Choroby wektorowe
Wywiad z JUSTYNĄ GODEK, lekarzem weterynarii w Przychodni Weterynaryjnej
Zdrowy Pupil w Lubinie
Czym są choroby wektorowe?
Jest to grupa schorzeń, które są przenoszone za pośrednictwem organizmów żywych (nazywanych wektorami lub przenosicielami). Przekazują one zarazki od zwierząt chorych albo takich, które nie mają objawów, ale są nosicielami choroby, na zwierzęta zdrowe. Przykładami wektorów mogą być owady –najczęściej muchy, komary, pajęczaki, ale również stawonogi – w tym przede wszystkim kleszcze i pchły. Nie należy zapominać, że takim wektorem mogą być ptaki, a nawet inne ssaki. Można zatem powiedzieć, że to naprawdę duża grupa organizmów.
Jakie choroby możemy zaliczyć do tej kategorii?
Choroby przenoszone w ten sposób to zarówno schorzenia wirusowe, jak i bakteryjne oraz pasożyty. Pasożyty możemy podzielić na zewnętrzne (np. pchły, kleszcze) oraz wewnętrzne (przede wszystkim tasiemce, glisty). Mamy zatem wiele różnych chorób, które mogą być przenoszone. Są to głównie choroby bakteryjne (m.in. anaplazmoza, borelioza), wirusowe oraz pasożyty (m.in. glisty zwierzęce, tasiemce).
Mamy teraz sezon, który ob tuje w choroby powodowane przez kleszcze. Jeśli chodzi o kleszcze i „sezon na nie”, to tak naprawdę jest to mit. Ze względu na aktualną pogodę, cieplejsze zimy, brak minusowych temperatur utrzymujących się przez długi czas, kleszcze są obecne w środowisku przez cały rok. Nie przewidzimy, kiedy nasz zwierzak może zyskać takiego pasażera na gapę w postaci kleszcza. Dlatego trzeba pamiętać, by zabezpieczać zwierzęta przed tymi stawonogami przez cały rok. Zdarzały się nam w przychodni przypadki, gdy zjawiały się zgłoszenia ataków kleszczy w grudniu, w lutym. Czyli nie można już teraz mówić o sezonowości tych stawonogów.
Czy może Pani wyjaśnić, dlaczego kleszcze są tak niebezpieczne?
Kleszcze są bardzo niebezpieczne, ponieważ przenoszą
ogromną ilość patogenów. Choroby odkleszczowe to przede wszystkim babeszjoza, anaplazmoza, borelioza (która bardzo często występuje również u ludzi). Kleszcze to przede wszystkim pasożyty zewnętrzne, które poprzez wkłucie przekazują patogeny do krwiobiegu żywiciela. One mogą też – prócz wymienionych wcześniej chorób – powodować zaburzenia pracy i zapalenia stawów, gorączki. Są to – co należy zaznaczyć – schorzenia bardzo szybko przebiegające, gwałtowne i niebezpieczne dla zwierząt. Leczenie jest długotrwałe, ale jak najbardziej skuteczne.
Czyli nie ma w tym momencie zagrożenia życia zwierzęcia?
Jeśli tylko zwierzę tra pod opiekę lekarza weterynarii to nie, ograniczamy takie ryzyko do minimum. Są to choroby całkowicie wyleczalne. Mamy obecnie odpowiednie leki, by pomagać w takich przypadkach.
Kleszcze atakują w całej Polsce, czy też są regiony bardziej lub mniej na nie narażone?
Jeśli chodzi o geogra ę, to najbardziej narażone są regiony wschodniej Polski. Tam obserwuje się najwięcej przypadków chorób odkleszczowych. Jednak kleszcze występują w całej Polsce i jeśli mieszkamy np. obok Wrocławia, to nie oznacza to, że nie trzeba się przed nimi chronić. W ostatnim czasie bardzo dużo kleszczy w okolicach Wrocławia przenosiło babeszjozę.
Ostatnio sporo się słyszy o babeszjozie.
Co to za schorzenie?
Babesia to pasożyt, który koncentruje się w krwinkach czerwonych i stopniowo prowadzi do ich zniszczenia. Przez to dochodzi do anemii, zwierzę jest słabe, gorączkuje. W wyniku niedotlenienia pupil nie ma siły do chodzenia, ciężko oddycha. Jest to pod tym względem bardzo problematyczna choroba. Przez fakt, że rozpadają się krwinki czerwone, możemy zauważyć żółty odcień skóry naszego pupila. Barwniki krwinek czerwonych mają żółty odcień. Podczas rozpadu zabarwiają błony śluzowe i skórę zwierzęcia na żółto. Można to zauważyć na uszach, spojówkach oczu, wargach, dziąsłach, na brzuchu (jeśli pies ma mało sierści). To jest na pewno jeden z podstawowych objawów, jakie właściciel może zauważyć u swojego pupila. Zmienia się również mocz psa – barwniki przenikają do moczu i zabarwiają go na ciemnożółty, a nawet brązowy odcień (zwłaszcza w ekstremalnych przypadkach). Istotnym objawem babeszjozy jest gorączka – niejednokrot-
nie bardzo wysoka. Można zauważyć również kulawizny i kłopoty z chodzeniem, ponieważ dochodzi do zapalenia stawów. W bardziej zaawansowanych stadiach choroby pojawiają się problemy z nerkami, ponieważ nerki muszą systematycznie wydalać barwniki rozpadających się krwinek czerwonych.
Czyli kolor moczu oraz zabarwienie skóry to też podstawowe objawy, które możemy jako właściciele zaobserwować przy okazji babeszjozy, tak?
Tak. Ponadto zauważyć można porażenia nerwów twarzowych, choć to objaw dość rzadko spotykany. Jeśli spojrzymy na naszego zwierzaka, to możemy dostrzec, że jego uśmiech jest nieco inny, jeden kącik ust jest obniżony w stosunku do drugiego, że kąciki ust „uciekają”, zmienia się wyraz twarzy. Oko z jednej strony może być bardziej opadnięte. Zdarza się to nieco rzadziej, ale jednak jest to jeden z objawów widocznych dla właścicieli. Warto na to zwrócić uwagę. Mogą pojawiać się problemy ze strony układu pokarmowego: biegunki, brak apetytu, wymioty. To są najbardziej popularne objawy, które opisywane są w wywiadach z właścicielami.
Co w sytuacji, gdy nie zauważymy u swojego pupila kleszcza, ale dostrzeżemy powyższe objawy. Czy to powinno nas skłonić do wizyty u weterynarza? Tak, zdecydowanie tak. Jest to istotne zwłaszcza dlatego, że kleszcz, by przekazać swojemu żywicielowi chorobę zakaźną, potrzebuje być „wpitym” w jego ciało przez co najmniej 24 godziny. Po tym czasie może się już wystarczająco pożywić i sam odczepić się od ciała psa lub kota. Jeśli spadnie na podłogę, my w tym czasie zamiatamy lub odkurzamy, to możemy go nie zauważyć. Są przypadki, gdy właściciele nie widzą na zwierzęciu kleszcza, a pupil zapada na chorobę odkleszczową. Dlatego, mimo że nie znajdziemy pasożyta, to widząc objawy zakładamy, że taki kontakt mógł być.
Jeżeli wybierzemy się do lecznicy, to jak lekarz weterynarii może pomóc naszemu zwierzakowi? Najpierw musimy zadbać o leczenie objawowe. Jeśli pies wymiotuje, podajemy leki przeciwwymiotne, jeśli ma gorączkę –przeciwgorączkowe. Często podaje się kroplówki nawadniające. To są pierwsze działania, jakie podejmuje lekarz. Kolejno wykonana zostanie diagnostyka. Przede wszystkim nasz pupil będzie miał przeprowadzone badanie morfologiczne krwi, by zobaczyć, czy występuje anemia, na jakim jest ona poziomie –czy jest jeszcze norma, ale przy dolnej granicy, czy już jesteśmy bardzo pod kreską. Ważna jest też biochemia, by sprawdzić pracę nerek i wątroby. Często wysyłamy próbki do laboratorium zewnętrznego w celu dokonania rozmazu krwi. Jest to istotne badanie, ponieważ pod mikroskopem ogląda się tę krew bardzo dokładnie, czy nie ma tam jakiegoś pasożyta.
A co, jeśli we krwi znajdą się ślady niebezpiecznych pasożytów?
Wtedy możemy zastosować antybiotyki lub inne leki celowane, kierowane specjalnie do tych drobnoustrojów. Mogą to być specy ki doustne albo specjalistyczne leki iniekcyjne. Taki zwierzak pozostaje pod stałą kontrolą lekarza oraz właścicieli przed najbliższe kilka dni. Może się na przykład okazać, że podczas wprowadzania leczenia psa dochodzi do chwilowego pogorszenia stanu jego zdrowia, nasilenia objawów. Dzieje się tak dlatego, że obecna w krwinkach zwierzęcia babesia umiera, co powoduje szybszy rozpad krwinek czerwonych. Dlatego konieczne jest suplementowanie żelaza, dokarmianie psa (nawet na siłę, np. za pomocą strzykawki). Jest to istotne,
by pies nabierał sił. Stosujemy w tym celu również kroplówki, żeby objętość krwi była stała. Stopniowo, gdy wyniki się poprawiają, możemy przejść na leczenie domowe. Pies lub kot otrzymują leki doustne. Po jakimś czasie powtarzane są badania krwi, aby sprawdzić stan zwierzaka, postępy leczenia.
Czy każdy kleszcz na ciele pupila powinien być powodem do wizyty w przychodni? Nie, nie zawsze wizyta jest konieczna. Tak, jak wspominałam wcześniej, kleszcz potrzebuje co najmniej doby na przekazanie choroby swojemu żywicielowi. Dlatego, jeśli na bieżąco kontrolujemy stan naszego pupila, sprawdzamy jego sierść po każdym spacerze i zauważymy kleszcza, który jest jeszcze malutki, to śmiało możemy wyciągnąć go samodzielnie. Nie ma wtedy powodów do udania się do lekarza weterynarii. Oczywiście, jeśli chodzi o pro laktykę, to jak najbardziej można wybrać się do poradni po odpowiednie preparaty. Jeśli natomiast widzimy, że kleszcz jest „opity” krwią, to lepiej się udać do lekarza, by kontrolować stan zwierzęcia (wykonać badania, sprawdzić, czy występuje gorączka).
Jak szybko powinniśmy udać się do lekarza w sytuacji zauważenia objawów? Czy istnieje jakaś granica czasu? Nie ma konkretnie ustalonej granicy, jednak im szybciej zaczniemy działać, tym lepiej dla zwierzęcia. Jeśli zauważymy pierwsze objawy (np. brak apetytu) w piątek rano, to lepiej udać się do lekarza od razu, a nie czekać na rozwój wypadków w trakcie weekendu. W czasie weekendu może się już wystąpić anemia. Nie ma natomiast jakiejś górnej granicy, która musi zostać utrzymana, by leczenie było skuteczne. Należy pamiętać, że nie warto czekać, aż objawy przejdą same, bo bez leczenia one same nie ustąpią. Nawet jeśli nie jesteśmy pewni, czy to choroba odkleszczowa, to zawsze może to być jakieś inne schorzenie, które powinno zostać wyleczone.
A czy możemy sami pomóc naszemu pupilowi, gdy oczekujemy na wizytę w poradni?
Tak, możemy starać się ulżyć naszemu zwierzakowi w jego cierpieniu. Jeśli ma problem z chodzeniem (jednym z objawów są zapalenia stawów), to możemy starać się nosić go np. w celu toalety na zewnątrz. Wiadome jest, że nie będzie to możliwe w przypadku dużych psów. Ale tutaj możemy ograniczyć spacery, chodzenie po schodach. Jeśli pies nie ma apetytu, to brak systematycznego jedzenia nie jest jeszcze
dużym problemem. Pies może nie jeść przez kilka dni bez szkody dla swojego zdrowia. Niebezpieczne jest natomiast odwodnienie w sytuacji, gdy zwierzak nie chce pić. Warto dopajać psa strzykawką, w małych ilościach. Najlepiej wówczas kierować ją pod policzek i bardzo powoli wstrzykiwać wodę. Poza tymi opcjami raczej nie ma innych możliwości pomocy ze strony właściciela. Tutaj wchodzi już specjalistyczne leczenie, które musi być przeprowadzone w gabinecie weterynaryjnym.
Wcześniej wspomniała Pani o pasożytach wewnętrznych przenoszonych przez inne organizmy. Co to za pasożyty?
Bardzo popularnym pasożytem wewnętrznym jest tasiemiec. Jest on przekazywany przez pchły. Taki tasiemiec jest typowy dla psów. Pośrednim nosicielem jest pchła psia. Przy inwazji pchły, podczas pobierania krwi od zwierzęcia, owad przekazuje wraz ze śliną jaja tasiemca. Wędrują one wraz z krwią, aż tra ą do przewodu pokarmowego. Tam następuje dalszy rozwój pasożyta. Ważne jest, byśmy pamiętali, że pchły też nie występują sezonowo, ale stanowią zagrożenie przez cały rok. Pchła żeruje na psie lub kocie, ale rozmnażać się i bytować może w innym środowisku, np. na legowisku zwierzęcia, w dywanach, kanapach i innych meblach. Może swobodnie przezimować poza zwierzęciem. Dlatego, jeśli tylko zauważymy na psie pchłę lub zwrócimy uwagę, że zwierzak wydala z kałem pasożyty (najczęściej wyglądają jak posiekana wstążka lub pestki ogórka), to powinno nas to zaalarmować, że organizm zwierzęcia jest zainfekowany przez pasożyty.
Jakie inne objawy – prócz obecności pasożytów w kale – właściciel może zauważyć u zwierzęcia?
Czasem, przy większej inwazji, może to być spadek wagi zwierzęcia. Dotyczy to przede wszystkim psów starszych, chorych. Psy regularnie szczepione i zadbane raczej nie chudną aż tak, by było to widoczne. Obserwacja i zauważenie pasożytów wewnętrznych są trudne, bo one najczęściej pojawiają się w kale okresowo – nie podczas każdego wypróżnienia. Dlatego można zwrócić uwagę na różną konsystencję i formę wypróżnień. Jeśli kał jest zróżnicowany – raz wodnisty, biegunkowy, innym razem zwarty, to może nas to zaalarmować, że coś w organizmie zwierzęcia się dzieje. Sygnałem ostrzegawczym może być również zapach kału – w przypadku inwazji pasożytniczej ma on zwykle bardzo nieprzyjemny, intensywny zapach (bardziej wyczuwalny niż zazwyczaj).
Czasem zdarzają się wymioty. To są symptomy, by zwrócić się do lekarza weterynarii.
Jak w sytuacji dostrzeżenia objawów przez właściciela postępuje lekarz?
Lekarz zaleca badanie kału. Kał zbiera się przez kolejne trzy dni do oznaczonego pojemnika, przechowuje w lodówce. Po przekazaniu próbki lekarzowi wykonywane jest badanie i uzyskujemy informację, czy nasz zwierzak jest zainfekowany. Lekarz określa również, z jakim pasożytem mamy do czynienia (czy to tasiemiec, czy np. glista) i zaleca specjalistyczne leczenie. Są to najczęściej leki podawane przez właściciela w warunkach domowych. Schemat leczenia i leki dobierane są do każdego przypadku indywidualnie. To są w dużej części również specy ki, które stosujemy pro laktycznie.
Czy jako właściciele też powinniśmy podjąć jakieś działania?
Po pierwsze konieczne jest wprowadzenie leczenia specjali-
stycznego. Ponadto – co ważne – musimy bardzo dobrze odkazić otoczenie, w którym pies przebywał. Myjemy lub pierzemy zabawki i legowisko, koce. Rzeczy, których nie jesteśmy w stanie uprać, dezynfekujemy specjalnymi środkami (dostępnymi na rynku). Dzięki temu zyskujemy pewność, że zarówno dorosłe osobniki, jak i jaja pcheł zostają zabite. Nie są one wówczas w stanie zarazić naszego zwierzęcia jeszcze raz. Oczywiście psa lub kota też musimy wykąpać.
Jak można zapobiegać chorobom wektorowym –w myśl zasady, że lepiej zapobiegać niż leczyć?
Bardzo ważna, wręcz najważniejsza, jest pro laktyka! Po pierwsze, w większości sklepów zoologicznych, w poradniach weterynaryjnych dostępne są odpowiednie preparaty, które zabezpieczają nasze zwierzę przed przeniesieniem choroby przez pchły, kleszcze oraz inne organizmy. Są to leki uniemożliwiające zarażenie. Dobrze jest wiedzieć, że one nie zniechęcają pasożytów do tego, by wbiły się w ciało naszego zwierzęcia, ale zapobiegają ewentualnemu zachorowaniu. Kleszcz czy pchła, która ukąsi zabezpieczone w ten sposób zwierzę, umie- ra na skutek przyjęcia substancji obecnej we krwi i nie ma czasu przekazać choroby. Produkty takie mają różne formy – obroży, kropel, tabletek. Każdy może wybrać to, co jest dla niego najwygodniejsze. Podkreślam tylko, że warto zapisywać sobie, kiedy nasz zwierzak miał podany taki lek, bo czasami możemy zapomnieć, a wszystkie te preparaty mają określony czas działania. Dostępne są również produkty 2w1, które prócz zabezpieczania powodują odrobaczenie pupila. Pozwala to na usunięcie z organizmu również ewentualnych pasożytów wewnętrznych.
A oprócz preparatów?
Trzeba obserwować swoje zwierzę, zwłaszcza po spacerach. Po każdym wyjściu, szczególnie do lasu, warto sprawdzić, czy nie wrócili z nami pasażerowie na gapę. Nie zajmuje to wiele czasu, a może zaoszczędzić nam i zwierzęciu wielu dni lub tygodni późniejszego leczenia. Psy z grubą sierścią warto wyczesać po spacerze. Czasem zdarza się tak, że jeśli mamy na przykład psa z gęstszą lub dłuższą sierścią, to kleszcze nie zdążą się wpić w naszego pupila, ale usiądą na jego sierści. Mogą wtedy wraz ze zwierzakiem powędrować do naszego domu i czekać na dogodną okazję do ataku. Jeśli pies lub kot po przyjściu ze spaceru kładzie się na łóżku, kanapie, poduszkach, to warto również poszukać na nich ewentualnych kleszczy. Powinniśmy także pamiętać, że my też możemy być zagrożeni przez kleszcze, ponieważ mogą nas one zarazić tymi samymi chorobami, co naszych pupili.
Podsumowując – warto dbać o pro laktykę.
Tak, i to nie tylko w przypadku psów. Warto pamiętać o kotach, szczególnie tych wychodzących. Coraz częściej pojawiają się również preparaty przeznaczone dla królików. Jeśli właściciel ma ogródek przydomowy lub działkowy, to często wypuszcza królika, by sobie pobiegał po trawie lub wybiegu. Dla królika zagrożeniem są myksomatoza czy pomór (przenoszone przez komary), które prowadzić mogą nawet do śmierci zwierzęcia. Oczywiście, jeśli mamy w domu kilka zwierząt, to dbamy i kontrolujemy stan ich wszystkich. Niejednokrotnie zdarzało się, że pies przebywający w domu został zarażony pchłami od wychodzącego kota. Najważniejsze są obserwacja i stała kontrola zwierząt oraz ich zabezpieczanie.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Rozmawiała: Martyna Major
Zastosowania CBD u psów i kotów
Autor: Adrianna Iwan – mikrobiolog, technik weterynarii i zoopsycholog
W ostatnich latach kannabidiol (CBD) zyskał ogromną popularność w terapii różnych schorzeń nie tylko u ludzi, ale także u zwierząt. Ogromne zainteresowanie CBD sprawiło, że zaczęły pojawiać się różne informacje na jego temat. Niektórzy przypisują CBD wręcz magiczne właściwości. Niestety nie wszystkie informacje na temat kanabidiolu są prawdziwe.
Czym jest CBD?
CBD (kannabidiol) jest związkiem chemicznym, który należy do gruby kannabinodiów. W dużych ilościach występuje w oleju z konopi siewnej (Cannabis sativa L.). Roślina ta pochodzi z Azji Środkowej. Obecnie uprawiana jest na całym świecie. Cammabis sativa zawiera ponad 100 różnych aktywnych cząsteczek, które nazywa się kannabinoidami. Dwa główne kannabinoidy to CBD (kannabidiol) i THC (tetrahydrokannabinol). CBD nie ma działania psychoaktywnego, w przeciwieństwie do swojego izomeru, którym jest THC. CBD pozyskiwany jest z kwiatów, liści oraz w mniejszym stopniu z łodygi tej rośliny.
Kannabidiolowi przypisuje się wiele efektów farmakologicznych. Wśród nich wymienia się działanie: przeciwlękowe, uspokajające, przeciwzapalne, przeciwbólowe, przeciwwymiotne, przeciwpadaczkowe, a nawet przeciwcukrzycowe. W praktyce klinicznej jednak jest spory problem z wiarygodną oceną występowania tych efektów. Przeszkodą jest przede wszystkim brak wystarczającej ilości danych dotyczących zależności dawka-efekt, co przekłada się na niemożność jasnego ustalenia, w jakiej dawce CBD miałby wywołać dany efekt w przypadku konkretnych schorzeń. Ponadto, dane pochodzące z opublikowanych prac charakteryzują się niestety przeciętną jakością. Do badań nie zawsze rekrutowana jest odpowiednio liczna grupa kontrolna (lub nie stosuje się jej zupełnie), a niektóre z nich opierają się wyłącznie na pracy z użyciem modeli chorób (in vitro).
Układ endokannabinoidowy
Układ endokannabinoidowy został odkryty w latach siedemdziesiątych XX wieku. Jest to układ złożony z endokanabinoidów, czyli neuroprzekaźników, które łączą się z receptorami kannabinoidowymi CB1 i CB2. Występuje u prawie wszystkich gatunków zwierząt, w tym u kręgowców i bezkręgowców. Jest to układ komunikacji wewnątrz organizmu, którego rolą jest utrzymanie równowagi. Receptor CB1 dominuje w ośrodkowym układzie nerwowym, choć występuje również w innych częściach organizmu, m.in. w nerwach obwodowych, układzie rozrodczym, komórkach układu odpornościowego. Z kolei receptor CB2 dominuje poza ośrodkowym układem nerwowym i znajduje się przede wszystkim w układzie immunologicznym. Pobudzenie tych receptorów daje różne efekty. Na receptory te oddziałują również tokannabinoidy, czyli związki pochodzenia roślinnego, wśród których jest THC oraz CBD. Działanie kannabidiolu na receptory CB nie jest jednoznaczne. Ponadto trzeba mieć na uwadze to, że CBD może oddziaływać na inne receptory. Metabolizm kannabidiolu oparty jest na układzie cytochromu P450 w wątrobie. Co to
oznacza w praktyce? Istnienie ryzyka interakcji kannabidiolu z lekami, których metabolizm również oparty jest o układ cytochromu P450. Aspekt ten wciąż wymaga gruntownego zbadania. Zaleca się jednak ostrożność przy stosowaniu CBD z lekami, które są metabolizowane przez ten układ, ponieważ może to wpłynąć na zwiększenie lub zmniejszenie stężenia danego leku. Mimo że kannabidiol ma zastosowanie w medycynie weterynaryjnej, należy mieć na uwadze możliwe interakcje z lekami. Z tego względu podawanie CBD powinno być każdorazowo omówione z lekarzem weterynarii.
Korzyści zdrowotne
Kannabidiol odgrywa znaczną rolę w ograniczaniu stanu zapalnego. CBD może modulować funkcje komórek układu odpornościowego. Co ciekawe, obecność receptorów kannabinoidowych stwierdzono również w skórze psów.
Najmniej wątpliwości budzi działanie przeciwlękowe i przeciwbólowe po zastosowaniu czystego CBD, ponieważ jest ono najlepiej udokumentowane u zwierząt laboratoryjnych. Skuteczność CBD opisano w ogólnym lęku, zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych, lękach separacyjnych.
Nie ma jasnych dowodów na temat skuteczności kannabidiolu przy zaburzeniach drgawkowych, w tym także przy padaczce idiopatycznej. Badacze z Colorade State Univertisty wykazali, że stosowanie kannabidiolu w dawce 2,5 mg/kg m. c. dwa razy dziennie zredukowało występowanie drgawek o 40%, jednakże według specjalistów nie jest to rewelacyjny rezultat. Niemniej jednak u niektórych zwierząt podawanie CBD umożliwia zmniejszenie dawki leków przeciwpadaczkowych. Skuteczność kannabidiolu w leczeniu przewlekłego bólu, głównie neuropatycznego, została dość dobrze opisana na modelach gryzoni. Nadal przeprowadzono zbyt mało badań u psów. Niemniej jednak wyniki są obiecujące. Potrzeba dalszych analiz wysokiej jakości w celu określenia skuteczności i dawkowania w chorobie zwyrodnieniowej stawów u psów. Istnieją wstępne dowody, które potwierdzają właściwości przeciwbólowe CBD w leczeniu przewlekłej choroby zwyrodnieniowej stawów u psów. Sugeruje się również, że CBD wykazuje działanie przeciwnowotworowe. Wiele informacji dotyczących CBD i nowotworów nie zostało dotąd potwierdzonych wiarygodnymi dowodami. W przypadku kotów istnieje znaczna luka w literaturze na temat terapeutycznego zastosowania CBD.
CBD przypisuje się wiele efektów farmakologicznych. Ich wiarygodne potwierdzenie jest niestety dość trudne. Mechanizm działania CBD jest ogólnie znany i na tej podstawie wnioskuje się, że efekty obserwowane u zwierząt laboratoryjnych mogą występować również u psów i kotów.
Bezpieczeństwo i dawkowanie
Choć CBD jest uważany za wysoce bezpieczny dla psów i kotów, to nie dysponujemy jak na razie mocnymi dowodami, jakimi są kontrolowane badania kliniczne, które wykazywałyby, że kannabidiol stosowany samodzielnie u psów i kotów wywołuje konkretne efekty farmakologiczne. Zwykle nie obserwuje się niepokojących zmian w zachowaniu psów.
W przypadku kotów możliwe są niekiedy zmiany zachowania. W jednym z przeprowadzonych badań stwierdzono, że podawanie CBD zwierzętom starszym może być przyczyną wzrostu aktywności fosfatazy zasadowej we krwi. Nie ustalono jednak, czy wzrost tego parametru nie był związany z występowaniem chorób współistniejących. U niektórych pacjentów obserwuje się objawy ze strony układu pokarmowego, jak biegunki, wymioty, brak apetytu. Niestety nie ma jednego schematu dawkowania CBD w konkretnych schorzeniach. Z tego względu każde zwierzę powinno być kontrolowane przez lekarza weterynarii. Na początku zaleca się wprowadzać CBD od najniższej możliwej dawki. Każdy organizm jest inny, dlatego trzeba obserwować reakcję zwierzęcia na preparat i w razie potrzeby zwiększyć dawkę. Istotną informacją jest również to, że na biodostępność i metabolizm kannabidiolu wpływa wiele czynników, w tym skład produktu i droga podania. Przy stosowaniu zbyt dużych dawek mogą pojawić się skutki uboczne, takie jak: senność, wymioty, letarg.
CBD może stanowić uzupełnienie leczenia, ale nie może go zastąpić. Wciąż brakuje twardych dowodów na to, w jakich schorzeniach działa, jak go dawkować, aby osiągnąć pożądany efekt. Bezpieczeństwo i skuteczność dawki CBD u zwierząt towarzyszących wymaga badań.
Podsumowanie
Preparaty z CBD nie wykazują właściwości odurzających. Mimo że opublikowano ponad dwadzieścia trzy tysiące prac, które dotyczą wykorzystania kannabinoidów u ludzi, zwierząt laboratoryjnych oraz towarzyszących, nadal nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to, w jakich przypadkach produkty zawierające CBD są skuteczne. Nie wszystkie zwierzęta reagują tak samo na dawki standardowe. Przegląd literatury wskazuje, że najbardziej obiecujące efekty można uzyskać w działaniu przeciwzapalnym, uśmierzaniu bólu, zmniejszaniu stanów lękowych. Kannabidiol ma duży potencjał terapeutyczny, niewątpliwie wykazuje ciekawe właściwości. Jednak jego szerokie zastosowanie musi być poddane wysokiej jakości analizom. Być może w przyszłości stanie się skutecznym preparatem w przytaczanych powyżej schorzeniach, jednak na chwilę obecną nie powinno się traktować CBD jako panaceum na wszystko. Trzeba mieć świadomość tego, że CBD u jednych zwierząt może przynieść korzyści, a u drugich zupełnie nie zadziałać.
Literatura:
1.Gołyński M. (2021). Konopie w medycynie małych zwierząt. Magazyn Weterynaryjny; 10.
2. Karlik W. (2020). Co lekarz weterynarii powinien wiedzieć o produktach z konopi. Magazyn Weterynaryjny; 02.
3. Patikon C. i wsp. (2023). E cacy and safety of cannabidiol for the treatment of canine osteoarthritis: a systematic review and meta-analysis of animal internetion studies. Front. Vet. Sci.; 10.
4. Richter G. (2022). Układ endokanabinoidowy i tokanabinoidy. Weterynaria po Dyplomie; 3.
5. Yu C. H. J., Rupasinghe H. P. V. (2021). Cannabidiol-based natural health produtcs for companion animals: recent advances in the management of axiety, pain and in ammation. Research in Veterinary Science; 140: 38-46.
MONIKA PYREK-ROKITA
Jedna z najlepszych polskich lekkoatletek w historii tej dyscypliny specjalizująca się w skoku o tyczce. Na swoim koncie ma dwa srebrne i jeden brązowy medal Mistrzostw Świata oraz dwa brązowe medale Halowych Mistrzostw Świata, a także srebro Mistrzostw Europy i dwa brązy Halowych Mistrzostw Europy. Jej kolekcja jest pełna medali z Pucharów Europy, mistrzostw Polski, a także pobitych wielokrotnie (69 razy!) rekordów Polski oraz tytułów (5 razy) najlepszej polskiej lekkoatletki „Złote Kolce”. Po zakończeniu kariery sportowej rozpoczęła pracę w Radiu Szczecin, gdzie przez 4 lata prowadziła autorski program „Potyczki Moniki Pyrek”. Aktualnie skupia się na prowadzeniu Fundacji Moniki Pyrek, której celem jest tworzenie projektów dla dzieci i młodzieży, rodziców, opiekunów zachęcających do bycia aktywnym i spędzania wolnego czasu na sportowo. Prowadzi Fundusz stypendialny dla młodych sportowców, otacza ich fachową opieką, nansuje stypendia oraz służy radą.
Proszę przedstawić nam swojego Pupila. Nasz piesek nosi imię Co ee. Jest jeszcze szczeniakiem. Niedługo będzie kończył rok. Jest bardzo energiczny, wymagający dużo uwagi. Generalnie jest łobuzem. Śmieję się, że my jesteśmy osobami aktywnymi sportowo i z dużą energią, więc nasz pies nie może być inny. Musieliśmy na siebie tra ć.
W jaki sposób Co ee dołączył do Pani Rodziny? Co ee jest adopciakiem. W moim mieście – Szczecinie jest takie stowarzyszenie, które nazywa się Kudłata Przystań. Obserwuję to stowarzyszenie, podziwiam zaangażowanie Pań, które je prowadzą. One ratują szczeniaki (i nie tylko) z całej Polski, szukają dla nich domu. Jest cała rzesza domów tymczasowych, wspierających działalność stowarzyszenia. Stamtąd pochodzi Co ee. Długo nie mogłam się zdecydować na adopcję. Wynikało to z faktu, że byłam bardzo mocno zżyta z moim wcześniejszym psem. Poprzedni pupil odszedł trzy lata temu. Był to mój taki naprawdę pierwszy własny pies w dorosłym życiu. Mieszkał z nami dwanaście lat. Bardzo przeżyliśmy jego odejście. Nie mogliśmy się więc zdecydować na przyjęcie nowego psa. Decyzję na ten temat podjęliśmy tak naprawdę pod wpływem chwili. Kiedy zobaczyłam ogłoszenie, że są cztery szczeniaki, które potrzebują domu, wypełniliśmy ankietę i zgłosiliśmy się. Tak właśnie Co ee do nas tra ł.
Podobno wybór imienia był bardzo burzliwy. Tak, to prawda. Nie wiedzieliśmy, jak nazwać nowego pieska. Nasz poprzedni pies – Jack Russell Terier pochodził z hodowli. Miał tam nadane imię – Rocky. Ciekawe jest to, że w hodowli, w której się narodził, często imiona dla piesków wybierały dzieci przyjeżdżające tam podczas pobytów na zielonych szkołach. Mój mąż nazywa się Rokita, więc właściwie nie było żadnej dyskusji na temat tego, czy będziemy zmieniać to imię. Do tego jeszcze skojarzenie z Rockym Balboa i już nie musieliśmy szukać. Nasz nowy piesek nie miał żadnego imienia, więc musieliśmy przeprowadzić dyskusję. Zdania w rodzinie były podzielone – między mną, mężem, synami oraz babciami. Stwierdziliśmy więc, że może ktoś inny podpowie takie imię, które nas pogodzi. Zebraliśmy wszystkie propozycje, które wymyśliły dzieci i inne padające najczęściej. Często pojawiały się Budyń oraz Co ee (ze względu na kolor sierści pieska), pod uwagę były też brane Pedro, To k oraz Karmel. Dosyć sporo było tych imion i ostatecznie zdecydowaliśmy się na losowanie.
Losowanie pomogło?
Ciężko było je rozstrzygnąć, bo akurat tak się zdarzyło, że pomiędzy Budyniem a Co ee był ciągle remis. Chyba dopiero trzecia runda zadecydowała o tym, że padło na Co ego. Chociaż teraz, jak widzę jego energię, to chyba naznaczyliśmy go tym imieniem. Może lepiej trzeba było wybrać Budyń (śmiech), może byłoby trochę spokojniej.
Jakiej rasy jest Pani piesek?
Co ee nie jest psem rasowym. Jest mieszańcem.
Co najbardziej lubi robić?
Na razie dorasta, więc bawi się i uczy nowych rzeczy. Zauważyłam, że już powoli zaczyna czuć się jak samiec. Bardzo lubi ganiać ptaki w ogrodzie. To jest jego cel numer jeden na każdy dzień. Drugim jest bieganie i obszczekiwanie całego podwórka. Żartuję czasem, że mam nadzieję, że sąsiedzi nas nie zamordują (śmiech). Generalnie lubi się szarpać i bawić. Przede wszystkim jest dobrze nastawiony do ludzi, co jest dla mnie bardzo ważne. To łobuziak, ale nie potra żyć w oddaleniu od
człowieka. Jest tulaśny, czasem zachowuje się jak dziecko. Traktuje moje dzieci jako swoje rodzeństwo, co często prowadzi do zabawnych sytuacji. Tak naprawdę sam jest jeszcze dzieckiem. Widać, że ma dużo frajdy z każdej aktywności, każdej zabawy.
Czy Co ee ma już swoich psich znajomych?
Uwielbia inne psy. Znajduje każdą możliwą dziurę w płocie, by przejść do sąsiadów i dalej eksplorować świat. Nasz sąsiad nieustannie go nam przyprowadza. To wygląda mniej więcej tak, że wypuszczamy Co ego na ogród, po czym po około trzydziestu minutach przychodzi sąsiad i go nam przynosi. Zdarza się też, że sąsiad dzwoni, że Co ee jest u niego. Na szczęście sąsiad też ma pieski, więc rozumie tę sytuację. Czasem idziemy na spacer, mijamy się (zwłaszcza gdy mamy gorsze dni) i wymieniamy się tym samym spojrzeniem, takim znaczącym, wspierającym się (śmiech).
Co ee pojawił się w życiu Pani Rodziny niedawno. Jak Pani synowie zareagowali na nowego pupila?
Obaj moi synowie pamiętają jeszcze naszego poprzedniego pieska. Starszy oczywiście więcej, już bardziej świadomie go wspomina. Młodszy coś tam pamięta, ale raczej ze zdjęć i lmów. Kiedy pokazujemy mu album, to wie, że to był Rocky. Pierwsze dni tyły trudne – dla nas wszystkich. Przypominały się wszystkie wspomnienia związane z poprzednim psem. Trochę nas to też uświadomiło, że on już nie wróci. Nasze uczucia – również w przypadku chłopców – były bardzo mieszane. Z jednej strony była ogromna radość, bo w domu pojawił się nowy szczeniaczek, ale z drugiej tęsknota za poprzednim psem. Naprawdę bardzo mocno przeżyliśmy rozstanie z Rockym, więc te pierwsze dni były trudne. Do tej pory często wspominamy poprzedniego psa. Czasem, gdy pomyli mi się imię – Co ee i Rocky, to mój syn mnie od razu poprawia, że to nie jest Rocky. Staramy się pielęgnować pamięć o poprzednim piesku, ale też mamy dużo zadań z nowym.
Co ee wymaga pewnie – jak to szczeniak – dużego zaangażowania.
Tak, po pierwsze jest to średni piesek, większy od poprzedniego. Mamy przez to wiele wyzwań. Starszy syn się już mocno angażuje w zajmowanie się pieskiem. Codziennie wychodzi z nim sam na spacer. Chodzimy też na zajęcia Agility. Przeszliśmy szkolenia z nauką chodzenia przy nodze, na smyczy. Teoretycznie Co ee wszystko wie, ale ma tyle rozpraszaczy, że często ta wiedza jest tylko teoretyczna. Smaczek świetnie smakuje jako nagroda, ale zwykle jest bardzo trudno, by zachować się zgodnie z zasadami i na niego zasłużyć (śmiech). Czasem mnie nawet zaskakuje, że stosuje się do poleceń, idzie przy nodze. Nagrywam wtedy tę sytuację, bo wiem, że może się już więcej nie powtórzyć.
Co zmieniło się w Pani życiu, odkąd zagościł w nim Pupil? Generalnie życie z Co eem wymaga od nas dużo zaangażowania, dużo pracy. Czasem bywa to bardzo frustrujące. Byliśmy przyzwyczajeni przez naszego poprzedniego pieska, że był on takim wygaszaczem emocji, nerwów. Nawet kiedy podnosiliśmy głos w sprzeczce, to on od razu szczekał na nas. Działało to, jak kubeł zimnej wody. Pomyśleliśmy więc, że fajnie byłoby mieć znowu takiego kochanego, spokojnego psiaka, który rozumie całą rodzinę. No więc na ten czas musimy jeszcze dobrą chwilę poczekać… Na razie pies wymaga naprawdę dużej uwagi i cierpliwości z naszej strony. Czasem śmieję się, że miał być moim spacerowym wyciszaczem, a póki co muszę zachować maksymalną uwagę.
Jakie jeszcze aktywności, prócz wspomnianego spacerowania, Co ee lubi podejmować?
Od niedawna zaczęliśmy przyzwyczajać go do biegania z nami. Zabieramy go na weekendowe wyprawy i biegamy. Już teraz można z nim iść pobiegać. Jeszcze niedawno taka aktywność nie była w ogóle możliwa. Teraz jest już trochę lepiej.
Czy towarzyszy Pani w codziennych obowiązkach, czy woli raczej odpoczywać w domu, gdy Pani wychodzi?
Jest ogromną przylepą, rzepem. Chodzi na nami wszędzie – za mną, dziećmi i innymi członkami rodziny. Muszę przyznać, że to ja jestem w jego oczach przywódcą stada. Z reguły jest tak, że ta osoba, która karmi, ma większą władzę. Dlatego Co ee towarzyszy mi zawsze i wszędzie (śmiech). Generalnie, kiedy leży to musi się z kimś stykać, choćby końcówką pazurka lub łapy.
A co z pozostawaniem w domu podczas nieobecności innych członków rodziny? Miał już okazję pozostać sam. Kiedy wyjeżdżamy na dłużej, Co ee mieszka w zaprzyjaźnionym hotelu. Dobrze zna to miejsce, bo chodziliśmy tam wcześniej na szkolenia i treningi. Nie ma z tym problemu. Nawet czasem się śmieję, że kiedy wracamy i przyjeżdżamy go odebrać, to cieszy się, że nas widzi, ale jednak jego uwagę przyciągają inne psy i rozrywki. Tak, jakby chciał tam jeszcze chwilę zostać. Nie ma klasycznego lęku separacyjnego, ale należy powiedzieć, że niemal każde jego pozostanie samodzielnie w domu prowadzi do różnego rodzaju zniszczeń.
Tak właśnie się domyślałam. Jak bardzo poważnie zdarzyło mu się napsocić?
Niestety Co ee dość wymownie pokazuje mi, że zbyt dużo pracuję. Zdarza się mu gryźć lub zjadać moje notatniki i książki. Czasem żartuję, że może po prostu lubi czytać. Musimy chować wszystko przed nim i zamykać wszelkie możliwe
ny papierek, więc tak dodatkowo zmusza nas do zachowania porządku (śmiech) – zwłaszcza w pokojach chłopców. Nie jest to najłatwiejszy osobnik na świecie…
Czy dużo z Wami podróżuje tak, jak poprzedni piesek?
Tak, podróżuje z nami, ale zdecydowanie mniej. Jako szczeniak cierpiał na chorobę lokomocyjną, więc oszczędzaliśmy mu dłuższych podróży. Myślę, że więcej tych wyjazdów będzie, jak już dorośnie, bo na razie strach zostawić go samego w hotelu. Zawsze mamy ze sobą jego kojec – który zresztą bardzo lubi. Uczymy go od małego, żeby odpoczywał właśnie w tym swoim miejscu, żeby mógł się wyciszyć. Ale podróże z nim są dużo rzadsze niż z poprzednim psem. Rocky był malutkim pieskiem. Zdecydowanie łatwiej było z nim podróżować. Co ee jest średnim pieskiem, więc logistycznie jest to znacznie trudniejsze. Ale za to, kiedy nas nie ma, ma dobre towarzystwo w hotelu, uczy się nowych rzeczy. Czasem żartujemy, że te jego pobyty mają wartość dodaną, bo uczy się czegoś nowego – jak na dodatkowym szkoleniu. Przy poprzednim piesku nazywaliśmy to „obozem komandosów”. My byliśmy na obozie sportowym, a on na szkoleniu połączonym z zabawą.
Proszę opowiedzieć o swoim najpiękniejszym wspomnieniu związanym z obecnością psiaka w Pani życiu. Dość sporo już przeszliśmy ze sobą, mimo że jest u nas od niedawna. Umowy adopcyjne zobowiązują nas do kastracji, więc przeżyliśmy już sporo wyzwań laboratoryjnych i trudnych sytuacji. Dla nas za każdym razem najbardziej zadziwiające jest to, że on potrzebuje takiego kontaktu z nami, bliskości. Pomimo że robi to codziennie, skala jego uczuć za każdym razem nas zaskakuje. Na przykład wczoraj leżeliśmy i oglądaliśmy serial. On z reguły kładzie się wtedy gdzieś w nogach i nam towarzyszy. Tym razem potrzebował widocznie więcej uwagi, bo przyszedł i położył się na klatce piersiowej. Ma taką potrzebę, by być bardzo blisko człowieka. Nie wiem, czy jest to spowodowane tym, że wcześnie został oddzielony od matki. Cały jego miot szybko pozostał bez matki, więc może ta potrzeba kontaktu wynika właśnie z tego powodu. Myślę, że jego trudności z zachowaniem również spowodowane są tym, że nie nabył od matki takich zachowań stadnych, ostrzeżeń co wolno, ale czego nie wolno.
Wyobraźmy sobie, że Co ee może sam zdecydować o tym, co będzie robił w życiu. Co by to było?
Ja myślę, że byłby komikiem. Naprawdę czasem zachowuje się tak, że człowiek się zastanawia, czy to nadal jest pies. Byłby człowiekiem odpowiedzialnym za rozśmieszanie. Z racji jego aktywności mógłby zostać też animatorem. Przyszło mi właśnie do głowy, że miałby szansę zostać testerem zabawek dla dzieci (śmiech). Rozwiązywałby największe supły żeglarskie. Kiedyś w sklepie zoologicznym poprosiłam o najtrwalszą zabawkę. Pani dała mi taką ośmiornicę i powiedziała, że jest niezniszczalna. Wystarczyły trzy godziny…
Podsumowując, można powiedzieć, że aktywność, którą przejawia Co ee, pasuje do Pani aktywności. Tak, zdecydowanie. Jak powiedziałam na początku, my musieliśmy na siebie tra ć, dobrać się. To tak jest, że przyciągają się podobne charaktery. Czasem mówi się, że pies upodabnia się do właściciela, ale w naszym przypadku już w trakcie odbierania pieska w fundacji mówiono nam, że jest niezłym łobuziakiem, ale za to kocha człowieka. I to się idealnie potwierdziło.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Życzę kolejnych wspaniałych dni z Pupilem. Rozmawiała: Martyna Major
Lwie pieski - rasa shih tzu
Rozmowa z Elżbietą i Andrzejem Fiema - właścicielami hodowli psów
Jak rozpoczęła się Państwa przygoda z rasą shih tzu?
Psy towarzyszyły nam od najmłodszych lat. Nie wyobrażaliśmy sobie naszego życia bez nich. Początkowo fascynowały nas duże rasy: owczarki niemieckie, sznaucery olbrzymie. Wszystko zmieniło się, kiedy na jednej z krakowskich wystaw psów rasowych ZKwP zakochaliśmy się w puchatych kuleczkach, które, jak się później okazało, były szczeniakami rasy shih tzu. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Dążyliśmy do założenia profesjonalnej hodowli i w 2008 roku nasza rodzina powiększyła się o piękną suczkę zakupioną w hodowli ZKwP FCI DARINA Perła Dalekiego Wschodu FCI.
Skąd wywodzi się rasa shih tzu?
Pierwsze doniesienia rasie pochodzą z Tybetu, gdzie psiaki te były trzymane w klasztorach przez mnichów tybetańskich. Legendy głoszą, że były towarzyszami buddy, który w momencie niebezpieczeństwa zamienił się w lwa, przez co nazywane były lwimi pieskami. SHIH TZU to w języku chińskim „Lwi piesek”. Pieski te tra ały w formie darów na dwory chińskie,
Kendal Elmandi FCI
shih tzu „Elmandi FCI”
gdzie doceniono ich towarzyski charakter. Znaną miłośniczką tej rasy na przełomie XIX/XX wieku była cesarzowa TZU HSI, która prowadziła ich hodowlę. Psy rasy shih tzu w latach trzydziestych XX wieku tra ły do Europy za sprawą brytyjskich dyplomatów, a po drugiej wojnie światowej wraz z żołnierzami wracającymi z Wielkiej Brytanii dotarły do Ameryki.
Czy jest coś – jakaś cecha charakterystyczna, która wyróżnia je na tle innych psów?
Shih tzu to wspaniała rasa, pełna miłości. Potrzebują obecności i zainteresowania właściciela. Są bardzo towarzyskie, domagają się uwagi i pieszczot, często również od całkiem obcych osób spotkanych na spacerach. Są radosne i lubią zabawę, mało szczekają, wykazują się brakiem agresji i z tego względu są wspaniałymi towarzyszami starszych dzieci. Przy kontakcie z młodszymi dziećmi ze względu na swoje gabaryty wymagają nadzoru osób dorosłych. Nie mają instynktu łowieckiego, więc świetnie dogadują się z innymi psami i zwierzętami domowymi. Shih tzu charakteryzuje się typową dla małych ras pewnością siebie oraz niezależnością, czasami przypominającą kocią.
Co należy wziąć pod uwagę, gdy chcemy zdecydować się na psa tej rasy?
Należy zwrócić uwagę na to, aby pies pochodził z dobrej, zarejestrowanej hodowli ZKwP. Jego pochodzenie powinno być potwierdzone metryką i rodowodami rodziców. Tylko wtedy mamy pewność, że charakter szczeniaka będzie właściwy dla rasy. W przypadku nabycia szczeniaka z pseudohodowli lub w „typie rasy” zwiększa się ryzyko, że pies będzie przejawiał zachowania niepożądane, a jego wygląd będzie w różnym stopniu odbiegał od wzorca rasy.
Czy szczeniaka shih tzu łatwo jest wychować?
Bardzo ważna jest socjalizacja, którą należy rozpocząć od wieku szczenięcego. W ich wychowaniu należy wykazać się cierpliwością, unikać przymusu, natomiast skupić się na pochwałach i zachętą smakołykami. Shih tzu bardzo szybko się uczą.
Jakie warunki należy zapewnić psom tej rasy?
Shih tzu jest rasą elegancką, przy utrzymanej dłuższej szacie wygląda dostojnie, ale wymaga to wiele pracy właścicieli. Takie psy możemy podziwiać na wystawach ZKwP FCI, odbywających się w wielu miastach w Polsce i na świecie. Ważne jest, aby szczeniak nie był zbytnio forsowany, nie jest to
WRAŻENIE OGÓLNE: Krzepki, ob cie, ale nieprzesadnie owłosiony, z charaterystycznym, aroganckim sposobem bycia i twarzą przypominającą chryzantemę.
WAŻNE PROPORCJE: Długość od kłębu do nasady ogona większa od wysokości w kłębie.
ZACHOWANIE/TEMPERAMENT: Inteligentny, żywy i czujny. Przyjazny i niezależny.
GŁOWA: Szeroka, okrągła; szeroka między oczami, z wyraźnym stopem. Bujnie owłosiona, z włosem opadającym nad oczami. Obta broda i bokobrody. Włos na ku e rośnie w górę, dając charakterystyczny efekt chryzantemy. Sierść nie przeszkadza w widzeniu.
NOS: Czarny, ale u psów wątrobianych lub łaciatych wątrobianych – nos ciemnowątrobiany. Szeroko rozwarte nozdrza.
KLASYFIKACJA F.C.I.:
KUFA: Szeroka, graniasta, krótka, nie pomarszczona, płaska i owłosiona. Długości ok. 2,5 cm od wierzchołka do stopu. Pigmentacja kufy tak pełna, jak tylko możliwe.
UZĘBIENIE: Szeroka szczęka i żuchwa, lekki przodozgryz lub zgryz cęgowy.
OCZY: Duże, ciemne, okrągłe, rozstawione szeroko, ale nie wyłupiaste. Ciepłe w wyrazie. U psów wątrobianych lub o wątrobianych znaczeniach dopuszczalny jest jaśniejszy kolor oczu. Niewidoczne białkówki.
USZY: Duże, z długim płatem usznym, zwisające. Osadzone nieco poniżej sklepienia czaszki; owłosione tak ob cie, że wydają się zlewać z owłosieniem szyi.
OGON: Ob cie owłosiony; noszony wesoło, wysoko ponad grzbietem. Osadzony wysoko. Noszony – w przybliżeniu – na wysokości sklepienia czaszki, przydając harmonii sylwetce.
niejszy tryb życia i aktywności. W trakcie wzrostu szczeniaka należy szczególnie uważać i unikać chodzenia po schodach, by nie obciążać stawów i kręgosłupa. Nie można pozwalać na zeskakiwanie z większych wysokości. Ze względu na wygląd psa, który charakteryzuje się piękną szatą, bardzo ważne jest przyzwyczajanie zwierzaka od samego początku do odpowiedniej pielęgnacji. Pod tym względem jest to rasa dość wymagająca, często trzeba je czesać, pielęgnować dobrej jakości kosmetykami i wspomagać dobrze zbilansowaną, wysoko jakościową karmą. Od 4 miesiąca życia szczenięcia zalecane jest systematyczne korzystanie z usług salonu pielęgnacyjnego dla zwierząt.
Jak powinniśmy dbać o zdrowie shih tzu?
Bardzo ważna jest codzienna pielęgnacja oczu, zaniedbanie tego może doprowadzić do schorzeń. Ze względu na wielkość oczu może dojść do ich uszkodzenia. Jest to szczególnie
CHÓD/RUCH: Arogancki, płynny; przednie kończyny z dobrym wykrokiem, mocna akcja kończyn tylnych, z ukazywaniem całych opuszek stóp.
SIERŚĆ: Włos okrywowy długi, gęsty, nie lokowaty; umiarkowanie ob ty podszerstek. Dopuszczalny lekko falisty. Sierść nie może przeszkadzać w widzeniu ani utrudniać ruchu psa.
MAŚĆ: Dopuszczalne wszystkie kolory; biała strzałka na czole i biały koniec ogona –bardzo pożądane u psów łaciatych.
WYSOKOŚĆ I CIĘŻAR CIAŁA: Wysokość w kłębie: Nie więcej niż 27 cm. Typ i cechy charakterystyczne dla rasy są najważniejsze, i w żadnym wypadku nie należy ich poświęcać jedynie dla wielkości. Masa: 4,5 – 8 kg. Idealna waga: 4,5 – 7,5 kg.
WADY DYSKWALIFIKUJĄCE: Agresja lub wyraźna lękliwość.
Grupa 9: Psy ozdobne i do towarzystwa. Sekcja 5: Rasy tybetańskie. Bez prób pracy. Źródło: https://www.zkwp.pl/wzorce/208.pdf
narażony organ u psów tej rasy. Ponieważ shih tzu zaliczany jest do ras psów krótko czaszkowych o skróconej ku e, należy pamiętać, że źle znoszą wysokie temperatury i w okresie letnim mogą być narażone na udary cieplne. Również z tego względu nie są odpowiednimi towarzyszami dla osób bardzo aktywnych zycznie.
Czy mogą się Państwo podzielić ciekawostkami dotyczącymi rasy?
Według badań DNA są jedną z 14 najstarszych ras na świecie, co sprawia, że są spokrewnione z wilkami. Do późnej starości wykazują radosne usposobienie. Szczenięta charakteryzują się uroczym pyszczkiem o kształcie chryzantemy, ponieważ włosy na pyszczku rosną w każdym kierunku.
Jedną z ciekawostek jest fakt, że piesek pochodzący z naszej hodowli, HECA Elmandi w rękach swojej właścicielki Dagmary okazał się wspaniałym psem terapeutycznym, który swoim zachowaniem i wewnętrznym spokojem pomagał innym psom. Suczka uczestniczyła w warsztatach „Praktyczna praca z psem problemowym” w szkole dla psów Alteri w Krakowie. Jako najmniejsza z grupy okazała się wspaniałym rozjemcą i psem dodającym otuchy zalęknionym czworonogom.
Również na warsztatach z tropienia radziła sobie lepiej niż niektóre owczarki.
Ciekawe jest również, iż występują dwa typy psów Shih tzu:
• europejska o szerokiej klatce piersiowej, wydłużonym ciele z krótszymi muskularnymi kończynami, dużą okrągłą głową, • amerykańska: sylwetka delikatniejsza, wyższe z mniejszą głową, wizualnie smuklejsze z dłuższymi kończynami.
Reasumując, jest to rasa typowo do towarzystwa, nadaje się zarówno dla rodzin z dziećmi, jak i dla starszych osób.
Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała: Martyna Major
Rozmowa z Moniką Pabian-Ruszczyk
-
właścicielką psa rasy shih tzu
Jak długo jesteś właścicielką psa rasy shih-Tzu?
Harry jest z nami od listopada 2020, więc już ponad trzy lata.
Dlaczego shih tzu? Czy była to miłość od pierwszego wejrzenia, czy przemyślana decyzja?
Starannie sprawdziliśmy charakter rasy. Szukaliśmy rasy psa, która nadaje się do mieszkania w bloku, który poradzi sobie z ewentualnym pozostaniem samemu w domu, który będzie chętny na wycieczki, ale jednocześnie nie będzie potrzebował codziennie kilkudziesięciu kilometrowych spacerów. Zwracaliśmy uwagę na różne cechy danej rasy, np. wiem, że teriery mają wciąż mocny instynkt łowiecki i trudniej je kontrolować. Historycznie shih tzu były wykorzystywane na dworach cesarskich jako psy do towarzystwa oraz... w klasztorach do ogrzewania mnichów!
Jaki jest Harry?
Harry różni się od standardowych psów tej rasy. Mimo swojej małej postury myśli, że jest dużym psem i najchętniej z nimi się bawi i goni oczywiście frustrując się, że nie nadąża na swoich łapkach. Jest bardzo towarzyski, musi mieć wszystkich w zasięgu wzroku i zawsze stara się położyć blisko nas. Nie da się przed nim zamknąć drzwi, jeśli miałby pozostać z drugiej strony. Lubi bawić się w domu w aportowanie czy ciągnięcie liny. Jest też pojętny, lubi uczyć się nowych komend. Jest bardzo posłuszny i reaguje na polecenia, również na spacerze. Jednak... jest też uparty i jak czegoś chce, to zawsze stara się dopiąć swojego, np. prosząc uparcie o smaczka. W sumie on nie prosi, on głośnym szczękiem żąda :D
Czy pojawienie się Harry’ego zmieniło w jakiś sposób
Twoje życie?
Zdecydowanie tak. Musieliśmy się podporządkować z powrotami do domu, tak by o odpowiednich godzinach wyprowadzić psa. Nie chcieliśmy też, by zbyt dużo czasu spędzał sam, staraliśmy się mu zapewnić odpowiednią rozrywkę – również intelektualną oraz odpowiednio wychować. Na pewno wpłynęło to też na ilość ruchu, jaką mam w ciągu doby, bo staram się chociaż raz robić z nim dłuższy spacer. Oprócz tego czasami pracując zdalnie w ciągu dnia, gdy miałam dość siedzenia, miałam pretekst, by przejść się wokół bloku.
Jak spędzacie razem dzień?
Harry ma ustalony rytm dnia i lubi swoją rutynę. Śmiejemy się, że ma wbudowany zegarek i gdy spóźnimy się, że spacerem, to zawsze przybiega i poszczekuje, by przypomnieć, że to ta pora. Nawet jeśli danego dnia rutyna została zaburzona, spacer był wcześniej i dopiero wrócił godzinę temu. Rano trzeba poprosić Harrego, żeby wyszedł na spacer ;) Jest zbyt zaspany, by wstać o siódmej. Później śpi zwykle do południa, potem przychodzi się poprzytulać, pilnuje mnie przy pracy lub gotowaniu. Jedzonko zazwyczaj je wtedy, kiedy my mamy obiad. Między piętnastą a siedemnastą idziemy na dłuższy spacer, później zabawa, wspólne oglądnięcia tv na kanapie i wieczorem koło dwudziestej kolejny spacer. Wtedy często wychodzimy na osiedlowy skwer z innymi psami. Harry ma szansę na socjalizację i zabawę ze swoimi psimi kumplami.
Niedawno zostałaś Mamą. Jak Harry reaguje na nowego członka rodziny?
Harry jest bardzo empatyczny i na początku był w szoku, że w domu ktoś tak dużo płacze, a on nie może przyjść i polizać na pocieszenie. Z czasem się przyzwyczaił, na pewno pomogło nasze wsparcie i pokazywanie mu, że wciąż jest ważnym
członkiem naszej rodziny. Teraz gdy spędzamy czas z Lilką na podłodze, on przychodzi i kładzie się na moich nogach. Lilka mu nie przeszkadza, nawet kiedy przypadkiem go kopnie. Zresztą, od małego wychowany był w towarzystwie dzieci. U mojej siostry ma stały kontakt z trójką maluchów.
Na co powinniśmy zwrócić uwagę przed kupieniem pieska rasy shih tzu?
Nie tylko przy shih tzu, ale przy każdym zwierzęciu: czy będziemy mieć odpowiednią ilość czasu na zajęcie się nim, bo to oprócz przyjemności również obowiązki. Pamiętajmy o słowach „Człowiek jest odpowiedzialny za to, co oswoił”. Są to uparte psy, które mimo małych rozmiarów chcą rządzić. Nie można pozwolić im wejść sobie na głowę, ale jednak trzeba uważać z byciem surowym, bo są to bardzo uczuciowe psy i potra ą się obrazić. Na pewno to pies domowy, który lubi towarzystwo. O ile w domu podczas nieobecności właściciela odpowiednio przyzwyczajony zostanie sam, tak raczej nie da się go zamknąć w innym pokoju. Jest obserwatorem, który musi mieć wszystkich domowników w zasięgu wzroku. Potra spać na progu, jeśli ludzie są w dwóch różnych pomieszczeniach.
Jaki powinien być właściciel psa tej rasy?
Właściciel shih tzu powinien być przede wszystkim konse kwentny. Zadbać o szkolenie. Jeśli nie potra sam, to warto pomyśleć o specjalnym psim przedszkolu. Są to bowiem psy uparte, które potra ą postawić na swoim. Są też bardzo mądre i szybko kojarzą fakty i ciągi przyczynowo-skutkowe. Harry np. doskonale wiedział, gdzie są smaczki i potra ł stać przy szafce i szczękaniem się upominać. Jeśli widział, że go ignorujemy, przychodził i trącał nas łapą, a jeśli i to nie pomogło, to starał się głośniej szczekać, bo myślał, że nie słyszymy. Doskonale też potra nam powiedzieć, co ma na myśli. Na komendę „co chcesz” prowadzi nas w odpowiednie miejsce, np. do miski, gdy skończyła się woda albo właśnie do smaczków. Czasami wskazuje na siebie, jeśli coś mu się wbiło do sierści. Uważam też, że właściciel shih tzu powinien być świadomy, że jest to rasa długowłosa. Niezmiernie irytują mnie pytania na forach, gdzie ktoś pisze, że ma trzymiesięcznego psa i czy już może go obciąć. Skoro ktoś wybrał tak pięknego psa z włosiem to fajnie, by tak zostało. Oczywiście z krótkim włosiem jest łatwiej, ale warto obcinać je w profesjonalnym psim salonie fryzjerskim. Nasza Pani sama ma hodowlę i doskonale zna specy kę rasy, więc Harry zawsze wygląda pięknie. Przez trzy lata trzymaliśmy go w długiej szacie, ale przy małym dziecku częsta pielęgnacja była problematyczna, natomiast może w przyszłości znów zapuścimy mu włosy.
Co jest Twoją największą radością w życiu z Harrym?
Największą radością jest to, jak on cieszy się na nasz powrót. Nie ważne, czy wyszłam do sklepu, do pracy czy po prostu wyrzucić śmieci. Bardzo doceniam też spacery z nim. Dzięki odpowiedniej socjalizacji i naszemu wychowaniu nie ma problemu wśród innych psów, czy trasach wzdłuż głównych dróg, dlatego często wspólnie wychodzimy. Jest moim dodatkowym motywatorem do ruszenia się z domu.
Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała: Martyna Major
OPAKOWANIE
ZAWSZE
Różnice w żywieniu psów rosnących
i seniorów
Prawidłowe żywienie psów polega na stosowaniu diety zaspokajającej specy czne wymagania tego gatunku zwierząt. Jednak nie wszystkie psy potrzebują tego samego. Zapotrzebowanie czworonogów na składniki odżywcze i energię różni się w zależności od czynników takich jak: wiek, wielkość rasy czy aktywność zyczna.
Szczenięta, psy dorosłe i osobniki w podeszłym wieku mają odmienne wymagania żywieniowe, dlatego też powinny być karmione odpowiednio dopasowanym pokarmem.
Żywienie szczeniąt
Szczenięta mają większe zapotrzebowanie na składniki odżywcze i energię niż dorosłe zwierzęta (w przeliczeniu na kilogram masy ciała). Dodatkowo ich wymagania żywieniowe są różne w zależności od wielkości rasy i szybkości osiągania masy ciała dorosłego osobnika. Psy ras miniaturowych i małych osiągają rozmiary osobników dorosłych zdecydowanie szybciej niż psy ras dużych i olbrzymich. Rasy miniaturowe (np. yorkshire terier, chihuahua) uznaje się za dorosłe już w wieku 6-8 miesięcy, psy ras małych (np. foksterier, mops, jamnik) około 9-12 miesiąca życia, a dużych (np. labrador retriever, owczarek niemiecki) i olbrzymich (np. bernardyn, nowofunland) w wieku 15-24 miesięcy. Do tego czasu powinny być one karmione zgodnie z potrzebami psów rosnących.
Dieta szczeniąt powinna być kompletna i zbilansowana, czyli dostarczająca wszystkie niezbędne składniki odżywcze w odpowiednich ilościach, tak aby zaspokoić potrzeby intensywnie rozwijającego się organizmu. Pożywienie dla rosnącego psa powinno charakteryzo-
wać się wysoką strawnością (powyżej 80%), wartością biologiczną i odpowiednią kalorycznością. Młode zwierzęta mają, w porównaniu z osobnikami dorosłymi, wyższe zapotrzebowanie na tłuszcz, który jest głównym źródłem energii koniecznej do wzrostu i rozwoju. Wymagają one większej ilości białka, czyli materiału do budowy tkanek oraz witamin i minerałów niezbędnych m.in. do prawidłowego wzrostu szkieletu. Niezwykle ważne jest zbilansowanie wszystkich składników z energią dla zapewnienia właściwego wzrostu a jednocześnie zapobiegania nadwadze i otyłości. Szczególną uwagę należy zwrócić na zawartość oraz proporcje dwóch minerałów wpływających na rozwój układu kostnego – wapnia i fosforu. Ich stosunek w pokarmie powinien wynosić między 1:1 a 1,8:1 z przewagą wapnia. Jest to szczególnie istotne u szczeniąt ras dużych i olbrzymich, które są bardziej narażone na różnego rodzaju choroby wzrostowe układu ruchu. Dodatkowo ze względu na to, że żołądki szczeniąt mają dużo mniejsze rozmiary niż u dorosłych osobników, należy stosować pokarmy o właściwej gęstości kalorycznej (wyższej niż dla psów dorosłych) i zawartości składników odżywczych, aby w mniejszej porcji dostarczyć pupilowi wszystko to, czego potrzebuje.
Żywienie psów starszych
Wraz z upływem lat organizm psa zaczyna funkcjonować inaczej, w związku z tym zmieniają się również potrzeby żywieniowe czworonogów. Podczas starzenia, które tak naprawdę rozpoczyna się już w momencie osiągnięcia dorosłości, pojawiają się różnego rodzaju zmiany w organizmie, które ograniczają możliwości adaptacji do zmieniających się warunków – zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. W układzie pokarmowym spada wydzielanie śliny i soku żołądkowego, spowolniona zostaje motoryka, dochodzi do upośledzenia wchłaniania. Obniża się także tempo metabolizmu. Pies zazwyczaj staje się mniej aktywny. W zależności od wielkości psa uznaje się go za seniora w różnym wieku. U ras miniaturowych i małych czas ten przypada w wieku około 9, u średnich - 8, dużych - 7, a olbrzymich już nawet 5-6 lat. Dzieje się tak zgodnie z założeniem, że pies staje się seniorem, gdy przeżyje 75-80% przewidywanej długości życia.
Specyficzne potrzeby starszych psów
Potrzeby żywieniowe seniorów zmieniają się, dlatego też pokarm, który otrzymują, powinien być inny niż dla psów dorosłych czy szczeniąt. Należy zwrócić uwagę na skład diety, formę pokarmu, a także sposób żywienia. U starszych psów często dochodzi do upośledzenia węchu, co powoduje, że ich pożywienie powinno być bardziej atrakcyjne pod względem zapachu. Spora część czworonogów cierpi w podeszłym wieku na różnego rodzaju choroby stomatologiczne, co także należy uwzględnić, wybierając dla nich pokarm (np. odpowiednia wielkość i kształt granul karmy suchej lub pokarmy mokre). U starszych psów zazwyczaj dochodzi do wzrostu ilości tkanki tłuszczowej i spadku beztłuszczowej
masy ciała. Aktywność zyczna seniorów ulega zmniejszeniu, podobnie jak tempo metabolizmu, co sprzyja wystąpieniu nadwagi i otyłości. Powoduje to, że zapotrzebowanie na energię starszych czworonogów jest mniejsze niż u dorosłych. Kaloryczność pokarmu powinna wynosić około 4 kcal/g suchej masy. Bardzo ważne są kompletność i zbilansowanie diety, tak, aby pupil otrzymywał wszystkie niezbędne składniki odżywcze w odpowiednich ilościach i proporcjach. Istotna jest także właściwa zawartość włókna pokarmowego (nieco poniżej 5% suchej masy), które wpływa normalizująco na perystaltykę jelit – zazwyczaj obniżoną u seniorów. Warto, aby dieta była też wzbogacona o substancje wspomagające funkcjonowanie stawów jak glikozaminoglikany (GAG) np. siarczan chondroityny, glukozamina oraz niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe omega-3. Pokarm dla seniorów powinien zawierać również przeciwutleniacze (np. witamina E, karotenoidy, selen), które niszczą wolne rodniki, mające swój znaczny udział w procesie starzenia.
Pokarm dopasowany do wieku
– dla zdrowia i długiego życia
Pełnoporcjowe karmy gotowe przeznaczone dla poszczególnych etapów życia psów (junior dla szczeniąt, dla psów dorosłych, senior – dla starszych psów) zaspokajają specy czne potrzeby żywieniowe czworonogów zmieniające się wraz z wiekiem. Takie pokarmy, dopasowane do wymagań szczeniąt czy psich seniorów, umożliwiają dłuższe i zdrowsze życie, wspierając prawidłowe funkcjonowanie organizmu. •
Cały artykuł dostępny jest na stronie POLKARMA:
Adnotacja
Tekst został przygotowany przez zespół ekspertów POLKARMA w składzie:
Autor: Lek. wet. Małgorzata Głowacka (Mars Polska)
Konsultacje merytoryczne:
Dr n. wet. Sybilla Berwid-Wójtowicz (Nestle Polska)
Dr Jacek Wilczak (SGGW)
Mgr inż. Anna Maria Ziembińska
Testy Kompetencji NOSEWORK
Testy Kompetencji Nosework ORT to sprawdzian umiejętności zespołów na różnych poziomach trudności oraz w różnych kategoriach. Powstały na fundamentach testów czeskich. Służą samodoskonaleniu, wyznaczaniu celów i kierunków rozwoju. Każde osiągnięcie potwierdzone jest odznaką lub certy katem. Mają prowadzić do wielokierunkowego rozwoju, w którym bardzo ważne są motywacja, systematyczność oraz cele.
Tekst i zdjęcia: Kamila Kłosowicz, Sylwia Gajewska- Piotrowska
W Testach kompetencji nosework ORT nie konkuruje się z innymi zespołami. Tutaj nie ma punktów. Można zaliczyć testy lub nie. Są sposobem na stawianie sobie wyzwań, motywowanie się do treningu i podnoszenie umiejętności psa i właściciela. Stanowią również najlepsze przygotowanie emocjonalne i poznawcze do startów w zawodach. Dają możliwość sprawdzenia, jak zespół radzi sobie w różnych sytuacjach i jak reaguje w sytuacjach stresowych. Oczywiście sukcesy i sprawdzanie umiejętności to jedno, ale w testach liczy się dobra zabawa i wspólna radość, jaką czerpie się ze współpracy na poziomie człowiek-pies. Są też okazją do poznania innych pasjonatów nosework, zawierania nowych znajomości i wymiany doświadczeń.
Testy tak są skonstruowane, aby każdy mógł wziąć w nich udział. Odnajdą się w nich zespoły początkujące, ale również te bardzo zaawansowane, a dzięki indywidualnemu podejściu również psiaki z problemami behawioralnymi.
Podzielone są na 4 kategorie:
1.Natura (inaczej można powiedzieć przyroda)
Nie chodzi wyłącznie o roślinność, ale również kamienie, skałki, piach, ziemia itd. Ringi w tej kategorii mogą być w lesie, górach, na łące, ale również w środowisku miejskim typu parki, ogrody, trawniki itp. W tej kategorii pies powinien umieć szukać w środowisku i elementach stworzonych przez naturę.
2. Urban (czyli teren zurbanizowany, powstały przez człowieka)
Miejscem odbywania testów są budynki, wiaty, chodniki, mosty, przejścia itp. W zasadzie chodzi tu o wszystko, co nie jest zielone. W tej sytuacji próbka nie może być schowana w trawie, piasku, ziemi, ale jest ukryta np. w asfaltowym podłożu, chodniku, kra- wężniku, dywa-
nie lub pod nim (o ile dywan nie leży na trawie, ale np. na drewnianym lub kamiennym tarasie).
3. Discrimination, czyli przedmioty. Będą one ustawione w linii bądź w liniach w zależności od poziomu trudności.
4. Interior, czyli pomieszczenia. Mogą być zamknięte, ale też półotwarte z jednej strony typu wiaty, namioty, garaże itp.
W każdej z tych kategorii można sprawdzić się na 6 poziomach trudności: Zero: PRIMEROSE (PRI NW) (nieobowiązkowy)
Pierwszy: NOVICE (N-NW), Drugi: PRE INTERMEDIATE (PI-NW), Trzeci: INTERMEDIATE (INT-NW), Czwarty: UPPER INTERMEDIATE (UI-NW),
Piąty: ADVANCED (ADV-NW).
Aby przystąpić do kategorii wyższego poziomu, należy zaliczyć poziom niżej (z wyjątkiem poziomu pierwszego). Zaliczenie poziomu zero – PRIMROSE nie jest obowiązkowe. Nie ma ograniczenia ilości startów w tej samej kategorii na tym samym poziomie. Jedna kategoria na pojedynczym poziomie składa się z 1 ringu do przeszukania. Ring może natomiast być złożony z kilku przestrzeni. Nie jest dopuszczalne zniszczenie lub przestawienie elementów ringów. Im wyższy poziom, tym bardziej wymagające są ringi. Dotyczy to również sprawdzanych umiejętności. Pies ma więc do rozwiązania trudniejsze zagadki węchowe. Dzięki temu podziałowi i rosnącemu stopniowi trudności ta aktywność jest dla zwierzaka interesująca. Pies się rozwija i zdobywa nowe kompetencje, a przewodnik może cieszyć się ze zdobytych odznaki i certy katów.
NATURA URBAN DISCRIMINATION INTERIOR
Primrose Primrose Primrose Primrose
Novice Novice Novice Novice Master of Novice
Do uzyskania tytułu Master poziomu uprawniają dwie odznaki poziomu zdobyte w różnych dniach. Do uzyskania tytułu Master kategorii uprawniają dwie odznaki z każdego poziomu w danej kategorii. Do uzyskania tytułu Champion of Nosework uprawniają dwie odznaki we wszystkich kategoriach i poziomach. Zaliczanie poszczególnych kategorii i poziomów nie jest ograniczone czasowo. Tytuły przyznawane są bezterminowo. Do testów w każdej kategorii można przystępować niezależnie lub zaliczać wszystkie w tym samym terminie. W każdej kategorii można być na innym poziomie. Podsumowując, testy są doskonałym rozwiązaniem dla zespołów już startujących, planujących starty oraz tych, dla których rywalizacja nie jest atrakcyjna. Każdy może się sprawdzić i realizować na różnym poziomie zaawansowania. Wszystko to dzięki indywidualnemu podejściu do każdego zespołu, jasnym kryteriom, informacji zwrotnej od sędziego, możliwości zdobywania odznak i certy katów na różnych poziomach i w różnych kategoriach.
Więcej informacji na stronie: https://www.facebook.com/groups/266234472010681
DO ZOBACZENIA NA TESTACH!
Przygotuj psa na pojawienie się dziecka
Autorką tekstu jest Mamazpsem – Małgorzata Bieniek
Każdy rodzic marzy o pięknej relacji swojego dziecka z psem, wzorowanej na amerykańskich lmach familijnych. Wspólne przygody, przytulanie się na kanapie czy szalone zabawy mogą dopełnić szczęśliwe dzieciństwo. Jednak decydując się na dziecko, często wielu rodziców ma obawy, jak pies, który do tej pory był ich oczkiem w głowie, zareaguje na maluszka.
Na co dzień spotykam się z wieloma świadomymi opiekunami psów, którzy chcą odpowiednio przygotować swojego czworonożnego przyjaciela na pojawienie się nowego członka rodziny. Dzięki wcześniejszej pracy z psem można znacznie ułatwić mu odnalezienie się w nowej rzeczywistości, a to w przyszłości zaowocuje wspaniałą międzygatunkową relacją.
CZY PIES WIE O CIĄŻY OPIEKUNKI?
Niektóre kobiety obserwują zmiany w zachowaniu swojego czworonoga i łączą to z momentem zajścia w ciążę. Czasem pies staje się bardziej opiekuńczy i broni swojej opiekunki, czasem wręcz nie odstępuje jej na krok i całymi dniami przytulałby się do jej brzucha. Niektóre czworonogi wykazują obniżenie nastroju i niepokój. Czy to oznacza, że pies wie, że za kilka miesięcy w jego rodzinie pojawi się dziecko? Może wcale nie trzeba przygotowywać go na nowego członka rodziny? Dzięki niesamowitemu węchowi pies może wyczuć nawet najmniejsze zmiany w otoczeniu. Gdy kobieta zachodzi w ciążę, w jej organizmie zmienia się gospodarka hormonalna. Taka burza hormonów powoduje, że przyszła mama zaczyna pachnieć inaczej. Dla ludzi jest to niewyczuwalne, ale za to doskonale wykryje to psi nos. Jednak należy pamiętać, że pies nie potra wyciągać wniosków jak ludzie i na ich podstawie przewidywać przyszłości. Nie rozumie, co się dzieje, a jedynie reaguje na zmiany w zachowaniu czy zapachu swojego człowieka. Nie wie, że za kilka miesięcy na świecie pojawi się dzidziuś, dlatego odpowiedzialny opiekun powinien w prawidłowy sposób przygotować psa na pojawienie się dziecka w rodzinie.
WSZYSTKO SIĘ ZMIENIA
Najczęściej kilka miesięcy przed porodem, gdy stan zdrowia kobiety nie pozwala już na pracę, lekarz podejmuje decyzje o wysłaniu przyszłej mamy na zwolnienie. Jest to wspaniały czas dla większości psów, gdyż mają swoją opiekunkę przez
cały dzień tylko dla siebie. Jednak pewnego dnia sielanka się kończy i po kilku dniach nieobecności ukochana pani przynosi do domu noworodka. Od tego momentu psi świat staje na głowie.
Jego opiekunowie, którzy do tej pory poświęcali każdą wolną chwilę swojemu pupilowi, teraz wcale nie mają dla niego czasu. Opiekunka, której przez ostatnie tygodnie pies nie odstępował na krok, teraz denerwuje się bliskością czworonoga. W mieszkaniu pojawiają się dziwne sprzęty, centrum domu zajmuje mata i mnóstwo zabawek, których psu nie wolno dotykać – a jeszcze do niedawna wszystko należało do niego. Nagle godziny spacerów się zmieniają, obiad przesunięty jest o godzinę, a wieczorna zabawa nie jest już mile widziana. Wszyscy domownicy i każdy gość, których ostatnio w domu jest dużo, poświęcają czas małej istocie, która wydaje przerażające dźwięki i wykonuje nieprzewidywalne ruchy. Pies nie wie, co się właściwie dzieje. Dlaczego tak nagle wszystko się zmieniło? Kim jest nowy przybysz i dlaczego skupia na sobie uwagę całego świata? W obliczu tylu zmiennych, zwierzę nie potra sobie poradzić. Niektóre psy doświadczą obniżenia nastroju, wycofają się z życia rodzinnego i całe dnie będą przesypiać. Inne zaczną niszczyć, nadmiernie szczekać, czy staną się reaktywne. Często w takim momencie opiekunowie oceniają psa jako niegrzecznego. Niektórzy podejmują decyzję o oddaniu czworonoga innemu członkowi rodziny, część osób decyduje się sięgnąć po wsparcie behawiorysty. Jednak, gdy w domu jest niemowlę, czas na pracę z psem jest ograniczony i ćwiczenia mogą nie przynieść szybko pożądanych efektów.
WAŻNE
JEST PRZYGOTOWANIE
Na szczęście można uniknąć psich problemów behawioralnych związanych z pojawieniem się dziecka. Najważniejsze jest odpowiednie przygotowanie czworonoga do zmian. Warto rozpocząć pracę z psem na długo przed porodem. Najlepszym momentem jest drugi trymestr ciąży. Wtedy jest sporo czasu na ćwiczenia i wprowadzanie nowych zwyczajów. Warto jednak podkreślić, że nigdy nie jest za późno i nawet kilka tygodni przed dniem rozwiązania może być kluczowe w przystosowaniu psa do nowej rzeczywistości.
Gdy rodzice spodziewają się pierwszego dziecka, trudno im w pełni wyobrazić sobie jakie wyzwania czekają na nich po porodzie. Warto poprosić o pomoc doświadczonego behawiorystę, który wskaże, z czym psy najczęściej mają trudności i jak rozplanować pracę z czworonogiem. Często sama teoria pozyskana z książek i kursów nie wystarcza – warto wybrać specjalistę, który posiada własne doświadczenia w wychowywaniu dziecka z psem. Sama wiem, ile wnosi osobiste mierzenie się z wyzwaniami codzienności mamy z psem. Gdy spotykam się z rodzicami, zawsze dzielę się swoimi patentami na usprawnienie życia rodziny, w której jest pies.
CZY TWÓJ PIES NIE SPRAWIA PROBLEMÓW?
Często nie zdajemy sobie sprawy, że problemy behawioralne naszego psa, które pojawiają się po porodzie, były już wcześniej – tylko wtedy nam nie przeszkadzały. Dlatego podczas moich konsultacji z przyszłymi rodzicami na początku przede wszystkim zastanawiamy się, czy zwierzak nie wykazuje zachowań, które mogłyby być szczególnie uciążliwe po pojawieniu się maluszka. Bardzo często okazuje się, że szczekanie psa na dźwięk domofonu nie będzie mile widziane podczas dziecięcej drzemki. Radosne skakanie przy powitaniu stanie się niebezpieczne, bo można przewrócić dziecko, a wymuszanie jedzenia przy stole nie pozwoli maluchowi zjeść w spokoju. Mody kacje takich zachowań warto wprowadzić na długo przed porodem, aby życie z psem i niemowlęciem nie było uciążliwe.
NAJWAŻNIEJSZE JEST BEZPIECZEŃSTWO
Gdy w domu pojawia się dziecko, trzeba mieć oczy dookoła głowy. Dotyczy to szczególnie opiekunów psów. Najważniejszą zasadą bezpieczeństwa w kontaktach dziecka z psem jest, aby nigdy nie zostawiać dziecka z psem bez nadzoru. Maluszki są bardzo delikatne i wystarczy ułamek sekundy, żeby nawet przez przypadek, pies zrobił dziecku krzywdę. Dlatego tak ważna jest rola opiekuna. To dorosły jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo dziecka i czworonoga. Jeśli pies ugryzie dziecko, warto się najpierw zastanowić, dlaczego to zrobił – może maluch naruszył jego granicę i nie reagował na
wysyłane przez czworonoga prośby. Tylko znajomość sygnałów wysyłanych przez psy i umiejętność reagowania na nie mogą uchronić dziecko przed interwencją ze strony pupila.
CZY WIESZ, CO MÓWI PIES?
Internet pełen jest słodkich lmików małych dzieci z psami. Możemy zobaczyć na nich, jak dzieci bawią się z pieskami, przytulają je, jeżdżą na psach jak na koniach. Pieski liżą dzieci po twarzach, ziewają znudzone, czy zachęcają do zabawy. Jednak, jeśli poznamy psi język, okaże się, że te słodkie obrazki wcale nie są przyjemne dla psa. W rzeczywistości lizanie po twarzy jest prośbą o dystans, ziewanie oznacza stres, a psi uśmiech czy odsuwanie głowy od dziecka świadczą o dużym dyskomforcie.
Od dawna wiadomo, że nasze czworonogi komunikują się między sobą. Jednak tych samych sygnałów używają w stosunku do ludzi. Wychowując psa oczekujemy, że będzie rozumiał komunikaty, które do niego wysyłamy. Należy pamiętać, że nasz psiak też chciałby być zrozumiany. Dwustronna komunikacja znacznie ułatwia wspólne życie z czworonogiem. Nauka psiego języka jest szczególnie ważna w kontaktach dziecka z psem. Tylko prawidłowo interpretując wysyłane przez pupila komunikaty, będziemy wiedzieli, kiedy maluch narusza granice i może wyprowadzić z równowagi swojego czworonożnego towarzysza. To opiekun powinien reagować na psie prośby i zabierać dziecko. Od początku również powinien przekazywać młodszemu pokoleniu co wolno, a czego nie w kontaktach z pupilami. Dzięki temu zadba o bezpieczeństwo zarówno dziecka, jak i czworonoga.
Jeśli spodziewasz się nowego członka rodziny lub masz już w rodzinie dziecko i pragniesz stworzyć bezpieczną relację między nim i psem, poproś o pomoc wykwali kowanego behawiorystę, który pokaże Ci jak to zrobić. Więcej o budowa Mamazpsem –Małgorzata Bieniek behawiorystka zwierząt, zoopsycholog, trener pro laktyki pogryzień. Specjalizuje się w relacji pies-dziecko. Edukuje i pomaga rodzicom przygotować psa na pojawienie się dziecka oraz zadbać o ich bezpieczną relację. www.mamazpsem.pl, Instagram: @mamazpsem_
Kocia frustracja - przyczyny i zapobieganie
Najczęściej mówimy o kociej agresji i jej skutkach. O załatwianiu potrzeb poza kuwetą i wyczerpującej pracy z tym związanej. O unikaniu kontaktu, kon iktach z innymi zwierzętami.
Rzadko jednak pochylamy się nad emocjami, jakie nasze koty mogą odczuwać jeszcze przed przejściem do wszystkich tych zachowań. Każdy problem behawioralny skądś się bierze, a kot nie robi niczego bez powodu.
Dlaczego kot się frustruje?
Frustracja występuje, gdy w czasie próby osiągnięcia zamierzonego celu, na drodze kota pojawi się przeszkoda. Często nasila się w wyniku kolejnych niepowodzeń lub niespełnionych oczekiwań. Przyczyny tego stanu mogą być różnorodne i dla wielu zaskakujące!
Kot może wpaść w gorszy nastrój już z powodu braku możliwości położenia się na wybranym meblu, który sobie upatrzył. Dzieje się tak na przykład w przypadku, kiedy ktoś kota z niego przepędzi, bo na przykład będzie chciał zasiąść przy biurku. Przedmiotem zainteresowania obu stron był wówczas ten sam fotel. Jak często robimy to nieświadomie? Mogę zapewnić, że
Frustracja – stan psychiczny, który wpływa na zachowanie kotów. To stan, który zazwyczaj każdemu sprawia dyskomfort. Kiedy jest ignorowany, potra przerodzić się w coś znacznie bardziej gwałtownego – m.in. właśnie w agresję. Frustracji mogą towarzyszyć dodatkowo gniew, złość, irytacja.
bardzo często. Nawet mnie czasem zdarzy się zapomnieć i przerwać kocie relaksowanie się.
Wszelkie zmiany w otoczeniu też potra ą wybić kota z równowagi. Są to zwierzęta preferujące rutynę, a więc wolą, kiedy dni wyglądają mniej więcej tak samo. Kiedy nie ma ciągłych przemeblowań, remontów i nowych nabytków. Stąd nasi mruczący przyjaciele potra ą okazywać spore pobudzenie, kiedy nadchodzi czas świąt –nieważne których! Nawet gdy w domu pojawiają się jakieś nowe, liczne dekoracje, to stanowią one dla kota zauważalną zmianę.
Koty są terytorialne i mocno przywiązują się do miejsca. Z tego powodu również zmiany w naszym życiu mogą im przeszkadzać, jeśli wcześniej odpowiednio na
nie zwierzaków nie przygotujemy. Nowy współlokator, partner, dziecko, a także nowy zwierzak – wszystko to szokuje, wiąże się z obcymi zapachami, dźwiękami, nieprzewidywalnymi zachowaniami.
Zmiany w diecie to kolejne wyzwalacze frustracji. Szczególnie gdy są nagłe i nieprzemyślane. Jeśli postanowimy z dnia na dzień zmienić karmę, którą kot jadł do tej pory, to nie dość, że zszokujemy go emocjonalnie, to jeszcze doprowadzimy do szoku we wnętrzu jego organizmu. Wrażliwy układ pokarmowy tego gatunku ma słabą tolerancję wobec składników, które pojawiają się nagle. W konsekwencji zmiany mogą prowadzić do wymiotów, biegunek, osowiałości. Ponadto kot, któremu odbiera się bez zapowiedzi to, co jadł i akceptował, to kot często niezadowolony. Może to doprowadzić nawet do kompletnej odmowy posiłków, dlatego tak ważne jest stopniowe wprowadzanie zmian w diecie, a także w całym życiu kota
Przyczyny zdrowotne
W zasadzie każdy ból i choroba (lub jej początki) powodują u kotów stres i mogą prowadzić do odczuwania frustracji. Zwierzęta te są niestety znane ze znakomitego ukrywania bólu, dlatego tak ważnym jest pamiętanie o zmianach w zachowaniu, które mogą na niego wskazywać. Są często subtelne. Poniżej wymieniam te najważniejsze, które może zauważyć koci opiekun:
• Unikanie kontaktu z człowiekiem
• Zaniedbanie pielęgnacji futra, ale również nadmierne jego wylizywanie/wygryzanie
• Ukrywanie się, a także przebywanie w dziwnych miejscach
• Zmniejszona/zwiększona aktywność pobudzenie
• Częste kręcenie się po domu (jakby kot nie mógł znaleźć sobie miejsca)
• Niechęć do jedzenia
• Odmówienie zabawy
• Nagła agresja, której wcześniej nie było
• Wrażliwość na dotyk, której wcześniej nie było
• Nadmierna wokalizacja
• Załatwianie potrzeb poza kuwetą Wszystkie te zachowania powinny być powodem nie tylko do uważnej obserwacji popartej notatkami (pora zachowania, okoliczności towarzyszące), ale i udania się z mruczkiem do lekarza weterynarii.
Każdego może też męczyć ciężki proces rekonwalescencji czy to w chorobie, czy po operacji. O tym również należy pamiętać i zadbać o komfort kota, kiedy wrócił na przykład z zabiegu kastracji lub usuwania zębów. Każdy, choćby pozornie krótki zabieg, wiąże się z odwiedzeniem miejsca, w którym jest mnóstwo obcych zapachów. Kot jest dotykany przez obce lub rzadko widziane osoby. To też jest źródłem frustracji, która może pojawić się od razu, ale też po pozornym ochłonięciu, w domu.
Kon ikty w domach wielokocich
Istotny jest fakt, że frustracja niekoniecznie pojawia się od razu. Może objawić się dopiero po którymś razie, lecz im więcej takich sytuacji, tym kot będzie coraz bardziej spięty –może nawet zacząć odczuwać stres. Jeśli kot nie okaże go i nie
wyładuje w jakiś sposób od razu, może dojść do agresji przeniesionej. Przykładowo, kot może „wyżyć się” na innym kocie w danym domu. Jeśli nie zapanujemy nad sytuacją, relacja dwóch (czy więcej) kotów może się pogorszyć.
Oprócz agresji przeniesionej w wyniku przykładowej sytuacji powrotu z gabinetu weterynaryjnego z jednym kotem do domu, w którym czeka drugi kot, są jeszcze dwa czynniki, które mogą pogłębić kon ikt pomiędzy nimi:
Zasoby: Koty często rywalizują o zasoby, takie jak jedzenie, kuweta, legowisko czy uwaga opiekuna. Brak dostępu do tych zasobów w wyniku blokowania lub przywłaszczenia przez innego osobnika może prowadzić do frustracji.
Temperament: Koty mogą żyć w niezgodzie ze względu na różnicę osobowości, często wzmocnioną dodatkowo wiekiem. Przykładowo, młody kot może dokuczać starszemu, który z czasem zaczyna coraz mocniej się na niego denerwować. Oczywiście istnieją jeszcze sytuacje indywidualne i losowe, które mogą pośrednio sprawić, że koty będą się ze sobą mniej dogadywać. Przeprowadzka, rozstanie się opiekunów, choroby opiekunów i utrata któregoś na zawsze – to wszystko ma znaczący wpływ na kocią psychikę. Może frustrować, może zakłócić równowagę w kociej grupie, a nawet doprowadzić do depresji.
Nad kon iktami kocimi można, a nawet trzeba pracować –często z pomocą behawiorysty. Jeśli mamy więcej niż jednego kota, musimy zapewnić osobiste przestrzenie, kuwety, drapaki i miski. Legowisk i miejsc odpoczynku nigdy za wiele. To samo tyczy się dodatkowych drapaków w różnych pokojach, gdyż oba te rodzaje wyposażenia umożliwiają oznaczenie terytorium feromonami, poprawiając pewność siebie w danym środowisku.
Równie ważne jest zapewnienie aktywności i bodźców. Nie jest prawdą, że dwa koty same będą się ze sobą bawić i w pełni zaspokoją swoje potrzeby łowieckie. Nic bardziej mylnego! Zabawki, ukryte przysmaki i interakcje z opiekunem pomogą zminimalizować frustrację.
Wracając jeszcze na moment do tematów kuwetowych, zawsze warto mieć jedną zapasową, nawet jeśli w kociej grupie panuje pełna akceptacja. Jak już pisałam, mnóstwo życiowych sytuacji może zburzyć relację, która do tej pory była pozytywna. Ponadto, regularne sprzątanie kuwet i unikanie mieszania w nich zapachów, jest podstawą w domu wielokocim. Do każdej z kuwet powinniśmy mieć oddzielną łopatkę, bo chociaż jeden kot może nie mieć problemu z odchodami drugiego, to drugi już może. Zdarza się, że zrezygnuje z załatwienia się w wyznaczonym do tego przez nas miejscu, jeśli zapach mocno go zniechęci.
Nuda – koci wróg
Koty potrzebują stymulacji umysłowej i zycznej. Brak regularnych sesji zabaw wędką, jak również tych dodatkowych w postaci poszukiwania przysmaków w macie/kuli węchowej, może poważnie przyczynić się do problemów behawioralnych. Kot znudzony to kot sfrustrowany. Prawdopodobnie zacznie poszukiwać zajęć, które nie do końca spodobają się opiekunowi – na przykład zrzucanie przedmiotów z mebli, przeszkadzanie w pracy, niszczenie, spożywanie tego, co niejadalne lub wręcz szkodliwe. Wszystko to może wynikać
z domagania się uwagi! To prawda, że niektóre z tych zachowań mogą być objawem poważniejszych problemów lub chorób (np. zjadanie wełny, gumy lub plastiku często świadczy o spaczonym łaknieniu, tzw. Pica) – ale dziś nie o tym. Oprócz typowych zabawek ze sklepów zoologicznych można z łatwością wykonać zabawki intelektualne samodzielnie! Karton z wyciętymi otworami może służyć zarówno do chowania tam przysmaków, jak i piłeczek lub pluszowych myszek. Dywan z frędzlami może świetnie pomóc w ukryciu kilku ulubionych smaczków. Koty uwielbiają wyzwania. Należy jednak pamiętać, że na początku trzeba im pokazać co nieco, żeby zobaczyły, jak dany przedmiot funkcjonuje. Dzięki takim zachętom, a czasem nawet dzięki samej naszej obecności tuż obok, kot chętniej podejdzie do tego typu aktywności. A skoro o przysmakach mowa, warto nagradzać pożądane zachowania swojego kota – w szczególności komendy! Żeby się ich nauczyć, kot potrzebuje naprawdę dużej motywacji, więc nie możemy podtykać mu pod nos dowolnych smaczków, ale muszą to być te ulubione smaczki. Pozytywne nastawienie opiekuna jest kluczowe przy takiej aktywności, bo jeśli opiekun będzie szybko frustrował się brakiem efektów, frustracja udzieli się również kotu. Warto zadbać o cierpliwość, a przede wszystkim nie traktować takich sesji jak surowo brzmiący trening. Lepiej myśleć o tym jako o dodatkowym zajęciu dla przyjemności.
Jak jeszcze pomóc
frustrującemu się kotu?
Przede wszystkim najważniejsza jest początkowa obserwacja. Warto poszukać sygnałów w mowie ciała, które świadczą o kocim stanie emocjonalnym. Dużą rolę odgrywa ogon, który przy zdenerwowaniu może gwałtownie poruszać się na boki, ale jeśli kot odczuwa niepokój, może też ogon podkulać, mocno przyciskać do ciała, owijać się nim. Uszy skierowane na boki lub do tyłu podkreślają nerwowość i zdradzają jej stopień – im bardziej odgięte lub bardziej przyciśnięte do głowy uszy, tym większa złość. Nie powinniśmy unikać wizyty u lekarza weterynarii, jeśli stan emocjonalny naszego zwierzęcia nas niepokoi. Pro laktyka powinna się odbywać nawet pomimo braku niepokojących objawów, regularne badania pomogą zadbać o zdrowie każdego kota. Jeśli kot mocno stresuje się takimi „wycieczkami”, można podać mu preparat na uspokojenie – skonsultowany wcześniej z lekarzem prowadzącym lub behawiorystą i oczywiście przeznaczony dla zwierząt. Spokój opiekuna jest jeszcze jedną kluczową kwestią. Kotom udzielają się nasze emocje, więc jeśli będziemy nadmiernie podekscytowani lub zestresowani samym faktem zbliżającej się wizyty weterynaryjnej, mogę zapewnić, że zwierzę jej nie polubi. Warto zwracać uwagę również na siebie, swoje zachowania, nawyki. Często gonimy kota po domu, kiedy nadchodzi czas zamknięcia go w transporterze i przeniesienia do samochodu, a przecież da się inaczej. Po pierwsze, można trzymać transporter zawsze na wierzchu z przytulnym kocykiem w środku, dzięki czemu przestanie on być dla kota czymś nieprzyjemnie się kojarzącym. Po drugie, jeśli mruczek jest nauczony komend lub ogólnie chętnie skusi się na przysmak, lepiej zacząć od tego niż od gwałtownych ruchów – a jeśli już
musimy użyć rąk, poprowadźmy kota do wnętrza transportera delikatnie, zamiast go do niego wpychać. W przeciwnym razie możemy się kiedyś spotkać z niemiłą niespodzianką w postaci zadrapania, a nawet ugryzienia!
Wspomniane utrzymywanie rutyny to kolejna sprawa, której warto się przyjrzeć, szczególnie kiedy wiemy, iż coś mogło ją zaburzyć. Oprócz losowych sytuacji ważne są choćby stałe pory podawania posiłków, które powinny być dobrej jakości. Nie tylko zoodietetycy odradzają stały dostęp do karmy –behawioralne powody również przemawiają za tym, by karmić koty w okolicach tych samych godzin. Dzięki temu dbamy o rutynę, mamy oko na dawki pokarmowe (łatwiej panować nad wagą kota) i wpływamy na polepszenie relacji, bo jest to kolejna aktywność, przy której jest obecny człowiek i jego czworonożny przyjaciel. Dobrze jest, gdy pora kociego snu nie jest niczym zakłócana. Koty zdają się spędzać większość swojego życia śpiąc i przeważnie nie ma w tym niczego dziwnego, takie są z natury. Większym problemem może okazać się niedobór kociego snu lub zła jego jakość. Okazuje się, że koty mogą cierpieć z powodu bezsenności tak jak ludzie. Jej podłoże może być medyczne, ale gdy zostanie wykluczone, trzeba rozejrzeć się w domu i sprawdzić, czy coś nie utrudnia zapadnięcia w smaczny sen. Zdarza się, że kotu przeszkadzają dzieci, a nawet dorośli, którym ciężko przejść obok kota obojętnie i za każdym razem muszą go pogłaskać. Takie zachowanie może denerwować. Czasami może chodzić o wzmożoną aktywność nocną i desynchronizację kociego snu z naszym – wtedy warto zadbać o więcej bodźców dostarczanych w ciągu dnia, upewnić się, czy kot otrzymuje odpowiednie dawki karmy, czy niczego mu nie brakuje i czy ogólnie jego samopoczucie nie pogorszyło się z jakiegoś powodu. Kot może poszukiwać wsparcia w opiekunie, jeśli się czegoś przestraszy – w nocy teoretycznie panuje cisza, ale nie zawsze. Szczególnie gdy mieszkamy w bloku lub domu wielorodzinnym. W sytuacji odczuwania strachu uspokojenie kota i okazanie mu wyrozumiałości jest kluczowe, a działania opiekuna powinny być dostosowane do konkretnego wydarzenia i zwierzęcia. Nie każdy kot będzie chciał od razu wpadać w ramiona, tulić się. Najczęściej wystarcza sama nasza obecność, mówienie łagodnym tonem, czy odciągnięcie uwagi. Jeśli kot będzie domagał się pogłaskania, ogólnie kontaktu – wtedy mu go dajmy.
Podsumowując, kocia frustracja zawsze ma swoje źródło i nie wolno jej lekceważyć, by nie przerodziła się w gorsze problemy. Każdy kot jest inny i będzie wymagał indywidualnego podejścia. Warto znać sposoby radzenia sobie z jego emocjami, by mieć możliwość szybkiej pomocy pupilowi. Zrozumienie kocich potrzeb, emocji, sposobów komunikowania się i reagowania na pewne zmiany jest kluczem do uniknięcia problemów z frustracją, a także do rozwiązania ich, gdy już wystąpią.•
TEKST:
AGATA BLADOWSKA-DŁUGOKĘCKA, kocia behawiorystka, absolwentka uniwersytetu SWPS, autorka kocich webinarów i bloga: kotwarszawski.pl, fb.com/KotWarszawski
Zatrucia pokarmowe u drobnych ssaków
Uważaj, aby twój zwierzak nie zjadł tych roślin i pokarmów!
W artykule poruszę kwestię bezpieczeństwa pokarmów przeznaczonych dla ludzi, popularnych roślin domowych oraz tych przyniesionych z zewnątrz. Skupię się na gryzoniach, królikach oraz fretkach. Większość tych gatunków powinna mieć zorganizowane wybiegi poza klatką, dlatego bezpieczeństwo otoczenia jest bardzo istotne. Są to ponadto zwierzaki ciekawskie i próbujące gryźć nowe, często niejadalne rzeczy. Z lektury tekstu dowiecie się także, jak pomóc pupilowi, kiedy dojdzie do spożycia trującej substancji.
POKARMY PRZEZNACZONE DLA LUDZI
Wiele pokarmów, które dla człowieka stanowią smaczny posiłek, dla gryzoni, królików oraz fretek mogą okazać się trucizną lub wywrzeć negatywny wpływ na ich zdrowie. Poniżej prezentuję najpopularniejsze z nich:
• Czekolada jest toksyczna szczególnie dla królików i fretek. Nie powinniśmy podawać jej żadnemu zwierzęciu. Powoduje problemy żołądkowo-jelitowe, a w większej ilości prowadzi do zaburzeń pracy serca, objawów neurologicznych, a nawet śmierci. Im bardziej gorzka, tym sytuacja będzie poważniejsza.
• Kawa i herbata prowadzą do przyspieszenia akcji serca i wzrostu ciśnienia. Należy zatem unikać całkowicie ich podawania i pilnować swojego kubka, aby ciekawski zwierzak nie poczęstował się naszym napojem.
• Ksylitol jest trujący dla fretek. Po jego spożyciu poziom cukru we krwi spada do niebezpiecznie niskiego poziomu (hipoglikemia) i może powodować drgawki, a w skrajnych przypadkach śpiączkę. Nawet jeśli hipoglikemia zostanie odwrócona, nadal istnieje ryzyko rozwoju niewydolności wątroby i śmierci. Trzeba zatem uważać na płyny do higieny jamy ustnej (zapobiegające rozwojowi kamienia nazębnego), gdyż niektóre z nich zawierają ksylitol. Dla życia królików i gryzoni ksylitol nie jest zagrożeniem, nie zaleca się jednak jego podawania u żadnego zwierzaka, ze względu na to, iż nie jest ich naturalnym pokarmem i jego spożywanie zaburza prawidłową pracę przewodu pokarmowego.
• Awokado jest niebezpieczne, ponieważ zjedzenie tego owocu prowadzi do ciężkich zaburzeń pracy wątroby, braku apetytu, bólu brzucha i atonii przewodu pokarmowego.
• Rabarbar może prowadzić do uszkodzenia nerek.
• Cytrusy (np. pomarańcze, cytryny) podrażniają przewód pokarmowy roślinożernych gryzoni, królików oraz fretek. Nie zaleca się ich podawania również wszystkożernym gryzoniom.
• Mango, tak jak cytrusy, zawiera D-limonen, który naukowcy wiążą ze zwiększonym występowaniem nowotworów u samców szczurów.
• Sałata lodowa i masłowa same w sobie nie są trujące, jednak kumulują się w nich metale ciężkie z gleby. W wyniku
spożywania sałaty może dochodzić do długofalowego podtruwania organizmu i wystąpienia objawów dopiero po dłuższym czasie. Dobrze zatem całkiem zrezygnować z jej podawania.
• Miechunka – roślina prozdrowotna dla ludzi, jest toksyczna dla królików.
• Cebula, a także czosnek i por zawierają substancje drażniące błony śluzowe, zaburzają pracę przewodu pokarmowego i prowadzą do bolesnych wzdęć. Kolejną poważną konsekwencją ich spożycia jest uszkodzenie nerek oraz rozpad czerwonych krwinek i rozwój anemii.
• Kapusta jest ciężkostrawna i również może prowadzić do zagrażających życiu wzdęć, najlepiej więc całkiem zrezygnować z jej podawania. Ta sama sytuacja dotyczy grochu Pozostałe rośliny strączkowe ogólnie nie są zalecane ze względu na niekorzystny wpływ na przewód pokarmowy. Szczególnie trująca jest surowa fasolka, toteż właściciele powinni bardzo na nią uważać.
• Surowe ziemniaki – ich zjedzenie może wywołać uszkodzenie wątroby, nerek, zaburzenia krążenia i oddechu oraz objawy neurologiczne. Gotowane (koniecznie bez soli) ziemniaki nadają się jedynie dla gryzoni wszystkożernych, takich jak szczury, myszy czy chomiki.
• Rzepa i rzodkiewka (korzenie) nie są trujące, ale ciężkostrawne, najlepiej więc całkowicie odstąpić od ich podawania drobnym ssakom. Liście są bardziej delikatne, więc sporadycznie mogą być podawane w niewielkich ilościach.
• Mak oraz pestki owoców (np. wiśni, jabłek) są szkodliwe i mogą powodować poważne zatrucia u drobnych ssaków. Skala i nasilenie objawów zależą jednak od przyjętej ilości.
• Pieprz, sól i gałka muszkatołowa są dla zwierząt domowych niebezpieczne, dlatego nie podawajmy przyprawionych pokarmów i nie pozwalajmy podjadać zwierzakom obiadu z naszego talerza.
• Leki dla ludzi – wiele leków przeznaczonych dla ludzi jest trujących dla zwierząt domowych, a te, które nie są, przy przypadkowym spożyciu powodują zatrucia w wyniku przedawkowania. Przykładowo fretka, która dobierze się do leków właściciela i zje jedną tabletkę popularnego leku zawierającego meloksykam, przedawkuje go niemal 40-krotnie, a to może stanowić już bezpośrednie zagrożenie życia.
TRUJĄCE
ROŚLINY DOMOWE
ROŚLINY PRZYNIESIONE DO DOMU
Zbierając rośliny na łonie natury, uważajmy, aby nie narazić naszych zwierzaków na zatrucie. Nie pozwólmy na spożycie m.in. kasztanów, żołędzi, konwalii, tulipanów, żonkili, hiacyntów, narcyzów, krokusów, czosnku niedźwiedziego, żywokostu, szczawiu, bluszczu pospolitego i bzu. Przy zbieraniu ziół dla królików czy kawii domowych należy również uważać na mlecz polny, który jest podobny do mniszka lekarskiego, lecz w przeciwieństwie do niego, niejadalny i niebezpieczny. Warto pamiętać, że szczegółowe spisy roślin zielnych i kwiatów potencjalnie trujących można znaleźć również w Internecie. Jeśli natomiast mamy wątpliwości, czy dana roślina jest jadalna, lepiej odstąpmy od jej podania.
TRUJĄCE ROŚLINY DOMOWE
Również rośliny, które na co dzień mamy w swoich domach, stwarzają niebezpieczeństwo. Zwłaszcza gdy nasz zwierzak jest wypuszczany i może swobodnie poruszać się po domu.
Niebezpieczne dla gryzoni, fretek i królików są m.in.:
• Cyklamen perski ( ołek alpejski) – nawet bardzo mała ilość może powodować bóle żołądka, biegunkę, wymioty lub odruchy wymiotne u gatunków, które nie wymiotują. Po spożyciu większej ilości występują bardzo poważne objawy jak drgawki, porażenia, a nawet śmierć.
• Di enbachie powodują podrażnienie i obrzęk gardła, co może prowadzić do trudności w oddychaniu.
Poza tym do roślin niebezpiecznych, powodujących zaburzenia żołądkowo-jelitowe, zaliczamy m.in. monsterę, aloes, dracenę, skrzydłokwiat. W okresie Bożonarodzeniowym uważajmy szczególnie na jemiołę – jej zjedzenie prowadzi do wystąpienia biegunki, objawów padaczkowych, zwolnienia akcji serca, a nawet do śmierci. Ostrokrzew i gwiazda betlejemska najczęściej wywołują biegunkę oraz brak apetytu. Rośliny iglaste jak na przykład sosna, jodła i świerk również
mogą doprowadzać do zaburzeń w pracy przewodu pokarmowego.
Szczegółowe listy roślin potencjalnie trujących można znaleźć w internecie. Przed zakupem nowej rośliny, sprawdźmy, czy będzie bezpieczna dla naszego pupila.
PIERWSZA POMOC
W przypadku spożycia trującego pokarmu pierwsza pomoc powinna obejmować bezzwłoczny kontakt z lekarzem weterynarii specjalizującym się w leczeniu gryzoni, królików i fretek. Warto mieć w domu węgiel leczniczy (aktywny/aktywowany) i w razie potrzeby podać zmieszany z wodą ze strzykawki do pyszczka. Dawka to 1-3 g (czyli 1000-3000 mg) na 1 kg masy ciała. Warto założyć wyższą dawkę, ponieważ część zwykle zostaje wypluta. Przykładowo dla fretki ważącej 1 kg podamy 3000 mg, czyli 15 kapsułek po 200 mg (0,2 g). Warto mieć również olej para nowy, gdyż lekarz weterynarii po analizie spożytej trucizny może zalecić rozpuszczenie węgla leczniczego w para nie.
W przypadku niektórych substancji u części gatunków (np. u fretek) możliwe jest wywołanie wymiotów. Nie należy jednak robić tego na własną rękę w domu. Najlepiej zgłosić się niezwłocznie do lekarza weterynarii. Wiele przypadków zatruć wymaga hospitalizacji w lecznicy, dokarmiania przymusowego, leczenia objawowego oraz płynoterapii dożylnej.
Autorka tekstu: lek. wet. Anika Bargiel-Madeja Jestem lekarzem weterynarii i od początku w mojej pracy zajmuję się leczeniem gryzoni, królików, fretek, jeży i innych drobnych ssaków. Specjalizuję się w ultrasonogra i i echokardiogra i. Zapraszam do odwiedzenia mojej strony internetowej oraz pro lu na Instagramie: https://anika.vet/ https://www.instagram.com/anika.vet/
wyprawkę dla papug Jak przygotować
Kiedy decydujemy się na papugi w naszym domu, powinniśmy przeanalizować, jak stworzyć tym niezwykłym zwierzętom odpowiednie warunki. Powszechny błąd popełniany przez niedoświadczonych opiekunów polega na zamknięciu ptaków w klatce, często niezbyt dużej, w której rzadko można spotkać zabawki, które faktycznie pierzaki zainteresują. Kolejnym problemem jest dieta, niejednokrotnie uboga, źle skomponowana i niedostarczająca wszystkich wartości odżywczych.
Tekst i zdjęcia: Ada Włoch, z wykształcenia biolog, technik weterynarii, zoopsycholog zajmujący się papugami, prowadzi kanał na Youtube Parrot Planet oraz dwa blogi o życiu z papugami, prywatnie opiekunka sześciu adopciaków.
Jak więc wśród tylu informacji nie popełnić błędów i zaniedbań? Przede wszystkim, przyszły opiekun powinien nieustannie i ciągle zdobywać wiedzę z zakresu utrzymania, behawioru, diety czy treningów – bowiem papuzi świat wiedzy ustawicznie rozkwita. Wielu ciekawych oraz przydatnych informacji można dowiedzieć się, szperając po różnych grupach, blogach i stronach.
Odpowiednia klatka
dla papug
Pierwsza ważna kwestia to klatka dla papug – jej wybór zależy od wielu czynników. Przede wszystkim, jaki gatunek będzie w tej klatce mieszkał, a także jaka jest przewidywana ilość osobników z tego gatunku. Coraz bardziej popularne są mieszane stada papug, jednak należy pamiętać, że w pojedynczej klatce może mieszkać tylko jeden
gatunek. Kolejna kwestia to ilość czasu spędzanego w klatce. Klatka może być niewielka, jeśli służy tylko do spania, jeśli jednak zwierzę spędza w niej większość dnia, koniecznie trzeba wybrać model, który zapewni papudze wystarczającą przestrzeń. Ważne są rozstaw i grubość prętów. Klatki mają różne parametry w zależności od modelu. Jeśli decydujemy się na małe papużki, takie jak faliste, nimfy, rudosterki, białobrzuszki etc., odległość między prętami nie powinna wynosić więcej niż 15 mm. W momencie, kiedy planujemy hodować duże gatunki takie jak: żako, amazonki, kakadu, ary – odległość ta może wynosić nawet 25 mm. Trzeba mieć również na uwadze, że cienkie pręty mogą zostać szybko przegryzione przez większe gatunki papug. To z kolei może skończyć się ucieczką z klatki czy zakleszczeniem się papugi między prętami. Decydując się
na klatkę, koniecznie musimy wziąć pod uwagę wszystkie te czynniki. Materiał, z którego jest zrobiona klatka, ma również znaczenie. Samorobne, drewniane klatki czy woliery mogą zostać doszczętnie zniszczone przez niektóre gatunki papug. Jednocześnie utrzymanie higieny w takiej klatce jest wysoce wątpliwe. Odchody i resztki jedzenia mogą stać się idealnym środowiskiem do rozwoju bakterii czy pleśni. Klatki ocynkowane są dość tanie i będą się świetnie sprawdzać w przypadku małych papużek, jednak do czasu! Kiedy ocynkowane druty klatki zaczną rdzewieć, może dojść do poważnego zatrucia cynkiem, które u papug często okazuje się śmiertelne. Najbezpieczniejsze są klatki malowane proszkowo, bowiem nawet silny dziób ary nie będzie w stanie poradzić sobie z takim materiałem. Minusem takich klatek jest zaporowa cena. Jednak należy pamiętać, że taka klatka papudze może służyć przez całe jej życie, a więc 30 czy 50 lat. Wybierając klatkę, decyduj się na mo-
Papuga powinna przebywać w klatce jak najkrócej. Ich niezwykłe pokłady energii wymagają lotów, wspinaczek i ogólnej aktywności zycznej.
dele szersze niż wyższe. Papugi to nie helikoptery i wysoka, podłużna klatka nie umożliwia im swobodnego lotu, co też może w konsekwencji skończyć się poszarpanymi ogonami, szczególnie u papug długoogoniastych, takich jak: nimfy, rudosterki, modrolotki, rozelle czy konury. Generalnie minimalne wymiary klatki dla nimfy wynoszą 100 cm szerokości i to jest absolutne minimum, które małym papużkom należy zapewnić. Im większa papuga, tym większa powinna być klatka. Dla dużych gatunków, takich jak kakadu czy ary, lepiej sprawdzi się woliera lub wręcz cały dostosowany pod papugi pokój. Decydując się na klatkę nie warto oszczędzać, bowiem od tego może zależeć zdrowie naszych podopiecznych.
Wyposażenie klatki
W zależności od tego, ile czasu papuga spędza w klatce, należy zapewnić jej różnego rodzaju zajęcia i rozrywkę. Ptak, który siedzi w klatce, musi mieć zajęcie, inaczej możemy szybko odkryć drugą, mniej przyjemną stronę papug –nadmierne krzyki, agresję czy nawet autoagresję, jak np. wyskubywanie piór spowodowane nudą czy frustracją.
• Żerdzie dla papug
Istotnym wyposażeniem klatki są odpowiednie żerdzie. Papugi całe swoje życie chodzą, stoją, a nawet śpią na stojąco! Dlatego dobrze dobrane żerdzie to nie tylko komfort i bezpieczeństwo naszej papugi, ale też kwestia zdrowia. Nieodpowiednie żerdzie mogą wiązać się bolesnymi odciskami na stopach, pęcherzami czy zrogowaceniami naskórka. Najlepsze i najbezpieczniejsze są żerdzie drewniane, najlepiej jeszcze z korą, którą papuga będzie mogła sobie obgryzać. Warto przynieść do domu bezpieczne gałązki brzozy czy wierzby, które również mogą służyć do wspinaczki, poruszania się po klatce czy odpoczynku. Żerdki muszą być różnej szerokości, inaczej naszej papudze grozi przerost pazurków. Wówczas przesiadywanie pupila na naszym ramieniu może stać się dla nas bolesne. Świetnie sprawdzą się również żerdzie z drewna korkowego, które są przystosowane zarówno do zabawy, jak i do siedzenia. Obserwując papugę, możemy jasno określić, czy mamy odpowiedni rozmiar żerdzi. Cała papuzia stopa powinna objąć żerdź, a pazurki powinny naturalnie objąć korę, tak by mogły się samodzielnie ścierać. Do klatki możemy również dać ciekawe żerdzie pielęgnacyjne z magnezem, wapniem czy z powierzchnią ułatwiającą ścieranie pazurów, jednak (o czym należy pamiętać) takie żerdzie mogą być niewygodne dla papuzich
stóp, stąd też powinny one stanowić raczej niewielki dodatek wyposażenia klatki.
• Zabawki i żerowiska dla papug Zabawki i żerowiska muszą być mądrze dopasowane do potrzeb papug. Niektóre papugi żerują na ziemi (kakadu, nimfy, żako, papużki australijskie), zaś część gatunków żeruje w koronach drzew (ary, konury, amazonki, etc.). Dlatego wybierając zabawki musimy wiedzieć, w jaki sposób posiadany przez nas gatunek żeruje na wolności. Zabawki powinny być ciekawe, różnorodne, zachęcające do eksploracji i niszczenia. Papuzie zabawki służą do niszczenia! Trzeba więc przygotować się na poważne sumy pieniędzy, które przeznaczymy na papuzią rozrywkę. Świetne elementy, które warto wykorzystać do tworzenia papuzich zabawek to: karton, tektura, wiklina, drewno korkowe, brzoza, szyszki, kokos czy trawa morska. Wybierając zabawki kieruj się naturą – plastikowe mogą zostać zniszczone i połknięte, szczególnie przez większe gatunki.
Zabawki przygotowane przez nas dla papug powinny spełniać też rolę zabawek do żerowania. Oznacza, że w części z nich możemy poukrywać różnego rodzaju smakołyki zachęcające papugę do eksploracji. Świetną opcją są kuwetki do żerowania – czyli pudełka, kosze lub kartony, w których umieścić można różnego rodzaju klocki, piłeczki, kulki
wiklinowe, suszone zioła, kwiaty, przysmaki. Interesujące wydają się ponadto „zabawki do łapki”, takie jak patyczki, gałązki czy np. szyszki. Żerowanie oraz aktywność zyczna są niezbędne i kluczowe, by zachować papugę w zdrowiu. Papugi, które wychowywały się bez możliwości żerowania, mogą mieć problem z samodzielnymi próbami zdobywania pożywienia. Dlatego ważne jest, by opiekun był pełen empatii i zrozumienia w momencie, w którym zwierzę uczy się nowych zachowań. Im młodsza papuga, tym łatwiej zachęcić ją do eksploracji.
• Miski i karmniki dla papug
Miski metalowe to często spotykane wyposażenie klatek z papugami, chętnie wybierane przez hodowców. Nic dziwnego – są praktyczne, trwałe i łatwe w czyszczeniu. Występują w różnych rozmiarach, dzięki czemu łatwo wybrać miseczkę dostosowaną do swoich (i przede wszystkim ptaka) potrzeb. O czym należy pamiętać? Papuga nie może mieć „jedzenia za darmo”. Naturalną potrzebą tych ptaków jest żerowanie, to znaczy, że muszą one samodzielnie poszukiwać pokarmu. Dobrą praktyką jest podawanie pożywienia w różnej formie, np. poprzez szaszłyki, zabawki akrylowe do żerowania, kuwetki do żerowania itp. Miseczki metalowe mogą służyć nie tylko do podawania różnego rodzaju pokarmu, ale również na wodę. Te wykonane ze stali
Metalowe miski ze stali nierdzewnej są bezpieczną opcją dla naszych papug.
nierdzewnej wykazują odporność na korozję oraz nie wchodzą w reakcję z pokarmem, dzięki czemu są w pełni bezpieczne dla ptaków. Ważne jest, by nie korzystać z poidełek, ponieważ taki sposób picia wody jest dla papug nienaturalny. Dodatkowo przy stosowaniu poidełek zabieramy papudze możliwość kąpieli. Basenik z wodą bądź duża miska z wodą będą spełniały nie tylko rolę poidła, ale również będą miejscem kąpieli. Wiele papug pochodzi z tropikalnych regionów, a kąpiel jest im potrzebna do utrzymania piór w zdrowiu.
Plac zabaw dla papug
Papugi to istoty żywe, energiczne i szalone. Ich energia musi zostać przekierowana na naukę i zabawę, inaczej szybko poznamy, co to znudzona czy sfrustrowana papuga. Niezwykła inteligencja tych ptaków sprawia, że szybko się nudzą. Przy okazji są one bardzo chytre, dlatego mogą nauczyć się wielu niepożądanych zachowań, jak np. krzyczenia czy dziobania w celu wymuszenia pewnych reakcji opiekuna. Złota zasada mówi „zajęty dziób, to cichy dziób” - i to powinno zapaść w Waszą pamięć. Papugi muszą się bawić, żerować, eksplorować swoje środowisko, ponieważ tak zostały stworzone. Intelektualnie można je porównać do 3-5 letnich dzieci. Ich naturą jest zabawa. Wszelkie liny, gałęzie, podwieszane place zabaw, huśtawki, żerowiska, maty do wspinaczki etc. przyjmą całą papuzią energię, która gdzieś musi znaleźć ujście. Warto przygotować dla papug kilka placów zabaw, żeby nie pojawił się problem agresji czy terytorializmu. Wiele papug, szczególnie w okresach hormonalnych, pilnuje swojego terenu, a więc najczęściej klatki, często uniemożliwiając opiekunowi zmianę misek. Zakłada się, że na jedną papugę powinny przypadać przynajmniej 2-3 żerowiska poustawiane w różnych miejscach domu czy pokoju, gdzie ptak spędza czas. Świetnie sprawdzają się klatki z płaskim dachem lub z zamontowa
nym gotowym placem zabaw na górze klatki – jest to dość łatwy sposób, by przygotować papudze miejsce do zabawy. Warto powiesić na su cie żerdzie, gałęzie, liny, zabawki czy huśtawki. Dzięki temu nasze meble czy rzeczy osobiste nie będą zniszczone. Oczywiście na to nigdy nie ma gwarancji ;)
Papuzia dieta
Papuzia dieta owiana jest wieloma mitami. Każdy opiekun papug musi mieć przynajmniej podstawowe pojęcie na ten temat, by nie zaszkodzić swoim skrzydlatym podopiecznym. W codziennej diecie powinny znaleźć się kiełkujące nasiona zbóż, traw czy strączków – np. kardi, słonecznik, młody jęczmień, ciecierzyca, soczewica, fasola mung czy adzuki. Wszelkie kiełki warzyw takich jak rzodkiewka, buraczki, roszponka czy rukola również mogą zagościć w papuziej miseczce. Kolejna ważna kwestia to warzywa. Powinny one stanowić 80% diety (oczywiście poza gatunkami typowo owocożernymi, takimi jak lorysy, lory, damy).
Najlepiej by były one świeże i podane na surowo, możemy jednak od czasu do czasu warzywa ugotować na parze czy upiec w piekarniku. Najważniejsze warzywa, jakie powinny znaleźć się w papuziej diecie to bataty, brokuły, marchewka, pietruszka, kala or, papryka czerwona czy dynia. Warto podawać je codziennie. Różnego rodzaju zieleniny takie jak roszponka, rukola, szpinak, liście rzodkiewki, cykoria, etc. mogą służyć jako zawijasy do ukrycia posiekanych warzyw.
Owoce również powinny znaleźć się w papuziej diecie, ale powinny one stanowić maksymalnie 10% posiłku. W naturze papugi odżywiają się niedojrzałymi owocami, a więc takimi o niskiej zawartości cukru. Jeśli decydujemy się na owoce, wybierajmy te, które mają niski indeks glikemiczny, jak np. borówki, maliny, porzeczki, jagody. Świetnie sprawdzi się też mango, papaja czy granat, które również powinny dość często gościć w papuziej misce.
Posiadając papugi warto mieć osiatkowane okna, balkon czy wolierę na ogrodzie.
Naszym papugom możemy podawać napary ziołowe, takie jak rumianek, lawenda, pokrzywa, mięta, melisa, dzika róża, koper włoski itp. W diecie nie może zabraknąć świeżych kwiatów czy ziół – jak np. kwitnąca forsycja, nagietki, bratki, stokrotki, bez lilak itp. Warto papugom sadzić też świeże trawy, zboża czy zioła w doniczkach. W sezonie jesienno-zimowym na pomoc przychodzą wszelkie suszone kłosy zbóż, traw, kwiatów czy ziół, różnego rodzaju pieńki brzozowe nadziewane ziarnem czy ziołami, kolby z suszonych ziół czy kwiatów, gotowe bukiety i tym podobne. Papuzia dieta jest niezwykle ciekawa i różnorodna. Warto się edukować na ten temat, bowiem do diety możemy włączyć też zdrowe oleje, jajka, nabiał, owady czy przyprawy. Jednak temat ten warto zgłębić, gdy będziemy znać już podstawy żywienia papug.
Papuzie środowisko
Papugi wymagają odpowiedniej wilgotności i temperatury. Warto zapoznać się z warunkami, w jakich żyje dany gatunek w naturze, ponieważ część papug pochodzi z lasów deszczowych Ameryki, część z bardziej suchych wybrzeży Australii, a część ze środka Afryki. W domu warto posiadać sprzęt pozwalający utrzymać odpowiednią wilgotność powietrza. Co łączy wszystkie papugi? Słońce. Papugi, niezależnie od terenów, z których pochodzą, potrzebują słońca. To właśnie dzięki światłu UV są w stanie stworzyć niezbędną witaminę D3 – zupełnie jak ludzie. Wiele papug w niewoli cierpi na brak słońca, bowiem promienie słoneczne potrzebne do wyprodukowania witaminy D nie przechodzą przez szyby! To oznacza, że musimy mieć wolierę na ogrodzie, osiatkowany balkon, okna lub ciągły dostęp do lampy UV. Niedobór słońca prędzej niż później skończy się problemami zdrowotnymi.
Transporter dla papug
Obojętnie, na jaki gatunek się zdecydujemy, warto byśmy raz w roku odwiedzili lekarza weterynarii zajmującego się papugami. Papugi ukrywają symptomy choroby, ponieważ w naturze stałyby się łatwym celem drapieżnika. Dlatego tworząc wyprawkę dla papugi, zaopatrz się w transporter, by móc od razu zwery kować stan zdrowia pierzaka. Niestety wiele papug po zmianie domu, poprzez ogromny stres zaczyna ujawniać choroby, które mogły być wcześniej niezauważone.
Nasz transporter musi być dopasowany do wielkości papugi. Zapewni on nie tylko bezpieczną, ale również spokojną podróż. Podczas wyboru transportera warto zwrócić uwagę także na dodatkowe udogodnienia, takie jak uchwyt do przenoszenia czy odpinany pasek na ramię, a także wagę samego transportera.
Papugi to zwierzęta stadne
Decydując się na te ptaki, pamiętaj, że są to zwierzęta stadne i silnie społeczne. Relacje między papugami mogą trwać całe życie, dlatego niezwykle ważne jest by miały towarzysza. Z obserwacji podczas konsultacji behawioralnych wynika, iż samotnie trzymane, najczęściej przejawiają problemy behawioralne.
Wskazówki dla opiekunów
Papugi fascynują nas swoją inteligencją, zdolnościami mowy i magią kolorów –nic dziwnego, że wiele osób decyduje się na zakup tych zwierząt. Oczekujemy od nich, by zadowalały nas swoim śpiewem, chcemy podziwiać ich piękno, jednak czy to tędy droga? Niestety, wiele osób nie zbiera informacji o posiadaniu papugi przed jej zakupem, a co za tym idzie, nie ma realistycznego pojęcia o tym, czym ona jest… a czym nie jest. Bardzo często porównujemy
zwierzęta trzymane w domu do tych, które najlepiej znamy, a więc do psów czy kotów. Jednak papuga w niczym nie przypomina zwierząt udomowionych. Niestety wielu ludzi zakłada, że wszystkie zwierzęta postrzegają ludzi tak, jak psy: jako boskie istoty, które są centrum wszechświata. Dlatego właśnie na twarzach opiekunów pojawia się ogromne zdziwienie, gdy okazuje się, że papuga wcale nie daje się głaskać, nie mówi na zawołanie i przy okazji dziobie właściciela. Magiczny sen o posiadaniu gadającego, wiernego przyjaciela pryska w mgnieniu oka.
Bardzo często my – opiekunowie nadajemy łatki naszym papugom. Jesteśmy niezadowoleni z ich zachowania, a czasem wręcz frustrujemy się, że zostaliśmy oszukani – w końcu hodowca powiedział, że papuga nada się świetnie do rodziny z dziećmi! Takich historii jest mnóstwo. Nasze postrzeganie papug w niewoli jest niestety obrazem smutnym, dalekim od rzeczywistości i szczęśliwej relacji z tymi zwierzętami. Ptak zamknięty w klatce, któremu sypiemy garść ziarna i wieszamy kilka drewnianych klocków, nie będzie chętny do zbudowania z nami relacji. Zachowania, które są naturalne dla papug żyjących na wolności, często wpędzają je w kłopoty, gdy te tra ają do nieświadomego opiekuna. Kiedy nie podoba nam się jakieś zachowanie, często zakładamy, że ze zwierzęciem jest coś nie tak, podczas gdy w rzeczywistości może być to zachowanie całkowicie normalne – np. niszczenie, mielenie w dziobie różnych materiałów jest zachowaniem absolutnie typowym dla papug. Niezależnie od tego, czy ludziom się to podoba, czy nie, papuga bez klatki i bez nadzoru może spowodować wiele szkód w swoim środowisku. To nie jest ani problem, ani wina papugi. Papugi niszczą, taka jest ich natura. Są też obłędnie dobre w tworzenie bałaganu, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie jedzenia. Natura sprawiła, że papugi mają mnóstwo ciekawych przystosowań do żerowania, do czynności, która potra stanowić nawet 80% ich dnia! Jeśli odbieramy im to, zabieramy im naturalną możliwość spędzania czasu, a to szybko doprowadzi do nudy i frustracji, która często kończy się agresją, nadmierną wokalizacją czy okaleczaniem własnego ciała. Kolejny problem, na który skarżą się nieświadomi opiekunowie, to wrzask. Papugi to głośne zwierzęta. Oczywiście niektóre papugi są głośniejsze, inne wokalizują rzadziej i z przyjemniejszymi dla ucha dźwiękami, ale jeśli czytasz, że np. papuga pion należy do cichszych, nie oznacza to, że te ptaki są ciche – po prostu cichsze niż te, które są naprawdę
Tego unikaj!
• Unikaj plastikowych żerdzi, które mogą spowodować odciski na stopach.
• Warto zwrócić uwagę na dzwoneczki – istnieje niebezpieczeństwo zatrucia cynkiem czy zakleszczenia dzioba w strukturze dzwonka.
• Niebezpieczne są również lusterka, które mogą spowodować szkody na psychice ptaka. Papugi mogą zakochać się w odbiciu, bronić go, czy nawet atakować opiekuna, który zbliży się do lusterka.
• Zwracaj szczególną uwagę na wszystkie metalowe elementy w zasięgu papugi. Niestety do zatruć metalami ciężkimi dochodzi właśnie przez nieuwagę opiekuna.
Staraj się zapewnić papudze jak najbardziej naturalne i bezpieczne środowisko z gałązkami, ziołami, kwiatami czy roślinami. Koniecznie sprawdź listę bezpiecznych roślin, drzew i krzewów przed przyniesieniem ich do domu.
głośne. Zapamiętaj – cicha papuga to chora papuga. Papugi muszą wokalizować, jest to ich naturalne zachowanie, którego nie można im odebrać. Jeśli masz problem z nadmiernym hałasem, szybko się irytujesz albo towarzyszą Ci migreny, postaw na zwierzę inne niż papuga. Bardzo często chcemy podążać za modą na posiadanie egzotycznego zwierzęcia w domu, jednak decydując się na papugę, musimy naprawdę temat przemyśleć. Są to zwierzęta długowieczne, niezwykle inteligentne i sprytne. Jeśli chcesz stworzyć relację z papugą, musisz na nią zasłużyć, poznać się i zdobyć zaufanie, a przede wszystkim zrozumieć. Bez zrozumienia potrzeb tych zwierząt, szybko polegniesz w budowaniu pozytywnej relacji z tymi nie-
Decyzję o posiadaniu papug warto rozważyć wielokrotnie.
Do domu przodków
Zabrałem psa do jego ojczyzny, by przez miesiąc mieszkać w namiocie przy trzydziestostopniowym mrozie.
Tekst i zdjęcia: Krzysztof Lewicki
ie po raz pierwszy odwiedziłem z malamutem kraj jego prababci. Zawsze jednak scenariusz jest taki sam – marsz w śniegu, zamarzające palce, obiad w menażce zastyga zaraz po zdjęciu z palnika, za ścianą namiotu szaleje zamieć, a ja w śpiworze liczę, że znów przetrwam noc w temperaturze minus trzydzieści.
Od dwóch dekad jestem właścicielem malamutów, od dziesięciu lat zabieram je w Arktykę. Wybór rasy psa nie był oczywiście przypadkowy. Jak one kocham zimę, bezkresne lodowe pustynie, dziewiczą naturę, zwierzęta, które w tak odległych rejonach są jedynymi towarzyszami drogi. I to magiczne uczucie spełnienia, gdy w towarzystwie psa mogę otwierać bramy kolejnej przygody. Dzikiej, niebezpiecznej – ale partnerstwo, które wówczas buduję z moim psem, jest nieocenione.
W 2016 roku wybrałem się z partnerką – Klaudią i naszym Kadlookiem w niemal roczną, zimową podróż rowerem tandemem z samodzielnie zbudowaną przyczepką z Polski przez Litwę, Łotwę, Estonię, Finlandię aż na Nordkapp –i z powrotem przez Norwegię, Szwecję do Polski. Projekt podróżniczy „Tandemowe Trip Love” miał na celu popularyzowanie podróży z psem. Dowiedliśmy, że odpowiednia logistyka wyjazdu, urlopu, wycieczki, pozwala na towarzystwo pupila. Od tej wyprawy zaczęliśmy realizować coraz śmielsze
projekty: wypad za koło podbiegunowe w stylu polarnym, wędrówki w okresie wiecznej ciemności, poznawanie kultury rdzennych ludów. Północ stała się moim drugim domem, do którego wracam z radością.
W lutym tego roku, jeszcze przed otwarciem sezonu turystycznego, wybrałem się z moją malamutką – Inari (imię pochodzi od nazwy lapońskiej wioski i jednego z największych jezior Finlandii) do północnej Szwecji na słynny Szlak Królewski. Przez niemal miesiąc wędrowaliśmy w skrajnych warunkach w górskim terenie jednego z ostatnich dzikich rejonów Europy. Była to pierwsza zimowa podróż dwuletniej suczki, dlatego wybrałem szlak, który prowadzi przez zachwycającą krainę, ale średnio co siedemdziesiąt kilometrów przecina drogę asfaltową. Daje to możliwość dostosowania długości wędrówki do naszych możliwości.
Przedsięwzięcie, jakim jest zimowa ekspedycja z psem, to zadanie niełatwe. Doświadczenie poprzednich podróży dało mi wiedzę, z jakimi wyzwaniami przyjdzie się mierzyć i mnie i czworonogowi. Bo nie każdy pies nadaje się do każdej podróży i nie wszystkie podróże są odpowiednie dla danego psa. Brałem pod uwagę osobowość pupila, relacja między nami, prowadziłem trening posłuszeństwa, przyzwyczajałem do różnych środków transportu, nocowaliśmy w namiocie, badałem reakcje na bodźce – od zatłoczonych dworców, po spotkanie dzikiego zwierzęcia. Ważny był też trening zyczny, który przygotuje psa do wzmożonego wysiłku: nauka ciągnięcia sań polarnych – akceptacja uprzęży, szelek, trudności wykonywania manewrów, poskromienie strachu, że coś pędzi tuż za ogonem. Wielkie znaczenie ma też psie zdrowie: kontrola weterynaryjna, spełnienie formalności związanych z podróżą zagraniczną. Bezpieczeństwo i zdrowie psa było najważniejsze, dlatego na kilka miesięcy przed wyjazdem poinformowałem o tym lekarza, a ten wykonał i zlecił odpowiednie badania,
które dopuszczają zwierzaka do planowanego przedsięwzięcia. Spełnienie wszystkich wymagań związanych ze szczepieniami i odrobaczeniem psa chroni nas przed przykrymi niespodziankami.
Nie lekceważę też nigdy sfery emocjonalnej Inari. Spędziliśmy dwie doby w podróży samochodem na północ Szwecji. Było to wyczerpujące i pod koniec trasy pojawił się u niej silny stres. Powrót warunków zimowych sprawił jej ogromną radość, ale gdy stanęliśmy na szlaku i próbowałem podpiąć do niej sanie – odmówiła współpracy. Za dużo wrażeń w zbyt krótkim czasie. Zatem przez pierwsze dwa dni ciągnąłem dwie pulki (sanie polarne), a pies radośnie hasał po śniegu. Gdy wreszcie Inari była gotowa, przejęła ekwipunek i weszła w tryb pracy, wykazując hart alaskana malamuta – lokomotywy północy. Towarzyszyły nam strome podejścia, szczeliny, zaspy. Wiatr północy, gnający z prędkością sto kilometrów na godzinę, niesie ze sobą miliardy lodowych igieł. Przy potężnym mrozie rzuca nimi o zmarznięty grunt. I nie szumi, a wyje, jęczy, lamentuje, podczas mroźnej, samotnej nocy zawodząc niekończące się requiem dla potępionych. I może także dlatego, nie tylko ze względu na mróz, zimą tak nieliczni turyści pojawiają się na szlaku. Była połowa lutego, sezon turystyczny jeszcze się nie rozpoczął, schroniska zamknięte, dostępne wyłącznie schrony awaryjne. Samotność w dzikiej bieli.
Jednym z celów wyprawy była popularyzacja podróży z psem. Ze względu na to, że jestem instruktorem survivalu i bushcraftu, od wielu lat prowadzę w tym zakresie specjalistyczne szkolenia, zdobywam wiedzę i umiejętności z zakresu przetrwania, staram się podczas podróży minimalizować sprzęt i testować taki, który uchodzi za archaiczny, rodem z czasów naszych pradziadków. Wełniane ubrania zamiast kombinezonu puchowego. Namiot tipi zamiast ekspedycyjne-
go. Futra renifera w miejsce karimat. Wreszcie stare drewniane pulki i samodzielnie przygotowane racje żywnościowe, jedynie wsparte lio lizatami. Arktykę eksploruję od dekady, mogłem więc pozwolić sobie na takie wyzwania. Nie polecam jednak odwzorowywania z ułańską fantazją podobnych ograniczeń sprzętu.
Inari z każdym dniem uczyła się i stawała coraz mądrzejszym psem. Polarna rutyna, życie w namiocie, marsz w wymagających warunkach, walka z zimnem i wiatrem, który nawet ze zwykłej toalety czynił skrajne wyzwanie. Takie doświadczenia zmieniają człowieka. I psa. Wróciła do domu jako dojrzała panna. Wciąż jest młodą dzikuską, ale jej duch jest silniejszy.
Mądrość Inari nie tylko ułatwiała wędrówkę, ale uratowała mi życie. Szlak oznaczony jest przez czerwone tyczki, wzdłuż których należy wędrować. Przez trzy dni walczyłem z Inari, by nie schodziła ze szlaku. Wreszcie dałem jej wolną rękę – czy może łapę? – i okazało się, że prowadzi w tym samym kierunku, ale łagodniejszym szlakiem, omijając największe wzniesienia i przeszkody terenowe. Poprowadziła bezpiecznie w mrocznej zamieci przez teren usiany głazami, co pozwoliło uniknąć kryjących się pod śniegiem zdradliwych szczelin. Najbardziej zaskoczyła mnie jednak pod koniec wędrówki, gdy już w połowie marca zaczęły się roztopy. Ciągnęliśmy sanie po zamarzniętym jeziorze, które na czas zimy staje się regularną trasą szlaku. W pewnym momencie zatrzymała się i zerkała to na mnie, to na lód, fucząc na zimną ta ę. Nagle zaczęła się gwałtownie cofać. W tej sekundzie przed nami rozległ się huk i podłoże poruszyło się niepokojąco. Spojrzałem na nią, wskazałem prawy brzeg i zawołałem „GO!”. Dzięki Inari bezpiecznie dotarliśmy na brzeg.
Nikt nie jest ideałem, zatem i Inari ma swój słaby punkt, doprowadzający mnie na skraj podróżniczej rozpaczy. Ona kocha
ludzi i kiedy rozpoczął się sezon turystyczny, na szlaku pojawili się turyści. I wówczas z każdym musiała się przywitać! Zapominała natychmiast, że jest połączona sztywnym, bambusowym dyszlem z saniami transportowymi, że manewry są utrudnione – i musiałem ją odplątywać, gdy w efekcie slalomów między piechurami zaplątała łapy w linkę albo dyszel. Wszystko jej jednak darowałem, gdy nocami wtulała się we mnie i wzajemnie ogrzewając się, zasypialiśmy po ciężkim dniu, by kolejnego ranka rozpocząć rutynę od dwugodzinnego topienia śniegu na posiłek i zapas na cały dzień do termosów. A gorąca woda, nalewana z termosu do psiej miski, zamarzała w kilka minut...
Podróż zajęła nam miesiąc. Przeszliśmy 267 kilometrów i 4000 metrów przewyższeń. Przeżyliśmy piękną przygodę i jeszcze silniej wzmocniliśmy swoją relację. Niech żyje Przygoda!
Krzysztof Lewicki
Instruktor survivalu, zimowy podróżnik, prezes Fundacji Dzika Droga – zajmującej się edukacją outdoorową, wypoczynkiem na łonie natury i szkoleniami z zakresu sztuki przetrwania. www.dzikadroga.pl www.facebook.com/dzikadrogapl www.instagram.com/dzikadroga/
Mieszanka Ziół od Korony Natury
Mieszanki liści, kwiatów i ziół dla szynszyli, świnek morskich, koszatniczek, królików i chomików. Stanowią doskonały dodatek do karmy, ułatwiają trawienie i przyswajanie składników pokarmowych. Pomagają również oczyszczać organizm i zwiększają jego odporność. Są przygotowywane i pakowane ręcznie, z dbałością i uczuciem w trosce o zdrowie i radość zwierząt.
Mieszanki są skomponowane w taki sposób, by odpowiadały potrzebom wszystkich gatunków gryzoni oraz królików. Dodatkowo każdy z paśników zawiera kompozycje ziół, które dedykowane są szczególnie dla konkretnych gatunków:
• Nagietek – dla królików,
• Bławatek – dla świnek morskich
• Rumianek – dla koszatniczek
• Hibiskus – dla chomików
• Malwa – dla szynszyli.
wŻUĆ na luz z Azankami! Poznaj smakowite kości do żucia!
Wiesz, że psy mają naturalną potrzebę żucia, chrupania i gryzienia przez CAŁE swoje życie? Pozwala to nie tylko uzupełnić ich codzienną aktywność zyczną, ale także rozładować nagromadzone napięcie oraz stres. Dlatego… wŻUĆ na luz z Azankami i poznaj aż 20 wyjątkowo smakowitych powodów do relaksu!
Azanki to w 100% naturalne przysmaki do żucia bez dodatku zbóż, sztucznych barwników i konserwantów. Kości produkowane są w Polsce, z wysokiej jakości skór (m.in. wołowej, jeleniej, końskiej) i wzbogacone dodatkami superfoods, np. jeżynami, jagodami goji, czy kokosem. Do wyboru aż trzy linie, pełne smakowitych propozycji:
• z białkiem owadów
• hipoalergiczna
• z rybą.
Daję mojemu psu wszystko, co najlepsze! Dużo mięsa, bez konserwantów, bez barwników, bez zbóż. Zwracam uwagę na skład!
Wybieram nowe przysmaki
BUBA More Meat!
Kości i batony do żucia – z mięsem kozy, kaczki, owcy, królika, pstrąga, a nawet strusia! Bo żucie to jedna z podstawowych potrzeb każdego psa, by pomóc mu się zrelaksować i wyciszyć. Ponadto żucie i gryzienie przyczyniają się do higieny jamy ustnej, tym samym usuwania kamienia nazębnego i płytki nazębnej. Przysmaki treningowe i drobne przekąski – z mięsa mięśniowego najlepszej jakości, ze zdrowymi dodatkami owoców, warzyw i zdrowych nasion!
Przysmaki produkowane w Polsce! Szukaj w dobrych sklepach zoologicznych oraz na www.bubapet.pl!
Kości dostępne są w rozmiarach 10 cm (puppy, mini), 12 cm (puppy, S/M, senior) oraz 17 cm (M/L). azan.com.pl
Czy pijesz dużo wody, gdy jest ciepło? A czy Twój Pupil też jest odpowiednio nawodniony?
DoggyRade & KittyRade
– napoje izotoniczne z prebiotykami w sam raz na upalne dni!
Nawodnienie i ochrona przewodu pokarmowego dla psów i kotów w jednym, gotowym do spożycia produkcie! Pyszny, chętnie wypijany napój znajduje wiele zastosowań:
- nawodnienie zwierzęcia w upalne dni, podczas spacerów, treningów czy w podróży,
- codzienna porcja prebiotyków dla zwierząt z nawracającymi problemami żołądkowymi,
- zdrowe wypełnienie popularnych mat do lizania czy jako lody w upalne dni,
- nawodnienie kotów, także tych z problemami nerkowymi (użyto bardzo niską dawkę fosforu wyłącznie dla wyregulowania pH).
Pyszne i zdrowe napoje dla Twojego czworonoga w wielu smakach! W ofercie także przysmaki z prebiotykami!
Całą ofertę znajdziesz na www.bubapet.pl oraz w dobrych sklepach zoologicznych!
Nowości Animonda dla dorosłych kotów Carny Pure and mild
Carny® Pure & Mild to pyszne, zdrowe i zbilansowane odżywianie w najlepszym wydaniu dla dorosłych kotów w wieku 1 - 6 lat. 100% świeżego kurczaka wzbogaconego smakowitymi składnikami bez dodatku oleju i wątróbki. Carny® Pure & Mild smakuje wyśmienicie i jest lekkostrawna. Zapewnia dorosłym kotom wszystkie niezbędne składniki odżywcze.
• Czysty kurczak ze świetnie smakującymi dodatkami,
• Bez podrobów ani wątróbki,
• Wykonane z pysznego bulionu z kurczaka,
• Łatwe do strawienia,
• Naturalnie bezzbożowe, bez cukru, bez sztucznych barwników i konserwantów,
• Pojedyncza porcja;
Carny Pure and mild – świeży kurczak z pysznymi dodatkami, bez podrobów i wątróbki dostępny jest w 4 odmianach:
Carny Adult Pure & Mild Kurczak + kocimiętka
Carny Adult Pure & Mild Kurczak + dorsz
Carny Adult Pure & Mild Kurczak + ser
Carny Adult Pure & Mild Kurczak + krewetki
Nowości Animonda Integra Protect karma wspomagająca leczenie
Odkryj smakowite korzyści specjalnej diety INTEGRA PROTECT®, stworzonej z myślą o wyjątkowych potrzebach kotów i psów z różnymi schorzeniami: niewydolność nerek, alergie pokarmowe, zaburzenia gastryczne z biegunką, zapobieganie nawrotom kamieni struwitowych i tworzeniu się kamieni szczawianowych oraz cukrzyca
• Doskonale akceptowana
• Dostępna w wielu odmianach
• Opracowana przez lekarzy weterynarii
• Pomaga w różnych stanach chorobowych
• Dostępna karma mokra i sucha
Dzięki INTEGRA PROTECT®, terapia żywieniowa staje się smacznym doświadczeniem.
Po postawieniu diagnozy przez lekarza weterynarii zadbaj o zdrowie swojego pupila, oferując mu wyjątkową i smaczną dietę INTEGRA PROTECT®, dostępną zarówno w formie karmy mokrej, jak i suchej. Zrób to, co najlepsze dla swojego zwierzaka – wybierz INTEGRA PROTECT®!
Krzyżówka z Pupilem
1.Zwierzątko „ rmowe" sklepu Masson
2. Bardzo istotny w diecie szczeniaków
3. Kannabidiol pomaga w niwelowaniu stanów…
4. Imię psiej podróżniczki – suczki Krzysztofa Lewickiego
5. Bardzo ważna dla papugi jest odpowiednia …......... pomieszczenia
6. Według Agaty Bladowskiej jest to największy wróg kota.
7. Bardzo ważne podczas upałów!
8. Owoc szczególnie niebezpieczny dla gryzoni
9. Kosmetyk dla psa
10. Choroby przekazywane przez owady lub stawonogi
11. Jedna z kategorii testów klasy kacji Nosework
12. Stawonogi przenoszące m.in. Babeszjozę
13. Kontynent, z którego wywodzi się rasa shih tzu 14. Roślina, która zawiera szkodliwe dla zwierząt metale ciężkie
15. Imię psa Moniki Pyrek
16. Pomaga w przypadku problemów z zachowaniem psa lub kota
Odpowiedzi na wszystkie pytania znajdziesz w bieżącym wydaniu Pupila!
Zapraszamy do zabawy!!
Pierwsze pięć osób, które na adres: konkursy@epupil.eu prześlą zdjęcie prawidłowo rozwiązanej krzyżówki i wpiszą hasło w temacie maila – zdobędą nagrody niespodzianki ufundowane przez markę Look Nays.
Hasło z poprzedniego wydania Pupila: „ZWIERZĘTA SĄ WAŻNE”. Nagrody niespodzianki otrzymują: Magda S., Sylwia K., Jan C., Sylwia G., Elwira M.
Sklep zoologiczny z bogatą historią
Wywiad z właścicielką sklepu „Masson”, Ewą Bielską z okazji 90-lecia jego istnienia
Na stronie internetowej sklepu Masson znajduje się informacja, że działa on nieprzerwanie od 1934 roku. Jak rozpoczęła się działalność sklepu?
Sklep powołał do życia Pan Wilhelm Masson w roku 1934. Ciekawostką dotyczącą początków sklepu jest fakt, że został założony dokładnie w tej samej kamienicy, w której się on aktualnie znajduje. Cały czas działamy w Chorzowie, wciąż przy tej samej ulicy. Pan Wilhelm wrócił do domu po udziale w I Wojnie Światowej jako osoba niepełnosprawna. Została mu amputowana noga. Wcześniej – przed udziałem w walkach, był bardzo cenionym na Śląsku hodowcą kanarków, więc postanowił założyć nie tyle sklep, ile miejsce spotkań dla pasjonatów tego gatunku ptaków. Klientami byli przede wszystkim jego znajomi. Chodziło o to, by mogli m.in. otrzymywać, kupować towary, które w tym regionie były na ogół trudno dostępne. Z czasem miejsce rozrosło się coraz bardziej.
Jak wyglądał ten proces rozrastania się sklepu?
Mój ojciec w latach 50-tych zaczął pomagać ówczesnemu właścicielowi sklepu (a swojemu wujowi) w prowadzeniu tego miejsca. Ojciec hodował ryby, więc sklep zaczął się rozrastać o swego rodzaju dział akwarystyczny. Z czasem pojawiały się inne działy, na ogół w związku z zapotrzebowaniem na konkretne sprzęty i karmy. Aktualnie nasz asortyment obejmuje niemal wszystkie gatunki zwierząt powszechnie hodowane
Czy przez ten czas sklep cały czas należy do tej samej
Tak, sklep nieustannie należy do członków jednej rodziny. Na początku był to Wilhelm Masson, kolejno moja mama – Sonia Kadlewicz. Ja odziedziczyłam sklep ponad 40 lat temu po
Z historią sklepu wiąże się ciekawe zdjęcie, widoczne na stronie internetowej oraz zdobiące główną witrynę sklepu. Kogo ono przedstawia?
Jest to zdjęcie wykonane na chwilę przed pierwszym otwarciem sklepu. Są na nim uwiecznieni Wilhelm Masson oraz jego żona. Stoją oni przed witryną sklepową. W ten sposób można zaobserwować, jak wyglądał nasz sklep na samym początku swojego działania. Na fotogra i widoczna jest również słynna na cały Śląsk małpka Kiki.
To bardzo ciekawe… Kim była Kiki i dlaczego jej sława była tak szeroka?
Kiki była prywatnym zwierzakiem pierwszego właściciela sklepu. Na jej temat możemy znaleźć wiele wzmianek, zwłaszcza w tekstach dotyczących Śląska w czasach powojennych. Można powiedzieć, że była ona rmowym zwierzakiem sklepu – jego wizytówką. Często siadywała na witrynie sklepowej, wzbudzając poruszenie i sympatię przechodniów. Po ulicy Powstańców, przy której mieści się sklep, dawniej poruszał się tramwaj. Kiedy Kiki zasiadała w witrynie, często pasażerowie tramwaju zatrzymywali go, by zrobić sobie zdjęcie z sympatyczną małpką.
Jak wyglądało prowadzenie sklepu zoologicznego w latach powojennych i późniejszych czasach PRL? Było to dużo trudniejsze niż aktualnie. W czasach wojny i okresie powojennym występowały wielokrotnie problemy z dostępnością towaru. Towar ciężko było zdobyć. Kiedy wykładało się go na półkę sklepową, to przy ladzie stała już kolejka kilkudziesięciu osób oczekujących na zakup. Dlatego też bardzo często wszystko sprzedawało się niemal od razu. Już tego samego dnia nie było, co sprzedawać, bo wszystkie półki w sklepie były puste. Podobnie było w czasie PRL, gdy również ciężko było dostać cokolwiek, a klienci oczekiwali, że będą mogli zakupić potrzebne towary. Jednak, pomimo tych trudności, sklep funkcjonował. Udało się nam przetrwać, nie musieliśmy zamykać sklepu z powodu de cytów zaopatrzenia.
W jaki sposób nawiązują Państwo do bogatej historii sklepu? Dlaczego jest to takie ważne?
Staramy się, by każdy klient, który pojawia się w naszym sklepie, mógł poznać jego historię. Jak zostało już wspomniane wcześniej, główną witrynę zdobi zdjęcie pierwszego właściciela. Ponadto, w całym sklepie na ścianach wiszą stare zdjęcia, przedstawiające historię tego miejsca. Mamy oryginal
ne dyplomy i nagrody Wilhelma, również udostępnione dla wszystkich w ramkach. Wspominałam uprzednio, że był on cenionym hodowcą kanarków (ptaków niezwykle szanowanych na terytorium Śląska), zdobywał liczne wyróżnienia, toteż mamy się czym pochwalić.
Patrząc na stare zdjęcia, widzimy, że sklep przeszedł sporą metamorfozę. Co robią Państwo, by dostosować sklep do współczesnych trendów?
Przede wszystkim słuchamy ludzi, ich potrzeb i opinii. Ważne jest także, że w sklepie zatrudniane są osoby, których pasje i zainteresowania są związane ze zwierzętami. Ułatwia to kontakt z klientem, ale też naukę i rozwijanie swojej wiedzy. Trzeba powiedzieć, że my tak naprawdę cały czas sami się uczymy, dokształcamy. Zoologia to tzw. temat-rzeka, więc nieustannie czegoś nowego się dowiadujemy. Dbamy o to, by personel miał dokładną wiedzę na temat produktów, które oferujemy i potrzeb poszczególnych gatunków zwierząt. Wierzę, że podstawą są dobrze wykształceni pracownicy. Mamy więc tutaj osoby, które posiadają odpowiednie wykształcenie – behawiorystów, techników weterynarii itp. Staramy się też rozwijać naszą ofertę, wychodzić do klientów. W zeszłym roku rozwinęliśmy bardzo mocno dział akwarystyki. Mamy teraz naprawdę niezwykle wyposażoną tę część sklepu – wiele gatunków nowych ryb, sprzętu, pokarmu.
Czy organizują Państwo również akcje edukacyjne dla swoich klientów?
Od niedawna wprowadzamy szkolenia i warsztaty dla klas 1-3 szkół podstawowych oraz dla przedszkolaków. Dzieci odwiedzają nas, mamy dla nich specjalne zadania, które wspólnie wykonują, uczą się również na temat opieki nad zwierzętami. Mogą poznać zwierzęta. Ale przede wszystkim naszym celem jest pokazanie dzieciom, że zwierzę to nie zabawka, tylko żywe stworzenie. Chcemy nauczyć naszych najmłodszych szacunku i zrozumienia dla zwierząt.
Jak zostało wspomniane na początku naszej rozmowy, niedawno obchodziliście 90-te urodziny sklepu. Zapewne były one odpowiednio świętowane?
Owszem, było mnóstwo atrakcji zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci. Zabawom i festynowi towarzyszyły spotkania z weterynarzami i specjalistami. Wydarzenie to miało więc charakter z jednej strony zabawy, ale z drugiej także edukacji. Dodatkową atrakcją było np. praktyczne urządzanie akwarium, podczas którego specjaliści urządzali „pokazowe” akwarium, wskazując zainteresowanym osobom, jak powinno się takie działania podjąć, jakie produkty zakupić. Istotną kwestią świętowania były również działania mające na celu skłonienie naszych gości do adopcji psów i kotów. Współpracujemy z fundacją „SOS dla Zwierząt w Chorzowie”. Staraliśmy się, żeby to nasze świętowanie było też okazją, żeby komuś pomóc.
Czego możemy życzyć Państwu z okazji 90-tych urodzin? Może kolejnych dziewięćdziesięciu lat…
W takim razie życzymy sukcesów i co najmniej dziewięćdziesięciu kolejnych lat. Rozmawiała: Martyna Major
TESTUJEMY polecamy !
Testowany produkt: Petner
Naturalne suszone gryzaki to idealne urozmaicenie codziennych posiłków, ale również forma zdrowej nagrody po treningu!
Maja i pies Pyza
Smaczki firmy Petner miałyśmy okazję wypróbować po raz pierwszy. Pyza zajadała je przez ponad tydzień –żeby spróbować wszystkich rodzajów. Początkowo byłam dość sceptycznie nastawiona, bo są to duże produkty i obawiałam się, czy psiak sobie poradzi. Szybko jednak zorientowałam się, że Pyza daje radę, a co więcej chrupanie smaczków sprawia jej ogromną satysfakcję. Oceniamy produkt na piątkę z plusem!
Eliza i pies Misio Świetne produkty! Dawno nie widziałam Misia tak zadowolonego. Często mamy okazję próbować różnych smaczków, bo Misio jest dość wybredny i staramy się zmieniać nasze menu regularnie, więc mam porównanie z innymi tego typu produktami. Będziemy wracać do Uszu Króliczych!
Iwona pies Pepe Pepe pokochał smaczki firmy Petner. Otrzymaliśmy do wypróbowania kilka rodzajów przysmaków. Psiak równie chętnie jadł każdy z nich, zwłaszcza Skórę Jelenia. Mogę śmiało polecić smaczki właścicielom psów. Mój Pepe był zachwycony! :-)
Marika pies Kora
Kora była zachwycona przysmakami. Bardzo pomogły nam w treningu. Żeby dostać Skórę Jagnięcą, Kora była w stanie wykonać prawie każdą komendę i ćwiczenie.
Anna i pies Czika
Dostałyśmy do testowania kilka rodzajów przekąsek firmy Petner. Czika bardzo je polubiła. Podobało mi się zwłaszcza to, że nie były bardzo twarde i nawet mały piesek poradził sobie z ich gryzieniem. Czika wesoło merdała ogonkiem za każdym razem, kiedy dawałam jej Jelita Wołowe. Jesteśmy na tak!