Magazyn Więcej Marzec 2018

Page 1

NUMER 1 · MARZEC 2018

WIĘCEJ

w środku: sztuka bycia uważnym w podróży social media a uważne życie świadoma pielęgnacja kawa w prześcieradle o świętach


SPIS TREŚCI

5

Wstęp

6

Autorzy

10

Social media nie sprzyjają uważnemu życiu Klaudia Kołdras

16

Czyje jest Twoje życie? Ania Ulanicka

20

Sztuka bycia uważnym w podróży Agnieszka Poznańska

22

Wolne podróżowanie Angelika Pińkowska

30

Kawa w prześcieradle Karolina Wiercigroch

40

Gruzińskie opowieści Katarzyna Straube-Czyż

42

Minimalistyczna garderoba Anita Janicka-Kalcov

44

Świadoma pielęgnacja Magdalena Żółcińska

48

Do poduszki Angelika Pińkowska

50

O świętach i nie tylko Daria Szotek


Drogi Czytelniku! To dla mnie niezwykle wzruszająca chwila. To pierwszy, wymarzony, długo odkładany na potem magazyn, który oddaję w Twoje ręce. Tematem pierwszego numeru jest uważność. Tak różnie postrzegana, tak różnie interpretowana. Uważność w życiu, w podróży, podczas codziennej pielęgnacji czy nawet podczas tak prozaicznej czynności jaką jest gotowanie. To ta chwila, moment, w którym dostrzegamy to co ważne. Uważność sprawia, że życie staje się pełniejsze. Kobiety, które zaprosiłam do projektu są pełne pasji. Są szczęśliwe bez względu na to co robią, bo robią to świadomie i z ogromną dawką uwagi. Czy dotarcie do tego punktu w życiu jest łatwe? Czy trudno być szczęśliwym człowiekiem? Jak być bardziej uważnym na co dzień? Mam nadzieję, że lektura pierwszego numeru magazynu o świadomym życiu „Więcej” pomoże Ci uzyskać odpowiedzi na te pytania. Kawa bądź herbata w dłoń i do dzieła!

Fot. Klaudia Kołdras

Angelika Pińkowska


Autorzy

KASIA STRAUBE-CZYŻ

ANIA ULANICKA

KLAUDIA KOŁDRAS

ANITA JANICKA-KALCOV

AGNIESZKA POZNAŃSKA

KAROLINA WIERCIGROCH

Mam na imię Kasia.

Cześć! Jestem Ania Ulanicka.

Mieszkam w Żorach, mam 34 lata.Od 3 lat jestem mamą Adasia. Od ponad 4 lat jestem żoną zapalonego motocyklisty, dla którego lato mogłoby trwać cały rok. W przeciwieństwie do mnie. Odnajduję się w każdej porze roku, a coraz mocniej ukochałam sobie zimę i moje snowboardowe szaleństwa. Uwielbiam długie spacery po lesie, a z aparatem staram się nie rozłączać na długo. Początkowo fotografia była moją pasją, do dziś jest, ale też jest to mój sposób na życie. Uwielbiamy podróżować i z przyjemnością zabieramy w te podróże naszego syna.

Jestem fotografem oraz autorką bloga aniaulanicka.pl. Uwielbiam to, co robię, a nie znoszę marudzić. Z wykształcenia jestem architektem, ale to pracując z aparatem czuję, że daję z siebie tysiąc pięćset procent!

Jestem Klaudia, mam 25 lat, a od ponad dwóch mieszkam w północnej Norwegii. Choć pochodzę z Mazowsza, moje życie związane było również z Trójmiastem, gdzie studiowałam i zostawiłam spory kawałek serca. Jestem zwolenniczką prostego życia i wierzę, że mniej naprawdę znaczy więcej. Uczę się odpuszczania, fotografii, norweskiego i… siebie samej. Na co dzień prowadzę również bloga i pracuję w norweskiej kawiarni. Wierzę, że każdy z nas zasługuje na pełne, spełnione i szczęśliwe życie!

Z wykształcenia ekonomistka, jednak odkąd tylko pamięta, jej prawdziwą pasją jest moda. Latami testowała, wątpiła, budowała na nowo swój styl. Pewnego dnia zaryzykowała i poszła za głosem serca. Zrezygnowała z pracy w korporacji, a swoją pasję uzupełniła wiedzą z kursów na London College of Fashion. Teraz podpowiada kobietom, jak dobrać odpowiedni strój i dodatki do swojej sylwetki, jakie kolory pasują do ich osobowości oraz co warto posiadać w szafie, aby już nigdy więcej nie narzekały, że nie mają w co się ubrać. Wie, jak ważne jest odkrywanie własnego, kobiecego piękna, dlatego z ogromną przyjemnością podzieli się z Tobą swoją wiedzą i wieloletnim doświadczeniem.

Marketingowiec z zawodu, dziennikarz z wykształcenia. Obecnie mieszka w Lizbonie, gdzie angażuje się w projekty “Social Change”.

Z wykształcenia dziennikarka i italianistka. Zawodowo zajmuje się fotografią i stylizacją kulinarną oraz tworzeniem przepisów, a jej największą pasją jest opowiadanie kulinarnych historii. Pisze o jedzeniu i podróżach. Prowadzi bloga kulinarno-podróżniczego Dine&Dash. Lubi się przeprowadzać, obecnie mieszka i pracuje w Londynie.

W ostatnim roku zrobiłam kilka rzeczy, których okropnie się bałam: wyjechałam spontanicznie do Tajlandii, zaczęłam dźwigać ciężary, spałam w dżungli, pojechałam na warsztaty fotograficzne, zaczęłam biegać oraz - co najbardziej fajne i ekscytujące - założyłam własny biznes! aniaulanicka.pl

highmom.pl

klaudiakoldras.pl

isawpictures.com

dine-dash.com

nietypowastylistka.pl

-6-

-7-


ANGELIKA PIŃKOWSKA

DARIA SZOTEK

MAGDALENA ŻÓŁCIŃSKA

Cześć! Nazywam się Angelika i to ja jestem sprawczynią całego tego zamieszania. Magazyn marzył mi się od kilku lat, więc w końcu wzięłam sprawy w swoje ręce i oto jest - pierwszy numer.

Na co dzień - studentka biznesu w Anglii, weganka, wielbicielka jogi, dobrej kawy i leniwych poranków z miską domowej owsianki. Pasjonatka fotografii i gotowania. Autorka bloga kulinarnego An Apple a Day… no właśnie, uwielbia jabłka.

Z wykształcenia psycholog, z zamiłowania wizażystka. Mama na pełnym etacie. Pasjonatka zdrowego stylu życia, od ponad dwóch lat wkręcona w naturalną pielęgnację.

Od kilku miesięcy mieszkam w Australii, gdzie z każdym dniem zakochuję się w tym kraju coraz bardziej. Jestem miłośniczką podróży w rytmie slow, książek i uważnego życia. adreamerslife.pl

Kocha naturę i zwierzęta oraz interesuje się tematem zdrowego odżywiania, kuchnią opartą na nieprzetworzonych produktach roślinnych. Jednak nie pogardzi też najlepszą pizzą z lokalnej wegańskiej pizzerii czy „kawałkiem” czekoladowego brownie z gałką waniliowych lodów. Poza tym, uważa, że nie ma nic lepszego od pajdy świeżego domowego chleba na zakwasie! Szuka tej równowagi w życiu, jest po prostu sobą i stara się cieszyć każdym dniem. anappleaday.pl

-8-

feminine.pl/blog

uważność


Social media nie sprzyjają uważnemu życiu KLAUDIA KOŁDRAS

żać do swojego życia to, co widzimy w social mediach? Zachwycamy się idealnymi kadrami porannej kawy, białą pościelą, slow lunchem, który zdążył już wystygnąć, bo zdjęcia w pierwszej kolejności, wycieczką do drewnianej chatki w górach… I nie, nie twierdzę, że jest coś złego w łapaniu piękna dnia codziennego i robieniu wymienionych wyżej rzeczy. Ja po prostu na własnej skórze przekonuję się, że warto podejść do tego wszystkiego z dystansem. Świadome i uważne życie to nie jest nic mistycznego. To nie jest życie zarezerwowane jedynie dla blogerów, posiadaczy idealnych kont na Instagramie czy codzienności, która nieco odbiega od naszej. To wszystko jest dostępne dla każdego z nas! Warto jedynie pamiętać, że przyglądanie się innym nie sprawi, że poprawimy komfort swojego życia w jeden tydzień. Można się inspirować, ale nigdy nie wzdychać, tęsknić do cudzego życia i widzieć tylko to, czego nam jeszcze brakuje. Brakuje, ale tak właściwie… do czego?! Wiem, że łatwo jest powiedzieć: Doceń to, co masz tu i teraz. Ciesz się z tego, jakim człowie-

N

a Instagramie obserwujesz masę pięknych kont. Zastanów się, czy są one dla Ciebie na pewno inspiracją? Czy nie zaczynasz myśleć o swoim życiu w gorszych kategoriach? A może zastanawiasz się, czy Twój wieczór z książką jest wystarczająco hygge? Czy nie myślisz o samotnym spacerze po okolicy, że to jednak za mało? Czy nie próbujesz być jak inni? Czy chęć uważnego i świadomego życia płynie z potrzeby serca, a może… zaczynasz gonić za czymś, co nie do końca jest w zgodzie z Tobą? Zróbmy rachunek sumienia, razem. Bardzo podoba mi się kierunek, w jakim zmierza coraz więcej osób, czyli uważne i świadome życie. Sama jestem blogerką i swoimi treściami staram się przekonywać, że zwykłe życie to naprawdę dobre życie, a nawet w tej pozornie prostej codzienności, może zadziać się magia, tzw. magia codzienności! Dobrze, że coraz częściej porzucamy pogoń za pieniądzem, karierą, posiadaniem więcej i więcej, w zamian wybierając smakowanie życia, delektowanie się chwilą i przeżywanie każdego dnia pełniej. Tylko… czy to jest na pewno nasz wybór? A może próbujemy wdra-

- 10 -

- 11 -


kiem jesteś i ile jeszcze przed Tobą. Ale właśnie to pozornie trywialne zdanie jest szczerą prawdą, w którą musimy zacząć wierzyć. Jeśli nie docenimy wieczoru z książką z biblioteki, którą czytamy na skrzypiącej kanapie, w wynajętym mieszkaniu, noc spędzona w najbardziej rustykalnym i modnym wnętrzu, z tytułem, który podbija obecnie Instagram, z milionem lampek i najdroższym winem w kieliszku nie sprawią, że poczujemy prawdziwe, wewnętrzne szczęście. Z pewnością uda nam się zrobić rozchwytywane zdjęcie na Instagram, może zdobędziemy tysiące serduszek i przybędą nam nowi followersi, ale… co dalej? Na pewno pojawi się potrzeba czegoś więcej. Uznanie innych da radość na chwilę, a nam będzie wciąż mało i mało. Jeśli nie nauczymy się doceniać tych drobnych, codziennych cudów, nic ani nikt, nigdy nie zadowoli nas w 100%. Świadome życie to nie moda, a uważność to nie coś, czego można nauczyć się ot tak. Świadome życie to wsłuchanie się w swoje prawdziwe pragnienia, to życie w zgodzie ze sobą i niekalkulowanie swoich sukcesów i marzeń przez pryzmat ludzi, których podziwiamy. To jak, pójdziemy na spacer?

a kompletny brak słońca przez dwa, jesienno-zimowe miesiące, przytłacza niewyobrażalnie. Nieprzewidywalność pogody, a szczególnie lata sprawia, że człowiek sporą część roku ma ochotę spędzić zawinięty w koc, w swoich czterech ścianach. Ale… Niezależnie od tego, gdzie mieszkamy, zawsze da się dostrzec coś, co nie będzie nam odpowiadało. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma! A świadome i uważne życie pomaga nam znaleźć radość w tym, co mamy na wyciągnięcie ręki oraz dokonać ewentualnej zmiany, jeśli coś naprawdę mocno nam nie odpowiada. W życiu nie chodzi o to, by tęsknić i wzdychać do cudzego. Mnie też zdarza się sporo głośnych ochów i achów, porównywanie się z innymi i przytłoczenie całą tą inspiracją, która zamiast dodawać skrzydeł, często ciągnie mnie w dół. Zachwyt nad własnym życiem to codzienna, ciężka praca, która wcale nie przychodzi łatwo. Jednak gra jest warta świeczki, bo… czy może być coś piękniejszego, od życia blisko samego siebie, znając swoje pragnienie, potrzeby i w pełni akceptując to, jakim człowiekiem się jest?

Wspólnie doceńmy to, ile piękna jest dookoła, niezależnie od tego, gdzie mieszkamy. Tak, sama żyję w północnej Norwegii i zachwycająca natura jest tutaj na wyciągnięcie ręki. Jednak często wszystko dobrze wygląda tylko na zdjęciach, wiesz? Pogoda potrafi dać nieźle w kość,

- 12 -

W życiu nie chodzi o to, by tęsknić i wzdychać do cudzego.

- 13 -


Ś

wiadome życie to nie moda, a uważność, to nie coś, czego można nauczyć się ot tak. Świadome życie to wsłuchanie się w swoje prawdziwe pragnienia, to życie w zgodzie ze sobą.


Czyje jest Twoje życie? ANIA ULANICKA

Bycie uważnym jest dla mnie dość skomplikowanym pojęciem. Z jednej strony - trochę już utarty frazes, trochę oklepany i być może nie robi już tak wielkiego znaczenia, jak kiedy usłyszałam go za pierwszym razem. Z drugiej - doceniłam jego moc, kiedy sama zmieniłam wiele aspektów swojego życia po tym, jak zaczęłam z uwagą i wręcz nabożnością przyglądać się sobie, swoim nawykom i swoim decyzjom. Bycie uważnym może kojarzyć się z byciem minimalistą. Od razu do głowy przychodzi angielski odpowiednik mindfulness tak często utożsamiany z tymi, którzy wyznają minimalizm. UWAŻNIE = MNIEJ?

W moim przypadku - wcale nie oznaczało to, że skierowałam się ku mniej. Wręcz przeciwnie. Zaczęłam żyć lepiej, intensywniej, odważniej. Częściej mówiłam nie - bo w końcu nauczyłam się

to robić zdecydowanie. Sięgałam po więcej - bo nauczyłam się słuchać swoich pragnień. I w końcu - jak bardzo patetycznie by to nie brzmiało - zaczęłam żyć swoim życiem. Bo bycie uważnym oznacza dla mnie, że słucham tego, co sama mam do powiedzenia. Respektuję swoje granice, zasady i bariery. I potrafię przekładać to, co sądzę ja nad wszystko to, co sądzą inni. Więc czy można powiedzieć, że gdy przestajesz być uważnym, oddajesz swoje życie w czyjeś ręce? Oraz czy w dobie tak rozbudowanych sieci mediów społecznościowych jest jeszcze miejsce na to, by oddzielić swoje myśli od myśli wszystkich innych? CZYJE JEST TWOJE ŻYCIE?

Bo w pewnym momencie możesz sobie zadać pytanie, czy wiesz, które myśli, zasady, zdania są Twoje. Ja sobie takie

- 16 -

zadałam. I, co mnie przeraziło - nie potrafiłam odpowiedzieć jednoznacznie. Czy praca, w której byłam, była moją pracą? Czy wizerunek, który kreowałam, był moim wizerunkiem? Czy relacje, w których byłam, były moimi relacjami? Czy podejmowałam te decyzje uważnie, z pełną świadomością ich konsekwencji i znaczenia, jakie mają dla mojego życia? Bo kiedy zaczęłam zastanawiać się, co należy do mnie, a co jest już wzorcem narzuconym przez środowisko z zewnątrz, które obserwuję i w którym się obracam, mocno się zgubiłam. Można w pewnym momencie pokusić się o stwierdzenie, że trzeba poszukać własnej tożsamości. Która nawet mimo napływających zewsząd inspiracji i wzorców, będzie dla Ciebie czymś stałym. Kompasem.

e, ni m la d a cz na oz m ny ż wa Bycie u . ia en z d ie ow p o d am m a m sa co że słucham tego, - 17 -


POZNAĆ SIEBIE

PRACA

W pewnym okresie swojego życia zrobiłam reset. Znalazłam się w momencie, w którym od początku musiałam zbudować swoje relacje. Od początku zbudować swoją pracę. Swoje zasady, pragnienia i przekonania. I mimo że moja panikująca głowa traktowała to jako całkowitą porażkę, w pewnym momencie nauczyłam się, jak przekuć to w szansę.

Ja długo nie lubiłam być sama ze sobą. Lubiłam biegać na dziesiątki spotkań, uciekać w tłum, internet, treningi i pracę po 12 godzin dziennie, która potrafiła wymęczyć na tyle, że mogłam od razu pójść spać i następnego dnia znowu zrobić to samo. Bardzo satysfakcjonował mnie (pozornie) ten zabiegany świat, w którym nie miałam czasu na myślenie.

Szansę na uważne spojrzenie na siebie z dystansem. Szansę na poznanie siebie.

To natomiast nie odpowiadało na żadne z wyżej postawionych pytań.

Był to moment, kiedy mogłam zacząć wszystko od nowa i przewartościować swoje życie. Zapytać, czy w stu procentach odpowiada mi to, jak w tym momencie wygląda to, jak żyję. Zaczynając od wielkich pytań - czy faktycznie dążę do tego, czego ja chcę.

Zaczęłam powoli. Wyjście na cappuccino, lunch, śniadanie czy wystawę w swoim towarzystwie. Trening na nowej siłowni, w której nikogo nie znałam, a gdzie mogłam skupić się zupełnie tylko na sobie. Weekend we własnym mieszkaniu z ulubioną książką, dobrym jedzeniem i notesem, który poznał już wiele moich pomysłów. Ten czas poświęcony całkowicie sobie pozwolił mi małymi kroczkami zmieniać swoją rzeczywistość na taką, która jest bardziej moja.

Kończąc na tych bardziej prozaicznych - czy mój dzień wygląda tak, jak mi to odpowiada, czy spotykam się z ludźmi, którzy dodają mi energii, zamiast demotywować, czy spędzam swój czas w sposób, który pozwala mi być lepszym człowiekiem i czy w końcu latte jest faktycznie kawą, którą lubię najbardziej (nie jest). Wiesz, bo jeśli napawa Ciebie paniką fakt, że masz spędzić weekend sama, to może to oznacza, że musisz się na sobie skupić. Uważnie posłuchać, co masz sobie do powiedzenia. Dowiedzieć się, dlaczego nie lubisz być ze sobą.

Moją przemianę, coraz więcej mojego charakteru i odwagi najbardziej można było zauważyć w mojej pracy. Bo do tej pory, to tak szczerze mówiąc nie wiem kogo słuchałam i kim się inspirowałam. Czy słuchałam klientów, którzy chcą na tyle grzecznie, by móc zdjęcia pokazać babci? Inspirowałam się pastelowo - białymi reportażami ślubnymi, pięknymi, cudownymi i miłymi do oglądania, ale kompletnie nie pasującymi do

mnie i do mojego charakteru? Pracowałam zachowawczo, zbyt delikatnie, zbyt nieśmiało, mdło i nijak. Bałam się wprowadzić coś od siebie, zrobić krok dalej, odważniej, intensywniej. Uderzyło mnie to mocno, kiedy to sobie uświadomiłam, bo zdałam sobie sprawę, że robię coś, co kompletnie ze mną nie gra. A jak zaczęłam się sobie przyglądać uważniej i zauważać

momenty, kiedy mi iskierka w oku zaczyna błyszczeć, dowiedziałam się nowych rzeczy. Że mam w sobie trochę przekory i buntowniczej natury, że lubię się czasem uprzeć, a już na pewno lubię się choć trochę wyróżnić i jeszcze nieśmiało, ale pójść delikatnie pod prąd.

Moja praca nabrała koloru. Intensywności. Trochę buntu, odwagi i charakteru. Trochę pazura i trochę przekory.Tak samo jak życie, które miałam szansę dzięki temu zbudować od nowa. Z kolorem, intensywnością. Buntem, odwagą i charakterem, pazurem i przekorą.

Więc kiedy zrobiłam pierwsze, inne niż zwykle, czarno-ciemne zdjęcie, to już nie było odwrotu.

A to wszystko zaczęło się ode mnie, z potrzeby poznania, uważnego spojrzenia, a później

wyrażenia siebie. Bo gdy zaczęłam słuchać tej osoby, co trzeba, zniknęła potrzeba słuchania wszystkich, poza mną.


Sztuka bycia uważnym w podróży AGNIESZKA POZNAŃSKA

Słyszę śmiech, dudniące kroki ludzi zbiegających w dół betonowej drogi w stronę oceanu. Słońce praży niespokojnie, szarpiąc się ze słonym wiatrem. Stopy mam lekko zanurzone w portugalskim piasku, staram się czuć każdą drobinkę. Udaje mi się na chwilę, myśli szybko wracają do listy zakupów i tej dziwnej miny L., którą nie wiem, jak zinterpretować. Chcę być uważna, a zamiast tego narasta frustracja, że nie umiem dłużej niż na pięć minut. W podróży wychodzi mi lepiej. Jestem wyrwana z kontekstu, bodźce są niecodzienne, pobudzają zamiast wprawiać w trybik rutyny. Portugalia działa na mnie szczególnie. Upatrzyłam ją sobie i zamiast latać po różnych europejskich krajach, wracam tam regularnie. Nie chcę zwiedzać pobieżnie. Chcę obcować, poznać, smakować. W Londynie włączam sobie

apkę, żeby słuchać szumu morza. Chodzę na jogę, bo bez niej nie potrafię medytować. Potrzebuję zająć czymś umysł, żeby go oczyścić. Od jakiegoś czasu obserwuję wzrost popularności filozofii mindfulness, uważności – ćwiczeniu się w byciu tu i teraz. Powstało mnóstwo książek na ten temat, aplikacje na komórki takie jak Calm czy Headspace mają nam pomóc w redukcji stresu. Paradoksalnie, chcąc się odłączyć, używamy urządzenia, które symbolizuje ciągłe bycie w kontakcie. Praktykujemy mindfulness, która uczy, że sukces to coś więcej, niż świat materialny i dążenie do posiadania, kiedy sama filozofia mindfulness stała się wielkim biznesem.

nych. Nie twierdzę, że mindfulness nie ma swojego zastosowania, ani że nie jest skuteczną techniką. Przeciwnie, sama wpisuję się idealnie w ten trend włączając Calm do snu. Myślę, że we współczesnej bieganinie, nie mając możliwości by się naprawdę zatrzymać, kiedy zbyt dużo się dzieję w naszych życiach, takie wspomagacze mają swoje zastosowanie. Ale widzę w tym pewną nutkę hipokryzji, bo nie ma pigułek na szczęście, jest tylko nasza ciężka praca i techniki, które mogą nam pomóc osiągnąć uważność na co dzień.

Mindfulness dla zdrowia, na kreatywności, tytuły książek obiecują wiele. Wydaje się, że uważność to nowa joga; znaleźliśmy pigułkę na wszystko i łykamy ją w ilościach komercyj-

Łatwiej jest mi być uważną w podróży, kiedy wyrwę się na chwilę ze swojego codziennego życia i znajdę czas na bycie, na obserwację i przede wszystkim na to, żeby się zatrzymać. Londyn pędzi nieubłaganie, a ja razem z nim, rano w zatłoczonym metrze, stojąc w kolejkach po lunch lub w sklepie wieczo-

- 20 -

- 21 -

rem, robiąc zakupy na kolację. Mam wrażenie, że będąc kolektywnie, zatracamy w tym tłumie naszą tożsamość. A w podróży odwrotnie, przyjeżdżamy jako jednostka, jako obcy wtapiamy się w otaczającą nas rzeczywistość, obserwujemy z boku. Na ocean mogę gapić się przez godziny. Jego szum koi, falowanie wody uspokaja. W Portugalii mam go pod ręką. Dlatego tak często do niej uciekam. Bo mogę zwolnić, wyłączyć komórkę i skupić się na doświadczaniu. Bo w podróży łatwiej.


w ANGELIKA PIŃKOWSKA

olne podróżowanie Temat świadomego podróżowania jest mi bliski od kilku lat. Sama nie potrafię umiejscowić tego momentu, w którym to wszystko zaczęło się zmieniać.

- 23 -


Pamiętam kilka wyjazdów, z których wróciłam przemęczona, zniechęcona i z poczuciem, że nie zobaczyłam wszystkiego co tak chętnie polecali autorzy przewodników turystycznych. Wracałam z poczuciem niezadowolenia i frustracji. Przecież przemierzyłam tyle kilometrów, powinnam się spiąć i zobaczyć jak najwięcej. Pamiętam jak nas katowałam i podczas wyjazdów nastawiałam budzik na 6, spieszyłam się, aby jak najszybciej wyjść z hostelu i zacząć odkrywać miasto. Szybkie śniadanie w biegu, przecież trzeba odhaczyć kolejne miejsca na mapie. Potem jakiś fast food w pośpiechu i dalsze zwiedzanie. Po kilku godzinach bolały nogi, a ja miałam totalnie dość zwiedzania, danego miasta i całego świata. Co to ma wspólnego z odpoczynkiem? Czy to naprawdę podróżowanie? I to chyba wtedy powoli zaczęłam rozumieć, że więcej nie znaczy lepiej. Że to nie o to chodzi w podróżowaniu, ale także i w życiu. Wielu ludzi przekonuje, że szkoda czasu na bycie slow, że szkoda marnować ten cenny czas w danym miejscu. Cóż, może to rzeczywiście nie jest rozwiązanie dla każdego? Jednak chciałabym Wam dziś opowiedzieć o tym czym dla mnie jest wolne podróżowanie, bo to że robi się rzeczy inaczej, nieco wolniej, rozkoszując się chwilą i danym momentem nie oznacza, że się ten czas marnuje. Ja mam właśnie wrażenie, że kiedyś marnowałam go nieustannie, nie szanowałam go i nie umiałam

- 24 -

się nim cieszyć. W świadomym i wolnym podróżowaniu chodzi przede wszystkim o nastawienie, nie o tempo. O umiejętne wykorzystanie czasu, którego przecież wszyscy mamy tyle samo. Nie wydaje Wam się, że wyjeżdżając na wakacje czy nawet na weekend, oprócz poznania najpiękniejszych zabytków, warto poświęcić chwilę na poznanie kultury? Dla mnie najlepszym sposobem na zatopienie się w obcej kulturze jest otaczanie się lokalsami. Wyszukujemy małe kawiarnie, przytulne bistra czy nawet bary z lokalnymi odmianami fast foodów. Tak było w Peru, gdzie jedliśmy bawole serca w maleńkiej restauracji znanej peruwiańskiej kucharki, wyróżnionej kilka lat z rzędu za najlepsze bawole serca w kraju. Nikt tam nie mówił po angielsku, a knajpa pełna była głodnych Peruwiańczyków. W restauracji podawano tylko i wyłącznie ten przysmak z kilkoma dodatkami. Na Minorce wtopiliśmy się w tłum jedząc genialne owoce morza w barze z tapas, do którego musieliśmy czekać w kolejce z dobrą godzinę. Tłum przed barem wskazywał, że jest to popularne miejsce wśród Hiszpanów, zresztą opinie w Internecie tylko to potwierdzały. Piliśmy wino z małych czarek, kelnerka donosiła tapas, a my czuliśmy się częścią tego miejsca. Na moment zapomnieliśmy, że jesteśmy turystami, wsłuchiwaliśmy się w głośne rozmowy świętujących Hiszpanów.

- 25 -

Będąc w Kalifornii marzyłam o domowym i autentycznym meksykańskim jedzeniu. Tym razem sprawdziło się powiedzenie koniec języka za przewodnika i po zapytaniu przypadkowo napotkanego Meksykańczyka jednoznacznie stwierdził otrzymaliśmy odpowiedź, że musimy odwiedzić El Coyote. Do tej pory pamiętam smak tego burrito i nieziemskiej margharity. Restauracja była wypełniona po brzegi, jedzenie świeże, pyszne, a porcje gigantyczne. Jeśli nie udało nam się zrobić wcześniej researchu, zwykle staramy się wybierać miejsca pełne, w których zajada się miejscowa ludność. W Maroko, spacerując po uroczej Essaouirze, wypatrzyliśmy maleńkie stoisko ze świeżymi rybami i owocami morza tuż przy porcie. Wystarczyło wskazać na co miało się ochotę, po czym ryba lądowała na kilka minut na grillu. Szczypta morskiej soli i danie gotowe. Zresztą, Maroko dla mnie to nadal smak tych grubych, chrupiących naleśników polanych miodem, które przysadzista pani smażyła na palenisku nieopodal naszego hostelu. W Australii mnóstwo jest uroczych, małych kawiarnii, w których sam wystrój sprawia, że mam ochotę choć na chwilę tam przystanąć. Tak właśnie stało się, gdy przejeżdżaliśmy przez Evans Head, miejscowość położoną tuż nad oceanem. Widząc pełen ogródek i intrygującą wystawę w witrynie, poprosiłam męża, żeby tam przystanął. Miejscowi leniwie popijali kawę, kelnerka zwracała się do klientów po imieniu, a my na chwilę poczuli-


uważniej

śmy się jak u siebie.

wolniej

W wolnym podróżowaniu chodzi o chwilę zapomnienia. O moment, w którym wtapiasz się w atmosferę danego miejsca i zapominasz, że jesteś tu tylko przejazdem. Lubię odwiedzać lokalne targi i bazarki. Lubię podejrzeć co kupują miejscowi. Na targowiskach nabywamy lokalne przysmaki, kosztujemy owoców i warzyw, których nigdy wcześniej nie jedliśmy. Z zaciekawieniem zaglądamy do małych księgarń, piekarni i sklepów z rzemiosłem. Zaopatrzeni w cośa dobrego wyszukujemy pobliski park bądź kawałek zieleni i najzwyczajniej w świecie piknikujemy. Rozkładamy koc, obserwujemy dokąd spieszą się miejscowi. W Cambridge ukochałam sobie Jesus Green, ogromny park położony nad rzeką znajdujący się zaledwie 15 minut od same-

- 26 -

go centrum miasta. W Krakowie mogłam siedzieć godzinami przy Wawelu. W Madrycie wieczorową porą siedzieliśmy na wzgórzu spoglądając na oświetlone miasto - do dziś pamiętam smak tych oliwek i serów. Spoglądanie na miasto z góry ma w sobie coś magicznego. Czas się dla mnie wtedy zatrzymuje, a miasto nadal pędzi. Londyn to miasto, w którym byliśmy wyjątkowo często, ale za każdym razem tak samo zachwycał mnie widok na tę metropolię z wieżowca Sky Garden czy tarasu w muzeum Tate Modern Gallery. Berlin zwiedzaliśmy na rowerze, towarzysząc spieszącym się mieszkańcom miasta do pracy. Perspektywa miasta na rowerze jest naprawdę interesująca. Jest szybciej niż na pieszo, mamy zdecydowanie więcej swobody niż w przypadku podróży trans-

- 27 -

portem miejskim. Zgadzam się z Danem Kieranem, który w książce „O wolnym podróżowaniu” napisał „Zamiast zaangażować się w realizację trudnego projektu Prowadzenie Ciekawego Życia, wybieramy nudę na co dzień, przerywaną wysokooktanowymi przeżyciami, które po kolei odhaczamy z rozpiski”. Dlatego to wszystko o czym piszę to również aktywności, które wprowadzam do codziennego życia. Nie traktuję już podróży jako swoistego maratonu, w którym liczy się ilość zaliczonych atrakcji i przebytych kilometrów. Podróże to stały element mojego życia, a w życiu najwięcej radości sprawia mi chwila zapomnienia, doskonałe jedzenie, długie rozmowy przy winie, niespieszne spacery i odkrywanie nieznanego, które czai się za rogiem.


W WOLNYCH PODRÓŻACH NIE CHODZI O POŚPIECH I POKONYWANIE JAK NAJDŁUŻSZYCH DYSTANSÓW, LECZ O CZAS NA POGŁĘBIONĄ REFLEKSJĘ. -

- 28 -

- 29 -

Dan Kieranw


Kawa w prześcieradle KAROLINA WIERCIGROCH

O

d kilku lat staram się fotografować przyjemne miejsca, w których mam okazję spać i rano niespiesznie zaczynać dzień od kawy w pościeli. Przyjemnym miejscem jest np. chatka na Bali, malownicza zatoczka na Cykladach, taras bungalowu na południu Birmy, balkon z widokiem na góry w Val di Sole, mieszkanie w kamienicy w Porto. Ściślej mówiąc, zdjęcia robi mój chłopak. Z biegiem czasu idzie nam to coraz sprawniej, dzięki czemu wyjazdy ze mną są coraz mniej irytujące. Nadal zdarza się jednak, że 15 minut przed umówioną porą check-outu biegam po ogrodzie owinięta w prześcieradło. Innym problemem bywa brak prześcieradła. W chłodnej nawet latem Szkocji musiałam owinąć się w puchową kołdrę, a na jachcie podczas rejsu na Christiansø dostępny był jedynie mało twarzowy śpiwór. Lubię czarną kawę, ładne widoki i przyjemne, charakterystyczne dla danego kraju lub regionu miejsca. Podczas wyjazdów staram się nie spieszyć. Podróżuję bez większych założeń i planów, nie mam listy rzeczy, które koniecznie muszę zrobić. Dlatego zawsze mam czas na kawę w prześcieradle.

Porto, Portugalia To moje pierwsze zdjęcie z kawowo-prześcieradłowej serii. Prześcieradło to podstawowy element portugalskiej pościeli i bardzo wygodny zamiennik sukienki. Słońce, widok na stare kamienice i filiżanka świeżo zaparzonego espresso skłoniły mnie do uwiecznienia tego październikowego poranka.


- 32 -

- 33 -


Padangbai, Bali, Indonezja Portowe miasteczko Padangbai na Bali to przede wszystkim punkt wypadowy na rajskie wysepki Gili. Backpackerzy przybywają tu ze wszystkich stron wyspy, a potem są rozwożeni na wybraną Gili motorówkami. My wybieraliśmy się zupełnie gdzie indziej, ale w niczym nam to nie pomogło - wycieczkę na wyspy Gili oferowano nam kilka razy na godzinę, a bardziej leniwi sprzedawcy nie podnosili się nawet z miejsca, tylko z oddali krzyczeli “Gili?!” w naszą stronę. Na szczęście na tarasie hotelu można było ukryć się przed handlarzami i spokojnie wypić kawę w prześcieradle, a potem cichaczem przedostać na prom do Lembaru na Lomboku.

Nausa, Paros, Cyklady, Grecja Ostatni żeglarski poranek w trakcie dwutygodniowego rejsu po Cykladach. Wypływamy właśnie z zatoczki, w której kotwiczyliśmy tej nocy i kierujemy się do głównego portu na Paros, gdzie musimy oddać jacht. Jest mi trochę przykro, bo nie mam ochoty wracać do życia na lądzie. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że w Grecji w prześcieradle wygląda się bardzo na miejscu.

Caldes, Val di Sole, Włochy Lubię narciarskie wyjazdy, ale tylko wtedy, kiedy na zewnątrz jest względnie ciepło, a po nartach można wygrzewać się w saunie. Marcowy pobyt w Caldes spełniał oba te warunki. W górach był śnieg i słońce, w dolinie już tylko słońce. Nasze mieszkanie miało kameralną saunę na podczerwień. Znalazła się też włoska kawa z widokiem na góry i jabłkowe sady.

Quinta de la Rosa, dolina rzeki Douro, Portugalia

Pomijając oczywiste zalety noclegu w winnicy, kawa z widokiem na dolinę Douro to bardzo przyjemne doświadczenie. Jest to również miejsce, w którym odkryłam “Port & Tonic” - białe porto, tonik i cytryna. Cytryna pochodziła wtedy prosto z drzewa, ale taka zwykła ze sklepu też będzie dobra. Smacznego!

- 34 -

- 35 -


Gravedona, Jezioro Como, Włochy Właściciel tego pięknego tarasu pracował kiedyś w pobliskiej restauracji i polecił nam, aby koniecznie pojechać tam na kolację. Prowadzą do niej niekończące się serpentyny, więc widok na pewno jest piękny, ale nie wiem tego na pewno, bo dotarliśmy tam po zmroku. W sobotni wieczór w restauracji La Fattoria biesiadowały włoskie rodziny, a obsługa powitała nas jak dobrych znajomych. Po raz pierwszy jadłam sciatt, czyli smażone kulki z lokalnego sera, panierowane w mące gryczanej. Potem na stół wjechało najcięższe danie świata, czyli pizzoccheri: robiony na miejscu gryczany makaron z ziemniakami i mnóstwem sera. Poranna kawa z widokiem na góry i jezioro zwieńczyła ten idealny pobyt nad Como.

- 36 -

- 37 -


Alfama to moja ulubiona dzielnica Lizbony. Jest to również jedyna dzielnica Lizbony, którą odwiedziłam, bo kręte, przypominające arabską medynę uliczki wciągnęły mnie bez reszty i nie chciało mi się eksplorować reszty miasta.

Alfama, Lizbona, Portugalia

Morze Bałtyckie Zdjęcie zrobione niedługo po wypłynięciu z małego porciku Svaneke na Bornholmie. Właśnie ruszyliśmy w drogę powrotną do Gdańska. W oczy od razu rzuca się brak prześcieradła, zostało ono zastąpione pożyczonym od koleżanki kocem. Nie mogę za to żyć bez dobrej kawy, na wszystkie rejsy zabieram ze sobą włoską kawiarkę.

- 38 -

- 39 -


Gruzińskie opowieści

przez Armeńczyka, który zapytał się czy mam ochotę polecieć na paralotni.

KATARZYNA STRAUBE-CZYŻ

sknota i szczęście przeplatają się codziennie. Mam niesamowite szczęście żyć w związku, gdzie partner rozumie moje potrzeby a syn wie, że mamusia potrzebuje przestrzeni tylko dla siebie. Ta uważność życia sprawia, że żyje nam się przyjemniej. Doceniamy swoje pasje nawet jeśli mamy się nie widzieć przez tydzień. W ostatni dzień lutego, będąc na stoku, miałam bardzo słaby dzień. Postanowiłam, że zrobię sobie przerwę. Wjechałam kolejką na międzystację, wyciągnęłam aparat i zaczęłam robić zdjęcia. Nie trwało to długo, bo już po chwili zostałam zaczepiona

- 40 -

Piszę te słowa będąc na wyjeździe w zimowej Gruzji. Przyleciałam tu z przyjaciółmi. Choć wrażeń mi nie brakuje, to są momenty kiedy zamykam oczy i robię zdjęcia w pamięci. Mimo, iż karty pękają w szwach od nadmiaru plików, są chwile kiedy szum, który jest dookoła mnie zostawiam na zawsze w sercu. Zazwyczaj jadąc na wyciągu kiedy obok siedzi nieznajomy, mam czas by złapać oddech. Staram się żyć zgodnie ze swoją naturą, która czasami porywa mnie z dala od rodziny, na dotąd nieznany teren. I choć jestem tu z przyjaciółmi, to tę-

CZUJĘ NIEPOJĘTĄ ENERGIĘ BĘDĄC W GÓRACH, DAJĄ MI ONE OGROMNĄ SIŁĘ I KSZTAŁTUJĄ MÓJ KOBIECY, NIECO ZMIENNY CHARAKTER.

Lecąc do Gruzji wiedziałam, że będzie taka możliwość. Chyba już wtedy zasiałam w sobie ziarenko adrenaliny. Chwilę trwało zanim się zgodziłam. Wewnątrz mnie coś silnie mi mówiło, że powinnam to zrobić. Moment samego wzbicia się w niebo zapamiętam już na zawsze. Kiedy moje nogi wisiały bezwładnie nad wielkim kanionem czułam strach i ekscytację. Nie do końca mogłam się zrelaksować, więc zamknęłam na chwilę oczy i uspokoiłam myśli. Wiecie o czym wtedy pomyślałam? Że chcę poczuć się jak ptak. Kiedy tylko otworzyłam oczy mogłam w pełni się cieszyć lotem, nie bojąc się o wiatr, czy niekontrolowany upadek. Czy to przypadek, że zaraz obok mnie przeleciał ptak? Na pewno jego widok sprawił mi ogromną radość. Czuję niepojętą energię będąc w górach, dają mi one ogromną siłę i kształtują mój kobiecy, nieco zmienny charakter. Często porywałam się na jazdę

- 41 -

poza szlakiem, balansowałam na bardzo stromych ścianach gór, motywowałam się wewnętrznie słowami nie poddawaj, zrobisz to, jedź! Jeśli ktoś z was jeździ na nartach bądź na desce to wie jaką ogromną radość daje jazda po dziewiczym terenie i wyznaczanie własnych linii. Pozostawienie ich, również dla mnie ma znaczenie. Siedząc dziś już na sam koniec dnia, na szczycie Kudebi wyczekiwałam zachodu słońca. Spoglądałam uważnie na góry, po których przez ostatni tydzień miałam przyjemność jeździć. Czułam ogromne wzruszenie i wdzięczność. Bezpiecznie zakończyłam bardzo ryzykowny tydzień. Poznałam dwóch facetów, którym zaufałam i dałam się porwać na paralotni. Uśmiechem otwierałam sobie furtki do ratowników górskich czy policji na szlaku. Łapałam w obiektyw najcenniejsze światło, które zmieniało się z minuty na minutę. Na tle gruzińskiej flagi robiłam sobie zdjęcia z nadzieją, że za rok tu wrócę. Kocham góry, żyć bez nich nie potrafię. Tak mocno jak bez swojej najbliższej rodziny.


Minimalistyczna garderoba ANITA JANICKA-KALCOV

3 powody, dla których warto wprowadzić minimalizm do swojej garderoby Istnieje wiele powodów, dla których posiadanie minimalistycznej garderoby może przynieść wiele korzyści. Osoby, które przenoszą minimalistyczne podejście do swojej garderoby odkrywają, że prowadzi ono do mniejszego stresu, zwiększonej wydajności oraz zmniejszenia wydatków. Zakupy bez winy Używanie mniej, inwestowanie pieniędzy w odzież etyczną i wspieranie niezależnych marek przyjaznych dla środowiska - praktykowanie minimalistycznej szafy oznacza, że ​​możesz cieszyć się świadomymi zakupami bez poczucia winy lub niezadowolenia z nieetycznych praktyk w branży fast fashion. Mniej wydanych pieniędzy Konwersja do minimalnej garderoby oznacza dokonywanie świadomych zakupów w oparciu o ponadczasowy styl, a nie trendy w modzie. Kiedy postrzegasz swoją garderobę jako kolekcję ubrań, która wspiera styl życia, skupisz się bardziej na tym, czego potrzebujesz niż na tym, czego chcesz. Przyjmij mantrę: kupuj mniej, wybieraj lepiej, dbaj o ubrania, a zobaczysz, że naturalnie wydasz mniej pieniędzy i docenisz odzież, którą już posiadasz. Zdefiniowany styl osobisty Kiedy koncentrujesz się na szafie z mniejszą ilością elementów o wyższej jakości, zaczynasz doceniać ubrania, które już posiadasz. Będziesz wyglądać lepiej, czuć się pewniej i rozwijać odrębny styl osobisty. Minimalna garderoba prowadzi do kultowego, ponadczasowego stylu, który można zastosować na co dzień. Ubieranie staje się mniej stresujące i łatwiejsze, a wraz z rozwojem stylu osobistego wzrasta pewność siebie.

- 43 -


naszego otoczenia! W tym miejscu pragnę rozprawić się z mitem, że naturalna pielęgnacja jest droga. Jest wiele świetnych jakościowo produktów, które ceną wcale nie odbiegają od tych o wątpliwym składzie, a niejednokrotnie są nawet atrakcyjniejsze cenowo. Często są również bardziej wydajne ze względu na swoją formułę i jakość składników. Nie znajdziemy w nich tanich wypełniaczy. I nawet jeśli przyjdzie nam zapłacić trochę więcej, przynajmniej wiemy za co.

Świadoma pielęgnacja MAGDALENA ŻÓŁCIŃSKA

Szczególnie uczulam na kosmetyki pseudonaturalne, których producenci świetnie radzą sobie z nazywaniem naturalnym tego co wcale takie nie jest. Hasła ‘blisko natury’ czy ‘stworzone w oparciu o naturalne składniki’ powinny zapalać światełko ostrzegawcze. Jeśli sięgnęłaś już po produkty

Miej również świadomość, że po wymianie kosmetyków na naturalne stan cery nie poprawi się z dnia na dzień. To tak jakbyś jadła codziennie śmieciowe jedzenie i oczekiwała że zdrowa dieta po jednym dniu sprawi cuda. Ta zmiana jest procesem i

musi minąć trochę czasu abyś zobaczyła realne efekty. Pamiętaj, że naturalne kosmetyki również mogą uczulać. Czasami to kwestia danego składnika którego może okazać się że nie tolerujesz innym razem źle może zadziałać nawet odczyn np. kwaśne pH. Dlatego zachęcam do próbowania różnych opcji. Nie warto również trzymać się kurczowo przeznaczenia kosmetyku. Jeśli na opakowaniu jest napisane +30 nie znaczy że nie możesz go stosować w wieku 25 lat. Jeżeli producent zaleca krem do cery suchej nie oznacza że nie sprawdzi się do trądzikowej (która często jest przesuszona) etc. Na koniec przedstawię Ci kilka propozycji polskich kosmetyków o dobrym składzie, mam nadzieję że znajdziesz wśród nich coś dla siebie!

ganizmu. Niektóre z nich odkładają się latami i w efekcie mogą powodować poważne problemy zdrowotne. Dlatego wybierajmy świadomie to co lepsze dla nas, ale również dla środowiska. Większość kosmetyków naturalnych posiada certyfikaty świadczące o tym, że składniki pozyskiwane są z poszanowaniem dla środowiska i ludzi. Istotne jest też to, w czym kupujemy – często kosmetyki naturalne pakowane są w szkło lub biodegradowalny plastik. Nie szkodzimy swojej skórze, a jednocześnie nie zaśmiecamy

- 44 -

Pojęcie świadomego życia jest bardzo szerokie. Rozumiemy przez to umiejętność bycia tu i teraz, cieszenia się chwilą i doceniania tego co mamy, dbanie o to czym i kim się otaczamy. Jednak nie mniej ważne jest bycie świadomym konsumentem. Nieufanie ślepo sloganom reklamowym i temu jak producenci chcieliby żeby ich produkt był przez nas postrzegany. Dotyczy to wielu kategorii - zarówno żywności czy ubrań, jak i kosmetyków których używamy. Substancje zawarte w produktach kosmetycznych przenikają przez naszą skórę do krwioobiegu i potrafią mieć realny wpływ na funkcjonowanie naszego or-

naturalne i żaden się u Ciebie nie sprawdził, możesz czuć rozczarowanie. Ale zanim zrezygnujesz całkowicie, zastanów się czy zrobiłaś pierwszy i najważniejszy krok, jakim jest zdefiniowanie potrzeb skóry. W kosmetykach naturalnych nie ma sztucznych ulepszaczy które będą dawać natychmiastowy efekt, trzeba więc stawiać na składniki aktywne, które odpowiednio zadziałają w naszym przypadku. Czasami to metoda prób i błędów, ale zapewniam że warto przejść tę drogę, bo kiedy znajdziesz produkty idealne dla siebie, nie będziesz chciała zamienić ich na nic innego!

Substancje zawarte w produktach kosmetycznych przenikają przez naszą skórę do krwioobiegu i potrafią mieć realny wpływ na funkcjonowanie naszego organizmu. - 45 -


Dawka witamin w żelu. Kosmetyk stworzony na bazie żelu z aloesu, wzbogacony witaminami C i A oraz prowitaminą B5 który zadba o najbardziej wymagającą cerę. Idealnie sprawdzi się pod podkład, na upalne dni i dla osób z cerą skłonną do przetłuszczania się. Firma założona przez pasjonatów, którzy działają w duchu zero waste – za zwrócone im opakowania po kosmetykach, na kolejne zakupy przysługuje rabat. Cena: 59 zł

Treściwy, bogaty w składniki aktywne krem idealny do stosowania na co dzień. Można go stosować niezależnie od wieku, nawet przy cerach trądzikowych. Leczy zmiany, poprawia kondycję skóry, łagodzi podrażnienia a przy tym dogłębnie nawilża skórę. Można stosować go na dzień i na noc, idealnie nadaje się pod makijaż. Cena: 79 zł

Skład, konsystencja, zapach. Za te trzy składniki ten peeling pokochało mnóstwo kobiet. Peeling zawiera masło shea, które jest cennym źródłem witamin i świetnie natłuszcza oraz regeneruje skórę. Dodatek cynamonu ma działanie rozgrzewające i ujędrniające a także świetnie działa na zmysły. Domowe SPA z tym peelingiem to prawdziwa chwila zapomnienia. Cena: 59 zł Tonik o właściwościach łagodzących, idealny do cery wrażliwej. Przywraca odpowiednie pH, łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia. Odświeża cerę i koi dzięki zawartości naturalnych składników takich jak woda różana, woda lawendowa, woda rozmarynowa. Ekstrakt z maruny nadmorskiej łagodzi rumień i zaczerwienienie skóry twarzy. Toniki / hydrolaty są dla mnie obowiązkowym elementem pielęgnacji, więc jeśli jeszcze ich nie stosujesz to koniecznie zacznij! Cena: 60 zł

Demakijaż może być przyjemny, jeśli sięgniemy po odpowiednie kosmetyki! Olejek myjący Svoje doskonale rozpuszcza zanieczyszczenia tłuste np. sebum, fluid, tusz do rzęs. Śladowa ilość delikatnego, naturalnego surfaktantu cukrowego łączy rozpuszczone zanieczyszczenia z wodą, co znaczy że nie trzeba do jego zmycia używać żadnych akcesoriów. Bazę stanowią wysokiej jakości oleje – surowe masło shea, nierafinowane, tłoczone na zimno podlaskie oleje (konopny, kokosowy, rzepakowy) oraz olej ze słodkich migdałów. Produkt jest odpowiedni do każdego rodzaju cery. Stworzony głównie z myślą o skórze wrażliwej, gdyż nie zawiera olejków eterycznych oraz wyciągów ziołowych. Dwuetapowe oczyszczanie twarzy sprawdzi się idealnie przy cerze normalnej, suchej i wrażliwej. Cena: 35 zł

- 46 -

Jeśli lubisz stosować w pielęgnacji mydło, wybieraj takie o dobrym składzie. Mydła Ajeden mają skład wręcz wzorowy. 100% naturalnych składników, 20% dodatku oleju z awocado oraz kozie mleko. Takie mydełko będzie delikatnie pielęgnować i natłuszczać skórę. Możesz je śmiało stosować do ciała jak i do twarzy, bez obaw o przesuszenie. Cena: 27 zł

Odżywczo-nawilżające kremowe serum zawiera w składzie hydrolat rumiankowy mający działanie łagodzące i nawilżające oraz hydrolat z kwiatu pomarańczy który sprawia, że skóra staje się bardziej rozświetlona i promienna. Serum wzbogacone jest nierafinowanym olejem marula, arganowym, jojoba, ze słodkich migdałów, masłem mango oraz witaminą E. Nadaje się do pielęgnacji każdego typu cery. Ma lekką kremową konsystencję, bardzo szybko się wchłania. Stanowi świetną bazę pod makijaż i jest to jeden z moich ulubionych produktów w codziennej pielęgnacji! Ogromnie polecam Wam również masła i peelingi tej firmy. Cena: 39 zł

Coś z kategorii super natural – bez konserwantów. Produkty tej marki należy przechowywać w lodówce i zużyć w ciągu 2,5 miesiąca. Fabolous face to połączenie kremu nawilżającego z subtelnym oddychającym podkładem. Idealny dla amatorek makeup no makeup. Wyrównuje koloryt skóry, nadaje jej zdrowy wygląd, czyni skórę promienną i rozświetloną, ma świetną przyczepność do skóry i nie pozostawia tłustego filmu. Do wyboru w dwóch kolorach – dla cery jasnej lub śniadej. Cena: 149 zł

Olejki do ciała to świetne zastępstwo dla balsamów. Nie zawierają wody i natłuszczają skórę na dłuższy czas. Mieszanka trzech, szybko wchłaniających się olei z pestek winogron, arganowego oraz migdałowego - regeneruje i nawilża, ale nie pozostawia tłustej warstwy. Świeży zapach lawendy i zielonej herbaty, koi i odpręża. Olejek lawendowy działa kojąco, łagodzi i regeneruje zmiany skórne. Polecam używać codziennie, Twoja skóra Ci podziękuje! Cena: 35 zł

- 47 -


Do poduszki ANGELIKA PIŃKOWSKA

ŚWIADOME PODRÓŻOWANIE

ŚWIADOME ŻYCIE

O wolnym podróżowaniu Dan Kieran

Cisza. Opowieść o tym, dlaczego straciliśmy umiejętność przebywania w ciszy i jak ją odzyskać Erling Kagge

Lektura, która pokazuje, że podróżowanie to nie tylko odhaczanie poszczególnych atrakcji turystycznych. To coś znacznie więcej co najłatwiej dostrzec, gdy się zwolni i przestanie planować. Przypadkowe spotkania, rozmowy z miejscowymi, niewiadoma, która czai się za rogiem.

Krótka, ale piękna opowieść Kagge, który jako pierwszy człowiek na świecie doszedł samotnie na biegun południowy, więc doświadczył prawdziwej ciszy. Jego spostrzeżenia o rozwijającym się świecie, poluźnianiu relacji międzyludzkich, uzależnieniu od Internetu, telefonów, telewizorów. 33 krótkie rozdziały, z których każdy stanowi osobną, ważną lekcję.

PODRÓŻE

ROZWÓJ

Pod ciemną skórą Filipin Tomasz Owsiany

Chcieć mniej. Minimalizm w praktyce Katarzyna Kędzierska

Reportaż z kilkunastomiesięcznej podróży po Filipinach. Niezwykłej, bo takiej, w której autor nie tylko spotykał się z bohaterami swojej opowieści. Mieszkał z nimi, żył, doświadczył ich problemów i obserwował codzienne bolączki.

Jedna z lepszych lektur o minimalizmie jakie czytałam. Konkretna, przykładająca sporą uwagę do psychologicznego aspektu umiejętnego rozstawania się z rzeczami. Kasia pokazuje jak posiadanie wpływa na postrzeganie siebie samych.

W odcinaniu się od świata nie chodzi o odwracanie się od otoczenia plecami, przeciwnie: o zobaczenie świata wyraźniej, utrzymanie obranego kierunku i próbę pokochania życia.

w- Erling Kagge

- 48 -

- 49 -


też, że właśnie warto korzystać z każdego dnia jak najwięcej, przygotowania do świąt mają w sobie coś wyjątkowego, czasem jednak warto przystopować z tym wszystkim i nie dać się porwać w wir, który zabiera nas to czym otaczani jesteśmy na co dzień. Często „tak bardzo jesteśmy zajęci spodziewaniem się tego, co nadejdzie, że nie cieszymy się tym co jest” Bill Watterson.

O świętach i nie tylko DARIA SZOTEK

Myślę, że każdy z nas już osiedlił się z myślami w tym nowym 2018 roku. Czas upływa niesamowicie szybko. Jeszcze niedawno był Tłusty Czwartek, potem współcześnie rozsławiony Dzień Zakochanych, a teraz zaczynamy już odliczać do Wielkanocy. Czasem mam wrażenie, że człowiek zamiast czerpać jak najwięcej z każdego dnia, żyje po prostu od święta do święta, i tak w kółko, z roku na rok. Pracuje ciężko by tylko dobrze spędzić te kolejne święta, ledwo co odpoczywa przygotowując się do wszystkiego jak najlepiej potrafi, a zapomina tak naprawdę o tym co w celebracji/obchodzeniu danego święta jest istotne. Materializm, konsumpcjonizm, istne szaleństwo... i jest to widoczne coraz częściej. Myślę sobie… Nie, to nie dla mnie.

Staram się trzymać z daleka od tych zagrożeń, które tak często napotykamy w dzisiejszym społeczeństwie - nakładają je na nas media, supermarkety, itp. Oraz my sami zaczynamy wywierać na sobie i innych presję. Święta lub ogólniej określając – życie „w rytmie slow”. Zwolnijmy choć trochę, cieszmy się chwilą, czerpmy z życia jak najwięcej i nie dajmy się zwariować. Szkoda zdrowia, nie warto się tyle stresować. Będzie dobrze, jak zawsze. Też tak kiedyś miałam, wyczekiwałam świąt, bo wiązał się z tym nie tylko fakt, że w końcu trochę dni wolnego od nauki czy pracy, ale też czas na spędzenie tych kilku chwil z rodziną i najbliższymi. I nie będę oczywiście oszukiwać, nadal wyczekuję

- 50 -

świąt (szczególnie Bożego Narodzenia). Wiąże się z tym wiele przyjemnych chwil, i to właśnie o nie w życiu chodzi, o te momenty, które teraz pamiętamy i wspominamy z uśmiechem na twarzy. Kto będzie za te kilka lat wspominał to gdzie i jakiego zajączka kupił na stół, skąd były te ozdobne jajka albo jak dużo pieniędzy wydał na to by tylko spędzić te święta „idealnie”, jak… z gazety czy w telewizji. Wielkanoc nadchodzi wielkimi krokami, tak - przypominają nam niestety o tym sklepowe półki. Jak tylko skończyły się Walentynki sklepy ekspresowo zamieniły serduszka na czekoladowe zające i kolorowe jajka. Prawdą jest, że czas szybko upływa i nim się obrócimy, Wielkanoc będzie wspomnieniem w tym roku. Jednak oznacza to

Tak, ja bardzo lubię ten świąteczny czas, ale nie mam na myśli tylko wolnego a po prostu te chwile, które wzbudzają wiele refleksji, które spędzam wraz z bliskimi, z którymi nie mogę być teraz przez cały rok, niestety zazwyczaj tylko „od święta”. Czasem zdarza się też tak, że nie przyjeżdżam do domu jak np. właśnie na Wielkanoc. I w tym roku niestety tak będzie. Myślę, a w zasadzie już wiem, że bardzo będzie mi tego brakować. Na całe szczęście problem odległości, choć w pewnej części, pomaga nam rozwiązać Internet i rozmowy telefoniczne/video. Za to zdecydowanie możemy być wdzięczni, że mamy możliwość spędzić choć chwilę czasu z kimś, usłyszeć jego głos, zobaczyć uśmiech i odesłać własny, będąc tak naprawdę bardzo daleko. SMAKI ŚWIĄT

Wspomnienia świąt przywołują wiele smaków, tych świątecznych dobroci, robionych przez mamę, babcie, ciotki, … a teraz również i mnie. Ja przywołuję te aromaty, tradycję i przepyszne potrawy, które pamiętam z dzieciństwa w nieco innej

wersji. Jako, że jestem weganką, a swoją „roślinną” Wielkanoc będę obchodzić w tym roku po raz czwarty mam małe pole do popisu w kuchni, by pokazać innym, że też się da – bez jajek, nabiału, mięsa. Babkę piekę bez jaja, zamiast mięsa w moim pasztecie znajdziesz strączki, a tofu gra rolę jajka w jajecznej paście. Nie mam problemu by ozdobić własnoręcznie robione czekoladowe „jajka” ani by ubić mleko sojowe na domowy wegański majonez. Zamiast twarogu do sernika trafia kasza jaglana, a wędliny… teraz mamy wegańskiego „rzeźnika” w Polsce, który rok temu zagościł na naszym rodzinnym stole. Oczywiście nie jest to konieczne i spokojnie można się obejść bez wędlin w Wielkanoc, a zamiast tego zaserwować pyszne dania, pasty, pasztety z sezonowych warzyw, które coraz to częściej będą się pojawiać od marca i kwietnia. Czy jest to odchodzenie od tradycji? Nie do końca. Poza składnikami potraw niewiele się zmienia, i tak jak pisałam wyżej, pamiętajmy o tym co jest najważniejsze w święta, nie ma co szaleć, że na stole nie ma prawdziwego jajka. Tak, wiele tych tradycyjnych potraw i składników niesie ze sobą symbole, jakieś znaczenie, a temat ten wydaje się dosyć kontrowersyjny. Jednak wszystko zależy od naszego nastawienia i sumienia. Róbmy tak by czuć się z tym dobrze i bądźmy po prostu sobą, bo każdy jest inny i w inny sposób te święta będzie obchodził, nie oceniajmy pochopnie. Nikomu chyba nie zaszkodzi fakt, że

- 51 -

w żurku nie pływa kiełbasa, a w „jajecznej” paście, która smakuje jak zawsze tak naprawdę nie ma jajka. Ciasta – obejdą się bez mleka, masła i jajek, a smakiem nie zawiodą nikogo, tego jestem wręcz pewna. CO W SEZONIE?

Marzec i kwiecień to początki sezonu świeżych zielonych warzyw. Jest przede wszystkim - natka pietruszki, szczypiorek, pojawiają się szparagi, roszponka, por czy cebula dymka. Nie brakuje nam pietruszki, brukwi, rzodkiewek, marchewki, buraków ćwikłowych oraz selera. Zawsze znajdziemy też ziemniaki czy topinambur. Na Wielkanoc wysiewamy rzeżuchę, potrawy posypujemy świeżym szczypiorkiem czy zieloną cebulką. Często przygotowujemy też jarzynową sałatkę m.in. z marchwią, pietruszką, selerem, ziemniakami i jabłkiem. Jednak jeśli chodzi o owoce to jeszcze nie ten czas. Oczywiście mamy jabłka i powolutku zaczyna wyłaniać się też rabarbar.


Babka łaciata z pomarańczą i kakao

Ze świętami Wielkanocnymi zawsze kojarzy mi się babka. Nie ma u nas w domu mazurka, rzadko kiedy makowiec, ale babka – zawsze jest! I tym sposobem przywołałam, w rozmowie z mamą, wspomnienia o najlepszej babce mojej prababci, którą potem robiła też oczywiście jej córka, moja kochana babcia. Babka łaciata, kakaowo-waniliowa, z dużą ilością lukru na wierzchu. Idealna! Czasem z piekarnika wychodziła też cytrynowa, jednak to ta łaciata znikała (i nadal znika) w kilka minut. Puszysta, ale też idealnie mokra w środku, rozpływa się w ustach, a z każdym kęsem chcesz jeszcze więcej, więc kolejny kawałek to przewidziany ruch każdego kto ma ją przed sobą. Potem już tylko walka – kto weźmie ten ostatni. Myślę, że to babcia zdecydowanie na niego zasługuje. Oj, takiej babki nie może zabraknąć na wielkanocnym stole, a ja tworzę własną, wegańską wersję tego wypieku. Nie, wcale nie odbiega smakiem od tradycyjnej, a

wręcz przeciwnie. Do tego można przekonać innych, że pomimo zmiany odżywiania, również się da upiec coś równie pysznego!

PRZYGOTOWANIE

polewa czekoladowa (lub lukier): gorzka czekolada (ok. 70-85%) skórka z pomarańczy

W dużej misce wymieszać ze sobą mąkę, proszek, sodę, cukier, sól. Następnie dodać skórkę z pomarańczy (odstawić trochę do dekoracji), sok z pomarańczy oraz mleko sojowe. Dokładnie połączyć składniki używając trzepaczki lub miksera. Następnie podzielić masę na dwie części – do jednej dodać kakao oraz chlust mleka z orzechów laskowych (można też pozostać przy sojowym). Ciasto przekładać łyżką, na przemian, raz jasne, raz ciemne. Piec w 180 stopniach Celsjusza ok. 45 min., do tzn. suchego patyczka. Ostudzić i oblać roztopioną w kąpieli wodnej gorzką czekoladą oraz posypać resztą skórki z pomarańczy lub polać lukrem z cukru pudru. Smacznego!

na opcję z lukrem – wymieszać ze sobą kilka łyżek cukru pudru oraz roślinnego mleka lub soku z pomarańczy + skórka z pomarańczy na wierzch

*ilość cukru dostosuj do preferowanej słodkości ciasta, możesz dodać trochę więcej np. szklankę cukru, osobiście mi wystarczy nawet ½ szklanki

SKŁADNIKI 2,5 szklanki mąki orkiszowej jasnej łyżeczka proszku do pieczenia ½ łyżeczki sody oczyszczonej szczypta soli ¾ szklanki cukru np. kokosowy* sok z jednej pomarańczy skórka z jednej pomarańczy 1 ¾ szklanki naturalnego mleka sojowego 2 łyżki kakao + chlust mleka z orzechów laskowych

- 52 -

- 53 -


Pasta bez-jajeczna z tofu

Każdy zna jajeczną pastę i to ona właśnie często pojawia się na wielkanocnym stole, zaraz obok sałatki jarzynowej. Tradycyjnie zrobiona z jaj i majonezu. Nie każdy jednak może spożywać nabiał lub też z np. powodów etycznych/zdrowotnych/środowiskowych wybiera do tego również opcję bez jajka. Nic trudnego! Pastę bez-jajeczną z tofu spróbowałam już jakiś czas temu. Jeśli się nie mylę – trzy lata temu po raz pierwszy zagościła na naszym wielkanocnym stole i pozytywnie zaskoczyła nawet mojego tatę, który gdyby nie wiedział zdecydowanie stwierdził by „przecież tam są jajka!”. SKŁADNIKI kostka naturalnego tofu (ok. 280g) 1 ½ łyżeczki soli czarnej kala namak* 2 łyżki naturalnego jogurtu sojowego** łyżka dobrej jakości musztardy 2 łyżki płatków drożdżowych łyżka soku z cytryny pieprz czarny ¼ łyżeczki kurkumy świeży lub suszony szczypiorek + do podania

- 54 -

PRZYGOTOWANIE W misce rozgnieść widelcem odsączone z wody tofu. Następnie dodaj resztę składników i dokładnie wymieszaj. Przechowuj w szczelnym pojemniku/słoiczku. Najlepiej smakuje na świeżym pieczywie ze szczypiorkiem, szczyptą pieprzu i np. zielonym ogórkiem. Smacznego! *sól ta dodaje jajecznego posmaku paście **możesz też użyć domowego majonezu sojowego, przykładowy przepis: http://www.jadlonomia.com/ przepisy/idealny-majonez-bez-jajek/ Inne wielkanocne przepisy: Budyniowa babka czekoladowa (bez glutenu, cukru i oleju) http://www.anappleaday.pl/2017/04/budyniowa-babka-czekoladowa.html Mazurek orzechowy z chałwą oraz dżemem http://www.anappleaday.pl/2016/03/mazurek-orzechowy-chalwa-dzem.html

- 55 -


Zdjęcie z okładki zostało wykonane przez Agnieszkę Poznańską Oprawa graficzna: Angelika Pińkowska Korekta: Beata Dębowska

numer 2 już w czerwcu

WIĘCEJ


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.