24 minute read
PRESTIŻOWO Developerzy, Architekci, Sztuka, Trendy, Finanse
Pośrednik nieruchomości nie taki straszny jak go malują…
Poznań(skie) Nieruchomości Prestiżowo
Advertisement
FELIETON:
ANNA KNIOŁA SONIA LESZKOWICZ-BACZYŃSKA
Prawda jest taka, że zawód pośrednika nieruchomości jest w naszym kraju często źle odbierany. Często traktuje się nas jako tych, których celem jest wykorzystanie kupującego lub sprzedającego. Zdarzają się opinie, że stawki wynagrodzenia są nieadekwatne do naszej pracy, czy też opinie, że bierzemy pieniądze „za nic”. Zupełnie obiektywnie stwierdzamy, że nie dziwi nas to i same zanim zaczęłyśmy pracować w tym zawodzie miałyśmy podobne wyobrażenie. Teraz widzimy, jak jest to bardzo krzywdzące dla wszystkich profesjonalnych pośredników nieruchomości. Prawda jest diametralnie inna. Praca, mimo że chyba jedna z najciekawszych, jakie są na rynku (przynajmniej to nasze zdanie), to także jedna z najtrudniejszych, wymagająca całego spektrum umiejętności i szerokiej wiedzy z wielu dziedzin. Nie wspominając o oczekiwaniach nieustannej dyspozycyjności, ale o wyuczonej przez lata asertywności opowiemy szeroko w kolejnych edycjach.
„Dwa w jednym” to tylko slogan z reklamy
– bo dobry pośrednik to co najmniej 10 w jednym. Pomijając oczywistą funkcję sprawowania opieki nad transakcją sprzedaży, wynajmu lub poszukiwań nieruchomości, pośrednicy to prawdziwi eksperci od relacji międzyludzkich. Dobrzy obserwatorzy, psychologowie i mediatorzy. Współpracując przy tak poważnych tematach jak sprzedaż rodzinnego domu, z którym klienci wiążą wiele wspomnień i emocji, zauważamy, jak delikatne muszą być rozmowy na temat negocjacji ceny, czy też planowanych przeróbek nieruchomości. Aby Strony transakcji sprawnie i zgodnie przeszły przez cały proces, pośrednik powinien być buforem, papierkiem lakmusowym nastrojów i niczym saper demontować potencjalne sytuacje zapalne. By jednak doszło do rozmów o sprzedaży, ofertę należy prawidłowo przygotować. Nierzadko zobaczycie nas zatem w trampkach, z rozwianym włosem i rumieńcem na twarzy, podczas noszenia ogromnych toreb z dekoracjami na sesje zdjęciowe lub ciągnące z samochodu mopa, aby posprzątać podłogę w mieszkaniu przed Dniem Otwartym. Tak, to nam przede wszystkim zależy na skutecznej sprzedaży nieruchomości, i dlatego niczym Irena Kwiatkowska w „Czterdziestolatku” – jesteśmy Kobiety Pracujące i żadnej pracy się nie boimy.
You’re the only one who really knew me at all…
jak śpiewał Phil Collins i tutaj przechodzimy do sedna sprawy z pośrednikiem nieruchomości. Żeby sprzedaż z pośrednikiem była satysfakcjonująca i oparta za zasadach partnerskich, musi być on Twoim jedynym partnerem. Dlatego pracujemy tylko na wyłącznych umowach pośrednictwa. Mamy wtedy pewność, że możemy poświęcić swoje zaangażowanie w 100%, bo klient zaufał nam, przekazując całą wiedzę i pełen obraz sytuacji dotyczącej nieruchomości. To procentuje w rozmowach z zainteresowanymi osobami. Kojarzycie te historie ze szkoły, jak to niektórzy chwalili się, że mają dziesiątki przyjaciół, a na koniec w potrzebie zostawali samotni, bo płytkie „przyjaźnie” dziwnym trafem się ulotniły? Sztuczny tłum nie ma sensu, ale niestety przekonujemy się o tym po fakcie. Samo życie... Zaproś zatem pośrednika do procesu, angażując go w pełni. I zaufaj mu, bo mając swobodę działania, podejmie najlepsze decyzje, aby skutecznie i bezpiecznie poprowadzić Twoją nieruchomość poprzez meandry sprzedaży lub wynajmu.
A na koniec naszego pierwszego tekstu, dobra rada – ufaj poleceniom. To dzięki nim profesjonalni agenci nieustannie mają pełne ręce roboty, i to dzięki rekomendacjom nadal poprawiają swój warsztat, szlifują umiejętności i wspinają się na wyżyny profesjonalizmu. W tej kwestii sky is the limit. Zaufaj nam na słowo.
Prestiżowe nieruchomości
Chcemy zmieniać miasto na lepsze
O współpracy na linii Inwestor – Projektant, czynnikach, które zwiększają prestiż inwestycji i najważniejszych kryteriach, które determinują wybory klientów na rynku deweloperskim opowiedzieli nam Piotr Kasprowicz, prezes zarządu Area Development Sp. z o.o. i Szymon Januszewski, właściciel Pracowni Architektonicznej Insomia.
rozmawiają: Anna Knioła, Sonia Leszkowicz-Baczyńska
Wdzisiejszych czasach mamy na rynku
wiele firm, które zajmują się tzw. „deweloperką”, ale ich głównym biznesem jest zupełnie inna działalność. A jak było w Pana przypadku?
PIOTR KASPROWICZ: Zjawisko wzmożonej aktywności przedsiębiorców w działalności deweloperskiej można było zaobserwować paręnaście lat temu. Wówczas każdy, kto był w posiadaniu tzw. „wolnej gotówki”, bez względu na swoją profesję, widział potencjał w rynku nieruchomości i stawał się deweloperem.
Dziś prowadzenie takiej działalności jest o wiele trudniejsze. Po pierwsze – z uwagi na nowe regulacje prawne, które w celu uchronienia nabywców przed nieuczciwymi praktykami deweloperów nakładają na nich szereg obowiązków – mam tu na myśli ustawę o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego (tzw. „ustawę deweloperską”). Po drugie – świadomość klientów jest dziś zdecydowanie większa. Na własną rękę badają rynek, sprawdzając rzetelność firmy, której zamierzają powierzyć często oszczędności ich życia. Wygrywają więc podmioty o ugruntowanej
pozycji oraz takie, których działalność deweloperska jest główną specjalizacją.
Historia mojej aktywności w branży sięga właściwie początków kariery zawodowej. W pierwszych latach związana była z pośrednictwem w obrocie nieruchomościami. Co prawda potrzeby nabywców zmieniają się w czasie, jednak doświadczenie w ich poznawaniu z pewnością przysłużyło się przy realizacji pierwszych samodzielnych projektów. Wkrótce, wraz ze wspólnikiem, powołaliśmy do życia firmę o profilu deweloperskim. Nasza kilkuletnia już wówczas działalność przykuła uwagę jednej z warszawskich spółek, należących do większej grupy kapitałowej. Po wspólnej realizacji kilku projektów zdecydowaliśmy o włączeniu firmy w struktury grupy, dzięki czemu stała się jednym z większych graczy na pierwotnym rynku nieruchomości, z projektami sięgającymi kilkuset, a nawet kilku tysięcy mieszkań. Taki rozmach, a co za tym idzie przekształcenie małej dotąd firmy w sporych rozmiarów korporację, nie do końca jednak zgadzał się z moim podejściem do prowadzenia biznesu. Zapragnąłem powrócić do realizacji bardziej kameralnych, butikowych inwestycji, z ofertą skierowaną do wybrednego klienta. Tak „wskrzeszona” została firma pod logo Area Development.
Jaki cel przyświeca Panu przy rozpoczynaniu nowych projektów?
P.K.: Działalność deweloperska naznaczona jest sporą odpowiedzialnością, przede wszystkim z uwagi na jej miastotwórczy charakter. Oddajemy budynki, które tworzą obraz ulicy, dzielnicy, miasta. Wpływamy na ich urbanistykę oraz architekturę, która pozostanie na lata. W każdym projekcie staram się więc dostrzec nie tylko walory użytkowe – patrzę oczami potencjalnego mieszkańca i odpowiadam sobie na pytanie: czy chciałbym tu zamieszkać? Ważne jest dla mnie to, w jaki sposób klienci postrzegają moją firmę. Chcę zdobywać ich zaufanie poprzez dobrze przygotowaną ofertę oraz realizację na wysokim poziomie.
Oczywiście dalszy rozwój firmy podyktowany jest odpowiednim poziomem osiąganego zysku. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie nasze projekty są w zasięgu portfela każdego poznaniaka. Wrócę jednak raz jeszcze do standardu, który w naszych inwestycjach zadowoli najbardziej wymagającego klienta.
Przy ostatnim projekcie dał Pan szeroką swobodę działania projektantowi. Czy taka formuła sprawdza się w praktyce?
P.K.: Efekt takiej formy współpracy widzimy w postaci kolejnych nagród wręczanych przez uznane w środowisku architektów organizacje. To, w połączeniu z dobrą opinią wśród klientów, jest wystarczającym dowodem na to, że był to dobry pomysł. Nie jest tajemnicą, że największe zyski osiąga się na popularnych projektach maksymalizujących powierzchnię sprzedaży. Ale w tym biznesie, moim zdaniem, nie chodzi tylko o zarabianie, ale o pozostawienie trwałego, dobrego śladu swojej działalności. Duża swoboda architekta w procesie projektowania niesie za sobą także pewne trudności. Takie projekty nie są standardowe, wymagają sporego zaangażowania w ich realizację. Niemniej jednak w ostatecznym rozrachunku jesteśmy, mówię o całym zespole, dumni z efektu wspólnie podjętej pracy.
Oczywiście nie z każdym projektantem chciałbym pracować w ten sposób. Insomię, bo o tej pracowni mówimy, darzę ogromnym zaufaniem nie tylko za sprawą ich doświadczenia w realizacji świetnych prac, ale także spójnej z moją wizji budowania przestrzeni miejskiej.
Prestiżowe nieruchomości
Prestiżowa nagroda im. Jana Baptysty Quadro przyznana została projektowi inwestycji Nowy Strzeszyn. To ogromne wyróżnienie. Czy to pobudziło apetyt na kolejne śmiałe realizacje?
SZYMON JANUSZEWSKI: To ważna nagroda, więc siłą rzeczy dodaje skrzydeł i zachęca do bycia odważnym w projektowaniu. Niezależnie od tego staram się wraz zespołem w każdym projekcie poszukać czegoś nowego, co pozwoli nam się rozwijać i projektować mądrze. Bardzo cieszę się z nagrody.
Prestiżowe nieruchomości
P.K.: Z pewnością nagroda ta potwierdziła kierunek, w jakim chciałbym podążać, realizując kolejne projekty. To szczególne wyróżnienie przyznawane jest przez jury złożone z doświadczonych osób na co dzień związanych z architekturą. Jestem zbudowany tym, że dwukrotnie Nowy Strzeszyn trafił na stół obrad oraz tym, że dwukrotnie spotkał się z dużym uznaniem. To spora motywacja do tego, by nie spoczywać na laurach.
Każdy z nas otrzymuje jakieś lekcje życiowe, czy Pan podczas swojej długoletniej działalności biznesowej również takie odebrał?
P.K.: Prowadząc własny biznes, właściwie każdy dzień można traktować jako lekcję. Z pewnością dla mnie tę najważniejszą była zmiana skali działalności z małej, lokalnej firmy w wielopoziomową, ustrukturyzowaną korporację. Rozmach, z jakim realizowane były kolejne inwestycje, nie do końca odpowiadał moim wyobrażeniom budowania relacji z klientem. Zrozumiałem, że skupienie się na jednostce liczy się dla mnie bardziej, aniżeli efekt skali. Rozwój jest dla mnie bardzo ważny, ale zrównoważony, z zachowaniem pewnych pierwotnych założeń. Dziś realizuję kameralne projekty, z dbałością o detal, dogłębną analizą lokalizacji. P.K.: Lokalizacja inwestycji jest bardzo ważna i oczywiście może świadczyć o jej prestiżu. Strzeszyn w momencie startu naszego projektu powoli się odradzał. Powstawało tu coraz więcej domów, a w ślad za nimi niezbędna infrastruktura. Dostrzegliśmy potencjał w tym miejscu – kameralna okoliczna zabudowa, tereny zielone oraz wszystkie niezbędne do codziennego funkcjono-
wania usługi tuż obok. Pragnęliśmy uczestniczyć w rosnącej popularności tej części miasta. S.J.: Strzeszyn to chyba w tej chwili jedno z ulubionych miejsc do zamieszkania w Poznaniu. Nasz projekt jest połączeniem świetnej lokalizacji i mam nadzieję dobrej architektury. Co do samego wartościowania, co ma większy wpływ na postrzeganie inwestycji – lokalizacja czy jakość architektury – wydaje mi się, że zawsze na pierwszym miejscu będzie to lokalizacja. Natomiast my projektujemy z myślą o tym, by wyeksponować lub podnieść jej walory.
Jakich cech poszukują poznańscy klienci? Do czego przykładają największą wagę, decydując się na wybór inwestycji?
P.K.: Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, generalizując preferencje wszystkich klientów. Możemy bowiem mówić z jednej strony o tych, którzy podejmują decyzję o zakupie nieruchomości przede wszystkim z uwagi na cenę. Są skłonni zamieszkać w mniej popularnej lokalizacji, w inwestycji o przeciętnym standardzie. Ci nabywcy z pewnością odnajdą swoje lokum w ofercie większych firm, które ze względu na skalę prowadzonej działalności są w stanie dostarczyć mieszkania z segmentu popularnego w niższych cenach. Z kolei z drugiej strony mamy klientów, dla których cena ma drugorzędne znaczenie, bardziej liczy się wyższy standard wykończenia, dodatkowe elementy wyposażenia lokalu czy ponadprzeciętne udogodnienia. Są to także osoby zwracające uwagę, poza rozkładem mieszkania, również na architekturę budynku, projekt części wspólnych czy zastosowane rozwiązania proekologiczne. Właśnie do takiego świadomego klienta chcemy kierować naszą ofertę. S.J.: Wydaje mi się, że jest to zespół cech. Z pewnością ważna jest lokalizacja. Jeśli spełnia oczekiwania i jest konkurencyjna wobec innych ofert, to moim zdaniem pozostałe elementy stają się mniej istotne dla nabywcy, w każdym razie nie decydują o wyborze inwestycji. Jeśli natomiast konkurencja jest spora lub lokalizacja mniej popularna, to jakość
Co chciałby Pan jeszcze wprowadzić do Poznania? Jakie standardy/trendy – być może coś, czego jeszcze na rynku deweloperskim nie ma?
S.J.: Chciałbym przede wszystkim nie zapominać o ludzkiej skali w projektowaniu. Nie myślę o trendach – chyba, że pojawi się trend na umiar. Każdy projekt jest nową przygodą, a że to często przygoda kilkuletnia, staram się, aby była ciekawa i czegoś mnie nauczyła.
Przyjęło się, że większość prestiżowych inwestycji lokowanych jest w centrach miast. Wasza najbardziej doceniona inwestycja Nowy Strzeszyn planowana była jednak (na tamten moment) w mało popularnej części miasta. Czy Panów zdaniem lokalizacja jest czynnikiem
architektury wysuwa się na pierwszy plan. W niej mieszczą się takie pojęcia jak funkcjonalność, jakość przestrzeni, elastyczność.
Jakie są Pana zdaniem główne czynniki sukcesu na rynku deweloperskim, a jakie główne ryzyka?
P.K. Dziś mamy do czynienia ze zwiększoną świadomością klientów. Nie mam na myśli kwestii formalnych związanych z nabyciem nieruchomości, ale zrozumienie własnych potrzeb. Nie wystarczy budować, trzeba podążać za wyobrażeniem o miejscu idealnym do zamieszkania. Należy posłuchać uwag płynących prosto z biura sprzedaży, spojrzeć na projekt oczami klienta. Myślę, że brak zrozumienia, czego tak naprawdę wymaga od nas nabywca, może prowadzić do błędnych decyzji, a w konsekwencji do niepowodzenia całego projektu deweloperskiego.
Prestiżowe nieruchomości
Która spośród inwestycji obecnych na rynku (lecz nie Pana inwestycji) jest dla Pana najciekawsza i dlaczego?
P.K.: Spoglądając na aktualnie realizowane projekty, zdecydowanie wskażę na Perfumiarnię. Wspaniała lokalizacja i odpowiednia dla niej architektura tworzą prestiżowe miejsce na mapie Poznania. Tu liczy się detal, który świadczy o wyjątkowości projektu.
Nie mogę nie wspomnieć o przykładach wspaniałych rewitalizacji, które oprócz zaplecza finansowego wymagają sporego nakładu pracy. Od lat podziwiam kamienicę przy ulicy św. Marcin 11, której odrestaurowania podjął się prywatny inwestor czy niedawno odtworzony budynek „Żelazko” przy ul. Ogrodowej. Jestem pełen
uznania dla tych, którzy wkładają wysiłek w przywracanie miastu dawnego blasku.
W której spośród wachlarza Pana inwestycji byłby Pan skłonny zamieszkać i dlaczego?
P.K.: Spośród wszystkich realizowanych inwestycji wybrałbym najnowszy projekt – Murawa 2. Przeprowadzka tu oznaczałaby dla mnie powrót do miasta, przy jednoczesnym zachowaniu namiastki przestrzeni, jaką daje mi dziś dom. Prestiżowa lokalizacja, w sąsiedztwie Parku Cytadela, kameralność, dopracowane detale, rozwiązania dla wygody mieszkańców. To wszystko w połączeniu z nowoczesną architekturą z pewnością wyróżni tę inwestycję na tle innych realizowanych na terenie Poznania. Jestem przekonany, że mieszkańcy będą się tu czuć wyjątkowo. Tak też i ja chciałbym się czuć w miejscu zamieszkania.
My, także pracując w zespole, dobrze wiemy, że przy bliskiej współpracy zdarzają się punkty zapalne. A jak było w przypadku Panów kooperacji? Które elementy na linii Inwestor – Projektant stanowią obszary największej różnicy zdań?
P.K.: Wbrew pozorom tych punktów zapalnych nie ma zbyt wiele. Myślę, że to z uwagi na różnorodność zadań, które do nas należą. Architekt projektuje – my zajmujemy się realizacją. Podział ról to skupienie każdej ze stron na swoich kompetencjach, by ostatecznie wspólnie stworzyć coś wyjątkowego. Często rozwiązania proponowane przez projektanta o tak otwartym umyśle, mam na myśli oczywiście Szymona, wymagają od nas zastosowania niestandardowych rozwiązań. To skuteczna mobilizacja do poszukiwania ich na rynku, często przecierania nowych szlaków. Czy to jest łatwe? Z pewnością nie. Jednak efekt wynagradza włożony trud. S.J.: Najczęściej słyszałem: „po co to ciągle zmieniacie, przecież było dobrze”. I jeśli miałbym coś wskazać, to chyba właśnie te ciągłe zmiany były główną linią zapalną (już nawet nie punktem zapalnym). Niestety mam taką naturę, że wciąż szukam lepszych rozwiązań, traktując projektowanie jako ciągły proces.
Prestiżowe miejsca TAM, gdzie bije serce domu
Kuchnia to miejsce, w którym splatają się ścieżki wszystkich domowników. To swoiste centrum dowodzenia, w którym dzień rozpoczyna się od aromatu świeżo zaparzonej kawy i chrupkiego pieczywa, a kończy na lampce czerwonego wina przy kolacyjnych przekąskach. To miejsce, w którym przeglądamy poranną prasą, spędzamy czas, gotując dla rodziny lub z przyjaciółmi, i zazwyczaj kończymy tam każdą domówkę. Dlatego tak ważne jest, aby nasza kuchnia była pomieszczeniem przemyślanym i ergonomicznym. O kuchni idealnej mówi Karolina Janas-Kmieciak, projektantka Halupczok Studio Poznań.
rozmawia: Sonia Leszkowicz-Baczyńska
Halupczok to marka nie bojąca się odważnych i niestandardowych realizacji. Czego najczęściej szukają klienci, którzy zgłaszają się do waszych projektantów?
KAROLINA JANAS-KMIECIAK: Nasi Inwestorzy szukają przede wszystkim efektownej i wygodnej kuchni. Dzięki niemalże nieograniczonym możliwościom produkcyjnym jesteśmy w stanie zrealizować nawet najbardziej skomplikowane projekty i śmiałe wizje Inwestorów oraz ich architektów. Nasi Klienci oczekują funkcjonalnych i wzorniczych rozwiązań, niedostępnych powszechnie na rynku.
Jakie trendy będą panowały w najbliższych czasach? Które materiały królują obecnie w Waszych projektach?
We wnętrzach kuchennych nadal modny jest minimalizm, jednak bardziej ciepły i przyjemny, w przeciwieństwie do surowości lat poprzednich. W trendach, a także w naszych projektach, stawiamy na materiały naturalne jak drewno, fornir, obłóg czy naturalny kamień. Wiodące stały się kolory stonowane, piaskowe, a nawet pastelowe. Poszukiwane są fronty strukturalne, frezowane, a nawet ze strukturą 3D. Nadal dominują przeszklenia oraz witryny, dzięki którym kuchnia staje się zarówno lekka jak i wytworna, z rysem indywidualizmu poprzez wyeksponowanie kolekcji szkła lub porcelany.
Czy funkcja kuchni jako centralnej przestrzeni domowej wciąż zyskuje na znaczeniu? Czy projektowanie kuchni różni się od planowania innych przestrzeni domowych?
Kuchnia nieodzownie łączy się z przygotowywaniem posiłków. Programy kulinarne w telewizji czy w Internecie sprawiły, że gotowanie w domu z rodziną i przyjaciółmi nie tylko zacieśnia wzajemne relacje, ale także relaksuje. Coraz powszechniej zwracamy uwagę na to, co jemy, na odpowiednią obróbkę potraw, by były nie tylko pyszne, ale również zachowały jak najwięcej witamin i mikroelementów. Projektowanie kuchni różni się od planowania innych przestrzeni domowych tym, że jest to przede wszystkim miejsce pracy coraz częściej dla całej rodziny. Funkcja, ergonomia, a przede wszystkim bezpieczeństwo powinno być postawione na pierwszym planie.
Styl, funkcjonalność i piękno
IZABELA AUGUSTYNIAK /
inwestorka, klient Halupczok Studio Poznań
Jako zadowoleni klienci poznańskiego studia Halupczok, chcielibyśmy zaznaczyć, że dzięki tej współpracy udało nam się wspólnie stworzyć kuchnię o jakiej marzyliśmy. Pani Karolina, projektantka naszego wnętrza, doskonale wyczuła moje preferencje i stworzyła przestrzeń, którą zachwycam się każdego dnia. Styl, funkcjonalność i piękno- te trzy słowa idealnie odzwierciedlają naszą kuchnię. Jesteśmy zadowoleni zarówno z projektu, wykonania, jak i obsługi, której w tym przypadku nie sposób pominąć pani Agnieszki, manager Studia. To dzięki Jej zaufaniu i zaangażowaniu powstała ta piękna, przytulna i rodzinna część naszego domu.
Poznaj poznańskie nieruchomosci
STARY BROWAR. Historia pisana przy piwie
Mimo że Poznań to nie Paryż, a nasze miasto nie jest wyznacznikiem nowych trendów, to znajdziemy i u nas budynki, które zapisały się na stałe w podręcznikach architektury. Przynajmniej w Polsce. Okiem pośrednika nieruchomości, a jednocześnie licencjonowanego przewodnika miejskiego chciałam Państwa zabrać w podróż po (nie)odkrytych perłach Poznania. Jednym z takich miejsc jest Stary Browar. Fascynuje nie tylko architekturą, ale także ze względu na swoją ciekawą historię.
tekst: Anna Sota, pośrednik nieruchomości, licencjonowany przewodnik po Poznaniu i Starym Browarze zdjęcie: Katarzyna Piwecka
Wszystko rozpoczyna się jeszcze w połowie XIX w., kiedy to do Poznania przyjechał niemiecki browarnik Ambrozjusz Hugger, który założył nieduży browar z okolicach Starego Rynku. Był to na tyle intratny interes, że jego synowie Alfons i Julius postanowili kontynuować rodzinne tradycje. Zdając sobie sprawę z olbrzymiego postępu, jaki niosła ze sobą rewolucja przemysłowa, zamiast modernizować starą fabrykę, postanowili wybudować nową. W tym celu kupili działkę na samym końcu miasta, pod murami twierdzy. W 1876 powstała tam lodownia, w ciągu kolejnych 20 lat magazyny i warzelnia. Przed 1895 u zbiegu dzisiejszych Kościuszki i Półwiejskiej stała fabryka z nowoczesną linią produkcyjną, słodownią, susznią, magazynami, budynkami biurowymi, kamienicą mieszkalną dla pracowników oraz sporymi garażami dla ówczesnej floty transportowej – koni i wozów.
INNOWACJE ROMANA MAYA
Huggerowie pozostawali właścicielami browarów do 1921 r. Zmiany na geopolitycznej mapie Europy po I wojnie światowej sprawiły, że rodzina postanowiła opuścić Poznań i sprzedała zakłady Romanowi Mayowi. May, z wykształcenia chemik, prywatnie zięć Cyryla Ratajskiego, był też a może przede wszystkim wyjątkowo utalentowanym biznesmenem. Na poznańskich salonach mówiono o nim, że czego nie dotknie zamieni w złoto. Nie inaczej stało się w przypadku browarów. May potraktował je jako inwestycję. Zadbał o bezpieczeństwo linii produkcyjnej, ustawiając przy każdej kadzi wiaderko z piaskiem, a co kilka kolejnych – kran z bieżącą wodą. Poprawił także komunikację, montując… blaszaną rurę między piętrami. Na każdej kondygnacji znajdował się dzwoneczek i aby porozmawiać z kimś z innego piętra wystarczyło wydzwonić odpowiedni kod. Wówczas w rurze pojawiała się głowa i można było przekazać informację, nie biegając z piętra na piętro. Był to system, który sprawdzał się idealnie przez 364 dni w roku – poza 1 kwietnia kiedy to nikt nie spieszył do „komunikatora”…
II WOJNA ŚWIATOWA
Browary były jednak dla Maya tylko inwestycją. Już w 1937 r. zdecydował się sprzedać fabrykę konsorcjum 87 restauratorów ze Starego Miasta, którzy skalkulowali sobie, że posiadanie własnego browaru na dłuższą metę będzie tańsze niż każdorazowy zakup piwa. Nigdy nie dowiemy się, czy było to słuszne założenie, gdyż w 1939 r. wybuchła II wojna światowa. Wielkopolska staje się częścią III Rzeszy, a cały przemysł jeszcze jesienią 1939 r. zostaje znacjonalizowany przez państwo niemieckie. Produkcja piwa trwa do 1944 r., kiedy to budynki zostają przebudowane na schrony dla ludności niemieckiej z centrum miasta. Miasto, którego nie zniszczyła okupacja niemiecka ani
punktowe alianckie naloty, nie przetrwało „wyzwalania” przez Armię Czerwoną… W ciągu ostatnich 3 tygodni wojny Poznań ucierpiał średnio w 65 procentach.
Zniszczeniu uległy także browary. Produkcję wznowiono w 1946 r., ale fabryka została znacjonalizowana przez państwo polskie. W kolejnych latach najczęściej zmieniała się nazwa zakładu, w której to w latach 50-tych pojawia się słówko „Lech” i pod takim mianem do dnia dzisiejszego kupujemy dawne piwo rodziny Huggerów. Produkcja piwa była utrzymywana w centrum Poznania aż do 1980 roku, kiedy to ostatecznie przeniosła się na Franowo. W kolejnych latach po browarne budynki były wykorzystywane częściowo, a w dużej mierze marniały. I kto wie co by było dalej, gdyby ich potencjałem nie zainteresowała się Grażyna Kulczyk. Jako miłośnik i mecenas sztuki najpierw wynajmowała przestrzeń na wakacyjne przedstawienia operowe, by ostatecznie kupić budynki i sąsiadujące tereny z zamiarem realizacji przedsięwzięcia, które przerosło oczekiwania wszystkich.
Ale to już temat na zupełnie inną opowieść… Poznaj poznańskie nieruchomosci
W 1876 roku pod murami poznańskiej twierdzy. powstała lodownia, w ciągu kolejnych 20 lat magazyny i warzelnia. Przed 1895 u zbiegu dzisiejszych ulic Kościuszki i Półwiejskiej stała fabryka z nowoczesną linią produkcyjną, słodownią, susznią, magazynami, budynkami biurowymi, kamienicą mieszkalną dla pracowników oraz sporymi garażami dla ówczesnej floty transportowej – koni i wozów.
Trendy kolorystyczne
VERY PERI – kolor roku 2022
Od ponad 20 lat firma Pantone ogłasza kolor, który jej zdaniem będzie wiodący w nadchodzącym roku. W 2022 Instytut Pantone postawił na przyjemny odcień niebieskiego, mocno wpadający w fiolet. Oficjalna nazwa tego koloru, który ma być wyrazem pomysłowości, kreatywności i nowej energii, to Very Peri.
tekst: Andrzej Antoszczuk | zdjęcia: Adobe Stock, Pantone
Wpoprzednich kilku latach, kolorami roku wg Pantone były: słoneczny odcień żółtego o nazwie Illuminating w duecie z szarym Ultimate Grey, błękitny Classic Blue, koralowy odcień o nazwie Living Coral i głęboki Ultra Violet. Z kolei analitycy Shutterstocka – globalnej firmy specjalizującej się w sprzedaży zdjęć, filmów i muzyki, w której bazie można znaleźć ponad 300 mln zdjęć – przewidują, że rok 2022 będzie należał również do fioletu, podobnie jak rok 2018.
Taki kolor podobno daje poczucie luksusu i niewymuszonego szyku. Z jednej strony nie krzyczy, a z drugiej – intryguje i natychmiast przyciąga uwagę. Przy wyborze koloru na analizach Shutterstocka opiera się też Instytut Pantone, więc w przypadku Very Peri mamy do czynienia z kolejną wariacją na temat fioletu. „Żyjemy w czasach przemian. Gdy wychodzimy z intensywnego okresu izolacji, zmieniają się nasze poglądy i standardy. Intrygujący PANTONE 17-3938 Very Peri pomaga nam przyjąć ten zmieniony krajobraz możliwości, otwierając nas na nową wizję, kiedy życie pisze dla nas nowy scenariusz” – tak swój wybór tłumaczą eksperci z instytutu. Veri Peri ma być odzwierciedleniem przenikania się dwóch światów – realnego i cyfrowego, tak powszechnego w naszej codzienności.
JAK WYBIERA SIĘ KOLORU ROKU?
Jest to niezwykle złożony proces, wymagający dogłębnej analizy i śledzenia trendów. Aby co roku dokonać wyboru eksperci do spraw kolorów Pantone z Pantone Color Institute™ (to tu normalizuje się kolory przy pomocy liczb, nadając im odpowiednie nazwy), przeczesują świat filmów, teledysków, sztuki, mody, kulinariów, nowinek w designie, podróży i interesujących miejsc w poszukiwaniu nowych wpływów kolorystycznych. W ten sposób od ponad 20 lat Pantone wywiera wpływ na decyzje zakupowe w wielu branżach.
Ubierając się w 2022 roku na fioletowo, wprowadzając odcienie fioletu do naszych mieszkań, a także do przestrzeni ogrodowej udowodnimy, że z najnowszymi trendami jesteśmy jak najbardziej na czasie.
SZTUKA we wnętrzach
Sztuka we wnętrzu buduje wyjątkowy klimat. Płótna w nasyconej palecie ożywiają i odświeżają pomieszczenia, z kolei obrazy utrzymane w subtelnych tonach łagodzą i uspokajają, tworząc idealne miejsce do wypoczynku. Wybierając obraz do domu, biura czy innego wnętrza, które chcemy udekorować, warto pochylić się nad abstrakcją. Sztuka tego nurtu szczególnie dobrze sprawdzi się w nowoczesnych przestrzeniach, a odpowiednio dobrana będzie wspaniałym dodatkiem nawet do domu urządzonego w starym stylu. Wszystko zależy od ekspozycji, a także wyboru odpowiedniego obrazu.
tekst: Monika Pietrzak, marszand, Vinci Art Gallery | zdjęcia: Vinci Art Gallery Sztuka we wnetrzach
Obraz autorstwa Joanny Grześkowiak Obraz autorstwa Joanny Grześkowiak,
190x190 cm
Malarstwo abstrakcyjne posiada ogromny potencjał. Jego nieoczywisty charakter sprawia, że znajdzie swoje miejsce zarówno w kancelariach, jak i w salonach, sypialniach i przedpokojach. Nurt ten ma wiele odsłon, co w praktyce oznacza, że serca jednych koneserów skradną kontrastowe, żywiołowe kompozycje, a innych baśniowe, barwne płótna budujące magiczną i unikalną atmosferę. Sztuka abstrakcyjna będzie się pięknie prezentować w otoczeniu mebli tapicerowanych gładką tkaniną. Stonowana baza pozwoli na zastosowanie większej ilości dodatków i dominującego obrazu o mocnym ładunku kolorystycznym bez narażania przestrzeni na przeładowanie.
Dla miłośników ekspresyjnych wzorów i wielbicieli kontrastów, barwne płótna wspaniale wkomponują się w nieco chłodne, współczesne wnętrza – pięknie dopełnią również artystyczne i kreatywne mieszkania. Sztuka tego rodzaju może zostać wykorzystana w nowoczesnych apartamentach, eklektycznych biurach oraz lokalach o komercyjnym przeznaczeniu. Kolorowa sztuka we wnętrzu odpowiednio wyeksponuje wiodące odcienie w wystroju. Obrazy pełne kolorów ocieplą monochromatyczne salony i ekskluzywne lokale komercyjne oraz odświeżą surowe lofty i nowoczesne mieszkania. Geometryczne kompozycje dedykowane są wielbicielom wyrazistych, nawet awangardowych pomieszczeń. W zestawieniu z takimi obrazami idealnie sprawdzą się designerskie dodatki i meble tapicerowane o fikuśnych, nieszablonowych kształtach. Kolory bliskie przyrodzie pięknie dopełnią także aranżacje inspirowane naturą. Spokojniejsze błękity i morskie motywy będą się efektownie odznaczać na tle jasnej ściany i stworzą intymny, relaksujący klimat. Pastelowe, inspirowane latem obrazy sprawdzą się w pomieszczeniach urządzonych z akcentem na pudrowe kolory. Spokój bijący z obrazów minimalistycznych będzie sprzyjać atmosferze wypoczynku i medytacji. Sztuka może także wprawiać w zadumę podobną do tej doświadczanej w kontakcie z naturą. Sypialnię wykończoną w jasnej palecie kolorystycznej warto ożywić obrazem z motywem kobiecym lub subtelną abstrakcją. Malarstwo współczesne w tego typu wnętrzach powinno mieć nieco bardziej stonowaną i zgaszoną kolorystykę. Pomieszczenie przeznaczone do wypoczynku należy dekorować z dużym dystansem do nasyconych, kontrastowych kompozycji. Obraz do sypialni może wyciszać i uspokajać. Delikatne i zmysłowe ujęcie cielesności sprawia, że obrazy z motywem kobiecym z łatwością współgrają z intymną przestrzenią domowego zacisza.
Monika Wyrwicka, Ola 90x90 cm, olej na płótnie
Finanse CZAS NA KREDYT to czas wyboru
Nadszedł TEN moment! Dla wielu bardzo stresujący, w którym pojawia się wiele pytań, niewiadomych i obaw. Przecież wiążemy się z nim na lata. Dobrze byłoby dopasować go idealnie do naszych potrzeb i możliwości. Nasza zła decyzja może nas drogo kosztować, a na to często nie możemy już sobie pozwolić.
tekst: Anna Knioła
Itutaj pojawia się fundamentalne pytanie. Czy sami będziemy zgłębiać rynek kredytów czy jednak zdamy się na niezależnego eksperta kredytowego w wyborze najkorzystniejszego kredytu. Pamiętajmy, że zaciągnięcie zobowiązania na 20 lub 30 lat nie skończy się na jednej wizycie w banku i warto sobie zadać pytanie, czy mamy czas na samotne poszukiwania najlepszej oferty, czy mamy wystarczająco dużo siły na przeglądanie dziesiątek ofert, napisanych często w niezrozumiałym dla nas języku i najważniejsze, czy stać nas na porażkę? Jeśli masz wątpliwości czy stać Cię na eksperta kredytowego, to zapewniam, że zdecydowanie TAK. Usługi ekspertów kredytowych są bezpłatne. Podobnie jak pracownicy banku, są oni wynagradzani przez instytucje finansowe, ale różnica jest taka, że wynagrodzenie tych drugich jest wypłacane tylko wtedy, kiedy otrzymasz kredyt. Co oznacza, że TWÓJ sukces w postaci uzyskanego kredytu jest NASZYM sukcesem. Jak więc myślisz, kto ma większą motywację, aby pomóc Ci przejść drogę do otrzymania finansowania na zakup wymarzonego M? Moim celem jednak nie jest rozstrzyganie, co jest lepszym wyborem bank czy ekspert kredytowy, ale pokazanie drogi, jaką trzeba przebyć, a to ma już znaczenie w naszym codziennym i tak już mocno zabieganym życiu.
CO ZATEM ZYSKUJESZ?
Jedno spotkanie lub rozmowa telefoniczna i otrzymasz najkorzystniejsze oferty skrojone dla Ciebie z kilku banków. Nie musisz tracić czasu na krążenie między bankami. Podczas jednego spotkania poznasz swoją zdolność kredytową. Poznasz zalety, ale i wady każdej z ofert kredytowych. Doradca kredytowy obiektywnie przedstawi każdą z propozycji banków. Po wybraniu oferty pomoże w skompletowaniu dokumentów, sporządzeniu kosztorysu wg kryteriów narzuconych przez bank. Jeśli wybierzesz pracę z doradcą, to on będzie na „linii ognia” w czasie procedowania Twojego wniosku. Cały grad pytań i próśb o wyjaśnienia spadnie na niego. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaka to ulga, że będziesz go mieć.
I ostatecznie. Przeczytanie umów i co najważniejsze zrozumienie najważniejszych rzeczy, wyłapanie ryzyk to rzecz dla laika trudna do pokonania. Ale pamiętaj masz doradcę i to on podpowie, która oferta jest najlepsza dla ciebie.
OSZCZĘDNOŚĆ CZASU? NIEKONIECZNIE
Wyobraź sobie, że musisz się wybrać do co najmniej 5 banków, aby tam zbadać swoją zdolność. To nie takie proste jak się wydawało, bo banki pracują do godziny 17, a Ty pracujesz do 16, a jeszcze trzeba wziąć pod uwagę korki, szukanie miejsca do zaparkowania auta i…. stanie w kolejce do okienka. Bo przecież obecnie pracownik bankowy oprócz kredytów pomaga otworzyć konto, wpłacić pieniądze i załatwić wiele innych spraw. Może się okazać, że tym razem to nie będzie Twój szczęśliwy dzień i musisz próbować dalej. Szybko można się zniechęcić, a nawet sfrustrować. A wizyta w banku do dopiero początek „drogi krzyżowej”. Tak więc w kilku punktach wyjaśnię, co zyskujesz wybierając eksperta kredytowego i ile czasu i nerwów zaoszczędzasz.
ZAUFAJ PROFESJONALISTOM
W każdej dziedzinie także i tej dotyczącej wyboru finansowania na zakup wymarzonego M powinniśmy zaufać profesjonalistom i dać im robić to, w czym są najlepsi. Często samotne próby kończą się niepowodzeniem i wiążą się z olbrzymimi kosztami. I nie chodzi tylko o koszt finansowy, ale o stracony czas czy nasze zdrowie.