3 minute read

RECENZJA MARTY SZOSTAK HANIA RANI, czyli głębia opowieści

HANIA RANI, czyli głębia opowieści

Recenzja płyty Music for Film and Theatre

Advertisement

U

Michał Kordula (portret autorki), materiały prasowe : zdjęcia rlop zawsze sprawia, że Czas zwalnia. (Cóż, tak przynajmniej sobie wmawiam, będąc na jego półmetku i niepoprawnie marząc o tym, by drugi jego tydzień trwał tak naprawdę tych tygodni kilka…). Ten wyczekany stan błogiej nieśpieszności aż prosi się o to, by wykorzystać każdy jego moment, każdy oddech i mrugnięcie. By trwając w zatrzymaniu, całą swoją uwagę poświęcić wysłuchaniu jednej z opowieści, którą do tej pory mijaliśmy w biegu. Moją stał się tym razem najnowszy album Hani Rani, będący jednocześnie pierwszą niemal w całości wyłącznie instrumentalną płytą, o której chciałabym Wam napisać. Zanim o nim samym, kilka słów o niej: Hania Raniszewska to klasycznie wykształcona pianistka, kompozytorka i wokalistka oraz niewątpliwie jedna z najciekawszych osobowości artystycznych polskiej sceny muzycznej. Laureatka nagrody Sanki i Paszportów Polityki, w 2020 zdobyła Fryderyka w aż czterech kategoriach: Album Roku Alternatywa (za swój pierwszy solowy album „Esja” z 2019), Nowe Wykonanie (z Melą Koteluk za utwór „Odprowadź”), Fonograficzny Debiut Roku i Kompozytor Roku (tu ex equo z duetem Podsiadło/Świerkot). Występowała na wielu prestiżowych scenach – od Warszawy, przez Berlin, do Londynu. Świat usłyszał o niej w 2015, kiedy wspólnie z Dobrawą Czocher wydały album „Biała flaga”, na którym ich autorskie aranżacje utworów Grzegorza Ciechowskiego na fortepian i wiolonczelę przeplatane były oryginalnymi kompozycjami Hani. W latach 2017-2019 Raniszewska wraz z wokalistką Joanną Longić tworzyły duet Tęskno, który wypuścił na świat dwa albumy: „Mi” (2018) oraz „Tęskno” (2020). Raniszewska od początku swojej kariery współpracowała również między innymi z Christianem Löfflerem (projekt „Nest”), Hior Chronik, Kamp!, Igorem Herbutem i Misią Furtak (na jej debiutanckim albumie „Co przyjdzie?”). Towarzyszyła wspomnianej już Meli Koteluk w utworze „Odprowadź”, którego piano version jak dotąd ukazała się jedynie na winylowej edycji albumu „Migawka”. Jej muzyka określana mianem „modern classical”, co można rozumieć jako nowoczesne podejście do klasycznych form i rozwiązań, przy jednoczesnym wykorzystywaniu i eksplorowaniu możliwości (głównie, choć nie wyłącznie) akustycznego instrumentarium. Na arenie międzynarodowej, nowoczesną klasykę przybliżają nam tacy znakomici twórcy, jak Olafur Arnalds (którego Rani supportowała w lutym 2019 roku przed koncertem w Poznaniu – wtedy usłyszałam ją na żywo po raz pierwszy), Nils Frahm czy Max Richter. „Music for Film and Theatre” to trzeci album Hani Rani, który ukazał się 18 czerwca pod szyldem prestiżowej brytyjskiej wytwórni Gondwana Records. Jest kompilacją utworów, które powstały na przestrzeni ostatnich czterech lat, i które – dokładnie tak, jak wskazuje na to sama nazwa – stworzone zostały z myślą o filmowych i teatralnych produkcjach. Niektóre z nich finalnie nigdy nie zostały wykorzystane, dlatego – by ocalić od zapomnienia – Raniszewska postanowiła pokazać je światu. Znalazły się na nim utwory pochodzące z takich filmów, jak „xABo: Ksiądz Boniecki” w reżyserii Aleksandry Potoczek i „Jak najdalej stąd” w reżyserii Piotra Domalewskiego (za które otrzymała nagrodę indywidualną na 45. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni) czy ze spektaklu „Pradziady” w reżyserii Michała Zdunika.

Dlaczego nazwałam ten album opowieścią? Bo opowieść, podobnie jak urlop, zawsze wiązała się dla mnie ze spowolnieniem Czasu. Z szansą na to, by dać się pochłonąć innej rzeczywistości, w którą można się przenieść, w której można się zagubić lub znaleźć, zupełnie i na nowo. I takim wymiarem stały się dla mnie właśnie kompozycje Raniszewskiej. Tworzone z zamysłem dopełnienia obrazu, tu – wyjęte z filmowego i teatralnego kontekstu – są wartością samą w sobie. Mogąc zapętlić je sobie na cały wieczór, chłonęłam je uważnie i powoli; przyglądałam się im i temu, co poruszają we mnie najmocniej. A poruszyły wiele. Artystyczna wrażliwość Hani powraca jak bumerang niemal w każdej wypowiedzi jej dedykowanej. Trudno się temu dziwić – jej minimalistyczne (a jednocześnie bardzo emocjonalne) kompozycje wypełnione są niezwykłą, imponującą wręcz świadomością brzmienia. Nie narzucając żadnej z narracji, zapraszają do stworzenia własnej. Myślę, że w tym również tkwi ich wyjątkowość – będąc doskonałym wzbogaceniem produkcji z wielkiego ekranu bądź teatralnej sceny, jako osobny byt zachwycają równie mocno, jeśli nawet nie bardziej. Wysłuchajcie tej opowieści. Wysłuchajcie uważnie.

This article is from: