10 minute read

Otwarci w czasie lockdownu

Next Article
Klinika Rozwoju

Klinika Rozwoju

Otwarci

w lockdownie

Advertisement

Dziesiątki tysięcy przedsiębiorców branży gastronomicznej zostało pozbawionych możliwości normalnej pracy i zarobkowania. W obliczu twardych restrykcji i widma bankructwa setki zdecydowały się na otwarcie. Wśród nich są liczne kawiarnie, cukiernie i lodziarnie.

n Natalia Aurora Ignacek

W październiku 2020 roku mała kawiarnia z hełma – a afe – była na ustach całej Polski. A to za sprawą jednego postu opublikowanego w mediach społecznościowych, w którym poinformowała, że mimo lockdownu otwiera się na przyjmowanie gości. Pomysł właściciela, Michała artoszuka, polegał na tym, by goście jedzący stacjonarnie na ten czas stawali się jej pracownikami zatrudnionymi na podstawie umowy o dzieło. Odzew pod postem był gigantyczny. Większość głosów była pozytywna, ale nie zabrakło też sceptyków, a nawet niezadowolonych, którzy krytykowali lekkomyślne podejście do pandemii. n Sylwia Nikodon, właścicielka Klapeca

Dużo strat, mało pomocy

Ostatecznie plan nigdy nie wszedł w życie ze względu na problemy prawne z umowami, a jakiś czas później właściciel ogłosił, że tymczasowo zamyka lokal. nna sprawa, że był to dopiero początek drugiej fali pandemii, więc społeczeństwo nieco inaczej reagowało na obostrzenia niż w chwili publikacji tego artykułu, gdy lockdown branży gastro przedłużany jest o kolejne tygodnie. ie one jedne stanęły przed wizją bankructwa. Dziesiątki tysięcy lokali stoi przed decyzją o zamknięciu, a jeśli działają w preferowanej formie – na wynos – to i tak starcza im jedynie na opłaty podstawowe: rachunki za prąd, wodę, czynsz oraz płace dla pracowników. Pomiędzy skrajną opcją zamknięcia lokalu oraz wynosami jest jeszcze inna droga, na którą zdecydowała się jedynie garstka przedsiębiorców – faktyczne otwarcie.

#OtwieraMY

otwarły się setki hoteli w Karpaczu i na Podhalu. Do akcji szybko zaczęły dołączać lokale gastronomiczne na chwilę obecną szacuje się, że działa ponad 20 tys. . Wśród nich można znaleźć nieliczne kawiarnie, np. Jaga Cafe. iestety szybko, bo już 10 minut po otwarciu, właściciele zakopiańskiej Jagi musieli zmierzyć się z interwencją policji i sanepidu. A jednak po południu do lokalu znów zawitali goście, spragnieni wyjścia z domu, ale też chcący wesprzeć stłamszone lockdownem kawiarnie. takim samym pozytywnym odzewem spotkali się właściciele białostockiego Kafejeto, którzy w trybie stacjonarnym pracują od 1 stycznia. W lokalu obowiązuje specjalny regulamin, odbywają się także spotkania partii Strajk Przedsiębiorców. Krakowska Boka Coffee Bar zaprasza do siebie gości jako degustatorów jakości . a początku konieczne były rezerwacje do przyjęcia tej roli, wkrótce zainteresowanych było tak dużo, że właściciele zdecydowali się na przyjmowanie gości wchodzących z ulicy, bez wcześniejszego umówienia. kolei jedyna oficjalnie otwarta kawiarnia w Poznaniu OCH zdecydowała się na zapraszanie do lokalu jako miejsca coworkingowego. Działająca niespełna rok kawiarnia urządziła też zrzutkę, w jej ramach każdy może wspomóc tych właścicieli, którzy po otwarciu własnym sumptem wyremontowanego lokalu nie zdążyli wejść na normalne tory funkcjonowania, gdyż rząd zamknął branżę. Interaktywna mapa wolnego biznesu dostępna jest na stronie:

https://newsmap.pl/biznes/

– darmową przypinkę może uzyskać każdy przedsiębiorca, który mimo lockdownu działa w reżimie sanitarnym.

zy otwieranie się w czasie narodowego lockdownu jest legalne słuszne Jak do tego podejść, by miejsce działało zgodnie z prawem i było bezpieczne asza redakcja odwiedziła lodziarnię i kawiarnię Klapec w liwicach ląsk , która 14 stycznia ponownie zaprosiła do swoich lokali.

Instrukcja otwarcia lokalu

odziarnia i cukiernia Klapec to firma rodzinna działająca na rynku już ponad 30 lat i zatrudniająca wielu pracowników. Decyzja o otwarciu się wbrew rządowym zakazom dojrzewała w głowach właścicieli od niemal roku. – zekaliśmy na pomoc od państwa, ale ta nie nadeszła. To nie była spontaniczna decyzja. Musieliśmy przede wszystkim zabezpieczyć się pod względem prawnym – mówi Sylwia Nikodon, córka założyciela lodziarni. nnymi słowy, trzeba było wprowadzić nowe PDK do firmy i poczekać na ich przetworzenie w systemie KRS, a następnie stworzyć wzór umowy, jaką goście będą podpisywać, by móc znów usiąść w przytulnym wnętrzu lokalu i spędzić tu trochę czasu z rodziną lub w celach biznesowych na miejscu. Wszystko było wielokrotnie konsultowane z prawnikiem. – Kosztowało nas to sporo czasu i wysiłku, ale przewodziła nam myśl, że musimy się jakoś ratować. To dziedzictwo budowane przez naszych rodziców, więc nie możemy go zaprzepaścić. Pomysł właścicieli polega na tym, że prócz sprzedaży słodkości na wynos, od pewnego czasu wynajmują również powierzchnię wraz z stolikami i krzesłami . o prawda, zamówienie odbiera się przy ladzie i wszystko podawane jest w opakowaniach jednorazowego użytku, ale gościom nie przeszkadza, że nadal nie usłyszą dźwięku kawiarnianej porcelany. Podobnie jak fakt, że muszą podpisać umowę, zanim zasiądą do stolika. – Trzeba podać dane, a nie każdy jest gotowy na taki krok, gdy chodzi o zjedzenie gałki loda lub ciastka. A jednak ludzie dopisują, a my słyszymy, jak nam za to dziękują – cieszy się Sylwia Nikodon. Tego typu działanie wśród lodziarni na ląsku to precedens. ic dziwnego, że w lokalu zdążyli już pojawić się przedstawiciele sanepidu w asyście policji. yła to jednak kontrola rutynowa, w czasie której nie znaleziono żadnych uchybień, jeśli chodzi np. o przechowywanie produktów spożywczych lub limit osób przebywających w lokalu. Przeciwnie, zdaje się, że lokale gastronomiczne lepiej i skuteczniej dbają o higienę w miejscu przebywania ludzi. – ie mamy sobie nic do zarzucenia. Mamy środki czystości, dezynfekujemy powierzchnie po każdym kliencie, nasza obsługa pracuje w maseczkach i rękawiczkach. nacznie gorzej wygląda to w sklepach spożywczych, do których ludzie chodzą przecież codziennie – komentuje właścicielka Klapeca. Wspomina również o jeszcze jednym aspekcie, który zmobilizował do działania, czyli otwarcie się na gości. – olało nas, gdy widzieliśmy, jak klienci wychodzą na śnieg, deszcz z naszymi ciastkami i lodami. Jedzą rękoma pod daszkiem lub w autach. ie dość, że to niehigieniczne, to przede wszystkim nijak ma się do idei prowadzenia lokali gastronomicznych. Tu nie chodzi o jedzenie, a goszczenie ludzi. Tego zostaliśmy nauczeni, nie wyganiania na zewnątrz. nformacja o otwartej lodziarni obiegła media błyskawicznie. – agle do naszych lokali znów zaczęli napływać ludzie, a przez to pękła pewna bańka myślowa. Wcale nie jest tak, jak przedstawiają to media głównego nurtu. udzie chcą wychodzić z domu i się spotkać! udzie tego potrzebują, także my ich gwaru potrzebujemy. naczej bardzo szybko można zapętlić się w spirali negatywnych przekonań, które prowadzą do tragedii – podkreśla ikodon i zachęca innych. – Specyficzne czasy potrzebują innowacyjnych metod działania. ajgorsze, co możemy zrobić, to załamywać ręce, czekając na cud. Trzeba otworzyć głowę, szukać rozwiązań, przeć do przodu, bo inaczej może okazać się, że znikniemy, zanim skończy się pandemia. n

O k i e m a d w o k a t a

Maciej Surowiec

www.adwokatsurowiec.pl

Czy mandaty grożące otwieranym lokalom są zgodne z prawem?

Podstawą prawną do wprowadzenia zakazów i nakazów są ustawa z 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi oraz rozporządzenie Rady Ministrów z 21 grudnia 2020 r. w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii. Analiza tych aktów prawnych może prowadzić (a kolejne wojewódzkie sądy administracyjne doprowadziła) do konkluzji, iż przepisy te są niezgodne z Konstytucją i to na wielu płaszczyznach. Bardzo szeroką i dogłębną analizę wskazanych aktów przeprowadził Wojewódzki Sąd Administracyjny w Opolu w uzasadnieniu do wyroku z 27 października 2020 r., wydanego w sprawie o sygnaturze II SA/Op 219/20. Sąd wskazał na szereg powodów, dla których kary nałożone w oparciu o wymienione przepisy nie mogą się ostać z racji właśnie sprzeczności tych z Konstytucją. Argumentacja sądu w Opolu nie budziła zastrzeżeń także w innych składach Wojewódzkich Sądów Administracyjnych w Warszawie, Gliwicach czy Szczecinie w sprawach przez nie rozpoznawanych. Tam również sądy niemal „zmiażdżyły” przepisy ustawy i rozporządzenia. Te wyroki nie oznaczają jednak, że przepisy, jakkolwiek wadliwe by nie były, przestały obowiązywać. Niestety. One nadal są w porządku prawnym. Dotychczasowe stanowisko wojewódzkich sądów administracyjnych, choć korzystne dla przedsiębiorców i skłaniające do podjęcia decyzji o otwarciu lokalu gastronomicznego, wymaga poczynienia pewnych zastrzeżeń. Organy administracji są zobowiązane do przestrzegania obowiązującego prawa, które nie zostało uchylone. Także rozporządzenia, mimo oczywistej jego wadliwości. W jednym z orzeczeń Naczelny Sąd Administracyjny wskazał, iż „Organy administracji stosownie do treści art. 6 k.p.a. działają na podstawie przepisów prawa, zaś art. 8 Konstytucji RP wskazuje, że jest ona najważniejszym źródłem prawa w Rzeczypospolitej Polskiej i nakazuje stosowanie jej bezpośrednio, o ile Konstytucja nie stanowi inaczej, co oznacza, że

organy administracji publicznej związane są bezpośrednio Konstytucją, a w konsekwencji mają obowiązek odmówić stosowania przepisów prawa, które stoją w sprzeczności

z ustawą zasadniczą” (wyrok NSA z 17 listopada 2010 r., I OSK 107/10). Praktyka pokazuje, że tego nie robią. Nie analizują treści przepisów wskazanej ustawy i rozporządzenia oraz prowadzą postępowania przeciwko restauratorom w związku z nieprzestrzeganiem przez nich obostrzeń. Oznacza to, że restaurator musi liczyć się z koniecznością zaangażowania się w postępowanie, choć oczywiście może wesprzeć się fachowym pełnomocnikiem – adwokatem. Trzeba się też li-

czyć z tym, że mimo wszystko kara administracyjna zostanie nałożona i trzeba będzie ją odzyskać w razie korzystnego prawomocnego rozstrzygnięcia. W stosunku do przedsiębiorcy państwo może też wprowadzić inne środki, którymi dysponuje, a które miałyby zmusić go do refleksji na temat swojego postępowania: • może kierować do sądu wniosek o ukaranie za popełnione wykroczenie (art. 54 Kodeksu wykroczeń – wykroczenie przeciwko wydanym z upoważnienia ustawy przepisom porządkowym o zachowaniu się w miejscach publicznych); • może wszcząć postępowanie karne w związku z możliwością popełnienia przestępstwa z art. 165 § 1 pkt 1 (sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób przez spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego lub szerzenia się choroby zakaźnej); • może wszczynać kontrole prowadzonej działalności, choć ich prowadzenie (długość, częstotliwość, zakres) są regulowane przepisami, więc nie ma też miejsca na pełną dowolność; • najnowszym pomysłem jest cofnięcie zezwolenia na sprzedaż napojów alkoholowych, ale w tym przypadku od razu wyjaśnić trzeba, że ustawa z 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi przewiduje tylko kilka przypadków, kiedy takie zezwolenie może zostać cofnięte. Od razu zaznaczę, że nie ma wśród nich nieprzestrzegania obostrzeń sanitarnych. Poza tym wydawanie i cofanie zezwoleń nie leży w gestii rządu, a władz samorządowych, które mogą nie być zainteresowane takim rozwiązaniem. Wszelkie kroki, które aparat władzy może podejmować przeciwko przedsiębiorcom, mają wspólną cechę – wadliwą podstawę w postaci przepisów ustawy i rozporządzenia wymienionych we wstępie. Jeżeli interpretacja tych przepisów, jaka jest stosowana obecnie przez orzekające wojewódzkie sądy administracyjne, zostanie utrzymana i utrwalona przez orzeczenia Naczelnego Sądu Administracyjnego, a doprawdy trudno wierzyć, by mogła się znacząco zmienić z uwagi na wielość stwierdzonych uchybień, to przedsiębiorcy mogą z dużym prawdopodobieństwem oczekiwać pomyślnych dla nich rozstrzygnięć wszelkich postępowań inicjowanych przez organy władzy państwowej w związku z otwarciem lokali. Otwarta pozostaje też kwestia żądania odszkodowania od Skarbu Państwa.

Pączek na ratunek gastronomii

Akcja społeczna #SaveTheFork ma na celu uratowanie 100 restauracji w 100 dni. Jej bohater, pączek, ma ważną misję – pomóc cierpiącej z powodu lockdownu gastronomii oraz tęskniącym za podróżowaniem konsumentom. Jedna z ambasadorek akcji, dziennikarka i ekspertka kulinarna Małgosia Minta, stworzyła wspólnie z warszawską pracownią cukierniczą MOD Donuts niezwykłe pączki Bombardino, które kojarzą się z alpejską zimą, a przez to mają dawać jedzącym namiastkę podróży, które są utrudnione od prawie roku. Nazwa stworzonego przez MOD Donuts i Małgosię Mintę pączka – Bombardino – nawiązuje do słynnego napoju alkoholowego, popularnego głównie wśród narciarzy w Alpach. Pączek jest pokryty bitą śmietaną, co upodabnia go do zaśnieżonego stoku. #SaveTheFork jest społeczną akcją non-profit, która łączy przedstawicieli gastronomii z influencerami/ambasadorami mającymi pomóc w dotarciu do nowych klientów. W ramach tej współpracy ambasador i restauracja czy kawiarnia wspólnie tworzą autorskie danie, które jest polecane przez ambasadora w mediach społecznościowych i generuje zamówienia. Do akcji może zgłosić się każda kawiarnia czy restauracja spełniająca wymagania (czyli np. realizująca zamówienia z dowozem), a także każdy rozpoznawalny influencer. Organizatorami #SaveTheFork są Gosia Czwarno, Ben Kim i Jeremi Jak mieszkający na co dzień w Berlinie. Ich celem jest ratowanie dotkniętych przez pandemię miejsc na gastronomicznej mapie Polski, Niemiec i Holandii.

Więcej informacji: http://savethefork.org

FOT. HTTPS://SAVETHEFORK.ORG/MENU/CZEKOLADOWY-CRUFFIN. HTTPS://SAVETHEFORK.ORG/WP-CONTENT/UPLOADS/2021/02/UNNAMED

This article is from: