Kurier Plus - e-wydanie 26 listopada 2022

Page 1

Poprzedzony œwietnymi recenzjami (miêdzy inny mi, w edytorialu w New York Timesie, i po premie rze przy wype³nionej po brzegi sali Walter Reade Theater w Lincoln Center – film wchodzi na amery kañskie ekrany.

Tym samym zaczyna siê podró¿ „EO” nominuj¹ca go do Oscara – film jest polskim kandydatem do sta tuetki.

Skolimowski, legendarny polski re¿yser i malarz –w wieku 84 lat zrobil film, odbiegaj¹cy od wszelkich artystycznych konwencji. EO zadziwia nie tylko fa bu³¹, ale przed wszystkim g³ównym bohaterem i spo sobem opowiadania jego historii.

Film Skolimowskiego jest histori¹ podró¿y „zwy k³ego” os³a o melancholijnym spojrzeniu i imieniu EO przez wspó³czesn¹ Europê. Zdjêcia, efekty wizualnie oraz muzyka, s¹ znakomite. Siedzimy w kinie wci¹ gniêci w historiê zwierzaka, którego historia urasta do rangi moralitetu.

Na spotkaniu z dziennikarzami w Gdyni, gdzie wi dzia³am film po raz pierwszy, re¿yser i jego ¿ona Ewa Piaskowska, wspó³twórczyni filmu, uspokajali, ¿e ¿adnemu ze zwierz¹t (w filmie zagra³o szeœæ os³ów) nic z³ego siê nie sta³o, by³y zadbane i pod do br¹ opiek¹. Potwierdzili to te¿ na spotkaniu z widza

mi w Lincoln Center. Skolimowski mówi³ o tym, ¿e zrobili ten film w³aœnie z mi³oœci do zwierz¹t i natury.

„Bardzo wa¿ne by³o, aby ten obraz nie by³ opowie œci¹ o osio³ku, ale by³ œwiatem widzianym oczami os³a” – powiedzia³a Piaskowska, która jest wspó³scenarzystk¹ filmu. „Kluczowe i podstawowe by³o dla nas, abyœmy, podczas pracy przy filmie, byli jak najbli¿ej zwierzêcia, dotykali jego futra, g³askali, mieli z nim namacalny, bardzo ekspresyjny, emocjonalny, kontakt. Przek³ada³o siê to na nasz apel adresowany do publicznoœci.”

„EO” zaczê³o siê dla Skolimowskiego i Piaskow skiej, którzy pracowali razem przy ostatnich filmach re ¿ysera („Essential Killing” i „Four Nights With Anna”, „11 minut”) - jako artystyczny eksperyment.

Jerzy Skolimowski t³umaczy³, ¿e oboje mieli doœæ przewidywalnych, liniowych w¹tków w filmach i chcieli z tym walczyæ, prze³amaæ barierê. Postano wili opowiedzieæ historiê u¿ywaj¹c cichego, zwierzê cego bohatera. Ale jakie zwierzê mog³o temu pos³u ¿yæ? Psy i koty by³y zbyt oczywiste i nadu¿ywane. Inspiracjê znaleŸli odwiedzaj¹c „¿ywy” bo¿onarodze niowy ¿lobek na Sycylii, cztery lata temu. W zgie³ku otaczaj¹cym inscenizacjê narodzin dzieci¹tka Jezus Skolimowski zauwa¿y³ stoj¹cego samotnie,

NEW YORK PENNSYLVANIA CONNECTICUT NEW JERSEY MASSACHUSETTS KURI
WEEKLY MAGAZINE NUMER 1472 (1772) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 26 LISTOPADA 2022
ER POLISH
tych jase³ek os³a. ➭ 9 Re¿yser Jerzy Skolimowski na 75 Festiwalu w Cannes w maju br.- ex aequo z dwoma belgijskimi re¿yserami, otrzyma³ presti¿ow¹ nagrodê „Jury Prize” za swój ostatni film EO.
z boku
swego filmu £amanie barier Dziêkujemy: Czytelnikom, Og³oszeniodawcom, Przyjacio³om Zespó³ Kuriera Plus
Jerzy Skolimowski z
bohaterem
F OT . M ICHA ³ E NGLERT
Hanna Kosiñska Hartowicz
SZPURA
ILUSTRACJA BEA T A
KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022 www.kurierplus.com 2

Sztuka pod choinkê w nowej siedzibie

Nasze doroczne spotkanie „Sztuka pod choinkê” odbêdzie siê w no wej siedzibie Kuriera. Jest to budynek Centrum Polsko S³owiañskiego przy 176 Java Street na Greenpoincie (pierwsze piêtro, pokoj nu mer 6). Zapraszamy 2 grudnia, od 18:00 do 20:00.

Sztuka pod choinkê to impreza na któr¹ zapraszamy polonijnych arty stów daj¹c im szansê zaprezentowania na wspólnej wystawie swoich ob razów, grafik, rysunków i ma³ych form rzeŸbiarskich. Mog¹ byæ one atrakcyjnym prezentem z okazji Bo¿ego Narodzenia. Prezentem, który nie tylko siê nie zu¿ywa, nie starzeje, ale idzie z obdarowanymi przez ¿ycie.

Na tegorocznej wystawie zobaczymy prace m.in.: Krzysztofa Dra bickiego, Ryszarda Drucha, Marii Fuks, Janusza Kapusty, Henryka Lasko, Rafa³a Pisarczyka, Ryszarda Semko, Valeriji Soko³owej, Beaty Szpury, Lubomira Tomaszewskiego, Artura Skowrona, Janusza Skow rona, Magdy Zawadzkiej i Anny Zatorskiej. W programie jest równie¿ artystyczna niespodzianka.

Kuratorem wystawy bêdzie Janusz Skowron.

ZEBRANIE SPRAWOZDAWCZO-WYBORCZE CENTRUM POLSKO-S£OWIAÑSKIEGO

Uprzejmie informujemy, ¿e Roczne Zebranie Sprawozdawczo-Wyborcze Centrum Polsko- S³owiañskiego odbêdzie siê: Pi¹tek, 9 grudnia 2022 r. o godzinie 18:00 w Centrum Polsko-S³owiañskim przy 177 Kent St, Brooklyn NY 11222 W zebraniu mog¹ uczestniczyæ tylko cz³onkowie Centrum Polsko-S³owiañskiego. Rada Dyrektorów Centrum Polsko-S³owiañskiego.

NOTICE OF ANNUAL MEETING OF THE POLISH AND SLAVIC CENTER

The Annual Meeting of Members of the Polish and Slavic Center will take place on Friday, December 9, 2022 at 6PM at the Polish and Slavic Center 177 Kent Street, Brooklyn, NY 11222. Only Polish and Slavic Center members can participate in the Annual Members Meeting. Thank you

The Board of Directors of the Polish and Slavic Center

: 176 Java Street Brooklyn, NY 11222 Pokój numer 10 : (718) 389-3018

: kurier@kurierplus.com : www.kurierplus.com

Zofia Doktorowicz-K³opotowska ki
Maria Bielski, Andrzej Józef D¹browski, Ma³gorzata Ka³u¿a, Czes³aw Karkowski, Krzysztof K³opotowski, Bo¿ena Konkiel, Weronika Kwiatkowska, Chris Miekina, Jolanta Szczepkowska, Katarzyna Zió³kowska Zosia ¯eleska-Bobrowski John Tapper Zofia Doktorowicz-K³opotowska Adam Mattauszek
NEW YORK PENNSYLVANIA CONNECTICUT NEW JERSEY MASSACHUSETTS
www.kurierplus.com KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022 3

Na drogach Prawdy Bo¿ej

Adwentowa podró¿ œwi¹tecznej kartki

Jak by³o za dni Noego, tak bêdzie z przyjœciem Syna Cz³owieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, ¿enili siê i za m¹¿ wydawali a¿ do dnia, kiedy Noe wszed³ do arki, i nie spostrzegli siê, a¿ przyszed³ potop i poch³on¹³ wszystkich, tak rów nie¿ bêdzie z przyjœciem Syna Cz³owieczego. Wtedy dwóch bêdzie w polu: jeden bêdzie wziêty, drugi zostawiony. Dwie bêd¹ mleæ na ¿arnach: jedna bêdzie wziêta, druga zostawiona. Czuwajcie wiêc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozu miejcie: gdyby gospodarz wiedzia³, o jakiej porze nocy nadejdzie z³odziej, na pewno by czuwa³ i nie pozwoli³by w³amaæ siê do swego domu. Dlatego i wy b¹dŸcie gotowi, bo o godzinie, której siê nie domyœlacie, Syn Cz³owieczy przyjdzie. (Mt 24, 37-44)

Kolejny Adwent przed nami. Prze¿ywa j¹c go czêsto wspominamy te, które s¹ za nami. Ja mam ich za sob¹ ju¿ kilkadzie si¹t. Z najwiêkszym sentymentem wspo minam te z dzieciñstwa. By³ to czas rado snego, pe³nego ekscytacji czekania na ma giczne œwiêta Bo¿ego Narodzenia. Ca³y œwiat siê wtedy stroi³ na betlejemskie przyjœcie Dzieci¹tka Jezus najcudowniej szymi kolorami œwiata, które igra³y ze skrz¹c¹ siê biel¹ œniegu.

Dobrze pamiêtam tak¿e mój pierwszy Adwent w Nowym Jorku, a by³o to ponad 30 lata temu. Przejecha³em z Polski, która powoli nabiera³a kolorów po siermiê¿nej szaroœci Polski Ludowej, ale nadal by³o smutno w porównaniu z tym co zobaczy ³em w Nowym Jorku. Tu wszystko by³o kolorowe, tañcz¹ce i œpiewaj¹ce. Ulice wygl¹da³y jak zaczarowane. Ten nastrój udziela³ siê spacerowiczom, chocia¿ nie koniecznie dekoracje kierowa³y uwagê na stajenkê betlejemsk¹. Betlejemskie de koracje mo¿na by³o zobaczyæ w przydo mowych ogródkach i dekoracjach prywat nych domów. Ten nastrój ³agodzi³ trochê têsknotê za ciep³em rodzinnej chaty przy gotowuj¹cej siê do tych œwi¹t. Tego nie zast¹pi¹ ¿adne publiczne dekoracje. Ta tê sknota myœl o rodzinnych stronach dykto wa³a formê kartek œwi¹tecznych. Wraz z rozpoczêciem Adwentu pisa³o siê ich bardzo wiele. Przytoczê historiê kartek œwi¹tecznych w jednej z rodzin.

Starsza kobieta trzyma w rêku plik kartek œwi¹tecznych, które z rodzin¹ wy sy³a³a przez lata, poczynaj¹c od ma³ej, prostej, kupionej za grosze w pobliskim kiosku. Z up³ywem lat kartki stawa³y siê coraz piêkniejsze. A gdy rodzina siê po wiêksza³a treœæ kartek œwi¹tecznych sta wa³a siê bogatsza w treœæ, przybieraj¹c formê listów z rodzinnymi wiadomoœcia mi wplataj¹cymi siê w œwi¹teczn¹ radoœæ. Z czasem by³y ubogacane rodzinnymi fo tografiami. Wyd³u¿a³a siê tak¿e lista œwi¹ tecznych adresatów – nowi przyjaciele i s¹siedzi, wspó³pracownicy i znajomi w interesach, rodziny przyjació³ i ich dzie ci. Przez kilka lat wraz ze starszymi dzieæ mi organizowa³a coœ w rodzaju taœmy monta¿owej – jeden pisa³ kartki, drogi ad resowa³, trzeci wk³ada³ do koperty i ostat ni nakleja³ znaczki pocztowe.

Gdy nasta³a era komputerów proces pi sania kartek by³ bardziej wydajny i mniej

pracoch³onny. Jednak komputerowe kart ki, traci³y rys ciep³a rodzinnego.

Wraz ze zmianami w rodzinie zmienia ³a siê lista adresatów kartek œwi¹tecznych. Dzieci pozak³ada³y rodziny i mia³y ju¿ w³asne listy adresatów, a w pisaniu kartek coraz bardziej wyrêcza³ je komputer. Ale matka podtrzyma³a tradycjê rêcznego pisania kartek. By³a to okazja, aby powie dzieæ daleko mieszaj¹cej rodzinie i przyja cio³om, ¿e ich kocha i têskni za nimi. Wkrótce po ich wspólnym 51 Bo¿ym Na rodzeniu m¹¿ kobiety odszed³ do Pana.

To wiele zmieni³o. Kartki na nastêpne Bo¿e Narodzenie by³y bardziej zaprawio ne smutkiem i nostalgi¹. Lista adresów by³a krótsza z powodu œmierci, rozwo dów, utraty kontaktów.

Przed 80 œwiêtami Bo¿ego Narodzenia kobieta sprzeda³a rodzinny dom i przepro wadzi³a siê do domu opieki spo³ecznej.

Zabra³a ze sob¹ pude³ko z rodzinnymi kartkami œwi¹tecznymi. Kilka tygodni przed Bo¿ym Narodzeniem poprosi³a cór kê, aby zabra³a j¹ na zakupy. Kiedy córka przyjecha³a starsza pani siedzia³a z list¹ zakupów i plikiem kopert. „Czy mo¿emy wst¹piæ na pocztê i wys³aæ kartki?” – za pyta³a. „Oczywiœcie, mamo” – us³ysza³a. „Pamiêtasz, jak wysy³aliœmy ponad sto kartek na ka¿de Bo¿e Narodzenie?” – po wiedzia³a cicho. „W tym roku wysy³am tylko dziesiêæ... Prawie wszyscy moi przyjaciele odeszli”.

Œ

wiêta Bo¿ego Narodzenia s¹ najbar dziej rodzinnymi œwiêtami, st¹d te¿ po wy¿sza historia kartek œwi¹tecznych tak wymownie wpisuje siê w nasze adwento we czekanie. To odkrywanie piêkna ro dzinnego domu w jego adwentowym oczekiwaniu na przyjœcie naszego Pana i Mesjasza. Ukazuje tak¿e jak wraz z ko lejnymi adwentami œwiat ma nam coraz mniej do zaoferowania, a coraz wiêcej w naszym pustoszej¹cym domu przybywa œwiat³a, które zab³ys³o nad Betlejem iw naszym ¿yciu mieni siê cudownymi kolorami rodzinnej mi³oœci, aby w koñcu staæ siê œwiat³em, które nigdy nie gaœnie, a które przygotowa³ dla nas Chrystus w domu naszego Ojca. To On powiedzia³: „Niech siê nie trwo¿y serce wasze. W do mu Ojca mego jest mieszkañ wiele. Gdy by tak nie by³o, to bym wam powiedzia³. Idê przecie¿ przygotowaæ wam miejsce.

A gdy odejdê i przygotujê wam miejsce, przyjdê powtórnie i zabiorê was do siebie, abyœcie i wy byli tam, gdzie Ja jestem”. Te s³owa zwracaj¹ nasz¹ uwagê na drugi, najwa¿niejszy wymiar Adwentu abyœmy byli przygotowani, gdy Chrystus przyj dzie, aby nas zabraæ do siebie.

Wiemy, kiedy przyjdzie do nas Chry stus urodzinowo, bêdzie to 25 grudnia. Przygotowujemy siê do tego na ró¿ne spo soby, sprawiaj¹c, ¿e radoœæ wyziera z ka¿ dego œwi¹tecznego k¹ta. To jest potrzeb ne, ale ma sens tylko wtedy, gdy przygo towuje nas na spotkania z Chrystusem w naszym ostatecznym dniu.

Nie wiemy kiedy ten dzieñ przyjdzie, dlatego Chrystus w ewangelii na Pierwsz¹ Niedzielê Adwentu przypomina: „Czu wajcie wiêc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: gdyby gospodarz wiedzia³, o jakiej porze nocy nadejdzie z³odziej, na pewno by czu wa³ i nie pozwoli³by w³amaæ siê do swego domu. Dlatego i wy b¹dŸcie gotowi, bo o godzinie, której siê nie domyœlacie, Syn Cz³owieczy przyjdzie”.

Chrystus zachêca nas do porzucenia bezmyœlnego ¿ycia. Daje nam przyk³ad lu dzi, którzy przed potopem wiedli beztro skie, grzeszne ¿ycie nie myœl¹c o wiecz nym powo³aniu. Nie myœleli o przysz³oœci, o ¿yciu, które przekracza horyzont œmier ci. Nie wyci¹gali wniosków ze znaków, które dawa³ im Pan Bóg, aby siê nawrócili. Obojêtnie przechodzili ko³o Noego, który budowa³ arkê przed nadejœciem potopu.

Dzisiejsze troski o sprawy doczesne wy pe³niaj¹ ogromn¹ przestrzeñ naszego ¿ycia, a nieraz ca³kowicie przes³aniaj¹ wiecznoœæ. Dlatego, szczególnie w Adwencie, w mo dlitewnej zadumie musimy wywa¿yæ w³a œciwe proporcje, miêdzy tym, co doczesne

i tym, co wieczne. Trzeba widzieæ Arkê, któr¹ i buduje dzisiejszy Noe. A jest to Ar ka bo¿ych przykazañ, mi³oœci, sprawiedli woœci, pokoju, czynów mi³osierdzia.

Œw. Pawe³ w Liœcie do Rzymian wska zuje, jak siê przygotowaæ na spotkanie z Chrystusem, jak wejœæ na pok³ad ocala j¹cej Arki Noego: „Noc siê posunê³a, a przybli¿y³ siê dzieñ. Odrzuæmy wiêc uczynki ciemnoœci, a przyobleczmy siê w zbrojê œwiat³a! ¯yjmy przyzwoicie jak w jasny dzieñ: nie w hulankach i pijaty kach, nie w rozpuœcie i wyuzdaniu, nie w k³ótni i zazdroœci. ale przyobleczcie siê w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie siê zbytnio o cia³o, dogadzaj¹c ¿¹dzom”. ❍

Zapraszamy na stronê Autora: ryszardkoper.pl

Katolicki Klub Dyskusyjny Œw. Jana Paw³a II

¯yczymy swoim cz³onkom i sympatykom obfitych ³ask bo¿ej mi³oœci i radoœci z okazji Œwiêta Dziêkczynienia. Informujemy, ¿e w niedzielê 27 listopada nie bêdzie spotkania w klubie. Info: 718-437-6099

Grupa Pro-Life œw. Maksymiliana Kolbe

Zapraszamy do udzia³u w Krucjacie Ró¿añcowej Matki Bo¿ej z Fatimy w obronie ¿ycia poczêtego w Pierwsz¹ Sobotê miesi¹ca, 3 grudnia o 17:00 przed koœcio³em Œw. Antoniego i Alfonsa, 862 Manhattan Ave., Greenpoint. Bêdziemy modliæ siê z transparentami o zaniechanie aborcji, eutanazji, ma³¿eñstw tej samej p³ci oraz o powrót Ameryki do Boga.

Info: brat Jan 347 938 8362

KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022 www.kurierplus.com 4

Jakie niebezpieczeñstwa stwarzaj¹ drabiny na placach budowy?

Jednymi z najczêstszych przyczyn ob ra¿eñ pracowników budowlanych s¹ upadki na budowie. Przyczyny wspomnia nych wypadków ró¿ni¹ siê, ale nale¿¹ do nich upadki z drabiny, z rusztowania lub z nieos³oniêtych stanowisk pracy. Praco dawcy bêd¹ stosowaæ przeró¿ne œrodki bezpieczeñstwa, aby mieæ pewnoœæ, ¿e wypadki z wysokoœci na stanowisku pracy nie bêd¹ mia³y miejsca. Do osób odpo wiedzialnych za bezpieczeñstwo na stano wiskach pracy nale¿¹ generalni wykonaw cy oraz kierownicy do spraw bezpieczeñ stwa. Nale¿¹ do nich równie¿ nadzorcy zajmuj¹cy siê przeró¿nymi bran¿ami na terenie przeznaczonym pod budowê. Je¿e li którakolwiek z tych osób nie wype³ni swoich obowi¹zków dotycz¹cych zapew nienia bezpieczeñstwa pracownikom na stanowisku pracy, powy¿ej wspomniane wypadki mog¹ byæ wówczas ich niefor tunnym skutkiem.

Œrodki bezpieczeñstwa chroni¹ce przed wypadkami z wysokoœci na budowie

Upadki na budowie zdarzaj¹ siê czêsto, zatem aby zapobiec wspomnianym upad kom z wysokoœci pracowników na stano wiskach pracy zwi¹zanych z bran¿¹ bu dowlan¹, zastosowane œrodki bezpieczeñ stwa musz¹ spe³niaæ warunki nowojor skiego prawa oraz wszelkich regulacji z nim zwi¹zanych. Nale¿y do nich m.in. umieszczenie drabin na stabilnych oraz równych powierzchniach. Pracownik bu dowlany preferuje bezpieczn¹ drabinê wy posa¿on¹ w gumowe zabezpieczenia jej podstawy lub wyposa¿on¹ w powierzch niê antypoœlizgow¹. On lub ona, preferuje umieszczenie drabiny na stabilnym, upo rz¹dkowanym gruncie. Wyposa¿enie rusztowania powinno zawieraæ porêcze oraz krawê¿niki rusztowania, w celu unik niêcia upadku pracownika lub zrzuceniu przez niego jakiegoœ narzêdzia pracy. Ele menty rusztowania bêd¹ce otwart¹ prze strzeni¹ bez zabezpieczeñ, powinny zo staæ wyposa¿one w barykady lub w drew niane os³ony, które zapobiega³yby wypad niêciu pracownika z platformy rusztowa nia. Jednak¿e, przeoczenie umieszczenia powy¿szych œrodków bezpieczeñstwa, mo¿e okazaæ siê katastrofalne w skutkach. Pracownik móg³by nieœwiadomie u¿yæ z³amanej lub starej drabiny lub rusztowa nia ze zu¿ytymi czêœciami.

Ostatnia rozprawa s¹dowa dotyczy³a pracownika, który uleg³ obra¿eniom w mo mencie, kiedy to trzymetrowa drabina przesunê³a siê w wyniku œliskiego pod³o¿a iw konsekwencji przewróci³a siê. Z powo du przewrócenia siê drabiny, pracownik budowlany upad³ na ziemiê. Drabina, któ ra zosta³a przez niego u¿yta, nie zosta³a wyposa¿ona w odpowiednie œrodki bez pieczeñstwa. Nie posiada³a ¿adnego ele mentu, który uchroni³by j¹ przed prze mieszczeniem siê, a co za tym idzie, przed powstrzymaniem od przewrócenia siê. Pracownik budowlany poprosi³ s¹d o zna lezienie osoby odpowiedzialnej za brak za pewnienia œrodków ostro¿noœci, tzn. w³a œciciela budynku, zgodnie z Sekcj¹ Prawa Pracy 240 (1). Pracownik stwierdzi³, ¿e do wypadku dosz³o w wyniku wyposa¿e nia jego stanowiska pracy w drabinê nie spe³niaj¹c¹ wymogów bezpieczeñstwa oraz w wyniku braku innych œrodków

ostro¿noœci, które mog³yby zapobiec po wsta³ym w wyniku wypadku obra¿eniom.

Sekcja Prawa Pracy 240 (1)

Sekcja Prawa Pracy 240 (1) jest nowo jorskim prawem, które chroni pracowni ków budowlanych poprzez wymaganie od w³aœcicieli budynków oraz generalnych wykonawców zapewnienia œrodków ostro¿ noœci na stanowiskach pracy pracowników budowlanych, w celu zapobiegawczym, odnosz¹cym siê do obra¿eñ powsta³ych w wyniku upadku z wysokoœci. Wspo mniane prawo ma zastosowanie do upad ków pracowników oraz upadków obiek tów. Wypadek pracownika z wysokoœci odnosi siê do wydarzenia, w którym to pracownik upad³ ze sprzêtu bezpieczeñ stwa, takiego jak drabina, czy rusztowanie, które uleg³o wywróceniu. To prawo odno si siê równie¿ do pracowników, którzy zo stali uderzeni przez spadaj¹cy z wysokoœci obiekt, taki jak belka lub narzêdzie pracy.

W opisywanej sprawie, w³aœciciel bu dynku stwierdzi³, ¿e powy¿sze prawo nie stosuje siê do tego konkretnego przypad ku, bowiem to pracownik skorzysta³ z drabiny, która nie posiada³a wymaga nych œrodków bezpieczeñstwa. Drabina z której pracownik korzysta³ by³a jedynie segmentem ca³ej tzw. drabiny rozsuwanej. W³aœciciel uzna³, ¿e decyzja pracownika o u¿yciu tej konkretnej drabiny, zamiast innej, która równie¿ znajdowa³a siê na je go stanowisku pracy, by³a jedyn¹, bezpo œredni¹ przyczyn¹ tego wypadku. W od powiedzi, pracownik udowodni³, ¿e nie by³ on jedyn¹ osob¹ odpowiedzialn¹ za wypadek, bowiem inni pracownicy na tym samym stanowisku pracy, równie¿ korzystali z tej samej drabiny. Dowiód³ on równie¿, ¿e to inny pracownik na tym sa mym stanowisku pracy umieœci³ ow¹ dra binê w sposób nieodpowiedni.

S¹d apelacyjny opowiedzia³ siê po stro nie pracownika, bowiem uzna³ on, ¿e to w³aœciciel budowlany jest osob¹ odpowie dzialn¹ za obra¿enia pracownika powsta³e w wyniku wypadku. Swoj¹ decyzjê opar³ na udowodnieniu, ¿e w tym przypadku naruszona zosta³a Sekcja Prawa Pracy 240 (1). Wspomniany dowód ukaza³, ¿e w³a œciciel nigdy nie poinformowa³ pracowni ka o wadliwej drabinie, tej samej na której mia³ miejsce opisywany wypadek. Je¿eli na budowlanym stanowisku pracy znajdo wa³y siê lepsze œrodki bezpieczeñstwa, to wówczas w³aœciciel budynku odpowie

dzialny by³ za poinformowanie pracowni ka o skorzystaniu z innych sprzêtów. Upadki na budowie mog¹ byæ katastro falne w skutkach, na szczêœcie w tym przypadku, w wyniku braku zapewnienia pracownikowi odpowiednich œrodków bezpieczeñstwa, s¹d uzna³, ¿e to w³aœci ciel budynku ponosi odpowiedzialnoœæ za powsta³e w wyniku wypadku obra¿enia pracownika budowlanego. ❍

Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wy padku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapra szamy do bezp³atnej konsultacji pod nu merem telefonu 212-514-5100, emalio wo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w na szej kancelarii na dolnym Manhattanie.

Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie in ternetowej (www.plattalaw.com) u¿y waj¹c emaila lub czatu, który jest do stêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bê dziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.

5 www.kurierplus.com KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022
“PRZYTULISKO LITERACKO - ARTYSTYCZNE” ZAPRASZA NA DWA SPOTKANIA TYM RAZEM NASZYMI GOŒÆMI BÊD¥ ANNA I JANUSZ SKOWRONOWIE Z KSI¥¯K¥ O TRUDNYCH LATACH PANDEMII POD TYTU£EM “CZUWA£Y NAD NAMI ANIO£Y” Wtorek: 29 listopada 2022 roku o godzinie 19:00 w Polskim Instytucie Naukowym 208 East 30th St., New York, NY 10016, tel. (212) 686 4164 SPONSOR: Doktor Stanis³aw Burzyñski Œroda: 30 listopada 2022 roku o godzinie 19:00 w MM Art Studio 111 Lester St., Wallington, NJ 07057, tel. (973) 632-9583 SPONSORZY: Polsko-S³owiañska Federalna Unia Kredytowa, mecenas Przemys³aw Jan Bloch ORGANIZATORZY OBU SPOTKAÑ: EL¯BIETA KIESZCZYÑSKA: EK POLISH BOOKSTORE (201) 355-7496, Redaktor JANUSZ SZLECHTA, ELLA WOJCZAK Sponsorzy medialni: Abecad³o, Kurier Plus, Nowy Dziennik, ToiOwo.us, Tygodnik Plus

Widziane z Providence

Tragedia w Przewodowie

w sprawach fundamentalnych, bezpie czeñstwa i sojuszy. Ca³a scena polityczna mówi jednym g³osem i z wielk¹ odpowie dzialnoœci¹”.

i ró¿nic, wszyscy musimy byæ zjednocze ni i solidarni. W tej trudnej chwili bêdzie my razem”.

We wtorek, 15 listopada rakieta pro dukcji rosyjskiej (lub radzieckiej) uderzy³a w wioskê Przewodów w wo jewództwie lubelskim, kilka kilome trów od granicy z Ukrain¹. W wyniku eksplozji œmieræ ponios³o dwóch mê¿czyzn. Pogrzeb ofiar mia³ charak ter pañstwowy. Odby³ siê w ubieg³y weekend.

Wstêpne oceny, potwierdzone przez wywiad amerykañski, wyjaœniaj¹, ¿e ra kieta zosta³a wystrzelona przez stronê ukraiñsk¹ w ramach obrony przed zmaso wanym atakiem rakietowym na miasta ukraiñskie. Wygl¹da na to, ¿e pocisk nie osi¹gn¹³ celu i spad³ na terytorium Polski.

W dzieñ po dramatycznym wydarzeniu w Przewodowie odby³o sie w Pa³acu Prezy denckim zwo³ane przez Andrzeja Dudê po siedzenie Rady Bezpieczeñstwa Narodowe go. W sk³ad Rady wchodzi prezydent, pre mier, ministrowie obrony, spraw wewnêtrz nych i zagranicznych, marsza³kowie sejmu i senatu oraz szefowie klubów sejmowych.

Po zakoñczeniu posiedzenia prezydent oœwiadczy³: „Jestem zbudowany postaw¹

Andrzej Duda poinformowa³, ¿e nic nie wskazuje na to, ¿e zdarzenie w Przewodo wie to intencjonalny atak na Polskê i nie ma ¿adnych dowodów, ¿e rakieta zosta³a wy strzelona przez Rosjê. Jest natomiast wyso kie prawdopodobieñstwo, ¿e by³a to rakieta ukraiñskiej obrony powietrznej. Prezydent i premier wyraŸnie podkreœlili, ¿e za wypa dek odpowiedzialna jest Rosja, która od szeregu miesiêcy prowadzi brutaln¹ wojnê na Ukrainie. Gdyby nie zdradziecka inwa zja, nigdy nie dosz³oby do tej tragedii.

Podczas wizyty w Przewodowie prezy dent zaznaczy³: „Za nasz¹ granic¹ toczy siê wojna. Rosja wystrzeli³a kilkaset ra kiet przeciwko Ukrainie. Ukraina siê bro ni³a i w trakcie tych dzia³añ – niestety –sta³o siê to, co siê sta³o. Nikt nie chcia³ zrobiæ krzywdy nikomu w Polsce, nikt nie chcia³ nikogo w Polsce poszkodowaæ, a tym bardziej nikogo pozbawiæ ¿ycia. Wiêc w jakimœ sensie jest to po prostu na sza wspólna tragedia. Najwiêksza tych osób, które straci³y swoich najbli¿szych –ojców, mê¿ów. Jeszcze raz sk³adam gor¹ ce wyrazy wspó³czucia rodzinom tych, którzy zginêli, i ca³ej lokalnej spo³eczno œci w Przewodowie”.

*

Przywódcy opozycji na ogó³ wyrazili poparcie dla rz¹du i zaapelowali o jed noœæ spo³eczeñstwa w zwi¹zku z tragicz nym wydarzeniem przy granicy z Ukra in¹. Donald Tusk zamieœci³ na Twitterze nastêpuj¹cy wpis: „W sytuacji zagro¿e nia, niezale¿nie od wewnêtrznych sporów

Burmistrz i imigranci

W odpowiedzi na gwa³towny nap³yw imigrantów burmistrz Nowego Jorku zafundowa³ nam kosztowny chaos.

W ci¹gu ostatnich miesiêcy do Nowego Jorku przyby³o oko³o 24 tys. imigrantów. Powodem tego nag³ego nap³ywu by³a po lityka niektórych gubernatorów stanów granicz¹cych z Meksykiem, którzy osoby nielegalne przekraczaj¹ce granicê w na dziei na uzyskanie azylu w USA, autobu sami wysy³ali do Nowego Jorku i innych miast rz¹dzonych przez demokratów. Gu bernatorzy ci, przede wszystkim Greg Ab bott z Teksasu, chcieli w ten sposób zwró ciæ uwagê na pog³êbiaj¹cy siê kryzys na granicy oraz w ich stanych, które syste matycznie zalewane s¹ przez nielegalnych przybyszów. Drugim celem tej akcji by³a próba wymuszenia zaostrzenia polityki imigracyjnej przez Bia³y Dom, poprzez wywo³anie kryzysu w miejscach, które na co dzieñ a¿ tak strasznie nie odczuwaj¹ k³opotów jakie stwarza masowa migracja. Akcja, która zreszt¹ nie zosta³a na razie odwo³ana, po czêœci odnios³a skutek. W Nowym Jorku rzeczywiœcie dosz³o do paniki, ale nie takiej na jak¹ liczyli repu blikañscy gubernatorzy.

W panikê wpad³ burmistrz miasta Eric Adams, który po niespe³na roku od objê cia urzêdu, na przyjêcie imigrantów odpo wiedzia³ administracyjnym chaosem, po

woduj¹c dodatkowo podejrzenia o marno trawienie publicznych pieniêdzy.

Kiedy pierwsze autobusy z imigrantami zaczê³y przybywaæ na dworzec Port Au thority na Manhattanie, Adams og³osi³, ¿e Nowy Jork mo¿e spodziewaæ siê a¿ stu ty siêcy azylantów, a koszty z tym zwi¹zane siêgn¹ miliard dolarów. Burmistrz posta nowi³ wybudowaæ ogromny namiot na wolnym powietrzu, w którym przybysze mieli czekaæ na rozpatrzenie swoich podañ azylowych. Wybór pad³ na Orchard Be ach, na Bronksie. Budowê namiotu rozpo czêto pomimo sprzeciwu organizacji zaj muj¹cych siê pomoc¹ imigrantom, które podobnie jak prezydent Bronksu Vanessa Gibson, zwraca³y uwagê, ¿e miejsce wy brano niefortunnie, bo czêsto dochodzi tam do powodzi. Kiedy faktycznie rozpo czêta ju¿ konstrukcja, po gwa³townym deszczu zosta³a zalana, burmistrz Adams zdecydowa³ siê na now¹ lokalizacjê. Tym razem na wysepce Randalls Island, na East River, pomiêdzy Queensem i Manhatta nem. Przenosiny namiotu wed³ug oficjal nych danych administracji kosztowa³y 325 tysiêcy dolarów. Drugie tyle wydano na wzniesienie nowego namiotu na Randalls Island. Zosta³ on otwarty 19 paŸdziernika. Oprócz polowych ³ó¿ek wyposa¿ono go w ogrzewanie, ³¹cznoœæ telefoniczn¹ umo¿liwiaj¹c¹ rozmowy miêdzynarodo we, a tak¿e pralniê i œwietlicê z telewizora

Niestety, znaleŸli siê jastrzêbie opozy cji, którzy próbuj¹ wykorzystaæ ten dra mat dla w³asnych celów politycznych. Oskar¿a siê rz¹d o zbyt póŸne poiformo wanie spo³eczeñstwa o eksplozji w Prze wodowie. Najczêœciej u¿ywanym termi nem jest „pora¿ka komunikacyjna”.

Antyrz¹dowe media g³osz¹, ¿e pierwsze oficjalne informacje o tragedii pojawi³y siê dopiero szeœæ godzin od momentu wybu chu, a premier Morawiecki zabra³ g³os w tej sprawie po dziewiêciu godzinach. Mówi siê równie¿, ¿e rz¹d mo¿e wykorzystaæ wojenn¹ sytuacjê i wprowadziæ militaryza cjê kraju. Nastêpstwem tego mog³oby byæ przesuniêcie terminu przysz³orocznych wyborów.

Czêœæ komentatorów uwa¿a jednak, ¿e w³adze post¹pi³y rozwa¿nie, tym bardziej, ¿e przez szereg godzin nie znano ¿adnych szczegó³ów zajœcia. Koniecznoœæ zacho wania spokoju by³a konieczna w celu unikniêcia paniki i dezinformacji.

*

Polski rz¹d we wspó³pracy z Kijowem zmienia strategiê wobec uchodŸców wo jennych. Ma temu s³u¿yæ budowa osiedli kontenerowych dla 20 tysiêcy uchodŸców wewnêtrznych – pisa³ w ubieg³ym tygo dniu dziennik „Rzeczpospolita”. Modu³o we, sk³adane kontenery mo¿na ³atwo transportowaæ i rozmieszczaæ. Pierwszy taki oœrodek zosta³ otwarty we Lwowie.

Jak poinformowa³ z kolei wiceszef MSWiA Bartosz Grodecki, baza recepcyj na systematycznie siê powiêksza. Tak zwane miasteczka kontenerowe na Ukra

inie

Ukraina ma œwiadomoœæ olbrzymiego odp³ywu ludnoœci i mog¹cych siê pojawiæ k³opotów demograficznych. Ju¿ siê szacu je, ¿e jeœli dalej mieszkañcy bêd¹ masowo uciekaæ z Ukrainy, to w 2030 r. bêdzie ich tam oko³o 35 mln. Grodecki podkreœli³, ¿e tworzy siê na Ukrainie ró¿ne strategie i rozwi¹zania, które maj¹ zapobiec depo pulacji i dalszej emigracji, a Polska jako przyjaciel Ukrainy nie bêdzie dzia³aæ na rzecz przejêcia jak najwiêkszej liczby jej obywateli czy te¿ si³y roboczej, tylko bê dzie tworzyæ klimat, aby Ukraiñcy wracali do siebie i odbudowywali kraj.

Polska jest zainteresowana tym, by poma gaæ Ukraiñcom na miejscu, u siebie. Jak po informowa³a „Rzeczpospolita”, na sam¹ po moc dla uchodŸców z Ukrainy – m.in. nocle gi, œwiadczenia, wy¿ywienie, bez kosztów broni – Polska wyda³a ju¿ ok. 5,5 mld z³.

Stra¿ Graniczna poda³a 14 listopada, ¿e od 24 lutego z Ukrainy do Polski wjecha ³o 7,724 mln osób, a z Polski na Ukrainê wyjecha³o ponad 5,92 mln.

mi. Problem w tym, ¿e kiedy namiot ju¿ powsta³ imigranci przestali nap³ywaæ do miasta. Dlaczego? Prezydent Joe Biden zawar³ w miêdzyczasie umowê z Meksy kiem, który zgodzi³ siê na przyjmowanie zatrzymanych w USA azylantów (chodzi³o g³ównie o uciekinierów z Wenezueli), któ rzy tam w³aœnie mieliby czekaæ na rozpa trzenie swoich podañ. Burmistrz Adams postanowi³ wiêc rozebraæ œwie¿o zbudo wany namiot, w którym czêœæ imigrantów zd¹¿y³a siê ju¿ zadomowiæ. Zlikwidowano go mniej wiêcej miesi¹c po wybudowaniu, a azylantów, tak jak od samego pocz¹tku sugerowa³y organizacje proimigracyjne, przeniesiono do miejskich hoteli, g³ównie do Watson Hotel, na œrodkowym Manhat tanie, który po umowie z miastem prze znaczy³ dla nich 600 pokoi.

Burmistrz nie widzi problemu i twier dzi, ¿e przygotowa³ siê na przyjêcie imi grantów tak jak trzeba, bo najgorzej by³o by, gdyby miasto nie mia³o gdzie ich za kwaterowaæ. Innego zdania s¹ organizacje

pomagaj¹ce imigrantom i Rada Miasta, które od dawna wskazywa³y, ¿e hotele to lepsze rozwi¹zanie. Spraw¹ zainteresowa³ siê te¿ rewident Nowego Jorku Brad Lan der, który w specjalnym liœcie domaga siê ujawnienia pe³nych kosztów namiotowe go chaosu. Wed³ug Landera pow¹tpiewa j¹cego w dane wstêpnie przedstawione przez miasto, zachodzi podejrzenie zmar notrawienia setek tysiêcy dolarów pu blicznych pieniêdzy. „Jesteœmy sfrustro wani faktem, ¿e od pocz¹tku nie zdecydo wano siê nahotele” – powiedzia³ rewi dent. Independent Budget Office, nieza le¿na agencja monitoruj¹ca wydatki No wego Jorku twierdzi, ¿e koszty zwi¹zane z przyjmowaniem azylantów w ci¹gu roku mog¹ siêgn¹æ 460 mln dolarów.

Na horyzoncie pojawi³ siê te¿ nowy problem. Sêdzia federalny w Dystrykcie Columbia zdecydowa³, ¿e do natychmia stowego odes³ania do Meksyku potencjal nych azylantów, nie ma podstaw praw nych. Rz¹d Bidena robi³ to stosuj¹c prze pisy przyjête jeszcze za administracji Do nalda Trumpa, która jako pretekst wyko rzystywa³a pandemiê koronawirusa i ko niecznoœæ wprowadzenia zwi¹zanych z ni¹ nadzwyczajnych œrodków ostro¿noœci. Przepisy te, powszechnie znane jako Ti tle 42, po decyzji sêdziego nie mog¹ byæ ju¿ stosowane. To spory k³opot, bo na ich podstawie do Meksyku odsy³ano mniej wiêcej po³owê Wenezuelczyków. Biden bêdzie wiêc musia³ opracowaæ now¹ stra tegiê, a burmistrz Adams postanowi byæ mo¿e wybudowaæ nowy namiot.

KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022 www.kurierplus.com 6
bêd¹ wyposa¿one w urz¹dzenia do ogrzewania, ale te¿ i pr¹dotwórcze. Burmistrz Nowego Jorku Eric Adams

Kartki z przemijania

tyku³ „Kilka s³ów o Juliuszu S³owackim”, w którym po równywa³ jego twórczoœæ z dokonaniami Mickiewicza, przyznaj¹c jej tê sam¹ rangê. Napisa³ w nim m.in. „Nikt tak smukle, gibko, fanatastycko po polsku nie pisa³. Pokora, z któr¹ wiersz mu niewolnikiem, przecho dzi wszelkie prawdopodobieñstwo – na króla nam wy gl¹da, kiedy zacznie mowie polskiej rozkazowaæ. Bie gn¹ k’niemu t³umem miary, rymy, obrazy, a on je de spotycznym kaprysem posy³a gdzie chce (...). W czarno ksiêstwie stylu stan¹³ S³owacki tak wysoko, ¿e nikt wy¿ szym nad niego, a równym rzadko kto”.

PrzyjaŸñ jest dla mnie tak samo wa¿na jak mi³oœæ. Prze¿ywam j¹ g³êboko i zawsze jestem w niej lojalny. Zawsze te¿ chcê, ¿eby by³a do¿ywotnia i cierpiê, kiedy przygasa lub wygasa. Szukam wówczas winy w sobie. Sprawy przyjació³ odczuwam jak swoje w³asne. Kiedy czegoœ potrzebuj¹, stajê na g³owie, ¿eby dla nich to zdo byæ. Pamiêtam o ich urodzinach, imieninach, roczni cach. Wiem, co im sprawia przyjemnoœæ, jaki jest ich stan myœli i ducha. Z radoœci¹ ich goszczê i równ¹ rado œci¹ odwiedzam. Konfrontujê z nimi swoje myœlenie. Kiedy siê nie zgadzamy, polemizujê bez koñca. Bywa, ¿e latami. Powa¿nie, uszczypliwie i ¿artobliwie. Przy znajê im racjê, kiedy j¹ maj¹ i nie triumfujê, kiedy to ja zwyciê¿am w sporze.

Refleksje o przyjaŸni rozbudzi³y we mnie lektury o przyjaŸniach Juliusza S³owackiego, m.in. z Zygmun tem Krasiñskim, trzecim wieszczem, Ludwikiem Nor widem, bratem Cypriana Kamila i zarazem „ukochanym uczniem”, Zygmuntem Szczêsnym Feliñskim, póŸniej szym biskupem i Charlesem Pétiniaudem Dubosem, wy bitnym malarzem francuskim, zakochanym w Juliuszu. Korci mnie, ¿eby o przyjaŸniach naszego drugiego wieszcza napisaæ coœ powa¿niejszego, bo wiem ju¿ o nich sporo. Nie tylko tych mêskich, rzecz jasna. Przy jaŸnie z paniami rodzi³y siê wtedy, kiedy nie mog³y byæ mi³oœciami. Niejedna zawi³oœæ siê w nich kryje.

Sam Juliusz najsilniej prze¿y³ niezwykle intensywn¹ przyjaŸñ z Krasiñskim, który, choæ m³odszy, by³ dlañ autorytetem. Tyle¿ w sprawach literackich, co œwiatopo gl¹dowych i estetycznych. Apogeum ich relacji mia³o miejsce w Rzymie i we Florencji, gdzie oddychali tam tejszym piêknem, wielce ich inspiruj¹cym. Krasiñski, w przeciwieñstwie do œrodowiska polskich emigrantów w Pary¿u, bardzo wysoko ceni³ twórczoœæ autora „Be niowskiego” i podnosi³ go na duchu. W 1841 roku opu blikowa³ w „Tygodniku Literackim” trzyodcinkowy ar

Obaj wieszczowie obdarzali siê uwielbieniem w fa scynuj¹cych listach i poetyckich formach w wielce ro mantycznym stylu. Autor „Nie Boskiej Komedii” roz staj¹c siê 23 lutego 1840 roku z autorem „Kordiana” wyzna³ w rzeczonej Florencji – „£za przesunê³a siê pod moj¹ powiek¹ tego samego wieczora, kiedym pa trzy³ na drogê boloñsk¹ i ¿egna³ Ciebie”. Niestety przy jaŸñ obu wieszczów zosta³a dramatycznie zakoñczo na z powodów elementarnych ró¿nic w podejœciu do przysz³oœci Europy i Polski. Krasiñski bowiem sta wa³ siê coraz wiêkszym chrzeœcijañskim konserwatyst¹, zaœ S³owacki sk³ania³ siê ku rewolucji i socjalizmowi.

Wœród informacji o przyjaŸniach Juliusza, najbardziej rozczula mnie stosunek doñ wspomnianego Zygmunta Szczêsnego Feliñskiego i Charlesa Pétiniauda Dubosa. Ile¿ w nim fascynacji, ile¿ opiekuñczoœci, ile¿ wreszcie mi³oœci. Tak jest mi³oœci! To na ich rêkach Juliusz umar³. Feliñskiemu zawdziêczamy cenne zapisy ostat nich miesiêcy ¿ycia poety. Sam w sobie ten¿e póŸniej szy œwiêty jest przepiêkn¹ postaci¹. Przepiêkn¹!

18 listopada minê³a 20 rocznica œmierci mojego bar dzo serdecznego przyjaciela Juliusza Wyrzykowskiego, aktora Teatru Polskiego w Warszawie i pamiêtnego Króla Maciusia w filmowej adaptacji powieœci Janusza Korczaka.

Imiê otrzyma³ na czeœæ rzeczonego Juliusza S³owac kiego, którego wielk¹ admiratork¹ by³a jego mama, s³awna aktorka El¿bieta Barszczewska. W jego drama tach stworzy³a kreacje, które przesz³y do historii teatru polskiego, m.in. jako Lilla Weneda, Dianna w „Fanta zym” i Amelia w „Mazepie”. Do tej¿e historii przesz³y te¿ kreacje jego ojca – Mariana Wyrzykowskiego, wy bitnego aktora i re¿ysera, który gra³ m.in. Szczêsnego w „Horsztyñskim”, tytu³owego „Mazepê” i „Kordiana” oraz Jana w „Fantazym”. Julkowi – choæ uchodzi³ za dobrego aktora – nie sprzyja³o szczêœcie w teatrze ani w filmie. Mo¿e dlatego, ¿e mia³ niemodny ju¿ typ uro dy i osobowoœci. Delikatne rysy twarzy, drobna sylwet

Tydzieñ na kolanie

Najlepiej pos³uchaæ, jak wpadnie w ucho, nie chce wyleŸæ nawet po dwudzie stu, trzydziestu ods³uchaniach…

Poniedzia³ek z rana

Niedziela

Wpad³a mi w ucho i nie chce wyleŸæ. Piosenka Toma Petty i Heartbreakers „Learning to fly”. Poza wpadaj¹c¹ w ucho melodi¹, ma – jak siê ws³uchaæ –bardzo m¹dre s³owa. O ich prawdzie mo ¿e zaœwiadczyæ wiêkszoœæ ludzi po piêæ dziesi¹tce, jak mniemam. Poni¿ej moje mniej lub bardziej udaczne t³umaczenie: Uczê siê lataæ/a nie mam skrzyde³ Najtrudniej jednak/ ca³o wróciæ na ziemiê

Niektórzy mówi¹/ ¿e ¿ycie Ciê pobije Z³amie Twe serce/ skradnie Ci koronê

Tak wiêc zacz¹³em/ Bóg raczy wiedzieæ, gdzie Chyba siê dowiem/ kiedy tam zajadê

Uczê siê lataæ/tam pod chmurami Co wznosi siê w górê/ musi te¿ zlecieæ

„Poznaj nadchodz¹c¹ potêgê militarn¹ Europy: Polskê” – to znamienny tytu³ tekstu portalu Politico, w którym zwróco no uwagê na rosn¹c¹ si³ê miliarn¹ Polski.

W tekœcie mo¿na przeczytaæ miêdzy in nymi o eksplozji pocisku w Przewodowie. Zwrócono uwagê na spokojn¹ reakcjê pol skich w³adz po tej sytuacji. „Zamiast jed nak straciæ nerwy, Warszawa zachowa³a stoicki spokój, postawi³a swoje si³y zbroj ne w stan gotowoœci, jednoczeœnie utrzy muj¹c suchy proch, dopóki nie bêdzie ja sne, co siê sta³o – napisano w artykule, do brze opisuj¹c spokój Warszawy, po pierw szych doniesieniach, ¿e mog³y to byæ ro syjskie pociski samosteruj¹ce.

Spokojne i rzeczowe rozwi¹zanie kry zysu, który grozi³ wci¹gniêciem ca³ego NATO do wojny na Ukrainie, tylko wzmocni³a ocenê Warszawy. W tekœcie zacytowano anonimowo amerykañskiego

ka, nieco arystokratyczny sposób bycia i wykwintne ma niery nie pasowa³y do ról ówczesnych i zarazem nowo czesnych ch³opaków, a w wieku póŸniejszym do ról tzw. zwyk³ych œmiertelników. Zawsze sprawia³ wra¿enie osoby trochê z innego œwiata. Miewa³ jednak du¿e bra wa przy otwartej kurtynie, zarówno w rolach z wielkiej klasyki, jak i wspó³czesnych, m.in. jako Damis w „Œwiê toszku”, Stanley w „Urodzinach Stanleya”, Stefan Deda lus w „Ulissesie”, Michaœ w „Z³odzieju” Wies³awa My œliwskiego. Byliœmy sobie tak bliscy, jakbyœmy byli braæmi. Jego rodzice wspierali nasz¹ przyjaŸñ jako war toœæ sam¹ w sobie. £¹czy³y nas wspólne upodobania, potrzeba rozmów o wszystkim i wszystkich, pasje te atralne, filmowe i muzyczne, zainteresowanie histo ri¹. I oczywiœcie spory. Julek by³ monarchist¹. Œwietnie zna³ dzieje królów Francji, Anglii, Hiszpanii i Polski. Ja ko p³omienny wówczas socjalista „odwdziêcza³em” siê mu ksi¹¿kami o niedoli ch³opów, g³upocie szlachty, wy zysku proletariatu i nierównoœciach spo³ecznych. By³ wobec mnie czu³y i opiekuñczy. Taka te¿ dla mnie by³a jego mama, z któr¹ równie¿ po³¹czy³a mnie wspania³a przyjaŸñ. Kiedy straci³em rodziców, jej dom sta³ siê mo im drugim domem. Pozna³em w nim wiele naukowych, intelektualnych i artystycznych s³aw. Przemieszkiwa³em w pokoju pana Mariana, zmar³ego w 1970 roku, korzy staj¹c z jego ksiêgozbioru, archiwum i piwniczki z czer wonym winem. PrzyjaŸñ z Julkiem i jego mam¹ to ol brzymi i piêkny rozdzia³ mojego ¿ycia. Serce mi siê bo leœnie œciska, kiedy patrzê na dom, w którym by³o ich rodzinne gniazdo, aw nim przyjazny dla mnie œwiat, który bardzo kocha³em.

oficera wysokiej rangi, który stwierdzi³, ¿e „Polska sta³a siê naszym najwa¿niejszym partnerem w Europie kontynentalnej”.

„Polska ma ju¿ wiêcej czo³gów i hau bic ni¿ Niemcy i jest na dobrej drodze do posiadania znacznie wiêkszej armii, ce lem jest 300 000 ¿o³nierzy do 2035 r., w porównaniu z obecnymi 170000 w Niemczech” pisze Politico. Podkreœla te¿, ¿e „Polacy maj¹ o wiele bardziej po zytywne nastawienie do swojej armii ni¿ Niemcy, poniewa¿ musieli walczyæ o swoj¹ wolnoœæ”.

Poniedzia³ek póŸniej

Czas siê przestaæ obcyndalaæ z bruk selskimi biurokratami i ich mocodawcami marz¹cymi o sfederalizowanej Europie, gdzie grupa polityków z Berlina i Pary¿a mo¿e wszystkich rozstawiaæ po k¹tach. Trzeba jak Viktor Orban, który sam nie mal przeciw Komisji Europejskiej, sku teczn¹ dyplomacj¹ i straszeniem wetem, wydoby³ w koñcu unijne pieni¹dze dla swego kraju. Tak trzeba, tylko z pozycji si³y – mo¿liwoœci¹ weta dla spraw wa¿ nych dla brukselskich eurokratów – mo¿ na znaleŸæ pos³uch w Unii Europejskiej. Czy polscy politycy to rozumiej¹. Chyba tak, s³uchaj¹c wypowiedzi Na

czelnika Pañstwa, Jaros³awa Kaczyñskie go. Przy okazji prac nad dziewi¹tym pa kietem sankcji wobec Rosji, szef PiS po wiedzia³: „Problem istnieje, bo jest dzie wi¹ty pakiet sankcji. Z naszego punktu widzenia jest bardzo wa¿ne, by zosta³ uchwalony. Potrzeba jednomyœlnoœci, a wiêc poparcia tak¿e Wêgier. A Wêgry s¹ pozbawione pieniêdzy i postanowi³y, ¿e bêd¹ na to reagowaæ wetami. Woleli byœmy, by tego nie by³o. Na pewno pre mier Morawiecki, który ju¿ niejeden raz przekona³ swojego kolegê, ¿e nale¿y g³o sowaæ za sankcjami i tym razem to uczy ni (…) Dalej utrzymujemy stosunki, ale tam pewne rzeczy siê zaostrzaj¹, szcze gólnie w ostatnich dniach. Bêdziemy walczyæ. Trzeba przyznaæ Orbanowi, ¿e on nigdy nie ukrywa³, ¿e s¹ pomiêdzy nami pewne ró¿nice interesów i ró¿nice opcji. Mieliœmy inn¹ historiê, inne do œwiadczenie”.

Wiedza, jak to siê robi jest. Teraz czas na czyny…

* * *

Z okazji Œwiêta Dziêkczynienia, wszyst kiego najlepszego, Drodzy Czytelnicy. Dziêkujê za to, ¿e jesteœcie i nas czytacie.

7 www.kurierplus.com KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022
Jeremi Zaborowski
Juliusz Wyrzykowski

Zagmatwane losy Œwiêta Dziêkczynienia

Amerykañskie Œwiêto Dziêkczynienia, patrz¹c na nie z dzisiejszej perspektywy, przez swój rodzinny i pozbawiony religijnych elementów charakter, wy daje siê œwiêtem neutralnym, jedno cz¹cym dos³ownie – przy jednym sto le – wszystkich Amerykanów.

Jak siê jednak okazuje, przez wiele de kad by³o to œwiêto niezwykle kontrowersyj ne! Po Wojnie Secesyjnej, mieszkañcy Po ³udnia USA, czyli ci, którzy przegrali tê wojnê, widzieli w Thanksgiving zwyczaj narzucony im przez zwyciêskich Jankesów z Pó³nocy. By³ to dla Po³udniowców akt wojny kulturowej, która mia³a wykorzeniæ ich odrêbnoœæ. Pastorzy w Nowej Anglii w ka¿d¹ niedzielê piêtnowali w kazaniach niewolnictwo, które na Po³udniu by³o czê œci¹ ekonomii i stylu ¿ycia. Zagmatwana sytuacja wokó³ Œwiêta Dziêkczynienia sta³a siê czêœci¹ ewolucji, jak¹ przesz³o ono, za nim nabra³o obecnego kszta³tu. Pocz¹tkowo celebrowano je jak do¿ynki, ale Purytanie zmienili je na œwiêto religijne, w którym dziêkowa³o Bogu za przetrwanie ostatniego roku. Dopiero od XVIII w. zaczyna znikaæ religijne znaczenia Œwiêta Dziêkczynienia.

Dziœ podkreœla siê wa¿noœæ pierwsze go w historii obiadu dziêkczynnego, w któ rym osadnicy z ¿aglowca „Mayflower”, ce lebrowali przetrwanie pierwszego roku w Nowym Œwiecie. By³ to rok 1621, aw przetrwaniu mieli im pomóc lokalni In dianie, co legenda Thanksgiving stara siê wykorzystaæ jako ilustracjê koegzystencji obcych sobie kultur. Rzeczywistoœæ jednak wcale nie by³a ró¿owa, a osadnicy z Euro py nie mieli najmniejszych zamiarów bra taæ siê z Indianami. Tradycja Dziêkczynie nia jaka z tego powodu powsta³a w Nowej Anglii, wraz z kolejnymi osadnikami, za czê³a powoli przemieszczaæ siê na zachód kontynentu. Najpierw by³y to tereny dzi siejszego stanu Nowy Jork, a nastêpnie Mi chigan i Ohio. Kiedy Stany Zjednoczone wybi³y siê na niepodleg³oœæ, pierwszy amerykañski prezydent, George Washing ton, oficjalnie og³osi³ ustanowienie Œwiêta Dziêkczynienia. Dziêkowano w nim za niepodleg³oœæ i koniec wojny z Angli¹. Œwiêto sta³o siê wówczas powszechne, ale jedynie na pó³nocnym obszarze USA. Do 1840 r. ustalone zosta³o klasyczne menu, jakim celebrowano to œwiêto. Mia³ byæ to pieczony, nadziewany indyk z so sem ¿urawinowym i placek dyniowy na deser. Nie wyznaczono jednak konkretne go dnia tego œwiêta i jego datê ka¿dego ro ku og³asza³ gubernator stanu. I tak ka¿dy z amerykañskich stanów obchodzi³ Œwiêto Dziêkczynienia w innym czasie. By³y sta ny, gdzie obchodzono Thanksgiving we wrzeœniu, ale by³y te¿ i takie, gdzie obcho dzono je w styczniu! Nie by³o te¿ jednoœci co do dnia tygodnia i czasem by³ to czwar tek, czasem pi¹tek, a czasem sobota.

Wszystko to zmieni³a i zunifikowa³a jedna, uparta i konsekwentna w swoim dzia³aniu kobieta. Nazywa³a siê Sarah Jo sepha Hale. Utrzymywa³a siê z pisania

wierszyków dla dzieci i by³a edytorem magazynu „Goldey’s Lady’s Book”. By³ to najpopularniejszy magazyn swoich cza sów, rozchodz¹cy siê w nak³adzie 150 ty siêcy egzemplarzy. By³a to tak¿e doskona ³a platforma aby podj¹æ siê próby po³¹cze nia ze sob¹ rozmaitych tradycji zwi¹za nych ze Œwiêtem Dziêkczynienia i stwo rzenie jednego i wspólnego narodowego œwiêta. Listopadowy numer tego magazy nu, Sarah Hale poœwiêca³a wy³¹cznie te mu, co by³o zwi¹zane ze Œwiêtem Dziêk czynienia. Stara³a siê zmobilizowaæ swo ich czytelników aby celebrowali to œwiêto wszyscy razem, w tym samym czasie. Ha le traktowa³a to jako osobist¹ krucjatê, przez któr¹ chcia³a zmieniæ Amerykê.

W 1846 r. rozpoczê³a swoj¹ decyduj¹c¹ kampaniê, w której wysy³a listy do po szczególnych gubernatorów, staraj¹c siê nak³oniæ ich aby og³aszali dzieñ Œwiêta Dziêkczynienia na ostatni czwartek listo pada. Swoimi listami odnios³a nieoczeki wany sukces i nawet gubernatorzy po³u dniowych stanów zaczêli pod¹¿aæ za jej sugesti¹ co do daty i kszta³tu tego œwiêta. W jej wizji mia³o byæ ono wolne od polity ki, pozycji spo³ecznej i religii. Mia³o na celu zbli¿yæ do siebie wrogo i wojowniczo nastawione do siebie stany Po³udnia i Pó³ nocy. Po³udniowcy uwa¿ali, ¿e œwiêto jest niepotrzebne bo przecie¿ nied³ugo póŸniej obchodzone jest Bo¿e Narodzenie. Wyda wany w Wirginii „Richmond Dispatch” uzna³ nawet, ¿e Thanksgiving ma celu wy rugowaæ bo¿onarodzeniow¹ tradycjê.

Kiedy konflikt pomiêdzy Pó³noc¹, a Po ³udniem zamieni³ siê w krwaw¹ wojnê do mow¹, Thanksgiving znalaz³ siê w samy centrum tego konfliktu.

Sarah Josepha Hale nadal kontynuowa³a swoj¹ kampaniê zachêcania do wspólnego, ogólnoamerykañskiego obchodzenia tego œwiêta, ale gdy po obu stronach konfliktu zaczê³o gin¹æ tysi¹ce ludzi, czytelnicy przestali zwracaæ na jej propozycje uwagê.

Wojna Secesyjna wesz³a w swoj¹ decy duj¹c¹ fazê i w 1862 r., prezydent Konfe deracji – Jefferson Davis – po kilku zwy ciêstwach armii Po³udnia, w swojej prokla macji ustanowi³ oficjalne Œwiêto Dziêk czynienia. Krótko po tym szczêœcie odwró ci³o siê od Konfederatów i dla odmiany ar mia Unii zaczê³a wygrywaæ kolejne bitwy.

Rok póŸniej, po zwyciêskiej bitwie pod Gettysburgiem, Sarah Hale napisa³a s¹¿ni sty list do Lincolna, próbuj¹c nak³oniæ go do tego, aby Thanksgiving ustanowi³ œwiê tem wszystkich Amerykanów. Po krótkim namyœle Lincoln uzna³, ¿e jest to dobry pomys³ i okazja aby przy jednym stole po godziæ ze sob¹ zwaœnionych mieszkañców USA. Œwiêto wypada³o – tak jak chcia³a Hale – w ostatni czwartek listopada.

Pierwsze ogólnonarodowe obchody Œwiêta Dziêkczynienia odby³y siê w 1864 r. i wyraŸnie ju¿ zwyciêskie w Wojnie Sece syjnej stany Unii, potraktowa³y to jako œwietn¹ okazjê propagandow¹. Wystaw nym obiadem z pieczonym indykiem ugoszczono unijn¹ armiê ze szczególnym uwzglêdnieniem weteranów wojennych. Tym samym rozpoczêto now¹ tradycjê, która trwa do dziœ, bo nawet jeœli amery kañscy ¿o³nierze przebywaj¹ poza USA, to dba siê o to, aby w ten œwi¹teczny dzieñ dostali specjalny obiad z indykiem w roli g³ównej.

Pó³noc wygra³a Wojnê Secesyjn¹ i upo korzone Po³udnie z niechêci¹ patrzy³o na ustanowione przez Lincolna Œwiêto Dziêk czynienia

Sytuacja zaczê³a siê zmieniaæ, gdy w ra mach unifikacji kraju bud¿et pañstwa zain westowa³ ogromne sumy w rekonstrukcjê zniszczonego wojn¹ Po³udnia. Tamtejsi biz nesmeni szybko pojêli, ¿e zjednoczony, po tê¿ny obszarowo kraj daje im nieograniczo ne mo¿liwoœci zarobku i jednym z takich elementów by³o Œwiêto Dziêkczynienia, które mia³o swój silny aspekt komercyjny. Wiêkszoœæ ówczesnej amerykañskich prasy, równie¿ podchwyci³o tê ideê i wzorem Sary Hale poœwiêca³o w listopadzie wiele czasu na pro mowanie tego œwiêta. Drukowa no przepisy kulinarne, a tak¿e po mys³y na spêdzenie œwi¹tecznego dnia. Gazety z Po³udnia w koñcu pogodzi³y siê z tym, ¿e Œwiêto spêdza siê przy pieczonym indy ku z sosem ¿urawinowym i dese rem w postaci placka z dyni.

W 1880 r. w gazecie „Augu sta Chronicie” napisano: „Nie

obawiamy siê powiedzieæ, ¿e wiêkszoœæ Œwiêta Dziêkczynienia kojarzy siê z ga stronomiczn¹ przyjemnoœci¹”. Nieoczeki wanie wszyscy polubili to œwiêto i jeszcze zanim rozpocz¹³ siê XX w. gazety pisa³y, ¿e Thanksgiving jest drugim, najbardziej lubianym w Ameryce œwiêtem zaraz po Bo¿ym Narodzeniu.

Na swi¹teczny obiad sk³ada³y siê oprócz indyka ostrygi, s³odkie ziemniaki i selery. Nieoczekiwanie œwi¹teczne menu wzboga ci³y tak¿e przysmaki z Po³udnia USA, takie jak chleb kukurydziany czy yam, a sam in dyk zamiast pieczenia by³ tam czêsto sma ¿ony w g³êbokim t³uszczu lub grillowany. Wszystko wskazywa³o na to, ¿e cele browanie Dziêkczynienia w ostatni czwar tek listopada na stale wesz³o do amery kañskiego, œwi¹tecznego rytua³u, gdy nie oczekiwanie znów pojawi³y siê zmiany.

Prezydent Franklin Delano Roosevelt, w 1939 r. zrobil coœ, co zaskoczy³o do s³ownie wszystkich. Przesun¹³ Thanksgi ving na trzeci czwartek listopada. Logika tego posuniêcia wynika³a z ekonomii, gdzie w sezonie œwi¹tecznym ludzie wy daj¹ zazwyczaj znacznie wiêcej pieniê dzy, a ekonomia kraju nabiera wigoru. Przesuniecie œwiêta o tydzieñ mia³o roz pocz¹æ œwi¹teczne zakupy tydzieñ wcze œniej i wnieœæ pozytywn¹ zmianê bilansu ekonomicznego.

Tymczasem taka decyzja sprawi³a, ¿e Amerykanie poczuli siê kompletnie zdez orientowani. Szesnaœcie stanów pozosta³o przy tradycyjnej dacie obchodzenia œwiêta i nie wspar³o inicjatywy prezydenta. Dwa lata poŸniej Roosevelt wycofa³ siê z tej niefortunnej decyzji i Œwiêto Dziêkczy nienia wróci³o w kalendarzu na swoje tra dycyjne miejsce. Zgodnie zreszt¹ z argu mentacj¹ Sary Hale, która chcia³a aby œwiêtowano w ostatni czwartek listopada.

Hale jest równie¿ autork¹ mitu pierw szego Œwiêta Dziêkczynienia, które w jej wyobra¿eniu mia³o byæ tolerancyjnym i harmonijnym spotkaniem pielgrzymów do Nowego Œwiata z mieszkaj¹cymi w Ameryce Indianami. Taka nieco roman tyczna wersja genezy tego œwiêta trafi³a do szkolnych podrêczników i w takiej for mie poznaj¹ j¹ amerykañskie dzieci. Ostatni artyku³ Sary Hale w „Godey’s La dy’s Book” ukaza³ siê w 1877 r. i jest ona powszechnie uznawana za matkê tego Œwiêta. Zmar³a w 1879 r w wieku 90 lat.

Œwiêto Dziêkczynienia obchodzi siê tak¿e w innych krajach zasiedlanych g³ów nie przez Brytyjczyków w XVIII i XIX w. Celebrowane jest w Kanadzie i Australii. Na wyspie Norfolk u wybrze¿y Australii Thanksgiving jest ulubionym œwiêtem mieszkaj¹cych tam ludzi. S¹ oni potomka mi buntowników z angielskiego ¿aglowca „Bounty”, którzy porwali ze sob¹ naj pierw kobiety z wyspy Tahiti by osiedliæ siê na niedostêpnej wyspie Pitcairn, a po tem przenieœæ siê na Norfolk. Œwiêto wy pada tam w ostatni¹ œrodê listopada, a nie w czwartek jak w USA. Wszystko to za spraw¹ amerykañskiego konsula, Isaaca Robertsona, który obj¹³ funkcjê na wyspie w 1887 r. Ka¿dego roku œwiêto wa³ on Thanksgiving w sposób tak efektowny, ¿e krajowcom siê to ogromnie spodoba³o i konty nuowali tê tradycjê po œmierci Robertsona co trwa do dziœ.

Ja równie¿ Czyniê Dziêki Czytelnikom Kuriera Plus za wspólnie spêdzony rok na ame rykañskiej ziemi.

Happy Thanksgiving!

KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022 www.kurierplus.com 8
Pierwsze Œwiêto Dziêkczynienia Norman Rockwell – Thanksgiving Prezydent George W. Bush w listopadzie 2003 ro ku odwiedzi³ ¿o³nierzy w Iraku i zjad³ z nimi œwi¹ tecznego indyka. Sarah Josepha Hale

£amanie barier

„By³ zupe³nie nieruchomy, cichy i obserwowa³ scenê swoimi ogromnymi, smutnymi oczami. I w³aœnie z powodu tych oczu uznaliœmy, ¿e mo¿e on byæ punktem wyjœcia do nawi¹zania kontaktu z widzami w fabularnym filmie”… Polsko w³oska koprodukcja, trwa³a d³u go i z przerwami, które spowodowa³ Covid. Film krêcony by³ w kilku miejscach w Eu ropie, g³ównie w Polsce i we W³oszech. Widza wci¹ga ta wêdrówka i œwiat ogl¹ dany smutnymi oczami zwierzêcia, które los prowadzi przez ró¿ne zdarzenia. Jego wêdrówka staje siê przypowieœci¹ o ¿yciu. Bezbronny, samotny, dzielny, rzucany w ró¿ne miejsca, EO zaczyna swoj¹ wê drówkê w polskim cyrku, a skoñczy j¹ we w³oskiej rzeŸni. Spotyka po drodze mi³oœæ, cierpienie, strach i ból. Spotyka dobrych i z³ych ludzi, piêknych i brzydkich, ale nic nie uchroni go przed przeznaczeniem.

Jego historia staje siê alegori¹ losu. EO nie uniknie koñca, który go czeka.

Jedna z najbardziej surowych nowojor skich dziennikarek z The New York Times zajmuj¹ca siê krytyk¹ filmow¹ napisa³a, ¿e ze wszystkich filmów jakie obejrza³a w tym roku, EO jest najbardziej poruszaj¹cy, a jednoczeœnie wzbudzi³ w niej pozytywn¹ nadziejê dotycz¹c¹ przysz³oœci kina!

Czy legendarnego re¿ysera czeka statu etka Oscara, marzenie filmowców na ca ³ym œwiecie?

Dziêkuj¹c za przyznan¹ mu w Cannes nagrodê Skolimowski powiedzia³: „Chcia³ bym podziêkowaæ moim os³om!

„I would like to thank my donkeys.”

O re¿yserze i jego drodze artystycznej napiszemy obszerniej w kolejnym nume rze Kuriera.

9 www.kurierplus.com KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022
➭ 1
Jerzy Skolimowski z ¿on¹ Ew¹ Piaskowsk¹

Pani Docent – mój mentor

Jest to rocznicowe wspomnienie i kolejny na tych ³amach mój artyku³ o wybitnych Polkach, teraz o Pani docent dr hab. Jadwidze Siniarskiej Czaplickiej (1913-1986), kobiecie wielkiego serca i umys³u, naukowcu, pedagogu, wielkim badaczu i znaw czyni papieru. Pani Jadwiga – tak mog³em siê do Niej zwracaæ – zmar³a nagle 22 X 1986 roku. Pochowana zo sta³a na cmentarzu katolickim na Do ³ach w £odzi.

Wa¿nymi przes³ankami do wyboru boha terek moich artyku³ów, jest aktywnoœæ i s³a wa za granic¹ oraz zwi¹zki tych znanych i znamienitych Polek z Poloni¹, zw³aszcza w Stanach Zjednoczonych – ale i w Europie Zachodniej. Zwi¹zki Pani Docent z Poloni¹ amerykañsk¹ by³y i takie, ¿e gdy wyjecha³a do Ameryki w odwiedziny do córki Magdy Kapuœciñskiej pracuj¹cej w Texaco Oil Co., bêd¹c w Nowym Jorku prowadzi³a cenne prace katalogowe wInstytucie Józefa Pi³ sudskiego. Pani Magda to wieloletni dyrek tor i prezes Instytutu.

Bohaterka mojego artyku³u by³a – jak wspomnia³em – naukowcem, historykiem papiernictwa, badaczem papieru i staro druków, bibliofilem i ksiêgoznawc¹, na uczycielem i wychowawc¹. By³a niemal sta³ym uczestnikiem miêdzynarodowych konferencji i kongresów papierniczych, w tym International Historian Associa tion. Ale przede wszystkim by³a wielkim Cz³owiekiem. By³a te¿ „szlachetnie uro dzon¹” jakbyœmy powiedzieli po staropol sku, dumn¹ Polk¹, okrutnie doœwiadczon¹ przez ¿ycie, wojny, komunizm.

Papier czerpany, którego dzieje bada³a moja Pani mentor, zosta³ mi przez ni¹ tak piêknie i g³êboko zaszczepiony w umys³ i serce, ¿e do dziœ mam do niego nabo¿ny stosunek, sentyment i wielk¹ atencjê. Pani Docent powtarza³a nam, studentom i m³o dym absolwentom historii czy papiernictwa (ten drugi kierunek politechniczny ukoñ czy³em jako pierwszy), star¹ prawdê, ¿e: „Tylko to trwa³e bêdzie – co na papier wlezie”.

Ka¿dy cz³owiek powinien mieæ mento ra, czyli m¹drego doradcê, ¿yczliwego i dobrego nauczyciela. W latach szkol nych, licealnych czy na studiach bywa, ¿e mentorami s¹ profesorowie – na uczelni powinni byæ przecie¿ najwa¿niejsi (Vivat akademia, vivat profesorem). Ale m³o dzie¿ musi szukaæ czêsto mentorów spoza najbli¿szego otoczenia. Dla mnie, podczas mojej studenckiej a póŸniej zawodowej przygody papierniczo poligraficznej (po cz¹tek lat 80.) takim wspania³ym, ¿yczli wym naukowym opiekunem by³a Pani doc. Jadwiga Siniarska Czaplicka. Nazy waliœmy ja po prostu Pani¹ Jadwig¹ albo Pani¹ Docent – i wiadomo by³o o kogo chodzi. Wiem, ¿e Pani Docent „opieko wa³a” siê wieloma innymi nie tylko m³o dymi ludŸmi, ka¿demu chcia³a pomóc, podpowiedzieæ, jakoœ wzmocniæ jego za interesowania, ukierunkowaæ badania etc.

Wa¿na i m¹dra znajomoœæ

To by³a prawdziwa Polska ziemianka, bardzo czuj¹ca i rozumiej¹ca swoj¹ szla

check¹ misjê i rolê wychowawcz¹ jak¹ musi spe³niæ wobec m³odzie¿y indoktry nowanej przez komunistów w tamtych mrocznych czasach PRL. Warunek by³ je den – musia³a mieæ do nas zaufanie i byæ przekonan¹, ¿e my chcemy siê uczyæ od niej. A wszyscy chcieliœmy. Zaprasza³a nas do swojego mieszkanka w £odzi w bloku przy ul. 10 Lutego (boczna BrzeŸnej, wcze œniej mieszka³a przy ul. Piotrkowskiej 208), przesiadywaliœmy tam ca³ymi go dzinami, s³uchaliœmy wspania³ych opo wieœci o przedwojennej Polsce, o sowiec kiej zawierusze, o historii papiernictwa, ogl¹daliœmy ksi¹¿ki, znaki wodne na ró¿ nych papierach (filigrany), rodzinne zdjê

cia dzieci i wnuków. Na szafce w saloniku sta³o zdjêcie naszego papie¿a podejmuj¹ cego wspomnian¹ córkê Pani Jadwigi –Magdalenê z mê¿em. Przy wejœciu do sa loniku zdjêcie od razu przykuwa³o uwagê. Papie¿ i ktoœ znajomy, razem na jednym zdjêciu! Wtedy by³o to szokuj¹ce, bo pa pie¿a mo¿na by³o w Polsce zobaczyæ np. w telewizji raptem kilka razy w roku, co dopiero zobaczyæ Go na zdjêciu z kimœ znajomym. Wiedzieliœmy o amerykañ skiej karierze p. Magdy bardzo du¿o. Pani Docent by³a taka dumna z córki. Pamiê tam to papieskie zdjêcie bardzo dobrze, nawet trochê z¿y³em siê emocjonalnie z nim i zaprzyjaŸni³em. Brakuje mi tego

zdjêcia w ksi¹¿ce pani Jadwigi, która uka za³a siê po latach. Jej tytu³ Przeminê³o z wojnami, obejmuje wspomnienia spisa ne w latach 1981-1983, wspomnienia obejmuj¹ce sprawy rodzinne i polskie wi dziane oczyma dziecka, nastolatki, matki i ¿ony, wreszcie wdowy. Wspomnienia wyda³a córka Magdalena Siniarska Kapu œciñska w 2003 r.

Krótko o ksi¹¿ce – doskonale skompo nowanej, bogato ilustrowanej, oprawionej w tward¹ oprawê; zawiera wspomnienia rodzinne i naukowe, w uzupe³nieniu wspomnieñ, córka Magdalena dopisa³a rozdzia³ Nasza Mama. Do pracy do³¹czo no mapki, kolorowe ilustracje herbów ro dzinnych, wykresy genealogiczne. Ju¿ sa me tytu³y rozdzia³ów wed³ug spisu treœci: Kartki z herbarza, Pierwsze wspomnienia, Sieroce dzieciñstwo, M³odoœæ, Panna na wydaniu, Pani na Borzymiu, Wojna, Zie mia nieobiecana, Jak zosta³am history kiem papiernictwa, Pogr¹¿ona w papie rze, Zakoñczenie i przypisy œwiadcz¹ o imponuj¹cym zakres tematycznym ksi¹¿ki Wracaj¹c do pocz¹tków naszej znajo moœci, to muszê przypomnieæ tu innego równie ¿yczliwego mi cz³owieka – oœmie lê siê nawet okreœliæ go moim przyjacie lem – by³ to Micha³ Kuna, ksiêgarz i Bi bliofil, wicedyrektor Biblioteki Uniwersy tetu £ódzkiego. To w³aœnie on, po d³u¿szej pierwszej rozmowie ze mn¹ powiedzia³: Musisz iœæ koniecznie do pani Jadwi gi Siniarskiej Czaplickiej.

Zdziwienie Micha³a i moje by³o tym wiêksze, gdy w trakcie rozmowy i wspo minania Pani Docent, okaza³o siê, ¿e na Politechnice £ódzkiej na Wydziale Me chanicznym na kierunku maszyny i urz¹ dzenia przemys³u papierniczego i drzew nego (studiowa³em na prze³omie lat 70. i 80.), nikt z nauczycieli nie mówi³ nam o niej, „programowo” nie informowano nas o istnieniu w £odzi takiej badaczki papieru i przemys³u papierniczego – nadal by³a im obca klasowo. Jednak w póŸniej szych latach 80., po „pierwszej Solidarno œci” by³y ju¿ jakieœ zajêcia z historii pa piernictwa i mówiono oficjalnie studen tom o pani Jadwidze, chyba nawet zapra szano j¹ na uczelniê i wyg³asza³a referaty.

¯ycie nie us³ane ró¿ami

W miarê poznawania Pani Docent, do wiadywa³em siê od niej coraz ciekaw szych rzeczy o Jej ¿yciu. Ona sama daw kowa³a te informacje ostro¿nie, chcia³a jak najwiêcej przekazaæ nam o papierze, póŸniej o swoim ¿yciu. Wreszcie kiedyœ sam poprosi³em, aby Pani Docent opowie dzia³a mi wiêcej. Zrobi³em herbatkê – Pa ni Jadwiga pod koniec ¿ycia mia³a trudno œci z chodzeniem, pozwala³a goœciom, aby przygotowali co nieco w jej kuchni, pod czas nieobecnoœci w domu ukochanego wnuka Micha³a, z którym mieszka³a. Usiedliœmy przy piêknym „antycznym” stoliku nakrytym koronkowym obrusem, przy pó³misku z kruchymi ciasteczkami, które by³y specjalnoœci¹ Pani Jadwigi i za s³ucha³em siê w rodzinn¹ opowieœæ.

Pani Jadwiga Dunin W¹sowicz urodzi³a siê 23 IX 1913 r. we dworze w Jasieniu k/W³oc³awka (na trakcie P³ock – Lipno)

Jork Nr 302 26 listopada 2022
Nowy
Doc. dr hab. Jadwiga Siniarska-Czaplicka (1913-1986)

w rodzinie ziemiañskiej, z ojca Hipolita Dunin W¹sowicza pieczêtuj¹cego siê her bem £abêdŸ i matki Heleny z Doruchow skich h. Niesobia. Gdy Jadwiga mia³a 7 lat, zmar³a jej matka, jakiœ czas mieszka³a z ojcem i rodzeñstwem w Warszawie z ra cji pracy ojca w stolicy. By³ senatorem, politycznie zaanga¿owanym dzia³aczem Narodowej Demokracji. Jak wspomina³a, mieszkali te¿ przy ul. Mokotowskiej, okna saloniku wychodzi³y na Plac Trzech Krzy¿y, w podwórku by³o kino Nirwana, a póŸniej teatrzyk Banda – s³ynny teatr Ju liana Tuwima.

Uczêszcza³a do prywatnej znanej pensji hrabiny Cecylii Zyberk Plater w Warsza wie, na dalsze nauki ojciec wys³a³ j¹ do Bia³ego Klasztoru, tj. gimnazjum z inter natem u Sióstr Niepokalanek w Nowym S¹czu. Zgodnie z mod¹ i panuj¹cymi wówczas zasadami, jako „panienka z do brego domu” zosta³a wys³ana na dalsze nauki za granicê – do Belgii. Przez rok by³a w pensjonacie zakonnym w Ixelles k/Brukseli, gdzie obcowa³a z „panienkami z dobrych domów” z ca³ej Europy. Uczy³a siê jêzyków, pisania na maszynie, goto wania, pielêgniarstwa, metod chowania niemowl¹t… mo¿na rzec, ¿e teoretycznie i praktycznie poznawa³a tam ¿ycie. Na trzydzieœci kilka ucz¹cych siê panien, piêæ by³o z Polski. Po powrocie do kraju pod jê³a studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim, które przerwa³a z powodu zam¹¿pójœcia w 1934 r. za Kazimierza Si niarskiego Czaplickiego h. Lubicz. Sta³a siê dziedziczk¹ na Borzymiu (Kujawy), ¿on¹ i matk¹ trojga dzieci; w kolejnoœci rodzili siê: syn Jan (1936), syn Zbigniew (1937), córka Magdalena (1939).

Wojna brutalnie przerwa³a szczêœliwe lata kochaj¹cej siê rodziny, p. Kazimierz zagin¹³ na Wschodzie, prawdopodobnie zosta³ zamordowany przez sowietów; ona i dzieci prze¿yli wojnê. Postanowi³a osie dliæ siê w £odzi, zatrudniono j¹ w Instytu cie Celulozowo Papierniczym w informa cji naukowej i w bibliotece; zrobi³a magi sterium z bibliotekoznawstwa na Uniwer sytecie £ódzkim. W 1961 roku obroni³a na Uniwersytecie Warszawskim na Wy dziale Filologicznym pracê doktorsk¹ na podstawie rozprawy „Znaki wodne pa pierni Mazowsza”, a w 1971 obroni³a pra cê habilitacyjn¹ rozpraw¹ „Papiernictwo na ziemiach Œrodkowej Polski w latach 1750-1850”.

Do emerytury pracowa³a naukowo na stanowisku docenta w Instytucie Historii Kultury Materialnej PAN. Po latach po zwolono jej tak¿e prowadziæ zajêcia ze studentami podyplomowymi na Uniwer sytecie Warszawskim, w £odzi pracowa³a na pó³ etatu w Instytucie Kszta³cenia Na uczycieli i Badañ Oœwiatowych przy Jaracza 11. Bra³a udzia³ w wych konferencjach z dziedziny historii, bibliofilstwa, papieru, druku… By³a cz³onkiem czo³owych œwiatowych stowa rzyszeñ z tych dziedzin, swoje historyczne pasje i „tajemnice” zawodowe przekaza³a dr. Józefowi D¹browskiemu, pracowniko wi naukowemu Politechniki £ódzkiej i stytutu Celulozowo Papierniczego w dzi. Gdy zdrowie jej nie pozwala³o na uczestnictwo w miêdzynarodowych kon ferencjach, referaty jej wyg³aszali tam wspomniany dr J. D¹browski oraz Stefan Libiszowski – myœlê, ¿e i szowskich zaprezentujê niebawem na ³amach, ¿on¹ pana Stefana historyk Zofia Libiszowska. Z skim nasza Pani Docent opublikowa³a ksi¹¿kê Rêkodzie³o papiernicze ju¿ po jej œmierci.

Czêstym goœciem w Jej domu by³ oczy wiœcie wspomniany Micha³ Kuna bibliofile, z którymi wspó³tworzy³a £ódz ki Klub Mi³oœników Ksi¹¿ki, przekszta³ cony póŸniej w £ódzkie Towarzystwo Przyjació³ Ksi¹¿ki – do ¿a³em. Do przyjació³ Pani Docent nale¿a³

i s³ynny Jerzy hr. Dunin Borkowski z Kroœniewic, do którego Micha³ zawióz³ pewnego dnia i mnie, przedstawi³ panu hrabiemu i nakaza³ (!), by ten mówi³ mi po imieniu a ja jemu! Zosta³o to przypie

fice. Warto przypomnieæ kilka innych osób, z którymi – chyba jednak pod prze wodnictwem Micha³a – Pani Jadwiga tworzy³a Klub Mi³oœników Ksi¹¿ki: Jan Augustyniak, Andrzej Feliks Grabski, Teofil JóŸwiak, Stanis³aw Kaszyñski, An drzej Kempa, Stanis³aw Ko³odziejczyk, Henryk Maszewski. Byli to te¿ koledzy do bryd¿a p. Jadwigi, w którego uwielbia ³a grywaæ. Bêd¹c przy sporcie, wspo mnieæ trzeba, ¿e by³a tak¿e doskona³¹ te nisistk¹.

Bywa³em czêsto u Pani Jadwigi z p. Leszkiem Goetzendorfem Grabowskim, który dowiadywa³ siê od Niej m.in. jak wyrabiano w zamierzch³ych czasach sito do czerpania papieru (formy) i stawa³ siê najlepszym fachowcem w Polsce od wy rabiania rêkodzielniczych sit papierni czych. Ja zg³êbia³em u niej tajniki techno logii produkcji papieru czerpanego, uczy ³em siê jego historii, technologii; produ kowa³em go z bawe³ny w ³ódzkiej firmie polonijnej „Karimex”. Niestety, Pani Ja dwiga nie zd¹¿y³a ju¿ zobaczyæ pierw szych arkuszy naszego papieru.

500 lat papiernictwa polskiego Najwa¿niejszymi opublikowanymi pra cami Pani Docent s¹ katalogi filigranów (znaków wodnych) papierni polskich XVI wieku. Papiery znakowano fili granem, czyli znakiem wodnym widocz nym w przeœwicie, w przezroczu papieru;

filigran to znak charakterystyczny, rozpo znawczy, nie do usuniêcia.

Na podstawie jej katalogów, poprzez rozeznanie pochodzenia papieru mo¿emy dok³adnie rozszyfrowaæ i datowaæ doku menty papierowe, dowiedzieæ siê wszyst kiego o dacie ich powstania, o papierni, czy zbudowaæ dalej historiê obiektu, mia sta i epoki. Rozszyfrowanie dokumentów pisanych, datowanie ich (je¿eli nie maj¹ napisanej daty) to podstawa pracy nie tyl ko historyka. Pani Siniarska Czaplicka zgromadzi³a wielk¹ naukow¹ bibliotekê poœwiêcon¹ historii papiernictwa, filigra nistyce i drukarstwie. Pe³ni³a funkcjê Przewodnicz¹cej Komisji Historycznej Stowarzyszenia In¿ynierów i Techników Przemys³u Papierniczego. Zamierza³a po wo³aæ w £odzi Instytut badaj¹cy dzieje papieru. Nie uda³o siê tych planów zreali zowaæ, po Jej œmierci zgromadzon¹ na ukow¹ bibliotekê rodzina przekaza³a do Muzeum Papiernictwa w Dusznikach Zdroju, przy którego tworzeniu w 1968 r. czynnie bra³a udzia³. Muzeum w Duszni kach wiele jej zawdziêcza. Mnóstwo cza su poœwiêci³a urz¹dzeniu sal wystawo wych Muzeum: zbiera³a eksponaty, nad zorowa³a na miejscu prace plastyczne i re montowe, nawet organizowa³a gotowanie robotnikom kolacji, aby chêtnie zostawali po godzinach – termin otwarcia by³ krót ki, w dodatku wy³¹czano co chwilê pr¹d. Jednym z efektowniejszych elementów Muzeum by³a (i jest) czerpalnia papieru wyposa¿ona w balkon, z którego turyœci ogl¹daj¹ rêczn¹ produkcjê papieru. Chwa li³a sobie bardzo wspó³pracê z dyr. Mu zeum Janem Józefem Kowalskim. Bardzo chcia³a, aby w Polsce by³o to Muzeum, ten wspania³y pomnik kultury materialnej, jedyny œredniowieczny M³yn Papierniczy na naszych ziemiach. To w Dusznikach wypoczywa³ kilka tygodni kilkunastoletni Fryderyk Chopin, sk¹d pisa³ listy do ro dziny i przyjació³ na papierze z dusznic kiej czerpalni; dziœ na pami¹tkê tego po bytu organizowany jest w Dusznikach znany festiwal pianistyczny im. Fryderyka Chopina; nadal produkuje siê tam papier czerpany (ang. handmade paper).

A pocz¹tki papiernictwa polskiego to rok 1491, kiedy to w Pr¹dniku Czerwonym pod Krakowem, w dobrach zakonu Œwiê tego Ducha zaczêto wyrabiaæ papier. Pierwsze papiery w Europie zaczêto wy rabiaæ wg wzorów arabskich w Hiszpanii (1144), Katalonii (1193) i we W³oszech w Fabriano (1268). W tym ostatnim mie œcie do dziœ produkuje siê znakomite pa piery artystyczne znane na ca³ym œwiecie.

Za swoj¹ pracê naukow¹ Pani Docent zosta³a odznaczona m. in.: odznak¹ Zas³u ¿ony Dzia³acz Kultury (fragm. listu z 7 maja 1969 r. Wydzia³ Kultury Prezydium Rady Narodowej m. £odzi uprzejmie in formuje, i¿ Minister Kultury i Sztuki przy zna³ Obywatelce odznakê „Zas³u¿ony Dzia³acz Kultury”), otrzyma³a te¿ Hono row¹ Odznakê m. £odzi, Odznakê Hono row¹ Stowarzyszenia Bibliotekarzy Pol skich, Odznakê Honorow¹ NOT i Z³oty Krzy¿ Zas³ugi.

PS W powy¿szym artykule cytowa³em moje wspomnienie o Pani Docent za mieszczone w czasopiœmie „Kultura i Biz nes” w 2003 roku.

Redakcja: Jolanta Szczepkowska Teofil Lachowicz

Adres redakcji: P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003 e-mail: pava.swap@gmail.com tel. (212) 358-0306, www.pava-swap.org

Rodzice p. Jadwigi: Helena i Hipolit Dunin-W¹sowicz, 1906 Ok³adka ksi¹¿ki „Przeminê³o z wojnami” z wi docznym dworem w Wirowie i filigranem z her bem £abêdŸ

Dla cia³a i dla ducha

Wiemy du¿o na ten temat, choæ dawne opisy s¹ skromne i prezentowane jako oczywiste dla odbiorcy. Jeœli dziœ ktoœ na pisze: „zjad³a hamburgera” – wystarczy, bo wiemy doskonale jak wygl¹da hambur ger, z czego jest zrobiony, jak siê go je, z jakimi ewentualnie przyprawami. Nie wymaga dodatkowych objaœnieñ. Za parê set lat wyobra¿ony czytelnik mo¿e siê g³owiæ – co to za potrawa?

W staro¿ytnej Grecji

Nie zachowa³y siê ¿adne obrazy staro ¿ytnej Grecji z wyj¹tkiem z koniecznoœci szkicowych ilustracji na wazach, pó³mi skach, pucharach czy podobnych naczy niach. Jeœli dotycz¹ przyjemnoœci sto³u, zwykle przedstawiaj¹ uczty opisane przez Platona czy Ksenofonta: mê¿czyŸ ni le¿¹, pija wino, rozmawiaj¹. O tym, co jedli, doskonale wiemy z licznych opi sów, ale brak rozmaitoœci wizerunków serwowanych potraw. Najczêœciej wspo mina siê wino (rozcieñczane z wod¹) –kulturotwórczy napój, czczony jako boski nektar.

Mniej natomiast mówi siê o oliwkach, „cywilizacyjnych” owocach kultury œród ziemnomorskiej. S¹ wszechobecne, tak jak ich produkt – oliwa. By³y dla dawnych Greków do tego stopnia wa¿ne, ¿e wspo mniany Ksenofont uwa¿a za barbarzyñ skie narody, które nie uprawia³y oliwek. Na jednej z waz ogl¹damy scenê zbiorów. Dwaj mê¿czyŸni d³ugimi kijami str¹caj¹ oliwki z ga³êzi na ziemiê, ch³opiec (bez brody!) zbiera je do koszyka. Drugi ch³o piec siedzi na szczycie drzewa i kijem tak ¿e str¹ca oliwki nieosi¹galne z ziemi. Pry mitywny, ale skuteczny przez tysi¹clecia sposób uzyskiwania dojrza³ych owoców wszelkiego rodzaju.

Nastêpnie czêœæ idzie na sto³y do bez poœredniego spo¿ycia, obowi¹zkowo ser wowane niemal z ka¿dym daniem, wiêk szoœæ zaœ l¹duje w t³oczniach, gdzie wyci ska siê oliwê o szerokim zastosowaniu w dawnych spo³eczeñstwach – w kuchni, kosmetyce, w domu jako paliwo, w obrzê dach religijnych, w sporcie, w mechani zmach jako smar, itd. Bez wiêkszej prze sady mo¿na powiedzieæ, i¿ oliwka walnie przyczyni³a siê do stworzenia zachodniej kultury. Jest u jej Ÿróde³ silnie obecna ja ko kulturotwórczy owoc.

Królewski odpoczynek

Wielki w³adca asyryjski, Assurbanipal II (7 w. p.n.e.) za¿ywa relaksu z ¿on¹ w piêknym ogrodzie pe³nym owoców i pta ków. Popijaj¹ coœ z pucharów – zapewne wino. Kiœcie winogron wisz¹ girlandami nad ich g³owami. S³u¿ba - niewolnicywachluje królewsk¹ parê. Inni (z lewej) przynosz¹ na tacy jakieœ jad³o. W naczyñ ku byæ mo¿e oliwa. Podobne stoi na stoli ku Na drugiej tacy wnosz¹ owoce.

Zastanawiaj¹ mnie trzymane w rêkach miote³ki Jednemu ze s³u¿¹cych poruczono tylko to zadanie, widaæ bardzo odpowie dzialne, nastêpny – z owocami na tacy, trzyma ów przedmiot w drugiej rêce. Nie znalaz³em nigdzie szczegó³owego opisu

Jak jadali staro¿ytni?

p³askorzeŸby dokonanej przez znawców

Mezopotamii. Wed³ug w³asnego domys³u zatem, s³u¿ba ma ma³e wachla rzyki odganiaj¹c niesione jad³o od owa dów. Wygl¹da wiêc na to, ¿e w owym po jemniku znajduje siê coœ s³odkiego, co przyci¹ga insekty, skoro potrzeba a¿ osob nego niewolnika do takiej wa¿nej pracy. Para królewska odpoczywa wiêc we wspa nia³ym ogrodzie palmowych drzew przy dŸwiêkach muzyki (grajkowie z lewej strony), szczebiotu ptaków. Podaj¹ im ro dzaj deseru, ma³ej s³odkiej przek¹ski miê dzy w³aœciwymi posi³kami. W³adca, s³yn ny wojownik i myœliwy, od³o¿y³ ³uk i ko³ czan na bok. Czas relaksu, wy³¹cznej przyjemnoœci i chwili delektowania siê s³odkoœciami, które dodatkowo os³adzaj¹ wspania³e ¿ycie króla.

Warzywa i drób

I trzeci z obrazków ilustruj¹cych co jedli staro¿ytni. Tym razem Egipcjanie. To, co prezentujê, jest kompozycj¹ wize runków z ró¿nych œcian ma³ego grobow ca z XIV w. p.n.e. Jeden przedstawia pi sarza na dworze faraona i nadwornego astronoma, Nahta z jego ¿on¹, przyjmu j¹cych dary. Roz³o¿ono przed nimi roz maite jad³o – owoce, g³ównie winogro na, warzywa, jakieœ ptaki. Polowanie na nie przedstawia obraz z innej œciany. By³y to doœæ prymitywne ³owy: trenowa ni myœliwi trafiali je niewielkimi kijka mi. Chodzi³o o to, aby unieszkodliwiæ, zabiæ, ale nie zraniæ. By³a to sztuka ³o wiecka godna w³adców: takie kijki zna leziono w grobowcu m³odego faraona Tutenchamona.

Poni¿ej podobne przyjêcie darów – tym razem wiêcej zbó¿, kukurydza, kabaczki, zapewne i groch – ciecierzyca (nasze

chick pea) stanowi³y standardowe menu; tak¿e ptaki i ryby. Przed piêtnastoma wie kami, jak i teraz ludzkie po¿ywienie za sadniczo by³o podobne, naturalnie z wa riantami lokalnymi. Jak siê ogl¹da kuch niê i potrawy, widaæ jak niewiele zmieni³o siê od tysi¹cleci. Oczywiœcie na dawnych wizerunkach ogl¹damy potrawy serwowa ne bogatym i wp³ywowym. Mo¿emy siê jednak domyœlaæ, ¿e ubo¿si jedli skrom niej, w mniejszych iloœciach, ale takie sa mo jad³o by³o w zasiêgu ich rêki: to, co wyhodowali, to, co upolowali, wêdrowa³o na stó³.

kultury
❍ KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022 www.kurierplus.com 12
Zbiór oliwek przedstawiony na greckiej wazie Asyryjski relief z Niniwy obrazuj¹cy wypoczynek w³adcy Assurbanipala Po¿ywienie dawnych Egipcjan

Relikt

„By³am grzywiasta. W³osy rozpuszczo ne jak dziadowski bicz. Cyc jak urwisko, ty³ek jak globus. Œmiga³am chodnikiem, kontynenty siê be³ta³y, oceany dziadom wodê z mózgu robi³y” – mówi Wera, ¿ona Karola (!). Bohaterka najnowszej ksi¹¿ki Zyty Rudzkiej. „Ten siê œmieje, kto ma zêby”. Powieœæ zaczyna siê zdaniem: Trudno o dobre buty dla nieboszczyka Wdowa po d¿okeju, fryzjerka mêska, szu ka trumniaków dla ukochanego. Zadanie nie jest ³atwe. Bo „od umierania kopyta mu popuch³y” i dawne, szyte na miarê sztyblety, nie nadaj¹ siê do zabrania w ostatni¹ podró¿. Problemem jest rów nie¿ znalezienie odpowiedniego pojazdu „Wszystkie trumniska to gabaryty, gdzie on w te kontenery. Za ma³y” – mówi We ra. „Z matk¹ pójdzie le¿eæ, a matka dale ko od bramy. D³uga droga, bêdzie lata³ w trumnie na wszystkie strony, za grze chotkê robi³. Ca³kiem mi go wyt³uk¹” –martwi siê. A ¿e zak³ad fryzjerski Wery dawno zamkniêty, mieszkanie stoi puste, bo ka¿da rzecz nadaj¹ca siê do sprzeda nia, zosta³a dawno up³ynniona na bazarze,

bohaterka Rudzkiej musi wyruszyæ w po dró¿ po dawno zapomnianych miejscach i porzuconych kochankach, by zdobyæ œrodki potrzebne na stypê. We wdowiej odysei towarzyszy Werze stary pies i fry zjerskie no¿yczki, które zawsze ma przy sobie. Najlepsze w mieœcie. Najcen niejsze. „Ja te no¿yczki do palców przy mierza³am d³u¿ej ni¿ ka¿d¹ sukienkê” –mówi Wera. S¹ ostre, precyzyjne. I za wsze w pogotowiu. Jak jêzyk Rudzkiej. Który opowiada o staroœci bez niepotrzeb nych eufemizmów. Te cia³a ci¹gle prze cie¿ ¿yj¹. Pracuj¹. Bez wzglêdu na metry kê. „A tak mi spojrza³, ¿e ze starej ga³êzi soki posz³y” – oœwiadcza fryzjerka mêska. I trzeba jej wierzyæ. Wera jest harda. Krn¹brna. Spluwa na sucho. I wali prawdê prosto w oczy.

Chcê byæ taka, kiedy dorosnê. *

„Do szewca, nie wiem, gdzie iœæ. Wszystkich szewców dor¿nêli. Ka¿dy jak jeden musia³ siê zamkn¹æ. Jak nie ma dawnej dziupli, nie wiesz, gdzie szukaæ. A szewc i bez stanowiska, w swoim do mu, przy kuchennym stole, by pomóg³. Nawet bez ¿adnych pieniêdzy. Szewcom chce siê do butów” – monologuje Wera, mistrzyni fryzjerska. „Wiem, co mówiê.

Za szewcem tak buty chodz¹, jak za mn¹ kud³y. W nocy z tej chêci siê obudzê,

a tak mi siê chce œcinaæ, wstajê z ³ó¿ka, do rana od œciany do parapetu. Kiedyœ zna ³am kilku szewców, z czego dwóch po imieniu, z czego z jednym ze dwa razy spa³am. Spa³am – nie spa³am, ka¿dy jeden szewc by pomóg³, nawet jakby nie wsa dzi³. Pokombinowa³by, poduma³ nad sta rymi butami, tu rozci¹gn¹³, tam kliny wszy³ czy coœ. I nieboszczyk obuty. Szewc to zawsze dobry cz³owiek. ¯aden ³ajza na szewca nie pójdzie. £ajza chce siê wyleniæ i zarobiæ. Nie bêdzie siê nara¿a³, ¿e mu siê z mózgu galareta zrobi od kleju do zelówek. Od tego szewska pasja”.

Czasem w mediach spo³ecznoœciowych ktoœ wszczyna alarm. Zamykaj¹ zak³ad! Ratujmy Pana Zygmunta. W³odka. Miecia. Lokalni aktywiœci zbieraj¹ podpisy. Robi¹ pikietê. Próbuj¹ ocaliæ relikt od zapomnie nia. Trudno siê bowiem oprzeæ dyskretne mu urokowi pachn¹cych klejem i wypra wion¹ skór¹ klitek, w których na zydelku siedzi zgarbiony mistrz szewski i naprawia buty. Jest coœ wzruszaj¹cego w tym obraz ku. Przypomina ilustracjê z elementarza; æwiczenia do klasy pierwszej szko³y pod stawowej. Drogie dzieci, czym zajmuje siê szewc? Szewc wymienia zelówki Nowojorscy cholewkarze z mojej dziel nicy, to zwykle pochmurni, smagli mê¿ czyŸni po szeœædziesi¹tce. Pochodz¹ z by ³ych republik radzieckich. Iw ¿yciu nie odbyli szkolenia z zakresu obs³ugi klienta. Mówi¹ ma³o. Niechêtnie. Uœmiechaj¹ siê rzadko. Czasem b³ysn¹ z³otym zêbem. Zwykle mrucz¹ coœ niewyraŸnie pod no sem. Sprawiaj¹ wra¿enie udrêczonych ni

skop³atn¹ prac¹, któr¹ niespecjalnie lubi¹. Rzadko do nich zagl¹dam. Czasy s¹ takie, ¿e taniej kupiæ nowe, ni¿ naprawiaæ. Ale bywa, ¿e zajdê – wymieniæ obcas, albo dorobiæ dziurkê w pasku. I wtedy z rozko sz¹ nurkujê w ten s³ój z formalin¹, podzi wiaj¹c ocala³e z przesz³oœci, dobrze za konserwowane, preparaty. Relikty.

Niezmiennie dziwi¹ rzêdy nieodebra nych par, które kwitn¹ na zakurzonych pó³kach. Jakieœ koœlawe, rêcznie przycina ne, skórzane kamasze. I czó³enka, które dawno wysz³y z mody. Wzrusza radio z antenk¹, nastawione na program z mu zyk¹ klasyczn¹. I kikut palemki w ukru szonej, ceramicznej doniczce. Zetla³e od s³oñca dyplomy przypiête pinezk¹ do ta blicy korkowej. Szklanka w metalowym koszyczku. Talerzyk z duraleksu.

Je¿eli teraz patrzysz to widzisz to samo Szambiarka pe³na szamba zakrêca za bram¹

Listki dzikiego wina jeszcze siê rumieni¹ Pod p³otem sika pijak imieniem pan Genio

Koty œpi¹ na tarasie œni¹ siê im sny kocie Mamy tutaj te¿ przepaœæ – niewielk¹ przy p³ocie

Z krzywej brzozy ostatni ¿ó³ty listek spada I nikt nie wie – kto komu ten œwiat opo wiada.* ❍

* Ma³y pejza¿ jesienny, Jaros³aw Marek Rymkiewicz.

Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com

Coraz dalsza Ameryka

Pisa³em te¿ o, bezowocnych, próbach uraczenia siê typowo amerykañskim, dziêk czynnym obiadem. Na pró¿no szuka³em specjalnego Thanksgiving Dinner Menu w amerykañskich lokalach w Warszawie.

Coraz dalej mam do Ameryki. Szeœæ lat minê³o od czasu, gdy – chc¹c nie chc¹c – zjecha³em do Polski.

Czêsto w tych felietonach „powracaj¹ cego” opisywa³em stany têsknoty do Ameryki, rozdwojenia jaŸni, nieprzysto sowania do innego miejsca. Mo¿e jestem w tych neurotycznych stanach odosobnio ny, mo¿e wiêkszoœæ Polaków, w tym tych na emigracji, doskonale wie, od œmierci do urodzenia, gdzie ich ojczyzna, serce, miejsce na Ziemi i miejsce pochówku?

A mo¿e jednak nie. W Stanach pozna ³em przecie¿ mnóstwo Polaków; ich po czucie przynale¿noœci do nowego kraju bywa³o silne – i coraz silniejsze z biegiem ¿ycia, zaœ przywi¹zanie do Polski s³ab³o, a czasem zostawa³o z niego bardzo ma³o.

A piszê to wszystko, bo mamy – ma cie w Ameryce – Thanksgiving.

Pamiêtam, jak bêd¹c jeszcze œwie¿ym „powracaj¹cym” w Polsce têskni³em do Ameryki i jak pisa³em o próbach, ¿eby nie zrywaæ z ni¹ kontaktu. Opisywa³em, jakich s³ucham amerykañskich stacji ra diowych, jak sprowadzam stamt¹d, elek tronicznie, ksi¹¿ki i muzykê, jak wyszu kujê w polskich sklepach amerykañskie jedzenie. Wiadomo, ¿e przez sentyment, bo przecie¿ nie jest ono wyj¹tkowo dobre.

Wyjœciem by³o ugotowanie sobie spe cjalnego obiadu w domu (odpada, nie go tujê, nie potrafiê i nie lubiê) albo wpro szenie siê do znajomych Amerykanów. Niestety, zdradzê tu tajemnicê, nie znam wielu Amerykanów mieszkaj¹cych na sta³e w Polsce. Kiedyœ zna³em wiêcej, gdy tu jeszcze mieszka³em, ale urwa³ mi siê z nimi kontakt, podobnie jak z polski mi przyjació³mi. Ciekawe co siê z nimi dzieje. Nadal s¹ w Polsce? Przenieœli siê do innych krajów? No bo dyplomaci to wiadomo, wyjechali, gdy centrala kaza³a.

Wyjœciem by³o wproszenie siê do Po laków, którzy wrócili ze Stanów. Ale ró¿nie by ten obiad u nich wygl¹da³. Ich odbieranie Polski, Ameryki i powrotu bywa³o rozmaite. Jedni têsknili tak jak ja, inni mówili wprost, ¿e w ogóle do Ame ryki ich nie ci¹gnie i o niej nie myœl¹. I te¿ zawsze bêdzie wielu powracaj¹cych z emigracji, nie tylko Polaków z Amery ki, którzy bêd¹ próbowali wyprzeæ praw dziwe uczucia, wmówiæ sobie, ¿e podjêli dobr¹ decyzjê. Ci na pewno nie bêd¹ ro bili wielkiego halo z amerykañskiego œwiêta, bo cofnê³oby to proces negacji dawnych sentymentów.

Sam ceremonia³, sztafa¿ Thanksigiving jest na szczêœcie nieskomplikowany. Jakaœ przecierana zupa warzywna, sa³atka, in dyk, kartofle puree, ¿urawina, fasolka, ja b³ecznik, kawa, czerwone wino – to prze cie¿, niemal¿e, menu polskich œwi¹t. Tak wiêc mo¿na ³atwo to sobie odtworzyæ.

Trudniej odtworzyæ specyficzn¹ at mosferê œwiêta. W Ameryce wyra¿a³o ono jak¹œ ogóln¹, nieokreœlon¹, ciep³o sentymentaln¹ wdziêcznoœæ do kraju, w którym siê urodziliœmy, lub który nas przyj¹³. Obfity posi³ek, w ogóle spêdza nie tego dnia na bogato, mia³o byæ dowo dem i potwierdzeniem patriotyzmu/uda nej asymilacji/sukcesu materialnego (bê d¹cego oczywiœcie rezultatem zapobie gliwoœci i ciê¿kiej pracy).

Polacy nie s¹ z natury sk³onni odczu waæ radosn¹ wdziêcznoœæ. Ich patriotyzm bywa gniewny, walcz¹cy, skierowany przeciw komuœ – w kraju i zagranic¹. Jak czêœæ spo³eczeñstwa mo¿e zasiadaæ przy stole dziêkuj¹c sobie, w³adzom (!) i Panu Bogu za pomyœlnoœæ kraju, gdy druga po³ówka narodu z³orzeczy trudnym cza som i uwa¿a, ¿e kraj jest w ruinie?

Indyka, dyniê i ¿urawinê mo¿na w Pol sce ³atwo kupiæ; trudniejsza do znalezienia jest naiwna wdziêcznoœæ, zdolnoœæ ciesze nia siê z dorobku w³asnego i ca³ego kraju.

Tyle o Thanksgiving w polskim kon tekœcie. Wa¿niejszy dla mnie jest jednak inny temat: wygasania têsknoty.

M¹drzy ludzie zawsze pisali, ¿e czas leczy rany, jest najlepszym doktorem. Brzmi to oczywiœcie zbyt dramatycznie: ¿adna wojna nie wypêdzi³a mnie si³¹ z Ameryki i nadal, gdybym siê upar³, móg³bym do niej pojechaæ, a nawet tam zostaæ. Jeœli ju¿ mówimy o stopniowym gojeniu siê ran, wspomnijmy raczej tych nieszczêœników, którzy w Stanach byli nielegalnie i zdecydowawszy siê jednak na powrót do Polski wiedzieli, ¿e ju¿ do Ameryki nie powróc¹, przynajmniej przez wiele lat. Dla nich mo¿e faktycznie

ten czwartkowy indyk by³ gorzkim przy pomnieniem fajnego œwiata, w którym ¿yli, ale o którym musz¹ zapomnieæ.

A ja zapominam, stopniowo, ale jednak. Nadal ogl¹dam amerykañskie filmy o ile jednak kiedyœ, widz¹c znajome ulice No wego Jorku – a czasem mój budynek! –wyrywa³em siê, chcia³em tam natychmiast pojechaæ, to teraz patrzê sobie, kiwam g³o w¹, rozpoznajê miasto, i tyle. Bardzo siê ono zmienia, wiêc mam nadziejê tam kie dyœ wpaœæ i przyjrzeæ siê, jak wypiêknia³o, ale to bêdzie tylko wycieczka.

Inna rzecz, ¿e moje ¿ycie nie by³o ty powo dwubiegunowe, Polska inny kraj. Przemieszka³em przecie¿ dwa lata w Azji i ca³kiem mo¿liwe, ¿e znowu tam pojadê. Do³¹czy³em wiêc do grupki ludzi, którzy wszêdzie s¹ nigdzie. Jeœli poprzednio mieszkali w Stanach, mog¹ pamiêtaæ o Thanksgiving. Jeœli byli na placówce w Polsce, mog¹ próbowaæ odtworzyæ w tropikach nastrojow¹ polsk¹ Wigiliê. Ale to bêd¹ sztuczne przeszczepy, zbli¿a j¹ce siê do daty przydatnoœci do spo¿ycia. Wychodzi na to, ¿e tak naprawdê ma my w sobie tylko te tradycje, na których siê wychowaliœmy. To dlatego Polacy w Stanach czy Australii, choæby nie wiem jak mocno siê zasymilowali, jed nak chêtnie urz¹dzaj¹ œwiêta na polsk¹ mod³ê. 24 grudnia bêd¹ chcieli zjeœæ na kolacjê œledzia i siê zadumaæ. A urodzeni w Stanach, wychowani tam Amerykanie, choæby ¿ycie rzuci³o ich na kraj œwiata, bêd¹ próbowali odtworzyæ menu, ale i nastrój oraz podejœcie emocjonalne Dnia Dziêkczynienia.

Napisawszy te wszystkie m¹droœci i racjonalizacje, ucieszê siê, gdy ktoœ w Warszawie zaprosi mnie w czwartek na taki amerykañski obiad, z uœmiechniê tymi ludŸmi przy stole.

13 www.kurierplus.com KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022
Stany wewnêtrzne Weronika Kwiatkowska

Najlepsze kasztany

Najlepsze kasztany s¹… Nie! Nie na placu Pigalle! Najlepsze kasztany rosn¹ w Ameryce. Tu nale¿y natychmiast uœci œliæ, ¿e ros³y do niedawna, bo dziœ s¹ na skraju wyginiêcia, które nauka stara siê za wszelk¹ cenê powstrzymaæ i o tym jest dzisiejsza historia z cyklu: „Dooko³a sto³u”.

Pieczone na ogniu kasztany to czêœæ amerykañskiej tradycji i menu Œwiêta Dziêkczynienia i Bo¿ego Narodzenia.

Kasztany by³y kiedyœ najbardziej po spolitym drzewem rosn¹cym w lasach amerykañskiego Wschodniego Wybrze¿a do czasu, gdy zosta³y niemal¿e komplet nie zniszczone przez œmierteln¹ chorobê, która postawi³a te drzewa na granicy wy giniêcia. Drzewo to nie ma nic wspólnego ze znanym z Polski kasztanowcem.

Kasztan amerykañski przez tysi¹ce lat nadawa³ charakterystyczny wygl¹d krajo brazu wschodniej czêœci kontynentu. Kre owa³ kulturê i ekonomiê mieszkaj¹cych tu ludzi.

Najstarsze œlady istnienia tego drzewa pochodz¹ sprzed 40 milionów lat! Ros³y one od stanu Maine a¿ po Florydê. Inna na zwa tego drzewa to: „król wschodnich la sów”. Najwiêcej drzew kasztanowych ro s³o w Appalachach. Dziœ trzeba mieæ jed nak wiele szczêœcia aby spotkaæ je w lesie, a przecie¿ takie drzewo trudno jest prze oczyæ. Dorasta³o do 35 metrów wysokoœci, strzelaj¹c potê¿nym, pionowym pniem pro sto w niebo. Kasztany górowa³y nad inny mi drzewami, a œrednica pnia nierzadko siêga³a trzech metrów. Drwale w pniu ta kiego œciêtego olbrzyma wyr¹bywali sobie ca³e pomieszczenie i traktowali jak dom. Zanim w Ameryce pojawili siê pierw si osadnicy, z nieprzebranych iloœci kasz tana amerykañskiego korzystali Indianie, g³ównie Irokezi, zamieszkuj¹cy lasy wschodniej czêœci kontynentu. Zbierali orzechy, ale wykorzystywali te¿ doskona ³ej jakoœci drewno do budowy domów

i ³odzi. Dachy takich domów wyk³adano kor¹ kasztana, bo nie gni³a i nie wch³ania ³a wody. Dachówkami z kory kasztanow ca wy³o¿ono tak¿e dach posiad³oœci Tho masa Jeffersona Monticello. Zebrane owoce kasztana pieczono w ognisku, a na stêpnie mielono na m¹kê, z której robiono podp³omyki. Indianie z plemienia Czok taw w swoich legendach opowiadaj¹, ¿e po tym jak Kreator stworzy³ œwiat, pierw sz¹ ¿yw¹ istot¹ jaka go zamieszka³a by³o drzewo kasztana. Indianie Kri paŸdzierni kow¹ pe³niê nazywaj¹ „kasztanowym ksiê¿ycem”. Dlatego pierwsi osadnicy z Europy natychmiast rozpoznali to drze wo i wszystkie korzyœci jakie z niego p³y n¹. Odmiana amerykañska tworzy drzewa ogromnych rozmiarów, które daj¹ orzechy znacznie mniejsze od europejskich. Maj¹ one wielkoœæ porównywaln¹ do monety dziesiêciocentowej. Europejskie kasztany s¹ dwa razy wiêksze, ale smakiem nie do równuj¹ amerykañskim. S³odycz amery kañskiego kasztana jest wrêcz zniewalaj¹ ca. Osadnicy zbierali je i wykorzystywali w handlu z Indianami. Do tego dochodzi ³o znakomitej jakoœci drewno jakie uzy skiwano z kasztana. Wiêkszoœæ s³upów te lefonicznych zrobiono z kasztanowego drewna. Robiono z niego tak¿e podk³ady kolejowe.

Owoce kasztana by³y Ÿród³em po¿y wienia dla niezliczonych leœnych zwie rz¹t. Niektórzy znawcy tematu uwa¿aj¹, ¿e obfitoœæ zwierzyny w amerykañskich lasach wynika³a z ³atwego dostêpu tych zwierz¹t do kasztanów. Modrosójki, cie trzewie, dzikie indyki, jelenie, niedŸwie dzie, wiewiórki, szopy pracze… Lista zwierz¹t sto³uj¹cych siê pod kasztanem jest naprawdê d³uga. Osadnicy nie tylko zbierali owoce kasztana, ale tak¿e polo wali na zwierzêta, które ¿ywi³y siê kaszta nami. Kiedy jesieni¹ kasztany zaczyna³y dojrzewaæ, by³ to dla osadników powód do œwiêtowania. Kasztany pieczono na ka¿dym rogu ulicy i sprzedawano za gro sze tak jak dziœ popcorn. Worki z kaszta nami przechowywano ca³¹ zimê, dodaj¹c je dozup i gulaszy. Kasztanami karmiono œwinie, których miêso z tego powodu na biera³o znacznie lepszego smaku ni¿ kar mionych czymœ innym. Tworzono nawet piosenki o kasztanach. Kasztanka mar sza³ka Pi³sudskiego zawdziêcza s³owo okreœlaj¹ce jej maœæ w³aœnie kasztanom. Na ludzi w mocno podesz³ym wieku mó wiono: „stary kasztan” i tej formy u¿ywa siê czasami tak¿e dziœ.

W XIX w. kasztanów zaczê³o byæ co raz mniej. Nikt siê tym jednak nie przej¹³

kasztany by³y dwa razy wiêksze i taka wymiana kaszta nów wydawa³a siê wyjœæ tylko na dobre. Amerykañski kasztan zacz¹³ znikaæ z la sów wycinany bezlitoœnie na materia³ bu dowlany. Ma³e osady w Appalachach, ist nia³y tylko ze wzglêdu na obfitoœæ kaszta nów. Kasztany by³y jedynym Ÿród³em za robku tych ludzi. Jeœli chcieli kupiæ w sklepiku kawê, cukier, buty, nawet gazetê p³acili kasztanami. Adwokaci tak¿e nie gardzili zap³at¹ w kasztanach. Kiedy wy ciêto drzewa kasztanowe osady zaczê³y siê wyludniaæ. Kasztanowa obsesja jednak zosta³a. Amerykanie kochali kasztany i nie potrafili siê bez nich obyæ.

Jak to w ¿yciu bywa nieszczêœcia cho dz¹ parami. Drzewa kasztanowe wycinano z lasów w katastrofalnym tempie, ale zo sta³y one tak¿e zaatakowane przez niezna n¹ do tej pory chorobê. Ogromne drzewa umiera³y w ci¹gu zaledwie dwóch lat. Pa storzy w swoich kazaniach porównywali chorobê drzew do plag egipskich widz¹c w tym karê bosk¹ dla grzesznych ludzi. Okaza³o siê, ¿e kasztany atakuje paso¿ytni czy grzyb, który dos³ownie zjada je ¿yw cem. Pierwsze martwe kasztany amerykañ skie zauwa¿ono w ogrodzie zoologicznym na Bronxie w 1904 r. Próbki grzyba wys³a no do zbadania do nowojorskiego ogrodu botanicznego, a chore drzewa œciêto i spa lono. By³o ju¿ jednak za póŸno. Choroba zabijaj¹ca kasztany rozpoczê³a swoj¹ apo kalipsê. W 1906 r. kasztany zniknê³y z la sów na Long Island i New Jersey.

Choroba zosta³a przywleczona do Ame ryki razem z sadzonkami japoñskich kasz tanów. By³y one znacznie ni¿sze ni¿ ame rykañskie, a ich owoce du¿o wiêksze, co sprawia³o, ¿e doskonale nadawa³y siê jako uprawa rolnicza. Co jednak najwa¿niejsze japoñskie kasztany by³y kompletnie odpor ne na grzyba, który zmiót³ amerykañskie kasztany z powierzchni ziemi. Lasy Wirgi nii i Karoliny sk³ada³y siê ze szkieletów martwych drzew kasztanowych. Oblicza siê, ¿e grzyb zabi³ w ten sposób piêæ mi

KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022 www.kurierplus.com 14
bo ich sadzonki zaczêto masowo sprowa dzaæ z Europy. Europejskie
Dooko³a sto³u Adam Ma³osolny
Pieczone kasztany Obrane i gotowe do zjedzenia kasztany Drzewo kasztana amerykañskiego Kasztany z przesz³oœci

liardów drzew! Czy nie ma ju¿ ¿adnej szansy dla amerykañskich kasztanów?

Grzyb, który zniszczy³ amerykañskie kasztany dosta³ siê tak¿e do Europy i zacz¹³ niszczyæ tam lokaln¹ odmianê kasztana. Jed nak nie wszystkie drzewa umiera³y! Okaza³o siê, ¿e istnieje wirus, który ¿yje w drzewie i atakuje zabójczego grzyba i dziêki temu wi rusowi zatrzymano w Europie grzybicê kasz tanów. Sprowadzono wirusa do Ameryki, ale w Nowym Œwiecie nie dzia³a³ tak dobrze jak w Europie. W tym samym czasie w ame rykañskich lasach odkryto kilkaset drzew kasztanowych, które wytworzy³y naturaln¹ odpornoœæ na zabójczego, japoñskiego grzy ba! Najwiecej takich naturalnie odpornych na grzyba drzew zachowa³o siê w stanie Mi chigan. To ostatnia szansa amerykañskich kasztanów. Orzechy z takich drzew zbiera siê po to, aby tworzyæ z nich nowe, odporne na chorobê sadzonki. Nie ma jednak innej drogi aby odtworzyæ czystej krwi amerykañ skie kasztany. Czystej, bo drug¹ œcie¿k¹ ura towania populacji tych drzew jest tworzenie genetycznych hybryd z innymi odmianami. Jedn¹ z takich dróg jest krzy¿owanie kaszta nów chiñskich z amerykañskimi. Te chiñskie s¹ najbardziej odporne na zarazê, ale s¹ te¿ o po³owê mniejsze od amerykañskich. Ozna cza to, ¿e w lasach Wschodniego Wybrze¿a takie drzewo mo¿e swoj¹ niewielk¹ wysoko œci¹ przegraæ walkê z innymi drzewami o dostêp do s³oñca. Dlatego w laborato riach opracowano odmianê hybrydy, która w 94 proc. jest kasztanem amerykañskim w 6 proc. chiñskim i jest odporna na grzy ba. O tych doœwiadczenia wiadomo od Dol ly Parton, której wujek jest szefem takich badañ. Uzyskane w ten sposób drzewa sa dzi siê na szczytach Appalachów, które zo sta³y zniszczone przez prace górnicze. Po kusa restauracji amerykañskich kasztanów jest ogromna i jeœli wszystko pójdzie do brze to nastêpne po naszym pokolenia, znów bêd¹ mia³y ich pod dostatkiem, a œwi¹teczne piosenki o pieczonych na ogniu kasztanach nabior¹ nowego sensu.

*

A jak siê obchodziæ z kasztanami w kuch ni jeœli ju¿ je mamy?

Pieczenie kasztanów nie wymaga skom plikowanego przepisu. Przed pieczeniem na ka¿dym kasztanie trzeba no¿em naci¹æ krzy¿, bo inaczej kasztan wybuchnie… Pu ryœci piek¹ kasztany w specjalnej patelni, w której dnie nawiercono wiele otworów. Przez te otwory do œrodka dostaj¹ siê od cza su do czasu p³omienie, które lekko przypala j¹c skórkê nadaj¹ kasztanowi orzechowy smak. Na dnie patelni uk³ada siê pojedyncz¹ warstwê kasztanów i zamyka pokrywk¹, sta wiaj¹c j¹ na gazie. Trzeba potrz¹saæ patelni¹ podczas pieczenia aby nie przypaliæ kaszta nów i po 20 minutach powinny byæ gotowe. S¹ bardzo gor¹ce i dlatego albo czeka siê a¿ ostygn¹, ale wtedy skórka schodzi z nich ciê ¿ej, albo wsypuje siê je do kuchennej œcie reczki i œciska mocno po to aby skorupki po pêka³y i po paru minutach mo¿na je obieraæ. Mo¿na upiec kasztany z podobnym efektem na zwyk³ej, ciê¿kiej ¿eliwnej pa telni. ¯eliwo trzyma temperaturê i kasz tany piek¹ siê w niej doskonale. Mo¿na upiec kasztany w piekarniku. Zajmie to 15-20 min. w temp. 425F.

Upieczone lub ugotowane kasztany mo¿na po obraniu podaæ z brukselk¹, do daæ do zupy, do risotto, a nawet ob laæ czekolad¹. Najlepsze jednak zawsze s¹ z patelni, jeszcze cie p³e, leciutko posypane sol¹… ❍

GRUBE RYBY I PLOTKI

„Kiedy w latach 60. Eryk Lipiñski i Henryk Tomaszewski dostali propozy cjê robienia plakatów filmowych, któryœ z nich powiedzia³ pani z centrali filmo wej, ¿e wejd¹ w to tylko pod warunkiem, ¿e bêd¹ mogli tworzyæ po swojemu. Taki by³ pocz¹tek polskiej szko³y plakatu, której przedstawiciele mieli ró¿ne style, ale ³¹czy³o ich jedno: wszyscy mieli w no sie marketing” – mówi Andrzej P¹gow ski, autor niemal dwóch tysiêcy plaka tów zapowiadaj¹cych filmy, sztuki te atralne i festiwale; twórca ok³adek p³yt i ksi¹¿ek, murali oraz ilustracji.

„Nie gloryfikujê PRL u, ale tamtejsza cenzura instytucjonalna by³a o wiele mniej szkodliwa ni¿ wspó³czesna auto cenzura. Ta pierwsza chroni³a system, nie pozwala³a wiêc robiæ rzeczy, które w przekonaniu partyjnych w³odarzy pod wa¿a³y wiarygodnoœæ i „dobrotliwoœæ” w³adzy. Nie by³a jednak w ¿aden sposób cenzur¹ obyczajow¹ czy intelektualn¹” –twierdzi artysta.

„W tamtym czasie zrobi³em z 60 pla katów z nagimi biustami, ³onem, oczywi œcie zawsze osadzonymi we w³aœciwym kontekœcie. Powiedzmy sobie szczerze, „£uk Erosa” bez penisa by³by komplet nie bez sensu. Wszystko to trafia³o na ulice, nikomu nie przeszkadza³o, nie by ³o ¿adnego oburzenia, a przecie¿ dzia³o siê to w czasach, kiedy w ka¿dym mo mencie mog³a wejœæ do mnie milicja i skoñczyæ tê zabawê. Nie zdarzy³o siê to nigdy. Próbowa³em wiêc przemycaæ ró¿ ne rzeczy, czêsto z sukcesem. Teraz ju¿ nawet nie próbujê, bo jest tyle nak³adek obyczajowych, ¿e nie ma ¿adnej mo¿li woœci, aby taki „kontrowersyjny” plakat pojawi³ siê na mieœcie. Dlatego ju¿ na etapie twórczym stosujê autocenzurê” –narzeka P¹gowski.

„Niedawno by³o czterdziestolecie fil mu „Konopielka”, ale promuj¹cy go w 1981 roku plakat z zarysem nagiej ko biety wkomponowanym w koronê drze wa nie mia³by dzisiaj szans zaistnieæ. Tymczasem na mieœcie niemal na ka¿ dym billboardzie s¹ pó³nagie kobiety. Nawet w reklamach dachówki. Uprzed miotowienie kobiet w reklamie jest po tworne i to nikomu nie przeszkadza, ale w sztuce fragmenty nagich cia³, erotyka czy na przyk³ad gwiazda Dawida, têcza lub krzy¿ potrafi¹ wywo³aæ setki prote stów. Tych skojarzeñ, na które trzeba uwa¿aæ, jest mnóstwo. Kiedyœ po prostu narysowa³em na plakacie butelkê, a ko muœ siê to skojarzy³o z alkoholizmem. I choæ taki w¹tek w ogóle nie pojawia³ siê w filmie, plakat musia³em zmieniæ. Ta wspó³czesna autocenzura jest zupe³nie niezrozumia³a, nieprzewidywalna i bar dzo trudna. Za du¿o mamy w g³owie ró¿ nych nak³adek, kalek, lêków. Wszystko to idzie w z³ym kierunku. Dlatego uwa¿am, ¿e w kulturze nie powinno byæ ¿adnej de mokracji. Kultura powinna byæ edukacyj na, inspiruj¹ca, podnosz¹ca, w ¿aden spo sób nieulegaj¹ca” – mówi ilustrator.

I dodaje, jeszcze dobitniej: „To za brzmi brutalnie, ale widz nie powinien mieæ prawa nakazywaæ artyœcie tworze nia pod dyktando, nie powinien pisaæ do nosów na policjê tylko dlatego, ¿e jakieœ dzie³o go zgorszy³o lub urazi³o jego uczucia religijne, bo to stwierdzenie jest jak worek, do którego mo¿na wrzuciæ wszystko. A przecie¿ spo³eczne donosy na artystów s¹ bez przerwy, odby³o siê ju¿ nawet wiele procesów. Dla mnie ga leria to œwi¹tynia sztuki. Jeœli ktoœ nie chce, niech do niej nie wchodzi” – apelu je P¹gowski.

I podaje przyk³ad: „Proszê sobie wy obraziæ na przyk³ad cz³owieka, który

kompletnie nie zna naszej wiary. Odwie dza koœció³, widzi tam zakrwawionego mê¿czyznê przybitego do krzy¿a i dru giego, który twierdzi, ¿e je ludzkie cia³o i pije krew. Mo¿na siê przecie¿ przeraziæ i domagaæ, ¿eby takiego rytua³u zakaza no. Brzmi niedorzecznie, ale taka w³a œnie sytuacja ma miejsce, kiedy ktoœ nie wykszta³cony kulturowo wchodzi do ga lerii i nie rozumie, ¿e to, co widzi jest umowne. Ma oczywiœcie prawo byæ obu rzony, ale to nie znaczy, ¿e na tej podsta wie trzeba zamykaæ ca³¹ wystawê i sta wiaæ artystê przed s¹dem”. Zatem, gdzie siê koñczy wolnoœæ arty sty? Hmmm… interesuj¹cy temat do dys kusji przy œwiêtodziêkczynnym indyku.

*

A jeœli o jedzeniu mowa… W k¹ciku kulturalnym polecamy oœmioodcinkowy serial „The Bear”. Warto siê przebiæ przez „wype³niony brzêkiem naczyñ, ha ³asem kuchennych urz¹dzeñ i pokrzyki waniem kucharzy superrealistyczny za pis pracy w gastronomii” poniewa¿ to zaledwie pierwsza warstwa, poz³otko, pod spodem którego kryje siê poruszaj¹ ca opowieœæ o spe³nieniach i niespe³nie niach zawodowych, zderzeniach marzeñ z rzeczywistoœci¹, rodzinnych, trudnych relacjach i ¿a³obie po stracie. „Carmy, wziêty szef jednej z najlepszych nowo jorskich restauracji, wraca do rodzinnego Chicago po samobójczej œmierci starsze go brata. Zgodnie z ostatni¹ wol¹ brata przejmuje rodzinny bar z kanapkami. Lokal tonie w d³ugach, menu nie trzyma siê kupy, a za³oga najchêtniej pozostawi ³aby wszystko po staremu, choæby z lo jalnoœci wobec dawnego w³aœciciela. A jednak Carmy, wraz z zatrudnion¹ przez siebie Sydney, podejmuje siê hero icznego wysi³ku wprowadzenia nowych porz¹dków. Ustala jasny podzia³ obo wi¹zków, zasady wzajemnego szacunku i choæ nie obêdzie siê bez kryzysów, udaje mu siê nie tylko zmieniæ organiza cjê pracy i podci¹gn¹æ kompetencje za³o

*

Micha³ Bajor w przysz³ym roku bê dzie œwiêtowa³ piêædziesiêciolecie pracy artystycznej, a ju¿ teraz prezentuje swój 25. album w karierze, zatytu³owany „No a ja?”. Artysta do wspó³pracy zaprosi³ miêdzy innymi Irenê Santor. Wokalistka, która parê lat temu po¿egna³a siê z estra d¹, uleg³a namowom Bajora i nagra³a z nim wspólnie piosenkê „Trzy drzew ka”. Jak dosz³o do kolaboracji? „Jest kil ka powodów, dla których odwa¿y³em siê poprosiæ Damê Polskiej Piosenki do wspó³pracy” – opowiada Bajor. „Pierw szy to moja fascynacja muzykalnoœci¹, niezwyk³¹ dykcj¹ i m¹droœci¹ Pani Ireny. Drugi powód to jej piêkna kariera pe³ na wielkich przebojów. Trzeci powód to Wojciech M³ynarski, z którym zawodo wo i prywatnie siê przyjaŸni³a i liczy³em na to, ¿e s³ysz¹c o Wojtka wierszu, za ciekawi siê na tyle, ¿eby wejœæ do studia i jednak wzi¹æ udzia³ wpiosence” – opo wiada wokalista. „I Pani Irena wesz³a iw trzy kwadranse piêknie swoim s³owi czym g³osem zaœpiewa³a i dowcipnie zinterpretowa³a tekst M³ynarskiego, z moj¹ muzyk¹. No i powód czwarty. Od zawsze mog³em liczyæ na Ireny Santor ¿yczliwe s³owo, ciekaw¹ rozmowê czy po¿artowanie przez telefon o œwiecie” podsumowuje artysta.

Na p³ycie znajduje siê piêæ premiero wych autorskich kompozycji Micha³a Bajora oraz jedenaœcie nowych aran¿acji doskonale znanych publicznoœci przebo jów, wspomniany duet z Iren¹ Santor oraz piosenka zaœpiewana razem z Kayah. Oprócz tego grono wspania³ych muzy ków, w tym Grupa MoCarta. Dla fanów muzyka – doskona³y prezent pod choinkê!

15 www.kurierplus.com KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022
gi, ale te¿ odnowiæ ³¹cz¹ce ich wiêzi, a przy okazji uporaæ siê z rozpacz¹ po stracie brata” – czytamy. Serial dostêpny jest na platformie Hulu. W roli g³ównej Jeremy Allen White, znany publicznoœci m.in. z popularnego serialu „Shameless”.
Weronika Kwiatkowska Niedawno by³o czterdziestolecie filmu „Konopielka”, ale promuj¹cy go w 1981 roku plakat z za rysem nagiej kobiety wkomponowanym w koronê drzewa nie mia³by dzisiaj szans zaistnieæ – uwa ¿a artysta Andrzej P¹gowski Kadr z serialu „The Bear” Patelnia do sma¿enia kasztanów Irena Santor i Micha³ Bajor

List, który zmieni³ nasze ¿ycie

Rzecz o prof. dr hab. Janie Kapuœciñskim. Wspomnienia ¿ony.

5 grudnia tego roku minie 20 lat od œmierci mojego mê¿a Jana Kapuœciñ skiego.

Pragnê przypomnieæ jak niesprawiedli wy komunistyczny system w ówczesnej Polsce móg³ skrzywdziæ utalentowanego m³odego naukowca.

Po przesz³o piêædziesi¹tych latach wspo mnienia wróci³y tak wyraŸnie, jakby to dzia³o siê wczoraj…

24 marca 1968 rok. M¹¿ wraca z poli techniki bardzo zdenerwowany. Mówi: Magduœ, wybacz. Nie uzgodni³em tego z to b¹. Ale musia³em to zrobiæ. Napisa³em list do rektora, za który bêdê mia³ przykroœci i pewnie wkrótce wyrzuc¹ mnie z pracy.

List ten zmieni³ wszystko w naszym ¿yciu.

W marcu tego roku rozla³a siê fala straj ków studentów walcz¹cych o wolnoœæ s³o wa w Polsce. Jednym z m³odych ludzi, któ ry organizowa³ wiec na Politechnice £ódz kiej by³ Maciek G. student trzeciego roku Wydzia³u Chemicznego. Janek by³ opieku nem jego grupy. Gdy Janek dowiaduje siê z prasy, ¿e Maciek i kilku innych aktyw nych studentów zosta³o zawieszonych w prawach studenta i powo³anych do woj ska, jako opiekun grupy przekazuje Jego Magnificencji Rektorowi Jerzemu Werne rowi list protestacyjny w ich obronie.

W reakcji na protest rektor oddaje spra wê do rozpatrzenia Rzecznikowi Dyscy plinarnemu, profesorowi Janowi Michal skiemu. Ten jako dziekan Wydzia³u Che micznego, natychmiast odwo³uje Janka z funkcji opiekuna grupy, a jako rzecznik dyscyplinarny „wnosi o wymierzenie dr Janowi Kapuœciñskiemu kary dyscyplinar nej zwolnienia ze s³u¿by, a wiêc natych miastowego usuniêcia z uczelni bez mo¿ liwoœci ponownego zatrudnienia.

Dziêki wybitnej uczonej profesor Alicji Dorabialskiej Komisja Dyscyplinarna pod jej przewodnictwem „uznaje Janka tylko winnym nietaktu, pope³nionego w liœcie do rektora Politechniki £ódzkiej i wymie rza mu karê dyscyplinarn¹ nagany Wydawa³oby siê, ¿e sprawa zosta³a za koñczona pomyœlnie. Niestety. Dwa dni póŸniej, m¹¿ otrzymuje z r¹k rektora pi smo o rozwi¹zaniu „stosunku s³u¿bowego z dniem 30 wrzeœnia 1968 roku.”

Dla Janka by³ to szok. Zatrudniony na uczelni od trzynastu lat, zaanga¿owany w pracy naukowej i dydaktycznej, maj¹cy na ukoñczeniu pracê habilitacyjn¹, zostaje wyrzucony za to, ¿e jako opiekun grupy uj¹³ siê za wzorowym studentem!

W 1969 roku Janek wysy³a bezskutecz ne proœby do J. M Rektora Mieczys³awa Serwiñskiego, o zezwolenie na przepro wadzenie ostatecznych i rozstrzygaj¹cych doœwiadczeñ zwi¹zanych z tematem pracy habilitacyjnej. Rektor sw¹ odmowê uza sadnia negatywnym stanowiskiem dzieka na Wydzia³u Chemicznego, profesora Ja na Michalskiego, a ten powtórnie oddaje sprawê do decyzji rektora. Przychodzi po nowna odmowa kontynuowania badañ. Janek po d³ugich poszukiwaniach jakigo kolwiek zajêcia zostaje zatrudniony w spó³dzielni pracy „Organica”.

Odmowy te uzmys³owi³y mê¿owi, ¿e jego wieloletnie badania pójd¹ na marne.

By³ to jeden z powodów przyst¹pienia do dzia³aj¹cej w konspiracji organizacji RUCH, któr¹ kierowali Andrzej Czuma i Stefan Niesio³owski, póŸniejsi pos³owie na Sejm kadencji Platformy Obywatel skiej. Za dzia³alnoœæ w tej organizacji w lipcu 1970 roku Janek zosta³ uwiêziony i skazany na dwa lata wiêzienia.

Po wyjœciu z wiêzienia i bezskutecz nym poszukiwaniu zajêcia w dziedzinie chemii znów zwraca siê do rektora P£, doosób i urzêdów, które powinny staæ na stra¿y praworz¹dnoœci, odwo³uje siê do Sejmu PRL, Komitetu Centralnego PZPR, Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wy¿szego, nawet naczelnego redaktora „Polityki” Mieczys³awa Rakowskiego.

W rezultacie tych rozpaczliwych prób powrotu do pracy otrzymuje autentyczny „wilczy bilet” z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wy¿szego. W piœmie tym minister napisa³ ¿e „nie widzi mo¿liwoœci zatrudnienia obywatela w Politechnice £ódzkiej ani w jakiejkolwiek innej wy¿ szej uczelni technicznej”. Kara za list do Jego Magnificencji Rektora Politechniki £ódzkiej w 1968 roku trwa³a wiêc nadal.

Pomocn¹ rêkê podaje wówczas mê¿owi profesor Mieczys³awowi M¹kosza – Kie rownik Katedry Chemii Organicznej Poli techniki Warszawskiej, który nie zwa¿a j¹c na ewentualne konsekwencje tego kro

ku, udostêpnia Jankowi laboratorium w swojej katedrze. W laboratorium tym Ja nek przeprowadzi³ skomplikowan¹ synte zê nowego zwi¹zku – znacznika do wy krywania struktury DNA. Wyniki te sta nowi³y wa¿ny krok w pracach nad lekami przeciwnowotworowymi i s¹ od tej pory wykorzystywane w biotechnologii do ba dañ nad DNA. Przysz³y propozycje pracy z USA i Kanady, jednak brak paszportu uniemo¿liwia³ jej podjêcie.

Sytuacja zmieni³a siê, gdy w grudniu 1977 roku przyjecha³ do Polski ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych Jimmy Carter. Szereg osób, którym od lat odma wiano paszportów w tym równie¿ Janek, nagle je dosta³y. Wkrótce m¹¿ wyjecha³ do USA, gdzie otrzyma³ roczny kontrakt na pracê w New York Medical College (NYMC). Ja, nie maj¹c paszportu, zosta ³am sama w Warszawie z myœlami, ¿e pewnie ju¿ nigdy siê nie zobaczymy.

Po roku pracy w NYMC m¹¿ zosta³ za trudniony w znanym na œwiecie oœrodku Sloan Kettering Cancer Center. Wiele pu blikuje, osi¹ga du¿¹ liczbê notowañ w Ci tation Index oraz uznanie w œwiecie na ukowym. Jakimœ cudem dosta³am w tym czasie paszport i po roku roz³¹ki spotkali œmy siê w USA.

Pocz¹tki mojego pobytu by³y trudne, s³abo zna³am angielski, szuka³am pracy

ponad rok. W koñcu dosta³am siê na sta¿ na Brooklyn Polytechnik. Mia³am szczê œcie znaleŸæ siê pod opiek¹ profesora Eli Pierce, przy którym napisa³am piêæ publi kacji i potem maj¹c ju¿ dobre opinie do staæ siê do firmy TEXACO, gdzie praco wa³am przez osiemnaœcie lat, a¿ do po wrotu na sta³e do Polski w 1999 roku. W tym samym czasie pracowa³am jako wolontariusz w Instytucie Pi³sudskiego w Ameryce.

W 1981 roku, w okresie „Solidarno œci”, Senat Politechniki £ódzkiej rehabili tuje Janka. W oœwiadczeniu Senatu znaj duj¹ siê miêdzy innymi tak bardzo wa¿ne dla nas stwierdzenia, ¿e „decyzje powziê te w roku 1968 w stosunku do dr Jana Ka puœciñskiego by³y dla niego wysoce krzywdz¹ce.(...) Pobudki jego dzia³ania mia³y niew¹tpliwy walor etyczny i moral ny (...)” Dzia³alnoœæ naukowa i dydak tyczna zosta³a wysoko oceniona w pisem nych recenzjach profesorów. Z tej racji Senat Politechniki £ódzkiej wyra¿a ubole wanie i zwraca siê do w³adz uczelni z za leceniem ponownego zatrudnienia dr J. Kapuœciñskiego na P£ w przypadku, gdy by wyrazi³ on takie ¿yczenie”.

Cieszyliœmy siê bardzo. Zaczêliœmy myœleæ o powrocie do kraju, co przerwa³a wiadomoœæ o stanie wojennym.

Dopiero w 1989 roku. dostaliœmy wizy wjazdowe do Polski. Przez dziesiêæ lat nie dawano nam pozwolenia na odwiedzenie ojczyzny. W Instytucie Chemii Organicz nej PAN w Warszawie, gdzie profesor Mieczys³aw M¹kosza by³ dyrektorem, od by³o siê zakoñczone sukcesem kolo kwium habilitacyjne Janka.

M¹¿ wraca do Polski w 1993 roku i obejmuje stanowisko profesora w Miê dzyuczelnianym Instytucie Biotechnologii w Gdañsku. Kontynuuje badania, ma dok torantów i uznanie wspó³pracowników. Ja do³¹czy³am do mê¿a dopiero po piêciu la tach,

Nied³ugo cieszyliœmy siê ze wspólnego ¿ycia w Gdañsku. W 2002 roku wykryto u Janka nowotwór p³uc i dano mu osiem miesiêcy ¿ycia. Chorowa³ bardzo cierpi¹c. Pracowa³ do koñca. Jestem pewna, ¿e do jego przedwczesnej œmierci – mia³ 66 lat przyczyni³y siê w du¿ej mierze frustra cja i stres zwi¹zane z potraktowaniem go przez komunê w Polsce.

Osoby odpowiedzialne za tragiczny okres ¿ycia mojego mê¿a i wielu innych uczciwych ludzi w Polsce, nie ponios³y odpowiedzialnoœci. Donich miêdzy inny mi nale¿¹ bezpoœredni sprawcy naszej dra matycznej sytuacji po 1968 r. Boli, ¿e oso by te awansowa³y i otrzymywa³y ordery.

Janek imponowa³ wszystkim: mnie, ro dzinie, przyjacio³om, wspó³pracownikom, znajomym i nieznajomym, swoj¹ godno œci¹, twardoœci¹ i prawoœci¹ charakte ru. I zawsze najwa¿niejszymi dla niego sprawami by³y Ojczyzna i nauka. W 2007 roku z wielk¹ radoœci¹ odbiera³am z r¹k Prezydenta RP Lecha Kaczyñskiego po œmiertne odznaczenie Janka za dzia³alnoœæ opozycyjn¹ – Krzy¿ Oficerski Orderu Od rodzenia Polski. W grudniu 2020 roku zo sta³ odznaczony poœmiertnie „Krzy¿em S³u¿by Niepodleg³oœci”.

KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022 www.kurierplus.com 16

El¿bieta Baumgartner radzi

Dzieñ Dziêkczynienia i kilka lekcji ¿ycia

Dzieñ Dziêkczynienia to najwa¿niej sze amerykañskie œwiêto. Z tej okazji mam dla rodziców i dziadków pomys³, który mo¿e sprawiæ, ¿e ten Thanksgiving na zawsze pozostanie w pamiêci, a mo¿e nawet rozpocznie rodzinn¹ tradycjê.

Œwi¹teczne przygotowania

Ka¿de œwiêta to znaczny wydatek i wysi ³ek. Przygotowania spoczywaj¹ na barkach zmêczonej gospodyni, dzieci s¹ rozkapryszo ne, m¹¿ zirytowany. Gdy wszystko jest goto we, bywa, ¿e œwi¹teczny obiad, nawet z mi ³ymi goœæmi, nie cieszy tak, jak powinien, a po celebracji pozostaje poczucie niedosytu. Mo¿na inaczej. Œwiêto Dziêkczynienia mo¿e byæ prawdziwie rodzinnym, rado snym wydarzeniem, je¿eli zaanga¿ujesz do przygotowañ dzieci, nawet w wieku przedszkolnym. Pozwól im aktywnie uczestniczyæ w planowaniu, zakupach, gotowaniu. Poproœ maluchy o pomoc, roz dziel role. Spêdzisz wiêcej czasu w kuch ni, ale bêdzie to quality time. Nie tylko sprawisz dzieciom (i sobie) du¿o frajdy, ale przy okazji dasz im kilka cennych lek cji ¿ycia i domowych finansów.

Jak planowaæ

Zacznij na tydzieñ czy dwa wczeœniej od planowania razem z dzieæmi. Wspólnie ustalcie, ile osób zaprosicie, jakie maj¹ byæ dekoracje, napoje, dania. Ustalcie harmo nogram pracy: sprz¹tania domu, robienia zakupów, gotowania. Dekoracje mog¹ byæ zrobione znacznie wczeœniej, a gotowanie pozostaje na œrodê i czwartkowe przedpo ³udnie. Rozdzielcie zadania pomiêdzy cz³onków rodziny. Pociechy bêd¹ dumne, ¿e s¹ pytane o opinie, ¿e wspó³decyduj¹ i s¹ odpowiedzialne za swoj¹ dzia³kê. Mora³:

Dziecko uczy siê d³ugo-i krótko termi nowego planowania. Widzi, ¿e mo¿na po do³aæ nawet du¿emu zadaniu, je¿eli roz³o ¿y je na mniejsze elementy i wspó³pracuje z innymi osobami.

Jak pracowaæ w zespole

Skoro w przygotowania zaanga¿owana jest ca³a rodzina, pracujecie jako zespó³. Musicie siê komunikowaæ, negocjowaæ, nawzajem motywowaæ. Maluchy ucz¹ siê tolerancji, ¿yczliwoœci, szacunku wobec drugiej osoby, wzmacniaj¹ miêdzy sob¹ wiêzi. Ktoœ jest liderem, ktoœ za nim pod¹ ¿a. W zakresie swoich obowi¹zków lide rem jest dziecko, a my jego pomocnikami.

Mora³:

Dom jest œrodowiskiem, gdzie dziecko zaczyna nabywaæ umiejêtnoœci pracy ze spo³owej. Zaanga¿owanie dziecka we wspólne zadania uczy je kooperacji i sprzy ja uspo³ecznieniu.

Jak sporz¹dziæ bud¿et Obiad w dniu Dziêkczynienia jest naj kosztowniejszym posi³kiem w ci¹gu roku.

Ustalcie ile pieniêdzy chcecie wydaæ. Star sze dziecko powinno spisaæ listê potrzeb nych produktów, sprawdziæ, co ju¿ jest w spi¿arni, oraz podliczyæ, czy mieœcicie siê w bud¿ecie.

Mora³:

Dziecko dowiaduje siê, ¿e wszystko kosztuje, bud¿et nie jest nieograniczony, ale wydatki mo¿na kontrolowaæ przez m¹ dre planowanie.

Jak dokonaæ wyboru W weekend poprzedzaj¹cy Œwiêto Dziêk czynienia gazetki promocyjne ka¿dego oko licznego supermarketu promowaæ bêd¹ je sienne specja³y po okazyjnych cenach. Niech dzieci porównaj¹ ceny indyków, s³od kich ziemniaków, kabaczków, dyni itp. oraz wybior¹ te najkorzystniejsze. Niech podli cz¹ oszczêdnoœci. Pozostanie nadwy¿ka? Zdecydujcie, na co j¹ przeznaczyæ.

Mora³:

Warto siê rozgl¹daæ!

Praca przynosi satysfakcjê

Dziecko nas obserwuje i wyci¹ga wnio ski. Gdy s³yszy, jak narzekasz na szefa, jak skwaszona sprz¹tasz czy gotujesz, to wy ci¹ga wnioski, ¿e praca jest cierpieniem, którego nale¿y unikaæ. Nie spodziewaj siê, ¿e maluch bêdzie chêtnie odrabia³ lekcje czy wykonywa³ domowe obowi¹zki.

Je¿eli natomiast wspólnie wykonywane zajêcia s¹ okazj¹ do spêdzenia czasu ra zem, do œmiechu, do zrobienia czegoœ mi ³ego dla innych i obserwowania ich rado œci, wtedy praca kojarzy siê pozytywnie, Poka¿ dzieciom, ¿e praca nie jest dopu stem bo¿ym, lecz mo¿e byæ przyjemno œci¹, która daje satysfakcje.

Mora³:

To, co wymaga wysi³ku, daje najwiêcej radoœci.

Zalety opóŸnionej gratyfikacji

Œwi¹teczne przysmaki przygotowuje my na póŸniej, gdy przyjd¹ goœcie. Nie wolno podjadaæ ciasta, które ma byæ po dane wieczorem. W ten sposób uczymy dziecko umiejêtnoœci opóŸnienia gratyfi kacji, czyli od³o¿enia przyjemnoœci w cza sie w nadziei na przysz³e korzyœci.

S³ynny test marshmallow profesora Waltera Mischela z uniwersytetu Stanford w latach szeœædziesi¹tych udokumentowa³, ¿e czterolatki, które potrafi³y powstrzymaæ siê przez 15 minut przed zjedzeniem s³od kiej pianki, by otrzymaæ drug¹, mia³y po latach wy¿sze wyniki w teœcie SAT, mniej sze problemy z zachowaniem oraz lepiej

radzi³y sobie ze stresem. W sumie, dzieci potrafi¹ce siê kontrolowaæ odnios³y potem wiêkszy sukces w ¿yciu.

Mora³: Nawyk samokontroli i cierpliwoœci jest niezwykle wa¿ny dla przysz³oœci dziecka. Rol¹ rodziców jest go ukszta³towaæ.

Dawanie daje najwiêcej radoœci Œwiêta, odwiedziny rodziny i przyjació³, to okazja dawania dzieciom prezentów. Czêsto zasypane lawin¹ upominków, malu chy nie mog¹ siê nawet nad nimi skupiæ. Nie pozwól, by dzieci uwa¿a³y, ¿e szczê œcie zale¿y od tego, ile posiadaj¹ zabawek. Warto zmieniæ podejœcie do dawania. Nie mów: „Je¿eli posprz¹tasz swoje rzeczy, to kupiê ci zabawkê”. Po pierwsze, prezen tów siê nie kupuje, lecz daje. Po drugie, nie ucz dziecka, ¿e za wszystko nale¿y siê na groda. Trzeba utrzymaæ porz¹dek i manie ry, bo takie s¹ spo³eczne regu³y wyznaczo ne przez rodziców. Nie ma potrzeby ucie kaæ siê do przekupstwa. Pamiêtam swoj¹ babciê, która wyjaœnia³a: „Bo tak jest przy jête”. Inne argumenty nie by³y potrzebne.

Mora³: Dawanie daje wiêcej szczêœcia ni¿ przyjmowanie. Wspólne przygotowanie œwi¹tecznego przyjêcia dla rodziny i za proszonych goœci uczy dzieci radosnego oczekiwania oraz satysfakcji z robienia czegoœ dla innych.

Pogodnego Dnia Dziêkczynienia ¿yczy El¿bieta Baumgartner

El¿bieta Baumgartner

nie jest prawnikiem, a artyku³ ten nie powinien byæ uwa¿any za poradê prawn¹. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradnikówo profilu finansowym i konsumenckim, m.in. „Ochrona zdrowia w USA”, „Podrêcznik ochrony maj¹tkowej”, „¯ycie bez œlubu” i wielu innych. S¹ one dostêpne w ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, albo bezpoœrednio od wydawcy Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 1-718-224-3492

www.PoradnikSukces.com poczta@poradniksukces.com

Wracasz do Polski?

Masz tam maj¹tek? Pomog¹ ci ksi¹¿ki El¿biety Baumgartner”

„Powrót do Polski” – finansowe i prawne dylematy amerykañskich reemigrantów. „Emerytura reemigranta w Polsce” – podrêcznik seniora wracaj¹cego z USA.

„Emerytura polska i amerykañska” ich ³¹cznie i skutki Umowy emerytalnej.

Równie¿: „WEP: Jak walczyæ z redukcj¹ Social Security dla Polaków” ($30), “Amerykañskie emerytury”, “Ubezpieczenie Social Security” oraz “Obywatelstwo z przeszkodami” (z nowymi pytaniami na egzamin obywatelski).

Cena: po $35 plus po $5 dolary za przesy³kê.

Ksi¹¿ki s¹ dostêpne w Ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, i u wydawcy: Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 718-224-3492.

Przy nabyciu czterech ksi¹¿ek od wydawcy pi¹ta jest bezp³atna i nie ma op³at za przesy³kê.

Spis treœci tych i trzydziestu innych poradników w Internecie: www.PoradnikSukces.com

17 www.kurierplus.com KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022

Do sprzedania w „Sercu Ma³ej Polski“

Biznes w New Britan, za³o¿ony 32 lata temu, ci¹gle pod zarz¹dem w³aœcicielki to miejsce nietuzinkowe, piêknie pachn¹ce aran¿acjami kwiatowymi (na ró¿ne okazje), ale przede wszystkim s³u¿¹ce pomoc¹ zio³ami i natyralnymi specyfikami, po które klienci, szczególnie z Europy, chêtnie siêgaj¹.

Je¿eli jesteœ entuzjastk¹/entuzjast¹ leczenia naturalnego i masz ku temu serce i wiedzê - umów siê ze mn¹ na spotkanie Teresa w³aœcicielka Tel. 860 229 6470

Herbal Center

– jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni. ● katar sienny ● bóle pleców ● rwê kulszow¹ ● ● zapalenie cewki moczowej ● bezp³odnoœæ ● parali¿ ● artretyzm ● zespó³ przewlek³ego zmêczenia ● na³ogi ● objawy menopauzy ● alergie ● zapalenie prostaty ● rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp. Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku 144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354 Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 6:00 PM; tel. (718) 359-0956 1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223 Wtorek, czwartek i sobota: 12:00-6:00 PM, w niedziele 12:00 - 3:00 pm

KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022 www.kurierplus.com 18
(718) 266-1018 www.drshuiguicui.com Anna-Pol Travel 821 A Manhattan Ave. Brooklyn, NY 11222 Tel. 718-349-2423 WWW.ANNAPOLTRAVEL.COM Zamów og³oszenie drobne Cena $10 za maksimum 30 s³ów 289 MANHATTAN AVE. (blisko Metropolitan Ave.) BROOKLYN, N.Y. 11211; Tel. 718-387-2281 Fax: 718-387-7042 W³oska ciastkarnia czynna codziennie do 11:00 wieczorem, a w weekendy do 12:00 w nocy. Zapraszamy. Fortunato Brothers MICHA£ PANKOWSKI TAX & CONSULTING EXPERT ✓ Rejestracja biznesu i licencje ✓ Konsultacje ✓ Bezpodatkowa zamiana domów ✓ #SS - korekty danych ✓ Ksiêgowoœæ ✓ Rozliczenia podatkowe indywidualne i biznesowe, w tym samochodów ciê¿arowych Us³ugi w zakresie: Email: Info@mpankowski.com 96 Manhattan Avenue Suite 27 (na piêtrze) - Brooklyn, NY 11222 Tel: (718) 609-1560, (718) 383-6824, Fax: (718) 383-2412 ● INSTALACJA NOWYCH BOILERÓW ● ZAMIANA BOILERÓW OLEJOWYCH NA GAZOWE ● USUWANIE GAS, NATIONAL GRID, DEPT OF BUILDINGS VIOLATIONS ● RPZ/BACKFLOW PREVENTER INSTALACJA & COROCZNE SERWISY ● CON ED/ NATIONAL GRID GAS SERVICE RESOTRATION ● INSPEKCJE SYSTEMÓW LINII GAZOWYCH ZGODNIE Z LOCAL LAW 152 tel. 718-609-0088 email: Kobomusic@verizon.net Szko³a z tradycjami Rejestracja Bo¿ena Konkiel Nauka gry na fortepianie, gitarze i skrzypcach oraz lekcje œpiewu
Acupuncture and Chinese Dr Shungui Cui, L.Ac, OMD, Ph.D

Listonosz znad Jeziora Nezyderskiego

Rodzice przysz³ej oblubienicy wybrali wina, kilka kartonów i na wózku wywieŸli do swojego SUV. Weszli raz jeszcze, ¿eby ¿yczyæ nam mi³ych wra¿eñ w Burgenlan dzie i w Austrii i odjechali.

Teraz mogliœmy porozmawiaæ ze sprze dawczyni¹, okaza³o siê partnerk¹ w³aœci ciela winnicy.

Kiedy weszliœmy do winoteki w Po dersdorf, przy ladzie sta³ mê¿czyzna w kaszkiecie. Odwróci³ siê w naszym kierunku, pozdrowi³ rozpowszechnio nym w po³udniowym obszarze jêzyka niemieckiego Grüss Gott, i szybko wyszed³. Na ladzie pusty kieliszek.

M³oda szatynka o jasnych oczach poda ³a nam listê win. Zag³êbiliœmy siê w ni¹. Wtedy mê¿czyzna wszed³ ponownie, tym razem z paczk¹. Znikn¹³ w g³êbi po mieszczenia, za pó³kami wype³nionymi butelkami wina. NajwyraŸniej zna³ swoje obowi¹zki, ale i przywileje. Albowiem rozmawiaj¹ca z nami kobieta spyta³a:

To co zwykle Hänsel? Bo mam do skona³y ¿ó³ty muskateller. W³aœnie otwo rzy³am dla pañstwa.

Nie uzyska³a odpowiedzi z g³êbi zaple cza. Nala³a pó³ kieliszka i podjê³a rozmo wê z nami.

To jedna z tysiêcy twarzy muskatu. Ten jest zachwycaj¹cy, uda³ nam siê. Pi kantny, rasowy.

Zapach muszkato³owej ga³ki i delikatny bukiet zacieraj¹cy lekk¹ kwasowoœæ. Dla tych walorów lubiê muskaty. ¯ó³ty muskat, to bardzo stara odmiana winoroœli. Wielki globtroter. Pochodzi mo¿e z Grecji, mo¿e z W³och, a mo¿e z Syrii. Daje wino o wielu ods³onach. Wszystko widzia³ i zna swoj¹ niepodwa¿aln¹ pozycjê w œwiecie win.

Listonosz wychyn¹³ z g³êbi, uœmiech n¹³ siê do kobiety za lad¹, poszuka³ wzro kiem kieliszka. Upi³ ³yczek.

Œwietny. Dziêkujê. Wypi³ do dna, od stawi³ kieliszek i ju¿ go nie by³o.

Ten muskateller, no wyj¹tkowy! Wi dzia³aœ cenê? Gdzie we Francji kupisz ta kie wino za kilka euro? Przyjaciel by³ w swoim winnym ferworze i podnieceniu. Neusiedler See, Jezioro Nezyderskie. Zmienne, wysychaj¹ce czêœciowo albo nawet ca³kowicie, poroœniête trzcin¹, która latem pali siê ³atwo i gwa³townie. Wielkie bezod p³ywowe jezioro polodowcowe pe³ne p³y cizn, o du¿ym zasoleniu i grubych warstwach osadu nadaj¹cemu mu szarobury kolor. Co w nim nadzwyczajnego, wyj¹tkowego?

Jest jeziorem stepowym. Przed melio racj¹ rozlewa³o siê w bagniste, podmok³e tereny. Jako unikalne wpisano je na listê rezerwatów biosfery, a od dwudziestu lat krajobraz kulturowy jeziora, czyli histo ryczne ukszta³towanie wraz z przyrod¹, znajduje siê na liœcie œwiatowego dzie dzictwa UNESCO.

Prawie ca³y jego obszar nale¿y od 1921 roku do Austrii jako konsekwencja Traktatu w Trianon, który formalnie zakoñczy³ woj nê Królestwa Wêgier z krajami Ententy. Jest czêœci¹ regionu zwanego Burgenland. Wzd³u¿ wschodniego wybrze¿a jeziora, na powierzchni ponad szeœciu tysiêcy hektarów uprawiane s¹ wina. Jedn¹ szóst¹ z tego stanowi duma tych okolic, odmiana Zweigelt, krzy¿ówka Sankt Laurent i Blaufränkisch. Wszystko szczepy au striackie, daj¹ce wino wysokiej jakoœci oznaczone symbolem DAC – Austrian Qualitätswein

Jesieni¹ nie ma ju¿ na p³ytkich wodach jeziora Nezyderskiego kolorowych ¿agli

surferów. Nie ma rodzin przyje¿d¿aj¹cych na wakacje. Jest cicho i spokojnie. S³oñce li¿e d³ugimi promieniami taflê wody, usi ³uje przebiæ mêtn¹ buroœæ.

Podersdorf le¿y nad samym jeziorem. ¯yje g³ównie z niego. W sensie dos³ow nym – z turystyki. Iw poœrednim – z wi na, które lubi nie tylko te ziemie o nieco pustynnym charakterze, ale i klimat: gor¹ ce, suche lata i ch³odne zimy z niewielk¹ iloœci¹ opadów deszczu i œniegu. Dalej rozci¹ga siê puszta

M³oda kobieta o poci¹g³ej weso³ej twa rzy obs³ugiwa³a nas z ca³ym oddaniem. Widaæ by³o, ¿e to co robi sprawia jej przy jemnoœæ. Serwowa³a nam kolejne wina. Komentowa³a, opowiada³a.

Vinothek, czyli w tym przypadku sklep lokalnego winiarza, rodziny Heiling, by³ ju¿ kolejnym jaki odwiedzaliœmy. Tutaj, od wejœcia listonosza, który mia³ najwy raŸniej swoje prawa – pó³ kieliszeczka do brego winka, wiedzia³am, ¿e zatrzymamy siê na d³u¿ej i nie wyjdziemy bez wina i bez anegdotki.

Teren p³aski i wydawa³oby siê, ¿e to nie s¹ najlepsze warunki dla wina. To je zioru zawdziêczamy przewiewne piaski, gliniaste pod³o¿e, warstwy wapienia, pew

ne zasolenie. Wszystko co nasze wino lu bi! Z czego czerpie aromaty, mineralnoϾ.

I wtedy wesz³a para w œrednim wieku. NajwyraŸniej lokale, obeznani ze skle pem, z obs³ug¹.

I oni spróbowali muskatellera Szukamy lekko s³odkich win, nie wy trawnych. ¯ona takie lubi. Ale to weŸmie my, prawda?

Ona skinê³a g³ow¹, rozpromieni³a siê i powiedzia³a coœ cicho do sprzedawczyni.

Och œwietnie, gratulujê! Œlub córki rzuci³a w nasz¹ stronê. Pogratulowa³am. Przyjaciel uœmiechn¹³ siê tylko.

Razem, ju¿ we czwórkê próbowaliœmy Zweigelt. Wina, które podane zostanie na weselu.

I wtedy wesz³a wymuskana para ele ganckich starszych pañstwa ubranych w stylizowane stroje austriackie. Oboje w ciemnozielonych kapelusikach, ona w okr¹g³ym, on w szpiczastym.

Przy³¹czyli siê do naszej czwórki raczej z kurtuazji i po chwili poprosili o Zweigelt Reserve z listy, któr¹ i ja mia³am przed so b¹. Grzecznie je skomplementowali, za mówili dwa kartony, podali wiedeñski ad res, on uchyli³ kapelusza, ona podziêko wa³a i wyszli.

Nasze winnice s¹ skromne. Osiem hektarów to niewiele, ale to pozwala nam postêpowaæ zgodnie z zasadami ekorozwo ju. Minimalna ingerencja, minimalne na wo¿enie, praktycznie nieobecna chemia. Nasza winnica jest o kilka kilometrów st¹d, w stronê Halbturn. W kierunku pa³acu.

Rano zwiedzaliœmy pa³ac w Halbturn o harmonijnych proporcjach. „TrzeŸwy barok bez egzaltacji, rzadkoœæ”, skomento wa³ Przyjaciel. Cesarzowa Maria Teresa podarowa³a pa³ac swojej ulubionej córce, arcyksiê¿nej Marie Christine jako prezent œlubny. Elegancki przepych w œrodku. Spotêgowany wystaw¹ strojów Sissi, uko chanej cesarzowej Austriaków. W³aœnie przygotowywano wesele w ogrodzie. Ja kieœ szaleñstwo w tonach kremowej bieli i starego z³ota. By³o jeszcze ch³odno tym rannym jesiennym ch³odem. Liœcie kaszta nowców opada³y, jakby po to, ¿eby wmie szaæ siê w tê krz¹taninê. Lekka mg³a.

Ch³odno na œlub czy wesele, czy co kolwiek w tym rodzaju, powiedzia³ Przy jaciel stanowczo i wydoby³ mnie tymi s³o wami z natrêctwa porannego romanty zmu…

Sankt Laurent, to co chcia³aœ spróbo waæ. Przyjaciel podsun¹³ kieliszek, a ja po wróci³am w ten sposób do chwili obecnej. Moim zdaniem wspania³e. Bogaty ciem ny kolor, mocne, prawie proste, a jednak soczyste, esencjonalne, korzenne.

Morelowe, powiedzia³am, wytrawnie morelowe. Pyszne!

I wtedy znowu wszed³ listonosz. Ja wiem, ju¿ wspomina³am, ale on wszed³ po raz trzeci, a mo¿e i po raz któryœ, w koñcu przebywaliœmy w tym miejscu tylko od godziny, mo¿e pó³torej. W rêku trzyma³ jak¹œ wiêksz¹ kopertê.

Jak za dotkniêciem czarodziejskiej ró¿d¿ki na ladzie pojawi³ siê nape³niony do po³owy kieliszek Sankt Laurent. Listo nosz nie odmówi³, wzniós³ nasze zdrowie, po¿egna³ siê kolokwialnym tschüss i znik n¹³ za drzwiami.

Przyjaciel sam umieœci³ ostro¿nie i pre cyzyjnie kartony z butelkami wybranych przez nas win w przepastnym baga¿niku Jeepa, za siatk¹ chroni¹c¹ je przed nad miernym przemieszczaniem siê.

Jak myœlisz, spyta³ po d³ugiej ciszy. Wje¿d¿aliœmy na Wêgry, gdzie mieliœmy nocowaæ w Csárda Kázmér, czyli w „Karczmie Kazika”. – Jak myœlisz, jak czêsto roznosz¹ w Podersdorf pocztê. Ile razy dziennie?

Chcesz wiedzieæ, ile razy dziennie li stonosz wpada do winoteki i przemno¿yæ to przez pó³ kieliszka wina, które wtedy zwyczajowo otrzymuje?

Mhm. Tak jakoœ mi to utkwi³o w g³o wie. Wiem, ¿e to œmieszne.

Czasem z dnia usianego osobliwoœcia mi, utkanego z przeró¿nych smaków, aro matów, myœli, prze¿yæ estetycznych, pozo staje jakiœ pozornie nieistotny moment. Na przyk³ad listonosz z Podersdorf znad Je ziora Nezyderskiego w Burgenlandzie…

Zapraszamy na stronê Autorki: www.anna4book.com

19 www.kurierplus.com KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022
❍ Z (nie tylko) florydzkiego ¿ycia
Jezioro Nezyderskie Halbturn Burgenland Sankt Laurent Heiling
KURIER PLUS 26 LISTOPADA 2022 www.kurierplus.com 20

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.