Czas po¿egnaæ Trumpa?
Zapowiadane w sonda¿ach wielkie zwy ciêstwo GOP nie ziœci³o siê. Ameryka po wy borach pozostaje tak samo podzielona jak przed nimi, bez wyraŸnego faworyta. W po³o wie kadencji Joe Bidena wyborcy nie dali ja snego sygna³u, ¿e sprawy w kraju id¹ w z³ym kierunku i potrzebna jest zdecydowana zmia na, radykalny skrêt w prawo lub w lewo. Ma my raczej do czynienia z utrzymaniem status quo z lekk¹ korekt¹ na korzyœæ republikanów. Wybory by³y na tyle wyrównane, ¿e w wielu kluczowych stanach, w chwili oddawania do druku tego wydania Kuriera, wci¹¿ nie znali œmy zwyciêzców. Jeœli senat i izba reprezen tantów przejd¹ ostatecznie pod kontrolê repu blikanów nie bêdzie to wygrana druzgoc¹ca. Bior¹c pod uwagê, ¿e partia, która ma w Bia ³ym Domu swojego prezydenta przewa¿nie przegrywa wybory w po³owie jego kadencji, nie bêdzie to nic nadzwyczajnego.
W czêœci stanów przewaga republikanów ugruntowuje siê. Na przyk³ad na Florydzie, gdzie republikañski gubernator Ron DeSantis wygra³ bezapelacyjnie, uzyskuj¹c wiêkszoœc g³osów nawet w Miami, które dot¹d by³o twierdz¹ demokratów. Partia Republikañska potwierdzi³a te¿ zdolnoœæ do zdobywania g³o sów wœród mniejszoœci. W po³udniowym Teksasie np. konserwatywna kandydatka do
izby reprezentantów Monica De La Cruz po kona³a demokratyczn¹ rywalkê, co zdarzy³o siê tam po raz pierwszy od 118 lat.
Stany Georgia, Nevada czy Arizona, nie gdyœ wyraŸnie republikañskie, s¹ teraz w za siêgu demokratów. W Georgii na przyk³ad ko nieczna mo¿e okazaæ siê dogrywka, jeœli cho dzi o wybory do senatu, co by³oby dok³adnym powtórzeniem sytuacji sprzed dwóch lat.
Demokraci utrzymali stosunkowo ³atwo miejsca w senacie, które wydawa³y siê zagro ¿one. By³o tak m.in. w New Hampshire, Ko lorado iw stanie Washington. W Pensylwanii, jednym z najbardziej podzielonych stanów w USA, demokratyczny kandydat do senatu John Fetterman, pokona³ republikañskiego ry wala, zdobywaj¹c miejsce zajmowane dot¹d przez polityka GOP. Demokratyczna guber nator Nowego Jorku Kathy Hochul utrzyma³a stanowisko, odpieraj¹c atak goni¹cego j¹ w sonda¿ach Lee Zeldina.
Republikanom pomaga³a w kampanii wy borczej inflacja, któr¹ wiêkszoœæ wyborców wskazywa³o jako najwa¿niejszy problem do rozwi¹zania. Aborcja, choæ te¿ wa¿na, nie okaza³a siê a¿ tak znacz¹ca. Mia³a ona wiêk sze znaczenie w tych stanach gdzie po wyro ku S¹du Najwy¿szego prawo mo¿e zostaæ za ostrzone.
Co adwokat musi zrobiæ aby doprowadziæ... – str. 5
Jak zorganizowano pi³karskie mistrzostwa... – str. 8
Ryba symboliczna – str. 12
Mussolini, Futuryœci i sukienki z mleka – str. 15
Emerytura SS po paru latach pracy – str. 17
Ciasto z suszonych gron aszú – str. 19
rocznicê odzyskania niepodleg³oœci
List do Polonii ministra Piotra Wawrzyka
Zosia ¯eleska-Bobrowski
John Tapper
Zofia Doktorowicz-K³opotowska Adam Mattauszek
: 176 Java Street Brooklyn, NY 11222 Pokój numer 10
: (718) 389-3018
: kurier@kurierplus.com
: www.kurierplus.com
Bo¿ej
Ks. Ryszard KoperAby nie utraciæ najwa¿niejszego
Gdy niektórzy mówili o œwi¹tyni, ¿e jest przyozdobiona piêknymi kamieniami i darami, powiedzia³: „Przyjdzie czas kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamieñ na kamieniu, który by nie by³ zwalony”. Zapytali Go: „Nauczycielu, kiedy to nast¹pi? I jaki bêdzie znak, gdy siê dziaæ zacznie?” Jezus odpowiedzia³: „Strze¿cie siê, ¿eby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i bêd¹ mówiæ: „To Ja jestem” oraz ‘Nadszed³ czas”. Nie pod¹¿ajcie za nimi! I nie trwó¿cie siê, gdy pos³y szycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi siê staæ, ale nie zaraz nast¹pi koniec. (£k 21, 5-9)
Soleo, gwiazda muzyki Disco Polo w piosence „Najwa¿niejsza” œpiewa: „A teraz uwierz, ¿e to w³aœnie Ty / jesteœ najwa¿niejsza w ¿yciu mym. / Bêdê nosi³ ciê na rêkach ca³y czas, tylko z tob¹ mi ³oœæ ma najlepszy smak. / Bo tylko moja dziewczyna, tak / s³odkie usta ma. / Przy ci¹ga mnie jej ka¿da mina, / jest tylko dla mnie, tylko ja j¹ znam. / To dla niej nieba dziœ przychylê / i zerwê milion œwie¿ych ró¿. / Bo zrozumia³em po co ¿yjê, / do koñca œwiata chce by by³a tu”.
Zapewne niejeden z czytelników œpie wa³ podobn¹ piosenkê na melodiê przez siebie skomponowan¹. Ciekaw jestem ilu takich œpiewaków po 20, po 40 latach na dal nuci tê piosenkê i nosi na rêkach obiekt swojego mi³osnego zachwytu. Muszê po wiedzieæ, ¿e znam, takich œpiewaków, któ rzy nucili podobn¹ pieœñ do koñca swoich dni. Jednak w tych zwi¹zkach by³o wiele wiêcej ni¿ „noszenie na rêkach”.
S¹ rzeczy, które ubogacaj¹ nasze ¿ycie na ró¿ne sposoby. Niektóre z nich uwa¿a my za najwa¿niejsze. ¯ycie bez nich traci sens. Na przyk³ad dla mê¿a i ¿ony najcen niejsz¹ wartoœci¹ jest ich wzajemna mi³oœæ i dzieci, które s¹ owocem tej mi³oœci. Dla pijaka w pewnym momencie butelka czy stej wyborowej jest najwa¿niejsza i nadaje sens jego marnej, pijackiej egzystencji. Dla zapalonego podró¿nika ogromn¹ wartoœci¹ jest kolejna podró¿. Dla kap³ana z powo³a niem jest kap³añstwo, s³u¿ba Bogu i lu dziom.
Tym wartoœciom podporz¹dkowujemy nasze ¿ycie. S¹ one dla nas wa¿ne. Ka¿dy z nas ma w³asn¹ odpowiedŸ na pytanie co jest najwa¿niejsze w naszym ¿yciu. Jeœli w czasach Jezusa zapytalibyœmy Izraelitê co z widzialnych wartoœci jest najwa¿niej sze, zapewne us³yszelibyœmy odpowiedŸ: Œwi¹tynia Jerozolimska. A to nie tylko dla tego, ¿e budowano j¹ ponad piêædziesi¹t lat, ¿e swoim piêknem, majestatem, bogac twem zachwyca³a kazdego, ale dlatego, ¿e tam by³a przechowywana arka z tablicami dziesiêciu przykazañ, dlatego ¿e uwa¿ano j¹ za miejsce pobytu samego Boga.
Pewnego razu, gdy zgormadzeni wo kó³ Jezusa zachwycali siê piêknem Œwi¹ tyni, Jezus powiedzia³: „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamieñ na kamieniu, który by nie by³ zwalony”. ZapowiedŸ zniszczenia Œwi¹ty
ni by³a jak zapowiedŸ koñca œwiata. To tak jak w naszym ¿yciu codziennym, gdy tracimy coœ, co jest dla nas najwa¿niejsze, wtedy odbieramy to jak koniec naszego œwiata. Wszystko siê wali. Pamiêtam ojca, który tragicznie straci³ ukochanego syna, który by³ jego anio³em i oczkiem w g³o wie. Ojciec nie chcia³ ¿yæ. Chcia³ umrzeæ, aby byæ blisko syna. Powtarza³, ¿e wraz ze œmierci¹ syna umar³ tak¿e jego œwiat.
Wróæmy do zapowiedzi zniszczenia œwi¹tyni, która zosta³a odebrana jako zapo wiedŸ koñca œwiata, i w rzeczywistoœci by ³a zapowiedzi¹ koñca œwiata. Zapowiada³ to wczeœniej prorok Micheasz. W pierw szym czytaniu z jego ksiêgi s³yszymy s³o wa: „Oto nadchodzi dzieñ pal¹cy jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy czyni¹cy nie prawoœæ bêd¹ s³om¹, wiêc spali ich ten nadchodz¹cy dzieñ, mówi Pan Zastêpów, tak ¿e nie pozostawi po nich ani korzenia, ani ga³¹zki. A dla was, czcz¹cych moje imiê, wzejdzie s³oñce sprawiedliwoœci i uzdrowienie w jego skrzyd³ach”.
Przed koñcem œwiata bêd¹ mia³y miej sce przera¿aj¹ce wydarzenia, do których nale¿eæ bêdzie tak¿e zniszczenie Œwi¹tyni Jerozolimskiej. Przepowiednia Jezusa za czê³a siê spe³niaæ, gdy armia rzymska pod wodz¹ Tytusa Flawiusza rozpoczê³a kilkumiesiêczne oblê¿enie Jerozolimy. Wspó³czesny historyk ¿ydowski Józef Flawiusz pisze o czasach oblê¿enia: „Je dzono trawê, siano, zebrane ³odygi i na wóz, w koñcu poczêto ¿uæ sanda³y i pasy oraz z tarcz skórê zdzierano. Po ulicach grasowali rabusie i rozbójnicy odbieraj¹cy s³abszym maj¹tek i resztki jedzenia”. W roku 70 po Chrystusie rzymianie wdar li siê do najœwiêtszego miejsca ¿ydow skiego kultu i puœcili z dymem Œwi¹tyniê.
Józef Flawiusz po zniszczeniu Œwi¹tyni napisa³: „Trudno nie zap³akaæ gorzko nad losem dzie³a, które by³o ze wszystkich naj wspanialsze tak pod wzglêdem budowy, rozmiarów i bogactwa w ka¿dym szczegó le jak i rozg³osu jakim cieszy³y siê te œwiê te miejsca. Najwiêksz¹ jednak pociechê mo¿na znaleŸæ w tym, ¿e przed wyrokami losu nie ujd¹ równie¿ dzie³a sztuki i miej sca tak samo jak istoty ¿ywe. Mo¿na te¿ podziwiaæ widoczn¹ w jego zrz¹dzeniu do k³adnoœæ obiegu czasów, bo jako rzek³em wyznaczy³ On na spalenie przybytku ten sam dzieñ i miesi¹c, w którym poprzednio puœcili go z dymem Babiloñczycy”.
Wielu odbiera wspó³czesne wydarzenia jako znaki zapowiadaj¹ce koniec œwiata. Po si³kuj¹ siê w tym mniej lub bardziej spraw dzonymi proroctwami, które mówi¹, ¿e zna kami zbli¿aj¹cego siê koñca œwiata bêd¹ straszne wojny i konflikty miêdzynarodowe. Czêœæ bêdzie mia³a miejsce w Europie, któ ra stanie w ogniu. Koniec jednej wojny oznaczaæ bêdzie pocz¹tek kolejnej. Ludzie zajêci konfliktami i walk¹ zaniedbaj¹ ziemiê i przemys³, przez co zapanuje wielka bieda i g³ód. Walki te maj¹ zakoñczyæ siê w Euro pie wielk¹ susz¹. Deszcz nie bêdzie pada³ przez d³ugi czas. Potem zaœ obfite opady spowoduj¹ powodzie. Znakiem zapowiada j¹cym koniec œwiata bêdzie te¿ zwyciêstwo k³amstwa i ob³udy. Wszyscy bêd¹ oszuki wali i okradali siê nawzajem. Pieni¹dz bê dzie rz¹dzi³ œwiatem. Nikt nie powie ani s³o wa prawdy. Nie bêdzie sprawiedliwoœci, uczciwe procesy bêd¹ fikcj¹, bo s¹dy bêd¹ op³acone. Ka¿dy bêdzie myœla³ tylko o so bie, nie bêdzie dba³ nawet o najbli¿szych. Rodziny bêd¹ siê rozpada³y, rodzice bêd¹ porzucali dzieci. Panowaæ bêdzie wszech obecna rozpusta. Ludziom zabraknie szla chetnych, pozytywnych uczuæ. To siê wszystko zgadza. Jednak nie wyznacza to nawet przybli¿onej daty koñca œwiata.
Chrystus w dzisiejszej Ewangelii mó wi: „Strze¿cie siê, ¿eby was nie zwiedzio no. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i bêd¹ mówiæ: ‘To ja jestem” oraz: ‘Nadszed³ czas”. Nie pod¹¿ajcie za nimi! I nie trwó¿cie siê, gdy pos³yszy cie o wojnach i przewrotach. To najpierw ‘musi siê staæ”, ale nie zaraz nast¹pi ko niec”. W trudnych czasach Chrystus mó wi, abyœmy siê trwo¿yli, ale dbali o to, aby nie utraciæ tego co jest najwa¿niejsze w naszym ¿yciu. Tego najwa¿niejszego nie mog¹ zniszczyæ ani wojny, ani prze wroty, kataklizmy ani upadek moralny. Chrystus mówi, ¿e to „musi siê staæ”, ale
nie musi zniszczyæ tego co jest najwa¿ niejsze w naszym ¿yciu. Tym najwa¿niej szym jest zbawiaj¹ca wiêŸ z Chrystusem, który prowadzi nas bezpiecznie drogami ziemskich zawirowañ, abyœmy posiedli to co jest najwa¿niejsze, posiedli wiecznoœæ.
Jezus mówi¹c o koñcu œwiata mówi o przeplataniu siê w naszym ¿yciu chwil radoœci, nadziei z chwilami utrapienia i smutku. Nigdy nie wiemy, kiedy nadzie ja i radoœæ uniesie nas ku niebu lub utra pienie i smutek str¹ci nas na dno piek³a. Zarówno w jednym i drugim mamy byæ blisko Chrystusa. On zawsze przychodzi do nas „z wielk¹ moc¹ i chwa³¹”. Razem z Nim drog¹ przeplatan¹ radoœci¹ i smut kiem zd¹¿amy do nieba, które jest naj wa¿niejszym celem, najwa¿niejsza warto œci¹ naszego ¿ycia. ❍
Zapraszamy na stronê Autora: ryszardkoper.pl
Katolicki Klub Dyskusyjny Œw. Jana Paw³a II
Zapraszamy na spotkanie 13 listopada po mszy œw. o godz 12:00.
Temat: Œwiêci Patronowie Polski. Koœció³ Œw. Stanis³awa B. i M. 101 E 7 Str., Manhattan miêdzy 1 Av i Av A. Info: 718-437-6099
Grupa Pro-Life œw. Maksymiliana Kolbe
Zapraszamy do udzia³u w Krucjacie Ró¿añcowej Matki Bo¿ej z Fatimy. 13 listopada o 12:00 przed koœcio³em Œw. Antoniego i Alfonsa, 862 Manhattan Ave., Greenpoint. Bêdziemy modliæ siê z transparentami o zaniechanie aborcji, eutanazji, ma³¿eñstw tej samej p³ci oraz o powrót Ameryki do Boga. Info: brat Jan 347 938 8362
Co adwokat musi zrobiæ, aby doprowadziæ do zawarcia ugody w sprawie wypadkowej?
Przy sprawach dotycz¹cych pracow ników, którzy odnieœli obra¿enia w pracy, czêsto pojawia siê pytanie: „ile otrzymam z tytu³u ugody w zwi¹z ku z moim wypadkiem na budowie?”
Problem z jakim musi zmierzyæ siê prawnik odpowiadaj¹c na to czêste pyta nie polega na tym, ¿e w ka¿dej sprawie wystêpuj¹ odrêbne, unikalne fakty i obra ¿enia. Oprócz wiedzy na temat obra¿eñ klienta, prawnik musi równie¿ znaæ kon kretne przepisy i regulacje stanu Nowy Jork. Doœwiadczenie w obu tych kwe stiach pozwoli na otrzymanie przez klien ta odszkodowania pieniê¿nego w pe³nej wysokoœci z tytu³u poniesionych obra¿eñ. Jedn¹ z najwa¿niejszych rzeczy, od której zacznie prawnik, jest szczegó³owe przyjrzenie siê wypadkowi w celu ustale nia, co dok³adnie siê wydarzy³o. Wi¹¿e siê to z rozmow¹ z osobami, z którymi poszkodowany pracownik przebywa³ w momencie wypadku. Im mniej czasu od zdarzenia up³ynie, tym ³atwiej bêdzie uzy skaæ w trakcie rozmowy ze œwiadkami dok³adny opis tego, w jaki sposób dosz³o do wypadku.
Œwiadkowie mog¹ okazaæ siê pomocni przy Twojej ugodzie dotycz¹cej wypadku na budowie
Rozmowa ze œwiadkami jest wa¿ na przy weryfikacji czêœci cia³a, które we d³ug s³ów klienta zrani³ on w wyniku wy padku. Na przyk³ad, jeœli twój uderzony przez spadaj¹cy pustak klient twierdzi, ¿e dozna³ urazu g³owy, œwiadek mo¿e po twierdziæ:
(1) co uderzy³o klienta w g³owê, (2) czy mia³ on na g³owie kask ochronny, (3) czy straci³ przytomnoœæ, (4) czy w wyniku uderzenia krwawi³.
Klient z urazem g³owy mo¿e nie pa miêtaæ tych szczegó³ów. Utrudni to adwo katowi negocjowanie kwoty, na jak¹ opie waæ powinna ugoda w sprawie.
Kiedy próbujemy negocjowaæ z firm¹ ubezpieczeniow¹, mo¿e ona nie uwierzyæ
klientowi, który nie pamiêta, co siê sta³o. Spostrze¿enia œwiadka mog¹ stanowiæ do wód poprzez wskazanie czêœci cia³a klien ta, które w wyniku wypadku dozna³y ob ra¿eñ. Œwiadek mo¿e równie¿ pomóc w wykazaniu, dlaczego klient powinien otrzymaæ odszkodowanie za obra¿enia odniesione w wyniku wypadku.
ZnajomoϾ stanowego Prawa Pracy
Ponadto prawnik od wypadków na bu dowie, który próbuje negocjowaæ ugodê, musi znaæ przepisy stanu Nowy Jork doty cz¹ce wypadków budowlanych.
Jednym z tych przepisów jest § 240 (1) Prawa Pracy. Zgodnie z jego brzmieniem, pracownicy budowlani s¹ chronieni przed zagro¿eniami zwi¹zanymi z grawi tacj¹, takimi jak upadek z wysokoœci czy uderzenie przez spadaj¹cy przedmiot. Udowodnienie naruszenia tego prawa jest pomocne przy negocjowaniu ugody.
Ustawa stanowi, ¿e w³aœciciele placów budowy i generalni wykonawcy ponosz¹ bezwzglêdn¹ odpowiedzialnoœæ za naru szenie §240 (1) Prawa Pracy, niezale¿nie od tego, czy osoba odpowiedzialna spra wuje bezpoœredni¹ kontrolê nad prac¹. Nawet je¿eli poszkodowany pracownik czêœciowo przyczyni³ siê do wypadku, to prawo to nie bierze tego pod uwagê. Wy nikiem naruszenia tego prawa mo¿e byæ otrzymanie przez poszkodowanego pra cownika pe³nej rekompensaty za poniesio ne obra¿enia.
Kolejnym prawem, które znaæ powinni prawnicy od wypadków budowlanych, gdy staraj¹ siê o ugodê, jest §241 (6) Pra wa pracy. Zgodnie z nim w³aœciciel placu budowy lub generalny wykonawca ponosi odpowiedzialnoœæ za obra¿enia pracowni ków. Dzieje siê tak w przypadku, gdy do sz³o do naruszenia sekcji Kodeksu prze mys³owego stanu Nowy Jork (zasada 23). Na ten Kodeks przemys³owy sk³adaj¹ siê liczne sekcje, zgodnie z którymi wymaga na jest ochrona pracowników przed: • zagro¿eniami napowietrznymi, • niebezpieczeñstwem upadku,
Mi³o nam zawiadomiæ, ¿e 29 listopada (wtorek) o godz.17:00 w Centrum Polsko S³owiañskim na Greenpoincie odbêdzie siê spotkanie z Januszem Kapust¹, architektem, filozofem, rysownikiem, ilustratorem, w zwi¹zku z jego powrotem do Polski
W programie:
17:00 - prezentacja i pokaz prac„Janusz Kapusta - ¿ycie w obrazach“ 18:00 - wernisa¿ wystawy „Moje ¿ycie w obrazach“ - garage sale Koncert fortepianowy
177 Kent Street, Brooklyn, NY (178)971.1395
• ryzykiem potkniêcia i poœlizgniêcia siê
• ochrona na wszystkich etapach prac bu dowlanych, rozbiórkowych i ziemnych.
Znajomoœæ tych sekcji jest kluczowa w sytuacjach takich jak poœlizgniêcie/po tkniêcie siê i upadek lub zawalenie siê wykopu/rowu, gdzie §240 (1) Prawa Pra cy mo¿e nie znajdowaæ zastosowania. Dlatego te¿ prawnik powinien znaæ sekcje Kodeksu Przemys³owego oraz wiedzieæ naruszenie których sekcji spowodowa³o wypadek pracownika.
Sekcja 200 Prawa pracy
Ponadto prawnik od wypadków bu dowlanych musi znaæ sekcjê 200 Prawa Pracy. Zgodnie z sekcj¹ 200 wykonawca musi zapewniæ rozs¹dn¹ i adekwatn¹ ochronê zdrowia i bezpieczeñstwa pra cownika na placach budowy. Wymaga to od wykonawcy zapewnienia bezpiecznego miejsca do pracy, kiedy ma on upowa¿ nienie do kontrolowania czynnoœci prowa dz¹cych do obra¿eñ. Na mocy tej sekcji generalny wykonawca mo¿e ponosiæ od powiedzialnoœæ, jeœli kontroluje miejsce pracy i by³ œwiadomy niebezpieczeñstwa, które by³o przyczyn¹ wypadku.
Obowi¹zek zapewnienia bezpiecznego miejsca pracy obejmuje wykrywanie za gro¿eñ, które mog¹ byæ znalezione pod czas inspekcji miejsca pracy.
Bior¹c to pod uwagê, kiedy pracownik uzyskuje maksymalne odszkodowanie, potrzebny jest ci prawnik ze znajomoœci¹ odpowiednich regulacji. Aby wygraæ
Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wy padku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapra szamy do bezp³atnej konsultacji pod nu merem telefonu 212-514-5100, emalio wo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w na szej kancelarii na dolnym Manhattanie. Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie in ternetowej (www.plattalaw.com) u¿y waj¹c emaila lub czatu, który jest do stêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bê dziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.
sprawê, potrzebujesz prawnika, który wie, co jest wymagane.
Nasi prawnicy posiadaj¹ wieloletnie do œwiadczenie w zakresie przepisów Prawa Pracy.
Przy sprawach dotycz¹cych wypadków budowlanych, zawsze staramy siê zapewniæ Ci ugodê opiewaj¹c¹ na najwy¿sze mo¿li we odszkodowanie za Twoje obra¿enia.
Maciej Kossowski - list przyjaciela
Za poœrednictwem Ewy Harley otrzy maliœmy list Marka Gaszyñskiego, prezentera muzycznego i autora tek stów piosenek, w którym wspomina niedawno zmar³ego muzyka i piosen karza Macieja Kossowskiego.
Kilka dni temu przeczyta³em, ¿e zmar³ Maciej Kossowski. Autor tej informacji, jego amerykañski przyjaciel pisze o przy jaŸni z Maækiem która trwa³a 30 lat. Oka zuje siê, ¿e by³ jednym z niewielu ludzi, z którymi Maciek siê kontaktowa³. Sta³ siê typem samotnika. Paul Redelat pisze, ¿e Maciek zmar³ w szpitalu, w którym nikt go nie odwiedza³ i oprócz doktora z nikim nie rozmawia³.
To niesamowite jak odleg³oœæ i inne okolice zmieniaj¹ cz³owieka. Ja przyjaŸni ³em siê z Maækiem weso³ym i pogodnym, królem ¿ycia, otoczonym przyjació³mi, kobietami w niego wpatrzonymi i melo manami zas³uchanymi w piosenki („ Dwudziestolatki” i „Agatko poca³uj”), Józka Krzeczka, pianisty C C. Po pew nym czasie sam zacz¹³ pisaæ dla siebie miêdzy innymi „Nie zawsze musi byæ po chmurny ka¿dy dzieñ”, „Szkolny bal”, „Nie mówiê ¿egnaj”, do tej piosenki napi sa³em tekst wspólnie z Bogdan Loeblem.
Polskê Maciek opuœci³ pod koniec lat 60-tych Wyjecha³ do wymarzonej Amery ki, do kraju, w którym narodzi³ siê rock and roll. Nowy Jork przyj¹³ go tak jak wszystkich emigrantów, dla tych utalento wanych robi¹c du¿o miejsca. Powodzi³o mu siê chyba nieŸle, odwiedzi³em Go w pocz¹tkach lat 80-ych w ma³ym miesz kanku w NYC, gdzie opowiada³ mi o swoich wystêpach. Mia³ talent do œpie
wania w obcych jêzykach i zarabia³ wy stêpuj¹c na œwiêtach narodowych takich pañstw jak Francja, Hiszpania, W³ochy, Niemcy. Doskonale interpretowa³ ich przeboje. Potem korespondowaliœmy pi sz¹c do siebie szczerze jak przyjaciele. W Jego listach przewa¿a³y wspomnienia o dobrych latach spêdzonych w ojczyŸnie. Rzadko pisa³ o swoim amerykañskim lo sie, nigdy o przysz³oœci.
Pochodzi³ z Grudzi¹dza i mieszkañcy tego miasta poprzez Edmunda Otrembê grudzi¹dzkiego piosenkarza doprowadzili do tego, ¿e Maciek zaproszony na œwiêto miasta przyjecha³ tam i œpiewa³. Ale nie by³ to ju¿ ten m³ody, efektownie wygl¹da j¹cy artysta obdarzony ciekawym g³osem, potrafi¹cy swingowaæ graj¹c na tr¹bce. No có¿ wiek robi swoje.
Wróci³, pisa³ coraz rzadziej, od czasu do czasu przesy³a³ nowe wersje swoich starych piosenek, ale ¿adna z nich nie do równywa³a orygina³owi. Potem by³a d³uga cisza miêdzy nami, ju¿ wiem, ¿e spowo dowana chorob¹ i cierpieniem. Iw koñcu ta wiadomoœæ o œmierci któr¹ zamieœci³a jedna z polonijnych gazet, i któr¹ przys³a ³a mi z Nowego Jorku Eva Harley.
Odchodzi coraz wiêcej moich przyja ció³ z grona tych którzy w latach 60-ych budowali potêgê i si³ê naszej muzyki m³o dzie¿owej okreœlanej tak¿e jako beat bit, mocne uderzenie a bêd¹cej po prostu pol sk¹ odmian¹ rock and rolla.
Od redakcji:
Trwaja poszukiwania bliskich Macieja Kossowskiego w USA i w Polsce
Widziane z Providence
Kazimierz WierzbickiNiepodleg³oœæ nie na sprzeda¿
Polska to powa¿na sprawa. W³asna niepodleg³a ojczyzna to nie jest ¿art. Trzeba j¹ szanowaæ, pilnowaæ jej interesów. Ale przede wszystkim trzeba o ni¹ dbaæ, by trwa³a tutaj, w tym miejscu Europy, by by³a nasza, ca³y czas niepodleg³a i suwerenna. To ma absolutnie fundamentalne znaczenie dla naszego narodu.
Prezydent RP, Andrzej Duda
Z okazji Narodowego Œwiêta Niepod leg³oœci, Prezydent RP Andrzej Duda udzieli³ wywiadu tygodnikowi „Sieci”. Przywódca pañstwa przywo³a³ s³owa Jana Paw³a II o niepodleg³oœci, która nie jest dana raz na zawsze. Jest to szczególnie aktualne w sytuacji odradzaj¹cego siê im perializmu rosyjskiego i agresji na Ukra inê. Pañstwo polskie powinno zapewniæ swoim obywatelom bezpieczeñstwo ze wnêtrzne poprzez rozbudowê si³ zbroj nych. Jak wiadomo proces ten trwa od kil ku lat a jego celem jest stworzenie armii licz¹cej 300 tysiêcy ¿o³nierzy. Nawi¹zuj¹c do czasów wspó³czesnych Andrzej Duda zaznaczy³: „Trzeba patrzeæ nie tylko na te piêkne karty – inwestycje, rozwój przemys³u, miast, kultury – ale te¿ niepotrzebne k³ótnie, z³oœæ, nienawiœæ. Niech Polska ju¿ nigdy taka nie bêdzie. Niech bêdzie lepsza. Ten 11 listopada te¿ niech bêdzie takim memento. Bo przez dwie dekady siê nim cieszyliœmy, ale po tem przyszed³ wrzesieñ. I pytanie: co zro biæ, by podobnego wrzeœnia nigdy wiêcej nie by³o, by ju¿ nie da³o siê Polski roze drzeæ, pokonaæ? Wtedy niestety mieliœmy niewiarygodne sojusze, byliœmy za s³abi, by siê samodzielnie obroniæ. Dziœ wyci¹ gamy z tego naukê”.
Prezydent zgodzi³ siê, ¿e skutki inflacji, kryzys energetyczny oraz wojna na Ukra inie pogorszy³y znacznie sytuacjê mate rialn¹ olbrzymiej wiêkszoœci spo³eczeñ stwa. W tych trudnych czasach oczekuje siê wspó³pracy miêdzy ró¿nymi ugrupo waniami politycznymi w kraju. Przywód ca pañstwa odniós³ siê do podzia³ów miê dzy krajowymi politykami: „Myœlê, ¿e to wci¹¿ bêdzie starcie dwóch ró¿nych wizji Polski i jej miejsca we wspólnocie miê dzynarodowej. Wizji pañstwa suwerenne go, podmiotowego i wizji zmierzaj¹cej w kierunku federalizacji Unii Europej skiej, do czego wzywaj¹ europejskie mo carstwa, bo jest im to na rêkê”.
Andrzej Duda nawi¹za³ do swego udzia³u w otwarciu Muzeum „Dom Ro dziny Pileckich” w Ostrowii Mazowiec kiej. Prezydent podkreœli³, ¿e Rotmistrz Pilecki walczy³ z dwoma totalitaryzmami sowieckim i hitlerowskim i powinien s³u¿yæ jako wzór patriotyzmu dla dzisiej szej m³odzie¿y.
*
W czasie wywiadu pojawi³o siê pytanie o przetrzymywane przez Brukselê fundu sze Krajowego Planu Odbudowy dla Pol ski. Zgodnie z porozumieniem zawartym
Czas po¿egnaæ Trumpa?
Czêœæ republikanów nie kryje rozczarowania wynikami wyborów. „Z ca ³¹ pewnoœci¹ nie by³a to czerwona fala, której siê spodziewaliœmy” – powiedzia³ senator Lindsay Graham. W podobnym to nie wypowiada³ siê senator Ted Cruz. „Nie by³o zwyciêstwa, którego oczekiwa³em. W niektórych wypadkach wyniki okaza³y siê wrêcz odwrotne od przewidywanych” stwierdzi³ polityk z Teksasu.
Republikanie szukaj¹ te¿ odpowiedzi na pytanie dlaczego ich partia zanotowa³a wynik poni¿ej oczekiwañ w wyborach, które wydawa³y siê stosunkowo ³atwe do wygrania. Wielu jako winnego wskazuje by³ego prezydenta.
Donald Trump, który wci¹¿ pe³ni w GOP rolê rozgrywaj¹cego udzieli³ swoje go poparcia oko³o 300 kandydatom. Wie lu jego faworytów przegra³o jednak wy bory i to w stanach niezwykle dla GOP wa¿nych. We wspomnianej wy¿ej Pensyl wanii przegranym okaza³ siê wielki so jusznik Trumpa doktor celebryta Mehmet Oz. Przegrali równie¿: Bo Hines i Sandy Smith w Pó³nocnej Karolinie, Tim Mi chels w Wisconsin, Karin Lake w Arizo nie i wielu innych. Republikañscy wybor cy wsparli z kolei tych kandydatów GOP, którzy maj¹ zTrumpem na pieñku, np. gubernatora Georgii Briana Kempa, który
przeciwstawia³ siê naciskom Trumpa i wyraŸnie mówi³, ¿e w ostatnich wybo rach prezydenckich ¿adnego fa³szerstwa nie by³o.
Wed³ug Douga Heye’a, by³ego rzeczni ka Republican National Committee, Trump wspiera³ kandydatów wykazuj¹cych siê lo jalnoœci¹ wobec niego, a nie wobec partii i to by³ zasadniczy b³¹d. Tak¹ sam¹ dia gnozê postawi³ by³y gubernator New Jer sey Chris Christie. Jego zdaniem instynkt Trumpa podpowiada³ mu myœlenie o sobie, a nie o celach Partii Republikañskiej. Nie którzy politycy GOP uwa¿aj¹, ¿e wybory w po³owie kadencji powinny okazaæ siê momentem zwrotnym, w którym republi kanie odetn¹ siê od Trumpa. Geoff Dun can, zastêpca gubernatora Georgii powie dzia³ w CNN, ¿e by³y prezydent niepo trzebnie odwraca³ uwagê od spraw istot nych. „Donald powinien pozostaæ odbi ciem w tylnym lusterku. Czas pójœæ do przodu” – stwierdzi³ Duncan.
Warto zauwa¿yæ, ¿e Trump nie jest ca³ kiem politycznie martwy. Czeœæ jego kan dydatów wygra³o, np. JD Vance w Ohio i Ted Bodd w Pó³nocnej Karolinie. Po wyborach wp³yw by³ego prezydenta na Partiê Republikañsk¹ mo¿e jednak znacz nie os³abn¹æ.
z w³adzami Komisji Europejskiej wiosn¹ bie¿¹cego roku pieni¹dze te powinny byæ Polsce przekazane. Jednak jak dotychczas nie dosz³o do tego, poniewa¿ Bruksela stawia dodatkowe warunki.
Wydaje siê, ¿e ca³a sprawa ma pod³o¿e polityczne. Obecne w³adze Unii Europej skiej licz¹, ¿e sprawa funduszów KPO za szkodzi rz¹dowi Zjednoczonej Prawicy, co jest bardzo istotne przed zbli¿aj¹cymi siê wyborami w przysz³ym roku.
Prezydent zasugerowa³, ¿e dalsze ustêp stwa wobec Brukseli nie maj¹ sensu: „Nie wierzê w to, ¿e dalsze wychodzenie na przeciw oczekiwaniom tamtej strony przy niesie jakiekolwiek rezultaty. Uwa¿am, ¿e za du¿o dobrej woli z polskiej strony zo sta³o wykazane. Zreszt¹ doskonale wiemy, ¿e jest tam grupa z Polski, która prowadzi politykê sprzeczn¹ z podstawowymi inte resami pañstwa polskiego i zaciera rêce, gdy Polsce szkodzi siê w Brukseli. Bolejê nad tym, ale takie s¹ fakty”.
Ostatnio w³adze Komisji Europejskiej zaproponowa³y Warszawie system „ka mieni milowych”. Chodzi o spe³nienie szeregu wymagañ w kwestii s¹downictwa w Polsce, ochrony œrodowiska, energety ki, itp. Wykonanie ka¿dego z zadañ ma byæ weryfikowane i dopiero przy pozy tywnej weryfikacji czêœæ funduszy mo¿e
byæ zwolniona. Zgodnie z opiniami nie których komentatorów program „kamieni milowych” zosta³ napisany przez eurode putowanych z polskiej opozycji.
Europose³ Jacek Saryusz Wolski uwa ¿a, ¿e na pieni¹dze z Brukseli nie ma co liczyæ. Znany z trafnych ocen polityk za proponowa³ taktykê dzia³ania wobec de cyzji KE. Plan Saryusza Wolskiego za wiera miêdzy innymi:
1. Zaskar¿enie KE do Trybuna³u Spra wiedliwoœci UE (TSUE).
2. Znalezienie po¿yczki na fundusz KPO z innego Ÿród³a.
3. Wyjœcie Polski z Funduszu Odbudo wy Po covidowej.
4. Zawetowanie nowych podatków unijnych maj¹cych s³u¿yæ sp³aceniu zad³u¿enia UE.
5. Rezygnacja Polski z udzia³u w poli tyce klimatycznej UE.
Czêœæ publicystów sugeruje, ¿e sprawa funduszy KPO jest czêœci¹ ataku hybrydo wego Europy Zachodniej przeciwko Pol sce. Niebezpieczeñstwo nadchodzi nie tyl ko ze wschodu. Zgodnie z niektórymi opi niami, czas przyj¹æ do wiadomoœci, ¿e Niemcy via Bruksela i lewicowo–liberal ny mainstream wypowiedzieli nam nie konwencjonaln¹ wojnê.
Tydzieñ na kolanie
Œroda nad ranem
Zamiast tsunami, ma³a falka. Tak mo¿na skomentowaæ wyniki wczoraj szych wyborów do Kongresu. Republi kañska „czerwona fala” mia³a zalaæ ca³y kraj, wysy³aj¹c w kosmos prezydenta Joe Bidena oraz demokratyczne wiêkszoœci w Izbie Reprezentantów i Senacie.
Tymczasem… trwa liczenie g³osów i nic nie jest przes¹dzone, choæ wydaje siê, ¿e Partia Republikañska przejmie przynajmniej Izbê Reprezentantów.
Czemu? Jednak s³aba jakoœæ kandyda tów (g³ównie popieranych przez Donalda Trumpa), pozwoli³a Demokratom ograni czyæ straty na szczeblu lokalnym. Te wy bory tylko pog³êbi³y ba³kanizacjê Stanów Zjednoczonych. Na Florydzie – guberna tor Ron DeSantis wygra³ ró¿nic¹ prawie 20 proc. a senator Marc Rubio kilkuna
stoma procentami, wszyscy Republikanie po prostu zdeklasowali Demokratów. Ale to wyj¹tek – wszêdzie indziej kandydaci Partii Demokratycznej poradzili sobie le piej. Szczególnie ¿enuj¹cy dla Republi kanów i Trumpa jest przyk³ad Pensylwa nii, gdzie nie do koñca sprawny po uda rze John Fetterman wygra³ wybory do Senatu…
Po wyborczym wtorku wydaje siê ja sne: prawdziwym liderem Republikanów jest obecnie wybrany w reelekcji guber nator Florydy, Ron DeSantis.
Wyborcy jasno powiedzieli, ¿e nie ¿y cz¹ sobie powrotu by³ego prezydenta, Donalda Trumpa. Co na to Trump? Zna j¹c ¿ycie, pewnie nic: obarczy innych wi n¹ za pora¿ki i dalej bêdzie struga³ „zwy ciêzcê”. Ale Republikanie musz¹ wyci¹ gn¹æ wniosek: dalsze popieranie Trumpa i jego ludzi nie prowadzi do niczego do brego. By³o fajnie, mia³eœ super cztery la ta w Bia³ym Domu, ale wystarczy – dla dobra kraju, odsuñ siê, pozwól dzia³aæ in nym. Raczej nie pos³ucha, zbyt wielkie ego. Ale tak trzeba by postawiæ sprawê…
Kartki z przemijania
œci z wymownym napisem „Semper Fidelis”. Ano sem per! Ano fidelis! Nic a nic siê nie zmieni³o.
W tym¿e E³ku Jaros³aw Kaczyñski stwierdzi³, ¿e z przyrostem naturalnym najgorzej jest Warszawie, która „bogatsza jest od Niemiec” i ma „160 czy 170 procent PKB Unii Europejskiej”. Tymczasem okazuje siê, ¿e ma ³oPiSowska Warszawa ma wy¿sz¹ dzietnoœæ ni¿ œrednia krajowa i du¿o wy¿sz¹ ni¿ wschodnie tereny Polski, gdzie prezes PiS ma wielu zwolenników. Swoj¹ drog¹, ciekawe, ¿e Polki najwiêcej dzieci rodz¹ nie w Polsce, tylko w Wielkiej Brytanii. Czy ktoœ wie, dlaczego?
wane 14 metrów pod ziemi¹, pomyœlane scenograficznie, jest znakomitym przewodnikiem po biografii marsza³ka oraz po œrodowiskach i miejscach, w których ¿y³. Bez mi tologizowania jego postaci i pomnikowego zadêcia. Wchodzi siê w nim w kolejne rozdzia³y jak w plany, fil mowe. Œwietne wra¿enie. Z przyjemnoœci¹ posiedzia³em póŸniej w ogrodzie okalaj¹cym dworek marsza³ka, który by³ królestwem jego ma³¿onki Aleksandry Pi³sudskiej. Ciê¿ko w nim pracowa³a. W samym zaœ dworku uderzy³a mnie skromnoœæ i piêkno jego wyposa¿enia. Sfotografo wa³em niemal wszystkie jego zakamarki. Poni¿ej prezen tujê kuchniê wêglow¹ pañstwa marsza³kostwa.
Magdalena
twierdzi³a, ¿e „pierwszym objawem starzenia siê jest mi³oœæ do ¿ycia”. Zatem sta rzejê siê, bo apetyt na ¿ycie mam coraz wiêkszy. Lubiê ciekawe rozmowy, lgnê do osób m¹drzejszych ode mnie, fascynuj¹ mnie ludzie z wiedz¹ i pasj¹, podziwiam daw nych bohaterów, wielbiê wielkich artystów. Ulegam uro kom osobistym i przejawom szlachetnoœci. Dajê siê uwieœæ finezyjnoœci i subtelnoœci. Poci¹gaj¹ mnie piêkne twarze i piêkne rêce. A ju¿ p³onê, kiedy widzê, ¿e piêk na twarz jest widomym przejawem piêknej duszy. W do mu czasu mi na nic nie starcza. Zamiast spokojnie sie dzieæ na ty³ku i ogl¹daæ telewizyjne seriale, krêcê siê jak fryga wœród ksi¹¿ek, zdjêæ, map i archiwów. Stale su mienie mnie podgryza, ¿e powinienem jeszcze to i tamto. Zadzwoniæ, wys³aæ, uporz¹dkowaæ, podziêkowaæ, prze prosiæ, zaprosiæ, odwiedziæ, znaleŸæ, za³atwiæ, u³atwiæ, daæ sygna³, podj¹æ decyzjê. W dodatku tyle mam najró¿ niejszych pasji, ¿e niekiedy czujê, ¿e zwariujê. Czytam kilka ksi¹¿ek na raz wci¹gaj¹c siê w ich g³êbiny, stale coœ notujê, ¿eby mi nie umknê³o z pamiêci, lub ¿eby daæ do kolejnych „Kartek”. Stale coœ sprawdzam, nieustannie zanurzam siê w przysy³ane mi informacje na fejsbuku: polityczne, kulturalne i naukowe. Odpisujê na listy e ma ilowe i w messengerze oraz wysy³am polityczne infor macje i komentarze tym, którzy notorycznie nie widz¹ i nie s³ysz¹ tego, co mo¿e zaburzyæ ich zabetonowane przekonania. Na ogó³ bez rezultatów.
Prezes PiS Jaros³aw Kaczyñski dokona³ w E³ku kolej nego podzia³u spo³eczeñstwa/narodu, oznajmiaj¹c – „My jesteœmy Solidarnoœci¹, oni s¹ komunistami i to w³aœci wie dzisiaj prawie tego nie ukrywaj¹”. Oni, to oczywi œcie niePiSowska czêœæ Polski. Okaza³o siê zatem, ¿e na nic siê zdaj¹ moje odznaczenia za dzia³alnoœæ w pod ziemnej Solidarnoœci i legitymacja „dzia³acza opozycji antykomunistycznej”, bo skoro nie przeszed³em na Pi Slam i nie jestem wyznawc¹ kaczyzmu, to automatycz nie jestem komunist¹. Na pocieszenie powieszê sobie te raz nad biurkiem krzy¿, który otrzyma³em od Solidarno
Jaros³aw Kaczyñski potwierdzi³ w jednym z wyst¹ pieñ przedwyborczych, ¿e w kraju brakuje 30 tysiêcy le karzy. Niektóre dane wskazuj¹, ¿e brakuje ich trzy razy wiêcej. A¿ 30 procent studentów koñcz¹cych medycynê zamierza wyjechaæ z Polski w poszukiwaniu lepszych perspektyw w innych krajach.
Na znakomity pomys³ wpad³o Centrum Polsko S³o wiañskie urz¹dzaj¹c w œwie¿o odnowionej sali widowi skowo koncertowej przy Kent Street wystawê prac Janu sza Kapusty – wspania³ego rysownika, zwi¹zanego m.in. z „New York Timesem” i „Rzeczpospolit¹”. Jego filozo ficzne refleksje s¹ zawsze dowcipnym i celnym komenta rzem znanych nam zjawisk, zachowañ lub pewników. Ogl¹daj¹c je, czu³em zazdroœæ, ¿e to nie ja jestem ich au torem. Pod wszystkimi sentencjami aforyzmami chêtnie siê podpisujê. Pod wszystkimi! Zainteresowanie wzbu dzi³y tak¿e inne prace tego niezwyk³ego artysty, m.in. projekty butelek i projekt scenografii do opery „Carmen” wystawionej onegdaj w Teatrze Wielkim w Warszawie.
Ilekroæ s³yszê na prawicy s³owo „lewactwo”, tylekroæ zastanawiam siê, jak zareagowaliby na nie lewicowcy, którzy wspó³budowali Polskê. A by³o ich wielu! Kiedy zwiedza³em Muzeum Józefa Pi³sudskiego w Sulejówku, widzia³em w nim ró¿ne „wymyœlne” okreœlenia dotycz¹ce socjalistycznej orientacji redaktora „Robotnika” i jego partii. Prawicowcy/prawacy ró¿nej maœci nie oszczêdzili im ¿adnej inwektywy i ¿adnego k³amliwego oskar¿enia. Podobnie by³o w prasie prawicowo narodowo klerykal nej. Tyle¿ ojczystej, co polonijnej. Samo muzeum, uloko
Obok dzie³ Janusza Kapusty zaprezentowane zosta³y równie¿ malarskie improwizacje brazylijskiej malarki Kamili Freitas, przykuwaj¹ce uwagê ciekaw¹ kolorysty k¹. Obie wystawy by³y po³¹czone z II Koncertem z festi walowego cyklu „Chopin i przyjaciele”. Publicznoœci najbardziej podoba³y siê kompozycje Wojciecha Kilara, Józefa Krogulskiego i Gra¿yny Bacewiczówny wykona ne przez kanadyjskiego pianistê Cartera Johnsona. Ob chodzone w tym roku 50. lecie CP S mo¿e byæ zaczy nem jego dynamicznej dzia³alnoœci. Prezes Marian ¯ak i skarbnik Zbigniew Solarz maj¹ ciekawe plany. Ju¿ te raz warto kibicowaæ inicjatywom podejmowanym za równo przez radê dyrektorów, jak i zarz¹d. Atrakcyjne pomys³y ma równie¿ m³ody dyrektor finansowy Igor Wieczorkowski. Pod jego egid¹ ruszy³a w sali przy Java Street dyskoteka ciesz¹ca siê du¿ym powodzeniem wœród trzech pokoleñ taneczników. Dyrektor Wieczor kowski pokaza³ mi z satysfakcj¹ zmiany wprowadzone w pomieszczeniach Centrum przysposobionych do no wych zadañ i jak przysta³o na rasowego finansistê wylicza³ skrupulatnie, co ile kosztowa³o oraz ile pie niêdzy potrzeba na dalszy rozwój. W g³owie zakrêci³o mi siê od wymienianych przez niego sum. Trzymam kciuki, ¿eby nie zabrak³o ich na realizacjê najambitniej szych planów tej, jak¿e potrzebnej organizacji.
cowników. W Big Tech raj siê koñczy, wracamy na ziemiê, proszê pañstwa… Œroda
To oficjalne – Rosjanie porzucaj¹ Cher soñ! Rozkaz wycofania wojsk z okupowa nego Chersonia wyda³ minister obrony Siergiej Szojgu. Zrobi³ to po meldunku z³o¿onym przez Siergieja Surowikina, g³ównodowodz¹cego si³ rosyjskich na Ukrainie. „Zgadzam siê. Proszê przyst¹piæ do wycofania wojsk – powiedzia³ minister.
Kolejne
Prezes firmy Meta (zarz¹dzaj¹cej Face bookiem, Instagramem i WhatsUppem)
Mark Zuckerberg poinformowa³ w œrodê w specjalnym oœwiadczeniu o planowa nym zwolnieniu 13 procent pracowni ków, czyli ponad 11 tysiêcy osób z powo du spadaj¹cych dochodów firmy i szer
szych problemów w bran¿y technologicz nej. Jedenaœcie tysiêcy ludzi na bruk!
To pierwsze zwolnienia na tak szerok¹ skalê w 18-letniej historii Mety, wcze œniej Facebooka, które nastêpuj¹ po wiel kich ciêciach kadrowych w innych fir mach technologicznych, takich jak Twit ter. Po przejêciu sterów przez Elona Mu ska z pracy w tym przedsiêbiorstwie zwolniono oko³o po³owê z 7,5 tys. pra
Sytuacja nie jest do koñca jasna. W sa mym Chersoniu ponoæ ju¿ nie ma rosyj skich wojsk. Z kolei na okupowanych te renach w zachodniej czêœci obwodu cher soñskiego, na prawym brzegu Dniepru, rosyjskie wojska niszcz¹ wszystkie mo sty, próbuj¹c w ten sposób spowolniæ na tarcie ukraiñskich si³ i zapewniæ sobie mo¿liwoœæ kontrolowanego odwrotu.
Chersoñ – to jedyne miasto stolica ob wodu zajêta przez Rosjan w inwazji. Jak wiêkszoœæ obwodu chersoñskiego i po³u dniowa czêœæ s¹siedniego obwodu zapo roskiego znajduj¹ siê pod rosyjsk¹ okupa cj¹ od pocz¹tku marca. Pod koniec wrze œnia na tych obszarach, a tak¿e na zajê tych przez wroga terenach regionów do nieckiego i ³ugañskiego na wschodzie
Ukrainy odby³y siê nielegalne referenda, sankcjonuj¹ce przy³¹czenie podbitych ziem do Rosji. Decyzja Kremla nie zosta ³a uznana przez wiêkszoœæ pañstw œwiata, w tym wszystkie kraje cz³onkowskie UE i NATO.
Miejmy nadziejê, ¿e Ukraiñcy mocno siê wezm¹ do roboty i zanim Rosjanie po konaj¹ licz¹c¹ momentami 500 metrów szerokoœci rzekê, zabij¹ i wezm¹ do nie woli wielkie iloœci rosyjskich ¿o³nierzy oraz ca³¹ masê ich ciê¿kiego sprzêtu.
SamozwaniecJak zorganizowano pi³karskie mistrzostwa œwiata w Rosji i Katarze
Johannesburg
W przysz³ym tygodniu rozpoczynaj¹ siê pi³karskie mistrzostwa œwiata w Katarze i jest to niew¹tpliwie naj wiêksza sportowa impreza œwiata, która swoj¹ skal¹ i popularnoœci¹ przeros³a nawet igrzyska olimpijskie.
Pi³ka no¿na to sport ogl¹dany z pasj¹ na ca³ym œwiecie. Generuje on olbrzymie zyski i przyznanie, któremuœ z pañstw prawa do zorganizowania turnieju wi¹¿e siê nie tylko z perspektyw¹ ogromnego profitu, ale jest tak¿e wa¿nym instrumen tem politycznej propagandy.
Mundial organizowany jest raz na czte ry lata i ze wzglêdu na pieni¹dze i polity kê, wybór gospodarzy mistrzostw tworzy olbrzymie kontrowersje. Historia wspó³ czesnej pi³ki no¿nej tak naprawdê sprowa dza siê do dzia³alnoœci biznesowej, której nieod³¹cznym elementem jest korupcja. Pi³karski biznes opiera siê na handlu pra wami do transmitowania meczów oraz ich sponsorowania. Jest to zjawisko po wszechne w ca³ym sporcie i nikt ju¿ nie mal nie zwraca na nie uwagi, ale jeszcze jedno pokolenie wstecz pomys³, ¿e „Adi das” móg³by nabyæ wy³¹czne prawa do pokazywania swojego logo na wszystkich imprezach FIFA na ca³ym œwiecie i pod pisaæ umowê od razu na kilka lat, wyda wa³ siê rewolucyjny. Kulminacj¹ tego s¹ pi³karskie mistrzostwa œwiata.
Jak to siê sta³o, ¿e obecny mundial rozgrywany jest w maleñkim, ale obrzy dliwie bogatym, arabskim pañstewku Ka tar? W tym niegoœcinnym kraju w czerw cu i lipcu, czyli w czasie, w którym roz grywany jest turniej, temperatury w œrod ku dnia regularnie przekraczaj¹ 45 stopni Celsjusza. To z tego powodu po raz pierw szy w historii tych rozgrywek przeniesio no je na listopad. Cztery lata wczeœniej mistrzostwa rozgrywano w Rosji, gdzie aby przejechaæ ze stadionu w Jekateryn burgu na Syberii na stadion w Sankt Pe tersburgu nad Ba³tykiem trzeba by³o po konaæ taki sam dystans jak z Warszawy do Barcelony! Mimo to miejsca te uda³o siê przeforsowaæ i do rozgrywek dosz³o. Wszystko przez ogromne pieni¹dze i poli tykê, która mia³a najwa¿niejszy wp³yw na g³osowanie Komitetu Wykonawczego FI FA w sprawie organizacji fina³ów mi strzostw œwiata w latach 2018 i 2022, jakie odby³o siê 2 grudnia 2010 r. w Zurychu.
Pocz¹tkowo wydawa³o siê, ¿e natural nym wyborem dzia³aczy FIFA na miejsce mundialu bêdzie Anglia. Ostatni œwiatowy czempionat zorganizowano w Anglii w 1966 roku, a jej szalej¹cy na punkcie pi³ ki no¿nej mieszkañcy desperacko pragnêli prze¿yæ to jeszcze raz. Londyn mia³ organi zowaæ igrzyska olimpijskie w 2012 roku,
a brytyjskie w³adze szacowa³y, ¿e dziêki tej imprezie angielska gospodarka otrzyma za strzyk finansowy w wysokoœci niemal piê ciu miliardów dolarów. Fina³y mistrzostw œwiata mia³yby te¿ dla Anglików bezcenn¹ wartoœæ psychologiczn¹, bo przecie¿ w³a œnie tam narodzi³a siê pi³ka no¿na, co an gielscy kibice podkreœlali na ka¿dym kroku. Anglia mia³a jednak wielu rywali zaintere sowanych organizacj¹ imprezy. Holandia po³¹czy³a si³y z Belgi¹, a o prawo organiza cji turnieju w 2022 roku walczy³o te¿ wiele innych pañstw, miêdzy innymi Stany Zjed noczone, Australia i Katar. Bez w¹tpienia jednak najgroŸniejszym przeciwnikiem An glików w walce o mundial w 2018 r. byli Rosjanie. Ledwie osiemnaœcie miesiêcy wczeœniej Rosja otrzyma³a prawo organiza cji zimowych igrzysk olimpijskich w 2014 r. i od niemal dekady osi¹ga³a spektakularny wzrost gospodarczy, g³ównie dziêki wyso kim cenom ropy naftowej i innych surow ców naturalnych. Kraj ten, a zw³aszcza jego przywódca W³adimir Putin, chcia³ wyko rzystaæ boom gospodarczy do odzyskania statusu œwiatowej potêgi, który Rosja straci ³a dawno temu. Zwyciêstwo w rywalizacji o prawo do organizacji fina³ów pi³karskich mistrzostw œwiata, turnieju ogl¹danego przez setki milionów ludzi na ca³ym globie, z pewnoœci¹ stworzy³oby przekonanie, ¿e Rosja to ostoja si³y i stabilnoœci. Umocni³o by to te¿ pozycjê Putina w oczach samych Rosjan – w zwi¹zku z tym ewentualna po ra¿ka by³a dla niego nie do pomyœlenia.
Pierwsze, powa¿ne propozycje zg³o szono latem 2010 r., w czasie trwania mi strzostw œwiata w RPA. Przedstawiciele poszczególnych krajów rywalizuj¹cych o organizacjê mundialu dostali po dwana œcie minut na przedstawienie prezentacji. Jako pierwsza sw¹ ofertê prezentowa³a de legacja rosyjska i nie posz³o jej najlepiej. W trakcie prezentacji Rosjanie mieli pro blemy techniczne z PowerPointem, który podczas wyst¹pienia sekretarza generalne go Rosyjskiego Zwi¹zku Pi³ki No¿nej So rokina zawiód³ a¿ trzykrotnie. Sorokin mi mo to, wrêcz epatowa³ pewnoœci¹ siebie. By³ przystojny, zadbany, szeroko uœmiech niêty, mówi³ p³ynnym angielskim z amery kañskim akcentem. Problem w tym, ¿e je go prezentacja, w której mowa by³a o tak odleg³ych miastach jak Jekaterynburg, nie mia³a w sobie nic atrakcyjnego.
W porównaniu z wystêpem Rosjan delegacja angielska zrobi³a znakomity show. Jowialny i nieskazitelnie ubrany David Dein, by³y wiceprezes londyñskie go Arsenalu, wygl¹da³ i brzmia³ jak boga ty, dobry wujek, którego ka¿dy zawsze chcia³ mieæ. Roztacza³ wokó³ siebie nie mal królewsk¹ aurê i mówi³ z najbardziej eleganckim, brytyjskim akcentem. W³¹
czy³ film z udzia³em Davida Beckhama, œwiatowej supergwiazdy futbolu. Film mówi³ o tym, ¿e Anglia dysponuje odpo wiedni¹ liczb¹ najnowoczeœniejszych sta dionów, a tak¿e lotniskami, hotelami i au tostradami. Mistrzostwa œwiata mo¿na by tam zorganizowaæ w zasadzie od zaraz i niczego nie trzeba by³o budowaæ.
Angielska prasa, w duchu nietypowego dla siebie optymizmu, pisa³a o tej prezenta cji jako o znaku, ¿e Anglia ma spore szanse i gotowa infrastruktura powinna przewa¿yæ na korzyœæ kandydatury tego kraju. Rosja nie jednak grali w coœ zupe³nie innego.
Dwa dni po mistrzostwach œwiata w RPA, w Gallagher Convention Centre w Johan nesburgu zorganizowano kolejne spotka nie. Wszystkie kraje ubiegaj¹ce siê o pra wo organizacji mundialu w latach 2018 i 2022 mia³y tam okazjê porozmawiaæ z pi³karskimi delegatami z ca³ego œwiata. Kilka godzin przed tym spotkaniem do Jo hannesburga przyby³ miliarder Roman Abramowicz, w³aœciciel londyñskiego klubu pi³karskiego Chelsea. Przylecia³ swoim prywatnym odrzutowcem w towa rzystwie Igora Szuwa³owa, pierwszego wicepremiera Rosji. Abramowicz nie skoñczy³ studiów i pracowa³ jako mecha nik samochodowy, a potem makler na gie³dzie surowcowej. Maj¹tek zbi³ przy wydatnej pomocy Borysa Jelcyna, dziêki któremu przej¹³ kontrolê nad spó³k¹ „Sib neft”, jednym z najwiêkszych rosyjskich producentów ropy naftowej. PóŸniej Abramowicz popar³ W³adimira Putina ja ko nastêpcê Jelcyna i zosta³ sowicie wy nagrodzony za lojalnoœæ. Abramowicz by³ zagorza³ym fanem pi³ki no¿nej, wiêc w 2003 roku kupi³ londyñski klub Chel sea. Piêæ lat póŸniej, sprzeda³ wiêkszoœæ swoich rosyjskich aktywów i przeniós³ siê do Londynu. W przeciwieñstwie do wielu innych oligarchów opuszczaj¹cych Rosjê Abramowicz zachowa³ bliskie relacje z Putinem. Czêsto bywa³ na Kremlu, a urzêduj¹cego tam by³ego oficera KGB uwa¿a³ za niemal ojcowski autorytet. Zwraca³ siê do niego zawsze w ca³kowicie formalny, naznaczony niemal¿e czci¹ spo sób. Putin z kolei od czasu do czasu prosi³
Abramowicza o jak¹œ szczególn¹ przys³u gê. Abramowicz, zwykle raczej nieœmia³y i stroni¹cy od ludzi, w Johannesburgu zre zygnowa³ z noszonych nawet na bizneso wych spotkaniach d¿insów i ubrany w grafitowy garnitur przygotowa³ dla ze branych prawdziwy show. Z uœmiechem przyklejonym do nieogolonej twarzy do³¹ czy³ do delegacji z³o¿onej z jego roda ków, wita³ siê z dzia³aczami pi³karskimi z ca³ego œwiata i ustawia³ do zdjêæ z Davi dem Beckhamem. Gdy spotkanie mia³o siê ku koñcowi, Abramowicz opuœci³ salê w towarzystwie Seppa Blattera, Szwajcara stoj¹cego na czele FIFA. Beckham skupi³ na sobie tak wielk¹ uwagê, ¿e niemal nikt nie spostrzeg³, jak dwóch panów po pro stu siê ulatnia. Nadzwyczaj towarzyski ro syjski miliarder i prezydent FIFA jechali wind¹ na drugie piêtro centrum konferen cyjnego, pogr¹¿eni w cichej rozmowie. Tam weszli do prywatnego pokoju i za mknêli za sob¹ drzwi.
W³adimir Putin to wielki mi³oœnik hokeja i pi³ka no¿na niezbyt go interesuje, ale doskonale zna³ wartoœæ propagandow¹ p³yn¹c¹ z faktu organizacji takiej imprezy. Pocz¹tkowo szefem rosyjskiej delegacji Putin uczyni³ Witalija Mutkê, ministra sportu i swojego zaufanego doradcê, który by³ równie¿ cz³onkiem Komitetu Wyko nawczego FIFA. Szybko jednak sta³o siê jasne, ¿e Rosja nie jest faworytem tego wyœcigu i zapowiada³o siê na to, ¿e mun dial mo¿e siê tam nie odbyæ. W kwiet niu 2010 r. wicepremier Igor Sieczin pole cia³ do Kataru na rozmowy w sprawie ol brzymiego projektu zwi¹zanego z wydo byciem gazu ziemnego. Co ciekawe, jego wizyta w tym kraju zbieg³a siê w czasie z pobytem w Dosze delegacji rosyjskiej walcz¹cej o mistrzostwa œwiata w Rosji. Nie by³o to przypadkowe, a wielki kon trakt na wydobycie gazu ziemnego mia³ byæ jednym z argumentów w pozyskaniu g³osów w sprawie wyboru gospodarza mundialu. Plotka g³osi³a, ¿e rosyjscy cz³onkowie Komitetu Wykonawczego za g³osuj¹ za wyborem Kataru na rok 2022, a Katarczycy zag³osuj¹ na Rosjê jako or ganizatora turnieju w 2018 roku. Z innych Ÿróde³ nap³ywa³y pog³oski, ¿e cz³onkowie rosyjskiej delegacji wziêli cenne obrazy z Ermita¿u i oferowali je cz³onkom Komi tetu Wykonawczego w zamian za ich g³o sy. W po³owie maja, lord David Triesman, przewodnicz¹cy licz¹cej sobie 147 lat an gielskiej Football Association, zosta³ na grany podczas omawiania czegoœ, co sam nazwa³ rosyjskim spiskiem, polegaj¹cym na wrêczaniu ³apówek sêdziom, aby pod czas mistrzostw œwiata w 2010 roku fawo ryzowali reprezentacjê Hiszpanii w zamian za obietnicê, ¿e Hiszpania wycofa swoj¹ ofertê organizowania mundialu w 2018 ro ku. O przyznaniu prawa do organizacji mi strzostw œwiata mia³o jednak ostatecznie zdecydowaæ g³osowanie FIFA, w siedzibie tej organizacji w Zurychu. Do g³osowania mia³o dojœæ 2 grudnia 2010 r.
Cdn.
Koncert finalisty Konkursu Chopinowskiego
Kamil Pacholec
Wtorek, 13 grudnia 2022 godz. 19:30
W programie:
Johann Sebastian Bach: Suita francuska nr 5 G-dur, BWV 816
Isaac Albéniz: Iberia, zeszyt drugi: Rondeña, Almeria, Triana Fryderyk Chopin: Polonez fis-moll op. 44 Impromptu Fis-dur op. 36 Mazurki op. 59 Scherzo nr 2 b-moll op. 31.
Organizatorem koncertu jest Fundacja Artura Rubinsteina, Fundacja Kultury i Biznesu bilety www.carnegiehall.org
Drodzy Czytelnicy
Choæ wykrusza siê grupa polonijnych arty stów w Nowym Jorku – wyje¿d¿aj¹ do Polski i innych stanów – to nasza doroczna impreza „Sztuka pod choinkê” konsekwentnie trwa.
Prezentujemy na niej obrazy, grafiki, rysunki, ma³e formy rzeŸbiarskie, które mog¹ byæ atrak cyjnym prezentem z okazji Bo¿ego Narodzenia. Prezentem, który siê nie tylko nie zu¿ywa, nie starzeje, ale idzie z nami przez ¿ycie.
Zapraszamy 2 grudnia, od 18:00 do20:00 na pokaz wystawê prac tutejszych artystów, a tak¿e na œwi¹teczn¹ szklaneczkê grzanego wi na z korzeniami.
Kuratorem wystawy bêdzie Janusz Skowron.
Zebranie sprawozdawczo- wyborcze
Uprzejmie informujemy, ¿e Roczne Zebranie Sprawozdawczo-Wyborcze Centrum Polsko - S³owiañskiego odbêdzie siê: w pi¹tek, 9 grudnia 2022 r. o godzinie 18-tej, 177 Kent St, Brooklyn NY 11222
W zebraniu mog¹ uczestniczyæ tylko cz³onkowie Centrum Polsko-S³owiañskiego. Rada Dyrektorów Centrum Polsko-S³owiañskiego
Pogrzeb dziesiêciu ¿o³nierzy, którzy w pierwszych dniach II wojny œwiato wej heroicznie bronili pó³wyspu, mia³ charakter pañstwowy. Trumny z pro chami poleg³ych doczeka³y siê god nego pochówku po 83 latach od nie mieckiej napaœci na Polskê. Jak mó wi³ podczas uroczystoœci prezydent Andrzej Duda, wczeœniej „zostali po grzebani p³ytko w dole” przez Niem ców. Szcz¹tki bohaterów odnalezio no w 2019 roku.
W pi¹tek, 4 listopada br. na nowym cmentarzu ¯o³nierzy Wojska Polskiego na Westerplatte z honorami wojskowymi spoczêli obroñcy Westerplatte: plutonowy Adolf Petzelt, kapral Bronis³aw Perucki, kapral Jan Gêbura, starszy strzelec W³a dys³aw Okrasa (Okraszewski), legionista Józef Kita, starszy legionista Zygmunt Ziêba, starszy legionista Ignacy Zatorski oraz dwóch niezidentyfikowanych ¿o³nie rzy. Obok nich zosta³ pochowany ich do wódca mjr Henryk Sucharski, którego prochy sprowadzone z W³och w 1971 r. i pochowane na symbolicznym, starym cmentarzu po ekshumacji zosta³y przenie sione na nowy Cmentarz ¯o³nierzy Woj ska Polskiego na Westerplatte.
Szcz¹tki polskich bohaterów, które uro czyœcie pochowano w imiennych grobach zidentyfikowano na zlecenie Oddzia³owej Komisji Œcigania Zbrodni przeciwko Naro dowi Polskiemu IPN w Gdañsku. W 2019 roku roku prokuratorzy IPN rozpoczêli œledztwo w sprawie zbrodni wojennej i zbrodni przeciwko ludzkoœci, polegaj¹cej na dokonaniu przez ¿o³nierzy oddzia³ów niemieckich w pierwszych dniach wrzeœnia 1939 roku zabójstw ¿o³nierzy Wojska Pol skiego na terenie Wojskowej Sk³adnicy Tranzytowej Westerplatte. W oparciu o zgromadzony w toku œledztwa materia³ porównawczy pobrany przez prokuratora IPN od ¿yj¹cych krewnych poleg³ych ¿o³ nierzy Westerplatte, w wyniku prac zespo ³u bieg³ych genetyków s¹dowych pod kie runkiem dr. hab. Andrzeja Ossowskiego zi dentyfikowano siedmiu ¿o³nierzy pole g³ych na Polu Bitewnym Westerplatte. Podjêto decyzjê, aby odnalezieni ¿o³nierze zostali pochowani razem ze swoim dowód c¹, majorem Henrykiem Sucharskim. W ramach prac, które zakoñczono w paŸ dzierniku bie¿¹cego roku, wykonano miê dzy innymi nowy cmentarz z 18. komora mi grobowymi wraz z betonowym ci¹giem pieszym, remonty konserwatorskie willi oficerskiej i wartowni nr 5. Ustawiono tak ¿e krzy¿ kpt. Franciszka D¹browskiego oraz krzy¿ Virtuti Militari.
W uroczystoœciach uczestniczy³y rodzi ny westerplatczyków, przedstawiciele w³adz pañstwowych z Prezydentem Rze czypospolitej Polskiej Andrzejem Dud¹ na czele, a tak¿e w³adz miejskich i samo rz¹dowych. W pogrzebie udzia³ wziêli tak ¿e duchowni katoliccy oraz prawos³awni. Wœród uczestników znaleŸli siê równie¿ cz³onkowie stowarzyszeñ i uczniowie szkó³ imienia Obroñców Westerplatte.
Uroczystoœci na Westerplatte poprze dzi³a poranna msza w bazylice œw. Brygi dy w Gdañsku, gdzie ju¿ w przeddzieñ uroczystoœci zosta³y z³o¿one trumny ze szcz¹tkami bohaterskich ¿o³nierzy. W ko œciele tak¿e w wigiliê uroczystoœci odby³ siê wyj¹tkowy koncert „Requiem Pamiêci Poleg³ych Obroñców Westerplatte”. Po mszy kondukt z dziesiêcioma trumnami
Uroczystoœci pogrzebowe obroñców Westerplatte
wyspu, jak i wokó³ cmentarza ulega³ ci¹ g³ym przeobra¿eniom. W 2003 roku pole bi twy na Westerplatte uznano za pomnik hi storii. Ulokowany ponad ruinami wartowni nr 5 cmentarz tak¿e sta³ siê obiektem objê tym opiek¹ s³u¿b konserwatorskich.
Kolejny, jak¿e istotny rozdzia³ w histo rii tego miejsca, dopisano odnajduj¹c szcz¹tki dziewiêciu Westerplatczyków w 2019 roku. Sta³o siê to mo¿liwe dziêki wielkiemu wysi³kowi i zaanga¿owaniu prokuratorów z gdañskiego oddzia³u Insty tutu Pamiêci Narodowej oraz genetyków z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie” – podkreœli³ Jaros³aw Sellin.
wyruszy³ ulicami Gdañska na Westerplat te, gdzie na na nowym Cmentarzu ¯o³nie rzy Wojska Polskiego dziewiêciu obroñ ców Wojskowej Sk³adnicy Tranzytowej zosta³o pochowanych obok swojego do wódcy, majora Henryka Sucharskiego.
Jako pierwszy przemówienie okolicz noœciowe na cmentarzu wyg³osi³ sekretarz stanu, generalny konserwator zabytków dr Jaros³aw Sellin.
„Jesteœmy dzisiaj uczestnikami niezwy kle podnios³ej i wa¿nej uroczystoœci pogrze bowej obroñców Westerplatte. Przez 80 lat nie wiedzieliœmy, ¿e chodzimy po ich szcz¹tkach, nie wiedzieliœmy, po jak uœwiê conej ziemi chodzimy. Spoœród szesnastu
poleg³ych chowamy dziœ dziewiêciu i ich dowódcê. […] Odkrycie przez archeologów Muzeum II Wojny Œwiatowej w Gdañsku grobów obroñców Westerplatte ma bez w¹t pienia wymiar naukowy, ale przede wszyst kim spo³eczny i patriotyczny. Heroiczna obrona polskiej placówki we wrzeœniu 1939 r. sta³a siê symbolem niez³omnoœci i odwagi w walce ze z³em. Generalny konserwator zabytków przypomnia³, ¿e pierwsz¹ symbo liczn¹ mogi³ê zlokalizowano na Westerplat te po zakoñczeniu II wojny œwiatowej w 1945 roku, a szcz¹tki komendanta Woj skowej Sk³adnicy Tranzytowej mjr. Henry ka Sucharskiego sprowadzono z W³och w 1971 roku. Przez kolejne lata teren pó³
Nastêpnie do zgromadzonych zwróci³ siê Prezydent RP Andrzej Duda: „Uœwiadommy sobie, ¿e dla tych dzie wiêciu ¿o³nierzy jest to byæ mo¿e pierw szy katolicki pogrzeb, a z ca³¹ pewnoœci¹ pierwszy uroczysty. Bo zostali pogrzebani wczeœniej p³ytko w dole, nie w grobie, na zwijmy to po imieniu […]. To pierwsze namacalne po¿egnanie, nie tylko symbo liczne, w modlitwie, w duchu, w œwiado moœci tego, ¿e na pewno odeszli, skoro ni gdy potem siê nie znaleŸli, przez dziesi¹t ki lat, przez 80 lat […]. Dziêkujê wszyst kim, którzy przyczynili siê do tego, ¿e to miejsce, w tym znaczeniu polskim, tak¿e w znaczeniu pañstwowym, odzyskuje wy miar taki, jaki powinno mieæ; dla polskiej historii, dla chwa³y i godnoœci obroñców Westerplatte, dla pamiêci historycznej, dla edukacji i budowania postaw wœród pol skiej m³odzie¿y, mam nadziejê przez wie le nastêpnych pokoleñ”.
Jako ostatni g³os zabra³ minister obrony narodowej Mariusz B³aszczak:
„W tej wa¿nej chwili, wa¿nej dlatego, ¿e ona stanowi o upamiêtnieniu czynu ¿o³
nierzy Wojska Polskiego czcimy bohate rów, którzy oddali swe ¿ycie za woln¹ Pol skê. D³ugo czekali na ten pogrzeb, d³ugo czekali na to, ¿eby byli godnie odprowa dzeni na miejsce swojego spoczynku, ale przyszed³ ten czas i dziœ uczestniczymy w tej jak¿e wa¿nej uroczystoœci. Wa¿nej dla naszej to¿samoœci narodowej, wa¿nej dla kszta³towania postaw dzisiejszych ¿o³ nierzy Wojska Polskiego. Wa¿nej dla na szej wspólnoty narodowej […]. ¯o³nierze Wojska Polskiego bronili tego skrawka polskiej ziemi, tej sk³adnicy wojskowej, wype³niaj¹c przysiêgê z³o¿on¹ ojczyŸnie”.
Zarówno mszê w bazylice œw. Brygidy w Gdañsku poprzedzaj¹c¹ pochówek, jak i sam pogrzeb na Westerplatte sprawowa³ biskup polowy Wojska Polskiego Wie s³aw Lechowicz.
Po uroczystym pogrzebie Prezydent Andrzej Duda przekaza³ flagi pañstwowe okrywaj¹ce trumny bohaterów ich krew nym oraz prezesowi IPN i dyrektorowi Muzeum II Wojny Œwiatowej. Oddano salwê honorow¹, a przy grobach pole g³ych z³o¿ono wieniec od Narodu.
Wydarzenie by³o wspó³organizowane przez Instytut Pamiêci Narodowej, Mini sterstwo Obrony Narodowej oraz Mu zeum II Wojny Œwiatowej w Gdañsku. Budowê cmentarza dofinansowano ze œrodków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Siostrzeniec majora Sucharskiego Ry szard Bugajski podkreœli³ w rozmowie z dziennikarzami, ¿e by³ to pogrzeb „taki, jak mia³ byæ”. – To jest pewnego rodzaju klamra, to wszystko zosta³o wspaniale zrobione. Czekaliœmy na ten dzieñ – za znaczy³. Bratanica kaprala Bronis³awa Pe ruckiego, Gra¿yna Filipowicz, powiedzia ³a zaœ, ¿e nareszcie bêdzie mog³a odwie dzaæ grób najstarszego brata swojego oj ca. – To jest bardzo ciê¿kie prze¿ycie, po chowaæ kogoœ, kogo odnalaz³o siê po 80 latach – oceni³a. Doda³a, ¿e „nareszcie je go cia³o nie bêdzie deptane, tylko godnie spocznie w grobie”.
Na uroczystoœciach pojawi³ siê równie¿ Stanis³aw Jastrzêbski, krewny jednego z obroñców Westerplatte. – Jest to pewien rodzaj dumy, ¿e bliski, bardzo bliski krew ny, zosta³ w ten sposób upamiêtniony przez pañstwo polskie – powiedzia³ Jastrzêbski.
Poznajmy odnalezionych obroñców Westerplatte:
Plutonowy Adolf Petzelt (1906 - 1939)
Urodzony 17 listopada 1906 r. w Ka³u szu. Syn Edwarda i Marianny z domu P³o skonka. Na Westerplatte od 20 wrze œnia 1938 r. Dowódca Wartowni nr 5. Zgin¹³ 2 wrzeœnia 1939 r. w trakcie bom bardowania Westerplatte w wartowni nr 5. Pochowany przy willi oficerskiej po za koñczeniu walk.
Kapral Bronis³aw Perucki (1915 - 1939)
Urodzony w 1915 r. (dok³adna data nie jest znana) najprawdopodobniej we wsi R¹czki (woj. œwiêtokrzyskie). Syn Kacpra i Katarzyny z domu Gaj. Przyby³y na We sterplatte wraz z ostatnim wzmocnie niem 13 sierpnia 1939 r. Przypisany do za³ogi wartowni nr 5. Zgin¹³ w jej wnê trzu w trakcie nalotu 2 wrzeœnia 1939 r. Pochowany przy willi oficerskiej w zbio rowej mogile po zakoñczeniu walk.
Kapral Jan Gêbura (1915 - 1939)
Urodzony 20 czerwca 1915 r. w Po³¹ gwi. Syn Józefa i Walerii z domu Klepacz. Zameldowa³ siê na Westerplatte wraz z wiosenn¹ zmian¹ 17 marca 1939 r. ¯o³ nierz z obsady Wartowni nr 5, zgin¹³ 2 wrzeœnia w trakcie bombardowania We sterplatte, pochowany przy willi oficerskiej w zbiorowej mogile po zakoñczeniu walk.
Legionista Józef Kita (1915 - 1939)
Urodzony w 1915 r. (dok³adna data nie jest znana) w Sêdziszowie, pow. Jêdrze jów. Syn Andrzeja i Marianny. Zameldo wa³ siê na Westerplatte wraz z wiosenn¹ zmian¹ 17 marca 1939 r. Zosta³ wybrany ordynansem komendanta sk³adnicy. Przy pisany do za³ogi wartowni nr 5. ¯o³nierz z obsady Wartowni nr 5, zgin¹³ 2 wrze œnia w trakcie bombardowania Wester platte, pochowany przy willi oficerskiej w zbiorowej mogile po zakoñczeniu walk.
Starszy strzelec W³adys³aw Okrasa (1916 - 1939)
Urodzony 2 paŸdziernika 1916 r. w Skolimowie pod Warszaw¹. Syn To masza i Sabiny z domu Munch. Na tere nie sk³adnicy od 30 lipca 1939 r. ¯o³nierz odpowiedzialny za aprowizacjê i wy¿y wienie za³ogi. Poleg³ 2 wrzeœnia 1939 r. w trakcie nalotu na Westerplatte w War towni nr 5. Pochowany przy willi oficer skiej w zbiorowej mogile po zakoñczeniu walk.
Starszy legionista Ignacy Zatorski
Urodzony 25 lipca 1915 r. we wsi Ba ranów (obecnie Suchedniów, mieszka³ w Bugaju gm. Suchedniów, woj. œwiêto krzyskie). Syn Andrzeja i Marianny z do mu Mendakiewicz. S³u¿bê wojskow¹ od bywa³ w 4. pu³ku piechoty legionów w Kielcach. Przyby³ na Westerplatte w dniu 30 marca 1939 r. w stopniu starsze go legionisty jako celowniczy ckm. Od 17 sierpnia 1939 r. zosta³ przypisany do 1. dru¿yny I plutonu, maj¹cego obsadzaæ wschodnie placówki systemu obronnego Wojskowej Sk³adnicy Tranzytowej na Westerplatte. 31 sierpnia 1939 r. rozkazem dziennym Dowódcy Oddzia³u Wartowni czego kpt. Franciszka D¹browskiego przy pisany do obsady wartowni nr 5. Bra³ udzia³ w odpieraniu pierwszego niemiec kiego szturmu na teren Sk³adnicy w ra mach obsady placówki Wa³ kpr. E. Szam lewskiego. Nastêpnie walczy³ w rejonie wartowni nr 5. Po po³udniu 2 wrzeœnia 1939 roku Zatorski znajdowa³ siê w war towni nr 5, w której zgin¹³ w trakcie nalotu
Luftwaffe. Odznaczony poœmiertnie Krzy ¿em Orderu VM, V klasy (w 1945 r.). Rozkazem Personalnym Naczelnego Do wództwa WP Nr 749 z dnia 30. sierpnia 1945 r. za obronê Westerplatte.
Starszy legionista Zygmunt Ziêba Urodzi³ siê w 1914 r. Na Westerplatte trafi³ w stopniu legionisty we wrzeœniu 1938 r. z 5. Pu³ku Piechoty Legionów w Wilnie. Pocz¹tek dzia³añ bojowych za sta³ go w rejonie placówki „Prom”, stano wi¹cej wschodni odcinek obrony. Tam zosta³ ranny w g³owê. Przeniesiono go do punktu opatrunkowego znajduj¹cego siê w koszarach. Podczas bombardowania sk³adnicy 2 wrzeœnia 1939 r. zosta³ po nownie ranny – tym razem w brzuch. Ra na okaza³a siê œmiertelna. Za najwy¿sze poœwiêcenie i poniesion¹ ofiarê st. legio nista Zygmunt Ziêba zosta³ odznaczony w 1945 r. orderem Virtuti Militari V klasy.
Dla cia³a i dla ducha
Czyli nie do jedzenia? Niekoniecznie, ale w wielu, bardzo wielu artystycznych wykonaniach wizerunek ryby komuniko wa³ przede wszystkich inne, symboliczne sensy. Ryby by³y doskonale znanym po¿y wieniem, czêsto podstawowym i w³aœnie dziêki temu mog³y stanowiæ punkt odnie sienia do metaforycznych przedstawieñ. W chrzeœcijañstwie
Najpowszechniej znanym jest oczywi œcie chrzeœcijañski symbol ryby. Czytelni cy zapewne pamiêtaj¹, ¿e w „Quo vadis?” Henryka Sienkiewicza przeœladowani chrzeœcijanie rozpoznaj¹ siê miêdzy sob¹ rysuj¹c schematyczny kszta³t ryby (jak na ilustracji). Nie tylko dlatego, ¿e religia ta rodowód wziê³a od prostych ludzi, g³ów nie rybaków znad jeziora Genezaret. Tak ¿e i z jêzyka greckiego, jako skrót zwrotu: „Jezus Chrystus, syn Bo¿y, Zbawca” – ini cja³y pierwszych s³ów tworz¹ „ichtys”, a to w³aœnie znaczy po grecku „ryba”. Ryby stale towarzyszy³y chrzeœcijañ skiemu malarstwu komunikuj¹c najroz maitsze sensy zwi¹zane z t¹ religi¹. Naj czêœciej jako post, ewangeliczne ubóstwo, wstrzemiêŸliwoœæ w folgowaniu zmys³o wym rozkoszom ogólnie, a ob¿arstwu przede wszystkim.
Potwory morskie Poza œciœle religijnym wymiarem ryby komunikowa³y tak¿e ca³kiem œwieckie sen sy, jak to widzieliœmy choæby w sztuce Pie tera Breugela Starszego. W doœæ podob nym nastroju malowa³ niektóre swe „ryb ne” obrazy popularny flamandzki artysta Frans Snyders/ Snijders. Piszê „popularny” jak i w odniesieniu do innych malarzy tego regionu, a przecie¿ powszechnie znany jest Rembrandt, Vermeer, jeszcze paru innych, jak Rubens, powiedzmy. Trzeba pamiêtaæ, ¿e zw³aszcza w XVII wieku funkcjonowa ³o w Holandii i Flandrii dziesi¹tki znako mitych, doskonale zarabiaj¹ce na swej sztuce artystów. Ich dzie³a mijamy obojêt nie w muzeach: nie warte uwagi, bo nie s¹ opatrzone s³ynnymi nazwiskami! A byli wybitnymi, wziêtymi twórcami.
„Targ rybny” Snijdersa wygl¹da doœæ szokuj¹co. I taka te¿ zapewne by³a inten cja autora. Na ogromnym, przepe³nionym straganie widzimy w³aœciwie morskie „potwory” – mo¿e nie w dos³ownym sen sie. Morza dostarczaj¹ nie tylko zwyczaj nych ryb, ale ich wody pe³ne s¹ najrozma itszych, niekiedy osobliwych stworzeñ. Na dole obrazu mamy ¿ywego ¿ó³wia na sprzeda¿, na nim i obok – jakieœ foki. Te¿ jeszcze ¿ywe. Nie wiadomo czy na sprze da¿ do zjedzenia, czy do hodowli i na po kaz zdumionym goœciom.
W jaki sposób owe dziwa zosta³y wy eksponowane na p³ótnie? Snijders g³ów nie jakby interesowa³ siê paszczami tych stworów – wielkimi, rozwartymi, ¿ar³ocz nymi. I ogromne oczy – bezlitosne, obo jêtne, wypatruj¹ce, co by po³kn¹æ. Gdzie niegdzie kraby o chwytliwych d³ugich no gach, pazurzastych koñczynach, jakby przystosowanych tylko do jednego – prze bicia, rozszarpania cia³a ofiary. A sprze dawca w³aœnie dok³ada nowy towar –wœród nich wêgorze jak potworne wê¿e wij¹ siê, wymykaj¹ z kosza – niebezpiecz ne, jadowite, szykuj¹ce podstêpn¹ zgubê. Na hakach u góry wisz¹ fl¹dry (?) i po æwiartowane ³ososie o niezwyczajnym po marañczowym miêsie. Mo¿na powie dzieæ, i¿ ów handlarz nie sprzedaje zwy k³ych ryb, tego, co normalnie ludzie kupu j¹, a specjalizuje siê w tym, co potworne, osobliwe, wstrêtne i niezwyk³e wyci¹ gniêto z morza. Dla smakoszy? Dla zbie raczy osobliwoœci? Te stwory nie wygl¹ daj¹ jak „normalne” ryby do jedzenia, ale jak straszyd³a wydobyte z wody ku prze
Ryba symboliczna
i
nienasycone, czyhaj¹ce na zgu bê wszelkiego ¿ywego stworzenia. Kla syczna opowieœæ morska – „Odyseja” o przygodach bohatera na odleg³ych, nie znanych morzach mo¿e stanowiæ pierwo wzór opowieœci o niezwyk³ych bestiach zmieszkuj¹cych morskie odmêty.
Bardzo podobnie wygl¹da obraz „Stra gan z rybami” Snydersa. Morze jest dla ar tysty przede wszystkim obszarem, w któ rym wylêgaj¹ siê bestie o niezwyk³ych kszta³tach, zach³anne monstra, gdzie ¿yj¹ poczwary, postrach marynarzy i rybaków. Jeden z podobnych stworów móg³ po³kn¹æ Jonasza wrzuconego do wzburzonego mo rza; inny móg³ byæ Lewiatanem, przed
sionkiem piek³a. To teren nieokie³znanej p³odnoœci, gdzie trwa za¿arta walka ka¿de go stworzenia z ka¿dym. Jak w grafice Breugela: wielka ryba po¿era ma³e ryby, podobnie w interpretacji Snydersa – ma³e monstra wyposa¿one s¹ w zêby i pazury, narzêdzia walki i zabijania.
Czy dzie³o Flamanda nale¿y rozumieæ jako metaforê spo³eczeñstwa zaludnione go drapie¿cami, potworami i ludzkimi be stiami? Trudno powiedzieæ, raczej w¹tpiê, ale ka¿dy z nas, odbiorców, mo¿e obraz ten rozumieæ po swojemu.
Osobliwoœci morza
I zmiana nastroju. Obraz znanego ju¿ czytelnikom tego cyklu Jana van Kessela, tak¿e flamandzkiego artysty i podobnie jak Snyders, skoligaconego z najœwietniejszy mi artystami tego kraju. Rozmaitoœæ malar stwa van Kessela zdumiewa, ale na pewno ³¹czy jego obrazy jedna podstawowa ce cha: zmys³ obserwacji, bystroœæ w dostrze ganiu szczegó³ów przedstawianych obiek tów. Nic tedy dziwnego, ¿e oprócz „nor malnych” obrazów z coraz wiêkszym zapa ³em poœwiêca³ siê studiom przyrodniczym. Z pracowit¹ drobiazgowoœci¹ odmalowy wa³ owady, kwiaty, morskie stworzenia, zwierzêta. Stworzy³ nowy rodzaj malar stwa – magazyn osobliwoœci na p³ótnie. Magazyny osobliwoœci by³y wiêcej ni¿ mod¹ XVII wieku i dalszych. Co zamo¿ niejsi mieszkañcy Europy zaczêli zbieraæ wszelkie dziwa natury – koœci dawno wy mar³ych zwierz¹t, rzadkie okazy ptaków, niezwyk³e muszle, kolorowe motyle, ptaki o barwnym upierzeniu, egzotyczne kamie nie, etc. By³ to „groch z kapust¹” (nie do jedzenia!). Do takich magazynów trafia³o wszystko po spe³nieniu podstawowego wa runku: musia³o byæ zdumiewaj¹ce, dziwne, egzotyczne, niespotykane, groteskowe.
Malarskim odpowiednikiem takiego rzeczywistego magazynu mo¿e byæ obraz van Kessela „Girlandy masek”. To mu szelki – kolorowe, ró¿nokszta³tne, nieco dzienne. Wiêkszoœæ pochodz¹ca z mórz po³udniowych. Jakby tego jeszcze by³o ma³o, artysta pouk³ada³ je tak, ¿e w spo sób naturalny przypominaj¹ ludzkie twa rze, barwne kwiaty, ozdoby jubilerskie.
Dziwy natury, kolorowy, piêkny za chwycaj¹cy œwiat przyrody. Morza zawie raj¹ nieprzebrane bogactwa.
strodze ludnoœci: natura nieskoñczona w swej p³odnoœci rodzi tak¿e monstra, drapie¿ne,Manitoga
Pierwsza sobota listopada. 25 stopni Celsjusza. S³onecznie. W tej czêœci œwiata ju¿ chyba nikogo nie dziwi¹ anomalia po godowe. Pamiêtam Œwiêto Dziêkczynie nia przed laty, kiedy biegaliœmy w krót kich rêkawkach. I drugi dzieñ kwietnia 2005 roku, kiedy temperatura dochodzi³a do 100 stopni Fahrenheita, czyli niemal 38C. Ta data wbi³a mi siê w pamiêæ, bo w³aœnie wtedy umar³ papie¿. Najpierw za bi³y dzwony koœcio³a, opodal którego mieszkam. Potem wiadomoœæ pojawi³a siê na telewizyjnych paskach. Gdy wysz³am po zakupy zauwa¿y³am œwie¿e kwiaty pod pomnikiem Jana Paw³a II. A w pol skim deli na rogu ekspedientka ociera³a ³zy. Ale najlepiej pamiêtam lepkie, ciê¿kie powietrze. Ten niespodziewany, zawiesi sty skwar. I pospieszne instalowanie kli matyzatora w oknie.
Rozmawiamy o tym, jad¹c za miasto. O dziewi¹tej rano nie ma jeszcze du¿ego ruchu. S³uchamy Raportu o stanie œwiata. I wspominamy pierwsz¹ nowojorsk¹ zi mê. Mieszkaliœmy w dzielnicy Astoria. Na dziewi¹tym piêtrze. Z okna sypialni widaæ by³o panoramê Manhattanu. Na uli
cy pachnia³o greckim ¿arciem. W styczniu spad³ ogromny œnieg. Zaspy na dwa me try. Ale to, co wtedy wyda³o mi siê nies³y chane – to kolor nieba i natê¿enie œwiat³a. Gdy obudziliœmy siê nazajutrz – pokój to n¹³ w s³oñcu. ¯adnej o³owianej kopu³y, nieba w kolorze niewy¿êtej szmaty. Tylko ultramaryna. Z³oto. I biel.
Polska z³ota jesieñ w porównaniu z no wojorsk¹, to jakiœ kiepski ¿art. Jeszcze do brze nie zd¹¿¹ siê wypaliæ znicze na cmentarzach, a ju¿ nadci¹ga czas mroku. I– jak œpiewa Graba¿ – pada za ko³nierz jesieni polskiej glajda. Wyprzedzaj¹ siê ti ry na autostradach.I jest siê chorym na wszystko Chorym na wszystko. Bo braku je czasu przejœcia. Z gor¹cych, sierpnio wych popo³udni w pachn¹ce mi¹¿szem dojrza³ych owoców paŸdziernikowe zmierzchy. Nie mo¿na na dobre rozgoœciæ siê w sezonie zbiorów; nacieszyæ z³otem i purpur¹; zapaœæ w szeleszcz¹ce kobierce. Nagle zaczyna padaæ. I liœcie na chodni kach przypominaj¹ rozmok³y karton. W nocy zapowiadaj¹ przymrozki. Zza chmur coraz rzadziej wychyna s³oñce. Jest ciemno, kiedy wstajê. Kiedy jadê do pracy. I kiedy z niej wracam utyskuje przyjació³ka z Wielkopolski. I tak przez kolejne piêæ miesiêcy. Dlatego co roku opiewam piêkno jesieni na Wschodnim Wybrze¿u. Powtarzam, jak mantrê: ochra, sepia, umbra. I wyruszam na szlak, by brodziæ po kostki. Zapadaæ siê. Grzêzn¹æ.
Cepelia
i spo³ecznej rzeczywistoœci, budz¹ we mnie zazdroœæ, gdy¿ nie mam ju¿ w so bie takiego zachwytu, którego po¿ywk¹ jest s³odka ignorancja.
Wycieczka ma trzy punkty: Audubon, Boscobel i Manitoga. Wrzucamy w nawiga cjê Constitution Marsh Audubon Center and Sanctuary i l¹dujemy przy wejœciu. Tyle, ¿e na miejscu okazuje siê, ¿e nie wolno parko waæ. Na szlabanie i okolicznych p³otach wi si kilkanaœcie tabliczek informuj¹cych, ¿e pozostawienie auta grozi jego odholowa niem. I ruch tylko pieszy. Nieco zaskoczeni szukamy informacji w sieci. Okazuje siê, ¿e najbli¿szy parking znajduje siê przy Bosco bel House and Gardens i dopiero stamt¹d, zielonym szlakiem, mo¿na dojœæ nad rzekê. Zmieniamy zatem kolejnoœæ i zawracamy do pa³acyku. Kupujemy bilety, pobieramy mapê, przez chwilê rzucamy okiem na spek takularny widok na Hudson River i wyru szamy w drogê. Œcie¿k¹ przez z³oty las, da lej kawa³ek asfaltówk¹, trochê pod górê, w prawo i dochodzimy do szlaku. Aplikacja okreœla poziom wspinaczki jako easy. Jest stromo, ale nie bardzo. Granitowe ska³y u³o ¿one w schodki u³atwiaj¹ przeprawê. Trzeba uwa¿aæ, bo mo¿na poœlizgn¹æ siê na jadowi cie zielonym mchu albo skrêciæ kostkê wpa daj¹c w wy¿³obienia przykryte warstw¹ li œci. Ale gra jest warta œwieczki. Po kilkuna stu minutach docieramy na drewniany po most, za którym rozci¹ga siê majestatyczny widok na rzekê i góry. Szumi¹ z³ote trawy. Kwili ptaszyna. I wszystko wydaje siê niere alnie piêkne. Mimo soboty, nie ma nikogo. Wystawiamy twarze do s³oñca. Ob³oki od bijaj¹ siê w spokojnej toni. B³êkitne kontury wierzcho³ków przypominaj¹ japoñsk¹ akwarelê. Gdzieœ w trawie gniazdo buduje pi¿mak. Daleko w tle s³ychaæ przeje¿d¿aj¹ cy poci¹g.
Przy stoliku pod pa³acem jemy przywie ziony ze sob¹ lunch.I pijemy gor¹c¹ herba tê z termosu. Na równo ogolonym trawni ku rosn¹ fio³ki. Dwa ogromne krzewy b³y
skaj¹ czerwieni¹. Za kwadrans musimy byæ w kolejnym miejscu, wiêc jeszcze tylko krótki spacer i zbieramy siê do drogi.
¯eby móc odwiedziæ Manitoga – The Russel Wright Design Center – trzeba za rezerwowaæ datê i godzinê z wyprzedze niem oraz op³aciæ wycieczkê z przewodni kiem*. Dom na skale, zbudowany na prze ³omie wieków, w modernistycznym stylu, jest spuœcizn¹ po projektancie. Wkompo nowany w krajobraz, z prostym dachem poroœniêtym mchem i traw¹ robi wra¿enie. Ascetyczne wnêtrza. Kamienne pod³ogi. Rozsuwane, szklane drzwi, w¹ski taras wychodz¹cy na staw, w którym za ¿ycia Wright’a mo¿na siê by³o k¹paæ. Ogl¹damy bibeloty w stylu mid century modern. Po zosta³oœci po ¿yciu, o którym opowiada d³ugow³osy ch³opak w podniszczonych adidasach. Oprowadzanie trwa niemal 1.5 godziny, choæ z ³atwoœci¹ da³oby siê to zrobiæ w godzinê. Zagl¹damy do ³azienki, kuchni i sypialni. Odwiedzamy studio i ga leriê, w której pyszni¹ siê karafki, dzbanki, talerze, lampy i inne przedmioty codzien nego u¿ytku o interesuj¹cych, nieoczywi stych kszta³tach. Jest coœ poruszaj¹cego w przestrzeni, w której wszystko ma swoje architektoniczne uzasadnienie. Imponuje zamys³ artysty, dba³oœæ o detal i to, w jaki sposób bry³a domu koresponduje z przyro d¹, szanuj¹c naturalne ukszta³towanie tere nu. I w³aœnie ta rozmowa… rozmowa cz³owieka z drzewem, potokiem, ska³¹, jest chyba najwa¿niejsz¹ lekcj¹, jak¹ mo¿ na odebraæ w tym miejscu.
Wracamy nasyceni barw¹, nieco oszo ³omieni piêknem. Zmêczeni. Szczêœliwi.
* Wszystkie informacje znajduj¹ siê na stronie: www.visitmanitoga.org
Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com
mierz nad Wis³¹, stary Kraków; mo¿e jesz cze starczy czasu na jazdê wynajêtym sa mochodem do Wieliczki czy Zakopanego.
Jan LatusCo innego przyjechaæ do Polski na wakacje, a co innego tu mieszkaæ! – nie jednokrotnie s³yszeliœmy tak¹ m¹droœæ wypowiadan¹ najczêœciej przez cz³owie ka mieszkaj¹cego tam na sta³e, a wiêc nie kryj¹cego goryczy swojej refleksji. Przy toczmy inne popularne, a podobne w in tencjach, powiedzonka: -£adnie to jest tylko na pocztówkach. -Dobrze to z ro dzin¹ wychodzi siê tylko na zdjêciach.
Fakt, ¿e inaczej ocenia siê miejsce bê d¹c turyst¹, ni¿ gdy siê jest rezydentem, dotyczy te¿ oczywiœcie Stanów i w ogóle ka¿dego pañstwa i miejsca. Inaczej na przyk³ad mieszczuch patrzy na wieœ, gdy przyjedzie tam na majowy weekend, a inaczej, gdy ju¿ tam mieszka, u¿era siê z têpymi s¹siadami, doje¿d¿a daleko sa mochodem po zakupy i do pracy.
Jak d³ugo trzeba byæ w jakimœ miej scu, by przestaæ byæ turyst¹? Czy nale¿y znaæ dobrze jêzyk i historiê? A mo¿e jed nak trzeba siê tam urodziæ?
Takie, w sumie banalne, spostrze¿enia przychodz¹ mi do g³owy, gdy ogl¹dam tysi¹ce wpisów, zdjêæ i filmików z Polski zamieszczanych przez przedstawicieli Polonii, nie tylko amerykañskiej. Te rela cje, ca³kowicie oderwane od politycznej
Te zdjêcia z Polski s¹ takie same jak w 1992 i w 2010 roku. S¹ Cepeli¹, mate ria³em marketingowym, ilustracj¹ folderu turystycznego, slajdami z pokazu w ja kiejœ Izbie Turystyki Zagranicznej, miêk k¹ propagand¹, spe³nieniem marzeñ Sienkiewiczowskiego Latarnika.
Polska na tych zdjêciach i filmach jest piêkna, nawet – a co tam! – najpiêkniejsza na œwiecie, co w niektórych wpisach for mu³owane jest wprost przez autora i ko mentowane pozytywnie przez wiele osób. Nie ma zdjêæ bloków mieszkalnych, tras szybkiego ruchu, zak³adów przemys³o wych, szkó³, nawet biurowców. Nie ma te¿ fotografii robionych gdy pada deszcz.
Polonus w Polsce robi przede wszyst kim zdjêcia zabytków, niewa¿ne czy au tentycznych, czy odbudowanych po woj nie. Pod¹¿a tymi samymi szlakami co, nie maj¹cy pojêcia o Polsce, m³ody Francuz lub Japoñczyk. Nie ma siê temu co dziwiæ: przecie¿ i dla niego to czasem egzotyczne miejsce, skoro nie by³ tu od 20 lat. Albo te¿ polski emigrant ma zagranicznego part nera i chcia³by mu Polskê pokazaæ, wiêc oczywiœcie wybiera miejsca oczywiste, na liœcie Top 10, nie bez powodu najbar dziej popularne. Tak wiêc tajska ¿ona lub m¹¿ z Teksasu nie zobacz¹ warszawskiego osiedla Stegny, poniemieckiego, ceglanego Bytomia, mazowieckich równin. Czasu jest ma³o, trzeba pokazaæ Gdañsk, Kazi
Polacy z Ameryki czyni¹ od tej tury stycznej trasy jedno odstêpstwo: gdy ro dzina akurat mieszka w nieciekawym miejscu, ale przecie¿ odwiedziæ j¹ trzeba. Jest to jednak nadrabiane goœcinnoœci¹ i pysznym jedzeniem, a nawet najskrom niejsze domki na wsi i mieszkania w blo kach maj¹ dziœ zaskakuj¹co przytulnei fotogeniczne wnêtrza.
W³aœnie: przytulne. Na tych zdjêciach wszystko jest takie ciep³e, domowe, a nawet zmys³owe. Piêkne wnêtrza kawiarñ, zacho dz¹ce s³oñce oœwietlaj¹ce restauracyjne ogródki, kolorowe kamieniczki przy rynku, okazjonalna bryczka, koñ lub inne zwierzê, soczysta zieleñ krzewów i lasów, feeria barw kwiatów na klombach. Przede wszyst kim jednak, te zdjêcia z Polski to, jak to siê w Stanach mówi, food porn, czyli przesad ne ju¿ interesowanie siê, epatowanie jedze niem, smakoszostwem, ca³ym sztafa¿em przyrz¹dzania potraw i ich spo¿ywania. Na fejsbuku znajdziemy wiêc tysi¹ce zdjêæ z Polski zawijanych zrazów, bigosu w chle bie, roziskrzonego cukru kryszta³u na wierz chu szarlotki, bursztynowego piwa w kuflu.
Trzeba przyznaæ, ¿e Polska jest dziœ ca³ kiem ³adnym i schludnym krajem; na pew no dokona³ siê tu niesamowity postêp. Je steœmy te¿ narodem mieszczañskich este tów: lubimy, jak jest estetycznie, eleganc ko i czysto (st¹d cierpienia polskiego emi granta w East Village czy Williamsburgu, nawet jeœli zosta³ kamienicznikiem milio nerem). Nietrudno goœciowi z Greenpointu czy Garfield, New Jersey zachwyciæ siê polskimi knajpkami, a nawet ich toaletami.
Ale czy ja taki te¿ nie jestem? Niby pró bujê zg³êbiaæ œwiat i p³yn¹æ pod pr¹d, ale gdy po raz pierwszy i mo¿e ostatni by³em
w Wenecji, Barcelonie, Moskwie, stara³em siê zaliczyæ miejsca uznawane za najpiêk niejsze, no bo jak potem sobie wyt³uma czyæ, ¿e nie widzia³o siê Placu œwiêtego Marka i Kremla, mimo ¿e by³a okazja?
Ogl¹dam te zdjêcia goœci z Ameryki w Polsce i zastanawiam siê: czy oni ci¹ gle widz¹ swoj¹ ojczyznê w ten sposób? Wiêkszoœæ by³a przecie¿ w Polsce ju¿ niejeden raz, s¹dzê te¿, ¿e w dzisiejszych czasach równie¿ wiêkszoœæ œledzi mniej lub bardziej na bie¿¹co polskie sprawy. Bez wzglêdu na polityczne sympatie trudno nie zauwa¿yæ na przyk³ad dryfo wania Polski od œwiata zachodniego w stronê… no w³aœnie nie wiadomo w ja k¹, ale inn¹. Trudno te¿ nie zauwa¿yæ zmiany w nastrojach spo³ecznych, zapie k³oœci sporów politycznych, trudnej sytu acji geopolitycznej i ekonomicznej. A gdy siê wyjedzie ze skansenów tury stycznych, trudno nie dostrzec standary zacji i nudy ¿ycia, mo¿e ju¿ nie biedne go, ale jednak nie szampañskiego. Ci go œcie na dwa tygodnie wakacji, przez resz tê roku œlêcz¹ nad wiadomoœciami z Pol ski, komentuj¹, indycz¹ siê, wypowiada j¹; ba, nawet bior¹ udzia³ w wyborach. No nie wiem… przecie¿ istnieje coœ ta kiego, jak atmosfera miejsca. Mo¿e mia ³em uprzedzenia, gdy¿ wczeœniej czyta³em wiele o tych miejscach, niemniej chodz¹c po ulicach Moskwy, Phnom Penh czy Bu dapesztu wyczuwa³em czasem atmosferê rezygnacji, napiêcia, t³umionej agresji.
Tak¹ teraz mamy piêkn¹ jesieñ w War szawie. Kto wie, gdybym nadal mieszka³ w Nowym Jorku, a w Polsce ¿y³a i czeka ³a na mnie rodzina, te¿ by³bym szczêœli wy przez tydzieñ wizyty, a zamiast nad geopolityk¹ pochyla³bym siê nad lukro wanym p¹czkiem u Bliklego.
GRUBE RYBY I PLOTKI
z najpopu
satyryków i rów. S³ynne powiedzenia „Nie ogl¹daj te lewizji, bo bêdziesz mia³ w g³owie gliz dy”, „Co ja godom, co ja godom. Chyba ten jod na ³eb mi siod³”, „Aaa tam cicho byæ!” – wesz³y na sta³e do jêzyka polskie go. Najwiêksz¹ s³awê przynios³y mu wy stêpy w kabarecie Tey, ze szczególnym uwzglêdnieniem roli Pani Pelagii („Pani Pelagio, czy Pani jeszcze mo¿e? –pewno! – Czy Pani jeszcze mo¿e nam po wiedzieæ…”) oraz rola listonosza Edzia w serialu „Œwiat wed³ug Kiepskich”. Urodzi³ siê 9 czerwca 1947 r. w Bielsku. Jego ojciec by³ konferansjerem i opowia da³ dowcipy w teatrze, matka pracowa³a jako choreograf. Karierê sceniczn¹ Boh dan Smoleñ rozpocz¹³ podczas studiów na Wydziale Zootechniki Akademii Rol niczej w Krakowie. W 1968 r. za³o¿y³ ka baret Pod Bud¹, w którym wystêpowa³ przez dziewiêæ lat. Za namow¹ Zenona Laskowika przeniós³ siê do Poznania w 1978 r. i zosta³ gwiazd¹ kabaretu Tey. Po siedmiu latach wystêpów odszed³ z kabaretu. Z Krzysztofem Krawczykiem nagra³ kilka piosenek, m.in. „Dziewczy ny, które mam na myœli”, zacz¹³ te¿ wy stêpowaæ w filmach, m.in. „Pan Kleks w kosmosie”. Razem z ¿on¹ Teres¹, któr¹ poœlubi³ w 1970 r., prowadzi³ w Poznaniu sklep zoologiczny. Mieli troje dzieci.
Niewielu widzów zdaje sobie sprawê z tego, jak wielkimi tragediami by³o na znaczone ¿ycie ulubionego aktora. „Jest w tej rodzinie jakieœ fatum, ponadstandar dowe nagromadzenie nieszczêœæ” – twier dzi biografka Smolenia, Katarzyna Olko wicz. „Dziadkowie zginêli w obozach koncentracyjnych Auschwitz i Ra vensbrück. Ojciec Bohdana Smolenia by³ alkoholikiem i hazardzist¹, który nie bar dzo interesowa³ siê domem i udawa³, ¿e chodzi do pracy. Matka tu¿ przed trzy dziestk¹ zachorowa³a na heinemedina, chorobê, która atakowa³a g³ównie dzieci, a j¹ zaatakowa³a jako doros³¹, doprowa dzaj¹c do kompletnego parali¿u – dzia³a ³a jej tylko g³owa i trzy palce d³oni. ¯eby nie zaraziæ dzieci – Bohdan mia³ jeszcze siostrê – matka wyprowadzi³a siê z domu na dwa lata. A potem dzieci zosta³y roz dzielone po krewnych i mimo ¿e ta du¿a rodzina da³a im mi³oœæ i ciep³o, to jednak ta najbli¿sza by³a rozbita. Bohdan Smo leñ mia³ wtedy piêæ lat”.
Kolejne tragedie wydarzy³y siê na po cz¹tku lat 90. Syn aktora, 15-letni Piotr, powiesi³ siê. Po dziœ dzieñ nie s¹ znane przyczyny tego dramatu. „To by³o kilka set metrów od domu. Poszed³ do kolegi, któremu po¿yczy³ kasety kabaretu „Tey” i ju¿ nie wróci³” – mówi³ w jednym z wy wiadów. „Przykry³em cia³o i czeka³em na policjê, wiedz¹c, ¿e zadadz¹ mi mnóstwo pytañ, na które nie zna³em odpowiedzi” wspomina³. Prawie rok po tej tragedii, w marcu 1991 r. samobójstwo pope³ni³a Teresa Smoleñ, ¿ona Bohdana Smolenia. Aktor tak opisa³ ten dramatyczny mo ment: „Wieczorem przyjecha³ kolega An drzej. Piliœmy, rozmawialiœmy o wszyst kim, tylko nie o œmierci. W pewnej chwili Teresa posz³a na górê, by³a zmêczona. Kiedy goœcie ju¿ wychodzili, poszed³em po ni¹, ¿eby siê zesz³a po¿egnaæ. Powiesi ³a siê na biustonoszu” – relacjonowa³ arty sta. „¯ona nie wytrzyma³a psychicznie, te¿ odesz³a. Ona wiedzia³a, ¿e jestem twardszy od niej i nie potrafi³a tego zrozu mieæ, ¿e ma jeszcze dwójkê dzieci, które trzeba wychowaæ, zamartwia³a siê nad jednym” – przyzna³ Bohdan Smoleñ. Zo sta³ z dwoma synami: 17-letnim Macie jem i 10-letnim Bart³omiejem. „On ju¿ siê nigdy tak na dobr¹ sprawê z tego nie pod niós³ i mo¿na powiedzieæ, ¿e sam pope³ nia³ ju¿ do koñca ¿ycia samobójstwo na raty, zupe³nie o siebie nie dbaj¹c, pij¹c i pal¹c trzy paczki papierosów dziennie. Jednoczeœnie próbowa³ robiæ coœ dla in nych – po to powsta³a Fundacja Stworze nia Pana Smolenia zajmuj¹ca siê hipotera pi¹ dzieci z niepe³nosprawnoœciami. Zbu
dowa³ te¿ drugi dom, o¿eni³ siê, a potem, po rozwodzie, wszed³ w jeszcze jeden zwi¹zek. Ale jednoczeœnie siê rozpada³, mam poczucie, ¿e po œmierci syna i ¿ony by³o mu ju¿ wszystko jedno. Bolesne by ³o obserwowanie tego, jak siê rozmienia na drobne, jak zamienia siê w postaæ ze sceny – w¹sy coraz d³u¿sze, ciuchy coraz bardziej wisz¹ce, jakby zupe³nie przesta³ przywi¹zywaæ wagê do czegokolwiek” relacjonuje autorka ksi¹¿ki „A tam, ci cho byæ! Biografii Bohdana Smolenia”. „W ostatniej dekadzie ¿ycia staje siê co raz bardziej odpychaj¹cy, nieprzyjemny, zgorzknia³y i pielêgnuje w sobie poczucie krzywdy. Zupe³nie zreszt¹ nies³uszne, bo pod koniec ¿ycia mimo wszystko by³ oto czony ludŸmi, którzy go kochali. By³a z nim jego partnerka ¿yciowa, Joanna Ku bisia, by³ najm³odszy syn, Bartek, byli in ni. Mimo to Bohdan Smoleñ siê zapada,
cza serii powa¿nych problemów zdrowot nych: udarów, zawa³u, nie mo¿e chodziæ, nie mo¿e mówiæ”.
Artysta umiera 5 grudnia 2016 r. Zostaje pochowany w grobowcu rodzinnym na cmentarzu w PrzeŸmierowie ko³o Poznania, obok tragicznie zmar³ych – syna i ¿ony.
„Bohdan Smoleñ by³ naprawdê œwiet nym artyst¹ kabaretowym. Wystarczy³o, ¿e wyszed³ na scenê, ruszy³ w¹sem i lu dzie p³akali ze œmiechu. By³ komedio wym geniuszem z bardzo niezabawnym ¿yciem”. Chcia³oby siê powtórzyæ za Wyspiañskim: jakaœ historia weso³a, a ogromnie przez to smutna.
*
„Odnalezienie piêkna dojrza³ych ko biet w kulturze gloryfikuj¹cej m³odoœæ mo¿e byæ wyzwaniem, ale nie mamy in nego wyboru, jeœli chcemy byæ szczêœli wi” – mówi 64-letnia aktorka i modelka Andie MacDowell. S³awê zyska³a w la tach 90. wystêpuj¹c w takich hitach, jak „Seks, k³amstwa i kasety wideo”, „Dzieñ œwistaka” oraz „Cztery wesela i pogrzeb” (1994). Dziœ Andie MacDowell ma 64 la ta, a jej podejœcie do up³ywaj¹cego czasu i starzenia siê w Hollywood wzbudza za chwyt, ale te¿… kontrowersje. Amery kañska gwiazda, która jest orêdowniczk¹ naturalnego piêkna, od dawna podkreœla, ¿e nie zamierza poddawaæ siê operacjom plastycznym, akceptuje procesy zwi¹zane ze starzeniem, a w pandemii przesta³a farbowaæ w³osy. Zdrowo siê od¿ywia, unika u¿ywek, stawia na aktywnoœæ fi zyczn¹ i rozwój osobisty. Mówi¹c o pro cesie starzenia nie u¿ywa s³owa „akcep tacja”. „To sugeruje, ¿e z dojrza³oœci¹ jest coœ nie tak. Ja starzenie siê afirmujê. Nie odm³adzam siê na si³ê, nie staram siê wygl¹daæ m³odo, tylko zdrowo. Ktoœ kie dyœ zapyta³ mnie, jak to jest traciæ piêkno. Oburzy³am siê. Utar³o siê, ¿e mê¿czyŸni z wiekiem staj¹ siê bardziej interesuj¹cy, a my wrêcz przeciwnie. To szkodliwy ste reotyp, w który kobiety uwierzy³y. Trzeba zmieniæ ten sposób myœlenia” – powie dzia³a w jednym z wywiadów. „Nie mu sisz byæ m³od¹, aby byæ piêkn¹. Wiek nie jest przeszkod¹. Nie musimy goniæ za m³odoœci¹, wszyscy powinniœmy cieszyæ siê ka¿d¹ chwil¹ naszego ¿ycia” – doda je. I trudno odmówiæ jej racji.
Mussolini, Futuryœci i sukienki z mleka
Czy krowie mleko to napój czy raczej sk³adnik, z którego tworzy siê inne rodza je jedzenia? OdpowiedŸ wydaje siê prosta, bo krowie mleko mo¿e byæ tak napojem jak i surowcem z którego mo¿na zrobiæ mas³o, ser, œmietanê albo u¿yæ go do przyprawienia porannej kawy. Wszystko komplikuje siê, gdy spróbowaæ przypo mnieæ sobie sytuacje, w której ktoœ trakto wa³ szklankê mleka jako napój sam w so bie. Nale¿ê do pokolenia, które w swoim dzieciñstwie pi³o jeszcze ciep³e i spienio ne mleko prosto od krowy. W szko³ach na d³ugiej przerwie rozdawano po kubku go r¹cego mleka i rogaliku. Ka¿da zapad³a pipidówka mia³a swój przynajmniej jeden bar mleczny i by³y to czasy kiedy mleko pito przy niemal¿e ka¿dej okazji. Kiedy ponad trzy dekady temu przenios³em siê na amerykañsk¹ „ziemiê obiecan¹”, mleko gwa³townie zniknê³o z gastronomicznego krajobrazu. By³y co prawda rozmaite mleczne koktajle sprzedawane w kartoni kach, ale mleko by³o w nich ju¿ nie napo jem a sk³adnikiem. Ostatni raz widzia³em osobê pij¹ca mleko w kinie i do tego na ekranie. Film nosi³ tytu³ „Anchorman”, a graj¹cy g³ówn¹ rolê Will Ferrell space rowa³ w omdlewaj¹cym upale po San Diego popijaj¹c dla och³ody mleko wprost z kartonu. Nie by³o chyba nikogo na sali kinowej, kto podobnie jak ja nie czu³ obrzydzenia, bo mleko i upa³ nie id¹ ze sob¹ w parze.
Nie mam jednak w¹tpliwoœci, ¿e s¹ ludzie, którzy pij¹ mleko codziennie i ro bi¹ to z pasj¹ i przyjemnoœci¹. Przyk³ady mo¿na znaleŸæ w historii. Takim niepo skromionym mlekopijem by³ w³oski dyk tator Benito Mussolini. Pi³ ogromne iloœci mleka, bo mia³ wrzody na dwunastnicy i ulgê w cierpieniach przynosi³y mu trzy litry wypitego mleka dziennie. Zreszt¹ Mussolini lubi³ ten smak i czêsto, gdy po pija³ mleko ma³ymi ³yczkami, zdumiewa³ siê nad jego niezwyk³ymi w³aœciwoœciami od¿ywczymi, które pozwala³y mu w do brej formie przetrwaæ kolejne szeœæ go dzin bez jedzenia. Te filozoficzne rozmy œlania uleg³y ewolucji, gdy okaza³o siê, ¿e z mleka mo¿na robiæ tak¿e przêdzê i w sen sie dos³ownym nosiæ mleko na sobie w formie garderoby! Tak. Mam na myœli garderobê, a nie gastronomiê.
Wszystko zaczê³o siê wraz artystycz nym ruchem z pocz¹tku XX w., który na zywano Futuryzmem. Wizja œwiata tych artystów podkreœla³a rolê jak¹ w ¿yciu cz³owieka pe³ni¹ skomplikowane maszy ny i technologie. To wtedy powsta³ s³ynny film „Metropolis” Fritza Langa. W 1909 r., w dzienniku „Le Figaro” zamieszczono „Manifest futuryzmu” napisany przez w³o skiego ideologa i poetê, Filippo Tommaso
Marinettiego. Celem Futurystów by³o po zbycie siê obci¹¿eñ przesz³oœci i celebro wanie tego, co oferowa³y najnowsze tech nologie. Technologia dawa³a przewagê nad innymi i Marinetti widzia³ w tym spo sób na pokonanie tradycyjnych, zacofa nych w jego mniemaniu wartoœci. Ideolo gia ta sprawi³a, ¿e Futuryœci za³o¿yli swo j¹ w³asn¹ partiê polityczn¹, któr¹ szybko wch³onêli faszyœci. Benito Mussolini w spo sób naturalny sta³ siê idolem Marinettiego, bo Duce tak¿e wierzy³ w technologiê. By³ do tego cz³owiekiem praktycznym i uwa ¿a³, ¿e w skomplikowanym œwiecie po cz¹tku XX w., spo³eczeñstwo nie mo¿e sobie pozwoliæ na marnotrastwo czego kolwiek. Jako fanatyczny mlekopij Mus solini dobrze wiedzia³ jak delikatnym pro duktem jest mleko. Niewiele trzeba aby zrobi³o siê kwaœne i przez to przesta³o byæ atrakcyjnym produktem spo¿ywczym. I tu z pomoc¹ przysz³a technologia, w któr¹ wierzy³ tak Mussolini jak i poeta Marinet ti, bo okaza³o siê, ¿e z mleka da siê od dzieliæ w³ókno i stworzyæ mleczn¹ we³nê. Aby tego dokonaæ wystarczy³ najgorszy i skwaœnia³y rodzaj mlecznego surowca, który do tej pory po prostu wylewano do œcieku. Tak¹ technologiê stworzy³ inny W³och – Antonio Ferretti i o we³nie z kro wiego mleka triumfalnie donosi³y wtedy wszystkie serwisy œwiatowe.
Przêdza z mleka wrêcz idealnie odpo wiada³a wizji œwiata stworzonej przez Fu turystów. Z takiej we³ny mo¿na by³o two rzyæ tkaniny i szyæ ubrania, a sztuka w tym czasie zaczê³a wkraczaæ na nowe tereny takie jak moda. W³oscy Futuryœci szeroko dyskutowali o tym jak powinien wygl¹daæ nowoczesny W³och. Wszyscy byli zgodni co do tego, ¿e ubrania nowo czesnego cz³owieka powinny byæ stwo rzone z nowych, powsta³ych dziêki tech nologii materia³ów. Mieli na myœli nie tyl ko przêdzê z mleka ale materia³y na ubra nia stworzone z papieru, folii aluminio wej, gumy a nawet ³uski rybiej. Wszystko wydawa³o siê w zasiêgu rêki i mo¿liwoœci nauki. Na pocz¹tku XX w., niemiecki chemik z Królewca, Friedrich Todten haupt chcia³ stworzyæ z mleka sztuczny jedwab. Jego próby spe³z³y co prawda na niczym, ale zwróci³ on uwagê na w³aœci woœci mleka, które mog³o staæ siê surow cem przysz³oœci. Zanim jednak dosz³o do stworzenia tkaniny z mleka, w³oskim che mikom uda³o siê stworzyæ w 1929 r. je dwab z celulozy, zwany rayon. Piêæ lat póŸniej wspomniany ju¿ Antonio Ferretti udoskonali³ metodê Todtenhaupta i uzy ska³ przêdzê z mleka, któr¹ nazwa³ lani tal. Nazwa pochodzi³a od w³oskich s³ów: „lana” czyli owca i „ital”, czyli Italia.
Ferretti do mleka dodawa³ kwas i wy odrêbnia³ z niego kazeinê. Kazeina by³a nastêpnie rozpuszczana i wygl¹da³a wów
czas jak ciasto. Kazeinowe ciasto prze puszczano przez maszynê podobn¹ do tej w jakiej robiono makaron, dodaj¹c kolej ny sk³adnik chemiczny, który sprawia³, ¿e przêdza stawa³a siê twarda. Po wyschniê ciu mo¿na by³o z niej uzyskaæ w³ókna i stworzyæ niæ, z której tworzono tkaninê. Mussolini by³ zachwycony nowym pro duktem i mleko sta³o siê dla niego pro duktem strategicznym, dziêki czemu W³o chy mog³y uniezale¿niæ siê od tkanin sprowadzanych z przêdzalni brytyjskich czy francuskich.
Tkanina z mleka rzeczywiœcie jest czymœ unikalnym. Do tego procesu wyko rzystywano mleko, które po odfiltrowaniu z niego t³uszczu i innych sk³adników spo ¿ywczych, po prostu wylewano do rynsz toka. Produkcj¹ lanitalu zajê³a siê firma „SNIA Viscosa” z Mediolanu, mocno wspierana przez dotacje rz¹dowe. Po zajê ciu przez W³ochy Etiopii, Liga Narodów na³o¿y³a na W³ochy sankcje, które obej mowa³y tak¿e tkaniny. Duce natychmiast nakaza³ w³oskim firmom odzie¿owym za opatrywaæ siê w rodzimy lanital. W ca³ym kraju pojawi³y siê plakaty zachêcaj¹ce do noszenia na sobie mleka. Futurysta Mari netti napisa³ nawet poemat na temat tego materia³u. Jego najs³ynniejszy wiersz no si³ tytu³ „Mleczna sukienka” i czêsto poja wiaj¹ siê tam sformu³owania takie jak: „mleko wojny”, „mleko ze stali” czy „mleko zmilitaryzowane”.
W³osi rzeczywiœcie zaczêli ubieraæ siê w odzie¿ zrobion¹ z mleka. Z lanitalu szyto suknie, garnitury a nawet flagi. Ju¿ wkrótce w tkaniny zrobione z mleka chcia³a siê ubieraæ reszta œwiata. Firma „Viscosa” sprzeda³a patent na mleczn¹ przêdzê do wielu krajów w tym tak¿e Polski. Jedynym krajem, który opiera³ siê przed zakupem te go patentu by³o USA! W³osi nie mogli te go zrozumieæ zw³aszcza, ¿e amerykañskie krowy tworzy³y ca³y ocean mleka, a wiêc surowca na tkaniny by³o pod dostatkiem.
Amerykanie od dawna interesowali siê lepszym zagospodarowaniem swoich
mlecznych zasobów, ale ich wizja by³a nieco inna ni¿ W³ochów. W USA z odpa dowego mleka robiono guziki i farbê, któ r¹ malowano pojazdy wojskowe.
W Nowym Jorku promocj¹ lanitalu zaj mowa³a siê w³oska arystokratka Marguerite Caetani. Wynajê³a do promocji mlecznej tkaniny znane modelki, w tym hrabinê Monê Bismarck, uznawan¹ wówczas za najpiêkniejsz¹ kobietê œwiata. Wysi³ek siê op³aci³, bo Amerykanie w koñcu kupili li cencje na lanital, który w USA nazywano aralac. Nowy materia³ natychmiast sta³ siê modny w Nowym Jorku i ka¿dy kto chcia³ dobrze wygl¹daæ nosi³ ubrania z mleka. Trwa³o to do koñca 1941 r., do czasu japoñskiego ataku na Pearl Harbor. Wojna zmieni³a wszystko, a tkaniny z mleka produkowano dla wojska. Wiêk szoœæ czapek amerykañskich ¿o³nierzy z tamtych czasów by³a w³aœnie z aralacu, ale ma³o kto wiedzia³, ¿e nosi³ na g³owie mleko. Okaza³o siê jednak, ¿e tkaniny ro bione z przêdzy mlecznej nie s¹ tak wy trzyma³e jak bawe³na, a do tego trudno je by³o uprasowaæ. Na dodatek, gdy tkanina zrobiona z takiej przêdzy zmok³a, to wy dziela³a zapach… kwaœnego mleka. Naj wiêkszym jednak problemem takiej tkani ny by³a jej cena. Wiele innych tkanin by³o znacznie tañszych w produkcji i z czasem zaprzestano wytwarzania mlecznej przê dzy, ale nie na zawsze.
Jej renesans to zjawisko niedawne i wszystko to za sprawa mody i trendu zwanego „Haute Couture”, który dotyczy najbardziej wyrafinowanej i ekstrawa ganckiej odzie¿y tworzonej przez naj wiêkszych œwiatowych projektantów mo dy. W 2011 niemiecka firma „Qmilch” stworzy³a ca³¹ liniê odzie¿y zrobionej z mlecznej przêdzy. Za³o¿ycielk¹ firmy jest chemiczka i mikrobiolog z wykszta³ cenia – Anke Domaske. Poprawi³a ona technologiê tworzenia tkaniny, która nie potrzebuje ju¿ tylu chemikaliów ile orygi nalny lanital, a najtañsza sukienka z jej kolekcji kosztuje 230 dolarów. Ubrania z tej nowej tkaniny natychmiast zaczêto szyæ tak¿e w innych firmach odzie¿owych i dziœ, nawet jeœli zmokn¹ na deszczu, nie pachn¹ zsiad³ym mlekiem. Powoli mlecz na tkanina okazuje siê byæ nie tylko tañ sza, ale bardziej ekologiczna w uzyskaniu ni¿ bawe³na i mówi siê, ¿e ma przed sob¹ wielk¹ przysz³oœæ, co ponad sto lat temu wieœcili w³oscy futuryœci.
„Chopin i Przyjaciele“ ju¿ po raz 24.
Ostatni tydzieñ up³yn¹³ pod znakiem festiwalu, organizowanego przez Mariana ¯aka pod pojemn¹ nazw¹ Cho pin i Przyjaciele.
Uroczyste otwarcie mia³o miejsce w no wojorskim konsulacie, potem koncerty i wystawy przenios³y siê na Greenpoint do odnowionej sali Centrum Polsko S³owiañ skiego przy 177 Kent Street.
Dyrektorem artystycznym Festiwalu jest Jakub Polaczyk (na zdj.). Artyœci s¹ œwietni, a wszystkie wydarzenia bezp³atne. Warto korzystaæ.
LINDSAY
Instytut Józefa Pi³sudskiego w Ameryce 138 Greenpoint Ave., Brooklyn NY 11222
Zapraszamy na spotkanie z Januszem Skowronem z okazji 45-lecia pracy twórczej, które odbêdzie siê we wtorek 22 listopada o godzinie 18:00.
Podczas wieczoru ju bilat opowie i zaprezen tuje film przedstawiaj¹cy historiê swojej artystycz nej drogi. Dope³nieniem tego bêdzie wernisa¿ wy stawy wybranych prac na papierze
Janusz Skowron, uro dzi³ siê w Kolbuszowej. Studiowa³ sztuki piêkne na Uniwersytecie UMCS w Lublinie. Od 1989 mieszka i pracu je w Nowym Jorku. Jest cz³onkiem miêdzynarodowej multime dialnej grupy artystycznej „Emotionalism” (od 1999). Bra³ udzia³ w ponad trzystu wystawach, prezentuj¹c swoje prace w Polsce, na Wêgrzech, w USA, Korei Po³udniowej, Chinach, Francji, Danii, Czechach, Ukrainie i Niemczech. Uprawia ma larstwo, rysunek, fotografiê i grafikê. Janusz by³ kuratorem i promotorem ponad dwustu wystaw i promotorem sztuki pol skiej w Ameryce. Wspó³tworzy³: Galeriê KONT (Lublin 1978), „Shtooka Gallery”, Starbucks Gallery oraz za³o¿y³ A. R Galle ry (Brooklyn, NY). Jest cz³onkiem PIASA oraz Rady Instytutu Pi³sudskiego w Ameryce.
*Na podstawie liczby osób w gospodarstwie domowym. **Mo¿e ulec zmianie. STANDARDY WYKORZYSTANIA APARTAMENTY Z JEDN¥ (1) SYPIALNI¥: Dwie do trzech osób. Wymagane s¹ minimum dwie osoby. WA¯NA UWAGA (NIESPE£NIENIE JAKICHKOLWIEK Z PONI¯SZYCH WARUNKÓW SPOWODUJE DYSKWALIFIKACJÊ):
Wnioskodawcy mog¹ znajdowaæ siê tylko na jednej liœcie oczekuj¹cych na osiedlu. Jeœli kandydaci maj¹ odpowiedni sk³ad rodziny, mog¹ ubiegaæ siê o wiêcej ni¿ jedn¹ loteriê. Jeœli jednak zostan¹ wybrani do wiêcej ni¿ jednej loterii, bêd¹ musieli wybraæ JEDN¥ listê oczekuj¹cych.
• Wnioskodawca musi byæ mieszkañcem stanu Nowy Jork
• Zg³oszenia nie podlegaj¹ przeniesieniu na inn¹ osobê.
• Wnioskodawcy musz¹ byæ odpowiedzialni finansowo.
• Obecni akcjonariusze nie mog¹ siê ubiegaæ.
• Wnioskodawca/g³owa rodziny musi mieæ ukoñczone 18 lat w momencie sk³adania wniosku na loteriê.
• Weterani z udokumentowanymi prawami, którzy s¹ mieszkañcami stanu Nowy Jork, maj¹ pierwszeñstwo.
• Ka¿dy kandydat, który nie ma odpowiedniego sk³adu rodziny, zostanie automatycznie zdyskwalifikowany.
• TYLKO JEDEN WNIOSEK NA WNIOSKODAWCÊ. Wnioskodawca sk³adaj¹cy duplikat wniosku nie zostanie wpisany na listê loterii. Wnioskodawca mo¿e z³o¿yæ wy³¹cznie zg³oszenie papierowe lub zg³oszenie on-line. Jeœli kandydaci wpisuj¹ siê on-line, oraz wysy³aj¹ list lub kartkê pocztow¹, to znaczy, ¿e z³o¿yli duplikat wniosku i nie bêd¹ kwalifikowaæ siê do udzia³u w loterii.
• Wnioskodawca, którego nazwisko zosta³o wybrane w loterii, nie mo¿e byæ w³¹czony do sk³adu rodziny ¿adnego innego kandydata, który zosta³ wybrany w tej samej loterii dla tej konkretnej firmy mieszkaniowej. Nieprzestrzeganie tego skutkuje dyskwalifikacj¹ obu kandydatów.
DODATKOWE INFORMACJE: Bezzwrotna op³ata za zg³oszenie w wysokoœci $75.00 bêdzie wymagana tylko od kandydatów wybranych w loterii. Wnioskodawcy nie powinni wysy³aæ przekazu pieniê¿nego w momencie sk³adania wniosku. Lista oczekuj¹cych na apartament jednosypialniowy, bêdzie ograniczona i zostanie ustalona drog¹ losowania. W tej loterii zostanie wylosowanych 500 kandydatów.
JAK Z£O¯YÆ WNIOSEK: ONLINE Mo¿na zg³osiæ siê do loterii online poprzez Mitchell-Lama Connect. Zg³oszenie jest szybkie, ³atwe i pozwala sprawdziæ status swojego wpisu i ustaliæ, czy aplikant zosta³ wybrany. Link do sk³adania wniosku online: https://a806-housingconnect.nyc.gov/nyclottery/lottery.html#ml-home
Wielkoœæ mieszkania Dochód - Min-Max* Cena zakupu - Min-Max** Miesiêczne utrzymanie - Min.-Maks** Jedna Sypialnia $29,636 - $150,125 $7,410 - $10,507 $741 - $1066 tel.: 212-505-9077 e mail: office@pilsudski.org
DROG¥ POCZTOW¥ Wys³aæ kartkê pocztow¹ lub kopertê poczt¹ zwyk³¹. Przesy³ki polecone nie bêd¹ akceptowane. Nale¿y napisaæ drukowanymi literami swoje pe³ne imiê i nazwisko, aktualny adres i 4 ostatnie cyfry numeru ubezpieczenia spo³ecznego (SS). Jeœli nie podasz ostatnich 4 cyfr numeru ubezpieczenia spo³ecznego lub iloœci pokoi (one bedroom), nie zostaniesz wpisany na listê loterii. Nie nale¿y do³¹czaæ do listu op³aty za zg³oszenie. Op³ata bêdzie pobierana tylko od osób, które zosta³y wylosowane w loterii. Zg³oszenia drog¹ pocztow¹ nale¿y wys³aæ na adres:
JAK
I ROZWOJU MIESZKAÑ NYC Eric Adams, Burmistrz • Adolfo Carrión, Komisarz • www.nyc.gov/hpd
El¿bieta Baumgartner radzi
Emerytura Social Security po paru latach pracy
El¿bieta Baumgartner
Oto pytanie pani Adeli: Witam droga Pani El¿bieto! W internecie czytam pani artyku³y i s³ucham Polskiego Radia, wiêc zwracam siê do Pani ze swoim proble mem. Mam obywatelstwo amerykañskie, ale mieszkam teraz w Polsce. Pracowa ³am bardzo krótko w USA oko³o piêciu lat. Mam teraz 62 lata, a mój m¹¿ 59. Chcia³abym wiedzieæ, czy mogê pobieraæ jak¹œ emeryturê czy zasi³ek, czy cokolwiek mi siê nale¿y. Kilka lat temu odwiedzi³ mnie pewien Amerykanin, który twierdzi³, ¿e jak bêdê mia³a 62 lata, to coœ bêdzie mi siê nale¿a³o, mo¿e nawet $700 czy $800, bo w Stanach obowi¹zuje pewne minimum spo³eczne. Czy to prawda?
Emerytura czy zasi³ek?
Optymistyczne przewidywania znajo mego pani Adeli dotycz¹ niestety tylko osób mieszkaj¹cych w Stanach. Je¿eli ubogi starszy Amerykanin ma bardzo ma ³¹ emeryturê, mo¿e nale¿eæ mu siê zapo moga zwana SSI (Suplemental Security Income). Limitem stanu posiadania jest $2,000 dla osoby samotnej, a $3,000 dla ma³¿eñstwa. Wysokoœæ zasi³ku zale¿y od miejsca zamieszkania oraz sytuacji ¿ycio wej, na przyk³ad do $841 dla osoby miesz kaj¹cej samodzielnie w stanie Nowy Jork i do $1,365 miesiêcznie dla ma³¿eñstwa w roku 2022.
Imigranci musz¹ spe³niæ dodatkowe warunki: mieæ obywatelstwo albo prze pracowane 40 kwarta³ów. Gdy wyjad¹ do Polski, to zasi³ek jest im odbierany, a w Polsce wyp³acana tylko wypracowana emerytura. Wiêcej informacji: ➦ ssa.gov/ssi/text eligibility ussi.htm
Kiedy Polak dostanie emeryturê Social Security
W przesz³oœci imigrantom lata pracy przepada³y, je¿eli wrócili do Polski przed wypracowaniem 40 kwarta³ów. Ale przepi sy zmieni³y siê 1 marca 2009 r., gdy wesz³a w ¿ycie Umowa miêdzy Polsk¹, a Stanami Zjednoczonymi o zabezpieczeniu spo³ecz nym. Wnios³a ona kilka zmian dla polsko amerykañskich emerytów i rencistów, a najwa¿niejsz¹ z nich jest mo¿liwoœæ ³¹ czenia okresów ubezpieczenia i uzyskanie tzw. proporcjonalnej emerytury, opartej na okresach pracy w Stanach i w Polsce. A¿eby byæ uprawnionym do proporcjo nalnej emerytury Social Security, nale¿y spe³niæ nastêpuj¹ce warunki: osi¹gn¹æ co najmniej 62 lata (pe³ny wiek emerytalny wynosi 66-67 lat w zale¿noœci od roku urodzenia); · mieæ zaliczone co najmniej 6 kwarta ³ów pracy w Stanach oraz co naj mniej 40 kwarta³ów pracy ³¹cznie w Stanach i w Polsce; · od zarobków nale¿a³o p³aciæ sk³adki Social Security na legalny numer So cial Security. Praca na numer podatni ka (ITIN) siê nie liczy.
Czy status imigracyjny ma znaczenie?
Obecny status imigracyjny emeryta Po laka, ani miejsce zamieszkania, nie maj¹ znaczenia do uzyskania emerytalnych uprawnieñ, pod warunkiem, ¿e rozlicza³ siê na dobry numer Social Security wyda ny przed 2004 rokiem. Wiêcej przeczytasz w ksi¹¿ce Ubezpieczenie Spo³eczne So cial Security. Status imigracyjny rzutuje jednak na miejsce wyp³aty œwiadczeñ: nielegalny Polak imigrant nie dostanie wyp³aty emerytury czy renty Social Secu rity w Stanach, a tylko w Polsce. Ponadto potr¹cany mu bêdzie non resident tax podatek nierezydentów, który wynosi 25.5%.
Niestety, deportacja powoduje odebra nie œwiadczeñ Social Security. Osobie de portowanej emerytura lub renta zostanie wstrzymana do czasu, gdy ponownie zo stanie ona legalnie wpuszczona do USA jako sta³y rezydent. Osoby na utrzymaniu deportowanego emeryta i bêd¹ce obywa telami amerykañskimi (¿ona, nieletnie dzieci) mog¹ nadal otrzymywaæ przyzna ne im uprzednio œwiadczenia, pod warun kiem, ¿e mieszkaj¹ w USA.
Ile
wyniesie
emerytura
po paru latach na saksach?
Emerytura osób, które zarabia³y nie wiele przez kilka lat, bêdzie bardzo ma³a. Dla porównania, dziesiêæ lat deklarowania minimalnej kwoty potrzebnej do zalicze nia 40 kwarta³ów Social Security zaowo cuje emerytur¹ na poziomie oko³o stu kil kudziesiêciu dolarów. Niewielkie zarobki przez kilka, kilkanaœcie kwarta³ów dadz¹ groszowe œwiadczenia: mo¿e kilkanaœcie czy kilkadziesi¹t dolarów, zale¿nie od wy sokoœci zarobków, liczby lat pracy oraz wieku emeryta.
Oto czynniki, które spowoduj¹ dodat kow¹ redukcjê œwiadczeñ: Redukcja aktuaryjna za wczesne przejœcie na emeryturê: maksymalnie 25-30 proc. w wieku 62 lat w porów naniu ze œwiadczeniami, które przy s³ugiwa³yby w pe³nym wieku, czyli w 66-67. roku ¿ycia w zale¿noœci od roku urodzenia. Pe³ny wiek emerytalny wzrasta stopniowo od 66 do 67 lat dla osób urodzonych w roku 1955 i wcze œniej (ssa.gov/benefits/retirement/ planner/agereduction.html).
Amerykañski podatek dla nierezyden tów (non resident tax) w wysoko œci 25.5% dla nieobywateli w Polsce. Uwaga: umowa podatkowa zapobiega podwójnemu opodatkowaniu.
Polski podatek dochodowy wraz ze sk³adk¹ na Narodowy Fundusz Zdro wia. Nale¿y uzyskaæ z amerykañskiego Konsulatu zaœwiadczenie o p³aceniu amerykañskiego podatku nierezyden tów i przedstawiæ go w Polskim banku, gdzie sp³ywa emerytura Social Securi ty, by bank nie odprowadza³ od niej dochodowych podatków. 9-procento wa sk³adka na NFZ jednak pozostanie. Uwaga: Odbiorcy „³¹czonej” (proporcjonalnej) emerytury (totalized benefits) nie dotyczy Windfall Elimination Provision (klauzula eliminuj¹ca nadmierne œwiadczenia), któ ra powoduje pomniejszenie emerytury So cial Security osobom, które dostaj¹ te¿ in n¹ emeryturê wypracowan¹ poza syste mem Social Security, np. ZUS albo KRUS. Redukcja WEP wynosi maksy malnie po³owê emerytury ZUS, albo ok. po³owê emerytury SS w zale¿noœci od te go, która kwota jest mniejsza. Wiêcej in formacji znaleŸæ mo¿na w ksi¹¿ce pt. „WEP: Jak walczyæ z redukcj¹ Social Se curity dla Polaków”.
nie jest prawnikiem, a artyku³ ten nie powinien byæ uwa¿any za poradê prawn¹. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradnikówo profilu finansowym i konsumenckim, m.in. „Powrót do Polski”, „Emerytura polska i amerykañska”, „Ubezpieczenie spo³eczne Social Security”, „WEP: Jak walczyæ z redukcj¹ Social Security dla Polaków” i wielu innych. S¹ one dostêpne w ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, albo bezpoœrednio od wydawcy Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 1-718-224-3492 www.PoradnikSukces.com poczta@poradniksukces.com
Wniosek
Po kilku latach dorabiania „na saksach” w USA mo¿na dostaæ od Administracji Social Security ma³¹ emeryturkê, która bê dzie pomniejszona o amerykañski podatek. Warto poczekaæ do pe³nego wieku emery talnego (66-67 lat), ¿eby unikn¹æ dodatko wej redukcji aktuaryjnej. Nie wszyscy Po lacy wiedz¹, ¿e ma³¿onek emeryta otrzy maæ mo¿e rentê ma³¿eñsk¹ (spousal bene fits) w wysokoœci po³owy jego emerytury. Po jego œmierci wdowa (wdowiec) otrzy maj¹ 100 proc. jego œwiadczeñ.
Po emeryturê czy rentê Social Security nie trzeba przyje¿d¿aæ do Stanów, bo for malnoœci za³atwiæ mo¿na w Polsce w Biu rze Œwiadczeñ Federalnych przy amery kañskim konsulacie w Warszawie lub Krakowie.
Wracasz do Polski?
Masz tam maj¹tek? Pomog¹ ci ksi¹¿ki El¿biety Baumgartner” „Powrót do Polski” – finansowe i prawne dylematy amerykañskich reemigrantów. „Emerytura reemigranta w Polsce” – podrêcznik seniora wracaj¹cego z USA. „Emerytura polska i amerykañska” ich ³¹cznie i skutki Umowy emerytalnej.
Równie¿: „WEP: Jak walczyæ z redukcj¹ Social Security dla Polaków” ($30), “Amerykañskie emerytury”, “Ubezpieczenie Social Security” oraz “Obywatelstwo z przeszkodami” (z nowymi pytaniami na egzamin obywatelski).
Cena: po $35 plus po $5 dolary za przesy³kê.
Ksi¹¿ki s¹ dostêpne w Ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, i u wydawcy: Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 718-224-3492.
Przy nabyciu czterech ksi¹¿ek od wydawcy pi¹ta jest bezp³atna i nie ma op³at za przesy³kê.
Spis treœci tych i trzydziestu innych poradników w Internecie: www.PoradnikSukces.com
Do sprzedania w „Sercu Ma³ej Polski“
Biznes w New Britan, za³o¿ony 32 lata temu, ci¹gle pod zarz¹dem w³aœcicielki to miejsce nietuzinkowe, piêknie pachn¹ce aran¿acjami kwiatowymi (na ró¿ne okazje), ale przede wszystkim s³u¿¹ce pomoc¹ zio³ami i natyralnymi specyfikami, po które klienci, szczególnie z Europy, chêtnie siêgaj¹.
Je¿eli jesteœ entuzjastk¹/entuzjast¹ leczenia naturalnego i masz ku temu serce i wiedzê - umów siê ze mn¹ na spotkanie Teresa w³aœcicielka Tel. 860 229 6470
Herbal Center
– jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni. ● katar sienny ● bóle pleców ● rwê kulszow¹ ● ● zapalenie cewki moczowej ● bezp³odnoœæ ● parali¿ ● artretyzm ● zespó³ przewlek³ego zmêczenia ● na³ogi ● objawy menopauzy ● alergie ● zapalenie prostaty ● rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp. Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku 144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354 Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 6:00 PM; tel. (718) 359-0956 1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223 Wtorek, czwartek i sobota: 12:00-6:00 PM, w niedziele 12:00 - 3:00 pm
Ciasto z suszonych gron aszú
nie by³ specjalny efekt. Sztuczny kominek wydawa³ syki i trzaski maj¹ ce naœladowaæ prawdziwy, ale co chwila gas³ i ponownie siê o¿ywia³.
Do Tokaju przyjechaliœmy z Przyjacielem póŸnym popo³udniem. Tak ¿eby wrzuciæ rzeczy do mieszkania, które wynajê³am, odœwie¿yæ siê po kilkugodzinnej podró¿y samochodem przez s³owack¹ czêœæ tere nów uprawy win tokajskich, i wyjœæ do miasta, a raczej do miasteczka. Tokaj ma niewiele ponad cztery tysi¹ce mieszkañ ców. Niemniej jest stolic¹ regionu znane go od co najmniej XI wieku ze s³odkiego wina nie maj¹cego sobie równych.
A tu w mieszkaniu ch³ód. Taki sam ch³ód w mieszkaniu obok, do którego drzwi by³y uchylone. Mi³a kobieta wyja œni³a, ¿e jest jakiœ problem z pr¹dem. Wskaza³a na kolorowe, mieni¹ce siê œwia te³ka u podwieszonego sufitu, które co chwila przygasa³y. Zadzwoni³a do w³aœci ciela, z którym ja usi³owa³am porozumieæ siê wczeœniej, ale nie odbiera³ telefonu po pierwszej próbie, kiedy odezwa³am siê po angielsku.
Ktoœ przyjedzie, powiedzia³a krótko po doœæ d³ugiej rozmowie. By³a przedstawicielk¹ budapeszteñ skiego domu wydawniczego i zajmowa³a siê promocj¹ ksi¹¿ek dla dzieci. Powie dzia³a, ¿e dopilnuje sprawy naszego cie p³a. I ¿ebyœmy poszli zwiedzaæ. Enjoy yourself!. W tym momencie œwiat³o zga s³o. Ca³kowicie.
Nie chcia³bym, ¿eby to zdominowa³o nasz pobyt, powiedzia³ Przyjaciel. – Jeste œmy w samym centrum miasteczka, chodŸ my na spacer, zobaczmy, gdzie mo¿na ku piæ tokaj fordítás na którym ci zale¿y. Usi¹dŸmy gdzieœ. Pob¹dŸmy sobie tu. Po to przyjechaliœmy!
W³¹czy³am œredni luzik, bo myœl o zim nie w nocy nie pozwala³a w³¹czyæ pe³ne go. Poszliœmy.
Fordítás jest jednym z rodzajów wina tokajskiego. Podstawowy to szamorodni S³owo starsze od wp³ywów wêgierskich na terenie Kotliny Panoñskiej. W spolsz czeniu przydaliœmy mu szlachetnoœci –wyszliœmy ze s³owiañskiego Ÿród³os³owu
„samorodny” czyli „naturalny”, „oryginal ny”. Szamorodni jest tokajem podstawo wym, wytwarzanym z niesortowanych winogron.
Mnie ciekawi³ tokaj aszú (wymawiane „osu”) czyli po polsku „suszony”, albo wiem powstaje w doœæ pracoch³onnym procesie z gron zbieranych póŸno, nawet w grudniu, wysychaj¹cych w kiœci, pokry tych szlachetn¹ pleœni¹. Kontrolowana bo trytyzacja (od nazwy grzyba) sprzyja kon centracji aromatu, cukru. Do tego typu wi na wybierane s¹ tylko grona przejrza³e. Potem tworzy siê z nich rodzaj pasty, „ciasto aszú”. Nie wyciska siê gron, aby powsta³ moszcz. Potem le¿akowanie w podziemnych piwnicach z wapienia…
Ja wiem, na ogó³ wolimy wino piæ ni¿ zastanawiaæ siê jak powstaje. Ale warto wiedzieæ, ile pracy i czasu trzeba, aby po wsta³o aromatyczne, delikatne, miêkkie, wywa¿one w s³odkoœci aszú o zapachach od orzechów do karmelu i pigwy. Wino, którym raczyli siê Polacy wieki temu w ta kich iloœciach, wydaj¹c nañ takie pieni¹dze, ¿e ukazami królewskimi starano siê, bez skutecznie, import wêgrzyna ograniczyæ.
Oboje z Przyjacielem mieliœmy ochotê popróbowaæ w³aœnie aszú, bo ono, a w³a œciwie ta pasta, „ciasto” wykorzystywane jest do produkcji fordítás. Jest ripasowa ne, czyli zostaje ponownie u¿yte i to mniej wiêcej znaczy fordítás
Na g³ównej ulicy Tokaju wiêkszoœæ piwnic pozamykana. ZnaleŸliœmy kilka otwartych sklepików. Wszêdzie napisy na butelkach miêdzy innymi po polsku, ale nigdzie nie byliœmy siê w stanie porozu mieæ po angielsku. Niemiecki te¿ nie skut kowa³. Na ogó³ uœmiech i roz³o¿one w jê zykowej bezradnoœci rêce. A przecie¿ to miejsce nastawione na turystów nie tylko wêgierskich.
Kupiliœmy trzy butelki fordítás. Dwie przeznaczone na prezenty. Chcieliœmy te raz znaleŸæ winiarniê, gdzie moglibyœmy siê wiêcej nauczyæ – i nareszcie nasmako waæ – ró¿nych tokajskich win.
W miêdzyczasie mi³a s¹siadka, z któr¹ zawarliœmy znajomoœæ w kontekœcie braku pr¹du i mo¿liwoœci porozumienia siê z go spodarzem, poinformowa³a nas: „elek trycznoœæ to jest to nie ma. Enjoy yourself!.
Nie œpieszymy siê z powrotem, praw da? Przyjaciel rozejrza³ siê. – Zobacz, spójrz tutaj. Chyba stoimy przed miej scem na nasz tokajski wieczór.
„Fakapu Pince és Panzió”. Wino i pen sjonat. Nam chodzi³o o to pierwsze, o dru gim chcieliœmy na razie zapomnieæ. Mi kroskopijna restauracyjka, trzy stoliki, z których jeden zajêty. Przez szklane drzwi widaæ by³o wyjœcie do ogródka pe³
nego zadbanej zieleni. „Szkoda, za ch³od no, ¿eby tam usi¹œæ”, pomyœla³am.
Kiedy weszliœmy, niespodzianka: oprócz maleñkiej sali jest jeszcze piwnica. Mo¿emy chcemy tam usi¹œæ, zagadnê³a w³aœcicielka? Tak, tak – chcemy spróbo waæ tokajskich win! Przyjaciel w³¹czy³ swój super urok. Umie to robiæ i zawsze osi¹ga w ten sposób co chce, jeœli roz mówczyniami s¹ kobiety! Ju¿ przegl¹da³ listê win, wybiera³, s³ucha³ poœwiêcaj¹c ca³¹ uwagê przystojnej szatynce.
Jest to co chcemy, Anno! Twój fordítás i to co mnie interesuje – tokaje wytrawne, bo o nich wie siê u nas du¿o mniej ni¿ o deserowych winach. – Zosta jemy, prawda? Uœmiech A4.
Lubiê, kiedy Przyjaciel jest zadowolony i mnie ogarnia wtedy przyjemny relaks.
Spojrza³am w „spis treœci” win: wszyst kie trzy odmiany z których tokaj jest t³o czony: furmint, hárslevelu i sárgamu skotály z³oty muskat, a ten ostatni daje wyj¹tkowe aromaty nie tylko w tokaju.
Zeszliœmy na dó³ po stromych, w¹skich schodach w ciep³e œwiat³o. £ukowate sklepienie, ceg³a, drewniane proste sto³y, zydle. W jednym rogu para patrz¹ca sobie w oczy, w przeciwleg³ym druga, z przy jemnoœci¹ degustowania wypisan¹ na twarzach. Zajêliœmy œrodek.
Zamówiliœmy pó³s³odki i wytrawny ¿ó³ty muskat. Przyjaciel spyta³ o oremus M³oda dziewczyna, która nas obs³ugiwa³a nie wiedzia³a o co chodzi. Zesz³a do nas przystojna szatynka.
To wtedy ze stolika po naszej lewej wsta³ mê¿czyzna i podszed³ do nas.
Przepraszam, pan pyta o oremus? To stara nazwa. Od dwudziestu lat nazywa siê zéta. Tu zwróci³ siê do w³aœcicielki. Us³ysza³am furmint i wymawiane z fran cuska bouvier, reszta by³a po wêgiersku, czyli nie do semantycznego rozsup³ania. Szatynka uœmiechnê³a siê, skinê³a g³ow¹ i posz³a na górê.
winnicy Disznóko. To nowe podejœcie do tokaju, tworz¹ w³asny styl. £¹cz¹ legendê z inno wacj¹. Ciekawe czy siê wam spodoba. Spodoba³o siê nam. Niezwykle aroma tyczne, œladowa s³odycz gdzieœ z ty³u, nie pó³s³odkie, ale i nie wytrawne, coœ z je dwabnych, pachn¹cych kwiatami muska tów.
niespodziankê
I potoczy³a siê rozmowa. Okaza³o siê, ¿e pan pochodzi z Tokaju. Od lat mieszka w Szwajcarii, wraca „tu do siebie” kilka razy w roku. Jego towarzyszka, Szwajcar ka, mówi³a tylko po francusku.
By³am w swoim ¿ywiole!
Zéta której tak domaga³ siê Przyjaciel, okaza³a siê winem delikatnym, o lekkim posmaku pomarañczy, gruszki, brzoskwi ni, miodu. Kolejne zaskoczenie wynikaj¹ ce z nieznajomoœci szerokiej gamy tokaj skich win.
M³ody Wêgier przy stoliku obok te¿ zamówi³ to co my. Zdziwi³ siê, ¿e jest coœ w tym regionie, o czym nie wie. – Fanta styczne! Wykrzykn¹³ po spróbowaniu.
Szwajcarzy jechali z powrotem do sie bie przez Austriê, przez Burgenland, nasz nastêpny etap podró¿y.
Bouvier, ta odmiana w tokaju zéta, jest popularna w Europie Œrodkowej: Au strii, S³owacji, na Wêgrzech. W Austrii u¿ywa siê jej do produkcji pó³sfermento wanego napoju Sturm. Spróbujcie, jak bê dziecie w Burgenlandzie! To coœ swoiste go, charakterystycznego.
Wróciliœmy do zimnego, ciemnego mieszkania. No to co! Wieczór by³ wspa nia³y, nauczyliœmy siê jak ma³o wiemy o kulturze wina, które w Polsce zna siê g³ównie z polskich s³ów wêgierskiego czardasza: „dzisiaj znowu tokaj pi³em…”
Nastêpnego dnia przywita³o nas s³o neczko i… grzej¹cy, g³oœno sapi¹cy sztuczny kominek!
Pojechaliœmy dalej z uczuciem niedo sytu. Mi³ego niedosytu, który ka¿e cza sem wracaæ tam, gdzie coœ zosta³o niedo powiedziane…
Zapraszamy na stronê Autorki: www.anna4book.com