KURIER
POLISH WEEKLY MAGAZINE
NUMER 1478 (1778) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 7 STYCZNIA 2023
Tomasz BagnowskiNUMER 1478 (1778) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 7 STYCZNIA 2023
Tomasz BagnowskiIzba reprezentantów bêdzie mia³a w swoim gronie polityka, delikatnie mówi¹c, nietuzinkowego. George Santos, który zdoby³ mandat na Long Island i Queensie, w dystrykcie w przesz³oœci reprezentowanym przez demokratê, w swoim résumé napisa³ m.in., ¿e jest absolwentem Baruch College, ¿e przez kilkanaœcie lat pracowa³ dla wa¿nych instytucji finansowych, jak Citigroup, czy Goldman Sachs i ¿e jego dziadkowie uciekli przed Holocaustem. Problem w tym, ¿e ¿aden z tych „faktów” nie jest prawd¹.
Po tym jak k³amstwa kongresmena-elekta zdemaskowa³y media, 34-letni Santos przyzna³, ¿e swoj¹ biografiê „nieco podkoloryzowa³” i... ukry³ siê przed dziennikarzami.
3 stycznia, podczas pierwszego dnia obrad izby reprezentantów, z plecakiem na ramionach, nadal unika³ goni¹cych go reporterów, odmawiaj¹c odpowiedzi na jakiekolwiek pytania. Tymczasem pytañ jest coraz wiêcej.
Na jaw wysz³o na przyk³ad to, ¿e Santos wbrew temu co mówi³ wyborcom, nie zrobi³ maj¹tku na wynajmie nieruchomoœci. Horace Mann School, elitarna, prywatna szko³a na Bronksie, do której rzekomo mia³ uczêszczaæ, nie ma w swoim archiwum jego danych. Finansowe oœwiadczenie kandydata stwierdza,
¿e na kampaniê wyborcz¹ sam sobie udzieli³ po¿yczki w wysokoœci 700 tys. dolarów. Santos twierdzi, ¿e pieni¹dze pochodzi³y z dochodów jego firmy konsultingowej, nie poda³ jednak danych ¿adnego konkretnego klienta, z którym firma ta mia³a wspó³pracowaæ. Dodatkowo o kongresmena upomnia³a siê policja w Brazylii. Chodzi o sprawê sprzed lat i wystawienie czeku na fa³szywe nazwisko. Jak pisze New York Times w 2010 roku Santos przyzna³ brazylijskiej policji, ¿e jest za to odpowiedzialny. Sêdzia wezwa³ go nawet na rozprawê, poniewa¿ jednak nie mo¿na by³o ustaliæ miejsca jego pobytu sprawê od³o¿ono na pó³kê. Teraz brazylijscy œledczy chc¹ do niej wróciæ.
Na swojej stronie internetowej Santos jeszcze do niedawna podawa³, ¿e jego matka by³a jedn¹ z pierwszych kobiet, które zrobi³y karierê na Wall Street, a podczas zamachu z 9/11 by³a w jednej z wie¿ World Trade Center i zmar³a kilka lat póŸniej. W rzeczywistoœci zmar³a ona w 2016 roku, a jak podaje brazylijska prasa, gdzie mieszka³a przed przyjazdem do USA, by³a ona sprz¹taczk¹ i sprzedawczyni¹ jedzenia.
W sprawie kongresmena lokalna i federalna prokuratura wszczê³y ju¿ œledztwa. Na ich wyniki bêdziemy musieli pewnie d³ugo poczekaæ.
Co zrobiæ po pora¿eniu pr¹dem w pracy? – str. 5
Ojczyzna wielu narodów – str. 6
Herbata - najpopularniejszy napój œwiata – str. 12
Adam i Maryla – str. 13
Królewski Sandomierz – str. 16
Nowy Rok z przytupem – str. 19
Kiedy hrabina Dzieduszycka dotar³a w 1911 r. do Indii i po raz pierwszy spacerowa³a brzegiem rzeki Ganges, stwierdzi³a: „Rzeczywiœcie spacer ten po œwiêtej rzece w wieczornej godzinie jest jednym chyba z najciekawszych widoków na œwiecie. Nigdy ju¿ nie zapomni go ten, kto raz prze¿y³ tê chwilê. Wydaje siê ona jak halucynacje gor¹czkowego umys³u. Jak baœñ sprzed tysi¹ca lat i tyle tu niezwyk³ych scen, obrazów.”
Ewa Dzieduszycka czu³a, ¿e jej obowi¹zkiem jest opowiedzieæ o wszystkim co zobaczy³a. Ka¿dego dnia wype³nia³a swój pamiêtnik z podró¿y nowymi wra¿eniami. Delhi nazywa³a hinduskim Rzymem, w Agrze odkrywa³a odleg³¹ indyjsk¹ historiê i z zachwytem patrzy³a na Tad¿ Mahal. Nieustannie porównuje odkrywan¹ przez siebie indyjsk¹ cywilizacjê do tego, co stworzy³a Europa.
Podró¿ hrabiny do Indii mia³a swój pocz¹tek w Trieœcie by nastêpnie przez Kana³ Sueski i Ocean Indyjski, dotrzeæ do Bombaju.
Cel tego wyjazdu by³ doœæ prozaiczny. Jej m¹¿ –W³adys³aw – chcia³ zakupiæ konie arabskie do swojej stadniny w Jezupolu, a ona pojecha³a, ¿eby mu towarzyszyæ. Arabia by³a wówczas niedostêpna ze wzglêdu na tocz¹ce siê tam wojny, ale w Indiach, niedaleko Bombaju, by³a stadnina koni na których Dzieduszyckim zale¿a³o.
Gdyby nie obecnoœæ ¿ony, W³adys³aw nigdy nie zobaczy³by Himalajów.
Wiedziona nieposkromion¹ ciekawoœci¹ œwiata Ewa namówi³a mê¿a na podró¿ przez subkontynent indyjski, przemieszczaj¹c siê przez ten niezwyk³y kraj poci¹gami. Poci¹gi ci¹gniête przez parowe lokomotywy nazywano „hotelami podró¿uj¹cymi”.
By³ to luksusowy sposób podró¿owania, ale dostêpny jedynie dla najbogatszych. Pasa¿erom poci¹gu niczego nie brakowa³o. Zazwyczaj taki pasa¿er mia³ do swojej dyspozycji ca³y wagon, podzielony na sypialniê i salon. W wagonie znajdowa³ siê pokój dla s³u¿¹cego, a tak¿e ³azienka z marmurow¹ wann¹.
Hrabina Dzieduszycka by³a pierwsz¹ Polk¹ jaka dotar³a do Indii. Kilka lat póŸniej dotar³a tam tak¿e Jadwiga Toeplitz Mrozowska, warta osobnego artyku³u w „Kurierze Plus”.
Pamiêtnik z podró¿y hrabiny Dzieduszyckiej zosta³ wydany we Lwowie, w formie ksi¹¿ki pt. „Indye i Himalaje”, w której zamieszczono zrobione przez ni¹ fotografie. By³a to nowoœæ na skalê œwiatow¹ i przez to jej podró¿ jest doskonale udokumentowana.
6 ➭ 8
26 stycznia (czwartek)
godz.
wieczór poetycki Anny Frajlich Zaj¹c. Znakomita autorka wyda³a w³aœnie dwutomowy zbiór swoich wierszy. Spotkanie poprowadzi red.
176 Java Street, Greenpoint, pierwsze piêtro, pokój numer 6.
Zapraszamy na wystawê malarstwa Jerzego Kubiny. Wernisa¿ odbêdzie siê w sobotê, 14 stycznia, o godzinie 7 wieczorem. Wystawa trwaæ bêdzie do 14 lutego 2023r. Podczas wernisa¿u wyst¹pi polsko-kanadyjska pianistka Katarzyna Musia³.
Centrum Polsko-S³owiañskie, sala przy 177 Kent Street na Greenpoincie.
ROYAL MANOR
454 Midland Ave. Garfield, NJ Sobota 28 stycznia 2023
Ju¿ teraz prosimy zarezerwujcie czas na nasz bal.
Jak co roku gwarantowana wspania³a zabawa i wiele atrakcji – niespodzianek.
Jako ¿e jest to jubileuszowy Bal, wiêc oczekujecie wyj¹tkowej zabawy i wielu atrakcji, a wœród nich:
–
Wybitnych polskich podró¿ników, którzy zostali wyró¿nieni przez nasz Klub Podró¿niczym Globusem Niepodleg³oœci,
– Artystów z Polski i polonijnych oraz wielu goœci specjalnych ze œwiata kultury, biznesu i turystyki z USA i z Polski.
Bal Podró¿nika to siedem godzin (od 7:00pm do 2:00am) wspania³ej zabawy
w towarzystwie ludzi kochaj¹cych podró¿owaæ, gdzie opowieœci o ostatnich woja¿ach przeplataj¹ siê ze smacznymi potrawami i napojami, od szerokiego wyboru polskich piw i wódek pocz¹wszy, a na najwy¿szej jakoœci koniakach i whisky skoñczywszy. Wszystko to bez ¿adnych dodatkowych op³at. Smaczny obiad podany do sto³ów, a dla tych którzy dalej bêd¹ g³odni, po pó³nocy podane bêd¹ przek¹ski. Bezp³atny valet parking i uprzejma obs³uga dope³niaj¹ obrazu naszego all inclusive Balu Podró¿nika.
Serdecznie zapraszamy sponsorów.
Tylko na Balu Podró¿nika wasze wsparcie bêdzie zauwa¿one i docenione przez polonijn¹ elitê podró¿ników, biznesmanów, ludzi kultury i sztuki, licznego grona lekarzy i adwokatów, którzy uczestnicz¹ bardzo chêtnie w naszych balach.
Wiêcej informacji o Balu, a tak¿e o spotkaniach z naszymi Honorowymi Goœæmi ju¿ niebawem.
Maria Bielski, Andrzej Józef D¹browski, Ma³gorzata Ka³u¿a, Czes³aw Karkowski, Krzysztof K³opotowski, Bo¿ena Konkiel, Weronika Kwiatkowska, Chris Miekina, Jolanta Szczepkowska, Katarzyna Zió³kowska
John Tapper
Zofia Doktorowicz-K³opotowska Adam
: 176 Java Street Brooklyn, NY 11222 Pokój numer 10
: (718) 389-3018
: kurier@kurierplus.com : www.kurierplus.com
Gdy Jezus narodzi³ siê w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto mêdrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: „Gdzie jest nowo narodzony Król ¿ydowski? Ujrzeliœmy bowiem Jego gwiazdê na Wschodzie i przybyliœmy oddaæ Mu pok³on”. Skoro to us³ysza³ król Herod, przerazi³ siê, a z nim ca³a Jerozolima. Zebra³ wiêc wszystkich arcykap³anów i uczonych ludu i wypytywa³ ich, gdzie ma siê narodziæ Mesjasz. Ci mu odpowiedzieli: „W Betlejem judzkim, bo tak zosta³o napisane przez Proroka: a ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteœ zgo³a najlichsze spoœród g³ównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie w³adca, który bêdzie pasterzem ludu mego, Izraela”. (Mt 2, 1-12)
Izajasz w wizji prorockiej widzia³ kilkaset lat wczeœniej, to co dzisiaj w Uroczystoœæ Objawienia Pañskiego, zwanej uroczystoœci¹ Trzech Króli œwiêtujemy: „Powstañ! Œwieæ, Jeruzalem, bo przysz³o twe œwiat³o i chwa³a Pañska rozb³yska nad tob¹. Bo oto ciemnoœæ okrywa ziemiê i gêsty mrok spowija ludy, a ponad tob¹ jaœnieje Pan, i Jego chwa³a jawi siê nad tob¹. I pójd¹ narody do twojego œwiat³a, królowie do blasku twojego wschodu”.
Trzej Mêdrcy ze Wschodu zwani tak¿e Królami ¿yli w rzeczywistoœci religijnej, któr¹ spowija³ pewnego rodzaju mrok duchowy. Dlatego spogl¹dali w niebo i oczekiwali œwiat³a, które by rozœwietli³o ten mrok. Wypatrywanie nie by³o daremne. Dojrzeli gwiazdê szczególnego blasku i kierowani natchnieniem bo¿ym uwierzyli, ¿e ona doprowadzi ich do miejsca, gdzie pojawi³o siê œwiat³o chwa³y Pañskiej. Wyruszyli zatem w kierunku tego Œwiat³a. W drodze musieli pokonaæ wiele trudnoœci, a¿ w koñcu dotarli do miejsca, gdzie zatrzyma³a siê gwiazda. Weszli do stajenki i w nowo narodzonym Dzieciêciu rozpoznali Pana œwiat³oœci. Z³o¿yli Mu ho³d i ofiarowali dary – mirrê, z³oto i kadzid³o. Otrzymali w zamian bezcenny dar, który zabrali w rodzinne strony. Otrzymali œwiat³o Nowonarodzonego Króla, œwiat³o, które rozœwietla mroki naszego ¿ycia w tym najwiêkszy mrok jakim jest œmieræ. Wracaj¹c do domu zapewne nucili pieœñ radoœci, o której pisze prorok Izajasz „nuc¹c radoœnie hymny na czeœæ Pana”.
Mrok braku wiary ogarnia³ spo³ecznoœæ ludzk¹ wiele razy w jej historii. Doœwiadczamy tego w dzisiejszych czasach. Œp. papie¿ Benedykt XVI w 2008 r., podczas Mszy œw. inauguruj¹cej Synod Biskupów powiedzia³: „Czy jednak, kiedy cz³owiek usuwa Boga z w³asnego horyzontu i myœli, ¿e On umar³, jest naprawdê szczêœliwszy? Czy rzeczywiœcie staje siê bardziej wolny? Czy kiedy ludzie og³aszaj¹ siê absolutnymi panami samych siebie i jedynymi w³adcami stworzenia, mog¹ zbudowaæ spo³eczeñstwo, w którym panuj¹ wolnoœæ, sprawiedliwoœæ i pokój? Czy nie dzieje siê raczej tak – o czym mówi¹ obszernie codzienne doniesienia – ¿e szerz¹ siê samowola w³adzy, egoistyczne interesy, niesprawiedliwoœæ, wyzysk i prze-
moc we wszelkiej postaci? Prowadzi to w ostatecznoœci do tego, ¿e cz³owiek staje siê jeszcze bardziej samotny, a spo³eczeñstwo bardziej podzielone i zagubione”. Tê myœl kontynuuje arcybiskup Józef Górzyñski, który w czasie pasterki powiedzia³: „Cz³owiek odwrócony od Boga pogr¹¿a siê w ciemnoœci i staje siê bezradny wobec swojego stanu. Nie potrafi rozeznaæ sensu swojego istnienia i celów dzia³ania. Traci zdolnoœæ harmonijnej relacji z Bogiem, ze œwiatem i z drugim cz³owiekiem. Traci wewnêtrzn¹ harmoniê. Pozostaje bezradny, bo mimo zabiegów i starañ nie jest zdolny zaradziæ tej sytuacji”.
Z lat wczesnej m³odoœci pamiêtam pe³zaj¹cy mrok ¿ycia bez wiary w Boga. Wtedy to w wielu krajach zadekretowano ¿ycie publiczne bez wiary. Nale¿a³y do nich kraje bloku komunistycznego, w tym Polska Ludowa. Jak wiemy z doœwiadczenia to zadekretowanie ateizmu by³o mniej groŸne ni¿ nie zadekretowany ateizm, który wdziera siê do ludzkich serc drog¹ zach³annego konsumpcjonizmu, hedonizmu, egoizmu, odrzucenia wszelkich norm moralnych. W czasach Polski Ludowej wpajano ludziom, ¿e system bez wiary ma tak¿e wp³yw na zaawansowanie technologiczne. Loty kosmiczne mia³y taki podtekst. Chciano udowodniæ, ¿e myœl techniczna w socjalistycznym wydaniu jest doskonalsza ni¿ myœl kapitalistyczna. Na kosmonautów wybierano ludzi ideowych. Wszyscy z nich nie przyznawali siê do wiary w Boga. Polska Ludowa tak¿e dost¹pi³a zaszczytu w socjalistycznym zdobywaniu kosmosu. Na polskiego kosmonautê wybrano genera³a Miros³awa Hermaszewskiego. By³ on pierwszym i jedynym Polakiem w kosmosie.
Na s³owa dziennikarza: „Pan polecia³ w kosmos w czasach, kiedy polskie wojsko nie mog³o wierzyæ w Boga, i z sojusznikiem, który tego Boga zwalcza³”, Hermaszewski odpowiedzia³: „Oczywiœcie, ¿e siê o takich sprawach nie rozmawia³o! Widzi pan, ka¿dy, kto leci w kosmos, jest bardzo dobrze przygotowany pod wzglêdem technicznym, naukowym, medycznym, sprawnoœciowym. Ale na skutek prze¿yæ, jakich tam doznaje, wraca z kosmosu jako humanista. G³êboki humanista. Powiem coœ jeszcze. Nie znam nikogo, kto by³ wie-
rz¹cy i wróci³ stamt¹d ateist¹, ale znam takich, co polecieli w kosmos jako niewierz¹cy, a wrócili z wiar¹. Mam tu na myœli g³ównie kolegów ze Wschodu. W³aœciwie 95 procent radzieckich kosmonautów nawróci³o siê”. Na pytanie dziennikarza: „A propos prze¿yæ duchowych. ‘Patrzy³em, patrzy³em, ale Boga nie zobaczy³em” – mia³ powiedzieæ pierwszy kosmonauta Jurij Gagarin. A pan?” pyta³ dziennikarz. Hermaszewski odpowiedzia³: „Eeee, tam, ktoœ mu w³o¿y³ w usta te s³owa. Takie by³y czasy.”. O podobnych prze¿yciach mówi³ amerykañski kosmonauta James Irwin, który w1971 r. wyl¹dowa³ na Ksiê¿ycu: „Poczu³em moc Boga. Poczu³em to w sposób, jakiego nie czu³em nigdy wczeœniej”.
Wpatrywanie siê w nieogarnione przestrzenie Kosmosu budzi zadziwienie i respekt dla Stwórcy tego wszystkiego. Jak mówi Ewangelia trzej Królowie wpatrywali siê w niebo, gdzie dostrzegli gwiazdê, która zaprowadzi³a ich do Betlejem. Czy¿by byli astronomami? Oryginalny grecki tekst Ewangelii wed³ug œw. Mateusza mówi o Magach. Jednak to okreœlenie nie znaczy, ¿e parali siê magi¹ w dzisiejszym rozumieniu tego s³owa. Greckim s³owem „magoi” okreœlano wówczas uczonych, na ogó³ kap³anów, bieg³ych w astronomii, matematyce i medycynie, którzy zajmowali siê wyk³adaniem snów, kultem, astrologi¹ i wyjaœnianiem zjawisk przyrody. A przypisywanie im godnoœci królewskiej jest prawdopodobnie wynikiem wiary chrzeœcijan , którzy z wizyt¹ Mêdrców kojarzyli s³owa 72 Psalmu: „Królowie Tarszisz i wysp przynios¹ dary, królowie Szeby i Saby z³o¿¹ daninê. I oddadz¹ mu pok³on wszyscy królowie, wszystkie narody bêd¹ mu s³u¿y³y”.
Scena nawiedzenia stajenki betlejemskiej przez Mêdrców niesie wiele sentymentalnego piêkna, które przenosi nas do lat dzieciñstwa, kiedy to oœnie¿onymi drogami przychodzili do nas kolêdnicy z gwiazd¹, przebrani za trzech króli. Te piêkne wspomnienia nie mog¹ nam przes³oniæ zasadniczego przeslania jakie niesie ta betlejemska scena. Jak Mêdrcy winniœmy wpatrywaæ siê w duchowe niebo, aby dostrzec swoj¹ gwiazdê, która zaprowadzi nas do Jezusa. Trzeba wyruszyæ w drogê na spotkanie z Jezusem. Ta droga mo¿e byæ naje¿ona przeszkodami, które trzeba pokonaæ.
Droga do Jezusa jest drog¹ poszukiwania, a droga powrotna jest drog¹ znalezienia. Droga znalezienia Jezusa i powrotu do domu jest inna ni¿ droga szukania. Jezus czeka na nas i daje siê zawsze znaleŸæ, jeœli jesteœmy uzbrojeni w wytrwa³oœæ, roztropnoœæ, wiarê i niesiemy w ofierze dar mi³uj¹cych serc. ❍
Zapraszamy na stronê Autora: ryszardkoper.pl
Zapraszamy do udzia³u w Krucjacie Ró¿añcowej Matki Bo¿ej z Fatimy w Obronie ¯ycia Poczêtego. 7 stycznia o 17:00 przed koœcio³em Œw. Antoniego i Alfonsa, 862 Manhattan Ave., Greenpoint. Bêdziemy modliæ siê z transparentami o ca³kowite zaniechanie aborcji. Info: brat Jan 347 938 8362
Zapraszamy na spotkanie op³atkowe 8 stycznia po mszy œw. o godz 12:00. Koœció³ Œw. Stanis³awa B. i M. 101 E 7 Str., Manhattan miêdzy 1 Av i Av A. Info: 718-437-6099
Je¿eli wypadek spowodowany pora¿eniem pr¹dem elektrycznym ma miejsce, pracownicy musz¹ koniecznie znaleŸæ prawnika specjalizuj¹cego siê w wypadkach na budowie, a dok³adniej niezbêdny jest prawnik od pora¿eñ pr¹dem. W istotnym przypadku, pracownik dozna³ obra¿eñ podczas pracy przy systemach przewodów przy projekcie renowacyjnym. Pracownik u¿y³ wówczas drabiny maj¹cej dwa i pó³ metra, w celu zainstalowania systemu przewodów. Trzyma³ drabinê w lewej d³oni, a jego prawa d³oñ odpowiedzialna by³a za u¿ycie wiertarki akumulatorowej. Pracownik sta³ wówczas na szóstym stopniu drabiny i u¿y³ wiertarki w celu na³o¿enia nakrêtki na istniej¹cy przewód.
Nie zauwa¿y³ on ¿adnych przewodów, ani skrzynek elektrycznych w pobli¿u miejsca pracy. Wszyscy z w pobli¿u znajduj¹cych siê 10 pracowników u¿ywali w tym czasie narzêdzi na akumulator. W momencie kiedy pracownik próbowa³ na³o¿yæ nakrêtkê, umieœci³ na niej swoj¹ d³oñ, w celu z³apania równowagi. W sposób natychmiastowy zosta³ o pora¿ony pr¹dem. Zda³ sobie póŸniej sprawê, ¿e mia³ stycznoœæ ze skrzynk¹ elektryczn¹ pod napiêciem.
Kierownik projektu znajdowa³ siê wówczas jakieœ 6-9 metrów od poszkodowanego pracownika. Kierownik us³ysza³ g³oœny krzyk i odwróci³ siê w stronê pora¿onego pr¹dem pracownika. Zobaczy³ wówczas iskry, oraz spadaj¹cego z drabiny pracownika, zaraz po doznaniu wstrz¹su elektrycznego. Pracownik upad³ najpierw oko³o piêciu metrów do ty³u i uderzy³ g³ow¹ o betonow¹ p³ytê.
Prawnik poszkodowanego pracownika, specjalizuj¹cy siê w wypadkach dotycz¹cych pora¿eñ pr¹dem, z³o¿y³ pozew przeciwko deweloperom oraz wykonawcom, czyli osobom pozwanym. Wraz z zeznaniami wszystkich œwiadków oraz wymianami ekspertyz, poszkodowany w wypadku poprosi³ sêdziego o wydanie decyzji o odpowiedzialnoœci karnej. Konkretnie, pracownik stwierdzi³, ¿e nowojorskie prawo zapewnia pracownikom budowlanym bezpieczne stanowiska pracy.
Legislatura stanu Nowy Jork stworzy³a listê zasad bezpieczeñstwa, nazywan¹ kodeksem przemys³owym. Kodeks przemys³owy zawiera zarówno ogólne zasady bezpieczeñstwa, jak i szczegó³owe zasady bezpieczeñstwa dla wszystkich rodzajów pracy budowlanej, od prac podnoszeniowych pocz¹wszy, odnosz¹c siê równie¿ do prac rozbiórkowych, a koñcz¹c na wykonywaniu robót elektrycznych. W momencie kiedy deweloperzy, czy wykonawcy naruszaj¹ powy¿sze zasady, maj¹ wówczas do czynienia z odpowiedzialnoœci¹ karn¹.
Pracownik stwierdzi³, ¿e zosta³ pora¿ony pr¹dem w wyniku z³amania zasad bezpieczeñstwa przez pozwane w procesie osoby. Przede wszystkim owe zasady mówi¹, ¿e pracownicy powinni byæ w sposób prawid³owy ostrzegani przed skrzynkami elektrycznymi pod napiêciem. Alternatywnie, pr¹d elektryczny znajduj¹cy siê w skrzynkach powinien byæ wy³¹czony. Poszkodowany pracownik stwierdzi³, ¿e deweloper oraz wykonawca nie spe³ni³ ¿adnej z powy¿ej wymienionych czynno-
œci. Odpowiednio, zosta³ przez nich naruszony kodeks przemys³owy, i to w³aœnie naruszenie by³o powodem jego wypadku.
Pozwani poprosili sêdziego o umorzenie opisywanej sprawy, bowiem uwa¿ali, ¿e poszkodowany pracownik powinien by³ wiedzieæ, które przewody s¹ pod napiêciem, poniewa¿ znak wyjœcia by³ zaœwiecony. Dodatkowo, hydraulik poœwiadczy³, ¿e elektryk powiedzia³ mu, ¿e przewody na suficie s¹ pod napiêciem.
Sêdzia opowiedzia³ siê za wersj¹ poszkodowanego pracownika, jednak¿e pozwani apelowali. S¹d apelacyjny równie¿ uzna³, ¿e w wyniku zaniedbañ pozwanej strony, pracownik zosta³ pora¿ony pr¹dem, zatem pozwani musz¹ ponieœæ odpowiedzialnoœæ karn¹. Sprawa zakoñczy³a siê rozpraw¹ s¹dow¹ wy³¹cznie dotycz¹c¹ poniesionych szkód.
Niebezpieczeñstwa elektryczne s¹ jednymi z najbardziej niebezpiecznych zagro¿eñ na placach budowy, dlatego w takich sytuacjach osob¹ niezbêdn¹ jest prawnik od pora¿eñ pr¹dem. Pora¿enie pr¹dem na placach budowy mo¿e mieæ miejsce w wyniku niebezpiecznych warunków pracy, zaniedbañ ze strony deweloperów, czy wykonawców, lub w wyniku wadliwego sprzêtu. Oprócz zagro¿eñ zwi¹zanych z pora¿eniem pr¹dem, szok doznany przez pracowników mo¿e spowodowaæ, ¿e upuszcz¹ oni trzymane przez siebie przedmioty, i tym sposobem mog¹ spowoduj¹ ryzyko utraty zdrowia lub ¿ycia innych pracowników. Szok mo¿e równie¿ spowodowaæ upadek pracow-
Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapraszamy do bezp³atnej konsultacji pod numerem telefonu 212-514-5100, emaliowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kancelarii na dolnym Manhattanie.
Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie internetowej (www.plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu, który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê.
Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.
ników z drabin, czy rusztowañ. Wypadki dotycz¹ce pora¿eñ pr¹dem elektrycznym s¹ powa¿ne. Je¿eli uleg³eœ wypadkowi w wyniku pora¿enia pr¹dem, koniecznie zatrudnij prawnika, którego pomoc¹ otrzymasz nale¿ne odszkodowanie.
Prezydent Andrzej Duda w noworocznym przemówieniu powiedzia³, ¿e 2022 r. by³ trudny dla Polski i Europy. Podkreœli³, ¿e Polacy nie dali siê podzieliæ i zdali egzamin z solidarnoœci. W dalszym ci¹gu powinniœmy szukaæ tego co nas ³¹czy, a nie dzieli.
W Zakopanem Telewizja Publiczna zorganizowa³a szeroko reklamowany Sylwester Marzeñ.
Przed telewizorami zasiad³o 8,3 miliona widzów. Równie atrakcyjnie przebiega³y wystêpy zorganizowane przez telewizjê Polsat. Te du¿e wydarzenia trac¹ swoj¹ rangê muzyczn¹ na rzecz zaskakuj¹cych kreacji, w czym przeœcigaj¹ siê wykonawczynie.
Obywatelom niemieckim zadano pytanie, czy kraje NATO i Unii Europejskiej powinny wspieraæ Ukrainê.
42 procent odpowiedzia³o, ¿e Ukraiñcom nale¿y pomagaæ, ale a¿ 39 proc., uwa¿a, ¿e lepiej d¹¿yæ do porozumienia z Rosj¹, nawet jeœli bêdzie to oznaczaæ utratê czêœci terytoriów Ukrainy.
Na Placu œwietego Piotra w Rzymie odby³y siê uroczystoœci pogrzebowe emerytowanego papie¿a Benedykta XVI. Wziê³o w nich udzia³ oko³o 50 tysiêcy osób. Przybyli te¿ przedstawiciele 30 pañstw.
Polskê reprezentowa³ prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki. Uroczystoœciom przewodniczy³ papie¿ Franciszek.
Adam Glapinski, prezes Narodowego Banku Polskiego stwierdzi³, ¿e inflacja znacz¹co spad³a. Podkreœli³, ¿e do koñca roku inflacja powinna byæ jednocyfrowa.
Po serii g³oœnych upad³oœci i dwóch krachach na rynku kryptowalut amerykañscy regulatorzy wys³ali do banków wspólne oœwiadczenie, w którym ostrzegaj¹ przed rynkiem walut cyfrowych.
W pierwszy dzieñ Nowego Roku w Polsce by³o prawie 19 stopni Celsjusza. Wysokie temperatury notuje siê te¿ w Nowym Jorku. Przez ostatnie dni utrzymywa³o siê 54 stopnie Fahrenhejta.
Po ostatniej rozmowie telefonicznej z prezydentem ¯elenskim prezydent Emmanuel Macron obieca³, ¿e Francja przeka¿e Ukrainie kontyngent czo³gów. Wczeœniej zarzeka³ siê, ¿e Francuzi takiej broni nie dostarcz¹.
W wieku 99 lat zmar³a Halina Zeleska, sanitariuszka Powstania Warszawskiego.
To na jej rêkach umar³ 4 sierpnia 1944 r., zastrzelony przez niemieckiego snajpera poeta, Krzysztof Kamil Baczynski.
Na tajnych spotkaniach zwi¹zanych z mod¹, po raz 12. wybrano barwê, która ma oddawaæ ducha roku 2023. Bêdzie nam ró¿owo i czerwono, a nawet, hm... buraczkowo. Nie wszyscy siê odwa¿¹, ale popróbowaæ mo¿na.
Od œmierci znakomitego piosenkarza minê³o ju¿ wiele lat, ale jego legenda jest ci¹gle ¿ywa. Jego kariera trwa³a 60 lat. W filmie Odeon nagrywa³ 150 piosenek rocznie. Wystêpowa³ do 86 roku ¿ycia. By³ wykonawc¹ niezapomnianych szlagierów – Ta ostatnia niedziela, Piosenka o mojej Warszawie, id¹ z nami, przez pokolenia.
Konstanty Ildefons Ga³czyñski
Wpowietrzuroziskrzonym siedz¹nadrzewiewrony, trzymajega³¹Ÿgruba;
œniegw³aœniezacz¹³padaæ, wronomsiêniechcelataæ, œnie¿ekwronyzasnuwa.
Tu¿polezkrêt¹rzeczk¹, wdaliwidaæmiasteczko uprzemys³owione—
awrony,jaktowrony, patrz¹okiemszalonym, wrona na wronê.
Gdybyjezmieniæwnuty, dŸwiêcza³ybydopóty, dopókistrunchoæczworo—
atak,nawroni¹chwa³ê, siedz¹czarne,zdrêtwia³e insaeculaseaculorum.
Nocnenieboju¿kwitnie, Wszystkoœwiecib³êkitnie: Noc,wiatr,wronieogony; Zaœnij,strumieniuw¹ski— dobrejnocyga³¹zki, dobranoc,wrony.
Decyduj¹cym wydarzeniem w tej kwestii by³a bitwa nad Worskl¹ w 1399 r. Wojska litewskie wspomagane przez oddzia³y polskie zosta³y pokonane przez armiê sprzymierzonej z Moskw¹ Z³otej Ordy. Pozwoli³o to ksiêstwu moskiewskiemu na kontynuacjê „zbierania” ziem ruskich zakoñczonego w po³owie XVI wieku utworzeniem rosyjskiego imperium.
Dzisiejsza polska jest niemal jednolita narodowoœciowo – Polacy stanowi¹ 97 proc. ludnoœci kraju. Najwiêksze mniejszoœci to Œl¹zacy (1 proc.), Niemcy (0.4 proc.) oraz Ukraiñcy (0.1 proc.). Mniejszoœæ ukraiñska to obywatele RP narodowoœci ukraiñskiej; nie dotyczy to 1,5 mln migrantów zarobkowych i uciekinierów z Ukrainy.
Jednak jeszcze przed wojn¹ mniejszoœci II Rzeczpospolitej reprezentowa³y ok. 35 proc. ludnoœci. W dziejach Polski by³y okresy, kiedy etniczni Polacy byli mniejszoœci¹.
*
Du¿e znaczenie w powstaniu Rzeczpospolitej wielu narodów mia³a unia polsko-litewska. Pod koniec XIV wieku dosz³o do unii personalnej miêdzy Królestwem Polskim i Litw¹. Wielki Ksi¹¿e Litewski W³adys³aw Jagie³³o poœlubi³ królow¹ Jadwigê. Litwa w³ada³a wówczas wiêkszoœci¹ ziem ruskich a jej wschodnia granica przebiega³a zaledwie 150 km od Moskwy. W tym czasie istnia³a szansa zjednoczenia wszystkich obszarów Rusi pod ber³em ksi¹¿¹t litewskich.
Lecz nawet wtedy Rzeczpospolita w³ada³a ci¹gle obszarami dzisiejszej Ukrainy z Kijowem oraz Bia³orusi. Na pó³nocy, nad Ba³tykiem granice Polski obejmowa³y Inflanty, czyli terytoria obecnej £otwy i po³udniowej Estonii. Przyje³o siê mówiæ, ¿e by³a to Rzeczpospolita Obojga (polskiego i litewskiego) Narodów. Jednak¿e tereny pod kontrol¹ Litwy by³y w olbrzymiej wiêkszoœci zamieszkiwane przez prawos³awnych Rusinów. Kiedy weŸmiemy pod uwagê pokaŸne spo³ecznoœci ¿ydowskie i niemieckie, i mniejsze liczebnie ormiañskie i tatarskie, by³o to w istocie pañstwo wielu narodów w którym etniczni Polacy stanowili mniejszoœæ.
Mozaika narodowoœciowa pokrywa³a siê z ró¿norodnoœci¹ religijn¹. Warstwy panuj¹ce (szlachta i magnaterie) wyznawa³y w olbrzmiej wiêkszoœci katolicyzm. Podobnie polska ludnoœæ wiejska. Na kresach wschodnich dominowa³o prawos³awie, które w XVI i XVII wieku by³o religi¹ najwiêkszego od³amu spo³eczeñstwa. Mieszczañstwo niemieckie i czêœæ szlachty wyznawa³o luteranizm i kalwinizm. Natomiast polscy tatarzy praktykowali islam.
Du¿¹ grupê etniczn¹ stanowili ¯ydzi, którzy zaczeli osiedlaæ siê w Polsce ju¿ w XI wieku. W wiêkszoœci miast powsta³y dzielnice ¿ydowskie (getta). W odró¿nieniu od wielu innych krajów Europy,
Czeœæ polityków, zw³aszcza demokraci, którzy na rzecz Santosa stracili miejsce w izbie reprezentantów, domagaj¹ siê jego dymisji, lub przynajmniej powtórzenia wyborów. Nie bardzo jednak wiadomo na jakiej podstawie. Poza spraw¹ z Brazylii nie jest jasne czy Santos pope³ni³ jakieœ konkretne przestêpstwo. Résumé, którym pos³ugiwa³ siê w kampanii wyborczej nie jest ¿adnym rz¹dowym dokumentem. Poza tym gdyby polityków skazywano za oszukiwanie wyborców wiêzienia od dawna by³yby ich pe³ne.
Wyborcy kongresmena s¹ w tej sprawie podzieleni. Jedni czuj¹ siê oszukani i uwa¿aj¹, ¿e nie powinien on zasiadaæ w kongresie, inni s¹dz¹, ¿e ataki wobec niego to sprawa polityczna.
Jackie Silver, cytowana w mediach zwolenniczka Santosa z Great Neck uwa¿a, ¿e jest on atakowany dlatego, i¿ reprezentuje republikanów. „Jeœli przeciwnicy polityczni kogoœ nie lubi¹ to go atakuj¹. Nie mówiê, ¿e to pochwalam, ale ka¿dy k³amie w swoim résumé” – powiedzia³a Silver. Inna wyborczymi Santosa, Barbara Vissichelli z Glen Cove, która wp³aci³a na jego kampaniê wyborcz¹ 2.900 dolarów mówi, ¿e nadal go popiera. „Mnie osobiœcie nigdy nie sk³ama³” – twierdzi Vissichelli.
Liderzy Partii Republikañskiej przezornie nie komentuj¹ ca³ej sprawy. Santos nie mo¿e jednak ca³kiem spaæ spokojnie. Czêœæ kongresmenów zapowiada dochodzenie
w jego sprawie, w komisji etyki. Mike Lawler, podobnie jak Santos republikanin, po raz pierwszy wybrany do kongresu z Nowego Jorku mówi, ¿e powinien on przestaæ obwiniaæ za swoje b³êdy innych iw pe³ni poddaæ siê kontroli komisji etyki. Tymczasem sam Santos robi wra¿enie jakby chcia³ zatrzeæ œlady po niedawnej kampanii wyborczej. Biografia na jego stronie internetowej pozbawiona zosta³a ju¿ nieprawdziwych danych. Zniknê³y na przyk³ad informacje o karierze jego matki na Wall Street. Santos nie podaje te¿ wiêcej, ¿e skoñczy³ Baruch College. Kongresmen przesta³ te¿ chwaliæ siê donacjami na rzecz instytucji charytatywnych. Byæ mo¿e dlatego, ¿e urz¹d podatkowy nie ma na ten temat ¿adnych danych.
ludnoœæ ¿ydowska Rzeczpospolitej posiada³a nie tylko wolnoœæ praktykowania swej religii, lecz równie¿ swobodê dzia³alnoœci gospodarczej. W XVI wieku Polska by³a krajem z najwiêksz¹ liczebnie spo³ecznoœci¹ ¿ydowsk¹ na œwiecie. Jeszcze w latach 30. ubieg³ego wieku ludnoœæ ¿ydowska stanowi³a prawie 10 proc. populacji kraju. ¯ydzi brali udzia³ w walkach o niepodleg³oœæ Polski. W powstaniu koœciuszkowskim 1794 r. uczestniczy³ regiment jazdy zorganizowany przez pu³kownika Berka Joselewicza. M³odzie¿ ¿ydowska zasili³a oddzia³y powstañcze w 1863 roku.
Niemcy osiedlali siê w Polsce od czasów póŸnego Œredniowiecza. W niektórych miastach stanowili wiêkszoœæ mieszkañców. W okresie II Rzeczpospolitej mniejszoœæ niemiecka reprezentowa³a co najmniej 3 proc. ludnoœci kraju. Zamieszkiwa³a g³ównie obszary, które dawniej nale¿a³y do Prus lub Rzeszy Niemieckiej – Œl¹sk, Wielkopolskê, Pomorze. Niektórzy Niemcy byli lojalnymi obywatelami RP. Przyk³adem mo¿e byæ kontradmira³ Józef Unrug, dowódca obrony Wybrze¿a w 1939 r.
Tatarzy osiedlali siê na terenach Podlasia i po³udniowej Litwy od XIV wieku. Z czasem zaczêto nazywaæ ich Lipkami. Henryk Sienkiewicz wspomina o nich w swej trylogii. Oddzia³y tatarskie, jako czêœæ korpusu litewskiego, bra³y udzia³ w bitwie pod Grunwaldem. W XVI w. w Polsce i na Litwie by³o 400 meczetów. Kawaleria tatarska wchodzi³a w sk³ad wojska polskiego do roku 1939. Pu³k jazdy tatarskiej uczestniczy³ w wojnie polsko – bolszewickiej w 1920 r.
*
Realna unia polsko-litewska zosta³a zatwierdzona w Lublinie w 1569 r. Rzeczpospolita, posiadaj¹ca terytorium prawie milion kilometrów kwadratowych, by³a wówczas drugim (po Rosji) co do wielkoœci pañstwem w Europie. Zamieszka³a
Kazimierz Wierzbickiprzez wiele narodów mog³aby byæ uwa¿ana za pierwowzór Unii Europejskiej.
Pañstwo polsko-rusko-litewskie przesta³o istnieæ w rezultacie III rozbioru w roku 1795. Tradycja tej wspólnoty by³a jednak kontynuowana przez wiele dziesiêcioleci. Sztandary powstañ narodowych ukazywa³y symbole trzech narodów – Or³a, Pogonii i Archanio³a.
Po odzyskaniu niepodleg³oœci w roku 1918, Józef Pi³sudski próbowa³ odbudowaæ jagielloñsk¹ wspólnotê trzech narodów. Przysz³y marsza³ek uwa¿a³, ¿e Polska powinna byæ oddzielona od sowieckiej Rosji niepodleg³¹ Ukrain¹. W tym celu zawar³ sojusz z przywódc¹ Ukraiñskiej Republiki Ludowej Symonem Petlur¹. Polacy wyparli bolszewików z Kijowa w maju 1920 r., lecz wkrótce musieli opuœciæ miasto wskutek wielkiej ofensywy Armii Czerwonej. Wojska polskie pokona³y wprawdzie bolszewików na przedpolach Warszawy, ale idea niepodleg³oœci Ukrainy zosta³a pogrzebana.
*
Dzisiaj, wobec agresji Rosji na Ukrainie, sojusz narodów Rzeczpospolitej jagielloñskiej jest bardziej potrzebny ni¿ kiedykolwiek w ci¹gu ostatnich dziesiêcioleci. S³u¿y temu zawarte dwa lata temu porozumienie przywódców Polski, Litwy i Ukrainy zwane Trójk¹tem Lubelskim.
W maju 2022 r. prezydent Andrzej Duda w przemówieniu do Rady Najwy¿szej Ukrainy stwierdzi³, ¿e w przysz³oœci granicy miêdzy Polsk¹, a Ukrain¹ nie bêdzie. Wielu polityków i publicystów nawi¹zuje do jagielloñskiej tradycji Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Mówi siê, ¿e sojusz Polski z Ukrain¹ i krajami ba³tyckimi móg³by reprezentowaæ 90-milionow¹ potêgê polityczno-militarn¹ zdoln¹ przeciwstawiæ siê Moskwie. Œcis³a wspó³praca narodów Europy œrodkowo-wschodniej mo¿e powstrzymaæ ekspansjê imperializmu rosyjskiego.
cia… Nagle iskry i… widok z kamery opada. ¯o³nierza trafi³o. S³ychaæ tylko p³ytki oddech. Jeden, drugi, trzeci… Jeszcze widaæ d³oñ, chwytaj¹c¹ ramiê rannego. Ostatni, p³ytki oddech, d³oñ pozostaje na ramieniu… Obaj zginêli.
Koniec roku. Wojna na Ukrainie trwa. I bêdzie trwa³a jeszcze. Dwa obrazki pozostaj¹ w moich oczach. Dwa filmiki z okolic Bachmutu, który sta³ siê twierdz¹ ukraiñsk¹, szturmowan¹ za wszelk¹ cenê przez Rosjan, g³ównie prywatn¹ armiê – Grupê Wagnera.
Pierwszy filmik – widziany i s³yszany z kamerki przymocowanej do ramienia ukraiñskiego ¿o³nierza. Najpierw dyskutuje króciutko z kompanami: ich ranny kolega le¿y z przodu, ale oni nie chc¹ po niego iœæ pod kulami. Czekaj¹ na wsparcie. ¯o³nierz siê podrywa. Widaæ jak na kolanach podchodzi do rannego. Widaæ rêce, widaæ fragment karabinka i nisko ziemi. Wreszcie jest… doszed³ do rannego. Odwraca go, tamten mamrocze, twarz skryta za goglami, niewiele w nim ¿y-
Filmik drugi – widok z ukraiñskiego drona. Ile to ich pokazywali? Ruscy ¿o³nierze, traktowani jak miêso armatnie, w ziemnych jamach, ruszaj¹cy siê jak muchy w smole (efekty hipotermii). Lec¹ w nich granaty ukraiñskie. Widaæ, ¿e te ludzkie marionetki gin¹ na dole. Jeden jeszcze siê rusza. Ale bierze granat, odbezpiecza i… widaæ tylko eksplozjê i masê ziemi, ale samobójstwo jest oczywiste. Dlaczego? Po co? Wagnerowcy siê nie opieprzaj¹: ¿o³nierze w du¿ej mierze rekrutowani w wiêzieniach maj¹ powiedziane, ¿e poddawaæ siê nie wolno pod ¿adnym pozorem. Tych co siê poddadz¹, czeka œmieræ, czêsto okrutna (zabicie kilofem). No wiêc siê nie poddaj¹.
Taka jest ta wojna. Chyba pierwsza wojna Tik-Toka, gdzie mo¿na ogl¹daæ wszystko prawie na ¿ywo…
œnie w ostatnich dniach grudnia i pierwszych dniach stycznia. Lista bliskich i kochanych, których chcia³bym przywróciæ do ¿ycia, staje siê coraz d³u¿sza, coraz d³u¿sza jest te¿ lista chwil i sytuacji, które chcia³bym prze¿yæ raz jeszcze. Powiêksza siê spis b³êdów, jakie chcia³bym naprawiæ. Coraz silniejsza staje siê potrzeba wyjaœnienia zasz³oœci i ponownego nawi¹zania zerwanych kontaktów. Czêsto jest na to ju¿ za póŸno. Nikt i nic we mnie nie umiera. Nie jestem oryginalny w tej syzyfowej walce z przemijaniem, jako ¿e rodzi ona od wieków wiele dzie³ artystycznych najwy¿szej rangi. Sztandarowym przyk³adem jest oczywiœcie powieœæ Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu”.
Nie lubiê fajerwerków. Strasz¹ zwierzêta leœne i domowe. Bywa, ¿e ich huk zabija ptaki. To, co w ró¿ne œwiêta prze¿ywam najg³êbiej odbywa siê w ciszy.
W nowym roku ¿yczê Ameryce, by nie musia³a nigdzie w œwiecie interweniowaæ i by skutecznie upora³a siê z problemami spo³ecznymi i gospodarczymi. Polsce zaœ ¿yczê, ¿eby wytrwa³a w pomocy Ukrainie, zwyciêsko wysz³a z inflacji i dro¿yzny oraz zawar³a korzystne dla siebie porozumienie z Uni¹ Europejsk¹. Chcia³bym te¿ bardzo aby zakoñczy³a siê wojna polsko-polska. Wiem, ¿e to ¿yczenie jest marzeniem œciêtej g³owy, ale wiem tak¿e, ¿e w koñcu jakiœ kompromis bêdzie konieczny. Przecie¿ po jesiennych wyborach nie da siê wypêdziæ z kraju antyPiSowców ani PiSowców. Jakiœ wzglêdnie pokojowy model wspó³istnienia trzeba bêdzie wypracowaæ. Ta wewnêtrzna wojna roznieca nienawiœæ w stopniu ju¿ patologicznym, os³abiaj¹c kraj od œrodka. Przy tak wielkim zagro¿eniu ze strony Rosji potrzebna jest coraz silniejsza jednoœæ spo³eczna i œwiadomoœæ, ¿e Polska po 1989 roku by³a budowana i mo¿e byæ nadal budowana nie tylko przez prawicê narodowo-katolick¹.
„W roku 2023 chcê ¿yæ w kraju: w którym dziennikarze s¹ obiektywni i zamiast uprawiania polityki, rzetelnie relacjonuj¹ politykê, w którym ludzie siê od siebie tak ³atwo nie odwracaj¹, w którym ró¿nica pogl¹dów nie oznacza stania po drugiej stronie barykady, w którym ludzie potrafi¹ jednoczyæ siê w imiê czegoœ, a nie tylko przeciwko czemuœ, w którym zamiast obsesyjnie siê za coœ nie lubiæ, z uporem maniaka szuka siê porozumienia” – rozmarzy³ siê po Sylwestrze w Zakopanem prezenter Tomasz Kammel, a ja wraz nim.
Œwiadomoœæ przemijania nie opuszcza mnie nigdy. Zaduszki trwaj¹ we mnie ca³y rok, nasilaj¹c siê bole-
Dlaczego przegraj¹.
Na zabawie sylwestrowej TVP, zagraniczni grajkowie wyst¹pili z opaskami LGTBQ. I powiedzieli co nieco. Oczywiœcie odezwali siê politycy. W odpowiedzi na wpis Samuela Pereiry z TVP, ¿e „Sylwestra marzeñ” ogl¹da³o ponad osiem milionów widzów, wiceminister Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, stwierdzi³: „Pan ju¿ jest po drugiej stronie. Bohater lewactwa, organizacji LGBT i totalnej opozycji. Za pieni¹dze publiczne promowaliœcie agresywn¹ LGBT ideologiê. Napluliœcie Polakom w twarz. I wszystkim tym, którzy w Sejmie walczyli o Lex Czarnek, by chroniæ dzieci przed ideologi¹ LGBT”.
W odpowiedzi wiceminister w polskim rz¹dzie stwierdzi³: „Zawsze broni³em TVP. Przed atakiem lewactwa. Jacek Kurski zbudowa³ profesjonaln¹ telewizjê publiczn¹. Nie do pomyœlenia by³oby promowanie w TVP za czasów Kurskiego agendy LGBT i obra¿anie w ten sposób patriotów. Swoje stanowisko w Sejmie przedstawiê, jak bud¿et wróci z Senatu”. Do burzliwej wymiany na Twitterze do³¹czy³ Wojciech Wybranowski – obecnie dziennikarz w „G³osie Wielkopolski”,
Mêczê siê w mieszkaniach bez ksi¹¿ek. Owszem, doceniam najnowsze wynalazki elektroniczne zastêpuj¹ce i u³atwiaj¹ce ju¿ niemal wszystko, ale nie widzê nad nimi i wœród nich duszy cz³owieka. Rozmowa ju¿ coraz rzadziej jest sztuk¹ wymiany myœli.
Justyna Sobolewska, ceniony krytyk literacki, zapisa³a tak¹ oto rozmowê przeprowadzon¹ z kierowc¹ taksówki: – „Taksówkarz znienacka: – Co pani czyta³a dobrego ostatnio? Pytam tu ludzi, ale nikt nic nie czyta. –A pan? – Od kiedy przeczyta³em Lacana nic nie zrobi³o na mnie wiêkszego wra¿enia. A teraz – tylko proszê nie myœleæ, ¿e jestem jakiœ koœcielny, bo przeciwnie – czytam sobie codziennie „Naœladowanie Chrystusa”. A w³aœciwie to czytam zmar³ym, zmar³ej znaczy, mojej mamie, na przyk³ad w wannie. Mówiê, mamo, pos³uchaj i linijka z „Naœladowania”. A literatura dla mnie to musi byæ taka, ¿eby zdania dobre by³y. Sam te¿ coœ kiedyœ pisa³em, ale nie wyda³em i ju¿ nie wydam, za póŸno, nie podoba mi siê i ju¿”. Nie powiem, ujê³a mnie samokrytyczna szczeroœæ pana taksówkarza.
Kazañ kardyna³a Josepha Ratzingera s³ucha³em kilkakrotnie w Katedrze Najœwiêtszej Panny Marii w Monachium. Mia³em wówczas wra¿enie, ¿e jest radykalniejszy od Jana Paw³a II i jakby bardziej stanowczy w swych oczekiwaniach od wiernych.
Wystêpowa³ m.in. przeciwko moralnemu relatywizmowi, hedonizmowi i seksualnemu rozprê¿eniu. Upomina³ siê o przestrzeganie nauk Chrystusa w ¿yciu codziennym. Przypomina³, ¿e poza Koœcio³em Katolickim nie ma zbawienia, co mi siê zawsze wydawa³o mocno kontrowersyjne i co doprowadza³o do ostrych sporów z moj¹ ówczesn¹ mi³oœci¹, g³êboko wierz¹c¹ lozaniank¹. Monachijczycy s³uchali swego duszpasterza z wielk¹ atencj¹. Bywa³o, ¿e czekali Nañ po mszy,
porywali na ramiona i odnosili do samochodu. Nie lubi³ tego i stara³ siê wymykaæ tak szybko, ¿eby wierni nie mogli go z³apaæ. B³yskawicznie zapala³ silnik i rusza³ z kopyta. Dla bawarskich katolików by³ niekwestionowanym autorytetem. Dla œwiata tak¿e, odk¹d zosta³ papie¿em Benedyktem XVI. Parê lat póŸniej uczestniczy³em w uroczystym koncercie zorganizowanym w Auli Paw³a VI w Watykanie w dziesi¹t¹ rocznicê Jego pontyfikatu. Widzia³em wówczas korpus dyplomatyczny z ca³ego œwiata, kilka koronowanych g³ów oraz sporo s³aw naukowych i artystycznych. Znakomici muzycy grali utwory klasyków niemieckich, austriackich i w³oskich. Sam papie¿ wyg³asza³ s³owo wstêpne, podpowiadaj¹c, na co warto zwróciæ w nich szczególn¹ uwagê. Po koncercie zrecenzowa³ bardzo fachowo kolejne wykonania, pos³uguj¹c siê terminami muzycznymi. Prosi³, ¿eby wiwatowaæ nie na Jego czeœæ, tylko orkiestry i dyrygenta, po czym udzieli³ zebranym b³ogos³awieñstwa i szybko znikn¹³ z auli, sprawiaj¹c zawód tym, którzy chcieli znaleŸæ siê blisko Niego. Onegdaj opisa³em to wydarzenie w „Kartkach”.
Kardyna³ Joseph Ratzinger w homilii podczas watykañskiej mszy „Pro eligendo Romano Pontifice”„Wprowadza siê dyktaturê relatywizmu, która nic nie uznaje za ostateczne i za najwy¿sz¹ miarê uwa¿a tylko swoje w³asne ego i jego pragnienia”. Dwa dni póŸniej konklawe uczyni³o Go papie¿em Benedyktem XVI. Zwracaj¹c siê po latach do francuskich chrzeœcijan powiedzia³: „Religie nie mog¹ siê baæ w³aœciwie pojêtej œwieckoœci, otwartej i pozwalaj¹cej ka¿demu i ka¿dej ¿yæ tym, w co wierzy, w zgodzie z w³asnym sumieniem”. Pod tymi obiema wypowiedziami podpisujê siê czterema koñczynami.
który napisa³ do Kowalskiego: „(...) Te pañskie napinki s¹ tak ¿enuj¹ce, ¿e a¿ trudno uwierzyæ, ¿e to nie parodia”. Kowalski zareagowa³ w nastêpuj¹cy sposób: „Jak pan taki m¹drala to niech pan znajdzie pracê na wolnym rynku. ¯eruje pan na zwyciêstwie prawicy jak t³usty kot i jeszcze ma pan czelnoœæ broniæ lewactwa. Poprzewraca³o wam siê w g³owach”. W odpowiedzi od Wybranowskiego móg³ przeczytaæ: „(...) gdyby pan zechcia³ siê wzi¹æ do pracy by³oby super”.
Pan Janusz, kiedyœ w PO, zachowuje siê jak neofita, rugaj¹cy nieprawomyœlnych… Do tego przecie¿ g³upota: wchodzenie na pole postpolityki, która przecie¿ s³u¿y lepiej Tuskowi i opozycji. Zamiast mówiæ o wojnie, powa¿nych sprawach, zabawy w mediach spo³ecznoœciowych i zaprzyjaŸnionych. T³uste koty. Lekko, ³atwo i przyjemne. Dlatego przegraj¹. Oby nie. Ale chyba tak…
Zmar³ Benedykt XVI. Joseph Ratzinger. Papie¿-emeryt. Wielka postaæ, wielki teolog. Testament duchowy Benedykta XVI jest obecnie szeroko cytowany. „To, co powiedzia³em wczeœniej do moich rodaków, mówiê teraz do wszystkich w Ko-
œciele powierzonych mojej s³u¿bie: trwajcie mocno w wierze! Nie dajcie siê zwieœæ! Czêsto wydaje siê, ¿e nauka – z jednej strony nauki przyrodnicze, a z drugiej badania historyczne (zw³aszcza egzegeza Pisma Œwiêtego) – s¹ w stanie zaoferowaæ niepodwa¿alne wyniki sprzeczne
z wiar¹ katolick¹. Prze¿y³em od dawna przemiany nauk przyrodniczych i mog³em zobaczyæ, jak przeciwnie, zniknê³y pozorne pewniki przeciw wierze, okazuj¹c siê nie nauk¹, lecz interpretacjami filozoficznymi tylko pozornie odnosz¹cymi siê do nauki; tak jak z drugiej strony, to w³aœnie w dialogu z naukami przyrodniczymi równie¿ wiara nauczy³a siê lepiej rozumieæ granicê zakresu swoich roszczeñ, a wiêc swoj¹ specyfikê. Ju¿ szeœædziesi¹t lat towarzyszê drodze teologii, w szczególnoœci nauk biblijnych i wraz z nastêpowaniem po sobie ró¿nych pokoleñ widzia³em, jak upadaj¹ tezy, które wydawa³y siê niewzruszone, okazuj¹c siê jedynie hipotezami: pokolenie libera³ów (Harnack, Jülicher itd.), pokolenie egzystencjalistów (Bultmann itd.), pokolenie marksistów.
Widzia³em i widzê, jak z pl¹taniny hipotez wy³ania³a siê i znów wy³ania rozumnoœæ wiary. Jezus Chrystus jest naprawdê drog¹, prawd¹ i ¿yciem – a Koœció³, ze wszystkimi swoimi niedoskona³oœciami, jest naprawdê Jego cia³em” – wskazuje.
„Panie, kocham Ciê” – ostatnie s³owa Benedykta XVI. Pogrzeb w czwartek.
Jest ona cenna tak¿e z innych wzglêdów Byæ mo¿e najwa¿niejszy z nich to dostrze¿enie odrêbnoœci kulturowej Indii. Dziœ wydaje nam siê to oczywiste, ale na pocz¹tku XX wieku wci¹¿ jeszcze nie chciano tego zauwa¿yæ, dziel¹c œwiat na ten cywilizowany, czyli œwiat stworzony przez chrzeœcijañskich Europejczyków i œwiat pogañskich dzikich. Tymczasem kraj taki jak Indie to staro¿ytna i bogata kultura, rosn¹ca niezale¿nie od cywilizacji rozwijaj¹cej siê w basenie Morza Œródziemnego.
Ewê Dzieduszyck¹ zainteresowa³ hinduizm i inne religie wyznawane w Indiach. Zauwa¿y³a tak¿e nêdzê wiêkszoœci ¿yj¹cych tam ludzi i zdumiona by³a tym, ¿e religia tam wyznawana takie podzia³y pomiêdzy ludŸmi utwierdza. Pisze: „Dziwny to kraj, gdzie zbrodni¹ jest zabiæ ma³pê lub krowê, a gdy nieszczêsny sudras, czyli cz³owiek z najni¿szej kasty, padnie z rêki mœciwej lub niebacznej, ka¿dy tylko odwróci siê z pogard¹, bez ¿alu. Gdzie kobieta id¹ca na stos tylko obowi¹zek swój spe³nia najwy¿szy. Gdzie cz³owiek szarpi¹cy no¿em swe cia³o czyni bogom mi³¹ ofiarê i otoczony jest czci¹ i szacunkiem.”
Ewa Dzieduszycka swoj¹ wra¿liwoœæ na œwiat i doskona³¹ edukacjê zawdziêcza³a wychowaniu przez cioteczn¹ babkê. Urodzi³a siê w 1879 r. w Ch³opicach pod Jaros³awiem. Jej ojcem by³ W³adys³aw Koziebrodzki, polityk, pisarz i dramaturg, a tak¿e prezes Towarzystwa Tatrzañskiego. Jej matka – Emilia – zaraz po urodzeniu
córki zachorowa³a na gruŸlicê, wyjecha³a na leczenie do Tyrolu, gdzie cztery lata póŸniej zmar³a. Ma³a Ewa nigdy nie pozna³a swojej matki. Z kolei jej ojciec, zajêty maj¹tkiem i dzia³alnoœci¹ publiczn¹ nie mia³ czasu na wychowanie Ewy i jej dwa lata starszej siostry i odda³ dziewczynki na wychowanie do ciotecznej babki Anieli, zamo¿nej i bezdzietnej w³aœcicielki maj¹tku w Koz³owie pod Lwowem. Odwiedza³ swoje córki sporadycznie i zmar³ na gruŸlicê, gdy Ewa mia³a zaledwie 14 lat.
Babka Aniela s³ynê³a ze stanowczoœci i wychowywa³a cioteczne wnuczki w rygorze i po spartañsku. Dziewczêta spêdza³y ca³e dnie na nauce pod kierunkiem prywatnych nauczycieli. Przysz³ego mê¿a, ziemianina, polityka i hodowcê koni, starszego o cztery lata W³adys³awa Dzieduszyckiego pozna³a Ewa we Lwowie podczas swojego pierwszego karnawa³u. Od uroczystego œlubu w 1900 roku do 1939 roku mieszka³a w rodzinnym maj¹tku mê¿a – Jezupolu nad Dniestrem, ko³o Stanis³awowa.
Mimo, ¿e Ewa Dzieduszycka by³a wychowana w warstwie arystokratycznej i konserwatywnym pojmowaniu œwiata, to jej pogl¹dy by³y jak na tamte czasy bardzo postêpowe, a ona sama zosta³a polsk¹ prekursork¹ feminizmu. Wykorzystywa³a swoj¹ uprzywilejowan¹ pozycjê spo³eczn¹ do walki o równouprawnienie kobiet. To dlatego od razu zauwa¿y³a ich niedolê w Indiach. Kraj ten fascynuje polsk¹ hrabinê, ale jednoczeœnie widzi ona problemy ludzi, którzy tam mieszkaj¹. Jej wra¿liwoœæ i relacja wobec poznawanej kultury jest czymœ w tamtych czasach nietypowym i nowatorskim i z tego powodu trudno jest porównywaæ jej pamiêtnik ze wspó³czesnymi ksi¹¿kami podró¿niczym. Dziœ mamy do dyspozycji ogromn¹ iloœæ Ÿróde³ wiedzy o œwiecie, których Ewa Dzieduszycka nie mia³a.
Podró¿owanie sta³o siê sensem i pasj¹ jej ¿ycia. Mia³a pal¹c¹ ciekawoœæ œwiata i wyrusza³a na wyprawy przy ka¿dej mo¿-
liwej okazji. Na pocz¹tku XX wieku nie by³o to ³atwe zw³aszcza dla kobiety. W Indiach by³a z mê¿em. W inne podró¿e wyrusza³a ze znajomymi. Zawsze zabiera³a ze sob¹ pokojówkê z dworu w Jezupolu. By³a to Marysia Choiñska, która nauczy³a siê przy okazji mówiæ po francusku. Nie mo¿na zapominaæ, ¿e takie podró¿e by³y tak¿e kosztowne. Hrabina sama nie dbaj¹c o luksus, podró¿uj¹c po Indiach by³a zmuszona z niego korzystaæ. W Bombaju zatrzyma³a siê w hotelu „Tad¿ Mahal”. Pisa³a: „Hotel nasz jest mieszanin¹ egzotycznego orientalizmu z wykwintem europejskiej cywilizacji. Pokoje obszerne, wysokie. Salony pe³ne kwiatów i z czarownym widokiem na morze, ale w olbrzymiej sali jadalnej uwijaj¹ siê setki s³u¿by, bia³o ubranej i bosej, w turbanach bia³ych na g³owie. Nad ka¿dym stolikiem powiewa „punka”, czyli ogromny wachlarz, który ch³odzi rozgrzane powietrze. Za krzes³em ka¿dego goœcia stoi osobny Hindus. Europejczyk przyzwyczajony do leniwej i opiesza³ej s³u¿by hotelowej nadziwiæ siê nie mo¿e z jak¹ b³yskawiczn¹ szybkoœci¹ zmieniaj¹ talerze, podaj¹ mu potrawê. Ledwie dotknie siê szklanki, ju¿ nape³niona jest winem lub „whisky & soda”. Ledwie widelec po³o¿y ju¿ przed nim stoj¹ nowe potrawy.”
Mimo, ¿e Ewa Dzieduszycka nale¿a³a do arystokracji, to jej ¿ycie by³o raczej ascetyczne. W swoim dworze najczêœciej jad³a kaszê gryczan¹ albo jaglan¹. Jedzenie by³o dla niej zabieraj¹c¹ czas koniecznoœci¹, ale wêdruj¹c po Indiach nie mog³a zignorowaæ innoœci aromatycznej i pe³nej przypraw hinduskiej kuchni. To tam po raz pierwszy spróbowa³a potraw z curry. Pisa³a: „Bez curry nie ma obiadu, œniadania. Figuruje ona tak na wielkich obiadach jak na skromnych œniadaniach turystów. A jest to potrawa, któr¹ kiedy po raz pierwszy do ust siê weŸmie, ma siê uczucie, ¿e siê po³knê³o ca³e piek³o Mahometa wraz ze straszliwym „nar” czyli ogniem, który grzesznych po¿eraæ bêdzie. Wszystkie bowiem pieprze, jakie kiedykolwiek indyjska ziemia zrodzi³a, ³¹cz¹ siê tam w piek¹cej harmonii.”
W³adys³aw Dzieduszycki kupi³ w Bombaju i sprowadzi³ do Jezupola stado koni krwi arabskiej. Konie te da³y pocz¹tek s³ynnej do dziœ stadninie ko ni w Janowie Podlaskim.
Podczas I wojny œwiato wej Ewa wraz z mê¿em mu sia³a uciekaæ z Jezupola do Stanis³awowa. Opuszczony dwór Dzieduszyckich zosta³ kompletnie spl¹drowany. W³adys³aw z energi¹ zabra³ siê za odbudowê gospodar stwa, a Ewa pojecha³a naj pierw do miasta po a nastêpnie pomalowa³a sa modzielnie wszystkie pokoje w pustym, pozbawionym me bli dworze. Ka¿dy pokój re
prezentowa³ inny kraj. By³ wiêc Egipt z piramidami, by³a te¿ Afryka z palmami. W³adys³aw nawióz³ siana z pola i by³o na czym spaæ, a dramatyczna sytuacja zmieni³a siê w przygodê, której trzeba by³o sprostaæ.
Najazd Sowietów na Polskê w 1939 r. skoñczy³ siê dla Dzieduszyckich tragicznie. W³adys³aw zosta³ zamordowany tylko dlatego, ¿e by³ arystokrat¹, a Ewa cudem przetrwa³a udaj¹c sparali¿owan¹. Uda³o siê jej przedostaæ do Krakowa, gdzie zamieszka³a u syna Wojciecha. Tam w 1944 r. aresztowa³o j¹ gestapo. Zosta³a wypuszczona, bo wojna zbli¿a³a siê do koñca i gestapo mia³o wa¿niejsze sprawy na g³owie. Zanim do Polski weszli Rosjanie przeprowadzi³a siê wraz z synem i jego córk¹ do Zarszyna w Bieszczadach. Po wojnie zamieszka³a we Wroc³awiu. Pisa³a bajki dla dzieci, robi³a t³umaczenia i rysowa³a ilustracje.
W Polsce ludowej ascetyczne podejœcie do ¿ycia pozwoli³o Dzieduszyckiej szybko siê odnaleŸæ. Po zakupy chodzi³a pieszo z plecakiem i niemal¿e wcale nie jeŸdzi³a tramwajami. Czêsto wsiada³a w poci¹g i jecha³a do Karpacza aby pochodziæ trochê po górach. Œwietnie p³ywa³a, jeŸdzi³a na rowerze i na nartach. W 1961 z³ama³a biodro, które nie chcia³o siê zagoiæ. Napisa³a jeszcze swoje wspomnienia, które opublikowano dopiero 2018 r. pt. „Podró¿niczka”. Zmar³a we Wroc³awiu maja 1963 roku w wieku 84 lat i zosta³a pochowana grobie rodzinnym na cmentarzu Œwiêtego Wawrzyñca przy ulicy Bujwida.
90 lat temu matematyk Marian Rejewski odczyta³ pierwsze informacje przesy³ane za poœrednictwem niemieckiej elektromechanicznej maszyny szyfruj¹cej „Enigma”. Wspó³autorami z³amania kodu byli Jerzy Ró¿ycki i Henryk Zygalski. Dokonali rzeczy uwa¿anej za niemo¿liw¹.
Do z³amania szyfrów „Enigmy” (greckie: ainigma, zagadka, tajemnica; ³ac.: nieodgadniona tajemnica; niem.: Änigma) przyczyni³y siê odrobina brawury i u³añskiej fantazji, ³ut szczêœcia, tak¿e mrówcza praca, ale przede wszystkim matematyka.
Skonstruowana w latach 20. XX wieku niemiecka maszyna szyfruj¹ca mia³a s³u¿yæ utajnianiu korespondencji handlowej. Szybko wykorzystano j¹ w niemieckich si³ach zbrojnych. By³o to przenoœne urz¹dzenie mechaniczne w kszta³cie walizki, zawieraj¹ce klawiaturê, jak w maszynie do pisania, uk³ad bêbenków szyfruj¹cych oraz mechanizm obrotowy. Maszyna, oparta na nowatorskiej zasadzie dzia³ania, umo¿liwia³a zarówno bardzo szybkie szyfrowanie jak i odczytywanie treœci. Nie zastosowano w niej jak dotychczas lingwistycznych sposobów szyfrowania, ale matematyczn¹ metodê kodowania wiadomoœci. Zainstalowano w urz¹dzeniu ³¹cznicê elektroniczn¹ o 26 parach gniazdek, która wprowadza³a dodatkowe po³¹czenia pomiêdzy bêbenkami, zwiêkszaj¹c w ten sposób niewyobra¿alnie liczbê szyfrów do wyboru u¿ytkownika (4x1026 kombinacji czyli ponad czterysta kwadrylionów rozmaitych szyfrów), która w miarê modyfikacji i udoskonalania systemu zwiêksza³a siê. Ca³oœæ funkcjonowa³a na zasadzie elektromechanicznej przy zastosowaniu tzw. szyfrów przestawieniowych. Przy pomocy prostych metod kryptologicznych z³amanie kodu by³o niemo¿liwe. Aby odszyfrowaæ tekst, odbiorca musia³ mieæ identyczn¹ maszynê i klucz depeszy. Istniej¹cy od 1919 r. i ci¹gle udoskonalany wynalazek zapocz¹tkowa³ rozwój nowej generacji maszyn tego typu. „Enigmê” wprowadzano we wszystkich rodzajach broni, jakimi dysponowa³a Reichswehra. Po 15 lipca 1928 r., polskie s³u¿by nas³uchu radiowego po raz pierwszy zauwa¿y³y stosowanie nowego szyfru w wojskach l¹dowych.
Zainteresowanie polskiego wywiadu wojskowego struktur¹ organizacyjn¹ si³ zbrojnych Republiki Weimarskiej by³o bez w¹tpienia uzasadnione. Niemcy ³amali bowiem systematycznie, zw³aszcza w dziedzinie wojskowej, ograniczenia narzucone im traktatem wersalskim. Polskie s³u¿by wywiadu i kontrwywiadu zanotowa³y w pierwszej po³owie lat dwudziestych wiele istotnych sukcesów. Znacz¹c¹ rolê w zakresie poznawania niemieckich tajemnic odgrywa³ radiowywiad. Bez tru-
du rozszyfrowywano kodowane szyfrem tradycyjnym, tzw. przestawieniowym, niemieckie depesze.
Skutki zastosowania przez Niemcy nowej metody szyfrowania zaczêto odczuwaæ bardzo szybko. Polski radiowywiad nie móg³ pocz¹tkowo uporaæ siê z wielkim wyzwaniem jakim sta³a siê „Enigma”. Nie dawa³y pozytywnego wyniku wszystkie znane i dotychczas stosowane metody kryptoanalizy oparte na kodzie przestawieniowym. Sprawa sta³a siê bardzo pilna. Wymaga³a nowych metod dzia³ania oraz reorganizacji s³u¿b wywiadu. Pierwszym cz³owiekiem, który powa¿nie podj¹³ nowe wyzwanie, by³ porucznik Maksymilian Ciê¿ki z polskiego Biura Szyfrów, który zaprojektowa³ d³ugofalow¹ strategiê ataku na szyfr „Enigmy”.
W kierownictwie Referatu Radiowywiadu bardzo szybko zrozumiano, i¿ kryptolodzy którzy dotychczas starali siê rozwi¹zaæ szyfr „Enigmy”, wyspecjalizowani w szyfrach tradycyjnych, nie bêd¹ mogli wywi¹zaæ siê z nowego zadania. Konieczne by³o zaanga¿owanie m³odych pracowników o odpowiednim przygotowaniu teoretycznym, ponadto nie obarczonych rutyn¹, którzy potrafiliby znaleŸæ nowatorskie sposoby z³amania szyfru. Wkrótce do prac w³¹czono m³odych poznañskich matematyków.
Wybór stolicy Wielkopolski spowodowany by³ faktem istnienia w regionie odpowiedniego klimatu spo³ecznego i zaplecza intelektualnego. Studenci UP rekrutuj¹cy
siê w wiêkszoœci z Wielkopolski i Pomorza, nale¿eli do pokolenia które jeszcze w czasach zaborczych uczêszcza³o do szkó³ niemieckich. Nie obca by³a m³odym Polakom urodzonym jeszcze w zaborze pruskim niemiecka mentalnoœæ, a po odzyskaniu niepodleg³oœci powszechna by³a te¿ tutaj œwiadomoœæ ci¹g³ego zagro¿enia p³yn¹cego spoza zachodniej granicy, oraz rewizjonistycznych planów niezadowolonych z decyzji wersalskich Niemców. W poznañskiej uczelni natomiast prê¿nie rozwija³ siê kierunek badañ zachodnich i niemcoznawczych. Pracowali tutaj uczeni, którzy z biegiem lat stali siê czo³owymi autorytetami tworz¹cymi polsk¹ myœl zachodni¹. W Uniwersytecie Poznañskim zatem postanowiono zorganizowaæ na prze³omie lat 1928/1929 specjalny kurs kryptologiczny.
Prof. Krygowski w porozumieniu z Oddzia³em II Sztabu Generalnego wybra³
spoœród swoich studentów i studentek ostatnich dwu lat grupê licz¹c¹ ponad dwadzieœcia osób. Oprócz wyró¿niaj¹cych siê zdolnoœci matematycznych musieli oni biegle w³adaæ jêzykiem niemieckim, byæ lojalnymi obywatelami pañstwa polskiego oraz posiadaæ doœæ trudne do okreœlenia, lecz niezbêdne w pracy, cechy dobrego kryptologa, wœród nich takie jak intuicja, drobiazgowoœæ, cierpliwoœæ, systematycznoœæ, zdolnoœci analityczne. Program kursu obejmowa³ podstawy kryptologii oraz dzia³ów analizy matematycznej, które mia³y zastosowanie w tej dziedzinie wiedzy (m.in. permutacje, rachunek prawdopodobieñstwa itp.).
Kurs kryptologiczny trwa³ kilka miesiêcy i odbywa³ siê poza normalnym tokiem zajêæ uniwersyteckich, dwa razy tygodniowo – wieczorami. Obejmowa³ podstawow¹ problematykê z zakresu kryptologii, m.in. historiê kodów i ich klasyfikacjê oraz budowê prostych urz¹dzeñ technicznych. Za³o¿eniem szkolenia by³o wy³onienie najzdolniejszych s³uchaczy, którzy ochotniczo kontynuowaæ póŸniej mieli swoje prace w zakonspirowanym oœrodku wojskowego wywiadu. Kurs wy³oni³ w 1929 r. mniejsz¹ grupê m³odych matematyków, oœmiu z nich zosta³o zaanga¿owanych w nowo utworzonej poznañskiej ekspozyturze Biura Szyfrów Oddzia³u II (budynek Komendy Miasta). By³ to tzw. „poligon doœwiadczalny” dla zatrudnionych tu absolwentów kursu kryptologii. Placówka mia³a charakter eksperymentalno – szkoleniowy. Najlepsza ósemka przez trzy lata praktykowa³a ³amanie tradycyjnych szyfrów. W tym okresie ¿aden z adeptów nawet nie us³ysza³ nazwy maszyny, która mia³a staæ siê ich przeznaczeniem.
Istotne znaczenie dla dalszych prac mia³ fakt, i¿ z handlow¹ wersj¹ maszyny szyfruj¹cej polski wywiad zapozna³ siê szczegó³owo ju¿ w styczniu 1929 r. Posiadano jego kompletn¹ dokumentacjê. Nie ulega³o w¹tpliwoœci, i¿ wersja u¿ywana w armii niemieckiej by³a o wiele bardziej skomplikowana. Zdawano sobie sprawê z faktu i¿ kryptolodzy niemieccy ci¹gle udoskonalali system kodowania i przeka-
zywania informacji. W celu u³atwienia i przyspieszenia dalszych prac, za spraw¹ kpt. M. Ciê¿kiego, zdecydowano siê zakupiæ w Niemczech „Enigmê” s³u¿¹c¹ do celów „cywilnych”, stosowan¹ doœæ powszechnie m.in. w przedsiêbiorstwach handlowych. By³a to stosunkowo ma³o skomplikowana konstrukcja, maj¹ca „tylko” kilka tysiêcy kombinacji. Najistotniejsze by³o jednak to, i¿ zbie¿na pozostawa³a sama idea dzia³ania urz¹dzenia cywilnego i wojskowego, co pozwoli³o twórczo rozwijaæ prace dekrypta¿owe.
Wraz z koñcem 1930 r. podjêto systematyczne prace nad rozwi¹zaniem niemieckiego systemu „Enigma”. Radiotelegramy z przechwyconymi szyframi dostarczano z Warszawy przez specjalnego kuriera, lub te¿ ze stacji nas³uchowej w Poznaniu. Matematycy pracowali w cyklu 12 godzin tygodniowo. Po up³ywie kilkunastu miesiêcy rezultaty prac okaza³y siê bardzo obiecuj¹ce. W celu usprawnienia dzia³alnoœci postanowiono je kontynuowaæ w warszawskiej centrali wywiadu. 1 wrzeœnia 1932 r. zlikwidowano poznañsk¹ ekspozyturê Biura Szyfrów, a trzech najzdolniejszych kryptologów przeniesiono do stolicy. Zostali zaanga¿owani jako pracownicy cywilni w Biurze Szyfrów Oddzia³u II Sztabu Generalnego. Byli to Marian Rejewski (kierownik trzyosobowego zespo³u), Henryk Zygalski i Jerzy Ró¿ycki, najzdolniejsi uczniowie prof. Krygowskiego.
Prace poznañskich kryptologów wysz³y z fazy teoretycznych eksperymentów naukowych. Zgodnie z pomys³em Rejewskiego, przyjêto proste w swej istocie, choæ genialne za³o¿enie, i¿ uk³ad klawiatury „Enigmy” by³ identyczny z uk³adem maszyny do pisania, zgodnie z zasad¹, ¿e Niemcy „polegaj¹ na porz¹dku”. Ponadto Rejewski, w oparciu o teoriê permutacji, zbudowa³ uk³ad szeœciu równañ z czterema niewiadomymi i rozwi¹zuj¹c go, zrekonstruowa³ system „Enigmy”. Pierwszym sukcesem by³o rozwi¹zanie czteroliterowego kodu morskiego u¿ywanego w Kriegsmarine, stosunkowo ma³o skomplikowanego. By³y to bowiem cyklicznie powtarzane wiadomoœci z elementami sta³ymi, najczêœciej o charakterze meteorologicznym.
Prze³omem sta³y siê kontakty z oficerem francuskiego wywiadu Gustavem Bertrandem, którego mocno interesowa³y postêpy polskich kryptologów. Sam nie móg³ siê poszczyciæ ani sukcesami, ani dobrze zorganizowanym zespo³em i liczy³ na wydatn¹ pomoc Polaków. Mia³ jednak asa w rêkawie w postaci zwerbowanego do wspó³pracy Niemca, który okaza³ siê przydatnym Ÿród³em informacji, w ci¹gu kilkunastu miesiêcy przekazuj¹c szereg cennych danych, które Bertrand przes³a³ Polakom. Do pierwszego spotkania dosz³o w grudniu 1932 r., kiedy to Francuz przyby³ do Warszawy. £¹cznie odby³o siê 26 tego typu spotkañ. Sojusznicy podzielili siê obowi¹zkami. Polakom przypad³a w udziale praca kryptologiczna, a Francuzom g³ównie nas³uchowa, co by³o konsekwencj¹ realnych mo¿liwoœci obydwu stron. Dziêki wsparciu materia³ami przywiezionymi przez Bertranda Rejewski mia³ nieco ³atwiejsze zadanie. 8 grudnia do jego r¹k trafi³y pierwsze francuskie arkusze. W ostatnich dniach grudnia 1932 r. odczyta³ po raz pierwszy w ca³oœci tajn¹ depeszê Reichswehry. By³ to sukces œwiadcz¹cy jednoznacznie, i¿ szyfr „Enigmy” zosta³ z³amany.
W styczniu 1933 r. depesze niemieckie nie mia³y ju¿ dla Polaków tajemnic. Jak siê okaza³o, polscy kryptolodzy dalece wykraczali poza mo¿liwoœci sojuszników, którzy do koñca okresu miêdzywojennego nie byli sobie w stanie poradziæ z kodowaniem „Enigmy”.
Opracowana przez Rejewskiego „bomba kryptologiczna” (urz¹dzenie elektromechaniczne automatycznie ³ami¹ce kod Enigmy przy pomocy teorii cykli), pozwoli³a na dalsze dekodowanie szyfrów
stale unowoczeœnianych maszyn. „Bomba” odczytywa³a 84 tys. zakodowanych przez „Enigmê” wiadomoœci miesiêcznie, czyli dzia³a³a z „prêdkoœci¹” dwóch wiadomoœci na minutê.
W 1932 roku dysponowano zaledwie jednym egzemplarzem przerobionej przez Rejewskiego Enigmy. Kolejnym etapem prac by³o zbudowanie polskich replik urz¹dzenia. Szybko zlecono opracowanie kolejnych modeli urz¹dzenia, a firm¹ wynajêt¹ przez wywiad by³a Wytwórnia Radiotechniczna „AVA” z Warszawy, która kilkukrotnie wspomaga³a ju¿ Wojsko Polskie w podobnych projektach. Dziêki kompetencji i fachowoœci uda³o siê stworzyæ kilkanaœcie duplikatów „Enigmy”, które funkcjonowa³y ju¿ w 1934 r. Problemem by³y jednak coraz czêstsze zmiany ich oryginalnych ustawieñ, co powodowa³o trudnoœci z dostosowaniem polskich wersji urz¹dzenia. Jeszcze w 1934 r. polscy kryptolodzy opracowali rewolucyjne rozwi¹zanie polegaj¹ce na zautomatyzowaniu przekrêcania u³o¿enia klucza. Cyklometr Rejewskiego i klucz Ró¿yckiego uwydatni³y prace polskich kryptologów. Prowadzone nastêpnie badania doprowadzi³y do pe³nego rozwi¹zania problemu. Operacji tej nadano z czasem kryptonim „Wicher”.
Jednak od jesieni 1938 r., gdy Niemcy udoskonalili system, dalsze prace badawcze wymaga³y istotnego zwiêkszenia nak³adów finansowych do oko³o 1,5 mln z³otych. Tymczasem ca³y bud¿et radiowywiadu na rok 1937/1938 wynosi³ oko³o 100 tys. z³otych. Polskie prace badawcze uleg³y wiêc spowolnieniu, chocia¿ tak¿e
wówczas zanotowano wiele sukcesów w zakresie rozwi¹zañ teoretycznych. Wkrótce, wobec zbli¿aj¹cej siê wojny i wspólnego zagro¿enia, w dniach 24-26 lipca 1939 r., w zakonspirowanym oœrodku w Pyrach z polskimi dokonaniami zapoznano kryptoanalityków francuskich i angielskich, przekazuj¹c ponadto aliantom po jednym egzemplarzu „Enigmy”. Brytyjczycy, pocz¹tkowo bardzo sceptyczni wobec polskich osi¹gniêæ, opierali na nich póŸniej niemal w ca³oœci swoje badania. Prace nad „Enigm¹” kontynuowane by³y w brytyjskim oœrodku Bletchley Park, gdzie wiedza przekazana przez Polaków otworzy³a oczy brytyjskim matematykom, którym przewodzi³ geniusz matematyczny Alan Turing.
Po wybuchu wojny pracownicy Biura Szyfrów ewakuowali siê przez Rumuniê do Francji. Musieli zniszczyæ wszystkie materia³y, w tym maszyny, by nie wpad³y w rêce Niemców, którzy mogliby domyœliæ siê, ¿e Enigma zosta³a z³amana.
Nasi kryptolodzy trafili najpierw do Francji, gdzie na terenie kontrolowanym przez rz¹d w Vichy pracowali nad ³amaniem szyfrów, ale innych ni¿ Enigma. PóŸnej zmuszeni byli uciekaæ do Anglii, gdzie trafili do polskiej armii w stopniu szeregowców.
Najmniej szczêœcia mia³ Jerzy Ró¿ycki, który w 1942 r. uton¹³ podczas tajemniczej katastrofy statku „Lamoriciè re” w okolicach Balearów.
Zygalski pozosta³ po wojnie na emigracji w Anglii, gdzie pracowa³ jako nauczyciel matematyki. Zmar³ w 1978 roku w Liss.
Rejewski wróci³ do Polski i choæ pierwotnie zastanawia³ siê nad posad¹ na Uniwersytecie w Poznaniu, ostatecznie pozosta³ w Bydgoszczy, gdzie pracowa³ w dziale handlowym fabryki kabli. Po wojnie inwigilowa³o go UB i SB, ale poniewa¿ by³ bardzo dyskretny, niewiele wiadomo by³o na temat jego roli w odcyfrowaniu Enigmy. Swój wk³ad w z³amanie niemieckich szyfrów po raz pierwszy zdradzi³ w 1973 r. Zmar³ w 1980 r. na zawa³ serca.
Brytyjczycy o zas³ugach Polaków zaczêli mówiæ znacznie póŸniej, dopiero wtedy, gdy na prze³omie wieków odtajnione zosta³y archiwa Bletchley Park.
Przez dziesiêciolecia niedoceniane lub przemilczane przez alianckich sojuszników, osi¹gniêcia poznañskich matematyków mia³y olbrzymie znaczenie w czasie II wojny œwiatowej i wp³ynê³y znacz¹co na jej ostateczny rezultat. Umo¿liwi³y odczytywanie przez alianckich sojuszników tajnych informacji wojskowych, a tak¿e politycznych Trzeciej Rzeszy i wielokrotne uprzedzanie niemieckich poczynañ militarnych w ró¿nych czêœciach œwiata. Ocenia siê, i¿ dziêki temu uda³o siê unikn¹æ wielu strat i skróciæ wojnê w Europie, a tak¿e na innych jej frontach o wiele miesiêcy, a niektórzy s¹dz¹ nawet, i¿ o dwa lub trzy lata. Z perspektywy historycznej natomiast, równie istotny jest fakt, i¿ poznañscy matematycy byli przede wszystkim pionierami naukowych metod kodowania danych oraz wspó³twórcami i prekursorami informatyki, której burzliwy rozwój nast¹pi³ w drugiej po³owie XX wieku. To ich prace sta³y siê bowiem podstaw¹ do skonstruowania w 1943 r. przez Brytyjczyków pierwszego w dziejach komputera, s³u¿¹cego pocz¹tkowo przede wszystkim do dekrypta¿u.
Trójka polskich kryptologów w 2000 r. odznaczona zosta³a poœmiertnie przez prezydenta Kwaœniewskiego Krzy¿em Wielkim Orderu Odrodzenia Polski „w uznaniu wybitnych zas³ug dla Rzeczypospolitej Polskiej”.
„To by³ kamieñ milowy o ogromnym znaczeniu, w³aœciwie jeden z niewielu wynalazków, który uratowa³ ludzkie ¿ycie. Osi¹gniêcia techniczne zazwyczaj przyczyniaj¹ siê do rozwoju przemys³u, s³u¿¹ rozrywce czy komunikacji. To uratowa³o ludzkie ¿ycie” – mówi³ Roberto de Marca, prezes amerykañskiego Instytutu In¿ynierów Elektryków i Elektroników, kiedy w roku 2005 na warszawskiej politechnice wrêcza³ presti¿owe wyró¿nienie IEEE „Milestone” przyznawane za wynalazki, bez których œwiat wygl¹da³by inaczej.
Laureatami, za rozpracowanie niemieckiej maszyny szyfruj¹cej Enigma, zostali poœmiertnie polscy matematycy z Poznania.: Rejewski, Ró¿ycki i Zygalski.
Podsumowaniem dokonañ poznañskich matematyków i kryptologów jest ocena ich pracy dokonana przez osobê najbardziej w tej sprawie kompetentn¹. Gustave Bertrand – wspó³pracuj¹cy z m³odymi Polakami przez kilkanaœcie lat – napisa³ niezwykle lojalnie wobec polskich kolegów: „... polskim kryptologom, im wy³¹cznie przypada ca³a zas³uga, ca³a chwa³a. Dziêki ich wiedzy i ich wytrwa³oœci tak wielkiej, ¿e nie znajdzie siê równej w ¿adnym kraju œwiata, uda³o siê doprowadziæ tê niewiarygodn¹ przygodê do technicznego sukcesu.
Redakcja: Jolanta Szczepkowska Teofil Lachowicz
Adres redakcji: P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003 e-mail: pava.swap@gmail.com tel. (212) 358-0306, www.pava-swap.org
Bomba Turinga, urz¹dzenie umo¿liwiaj¹ce odczytywanie szyfrów „Enigmy”. Pomnik Mariana Rejewskiego w Bydgoszczy.Herbata, mimo, ¿e pochodzi g³ównie z Indii i Chin, kojarzy siê z Angli¹. Mo¿na powiedzieæ, ¿e nie ma bardziej angielskiego napoju ni¿ fili¿anka herbaty. Jest to zaskakuj¹ce, bo w Anglii nie uprawia siê herbaty. Jest tam na to stanowczo za zimno. Wyj¹tkiem od regu³y jest plantacja herbaty w Kornwalii, ale jak ka¿dy wyj¹tek i ten potwierdza regu³ê.
My, Polacy tak¿e lubimy herbatê. Czêsto herbat¹ nazywa siê zaparzon¹ miêtê, rumianek czy inne zio³a, ale okazuje siê, ¿e nazywaj¹c taki napój herbat¹ pope³niamy b³¹d, bo herbatê mo¿na zrobiæ tylko z liœci krzewu o ³aciñskiej nazwie Camellia sinensis. Zaparzona we wrz¹tku miêta jest naparem, a nie herbat¹.
Czarna lub zielona herbata pochodzi z bardzo daleka i w warunkach naturalnych roœnie jedynie w po³udniowych Chinach i na stokach Himalajów.
Pierwsi w herbacie zakochali siê Chiñczycy i mimo tysiêcy lat jej zaparzania nadal jest to ich ulubiony, gor¹cy napój.
Wed³ug legendy herbata powsta³a dziêki Buddzie. Któregoœ dnia medytowa³, ale czu³ siê œpi¹cy i zmêczony. Poirytowany wyrwa³ sobie rzêsy uznaj¹c, ¿e to przez nie jego oczy przesta³y byæ pos³uszne i rzuci³ je na ziemiê. To w³aœnie z nich wyros³y pierwsze krzewy herbaty.
Trzy tysi¹ce lat przed nasz¹ er¹, chiñski cesarz Shennong, zapalony zielarz i staro¿ytny botanik odpoczywa³ pod drzewem w oczekiwaniu na fili¿ankê przegotowanej wody, jak¹ przygotowywa³ mu s³u¿¹cy. Podmuch porywistego wiatru zerwa³ kilka liœci z niewielkiego krzewu, które wpad³y do fili¿anki z wrz¹tkiem. Chiñski cesarz postanowi³ wypiæ tak powsta³y napar i jest to pocz¹tek zawrotnej kariery herbaty.
Jednak legenda ta nie mo¿e byæ prawdziwa, bo napar ze œwie¿ych liœci herbaty nie ma smaku! Nad takimi liœæmi trzeba nieco popracowaæ zanim wykorzysta siê je do stworzenia napoju. Metoda ta by³a chiñsk¹ tajemnic¹ przez ca³e milenia. Chiñczycy nie tylko wyselekcjonowali najlepsze gatunki krzewów herbacianych, ale tak¿e stworzyli metodê ich obróbki. Obsesja herbaty stworzy³a tak¿e kilka metod jej zaparzania i rytua³ jaki temu towarzyszy³.
Pierwsz¹ herbatê do Europy przywieŸli w XVII w. portugalscy misjonarze. Do Anglii herbata trafi³a wraz z portugalsk¹ ksiê¿niczk¹ Katarzyn¹ Braganca, która zosta³a ¿on¹ króla Karola II. Katarzyna mia³a zwyczaj codziennego picia herbaty i napar szybko posmakowa³ brytyjskim mo¿now³adcom. W tamtych czasach herbata by³a towarem luksusowym i przez to bardzo drogim. Kiedy jednak w Anglii zakazano sprowadzania chiñskiego jedwabiu, kupcy nape³niali swoje statki herbat¹, przez co jej cena znacznie spad³a. Anglicy pili herbatê z mlekiem i uwielbiali ten egzotyczny napój od pierwszej fili¿anki. Herbata dodawa³a im energii a mleko kalorii. Zaparzano j¹ wrz¹tkiem, dziêki czemu unikano bakterii i problemów gastrycznych. Amatorzy herbaty czuli siê przez to naprawdê szczêœliwi. Monopol na import herbaty z Chin mia³a Kompania Wschodnioindyjska, która do królewskiego kufra wp³aca³a z tego tytu³u podatek. Herbata sta³a siê w Anglii tak popularna, ¿e a¿ 1/10 wszystkich wp³ywów królestwa pochodzi³a z podatku od handlu herbat¹. W XVIII w. Anglicy kupowali w Chinach 1/5 ca³ych herbacianych zbiorów Pañstwa Œrodka a w Anglii pito wiêcej herbaty ni¿ piwa.
Za herbatê p³acono Chiñczykom srebrem, ale Chiny niczego nie kupowa³y od Anglii co zachwia³o balans handlowy z tym krajem. Anglicy desperacko próbowali sprzedaæ Chiñczykom jakiœ towar i okaza³o siê, ¿e najlepiej sprzedaje siê tam opium. Tym samym Anglicy w pogoni za zyskiem stworzyli w Chinach prawdziw¹ epidemiê narkomanii. Opium uprawiano w angielskich koloniach, w dzisiejszym Afganistanie i Pakistanie a plantacje nale¿a³y do Kompanii Wschodnioindyjskiej. Wymiana opium na herbatê trwa³a nastêpne 100 lat! Tymczasem w Anglii obok na³ogowego picia herbaty popularna sta³a siê jeszcze jedna pasja i by³o ni¹ ogrodnictwo. Anglia prze¿ywa³a wówczas gwa³towny rozwój przemys³owy i wielu ludzi przenios³o siê ze wsi do miasta. Z têsknoty za natur¹ tworzono ogrody iz pasj¹ uprawiano rozmaite, czêsto egzotyczne roœliny. Niektóre z nich osi¹ga³y zawrotne ceny. Pewien angielski szlachcic sprzeda³ ca³y maj¹tek po to, aby nabyæ jedn¹ sadzonkê orchidei. Tworzono ogrody botaniczne i skomplikowane cieplarnie. Ka¿dy chcia³ mieæ piêkniejszy i bardziej unikalny ogród ni¿ jego s¹siad. To w³aœnie w takich warunkach powsta³a w Kornwalii, w posiad³oœci Tregothnan plantacja herbacianych krzewów.
W tym czasie Chiny po stu latach importu opium zorientowa³y siê, ¿e wpad³y w powa¿ne k³opoty. Rozpoczê³o to wojnê, któr¹ wygra³y dobrze zorganizowane mocarstwa kolonialne. Upokorzone Chiny musia³y oddaæ w dzier¿awê piêæ portów morskich w tym Hong Kong. Wojna sprawi³a, ¿e sprzeda¿ opium w Chinach by³a coraz trudniejsza a apetyt na herbatê w Anglii rós³ nieustannie. Powsta³ wówczas pomys³ aby przenieœæ uprawy herbaty z Chin do kontrolowanych przez Wielk¹ Brytaniê Indii. Dziêki temu proces uprawy herbaty, jej zbiorów i handlu znalaz³by siê w rêkach Kompanii Wschodnioindyjskiej a Anglicy przejêliby wtedy ca³y profit z handlu herbat¹. W Indiach co prawda ros³y dzikie gatunki herbaty, ale ich liœci nigdy nie wykorzystywano do tworzenia naparu tak jak w Chinach. Nikt te¿ nie wiedzia³ jak to zrobiæ. Anglicy postanowili ukraœæ Chiñczykom wyselekcjonowane sadzonki herbaty i technologiê obróbki herbacianych liœci. Do Chin wys³ano szpiega, szkockiego botanika, Roberta Fortune. Problem jednak le¿a³ w tym, ¿e Chiny nie pozwala³y obcokrajowcom na wjazd do Pañstwa Œrodka. Robert Fortune potraktowa³ to jako wyzwanie. Ogoli³ czubek g³owy, zapuœci³ warkocz na potylicy, przebra³ siê w chiñskie ubrania i nauczy³ siê nawet jeœæ pa³eczkami. Wiedzia³ jednak, ¿e jest to za ma³o. Zatrudni³ autentycznych Chiñczyków, którzy mieli
mu pomagaæ w szpiegowskim przedsiêwziêciu. By³a to niezwykle trudna i delikatna misja a kradzie¿ chiñskich, herbacianych sekretów zajê³a Robertowi Fortune nastêpne dziesiêæ lat! Chiny okaza³y siê skomplikowanym i niebezpiecznym krajem do podró¿owania nawet w doskona³ym przebraniu. Ekipa angielskiego szpiega prze¿ywa³a wiele przygód w tym walkê z chiñskimi piratami. Ostatecznie jednak uda³o mu siê wywieŸæ z Chin nie tylko sadzonki herbaty, ale tak¿e ludzi, którzy byli ekspertami w przygotowywaniu zebranych z krzewów liœci na produkt z którego mo¿na zaparzyæ herbatê. Dziêki temu Robert Fortune w sensie dos³ownym zarobi³ potê¿n¹ fortunê. By³a to najwiêksza kradzie¿ w³asnoœci intelektualnej w historii œwiata.
Plantacje herbaciane w Indiach przyjê³y siê znakomicie i zatrudnia³y ponad milion ludzi a herbaciany handel z Chinami usta³ kompletnie. Indyjska herbata sta³a siê tak popularna, ¿e swoj¹ s³awa zaæmi³a chiñsk¹. Najs³ynniejsza ros³a w prowincji Dard¿yling, której klimat okaza³ siê idealny do uprawy herbaty. Co jest zaskakuj¹ce tamtejszy klimat jest wrêcz identyczny z mikroklimatem w Tregothnan w brytyjskiej Kornwalii, gdzie do dziœ znajduje siê jedyna w Wielkiej Brytanii, dzia³aj¹ca na przemys³ow¹ skalê plantacja krzewów herbacianych. Camellia sinensis nie jest roœlin¹ tropikaln¹ i najlepiej roœnie w górach, w miejscach, gdzie nie ma silnych przymrozków. Kornwaliê ogrzewa ciep³y pr¹d morski sprawiaj¹c, ¿e klimat w tym miejscu jest nieco podobny do tego u podnó¿y Himalajów. W Kornwalii nie ma co prawda azjatyckich szkodników, które niszcz¹ herbaciane krzewy, ale pojawi³y siê nowe. Herbaciane liœcie posmakowa³y nie tylko jeleniom, ale przede wszystkim ba¿antom, które stadami obsiadaj¹ krzewy plantacji. Tregothnan to ogromna posiad³oœæ zajmuj¹ca teren zbli¿ony swoj¹ wielkoœci¹ do miasta Boston i ca³y jej teren usiany jest herbacianymi polami. Ironi¹ losu uprawiana w Anglii herbata sprzedawana jest jako luk-
Produkowana w Tregothnan herbata jest przetwarzana tak jak w Indiach i Chinach na herbatê zielon¹ i czarn¹. Liœcie zrywa siê z krzewów, przepuszcza przez rolki które je ³ami¹, powoduj¹c uwolnienie herbacianego soku. Sok w kontakcie z powietrzem sprawia, ¿e liœcie staj¹ siê br¹zowe i nabieraj¹ odpowiedniego smaku, znanego z herbacianego naparu. Im bardziej ³amie siê liœcie wydobywaj¹c z nich sok, tym ciemniejsza staje siê robiona z nich póŸniej herbata. Proces ten zatrzymuje suszenie takich liœci, dziêki czemu mo¿na tworzyæ rozmaite rodzaje herbaty, zatrzymuj¹c proces ich utleniania siê w dowolnym momencie. Ten prosty zabieg sprawia, ¿e dziêki temu jest dziœ w sprzeda¿y setki rodzajów herbaty.
Popularnoœæ herbaty wynika nie tylko ze smaku naparu, ale tak¿e ze wzglêdu na jej zdrowotne w³aœciwoœci. Herbata wspomaga organizm w walce z chorobami serca, z cukrzyc¹, nowotworami, chorob¹ Alzheimera, chorobami zêbów, wspomaga metabolizm, zmniejsza osteoporozê. Herbata dziêki zawartych w liœciach zwi¹zkach flawonowych jest prawdziwym panaceum na wiele chorób. Widaæ to szczególnie u tych, którzy pij¹ herbatê regularnie, zw³aszcza, gdy jest co najmniej piêæ fili¿anek dziennie. Sprzedawana w butelkach mro¿ona herbata nie ma ¿adnych w³aœciwoœci zdrowotnych. Panuje opinia, ¿e zielona herbata jest zdrowsza ni¿ czarna, ale przeprowadzone badania naukowe wykaza³y, ¿e oba podstawowe rodzaje herbaty dzia³aj¹ w identyczny sposób.
Tak wiêc, dziêki kradzie¿y Roberta Fortune herbata mo¿e byæ uprawiana w ro¿nych rejonach œwiata: od Cejlonu po Gruzjê. Dziêki temu herbaciany napar przesta³ byæ tylko obsesj¹ Brytyjczyków i dziœ jest najpopularniejszym napojem na œwiecie. Rocznie sprzedaje siê trzy miliony ton herbacianych liœci! Dla przeciêtnego Amerykanina najwa¿niejszym gor¹cym napojem jest kawa, ale trend ten mo¿e siê wkrótce zmieniæ bo firma „Starbucks” ju¿ teraz zabra³a siê za marketing herbaty widz¹c w naparze ogromny potencja³.
Adam Mickiewicz, wieszcz i poeta romantyczny zajmuje w polskiej literaturze najwy¿szy szczyt Parnasu. Nie da siê zdaæ matury bez znajomoœci –choæby pobie¿nej – „Pana Tadeusza”. Jako poeta romantyczny mia³ swoj¹ muzê i ka¿dy maturzysta wie, ¿e kocha³ siê nieszczêœliwie w Maryli Wereszczakównej, co ostatecznie da³o mu literacki sukces, bo nieszczêœcie w mi³oœci jest tego gwarancj¹.
Wereszczakowie nale¿eli do bogatej szlachty litewskiej i posiadali maj¹tek w Tuhanowiczach. Czêsto przyjmowano tam goœci nie licz¹c siê z kosztami i bywa³ tam Mickiewicz i jego przyjaciele Filomaci: Czeczot i Zan. Ozdob¹ posiad³oœci by³a Maria Wereszczakówna, któr¹ nazywano Maryl¹. Bywalcy dworu s¹ zgodni, ¿e piêknoœci¹ wybitn¹ nie by³a, co nadrabia³a charakterem, wdziêkiem i oczytaniem. Mówi³a po francusku i w³osku, gra³a na fortepianie i skrzypcach. Nosi³a bia³e suknie, przepasane szarfami o kolorach, które podkreœla³y jej aktualny nastrój. Tomasz Zan pierwszy zacz¹³ smaliæ cholewki do inteligentnej i zamo¿nej panny, ale bardziej wra¿liwy literacko i oczytany Mickiewicz wkrótce sta³ siê jej faworytem.
Wydawali siê dla siebie stworzeni, bo ³¹czy³a ich nawet data urodzin, choæ Maryla by³a o rok m³odsza. Jej drugim imieniem by³a Ewa i razem z Adamem doskonale wpisywali siê w romantyczne pejza¿e rajskiej Litwy. To chyba wtedy Adam poczu³ siê naprawdê zakochany, choæ jego prostolinijny przyjaciel Czeczot w ogóle nie móg³ tego zrozumieæ, bo w jego oczach Wereszczakówna by³a pann¹ przeciêtn¹, jakich pe³no by³o po litewskich dworach. Do tego by³a ju¿ zarêczona z hrabi¹ Wawrzyñcem Puttkamerem.
W porównaniu z Puttkamerem Mickiewicz wypada³ blado. Hrabia by³ co prawda cztery lata od niego starszy, ale by³ zamo¿ny i wisia³ nad nim nimb bohatera wojen napoleoñskich. Puttkamer razem z cesarzem Francuzów ruszy³ na Rosjê i dzielnie sobie radzi³ w krwawych bitwach pod S³onimem i Berezyn¹. Po klêsce przedziera³ siê na zachód i zamiast leczyæ wojenne rany znów stan¹³ u boku Napoleona wyró¿niaj¹c siê w bitwie pod Lipskiem. Prusacy wziêli go w koñcu do niewoli, ale na mocy amnestii powróci³ do swojego maj¹tku i z energi¹ doprowadzi³ go do œwietnoœci. Jakby tego by³o ma³o, hrabia Puttkamer by³ wysokim i przystojnym mê¿czyzn¹ z burz¹ krêconych blond w³osów. Jego maj¹tek graniczy³ z maj¹tkiem Wereszczaków i dla Maryli by³ doskona³¹ parti¹, a ona sama nie odmówi³a, gdy siê jej oœwiadczy³. Czy ubogi nauczyciel z Kowna móg³ byæ dla niego konkurencj¹?
Mickiewicz bardzo mêczy³ siê w Kownie. Uwa¿a³, ¿e miasto le¿y na granicy cywilizowanego
œwiata, gdzie przejawem najwy¿szej sztuki by³y koncerty orkiestry garnizonowej. Zaproszenie do Tuhanowiczów by³o jak wst¹pienie do raju. Do tego mieszka³a tam panna, której intelekt dorównywa³ talentowi przysz³ego wieszcza, który coraz mocniej anga¿owa³ w tê znajomoœæ swoje uczucia. Zreszt¹ nie bez wzajemnoœci. Mickiewicz razem z Wereszczakami intensywnie spêdza³ czas nad jeziorem ŒwiteŸ i zapewne zignorowa³by proœby rodzeñstwa Maryli aby o nim napisa³, ale gdy o to poprosi³a jego muza – nie mia³ wyboru. Musia³. Tak w³aœnie powsta³a ‘Œwitezianka” a Adam i Maryla poczynali sobie coraz œmielej znikaj¹c w gêstych zaroœlach i altankach posiad³oœci. Zaniepokojony rozwojem wypadków hrabia Puttkamer uzna³ w koñcu, ¿e musi rozmówiæ siê z Adamem i ustaliæ, czy jego uczucie do narzeczonej hrabiego nie przekracza definicji platonicznoœci. Adam znaj¹c wojenn¹ przesz³oœæ Puttkamera nie igra³ z ogniem i solennie zapewni³, ¿e nie stara siê o zwi¹zek z Maryl¹. Zreszt¹ nie musia³ nawet o tym mówiæ, bo panna mimo napadów egzaltacji pozostawa³a osob¹ rozs¹dn¹ zw³aszcza, ¿e Wawrzyniec górowa³ nad Adamem w ka¿dej dziedzinie oprócz poezji, co nie mia³o znaczenia, bo w koñcu ¿ycie sk³ada siê g³ównie z prozy.
Mickiewicz wróci³ do Kowna, a w lutym nastêpnego roku Maryla stanê³a na œlubnym kobiercu. W tym czasie wieszcz Adam znalaz³ pocieszenie w ramionach Karoliny Kowalskiej, ¿ony zamo¿nego, koweñskiego doktora, ale musia³ opuœciæ miasto po tym, gdy nie tylko m¹¿ piêknej Karoliny, ale tak¿e jeden z jej adoratorów wyzwa³ go na pojedynek. Za pomoc¹ przyjació³ Filomatów konflikt zosta³ za¿egnany, a Mickiewicz przeniós³ siê do Wilna, gdzie szybko dowiedzia³ siê, ¿e Maryla – ju¿ Puttkamerowa – mieszka w maj¹tku Bolcienik, nieopodal miasta.
O ma³¿eñstwie Puttkamerów kr¹¿y³o w Wilnie wiele plotek, bo min¹³ ju¿ rok od ich œlubu i nadal pozostawali bezdzietni. By³o to niespotykane w krêgach ziemiañskich, bo potomstwo pojawia³o siê zwykle rok po œlubie. Szeptano, ¿e ma³¿eñstwo jest bia³e i w ogóle nie zosta³o skonsumowane, co stworzy³o zamêt w g³owie Mickiewicza. W sierpniu 1821 r. poeta postanowi³ odwiedziæ Wereszczaków w Tuchanowiczach i dowiedzieæ siê o losie ma³¿eñstwa Maryli. Kiedy tam dotar³ okaza³o siê, ¿e w tym samym czasie pojawili siê tam Puttkamerowie! Hrabia by³ cz³owiekiem m¹drym, szlachetnym i rozs¹dnym, ale jego m³oda ¿ona nudzi³a siê przy nim jak mops! Wawrzyniec spêdza³ czas na dogl¹daniu maj¹tku, a Maryla czyta³a „Now¹ Heloizê”, jeŸdzi³a konno, pali³a fajkê i gra³a na fortepianie. Kie-
dy w maj¹tku pojawi³ siê jej dawny adorator, od¿y³y w niej wszystkie panieñskie uczucia. Mog³a wreszcie poezj¹ zast¹piæ prozê ziemiañskiego ¿ycia zw³aszcza, ¿e Mickiewicz odgrzewa³ dawn¹ mi³oœæ z równym entuzjazmem. Spotykali siê czêsto, a platonicznoœæ w nowej sytuacji kompletnie przesta³a siê liczyæ.
Kiedy s¹siadowi Puttkamerow, Franciszkowi Sakowiczowi urodzi³ siê syn, Adam i Maryla zostali chrzestnymi. Ze wzglêdu na nowe obowi¹zki mieli dodatkowy powód aby spotkaæ siê w maj¹tku s¹siada. Razem z bratem Maryli – Micha³em – i Tomaszem Zanem jeŸdzili nad jezioro ŒwiteŸ, próbuj¹c schwytaæ legendarn¹ nimfê wodn¹. To w tym czasie mi³oœæ Maryli i Adama rozszala³a siê na dobre. Gdy w koñcu Mickiewicz wróci³ do Wilna, myœl o Maryli by³a dla niego tak nieznoœna, ¿e popad³ w depresjê. Puttkamerowie co jakiœ czas odwiedzali Wilno i kochankowie spotykali siê potajemnie, ale Mickiewiczowi to nie wystarcza³o. Uzna³, ¿e pojedzie do Bolcienik i wyzwie Puttkamera na pojedynek. Jako sekundant towarzyszy³ mu przyjaciel, Teodor £oziñski. Ju¿ na miejscu, gdy Mickiewicz zobaczy³ Marylê chwyci³ j¹ za rêkê i na oczach hrabiego poszli rozmawiaæ w altanie. £oziñski wyjaœni³ Wawrzyñcowi cel ich wizyty, na co hrabia nieco poirytowany niecierpliwie machn¹³ rêk¹. Wielu rzeczy siê domyœla³ i dobrze wiedzia³ jak bardzo jego ¿onê nudzi ziemiañskie ¿ycie. Zaprosi³ w koñcu wci¹¿ siedz¹c¹ w altanie parê na kolacjê i dobrze siê bawi³ rozmow¹ z £oziñskim. Mickiewicz blady i chmurny nie prze³kn¹³ nawet kêsa. Nad ranem nieoczekiwanie oprzytomnia³ i zrozumia³ do jakiej bezsensownej sytuacji doprowadzi³. Obudzi³ £oziñskiego i obaj bez po¿egnania, chy³kiem wyjechali z maj¹tku. Mia³ racjê Jan Czeczot, który o wieszczu pisa³ w swoim pamiêtniku, ¿e „Adam bardzo Ÿle wychodzi na swoim kochaniu”.
Wawrzyniec Puttkamer okaza³ siê osob¹ wspania³omyœln¹ i nie mia³ pretensji, ¿e Mickiewicz najpierw wyzwa³ go na pojedynek, a potem uciek³. Rozumia³ tak¿e jak bardzo nieszczêœliwa jest w ich ma³¿eñstwie Maryla. Dosz³o nawet do tego, ¿e znów zacz¹³ posy³aæ Mickiewiczowi zaproszenia do odwiedzenia maj¹tku w Bolcienikach. Hrabia okaza³ siê byæ wielbicielem poezji wieszcza! Mickiewicz na pocz¹tku wymawia³ siê, ale poŸniej odwiedza³ Puttkamerów ju¿ regularnie. Hrabia zupe³nie ignorowa³ przechadzki poety ze swoj¹ ¿on¹, a nawet ich „potajemne”, romantyczne spotkania o pó³nocy w gaiku pod dworem. Kiedy Maryla po wyjeŸdzie wieszcza kaza³a po³o¿yæ tam g³az z napisem „Zawiedziona nadzieja”, hrabia ze stoickim spokojem powiedzia³, ¿e w polskich dworach odlewano czasem pomniki nawet pad³ym psom. By³ zbyt dumny by rywalizowaæ o w³asn¹ ¿onê.
Tymczasem Maryla by³a w Adamie kompletnie zadurzona! Po jego wyjeŸdzie z Bolcienik najpierw wpad³a w letarg, a potem w depresjê. Ona nik³a a poetê –którego Maryla chcia³a byæ muz¹ – opromienia³o coraz wiêcej promieni s³awy. Napisa³a do niego list, w którym zgodzi³a siê zrezygnowaæ ze spotkañ jeœli ma to przeszkodziæ w jego s³awie poety. Adam nie odpowiedzia³ i wtedy za¿y³a laudanum, opiumow¹ nalewkê, chc¹c pope³niæ samobójstwo. Dawka okaza³a siê jednak zbyt s³aba i ¿ycie hrabiny uratowano. Mickiewicz nigdy siê o tym nie dowiedzia³, bo jego przyjaciele Filomaci ukryli przed nim tê wiadomoœæ. Nieœwiadom tego Mickiewicz spotka³ siê z Maryl¹ raz jeszcze w Wilnie, gdzie dosz³o do strasznej awantury. Kochankowie oskar¿ali siê i ranili nawzajem. Po powrocie do Kowna Mickiewicz napisa³ s³ynny wiersz „Do M***”
„Precz z moich oczu!... pos³ucham od razu.
Precz z mego serca!... i serce pos³ucha. Precz z mej pamiêci!... nie, tego rozkazu moja i twoja pamiêæ nie pos³ucha”.
Hrabina Puttkamerowa w koñcu pogodzi³a siê z ich rozstaniem widz¹c w sobie heroinê, która usuwa siê w cieñ dla dobra poety. Jej ma³¿eñstwo nagle siê poprawi³o i na œwiat przysz³a trójka dzieci hrabiego! Znów zaczê³a nosiæ bia³e suknie i czêsto widywano j¹ rozeœmian¹ na spacerze z mê¿em. W upalne dni obydwoje jadali obiad w gaiku, który by³ miejscem schadzek Maryli i Adama. Szepty o jej romansie z wielkim poet¹ sprawia³y jej przyjemnoœæ, ale doceni³a tak¿e wielkodusznoœæ i klasê mê¿a. Prze¿y³a ich obu, a jej najstarsza córka d³ugo wierzy³a ¿e jest dzieckiem Mickiewicza, autora najpiêkniejszej poezji mi³osnej polskiego romantyzmu. Poezji, która zachwyca do dziœ.
Adam i Maryla w gaiku Hrabia Wawrzyniec Puttkamer w czasie wojen napoleoñskich M³ody Mickiewicz Maryla Wereszczakówna (rys. J. Pankiewicz)By³a pierwsz¹ kobiet¹ w historii amerykañskiej telewizji, która wspó³prowadzi³a jeden z najwa¿niejszych w USA dzienników telewizyjnych – „Evening News” w ABC. W latach œwietnoœci potrafi³a zgromadziæ przed telewizorami 74 mln widzów! Przeprowadza³a wywiady ze wszystkimi prezydentami USA i pierwszymi damami od czasów Richarda i Pat Nixon, po Donalda i Melaniê Trump. W wywiadach z politykami i gwiazdami nie ba³a siê trudnych pytañ. W 1999 roku, tu¿ po aferze rozporkowej, potrafi³a spytaæ Monicê Lewinsky: „Co powiesz swoim dzieciom, kiedy je bêdziesz mia³a i siê o tym dowiedz¹? Gdzie by³a twoja duma? Gdzie szacunek do samej siebie?”. A do by³ego pu³kownika KGB, W³adimira Putina, wypaliæ: „Czy kiedykolwiek kaza³ pan kogoœ zabiæ?”. Barbara Walters, ikona dziennikarstwa, zmar³a 30 grudnia w swoim domu w Nowym Jorku. Mia³a 93 lata.
Wszystko zaczê³o siê od ojca – Lou Waltersa, który by³ wybitnym, choæ znanym z trudnego charakteru, impresariem. I powtarza³ córce, ¿e najwiêksze gwiazdy te¿ s¹ zwyk³ymi ludŸmi. „Maj¹ te same problemy – choruje im dziecko, bol¹ je zêby”. Dziêki temu – pisa³a dziennikarka – nauczy³am siê z nimi rozmawiaæ przezwyciê¿aj¹c tremê.
Rodzina Walters wywodzi siê z europejskiej diaspory. Dziadek Barbary – Isaac Abrahams urodzi³ siê w £odzi, dziadek ze strony matki Jacob Seletsky – w ma³ej wsi na Litwie. „Obie rodziny uciek³y do Ameryki pod koniec XIX wieku przed antysemityzmem. Nikt ju¿ nie pamiêta, kiedy i dlaczego dziadek zmieni³ semickie nazwisko Abrahams na amerykañskie – Walters. Zreszt¹ rodzina nigdy nie by³a specjalnie religijna i przywi¹zana do swoich korzeni” – czytamy.
Ma³¿eñstwo rodziców Barbary nie nale¿a³o do najlepszych, ale przetrwa³o 60 lat. „Bryluj¹cy na salonach Lou Walters i ekspedientka ze sklepu z krawatami Deny Seletsky” mieli dwoje dzieci. Siostra Jacqueline urodzi³a siê z lekkim upoœledzeniem umys³owym, co znacz¹co wp³ynê³o na Barbarê. „Od wczesnej m³odoœci wiedzia³am, ¿e bêdê musia³a siê ni¹ opiekowaæ. Ta œwiadomoœæ by³a jednym z g³ównych powodów zmuszaj¹cych mnie do ciê¿kiej pracy” – wspomina³a Walters. „Jackie nauczy³a mnie wspó³czucia i zrozumienia dla drugiego cz³owieka. Te uczucia pomaga³y mi póŸniej podczas przeprowadzania wywiadów. Jej wyobcowanie sprawia³o, ¿e i ja czu³am siê wyobcowana. Nie urz¹dza³am urodzin, bo ona ich nie urz¹dza³a. Nie nale¿a³am do skautek, bo ona nie nale¿a³a. Kocha³am j¹, ale jednoczeœnie nienawidzi³am” – przyznawa³a dziennikarka. Barbara pomaga³a siostrze i rodzicom do koñca ich dni. W 1985 roku Jackie zmar-
³a na raka macicy, osiem lat wczeœniej Barbara pochowa³a ojca.
Ze wzglêdu na pracê g³owy rodziny Walters’owie przeprowadzali siê wielokrotnie. Floryda, Nowy Jork, Las Vegas. W swojej biografii dziennikarka wspomina przeja¿d¿ki obok domu s³ynnego Ala Capone, które „mia³y posmak wielkiej przygody”. I ¿e s³ynny gangster wpada³ do klubu jej ojca w Nowym Jorku i zawsze p³aci³ nowiutkimi 20-dolarówkami.
Choæ, jak utrzymuje, Barbara Walters nie chcia³a korzystaæ z koneksji ojca, prawda jest taka, ¿e wesz³a do mediów za spraw¹ znajomoœci i nazwiska. W podaniu o pracê mimochodem wspomnia³a, ¿e dziêki Lou „zna wiele gwiazd i dziennikarzy pisz¹cych o rozrywce” i to wystarczy³o by zosta³a przyjêta do NBC.
Pocz¹tki, jak to w ¿yciu, bywa³y ró¿ne. W biografii Walters przywo³uje m.in. spotkanie z Warrenem Beatty. Pisze o nim: „Choæ ma wiele do powiedzenia, du¿o wie, ow³adniêty jest obsesj¹ tego, jak powinien odpowiadaæ na pytania i trudno cokolwiek z niego wydusiæ. Usi³uj¹c go sk³oniæ do mówienia, mam wra¿enie, jakbym wyrywa³a mu zêby”. Wywiad z gwiazdorem okaza³ siê katastrof¹. Aktor nie by³ w dobrej formie. „Przyszed³ wymiêty, zmêczony prac¹ i d³ugim lotem, z zapuchniêtymi oczami. Zwisaj¹c z fotela i poziewuj¹c, odpowiada³ na pytania monosylabami albo odchrz¹kiwa³. W pewnym momencie chyba nawet zasn¹³. Kiedy na koñcu Walters zapyta³a go, o czym jest jego nowy film, zapad³a d³uuuga cisza, po czym wyduka³ wymêczon¹ odpowiedŸ: <Hmm, to bardzo trudne pytanie>. Wtedy dziennikarka nie wytrzyma³a: <Panie Beatty, tak trudno jeszcze mi siê z nikim nie rozmawia³o! A teraz przerwa na reklamê!>. To by³ moment, w którym zrozumia³a, ¿e wielkie nazwiska wcale nie gwarantuj¹ wspania³ych wywiadów” – czytamy.
Walters znana by³a z tupetu. Chorego na raka trzustki Patricka Swayze zapyta³a: „Jak myœlisz, ile czasu ci jeszcze zosta³o? Boisz siê?”, a ¿onê, z któr¹ aktor spêdzi³ 34 lata ¿ycia, czy „wyobra¿a sobie ¿ycie bez niego”. Jednoczeœnie sama dla dziennikarzy pozostawa³a zagadk¹. Na pytania podczas wywiadów, które z ni¹ przeprowadzali, odpowiada³a: tak, nie, nie pamiêtam. Wielu dziennikarzy staraj¹cych siê o rozmowê z ikon¹ otrzymywa³o wczeœniej listê „zakazanych tematów”, których pod ¿adnym pozorem nie wolno by³o z gwiazd¹ poruszaæ. Znajdowa³o siê na niej zwykle to, co najciekawsze – rodzina, zwi¹zki, ¿ycie prywatne.
Sama szczyci³a siê tym, ¿e ka¿dego potrafi³a „otworzyæ”. „Kiedy robiê wywiad, proszê, by ca³a ekipa poza operatorami wysz³a. Przygotowujê siê bardzo
rzetelnie, czytam o danej osobie nawet najdrobniejsze wzmianki w gazetach, by potem móc rozmówcê czymœ zaskoczyæ. Nie rozmawia³am tylko z tymi, z którymi siê nie da – z królow¹ angielsk¹, papie¿ami, bo oni nigdy nie rozmawiaj¹ z dziennikarzami” – mówi³a w wywiadzie z reporterk¹ „Wyborczej”. Dzieñ po zniesieniu stanu wojennego polecia³a do Polski, by spotkaæ siê z Wa³ês¹. „Prawdziwy lider, silny, przywódczy, mówi³ mocnym tubalnym g³osem” – wspomina³a po latach. Jaruzelski z kolei „by³ bardzo zasmucony karykaturami, które ukaza³y siê w amerykañskiej prasie po wprowadzeniu stanu wojennego. Poirytowany, jakby nieobecny, niezbyt sympatyczny” – opowiada³a Walters. „Mia³ ciemne okulary, wiêc powiedzia³am mu, ¿e wa¿ne jest, by widzowie mieli z moim rozmówc¹ kontakt wzrokowy”. I tak siê sta³o. Jaruzelski zdj¹³ dla niej okulary, a Fidel Castro robi³ kanapki we w³asnej kuchni. O drugiej w nocy. Przez lata spekulowano, ¿e Walters mia³a romans z kubañskim dyktatorem, jednak dziennikarka stanowczo temu zaprzecza³a. Co nie znaczy, ¿e na liœcie pod-
bojów nie brakowa³o „gor¹cych” nazwisk. Oficjalnie Walters „trzy razy by³¹ mê¿atk¹, trzy razy rozwódk¹ i wiele razy kochank¹”. Z drugim mê¿em zaadoptowa³a córkê Jacqueline. Ale niespecjalnie sprawdzi³a siê w roli matki. „Jackie, czêsto samotna, szuka³a zrozumienia u przyjació³, wpad³a w narkotyki, uciek³a z domu. Dziœ prowadzi oœrodek dla trudnej m³odzie¿y w Maine” – podaj¹ Ÿród³a.
„Uwa¿am siê za osobê szczêœliw¹, budzê siê z dobrymi uczuciami” – twierdzi³a ikona amerykañskich mediów. Czy by³o coœ, czego ¿a³owa³a? „Nigdy nie mia³am czasu nauczyæ siê jêzyków, mimo ¿e podró¿owa³am jak szalona; nigdy nie by³am w jakimœ kraju d³u¿ej ni¿ trzy dni, czas spêdzaj¹c g³ównie w hotelach i na lotniskach. Nigdy w najskrytszych marzeniach nie przypuszcza³am, ¿e znajdê siê przed kamerami. Nigdy nie oczekiwa³am, ¿e to wszystko tak siê potoczy” – mówi³a. A na pytanie, jak ocenia swoje ¿ycie, w skali 1-10, po d³u¿szej chwili odpowiedzia³a: „kariera –powiedzmy 9, ¿ycie prywatne – mo¿e 6?”. To ca³kiem niez³y wynik.
W Polsce ¿egnamy siê ze œwiêtami d³ugo i z oci¹ganiem. To przecie¿ taki mi³y okres, pracuje siê na pó³ gwizdka, jedzenie jest ró¿norodne i luksusowe, a wnêtrza domów kolorowe i rozœwietlone. No i religijne znaczenie jest przypominane przez kolejne œwiêta, jak Trzech Króli. Tak wiêc ci¹gle jeszcze wolno mi s³uchaæ kolêd i skwapliwie z tego korzystam.
W polskich kolêdach znajdujê wszystko, co w naszej naturze jest wyj¹tkowe i piêkne – oraz co jest dra¿ni¹ce. Zarazem s¹ one, w skali œwiata, wyj¹tkowe. Czy s¹ „najpiêkniejsze na œwiecie”, jak czasem czytam? Byæ mo¿e, trudno to oceniæ, poza tym tr¹ci takie wartoœciowanie nacjonalizmem.
Zanurzy³em siê po uszy w kolêdach polskich i zagranicznych dziêki niebywa³ej w naszych czasach dostêpnoœci wszelkiej muzyki. Kiedyœ byliœmy skazani na w³asne kolekcje p³ytowe. Ktoœ mia³ kolê-
dy w wykonaniu „Mazowsza”, kto inny Ireny Santor. Lecia³y w radio, w telewizji te¿ pokazano jakiœ koncert. By³y te¿ próby balladowego, a nawet jazzowego wykonywania kolêd. Z zagranicy, zw³aszcza Ameryki, mieliœmy Christmas music, ale inn¹ od naszej: mniej refleksyjn¹ i religijn¹, za to bardziej radosn¹ i bogat¹.
Ju¿ przed œwiêtami pos³ucha³em sobie Oratorium Bo¿onarodzeniowego J. S. Bacha – wiele lat temu go s³ucha³em, dekoruj¹c z Tat¹ choinkê. Wtedy z enerdowskich p³yt, teraz z kompaktów (Staatskapelle Dresden, dyr. Peter Schreier, który jest tak¿e solist¹; energiczne, zarazem szlachetne wykonanie).
Ostatnio jednak s³ucham muzyki z internetowego archiwum iTunes. Miesiêczna, niedroga (10 dol.) subskrypcja pozwala na nieograniczone s³uchanie lub œci¹ganie do domowych urz¹dzeñ: komputera, telefonu, muzyki z ca³ego œwiata.
Ju¿ jest tam kolekcja na przyk³ad polskich kolêd, której nie zgromadzi³by na pó³kach ¿aden nasz rodak, a bêdzie ten wybór z roku na rok wiêkszy! Zanurzy³em siê wiêc w bo¿onarodzeniowej muzyce, w domu oraz podró¿uj¹c autobusami i pieszo po Warszawie, i wtedy u¿ywaj¹c s³uchawek. Wkracza³em w od-
niks z popio³ów. I tak dalej. Tasujê zgrane metafory. I mrugam okiem. Bo jak mawia³ klasyk – ¿adna tragedia niepozbawiona jest œmiesznoœci.
Nie œpiewam z powodu zwyciêstw¿adnego nie odnios³em, ale z powodu wspólnego s³oñca, powiewu wiatru, hojnoœci wiosny.
Nie dla wygranej, ale z powodu pracy jednego dnia wykonanej najlepiej jak mog³em; ¿eby usi¹œæ przy wspólnym stole, nie na podium.
Wiersz opatrujê zdjêciem, które zrobi³am zesz³ej zimy nad oceanem. Truch³o skrzyp³ocza zakopane g³êboko w piasku, i targane wiatrem, zab³¹kane ptasie pióro. Gdybym jednym obrazkiem mia³a opowiedzieæ skomplikowany stan wewnêtrzny, którego doœwiadczam od miesiêcy, to fotografia znad Atlantyku nadawa³aby siê œwietnie. Jestem trochê jak ten mieczogon, a w³aœciwie to, co po nim zosta³o; wydr¹¿on¹, wytrawion¹ s³oñcem i sol¹, pust¹ skorup¹, któr¹ wiatr zagrzeba³ w piachu. Ale te¿ trochê bia³¹ lotk¹ – daj¹c¹ odpór si³om natury, która dzielnie trzyma siê w pionie, mimo sztormów i nawa³nic. I œwieci. I lœni. Odcinaj¹c siê od mroku. Niczym w¹t³a roœlina wyrastaj¹ca na pogorzelisku. Odradzaj¹ca siê si³a. Fe-
mienne od siebie œwiaty: emocji, stylu lub jego braku, energii i refleksyjnoœci, nowoczesnoœci i kiczu.
Zacz¹³em od kolêd wykonywanych tradycyjnie: raczej powoli, z moc¹, dostojnie („Bóg siê rodzi”!). Tak zawsze œpiewa³y chóry: „Mazowsze”, „Œl¹sk”, Poznañskie S³owiki. W podobnej manierze œpiewali polscy œpiewacy operowi: Bernard £adysz, Wies³aw Ochman, w nowszych czasach sopranistka El¿bieta Towarnicka. Du¿e g³osy i ekspresja, œpiewanie mocne i heroiczne, w sam raz na pasterkê.
Na takim stylu œpiewania byliœmy (ja te¿) chowani – i ci¹gle tak starsi ludzie œpiewaj¹ w koœcio³ach: raczej za wolno, pompatycznie, ³zawie w kolêdach powolnych („Lulaj¿e Jezuniu”, „Gdy œliczna panna”), folguj¹c sobie dopiero w – zwykle granych pod koniec mszy – „Przybie¿eli do Betlejem” i „Bracia, patrzcie jeno”.
Przypomnia³em wiêc sobie œpiewanie w dawnym stylu przez wykonawców tzw. muzyki powa¿nej. Ale po kolêdy siêgali te¿ popularni piosenkarze, w zasadzie wszyscy. Czy to operowy bas, czy muzyk rockowy, wszyscy – i to s³ychaæ – za kolêdy zabrali siê z przyjemnoœci¹. Choæ
Ta odkrywcza konkluzja prowadzi mnie do nastêpnego utworu literackiego, który rymuje siê z czasem dzwoneczków, kolêd i ³usek z karpia. Piotr Maur wspomina, ¿e, gdy by³ dzieckiem, Œwiêty Miko³aj – gruby cuchn¹cy wód¹ goœæ w czerwonym palcie, z d³ug¹ siw¹ sztuczn¹ brod¹, wrêczy³ mu prezent i przepisowy woreczek cukierków. Szybko siê okaza³o, ¿e przebieraniec pomyli³ adresatów i do ch³opca trafi³ upominek przeznaczony dla kogoœ innego. Widz¹c na twarzy dziecka grymas zawodu, Miko³aj da³ mu kuksañca pod ¿ebro i sykn¹³: „b¹dŸ grzeczny, bierz co daj¹ i spierdalaj”. Sentencja wyg³oszona przez podpitego Gwiazdora przeœladowa³a poetê przez ca³e ¿ycie. „Zawsze i wszêdzie s³ysza³em ten obmierz³y g³os” – pisze Maur. Z czasem rada dziada z brod¹ nabra³a g³êbszych znaczeñ i sta³a siê czymœ na kszta³t wykoœlawionego, ale jednak, motta ¿yciowego. B¹dŸ grzeczny, bierz co daj¹ i…
*
Pierwszego stycznia wstajê wczeœnie. W³¹czam radio. Marek NiedŸwiecki zapowiada The Final Countdown zespo³u Europe. I trochê jest tak, jakbym znowu mia³a dwanaœcie lat i nagrywa³a Listê Trójki na radiomagnetofonie Kasprzak, który kupi³am za pieni¹dze z komunii. Nic siê nie zmieni³o. I zmieni³o siê wszystko. Robiê kawê inkê. I siadam przy biurku, ¿eby zapisaæ pierwsze zdanie w nowym dzienniku. One line a day. A Five-Year Memory Book
Diariusz niewielkich rozmiarów jest oprawiony w p³ótno. Siêgam po z³ote pióro. Lubiê jego ciê¿ar; dobrze le¿y w d³oni. Kamieñ, który przywioz³am z bia³ej pla¿y s³u¿y za przycisk do papieru, a kawa³ek wytrawionego drewna o kszta³cie przypominaj¹cym procê, zastêpuje zak³adkê. Na krzeœle obok œpi kot. Pod œwiat³o widaæ ka¿dy pojedynczy w³osek. „Jedna linijka przeciw nocy” – myœlê Œwietlickim. ¯eby rozproszyæ mrok.
Nie zastanawiam siê d³ugo co napisaæ. Kiedy kilka dni wczeœniej us³ysza³am to zdanie, poczu³am jakbym dotknê³a waty szklanej; wystawi³a cia³o na dzia³anie setek ostrych cz¹steczek rani¹cych powierzchniê skóry. Wiedzia³am od razu, ¿e w³aœnie od niego muszê zacz¹æ. Nowe zapiski. Nowy rok. Pod dat¹ 1 stycznia 2023 roku notujê: The catastrophe you fear will happen has already happened*. To czego siê najbardziej boisz, ju¿ siê sta³o.
*
Pijê grzany cydr i wygrzewam siê w styczniowym s³oñcu. Wszystkie stoliki pod Topos Bookstore Cafe zajête. Przypominam sobie wieczory, które spêdzaliœmy tu z Ridgewoodtek¹ (zanim pandemia wymusi³a tryb zdalny). Piêæ lat spotkañ. Rozmów. PrzyjaŸni. Dziœ wszystko jest inaczej. Za kontuarem nowi ludzie. Na pó³kach – nowe ksi¹¿ki (wczeœniej sprzedawano g³ównie u¿ywane). Nie ma drewnianej ³awy pod oknem, na której siê t³oczyliœmy. Ani obleczonych cerat¹ blatów chybocz¹cych siê na krzywych nó¿kach.
Sekcja literatury polskiej te¿ gdzieœ przepad³a. Za to przyby³o gad¿etów. Oprócz ksi¹¿ek i magazynów mo¿na kupiæ ceramiczne kubki, pocztówki, torby na zakupy, naklejki. Po kawê ustawia siê kolejka.
Kilka dni temu oprowadza³am po okolicy stypendystkê Fulbrighta. Dr Anna Fiñ z Krakowa, zajmuj¹ca siê m.in. socjologi¹ migracji, wypytywa³a o dzia³alnoœæ kulturalno-artystyczn¹ oraz blaski i cienie ¿ycia na obczyŸnie. Za ka¿dym razem zdumiewa mnie sposób, w jaki osoby stamt¹d postrzegaj¹ nasze tutaj.I ¿e wystarczy zmieniæ k¹t, pod którym ogl¹damy w³asne ¿ycie, ¿eby nabra³o intensywnoœci i kolorów, których sami nie zauwa¿amy. Z daleka widaæ lepiej? Na pewno inaczej.
*
A co z amerykañskim positive thinking? Pyta kole¿anka z Polski, gdy wyra¿am daleko posuniêty sceptycyzm s³ysz¹c, o „szczêœliwym nowym roku” i ¿e „na pewno bêdzie lepszy”. Nie dzia³a – odpowiadam. Zaklinanie rzeczywistoœci jest naj³atwiejszym sposobem, by nie musieæ siê zmierzyæ z prawdziwymi emocjami. A bez tego ¿aden rozwój nie jest mo¿liwy. „Trzeba prze¿yæ wszystko, co jest nam dane” – pisa³a Hanna Krall. „Ca³¹ radoœæ i ca³y smutek. Nie wolno nam siê od tego uchyliæ. Nieprze¿yty smutek, przed którym uciekliœmy i tak kiedyœ nas dopadnie”.
* Donald Winnicott
na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com
z ro¿nym efektem. Najkomiczniejsza w swojej manierze œpiewania jest Violetta Villas. Tak¿e, niedawno zmar³y, Jerzy Po³omski, bardziej popisuje siê piêknem ka¿dej wyœpiewanej g³oski ni¿ demonstruje s³uchaczom proste piêkno muzyki. Pozytywnie zaskakuje Krzysztof Krawczyk: jego œpiewanie bywa³o kiczowate, lecz akurat kolêdy œpiewa nie tylko demonstruj¹c naturalne piêkno i potêgê g³osu, ale i szczere prze¿ycie (mo¿e dlatego, ¿e by³ cz³owiekiem religijnym?). Irena Santor œpiewa, jak to ona, czyœciutko, piêknie, bez ¿adnej maniery.
Za kolêdy bior¹ siê te¿ wszyscy inni, w tym… Ryszard Rynkowski (krótkie, rytmiczne, frazowanie, raczej nie pasuj¹ce do kolêd), Stanis³aw Soyka (jak wy¿ej) Martyna Jakubowicz, Raz Dwa Trzy, rozliczni wykonawcy ballad, znani mi lub nie: El¿bieta Adamiak (chyba najpiêkniejsze w swojej naiwnoœci i prostocie œpiewanie; niestety nagranie niedostêpne), Alicja Wêgorzewska, przedstawiciele poezji œpiewanej, jak Renata Przemyk i Beata Rybotycka. S¹ zespo³y graj¹ce rodzim¹ Christian music (Arka Noego), kapele góralskie oraz jazzowe transkrypcje (kiedyœ zespó³ SBB, potem na fortepianie ich solista Józef Skrzek).
Niektóre nagrania s¹ bogate: z orkiestr¹ w jakimœ koœciele; inne zosta³y zrobione w studio w domowej piwnicy, z akompaniamentem z taniego keyboardu.
Na samym szczycie wykonawstwa polskich kolêd stawiam album duetu Gra¿yna Auguœcik/ Urszula Dudziak oraz póŸniejsz¹ p³ytê samej Auguœcik. Jest tu wszystko: liryzm, smutek, radoœæ, wokalna wirtuozeria, ale i dobry smak, jazzowa synkopa, ale i polski smêtek.
W³aœnie, smêtek: to cecha charakterystyczna polskiej muzyki bo¿onarodzeniowej, nasuwaj¹ca skojarzenia z mazurkami Chopina, muzyk¹ Karola Szymanowskiego i Henryka Miko³aja Góreckiego. Polskie wokalistki i polscy bardowie, przy akompaniamencie fortepianu, gitary, kontrabasu, szepcz¹ czu³e s³owa o narodzonym Jezusku, wytwarzaj¹c atmosferê wyj¹tkowoœci, zarazem jednak kruchoœci chwili. To muzyka na deszczowy (lub œnie¿ycowy) dzieñ, do piwnicy artystycznej, przy œwietle œwiec; typowo s³owiañskie klimaty.
Ws³uchiwa³em siê wiêc w te klimaty –a powtarzam, odnajduje siê w nich ka¿dy wybitny polski artysta, bez wzglêdu na gatunek muzyki – a¿ zacz¹³em siê rozklejaæ. No bo ile mo¿na siê smuciæ, ws³uchi-
waæ w siebie, pochylaæ nad ko³ysk¹? Zw³aszcza jak siê idzie przez g³oœn¹ galeriê handlow¹ w stronê kawiarni Starbucks? No i czy naprawdê dostrzegam u wspó³czesnych Polaków tê kolêdow¹ czu³oœæ i g³êbiê? Nie dostrzegam.
Zanurzy³em siê wiêc w zagranicznej muzyce bo¿onarodzeniowej. Czeska okaza³a siê równie melodyjna jak polska, ale francuska i niemiecka ju¿ by³y energiczniejsze. A¿ w³¹czy³em sobie Franka Sinatrê, Elvisa Presleya, w³aœciwie dowolnego muzyka, w tym Britney Spears, raperów i ostatni¹ rewelacjê muzyki pop, wokalistkê FLETCHER (znakomita w „Silent Night”!). Amerykañscy wokaliœci te¿ kochaj¹ swoje kolêdy: s¹ nietrudne techniczne, œpiewane od dziecka wiêc znane s³uchaczom, melodyjne, no i dobrze siê sprzedaj¹ce. Szare t³o polskiego zmierzchu i spowitych mg³¹ wierzb p³acz¹cych ust¹pi³o czerwieni kapoty œwiêtego Miko³aja i z³otym dzwonkom na sankach. Zrobi³o siê g³oœno, weso³o i t³oczno, jak w Macy’s. Gdy¿ dla Amerykanów Christmas to œwiêta rodzinne, bogate i radosne.
I tak sobie zmienia³em muzykê w telefonie, jak polski i amerykañski paszport w domowej szufladzie.
Herbata „z saszetek”, co jest nie tyle lepszym co lepiej brzmi¹cym, bardziej atrakcyjnym okreœleniem herbaty z torebek, nie jest moim ¿ywio³em. Torebki/saszetki to herbaciane pogotowie ratunkowe, codziennoœæ nie warta wzmianki, wielkie lub mniejsze ustêpstwo. Na przyk³ad w czasie podró¿y…
W Sandomierzu zatrzymaliœmy siê z Przyjacielem w drodze powrotnej z wêdrówki po regionie win S³owacji, Wêgier i Austrii.
Po wielu emocjach enologicznych (z greckiego oinos wino i logos nauka), po bulwersuj¹cej s³odyczy win tokajskich i wplecion¹ w smakowe t³o delikatnoœæ muskatów, traminerów, po nasyconych barw¹ i temperamentem czerwonych winach Burgenlandu, mieliœmy przed sob¹ wra¿enia inne. Sandomierz. Miasto wymieniane przez Galla Anonima obok Krakowa i Wroc³awia jako jedno z najwa¿niejszych w Królestwie Polskim XII wieku.
I oto sta³am na wypielêgnowanym rynku. Rynek solidny, widaæ zamo¿noœæ, która osadza³a siê tu przez wieki.
Niebo w wielowarstwowej szaroœci jesieni. Ch³odno. Usiedliœmy w kawiarence, tak ¿eby widzieæ bry³ê ratusza. Po chwili na stoliku pojawi³y siê fili¿anki. Sir William’s white tea przeczyta³am. To brzmia³o tak angielsko. Tak kolonialnie, tak ciut snobistycznie, tak mocno wpasowywa³o siê w herbaciane cliché. Skupi³am siê na ratuszu.
Ten prostok¹tny budynek z oœmiok¹tn¹ bia³¹ wie¿¹ jest kwintesencj¹ œredniowiecznej historii miasta. Wybudowany w 1349 roku po kolejnym ³upie¿czym najeŸdzie litewskim, mia³ charakter obronny. Sugerowa³ solidne bezpieczeñstwo po d³ugich stuleciach najazdów, wojen, grabie¿y. Dodana do niego póŸniej renesansowa attyka zmiêkczy³a nieco oryginalny gotycki zarys. Jej rogi zwieñczono rzeŸbami g³ów reprezentuj¹cych cztery stany. Ciekawy element, wiele mówi¹cy, ale z rynku niewidoczny. Bia³a wie¿a wzniesiona w XVII wieku nada³a ca³oœci pewnej miejskiej atrakcyjnoœci, gracji, elegancji.
To Kazimierzowi Wielkiemu miasto, nale¿¹ce do królewszczyzny i maj¹ce wynikaj¹ce st¹d przywileje, zawdziêcza pewn¹ stabilizacjê i id¹cy za tym rozkwit. Ratusz potwierdzi³ królewski status, mury obronne z potê¿nymi bramami z których zachowa³a siê jedynie Opatowska, pozwoli³y na spokojniejsze, bardziej przewidywalne ¿ycie.
Tatarzy napadali na miasto w XII wieku kilka razy. Najazdy Litwinów w XIII wieku mia³y trochê inne pod³o¿e. Spor¹ rolê odgrywa³y w nich sprawy polityczne, chwilowe i trwalsze sojusze. Szli na Ma³opolskê przede wszystkim dla ³upów, ale i dla branki. Z pewnoœci¹ jednak nie po to by zaw³adn¹æ sandomiersk¹ ziemi¹. Czêsto ca³e rodziny sz³y w jasyr, osadzano je daleko, w g³êbi terytorium pozostaj¹cego pod wp³ywami Litwy.
Ksiê¿niczka Aldona, córka wielkiego ksiêcia litewskiego Giedymina, zosta³a
oddana w ma³¿eñstwo synowi W³adys³awa £okietka, Kazimierzowi (póŸniej Wielkiemu), którego podobno do o³tarza si³¹ doprowadzono, tak ten zwi¹zek uwa¿a³ za siebie niegodny. Mia³ ochotê na ma³¿eñstwo, które wplot³oby go w inne, korzystniejsze dynastyczne uk³ady. Ojciec postanowi³ inaczej. Chcia³ wzmocnienia sojuszu polsko litewskiego przeciw potê¿niej¹cemu zakonowi krzy¿ackiemu. Aldona nie by³a na polskim dworze lubiana, zarzucano jej obyczaje „pogañskie”, niestosowne dla ¿ony królewicza, a potem króla. Wa¿ne jednak i osobliwe by³o „¿ywe wiano”, jakie jej przydano. Do Polski powróci³o z litewskiej niewoli kilka tysiêcy Polaków. Wyobra¿enie tego da³ Kazimierz Gerson w niezwyk³ym emocjonalnie obrazie „Wiano królewny”.
Kiedy powstawa³ sandomierski ratusz i mury obronne miasta Aldona, pierwsza z czterech ¿on Kazimierza Wielkiego, z Bo¿ej ³aski królowa Polski, ziemi krakowskiej, sandomierskiej, ³êczyckiej, sieradzkiej i Kujaw, pani i dziedziczka Pomorza, nie ¿y³a ju¿ od dziesiêciu lat. Przymierze, które mia³ przypieczêtowaæ œlub Giedyminówny z piastowskim królewiczem okaza³o siê kruche. Napady Litwinów trwa³y do uniê w Krewie.
Rozsmakowywa³am siê nie tylko w turze ratusza, który te raz objê³o padaj¹ce od po³udniowego zachodu s³oñce, ale i wej (pardon, saszetko wej!) herbacie.
Delikatny owocowy zapach. I jeszcze coœ, coœ nieuchwytnego, cieñ de serowej s³odyczy. Prze czyta³am sk³adniki: herbata bia³a (96%), aromat naturalny, suszona gruszka, kawa³ki jogurtu.
Gruszka! To by³a odpowiedŸ. Zapach nie poch³aniaj¹cy, dominuj¹cy, raczej podkreœlaj¹cy doznania smakowe. Granulowany jogurt by³ tym czymœ, t¹ niezwyk³oœci¹, miêkkoœci¹. Tym ma³o rozpoznawalnym elementem. Przyjaciel czyta³ coœ w telefonie.
– Dobre posuniêcie, spójrz na nazwê: Sir William’s. Okazuje siê, ¿e to polska firma. Herbata kojarzy siê z Angli¹, choæ powinna raczej z jej koloniami, ale tak siê w¿ar³o w nasze postrzeganie. Angielska, dobra, aromatyczna herbata…a do tego herbata bia³a. Coœ innego, nie tak popularnego jak czarna. Herbata uwa¿ana teraz, za rodzaj hitu. No i ta gruszka! Wiesz co to jest europejska gruszka deserowa?
Jasne, ¿e nie wiedzia³am, zreszt¹ nawet gdybym wiedzia³a, nie odebra³abym Przyjacielowi przyjemnoœci poinformowania mnie. By³ w zonie!
– Bartlet pear, to ci coœ mówi, prawda? No w³aœnie, ta odmiana gruszki jest najbardziej rozpowszechniona w USA i Kanadzie. Sama je jesz, wiem. Ale oryginalnie europejska gruszka, ta najpopularniejsza, nazywa siê William’s pear, gruszka Williamsa, który przez polsk¹ firmê produkuj¹c¹ herbaty smakowe, zosta³ pasorycerza albo baroneta! No w ka¿dym razie utytu³owany. Utytu³owana gruszka! herbata niezwyk³a, przyzna³am.
S³oñce pokazywa³o siê znika³o, niezdecydowanie, powoli oblekaj¹c kamieniczki przy rynku to ciemniejszymi, to jaœniejszymi tonami pasteli. Taki rodzaj p³ynnoœci w tym przechodzeniu œwiat³a, jego zmiennoœci.
W 1349 roku, kiedy na królewski rozkaz wznoszono sandomierski ratusz, Kazimierz Wielki przedsiêwzi¹³ wyprawê
na Ruœ. Poprzedzi³a j¹ gra pozorów, polityczne kluczenie, dawanie sygna³ów przyjaŸni Litwinom i doraŸne negocjacje z Tatarami. W gruncie rzeczy chodzi³o o ukrócenie litewskich napadów pustosz¹cych ziemie polskie i Mazowsze. Tatarów to zwalczano, to w³¹czano do wojennej gry. Podobno rozpowszechniano nawet w celu pozyskania ich poparcia plotki o tym, ¿e król zamierza wzi¹æ za ¿onê Tatarkê!
Szliœmy w kierunku Domu D³ugosza, póŸnogotyckiego, surowego budynku z czerwonej ceg³y ufundowanego w 1476 roku przez wielkiego kronikarza naszej historii dla mansjonarzy œpiewaj¹cych w pobliskiej kolegiacie, teraz bazylice katedralnej.
Jan D³ugosz herbu Wieniawa, syn rycerza spod Grunwaldu, szlifuj¹cy za m³odu swoje zdolnoœci w wiernej s³u¿bie biskupa Oleœnickiego, wytrawny dyplomata prowadz¹cy miêdzy innymi w imieniu Kazimierza Jagielloñczyka pertraktacje pokojowe z zakonem krzy¿ackim. Tak¿e nauczyciel, wychowawca królewskich synów, kanonik krakowski i sandomierski. I szczodry fundator.
– Ta bia³a herbata „Sir Williamsa” o zapachu gruszki smakowa³a ci, prawda?
Przyjaciel rzuci³ to pytanie ni st¹d ni z ow¹d, w œrodku naszych niepowa¿nych rozwa¿añ na temat tego co by siê sta³o, gdyby rozpuszczane plotki okaza³y siê prawd¹ i Kazimierz Wielki poœlubi³ córkê tatarskiego chana po czym wprowadzi³ j¹ jako królow¹ na polski tron.
Tak, odpowiedzia³am, to by³a zaskakuj¹ca niespodzianka w dziedzinie herbat torebkowych. Torebka uhonorowana rycerstwem!
„Królewski Sandomierz i utytu³owana gruszka”, tak w kapsu³ce nazwa³am ten dzieñ.
Zapraszamy na stronê Autorki: www.anna4book.com
Miliony osób w kraju nie bior¹ ró¿nych nale¿nych im œwiadczeñ czy dop³at i nawet nie zdaj¹ sobie z tego sprawy. W noworocznym prezencie mam wskazówki, które mog¹ przysporzyæ wielu osobom sporo pieniêdzy.
Dop³ata pracodawcy do 401 (k) Zak³ady pracy umo¿liwiaj¹ pracownikom deponowanie czêœci ich wynagrodzenia na emerytalnych kontach 401 (k) czy 403 (b) i dop³acaj¹ od 10 do 100 centów do ka¿dego deponowanego przez pracownika dolara. Oprócz tego pracownicy maj¹ odpisy podatkowe, jako ¿e wp³aty na 401 (k) nie podlegaj¹ opodatkowaniu. Spoœród uprawnionych wielu pracowników nie uczestniczy w programach emerytalnych, przede wszystkim ci mniej zarabiaj¹cy i gorzej wykszta³ceni. Spoœród uczestników mniej ni¿ 10 proc. deponuje maksymaln¹ kwotê, a ponad po³owa „zostawia pieni¹dze na stole” przez deponowanie zbyt niskiej kwoty.
Rezygnacja z dostêpnego programu emerytalnego spowoduje biedniejsz¹ emeryturê. Wiêcej o indywidualnych programach emerytalnych znaleŸæ mo¿na w ksi¹¿ce pt. Amerykañskie emerytury
za wp³atê na konto emerytalne Je¿eli nie wykorzystujesz zalet konta IRA czy innego konta emerytalnego, to pozbawiasz siê pieniêdzy: natychmiastowego odpisu podatkowy i przyrostu kapita³u z odroczeniem podatków na przysz³oœæ, kiedy bêdziesz w ni¿szym, a mo¿e nawet w zerowym przedziale podatkowym.
Oprócz tego za wp³atê na konto emerytalne mo¿esz dostaæ bonus: ma³o znany kredyt emerytalny (saver’s credit). Polega on na tym, ¿e umiarkowanie zarabiaj¹cy (do szeœædziesiêciu trzech tysiêcy rocznych zarobków dla ma³¿eñstw i po³owa tego dla osób samotnych) mog¹ dostaæ od Wujka Sama za wp³acenie na konto emerytalne od 200 do 1,000 dol., a dwa razy tyle ma³¿eñstwa. Daje to do 50 proc. natychmiastowego zwrotu. Darmowe pieni¹dze! Ile lat musia³byœ czekaæ na taki zwrot trzymaj¹c pieni¹dze w banku, który p³aci ci u³amek procenta rocznie?
Earned Income Credit (EIC) to kopalnia z³ota dla niewiele zarabiaj¹cych podatników. Ten „negatywny podatek” sprawia, ¿e nie doœæ, ¿e nie zap³ac¹ oni ¿adnych podatków dochodowych, to jeszcze fiskus do³o¿y im do kieszeni. Pracuj¹cy rodzice jednego dziecka mog¹ dostaæ do ponad trzy tysi¹ce dolarów kredytu, a dwojga – ponad szeœæ. EIC nie nale¿y siê podatnikom, którzy rozliczaj¹ siê na numer podatnika (ITIN). Osoby bez dzieci mog¹ otrzymaæ do 560 dol. w roku 2023.
Trudno uwierzyæ, ale oko³o 20 proc. uprawnionych nie upomina siê o EIC, chocia¿ tylko trzeba wype³niæ odpowiednio deklaracjê podatkow¹.
Rezygnacja z polskiej emerytury
Niektórym czytelnikom wydaje siê, ¿e pracowali w Polsce zbyt krótko, ¿eby nale¿a³a im siê polska emerytura ZUS. Otó¿ niekoniecznie. Osoby urodzone po 31 grudnia 1948 roku podlegaj¹ pod nowy system emerytalny, który nie wyznacza limitów lat pracy. Osoby urodzone przed 1 stycznia 1949 roku podlegaj¹ pod stary system, ale umowa o zabezpieczeniu spo³ecznym miêdzy Polsk¹ i Stanami sprawi³a, ¿e nie musz¹ one mieæ 20 czy 25 lat pracy w Polsce – wystarczy mieæ 20-25 lat pracy w Polsce i w Stanach, by dostaæ emeryturê od ZUS. Jest to olbrzymia ró¿nica, dziêki której tysi¹ce Polaków na imigracji sta³y siê uprawnione do emerytury ZUS czy KRUS – je¿eli tylko o tym siê dowiedz¹ i z³o¿¹ odpowiednie wnioski.
Rezygnacja z polskiej renty
ZUS czy KRUS wyp³acaj¹ w Polsce renty uprawnionym wdowom i wdowcom. Od czasu wejœcia w ¿ycie polsko-amerykañskiej umowy o ubezpieczeniu spo³ecznym, wdowa czy wdowiec mog¹ mieszkaæ w Stanach Zjednoczonych. Je¿eli jesteœ uprawniona, z³ó¿ wniosek. Informacje znajdziesz w witrynie ZUS oraz w ksi¹¿ce pt. Emerytura polska i amerykañska, ich ³¹czenie i skutki Umowy o zabezpieczeniu spo³ecznym.
Wdowia renta ZUS nie spowoduje redukcji œwiadczeñ Social Security przez Windfall Elimination Provision.
Rezygnacja z amerykañskiej renty Polsko-amerykañska umowa daje te¿ szansê na renty rodzinne Social Security rodzinom w Polsce.
Renta Social Security (family benefits) nale¿y siê ¿onie pracownika, mieszkaj¹cej w Polsce, na takich samych zasadach, jakby mieszka³a w Stanach. Nie przeszkadza fakt, ¿e nigdy nie by³a ona w Stanach i nie ma numeru Social Security. Renta nale¿eæ siê mo¿e by³ej ¿onie (mê¿owi), wdowie (wdowcowi), dzieciom w Polsce. Kwestie
te wyjaœniam obszernie w ksi¹¿ce „Ubezpieczenie spo³eczne Social Security”.
Pominiêcie nale¿nej pomocy spo³ecznej
Osoby o niskim przychodzie mog¹ byæ uprawnione do ró¿nych form pomocy spo³ecznej, szczególnie do Food Stamps, które teraz nazywaj¹ siê SNAP. Informacje mo¿na znaleŸæ w sieci: Nowy Jork ➦ otda.ny.gov/programs/snap New Jersey ➦ state.nj.us/humanservices/clients/welfare Illinois ➦ www.dhs.state.il.us/page.aspx?item=30357 W innych stanach w Google wpisz „SNAP” i nazwê stanu.
Poszczególne stany wyznaczaj¹ ró¿ne zasady uprawnienia do SNAP. Na przyk³ad w stanie Nowy Jork stan maj¹tkowy nie jest brany pod uwagê, tylko przychody rodziny.
Naprawdê biedne osoby mog¹ dostaæ w Stanach skromn¹ pomoc spo³eczn¹ w postaci Supplemental Security Income. SSI jest miêdzy innymi dla osób, które ukoñczy³y 65 lat, maj¹ ma³¹ emeryturê Social Security, a ograniczone oszczêdnoœci.
nie jest prawnikiem, a artyku³ ten nie powinien byæ uwa¿any za poradê prawn¹. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradnikówo profilu finansowym i konsumenckim, m.in.
„Jak oszczêdzaæ na podatkach”, „Amerykañskie emerytury”, „Jak chowaæ pieni¹dze przed fiskusem”, „Jak inwestowaæ w fundusze powiernicze” i wielu innych.
S¹ one dostêpne w ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, albo bezpoœrednio od wydawcy Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 1-718-224-3492
www.PoradnikSukces.com poczta@poradniksukces.com
Oprócz tego Medicaid mo¿e pokrywaæ im koszty wynikaj¹ce z korzystania z ubezpieczenia dla seniorów Medicare. Dowiedz siê, czy nale¿¹ siê one tobie.
Rodziny z dzieæmi, które zarabiaj¹ za du¿o, by byæ uprawnione do Medicaid, mog¹ otrzymaæ CHIP – Children’s Health Insurance Program. Szczegó³y wyjaœnia witryna HealthCare. ➦ gov:www.healthcare.gov/medicaid-chip
Mimo ¿e minê³o prawie czternaœcie lat od wejœcia w ¿ycie polsko-amerykañskiej umowy emerytalnej, wiele osób ci¹gle nie wie, ¿e w Polsce czekaj¹ na nich pieni¹dze. Nie b¹dŸ jednym z nich. Równie¿ nie traæ pieniêdzy z powodu nieznajomoœci amerykañskich przepisów podatkowych oraz nie b¹dŸ zbyt dumny, by nie siêgn¹æ po pomoc spo³eczn¹, gdy ci siê ona nale¿y.
z USA.
„Emerytura polska i amerykañska” ich ³¹cznie i skutki Umowy emerytalnej.
Równie¿: „WEP: Jak walczyæ z redukcj¹ Social Security dla Polaków” ($30), “Amerykañskie emerytury”, “Ubezpieczenie Social Security” oraz “Obywatelstwo z przeszkodami” (z nowymi pytaniami na egzamin obywatelski).
Cena: po $35 plus po $5 dolary za przesy³kê.
Ksi¹¿ki s¹ dostêpne w Ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, i u wydawcy: Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 718-224-3492.
Przy nabyciu czterech ksi¹¿ek od wydawcy pi¹ta jest bezp³atna i nie ma op³at za przesy³kê.
Spis treœci tych i trzydziestu innych poradników w Internecie: www.PoradnikSukces.com
– jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni.
● katar sienny ● bóle pleców ● rwê kulszow¹ ●
● zapalenie cewki moczowej ● bezp³odnoœæ ● parali¿ ● artretyzm
● zespó³ przewlek³ego zmêczenia ● na³ogi ● objawy menopauzy
● alergie ● zapalenie prostaty ● rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp.
Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku 144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354 Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 6:00 PM; tel. (718) 359-0956 1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223 Wtorek, czwartek i sobota: 12:00-6:00 PM, w niedziele 12:00 - 3:00 pm (718) 266-1018 www.drshuiguicui.com
Zasiêg Radio
620 AM to piêæ
Nowego
ku, a tak¿e Long Island, stany New Jersey i Connecticut, czyli najwiêksze skupiska Polonii na Pó³nocno-Wschod nim Wybrze¿u USA. Ponadto, sobotni¹ audycjê, bez zmian, s³uchaæ bêdzie mo¿na za poœrednictwem naszej stro ny internetowej www.RadioRAMPA.com oraz aplikacji RAMPA na telefony komórkowe. Wszystko bezp³atnie.
Sylwester to symboliczne œwiêto. Bawimy siê hucznie, z nadziej¹, ¿e ca³y rok bêdzie radosny, roztañczony optymistyczny.
Jak tradycja ka¿e weszliœmy wiêc w Nowy Rok z energi¹ i przytupem. ZaprzyjaŸniony Sylwester odby³ siê w piêknie odremontowanej sali Centrum Polsko S³owiañskiego przy Kent Street na Greenpoincie.
Od baluj¹cych tam osób, zebraliœmy same dobre recenzje. By³o elegancko, sma-
kowicie, humory dopisywa³y, tañczono w zmiennym rytmie do utraty tchu, a DJ Tomasz Chmielewski spisa³ siê na medal.
Dziêkujemy uczestnikom zabawy sylwestrowej organizowanej przez Centrum Polsko S³owiañskie pod okiem naszej koordynator ds. wydarzeñ Joanny Mrzyk.
Podczas zabawy zorganizowaliœmy loteriê-niespodziankê, w której do wygrania by³ bilet lotniczy od PLL LOT do Polski iz powrotem. W trakcie losowania zebraliœmy 2,420.00 dolarów. Dochód z loterii zasili fundusz stypendialny Centrum Pol-
sko-S³owiañskiego, z którego co roku przyznajemy stypendia dla uzdolnionej m³odzie¿y polskiego pochodzenia. Dziêkujemy darczyñcom za udzia³ w loterii, a zwyciêzcy ¿yczymy udanej podró¿y do Polski.
Przy okazji informujemy, ¿e efektown¹, ciekawie zaaran¿owan¹ salê przy Kent, która spe³nia wszelkie mo¿liwe oczekiwania – w tym profesjonalne nag³oœnienie i oœwietlenie, mo¿na wynajmowaæ na koncerty, wystawy i prelekcje.
Ksi¹dz Ryszard Koper w swoim artykule piêknie opisa³ tradycjê Œwiate³ka Betlejemskiego w Polsce. Cytujê: „Betlejemskie Œwiat³o Pokoju z r¹k harcerzy uroczyœcie przyjmuje Prezydent RP, marsza³kowie obydwu izb parlamentu, premier, wspólnoty parafialne i inne instytucje. Polscy harcerze przekazuj¹ œwiat³o do wschodnich s¹siadów na Litwê, Bia³oruœ, Ukrainê. Czasami na zachód do Niemiec i na Pó³noc do Danii. Betlejemskie Œwiat³o Pokoju jest symbolem ciep³a, mi³oœci, pokoju i nadziei i tradycyjnie stawiane jest na wigilijnym stole.”
Ale nie tylko w Polsce i w Europie zab³ys³o Œwiate³ko. Dziêki staraniom harcerstwa w Metropolii Nowojorskiej, od kilkunastu lat, Œwiate³ko te¿ przywêdrowa³o do nas na obczyŸnie. Uroczyste przekazanie Œwiat³a Betlejemskiego dla skautów
amerykañskich i ró¿nych narodów, a tak¿e polskiego harcerstwa w Pó³nocnej Ameryce odby³o siê na lotnisku Kennedy 4 grudnia, i o tym wydarzeniu ju¿ pisaliœmy obszernie w Kurierze. Od tego momentu Sztafeta Œwiate³ka b³yskawicznie rozesz³a siê dziêki harcerkom i harcerzom w szeœciu stanach wschodniego wybrze¿a, wszêdzie tam, gdzie istniej¹ jednostki harcerskie przy parafiach i w polskich œrodowiskach. Przede wszystkim zosta³o zanie-
sione do Konsulatu w Nowym Jorku - polskiej ziemi na Wschodnim Wybrze¿u.
Od Massachusetts do Maryland Œwiate³ko Pokoju odpalone od wiecznego œwiat³a w grocie Narodzin Pana Jezusa w Betlejem, dziêki Zwi¹zkowi Harcerstwa Polskiego poza granicami kraju, oraz bardzo ¿yczliwym proboszczom polonijnych parafii, ponownie dotar³o do sto³ów wigilijnych rodaków. Tym którzy nie mogli osobiœcie odebraæ Œwiate³ka, by³o ono wysy-
³ane poczt¹ /odpalon¹ na lotniku malutk¹ œwieczk¹./
Nasza m³odzie¿ uwa¿a tê tradycjê za ich œwiêty obowi¹zek i cieszy siê mo¿liwoœci¹ przekazania Œwiate³ka.
Wielkie dziêki dla instruktorów i rodziców, ¿e popieraj¹ obowi¹zkowoœæ, poczucie s³u¿by i g³êbok¹ wiarê nastêpnego pokolenia. Czuwaj!