7 minute read
BŁAŻEJ ZALESIŃSKI Piękno na czterech łapach
28 Fotografia Piękno NA CZTERECH ŁAPACH
Fotograf portrecista, który od wielu lat stawia przed obiektywem osoby, ukazując ich piękno, zamienił modelki i modeli na psy. Fascynacja złotą erą Hollywood spowodowała, że w jego studiu powstają prawdziwe glamour portrety naszych domowych pupili. Błażej Zalesiński właściciel studia fotograficznego Inoinu swoim obiektywem udowadnia, że doświadczenie fotografa mody i portrecisty z wdzięcznym tematem zwierząt domowych to połączenie doskonałe.
Advertisement
rozmawia: Alicja Kulbicka | zdjęcia: Błażej Zalesiński, www.inoinu.pl
Fotografia portretowa kojarzy nam się raczej z ludźmi
niż ze zwierzętami. Skąd wziął się pomysł na fotografowanie właśnie psów?
BŁAŻEJ ZALESIŃSKI: Dla wielu słowo „portret” zarezerwowane jest dla ludzi. I wiele lat tak dokładnie było. Sam fotografowałem ludzi, stawiająC ich przed moim obiektywem i ukazując ich piękno. Portret w stylu Hollywood glamour to moja wizytówka. Z biegiem czasu urozmaiciłem swoje portfolio fotografią modową. Wiele z moich zdjęć opublikowano w magazynach jej poświęconych. Portrety i fotografia modowa to trudny temat wymagający przed sesją wielu przygotowań i czasu. Wizaż, fryzjer, model. W pewnym momencie stało się to dla mnie zbyt dużym obciążeniem czasowym. Nie ukrywam, że chciałem odpocząć trochę od tego świata i szukałem nowej drogi do realizacji swojej pasji. Wówczas w moim domu, za namową mojej żony Marty, pojawił się pierwszy pies. A właściwie sunia – Atari. Obserwując Atari, doszedłem do wniosku, że wszystko to, na czym mi zależy, by uwiecznić to aparatem, jest tuż obok. Pies to piękno, bezgraniczna miłość, oddanie, często mnóstwo zabawy oraz wzruszeń. Nie potrzeba makijażu i specjalnych przygotowań. (śmiech) Wystarczą smaczki i nasza obecność. Myślę, że każdy
właściciel psa dokładnie wie, co mam na myśli. Dzięki temu fotografia psów pochłonęła mnie bez reszty.
Czyli to właśnie od Atari rozpoczęła się Twoja przygoda z fotografią studyjną psów?
Tak właśnie było. Krótko po Atarii pojawił się Dracula. To owczarki australijskie, bardzo posłuszne i nie sprawiają kłopotów na planie. Dzięki nim mogłem sprawdzić, czy doświadczenie, jakie mam w fotografii ludzkiej, da się przełożyć na fotografię zwierzęcą.
Jednak dzisiaj z pespektywy doświadczeń mogę śmiało powiedzieć, że o wiele chętniej fotografuję inne psy! (śmiech) Bardzo lubię psy krótkowłose, uważam, że o wiele ciekawiej układa się na nich światło. Uwielbiam na przykład wszelkiej maści charty, które są szalenie arystokratyczne.
Jakie są istotne różnice w fotografii ludzkiej, a zwierzęcej?
Nie do końca da się to przełożyć. Parę rzeczy musiałem zauważyć. Jak chociażby to, że pies ma długi nos. Przy zastosowaniu hollywoodzkiego setupu światła, nagle okazało się, że pies ma długą kufę, która rzuca cień i zdjęcie nie wygląda atrakcyjnie. Musiałem pokombinować, stworzyć nowe konfiguracje oświetlenia, tak aby uzyskać zaplanowany efekt. Dzięki temu, że w moim studiu zaczęło pojawiać się coraz więcej psów różnych ras, dużych, małych, o różnym umaszczeniu, mogłem dopracowywać swój warsztat. Jest jeszcze jedna bardzo istotna różnica pomiędzy fotografią portretową ludzi a psów. Większość trafiających do mnie psów to nie są psy po szkoleniach. A to oznacza, że nie można od nich oczekiwać wykonywania poleceń, często nawet tak podstawowych jak „zostań” czy „siad”. Tak więc w trakcie takiej sesji, jestem w permanentnej gotowości z aparatem. Człowiek model zastygnie w bezruchu, poczeka. Pies model – nie. Zawsze mam plan
na sesję, ale zdarza się, że ten plan realizuję w kilkunastu procentach, co nie oznacza, że efekt końcowy nie jest świetny. W trakcie sesji obserwuję psa i dostosowuję swój plan do jego charakteru, żywiołowości, chęci współpracy.
Czy są jakieś rasy, z którymi współpracowało się trudno, albo łatwo?
To ciekawe, o co pytasz, bo sam zastanawiałem się nad tym, czy to zależy od rasy. Trochę tak, jak chociażby współpraca z terierami, która nie należy do najłatwiejszych. To bardzo żywiołowa rasa jak na psy myśliwskie przystało.
Ale zauważam inną zależność. Często fotografuję psy, których los nie oszczędzał. Są to psy ze schroniska, albo odzyskane z pseudohodowli, często straumatyzowane, po przejściach. I czasem pomimo tego, że ten przykry epizod w swoim życiu mają już za sobą, zdarza się, że odzywają się w nich demony przeszłości. Wówczas przerywamy sesję. Nie robię nic na siłę. się w studiu. To daje mi też potrzebną chwilę na obserwację jego zachowań. Błyskam testowo lampą, żeby zobaczyć ewentualną reakcję psa, ale w 99,9 procent przypadków psy nie zauważają tego błysku. I pragnę też uspokoić wszystkich opiekunów, błysk lampy nie jest w żaden sposób niebezpieczny dla psiaków.
Współpraca ze zwierzętami potrafi być nieprzewidywalna. Czy jest coś co Cię zaskoczyło w dotychczasowej praktyce?
Chyba najbardziej reakcje opiekunów! (śmiech) Opiekun zwierzaka jest ważnym elementem sesji. Czasem się śmieję, że w trakcie zdjęć najbardziej pracuje pies, potem jego opiekun, a na końcu ja. (śmiech) Ludzie często się stresują, są spięci, zależy im na ujęciach wymagających od psa wykonania jakiegoś zadania. Kiedy to się nie udaje, to mam wrażenie, że niektórzy czują się niezręcznie. A tak jak wcześniej wspomniałem, większość psów nie przeszła specjalistycznych szkoleń i nie zawsze reaguje na komendy. Okazało się, że w równym stopniu muszę pracować i z psami, i z ich opiekunami. Z jednej strony muszę być trochę behawiorystą, a z drugiej
psychologiem. Współpraca z psami miała być swego rodzaju odskocznią od pracy z ludźmi, a okazało się, że od tego nie ucieknę. (śmiech) Ale to dobrze, bo dzięki temu poznałem nowych, fantastycznych ludzi.
W jaki sposób przygotowujesz się do zdjęć? I jak wyglądają pierwsze chwile psiego modela u Ciebie w studiu?
Przede wszystkim rozmawiam z jego opiekunem. Upewniam się, że widział moje zdjęcia, żeby nie był zaskoczony ich stylistyką. Mam także przygotowaną instrukcję dla opiekuna jak przygotować psa do sesji. Zawarłem tam tak podstawowe kwestie jak pójście na spacer przed sesją, ale nie za długi, żeby pies nie był za bardzo zmęczony. Aby tuż przed sesją nie jadł posiłku itd. A kiedy pies do mnie trafia, daję mu czas, aby obwąchał wszystkie kąty i zadomowił
Jakiego typu sesje robisz? I jak długo one trwają?
Generalnie wykonuję trzy typy zdjęć. Przede wszystkim są to portrety. Moje autorskie. Lubię je najbardziej, bo wymagają dużej dozy kreatywności. Część tych portretów
to pomysły przeniesione z portretowania ludzi. Drugi typ sesji to „Daj smaczka”, gdzie dużym wyzwaniem było skompletowanie przeze mnie odpowiedniego sprzętu, bo w tego typu zdjęciach najważniejsze jest „zamrożenie ruchu” a więc błysk lampy musi być bardzo krótki. I trzeci rodzaj zdjęć to zdjęcia w pudle, choć te wykonuje najrzadziej. Pudło było stworzone do robienia zdjęć ludzi, ale pojawił się klient, który chciał swojego pupila sfotografować właśnie w takim pudle – i tak zostało. Sesje trwają od godziny do dwóch. To optymalny czas, w jakim pies jest w stanie zachować koncentrację i słuchać poleceń. Zdarza się, że ludzie wysyłają mi zdjęcia z samochodu swoich psiaków zasypiających tuż po sesji.
W dobie telefonów komórkowych z aparatami każdy „zwierzolub” ma w rolce od aparatu setki, jak nie tysiące, zdjęć swojego pupila. Sporo rozmawiasz z opiekunami zwierząt, którzy trafiają do Ciebie, chcąc uwiecznić swojego psiaka w niestandardowy sposób. Jakie są ich motywacje do zrobienia tak nieoczywistych zdjęć?
Moim nadrzędnym celem zarówno w fotografii portretowej ludzi czy zwierząt jest pokazanie piękna. Bardzo chciałbym wierzyć, że ludzie, którzy do mnie trafiają, chcą obcować z czymś pięknym, ponadczasowym. Ale rzeczywistość oczywiście bywa bardziej przyziemna. Wiele osób, chce po prostu uwiecznić swoje zwierzęta i mieć pamiątkę. Nie neguję absolutnie robienia zdjęć telefonem. Nawet udzielam rad jak telefonem robić dobre zdjęcia, ale pewnej bariery chociażby związanej ze sprzętem nie da się przekroczyć. I moi klienci to wiedzą. Pozostaje oczywiście ostatni aspekt. Smutny, ale prawdziwy. Nasz zwierzak żyje dużo krócej niż my i po prostu niektórzy chcą go zatrzymać nie tylko w pamięci.
Nie byłabym sobą gdybym nie zapytała – a co z kotami?
Sam mam kota, choć prawie go nie fotografuję. Nie jestem zwolennikiem fotografowania kotów w studiu. Kot to indywidualista i jak doskonale wiedzą wszyscy kociarze, wydawanie mu jakichkolwiek poleceń mija się z celem. Ale nie odmawiam takich sesji, choć realizuję je w domach,
w których mieszkają koty. Polega to na tym, że po prostu biegam za kotem i poluję na odpowiedni moment. (śmiech) To trudne, wyczerpujące i czasochłonne.
Mamy Nowy 2022 Rok, to czas robienia noworocznych postanowień, wypowiadania marzeń. Jakie są Twoje?
Mam dwa marzenia. Po pierwsze wystawa. I nie zapeszając, mam nadzieję, że uda mi się to marzenie spełnić już w niedługim czasie. A po drugie, chciałbym przekonać jakiegoś właściciela galerii, że taki typ fotografii, jaki uprawiam, można uznawać za pełnoprawną sztukę. Bo nasi czworonożni przyjaciele na to zasługują.