2 minute read
RECENZJA MARTY SZOSTAK Z bliska i czule, czyli sen na jawie
Muzyka Z BLISKA I CZULE, czyli sen na jawie
tekst: Marta Szostak
Advertisement
Zaczynam ten tekst dobrą godzinę po tym, jak przed moimi oczami pojawiła się pusta kartka Worda. Krótką chwilę próbowałam sobie przypomnieć, dlaczego nie pisałam o nim wcześniej (spoiler alert – nadal nie wiem. Pani Redaktor, może Pani pamięta?…). Odpuściłam, kiedy pozwoliłam sobie zanurzyć się po uszy w Łóżku, czyli utworze otwierającym album, o którym chciałabym Wam w tym miesiącu w końcu opowiedzieć.
W rolach głównych: Kora. Ikona polskiego rocka. Żywioł. Wybitna, charyzmatyczna i bezkompromisowa. Ralph. Barwny ptak alternatywy. Czarodziej. Twórczy i intrygujący.
Sztuka nosi tytuł „Kora” i jest trzecim albumem studyjnym Ralpha Kamińskiego. Ukazał się w połowie listopada minionego roku, a kilka tygodni temu został nominowany do Paszportów Polityki w kategorii muzyka popularna. Po „Morzu” i „Młodości”, na które składały się jego autorskie kompozycje, postanowił spotkać się z legendarną i ponadczasową twórczością Olgi Aleksandry Sipowicz i Maanamu. O doborze zestawionych na płycie utworów zadecydował spektakl Kamińskiego, którego premiera odbyła się podczas zeszłorocznego Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Sam Kamiński był zresztą laureatem Grand Prix PPA w 2019 roku, podczas którego brawurowo wykonał kompilację Witajcie w naszej bajce Brzechwy i Korzyńskiego z Na zakręcie Osieckiej i Gintrowskiego. Nagranie możecie obejrzeć na oficjalnym kanale YouTube Przeglądu. Warto! Wracając do płyty, aranże tak dobrze znanych nam piosenek są idealnie wyważonym połączeniem alternatywy z kameralistyką. Zespół snuje swoją piękną fantazję na temat takich utworów jak Wyjątkowo zimny maj, Ta noc do innych niepodobna czy wyjątkowo uderzające dziś Wieje piaskiem od strony wojny. I chociaż trudno poddawać ocenie czyjeś fantazje (bo to trochę tak, jakby krytykować marzenia – nie mam i nie chcę mieć w sobie tej śmiałości), te przedstawione nam przez Ralpha, po prostu muszę ogłosić pięknymi. Pełnymi czułości, wrażliwości i refleksji.
Michał Kordula :
autorki zdjęcie
Bardzo mierzi mnie, kiedy kultowi Artyści po swoim odejściu stają się nietykalni. Kiedy stawia się ich na gigantycznym cokole, ogradza się murem i pozwala się patrzeć, ale tylko z daleka, przez chwilę. Kiedy nie można się do nich zbliżyć, przyjrzeć się im i przejrzeć w ich twórczości, w ich dziedzictwie. A ono przecież nadal jest, żyje… I potrzebuje, by obracać je w dłoniach, spoglądać przez nie na słońce. By przykładać je sobie do policzka, sprawdzając jego fakturę na najdelikatniejszym miejscu. I Kamiński (a razem z nim cały jego zespół: Bartek Wąsik, Michał Pepol, Wawrzyniec Topa, Paweł Izdebski i Wiktoria Bialic) to właśnie zrobili. Bez presji prześcignięcia oryginału, bez zbędnego patosu i udawanego uniżenia. Zrobili to po swojemu i w taki sposób, którego autentyczności zwyczajnie nie da się podważyć. I myślę, że Kora również by tego nie zrobiła.
Jej teksty nie straciły na ważności; nadal celnie opisują i puentują rzeczywistość. Dziś bolące nas miejsca wymagają zaopatrzenia bardziej niż kiedykolwiek. Chłodnego okładu z aloesu, miodu na spierzchnięte usta... Dajmy sobie ten czas. Odetchnijmy. A potem ze zdwojoną siłą, ruszajmy przywracać nadzieję Nowoprzybyłym, powtarzając za Korą
Czekam na wiatr co rozgoni Ciemne skłębione zasłony Stanę wtedy na raz Ze słońcem twarzą w twarz…