KURIER
POLISH
5
W rocznicê pacyfikacji kopalni „Wujek” – str. 5
Cena kosmosu – str. 8
A wszystko to marnoœæ... – str. 12
Turniej rzutów karnych – str. 16
Szeœæ finansowych porad przed œwiêtami – str. 17
Tomasz Bagnowski5
W rocznicê pacyfikacji kopalni „Wujek” – str. 5
Cena kosmosu – str. 8
A wszystko to marnoœæ... – str. 12
Turniej rzutów karnych – str. 16
Szeœæ finansowych porad przed œwiêtami – str. 17
Tomasz BagnowskiŒledztwo prowadzone przez Europejski Urz¹d do spraw Zwalczania Nadu¿yæ Finansowych jest najprawdopodobniej najwiêkszym tego rodzaju dochodzeniem w historii Europarlamentu.
W miniony weekend belgijska policja przeprowadzi³a kilkadziesi¹t przeszukañ w domach podejrzanych, wœród których oprócz wiceszefowej Parlamentu Europejskiego Evy Kaili s¹ tak¿e obecni i byli jego cz³onkowie oraz ich asystenci. Wed³ug oficjalnych informacji w korumpowanie europejskich urzêdników zaanga¿owane by³o jedno z pañstw Bliskiego Wschodu. Nieoficjalnie belgijska prasa pisze, ¿e chodzi o Katar, czyli organizatora koñcz¹cych siê w³aœnie Mistrzostw Œwiata w Pi³ce No¿nej.
Eva Kaili to 44-letnia grecka polityk, by³a dziennikarka telewizyjna, która po raz pierwszy dosta³a siê do Parlamentu Europejskie w 2014 roku, z ramienia Ruchu Socjalistycznego. W 2019 roku zosta³a wybrana ponownie, tym razem równie¿ na presti¿owe stanowisko wiceprzewodnicz¹cej. Wœród oskar¿onych jest tak¿e partner Kaili, pe³ni¹cy funkcjê jej parlamentarnego asystenta oraz jej ojciec. Afera wykracza jednak daleko poza kr¹g ro-
dzinny Kaili. Objêci dochodzeniem s¹ te¿ w³oscy oficjele: Luca Visentini, sekretarz Miêdzynarodowej Konfederacji Zwi¹zków Zawodowych, a tak¿e Peter Antonio Panzeri by³y pose³ do Parlamentu Europejskiego, który pe³ni³ funkcjê przewodnicz¹cego podkomisji do spraw praw cz³owieka. W ramach œledztwa przeszukano równie¿ dom pos³a do Europarlamentu Marca Tarabelliego.
Wed³ug belgijskiej gazety „L’Echo” w domu wiceprzewodnicz¹cej Kaili znaleziono torby z gotówk¹. W mieszkaniu zajmowanym przez innego z podejrzanych mia³o siê znajdowaæ oko³o 600 tys euro; kolejnych kilkaset tysiêcy euro by³o w walizkach przejêtych w pokoju hotelowym jednego z asystentów. Poza pieniêdzmi policja skonfiskowa³a równie¿ telefony komórkowe i komputery nale¿¹ce do podejrzanych.
Eva Kaili zosta³a ju¿ pozbawiona funkcji wiceprzewodnicz¹cej, ze skutkiem natychmiastowym wykluczono j¹ równie¿ z jej grupy parlamentarnej (Socjaliœci i Demokraci). Wszystkim podejrzanym zarzucono korupcjê, pranie brudnych pieniêdzy i udzia³ w grupie przestêpczej.
W tym roku, w niedzielê, 11 grudnia, Dzieciêcy Zespó³ Ludowy przy parafii Œw. Stanis³awa Kostki, Krakowianki i Górale, wystawi³ tradycyjn¹ szopkê na corocznym œwi¹tecznym przedstawieniu w auli Akademii Œw. Stanis³awa Kostki.
Akcent góralski wnios³a powy¿sza pastora³ka, piêknie zaœpiewana przez solistkê Miê Bayas, a tak¿e inne kolêdy, piosenki i tañce z Podhala. Nie zabrak³o tak¿e pasterzy z innych polskich regionów – krakowskiego, lubelskiego, opoczyñskiego, rzeszowskiego i ³owickiego. Pokazali tañce i pieœni regionalne, urozmaicaj¹c przedstawienie gr¹ na skrzypcach w wykonaniu Alicji Rutkowskiej, Gabrieli Robert i Emilki Idec, która te¿, wprowadzaj¹c œwi¹teczny nastrój, zadeklamowa³a piêkny wiersz wigilijny autorstwa Beaty Kru¿el.
W pierwszej czêœci programu m³odsza grupa dzieci w strojach krakowskich œpiewa³a i bawi³a siê na scenie pokazuj¹c pl¹sy i zabawy oraz œl¹ski taniec „Posz³o dziewcze po ziele”. Niespodziewanym goœciem okaza³ siê niedŸwiedŸ – Jasiu Czartoryski – którego ze snu zimowego obudzi³y dzieci. By³ bardzo z tego powodu niezadowolony i „porwa³” jednego malucha ze sceny. Nastêpnie z dalekich tatrzañskich hal przywêdrowa³y góralki nawo³uj¹c siê dzwiêcznym „helokaniem” i prezentuj¹c tañce góralskie z chustami. Do³¹czyli do nich górale œpiewaj¹c przyœpiewki i wymachuj¹c zadzierzyœcie ciupagami.
Po zaœlubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalaz³a siê brzemienn¹ za spraw¹ Ducha Œwiêtego. M¹¿ Jej, Józef, który by³ cz³owiekiem sprawiedliwym i nie chcia³ naraziæ Jej na znies³awienie, zamierza³ oddaliæ J¹ potajemnie. Gdy powzi¹³ tê myœl, oto Anio³ Pañski ukaza³ mu siê we œnie i rzek³: „Józefie, synu Dawida, nie bój siê wzi¹æ do siebie Maryi, twej Ma³¿onki; albowiem z Ducha Œwiêtego jest to, co siê w Niej poczê³o. Porodzi Syna, któremu nadasz imiê Jezus, on bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”. A sta³o siê to wszystko, aby siê wype³ni³o s³owo Pañskie powiedziane przez Proroka: „Oto dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadz¹ imiê Emmanuel”, to znaczy Bóg z nami. Zbudziwszy siê ze snu, Józef uczyni³ tak, jak mu poleci³ Anio³ Pañski: wzi¹³ swoj¹ Ma³¿onkê do siebie. (Mt 1, 19-24)
Zapewne wielu z nas pamiêta strzelaninê z 14 grudnia 2012 w Sandy Hook Elementary School w Newtown w stanie Connecticut. 20-letni Adam Lanza zastrzeli³ 26 osób, w tym 20 dzieci w wieku szeœciu i siedmiu lat i szeœciu doros³ych cz³onków personelu, rani¹c dwie inne osoby. Wczeœniej tego dnia, przed przyjazdem do szko³y, zastrzeli³ w domu w³asn¹ matkê. Po dokonaniu tej zbrodni pope³ni³ samobójstwo, strzelaj¹c sobie w g³owê. Ta straszna zbrodnia mia³a miejsce w Adwencie. Przed tym strasznym wydarzeniem dzieci z radoœci¹ przygotowywa³y dekoracje bo¿onarodzeniowe i oczekiwa³y dnia Bo¿ego Narodzenia i œwi¹tecznych prezentów. Dla nich Adwent roku 2012, w pierwszym wymiarze nie zosta³ dope³niony. Nie doczeka³y 25 grudnia. Ale jak¿e tragicznie dope³ni³ siê drugi wymiar Adwentu, który mówi o ponownym spotkaniu Chrystusa w czasach ostatecznych. W tak m³odym wieku dzieci doœwiadczy³y czasów ostatecznych, spotka³y przychodz¹cego do nich Chrystusa.
Po zamachu prezydent Obama uda³ siê do Newtown, aby spotkaæ siê z rodzinami doœwiadczonymi t¹ tragedi¹ oraz wyg³osiæ przemówienie na nabo¿eñstwie ¿a³obnym w intencji ofiar strzelaniny. Mowê dla prezydenta przygotowywa³ Cody Keenan, który w swojej ksi¹¿ce opisuje trudny i emocjonuj¹cy proces pisania przemówienia. Keenan wspomina – siedz¹c w Gabinecie Owalnym, prezydent zacz¹³ zastanawiaæ siê nad tym, co chce powiedzieæ. „Rodzimy siê, a potem umieramy. Podczas lat ziemskiego ¿ycia doœwiadczamy ulotnych chwil przyjemnoœci i bólu. A pod koniec tych dni musimy zadaæ sobie pytanie: Jaki to mia³o sens w naszym ¿yciu? Jaki by³ bo¿y plan wzglêdem nas? Co to wszystko znaczy³o? Jaki by³ cel naszego ¿ycia? Czy byliœmy wierni temu celowi? W ciemnoœci i zamêcie szukamy odpowiedzi na te pytania, uœwiadamiamy sobie jak bardzo jesteœmy ograniczeni i zadajemy pytanie, dlaczego?”
Prezydent przerwa³ swoje refleksje, jakby sam przedziera³ siê przez ciemnoœæ i zamêt, szukaj¹c czegoœ pewnego, trwa³ego, czego móg³by siê uchwyciæ, na czym móg³by siê oprzeæ. Nastêpnie kontynuowa³: „Jedyn¹ kotwic¹, jak¹ mamy, jedyn¹ rzecz¹, której jesteœmy pewni jest mi³oœæ, któr¹ czujemy do naszych dzieci. Przytulenie, gdy wieczorem k³adziemy je do ³ó¿ka.
Ciep³o ich oddechu na naszej szyi. Radoœæ w ich oczach, gdy patrz¹ na nas. To siê liczy. To wszystko, co posiadamy. Tylko tego jesteœmy pewni. Ta mi³oœæ jest naszym oparciem. Ona jest celem naszego ¿ycia”.
S³owa te zosta³y wypowiedziane w czasie, gdy ulice naszych miast, nasze domy, wnêtrza naszych domów s¹ piêknie przystrojone na przyjœcie Dzieci¹tka Jezus, które jest œwiat³em na drodze szukania sensu naszego ¿ycia, oparcia w naszym ¿yciu, gdy ogarnia nas zamêt i ciemnoœæ.
Prezydent wskazuje na mi³oœæ dziecka, ale my jak i on dobrze wiemy, ¿e ta mi³oœæ jest w stanie pokonaæ œmieræ, jeœli zawierzymy j¹ Dzieciêciu, które narodzi³o siê w Betlejem.
Z tajemnicami bolesnymi i radosnymi naszego ¿ycia w œwi¹tecznych dniach zatrzymujemy siê w ubogiej betlejemskiej stajence. Pan Wszechœwiata staje siê bezradnym, bezbronnym niemowlêciem, abyœmy mogli dostrzec wielkoœæ i œwiêtoœæ naszego cz³owieczeñstwa. Autentyczna mi³oœæ do dziecka jest wolna od wszelkich pozorów, pokorna i bezwarunkowa.
W Œwiêta Bo¿ego Narodzenia, z podobn¹ mi³oœci¹ powitajmy Bo¿e Dzieci¹tko w stajence naszego serca. Wtedy odkryjemy w Nowonarodzonym mi³oœæ, która stanie siê radosnym œwiat³em na drogach naszego ¿ycia, nawet w czasach zamêtu i ciemnoœci, stanie siê jasn¹ bram¹, która przeprowadzi nas do wiecznoœci. W tym dziele Maryja odgrywa wa¿n¹ rolê, któr¹ zapowiada prorok Izajasz w pierwszym czytaniu: „Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel”. Emanuela znaczy „Bóg z nami”.
o udzia³u Maryi w dziele naszego odkupienia nawi¹zuj¹ objawienia maryjne, w tym tak¿e objawienia w Medjugorie, które nie s¹ oficjalnie zatwierdzone przez Koœció³. Jednak jest to miejsce, do którego przybywa tysi¹ce pielgrzymów. Otrzymuj¹ tu wiele ³ask. A niektóre przes³ania Matki Bo¿ej z Medjugorie wspó³graj¹ z nauczaniem Biblii i Koœcio³a. Jakov Èolo najm³odszy z szóstki „widz¹cych” codzienne doznawa³ objawieñ Matki Bo¿ej, a póŸniej tylko jeden raz w roku w grudniu. W czasie jednego z grudniowych przes³añ Matka
Bo¿a powiedzia³a: „Wzywam was byœcie ca³kowicie siê otwarli i ca³kowicie oddali siê Bogu. Wyrzuæcie z serca ca³¹ ciemnoœæ i pozwólcie Bo¿ej œwiat³oœci i Bo¿ej mi³oœci, by wesz³a do waszego serca i zamieszka³a tam na zawsze. Nieœcie Bo¿¹ œwiat³oœæ i mi³oœæ do wszystkich ludzi, tak by wszyscy w was i przez was mogli odczuæ i doœwiadczyæ prawdziwej œwiat³oœci i mi³oœci, któr¹ mo¿e wam daæ jedynie Bóg”.
Ewangelia na dzisiejsz¹ niedzielê mówi o zamêcie i ciemnoœci w ¿yciu Œwiêtej Rodziny. Ewangelista Mateusz wspomina o zaœlubinach Józefa z Maryj¹ oraz o œnie Józefa i jego konsekwencjach. Józef by³ cz³owiekiem sprawiedliwym, prawdomównym, uczciwym, pracowitym i m¹drym. Pe³ni³ wolê Bo¿¹, wyra¿on¹ w przykazaniach i w ten sposób podoba³ siê Bogu. Sytuacja, kiedy dowiedzia³ siê, ¿e bogobojna, uczciwa panna, któr¹ mia³ poœlubiæ, spodziewa siê dziecka, zaskoczy³a go. Józef nie przypisywa³ Maryi winy, dlatego te¿ nie zamierza³ jej publicznie oskar¿aæ. Kiedy jednak Józef podj¹³ decyzjê o opuszczeniu Maryi i tym samym mia³ œci¹gn¹æ winê na siebie wówczas wkroczy³ Bóg, wysy³aj¹c z interwencj¹ anio³a. Józef zosta³ pouczony przez Anio³a, ¿e jego osoba jest w³¹czona w Bo¿e plany zbawienia. We œnie otrzyma³ wyjaœnienie zaistnia³ej sytuacji. Wiara Józefa by³a tak wielka, ¿e zaufa³. Wiara Maryi i Józefa by³a tym œwiat³em, które rozœwie-
tli³o chwilowy zamêt, chwilow¹ ciemnoœæ w ¿yciu Œwiêtej Rodziny.
W ¿yciu ka¿dego z nas pojawiaj¹ siê momenty zamêtu i ciemnoœci. W tej sytuacji trzeba otworzyæ serce na bo¿e dzia³anie. On dociera do nas przez ró¿ne znaki. Biblia jest pe³na takich znaków. Patrz¹c z perspektywy chrzeœcijanina XXI wieku wiemy, ¿e Biblia dotyczy wszystkiego, czego potrzebujemy, od teraz, a¿ do wiecznoœci, czego potrzebujemy na drodze naszego zbawienia. Ale to nie znaczy, ¿e dzisiaj, osobiœcie nie doœwiadczymy znaków bo¿ej obecnoœci. Takim znakiem mog¹ byæ ró¿ne wydarzenia, wewnêtrzne poruszenia, czy nawet sny, jak w przypadku œw. Józefa. Jednak snom nie mo¿emy nadawaæ wiêkszego znaczenia ponad to, jakie posiada Pismo Œwiête. Jeœli czujemy, ¿e ten sen mo¿e byæ znakiem bo¿ym szukajmy jego wyjaœnienia w lekturze Pisma œw. i w modlitwie. ❍
Zapraszamy na stronê Autora: ryszardkoper.pl
Ukaza³a siê w³aœnie najnowsza, piêknie ilustrowana ksi¹¿ka ks. Ryszarda Kopera „Drogi do Boga – Uczeni o Bogu”. Ksi¹¿kê mo¿na kupiæ w: ➦ Markowa Apteka Pharmacy 831 Manhattan Ave, Brooklyn, NY 11222
➦ Polamer Inc 6402 Flushing Ave (obok apteki), Maspeth, NY 11378
A tak¿e w ksiêgarniach wysy³kowych.
Najpiêkniejsze fotografie prawie z ca³ego œwiata s¹ t³em do wypowiedzi znakomitych uczonych jak badania naukowe, piêkno przyrody pomaga³y im odkrywaæ Boga. Œwietny prezent pod choinkê.
Nowojorski Klub Podró¿nika: Kilka wolnych miejsc na wyjazd na Kubê i Jukatan. Info: nytravelclub.pl i 347876 3738
Wypadki zawalenia siê rowu przytrafiaj¹ siê ka¿dego roku oko³o 300 razy.
Pora¿enie pr¹dem lub eksplozje, które mog¹ pojawiæ siê w momencie, kiedy pracownicy maj¹ nieoczekiwany kontakt z przewodami elektrycznymi lub przewodami paliwowymi, s¹ kolejnym czarnym scenariuszem.
Wed³ug OSHA, wskaŸnik œmiertelnoœci przy zawaleniu siê rowu wynosi ok. 112 proc. wiêcej, ni¿ jakikolwiek inny rodzaj pracy budowlanej. OSHA wprowadzi³a pewne przepisy prawne dotycz¹ce rowów oraz wykopalisk. Ka¿dy pracownik pracuj¹cy wewn¹trz wykopaliska musi zostaæ wyposa¿ony w odpowiedni system ochronny, w celu zabezpieczenia przed zawaleniem siê rowu. Systemy ochronne maj¹ zdolnoœæ do stawienia oporu wszelkim ³adunkom próbuj¹cym przedostaæ siê do systemu lub zasadniczo oczekiwanym na wprowadzenie lub przetransportowanie do systemu.
Dwóch mê¿czyzn w hrabstwie Nassau uleg³o wypadkowi zwi¹zanemu z zawaleniem siê rowu w momencie, kiedy instalowali zbiornik na szambo. Rów zbiornika uleg³ zawaleniu. Wspomniany zbiornik
by³ umieszczany w domu na Long Island. Pracownicy pracowali w ponad dziewiêciometrowej dziurze w Brookville, w momencie kiedy jedna z zab³oconych œcian uleg³a zawaleniu, wówczas 1,5-2,1 metrowa œciana mokrego b³ota oraz piasku zawali³a siê na nich.
W innym przypadku, pracownik z Queensu dozna³ powa¿nych obra¿eñ w momencie, kiedy zosta³ zasypany pod ogromn¹ iloœci¹ ziemi oraz gruzu w momencie, kiedy 4,2 metrowy rów uleg³ zawaleniu. Mê¿czyzna zmar³ podczas pracy nad renowacj¹ sklepu z narzêdziami na Manhattanie. Podwykonawca nie zapewni³ w³aœciwej ochrony przed zawaleniem siê rowu. OSHA dowiod³a równie¿, ¿e na stanowisku pracy nie znajdowa³y siê ¿adne zastrza³y, czy elementy ochronne przeznaczone na odcinku chodnika, które zapobieg³yby wypadkowi.
Podczas prac budowlanych z obecnoœci¹ rowów, nale¿y mieæ œwiadomoœæ wielu zagro¿eñ z tym zwi¹zanych, bowiem tego typu wypadki s¹ najbardziej niebezpieczne ze wszystkich wypadków budowlanych, pod wzglêdem odniesionych obra¿eñ.
Wraz z prawid³ow¹ in¿ynieri¹, technikami budowy oraz praktykami bezpie-
czeñstwa pracy, zawalenia siê rowów s¹ mo¿liwe do zatrzymania. Zapobiegawcze systemy ochrony przed zawaleniem siê rowów zawieraj¹ tzw. sloping, który polega na ciêciu œcian rowów pod k¹tem, poza samym rowem. Natomiast shoring polega na umieszczeniu drewnianych lub metalowych sprzêtów ochronnych naprzeciw œciany rowu, w celu ochrony przed zapadniêciem znajduj¹cej siê na niej gleby. Kolejnym systemem zapobiegawczym jest tzw. shielding, polegaj¹cy na u¿yciu metalowego pud³a idealnie mieszcz¹cego siê wewn¹trz rowu, chroni¹cego pracowników przed zapadniêciem siê rowu. Dodatkowo, OSHA wprowadzi³a przepisy wymagaj¹ce codziennej inspekcji rowów. W momencie kiedy warunki pracy ulegn¹ zmianie, tzn. wystêpuje ryzyko zagro¿enia dotycz¹cego zapadniêcia siê rowu, odpowiednie dzia³ania naprawcze powinny zostaæ podjête w celu eliminacji lub nadzorowania niebezpiecznych warunków.
Nowojorskie prawo zabrania pracownikowi budowlanemu z³o¿enia pozwu przeciwko jego lub jej pracodawcy. Jednak¿e, poszkodowany w wypadku mo¿e wszcz¹æ postêpowanie przeciwko osobie trzeciej, która nie zapewni³a odpowiednich œrod-
Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapraszamy do bezp³atnej konsultacji pod numerem telefonu 212-514-5100, emaliowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kancelarii na dolnym Manhattanie.
Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie internetowej (www.plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu, który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê.
Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.
ków bezpieczeñstwa na stanowisku pracy. W³aœciciel nieruchomoœci, czy generalny wykonawca zazwyczaj nale¿y w³aœnie do tej kategorii osób. Je¿eli uczestniczy³eœ w jakimkolwiek rodzaju wypadku zwi¹zanym z zawaleniem siê rowu, skontaktuj siê z prawnikiem w celu zasiêgniêcia profesjonalnej porady.
W Katowicach, gdzie dziœ góruje pomnik o symbolicznym kszta³cie krzy¿a, 16 grudnia 1981 roku dokonano najkrwawszej pacyfikacji w okresie stanu wojennego.
Przeciwko górnikom, którzy na znak sprzeciwu, i w geœcie solidarnoœci z aresztowanymi kolegami. podjêli strajk, wys³ano czo³gi, wozy bojowe, wojsko i oddzia³y milicji. Celem pacyfikacji by³o zastraszenie strajkuj¹cych i niedopuszczenie do rozszerzenia siê protestów na inne zak³ady Górnego Œl¹ska. To w³aœnie tutaj, w regionie, który w³adza komunistyczna traktowa³a jako przys³owiow¹ „per³ê w koronie”, opór okaza³ siê wyj¹tkowo silny. Partia komunistyczna po raz kolejny w dziejach powojennej Polski, postanowi³a pos³u¿yæ siê argumentem si³y by potwierdziæ swoj¹ hegemoniê nad pañstwem i spo³eczeñstwem - pisz¹ Robert Ciupa i Bogus³aw Tracz, autorzy ksi¹¿ki „Wujek'81 Strajk i Pacyfikacja”. W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku do drzwi przewodniczacego „Solidarnoœci” kopalni Wujek Jerzego Ludwiczaka zapukano informuj¹c o w³amaniu do biura i koniecznoœci sprawdzenia czy coœ zginê³o. Przewodnicz¹cy zorientowa³ siê w jakim celu przybyli informatorzy, i nie otworzy³ drzwi, jednoczeœnie zawiadamiaj¹c wewnêtrznym, „kopalnianym” telefonem kolegów górników o stoj¹cych przy drzwiach milicjantach. Gdy ci przybyli na miejsce, zobaczyli wy³amane drzwi i wyprowadzanego Ludwiczaka. Kiedy stanêli w obronie kolegi zostali pobici. Wieœci o zajœciu szybko dotar³y do kopalni „Wujek”. Górnicy postanowili podj¹æ strajk w obronie przewodnicz¹cego Ludwiczaka. Oko³o godziny 6 rano przez radiowêze³ zak³adowy puszczono przemówienie genera³a Wojciecha Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego na terenie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
Górnicy postanowili zostaæ w kopalni. Zebrani w ³aŸni rozwa¿ali czy zjechaæ na
dó³, do czego namawia³ ich wiceprzewodnicz¹cy „Solidarnoœci” Jan Haœnik, któremu S³u¿ba Bezpieczeñstwa powiedzia³a, ¿e strajk jest zabroniony i maj¹ podj¹æ pracê. W przeciwnym przypadku zostanie u¿yta si³a. Podjêto próbê rozmów. O sytuacji w kopalni dowiedzia³ siê Stanis³aw P³atek, który czym prêdzej uda³ siê do kopalni.
„Do Œl¹skiego Centrum Wolnoœci i Solidarnoœci kopalni „Wujek” przyjechaliœmy z ks. Krzysztofem M³otkiem z pobliskiej parafii, gdzie naszymi przewodnikami s¹ Robert Ciupa, dyrektor Œl¹skiego Centrum Wolnoœci i Solidarnoœci i Stanis³aw P³atek, przewodnicz¹cy Komitetu Strajkowego kopalni „Wujek”.
– Gdy dotar³em na miejsce, po przebraniu w strój roboczy, poszed³em do ³aŸni, gdzie zebrani górnicy nie mogli siê zdecydowaæ co postanowiæ – przywo³uje sytuacjê z tragicznych dni grudnia 1981 roku, Stanis³aw P³atek.- Powiedzia³em za³odze, ¿e Jan Ludwiczak zosta³ aresztowany, i podda³em pod g³osowanie czy decydujemy siê na protest w sprawie uwolnienia przewodnicz¹cego, czy idziemy do pracy. ¯¹daliœmy rozmów z przedstawicielem komisariatu, który urzêdowa³ przy wojewodzie. Mieliœmy czekaæ. Wybrano mnie na rozmowy, i tak zaczê³a siê moja historia z komitetem strajkowym. W poniedzia³ek przysz³a wiadomoœæ o pacyfikowaniu kopalni w Jastrzêbiu, i ¿e dosz³o do pa³owania górników. Postanowiliœmy, ¿e gdy do
kopalni wejdzie wojsko to nie bêdziemy stawiaæ oporu, a je¿eli wejdzie ZOMO i bêdê nas pa³owaæ, to wówczas stawimy czynny opór. Atmosfera robi³a siê nerwowa. Dla uspokojenia napiêcia pos³ano po ks. Henryka Bolczyka z parafii pw. œw. Micha³a Archanio³a z proœb¹ o odprawienie Mszy œwiêtej na terenie kopalni w ³aŸni ³añcuszkowej, gdzie przygotowano krzy¿ misyjny – dodaje dyrektor Robert Ciupa. Byliœmy w jakiœ sposób przygotowani do obrony – kontynuuje Stanis³aw P³atek. –Zabarykadowaliœmy bramy wjazdowe, tworzyliœmy zapory przeciwczo³gowe, na drogach wewnêtrznych pozak³adaliœmy wielkogabarytowe czêœci maszyn. W œrodê ju¿ od rana zaczê³a siê demontracja si³y. Mundurowi przeje¿d¿ali w autobusach. Suki milicyjne jeŸdzi³y od wczesnych godzin. Wkrótce pokaza³y siê jednostki pancerne. Oko³o godziny 11 wojsko i milicja rozpoczê³y natarcie. Pierwszy czo³g zniós³ ogrodzenie przy bramie kolejowej, za nim ruszy³y wozy bojowe. Czo³gi robi³y wy³om w murze, jad¹c wprost na ludzi, a za nimi posuwali siê zomowcy. Tutaj by³a g³ówna barykada, wskazuje, wspominaj¹c, Stanis³aw P³atek, tutaj dosz³o do spotkania stron. Kiedy wydawa³o siê, ze zomowcy siê wycofaj¹, bo cofnêli siê pod rampê, zza ich pleców pad³y strza³y. Strza³y pada³y z odleg³oœci od 19 do 98 metrów. 32 osoby zosta³y ranne, w tym trzy ranne lekko. Dziewiêciu górników zginê³o. Jak zezna³ jedn z g³ów-
nych œwiadków,
zomowców
w g³owê i w „komorê”, czyli w górn¹ czêœæ cia³a. Gdy dymy opad³y na placu w le¿eli górnicy. Atakuj¹cy górników 16 grudnia 1981 roku w kopalni „Wujek” strzelali z zamiarem zabicia strajkuj¹cych.
Przyjechali za chlebem z ró¿nych stron Polski, a znaleŸni œmieræ – mówi ze smutkiem Stanis³aw P³atek, sam raniony w czasie pacyfikacji.
Na zdjêciach, które mo¿na zobaczyæ w Œl¹skim Centrum Solidarnoœci i Wolnoœci* sylwetki zabitych górników.
Wymieñmy ich nazwiska dla pamiêci. Józef Krzysztof Giza, otrzyma³ postrza³ w szyjê. Kula rozerwa³a krtañ i têtnicê. Joachim Gnida, postrzelony w g³owê. Ciê¿ko ranny zmar³ w szpitalu. Józef Czekalski, œmiertelny strza³ w klatkê piersiow¹. Ryszard Gzik, potrzelony w g³owê, zgin¹³ na miejscu. Andrzej Pe³ka postrzelony w g³owê. Zmar³ w szpitalu. Bogus³aw Kopczak postrzelony w brzuch; zgin¹³ na miejscu. Zbigniew Wilk, dwukrotnie postrzelony. Zgin¹³ na miejscu. Jan Stawisiñski, otrzyma³ postrza³ w g³owê. Zmar³ w szpitalu. Zenon Zaj¹c, zgin¹³ na miejscu, postrzelony w klatkê piersiow¹. Na ciele górnika, który jako zmar³ ostatni, oprócz œmiertelnej rany by³o dwadzieœcia jeden œladów po uderzeniach pa³k¹ milicyjn¹.
Wiecej informacji * www.scwis.pl
Pogrzeb prezydenta Narutowicza
Z Belwederu na Zamek têtnic¹ Warszawy, Alejami, Nowym Œwiatem, Krakowskim Przedmieœciem, Idzie kondukt ¿a³obny, krepowy i krwawy: Drugi raz Pan Prezydent jest dzisiaj na mieœcie. Zimny, sztywny, zakryty chor¹gwi¹ i kirem. Jedzie Prezydent Martwy a wielki stokrotnie.
Julian TuwimHistoria Polski zna bardzo niewiele przypadków zabójstw w³adców czy przywódców narodu. Na tym tle dzieje Rosji wygl¹daj¹ ca³kowicie odmiennie. Wiêkszoœæ carów czy ksi¹¿¹t rosyjskich nie zmar³a naturaln¹ œmierci¹. Zgineli w wyniku zamachów, otrucia lub skrytobójczych mordów. Przypadki zabójstw monarchów zdarza³y siê równie¿ w cywilizowanej, jakby siê zdawa³o, Europie Zachodniej. Wystarczy tu wymieniæ króla Francji Ludwika XVI, który odda³ ¿ycie pod ostrzem gilotyny w 1793 r.
W Polsce najwiêksz¹ tragedi¹ pod tym wzglêdem by³o zabójstwo pierwszego prezydenta Rzeczpospolitej Gabriela Narutowicza. W tym tygodniu minê³a setna rocznica tego dramatycznego wydarzenia. Konstytucja marcowa z roku 1921 ustanowi³a system republiki parlamentarnej. Wiêkszoœæ w³adzy nale¿a³a do sejmu i senatu. Obie izby, jako Zgromadzenie Narodowe, wybiera³y wspólnie prezydenta Rzeczpospolitej, który by³ nominalnie g³ow¹ pañstwa. Zakres jego uprawnieñ by³ jednak stosunkowo ograniczony.
*
9 grudnia 1922 r. zebra³o siê Zgromadzenie Narodowe w celu wyboru pierwszego prezydenta odrodzonej Rzeczpospolitej.
Spoœród kilku kandydatów, w pierwszym g³osowaniu najwiêksze poparcie uzyska³ kandydat prawicy hrabia Maurycy Zamoyski oraz wysuniêty przez ludowców Stanis³aw Wojciechowski, znany dzia³acz spó³dzielczy wywodz¹cy siê z PPS. Trzy kolejne g³osowania nie przynios³y rezultatu, poniewa¿ ¿aden z kandydatów nie zdoby³ wymaganej wiêkszoœci. O wyborze zadecydowa³a pi¹ta tura, w której Zamoyski uzyska³ 227 g³osów, a in¿ynier Gabriel Narutowicz, wybitny specjalista budownictwa wodnego i by³y profesor politechniki w Zurychu, zdoby³ 289 g³osów.
Wybór Narutowicza, który w tym czasie pe³ni³ urz¹d ministra spraw zagranicznych, zosta³ dokonany dziêki g³osom mniejszoœci narodowych oraz PSL „Piast”. Zamoyski, w³aœciciel olbrzymich maj¹tków ziemskich, nie móg³ liczyæ na poparcie ugrupowania ch³opskiego.
Ursula von der Leyen, przewodnicz¹ca Komisji Europejskiej, organu wykonawczego UE, nadzoruj¹cego pracê jej instytucji powiedzia³a, ¿e œledztwo traktowane jest niezwykle powa¿nie, bo zarzuty korupcyjne „podwa¿aj¹ zaufanie jakim obywatele 27 pañstw Unii Europejskiej darz¹ Europê.”
Von der Leyen ma zamiar powo³aæ niezale¿n¹ komisjê etyki, która mia³by zbadaæ jak wygl¹da lobbing we wszystkich europejskich instytucjach, w³¹cznie z sam¹ Komisj¹ Europejsk¹ i Europejskim Trybuna³em Sprawiedliwoœci. Aktualna przewodnicz¹ca Parlamentu Europejskiego, któr¹ jest pochodz¹ca z Malty Roberta Metsola zapowiedzia³a, ¿e œledztwo bêdzie bardzo drobiazgowe i nie bêdzie „przys³owiowego zamiatania pod dywan.”
„Parlament Europejski i europejska demokracja sta³y siê przedmiotem ataku ze strony przedstawicieli autokratycznego re¿ymu. Przeprowadzimy dochodzenie i wdro¿ymy niezbêdne reformy. Bêdziemy siê te¿ domagaæ wiêkszej przejrzystoœci jeœli chodzi o kontakty urzêdników europejskich z przedstawicielami innych pañstw.”
Wed³ug wstêpnych ustaleñ Katar, który zaprzecza by robi³ cokolwiek niezgodnego z prawem, prowadzi³ w Europie intensywny lobbing w zwi¹zku z mistrzostwami œwiata, maj¹cy za zadanie zmianê ne-
gatywnego obrazu tego kraju. Katar od dawna oskar¿any jest o wyzysk pracowników najemnych z biednych krajów Azji, którzy pracuj¹ tam w bardzo ciê¿kich warunkach i którym po przyjeŸdzie czêsto zatrzymywane s¹ paszporty. Czêœæ z tych pracowników zatrudniona by³a m.in. przy budowie obiektów sportowych wykorzystywanych podczas Mundialu.
Kontakty Kataru z Europ¹ zacieœni³y siê równie¿ w ostatnich miesi¹cach, po rosyjskiej inwazji na Ukrainê. Unia Europejska intensywnie poszukuje alternatywnych wobec Rosji dostawców gazu ziemnego. Bogaty w ten surowiec Katar zacz¹³ byæ traktowany jako jeden z najwa¿niejszych partnerów. W kwietniu tego roku Komisja Europejska zaproponowa³a zniesienie wiz dla obywateli Kataru i Kuwejtu podró¿uj¹cych do Unii Europejskiej. Roberta Metsola zapowiedzia³a jednak, ¿e w zwi¹zku z afer¹ korupcyjn¹ negocjacje w tej sprawie zostan¹ zawieszone.
Cytowany w Associated Press ekspert do spraw Unii Europejskiej, prof. Hendrik Vos z Uniwersytetu Gandawskiego uwa¿a, ¿e ca³a sprawa w powa¿nym stopniu wp³ynie na obraz Europarlamentu. „W historii tej instytucji nie by³o jeszcze tak ogromnego skandalu, który wprost uderza w jej podstawowe wartoœci i przejrzystoœæ dzia³ania” – powiedzia³ Vos.
Rezultat wyborów by³ dotkliw¹ pora¿k¹ dla prawicy, a szczególnie dla endecji. Ju¿ nazajutrz rozpêtano gwa³town¹ kampaniê nienawiœci przeciwko Narutowiczowi. Najbardziej bolesne dla narodowców by³o to, ¿e o wyborze prezydenta zadecydowa³y g³osy mniejszoœci etnicznych. Prasa endecka szermowa³a has³em „ich prezydenta” podkreœlaj¹c, ¿e Narutowicz jest cz³owiekiem nieznanym i ¿e wiêkszoœæ ¿ycia spêdzi³ w Szwajcarii. Akcentowano jego kosmopolityzm i areligijnoœæ (Narutowcz by³ bezwyznaniowcem). Fakt, ¿e do wyboru przyczyni³y siê g³osy mniejszoœci ¿ydowskiej by³ dla nacjonalistów „wyzwaniem rzuconym narodowi polskiemu”.
Nie maj¹c szans na legalne powstrzymanie objêcia urzêdu przez elekta, ekstremiœci próbowali siê uciec do przemocy fizycznej i nie dopuœciæ do jego zaprzysiê¿enia wyznaczonego na 11-go grudnia. W dniu tym t³umy zwolenników endecji zablokowa³y ulice prowadz¹ce do sejmu. Pos³ów i senatorów udaj¹cych siê na uroczystoœæ zatrzymywano i obra¿ano. Powóz z prezydentem-elektem eskortowany przez u³anów obrzucany by³ grudami œniegu. Wojsku i policji z trudem uda³o siê zaprowadziæ porz¹dek i ostatecznie Narutowicz zosta³ zaprzysiê¿ony jako Prezydent Rzeczpospolitej.
Tymczasem kampania nienawiœci nie ustawa³a. Prasa prawicowa podsyca³a szowinistyczne nastroje zapowiadaj¹c, ¿e „pop³yn¹ rzeki krwi”. Prezydent otrzymywa³ anonimy z obelgami i groŸbami.
16 grudnia 1922 r. Narutowicz otwiera³ wystawê w warszawskim Towarzystwie
Kazimierz WierzbickiZachêty Sztuk Piêknych. Podczas ogl¹dania obrazów prezydent zosta³ ugodzony kulami rewolwerowymi i zmar³ na miejscu. Zabójc¹ okaza³ siê artysta-malarz Eligiusz Niewiadomski, fanatyczny zwolennik Narodowej Demokracji.
Œmieræ pierwszego prezydenta Rzeczpospolitej by³a wielk¹ tragedi¹ odrodzonej Polski. Ironi¹ tego dramatu by³o to, ¿e ofiar¹ zamachu nie by³ dyktator ani satrapa lecz demokratycznie wybrany przywódca kraju, który przez kilkaset lat cieszy³ siê tolerancj¹ i praworz¹dnoœci¹ i nie zna³ pojêcia królobójstwa. Odpowiedzialnoœæ moralna i polityczna za tê zbrodniê spad³a bezsprzecznie na skrajn¹ prawicê, szczególnie na endecjê.
*
W III Rzeczpospolitej, utworzonej po upadku komunizmu w 1989 r., zabójstwa na tle politycznym zdarzaj¹ siê niezwykle rzadko. Przed trzema laty dosz³o do zamordowania prezydenta Gdañska Paw³a Adamowicza. Tragedia ta nie mia³a jednak pod³o¿a politycznego. Zabójc¹ by³ psychicznie niezrównowa¿ony m³ody mê¿czyzna.
Polityczna nienawiœæ by³a natomiast przyczyn¹ zamachu na dzia³acza PiS Marka Rosiaka w £odzi, w roku 2010. Skazany na do¿ywocie zabójca przyzna³, ¿e jego celem by³o zamordowanie prezesa PiS Jaros³awa Kaczyñskiego.
Niezwykle rzadkie przypadki udanych zamachów na przywódców pañstwowych mo¿na wyt³umaczyæ tym, ¿e maj¹ oni obecnie wyj¹tkowo dobr¹ ochronê osobist¹.
Zmar³ Miros³aw Hermaszewski. Genera³, pilot wojskowy. Pierwszy i jedyny dotychczas Polak w kosmosie. Potem genera³ Hermaszewski s³u¿y³ WRON i Jaruzelowi, ale nikt nie wyma¿e go ju¿ z historii.
Ciekawie w jednym z wywiadów mówi³ o kosmosie i… Bogu (znalezione w sieci: Miros³aw Hermaszewski: Polecieæ w kosmos, by uwierzyæ w Boga).
– Bóg?
Miros³aw Hermaszewski: Zawsze o nim myœla³em. Podobnie myœleli te¿ inni kosmonauci. Bardzo wielu niewierz¹cych powróci³o z kosmosu jako ludzie odmienieni duchowo...
– Po latach dopiero? Zaraz po locie strach by³o rozmawiaæ o Bogu?
Miros³aw Hermaszewski: Oczywiœcie, ¿e siê o takich sprawach nie rozmawia³o!
Widzi pan, ka¿dy, kto leci w kosmos, jest bardzo dobrze przygotowany pod wzglêdem technicznym, naukowym, medycznym, sprawnoœciowym. Ale na skutek prze¿yæ, jakich tam doznaje, wraca z kosmosu jako humanista. G³êboki humanista. Ja powiem coœ jeszcze. Nie znam nikogo, kto by³ wierz¹cy i wróci³ stamt¹d ateist¹, ale znam takich, co polecieli w kosmos jako niewierz¹cy, a wrócili z wiar¹. Mam tu na myœli g³ównie kolegów ze Wschodu. W³aœciwie 95 procent radzieckich kosmonautów nawróci³o siê...”
Niech Odpoczywa w Pokoju.
Trochê dzisiaj tak „na odejœcie”, ale trudno, skoro dobre. Przy okazji pogrzebu Jana Nowisckiego, Liliana Sonik wspomina jeden z wywidów z nim. M¹dre s³owa, sprowokowane przez pytaj¹cego, Jerzego Ziemackiego. Odpowiedzi cz³owieka, który jest ju¿ spokojny, bo on ju¿ WIE…
Nowicki: Istnieje korowód szczêœcia i nieszczêœcia, staroœci i m³odoœci, ¿ycia
S³oñce odbija siê w szklanych wie¿owcach œrodkowego Manhattanu tak silnie, ¿e przegl¹da siê w mojej klawiaturze. Litery sta³y siê z³ote. Mo¿e i myœli te¿ stan¹ siê takie. Przynajmniej niektóre.
„Moje prawdziwe ja wêdruje gdzie indziej, daleko st¹d, b³¹ka siê niewidzialnie i nie nie ma nic wspólnego z moim realnym ¿yciem” – wyzna³ Hermann Hesse, pisarz którego bardzo ceniê. Niekiedy mogê powiedzieæ to samo o sobie. Sam dla siebie jestem tajemnic¹. Bywa, ¿e wyskakuje ze mnie coœ zdumiewaj¹cego. Raz przyjemnego, raz nie. Jedno jest pewne: nikomu niczego nie zabra³em, nikomu te¿ nogi nie podstawia³em. Z nikim nie rywalizowa³em, choæby dlatego, ¿e jestem pozbawiony zmys³u konkurencji i potrzeby wygrywania. Fascynuj¹ mnie osoby m¹drzejsze i zdolniejsze ode mnie, zara¿aj¹ce innych swymi pasjami. Istniejê w dwóch œwiatach jednoczeœnie – moim wewnêtrznym, podobno przesubtelnionym i przeestetyzowanym, i tym realnym, pe³nym ró¿norodnoœci.
Chcia³bym zatrzymaæ to, co piêkne i mi³e. Czas/los mi jednak to zabiera. Nieub³aganie. Bolejê, kiedy lubiana teraŸniejszoœæ staje siê przesz³oœci¹, a bliskoœæ przestaje byæ bliskoœci¹.
Monteskiusz o prawdziwej przyjaŸni – „Gdyby mnie pytano, dlaczego go kocha³em, czujê, ¿e nie móg³bym wyraziæ tego inaczej, jak odpowiadaj¹c: Bo on to by³ on, bo to by³em ja”.
Brylanty s¹ wieczne, mi³oœæ niekoniecznie. Jeszcze niedawno istnia³y wieczne pióra i wieczne ondulacje. Dziœ przeminê³y.
„Dorsi” i Jim Morrison ju¿ mnie nie bior¹. Przekona³em siê o tym ostatnio ogl¹daj¹c po latach film „The Doors” w re¿yserii Olivera Stone’a. Piosenki, które kiedyœ robi³y na mnie wra¿enie, wydaj¹ mi siê dzisiaj niem¹dre, zaœ postaæ Jima budzi teraz we mnie niechêæ. By³o w nim coœ psychopatycznego. Najpierw wykreowa³ siê na kontrkulturowego mêczennika, a póŸniej sam dokona³ autodestrukcji na sobie i na swoim micie. Nie mam ju¿ tak¿e nabo¿eñ-
stwa do innych buntowników przeciw tradycyjnemu ³adowi i kulturze powstaj¹cej przez wieki. Irytuj¹ mnie np. niektóre wypowiedzi Jacka Kerouaca oraz innych beatników.
Jonasz Kofta – „Czy œwiat siê wiele zmieni, gdy z m³odych gniewnych wyrosn¹ starzy wkurwieni?”
Z przyjemnoœci¹ s³ucham g³osu Zofii Na³kowskiej zarejestrowanego przez Polskie Radio. Jakie¿ piêkne brzmienie, jaka¿ piêkna dykcja! I wreszcie jaka¿ m¹droœæ wypowiedzi o tym, co daje czytanie ksi¹¿ek i uczestnictwo w kulturze przez du¿e K. Jaki¿ kontrast z niechlujstwem mowy i be³kotem, jakie czêsto s³yszê w ojczyŸnie i w Nowym Jorku.
Jedynie 56 proc. Polaków przyznaje siê do jakiejkolwiek lektury. Pozosta³e 44 proc. nie przeczyta³o w ci¹gu roku nic, a zaledwie co ósmy obywatel mia³ w domu choæby niewielki ksiêgozbiór. W roku 2017, wedle informacji podanych przez Bibliotekê Narodow¹, a¿ 62 proc. Polaków nie przeczyta³o ani jednej ksi¹¿ki. Badania Miêdzynarodowego Programu Oceny Umiejêtnoœci Uczniów i Organizacji Wspó³pracy Gospodarczej i Rozwoju z roku 2015 wskazuj¹, ¿e a¿ 40 proc. obywateli Polski nie rozumie tego, co czyta, a kolejne 30 proc. rozumie jedynie w ograniczonym stopniu. Problem ten dotyczy tak¿e co szóstego polskiego magistra!
Georg Wilhelm Hegel – „Historia uczy, ¿e ludzkoœæ niczego siê z niej nie nauczy³a”. Ano nie nauczy³a! Który ju¿ raz siê o tym przekonujê?
Rzeczony wy¿ej Monteskiusz g³osi³, i¿ nale¿y oddzieliæ w³adzê zajmuj¹c¹ siê ustanawianiem praw od w³adzy wprowadzaj¹cej w ¿ycie jej postanowienia; s¹dy zaœ powinny byæ ca³kowicie niezale¿ne od w³adz pañstwowych. Dziêki temu sêdziowie, nie obawiaj¹c siê nacisków ze strony w³adzy, mogliby wydawaæ sprawiedliwe wyroki. Przypomnê te¿, ¿e by³ on gorliwym rzecznikiem trójpodzia³u w³adzy. Jego myœlenie jest mi wielce bliskie, wszak by³ wolnomyœlicielem i oœwieceniowcem. Kwestionowa³ dogmaty.
Min¹³ listopad a rz¹d polski nadal nie z³o¿y³ wniosku o wyp³acenie pieniêdzy z funduszy KPO. Co miesi¹c rosn¹ kary nak³adane przez Uniê Europejsk¹ za brak niezale¿noœci w³adzy s¹downiczej. Zdumiewa mnie spokój spo³eczeñstwa w tej sprawie. 300 milionów euro Polska potrzebuje pilnie ju¿ dzisiaj. Irytuj¹ mnie ci politycy, którzy ciesz¹ siê, ¿e uleg³a spowolnieniu gospodarka Niemiec. Przecie¿ za chwilê odbije siê to na gospodarce polskiej.
W Rzeszowie urodzi³o siê za pomoc¹ metody in vitro 22 tysiêcy dzieci. Ich narodzenie refundowa³ lokalny samorz¹d. Za przyk³adem Rzeszowa poszed³ ju¿ samorz¹d Jeleniej Góry. Rz¹d polski po naciskach Koœcio³a nie refunduje zap³odnieñ t¹ metod¹. I to w sytuacji dramatycznego ni¿u demograficznego.
Raszyœci = Rosjanie popieraj¹cy napad Rosji na Ukrainê.
Adam Ulam, wybitny sowietolog polsko-amerykañski – „Czego chc¹ Rosjanie? Rosjanie chc¹ wiêcej”.
Z moich okien widujê coraz wiêksze kolejki ustawiaj¹ce siê codziennie na rogu Avenue A i 7 Street po darmowe posi³ki i zapasy ¿ywnoœci. Niemal na ka¿dym rogu tej¿e Avenue A przybywa ¿ebraków, g³ównie Murzynów. Na innych rogach East Village te¿ jest ich coraz wiêcej. Czy¿by ró¿ne pomoce œwiadczone przez miasto i stan dla najbiedniejszych by³y niewystarczaj¹ce?
Do znanego literaturoznawcy, zawiaduj¹cego Fundacj¹ im. Wis³awy Szymborskiej, zadzwoni³a nowoczesna dziennikarka i poprosi³a o rozmowê z panem Micha³em Rusinek. Ale¿ ja siê deklinujê – odpowiedzia³ pan Micha³. To ja w takim razie zadzwoniê póŸniej, zapowiedzia³a nowoczesna dziennikarka. Sk¹d siê bierze czêste obecnie nieodmienianie nazwisk? Na zaproszeniach i afiszach nierzadko widzê: Anna i Jan Nowak, zamiast Anna i Jan Nowakowie. Œci¹gn¹³em na siebie niechêæ, kiedy zwróci³em na to uwagê jednej ze znajomych pañ. Czy pan musi byæ takim drugim profesorem Miodkiem – zapyta³a. Chcia³bym – odrzek³em, mam bowiem zwyczaj równaæ w górê. Odpowiedzi¹ by³y pogardliwa mina i takie¿ wzruszenie ramion.
i œmierci. Los obywa siê z nami bez wzglêdu na wiek. Nigdy nie wiadomo, komu przydarzy siê œmieræ ze staroœci, a kogo weŸmie ju¿ za m³odu. Dzisiaj 50latek mówi mi, ¿e jest m³odziutki.
JZ: Czy to Ÿle byæ wiecznie m³odym?
Nowicki: Ludzie doczepili siê do tej m³odoœci jak rzep psiego ogona. Mê¿czyŸni zostaj¹ wiecznymi ch³opcami. Nie potrafi¹ siê zestarzeæ. Nie mówiê, ¿e to Ÿle. To jeden z wariantów prze¿ywania ¿ycia. Ale nie mo¿na twierdziæ, ¿e to jedyny wariant. Nie ma obowi¹zku bycia m³odym. Staroœæ zbli¿a cz³owieka do koñca. Koniec to mo¿e byæ wspania³y pocz¹tek. Koniec to coœ fantastycznego.
JZ: Nie rozumiem.
Nowicki: Kiedyœ zrozumiesz. Przywo³am obraz z ¿ycia dawnych Kujaw. Starcy, którzy hodowali tutaj go³êbie, obserwowali te ptaki szybuj¹ce na niebie. Ale nie robili tego, zadzieraj¹c g³owê do góry. Nie wpatrywali siê w niebo, nadwyrê¿aj¹c kark. Pomys³owi starcy wlewali wodê do wielkiej balii. Na tafli wody odbija³o siê niebo i fruwaj¹ce go³êbie. Hodowcy kurzyli tanie papierosy i patrzyli w tê wodê, jak w telewizor. Pomys³owe! Fantastyczne!”
Ruchy robaczkowe w polskiej polityce. Wczoraj nieudana próba odwo³ania ministra sprawiedliwoœci Zbigniewa Ziobry. Sejm opowiedzia³ siê we wtorkowym g³osowaniu za odrzuceniem wniosku o wyra¿enie wotum nieufnoœci wobec Ziobry. Wniosek ten w po³owie listopada z³o¿y³y kluby KO i Lewicy oraz ko³o Polska 2050. Za przyjêciem wniosku o odwo³anie Ziobry opowiedzia³o siê 226 pos³ów, przeciw by³o 228 pos³ów, a 3 wstrzyma³y siê od g³osu. Nie g³osowa³o 3 pos³ów. Wiêkszoœæ ustawowa konieczna do odwo³ania ministra to 231 g³osów, a wiêc stanowisko wisia³o na w³osku.
Generalnie, jak zwykle, skoñczy³o siê na wielkim gadaniu. Szef klubu KO Borys Budka, jeden z wnioskodawców, oceni³, ¿e Ziobro jest ministrem w rz¹dzie tylko z nazwy, a naprawdê „sta³ siê jednym z najwiêkszych przeciwników politycznych w³asnego premiera”. Zaznaczy³, ¿e pos³owie ugrupowania Ziobry – Solidarnej Polski – g³osowali przeciwko ratyfikacji dla unijnego Funduszu Odbudowy, „a potem nazywali premiera w³asnego rz¹du zdrajc¹”. Budka stwierdzi³, ¿e „gdyby premier by³ cz³owiekiem hono-
ru”, to mia³by dwa rozwi¹zania – dymisjê Ziobry, albo w³asn¹.
W imieniu klubu PiS g³os zabra³ Jacek Ozdoba. „Doprowadza was do sza³u, ¿e wysz³y na jaw wasze machlojki. Znacie takie nazwiska, jak: Nowak, Bury, Misiak, Gaw³owski, Pinior, Grodzki, Sawicka, Chlebowski? Czy znacie ludzi zwi¹zanych z mafi¹ reprywatyzacyjn¹, lekow¹, VAT-owsk¹? To was boli? Wy chcecie oddaæ w³adzê Niemcom, wy macie swoich mocodawców w Berlinie, ale to nie Berlin jest waszym miejscem pracy, tylko Warszawa. Dziœ mamy wybór: sprawiedliwe i walcz¹ce z patologiami pañstwo wizji ministra i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry lub Polska opozycji – oœwiadczy³ pose³ Solidarnej Polski. S³owem, ziew.
Ciekawiej dzisiaj. Oto pose³ PiS i by³y minister rolnictwa Jan Ardanowski powiedzia³ w programie „Graffiti” w Polsat News, ¿e Jaros³aw Kaczyñski powinien przeprosiæ za projekt ustawy, zwany „pi¹tk¹ dla zwierz¹t”. Stwierdzi³ równie¿, ¿e s³owa o tym, ¿e „ch³opi s¹ pazerni” us³ysza³ od prezesa PiS. „To trzeba powiedzieæ wprost. +Pi¹tka dla zwierz¹t+ to by³a absolutna g³upota, ktoœ Kaczyñskiemu to doradzi³. Prezes na wewnêtrznym
spotkaniu przyzna³, ¿e to by³ wielki b³¹d – mówi³ Ardanowski. Doda³, ¿e trzeba wprost powiedzieæ, ¿e „podjêliœmy niew³aœciwe za³o¿enia, nie wyczuliœmy interesu polskiej wsi”. I pad³a deklaracja: „Nigdy wiêcej do tego nie wrócimy – powiedzia³ Ardanowski.
Polityk by³ równie¿ pytany o poprzedni¹ wypowiedŸ, w której cytowa³ „najwa¿niejszego polityka PiS”. Przyzna³, ¿e s³owa „ch³opi s¹ pazerni, da siê im parê z³otych przed wyborami i na nas zag³osuj¹”, us³ysza³ z ust Jaros³awa Kaczyñskiego.
„Nigdy nie pad³y z ust pana prezesa Jaros³awa Kaczyñskiego takie s³owa, nawet w rozmowach prywatnych. Pan prezes zawsze z wielkim szacunkiem podchodzi do ludzi pracy, w szczególnoœci rolników. St¹d te liczne programy i rozwi¹zania, jakie przygotowaliœmy dla polskiej wsi, która stanowi istotny element naszej polityki – powiedzia³ rzecznik PiS Rafa³ Bochenek. Pytanie teraz co z Ardanowskim. By³ bardzo dobrym ministrem rolnictwa, rozumie wieœ, sam uprawia ziemiê, s³owem fachowiec… Dlatego z pokrêtn¹ logik¹ Kaczyñskiego zosta³ usuniêty ze stanowiska ministra. Ciekawe czy bêdzie teraz ci¹g dalszy…
„Ja, obywatel Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, meldujê: do lotu na statku kosmicznym „Sojuz 30” w sk³adzie miêdzynarodowej za³ogi, jestem gotów. Okazanego mi zaufania nie zawiodê. Kosmonauta badacz statku kosmicznego „Sojuz 30”, obywatel PRL, major Miros³aw Hermaszewski.”
Taki meldunek tu¿ przed startem do historycznego lotu kosmicznego, z³o¿y³ 27 czerwca 1978 r. jedyny do tej pory Polak, który odby³ podró¿ na orbitê oko³oziemsk¹. Miros³aw Hermaszewski zmar³ 12 grudnia tego roku w wieku 81 lat. Mimo, ¿e od tamtego czasu up³ynê³o ponad 40 lat, to nadal lot cz³owieka w kosmos jest wielkim wydarzeniem. Taki lot kosztuje tak¿e astronomiczne pieni¹dze. W 1978 r. do ceny niewa¿koœci dodana by³a jeszcze cena ideologiczna, bo trzeba by³o podpisaæ – jak w legendzie Twardowskiego –swoisty pakt z diab³em, aby tego dokonaæ.
Lot Polaka by³ efektem wielu ruchów na geopolitycznej szachownicy w czasach Zimnej Wojny. Kiedy Amerykanie zaczêli zapraszaæ do swoich lotów kosmicznych astronautów z krajów zaprzyjaŸnionych z USA, Sowieci stworzyli program „Interkosmos”, gdzie na podobne wyprawy zapraszano kosmonautów z tzw. krajów demokracji ludowej. Lot Hermaszewskiego by³ efektem realizacji takiego programu. Pocz¹tkowo program „Interkosmos” obejmowa³ tylko wspó³pracê naukow¹ pomiêdzy krajami socjalistycznymi. Budowano urz¹dzenia pomiarowe, czêœci do satelitów i tworzono wspólnie programy badawcze. PóŸniej zdecydowano, ¿e w kosmos bêd¹ lataæ tak¿e ludzie. By³a to donios³a decyzja, bo program kosmiczny w Rosji by³ objêty najwy¿szym stopniem tajnoœci. Rosyjskie przys³owie mówi: „ciszej jedziesz, dalej zajedziesz”. Nawet kosmodrom Bajkonur zaznaczono na mapie 300 km dalej od miejsca, gdzie jest po³o¿ony. Rosjanie nie ufali nikomu i dlatego decyzja aby pokazaæ swoj¹ technologiê ludziom spoza Rosji by³a wielkim wydarzeniem. Amerykanie dzia³ali odwrotnie, bo z lotów w kosmos stworzono prawdziwy, telewizyjny show. Nazwiska amerykañskich astronautów znane by³y wszystkim. Tym, którzy mieli lecieæ w kosmos media p³aci³y po pó³ miliona dolarów za relacjê z przygotowañ do historycznego lotu. U Rosjan wszystko by³o utajniane. O istnieniu cz³owieka o nazwisku Gagarin dowiedziano siê dopiero wtedy jak polecia³ w kosmos. Zanim do tego dosz³o utrzymywano wszystko w œcis³ej tajemnicy. Podobnie by³o z Polakami, Bu³garami, Czechami czy Niemcami z NRD. Ich to¿samoœæ tak¿e utrzymywano w tajemnicy, której oni sami zobowi¹zywali siê strzec. W koñcu wszyscy byli wojskowymi. O Hermaszewskim dowiedziano siê w Polsce dopiero tu¿ przed jego startem z kosmodromu Bajkonur. Dopiero wtedy wymieniono jego nazwisko i pokazano je-
go twarz. Nied³ugo póŸniej plakaty z t¹ twarz¹ zawieszano w ka¿dym polskim urzêdzie, instytucji, a nawet w sklepach. Na zdjêciu z tamtych czasów w sklepie miêsnym widaæ puste haki, ale wisi tam plakat z Hermaszewskim.
Rosjanie niewiele skorzystali na tej miêdzynarodowej wspó³pracy. Najwiêkszym zyskiem Sowietów z tych lotów, by³ efekt propagandowy. Rosja pokazywa³a œwiatu, ¿e jest nie tylko potê¿na, bo ma swój program kosmiczny, ale na tyle zasobna, ¿e wozi w kosmos ludzi z krajów zaprzyjaŸnionych.
Najpowa¿niejszym z polskich eksperymentów naukowych, jakie Hermaszewski przeprowadza³ na orbicie by³a próba stworzenia jednorodnych kryszta³ów. Inne eksperymenty z dzisiejszej perspektywy nie wygl¹daj¹ zbyt serio. W jednym z nich kosmonauta musia³ pod³¹czone do bateryjki elektrody do³o¿yæ sobie do jêzyka i podniebienia, a nastêpnie opisaæ jak po takim doœwiadczeniu smakuje mu jedzenie. Faktem jest, ¿e w stanie niewa¿koœci krew podp³ywa do górnej czêœci cia³a cz³owieka i jêzyk przez to pêcznieje, co mo¿e rzeczywiœcie zmieniæ odczucia smakowe. Tego typu eksperymenty nie by³y jednak prze³omowe dla stanu ludzkiej wiedzy. Historyczny lot w kosmos nie by³ tak¿e darmowy, bo Polska musia³a zap³aciæ za niego s³ony rachunek jaki wystawili Rosjanie. Nie znamy dziœ tej sumy, ale anegdota mówi, ¿e kiedy ówczesny premier Jaroszewicz otrzyma³ ten rachunek z Rosji, to z wra¿enia z³apa³ siê za serce. Rachunek zap³acono produktami polskiej gospodarki, g³ównie wêglem.
Uznaje siê dziœ, ¿e selekcja polskiego kosmonauty zosta³a dokonana spoœród najlepszych pilotów wojskowych jacy s³u¿yli w jednostkach lotniczych. Brzmi to logicznie, ale z drugiej strony ¿aden dowódca takiej jednostki nie chcia³ siê pozbywaæ swoich lotniczych asów. Po ich odejœciu na kosmiczny trening wyniki lotnicze takiej jednostki z pewnoœci¹ uleg³y-
by pogorszeniu, a tego ka¿dy dowódca ba³ siê jak ognia. Statystyki do dziœ s¹ niezwykle wa¿ne i od nich zale¿a³o uposa¿enie, awans i reszta kariery takiego dowódcy. Wybrani piloci pocz¹tkowo nie wiedzieli, ¿e chodzi o lot w kosmos. Jako przyczynê selekcji podano testowanie najnowszych sowieckich technologii lotniczych, a ka¿dy pilot marzy o jeszcze lepszej maszynie ni¿ ta, któr¹ ma do dyspozycji. Wybrano w ten sposób 80 pilotów, których nastêpnie poddano selekcji negatywnej, gdzie po kolejnych, morderczych testach odpadali najs³absi. Obracano ich w wirówkach, wystrzeliwano z katapulty, badano ka¿dy aspekt ich zdrowia, przechodzili æwiczenia psychologiczne i na koniec zosta³o tylko dziesiêciu pilotów: tak myœliwców jak i bombowców. Jest to wa¿ne, bo oba rodzaje broni lotniczej rywalizowa³y ze sob¹ i ka¿dy z nich chcia³ aby spoœród nich wybrano kosmonautê. Do tego kandydaci na kosmonautê musieli byæ zbli¿eni do wzoru, którym by³ Jurij Gagarin. Musia³ to wiêc byæ cz³owiek ideowy, najlepiej robotniczego lub ch³opskiego pochodzenia, aby pokazaæ œwiatu, ¿e w krajach socjalistycznych awans spo³eczny jest mo¿liwy do realizacji.
O ile amerykañskim astronautom pozwalano na rozrywkowe i zabawowe ¿ycie, to kosmonauta w sowieckim programie kosmicznym musia³ byæ wzorowym obywatelem. Taka by³a oficjalna wersja, bo wœród lotników mówi siê, ¿e w lotnictwie nie pije tylko autopilot. Z relacji dublera Hermaszewskiego, pu³kownika Zenona Jankowskiego, w Gwiezdnym Miasteczku na Bajkonurze pi³o alkohol ca³e miêdzynarodowe towarzystwo. O ile Czesi i Niemcy upijali siê piwem, to towarzysz¹cy im Rosjanie popijali z nimi to piwo przez grzecznoœæ, a nastêpnie szli do Polaków aby wspólnie piæ wódkê.
Selekcja kosmonauty wœród polskich pilotów by³a bezwzglêdna. Kiedy okaza³o siê, ¿e chodzi o lot w kosmos, to wszyscy wiedzieli, ¿e taka okazja trafia im siê jeden raz w ¿yciu i drugiej szansy nie bêdzie. Rywalizacja by³a wiêc bezlitosna, ale ostateczn¹ decyzjê o tym, kto z fina³owej dwójki kandydatów poleci na orbitê podj¹³ – jak siê okaza³o – genera³ Wojciech Jaruzelski, ówczesny Minister Obrony Narodowej. Brat Hermaszewskiego – W³adys³aw by³ prominentnym genera³em lotnictwa i mia³ swoje wp³ywy w rz¹dzie. Serio brano pod uwagê tak¿e cechy osobiste kandydata. Major Hermaszewski by³ bardziej otwarty ni¿ Jankowski, by³ dusz¹ towarzystwa, gdy Jankowski ceni³ sobie samotnoœæ. Czy o ostatecznym wyborze polskiego kosmonauty zdecydowa³o tzw. „ogólne wra¿enie”? Tego zapewne nigdy siê nie dowiemy, ale nawet Piotr Klimuk, dowódca wyprawy „Sojuza”, powiedzia³, ¿e Hermaszewski by³ bardziej „duszoszczipatelnyj” i on sam wybra³by z dwójki polskich kandydatów w³aœnie jego.
Oprócz rywalizacji pomiêdzy polskimi kandydatami na kosmonautów by³a tak¿e rywalizacja pomiêdzy pañstwami socjalistycznymi o to, który naród poleci pierwszy. Przed Polakiem w kosmos polecia³ Czech. Hermaszewski skomentowa³ to tak, ¿e Rosjanie najpierw w kosmos pos³ali psa, Amerykanie szympansa, a Polacy Czecha. Mia³ za to ¿al do Rosjan, bo to on mia³ lecieæ pierwszy, ale rosyjski lekarz uzna³, ¿e Hermaszewskiemu trzeba usun¹æ migda³ki, a potem poczekaæ a¿ siê zagoi gard³o, dlatego najpierw w kosmos polecia³ Czech.
Miros³aw Hermaszewski spêdzi³ na orbicie osiem dni i wróci³ na Ziemiê 5 lipca 1978 r.
Dla w³adz PRL-u by³ to wa¿ny element propagandowy. Na poczcie natychmiast pojawi³y siê znaczki pocztowe z podobizn¹ Hermaszewskiego. Wydrukowano je du¿o wczeœniej, a poniewa¿ nie wiedziano kto poleci po³owa z nich mia³a twarz Jankowskiego, a po³owa Hermaszewskiego.
Pierwszy lot Polaka w kosmos komentowano we wszystko polskich mediach. Jego osoba mia³a pokazaæ œwiatu, ¿e Polska jest nadal krajem sukcesu gospodarczego, mimo kartek na wiele produktów spo¿ywczych. Hermaszewski razem z Klimukiem przylecieli na Okêcie 22 lipca, w dzieñ Œwiêta Odrodzenia Polski, obchodzonego jako œwiêto pañstwowe. Obaj przemawiali tego dnia w polskim Sejmie. Potem ruszyli w turnee przez ca³¹ Polskê odwiedzaj¹c zak³ady pracy i szko³y. Hermaszewski zjecha³ nawet do kopalni wêgla aby spotkaæ siê z górnikami. Z tego lotu starano siê wycisn¹æ maksymalny efekt propagandowy. Sukces jednak trwa³ krótko, bo w paŸdzierniku tego samego roku wybrano Karola Wojty³ê papie¿em i wszyscy zapomnieli o locie w kosmos. Jan Pawe³ II sta³ siê prawdziwym bohaterem wiêkszoœci Polaków.
Najwiêksz¹ cenê za lot w kosmos zap³aci³ jednak sam Hermaszewski. Kiedy og³oszono w Polsce stan wojenny polski kosmonauta by³ w Moskwie, gdzie uczy³ siê w Akademii Sztabu Generalnego. Nie mia³ pojêcia o tym, co siê wydarzy³o w Polsce, ale dosta³ rozkaz, ¿e ma natychmiast wracaæ do Warszawy. Polecia³ sowieckim samolotem wojskowym, ale wie¿a kontrolna Okêcia nie zezwoli³a na jego l¹dowanie! Obawiano siê wówczas sowieckiej inwazji. Samolot w koñcu wyl¹dowa³ w Legnicy w sowieckiej bazie wojskowej i tam – dopiero od Rosjan – Hermaszewski dowiedzia³ siê, ¿e og³oszono stan wojenny. Œmig³owcem polecia³ do Warszawy, gdzie genera³ Florian Siwicki poinformowa³ Hermaszewskiego, ¿e w³¹czono go w sk³ad Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Polski kosmonauta by³ z tego powodu bardzo roz¿alony. Wiedzia³, ¿e jest to plama na honorze, której Polacy mog¹ mu nie wybaczyæ. Cena kosmosu okaza³a siê byæ bardzo wysoka.
„W ka¿dym narodzie rodz¹ siê geniusze, w których geniusz narodu skupia swoje si³y. Stoj¹ wobec œwiata jako reprezentanci ducha narodu. Strzeg¹ pami¹tki narodu z dni dawnych, ale na to, by wzmocniæ jego nadzieje przysz³oœci. Takim reprezentantem swojego narodu jest Henryk Sienkiewicz” – pisano w prasie po otrzymaniu przez Henryka Sienkiewicza Literackiej Nagrody Nobla. 10 grudnia 1905 r. po raz pierwszy polski pisarz zosta³ laureatem Nagrody Nobla.
Od ustanowienia w 1901 r. literackiego Nobla Henryk Sienkiewicz by³ jednym z g³ównych kandydatów do tej nagrody. Otrzyma³ j¹ za „wybitne osi¹gniêcia w dziedzinie epiki i rzadko spotykany geniusz, który wcieli³ w siebie ducha narodu”. By³o to ju¿ wówczas istotne i szeroko uznawane wyró¿nienie.
Prze³om lat 1904/1905, a wiêc okres bezpoœrednio poprzedzaj¹cy nagrodê, jest dla pisarza czasem wytê¿onej pracy, zarówno literackiej, jak i spo³eczno-politycznej. Rok 1904 przyniós³ twórcy miano Honorowego obywatela miasta Lwowa oraz order Legii Honorowej otrzymany od francuskiego rz¹du.
W tym okresie powsta³ m.in. „List otwarty Polaka do Ministra Rosyjskiego”, w którym autor „Trylogii” zwraca uwagê na ró¿ne formy ucisku narodu polskiego przez rz¹dy rosyjskie, nieumiejêtne sprawowanie w³adzy administracyjnej, a co za tym idzie, zbyt rozbudowan¹ biurokracjê. Dziennik petersburski „Ruœ” drukowa³
otwarty „List w sprawie szkolnej”, w którym Sienkiewicz domaga siê szkolnictwa polskiego w Królestwie Polskim. Udziela³ tak¿e wywiadów, m.in. korespondentowi dziennika „Bir¿ewyja Wiedomosti”, gdzie zaznacza, ¿e Królestwo, otrzymuj¹c autonomiê, w ci¹gu pó³ roku otworzy³oby ponad 5 tys. polskich szkó³. Nied³ugo potem w prasie warszawskiej oraz w formie osobnej ulotki ukazuje siê odezwa pisarza wzywaj¹ca do sk³adek na organizacjê szkolnictwa polskiego w ramach Macierzy Szkolnej. W ostatnich miesi¹cach 1904 r. w prasie codziennej publikowane by³y m.in. „Odezwa do rolników”, „Projekt komitetu narodowego pomocy dla pozbawionych pracy”. W mieszkaniu Sienkiewicza odbywa³y siê zebrania w sprawie powo³ania Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Nale¿y wspomnieæ równie¿ o jego wyst¹pieniach publicznych, m.in. po wystosowaniu listu otwartego do cesarza Wilhelma II w sprawie gwa³tów w³adz zaborczych na Polakach.
Sienkiewicz by³ pisarzem o szerokiej i ugruntowanej s³awie, zarówno krajowej, jak i miêdzynarodowej. Jego powieœci historyczne cieszy³y siê ogromn¹ popular-
noœci¹ w ca³ej Europie. Czytelnicy ekscytowali siê przygodami Skrzetuskiego, pana Micha³a, Kmicica i Zag³oby, poznawali losy rodziny Po³anieckich i Zbyszka z Bogdañca. Ksi¹¿ki Sienkiewicza wychodzi³y w du¿ych nak³adach w przek³adach niemieckich, francuskich, w³oskich, angielskich, rosyjskich, czeskich i wielu innych. Przerabiano je na sztuki sceniczne i opery, urz¹dzano wed³ug nich tzw. ¿ywe obrazy, wydawano wersje dla dzieci. Szczególn¹ popularnoœæ na arenie miêdzynarodowej przynios³o polskiemu pisarzowi „Quo vadis”. Ta napisana z rozmachem powieœæ o dramatycznych losach chrzeœcijan w staro¿ytnym Rzymie spotka³a siê z wielkim zainteresowaniem. Szybko przet³umaczono j¹ na kilkanaœcie, a potem kilkadziesi¹t jêzyków. W niektórych krajach mia³a kilka ró¿nych przek³adów, np. we Francji a¿ trzy. W Anglii i w Ameryce Pó³nocnej sprzeda³a siê w 800 tys. egzemplarzy. Szybko powsta³y te¿ pierwsze inspirowane ni¹ nieme filmy. I to w³aœnie „Quo vadis” uznaje siê za ksi¹¿kê, dziêki której Sienkiewicz dosta³ literackiego Nobla, choæ uzasadnienie Akademii mówi³o o ca³okszta³cie twórczoœci pisarza.
Sienkiewicz by³ jednym z czo³owych kandydatów ju¿ do pierwszej edycji nagrody. Inauguracyjne posiedzenie Komitetu Noblowskiego, przygotowuj¹cego kandydatury oraz materia³y o nich, odby³o siê 19 paŸdziernika 1900 r. Dyskutowano o 25 pisarzach, których kandydatury wczeœniej nap³ynê³y z ró¿nych krajów. Kilku cz³onków Komitetu, m.in. cz³onek Szwedzkiej Akademii Hans Hildebrand, zaproponowa³o wówczas Henryka Sienkiewicza. Komitet zleci³ znawcom literatury opracowanie opinii o polskim powieœciopisarzu. Poniewa¿ jednak jej autorzy spóŸnili siê z prac¹, nagrodê otrzyma³ pisarz francuski Sully Prudhomme. Od tego czasu co roku w czo³ówce kandydatów przewija³o siê nazwisko polskiego pisarza. Systematycznie te¿ rozszerzano zakres informacji o jego twórczoœci. Instytucje noblowskie kupowa³y t³umaczenia wszystkich jego dzie³, a kierownik dzia³u literatur s³owiañskich Alfred Jensen, pilnuj¹c ukazuj¹cych siê nowoœci, dostarcza³ je cz³onkom Komitetu i Akademii. W 1901 r. kandydaturê Sienkiewicza zg³osi³ ponownie – nie wiedz¹c, ¿e uczynili to ju¿ Szwedzi – profesor Uniwersytetu Jagielloñskiego Stanis³aw Tarnowski. W 1904 r. wœród kandydatów do nagrody pojawi³o siê nazwisko Elizy Orzeszkowej. Jej kandydaturê zg³osi³ Aleksander Brueckner, wówczas profesor uniwersytetu w Berlinie. Popar³ j¹ natychmiast Alfred Jensen, który w opracowaniu na temat twórczoœci pisarki stawia³ j¹ nawet pod niektórymi wzglêdami wy¿ej od Sienkiewicza. Wkrótce wszyscy cz³onkowie Komitetu Noblowskiego po przeczytaniu dostarczonych im ksi¹¿ek i nowel
Polki zgodnie wyrazili opiniê, ¿e nagroda nale¿y siê jej na równi z Sienkiewiczem. W jednym z dokumentów mo¿na przeczytaæ: „O ile w tekstach Sienkiewicza bije szlachetne polskie serce, to w twórczoœci Elizy Orzeszkowej bije serce cz³owieka”.
W koñcowych ju¿ dyskusjach na temat laureata roku 1905 r. przewija³y siê m.in. nazwiska Rosjanina Lwa To³stoja, Elizy Orzeszkowej, Anglika Rudyarda Kiplinga (nagrodzony w 1907 roku), W³ocha Giosuè Carducciego (uhonorowany w 1906 roku), Szwedki Selmy Lagerlöf (nagroda w 1909 roku) i Henryka Sienkiewicza.
Czêœæ cz³onków komitetu wysunê³a wniosek o przyznaniu nagrody Sienkiewiczowi, mniejszoœæ zaproponowa³a podzia³ nagrody tak, by obdarzyæ ni¹ równie¿ Elizê Orzeszkow¹. Argumentowali tym, ¿e Sienkiewicz jest i tak w Polsce bardziej znany, natomiast wyró¿nienie wraz z nim równej mu poziomem pisarki spowoduje zas³u¿ony wzrost jej popularnoœci. Nie przekonywa³o to przeciwników, którzy twierdzili, ¿e podzia³y nagród s¹ sprzeczne z intencj¹ fundatora, Alfreda Nobla. „Za cztery, piêæ lat bêdzie mo¿na przyznaæ to wyró¿nienie Elise Orzeszko” – napisa³ przewodnicz¹cy Komitetu i sekretarz Akademii, poeta Carl Wirsen. 26 wrzeœnia 1905 r. skierowano wiêc dwa wnioski, w jednym sugeruj¹c Akademii Szwedzkiej podzia³ nagrody miêdzy Sienkiewicza i Orzeszkow¹, natomiast w drugim przyznanie jej wy³¹cznie Sienkiewiczowi. Mia³a mu ona przypaœæ za ca³¹ twórczoœæ, któr¹ opisywano jako niezwykle bogat¹. Zwracano m.in. uwagê, wspominaj¹c „Potop”, na obiektywizm pisarza, œwiadcz¹cy o „m¹droœci Sienkiewicza i jego pisarstwa. Jako Polak nie mo¿e przecie¿ nie potêpiaæ napaœci Karola Gustawa na Polskê, a równoczeœnie nie waha siê podkreœlaæ osobistej odwagi króla i przewagi wojsk szwedzkich nad polskimi w dziedzinie dyscypliny i wytrwa³oœci”.
Ostatnie zdania wniosku brzmia³y: „Dopiero staraj¹c siê ogarn¹æ ca³y dorobek Sienkiewicza, wtedy widzi siê, jak jest olbrzymi. Jego epicki styl osi¹ga szczyty artyzmu. Jeœli robi on tak imponuj¹ce wra¿enie na kimœ, kto zna jego dzie³a wy³¹cznie w t³umaczeniach, to jak piêkne musz¹ byæ w oryginale!”
Na podstawie tych opinii Komitet Noblowski Akademii Szwedzkiej zdecydowa³ o przyznaniu literackiej Nagrody Nobla w ca³oœci Sienkiewiczowi. By³ jej szóstym laureatem. Mia³ 59 lat.
Nale¿y pamiêtaæ o wydarzeniach politycznych i spo³ecznych na terenie ziem polskich znajduj¹cych siê pod zaborami, gdy¿ mia³y one bez w¹tpienia ogromny wp³yw na koñcowy werdykt Komitetu Noblowskiego z 1905 r., podkreœlaj¹cy ogromn¹ rolê pisarza jako autorytetu spo³ecznego narodu pozostaj¹cego w niewoli. Pisarza, który sta³ siê trybunem i mentorem tego narodu. Maj¹c tego pe³n¹ œwiadomoœæ powieœciopisarz chcia³ wykorzystaæ w³asn¹ chwa³ê do zainteresowania Europy spraw¹ polsk¹.
W listopadzie do Krakowa przyjecha³ wys³annik Komitetu, który wrêczy³ pisarzowi oficjalny list z informacj¹ o nagrodzie. „Przyznano! I to jest ta dobra nowina i osobista, i prywatna” – napisa³ laureat w liœcie do syna.
Henryk Sienkiewicz przyby³ do Sztokholmu w przeddzieñ uroczystoœci, 9 grudnia 1905 r. wraz z Bronis³awem Kozakiewiczem, który towarzyszy³ mu jako t³umacz jêzyka niemieckiego. Cz³onek Akademii Szwedzkiej, dr Gunnar Ahlström tak wspomina³ pisarza, który przykuwa³ uwagê równie¿ swoim wygl¹dem: „Podobny do podstarza³ego Napoleona III, o niewielkiej postaci, blady o bia³ych w³osach i bródce”.
10 grudnia w Sztokholmie odby³a siê uroczystoœæ wrêczenia Nagród. W laudacji na czeœæ Sienkiewicza Carl David af Wirsén podkreœla³ m.in. jego szerokie horyzonty badawcze i wyczucie historii. Za-
znaczy³, ¿e wœród naukowców, którzy popierali jego kandydaturê, oprócz literaturoznawców, by³o wielu znanych historyków. Zwróci³ tak¿e uwagê na to, ¿e ¿ywio³ historii ³¹czy siê u Sienkiewicza z tematyk¹ narodow¹ i religijn¹. Omawiaj¹c poszczególne utwory pisarza, stwierdzi³, ¿e bez w¹tpienia jest on spadkobierc¹ starej polskiej literatury, a w jego dzie³ach s³ychaæ echa najwiêkszych – Mickiewicza, S³owackiego, Krasiñskiego. Wyrazi³ przekonanie, ¿e dokonania Sienkiewicza s¹ gigantyczne i szlachetne, a jego artystyczny styl siêga epickiej perfekcji.
„Na koniec mówi Wirsen, mówi d³ugo po szwedzku – po czym koñczy po francusku naturalnie nies³ychanymi pochwa³ami dla „Trylogii”, „Bez dogmatu”, „Rodziny Po³anieckich”, „Quo vadis” i „Krzy¿aków”. (…) Potem wszyscy wstaj¹, król równie¿, bierze pude³ko z medalem, patent, a ja idê jednoczeœnie przed jego fotel. Wrêcza mi to wszystko, po czym œciska moj¹ prawicê tak d³ugo i serdecznie (...), po czym nakrywa moj¹ rêkê swoj¹ drug¹ – i ma tak poczciwy wyraz twarzy, ¿e mi³o patrzeæ” – tak Sienkiewicz opisywa³ uroczystoœæ w jednym ze swoich listów.
Zapamiêtana jednak zosta³a przemowa samego nagrodzonego, która nied³ugo po jej wyg³oszeniu ukaza³a siê drukiem w dziennikach warszawskich, krakowskich i lwowskich. Pisano: „Nie przemawia³ jak poeta, który dosta³ siê na szczyt s³awy, lecz bardziej jak orêdownik wielkiego narodu,
pragn¹cego swej wolnoœci”. Mowa noblisty wyg³oszona po francusku by³a stosunkowo krótka, lecz niezwykle znacz¹ca. Sienkiewicz, wyra¿aj¹c wdziêcznoœæ, stwierdzi³, ¿e: „wysoki areo pag, który tê nagrodê przyznaje, i dostojny monarcha, który j¹ wrêcza, wieñcz¹ nie tylko poetê, ale zarazem i naród, którego synem jest ów poeta”. Przyznanie najwa¿niejszej na œwiecie nagrody literackiej by³o wiêc w jego odczuciu docenieniem roli i znaczenia polskiego narodu. Pisarz zwróci³ tak¿e uwagê na trudn¹ sytuacjê geopolityczn¹ ojczyzny znajduj¹cej siê pod zaborami oraz jej bolesn¹ przesz³oœæ: „Jednak¿e zaszczyt ten,
cenny dla nas wszystkich, o ile¿ jeszcze cenniejszym byæ musi dla syna Polski!... G³oszono j¹ umar³¹, a oto jeden z tysi¹cznych dowodów, ¿e ona ¿yje!... G³oszono j¹ niezdoln¹ do myœlenia i pracy, a oto dowód, ¿e dzia³a!... G³oszono j¹ podbit¹, a oto nowy dowód, ¿e umie zwyciê¿aæ! Komu¿ nie przyjd¹ na myœl s³owa Galileusza: E pur si muove!..., skoro uznana jest wobec ca³ego œwiata potêga jej pracy, a jedno z jej dzie³ uwieñczone”. Te s³owa nabieraj¹ g³êbszego znaczenia w odniesieniu do wspomnianej dzia³alnoœci spo³ecznej, politycznej i filantropijnej noblisty, a s³owa Galileusza „A jednak siê krêci!...” to przecie¿ innymi s³owy wyra¿one przes³anie: „Jeszcze Polska nie zginê³a!”
Przyznanie Sienkiewiczowi Literackiej Nagrody Nobla odbi³o siê szerokim echem zarówno w ziemi ojczystej, jak i za granic¹. Tak „Kurier warszawski” pisa³ o tym wydarzeniu: „[…] My, Polacy, dyplomacji wp³ywowej nie posiadamy, tote¿ ber³o literackie, przyznane przez obcych jurorów autorowi „Trylogii”, jest ho³dem tem zaszczytniejszym, ¿e jedynie i wy³¹cznie na geniuszu i zas³udze mistrza naszego opartem. A mianowicie w chwili obecnej, gdy wszystkie ludy wytê¿aj¹ wzrok ku Polsce, sk¹panej w blaskach jutrzennych, ten pok³on cudzoziemców, to postawienie Polaka w rzêdzie najœwietniejszych mistrzów poezji miêdzynarodowej, ma dla nas znaczenie szczególne”.
Wymiar pieniê¿ny Nagrody wyniós³ 181 tys. 696 koron i 38 halerzy austriackich, do odebrania w banku Rotszylda w Wiedniu. „Mia³em ju¿ list z Krowodrzy z proœb¹ o wsparcie” – napisa³ Sienkiewicz ze Sztokholmu.
Pisarz powróci³ do Krakowa 16 grudnia. Tydzieñ póŸniej ¿artobliwie wyrazi³ swój stosunek do splendorów w liœcie do Antoniego Osuchowskiego, publicysty i dzia³acza narodowego: „By³em, Nobla zabra³em, wróci³em”.
Redakcja: Jolanta Szczepkowska Teofil Lachowicz
Adres redakcji: P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003 e-mail: pava.swap@gmail.com tel. (212) 358-0306, www.pava-swap.org
W 1900 r. obchodzony by³ jubileusz pracy literackiej Sienkiewicza. Z tej okazji obdarowano go ma³ym maj¹tkiem ziemskim w Oblêgorku ko³o Kielc i przyznano tytu³ doktora honoris causa Uniwersytetu Jagielloñskiego. Henryk Sienkiewicz w swoim warszawskim gabinecie Dyplom Nagrody Nobla (Pa³acyk Henryka Sienkiewicza w Oblêgorku)O symbolicznym znaczeniu jedzenia nie raz by³a mowa w tym cyklu. Pewne potrawy/dania/ mia³y aluzyjne, czyli podwójne znaczenie, z ³atwoœci¹ odczytywane przez wspó³czesnych danemu artyœcie. Obyczaje przy stole – swoje umowne sensy. Ale ca³oœæ sto³u – swoistej martwej natury i zarazem symbolu zyska³a wielk¹ popularnoœæ – oczywiœcie w Holandii. Jedzenie, zastawa sto³owa w ca³oœci jako ulotne ¿ycie to przede wszystkim Willem Claesz. Heda.
I po balu... Mo¿na by powiedzieæ u¿ywaj¹c polskiego kolokwializmu na zwiêz³e podsumowanie treœci znakomitego obrazu, powiem – arcydzie³a Claesz. Hedy. Holenderski artysta (1594-1680), obok póŸniejszego o sto lat Francuza Jeana Chardina nale¿y do najwybitniejszych twórców martwych natur. Holenderscy malarze „z³otego wieku” (a Claesz. Heda to chronologicznie jeden z pierwszych) byli twórcami tego gatunku malarskiego. Artystów martwych natur stworzy³a ówczesna rzeczywistoœæ ich kraju. Holendrzy uwielbiali dobrze wykonane sprzêty domowe, talerze, ³y¿ki, przedmioty codziennego u¿ytku, piêkne bibeloty, porcelanê, kosztown¹ bi¿uteriê, cenne okazy muszli, kwiaty... Wszystko, co ich w codziennym ¿yciu otacza³o, uwa¿ali za wartoœciowe, warte uwiecznienia na p³ótnie.
By³a to radykalna zmiana malarskiego nastawienia. Dotychczas obraz s³u¿y³ przedstawieniu mo¿nych, wielkich tego œwiata, œwiêtych i scen biblijnych, wszystkiego, co traktowano jako wa¿ne, znacz¹ce, godne utrwalenia. Za co bogaty mecenas sk³onny by³ zap³aciæ. ¯ycie codzienne zwyk³ych ludzi? Jakie jest ka¿dy widzi.
Po co i dla kogo je uwieczniaæ?
Holendrzy mieli na ten temat inne zdanie, bo i codziennoœæ holenderskiego ¿ycia XVII wieku by³a bardzo specyficzna. Szybko bogac¹ce siê spo³eczeñstwo zach³ystywa³o siê sw¹ zamo¿noœci¹, ludzi cieszy³o to, ¿e s¹ bogaci, mieszkaj¹ w piêknych wnêtrzach w otoczeniu wspania³ych przedmiotów, ubieraj¹ siê dostatnio. Lubili to uwieczniaæ na p³ótnie, przedstawiaæ ów stan rzeczy jakby niedowierzaj¹c, i¿ mo¿e on trwaæ. Zatrzymaæ wiêc ten moment, zapamiêtaæ na zawsze, przekazaæ nastêpnemu pokoleniu, które mo¿e byæ biedniejsze. Tak ¿yliœmy, tak by³o...
Wiedzieli te¿, czemu zawdziêczaj¹ swe bogactwo. Codziennej pracy, starannie wykonanej robocie stanowi¹cej o wartoœci cz³owieka i cenie jego wyrobu; oszczêdnoœci granicz¹cej ze sk¹pstwem i nieustannemu d¹¿eniu do pomna¿ania dóbr. Czas prosperity oszo³omi³ ich. Nie wyrzekli siê cech swej kultury: kultu pracy, oszczêdnoœci, itp, ale zatracili siê w chêci posiadania; rzeczy nowych, cennych, niezwyk³ych. Tulipanowe szaleñstwo by³o najbardziej chorobliwym wykwitem tej przypad³oœci. Za cebulki rzadkich odmian tego kwiatu p³acono nawet równowartoœæ domu.
Skoñczy³o siê prêdko wielkim krachem. Jak ka¿da fiksacja nieokie³znanej konsumpcji. Tak by³o wtedy, tak jest i dzisiaj. A prze-
cie¿ to tylko rzeczy, przedmioty które s³u¿¹ nam w ¿yciu. S¹ czymœ podrzêdnym, s³u¿ebnym. Nie wolno dopuœciæ, aby nad nami zapanowa³y, aby sta³y siê celem ¿ycia: jeszcze jeden antyk, jeszcze lepszy samochód, jeszcze wiêkszy dom, nowszy gad¿et. Im obficiej obrastamy w rzeczy, tym pustsze staje siê nasze ¿ycie.
Uroda przedmiotów na p³ótnie
W piêknej br¹zowej tonacji Claesz. Heda (pe³ny cz³on nazwiska „Claeszoon”, st¹d konieczna kropka) przedstawia rzeczywistoœæ po uczcie, po zabawie. Potrawy zjedzone, kielichy przewrócone, szklanica ju¿ tylko do po³owy pe³na, po³owa ¿ycia minê³a. Przesyt wytrawnej konsumpcji i pustka wokó³. Ludzie odeszli od sto³u.
Ostrygi nawet do koñca nie zjedzone, wino – niedopite, przyprawy nadaj¹ce pi-
kanterii jedzeniu, a ¿yciu – wspania³ych zmys³owych podniet – niewykorzystane.
Poœród rozmaitych odcieni br¹zu wspaniale skrzy siê srebro kielichów, po³yskuje cyna (a mo¿e te¿ srebro) talerzy. Piêkne szk³o naczyñ odbija refleksy œwietlne. Arcydzie³o sztuki malarskiej, gra œwiat³a i cienia, kontrast lœnieñ i matowych cieni, g³adkich i chropawych powierzchni. Poœród br¹zu i srebra jaœnieje ¿ó³æ obranej cytryny. Starannie zakomponowana scena dla popisu malarskiego kunsztu, by przez dobór przedmiotów olœniæ, zachwyciæ mistrzostwem sztuki.
Wysoko ceniê martwe natury poœród gatunków malarskich. W dobrych dzie³ach tego typu jest wiêcej ¿ycia i wiêcej treœci ni¿ na wielu innych obrazach. Nie lubiê tylko kompozycji kwiatowych, popularnych w Holandii. Kwiaty, zw³aszcza egzotyczne, by³y drogie. Czêsto obraz kosztowa³ mniej ni¿ bukiet storczyków, czy niezwyk³ych tulipanów.
Claesz. Heda by³ mistrzem realistycznego przedstawiania rzeczywistoœci. Jego obrazy zawsze by³y bardzo poszukiwane. Holendrzy umieli doceniæ sztukê malarsk¹. Kupowali obrazy namiêtnie, a na dzie³a najlepszych zawsze by³ popyt. Co nie znaczy, ¿e nawet mistrzowie mogli wy¿yæ ze swej sztuki. Vermeer po przedwczesnej œmierci zostawi³ d³ugi, Rembrandt zbankrutowa³, Frans Hals skoñczy³ w przytu³ku dla bezdomnych, Claesz. Heda dorabia³ innymi zajêciami. Artysta popisywa³ siê umiejêtnoœci¹ oddania na p³ótnie z³udzenia malowanych przedmiotów – srebra, szk³a, materia³u, kosztownoœci. By³ w tej sztuce niezrównany. Przyjrzyjmy siê artyzmowi dzie³a. Nie tylko delikatnej kolorystyce obrazu, ale i wymyœlnej kompozycji przedmiotów. Niby
w nie³adzie, ale uk³ad starannie przemyœlany. Jak postaci „¿ywego obrazu” tworz¹ z pozoru chaotyczny, w istocie bardzo jednoznaczny, ³atwy do odczytania komunikat.
Widzimy pozosta³oœci po uczcie. Pito na niej wino i jedzono ostrygi. To nie by³a tylko wyszukana, droga potrawa. Ostrygi uchodzi³y i do dziœ uchodz¹ za afrodyzjak. By³a to wiêc uczta mi³osna. Pili wino, jedli ostrygi jako wstêp erotycznych uciech. Seks, dobre jedzenie, przyjemnoœæ cia³a jako forma spe³nienia. I co po nich pozostaje? Nic, resztki, po³owa ¿ycia (kielich ju¿ mocno opró¿niony) minê³a. Symbolika przewróconych naczyñ wydaje siê oczywista. M³odoœæ przesz³a, seks jest chwilow¹ przyjemnoœci¹, nie wystarczy na zape³nienie treœci ¿ycia, smak wymyœlnych potraw nie mo¿e nadaæ sensu.
Obraz Cleasz. Hedy jest dzie³em z popularnego cyklu „vanitas” – marnoœæ. „Marnoœæ, nad marnoœciami – wo³a Eklezjasta (w niektórych t³umaczeniach zwany Koheletem) – i wszystko marnoœæ. (...) Mówi³em ja w sercu mojem: pójdê i rozpuszczê siê w rozkoszach i bêdê za¿ywa³ dobra. I wiedzia³em, ¿e i to jest marnoœæ”. Popularne dzie³a z tej serii holenderskiego artysty stanowi¹ jakby doskona³¹ ilustracjê nauk Eklezjasty, a zarazem swoisty skrót treœci jego ksi¹g. Nie zabiegajmy o rzeczy, nie przywi¹zujmy siê do maj¹tku, nie dbajmy o doczesne, cielesne rozkosze. Przemijaj¹ szybko, na nich nie zbuduje siê sensu naszej egzystencji. Pozostaj¹ puste skorupy, przewrócone naczynia, niedopite wino...
Nie³ad na stole œwiadczy o zmêczeniu biesiadników. Konsumpcja, rozkosze cia³a mog¹ prowadziæ tylko do przesytu, do znu¿enia. Tak¿e do tego, czego Holendrzy nie znosili: nie³adu, braku porz¹dku. Przeciwieñstwa pracy, tworzenia, budowania.
Nie tylko marnoœæ, ale gorzej – niedbalstwo i ba³agan.
W latach realnego socjalizmu w Polsce, ka¿dego roku tu¿ przed Œwiêtami, przewodnia si³a narodu robi³a paczki dla dzieci klasy zwanej robotnicz¹ – dziêki temu pozna³em jak smakuje pomarañcza. Raz nawet do pomarañczy do³o¿ono banana. By³ to mój pierwszy banan w ¿yciu i ten smak pamietam do dziœ. Pokroiliœmy go na cieniutkie plasterki jak op³atek, smakuj¹c z namaszczeniem. A potem komuna pad³a a w warzywniaku ³atwiej by³o kupiæ pomarañcze i banany ni¿ pomidora. Pojawi³y siê te¿ inne, tropikalne owoce, o których wczeœniej nigdy nawet nie s³ysza³em. Jednym z nich by³ niezwykle egzotyczny owoc kiwi.
Dziœ kiwi ju¿ nie robi wiêkszego wra¿enia, zagubione przez swój skromny wygl¹d w osza³amiaj¹cym bogactwie stoiska owocowo-warzywnego. A przecie¿ historia tego owocu na rynku jest bardzo krótka. Jeszcze w latach 50-tych w amerykañskich warzywniakach mo¿na by³o kupiæ tylko kilka najbardziej popularnych gatunków owoców. Wynika to z charakteru tych produktów. Owoce i warzywa znajd¹ nabywców tylko wtedy, gdy s¹ dojrza³e i œwie¿e. ¯adna hurtownia nie zaryzykuje sprzeda¿y nieznanego, egzotycznego owocu gdy wie, ¿e bezpieczniej zarobi na cebuli.
Koncept popularnych dziœ „Farmers Market” by³ wówczas kompletnie nieznany. Wszystko co uros³o w USA albo sprowadzono z zagranicy przechodzi³o przez ogromne gie³dy owoców i warzyw, sk¹d nastêpnie trafia³o do supermarketów i ma³ych rodzinnych sklepików. W Los Angeles, w tamtych czasach takim miejscem by³ „Wholesale Produce Market”, gdzie dzia³a³a firma „Giumarra Brothers”. By³ to niemal¿e wy³¹cznie œwiat mê¿czyzn, a pracê rozpoczynano zazwyczaj o drugiej nad ranem.
Kiedy w „Giumarra” zwolni³o siê miejsce w ksiêgowoœci, zatrudniono tam Friedê Caplan. Dosta³a tê pracê „po znajomosci”, bo pracowa³ tam ju¿ jej m¹¿, a tak¿e wujek. Ona sama o ksiêgowoœci nie mia³a wiêkszego pojêcia. Ukoñczy³a nauki polityczne na UCLA i z matematyk¹ mia³a do czynienia rzadko. Do tego nie wiedzia³a nic o handlu owocami i warzywami, ale nadrabia³a wszystko radosnym entuzjazmem. Mia³a jeszcze jedn¹, ogromn¹ zaletê. By³a czaruj¹ca, uœmiechniêta, a do tego zawsze starannie ubrana i uczesana. Wzbudza³a w ludziach naturaln¹ sympatiê.
Praca w ksiêgowoœci sz³a Friedzie na tyle dobrze, ¿e kilka tygodni póŸniej, jej wujek, który by³ g³ównym mened¿erem stoiska, poprosi³ j¹ aby pod jego nieobecnoœæ dogl¹da³a pracowników hurtowni. Frieda szybko uœwiadomi³a sobie, ¿e uwielbia pracê w pozornym chaosie tego miejsca. Któregoœ dnia zauwa¿y³a, ¿e skrzynia pe³na grzybów, jaka sta³a niedaleko jednej z kas, jest kompletnie ignorowana przez klientów. By³y to br¹zowe pieczarki, wówczas nowoœæ w sklepach i klienci w wiêkszoœci nie wiedz¹c jak smakuj¹, woleli kupowaæ bia³e, tradycyjne grzyby. Sama wówczas stanê³a przy kasie, proponuj¹c ka¿demu z klientów nowy rodzaj grzybów. Wiêkszoœæ nie by³a zainteresowana, ale jeden z odbiorców da³ siê przekonaæ, ¿e takie grzyby bed¹ znakomitym dodatkiem do obiadu na Œwiêto Dziêkczynienia, które zbli¿a³o siê szybkimi krokami. Okaza³o siê, ¿e by³ to strza³ w dziesi¹tkê, bo sprzeda³ br¹zowe pieczarki w swoim sklepie w ciagu jednego dnia i wróci³ po wiêcej. Szybko dostrzegli to w³aœciciele innych warzywniaków i ju¿ wkrótce br¹zowe pieczarki sta³y siê popularne w ca³ym Los Angeles! Dziœ trudno to sobie wyobraziæ, ale w latach 50-tych, br¹zowe pieczarki uwa¿ane by³y za grzyby egzotyczne. Frieda Caplan lubi³a je jeœæ, ale sama nie gotowa³a i potrafi³a co najwy¿ej nie przypaliæ wody na herbatê.
Po sukcesie z br¹zowymi pieczarkami Frieda zosta³a na nowym stanowisku. Jej uœmiech i sympatyczny charakter sprawi³y, ¿e ³atwo nawi¹zywa³a znajomoœci. By³a jedyn¹ kobiet¹ w tym miejscu i szybko sta³a siê znana i popularna. Nieoczekiwanie okaza³o siê, ¿e wiedza jak¹ zdoby³a studiuj¹c nauki polityczne doskonale przydaje siê tak¿e w sprzeda¿y owoców i warzyw. Na studiach nauczy³a siê jak promowaæ ludzi i ich idee. To dziêki temu sprzeda³a niechciane przez nikogo br¹zowe pieczarki, które wkrótce sta³y siê popularne najpierw w ca³ym mieœcie, a póŸniej tak¿e w ca³ym kraju. Zachêcona sukcesem du¿o rozmawia³a z w³aœcicielami sklepów, ale tak¿e z farmerami, którzy przywozili do hurtowni swoje plony. Siali i sadzili tylko to, co mog³y sprzedaæ du¿e sklepy w mieœcie. Najczêœciej by³a to sa³ata, jab³ka i cebula. Jednak farmerzy na swój w³asny u¿ytek uprawiali tak¿e inne gatunki owoców i warzyw, takie jak owoce passiflory, zwane marakuj¹. Mia³y wspania³y smak, ale nikt nie chcia³ ich kupiæ, bo by³y kompletnie nieznane. W koñcu nawet cebula sprzedawa³a siê dobrze pod warunkiem, ¿e by³a bia³a, bo czerwona z trudem znajdowa³a nabywców. W takich warunkach sprzeda¿ egzotycznej marakuji wydawa³a siê czymœ niemo¿liwym.
Frida okaza³a siê doskona³ym sprzedawc¹. Sz³o jej tak dobrze, ¿e kilka lat
póŸniej za³o¿y³a w³asn¹ hurtowniê owoców i warzyw. Pomaga³a jej w tym ca³a rodzina. W latach 60-tych, Frieda Caplan przez to, ¿e by³a kobiet¹, nie mog³a nawet zaci¹gn¹æ kredytu w banku. Bez wsparcia rodziny niczego by nie dokona³a. Ju¿ w pierwszym roku swojej samodzielnej dzia³alnoœci natrafi³a na owoc, który sprawi³, ¿e jej nazwisko przesz³o do historii. Jeden z mormoñskich misjonarzy wróci³ z podró¿y do Nowej Zelandii, gdzie po raz pierwszy spróbowa³ egzotycznego owocu zwanego chiñskim agrestem. Po powrocie do Salt Lake City opowiedzia³ o tym mened¿erowi supermarketu „Safeway”, a tak¿e, ¿e chcia³by móc kupiæ chiñski agrest w jego sklepie. Mened¿er skontaktowa³ siê z g³ównym biurem „Safeway”, które mieœci³o siê wówczas w LA pytaj¹c czy takie owoce s¹ dostêpne w Kalifornii. Zaintrygowany szef biura zacz¹³ pytaæ o chiñski agrest w hurtowniach w mieœcie. Zapyta³ o to tak¿e Friedê, na co ta, z w³aœciwym jej entuzjazmem odpowiedzia³a, ¿e zobaczy co siê da zrobiæ. Okaza³o siê jednak, ¿e nikt Ameryce nie sprzedaje takich owoców. Kilka miesiêcy póŸniej pewien importer egzotycznych owoców z ca³ego œwiata dosta³ atrakcyjn¹ ofertê z Nowej Zelandii, gdzie proponowano mu sprzeda¿ chiñskiego agrestu. Kupiec przedstawi³ swoj¹ ofertê hurtownikom, ale nikt nie chcia³ zaryzykowaæ. Nikt oprócz Friedy Caplan. Na ofertê sk³ada³o siê 200 skrzynek tego owocu na co Frieda bez namys³u odpowiedzia³a: „Biorê wszystko!”
Kiedy chiñski agrest wyl¹dowa³ w koñcu w jej hurtowni, przez chwilê ¿a³owa³a pochopnej decyzji. Owoce by³y ma³e, br¹zowe, w³ochate i nie wygl¹da³y zachêcaj¹co. Sprzeda¿ dwustu skrzynek chiñskiego agrestu zajê³a Friedze a¿ pó³ roku, ale to j¹ nie zniechêca³o. Owoc by³
smaczny i czu³a, ¿e ma potencja³. Uzna³a, ¿e wszystkiemu jest winna nazwa, która nie by³a zachêcaj¹ca i odstrasza³a potencjalnych klientów. Napisa³a list do organizacji zrzeszaj¹cej nowozelandzkich farmerów uprawiaj¹cych chiñski agrest, w którym przedstawi³a im swoje argumenty, dlaczego trzeba zmieniæ nazwê owocu. Jak siê okaza³o Nowozelandczycy ³atwo dali siê przekonaæ i owoc nazwano od endemicznego gatunku ptaka jaki ¿y³ w tym kraju – kiwi.
Ptak kiwi by³ prawdziwym cudem natury, ale podobnie jak owoc na pierwszy rzut oka nie wygl¹da³ atrakcyjnie. By³ niedu¿y, okr¹g³y, pokryty stercz¹cymi we wszystkie strony delikatnymi piórami i na dodatek by³ nielotem. Nazwa spodoba³a siê Friedzie Caplan tak bardzo, ¿e w marketing owocu zainwestowa³a wszystkie posiadane przez siebie pieni¹dze. Wierzy³a w przysz³oœæ owocu i poczu³a w sobie ducha szefa kampanii politycznej, w czym z racji swojego wykszta³cenia by³a specjalist¹. By³a tez pionierem, bo nikt przed ni¹ nie robi³ kampanii reklamowej nieznanego owocu. Od 90 lat, czyli od czasu wprowadzenia do sprzeda¿y bananów, nie pojawi³ siê na rynku amerykañskim ¿aden nowy owoc.
Owoc kiwi mia³ wiele zalet. Jedn¹ z nich by³o to, ¿e d³ugo móg³ le¿eæ na sklepowej pó³ce. Kiwi by³o te¿ znakomite w smaku, ale ma³o kto o tym wiedzia³, bo owoc nadal pozostawa³ nieznany. Frieda Caplan postanowi³a rozdaæ czêœæ swoich owoców restauracjom i piekarniom po to, aby tam stworzono potrawy i desery z kiwi i czêstowano nimi w ramach promocji.
Kiwi w koñcu zaciekawi³o mieszkañców Los Angeles i wkrótce historia owocu trafi³a do gazet. By³ to pocz¹tek globalnego sukcesu egzotycznego kiwi z dalekiej Nowej Zelandii. Gazety doceni³y udzia³ Friedy Caplan w promocji owocu i nazywa³y j¹ „królow¹ kiwi”. Nowa s³awa bardzo jej siê przyda³a, bo dziêki temu wypromowa³a na amerykañskim rynku kolejne owoce i warzywa. To dziêki niej zaczêto sprzedawaæ krwawe pomarañcze, guawê, szalotkê, skorzonerê, amarillo, kumkwat czy tangelolo, którego jeszcze nigdy nie uda³o mi siê spróbowaæ.
W swojej firmie „Frida’s Inc.” zatrudni³a same kobiety, wiedz¹c, ¿e biznes owocowo warzywny to domena mê¿czyzn. Intuicyjnie czu³a, ¿e wiêkszoœæ szefów sieci sklepów maj¹c w tym samym czasie na linii telefonicznej 2-3 innych mê¿czyzn z ofert¹ i jedn¹ kobietê, to w³aœnie z ni¹ bêdzie rozmawia³o na temat sprzeda¿y.
Firma „Frieda’s Inc.” istnieje do dziœ i jest prowadzone przez dwie córki Friedy Caplan: Karen i Jackie. Roczna sprzeda¿ owoców i warzyw siêga w niej 60 milionów dolarów. Ona sama zmar³a w styczniu 2020 r w wieku 96 lat, pozostawiaj¹c po sobie na zawsze zmieniony sposób sprzeda¿y i promocji owoców i warzyw, tworz¹c nowe trendy i zmieniaj¹c przyzwyczajenia. Otrzyma³a wiele nagród, ale w pamiêci na zawsze pozostanie „królow¹ kiwi”.
7 grudnia zmar³ Jan Nowicki. Gigant polskiego kina. Niezapomniany „Wielki Szu”. Legenda za ¿ycia. „Podziwialiœmy ciê zawsze za aktorstwo, to oczywiste. Ale przede wszystkim za odwagê, bezkompromisowoœæ, d¹¿enie do wolnoœci i bezczelnoœæ. Ka¿dy chcia³ ¿yæ jak ty. A to przecie¿ nie jest ³atwe ¿ycie. Wiêc nie ka¿dy siê odwa¿a” – napisa³ w po¿egnaniu Borys Szyc. „Kocha³eœ ¿ycie i taki zostaniesz w naszej pamiêci. Wiecznie uœmiechniêty i ¿ywy. Pe³en poezji. Nie dla wszystkich. Do zobaczenia” – doda³ aktor.
Dla porz¹dku, warto wymieniæ najwa¿niejsze filmy, w których mogliœmy ogl¹daæ gwiazdora: „Popio³y”, „Pan Wo³odyjowski”, „Sanatorium pod klepsydr¹”, „O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji”. Najwiêksz¹ popularnoœæ przyniós³ jednak Nowickiemu tytu³owy „Wielki Szu”, oszust karciany z filmu Sylwestra Chêciñskiego. Ju¿ w momencie premiery jego rola zosta³a okrzykniêta „kultow¹”. Pisano wtedy, ¿e stworzy³ „jeden z najbardziej wyrazistych portretów filmowych ostatnich dwóch dziesiêcioleci”. Do tego wizerunku powróci³ rol¹ Eryka w dwóch czêœciach „Sztosu”. Jednak to, co najbardziej wyró¿nia³o Jana Nowickiego na firmamencie aktorskich gwiazd, to niek³amana charyzma. „Zawsze broni³y go mi³oœæ i szczeroœæ, inteligencja, czu³oœæ i wiedza. Wprowadzi³ do polskiego kina energiê hollywoodzk¹. Hollywoodzki cool. Ale przecie¿ te¿ i poezjê” – zauwa¿ali krytycy, kieruj¹c œwiat³o na literack¹ dzia³alnoœæ Nowickiego. Artysta pisa³ felietony i wydawa³ ksi¹¿ki. Kilka lat temu w tomie „Moje psie myœli”, zebra³ wspomnienia i refleksje o „Dostojewskim i nieobecnym ojcu, o znaczonej wojn¹ biedzie dzieciñstwa i mi³oœci do siostry, o Johnie Gielgudzie i placu Na Groblach, wspania³ej ¿onie Annie i aktorskich szufladach, w które kolejno bywa³ wpychany”.
Kariera Nowickiego potoczy³a siê b³yskawicznie, choæ pocz¹tki nie by³y ³atwe. W latach 60. studiowa³ na Wydziale Aktorskim Pañstwowej Wy¿szej Szko³y Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w £odzi, uczelni jednak nie ukoñczy³, zosta³ skreœlony z listy studentów. Zatrudni³ siê wtedy w kopalni, gdzie pracowa³ przez rok. Nastêpnie podj¹³ studia w Pañstwowej Wy¿szej Szkole Teatralnej w Krakowie, i tam – w 1964 roku – zrobi³ dyplom. Wkrótce zadebiutowa³ na ekranie. Gra³ u najwiêkszych: Aleksandra Forda, Andrzeja Wajdy, Wojciecha Jerzego Hasa, Krzysztofa Zanussiego.
„W ponurych czasach komunizmu mieliœmy poczucie, ¿e byæ aktorem znaczy³o wiêcej ni¿ tylko robiæ miny przed kamer¹ czy widowni¹. By³o to oczywiœcie poczucie z³udne, ale jednak bardzo silne i wierzyliœmy w to. Byliœmy m³odzi, wierzyliœmy w te z³udzenia, wydawa³o nam siê, ¿e mówimy coœ wa¿nego o Polsce, przekazujemy jak¹œ wa¿k¹ prawdê. Tak w ka¿dym razie by³o w Teatrze Sta-
rym w Krakowie, z którym by³em zwi¹zany” – mówi³ dwa lata temu. Jednak nie tylko role Nowickiego rozpala³y wyobraŸniê widowni. Równie silne zainteresowanie budzi³y prywatne losy „najwiêkszego amanta polskiego kina”. Z Barbar¹ Sobott¹ aktor mia³ syna, £ukasza Nowickiego, aktora i prezentera telewizyjnego. Ze zwi¹zku z Iren¹ Paszyn – córkê Sajanê. Przez 30 lat Nowicki pozostawa³ w relacji z re¿yserk¹ Márt¹ Mészáros. W 2009 r. wzi¹³ œlub z Ma³gorzat¹ Potock¹. Para rozwiod³a siê po szeœciu latach. W 2017 r. poprosi³ o rêkê Ann¹ Kondratowicz. „Wszyscy myœleli, ¿e ja siê na kobietach œwietnie znam. Ale przecie¿ to absurd! Poka¿cie mi kogoœ kto zna kobiety?! Przecie¿ ich nie da siê niczym ogarn¹æ!” – ¿artowa³ w rozmowach z dziennikarzami.
W ostatnich latach gra³ coraz mniej. Mówi³: „Ja ju¿ siê skoñczy³em. Z pytaniami odnoœnie grania proszê dzwoniæ do innych. Mnie to ju¿ nie interesuje” – twierdzi³. Jednak, pomimo wieku i dolegliwoœci zwi¹zanych z chorob¹, pojawi³ siê u Krzysztofa Zanussiego w „Liczbie doskona³ej”, Marcina Krzyszta³owicza w „Panu T” czy „11 minutach” Jerzego Skolimowskiego. Ostatnia rola, to „Taksiarz” Ryszarda Kruka z 2021 roku. Nowicki wcieli³ siê w postaæ starego, samotnego taksówkarza, pana Staszka, który nie godzi siê na przeprowadzkê do domu starców i na przekór wszystkim i wszystkiemu wybiera przygodê. W rozmowach z dziennikarzami i przyjació³mi utrzymywa³, ¿e jest pogodzony ze œmierci¹. Wyrazi³ te¿ ostatnie ¿yczenie: chcia³ zostaæ pochowany w rodzinnym Kowalu. „W istocie s¹ dwa najwa¿niejsze bieguny w ¿yciu cz³owieka: miejsce, gdzie siê urodzi³, i to, gdzie stanie jego grób” – mówi³ Nowicki w jednym z ostatnich wywiadów. „Mam swoje miejsce, które kpi sobie z czegoœ tak wszechw³adnego, jak czas. Bo tu s¹ jeszcze moi koledzy, mój dom, nawet œciana, gdzie kiedyœ sta³o moje ³ó¿eczko, wisz¹ obrazy, które pamiêtam z dzieciñstwa” – podkreœla³ po powrocie w rodzinne strony. „Miejsce urodzenia jest dla mnie œwiête. Tu czujê ³¹cznoœæ
z przodkami, nabieram przekonania, ¿e w sposób naturalny doszed³em do miejsca, z którego startowa³em w œwiat. Ma³e miasteczka s¹ fantastycznym punktem wyjœcia. Nie ma nic lepszego, ni¿ ma³e gniazda, które trzeba opuœciæ tylko dlatego, ¿e twoja wyobraŸnia, chêæ zrobienia czegoœ, nie wystarcza na to miejsce. W pewnym momencie, jeœli siê dobrze pracuje, trzeba poszerzyæ horyzonty. Z ma³ych miast, wsi, trzeba wylecieæ, gdy w ich granicach nie starcza miejsca do lotu. S¹ to miejsca, które katapultuj¹ ludzkie talenty do góry, do przodu” – mówi³ Nowicki. Zgodnie z ostatni¹ wol¹ aktor spocznie na cmentarzu w Kowalu w województwie kujawsko-pomorskim, gdzie spêdzi³ ostatnie dni ¿ycia.
*
Uznana za obsceniczn¹, ksi¹¿ka D. H. Lawrence'a „Kochanek Lady Chatterley”, po raz pierwszy zosta³a wydana w 1928 roku. Najpierw we W³oszech, nastêpnie we Francji. Pojawienie siê pe³nej wersji powieœci w Wielkiej Brytanii umo¿liwi³o dopiero wprowadzenie specjalnej ustawy, która zezwala³a na publikacjê, jeœli „le¿a³o to w interesie dobra publicznego”. Zamiast powo³ywaæ siê wy³¹cznie na „sproœne fragmenty”, komisja ekspercka ocenia³a ca³oœæ dzie³a i wtedy decydowa³a o dopuszczeniu, b¹dŸ nie, ksi¹¿ki do druku. Ma³o kto wie, ¿e pojawienie siê na
rynku „Kochanka Lady Chatterley” poprzedzone by³o tygodniowym procesem! G³ówny oskar¿yciel Mervyn Griffith-Jones, zachêcaj¹cy sêdziów do potêpienia powieœci, mia³ podobno powiedzieæ do swoich wspó³pracowników: „K³adê nogi na biurku i zaczynam czytaæ. Jeœli dostanê erekcji, wnosimy oskar¿enie”. Ostatecznie, prokuratorowi nie uda³o siê namówiæ pozosta³ych cz³onków komisji do odrzucenia dzie³a i powieœæ trafi³a do ksiêgarñ. Dzisiaj, na platformie Netflix, mo¿emy ogl¹daæ wspó³czesn¹ adaptacjê ksi¹¿ki angielskiego prozaika, z Emm¹ Corrin w roli g³ównej. Piêknie sfilmowana, obfituj¹ca w namiêtne sceny „opowieœæ o kobiecie, która bierze na w³asnoœæ swoje cia³o” ju¿ nie wywo³uje oburzenia, ale za to nadal wywo³uje gêste emocje. S¹ momenty!
gów i posypaæ ¿r¹c¹ substancj¹ chodniki dla pieszych.
Ale jest ³adnie. Œnie¿ek rozb³yskuje w œwietle, zainstalowanych ju¿, tak¿e na œmietniku, kolorowych lampek œwi¹tecznych. A w ci¹gu dnia b³yszczy w s³oñcu, choæ krótko, bo s³oñce zachodzi teraz o wpó³ do czwartej.
Polska zmieni³a siê w ostatni weekend. Wystarczy³o wyjrzeæ w nocy przez okno by zauwa¿yæ, z mieszanin¹ dzieciêcej fascynacji i doros³ego zafrasowania, ¿e pada œnieg. Uporczywie, nieustannie, najpierw pokrywaj¹c p³askie powierzchnie, a potem otulaj¹c bia³¹ wat¹ krzaki, ga³êzie drzew, samochody na parkingu i drzwi do œmietnika.
Œnieg zmieni³ nasze ¿ycie. Problematyczne sta³y siê najprostsze czynnoœci. Wszystko jest teraz odrobinê trudniejsze, brzydsze, brudniejsze.
S¹siedzi na mojej klatce schodowej, teraz wiecznie zab³oconej, postanowili zaufaæ innym lokatorom i teraz wystawiaj¹ zaœnie¿one buty przed drzwiami. Nasz osiedlowy cieæ/ogrodnik/sprz¹tacz/z³ota r¹czka z desperacj¹ w oczach próbuje sam odœnie¿yæ po³acie parkin-
Dla mnie wyjœcia do miasta, ju¿ i tak nielubiane i unikane, sta³y siê jeszcze trudniejsze. Droga do cywilizacji – szerokiej ulicy Powsiñskiej z przystankami autobusowymi i sklepami – wiedzie bowiem przez nieutwardzon¹ œcie¿kê wzd³u¿ wa³u ziemnego. Teraz le¿y tam na przemian b³oto, œnieg, ka³u¿e i lód. Chodzenie po ciemku odradzam.
Autobusy i tramwaje, jak to zimow¹ por¹, maj¹ ochlapane b³otem boki karoserii i oszronione, brudne szyby. Ale je¿d¿¹ regularnie, choæ mo¿e nie co do minuty wed³ug rozk³adu, ale zim¹ to chyba nie jest oczekiwane, nawet w Szwajcarii.
No i w ogóle wszystko dzia³a. Ju¿ nie raz t³umaczy³em tu malkontentom, ¿e w Polsce dzia³a wszystko. Mo¿e nie demokracja, ale za to: poczta, urzêdy miejskie, us³ugi kurierskie,
A podana jest gdzieœ ulica (lecz jak tam dojœæ? którêdy?), ulica zdradzonego dzieciñstwa, ulica Wielkiej Kolêdy.
Na ulicy tej taki znajomy w kurzu z wêgla, nie w rajskim ogrodzie, stoi dom jak inne domy, dom, w którym ¿eœ siê urodzi³.
Ten sam stró¿ stoi przy bramie.
Przed bram¹ ten sam kamieñ.
Pyta stró¿: „Gdzieœ pan by³ tyle lat?” „Wêdrowa³em przez g³upi œwiat”.
Wiêc na górê szybko po schodach. Wchodzisz. Matka wci¹¿ taka m³oda. Przy niej ojciec z czarnymi w¹sami.
I dziadkowie. Wszyscy ci sami.
I brat, co mia³ okarynê. Potem umar³ na szkarlatynê. W³aœnie ojciec kiwa na matkê, ¯e czas siê dzieliæ op³atkiem, wiêc wszyscy podchodz¹ do siebie i serca dr¿¹ uroczyœcie jak na drzewie przy liœciach liœcie. Jest cicho. Choinka p³onie.
Na szczycie cherubin fruwa.
Na oknach pelargonie blask œwieczek z³otem zasnuwa, az k¹ta, z ust brata, p³ynie kolêda na okarynie […]*
Znowu ten sen. Ulice rodzinnego miasta. Œnieg na dachach niewysokich kamienic przycupniêtych wokó³ rynku. Œnieg na ³awkach, drzewach, latarniach. Podchodzê do okna, za którym toczy siê cudze ¿ycie. P³onie choinka. S³ychaæ g³oœne rozmowy
doros³ych, œmiech dzieci. Spogl¹dam na parapet przysypany œniegiem i dopiero wtedy dostrzegam, ¿e wszystko pokryte jest grub¹ warstw¹ popio³u. Odwracam g³owê, ulica jest czarna. Gasn¹ œwiat³a. Znika zimowy pejza¿. Czujê lêk. Muszê wracaæ do domu. Przyspieszam kroku. Przechodzê obok budynku, w którym kiedyœ znajdowa³a siê sk³adnica harcerska. Nagle przypominam sobie jak sta³am tam kiedyœ z mam¹ w kolejce. I wysok¹ ladê, do której nie mog³am dosiêgn¹æ. I trochê jestem w warszawskiej ksiêgarni, gdzie Marcin Wicha polowa³ na Kto pocieszy Maciupka, a trochê w hufcu przy Dwójce, gdzie pachnie palonym drzewem i zastêpowy gra na gitarze. Jestem ubrana w szary mundurek i ¿ó³t¹ chustê przeci¹gniêt¹ przez specjalny pierœcieñ. Szczególnie ten element harcerskiego stroju widzê wyraŸnie. Kawa³ek zaplecionej skóry w jasnobr¹zowym kolorze. To zuchy, to zuchy, co tu d³u¿ej kryæ. To zuchy, to zuchy, dobrze zuchem byæ. Biegnê ulic¹. Mam siedem, mo¿e osiem lat. Jest ciemno. I pusto. Niedawno tymi samymi ulicami jeŸdzi³o wojsko. Ktoœ mówi³, ¿e na trasie E-8 widzia³ czo³gi. Czy tamtej zimy z³ama³am sobie rêkê na œlizgawce? A mo¿e by³o to du¿o póŸniej? Obrazy wybuchaj¹ i gasn¹. Jak sylwestrowe fajerwerki. P³ozy drewnianych sanek sun¹ce po ubitym œniegu. Stygn¹ce na policzkach ³zy. Eoo, eooo… g³os brata naœladuj¹cego sygna³ karetki pogotowia. Potem szpital. Mê¿czyzna w bia³ym kitlu. Zdjêcie rentgenowskie. Czerwony, pluszowy pies. Mokry gips. I zaraz wigilia. Tubalny g³os zza koszmarnej, plastykowej maski. Gwiazdorku, mnie nie mo¿esz biæ rózg¹, bo mam r¹czkê z³aman¹.
Muszê wróciæ do domu. Do domu –myœlê gor¹czkowo. Sen siê przepoczwarza. Znowu jestem w okolicach wrzesiñ-
miejska, sklepy. Sprzyja nam najnowsza technologia. Coraz wiêcej mo¿na robiæ ze sob¹ pozostaj¹c w domu: pracowaæ, za³atwiaæ sprawy przez Internet, ogl¹daæ milion filmów, zamawiaæ dostawê ¿ywnoœci z supermarketu i lunchu z restauracji. S³owem, niestraszna nam zima. Narzekaæ na ciê¿kie warunki pracy mog¹ jedynie kierowcy Ubera oraz dostawcy ¿ywnoœci na skuterach i rowerach, ale to s¹ dziœ przewa¿nie imigranci, wiêc narzekaj¹ po ukraiñsku, gruziñsku i bengalsku.
Polskie borykanie siê z zim¹ wywo³a zapewne wzruszenie ramion u nowojorczyków, którzy przyzwyczajeni s¹ do gwa³townych wybuchów zimy, po których miasto, bywa, ca³e zamiera, zamykane s¹ urzêdy i szko³y.
Nie wiem, jak sobie radz¹ w zimie mieszkañcy progresywnego raju na ziemi, czyli Skandynawii. Pewnie, chc¹c nie chc¹c, organizuj¹ sobie jakoœ ¿ycie i pracê, maj¹ w koñcu doœwiadczenie wielu pokoleñ. Te¿ pewnie polegaj¹ ostatnio na imigrantach, gdy idzie o us³ugi i pracê na œwie¿ym powietrzu. Szwedzkie samochody Volvo nie rdzewiej¹, norweskie swetry w jelonki dobrze trzymaj¹ ciep³o, prak-
tyczne domy z drewna pozwalaj¹ siê schroniæ przed œnie¿yc¹. Wydawa³oby siê dziwne, ¿e w takich okolicznoœciach przyrody wódka jest droga i trudno dostêpna, ale to dlatego, ¿e dzia³a ona depresyjnie. A depresji i samobójstw jest w Skandynawii, mimo dobrobytu i bezpieczeñstwa, bardzo wiele. Wp³ywu zimy na ludzk¹ psychikê nie da siê bowiem przeceniæ. To dlatego Szwedzi tak chêtnie je¿d¿¹ na wakacje do Tajlandii i innych egzotycznych rajów, a potem chêtnie tam osiadaj¹.
Mo¿na by pomyœleæ, ¿e naturalny kataklizm – taki niedu¿y, na miarê œredniej wielkoœci kraju o umiarkowanym klimacie – odsunie w Polsce na bok sprawy bie¿¹ce, ¿e œnieg, dos³ownie i w przenoœni, przykryje wiele spraw. Ale gdzie tam. Tak¿e po stanowisku wobec œniegu i mrozów, lewaka i prawaka poznacie.
Zanim, chc¹c nie chc¹c, po powrocie do Polski zainteresowa³em siê politykê, czy te¿ raczej ona dopad³a mnie, mia³em naiwne, uproszczone pogl¹dy. S¹dzi³em, ¿e prawicowoœæ to wiêksza wolnoœæ jednostki i gospodarcza, bardziej konserwatywne zapatrywania na obyczaje. Lewica to zaœ wiêksza ingerencja pañstwa w spra-
skiego rynku. Nie ma choinki. Œwi¹tecznych iluminacji. Tylko czapy œniegu pokryte grub¹ warstw¹ sadzy. I nagle rozumiem. ¯e zostawi³am wszystko w Nowym Jorku. Ksi¹¿ki, ubrania, dokumenty. I nie mogê wróciæ. Nie mogê wróciæ! –krzyczê
A potem siê budzê.
*
Sny emigrantów. Czy ktoœ to zbada³? Opisa³ naukowo? Mo¿e powinnam uœciœliæ: sny emigrantów, którzy utknêli w przysposobionym kraju; posiadaczy biletów w jedn¹ stronê. Ile – przez te osiemnaœcie lat – prze¿ywa³am podobnych scenariuszy nie-na-jawie?I ile wersji tego samego koszmaru opowiada³y mi osoby znajduj¹ce siê w podobnej sytuacji? Dziesi¹tki. Owszem, historie ró¿ni³y siê scenografi¹, drobnymi detalami. Ale zawsze by³a to opowieœæ o tym samym: ¿alu po stracie i uldze, gdy tu¿ po przebudzeniu, okazywa³o siê, ¿e nic z tego, co przed chwil¹ prze¿ywaliœmy, nie okaza³o siê prawd¹.
Sny kolektywne. Zbiorowe koszmary.
*
Ci¹gle spotykam ludzi, których przejmuje moja „sytuacja statusowa”. Jednak nie na tyle, by chcieli pomóc. Nawet jeœli, w kilku przypadkach, rzeczywiœcie mogliby. Wol¹ wspó³czuæ. Za³amywaæ rêce. Kiwaæ smutno g³owami. Dawaæ m¹dre rady. JedŸ do Kanady. Kup sobie mê¿a Wiêkszoœæ wola³aby o tym nie rozmawiaæ. To takie niezrêczne. Jakby ktoœ puœci³ b¹ka w towarzystwie. Nie wiadomo
jak siê zachowaæ. Za¿artowaæ? Ewakuowaæ siê do wyjœcia? Przed laty by³o nas wiêcej; zawi³oœci amerykañskiego systemu imigracyjnego omawialiœmy na ka¿dej imprezie. Z biegiem lat wykrusza³y siê kolejne osoby. Czêœæ, zmêczona walk¹ z wiatrakami i brakiem perspektyw, wraca³a do Europy. Reszta jakoœ sobie „za³atwia³a papiery”. I dzisiaj patrzy z politowaniem na tych kilku nieszczêœników mocuj¹cych siê z systemem, zastyg³ych w zupe³nie niedorzecznym klinczu, z którego nie potrafi¹ siê wydostaæ. Wielu dziwi, ¿e mówiê i piszê o tym otwarcie. Powinnam siê wstydziæ. Nie przyznawaæ. To takie krêpuj¹ce. Tymczasem, postanowi³am do³¹czyæ do The Human Library Organization i zostaæ „¯yw¹ Ksi¹¿k¹” (Human Book). Ktoœ w kopenhaskiej centrali uzna³, ¿e moja historia – historia wykluczenia – mo¿e byæ dla kogoœ wa¿na, pouczaj¹ca, ciekawa. Rozmowa kwalifikacyjna wypad³a pomyœlnie. Jeszcze tylko krótkie szkolenie i bêdê mog³a opowiadaæ ludziom z ca³ego œwiata o ulicach zdradzonego dzieciñstwa, œwiêtach z dala od domu i innych stanach wewnêtrznych „osoby nieudokumentowanej”. Bo jak brzmi stary punkowy slogan: ¿aden cz³owiek nie jest nielegalny. Dlatego dzisiaj nie u¿ywa siê ju¿ tego s³owa. Choæ, muszê przyznaæ, na tytu³ ksi¹¿ki nadawa³oby siê lepiej. Jest – jak wszystkie polaryzuj¹ce i pejoratywne okreœlenia – bardziej chwytliwe. Niestety.
* Konstanty Ildefons Ga³czyñski, Podró¿
Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com
wy gospodarcze, sp³aszczenie dochodów ludnoœci, wiêksze opodatkowanie bogatych i wiêksza pomoc dla biednych, promowanie zmian w obyczajowoœci. Taki podzia³ dziœ jednak nie wystarcza. Konserwatysta, libera³, lewicowiec, prawicowiec, libertarianin, jak go zwa³ tak zwa³, musi posiadaæ koherentny zestaw pogl¹dów na ka¿dy temat. Lewaka i prawaka dostajemy w pakiecie. I choæ jakaœ sprawa, na przyk³ad zjawisko ocieplenia klimatu, nie jest w sama sobie ocenialna politycznie, wystarczy, ¿e czêœæ danej frakcji, na przyk³ad jakieœ znane osoby, wypowiedz¹ stanowisko, by by³o ono przyjête przez resztê za obowi¹zuj¹ce. Tak wiêc prawica, z niezrozumia³ych dla mnie powodów, odrzuca has³o rujnowania klimatu Ziemi (i w ogóle – Ziemi) przez cz³owieka. Jak zawsze, pos³uguje siê argumentem jednostkowym. -Widzicie, jakie teraz mrozy i œniegi, ergo – ocieplenie klimatu to bzdura! Zapominaj¹, ¿e takie mrozy w po³owie grudnia by³y kiedyœ norm¹, a sta³y siê anomali¹, poniewa¿… anomali¹ by³o ostatnie kilkanaœcie, wyj¹tkowo ciep³ych, zim. Lewacy nie góruj¹ jednak nad nimi rozs¹dkiem. Cokolwiek
siê wydarza w przyrodzie: fala upa³ów, mrozów, susza, powodzie, zawsze tak nagadaj¹, tak zakrêc¹, ¿e wyjdzie z tego kolejny, oczywisty dowód na global warming. S¹ te¿ nieznoœni w ocenianiu pod wzglêdem ekologii jakiejkolwiek sprawy. Teraz na przyk³ad przetaczaj¹ siê przez liberalne gazety dyskusje, co jest dla planety lepsze: odœnie¿aæ czy nie? Gdzie wyrzucaæ zebrany œnieg? Soliæ, sypaæ chemikalia, piasek? A nie zaszkodzi to drzewom, pieskom, sarnom?
Fakt, ¿e ¿yjê w Polsce jak pustelnik, czy raczej: ekstremalny domator, nigdy nie wzbudza³ wielkiego zaciekawienia, a ostatnio taki tryb ¿ycia sta³ siê normalny. Poza tym zdziczeliœmy wszyscy przez pandemiê, te kwarantanny i areszty domowe.
Bêdziemy wiêc teraz, z grymasem na twarzy, wybiegaæ z domu w stronê przystanku autobusowego lub zje¿d¿aæ wind¹ do samochodu zaparkowanego w podziemnym gara¿u kompleksu Royal Residences.
A wszyscy spotkamy siê w niedzielê w– otwartych dziêki dyspensie mi³oœciwych w³adz – ogrzanych i oœwietlonych galeriach handlowych.
Znamy ju¿ finalistów pi³karskiego turnieju mistrzowskiego w Katarze. Polska ma ponownie powody do zadowolenia: reprezentacja przegra³a w Katarze z oboma tuzami mistrzostw œwiata, st¹d i wniosek wydaje siê oczywisty: doskona³y z tej perspektywy zespó³ Czes³awa Michniewicza zosta³ pokonany tylko przez samych mistrzów – Argentynê i Francjê.
Taka ewentualna zmiana punktu widzenia nie pomo¿e w uzdrowieniu polskiej pi³ki no¿nej, ani te¿ dyskutowane obecnie znalezienie nowej osoby na pozycjê trenera kadry. Po co taka wymiana? Na innego równie z³ego? Selekcja negatywna jest w polskim futbolu tak silna, ¿e w grê wchodziæ mo¿e jedynie ktoœ z identycznymi talentami, tj. kultem defensywnej gry, stawianiem na „pewne” nazwiska zawodników, strachem przed œmielsz¹ taktyk¹, bo naraziæ siê mo¿na w³adzom zwi¹zku, dominuj¹cym przekonaniem, ¿e najwa¿niejsze to nie przegraæ meczu. O wygranej nie warto nawet mówiæ. Jak siê trafi, to dobrze. Aw æwieræfina³ach?
Wczeœniej jednak, w emocjonuj¹cym spotkaniu æwieræfina³owym Holandia zmierzy³a siê z Argentyn¹.
Oba zespo³y zaprezentowa³y odmienne style gry, co przyczyni³o siê zapewne do
atrakcyjnoœci tego spotkania. Holendrzy ufni w swój wzrost i si³ê, zbierali wszystkie górne pi³ki i pragnêli rozstrzygn¹æ spotkanie na swój sposób, czyli z wysokich podañ w okolicy bramki przeciwnika. Argentyñczycy, zawierzyli szybkoœci, zwinnoœci i technice w opanowaniu pi³ki nog¹, co jest – jak z nazwy wynika – istot¹ tej gry. I nie zawiedli siê w tych za³o¿eniach. Prowadzili przez ca³y mecz. Na dos³ownie sekundy przed koñcowym gwizdkiem Holendrom uda³o siê w zmyœlny sposób zdobyæ wyrównuj¹cego gola na 2:2, ale przegrali w rzutach karnych. Wygl¹da³o jakby reprezentanci tego kraju nie przy³o¿yli siê i dwa pierwsze pud³a przes¹dzi³y ich los. Argentyna wesz³a do pó³fina³u. Czy to oznacza, ¿e Argentyna by³a lepsza?
Bardzo podobnie wygl¹da³ drugi æwieræfina³ tej grupy miêdzy Chorwacj¹ a Brazyli¹. Oba zespo³y zaprezentowa³y bardzo widowiskowe spotkanie, ale bez bramek. 0:0 iw dogrywce Brazylia zdoby³a gola, prowadz¹c do ostatnich minut spotkania, kiedy Chorwatom uda³o siê wyrównaæ na 1:1 io awansie zadecydowaæ musia³y rzuty karne. W tej sztuce s³ynni Brazylijczycy okazali siê niezbyt dobrzy, a mo¿e doskona³y po prostu by³ bramkarz Chorwatów, Dominik Livakoviæ i broni³ jak natchniony. Wielki faworyt tych mistrzostw odpad³.
Ci¹gle mia³em wra¿enie, ¿e Brazylijczycy upajaj¹ siê pi³k¹ no¿n¹ jako sztuk¹ dla sztuki, a nie dla koñcowej skutecznoœci. Wed³ug koñcowych ocen tego spotkania najlepszymi na boisku byli zdecydowanie pi³karze Brazylijscy (z Chorwatów oprócz bramkarza w pierwszej dziesi¹tce znalaz³ siê tylko Luka Modriæ). I co z tego, ¿e byli lepi w sztuce, ¿e grali elegancki futbol, pe³en zachwycaj¹cych sztuczek technicznych, skoro mniej skuteczni.
Mecze drugiej grupy æwieræfina³owej tak¿e emocjonuj¹ce. W najbardziej oczekiwanym spotkaniu Francja zmierzy³a siê z Angli¹. Obie reprezentacje doskonale radzi³y sobie w dotychczasowych spotkaniach, trudno wiêc by³o wskazaæ na faworyta. W kalkulacjach przez mistrzostwami w Katarze obu reprezentacjom dawano równe, ale niewielkie szanse na koñcowy sukces. Wygra³a ostatecznie Francja 2:1, a mecz ten zostanie zapamiêtany z powodu niewiarygodnego pud³a w egzekwowaniu rzutu karnego przez czo³owego angielskiego napastnika Harry Kane’a. Nie powinni mu pozwoliæ na wykonanie drugiego karnego.
I czwarty æwieræfina³ – w którym Maroko pokona³o Portugaliê 1:0. Sensacja? Raczej przeoczenie znawców, bo przecie¿ od pocz¹tku turnieju zespó³ marokañski radzi³
By³o to jedno z najwiêkszych polonijnych spotkañ ze Œwiêtym Miko³ajem.
Podczas imprezy zorganizowanej przez Children's Smile Foundation prezenty otrzyma³o prawie 250 dzieci, które sobotnie popo³udnie – 3 grudnia – spêdzi³y wraz z rodzicami w Audytorium Akademii œw. Stanis³awa Kostki na Greenpoincie. Oprócz paczek ze s³odyczami i upominkami maluchy mia³y okazjê zobaczyæ m.in. pokaz magika, wystêp kolêdników z gwiazd¹, a tak¿e skorzystaæ z ró¿nych atrakcji typu arts & crafts
*
Miko³ajki zorganizowane po trzech latach przerwy przez Children's Smile Foundation cieszy³y siê ogromn¹ popularnoœci¹. W sumie, wraz z rodzicami, wolontariuszami oraz organizatorami wziê³o w nich udzia³ oko³o 450 osób. „Jesteœmy bardzo szczêœliwi, ¿e mo¿emy siê dzisiaj wszyscy spotkaæ i wspólnie bawiæ, w dodatku bez maseczek ale za to z uœmiechami na twarzy – powiedzia³ podczas rozpoczêcia imprezy miko³ajkowej Wojciech Maœlanka, dyrektor wykonawczy Children's Smile Foundation. – Ostatnie spotkanie ze Œwiêtym Miko³ajem organizowane przez nasz¹ fundacjê mia³o miejsce w 2019 roku. Tak wiêc witam po trzech latach, w tym dwóch pandemicznych, na naszej dorocznej imprezie i mam nadziejê, ¿e podobnie jak to by³o w przesz³oœci, bêdziemy siê ju¿ spotykaæ ze Œwiêtym Miko³ajem systematycznie co roku – podkreœli³ prowadz¹cy imprezê. Doda³, ¿e bardzo cieszy go ogromna frekwencja, a zw³aszcza du¿a iloœæ dzieci, bowiem wszystko by³o zorganizowane z myœl¹ o nich. Zadowolony z tego faktu by³ tak¿e gospodarz miejsca, ksi¹dz Grzegorz Markulak, proboszcz parafii œw. Stanis³awa Kostki na Greenpoincie i zarazem kapelan
Children's Smile Foundation. Po rozpoczêciu spotkania ze Œwiêtym Miko³ajem odmówi³ on krótk¹ modlitwê i udzieli³ zebranym b³ogos³awieñstwa. A póŸniej przez przez prawie cztery godziny wszyscy œwietnie siê bawili i korzystali z przygotowanych atrakcji. Dla dzieci by³a wata cukrowa, hot-dogi i pierogi, a dla doros³ych ciep³y posi³ek przygotowany przez Park Deli.
Wielk¹ popularnoœci¹ wœród najm³odszych cieszy³o siê malowanie twarzy i robienie dzieciêcych tatua¿y. Maluchy mog³y otrzymaæ ulubion¹ bajkow¹ postaæ zrobion¹ z balonów, a tak¿e skorzystaæ z zajêæ typu arts & crafts. Dzieci malowa³y kamyki, robi³y bi¿uteriê, a nawet uczestniczy³y w eksperymentach chemicznych, podczas których powstawa³ œnieg.
Bardzo du¿ym zainteresowaniem cieszy³ siê konkurs zwi¹zany z malowaniem œwi¹tecznych kartek oraz bo¿onarodzeniowych symboli. Najciekawsze prace zosta³y nagrodzone ró¿nymi upominkami. Otrzymali je: Zosia Jachimczyk i Julia Brzozowska (kategoria do lat 4), Milenka Marzyñska, Amelia Rutkowskia i Emilia Ksi¹¿ek (kategoria 5i 6-latków), Gabriela Sypytowska, Nicole Kaszuba, Hania Duda oraz Vivienne Janus (kategoria 7- i 8-latków), a tak¿e: Madzia Marzyñska, Maya Szczukiewicz i Tomasz Malinowski (kategoria 9- i 10-latków). Ogromn¹ furorê zrobi³ magik, który swoimi sztuczkami czarowa³ dzieci przez prawie 45
minut. Maluchy by³y zachwycone nie tylko jego pokazem, ale równie¿ go³êbiami, papug¹ i przede wszystkim wê¿ami, których mia³ kilka. Wiele dzieci chêtnie zak³ada³o je sobie na szyjê i pozowa³o do zdjêæ.
Fotografowano siê tak¿e ze Œwiêtym Miko³ajem, który by³ absolutnie g³ównym bohaterem tej imprezy. Okaza³o siê, ¿e nie tylko obdarowa³ dzieci i m³odzie¿ prezentami, ale równie¿ w³¹cza³ siê z nimi do zabawy. A wraz z nim pojawi³o siê kilkanaœcie elfów, które przynios³y prawie 250 paczek ze œwi¹tecznymi upominkami.
To nie by³ jednak koniec imprezy poniewa¿ po wrêczeniu prezentów pojawili siê kolêdnicy z du¿¹ gwiazd¹, którzy kultywuj¹c staropolsk¹ tradycjê zaœpiewali kilka kolêd i pastora³ek. Tu¿ przed zakoñczeniem spotkania przeprowadzono loteriê fantow¹ z atrakcyjnymi nagrodami. Natomiast przez ca³¹ imprezê do zabawy przygrywa³ zespó³ The Masters. Tak wiêc atrakcji by³o tak du¿o, ¿e nikt z nich nie zauwa¿y³ kiedy minê³y cztery godziny i trzeba by³o wracaæ do domów.
Spotkanie ze Œwiêtym Miko³ajem by³o mo¿liwe do zrealizowania dziêki sponsorom, którym Children's Smile Foundation jest niezmiernie wdziêczna za wsparcie. Wœród nich s¹: Polsko-S³owiañska Federalna Unia Kredytowa, Lowell International Foods, Eagle New York, Syrena Bakery, Maspeth Federal Savings, Little Einstein
sobie doskonale. Pokona³ Kanadê 2:0, wygra³ z renomowan¹ Belgi¹ 2:0, zremisowa³ z Chorwacj¹, a w drugiej rundzie wyeliminowa³ faworyzowan¹ Hiszpaniê. Czy¿ trzeba by³o wiêcej dowodów na to, ¿e jest to dru¿yna groŸna dla najlepszych?
Maroko przegra³o z Francj¹ 2:0 o wejœcie do fina³u. By³o to spotkanie jakby Francji „A” z Francj¹ „B”, poniewa¿ wielu pi³karzy marokañskich gra w lidze francuskiej. Obie dru¿yny pokaza³y znakomity, szybki, ofensywny fulbol, a zespó³ przegranych wykaza³ siê dodatkowo niezmiernym hartem ducha i zaciêtoœci¹. Ponawia³ ataki na bramkê przeciwnika do koñca, ale wiêkszoœæ ataków rozbija³a siê o dobr¹ obronê Francji.
W drugim pó³finale Argentyna rozgromi³a Chorwacjê 3:0. To raczej nieoczekiwany wynik. Nie zwyciêstwo Argentyñczyków, bo to przecie¿ jeden z faworytów tej imprezy, ale s³aba postawa reprezentantów Chorwacji. Zawodnicy tego kraju nie potrafili uwolniæ siê od silnej kontroli przeciwników, nie staæ ich by³o na szybkie, sk³adne akcje zakoñczone strza³em na bramkê. St¹d te¿ zakoñczyli to spotkanie bez gola.
Na temat koñcowego wyniku tych mistrzostw nie warto spekulowaæ Ka¿da z reprezentacji ma jednako wysokie szanse na ostateczny sukces i tytu³ mistrza œwiata w pi³ce no¿nej. Jedyne, co mi siê wydaje istotne w tej rywalizacji, to raczej symboliczny triumf albo futbolu europejskiego, albo po³udniowoamerykañskiego.
Walka o trzecie miejsce tak¿e bêdzie mia³a ów symboliczny wymiar – futbol europejski, czy afrykañski?
Daycare, Karol Liszewski oraz Filip Trzeciak. Równie¿ prezenty na loteriê fantow¹ zosta³y ufundowane przez donatorów, wœród których s¹: Opulence Glamour Skin Clinic, Pewex Pharmacy, Overture Spa, Hetman Deli, a tak¿e cz³onkowie Rady Dyrektorów Children's Smile Foundation: Joanna GwóŸdŸ, Beata Jakubowska i Krzysztof Rostek. Sukces tej imprezy nie by³by mo¿liwy bez ogromnego wsparcia wolontariuszy, którzy przygotowali wiele ró¿nych atrakcji dla dzieci. Wœród nich byli m. in.: Ewa Wêglarz, Dagmara Wêglarz, Ma³gorzata Szabliñska, Marta Wójtowicz, Emilia Wójtowicz, Anna Kozio³ek, Magda Skrzypek, Edyta Greer, Krystyna Pitu³a, Marta Œmigielska i Adam Jakubowski. Poza tym bardzo du¿o pracy w przygotowanie i przebieg tego wydarzenia w³o¿yli wolontariusze z greenpoinckich szkó³, cz³onkowie Komitetu Parafialnego dzia³aj¹cego przy koœciele œw. Stanis³awa Kostki oraz zespo³u Krakowianki i Górale, a tak¿e rodzice i nauczyciele z Polskiej Szko³y im. Marii Konopnickiej z Greenpointu z dyrektork¹ Danut¹ Bronchard na czele, no i oczywiœcie cz³onkowie zarz¹du oraz Rady Dyrektorów Children's Smile Foundation: Joanna GwóŸdŸ, Beata Jakubowska, Aldona Trzeciak, Karol Liszewski, Krzysztof Rostek i Wojciech Maœlanka. S³owa wdziêcznoœci nale¿¹ siê tak¿e ksiêdzu Grzegorzowi Markulakowi, proboszczowi parafii œw. Stanis³awa Kostki i zarazem kapelanowi fundacji, za udostêpnienie szkolnego audytorium na zorganizowanie miko³ajkowego spotkania.
Przed Œwiêtami czeka ciê du¿o wydatków, wiêc nie zaszkodzi przyjrzeæ siê swoim finansom i je usprawniæ. Warto poznaæ albo przypomnieæ sobie wspó³czesne narzêdzia, które u³atwi¹ prowadzenie rodzinnych finansów. Oczywiœcie, masz konto w banku z dostêpem do bankowoœci internetowej. Obecnie wszystkie instytucje finansowe oferuj¹ e-banking, czyli us³ugi umo¿liwiaj¹ce wp³aty, wyp³aty, powiadomienia, sprawdzanie stanu konta i inne proste operacje bankowe na odleg³oœæ. Pomocne w prowadzeniu domowych finansów s¹ liczne aplikacje. Us³ugi te s¹ znane, ale byæ mo¿e nie ze wszystkich korzystasz. A warto.
Zapisz siê na automatyczne p³acenie rachunków
Ci¹gle jeszcze p³acisz rachunki czekami? To staromodne. Ustaw sobie program automatycznego p³acenia rachunków. Umo¿liwia to ka¿dy bank oraz ka¿dy us³ugodawca na swojej w³asnej stronie internetowej. P³atnoœci bêd¹ automatycznie œci¹gane z twego konta czekowego albo z karty kredytowej. Od tej pory oszczêdzisz du¿o czasu i nie bêdziesz nara¿ony na kary za spóŸnienie (late-payment penalties). Wgl¹d do swego konta mo¿esz mieæ przez komputer albo smartfon. Je¿eli twój bank nie ma dobrej telefonicznej aplikacji, albo masz kilka kont bankowych, to przyjrzyj siê aplikacji Mint. Mo¿esz j¹ zainstalowaæ na swojej m¹drej komórce, pod³¹czyæ wszystkie swoje konta i stworzyæ jedno „centrum zawiadywania” swoimi finansami.
Wszystkie wiêksze banki umo¿liwiaj¹ klientom otrzymywanie automatycznych powiadomieñ o transakcjach na ich kontach (alerts). Wiadomoœæ mo¿esz otrzymaæ SMS-em albo mailem. Mo¿esz dowiedzieæ siê, kiedy wp³yn¹³ przelew od pracodawcy, zrealizowa³ siê twój czek, jaki jest stan twego konta na koniec dnia. Mo¿esz wybraæ spoœród ró¿nych rodzajów powiadomieñ.
Szczególnie u¿yteczn¹ funkcj¹ s¹ powiadomienia o operacjach wykonanych kart¹ p³atnicz¹ czy kredytow¹. Pos³u¿ysz siê kart¹ w sklepie i natychmiast dostaniesz maila czy SMS-ao tym gdzie, kiedy i jak¹ kwotê zap³aci³eœ. Dziêki temu bêdziesz natychmiast wiedzia³, gdyby karta dosta³a siê w niepowo³ane rêce i ktoœ pos³ugiwa³by siê ni¹ nielegalnie. Równie¿ mo¿esz zleciæ powiadomienia alarmuj¹ce ciê o niskim bilansie konta czy zbyt du¿ych wydatkach w tym tygodniu.
Ustal bud¿et
Podstaw¹ dobrej kondycji finansowej jest stworzenie rodzinnego bud¿etu. Nie musi byæ skomplikowany. Zrób zestawienie przychodów i wydatków w kilku pod-
stawowych kategoriach, zsumuj i zobacz, jaki masz wynik. Je¿eli ujemny, ale ledwie wychodzisz na zero, to przyjrzyj siê wydatkom, a z pewnoœci¹ znajdziesz rezerwy: np. zbyt wiele posi³ków w restauracji, nieprzemyœlane zakupy, zbyt drogi plan telefoniczny. Ustal z ma³¿onkiem, jak¹ kwotê mo¿ecie przeznaczyæ na sp³atê d³ugów i trzymajcie siê tego planu.
Uzgodnijcie te¿ z góry, ile pieniêdzy wydacie na œwi¹teczne prezenty. Mo¿e warto umówiæ siê z rodzin¹, ¿e prezenty dostaj¹ tylko dzieci?
Gdy wiesz, jak¹ kwotê jesteœ w stanie regularnie odk³adaæ, w³¹cz sobie program automatycznego oszczêdzania. W Polsce oko³o 40 proc. rodaków nie jest w stanie od³o¿yæ w miesi¹cu ¿adnej kwoty. Zdecydowanie ³atwiej wydajemy pieni¹dze ni¿ je odk³adamy. Nasz bank mo¿e nam pomóc.
Ustaw na swoim koncie automatyczne regularne przelewy z konta czekowego na oddzielne konto oszczêdnoœciowe albo inwestycyjne. W ten sposób, p³aæ sobie najpierw. Odk³adaj co najmniej 10 proc., a osi¹gniesz ka¿dy finansowy cel, jaki sobie za³o¿ysz.
Czêsto stoisz w banku w kolejce, by zdeponowaæ czeki? Niepotrzebnie. Po pierwsze, regularne p³atnoœci, takie jak wynagrodzenie w pracy, powinny byæ deponowane bezpoœrednio (direct deposit), przelewem z konta pracodawcy na twoje konto. Po drugie, czeki mo¿na deponowaæ przy pomocy swego smartfona, co nazywa siê zdalnym depozytem (remote deposit capture, RDC).
Zdalne deponowanie czeków jest proste, do zrobienia o ka¿dej porze dnia i nocy, z ka¿dego miejsca na kuli ziemskiej, pod warunkiem, ¿e masz smartfon pod³¹czony do telefonicznej albo internetowej sieci. Czek podpisujesz na odwrocie (endorse) i wpisujesz numer swego rachunku. Na telefonie w³¹czasz bankow¹ aplikacjê, wskazujesz konto, na które chcesz dokonaæ wp³aty, po czym klikasz na Deposit. Dostajesz instrukcje, by zrobiæ zdjêcie jednej, nastêpnie drugiej strony czeku, po czym wysy³asz transakcjê. Dostajesz potwierdzenie przyjêcia czeku, a po paru minutach – o jego depozycie. Papierowy czek przekreœlasz i odk³adasz. Za³atwione. Œrodki pojawi¹ siê na twoim koncie na takich samych zasadach, jak w przypadku tradycyjnej wp³aty.
SprawdŸ swoj¹ punktacjê kredytow¹
Mamy prawo do bezp³atnego raportu kre dytowego od ka¿dego z trzech du¿ych biur kredytowych, to Experian (Experian.com), Trans Union (TransUnion.com) i Equifax (equifax.com). Mo¿na tego dokonaæ w godny sposób za poœrednictwem witryny www.annualcreditreport.com. Je¿eli prze kroczysz ten limit, to zap³acisz 8 dolarów. Raporty kredytowe podaj¹ listê naszych fi nansowych zobowi¹zañ, ale nie pokazuj¹ punktacji kredytowej FICO.
Od niedawna instytucje finansowe zaczê³y udostêpniaæ bezp³atnie punktacjê kredytow¹ swoim klientom. Na przyk³ad Capital One ju¿ na pierwszym ekranie swojej mobilnej aplikacji ma zak³adkê CreditWise. Jedno kilkniêcie i widzisz swoj¹ punktacjê kredytow¹, a tak¿e wyjaœnienia czynników, które na ni¹ wp³ywaj¹.
Banki, unie kredytowe, domy maklerskie maj¹ dla nas wiele znakomitych instrumentów, które u³atwi¹ zarz¹dzanie naszymi pieniêdzmi, prowadzenie domowego bud¿etu. Domy maklerskie, fundusze powiernicze umo¿liwiaj¹ prowadzenie inwestycji: sk³adanie oraz modyfikacjê zleceñ, obserwacjê notowañ gie³dowych w czasie rzeczywistym, dostêp do bie¿¹cych analiz, komentarzy i rekomendacji ekspertów. Warto z nich korzystaæ. ❍
nie jest prawnikiem, a artyku³ ten nie powinien byæ uwa¿any za poradê prawn¹. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradnikówo profilu finansowym i konsumenckim, m.in. „¯ycie od nowa”, „Obywatelstwo z przeszkodami”, „Podrêcznik w³aœciciela domu” oraz „Praca w Ameryce”. S¹ one dostêpne w ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, albo bezpoœrednio od wydawcy Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 1-718-224-3492
www.PoradnikSukces.com poczta@poradniksukces.com
seniora wracaj¹cego z USA.
„Emerytura polska i amerykañska” ich ³¹cznie i skutki Umowy emerytalnej.
Równie¿: „WEP: Jak walczyæ z redukcj¹ Social Security dla Polaków” ($30), “Amerykañskie emerytury”, “Ubezpieczenie Social Security” oraz “Obywatelstwo z przeszkodami” (z nowymi pytaniami na egzamin obywatelski).
Cena: po $35 plus po $5 dolary za przesy³kê.
Ksi¹¿ki s¹ dostêpne w Ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, i u wydawcy: Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 718-224-3492.
Przy nabyciu czterech ksi¹¿ek od wydawcy pi¹ta jest bezp³atna i nie ma op³at za przesy³kê.
Spis treœci tych i trzydziestu innych poradników w Internecie: www.PoradnikSukces.com
– jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni.
● katar sienny ● bóle pleców ● rwê kulszow¹ ●
● zapalenie cewki moczowej ● bezp³odnoœæ ● parali¿ ● artretyzm
● zespó³ przewlek³ego zmêczenia ● na³ogi ● objawy menopauzy
● alergie ● zapalenie prostaty ● rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp.
Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku 144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354
Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 6:00 PM; tel. (718) 359-0956 1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223 Wtorek, czwartek i sobota: 12:00-6:00 PM, w niedziele 12:00 - 3:00 pm (718) 266-1018 www.drshuiguicui.com
ale mo¿e dziewiêæ. No, ale mo¿e i trzynaœcie!
–
Gdzieœ miêdzy koñcem wrzeœnia, a po³ow¹ paŸdziernika pojawia siê w regionach winnych Austrii i S³owacji burza. Pojawia siê nie tylko tam, ale tam jej osobiœcie doœwiadczy³am. Swoista burza, bez piorunów, bez czarnych chmur. Burza wyczekiwana przez jej wielbicieli.
Sturm. Burciák.
Ma jeszcze kilka innych nazw, w zale¿noœci od miejsca wystêpowania…
Jest czymœ miêdzy sokiem, a bardzo m³odym winem. Rozrabiaj¹cym, wyskokowym, szumi¹cym nie tylko w kieliszku, kuflu, szklanicy, ale i w g³owie. Sturm to nie m³ode klarowne wino „tegoroczne” czyli Heuriger, to stadium miêdzy i przed produktem koñcowym. Do œwie¿ego moszczu dodaje siê dro¿d¿e, te reaguj¹ szybko, radoœnie i energicznie z cukrem i z niewinnego soku czyni¹ burzliwe jeszcze-nie-wino. Zawiesiste, mêtne, jak niefiltrowane piwo. Z bliska widaæ w nim rodzaj w³ókien przypominaj¹cych postrzêpione pióra (to nie rozdrobnione winogrona, a dro¿d¿e w uœcisku z cukrem). Mo¿e st¹d niemieckie (nie austriackie) opisowe okreœlenie Federweisser, czyli w mojej dowolnej interpretacji „bia³e piórkowe”, które odnosi siê do napoju z bia³ych gron w pocz¹tkowej fazie procesu fermentacji. Austriacy wol¹ okreœlenie Sturm, czyli burza, sztorm. Burza w kieliszku, szklance, szklanym kuflu...
Sturm, który próbowaliœmy z Przyjacielem w kilku miejscach austriackiego Burgenlandu, mia³ piêkny kolor miêsistej wiœniowej, malinowej czerwieni. Kolor urzekaj¹cy. W smaku swoisty urok œwie¿oœci, niezbyt s³odkiej, ale miêkkiej, orzeŸwiaj¹cej. Zapach owocowy bez kwasowoœci wina. Nie wiedzia³am jednak, przyznajê, ¿e mieszkañcy Burgenlandu, gdzie dokonywaliœmy na sobie osobiœcie doœwiadczeñ zwi¹zanych z degustacj¹ Sturmu, s¹ takimi jego wielbicielami!
Mo¿e urok tego napoju polega na efemerycznoœci. Pojawia siê na kilka tygodni w roku. Dos³ownie trzy czy cztery, bo nie da siê go przechowywaæ. Sturm jest ¿ywy, pracuje. St¹d jeszcze jedna jego w³aœciwoœæ. Niby nie ma w nim prawie alkoholu: kilka procent, w zale¿noœci od tego czy przechowywany jest dzieñ czy dwa. Procent prawie nie do okreœlenia. Mo¿e piêæ,
Tak to siê zdarza, powiedzia³a w³aœcicielka gospody w Eisenberg. – Nie panujemy nad nim. Dlatego tak siê nazywa: Sturm! Jest nieprzewidywalny. Zakorkowaæ, opanowaæ inaczej mówi¹c siê nie da. Trzeba go spo¿yæ szybko.
To jego urok. I pewna tajemnica. Lokalna. Bo w ka¿dym miejscu Sturm jest inny. I nic nie mo¿na w nim zmieniæ. Jest jaki jest. Chwilowy. Kapryœny. Jak jesienna burza.
Po raz pierwszy zetknêliœmy siê z tym napojem w S³owacji. I co tu mówiæ nie byliœmy na tê przygodê przygotowani.
*
To by³a kolejna budka, sklepik, ma³e miejsce przy przystanku autobusu ³¹cz¹cego wioski, winnice, miejscowoœci. Kolejne miejsce, nad którym widnia³ mniejszy lub wiêkszy, ma³o wypracowany, czasem wrêcz nagryzmolony napis:
Burciák.
S³owo klucz. NajwyraŸniej. Nic wiêcej. To znaczy owszem, kontekst w postaci plastikowej dwulitrowej na ogó³ butelki wyeksponowanej na ³awce, w okienku, na beczce po winie, powiedzia³ nam o co chodzi.
Przyjaciel oœwiadczy³, ¿e „musi” spróbowaæ.
Stanêliœmy wiêc i weszliœmy do œrodka niewielkiego sklepiku. Minimalistycznego sklepiku. Burciák w zachêcaj¹cym jasnym kolorze sta³ równymi szeregami na ladzie i na pó³kach. Zachêcaj¹cy by³ kolor, mniej zawiesinowa konsystencja. Moszcz?
M³ody mê¿czyzna odezwa³ siê do nas po wêgiersku, potem po s³owacku, a po wyjaœnieniu, ¿e my z Polski powiedzia³:
– To jest… sok. I cmokn¹³ w palce. – Dobre!
Krótki, zwiêz³y komunikat, ale okaza³o siê nie ca³kowicie pokrywaj¹cy temat.
– Z winogron? Upewni³ siê Przyjaciel. Przytakuj¹ce kiwniêcie g³ow¹.
Spróbowa³ i uniós³ brwi (w podziwie?). Poda³ mi plastikowy kubeczek. Bardzo powœci¹gliwie – ja wbrew pozorom nie z szalonych entuzjastek nowoœci, jestem raczej jak kot, ciekawa, ale ostro¿na – umoczy³am usta. Poczu³am rozpryskuj¹ce siê na podniebieniu b¹belki i smak jakby muskatu.
– Ile to ma alkoholu? To ja – dociekliwa!
– Paru procent, powiedzia³ sprzedawca i zrobi³ taki gest rêki oznaczaj¹cy „mniej wiêcej”, „coœ ko³o tego”.
Przyjaciel powoli, smakuj¹c, wypi³. Potem spróbowa³ jeszcze innego burczaka, o nieco odmiennym choæ te¿ jasno¿ó³tym kolorze. Ten mia³ wiêcej osadu, by³ bar-
dziej owocowy, bardziej gazowany. Bardziej mêtny. Mnie smakowa³ lepiej. Jak gêsty, esencjonalny sok o s³odyczy dojrza³ych deserowych winogron bouvier Kupiliœmy burczaka, tego drugiego, na póŸniej.
Przyjaciel chcia³ usi¹œæ za kierownicê, ale zawaha³ siê.
– Ty wiesz, czujê ten alkohol! Siadaj, nie bêdê prowadzi³, nie ma mowy!
Burciák dzia³a trochê jak musuj¹ce wino. Nie trzeba go du¿o wypiæ, ¿eby poczuæ urocz¹ b³ogoœæ! To w³aœnie odczu³ Przyjaciel. Burczak fermentowa³ dalej w jego ¿o³¹dku. Teraz zrozumia³am wymijaj¹cy gest sprzedawcy, kiedy spytaliœmy o zawartoœæ alkoholu!
Bur – burzliwy, ciák – ma coœ wspólnego z podziêkowaniem. Podobno to podziêkowanie za zbiory. Burzliwe podziêkowanie…
* Buschenschank w niewielkiej miejscowoœci Eisenberg, blisko granicy z Wêgrami, przywita³ nas jad³ospisem, w którym królowa³y potrawy zimne, zestawy serów i wêdlin, salcesonów, kie³bas, chudych boczków i wêgierskich kie³basek. Raj dla wyznawców diety keto, pustynia dla takich jak ja. Oprócz tego to co w Nowym Jorku nazywamy shmear, czyli ró¿ne rodzaje past do smarowania na œwie¿y chleb na zakwasie krajany z wielkiego pod³u¿nego bochenka. Buschenschank to rodzaj tradycyjnej gospody w Burgenlandzie i Styrii, gdzie oferuje siê w³asne wyroby i w³asne wina. Trochê coœ jak restauracje Heuriger. Tutaj sprzedawano i podawano wino „w³asne” z winnicy widocznej z okien i tarasu. Jako przystawkê i danie g³ówne wy-
bra³am Zwiebelwurstaufstrich, czyli pastê z „cebulowej kie³basy”. Chleb by³ pyszny!
Buschenschank to skomplikowana z pozoru nazwa, ale sam koncept osadzony jest w tradycji wielu krajów, na przyk³ad Lyonu i jego bouchons. W obu wypadkach pochodzi od wi¹zki jedliny, ja³owca zawieszanej na drzwiach, nad wejœciem, oznaczaj¹cej, ¿e lokal otwarty. W niemieckim wariancie zawiera jeszcze ogromnie istotny element: Schank to odpowiednik s³owa „bar”. Tak wiêc: wi¹zka ja³owca oznacza: „bar otwarty”!
W³aœcicieli tych niewielkich na ogó³, w bardzo prosty sposób urz¹dzonych gospód czêsto widaæ za lad¹ albo w kuchni. Przysiadaj¹ siê do goœci, których czêsto dobrze znaj¹. To s¹ miejscowi, s¹siedzi. Gor¹cych dañ nie ma w jad³ospisie, to jest uregulowane jakimiœ zarz¹dzeniami, ale byliœmy w porze obiadu i wielkie sznycle widnia³y na niejednym stole. Na prawie wszystkich sto³ach Sturm o malinowym, gêstym kolorze.
Sturm, czyli burza. Rodzaj dro¿d¿owej rewolucji. Ale tylko przejœciowej, sezonowej i chronionej prawnie, bo jak przeczyta³am w glosariuszu austriackich win:
„Sturm – czêœciowo sfermentowany moszcz gronowy, który mo¿e byæ produkowany wy³¹cznie z austriackich winogron.
Sturm mo¿e byæ sprzedawany wy³¹cznie miêdzy 1 sierpnia a 31 grudnia bie¿¹cego rocznika (wina) i w „stanie fermentacji”. Termin „Sturm” jest w Austrii prawnie chroniony.
Licznie przyby³ym rodzicom bardzo podoba³y siê tradycyjne jase³ka w drugiej czêœci programu. Ka¿dy by³ wzruszony patrz¹c na szopkê z Matk¹ Bosk¹ – Maj¹ Aksamitowsk¹, Œw. Józefem – Lukasem Robertem, ¿³óbkiem z Jezuskiem i gronem anio³ów z Archanio³em Gabrielem –Nadi¹ Gnatek – na czele. Mi³o by³o us³yszeæ solistki Victoriê Piku³ê i Monikê Chibowsk¹ œpiewaj¹ce ulubione ko³ysanki
„Œliczna Panienka” i „Oj, Maluœki”. A kiedy wpad³o na scenê stado baranków by zatañczyæ poleczkê i zaœpiewaæ Jezuskowi do snu „Lulaj¿e Jezuniu”, to zachwytom nie by³o koñca.
Na zakoñczenie wraz z wielb³¹dem prowadzonym przez Marka Bernatowicza wkroczyli maleñcy Trzej Królowie, Rysiu Haracz, Oliver Modzelewski i Andrzejek Michoñ. Andrzejek tak¿e w finale zaœpiewa³ solo pastora³kê – „Dnia jednego”.
Opiekun Zespo³u Krakowianek i Górali, Ksi¹dz Proboszcz Grzegorz Markulak, po wspólnym kolêdowaniu, w swojej wypowiedzi podkreœli³ chrzeœcijañskie wartoœci i tradycyjnie polskie podejœcie do Œwi¹t Bo¿ego Narodzenia. Podziêkowa³ kierownictwu zespo³u, El¿biecie Hetnar, Halinie Kalitce, Joannie Bis, Marii Bielskiej i asystentkom Oli Czartoryskiej i Emilce Idec za pracê w³o¿on¹ w przygotowanie tak ambitnego programu, a tak¿e komitetowi rodziców – szczególnie Iwonie Koz³owskiej, Teresie Komar i Gra¿y-
Przez ponad 80 lat istnienia przez Zespó³ Krakowianek i Górali, przewinê³y siê
setki, a mo¿e tysi¹ce, polonijnych dzieci. Kultywowanie polskich zwyczajów i tradycji, wzruszaj¹ce, pe³ne energii i radoœci wystêpy dzieci na scenie, to wynik znakomitej, konsekwentnej i pe³nej poœwiêcenia wspó³pracy rodziców i nauczycieli. Brawo Krakowianki, brawo Górale!