9 minute read
JOANNA JANOWICZ Miłosz Bronisz
Miasto i ludzie
Miłosz Bronisz
Advertisement
MIASTO I LUDZIE. O sztuce życia
rozmawia: Joanna Janowicz, malarka i trenerka Rezyliencji i Vedic Art
Spotykam fascynujących ludzi, którzy potraktowali życie jak dzieło sztuki. Na co dzień z misją, skupieni na innych. Tu pozwalają mi zajrzeć w prywatność i otwierają duszę, a ja wsłuchuję się w to, co między słowami i wyławiam perły. Oto ich obraz.
Na pytanie o plany życiowe odpowiada: a ile mamy czasu? Ma 17 lat i uczy się w liceum Króla Dawida. Mówi, że cieszy się, bo przyszedł na świat tak wyjątkowy i dzięki temu może inaczej doświadczać życia. Dojrzały ponad wiek. Średniej nie liczy, bo nie ma potrzeby sprawdzać się w ten sposób. Nie ma przedmiotu, którego nie lubi. Śmieje się, że jego narodziny były mocnym przeżyciem, a w życiu z nim nie da się nudzić. Od Nicka Vujicica nauczył się, że może kochać i być kochanym.
zdjęcie rozmówcy: Joanna Janowicz | zdjęcia prac: Miłosz Bronisz
Kiedy się poznaliśmy byłeś o 8 lat młodszy i opo-
wiadałeś, że jako przykład spełnionego człowieka, mama pokazała Ci australijskiego mówcę Nicka Vujicica, który tak, jak Ty urodził się z tetraamelią. Czego wtedy nauczyłeś się od niego?
MIŁOSZ BRONISZ: Od początku był dla mnie inspiracją. Pokazał mi, jak wiele możliwości mam przed sobą i że jeśli tylko chcę, i naprawdę w to wierzę, mogę mieć szczęśliwe życie. Zobaczyłem, że to, co mogłoby się wydawać ograniczeniem, może
być moją siłą. Nick pokazał mi, że na każdy problem jest inna metoda, że chodzi o cechy, które pozwalają nam sobie z nim poradzić. Jedną z nich jest wytrwałość, choć moja mama powiedziałaby, że raczej jestem uparty. (śmiech) Druga to pewien rodzaj otwartości na coś zupełnie innego w życiu i szukanie rozwiązań. Nick miał żonę i dzieci. Jeździł, występował, uprawiał sporty. Nauczyłem się więc od niego wierzyć w to, że mogę pokochać i być pokochanym, stworzyć rodzinę i spełniać w życiu swoje marzenia. Niezależnie od tego, czy mam ręce i nogi, czy też, jak Nick – nie mam.
bo dzięki temu możesz inaczej doświadczać życia. Czego nie doświadczyłbyś, gdybyś urodził się w pełni sprawny fizycznie?
Trzeba zacząć od tego, że ja zupełnie nie wiem, kim byłbym teraz, gdybym urodził się osobą w pełni sprawną. Być może inni nie zwracaliby na mnie takiej uwagi, jak teraz. Ludzie obserwują moje zachowanie, dzieci komentują, są ciekawi, co mam do powiedzenia. Gdybym był sprawny, zapewne nie miałbym tak głębokich przeżyć i przemyśleń, którymi mogę się dziś podzielić. Nie sądzę, że byłbym też tak wytrwały jak teraz, że byłbym tak bardzo
Miasto i ludzie
Nie robiłbyś na przykład wykładów i wystąpień dla dzieci w szkołach?
Wiesz, to może duże słowo „wykłady”, raczej powiedziałbym, że kiedy już przemawiam, to staram się opowiadać i dawać życiowe przykłady. Ale tak, owszem, podejrzewam, że wtedy nie mówiłbym do ludzi, nie inspirował ich i w ogóle nie wiem, jaki miałbym wtedy z nimi kontakt. Moja niepełnosprawność w pewnym sensie pcha mnie do otwartości i muszę też umieć poprosić o pomoc. To zmienia perspektywę i otwiera.
To jest dobre pytanie, bo jakby się tak zastanowić, to dla mnie jest to codzienność. Nie widzę w tym nic niezwykłego, że ktoś robi coś dłońmi, a ja moją jedną stopą. Czasami słyszę: „o wow, malujesz stopą, jesz, myjesz zęby stopą!”. To jakby ktoś wziął przypadkową osobę na ulicy i powiedział jej: „wow, potrafisz jeść ręką!”. Ale przyznaję, że ludzie są zafascynowani tym, że umiem zrobić coś po prostu całym sobą: gdzieś wejść, dostać się, wykonać to, co wydaje im się niemożliwe z perspektywy kogoś, kto nie ma rąk i nóg. Jestem wdzięczny za to, co umiem, to jakiś mały dla mnie powód, by czuć pewien rodzaj dumy i zadowolenia z siebie, że faktycznie coś potrafię. Największą satysfakcję mam wtedy, gdy nauczę się czegoś nowego, co jest przydatne w tym moim życiu.
Miasto i ludzie
To w takim razie do czego potrzebujesz drugiej osoby, czego nie zrobisz sam?
Wtedy kiedy trzeba zrobić coś na wysokości, sięgnąć po coś. Wtedy potrzebuję pomocy.
Ze swoją przyjaciółką Gosią, realizujecie projekt odwiedzania kawiarni i przy kawie obserwujecie, jak są one dostosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. Mamy progres na przestrzeni czasu?
Nie chciałbym, by zabrzmiało to pesymistycznie, ale większość miejsc nie jest dostosowana dla osób na wózkach, bo trzeba pamiętać, że wózki i niepełnosprawności są różne. Staramy się, opisując miejsca, zwracać uwagę na osoby, które poruszają się na wózkach ogólnie, a także na wózkach elektrycznych lub mają inną niepełnosprawność ruchową Trzeba jednak przyznać, że bardzo wiele zależy od ludzi, od chęci ulepszenia nie dlatego, że trzeba, ale dlatego, że właściciel chce, by jego lokal był dostępny. Chcę też powiedzieć, że często zanim wejdziemy, obsługa dostrzega nas i pyta jak pomóc, nawet jeśli infrastruktura nie jest idealna. W ludziach jest wiele życzliwości i o to tu też chodzi. Bywamy mile zaskoczeni.
Powiedziałeś mi, że kiedy masz trudniejszy dzień, to pytasz: co zrobiłby Jezus, gdyby był w tej sytuacji? Czy nadal to robisz?
Teraz powiedziałbym, że bardziej czuję wewnętrzne zaufanie. W trudnych momentach myślę: „w porządku, ufam Bogu, wiem, że cokolwiek przyjdzie, to ma być częścią mojego życia”. Przyjmuję to z pełną akceptacją i wiem, że mogę iść dalej. Niektórzy nazywają to zaufaniem do Wszechświata albo do życia. To większa siła, która wie i zsyła to, czego potrzebujemy, by urosnąć.
W co wierzysz, jakie wartości są dla Ciebie ważne?
Bardzo ważne są dla mnie samodzielność, a także empatia – umiejętność czucia drugiej osoby. Ale też wewnętrzny
spokój, żeby niezależnie od sytuacji potrafić z niej wyjść z najlepszym efektem, może lekcją.
Kiedy była taka sytuacja, że zaufałeś intuicji, sile wyższej? Codziennie są. Nawet, gdy jestem w drodze na autobus i widzę, że nadjeżdża, myślę: „ok, nie będę kombinować, zdążę to zdążę”. Z jakiegoś powodu to jest, tak ma być. Przyznaję, że lubię odkładać rzeczy na tak zwaną ostatnią chwilę i w ostatnim czasie kiedy planowałem się uczyć, miałem też wizytę u ortodonty oraz zajęcia rehabilitacyjne, więc poczekałem, aż samo się rozwiąże i okazało się, rehabilitant odwołał zajęcia. Pomyślałem: „kurczę, Bóg naprawdę działa!” (śmiech) Takie sytuacje dnia codziennego są najlepszym przykładem zaufania i tego, że tę wiarę w to, że będzie dobrze – mam w sobie. Każdy z nas ją
Kiedy się rodziłeś, rodzice wiedzieli, że nie będziesz w pełni sprawny fizycznie. Czego musieli się nauczyć?
Myślę, że obok codziennych czynności, rodzice musieli nauczyć się spokoju o moją przyszłość i także zaufania, że umiem i będę umiał sam sobie poradzić. Spokoju, że będę samodzielny. Przede wszystkim zaś na pewno musieli otworzyć się na nowe możliwości, nowe rozwiązania, zmianę podejścia do życia, większą kreatywność. Mimo wszystko takie życie wygląda trochę inaczej, więc musieli nauczyć się żyć z osobą z niepełnosprawnością. Trzeba powiedzieć, że wraz z narodzinami wniosłem sporo wyzwań i większą dynamikę. Mama jeździ ze mną na wystąpienia i też często opowiada, jak to jest radzić sobie z „innością”. Moje narodziny były mocnym przeżyciem, a w życiu ze mną nie da się nudzić. (śmiech)
Częściej korzystasz z protez czy wózka?
Wózek jest szybszy! Protez używam, gdy idę na przykład z kimś na spacer.
Kiedy widzieliśmy się wcześniej, skupiałeś się na modelach samolotów. Co jest aktualnie Twoją pasją?
Malowanie jest moim hobby i myślę, że tak zostanie, bo lubię to i dobrze mi idzie. Staram się używać najróżniejszych technik, ale najbardziej bliska jest mi praca w farbach olejnych, a w sercu zostanie akwarela, bo to od niej
Co jest Twoim największym osiągnięciem w życiu?
Nie mam wrażenia, że osiągnąłem nie wiadomo co, albo, że jestem nie wiadomo jaki. Myślę, że moim osiągnięciem jest to, że staram się dążyć do mojej samodzielności i nie skończyłem przyklejony do łóżka. Osiągnięciem jest to, że stale dążę do swoich celów. Może też to, co mówi mama, że jestem uparty?
Kto jest Twoim autorytetem?
Ktoś, kto potrafi poświęcić siebie dla drugiego człowieka. Mam na myśli to, że praca na rzecz innych stanowi sens jego życia, rodzaj misji i sprawia, że jest on spełniony oraz szczęśliwy. Nic nie traci z siebie, a wręcz zyskuje dzięki temu, że wykorzystuje swój potencjał dając wartość innym.
Dwa słowa od Ciebie?
Czasem ludzie mówią, że za dużo filozofuję, ale myślę, że to, co jest ważne, co warto usłyszeć szczególnie w trudniejszych chwilach – to, że nie powinniśmy się poddawać. Trzeba iść do przodu, bo niezależnie od tego kim jesteśmy i jacy jesteśmy, wszyscy jesteśmy ważni. Każdy z nas coś wnosi.
Co Ty dziś powiedziałbyś Nickowi Vujicicowi?
Nie jestem pewien, czy mógłbym coś powiedzieć Nickowi, co byłoby dla niego ważne. Jednak teraz mógłbym już znacznie swobodniej porozmawiać i zadać więcej pytań, niż wtedy, gdy byłem prawie dzieckiem, mój angielski raczkował i byłem oszołomiony tym naszym spotkaniem. Wypytałbym go o rozwiązania i pomysły, jeśli chodzi o samodzielność. Podziękowałbym mu za to, jaki jest i jak wiele daje innym ludziom. No cóż… mówią, że porządny przytulas czasem znaczy więcej niż milion słów…
Chcesz powiedzieć, że padlibyście sobie w ramiona?
(śmiech Miłosza i Joanny)
Jakie masz plany na siebie?
A ile mamy czasu?! Są bardzo konkretne, więc mógłbym mówić sporo… Przede wszystkim marzę, żeby pójść na studia z psychologii. Czuję, że to jest kierunek dla mnie. Chcę wspierać ludzi.
A zrobiłeś coś szalonego w życiu?
Ja jestem człowiekiem spokojnym i że tak powiem, szaleństwo w moim wydaniu jest rzeczą niespotykaną. Ale jeździłem na nartach! Co w moim przypadku jest szaleństwem, bo nie mam rąk, nóg i zaufałem narciarzowi, który trzymając mnie zjeżdżał ze stoku.
Jaka jest Twoja definicja szczęścia?
Dla każdego jest czymś zupełnie innym. Dla mnie oznacza poczucie spełnienia. Zwolnienie tempa i wyjście poza koncept praca – dom, praca – dom. Szczęście to poczucie, że jest coś głębszego i można je osiągać na wiele sposobów, przez sport, malowanie. Można je rozpatrywać w kontekście szczęścia chwilowego. Moment, w którym czujemy, że jest pięknie. Tak, jak teraz leje deszcz, wszystko pachnie, a my pijemy lemoniadę pod daszkiem ulubio-
Miasto i ludzie
nej kawiarni. Trzeba w życie wpleść jak najwięcej takich szczęśliwych momentów. Trzeba je dostrzec. Mi najwięcej szczęścia dają spotkania z ludźmi. Uwielbiam rozmawiać. W sumie do szczęścia niewiele potrzebuję.
Kiedy był Twój najszczęśliwszy dzień życia?
To dość ciężkie pytanie, bo raczej mówię o szczęśliwości w dłuższym kontekście, a nie o chwili czy momencie. Ale dla mnie każdy dzień, który spędziłem dobrze mogę nazwać najszczęśliwszym. Mogę powiedzieć, że wtedy mam urodziny każdego dnia.
Powiedziałeś, że osoby z niepełnosprawnością miewają wyższe poczucie własnej wartości i bycia trochę oderwanym od ziemi, ponieważ nie są tak przywiązani do tego, co ziemskie, bo muszą być bardziej otwarci, by sobie radzić. Jaka jest Twoja sentencja, która mogłaby tu zostać?
Woda w starciu z kamieniem wygra nie dzięki sile, a dzięki wytrwałości. To zdanie mnie prowadzi.