Kurier Plus - e-wydanie 22 października 2022

Page 1

Ukrainki rodz¹ dla innych

Zostaæ surogatk¹ to jeden ze sposobów ukraiñskich kobiet na wyrwanie siê z biedy. Przed wojn¹ w kraju ogarniêtym wszechobec n¹ korupcj¹, gdzie wiele kobiet nie ma do brych ¿yciowych perspektyw, biznes zastêp czego macierzyñstwa dynamicznie siê rozwi n¹³. Na Ukrainie, dziêki liberalnym przepi som, które pozwalaj¹ na rodzenie dzieci za pieni¹dze dla zagranicznych rodziców, po wsta³o wiele agencji oferuj¹cych takie us³ugi i kojarz¹cych z surogatkami zdesperowane pa ry, dla których to czêsto jedyna szansa na dziecko. W czasie wojny sytuacja sta³a siê nerwowa, ale biznesu to nie przerwa³o. Z do niesieñ New York Timesa i magazynu The Atlantic wynika, ¿e niektóre kobiety sztucznie zap³odnione dla zagranicznych par maj¹ na wet lepiej. Agencje transportuj¹ je bowiem do bezpieczniejszych czêœci kraju (np. ze wscho du objêtego ostrza³em artyleryjskim do rela tywnie spokojnego Kijowa), zapewniaj¹c mieszkania. Domagaj¹ siê tego rodzice boj¹cy siê o bezpieczeñstwo dzieci. Niektóre z suro gatek by³y w stanie pomóc w ten sposób swo im rodzinom i zabraæ ze sob¹ najbli¿szych. Wiêkszoœc kobiet, które zgodzi³y siê udzie liæ wywiadów dziennikarzom przyznaje, ¿e do zastêpczego macierzyñstwa zmotywowa³y

je pieni¹dze. Wed³ug New York Timesa za urodzenie jednego dziecka surogatka na Ukrainie dostaje oko³o 20 tys. dolarów, czyli jak na warunki ukraiñskie spore pieni¹dze. Zarobki w tym kraju, w du¿ym mieœcie, nie przekraczaj¹ przewa¿nie 5-6 tys. dolarów rocznie. Na prowincji, sk¹d pochodzi wiele surogatek, p³ace s¹ du¿o ni¿sze. Opieka me dyczna i wydatki zwi¹zane z ci¹¿¹ op³acane s¹ przez zakontraktowanych rodziców.

„Robiê to dla pieniêdzy” – przyznaje cytowa na w NYT jedna z zastêpczych matek. „Jestem zdrowa i mogê pomóc ludziom, którzy maj¹ pieni¹dze” – dodaje. Inna z kobiet, ewakuowa na z terenów okupowanych przez Rosjê, mó wi: „dziêki surogacji ocali³am swoj¹ rodzinê.”

Klienci szukaj¹cy zastêpczych matek na Ukrainie to przewa¿nie relatywnie zamo¿ne pary ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, Nie miec, Australii, ale tak¿e z Chin. Ukraiñskie prawo jest liberalne i transfer praw rodziciel skich od matki rodz¹cej do nowych rodziców to czysta formalnoœæ. S¹ jednak pewne ograni czenia. Jednym z najwa¿niejszych jest wymóg by zagraniczni rodzice byli heteroseksualni. Pary homoseksualne dyskwalifikowane s¹ ju¿ na wstêpie.

Podobno zawsze marzy³eœ o Wielkim Jab³ku?

Tak. Zawsze czu³em, ¿e kiedyœ tu bêdê. Przed laty zadzwonila do mnie przyjació³ka z pytaniem czy nie znam skrzypka, który chcia³by graæ pod czas rejsu amerykañskim statkiem. Podzwoni³em po znajomych artystach, ale akurat nikt nie móg³, wiêc pomyœla³em, ¿e mo¿e ja pojadê. Poæwiczy³em na skrzypcach, bo choæ na nich gram to nie jestem bieg³ym, klasycznym skrzypkiem. Potem wszystko potoczy³o siê bardzo szybko. Jak wyl¹dowa³em na lotnisku Louisa Armstronga w Nowym Orleanie i znalazem centa to wiedzia³em, ¿e to dobry pocz¹ tek. Wierzê w przeznaczenie, znaki jakie nam wy sy³a wszechœwiat. Potem pop³yn¹³em do Meksyku. Praca muzyka na statku to luz. Graliœmy tylko trzy godziny wieczorem, a poza tym mieliœmy czas dla siebie. Zacz¹³em o siebie dbaæ, chodziæ na si³ow niê, sauna, pla¿a, s³oñce – po prostu ¿ycie. Co dziennie gwiazdy na niebie, niebieska woda wokó³, delfiny, powiew wiatru – coœ wspania³ego. To by³o szeœæ miesiêcy spêdzone w raju. Na pocz¹tku oczy wiœcie by³ stres, ale jak ju¿ wpad³em w rutynê to by³o naprawdê cudownie. Poznawa³em ciekawych ludzi, artystów, inny œwiat. Szeœæ miesiêcy minê³o jednak szybko i musia³em wróciæ do Polski. Towa rzyszy³a mi myœl, ¿e jednak muszê wróciæ do Sta

nów. Pracowa³em w mojej pracownii lutniczej a¿ pojawi³a siê mo¿liwoœæ kolejnego rejsu, ponownie do Meksyku, tym razem jednak wyp³ywaliœmy z Teksasu. Na tym statku grano Bluegrass i tam po zna³em lebendarnego muzyka tego gatunku Byrona Berline. Zachwyci³em siê t¹ muzyk¹. Gdy Berline dowiedzia³ siê, ¿e gram na skrzypcach zapropono wa³, ¿ebym z nim zagra³. Kiedy powiedzia³em mu, ¿e jestem te¿ lutnikiem by³ totalnie zaskoczony. Dowiedzia³em siê, ¿e jest kolekcjonerem instru mentów, mia³ ponad 300 skrzypiec i by³ w³aœcicie lem sklepu ze skrzypcami w Oklahomie. Byron za prosi³ mnie do siebie. Oficjalnie mia³ to byæ festi wal Bluegrass.

I zaczê³a siê twoja amerykañska przygoda. Wzi¹³em narzêdzia z Polski i w 2006 roku znalaz³em siê w Ameryce. Przez jakiœ czas naprawia³em Byro nowi instrumenty. Oklahoma sama w sobie nie by³a ciekawa, ale jej klimaty okaza³y siê super. Codzien nie odbywa³y siê koncerty, Byron by³ w tym œwie cie mentorem. Ludzie przyje¿d¿ali do niego z ca ³ych Stanów. I tak nie tylko pozna³em wielu wspa nia³ych muzyków, ale mia³em tak¿e mo¿liwoœæ za grania z nimi.

NEW YORK PENNSYLVANIA CONNECTICUT NEW JERSEY MASSACHUSETTS KURIER POLISH WEEKLY MAGAZINE NUMER 1467 (1767) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 22 PAÌDZIERNIKA 2022
➭ 6 ➭ 16
Z £ukaszem Wroñskim, lutnikiem, rozmawia Katarzyna Zió³kowska
➭ Czy to by³a jego wina? – str. 5 ➭ Maraton na olimpiadzie w St. Louis – str. 8 ➭ Ach, najeœæ siê do syta – str. 12 ➭ Kakao jak na lekarstwo – str. 15 ➭ PaŸdziernik miesi¹cem ró¿añcowym – str. 17 ➭ Yamato, albo portret bez kimona – str. 19 PE£NE WYDANIE KURIERA W INTERNECIE: WWW.KURIERPLUS.COM
£ukasz Wroñski – Ka¿de skrzypce maj¹ swoj¹ duszê. 24 paŸdziernika – Dzieñ Organizacji Narodów Zjednoczonych
Mimo wojny Ukraina jest jednym ze œwiatowych centrów zastêpczego macierzyñstwa.
Lutnictwo to misja

KONKURS SZOPEK KRAKOWSKICH

DLA DZIECI I RODZIN – IV EDYCJA 2022

Celem Konkursu Szopek Krakowskich jest podtrzymanie i ponowny rozkwit rodzimej tradycji uznanej przez UNESCO za „Dziedzictwo Œwiatowej Kultury”. Szopk¹ krakowsk¹ jest smuk³y, wielopoziomowy, wie¿owy, symetryczny, bogato zdobiony model budynku, który ma s³u¿yæ za miejsce przedstawienia narodzin Jezusa popularnie nazywana „Szopk¹”. Budowla ta jest skonstruowana z lek kich materia³ów i charakteryzuje siê spiêtrzeniem zminiatu ryzowanych elementów zabytkowej architektury dawnej stolicy Polski miasta Krakowa, a w szczególnoœci koœcio³a Mariackiego, Katedry i Zamku Królewskiego na Wawelu. Konkurs Szopek Krakowskich jest otwarty. W szczególnoœci zachêcamy ca³e rodziny do wspólnej pracy i zabawy. Konkurs odbywa siê w Stanach Zjednoczonych po raz czwarty. Link do poprzednich konkursów: https://sitenf.org/szopka krakowska

Termin sk³adania prac: sobota 26 listopad 2022

Miejsce sk³adania prac (modele) osobiœcie: od godz. 10 do 14 w 239 Nepperhan Ave. Yonkers, NY 10701, w szkole, wejœcie z dolnego poziomu, oraz od godz. 16 do 17 w CPS 176 Java St. Brooklyn NY 11222. Przesy³ki pocztowe p³askie (techniki malar skie) mo¿na przesy³aæ na adres: 115 Webster Ave. Yonkers, NY 10701.

Ka¿dy uczestnik mo¿e zg³osiæ do Konkursu maksimum jedn¹ pracê. W Konkursie mog¹ wzi¹æ udzia³ tylko te szopki, które nie bra³y udzia³u we wczeœniejszych Konkursach.

S¹d Konkursowy powo³any przez Nowodworski Foundation ocenia szopki w trzech ka tegoriach: a) szopki dzieciêce, wykonane samodzielnie przez pojedyncze dzieci do 14 lat; b) szopki rodzinne z udzia³em doros³ych, lub grupowe w klasie szkolnej; c) dowolna tech nika 2D malarska – rysunek, malarstwo, collage, w formacie min. 11” x 17”.

W trakcie obrad S¹d Konkursowy ocenia: a) odzwierciedlenie architektury zabytkowych budowli Krakowa; b) kolorystykê; c) lalki; d) oœwietlenie i elementy ruchome; f) nowator stwo; g) dekoracyjnoœæ i ogólne wra¿enie estetyczne.

Ograniczenia wielkoœci modeli: podstawa max. 23” x 23”, wysokoœæ 33”. Pracê nale¿y podpisaæ pismem drukowanym oraz przymocowaæ do pracy z ty³u. W opisie nale¿y umie œciæ: imiê i nazwisko wykonawcy, wiek, adres, szko³ê, telefon, e mail. S¹d Konkursowy odbêdzie siê 29 listopada, 2022, a og³oszenie wyników bêdzie w prasie.

Pytania nale¿y kierowaæ na e-mail: office@siteNF.org

KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022 www.kurierplus.com2

Bie¿¹cy 2022 r. jest dla Polskiego In stytutu Naukowego w Ameryce rokiem szczególnym. Obchodzimy bowiem 80 rocznicê za³o¿enia naszej placówki Instytutu poœwiêconego pog³êbianiu wiedzy o Polsce i Polonii w spo³eczeñ stwe amerykañskim, a tak¿e wspoma ganiu uczonych i artystów w ich nieza le¿nej dzia³alnoœci naukowej, edukacyjnej i artystycznej zwi¹zanej z Pol sk¹ i Poloni¹ amerykañsk¹.

W rocznicê oficjanego powo³ania do ¿y cia PIASA tj. 1 maja otrzymaliœmy z r¹k Wicepremiera i Ministra Kultury i Dzie dzictwa Narodowego prof. Piotra Gliñskie go list gratulacyjny, w którym pad³y m.in. takie s³owa: „Na g³êboki podziw zas³uguje konsekwencja w integrowaniu polskich, polonijnych i amerykañskich naukowców, którzy poprzez swoj¹ dzia³alnoœc naukowo – badawcz¹ zwi¹zani s¹ z Polsk¹. Interdy scyplinarny charakter dzia³alnoœci Instytutu powoduje, ¿e przyci¹ga on elity œwiata na ukowego i kulturalnego. Nie do przecen³e nia jest tak¿e otwartoœæ Instytucji na stu dentów oraz naukowców, którzy mog¹ traktowaæ Instytut jako miejsce, którego misj¹, ale tak¿e sensem istnienia, jest sze rzenie polskiej nauki, sztuki oraz kultury w Stanach Zjednoczonych.”

Pierwsza okazja do publicznego œwiêto wania nada¿y³a siê ponad miesi¹c póŸniej, kiedy Polski Instytut Naukowy zorganizo wa³ 8. Œwiatowy Kongres Studiów Polonij nych. Wydarzenie to mia³o miejsce 10-12 czerwca 2022 roku w Bia³ymstoku, miejscu konferencji najbardziej odpowiednim dla tematu przewodniego „Pogranicza”. Konfe rencja przyci¹gnê³a liczne grono naukow ców i s³uchaczy z ca³ego œwiata, którzy w hybrydowej formie wyk³adów stacjonar nych i online dzielili siê swoj¹ wiedz¹ i do œwiadczeniami. W trakcie bankietu na za koñczenie sympozjum rozdane zosta³y na grody Instytutu przyznawane niezmiennie od 1995 roku, aby uhonorowaæ wybitnych uczonych za ich osi¹gniêcia naukowe.

Wa¿nym punktem obchodów by³ wer nisa¿ wystawy „Polski Instytut Naukowy w Ameryce (1942-2022) w osiemdziesiê ciolecie dzia³alnoœci”, który odby³ siê 14 paŸdziernika. Dodatkowo impreza uœwiet niona zosta³a wyk³adem „Kobiety PIASA” pani Iwony Flis, doktorantki Uniwersytetu Gdañskiego. Na zakoñczenie wyœwietlony zosta³ film sk³ada j¹cy siê z niepublikowanych do t¹d wywiadów z nobilitowany mi cz³onkami PIASA.

Dla tych, którzy nie mieli okazji obejrzenia jubileuszowej wystawy na ¿ywo przygowali œmy specjaln¹ prezentacjê wy

stawy dostêpn¹ na stronie: art.piasa.org Przy okazji rocznicy nie mog³o zabrak n¹æ pami¹tkowego albumu poœwiêconego osiemdziesiêciu latom dzia³ania PIASA. Dokumenty wydobyte z naszego archi wum, aby zilustrowaæ tê publikacjê, ujaw niaj¹ kilka interesuj¹cych szczegó³ów, a tak¿e kilka analogii z obecn¹ kondycj¹ PIASA. Pocz¹tki PIASA w najciemniej szych dniach II wojny œwiatowej jako Pol skiej Akademii Umiejêtnoœci na uchodŸ stwie i osobiste wyzwania, które musieli pokonaæ jej za³o¿yciele jako imigranci, aby ustanowiæ instytut dla polskiej nauki i kultury na amerykañskiej ziemi, tworz¹ prawdziwie inspiruj¹c¹ historiê.

Polski Instytut Naukowy w Ameryce zo sta³ za³o¿ony przez polskich naukowców, którzy po wybuchu II wojny œwiatowej przybyli do Stanów Zjednoczonych jako emigranci. Byli wœród nich wybitni cz³on kowie Polskiej Akademii Umiejêtnoœci, m.in. Oskar Halecki, Jan Kucharzewski, Wac³aw Lednicki, Bronis³aw Malinowski, Wojciech Œwiêtos³awski i Rafa³ Tauben schlag. W 1942 r. powo³ali oni instytucjê, która mia³a kontynuowaæ misjê krakow skiej Polskiej Akademii Umiejêtnoœci na uchodŸstwie. Nowa organizacja otrzyma³a nazwê Polish Institute of Arts and Sciences in America, czyli Polski Instytut Naukowy w Ameryce. Zgodnie z za³o¿eniami Instytut kontynuowa³ badania oraz prace naukowe, zainicjowane i prowadzone wczeœniej w ra mach dzia³alnoœci PAU.

W ramach realizacji tej misji PIASA tak¿e dzisiaj organizuje odczyty, sympozja, wieczory autorskie, wystawy oraz koncer ty. Od pocz¹tku swojej dzia³alnoœci Insty tut prowadzi intensywn¹ pracê naukow¹. Wydawany od 1956 r. The Polish Review sta³ siê wa¿nym anglojêzycznym czasopi smem w œwiecie nauki i jedynym nauko wym periodykiem w Ameryce Pó³nocnej poœwiêconym wy³¹cznie sprawom polskim i polonijnym. Niezapomniane wydarzenia, liczne naukowe publikacje, wizyty znamie nitych goœci oraz konferencje naukowe zrzeszaj¹ce najwybitniejszych uczonych nie sposób wymieniæ je wszystkie. Przez ostatnie 80 lat PIASA niestrudzenie szerzy wiedzê i promuje polsk¹ naukê i kulturê by³ i nadal pozostaje wa¿nym oœrodkiem wolnej myœli polskiej w USA.

Jubileusz PIASA tel.: 212-505-9077 e mail: office@pilsudski.org

Szeroka dzia³alnoœæ Instytutu mo¿liwa jest do zrealizowania m.in. dziê ki wsparciu Ministerstwa Kultu ry i Dziedzictwa Narodowego i dziêki œrodkom finansowym przyznanym w ramach Progra mu Ministra pod nazw¹ Wspie ranie Archiwów, Bibliotek i Mu zeów poza Krajem.

Maria Bielski, Andrzej Józef D¹browski, Ma³gorzata Ka³u¿a, Czes³aw Karkowski, Krzysztof K³opotowski, Bo¿ena Konkiel, Weronika Kwiatkowska, Chris Miekina, Jolanta Szczepkowska, Katarzyna Zió³kowska

Instytut Józefa Pi³sudskiego w Ameryce 138 Greenpoint Ave., Brooklyn NY 11222

Zapraszamy 27 paŸdziernika (czwartek) o godzinie 6 pm na spotkanie autorskie z Barbar¹ Caillot i Aleksandr¹ Karkowsk¹, autorkami ksi¹¿ki „Marsz, marsz Batory”

Ksi¹¿ka jest zbiorem opowie œci zarówno pasa¿erów, jak i cz³onków za³ogi z podró¿y legendarnym transatlantykiem M/S Batory, który 33 lata p³y wa³ pod polsk¹ bander¹, od by³ 222 regularne rejsy oce aniczne, przewo¿¹c w nich po nad 270 tysiêcy pasa¿erów. Dla wielu z tych osób to by³a podró¿ w jedn¹ stronê... po dró¿ na emigracjê, podró¿ ¿y cia. Autorkom ksi¹¿ki uda³o siê porozmawiaæ z ponad 50 pasa¿erami „Batorego” oraz cz³onkami za³ogi mieszkaj¹cy mi dzisiaj w Stanach Zjedno czonych, Kanadzie lub Polsce, którzy podzielili siê z nimi swoimi wspomnieniami, wra¿eniami, tajemnicami i fotografiami.

Aleksandra Karkowska i Barbara Caillot po³¹czy³y swoje pasje i mocne strony, by odnaleŸæ historie zachowane w pamiêci, obudziæ wartoœciowe wspomnienia i przekazywaæ je dalej. W 2015 roku za³o¿y³y Oficynê Wydawnicz¹ Orygina³y. S¹ autorkami miêdzypokoleniowych ksi¹¿ek „Banany z cukru pudru” (2015) i „Na Giewont siê patrzy” (2016), „Mewa na patyku” (2019), serii interakcyjnych zeszytów „Babciu! Dziadku! Proszê opowiedz mi!”, „Notatnik wakacyjny”, „Na Gwiazdkê”, „Zeszyt tatrzañski” oraz zeszytu „B jak Batory” o historii statku M/S Batory. Pisz¹, prowadz¹ spotkania autorskie i warsztaty. Obie przekonane, ¿e po znawanie swoich korzeni pozwala na œwiadome i twórcze dzia³anie w nowocze snym œwiecie.

Zosia ¯eleska-Bobrowski

John Tapper

Zofia Doktorowicz-K³opotowska Adam Mattauszek

176 Java Street Brooklyn, NY 11222

numer 10

(718) 389-3018 (718) 389-0134

kurier@kurierplus.com

www.kurierplus.com

www.kurierplus.com KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022 3
Zofia Doktorowicz-K³opotowska ki
:
Pokój
:
:
:
NEW YORK PENNSYLVANIA CONNECTICUT NEW JERSEY MASSACHUSETTS

Na drogach Prawdy Bo¿ej

„Czynów ich nie naœladujcie”

Dwóch ludzi przysz³o do œwi¹tyni, ¿eby siê modliæ, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stan¹³ i tak siê w duszy modli³: Bo¿e dziêkujê Ci, ¿e nie jestem jak inni ludzie; zdziercy, niesprawiedliwi, cudzo³o¿nicy, albo jak i ten celnik. Zachowujê post dwa razy w ty godniu, dajê dziesiêcinê ze wszystkiego, co nabywam. A celnik sta³ z daleka i nie œmia³ nawet oczu wznieœæ ku niebu, lecz bi³ siê w piersi, mówi¹c: Bo¿e, miej litoœæ dla mnie, grzesznika! Powiadam wam: Ten odszed³ do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Ka¿dy bowiem, kto siê wywy¿sza bêdzie poni¿ony, a kto siê uni¿a, bêdzie wywy¿szony £k 18, 10-14

W pierwszym czytaniu na dzisiejsz¹ niedzielê mêdrzec biblijny Syracydes mó wi: „Kto s³u¿y Bogu, z upodobaniem zo stanie przyjêty, a b³aganie jego dosiêgnie ob³oków. Modlitwa pokornego przeniknie ob³oki i nie dozna pociechy, zanim nie osi¹gnie celu”.

W czasach Jezusa wielu uwa¿a³o fary zeuszy za ludzi najlepiej s³u¿¹cych Bogu. I mieli ku temu powody. W staro¿ytnym Izraelu urzêdowym kap³anem móg³ zostaæ tylko cz³owiek, pochodz¹cy z pokolenia Lewiego, który sk³ada³ ofiary i sprawowa³ kult. Wielu Lewitów pe³ni³o tak¿e dodat kowe funkcje s³u¿ebne w jedynej œwi¹ty ni, jak¹ by³a œwi¹tynia Jerozolimska. Za czasów Jezusa warstwa ludzi zamo¿nych, którzy zajmowali wp³ywowe stanowiska kap³añskie, a tak¿e stanowili wiêkszoœæ w religijnej radzie ¿ydowskiej zwanej Sanhedrynem by³a nazywana saduceusza mi. Faryzeuszami zaœ nazywano pobo¿ nych i gorliwych ¯ydów, którzy starali siê skrupulatnie przestrzegaæ Prawa Moj¿e szowego i przez pryzmat skrupulatnoœci w jego przestrzeganiu oceniali innych. Czuli siê odpowiedzialni za religijne ¿ycie narodu. Cieszyli siê ogromnym autoryte tem jako eksperci od Biblii.

Chrystus nie ma za z³e faryzeuszom gorliwoœci w przestrzeganiu prawa, a wrêcz przeciwnie, zachêca do s³uchania faryzeuszy, ale nie radzi ich naœladowaæ: „Czyñcie wiêc i zachowujcie wszystko, co wam polec¹, lecz uczynków ich nie naœla dujcie. Mówi¹ bowiem, ale sami nie czy ni¹. Wi¹¿¹ ciê¿ary wielkie nie do uniesie nia i k³ad¹ je ludziom na ramiona, lecz sa mi palcem ruszyæ ich nie chc¹. Wszystkie swe uczynki spe³niaj¹ w tym celu, ¿eby siê ludziom pokazaæ”. Jezus potêpi³ posta wê faryzejsk¹. Obrzydliwoœæ takiej posta wy Chrystus przedstawia w dzisiejszej Ewangelii. Ukazuje j¹ na przyk³adzie naj bardziej intymnej relacji z Bogiem, jak¹ jest modlitwa. A czyni to w kontekœcie in nej grupy spo³ecznej jak¹ byli celnicy.

Tytu³em przypomnienia przytoczê kil ka informacji o celnikach. W czasach Je zusa byli oni urzêdnikami ¿ydowskimi, którym w³adza rzymska wydzier¿awia³a urz¹d zbierania ró¿nego rodzaju op³at. Mieli swoich wspó³pracowników w tere nie, na przyk³ad przy bramach miast,

w portach, przy mostach. Rzymia nie mieli konkretne procedury po datkowe. Interesowa³o ich tylko ze branie wyznaczonej sumy, nie inte resowa³o, jak to zrobi¹ celnicy. A ci nadu¿ywali czêsto swego urzê du. Nawet u Rzymian nie mieli po wa¿ania. Pliniusz Starszy, rzymski urzêdnik, historyk, filozof zalicza ich do obywateli trzeciej kategorii. Byli w pogardzie u samych ¯ydów. Uwa¿ano ich za zdrajców i kolabo rantów. Celnik znaczy³o prawie tyle samo co grzesznik.

Faryzeusz i celnik przyszli do œwi¹tyni, aby siê modliæ. Prawdê mówi¹c modlitwa faryzeusza nie by³a modlitw¹. Nie prosi³ on o nic Boga, bo uwa¿a³, ¿e ma wszystko. Tylko z podniesion¹ g³ow¹ chwali siê przed Bogiem, jak dobrym jest cz³owiekiem: Poœci dwa razy w ty godniu, p³aci dziesiêcinê ze wszyst kiego, co nabywa. Nawet to co mog³o byæ modlitw¹ dziêkczynn¹ przyjêt¹ przez Boga zmarnowa³ przez pychê. Dziêkuje Bogu za to, ¿e nie jest taki jak celnik, który jest zach³anny, cudzo³o¿ny, nieuczciwy. Zaœ poborca po datkowy nie œmia³ nawet podnieœæ g³owy ku niebu. Bi³ siê w piersi i mówi: „Bo¿e, miej litoœæ dla mnie, grzesznika!” Ku za skoczeniu wielu Jezus, wskazuj¹c na cel nika powiedzia³: „Ten odszed³ do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Ka¿dy bo wiem, kto siê wywy¿sza bêdzie poni¿ony, a kto siê uni¿a, bêdzie wywy¿szony”. To modlitwa celnika zosta³a wys³uchana, a nie faryzeusza.

Oto d³u¿sze rozwa¿ania, które dotyka j¹ bardziej wymiaru historycznego i spo ³ecznego, a my stoimy z boku, jako po stronni czytelnicy. Nic bardziej myl¹cego. To jest jak najbardziej nasza, wspó³czesna historia. Przy odrobinie szczeroœci mo¿e my odnaleŸæ w sobie coœ z faryzeusza i celnika oraz wyci¹gn¹æ z tego wnioski. Mo¿emy siê te¿ pokusiæ o uogólnienie, w czym mamy naœladowaæ faryzeusza, aw czym celnika, za którym z tych dwóch powinniœmy pod¹¿aæ, faryzeuszem czy poborc¹ podatkowym? Na pewno powin niœmy iœæ za faryzeuszem w jego wiernym przestrzeganiu prawa Bo¿ego, w jego

ofiarach. Jednak trzeba siê zatrzymaæ w momencie, gdy zaczyna siê on prze chwalaæ swoj¹ pobo¿noœci¹, wywy¿szaj siê nad innych, nad celnika. Celnika win niœmy naœladowaæ w pe³nej pokory modli twie. Mamy pod¹¿aæ za nim, nie naœladu j¹c jego wczeœniejszych czynów. Pokorna osoba jest gotowa przyj¹æ konstruktywn¹ krytykê inie ukrywa swoich z³ych uczyn ków. Jest gotowa do zmiany swojego grzesznego ¿ycia.

Dzisiejsze przes³anie jest jasne – uwa ¿aj, aby pycha nie zepchnê³a ciê na drogê potêpienia. Ka¿dy z nas w zmaganiu siê ze swoimi s³aboœciami i pokusami musi uznaæ potrzebê ³aski bo¿ej w tym zmaganiu. Nie jest ponad Bogiem i Koœcio³em ustanowio nym przez Chrystusa. Biblia mówi, ¿e naj wiêkszy z upad³ych anio³ów, Lucyfer w swojej pysze uwa¿a³, ¿e wszystko wie lepiej ni¿ Bóg. T¹ pych¹ zarazi³ pierw szych rodziców w raju, nak³aniaj¹c ich do zerwania zakazanego owocu. Zapewni³ ich, ¿e bêd¹ wtedy równi Bogu:. Ulegli pokusie pychy i zostali wypêdzeni z raju.

Biblijny obraz pychy wpisuje siê na ró¿ne sposoby w nasze konkretne, co dzienne ¿ycie. Opanowuje nasze myœli,

uczucia i czyny. Jestem lepszy od innych bo mam wspania³y dom w ekskluzywnej dzielnicy, zajmu jê eksponowane stanowisko, mam wiele odznaczeñ, podró¿uje po œwiecie, mam wykszta³cone i po uk³adane dzieci, w mediach spo ³ecznoœciowych mam tysi¹ce fa nów, mam du¿y dorobek nauko wy, pisarski itd. Pycha faryzejska mo¿e tak¿e zadomowiæ siê na do brze w naszych relacjach z Bo giem: „Jestem lepszym uczniem Chrystusa, bo modlê siê wiêcej ni¿ inni, nie opuszczam Mszy œw., an ga¿ujê siê w akcje charytatywne, sk³adam hojne ofiary na potrzeby koœcio³a, mam wyró¿nienia i god noœci koœcielne… I tak mo¿na ci¹ gn¹æ prawie w nieskoñczonoœæ fa ryzejsk¹ „modlitwê”.

W naszym zmaganiu siêcz py ch¹ nie mo¿e zabrakn¹æ modlitwy: „Panie, uwolnij mnie od pychy, która jest Ÿród³em wszystkich grzechów. Daj mi ³askê rozpozna nia chorych ambicji, które ka¿¹ mi goniæ za fa³szyw¹ wielkoœci¹ albo wpy chaj¹ w kompleksy. Jezu umêczony na krzy¿u, pos³uszny we wszystkim Ojcu, proszê o pokorne serce na wzór Twojego Serca, proszê o pokorne oczy, które widz¹ siebie i innych w prawdzie”. ❍

Zapraszamy na stronê Autora: ryszardkoper.pl

Katolicki Klub Dyskusyjny

Katolicki Klub Dyskusyjny Œw. Jana Paw³a II zaprasza w niedzielê 23 paŸdziernika po mszy œw. o godz 12:00.

Temat spotkania: "TOTUS TUUS Maryjo! - maryjnoœæ pontyfikatu Œwiêtego Jana Paw³a II."

Koœció³ Œw. Stanis³awa B. i M. 101 E 7 Str., Manhattan miêdzy 1 Av i Av A. Info: 718-437-6099

KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022 www.kurierplus.com4

Czy to by³a jego wina?

W interesuj¹cej sprawie robotnik zosta³ ranny podczas monta¿u stela¿y i suchych tynków na budowie na Brooklynie.

Prace budowlane obejmowa³y przekszta³cenie nieruchomoœci z banku w restauracjê. W³aœciciel nieruchomoœci zatrudni³ generalnego wykonaw cê, który zatrudni³ ró¿nych podwykonawców. Robotnik pracowa³ dla podwykonawcy, który na przedmiotowej budowie odpowiedzialny by³ za suche tynki. Osoba nadzoruj¹ca robotnika organi zowa³a cotygodniowe spotkania dotycz¹ce bez pieczeñstwa narzêdzi. Podczas tych spotkañ oma wiane by³y ró¿ne tematy zwi¹zane z bezpieczeñ stwem. Pracodawca robotnika zapewni³ mu sprzêt potrzebny do pracy, w tym drabiny i rusztowania, a jego firma przechowywa³a ten sprzêt na pierw szym piêtrze.

W dniu, w którym dosz³o do wypadku przy pracy, robotnik spotka³ siê ze swoim prze³o¿o nym, aby omówiæ pracê, któr¹ mia³ do wykona nia w tym dniu. Polega³a ona m.in. na wykonaniu dodatkowych prac w piwnicy. Robotnik zacz¹³ pracowaæ w piwnicy przy metalowych stela¿ach. Aby dosiêgn¹æ do sufitu znajduj¹cego siê na wy sokoœci 14 stóp, potrzebowa³ drabiny lub ruszto wania.

Robotnik nie poszed³ na pierwsze piêtro po jedno z w¹skich rusztowañ swojej firmy. Zamiast tego zdecydowa³ siê wykorzystaæ rusztowanie, które by³o ju¿ w piwnicy. Znalaz³ rusztowanie na korytarzu. Nie wiedzia³ kto je tam umieœci³ ani do kogo nale¿a³o. Ustawi³ je w miejscu swojej pra cy. Obejrza³ rusztowanie, ale nie sprawdzi³, czy klipsy by³y zabezpieczone. Nie dokona³ ¿adnych zmian na platformie roboczej rusztowania i wszed³ na nie. Kiedy pracowa³ na górnym pozio mie, platforma zapad³a siê, a on obudzi³ siê na pod³odze.

Pozew dotycz¹cy urazów w pracy

Prawnik od obra¿eñ cia³a zatrudniony przez te go robotnika wniós³ pozew przeciwko w³aœcicie lowi i generalnemu wykonawcy w zwi¹zku z ob ra¿eniami odniesionymi przez robotnika w miej scu pracy. W trakcie procesu jego prze³o¿ony ze zna³, ¿e jego za³odze, w tym poszkodowanemu, nie wolno by³o u¿ywaæ sprzêtu, który nie nale¿a³ do ich firmy. Powiedzia³ te¿, ¿e gdyby zobaczy³ robotnika korzystaj¹cego z tego rusztowania, to powstrzyma³by go. Prze³o¿ony powiedzia³ rów nie¿, ¿e pracownik móg³ przenieœæ rusztowanie

z pierwszego piêtra do piwnicy i roz³o¿yæ je w mniej ni¿ dziesiêæ minut.

Kto jest winny?

Prawnik od obra¿eñ cia³a z³o¿y³ wniosek do s¹ du, w którym zwróci³ siê do sêdziego o rozstrzy gniêcie kwestii odpowiedzialnoœci na korzyœæ ro botnika. Zasadniczo adwokat zwróci³ siê do sê dziego o stwierdzenie, ¿e to w³aœciciel i generalny wykonawca byli odpowiedzialni za wypadek ro botnika i poniesione przez niego obra¿enia, ponie wa¿ nie zapewnili mu odpowiednich urz¹dzeñ za bezpieczaj¹cych przed upadkiem z wysokoœci.

Prawnik w³aœciciela i generalnego wykonawcy twierdzi³, ¿e sêdzia powinien odrzuciæ argumen tacjê robotnika. Twierdzi³ równie¿, ¿e sêdzia po winien oddaliæ sprawê, poniewa¿ prze³o¿ony ze zna³, ¿e pracownikowi nie wolno by³o wykorzy stywaæ rusztowañ, które nie nale¿a³y do ich fir my. Prawnik od obra¿eñ cia³a reprezentuj¹cy ro botnika argumentowa³ jednak, ¿e prze³o¿ony ni gdy nie powiedzia³ robotnikowi, aby nie korzy sta³ z tego rusztowania. Dlatego nie ponosi³ on winy za swój wypadek.

Sêdzia przyzna³ racjê prawnikowi robotnika i rozstrzygn¹³ o odpowiedzialnoœci na jego ko rzyœæ. Sprawa trafi³a do s¹du jedynie w zakresie wysokoœci odszkodowania.

Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapraszamy do bezp³atnej kon sultacji pod numerem telefonu 212-514-5100, emaliowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kan celarii na dolnym Manhattanie.

Mo¿ecie Pañstwo zadaæ nam pytania bezpoœred nio na stronie internetowej (www.plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu, który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzieli my Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.

5www.kurierplus.com KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022
Pracownik dosta³ drabinê do u¿ycia, ale upad³ z niezabezpieczonego rusztowania.

Widziane z Providence

Sto dni Tuska

„Nie mam ¿adnych w¹tpliwoœci, ¿e bê dzie potrzebna si³a. Jeœli chcemy mieæ sprawny, efektywny rz¹d, tak¿e rz¹d i w³adzê, która jest zdolna wyczyœciæ ba ³agan po PiS ie, to oczywiœcie si³a jest ab solutnie niezbêdna. Ja chcê zbudowaæ bar dzo siln¹ w³adzê, ja chcê zbudowaæ bardzo siln¹ partiê, ja chcê dysponowaæ tak¹ si³¹, która pozwoli nam ten porz¹dek zrobiæ”.

Platformiane marzenie o zemœcie nabie ra konkretów. Donald Tusk zapowiada, ¿e to nie bêd¹ pieszczoty, ale konkret: je go przeciwnicy polityczni maj¹ pójœæ do wiêzienia.

Jacek Karnowski, tyg. „Sieci”

Na spotkaniu z mieszkañcami Kluczbor ka, prezes Platformy Obywatelskiej Do nald Tusk zapowiedzia³, ¿e w przypadku wygrania przysz³orocznych wyborów prze prowadzi dog³êbn¹ czystkê w krajowej ad ministracji i w mediach publicznych.

Przywódca najwiêkszej partii opozy cyjnej oœwiadczy³: „Nie chcê tutaj epato waæ jakimiœ tajemnicami, ale robiê to w dyskrecji, pracuje du¿y zespó³ ludzi; ja nazywam ten zespó³ roboczo „Sto dni”. Bêdziemy mieli do wyborów przygotowa n¹ rozpiskê na ka¿dy dzieñ po wyborach, w ci¹gu stu dni wszystko bêdzie wyczysz czone, ja przed wyborami publicznie przedstawiê ten harmonogram stu dni (...). Te sto dni musi wystarczyæ, ¿eby te naj bardziej bulwersuj¹ce z³ogi, ¿e tak po wiem, z tej stajni usun¹æ”.

Tusk wyjœni³, ¿e jego plan opieraæ siê bêdzie na rozwi¹zaniach si³owych i doda³:

Prezes Platformy zapowiedzia³ ju¿ kil ka tygodni temu, ¿e kiedy dojdzie do w³a dzy usunie si³¹ prezesa Narodowego Ban ku Polskiego Adama Glapiñskiego. Praw dopodobnie podobny los spotka³by prze wodnicz¹c¹ Trybuna³u Konstytucyjnego Juliê Przy³êbsk¹.

Proces „oczyszczania” nie ominie ob szaru mediów publicznych. Chodzi tu g³ównie o TVP i Polskie Radio. Prawdo podobnie wiêkszoœæ pracowników telewi zji i radia straci pracê.

Jako g³ówn¹ przyczynê planowanych czystek podaje siê ³amanie konstytucji przez obecny aparat w³adzy. Kiedy jednak dzia³acze opozycji s¹ pytani o konkrety w tej sprawie, z regu³y nie potrafi¹ odpo wiedzieæ. Opozycja szermuje has³ami de mokracji, ale jak to widaæ z wypowiedzi Tuska, sama zamierza stosowaæ antyde mokratyczne metody poprzez usuwanie legalnie wybranych lub mianowanych urzêdników i sêdziów.

Niektórzy sympatycy opozycji posuwa j¹ sie do zadziwiaj¹cych wypowiedzi. Ma ciej Górecki, profesor Uniwersytetu War szawskiego wyk³adaj¹cy na Wydziale Psychologii, ostatnio stwierdzi³, ¿e wybor cy PiS s¹ „toksyczni kulturowo” i w przy sz³oœci s³u¿by nie powinny dopuœciæ, aby kiedykolwiek powsta³a partia bazuj¹ca na tym elektoracie. Warto przypomnieæ, ¿e w ostatnich wyborach, w roku 2019, na PiS i sojuszników g³osowa³o ponad 43

Ukrainki rodz¹ dla innych

Inne wymogi to certyfikat ma³ ¿eñstwa i lekarskie potwierdzenie niemo¿ noœci naturalnego poczêcia dzieci. Zastêp cza matka musi z kolei legitymowaæ siê co najmniej jednym zdrowym porodem.

Ile jest na Ukrainie surogatek? Dok³ad nych danych w tej sprawie nie ma ¿adna instytucja. Z szacunków wynika jednak, ¿e Ukrainki dla zagranicznych rodziców ro dz¹ rocznie tysi¹ce dzieci. Jedna z najwiêk szych ukraiñskich agencji BioTexCom ma pod swoj¹ opiek¹ kilkaset surogatek.

Jak podaje The Atlantic Ukraina jest „miêdzynarodowym centrum rodziciel stwa zastêpczego.” Jednym z nielicznych krajów na œwiecie, który pozwala zagra nicznym parom na szukanie u siebie suro gatek.

W USA p³atne macierzyñstwo zastêpcze dla par amerykañskich w niektórych stanach jest dozwolone, w innych zabronione. Lo uisjana dopuszcza na przyk³ad jedynie umo wy bezp³atne. W Nowym Jorku od 2020 ro ku mo¿na p³aciæ surogatkom, w stanie Mi chigan z kolei jest to przestêpstwo.

Tym co sk³ania rodziców do szukania matek zastêpczych na Ukrainie, oprócz korzystnych przepisów, s¹ stosunkowo ni skie koszty. W Ameryce surogatka to wy datek rzêdu kilkuset tysiêcy dolarów. Na Ukrainie koszty wahaj¹ siê miêdzy 40-50 tys. dolarów.

P³atna surogacja budzi powa¿ne opory natury etycznej. Wielu przeciwników uwa ¿a, ¿e stwarza ona mo¿liwoœæ eksploatacji kobiet w krajach biedniejszych. Dlatego po mimo, ¿e technika sztucznego zap³adniania posz³a w ostatnich latach do przodu, liczba krajów wprowadzaj¹cych ograniczenia dla tego rodzaju praktyk roœnie. Indie, które do niedawna by³y najwa¿niejszym krajem ofe ruj¹cym p³atn¹ surogacjê, trzy lata temu wprowadzi³y ostre restrykcje, w praktyce koñcz¹ce biznes szacowany na 2,3 mld do larów rocznie. Podobnie post¹pi³y: Kambo d¿a, Tajlandia i Nepal. W wiêkszoœci kra jów macierzyñstwo zastêpcze, jeœli jest do zwolone, wyklucza mo¿liwoœci p³acenia su rogatkom. W Polsce na przyk³ad teoretycz nie mog³oby to zakoñczyæ siê oskar¿eniem o handel ludŸmi.

Konkurenten Ukrainy na rynku macie rzyñstwa zastêpczego jest Rosja. Urodze nie dziecka zakontraktowaæ mog¹ tam równie¿ pojedynczy rodzice, co na Ukra inie wymagaj¹cej potwierdzenia ma³¿eñ stwa staraj¹cej siê pary jest niemo¿liwe. Dziêki temu – choæ nieoficjalnie – rodzi cami mog¹ tam zostaæ pary gejowskie. W tym wypadku kontrakt z surogatk¹ podpisuje jeden z rodziców, a drugi prze prowadza póŸniej adopcjê urodzinego dziecka w swoim kraju.

proc. wyborców. Wed³ug Góreckiego nie wszyscy mog¹ korzystaæ z konstytucyjnie zagwarantowanego prawa do zrzeszania siê i tworzenia partii politycznych.

Wypowiedzi Donalda Tuska mo¿na na zwaæ przys³owiowym dzieleniem skóry ¿ywego niedŸwiedzia. Do wyborów jest jeszcze rok, a ich wynik jest obecnie nie przewidywalny. Du¿o zale¿y od sytuacji na Wschodzie. Zreszt¹ najnowsze badania opinii publicznej nie wygl¹daj¹ zbyt ró¿o wo dla Platformy. Przeprowadzony ostat nio sonda¿ CBOS daje Zjednoczonej Pra wicy 30 procent poparcia, a KO/PO uzy skuje jedynie 18 procent. Spoœród respon dentów niezdecydowanych ponad 40 pro cent sk³ania siê w stronê koalicji rz¹dowej.

*

W ubieg³y wtorek szef Platformy Oby watelskiej wyst¹pi³ z wnioskiem o powo ³anie komisji sejmowej do zbadania tzw. afery taœmowej z roku 2014.

Afera polega³a na tajnym nagraniu roz mów polityków PO w warszawskiej re stauracji „Sowa i Przyjaciele”. Rozmowy te ujawni³y korupcjê i brak troski o spra wy pañstwowe wœród przywódców ów czesnej koalicji PO/PSL.

Podczas konferencji prasowej Donald Tusk oœwiadczy³, ¿e komisja œledcza, nie zale¿na od ministra sprawiedliwoœci Zbi gniewa Ziobry i prezesa PiS Jaros³awa Kaczyñskiego „mog³aby wyjaœniæ, na czym polega wp³yw rosyjskich s³u¿b na energetyczn¹ politykê PiS u, dlaczego w ci¹gu trzech pierwszych lat rz¹dów PiS-u Polska zosta³a tak mocno uzale¿niona od rosyjskiego wêgla, dlaczego dzisiaj brakuje polskiego wêgla, dlaczego dzia³a cze partyjni i ich rodziny by³y zaanga¿o wane w sposób tak jednoznaczny w im port rosyjskiego wêgla”.

Wypada przypomnieæ, ¿e w Sejmie ju¿ wczeœniej pojawi³ siê wniosek o powo³anie komisji œledczej w tej sprawie. G³osowanie odby³o siê 11 czerwca 2015 roku. Przeciw by³o 242 pos³ów, w tym 197 z Platformy Obywatelskiej. Niewiele ponad trzy mie si¹ce póŸniej odby³y siê wybory, które wy gra³o Prawo i Sprawiedliwoœæ.

Prezes PO wysuwa w¹tpliwe oskar¿e nia sugeruj¹ce, ¿e s³u¿by rosyjskie do prowadzi³y do afery taœmowej, aby zdys kredytowaæ rz¹dy PO/PSL i doprowadziæ do wygrania wyborów przez PiS w roku 2015.

*

Minister sprawiedliwoœci Zbigniew Ziobro oœwiadczy³, ¿e prokurtura wszcze ³a œledztwo w sprawie rzekomego przeka zania synowi Donalda Tuska ³apówki w kwocie 600 tys. euro. Micha³ Tusk mia³ odebraæ pieni¹dze od Marcina W., wspól nika oskar¿onego w tzw. aferze taœmowej Marka Falenty. £apówka pochodz¹ca od biznesmenów mia³a byæ przeznaczona dla polityków sprawuj¹cej wówczas w³adzê (2014 r.) Platformy. W zamian miano uzyskaæ zgodê na zawarcie intratnego kontraktu. Micha³ Tusk twierdzi, ¿e nie zna Marka Falentê ani Marcina W., nigdy siê z nimi nie spotka³, a ca³¹ sprawê okre œla jako „totalne bzdury”.

Warto dodaæ, ¿e Donald Tusk i inni po litycy PO powo³ywali siê na zeznania Marcina W., który jakoby utrzymywa³, ¿e kompromituj¹ce Platformê taœmy by³y podrzucone przez s³u¿by rosyjskie. Jed nak obecnie ca³kowicie zaprzeczaj¹ zarzu tom o przyjmowaniu ³apówki.

Tydzieñ na kolanie

Poniedzia³ek

Wynotowane z wypowiedzi publicz nych.

„Cia³o pozytywnoœæ”.

„Mi³oœæ w wersji disnejowskiej nie ist nieje, weŸ siê za realne ¿ycie…”

„Mêscy feminiœci s¹ obleœni i udaj¹ kogoœ, kim nie s¹…”

Wtorek rano

Rosjanie ju¿ widz¹, ¿e tej wojny nie wygraj¹ na polu bitwy. Dostaj¹ w zadek wszêdzie: czy to na CharkowszczyŸnie, w Doniecku, czy w chersoñskiej ob³astii. Ale Putin nie mo¿e tej wojny przegraæ –bo wtedy, ¿egnaj w³adzo cara – wiêc robi wszystko, ¿eby choæ zremisowaæ. Jak? Wali w infrastrukturê cywiln¹ t¹ resztk¹ rakiet precyzyjnych oraz wszystkim in nym (proste rakiety, irañskie drony kami

kadze), ¿eby jak najwiêcej zniszczyæ i rzuciæ Ukraiñców na kolana.

„W ci¹gu ostatnich dziesiêæiu dni ro syjskie wojska dokona³y na Ukrainie oko³o 190 zmasowanych ataków rakieto wych, artyleryjskich, a tak¿e z u¿yciem irañskich dronów kamikadze; w wyniku tych dzia³añ zginê³o ponad 70 osób, a 240 zosta³o rannych – oznajmi³ we wto rek rzecznik Pañstwowej S³u¿by do spraw Sytuacji Nadzwyczajnych (DSNS) O³eksandr Chorun¿y.

Celem ostrza³ów sta³o siê ponad 380 obiektów w 16 (spoœród 24) obwodach Ukrainy i posiadaj¹cym odrêbny status administracyjny Kijowie.

Poœród wszystkich zaatakowanych bu dynków a¿ 240 to domy mieszkalne. „Najwiêcej uderzeñ wrogich pocisków i dronów mia³o miejsce w stolicy i regio nie kijowskim – relacjonowa³ Chorun¿y, cytowany przez agencjê UNIAN. Rzecz nik DSNS poinformowa³, ¿e w rezultacie dzia³añ agresora oko³o 4 tys. miejscowo œci w 11 obwodach zosta³o pozbawio nych dostaw pr¹du. S³u¿by ratunkowe

KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022 www.kurierplus.com6
➭ 1
Donald Tusk

Kartki z przemijania

W ró¿nych formach je stem nak³aniany do popar cia Donalda Trumpa jako ewentualnego kandydata w przysz³ych wyborach prezydenckich. Prawico wo konserwatywni rodacy w Polsce i Ameryce te¿ próbuj¹ mnie do tego na mówiæ. Nie brakuje wœród nich takich, którzy wci¹¿ s¹ œwiêcie przekonani, ¿e Trump straci³ stanowisko w wyniku wyborów sfa³szowanych na rzecz Joe Bide na. Gotowi s¹ wrêcz kruszyæ kopie, choæ dowodów na te sfa³szowane wybory nie maj¹. Rzecz jasna, nie widz¹ niczego dobrego w prezydenturze Bidena. Mnie zaœ odpowiada jego poparcie dla Ukrainy walcz¹cej z Rosj¹, solidarnoœæ z NATO i wsparcie Polski zabie gaj¹cej o jak najwiêksz¹ iloœæ ¿o³nierzy amerykañskich stale stacjonuj¹cych miêdzy Odr¹ a Wis³¹.

„Mamy w Polsce partiê niemieck¹ i ten wybór, któ ry jest przed nami, to jest wybór: polska partia lub par tia niemiecka i jej sojusznicy, którzy na wszystko s¹ gotowi machn¹æ rêk¹, ¿eby tylko do tego parlamentu siê dostaæ” – powiedzia³ Jaros³aw Kaczyñski 16 paŸ dziernika w Pabianicach. Straszenie Niemcami jest ju¿ sta³ym elementem prowadzonej przez niego kampanii wyborczej do parlamentu. Jak mantrê powtarza twier dzenie, ¿e Unia Europejska to Niemcy a Bruksela to ekspozytura Berlina. Donald Tusk to oczywiœcie agent niemiecki, co nie przeszkadza mu byæ jednoczeœnie cz³owiekiem Putina w Warszawie. Ciekaw jestem, dla czego ta domniemana niemieckoœæ Unii nie przeszka dza innym jej cz³onkom. W ka¿dym razie nie widzê u nich jakichœ spektakularnych buntów w tej mierze. Czy¿by nie dostrzega³y tego problemu?

Sta³y dyskomfort w ojczyŸnie: nie jesteœ zwolenni kiem PiS-u– jesteœ antypolski. Zatem ponad pó³ Polski jest antypolska. Nie zgadzasz siê z twierdzeniem, ¿e istnieje tylko chrzeœcijañski system wartoœci – nie je steœ patriot¹. Gdybyœ nim by³, to musia³byœ (sic!) ten system przyj¹æ, nawet wtedy, kiedy jesteœ niewierz¹cy. Wedle teorii Jaros³awa Kaczyñskiego „jest albo system chrzeœcijañski, albo nihilizm”. Zwalczam ten¿e nihi lizm i w pe³ni doceniam najbli¿szy mi system chrzeœci jañski, ale wiem, i¿ nie jest on jedynym systemem etycznym. W razie potrzeby s³u¿ê odpowiednimi ksiê gami.

ugasi³y ponad 120 po¿arów, z których uratowano oko³o 750 osób.

Od 8 paŸdziernika, czyli objêcia funkcji g³ównego dowódcy rosyjskich wojsk in wazyjnych przez genera³a Siergieja Suro wikina, si³y najeŸdŸcy znacz¹co zintensyfi kowa³y ostrza³y obiektów energetycznych na Ukrainie. We wtorek pojawi³y siê do niesienia o atakach na tego rodzaju instala cje m.in. w Kijowie, Dnieprze i ¯ytomie rzu. Genera³, znany jako „kat Syrii” robi to, co potrafi najlepiej: jak w Syrii, po ka capsku niszczy wszystko, co popadnie, strzelaj¹c wszystkim co ma pod rêk¹… Tak wiêc Rosjanie w minionym tygodniu ostrzelali elektrownie cieplne w wielu re gionach Ukrainy, m.in. w obwodach win nickim, lwowskim i dniepropietrowskim.

Wed³ug szacunków ukraiñskich w³adz od 10 paŸdziernika zniszczono oko³o 30 procent infrastruktury energetycznej kraju.

Czy to dzia³a? Nie. Ukraiñcy wszystko odbuduj¹, przetrwaj¹. W miêdzyczasie przygotuj¹ kolejn¹ ofensywê. Mam na dziejê, ¿e nied³ugo znów ruskie dupska bêdzie bola³o…

Wtorek po po³udniu No i wyczerpa³a siê opowieœæ prezy denta Bidena i Demokratów o straszli

Mocno zaprzyjaŸniony ze mn¹ t³umacz oraz analityk Pisma Œwiêtego Starego i Nowego Testamentu zauwa ¿y³, ¿e w dziejach myœli ludzkiej piêæ wielce istotnych rozdzia³ów zawdziêczamy Starszym Braciom w Wie rze. Pierwszy by³ za³o¿ycielem judaizmu, drugi chrzeœcijañstwa, trzeciemu zawdziêczamy niezbyt œliczny materializm dialektyczny, czwartemu podœwia domoœæ, pi¹ty zaœ stwierdzi³, ¿e to wszystko jest wzglêdne.

W polskim bud¿ecie pañstwowym na rok 2023 prze widziano zwiêkszenie nak³adów na Fundusz Koœcielny do 216 milionów z³otych. Dwa razy wiêcej ni¿ na PAN, czyli Polsk¹ Akademi¹ Nauk.

Minister rolnictwa i zarazem wicepremier Henryk Kowalczyk o kolejnych 2 miliardach z³otych na TVPiS „Gdyby to nie by³o transferowane, to trzeba by³oby egzekwowaæ op³aty abonamentów, wiêc tak naprawdê to jest rekompensata za brak wp³ywów z tych¿e abona mentów. To jest poœrednio pomoc Polakom, mo¿na by powiedzieæ”. Polacy s¹ za ni¹ niezmiernie wdziêczni, bo dziêki niej wiedz¹, na kogo maj¹ g³osowaæ.

Niezaprzeczaln¹ zas³ug¹ PiS-u jest fakt, ¿e liczba Po laków ¿yj¹cych w skrajnym ubóstwie zmniejszy³a siê o oko³o 400 tys. – z 2,0 mln. w 2020 do 1,6 mln. w 2021 roku, co by³o poziomem podobnym jak w 2019 roku. Liczba dzieci znajduj¹cych siê w takim¿e ubóstwie zmniejszy³a siê o oko³o 77 tys. – z 410 tys. w 2020 do 333 tys. w 2021 roku. Z kolei liczba skrajnie ubogich seniorów zmala³a o oko³o 67 tys. – z 312 tys. w 2020 ro ku do 246 tys. w 2021 roku. Informacje te pochodz¹ z najnowszego opracowania „Poverty Watch 2022” przygotowanego przez EAPN Polska, czyli Polski Ko mitet Europejskiej Sieci Przeciwdzia³ania Ubóstwu. To coroczny raport pokazuj¹cy, jak zmienia siê skala biedy w Polsce. Oparty jest na oficjalnie publikowanych krajo wych i miêdzynarodowych statystykach.

Na jednej z warszawskich ulic natrafi³em na napis „Emerycie wspieraj ZUS – jedz tylko grzyby w bar wach narodowych”.

W m³odoœci by³em socjalist¹. I chyba nadal nim je stem. Nierewolucyjnym i niepartyjnym – dodam, ¿eby rozwiaæ wszelkie podejrzenia. W sensie ideowym je

stem wychowankiem m.in. Boles³awa Prusa, Stefa na ¯eromskiego, Stanis³awa Brzozowskiego, Stanis³a wa Stempowskiego, Marii D¹browskiej i Gustawa Her linga – Grudziñskiego. Bliskie mi by³y etyczne i wol nomyœlicielskie postawy warszawskich inteligentów z przedwojennego ¯oliborza.

Kiedy o socjalizmie mowa, wci¹¿ do koñca nie wiem, czy komendant Józef Pi³sudski w 1918 roku rze czywiœcie porzuci³ socjalizm, czy by³a to tylko taktyka, by u progu nowej Polski nie zra¿aæ do siebie i swych planów endecji i konserwatywno katolickich krêgów spo³eczeñstwa, które stanowi³y zdecydowan¹ wiêk szoœæ? Jego stali wspó³pracownicy twierdzili, ¿e choæ w odrodzonej po zaborach Polsce przesta³ byæ „towa rzyszem Wiktorem”, to nie odci¹³ siê od idea³ów ro mantycznych i socjalistycznych, którymi siê kierowa³ od najwczeœniejszej m³odoœci. W ka¿dym razie, jak wiêkszoœæ polskich inteligentów, by³ bardziej liberal no lewicowy ni¿ prawicowy, z czym siê jednak pod koniec ¿ycia nie afiszowa³.

Skoro od siebie zacz¹³em to nieskromne porówny wanie swoich przekonañ z przekonaniami wielkich lu dzi, to wyznam w finale bezczelnie, ¿e nie jestem w ni czym radyka³em i trzymam siê z dala nie tylko od skrajnej prawicy i lewicy, ale tak¿e od nacjonali

Adolf Nowaczyñski, pisarz skrajnie endecki, o towa rzyszu Wiktorze, czyli socjaliœcie Józefie Pi³sudskim

„Towarzysze, jecha³em czerwonym tramwajem so cjalizmu a¿ do przystanku „Niepodleg³oœæ”, ale tam wysiad³em. Wy mo¿ecie jechaæ do stacji koñcowej, je œli potraficie, lecz teraz przejdziemy na „pan”„.

45 procent to kwestia stanu gospodarki, a Demokraci – maj¹c pe³n¹ kontrolê nad w³adz¹ w Waszyngtonie (prezydent i Kongres) – s¹ obarczani win¹ za obecny stan. I s³usznie.

Dwie opinie przytaczane przez portal Politico.com:

wych „ekstremistach” z MAGA i od Trumpa, co to tylko czyhaj¹, ¿eby wy wróciæ amerykañsk¹ demokracjê i zabro niæ aborcji oraz innych „wolnoœci”. Te zagro¿enia s¹ rzekomo tak straszliwe, ¿e Amerykanie powinni zapomnieæ o infla cji, wysokich cenach paliwa i generalnie gospodarczej padaczce i czym prêdzej zag³osowaæ na Demokratów w czasie li stopadowych wyborów.

Okazuje siê, ¿e elektorat nie jest tak g³upi i kieruje siê gruboœci¹ w³asnego portfela. A on coraz cieñszy. Przy tej in flacji, ka¿dy Amerykanin pracuje jeden miesi¹c za darmo p³ac¹c za wszystko

wiêcej i wiêcej. We wrzeœniu media g³ównego nurtu (wiêkszoœæ z nich – poza Fox News – bez specjalnego udawania pe³ni funkcjê organów prasowych Partii Demokratycznej) z wielk¹ ekscytacj¹ cie szy³o siê, ¿e aborcja sta³a siê jednym z g³ównych wyborczych tematów.

Jednak ludzie wrócili z wakacji, zoba czyli jak znowu rosn¹ ceny, w tym benzy ny i klapa… marzenia o triumfie Demo kratów wziê³y w ³eb…

Wed³ug ostatniego sonda¿u New York Times/Siena College, tylko dla piêciu procent wyborców dostêp do aborcji jest najwa¿niejszym zagadnieniem. Za to dla

„Widzia³em to przez ostatnie trzydzie œci lat: zawsze jest czas w okolicach póŸ nego wrzeœnia i na pocz¹tku paŸdzierni ka, gdy fala wyborcza wzbiera i zaczy na p³yn¹æ w danym kierunku. Jesteœmy w³aœnie w tym momencie i myœlê, ¿e pa trz¹c na dane z ca³ego kraju mo¿emy po wiedzieæ, ¿e fala idzie w kierunku Repu blikanów. Republikanie s¹ gór¹” stwier dzi³ Mark Longabaugh, by³y doradca Ber nie Sandersa.

Inny, anonimowy strateg Partii Demo kratycznej cytowany przez „Politico” stwierdza: „Po trzech naprawdê dobrych tygodniach w sierpniu, wszyscy klepali siê po plecach z radoœci¹: ‘Super, to powinno wystarczyæ, aby pokonaæ to, co popsuliœmy przez ostatnie dwa lata.” Ale teraz nie wy gl¹da to dobrze. Wszystko na co mo¿emy liczyæ to podzielony 50 na 50 Senat, Izba Reprezentantów przepad³a ju¿ dawno”.

Od siebie dodam: i bardzo dobrze. ❍

7www.kurierplus.com KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022

Historie amerykañskiea

Maraton na olimpiadzie w St. Louis

Pierwsze nowo¿ytne igrzyska olimpij skie zorganizowano w Atenach, w 1896 r. Cztery lata póŸniej kolejna olimpiada od by³a siê w Pary¿u a po niej, w 1904 r., przysz³a kolej na St Louis w stanie Misso uri. By³a to wci¹¿ pocz¹tkowa faza wspó³ czeœnie organizowanych olimpiad, które w zamyœle mia³y byæ kontynuacj¹ sporto wej tradycji z czasów antycznej Grecji.

Olimpiada w St. Louis zosta³a œciœle powi¹zana z obywaj¹c¹ siê w tym mieœcie wystaw¹ œwiatow¹, zorganizowan¹ w setn¹ rocznicê przy³¹czenia Luizjany do USA.

Historia tych igrzysk jest warta wspo mnienia, bo z wielu wzglêdów by³o to wy darzenie niezwyk³e: tak w dobrym jak i z³ym sensie. Szeœæ medali – z czego trzy z³ote i dwa srebrne – zdoby³ mieszkaniec St Louis: George Eyser – który startowa³ w konkurencjach gimnastycznych. Byæ mo¿e nie by³oby w tym nic dziwnego, gdy by nie fakt, ¿e Eyser mia³ jedn¹ nogê z drewna. Do tego olimpiada, która zwykle trwa 2-3 tygodnie, w St. Louis trwa³a przez piêæ miesiêcy!

Tym jednak, co utrwali³o olimpiadê w St. Louis w historii, by³ bieg maratoñ ski. Maraton czyli bieg na dystansie oko³o 40 kilometrów, jest klasyczn¹, sportow¹ konkurencj¹ olimpijsk¹. Jest to niemal¿e symbol ka¿dej olimpiady, bo korespondu je w sposób bezpoœredni z maratonem jaki rozgrywano w czasach antycznych. W St. Louis postanowiono rozegraæ ten bieg w taki sposób, aby jak najmniej odbiega³ od tego w staro¿ytnoœci. Jednak zawodni cy startuj¹cy w tej konkurencji byli bar dziej przypadkowi, ni¿ wskazywa³aby na to powaga olimpiady. Jeden z nich, Ku bañczyk Felix Carvajal nie mia³ œrodków aby dotrzeæ do St Louis i wystartowaæ w maratonie. Dotar³ do Nowego Orleanu i tam zorganizowa³ zbiórkê pieniêdzy na ten cel. Uda³o mu siê je zdobyæ, ale skusi³ siê na hazardow¹ grê w koœci, przegra³ wszystko co mia³ i do St. Louis poszed³ pieszo, czasami podró¿uj¹c autostopem. Nie mia³ nawet krótkich, sportowych spodenek, a na nogach nosi³ najzwyklejsze buty ja kich u¿ywa³ na codzieñ.

Na dzieñ maratonu wybrano 30 sierp nia i rozpocz¹³ siê on trzy minuty po trze ciej. David Francis, prezes wystawy œwia towej i by³y burmistrz miasta, wystrza³em z pistoletu da³ sygna³ do startu tej epickiej rywalizacji, w której wziê³o udzia³ 34 sportowców. Jak siê póŸniej okaza³o, tyl ko czternastu z nich ukoñczy³o wyœcig.

Dziœ biegi maratoñskie startuj¹ wcze snym œwitem, zanim rozpocznie siê upa³. Tymczasem w St. Louis o trzeciej po po ³udniu zarejestrowano 34 stopnie Celsju sza przy 90 procentach wilgotnoœci po wietrza. Trasa wyœcigu bieg³a poln¹ dro g¹, co jakiœ czas przekraczaj¹c tory kole jowe. Drog¹ porusza³y siê samochody, które wznieca³y tumany kurzu. Biegacze musieli uwa¿aæ na tych kibiców, którzy zabrali ze sob¹ psy, bo zwierzêta, widz¹c biegn¹cych atletów z przyjemnoœci¹ po goni³by im kota lub ugryz³y któregoœ z nich w kostkê. Do tego trasa wyœcigu obejmowa³ sob¹ szereg wzgórz, które by ³y dla sportowców powa¿nym wyzwa niem. Organizatorzy nie przewidzieli dla biegaczy punktów, gdzie mogliby siê na piæ wody. Wrêcz przeciwnie. Ekstremal nie d³ugi bieg mia³ byæ testem na to, jak organizm ludzki znosi odwodnienie. Na ca³ym dystansie maratonu by³y tylko dwa

punkty, gdzie mo¿na siê by ³o napiæ wody. Drugi punkt by³ w po³owie trasy co ozna cza³o, ¿e drug¹ czêœæ mara tonu biegacze musieli poko naæ bez kropli wody.

Faworytem tego wyœci gu by³ Amerykanin i praw dziwy profesjonalista, John Lordan. Jednak po dwu dziestu kilometrach, kom pletnie wyczerpany i wy miotuj¹cy ze zmêczenia wycofa³ siê z wyœcigu. Wil liam Garcia z Kalifornii by³ kolejnym faworytem mara tonu i przez jego wiêksz¹ czêœæ by³ na prowadzeniu. Samochody, które go mija ³y wzbija³y chmury py³u, który trafia³ do p³uc ale i do ¿o³¹dka biegacza. ¯o³¹ dek nie wytrzyma³ takiego traktowania i Garcia dosta³ wewnêtrznego krwotoku. Upad³ na pobocze i gdyby nie przypadko wi przechodnie, którzy zabrali go do szpi tala, zapewne nie prze¿y³by tego morder czego wyœcigu.

Afrykê reprezentowa³ w tym biegu Len Taunyane, który bieg³ boso. By³ on czar noskórym weteranem wojny burskiej, ale w biegu maratoñskim nikt na niego nie stawia³. Nieoczekiwanie dla wszystkich po³udniowoafrykañski zawodnik dosko nale radzi³ sobie na tej upalnej trasie iw pewnym momencie wyœcigu by³ uwa ¿any za jednego z pewnych kandydatów do medalu. Byæ mo¿e rzeczywiœcie by do tego dosz³o, ale nieoczekiwanie zaatako wa³a go wataha bezdomnych psów i Len Taunyane uciekaj¹c przed nimi zboczy³ z trasy o dwa kilometry! Nawet psy nie mia³y wystarczaj¹cej kondycji aby wy trzymaæ tempo z Afrykañczykiem. Uda³o

mu siê w koñcu zgubiæ prze œladuj¹ca go sforê, wróci³ na trasê maratonu i dobieg³ na metê na dziewi¹tej po zycji!

Niespodziewanie do brze w maratonie radzi³ so bie Kubañczyk Felix Ca rvajal, który bieg³ w d³u gich spodniach i sfatygowa nych oksfordach. On tak¿e cierpia³ przez upa³ i brak wody i gdy mija³ po drodze jab³oñ, skusi³ siê i zerwa³ kilka jab³ek, które zjad³ w biegu. Spieszy³ siê i nie zwróci³ uwagi, ¿e jab³ka by³y zgni³e. Po krótkim czasie da³ znaæ o sobie jego ¿o³¹dek. Felix wiedzia³, ¿e nie mo¿e biec dalej. Zszed³ z trasy wyœcigu i po³o¿y³ siê na trawie w przydro¿nym rowie. Po chwi li zapad³ w drzemkê. Drzemka trwa³a dwadzieœcia minut i odœwie¿ony snem Kubañczyk stan¹³ na równe nogi, wróci³ na trasê wyœcigu, by dotrzeæ na metê jako czwarty zawodnik maratonu!

Zawodnikiem, który wzbudzi³ najwiê cej emocji podczas maratonu by³ murarz z Nowego Jorku, Fred Lorz. By³ uderzaj¹ co przystojny i zwraca³ na siebie uwagê. To on dobieg³ na metê maratonu jako pierwszy i w œwiat posz³a informacja, ¿e Amerykanin zwyciê¿y³ w tej presti¿owej konkurencji olimpijskiej. Córka prezyden ta Roosevelta – Alice – zrobi³a sobie z nim na mecie pami¹tkowe zdjêcie, dumna z wyczynu rodaka. Wiwaty na jego czêœæ przerwa³y jednak protesty zebranej na me cie publicznoœci. Okaza³o siê, ¿e po³owê wyœcigu Fred Lorz przejecha³ samocho dem, który zatrzyma³ siê widz¹c wyczer

panego sportowca. Fred Lorz mija³ kolej nych zawodników, pozdrawia³ ich i ma cha³ z samochodu ustawionej na trasie pu blicznoœci. Lorz zosta³ natychmiast zdys kwalifikowany, a zwyciêzc¹ og³oszono in nego Amerykanina Thomasa Hicksa, który przybieg³ na metê kwadrans póŸniej.

Dla Hicksa udzia³ w olimpijskim mara tonie by³ chyba najbardziej traumatyczny i to nie dlatego, ¿e zdoby³ z³oty medal. Zanim jeszcze dotar³ do po³owy trasy do sta³ skurczu miêœni i czu³, ¿e umiera z pra gnienia. Poprosi³ jad¹cego obok samocho dem trenera o wodê, ale ten odmówi³! Hicks g³oœno narzeka³ i trener w koñcu poda³ mu g¹bkê nas¹czon¹ wod¹ destylo wan¹. To pomog³o zawodnikowi biec da lej, ale na kilka kilometrów przed met¹ Hicks by³ tak zmêczony, ¿e dos³ownie s³ania³ siê na nogach. By³o tylko kwesti¹ czasu, kiedy upadnie i nie ukoñczy wyœci gu. Jego trener podj¹³ wówczas drama tyczn¹ decyzjê i poda³ Hicksowi… strych ninê! Tak! Poda³ mu trutkê na szczury! Strychninê zmiesza³ z bia³kiem jajka (!) i ledwie widz¹cy na oczy Hicks bez zasta nowienie po³kn¹³ podan¹ mu miksturê. Strychnina jest zabójcz¹ trucizn¹, ale po dana w ma³ych iloœciach dzia³a stymuluj¹ co i dodaje energii. By³ to wiêc w historii olimpiad pierwszy, udokumentowany przypadek zastosowania œrodków dopin guj¹cych. Strychniny by³o jednak stanow czo za du¿o i Hicks by³ coraz bli¿szy wy cofania siê z wyœcigu i to niemal¿e tu¿ przed met¹. Informacja o tym, ¿e Fred Lorz zosta³ zdyskwalifikowany i nadal nie ma zwyciêzcy maratonu doda³a mu si³! Jego trener poda³ mu kolejn¹ porcjê strych niny i pó³ szklanki brandy do popicia.

Ostatnie dwa kilometry maratonu Hicks dos³ownie cz³apa³, ledwo porusza j¹c siê na sztywnych nogach, których nie mia³ ju¿ si³y uginaæ w kolanach. Do tego dosz³y halucynacje po strychninie i alko holu. Straci³ poczucie rzeczywistoœci i nie mia³ pojêcia gdzie jest ani co robi. Na ki lometr przed met¹ Hicks chcia³ siê ju¿ tyl ko po³o¿yæ w przydro¿nym rowie i za sn¹æ. Trener poda³ mu wtedy kolejn¹ szklankê brandy, a kompletnie odurzony tym Hicks przesta³ biec i zacz¹³ iœæ. Tre ner zaproponowa³ mu wtedy, ¿e zaparzy mu gor¹cej herbaty, ale id¹cy w pijanym widzie Hicks odmówi³. By³o mu ju¿ wszystko jedno. Kiedy zacz¹³ siê niebez piecznie potykaæ jego trener wraz z po mocnikiem wziêli go pod ramiona i we trzech dotarli w ten sposób do mety. Na mecie Hicks osun¹³ siê na ziemiê i czte rech lekarzy przez godzinê próbowa³o go ocuciæ aby odebra³ swój medal. Podczas trwaj¹cego trzy i pó³ godziny biegu Hicks straci³ cztery kilogramy wagi.

Maraton na olimpiadzie w St. Louis wywo³a³ skandal i serio zastanawiano siê nad tym aby wykreœliæ tê konkurencjê z programu nastêpnych olimpiad. Lorz za oszustwo dosta³ na resztê ¿ycia zakaz star tu w biegach. Poda³ sprawê do s¹du, któr¹ wygra³ i rok póŸniej zwyciê¿y³ w marato nie w Bostonie. Carvajal dosta³ zaproszenie z Grecji na start w maratonie w 1906 r., ale po olimpiadzie w St Louis znikn¹³. Uzna no go za martwego do czasu, gdy przyby³ do Hawany w 1907 r. Nigdy nie opowie dzia³ o tym co siê w tym czasie z nim dzia ³o. NajwyraŸniej maraton olimpijski w St. Louis zostawi³ traumatyczny œlad na wszystkich jego uczestnikach.

❍ KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022 www.kurierplus.com8
Felix Carvajal na starcie i trasie maratonu Ostatnie metry do mety i odpoczynek po wygranym maratonie Thomasa Hicksa Len Taunyane z Po³udniowej Afryki

Rocznica œmierci ksiêdza Jerzego

9www.kurierplus.com KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022 Z okazji nadchodz¹cej 38. rocznicy tra gicznej œmierci b³. ks. Jerzego Popie³usz ki przedstawiciele Polonii spotkali siê pod pomnikiem „Kapelana Solidarnoœci” w McCarren Park na Greenpoincie. Spotkanie zorganizowane przez nowojor skie harcerstwo poprzedzi³a Msza Œw. w koœciele Œw. Stanis³awa Kostki. W uroczy stoœciach Konsulat Generalny RP w Nowym Jorku reprezentowa³ wicekonsul Mateusz Gmura. FOT. MARIA BIELSKA, KATARZYNA ZIÓ³KOWSKA

B³êkitna Armia – fenomen w historii polskiego orê¿a

Armia Polska we Francji tzw. B³êkitna Armia stanowi³a fenomen w historii polskiego orê¿a. W latach 1917-1919 we Francji uda³o siê stworzyæ œwiet nie uzbrojon¹, znakomicie wyszkolo n¹ i bardzo liczn¹ formacjê z³o¿on¹ z ¿o³nierzy, którzy nie posiadali w³a snego pañstwa. Jak to mo¿liwe? W ca³ej polskiej historii nie by³o drugie go takiego przypadku. Tworzenie siê na ob czyŸnie formacji zbrojnej do której œci¹gali nasi rodacy z ró¿nych zak¹tków œwiata, z ró¿nych kontynentów, to by³ absolutny ewenement. Polacy przez ca³y XIX wiek myœleli o wolnoœci i zajadle o ni¹ walczyli. Nie mogli pogodziæ siê z ¿yciem pod obcy mi zaborami. Gdy tylko nadarzy³a siê okazja –a by³ ni¹ wybuch I wojny œwiatowej – na tychmiast z niej skorzystali. To by³a wyma rzona wrêcz sytuacja, bo zaborcy poró¿nili siê i wreszcie zaczêli walczyæ ze sob¹. A przecie¿ nasz wieszcz narodowy Adam Mickiewicz pisa³: „O wojnê powszechn¹ za wolnoœæ ludów, prosimy Ciê, Panie…”. Od momentu wybuchu I wojny œwiatowej ro dzi³y siê ró¿ne koncepcje tworzenia pol skich formacji zbrojnych. Na pocz¹tku po wstawa³y one przy boku pañstw wojuj¹ cych. Kolejnym etapem by³o stworzenie for macji samodzielnych, które mia³y walczyæ o wolnoœæ Polski. Przy boku armii rosyjskiej sformowano na krótko Legion Pu³awski, a przy armii austro wêgierskiej powsta³y Legiony Polskie, b³êdnie nazywane Legio nami Pi³sudskiego. Zaœ we Francji pod ko niec wojny powsta³a B³êkitna Armia. Ju¿ wczeœniej podejmowano tam próby stwo rzenia polskiej formacji w ramach Legii Cu dzoziemskiej, tzw. Bajoñczycy. Poniewa¿ Francja nale¿¹ca do Ententy by³a sprzymie rzona z Rosj¹, to powstanie autonomicznej armii polskiej by³o wówczas niemo¿liwe. A¿ do rewolucji lutowej w 1917 roku.

Zamêt jaki zapanowa³ w Rosji spowo dowa³, ¿e w czerwcu 1917 roku prezydent Francji Raymound Poincare podpisa³ dekret zezwa laj¹c na utworzenie autonomicz nej armii polskiej pod tymczaso wym dowództwem francuskim.

Ale tak naprawdê ten dekret ukaza³ siê bar dzo póŸno, bowiem w dalekich Stanach Zjednoczonych ju¿ od dawna podejmowa no dzia³ania na rzecz przysz³ej walki zbroj nej. Szkolenia o charakterze wojskowym by³y tam organizowane od 1912 roku.

Szacunki mówi¹ o jakichœ 2-3 milionach Polaków, którzy na prze³omie XIX i XX wieku wyemigrowali z ziem polskich do Ameryki. Stany Zjednoczone w owym cza sie by³y – mo¿na to tak okreœliæ – czwart¹ dzielnic¹ Polski. Panowa³a tam prawdziwa wolnoœæ. Polacy mogli siê swobodnie zrze szaæ, organizowaæ. Zak³adaj¹ wiêc polskie parafie, buduj¹ okaza³e koœcio³y. Powstaj¹ przeró¿ne organizacje. Polacy zak³adaj¹ wy dawnictwa. W Stanach w owym czasie uka zuje siê kilkadziesi¹t polskich tytu³ów praso wych. Nie ma cenzury! Coœ nie do pomyœle nia w ¿adnym z zaborów. Maj¹c takie wa runki, gdy nikt emigrantom nie przeszkadza³, ta polskoœæ gwa³townie rozkwit³a. Rozrasta ³y siê organizacje, najwiêksze z nich to: Zwi¹zek Narodowy Polski, Zjednoczenie Polskie Rzymsko Katolickie, Zwi¹zek Soko ³ów Polskich w Ameryce, Zwi¹zek Polek w Ameryce. Ka¿da z tych organizacji w swo im programie mia³a dzia³ania na rzecz przy wrócenia wolnej, niepodleg³ej Polski.

Ale tylko jedna z tych organizacji po dejmuje konkretne dzia³ania na rzecz przygotowania m³odych ludzi do wal ki zbrojnej o woln¹ Polskê.

By³ ni¹ Zwi¹zek Soko³ów Polskich pod kierownictwem dr. Teofila Starzyñskiego. To by³ pierwszy Polak, który ukoñczy³ stu dia medyczne w stanie Pennsylwania. Za je go czasów organizacja wspaniale siê rozwi nê³a. Gdy zosta³ jej prezesem w 1912 roku Sokolstwo skupia³y w swoich szeregach 11,5 tys. cz³onków. Dr Starzyñski podj¹³ ak cjê na rzecz „ubojowienia” Sokolstwa tzn. przekszta³cenie go z organizacji sportowej w paramilitarn¹. Zaczêto tworzyæ Dru¿yny Bojowe Zwi¹zku Soko³ów Polskich w Ame ryce. Po zaledwie dwóch latach prezesury dr. Starzyñskiego organizacja podwoi³a liczbê swoich cz³onków – do 25,6 tys. By³o to im ponuj¹ce. ¯adna inna organizacja nie by³a w stanie tego dokonaæ. W tamtych czasach

nie by³o radia, telewizji, internetu. I nagle po jawi³a siê informacja, ¿e Sokolstwo prowa dzi szkolenia wojskowe. A wiêc musztra, æwiczenia w terenie, strzelanie, manewry. Dla m³odego pokolenia emigrantów to by³o bardzo atrakcyjne. Trafia³o w ich oczekiwa nia, oni marzyli o czymœ takim. Dlatego So kolstwo sta³o siê tak szalenie popularne. Szkolenia prowadzili dwaj oficerowie rezer wy z armii austro wêgierskiej, naczelnicy Sokolstwa Witold Rylski i Jan Bartmañski. W Cambridge Springs, Pennsylwania, w ma ju czerwcu 1914 r. zorganizowali tam kurs dla m³odych Soko³ów. PóŸniej tak przygoto wani instruktorzy szkolili swoich kolegów w sokolich gniazdach. Ka¿dy z Soko³ów sam musia³ kupiæ sobie mundur, karabin. To kosztowa³o. A pamiêtajmy, ¿e te ch³opaki na co dzieñ ciê¿ko pracowali. Ale gdy przycho dzi³ weekend zamiast odpoczywaæ, spotykali siê na wojskowych æwiczeniach. Po wybu chu wojny w Europie w 1914 roku m³odzi Sokoli rwali siê do walki. Jednak prezes So kolstwa dr Starzyñski powtarza³: jeszcze nie czas, nie pora, trzeba siê szkoliæ i czekaæ. Nie by³o przygotowanego gruntu politycznego. Jego przypuszczenia potwierdzi³ Witold Ryl ski, który przedosta³ siê do Legionów Pol skich. Wkrótce wys³a³ list do Soko³ów w Ameryce ostrzegaj¹c ich, ¿eby nie jechali, bo bêd¹ zwyk³ym miêsem armatnim. To po dzia³a³o jak zimny prysznic na rozpalone

g³owy. Dopiero podpisanie 4 czerwca 1917 r. przez prezydenta Francji dekretu o utwo rzeniu Armii Polskiej i objêcia nad ni¹ poli tycznego patronatu przez Komitet Narodowy Polski w Pary¿u z Romanem Dmowskim na czele, by³o tym w³aœciwym momentem na który Sokolstwo w Ameryce tak d³ugo cze ka³o. W tym czasie piêciu Soko³ów – pry musów pierwszego Polskiego Kursu Oficer skiego w Toronto w Kanadzie (styczeñ maj 1917, ukoñczy³o go 23 Soko³ów z Ameryki) rozpoczyna prowadzenie Szko³y Podcho r¹¿ych Sokolstwa w Cambridge Springs. Szko³ê t¹ pod kierownictwem œwie¿o upie czonych poruczników Józefa Sierociñskiego i Wojciecha Albrychta prowadzono do koñ ca wrzeœnia 1917 r. Ukoñczy³o j¹ 389 pod chor¹¿ych, którzy w niedalekiej przysz³oœci stan¹ siê krêgos³upem polskiej kadry oficer skiej w B³êkitnej Armii.

Z pocz¹tkiem paŸdziernika 1917 r. za czyna siê akcja rekrutacyjna do Armii Pol skiej we Francji prowadzona na terytorium Stanów Zjednoczonych i Kanady. Amery kanie nie pozwolili co prawda, aby na ich terenie tworzyæ polskie oddzia³y, ale wyra zili zgodê na prowadzenie rekrutacji.

Jak by³a reakcja Polonii na wieœæ o rozpoczêciu rekrutacji?

Myœlê, ¿e ówczesny nastrój najlepiej od da³ jeden ze œwiadków tamtych wydarzeñ, Franciszek Waluœ, ochotnik do B³êkitnej Armii, który tak wspomina³ po latach: „Wy chodŸstwo oszala³o wybuchem patriotyzmu. Na d³ugie miesi¹ce przed rozpoczêciem „polskiej mobilizacji” przygotowane by³o wszystko na otwarcie biur werbunkowych. Do pracy stanêli wszyscy jak jeden m¹¿, od starców nad grobem stoj¹cych do piêtnasto latków. I nie by³ to nakaz z góry, przeciw nie: do³y par³y na górê, aby jak najprêdzej zaczynaæ. Stanê³y do pracy wszystkie orga nizacje: Sokolstwo, Zwi¹zek Narodowy Polski, Zjednoczenie Polskie Rzymsko Ka tolickie, Zwi¹zek Polek, organizacje rejono we i lokalne, towarzystwa, bractwa, kluby, zarówno œwieckie jak i parafialne, wszystkie zespo³y kulturalno oœwiatowe, s³owem: wszyscy. Kobiety tworzy³y po wszystkich osiedlach polskich kó³ka szycia, szyde³ko wania, zakupów potrzebnych ¿o³nierzom (tj. przybory do golenia, papierosy, fajki, tytoñ itp.), na wieczornych zebraniach wyrabia³y swetry i rêkawice we³niane, przygotowywa ³y banda¿e, etc., a gdy werbunek siê zacz¹³, gdy obozy zaczê³y siê wype³niaæ ochotnika mi, sporz¹dza³y paczki z najpotrzebniejszy mi ¿o³nierzom przedmiotami i s³a³y je, a na wet przywozi³y do obozów. Zawi¹zywa³y siê kó³ka „Szarych Samarytanek”, zaczê³y siê kszta³ciæ pielêgniarki. PóŸniej stale s³a³y paczki ¿o³nierzom, op³acaj¹c wysy³kê czê sto z w³asnej kieszeni. (...) Mê¿czyŸni orga nizowali siê w Komitety Obywatelskie, któ re lokalnie pe³ni³y funkcjê ekspozytury Wy dzia³u Narodowego – naczelnej wówczas organizacji wychodŸstwa, kieruj¹cego ca³¹ akcj¹.”

Nowy Jork Nr 297 22 paŸdziernika 2022
Æwiczenia dru¿yny bojowej soko³ów w Chicago w 1913 r. prowadz¹ Jan Bartmañski (1) i Witold Rylski (2) Dr Teofil Starzynski, prezes Zwi¹zku Sokolstwa Polskiego w Ameryce, 1912 r.
1 2
Rozmowa z dr. Teofilem Lachowiczem, historykiem, autorem ksi¹¿ek, archiwist¹ w Stowarzyszeniu Weteranów Armii Polskiej w Ameryce

Jednoczeœnie prowadzono zbiórki pie niê¿ne na rzecz polskiej armii. Nale¿y podkreœliæ, ¿e w latach 1914-1920 Polonia w Ameryce zebra³a na ró¿ne polskie cele ponad 16 milionów dolarów. Na obecne pieni¹dze to jakieœ 400 milionów dolarów. Niech ktoœ spróbuje dziœ tak¹ akcjê zorga nizowaæ wœród Polonii i zebraæ tak¹ kwo tê! Marzenie œciêtej g³owy. A nasi rodacy sto lat temu zebrali. Istny fenomen. Tym wiêkszy, ¿e tamta emigracja by³a o trzy razy mniejsza ni¿ obecna, o wiele gorzej wykszta³cona i jak na warunki amerykañ skie zarabia³a marnie, bo wykonywa³a najciê¿sze prace. To by³a biedna grupa et niczna, ale szalenie ofiarna. Oni auten tycznie ¿yli polskimi sprawami.

Nie wszyscy jednak mogli siê zaci¹ gn¹æ. Amerykanie postawili pewne warunki.

Z rekrutacji byli wy³¹czeni mê¿czyŸnie w wieku pomiêdzy 20 a 30 rokiem ¿ycia. Wiadomo, ¿e to najlepsze lata dla cz³owie ka, je¿eli chodzi o sprawnoœæ fizyczn¹. Mogli za to wstêpowaæ do armii amery kañskiej, co z kolei otwiera³o im furtkê do otrzymania obywatelstwa. Szacuje siê, ¿e oko³o 38 tysiêcy m³odych Polaków sko rzysta³o z tej szansy. A mimo to podob na liczba ochotników zg³osi³a siê w punk tach rekrutacyjnych do Armii Polskiej we Francji, wielu odrzucono ze wzglêdu na stan zdrowia, zbyt zaawansowany wiek (zg³aszali siê 50-latkowie), czy obarczenie rodzin¹. Ostatecznie zakwalifikowano do s³u¿by ponad 22 tysi¹ce ochotników.

Ci, którzy w Stanach Zjednoczonych wstêpowali do polskiej armii byli po pierani przez miejscowy polski kler. Ksiê¿a namawiali z ambon do zapisy wania siê w punktach rekrutacyjnych.

Rola duchowieñstwa polskiego by³a istotnie du¿a i godna pochwa³y. Okolicz noœci¹ nader sprzyjaj¹c¹ by³o, ¿e Polacy mieli w Stanach swojego pierwszego bi skupa, polskiego patriotê rodem z Kaszub, Paw³a Rhode. Z jego inicjatywy w 1912 r. powsta³o Zjednoczenie Kap³anów Pol skich w Ameryce, które w pocz¹tkowym okresie liczy³o przesz³o 700 ksiê¿y. W paŸdzierniku 1917 roku ks. biskup Rhode wyda³ dyrektywê, by polscy kap³a ni w³¹czali siê do propagowania akcji re krutacyjnej. Jeden z nich ks. Lucjan Bój nowski z New Britain w stanie Connecti cut by³ nawet oficerem rekrutacyjnym, je dyny taki przypadek. Inni kap³ani nawo³y wali z ambon do wstêpowania do polskiej armii, nie chcieli udzielaæ œlubów m³odym ch³opakom, którym mówili: wpierw zg³oœ siê do wojska, póŸniej bêdziesz siê ¿eni³. W Armii Polskiej we Francji by³o 22 woj skowych kapelanów, a¿ 19 z nich pocho dzi³o z Ameryki. To o czymœ œwiadczy.

Ameryka – kraj w rozkwicie, daj¹cy mo¿liwoœæ dostatniego ¿ycia. A jed nak ochotnicy rzucali wszystko. Z ja kimi nadziejami jechali do Europy?

Oni nie jechali do Francji dla pieniêdzy, czy dla kariery wojskowej. Przyœwieca³ im tylko jeden cel: walczyæ z broni¹ w rêku przeciwko zaborcom i odzyskaæ woln¹ Polskê. Przed I wojn¹ œwiatow¹, gdy za czê³a siê emigracja do Ameryki, ca³e rodzi ny sk³ada³y siê by kupiæ najtañszy bilet okrêtowy dla ich krewnego. Najczêœciej by³ to bilet trzeciej klasy, g³êboko pod po k³adem. A póŸniej taki emigrant, œci¹ga³ do Stanów cz³onków swoich rodzin. W no wej ojczyŸnie urz¹dzali siê jakoœ, pracowa li, zarabiali, zaczynali lepiej ¿yæ. A jednak zostawili wszystko by pojechaæ walczyæ o Polskê. Amerykanie stukaj¹c siê w czo³o mówili im: Co wy robicie? Przecie¿ eko nomia ma siê dobrze, jest wojna, s¹ du¿e zamówienia, fabryki pracuj¹ pe³n¹ par¹, zarobki rosn¹, a wy wszystko zostawiacie iz w³asnej woli idziecie na front pod kule? Tak, œwiadomoœæ narodowa wœród ówcze snej Polonii by³a bardzo wysoka.

Dok¹d wysy³ano ochotników zakwa lifikowanych do odbycia s³u¿by woj skowej?

Wysy³ano ich sukcesywnie grupami do obozu treningowego w Kanadzie, zlokali zowanego w miejscowoœci Niagara on the Lake, w prowincji Ontario. Tam ochotnicy pod nadzorem kanadyjskich instruktorów przechodzili dwumiesiêczny trening i na stêpnie byli sukcesywnie wysy³ani do Francji. Pierwszy taki transport dotar³ do portu w Bordeaux 28 grudnia 1917 roku. Armiê Polsk¹ zasili³o wtedy ponad 1200 ochotników. Do koñca maja 1917 roku przyp³ynê³o ich ze Stanów 15 tys. Dowód c¹ Armii Polskiej we Francji, zwanej popu larnie od koloru mundurów B³êkitn¹ Ar mi¹, by³ francuski genera³ Louis Archinald. Francuzi zapewnili swoje kadry oficerskie od dowódców kompanii wzwy¿, bo tych Polakom brakowa³o. Dawali te¿ ca³y ekwi punek, zaopatrzenie, wyp³acali ¿o³d taki sam, jaki otrzymywali ¿o³nierze w armii francuskiej. P³acili za utrzymanie punktów rekrutacyjnych w Stanach i Kanadzie, ³o ¿yli na utrzymanie obozu treningowego w Niagara on the Lake, pokrywali koszty transportu polskich ochotników z Ameryki do Francji. Nale¿y jednak podkreœliæ, ¿e to wychodŸstwo z Ameryki uratowa³o ideê Armii Polskiej we Francji, bowiem prowa dzona tam od czerwca do grudnia 1917 ro ku rekrutacja by³a kompletn¹ klap¹. Przez blisko pó³ roku zg³osi³o siê zaledwie 820 ochotników. Francuzi zdawali sobie spra wê, ¿e jak siê nie uda zrekrutowaæ ochotni ków gdzie indziej, to ca³¹ akcjê trzeba bê dzie przerwaæ. Liczyli na Amerykê.

I nie zawiedli siê. Ale poza Polakami z Ameryki, którzy stanowili trzon B³ê kitnej Armii wstêpowali te¿ do niej ochotnicy z innych krajów.

W pierwszym okresie formowania, tj. w latach 1917-1918 byli to g³ównie Polacy z Francji, Anglii, Belgii i Holandii, jeñcy z armii niemieckiej tzw. poznañczycy. Zg³osili siê te¿ Polacy z rosyjskich brygad ekspedycyjnych walcz¹cych na froncie we Francji, Albanii i Grecji. W 1918 roku do ciera do Francji ma³a grupa polskich ochot ników z Chin, z Szanghaju, czêœæ z nich po chodzi³a z W³adywostoku. Z Brazylii przy

jecha³o blisko 200 Polaków. Akcjê rekruta cyjn¹ próbowano organizowaæ w Argenty nie, ale tam zg³osi³o siê zaledwie dwóch ochotników. Nawet w dalekiej Australii zorganizowa³a siê grupa 44 ochotników, ale nie mia³ kto pokryæ bardzo wysokie koszty ich transportu do Francji. W marcu 1919 roku przybywa z W³och oko³o 37 tys. ochotników, g³ównie jeñców z armii austro wêgierskiej, którzy dostali siê do niewoli podczas walk na froncie w Alpach. Zamiast gniæ w obozach jenieckich zg³osili chêæ wst¹pienia do Armii Polskiej we Francji.

Na terenie Rosji po rewolucji lutowej zaczê³y siê organizowaæ polskie formacje wojskowe. W listopadzie 1918 r. genera³ Haller wys³a³ trzyosobow¹ misjê wojskow¹ na Syberiê. W jej sk³adzie by³ znany ochot nik z Ameryki por. Józef Sierociñski. Fran cja by³a bardzo zaanga¿owana w obalenie bolszewików. Wspiera³a wszystkie oddzia ³y gotowe z nimi walczyæ. Przed I wojn¹ œwiatow¹ i w jej trakcie Francja udzieli³a Rosji wielkich kredytów, i teraz ba³a siê, ¿e mo¿e ten ogromny kapita³ straciæ. Dlatego kiedy na Syberii powsta³a V Polska Dywi zja, to ca³e dla niej zaopatrzenie sz³o z Francji. Podobnie by³o z IV dywizj¹ gen. ¯eligowskiego, stworzon¹ na Kubaniu. Te dwie polskie dywizje w Rosji – w sumie 20 tysiêcy ¿o³nierzy – zosta³y formalnie w³¹ czone w struktury Armii Hallera, bo tak od paŸdziernika 1918 roku zaczêto nazywaæ B³êkitn¹ Armiê.

Jeñcy, emigranci z ca³ego œwiata, czyli ludzie, którzy ró¿nili siê wszystkim: po chodzeniem, doœwiadczeniem bojo wym, wykszta³ceniem, jêzykiem. A jednak uda³o siê z nich stworzyæ armiê z prawdziwego zdarzenia. To zas³uga genera³a Hallera, ¿e potrafi³ ich sce mentowaæ, zrobiæ z nich ¿o³nierzy?

Zacznijmy od tego, ¿e genera³ Józef Haller nie by³ twórc¹ Armii Polskiej we Francji. Gdy formacja ta siê tworzy³a od czerwca 1917 r. jego we Francji jeszcze nie by³o. Formowaniem tej armii przez prawie 1,5 roku dowodzi³ wspomniany ju¿ francuski gen. Louis Archinald. Haller zosta³ zaprzysiê¿ony na dowódcê Armii Polskiej we Francji dopiero w paŸdzierni ku 1918 roku. Miesi¹c póŸniej wojna siê

skoñczy³a. Genera³ nie zd¹¿y³ w zasadzie dowodziæ ¿adn¹ operacj¹ wojskow¹ na froncie. Gdy przyjecha³ do Francji formo wanie tej armii by³o ju¿ w pe³nym toku i mocno zaawansowane. Sformowano jed n¹ pe³n¹ dywizjê piechoty, druga by³a w trakcie organizacji. Szkolono ¿o³nierzy do formuj¹cych siê jednostek kawalerii, artylerii, ³¹cznoœci, broni pancernej i lot nictwa. Do tych ostatnich jednostek naj czêœciej kierowano ochotników z Amery ki jako obytych z nowoczesn¹ technik¹. Stworzona przez Francuzów machina or ganizacyjna funkcjonowa³a w pe³ni. Mo¿ na powiedzieæ, ¿e Haller przyjecha³a na gotowe. A mimo to ca³y nimb chwa³y do tyczy jego osoby. Nale¿y dodaæ, ¿e nie mia³ on nic wspólnego z organizowaniem ochotników w Ameryce. A bez nich, jak ju¿ wiemy, nie by³oby B³êkitnej Armii, ani legendy genera³a Hallera. Mianowanie go dowódc¹ Armii Polskiej we Francji przez Komitet Narodowy Polski w Pary¿u mia³o wymiar bardziej symboliczny ni¿ pragmatyczny. Józef Haller nigdy nie do wodzi³ tak du¿ym zwi¹zkiem operacyj nym jakim jest armia, czy nawet dywizj¹. Mia³ jedynie rangê brygadiera, dowo dzi³ II Brygad¹ Legionów Polskich. Zna³ austriackie regulaminy wojskowe, nie zna³ francuskich. Obce mu by³y nowocze sne rodzaje wojsk, jak broñ pancerna i lot nictwo. Bez francuskiego zaplecza sztabo wego jego dowodzenie B³êkitn¹ Armi¹ by³oby iluzoryczne. Jednak fakt, ¿e by³ Polakiem, mia³o ogromne znaczenie pro pagandowe. Polscy ¿o³nierze doczekali siê wreszcie, ¿e na czele ich armii stoi polski genera³! Na dodatek, który walczy³ z trzema zaborcami. Z tego powodu ¿o³ nierze B³êkitnej Armii wprost uwielbiali genera³a Hallera tym bardziej, ¿e trakto wa³ on swoich podkomendnych z wielk¹ serdecznoœci¹. By³ to istotny czynnik spa jaj¹cy szeregi tej wojskowej formacji. Haller k³ad³ du¿y nacisk siê aby B³êkit na Armia mia³a polski charakter, by szko leni polscy oficerowie w miarê szybko za stêpowali oficerów francuskich. Dba³ o polsk¹ symbolikê. Ciekawostka, ¿e sam zaprojektowa³ swój generalski mundur. Troszczy³ siê o wychowanie moralno pa triotyczne w oddzia³ach i zwalczanie anal fabetyzmu wœród ¿o³nierzy.

C.D.N.

Redakcja: Jolanta Szczepkowska Teofil Lachowicz

Adres redakcji: P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003 e-mail: pava.swap@gmail.com tel. (212) 358-0306, www.pava-swap.org

Grupa ochotników do Armii Polskiej we Francji przed pomnikiem Tadeusza Kosciuszki w Chicago, jesieñ 1917 r. Przyjazd pierwszej grupy ochotników z Ameryki do Francji, 28 grudnia 1917.

Dla cia³a i dla ducha

Chrzeœcijañskie nakazy wstrzemiêŸli woœci w jedzeniu i piciu spe³niano w daw nych wiekach nie tylko ze wzglêdu na ar tyku³y wiary, ale tak¿e i z koniecznoœci.

Jedzenia po prostu nie by³o za du¿o. Tyl ko bogacze i ci, których uwa¿ano za „kla sê pró¿niacz¹”, mogli siê najeœæ do syta. Mieli du¿o jedzenia, byli grubi, powolni, nic nie robili (w przekonaniu mas), a ¿y wili siê wspaniale, pili doskonale trunki, korzystali z ¿ycia kosztem innych. Ach, jakby to by³o dobrze, gdyby wszyscy mie li pod dostatkiem jedzenia!

Pieczone go³¹bki

To naiwne marzenie od œredniowiecza przybra³o formê literack¹. W Europie za czê³y siê szerzyæ utopijne wizje krainy „pieczonych go³¹bków” – wed³ug polskiej wersji. Niemal ka¿dy kraj mia³ podobne wyobra¿enie ziemi szczêœliwoœci, w któ rej jad³a jest w bród, przyjemnoœci cia³a –pod dostatkiem. Nie trzeba nic robiæ, a mo¿na siê codziennie najadaæ bez pa miêci, a tak¿e korzystaæ z innych uciech cielesnych.

W 1567 roku flamandzki artysta Pieter Breugel (Starszy) namalowa³ jeden ze swych najs³ynniejszych obrazów „W kra inie pieczonych go³¹bków”. Choæ po wszechnie uwa¿a siê, i¿ jest on wymierzo ny przeciwko dwom grzechom kardynal nym – lenistwu i ob¿arstwu (a s¹ krytycy, którzy traktuj¹ dzie³o jako polityczn¹ sa tyrê na wielmo¿ów sytych i zadowolo nych z hiszpañskich rz¹dów w Niderlan dach), jednak w warstwie podstawowej jest malarskim przedstawieniem owej uto pijnej wizji pieczonych go³¹bków, które same wpadaj¹ do ust. Niestety, podczas renowacji obrazu zniszczono pieczonego go³¹bka, pozosta³ tylko ¿o³nierz na tylnym planie, w he³mie na g³owie, pod jakimœ za daszeniem przykrytym talerzami z rozma itoœci¹ placków, deserów. Le¿y, ma gêbê otwart¹ i czeka na drób, który zaraz wpad nie mu do ust, gotowy do schrupania. Bez wysi³ku, bez starañ o przyrz¹dzenie, wprost do zjedzenia.

Pod sto³em zaczepionym u drzewa le¿¹ trzy osoby: urzêdnik rozpostarty na p³asz czu, brzuch wzdêty od nadmiaru jad³a, a ju¿ jajko na nó¿kach, otwarte, z no¿em w œrodku – widaæ w tamtych czasach nie jedzono gotowanych jajek ³y¿eczk¹; a mo ¿e jest jajkiem surowym – podbiega us³u¿ nie do skonsumowania. Obok le¿¹ ksiêgi bezu¿yteczne, niepotrzebne. Ze sto³u po wy¿ej skapuje mu wprost do ust napój (wi no? piwo?) z przewróconego dzbana. Nieopodal na boku œpi gruby ch³op. Le ¿y na cepie, zmêczony nadmiarem jad³a. W XVI, XVII wieku w tamtych krajach nieodmiennie przedstawiano ch³opów jako leniwych gburów, sk³onnych do pijatyki i awantur. Ale w Polsce nie by³o inaczej: znacznie wczeœniejsza „Satyra na leni wych ch³opów” okreœla ich jako lud gnu œny, opiesza³y i oszukañczy. „Nasz” ch³op odpoczywa przed zak¹szeniem kolejnej potrawy czekaj¹cej nañ ju¿ na stole. Ale gdyby te potrawy mu nie odpowiada³y, to mo¿e skorzystaæ z kawa³ka œwie¿ej wie przowiny: niedaleko przecie¿ kr¹¿y œwin ka z no¿em „za pasem”, którym ju¿ ukro jono kawa³ek jej smakowitego miêsa. A obok pieczona g¹ska. Mo¿e dla ¿o³nie rza, trzeciej postaci z tych g³ównych niero bów, ob¿artuchów? Jego orê¿ i rêkawica bojowa odrzucone, œpi chyba znu¿ony walk¹ z wielk¹ gomu³¹ sera pod daszkiem z talerzami. Pokona³ w wielkim trudzie pokaŸn¹ jego czêœæ i na wiêcej nie ma si³y.

A gdyby tego wszystkiego jeszcze by³o ma³o, zawsze mo¿na popiæ mlekiem, które go pe³na jest nieodleg³a rzeka. A miód w krainie mlekiem i miodem p³yn¹cej? Te¿ siê znajdzie. Roœlina (?) z prawej, która

Ach, najeœæ siê do syta...

wygl¹da jak kaktus, to nic innego jak for ma z piernika suto na miodzie wyrobiona.

Kraina pieczonych go³¹bków jest fanta zj¹, utopi¹ wszelkiej obfitoœci – po¿ywie nia, którego na co dzieñ ludziom brakowa ³o. Na obrazie Breughla ogl¹damy jad³o, o którym i w nieograniczonych iloœciach ludzie mogli tylko pomarzyæ.

¯reæ czy poœciæ?

Tê sam¹ sytuacjê przedstawi³ artysta w nieco odmienny sposób na innym znanym obrazie pt. „Walka karnawa³u z postem”. Czas karnawa³u to okres obfitoœci, zw³aszcza jad³a wszelkiego, wielkiego ob¿arstwa i opil stwa. Niestety, po nim nastêpuj¹ miesi¹ce chude – okres postu a¿ do Wielkanocy. Ten pierwszy to wymarzone, zgo³a fantastyczne dni ¿ar³ocznego ³akomstwa; drugi – zniena widzony czas wstrzemiêŸliwoœci.

Konflikt miêdzy dogadzaniem brzu chowi, a konieczn¹ ascez¹ pokuty zosta³ zabawnie zaprezentowany na wielkim ob razie znajduj¹cym siê dziœ w Wiedniu. Reprodukcja ca³ego dzie³a nie ma sensu: za du¿o siê na nim dzieje. Oko³o 200 po staci w rozmaitych sytuacjach stoi albo po

stronie karnawa³u, albo opowiada siê za postem. Wybieram wiêc g³ówny fragment obrazu z komicznymi „harcownikami” obu stron jak œcieraj¹cymi siê ze sob¹ w œredniowiecznymi kopijnikmi. Po lewej nieustraszony Karnawa³ z wielkim brzu chem i nakryciem g³owy w postaci jakiejœ

zapiekanki ze stercz¹cymi ³apkami dro biu. Po prawej – waleczny Post jako wy chudzona kobieta (?) z ulem na g³owie –potocznym symbolem Koœcio³a w czasach przed Wielkanoc¹.

Ich narzêdzia walki tak¿e sugeruj¹ ko lejno nastêpuj¹ce po sobie œwi¹teczne okresy: Karnawa³ siedz¹cy na wielkiej beczce z przytwierdzonym do niej no¿em wielkim po³ciem miêsa, dzier¿y jakiœ ro ¿en z nadzianym pieczonym prosiakiem, kie³bask¹ na sznurku i drobiem gotowym do spo¿ycia. W starciu z przeciwnikiem Postem musi siê zmierzyæ z jej orê¿em –czymœ w rodzaju ³opaty piekarskiej a na niej dwa nêdzne œledzie; u stóp ma jakieœ postne placki, precle.

Warto te¿ przyjrzeæ siê groteskowemu „wojsku” obu oddzia³ów. O co walcz¹ cych? Z jednej strony – o urzeczywistnie nie marzenia o nieograniczonym ob¿ar stwie i opilstwie; z drugiej – o chrzeœci jañskiej wstrzemiêŸliwoœci, g³odówkach. Dwa idea³y cywilizacji zachodniej w nie ustannej potyczce z orê¿em reprezentuj¹ cym wyznawane wartoœci.

❍ KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022 www.kurierplus.com12
Pieter Bruegel – W krainie pieczonych go³¹bków Pieter Breughel – W krainie pieczonych go³¹bków – fragment: Us³u¿na œwinka gotowa do jedzenia. Pieter Bruegel – Walka karnawa³u z Postem (fragment)

Stany wewnêtrzne

Amor fati

„Uwa¿am, ¿e mamy spory problem z przegrywaniem. Zarówno indywidualnym, jak i dru¿ynowym” – mówi Marcin Wicha, laureat Nagrody Literackiej „Nike” 2018 za ksi¹¿kê „Rzeczy, których nie wyrzuci³em”, autor felietonów, grafik. Wspomina pocz¹t ki kapitalizmu w Polsce, kiedy okaza³o siê, ¿e „nale¿y mieæ sukcesy, ¿e nale¿y wygry waæ, bo to znaczy³o, ¿e ma siê racjê”. Przy pomina szeroko komentowane wywiady ze spadkobiercami wielkich maj¹tków (m. in. z Dominik¹ Kulczyk), w których dominuje narracja o tym, ¿e „ci, którym nie wysz³o, w jakimœ sensie przegrali na w³asne ¿ycze nie, zas³u¿yli na swój los”. Bo przecie¿ wy starczy³o wstawaæ wczeœniej i pracowaæ po 20 godzin. „Mam wobec takich rozmów sporo zastrze¿eñ, ale to chyba by³o doœæ ty powe stanowisko. Latami tak siê mówi³o. Nie wypada³o przegrywaæ, nie wypada³o siê mazaæ, nie wypada³o siê myliæ”. S³ynne motto wczesnego kapitalizmu: jesteœ kowa lem w³asnego losu… Dziœ wydaje siê tak bardzo nieprawdziwe. Krzywdz¹ce. I wy kluczaj¹ce. „Karmi¹c siê historiami sukcesu, ³atwo zapomnieæ, ¿e czasem siê przegrywa.

I ¿e to nie musi znaczyæ, ¿e siê nie mia³o ra cji” – twierdzi Wicha. I dodaje: „Ca³e to mówienie, ¿e wystarczy³o siê bardziej staraæ […] jest zwyczajnie obraŸliwe dla tych, któ rym starania nie pomog³y, nie wystarczy³y. Pomyœl (my) o ludziach w Bia³orusi, którzy podejmowali ryzyko, byli odwa¿ni, pomy s³owi, dzielni, walczyli bez u¿ycia przemo cy i po prostu znaleŸli siê w sytuacji, w któ rej nie byli w stanie wygraæ”. I zwraca siê do m³odych: „[…] to fantastycznie, ¿e pró bujecie, ale pamiêtajcie, mo¿e siê nie udaæ. I to nie bêdzie wasza wina, nie tylko wasza wina, nie wy³¹cznie wasza wina”.

Tomasz Stawiszyñski, filozof, mówi z kolei o „prywatyzacji emocji”. To po gl¹d, wed³ug którego nasze stany emocjo nalne: smutek, radoœæ, zadowolenie albo apatia s¹ pochodnymi naszej prywatnej historii. To zawsze nasza „wina”, nigdy œwiata, w którym przysz³o nam ¿yæ. „Jeœli wiêc jesteœmy smutni, sfrustrowani, nieza dowoleni, czyli nieszczêœliwi, jest to, naj krócej rzecz ujmuj¹c, nasza osobista spra wa. Mo¿e nie doœæ siê staraliœmy, mo¿e potrzebujemy coacha albo terapeuty, mo ¿e mamy za ma³o serotoniny w mózgu –i powinniœmy z tym coœ zrobiæ. Oczywi œcie, czasami faktycznie tak jest, czasami cierpienie bierze siê z jakichœ zupe³nie in dywidualnych okolicznoœci. Ale bardzo czêsto jesteœmy nieszczêœliwi, bo – no w³aœnie – to z tym œwiatem jest coœ nie tak. Trudno byæ zadowolonym, jeœli siê

¿yje w spo³eczeñstwie skrajnie podzielo nym, w brutalnym systemie ekonomicz nym premiuj¹cym najsilniejszych, w nie pewnoœci zatrudnienia i tego, czy bêdzie mo¿na zapewniæ dzieciom przysz³oœæ. Jest z jednej strony aktem jakiegoœ wyj¹t kowego okrucieñstwa, a z drugiej – do skona³ym utrwalaczem tego zepsutego, niesprawiedliwego systemu przekonywa nie nas, ¿e poczucie dyskomfortu i bezna dziei jest skutkiem jakichœ osobistych de fektów, którym zaradz¹ takie czy inne warsztaty, poradniki albo sesje. A to w³a œnie na okr¹g³o wmawiaj¹ nam wspó³cze œni sprzedawcy szczêœcia”. Ìród³o naszej nieustaj¹cej frustracji Sta wiszyñski upatruje w narzuceniu przez sys tem nierealistycznego mira¿u szczêœcia i scedowania odpowiedzialnoœci za wszyst ko na jednostkê. Nie odnios³eœ sukcesu? To twoja wina. Za w³asne szczêœcie, udany zwi¹zek, stan konta i stan zdrowia – odpo wiedzialny jesteœ wy³¹cznie ty sam! Oczy wiœcie, taka narracja prêdzej czy póŸniej okazuje siê wielkim oszustwem. Wystar czy, ¿e pojawi siê choroba, kryzys ekono miczny, pandemia, wojna – i nagle staje siê jasne, ¿e jednak nie na wszystko mamy wp³yw. M³otek wypada z rêki, kowad³o obraca w proch i trzeba zderzyæ siê z prze ra¿aj¹c¹, ale te¿ w jakimœ stopniu wyzwa laj¹c¹ prawd¹, ¿e losowi – id¹c dalej za tym koœlawym porównaniem – nie tak ³atwo nadaæ po¿¹dany kszta³t. Co nam zatem pozostaje? Filozof pod rzuca alternatywne – wobec mitu o jednost kowej odpowiedzialnoœci – podejœcie, któ

remu filozoficzny sens nada³ Fryderyk Nie tzsche. Amor fati – mi³oœæ losu, czyli pe³na afirmacja tego, co nas spotyka. Akceptacja ca³ego pakietu: tego, co piêkne. I straszne. Radoœci, ale te¿ cierpienia. Nie jest to ³atwy koncept, ale mo¿na próbowaæ powiedzieæ sobie: „tak, to jest moje ¿ycie, nie mam in nego, to s¹ moje uwarunkowania, trudnoœci, lêki, fantazje, pora¿ki. To s¹ ludzie, którzy s¹ ze mn¹ blisko, to jest moja mi³oœæ i bli skoœæ. Moje przemijanie i umieranie, moje ¿ale, pragnienia, niedoskona³oœci. I to w³a œnie wszystko mnie tworzy, nie ma innego mnie. Jeœli w ogóle jakieœ szczêœcie jest mo¿liwe, to – moim zdaniem – tylko takie” twierdzi Stawiszyñski. I na dok³adkê za chêca, by pozwoliæ sobie na doœwiadczenie g³êbokiej melancholii oraz definitywne po ¿egnanie siê z iluzjami. „Kiedy wreszcie stracimy nadziejê na to, ¿e bêdziemy wiecz nie m³odzi, zdrowi, piêkni i bogaci, i kiedy przestaniemy wiecznie goniæ za towarem propagowanym przez sprzedawców szczê œcia, otworzy siê przed nami nowa prze strzeñ. Nie wiem, jak j¹ nazwaæ: bliskoœci, troski, wspólnoty, poczucia, ¿e jesteœmy krusi, przemijaj¹cy i niedoskonali? I ¿e wo kó³ nas s¹ inni, tak samo krusi i niedoskona li jak my. Jest to przestrzeñ, w której czeka j¹ nas nie³atwe doœwiadczenia. Nie ma ona nic wspólnego z ¿adnym wellbeingiem. Iw ogóle nie chcê, ¿eby to, co mówiê, za brzmia³o jak obietnica czegoœ atrakcyjnego. Nie jest to ani atrakcyjne, ani nieatrakcyjne, ale wygl¹da na to, ¿e nic innego po prostu nie mamy”.

Koreañski serial

rozrywka i ucieczka od polskiej rzeczy wistoœci? Chyba nie bardzo.

Koreañski serial sta³ siê znan¹ na ca³y œwiecie form¹ popularnej kultury.

Dlaczego jednak, siedz¹c w targanej konfliktami Polsce, mia³bym próbowaæ zainteresowaæ kogoœ tak egzotyczn¹ i po wierzchown¹ rozrywk¹?

Dlatego, ¿eby nie zwariowaæ. Sztuka i rozrywka pe³ni¹ wa¿ne funkcje ekspia cyjne. Innymi s³owy, pozwalaj¹ nam oderwaæ siê od rzeczywistoœci. A dalej ni¿ do Korei ju¿ byæ nie mo¿e.

No bo ju¿ polska rozrywka (abstrahuj¹c od jej ¿enuj¹cego poziomu), nie jest ode rwaniem siê od rzeczywistoœci. Polskie po wieœci dr¹¿¹ problemy wspó³czesnoœci: kryzysy rodzinne, depresje, „wyœcig szczu rów” – albo zanurzaj¹ siê masochistycznie w naszej skomplikowanej historii. Jedna Mas³owska wiosny nie czyni, zreszt¹ i ona, chc¹c nie chc¹c, obserwuje i komentuje to, co dzieje siê teraz i woko³o.

Kabarety graj¹ gdzieœ tam w niszy, bo telewizja swojego dobrego kabaretu nie ma. A polskie seriale? Jest ich wiele, tak ¿e w serwisie Netflix. Niektóre s¹ bardzo dobre i chwalone wœwiecie, jak najnow szy „Wielka woda” o powodzi we Wro c³awiu w 1997 roku: ignorancji i aro gancki w³adz w obliczu katastrofy oraz ludzkim egoizmie, ale te¿ poœwiêceniu. Czy serial o powodzi to tak oczekiwana

W ogóle polskie seriale i filmy zbytnio przypominaj¹ ¿ycie codzienne w kraju, tylko ¿e widziane wszêdzie sytuacje s¹ przedstawione w nieco zdeformowany artystyczny? – sposób.

Z filmami amerykañskimi jest inny k³opot. Przedstawiaj¹ tamtejsze realia, wielu z nas doskonale znane, i pokazuj¹ w sprawny, profesjonalny sposób. Te re alia, czy to mieszkamy w Polsce czy w Stanach, jednak nas za bardzo nie do tycz¹: w Ameryce nie pracowaliœmy w FBI, nie œcigaliœmy siê samochodami, nie byliœmy m³odymi pisarzami i dzien nikarzami „New York Timesa” ani uczniami w szkole w Beverly Hills. Ale te¿ nie mieszkaliœmy w przyczepie, pi j¹c tam i siê narkotyzuj¹c.

Seriale koreañskie w ogóle nic nie ma j¹ wspólnego z rzeczywistoœci¹. Wszyst ko jest tam inne: krajobraz, klimat, jedze nie, sztywne hierarchie spo³eczne i bizan tyjskie formu³y grzecznoœciowe, przesad ne liczenie siê z opini¹ œrodowiska, kon serwatyzm obyczajowy, ob³êdna pilnoœæ w szkole i w pracy.

Gdy odkry³em koreañskie seriale kilka lat temu, przede wszystkim zauroczy³a mnie ich nieprawdopodobna skromnoœæ i naiwnoœæ. Mi³oœæ przedstawia siê w se rialach zachodnich tak, jak ona teraz po dobno powszechnie wygl¹da: ludzie znajduj¹ siê na profilach randkowych, badaj¹ wzajemnie swoj¹ sytuacjê ¿ycio w¹, potem id¹ od razu do ³ó¿ka i maj¹ dziki, wyraŸnie przeæwiczony ju¿ setki razy, seks. Dalsza czêœæ filmu to niekoñ

cz¹ce siê rozmowy: o pogarszaj¹cym siê kontakcie emocjonalnym, egoizmie, przemocy psychicznej, braku spe³nienia, wygasaniu poci¹gu fizycznego i zaintere sowania intelektualnego. Seks – a potem gadaj¹ce g³owy.

W koreañskich serialach istnieje ci¹gle prawdziwa (?) mi³oœæ: tak silna, ¿e a¿ bo lesna, przez d³ugi czas, czasem wrêcz do koñca filmu, platoniczna, nieœmia³a. Tak, mo¿e potem bêd¹ z tego zwi¹zku dzieci, ale prokreacji kamera nie pokazuje ani nawet nie sugeruje siê jej istnienia. W koreañskim filmie dopiero w pi¹tym odcinku mê¿czyzna dotyka rêki kobiety, co wywo³uje u niej szok. Byæ mo¿e po ca³uj¹ siê przed zakoñczeniem serialu, ale na to pozwalaj¹ sobie re¿yserzy do piero w ostatnich latach. Aktorki w kore añskich filmach s¹ piêkne, delikatne, nie œmia³e i dumne. Wszystkie s¹ nieprawdo podobnie szczup³e, z bia³¹ skór¹, iden tycznymi, szlachetnymi rysami twarzy po operacjach nosa, podbródka i oczu. M³o dzi mê¿czyŸni nie maj¹ miêœni Schwa rzeneggera. Nawet jeœli okazuj¹ siê mi strzami walki wrêcz, s¹ szczupli, œliczni, wychuchani, androgeniczni. Nie s¹ tacy macho, skoro dotkniêcie rêki ukochanej zajmuje im miesi¹ce.

Korea ju¿ na pewno nie jest taka kon serwatywna jak na tych filmach, niemniej ci¹gle jeszcze widzimy, jak skompliko wane s¹ tam miêdzyludzkie relacje. Ina czej zwracaæ siê trzeba do starszego i du ¿o starszego, szefa bezpoœredniego i sze fa wszystkich szefów. Koreañscy aktorzy k³aniaj¹ siê nisko, przepraszaj¹ na kola nach. I du¿o p³acz¹. Bo te filmy s¹ zara

zem soap opera mi, krzy¿owaniem siê w¹tków mi³oœci, zdrady, intrygi, poli tycznych uk³adów i korupcji. Ogl¹da te seriale ca³y œwiat; wiele osób np. z bied nych Filipin marzy, ¿eby wyemigrowaæ ju¿ nie do USA, lecz w³aœnie do Korei. No bo jak tu nawet porównaæ fenomenal n¹ infrastrukturê Seulu z np. Detroit. Tych przeœlicznych ch³opców ubranych w drogie blezerki, z napakowanym Ame rykañcem w szortach i czapce ty³ na przód, przybijaj¹cym „pi¹tki” w barze?

Korea w filmach to kraj bogaty i œwiato wy. Elity posy³aj¹ dzieci na studia do Sta nów, wpadaj¹ do W³och na zakupy. Tak jest to przynajmniej pokazywane w seria lach. Istnieje tam zawsze w¹tek klasowy, solidaryzowania siê z bohaterami, którzy s¹ biedni, mieszkaj¹ w z³ej dzielnicy, po tracili bliskich; w ogóle jest im w ¿yciu pod górkê. Tocz¹ nierówn¹ walkê z kore añskich oligarchami, politykami, biznes menami. Ale czasem wygrywaj¹, bo te se riale to moralitety. Grub¹ kresk¹ rysuje siê historie œmierci ma³¿onka, utraty dziecka, biedy, ale te¿ nikczemnych, zimnych z na tury ludzi na szczycie spo³eczeñstwa. A ¿e czasem wygrywa sprawiedliwoœæ, chyba nawet w wiêkszoœci historii, ogl¹da chêt nie te bajki ca³y œwiat. W tym ja.

Gdy ogl¹dam odcinek po odcinku te me lodramaty w ³adnym opakowaniu, czujê siê jakbym siedzia³ w jakiejœ biednej wiosce iz wypiekami ogl¹da³ kolejne zwroty melo dramatycznej akcji. Aktorstwo jest przeryso wane, negatywne lub zabawne postaci a¿ ka rykaturalne. Sceny zbiorowe przypominaj¹ te w operach (t³um wydaje ochy, odwraca siê równoczeœnie w stronê akcji, zamiera).

A mo¿e to nie opera, tylko jakieœ œrednio wieczne przedstawienie dla gawiedzi? Gdzie aktorzy i kuk³y z przesad¹ pokazywali, ja kie jest ¿ycie. Albo jakie powinno byæ.

13www.kurierplus.com KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022

GRUBE RYBY I PLOTKI

„Bardzo dobrze pamiêtam moment, w którym Sara wesz³a na scenê. Mia³em przeczucie, ¿e ta dziewczyna bêdzie wspania³a. By³a bardzo pewna siebie. Wygl¹da³a œwietnie, bardzo ujmuj¹co. Opowiedzia³a historiê o swoim marzeniu iw duchu wszyscy siê modliliœmy, ¿eby dobrze wypad³a. Dziêki Bogu posz³o jej rewelacyjnie” – wspomina Simon Cowell, legendarny juror programu „America’s Got Talent”. 14-latka z Polski rozbi³a bank. Simon nacisn¹³ golden buzzer, który umo¿liwia przejœcie od razu do pó³fina³o wych wystêpów na ¿ywo, z sufitu spad³o z³ote konfetti i tak narodzi³a siê gwiazda. Mimo rewelacyjnych wystêpów, Sara nie zosta³a zwyciê¿czyni¹ 17. edycji pro gramu. Publicznoœæ zag³osowa³a na libañ skie tancerki z The Mayyas i to one zgar nê³y g³ówn¹ nagrodê: milion dolarów. Jednak œwiatowa kariera stoi przed Polk¹ otworem. „To, co mogê zaoferowaæ Sa rze, to spotkaæ j¹ z ludŸmi, których musi poznaæ. Prawdopodobnie w przysz³ym ro ku zaprezentujemy j¹ jednej z czo³owych wytwórni. Spróbujemy nagraæ materia³ i damy szansê, aby pokaza³a siê w³aœnie jednej z wiêkszych wytwórni. A co wyda rzy siê póŸniej, zale¿y ju¿ od niej samej” oznajmi³ Simon Cowell. Co wiemy o utalentowanej wokalistce? Sara Egwu James urodzi³a siê 10 czerw ca 2008 roku w S³ubicach. Mam¹ Sary jest Polka, Arleta Dancewicz, a ojcem Nigeryjczyk, John Egwu James, który przyjecha³ do Polski na studia i osiad³ na sta³e. Przez d³ugi czas zajmowa³ siê biz nesem, a¿ w koñcu spróbowa³ swoich si³ w muzyce. W 2011 roku uczestniczy³ w programie „X Factor”, a rok póŸniej w „Bitwie na g³osy”. Nied³ugo póŸniej

John Egwu James podpisa³ profesjonalny kontrakt z wytwórni¹ Sony Music Poland i rozpocz¹³ solow¹ karierê.

Sara na co dzieñ mieszka z mam¹ Arle t¹ Dancewicz i rodzin¹ w Oœnie Lubu skim. Chocia¿ jej rodzice nie s¹ ju¿ razem, to zgodnie wspieraj¹ córkê w jej artystycz nych poczynaniach. Gwiazda „America’s Got Talent” czêsto podkreœla, ¿e to w³a œnie mama pomaga jej przed ka¿dym kon kursem, towarzyszy podczas wystêpów, udziela cennych wskazówek, dba o dobro stan córki. I to od bardzo dawna, bo Sara zadebiutowa³a na scenie w wieku szeœciu lat, wygrywaj¹c Festiwal Kolêd, Pastora ³ek i Piosenek Bo¿onarodzeniowych w Szczecinku. A ju¿ kilka lat póŸniej zajê ³a drugie miejsce podczas 19. edycji Kon

kursu Piosenki Eurowizji Junior 2021 we Francji i wygra³a czwart¹ edycjê polskie go „The Voice Kids” otrzymuj¹c stypen dium w wysokoœci 50 000 z³ oraz mo¿li woœæ wydania singla z wytwórni¹ Uni versal Music Polska. Po sukcesie w Ameryce mówi siê, ¿e 14-latka drzwi do kariery wywa¿y³a… kopniakiem!

„Nigdy nie myœla³am, ¿e trafiê do fina³ów. Pochodzê z ma³ej wioski

Polsce, gdzie mieszka piêæ tysiêcy osób, jest piêæ sklepów i dwie stacje benzynowe. Nigdy nie marzy³am, ¿e udam siê do Ameryki. Zakocha³am siê tym miejscu, chcia³abym kiedyœ tu zamieszkaæ. Kocham Amerykê i mam nadziejê, ¿e Ameryka mnie pokocha” mówi³a rozemocjonowana po wystê pie. Oby tylko m¹droœæ i dojrza³oœæ ro dziców uchroni³a 14-latkê przed ciem niejsz¹ stron¹ szo³biznesu. Trzymamy kciuki!

*

„Powiem najproœciej. Kocham ludzi. Myœlê, ¿e to mi pomaga, bo mój zawód polega na wspó³pracy z innymi. Ludzie rzadko mnie dra¿ni¹, denerwuj¹, rzadko mam ich doœæ. Pomagaj¹ mi tak¿e moja ciekawoœæ, emocjonalnoœæ, ³atwy kon takt z moimi emocjami, umiejêtnoœæ s³uchania, uwa¿noœæ” – mówi Agata Buzek, aktorka. „Przeszkadza mi brak odwagi, coraz mniej, bo nad tym pracu jê. Czasami trudno mi wyjœæ z pewnej poprawnoœci, z grzecznoœci i potrzebujê wiêkszego zaufania do ludzi, z którymi jestem, i poczucia bezpieczeñstwa, ¿eby

na przyk³ad móc siê wyg³upiæ totalnie. [..] Chodzi bardziej o strach przed pope³nie niem b³êdu, zrobieniem czegoœ g³upiego. Obserwujê aktorów i myœlê, ¿e oni czasa mi potrzebuj¹ pojechaæ po bandzie, bo to kompletnie uwalnia i potem mo¿na ju¿ wszystko. Dla mnie tymczasem to jest bar dzo trudne, a bardzo bym chcia³a tego do œwiadczyæ”. Aktorka, która w dzieciñstwie zachorowa³a na nowotwór, ma œwiado moœæ, ¿e to doœwiadczenie mia³o wp³yw na jej sposób widzenia œwiata: „Mam spo ro granicznych doœwiadczeñ chorobo wych. Da³y mi poczucie, ¿e nie jestem nie œmiertelna, a wydaje mi siê, ¿e m³odym lu dziom, przynajmniej do pewnego wieku, w ogóle nie przychodzi to do g³owy. Ten brak poczucia nieœmiertelnoœci to jest bar dzo g³êbokie i silne uczucie, które towa rzyszy mi ca³e ¿ycie i mocno wp³ywa na moje decyzje, wybory, priorytety. To nie znaczy, ¿e siê nie gubiê. Przeciwnie, gubiê siê notorycznie. Nic nie jest i nie bê dzie ustawione raz na zawsze. Postanowio ne, zaklepane, niezmienne. Wci¹¿ uk³adam od nowa, szukam”. Agata Buzek ma w swo jej filmografii role w polskich i zagranicz nych produkcjach, miêdzy innymi: „Balla da o czyœcicielach szyb”, „Zemsta”, „Ryœ”, „Valerie”, „Niewinne”, „High Life”, „Cór ka trenera”, „Erotica”, czy „Moje wspania ³e ¿ycie” dostêpne na platformie Netflix.

*

Jak donosi popularny magazyn plot karski: „Katarzyna Cichopek ujawni³a zwi¹zek z Maciejem Kurzajewskim pod czas pobytu w Jerozolimie, podkreœlaj¹c przy tym swoj¹ religijnoœæ. Tygodnik ka tolicki zasugerowa³, ¿e uduchowiona ce lebrytka zapomnia³a o jednym z przyka zañ, które powinno byæ fundamentem jej wiary...”. Gwiazda serialu „M jak Mi ³oœæ” i prezenterka w telewizji œniadanio wej rozwiod³a siê z mê¿êm i zwi¹za³a z koleg¹ z pracy. Para wybra³a siê razem na wakacje do Ziemi Œwiêtej, przy okazji prezentuj¹c w mediach spo³ecznoœcio wych fotografiê, naktórej Cichopek mo dli siê ¿arliwie przy Grobie Jezusa w Ba zylice Grobu Pañskiego. Nie trzeba by³o d³ugo czekaæ na reakcjê prasy i fanów. Posypa³y siê krytyczne komentarze, a prezenterom zarzucono hipokryzjê. Do sprawy odniós³ siê równie¿ Pawe³ Ozdo ba, prezes katolickiego Centrum ¯ycia i Rodziny: „Pani Cichopek publicznie za deklarowa³a ¿ycie w nowym zwi¹zku i opuszczenie ma³¿onka. Takiej postawy nie mo¿na pochwalaæ, trzeba j¹ zdecydo wanie skrytykowaæ i pokazaæ, ¿e ta droga prowadzi donik¹d. Skoro ma³¿eñstwo prze¿ywa kryzys, to trzeba je naprawiæ, byæ mo¿e w³aœnie pojechaæ do Ziemi Œwiêtej, tylko nie z nowym partnerem, az mê¿em. I tam poprosiæ o ³aski, by ma³¿eñstwo od¿y³o” – skomentowa³ do sadnie Ozdoba. Wydaje siê, ¿e na taki krok jest ju¿ zdecydowanie za póŸno. Te raz wszyscy siê zastanawiaj¹, czy serial pt. „Kurzopki” – bo taki pseudonim otrzy ma³a para – bêdzie trwa³ tyle, co „M jak mi³oœæ”, czy materia³u starczy zaledwie na… jeden sezon?

KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022 www.kurierplus.com14
Weronika Kwiatkowska Simon Cowell i Sara Egwu-James
ZAPISY NA JESIENN¥ SESJÊ RYTMIKI I TAÑCA DLA DZIECI I DOROS£YCH
Photo: BALLROOM DANCING (Urban Ballroom Dancing Tango Photo: JOSEPH’S DANCE STUDIO Veronika Ludwiszewska, Michal Kaczmarski
Masz pytania? Napisz do nas: office@sitenf.org OdwiedŸ www.sitenf.org by zobacyæ inne nasze programy i warsztaty
artystyczne. Agata Buzek w filmie „Moje wspania³e ¿ycie” Katarzyna Cichopek w Bazylice Grobu Pañskiego i ze swoim no wym partnerem Maciejem Kurzajewskim

Dooko³a sto³u

Na prze³omie XIX i XX w. wœród naj rozmaitszych publikacji na wszelkie mo¿ liwe tematy wydawano tak¿e periodyk po œwiêcony lekarstwom. Nosi³ on tytu³: „The Druggists' Circular and Chemical Gazette” i zamieszczano w nim reklamy najlepszych i najskuteczniejszych œrodków medyczne tamtych czasów. Wœród medycznych pro duktów znalaz³o siê tak¿e kakao w proszku firmy „Hershey’s”. Reklama kakao infor mowa³a, ¿e rozpuszcza siê ono perfekcyj nie w ka¿dym p³ynie, jest najwy¿szej czy stoœci i ma doskona³e w³aœciwoœci zdro wotne. Nie ma ani s³owa o smaku czy aro macie, co jest zrozumia³e, bo kakao rekla mowano jako œrodek medyczny w specjali stycznym magazynie. Dziœ trudno jest so bie wyobraziæ aby kakao mo¿na by³o trak towaæ jako lekarstwo, ale na niektórych, skupionych na zdrowiu, holistycznych stro nach internetowych o kakao nadal mówi siê jak o lekarstwie. Jego dzia³anie ma byæ ³agodne a celem jest poprawienie sobie sa mopoczucia. Faktem jednak jest, ¿e kakao, a tak¿e czekolada, która z niego powstaje, ma w sobie spor¹ zawartoœæ teobrominy, która dzia³a pobudzaj¹co na serce.

Kakao znane jest od pocz¹tków naszej cywilizacji i najstarsze œlady jego spo¿ywa nia pochodz¹ sprzed siedmiu tysiêcy lat. 1500 lat p.n.e. raczyli siê nim Olmekowie w dzisiejszym Meksyku. Zbierali oni ziar na z dziko rosn¹cych kakaowców, które najpierw fermentowali, a nastêpnie wypa lali i mielili na kakao. Takie kakao nie mia ³o nic wspólnego z tym, jakie podawa³a babcia. Kakao Olmeków nie by³o ani s³od kie, ani kremowe. Nie dodawano do niego mleka i przypuszcza siê, ¿e by³o ono gorz kie w smaku.

Olmekowie swoje kakaowe upodobania przekazali Majom i ci oszaleli na jego punkcie. Czekoladowy napój z ziaren kaka owca by³ dla Majów najwiêkszym ze wszystkich przysmaków. Celebrowano nim ka¿d¹ mo¿liw¹ okazjê. Kakao stanowi³o czêœæ odprawianych przez Majów rytua³ów religijnych. Kiedy dokonywano jakiejœ transakcji, zgodê pieczêtowano wspólnym wypiciem czarki kakao. Spo³eczeñstwo Majów by³o oparte na hierarchii, ale nawet najbiedniejsi z nich mieli dostêp do kakao. Pito go wiêc na potêgê i do ka¿dego jedze nia! Smakosze dodawali do swojej czarki czekolady zmielone papryczki chili, miód, albo po prostu wodê.

Nic wiêc dziwnego, ¿e kakao od Majów przejêli Aztekowie, którzy uwa¿ali, ¿e taka roœlina mo¿e pochodziæ tylko od bogów. Kakao by³o dla nich super cenne i traktowa no je jak walutê. Aztekowie cenili je bar dziej ni¿ z³oto. Nie dzielili oni jednak z Ma jami ducha egalitaryzmu i kakao by³o dla nich luksusowym napojem najbogatszej eli ty. Ca³a reszta pi³a kakao tylko od wielkiego dzwonu. Podawano je np. na weselach i in nych wa¿nych uroczystoœciach. Nic zatem dziwnego, ¿e kakao by³o ulubionym napo jem w³adcy Azteków – Montezumy. Pi³ on ponad dziesiêæ litrów tego napoju dziennie! Traktowa³ kakao jako afrodyzjak. Swoim ¿o³nierzom po wygranych bitwach zamiast orderów rozdawa³ woreczki z ziarnem kaka owca. To od Montezumy swoj¹ pierwsz¹ czarkê kakao dosta³ konkwistador i póŸniej szy pogromca Azteków i samego Montezu my – Hernan Cortez.

Cortez zawióz³ kakao do Hiszpanii, ale nie zamierza³ siê nim dzieliæ i ca³y zapas trzyma³ dla samego siebie! Od czasu do czasu czêstowa³ nim wysoko urodzonych goœci i przez to wieœæ o cudownym napoju z Nowego Œwiata rozesz³a siê po starym œwiecie. Import kakao do Hiszpanii – na masow¹ skalê – rozpocz¹³ siê w 1585 r.

Kakao jak na lekarstwo

napój gazowany zabierano dziewczynê, z któr¹ by³o siê na randce lub dzieci w na grodê, ¿e by³y grzeczne. Popularnoœæ ta kich napojów trwa do dziœ a firmy, które je produkuj¹ nale¿¹ do najwiêkszych kor poracji na œwiecie. Nic wiêc dziwnego, ¿e w ka¿dej publikacji dotycz¹cej sk³adów aptecznych umieszczano tak¿e reklamê syropu czekoladowego.

Dla aptek by³a to powa¿na czêœæ biznesu.

Po Hiszpanii pasja do kakao zaczê³a siê we Francji i Italii. Niewiele poŸniej czekola domania zaw³adnê³a ca³¹ Europ¹.

W zdobytych, tropikalnych koloniach masowo zak³adano plantacje kakaowców aby nad¹¿yæ z popytem. Podobnie jak Majowie, Europejczycy zaczêli dodawaæ do kakaowego proszku rozmaite przypra wy: cukier z trzciny cukrowej, cynamon i mleko. Wszystkim kakao smakowa³o wrêcz ob³êdnie. Ówczeœni lekarze widzie li w takim napoju panaceum na wszelkie dolegliwoœci. Wychodzili z za³o¿enia, ¿e jeœli poprawia ono samopoczucie to musi byæ dobre dla zdrowia. Kakao sprzyja³o tak¿e przyrostowi wagi, co uwa¿ano wówczas za zdrowe.

Pocz¹tkowo w Europie kakao by³o –podobnie jak u Azteków – napojem elity. Trwa³o to a¿ do 1828 r., kiedy to holender ski chemik, Coenraad Johannes van Ho uten, potraktowa³ ziarna kakao solami al kalicznymi, dziêki czemu po sproszkowa niu doskonale rozpuszcza³o siê w wodzie.

Og³oszenie w farmaceutycznym magazy nie, od którego rozpocz¹³em dzisiejszy wpis w „Dooko³a sto³u” reklamuje takie w³aœnie kakao, stworzone metod¹ van Houtena. Me todê tê czêsto nazywano „metod¹ holender sk¹”. Van Houten i jego ojciec s¹ ludŸmi ogromnie zas³u¿onymi dla kakao, bo wyna leŸli tak¿e specjaln¹ prasê, dziêki której mo¿na by³o z ziaren usun¹æ t³uszcz, zwany mas³em kakaowym. To dziêki temu mo¿ na by³o sproszkowaæ kakao w takiej formie, w jakiej znamy je dziœ. Ta nowa technologia sprawi³a, ¿e kakao przesta³o byæ napojem elity i sta³o siê dostêpne dla wszystkich. Po zwoli³o to na masow¹ produkcjê i dwadzie œcia lat póŸniej stworzono pierwsz¹ tablicz kê czekolady, zrobion¹ z mas³a kakaowego i proszku kakaowego, zmieszanego z alko holem i cukrem. Pomys³ rozwin¹³ Szwajcar Daniel Peter – który do tego miksu doda³ mleko w proszku, tworz¹c czekoladê mlecz

n¹. Peter, razem z Henri Nestle za³o¿y³ fir mê, która produkowa³a czekoladê na maso w¹ skalê. „Nestle” istnieje do dziœ i jest prawdziw¹, czekoladow¹ potêg¹.

Jednak przez ca³y ten czas kakao uwa ¿ane by³o za produkt leczniczy. Sprzeda wano je g³ownie w aptekach i to nie dlate go, ¿e leczono nim jakieœ konkretne cho roby, ale dlatego, ¿e silny smak czekolady maskowa³ nieprzyjemny smak medycz nych specyfików. I to tak skutecznie, ¿e popularnoœæ czekolady pod koniec XIX w. wrêcz eksplodowa³a. By³y to czasy, kiedy apteki sprzedawa³y lekarstwa na wszelkie choroby, ale ich dzia³ania nikt nigdy nie weryfikowa³. Niektóre z nich tworzono z naprawdê niebezpiecznych dla zdrowia sk³adników. Mieszano je z czekolad¹, aby by³y chêtniej za¿ywane. Tabletki jakie dziœ znamy aptekarz musia³ robiæ rêcznie, co by³o pracoch³onne. Dlatego wiêkszoœæ lekarstw sprzedawano w formie proszku lub p³ynu, do którego dodawano czekola dê. W ten sposób sprzedawano nawet opioidy, wobec których regulacje wpro wadzono dopiero w latach 40-tych XX w. Nawet „Coca cola” wœród swoich sk³ad ników zawiera³a czyst¹ kokainê i rekla mowano j¹ jako „napój zdrowy i pobu dzaj¹cy do ¿ycia. Odœwie¿aj¹cy mózg i ca³e cia³o”.

Coca colê równie¿ sprzedawano w ap tekach, tak jak i inne napoje gazowane. Poniewa¿ napoje posiada³y „b¹belki” uwa ¿ano je za zdrowe. Prawdopodobnie wyni ka³o to z analogii do wody mineralnej ga zowanej w sposób naturalny.

Napoje gazowane trafi³y do sprzeda¿y dziêki wynalazkowi Jacoba Bauera, który znalaz³ sposób wprowadzania do pojem ników dwutlenku wêgla pod ciœnieniem. Niemal¿e z miejsca sta³y siê szalenie po pularne i w aptekach instalowano dystry butory do ich sprzeda¿y. To do apteki na

Dopiero na pocz¹tku XX w. czekola da sta³a siê tym, czym jest dzisiaj – s³odk¹ przek¹sk¹. Czekoladowym syropem za czêto polewaæ lody i farmaceuci id¹c za tym trendem zaczêli w swoich aptekach sprzedawaæ je tak¿e. W 1906 r. uchwalo no w USA prawo zwane „Ustaw¹ o czy stoœci jedzenia i leków”. Ustawa nakazy wa³a producentom leków i ¿ywnoœci po dawanie na opakowaniu listy sk³adników, z których zrobiony zosta³ produkt. By³ to powa¿ny prze³om w postrzeganiu leków. Przede wszystkim wycofano wszystko to, co udawa³o lek, b¹dŸ by³o dla ludzi szko dliwe. Klienci aptek przy okazji zdali so bie sprawê, ¿e syrop czekoladowy nie wp³ywa bezpoœrednio na zdrowie i co naj wa¿niejsze – nie leczy z ¿adnych chorób. Jedyn¹ zalet¹ czekolady i syropu czekola dowego jest to, ¿e smakuje doskonale.

Gwa³townie rozwijaj¹ce siê technolo gie sprawi³y, ¿e czekolada sta³a siê jesz cze ³atwiej dostêpna, a jej produkcja na skalê przemys³ow¹ pozwala³a na dostêp noœæ i niskie ceny produktów czekolado wych. Firma „Hershey’s” zaczê³a sprze dawaæ syrop czekoladowy w puszkach, dziêki czemu przez d³ugi czas taki syrop nadawa³ siê do spo¿ycia. Do tej pory ogromne puszki syropu kupowa³y tylko apteki. „Hershey’s” zacz¹³ sprzedawaæ tak¿e ma³e puszki z czekolad¹, które mo¿ na ju¿ by³o kupiæ w ka¿dym sklepie spo ¿ywczym.

Rozwój nauki sprawi³, ¿e dziœ wiemy o czekoladzie znacznie wiêcej ni¿ przed stu laty. Okaza³o siê, ¿e czekolada ma jed nak pozytywny wp³yw na zdrowie. W ba daniach z 2006 r, ustalono ¿e czekolad¹ mo¿na zast¹piæ aspirynê. Odkryto tak¿e ¿e teobromina w kakao poprawia mêsk¹ erekcjê, co pokazuje, ¿e Montezuma i Ma jowie mieli racjê traktuj¹c kakao jako afrodyzjak. Dzisiejsza, przemys³owo pro dukowana czekolada ma ju¿ niestety nie wiele wspólnego z tym, co wprawia³o w zachwyt Majów. Nadal jednak dzia³aj¹ czekoladnicy, którzy robi¹ kakao wed³ug starych receptur i jeœli tylko siê chce, mo¿na spróbowaæ prawdziwego pokarmu azteckich bogów.

15www.kurierplus.com KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022
Adam Ma³osolny Kakao od nasion do proszku Majowie pij¹cy kakao Œniadanie z czekolad¹ – Jean-Étienne Liotard

Lutnictwo to misja

Okaza³o siê, ¿e w tej miejscowo œci by³ tak¿e teatr. Œwietne œrodowisko, œwietni ludzie, niesamowita atmosfera. Od razu poczuliœmy ten sam klimat i zaprzy jaŸliliœmy siê. Kiedy mieli przes³uchania do spektaklu „Ragtime” zaproponowali mi, ¿ebym spróbowa³. Za³o¿y³em kowboj skie buty, zaœpiewa³em znany standard „Night and day” i przyjêli mnie. W dzieñ robi³em instrumenty i naprawia³em skrzypce, a wieczorami wystêpowa³em na deskach teatru muzycznego. Zanim siê obejrza³em minê³o szeœæ miesiêcy. Musia ³em wracaæ. By³em wdziêczny, bo przez ten czas zdoby³em now¹ wiedzê o ame rykñskiej kulturze, teatrze i aktorstwie.

W Oklahomie powsta³y twoje skrzypce Spirit of Oklahoma, które zosta³y na zwane oficjalnymi skrzypcami stanu Oklahoma.

Powsta³y na 100-lecie Oklahomy. By ron mia³ pomys³, ¿ebym zrobi³ skrzypce i namalowa³ na nich Indianina. Postano wi³em pójœæ jednak za g³osem serca i za miast namalowaæ wyrzeŸbi³em g³owê In dianina - ca³y instrument zainspirowany jest kultur¹ Indian pó³nocnych. Zaintere sowa³a siê tym telewizja. Zosta³em zapro szony do udzia³u w programie, zaprezen towa³em instrument i zagra³em na nim. Nagle nikomu nieznany ch³opak z Polski tworzy skrzypce, które odgrywaj¹ tak wa¿n¹ rolê w historii Oklahomy.

Kto namówi³ ciê do wyjazdu do Nowe go Jorku?

Podczas mojego pobytu w Oklahomie wiele osób sugerowa³o, ¿e powinienem zdobyæ Nowy Jork. Problem by³ jeden nikogo tutaj nie zna³em. I nagle dzwoni do mnie wujek Ludwik Kaczmarek, infor muje mnie, ¿e us³ysza³ ¿e jestem w Sta nach i zaprasza mnie do siebie na Benson hurst na Brooklynie. To by³ mój prezent „z góry”. I tak moje marzenie spe³ni³o siê i znalaz³em siê w Nowym Jorku. Wujek odebra³ mnie z lotniska. Pomieszka³em u niego parê tygodni. Znalaz³em pracê, po tem wujek znalaz³ mi pokój na Greenpoin ci. Po trzech miesi¹cach z polskiej dzielni cy przenios³em siê na Sunnyside, potem na Jackson Heights, a¿ w koñcu wyl¹dowa ³em na Manhattanie. Mieszkam tutaj pra wie dziewiêæ lat. Nazbiera³em oko³o 500 instrumentów, starych i nowych. Niektóre dosta³em, niektóre sam kupi³em.

Pochodzisz z Limanowej. Jaki by³ dom twego dzieciñstwa?

Wype³niony muzyk¹ i sztuk¹. Gra³em na skrzypcach, wystêpowa³em w zespole mu zycznym rodziców, rysowa³em, malowa ³em. Mia³em czas ca³kowicie wype³niony. Uczy³o mnie to dyscypliny i obowi¹zkowo œci, rozwija³o horyzonty.

Mówi³eœ mi, ¿e Twoja przygoda z lut nictwem zaczê³a siê, od zepsutych skrzypiec.

Mia³em wtedy 13 lat i z³ama³em smy czek. Poszed³em do lutnika Adama Stalma cha, który akurat by³ w Limanowej. To by

³o przeznaczenie, bo na codzieñ nie by³o u nas lutnika. Wizyta u Adama Stalmacha by³a niezapomnianym prze¿yciem. Zaintre sowa³o mnie to co robi³ i on to zauwa¿y³. Najpierw obserowa³em, potem zacz¹³em robiæ ma³e rzeczy. Tak mi siê to spodoba³o, ¿e bywa³em u niego regularnie. W wie ku 14 lat zrobi³em pierwsze skrzypce. Kie dy na nich pierwszy raz zagra³em by³em z siebie bardzo dumny.

Zamiast do szko³y muzycznej trafi³eœ jednak do liceum plastycznego. By³em wtedy w siódmej klasie i mia³em iœæ do liceum muzycznego, ale Adam Stal mach namówi³ mnie, ¿ebym poszed³ do li ceum Antoniego Kenara w Zakopanem. Zda³em test i uda³o siê. Mia³em wtedy 14 lat. By³a to œwietna lekcja ¿ycia. Potem zda³em do Akademii Muzycznej w Pozna niu. Zainteresowa³ mnie oczywiœcie wy dzia³ lutnictwa. Jest to jedyny wydzia³ na œwiecie na wy¿szej uczelni. Poznañ te¿ by³ wyj¹tkowym miejscem, choæ zupe³nie innym ni¿ Zakopane.

Lutnictwo to elitarna dziedzina. Co cenisz w niej najbardziej?

Jest to zawód dla wybranych i ka¿dy lutnik to czuje. Lutnicy to zazwyczaj in dywidualiœci, o nietuzinkowej osobowo œci. To artyœci rzemieœlnicy, magicy, al chemicy, zaklinacze wspó³czesnoœci, pa sjonaci zakochani w tym, co robi¹. Do k³adnoœæ, dociekliwoœæ, skupienie, skru pulatnoœæ, cierpliwoœæ to cechy potrzebne do pracy lutnika. Ka¿dy ruch musi byæ przemyœlany. Lutnik musi mieæ wiedzê, znaæ rodzaje drewna, lakierów, musi mieæ umiejêtnoœæ poruszania siê w ró¿nych œwiatach. Bycie lutnikiem to misja.

Jesteœ jedynym polskim lutnikiem w Nowym Jorku. To nobilituje czy zo bowi¹zuje do bycia jeszcze lepszym?

Dla mnie nie jest wa¿ne czy jestem je dynym czy nie jedynym, polskim czy nie polskim. Nie chcê przyklejaæ sobie etykie tek. Jestem Polakiem, zawsze o tym pa miêtam. Do swoich sukcesów podchodzê bardzo naturalnie. Nie czujê siê bardziej wyj¹tkowy od innych. Im wiêcej osi¹gam tym lepszym staram siê byæ cz³owiekiem. Zawsze mia³em szacunek do pracy i do zarobionych pieniêdzy.

Wzorcem dla lutników generalnie s¹ lutnicy starow³oscy: Stradivarius, ro dziny Guarnerich i Amatich. Oni do prowadzili sztukê lutnicz¹ do idea³u.

Antonio Stradivari by³ jednym z najbar dziej utalentowanych lutników, a jego dzie³a do dziœ nie tylko ciesz¹ oko konesera sztuki lutniczej, ale równie¿ zachwycaj¹ wyj¹tko wym brzmieniem. Stradivariusy uwa¿ane s¹ za najwiêksze osi¹gniêcia lutnicze. Narzê dzia, których dzisiaj u¿ywam: lakier, klej, s¹ praktycznie takie same jak w przesz³oœci.

Zatrzymajmy siê przy procesie two rzenia skrzypiec. Który z jego etapów lubisz najbardziej?

Ka¿dy etap jest wa¿ny: wybór materia ³u, przygotowanie szablonu, wykonanie form, monta¿ boczków, klejenie p³yt, wstawianie ¿y³ki, praca w rzeŸbie i lakie rowanie. Skrzypce to dzie³a sztuki i per fekcja jest w procesie ich tworzenia bar dzo wa¿na. ¯eby stworzyæ skrzypce od pocz¹tku do koñca potrzeba, pracuj¹c co dziennie, oko³o dwóch miesiêcy. Czêsto mówi siê o skrzypcach jako o magicznym i unikalnym instrumencie, który wydaje g³os i ma duszê. Lubiê obserowaæ, kiedy muzyk bierze nowe skrzypce do rêki i wy dobywa z nich pierwszy dŸwiêk. Jest to moment magiczny. O instrument trzeba dbaæ. Trzeba siê o niego troszczyæ. Moja praca to: ustawianie instrumentów, napra wa oraz budowowanie nowych.

Do budowy instrumentów smyczko wych lutnicy u¿ywaj¹ przede wszyst kim bardzo dobrego drewna rezonan sowego. Sk¹d je bierzesz?

Zarówno klej, barwniki, lakier, musz¹ byæ bardzo dobrej jakoœci i musz¹ byæ sprawdzone. S¹ specjalne firmy, które sprzedaj¹ drewno i siê w tym specjalizuj¹. Wiadomo, im starszy materia³ tym dro¿ szy. Zawsze szukam materia³u, który bê dzie dobry dŸwiêkowo. Najczêœciej jest on sprowadzany z Europy, a bli¿ej Stanów z Kanady. Wa¿ne jest kiedy drzewo jest œcinane. Potem musi le¿akowaæ przez przynajmniej siedem lat. Kolejnym etapem jest suszenie drewna. Dla lutnika drewno jest jak z³oto. Dlatego szukamy najlep szych okazów. Stosujê œwierk, z którego jest wykonana górna p³yta oraz drewno ja worowe, które jest u¿ywane na spód, boczki czy g³ówkê. Mo¿e byæ on czasem zast¹piony topol¹ czy wierzb¹, ale jawor to g³ówny gatunek. Na pozosta³e akcesoria

u¿ywa siê zazwyczaj drewna egzotyczne go jak heban, palisander, bukszpan.

Tworz¹c nowe skrzypce do koñca nie wiesz jak one zabrzmi¹.

Ta „niewiedza” jest ekscytuj¹ca. Do pierwszego dŸwiêku jest sekretem. Ten moment zaskoczenia jest niezwyk³y. Nic nie cieszy lutnika bardziej ni¿ jak jego in strument trafi w rêce dobrego muzyka. In strumenty potrafi¹ „mówiæ, œpiewaæ”, a na pewno dotykaæ ludzkich wnêtrz.

Czy pracuj¹c nad skrzypcami rozma wiasz z nimi? Jakie to s¹ rozmowy?

Zdarza siê, ¿e naprawiaj¹c instrument czujê jego negatywn¹ energiê i staram siê go uzdrowiæ. Ka¿dy instrument ma swoj¹ duszê.

Twoje umiejêtnoœci ceni¹ znakomici muzycy m.in. z Juilliard oraz Manhattan School of Music, opery czy Filharmonii Nowojorskiej. Twój talent docenia wielu artystów, w tym skrzypaczka Kinga Au gustyn – twoja przyjació³ka, skrzypacz ka Joanna Kaczorowska, a tak¿e Ro bert de Niro, który fotografowa³ siê ze skrzypcami z twojej kolekcji. Ze spe cjaln¹ proœb¹ zwróci³a siê te¿ do Ciebie Lori Singer, która chcia³a wykorzystaæ twoj¹ wiolonczelê i wnêtrze twojej pra cowni do jednego ze swoich filmów.

Ka¿dy instrument wychodz¹cy spod rê ki lutnika jest wykonywany rêcznie. Nie ma dwóch takich samych skrzypiec. Ory ginalnoœæ i niepowtarzalne brzmienie to jeden z g³ównych powodów dla których zawodowi muzycy zamawiaj¹ skrzypce czy inne instrumenty w³aœnie u lutnika.

Lubisz spotkania z ludŸmi?

Bardzo. Lubiê, kiedy moja pracownia staje siê ich œwiatem, kiedy czuj¹ siê tutaj jak u siebie w domu. W ¿yciu trzeba ma rzyæ i byæ magnesem, który te marzenia przyci¹ga. Jestem otwarty na to, co mo¿e siê wydarzyæ. Mam szczêœcie do ludzi. Jedno spotkanie, jedna rozmowa, jedna osoba mog¹ odmieniæ nasze ¿ycie. Lubiê tworzyæ wiêŸ z drugim cz³owiekiem, otwieraæ siê na niego, poznawaæ. Czêsto s³yszê, ¿e wizyta u mnie i rozmowa zmie ni³a czyjeœ podejœcie do instrumentu. Cie szê siê, bo wtedy wiem, ¿e nie by³a to tyl ko zwyk³a sprzeda¿, ale ¿e zrodzi³a siê przy tym wiêŸ, nawi¹za³a niæ porozumie nia. Mam klientów, którzy przyje¿d¿aj¹ do mnie z innych stanów, wczeœniej trzeba siê wykazaæ, zbudowaæ zaufanie.

Co najbardziej cenisz w ludziach?

Naturalnoœæ, otwartoœæ, bycie sob¹. Nie lubiê masek, gry, udawania.

Czêsto nie potrafimy siê doceniaæ na wzajem, krytykujemy, obgadujemy, de motywujemy. Nikt z nas nie jest lepszy od drugiego cz³owieka, niezale¿nie od po chodzenia, wiary, koloru skóry czy p³ci. Im wiêcej dobra dajesz z siebie innym tym mocniej to dobro do ciebie wraca. Dobroæ zawsze wygrywa. Masz jeden ko szyk jab³ek i go oddasz i nagle nie wiado mo sk¹d pojawia siê ca³e drzewo. Wa¿ne, ¿eby zawsze byæ sob¹.

KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022 www.kurierplus.com16
IÓ³KOWSKA
➭ 1

PaŸdziernik miesi¹cem ró¿añcowym

PaŸdziernik w Koœciele katolickim po œwiêcony jest modlitwie ró¿añcowej. W œwi¹tyniach, kaplicach i domach roz brzmiewaj¹ s³owa pozdrowienia anielskie go. Przesuwamy paciorki ró¿añca, rozwa ¿aj¹c ¿ycie naszego zbawiciela, wyprasza j¹c Bo¿¹ Obecnoœæ w ludzkich sercach. O tym, jak Ró¿aniec spe³nia swoj¹ misjê mogê siê przekonywaæ praktycznie ka¿de go dnia.

Rodzina Ró¿añcowa

W parafii œw. Stanis³awa Biskupa i Mê czennika w Nowym Jorku, ju¿ od 1999 ro ku swoje pos³annictwo przez modlitwê ró ¿añcow¹ realizuje Rodzina Ró¿añcowa. Wœród osób, które j¹ tworz¹ s¹ ma³¿eñ stwa; osoby pracuj¹ce, studiuj¹ce oraz emeryci. Osoby, które mieszkaj¹ blisko parafii przychodz¹ ka¿dego dnia na mo dlitwê ró¿añcow¹, poprzedzaj¹c¹ Mszê œwiêt¹. Wiêkszoœæ osób mieszka jednak w innych dzielnicach Nowego Jorku. Czêœæ z nich zobowi¹za³a siê do odma wiania dziesi¹tki Ró¿añca ka¿dego dnia. Cz³onkowie Rodziny Ró¿añcowej groma dz¹ siê na Mszach œwiêtych, podczas któ rych modl¹ siê w intencjach Ojca Œwiête go, rodzin, ma³¿eñstw, powo³añ kap³añ skich i zakonnych”. S¹ te¿ osoby, nie zrzeszone w grupie ró¿añcowej, które do œwiadczy³y piêknych chwil w ¿yciu dziêki tej modlitwie.

Modlitwa ró¿añcowa

„Codzienna modlitwa Ró¿añcowa to warzyszy mi od siedmiu lat – mówi Adam, który pochodzi z Bia³egostoku, aw Ameryce jest od 1994 roku. Zacz¹³em od nowenny pompejañskiej (trwa 54 dni, codziennie odmawia siê ca³y ró¿aniec, tzn. trzy jego czêœci) kiedy wychodzi³em z kryzysu emocjonalnego, w tej intencji by³a ta modlitwa. PóŸniej trafi³em do Wspólnoty Odnowy w Duchu Œwiêtym „Lew Judy” na Manhattanie, przy 7 ulicy. Wtedy zacz¹³em odzyskiwaæ radoœæ z ¿y cia jakim Pan mnie obdarzy³. Nale¿ê rów nie¿ do grup ¿ywego Ró¿añca. Zaczynam modliæ siê rano. Otrzymuje wielk¹ ³askê pokoju wewnêtrznego, jednoœci, ³adu i zgodê z dzie³em Boga.

Pielgrzymka do Meksyku

Parafia Œw. Stanis³awa Biskupa i Mê czennika na Manhattanie w Nowym Jorku, w dniach 13-21 lutego 2023, organizuje pielgrzymkê do Sanktuarium Matki Bo¿ej z Guadalupe, by wspólnie siê modliæ. Za praszamy wszystkich chêtnych do wspól nej przygody wiary. Koszt pielgrzymki za jedn¹ osobê wynosi $2235. Wiêcej in formacji mo¿na uzyskaæ kontaktuj¹c siê z o. Micha³em (212-475-4576). Zapisy i rezerwacja miejsc do 12 listopada 2022.

Dzieñ Papieski na Manhattanie

W koœciele Œw. Stanis³awa Biskupa i Mêczennika na Manhattanie 16 paŸdziernika br., obchodzona by ³a 44. rocznica wyboru kardyna³a Karola Wojty³y na Papie¿a.

W 1978 roku, zgromadzony na Placu œw. Piotra t³um zobaczy³ bia³y dym i us³ysza³ s³ynne „Habemus papam”. Nastêpc¹ œw. Piotra zosta³ krakowski kardyna³ Karol Wojty³a.

W tym wyj¹tkowym jubileuszowym dniu, uczniowie Polskiej Szko³y im. O. Augustyna Kordeckiego otrzymali od ro dziców poœwiêcone ró¿añce oraz modlili siê o dobre przygotowanie do Pierwszej Komunii Œwiêtej. Ceremonia wrêczenia ró¿añców w ten paŸdziernikowym nie dzielny poranek, by³a pierwszym eta pem, maj¹cym na celu dobre przygoto

wanie dzieci i ich najbli¿szych do wyda rzenia, jakim w maju bêdzie przyjêcie przez Jezusa Eucharystycznego. (...) Podczas Mszy œw. dzieci zosta³y zachê cone przez proboszcza o. Karola Jarz¹bka, by przez wspóln¹ modlitwê ró¿añcow¹ wyprasza³y potrzebne ³aski dla siebie i swoich bliskich. Pod czujnym i troskli wym okiem pani dyrektor Beaty Popo wskiej, dzieci by³y zaanga¿owane w opra wê liturgiczn¹ Mszy œw., mi. in. poprowa dzi³y modlitwê wiernych. W ka¿d¹ sobotê uczniowie, uczêszczaj¹ na zajêcia lekcji religii, i przygotowuj¹ siê do majowej uro czystoœci komunijnej. Dziêkujemy za wspóln¹ modlitwê dzieciom i ich rodzi com, ¿ycz¹c opieki Matki Bo¿ej Ró¿añco wej i Œwiêtego Jana Paw³a II.

17www.kurierplus.com KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022

Acupuncture and Chinese Herbal Center

Dr Shungui Cui, L.Ac, OMD, Ph.D – jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni.

● katar sienny

● zapalenie cewki moczowej

bóle pleców

zespó³ przewlek³ego zmêczenia

alergie

rwê kulszow¹

bezp³odnoœæ

na³ogi

parali¿

artretyzm

objawy menopauzy

rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp. Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku 144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354

zapalenie prostaty

Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 6:00 PM; tel. (718) 359-0956 1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223 Wtorek, czwartek i sobota: 12:00-6:00 PM, w niedziele 12:00 - 3:00 pm (718) 266-1018 www.drshuiguicui.com

Zapraszamy

Zasiêg Radio RAMPA 620 AM to piêæ dzielnic Nowego Jor ku, a tak¿e Long Island, stany New Jersey i Connecticut, czyli najwiêksze skupiska Polonii na Pó³nocno Wschod nim Wybrze¿u USA. Ponadto, sobotni¹ audycjê, bez zmian, s³uchaæ bêdzie mo¿na za poœrednictwem naszej stro ny internetowej www.RadioRAMPA.com oraz aplikacji RAMPA na telefony komórkowe. Wszystko bezp³atnie.

KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022 www.kurierplus.com18
do s³uchania Radio RAMP na czêstotliwoœci WSNR 620 AM w NY, NJ, CT w soboty od 15:00 do 21:00
Anna-Pol Travel 821 A Manhattan Ave. Brooklyn, NY 11222 Tel. 718-349-2423 WWW.ANNAPOLTRAVEL.COM Zamów og³oszenie drobne Cena $10 za maksimum 30 s³ów 289 MANHATTAN AVE. (blisko Metropolitan Ave.) BROOKLYN, N.Y. 11211; Tel. 718-387-2281 Fax: 718-387-7042 W³oska ciastkarnia czynna codziennie do 11:00 wieczorem, a w weekendy do 12:00 w nocy. Zapraszamy. Fortunato Brothers MICHA£ PANKOWSKI TAX & CONSULTING EXPERT ✓ Rejestracja biznesu i licencje ✓ Konsultacje ✓ Bezpodatkowa zamiana domów ✓ #SS - korekty danych ✓ Ksiêgowoœæ ✓ Rozliczenia podatkowe indywidualne i biznesowe, w tym samochodów ciê¿arowych Us³ugi w zakresie: Email: Info@mpankowski.com 96 Manhattan Avenue Suite 27 (na piêtrze) - Brooklyn, NY 11222 Tel: (718) 609-1560, (718) 383-6824, Fax: (718) 383-2412 ● INSTALACJA NOWYCH BOILERÓW ● ZAMIANA BOILERÓW OLEJOWYCH NA GAZOWE ● USUWANIE GAS, NATIONAL GRID, DEPT OF BUILDINGS VIOLATIONS ● RPZ/BACKFLOW PREVENTER INSTALACJA & COROCZNE SERWISY ● CON ED/ NATIONAL GRID GAS SERVICE RESOTRATION ● INSPEKCJE SYSTEMÓW LINII GAZOWYCH ZGODNIE Z LOCAL LAW 152 tel. 718-609-0088 email: Kobomusic@verizon.net Szko³a z tradycjami Rejestracja Bo¿ena Konkiel Nauka gry na fortepianie, gitarze i skrzypcach oraz lekcje œpiewu ✓ Rozliczenia podatków indywidualnych i biznesowych (jeden w³aœciciel, partnerstwo, korporacja), ✓ Pe³n¹ ksiêgowoœæ ✓ Rejestracjê i rozwi¹zywanie biznesów 110 Norman Ave, Brooklyn, NY 11222 718-383-0043 lub 917-833-6508

Z (nie tylko) florydzkiego ¿ycia

Yamato, albo portret bez kimona

ciwieñstwo losu. Silna konkurencja: Kuba produkowa³a wiêcej i taniej!

Jakiœ rodzaj równowagi jednak osi¹gniêto i kolonia prosperowa³a przez wiele lat. Za siedli³y j¹ powoli rodziny, pojawi³y siê dzie ci. A przecie¿ o to chodzi³o. O wspólny dom.

Kamosu Sakai urodzi³ siê w dobrym czasie. W Japonii wszystko siê zmie nia³o. Od kilku lat. Od czasu cesarza reformatora, cesarza, który zakoñ czy³ d³ugi okres izolacji kraju. Nast¹ pi³a era Meiji

Ta zmiana, jak to zmiana postanowiona przez w³adcê absolutnego, by³a gwa³tow na, by³a rodzajem rewolucji, choæ to s³o wo ca³kowicie nie przystaje do systemu politycznego Japonii. Cesarz postanowi³ otworzyæ swoje pañstwo na kulturê, poli tykê, sposób myœlenia Zachodu. Tego ni gdy i nigdzie nie udaje siê dokonaæ po przez pstrykniêcie palcami, nawet jeœli s¹ to palce imperatora, wszechw³adcy.

Kamosu skorzysta³ na zmianie, albo wiem jako syn z „dobrej” rodziny zosta³ pchniêty w kierunku, w którym sam by nie móg³ po¿eglowaæ.

A po¿eglowa³ do Ameryki, do Nowego Jorku. Wyl¹dowa³ tam w 1895 roku. Mia³ 21 lat i przed sob¹ studia, które ukoñczy³ w osiem lat póŸniej, jako jeden z pierw szych absolwentów Szko³y Handlu, Ksiê gowoœci i Finansów.

Wtedy, a mo¿e trochê póŸniej, a mo¿e trochê wczeœniej, zmieni³ swoje imiê z Kamosu na Jo.

Odk³ada³ powrót do Japonii. Mia³ po mys³, mo¿e wrêcz idée fixe, i móg³ go urzeczywistniæ tylko tu, w Stanach. Szu ka³ ziemi pod japoñsk¹ koloniê rolnicz¹. Szuka³ w Kalifornii, Teksasie i w koñcu na Florydzie.

Tu znalaz³ wreszcie przychylne nasta wienie do swojego projektu u gubernato ra, a tak¿e ze strony wszechmocnego przedsiêbiorcy i promotora Florydy, Henry Flaglera. M³ody, wykszta³cony Ja poñczyk proponowa³ ciekawe rzeczy: no woczesne sposoby uprawy roœlin przy stosowanych do subtropikalnego klimatu po³udniowej Florydy. A spó³ka zale¿na Flaglera, przeprowadzaj¹ca kolej z pó³ nocy na po³udnie Florydy, potrzebowa³a entuzjastów nowoœci. No i, powiedzmy to szczerze, ludzi, którzy poszliby na wiel kie ryzyko.

Jo poszed³. Kupi³ cztery kilometry kwadratowe ziemi. Pod uprawê. W rodza ju joint venture, poniewa¿ mia³ w przy sz³oœci korzystaæ z flaglerowskiej kolei i zbywaæ swoje produkty t¹ drog¹. Ko

rzystny, choæ na razie palcem na wodzie pisany uk³ad.

Pomóg³ mu finansowo entuzjasta no woœci, bogaty przedsiêbiorca z Nagary, Masakuni Okudaira, absolwent Yale.

Te cztery kilometry kwadratowe trzeba by³o przystosowaæ do uprawy, a to wyma ga³o borykania siê nie tylko z chaszczami, bagnami, zwierzêtami, ale i…komarami. Malaria bezlitoœnie powala³a nieprzysto sowanych do niej w ¿aden sposób bia³ych ludzi. Czy opr¹ siê jej Japoñczycy?

Azjaci nie byli wtedy w Stanach przyj mowani z otwartymi ramionami. M³ode mu, wykszta³conemu Japoñczykowi po zwolono jednak dzia³aæ. W koñcu ryzyko ponosili tylko on i japoñski przedsiêbiorca z Nagary.

Jo Sakai pochodzi³ z Miyazu, miasta li cz¹cego wtedy 26 tysiêcy mieszkañców (obecnie 10 tys. mniej), po³o¿onego w pre fekturze Kyoto, u nasady ton¹cego w so czystej zieleni pó³wyspu Tango. Stamt¹d zamierza³ œci¹gn¹æ wspó³uczestników sza lonej florydzkiej przygody.

Na Florydzie, przekonywa³, jest ziemia. Du¿o ziemi. Ziemi, której w Japonii brak.

Klimat, twierdzi³, jest do jakiegoœ stop nia zbli¿ony do Miyazu. Do jakiegoœ. Nie wiem, czy werbuj¹c chêtnych m³odych Japoñczyków ze swoich stron wspomnia³ o tym, ¿e klimat subtropikalny po³udnio wej Florydy nie ma podzia³u na pory ro ku. Miayazu le¿y nad Morzem Japoñskim. Tak, ma klimat subtropikalny, lata s¹ go r¹ce i wilgotne, ale tu porównanie z Flory d¹ siê koñczy. Tam wyraŸnie wystêpuje ch³odna pora roku. Bywa nawet, ¿e spad nie œnieg.

Rozumiem Jo Sakei doskonale. Mia³ w g³owie wielki projekt. Niebywa³y, trochê idealistyczny projekt utworzenia japoñ skiej wspólnoty rodzin pracuj¹cych razem, zaczynaj¹cych razem, od niczego, od zera. Razem dojd¹ do lepszego poziomu ¿ycia, razem odnios¹ sukces. Razem bêd¹ ciê¿ko i z oddaniem pracowaæ. Razem te¿ korzy staæ z owoców swojej pracy.

Dlatego nie chcia³, aby przyje¿dzaj¹cy na Florydê wspó³ziomkowie byli najemnikami. Tak jak Japoñczycy emigruj¹cy w tym cza sie za prac¹ do królestwa Hawajów, gdzie w imiê niepisanej, ale przestrzeganej umo wy, przybywali bez paszportów. Iw kon sekwencji nie mieli ¿adnych praw…

Jego ludzie mieli mieæ status osadni ków, wspó³w³aœcicieli ziemi.

Jo ukoñczy³ studia w 1903 roku. I ju¿ ko³o Bo¿ego Narodzenia postawi³ po raz pierwszy stopê na ziemi przysz³ej japoñ skiej kolonii, któr¹ nazwa³ Yamato

Yamato to dawne okreœlenie wyspy Honsu, które potem rozszerzy³o siê na ob szar ca³ej Japonii.

Yamato: Japonia na po³udniowej Flory dzie.

Na pocz¹tku postawiono na pomidory, tyle ¿e pomidory nie lubi¹ wilgotnoœci. Marniej¹, choruj¹, s¹ wodniste.

Idealnie trafiono za drugim razem: ana nasy! Yamato dostarcza³o ogromnych ilo œci tego owocu na bocznicê kolei Flaglera, sk¹d jecha³y w œwiat. Ale i tu kolejne prze

Jo Sakai pop³yn¹³ w d³ug¹ podró¿ do Japonii tylko jeden raz. Po ¿onê, któr¹ wyszukali mu rodzice. W tej dziedzinie nie zaryzykowa³, nie opar³ siê tradycji. Sada urodzi³a piêæ córek, które ubiera³a w tak w latach dwudziestych w modne marynarskie mundurki.

Na terenie Yamato powstawa³y domy na mod³ê amerykañsk¹. Taki dwupiêtrowy dom wybudowa³ dla siebie i rodziny za³o ¿yciel wspólnoty. U¿ywano nowoczesnej techniki i mechanizowano uprawê wa rzyw, z których Yamato s³ynê³o. Kr¹¿y³y miêdzy Yamato a Japoni¹ zdjêcia trakto rów i urz¹dzeñ rolniczych, samochodów, których w tym czasie jeszcze w Japonii nie by³o, obrazki z parad 4 lipca, na których mieszkañcy Yamato pojawiali siê dumnie prezentuj¹c na wozach i platformach pro dukty rolne, ale i symbol swojego ducho wego pochodzenia: tori, bramê/wejœcie do japoñskiej œwi¹tyni shinto.

„Nie zabieraj ze sob¹ kimona” radzi³ je den z Japoñczyków swojej przysz³ej ¿onie.

Kimona widoczne s¹ jednak na wielu zdjêciach ze specjalnych okazji, jak œlub, ale i niedzielnych obiadów na tarasach domostw.

Boom na florydzk¹ ziemiê sprawi³, ¿e nie którzy mieszkañcy Yamato pozbyli siê swo ich udzia³ów i wrócili do Japonii. Nie to sta ³o siê jednak przyczyn¹ upadku wspólnoty.

Koniec przyjdzie wraz z atakiem Japo nii na Pearl Harbor w grudniu 1941 roku.

Rz¹d przej¹³ tereny Yamato pod lotni sko wojskowe. W³aœciciele ziemi, amery kañscy rezydenci, zostali z niej usuniêci. Grzecznie pisze siê w niektórych Ÿró d³ach, ¿e ziemia zosta³a „odkupiona”. Podobno niektóre rodziny zosta³y interno wane. Wiem, ¿e rozleg³y kampus Florida Atlantic University powsta³ na ziemi ja poñskich kolonistów.

Jo Sakai nie doczeka³ tego.

Zapad³ na gruŸlicê. Rodzina zdecydo wa³a siê na leczenie w Pó³nocnej Karolinie, gdzie za³o¿yciel Yamato odszed³ w 1923 roku w wieku 49 lat.

I prawdopodobnie niewiele oprócz zdjêæ w stanowym archiwum Florydy po zosta³oby po tym wielkim i udanym prze cie¿ eksperymencie, gdyby nie jeden z je go uczestników, Sukeji Morikami, który entuzjastycznie odpowiedzia³ na apel Jo Sakai, m³odego absolwenta nowojorskie go uniwersytetu i wspó³ziomka z Miyazu.

To on sprawi³, ¿e Yamato, odrobina Japo nii pozosta³a na po³udniu Florydy na zawsze.

Ale o tym innym razem.

19www.kurierplus.com KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022
Sada i Jo w Yamato Parada w dniu 4 lipca w Yamato. Pomidor i brama shinto. Zapraszamy na stronê Autorki: www.anna4book.com Walizka Kobayashi
KURIER PLUS 22 PAÌDZIERNIKA 2022 www.kurierplus.com20

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.