Nauczyciel 1/2015

Page 1


Materiały graficzne:

N@UCZYCIEL Wydawca:

Ogólnopolskie Centrum Doskonalenia Nauczycieli OCDN sp z o.o. ul. Bronowicka 86/2 30­091 Kraków tel./fax +48 12 633 33 67 sekretariat@ocdn.pl

Reaktor naczelny

Grzegorz Jasiński – g.jasinski@ocdn.pl

Redaktor prowadzący Redaktor techniczny

Agnieszka Bała – a.bala@ocdn.pl

Zespół i współpracownicy:

Wioleta Jednaka, Agnieszka Bała, Wanda Szymanowsk, Jolanta Majsiak, Bernardeta Wójtowicz, Monika Zielińska, Lidia Brzezicka, Maja Ignaś, Mariola Kinal, Marzena Dobosz, Agnieszka Kabalska, Katarzyna Socha, Bartosz Pawłowski, Justyna Bober, Małgorzata Kamińska

Reklama

Agnieszka Bała – a.bala@ocdn.pl Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo do redagowania nadesłanych tekstów i obróbki nadesłanych zdjęć, nie odpowiada za treść zamieszczonych ogłoszeń i reklam. ©Copyright by OCDN. All right reserved.

Zapraszamy do współpracy!

5 G. Jasiński ­ fot. własna 7 MEN 8 martinak15 (CC BY 2.0) https://www.flickr.com/photos/martinaphotography/955150 3778/ 12­13 Maja Ignaś – fot. własne 17 ImagineCup (CC BY 2.0) https://www.flickr.com/photos/imaginecup/7534287902/ 20 Janmad (CC BY­SA 3.0) http://pl.wikipedia.org/wiki/Pa%C5%82ac_w_Koz%C5%82 %C3%B3wce 21 Ministry of Foreign Affairs of the Republic of Poland (CC BY­ND 2.0) https://www.flickr.com/photos/polandmfa/3700141117 21 Aisog (CC BY 2.5 PL) http://www.wikiwand.com/pl/Pa%C5%82ac_w_Koz%C5%8 2%C3%B3wce 22­23 Von.grzanka (CC BY­SA 3.0) http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Koz%C5%82%C3 %B3wka_pa%C5%82ac_vongrzanka.jpg 24 Andrew Hill (CC BY­ND 2.0) https://www.flickr.com/photos/34128388@N06/320184221 0 26­28 Bartosz Pawłowski – fot. własne 30 Sheila Sund (CC BY 2.0) https://www.flickr.com/photos/sheila_sund/8371975708 31 Kenneth Lu (CC BY 2.0) https://www.flickr.com/photos/toasty/3367723854/ 31 Stewart Butterfield (CC BY 2.0) https://www.flickr.com/photos/stewart/6161016117 31 Emre Ayaroglu (CC BY 2.0) https://www.flickr.com/photos/emraya/2898482458 31 Philippe Put (CC BY 2.0) https://www.flickr.com/photos/34547181@N00/114392797 84 37­39 Wanda Szymanowska – fot. własna 41 Marek D. (CC BY­SA 3.0) http://www.wikiwand.com/pl/Olga_Drahonowska­ Ma%C5%82kowska 41 Arcadiuš (CC BY 2.0) https://www.flickr.com/photos/arcadius/4907999133 41 Arcadiuš (CC BY 2.0) https://www.flickr.com/photos/arcadius/4907999633




Życzę miłej lektury,


2 grudnia Instytut Badań Edukacyjnych zaprezentował raport z badania umiejęt­ ności trzecioklasistów. W dobrowolnym badaniu wzięło udział ponad 7600 szkół

i ok. 220 tys. uczniów. Sprawdzano m.in. biegłość w rachunkach, umiejętność se­ lekcji informacji, umiejętności geome­ tryczne i analityczne. Każda szkoła

otrzymała na początku grudnia raporty, dotyczące osiągnięć danych uczniów, klas oraz całej placówki, a także porów­ nanie z wynikami w całej gminie, czy kra­


ju. Wyniki badań dostępne są na oficjal­ nej stronie IBE.

Świątek, piątek i niedziela,

czyli na­ uczyciel do pełnej dyspozycji. Jest to je­ den z tych tematów, który zapoczątkował istną burzę w środowisku nauczyciel­ skim. Nie bez powodu z resztą. "Macie prawo, by nauczyciele zaopiekowali się Waszym dzieckiem podczas przerwy świątecznej" – napisała w liście otwartym do rodziców i opiekunów minister eduka­ cji narodowej Joanna Kluzik Rostkowska. Zimowa przerwa to czas wolny dla uczniów, ale nie dla ich nauczycieli, któ­ rych obowiązkiem było pozostanie do dyspozycji dyrektora. Wszystko według oczekiwań i potrzeb rodziców i dla dobra uczniów rzecz jasna.

Instytut Badań Edukacyjnych

opra­ cował i wydał broszurę informacyjną na temat dysleksji oraz SLI, skierowaną do rodziców oraz nauczycieli dzieci w wieku przedszkolnym oraz wczesnoszkolnym. Dzięki pierwszej w Polsce tego typu pu­ blikacji, upowszechniona zostanie wiedza naukowa na temat specyficznego zabu­ rzenia językowego, charakteryzującego się trudnością w nauce oraz w stosowa­ niu języka ojczystego. Broszura zawiera także informacje dotyczące dysleksji, jej rozpoznawania oraz pomocy dzieciom z tą przypadłością.

Minister Edukacji Narodowej

powo­ łała Odwoławczą Komisję Dyscyplinarną dla Nauczycieli. Zarządzenie weszło w życie z dniem 1 grudnia 2014 roku. Zgodnie z ustawą, Odwoławcza Komisja Dyscyplinarna dla Nauczycieli przy MEN jest drugą instancją w sprawach dyscypli­ narnych nauczycieli. Do jej zadań należy rozpatrywanie odwołań od orzeczeń ko­ misji dyscyplinarnych, wydanych w pierwszej instancji i rozpatrywanie za­ żaleń w sprawie decyzji zawieszenia w pełnieniu obowiązków nauczyciela. Skład nowej komisji został zaproponowa­ ny w ścisłym porozumieniu z kuratorami oświaty, Ministrem Sprawiedliwości oraz MEN.

22 grudnia

minister Joanna Kluzik­

Rostkowska zaprezentowała darmowy podręcznik dla uczniów klas drugich "Na­ sza szkoła". Czteroczęściowy i zintegro­ wany, łączy w sobie elementy edukacji

polonistycznej, społecznej, przyrodniczej, plastycznej oraz muzycznej. Do każdej z czterech części przypisany został pod­ ręcznik do matematyki. Równocześnie do dyspozycji nauczycieli, uczniów oraz ich rodziców, oddano program offline „Nauka pisania” który można pobrać na dysk komputera, z oficjalnej strony podręczni­ ka – naszaszkola.men.gov.pl. Warto tak­ że wspomnieć o zakończonej w grudniu, dystrybucji trzeciej części „Naszego ele­ mentarza”, czyli darmowego podręcznika dla pierwszoklasistów. Z trzeciej części elementarza, uczniowie zaczną korzystać już w marcu.


Związek Nauczycielstwa Polskiego

spotkał się z przedstawicielami Minister­ stwa Edukacji Narodowej. Celem spotka­ nia było przedstawienie opracowanych przez ZNP propozycji zmian w polskim

szkolnictwie. Najważniejsze z nich to: podniesienie płac nauczycieli na rok 2016, podwyżki na 10%­owym poziomie, większy udział płacy minimalnej w za­ sadniczym wynagrodzeniu oraz rozpo­

częcie prac nad reformą systemu oświaty. Organy kierownicze ZNP zapro­ siły Joannę Kluzik­Rostkowską na posie­ dzenie prezydium związku, które zostało zaplanowane na początek marca.


"Mała szkoła – problem czy szansa?" to tytuł dwudniowego seminarium, zorganizowanego dla władz samorządo­ wych. Jego celem było wskazanie róż­ nych możliwości dla gminnych szkół, którym grozi zamknięcie. Pojawiły się propozycje przekształcania placówek na przedszkola lub obniżki kosztów utrzy­ mania małych szkół. Podkreślano, że szkoła jest centrum życia społecznego, zwłaszcza w małych miejscowościach. Organizatorem spotkania był Ośrodek Rozwoju Edukacji we współpracy z MEN w ramach projektu „Doskonalenie strate­ gii zarządzania oświatą na poziomie re­ gionalnym i lokalnym – II etap”. Według przepisów, określenie „mała szkoła” do­ tyczy placówki skupiającej nie więcej niż 110 uczniów. Problem "małych szkół" do­ tyczy terenu całego kraju. U źródeł pro­ blemu leżą przyczyny ekonomiczne oraz mała liczba uczniów. Im mniejsza liczba uczniów, tym większe są koszty utrzyma­ nia każdego z nich dla Jednostek Samo­ rządu Terytorialnego.

Ministerstwo Edukacji Narodowej

przygotowało film promujący naukę w szkołach zawodowych. Dokument stworzony na potrzeby marketingowe jest oskarżany przez ZNP o promowanie krzywdzących stereotypów. Największe zastrzeżenia dotyczą prezentowania wy­ branych zawodów jako typowo kobiecych (cukiernik, florystyka, kelnerka) lub mę­

skich (zawód mechanika, elektronika, pracownika budowy). Uważa się, że ko­ biety mogę wykonywać zawody postrze­ gane jako „męskie” ale dostępny spot tego nie uwzględnia. Związek Nauczycielstwa Polskiego wskazuje również na potrzebę umiesz­ czenia w spocie, przedstawiciela środo­ wiska pracodawców.

W dniu 1 3 stycznia opublikowano wy­

niki próbnych matur, które odbyły się w 3500 placówek, w okresie 26 – 29 li­ stopada. Egzamin próbny objął 12 przed­ miotów: matematykę, geografię, język polski, fizykę, historię, wiedzę o społe­ czeństwie oraz języki obce: angielski, francuski, rosyjski, niemiecki. Zdecydo­ wana większość uczniów, jako przedmiot obowiązkowy, wybierała geografię oraz WOS. Największą trudność sprawiła ma­ tematyka, niezależnie od poziomu. Po­ dane wyniki wskazały, że 50% uczniów nie zdała egzaminów na poziomie obo­ wiązkowym. Szczegółowe dane dotyczą­ ce zdawalności każdego z przedmiotów na poziomie podstawowym i rozszerzo­ nym są dostępne na stronie Operonu, Istnieje także możliwść sprawdzenia pro­ centowej zdawalności dla każdego woje­ wództwa. Egzamin próbny zapoznał uczniów z nową formułą matury 2015 przygotowanej przez CKE. To również okazja do sprawdzenia poziomu przygo­ towania uczniów w poszczególnych re­

gionach kraju oraz poziomu wiedzy z wybranych przedmiotów szkolnych.

Sekretarz stanu MEN

Urszula Augu­ styn zorganizowała konferencję z przed­ stawicielami firm informatycznych na temat zachowania bezpieczeństwa infor­ matycznego w szkołach. Na spotkaniu przedyskutowano potrzebę opracowania jednolitego dokumentu, które zawierałby procedury zapewnienia bezpieczeństwa informatycznego i ochrony danych oso­ bowych.

Stowarzyszenie „Iustitia”

przygoto­ wało publikację podręcznika dla uczniów szkół średnich „Apteczka prawna – lex bez łez”. To interesująca forma przekazu najważniejszych zagadnień prawnych, istotnych z punktu widzenia uczenia. Po­ maga zrozumieć sankcje prawne i kon­ sekwencje pewnych zachowań. Przygotowana publikacja jest działaniem pro bono publico stowarzyszenia i ma na celu propagowanie edukacji prawnej w szkołach.

W ramach promocji czytelnictwa,

MEN postanowiło przeznaczyć 15 mln złotych na zakup książek dla bibliotek szkolnych. Dodatkowy 20%­owy wkład finansowy zostanie poniesiony przez lo­ kalne samorządy. Zwiększeniu czytelnic­ twa wśród dzieci i młodzieży ma pomóc zmiana listy lektur. Spotkanie Joanny Kluzik­Rostkowskiej z Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Małgorzatą Omilanowską zakończyło się podpisa­ niem listu intencyjnego w tej sprawie.

Już po raz czwarty

został ogłoszony konkurs na projekt promujący i wspiera­ jący dialog kulturowy polsko – rosyjski. Centrum Polsko­Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia będzie nagradzać projek­ ty zawierające elementy edukacyjne, opowiadające o historii, wspólnych przedsięwzięciach i kulturze obu naro­ dów. Przygotowane wnioski należy skła­ dać w siedzibie Centrum przy ul. Jasnej 14/16a w Warszawie. Termin złożenia projektów mija 2 marca. Komisja prze­ znaczy na ocenę wniosków 30 dni robo­ czych, po tym czasie zostaną ogłoszone wyniki.


Od 1 września w szkole dzieci nie kupią już produktów z dużą zawartością tłuszczów, soli i cukru. Dodatkowo ustawa zaka­ zuje reklamy niezdrowej żywności w placówkach oświatowych i w ich pobliżu. Dzięki planowanym zmianom, dzieci nie będą mogły nabyć szkodliwych produktów, a co więcej, nie będą bombardowane kolorowymi reklamami, które zachęcają do za­ kupu.

Ustawa dotyczy szkół podstawowych, gimnazjów i szkół śred­ nich. Decyzję o tym co zostanie dopuszczone do sprzedaży, podejmie minister zdrowia w drodze rozporządzenia, ale to dy­ rektor placówki oświatowej i rada rodziców ustalą szczegółową listę produktów, które mogą znaleźć się w sklepiku szkolnym. Łamanie zakazów nałożonych przez ustawę, będzie surowo karane. Sprzedawcy, którzy nie dostosują się do zaleceń dy­ rektorów szkół w kwestii sprzedawanych produktów, będą mu­ sieli zapłacić grzywnę w kwocie od 1000 do 5000 zł. Dodatkowo, szkoła będzie mogła rozwiązać umowę z przed­ siębiorcą, który naruszy nowe przepisy, bez zachowania wypo­ wiedzenia i bez konieczności płacenia odszkodowania. Jeżeli sprzedawcy nie znajdą luki w prawie i sposobu, żeby obejść nowe przepisy, od 1 września rodzice mogą być spokojni o to, co ich dzieci jedzą w szkole. W Polskim szkolnictwie od lat prowadzone są kampanie, promujące zdrową żywność oraz zasady prawidłowego odżywiania. Takie działania są niewątpli­ wie konieczne, jednak na ich efekty będziemy musieli pocze­ kać kilka lat. Tymczasem problem otyłości dotyka coraz większej liczby dzieci. Najczęstsze przyczyny nadwagi to: nie­ właściwe nawyki żywieniowie wyniesione z domu, nieregularne spożywanie posiłków oraz podjadanie. Nadchodzące zmiany powinny przyczynić się do zmniejszenia problemu otyłości oraz chorób im towarzyszącym. Pozostaje tylko uatrakcyjnić lekcje wychowania fizycznego i zachęcić uczniów do uprawiania sportu.



Patrycja

Jedenaście lat życia Pati upłynęło zwyczajnie. Każdy dzień spędzony z uśmiechem na ustach, szalone pomysły przed­ szkolaka i uczennicy, radość i szczęście, poczucie bezpieczeń­ stwa wśród bliskich. Po jedenastu latach nagły zwrot akcji. Zamiast beztroski, strach, ból, niepewność, smutek i wciąż po­ wracające pytanie „Dlaczego Ja?”. Gdy pierwszy raz straciła przytomność, a rodzice usłyszeli, że może być bardzo źle z ich ukochaną córeczką, świat jakby się zatrzymał, słońce zgasło, w powietrzu zabrakło tlenu. Świat

powoli ruszył, ale już innymi torami. Torami przy których wyra­ stają szpitale, a w nich badania, diagnozy, nadzieja na lepsze, chwilę potem rozczarowanie i znów próżna nadzieja. Tylko mi­ łość pozostaje niezmienna – miłość do dziecka, któremu oddać by się chciało zdrowie i życie. Nie jest jak dawniej. Trzeba się uczyć każdego dnia żyć ina­ czej. Aktualna diagnoza to encefalopatia padaczkowa o nie­ ustalonym pochodzeniu z napadami wielopostaciowymi, tachykardią, nawracającymi zakażeniami układu moczowego, niedowładem. Już sama nazwa przeraża. Jak tylko pojawia się światełko w tunelu, kilka dni lepszego samopoczucia, natych­ miast choroba przypomina, kto ma władzę, nie rodzice, nie Pa­ ti, nie lekarze, tylko ta straszna padaczka. Pati jest pod opieka wielu specjalistów, a jej życie to ciągłe podróże pomiędzy szpi­ talami. Choroba powoduje zaburzenia rozwoju psychorucho­ wego, osobowości i mowy. W listopadzie 2013 roku przeszła bardzo ciężką operację mózgu, która niestety pomogła na krót­ ko. W czerwcu 2014 roku została jej założona sonda, gdyż nie radziła sobie z jedzeniem i piciem. Obecnie karmiona jest przez PEG­a. W lutym bieżącego roku założono cewnik Fo­ leya. Pielęgniarka rozpłakała się, gdy usłyszała od Pati „Dzię­


rze dzięki uprzejmości wydawnictwa Rafael. Razem z uczniami i kilkoma nauczycielami napisaliśmy opowiadania, krótkie hi­ storyjki, niektóre humorystyczne, niektóre refleksyjne i smutne. Tematem są przygody Pati, w większości prawdziwe, ale okra­ szone fantazją autorów. Do książki została dodana kolorowa wkładka ze zdjęciami Pati, z czasów dawnych i obecnych. Dnia 19 września 2014 roku, w Restauracji Pod Platanem w Sielcu odbyła się uroczysta premiera książki. Przybyli dar­ czyńcy i autorzy oraz najważniejszy gość – Pati. Nasza Księż­

kuję Pani, bardzo Pani dziękuję” po tym jak skończyła zakładać cewnik. Pati to dzielna i mądra dziewczynka, dziecko, którego nie da się nie kochać. Obecnie czeka ją szereg wizyt w szpitalach i miejmy nadzieję, leczenie komórkami macierzystymi. Kolejna nadzieja, bez której nie da się żyć. Niestety leczenie, rehabili­ tacja i ciągłe pobyty w szpitalu są bardzo kosztowne, zbyt kosztowne jak na jedną rodzinę.

Książka „Pati, mała księżniczka”

„Słyszałaś, że Pauliny córka choruje?” – to pytanie zmieniło także moje życie. Paulinę znałam od dawna, jednak od kilku lat nie miałyśmy kontaktu. Gdy dowiedziałam się, że z jej córecz­ ką "coś się stało", nie czekałam. Napisałam, zadzwoniłam. Da­ lej samo się potoczyło. Poznałam Pati i jej historię. Dziewczynka miała problemy z indywidualnym nauczaniem. Smuciło i denerwowało mnie to bardzo, więc postanowiłam po­ kazać jej, że szkoła może być fajna. Zaprosiłam ją do mojej szkoły by poznała innych uczniów. Dla nich była to lekcja życia i tolerancji, a dla niej okazja do poznania przyjaciół. Po tym spotkaniu, dzieci ciągle pytały, co u niej. Pewnego dnia, za na­ mową wychowawcy klasy trzeciej, napisały listy do Pati. Po­ mysł był genialny – dzieci pierwszy raz pisały zadanie z chęcią, zaś adresatka była niesamowicie szczęśliwa. Tutaj zaczął się rodzić mój plan. Od lat chciałam wydać "dzieła” uczniów, tylko zawsze brakowało środków i motywacji. Chęć pomocy Pati była wystarczającym bodźcem. Napisałam projekt na portalu wspieramkulture.pl i dzięki przyjaciołom i znajomym zebrałam odpowiednią kwotę by wydać książkę, w dużej mie­

niczka powiedziała, że to była najlepsza impreza w jej życiu i że nie wiedziała, że ta książka będzie prawdziwa. Kupując książkę, wspomagasz leczenie Pati, gdyż cały dochód ze sprzedaży publikacji przekazuję rodzicom chorej. Książka jest wyjątkowa, nie tylko dlatego, że jest "cegiełką”. Prace nad publikacją pozwoliły uczniom zaprezentować swoje umiejętno­ ści. Zmotywowały ich do działania, pokazały, że można speł­ niać swoje marzenia. Co więcej praca nad tym dziełem nauczyła dzieci empatii i zauważania potrzeb innych ludzi. Dla czytelników, małych i dużych, wspólne czytanie i rozmawianie o Pati i jej życiu to wzruszające, pełne ciepła i miłości doświad­ czenie, które uczy więcej niż niejedna pogadanka profilaktycz­ na. Dla Pati to dowód na to, że jest ważna, że jak to ona mówi "życie na wózku też jest fajne”. W ramach promocji książki, organizuję czytelnicze spotkania. W mojej gminie trzy szkoły zaprosiły nas, umożliwiając zorga­ nizowanie spotkania przy książce "Pati, mała księżniczka”. Spotkania te urozmaicone są konkursami i zabawami prowa­ dzonymi przez harcerki. Wszystkie spotkania w szkołach, a także na świetlicy parafialnej, były wspaniałym sposobem na spędzenie czasu z dzieckiem. Zainteresowanych udziałem w spotkaniu proszę o kontakt przez facebook. Książkę można kupić w serwisie allegro, wpisując „Pati, mała księżniczka”. Aktualne informacje na temat książki oraz moich działań społecznych i charytatywnych znajdziecie Państwo na stronie: https://www.facebook.com/wspierambolubie.


Aby znaleźć odpowiedź na pytanie o to, jaka powinna być szkoła, należałoby odpowiedzieć sobie uprzednio na pytanie, o to jaka będzie przyszłość, nie tylko edukacyjna, ale globalna. Szkoła powinna bowiem wyposażać młodych ludzi w umiejęt­ ności, które ułatwią im prawidłowe i efektywne uczestnictwo w dorosłym życiu. Zadaniem nauczyciela jest przygotowanie uczniów do samodzielnej nauki, która będzie kontynuowana przez całe życie. Żeby to osiągnąć nie wystarczą tylko metody podające, powszechnie stosowane w szkołach. Najważniejsza

jest aktywność poznawcza uczniów, samodzielne badanie, do­ świadczanie, planowanie przyszłych wydarzeń, tak by nauka zrodziła się z ich własnej motywacji i chęci działania – są bo­ wiem w niej nie tylko biernymi uczestnikami, ale przede wszystkich aktywnymi twórcami. Na początku XXI wieku, pod patronatem OECD, w celu okre­ ślenia priorytetów edukacyjnych, opracowano sześć scenariu­ szy rozwoju systemu edukacji, w których uwzględniono siłę oddziaływania czynników takich jak: polityka edukacyjna, de­


mografia, rozwój zasobów edukacyjnych internetu i nowych technologii. W związku z tym, w scenariuszach pojawiły się trzy grupy: status quo, re­schooling i de­schooling. OECD nie wskazuje na to, który ze scenariuszy jest najbardziej możliwy do spełnienia, ani też, który powinien być realizowany (Koło­ dziejczyk, Polak 2011).

ganizacje skupione na uczeniu , w których nacisk kładzie

Scenariusze z grupy status quo

Scenariusze z grupy de-schooling

(1 ) Kontynuacja biurokratycznego systemu – w scena­

riuszu tym, autorzy założyli, że nadal potężne będą systemy biurokratyczne, a społeczeństwo będzie kładło silny nacisk na uniformizację. W związku z tym potwierdzone kwalifikacje i pro­ gram nauczania, wysoka średnia ocen oraz dobrze zdane eg­ zaminy będą dalej górować nad innymi aspektami edukacji. Ten scenariusz zakłada również brak drastycznych zmian wy­ wołanych rozwojem nowoczesnych technologii informacyjnych.

(2) Ucieczka nauczycieli, czyli scenariusz Czarnobyl,

zakłada zaistnienie deficytu kadry nauczycielskiej, związanego ze starzeniem się nauczycieli. W niektórych szkołach może to odbić się negatywnie, w innych zainspiruje do większej inno­ wacyjności oraz do wykorzystania narzędzi TIK. Scenariusz zakłada również szybki rozwój konkurencyjnego rynku między­

się na innowacyjną, twórczą edukację, w której uczeń działa, doświadcza, eksperymentuje. Zakłada się intensywny rozwój pedagogiki, powstanie nowych metod, silne wykorzystanie na­ rzędzi TIK. To także zaangażowanie w proces decyzyjny rodzi­ ców oraz organizacji i szkolnictwa wyższego.

(1 ) Uczące sieci i społeczeństwo sieciowe

– to wizja edukacji, która będzie odbywać się poza murami szkół na rzecz uczących sieci. Społeczeństwo będzie się uczyć z wielu źródeł, różnych kulturowo, społecznie i religijnie. Zaniknie tak­ że zawód tradycyjnie rozumianego nauczyciela, a na jego miejsce powstaną specjalni edukatorzy – konsultanci. Jedno­ cześnie nadzór nad istniejącymi szkołami będzie bardzo silny, a nakłady finansowe na oświatę bardzo małe (z wyjątkiem środków przeznaczonych na rozwój TIK). (2) Rozszerzenie modelu rynkowego – na rynku pojawi się wielu nowych do­ stawców wiedzy, a nadzór nad procesem kształcenia będzie wypierany przez mierniki rynkowe. Problem stanowić będzie nieekonomiczność skali oraz niesprawiedliwość, która może być wywołana zawodnością rynku. Nauczyciele prywatni i pań­ stwowi będą mieli elastyczne go­ dziny pracy, dopasowane do zapotrzebowania na ich usługi. Podobne prognozy i scenariusze powstały również w Polsce, w ra­ mach projektu Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową „Po­ morze 2030” (Dzierżanowski 2013). W ramach projektu wyróż­ niono cztery modele edukacji:

(1 ) Fabryka Komponentów

narodowego i wzrost płac nauczycieli wraz z pogłębieniem kry­ zysu.

Scenariusze z grupy re-schooling

(1 ) Szkoły jako ośrodki edukacji społecznej , w których

nacisk kładzie się na edukację nieformalną. W związku z po­ trzebą stworzenia wysokiej jakości przestrzeni edukacyjnej, wzrośnie nakład środków finansowych na oświatę. Nauczyciele będą dobrze opłacanymi, poważanymi profesjonalistami. W tym scenariuszu zakłada się wzrost znaczenie użycia nowo­ czesnych technologii komunikacyjnych. (2) Szkoły jako or-

to model w którym produkuje się uczniów wyposażonych w odpo­ wiednie kompetencje, zgodne z oczekiwaniami pracodawców i rodziców. Zadaniem ucznia jest przystosowanie się do rynku pra­ cy i życia społeczeństwa kon­ sumpcyjnego. W dalszym ciągu istnieje rozbudowany system te­ stów zewnętrznych, służący kon­ troli uczniów, nauczycieli i placówek. (2) Edukacja Instant to edukacja w której stawia się na szybkie, łatwe i komplekso­ we zdobycie potrzebnej wiedzy i umiejętności. W związku z tym ma ona charakter selektywny i fragmentaryczny. Rolą nauczycieli jest trenowanie uczniów w taki sposób, aby zdobyli kompetencje potrzebne na rynku pracy i potrafili odnaleźć się w sytuacjach związanych ze zdobyciem nowej pracy. Prze­ strzeń edukacyjna jest otwarta – istnieją placówki publiczne, prywatne, społeczne oraz finansowane z różnych źródeł. (3) Mozaika możliwości to edukacja silnie zindywidualizowana. Każdy uczeń wyznacza swoją ścieżkę kształcenia, a zdobyte


umiejętności i kwalifikacje są certyfikowane. Uczeń jest pod­ miotem kreatywnym i autonomicznym, zaś nauczyciel indywi­ dualnym trenerem. Czynnikiem stymulującym dla placówek jest rywalizacja o ucznia oraz idące za nim środki finansowe. Standardy edukacyjne są silnie ograniczone. Edukacja taka skutkuje nierównością szans i „wyspowością” wysokiej jako­ ści edukacji. (4) Wspólnota ideałów, czyli plan edukacji „uczniocentrycznej" , zakłada, że uczeń traktowany jest podmiotowo, a szkoła dynamicznie wkracza w życie każ­ dego człowieka. Szkoła staje się nie tylko miejscem naucza­ nia, ale także miejscem, w którym uczeń może realizować swoje pasje, uzyskać wsparcie psychologiczne oraz opiekę medyczną. Nauczyciel jest animatorem edukacji, który swoją wiedzą i umiejętnościami wspomaga ucznia. Wszelkie testy pełnią wyłącznie rolę kierunkowskazu. Szkoła jest także

mocno związana z lokalną społecznością i lokalnym środowi­ skiem. Podsumowując, aby mądrze i sumienne uczyć i nauczać, na­ uczyciel powinien zastanowić się nad tym, w jakim kierunku zmierza, jakich kompetencji będzie wymagało od uczniów przyszłe społeczeństwo oraz jaki scenariusz kształcenia po­ winien zostać zrealizowany. Model przyjętej przez nauczycieli edukacji kształtuje społeczeństwo, dlatego też niezmiernie ważne jest określenie przez państwo kierunku rozwoju i oczekiwań względem przyszłych obywateli. Niezaprzeczalny jest jednak fakt, że edukacja XX­wieczna jest już przeżyt­ kiem, a wraz z nią formy nauczania, które zakładają, że w centrum znajduje się nauczyciel, a nie uczeń oraz wiedza, umiejętność, doświadcznie. Nie ulegają jednak przedawnie­ niu słowa Marii Montesorii „ pomóż mi zrobić to samemu”.


Udogodnienie czy wiedza podana na tacy?

Nieformalnie przyjęta zasada głosi, że dobra prezentacja za­ wiera od 10 do 13 slajdów i powinna stanowić schemat, ramo­ wy plan czy też uzupełnienie wypowiedzi prelegenta. Ważny jest nie tylko odpowiedni dobór objętości materiału, ale przede wszystkim umiejętność wyodrębnienia treści, stanowiących meritum omawianej tematyki oraz ich zaprezentowanie w for­ mie przystępnej i zrozumiałej dla odbiorcy. Ze względu na ści­ słe ramy czasowe, obszerny zakres materiału przeznaczonego do realizacji w trakcie zajęć lekcyjnych, ale również chęć omó­ wienia treści lekcji w sposób klarowny i czytelny dla ucznia, prezentacja staje się coraz bardziej popularna w praktyce dy­ daktycznej. Zamieszczenie na slajdach najistotniejszych treści pozwala na stworzenie przejrzystego i konkretnego zestawie­ nia informacji przeznaczonych dla ucznia. Przyciągająca uwagę prezentacja optymalizuje proces zapamiętywania oraz przyswajania wiedzy. Przeciwnicy wykorzystywania prezen­ tacji multimedialnych na lekcjach, przestrzegają przed zbyt dużym uproszczeniem procesu zdo­ bywania wiedzy. Młodzi ludzie otrzymują kon­ kretne wiadomości do zanotowania i zatracają przy tym ważną umiejętność weryfikacji i wyod­ rębniania najważniejszych informacji. Nieumie­ jętne wdrożenie tego narzędzia do edukacji może skutkować uzyskaniem negatywnych re­ zultatów dydaktycznych, tj. zniechęceniem do samodzielnego uczenia się i pogłębiania wie­ dzy.

powiedzi ale również wizualne aspekty wystąpienia. Zbyt liczne i kolorowe grafiki oraz dynamiczne przejścia między kolejnymi slajdami mogą zdekoncentrować słuchacza.

Sukcesy i porażki młodego prelegenta

Warto przygotowywać uczniów do wystąpień publicznych. Stres związany z przemawianiem do szerszego grona słucha­ czy jest obecny zwłaszcza na początkowych etapach nauki i pracy, szczególnie tej dydaktycznej. Należy zachęcać mło­ dych ludzi, już na etapie gimnazjum oraz szkoły średniej, do samodzielnego przygotowywania i wygłaszania prezentacji. Pierwsze wystąpienia mogą być niedoskonałe i chaotyczne, jednak warto motywować ucznia do podejmowania kolejnych wyzwań i pokonywania pojawiających się trudności. Doskona­

Elementy kluczowe

Do najczęstszych grzechów popełnianych przy tworzeniu prezentacji, należy nieumiejętny dobór treci. Zbyt du­ ża ilość wiadomości, które zajmują cały slajd, jest nieczytelna dla adresata i uniemożliwia przeczytanie, a tym bardziej zapamiętanie omawianych treci. Prezentacja jest tylko narzę­ dziem, które służy do syntetycznego ujęcia treści. Powinno sta­ nowić ułatwienie dla prelegenta oraz grona jego słuchaczy. Warto pamiętać, że liczy się nie tylko merytoryczna strona wy­

lenie umiejętności samodzielnego zdobywania i weryfikacji in­ formacji oraz ich graficznej prezentacji, formułowanie własnych obserwacji i wniosków, zaprocentuje na dalszych etapach na­ uki oraz w życiu zawodowym. Nie ulega wątpliwości, że takie przygotowanie uczniów znajdzie potwierdzenie w wysokich wynikach uzyskanych ze sprawdzianów, testów oraz obligato­ ryjnych egzaminów.


Tablety – nie tylko do rozrywki

Na rynku polskim tablety pojawiły się masowo w 2011 roku. Początkowo trak­ towano je jako gadżety służące rozryw­ ce, ale wraz z unowocześnianiem sprzętu i tworzeniem zróżnicowanych aplikacji, tablety stały się narzędziem przydatnym w trakcie pracy i nauki. Tablety pozwalają na unowocześnienie procesu nauczania i uczenia się, który przyjął nazwę „mobilnej edukacji”. Na­ uczyciele coraz częściej i chętniej sięga­ ją po nowoczesne technologie, dzięki czemu nauka w szkole nie musi ozna­ czać wyłącznie pracy z podręcznikiem. Należy jednak pamiętać, że „mobilna edukacja” nie może zastąpić tradycyj­ nych metod przekazywania wiedzy, lecz powinna stanowić ich uzupełnienie. Jedną z najważniejszych zalet tabletów jest łatwość użytkowania. Tablety obsłu­ giwane są intuicyjnie, dzięki czemu nie sprawiają żadnych problemów nawet najmłodszym uczniom.

Urządzenia mobilne oddziałują wielo­ płaszczyznowo na rozwój umiejętności poznawczych czy psychofizycznych dziecka. Pojawiają się zarzuty, że tablety wpływają negatywnie na tworzenie się więzi społecznych oraz na kształtowanie sfery emocjonalnej młodego użytkowni­ ka, jednak określone zasady użytkowa­ nia np. ograniczony czas i konkretne działania, pozwalają na osiągnięcie edu­ kacyjnego celu. Tablety umożliwiają między innymi korzy­ stanie z oprogramowania biurowego, czytanie e­booków, słuchanie audiobo­ oków, wyszukiwanie informacji, używanie komunikatorów, czy korzystanie z aplika­ cji. Dodatkowo tablety są wyposażone w narzędzia, które można wykorzystać w naukach ścisłych, na przykład w fizyce lub matematyce. Dzięki bezpłatnym apli­ kacjom, tablet staje się doskonałym na­ rzędziem dydaktycznym, wspierającym nauczyciela w pracy, bez względu na nauczany przez niego przedmiot.

Aplikacje edukacyjne

Systemy operacyjne typu Android lub iOS umożliwiają pobranie darmowych aplikacji, które mogą zostać wykorzysta­ ne w trakcie zajęć edukacyjnych. W sklepach z aplikacjami możemy zna­ leźć programy zawierające interaktywne lekcje z prawie każdej dziedziny nauki oraz symulacje licznych eksperymentów, oddziałujących na wyobraźnię młodych użytkowników. Programy są dostosowane do wieku ucznia. Dla młodszych dzieci przezna­ czono aplikacje, opierające się na zasa­ dzie zabawy lub gier on­line. Uczeń stopniowo przechodzi na dalsze, często trudniejsze poziomy. Edukacyjne aplika­ cje mobilne są tworzone w taki sposób, żeby rozwijać umiejętność logicznego myślenia oraz koordynację wzrokowo­ ruchową. Aplikacje mobilne mogą zostać wykorzy­ stane do nauki języków obcych. Na ryn­ ku pojawia się coraz więcej bezpłatnych


programów, służących do opanowania wybranego języka oraz wspierania trady­ cyjnej nauki języków obcych. Korzysta­ nie z aplikacji to atrakcyjna i skuteczna metoda na powtórzenie zdobytych infor­ macji oraz przećwiczenie znajomości słówek. Niektóre programy bazują na mechaniźmie szybkiego zapamiętywania pojedynczych słów lub całych wyrażeń, dotyczących określonej dziedziny życia. Dla młodszych dzieci zostały stworzone aplikacje wzbogacone o kolorowe ilu­ stracje, dźwięki oraz animacje, które przyspieszają proces zdobywania wie­ dzy.

Edukacyjne kody QR

Kody QR to odpowiednik kodu kresko­ wego umieszczanego na produktach. Urządzenia multimedialne odczytują kod QR w postaci tekstu, linku do strony in­ ternetowej lub filmu. Coraz częściej kody

QR umieszczane są w czasopismach popularnonaukowych w celu uzupełnie­ nia treści artykułów. Po zeskanowaniu kodu, za pomocą odpowiedniej aplikacji mobilnej, użytkownik przenoszony jest do dodatkowych treści, na przykład fil­ mu, reportażu lub galerii zdjęć. Za po­ mocą kodu QR uczeń ma możliwość uzupełnienia swojej wiedzy oraz poszu­ kiwania nowych źródeł informacji. Mobilna edukacja oznacza połączenie tradycyjnych metod przekazywania wie­ dzy z nowoczesną technologią. Tablety służą nie tylko rozrywce – są również ciekawym uzupełnieniem pracy nauczy­ ciela. Aplikacje mobilne stanowią dosko­ nałe narzędzie dydaktyczne, które nie tylko skutecznie zachęca uczniów do zdobywania wiedzy, ale przede wszyst­ kim oddziałuje na rozwój umiejętności poznawczych czy psychofizycznych.


W Polsce nietrudno o interesujące i piękne miejsca, w których młodzież nie tylko znajdzie możliwość poznania i po­ dziwiania narodowego dziedzictwa kultu­ ralnego, ale też wspaniały sposób na relaks w wolnym od zanieczyszczeń śro­ dowisku. Wszystkie te wymogi spełnia Lubelsz­ czyzna – region w przewadze naturalny i rolniczy, o urozmaiconym krajobrazie, posiadający jakże bogatą historię i wiele cennych zabytków. Wycieczka do Lubli­ na – największego ośrodka przemysło­

wego, naukowego i kulturalnego we wschodniej Polsce, z pewnością spełni oczekiwania wszystkich łaknących spo­ tkania z przeszłością i teraźniejszością. Urozmaiceniem jej niech będzie wypad do Kozłówki.

Ta nie najmniejsza wieś , licząca po­

nad 800 mieszkańców i będąca niegdyś siedzibą gminy, leży w powiecie lubar­ towskim, ok. 30 kilometrów na północ od Lublina i z całą pewnością zasługuje na przyznane jej w 2010 roku miano "Perły

Lubelszczyzny". Kiedy już znajdziemy się na miejscu, na pierwszy rzut oka tu­ tejszy krajobraz nie wyda się zbyt kuszą­ cy. Tereny okoliczne są zaliczane pod względem geograficznym do Małego Mazowsza, dlatego jest on równie płaski i monotonny jak na prawdziwym Mazow­ szu. Kozłówka poszczycić się może za to dwoma wspaniałymi dziełami: natury i człowieka. Pierwsze z nich, dzieło przy­ rody, to ogromny kompleks Lasów Ko­ złowieckich z leśnym rezerwatem "Kozie Góry". Należy on do Kozłowieckiego


Parku Krajobrazowego, który powstał w 1990 roku. Drugim jest niezrównane dzieło architektury – monumentalny ze­ spół pałacowo–parkowy, zlokalizowany w południowej części wsi, w otulinie wspomnianego Parku Krajobrazowego.

Pałac w Kozłówce

zbudowany został w latach 1735 – 1742 dla rodu Bieliń­ skich przez wojewodę chełmińskiego Michała Bielińskiego, w stylu późnego baroku. Wojewoda przejął w posiadanie dobra kozłowieckie poprzez swój ślub z Teklą Pepłowską, która otrzymała je w zapisie od babki, podsędkowej lubel­ skiej Jadwigi Niemyskiej. Projekt wyko­ nał prawdopodobnie włoski architekt Józef Fontana według barokowego schematu entre cour et jardin (między dziedzińcem a ogrodem). Pod rokiem 1742 pojawia się pierwsza wzmianka o świeżo wybudowanym pałacu w Ko­ złówce – tutaj odbył się chrzest syna Mi­ chała i Tekli, Franciszka. W roku 1799 pałac stał się własnością rodziny Zamoy­ skich. Franciszek Bieliński sprzedał Ko­ złówkę Aleksandrowi Zamoyskiemu – XI ordynatowi na Zamościu. Odtąd majątek aż do 1944 roku należał do Zamoyskich. W latach 1897 – 1914 właściciel – Kon­ stanty Zamoyski dokonał przebudowy i rozbudowy pałacu, nadając mu obecny

wygląd. W tym też okresie Kozłówka przeżywała swój największy okres świet­ ności. W 1903 r. Konstanty założył tu or­ dynację za aprobatą cara Mikołaja II. Dokonując przebudowy rezydencji, pra­ gnął uczynić z niej jedną z najbardziej monumentalnych i reprezentacyjnych siedzib magnackich. Po śmierci Kon­ stantego w 1923 roku, drugim ordynatem kozłowieckim został jego stryjeczny brat – Adam Zdzisław Zamoyski. Jako prezes Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" w 1928 r. zorganizował w ogro­ dach okalających pałac obóz szkolenio­ wy polskiej reprezentacji gimnastycznej na Letnie Igrzyska Olimpijskie w Amster­ damie. Adam zmarł w 1940 roku, a po nim dobra przejął starszy syn – Aleksan­ der. Już w następnym roku został on aresztowany przez Gestapo i wywieziony do obozu w Auschwitz, a potem do Da­ chau. Jego małżonka Jadwiga wraz z dziećmi opuściła Kozłówkę w 1944 ro­ ku. W obawie przed frontem udała się do Warszawy, zabrawszy ze sobą najcen­ niejsze dzieła sztuki, z których większość przepadła w powstaniu warszawskim. Ostatecznie, po zakończeniu wojny ro­ dzina Zamoyskich wyjechała w 1948 ro­ ku do Kanady. Na mocy dekretu o reformie rolnej, w 1944 roku dawna ordynacja kozło­

wiecka wraz z zespołem pałacowo­par­ kowym została przejęta przez państwo. Z dniem 4 listopada 1944 roku utworzo­ no tu pierwsze na ziemiach wyzwolo­ nych Muzeum Narodowe w Kozłówce. W budynkach pałacowych funkcjonował też Dom Dziecka i Szkoła Podstawowa. Od 1955 roku pałac pełnił funkcję Cen­ tralnej Składnicy Muzealnej Ministerstwa Kultury i Sztuki. W listopadzie 1977 roku przywrócono zespołowi pałacowo­parko­ wemu funkcję muzealną i wnętrza pała­ cu udostępniono zwiedzającym. Pierwotnie muzeum nazwano: Muzeum – Pałac w Kozłówce, a od 1992 roku na­ zwę przemianowano na Muzeum Za­ moyskich w Kozłówce. W roku 1999 pieczę nad obiektami muzealnymi prze­ jął Samorząd Województwa Lubelskiego. Rozporządzeniem Prezydenta Rzeczy­ pospolitej Polskiej z dnia 25 kwietnia 2007, Kozłówka – zespół pałacowo­par­ kowy uznany został za Pomnik Historii od dnia 16 maja 2007 roku.

Pałac jest przepysznie urządzony

i doskonale utrzymany. Z wielką pieczo­ łowitością i dbałością o detale odtworzo­ no całe wyposażenie wnętrz. Warto wspomnieć, że wiele eksponatów pocho­ dzi od prywatnych darczyńców lub jest kupowanych na bieżąco przez Dyrekcję,


dlatego zbiory wzbogacają się z każdym rokiem. Wszystko to sprawia, że obiekt tworzy niesamowity klimat autentyzmu, o który trudno nawet w znanych muze­ ach europejskich. To nieziemska uczta dla oka, a dla uczniów dodatkowo lekcja żywej historii. Niektórzy zwiedzający po­ wiadają, że kto lubi oglądać zamki i pała­ ce, ten nie może ominąć Kozłówki. Jeśli się tu bowiem nie było, to żadnego z ta­ kich zabytków w rzeczywistości się nie widziało. Jak szacuje Dyrekcja Muzeum, rokrocznie pojawia się w zespole kozło­ wieckim ponad 200 tysięcy zwiedzają­ cych. Cudne wnętrza i autentyczny XIX­wieczny klimat posłużyły twórcom fil­ mu "Chopin – pragnienie miłości" – Je­ rzemu Antczakowi i Jadwidze Barańskiej jako pokoje filmowego Nohant – majątku George Sand. W pałacowych salonach zachował się autentyczny wystrój z przełomu XIX i XX wieku w stylu II Cesarstwa. Zwiedzający zobaczą w nich neobarokowe i neore­

pie arcydzieł malarstwa europejskiego). Dominują dzieła artystów polskich i fran­ cuskich z XIX wieku, ale natknąć się można także na obrazy XVII­wieczne. Na przebogate wyposażenie wnętrz składają się także wspaniałe francuskie rzeźby przedstawiające właścicieli z rodu Zamoyskich i lustra w misternie rzeźbio­ nych ramach. W jednej z sal pałacowych są dwa takie same lustra: jedno na ścia­ nie północnej, a drugie na (przeciwnej) południowej. Kiedy się spojrzy w jedno z luster uzyskamy efekt złudzenia, dają­ cego odczucie patrzenia w niekończący się tunel. Egzotyki dodają oryginalne kobierce wschodnie: tureckie, perskie, turkmeń­ skie, kaukaskie, a dostojeństwa kotary i obrusy z adamaszku i aksamitu. W ko­ lejno zwiedzanych salach pełno także ceramiki, szkła i naczyń. Zachowały się dwa szklane serwisy po rodzinie Zamoy­ skich: kryształowy, z francuskiej huty Baccarat i drugi, złocony, zdobiony her­

nująca jest także pałacowa biblioteka, li­ cząca bagatela 8 tysięcy pozycji. Doskonałe zachowanie wszystkich bibe­ lotów, naczyń, zegarów i innych elemen­ tów wyposażenia to zasługa pieczołowitej i cierpliwej pracy konserwa­ torów. Kiedy tylko z końcem listopada zamykany jest sezon turystyczny, całe to drobne wyposażenie sal zostaje uprząt­ nięte z ekspozycji. To, co wymaga bieżą­ cej konserwacji zostaje jej poddane, a pozostała reszta jest zabezpieczana w magazynach i skrzyniach. W okresie przerwy muzealnej, pałacowe sale tracą zatem blask, by wiosną go odzyskać. Pałac wygląda pięknie w zimowej scene­ rii, ale możemy go podziwiać tylko z ze­ wnątrz, bo brama wjazdowa jest dla turystów zamknięta.

gencyjne plafony, piece z miśnieńskich kafli, marmurowe kominki i dębowe par­ kiety. W jednej z sal dębowy parkiet ma specyficzny ciemny kolor, który uzyskano poprzez moczenie drewna w wodzie przez okres ...stu lat! Wśród mebli domi­ nują francuskie i polskie meble w stylu II Cesarstwa. Wzrok przykują też oryginal­ ne dwie słynne szafy gdańskie z przeło­ mu XVII i XVIII wieku. W pałacu zgromadzona jest niezwykła kolekcja malarstwa (przeważają portrety rodzinne, władców i postaci historycznych oraz ko­

bem Zamoyskich Jelita. Obok nich wiele sztuk słynnej porcelany miśnieńskiej, berlińskiej i francuskiej. Nie brakuje też polskiej porcelany z Ćmielowa i kilku eg­ zemplarzy ceramiki dalekowschodniej. Naczynia srebrne pochodzą z wielu kra­ jów: Francji, Anglii, Rosji, Austrii. Warto wypatrzeć sztućce z herbem Habsbur­ gów, których w pałacu ma być ponoć aż 600. Dekoracji dopełniają francuskie świeczniki ze złoconego brązu, kałama­ rze i wyroby jubilerskie, w tym figurka dzika z agatu firmy Karla Fabergé. Impo­

stępnia swe podwoje zwiedzającym z reguły od końca marca do końca listo­ pada (w poniedziałki muzeum jest nie­ czynne) i tylko w określonych godzinach. Ze względów konserwatorskich obowią­ zują również dzienne limity zwiedzają­ cych. W sezonie letnim może powodować to brak możliwości wejścia do pałacu w godzinach popołudniowych. Ze względu na szczególny charakter wnętrz pałacowych i ich bezpieczeństwo, zwiedzanie pałacu odbywa się w gru­ pach 10 – 25­osobowych, pod opieką

Planując wyjazd do Kozłówki , nale­

ży pamiętać o tym, aby odpowiednio wcześniej zarezerwować termin i zapla­ nować godziny zwiedzania. Pałac udo­


przewodnika i osoby dozorującej. W od­ różnieniu od innych tego typu obiektów, można tu robić zdjęcia, oczywiście na swój własny użytek i bez lamp błysko­ wych. Samo zwiedzanie pałacu z prze­ mieszczaniem się przez kolejne sale muzealne zajmuje około godziny, więc przebiega dosyć szybko, ale czemu nie będzie można należycie się przypatrzeć, warto utrwalić na zdjęciu. Na specjalne życzenie mogą odbywać się również wy­ cieczki tematyczne np. poświęcone okre­ ślonym zbiorom, wydarzeniom a nawet pomieszczeniom Zespołu Pałacowo­Par­ kowego. Zwiedzanie odbywa się wtedy w niewielkiej grupie (maksimum 5 osób), a czas oglądania pałacowych ekspozycji jest wydłużony. Muzeum posiada także bogatą ofertę zajęć dydaktycznych dla szkół różnych szczebli. Dyrekcja Mu­ zeum organizuje kilka razy w sezonie wolne wejścia, bez limitu i grupowego zwiedzania sal. Warto skorzystać z takiej oferty. Szczegółowych informacji należy

Kaplica wybudowana została

poszukać odpowiednio wcześniej na stronie internetowej muzeum, by skorelo­ wać terminy i harmonogram zwiedzania w zależności od możliwości i zaintereso­ wań uczniów. W Kozłówce nie można pominąć też in­ nych ekspozycji. O ile zwiedzanie Pałacu odbywa się w grupach, pozostałe wysta­ wy można oglądać indywidualnie, nie poddając się rygorom czasowym i usta­ lonej kolejności zwiedzania. Kolejno mo­ żemy podziwiać Kaplicę, Galerię Sztuki Socrealizmu, czy Powozownię.

udział także inni ukrywający się u Zamoyskich goście, nazywane były "Akademią Kozłowiecką". Spełniając tak­ że posługę duszpasterską, ksiądz Stefan Wyszyński odprawiał Msze św. i nabo­ żeństwa w Kozłówce oraz w innych po­ bliskich miejscowościach i angażował się w tajne nauczanie.

w la­ tach 1903 – 1909 według wzorca kaplicy królewskiej w Wersalu, a odrestaurowa­ na w 2002 roku. W prezbiterium znajdują się efektowne witraże: ze sceną Zwiasto­ wania, z dekoracją geometryczną i her­ bem Zamoyskich. Ołtarz zdobiony jest brązowymi figurami aniołów, główkami puttów i motywami roślinnymi. Na łączni­ ku pomiędzy pałacem a kaplicą umieszczono popiersie i tablicę dedyka­ cyjną, upamiętniające postać Księdza Prymasa Stefana Wyszyńskiego, uroczy­ ście odsłonięte w 2000 roku. Przypomi­ nają one wydarzenia z czasów II wojny światowej, bo tu, na terenie majątku ko­ złowieckiego, w okresie od 1 sierpnia 1940 roku do września 1941 ukrywał się przed Niemcami ksiądz Stefan Wyszyń­ ski. Wyszyński piastował wtedy funkcję kapelana sióstr franciszkanek z Zakładu dla Ociemniałych w Laskach, które także znalazły tutaj schronienie. Jego wykłady dla sióstr oraz dyskusje, w których brali

W pawilonie północnym

mieści się jedyna w Polsce i nieznana w innych krajach europejskich Galeria Sztuki So­ crealizmu. Po kapitalnym remoncie daw­

nej Powozowni w 1994 roku, oddano zwiedzająm wystawę niezwykła. Można tutaj poznać czym była i czemu służyła sztuka w okresie totalitarnych rządów stalinowskich. Dla uczniów będzie to nie­ zwykła, trudna jednak w odbiorze, po­ dróż w mroczne lata 50., bo Galeria prezentuje najciekawsze prace ze znaj­ dujących się w Muzeum wielkich zbiorów sztuki 1. połowy lat 50., które liczą ponad 1600 rzeźb, obrazów, rysunków, grafik i plakatów. W Galerii Socrealizmu obej­ rzeć można również Polskie Kroniki Fil­


mowe z lat 50. XX wieku, a w trakcie zwiedzania usłyszeć przemówienia se­ kretarzy partyjnych. Swoistym dopełnie­ niem galerii są stojące na zewnątrz, zdemontowane pomniki: Bolesława Bie­ ruta, Włodzimierza Lenina i Juliana Mar­ chlewskiego.

Po przeciwnej stronie

Galerii So­ crealizmu, w pawilonie południowym, od 2002 roku udostępniona jest ekspozycja poświęcona dawnym podróżom – Powo­ zownia. Można tu zobaczyć historyczne pojazdy konne z XIX i początku XX wie­ ku, różnego typu uprzęże końskie, zabyt­ kowe siodła i akcesoria jeździeckie oraz szereg ciekawych przedmiotów podróż­ nych. Historyczne pojazdy, określane czasem mianem hipomobili, pochodzą z największej polskiej kolekcji konnych pojazdów zabytkowych, zgromadzonej w Muzeum Zamku w Łańcucie. Wśród nich można zobaczyć karety, powozy spacerowe, popularnie zwane bryczkami, dwukółki do powożenia jednym koniem, wygodne sanie, zabytkowe rowery i bi­ cykl.

Po zakończeniu zwiedzania

warto dać młodzieży czas wolny, by obejrzała otoczenie Pałacu, a zwłaszcza cudny Park w stylu francuskim, który do dzisiaj zachował swój dawny renesansowy układ. Pełno tam opasek z bukszpanów i róż oraz pięknych fontann z figurkami puttów. W części północnej imponujące rosarium tonie przez cały sezon w kwia­ tach. W wieku XX park rozszerzono w kierunku północnym, gdzie urządzono bażantarnię oraz we wschodnim, która nawiązując do tradycji miała być zwie­ rzyńcem. Dziś w dawnej bażantarni na­ dal znajdują się woliery, w których hodowane są bażanty i pawie. Drzewo­ stan parku stanowią przede wszystkim li­ py, klony, dęby, z których jeden, rosnący na dziedzińcu, jest pomnikiem przyrody, a dalej kasztanowce, graby, wiązy, sosny i świerki, topole i brzozy. Na terenie Par­ ku znajduje się plac piknikowy z rożnem i miejscem do biesiadowania – można zorganizować tu ognisko albo grill. Nale­ ży to jednak uzgodnić wcześniej z admi­ nistracją Muzeum, otrzymać zezwolenie Dyrekcji i wnieść dodatkową opłatę. Ko­

rzystanie z parku jest za to bezpłatne. Bezpłatnie można także korzystać z pla­ cu zabaw dla najmłodszych gości Ko­ złówki. Dla zwiedzających przechadzka alejami parku będzie na pewno długo za­ pamiętanym przeżyciem, zwłaszcza w okresie rozkwitu tutejszych, pięknie utrzymanych kwiatów. Na koniec jeszcze jedna wskazówka dla zwiedzających. Kiedy wjeżdżamy lub wy­ jeżdżamy z obiektu musimy skorzystać z imponującej bramy wjazdowej. Warto się jej bliżej przyjrzeć. Neobarokowa, wykonana w początku XX wieku, przyku­ wa uwagę herbem Zamoyskich – Jelita i widniejącym pod nim złoconym napi­ sem: "TO MNIEY BOLI". Hasło wywodzi sie z legendy o Florianie Szarym – ryce­ rzu, legendarnym uczestniku bitwy pod Płowcami (1331). Ranny trzema włócz­ niami krzyżackimi podczas walki, miał być zauważony przez króla Łokietka,

oglądającego pobojowisko. Król miał za­ pytać rycerza, czy bardzo bolą go rany, bo podtrzymywał wypływające jelita. Bo­ haterski rycerz odpowiedział, iż mniej one bolą, niż zły sąsiad, na co król obda­ rował go nadaniem ziemskim i herbem Jelita z zawołaniem rodowym 'To mniey boli". W herbie widnieją zaś trzy skrzyżo­ wane ze sobą kopie. Wycieczka do Kozłówki z pewnością spełni oczekiwania uczniów. Przyniesie im nie tylko wiele interesujących infor­ macji o życiu codziennym polskiej ma­ gnaterii i arystokracji w XVIII i XIX wieku, ale też stworzy wspaniałą atmosferę do relaksu w otoczeniu przepięknych bu­ dowli, ogrodów i starodrzewia. Jeśli nie zdążymy wyjechać z uczniami, zawsze na wakacjach możemy wybrać się tam ze swoją rodziną lub znajomymi, bo wa­ kacje to przecież pełnia sezonu tury­ stycznego w Kozłówce.



Nie każda szkoła ma ambicje dziennikarskie, w każdej

jednak zdarzy się uroczysty apel, utalentowany uczeń, koncert lokalnego zespołu, ciekawa wycieczka, a nawet bójka… Bój­ ka? To chyba ryzykowne zaczynać tak artykuł w magazynie dla nauczycieli, ale to właśnie m.in. źle nagrywane szkolne bójki zainspirowały nas do stworzenia YoungFace.TV. Jeśli już coś się dokumentuje, a prawda jest taka, że uczeń nagra cza­ sem nawet bójkę kolegów, warto żeby zrobił to dobrze (choć najlepiej, żeby nikt się w szkole nie bił). Warto więc dziennikar­ skich umiejętności uczyć. Warsztaty dziennikarskie, których w polskich szkołach jest pełno, kończą się jednak wraz z wyj­ ściem prelegenta, a praktyczna część ogranicza się zwykle do krótkiej pracy w grupie na sali gimnastycznej – tak nikogo nie nauczy się dziennikarstwa. Mniej więcej tak powstał pomysł na największe i najbardziej profesjonalne warsztaty dziennikar­ skie w Polsce – na które, co ciekawe prelegent nawet nie przychodzi, a one same nigdy się nie kończą.

Po dwóch latach prac i konsultacji

z nauczycielami i uczniami powstał portal YoungFace.TV – pierwsze ogólnopol­ skie medium szkolne. Portal, który pod opieką dwójki profesjo­

nalnych dziennikarzy i grona wspaniałych nauczycieli, którzy nie boją się wyzwań, tworzą sami uczniowie. Uczą się od razu poprzez praktykę – tworząc artykuły, fotorelacje i filmy, ale tak­ że poprzez poznawanie rozwiązań informatycznych i technicz­ nych, które spotkają później na ścieżkach swojej kariery – nawet jeśli ostatecznie do mediów nie trafią. W ręce szkół od­ dane zostało narzędzie przygotowane przez profesjonalistów, dla przyszłych profesjonalistów. Narzędzie, które nie różni się niczym, od tych, z których korzystają ogólnopolskie redakcje portali internetowych.

Dołączając do YoungFace.TV

każda szkoła otrzymuje własną, nowoczesną stronę, na której gromadzi prace swoich uczniów. Portal wystartował 2 czerwca 2014 r. i od tego mo­ mentuw jego ideę uwierzyło już 89 placówek oświatowych z całej Polski, w których działa ponad 700 uczniów i nauczy­ cieli. Na łamach YoungFace.TV opublikowali oni już ponad 2100 artykułów. W skali miesiąca portal odwiedza nawet 10 000 osób. Dzięki temu, że projekt przyjął się już we wszystkich częściach kraju, uczniowie zyskali pierwsze ogólnopolskie me­ dium, tworzone przez nich samych. Stworzona platforma inter­


netowa dała im szansę opowiedzenia całej Polsce o tym co jest dla nich ważne. Wszystko dzięki głównej stronie portalu, która gromadzi najlepsze treści tworzone przez uczniów. W wielu szkołach działają już gazetki, czasem nawet małe tele­ wizje. YoungFace.TV zaprasza uczniów do wejścia poziom wy­ żej – na poziom ogólnopolski. Angażując do projektu kolejne placówki edukacyjne, tworzona jest największa redakcja, jaka kiedykolwiek w Polsce istniała. Będzie to pierwszy silny głos szkół na ogólnopolskiej arenie!

Wiemy z jakimi problemami

borykają się polskie szkoły, dlatego udział w YoungFace.TV jest zupełnie darmowy. Jedyny wkład, który ponosi szkoła, to kreatywna praca uczniów pod opieką nauczyciela. Praca, co ważne bezpieczna, bo każdej szkolnej redakcji pilnuje, jej wyznaczony przez dyrekcję, redak­ tor naczelny, a opracowany system pracy zapewnia, że żadne nieodpowiednie treści po prostu na portalu się nie pojawią.

Nie było łatwo wystartować, ale na pewno było warto! Aby

zagwarantować nasze w pełni profesjonalne podejście do te­ matu założyliśmy firmę, zarejestrowaliśmy naszą redakcję w sądzie, zgłosiliśmy nasze bazy danych do Generalnego In­ spektora Ochrony Danych Osobowych, znak towarowy (logo­ typ) zastrzegliśmy w Urzędzie Patentowym Rzeczpospolitej Polskiej, opracowaliśmy też politykę prywatności i regulamin korzystania z serwisu, wreszcie ufundowaliśmy powstanie całej platformy od strony informatycznej. Portal daje nam ogromną satysfakcję, a uczniom i nauczycielom naprawdę dużo solidne­ go doświadczenia i chyba trochę rozrywki. Szkoły zacięcie ry­ walizują w portalowym rankingu, a doceniane są nawet drobne sukcesy. „Wspólnie z uczniami czytamy podczas lekcji wyróż­ nione artykuły, a ich autorów oklaskujemy ­ to dla uczniów bar­ dzo ważne” – pisze w liście p. Marta Kumorek, jedna z nauczycielek pracujących w systemie. „Taka platforma jak YoungFace była nam bardzo potrzebna! Media (nawet lokalne) z nielicznymi wyjątkami dość niechętnie przyjmują teksty uczniów, a tu mamy wreszcie wspaniałe pole publikacyjne. Dzięki YoungFace uczymy się też (bo i ja z klasami dziennikar­


skimi się przyuczam :) ) zagadnień prawnych dotyczących np. publikowania grafiki. I wreszcie artykuły u Was publikowane wyglądają bardzo atrakcyjnie. Gratuluję świetnego pomysłu i jego realizacji! Trafiła w potrzeby naszej szkoły, a jestem pewna, że również wielu innych!” – dodaje.

W ideę YoungFace.TV jeszcze przed startem uwierzyła

grupa dziennikarzy ogólnopolskich redakcji, oraz ludzi mediów, którzy zgodzili się wesprzeć nas nie tylko ciepłym słowem, ale i nagraniami warsztatów medialnych dla przyszłych młodych dziennikarzy. „Kiedy zaczynałem pracę w tym zawodzie, mło­ dzi dziennikarze nie mieli takich możliwości jakie młodzi ludzie mają dziś. (…) Lata temu wkraczaliśmy do redakcji wyposaże­ ni w teorię, ale praktyka była żadna. Wy macie dziś, choćby dzięki temu portalowi, znacznie większe szanse zawodowego rozwoju. (…) Wykorzystajcie to, bo naprawdę warto” – mówi Krzysztof Ziemiec, prowadzący „Wiadomości” w TVP1. „Teraz jest takie modne słowo interaktywność. Nie ma jasnego po­ działu na tych, którzy nadają i tych, którzy odbierają. Ta grani­ ca została przekroczona. Czasami jest to przekraczanie mądre, a czasami niemądre. YoungFace.TV proponuje prze­ kraczanie bardzo mądre. To jest pierwsze miejsce w Interne­ cie, które pozwala Wam być współredaktorami i współtwórcami serwisu, który jest dla Was i dla takich jak Wy. Bardzo pole­ cam” – mówi Michał Rusinek, prezes Fundacji Wisławy Szym­ borskiej. Artur Kalicki, prezenter i lektor telewizyjny, (TVP Regionalna) dodaje: „Polecam portal YoungFace.TV, bo to jest miejsce gdzie możecie tworzyć swoje dziennikarstwo, gdzie możecie się spełniać. Myślę, że jest to unikalna rzecz w tej przestrzeni medialnej. Jeżeli będziecie z niego mądrze korzy­ stać (…), to na pewno przyda się to Wam za parę lat. Odczu­ jecie skutki działalności, którą teraz prowadzicie. YoungFace.TV to coś dla Was”. „Nie należy wywarzać otwar­ tych drzwi. YoungFace.TV to jest pmysł na to, żeby wykorzy­ stać doświadczenie ludzi, którzy zęby zjedli na dziennikarstwie. (…) Dlatego jeśli chcecie przynajmniej przez chwilę bawić się w dziennikarstwo to ten portal jest w mojej ocenie najlepszym rozwiązaniem dla Was wszystkich” – uważa Wojciech Żurawski, dziennikarz ekonomiczny Agencji Reutera.

Po kilku miesiącach od startu wiemy, że: portal rzeczy­

wiście jest w pełni bezpieczny, a opracowany przez nas sys­ tem nie zawodzi, że nie ma dnia bez nowych, świetnych publikacji i co najważniejsze – że mamy stale powiększające się grono odbiorców, bez którego praca żadnej z profesjonal­ nych redakcji nie miała by sensu. Zapraszamy więc wszystkich do współpracy! W YoungFace.TV pod opieką nauczyciela mo­ gą działać uczniowie już od 4 klasy szkoły podstawowej. Szko­ łę do systemu może zgłosić każdy: nauczyciel, uczeń, nawet rodzic. Ostateczną decyzję o współpracy podejmuje jednak dyrektor placówki. Jeśli nasz pomysł się podoba, po prostu bądźcie z nami!



korzyści. Froebel wskazywał przede wszystkim na terapeu­ tyczne walory origami oraz na element etapowego sukcesu, osiąganego przez dziecko podczas składania papierowych „tworów”. Swoisty „stan oczekiwania” na końcowy rezultat, możliwy do osiągnięcia wyłącznie poprzez własną pracę, kształtuje postawę, jaka oddziałuje na cały proces uczenia się. Determinacja i chęć osiągnięcia celu, który – jak podczas skła­ dania papieru – prędzej czy później nadejdzie, pobudza sys­ tem motywacji dziecka i mobilizuje je do podejmowania dalszych wysiłków. Pracy techniką origami towarzyszy ogrom­ ne zaangażowanie.

Korzyści, jakie dziecko czerpie z tworzenia origami , Nazwa origami pochodzi z języka japońskiego

i stano­ wi połączenie dwóch słów: ori (zaginanie, składanie) oraz kami (papier). Historia sztuki składania papieru sięga VII – VIII w. n.e., a jej początków należy szukać na Dalekim Wschodzie – w Japonii, Chinach i Tajlandii. Geneza najdawniejszych form origami łączy w sobie fascynujące wątki: religijne, obrzędowe, magiczne, filozoficzne, wszystkie naznaczone bogatą symboli­ ką, duchowym i emocjonalnym zaangażowaniem. Około IX w. n.e. origami przestało być kojarzone wyłącznie z mistycznymi obrzędami. Wyodrębniła się sztuka o charakterze świeckim, użytkowym, stając się jednocześnie jedną z form zabawy. Już z tamtego okresu historycznego pochodzą wzmianki o dziew­ czynkach bawiących się „papierowymi żabami”.

W XIX w. zainteresowanie origami nasiliło się na grun­

cie europejskim. W sztuce tej dostrzeżono nie tylko sposób na poznanie kultury Dalekiego Wschodu, ale także potencjał me­ todyczny w pracy wychowawczej z dziećmi, młodzieżą, a na­ wet z dorosłymi. Niemiecki pedagog Friedrich Froebel, (1782­1852) wraz ze swoimi asystentami, starał się pokazać środowisku pedagogicznemu, terapeutycznemu i lekarskiemu różne możliwości wykorzystania origami oraz płynące z tego

wynikają przede wszystkim z fizycznego manipulowania papie­ rem. Technika origami wymaga zaangażowania obydwu rąk, co wspomaga równoległy i równomierny rozwój sprawności ma­ nualnej prawej i lewej dłoni, a co za tym idzie – jednocześnie obydwu półkul mózgowych. Tak rozumiany całościowy trening umysłu to doskonała „rozgrzewka” dla rozwijania umiejętności szkolnych: czytania, pisania, liczenia. Jedną z największych zalet składania origami jest dostarczenie dziecku okazji do szeroko rozumianego poznawania polisensorycznego i rozwi­ jania percepcji. Dziecko zaznajamia się z podstawowymi regu­ łami złożeń, rozmiarami, kształtami, kolorami, rozwijaniem orientacji w stosunkach czasowo­przestrzennych. Kontakt rąk z fakturą papieru pozwala wzmocnić czucie. Jednocześnie an­ gażowany jest zmysł wzroku i słuchu oraz myślenie realistycz­ ne, wyobraźnia, fantazja i inwencja twórcza. Dzieci zapamiętują szczegóły powstawania papierowych form, po­ równują swój sposób manipulowania papierem z instrukcjami nauczyciela, dzięki czemu doskonalą podstawowe umiejętno­ ści uczenia się. Stosowanie techniki origami w praktyce po­ zwala rozwinąć kompetencje społeczne i umiejętność komunikacji. Wymaga zadawania pytań, dokonywania wybo­ rów, porównywania, komentowania, oznajmiania pomyłek, suk­ cesów, a wszystko to wiąże się z ustawiczną potrzebą


porozumiewania się z nauczycielem, rówieśnikami czy rodzica­ mi. Dzięki pracy techniką origami wykształca się również po­ czucie estetyki.

Technika origami może być wykorzystywana

w pracy terapeutycznej, resocjalizacyjnej, kompensacyjnej, zarówno z dziećmi, jak i z dorosłymi. Choć nie jest to forma ściśle tera­ peutyczna, to może uzupełniać i wspomagać te procesy. Sztu­ kę składania papieru stosuje się w pracy z osobami o zaburzeniach osobowości, problemach psychicznych i innych związanych z koncentracją czy przyswajaniem wiedzy. Origami pełni funkcję diagnostyczną, terapeutyczną i stymulującą; po­ budza układ nerwowy, sprzyja współpracy kilku zmysłów, przy­ spiesza rozwój intelektualny, usprawnia motorykę, doskonali spostrzegawczość oraz analizę i syntezę wzrokowo­słuchową. Składanie papierowych form to trening wytrwałości i cierpliwo­ ści, który uspokaja i wycisza. Terapeutyczną wartość stosowa­ nia techniki origami podkreśla fakt, iż spełnia ona wszystkie zasady ortodydaktyki, tj. zasady aktywności i indywidualizacji, systematyczności, życzliwości i pomocy, zasady kształtowania pozytywnej atmosfery w pracy oraz zasady treści kształcących i dominacji wychowania. Praca techniką origami ma ogromny wpływ na samoocenę składającego. Wynika to przede wszyst­ kim z możliwości poprawienia mało satysfakcjonujących zgięć lub ewentualnych błędów podczas składania, względnie bez uszczerbku dla całej papierowej formy. Animatorem powstają­ cej figury i głównym decydentem w procesie jej powstawania jest od początku wykonawca, co daje mu poczucie odpowie­ dzialności i satysfakcji.

Wykorzystanie origami podczas zajęć

z dziećmi mło­ dzieżą czy dorosłymi, nie wymaga wielu materiałów. Najbar­ dziej klasyczne formy powstają z kawałka papieru o określonym kształcie i wymiarach (wyróżnia się origami: płaskie z kwadratu, z koła, z trójkąta; klasyczne – przestrzenne, kiriko­ mi, origami wieloelementowe i modułowe). Uczestnicy zajęć mogą obejść się bez nożyczek, kleju czy innych przyborów. Metodycy techniki origami wyróżnili zasadę etapowości pod­ czas składania papieru. Pierwszy etap to prezentacja papiero­ wego modelu oraz dotykowe badanie formy. Następny krok – komponowanie własnego modelu, obejmuje wybór kolorów i wielkości papieru oraz wszelkie manipulacje zgodne z instruk­ cjami. Zwieńczeniem pracy jest prezentacja powstałej formy.

Polski system edukacji od wielu lat wykorzystuje metody

origami w nauczaniu, zaś najbardziej zasłużoną propagatorką tej techniki jest poznańska nauczycielka Dorota Dziamska. Z jej inicjatywy działa Polskie Centrum Origami, odbywają się Ogól­ nopolskie Konferencje Origami oraz kursy i warsztaty dla na­ uczycieli. Uczący, którzy są zainteresowani włączeniem pracy techniką origami na stałe do swojego warsztatu metodycznego, mogą sięgnąć po książki autorstwa D. Dziamskiej, jak również po wyjątkowy i nowatorski program nauczania początkowego, który bazuje na wykorzystaniu sztuki składania papieru.


Ostrożnie z humorem

Sukces posługiwania się dowcipem zależy od wielu czynników, nie tylko od formy zaprezentowania. Warto mieć na uwadze fakt istnienia i funkcjonowania w osobowościach ludzkich tzw. postaw humoru, które różnicują spo­ sób nadania oraz odbioru żartu. Po­ stawę tę kształtują zazębiające się komponenty, takie jak: rodzaj kon­ wencji społecznej, poziom inteligencji danej osoby, znajomość treści ko­ micznych, poziom wiedzy i rozumie­ nia zjawisk, przejściowy nastrój, nastawienie do sytuacji, w której ujawniają się „bodźce komiczne” oraz przeżycia, które jednostka stara się uczynić „nietykalnymi” i których nie dopuszcza do świadomości. Wy­ żej opisane właściwości humoru ujawniają relatywizm, jakim jest on przesycony. Sposób rozumienia żar­ tu to główny „winowajca” rodzących się często nieporozumień. Niezależ­ nie od intencji trzeba posługiwać się dowcipem wyjątkowo ostrożnie. Dotyczy to zwłaszcza klasy szkolnej, rozumianej jako miejsce, a przede wszystkim grupę ludzi, o zróżnicowanych osobowościach, ambicjach, emocjach oraz odmiennych postawach humoru.

Humor nauczyciela vs. humor ucznia – pojedynek nie na żarty

Praktykujący pedagodzy przyznają rację stwierdzeniu, że po­ czucie humoru ujawniane i stosowane przez uczącego pod­ czas lekcji może oddziaływać w dwojaki sposób: czyniąc nauczyciela lubianym i szanowanym lub wręcz przeciwnie – pozbawiając go kontroli nad klasą i osłabiając autorytet. Istnie­ je zatem ryzyko, że poczucie humoru jako element zajęć sta­

nie się bardziej szkodliwe niż pomocne. Decydując się na wprowadzenie żartu do swojego warsztatu pedagogicznego, nauczyciel powinien być przygotowanym na ewentualność, że dowcip może być zrozumiany przez ucznia opacznie, prowa­

dząc do nieporozumień i frustracji uczącego. Dla wychowanka, humor to np. sposób na zaimponowanie rówieśnikom, „uroz­ maicenie” nieciekawej lekcji czy forma ubliżenia. Należy brać pod uwagę kilka możliwych scenariuszów i przygotować się na różne sytuacje, np. takie, podczas których nauczyciel poprzez stosowanie humoru zyskuje sympatię uczniów, lecz ci zakłóca­ ją lekcję, chcąc podzielić się swoimi żartami. W najgorszym wypadku, wychowankowie mogą odebrać nauczycielski dowcip jako oznakę słabości i przyzwolenie na swobodne podejście do dyscypliny i edukacyjnych wymogów. Humor nie powinien być jednak skreślany z grupy wartościowych edukacyjnych metod. Wystarczy, że nauczyciel przestrzega kilku zasad zwiększają­ cych szansę na edukacyjny sukces tego „narzędzia”.


„ Dydaktyka humoru”?

Badania naukowe potwierdzają pozytywne znaczenie dowcipu w komunikacji, wychowaniu, a nawet terapii, stąd humor okre­ ślany jest mianem koniecznego „komponentu dydaktyki”. Zale­ ca się, by już na etapie akademickiego przygotowania pedagogicznego, propagować i prezentować postawy humoru, czy wręcz akcentować możliwości stosowania żartu w ramach metodycznego przygotowania do nauczania poszczególnych przedmiotów. Uczący musi traktować humor całkowicie poważ­ nie i świadomie używać go dla wzbogacenia procesu dydak­ tyczno­wychowawczego; postrzegać poczucie humoru jako umiejętność, a nie tylko cechę osobo­ wości czy okazjonalne nastawienie. Na pierwszy plan w zbiorze zasad „dydaktyki humoru” wysuwają się więc dwa słowa: "świadomość" oraz "cel". Żart nauczycielski winien być refleksyjny oraz działać na uczniów w sposób inspirujący. Niemniej istotny jest także jakościowy poziom poczucia humoru pedagoga (nieobraźliwy, traf­ ny, inteligentny) oraz taktowność, któ­ ra gwarantuje, że żaden podopieczny nie zostanie zawstydzony, a wręcz przeciwnie – dzięki humorystycznie nacechowanej uwadze nauczyciela, uczeń spojrzy krytycznie na daną sy­ tuacje, na siebie, swoje zachowanie, „oswajając się” w ten sposób z samo­ wychowaniem. Uczący powinien po­ trafić odpowiedzieć dobrym dowcipem na dowcip, zaskarbiając sobie w ten sposób sympatię uczniów, Dostrzeżenie i docenienie żartu uczniowskiego stanowi element tzw. nauczycielskiego humoru taktycznego. Początkujący pedagodzy powinni pamiętać, aby unikać dowcipu podczas pierwszych spotkań z wychowanka­ mi, natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, by zacząć posługi­ wać się nim na nieco bardziej zaawansowanych etapach współpracy z uczniami. Dowcip może więc stanowić swoistą „broń” uczącego, z którą jednak należy się obchodzić ostroż­ nie, a najlepiej – mieć na nią „licencję” w postaci porozumienia z wychowankami.

„Tak” dla humoru

Zakładając, że nauczyciel stosuje humor w sposób trafny i umiejętny, zaś uczniowie prawidłowo odbierają, rozumieją i in­ terpretują jego intencje, możemy mówić o pozytywnych skut­ kach takich relacji na gruncie szkolnym. Żart zaczyna spełniać konkretne funkcje: solidaryzuje uczniów i nauczycieli oraz gru­ py rówieśnicze, grono pedagogiczne; w swej rozrywkowej for­ mie rozwija kreatywne myślenie i wpływa na stymulację mózgu (abstrakcyjno­absurdalne żarty, gra słów), kształtuje charakter, a także jest nośnikiem informacji. Zadziwia fakt, że humor, ba­ gatelizowany w codziennej rzeczywistości, może mieć tak ogromnie znaczenie w rozwoju intelektualno­emocjonalnym.

Stąpając po polu dydaktyczno­wychowawczym małymi kroka­ mi, przeplatanymi żartem i dowcipem, uczący może osiągać lepsze wyniki oraz poprawić współpracę z podopiecznymi. Hu­ mor to również motywacja dla nauczyciela, atrakcyjny element pracy, który chroni przed wypaleniem zawodowym; to warto­ ściowe urozmaicenie podczas hospitacji czy lekcji pokazowej. Uczniowie widzą w dowcipnym nauczycielu sympatycznego człowieka, z którym można nawiązać pozbawiony sztuczności i przymusu kontakt – „ludzką” relację, w której nie ma miejsca na lęk i zastraszenie. Uczący zdobywa pozytywnie rozumianą popularność i szacunek. Dzięki obecności „zdrowego humoru”

budowana jest przyjazna atmosfera w klasie, w której ucznio­ wie lepiej przyswajają wiadomości (nawet mało zainteresowa­ ny uczeń zwróci uwagę na omawiane zagadnienie, gdy w czasie wykładu wtrącona zostanie inteligentna, zabawna lecz nadal tematyczna dygresja).

Miejsce dowcipu w procesie kształcenia

Powyższe rozważania, ukazujące realne zalety, ale i możliwe zagrożenia, jakie pociąga za sobą wprowadzenie humoru do przebiegu lekcji, sugerują, że w omawianych okolicznościach najlepszym rozwiązaniem jest dydaktyczne, zadaniowe i tak­ tyczne podejście do stosowania żartu. Nie ma nic złego w in­ spirowaniu uczniów humorem np. w formie prac plastycznych, twórczości literackiej, w których dopuszczany (czy wręcz wy­ magany) jest żart, przeprowadzaniu zabaw i gier dydaktycz­ nych, o przebiegu lub/i regułach wywołujących uśmiech. Warto w humorystyczny sposób wydawać polecenia, których celem będzie oczywiście wykonanie danych zadań, lecz także wpro­ wadzenie do nich, w formie nieco mniej kojarzącej się z rozka­ zem i bezwzględnym obowiązkiem. Większe inicjatywy to np. szkolny kabaret, gazetki, pisanie scenariuszów, konkursy i inne przedsięwzięcia, w których współudział pozostanie na długo w pamięci uczniów oraz nauczycieli.


Odpowiedzi na powyższe pytania należy szukać w inno­

wacyjnej metodzie dramy stosowanej. Z jednej strony jest to metoda bardzo prosta i całkiem przyjazna, z drugiej zaś wyma­ ga od prowadzącego przygotowania odpowiednich "scenek" bazujących na konflikcie, na którym opiera się sama drama stosowana. Jej zdecydowanie najmocniejszą stroną jest fakt, że łączy w sobie wszystko to, co każdy z nas dobrze zna. W swojej strukturze wykorzystuje ona zabawę, jako jeden z podstawowych elementów wprowadzających w tematykę, a także naturalną skłonność człowieka do wchodzenia w role, jako bazę do dalszych refleksji.

Metoda ta kieruje się pewnym ogólnym schematem, które­

go celem jest zapewnienie poczucia bezpieczeństwa, a także umożliwienie omówienia prowadzonych ćwiczeń wraz z ich praktycznym zastosowaniem. Stworzenie atmosfery bezpieczeństwa jest bardzo ważnym aspektem, wymagającym od pro­ wadzącego ćwiczenia dramowe wstępnej diagnozy sytuacji uczestników, tak aby za­ pewnić im warunki z jednej strony bardzo zbliżone do ich sytuacji, z drugiej nato­ miast dać im pewną swobodne działania, tak aby nie utożsamiali się z granymi przez nich postaciami. W związku z tym tak waż­ ne jest tzw. wyjście z roli po każdym za­ kończonym ćwiczeniu, w którym uczestnik odgrywa swoją postać. Popularne "scenki" wymagają dokładnego i szczegółowego omówienia – nie tylko tego co widzieli, ale także jakie emocje im towarzyszyły oraz co mogli by zrobić inaczej bohaterowie, aby sytuacja potoczyła się inaczej, korzystniej. Takie rozmowy na bezpiecznym gruncie świata fikcji pobudzają kreatywne myślenie

i zmuszają do zadawania sobie pytań. Być może w przyszłości uczniowie spotkają się z podobną sytuacją, i będą wiedzieli ja­ ką podjąc decyzję. Metoda dramy stosowanej daję zielone światło dla współpracy i pokazują jej wymierne korzyści. Bez wątpienia pobudza ona wyobraźnie uczestników, pokazuje im jak wiele zależy od nich samych, na co maja wpływ i w jaki sposób mogą go wykorzystać z pożytkiem dla siebie czy in­ nych.

Drama stosowana

nie jest zbyt często wykorzystywana w praktyce szkolnej. To metoda bardzo wymagającą, nie tylko od uczestników, ale także od posługujących się nią dydakty­ ków. Jej potencjał i skuteczność najtrafniej opisują słowa Kon­ fucjusza: "Powiedz mi, a zapomnę. Pokaż mi, a zapamiętam". Pozwól mi zrobić, a zrozumiem"

.



skie dzieci bywały w teatrze, w muzeum, spotkały ,,oko w oko” wielkich twórców kultury. I tego się trzymam. Na tym polega właśnie mój problem: nigdy nic nie było i nie jest ważniejsze niż szkoła. A powinno! Bardzo powinno!

W pokoju nauczycielskim nie rozmawiam o sprawach nie zwią­ zanych ze szkołą, więc właściwie nie wiem jak do tego podcho­ dzą inni nauczyciele. Jest mi natomiast wiadomo, że w środowisku lokalnym mam wiele fanek. Matki moich uczniów to przeważnie moje absolwentki. Debiut literacki nie ma żadnego wpływu na moją pracę. No mo­ że jedynie taki, że w sposób bardziej przemyślany gospodaruję swoim czasem. Ciągle mam go za mało.

Uczę kilku przedmiotów. Taka jest uroda pracy w wiejskiej szkole. Wydawać by się mogło, że język polski to najobszer­ niejszy przedmiot szkolny, ale jak dodać do tego jeszcze muzy­ kę i plastykę – powstaje w sumie całe życie kulturalne szkoły. Czasu wolnego nie miewam w zasadzie wcale. Całe popołu­ dnia, wieczory i weekendy spędzam przy biurku. Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że moje dzieci są już dorosłe i samodziel­ nie. Dlatego bardzo cenię sobie wiek dojrzały. W młodości ciężko bywało. Jestem matką wielodzietną. Niektóre obowiązki szkolne sama sobie narzucam. Moja szko­ ła, w której pracuję od początku kariery nauczycielskiej ( ponad 30 lat), oddalona jest ok. 100 km od dużych ośrodków kultury. Wobec tego uważam, że jestem odpowiedzialna za to, by wiej­

Pisaniem trudnię się od zawsze. Nigdy nie ,,używam” w pracy gotowych scenariuszy ściągniętych z Internetu. Inscenizacje, scenki, przemówienia sama tworzę. Zdarza mi się też pisać teksty dla kogoś – na zamówienie. Powieść ,,Zielone kalosze” wysłałam na konkurs literacki ogło­ szony przez wydawnictwo. I tak powstała ta książka. A sukces to jest względne pojęcie.

W codziennej praktyce zawodowej jestem zwolenniczką ide­ ologii gender. Moje rozumienie pojęcia ,,literatura kobieca” nie jest pejoratywne. Wprost przeciwnie. Nie ma przecież czegoś takiego jak ,,męska literatura”, bo thrillery, horrory, fabuły o za­ gęszczonej akcji są uniwersalne płciowo. Moimi pierwszymi czytelnikami byli mężczyźni, chociaż nie są


oni reprezentatywnymi czytelnikami. Pierwszy – to mój przyja­ ciel, filolog polski, szef dużej instytucji kultury, a drugi to kultu­ roznawca zatrudniony w miejscowej bibliotece publicznej. Ich recenzje były zadziwiająco dobre. Potem książka rozeszła się pod tzw. strzechy. Było mi bardzo miło, kiedy pani w banku powiedziała, że przeze mnie się nie wyspała, bo ,,wciągam jak bagno”. Od bibliotekarek wiem, że cały czas jestem wypożyczana ,,na zeszyt”, co oznacza, że ciągle jest kolejka. To jest bardzo miłe dla autora zjawisko. Mój sześcioletni wnusio zatelefonował któregoś dnia, żeby mi powiedzieć, że jego wychowawczyni w przerwie czytała moją książkę. Malec podszedł do niej i z uznaniem powiedział: ,,O! czyta pani książkę mojej babci”. Nauczycielka była miło zasko­ czona. Jest nietutejsza i nie zna lokalnych koligacji.

Druga powieść ,,Lardżelka” jest pamiętnikiem nieszczęśliwej kobiety. Poruszam tam bardzo ważny problem upośledzenia społecznego osób otyłych. Moja twórczość musi być realistyczna. Nie potrafię fantazjo­ wać i pławić się w świecie nierealnym. To dotyczy również mo­ jego gustu czytelniczego. Nie czytam żadnej fantastyki. Nie mam też skłonności do liryzmu. Jeśli piszę coś wierszem,


to na zamówienie lub na określone potrzeby chwili i są to utwory mocno prześmiewcze, zabijam skrytykowanych sło­ wem, albo dotkliwie ranię zjawiska społeczne. Z pewnością wśród naszych czytelników znajdą się osoby, które marzą o karierze pisarskiej.

Przede wszystkim polecam wytrwałość w dążeniu do celu i w siedzeniu przy biurku. W pracy pisarskiej potrzebna jest cierpliwość i długodystansowość, bo szybko i z dobrym skut­ kiem, to tylko pchły można łapać.

Ta część podstawy programowej, która dotyczy kształcenie reguł odbioru dzieła literackiego, jest tak sformułowana, że daje nauczycielowi stosunkowo dużą dowolność. Korzystaj­ my więc z niej! Zróbmy wszystko, by zapobiec narodowej tragedii edukacyjnej, która dzieje się na naszych oczach. Szkolne poznawanie literatury odbywa się ekspresowo i na skróty, dając wszechwładzę streszczeniom, brykom, ścią­ gom, omówieniom i innym spartaczonym protezom. Brnie się na oślep do celu zwanego testem egzaminacyjnym. Tam uczeń wpisze jedno słowo w wykropkowane miejsce i jeśli dobrze trafi, zda egzamin, dostanie świadectwo ukończenia, maturę, dyplom. Będzie wykształconym człowiekiem!? Bę­ dzie świadomym odbiorcą literatury!? A młody czytelnik, roz­ bawiony kolorowym otaczającym go światem, nie chce brnąć ubłoconą miedzą z Antkiem, któremu w dobrej wierze siostrę w piecu spalono, nie rozumie marzeń biednego Janka Muzy­ kanta, bo on marzy całkiem o czym innym. Opisy artykułów w barwnym katalogu z supermarketu bar­ dziej poruszają wyobraźnię niż śmierć bohatera. A może nie umarł naprawdę? Może się odrodzi jak bohater gry kompute­ rowej, któremu konstruktor podarował dwa życia. A tymcza­ sem szkolne omawianie literatury polega głównie na jej przerabianiu ­ jak deski na trociny.

Konsumpcyjny model życia niweczy szanse młodzieży na właściwy rozwój intelektualny za pomocą piśmiennictwa. Ar­ cydzieła klasyków i wartościowe teksty współczesne prze­ grywają z komercyjnymi postawami. Już nie ceni się bezinteresownych spotkań z fikcją literacką, dialogu intelek­ tualnego z pisarzem, doniosłości przeżyć estetycznych wy­ zwalanych przez słowo. Obraz filmowy, nawet ten najbardziej ambitny, bezceremonialnie pośredniczy w odbiorze świata przedstawionego, misternie utkanego przez twórcę, bo jest bardziej kuszący, łatwiej przyswajalny i zwalnia z wysiłku in­ telektualnego. Edukacja literacka w czystej formie już nie ist­ nieje w sposób funkcjonalny. Pozostały po niej szczątki nadające się jedynie do muzeum. To, co kiedyś nazwano by świętokradztwem wobec świętości literatury, nosi modne miano multimedialności na lekcjach języka polskiego i jest narzędziem inicjacji czytelniczej, chociaż nie eliminuje książki jako głównego atrybutu współczesnego uczestnika kultury, lecz zmienia jej miejsce. Sposób widzenia świata zostaje ukształtowany przed rozpoczęciem nauki szkolnej. Pierwsze kontakty z przekaźnikami kultury następują w domu. Jeśli wśród nich nie ma książek, to raczej trudno się spodziewać, że kilkulatek zechce czytać, a lektura stanie się dla niego źródłem niezwykłych przeżyć.

De gustibusnon est disputandum”. Każdy lubi co innego. To co dla jednego jest ineresujące, dla innych może być potwor­ ną nudą. Nie odważę się.


Któż z nas nie pamięta zrzędzenia rodzi­ ców i nauczycieli: znów się nie nauczy­ łeś, ty to tak zawsze, nic nie umiesz, jak zwykle zapomniałeś, to za trudne dla cie­ bie, do niczego się nie nadajesz, zoba­ czysz, że cię wyrzucą z tej szkoły, nie zdasz, nie przejdziesz do następnej kla­ sy, będziesz pracował w polu łopatą albo widłami. A przecież nie ma osobników, które do niczego się nie nadają, mimo że takie sprawiają wrażenie. Parę dni temu spotkałam moją byłą uczennicę. Nie była szczególnie uzdol­ niona, ani zbyt pilna, toteż oceny miała raczej przeciętne. Marzyła jej się kariera estradowa. Bardzo chciała śpiewać, ale nie bardzo miała ku temu predyspozycje, bo głos za żadne skarby nie chciał utrzy­ mać się w pożądanej linii melodycznej, chociaż barwę głosu miała dość oryginal­ ną. I jak tu dziecku powiedzieć, że w tej wymarzonej dziedzinie nie ma szansy na sukces? Postanowiłam wykorzystać jej rzadko spotkany tembr głosu w inny spo­ sób: zaproponowałam udział w konkursie recytatorskim. Zgodziła się ochoczo. Recytowała dość obszerny fragment

z ,,Pana Tadeusza” – ten o Domejce i Doweyce. Wystąpiła rewelacyjnie. Jej niski głos i bogata mimika zrobiły wielkie wrażenie. Widzowie byli zachwyceni, ale jury jej nie doceniło. Ktoś zgłosił wnio­ sek, by przyznać dziewczynie nagrodę publiczności. I tak uczyniono! Z konkursu wróciła upojona sukcesem i odmieniona jakoś. Spoważniała, głowę nosiła wyżej, zaczęła się sumiennie uczyć i zgłaszać do różnych konkursów. Kiedy dostrzegła mnie pomiędzy półkami w supermarkecie, podeszła. Nie pozna­ łam jej. Z kaczątka zamieniła się w łabę­ dzia. Stała się bardzo ładną kobietą. – Pamięta mnie pani? – zapytała i na wszelki wypadek przedstawiła się. Nie wszyscy uczniowie zapadają tak w serce nauczyciela jak ona. Pamiętam ją przecież doskonale, głównie z powo­ du owego konkursu recytatorskiego. Pa­ miętam też jej mamę, która ciągle ubolewała nad tym, że dziecko nie chce się uczyć, nic nie osiągnie i w ogóle co począć z krnąbrną latoroślą. Dałam się namówić na kawę, przy której zeszła nam dobra godzina. W trakcie rozmowy okazało się, że dziewczyna

właśnie kończy studia pedagogiczne. Pracę magisterską już oddała i czeka na wyznaczenie terminu obrony. Zdziwiłam się niezmiernie, kiedy powie­ działa, że gdyby nie ja, to nic by jej się nie udało, bo konkurs recytatorski, do którego ją zgłosiłam, spowodował rady­ kalną zmianę w postrzeganiu samej sie­ bie. Uwierzyła wreszcie, że nie jest tak beznadziejna, jak wmawiała jej mama i wielu nauczycieli. Niebawem sama bę­ dzie nauczycielką. Ustaliła sobie najważ­ niejszą zasadę, jaką zamierza stosować w pracy zawodowej. Brzmi ona: dodawać jak najwięcej animuszu! Bez entuzjazmu i wiary we własne możliwości, nie ma sukcesu edukacyjnego!


Sylwetka

Olga Drahonowska­Małkowska, bo o niej mowa, urodziła się 1 września 1888 roku w Krzeszowicach koło Krakowa, jako cór­ ka Karola i Zofii Drahonowskich. Nauki pobierała w domu, eks­ ternistycznie zdając maturę. Wykazywała od dzieciństwa duże uzdolnienia artystyczne w dziedzinie literatury i malarstwa. By­ ła bardzo aktywna fizycznie – czas wolny spędzała na wy­ cieczkach, jeździe konnej, pływaniu, a w zimie na nartach i sankach. Po maturze, wraz z rodzicami, przeniosła się do Lwowa, gdzie najpierw studiowała nauki biologiczne na Uniwersy­ tecie Lwowskim, a potem w Konserwato­ rium Muzycznym uczęszczała do klasy fortepianu. Równocześnie rozwijała swe uzdolnienia plastyczne w dziedzinie rzeźby na specjalnych kursach. W okresie stu­ denckim należała do Stowarzyszenia „Eleusis”, propagującego moralne odro­ dzenie społeczeństwa na drodze absty­ nencji, jak również do Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” i niepodległościo­ wego „Zarzewia”, które było częściowo tajną organizacją woj­ skową. W toku tej działalności, zetknęła się z późniejszym mężem ­ Andrzejem Małkowskim i zaraziła ideą skautingu. W 1911 roku założyła III Lwowską Drużynę Skautek im. puł­ kownik Emilii Plater. Drużyna ta jako pierwsza używała pozdro­ wienia: "Czuwaj!" W latach 1911 – 1912 Olga była pierwszą Komendantką Skautek w Naczelnej Komendzie Skautowej. Rok później, w związku z chorobą płuc, przyjechała na lecze­ nie do Zakopanego, gdzie wzięła ślub z Andrzejem Małkow­ skim. Był to pierwszy w historii ślub w mundurach harcerskich. W Zakopanem, Olga założyła żeńską drużynę skautek i prze­ jęła kierownictwo nad zakopiańskim skautingiem. Po wybuchu I wojny światowej Andrzej wstąpił do Legionów Piłsudskiego, a jego żona zaangażowała się w organizację

ochronki dla dzieci z rodzin góralskich i ewakuowanych z Kra­ kowa. Uruchomiła także pocztę polową między Zakopanem a Krakowem. W 1915 roku urządziła wraz z Andrzejem, który wystąpił z Legionów odmawiając złożenia przysięgi na wierno­ ści Austrii, tajne składy broni w tatrzańskich jaskiniach – w Do­ linie Kościeliskiej i na Nosalu. Zagrożeni aresztowaniem, po wykryciu tej działalności wskutek donosu, wyjechali obydwoje do Wiednia, a następnie przez Szwajcarię, Francję i Anglię do USA. W Ameryce 30 października 1915 ro­ ku urodził się ich jedyny syn – Lutyk. Rok później Olga wróciła do Europy – przeby­ wała we Francji i Szwajcarii, gdzie m. in. uczyła muzyki. W roku 1918 osiadła w An­ glii. W Londynie organizowała polską szkołę przy Polish Relief Found, a później w Torquay, na południu kraju, podjęła pracę kustosza zbiorów rodziny Krajewskich. 15 stycznia 1919 roku zginął w katastrofie morskiej, na Morzu Śródziemnym, jej mąż Andrzej. W tym czasie Olga została na­ uczycielką muzyki i wychowania fizyczne­ go, założyła gromadę zuchową i drużynę skautek. W Torquay mieszkała i pracowała do listopada 1921 roku. Wtedy też wróciła do Polski, do Zakopanego. Od razu rozpo­ częła pracę w Szkole Gospodarstwa Domowego w Kuźnicach (koło Zakopanego), gdzie uczyła grupę Ślązaczek języka pol­ skiego, literatury, geografii i historii Polski, a oprócz tego pro­ wadziła lekcje języka angielskiego i muzyki dla tzw. „panien z dobrego domu”. Od września 1922 roku pracowała w pań­ stwowym gimnazjum w Zakopanem. Aktywnie włączała się w pracę harcerską na skalę międzynarodową, uczestni­ cząc m.in. w II Międzynarodowej Konferencji Skautek w Cam­ bridge w Anglii. W 1924 roku została mianowana komendantką I Narodowego Zlotu Harcerek, który odbył się w Świdrze pod Warszawą z udziałem ok. 800 harcerek.


W 1927 roku władze harcerskie obdarzyły Olgę Małkowską godnością Harcmistrzyni Rzeczypospolitej, a rząd polski od­ znaczył ją w uznaniu zasług dla pracy niepodległościowej i harcerskiej Krzyżem Oficerskim Orderu Polonia Restituta oraz Krzyżem Niepodległości. W 1931 roku wybrano ją na reprezentantkę młodzieży skautowej całego świata w Komite­ cie Opieki nad Dziećmi i Młodzieżą w Lidze Narodów w Gene­ wie. W żeńskim światowym ruchu skautowym Olga miała bardzo wysoką pozycję ­ pełniła rolę "ambasadora" polskiego harcerstwa. Po wybuchu II wojny światowej, wiedząc, że wid­ nieje na listach Gestapo jako osoba przeznaczona do areszto­ wania i rozstrzelania, wyjechała do Anglii. W 1939 roku, Królowa Brytyjska osobiście udekorowała Olgę Małkowską Brązowym Krzyżem Zasługi mówiąc: „Daję Ci go dla harcerek polskich, lecz nikt nie zasłużył na niego bardziej niż Ty”. Losy tego Krzyża nie są znane. Prawdopodobnie zaginął podczas wojny. Nawet w czasie wojny, Olga nie ustawała w działalności harcerskiej i międzynarodowym skautingu ­ była członkiem Do­ raźnego Światowego Komitetu Pomocy Skautkom i współzało­ życielką GIS (Girls International Service) – organizacji niosącej pomoc zniszczonym przez wojnę krajom, a w szczególności otaczającej opieką dzieci chore i bezdomne. W latach 1944 – 48 bardzo ciężko chorowała, a dodatkowo bo­ leśnie przeżywała klęskę Powstania Warszawskiego i nową okupację sowiecką. Szczęśliwie wrócił za to z wojny jej syn. W kwietniu 1948 r. nabyła posiadłość – Hawson Court na połu­ dniowym wybrzeżu Anglii, w którym zorganizowała Dom Pol­

skiego Dziecka. Prowadziła go do roku 1961. W kwietniu tego roku, mając 73 lata, wróciła do Polski. Począt­ kowo mieszkała we Wrocławiu, a potem krótko w Krakowie. Wreszcie po ponad roku od przyjazdu osiadła już na stałe w Zakopanem. Mimo wieku nadal pozostawała aktywna udzie­


lając lekcji angielskiego, prowadząc obszerną koresponden­ cję ze skautkami całego świata i urządzając samotne space­ ry w góry. Odwiedzali ją harcerze i dawni wychowankowie. Zmarła 15 stycznia 1979 roku i została pochowana na cmen­ tarzu w Zakopanem w asyście harcerzy. Nad jej grobem, w 1981 roku, wzniesiono granitowy symboliczny pomnik z napisem: "Twórcom Harcerstwa Polskiego" (poświęcony również jej mężowi Andrzejowi). W 2001 roku otwarto w Za­ kopanem Muzeum Harcerskie im. Olgi i Andrzeja Małkow­ skich.

"Cisowy Dworek"

Obok nieocenionych zasług na polu działalności harcerskiej, dziełem życia Olgi Drahonowskiej­Małkowskiej w Polsce była słynna Szkoła Pracy Instruktorskiej i Pracy Harcerskiej, zna­ na bardziej od nazwy swojej siedziby, jako "Cisowy Dworek". Otwarcie i prowadzenie placówki z internatem, w której edu­ kacja miała być urządzona zgodnie z duchem idei skautow­ skich, było wielkim marzeniem małżeństwa Małkowskich. Szkoła zlokalizowana została w Sromowcach Wyżnych koło Czorsztyna, po południowej stronie Pienin, nad Jeziorem Sromowieckim. Do budowy tego obiektu przystąpiono w 1924 roku, a w pra­ ce budowlane i wykończeniowe zaangażowane były harcer­ skie drużyny żeńskie z całej Polski oraz skautki z innych krajów. Inicjatywę wspierali też materialnie darczyńcy pry­ watni. Byli to czytelnicy „Children’s Newspaper”, angielskiego pisma dla dzieci (wychodzącego od 1919 roku) którego Olga Małkowska była stałą korespondentką oraz rodzina Violetty

Mason, Angielki z którą nasza bohaterka zaprzyjaźniła się w czasach I wojny światowej. Aby zdobyć fundusze Olga przyjęła też zaproszenie skautek amerykańskich na wygło­ szenie serii odczytów. Obok "Cisowego Dworku" wybudowano później inne domy harcerskie – „Orle Gniazdo” (1927), i "Ludowca" (1927) oraz „Watrę” (1929). Uroczyste otwarcie "Dworku" nastąpiło w dniu 21 VIII 1925 roku. Szkoła funkcjonowała tam przez 16 lat, do września 1939 roku. W czasie wolnym od zajęć szkolnych np. ferie zi­ mowe i letnie wykorzystywano jej obiekty na harcerskie kur­ sy, obozy, zjazdy i instruktorskie spotkania krajowe oraz międzynarodowe. Po latach, przebywając znów w Polsce, w 1965 roku, Olga Małkowska przekazała notarialnie wszystkie obiekty miastu Warszawie. Obecnie ośrodek zarządzany jest przez Dzielni­ cę Śródmieście m. st. Warszawy. Działa tu Szkolny Ośrodek Wypoczynkowy Orle Gniazdo specjalizujący się w organizo­ waniu przez cały rok turnusów "Zielone Szkoły", a w wakacje i ferie zimowe turnusów kolonijnych i wczasowych.

Koncepcja szkoły

Szkoła w swoim założeniu miała być szkołą powszechną, re­ alizującą zakres programowy ówczesnej szkoły podstawowej i gimnazjum, prowadzoną metoda harcerską i przeznaczoną głównie dla dzieci z rodzin niezamożnych i zaniedbanych pod względem zdrowotnym lub wychowawczym (chociaż, ponieważ była płatna, nie brakowało tam dzieci z tzw. do­


brych rodzin, reprezentujących kręgi naukowców i wojsko­ wych). Miała formować moralnie młode pokolenie wyrabiając w nim takie cechy jak: prawdomówność, samodzielność, hart ducha, chęć pomocy i opieki nad słabszymi. Wszystkich obo­ wiązywały te same, dosyć surowe, zasady nauki, pracy i dyscypliny. Starsi uczniowie mieli obowiązek pomagać młodszym i opiekować się nimi. Celem było jednak nie tylko uspołecznienie uczniów, ale tak­ że ich rozwój fizyczny i promowanie wszelkich form fizycznej aktywności, co w tamtych czasach uchodziło za bardzo po­ stępowe. Realizacji programu, nazwijmy to, usportowienia młodzieży sprzyjała piękna, górska okolica. Uczono zatem jazdy na nartach, pływania, organizowano spływy kajakowe Dunajcem i wędrówki po Pieninach (jak wspomina wycho­ wanka szkoły – Irena Szaszkiewicz – wejścia na Trzy Korony i Sokolicę odbywały się przynajmniej raz w miesiącu). Placówka spełniała zatem za­ sadniczo trzy funkcje: edukacyjną, wycho­ wawczą i sanatoryjną. Kadra pedagogiczna była starannie dobierana przez "druhnę Gaź­ dzinę" i reprezentowana nie tylko przez peda­ gogów z Polski. W samym procesie nauczania teoretycznej wiedzy przedmiotowej opierano się o tzw. dal­ toński model nauczania. Pierwszą realizującą nowatorsko nauczanie młodzieży była szkoła powstała w 1919 r. w Dalton (stan Massachu­ setts w USA, stąd nazwa modelu wychowa­ nia). Ze Stanów idea przeniknęła potem do Anglii i w Holandii. Intensywnie rozwijała się do wybuchu drugiej wojny światowej (jej rene­ sans w Europie obserwujemy od lat 60., a w Polsce dopiero od kilku lat). Zastosowanie tej metody nauczania przez Olgę Małkowską jest zapewne pokłosiem jej pracy dydaktycznej w Anglii tuż po zakończeniu I wojny świa­ towej. Świadczy również o żywym, otwartym na nowinki i re­ formy oświatowe, umyśle.

Założenia modelu daltońskiego w nauczaniu opierają się na:

• odejściu od klasycznego systemu klasowo – lekcyjnego; • indywidualizacji procesu nauczania; • odejściu od jednakowego dla wszystkich czasu i tempa pra­ cy; • odejściu od sztywnych programów nauczania; • uczeniu uczniów w mniejszych grupach koedukacyjnych i niejednolitych wiekowo; • usamodzielnianiu uczniów w zdobywaniu wiedzy; • nauczaniu w pracowniach i laboratoriach; • uwzględnianiu talentów i zainteresowań uczniów; • stymulowaniu ich motywacji do nauki i rozwoju; • kształtowaniu umiejętności samodzielnego rozwiązywania problemów; • kształtowaniu umiejętności krytycznego myślenia;

Wychowankowie szkoły opisują naukę w "Cisowym Dworku" nie w klasach, ale w pracowniach, pod kierunkiem tzw. tuto­ rów, czyli mistrzów. W procesie nauczania skupiano się na poszukiwaniu sposobów rozwiązywania różnych problemów, przez co kształtowano w uczniach logiczne i krytyczne my­ ślenie, samodzielność twórczą i umiejętność odkrywania w sobie pasji naukowych czy artystycznych. Nie była to za­ tem edukacja "zmuszająca", tylko zachęcająca do nauki. Małkowska kładła duży nacisk na samodzielność uczniów, ceniła ich dociekliwość, aktywność oraz zaangażowanie w procesy poznawcze. W wieku 14 lat druhna Oleńka napisała piękny wiersz, w któ­ rym juz wtedy pokazała swój pęd do aktywnego, pełnego i godnego życia. Po 20 latach, poprzez swoją pracę pedago­ giczną, zarażała tymi ideami wychowanków.

Słynni wychowankowie szkoły:

1) Witold Kuncewicz (1922 – 2009) – syn pisarki Marii, w czasie II wojny światowej telegrafista na ORP "Orzeł " i ORP "Wilk", odznaczony Krzyżem Walecznych, założyciel Fundacji Kuncewiczów. 2) Malina Wanda Puchalska, z domu Retinger (1917 – 2012) ­ córka Józefa, dyplomaty, sekretarza premiera Sikorskiego, kombatantka II wojny światowej. 3) Irena Szaszkiewicz z domu Jarochowska herbu Przerowa, "Kika" (1917 – 2014 ) – żołnierz AK, artystka Piwnicy pod Baranami, odznaczona odznaką "Honoris Gratia" za wybitne zasługi dla Krakowa oraz Krzyżem Oficerskim Orderu Odro­ dzenia Polski. 4) Zofia Florczak (1912 – 1996) – polska nauczycielka, ostatnia Naczelniczka Organizacji Harcerek dawnego ZHP, doktor habilitowana filologii polskiej, harcmistrzyni, autorka biografii Olgi Małkowskiej


Paradygmat zmiany edukacyjnej w ujęciu Michaela Fulla­

na zakłada, że istnieje „problem sensu” zmian w edukacji i „fenomenologia zmiany”. Z jednej strony zmiana wymaga ro­ zumienia jej istoty i świadomości celów, przekonania o ich słuszności. Z drugiej ważne jest doświadczanie zmiany, spo­ sób uczestniczenia i poziom zaangażowania w procesie zmia­ ny, aktywne zabieganie o efekty zmian. Etos nauczycieli jest ze swej istoty konserwatywny, indywidualistyczny i skoncentrowa­ ny na teraźniejszości. Zmiana narzucana z zewnątrz wywołuje ich opór i dążenie do zminimalizowania jej zakresu. Zmiana w edukacji wymaga więc najpierw transformacji subiektywnej rzeczywistości jej aktorów. Edukatorzy muszą postrzegać sie­ bie jako ekspertów zmiany, każdy nauczyciel musi starać się być efektywnym agentem zmiany, czyli mieć świadomość cha­ rakteru i procesu. (…) Efektem zmian w edukacji, postrzega­ nych jako proces, a nie wydarzenie, jest w ujęciu M. Fullana czynienie systemu edukacji organizacją uczącą się. Zmiana jest wówczas wbudowana w codzienne działania i staje się normalnym elementem pracy tego systemu. Podstawowym, a więc najbardziej istotnym czynnikiem zmiany oświatowej jest ustawiczny rozwój profesjonalny nauczycieli, który jest jedno­ cześnie najbardziej zaniedbaną sferą (za: Cudowska, 2012, s. 130).

Powyższe refleksje zapowiadają dość trudny

do roz­ strzygnięcia problem wzajemnej relacji dwóch kategorii poję­ ciowych: zmiany i nauczyciela. Jeśli przyjmiemy, że jest to relacja dwustronna, to znaczy, że zarówno zmiana (edukacyj­ na, społeczna, kulturowa) powinna kształtować w określony sposób rolę społeczno ­ zawodową nauczyciela, jak i nauczy­ ciel (poprzez swoje działania edukacyjne, postawy, rozwój za­

wodowy) ma potencjalną możliwość aktywnego i twórczego wpływania na tworzenie rzeczywistości społecznej. Pozornie relacja zrozumiała i potrzebna, jednak bardzo skomplikowana i niełatwa w realizacji. Świadczą o tym wyniki badań, prowa­ dzonych w środowisku zawodowym nauczycieli. Z badań przeprowadzonych przez Barbarę Dobrowolską wyni­ ka, że nauczyciele mają niską świadomość roli procesów spo­ łecznych i umiejscowienia w nich siebie i procesu edukacji. Zdaniem autorki może to oznaczać słabe zainteresowanie ba­ danych problemami społecznymi i świadczyć o niskim pozio­ mie ich tożsamości indywidualnej i społecznej. Należy również zgodzić się z wnioskami, jakie wysnuwa autorka, że może to skutkować pewnymi nieprawidłowościami w pracy społeczno­ wychowawczej z uczniami. Nauczyciel odrzucający znaczenie społecznego kontekstu funkcjonowania i „uwikłania” jednostki w społeczne mechanizmy, może przedstawiać uczniom świat „niepełny”, zdeformowany i zbyt uproszczony, co może utrud­ niać pełny rozwój społeczny i nabywanie obywatelskich postaw (Dobrowolska, 2013, s. 181).

Inne z kolei badania prezentują obraz stosunku nauczycieli

do obywatelskości i budowania społeczeństwa obywatelskie­ go. Wykazano w nich m.in., że nauczyciele mają dość wysoki poziom wiedzy na temat atrybutów społeczeństwa obywatel­ skiego oraz pojęcia obywatelskości. Znają prawa i obowiązki obywatelskie, czasem jednak mylą obowiązki z prawami np. udział w wyborach. Nie zawsze odróżniają postawy obywatel­ skie od postaw narodowych np. deklarowanie obowiązków związanych z podtrzymywaniem tożsamości narodowej np. tro­ ska o dobro narodu, dbałość o wizerunek Polaka i Polski poza granicami kraju, poszanowanie tradycji narodowych. Obywatel­


skość jest często interpretowana jako patriotyzm. Nauczyciele najbardziej cenią takie atrybuty społeczeństwa obywatelskiego jak: inicjatywy obywatelskie, przedsiębiorczość i integrację społeczną. Cenią sobie takie wartości jak: wolność, prawa człowieka, tolerancja i współdziałanie. Zaufanie społeczne wśród badanych nauczycieli koncentruje się głównie wokół naj­ bliższej rodziny, koleżanek i kolegów z pracy oraz przyjaciół. Zupełny brak zaufania odnotowano w stosunku do rządu, partii politycznych i mediów. Pod względem poziomu uczestnictwa w tworzeniu społeczeństwa obywatelskiego już jest nieco go­ rzej. Pozytywny wynik badań dotyczy tylko udziału w wybo­ rach. Większość nauczycieli robi to systematycznie. Inne formy aktywności obywatelskiej rzadko są brane pod uwagę. Nie na­ leżą do partii politycznych, nie działają w stowarzyszeniach i fundacjach. Aktywny udział w związkach zawodowych dekla­ ruje niewielki odsetek badanych. Połowa badanych nie jest za­ interesowana pracą w wolontariacie. Zazwyczaj nie biorą udziału w różnych formach protestu społecznego. Większość nie jest zainteresowana działalnością gospodarczą. Niewielka grupa nauczycieli wskazywała na następujące branże: rozryw­ kowa, lecznicza, techniczna, informatyczna, finansowa, ogrod­ nicza, turystyczna, opiekuńczo­wychowawcza, edukacyjna,

przemysłowa, budowlana i spożywcza (Kamińska, 2014). Badania Anny Zielińskiej na temat jakości edukacji obywatel­ skiej w szkole pokazują, że ma ona częściej charakter naucza­ nia faktów niż otwartego klimatu do dyskusji. Nauczyciele raczej wymagają od uczniów zapamiętywania dat i definicji, wykorzystują materiał z podręcznika, preferują wykład i robie­ nie notatek. Stosunkowo rzadziej omawiają problem wielo­ stronnie i zachęcają do dyskutowania spraw, na które ludzie mają rozmaite opinie. Tendencja w przekonaniach uczniów gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych na ten temat zmienia się wraz z wiekiem – na niekorzyść otwartego klimatu do dys­ kusji i wymiany poglądów (Zielińska, 2010, s. 183). Poza tym autorka wyciąga wnioski z badań, dotyczące samorządności w szkołach. Stwierdza, iż przyjęta w naszym kraju formuła sa­ morządu jest trudna do obronienia – nie jest akceptowana przez uczniów i nie daje młodzieży szans na partycypację w rozwiązywaniu rzeczywistych problemów, nie uczy podejmo­ wania decyzji, czyli nie przygotowuje do świadomego uczest­ nictwa w życiu publicznym, nie wychowuje do aktywnego obywatelstwa (s. 189). Należy przypuszczać, że sposób podej­ ścia nauczycieli do edukacji obywatelskiej ma na to duży wpływ.


Rysuje się zatem obraz nauczyciela, który jest zainte­

resowany światem społecznym i rozwojem społeczeństwa obywatelskiego tylko w teorii. W praktyce edukacyjnej i spo­ łecznej nauczyciele nie widzą siebie w roli aktywnych intere­ sariuszy przemian demokratycznych, wynikających z transformacji ustrojowej i gospodarczej. Ich bierność, swo­ ista zachowawczość i konserwatywne nastawienie nie zbliża szkoły jako instytucji i środowiska społeczno ­ wychowaw­ czego do zmieniających się potrzeb społeczeństwa demo­ kratycznego. Postawy takie nie ułatwiają również realizacji założeń Karty Edukacji Obywatelskiej i Edukacji o Prawach Człowieka Ra­ dy Europy z 2010 roku. Na jej podstawie opracowano zestaw 15 kompetencji społecznych i obywatelskich, które powinny stać się udziałem nauczycieli krajów UE. Należą do nich m.in.: znajomość i zrozumienie zasad i roli edukacji oby­ watelskiej i edukacji o prawach człowieka; upowszechnianie wiedzy, umiejętności, postaw i wartości obywatelskich, nie­ zbędne dla aktywnego uczestnictwa w życiu społecznym; tworzenie atmosfery zaufania, otwartości i wzajemnego sza­

cunku; stosowanie obszernego repertuaru strategii i metod nauczania, w tym techniki stawiania pytań całej klasie i przez całą klasę, kształtujących umiejętność dyskusji, zwłaszcza o kwestiach drażliwych i kontrowersyjnych; umożliwienie uczniom krytycznej analizy aktualnych problemów politycz­ nych, etycznych, społecznych i kulturowych przy wykorzysta­ niu informacji z różnych źródeł, w tym mediów, roczników statystycznych oraz technologii informacyjno­komunikacyj­ nych; prezentowanie wartości, postaw i zasad edukacji oby­ watelskiej i edukacji o prawach człowieka, których oczekuje się od młodzieży, np. aktywna postawa obywatelska; uczci­ we, otwarte i pełne szacunku relacje z uczniami; demokra­ tyczny styl nauczania; angażowanie uczniów w planowanie zajęć edukacyjnych oraz powierzenie im części odpowie­ dzialności za nie (por. Kamińska, 2013). Sprostanie tym wymaganiom nie będzie łatwe w sytuacji, gdy nauczyciele nie podejmą wyzwania otwartości i czynnego uczestnictwa w procesie dokonujących się przemian eduka­ cyjnych i społecznych w wymiarze nie tylko lokalnym, krajo­ wym, ale także europejskim i globalnym.




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.