10 minute read

Wspominienia z NZS

NZS czyli Nie Zmarnujcie Studiów

Wszystko czego dziś chcę… spełni się tu

Advertisement

11 województw, 13 miast, 28 różnych oddziałów, ponad 1000 aktywnych ludzi pełnych pasji i chęci do działania. Czego więcej chcieć? Okazja, by spełniać się na wymarzonej przez siebie płaszczyźnie, bądź też by poznać ogromną liczbę różnorodnych ludzi – studentów, jak i alumnów, którzy z chęcią podzielą się swoim doświadczeniem, by ułatwić najmłodszym rozpoczęcie prawdziwego życia. Niezależne Zrzeszenie

Studentów jest największą ogólnopolską organizacją o czterdziestoletniej tradycji. Lecz o kraju można by pisać i pisać, a i tak wszystkiego by się nie opisało. Skupmy się na jedynym Śląskim NZSie, czyli na naszym Katowickim oddziale. Nie ma to jak wypełnić sobie czas wolny – od zaskakujących i niezapomnianych integracji, aż po ciekawe i różnorodne projekty, których u nas nigdy nie brakuje. Ale co mogą zdziałać słowa jednej osoby, skoro głos zabrać mogą ludzie, którzy wykazywali się niezwykłą: determinacją; odwagą; bystrością i cierpliwością, dzięki czemu ostatnia dekada była niezwykle owocna w radość, uśmiech, rozwój i niesienie dobra.

Nie taki wampir straszny, jak go malują

Dobrze czytacie. Zastanawiacie się pewnie, skąd ten wampir. Otóż rozwieję zdziwienie i wątpliwości. Jednym z najbardziej ikonicznych projektów, który pojawia się pewnie w całej Polsce, jest tak zwana „Wampiriada”. Jest to cykliczne wydarzenie, promujące bezinteresowne pomaganie innym poprzez oddawanie krwi, zapisy do bazy potencjalnych dawców szpiku oraz szerzenie idei ratowania życia. 1 donacja = 3 życia. Oddanie krwi jest czynnością, którą wielu może wykonać, a nie każdy się na taki drobny gest decyduje. Dlatego właśnie co roku wybieramy osoby odpowiedzialne za przebieg tak szczytnego programu, które wraz z ludźmi chętnymi do pomocy, szykują wydarzenie, które każdy na długo zapamięta. Oto, co do powiedzenia miał Michał Krakowiak – jeden z organizatorów „Wampiriady” w 2016 roku.

Wojciech Kowalski: Jak czułeś się z tak ikonicznym projektem?

Michał Krakowiak: Jeżeli chodzi o sam projekt „Wampiriady”… zaproponowano mi go przede wszystkim dlatego, że zajmowałem się działem charytatywnym w NZS-ie i pomyślałem, że to jest fajny pomysł, żeby połączyć ten dział z projektem „Wampiriady”, bo jednak nakłada się wiele kwestii i liczyłem na to, że reszta osób w dziale pomoże mi z tym projektem.

Zgłaszając się do „Wampiriady” przeważała chęć do samorealizacji czy pomocy innym?

Ogólnie rzecz biorąc, wierzę, że pomaganie innym jest istotne. Tyle, ile dajemy od siebie, tyle też powinniśmy oczekiwać – moim zdaniem – więc pomoc jest istotna i przede wszystkim to jest główny powód, dla którego podjąłem się tego projektu.

Jakie jest twoje osobiste podejście do tematyki krwiodawstwa?

Jeżeli chodzi o oddawanie krwi, to według mnie należy to robić. Są ludzie, którzy potrzebują krwi, niektórzy naprawdę niesamowitych ilości, w przypadku kiedy są chorzy i po prostu… no bez tej krwi nie mogą się obejść. A niestety krwi nie da

Projekt studencki Adapciak 2015

się wyprodukować, pozostaje tylko pobranie jej od innego, zdrowego człowieka, tak więc jeżeli chodzi o samo oddawanie krwi to jak najbardziej popieram. Sam też oddaję krew, jednak aktualnie ze względu na sytuację związaną z koronawirusem, staram się nie narażać osób w moim najbliższym otoczeniu. Ostatni raz oddawałem bodajże w lutym, ale jeżeli tylko sytuacja zostanie opanowana, to bardzo chętnie do tego wrócę.

Każdy szczyt jest w zasięgu ręki

„Drogowskazy Kariery” pomagają studentom w kształtowaniu ich przyszłości i odnalezieniu najlepszej drogi rozwoju poprzez zaprezentowanie możliwości, jakie dają im praktyki, staże i praca w przedsiębiorstwach zarówno polskich, jak i zagranicznych. Jest to jeden z typowo biznesowych projektów, można więc rzec, że idealny dla osób z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Od lat przez to przedsięwzięcie pomagamy studentom znaleźć najlepszą drogę zawodową, tak by każdy mógł wkraczać do wymarzonej pracy z pełną świadomością i przydatnymi wskazówkami. Tak wielka inicjacja wymaga wiele skupienia i pracy, więc porozmawialiśmy z jednym z koordynatorów „Drogowskazów Kariery” – Grzegorzem Rosińskim, który zajął się tym projektem w 2017. Wojciech Kowalski: Czy przed zgłoszeniem się na koordynatora miałeś jakieś wątpliwości? Grzegorz Rosiński: Miałem pewne wątpliwości, ale według mnie były zdrowe. Rok wcześniej projekt zebrał bardzo dobre opinie, a że wtedy również brałem w nim udział, miałem większy ogląd na to, co należy zrobić, a czego unikać, aby projekt wyszedł po naszej myśli. Po pierwszych zapowiedziach wiedziałem, że mogę liczyć na wiele fajnych osób, które zgodziły się pomagać przy organizacji wydarzenia. Wtedy dostajesz potężny zastrzyk pozytywnej energii i przekonania, że musi się udać. Jednak myślę, że przy planowaniu czegokolwiek trzeba od czasu do czasu usiąść na spokojnie i pomyśleć, co ewentualnie może pójść nie tak. Później o wiele łatwiej jest zapobiegać. Patrząc w teraźniejszość, co Ci dał tak duży projekt? Bycie koordynatorem to na pewno jeden z tych etapów, po którym wynikło potem coś jeszcze lep-

szego. Możesz sprawdzić samego siebie, co potrafisz i co lubisz robić. NZS w ogóle daje ci ku temu wiele okazji, których nigdy wcześniej mogłeś nie mieć. Później możliwości jest tylko coraz więcej. Jak wspominasz współpracę ze studentami i firmami, które zgodziły się pomóc przy tym projekcie? W naszym ówczesnym rozumieniu traktowaliśmy ten projekt jako pomost pomiędzy wiedzą zdobywaną na uczelni, a wykorzystywaniem jej poza murami uniwersytetu. To wzbudzało ciekawość zarówno studentów, jak i firm widzących szansę, by pokazać się z dobrej strony. Z tego też powodu wszystkie spotkania przebiegały w miłej atmosferze. Spotkałem wtedy mnóstwo ciekawych osób, a wśród nich również studentów, który już wtedy czynnie działali na rynku. Każdy wykład przebiegał w świetnej atmosferze.

A może nad morze…. lub czasem w góry

Robienie dużych wydarzeń dla studentów naszej uczelni zawsze było dla nas jednym z priorytetów - integracja między młodymi dorosłymi jest u nas niezwykle ważna. Naszym największym wydarzeniem, mającym na celu zintegrowanie pierwszorocznych studentów z ich nowymi starszymi znajomymi, by Ci mogli dać im wartościowe wskazówki co do studiowania, jest tak zwany „Adapciak” – ponad tygodniowy wyjazd organizowany przez naszą organizację. Niegdyś odbywał się on w górach, jednakże od jakiegoś już czasu wolimy spędzać ostatnie tygodnie wakacji nad morzem, gdzie możemy zrelaksować się na piaszczystych plażach Bałtyku, budować zamki z piasku i codziennie tańczyć do białego rana. Poczytajmy więc, co do powiedzenia o tak wyjątkowym projekcie miała Beata Brych – organizatorka „Adapciaka” w 2015 roku. Wojciech Kowalski: Jak wspominasz tak długi wyjazd o takiej dużej skali rozpoznawalności, który zorganizowałaś?

Beata Brych: Nie zorganizowałam, a zorganizowaliśmy. Jako team „Adapciaka” bardzo długo przygotowywaliśmy się do tego wyjazdu. I szczerze? To było wyzwanie! Tak rozplanować te 10 dni, podzielić się obowiązkami, aby każdy dobrze się bawił, miał czas dla siebie, zrealizował swoje pomysły, ale było warto! Zadowolone twarze uczestników są najlepszym dowodem, że to, co robimy, ma sens. Czy byłaś w stanie dobrze się bawić na „Adpaciaku”, czy może poczucie odpowiedzialności Cię blokowało? Uczestnicy „Adapciaka” to dorośli ludzi, którzy odpowiadają za swoje czyny, chcą się dobrze bawić, poznać ludzi, dowiedzieć się czegoś więcej o uczelni. Zadaniem całej kadry „Adapciaka” (wliczając oczywiście koordynatora) było pokazać uczestnikom, że można bawić się odpowiedzialnie do samego rana, śmiać się, rozmawiać. Wiadomo, zawsze jest odpowiedzialność za projekt, za ludzi, czy wszystko wyjdzie, jak się będzie podobało, czy wszystko pójdzie zgodnie z planem. Z perspektywy czasu na pewno wiele kwestii zostałoby rozwiązanych w inny sposób, ale właśnie dlatego działaliśmy, uczyliśmy się tego. Ale odpowiadając na pytanie – tak, byłam w stanie dobrze się bawić. Jak oceniasz swój „Adpaciak” na tle pozostałych? Trudne pytanie, ponieważ będąc na „Adapciaku” zawsze byłam w innej roli – to znaczy jako uczestnik, członek kadry, koordynator oraz gość. Inne perspektywy, więc i ciężko o porównanie. Tak naprawdę najważniejsi są ludzi, którzy tworzą projekt oraz uczestnicy i to, z jakim nastawieniem przyjechali, a także pogoda, bo co to za wakacje nad morzem, kiedy pada.

Cukierek albo p…iosenka

Kto nie lubi od czasu do czasu nieść pomocy innym. Największym charytatywnym przedsięwzięciem w naszej organizacji jest projekt ,,Nie Zamykajcie Serc”, który zawsze rozdzielany jest na dwie części: „Słodką Manię Oddawania”, której finał odbywa się tuż przed Bożym Narodzeniem, i „Przegląd Kapel Studenckich”, którego przygotowanie zabiera nam całe przedwiośnie. Razem, te dwa wydarzenia, niosą uśmiech wielu dzieciom i potrzebującym. Otóż podczas „Słodkiej Mani Oddawania” zbieramy słodycze na terenie uczelni i w szkołach podstawowych – gdzie też wystawiamy sztukę własnoręcznie przez nas przygotowaną – by rozdać je dzieciom z domu dziecka jako prezent świąteczny. Odrobinę trudniejszy jest już

Projekt Słodka Mania Oddawania Archiwum NZS

wcześniej wspomniany „Przegląd Kapel Studenckich”, kiedy to organizujemy koncert z zespołami, kończący się licytacją – zebrane środki zawsze przekazujemy na wyznaczony przez nas cel charytatywny. Więcej do powiedzenia miała Halina Bujok, która to w 2016 roku zajęła się organizacją tak wielkiego projektu. Wojciech Kowalski: Co czułaś na początku wiedząc że niesiesz tyle pomocy potrzebującym? Halina Bujok: Wiedziałam, że to będzie dużo pracy. Generalnie z naszym „Nie Zamykajcie Serc” było tak, że był inny koordynator na początku, no ale po niektórych tam przygodach, musieliśmy tego koordynatora odwołać, więc w sumie przez większość tego projektu byłam za niego odpowiedzialna, bo w sumie też byłam projektową, więc tak naturalnie to przejęłam i uznaliśmy, że nie będziemy tego projektu powierzać komuś innemu, tylko po prostu poprowadzimy team. Na początku wiedziałam, że będzie dużo pracy, bo to jest taki

bardzo wymagający projekt. Twa w sumie prawie cały rok, a to działo się kiedy byłyśmy w zarządzie, więc duże wsparcie miałam w dziewczynach i to też była w sumie ogromna pomoc. Bardzo się cieszyłam, bo to jest świetny projekt i pomaga się nie tylko dzieciom, ale i osobom starszym, chorym; pomaga się w pewnym stopniu studentom – jakimś tam młodym kapelom, którym dajemy szansę się wybić, pokazać, dotrzeć do nowych odbiorców, co jest mega super. Czułam, że to jest warte świeczki, mimo że ten projekt wymaga bardzo wiele energii i bardzo bardzo dużo czasu na niego trzeba poświęcić. Mimo to uważam, że to jest naprawdę super projekt, wokół którego skupiają się bardzo zaangażowani ludzie, osoby które chcą pomagać, czyli najlepsi ludzie. „Słodka Mania Oddawania” czy „Przegląd Kapel Studenckich”? Myślę, że po prostu „Nie Zamykajcie Serc”. Jedno z drugim się wiąże i wydaje mi się, że jedna część bez drugiej już nie jest taka sama, każda z tych części jest wyjątkowa. W „Nie Zamykajcie Serc” chodzi o to, żeby pomagać. Na początku pomagamy dzieciom, które miały pod górkę, więc widzieć uśmiech na ich twarzach to jest… wow, czaderska sprawa. I to jest w ogóle niesamowite, jesteśmy na uczelni i studenci przynoszą tyle różnych słodkich rzeczy. Później największa bajka to jest pakowanie tych słodyczy, liczenie, a to są zawsze ogromne ilości, więc to jest świetna sprawa, i to ma ogromny urok. Jeżeli chodzi o „Przegląd Kapel Studenckich”, no to tak, jak mówiłam wcześniej. To też jest świetne, bo ja osobiście poznałam wiele zespołów, których słucham do teraz np. „Kolory” czy „Osiem lat w Tybecie”. Są fajne zespoły, które gdzieś tam pojawiły się u nas i pokazały. Dodatkowo, pozyskując wiele różnych fajnych gadżetów i potem licytując je, pomagamy też hospicjum. Dobrze wspominam dwa hospicja, w Katowicach i Sosnowcu, gdzie kontakt paniami tam pracującymi był niesamowity, i taka wdzięczność, no bo uzbieraliśmy kupę kasy. Wiadomo, jeśli chodzi o potrzeby hospicjum, no to są niewiarygodnie duże, ale super jest to, że ludziom, studentom zależy i chcą pomagać w takich miejscach i to jest mega. Więc w sumie nie umiem wybrać, bo chyba nie o to chodzi, po prostu „Nie Zamykajcie Serc”. Jak się czułaś po finale projektu widząc efekt końcowy? Jeśli chodzi o finał, to byliśmy wtedy w Katofonii. To ogromna sprawa! Od samego rana przygotowania miejsca… to jest po prostu wow, to są takie emocje. Na przemian licytacje i występy zespołów, partnerzy, ogrom osób. Pełna Katofonia, to jest niesamowita sprawa. Szczerze mówiąc, finału nie pamiętam. Mówiłam, że się nie stresuję, ale byłam mega zestresowana. Pamiętam, że jak już się kończyło to wydarzenie, to właśnie Ania Dzieża wzięła mnie na zewnątrz, żebym złapała kilka oddechów, bo powiedziała, że odpływam. Może tak było, ale nie byłam tego świadoma. Ogromne WOW, to jest taka radość, że się udało, że te miesiące ciężkiej pracy, pracy całego teamu nie poszły na marne, a wręcz pozwoliły odnieść taki rezultat. To jest wielkie szczęście, ogromna radość i satysfakcja, że poświęciło się na to tyle pracy i że wszystko się udało, że wszystko się zgrało, że pomogliśmy dzieciom, że mieliśmy świetne zespoły, mieli super nagrody, no i też zebraliśmy pieniądze i mogliśmy pomóc hospicjum. To jest ogromna satysfakcja. No i jeszcze ulga, że się skończyło, ale w takim pozytywnym sensie – radość, że się wszystko udało, ulga że daliśmy radę ) i że efekt był niesamowity.

Czy warto było działać tak?

Każdej osobie zadane zostały pytania: „Jak wspominasz NZS?” i „Za czym najbardziej tęsknisz?”. Odpowiedzi były różne, lecz spójne zarazem. Nasi alumni tęsknią za ludźmi, wyjazdami i pracą nad projektami. Każda osoba, która już raz wczuła się w rytm naszej organizacji, z uśmiechem wspomina spędzony w niej czas. Niektórzy nawet twierdzili, że to studia były niczym dodatek do NZS-u, a nie na odwrót i to właśnie tu znaleźli większą liczbę inspirujących przyjaciół, niż na własnym kierunku. Jak na razie nie spotkaliśmy osoby, która żałuje poświęconego czasu dla naszej organizacji – wręcz przeciwnie! Tyle możliwości, tylu różnych ludzi, a później tyle niezastąpionych wspomnień. Czego więcej chcieć od tego magicznego okresu w życiu, zwanego przez ludzi studiowaniem?

This article is from: