Magazyn o świadomym życiu Więcej numer 5 Kwiecień 2019

Page 1

kobieta TEMAT PRZEWODNI

NUMER 5 · KWIECIEŃ 2019

WIĘCEJ

w środku: przygoda z samoakceptacją kobieta na macierzyńskim samotna podróż rzucić pracę na etacie kobieta zmienną jest


w tym numerze 4

O autorkach

12

A gdyby tak... Oddzielić myśli i to kim naprawdę jesteśmy Klaudia Kołdras

18

Dookoła trzydziestki Justyna Poluta

22

Kobieta na macierzyńskim Magdalena Żółcińska

26

Życie po życiu na etacie Elżbieta Adamska, Kinga Mądro, Dorota Piechocińska

34

Taka, jaka jesteś - przygoda z samoakceptacją Dominika Andrzejczak

42

Przestań narzekać, kobieto! Angelika Pińkowska

44

Ogrodniczki w wielkim mieście Dominika Krzych i Kasia Basiewicz

48

Kobiety mówią o tym co daje im sport Joanna Suchomska

58

Czego nauczyła mnie samotna podróż? Agnieszka Poznańska

62

Blogerskie opowieści Z Pauliną Wierzgacz rozmawiała Angelika Pińkowska

68

La donna è mobile - Kobieta zmienną jest Katarzyna Straube-Czyż

74

Polskie, kobiece marki



aut

ANGELIKA PIŃKOWSKA

MAGDALENA ŻÓŁCIŃSKA

KLAUDIA KOŁDRAS

Cześć! Nazywam się Angelika i to ja jestem sprawczynią całego tego zamieszania. Magazyn marzył mi się od kilku lat, więc w końcu wzięłam sprawy w swoje ręce i oto jest - kolejny numer Magazynu o świadomym życiu „Więcej”.

Z wykształcenia psycholog, z zamiłowania wizażystka. Mama na pełnym etacie. Pasjonatka zdrowego stylu życia, od ponad dwóch lat wkręcona w naturalną pielęgnację.

Jestem Klaudia, mam 25 lat, a od ponad dwóch mieszkam w północnej Norwegii. Choć pochodzę z Mazowsza, moje życie związane było również z Trójmiastem, gdzie studiowałam i zostawiłam spory kawałek serca. Jestem zwolenniczką prostego życia i wierzę, że mniej naprawdę znaczy więcej. Uczę się odpuszczania, fotografii, norweskiego i… siebie samej. Na co dzień prowadzę również bloga i pracuję w norweskiej kawiarni. Wierzę, że każdy z nas zasługuje na pełne, spełnione i szczęśliwe życie!

Od prawie dwóch lat mieszkam w Australii, gdzie z każdym dniem zakochuję się w tym kraju coraz bardziej. Jestem miłośniczką podróży w rytmie slow, książek i uważnego życia. adreamerslife.pl

feminine.pl/blog

klaudiakoldras.pl

PAULINA W

Mam na imię zdjęcia. Koch wać i po pro dze. Kiedyś bie listę 100 muszę zrobić im życiu. Na dzielić się w godami z ty mi. A po dr się jeszcze ma nek! vryga.pl


torki

WIERZGACZ

Paulina i robię ham podróżoostu być w drospisałam so0 rzeczy, które ć w tym swoa blogu staram wszelkimi przyym związanyrodze wydarza asa niespodzia-

AGNIESZKA POZNAŃSKA

JUSTYNA POLUTA

JOANNA SUCHOMSKA

W wieku 30-lat rzuciłam pracę na etacie i wyjechałam w świat, obecnie jestem w Azji. Wcześniej pracowałam na etacie w marketingu, w UK i Lizbonie. Obecnie szukam alternatywego stylu życia, pracuję przy produkcji festiwali, a marketingowych umiejętności używam przy pracy z artystami i blogerami.

Justyna Poluta - Po 5 latach pisania stricte dla biznesu, znajduje przestrzeń do pisania o tym, o czym chce. Obecnie pracuje nad e-bookiem o prowadzeniu slow biznesu na wsi spokojnej, wsi szczęśliwej.

Z wykształcenia jestem medioznawczynią- spędziłam trzy lata w Anglii, ucząc się patrzeć krytycznie na otaczającą nas kulturę i mądrze tworzyć media. Na co dzień pracuję w świecie copy i contentu, a w wolnym czasie... Piszę. Świadome podróżowanie i postrzeganie własnego ciała to tematy, które są mi szczególnie bliskie. Oprócz tego realizuję się jako powsinoga. Najbardziej lubię być w drodze, bo wtedy najwięcej uczę się o świecie. Kocham reportaż i mocną kawę.

isawpictures.com

www.instagram.com/ joanna_suchomska/


aut ELŻBIETA ADAMSKA

KINGA MĄDRO

DOROTA PIECHOCIŃSKA

Copywriterka i fotografka. Podróżuję i fotografuję, a rezultaty publikuję na blogu. W tej chwili piszę na życie i próbuję swoich sił jako freelancer w Australii - jeśli się nie uda, zawsze zostaje mi kariera Crazy Plant Lady. Napisałam dla Was ten artykuł, żebyście się nie bały zmieniać rzeczywistości, która Was uwiera.

Zajmuję się teraz fotografią i prowadzeniem własnej działalności, którą chcę rozszerzać także o podróże. Robię zdjęcia wizerunkowe, ślubne, rodzinne, portretowe i daje mi to mnóstwo radości i spełnienia. Poza tym nałogowo chodzę na siłownię. Kocham sztangi, nie dotykam orbitreka. Podejrzewam, że w swoim życiu wypiłam więcej kawy niż wody.

IlustraDora. Uwielbiam abstrakcyjne poczucie humoru, włoskie żarcie - do wszystkiego dawałabym ser - i przedrzeźnianie włoskiego akcentu. Roślinoholik, w domu mam dżunglę; tonę w kredkach i papierach. Jestem tam szczęśliwa, to moje środowisko naturalne.

niesmigielska.com

kingamadro.com

Jako Ilustradora jestem hybrydą freelancersko-etatową; transformersem, który popołudniami zmienia się z klikacza myszką w agencji reklamowej na sucharogennego świra z ołówkiem. facebook.com/ilustradoradorailustra/


torki DOMINIKA KRZYCH I KASIA BASIEWICZ

To my wymyśliłyśmy i założyłyśmy Pierwszy w Polsce portal o miejskim ogrodnictwie www.inspekty.pl Marzy nam się, żeby polskie miasta zazieleniły się od małych i dużych ogródków warzywnych. Jedna doniczka z krzakiem pomidora, to mały krok dla Ciebie, ale wielka rzecz dla naszych miast i dla Planety. Na co dzień wspieramy małych i dużych miejskich ogrodników, prowadzimy warsztaty dla firm, piszemy o miejskim ogrodnictwie i uprawiamy własne warzywa. www.inspekty.pl

DOMINIKA ANDRZEJCZAK

Mam na imię Dominika. Jestem studentką psychologii mieszkającą i uczącą się w Szczecinie. Pasjonuję się fotografią i praktyką jogi. W wolnych chwilach działam jako wolontariusz i przygotowuję się do pracy z dziećmi, natomiast wieczorami macham pędzlem po płótnie. Kocham podróże oraz uczucie zachwytu nad pięknem miejsca, widzianym po raz pierwszy. Staram się rozgryźć swoje życie i ułożyć je w pasujące do siebie puzzle, co czasem przychodzi z łatwością, a czasem idzie pod górkę.

KASIA STRAUBE-CZYŻ

Mam na imię Kasia.

Mieszkam w Żorach, mam 34 lata. Od 3 lat jestem mamą Adasia. Od ponad 4 lat jestem żoną zapalonego motocyklisty, dla którego lato mogłoby trwać cały rok. W przeciwieństwie do mnie. Odnajduję się w każdej porze roku, a coraz mocniej ukochałam sobie zimę i moje snowboardowe szaleństwa. Uwielbiam długie spacery po lesie, a z aparatem staram się nie rozłączać na długo. Początkowo fotografia była moją pasją, do dziś jest, ale też w w w. i n s t a g r a m . c o m / jest to mój sposób na życie. openhearrt/ Uwielbiamy podróżować i z przyjemnością zabieramy w te podróże naszego syna. highmom.pl


Droga czytelniczko! Magazyn „Więcej” tworzony jest przez kobiety z myślą o innych kobietach. Tym razem autorki tekstów pokusiły się o uchwycenie w słowa tematu tak wielobarwnego i wielowymiarowego jakim są one same. Jak siebie postrzegają? Co robią? Jak się odnajdują w roli matki? Jak radzą sobie z upływem czasu? To nie przypadek, że w kilku artykułach pojawia się jakże ważny temat samoakceptacji i tego jak postrzegamy własne ciało. Piękne opowieści okraszone jeszcze piękniejszymi, kobiecymi zdjęciami niech staną się dla nas wszystkich inspiracją do tego by spojrzeć na siebie przychylnym okiem i dostrzec to co mamy do zaoferowania światu. A że każda z nas ma do zaoferowania wiele nie mam najmniejszych wątpliwości. A Ty? Jaką jesteś kobietą? Daj nam znać! Jeśli podoba Ci się to co tworzymy, chcesz się wybrać na wspólną kawę, bądź ot tak po prostu przywitać, napisz maila na kontakt@magazynwiecej.pl Przyjemnej lektury!

Angelika Pińkowska



Na Facebooku i na Instagramie zapytałam z czym czytelnikom kojarzy się kobieta, jakie słowa klucze i skojarzenia nasuwają się, gdy myślą właśnie o kobiecie.

subteln

WYTRWAŁOŚĆ Nie ma jednego słowa, które trafnie określiłoby kobietę. W kobietach drzemie niesamowita siła i energia, którą gdy umiejętnie wykorzystają, mogą zarażać miliony! Każda z nas jest inna, choć wiele ról w życiu przybieramy podobnych. Każda z nas, w którejś z tych ról odnajduje najbardziej siebie i z tej drogi nie powinna schodzić. Jesteśmy też niesamowitą miksturą emocjonalno-hormonalną, która tworzy nas jedynymi w swoim rodzaju... Myślę, że siła, energia, pasja, troskliwość, motywacja, piękno, różnorodność, czułość... To tylko część z miliona określeń, które można przypisać NAM, kobietom. - Ilona Smółka

intuicja

ciepło

kob

siła jest kobietą

radość z małych drobiazgów

KOBIETA KOJARZY MI SIĘ Z PIĘKNEM... ALE NIE TYM ZEWNĘTRZNYM... Z TYM WYNIKAJĄCYM Z JEJ WEWNĘTRZNEJ SIŁY, UMIEJĘTNOŚCI TWORZENIA CIEPŁA RODZINNEGO I DBANIA O NAJBLIŻSZYCH. MILENA Z MIAMONDO.BLOG

A mi kobieta wiekiem... a k wnętrznym pi - Asia ze sma


niezdecydowanie

ność

delikatność

kolory wieczne wątpliwości

bieta

Słowo Kobieta ma chyba nieskończoną ilość znaczeń bo każdy postrzega ją/NAS! inaczej. Ale ze stwierdzeniem ‚słaba płeć’ nie mogę się zgodzić. Tak w kręgu moich górskich zainteresowań usłyszałam kiedyś, że kobiety to delikatne istotki o sile halnego i mocy wody pędzącej z Wodogrzmotów Mickiewicza. - Małgorzata Bigaś

MARZENIA tajemnica

kobieta-rakieta SIŁA

a kojarzy się z człokażdy człowiek z weięknem do odkrycia. alltravellers

Kobieta jest żaglem, sterem i okrętem jednocześnie


a gdyby tak... oddzielić myśli i to, kim naprawdę jesteśmy

Czy myślisz czasami o przekroczeniu tej magicznej granicy? Granicy, za którą będziesz w stanie wykrzyczeć sobie w twarz: jestem piękna, kocham każdy centymetr mojego ciała! Nie tylko wykrzyczeć, ale poczuć to aż do szpiku kości. Chyba wszystkie na nią czekamy. Czekamy i wyglądamy, próbując uczyć się tej trudnej sztuki, jaką jest akceptacja siebie. Każdy kawałek naszego niedoskonałego ciała to cud.

KLAUDIA KOŁDRAS

12

Nie wiem jak Ty, ale ja z moim ciałem przebyłam wyboistą drogę. Moją osobistą podróż, która trwać będzie całe życie. Ciało to moja historia, czasami bolesna, czasami przepełniona szczęściem i nadzieją, a czasami, nienawiścią oraz cierpieniem. Moje ciało, Twoje również, to cud, bo pomyśl... pomyśl, ile ono znosi. Pomyśl, jak dzielnie towarzyszy Ci każdego dnia, nieza-


jestem piękna, kocham każdy centymetr mojego ciała!

13


piękno 14


leżnie od tego, czy patrzysz na nie z czułością, a może co chwila masz mu coś do zarzucenia. Ono wytrzymuje każdą obelgę, każde porównanie do modelki i zarzuty, że nie wygląda tak, jak ona. Znosi presję, czasami zbyt intensywne treningi oraz diety, które nie prowadzą do zdrowia. Znosi fakt, że patrzysz na nie przez pryzmat dzisiejszych standardów i tego, co próbują wmówić Ci media, a Ty, cały czas uważasz je za niewystarczające. I kroczy z Tobą dzielnie, ramię w ramię, każdy, kolejny dzień. Jesteśmy piękne, każda na swój sposób. Dlaczego tak trudno to zrozumieć? Fotografuję sporo kobiet. Kobiet, które zwalają z nóg swoją urodą. Kobiet, które oprócz wyglądu zewnętrznego, mają również wiele do powiedzenia, a ich serce leży na dłoni, bo tak pragną pomagać innym. Wielokrotnie dostrzegam w nich mnóstwo kompleksów, skrępowania, nienawiści, lęku, żalu do samej siebie. Poczucia, że nie wyglądają tak, jak powinny, że nie są wystarczające.

I człowiek łapie się za głowę, bo przecież ma przed sobą piękną, mądrą istotę, której naprawdę niczego nie brakuje. Po chwili myślę o samej sobie przed obiektywem i widzę… tę samą kobietę. Kobietę, która wstydzi się swojej nieidealnej cery, rozstępów na piersiach, ciała, któremu daleko do rozmiaru 34. Kobietę, która zapomina o swoich atutach, a wyolbrzymia to, co niedoskonałe. Takie właśnie jesteśmy. Wymagające i krytyczne wobec samych siebie. 15


Kiedy zaczyna się prawdziwy problem?

moje boczki, lubię moje niedoskonałe stopy i rozstępy na zbyt szybko rosnących piersiach. Każda z nas ma kompleksy i odważnie stwi- Zaczynam rozumieć, że ciało jest moim przyerdzę, że nie ma w tym nic złego. Nie ma nic jacielem, u którego boku mam spędzić resztę złego w świadomości, że jesteśmy niedo- życia. skonałe. Problem zaczyna się wtedy, kiedy te mało istotne szczegóły zaczynają odbierać nam Świata nie obchodzi Twój cellulit. Świat radość z życia. Radość z wyjścia na plażę, kup- interesuje się Tobą, jako człowiekiem i tym, co na nowej bielizny, ubrania sukienki, o której od możesz mu dać! zawsze marzymy. A co gorsza, hamują nas w działaniu. W codziennych, życiowych decyzjach, A jeśli w życiu otaczasz się ludźmi, których które przytłaczają, bo przecież życie zacznie bardziej zajmuje Twój wygląd i jedynie się wtedy, gdy dojdę do tego wymarzonego to co posiadasz, to wiedz, że problem nie leży wyglądu. w Tobie. Najpiękniejsze co możesz dla siebie zrobić, to uwolnić się od oczekiwań. I wiesz co? Nie próbuj ot tak zmieniać swojego myśle- Już dziś idź kupić wymarzone jeansy i wyrzuć nia. Wystarczy, że zrozumiesz, że myśli to wreszcie tę sukienkę, która czeka na lepsze tylko myśli. czasy. Jakiś czas temu przestałam wymagać od siebie 100% akceptacji. Przestałam wyczekiwać momentu, w którym powiem, tak zupełnie szczerze: lubię siebie, od stóp do głów. Wiem, że negatywne myślenie na swój temat to suma mojego dotychczasowego życia. Suma złamanego serca, które sklejałam niejednokrotnie, suma przykrych doświadczeń z gimnazjum, suma wymownych spojrzeń facetów i zbyt dużej presji, którą my, kobiety, musimy przyjmować na klatę każdego dnia. Przełom i magia zaczynają dziać się w momencie, kiedy rozumiemy, że myśli to tylko myśli. Myśli to nie ja. One będą, czasami bolesne, przykre, smutne, niewygodne, bo i takie pojawiają się w głowie każdego człowieka. Zamiast wmawiać sobie na siłę jestem piękna, może warto, choć na chwilę, przestać skupiać się na wyglądzie?

Nie uciekaj przed negatywnymi myślami, one są elementem życia każdej z nas. Kompleksy i negatywne myśli na własny temat to zupełnie naturalna, nieodzowna część naszej codzienności. Po co na siłę próbować się od nich uwolnić? Może by tak... oddzielić myśli i to, kim naprawdę jesteś? Do każdego slajdu, który pojawia się w naszej głowie podchodzić z cierpliwością i taką… neutralnością. Bo myśl to tylko myśl, dopóki nie pozwolisz jej przejąć sterów w Twoim życiu, nie masz się czym stresować. Każda z nas chce być piękna, akceptowana, zadbana, doceniona. Szukamy tego w codziennych, małych rzeczach, w drugim człowieku.

Magia zaczyna się wtedy, gdy to wszystko odnaDla mnie ogromnym sukcesem jest to, że mój jdziemy… w sobie. wygląd mnie nie ogranicza. Poświęcam mu mniej i mniej uwagi, a waga oraz wyimag- I tego życzę każdej z nas. inowane cele dotyczące ciała, już dawno poleciały do kosza. Lubię moją skoliozę, lubię

16


LUBIĘ SIEBIE, OD STÓP DO GŁÓW

17


CO KRYJE SIĘ ZA MAGICZNYM PRZEKROCZENIEM TRZYDZIESTKI?

18


dookoła trzydziestki JUSTYNA POLUTA

Siedzę w industrialnej knajpce, popijam wiśniowe piwo i słucham saksofonu na żywo. Mam 27 lat i po raz pierwszy podejmuję decyzje, które nie są zależne tylko ode mnie. Jestem o krok przed trzydziestką. Jeszcze rok temu mówiłam, że nie popełniam dwa razy tych samych błędów – popełniam je po kilka razy, dla pewności. Dziś jest inaczej. Dokonała się we mnie wewnętrzna zmiana, wynikająca z chęci określonej jakości życia.

Dojrzałość? Umiejętność kalkulacji? Ostrożność? Dbałość? Niezależność? A może właśnie mądra współzależność? Co kryje się za magicznym przekroczeniem trzydziestki? Piękne trzydziestoletnie.

Wraz z wizją trzydziestki przyszła do mnie potrzeba poukładanego życia. Priorytetem staje się działanie z poziomu stabilności, sukcesu i spełnienia. Dziś częściej się wycofuję, niż angażuję. Wybieram slow. Wybieram uważność, refleksje, ocenę. Tak, ocenę. Nie osądzanie, ale ocenę. Nie impulsywność, ale ocenę. Łagodzę egocentryzm, który sprawiał, że przyjmowałam propozycje, z których konsekwencjami pozostawałam sama.

Już nie pierwszy raz wybieram slow, zaraz po studiach też wybrałam ten styl życia i pracy. Slow to brak pośpiechu, jasne widzenie i spokój ducha. 19


W okolicach trzydziestych urodzin, my, kobiety, przechodzimy metamorfozy. Często jest to moment deklaracji. Zadajemy sobie pytania i najpiękniejsze jest to, że potrafimy na nie same odpowiedzieć. W którą stronę? Niezależnie czy z rytmem? Dla siebie czy nie tylko dla siebie?

Jedne z nas tylko dociskają pedał gazu, by jeszcze coś zyskać. Inne podążają w stronę slow. Orientujemy się, ile tak naprawdę jest warta nasza uwaga, nasz czas i nasze możliwości. Renegocjujemy z życiem nowe warunki. Z poziomu wcześniej dostrojonych wyobrażeń do opcji podejmujemy kroki, które przybliżają nas do celu, a nie oddalają. Przychodzi moment wyboru. Określamy, czy wolimy nasze życie przekalkulować, czy przeżyć. Co jest ważne i czy tak naprawdę można zapracować sobie na ważne rzeczy. Czy można zapracować sobie na jakość, czy jakością warto kierować się spontanicznie – stawiając na bycie tu i teraz. Te dylematy podkreśla gruba kreska i stwierdzenie „Czy można to w ogóle pogodzić?” Ostre zakręty odczuwane z tylnego siedzenia.

Dla mnie te obserwacje bywają szczególnie intrygujące. Jestem trenerką poziomej kariery. Pozioma kariera to kariera oparta na misji, relacjach, stylu życia, adekwatnym przełożeniu zaangażowania do rezultatu. Pracuję z kobietami, które w stronę takiej kariery chcą iść. Sprawiam, że moje Klientki żyją życiem, które pozwala im zyskiwać, odpoczywać i czuć się sprawczynią swojego życia. Afirmuję rytm slow. 20


Niemal codziennie słucham historii nagłych zwrotów akcji, olśnień i deklaracji podążania za sobą. Towarzyszę w momentach re-definiowania, zrywania, odchodzenia, przekształcania.

Gdy ktoś używa słów ostatecznie, w pełni, bez kompromisów diagnozuję temat do momentu, w którym dostaję informację, czy aby na pewno.

Za to sama... Obserwuję życie i biznes z tylnego siedzenia. Dałam sobie pół roku, by wymedytować re-definicję mojej marki. Nie pośpieszam się. Niech ewoluuje.

Okres koło 30-tki to dobry czas na ewoluowanie.

W jaką stronę ja ewoluuję? W stronę marketingu offline? W stronę pracy z energią? W stronę słońca? Czy stać mnie jeszcze na jakiekolwiek założenia z góry, czy wolę by wszystko było czuciem i doświadczeniem? Czy trzydziestka jest decydująca? Nie, każdy moment jest decydujący. Ty masz swój rytm, a każda historia jest zupełnie inna. Nie mogę stwierdzać czegokolwiek stereotypowo albo porównywać priorytetów. Nie z pozycji Trenerki Poziomej Kariery. Trzydziestka to okrągła liczba. Pełna. Życzę Ci więc pełni.

Życzę Ci podejmowania decyzji z pozycji satysfakcji, spójności i sensu.

A jeśli chcesz popracować nad tym, by Twoja kariera opierała się na misji, relacjach, stylu życia i adekwatnych przełożeniach, to po prostu napisz do mnie maila: justyna.poluta@gmail.com. Do ponownego przeczytania. Justyna Poluta.

21


KOBIETA NA MACIERZYŃSKIM MAGDALENA ŻÓŁCIŃSKA

Pamiętaj, że poza byciem Mamą, wciąż jesteś przede wszystkim KOBIETĄ.

22


Okres wczesnego macierzyństwa z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu zwany jest powszechnie urlopem. Jest on od urlopu tak daleki, jak Neptun od Słońca. Czasu dla siebie jest wtedy jak na lekarstwo, gdyż całe siły poświęcamy małej istocie wciąż domagającej się uwagi. Jak zadbać wtedy o swoją kobiecość, o ciało, umysł i duszę? Jako osoba z podwójnym doświadczeniem w tym temacie, podpowiem Ci jak możesz to zrobić. Być może skorzystasz z niektórych porad, a jeśli nie jesteś jeszcze na tym etapie życia, wrócisz do nich kiedy poczujesz, że są Ci potrzebne. Pamiętaj, że jeśli przez dłuższy czas zaniedbujesz siebie, swoje potrzeby, swój wygląd, wnętrze - z czasem przeradza się to we frustrację. A negatywne emocje nieraz potrafimy wylać na najbliższych, w tym także swoje ukochane potomstwo. Dlatego dbałość o swój komfort psychiczny i fizyczny jest ogromnie ważna i należy stawiać ją na piedestale, na równi z potrzebami dziecka.

Odpocznij w czasie drzemki dziecka Mamy kochają drzemkę. Słodki, niczym niezmącony sen pozwala przez trochę odetchnąć i zrobić… właśnie, tu pojawia się odwieczne pytanie co robić kiedy już przychodzi ten upragniony moment w ciągu dnia, które nastręcza wielu problemów. Usiąść, napić się w końcu ciepłej kawy? Wstawić w spokoju pranie? Obejrzeć serial, książkę poczytać? A może po prostu odespać zarwaną noc razem z maluszkiem? Nie powiem, często korzystałam z tej ostatniej ewentualności. Trzeba pamiętać, że niedobory snu mają bardzo duży wpływ na nasze funkcjonowanie i być może taka szybka drzemka w ciągu dnia nie wyrówna pożądanej dawki dobowej, ale doda nam energii. Wiem jednak, że nie każdy lubi, a nawet potrafi zasnąć w dzień. Wtedy pokusa, by zrobić coś w domu jest ogromna. Ale mocno namawiam do tego, by

po prostu usiąść i zająć się wtedy sobą, a resztę spróbować zrobić przy dziecku. Nie zawsze jest to możliwe, wszystko zależy od aktualnego etapu, skoku rozwojowego bądź jego braku. Jednak postaraj się, by czas drzemki był dla Ciebie. Poświęć go na przyjemności i nie miej z tego powodu wyrzutów sumienia. Cały dzień jesteś na najwyższych obrotach, przerwa należy się także Tobie!

Stwórz listę priorytetów Kiedy moje dzieci usypiały na drzemkę, często miotałam się między tyloma opcjami co mogę teraz porobić w ciszy i spokoju, że kończyło się na nie zrobieniu niczego konkretnego. Strasznie mnie to frustrowało, dlatego doszłam do wniosku, że na każdy dzień będę sobie szykować listę to do, od rzeczy najważniejszych do takich nice to do, pod warunkiem, że wystarczy czasu. To pozwalało mi zasypiać z poczuciem spełnienia i świadomością, że odhaczyłam coś z listy. Czego nie udało się zrealizować przechodziło na kolejny dzień. Niektóre mniej ważne sprawy realizowałam tygodniami i o tym warto pamiętać - dni przy dziecku mijają w zawrotnym tempie, dlatego dla własnego dobrego samopoczucia lepiej nie narzucać sobie zbyt wiele. Wykonanie planu minimum to już i tak dużo, a daje jakże cenne uczucie panowania nad swoim życiem. Nie chodzi o to by iść po najmniejszej linii oporu, ale o to, by przetrwać ten wymagający czas bez rezygnacji z siebie. Otwórz się na świat Obserwując wiele znajomych Mam, w tym także siebie, zauważyłam, że kiedy rodzi się dziecko zamykamy się z nim w domu. Może wynika to ze zmęczenia, może z chęci ułatwienia sobie życia (czasem wybrać się gdzieś z latoroślą to gorzej niż z sójką za morze, więc lepiej już zostać w domu), może zwyczajnie z braku ochoty na obcowanie z innymi ludźmi. Jednak takie wyjścia robią zazwyczaj bardzo dobrze na psy-

23


chikę. Opcji jest wiele i myślę że każda Mama w mediach społecznościowych swoje zdjęcia znajdzie coś dla siebie: kilka dni po porodzie komentarze brzmiały nie wyglądasz jakbyś dopiero co urodziła!, Seanse dla Mam z dziećmi niewidać żebyś miała dwoje dzieci! itp. To było w kinie - świetna opcja jeśli lubisz kino, bardzo miłe, ale gdzieś w głowie świtała mi a nie bardzo masz kiedy wyrwać się do myśl - właściwie czemu nie? Bo moje oczy nie niego sama. Repertuar może i jest okrojony, są podkrążone? Nałożyłam dobry korektor. Bo a film obejrzany nie do końca w skupieniu moje włosy są ułożone? Bo je umyłam. Dlate(no chyba że trafisz na golden hour - or two, go że mam na sobie niepoplamione ubranie? drzemki!) ale jest to zawsze jakaś forma roz- Takie wrzucam do prania. Stereotyp kobiety rywki i przy okazji możliwość poznania innych siedzącej w domu z dzieckiem lub dziećmi jest Mam. nieubłagalny - niechlujna fryzura, brak makijażu, rozciągnięty dres. I owszem, są dni kiedy Zajęcia sportowe z dziećmi - wprowadza ciężko wyrwać się choćby na szybki prysznic. je coraz więcej klubów fitness. Joga czy aero- Jednak w większości przypadków to są wyjątbik z dzieckiem może być naprawdę fajnym ki, nie reguła. Dlatego dbaj o siebie, nawet jeśli przeżyciem. Dziecko potrafi świetnie robić tylko siedzisz w domu. Rób to aż dla siebie. za obciążenie, a przy tym to dla niego świetna zabawa! Tutaj oczywiście trzeba zaczekać Rozwijaj się i nie odkładaj planów na potem na odpowiedni moment w rozwoju dziecka, by Kiedy?! - zapytasz. Rzeczywiście czasu jest nie zrobić mu przy tym krzywdy. Są też miejsca, mało, a lista rzeczy do zrobienia zamiast maleć, w których możesz na czas ćwiczeń oddać malca rośnie. Jednak przy odrobinie chęci można. pod opiekę wykwalifikowanej osoby. Jeśli tylko Weźmy na przykład czytanie książek. Zgodzę oboje będziecie się z tym czuli dobrze, czemu się, że na to nie ma zbyt wiele czasu, chyba nie skorzystać? że na samym początku kiedy dziecko spędza sporo czasu jedząc a Ty i tak jesteś uziemioSpotkania dla Mam - organizowane na. To wspaniały moment by sięgnąć po lekw przeróżnych miejscach. Takie z dziećmi i bez. turę. Potem zaś świetnym rozwiązaniem są Świetna okazja do wymiany doświadczeń, po- audiobooki, których możesz słuchać choćby szerzenia horyzontów. W końcu rozmawiać na spacerze czy nawet puszczać je sobie i dzmożna nie tylko o dzieciach! Choć prawda jest iecku (jeśli tylko treść książki pozwala na to by taka, że są najczęstszym tematem rozmów - słuchał jej nieletni - dzieci zaczynają rozumieć pewnych spraw się nie przeskoczy. dużo wcześniej niż sądzimy!). Kawiarnie dla Mam z dziećmi - słynne kulki, w które wkładasz dziecko, a sama popijasz (ciepłą!) kawę. Wyjście do takiego miejsca to okazja by poobcować z innymi rodzicami i do rozmowy, niekoniecznie o dzieciach, choć… patrz punkt wyżej.

Ja dla odskoczni od codzienności z dzieckiem, kiedy moja córeczka miała pół roku, założyłam bloga. W tym roku miną cztery lata jak go prowadzę i nie jest on już tylko odskocznią, ale także wielką pasją. Jeśli więc masz ochotę zacząć coś, ale wstrzymujesz się przez wzgląd na dziecko, nie rób tego! Czas zawsze się znajdzie, a nie ma Dbaj o siebie, nawet jeśli tylko siedzisz co odkładać marzeń na potem. w domu - pamiętam, że gdy publikowałam

24


trudne komplikacje wymagające pomocy specjalisty, ale w innym przypadku wiele jest w naszych rękach. Pamiętajmy o sobie, dbajmy o swoje potrzeby, bo kto zrobi to lepiej niż my same? I na koniec najważniejsze. Choć rola Mamy w życiu dziecka jest ogromna, to nie jesteśmy niezastąpione! Skorzystaj z pomocy i nie rób sobie wyrzutów z tego powodu. Nie musisz nieść tego słodkiego ciężaru wyłącznie na swoich barkach.

Nie wiń dziecka Ile razy słyszałam wymówkę nie mogę, bo mam dziecko. I o ile czasami dziecko stanowi jakąś barierę przy realizacji danego celu czy zadania, to nie bierzemy pod uwagę iż śmiało możemy to zrobić mimo wszystko! W niektórych sytuacjach dziecko staje się tylko wymówką dla naszego lenistwa. Zdaję sobie sprawę, że czasami trudniej jest zrealizować swoje cele z dzieckiem na ręku, ale jak mówi moje ulubione porzekadło kto nie chce szuka powodu, kto chce I pamiętaj, że poza byciem Mamą, wciąż jesteś szuka sposobu. Nie pozwól by dziecko było tym przede wszystkim KOBIETĄ. powodem, bo to krzywdzące dla obydwu stron. Czerp radość, te chwile już nie wrócą Wiem, że bywa trudno. Rzeczywistość przytłacza, snu wciąż za mało, a dziecko pochłania mnóstwo energii. Ale prawda jest taka, że ten pierwszy etap mija w mgnieniu oka i jest niepowtarzalny. To wtedy maluszek potrzebuje mnóstwa ciepła i bliskości, które możemy mu dać. Uważam, że sprawia to jeszcze więcej radości, gdy nasze potrzeby także są zaspokojone i kiedy nie towarzyszy nam poczucie, że poświęcamy siebie dla potomstwa.

Macierzyństwo to taki etap w życiu, kiedy własne potrzeby spychamy na dalszy plan. To zupełnie naturalne, jednak niebezpiecznie jest dopuścić do tego, by w ogóle je negować i nie brać pod uwagę. Nie wsłuchiwać się w swoje ciało i ignorować sygnały jakie wysyła. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko nie jest wcale pustym frazesem. Skupiając całą uwagę na kimś, mimo ogromu miłości, można się zupełnie zatracić, ale niekoniecznie przynosi to samą satysfakcję. Nasze ciało i umysł dopomną się w końcu o swoje, bo początek macierzyństwa nie oznacza końca kobiecości. To tylko nowy, trudny i piękny rozdział w życiu. Wielkie wyzwanie, które może przynieść wiele radości, ale i cierpienie. Czasem są to bardzo 25


życie po życiu na etacie

rozmawiają: Kinga Mądro, Elżbieta Adamska i Dorota Piechocińska

Jedna bardzo często wychodziła do łazienki, nawet częściej niż gdyby chorowała na zapalenie pęcherza. Druga przeklinała w myślach. Trzecia na zewnątrz nie dawała po sobie nic poznać, po prostu zwiększała obciążenia na siłowni. Fotografka, copywriterka, inżynierka ołówka. W poprzednim życiu: pracowniczka korporacji, urzędniczka, asystentka architekta. Wszystkie czuły, że ich los jest przesądzony. Wszystkie się bały, że sobie nie poradzą. Żadna nie żałuje. Jeśli Ty też dusisz się w swojej pracy, ale zmiany boisz się bardziej niż czegokolwiek innego - ten tekst jest dla Ciebie. To nie jest ASZ Dziennik. Żadna z tych historii nie została zmyślona.

26


Trzymać się stołka najdłużej jak się da K:​Z zewnątrz moja praca w korpo wyglądała jak marzenie. Pracowałam na stanowisku starszego specjalisty w fajnym zespole. Miałam wygodne miejsce w szklanym biurowcu z cudnym widokiem na Poznań - szkoda tylko, że okna się nie otwierały. Godziny pracy elastyczne, 26 dni urlopu, teoretycznie wolne święta. Darmowa kawa, herbata, ubezpieczenie medyczne, multisport oraz wypłata, do której nie spodziewałam się dobić przed 40-stką. Nic, tylko brać kredyt na mieszkanie, powiększać rodzinę i trzymać się stołka najdłużej jak się da. D:​ Zawsze myślałam, że studia architektoniczne pochłonęły tyle pieniędzy i energii, że to już moja docelowa destynacja. Baj marzenia, finito la komedia.

Najgorsze, że dopiero kiedy je skończysz i zaczniesz pracować, widzisz prawdziwe niedoróbki - na przykład, że wykładowcami byli niepraktykujący teoretycy. Myślisz, że będziesz robić super projekty, a tymczasem rzeczywistość jako asystent projektanta, polega często na robieniu garaży, stolarki okiennej i innych rzeczy, których nie chcą projektować architekci. W pracy w biurze zawsze mnie wkurzało degradowanie do roli praktykanta, biurowego głupka, wyrobnika za tani frajer. Albo bycie ekspresem, żywą kawiarką. Potem klepałam plany mieszkaniowe belgijskich domków na akord. Planowałam dziesiątki domów, w których nigdy nie zamieszkam - po pół godziny na rzut. ​Robota fest nudna, ale za to ze spoko ludźmi, dzięki którym udało się wykroić z rzeczywistości jako taką strefę komfortu. Na nasze pomieszczenie mówiliśmy ostatni pokój świata, to była nasza

oaza chilla. Zostałam tam półtora roku.

E:​Ja czułam się obciążona myśleniem naszych rodziców: że jak praca to jedna, na całe życie - pod warunkiem, że w ogóle się do jakiejś dostanę. No i się dostałam: na staż studencki do urzędu. Pierwszy, drugi, trzeci. Potem umowa zlecenie - pierwsza, druga, trzecia. Umowa na czas określony, nieokreślony. Nigdzie indziej wcześniej ani później nie pracowałam, chyba że rozdając ulotki szkoły policealnej w centrum Poznania. Gdyby ktoś mnie wtedy zapytał, gdzie się widzę za 5 lat, nie zrozumiałabym pytania. W urzędzie, no bo gdzie indziej? Tu się przychodzi, żeby zostać do emerytury. Robisz 8 godzin dziennie, przekładasz papiery, wychodzisz. Pieniądze śmieszne, ale jak się ma męża w IT, to łatwo o szkodliwe myślenie: nie muszę zarabiać dużo, skoro razem i tak mamy powyżej średniej.

D:​ Przychodzi moment, gdy sobie uzmysławiasz, że pora zacząć żałować nie tego czasu, który minął, tylko tego, który możesz jeszcze wykorzystać. Kwadrat w formie na kule

K: ​​Każde niedzielne popołudnie było dla mnie jak festiwal przygnębienia i ucisku w brzuchu. Im dalej w nowy tydzień, tym większa frustracja. Niby zakładałam, że praca w korpo nie jest na zawsze, a tylko do momentu, w którym wymyślę lepszy plan na życie, a koniec końców byłam tam ponad 3 lata.

Czarę goryczy przelała moja managerka, która odmówiła mi możliwości pracy zdalnej pomiędzy świętami - czyli wtedy, kiedy w pracy nie działo się NIC. Po dwóch dniach z rodziną musiałam wracać 500 km pociągiem 27


do pustej skrzynki mailowej. 4 miesiące później złożyłam wypowiedzenie. D: ​​Pamiętam to bezgłośne przeklinanie w myślach. Albo wizualizowałam sobie, jak wstaję na spotkaniu i mówię, że ten projekt jest do dupy. To mi dodawało siły. Ostatnio widziałam taki filmik, na którym polityczka mija ochronę, wchodzi do budynku i pokazuje faki do nich za drzwiami, nie będąc świadomą obecności kamer. To tak bardzo ja.

E: ​Od fazy chujowo, ale stabilnie do wbijania sobie paznokci w nogę pod biurkiem ze złości, droga była bardzo niedaleka, właściwie spacerek. I żaden urlop nie był w stanie tego zaleczyć. Potrafiłam wrócić po dwóch tygodniach do swojego biurka i o 12:00 wszystko było po staremu, z płaczem w łazience włącznie. Napady płaczu zdarzały się coraz częściej, aż przyszedł dzień, w którym zaczęłam wyć o 7:40. Minęło 10 minut mojego dnia pracy, przede mną jeszcze prawie 8 godzin - to wtedy powiedziałam (wyszlochałam) szefowi, że odchodzę. Jeden z lepszych dni w moim życiu, proszę mi go puścić przed oczami, jak będę umierać. Trzy miesiące później zaczynałam nową pracę, chociaż w dniu złożenia wypowiedzenia nie miałam pojęcia, gdzie ja się podzieję. D:​ Jeśli czujesz, że gdzieś nie pasujesz, to wciskanie się tam na siłę jest niezdrowe, bo cię odkształca i obciera. Jesteś jak kwadrat w formie na kule. ​ : Bezrobocie to wspaniały okres, czułam się jakbym D zmieniła bieg rzeki ołówkiem. Zaczęłam od wszystkiego co sprawiało mi przyjemność, a na co nie miałam czasu, np. odnawianie mebli zdzieraczką oscylacyjną. Znajomi się śmiali, że stałam się najbardziej zajętym bezrobotnym na świecie. E:​Ulga po wyjściu ostatniego dnia z pracy w urzędzie była nie do opisania. Nawet dla mnie, a teraz oficjalnie jestem copywriterem. Przez następny rok w nowym miejscu nie bolał mnie ani jeden poniedziałek. 28

foto: Elżbieta Adamska

Bezrobocie to wspaniały okres


Nie wiedziałam, że tak się da. Teraz z powodu przeprowadzki na inny kontynent znowu znajduję się w okresie przejściowym i nauczyłam się lubić tą niewiadomą. Próbuję różnych rzeczy, zobaczymy, dokąd mnie zaprowadzą. Będzie dobrze.

K: ​Odejście to był dla mnie moment, kiedy fizycznie odczułam, że mi lżej. Częściej się teraz uśmiecham, jakkolwiek banalnie to zabrzmi. Mam więcej energii, nie boli mnie brzuch w niedzielę po południu. Rano wstaję i mam czas i ochotę na zrobienie wszystkich zaplanowanych rzeczy. Ja się autentycznie cieszę z każdego dnia. Gołąb w legginsach

K:​ Bałam się, że absolutnie nikt nie będzie zainteresowany moimi zdjęciami i po jakimś czasie będę musiała wrócić na etat. W tej chwili mija mi pół roku na swoim i nie widzę takiego niebezpieczeństwa.

D:​ Bałam się, że nie ogarnę bycia firmą. Potrafię jechać na rozmowę kwalifikacyjną i pomylić ulicę Wilczą z Wilczakiem, wsiąść w Warszawie w pociąg do Wrocławia zamiast do Poznania i takie tam. Na szczęście mam księgową, a poza tym zawsze można kogoś spytać o radę. Milion ludzi przede mną i po mnie założyło i założy firmę.

E:​ Bałam się, że w nowej pracy szybko odkryją, że zmyślam. Że tylko mi się wydaje, że potrafię pisać i odeślą mnie z powrotem do urzędu. Długo myślałam, że copywriter to nie jest prawdziwa umiejętność chyba każdy umie napisać zdanie z sensem? Po roku pracy w agencji wiem, że nie. I że zabawa słowem to moja supermoc.

D:​Od kiedy świadomie rzuciłam zajęcie, do którego nie pasowałam, zaczęły spływać na mnie same dobre rzeczy. Poczułam, jakby ktoś włączył muzę z Disneya i zaczęły latać wróbelki, które sprzątają razem ze Śnieżką pokój. Mały, prywatny haj. Świadome, samodzielne wybory sprawiły też, że bardziej też akceptuję siebie. 29


foto: Kinga MÄ…dro


Myślę, że w głębi duszy ludzie boją się być szczęśliwi, czasem po prostu łatwiej zgodzić się z szarą rzeczywistością i marudzić niż stanąć do walki. Generalnie 30 lat zajęło mi dojście do świadomości, że mogę być sobą, mogę chcieć po prostu rysować gołębia w legginsach, tańczące banany i to jest okej. Nie musisz zadowolić wszystkich, ważne, że zadowalasz siebie. Brawo my

D:​ W ogóle się nie boję, wszystko się tak szybko zmienia na lepsze, że nie mam czasu na banie się. Jak coś jest robione z sercem, to roznosi się szybciej niż zapach spaghetti. Albo nie, jest jedna rzecz. Najbardziej boję się tego, że nie zdążę wszystkiego narysować.

​ : Szczerze, to aż sama się dziwię, ale nie boję się o swoją przyszłość. Wszystko rozwija dobrze K i nie mogę się doczekać realizowania kolejnych planów. Napotykam czasem na trudności, na przykład ogarnianie całej administracji czy pilnowanie spraw urzędowych, ale szczerze? To wszystko jest straszne, zanim się w to zagłębisz - w praniu się okazuje, że prowadzenie firmy to nic skomplikowanego. I najważniejsza lekcja - ZAWSZE znajdą się ludzie, którzy pomogą.

​ : Pomimo tego, że lubię sobie porządnie ponarzekać, to nawet przez chwilę nie miałam E ani nie mam większych powodów do obaw. Gdybym teraz miała wrócić do kraju, wróciłabym do pracy, którą znam, lubię i w której czułam się ceniona. Teraz za granicą każdy dzień przybliża mnie do wymarzonej pracy zdalnej. Patrzę na siebie sprzed trzech lat, dwóch, sprzed roku, patrzę dziś - i jestem z siebie bardzo dumna. Brawo ja! D:​ Żałuję, że tak długo zwlekałam, ale jednak trzeba samemu wygenerować tę siłę, ten głos ze środka. Dobre rady innych ludzi nie zrobią za ciebie kroku do przodu. Trzeba dać swojemu sercu głos, a nie zakładać kaganiec. Słowo na koniec

E:​ Zrobiłam to, czego się bałam najbardziej w życiu i jeśli ja wyszłam z tego z tarczą, to Ty też możesz.

K:​Żałuję, że nie zebrałam odwagi, żeby przejść na swoje wcześniej. ​ D: Heja banana i rwij ten plaster, laska!


ilustracje: Dorota Piechocińska

32


33


TAKA, JAKA JESTEŚ - PRZYGODA Z AKCEPTACJĄ SAMEJ SIEBIE Dominika Andrzejczak

34


B

ycie kobietą wiąże się szeregiem ról. Musimy mierzyć się z wieloma życiowymi zadaniami, podlegać wielu społecznym wymogom, które w sposób pośredni lub bezpośredni są nam narzucane.

Od najmłodszych lat słyszymy komunikaty mówiące o tym, że dziewczynkom nie wypada zachowywać się w określony sposób. Z każdej strony dochodzą do nas uwagi na temat naszego wyglądu czy ubioru. Wymaga się od nas tego, co prawdopodobnie każda z nas nie raz słyszała - bycia grzeczną.

Wszystkie te aspekty powodują, że od najmłodszych lat jesteśmy nastawiane na monitorowanie swojego wyglądu zewnętrznego, zachowania oraz tego, jak widzą nas inni ludzie. Takie postępowanie nie sprzyja swobodzie działania. Czy może to mieć związek z tym, że w konsekwencji przestajemy działać w zgodzie ze sobą? Myślę, że tak. Chyba każda

z nas, choćby jeden raz w życiu postąpiła nie do końca według swoich potrzeb i wartości. Dlaczego właściwie tak robimy? Moja przygoda zaczęła się kiedy byłam w gimnazjum. Patrzyłam w lustro, czując i myśląc, że coś jest ze mną nie tak. W wieku dorastania miałam spore problemy z cerą, co bardzo odbiło się na moim poczuciu własnej wartości. Żyłam wtedy w przekonaniu, że każdą moją niedoskonałość na twarzy, widać z odległości już kilkuset metrów, i że wszystkim to przeszkadza. Prawda była taka, że jedyną osobą, której to przeszkadzało, byłam ja sama. Nikt inny nie zwracał na to uwagi.

Patrzyłam na idealne cery koleżanek z klasy, przeglądałam mnóstwo zdjęć innych kobiet w Internecie, dokonując na tej podstawie porównań. Czułam się źle, mając wypryski na twarzy. Czułam się gorsza i nieatrakcyjna. Pomyślałam sobie, że jedynym ratunkiem 35


jest przykrycie wszystkich niedoskonałości sowywania się do innych, zmywając z siebie pod warstwą makijażu. ogromne brzemię presji społecznej. Jednak to nie miałoby miejsca, gdyby nie wsparcie Stworzyłam swój dzienny rytuał, składający tych cudownych istot oraz ich ciepłe słowa się z wielu etapów - najpierw matujący krem dotyczące moich kompleksów. Po usłyszeniu, do twarzy, następnie kryjący podkład, matują- że mój uśmiech leczy duszę, zupełnie inaczej cy puder, bronzer (żeby podkreślić policzki), na siebie spojrzałam. potem podkreślenie brwi kredką oraz wisienka na torcie - pomalowane rzęsy. Zajmował mi Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele kobiet on łącznie około godziny, ponieważ wszystko zmagało lub wciąż zmaga się z czymś pomusiało zostać wykonane z ogromną precy- dobnym. Współczesny świat, w którym żyjezją. Jednak prawda jest taka, że od samego po- my, wcale nam tego nie ułatwia. W mediach czątku nienawidziłam tego robić. Marzyło mi społecznościowych widnieją idealne obrazy się pospać godzinę dłużej, nie podkręcać rzęs kobiecego ciała, którym ciężko jest sprostać. zalotką i darować sobie zakrywanie pryszczy Młode pokolenie kobiet nosi doczepione rzękorektorem. Lubiłam efekt końcowy, ale z tyłu sy, paznokcie, a wiele z nich ma powiększone głowy wiedziałam, że po przeprowadzeniu po- usta. Nieustannie zajmujemy się dodatkorannego, godzinnego rytuału, w lustrze widnie- wym upiększaniem samych siebie. Nie chcę je ktoś inny. Wiedziałam, że tak nie wyglądam. przez to powiedzieć, że dbanie o siebie jest Nie mniej jednak, kontynuowałam to, nie będąc złe - wręcz przeciwnie, jest ono jak najbarw zgodzie z samą sobą. Wszystko to było potę- dziej potrzebne, lecz w granicach normy. gowane brakiem idealnie białych i prostych zębów. Nie lubiłam swojego uśmiechu. Nakłada- To wszystko siedzi w naszych głowach. Kiedy nie codziennej maski sprawiło, że wstydziłam widzę na ulicy kobiety, u których jako pierwsię wychodzić z domu bez makijażu sze dostrzegam powiększone usta w parze i unikałam takich sytuacji. Brzmi znajomo? z doczepionymi rzęsami, zastanawiam się… Przygoda z makijażem trwała sześć lat. Nie- Czy aż do tego stopnia nie była w stanie zadoskonałości postanowiłam tuszować czyn- akceptować własnego kształtu ust? Kto lub nościami, które wzbudzały we mnie frustra- co skłoniło ją do operacji? Co jest przyczycję i tak naprawdę tylko pogarszały sprawę ną jej niskiej wiary w swoje naturalne piękw mojej głowie. no? A może jest po prostu ofiarą obsesji piękna promowanej m.in. na Instagramie? Będąc na studiach poznałam osoby, któ- Po głowie chodzi mi tysiąc pytań i wątpliwości, re na nowo pozwoliły mi uwierzyć w siebie a każde kolejne aktywuje we mnie ogromne i zainspirowały do bycia taką, jaka jestem. pokłady współczucia i zrozumienia dla tych Były to kobiety. Ośmielona ich naturalnością kobiet. Wszystkie się z czymś zmagamy, każda i swobodą bycia, poszłam w ich ślady. Stop- na swój sposób, każda z czymś innym. I pamięniowo zaczęłam zmniejszać makijaż, aż jego tajcie - nie jesteście w tym same. warstwa na mojej twarzy osiągnęła zero. Nie mam idealnego przepisu Małymi krokami dochodziłam do akceptacji na pozbycie się presji społecznej i uodpornienie swojego wyglądu i czucia się dobrze we wła- się na działanie mediów. Jednak tym, co wydaje mi snej skórze. Oczyszczałam się z chęci dopa- się najistotniejsze jest to, że… Kochane Kobiety! 36


„Kierujmy się w życiu sercem, pasją i intuicją. Idźmy przez nie wspólnie, śmiejąc się pełnią naszych pięknych uśmiechów.”

37


Piękno, którego szukacie poprzez różne eksperymenty na sobie, już w Was jest! I nie wymaga to zmiany niczego, co jest na zewnątrz. Wymaga to zmiany tego, co macie wewnątrz. Warto zadać sobie kilka pytań i zajrzeć w głąb siebie - czy odpowiada mi sposób, w jaki traktuję samą siebie i myślę o sobie? Czy makijaż, który codziennie nakładam na moją twarz na pewno jest mi potrzebny? Czy sprawia mi przyjemność jego nakładanie? Co daje mi ingerencja w zmianę swojego wyglądu i czy jest to konieczne? Potraktujcie samą siebie jak swojego najlepszego przyjaciela, okazując zrozumienie, współczucie i szczerość.

38

Walczmy z tym wspólnie - nawzajem okazujmy sobie wsparcie. Wymieniajmy się dobrymi słowami i intencjami. Zazdrość zamieńmy na pełen radości podziw. Zamiast oceniać, kibicujmy sobie nawzajem. Nie podkładajmy sobie kłód pod nogi, a pchajmy siebie wszystkie do przodu i w górę. Nie przejmujmy się tym, jak wyglądamy w oczach innych - odważnie kroczmy

swoją drogą, nawet jeśli oznacza to, że musimy kroczyć samotnie. W końcu ktoś do nas dołączy. Kierujmy się w życiu sercem, pasją i intuicją. Idźmy przez nie wspólnie, śmiejąc się pełnią naszych pięknych uśmiechów. Czerpmy wszystko co najlepsze z kobiecej natury, a ostrzegam - kryje się w niej niepowtarzalny skarb, który każda z nas musi odnaleźć, bo każda z nas ma swoją indywidualną siłę.

Przygoda z akceptacją samej siebie jest ciężkim procesem. Każda z nas ma w sobie coś, co nie do końca akceptuje i każda z nas ma swój czas na to, żeby wyjść temu naprzeciw. Jednak jest to droga warta przejścia, jak żadna inna. Jest to bowiem droga, która prowadzi nas bliżej samych siebie. A wyjść na spotkanie z samą sobą - to ogromne wyzwanie wymagające odwagi, a każda z Was ją w sobie ma.


39


Naprawdę jaka jesteś, nie wie nikt,

jasny por

nawet sama ty.

ocalę w

bo tego nie wiesz W tańczących wokół

ciemnych lustrach dni rozbłyska twój

Unio

czy będzies

czy nie b

Talizm

złoty śmiech,

z zamyśleń n

czuły gest,

obdarowan

przerwany wpół w pamięci składam wciąż pasjans z samych serc. Naprawdę jaka jesteś, nie wie nikt,

to prawda niepotrzebna wcale mi.

Gdy nie po drodze

będziemy razem iść, uniosę twój zapach snu,

rysunek ust, 40

niedoko

barwę słów,

i rz

gdy powiesz d

wyb

przez życ

spoglądając w


ończony,

rtret twój.

osę go,

wszędzie,

sz przy mnie,

będziesz.

man mój

nagłych twych

zęs,

ny tobą, miła,

do mnie kiedyś,

bacz...

cie pójdę,

wciąż wstecz.

- Jonasz Kofta

41


PRZESTAŃ NARZEKAĆ, KOBIETO! ANGELIKA PIŃKOWSKA

42


Jedni mówią, że to nasz sport narodowy, inni, że tak już po prostu mamy. Jednak im więcej podróżuję przekonuję się, że nie tylko my, Polacy, nałogowo narzekamy.

Ja naprawdę nie mogę zrozumieć dlaczego we wszystkim doszukujemy się negatywów. – Jak minął Twój urlop? – Za szybko. – Co tam słychać? – Strasznie dziś gorąco. – Jak tam w pracy? – Daj spokój, taki zapierdziel, że szkoda gadać. Już nawet sam początek konwersacji sprawia, że mam ochotę po prostu się odwrócić na pięcie, aby nie wpaść w sidła narzekania. Bo po co? Czy ja naprawdę mam wpływ na to jak szybko upływa czas? Czy na to czy wieje czy nie? Co mi to da, że powiem o tym drugiej osobie?

kroków. I może moje życie nie przypomina ustatkowanego życia, które powinna prowadzić poukładana prawie 30 latka, to jestem szczęśliwa. Czy moją ambicją było pracowanie przez 5 miesięcy w knajpie? Nie, ale w tym czasie mogłam bez najmniejszych stresów odzyskać balans, który zatraciłam pracując na etacie. Sprawiłam, że to co początkowo wydawało mi się beznadziejne, stało się okresem, w którym miałam czas dla siebie. Na swój rozwój, na czytanie książek, drzemkę, spacery na plaży czy odkrycie, że całkiem lubię pleść makramę. Odnalazłam w sobie spokój. Czy miałabym na to szansę w szybkim rytmie jakie narzuca życie w mieście? Nasze samopoczucie uzależnione jest od naszego nastawienia. Wieczne krytykowanie otaczającego nas świata nie jest rozwiązaniem, a wręcz przeszkodą do tego byśmy dostrzegli to za co powinniśmy być wdzięczni.

Każda sytuacja to okazja by coś zmienić. By czegoś się nauczyć. Nic się nie dzieje bez przyczyny i zamiast narzekać wystarczy dostrzec coś więcej poza tym małym skrawkiem rzeczywistości.

Nie zrozumcie mnie źle, ja też czasami muszę wyrzucić z siebie to co mam do powiedzenia, ale zdecydowanie częściej staram się dostrzegać pozytywy w tym czego zmienić nie mogę. Pada, wieje? Trudno, wskakujemy pod koc i robimy sobie popołudnie z Netflixem. Dużo pracy? Super, płacą mi za godzinę (i za nadgodziny!). Pewnego dnia zaczęłam o tych moich wątpliwościach mówić Arkowi, siedzieliśmy sobie w ulubionej knajpie, słońce przyjemnie paliło ramiona, a od oceanu dzieliło nas kilka

43


OGRODNICZKI W WIELKIM MIEÅšCIE

fot. Kasia Zolich

Dominika Krzych i Kasia Basiewicz

44


Dziewczyny na co dzień pokazują, że ogródki warzywne w mieście są nie tylko trendem, ale naszą przyszłością. Co sprawiło, że zostały ogrodniczkami?

Kasia: No dobrze, to od czego zaczynamy?

Dominika: Jesteśmy kobietami. To kluczowe, bo pewnie gdybyśmy były facetami, byłybyśmy w tej chwili gdzieś indziej.

K: Kobiety - ogrodniczki. Wiecie, że jak wpisze się w wyszukiwarce słowo ogrodniczki, to wyskakują spodnie z szelkami? Mało jest kobiet - ogrodniczek, a raczej mało się o nich mówi. A może to one same mało o sobie mówią… D: Gdyby 4 lata temu ktoś mi powiedział, że będę ogrodniczką, propagatorką miejskich ogródków warzywnych i redaktorką portalu o miejskim ogrodnictwie, to popatrzyłabym na tego kogoś z powątpiewaniem. Sądziłam wtedy, że do emerytury będę siedziała za biurkiem...

K: Ja też! Chociaż marzenie o uprawianiu warzyw w mieście jest we mnie już od dawna. Każda podróż poza Polskę, budziła natrętne myśli: ale czemu u nas tak nie może być? Czemu my mamy szarość i beton, a tam jest zielono? D: Kraków. To trzecie słowo, zaraz po kobieta i ogrodniczka, które nas opisuje. Jesteśmy kobietami, ogrodniczkami i krakowiankami. Mieszkanie w dużym, systematycznie betonowanym mieście zdefiniowało nasze życie. K: Matki. Kobiety, ogrodniczki, krakowianki i matki. W pewnej chwili zdałyśmy sobie sprawę, że to my kształtujemy życie naszych dzieci. I okazało się, że sporo można zrobić, jeśli się ma motywację. A dzieci są taką megamotywacją żeby zmieniać świat. D: No to może opowiemy, jak to się zaczęło i o co nam w ogóle chodzi? Chciałyśmy zrobić coś, żeby nasze dzieci mogły - mimo mieszkania w centrum miasta - obcować z naturą.

K: Zaczęło się od siania w pojemnikach na parapetach. Dzieciaki siały wszystko, co im

45


wpadło w ręce, podlewały i podziwiały siłę witalną roślin.

D: A potem przyszedł moment, kiedy trzeba było pomóc roślinom dalej się rozwijać i je przesadzić.

K: To wtedy zrozumiałyśmy, że małe, wyłożone kostką brukową podwórko w naszej kamienicy jest jedynym, jakie mamy. Możemy więc albo narzekać, że jest małe i zaniedbane, albo zamienić je w ogródek. D: Oczywiście wybrałyśmy to drugie!

K: Dziś mamy ogródek na podwórku w kamienicy, własne warzywa, zioła i poziomki. Oprócz tego stworzyłyśmy Pierwszy w Polsce portal o miejskim ogrodnictwie www.inspektypl, przez który chcemy docierać do osób, które jeszcze nawet nie wiedzą, że w mieście można mieć ogródek! D: Serio! Wystarczy parapet, trochę chęci i już można działać!

K: Niedawno wydałyśmy bezpłatnego e-booka Miniporadnik miejskiego ogrodnika. Zastanawiałyśmy się, jak zarażać ludzi tym pomysłem i poradnik okazał się strzałem w dziesiątkę!

D: Często teraz dostajemy maile albo wiadomości z podziękowaniami za inspirację, albo zdjęcia siewek lub rozsad. To jest naprawdę niesamowite! K: Tak, to zdecydowanie dodaje nam skrzydeł. Wierzymy, że w polskich miastach i ich mieszkańcach drzemie ogromny potencjał! Wszyscy możemy zakładać małe i większe ogródki warzywne, które dadzą nam radość i satysfakcję i zazielenią nasze miasta!

D: Wychodzimy z założenia, że it’s not (only) about the vegetables. W miejskim ogrodnictwie, które propagujemy, nie chodzi tylko o produkowanie żywności, to nie ona jest celem. Najważniejszy jest sam proces, relacje, które się podczas tego procesu rodzą oraz świadomość otaczającego nas świata. K: No i na koniec girlpower! Gdybyśmy nie były dziewczynami i nie miały siebie nawzajem, to chyba żadna z nas nie zostałaby ogrodniczką. D: A pierwszy w Polsce portal o miejskim ogrodnictwie stworzyłby ktoś inny.

46


47


KOBIETY MÓWIĄ, CO DAJE IM SPORT ROZMAWIAŁA JOANNA SUCHOMSKA

Kultura diet wpakowała sport do bardzo ciasnej szuflady: skoro ćwiczysz, to na pewno po to, żeby schudnąć.

48


W

ystarczy, że włączę Instagram. Już wiem, że tam, wśród zdjęć starówek, zachodów słońca i pięknych wnętrz, czyha na mnie twarz trenera fitness, która ożywia się jak tylko przesunę palcem po ekranie. Ożywia się i pyta, czy jestem gotowa, by przeżyć metamorfozę. Nie będziesz żałować, mówi twarz trenera, bo właśnie z tego treningu korzystają gwiazdy kina, kiedy potrzebują szybko schudnąć do roli. Ty też możesz zrzucić zbędne kilogramy. Przesuwam palcem w górę, myśląc, że mu uciekłam. Niestety, po chwili dogania mnie dziewczyna na desce surfingowej w kolejnej video reklamie: chcesz dobrze wyglądać latem? Dowiedz się, jak ćwiczyć, żeby schudnąć. Wyłączam aplikację i zastanawiam się: czy my naprawdę ćwiczymy tylko po to, żeby stracić na wadze?

ma nas przybliżyć do celu; a tym celem ma być idealna sylwetka. Skoro wszystko opiera się na prostym założeniu, że kobiety uprawiają sport, by naprawiać swoje ciała, to rolą reklam jest przekonać kobiety, że z ich ciałami coś jest nie w porządku. Więc kobiety słyszą, że mają ćwiczyć, żeby dobrze wyglądać. Żeby mieć figurę jak ta znana osoba, której kształty aktualnie uważane są za doskonałe. Ruszać się dla przyjemności? Przecież na tym żaden trener-celebryta by nie zarobił. Wierząc, że istnieje mnóstwo lepszych powodów do ćwiczeń, niż walka z własnym ciałem, zapytałam kilka kobiet, co tak naprawdę daje im sport - ich ciałom, ale też ich głowom. Oto, co odpowiedziały.

Kultura diet wpakowała sport do bardzo ciasnej szuflady: skoro ćwiczysz, to na pewno po to, żeby schudnąć. Marketing skierowany do kobiet czyni ze sportu narzędzie, które 49


Neejla | Taniec Taniec jest dla mnie autoekspresją. Taką strefą wolną od oceniania, w której mogę wyrazić każde swoje uczucie, bez względu na to, czy jest nim szczęście, smutek, radość, złość, czy frustracja. Co najbardziej lubisz w tańcu? Uwielbiam to, że mogę wykorzystać swoje ciało jako instrument do opowiadania historii. Te historie każdy może zinterpretować na swój sposób, ale dla mnie to możliwość wyrażenia słów, których boję się wypowiedzieć. Taniec jest dla mnie autoekspresją. Taką strefą wolną od oceniania, w której mogę wyrazić każde swoje uczucie, bez względu na to, czy jest nim szczęście, smutek, radość, złość, czy frustracja. Kiedy myślisz o tańcu i kulturze diet, co przychodzi ci do głowy? Przykro mi to mówić, ale taniec, kultura diet i kwestia postrzegania własnego ciała tworzą dosyć toksyczną układankę. Społeczeństwo nadal forsuje ideę sylwetki idealnej, którą tancerka powinna przecież mieć. To powoduje, że wiele tancerek staje się ofiarami dietetycznych reżimów. Profesjonalni tancerze często mają bardzo toksyczny związek z jedzeniem i łatwo u nich o rozwój zaburzeń odżywiania - a wszystko dlatego, że starają się sprostać oczekiwaniom społeczeństwa, że jak tancerz, to ma ciało idealne. Niestety widziałam, jak to się dzieje z ludźmi wokół mnie. Czy twoja relacja z samą sobą jakoś się zmieniła z powodu tańca? Myślę, że z biegiem czasu tak się stało. Moja relacja z tańcem wzmocniła moją relację ze sobą. Taniec był pierwszą rzeczą w moim życiu, która pozwoliła mi uwierzyć, że mam jakiś talent. To była pierwsza dziedzina, w której poczułam się pewna siebie. Kiedy walczyłam z depresją, naprawdę trudno mi było sobie wyobrazić, że mogę mieć cokolwiek do zaoferowania, jakąś wartość. Dopiero taniec pomógł mi spojrzeć na siebie z innej perspektywy. Co jeszcze w twoim życiu zmienił taniec? Taniec wyprowadził mnie z mojej strefy komfortu! Nie mam co do tego wątpliwości. Dorastałam z silnym lękiem społecznym i miałam naprawdę niskie poczucie własnej wartości. W tamtym okresie nawet samo opuszczenie mojego pokoju było poza moją strefą komfortu, bałam się wyjść do innych. Taniec w towarzystwie innych osób zmusił mnie do pokonania niektórych z tych barier. Może dlatego, że w murach mojego studia tańca w ogóle nie czułam się oceniana. Pamiętam, że chociaż byłam bardzo nieśmiała i czułam się niezręcznie, poznając nowych ludzi, tańcząc przed nowymi ludźmi jakoś nie odczuwałam tego niepokoju. Zupełnie, jakby taniec był moją drugą naturą. www.instagram.com/naturallyneejla/

50


51


Magdalena | Joga Joga bardzo dużo zmieniła nie tylko w moim postrzeganiu ciała, ale też ogólnie w postrzeganiu świata. Pozwoliła mi zaakceptować swoje słabości, zrozumieć ograniczenia ciała i umysłu, nauczyła cierpliwości - przede wszystkim do samej siebie.

52

Jak zaczęłaś ćwiczyć jogę? Co się wydarzyło, że postanowiłaś po raz pierwszy rozwinąć matę? Cała historia z jogą zaczęła się w liceum. Razem z koleżankami postanowiłyśmy zrzucić zbędne kilogramy w klubie fitness. Chodziłyśmy na przeróżne zajęcia, które miały wymodelować nasze nastoletnie brzuchy, uda i pośladki. Któregoś dnia trafiłam na pilates i to był pierwszy moment, w którym zdałam sobie sprawę, że aktywność fizyczna nie musi polegać na wykonywaniu kolejnych serii brzuszków czy przysiadów, na które wcale nie ma się ochoty, ale że można łagodnie i delikatnie wzmacniać swoje ciało. Kiedy na pierwszym roku studiów zapisywałam się na zajęcia sportowe, przypomniało mi się, jak dobrze czułam się po pilatesie i... najbliższa temu była joga. Poszłam na pierwsze zajęcia i przeżyłam szok: bo jak to tak, mam zdjąć skarpetki, ćwiczyć boso i jeszcze oddychać? No kompletnie nie! Ale postanowiłam dać temu szansę: cierpliwie wykonywałam wszystkie pozycje i coraz bardziej oswajałam się z myślą, że bez skarpet jest jakoś tak swobodniej. Zajęcia na studiach się skończyły, a ja postanowiłam, że teraz szczęście dadzą mi wyrzeźbione bicepsy, więc zapisałam się na siłownię. To był dość mroczny okres w mojej sportowej karierze, bo bardzo na siebie naciskałam. W kwestii diety, utraty czy przybierania na wadze… Jedyne, co się liczyło, to czy kolejny trening przyniesie rekordy i życiówki. Bardzo


mnie to stresowało, szczególnie kiedy nie widziałam jakichś spektakularnych efektów. Zawsze jednak towarzyszyło mi rozciąganie i z przyjemnością oglądałam w social mediach joginki, które potem dosyć nieudolnie próbowałam naśladować, żeby chociaż trochę ulżyć moim zmęczonym mięśniom. Dwa lata walczyłam ze sztangami i z samą sobą, aż… Doznałam kontuzji kręgosłupa. Fizjoterapeuta rozmasowywał i załamywał ręce, bo ani to rozciągać, ani to wzmacniać. Nic, tylko siedzieć i czekać. Mało to było rozsądne, ale na własną rękę zaczęłam szperać, szukać ćwiczeń, które mogłyby skrócić moje cierpienia. I wtedy zaskoczyło: joga. Przypomniałam sobie, że nigdy wcześniej ani nigdy później, nie czułam się tak swobodnie i lekko, jak podczas studiów, kiedy wychodziłam z zajęć jogi. Ból kręgosłupa ustępował, a fizjoterapeuta dostrzegał rozluźnienie mięśni. Do tej pory mata i kawałek podłogi sprawiają, że jestem szczęśliwa.

Kiedy myślisz o jodze i poczuciu własnej wartości, co przychodzi ci do głowy? Joga bardzo zmieniła to, jak postrzegam swoje ciało. Nauczyła mnie je doceniać, słuchać jego potrzeb i podchodzić do nich z dużą uważnością. Nagle przestałam patrzeć na ciało jako narzędzie do wyglądania czy spełniania czyichś oczekiwań. Stało się moim przyjacielem, z którym naprawdę lżej mi się żyje - pewnie także dlatego, że dzięki jodze pozbyłam się dolegliwości bólowych, które towarzyszyły mi przez naprawdę długi czas. Jestem jakaś taka swobodniejsza, spokojniejsza i pewniejsza w tym, jak wyglądam i jak się czuję. Dzięki jodze nauczyłam się też cierpliwości i akceptacji własnych słabości. Wreszcie zrozumiałam, że brak jakiejś umiejętności czy wiedzy o czymś nie sprawia, że jestem gorsza czy mniej wartościowa. Co jeszcze daje Ci joga? Jaki ma wpływ na to, jak żyjesz i kim jesteś? Joga jest dla mnie czymś absolutnie niesamowitym. Bardzo dużo zmieniła, nie tylko w moim postrzeganiu ciała, ale też ogólnie w postrzeganiu świata. Pozwoliła mi zaakceptować swoje słabości, zrozumieć ograniczenia ciała i umysłu, nauczyła cierpliwości - przede wszystkim do samej siebie. Zanim zaczęłam regularnie praktykować, miałam ogromny problem z tym, jak postrzegają mnie inni ludzie. Teraz zupełnie tego nie odczuwam. Nie tylko wtedy, kiedy stoję na macie, ale także w codziennym życiu. Bardzo otworzyłam się na nowe, na ludzi, jestem zwyczajnie ciekawa świata. Brzmi to jak jakieś opowieści szaleńca, ale joga naprawdę zmienia myślenie: daje dużo spokoju i uczy podchodzenia do życia z większym dystansem i pokorą. Oczywiście nie jest tak, że po wyjściu z sali zapominam o wszystkim i jestem oazą spokoju zupełnie nie. Stresuję się masą rzeczy i po jodze znowu dopadają mnie te moje małe dramaty. Ale 1,5 h na macie podczas zajęć, czy chociażby kilkanaście minut rozciągania w wolnej chwili, jest resetem dla głowy i pozwala na jakiś czas się odciąć od zmartwień. Zauważyłam też, że od kiedy praktykuję regularnie, spokojniej podchodzę do wszelkich problemów. Potrafię się też szybciej uspokoić - wdech, wydech, wdech, wydech i jakoś tak… przechodzi.

53


Alicja | Morsowanie Po wyjściu z zimnej wody w ogóle nie czuć ciała. Morsowanie dużo daje przede wszystkim mojej głowie.

54


Jak zaczęłaś morsować? Co sprawiło, że postanowiłaś po raz pierwszy zanurzyć się w zimnej wodzie? Zaczęłam morsować za namową dietetyka. Właściwie nie tyle namową, co zachętą, bo miałam dosyć poważne problemy z gospodarką hormonalną. Kiedy ciału ciągle jest ciepło, przysadce mózgowej, że tak powiem, nie do końca chce się działać. Usypia się. Termoregulacja jest nieprawidłowa - dlatego osobom chorym na Hashimoto jest wiecznie zimno, zwłaszcza w dłonie i stopy. To było głównym impulsem; dużo wcześniej byłam potwornym zmarzluchem, więc doszłam do wniosku, że czas coś zmienić i się przełamać, wyeksponować się jakoś na działanie zimna. Dzięki morsowaniu jestem w stanie normalnie funkcjonować - nieważne, w jakiej temperaturze. Czy morsowanie ma coś wspólnego z wychodzeniem ze strefy komfortu? Samo morsowanie to zupełne przeciwieństwo komfortu - totalny dyskomfort. Za to to uczucie po wyjściu z wody? Coś niesamowitego. Często słyszy się, zwłaszcza jesienią i zimą, jak ludzie narzekają, że im źle, że jesienna chandra, zły nastrój, nie ma słońca, nic się nie chce… Najlepiej to gruba kołdra i w sen zimowy. Ja uważam nieco inaczej. Wiadomo, że w cieplejszych miesiącach jakoś łatwiej nam się uśmiechać, słońce dodaje nam energii. Ale... Zimna woda także! Dlaczego by z tego nie skorzystać? Warto chociaż na kilka minut wyjść z tej strefy komfortu i przekonać się, jak dobrze może na nas zadziałać zimno.

Czy w takim razie morsowanie może być dbaniem o siebie? Myślę tutaj o dbaniu o ciało i umysł. No jasne, że tak! Co do ciała, kilka czy kilkanaście minut w zimnej wodzie można porównać do ciężkiego treningu. Wiele osób mówi, że dzięki morsowaniu tracą na wadze - to na pewno zdrowe rozwiązanie, jeśli połączyć je z odżywczą dietą i innymi czynnikami środowiskowymi, takimi jak dobry sen, spacery w zieleni, czy nienaświetlanie się światłem niebieskim po zmroku. Ale jeżeli gubienie kilogramów to nasza jedyna motywacja żeby morsować… Cóż, to dość płytka motywacja. Co do dbania o umysł, jest podobnie. Pojawia się takie przekonanie, że mogę, potrafię. Od kiedy zaczęłam morsować, dużo lepiej radzę sobie ze stresem, zupełnie inaczej reaguję na nerwowe sytuacje. Nie zwalają mnie z nóg, tak jak kiedyś, nie niszczą od środka. Nauczyłam się traktować każdą trudną sytuację jak kolejne doświadczenie, wyzwanie - coś, co można rozwiązać. Z reguły humor mi dopisuje, ale jeżeli czuję, że pogarsza mi się nastrój, to też wchodzę do wody. Wiem, że potem będzie mi po prostu lepiej. Jak morsowanie wpłynęło na to, jak postrzegasz swoje ciało? Nie ukrywam, że moje poczucie własnej wartości zdecydowanie wzrosło, mimo, że czuję, że mogłabym stracić kilka kilogramów. No ale… To moje ciało, mój dom, nigdzie mi się nie spieszy. Lubię je takim, jakie jest teraz, a jakkolwiek będzie wyglądało za pół roku, też będę je lubić. Nie patrzę na nie z urazą czy nienawiścią, mimo tego, że nie jest, według pewnych standardów, doskonałe. Może morsowanie nie wpłynęło znacząco na masę mojego ciała, za to w mojej głowie zaszła bardzo duża zmiana.

55


podrรณ 56


óże 57


Pozbyć się iluzji kontroli. Czego nauczyła mnie samotna podróż? AGNIESZKA POZNAŃSKA

Wyglądasz jak Indie, powiedział mi ktoś na lotnisku. Wracałam z 6-miesięcznej wędrówki po Azji. Na szyi kolorowy szalik kupiony w małym sklepiku w Pushkarze, twarz i dłonie mocno opalone ciężkim indyjskim słońcem, zakurzony plecak i bluza pochlapana kolorami ze święta kolorów - Holi. Ale myślę, że widzał to w oczach nawet.

58


59


„SAMOTNA PODRÓŻ JEST META

UCZY NIEZALEŻNOŚCI, BUDUJ

Oczywiście, że się bałam. Pojechać sama na koniec świata, rzucić pracę. Ale to nie o strach chodzi, tylko o działanie pomimo poczucia dyskomfortu. O zrozumienie z czego on wynika i zaakceptowanie niepewności. Większość z nas chciałaby mieć pewność, tego, że nasze wybory są dobre, że przyniosą gwarantowane rezultaty. Wielu ludzi żyje w iluzji tego, że wszystko jest stabilne i do przewidzenia, że możemy się ochronić przed strachem, nie podejmując ryzyka. Ale to tylko iluzja, bo niepewność wpisana jest w nasze jestestwo i największą naszą siłą jest moc działania. Strach sam w sobie nie jest niczym negatywnym, jest instynktem, ale kiedy staje się czymś, co hamuje nasz wewnętrzny rozwój, staje się blokadą do rozwoju.

60

Choć oczywiście są momenty, kiedy człowiek jest zdany na samego siebie. Ale też niezależny. Szczególnie, kiedy decydujemy się na zmianę miejsca i podróż do następnego przystanku na naszej drodze. Te momenty dla mnie bywały najtrudniejsze. Po tygodniu, lub paru, w jednym hostelu decydowałam się jechać dalej. Grupa znajomych rozjeżdżała się dalej, choć zdarzało się, że ktoś miał podobny plan.

Łóżko w hostelu stawało się na chwilę moim domem. Ale przychodził moment pakowania i z jednym plecakiem, który był wszystkim, co posiadałam w podróży, przychodziło jechać dalej. Takie wyprowadzki były oczywiście częścią podróży, choć niektórzy decydują W Indiach spędziłam dwa miesiące. Mimo, się na zostanie w jednym miejscu na parę mieże podróżowałam sama, dookoła było wielu sięcy, szczególnie w Indiach, gdzie sporo Euroludzi. Tak właśnie podróżuje się solo, zaśmia- pejczyków zjeżdża się na zimę. ła się zaprzyjaźniona Niemka, kiedy zapytałam ją skąd znają się z grupą, z którą siedziała. Czekanie na autobus, czy pociąg do nowego Ludzie poznają się w hostelach, organizują miejsca, samotna przeprawa, nie zawsze była wspólne wycieczki, czy wyjścia na plaże. Jeśli łatwa. Zostawiałam za sobą coś znajomego, chce się mieć towarzystwo podczas pobytu komfort psychiczny, który rodził się ze znajow jakimś miejscu, zawsze znajdzie się jakaś mości miejsca, ulubionych kawiarni, do któprzyjazna dusza, z którą możemy spędzić czas. rych chodziłam na śniadanie, poznanych lo-


AFORĄ ŻYCIA, JE CHARAKTER.

kalnych, którzy mnie witali codziennie rano, poznawaniu nowych ludzi, życie chwilą. w miejscach, do których wracałam i oczywiście Kobiet podróżujących po całym świecie jest wiele. Jesteśmy wyzwolone, odważne, albo grupy ludzi, z którymi spędzałam czas. nie bojące się bać, nie ma kraju, w którym by Ale zmiana jest częścią życia i próba oparcia nie stanęła nasza noga. Taka kobieca samotsię jej może powodować więcej dyskomfortu na podróż od wieków nie jest niczym nowym, i problemów na dłuższą metę niż pójście z prą- choć oczywiście dostęp do edukacji i większa dem. Dlatego nie broniłam się przed nią. Często autonomia finansowa i społeczna przyczyniła jadąc w nowe miejsce, które sobie upatrzyłam, się do wzrostu tego trendu. czułam ekscytację, ale też strach. Jestem wdzięczna, że stworzyłam sobie przeSama podróż okazywała się barwną okazją do strzeń do takiej eksploracji. Bo widzę ile mnie obserwacji lokalnego życia. W pociągu ktoś ona nauczyła. I przez te trudniejsze momenty, podzielił się ze mną jedzeniem, wymienione kiedy trzeba było pożegnać się z kimś, z kim zdania w autobusach pozwalały zbliżyć się do nawiązałam głębszą wieźć. Jak i bardziej proludzi dookoła. I mimo, że nie zawsze były to zaiczne rzeczy, od zorganizowania noclegu, czy pozytywne doświadczenia - czasem trzeba transportu do kolejnego miejsca. Wiem, że jebyło uciekać przed taksówkarzami, którzy stem silniejsza. Nie boję się, też nie wiedzieć, koniecznie chcieli mnie podwieźć, czy sprze- a w społeczeństwie, które wymaga, żebyśmy dawcami próbującymi sprzedać mi coś na siłę, funkcjonowali jak w zegarku, opancerzeni te doświadczenia sprawiały, że czułam się sil- przez strach, mogę być po prostu sobą. niejsza. Samotna podróż jest metaforą życia, uczy niezależności, buduje charakter. Pokazuje nam rzeczy, nad którymi możemy pracować, takie jak asertywność, przełamywanie strachu przy

61


BLOGERSKIE OPOWIEŚCI z Pauliną Wierzgacz rozmawiała Angelika Pińkowska

62


Powiedz proszę kilka zdań o tym kim jesteś, Poza tym, kiedyś zainspirowana przypowieścią w Balsamie dla Duszy spisałam sobie co robisz na co dzień? listę 100 rzeczy, które chciałabym zrobić w żyNa co dzień jestem freelancerem. Robię zdję- ciu. Stwierdziłam, że to świetnie pasowałoby cia i video. Szeroko pojęte sztuki plastyczne też do bloga, który stanowiłby dodatkową moi media są mi bliskie od dawna, już jako dzie- bilizację w realizacji wszystkich tych celów. ciak chodziłam na zajęcia plastyczne pierw do MDK’u, potem poszłam do szkoły plastycznej, Jak przygotowujesz się do podróży? Inaż w końcu trafiłam na ASP. Także mogę pow- spirujesz się treściami na innych blogach, iedzieć, że należę do tych osób, które swoją zasięgasz opinii znajomych czy tradycyjnie zerkasz do przewodników? pasję przeobraziły w pracę. Skąd pomysł na bloga podróżniczego?

Pomysł zrodził się na Islandii, kiedy to w gronie 5 blondynek wyruszyłyśmy odkrywać lodową wyspę. Tak dobrze nam się razem podróżowało, że postanowiłyśmy określić się grupą i założyć bloga. Pomysł o ile był gorąco przyjęty w teorii, w praktyce pogodzenie grafików 5 mocno zajętych dziewczyn było wręcz niewykonalne. Ostatecznie po pewnym czasie ja jednak postanowiłam spróbować - i tak zawsze robiłam zdjęcia, więc czemu nie? Chciałam też mieć miejsce, w którym mogłam mieć te wszystkie historie i zdjęcia złożone w całość.

Robię wszystkiego po trochu. Staram się mieć holistyczny ogląd na dany kierunek, sytuację, typ wyjazdu. Na blogach często są bardzo subiektywne treści, a wiadomo, na wyjazd składa się dużo więcej czynników niż ładne widoki, przyzwoite ceny czy dobre jedzenie. Liczy się też towarzystwo, odpowiednio dobrane tempo podróżowania, temperatura, nawet to czy jesteśmy wyspani czy nie. Przewodniki za to pisane są z dużą ostrożnością, kierowane do każdego i do nikogo jednocześnie. Znajomych podpytam jeśli mogę, choć to częściej jednak oni podpytują mnie. 63


Czy słyszałaś o idei slow travel? Identyfikujesz się z podróżowaniem w rytmie slow? Jesteś typem osoby odhaczającej atrakcje turystyczne czy raczej zbaczasz z wytyczonych ścieżek? A może szukasz czegoś pomiędzy? Chciałabym często móc mieć więcej czasu w wielu miejscach, jednocześnie zobaczyć wszystko. Więc jednocześnie stosuję i wykluczam tą idee. Idea slow travel, life i wszystkiego slow - jest mi znana bardzo dobrze (i chyba ogólnie teraz to jakiś dość mocny szał na ten cały slow się zrobił). Ja lubię niespiesznie żyć, ale społeczeństwo i wiele sytuacji wywiera presję na tyle mocną, że ta idea zostaje jedynie ideą, nie do przeniesienia na praktykę. Polakom niestety brakuje zarówno funduszy jak i luksusu posiadania urlopu na tyle długiego by w pełni cieszyć się takim slow travel. Wiem, że wszystko jest kwestią własnego podejścia, ale ciężko rozkoszować się chwilą w podróży, wiedząc jednocześnie, że dłużej nie można tu zostać, albo ze względu na pieniądze, albo na kończący się urlop, albo wiedząc, że zaraz trzeba ruszać, bo chce się zobaczyć jeszcze to, to i to, a czasu nie starczy na wszystko. Powinna się zrobić teraz modna sztuka mądrych i rozsądnych wyborów. Gdzie odbyłaś swoją podróż życia? Nie wiem czy jest coś takiego jak podróż życia. Każda podróż jest swego rodzaju podróżą życia, każda jest wyjątkowa, jest inna. Myślę, że nie liczy się ani długość, dystans ani intensywność, ale dawka dobrych wspomnień. Ja zawsze z łezką w oku będę myśleć o Islandii i Norwegii.

64

Moim największym podróżniczym marzeniem jest… Jest ich zdecydowanie za wiele. O dziwo, jeśli miałabym naprawdę wybrać jedną rzecz, to ponownie chciałabym znaleźć się na Islandii i znów zobaczyć zorzę. Kocham Północ i chyba nigdy mi się ona nie znudzi. Ale oczywiście chciałabym zobaczyć niemal wszystko, zarówno Patagonia, Nowa Zelandia, Kanada i wiele innych kierunków kusi i nęci, i mam nadzieję, że kiedyś i tam się pojawię. Gdybyś miała wybrać jedno zdanie, które miałoby zainspirować do ruszenia w podróż byłoby to…

Ja bardzo lubię takie dwa cytaty. Jeden trochę suchy, aczkolwiek bardzo prawdziwy. Jeśli chcesz zmienić coś w swoim życiu, musisz coś zmienić w swoim życiu, a drugi to: Trzeba w końcu żyć! Jest później niż się wydaje. Ale każdy musi mieć swój punkt zapalny by stwierdzić, że najwyższy czas coś zrobić. Ruszyć w drogę.



RUSZ W

66


W DROGĘ


La donna è mobile KATARZYNA STRAUBE-CZYŻ

Prawie każdy zna tekst tej piosenki, a na pewno jego jeden wers. Kobieta zmienną jest. Kiedy otrzymałam temat przewodni tego wydania Magazynu, miałam wstępnie pisać o sobie jako o kobiecie na motocyklu. Nie do końca czułam ten temat, tak by móc w pełni wyrazić siebie w tym kontekście. We mnie jest wiele kobiet, które uaktywniają się stosownie do sytuacji. Pozwólcie, że rozwinę myśl. PRIMAL

68

Dawno, dawno temu, nie tak mała Kasia, wymyśliła sobie, że zrobi sobie tatuaż na plecach. Był on ściśle związany z tym co przeżywałam. Kiedy dość szybko rozpoczęłam przygodę z samodzielnym

mieszkaniem, musiałam na jakiś czas wyjechać za granicę. Tam w wolnej chwili grałam w pewną grę. Po kilku tygodniach, grania w ową grę szybko uświadomiłam sobie jak wiele łączy mnie z bohaterką akcji. Jej umiejętność dostosowywania się do zmieniających się sytuacji, bardzo mi imponowała – choć to była tylko gra! Bohaterka miała na plecach wytatuowany pewien symbol, który dodawał jej siły i zmieniał ją w cztery postaci różnych kobiet. Nie od razu popędziłam do studia tatuażu, by wytatuować sobie na plecach ten sam symbol. Przyszło to po mnie po kilku latach, kiedy doświadczona przeciwnościami losu, uzmysłowiłam sobie, jak świetnie sobie z nimi radzę i jak wiele kobiet we mnie jest.

SNOWBOARD Niezależnie od pory roku, jestem gotowa na wyzwania jakie niesie mi życie. Tak było z deską snowboardową. Szusuję już dziewiąty rok, a jazda na desce sprawia mi nieograniczoną radość i wyzwala dziewczęce emocje. Często zachowuję się jak dzieciak, który chłonie życie! Tak to ja, dziewczyna snowboardowa, Matka Polka, która nie boi się wybić sobie barku, czy potłuc tyłka, próbując skoki przez górki poza trasą. Rok temu poleciałam z przyjaciółmi do Gruzji, by sprawdzić wychwalany Resort Gudauri, który możecie znać z opowieści o wyrzucaniu ludzi z krzesełek. Hej przygodo! Z rzeczy ekstremalnych dałam się porwać na lot paralotnią


69


BRAK PERFEKCJI JEST PIĘKNY, SZALEŃSTWO JEST GENIUSZEM. - M.Monroe

70


w towarzystwie Armeńczyka i Ukraińca, którzy wcale nie chcieli sprzedać moich narządów.

w locie, a czasami przysypiam. Pierwsza próba samodzielnej jazdy na szczęście nie zakończyła się jak większość filmików w sieci. Okazało się, Zima przyciąga jeszcze jedno że mam to we krwi. moje oblicze. Ciężki plecak, śpiwór, termos z gorącą her- Bo musicie wiedzieć, że jazbatą, obowiązkowo sprzęt da motocyklem daje zupełnie fotograficzny i telefon w try- inne doznania w podróży, od bie samolot. Przeczesywanie tych widzianych z pozycji sazimowych szlaków górskich mochodu. Na motocyklu, jeto nie lada wyzwanie! Kiedy steś bliżej akcji. Możesz szybzapadasz się po pas w śniegu, ciej się przemieszczać i krzya pogoda nagle się zmienia, czeć pod kaskiem z zachwytu, drzewa łamią się nad twoją a i tak cię nikt nie usłyszy ! głową, a unoszący się śnieg, tnie twoją skórę jak ostry Rola motocyklistki w jaką nóż. Taką przygodę przeżyłam się wcieliłam w 2013 roku na dość znanej ze zmienności była dla mnie czymś totalnie pogody – Babiej Górze. Cały nowym. Wcześniej wyobrażaten Armagedon, który miał łam sobie jazdę na nim, jako pozostać nad Tatrami, nagle próbę przeżycia. Gdyż niejedzawrócił prosto na mnie. W ta- nokrotnie widziałam mistrzów kich momentach, często obie- prostej na litrach, którzy przecuję sobie w myślach, że już jeżdżali koło mnie z taką prędnigdy więcej – ale czego nigdy kością jak Guy Martin na wywięcej? spie Man. KUPIŁAM MOTOCYKL

Okazało się, że to wcale tak nie musi wyglądać, a podróże na motocyklu, sprawiły, że przywoziłam sporo głębokich przeżyć i zmian. Gdyż często podczas jazdy nie rozmawiam z kierowcą i wtedy skupiałam się na swoich myślach i przeżyciach. Analizowałam otoczenie i byłam tu i teraz.

Dokładnie w grudniu 2018 roku, stałam się posiadaczką jednośladu. Szalonej stodwudziestkipiątki. Trochę z lenistwa, trochę z rozsądku. Nie mam czasu na zrobienie prawka na motor, ale przepisy w prawie polskim, pozwalają mi na jazdę na terenie Polski, takim demonem prędkości. Jazda autem to pikuś! Jazda DO YOGA! na motocyklu też! Kiedy siedzę jako pasażer, łapię kadry Uwielbiam adrenalinę, nabie-

ram wtedy wilczego rozpędu i czuję, że mogę naprawdę dużo osiągnąć. Ale jak każdy człowiek, potrzebuję równowagi. Nie można ciągle biec. Kilka miesięcy temu odkryłam, że to właśnie joga, pozwala mi osiągnąć najlepszą równowagę w tym moim szalonym świecie.

Kilka tygodni temu, poszłam pierwszy raz na grupowe zajęcia, by zobaczyć z czym to się je. Po tych zajęciach kupiłam karnet i zostałam. Podczas tych ćwiczeń mam wrażenie, jakbym medytowała. Skupiam się całkowicie na oddechu i po 90 minutach osiągam pełny zen, by potem móc wrócić po swój zew natury. Widzę, w swoim ciele i umyśle nowe zmiany, które bardzo mi się podobają. Dają poczucie spokoju. Na horyzoncie pojawiły się nowe możliwości, gdyż mocno zmieniłam nastawienie do życia, mówiąc mu: TAK! Tak, drogie życie. Chcę ciebie przeżyć, bo nie wiem co mnie czeka za zakrętem. A nie chcę o tym myśleć! Bo jak zacznę to robić, to będę się martwić. Dlaczego sprawy, miałyby się nie ułożyć, tak jak tego chcę?! Zakochaj się w życiu! Nie pożałujesz!

71


mo 72

POLSKIE, KOB


oda

BIECE MARKI


natula

https://natula.pl/sklep/

74


75


76

https://natula.pl/sklep/


natula

77


BELLE

http://www.belle.lu/



80

seaside

https://seasid


e tones

detones.com/

81



ELEMENTY https://elementywear.com/pl/

83


panna rosa

https://www.pannarosa.pl/

84


85


86

https://aeterie.com/


aeterie

87


Zdjęcia na okładce: Klaudia Kołdras Oprawa graficzna: Angelika Pińkowska Korekta: Beata Dębowska

numer 6 już w lipcu

WIĘCEJ


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.