5 minute read
I Chcę mieć na was oko
CHCĘ MIEĆ NA WAS OKO!
TEAM LEADER, A DAWNIEJ KIEROWNIK, CZY JAKKOLWIEK INACZEJ NAZWAĆ OSOBĘ NA TAKIM STANOWISKU, OPRÓCZ POSŁUCHU WŚRÓD PODLEGŁYCH PRACOWNIKÓW ZASŁUGUJE NA DOBRZE USYTUOWANE BIURKO, ABY MÓGŁ UDAWAĆ, ŻE OBSERWUJE (BO ZWYKLE TYLKO ZERKA) POSTĘPY PRAC PODLEGŁEGO ZESPOŁU.
Advertisement
Nasza Firma Team Leaderów zatrudniała dosyć sporo, albo tak mi się przynajmniej wydawało. Jedni awansowali, inni z kolei zatrudniali się już na tym konkretnym stanowisku. Oczywiście, żeby nie było ich za dużo, obecnie piastujący stanowisko się zwalniali, nierzadko z przyczyn, o których nie chcę się tutaj rozpisywać. W każdym razie dzięki odpowiedniej rotacji na stanowisku wszystkie trybiki się zazębiały, a skoro tak było, maszyna mogła działać. W hierarchii Firmy Team Leader był na trzecim miejscu od dołu, patrząc na drabinkę stanowisk. Oczywiście odpowiadał za swój zespół i miał wyższą stawkę godzinową niż pracownicy na dwóch poniższych szczeblach, czyli odpowiednio Brygadzista i Szeregowy Pracownik. Jednak znacznie bliżej mu było do tegoż „Szeregowca”, niż jakby spojrzeć w drugą stronę owej drabinki. Nad stanowiskiem Team Leadera był Koordynator, a następnie Szef Produkcji lub Kierownik Magazynu, Młodszy Manager, Manager, Starszy Manager, Zastępca Dyrektora (lub dwóch) i wreszcie Dyrektor. Oczywiście był to Dyrektor Produkcji lub Dyrektor Magazynu. Liczba Młodszych lub Starszych Managerów zależała od sektora produkcji bądź magazynu. Zadanie zliczenia i wypisania wszystkich stanowisk było wręcz niemożliwe, z powodu ciągle zmieniającej się liczby zatrudnionych osób i często (chociaż nieznacznie) nazw tych stanowisk. Tak czy inaczej nad nimi byli jeszcze Dyrektorzy Pionu Finansowego, Technicznego i Dyrektor Generalny, który i tak miał jeszcze nad sobą ludzi o bardziej lub mniej sprecyzowanych stanowiskach w innym kraju, skąd płynął lub dokąd wracał kapitał. Porównując to do hierarchii na Wyższej Uczelni, Team Leader nie był kimś w rodzaju osoby Profesora, która jedyne co musiała wiedzieć, to gdzie aktualnie znajduje się Adiunkt (przypominam, że w tym czasie student musiał wiedzieć wszystko – tak się kiedyś mówiło). Sama wiedza, gdzie jest Brygadzista, nie była więc wystarczająca. Trzeba było wiedzieć wszystko… Przynajmniej na podległym obszarze. Team Leader często z powodu braków kadrowych wśród Szeregowych Pracowników lub Brygadzistów, sam zasiadał za stołem produkcyjnym i starał się, jak mógł, aby wydajność produkcji nie spadła. To samo dotyczyło magazynu. Tam Team Leader nie tylko liczył słupki i sprawdzał listy obecności, ale często sam fizycznie wypełniał luki za nieobecnych, wykonując prace, które nie mieściły się stricte w zakresie jego obowiązków. Inna rzecz, że był rozliczany z tego, czy dane
Maciej Stachowski zadania zostały wykonane. W rezultacie prowadziło to często do tego, że nie autor książki „Kalendarz tylko duchowo wspierał swoją brygadę.
BHP-owca. (Nie) Przy okazji swoich obchodów zakładu bezpieczny rok z polskimi pytałem ludzi, czy nie chcieliby zająć przepisami BHP”, stanowiska na wyższym szczeblu, bo wykładowca akademicki, wciąż były tam wolne wakaty. Odpowiedź specjalista ds. BHP zawsze była taka sama: A po co? Stawka niewiele wyższa, a jaka odpowiedzialność! I jeszcze często robi to, co my na niższym szczeblu! Nie opłaca się!
Nowa miotła, nowe porządki
Przypadek stanowiska Team Leadera, który chciałem pokrótce przytoczyć, dotyczył pracującego w magazynie kolegi. Okazało się, że kierownictwo magazynu wymagało, aby na każdej zmianie była określona liczba ludzi, którzy mogliby kierować pozostałymi pracownikami. Ponieważ zwolnienie lekarskie innego Team Leadera przedłużało się, wspomniany kolega wskoczył na jego miejsce i jak to w takich przypadkach bywa, od razu zaczął podległy mu już teraz obszar urządzać po swojemu. Taki przynajmniej miał zamiar… Przysłowie „nowa miotła – nowe porządki” miało się urzeczywistnić. Zaczęło się i równie szybko skończyło od najważniejszego, czyli ustawienia biurka nowego Team Leadera. Dotychczasowy układ stanowisk pracy Magazynierów miał zostać zmieniony, bo jedno z nich już nie było biurkiem Magazyniera. Awans od razu o dwa szczeble w hierarchii do czegoś zobowiązywał. Zostałem wezwany na miejsce i rozpoczęło się planowanie przestawiania biurka przywódcy stada, który chciał mieć oko na pozostałych. Miejsca brakowało już wtedy prawie na wszystko, a odpowiednie odstępy między stanowiskami i szerokości ciągów komunikacyjnych trzeba było zachować. Tak czy inaczej, skoro w magazynie wszystko miało się zmieścić, problem nie powinien
Fot. 123rf.com
TEAM LEADER
był na trzecim miejscu od dołu, patrząc na drabinkę stanowisk. Oczywiście odpowiadał za swój zespół i miał wyższą stawkę godzinową niż pracownicy na dwóch poniższych szczeblach, czyli odpowiednio Brygadzista i Szeregowy Pracownik
istnieć. Myślałem, że przestawienie biurka w nieco inne miejsce nie nastręczy tylu problemów i wówczas okazało się, jak bardzo się myliłem. Biurka – zgodnie ze standardami firmy – nie można było tak po prostu przesunąć gdzie indziej, nawet trzymając się norm i innych przepisów. Gdy na miejscu zobaczyłem pół działu mechanicznego, elektryków, informatyka i planistę zapytałem, czy to nie spóźniony żart w ramach prima aprilis… Wszak od 1 kwietnia już trochę czasu minęło. Brakowało tylko malarza, tynkarza, tapeciarza… i jeszcze może architekta wnętrz. Nie był obecny również Kierownik Magazynu, co od razu dało mi do myślenia i raczej skazywało akcję na niepowodzenie. Niemniej przemieszczanie biurka się rozpoczęło. Elektrycy debatowali, jak poprowadzić przewody, bo ich układ był dostosowany do poprzedniego ustawienia. Informatyk czuwał, aby nikt przy tym nie uszkodził komputera, a planista stał pomiędzy nimi wszystkimi i starał się wcielić w rolę dyrygenta, tylko gdzieś batutę zgubił! Na boku tego dosyć żenującego spektaklu stałem ja, co rusz rozwijając i zwijając miarkę, dumnie ogłaszając: „Nie tak! Tak też nie może być! Nie ma zachowanych odstępów! Brak miejsca! Ma być tyle, a zobaczcie ile jest! Mówiłem już, że nie tak?”. Nie muszę dodawać, że po chwili stałem się najbardziej niepożądaną osobą w całym towarzystwie. Jednak między innymi od mojej opinii zależało, czy projekt zostanie doprowadzony do końca. Najważniejsze było, aby Team Leader miał oko na pozostałych. Musiał siedzieć gdzie indziej, żeby móc na nich zerkać. Kiedy wydawało się, że żadne rozwiązanie nie wchodzi w grę, bo jedyne ustawienie biurka zgodne z przepisami to pozycja Team Leadera plecami do reszty, sam najbardziej zainteresowany zaproponował… lustro nad biurkiem! Dzięki temu mógłby siedzieć gdzie indziej, może i tyłem do zespołu, ale miałby na nich oko…
Trzecie miejsce… od dołu
Gdy cała farsa przybierała na sile, a ja chciałem po prostu uciekać stamtąd jak najdalej, pojawił się wcześniej nieobecny, a chyba najbardziej przeze mnie wyczekiwany Kierownik Magazynu z pytaniem: „Co wy tu wyprawiacie? Jakie inne ustawienie? Odstawcie to biurko z powrotem i do roboty! Wysyłka czeka!”. Powyższe słowa były oczywiście nieco inaczej dobrane, ale sens był ten sam. W efekcie ich wypowiedzenia biurko wróciło na swoje poprzednie miejsce, nie trzeba było przebudowywać instalacji, komputer nie został ostatecznie uszkodzony, a plany zmian dołączono do innej dokumentacji o podobnym zakresie z adnotacją, że możliwy jest powrót do projektu w przyszłości, jeśli zajdzie taka potrzeba. Natomiast nowo mianowany Team Leader co prawda pozostał na stanowisku, ale z poczuciem, że nie będzie miał oka na swoich pracowników. Ponadto utwierdził się w przekonaniu, że przynajmniej w naszej firmie znajdował się dopiero na trzecim szczeblu – od dołu – drabinki.