Kurier Plus - e-wydanie 9 lipca 2022

Page 1

NEW YORK • PENNSYLVANIA • CONNECTICUT • NEW JERSEY • MASSACHUSETTS

ER KURI

PE£NE WYDANIE KURIERA W INTERNECIE: WWW.KURIERPLUS.COM

í Jak poszkodowani pracownicy mog¹ chroniæ... – str. 5 í Cyrk dentystyczny bezbolesnego Parkera – str. 8

Hej, hej, wo³a las – str. 9 P L U S í Chleb nasz powszedni – str. 12 í Wakacyjne zni¿ki dla seniorów – str. 17 P O L I S H W E E K L Y M A G A Z I N E í Miejsce prywatnych spotkañ – str. 19 NUMER 1452 (1752) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 9 LIPCA 2022 í

Tomasz Bagnowski

Przeciw Rosji i Chinom Szwecja i Finlandia do NATO. Baza USA w Polsce Szczyt NATO w Madrycie wbrew wczeœniejszym doniesieniom i wbrew nadziejom Rosji na brak jednoœci wœród cz³onków sojuszu, okaza³ siê prze³omowy. Turcja wycofa³a swój sprzeciw wobec rozpoczêcia procesu przyjmowania do paktu Szwecji i Finlandii, NATO przyjê³o te¿ now¹ strategiê, w której Rosja zosta³a uznana za najwiêksze zagro¿enie dla stabilnoœci w regionie euroatlantyckim. W nowej strategii po raz pierwszy jako zagro¿enie wymienio ne zosta³y te¿ Chiny, co mo¿na uznaæ za fundamentaln¹ zmianê, wa¿niejsz¹ nawet ni¿ przegrupowanie wojsk NATO w Europie. „Coraz œciœlejsze partnerstwo miêdzy Rosj¹ i Chinami oraz ich wspólne dzia³ania zmierzaj¹ce do podkopywania miêdzynarodowego porz¹dku s¹ sprzeczne z naszymi wartoœciami i naszymi interesami” – czytamy w nowej strategii NATO. „Chiñska Republika Ludowa ze swoj¹ konfrontacyjn¹ retoryk¹ i aktywnoœci¹ w cyberprzestrzeni, prowadzi dezinformacjê, szkodzi interesom krajów sojuszniczych i zagra¿a stabilnoœci w sferze elektronicznej, w kosmosie i na terenach morskich” – napisano w nowej strategii NATO. Chiny nie by³y dot¹d w sferze zainteresowania sojuszu, choæ wzrost znaczenia tego pañstwa od dawna niepokoi³ Stany Zjednoczone i Uniê Europejsk¹. Teraz sprzeciw wobec Chin zosta³ wpisany do strategii, co oznacza zaostrze-

nie rywalizacji, nie tylko w zwi¹zku z inwazj¹ Rosji na Ukrainê, ale tak¿e potencjalne zaanga¿owanie NATO przeciwko Chinom w Azji. O tym jak bardzo zmieni³a siê sytuacja i jak bardzo zagro¿ony jest obecnie œwiatowy pokój, œwiadczyæ mo¿e wyst¹pienie szefa NATO podsumowuj¹ce szczyt w Madrycie. „¯yjemy w œwiecie bardziej niebezpiecznym i mniej przewidywalnym” – mówi³ Jens Stoltenberg. „Mamy do czynienia z czynnym konfliktem w Europie, po³¹czonym z najwiêkszymi dzia³aniami zbrojnymi od czasu II wojny œwiatowej. Wiemy równie¿, ¿e sytuacja mo¿e siê pogorszyæ. Jeœli konflikt na Ukrainie przerodzi siê w otwart¹ wojnê pomiêdzy NATO i Rosj¹, skala zniszczeñ, œmierci i ludzkiego cierpienia bêdzie o wiele, wiele wiêksza, ni¿ to co widzimy obecnie” – doda³ sekretarz generalny NATO. Prezydent Joe Biden, który bra³ udzia³ w zakoñczonym w minionym tygodniu szczycie, podkreœla³ jednoœæ wœród sojuszników. „Powiedzia³em Putinowi, ¿e jeœli zaatakuje Ukrainê, NATO stanie siê nie tylko silniejsze, ale tak¿e bardziej zjednoczone. Tak w³aœnie siê sta³o” – mówi³ Biden. Amerykañski prezydent zapowiedzia³ te¿ utworzenie w Polsce sta³ej bazy wojskowej, w której znajdowaæ siê bêdzie m.in. kwatera í6 g³ówna V Korpusu Armii USA.

l Lato w mieœcie

Historia Micha³a, co Greenpoint pos³odzi³ Micha³ Lechowicz, w³aœciciel s³yn¹cej ze wspania³ych wypieków i popularnej nie tylko na Greenpoincie, cukierni Charlotte Patisserie, od kiedy pamiêta, uwielbia³ sport i pieczenie ciast wspólnie z mam¹. – U nas w domu w ka¿d¹ sobotê odbywa³o siê pieczenie i gotowanie – wspomina. – Od zawsze lubi³em pichcenie, a zw³aszcza pomoc przy wypiekach. Z niecierpliwoœci¹ i niepokojem czekaliœmy na efekt koñcowy, bo przy ówczesnych technologiach kuchennych, nawet doœwiadczone kucharki nie mog³y mieæ pewnoœci, ¿e wszystko wyjdzie jak nale¿y.

l Micha³ z Kelly Rip¹, gospodyni¹ popularnego talk show

„Live with Kelly and Ryan”, dla której upiek³ tort urodzinowy.

W poszukiwaniu swojej drogi Micha³ urodzi³ siê i wychowywa³ w £om¿y, sk¹d wyjecha³ do Stanów zaraz po maturze. Do³¹czy³ do rodziców i starszej siostry Magdy. Dziêki tacie, który ju¿ od lat mieszka³ w Ameryce, Micha³ mia³ zielon¹ kartê, wiêc przyjecha³ jako sta³y rezydent, co by³o u³atwieniem w stawianiu pierwszych kroków. – Niestety nie zna³em jêzyka – opowiada. – W podstawówce uczy³em siê obowi¹zkowo rosyjskiego i dopiero w szkole œredniej mia³em angielski, ale wiadomo jaki to by³ poziom. A ja chcia³em dalej siê kszta³ciæ. Na razie jednak postanowi³ zrobiæ sobie wolne od szko³y, bo najpierw musia³ opanowaæ angielski, w czym pomog³y mu kursy jêzykowe. Poza tym pracowa³ z tat¹ przy robotach dachowych i budowlance. Zrobi³ te¿ licencjê ratownika i przez lato zatrudni³ siê na pla¿y Rockaway.

– Chcia³em ju¿ jednak ruszyæ do przodu, wiêc z³o¿y³em aplikacjê do LaGuardia College, gdzie skoñczy³em zarz¹dzanie – wspomina. Studiowa³ i pracowa³, ale pracê zmienia³ doœæ czêsto, poszukuj¹c czegoœ satysfakcjonuj¹cego. Coraz czêœciej jego myœli bieg³y w kierunku cukiernictwa. – Moja pasja do gotowania oczywiœcie nie wygas³a – wspomina. – I tak pomiêdzy pracami, szko³¹, domem koñczy³em ró¿ne kursy kucharskie, ¿eby wiedzieæ, co siê dzieje w œwiatku kulinarnym Nowego Jorku. Tradycjê weekendowych i œwi¹tecznych wypieków przenieœliœmy z Polski do Nowego Jorku. Ciast, które piekliœmy, by³o zawsze kilkanaœcie. Razem z mam¹ siedzieliœmy i wymyœlaliœmy. Do dzisiaj lubimy to robiæ. Francuskie klimaty Nauka w LaGuardia College da³a mu wiedzê, jak prowadziæ firmê, ale Micha³ czu³, ¿e to nie jego droga. – Postanowi³em, ¿e chcê robiæ to, co lubiê, zamiast potem ¿a³owaæ, ¿e tego nie zrobi³em. I coraz czêœciej myœla³em o tym, ¿e chcê zostaæ cukiernikiem – wspomina. – Dlatego po skoñczeniu LaGuardii powiedzia³em sobie, ¿e albo kszta³cê siê dalej w tym w³aœnie kierunku, albo szukam czegoœ zupe³nie nowego. í2


2

KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

www.kurierplus.com

Charlotte Patisserie Café zaprasza na ciasta i ciasteczka w prawdziwym francuskim stylu, które wybornie smakuj¹ z wysokiej jakoœci kaw¹ lub kieliszkiem wina. Kawiarnia oferuje tak¿e œniadania i lekkie lunche.

– Wolê piec, ni¿ gotowaæ – przyznaje. – Ale przygotowujemy catering na prywatne imprezy. Sam uk³adam menu, bo nie lubiê siê powtarzaæ z potrawami. Bawiê siê nowymi smakami dañ. Gotowanie jest dla mnie wyzwaniem i kiedy ju¿ wiem, ¿e mamy zamówienie, to przez kilka nocy zastanawiam siê nad tym, co muszê przygotowaæ; lubiê dok³adnie przemyœleæ kartê dañ, przejrzeæ ró¿ne przepisy. A potem gotujê.

Historia Micha³a, co Greenpoint pos³odzi³ í1 Zainteresowa³y go dwie szko³y – American Institute of Culinary znajduj¹ca siê na pó³nocy stanu Nowy Jork i French Institute of Culinary na Manhattanie. – Wola³em byæ bli¿ej domu i zdecydowa³em, ¿e podejmê naukê w French Institute – mówi. – Bardzo mi siê podoba³ ich pastry program, czyli program cukierniczy. I ten w³aœnie program jest podstaw¹, na której Micha³ bazuje do dzisiaj. – Nauka w French Institute by³a dla mnie czyst¹ przyjemnoœci¹ – wspomina. Dziêki wspó³pracy szko³y z francuskimi cukierniami Micha³ wyjecha³ na praktyki do Francji. – Zdecydowa³em siê na ten wyjazd, pomimo, ¿e taki sta¿ nie by³ p³atny i musia³em op³acaæ zarówno mieszkanie jak i wy¿ywienie, ale by³o warto. Pojecha³em nad Morze Œródziemne, do miejscowoœci Beziers, przy granicy z Hiszpani¹. Tam spêdzi³em pó³tora roku w cukierni Maisone Carratie zdobywaj¹c doœwiadczenie i szlifuj¹c umiejêtnoœci nabyte w szkole. Szybko siê zaadaptowa³em w nowym œrodowisku. Ju¿ po kilku miesi¹cach doœæ dobrze porozumiewa³em siê po francusku. Zreszt¹ nie mia³em innego wyjœcia, bo po angielsku mówi³ tylko mój szef, ale jego prawie nigdy nie by³o, a reszta personelu w³ada³a hiszpañskim albo francuskim, po angielsku nawet siê nie starali mówiæ. To by³ œwietny okres w moim ¿yciu. Pozna³em wielu wspania³ych ludzi, zaprzyjaŸni³em siê z moim szefem, jeŸdzi³em z nim po Francji i Hiszpanii, du¿o siê nauczy³em i zwiedzi³em mnóstwo ciekawych miejsc. A mo¿e otworzymy cukierniê? Kiedy Micha³ z baga¿em nowych doœwiadczeñ i umiejêtnoœci wróci³ do Nowego Jorku, stwierdzi³, ¿e nie widzimiejsca, gdzie móg³by wykorzystaæ to, czego siê nauczy³. Nie dlatego, ¿e nie by³o pracy, tylko stawki by³y ¿a³oœnie niskie. Z pomoc¹ przysz³a siostra Magda. Obserwuj¹c rozterki brata, po prostu rzuci³a pomys³em: – To mo¿e otworzymy swoj¹ cukierniê? Akurat na Manhattan Avenue zwolni³ siê lokal, wczeœniej wynajmowany przez ubezpieczalniê All State. Micha³ zdecydowa³, ¿e przyszed³ czas, aby zbudowaæ coœ swojego i postawi³ wszystko na jedn¹ kartê. – Bez siostry bym sobie nie poradzi³ – opowiada. – To ona zajê³a siê administracyjn¹ czêœci¹ naszego biznesu, a ja remontem, w którym pomaga³a ca³a rodzina i znajomi. Ale do tego, aby ruszyæ z miejsca z cukierni¹, najwa¿niejsza by³a kuchnia, a ta w naszym nowym lokalu mia³a wielkoœæ ma³ej ³azienki. Jednak uporaliœmy siê z tym problemem. Cieszy³o mnie, ¿e nasza wizja staje siê rzeczywistoœci¹. Micha³ jednak nie by³by sob¹, gdyby nie zrobi³ kolejnego kursu. – Jak ma byæ cukiernia, to musi byæ i kawa – mówi. – Pojecha³em do Portland i ukoñczy³em presti¿owy kurs baristy. Charlotte kojarzy siê z szarlotk¹ – Zastanawialiœmy siê z siostr¹ nad nazw¹, która bêdzie zarówno francuska jak i polska – zdradza Micha³. – Wiedzia³em,

¿e we Francji jest wiele ciast, które w nazwie maj¹ wyraz „charlotte”, a w Polsce mamy nasz¹ szarlotkê. Tak wymyœliliœmy „Charlotte Patisserie”, która otworzy³a swoje podwoje w 2011 roku. W ofercie by³ od razu du¿y wybór ciastek, deserów, tortów, kaw. Miejsce przyci¹ga³o francusk¹ nazw¹ i by³o inne od ju¿ istniej¹cych na Greenpoincie. Pomimo œwietnych pocz¹tków, Magda i Micha³ wiedzieli, ¿e by³o za wczeœnie, aby mówiæ o pe³nym sukcesie. Wszystkie si³y trzeba by³o skoncentrowaæ na rozwoju cukierni. – Muszê przyznaæ, ¿e jak ju¿ interes ruszy³, to nigdy przedtem w ¿yciu tak ciê¿ko nie pracowa³em – wspomina Micha³. – Wstawa³em oko³o 3:30, na miejscu by³em o 4:00, na 7:00 ju¿ musia³y byæ gotowe œwie¿e wypieki, a potem stawa³em za lad¹ i serwowa³em kawê. Chcia³em mieæ kontakt z klientami, poznaæ ich, ¿eby móc wraz z nimi stworzyæ miejsce, do którego bêd¹ chêtnie wracaæ. To w³aœnie nasi klienci dawali mi si³ê i energiê do dalszej pracy. Uczyliœmy siê z dnia na dzieñ jak na szybko rozwi¹zywaæ nag³e problemy, jak ogarniaæ wiêksze zamówienia, zakupy, nie dopuszczaæ do braków czegokolwiek, zdobywaliœmy doœwiadczenie i z miesi¹ca na miesi¹c radziliœmy sobie coraz lepiej. Po dwóch latach mieliœmy sta³¹ klientelê, a po nasze wypieki ustawia³y siê kolejki. I wtedy chcia³o nam siê robiæ jeszcze wiêcej. Po pó³ roku do zespo³u do³¹czy³ Tomasz Plocha, wykszta³cony cukiernik z doœwiadczeniem z renomowanych cukierni w Polsce. Ze swoj¹ wiedz¹, umiejêtnoœciami i pasj¹, ca³y czas wspó³tworzy Charlotte. Dwa lata po otwarciu cukiernia znacznie siê powiêkszy³a, bo zwolni³ siê s¹siedni lokal, co Micha³ bez zastanowienia wykorzysta³. Wi¹za³o siê to z kolejnym remontem, ale ten ju¿ by³ niestraszny. W tym okresie Charlotte Patisserie bez zarzutów dzia³a³a dalej, a wkrótce poszerzy³a ofertê, dziêki temu, ¿e powsta³a nowa, przestronna i wygodna kuchnia.

Micha³ Lechowicz z ¿on¹ i synami

Chief Mike podczas pracy

Dzie³a sztuki cukierniczej Po wejœciu do lokalu w nozdrza uderza osza³amiaj¹cy zapach s³odko-czekoladowo-kawowy. Zza szyb szklanych lad kusz¹ mniejsze i wiêksze dzie³a sztuki cukierniczej. Ciasteczka i torty s¹ tak œliczne, ¿e a¿ ¿al wbijaæ w nie widelczyk, a ka¿dy o niepowtarzalnym smaku. Niebo w gêbie. Kawiarnia zapewnia, ¿e: „Wszystkie wypieki s¹ rêcznie robione na miejscu, w autentycznym francuskim stylu, przy u¿yciu wy³¹cznie najlepszych sk³adników.” – Od pocz¹tku chcia³em, ¿eby moje wyroby by³y idealne. Sporo czasu minê³o, zanim stwierdzi³em, ¿e wreszcie piekê doskona³e croissanty. Opieram siê na stylu francuskim, ale przede wszystkim nie robiê niczego, czego nie lubiê. Oczywiœcie, s³uchamy te¿ naszych klientów. Posiadamy w ofercie ciastka, które pojawi³y siê na samym pocz¹tku dzia³alnoœci, ale co jakiœ czas powstaje coœ nowego – zdradza szef Micha³. Chocia¿ Greenpoint, ju¿ od d³u¿szego czasu, nie jest jednoznacznie kojarzony jako „polska dzielnica”, to jednak wci¹¿ mieszka tu i przyje¿d¿a z innych dzielnic wielu rodaków. Dlatego nie brakuje tradycyjnych polskich wypieków, ale te pojawiaj¹ siê raczej sezonowo – p¹czki w karnawale i oczywiœcie na T³usty Czwartek, baby, keksy i serniki w okresie wielkanocnym. Z obserwacji personelu wynika, ¿e ulubionym ciastkiem (tak¿e w postaci tortu) jest deser Duet. To doskona³e po³¹czenie musu z bia³ej i mlecznej czekolady z chrupi¹cym orzechowym ciasteczkiem. Duet sta³ siê sztandarowym wypiekiem Charlotty. Nie tylko s³odkoœci Na proœby klientów kawiarnia poszerzy³a swoje menu o ofertê œniadniowo-brunchowo-lunchow¹. Co prawda ju¿ na pocz¹tku mo¿na by³o oprócz s³odkoœci zamówiæ kanapki, ale by³y ich tylko dwa rodzaje. Od kiedy powsta³a wiêksza kuchnia, w Charlotte mo¿na zjeœæ pyszny posi³ek. W ofercie znajduj¹ siê omlety, quiche, tosty francuskie, kilka wariantów kanapek, a wœród nich Croque Monsieur polana wspania³ym sosem beszamelowym. Jest tak¿e hamburger i zupy dnia. Do wszystkiego podawane s¹ sa³atki i frytki. Micha³ jednak nie myœli o otwarciu typowej restauracji.

Znani i mniej znani klienci Z us³ug szefa Micha³a i Charlotte Patisserie bardzo chêtnie korzysta przy wielu okazjach Konsulat Generalny RP, Polska Misja przy ONZ, cz³onkowie Pulaski Association, hala widowiskowa Madison Square Garden. Piek³ nawet dla prezydenta Andrzeja Dudy podczas jednej z jego wizyt w Nowym Jorku. O Charlotte Patisserie zrobi³o siê g³oœno w paŸdzierniku 2018. Micha³ otrzyma³ wtedy zamówienie na zrobienie tortu na 48 urodziny Kelly Ripy, aktorki i gospodyni talk show „Live with Kelly and Ryan”. Ogromny tort, w kszta³cie kanapki z mas³em orzechowym i galaretk¹, wyraŸnie wzruszy³ jubilatkê. Ryan Seacrest, wspó³gospodarz programu, zamówi³ taki tort, bo peanut butter and jelly sandwich jest ulubion¹ kanapk¹ Kelly. Oczywiœcie chief Mike równie¿ wyst¹pi³ w show, dziêki czemu Nowy Jork dowiedzia³ siê o greenpoinckiej cukierni. Na co dzieñ klientami Charlotte s¹ mieszkañcy Greenpointu, ale nie tylko. – Od pocz¹tku przychodzi³o ca³kiem sporo Francuzów, bo ich przyci¹ga³a francuska nazwa – mówi Micha³. – Polacy dowiadywali siê o nas z gazet polonijnych i poleceñ. Ktoœ przyszed³ sprawdziæ, co to za nowe miejsce, napi³ siê kawy, zjad³ ciastko. Jak zasmakowa³o, to poda³ dalej, ¿e otworzy³a siê fajna, miejscówka, oferuj¹ca inne wypieki ni¿ te dotychczas znane. Z czasem pojawi³y siê zamówienia na torty okolicznoœciowe – na urodziny, chrzciny, komunie i inne okazje. Torty te¿ s¹ majstersztykiem. Dba³oœæ o ka¿dy detal sprawia, ¿e trudno od nich oderwaæ oczy. Wœród goœci kawiarni czêsto pojawiali siê cz³onkowie zrzeszenia Pulaski Association of Business and Professional Men. – Pozna³em wielu z nich, bo czêsto wpadaj¹ na kawê i ciastko – opowiada Micha³. – Prezesem by³ wówczas Artur Dybanowski i to w³aœnie on któregoœ dnia po prostu zapyta³ czy nie chcia³abym wst¹piæ do organizacji. To by³ dla mnie zaszczyt. Zapozna³em siê z dzia³alnoœci¹, spodoba³o mi siê to, co robi³ Artur, którego w tym roku zast¹pi³ Grzegorz Fryc. Przyznajê te¿, ¿e w³aœnie dziêki Pulaski Association sta³em siê bardziej rozpoznawalny wœród Polonii. Po ponad dziesiêciu latach Micha³ jest pewien, ¿e droga ¿yciowa, któr¹ obra³ by³a s³uszna i odczuwa satysfakcjê z tego, co osi¹gn¹³, ale ma jeszcze wiele planów. – Marzy mi siê sieæ Charlotte Patisserie – zdradza. – Jak na razie mamy dwie lokalizacje – na Greenpoincie i na brooklyñskim Cobble Hill. Restaurator Norman Brinker powiedzia³: „Jeœli dobrze siê bawisz tym, co robisz, nigdy nie przepracujesz ani jednego dnia w swoim ¿yciu”. Ja siê œwietnie bawiê.

Iwona Hejmej


KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

www.kurierplus.com

3

Listy do redakcji

Droga Redakcjo Choroba serca mojego synka Aleksandra zosta³a zdiagnozowana podczas badania usg w po³owie ci¹¿y. Diagnoza jaka zosta³a wtedy postawiona to Wspólny Kana³ Przedsionkowo Komorowy, oprócz tego dziecko mia³o zwê¿on¹ cieœñ aorty. Po narodzinach w 28 dobie ¿ycia syn przeszed³ skomplikowan¹ operacjê na otwartym sercu. Po up³ywie dzeœciu miesiêcy wymaga³ kolejnej operacji – korekty ca³kowitej wady serca. Niestety, potem nast¹pi³o wiele komplikacji i Olek musia³ przejœæ reoperacjê. Przez os³abienie organizmu zaraz po tym zachorowa³ na sepsê. Szczêœliwie uda³o mu siê wtedy³ wygraæ walkê o ¿ycie i wróciliœmy do domu. Niestety, od tamtej pory musimy wykonywaæ co miesi¹c echo serca, poniewa¿ serce synka wci¹¿ nie jest zdrowe. Wada z jak¹ boryka siê dziecko to ogromna niedomykalnoœæ zastawki mitralnej. W Polsce lekarze proponuj¹ leczenie etapowe, które zakoñczy siê wszczepieniem sztucznej zastawki, co nie jest korzystne dla tak ma³ego dziecka. Szukaj¹c innego ratunku konsultowaliœmy wadê naszego dziecka w Boston Children’s Hospital. Tamtejsi specjaliœci zaproponowali trwa³¹ naprawê zastawki dziecka. Niestety koszt operacji (ponad

200 000$) wielokrotnie przewy¿sza nasze mo¿liwoœci finansowe, dlatego zdecydowaliœmy siê zorganizowaæ zbiórkê pieniêdzy na ten w³aœnie cel. Do tej pory na koncie zbiórki mamy uzbierane 194 000 z³. Kwota jak¹ jeszcze musimy zebraæ jest wci¹¿ ogromna – 850 363 z³. Czasu mamy ma³o, poniewa¿ lekarze sugeruj¹ operacjê pod koniec tego roku. Szczegó³owe informacje na temat historii choroby, zbiórki oraz jak pomóc, mo¿na znaleŸæ wchodz¹c na poni¿sze linki: www.siepomaga.pl/aleksander-polak (polska wersja) www.siepomaga.pl/en/aleksander-polak (wersja angielska) Konto do przelewu tradycyjnego: Nr konta: PL21249010283587100000199901 Dane odbiorcy: Fundacja Siepomaga Pl. W³adys³awa Andersa 3 61-894 Poznañ Tytu³em: Darowizna Aleksander Polak 0199901

Williamsburg Y Head Start Licencjonowane, renomowane przedszkole

Darmowe przedszkole Jeœli szukasz profesjonalnego przedszkola dla 2, 3 lub 4-latka, Williamsburg Y Head Start jest odpowiednim miejscem

Kontakt z rodzicami Paulina Polak tel. 722-443-377 E-mail polakk.paulina@gmail.com

Powstaje Muzeum Sztuki Nowoczesnej

Zapewniamy: - Bezp³atny, 10-miesiêczny program nauczania przedszkolnego prowadzony przez wykwalifikowan¹, wielojêzyczn¹ kadrê

- Wszechstronny rozwój Twojego dziecka poprzez dodatkowe programy edukacyjno-ruchowe takie jak; „Education in Dance”, „Soccer”, „Yoga” - Zdrowe, smaczne wy¿ywienie przygotowywane pod nadzorem licencjonowanego dietetyka - Bezpieczny, nowy, dobrze wyposa¿ony plac zabaw - Autobus szkolny , (Brooklyn i Queens)

Wiêcej informacji o naszym programie znajdziesz na stronie internetowej:

Dobieg³y koñca prace przy konstrukcji ¿elbetowej budynku, w którym bêdzie siê mieœci³o Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Z tej okazji 5 lipca 2022 roku w najwy¿szym punkcie obiektu zawis³a tradycyjna wiecha. Budynek powstaje przy placu Defilad. Za jego sylwetkê odpowiada nowojorska pracownia Thomas Phifer and Partners, wspó³pracuj¹ca ze architektami studia

NEW YORK • PENNSYLVANIA • CONNECTICUT • NEW JERSEY • MASSACHUSETTS

KURIER P L U S

P O L I S H

W E E K L Y

M A G A Z I N E

redaktor naczelny

Zofia Doktorowicz-K³opotowska ki

APA Wojciechowski. Generalny Wykonawca Warbud SA rozpocz¹³ prace w 2019 roku. Ich postêp mo¿na œledziæ od samego pocz¹tku na osobnym profilu @muzeumwbudowie na Instagramie. Dziœ konstrukcja budynku jest ju¿ gotowa, podobnie jak i znaczna czêœæ bia³ej betonowej fasady, wie¿a kinowa czy przestrzenne ci¹gi komunikacyjne wraz z monumentaln¹, centraln¹ klatk¹ schodow¹.

www.williamsburgy.org Jeœli masz pytania zadzwoñ (718) 387-0229 poproœ Halinê lub wyœlij e-mail na williamsburgyhs@gmail.com Kontakt: 64 Division Ave. Brooklyn, NY 11249

Tel. (718) 387-0229

PR

Faks: (718) 387-1461

ZDJÊCIE: MARTA EJSMONT

sta³a wspó³praca

Maria Bielski, Andrzej Józef D¹browski, Ma³gorzata Ka³u¿a, Czes³aw Karkowski, Krzysztof K³opotowski, Bo¿ena Konkiel, Weronika Kwiatkowska, Chris Miekina, Jolanta Szczepkowska, Katarzyna Zió³kowska

fotografia

Zosia ¯eleska-Bobrowski

wydawcy

John Tapper Zofia Doktorowicz-K³opotowska Adam Mattauszek

Kurier Plus, Inc. Adres: 176 Java Street Brooklyn, NY 11222 Pokój numer 10

Tel: (718) 389-3018 (718) 389-0134 E-mail: kurier@kurierplus.com Internet: www.kurierplus.com Redakcja nie odpowiada za treœæ og³oszeñ.


KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

4

www.kurierplus.com

Na drogach Prawdy Bo¿ej

Ks. Ryszard Koper

Pytanie o wiecznoœæ A oto powsta³ uczony w Prawie i wystawiaj¹c Go na próbê, zapyta³: „Nauczycielu, co mam czyniæ, aby osi¹gn¹æ ¿ycie wieczne?” Jezus mu odpowiedzia³: „Co jest napisane w prawie? Jak czytasz?” On rzek³: „Bêdziesz mi³owa³ Pana, Boga swego, ca³ym swoim sercem, ca³¹ swoj¹ dusz¹, ca³¹ swoj¹ moc¹, a twego bliŸniego jak siebie samego”. Jezus rzek³ do niego: „Dobrzeœ powiedzia³. To czyñ a bêdziesz ¿y³”. Lecz on chc¹c siê usprawiedliwiæ, zapyta³ Jezusa: „A kto jest moim bliŸnim?”. (£k 10, 25-29)

N

ie tak dawno z pielgrzymami zwiedza³em zabytki azteckiej cywilizacji w Meksyku. Prawie ca³e ¿ycie Azteków by³o podporz¹dkowane ró¿nego rodzaju bóstwom, które niejednokrotnie ¿¹da³y od swoich wyznawców krwawych ofiar. W ich wierzeniach by³o tak¿e miejsce na ¿ycie wieczne. Jednak nikt z wyznawców tej religii nie zadawa³ pytania uczonego w Prawie z dzisiejszej Ewangelii: „Nauczycielu, co mam czyniæ, aby osi¹gn¹æ ¿ycie wieczne?”, poniewa¿ religia Azteków nie bra³a pod uwagê kryteriów etycznych. Nasze miejsce w wiecznoœci nie zale¿a³o od naszego postêpowania na ziemi. O miejscu wiecznego pobytu duszy decydowa³ rodzaj œmierci, dzieñ zgonu lub ziemska profesja. Œlepy przypadek wyznacza³ zmar³emu miejsce w œwiecie podziemnym b¹dŸ wschodniej lub zachodniej czêœci nieba. Œwiat podziemny nie by³ miejscem wiecznego potêpienia za grzeszne ¿ycie doczesne, tak jak niebiosa nie by³y nagrod¹ za bogobojny ¿ywot. Zanim dusza dotar³a do miejsca swego przeznaczenia, musia³a przebyæ mroczn¹ drogê pe³n¹ niebezpieczeñstw, w czasie której poddawana by³a rozlicznym próbom. Zmar³y musia³ przejœæ pomiêdzy dwiema górami gro¿¹cymi zmia¿d¿eniem, min¹æ ogromnego wê¿a i aligatora, przebyæ osiem pustyñ i wzgórz, przetrwaæ lodowate wichry miotaj¹ce kamieniami i no¿ami z obsydianu. Wreszcie dusza dociera³a do szerokiej rzeki i przep³ywa³a j¹ na grzbiecie czerwonego psa. Po przybyciu na miejsce przeznaczenia zmar³y sk³ada³ dary bogu przyniesione ze œwiata ¿ywych. Zale¿nie od wartoœci tych upominków w³adca podziemi wyznacza³ mu miejsce wiecznego spoczynku w jednym z dziewiêciu rejonów swego królestwa. Rodzina i krewni zmar³ego, pragn¹c u³atwiæ duszy pomyœlne przebycie wszystkich tych prób i zajêcie najlepszego miejsca w œwiecie zmar³ych zaopatrywa³a go we wszystkie potrzebne dary.

N

a te mroczne wyobra¿enia o ¿yciu wiecznym pada jasny snop œwiat³a objawienia Bo¿ego zawartego w Biblii. W pierwszym czytaniu na dzisiejsz¹ niedzielê Moj¿esz w imieniu Boga mówi do ludu: „Bêdziesz s³ucha³ g³osu Pana, Boga swego, przestrzegaj¹c Jego poleceñ i postanowieñ zapisanych w ksiêdze tego Pra-

wa; wrócisz do Pana, Boga swego, z ca³ego swego serca i z ca³ej swej duszy”. Cz³owiek wyszed³ od Boga i wróci do Niego, jeœli bêdzie przestrzega³ Jego poleceñ. Nie s¹ to nauki, które zdobywa siê na uczelniach, one s¹ dostêpne dla ka¿dego, kto otworzy swoje serce na m¹droœæ p³yn¹c¹ z nieba. Moj¿esz mówi: „S³owo to bowiem jest bardzo blisko ciebie: w twych ustach i w twoim sercu, byœ je móg³ wype³niæ”. To sprawia, ¿e nieraz cz³owiek bez wyksztalcenia bywa m¹drzejszy m¹droœci¹ Bo¿¹ od utytu³owanego profesora uniwersyteckiego. Bo có¿ jest to za m¹droœæ ¿ycia, która koñczy siê ostaniem g³uchym akordem ziemi spadaj¹cej na wieko trumny.

N

a pytanie uczonego w Prawie o ¿ycie wieczne Jezus odsy³a go to tego co zosta³o ju¿ objawione w Starym Testamencie: „Bêdziesz mi³owa³ Pana, Boga swego, ca³ym swoim sercem, ca³¹ swoj¹ dusz¹, ca³¹ swoj¹ moc¹, a twego bliŸniego jak siebie samego”. Po czym dodaje: „To czyñ, a bêdziesz ¿y³”. Uczony w Prawie pyta dalej „kto jest moim bliŸnim?” Pytanie to wyrasta z mentalnoœci Starego Testamentu. BliŸni to ktoœ, z kim nie jesteœmy zwi¹zani wiêzami pokrewieñstwa, jest nam bliski jako cz³onek tej samej wspólnoty plemiennej oraz religijnej. Jezus rozszerzy³ jednak znaczenie tego pojêcia. BliŸnim jest nie tylko rodak, wspó³wyznawca, ale ka¿dy cz³owiek obok mnie. Odpowiadaj¹c na pytanie uczonego w Prawie przytoczy³ przypowieœæ o Dobrym Samarytaninie. BliŸnim jest ka¿dy na naszej drodze, nawet gdyby by³ wrogiem.

P

rzypomnijmy sobie przepiêkn¹ przypowieœæ o Dobrym Samarytaninie. „Pewien cz³owiek schodzi³ z Jeruzalem do Jerycha i wpad³ w rêce zbójców. Ci nie tylko go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy pó³umar³ego, odeszli. Przypadkiem przechodzi³ t¹ drog¹ kap³an; zobaczy³ go i min¹³. Tak samo lewita, gdy przyszed³ na to miejsce i zobaczy³ go, min¹³. Pewien zaœ Samarytanin, wêdruj¹c, przyszed³ równie¿ na to miejsce. Gdy go zobaczy³, wzruszy³ siê g³êboko: podszed³ do niego i opatrzy³ mu rany, zalewaj¹c je oliw¹ i winem; potem wsadzi³ go na swoje bydlê, zawióz³ do gospody i pielêgnowa³ go”. Jezus mówi, ¿e to Samarytanin

zachowa³ siê jak bliŸni. Ta przypowieœæ odpowiada nie tylko na pytanie, kto jest naszym bliŸnim, ale przed wszystkim na pytanie w jako sposób mamy wyra¿aæ mi³oœæ do bliŸniego. S³owo jest wa¿nie, ale czyn jest najwa¿niejszy.

I

dziemy razem przez ¿ycie, potrzebujemy siê wzajemnie, a szczególnie w ostatnich momentach naszego ¿ycia. Pisze o tym pielêgniarka Sandra Clarke. Pewnej nocy mia³a nocny dy¿ur w Centrum Medycznym Najœwiêtszego Serca w Eugene w stanie Oregon, w czasie którego odwiedzi³a starszego umieraj¹cego mê¿czyznê. Powiedzia³, ¿e jego godziny, a mo¿e minuty s¹ ju¿ policzone i czy nie mog³aby z nim pozostaæ trochê d³u¿ej. Sandra obieca³a, ¿e wróci, gdy tylko skoñczy obchód. Dziewiêædziesi¹t minut póŸniej wróci³a do pokoju mê¿czyzny. Ale by³o ju¿ za póŸno, mê¿czyzna zmar³. Sandra wspomina: „By³am z³a na siebie, czu³am siê winna i bezradna. Pragn¹³ tylko mojego towarzystwa w godzinie swojej œmierci”. To zainspirowa³o pielêgniarkê z Oregonu do rozpoczêcia programu „No One Dies Alone – NODA. W miarê swoich mo¿liwoœci Sandra towarzyszy umieraj¹cym oraz organizuje wolontariuszy, którzy zostaj¹ przy pacjentach w czasie ich odchodzenia z tej ziemi. S¹ to pacjenci, którzy nie maj¹ rodziny lub bliskich, pacjenci, których rodziny mieszkaj¹ daleko, bezdomni. Program uratowa³ tysi¹ce chorych przed samotn¹ œmierci¹. Ponad tysi¹c piêæset programów NODA dzia³a w szpitalach i wiêzieniach na ca³ym œwiecie.

Ken Budd jest wolontariuszem NODA w Wirginii. Rozumie jak bardzo jest to wa¿ne. Szeœæ lat temu jego matka zmar³a samotnie w swoim domu na atak serca. Nadal nie otrz¹sn¹³ siê z poczucia winy i pora¿ki. Tego wieczoru Ken wchodzi do pokoju umieraj¹cej 78-letniej kobiety. Mo¿e nie prze¿yæ nocy. Mówi cicho: „Mam na imiê Ken. Jestem wolontariuszem i bêdê przy tobie w tym trudnym momencie ¿ycia. To zaszczyt dla mnie”. Ken siedzi cicho, a przez g³owê przebiega myœl: „Powiedziano mi, ¿e umieraj¹cy wyczuwaj¹ nasz¹ obecnoœæ. Byæ tutaj, to jest misja. Chcê, aby umieraj¹ca nie czu³a siê samotna, a co najwa¿niejsze, aby nie odchodzi³a z tej ziemi w poczuciu osamotnienia”.

W

naszej ziemskiej pielgrzymce nie jesteœmy sami. Wszyscy razem zd¹¿amy na spotkanie Pana. Jako wspó³towarzysze tej piêknej przygody jesteœmy wezwani do wzajemnego wspierania siê, szukania tego co jest dobre dla nas, wzajemne podnoszenie siê z upadku. Praca wolontariuszy No One Dies Alone, podobnie jak wspó³czucie Samarytanina dla cz³owieka napadniêtego przez zbójców mówi¹ o bezwarunkowej mi³oœæ Boga i bezgranicznego mi³osierdzia Bo¿ego. Opromienieni tym mi³osierdziem i mi³oœci¹ pod¹¿ajmy drog¹ ziemskiej pielgrzymki do Pana, darz¹c siê wzajemnie mi³oœci¹ jako dzieci jednego Ojca w niebie. m

Zapraszamy na stronê Autora: www.ryszardkoper.com.pl

Grupa Pro-Life zaprasza Grupa Pro-Life œw. Maksymiliana Kolbe, zaprasza do udzia³u w Krucjacie Ró¿añcowej Matki Bo¿ej z Fatimy w Obronie ¯ycia Poczêtego, 13 lipca o 12:00 przed koœcio³em Œw. Antoniego i Alfonsa, 862 Manhattan Ave., Greenpoint. Info: brat Jan 347 938 8362


KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

www.kurierplus.com

5

Jak poszkodowani pracownicy mog¹ chroniæ siê przed zarzutami oszustwa stawianymi przez ubezpieczyciela podczas badañ lekarskich przez lekarza ubezpieczeniowego Jedn¹ z taktyk stosowanych przez wszystkich ubezpieczycieli podczas rozstrzygania roszczeñ przed Nowojorsk¹ Komisj¹ ds. Wynagrodzeñ Pracowniczych – NYS Workers' Compensation Board – jest preparowanie niespójnych raportów medycznych sk³adanych przez ich w³asnych konsultantów medycznych w odniesieniu do wczeœniejszych lub póŸniejszych wypadków ucierpianych przez poszkodowanego pracownika. Ubezpieczyciel wykorzysta te niespójnoœci, aby wesprzeæ zarzut oszustwa wobec poszkodowanego pracownika. Na przyk³ad, jeœli ubezpieczyciel jest œwiadomy, ¿e poszkodowany pracownik dozna³ wczeœniej obra¿eñ czêœci cia³a, które zdiagnozowa³ jego lekarz, a raport lekarza ubezpieczeniowego stwierdzi, ¿e pracownik nie zg³asza³ ¿adnych wczeœniejszych obra¿eñ tej czêœci cia³a, ubezpieczyciel zg³osi oszustwo i stwierdzi, ¿e wszystkie wczeœniejsze i przysz³e œwiadczenia z roszczenia œwiadczeñ pracowniczych powinny zostaæ utracone z powodu „fa³szywego zeznania” pracownika. Zarzuty te czêsto prowadz¹ do procesu przed sêdzi¹ prawa administracyjnego. Wa¿ne jest, aby ka¿dy poszkodowany pracownik zatrudni³ adwokata, który pomo¿e zapobiec tym fa³szywym zarzutom ze strony ubezpieczycieli. Jeœli zarzut oszustwa jest wniesiony przez ubezpieczyciela przeciwko poszkodowanemu pracownikowi na mocy nowojorskiego prawa wynagrodzeñ pracowniczych (NY Workers' Compensation Law), Komisja ds. Œwiadczeñ Pracowniczych (Workers' Compensation Board) dokona oceny wszystkich dowodów w celu ustalenia, czy poszkodowany pracownik

umyœlnie z³o¿y³ fa³szywe oœwiadczenie, dokona³ mylnej interpretacji lub pominiêcia, lekarzowi ubezpieczyciela w odniesieniu do wczeœniejszych lub póŸniejszych obra¿eñ. Je¿eli Komisja uzna, ¿e wystêpuj¹cy z roszczeniem celowo zeznawa³ nieprawdê w celu uzyskania dodatkowego odszkodowania, Komisja mo¿e nakazaæ utratê przesz³ych i /lub przysz³ych œwiadczeñ z tytu³u roszczenia. Czêsto Ÿród³em zarzutu oszustwa przez ubezpieczyciela s¹ odpowiedzi jakie roszcz¹cy sobie prawo udzieli na pytania znajduj¹ce siê w kwestionariuszu pisemnym, który to kwestionariusz poszkodowany pracownik otrzymuje podczas badania u lekarza ubezpieczeniowego. Wielu poszkodowanych pracowników Ÿle rozumie lub nieprawid³owo wype³nia kwestionariusze pisemne dostarczone im przez konsultantów medycznych ubezpieczyciela. Wiêkszoœæ, jeœli nie wszyscy, lekarze firm ubezpieczeniowych za¿¹daj¹, aby poszkodowany pracownik wype³ni³ pisemny kwestionariusz w momencie badania. Kwestionariusz zazwyczaj bêdzie zawiera³ pytania dotycz¹ce historii leczenia, objawów i fizycznych mo¿liwoœci. Kwestionariusz równie¿ zazwyczaj pyta o to czy poszkodowany pracownik ulega³ poprzednim lub kolejnym wypadkom. Pytania w tych kwestionariuszach s¹ czêsto sformu³owane w myl¹cy i niejasny sposób. Wielu poszkodowanych wnioskodawców nie wie, ¿e wype³nianie kwestionariusza pisemnego dostarczanego im przez lekarzy ubezpieczeniowych nie jest prawnie wymagane; musz¹ oni natomiast zawsze odpowiedzieæ na wszystkie pytania s³owne podczas badania. Niestety, wielu okaleczonych pracowników wype³nia te pisemne kwestionariusze na w³asn¹ szkodê. Wype³nienie kwestionariusza lekarza ubezpieczy-

ciela zapewnia niewiele lub jest zupe³nie bez korzyœci dla poszkodowanego pracownika, a jedynie pozwala ubezpieczycielowi skorzystaæ z myl¹cych i Ÿle sformu³owanych pytañ lekarzy jako podstawy do wniesienia zarzutu oszustwa. Firmy ubezpieczeniowe wiedz¹, ¿e wielu pokrzywdzonych pracowników niezamierzenie nie zg³osi wczeœniejszych lub kolejnych obra¿eñ na podstawie treœci pytañ kwestionariusza lub zapomni podaæ szczegó³y wczeœniejszego lub póŸniejszego wypadku. Zarzuty oszustwa s¹ równie¿ czêst¹ taktyk¹ stosowan¹ przez ubezpieczycieli podczas negocjacji ugodowych w celu obni¿enia wartoœci roszczenia z Workers” Compensation. Wielu poszkodowanych pracowników, szczególnie ci którzy wykonuj¹ pracê o charakterze fizycznym tak¹, która sprzyja obra¿eniom, bêdzie zmagaæ siê, aby przypomnieæ sobie ka¿d¹ okazjê, kiedy doznali obra¿enia danej czêœci cia³a w ich ¿yciu. Niestety, Workers' Compensation Board rutynowo poœwiêca niewiele uwagi co do takich okolicznoœci i wykryje oszustwo wobec wnioskodawcy w oparciu o to, co jest w rzeczywistoœci niezamierzonym b³êdem lub pominiêciem w kwestionariuszu pisemnym lekarza ubezpieczeniowego. Sytuacja ta podkreœla znaczenie poszkodowanego pracownika w uzyskaniu porady prawnej w procesie dochodzenia roszczeñ. Ta kancelaria, jest w pe³ni zaznajomiona z powszechnymi taktykami stosowanymi przez firmy ubezpieczeniowe w celu zmniejszenia wartoœci roszczeñ, w³¹cznie z ich pragnieniem do produkcji oszustw lub co najmniej próby preparowania oszustwa, jako strategii ugodo-

Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapraszamy do bezp³atnej konsultacji pod numerem telefonu 212-514-5100, emaliowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kancelarii na dolnym Manhattanie. Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie internetowej (www.plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu, który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.

The Platta Law Firm, PLLC 42 Broadway, Suite 1927, NY, NY 10004

www.plattalaw.com tel. 212 – 514 – 5100

wej. W obliczu takich zarzutów, walczymy energicznie o naszych klientów przed Workers' Compensation Board i mamy wprowadzone w ¿ycie procedury w celu ograniczania mo¿liwoœci ubezpieczyciela aby frywolnie stawia³ zarzuty oszustwa przeciwko naszym klientom. m

122 Nassau Avenue, Brooklyn, New York 11222 tel. (718) 349-2300, fax: (718) 349-2332 e-mail: joannagwozdzlaw@gmail.com

Chcê ci powiedzieæ...

Ojciec Pawe³ Bielecki

Bo¿y ból Bóg te¿ nosi swój w³asny ból. A co najbardziej boli Boga? Nasza obojêtnoœæ, brak wiary, brak chêci by z³u powiedzieæ doœæ. Wszechmog¹cy Bóg nie potrafi poradziæ sobie z bólem jaki Mu zadajesz kiedy stwierdzasz, ¿e wszystko wiesz lepiej, ¿e Go nie potrzebujesz. Taki ból te¿ jest trudny nawet dla wszechmog¹cego Boga bo w akcie stworzenia da³ Ci przecie¿ rozum i woln¹ wolê, ¿ebyœ wybiera³ w³aœnie to, co dobre. A jak jest w rzeczywistoœci? Ból nie zniknie dopóki Twoje codzienne, ¿yciowe decyzje bêd¹ bez TEGO, KTÓRY TAK UMILOWAL ŒWIAT, ¯E DA£ NAM SWEGO SYNA ABY KA¯DY KTO W NIEGO WIERZY MIA£ ¯YCIE WIECZNE. Jeœli zatem chcesz by Twoje ¿ycie mniej bola³o nie uciekaj przed Tym, który wie jak Ci pomoc. Zostawiam Ciê z poetk¹ Anna Kamieñsk¹: Przyszed³ stan¹³ przede mn¹ pod postaci¹ ciemnoœci wiêc nie pozna³am dopiero ból znajomy mi powiedzia³ to On Modlitw¹ zamykam usta aby nie krzyczeæ modlitw¹ zamykam oczy aby nie pragn¹æ Trzymaj siê dzielnie kimkolwiek jesteœ Drogi Czytelniku!

m

Bardzo proszê o kontakt pod numer (718) 349-2300 aby umówiæ siê na bezp³atn¹ konsultacjê w celu omówienia Pañstwa sprawy. NIE POZWÓL, aby Twój maj¹tek przej¹³ dom starców, by Twoi najbli¿si byli pozbawieni spadku. NIE DOPUŒÆ, aby Twoje niepe³nosprawne dziecko straci³o œwiadczenia socjalne. PORADY W ZAKRESIE: v v v v v v v v

TESTAMENTY TRUSTS HOME CARE MEDICAID NURSING HOME MEDICAID POWER OF ATTORNEY HEALTH CARE PROXY PRAWO SPADKOWE NIERUCHOMOŒCI


KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

6

www.kurierplus.com

Widziane z Providence

Kazimierz Wierzbicki

Czy Polska siê obroni ? Rozwa¿ania na temat ewentualnego ataku Rosji na Polskê tocz¹ siê od wielu miesiêcy, szczególnie po rozpoczêciu inwazji na Ukrainê. GroŸba taka nie jest obecnie zbyt realna. Polska jest cz³onkiem NATO, a na terenie naszego kraju stacjonuje tysi¹ce ¿o³nierzy sojuszu, w wiêkszoœci wojska amerykañskie. Rosyjski dyktator da³ do zrozumienia wiele razy, ¿e d¹¿y do odbudowy imperium rosyjskiego w granicach by³ego ZSRR. Polska nie by³a czêœci¹ tej formacji pañstwowej, wiêc na razie mo¿emy byæ spokojni. Bardziej zagro¿one s¹ kraje ba³tyckie (Litwa, £otwa, Estonia), które przed rokiem 1991 by³y sowieckimi republikami. Wprawdzie nale¿¹ one do NATO ale nie oznacza to, ¿e s¹ ca³kowicie bezpieczne. Artyku³ 5 Sojuszu Pó³nocnoatlantyckiego mówi, ¿e atak na jedno z pañstw – cz³onków jest atakiem na wszystkie pañstwa. Rzecz jednak w tym, ¿e artyku³ ten zosta³ zastosowany tylko raz i to w sposób doœæ ograniczony – po ataku terrorystycznym na Nowy Jork we wrzeœniu 2001 r. Zadeklarowano wtedy solidarnoœæ ze Stanami Zjednoczonymi i zaoferowano pomoc, g³ównie w dziedzinie wywiadowczej. Udzia³ wojsk NATO

w obaleniu re¿imu Sadama Husseina nie mia³ w tej sytuacji wiêkszego znaczenia, poniewa¿ Irak nie mia³ nic wspólnego z tragedi¹ z 11. IX. 2001 r. £¹czna powierzchnia republik ba³tyckich wynosi nieco wiêcej ni¿ terytorium po³owy Polski. Poza wybrze¿em ba³tyckim kraje te s¹ otoczone przez Rosjê i Bia³oruœ (niewielki odcinek granicy polsko – litewskiej wynosi ok. 100 km). Na ich zajêcie Putin potrzebowalby prawdopodobnie nie wiêcej ni¿ dwa dni. Czy pañstwa NATO zaryzykowa³yby interwencjê w takiej sytuacji bior¹c pod uwagê, ¿e Rosja jest mocarstwem nuklearnym? Trudno powiedzieæ. Wojsko polskie liczy obecnie ok. 115 tys. ¿o³nierzy si³ operacyjnych. To stanowczo za ma³o wobec setek tysiêcy ¿o³nierzy armii rosyjskiej. Obecnie Polska nie jest w stanie odeprzeæ ewentualnej rosyjskiej napaœci. Z Brzeœcia na granicy polsko – bia³oruskiej do Warszawy jest ok. 200 km. Czo³gi Putina mog¹ pokonaæ ten dystans w dwa dni. Nie sprzyjaj¹ nam równie¿ warunki geograficzne. Naturalne granice istniej¹ tylko na pó³nocy (Ba³tyk) i po³udniu (Karpaty, Sudety). Od zachodu i wschodu Polska jest „uwiêziona” na wielkiej Nizinie Œrodkowo-Europejskiej, która ci¹gnie siê od Francji do Uralu. Potencja³ ofensywny Rosji na zachodnim kierunku zwiêkszy³ siê w latach 2015 – 2020 o 50 procent. Tymczasem wed³ug opinii wielu ekspertów stan wojska polskiego pozostawia wiele do ¿yczenia. W roku 2020 œrednia wieku sprzêtu wojskowego w Polsce by³a taka sama jak 20 lat wczeœniej. Wiêkszoœæ wyposa¿enia pochodzi z okresu PRL i jest produkcji sowieckiej. Stan obrony przeciwlotniczej technologicznie opiera siê na latch 60. i 70. Szwedzki „think tank” FOI szacuje, ¿e 75 proc. polskiego sprzêtu jest przestarza³a.

Przeciw Rosji i Chinom í1 Biden mówi³ równie¿ o zwiêkszeniu liczby niszczycieli stacjonuj¹cych w Hiszpanii oraz wys³aniu dwóch dodatkowych szwadronów F-35 do Wielkiej. Brytanii. Ponadto w Rumunii i krajach ba³tyckich ma zostaæ zwiêkszona rotacja wojsk, a we W³oszech i Niemczech rozmieszczone zostan¹ dodatkowe si³y obrony przeciwlotniczej. Ogólnie liczba amerykañskich ¿o³nierzy w Europie wzroœnie z 30 tys. do oko³o 100 tysiêcy. ZapowiedŸ przyjêcia do NATO Szwecji i Finlandii to tak¿e bardzo powa¿ny krok wzmacniaj¹cy sojusz. Dziêki niemu obrona krajów ba³tyckich stanie siê du¿o ³atwiejsza, NATO zyska te¿ strategiczn¹ bliskoœæ do regionu Arktyki, która staje siê polem coraz wiêkszej rywalizacji z Rosj¹. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan cofn¹³ sprzeciw wobec procesu poszerzenia NATO, ale za¿¹da³ jednoczeœnie by Finlandia i Szwecja zgodzi³y siê na ekstradycjê kilkudziesiêciu osób, które Turcja uznaje za terrorystów. Chodzi o separatystów z Partii Pracuj¹cych Kurdystanu. Zanim Finlandia i Szwecja stan¹ siê pe³noprawnymi cz³onkami NATO wszystkie pañstwa sojuszu bêd¹ musia³y przeprowadziæ ratyfikacjê rozszerzenia. Nowa strategii NATO wywo³a³a ju¿ odpowiedŸ Chin. „Jesteœmy przeciwni podnoszonym przez NATO ¿¹daniom w rejo-

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg

Maciej Kucharczyk z Oœrodka Analiz Strategicznych zaznacza: „Polskie wojsko to wyspy nowoczesnoœci na morzu zacofania. Mamy nowoczesne transportery opancerzone Rosomak (…), ale dwa razy tyle archaicznych, nigdy nie modernizowanych, radzieckich transporterów BWP-1 rodem z lat 60. (…). Mamy u¿ywane niemieckie czo³gi Leopard 2, ale dwa razy wiêcej radzieckich T-72 i PT-91. Czo³gi T-72 nie maj¹ na wspó³czesnym polu bitwy ¿adnej realnej wartoœci bojowej”. Eksperci Oœrodka Analiz Strategicznych zwracaj¹ uwagê na brak d³ugofalowej i konsekwentnie realizowanej reformy. Ka¿da ekipa rz¹dowa w Polsce modernizuje wojsko wed³ug w³asnych uznañ – czêsto chaotycznie i przypadkowo. Bezpieczeñstwo Polski opiera siê g³ównie na przynale¿noœci do NATO. Nie wia-

domo jednak czy si³y wojskowe sojuszu mog³yby b³yskawicznie przyjœæ z pomoc¹ wojsku polskiemu w przypadku rosyjskiej inwazji. Wiele opinii mówi, ¿e Polacy powinni osi¹gn¹æ taki stan gotowoœci bojowej aby powstrzymaæ atak ze wschodu przynajmniej przez kilka dni. Prof. Jacek Bartosiak, za³o¿yciel oœrodka Strategy and Future twierdzi: „Polska musi osi¹gn¹æ du¿y stopieñ wojskowej niezale¿noœci od NATO, tak by byæ w stanie broniæ swojego terytorium przez d³ugi czas bez wsparcia. Niezale¿noœæ militarna oznacza niezale¿noœæ polityczn¹ i gospodarcz¹. Pora¿k¹ Rosji by³aby sytuacja, w której Polska jest w stanie broniæ swojego terytorium bez interwencji NATO, co by oznacza³o, ¿e Rosja nie jest si³¹, która jest zdolna do zaburzenia uk³adu si³ w Europie. Kreml nie rozpocznie wojny z Polsk¹ bez przekonania, ¿e mo¿e j¹ ³atwo wygraæ w tydzieñ. Pora¿ka w takiej szybkiej wojnie by³aby dla Moskwy powa¿n¹ kompromitacj¹” Podkreœla siê, ¿e strategia NATO nie jest wystarczaj¹ca w zakresie obronnoœci przed inwazj¹ Rosji w Europie œrodkowo-wschodniej. Wydaje siê, ¿e si³y sojuszu s¹ bardziej przygotowane na wyzwalanie zajêtych w pierwszych dniach ataku obszarów. Mo¿e siê jednak zdarzyæ, ¿e wyzwalaæ siê bêdzie gruzy i groby ludnoœci cywilnej. Tak jak to mia³o miejsce pod Kijowem kilka tygodni temu. Zakoñczony kilka dni temu szczyt NATO w Madrycie mo¿e napawaæ optymizmem. Przywódcy pañstw sojuszu stwierdzili, ¿e Rosja stanowi najwiêksze zagro¿enie dla pokoju w Europie. Wschodnia flanka NATO ma byæ wzmocniona dodatkowymi si³ami. Dla Polski najwa¿niejsz¹ wiadomoœci¹ jest decyzja o utworzeniu sta³ego dowództwa V Korpusu Armii USA na terenie naszego kraju. m

Tydzieñ na kolanie Jeremi Zaborowski ZapowiedŸ przyjêcia do NATO Szwecji i Finlandii to bardzo powa¿ny krok wzmacniaj¹cy sojusz

nie Azji i Pacyfiku, tak samo jak jesteœmy przeciwni militarnemu paktowi w tym regionie, przypominaj¹cemu NATO. Przestarza³a, zimnowojenna retoryka, jak równie¿ destabilizacja z innych regionów œwiata, nie mo¿e przenieœæ siê do Azji i Pacyfiku”. – oœwiadczy³ Zhang Jun, ambasador Chin przy ONZ. Chiny w sprawie konfliktu na Ukrainie zachowywa³y siê dot¹d bardzo powœci¹gliwie, unikaj¹c bezpoœredniego zaanga¿owania, ewentualnie apeluj¹c do wszystkich stron o rozpoczêcie rozmów pokojowych. Agresywna postawa NATO mo¿e doprowadziæ do zmiany tej strategii. Niew¹tpliwie powoduje ona równie¿ skutek uboczny jakim jest dalsze zbli¿enie Rosji i Chin, co samo w sobie politycznie wzmacnia W³adimira Putina.

Tomasz Bagnowski

Sobota Agencja Reutersa nadaje: „W pi¹tek wieczorem Elon Musk z³ama³ swoj¹ dziewiêciodniow¹ ciszê na Twitterze – medium spo³ecznoœciowym, który multimilioner próbuje kupiæ za 44 mld dolarów – publikuj¹c zdjêcie z czwartkowego spotkania z Papie¿em Franciszkiem. Najbogatszy cz³owiek œwiata wys³a³ na Twitterze zdjêcie, na którym stoi obok papie¿a z podpisem: Zaszczyt spotkaæ @pontifex wczoraj”. Mówimy o legendarnej agencji prasowej, która wysy³a depeszê na temat „z³amania dziewiêciodniowej ciszy na Twitterze” w czasach, gdy na œwiecie szaleje inflacja, gospodarka œwiatowa siê chwieje, byæ mo¿e œwiatu zagra¿a epidemia g³odu, trwa wojna na Ukrainie… Czy¿ nie ma lepszej ilustracji czym sta³o siê dziennikarstwo w dzisiejszych czasach?

Poniedzia³ek Krzysztof Wyszkowski informuje na Facebooku: „Nadesz³a niespodzianka! Dyrektor George Washington University School of Medicine przekonuje, ¿e mózg starszej osoby jest znacznie bardziej praktyczny ni¿ siê powszechnie uwa¿a. W tym wieku interakcja prawej i lewej pó³kuli mózgu staje siê harmonijna, co poszerza nasze mo¿liwoœci twórcze. Dlatego wœród osób po 60-tym roku ¿ycia mo¿na znaleŸæ wiele osobowoœci, które dopiero rozpoczynaj¹ swoj¹ twórcz¹ dzia³alnoœæ. Oczywiœcie mózg nie jest ju¿ tak szybki jak w m³odoœci. Zyskuje jednak na elastycznoœci. Dlatego z wiekiem czêœciej podejmujemy w³aœciwe decyzje i jesteœmy mniej nara¿eni na negatywne emocje. Szczyt ludzkiej aktywnoœci intelektualnej przypada na oko³o 70. rok ¿ycia, kiedy mózg zaczyna funkcjonowaæ na pe³nych obrotach. Z biegiem czasu wzrasta iloœæ mieliny w mózgu, substancji, która u³atwia szybki przep³yw sygna³ów miêdzy neurona-


KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

www.kurierplus.com

Kartki z przemijania W Warszawie leci setka za setk¹. Nie, nie wódki tylko z³otych. Jest drogo a ponoæ bêdzie jeszcze dro¿ej. Bilety do teatru kosztuj¹ przyk³adowo 140 i 160 z³otych. Du¿o. Wartoœæ z³otówki spada, inflacja wynosi 15,6 procent. Premier mówi co innego, a banki co innego. I b¹dŸ tu bracie m¹dry. Na funduszach inwestycyjnych straci³em ju¿ 20 tysiêcy z³otych. A wszed³em w nie, chc¹c ocaliæ przed inflacj¹ moje jedyne polskie oszczêdnoœci. Niewielkie, dodam, ¿eby nie wzbudzaæ podejrzeñ ani zazdroœci. Ot resztówka, która mi pozosta³a po przeniesieniu siê z centrum na Stare Bielany. Mia³em za ni¹ kupiæ rega³y na mój nowojorski ksiêgozbiór i szafki na nowojorskie archiwum. W Nowym Jorku nie zgromadzi³em kapita³u, bo polskie redakcje p³aci³y mi tyle, co kot nap³aka³.

$ $

Obecny rz¹d polski na wszystko ma pieni¹dze. Ciekawe sk¹d siê one bior¹? Poprzedni rz¹d forsy nie mia³ na nic. Wci¹¿ nie rozumiem, dlaczego sprowadzamy wêgiel a¿ z Wenezueli, USA i Australii, skoro le¿ymy na wêglu. I to przecie¿ dobrym! Czy naprawdê nie mo¿na dogadaæ siê z polskimi kopalniami?

$

W ojczyŸnie upa³y i podzia³y. Zaczê³a siê ju¿ na dobre przedwyborcza kampania nienawiœci. Coraz straszliwszej i coraz czêœciej dochodz¹cej do absurdu. Najwiêkszymi nienawistnikami s¹ kaczyœci i tuskowcy. Id¹ ³eb w ³eb oskar¿aj¹c siê wzajemnie o wszystko, co najgorsze. Tuskowcy przedstawiaj¹ Jaros³awa Kaczyñskiego jako antyunijnego i antyniemieckiego oszo³oma, kaczyœci zaœ Donalda Tuska jako s³ugusa Berlina i cz³owieka Moskwy. Kaczyzm wygrywa, bo ma wzglêdnie spójny program trafiaj¹cy do przekonania wiêkszoœci rodaków, zw³aszcza tych biedniejszych, s³abiej wykszta³conych i ¿yj¹cych z dala od skupisk inteligenckich. Tuskowcy i pozosta³e partie opozycyjne koncentruj¹ siê g³ównie na tym, jak odsun¹æ kaczystów od w³adzy. ¯adna z nich nie ma porywaj¹cej wizji, co nast¹pi, kiedy to siê stanie. Przebiæ œwiadczenia socjalne PiS-u bêdzie bardzo trudno.

mi. Dziêki temu zdolnoœci intelektualne wzrastaj¹ o 300 procent w stosunku do œredniej. Interesuj¹ce jest równie¿ to, ¿e po 60 latach cz³owiek mo¿e u¿ywaæ dwóch pó³kul mózgowych jednoczeœnie. Pozwala to rozwi¹zywaæ znacznie bardziej z³o¿one problemy. Profesor Monchi Uri z Uniwersytetu w Montrealu uwa¿a, ¿e mózg staruszka wybiera drogê, która zu¿ywa mniej energii, eliminuje zbêdne i pozostawia tylko w³aœciwe opcje rozwi¹zania problemu. Przeprowadzono badanie z udzia³em ró¿nych grup wiekowych. M³odzi ludzie byli czêsto zdezorientowani przy zdawaniu testów, a ci powy¿ej 60 roku ¿ycia, podejmowali w³aœciwe decyzje.” No i konkluzja: „Przyjrzyjmy siê teraz cechom mózgu miêdzy 60 a 80 rokiem ¿ycia. S¹ naprawdê ró¿owe.” Nie taki dziaders straszny, jak go maluj¹? No i co m³odziaki, Millenialsi i inni z Gen Z ludzikowie? £yso wam, co? Œroda Ameryka pogr¹¿a siê w negatywizmie i pesymizmie. Ju¿ nawet nie mo¿na spokojnie œwiêtowaæ tradycyjnie Dnia Niepodleg³oœci. Kolejny m³ody zgni³ek z karabinkiem dokona³ masakry, tym razem w Highland Park, na pó³noc od Chicago. Siedmioro niewinnych ludzi zginê³o z r¹k

$

Naczelnik pañstwa Jaros³aw Kaczyñski podczas przemówienia przedwyborczego w Kielcach powiedzia³ o Unii Europejskiej – „To nie jest ¿adna Unia, to s¹ Niemcy!”. Natomiast szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk przeprosi³ w Nakle za podwy¿szenie wieku emerytalnego, co uzna³ za b³¹d.

$

Katolicka Agencja Informacyjna przedstawi³a raport pt. „Koœció³ w Polsce”, z którego wynika, ¿e spada poziom zaufania do tej instytucji i zmniejsza siê religijnoœæ m³odzie¿y. Czytam w nim m. in., ¿e „w ci¹gu ostatnich 25 lat spadek deklaracji wiary w Boga u m³odzie¿y wyniós³ oko³o 20 procent, a spadek praktyk religijnych a¿ o 50 procent. Jednoczeœnie utrzymuje siê, a nawet nieco wzrasta, procent g³êboko wierz¹cych m³odych ludzi, choæ stanowi¹ oni niewielk¹ mniejszoœæ – wzrost z 6 do 8 procent”. W raporcie tym jest informacja, i¿ w Polsce jest obecnie 33,6 tys. kap³anów, a wœród nich 24,7 tys. ksiê¿y diecezjalnych i 8,9 tys. kap³anów zakonnych oraz 1,2 tys. braci i oko³o 19 tys. sióstr. Jest to pok³osie wzmo¿enia religijnego za czasów Jana Paw³a II. Obecnie zg³asza siê do seminariów duchownych o po³owê mniej kandydatów. Dla pe³noœci obrazu warto przytoczyæ równie¿ dane Instytutu Statystyki Koœcio³a Katolickiego. Otó¿ jego obliczenia wskazuj¹, i¿ tylko 11 procent badanych osób zadeklarowa³o siê, jako g³êboko wierz¹ce. Wœród nich wiêkszoœæ stanowi¹ kobiety, których jest 14,4 procent. G³êboko wierz¹cych mê¿czyzn jest 7,6 procent.

$

Kardyna³ Kazimierz Nycz, metropolita warszawski – „Skala rozwodów i zwi¹zków niesakramentalnych przeros³a nasze przewidywania. Przed Koœcio³em stoi wyzwanie, jak w praktyce duszpasterskiej podchodziæ do osób ¿yj¹cych w nowych zwi¹zkach. Przed nami alternatywa, czy bêdziemy Koœcio³em purystycznym, czy te¿ z³o¿onym z grzesznych ludzi, do których sami nale¿ymy”.

$

W Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego jest ciekawa wystawa poœwiêcona Marcie Fik – wybitnej znawczyni teatru. Od re¿yserów pani Marta oczekiwa³a istotnego mówienia o istotnych sprawach i równowagi miêdzy treœci¹ a form¹, zaœ od aktorów tworzenia postaci przynajmniej na miarê ich literackiego pierwowzoru. Nienawidzili jej ci, którzy nie umieli temu zadaniu sprostaæ, albo nie mieli niczego do powiedzenia. Studenci Wydzia³u Wiedzy o Teatrze j¹ uwielbiali, cze-

7

Andrzej Józef D¹browski mu dali wyraz m.in. w wypowiedziach zarejestrowanych na taœmach filmowych i prezentowanych na tej¿e wystawie. Wymaga³a od nich uczciwoœci intelektualnej, obiektywizmu i odpowiedzialnoœci za s³owo. Solidaryzowali siê z jej dzia³alnoœci¹ w Solidarnoœci, ona zaœ solidaryzowania siê z nimi. Bywa³a roztargniona a¿ do granic œmiesznoœci. We mnie jako dyrektorze artystycznym widzia³a kogoœ, „kto chce poszerzyæ pole poznawcze widzów i wp³yn¹æ na ich sposób myœlenia”. Bagatela! Andrzej W³adys³aw Kral, znakomity recezent, z którym s¹siadowa³em na ³amach dwutygodnika „Teatr”, mówi³ o pani Marcie, ¿e jest znakomitym krytykiem teatralnym, który nie lubi teatru. To chyba nie by³o prawd¹. Nie lubi³a po prostu teatru, który epatowa³ sam sob¹.

$

W tym¿e Instytucie po raz któryœ us³ysza³em od osób, które widzia³y moje przedstawienia, ¿e niepotrzebnie zosta³em w Nowym Jorku, poniewa¿ moje w³aœciwe miejsce by³o na scenach teatrów polskich. Odpowiedzia³em, ¿e jako publicysta mam w tym¿e Nowym Jorku wygodniejsz¹ sytuacjê ni¿ jako re¿yser, bo mogê bez poœrednictwa aktorów i ca³ego sztafa¿u scenicznego powiedzieæ, co myœlê i czujê. Oczywiœcie nie wszystko. To ich jednak nie do koñca przekona³o. Mnie samego te¿ czasem ogarniaj¹ w¹tpliwoœci w tej mierze.

$

W Warszawie powracam do miejsc, które z ró¿nych powodów utkwi³y mi w pamiêci. W Kaplicy Baryczków w Katedrze œw. Jana Chrzciciela zapali³em du¿¹ œwiecê, wspominaj¹c chrzest moich sióstr Danuty i Marii, który odby³ siê u stóp Chrystusa wisz¹cego tam na zabytkowym krzy¿u gotyckim. Wzruszenie ogarnê³o mnie równie¿ przy obrazie Matki Boskiej Czortkowskiej w dominikañskim koœciele œw. Jacka przy ulicy Freta. Przed nim modli³a siê w Czortkowie moja babcia Emilia i jej syn, a mój ojciec, który by³ wieloletnim ministrantem u tamtejszych Dominikanów. £aciñsk¹ ministranturê zna³ na pamiêæ. Z zabranego Polakom Czortkowa obraz zosta³ przewieziony do Krakowa w 1945 roku. Do Warszawy trafi³ w latach siedemdziesi¹tych. Spotykali siê pod nim czortkowianie rozsiani po wojnie po ca³ej Polsce.

W Highland Park, na pó³noc od Chicago, 22-latek zastrzelil siedmioro niewinnych ludzi

psychola, który w swoich rapach i zachowaniu nie ukrywa³ fascynacji broni¹ i przemoc¹, niañczony przez rodziców mimo swoich 22 lat, nie objêty nadzorem, pomimo widocznych znaków, ¿e stanowi zagro¿enie. I tak skoñczy³o siê na wystrzelonych 70 nabojach z dachu do niewinnych uczestników parady Niepodleg³oœci. A w tym samym czasie w Chicago, raczej zwyk³y, ciep³y, d³ugi weekend: Postrzelonych 71 osób (w tym dziesiêciolatek), oœmiu zabitych. Jedni powiedz¹, ¿e to wina broni, inni, ¿e narkotyków, przemocy w mediach, chorób psychicznych. A prawda jest taka: ¿e to wszystko naraz, plus coraz wiêkszy upadek obyczajów, wiêzi spo³ecznych, jakiegokolwiek

$

Nie dowierzam, kiedy s³yszê od swych dawnych kole¿anek ze studiów, ¿e podoba³em siê im jako ch³opak. Zawsze wydaje to mi siê nieprawdopodobne. One z kolei siê dziwi¹ mojemu zdziwieniu. Niektóre maj¹ ¿al, ¿e nie zwraca³em na nie uwagi. Przepraszam je teraz. m

poczucia bycia czêœci¹ wiêkszej spo³ecznoœci… A do tego dochodzi galopuj¹ca inflacja, pogarszaj¹ca siê sytuacja gospodarcza, ubo¿enie spo³eczeñstwa i rosn¹ce poczucie zagro¿enia i bezprawia czy w postaci ba³aganu i wzrostu przestêpczoœci w miastach, czy otwartej, nie strze¿onej granicy na Po³udniu. A w tym wszystkim, kompletnie zagubiony prezydent Joe Biden, zak³adnik najbardziej radyklanych i dziwacznych hase³ Lewicy. Ted Harvey – Republikanin, dla jasnoœci – napisa³ kilka tygodni temu na ³amach „Washington Times”, ¿e „to ju¿ oficjalne: Joe Biden jest najgorszym prezydentem XXI wieku”. Dlaczego? Bo je-

go administracja daje popis nieudolnoœci jeden za drugim: od totalnej katastrofy wycofania siê z Afganistanu, poprzez politykê gospodarcz¹ prowadz¹c¹ do skokowego wzrostu inflacji i cen paliwa, a¿ po nieumiejêtnoœæ poradzenia sobie z brakiem mleka w proszku dla niemowl¹t. „Mo¿na wspieraæ prezydenta Donalda Trumpa albo nie, ale ka¿dy dzia³aj¹cy w dobrej wierze Amerykanin mo¿e siê zgodziæ: mamy do czynienia z narodow¹ parodi¹. Administracja Bidena to komedia pomy³ek, która wcale nie œmieszy. Pierwszej kadencji Bidena nie mierzy siê sukcesami, ale wydarzeniami, które bij¹ wszystkie rekordy, które kiedyœ by³y nie do wyobra¿enia”. A dzisiaj, kilka tygodni póŸniej, jeszcze bardziej. Co dalej? Bia³y Dom sparali¿owany brakiem decyzyjnoœci prezydenta. Partia Demokratyczna coraz bardziej radykalna. Republikanie te¿ jad¹ politycznie na pe³nym gazie, licz¹c na to, ¿e w listopadzie przejm¹ kontrolê nad Kongresem. Lepiej na razie nie bêdzie, bo inflacja szaleje, a i gospodarka zdaje siê zwalniaæ. A do tego wojna na Ukrainie… która trwaæ mo¿e nawet do koñca tego roku. Ale nie ma co za³amywaæ r¹k: cieszmy siê tym, co mamy. Rodzin¹, wakacjami, czasem z ludŸmi, dla których warto ¿yæ. m


KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

8

Gabinet na ko³ach Edgara Parkera

Edgar Parker w m³odoœci i w œrednim wieku

www.kurierplus.com

Parker usuwa z¹b hipopotama

Cyrk dentystyczny Bezbolesnego Parkera R

odzice Edgara Parkera zawsze chcieli aby ich syn by³ ksiêdzem. Jednak w seminarium duchownym d³ugo nie zabawi³, bo zosta³ wyrzucony za – jak to okreœlono – niechrzeœcijañskie zachowanie. Aby siê utrzymaæ, zatrudni³ siê jako domokr¹¿ca. Mia³ wówczas 17 lat, a jego karierê przerwa³ ojciec, który si³¹ zabra³ go do domu. Edgar Ÿle zniós³ to upokorzenie, uciek³ z domu i zaci¹gn¹³ siê na statek. Ju¿ w pierwszym rejsie zachorowa³ na jedn¹ z tropikalnych chorób i cudem wyszed³ z niej z ¿yciem. Proces dochodzenia do zdrowia i obserwacja pracy lekarza sprawi³y, ¿e postanowi³ te¿ zostaæ lekarzem.

Studia medyczne by³y zbyt drogie jak na

kieszeñ jego rodziców, ale zamiast tego m³ody Parker wst¹pi³ do New York College of Dentistry, by nauczyæ siê szlachetnej sztuki plombowania zêbów. Jednak nawet studia stomatologiczne mia³y swoj¹ cenê, a pieniêdzy nie wystarcza³o mu nawet na jedzenie. Postanowi³ poprawiæ swoj¹ sytuacjê materialn¹ i na bazie tego, czego nauczy³ siê jako domokr¹¿ca – zacz¹³ chodziæ po domach, proponuj¹c us³ugi dentystyczne mimo, ¿e nie mia³ jeszcze odpowiedniej licencji. Nie by³o to niczym radykalnie niezgodnym z prawem, bo wielu dentystów w tamtych czasach prowadzi³o swoje „salony stomatologiczne” – jak je wtedy nazywano – bez licencji. Stomatologia by³a now¹ dziedzin¹ medycyny i pod koniec XIX w. nie mia³a jeszcze zbyt wielu regulacji. Ta dzia³alnoœæ sz³a Edgarowi na tyle dobrze, ¿e szybko zebra³ wiêcej pieniêdzy ni¿ potrzebowa³ na utrzymanie w Nowym Jorku. Podj¹³ wówczas decyzjê aby zmieniæ uczelniê i przeniós³ siê do Temple University w Filadelfii, która by³a wówczas jedn¹ z dwóch najbardziej presti¿owych uczelni w kraju. To tam Parker uzyska³ dentystyczn¹ licencjê. Z dokumentów wynika, ¿e by³ kiepskim studentem. Ukoñczy³ studia tylko dlatego, ¿e przeb³aga³ dziekana szko³y aby podpisa³ jego dyplom dentystyczny. Jak to zrobi³? Co¿… Trzeba pamiêtaæ, ¿e najpierw chcia³ byæ ksiêdzem, potem by³ domokr¹¿c¹ i w obu przypadkach umiejêtnoœæ przekonywania ludzi do swych racji by³a bezcenna.

S

wój pierwszy gabinet otworzy³ na Brooklynie w 1892 roku. Z jego us³ug korzysta³o jednak niewielu pacjentów i w oczy zaczê³a zagl¹daæ mu bieda. Wiedza dentystyczna Parkera pozostawia³a tak¿e wiele do ¿yczenia, bo czêsto zdarza³o siê, ¿e maj¹c pacjenta na fotelu dentystycz-

T³umy chêtnych na Times Square

nym, porzuca³ go, douczaj¹c siê ze szkolnych podrêczników. Ludzie w tamtych czasach niechêtnie chodzili do dentysty, bo ka¿dy zabieg stomatologiczny kojarzy³ siê z bólem. Od wynalezienia nowokainy dzieli³o ludzkoœæ kilka dekad. Do znieczulenia stosowano najczystsz¹, medycznej jakoœci kokainê, ale robiono to rzadko ze wzglêdu na oczywiste skutki uboczne tej substancji. Przyjacielem Parkera by³ wówczas George Mallory, w³aœciciel apteki na Broadwayu i to on dostarcza³ Parkerowi kokainê. Zaczêli eksperymentowaæ tworz¹c wodny roztwór kokainy, który nazwali „Hydrocaine” – wstrzykniêty w dzi¹s³o uœmierza³ ból. Parker uwa¿a³, ¿e jego brak sukcesu jest wynikiem nieznajomoœci œrodowiska w którym mieszka³. Ka¿dej niedzieli chodzi³ wiêc na co najmniej dwie msze œwiête. Siada³ w pierwszej ³awce i œpiewa³ najdonioœlej ze wszystkich. Chcia³ zostaæ zauwa¿ony. Efekt takiej dzia³anoœci by³ jednak mizerny. W ci¹gu nastêpnych trzech miesiêcy Parker zarobi³ zaledwie 75 centów. Rozgoryczony poszed³ wy¿aliæ siê do Mallory’ego. Aptekarz uspokoi³ go, ¿e ludzie po prostu boj¹ siê bólu. Kluczem do sukcesu mia³ siê okazaæ œrodek znieczulaj¹cy, wspomniana ju¿ „Hydrocaine”.

P

arker wzi¹³ sobie s³owa przyjaciela g³êboko do serca i ruszy³ do dzia³ania. Przede wszystkim stworzy³ sobie noœny i mówi¹cy wszystko pseudonim i od tej pory nazywa³ sam siebie „Bezbolesny Parker”. Nastêpnie zamówi³ szyld na którym widnia³ napis, ¿e wyrwanie zêba kosztuje 50 centów i bêdzie to zabieg bezbolesny! Napis dalej g³osi³, ¿e jeœli pacjent poczuje ból, to „Bezbolesny Parker” natychmiast wyp³aci mu piêæ dolarów gotówk¹. W tamtym czasie Parker nie mia³ przy sobie nawet jednego dolara, a za szyld zap³aci³ par¹ sztucznych szczêk. Wierzy³, ¿e tym razem zdobêdzie klientów dziêki „Hydrocaine”, któr¹ stworzy³ razem z Mallorym. I rzeczywiœcie! Pacjenci pod wp³ywem kokainy nie czuli bólu – choæ nie wszyscy. Tym z bólem, Parker podawa³ szklankê whisky. „Bezbolesny Parker” wreszcie zacz¹³ zarabiaæ prawdziwe pieni¹dze! Czu³ jak rozpiera go energia i ze swoimi us³ugami stomatologicznymi wyruszy³ w objazd po okolicy. W miejscu gdzie dokonywa³ zabiegów wynajmowa³ krzes³o bujane, aby móc ³atwiej dotrzeæ do zêba pacjenta. Swoje zabiegi wykonywa³ publicznie, na oczach widzów. Wiedzia³ jednak dobrze, ¿e ³aska pañska na pstrym koniu jeŸdzi. Wynajêtym pojazdem przywozi³ w takie miejsce w³asn¹ publicznoœæ, która wmieszana w lokalny t³um udawa³a, ¿e nigdy nie widzia³a Parkera na oczy. Jego klakierzy w odpowiednim momencie wzbudzali entuzjazm gawiedzi i napêdzali Parkerowi kolejnych klientów. Wsród nich byli i tacy, którzy udawali klientów Parkera i dawali sobie „bezboleœnie” wyrwaæ wstawiony tymczasowo, sztuczny z¹b. By³o to niezwykle przekonywaj¹ce i wzbudza³o aplauz zebranego t³umu. Par-

Parker z naszyjnikiem z zêbów

kerowi jednak i tego by³o ma³o. Razem z nim podró¿owa³a orkiestra dêta, która po ka¿dej udanej ekstrakcji zêba gra³a skocznego i porywaj¹cego marsza! Czasami zdarza³o siê, ¿e pacjent jednak krzycza³ z bólu i wówczas Parker dawa³ swojej orkiestrze znak aby gra³a jeszcze g³oœniej i jeszcze skoczniej, tym razem po to, aby zag³uszyæ jêki i protesty wij¹cego siê z bólu delikwenta. Ka¿de wyrwanie zêba koñczy³o siê triumfalnymi fanfarami i wiwatami t³umu! Parker stworzy³ na Brooklynie prawdziwy, dentystyczny cyrk! I ten cyrk przynosi³ fortunê, bo by³ to spektakl jakiego œwiat jeszcze nie widzia³.

O

sza³amiaj¹cy sukces dentystyczny „Bezbolesnego Parkera” oprócz grona wielbicieli zyska³ mu tak¿e zaprzysiêg³ych wrogów. Wielu z nich by³o powa¿nymi, medycznymi autorytetami, z którymi ka¿dy w tamtych czasach musia³ siê liczyæ. Parker rozs¹dnie oszacowa³ swoje szanse i uzna³, ¿e jego cyrkowa praktyka lada chwila zostanie zakoñczona powa¿nymi k³opotami. Szybko spakowa³ swój warsztat i wyjecha³ na drugi koniec kontynentu do miejscowoœci Victoria w zachodniej Kanadzie. Tam otworzy³ spokojn¹ i niczym nie wyró¿niaj¹c¹ siê praktykê dentystyczn¹. Nieoczekiwanie jednak to w³aœnie tam wpad³ w k³opoty. Co prawda mia³ amerykañsk¹ licencjê dentystyczn¹, ale w Kanadzie by³a ona niewa¿na! Aby unikn¹æ aresztowania musia³ znów uciekaæ. Tym razem ruszy³ na Alaskê, do miejscowoœci Sitka. By³ tam jedynym dentyst¹ w ca³ym stanie! Na Alasce wytrzyma³ trzy lata i bez rozg³osu wróci³ o Nowego Jorku. Psmiêta³, ¿e czêœci¹ jego sukcesów w tym mieœcie by³a orkiestra dêta. Tym razem nie mia³ pieniêdzy na wynajêcie takiej orkiestry i zacz¹³ sam graæ na kornecie. W efekcie jego muzyka p³oszy³a co najwy¿ej ptaki z miasta a czasem stada krów, gdy æwiczy³ na prowincji. Jego s¹siadk¹ by³a pianistka, której próby rujnowa³y dête recitale dentysty. Pianistka czêsto w desperacji wali³a w drzwi s¹siada domagaj¹c siê ciszy i spokoju. Jej wizyty by³y tak czêste, ¿e pocz¹tkowe sprzeczki zamieni³y siê w mi³oœæ i ostatecznie pianistka sta³a siê ¿on¹ „Bezbolesnego Parkera”! Tymczasem jego gabinet na Brooklynie œwiêci³ pustkami. W³aœciciel mieszkania Parkera

pracowa³ kiedyœ dla cyrku P. T. Barnuma i wiedzia³ jak organizowaæ przedstawienia. Namówi³ Parkera aby wznowi³ dzialalnoœæ dentystycznego cyrku i wreszcie wyszed³ z finansowej nêdzy. Parker z oci¹ganiem siê zgodzi³. Odnalaz³ swój dawny bia³y kitel i na szyi zawiesi³ naszyjnik z wyrwanych ludzkich zêbów. W dentystycznym cyrku wystêpowali akrobaci i ¿onglerzy, a gwoŸdziem programu by³ „Bezbolesny Parker”, który wje¿dza³ na grzbiecie wynajêtego na tê okolicznoœæ s³onia! Obok jego dentystycznego krzes³a sta³o wiadro pe³ne ludzkich zêbów! Dentystyczny cyrk znów okaza³ siê osza³amiaj¹cym sukcesem. Chêtnych do wyrwania zêba by³o tak wielu, ¿e przestano zapisywaæ ich na listê oczekuj¹cych. W swoim szczytowym momencie Parker wynajmowa³ szeœæ gabinetów i zatrudnia³ w nich swoich dentystów, którzy wyrywali zêby w tempie jak przy taœmie produkcyjnej. Ka¿dy taki gabinet przynosi³ œrednio 150 tysiêcy dzisiejszych dolarów zysku dziennie! Parker stworzy³ prawdziwe stomatologiczne imperium.

J

ednak dla wiêkszoœci nowojorskich dentystów Parker by³ szarlatanem, który oœmiesza powa¿n¹ sztukê medyczn¹. Parker wiedzia³, ¿e szczêœcie mo¿e wkrótce siê skoñczyæ. W 1905 r. sprzeda³ swoje dentystyczny imperium i w wieku 35 lat przeszed³ na emeryturê, przenosz¹c siê z Nowego Jorku do Los Angeles. Nudzi³ siê tam niemi³osiernie. W koñcu nie wytrzyma³. Wynaj¹³ cyrkowy namiot i po serii sztuk cyrkowych pojawia³ siê na scenie opowiadaj¹c najpierw o higienie zêbów (reklamuj¹c przy tym produkowan¹ przez siebie pastê do zêbów) by pod koniec wystêpu zapytaæ publicznoœæ czy jest na sali ktoœ, kogo boli z¹b? „Bezbolesny Parker” potrz¹sa³ przy tym wiaderkiem pe³nym wyrwanych przez siebie zêbów. Chêtnych nigdy nie brakowa³o i dwa lata póŸniej Parker mia³ ju¿ piêæ gabinetów w ró¿nych miastach Kalifornii. Prawo Kalifornii zakazywa³o prowadzenia biznesu medycznego pod pseudonimem i Parker s¹dowo zarejestrowa³ s³owo „Bezbolesny” jako swoje pierwsze imiê. By³ u szczytu swojej kariery bardziej popularny ni¿ amerykañski prezydent. Zmar³ jako zamo¿ny i szanowany mieszkaniec Kalifornii, staj¹c siê pionierem anestezjologii dentystycznej, pionierem higieny jamy ustnej i prawdziwym mistrzem bezbolesnego usuwania zepsutych zêbów. m

P³yn do p³ukania ust Parkera


www.kurierplus.com

KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

9

Zaœpiewamy wszyscy wraz: Hej hej wo³a las!

Zuch pokazuje druhnie prowadz¹cej zbiórkê o leœnych ptaszkach jastrzêbia, który w³aœnie pojawi³ siê nad polan¹

Po dwóch latach przerwy z powodu pandemii Referat Zuchowy Hufca Harcerek „Podhale” zorganizowa³ 54 t¹ Koloniê Zuchow¹ w Amerykañskiej Czêstochowie.

Podniesienie flag na pierwszym apelu

Przyjecha³y zuchy i ich opiekunowie z ró¿nych harcerskich oœrodków: Greenpoint, Brooklyn – Gromada „Polskie Rydze, Sunset Park, Brooklyn – „S³oneczniki”, Dyker Heights, Brooklyn – „Polskie Maki”, Filadelfia – „Polskie Kolorowe Ptaszki”, Clark, NJ – „Muchomorki z Polskiego Lasu”, Staten Island NY – „Krokusy”, Silver Spring, MD – „Strumienie”, Maspeth, NY – „Szarotki”, Doylestown, PA – „Polskie Poziomki ze Wzgórza Matki Boskiej” oraz z Ozone Park, NY – „Œwietliki”. W tym roku wybrany zosta³ temat „LAS” dla dziewczynek, a „R” dla ch³opców. Poniewa¿ Robin Hood ze swoimi kamratami ukrywa³ siê w lesie – tematy piêknie siê dopasowa³y. Goœcinni Ojcowie Paulini po raz kolejny szeroko otworzyli wrota swego Sanktu-

Zuchy inscenizuj¹ legend o Robin Hoodzie

arium, aby nasze Zuchy bezpiecznie obozowa³y pod opiek¹ Matki Boskiej Czêstochowskiej. Ka¿dy dzieñ wype³niony jest wspania³ymi prze¿yciami: jak bieg na dzielnego towarzysza Robin Hooda, podczas którego ch³opcy i dziewczynki musieli przedzieraæ siê przez gêsty las z pomoc¹ huœtaj¹cych siê lin, broniæ siê przed napaœci¹ wojowników szeryfa z Nottighamu i ratowaæ króla „Lwie Serce”. W Œwiêto Niepodleg³oœci Stanów Zjednoczonych kolonia bawi³a siê weso³o podczas prawdziwie amerykañskiej uczty i balu z okazji 4-go lipca. Codzienna Msza Œw. w kapliczce na cmentarzu i modlitwa wieczorna przy Matce Boskiej Fatimskiej uczy zuchy skupienia i wiary. Zapoznaj¹ siê z flor¹ i faun¹ polskiego lasu i mnóstwem piêknych piosenek zuchowych i weso³ych pl¹sów u schy³ku dnia na zuchowym kominku. Grono instruktorek i instruktorów zadba³o o wszystkie potrzeby dzieci wychowuj¹c je w duchu religijnym i patriotycz-

Zuchy na balu z okazji Œwiêta Niepodleg³oœci

nym, ucz¹c i dbaj¹c o to aby by³y zaradne i samodzielne. Oj nie masz ci to nie masz, hej jak to zuchy w lesie, hej hukn¹ Ci piosenkê, echo j¹ w dal poniesie! Czuwaj! Czuj!

Maria Bielska, hm. Kierowniczka Programu Kolonii ZDJECIA Z ARCHIWUM KOLONII


Nr 282

Nowy Jork

9 lipca 2022

Genera³ Wieniawa in Memoriam Wojciech Stanis³aw Grochowalski

W

2022 roku mija 80 lat od tragicznej œmierci w Nowym Jorku gen. dyw. dra Boles³awa Wieniawy-D³ugoszowskiego: ¿o³nierza, poety, dyplomaty, jednego z najs³ynniejszych kawalerzystów polskich. Zmar³ 1 lipca 1942 roku w wyniku upadku na bruk z tarasu domu, w którym mieszka³: Riverside Drive 3, na zachodniej stronie Manhattanu, nad rzek¹ Hudson. Niemal natychmiast po wypadku zaczêto rozpowszechniaæ informacje, ¿e by³o to samobójstwo. Nie tylko w mojej ocenie zbyt pochopnie przyjêto wersjê o samobójstwie… W sumie to powa¿ne oskar¿enie i takie zaszufladkowanie umniejsza³o nie tylko etos gen. Wieniawy, piêkn¹ legendê i honor – ale tak¿e dotyka³o boleœnie i uderza³o w czasie wojny niemal w ca³y naród. Gwoli przypomnienia – Boles³aw D³ugoszowski herbu Wieniawa urodzi³ siê w Maksymówce w pow. Dolina, woj. lwowskie, dzieciñstwo spêdzi³ w zakupionym przez ojca maj¹tku Bobowa k. Nowego S¹cza. Gimnazjum ukoñczy³ we Lwowie, gdzie w 1906 roku otrzyma³ na Uniwersytecie Jana Kazimierza dyplom i tytu³ doktora wszech nauk lekarskich; by³ okulist¹. We Lwowie zetkn¹³ siê z bohem¹ kulturaln¹ miasta i zosta³ do niej przyjêty. Poniewa¿ by³ cz³owiekiem: o ogromnym temperamencie, wybitnie utalentowanym, poet¹ i malarzem, eleganckim, uroczym i zawsze pe³nym humoru, bardzo kole¿eñskim – zjednywa³ sobie ludzi i by³ lubiany; mówiono te¿, ¿e mia³ z³ote serce. Pozna³ tam i zaprzyjaŸni³ siê m.in. z: Janem Kasprowiczem, Kornelem Makuszyñskim, Tadeuszem Miciñskim, Stanis³awem i Bronis³aw¹ Ostrowskimi, Leopoldem Staffem, Ludwikiem i Iren¹ Solskimi i in. Po latach, te lwowskie przyjaŸnie bêd¹ siê odnawiaæ i dalej trwaæ w Krakowie i Zakopanem – jak np. z K. Makuszyñskim, inne w Pary¿u – czytaj dalej. Powojenne warszawskie artystyczne przyjaŸnie bêd¹ mia³y dalszy ci¹g w Nowym Jorku. We Lwowie pozna³ i o¿eni³ siê z piêkn¹ œpiewaczk¹ Stefani¹ Calvas (18861934), razem wyjechali do Berlina a nastêpnie w 1907 roku do Pary¿a. Ma³¿eñstwo by³o bezdzietne, nie przetrwa³o próby czasu, roz³¹ki. W 1914 roku wyjecha³ do Polski na wojnê, z której wróci³ dopiero (do kraju) w 1918 roku. W 1919 roku poœlubi³ Bronis³awê Klaczkin (18861953), 1-voto Berenson, mia³ z ni¹ córkê. Poni¿ej kilka zagadnieñ mniej znanych z ¿yciorysu Genera³a. Zuzanna Zuzanna by³a jedynym dzieckiem gen. Wieniawy, urodzi³a siê w Krakowie 11 sierpnia 1920 roku, jej rodzicami chrzestnymi byli Józef Pi³sudski i Halina Ostrowska. Zmar³a 3 VIII 2011 r. w Londynie, gdzie odwiedzi³em j¹ z moj¹ ¿on¹ w 2001 roku, u³atwi³ nam to przemi³e spotkanie pan Leszek Wieniawa-D³ugoszowski z Zielonej Góry, bratanek Genera³a. PóŸniej korespondowaliœmy i wiele razy rozmawia³em z pani¹ Zuzann¹ – po mê¿u Vernon – przez telefon. Wiele moich informacji o Generale pochodzi od Niej; spotka-

nie z tak¹ dam¹ robi wra¿enie i zapamiêtuje siê je do koñca ¿ycia. Oczywiœcie nasz przyjazd by³ umówiony co do minuty. Gdy weszliœmy do domu Pañstwa Vernon (w Surbiton pod Londynem), Pani Zuzanna od razu zajê³a siê moj¹ ¿on¹ – byliœmy po d³ugiej podró¿y samolotem i poci¹giem, zaprosi³a j¹ do siebie, pokaza³a salonik, ³azienki etc. Mnie zaœ po chwili „porwa³” m¹¿ pani Zuzanny, pan John Vernon, emerytowany angielski oficer, zaprosi³ od razu do sto³u, na którym sta³o m.in. pó³ litra wódki Wyborowej. Ze zdziwieniem przyj¹³ moj¹ odmowê na propozycjê by strzeliæ lufê – no wiêc sam te¿ nie pi³ tej wódki. Z chêci¹ napi³em siê wina. Pani Zuzanna radoœnie skarci³a go s³owami: – A mówi³am ci, ¿e nie wszyscy Polacy pij¹ wódkê… Gdy wspominam to mi³e powitanie, przypomina mi siê zawsze podobna sytuacja z ¿on¹ Genera³a. Otó¿ opowiada³a mi w³aœnie p. Zuzanna, ¿e na s³owa jej matki a ¿ony Genera³a pani Bronis³awy o wódce: – Dziwiê ci siê, ¿e ty to lubisz. Przecie¿ to nie ma ¿adnego smaku? – I Bogu dziêkowaæ – odpar³ pan Boles³aw. Gdyby wódka mia³a dobry smak, to by dopiero by³o nieszczêœcie! Pani Zuzanna by³a piêkn¹ kobiet¹, ojciec zabiera³ j¹ ju¿ w Warszawie na ró¿ne rauty, spotkania i przyjêcia. Kiedyœ koledzy szwole¿erowie bardzo komplementowali do niego urodê Zuzanny, mówili, ¿e taka piêkna, zgrabna, elegancka… Na co mia³ odpowiedzieæ: – A zrobione bardzo prostymi œrodkami. Panna Wieniawianka kszta³ci³a siê aktorsko za granic¹. Gdy Genera³ wyjecha³ w 1938 roku do Rzymu na placówkê ambasadorsk¹, ona doje¿d¿a³a tam do rodziców, w wakacje przyje¿d¿a³a czasami do Bobowej. W czerwcu 1940 roku opuœcili Rzym, zlikwidowa³ placówkê, gdy W³ochy przyst¹pi³y do wojny po stronie Niemiec. Nie móg³ dostaæ siê – otrzymaæ przydzia³u – do wojska polskiego na Zachodzie, by³ niemile widziany przez nowe antysanacyjne w³adze, oskar¿aj¹ce pi³sudczyków o wszelkie klêski i plagi. Wyjechali do Ameryki, poniewa¿ p. Bronis³awa by³a ¯ydówk¹ i grozi³o jej œmiertelne niebezpieczeñstwo w Europie. Tam gen. Wieniawa pisa³ m.in. listy do Artura Rubinsteina, przyjaciela z warszawskich czasów – by pomóg³ jego córce w znalezieniu pracy aktorskiej czy innej w bran¿y teatralno-filmowej. Zuzanna doskonale pamiêta³a z Nowego Jorku s³owa ojca powtarzane jej wielokrotnie, jakby chcia³, by je dobrze zapamiêta³a. Mówi³, ¿e niezrozumia³e dla niego jest to, jak Polacy w tak strasznych chwilach, tragicznym okresie dla ojczyzny mog¹ siê nie zgadzaæ ze sob¹, stawaæ jeden przeciw drugiemu! To zapewne odniesienie do ataków na rz¹d gen. Sikorskiego, ale i do ataków na gen. Wieniawê ze strony nieprzejednanych pi³sudczyków w Nowym Jorku, którzy uwa¿ali, ¿e nie wolno dogadywaæ siê z rz¹dem Sikorskiego. A przecie¿ z nowym rz¹dem polskim dogadywali siê niemal wszyscy Polacy w kraju i na emigracji, w³¹czaj¹c i gen. broni Kazimierza Sosnkowskiego. Pani Zuzanna, po zmianach ustrojowych w Polsce w 1989 roku, zgodzi³a siê daæ imiê

JE Ambasador, gen. dyw. dr Boles³aw Wieniawa-D³ugoszowski, Nowy Jork 1942

ojca do nazwy Pu³ku Ochrony w Warszawie. Ale ze zdziwieniem przyjê³a obojêtnoœæ ¿on oficerów, kobiet zwi¹zanych w pu³kiem, by siê integrowaæ, za³o¿yæ rodzinê pu³kow¹ na przedwojenny wzór. Czuj¹c ch³ód, wycofa³a siê dalszych zabiegów w tym kierunku. Przekaza³a do Muzeum Miejskiego w Grudzi¹dzu kilka pami¹tek po ojcu, w tym buzdygan, który otrzyma³ od 1. Pu³ku Szwole¿erów Józefa Pi³sudskiego, gdy ¿egna³ siê z wojskiem w 1938 roku. Pary¿ Wieniawy Mo¿na mówiæ o „kilku Pary¿ach Wieniawy”: – ten pierwszy i najd³u¿szy jego pobyt mia³ tu miejsce od 1907 do 1914 roku. Przyjecha³ do Pary¿a z ¿on¹ Stefani¹ Calvas-D³ugoszowsk¹. Pobyt pana doktora rozpocz¹³ siê od jego praktyki lekarskiej okulistycznej w klinice, szybko jednak obecni tu jego przyjaciele i koledzy ze Lwowa zaprosili go do dzia³alnoœci w polskich instytucjach kultury. Od 1910 roku wszed³ jako artysta malarz do Towarzystwa Artystów Polskich (TAP), zaprosili go tam artyœci Stanis³aw i Bronis³awa Ostrowscy, on rzeŸbiarz ona poetka i pisarka; a’propos – w Central Parku w stoi pomnik konny polskiego króla W³adys³awa II (Jagie³³y), wyrzeŸbiony przez S. Ostrowskiego. W paryskim TAP byli: poeci, pisarze, rzeŸbiarze, malarze, aktorzy, œpiewacy i in. Ta kolonia polska walczy³a tam o polskoœæ, zaznacza³a nasz¹ wielkoœæ i nasz¹ obecnoœæ w kulturze Francji i œwiata; Francuzi nadal w pocz. XX w. jakby nie dostrzegali nas jako osobnego narodu, ale widzieli u boku Rosji albo Niemiec. Oczywiœcie z Chopina zrobili Francuza, a w najlepszym wypadku kompozytora francusko-polskiego. W gronie TAP i przyjació³ Wieniawy byli tu m.in. W³adys³aw Mickiewicz (syn Adama), Olga Boznañska, Tadeusz Makowski, Eugeniusz Zak, Gustaw Gwozdecki, Ksawery Dunikowski, Stefan ¯eromski, W³adys³aw Reymont, Wac³aw

Sieroszewski, Andrzej Strug, Zygmunt Lubicz-Zaleski oraz inni. Wieniawa szybko sta³ siê znakomitym organizatorem ¿ycia Polonii, organizowa³ zebrania, wystawy, bale, aukcje, wieczory literackie, spotkania. By³ bardzo skuteczny i potrzebny, chwalony za wielk¹ aktywnoœæ g³ównie na polu kultury polskiej. Sam te¿ zacz¹³ wiêcej malowaæ, pisaæ poezjê, wysy³a³ korespondencje do prasy kraju. Odwiedzi³ m.in. Picassa i d³ugo z nim rozmawia³ w pracowni malarza. Jednoczeœnie szkoli³ siê z kolegami z TAP w wojennym rzemioœle jako strzelec. – PóŸniejsze francuskie „czasy” Wieniawy, to okres miêdzywojenny, przyjazdy tu z Marsza³kiem Pi³sudskim, z innymi delegacjami lub przybywa³ indywidualnie z misjami od Marsza³ka, m.in. z t¹ zabiegaj¹c¹ o zgodê Francji na wywo³anie z Niemcami (ju¿ pod wp³ywem rz¹dów Hitlera) wojny prewencyjnej, wspólne pokonanie Niemiec póki jest czas; by³o to na pocz. lat 30. XX wieku. Jak wiadomo ani Francja ani Anglia nie zgodzi³y siê na takie wyjœcie uwa¿aj¹c, ¿e nic z³ego siê nie wydarzy po I wojnie œwiatowej… W miêdzywojniu Wieniawa przyje¿d¿a³ tak¿e do Francji z ¿on¹ i córk¹ do posiad³oœci i winnic w Gorraube, które nale¿a³y do siostry Bronis³awy D³ugoszowskiej, zamê¿nej za Francuzem. – Trzeci istotny „okres paryski” to wrzesieñ 1939 roku, gdy jako ambasador RP przy Kwirynale w Rzymie przyby³ do Pary¿a, by obj¹æ urz¹d prezydenta RP. Zosta³ wyznaczony na niego przez uwiêzionego w Rumunii prezydenta Ignacego Moœcickiego. Do Francji minister spraw zagranicznych Józef Beck (przyjaciel Wieniawy) „wys³a³” prezydenta i rz¹d polski z zajmowanej przez Niemcy i Rosjê Polski. Beck uwa¿a³, ¿e nale¿y ratowaæ struktury pañstwa, zachowaæ ci¹g³oœæ w³adzy, nie tworzyæ jakichœ znowu tymczasowych Komitetów Narodowych itd. Na skutek ingerencji Niemiec, Rumuni uwiêzili (internowali) i nie przepuœcili dalej m.in. prezydenta i szefa MSZ. Wobec takiej sytuacji, wojny, niemo¿noœci sprawowania urzêdu prezydenta, Konstytucja RP nakazywa³a wyznaczenie na ten urz¹d osoby, która mo¿e go sprawowaæ. Wyznaczono gen. Wieniawê, ale z uwagi na sprzeciw i ingerencje Francji, która wtr¹ci³a siê znów w nasze sprawy i zagrozi³a, ¿e nie uzna ani jego prezydentury ani rz¹du, który powo³a – zrzek³ siê honorowo urzêdu. Nie zosta³ zaprzysiê¿ony, wróci³ na placówkê do Rzymu. PóŸniej jeszcze, w 1940 roku, przejecha³ poci¹giem przez Francjê, udaj¹c siê do Portugalii, po opuszczeniu Rzymu. Ameryka Wieniawy Do Nowego Jorku D³ugoszowscy (Genera³, ¿ona Bronis³awa, córka Zuzanna) dotarli na pok³adzie okrêtu linii Portugalia – Nowy Jork 16 lipca 1940 roku. Pocz¹tkowo zaj¹³ siê nimi Maksymilian Wêgrzynek, u którego te¿ na pocz¹tku pobytu Genera³ zamieszka³ na Forest Hills. M. Wêgrzynek by³ wydawc¹ dziennika „Nowy Œwiat”. Wieniawa by³ wczeœniej w Nowym Jorku w 1935 roku, m.in. z najbli¿szym wojskowym koleg¹ gen. Gustawem Orliczem-Dreszerem (mia³ amerykañsk¹ ¿onê).


W Nowym Jorku Wieniawa spotyka³ wielu polskich przyjació³ artystów: Jana Kiepurê, Artura Rubinsteina, Jana Lechonia, Kazimierza Wierzyñskiego, Zdzis³awa Czermañskiego, W³adys³awa Dana-Dani³owskiego, Artura Szyka i in. Po przyjeŸdzie podj¹³ pracê w Detroit, w drugim najbogatszym wówczas mieœcie w Stanach, („Motor City”), zamieszka³ym przez kilkusettysiêczn¹ Poloniê; zosta³ tam redaktorem naczelnym polonijnego „Dziennika Polskiego”. Gazetê tê wydawa³ pi³sudczyk i socjalista Franciszek Januszewski, póŸniej wspó³za³o¿yciel (m. in. z gen. Wieniaw¹, Matuszewskim, Floyarem-Rajchmanem) Komitetu Narodowego Amerykanów Polskiego Pochodzenia (KNAPP). Wieniawa zacz¹³ interesowaæ siê stworzeniem do walki z Niemcami Legionu Legii Cudzoziemskiej w Ameryce, czegoœ na wzór B³êkitnej Armii. Brak postêpów i sukcesów w tworzeniu tego legionu wynika³ tak¿e m.in. ze z³ego doœwiadczenia Polonii po I wojnie œwiatowej, pamiêci o tym ¿yj¹cych jeszcze weteranów I wojny œwiatowej, ostro¿noœci ich i innych polonusów do tworzenia kolejnej Armii Polskiej w Ameryce. Otó¿ ¿o³nierze tamtej armii tworzonej w Obozie Koœciuszko w Niagara-on-the-Like 1917-1919 (B³êkitna Armia), po wojnie polsko-radzieckiej w 1920 roku – a niektórzy jeszcze w trakcie wojny – zostali odes³ani z Polski do Ameryki. Wracali bez ¿adnego zabezpieczenia. W Ameryce Wieniawa by³ bodaj jedynym z ¿o³nierzy Pierwszej Kompanii Kadrowej. Jako genera³ dywizji by³ najwy¿szym rang¹ oficerem-genera³em z grona pi³sudczyków. By³ znany, rozpoznawalny, nadal aktywny. Okolicznoœci tragicznej œmierci Genera³ Wieniawa wypad³ z tarasu pi¹tej kondygnacji (wg polskiej nomenklatury 4 piêtro) na bruk; gdy przyjecha³o pogotowie jeszcze ¿y³, zmar³ w Szpitalu Roosevelta, godz. wypadku podana w prasie to 10:15. Mówiono i pisano o samobójstwie, o depresji. Tajemnicza kartka w niebieskiej pid¿amie Genera³a, okreœlona jako „list samobójcy” rodzi mnóstwo w¹tpliwoœci. Powtarzano póŸniej powszechnie i bezkrytycznie jej istnienie jako jeden z wa¿nych elementów zdarzenia, wypadku. Przyznajê, ¿e powtórzy³em to i ja, ale nieufnoœæ do tej wersji zaszczepiona mi przez prof. UW Paw³a Wieczorkiewicza w 2002 roku kie³kowa³a. Obejrza³em miejsce wypadku, dotar³em do wielu dokumentów z amerykañskich czasów Genera³a i z samego wypadku, przeprowadzi³em wiele rozmów z ró¿nymi ludŸmi – tak¿e z tymi bieg³ymi w zagadnieniach samobójstw i nabra³em jeszcze wiêkszych w¹tpliwoœci do wersji samobójstwa. Ale to nie znaczy, ¿e od razu wietrzê udzia³ osób trzecich w tej œmierci i morderstwo. Przyczyn tego wypadku i œmierci mog³o byæ kilka: – wypadniêcie z tarasu domu z powodu zawrotu g³owy, zas³abniêcia, zwiotczenia miêœni – wszystko to z powodów naturalnych reakcji organizmu (w chwili œmierci mia³ 61 lat) lub w wyniku zaaplikowanych wczeœniej przez denata œrodków (leków, narkotyków etc.) œwiadomie lub nieœwiadomie; – przyczyny zewnêtrzne, w tym przypadku to np. celowe i œwiadome podanie przez osoby trzecie ww. œrodków, popchniêcie – ale tu ju¿ mowa by by³a o morderstwie; – potkniêcie siê czy poœlizgniêcie przy balustradzie (jest ona do dziœ niska, poni¿ej 80 cm) i naturalny przechy³ cia³a, tzw. przewa¿enie i upadek na dó³; – doprowadzenie go do takiego stanu psychicznego tu¿ przed œmierci¹, przez jak¹œ (jakieœ) osobê na miejscu lub przez telefon, ¿e spowodowa³o to szok i ów tragiczny wypadek, wypadniêcie. Nowojorski powa¿ny dziennik polonijny „Nowy Œwiat” z czwartku 2 lipca 1942

roku, na pierwszej stronie da³ du¿y tytu³: „Tragiczny zgon jenera³a Wieniawy-D³ugoszowskiego”, w podtytule obok zdjêcia zmar³ego z marsza³kiem Pi³sudskim: „Spad³ czy rzuci³ siê z domu mieszkalnego w New Yorku”. Dalej: Otrzyma³ agreement rz¹du kubañskiego w dniu œmierci. Na krótko przed œmierci¹ rozmawia³ z konsulem generalnym Strakaczem. Dlaczego nie wierzê w samobójstwo? Przede wszystkim pisz¹c pierwsz¹ ksi¹¿kê o gen. Wieniawie w 2001 roku, choæ niechêtnie i bez przekonania, to przychyli³em siê w niej do teorii o samobójstwie. By³em po spotkaniu z pani¹ Zuzann¹, przeczyta³em kilka wczeœniejszych ksi¹¿ek wydanych w Polsce – bez wnikliwej i krytycznej analizy, sk¹d u tych autorów to przekonanie o samobójstwie Genera³a? Promotor mojej pracy o Generale Wieniawie na Uniwersytecie Warszawskim prof. UW Pawe³ P. Wieczorkiewicz niejako nakaza³ mi dalej badaæ zagadnienie tej œmierci, nie wierzyæ w samobójstwo, poda³ kierunki badañ. Profesor by³ podczas moich studiów podyplomowych z historii na Uniwersytecie Warszawskim opiekunem i promotorem mojej pracy o biografii dyplomatycznej Wieniawy. Powiedzia³ wyraŸnie, ¿ebym nie wierzy³ w samobójstwo. Wczeœniejsze ksi¹¿ki wydawane by³y „pod cenzur¹”, nie wszystko mo¿na by³o wydrukowaæ, nie by³o dostêpu do archiwów polskich a amerykañskie nadal s¹ trudno dostêpne, autorzy przepisywali (cytowali) jeden drugiego. Sowiecka – tj. sowietów i ich popleczników – ale i inne w Ameryce antypolskie kulturowo doktryny i ich retoryka by³y pe³ne poni¿aj¹cych Polskê i Polaków epitetów, umniejszania wielkoœci Polski, naszych bohaterów historycznych, poni¿ania ich lub przemilczywania, pos¹dzania nas o niepope³nione czyny, blokowanie wrêcz wybitnych ludzi i zdarzeñ, bezzasadne pos¹dzanie o antysemityzm np. Ignacego J. Paderewskiego, jeszcze w czasie wojny pomijanie w publicystyce Powstania Warszawskiego 1944 roku, a po wojnie pos¹dzanie Polski i Polaków o wspó³udzia³ z Niemcami w zbrodniach wojennych itd., itd. Etos polskiego bohaterstwa, honor, walka o niepodleg³oœæ by³y im sol¹ w oku. Ka¿da wiêc okazja by³a dobra, aby „przy³o¿yæ” Polsce. W przypadku postaci gen. Wieniawy i jego aktywnoœci niepodleg³oœciowej, tragicznej œmierci – okazja by³a idealna, by znów wtr¹caæ siê w nasze sprawy, by sk³óciæ wp³ywowych w Ameryce Polaków: pi³sudczyków ze sob¹ (ale Wieniawa z p³k. Matuszewskim raczej k³ócili siê o imponderabilia a nie o stanowiska czy pieni¹dze), pi³sudczyków z sikorszczykami, pi³sudczyków z hallerczykami; oœmieszaæ i umniejszaæ rolê i pozycjê Polaków. Analizuj¹c œmieræ gen. Wieniawy trzeba analizowaæ i jego osobowoœæ, sytuacjê ¿yciow¹, wojenne okolicznoœci zdarzenia, dok³adny czas zdarzenia, œwiadków. Samobójstwa pope³niaj¹ zwykle osoby nieszczêœliwe, samotne, zagubione – Wieniawa na pewno tak¹ osob¹ nie by³. Mia³ ¿onê, ukochan¹ córkê ko³o siebie, najlepszego przyjaciela Jana Lechonia, przyjaciela wybitnego amerykañskiego gen. Douglasa MacArthura. Mieszka³ na Manhattanie, czyli w bogatej dzielnicy Nowego Jorku zatem, mieli zasoby finansowe by normalnie ¿yæ. Wreszcie, by³ ¿o³nierzem i dyplomat¹, potrzebnym krajowi. Jest i kilka innych wa¿nych zagadnieñ zupe³nie pomijanych przez osoby mówi¹ce o œmierci Genera³a: I. Honor, rycerskoœæ – to coœ, czego Polakom nigdy nie brakowa³o, nie brakuje i nie zabraknie w przysz³oœci. Pi³sudski mówi³, ¿e Wieniawa by³ najbardziej honorowym cz³owiekiem w armii. Mo¿e mówi³ to te¿ na podstawie zdarzenia, domagania siê przez p³k. Wieniawê zwolnienia ze s³u¿by u Marsza³ka, aby móc wymierzyæ w³asnorêcznie sprawiedliwoœæ.

A chcia³ daæ publicznie w Sejmie w gêbê pewnemu pos³owi, okreœlonemu przez Pi³sudskiego jako „szubrawy ch³ystek pose³ So³tyk”. Ów pose³ oskar¿y³ na piœmie w 1920 roku (gdy Wojsko Polskie ponosi³o jeszcze klêski w wojnie z sowietami) pp³k. Wieniawê, ¿e wywióz³ za granicê kilkoma samochodami mienie w³asne i Pi³sudskiego. Gdy marsza³ek Sejmu nie zgodzi³ siê na jakiekolwiek satysfakcje, Wieniawa poprosi³ Pi³sudskiego, by da³ mu dymisjê z urzêdu adiutanta generalnego, bo chce zniewa¿yæ pos³a i marsza³ka Sejmu publicznie za tê obrazê. Gdy Pi³sudski nie zgodzi³ siê, Wieniawa poprosi³ go o dymisjê z wojska, gdy¿ nie mo¿e ¿yæ w œwiadomoœci takiej zniewagi. Pi³sudski na to te¿ siê nie zgodzi³ (jak pisa³: rumieni³ siê póŸniej z tego powodu), ale nakaza³ Wieniawie, by stan¹³ ponad tym i przeszed³ nad sob¹ do porz¹dku dziennego. To przezwyciê¿enie u Wieniawy siebie i swojego osobistego honoru dla honoru s³u¿by wywar³o na Pi³sudskim ogromne pozytywne wra¿enie. Gdy Ojczyzna w potrzebie, osoba tak honorowa jak gen. Wieniawa nie ucieka od walki, nie wypuszcza z d³oni miecza, tylko walczy nim; i tak on postêpowa³ od 1912 roku. Osoba honorowa, gdy zagro¿one jest ¿ycie jego ¿ony i córki nie ucieka (tu w samobójstwo), tylko robi wszystko, by je ratowaæ i zapewniæ im byt. Osoba honorowa, której ojciec by³ powstañcem styczniowym, dziad powstañcem listopadowym, a pradziad walczy³ pod Napoleonem – nie ucieka w chwili zagro¿enia rodziny i Ojczyzny w samobójstwo! Walczy, robi wszystko by pokonaæ zagro¿enie! Prosi³ wiêc nowego Naczelnego Wodza gen. Sikorskiego o przydzia³ do wojska; po korespondencji, rozmowach i spotkaniach z nim Sikorski odpowiada, ¿e przyjêcie go do wojska nadal natrafia w Londynie na „liczne i zdawa³oby siê niepokonane trudnoœci”. Dalej Sikorski pisa³: „rozstrzygam je w duchu pozytywnym. Wierzê, ¿e mogê przy tym liczyæ na bezwzglêdn¹ lojalnoœæ ¿o³niersk¹ z Pañskiej strony”. Po kilku miesi¹cach gen. Wieniawa otrzyma³ nominacjê ambasadorsk¹ – na pos³a nadzwyczajnego i pe³nomocnego na Kubie, Haiti i Dominikanie. Czy cz³owiek honorowy jakim by³ Wieniawa, móg³ zawieœæ i œwiadomie oszukaæ prezydenta pañstwa, Naczelnego Wodza i premiera, rz¹d, przyjació³ i innych ludzi i dzieñ przed wyjazdem na placówkê pope³niæ samobójstwo? No nie! Wreszcie samobójstwo jest okrutne dla pozostaj¹cej rodziny, on bardzo kocha³ córkê, by³ pe³en troski o ni¹, nawet gdybyœmy przyjêli hipotezê, ¿e jednak postanowi³ targn¹æ siê na w³asne ¿ycie, to nie uczyni³by tego w tym miejscu, w domu, w ten sposób, w obecnoœci córki. Nie zrobi³by jej tego. II. Pog³oski o chorobie, za³amaniu, depresji… Nie znalaz³em w dotychczas ogl¹danych dokumentach archiwalnych Wieniawy informacji potwierdzaj¹cych jakieœ choroby psychiczne, depresje, za³amania w chwili wypadku. Znalaz³em powtarzane jedna za drug¹ pog³oski, plotki etc. Przecie¿ on by³ cz³owiekiem zawsze weso³ym, pe³nym humoru, kochaj¹cym ¿ycie, ale i by³ lekarzem, a tacy pewnie najlepiej znaj¹ tajniki cia³a i duszy, wiedz¹ jak je leczyæ w ew. zagro¿eniu; nie s¹ bezradni i za³amani. Wieniawa pisa³ w tekœcie prasowym w styczniu 1941 roku: „Cz³owiek mo¿e utraciæ maj¹tek i prêdzej czy póŸniej, ³atwiej lub trudniej zdobyæ go z powrotem, mo¿e utraciæ przyjació³ i znaleŸæ potem takich samych lub lepszych, mo¿e utraciæ nawet zdrowie i przy pomocy lekarzy lub dziêki odpornoœci w³asnej natury odzyskaæ je znowu, jedynie czas stracony straconym jest na zawsze i niepowrotnie”. Znajdujê w tej wypowiedzi, tak¿e informacjê dotycz¹c¹ ew. sporów (nawet o wspomniane tu im-

ponderabilia) pomiêdzy nim i jego wojskowymi oponentami przyby³ymi z kraju, dawnymi przyjació³mi, bo nie jestem pewien tak do koñca, czy w Ameryce nadal byli jego przyjació³mi? Genera³ pochwala³ w gazetach polonijnych pomoc materialn¹, jak¹ Polonia nios³a dla napadniêtego narodu, dla Rz¹du Polskiego, gani³ rodaków ciasno widz¹cych lub ulegaj¹cych wrogiej propagandzie. No a ew. depresja, choroby… Gdyby one by³y, zapewne wiedzieliby o tym ambasador RP, Konsul i przekazaliby do Londynu odpowiednie informacje i Wieniawa nominacji na Kubê by nie otrzyma³. III. Kartka „znaleziona w jego pid¿amie” – piszê w cudzys³owie, bo nie jest do koñca pewne, czy tam zosta³a znaleziona, czy nie zosta³a pod³o¿ona, czy w ogóle by³a w pid¿amie w chwili wypadniêcia z tarasu domu, czy to ta – któr¹ teraz dopiero znamy? Ale zosta³a okrzykniêta kartk¹ samobójcy, listem samobójczym, jej pojawienie siê i treœæ lansowane s¹ g³ównie przez przeciwników Wieniawy. Na tej kartce jest jakiœ zapis myœli, pomys³ów, gdyby by³ autorstwa Wieniawy – a móg³ byæ – to przecie¿ takie kartki i zapiski w kieszeniach nawet szlafroka wielu z nas nosi. Za³ó¿my, ¿e ta kartka by³a w pid¿amie Genera³a. To, ¿e nie jest to list samobójcy widaæ od razu. Kartka (list) napisany zosta³ na maszynie – samobójcy pisz¹ zwykle takie listy rêcznie; nie ma nag³ówka, tytu³u, po¿egnania, przeprosin, czytelnego podpisu etc. Po drugie, kartka ma rêcznie dopisany inicja³ ‘B” pisany zupe³nie inaczej ni¿ litera B w zdaniu wy¿ej, to te¿ budzi podejrzenia. On, gdy podpisywa³ siê skrótem to: Wieniawa. Nie ma daty, treœæ jest zupe³nie niejasna i nie odnosi siê wprost do samobójstwa autora. Treœæ zosta³a napisana na maszynie Wieniawy. Ale nawet gdyby to by³a jego autorska treœæ, jako jedna z zapisanych myœli czy uwag, to mog³a byæ napisana przez niego w Nowym Jorku w tamtym okresie, mog³a byæ napisana przez niego wczeœniej, mog³a byæ napisana przez osobê trzeci¹. Przez ca³e lata nikt z przyjació³ Wieniawy czy dziennikarzy nie widzia³ tej kartki, nikt nie zna³ jej dok³adnej treœci, podawano tê treœæ s³ownie – i ja j¹ przepisa³em 20 lat temu z drugiej rêki… Ale jest do sprawdzenia – a mo¿e amerykañskie s³u¿by to sprawdzi³y grafologicznie oraz np. rodzaj papieru, datowanie papieru i druku, mo¿e odciski palców etc. Genera³ mia³ zwyczaj zapisywania ró¿nych myœli, notatek; w 1941 roku wœród wielu zapisa³ i tak¹: „Miar¹ wielkoœci cz³owieka jest odpowiedzialnoœæ, jak¹ bierze na swe barki”. Rozumiem j¹ tak, ¿e w ka¿dym okresie swojego ¿ycia bra³ na siebie obowi¹zki, którym móg³ sprostaæ i podo³aæ. By³ ¿o³nierzem, u³anem, szwole¿erem i chcia³ nim byæ do koñca ¿ycia. W Ameryce, skoro ju¿ dogadywa³ siê z gen. Sikorskim, jak Polak z Polakiem (vide wiersz M. Hemara), w 1942 roku nie anga¿owa³ siê ju¿ zbytnio w inne sprawy w Ameryce, postawi³ na s³u¿bê – na razie dyplomatyczn¹. Ale i nie ucieka³ od amerykañskiej aktywnoœci, wchodz¹c m.in. do grupy osób tworz¹cej KNAPP. Wed³ug stanowiska Koœcio³a, Genera³ wypad³ z piêtra kamienicy z uwagi na zawrót g³owy. Taka sytuacja istotnie mog³a siê zdarzyæ! Gdyby by³o to wiêc wypadniêcie, tragiczny wypadek (na tarasie domu s¹ niskie kamienne balustrady) – to przecie¿ nie jest to samobójstwo! í 14

Redakcja: Jolanta Szczepkowska Teofil Lachowicz Adres redakcji: P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003 e-mail: pava.swap@gmail.com tel. (212) 358-0306, www.pava-swap.org


KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

12

Dla cia³a i dla ducha Tak siê rozpêdzi³em z poprzednim tekstem, ¿e nie znalaz³em ju¿ miejsca na chleb. Teraz wiêc nieco na ten temat. Tradycyjne malarskie przedstawienia dotyczy³y „chleba naszego powszedniego”, choæ w dawnym obrazach trudno znaleŸæ wizerunek pokrojonego dzisiejszym zwyczajem bochenka. Zwykle, jak na fragmencie martwej natury Pietera Claesza, mamy coœ w rodzaju bu³ki, odcinanej albo od³amywanej na nierówne porcje. Le¿y na honorowym miejscu na srebrnej tacy obok oliwek stanowi¹cych ³¹cznie doskona³e po¿ywienie; sam czêsto tak w³aœnie jadam z wielkim ukontentowaniem – chleb maczany w oliwie i zagryzany oliwkami. Proza kuchennych czynnoœci Przyjrzyjmy siê jednak jednemu z najs³ynniejszych obrazów, doskonale znanej wszystkim „Mleczarce” Johannesa Vermeera. Lata temu obraz ten znalaz³ siê na okolicznoœciowej wystawie w Metropolitan Museum, sprowadzony po wielkich ceregielach z amsterdamskiego Rijksmuseum z okazji 400-lecia wp³yniêcia Henry Hudsona do zatoki, która mia³a staæ siê w nieodleg³ej przysz³oœci zacz¹tkiem portu miasta Nowy Amsterdam – dziœ Nowy Jork. Mia³em wiêc okazjê tu na miejscu obejrzeæ ponownie ten znany wizerunek, przestawiaj¹cy m³od¹, raczej krzepk¹ kobietê – s³u¿¹c¹ podczas przygotowywania porannego posi³ku dla „pañstwa”. Wielkoœæ tego wizerunku polega na prostocie. To cecha podstawowa ka¿dego arcydzie³a wszelkiej sztuki. Holenderski artysta nic przecie¿ nadzwyczajnego nie pokaza³. Ani wybitnych wodzów czy osi¹gniêæ wielkich królów, ani olœniewaj¹cych urod¹ pañ (najchêtniej ogl¹dano nagie). Przedstawi³ najbardziej prozaiczn¹, codzienn¹ scenê przygotowywania jedzenia. S³u¿¹ca schludnie, czysto ubrana, bez reszty poch³oniêta jest sw¹ rutynow¹, prozaiczn¹ czynnoœci¹. Na pierwszy (no, powiedzmy – na drugi) rzut oka, scenê tê scharakteryzowaæ mo¿na pod³ug dwóch najwa¿niejszych wartoœci: czystoœci – z której ju¿ w XVII wieku, w czasach Vermeera, s³ynêli Holendrzy w Europie; oraz pochwa³y pracy – nie wielkich osi¹gniêæ, herkulesowych dokonañ, ale codziennego, ma³ego, ¿mud-

www.kurierplus.com

Czes³aw Karkowski

Chleb nasz powszedni Skrzyneczka na wêgiel: Johannes Vermeer – Mleczarka (fragment)

³ych barwach ceramiki holenderskiej. To zapewne tylko czêœæ œniadania z nabia³em; w „kuchni gor¹cej” tytu³owa mleczarka przygotuje inne wiktualia na stó³. Najbardziej jednak odpowiada mi inna interpretacja tego, co owa kobieta robi. Obok, na stole le¿¹ skiby chleba. Zapewne suchego. Dziœ zesch³y chleb beztrosko wyrzucamy.

Johannes Vermeer – Mleczarka

nego krz¹tania siê wokó³ domowych spraw. Niby nic wielkiego – nawet dziœ nie uwa¿amy zajêcia przy przygotowaniu œniadania za godne uwagi – ale jednak fundamentem tego by³y elementarne cnoty mieszczañskie – czystoœæ, porz¹dek, oszczêdnoœæ – niekiedy granicz¹ca ze sk¹pstwem – w naszym polskim, czyli sarmackim mniemaniu; troska o znaczenie nawet drobnych prac. Z tego sk³ada siê przecie¿ normalne ¿ycie cz³owieka, z tego ma³ego budowania, wynika nastêpnie dostatek rodzin, spo³eczeñstwa, pañstwa.

Pieter Claesz – Martwa natura z owocem i roemerem (fragment)

W zimnej kuchni Pomieszczenie jest niemal puste. Historycy sztuki identyfikuj¹ je jako tzw. zimn¹ kuchniê – miejsce, gdzie siê przygotowywa³o posi³ki z produktów, które ³atwo siê psu³y. Zapewne te¿ tak¹ ¿ywnoœæ w niej siê przechowywa³o. W ch³odzie mo¿na by³o przez d³u¿szy czas zachowaæ œwie¿oœæ m.in. mleka i jego przetworów. Sk¹d takie przypuszczenie? Wysoko umieszczone okno oœwietlaj¹ce twarz mleczarki, sugeruje, i¿ kuchnia ta znajduje siê na równi z powierzchni¹ ziemi; Amerykanie powiedzieliby: basement; po polsku – suteryna – miejsce zwykle ch³odniejsze od innych pokojów domu. Po drugie, pod œcian¹ stoi skrzyneczka, w któr¹ siê k³ad³o roz¿arzone wêgle,

s³u¿¹ce do ogrzewania stóp; nie wiem, czy istnieje jakaœ polska nazwa na to urz¹dzenie, bo chyba w Polsce takiego przedmiotu nie znano. W tej „ch³odniej kuchni” bywa³o wiêc zimno i s³u¿ba musia³a podgrzewaæ marzn¹ce nogi. Nie ma wiêc w nim pieca, który ociepla³by wnêtrze. Na stole stoi wiklinowy koszyk. W nim dwa rodzaje chleba – ciemny, razowy i bia³y, „nakrapiany”, zatem z jakimiœ dodatkami. Wtedy, jak i dziœ dodawa³o siê do chlebowego zaczynu rodzynki, ¿urawinê, orzechy, oliwki, albo co komu odpowiada³o. Kobieta starannie nalewa mleko do glinianego pojemnika. To widaæ wa¿na czynnoœæ, poœwiêca jej ca³¹ uwagê: bia³y p³yn cienk¹ strug¹ p³ynie z dzbanka. Obok stoi „boles³awiec” – rodzaj dzbanka w znany Polakom deseñ rodem z Boles³awca; albo trafniej – w niebiesko-bia-

Chleb na obrazie Johannesa Vermeera

Marnotrawstwo jedzenia Zapobiegliwi, oszczêdni Holendrzy przechowywali wszystko, czego nie zjedzono. Taki suchy chleb zalewa siê nastêpnie mlekiem i albo odstawia na pewien czas, aby przesi¹k³, napêcznia³, zmiêk³ i sta³ siê doskona³ym, po¿ywnym jedzeniem w letnie dni; albo przygotowuje siê ten sposób swoisty zaczyn w garnku wstawianym nastêpnie do pieca. Pokrywa tego mlecznego ciasta rumieni siê, staje siê chrupi¹ca. Byæ mo¿e z flakonu obok („boles³awca”) dodaje miodu, albo czegoœ innego, co poprawi smak potrawy. Ta druga interpretacja wydaje siê trafniejsza: naczynie, do którego kobieta wlewa mleko, ma charakterystyczny rowek, w sam raz na pokrywkê œciœle przylegaj¹c¹ do garnka. Nie widzimy jej na obrazie, ale obok ze sto³u zwisa niebieska serweta – przydatna póŸniej do wyjêcia rozgrzanego pojemnika z pieca. Ale równie dobrze mog³a s³u¿yæ do przykrycia chleba w koszyku. Ta prosta scena by³a doskonale zrozumia³a dla wspó³czesnych Vermeerowi (prawdopodobna data powstania dzie³a to 1657 r., kiedy artysta by³ m³odym, 25-letnim cz³owiekiem). Dla nas dziœ przesta³a byæ ca³kowicie jasna. Minê³o nieca³e 400 lat i ju¿ nie mamy pewnoœci co do znaczenia najprostszych dzia³añ. m


KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

www.kurierplus.com

Stany wewnêtrzne

13

Weronika Kwiatkowska

Wybryk Koniec roku szkolnego. Bia³e bluzki. Granatowe spódnice. Kolanówki. Kokardy. Ogl¹dam fotografie cudzych dzieci. I zastanawiam siê, jak to w ogóle mo¿liwe. Przecie¿ przed chwil¹ sta³am na œrodku klasy i odbiera³am swoje w³asne œwiadectwo. Lekko roztrzêsiona, nie mog¹c wydobyæ g³osu, wrêcza³am wychowawczyni wi¹zankê okolicznoœciow¹ i dziêkowa³am w imieniu uczniów i rodziców za „trud i poœwiêcenie”. Obowi¹zkowe czerwone ró¿e. Albo goŸdziki. Gipsówka. Wst¹¿ka. Szeleszcz¹cy celofan. A teraz kole¿anki z ³awy szkolnej gratuluj¹ latoroœlom zdanej matury i sk³adaj¹ ¿yczenia z okazji osiemnastych urodzin! Niebywa³e! Matematyk, który upiera³ siê, ¿e „delta to podstawa” – pisze, w prywatnej wiadomoœci, ¿e siê pomyli³. I w moim przypadku szczegó³owa wiedza na temat funkcji z dwoma niewiadomymi i innych skomplikowanych dzia³añ „jak siê okazuje nie by³a konieczna”. Szkoda, ¿e nie wpad³ na to wczeœniej. Przez cztery lata musia³am wkuwaæ wyprowadzenia wzorów i dr¿eæ przed ka¿dym pierwszym poniedzia³kiem miesi¹ca, kiedy odbywa³y siê sprawdziany. Co innego jêzyk polski. Profesor Czajkowska by³a nader wyrozumia³a. Nawet jeœli wiedzia³a, ¿e nie przeczyta³am zada-

nej lektury, potrafi³a doceniæ umiejêtnoœci literackie. I wstawia³a pi¹tkê do dziennika. A dzisiaj – podobno – s¹ zupe³nie inne czasy. Inna m³odzie¿. Inny system ocen. Matematyka na maturze jest obowi¹zkowa. A uczniowie wymagaj¹ od nauczycieli… skutecznoœci! „Wasz szacunek do wyk³adowcy by³ znacz¹co inny” – napisa³ prof. Baranowski. „Dziœ niektórzy s¹dz¹, ¿e przyszli do pizzerii, zamówili materia³, wiedzê na wynos i mam nie przeszkadzaæ, bo im siê spieszy, a poza tym telefon jest taaaki ciekawy” – ¿artowa³. Ale nietrudno by³o us³yszeæ frustracjê i rozczarowanie w tym – przecie¿ nieodosobnionym – g³osie. „Kiedyœ m³odzie¿ by³a bardziej pokorna”. Nauczyciel by³ bogiem. WyobraŸ to sobie, sobie. Dzisiaj uczniowie zak³adaj¹ wyk³adowcy kube³ na g³owê. I rejestruj¹ wszystko na kamerze. A rodzice? „S¹ pyskaci. I roszczeniowi”. Maj¹ pretensje. I oczekiwania. Przychodz¹ do szko³y i urz¹dzaj¹ dzikie awantury. Jeœli dzieciak ma kiepskie wyniki, to wina s³abego „trenera”. I to on, „ma coœ zrobiæ”, ¿eby uczeñ zda³ do nastêpnej klasy. „Wszystko stoi na g³owie” – twierdz¹ pedagodzy starej daty. „Za moich czasów…”. By³o lepiej. Piêkniej. M¹drzej. To z kolei refren tych, którzy – jak mawia³ Tony Soprano – biegn¹c w wyœcigu s¹ tak daleko w tyle, ¿e wydaje im siê, ¿e prowadz¹. Bo czy szko³a w latach 80. i 90. to rzeczywiœcie by³o miejsce, w którym relacje nauczyciel-uczeñ by³y zdrowe? Pamiêtam bicie linijk¹ po rêkach. Albo po twarzy

Na wakacje! Jan Latus Pamiêtacie, jak nie mogliœcie siê doczekaæ koñca roku szkolnego? W maju zaczyna³y siê pierwsze upa³y, odbywa³y siê ostatnie egzaminy, wreszcie w czerwcu wystawiano œwiadectwa i dyplomy. Koniec czerwca: najd³u¿szy dzieñ w roku, ju¿ s¹ truskawki, za chwilê bêd¹ papierówki. Woda w morzu i jeziorach jeszcze za zimna na k¹piel, ale przynajmniej mo¿na posiedzieæ sobie na s³oneczku. Na osiedlowym trawnikach siedzia³y na kocykach panie w ró¿owych stanikach. Panowie w slipach próbowali z³apaæ pierwsze oparzenia skóry siedz¹c nad Wis³¹, a niektórzy nawet próbowali w niej p³ywaæ. Szko³y i uczelnie mia³y wolne a¿ do wrzeœnia, nawet paŸdziernika. Wiêkszoœæ zatrudnionych równie¿ w lecie bra³a urlop. Wiadomo: tylko wtedy mo¿na by³o spaliæ siê na s³oñcu i pop³ywaæ w zamulonym jeziorku. Osobom neguj¹cym zmiany klimatu – a nie w¹tpiê, ¿e takich wœród amerykañskiej Polonii s¹ legiony – chcia³bym przypomnieæ, ¿e przez ca³e lato w Polsce zdarza³o siê jedynie kilka dni, gdy temperatura przekracza³a 30C. Ile wtedy by³o jêczenia, ¿e to upa³! Ile o tym pisa³y

gazety i przestrzega³y, ¿eby siê chowaæ w cieniu, zawi¹zywaæ sobie na g³owie na wêze³ki bia³¹ chusteczkê i koniecznie piæ du¿o kompotu i wody sodowej. Tymczasem w³aœnie mam za sob¹ tydzieñ w Warszawie, gdy temperatury dochodzi³y do 36 C. Czu³em siê, jakbym powróci³ do równikowej Azji – tyle ¿e bez pla¿ i przewiewnych chatek z bambusa. W jeszcze nieodleg³ych czasach upa³ i s³oñce nawet w lecie zdarza³y siê tylko czasem. Wielk¹ loteri¹ by³o, ile w ci¹gu 14-dniowych wczasów pracowniczych przytrafi siê dni odpowiednich do pla¿owania, a ile tych strasznych „trzydniówek” deszczu. No bo ile¿ mo¿na by³o siedzieæ w klubokawiarni nad ciastkiem i kaw¹? Wraca³o siê wiêc do biura bez opalenizny, nara¿aj¹c siê na k¹œliwe uwagi kolegów. A pieniêdzy nikt za nieudane wczasy nie zwraca³. Polacy zawsze – pisa³em o tym wielokrotnie – Ÿle znosili nasz ch³odny, ponury klimat i wyrywali siê w miejsca ciep³e i s³oneczne. Kiedyœ móg³ to byæ jedynie letni wyjazd poci¹giem do Bu³garii, ale w ostatnich latach, dziêki tanim lotom i generalnemu wzbogaceniu siê spo³eczeñstwa, ludzie zaczêli lataæ wszêdzie i przez ca³y rok. Aby wyrwaæ siê z jesienno-zimowej depresji, wyskakiwali na tydzieñ, a nawet na weekend, na Majorkê, Cypr, Maltê, do Maroka i Turcji. A potem przysz³a pandemia i wszystko zmieni³a. Linie lotnicze pozwija³y siê, wpad³y w tarapaty, pozwalnia³y pracowników.

– z pierœcionkami odwróconymi oczkami do wewn¹trz, ¿eby bardziej bola³o. Przemoc psychiczn¹. Zastraszanie. Naœmiewanie siê ze s³abszych. Komentowanie wygl¹du. Osobiste wycieczki na temat tego, czym zajmuj¹ siê (b¹dŸ nie) rodzice. Przekrêcanie nazwisk. Niewybredne, czêsto seksistowskie, ¿arty. Pamiêtam nauczycieli odurzonych alkoholem. Wychodz¹cych na zaplecze, by zapaliæ papierosa. Usypiaj¹cych na lekcjach. We wspomnieniach dzisiejszych czterdziestolatków, nie tylko moich, szko³a nie jawi siê, jako miejsce przyjazne, ani nawet bezpieczne. A jak jest dzisiaj? Czy w 2022 roku w Polsce nadal mo¿na nie udzieliæ promocji do nastêpnej klasy? Oblaæ ucznia? Zmusiæ do „kiblowania”? Nie wiem. I nawet nie chce mi siê tego sprawdzaæ. Ale pamiêtam dramat kole¿anki, na któr¹ uwziê³a siê fizyczka, i drugiej – która pad³a ofiar¹ pani od biologii. I nie chodzi³o o naukê. Dla wszystkich by³o jasne, ¿e dziewczyny pokutuj¹ za nieswoje przewiny (pierwsza by³a po prostu wyj¹tkowej urody, druga mia³a nieszczêœcie mieæ matkê urzêdniczkê). Dziœ nikt by na takie traktowanie nie pozwoli³. Wiêc – patrz¹c z tej perspektywy – dobrze, ¿e skoñczy³y siê czasy totalnej bezkarnoœci belfrów. Ale, jak wiemy, kij ma dwa koñce. Nasta³a era braku autorytetów. I teraz z kolei bezkarni czuj¹ siê uczniowie.

Szczêœliwie szko³a to odleg³e wspomnienie. Ani dobre, ani z³e. Nie mia³am wiêkszych problemów z nauk¹. Mog³am siê skupiæ na ¿yciu towarzyskim i uczuciowym. Wycieczki w góry. Liœciki pisane na lekcjach. Czatowanie w szatni, by przypadkiem spotkaæ „tego blondyna z IV B”. Radiowêze³, który przez chwilê prowadzi³yœmy z kole¿ank¹ w pokoju wielkoœci schowka na miot³y. Gazetki œcienne. Po¿ó³k³e strony bibliotecznych ksi¹¿ek. Skrzypi¹ce pod³ogi. Skandale, które rzadko, ale wybucha³y. Szczególnie g³oœna by³a akcja ze zu¿ytym kondomem, który w niewyjaœnionych okolicznoœciach pojawi³ siê na klamce drzwi prowadz¹cych do gabinetu dyrektora szacownego liceum. Akurat trwa³y po³owinki. Ktoœ wymkn¹³ siê na ciemny korytarz. I po akcie, którego donios³oœæ by³a nader czytelna (plamy krwi!), zostawi³ makabryczn¹ pami¹tkê. Nie by³o wtedy kamer. Monitoringu. Wielki brat nie podgl¹da³. Nie œledzi³. Ale i tak znaleziono winnego. I wydalono go ze szko³y. A mo¿e wylecia³ z innego powodu? Nie pamiêtam szczegó³ów. Historiê jeszcze d³ugo opowiadano sobie na du¿ych przerwach. Obros³a legend¹. I jak to z legendami bywa – po latach zyska³a dodatkowe znaczenia; sta³a siê aktem sprzeciwu, odwagi i nonkonformizmu. A nie jedynie g³upim wybrykiem. m

Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com

Teraz próbuj¹ odbiæ siê od dna, ale idzie to œrednio. Brakuje pracowników odprawiaj¹cych pasa¿erów na lotniskach i za³óg pok³adowych. Loty s¹ odwo³ywane i przesuwane. Opisywane s¹ incydenty, gdy ktoœ przyby³ na lotnisko nawet trzy godziny przed odlotem a i tak nie zd¹¿y³ siê odprawiæ. Tak jest w przypadku tanich linii, ale nawet te renomowane niespodziewanie wyd³u¿aj¹ czas przesiadki na lotnisku z dwóch do siedmiu godzin i ludzie koczuj¹ wtedy przez noc na ³awkach terminala. No i ograniczenia covidowe i pocovidowe. Ka¿dy kraj, kontynent, linie lotnicze, ma trochê inne – i ci¹gle aktualizowane – wymagania. Paszporty szczepionkowe, testy przed odlotem, testy po przylocie, kwarantanny. A strasz¹ przyjœciem na jesieni jeszcze jakiegoœ innego, straszniejszego covida. Polacy, zw³aszcza ci m³odzi, tak siê rozmi³owali w podró¿owaniu, egzotyce, ¿ó³tych pla¿ach, wynajmowanych skuterkach, hotelach z widokiem i ulicznym jedzeniu, ¿e teraz przebieraj¹ nogami i ju¿ chcieliby gdzieœ pojechaæ. Pytaj¹ siê wiêc siebie nawzajem na ró¿nych internetowych grupach: czy kupowaæ teraz na grudzieñ do Tajlandii, czy lepiej poczekaæ? Strasznie teraz drogo, czy myœlicie, ¿e stanieje? A co jak znowu pozamykaj¹ te kraje? Ja przebieram nogami, ¿eby pojechaæ znowu do Azji, ale nawet jeœli czêœæ krajów ju¿ siê otworzy³a, jestem skazany na drogie bilety – i powrót do smutnej, znanej mi z czasów covidu atmosfery pozamykanych hoteli i barów oraz biednej, chodz¹cej w maseczkach lokalnej ludnoœci próbuj¹cej utrzymaæ siê przy ¿yciu zawy¿aj¹c ceny. A przecie¿ chcia³bym – wszyscy byœmy chcieli – jechaæ w miej-

sca, gdzie wszystko têtni ¿yciem, turyœci z ca³ego œwiata dziel¹ nasz zachwyt miejscem i dobrze siê bawi¹, a miejscowi hotelarze i restauratorzy zacieraj¹ rêce. Mimo to wielu pojecha³o, a kolejni jednak kupuj¹ bilety. Œwiadczy to o tym, ¿e Polakom – mimo ogólnych i powa¿nych zagro¿eñ: pandemii, globalnego ocieplenia, recesji i inflacji, wojny w Europie – ci¹gle wiedzie siê dobrze. Albo te¿, licz¹c siê, ¿e przyjd¹ chude lata, korzystaj¹, póki mog¹. Tak jak korzystaj¹ turyœci krajowi. Po pandemii, gdy wyjazdy zagraniczne by³y jeszcze utrudnione, odbi³y siê bardzo krajowe kurorty, mimo ¿e jest w nich równie drogo jak zagranic¹. Tak¿e w tym roku – zw³aszcza, ¿e mamy nieustanne upa³y – ludzie o mniej rozbudzonej pasji podró¿niczej wsi¹d¹ w samochody i pojad¹ do Miko³ajek, Zakopanego i Juraty. Ju¿ jest tam t³oczno, pensjonaty s¹ ob³o¿one, a ceny sma¿onego dorsza (z mro¿onki) i oscypków (z krowiego mleka) s¹ rekordowe. Jeœli ju¿ zawsze bêdziemy mieæ w Polsce w lecie temperatury 30-40C, czy bêdziemy nadal têskniæ do tropików? Czy bêdziemy popadaæ w polskie depresje (oczywiœcie, ¿e bêdziemy)? A poniewa¿ po pandemii wiele osób nadal pracuje w domu lub na w³asny rachunek i mo¿liwe, ¿e tak zostanie, czy nadal bêdziemy wszyscy, jako spo³eczeñstwo, odczuwaæ, ¿e teraz jest pora na wakacje dla wszystkich, m³odych i starych? Mo¿e bêdzie tak, ¿e lato bêdziemy spêdzaæ w swoim mieœcie, ciesz¹c siê truskawkami i pierwszymi jab³kami, a w tropiki bêdziemy lataæ zim¹. O ile oczywiœcie, nie pojawi siê jakaœ nowa plaga i nie odwo³aj¹ wszystkich lotów. m


KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

14

GRUBE RYBY I PLOTKI „Nikt z nas nie jest zbudowany z jednego kawa³ka. Ka¿dy ¿yciorys to pude³ko rozrzuconych puzzli, które sk³ada siê w jak¹œ ca³oœæ albo nie. Ci, którym siê sk³ada, s¹ szczêœliwi, pozostali – nie. Ja bym powiedzia³, ¿e w miarê up³ywu lat i czasu ¿ycie robi siê coraz trudniejsze, a granie coraz ³atwiejsze, ale towarzyszy mu coraz wiêkszy strach. To jest ta sprzecznoœæ. Im wiêksze ma siê umiejêtnoœci, im wiêcej cz³owiek wie o tym zawodzie, tym bardziej siê boi. Jak ten ruski ¿o³nierz, który powiedzia³ dyrektorowi cyrku, ¿e skoczy spod kopu³y na g³ówkê bez zabezpieczenia. Dyrektor na to: „To niech pan poka¿e”. ¯o³nierz skoczy³, le¿y plackiem, a dyrektor wo³a: „Panie, ja takiego numeru w ¿yciu nie widzia³em! Ile pan chce pieniêdzy?”. „Nie chcê ¿adnych pieniêdzy”. „Ale dlaczego?”. „Nie wiedzia³em, ¿e tak boli”. W m³odoœci jest coœ takiego, ¿e skaczemy bez zabezpieczenia na g³ówkê, nie sprawdzaj¹c, czy w basenie jest woda. Potem zbieramy doœwiadczenia” – mówi Jan Englert zapytany o to, co jest ³atwiejsze: granie czy ¿ycie? W tym samym wywiadzie, aktor i dyrektor teatru, narzeka: „Jestem dziadersem, st³amsi³ mnie internet. Œmietnik, w którym nie ma segregacji œmieci. We w³asnym koszu oddzielam plastik, papier, szk³o, bio… W internecie wszystko jest wymieszane, oœlizg³e” – stwierdza. „Nawet jak chcê wyj¹æ coœ wartoœciowego, to i tak jest upaækane. Zdajê sobie sprawê, ¿e nie ma od tego ucieczki. Druk, wynalazek Gutenberga, te¿ by³ rewolucj¹ dla œwiata, ale zanim siê z nim oswoiliœmy i sta³ siê dobrem publicznym, minê³y dwa wieki. Internet nada³ œwiatu tempo, które jest dla ludzi zabójcze. Czasami mam uczucie, ¿e to nie ja, tylko ktoœ gra mn¹ w grze komputerowej” – wyznaje Englert. Na pytanie o przemijanie, 79-letni aktor odpowiada: „Z nowej sztuki, któr¹ gramy, mogê zacytowaæ: „Gdyby to ode mnie zale¿a³o, ja bym w ¿yciu nie umar³. To jest poni¿aj¹ce”. I dodaje: „Wegetacja mnie przera¿a, dlatego mam has³o – umrê zdrowy! Bez mêki, pyk i do widzenia. Piêkne. Byle jeszcze nie dzisiaj. ¯eby to jeszcze potrwa³o. Ale trwanie ma sens wtedy, kiedy cz³owiek rzeczywiœcie ma coœ do zrobienia” – stwierdza filozoficznie. Artysta nie ma przesadnie dobrego zdania na temat wspó³czesnoœci. „¯yjemy w czasach, w których wszyscy siê obna¿amy. Zupe³nie bezwstydnie. I nie mówiê tu o obna¿eniu fizycznym, tylko psychicznym. Mam z tym prawdziwy k³opot. Internet doprowadzi³ nas do tego, ¿e informujemy, co jemy, co wydalamy, gdzie jesteœmy na wakacjach i o kolejnych podbojach mi³osnych. Wszystko sta³o siê w³asnoœci¹ publiczn¹. Daje to z³udne poczucie, ¿e jesteœmy obywatelami œwiata.

Weronika Kwiatkowska siê dostêpni dla tych, co stoj¹ pod drabin¹…” – twierdzi aktor. Czy ma racjê?

¯e ktoœ o nas us³yszy” – grzmi Englert. „Œcigamy siê na iloœæ lajków, na iloœæ followersów. To siê obecnie przek³ada na castingi. Niedawno jedna z moich aktorek posz³a na casting. Wyszed³ pan, wywo³a³ jej nazwisko i powiedzia³: „Proszê pani, ale pani nie ma w ogóle followersów!”. Faktycznie nie mia³a, wiêc jej podziêkowali. Casting polega teraz nie na szukaniu umiejêtnoœci, tylko polubieñ. Facet, który na oczach widzów zjada kocie odchody i robi inne obrzydliwe rzeczy ma piêæ milionów fanów. Jego sprawa, ¿e to robi, niech tam. Tyle, ¿e ludzie z du¿¹ liczb¹ followersów zarabiaj¹ krocie na kontraktach z firmami, które siê poprzez nich reklamuj¹. K³opot polega na tym, ¿e iloœæ zaczyna wygrywaæ z jakoœci¹ tego, co robimy. Nie jest wa¿ne, czy to co robimy ma wartoœæ, tylko czy da siê to komuœ opchn¹æ. Poziom oferty zaczyna siê dostosowywaæ do niewykszta³conej wiêkszoœci. Do masy. Do miernoty. Wszystko zaczyna równaæ w dó³. Kiedyœ próbowaliœmy wejœæ na drabiny, na których górowali mistrzowie. Teraz odwrotnie, mistrzom ka¿e siê schodziæ w dó³, ¿eby stali

* Z cyklu: historia jednego zdjêcia. Wszyscy pamiêtamy legendarn¹ fotografiê z nowojorskiego Times Square, na której ¿o³nierz amerykañskiej marynarki wojennej chwyta w ramiona i ca³uje nieznajom¹ kobietê w bia³ej sukni. Zdjêcie wykonano w dniu zwyciêstwa nad Japoni¹ 14 sierpnia 1945 roku, oko³o godziny 17.51 czasu wschodniego. Kilka dni póŸniej fotografia zosta³a opublikowana w magazynie „Life” i… przesz³a do historii. „To nie by³ mój wybór, ¿eby daæ siê poca³owaæ. Facet po prostu podszed³ i chwyci³. Ten cz³owiek by³ bardzo silny. Ja go nie ca³owa³am. To on ca³owa³ mnie” – wspomina³a po latach kobieta, która zosta³a uwieczniona na s³ynnej fotografii. „Na Times Square w dniu Œwiêta Niepodleg³oœci widzia³em marynarza biegn¹cego wzd³u¿ ulicy i ³api¹cego ka¿d¹ dziewczynê w zasiêgu wzroku. Nie mia³o znaczenia, czy by³a szczup³a, gruba, czy stara” – wspomina³ z kolei Eisenstaedt w jednej z opublikowanych przez siebie ksi¹¿ek. „Bieg³em przed nim z moj¹ Leic¹, ogl¹daj¹c siê za siebie przez ramiê, ale ¿adne z mo¿liwych zdjêæ mnie nie zadowoli³o. Nagle, w mgnieniu oka, zobaczy³em, jak ktoœ chwyta coœ bia³ego. Odwróci³em siê i pstrykn¹³em zdjêcie w chwili, gdy marynarz ca³owa³ pielêgniarkê” – wspomina³. Ca³e dekady póŸniej nieznana para zosta³a zidentyfikowana jako amerykañski marynarz George Mendonsa i pielêgniarka Greta Zimmer Friedman, która w dniu wykonania kultowej fotografii mia³a 21 lat i pracowa³a jako asystentka dentystyczna. Poca³unku nie wspomina³a najmilej. „Nie zauwa¿y³am, ¿e mê¿czyzna siê zbli¿a, i zanim siê zorientowa³am, znalaz³am siê w tym uœcisku” – mówi³a

Fotograf Alfred Eisenstaedt

Greta Zimmer Friedman i George Mendonsa

Jan Englert

Genera³ Wieniawa in Memoriam í 10-11 IV. Kwestia wiary – Genera³a pochowano jako katolika. Koœció³ przyj¹³, ¿e by³ to wypadek, jako katolik nie powinien odbieraæ sobie ¿ycia. Pochowano go z honorami i po chrzeœcijañsku; 3 lipca by³a ceremonia pogrzebowa w koœciele Œw. Stanis³awa Biskupa i Mêczennika na Manhattanie, po czym cia³o z³o¿ono do grobu na cmentarzu Calvary 2 w dzielnicy Queens. V. Œwiadkowie, dokumentacja – okazuje siê, jakby œwiadkiem wypadku by³… konsul Sylwin Strakacz, bo on widnieje w dokumentacjach, podaje opis zdarzenia,

podpisuje dokumenty powypadkowe. Ale nie figuruje jako bezpoœredni œwiadek na miejscu wypadku. Jak sam mówi³, rozmawia³ przez telefon z gen. Wieniaw¹ przed wypadkiem. Naocznych œwiadków mia³o byæ kilku – ale dokumentacja policyjna nie wymienia ¿adnego z imienia, nazwiska, z adresu. Poza tym w dokumentacji s¹ braki, skreœlenia, ka¿dy z rzekomych œwiadków mówi³ co innego, zatem tylko pog³êbia to wszystko moj¹ nieufnoœæ. VI. „Mo¿e zakrêci³o mu siê w g³owie i spad³?” – powiedzia³a mi p. Zuzanna

www.kurierplus.com

w Londynie podczas naszej rozmowy. Uwa¿am, ¿e ona nie mia³a pewnoœci i przekonania o samobójstwie ojca. * W amerykañskim odczycie przygotowanym przez Genera³a Wieniawê na rocznicê 6 sierpnia 1941 roku, wymarszu Pierwszej Kompanii Kadrowej, powiedzia³: – Naród nasz walczy i walczy³ bêdzie, a¿ do zwyciêstwa œwiata ³adu, sprawiedliwoœci i uczciwoœci, w którym Polska, Ojczyzna nasza odnaleŸæ musi i odnajdzie niepodle-

w wywiadzie z 2012 roku. Wtedy te¿ po raz pierwszy pojawi³y siê g³osy, ¿e kultowa fotografia to tak naprawdê „normalizowanie napaœci na tle seksualnym”, a sytuacjê w której znalaz³a siê dziewczyna – okreœlono jako „emblematyczn¹ dla czasów kultury gwa³tu”. Friedman, która do¿y³a 92 lat i zosta³a pochowana obok swojego mê¿a, ¿o³nierza piechoty, na Cmentarzu Narodowym w Arlington, nigdy nie chcia³a uczestniczyæ w rekonstrukcji zdjêcia. Ca³uj¹cy Gretê marynarz, 22-letni George Mendonsa z Newport w stanie Rhode Island, te¿ do¿y³ sêdziwego wieku. Zmar³ na dwa dni przed swoimi 96. urodzinami. Co ciekawe, Alfred Eisenstaedt – choæ zapisa³ siê w historii jako niemiecki i amerykañski fotograf – urodzi³ siê w Tczewie, dok³adnie 6 grudnia 1898 r. „Miasto funkcjonowa³o wówczas jako Dirschau, od czasu I rozbioru Polski znajduj¹c siê pod panowaniem pruskim. Fotografi¹ fascynowa³ siê od najm³odszych lat. Pierwszy aparat firmy Kodak otrzyma³ od swojego wujka. W wyniku rozprzestrzeniania siê w Niemczech narodowego socjalizmu Eisenstaedt podj¹³ decyzjê o emigracji i ju¿ w 1935 r. uda³ siê do Ameryki, gdzie mieszka³ a¿ do œmierci” – czytamy. Do dziœ uchodzi za pioniera fotografii reporta¿owej. By³ autorem zdjêæ takich gwiazd, jak Marlena Dietrich, Sophia Loren, Marilyn Monroe, Ernest Hemingway czy Albert Einstein. Zrobi³ 92 ok³adki i wykona³ 2500 ilustracji do magazynu „Life”. W 2009 r. w Tczewie upamiêtniono artystê w trakcie sesji historycznej pt. „Œladami nieznanych postaci Tczewa i okolic”. W Tczewie znajduje siê równie¿ mural, na którym widnieje s³ynne zdjêcie fotografa. Eisenstaedt zmar³ w sierpniu 1995 r. w wieku 97 lat, w swoim domu na ulubionej wyspie Martha’s Vineyard, gdzie przez pó³ wieku spêdza³ ka¿de lato. m

g³oœæ i powróci do swej roli i znaczenia obok innych wolnych narodów. (kon. cyt.). W felietonie opublikowanym w „Dzienniku Polskim” w Detroit pisa³ m.in. o potrzebie pomocy Anglii przez Stany Zjednoczone w dostawach wojennych do walki z Niemcami. Chwali³ Poloniê za ofiarnoœæ i pomoc rz¹dowi i narodowi w kraju, gani³ jednoczeœnie wrog¹ nam propagandê w Ameryce i uleganie jej przez niektórych ludzi „ciasno widz¹cych”. Czy cz³owiek, który tak myœli, który ma tyle woli do ¿ycia i walki, który jest tak honorowy, ma takie patriotyczne „obci¹¿enie” rodzinne – w chwili zagro¿enia Ojczyzny ucieka w samobójstwo, poddaje siê? No chyba nie! Wojciech Stanis³aw Grochowalski


KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

www.kurierplus.com

15

Dooko³a sto³u

Adam Ma³osolny

Tajemnica ró¿owej lemoniady Cz.2 R

zadko siê zdarza w „Dooko³a sto³u”, aby temat tak z pozoru b³ahy jak ró¿owa lemoniada, wymaga³ a¿ dwóch czêœci. Historia ró¿owej lemoniady ma jednak swoje zaskakuj¹ce zwroty akcji, niecodzienn¹ historiê i co najwa¿niejsze, swoje tajemnice. Harvey W. Root w 1921 r. napisa³ ksi¹¿kê o niemi³osiernie d³ugim tytule, który brzmia³: „Droga cyrku: Wspomnienia i przygody George Conklina, pogromcy lwów”. Ksi¹¿ka opowiada – jak sugeruje tytu³ – o przygodach cyrkowców w z³otych latach jakie prze¿ywa³ ten rodzaj rozrywki w USA, w drugiej po³owie XIX wieku. George Conklin – wspomniany pogromca lwów pracowa³ w najs³ynniejszym z nich: „Barnum & Bailey”. George Conklin mia³ tak¿e brata – Pete – który by³ w cyrku ¿onglerem. Dla mened¿era cyrku umiêjêtnoœci ¿onglerskie Pete nie by³y jednak wystarczaj¹ce. Uzna³, ¿e oprócz tego, co potrafi³, powinien jeszcze wcieliæ siê rolê klauna. Pete mia³ silne poczucie w³asnej godnoœci i gdy dowiedzia³ siê, ¿e nowa rola nie niesie ze sob¹ wiêkszych zarobków – odmówi³ i porzuci³ karierê cyrkow¹, ale nie cyrk. Skromne oszczêdnoœci zainwestowa³ w niewielkie stoisko z lemoniad¹ i orzeszkami ziemnymi, z którym pod¹¿a³ za cyrkiem Mabiego, próbuj¹c zarobiæ na sprzeda¿y tego napoju ch³odz¹cego. By³o to dobre posuniêcie, bo jego lemoniada sprzedawa³a siê znakomicie i zarobki Pete znacz¹co wzros³y. Jednak któregoœ upalnego, lipcowego dnia, w 1857 r., w samym œrodku cyrkowego przedstawienia, w lemoniadowym stoisku Pete zabrak³o wody. ¯ar la³ siê z nieba, a chêtnych na lemoniadê nie brakowa³o. Brak wody by³ dla Pete by³ prawdziw¹ katastrof¹.

P

ete zdesperowany wizj¹ utraty zarobku wiedzia³, ¿e musi natychmiast zdobyæ wodê. W jej poszukiwaniu wbieg³ do namiotu, w którym mieszkali zaprzyjaŸnieni z nim klauni. Jeden z nich mia³ ca³¹ baliê wody, ale w³aœnie zamoczy³ w niej swoje przepocone getry. Praca klauna w cyrku jest ciê¿kim i wymagaj¹cym zajêciem. Ubrania klaunów s¹ niewygodne i groteskowe. Cz³owiek pracuj¹cy w takim przebraniu, w upalny dzieñ, w wype³nionym publicznoœci¹ cyrkowym namiocie, poci siê bardziej ni¿ przy innej pracy. Pete jednak bez s³owa wyrzuci³ getry klauna z balii i zabra³ wodê do swojego stoiska. Getry mia³y kolor czerwony, ale uszyto je z materia³u niskiej jakoœci. Zamoczone w wodzie zaczê³y farbowaæ i kiedy Pete przela³ wodê do swojego szklanego zbiornika, ze zdumieniem zobaczy³, ¿e ma ona kolor ró¿owy! Pracuj¹c w cyrku widzia³ i prze¿y³ niejedno. To czego siê tam nauczy³, to przede wszystkim jak zachowaæ zimn¹ krew. Pete wsypa³ do ró¿owej cieczy podwójn¹ dawkê cukru, wszystko dobrze zamiesza³, z³apa³ o³ówek i na zbiorniku z napojem napisa³: „lemoniada truskawkowa”. Tego dnia Pete zarobi³ wiêcej

Eureka Variegated Pink. Owoce tej odmiany cytryny maj¹ ró¿owy, soczysty mi¹¿sz. Jeœli jednak wycisn¹æ z nich sok, to bêdzie on wygl¹da³ tak samo jak ze wszystkich innych cytryn. Dlatego owoc tego cytrynowego mutanta nadaje siê co najwy¿ej jako ozdoba ró¿owej lemoniady domowej produkcji.

P

ni¿ kiedykolwiek. Ludzie t³oczyli siê po jego ró¿ow¹ lemoniadê. Ca³y zbiornik wypito do ostatniej kropli. I tak powsta³a „ró¿owa lemoniada”. Zdarzenie to przesz³o do legendy, któr¹ opowiadano sobie w ró¿nych czêœciach Ameryki i w innej wersji, ró¿owy kolor mia³ pochodziæ nie z getrów klauna, a z namoczonych, obcis³ych bryczesów piêknej wolty¿erki Fanny Jamison.

L

„ emoniada truskawkowa” Pete Conklina z pewnoœci¹ wywo³uje dziœ obrzydzenie, ale w tamtych czasach, nawet ta zwyk³a lemoniada wcale nie by³a du¿o lepsza. Co prawda w szklanej kadzi p³ywa³y plasterki cytryny, ale s³u¿y³y wy³¹cznie do ozdoby i wykorzystywano je dot¹d, a¿ zaczê³y siê rozpadaæ. Kwaœny smak lemoniady nie pochodzi³ bynajmniej z cytryny a z kwasu winowego jaki osadza³ siê w beczkach podczas fermentacji wina. Zachêcony komercyjnym sukcesem ró¿owej lemoniady, Pete Conklin wprowadzi³ j¹ na sta³e do swojej oferty. Aby uzyskaæ ró¿owy kolor dodawa³ barwnik do drzewa o odcieniu mahoniowym. Nikt nie narzeka³ na taki napój pod warunkiem, ¿e wystêp w cyrku by³ emocjonuj¹cy, a „lemoniada” wystarczaj¹co zimna.

W

ksi¹¿ce pt. „Jak hot dogi znalaz³y swoj¹ bu³kê” jej autor Josh Chetwynd postanowi³ ostatecznie ustaliæ moment narodzin ró¿owej lemoniady i po szczegó³owym rozwa¿eniu wszystkich za i przeciw uzna³, ¿e ró¿owa lemoniada Pete Conklina by³a t¹ pierwsz¹, bo powsta³a co najmniej dwadzieœcia lat przed lemoniad¹ Henry Allota, zabarwiona cukierkami cynamonowymi. Taka lemoniada okaza³a siê byæ bardziej toksyczna ni¿ barwnik u¿ywany do nadania koloru getrom klaunów. W nekrologu z „NY Times” w jakiœ sposób przeczuwano, ¿e wersja ró¿owej lemonia-

dy Henry Allota mia³a swoje powa¿ne defekty, bo w ostatnich po¿egnalnych s³owach napisano o nim, ¿e: „Cz³owiek, który wynalaz³ ró¿ow¹ lemoniadê, przekroczy³ rzekê, gdzie mo¿e mieæ nadziejê, ¿e za grzechy pope³nione w jego imieniu nie bêdzie go molestowa³ ¿aden prawnik zajmuj¹cy siê jedzeniem.” Tymczasem ró¿owa lemoniada nieoczekiwanie sta³a siê popularnym napojem, co sprawi³o, ¿e jej masow¹ produkcjê rozpoczê³y firmy tworz¹ce napoje orzeŸwiaj¹ce. W magazynach kulinarnych zaczêto te¿ zamieszczaæ przepisy na ró¿ow¹ lemoniadê i jej charakterystyczny kolor by³ efektem mieszania ze sob¹ wody, cukru, soku cytrynowego z sokiem z truskawek, jagód, malin, granatu czy nawet ¿urawiny. S¹ to przepisy na domow¹, ró¿ow¹ lemoniadê. Ta produkowana komercyjnie, ale nadal przyzwoita w smaku lemoniada, do nadania koloru napojowi wykorzystuje skoncentrowany sok z winogron lub wyci¹g z buraków æwik³owych. W masowo produkowanej, taniej ró¿owej lemoniadzie jako barwnika u¿ywa siê chemicznie stworzonego ze smo³y wêglowej – Red #40 a jej s³odki smak nie pochodzi z cukru, a z syropu kukurydzianego. Red #40 jest sk³adnikiem niezwykle szkodliwym i u¿ywanie barwionych nim produktów mo¿e byæ przyczyn¹ choroby nowotworowej. Red #40 jest zakazany w takich krajach jak: Niemcy, Francja, Dania, Belgia Norwegia i Szwajcaria, ale jest masowo u¿ywany w produktach spo¿ywczych w USA. Oznacza to jedno. Tania, masowo produkowana ró¿owa lemoniada jest najbardziej niezdrowym amerykañskim napojem. Nawet cukru ma wiêcej ni¿ Coca Cola. Tradycyjna lemoniada nie posiada koloru i przez to podœwiadomie jest mniej atrakcyjna od ró¿owej wersji. Próbowano to zmieniæ i w Kalifornii wyselekcjonowano specjaln¹ odmianê cytryn o nazwie

rzedostatni¹ tajemnic¹ ró¿owej lemoniady jest jej smak. Jeœli porównaæ ze sob¹ smak zwyk³ej lemoniady cytrynowej i ró¿owej lemoniady, to bêd¹ one smakowaæ identycznie! Ta identycznoœæ smaku obu rodzajów lemoniady tworzy kolejn¹ – ostatni¹ ju¿ – tajemnicê, bo nale¿y za³o¿yæ, ¿e skoro smakuj¹ one tak samo, to wiedza na ten temat powinna byæ powszechna. Tymczasem ró¿owa lemoniada jest nieustannie popularna i sprzedaje siê znakomicie. Dlatego nad tym fenomenem pochylili siê nawet psycholodzy. Dr Sally Augustus, psycholog zajmuj¹cy siê tym, w jaki sposób kszta³ty i kolory wp³ywaj¹ na ¿ycie cz³owieka uwa¿a, ¿e ró¿owy kolor ma tu kolosalne znaczenie. Jasny i niezbyt intensywny kolor ró¿owej lemoniady sprzyja odprê¿eniu. W taki sposób dzia³a na nasz wzrok sprawiaj¹c, ¿e nagle wierzymy, ¿e ¿ycie staje siê s³odsze, gdy patrzy siê na nie przez ró¿owe okulary. W 2015 r., w przeprowadzonych przez naukowców badaniach nad psychologi¹ kolorów odkryto, ¿e kolor czerwony i ró¿owy jest kojarzony przez cz³owieka ze s³odkoœci¹, a ¿ó³ty i zielony ze smakiem kwaœnym. Dlatego kolor jedzenia wp³ywa na ludzkie doœwiadczenie. Z tego powodu nigdy nie odwa¿ono siê zrobiæ niebieskiego lub fioletowego keczupu. Zrobiono kiedyœ zielony keczup i sam jego widok by³ dla ludzi odpychaj¹cy. Kimœ kto doskonale rozumie te zale¿noœci jest Pan Karkowski z s¹siedniej strony, który zachwycaj¹c siê sztuk¹ – i to tych najwy¿szych lotów – przez wiele czêœci swojego wyk³adu pokazywa³ jak kszta³ty i kolory – wykorzystywane przez wybitnych malarzy – manipuluj¹ naszymi zmys³ami. Lemoniada w USA jest napojem kultowym. Powsta³o nawet przys³owie, które brzmi: „jeœli los podaruje ci cytrynê – zrób z niej lemoniadê”. To przys³owie powsta³o ca³kiem niedawno i podobnie jak informacja na temat ró¿owej lemoniady, ma swoje Ÿród³o w kronice pogrzebowej. W 1950 r., w nekrologu Marshalla Pickney Wildera – aktora, pisarza i humorysty – napisano: „Zerwa³ cytrynê, któr¹ zes³a³a mu jego wiara i otworzy³ bufet z lemoniad¹”. O ró¿owej lemoniadzie uk³ada siê nawet piosenki. Grupa „Wombat” w refrenie swojego przeboju dodaje ³y¿kê dziegciu do ró¿owej lemoniady œpiewaj¹c: „Ró¿owa, ró¿owa lemoniada Czy on ca³uje ciê tak, ¿e eksploduj¹ usta Ró¿owa, ró¿owa lemoniada Czy bierze ciê tam, gdzie moja kieszeñ zbyt pusta Ró¿owa lemoniada ty wiesz, ¿e pod tym cukrem s¹ same k³amstwa.” Kto wie, mo¿e autor s³ów ma racjê, bo psychologicznie, ró¿owa lemoniada reprezentuje czu³oœæ, w odró¿nieniu od czerwieni, która jest symbolem mi³osnej pasji. Dlatego trzeba j¹ pielêgnowaæ aby przetrwa³a, bo jest to mi³oœæ tak niewinna jak delikatny ró¿. Taki sam, jak kolor ró¿owej lemoniady. m


KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

16

PowieϾ w odcinkach St. Fleszarowa

www.kurierplus.com

Stanis³awa Fleszarowa-Muskat

- Muskat

Lato nagich dziewcz¹t

Lato nagich dzie wcz¹t

odc. 46

L

ato nagich dziewcz¹t przenosi nas do Sopotu lat 50. Trwa gor¹ce lato, pachn¹ce rozpalon¹ s³oñcem pla¿¹ i olejkiem do opalania. Monciak têtni ¿yciem – rz¹dzi nim barwny t³um spragniony kawiarnianych romansów i klubowych przygód. Grzegorz, znany rzeŸbiarz, przyjecha³ tutaj w poszukiwaniu natchnienia i modeli do swoich prac. Otoczony kobietami, które zabiegaj¹ o jego wzglêdy i uczucia, walcz¹c o chwilê uniesienia, odnajdzie wreszcie mi³oœæ. Odbêdzie siê to jednak w doœæ zaskakuj¹cych okolicznoœciach... – Trzeba zaraz daæ znaæ na milicjê – powiedzia³ Grzegorz. – I odszukaæ twego Kanadyjczyka. – Jaki on tam mój? – szepnê³a Be. Zarumieni³a siê. – Ech, nie udawaj! Widzia³em was razem. Ch³opak jak d¹b. – Niech sobie bêdzie. Co on mnie obchodzi? Ja go tylko przygada³am ze wzglêdu na pana. – Na mnie? – No tak – sta³a przed nim splataj¹c i rozplataj¹c palce dziwnie sk³opotanym ruchem. – Chcia³am, ¿eby pan zobaczy³, jakie ch³opaki na mnie lec¹. Grzegorz rozeœmia³ siê. Ale by³ to œmiech bardzo ciep³y i serdeczny. Siedzia³ na skrzynce, trzymaj¹c GwoŸdzia na kolanach. Wyci¹gn¹³ ramiê – i Be wskoczy³a w miejsce przeznaczone dla niej, usiad³a i przytuli³a siê do niego. – Nie móg³by mnie pan jednak pokochaæ? – spyta³a cicho. Grzegorz uœcisn¹³ j¹ lekko. – Co ty byœ, dziecko, ze mn¹ robi³a? Patrzy³a mu z bliska w twarz b³yszcz¹cymi oczyma. – Uwielbia³abym pana. Uwielbia³abym przez ca³e ¿ycie. – A¿ do chwili, kiedy ktoœ przypomnia³by ci urok prawdziwej m³odoœci. – Powiedzia³am ju¿ panu, ¿e nie cierpiê tych dwudziestoletnich zarozumialców. – Ale s¹ to twoi partnerzy. I pozostan¹ nimi bez wzglêdu na to, czy siê na nich godzisz, czy nie. Z nimi mo¿esz skakaæ z wie¿y, tañczyæ do rana, z nimi – za wiele lat – zaczniesz piæ zió³ka. Nie ma gorszego ma³¿eñstwa ni¿ to, w którym zió³ka pije tylko jedna ze stron. Nie móg³bym ciê na to naraziæ. Potrz¹snê³a g³ow¹. – ¯eby pan nie wiem co opowiada³, nie wyperswaduje mi pan siebie. Przyjdê do pana w Warszawie. Przyjdê z tat¹. Pan go na pewno polubi, stary drañ, ale czaruj¹cy. Jeœli panu co potrzeba, tata panu wszystko za³atwi. Takie ma stosunki! – zgiê³a ³okieæ. – Zna go ca³a Warszawa. GwóŸdŸ dotkn¹³ lekko koñcem jêzyka brody Be, gdy przybli¿y³a siê do niego, pokazuj¹c Grzegorzowi, jakie ojciec ma stosunki. Uspokoi³ siê ju¿, ostyg³a w nim radoœæ, od czasu do czasu obw¹chiwa³ tylko Grzegorza, jakby chcia³ siê upewniæ, ¿e to wszystko dzieje siê naprawdê i naprawdê pantrzyma go, starego konia, na

kolanach i wolno mu lizaæ pana po twarzy i w ogóle wszystko bêdzie mu wolno przez ca³y d³ugi, szczêœliwy dzieñ. Nagle Grzegorz poczu³, ¿e pies zaczyna warczeæ. Odbywa³o siê to jeszcze bezg³oœnie, dr¿a³ mu brzuch, którym opiera³ siê o jego kolana. Gdy jednak spojrza³ na psa, zobaczy³ uniesion¹ w górê wargê i obna¿one k³y. Skierowa³ spojrzenie za jego wzrokiem. W pierwszej chwili mia³ uczucie halucynacji. W niedomkniêtych z poœpiechu drzwiach sta³... GwóŸdŸ. Taki, jaki by³ przed zaginiêciem, puszysty i kud³aty, o lœni¹cej czarnej sierœci. Sta³ oszo³omiony zrazu sytuacj¹, ale oswajaj¹cy siê z wolna mimo naprê¿onej smyczy, na której wiêzi³ go ktoœ pozostaj¹cy poza drzwiami. Warczenie na kolanach Grzegorza równie¿ usta³o. Psy patrzy³y na siebie przez d³ug¹ chwilê i nagle GwóŸdŸ przy drzwiach uœmiechn¹³ siê nieœmia³o ogonem. Wtedy Grzegorz zobaczy³ w uchyleniu drzwi skrawek sukni kobiecej i zerwa³ siê na równe nogi. Anna sta³a oparta ciê¿ko o framugê. By³a czerwona z wysi³ku, w³osy mia³a potargane, sukniê w nie³adzie. – Pani Anno! – rzek³ Grzegorz miêkko. – Znalaz³am go – szepnê³a. – Oddajê go panu. W tej chwili GwóŸdŸ-pudel podszed³ do GwoŸdzia-wodo³aza i obw¹cha³ go z zainteresowaniem. Oczy Anny rozszerzy³y siê, a potem natychmiast skry³y siê pod powiekami. Otworzy³a je znowu i patrzy³a oniemia³a na dwa witaj¹ce siê ze sob¹ psy. Grzegorz nie móg³ ju¿ opanowaæ rozsadzaj¹cego mu piersi œmiechu. On i Be wybuchnêli niepohamowanym chichotem, który ich d³awi³ i dusi³, przes³ania³ ³zami oczy. Anna patrzy³a to na nich, to na psy, na nich i na psy i nagle tak¿e wybuchnê³a nieposkromionym œmiechem. Œmiali siê tak g³oœno, a psy tak ha³asowa³y, biegaj¹c po pracowni, ¿e nikt nie us³ysza³ nawo³ywañ i poœpiesznych kroków w alejce. Dopiero gdy na progu ukaza³ siê zziajany staruszek i trzymaj¹c siê jedn¹ rêk¹ za serce, a drug¹ za spadaj¹ce okulary, usi³owa³ z³apaæ oddech – wszyscy zwrócili siê ku niemu. – Gdzie ona jest? – wykrztusi³ wreszcie. – Kto? – zapyta³ zdumiony Grzegorz. Nie rozumia³, dlaczego Anna b³yskawicznie ukry³a siê za jego szerokimi plecami. – Kto?! – wrzasn¹³ staruszek odzyskuj¹c g³os. – Pan siê pyta kto? Aida! Pies, którego mi skradziono sprzed „Delikatesów”. Cz³owiek stoi w ogonku, a tu psa mu ktoœ kradnie. Ludzie mi powiedzieli, ¿e jakaœ pani tu go uprowadzi³a. W tej chwili za zziajanym staruszkiem ukaza³a siê równie zadyszana, choæ nieco m³odsza pani. Wzrok mia³a bystrzejszy, bo natychmiast zawo³a³a ze zgroz¹: – Heniu! Ten pudel zniszczy nam ca³y rodowód! Dopiero teraz starszy pan dostrzeg³ swoj¹ sukê, bardzo blisk¹ porozumienia z GwoŸdziem. Pozwala³a siê obw¹chiwaæ z kokieteryjn¹ zachêt¹. – Tylko nie pudel! – odezwa³a siê niespodziewanie Be. – Tylko nie pudel! Co pan sobie myœli? Taki sam wodo³az jak pana Aida. Z³odzieje go tak ostrzygli. A czyj rodowód lepszy, to siê poka¿e! Grzegorz wyj¹³ z portfela wycinki og³oszeñ. Sprawa powoli siê wyjaœni³a. Tylko Anna ukrywa³a siê wci¹¿ w cieniu

pleców rzeŸbiarza, nie maj¹c ochoty na wziêcie udzia³u w rozmowie. Grzegorz wyci¹gn¹³ rêkê do ty³u i uj¹³ jej ma³¹, gor¹c¹ d³oñ. Nie odebra³a mu jej, pozwala³a na uœcisk, odpowiedzia³a nañ nieœmia³ym drgnieniem palców. Tymczasem w³aœciciele Aidy, zachêceni spontanicznym zainteresowaniem, jakie okazywa³ jej GwóŸdŸ, wysunêli pewne propozycje. – No dobrze, ale na jakich warunkach? – zapyta³a Be, maj¹c w pamiêci opowiadanie Grzegorza o rzymskiej przygodzie GwoŸdzia. – Jak to na jakich warunkach? – zapytali równoczeœnie starsi pañstwo. – Czy pan ma pojêcie, ile siê za to p³aci za granic¹? – Be mia³a minê rutynowanej psiej swatki. Zerknê³a ku Grzegorzowi, czy j¹ podziwia. Ale wyraz jego twarzy zastanowi³ j¹. Nie mia³a czasu przypomnieæ sobie, gdzie ju¿ widzia³a tê kobiet¹, która dla niego ukrad³a psa. Ukrad³a psa – na to nawet ona by siê nie zdoby³a. Be wyprostowa³a siê i dziwnie starannym ruchem wyg³adzi³a na sobie sukienkê, potem dotknê³a w³osów, prze³knê³a œlinê. – Mo¿e ja to pañstwu po drodze wyjaœniê? – zaproponowa³a. Spieszê siê bardzo. Mo¿liwe, ¿e siê zgodzimy na udzia³ w szczeniakach. Czeka³a, ¿e Grzegorz coœ powie, ale on wci¹¿ milcza³. I tamta kobieta milcza³a. Sta³a wci¹¿ poza nim, udaj¹c, ¿e przygl¹da siê rzeŸbie. – Pan oczywiœcie dziœ nie wyje¿d¿a? – szepnê³a Be, bardziejstwierdzaj¹c fakt ni¿ stawiaj¹c pytanie. – Nie – odpowiedzia³ Grzegorz z uœmiechem. – Sk¹d¿e? Pochyli³ siê szybko i poca³owa³ Be w obydwa policzki. – Dziêkujê, ci, Beñka. Cudna z ciebie dziewczyna! PrzyjdŸcie jutro, jak zwykle, wszyscy razem. Starsi pañstwo zabrawszy Aidê, wycofywali siê ku drzwiom. – Dobrze – powiedzia³a Be. – Przyjdziemy wobec tego jutro. – Uœmiechnê³a siê, ale oczy jej zalœni³y wilgoci¹. Ona tak¿e poca³owa³a Kanadyjczyka w obydwa policzki.

XXVII

Ukrad³a dla niego psa! Wziê³a nawet urlop, ¿eby móc to dla niego zrobiæ! Grzegorz chodzi³ po pracowni nie mog¹c sobie znaleŸæ miejsca z rozpieraj¹cego mu piersi szczêœcia. Chodzi³, gdy cierpia³, gdy po¿era³ go niepokój, okaza³o siê, ¿e musi chodziæ tak¿e i wtedy, kiedy jest szczêœliwy. Musia³ coœ zrobiæ, udokumentowaæ czymœ swoj¹ radoœæ, przeprosiæ los za chwile zw¹tpienia. GwóŸdŸ dosta³ rano kilogram kaszanki. A ona? Co powinna dostaæ ona? D³ugo trwa³ spacer po pracowni. Grzegorz nie móg³ siê zdobyæ na ¿aden rodzaj manifestacji uczuæ, które rozsadza³y mu piersi. Nie brakowa³o mu pomys³ów, ale ¿aden nie wydawa³ mu siê doœæ dobry. Chcia³ upamiêtniæ dzieñ odzyskania Anny czymœ piêknym i trwa³ym, czymœ, co by wszystkim opowiedzia³o o jego tryumfie; miastu – w którym j¹ znalaz³, ludziom którzy œmiali siê z niej, gdy GwóŸdŸ czeka³ z ró¿ami przed jej domem. Zatrzyma³ siê olœniony jak¹œ myœl¹. Wa¿y³ j¹ przez chwilê, a potem rozeœmia³ siê na g³os, rad z pomys³u.

GwóŸdŸ obudzi³ siê z pokaszankowej drzemki i przeci¹gaj¹c siê po drodze, przycz³apa³ do nóg pana. Tak, Grzegorz Bieñ podaruje miastu, w którym by³ szczêœliwy, swoj¹ rzeŸbê. Postawi j¹ na pami¹tkê lata, piêkniejszego ni¿ jakiekolwiek inne w jego ¿yciu. Skacz¹c po trzy stopnie wpad³ na górê i wyj¹³ z walizki ciemny garnitur, którego podczas lata nie mia³ ani razu na sobie. Wyszuka³ bia³¹ koszulê i srebrzysty krawat. Pogwizduj¹c pod nosem ubiera³ siê poœpiesznie. GwóŸdŸ jak zwykle uczestniczy³ w toalecie pana. Stara³ siê odgadn¹æ, czy i on weŸmie udzia³ w tej wizycie. Wszystko przemawia³o za tym, ¿e tak. Dopiero co siê odnalaz³, pan niczego nie móg³ mu odmówiæ. Istotnie, Grzegorz zawi¹zawszy krawat, otworzy³ przed psem drzwi i obydwaj zbiegli na dó³. Mimo bliskiej odleg³oœci postanowi³ wzi¹æ wóz. Nie by³ znów tak bardzo pewny s³awy swego nazwiska, a artystów z samochodami wszêdzie ceniono wy¿ej. Zajechawszy przed gmach Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Sopocie nacisn¹³ przy mijaniu jakiegoœ wozu swój bardzo g³oœny klakson. Sygna³ by³ wysoki, przeci¹g³y i jakiœ nies³ychanie nowoczesnyw dŸwiêku. Poskutkowa³o – kilka g³ów ukaza³o siê w oknach pierwszego piêtra. Grzegorz wysiad³ bardzo powoli, zamkn¹³ wóz ze wzglêdu na GwoŸdzia, który jednak nie bra³ udzia³u w tej wizycie i budz¹c powszechne zdziwienie swym uroczystym strojem, uda³ siê na górê. Mia³ szczêœcie, przewodnicz¹cy by³ u siebie. Przedstawi³ siê sekretarce i poprosi³ o zameldowanie. Ojciec miasta wypad³ zaraz ze swego gabinetu, by³ ca³y w uœmiechach. – Có¿ u licha? – pomyœla³ Grzegorz. – Co za czaruj¹cy ludzie mieszkaj¹ na tym Wybrze¿u! – Przypomnia³ sobie wizytê w „Polcargo”, teraz tu. Mo¿e dzia³a³a tak na nich magiczna nazwa stolicy, mo¿e rzeczywiœcie znali jego nazwisko, a mo¿e jednak na tym przymorskim, tak romantycznie nastrajaj¹cym skrawku ziemi naprawdê ceniono artystów? Wiedzia³, ¿e nie zg³êbi tej tajemnicy. Wy³uszczy³ wiêc pokrótce cel swojej wizyty, nie szczêdz¹c komplementów miastu, morzu i niebu, choæ te nie by³y ju¿ zas³ug¹ w³adz miejskich. Przewodnicz¹cy by³ olœniony propozycj¹. Istotnie, w Sopocie nie by³o ani jednej, najmizerniejszej rzeŸby, a przecie¿ nie brakowa³o tu miejsc a¿ prosz¹cych siê o przyozdobienie dzie³em sztuki. Ze wzglêdu jednak na to, ¿e propozycja by³a prawdziwym zaszczytem dla miasta, pan przewodnicz¹cy postanowi³ powiadomiæ o niej szersze grono wspó³pracowników, którzy prawdopodobnie nigdy by mu nie wybaczyli pozbawienia ich okazji poznania tak znakomitego goœcia. Grzegorz sk³oni³ siê i ogl¹daj¹c abstrakcyjne malarstwo zdobi¹ce œciany gabinetu czeka³ na poszerzenie grona gospodarzy. Podejrzewa³, ¿e jest to nie tylko ho³d dla jego talentu, ale i chêæ podjêcia w tym dziwnym b¹dŸ co b¹dŸ wypadku kolektywnej decyzji. Opowiedzia³ wiêc jeszcze raz o zamiarze ofiarowania miastu rzeŸby, o tym, jak bardzo je polubi³ i jak pragnie, aby pozosta³a tu po nim jakaœ trwa³a pami¹tka. Dziêkowano mu szczodrze, acz z pewnym zdziwieniem. Podejrzewa³, ¿e wziêto go co najmniej za wielkiego orygina³a. Najstarsi pracownicy nie pamiêtali, aby ktoœ chcia³ coœ za darmo ofiarowaæ miastu. C.D.N.


KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

www.kurierplus.com

17

El¿bieta Baumgartner radzi

Wakacyjne zni¿ki dla seniorów Nadesz³o lato, pora na wyjazdy za miasto albo dalsze wycieczki. Podró¿e mog¹ okazaæ siê tañsze, ni¿ siê wydaje, bo starsi podró¿ni uprawnieni s¹ do licznych upustów cenowych niezale¿nie od tego, czy s¹ na emeryturze czy nadal pracuj¹. Warto o tym wiedzieæ, ¿eby nie przegapiæ tego, co s³usznie siê im nale¿y. Kto jest seniorem? Za osobê starsz¹ uwa¿a siê tradycyjnie kogoœ, kto ukoñczy³ 65 lat. Ale niektóre zni¿ki nale¿¹ siê ju¿ 60-latkom, a nawet – 50-latkom. Na przyk³ad, do AARP (American Association of Retired Persons) mo¿e zapisaæ siê ka¿dy, kto skoñczy³ 50 lat, po czym korzystaæ z przywilejów dostêpnych dla ich cz³onków. Roczne cz³onkostwo kosztuje 16 dol., a tylko 12 dol., je¿eli zapiszesz siê na automatyczne odnawianie cz³onkostwa. Legitymacjê otrzymasz poczt¹. Szczegó³y w witrynie www.aarp.org albo pod numerem 1-800-566-0242. Tañszy paszport Od 1 stycznia 2022 roku pe³na op³ata paszportowa w Stanach Zjednoczonych wynosi 125 dol., a zni¿kowa dla osób, które w dniu sk³adania wniosku o paszport mia³y ukoñczobe 70 lat – 46 dol. Pe³ne informacje: æ www.gov.pl/web/usa/oplaty-konsularne Najtañsze jest odnowienie paszportu w Polsce, bo kosztuje 140 z³, a ze zni¿k¹ dla emerytówi rencistów – 70 z³. Gdy ju¿ skoñczysz 70 lat, to za jego wyrobienie nie p³acisz wcale. Pamiêtaj! Wyrobienie paszportu w Polsce trwa nawet do miesi¹ca. Z³o¿yæ wniosek oraz odebraæ paszport mo¿na tylko osobiœcie. Do¿ywotnia przepustka do parków narodowych Stany Zjednoczone s³yn¹ na ca³ym œwiecie ze swoich parków narodowych – ponad 400 miejsc przyci¹ga 275 milionów turystów rocznie. Je¿eli skoñczy³eœ 65 lat, to nale¿y ci siê do¿ywotnia przepustka do wszystkich parków i miejsc pamiêci narodowej w USA administrowanych przez National Park Service. Przepustka kosztuje 80 dol. i uprawnia do wjazdu samochodem z rodzin¹ czy znajomymi, a tak¿e daje znacz¹ce zni¿ki na kempingi, wycieczki czy wodowanie ³odzi. Dla porównania, zwykli turyœci p³ac¹ 80 dol. rocznie na jeden samochód (karta America the Beautiful). Nie chcesz zap³aciæ jednorazowo 80 dolarów? Senior o ograniczonym przychodzie mo¿e zap³aciæ tylko 20 dol. za roczn¹ przepustkê. Wiêcej: æ www.nps.gov/planyourvisit/senior-pass -changes.htm

Darmowe przepustki do parków stanowych „Ja do parków nie chodzê” – twierdzi pan Jan z Queensu. Ale w wakacje jeŸdzi z wnukami na Jones Beach – piêkn¹ pla¿ê na Long Island, blisko Nowego Jorku. Jan p³aci 10 dolarów za dzienn¹ przepustkê dla swego samochodu (przed 4 po po³udniu). Niepotrzebnie! Jones Beach, to park stanowy. Rezydenci stanu Nowy Jork, którzy ukoñczyli 62 lata, mog¹ otrzymaæ darmowy „Golden Pass”, który umo¿liwia darmowy wjazd samochodem z wyj¹tkiem weekendów i œwi¹t. ¯adna legitymacja nie jest potrzebna – wystarczy przy wje¿dzie do parku okazaæ swoje prawo jazdy. Dla osób m³odszych roczna przepustka zwana Empire Pass kosztuje 80 dolarów. Illinois nie pobiera op³at za wstêp do swoich stanowych parków i pla¿. Roczna przepustka w New Jersey kosztuje 50 dol., ale jest bezp³atna dla osób maj¹cych 62 lata lub wiêcej. SprawdŸ przepisy w swoim stanie: æ http://usparks.about.com/od/usstateparks /tp/State-Park-Passes.htm Rabaty w hotelach Hotele przyci¹gaj¹ starszych podró¿nych, oferuj¹c im atrakcyjne ceny. Oto przyk³ady: æ Choice Hotels (Comfort Inn, Comfort Suites, Quality, Clarion,) daj¹ 10-30 proc. upustu osobom po szeœædziesi¹tce albo cz³onkom AARP, pod warunkiem, ¿e robisz rezerwacjê z wyprzedzeniem. æ Best Western traktuje preferencyjnie podró¿nych maj¹cych ju¿ 55 lat albo cz³onkostwo AARP czy AAA. Otrzymaj¹ oni 5-15-procentowy rabat i inne przywileje w rodzaju wczesnego zameldowania czy póŸnego wymeldowania. æ Hotele Marriott oferuj¹ Senior Rate 62-letnim i starszym seniorom, w zale¿noœci od dostêpnoœci pokoi. æ Motel 6, Sleep Inn, Super 8, Travelodge, Wyndham Hotels daj¹ 10-procentowy upust osobom, które albo ukoñczy³y 60 lat, albo maj¹ legitymacjê AARP. Warto sprawdziæ te wymogi w sieci. æ Wiele kampingów oferuje preferencyjne ceny dla seniorów. Dowiedz siê, zanim ruszysz w podró¿. Wniosek: Gdy robisz rezerwacjê w hotelu, motelu, czy na kampingu, zawsze pytaj o zni¿ki dla seniorów. OdpowiedŸ mo¿e byæ pozytywna. Wiêcej: æ www.theseniorlist.com/senior-discounts /#travel Bilety kolejowe Podró¿ni, którzy ukoñczyli 62 lat, dostan¹ od amerykañskich linii kolejowych Amtrak 10 proc. upustu na wiêkszoœci kursów. Szczegó³y w www.amtrak.com /seniors-discount. Na trasach miêdzy Stanami a Kanad¹ zni¿ka wynosi 10 proc. ju¿ dla 60-latków. Polskie Koleje Pañstwowe s¹ hojniejsze. PKP Intercity wprowadzi³ Bilet dla Seniora. Ka¿dy, kto skoñczy³ 60 lat, mo¿e liczyæ na rabat w wysokoœci 30 proc.. Z oferty mo¿na skorzystaæ we wszystkich krajowych poci¹gach przewoŸnika, w tym Pendolino.

El¿bieta Baumgartner

Wiêcej: æ https://www.intercity.pl/pl/site/dla-pasazera /oferty/krajowe/bilet-dla-seniora.html Je¿eli jesteœ emerytem, rencist¹, masz prawo do dwóch przejazdów w ci¹gu roku z ulg¹ 37 proc. w 2. klasie wszystkich kategorii poci¹gów „PKP Intercity” S.A. w polskiej komunikacji krajowej. Prawo do zni¿ki przys³uguje na podstawie odpowiedniego zaœwiadczenia (wydawanego m.in. przez terenowe jednostki Polskiego Zwi¹zku Emerytów, Rencistów i Inwalidów) okazywanego wraz z dowodem osobistym lub innym dokumentem potwierdzaj¹cym to¿samoœæ. Seniorzy dostaj¹ dobre oferty od kolei w takich krajach, jak Austria, Belgia, Wielka Brytania, Finlandia, Francja, Niemcy, W³ochy, Hiszpania i Norwegia. Przeczytaj tu: æ www.ricksteves.com/travel-tips/tripplanning/savvy-senior-travelers Bilety na samolot Linie lotnicze nie daj¹ teraz zni¿ek dla seniorów tak czêsto, jak w przesz³oœci, ale ci¹gle mo¿na je znaleŸæ. Wymieniæ tu mo¿na American Airlines, Delta Airlines, British Airlines, United Airlines.

nie jest prawnikiem, a artyku³ ten nie powinien byæ uwa¿any za poradê prawn¹. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradników, m.in. „Powrót do Polski”, „Amerykañskie emerytury”, „Otwieram biznes”, „Podrêcznik ochrony maj¹tkowej” i wielu innych. S¹ one dostêpne w ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, albo bezpoœrednio od wydawcy Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 1-718-224-3492 www.PoradnikSukces.com

Najczêœciej jest to 10 proc. upustu dla osób, które przekroczy³y 65 lat. Uwa¿aj: zni¿ka jest liczona od pe³nej ceny. Je¿eli poszperasz w serwisach rezerwacyjnych Orbitz, Expedia czy CheapTickets, znajdziesz mo¿e bilety jeszcze tañsze. Wnioski Wiêcej informacji znajdziesz w sieci: æ www. theseniorlist. com/senior-discounts /#trave. Je¿eli wybierasz siê do Polski, przeczytaj: æ https://60plus.pl/ Najwiêcej zyskasz podró¿uj¹c poza sezonem, gdy temperatury s¹ umiarkowane, nie ma t³umów, a ceny przelotów, hoteli i biletów s¹ ni¿sze. Niezale¿nie od pory roku, œmia³o pytaj o zni¿ki dla seniorów. Nie masz nic do stracenia. Za tydzieñ omówimy wiêcej zni¿ek, które przydadz¹ siê nie tylko w wakacje. Mi³ego wypoczynku ¿yczy

El¿bieta Baumgartner

Wracasz do Polski? Masz tam maj¹tek? Pomog¹ ci ksi¹¿ki El¿biety Baumgartner” „Powrót do Polski” – finansowe i prawne dylematy amerykañskich reemigrantów. „Emerytura reemigranta w Polsce” – podrêcznik seniora wracaj¹cego z USA. „Emerytura polska i amerykañska” ich ³¹cznie i skutki Umowy emerytalnej. Równie¿: „WEP: Jak walczyæ z redukcj¹ Social Security dla Polaków” ($30), “Amerykañskie emerytury”, “Ubezpieczenie Social Security” oraz “Obywatelstwo z przeszkodami” (z nowymi pytaniami na egzamin obywatelski). Cena: po $35 plus po $5 dolary za przesy³kê. Ksi¹¿ki s¹ dostêpne w Ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, i u wydawcy: Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 718-224-3492. Przy nabyciu czterech ksi¹¿ek od wydawcy pi¹ta jest bezp³atna i nie ma op³at za przesy³kê. Spis treœci tych i trzydziestu innych poradników w Internecie:

www.PoradnikSukces.com


KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

18

Zamów og³oszenie drobne Zatrudniê mê¿czyznê, part time. Od poniedzia³ku do pi¹tku, w godz. 9:30 - 14:30. JP2 Senior Center. Text or call at 917-648-9485.

www.kurierplus.com

Cena $10 za maksimum 30 s³ów

Mi³y, uczuciowy, energiczny i przystojny 64-latek, obywatel amerykañski, pozna sympatyczn¹, atrakcyjn¹ pani¹, gotow¹ zawrzeæ zwi¹zek ma³¿eñski. Listy, koniecznie ze zdjêciem (do zwrotu), proszê adresowaæ: J. S. 100 Montgomery St #12F Jersey City NJ07302

INSTALACJA NOWYCH BOILERÓW ZAMIANA BOILERÓW OLEJOWYCH NA GAZOWE l USUWANIE GAS, NATIONAL GRID, DEPT OF BUILDINGS VIOLATIONS l RPZ/BACKFLOW PREVENTER INSTALACJA & COROCZNE SERWISY l CON ED/ NATIONAL GRID GAS SERVICE RESOTRATION l INSPEKCJE SYSTEMÓW LINII GAZOWYCH ZGODNIE Z LOCAL LAW 152

Anna-Pol Travel

l l

WYCIECZKI AUTOBUSOWE: Niagara, Waszyngton, Boston

Œrodki transportu posiadaj¹ zezwolenia i licencje federalne (US Department of Transportation) oraz wymagane ubezpieczenia.

821 A Manhattan Ave. Brooklyn, NY 11222 Tel. 718-349-2423

ATRAKCYJNE CENY NA: Bilety lotnicze do Polski i na ca³y œwiat

E-mail:annapoltravel@msn.com WWW.ANNAPOLTRAVEL.COM

Promocyjne ceny przy zakupie biletu przez internet

Acupuncture and Chinese Herbal Center Dr Shungui Cui, L.Ac, OMD, Ph.D – jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni. LECZY: l katar sienny l bóle pleców l rwê kulszow¹ l nerwobóle l impotencjê zapalenie cewki moczowej l bezp³odnoœæ l parali¿ l artretyzm l depresjê l nerwice l zespó³ przewlek³ego zmêczenia l na³ogi l objawy menopauzy l wylewy krwi do mózgu l

l

u

Pakiety wakacyjne: Karaiby, Hawaje, Floryda All-inclusive: Punta Cana, Meksyk od $699

v Rezerwacja hoteli v Wynajem samochodów v Notariusz v T³umaczenia v Klauzula “Apostille” v Zaproszenia v Wysy³ka pieniêdzy Vigo

896 Manhattan Avenue Suite 27 (na piêtrze) - Brooklyn, NY 11222 Tel: (718) 609-1560, (718) 383-6824, Fax: (718) 383-2412

MICHA£ PANKOWSKI TAX & CONSULTING EXPERT

alergie l zapalenie prostaty l rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp.

Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku 144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354 Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 6:00 PM; tel. (718) 359-0956 1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223 Wtorek, czwartek i sobota: 12:00-6:00 PM, w niedziele 12:00 - 3:00 pm (718) 266-1018 www.drshuiguicui.com

Zapraszamy do s³uchania Radio RAMPA na czêstotliwoœci WSNR 620 AM w NY, NJ, CT w soboty od 15:00 do 21:00 Zasiêg Radio RAMPA 620 AM to piêæ dzielnic Nowego Jorku, a tak¿e Long Island, stany New Jersey i Connecticut, czyli najwiêksze skupiska Polonii na Pó³nocno-Wschodnim Wybrze¿u USA. Ponadto, sobotni¹ audycjê, bez zmian, s³uchaæ bêdzie mo¿na za poœrednictwem naszej strony internetowej www.RadioRAMPA.com oraz aplikacji RAMPA na telefony komórkowe. Wszystko bezp³atnie.

Nauka gry na fortepianie, gitarze i skrzypcach oraz lekcje œpiewu

Szko³a z tradycjami Rejestracja Bo¿ena Konkiel tel. 718-609-0088

email: Kobomusic@verizon.net

Us³ugi w zakresie: 3 Ksiêgowoœæ 3 Rozliczenia podatkowe indywidualne i biznesowe, w tym samochodów ciê¿arowych

3 Rejestracja biznesu i licencje 3 Konsultacje 3 Bezpodatkowa zamiana domów 3 #SS - korekty danych

Email: Info@mpankowski.com

ANIA TRAVEL AGENCY 57-53 61st Street, Maspeth, N.Y. 11378 Tel. 718-416-0645, Fax 718-416-0653 3 Bilety Lotnicze 3 Wysy³ka pieniêdzy i paczek 3 T³umaczenia 3 Sprawy imigracyjne 3 Notariusz

Fortunato Brothers 289 MANHATTAN AVE. (blisko Metropolitan Ave.) BROOKLYN, N.Y. 11211; Tel. 718-387-2281 Fax: 718-387-7042 CAFFE - PASTICCERIA ESPRESSO - SPUMONI GELATI - CAKES

W³oska ciastkarnia czynna codziennie do 11:00 wieczorem, a w weekendy do 12:00 w nocy. Zapraszamy.


KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

www.kurierplus.com

Z (nie tylko) florydzkiego ¿ycia

19

Anna K³osowska

Miejsce prywatnych spotkañ Il Ridotto to niewielka, przytulna restauracja, o ustalonej renomie, prowadzona przez ojca i syna. Wspomina o niej i poleca j¹ Michelin. Usytuowana jest doskonale, o kilka minut spacerkiem od Mostu Westchnieñ. Podaje siê w niej wykwintnie przyrz¹dzone owoce morza. Nazwa oznacza miejsce spotkañ, miejsce prywatne, kameralne. Ale ta nazwa ma w Wenecji d³ug¹ i niezwyk³¹ historiê… W czasie dawnego weneckiego karnawa³u uprawianie hazardu by³o dozwolone. Owszem, walczono z nim przez wieki. Z bardzo ma³ym skutkiem i iœcie po wenecku, czyli przymykaj¹c oczy. W XVIII wieku, okresie rozkwitu i, co tu ukrywaæ, rozbestwienia karnawa³owego szaleñstwa, a jednoczeœnie pocz¹tku upadku Najjaœniejszej Republiki Weneckiej (korelacja?), by³ hazard jednym z g³ównych Ÿróde³ dochodu jej elity. Wiêc zwalczanie go w republice, która ¿y³a z obrotu pieni¹dzem i przedk³ada³a pragmatyzm nad pozbawione praktycznego sensu postêpowanie, nie by³oby logiczne. Dlatego w po³owie XVII wieku zezwolono w Wenecji na tworzenie tego, co dziœ nazywamy kasynami. To s³owo pochodzi od casina oznaczaj¹cego domek, a w gruncie rzeczy miejsce, w którym bogaci wenecjanie odpoczywali od ¿ycia publicznego, ¿ycia na widoku. Spotykali siê tam czêsto biznesowo, co pozwala³o zachowaæ dyskrecjê handlowych i innych koneksji. Z czasem jednak casina sta³o siê synonimem miejsca schadzek z kochankami, metresami lub wrêcz ich luksusowo wyposa¿onym lokum. Odbywa³y siê tam przyjêcia, hulanki, orgie. I oprócz tego uprawiano hazard. Prywatnie i nielegalnie. „Ma³e domy”, ulokowane w wiêkszoœci w samym sercu Wenecji, czêsto przy placu œw. Marka, mia³y swój status i nikt w to co siê w nich dzia³o nadmiernie nie wkracza³. Zamaskowane postacie wchodzi³y i wychodzi³y. I tyle. Ca³kowita i b³oga, bardzo wenecka anonimowoœæ. W 1638 roku w³adze Serenissimy przesta³y zwalczaæ hazard, twierdz¹c, ¿e czy-

Pietro Longhi – De speelbank (Il Ridotto)

Palazzo Dandolo dziœ

ni¹c go legalnym zapanuj¹ nad niemo¿liw¹ do kontrolowania sytuacj¹. Wtedy powsta³o, w pe³nym majestacie prawa, pierwsze na œwiecie kasyno. Z przywileju zak³adania takich legalnych, prywatnych miejsc hazardu mogli korzystaæ tylko szlachetnie urodzeni wenecjanie. Marco Dandolo udostêpni³ na tej podstawie czêœæ swojego czteropiêtrowego pa³acu nad Canale Grande na pomieszczenia w których grano – bardzo powa¿nie – na pieni¹dze. Nazwano tê przestrzeñ Ridotto, czyli „prywatne miejsce spotkañ”. W wielkim hallu pali³y siê ogromne œwieczniki. I tylko tam. Nigdzie indziej nie by³o pe³nego œwiat³a, wiêkszoœæ pomieszczeñ tonê³a w pó³mroku. Siadano przy sto³ach proponuj¹cych biribi, coœ w rodzaju loterii, gdzie obstawiaæ mo¿na by³o jedn¹ z siedemdziesiêciu liczb. W tej grze obowi¹zywa³a op³ata wliczona w stawkê. Zwa¿ywszy, ¿e szansa na wygranie by³a niewielka, a szczêœciarz, który obstawi³ wylosowany przez barnabotti, czyli krupiera, numer otrzymywa³ sumê szeœædziesi¹t cztery razy wy¿sz¹ od stawki, mo¿na sobie ³atwo wyliczyæ, ¿e w³aœciciel Ridotto nie prowadzi³ tego „prywatnego miejsca” za darmo! Ciekawe, czy odprowadza³ podatek do kasy Serenissimy! Najpopularniejsz¹ gr¹ by³a bassetta, coœ w rodzaju pokera. Tu wygraæ mo¿na by³o szeœædziesiêciokrotn¹ wysokoœæ stawki.

W innych czêœciach Ridotto odbywa³ siê rodzaj parady masek. W przeciwieñstwie do ciszy i skupienia, jakie panowa³o przy stolikach biribi czy bassetty, tu rozmawiano g³oœno, stroszono piórka, bawiono damy konwersacj¹, raczono siê winem, pokazywano siê lub korzystano z przywileju bycia przedstawionym komuœ. Nie komuœ, a „komuœ”. Relaksowano siê po grze. Oczywiœcie wygranej. Ci, co nie mieli szczêœcia, którym numerki lub karta nie sz³y, mogli siê udaæ do „pokoju westchnieñ”, gdzie przemyœliwali swoje dalsze losy. W tym pomieszczeniu wzdychali te¿ do siebie kochankowie, którzy publicznie widziani byæ nie chcieli. Niejeden syn potê¿nej weneckiej rodziny przegra³ w Ridotto fortunê. Przebranie i zas³oniêta twarz pozwala³y zachowaæ incognito, unikn¹æ skandalu. Rodzina regulowa³a zazwyczaj d³ugi po cichu. W spowitym w mroku „pokoju westchnieñ”, jak i na terenie ca³ego sk¹po oœwietlonego Ridotto, uwijali siê ¿ywo z³odzieje. Uliczki wokó³ uchodzi³y za niezwykle niebezpieczne. Czêsto by³y miejscem porachunków. Najêci no¿ownicy wymuszali od wygrywaj¹cych okup. Albo grozili œmierci¹ d³u¿nikowi. „Maski to rzecz œwiêta” mówiono o wszystkich miejscach hazardu, tych wielkich i tych ma³ych, nielegalnych, ukrytych gdzieœ za sklepikami, za zak³adem golibrody, za ma³¹ restauracj¹. Maski pozwala³y na ryzykanctwo, na lekkomyœlne zachowa-

Pietro Longhi – Ridotto in Venice

nie, ale i na oszustwa. Nieraz w czasie albo w jej wyniku dochodzi³o do bójek. Ridotto zamkniêto na dwadzieœcia kilka lat przed upadkiem Serenissimy. Zbyt wielu bogatych Wenecjan, a tak¿e cudzoziemców z wielkich znanych rodów straci³o tu gromadzone przez pokolenia fortuny. W nastêpnych wiekach pa³acowe pomieszczenia wykorzystywano na bale, teatralne przedstawiania. W 1992 roku pa³ac odnowiono i odt¹d goœci wykwintne, adresowane do grubego portfela karnawa³owe bale osadzone tematycznie w XVIII wieku. Bogata kupiecka Wenecja ze swoj¹ finansow¹, bankiersk¹ magnateri¹ rz¹dz¹c¹ wybrze¿em Morza Œródziemnego, a przez nie ca³ym zachodnim œwiatem, trwa³a przez wiele wieków. Co doprowadzi³o do upadku Najjaœniejszej? Wszystko co przyczyni³o siê do jej powstania, rozrostu, rozlania siê na zewn¹trz, powiêkszania w pêdzie i szale bogactwa, znaczenia. Na pewno jej nienasycony g³ód zagarniania i traktowania podporz¹dkowanych ziem jak kolonie. Ale i to, ¿e Wenecja sta³a siê symbolem rozpasania i rozpusty, braku jakichkolwiek moralnych hamulców. Przejawem tego by³ karnawa³. I ten dla bogatych i ten jarmarczny, dla ubogich. A jednoczeœnie karnawa³ stanowi³ rodzaj odskoczni od nieuchronnie nadci¹gaj¹cego koñca Serenissimy i by³ wa¿nym Ÿród³em jej dochodów w czasie, kiedy nie mia³a ju¿ handlowego prze³o¿enia w wyniku otwarcia nowych dróg morskich. Wymiana towarów przesunê³a siê na Atlantyk, Wenecja przestawa³a siê liczyæ. Portugalia ros³a w si³ê. Spustoszona przez armie Napoleona, a potem Austrii, rozdarta terytorialnie, Serenísima Repùblega de Venèsia (to wenecki), rozpad³a siê w 1797 roku, po jedenastu wiekach istnienia. Franciszek II Habsburg zakaza³ w tym samym roku karnawa³owych bezeceñstw! Symbolicznie, dla zasady, w imiê nowej w³adzy, w imiê upokorzenia pokonanych. I pod pretekstem ochrony dobrych obyczajów. Karnawa³ skasowano. Zosta³ zabroniony. „Nie wolno” dotyczy³o samego sedna, samego œwiêta, samego szaleñstwa. Samej weneckoœci. I nie by³o od niego – przez czas jakiœ – odwo³ania. Ca³kowicie zabroniono noszenia masek, stanowi¹cych kwintesencjê weneckiej kultury. W XIX wieku powoli karnawa³ powraca, choæ w mniej wybuja³ej formie – g³ównie jako prywatne przedsiêwziêcia. I staje siê Ÿród³em artystycznej fantazji. Dopiero koniec lat siedemdziesi¹tych ubieg³ego wieku wnosi presti¿ i artystyczne szaleñstwo w wenecki karnawa³, który przeradza siê w wydarzenie typu must. Zaczynaj¹ obowi¹zywaæ inne regu³y, raczej obowi¹zuje regu³a inwencji i wyobraŸni bez granic. Pomys³ów na najwy¿szym poziomie techniki i artyzmu. Jarmark istnieje dalej, ale podniesiony do rangi doskona³oœci. Nastêpuje przekierowanie na wielk¹ beztroskê, czêsto kosztown¹, ale jedyn¹ w swoim rodzaju. No i na efektywny marketing! A Ridotto po pewnej przerwie zaistnia³o ponownie. Zmieni³o nazwê i przenios³o siê do innego pa³acu. Jest luksusowym kasynem. Ma siê dobrze. m

Zapraszamy na stronê Autorki: www.anna4book.com


20

S³oneczny lipiec to sama radoœæ i zachêta do wypoczynku na œwie¿ym powietrzu. Cz³onkowie Klubu Seniora Krakus dzia³aj¹cego w Centrum Polsko-S³owiañskim spêdzili pe³en wra¿eñ dzieñ w Krucker’s Picnic Grove and Catering, czyli w piknikowym gaju nale¿¹cym do rodziny Krucker, w Pomonie, NY. By³ to ju¿ czwarty wyjazd do tego miejsca zorganizowany przez Klub „Krakus” dla swoich seniorów. Krucker’s Grove znajduje siê oko³o 56 kilometrow od Nowego Jorku, po³o¿one jest na dziesiêciu hektarach piêknie utrzymanego terenu, który wydaje siê byæ œrodkiem lasu, z malowniczymi górami Ramapo w tle, z zielonymi trawiastymi boiskami, strumieniami, jeziorami i zagajnikami. * Wszystko zaczê³o siê przed laty, a dok³adnie w 1929 roku, gdy pochodz¹cy ze Szwajcarii Emil Krucker kupi³ ten teren. Zauroczy³a go okolica obfita w wodê, a on urodzi³ siê nad jeziorem w Szwajcarii i postanowi³ znale¿æ miejsce które bêdzie mu przypomina³o rodzinne strony. Pan Krucker dokona³ rozmaitych, jego zdaniem koniecznych zmian, min. wykopa³ dwa stawy, nastêpnie brzegi obsadzi³ bia³ymi sosnami. Niektóre z drzew pamiêtaj¹ jego czasy i s¹ wysokie na ponad 18 metrów. Przez pierwsze lata traktowa³ ca³e przedsiêwziêcie jako swoiste hobby, dopiero w 1939 roku wybudowa³ istniej¹c¹ do dziœ restauracjê. Nastêpnie rodzinny biznes przechodzi³ z ojca na syna. W 1980 roku wybudowano w stylu szwajcarskim „Edelweiss Pavilion” (Pawilon Szarotka) przeznaczony na œluby i bankiety. Obecnie Krucker’s Grove prowadzi Kurt Krucker, który reprezentuje czwarte pokolenie w³aœcicieli. W ci¹gu tygodnia firma organizuje pikniki dla seniorów, a w weekendy prowadzi mnóstwo ró¿norodnych imprez, jak spotkania organizacji, rodzinne zjazdy, barbeque, pikniki czy przyjêcia weselne. * Nasi seniorzy swój piknik zaczêli w œwietnych humorach. Tañczono ju¿

KURIER PLUS 9 LIPCA 2022

www.kurierplus.com

Letnie piknikowanie

w autobusie, a obecnoœæ cz³onków chóru Krakus sprawi³a, ¿e przez ca³¹ drogê œpiewano biesiadne piosenki. Po przyje¿dzie na miejsce zaj¹³ siê nami przemi³y personel oœrodka, czêstuj¹c nas œniadaniem, które jedliœmy przy malowniczo usytuowanych nad stawem sto³ach z parasolami. Tam te¿ zrobiliœmy sobie grupowe zdjêcie. Oprócz naszego Klubu by³y jeszcze trzy inne, razem oko³o dwustu osób. Nast¹pi³ czas na spacery i poznawanie terenu. Krucker’s zapewnia mi³¹ i relaksuj¹c¹ atmosferê dla ka¿dego. Firma oferuje wiele ekscytuj¹cych i przyjemnych zajêæ: softball – grê podobn¹ do baseballu, koszykówkê, siatkówkê, sto³y ping-pongowe, basen dla doros³ych i dla dzieci, badminton, cornhole – popularn¹ grê w Ameryce Po³udniowej, gdzie gracze rzucaj¹ woreczki z materia³u wypelnione fasol¹ do otworu w podniesionej i ustawionej pod k¹tem desce z otworem. Znajduje siê tam równie¿ sklep z pami¹tkami. Nastêpnie raczono nas sowitym lunchem, a zimne napoje, piwo i wino, by³y ca³y czas do naszej dyspozycji.

Od 1 do 4:00 trwa³y tañce przy ¿ywej muzyce, miesza³y siê rytmy polskie i hiszpañskie, gdy¿ towarzystwo by³o miêdzynarodowe. Zachwyceni ¿yw¹, energetyzuj¹c¹ muzyk¹ próbowaliœmy tañczyæ merenque co nie przychodzi³o nam ³atwo, bo te rytmy trzeba mieæ we krwi. By³o jeszcze bingo, zabawa w „Jaka to piosenka”, czyli zgadywanie piosenki po zagraniu kilku jej taktów oraz przeja¿d¿ka po okolicy wozem ci¹gniêtym przez traktorek. Na zakoñczenie zaproszono nas do piêknej, klimatyzowanej sali bankietowej „Szarotki” na pyszny obiad zakoñczony kaw¹ i lodami.

Przez ca³y czas troskliwie opiekowa³y siê nami Zuzanna Frontczak-Dabrowicz, Program Coordinator oraz Agata Forys, Case Worker Klubu Seniora Krakus. Trochê zmêczeni ale pe³ni wra¿eñ wracaliœmy znowu œpiewaj¹c razem z naszym chórem piosenki. Na po¿egnanie zrobiliœmy kolejne grupowe zdjêcie, tym razem przy autokarze, obiecuj¹c sobie powrót w to miejsce w nastêpnym roku. Na zakoñczenie wa¿na informacja. Nasza wyprawa nie by³aby mo¿liwa gdyby nie szczodrzy sponsorzy: Polsko S³owiañska Unia Kredytowa i Centrum Polsko S³owiañskie. Dziekujemy! Tekst i zdjêcia: Zosia Zeleska-Bobrowski


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.