Magazyn 08

Page 1

08 / 2017 egzemplarz bezpłatny ISSN 2543-5965

01


02


Film

Fotografia Grafika Książka

Muzyka Moda Sztuka Wydarzenia

Redaktor naczelny Fabian Lic fabian.lic@magazyn.co Dyrektor artystyczny Rafał Boro rafal.boro@magazyn.co Wydanie online Jakub Szczeklik jakub.szczeklik@magazyn.co Reklama reklama@magazyn.co Kontakt 792 266 766

www.magazyn.co biuro@magazyn.co Zdjęcie z okładki: Ula Kóśka / Paradise Kitsch Autorzy Antoszewska Karolina Czyż Anna Gryszkę Daniel Janda Paweł Kędzior Martyna Kozioł Mirosław Ostrowska Ilona Pająk Agnieszka

Przysiąż Michał Skrawek Marcin Sokalia Krzysztof Szczepański Piotr Sztark Paula Wójcik Marcin Wójcik Piotr

Dusza i ciało Morderstwo w hotelu Hilton The Party T-mobile Nowe Horyzonty

18

Sesja fotograficzna REBEL XYZ

04

Kosmiczna energia „[(.;,:?!–…)]”

26

Czy androidy śnią o mechanicznych owcach? Dzikusy Emocje za bardzo Mirror mirror Góry umarłych Warzywa górą! Od korzeni po liście Być jak Pągowski

30

Coals - Tamagotchi Marek Napiórkowski - Waw-Nyc

45

Oh My Wroc Love II Dodatki dla niegrzecznych chłopców

38

Gronostaj czy łasiczka? Obrazy Anastazji Markowicz Nonsensowne technologie

24

Up To Date (after) Redbull Flying Illusion Żubroffka Film Festival

12

19 20 22

27

31 33 32 34 35 36

44

42

26 43

46 28

Redakcja zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów, nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam i ogłoszeń.

Wydawca Rezon sp. z o.o. ul. Głowackiego 17A 39-200 Dębica REGON 365395122 NIP 872 241 46 14

03


Psychoza wrażeń Psychodeliczne, zaburzone obrazy, mocna forma połączona z elektrycznym nieładem. Zakład psychiatryczny oraz więzienie to główna inspiracja projektu Rebel XYZ.

04


Fotografia

05


Muzyka

06


07


08


„Obserwuję świat, słucham i przecieram oczy. Tworząc obraz XYZ sięgnąłem do pokazów projektanta mody Gosha Rubchinskiy oraz francuskiej marki VETEMENTS. Chcemy widzieć piękno. Cera, twarz, włosy, drogie luksusowe ubrania. Tym razem chciałem stworzyć coś więcej niż tylko piękny obraz. Jestem szczęśliwy i ogromnie wdzięczny zespołowi, z którym udało mi się to stworzyć.”

09


REBEL XYZ editorial special for HAIR FORUM Poland fotografie: Adam Trzaska hair concept: Daniel Gryszke makijaż: Karkaja Kaja Karpienko stylista: Marcela Stańczyk modele: Katarzyna Kaliente Ilich, Patryk Francésco Gałucha, Filip Stramecki, Piotr Cybiński, Agata, Blanka, Ewelina / UNITEDforMODELS 10


11


Techno dla wszystkich fot. Małgorzata Markulis

12


Jeszcze kilka lat temu słowo festiwal kojarzyło się z przaśną imprezą w Opolu albo poważnym teatralnym wydarzeniem. Przez ostatnie lata wiele się w tej kwestii się zmieniło. Na dobre. Tego lata miłośnicy letnich festiwali mogli spokojnie wyjechać w dwumiesięczną podróż, bo prawie w każdy weekend gdzieś się grało.

13


F

estiwal to jedno z popularniejszych słów ostatniej dekady. Festiwal ziemniaka, pieroga, komiksów, bikini i czego tylko sobie zapragniemy. Nie dajmy jednak się zmylić. Słowo festiwal powinno być zarezerwowane na duże wydarzenia kulturalne odbywające się cyklicznie. O ile ziemniak i pieróg średnio pasują do tej definicji, to nasze muzyczne imprezy jak najbardziej. „festiwaling” to co raz popularniejsza forma rozrywki. Wystarczy namiot, pieniądze na karnet i można jechać na koncerty naprawdę wielkich gwiazd. W końcu na festiwal jedzie się też po to, żeby zawyć pod sceną. Lepiej więc dobrze przygotować się do występu. Ilość wielkich gwiazd, które odwiedziła Polskę w tym roku była olbrzymia.    Tegoroczna edycja Up To Date Festival, była pod wieloma względami „najlepsza”. Obraz, który stworzyła grupa przyjaciół ze stolicy Podlasia czaruje, intryguje a przede wszystkim pokazuje, że wszystko jest możliwe.    Ósma edycja wydarzenia, które z roku na rok cieszy się coraz większym zainteresowaniem doczekało się już 5 scen: T-Mobile Electronic Beats, Technosoul, Centralny Salon Ambientu, Czwarta Scena Czwórki i Red Bul 3Style Showcase. Dwa dni w wykonaniu UTD to spektakularna dawka muzycznych wrażeń. Pomimo wszechobecnego formatu „Pozdro Techno”, główną siłą festiwalu jest dynamiczna mieszanka stylów.

14


U

p To Date Festival zawsze unikał programowania swoich wydarzeń na skróty. Kluczem do osiągnięcia zamierzonego efektu nigdy nie były po prostu najpopularniejsze nazwiska. Po ośmiu latach prezentacji tego co w elektronice i rapie legendarne, najciekawsze i najbardziej fascynujące, Festiwal może dziś pochwalić się lojalną i wymagającą publicznością. Ciekawość tego, co spotka nas po dotarciu na miejsce koncertów jest jednym z największych magnesów tego wydarzenia, który przyciąga do Białegostoku rekordową jak na lokalne wydarzenia publiczność spoza Białegostoku.” – J. Roguz (rzecznik prasowy UTD). Jestem przekonany, że kierunek „Up To Date”, będzie niezmiennie właściwy. Kolejna 9 edycja zapewne już śni się po nocach jego twórcom. Aha! Jeszcze jedna kwestia, babcia była zachwycona kartką.

15


16


17


Film

Materiały prasowe Aurora films

dusza czy ciało?

Jeśli oglądając film, zaczynasz nieśmiało podejrzewać, że kluczową sceną „łóżkową” będzie kopulacja dwóch jeleni, wiedz, że masz do czynienia ze szczególną produkcją. Przed Wami powrót po 18 latach do filmu pełnometrażowego, węgierskiego filmowca Ildikó Enyediego.

Mirosław Kozioł

R

eżyser Ildikó Enyedi, przyszła na świat w 1955 roku w Budapeszcie. Studiowała na tamtejszych uniwersytetach – najpierw ekonomicznym, później filmowym. Ukończyła także Faculté des Lettres, University of Montpellier we Francji. Karierę rozpoczęła z impetem – zrealizowany w 1989 roku komediodramat „Mój wiek XX” o rozdzielonych bliźniaczkach przyniósł jej Złotą Kamerę za najlepszy debiut na festiwalu w Cannes. Kolejny sukces przyszedł wraz z surrealistycznym „Szymonem Magiem” (1999), dostrzeżonym na wielu festiwalach. Krótkometrażowy romans science fiction „Pierwsza miłość” (2008) brał udział w konkursie Warszawskiego Festiwalu Filmowego. W ostatniej dekadzie reżyserka pracowała głównie dla telewizji, realizując m.in. węgierską wersję popularnego formatu serialowego „Terapia”. Nagrodzony na festiwalu w Berlinie „Dusza i ciało” jest jej pierwszym filmem od 18 lat.    Słowa „zobaczę Cię w moich snach” będą miały niesamowity wpływ na nowy obrót w filmie „Dusza i Ciało”. Zdecydowanie ekscentryczny, ale z przerwami zaskakujący, nieudany romans, który oznacza niezwykły powrót do filmów fabularnych węgierskiego scenarzysty i reżysera Ildikó Enyedi. Dwoje bohaterów łączy uczucie, którego nie potrafią wyrazić w świecie rzeczywistym. Czas na sen, gdzie spotkają się pod postaciami łani i jelenia. Film Enyedi łączy smutną poetycką fantazję z ukłuciami trzeźwej brutalnej rzeczywistości. Jeśli te rejestry pojedynków starannie odzwierciedlają elementy ciała i duszy, to kontrast pomiędzy nimi jest bardziej formalnie ostry niż emocjonalnie rozjaśniający. Jednak w ciągu prawie dwóch godzin, dziwny, odlotowy styl opowiadania filmu jednak traci. 18

Z pewnością „Dusza i Ciało”, to ostry trop dla spokojniejszych zwierzęcych obrazów, które otwierają film: przepiękna, śnieżnobiała tablica leśna, godna kartki świątecznej, w której majestatyczne łania i jeleń słodko głaszczą się na mrozie. Jest to wizja, która powtarza się w brzydszych, miejskich obrazach życia, a Enyedi ma trochę czasu, aby odkryć jej znaczenie. Jest to dosłownie powracający sen, doświadczany co noc przez Endre (Géza Morcsányi), łagodnego rzeźnika i Marię (Alexandra Borbély), okrutnie nieśmiałego, poszkodowanego inspektora jakości.    Endre natychmiast zostaje przyciągnięty do wymijającego, enigmatycznego przybysza, który przeważnie odrzuca jego niepewne postępy w zimnej panice. Ale kiedy psychiatra firmowy (dobra Réka Tenki) odkrywa, że Endre i Maria mają dokładnie te same sny, zostają zmuszeni by rozważyć niezwykłą więź między nimi. Czy kosmicznie spotkania we śnie wymagają czegoś więcej niż niezręcznego związku w świecie jawy? Czy można grzecznie pozostać samotnymi nieznajomymi w prawdziwym życiu, podczas gdy w nocy zamieniają się w miłośników snów. Czy muszą zatem żyć samotnie?    Są to podniecające, lecz zarazem dręczące pytania. Na przemian eleganckie i zawiłe podejście Enyedi tylko częściowo rozplątuje się, ponieważ jej film zmienia się w ckliwy romans. Ciała cierpią, dusza błądzi. Wyrażona tu myśl jest na pół romantyczna, na pół konserwatywna – i raczej nie odkrywcza. Miłość osiąga doskonałość, gdy współgrają zarówno ciała, jak i dusze kochanków. Powtórzę: koniec końców „Ciało i Dusza” okazuje się po prostu hardcorowym wariantem komedii romantycznej, który na długo zapiszę się w naszej pamięci.


Film

Materiały prasowe Aurora films

Śmierć w cieniu piramid Paweł Skrawek

P

olicjant z Kairu próbuje rozwikłać zagadkę morderstwa kobiety dokonanego w przededniu rewolucji w Egipcie w 2011 roku. Reżyserem obrazu jest Tarik Saleh, który przyszedł na świat w 1972 roku w Sztokholmie. W latach 90. był silnie związany z lokalną kulturą hiphopową jako jeden z czołowych sztokholmskich grafficiarzy. Jego prace można podziwiać na przedmieściach Sztokholmu, a technikę graffiti, fotomontażu czy kolażu do tej pory wykorzystuje w swoich filmach. Jako współzałożyciel wytwórni Atmo Animation wyprodukował ponad trzydzieści kreskówek. Jego oryginalne filmy dokumentalne, takie jak debiutancki „Sacrificio: Who Betrayed Che Guevara” czy „GITMO – nowe prawa wojny”, zdobyły wiele nagród na światowych festiwalach, podobnie jak animowany dramat „Metropia”, wyświetlany na 25. Warszawskim Międzynarodowym Festiwalu Filmowym. W 2011 roku nakręcił teledysk do wielkiego przeboju szwedzkiej wokalistki Lykke Li „I Follow Rivers”.    Incydent, który z początku wygląda na przypadkowe zabójstwo prostytutki, z czasem ewoluuje w znacznie bardziej skomplikowanym kierunku. Śledztwo prowadzi detektywa do egipskiej elity. W kręgu podejrzeń są ludzie z otoczenia samego prezydenta Mubaraka...    Kluczowa scena w reżyserii scenarzysty i reżysera Tarika Saleha „The Nile Hilton Incident” obraca się w żart, który kłująco oskarża aparat, dający władzę faszystom. Noredin (Fares Fares), policjant badający śmierć młodej kobiety w hotelu w Kairze, przybywa do domu dobrej przyjaciółki kobiety, Giny (Hania Amar), z którą prowadzi przypadkowy romans. Biorąc pod uwagę, że Gina w tej chwili zabawia dwóch mężczyzn, którzy

prawdopodobnie nie chcieliby wiedzieć, że są w towarzystwie policjanta, przedstawia Noredin mężczyznom jako najlepszego producenta toalet w kraju i, że dostarczył nawet jeden dla prezydenta Egiptu, Hosni Mubaraka. Klienci Giny, którzy są skłonni przypochlebiać się grubym rybom, nawet nie udają, że słyszeli o Noredinie.    „Nile Hilton Incident” nuci subtelnym napięciem, ilekroć nie ma wątpliwości, że polityka jest wpleciona w życie. W pewnym momencie młoda sudańska pokojówka, Salwa (Mari Malek), która pracowała w hotelu w czasie głównego mordu filmu, ucieka z miejsca innego przestępstwa i wchodzi prosto do publicznego protestu, aby sprowokować jej aresztowanie. Aby przeżyć kolejny dzień, podejmuje decyzję w ułamku sekundy, by zaufać policji, która jest tak samo niegodna zaufania jak przestępcy. W najbardziej nonszalancko mdlącym momencie, Noredin mówi swoim kolegom, żeby nie stracili głowy podczas siedzenia z Giną na posterunku policji. Film w wielu momentach zaciera granicę między przyzwoitością a deprawacją.    Można sobie życzyć, aby film rzadziej umieszczał wydarzenia prowadzące do rewolucji w Egipcie jako zwykłych znaków interpunkcyjnych w kluczowych momentach w historii. Jednak istotne odczucie filmu, które jest uderzająco ugruntowane w przeżywanej specyfice, nie jest łatwe. To Salwa i jej sąsiedzi łapią deszczówkę do plastikowych butelek po napojach, które zostały przecięte na pół. Napisane i wyreżyserowane przez Szweda Tarika Saleha „Morderstwo w Hotelu Hilton”, przenosi konwencję kina noir na Bliski Wschód i pozwala zrozumieć, dlaczego tak wielu zdesperowanych ludzi wyszło podczas Arabskiej Wiosny na ulice. 19


Film

Nie byliście na takim przyjęciu

F

ilm Sally Potter „The Party” to krótki, 71-minutowy, ostry, zabawny szok filmowy. Niczym komediowa sala rysunkowa, której gra, w czasie rzeczywistym zjawia się z elegancją, kierując nas do śmiechu przy napisach końcowych. Tytułowe „Przyjęcie” to tragikomedia Sally Potter-pisarki, która stworzyła upiorną funkcję społeczną. Kryje się w niej burżuazja, jak i nienazwana partia opozycji politycznej, przez której szeregi kroczy walka kruchej życia Janet Kristin i Scotta Thomasa.    Janet jest nowo mianowanym ministrem zdrowia, idealistą karierowiczem, która wierzy w „prawdę i pojednanie”, zamiast krzyczeć, uderzać i gryźć. Jednak w trakcie samotnego wieczoru, jej lewicujący towarzysze zwrócą się wzajemnie w coraz większe szaleństwo. Rzeczywiście, kiedy pierwszy raz spotykamy Janet, wskazuje bronią na kamerę jako zwiastun tego, co ma przyjść w krótkiej satyrycznej miłości Sally Potter, czyli polityce i spalonych vol-au-ventach.    Obraz rozgrywa się w ekskluzywnej londyńskiej kamienicy, w której stylowo nosząca się Janet przygotowuje przekąski, a jednocześnie przyjmuje gratulację przez telefon. Dla jej przyjaciół jest „gwiazdą”, która „wygląda jak dziewczyna, myśli jak mężczyzna”. Janet ma również cichego wielbiciela, którego teksty dodadzą pikanterii. W pokoju dziennym posępny mąż Janet (Timothy Spall) opiekuje się kieliszkiem czerwonego wina. 20

Materiały prasowe Aurora Films

Mirosław Kozioł

Zdaje sobie sprawę, że jest teraz po prostu przeznaczonym do nieszczęśliwej wędrówki mężczyzną za swoją silniejszą żoną. Wkrótce goście zaczynają przybywać. Wszyscy chwalą Janet, ale każdy przynosi swój bagaż żółci i goryczy.    Pierwszy film Sally Potter od 2012 roku (Ginger & Rosa), The Party to imponująco szczupły romans, nakręcony w jednym miejscu z kilkoma dodatkami i bez kłopotów. Potter patrzy na Chekhova, Albee i Buñuela jako inspirację, obok takich brytyjskich klasyków z lat 60., jak „Saturday Night and Sunday Morning” Karela Reisza i „The L-Shaped Room” Bryana Forbesa. Czarno-białe zdjęcia Alekseia Rodionowa przypominają styl retro, chociaż łatwość, z jaką jego kamera tańczy walca wokół obsady, nadaje nutę nowoczesności, przypominając płynną poezję filmu Potter z 2004 roku „Tak”. Taniec zawsze był kluczem do twórczości Potter (nie tylko w „Lekcji Tanga”). W międzyczasie kolekcja winylowa Billa zapewnia kontrapunktyczny akompaniament.    Potter nie powinna być postrzegana jako kolejny reżyser komediowy. Ostre rysy humoru przebiegają przez jej twarz, sięgając jej adaptacji Virginii Woolf z 1992 roku. Tak jak kiedyś Mike Leigh żartował, że chce tylko rozśmieszać ludzi, Potter zawsze pracowała z krzywym uśmiechem. „The Party”, to historia o psim wyglądzie z kanibalistycznym ukąszeniem.


spoty reklamowe i korporacyjne relacje z koncertów i eventów filmy instruktażowe video CV ujęcia TIMELAPSE filmowanie z powietrza produkcja i montaż teledysków animacja 2D i fotografia

punktwidzeniastudio.pl

21


Festiwalowa twarz Kina Po raz siedemnasty za sprawą tego wydarzenia stolica Dolnego Śląska stała się istnym centrum filmowym, do którego przybyli prawdziwi miłośnicy kina. Zastanawiające, dlaczego tego typu imprezy stale zyskują na popularności i odbijają się coraz głośniejszym echem w mediach.

T

-Mobile Nowe Horyzonty to prawdziwe święto kinomanów. W tym roku wyświetlono 200 filmów z ponad 50 krajów, z czego 38 filmów miało swoje polskie, a 4 światowe premiery. Twórcy tych produkcji to mieszanka wybuchowa, parada specyficznych wizji świata, które pragną ujrzeć światło dzienne. To zarówno uznani twórcy, jak i młode pokolenie filmowców, które otwarcie eksperymentuje, oferuje świeże spojrzenie, łamie tabu i nie boi się wychodzić poza sztywne ramy. Jak się okazuje zdolność (może należałoby to nazwać odwagą do) łamania zasad pozwala wzbudzać niezwykle silne emocje, wywoływać skrajne opinie i inicjować w ten sposób żywą dyskusję. Ostatecznie o to przecież chodzi. Festiwalowe obrazy mają nas poruszyć, skłonić do refleksji, a jeśli trzeba to też oburzyć. Organizatorzy T-Mobile Nowych Horyzontów mają tego pełną świadomość, dlatego dobierając kolejne filmy szukają prekursorów lub przynajmniej ludzi, którym udało się spojrzeć na codzienne sprawy w niecodzienny sposób.    Festiwal można traktować również jako swego rodzaju lustro bieżących problemów, nie tylko tych małych, prywatnych, ale też tych wielkich, międzynarodowych. W tym roku przez kolejne festiwalowe filmy przewijał się wątek kryzysu uchodźcy. Nie da się ukryć, że jest to palący temat w dzisiejszym życiu politycznym, społecznym, ale i osobistym. Uwagę widzów skierowano też na przeżycia własne jednostki. Uznanie zdobył film „Mięso” Julii Ducournau, w którym za sprawą ewolucji głównej bohaterki dostrzegamy swoistą manifestację wszelako rozumianej niezależności. Innym niezwykłym tytułem na tegorocznych Nowych Horyzontach okazał się film Davida Lowery’ego „A Ghost Story”. Opowiada on o tym, czego doświadczył duch zmarłego, widząc świat bez swego w nim udziału. Intrygujące.    Wielkim wygranym T-Mobile Nowych Horyzontów okrzyknięto „Western” w reżyserii Valeski Grisebach. Film otrzymał nagrodę Grand Prix oraz prestiżową nagrodę FIPRE22

Agnieszka Pająk

SCI. Wyróżnienie z kolei otrzymał Hlynur Pálmason, reżyser filmu „Zimowi bracia” oraz film „Wszystkie miasta Północy” w reżyserii Danego Komljena. Publiczność przyznała nagrodę produkcji pt. „Photon” w reżyserii Normana Leto. Doceniono też „Serce miłości” Łukasza Rondudy, a także „Obraz niemożliwy” Sandry Wollner.    Festiwalowy repertuar dobrano w taki sposób, by zaspokoił wszelkie filmowe gusta. Organizatorzy przygotowali też inne atrakcje, takie jak wystawa „Diego i Frida” ze zdjęciami z czasów Fridy Kahlo i Diego Rivery czy scena muzyczna. Rozbrzmiał na niej koncert legendy hip-hopu – Ishmaela Butterfly’a Butlera. Poza nim zagrali też polscy artyści, m.in. Emade Tworzywo, Fisz, Jacek Sienkiewicz i grupa Mitch&Mitch, a także DJ Lag z południowej Afryki.    Choć do kolejnej edycji T-Mobile Nowe Horyzonty jeszcze sporo czasu, miłośnicy kinematografii mogą wziąć udział w innym ciekawym festiwalu – American Film Festiwal. W programie są 93 filmy (w tym 56 premier) z czego dyrektorka artystyczna festiwalu, Urszula Śniegowska rekomenduje m.in. częściowo animowany musical „Chi-rag”, komedie pomyłek „Po godzinach”, mroczny „The Naked Kiss”, a także kontrowersyjny film dokumentalny „Titicut Follies”. Rangę wydarzenia podnoszą niebanalni goście: Rosanna Arquette, John Carroll Lynch, Jody Lee Lipes.    Suche fakty za nami. Pozostaje pytanie „Czy warto brać udział w festiwalach filmowych i dlaczego?”. Zdecydowanie tak. Gwarantują one niebywałą atmosferę i liczne towarzystwo osób, dla których film to coś więcej niż prosta rozrywka. Tylko tam bilety rozchodzą się z prędkością światła, a widownia pozostaje w pełni uważna od pierwszej do ostatniej minuty projekcji. Najważniejsze jest jednak to, że festiwal filmowy to często jedyna możliwość obejrzenia danej produkcji na kinowym ekranie. Często są to obrazy z pobocznych sekcji przeróżnych festiwali, które nie mają szans na szeroką dystrybucję.


23


Leonardo da Vinci Dama z gronostajem, ok. 1490 rok, olej i tempera na desce orzechowej, 53,4 × 39,3 cm. Wystawa czynna od 19 maja 2017 roku w Narodowym Muzeum w Krakowie (gmach główny).

24


Gronostaj czy łasiczka? Leonardo da Vinci w Krakowie

Martyna Kędzior

Człowiek renesansu Niezwykły konstruktor, wynalazca, również architekta a co najważniejsze – genialny malarz. Mowa oczywiście o Leonardo da Vinci, który żył w latach 1452-1519. Trudził się matematyką, anatomią, mechaniką oraz botaniką, w latach swojej twórczości eksperymentował również z optyką. Urodzony nieopodal Florencji, gdzie zaczął swoją przygodę z nauką u Andrei del Verrocchia i jak wiadomo, uczeń bardzo szybko przerósł swojego mistrza. Kolejno pracował na dworze Sforzów w Mediolanie, gdzie namalował między innymi Ostatnią Wieczerzę i już wspomniany wyżej portret Damy z gronostajem.    Ciekawostką jest pochodzenia nazwiska Vinci, które ma swoje korzenie w słowie „vinchi”, czyli po prostu trzciny, które są uplatane w toskańskich wsiach, rosnących na brzegach strumienia Vincio. Nazwisko przypomina o rodzinnej ziemni, jednocześnie stając się godłem Leonarda. Da Vinci, czyli innymi słowy „z miasta Vinci”. Sploty trzcin vinchi są przedstawione na dwóch obrazach: Dama z gronostajem oraz Giconda.    Dama z gronostajem Leonarda da Vinci to portret uznawany przez wielu miłośników sztuki za najpiękniejszy na świecie! Co więcej, obecnie jest to jeden z cenniejszych i najważniejszych obrazów w polskiej kolekcji. Prawdopodobnie powstał około 1490 roku w Mediolanie. Obraz przedstawia młodą dziewczynę, która trzyma na lewej ręce białe zwierzątko. W 1800 roku portret trafił w ręce księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, który ofiarował obraz swojej matce Izabeli Czartoryskiej – ta natomiast umieściła arcydzieło w Domku Gotyckim na Puławach.

Kogo przedstawia portret?

Modelką Leonarda była Cecylia Gallerani, czyli kochanka księcia Ludovica Sforzy we własnej osobie. Cecylia była kobietą wykształconą, biegle posługiwała się łaciną oraz starożytną greką. Co więcej, uważana była wtedy za jedną z najwybitniejszych włoskich poetek. Wszystkie ścieżki, którymi się wówczas zajmowała, prowadziły ją w kręgi elity intelektualnej Mediolanu. Gronostaj czy łasiczka?    A jednak gronostaj. Przez długi czas obraz błędnie nazywano Damą z łasiczką. Błędnie, ponieważ, latem gronostaj ma brązowawy kolor – łatwo go wtedy pomylić z łasicą, której sierść dopiero jesienią się wybiela. Ciężko jednoznacznie rozpoznać

zwierze na portrecie, niektórzy uważali, że jest to nawet fretka. Pewne jest natomiast to, że obraz powstał w okresie, kiedy to Ludovico był już zaręczony z Beatrice d’Este. Leonardo nie mógł wyjawić romansu księcia z Cecylią, więc szczegóły ukrył w symbolach. Gronostaj oznacza czystości, co więcej zwierze zostało ułożone tak, aby zakryć brzemienność Cecylii, która wkrótce urodziła syna księcia – Cesare.    Tak czy inaczej, w dalszym ciągu jest to kwestia sporna – gronostaj czy łasica? Myślę, że nie jest to najważniejsze. Chodziło bardziej o symbolizm niż dokładność zoologiczną. Sama poza kobiety na portrecie była czymś zupełnie nowym – obrót klatki piersiowej kobiety oraz skręcone lekko ciało gronostaja sugerowało ruch, pewną dynamiczność postaci na obrazie. Można by wręcz powiedzieć, że jest nawiązaniem do baroku, gdzie zazwyczaj układ postaci charakteryzował się właśnie takimi skrętami ciała.    Na początku wspomniałam o tym, że sploty trzcin vinchi są przedstawione na dwóch obrazach, jeden z nich to właśnie Dama z gronostajem. Ów sploty widać na sukience portretowanej kobiety, tworzą je plecione motywy, które zdobią materiał. Warto również wspomnieć, że portret ten powstał, w latach, kiedy Leonardo prowadził różne eksperymenty optyczne – światło pada na Cecylię z prawej strony, podkreślając gronostaja.    W obszernych opracowaniach poświęconych Damie z gronostajem można przeczytać, że portret znajdował się w zbiorach samej Cecylii. Po jej śmierci losy obrazu nie są już tak do końca jasne. Faktem na pewno jest to, że około 1800 roku trafił w ręce rodziny Czartoryskich. Na portrecie (w lewym, górnym rogu) widnieje napis: „LA BELLE FERRONIÈRE LEONARD D’AWINCI” – użycie litery W oznacza polskie pochodzenie inskrypcji. Prawdopodobnie pochodzi on z okresu, kiedy obraz miał być wystawiony w Domu Gotyckim.

25


Sztuka

Wernisaż z kosmiczną energią

Materiały prasowe

19 października w showroomie Art-Passion w Piasecznie odbyła się kolejna odsłona projektu One Night One Art. Tym razem zgromadzeni goście mogli przenieść się w niezwykły świat obrazów Anastazji Markowicz, która zaprezentowała kolekcję swoich najnowszych prac pełnych kosmicznej symboliki i niesamowitej personifikacji ciał niebieskich.

Anna Czyż

S

howroom Art-Passion w Piasecznie już po raz drugi stał się przestrzenią, którą zawładnęła sztuka na wysokim poziomie. Zaproszeni goście od pierwszych postawionych w apartamencie kroków mieli okazję przenieść się w odległe zakątki wszechświata. O wyjątkową oprawę wystawy „Parada Planet” zadbała Małgorzata Małecka, właścicielka Spółki Art-Passion, która z ogromnym zaangażowaniem przygotowała aranżację wnętrza, nastrojową muzykę oraz starannie dopracowane świetlne instalacje, tworzące klimatyczne tło dla wernisażu Anastazji Markowicz. Niezwykła kolekcja obrazów ukraińskiej artystki tworzącej w nurcie surrealizmu przyciągnęła tego wieczoru wielu gości ze świata biznesu, kultury i sztuki.    Podczas wystawy „Parada Planet” zaprezentowano 16 najnowszych obrazów Anastazji Markowicz wykonanych techniką olejną oraz kilkanaście grafik. Szczególną uwagą zgromadzonych gości cieszyły się dwa monumentalne, ponad dwumetrowe obrazy Mars i Wenus. Podobnie jak inne prace z cyklu, tak i te obrazy były pełne magicznej, kosmicznej symboliki. W pracach Anastazji Markowicz została zaklęta ogromna ilość metafor i astronomicznej wiedzy, którą artystka zgłębia od najmłodszych lat. To właśnie ta wiedza w połączeniu z ogromnym talentem, 26

fantazją i otwartością duszy pozwoliły malarce przedstawić dwa księżyce Marsa – Fobos i Deimos (z grec. Strach i Groza) jako parę tygrysów prężących się u stóp Czerwonej Planety, a w obrazie „Królowa Nocy” sportretować noc jako kobietę czuwająca nad zawieszoną w ochronnej bańce, uśpioną w ciemności Ziemią. Połączenie nastrojowego, przepełnionego pozytywną energią miejsca i przygotowywanymi przez kilkanaście miesięcy obrazami sprawiło, że wernisaż pozwolił na chwilę oderwać się od przyziemnych spraw, odpocząć od pędzącej codzienności i przenieść się między pełne życia planety krążące wokół Słońca, którym bez wątpieniem tego wieczoru była Anastazja Markowicz. Anastazja Markowicz - surrealistyczna malarka pochodząca z Ukrainy, urodzona w mieście Briczany. W 1990 roku zaczęła studia w szkole Plastycznej w Czerniowcach, którą ukończyła z wyróżnieniem. Ponadto ma w dorobku kilka indywidualnych i zbiorowych wystaw, m.in.: wystawa indywidualna w Ambasadzie Ukrainy w Warszawie, FLUX Exhibition - Old Truman Brewery w Londynie.


Sztuka

Na pozór wszystkiemu

Muzuem Śląskie

Instalacja ze świata site specific przygotowana specjalnie z myślą o monumentalnej Galerii jednego dzieła.

U

waga Mirosława Bałki koncentruje się na kondycji ludzkiego organizmu i jego ograniczeniach. Odwołując się do problemu zanieczyszczenia powietrza i specyfiki pokopalnianej przestrzeni (korytarze będące częścią instalacji przywołują na myśl wyrobiska górnicze), artysta mówi o kruchej granicy życia i śmierci. Bałka opowiada zarówno o organizmie ludzkim, jak i miejskim – o tym, co widać gołym okiem i o tym, co jest ukryte we wnętrzu ciała i we wnętrzu ziemi.    Tytuł dzieła wypełniającego ogromny hol centralny Muzeum Śląskiego w Katowicach składa się ze znaków przestankowych alfabetu łacińskiego. Zbudowana z blachy trapezowej gigantyczna rzeźba jest rozwiniętym w trzecim wymiarze rysunkiem przedstawiającym schemat rentgenowskiego zdjęcia klatki piersiowej z wyeksponowanym zarysem płuc.    Trójwymiarowy rysunek zaprasza do wejścia w głąb. Odkrywanie instalacji odbywa się podczas wędrówki ciemnymi korytarzami o zmiennej i zróżnicowanej szerokości. Wchodząc w cudzysłów, który odróżnia sztukę od nie-sztuki, pokonujemy sferę nawiasu w nawiasie, mającą nas przygotować na obcowanie z nieznanym. Wreszcie zostajemy poddani działaniu kolejnych bodźców uruchamiających zmysły: dotyku, wzroku, równowagi oraz odczuwania ciepła i zimna.    Mirosław Bałka zajmuje się rzeźbą, a także rysunkiem i filmem eksperymentalnym. W 1985 roku ukończył Akademię

Materiały prasowe

Sztuk Pięknych w Warszawie, gdzie od roku 2011 prowadzi Pracownię Działań Przestrzennych na Wydziale Sztuki Mediów. W latach 1986–1989 razem z Mirosławem Filonikiem i Markiem Kijewskim tworzył grupę artystyczną Świadomość Neue Bieremiennost. W 1991 roku otrzymał Stypendium Miesa van der Rohe przyznawane przez Kunstmuseen w Krefeld, w 1995 roku „Paszport Polityki” w dziedzinie sztuk wizualnych. Od 2010 roku jest członkiem Akademie der Künste w Berlinie. Jego prace znajdują się w większości najważniejszych kolekcji muzealnych na świecie m.in. w Tate Modern w Londynie czy MOMA w Nowym Jorku. Mirosław Bałka „[(.;,:?!–…)]” 11.11.2017-16.09.2018 Muzeum w Strefie Kultury, ul. T. Dobrowolskiego 1, Galeria jednego dzieła Kuratorka wystawy: Anda Rottenberg Koordynatorka organizacyjna: Urszula Mikoś

27


ŻUBROFFKA święto krótkiego filmu fot. materiały prasowe

M

iędzy narodowy Festiwal Filmów Krótkometrażowych ŻUBROFFKA, jest marką samą w sobie – to największe tego typu wydarzenie w tej części Europy! Festiwal od ponad dekady buduje kulturalny pomost między Wschodem i Zachodem, Północą i Południem, dzięki czemu w Białymstoku i na Podlasiu spotyka się twórcza energia z całego świata. ŻUBROFFKA to mądre filmy, niepowtarzalne spotkania z twórcami, warsztaty, panele dyskusyjne, energetyczne koncerty i interesujące wystawy.    W 2017 roku, do ośmiu konkursów selekcjonerzy wybrali 126 najciekawszych filmów (spośród prawie dwóch tysięcy!). Jak zwykle, w programie znajdą się także specjalne projekcje produkcji krótkometrażowych z całego świata. W ciągu pięciu dni widzowie obejrzą łącznie prawie 300 krótkich filmów, na pokaz których – jak zawsze – wstęp jest bezpłatny.    Międzynarodowe Jury to w tym roku: Qiu Yang (chiński reżyser, zdobywca tegorocznej Złotej Palmy za krótkometrażowy film A Gentle Night!), Marian Crisan (nagrodzony Złotą Palmą w Cannes za krótkometrażowy film Megatron, rumuński reżyser), Izabela Plucińska (mieszkająca i pracująca w Berlinie polska animatorka; za film Jam Session uhonorowana wieloma nagrodami, w tym Srebrnym Niedźwiedziem dla krótkiego metrażu na festiwalu w Berlinie!), Gunhild Enger (nagradzana na świecie norweska reżyserka i artystka wizualna; jej dyplomowy film Bargain był nominowany do nagrody BAFTA) oraz Grzegorz Brzozowski (pochodzący z Podlasia reżyser, socjolog i krytyk filmowy; jego film A Stranger on my Couch zdobył Srebrnego Lajkonika jako Najlepszy Polski Film Dokumentalny na Krakowskim Festiwalu Filmowym w 2017 roku). Jury oceni filmy w dwóch konkursach krajowych (Studenci, Niezależni) oraz dwóch międzynarodowych (Okno na Wschód, Cały ten Świat). Oprócz Grand Prix Festiwalu oraz nagród i wyróżnień w każdym z konkursów, przyzna również nagrody specjalne za najlepszą: Animację, Dokument, Fabułę, Zdjęcia oraz Muzykę. 28

Po raz pierwszy w historii ŻUBROFFKI, filmy w polskim konkursie Amatorzy oceni Młode Jury, złożone z licealistów i studentów białostockich szkół i uczelni. Jury będzie pracować pod przewodnictwem znanej publicystki popkulturowej i krytyczki Kai Klimek.    Nagrody w konkursie filmów eksperymentalnych i wideo-artu Na skraju przyzna Jury w składzie: Marija Razgutė (litewska producentka filmowa), Dan Karo (reżyser filmowy i selekcjoner Festival du Nouveau Cinéma w Montrealu) i Peter Budinský (słowacki animator i artysta wizualny). Z kolei filmy w konkursach Kids i Music video ocenią widzowie. Festiwalowa publiczność przyzna też tradycyjnie swoją nagrodę – Dzikiego Żubra!    Widzowie ŻUBROFFKI przyzwyczaili się już do efektownych inauguracji Festiwalu. Nie inaczej będzie i tym razem: niemiecki producent Christian Löffler zagra na żywo do awangardowego dokumentu Berlin: Symfonia wielkiego miasta Walthera Ruttmanna. Artysta, który z powodzeniem łączy „melancholię z euforią”, zilustruje muzycznie eksperymentalny, poetycki portret metropolii, co zapowiada bardzo interesujące i nowatorskie studium dynamiki miasta, ruchu i rytmu!    Podczas specjalnych filmowych pokazów zostaną zaprezentowane m.in. kultowe już wśród białostockich widzów midnight shorts; krótkometrażówki SF prosto z amerykańskiego Philip K. Dick Film Festival; autorski zestaw animacji o Bałtyku, inspirowany obecnością Białegostoku w konfederacji miast nadmorskich – Balteus Animatio; kobiece „szorty” szwedzkich reżyserek – A Swedish Life, a także Stary człowiek i może – zestaw filmów dowodzących, że jesień życia nie musi być czasem straconym.


Warto wybrać się na cieszące się popularnością filmowe śniadania, podczas których można będzie zobaczyć krótkie filmy z Rumunii, Argentyny i Ukrainy, a także w filmowe podróże do wybranych miast – w tym roku będą to Pekin i Reykjavík!    Wieczory klubowe w Famie to okazja do nowych muzycznych emocji i festiwalowej integracji. W tym roku, o gorącą atmosferę zadbają: Gaika – wychowany na przedmieściach Londynu potomek karaibskich emigrantów, w swoich spowolnionych i przebasowionych produkcjach korzystający z jamajskich harmonii, teksańskiej rytmiki i bristolskiej palety efektów (przygniatający bas i hipnotyzujące niespieszne tempo); izraelski skład Orgonite – przedstawiciel sceny middle eastern rave; Dj Khalab – włoski afro future beat shake; Rafael Aragon – legendarny francuski didżej i producent, czołowy przedstawiciel sceny global bass i tropikal masala oraz RSS B0YS, mistyczny polski duet z pogranicza techno i elektroniki.    Warsztaty to ważna część Festiwalu! W tym roku dzieci będą uczyć się animacji lalkowej w ramach warsztatów „Monstrolympix | Potworolimpiada”, które poprowadzą animatorzy Dina Velikovskaya (Rosja) i Florian Grolig (Niemcy), a młodzież – tworzenia teledysków z austriackim reżyserem Florianem Pochlatko. Od lat, do tworzenia filmów zachęcamy także starsze pokolenie. Tym razem, seniorzy pod wodzą Fabryki Form Fszelakich, podczas warsztatów animacji spróbują „Ożywić wspomnienia”. Odbędą się także radiowe warsztaty dziennikarskie, które poprowadzi Ryszard Jaźwiński, autor programu Trójkowo, filmowo, a także warsztaty tworzenia wideoblogów filmowych, czego uczyć będzie Kaja Klimek.

Warto wybrać się na cieszące się popularnością filmowe śniadania

Podczas Festiwalu odbędą się trzy panele dyskusyjne: Trust Me, podczas którego, przy współpracy z festiwalami filmowymi w Szwecji (Uppsala International Short Film Festival) i Austrii (VIS Vienna Shorts) zapytamy o zaufanie, a w szczególności jego brak we współczesnym świecie; Wschodnie przyjemności, w ramach którego wybierzemy się w bezwizową podróż na Wschód, aby poznać jego charakterystyczne i unikalne rytuały oraz W gąszczu festiwali, czyli tradycyjne spotkanie przedstawicieli festiwali i branży filmowej.    Ciekawie zapowiada się poradnik terapeutyczny dla filmowców i nie tylko – Komu po co to kino, który poprowadzi Kornel Miglus z Polskiego Instytutu w Berlinie. Będą to szczere rozmowy o cieniach i blaskach zawodu filmowca. W ramach ŻUBROFFKI zostaną także zaprezentowane dwie wystawy: Pagan Poetry Marcina Nagraba (foyer kina Forum) oraz Plakaty Filmowe z Ghany, ekspozycja zorganizowana we współpracy z Festiwalem Filmowym Kocham Dziwne Kino (klub Fama).    12 edycja Międzynarodowego Festiwalu Filmów Krótkometrażowych ŻUBROFFKA odbędzie się od 6 do 10 grudnia 2017 roku. 29


fot. pexels.com

Książka

czy androidy śnią? Philip Kindred Dick to celebryta pośród proroków, postać tak nietuzinkowa, że dobrze napisana biografia jemu poświęcona mogłaby przebić niejedną fabułę opartą na mocno zakręconej fikcji literackiej. Schizofrenik, narkoman, alkoholik, totalny wariat, twórca kilkudziesięciu opowiadań i tyluż powieści, wizjoner, filozof i… klasyk.

C

zy androidy śnią o elektrycznych owcach? Taki tytuł ma jedno z najważniejszych i najbardziej popularnych dokonań autora. Ta powieść jest właściwie manifestem Dicka. Spóźnionym, bo poprzedzonym wspaniałymi opowiadaniami pokroju „Raportu mniejszości” czy „Impostor”, ale klarownym i kompleksowym. W „Blade Runnerze”, bo taka nomenklatura przyjęła się dzięki filmowi Ridleya Scotta, odliczają się praktycznie wszystkie bolączki kłopoczące umysł Dicka, a przede wszystkim problematyka rdzenia ludzkiego jestestwa oraz zagrożenia wynikające z rozpropagowania sztucznej inteligencji.    Wydarzenia rozgrywające się w „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?” mają miejsce w pierwszej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku, a więc, de facto… parę lat temu, acz w nieco odmiennych okolicznościach przyrody. Po niszczycielskiej wojnie jądrowej (apokalipsa nuklearna to kolejny z tematów dyżurnych Dicka) ludzkość ucieka na niegościnne planety Układu Słonecznego, ale na Ziemi pozostają niewielkie grupy, przede wszystkim ci, którzy z racji uszkodzeń genetycznych zostają zepchnięci do rangi obywateli trzeciej kategorii, oraz nieszczęśliwcy, których na ucieczkę z radioaktywnej planety po prostu nie stać. Richard Deckard jest tytułowym łowcą androidów. Identyfikuje i eliminuje sztucznych ludzi, którzy 30

Mirosław Kozioł

wyrwali się spod kontroli i usiłują przetrwać na Ziemi, udając prawdziwych ludzi. Podejmuje się odnaleźć i eksterminować aż sześć obiektów, zastępując innego łowcę. Wszystko to brzmi prosto, wręcz banalnie, zupełnie jak materiał na tani thriller, ale… przecież nie o tych kilka strzelanin pomiędzy ludźmi a robotami chodziło Dickowi. Wręcz przeciwnie: nagonka na androidy to doskonała okazja do przyjrzenia się ludzkiej naturze i zgłębienia idei człowieczeństwa, w technicznie zaawansowanym świecie poddanej nowym wyzwaniom. Co tak naprawdę oznacza bycie człowiekiem? Co sprawia, że ludzie mogą się uważać za lepszych od sztucznych, inteligentnych tworów? Tylko… czy rzeczywiście są lepsi? Jak to zwykle u Dicka, w tej historii nie zabraknie pytań. W przeciwieństwie do odpowiedzi.    „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?” to powieść, którą warto mieć nawet dla samej przyjemności posiadania. A jeśli już ją posiądziemy, grzechem byłoby jej nie przeczytać… Niezwykłe, że mimo tak wielu lat, które upłynęły od pierwszego wydania (1968 rok, koniec dekady, która upłynęła m.in. pod znakiem kryzysu kubańskiego) utwór pozostaje zarówno aktualny, jak i atrakcyjny literacko. Styl Dicka nie starzeje się, a nawet więcej: zyskuje szlachetną patynę. Nie wszyscy wielcy wizjonerzy gatunku mogą liczyć na tak wspaniałą emeryturę.


Książka

Paryż prawdę Ci powie Piotr Szczepański

F

rancuskie wesele otwiera porywający cykl „Dzikusy” Sabriego Louataha, który przebojem wdarł się na literacki parnas, zachwycając czytelników i krytykę. Nagrodzony za wielki talent literacki, porównywany z takimi gigantami literatury jak Jonathan Franzen i Zadie Smith, Sabri Louatah stworzył wybuchową mieszankę thrillera politycznego i rodzinnej sagi, która wciąga jak najlepszy serial.    Paryż, pewna majowa sobota 2012 roku. Na plakatach i bilbordach uśmiechnięta twarz zapewnia Francję, że „przyszłość jest teraz”. Po raz pierwszy w historii faworytem w wyścigu o fotel prezydencki jest kandydat algierskiego pochodzenia. Tego samego dnia w Saint-Etienne gwarną i porywczą rodzinę Narrusz trawi gorączka ślubnych przygotowań. Tylko młodego K arima, świadka pana młodego, dręczy rosnący niepokój, którego przyczyny nikt nie rozumie. Czy kruchą równowagę w napiętych rodzinnych stosunkach naruszy wiadomość, że młody mąż jest gejem? A może zrobią to SMS-y, jakie Karim otrzymuje od tajemniczego kuzyna? Nim upłyną dwadzieścia cztery godziny, losy szalonego rodu i politycznej nadziei kraju skrzyżują się z wielkim hukiem.    Sabri Louatah, okrzyknięty przez krytyków w kraju i zagranicą jednym z najwybitniejszych pisarzy na równi z Balzakiem i Tołstojem, mistrzowsko utrzymuje uwagę czytelnika, tworząc porywający obraz wielokulturowego społeczeństwa, nękanego rozłamami politycznymi, bezrobociem, problemami kolejnych pokoleń imigrantów, zagubioną młodzieżą i obietnicami bez pokrycia, którymi chętnie rzucają rządzący. Mocno osadzony we współczesnej rzeczywistości cykl Dzikusy roztacza wizję przyszłości, której narodziny – jak się wydaje – właśnie obserwujemy.

Sabri Louatah – francuski pisarz kabylskiego pochodzenia. Debiutował w 2012 powieścią Dzikusy (Les Sauvages), za którą otrzymał „Lire” Magazine Prize za najlepszy francuski debiut i która stanowiła pierwszą część tetralogii o tym samym tytule. Saga została entuzjastycznie przyjęta we Francji i zagranicą, a sam autor został porównany do wybitnych pisarzy współczesnych i dawnych oraz nagrodzony prestiżową Lagardère Fellowship for Writing.

31


Książka

R modelowy thriller Wydawnictwo Jaguar

32

ed, Leo, Rose i Naomi to czwórka młodych przyjaciół. Są inni od pozostałych rówieśników, są odmieńcami. Nie wiedzą, kim są i kim chcą być. Zbliża ich muzyka. Wspólnie zakładają kapelę Mirror, Mirror. Ale nie nacieszą się długo wspólną pasją. Naomi zostaje wyciągnięta nieprzytomna z rzeki. Pozostając w śpiączce, walczy o życie. Policja twierdzi, że była to nieudana próba samobójcza. Ale jej przyjaciele wcale nie są tego pewni. Każde inaczej reaguje na dramatyczne wydarzenia – Rose zaczyna imprezować jak szalona, Leo wpada w depresję, a Red postanawia samodzielnie odkryć prawdę. Czy Naomi się obudzi? Co zaprowadziło ją na granicę życia i śmierci? A może pytanie powinno brzmieć: kto? Odpowiedzi nie przyniosą niczego dobrego, świat przyjaciół rozpadnie się na kawałki. Jak rozbite lustro, którego nie da się przecież skleić.    Autorka ma dopiero 25 lat, a osiągnęła już gigantycznie dużo. Jako modelka trafiła do czołówki branży. O jej udział na pokazach biły się takie marki, jak: Victoria’s Secret, Burberry, Dolce & Gabbana i Chanel. W ciągu kilku lat pojawiła się aż 14 razy na okładce „Vougue’a”. Wystąpiła w kilku kasowych filmach, z których warto wymienić m.in. „Legion samobójców”, „Papierowe miasta” oraz królującą właśnie na ekranach najdroższą europejską produkcję „Valerian i Miasto Tysiąca Planet”.    Ale Cara Delevingne to nie tylko aktorka i top modelka. To przede wszystkim niezwykła osobowość, która stała się inspiracją dla dziesiątek milionów ludzi. Poruszany przez nią temat własnej biseksualności pomógł osobom na całym świecie w zrozumieniu siebie i innych. Cara walczy o prawa zwierząt, nagłaśnia też problem depresji, z którą sama zmaga się od piętnastego roku życia. To wszystko sprawia, że trafia na wszystkie listy najbardziej wpływowych młodych osób. Znajduje się też w grupie 25 najbardziej popularnych instagramerów – jej konto śledzi ponad 40 milionów osób. Z początkiem października do swojego bio będzie mogła dodać określenie „pisarka”. „Mirror, Mirror” zapowiada się na największy bestseller tej jesieni.


Książka

Kiedy czujesz więcej niż chcesz Michał Przysiąż

W

2006 roku Jamie Tworkowski napisał historię, którą nazwał „To Write Love on Her Arms” (Wypisz miłość na jej ramionach), o pomaganiu przyjaciółce w wydobyciu się z uzależnienia od narkotyków, depresji i samookaleczania. Historia ta była tak piękna, że dała początek organizacji o takiej samej nazwie, a także doczekała się ekranizacji w reżyserii Nathana Frankowskiego (polski tytuł filmu „Obejmę cię moją miłością”). Obecnie To Write Love on Her Arms (TWLOHA) jest znanym międzynarodowym liderem w dziedzinie zapobiegania samobójstwom oraz źródłem nadziei i wsparcia dla ludzi na całym świecie. W Emocjach ZA BARDZO Tworkowski zebrał swoje doświadczenia z ponad dziesięciu lat życia, aby pokazać, że zawsze można rozpocząć walkę o zmianę i o życie, bo – jak sam mówi – nikt inny nie zagra naszej roli.    Autor pokazuje, że życie jest pełne kontrastów. Jednego dnia zostajesz doceniony i wygrywasz konkurs na najlepsze opowiadanie, bijesz rekord w skoku w dal lub dowiadujesz się, że bliska ci osoba odwzajemnia twoje uczucia, drugiego nic ci nie wychodzi i jesteś zmuszony zapomnieć o osobie, którą darzysz uczuciem. Jednego dnia się zakochujesz, innego tracisz miłość.

Tworkowski zwraca uwagę, że życie to nie tylko piękne wspomnienia, ale także takie, które wywołują ból, i że tych drugich niestety nie da się uniknąć. Są tu słowa, które Jamie Tworkowski napisał w dniach śmierci słynnych ludzi i swoich przyjaciół, a także listy do matki i historie opowiadane przyjaciołom. Autor bez lęku obnaża swoje serce, serce, które po wielokroć zostało złamane, po to, aby udowodnić, że każdy, kto cierpi, może i powinien walczyć o swoje życie. Ta książka to celebracja nadziei, pełnego zachwytu zadumania i tego, co znaczy być człowiekiem. Z indywidualnych historii, które dotyczą walki każdego dnia, wiele ludzi czerpie słowa nadziei i wsparcia w momentach straty. Emocje ZA BARDZO to istotny głos płynący od najważniejszych reprezentantów naszego pokolenia.

33


Książka

Śmierć na zimno Strach, zmowa milczenia, ponura prawda ukryta w górskich lasach i echo mrożących krew w żyłach wydarzeń z przeszłości. Mała bieszczadzka miejscowość to miejsce, w którym nigdy nie było spokojnie.

Paula Sztark

W

pobliżu Cisnej w tajemniczych okolicznościach znika dziesięcioletni chłopiec. Na miejsce zdarzenia przybywa Andrzej Bondar, nadkomisarz z Komendy Wojewódzkiej w Rzeszowie. Udział w dochodzeniu traktuje jako wyjątkowo przykry obowiązek. Ma nadzieję szybko potwierdzić wyniki ustaleń lokalnych służb i wrócić do domu. Odkrywa jednak, że wszystkie osoby związane ze śledztwem mają coś do ukrycia. Grono podejrzanych rozszerza się coraz bardziej: należą do niego lokalni notable i ukraińscy przedsiębiorcy, powszechnie uznawani za mafię. Wkrótce okazuje się, że zaginięcie chłopca jest tylko jednym z podobnych przypadków w ciągu ostatnich lat. W trakcie dochodzenia śledczy trafiają na zwłoki kilkuletniej dziewczynki. Podczas poszukiwań Bondar odkrywa także dawne ślady obecności ukraińskich partyzantów. Na nowo odżywają resentymenty i strach mieszkańców przed powtórką z historii.    Jakie wydarzenia rozegrały się w bieszczadzkich lasach i dlaczego góry wciąż domagają się kolejnych ofiar? Nadkomisarz Bondar będzie musiał zmierzyć się nie tylko z prawdziwym ob34

liczem górskiej krainy, ale także z własnymi słabościami i lękami. Niegdyś wschodząca gwiazda policji, po ciężkich osobistych przejściach musi na nowo ustawić sobie życiowe priorytety i spróbować wyjść na prostą. Czy pomogą mu w tym szokujące wyniki śledztwa prowadzonego w Bieszczadach?    „Góry umarłych” to połączenie klasyki literatury zbrodni z trzymającym w napięciu thrillerem i powieścią psychologiczną. Tomasz Hildebrandt wiarygodnie oddaje niepokojącą atmosferę małej, górskiej miejscowości, w której wciąż żywe są demony przeszłości. Niezwykle sugestywnie opisuje Bieszczady – krainę na pograniczu dwóch światów, w której pod pozorami porządku kryją się chaos i rozpad, i gdzie wciąż obowiązuje prymitywne prawo zemsty. Niejednoznacznie przedstawiona postać Andrzeja Bondara potęguje nastrój grozy, podejrzeń i wątpliwości. Żaden polski kryminał nie był tak doskonale skrojony na miarę dzieł skandynawskich mistrzów gatunku.


Książka

Warzywa są super

Rozbudź swój apetyt na kulinarne szaleństwo i zacznij swoją roślinną przygodę. Katarzyna Gubała udowadnia, że bycie wege jest łatwe, proste i naprawdę pyszne.

Ilona Ostrowska

T

ę książkę warto mieć pod ręką, gdy zabraknie ci pomysłów na zdrowe, całkowicie roślinne menu. Jest idealną bazą kulinarnych inspiracji dla koneserów dobrego jedzenia. Nigdy dotąd na polskim rynku nie pojawiła się taka pozycja. Aż 127 prostych autorskich przepisów pełnych smaków i zapachów sezonowej kuchni slow, stworzonej nie tylko z myślą o wegetarianach i weganach, ale przede wszystkim o tych, którzy szukają zielonych inspiracji w swojej codziennej diecie. Warzywa górą! to także porady dietetyczne, inspiracje zdrowotne, zbilansowane menu i pyszne zdjęcia.    Znajdziesz tutaj przepisy bazowe na szybkie roślinne mleka, twarożki, hummusy i pasty. Nauczysz się piec chleb, wegański biszkopt i naleśniki bez jajek. A może ziołowy makaron czy buraczane burgery? Rozsmakuj się w warzywnych pasztetach, muffinach czy słodyczach. Szybko, łatwo i niezwykle zdrowo.    Wegańska kuchnia w inspirującym wydaniu! Podział na pory roku, dostępność składników oraz przepisy bazowe jest ogromnym ułatwieniem dla czytelnika. „Warzywa górą!” to także kulinarna uczta dla osób nietolerujących laktozy i raj dla zwolenników bezglutenowej diety. Oznaczenia energetyczne przydadzą się osobom dbającym o linię, a prostota składników i łatwe wykonanie sprawi, że nawet najwięksi amatorzy kuchni odnajdą radość w roślinnym świecie.

Katarzyna Gubała – culinary content director w wydawnictwie Burda i redaktor naczelna magazynów „Slowly Veggie” oraz „Wege przewodnik”. W roślinnej kuchni specjalizuje się od lat. Gotuje zarówno w domu, jak i podczas kulinarnych warsztatów. Prywatnie mama, żona i joginka, pozytywnie zakręcona na punkcie zdrowego jedzenia, ekologii, medytacji i uważności. Z niezwykłą energią urzeczywistnia marzenia o tym, by wege menu gościło w polskich domach i restauracjach.

35


Książka

Być jak Pągowski

„Być jak Pągowski” to tytuł nowej książki Andrzeja Pągowskiego. O okolicznościach jej powstania, jak i o samej treści można będzie porozmawiać z autorem na spotkaniu, które odbędzie się 18. listopada we wrocławskim Empiku w Renomie.

Agnieszka Pająk

A

fot. materiały prasowe

ndrzej Pągowski to znany artysta grafik, który zaczął tworzyć pod koniec lat 70’. W jego dorobku artystycznym jest przeszło 1300 plakatów zapowiadających sztuki teatralne, filmy, festiwale sztuk oraz konkursy piosenek. Ponadto rysunki satyryczne, okładki płyt, portrety, murale, a nawet scenografie. Był odpowiedzialny za opracowanie graficzne magazynu Moda oraz polskiej edycji Playboya, wykonywał też projekty plastyczne dla kampanii reklamowych. Swoje prace prezentował na licznych wystawach zbiorowych i indywidualnych w kraju i za granicą. Przez 4 dekady działalności otrzymał kilkadziesiąt nagród i wyróżnień krajowych, w tym państwowe odznaczenie cywilne Order Odrodzenia Polski, Polonia Restituta.    Przyszła pora, aby dowiedzieć się czegoś więcej o Andrzeju Pągowskim. Jego prace znają wszyscy, jego osobowość - niewielu. Książka pt. “Być jak Pągowski” ma to zmienić. Napisana została w formie wywiadu, który z Pągowskim przeprowadza jego przyjaciółka, znana i lubiana Dorota Wellman. „Ta książka to podróż przez 64 lata mojego życia i 40 lat pracy zawodowej. Opisane są w niej spotkania z wybitnymi ludźmi i tymi zwykłymi, ale bardzo bliskimi” - mówi Andrzej Pągowski, autor książki.    Rozmowa tocząca się pomiędzy przyjaciółmi dotyka różnych sfer życia. Napisana w lekkim stylu, stanowi wciągającą lekturę, w której nie brakuje humoru, jak również ciętego języka. Dorota Wellman bynajmniej nie zadaje łatwych i konwencjonalnych pytań. Z kolei odpowiedzi artysty stanowią swego rodzaju spowiedź, w której zdobywa się na szczerość, przyznaje do uzależnienia od pracy, opowiada o konsekwencjach dokonanych wyborów i czynnikach kształtujących jego życie. Celem tego wywiadu jest nie tyle przybliżenie twórczości Pągowskiego, gdyż ta jest powszechnie znana. Czytelnik ma szansę odkryć osobowość plakacisty, jego prawdziwe ja, myśli, nadzieje i irytacje.

36


Prenumerata Wsparcie Reklama

Zamów do domu

10zł / miesiąc http://patronite.pl/magazyn

37


Moda

Wrocław kocha modę! 38


C

zym jest moda? Moda dla każdego z nas oznacza coś innego. Dla jednego to modne rzeczy, jakie możemy kupić w sklepach, dla innego ślepe dążenie za trendami, a dla kogoś jeszcze: sposób na życie. Na modzie można zarobić i to w różny sposób. Przykładem są modele i modelki, którzy z modą wiążą swoją przyszłość i karierę. Na modzie zarabiają też projektanci, styliści, wizażyści i organizatorzy pokazów mody.    Wydawanych gazet i katalogów o modzie jest tysiące. Istnieją również znane stolice mody. W czołówce jest oczywiście Paryż, Mediolan, Nowy Jork czy Londyn. Wymienia się również Los Angeles, miasto aniołów, które jest dla wielu spełnieniem marzeń, ojczyzną modelingu, wspaniałych kreacji, bankietów czy pokazów mody. Moda to jednak nie tylko ubrania, buty, dodatki i pokazy, modne mogą być również miejsca, poglądy, filmy, kierunki studiów, kurorty wakacyjne. Moda często się zmienia, czasem wraca, ale prawdą jest to, że nie łatwo za nią nadążyć.

To projekt ludzi, którzy kochają swoje miasto, kochają modę i sztukę Oh my concept store / Magda fot. materiały prasowe

Moda jest dla mnie sposobem na pokazanie swojego wizerunku. Przez modę można pokazać swoją osobowość i charakter. Ubierając się modnie i stylowo czujemy się też dowartościowani i podobamy się sobie i innym. Podkreślamy swoje upodobania i styl oraz swoje gusta. Przez ubiór i modę możemy pokazać jacy naprawdę jesteśmy. Ukazuje to też nasz charakter, wady i zalety.    Twórcy „ohmy! conceptstore” wraz ze „Stowarzyszeniem Moda Polska”, postanowili wyjść do Wrocławian i stworzyć projekt jakiego bardzo brakowało w stolicy Dolnego Śląska. „ohmy wroclove” to projekt ludzi, którzy kochają swoje miasto, kochają modę i sztukę, chcą promować centrum miasta jako obszaru przyjaznego polskiej modzie, a zwłaszcza wrocławskich projektantów. 39


2 imprezy w 2 dni. W tym roku po raz pierwszy „oh my wroc love & Fashion Day”, łączy siły i powstaje dwu-dniowy festiwal modowy o charakterze charytatywnym.

P

ierwsza edycja festiwalu mody i sztuki „ohmy wroclove” odbyła się pod koniec listopada zeszłego roku. Otworzył go konkurs młodych projektantów: „ohmy wrodesign adwords”. Dla wszystkich miłośników mody największą atrakcją był pokaz mody polskich projektantów: Eweliny Kosmal, Aleksandry Zgubińskiej, Zuzanny Szamockiej czy Anny Bartuli. Kreacje z najnowszych, jesiennych kolekcji designerek zaprezentowały gościom profesjonalne modelki SPP Models.    Dodatkowo odbył się pokaz mody młodych projektantów, którzy brali udział w konkursie i mogli przedstawić swoje prace szerszej publiczności. Prezentowane prace oceniało profesjonalne jury w składzie: Ilona Adamska, Tatiana Jachyra, Danuta Studencka-Derkacz, czy Remigiusz Kadelski-obecni w trakcie otwarcia. Projekty Adriana Lewandowskiego, Ewy Róży Wintoniaki Sylwii Ogonowskiej okazały się zwycięskie. Wieczór otwarcia poprowadziła znana blogerkabranży modowej -MAD CAT fashion, a pokaz mody przygotowała wrocławska stylistka Katarzyna Halala.    II edycja festiwalu: „ohmy wroclove” odbędzie się 25 listopada 2017 i będzie mieć charakter otwarty dla wszystkich 40

mieszkańców Wrocławia. Podczas wrocławskiego festiwalu mody i sztuki planowana jest II edycja konkursu młodych projektantów „ohmy wrodesign adwords”, która planowo odbędzie się 1-go dnia festiwalu. Tego samego dnia po konkursie młodych projektantów odbędzie się pokaz młodych polskich projektantów, podczas którego najnowsze kolekcje będą prezentowane przez gwiazdy polskiego show biznesu. Pokaz podczas festiwalu ma charakter charytatywny. Na zakończenie odbędą się aukcje rzeczy przekazanych przez projektantów na licytację. Cała zebrana kwota w I dzień festiwalu zostanie przekazana na rzecz Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt we Wrocławiu.    W pierwszy dzień Festiwalu podczas „ohmy wroclove”, zobaczymy najnowsze autorskie kolekcje Jesień Zima 2017/2018 najbardziej utalentowanych projektantów, a wśród nich: Dorota Goldpoint, Ewelina Kosmal, Joanna Kruczek, Andrzej Bodych, Aleksandra Król, Mariola Turbiarz, Zuza Bart, LOUVE, Kosowska, Damian Kretshmer, Ewa Stepaniuk, Joanna Łubkowska, MiaStilo, De La Fotta, ComeBag.    We Wrocławiu będzie kontynuowana akcja pomocy Fundacji Spełnionych Marzeń. Dzieci z oddziałów


onkologicznych stworzyły piękne rysunki, które projektantka a zarazem organizatorka Mariola Turbiarz przeniosła na ubranie. Kolekcje tą prezentują na wybiegu znane osoby, a cały dochód ze sprzedaży ubrań przekazany jest dla Fundacji. Podczas Wrocław FashionDay oprócz pokazu charytatywnego zobaczymy 6 pokazów młodych marek modowych, gdzie obok modelek wystąpią tez dziennikarze, muzycy i aktorzy. Jest to impreza modowa pełna niespodzianek, emocji i pozytywnej energii.    Wracając jeszcze na chwile, do genezy mody. Rozmawiając o modzie warto wspomnieć słowa Georga Simmela – niemieckiego socjologa, który twierdził, że „moda to naśladownictwo danego przykładu, zaspokajające pragnienie adaptacji społecznej”. Żyjemy w tzw. fast fashion, gdzie moda to przemysł, ciągła zmiana. Dotyczy każdej dziedziny życia, od ciuchów, przez elektronikę, po aranżację wnętrz. Moda odzwierciedla nasz indywidualizm, chcemy być akceptowani przez grupę otaczających nas osób, więc ulegamy wpływom. Ciągłe zmiany, chęć posiadania najnowszych gadżetów, ‚must have’ sezonu czynią nas niewolnikami marketingu. Moda odzwierciedla nasz indywidualizm, chcemy być akceptowani przez grupę otaczających nas osób, więc ulegamy reklamie. Pamiętajmy, aby wśród tej gonitwy odnaleźć swój styl. 41


Moda

Materiały prasowe

Dodatki dla niegrzecznych chłopców

Jeden z najwybitniejszych twórców Polskiej Szkoły Plakatu, autor ponad półtora tysiąca dzieł, przeciwnik celebrytów i karierowiczów. Waldemar Świerzy, bo o nim mowa dołącza do grona artystów, których prace zostały przeniesione na stylowe akcesoria.

Karolina Antoszewska

J

ak twierdził sam artysta, jego plakaty nie miały „krzyczeć” ani „śpiewać”, ich zadaniem było przedstawienie prawdy, nawet najzwyklejszej czy najbrutalniejszej. Określał samego siebie jako „patrzacza”, który potrafi obserwować i zapamiętywać. Wybitny plakacista określany jako jeden z najskromniejszych oraz najbardziej zdystansowanych artystów, nigdy nie szukał poklasku, a mimo to został okrzyknięty „geniuszem plakatu”. Waldemar Świerzy jako pierwszy wprowadził elementy malarstwa do posterów i pozostał temu wierny do końca swojej pracy zawodowej. Jego nowatorskie myślenie spowodowało, iż współpracę z artystą podjęły zarówno polskie, jak i zagraniczne wydawnictwa czy teatry. Prace Świerzego można podziwiać m.in. w MoMA w Nowym Jorku, Ermitażu w Petersburgu, Musee de la Publicite w Paryżu i Institute of Contemporary Art w Londynie. Świerzego inspirowała głównie kultura jarmarczna i gangsterska. Bardzo często malował portrety, w których eksponował poczucie humoru, zawadiackość, lecz powściągał złośliwość.

42

O popularności prac Świerzego może świadczyć fakt, iż plakat do „Mazowsza” w 1954 roku został powielony w milionie egzemplarzy. Artysta malował głównie plakaty o tematyce kulturalnej (teatralne, filmowe, cyrkowe i muzyczne), ale także prace o wymowie społecznej czy kryminalistycznej. DESA Modern przygotowała wyjątkową kolekcję ozdobioną detalami artysty. Motywem przewodnim stał się styl gangsterski, który jest charakterystyczny dla artysty. W skład kolekcji Świerzego wchodzą: notesy, apaszki, poszetki, spinki oraz etui na i-Phone, na które zostały naniesione takie prace jak: „China Town”, „Zawieszenie broni” czy „Tango”. Już 10 listopada będzie można założyć włoską jedwabną apaszkę ozdobioną „Wiolonczelistką” czy przypiąć do koszuli spinki z kultowym „Ożenkiem”. Wszystkie akcesoria powstały przy zachowaniu najwyższej jakości produkcji, w limitowanych edycjach po 100 sztuk. Każdy z przedmiotów został zapakowany w eleganckie magnetyczne pudełko i stanowi idealny pomysł na prezent.


Sztuka

Utopijne zestawienie technologii oraz ich przeznaczenia. Typowy przerost formy nad treścią, czy jednak spójna kreatywność? Wystawa, która stawia pytania na tematy o którym sądzimy, że wiemy już wszystko.

Materiały prasowe

Nieodkryty sens

MOCAK

P

rzemysław Jasielski i Rainer Prohaska od 2015 roku realizują autorską koncepcję „nonsensownych technologii”, prezentując na wspólnych wystawach prace, które w ironiczny sposób łączą sztukę z naukami ścisłymi. W MOCAK-u pokażemy interaktywne obiekty i instalacje z lat 2009–2017. Łączy je pozorna funkcjonalność (na przykład pokazywanie czasu, wykonywanie fotografii), jednak działanie nie osiąga oczekiwanej wydajności. Intencją artystów nie jest zaproponowanie niezawodnych sprzętów przeznaczonych do masowej produkcji, lecz wskazanie ich użytkownikom możliwości kreatywnego podejścia do osiągnięć nauki i techniki.    Początkiem wielu teorii naukowych i wynalazków jest intuicja, dlatego „nonsensowność” działania Jasielskiego i Prohaski jest przewrotna. Artyści pokazują, że spontaniczna kreatywność poprzedza racjonalne myślenie, natomiast naukowa koncepcja nie musi przekładać się na praktykę. Artystyczny podstęp polegający na nadaniu pracom pozorów przedmiotów użytkowych ukazuje wpływ technologii na nasze życie oraz ujawnia, że maszyna, która coraz częściej staje się emocjonalnym partnerem dla człowieka, może być równocześnie jego wrogiem.    Prezentowani na wystawie artyści czerpią z nauki na różne sposoby. Jasielski kreuje przestrzeń obcowania ze sztuczną inteligencją, a jego obiekty i instalacje wydają się samodzielnie myślącymi i czującymi istotami. Jego empatia wobec maszyny ma pokazać pogłębiające się uzależnienie współczesnego człowieka od technologii. Prohaska, jako technologiczny „chuligan”, pokazuje nam, że wynalazki mogą być niebezpieczne dla użytkownika, i prowokuje pytanie o ich wpływ na relacje społeczne. Obaj artyści łączą racjonalność stosowanych metod z absurdem i ironią, pozwalając widzowi spojrzeć na naukę w sposób krytyczny i wnikliwy. 43


Muzyka

materiały prasowe ( Wydawnictwo Agora)

Z miłości do muzyki Kiedy ktoś szepcze Ci do ucha czułe słówka, skromnie skinie głową w twoją stronę a ból i cierpienie odchodzą w bok, wiesz, że to miłość. Muzyka jako rytm życia, nadaje ton i wrażliwość naszym emocją. Mam nadzieję, że każdy z Was kiedykolwiek poczuł błogość stanu mitycznego połączenia.

Piotr Wójcik

M

arek Napiórkowski i jego płyta „WAW-NYC”, to bez wątpienia terapia dla serca. Błyskawiczna. Po kwietniowej trasie koncertowej kwartetu Marka Napiórkowskiego, muzycy, którzy mu towarzyszyli zagościli w Studio Nagraniowym S4 w Warszawie, by przelać swoją wrażliwość. Artyści podczas sesji nagraniowej zaprezentowali swój talent. Jesteśmy świadkami pokazu kunsztu i doświadczenia.    Marek Napiórkowski to polski gitarzysta jazzowy i kompozytor. Od początku swojej kariery pojawia się na szczytach polskich rankingów, a nieprzerwanie od 2012 roku, głosami czytelników Jazz Forum, wybierany jest Jazzowym Gitarzystą Roku. Doceniany przez branżę i krytykę - ośmiokrotnie nominowany do prestiżowej Nagrody Muzycznej FRYDERYK. Grał i nagrywał m. in. z: Tomaszem Stańko, Anną Marią Jopek, Hadrienem Feraud, Sugar Blue, Henrykiem Miśkiewiczem, Leszkiem Możdżerem, Januszem Muniakiem, Tomaszem Szukalskim, Janem „Ptaszynem” Wróblewskim a także z Patem Metheny, Mino Cinelu, Marcusem Millerem, Richardem Boną, Ivanem Linsem, Dhaferem Youssefem, Adamem Holzmanem, Grégoire’m Maretem.    Na płycie „WAW-NYC”, obok Marka Napiórkowskiego mamy okazję usłyszeć na pianinie Manuela Valera, Roberta Kubiszyna na gitarze basowej i kontrabasie, Clarenca Penna

44

na perkusji oraz niesamowitego Chrisa Pottera na saksofonie tenorowym oraz klarnecie basowym.    Atutem nie do przemilczenia, jest sama budowa albumu. Jego spójność sprawia, że muzycy zabierają nas w podróż, wciągają do swoistej gry. Niejeden artysta przekonał się, że nietrafione ułożenie kompozycji na płycie sprawia, iż ktoś kończy jego przesłuchanie niekoniecznie na końcu, naciskając przycisk „stop” zanim album odsłoni kolejne tajemnice. Ten album na podobną rafę nie wpływa. Muzycy w pewnej ustalonej dla tego krążka konwencji mierzą się z pięknym tematem, wpisanym w całkiem inną muzyczną bajkę. Mierzą się i odchodzą z tarczą, pozostawiając nas na pastwę pięknych dźwięków, kołaczących się po naszej głowie przez kolejnych kilka godzin, dni. Uczucie, które pozostaje z nami, to nic innego jak miłość. Miłość do muzyki.


Muzyka

materiały prasowe ( Wydawnictwo Agora)

90’s Babies Święta Bożego Narodzenia zbliżają się już wielkimi krokami. Pora zacząć myśleć nad listą prezentów. Jeśli masz wśród swoich bliskich osoby, które dorastały w latach 90. ubiegłego wieku, mamy dla ciebie pomysł, jak sprawić im ogromną przyjemność. „Tamagotchi” od duetu Coals różni się nieco od, wirtualnego zwierzątka w plastikowym jajku, aczkolwiek poziom nostalgii jest równie wielki. Marek Rybarczyk

C

oals to młody duet ze Śląska, w którego skład wchodzą Katarzyna Kowalczyk i Łukasz Rozmysłowski. Po zaledwie pół roku istnienia grupa została zaproszona na OFF Festival, podczas którego Kasia i Łukasz m.in. otwierali pierwszą w Polsce videosesję dla legendarnej stacji KEXP. W ostatnich miesiącach zespół regularnie występuje na zagranicznych festiwalach (Positivus Festival, Reeperbahn Festival, LOFTAS, Tune In Tel Aviv, BUSH Budapest czy MENT Ljubljana). W listopadzie 2016 Coals wystąpili także na Iceland Airwaves w Reykjaviku, gdzie nagrali przy okazji drugą sesję dla KEXP w słynnym Kex Hostel.    Wokalistka i autorka tekstów, a także części kompozycji to dzieło Katarzyny Kowalczyk. Śpiewa od piętnastego roku życia, ośmielona przez nauczycielkę muzyki. Umie też grać na gitarze, maluje i fotografuje. Coals to jej pierwszy poważny zespół. Kompozytor, klawiszowiec, gitarzysta i producent to Łukasz Rozmysłowski. Najpierw uczył się grać na pianinie, później, zafascynowany folkiem i youtube’owymi coverami znanych piosenek, sięgnął po gitarę akustyczną, ukulele i harmonijkę ustną. Już przed powstaniem Coals tworzył własną muzykę (pod nazwą Coast Range).    Spotkali się na egzaminach do Szkoły Filmowej w Katowicach. Zespół powstał w czerwcu 2014 roku, gdy Kowalczyk odezwała się do Rozmysłowskiego z zamiarem nagrania jednego utworu. Po opublikowaniu w internecie pierwszych nagrań –

tym najstarszym jest „Night Train” – byli porównywani do The Dumplings, którzy właśnie wiosną 2014 roku wydali debiutancki album. Z Coals łączy ich pochodzenie ze śląskiej aglomeracji i – zdaniem dziennikarzy – melancholijny nastrój elektronicznych piosenek. Od tamtej pory wokalistka zdążyła zaśpiewać na płycie Daniela Spaleniaka. Razem z Łukaszem powołują się na inspiracje Sigur Ros, Maanamem, ale też Spooky Black i innymi, bardziej jeszcze soulowymi i hiphopowymi artystami. Zupełnie zaskakującym punktem odniesienia zdaje się grupa Księżyc, o której wspominała Kowalczyk. Lekkość i zmysłowość, to główne cechy nowego albumu. Tymczasem na każdym kroku czujemy nostalgie. Może właśnie stąd nazwa „Tamagotchi”. Co tak właściwie skrywa się pod LP śląskiego duetu? Jest to z pewnością solidny produkt muzyczny z mocnym charakterem. Od początku mamy do czynienia z rozpoznawalnym stylem Coals, czyli melancholią z domieszką elektronicznego brzmienia. Choć w tym przypadku możemy raczej mówić o grupie dźwięków skąpanych w elektronicznej pianie. Delikatny głos Katarzyny, to liryczny akcent w produkcji Łukasza, który bez kompromisów łączy szeroki wachlarz muzycznych efektów. Słychać to w „East Streets”, gdzie obok równego basu natrafiamy na początek burzy. Pozorny słuchacz, czyli osoba, która nigdy nie spotkała się ze stylem Coals, może odnieść wrażenie, że album jest prostolinijny i nudny. Jak mawia klasyk „Diabeł tkwi w szczegółach”. To właśnie muzyczne niuanse stanowią o sile albumu „Tamagotchi”. 45


Taniec marzeń

Red Bull Flying Illusion oczarował Polską publiczność

P

rawie każdy człowiek ma potrzebę uzewnętrznienia swoich emocji, myśli, uczuć, by przekazać określone emocje odbiorcom. Takie działanie nazywamy twórczością artystyczną. Miarą tej wartości jest m.in. perfekcja wykonania, nowatorstwo, kompozycja elementów choreografii, wyrazistość ruchu, siła wyrazu emocjonalnego i zaangażowanie wykonawcy.    Twórca może posługiwać się muzyką, słowem, pędzlem gliną, albo własnym ciałem traktując je jako tworzywo w teatrze i tańcu. Tancerze przyjmując kształty, pozy, używając dynamiki gestu, posługując się rytmicznym ruchem, stylem tańca, ekspresją, tworzą kreację artystyczną.    W listopadzie mieliśmy okazje gościć w naszym kraju niesamowitych tancerzy. Flying Steps to jedna z odnoszących największe sukcesy ekip na światowej scenie tańca ulicznego. Ich zapierające dech w piersiach występy i niepowtarzalne choreografie od lat wzbudzają podziw publiczności. Grupa powstała w 1993 roku w Berlinie z inicjatywy Vartana Bassila 46

fot. Marcin Kin

Krzyszotf Sokalia

i Kadira “Amigo” Memisa, a jej specjalność to b-boying oraz popping i locking. Flying Steps mają na swoim koncie kilka wygranych mistrzostw świata, w tym Battle of the Year oraz Red Bull Beat Battle.    W 2007 roku założyli Flying Steps Academy, która zapewniła im doskonałą przestrzeń do mentoringu i szkolenia nowego pokolenia ulicznych tancerzy. Wiosną 2013 roku, w ramach obchodów 20-lecia grupy, w samym sercu Berlina powstała nowa akademia o powierzchni 700 m2, dzięki której kolejni tancerze dostali szansę uczenia się od najlepszych. Za sprawą Red Bull Flying Illusion członkowie Flying Steps łączą dwa światy, które z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego – a mają w tym już pewne doświadczenie.    Torwar wypełniony po brzegi. Jedna z najlepszych ekip tanecznych świata i pasjonujące półtorej godziny z tańcem i iluzją. Polska premiera spektaklu Red Bull Flying Illusion za nami. - Polacy potrafią dać artystom tak wiele energii! Zachowam to na zawsze w pamięci – mówił na gorąco po spektaklu


fot. Michał Murawski fot. Michał Murawski

Jedna z najlepszych ekip tanecznych świata i pasjonujące półtorej godziny z tańcem i iluzją

47


fot. Marcin Kin

Na widowni znalazło się wielu polskich tancerzy,

Robozee - tancerz z ekipy Flying Steps. Zadowolony był też Vartan Bassil - Dzisiejszy wieczór był o krok od totalnego ideału – podsumował. Dowodzona przez Vartana Bassila ekipa Flying Steps z Berlina po raz pierwszy zaprezentowała w Polsce spektakl Red Bull Flying Illusion. Odwieczna walka dobra ze złem zyskała nową odsłonę. W show wystąpiło 12 tancerzy – połowa stanęła po ciemnej stronie i wcieliła się w Mroczne Zjawy, którym czoła stawiali Latający Herosi.    Przez godzinę obie siły ścierały się w walce, w której orężem był przede wszystkim taniec, a także nadprzyrodzone umiejętności superbohaterów zapewniane przez iluzje autorstwa Floriana Zimmera i wizualizacje grupy Pfadfinderei znanej ze współpracy z Moderatem i Paulem Kalkbrennerem. Odwaliliśmy kawał dobrej roboty! Byliśmy skupieni, technicznie wszystko wyszło wspaniale, iluzje były niesamowite, było po prostu bardzo dobrze! – komentował występ Robozee schodząc ze sceny. Zadowolony z występu był także Vartan Bassil. - Mam wysokie wymagania i zwykle jestem bardzo krytyczny. Trudno mnie w pełni usatysfakcjonować, jednak uważam, że dzisiejszy wieczór był o krok od totalnego ideału – komentował. W spektaklu wystąpili zarówno uznani tancerze z bogatym doświadczeniem jak Benny Kimoto, Lil Amok czy Junior, jak i świeże talenty, np. Kalli – Greczynka, która długo z tańcem ulicznym miała niewiele wspólnego. Zachęcona przez Vartana Bassila zdecydowała się rzucić teatr i dołączyć do ekipy Flying Steps. Wyczyny Flying Steps na scenie podziwiała liczna publiczność, wśród której znaleźli się polscy celebryci, m.in..: Alan Andersz, Paulina Przybysz, Maria Dejmek, Joanna Jóźwik, Maja Kuczyńska, Łukasz Czepiela czy Lara Gessler. Na widowni znalazło się wielu polskich tancerzy, a wśród nich: Iwona Pavlović, Rafał Maserak znany z programu You Can Dance Maciej 48

„Gleba” Florek, tancerka i choreografka Anna „YouYa” Jujka, czy cieszący się popularnością na całym świecie bboy Kleju. To tylko niektórzy spośród znanych gości premiery. Spodziewam się, że dzisiaj nic mnie nie zaskoczy, ponieważ Flying Steps zawsze są znakomici, posiadają tę cząstkę magiczną, która kręci nie tylko ludzi zajmujących się tańcem, ale kręci naprawdę wszystkich. – zapowiadał przed spektaklem Maciej „Gleba” Florek. Jego słowa potwierdziła po pokazie Maria Dejmek - Jestem pod wielkim wrażeniem umiejętności tancerzy – komentowała aktorka - Wszystkie wizualizacje były absolutnie przepiękne, a ich synchronizacja była wybitnie wykonana.    Równie duże emocje, co sam spektakl, wzbudziły kilkuminutowe bisy, podczas których tancerze w luźnej formule prezentowali swoje umiejętności. Publiczności szczególnie spodobał się Junior, który na rękach zszedł po schodach ze sceny. Reakcje fanów chwalił także pomysłodawca show, jego choreograf i szef ekipy Flying Steps w jednej osobie. Za każdym razem, kiedy prezentujemy show, publiczność nie wie czego się spodziewać – dzielił się swoimi wrażeniami Vartan Bassil. - Red Bull Flying Illusion to niepowtarzalna mieszanka musicalu, teatru, filmu, iluzji i oczywiście tańca, który łączy to wszystko w jedną całość. Czułem, że Polacy od razu poczuli wyjątkowość show, od pierwszych momentów spektaklu byli nim żywo zainteresowani i czuć było energię, którą wspierają tancerzy - podsumował.    Atmosfera udzieliła się także Robozee, który emocjonalnie podchodzi do sobotnich spektakli w Warszawie, ponieważ są one ostatnimi występami Flying Steps w tym roku. - Przez ostatnie cztery lata bardzo mocno zżyliśmy się ze sobą. Jesteśmy jak rodzina, znamy się na wylot. Nie mogę doczekać się jutra, jestem pewien, że będzie jeszcze lepiej niż dziś – powiedział tancerz.


portal informacji kulturalnych

www.alekultura.com

49


agencja kreatywna

www.rezon.co

Tworzymy rozwiÄ…zania -

50

logo identyfikacja wizualna strony www sklepy internetowe kampanie google social media


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.