powiedzia³a spokojnym g³osem g³ówna uczestniczka zabawy – Sweetheart, ja nie œwiêtujê rozwodu. Robi³am to przez wiele, wiele lat. Pozby³am siê go prawnie z mojego ¿ycia po d³ugiej walce. Ale uda-
Bougatsa
³o mi siê go z niego wyrzuciæ. Wskaza³a na talerzyk. – Jak pestkê po oliwce. Wyplu³am go jak pestkê. Tak mo¿na powiedzieæ. Ja œwiêtujê ostateczne odejœcie mê¿czyzny, który zniszczy³ mi ¿ycie! Mê¿czyzny, któremu nie umia³am tego wybaczyæ, do którego nawet teraz, kiedy umar³, ¿ywiê urazê i bêdê j¹ ¿ywiæ do koñca moich dni. Cheers! Wznios³a kieliszek w nasz¹ stronê. Uœmiech kota z Cheshire. Ale ruda kobieta nie by³a Alicj¹ z krainy czarów, o nie! – Gratulujê, us³ysza³am g³os Cyntii, jakiœ sztuczny i g³uchy. Za moment przytknê³a d³oñ do ust. – Nie mia³am tego na myœli Anno, to mi jakoœ tak siê wypsnê³o. O Bo¿e, jak¿e ja siê idiotycznie odezwa³am, szepta³a. – Wiesz przecie¿, ja te¿ siê rozwiod³am, Byliœmy bardzo m³odzi, kiedy siê pobraliœmy. Szalona mi³oœæ… – Hormony, dopamina, wtr¹ci³am, ¿eby nadaæ temu co zaraz powie, a co przecie¿ nie raz s³ysza³am, w³aœciwy wymiar. – No tak, tak, masz racjê. I od razu wiedzieliœmy, ¿e to by³ b³¹d. Trwaliœmy ze sob¹ kilka lat, rozwód by³ niemi³y, ale w dniu, kiedy wprowadzi³am siê do ma³ego mieszkanka ju¿ po wszystkim, pozna³am mojego przysz³ego mê¿a. No co ja mówiê, przecie¿ to nie ma zwi¹zku z t¹ kobiet¹. Ile razy ci to opowiada³am? – Setki razy, ale tu chodzi o sposób w jaki ta ruda kobieta o… dziwnym profilu, ze spokojem i satysfakcj¹… – Œwiêtuje œmieræ swojego by³ego mê¿a. Wiesz, ja tego nie rozumiem. – Mo¿e to by³o monstrum, Cyntia! – Okey, za³ó¿my, ¿e by³ strasznym cz³owiekiem. Rozwiod³a siê z nim lata te-
mu, sama to powiedzia³a. Chowa do niego urazê, nienawidzi go dalej, mimo ¿e on ju¿ nie ¿yje. Nic wiêcej siê staæ nie mo¿e. Wszystko siê ju¿ sta³o. Zamknij drzwi, to koniec, nie truj samej siebie! – Ale ona ¿yje tym straszliwie negatywnym uczuciem, tym jadem, który zamierza w sobie nadal produkowaæ. To j¹ napêdza, to jej paliwo, to j¹ trzyma! – Nie nam s¹dziæ! Cyntia wziê³a z bia³ej miseczki ostatni¹ oliwkê. – „Pestka po oliwce”. Tak powiedzia³a, prawda Anno? ¯e wyplu³a go jak pestkê po oliwce. Ale to znaczy, ¿e najpierw go zjad³a. No pomyœl logicznie. „Wyplu³a”, czyli nic ju¿ z tego mê¿czyzny, z tej oliwki nie zosta³o! A mo¿e to jest w ogóle inna sprawa. Kryminalna! Pozby³a siê go… no co tak na mnie patrzysz? Rozeœmia³am siê. – Galopujesz! Ale faktem jest, ¿e siedzimy w restauracji o nazwie „Pestka po oliwce”. Czy nie uwa¿asz, ¿e ruda wdówka dobra³a restauracjê do sytuacji? ¯eby w³aœnie tu œwiêtowaæ, w ten jakiœ halloweenowy, absurdalny sposób œmieræ swojego by³ego mê¿a. S³uchaj, mo¿na by opowiadanie na ten temat napisaæ. Takie przewrotne, nawet surrealistyczne, ocieraj¹ce siê o absurd! – To napisz, a na razie zamów dla nas ten deser, który jad³yœmy tu ostatnio. Z³ote, kremowe ciastko z cynamonem. Nie pamiêtam nazwy. – Bougatsa. Tu maj¹ wielkie porcje. WeŸmiemy jedno. – Nie ma mowy! Po tych nieco makabrycznych prze¿yciach nale¿y nam siê ogromna porcja serotoniny! m
Zapraszamy na stronê Autorki: www.anna4book.com
20
KURIER PLUS 26 LUTEGO 2022
www.kurierplus.com