Pismo Studentów WUJ - Wiadomości Uniwersytetu Jagiellońskiego, marzec 2025

Page 1


Jesteś „sigmą”? O slangu młodzieżowym  str. 5

Psychiatra. Kiedy pójść i w czym może pomóc?  str. 6–7

Cyfrowy świat a pokolenie samotników  str. 18–19

„Współpraca i dialog ocalą

Kateryna Fadieieva o życiu i studiach w Polsce  str. 8–9

Z pamiętnika studenta

USOS walczący

Uniwersytecki System Obsługi Studiów (USOS) – system informatyczny służący do utrudniania zarządzania tokiem studiów w szkole wyższej. Główne obszary zastosowań USOS: przeciążenia serwerów podczas rejestracji na przedmioty, niekontrolowane migracje danych, brak aktualizacji systemu. Zmuszamy Zachęcamy wszystkich studentów do korzystania z USOS.

Co semestr jest to samo. Po mniej lub bardziej udanej sesji nie ma czasu na relaks. O nie. Trzeba stoczyć jeszcze ostateczną bitwę z największym uczelnianym bossem, choć właściwie powinienem powiedzieć: bUSOSem. Wiem, to było suche… ale w obecnej sytuacji nie stać mnie na wysublimowane żarty.

Jestem na feriach zimowych w górach ze znajomymi i zamiast jeździć z nimi na nartach, siedzę w hotelu i czekam, aż ruszą zapisy na zajęcia w semestrze letnim. Muszę zapisać się na kursy od razu, gdy otworzą pierwszą turę (na drugą nawet nie ma co liczyć), inaczej mogę pożegnać się ze swoim perfekcyjnym planem zajęć. Nie mam ochoty siedzieć na uczelni od ósmej do osiemnastej z czterogodzinnym okienkiem, zwłaszcza że mieszkam całkiem daleko i nie miałbym co ze sobą zrobić przez te kilka godzin.

W każdym razie nie tak wyobrażałem sobie swoje ferie. Sam w pokoju, z USOS-em otwartym na laptopie, tablecie i komórce. A dosłownie widzę przez okno, jak moi przyjaciele zjeżdżają na nartach. Oni są już po zapisach i w sumie nie wiem, który z nich miał gorzej. Anetka musiała wstać na 4:00, żeby zarejestrować się na wykłady fakultatywne, Tomek miał zapisy jeszcze podczas zajęć obowiązkowych, a Pawłowi zawiesił się cały system i zarejestrował się dopiero kwadrans później, na ostatnie wolne miejsca w mało satysfakcjonujących go terminach.

Mam nadzieję, że mnie to nie spotka. To już moje siódme zapisy przez USOS, a nadal nie mam pewności, czy wszystko pójdzie tak, jak zaplanowałem. Przed wyjazdem starannie ułożyłem sobie plan zajęć i jeśli wszystko pójdzie dobrze, a mój refleks oraz serwery nie zawiodą, będę miał wolne piątki (to znaczy są tam jakieś wykłady, ale sami wiecie, jak to jest z tymi nieobowiązkowymi zajęciami…).

Patrzę na zegarek i widzę, że już zaraz ma rozpocząć się mój cosemestralny bój z Uczelnianym Systemem Ochrony Starostów, czy

Jestem na feriach zimowych w górach ze znajomymi i zamiast jeździć z nimi na nartach, siedzę w hotelu i czekam, aż ruszą zapisy na zajęcia w semestrze letnim. Muszę zapisać się na kursy od razu, gdy otworzą pierwszą turę (na drugą nawet nie ma co liczyć), inaczej mogę pożegnać się z moim perfekcyjnym planem zajęć. Nie mam ochoty siedzieć na uczelni od ósmej do osiemnastej z czterogodzinnym okienkiem.

jak tam się rozwija ten skrót. W zeszłym semestrze USOS mnie pokonał i rzucił na margines zajęć. Dzisiaj będzie inaczej, jestem przecież przygotowany na każdą ewentualność. System nie może się mi zawiesić na wszystkich trzech urządzeniach. Prawda?

Godzina zero. Zapisy ruszyły. Klikam na laptopie, tablecie, komórce. Strony ładują się wolniej, niż bym sobie tego życzył. Przeglądarki walczą, odświeżam. Zbyt wielu ludzi klika w „koszyczek”, żeby zarejestrować się na wymarzoną godzinę i trafić do ulubionego prowadzącego. Czuję, jak podnosi mi się ciśnienie. Klikam raz jeszcze. Nic. Błąd. Jeszcze raz. Błąd. USOS zablokował mnie na chwilę. Panika. Czy to koniec? NIE! Odświeżam, przeskakuję na drugą przeglądarkę. W końcu – ładuje się! Na jedne zajęcia już się zapisałem. Drugie też weszły. Jeszcze te ostatnie. Kursory drżą, wpisuję kod przedmiotu. Klik!

Ekran się zawiesza. To jest jakiś żart.

Próbuję jeszcze raz. Tak! Pokazała się strona z zapisami. Zostało ostatnie wolne miejsce na grupę wtorkową! Wszystko, żeby nie mieć tych zajęć w piątek. Klikam ikonę zapisu. Strona się ładuje. I ładuje… To trwa w nieskończoność. O nie! Wyskakuje komunikat o braku wolnych miejsc w pierwszej grupie. Koniec walki. Pozostało mi tylko zapisać się na piątkowe zajęcia. Nici z dłuższych weekendów. Przegrana.

Patrzę na grupę messengerową, żeby zobaczyć, jak poszło innym z zapisami. Marcie udało się zrobić dokładnie taki plan, jaki chciała, Kuba narzeka na kolizję zajęć, a Antek… Antek właśnie napisał, że jednak dostał się na te swoje wymarzone terminy. Jakim cudem?!

Ktoś przed chwilą zrezygnował z miejsca, a on akurat odświeżył stronę w odpowiednim momencie. Czyli jednak jest jakaś nadzie-

ja! Wchodzę na USOS jeszcze raz. Nie dam się tak łatwo. Ustawiam powiadomienie na każdą możliwą godzinę, wchodzę w tryb czuwania i zaczynam klikać „odśwież” jak zawodowy speedrunner. Bo jeśli czegoś nauczyły mnie lata studiowania, to tego, że z USOS-em wygrywa nie ten, kto jest najszybszy, nie ten, kto jest najmądrzejszy, ale ten, kto ma refleks, stalowe nerwy i wystarczająco dużo wolnego czasu, by odświeżać stronę przez następne 48 godzin. 

Zarówno ten tekst, jak i cała seria mają charakter satyryczny. Ich celem nie jest obrażanie czy wyśmiewanie, ale popatrzenie na rzeczywistość z przymrużonym okiem.

t ydZień Jakości k s Z tałcenia

współpraca dla jakości.

O kompetencjach przyszłości

i perspektywach

zawodowych

Wiosną, jak co roku, chcemy świętować na UJ efekty wspólnej pracy na rzecz jakości kształcenia, chwalić się nią i o niej dyskutować. Właśnie w tym celu organizowany jest Tydzień Jakości Kształcenia.

TJK to cykl wydarzeń współtworzonych przez osoby pracujące i kształcące się na naszej uczelni. Składa się z warsztatów, szkoleń, wykładów i spotkań w formie stacjonarnej, zdalnej lub hybrydowej. Już dwunasta edycja tego przedsięwzięcia odbędzie się w dniach 31 marca – 4 kwietnia 2025 r. Temat przewodni tegorocznej edycji to „Współpraca dla jakości. Kształcenie akademickie w dialogu z otoczeniem społeczno-gospodarczym”.

Przez pięć dni wypełnionych rekordową liczbą ok. 100 wydarzeń będziemy zastanawiać się nad praktycznymi aspektami kształcenia i możliwościami jego rozwoju we współpracy z otoczeniem społeczno-gospodarczym – czyli także nad tym, jak łączy się jakość kształcenia na uniwersytecie z jego społeczną odpowiedzialnością

oraz zaangażowaniem na rzecz rozwoju naszego miasta, regionu czy kraju i jak uczelnia może skorzystać na wzajemnym transferze wiedzy z biznesem, administracją publiczną oraz instytucjami trzeciego sektora.

W programie zaplanowane są m.in.:

y seminarium otwierające „Uczelnia zaangażowana. rozwój i jakość kształcenia w dialogu z otoczeniem społeczno-gospodarczym” oraz debata studencko-doktorancka „Ucz się i pracuj? Perspektywy zawodowe osób kształcących się na UJ” (w dniu inauguracji TJK: poniedziałek 31 marca),

y webinar „Biura Karier i otoczenie społeczno-gospodarcze – teraźniejszość i przyszłość” (wtorek 1 kwietnia),

y debata międzyuniwersytecka „Uczelnia w otoczeniu społecznym” (środa 2 kwietnia), y panel pracodawców i absolwentów „Absolwent na lokalnym i międzynarodowym rynku pracy. Czy uczelnie kształcą kompetencje przyszłości?” (czwartek 3 kwietnia),

y debata „Współpraca z otoczeniem ukierunkowana na kształcenie. rekomendacje PKA i nasze dobre praktyki” (piątek 4 kwietnia),

y a także wiele innych wydarzeń organizowanych przez wydziały i inne jednostki UJ, aby zachęcać do dzielenia się doświadczeniami, praktyczną wiedzą i pomysłami. 

Pismo Studentów „WUJ – Wiadomości Uniwersytetu Jagiellońskiego”.

Redakcja: ul. Piastowska 47, 30-067 Kraków

Wydawca: Fundacja Studentów i Absolwentów UJ „Bratniak” e-mail: wuj.redakcja@gmail.com ; tel. 668 717 167

Strony internetowe: www.issuu.com/pismowuj oraz www.facebook.com/pismowuj

Redaktor naczelny: Adrian Burtan

Zespół: LUDZIE I rELACJE: Justyna Arlet-Głowacka, Izabela Biernat, Krzysztof Materny, Alicja Bazan, Iwona Łaciak; SZTUKA I INSPIrACJE: Martyna Lalik, Karolina Iwaniec, Oliwia Wójciak, Wiktoria Piwowarska; Michał Jarosz; SŁOWA I MyśLI: Klaudia Katarzyńska, Wojciech Seweryn, Weronika Adamek, Tomasz Łysoń; UMySŁ I EMOCJE: Ewa Zwolińska; SPOrT I rEKrEACJA: Wojciech Skucha, Michał Kowal; KADr I OBrAZ: Lucjan Kos, Emilia Czaja, Martyna Szulakiewicz-Gaweł

Korekta: Ewa Zwolińska

PR i marketing: Justyna Arlet-Głowacka

Media społecznościowe: Marta Kwasek, Izabela Biernat

Okładka: Lucjan Kos

Reklama: wuj_reklama@op.pl

Numer zamknięto: 28 lutego 2025 roku

Szczegółowe informacje, w tym regulamin, program TJK 2025 i formularz rejestracyjny, dostępne są na stronie tjk.uj.edu.pl.

Całą społeczność akademicką naszej Uczelni zaprasza do uczestnictwa Dział rozwoju i Jakości Kształcenia we współpracy z Biurem Karier w Centrum Wsparcia Dydaktyki UJ. Patronami medialnymi wydarzenia są „Wiadomości Uniwersytetu Jagiellońskiego”, „Alma Mater” i UJOT FM.

Znajdź nas!

INFOrMACJA PrASOWA

Co nowego na UJ?

Kardynał ryś i dr Kowalska nagrodzeni

Dlaczego ludzie szerzą fake newsy?

Kapituła Klubu Chrześcijan i Żydów „Przymierze” pod przewodnictwem prof. Piotra Jedynaka, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, podjęła decyzję o przyznaniu Nagród im. ks. Stanisława Musiała. Nagrody te wręczane są osobom szczególnie zasłużonym dla dialogu chrześcijańsko- i polsko-żydowskiego. W kategorii twórczości promującej ducha dialogu i współpracy chrześcijańsko-żydowskiej i polsko-żydowskiej laureatem nagrody został kard. Grzegorz ryś. Nagrodzony kardynał jest arcybiskupem metropolii łódzkiej i przewodniczącym Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem przy Konferencji Episkopatu Polski. Za działalność społeczną wyróżniona została natomiast s. dr Katarzyna Kowalska NDS, teolożka i judaistka należąca do zgromadzenia zakonnego Sióstr Matki Bożej z Syjonu.

Centrum edukacji

Przyrodniczej ma teraz…

goryla

W Centrum Edukacji Przyrodniczej UJ pojawiła się rekonstrukcja goryla nizinnego w jego rzeczywistych wymiarach. rekonstrukcja, której autorami są Ewa Stawiarska i Piotr Menducki z firmy KAM y K, powstała przy współpracy z antropologami z CEP UJ. To kolejna tego typu rekonstrukcja. Oprócz goryla w CEP obejrzeć można także model neandertalczyka, człowieka wyprostowanego i Lucy, przedstawicielki gatunku Australopithecus afarensis.

Goryle są drugim po szympansach najbliższym krewnym Homo sapiens –współdzielimy ze sobą ok. 98% genów. Podobnie jak my goryle używają m.in. mięśni mimicznych twarzy, by wyrazić emocje. Co ciekawe, zdolne są także do opanowania podstaw języka migowego. Niestety, choć wiele łączy goryla i człowieka, to właśnie nasz gatunek, polując dla pozyskania mięsa, stanowi największe zagrożenie dla tego inteligentnego zwierzęcia.

nowi profesorowie na UJ

Zespół naukowców, w którym uczestniczy prof. Małgorzata Kossowska z Behaviour in Crisis Lab na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, opublikował wyniki swoich badań nad zagadnieniem szerzenia dezinformacji w internecie. Badacze podjęli próbę odpowiedzenia na pytanie, dlaczego ludzie rozpowszechniają fake newsy. Zdołali także opracować pewien archetyp takiej osoby.

– Założyliśmy, że osoby dążące do wpływania na innych, sprawowania kontroli oraz zdobywania coraz wyższej pozycji w strukturach władzy aktywnie angażują się w media społecznościowe i proporcjonalnie częściej niż osoby w mniejszym stopniu motywowane władzą rozpowszechniają informacje, w tym dezinformację – mówi cytowana przez uj.edu.pl prof. Małgorzata Kossowska.

Szczegółowe wyniki badania przeprowadzonego wspólnie z badaczami University College London i University of Kent znaleźć można w „Computers in Human Behavior” w artykule „Why do people share (mis)information? Power motives in social media”.

Sztuka lepiej „widoczna”

Naukowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie prowadzą wspólne badania nad audiodeskrypcjami dla osób z niepełnosprawnością wzroku w muzeach. Łącząc siły, opracowują rekomendacje, dzięki którym możliwe będzie jak najwierniejsze opisanie dzieła sztuki osobom niewidomym przy równoczesnym zaangażowaniu odbiorcy i wzbudzeniu w nim emocji. – Na otwarcie mamy metryczkę, a więc zbiór podstawowych informacji dotyczących konkretnego dzieła. Słuchacz poznaje imię i nazwisko autora oraz tytuł. Potem dokładną albo przybliżoną datę powstania. Dowiaduje się, jakie są wymiary obrazu i w jakiej technice został wykonany. Po takim, powiedziałabym, dość „suchym” wstępie rozpoczyna się najważniejsza część audiodeskrypcji, czyli opis tego, co widać na obrazie, najpierw w ujęciu ogólnym, a później bardziej szczegółowym – tłumaczy cytowany przez uj.edu.pl dr hab. Agata Hołobut z Instytutu Filologii Angielskiej Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, członkini zespołu badawczego.

Więcej szczegółowych informacji na temat projektu znaleźć można w rozmowie z dr hab. Agatą Hołobut na stronie internetowej Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Źródło wiadomości: uj.edu.pl autorka: izabeLa biernat

Pięcioro naukowców z Uniwersytetu Jagiellońskiego otrzymało nominacje profesorskie z rąk Prezydenta r P Andrzeja Dudy. Podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim, która odbyła się na początku lutego, do grona profesorów dołączyli: y Janusz Konstanty-Kalandyk (Wydział Lekarski), profesor nauk medycznych i nauk o zdrowiu w dyscyplinie nauki medyczne; y Łukasz Kosiński (Wydział Matematyki i Informatyki), profesor nauk ścisłych i przyrodniczych w dyscyplinie matematyka; y Anna Osyczka (Wydział Biologii), profesor nauk ścisłych i przyrodniczych w dyscyplinie nauki biologiczne; y Szymon Skoczeń (Wydział Lekarski), profesor nauk medycznych i nauk o zdrowiu w dyscyplinie nauki medyczne; y Małgorzata Wójcik (Wydział Lekarski), profesor nauk medycznych i nauk o zdrowiu w dyscyplinie nauki medyczne. Prezydent rzeczypospolitej Polskiej na wniosek rady Doskonałości Naukowej nadaje tytuły profesorskie pracownikom nauki i sztuki oraz nauczycielom akademickim. Decyzję o nadaniu tytułu profesora prezydent r P podejmuje w formie postanowienia, wcześniej kontrasygnowanego przez prezesa rady ministrów. Tytuł ten przyznawany jest doktorowi habilitowanemu za wybitne osiągnięcia naukowe, prowadzenie badań naukowych czy uczestniczenie w zespołach badawczych lub za wybitne osiągnięcia artystyczne.

s onda studencka

Czy z sigmą jest nam

po drodze?

O tym, że język ewoluuje, piszemy tu wielokrotnie. Nasz słownik z roku na rok się zmienia, a jednym z najbardziej dynamicznych skarbców polszczyzny jest młodzieżowy slang. Zobaczmy zatem, czy studenci dogadaliby się z licealistami.

Młodzieżowe Słowo roku zawsze wywołuje falę dyskusji, memów i różnych grafik, które komentują zwycięzcę. W przestrzeni publicznej pojawiają się rozmowy o zmianach w języku, komunikacji czy o różnicach międzypokoleniowych. Zapytałam studentki Uniwersytetu Jagiellońskiego o to, jak odnajdują się w słowniku „Gen Z” i czy tegoroczna zwyciężczyni – „sigma” (oznaczająca osobę pewną siebie, wierną swoim zasadom, budzącą podziw i szacunek otoczenia – za słownikiem PWN) –jest dla nich czymś więcej niż literą greckiego alfabetu.

alicJa KOWalcZyK

studentka ii roku studiów magisterskich na kierunku zarządzanie zasobami ludzkimi

Młodzieżowe Słowo roku? Słowo „Sigma” zasłużyło na wygraną, bardzo często przewijało mi się w internecie, chociaż sama nie używam go w codziennym języku. To znajomi wytłumaczyli mi znaczenie tego sformułowania w różnych kontekstach. W przypadku tegorocznej listy okazuje się, że całkiem sporo słów młodzieżowych znajduje się w moim własnym słowniku. Myślę, że to głównie dzięki temu, że posiadam TikToka, gdyby nie on, byłabym daleko w lesie (śmiech).

W moim gronie najczęściej bywamy „delulu” [od słowa „delusional”, czyli „urojony”, ktoś, kto ma nierealistyczne przekonania lub fantazje – przyp. red.] i określamy rzeczy/osoby/wydarzenia mianem „goated” [od pierwszych liter wyrażenia „greatest of all time” oznaczających coś/ kogoś niesamowitego – przyp. red.]. Osobiście jestem też fanką umawiania się na kawę i „yapping” [intensywny, lecz jednocześnie swobodny i lekki tok konwersacji –przyp. red.]. Czy jednak dogadałabym się z licealistą? Na ten moment z pewnością wymagałoby to ode mnie pochylenia się nad znaczeniami niektórych słów i wyrażeń. Natomiast w trakcie studiów pracowałam z licealistami jako wychowawca kolonijny i chyba udało nam się złapać wspólny język, tak że jestem dobrej myśli. Każde pokolenie ma własny czas i unikatowy język i to jest super!

GabRiela bURTaN

studentka ii roku studiów magisterskich na kierunku zarządzania informacją

Zacznę może od tego, że podoba mi się idea wybierania Młodzieżowego Słowa roku. „Sigma” to moim zdaniem bardzo dobry wybór, patrząc na to, jak często pojawiała się w mediach społecznościowych i stała się wręcz wiralowa. Jest w tym słowie coś, co przemawia do młodzieży, odwołuje się do samodzielności, nieugiętości, a czasem nawet do buntu wobec norm społecznych.

Używam wielu typowo młodzieżowych słów w codziennych rozmowach, podłapuję je najczęściej z sociali, ale przyznam, że niektóre z nich mają krótką „datę ważności” i zanim zdążę się z nimi oswoić, już wychodzą z użycia. Mimo niedużej różnicy wiekowej między mną a licealistami czasami mam wrażenie, że w kontekście używanego słownictwa czy mowy ciała dzieli nas zdecydowanie więcej. Często wykonywane gesty i mowa niewerbalna wskazują na odwzorowywanie trendów z TikToka. To niesamowite, jak bardzo język młodych jest żywy, jak szybko się zmienia i ewoluuje pod wpływem różnych wydarzeń. To coś więcej niż slang, to element kultury młodzieżowej, która opowiada o ich własnym świecie.

absolwentka prawa, studentka ii roku studiów magisterskich na kierunku prawa własności intelektualnej i nowych mediów

Sigma? O istnieniu tego słowa nie wiedziałam, zanim nie stało się Młodzieżowym Słowem roku. Nie znalazło się ono w moim słowniku, aczkolwiek podoba mi się jego interpretacja. Niektóre wyrazy z języka nastolatków co jakiś czas wracają do użytku, więc często i ja się nimi posługuję. Te nowsze, związane zazwyczaj z odniesieniami do popkultury czy do memów, są trudniejsze do przyswojenia, gdyż nie jestem na bieżąco z nowymi trendami. Dla wielu z tych sformułowań potrzebny jest kontekst, by dokładnie pojąć ich znaczenie i możliwe sposoby użycia. Coraz więcej nowych, młodzieżowych wyrazów odnosi się do reakcji na jakąś sytuację lub czyjeś zachowanie. Służą one także wyrażeniu emocji i opinii, zawierając w jednym słowie określenie czyjegoś nastawienia, co jest trudne do zrozumienia dla niewtajemniczonych.

Przy krótkich interakcjach często łapię się na tym, że choć potrafię ogólnie określić, czy stosunek mojego rozmówcy jest do czegoś pozytywny, czy negatywny, to nie jestem w stanie sprecyzować, jaki jest on dokładnie. Język nastolatków szybko się rozwija, czerpie z dużej liczby źródeł, ale często są to trendy, które przemijają. Wydaje mi się, że nie jestem już w grupie docelowej tego nowego słownika i choć często przejmuję pewne sformułowania, to zazwyczaj dlatego, że weszły one do języka potocznego, bliskiego nam wszystkim, nie tylko nastolatkom.

autorka: Justyna arLetGłowacka

spec Jaliści Zdrowia psychic Znego be Z ta J emnic

autorka: kLaudia katarzyńska

wizyta u psychiatry bez stresu. Kiedy się zgłosić i czego oczekiwać?

autorka: Ewa zwolińska

Szukając pomocy psychologicznej dla siebie lub bliskich, warto znać różnice między psychiatrą, psychologiem, psychoterapeutą i interwentem kryzysowym. aby pomóc Wam dokonać trafnego wyboru, w kolejnych tekstach będziemy przybliżać każdego z tych specjalistów. Zaczynamy od pracy psychiatry, o której opowiedziała nam lek. Katarzyna bielak z Oddziału Dziennego Wsparcia i Poradni Zdrowia Psychicznego w centrum Zdrowia Psychicznego we Wrocławiu.

Psychiatra to lekarz medycyny specjalizujący się w zaburzeniach psychicznych. W porównaniu z innymi ekspertami zdrowia psychicznego tylko on ma prawo postawić diagnozę umożliwiającą rozpoczęcie farmakoterapii, wystawić zwolnienie albo skierować nas do szpitala. Warto się do niego zgłosić, gdy doświadczamy objawów znacząco utrudniających codzienne funkcjonowanie, np. poważnych zaburzeń snu lub długotrwałego, paraliżującego lęku.

– Niepokój powinny wzbudzać także stany napięcia, drażliwość, które utrzymują się przez dłuższy czas. W przypadku wystąpienia objawów psychotycznych – m.in. poczucia, że inne osoby są wrogo nastawione wobec mnie; nietypowych, nowych wrażeń, najczęściej słuchowych, np. w formie słyszenia głosów, zmian w postrzeganiu, przeżywaniu rzeczywistości, poczucia odbierania myśli innych osób albo przekonania, że inni znają moje myśli – konieczna jest diagnoza i leczenie. Jeśli objawy te pojawiają się nagle i są czymś nowym, warto skonsultować się ze specjalistą, ponieważ mogą wynikać nie tylko z zaburzeń psychicznych, ale także z chorób neurologicznych, infekcji czy zaburzeń metabolicznych – mówi Katarzyna Bielak.

Wiele osób zastanawia się, czy w pierwszej kolejności udać się do psychologa czy do psychiatry. Zdaniem Bielak psycholog może być dobrym pierwszym wyborem, jeżeli objawy są mniej nasilone i dotyczą pewnych powtarzających się wzorców zachowania czy przeżywania trudności emocjonalnych, problemów w relacjach lub przewlekłego stresu. – Jeśli symptomy są intensywne, nagłe lub budzą poważne obawy, lepiej udać

się bezpośrednio do psychiatry –radzi lekarka.

Jak przygotować się do wizyty?

Umówienie wizyty u psychiatry nie jest trudne – nie potrzebujemy do tego skierowania, a coraz więcej prywatnych i państwowych placówek umożliwia rezerwację spotkania online.

Niestety terminy wizyt bywają odległe, a nasze problemy nie zawsze mogą czekać; w takiej sytuacji może pomóc lekarz pierwszego kontaktu. – Lekarz rodzinny może rozpocząć leczenie, skierować do szpitala i zlecić badania laboratoryjne, żeby wykluczyć wpływ zaburzeń somatycznych na stan psychiczny. Zdarza się, że to on rozpoznaje i leczy farmakologicznie np. zaburzenia lękowe czy łagodniejsze epizody depresyjne. Może też ocenić, czy pacjent wymaga pilnej interwencji psychiatrycznej – tłumaczy Bielak.

Jeśli już uda nam się umówić wizytę u psychiatry, warto wcześniej zebrać najważniejsze informacje: historię leczenia, niepokojące nas objawy, ich nasilenie i częstość oraz wpływ na codzienne funkcjonowanie.

Czego się spodziewać? Podczas wizyty psychiatra zapyta nas o historię chorób psychicznych w rodzinie, wcześniejsze leczenie, nazwy i dawki przyjmowanych leków, choroby przewlekłe, urazy, utraty przytomności, spożywanie alkoholu i zażywanie substancji psychoaktywnych. – To, co mniej typowe, to poszerzony wywiad dotyczący wykształcenia, przebiegu edukacji, pracy, relacji międzyludzkich, aktualnej sytuacji życiowej oraz ewentualnych zachowań lub myśli, które mogą

Procedura umówienia wizyty u psychiatry nie jest trudna – nie potrzebujemy do tego skierowania, a coraz więcej prywatnych i państwowych placówek pozwala zarezerwować spotkanie online.

stanowić zagrożenie dla zdrowia lub życia, zarówno w przeszłości, jak i obecnie – wymienia Bielak.

Na pierwszym spotkaniu psychiatra stawia wstępną diagnozę, zwłaszcza gdy konieczne jest natychmiastowe leczenie. Ocenia potrzebę farmakoterapii i psychoterapii, szczególnie przy silnym lęku czy pobudzeniu. Często dalsze wizyty i leczenie dają pełniejszy obraz pacjenta, więc z czasem diagnoza może się zmienić lub zostać uzupełniona – tłumaczy lekarka.

W czasie wizyty wielu osobom towarzyszą różne obawy i duże napięcie związane z opowiadaniem o przeżywanych trudnościach. Mogą więc pojawić się łzy. To naturalna reakcja, którą lekarze zwykle rozumieją. W gabinecie często znajdują się przygotowane dla pacjentów chusteczki.

Niekiedy leczenie w poradni zdrowia psychicznego nie wystarcza i konieczna staje się hospitalizacja. – Najczęstsze wskazania do pobytu w szpitalu to nasilone objawy psychotyczne, ciężkie epizody depresji, stany maniakalne w przebiegu choroby afektywnej dwubiegunowej, a także impulsywne zachowania zagrażające życiu pacjenta lub innych osób –mówi lekarka. Choć pobyt w szpitalu psychiatrycznym może budzić niepokój, w wielu przypadkach jest najlepszym rozwiązaniem.

Czy leki psychiatryczne są bezpieczne?

Wiele osób boi się, że leki psychiatryczne mogą im zaszkodzić. Czy ich obawy są uzasadnione? – Nowoczesne leki są bezpieczne i stosowane pod kontrolą lekarza nie prowadzą do uzależnienia. Nie zmieniają one osobowości pacjenta, ale pomagają przywrócić równowagę neuroprzekaźników w mózgu. Oczywiście, niektóre leki nasenne i uspokajające z grupy benzodiazepin mogą uzależniać, dlatego zaleca się ich stosowanie tylko przez określony czas – podkreśla Bielak.

– Najczęstsze działania niepożądane leków przeciwdepresyjnych i przeciwlękowych to bóle głowy, zawroty, nudności, senność lub pobudzenie, które występują zwłaszcza na początku leczenia i potem powinny ustąpić – wymienia psychiatra. – W niektórych przypadkach, szczególnie u osób z silną depresją, może się zdarzyć, że na początku terapii pojawi się nasilenie myśli rezygnacyjnych, dlatego zawsze oceniamy, czy w danym przypadku rozpoczęcie farmakoterapii w leczeniu ambulatoryjnym [czyli poza szpitalem – przyp. red.] jest bezpieczne – dodaje.

Niebezpieczne jest za to nagłe przerwanie farmakoterapii bez konsultacji z psychiatrą. – Może to prowadzić do nagłego pogor-

Spotkanie z psychiatrą bywa stresujące, a wiele osób obawia się oceniania lub niekomfortowych pytań. Katarzyna Bielak podkreśla, że celem wizyty nie jest ocena moralna czy krytyka pacjenta. – Odczuwanie niepokoju przed takim spotkaniem jest czymś naturalnym. Warto jednak pamiętać, że jego celem jest znalezienie ulgi i opracowanie skutecznego planu leczenia – uspokaja.

szenia lub nieprzyjemnych objawów spowodowanych odstawieniem niektórych leków, jeśli nie robi się tego stopniowo – ostrzega lekarka. Pożądane działanie wielu leków, np. antydepresantów, może ujawnić się dopiero po kilku tygodniach regularnego stosowania. Jeśli jednak lek w przewidzianym czasie nie przynosi poprawy lub powoduje nasilone działania niepożądane, psychiatra powinien to uwzględnić i zaproponować inne leczenie. Wielu psychiatrów oferuje także możliwość kontaktu mailowego w określonych ramach czasowych od wprowadzenia leczenia, gdyby była potrzeba interwencji jeszcze przed kolejną wizytą.

Dlaczego warto iść do psychiatry?

Poufność leczenia psychiatrycznego jest chroniona prawnie i zależy od pacjenta. Inni lekarze (poza lekarzem POZ) nie mają automatycznego dostępu do szczegółów terapii bez jego zgody. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy życie lub zdrowie pacjenta bądź innych osób jest poważnie zagrożone – wtedy psychiatra ma obowiązek interweniować, np. kierując na leczenie przymusowe. Dotyczy to jedynie przypadków poważnych zaburzeń psychicznych stanowiących realne ryzyko.

Spotkanie z psychiatrą bywa stresujące, a wiele osób obawia

się oceniania lub niekomfortowych pytań. Katarzyna Bielak podkreśla, że wizyta nie służy ocenie moralnej ani krytyce pacjenta. – Odczuwanie niepokoju przed takim spotkaniem jest czymś naturalnym. Warto jednak pamiętać, że jego celem jest znalezienie ulgi i opracowanie skutecznego planu leczenia – uspokaja.

Wiele osób przyzwyczaja się do codziennego życia w ciągłym napięciu i stresie. Dopiero rozpoczęcie leczenia uświadamia im skalę tego wyczerpania. – Pacjenci często przyznają, że wcześniej nie zdawali sobie sprawy z tego, jak bardzo obciążające były ich objawy i jak dużą ulgę może przynieść odpowiednio dobrana farmakoterapia – relacjonuje psychiatra. – Warto jednak zaznaczyć, że często jest potrzebna tylko przez pewien czas i na ogół leczenie powinno obejmować psychoterapię.

Leki stosowane pod kontrolą psychiatry mogą bardzo usprawnić codzienne funkcjonowanie i skuteczność psychoterapii. – Nie chodzi o to, by przyjmować je do końca życia, ale by ułatwiały pacjentowi radzenie sobie z trudnościami, zamiast sprawiać, że każde codzienne wyzwanie będzie wydawało się wspinaczką na Mount Everest –tłumaczy Bielak. 

r oZmowa numeru

Jedyną

bazan

rzeczą, która ocali ludzkość,

jest współpraca

– Moje osobiste doświadczenia – w tym dwukrotna utrata domu – miały ogromny wpływ na kształtowanie się moich poglądów i na mnie jako człowieka. To one sprawiły, że zaczęłam dostrzegać, jak ważna jest umiejętność dialogu, jak wiele zależy od sposobu, w jaki ludzie rozmawiają ze sobą –mówi w rozmowie z nami Kateryna Fadieieva, studentka trzeciego roku UJ i tegoroczna zdobywczyni nagrody interstudent 2025 dla najlepszego studenta zagranicznego w Polsce w kategorii studiów licencjackich.

Kiedy i w jakich okolicznościach trafiłaś do Krakowa?

 Kateryna Fadieieva: Przyjechałam do Polski w marcu 2022 roku, kiedy miałam 16 lat, jeszcze przed rozpoczęciem studiów w tym samym roku. Miałam czas, aby się do nich przygotować, oswoić z nowym otoczeniem i nawiązać kontakt z polską kulturą, co bardzo mi pomogło. Marzenie o studiowaniu na Uniwersytecie Jagiellońskim towarzyszyło mi przez całe życie. Kiedy miałam 11 lat i byłam w szóstej klasie, na jednej z lekcji historii omawialiśmy temat „rzeczpospolita”. Otworzyłam wtedy podręcznik i zobaczyłam w nim Collegium Maius, pomnik Królowej Jadwigi i Króla Jagiełły. W tamtej chwili coś mnie tchnęło – jak miłość od pierwszego wejrzenia. Pomyślałam: chciałabym tu studiować. Pewnego dnia przyjadę i zostanę studentką tej uczelni. To pragnienie nie opuściło mnie przez kolejne lata. W klasie maturalnej powiedziałam sobie jeszcze raz: Kraków i Uniwersytet Jagielloński to mój cel.

Coś Cię tu zakoczyło?

 Nie miałam żadnych oczekiwań przed przybyciem do Polski, bo byłam skupiona na nauce i egzaminach. To dobrze – dzięki temu nie tworzyłam w myślach żadnych scenariuszy, a kiedy przyjechałam, wszystko zaczęło się jak nowa historia, jak czysta karta w moim życiu. Byłam naprawdę szczęśliwa. Jeśli coś mnie zaskoczyło, to tylko pozytywnie – zarówno Polska, jak i Kraków oczarowały mnie od pierwszych dni. Czułam ogromną wdzięczność i nadal ją czuję. Byłam i jestem szczęśliwa, że tu jestem. Jestem wdzięczna za ciepłe, serdeczne przyjęcie i za to, że dostałam się na uczelnię, o której marzyłam.

– Urodziłam się w Doniecku, ale w 2014 roku, w wyniku zmieniającej się sytuacji politycznej i okupacji mojego rodzinnego miasta, musiałam je opuścić. Zamieszkałam na niewielkiej, malowniczej wiosce, otoczonej naturą, która stała się dla mnie miejscem spokoju i rozwoju. To właśnie tam kształtował się mój charakter, uczyłam się wytrwałości i czerpałam inspirację do nauki, co ukształtowało mnie na przyszłość – mówi Kateryna Fadieieva.

Urodziłam się w Doniecku, ale w 2014 roku, w wyniku zmieniającej się sytuacji politycznej i okupacji mojego rodzinnego miasta, musiałam je opuścić. Zamieszkałam w niewielkiej, malowniczej wiosce, otoczonej naturą, która stała się dla mnie miejscem spokoju

i rozwoju. To właśnie tam kształtował się mój charakter, uczyłam się wytrwałości i czerpałam inspirację do nauki, co ukształtowało mnie na przyszłość.

Mieszkałam z rodziną u babci, a w szkole po raz pierwszy usłyszałam o Uniwersytecie Jagiel -

lońskim. To miejsce miało ogromne znaczenie dla mojego rozwoju. Wszystko, co mamy, zależy od szkoły, do której chodzimy, i od nauczycieli, którzy nas prowadzą. Jestem niezwykle wdzięczna mojej szkole – Ordaniwskiej Szkole Ogólnokształcącej I–III stopnia –oraz moim nauczycielom za wiedzę i wsparcie, które mi dali. Dzięki nim uwierzyłam, że mogę dążyć do swoich marzeń i je spełniać.

Studiujesz international relations and Area Studies (irAS) na wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ. Dlaczego akurat ten kierunek?

 Zawsze miałam zamiłowanie do nauk humanistycznych, szczególnie do historii, która pozwalała mi lepiej rozumieć świat i mechanizmy rządzące relacjami międzynarodowymi. Moje osobiste doświadczenia – w tym dwukrotna utrata domu – miały ogromny wpływ na kształtowanie się moich poglądów i na mnie jako człowieka. To one sprawiły, że zaczęłam dostrzegać, jak ważna jest umiejętność dialogu, jak wiele zależy od sposobu, w jaki ludzie rozmawiają ze sobą. Chciałam wybrać kierunek, który pozwoli mi zgłębiać tajniki dyplomacji, uczyć się sztuki negocjacji i budowania mostów między kulturami i państwami.

Żyjemy w XXI wieku – w epoce, w której siła słowa powinna zastępować siłę broni. Trzeba uczyć się nie tylko rozumienia innych, ale także sztuki argumentacji, mediacji i poszukiwania rozwiązań. Stosunki międzynarodowe wymagają nowego podejścia, opartego bardziej na dialogu i współpracy niż na konfrontacji. Mój wybór był więc wynikiem zarówno osobistych przeżyć, jak i zdobytej wiedzy historycznej. Wierzę, że poprzez naukę i rozwój w tym

fot. Lucjan Kos
autorka: alicja

Kateryna Fadieieva: – Świat zawsze mierzył się z różnymi trudnościami – to nieodłączna część historii ludzkości i jej rozwoju. Jednak w każdej z nich kryje się także szansa na rozwój.

Współczesne wyzwania, jakie stają przed nami, można analizować z wielu perspektyw, w tym naukowej. Relacje między społeczeństwami, sposoby komunikacji, idee – wszystko to kształtuje rzeczywistość, w której żyjemy.

kierunku będę mogła wnieść swój wkład w społeczeństwo i być godnym, wartościowym człowiekiem.

Plany na przyszłość?

 Już od pierwszego roku studiów zaczęła kiełkować we mnie myśl, by związać swoje życie z nauką, prowadzić badania i pozostać na uczelni. Tak bardzo polubiłam to środowisko, że nie chciałam, aby moja relacja z nim kiedykolwiek się skończyła. Marzę o tym, by w przyszłości prowadzić wykłady, dzielić się wiedzą i inspirować innych do odkrywania świata – tak, jak robią to moi wykładowcy, którzy nie tylko przekazują wiedzę, ale także rozbudzają ciekawość i otwierają nowe perspektywy.

środowisko akademickie fascynuje mnie i sprawia, że czuję się w nim w pełni sobą. Oczywiście nie zamykam się na inne możliwości, które mogą pojawić się w moim życiu – jestem otwarta na nowe doświadczenia. Jednak to właśnie uniwersytet wydaje mi się miejscem, w którym czuję się najlepiej. Czasami żartuję, że moim największym talentem jest uczenie się. Uwielbiam zdobywać nową wiedzę, czytać, analizować, zgłębiać tematy, które mnie fascynują. Na-

wet patrząc na swoje notatki, zdarza mi się poczuć smutek na myśl, że ta przygoda mogłaby się kiedyś skończyć. Dla mnie nauka to nie tylko zdobywanie informacji – to sposób na życie, pasja, która nigdy się nie nudzi. I właśnie w tej pasji widzę swoją przyszłość.

A co twoim zdaniem jest największą korzyścią płynącą ze współpracy międzynarodowej?

 Istnieje stara indyjska sentencja: „Jeśli chcesz zmienić świat, zacznij od siebie”. Wiele problemów, które dostrzegamy wokół, jest odzwierciedleniem tego, jak myślimy, działamy i jakie wartości wyznajemy. Dlatego każda zmiana zaczyna się od refleksji nad sobą i gotowości do słuchania oraz rozumienia innych. świat zawsze mierzył się z różnymi trudnościami – to nieodłączna część historii ludzkości i jej rozwoju. W każdej z nich kryje się jednak także szansa na rozwój. Współczesne wyzwania, jakie stają przed nami, można analizować z wielu perspektyw, w tym naukowej. relacje między społeczeństwami, sposoby komunikacji, idee – wszystko to kształtuje rzeczywistość, w której żyjemy.

nie tylko te fizyczne, ale także mentalne i kulturowe. Jej największą wartością jest możliwość nauki –poznawania różnych perspektyw, sposobów myślenia, podejścia do rozwiązywania problemów. Wspólne działania przynoszą korzyści na wielu poziomach – ekonomicznym, naukowym, społecznym czy dyplomatycznym. Jednak najważniejsze jest to, że uczą nas dialogu i budowania relacji opartych na wzajemnym zrozumieniu. Istnieje powiedzenie, że „co dwie głowy, to nie jedna”. Kiedy łączymy wiedzę i doświadczenia, możemy znaleźć rozwiązania, które samodzielnie mogłyby pozostać poza naszym zasięgiem. Współpraca jest nie tylko narzędziem, ale także wartością samą w sobie – drogą do rozwoju, porozumienia i lepszego świata.

Jakie masz zainteresowania niezwiązane ze studiami? Co lubisz robić w czasie wolnym?

Niepokojące mogą być zjawiska, które prowadzą do niezrozumienia czy braku dialogu. Niektóre idee, choć rodzą się z potrzeby zmian, mogą stać się niebezpieczne, jeśli zabraknie w nich równowagi i otwartości. Istnieją także procesy, które wpływają na dynamikę współczesnego świata, zmieniając strukturę społeczeństw i wyzwań, przed którymi one stają.

To, co możemy zrobić, to przede wszystkim nauczyć się uważnego słuchania i poszukiwania wspólnych wartości, zamiast zamykać się w monologu. Tylko otwartość, rzetelna analiza i gotowość do rozmowy pozwolą nam lepiej zrozumieć otaczający nas świat i znaleźć rozwiązania, które będą służyć wszystkim.

Słowa te są ważne zwłaszcza teraz, biorąc pod uwagę napięcie w europie.  Bertrand russell powiedział kiedyś: „Jedyną rzeczą, która ocali ludzkość, jest współpraca”. Współdziałanie między społeczeństwami to nie tylko wymiana dóbr, technologii czy doświadczeń – to przede wszystkim sposób na lepsze zrozumienie siebie nawzajem. Współpraca pozwala przekraczać granice,

 Studia są moją największą pasją. Nie traktuję ich jako obowiązku, lecz jako coś, co daje mi prawdziwą radość i satysfakcję. Dlatego poświęcam im dużą część swojego czasu, a wiele moich zainteresowań realizuję właśnie w ich ramach. Jednym z nich jest organizowanie wydarzeń – jako aktywny członek koła naukowego mam okazję angażować się w przygotowywanie spotkań, co sprawia mi ogromną przyjemność. Szczególnie cenię sobie możliwość współpracy przy wydarzeniach z udziałem ambasadorów i ekspertów, ponieważ daje mi to szansę na nawiązywanie inspirujących kontaktów i zdobywanie cennego doświadczenia. Lubię także tworzyć inicjatywy, które sprawiają, że życie studenckie staje się bardziej dynamiczne i interesujące. Chcę, aby studenci mieli okazję nie tylko zdobywać wiedzę, ale także rozwijać swoje pasje, wymieniać się pomysłami i doświadczeniami oraz czerpać radość ze wspólnego działania.

Poza tym od dawna pasjonuje mnie poezja. Już w szkole pisałam wiersze i udało mi się znaleźć w gronie pięćdziesięciu najbardziej obiecujących młodych poetów Ukrainy. Moje utwory spotkały się z dużym zainteresowaniem, co było dla mnie niezwykłym wyróżnieniem.

Czas wolny najchętniej spędzam w sposób twórczy – szukam inspiracji w literaturze, obserwuję świat i staram się go zapisywać słowami, które najlepiej oddają jego piękno i złożoność. 

fot. Lucjan Kos

rZec Z o książkach

Książka. relikt przeszłości czy

antidotum na stres?

Sięgam po telefon kilkanaście razy dziennie. Scrolluję, sprawdzam powiadomienia, czytam newsy albo przewijam kilkusekundowe filmiki. Mam wrażenie, że przyswajam dużo treści, ale tak naprawdę niewiele z tego pamiętam. Kiedyś czekałam tylko na wolne popołudnie, by usiąść z książką i zanurzyć się w fabule. Dziś w każdej wolnej chwili podświadomie odblokowuję ekran. i chociaż zdaję sobie sprawę, że to nie jest zdrowe, to jednak ciężko się wyrwać z tego mechanizmu. czy dla ciebie też brzmi to znajomo?

Coraz częściej mówi się, że czytanie to przeżytek. Nie chcemy tracić czasu na powolne przewracanie stron. W świecie pełnym cyfrowych zamienników zapomnieliśmy, jakie korzyści mogą płynąć z czytania. Warto zatrzymać się na chwilę i zastanowić, co tracimy, rezygnując z tej pozornie przestarzałej czynności.

Czytanie czy scrollowanie?

Czytanie książki to nie tylko przyswajanie treści. Pokusiłabym się nawet o powiedzenie, że jest to cały rytuał. Zapach papieru, szelest kartek, fizyczny kontakt z tekstem sprawiają, że możemy być tu i teraz. To doświadczenie angażuje zmysły i pozwala nam w pełni zanurzyć się w świecie słów, bez rozpraszających powiadomień i ekranowego chaosu. To może być jedna z niewielu chwil w ciągu dnia, kiedy można naprawdę zwolnić, oderwać się od codziennego zgiełku i poczuć, że czas płynie inaczej. Co ciekawe, nauka wskazuje, że czytanie na papierze sprzyja głębszemu przetwarzaniu informacji w porównaniu z czytaniem z ekranu. Badania przeprowadzone przez prof. Anne Mangen z Uniwersytetu w Stavanger w Norwegii wykazały, że uczestnicy czytający teksty w wersji papierowej zapamiętywali więcej szczegółów i lepiej rozumieli przekaz niż ci, którzy czytali na ekranach. Następnie oceniano stopień zrozumienia tekstu przez uczniów. Wyniki jednoznacznie wskazały, że osoby czytające na papierze osiągnęły lepsze rezultaty w porównaniu z grupą, która czytała je cyfrowo. Chociaż e-booki i artykuły online są wygodne, to jednak nie potrafię w pełni skupić się na ich czytaniu. Trudno jest mi się do tego przyznać, ale to już uzależnienie od krótkich bodźców, które pod-

Chociaż e-booki i artykuły online są wygodne, to jednak nie potrafię w pełni skupić się na ich czytaniu. Trudno jest mi się do tego przyznać, ale to już uzależnienie od krótkich bodźców, które podczas życia w świecie online działają jak zastrzyki dopaminy. Powiadomienie o polubieniu postów, otrzymanie wiadomości z memem – wywołują chwilowe poczucie nagrody. Problem w tym, że wcale tak nie jest.

czas życia w świecie online działają jak zastrzyki dopaminy. Powiadomienie o polubieniu postów, otrzymanie wiadomości z memem wywołują chwilowe poczucie nagrody. Problem w tym, że wcale tak nie jest. Ten rodzaj przyswajania informacji prowadzi do przeciążenia mózgu, a w efekcie do problemów z koncentracją i pamięcią. Czytanie książek działa inaczej. To proces, który wymaga czasu i skupienia, ale w zamian oferuje coś lepszego – długoterminową satysfakcję. Oczywiście pod warunkiem, że na czas czytania nie mam przy sobie telefonu.

Czytanie zmniejsza stres Zawsze słyszałam od rodziców i nauczycieli, że czytanie to świetny sposób na zdobywanie wiedzy, poszerzanie horyzontów i uczenie się

poprawnego języka. Okazuje się, że jest to także idealne narzędzie do radzenia sobie ze stresem. Według badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Sussex już sześć minut czytania może obniżyć poziom stresu aż o 68%! Więcej niż słuchanie muzyki, spacer czy picie herbaty. Książki pomagają wyciszyć myśli i zredukować napięcie, a to dzisiaj jest przecież na wagę złota. Wieczorna lektura zamiast scrollowania sprawia, że mózg lepiej się wycisza, a sen jest głębszy i bardziej regenerujący. W przeciwieństwie do ekranu telefonu książka nie emituje niebieskiego światła, które zaburza wydzielanie melatoniny.

Zanik koncentracji Internet uczy nas skanowania, a nie czytania. Przyzwyczajeni do

szybkiego przyswajania informacji, często zadowalamy się samymi nagłówkami, które są zaprojektowane tak, by wywoływać emocje, a nie dostarczać rzetelnej wiedzy. Książki oferują coś zupełnie przeciwnego. Problem w tym, że coraz rzadziej mamy cierpliwość do dłuższych form. Coraz więcej osób ma trudności z przeczytaniem wielostronicowego artykułu, nie mówiąc już o książce. Mózg przyzwyczajony do krótkich treści zaczyna unikać dłuższych form, bo wymagają one większego wysiłku. Czytanie książek to inwestycja w swój mózg i zdrowie psychiczne. Dlatego następnym razem, kiedy będę się nudzić, zamiast sięgać po telefon, zajrzę do książki. I Tobie też to polecam. 

autorka: kLaudia katarzyńska

Jak studenci radZ ą sobie Z wydatkami?

Budżet studenta pod lupą

Na podejście do finansów z pewnością wpływa zmiana pokoleniowa. Młodzi ludzie, wychowani w czasie powszechnego dostępu do internetu, bardzo chętnie dzielą się doświadczeniami dotyczącymi finansów.

– Cieszy mnie, że młodzi ludzie dziś dużo swobodniej rozmawiają o pieniądzach w swoim gronie. W porównaniu do czasów młodości ich rodziców temat finansów przestał być tabu, co jest dużym plusem. Mam nadzieję, że ten trend wpłynie pozytywnie na ich zainteresowanie literaturą dotyczącą finansów osobistych czy kursami online z tego zakresu –mówi w rozmowie z nami Dominika Nawrocka.

Własne mieszkanie to jeszcze nie stabilizacja

Otwartość na rozmowy o pieniądzach może przełożyć się na lepsze decyzje ekonomiczne w przyszłości. – Stabilność finansowa nie polega na posiadaniu własnego mieszkania, lecz na czymś więcej. To przede wszystkim dywersyfikacja źródeł przychodu, skuteczne zarządzanie budżetem, oszczędzanie oraz inwestowanie nadwyżek. Te działania pozwalają budować nie tylko bezpieczeństwo finansowe, ale także długoterminową stabilność. Z takim podejściem można osiągnąć niezależność materialną, poczucie bezpieczeństwa na dalsze lata i wolność, która daje możliwość dokonywania świadomych wyborów, niezależnie od tego, czy zdecydujemy się na wynajem, czy na własność mieszkania – ocenia ekspertka. Choć świadomość finansowa wśród młodych rośnie, wciąż pojawiają się wątpliwości, czy polski system edukacji jest wystarczająco skuteczny w przygotowywaniu do zarządzania pieniędzmi.

Jak zauważają sami studenci, wiedzę i praktyczne wskazówki dotyczące finansów często czerpią z internetu. – W szkole uczyliśmy się, jak obliczać procenty, ale nikt nie mówił, jak w praktyce wyko-

autorka: kLaudia katarzyńska fot. . Karolina Harz

Wynajem mieszkania, codzienne wydatki i rosnące koszty edukacji to tylko niektóre z wyzwań, którym młodzi ludzie muszą stawić czoła. W jaki sposób radzą sobie z ograniczonym budżetem? czy szkoła przygotowuje ich do świadomego zarządzania pieniędzmi? O te kwestie zapytaliśmy Dominikę Nawrocką, edukatorkę finansową, oraz studentów i studentki Uniwersytetu Jagiellońskiego.

rzystać tę wiedzę – mówi Mateusz, student dziennikarstwa. Podobne doświadczenia ma Mikołaj, student kulturoznawstwa. – Moim zdaniem szkoła powinna lepiej przygotowywać uczniów do opłacania w przyszłości podatków, rachunków itp. Sam czerpię wiedzę finansową głównie od rodziny – zauważa.

– Jest to w dużej mierze zasługa tych, którzy promują inwestowanie, pokazując je jako coś atrakcyjnego finansowo. W mediach społecznościowych często otaczają się luksusowymi samochodami, pieniędzmi czy apartamentami, co przyciąga uwagę i kusi. Byłoby fantastycznie, gdyby na każdym kierunku znalazł się przedmiot dotyczący monetyzowania zawodu, którego uczą się studenci – podkreśla Nawrocka.

Oszczędzanie to nie temat tylko dla dorosłych

Warto podkreślić, że w codziennym życiu studenci mierzą się z wyzwaniami takimi jak czynsz, rachunki czy koszty materiałów naukowych. – Na studiach muszę uczyć się zarządzać każdym groszem. Uczę się tego metodą prób i błędów. Aplikacje do finansów pomagają, bo pokazują, gdzie uciekają pieniądze, ale to wciąż duże wyzwanie, zwłaszcza gdy pojawiają się niespodziewane wydatki – zauważa Marta, studentka dietetyki.

Z kolei Jakub, student informatyki, podkreśla konieczność samodzielnego oszczędzania: – Kiedyś myślałem, że oszczędzanie to temat dla dorosłych, ale teraz wiem, że trzeba myśleć o przyszłości. Samo zarządzanie bieżącym budżetem to nie wszystko. Jednym z największych dylematów, przed którym staje wielu studentów, jest wybór między wynajmowaniem mieszkania a zdecydowaniem się na kredyt hipoteczny. – Młodzi ludzie coraz częściej wybierają życie wolne od kredytów i długoterminowych zobowiązań. Taki styl życia pozwala im na większą mobilność, mogą swobodnie zmieniać

Dominika Nawrocka, ekspertka i trenerka finansowa, autorka książek i programów z zakresu edukacji finansowej dorosłych. Aktywna inwestorka, przedsiębiorczyni. Założycielka Kobiety i Pieniądze, organizacji edukacji finansowej dla kobiet oraz Happy Money, wsparcia dla pracodawców w zakresie wdrażania programów wellbeingu finansowego w organizacjach. hkobietaipieniadze.pl/, happymoney.pl/

miejsce zamieszkania, pracować zdalnie z innego kraju – zauważa Nawrocka. Jakub potwierdza tę obserwację: – Nie chcę brać kredytu hipotecznego, bo to ogromne zobowiązanie. Wolę wynajmować, a dodatkowe pieniądze inwestować. Samo zainteresowanie finansami to dopiero pierwszy krok.

Dlatego istotne jest także zdobywanie rzetelnej wiedzy, która pozwoli podejmować świadome decyzje. Właśnie tę perspektywę podkreśla Dominika Nawrocka: – Najważniejsze jest zrozumienie, że finanse są narzędziem do realizacji celów życiowych, a nie celem samym w sobie. 

co chcielibyście wiedZieć o ameryce?

Pytacie o Stany, my odpowiadamy

O Stanach Zjednoczonych mogę mówić wiele, jednak po pewnym czasie człowiek przyzwyczaja się do zaistniałej rzeczywistości, nawet jeśli jeszcze do niedawna coś budziło jego zdumienie.

Tym razem to Wy, czytelnicy, pozwoliliście zajrzeć mi jeszcze głębiej w amerykański świat. Odpowiadam na Wasze pytania.

Podróże, jedzenie, sztuka, piękno natury, kultura, język – wyjazd za granicę i mieszkanie w obcym kraju zmuszają nas do konfrontowania się z każdą dziedziną codziennego życia na nowo. W swojej amerykańskiej serii pisałam już o majestatycznych parkach narodowych, o tym, czego brakuje na emigracji, o ciucholandach i przetworzonym jedzeniu.

Stany Zjednoczone to inspiracyjna studnia bez dnia, dzięki której w tym roku akademickim tekstów do „WUJ-a” mi nie brakuje. Czasem jednak warto zmienić perspektywę, dlatego tym razem to Wy – nasi Czytelnicy – mieliście bezpośredni wpływ na kształt tego materiału. Poprzez media społecznościowe mogliście zadać mi pytania o interesujące Was kwestie związane z USA. Na część z nich odpowiedziałam poprzez „WUJ-owego” Instagrama, a pozostałe odpowiedzi znajdziecie w tym tekście. No to zaczynamy.

Jakie były twoje wyobrażenia, stereotypy dotyczące USA i jak wyglądało skonfrontowanie ich z rzeczywistością?

 Zanim tu przyjechałam, wyobrażałam sobie, że USA to bardzo nowoczesny kraj. Nic bardziej mylnego. W niektórych domach rzeczywiście można zetknąć się z różnymi ciekawymi rozwiązaniami, ale niestety pod tym kątem USA mnie rozczarowało, gdy tymczasem Polska i Europa bardzo zyskały w moich oczach.

Prosty przykład: płatność BLIK na telefon to coś, czego można nam pozazdrościć (amerykański odpowiednik Zelle wypada dosyć słabo). Wiele sprzętów kuchennych również czasem zadziwia prostotą, w porównaniu chociażby z wielofunkcyjnymi polskimi piekarnikami – tutaj zdarza się, że można ustawić tylko temperaturę. Sposoby kupowania biletów komunikacji miejskiej, aplikacje mobilne banków, strony internetowe urzędów – okazuje się, że chociaż amerykańskie start-upy potrafią wiele i mają za sobą mnóstwo przełomowych odkryć, czasem w codziennym życiu zwykłego człowieka brakuje nowoczesności.

Warto wspomnieć, zmieniając nieco temat, że pokutował też u mnie stereotyp Amerykanów zmagających się z otyłością. Jest to prawdą, ale tylko częściowo, bo to jednak dużo bardziej złożony problem, dotykający raczej uboższe warstwy społeczeństwa. Dlaczego? Zdrowsze jedzenie jest po prostu drogie, a fast food potrafi nasycić za dosłownie kilka dolarów, więc dla osób zmagających się z problemami finansowymi wybór jest dosyć prosty. Temat oczywiście nie ogranicza się do cen produktów, nietrudno jednak zauważyć prawidłowości, że zazwyczaj osoby majętne nie mają problemu z otyłością.

Jak wygląda czytelnictwo w USA?

 Z moich obserwacji wynika, że Amerykanie czytają, często spo-

Artykuł jest częścią większego cyklu o życiu w Ameryce. Więcej materiałów przeczytasz w poprzednich numerach „WUJ-a”

autorka: Justyna arLetGłowacka

Bardzo popularne w Stanach są mobilne biblioteczki, z których można zabrać interesującą nas pozycję i oddać ją po przeczytaniu lub na jej miejsce zaproponować coś nowego.

tykam kogoś z książką w samolocie czy w metrze. Jednak prawdopodobnie skala tego zjawiska nie różni się wiele od sytuacji w Polsce. Mimo zauważalnego spadku czytelnictwa nie tylko w Stanach, ale i na świecie (monitorowanego m.in. przez Instytut Gallupa) można zauważyć, że w USA pojawił się duży nacisk na czytanie wśród najmłodszych. Pracując z dziećmi i rozmawiając z innymi au pair, które tak jak ja mają bezpośredni wgląd w życie amerykańskich rodzin, zauważyłyśmy, że wielu rodziców wprowadza do wieczornej rutyny kilka minut z książką, jako obowiązkową część dnia. Popularne są tutaj nowocześniejsze formy czytelnictwa, tzn. czytniki e-booków (rozsławione przez uwiel-

bianego w Stanach Amazona) oraz audiobooki.

Jeśli chodzi o ceny książek, to są one stosunkowo niskie. W znanej sieci księgarni Barnes & Noble średni koszt książki waha się między 20 $ a 30 $. Kiedy przeliczymy to na złotówki, to 100 zł może wydawać się lekką przesadą, warto jednak wziąć pod uwagę amerykańskie zarobki. Gdybyśmy mieli zapłacić 30 zł za kilkusetstronicową książkę np. Olgi Tokarczuk, to wtedy okazałoby się, że cena ta jest dosyć atrakcyjna. Bardzo popularne w Stanach są także mobilne biblioteczki, z których można zabrać interesującą nas pozycję i oddać ją po przeczytaniu lub na jej miejsce zaproponować coś nowego.

Czy to prawda, że poziom amerykańskich szkół jest niższy w porównaniu z polskimi, i czy Amerykanie naprawdę traktują europę jako jedno państwo?

 Niestety to po części prawda… Wiele zależy od szkoły, o której renomę zabiega każdy rodzic, ale z moich obserwacji wynika, że pierwsze etapy edukacji są na niższym poziomie niż polska podstawówka i szkoła średnia. Nasza podstawa programowa nie jest idealna, ale większość Polaków ma chociaż minimalne pojęcie o geografii świata. Wydaje mi się, że amerykańskie szkolnictwo na początku jest bardzo rozproszone i chaotyczne; dopiero na późniejszych etapach edukacji wiedza ta się zawęża i zyskuje na jakości. Sprowadza się to do tego, że uczniom brakuje podstawowych informacji o funkcjonowaniu świata, więc rozeznanie np. w obszarze geografii jest przeważnie słabsze niż polskiego licealisty.

Wiele osób pytało mnie, w jakim języku mówi się w Polsce (nie każdy był pewny, czy istnieje taki język jak polski), Amerykanie myślą czasem, że rosja jest tuż za naszą granicą (pomijam tutaj obwód królewiecki, który im zupełnie nic nie powie). Niestety często też wyobrażają sobie nas jako zaścianek świata, a żarty o pralkach i mikrofalówkach, których jakoby nie mamy, już wcale nie śmieszą… Dodatkowo Francja będąca stolicą Hiszpanii w tiktokowych filmikach naprawdę ma rację bytu w amerykańskim umyśle.

Jak postrzegane jest twoje polskie pochodzenie?

 Amerykanie są ciekawi, ale jednocześnie pełni stereotypów. Nasz język bardzo często mylony jest z rosyjskim, którym podobno Polacy władają bez problemu. Na nic zdają się próby wytłumaczenia, że naprawdę nie dogadam się z rosjaninem. Większość jest zdziwiona, co robię tak daleko od domu, i jest ciekawa, jak znalazłam się w Stanach. Bardzo dużo napotkanych osób opowiada mi wtedy, że było w Gdańsku i Krakowie, ma polskie korzenie lub inne powiązania z naszym krajem. Z reguły ludzie tutaj są niezwykle otwarci i przyjaźnie nastawieni, jak tylko usłyszą obcy akcent, są ciekawi Twojego pochodzenia, tego, jak się znalazłeś tak daleko od domu i co myślisz o ich kraju. Polska raczej nie brzmi dla nich enigmatycznie, chociaż parę razy napotkałam wyraz lekkiej dezorientacji w oczach rozmówców.

Jak wygląda sprzedaż i dostępność leków w USA?

 To złożona kwestia, która wynika ze specyfiki funkcjonowania tutejszej służby zdrowia. Mityczne wielkie opakowania leków istnieją i wpisują się w kanon USA jako kraju XXL. Nie dość, że tabletek w pudełku jest np. 300, to jeszcze ich wielkość graniczy czasem z możliwością przełknięcia. recepty rzeczywiście są niekiedy trudne do zdobycia, ale gdy ma się już wprawę, a przede wszystkim dobre ubezpieczenie, da się to jakoś zorganizować. Moje doświadczenia pokazują, że w Polsce dużo prościej jest dostać niektóre lekarstwa, mamy też większy wybór różnych środków (dostępnych bez recepty), chociażby na opryszczkę, które w USA nie istnieją lub musi przepisać je lekarz.

Pobyt w Ameryce naprawdę pozwolił mi docenić nasz NFZ, który – chociaż kulawy – według mnie funkcjonuje o wiele lepiej, przynajmniej z poziomu pacjenta w nagłej potrzebie.

Za czym z Polski tęsknisz najbardziej?

 Nie spodziewałam się, że po przyjeździe do USA będzie mi brakowało tak wielu rzeczy. Moim głównym źródłem tęsknych westchnień jest zdecydowanie… jedzenie. Bardzo brakuje mi domowego pieczywa, które staram się wypiekać sama, ale tutejsze drożdże do niczego się nie nadają (chociaż pewnie moja mama umiałaby je okiełznać).

Europejskie jakościowe jedzenie to produkt deficytowy, aczkolwiek próbuję ratować się pol-

skimi marketami. Spotkania ze znajomymi nieodłącznie kojarzą mi się ze wspaniałą kulturą picia kawy lub herbaty w przytulnych kawiarniach krakowskiego rynku. Takie rytuały w Ameryce nie mają racji bytu, bo w USA poza Starbucksem trudno o jakiś bardziej klimatyczny lokal, a jeśli się znajdzie, to zazwyczaj świeci pustkami. Brakuje mi rozbudowanej infrastruktury transportu publicznego, autobusów i tramwajów, bo dojazdy w USA naprawdę mogą być problematyczne. Tęsknię także za Krakowem tętniącym życiem, za wieczorami w teatrze i kinie, bo chociaż byłam na Broadwayu czy w amerykańskim kinie, sztuka konsumowana w Stanach ma zupełnie inny smak niż ta w Europie. 

fot. Justyna Arlet-Głowacka

Spotkania ze znajomymi nieodłącznie kojarzą mi się ze wspaniałą kulturą picia kawy lub herbaty w przytulnych kawiarniach krakowskiego rynku. Takie rytuały w Ameryce nie mają racji bytu, bo w USA poza Starbucks trudno o jakiś bardziej klimatyczny lokal, a jeśli się znajdzie, to zazwyczaj świeci pustkami.

Z podróży

Odległość uśmiechu, czyli co nas łączy, a co (nie) dzieli

Pobyt w ameryce jest dla mnie niesamowitym źródłem inspiracji, nowych pomysłów i przemyśleń. Pokazuje, w jak różnych światach żyjemy, jednocześnie unaoczniając, jak bardzo jesteśmy do siebie podobni.

Mój przyjazd do Ameryki nosił niekiedy znamiona szoku kulturowego, ale dzięki europejskim wpływom widocznym na tym kontynencie adaptacja do nowego środowiska nie była tak wymagająca, jak sobie to wyobrażałam. Po pewnym czasie człowiek jest w stanie przywyknąć do wielkich kartonów mleka, ogromnych samochodów czy pojawiającego się non stop kurtuazyjnego „How are you?”. W procesie asymilacji przejmuje się niektóre postawy, chociażby wszechobecny uśmiech, którym i ja chętniej teraz obdarzam przypadkowych przechodniów. W trakcie pierwszych miesięcy w USA moje zmysły były dużo bardziej wyczulone na otoczenie; teraz pewne rzeczy nie robią już takiego wrażenia. Mimo to Ameryka ciągle mnie zaskakuje, a ja staram się rozniecać w sobie dziecięcą ciekawość i dać się zachwycić – czy to majestatycznym czerwonym skałom w Utah, czy… supermarketom, widząc na półkach kolejny absurdalny produkt spożywczy. Po ponad 20 latach życia w Polsce nie tak łatwo w zaledwie kilka miesięcy przejść nad niektórymi rzeczami do porządku dziennego. Poznałam ludzi, którzy nawet po 10 latach dalej czują się tutaj obco, wciąż denerwuje ich przymus wiecznego używania samochodu, a USA wcale nie stały się dla nich ziemią obiecaną. Pewne kwestie z dnia na dzień powszednieją, pewne będą nas uwierać do końca życia.

Podróże umożliwiają wejście do zupełnie innego świata, pokazując to, co dotąd znaliśmy tylko z filmów i broszur reklamo-

autorka: Justyna arLetGłowacka

Pod każdą szerokością i długością geograficzną ludzie szukają szczęścia. Mamy różne kolory skóry, różne figury, fryzury, odmienne wartości i inne sympatie polityczne, ale w tak podzielonym świecie warto szukać punktów wspólnych.

wych. Nawet jeśli jest to wycieczka z Krakowa do Gdańska, zazwyczaj szukamy tego, co inne, nieznane, próbujemy lokalnych specjałów i zachwycamy się kulturą regionu. Przyglądamy się jego mieszkańcom, poznajemy ich zwyczaje, mentalność, podziwiamy egzotyczną florę i faunę, szukając ucieczki od codzienności, próbując zapomnieć o życiowych troskach. Kiedy przyjechałam do Stanów, najbardziej wyczulona byłam na wyłapywanie właśnie tych różnic kulturowych. Nie ma co ukrywać, że jest ich wiele, wydaje się wręcz, że ten świat jest zupełnie inny niż to, co znamy z polsko-europejskiego podwórka.

Wsłuchiwałam się w akcenty niewiadomego pochodzenia, rozmowy ludzi z różnych klas, środowisk i stanów tego wielkiego kontynentu. Próbowałam odnaleźć się w hipermarkecie, na kilkunastopasmowej autostradzie i lotniskach z onieśmielającą liczbą gate’ów. Poznałam nauczycieli podstawówek rodem z filmowych historii, trenerów baseballa czy charyzmatycznych nowojorskich naciągaczy. Za mną wiele przygód, dalekich

podróży i szalonych zwrotów akcji, a po tym wszystkim w głowie pojawiła mi się taka oto refleksja: mimo tych wszystkich namacalnych różnic tak naprawdę więcej nas łączy, niż dzieli.

Po etapie wychwytywania rozbieżności między amerykańskim a polskim życiem zaczęłam zauważać rzeczy, które łączą nas jako gatunek bez względu na szerokość geograficzną. Maluchom nuci się te same melodie do snu, które od lat usypiają brzdące zarówno pod palmami Florydy, jak i nad bałtyckim morzem. Mamy inne systemy szkolnictwa, ale amerykańskie dzieci uczą się tych samych piosenek co my, grają w klasy i skaczą przez gumę, a na restauracyjnych kolorowankach serwowane jest im kółko i krzyżyk. Wszyscy walczymy z biurokracją, systemem, politykami, łapówkami i innymi urokami wpisanymi w życie oby-

watela. Mimo innych języków i wyposażenia kuchni zmagania naszej codzienności są podobne. Mamy wspólne troski, ale też swoje marzenia, cele, namiętności i chcemy być po prostu szczęśliwi. Pod każdą szerokością i długością geograficzną ludzie szukają szczęścia. Mamy różne kolory skóry, różne figury, fryzury, odmienne wartości i inne sympatie polityczne, ale w tak podzielonym świecie warto szukać punktów wspólnych. W Ameryce dzięki odwzajemnianiu zwykłego uśmiechu poczułam niewidzialną nić porozumienia z otaczającymi mnie ludźmi. Przeczytałam kiedyś złotą myśl mówiącą, że uśmiech to najmniejsza odległość dzieląca dwoje ludzi, więc kiedy następnym razem napotkasz zbłąkany wzrok przypadkowego przechodnia, zaryzykuj, unieś kąciki ust i zobacz, co się stanie. 

Artykuł jest częścią większego cyklu o życiu w Ameryce. Więcej materiałów przeczytasz w poprzednich numerach „WUJ-a”

c ykl „wokół kół”

Chcą zmienić polską szkołę. Biorą sprawy w swoje ręce

autorka: karolina iwaniEc

czy szkoła może być miejscem kreatywności, inspiracji i prawdziwej pasji do nauki? członkowie Koła Naukowego Metodyki Polonistycznej UJ są przekonani, że tak. ich działania pokazują, że edukacja stwarza przestrzeń do eksperymentowania, odkrywania i zarażania innych miłością do literatury. Przyjrzyjmy się bliżej ich działalności.

Koło Naukowe Metodyki Polonistycznej UJ powstało w 2019 roku i od tego czasu funkcjonuje przy Katedrze Polonistycznej Edukacji Nauczycielskiej na Wydziale Polonistyki. Nad jego działalnością czuwa dr Marta rusek. W bieżącym roku akademickim funkcję przewodniczącej pełni Joanna Brzenczka, wiceprzewodniczącymi są Kamila śladewska i Bartosz Ewiak, sekretarzem została Martyna Drużbiak, a skład zarządu uzupełnia Adrianna Wierzbiak. Obecnie koło liczy około 30 aktywnych członków, którzy nie tylko planują zostać nauczycielami, ale przede wszystkim chcą zmieniać polską edukację na lepsze. – Działalność w kole nieustannie utwierdza mnie w przekonaniu, że bycie nauczycielką to właśnie ta ścieżka zawodowa, którą powinnam wybrać, a zdobyte tutaj doświadczenie może dać piękne owoce w mojej przyszłej pracy –mówi Joanna Brzenczka.

Jak uczyć w XXI wieku?

Jednym z najważniejszych wydarzeń organizowanych przez koło jest coroczna Konferencja Naukowa „Szkoła”. To wydarzenie, które już na stałe wpisało się w akademicki kalendarz Wydziału Polonistyki. Podczas spotkań studenci i nauczyciele analizują kondycję współczesnego systemu edukacji i poszukują nowych metod pracy z uczniami.

– Ubiegłoroczna konferencja wzbudziła duże zainteresowanie, były takie momenty, gdy nasza sala pękała w szwach – wspomina Joanna. – referaty dotykały aktualnych zagadnień, takich jak nowo powstająca podstawa programowa czy wykorzystywanie AI w nauczaniu języka polskiego – zauważa.

Koło angażuje się także w popularyzację literatury i sztuki wśród uczniów. We współpracy ze Stowarzyszeniem Polonistów oraz Muzeum Miasta Krakowa organizuje konkurs „Słowem o sztuce”,

fot. materiały prasowe

Obecnie koło liczy około 30 aktywnych członków, którzy nie tylko planują zostać nauczycielami, ale przede wszystkim chcą zmieniać polską edukację na lepsze. – Działalność w kole nieustannie utwierdza mnie w przekonaniu, że bycie nauczycielką to właśnie ta ścieżka zawodowa, którą powinnam wybrać, a zdobyte tutaj doświadczenie może dać piękne owoce w mojej przyszłej pracy – mówi Joanna Brzenczka, przewodnicząca.

który zachęca młodzież do odkrywania krakowskiego dziedzictwa kulturowego i rozwijania umiejętności pisarskich.

W tym roku studenci wraz z uczniami i nauczycielami Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I st. im. Ignacego Jana Paderewskiego w Krakowie przygotowują spektakl „Mały Książę”, inspirowany ponadczasowym dziełem Antoine’a de Saint-Exupéry’ego. Ta inicjatywa łączy literaturę, teatr i muzykę, a także daje młodzieży przestrzeń do kreatywnej ekspresji.

– Stworzenie tak rozbudowanego przedstawienia wymaga dużo pracy oraz dbałości o szczegóły, jednak entuzjazm uczniów i niesłabnące zainteresowanie projektem dają nam wiele radości – mówi Aleksandra Krzanowska, członkini koła.

Spektakl organizowany jest w ramach inicjatywy pt. „Interdyscyplinarny projekt edukacyjny: Gdzie jesteś, Mały Książę? Literacko-teatralna podróż w poszu-

kiwaniu siebie i sensu życia”, która obejmuje także konkursy i warsztaty dla uczniów.

Egzaminy bez stresu

Koło nie zapomina o maturzystach i uczniach przygotowujących się do egzaminów. Od kilku lat prowadzi bezpłatne powtórki online dla maturzystów i ósmoklasistów, pomagając im uporządkować wiedzę i lepiej przygotować się do testów. – W ramach ubiegłorocznego cyklu przeprowadziliśmy dziewięć spotkań online. Transmisje śledziło na żywo ponad dwa tysiące uczniów – mówi Kamila śladewska. – Naszym celem było usystematyzowanie wiedzy młodzieży tuż przed wymagającymi testami – dodaje.

Koło Naukowe Metodyki Polonistycznej to miejsce, w którym spotykają się ci, którzy interesują się dydaktyką. regularne spotkania, warsztaty, dyskusje o kanonie lektur czy rozmowy z zaproszonymi gośćmi – wszystko to sprawia, że przyszli nauczyciele mogą

rozwijać się nie tylko teoretycznie, ale przede wszystkim praktycznie. – Koło wychodzi naprzeciw teoretycznym rozważaniom, wcielając je w życie – zauważa Kamila. – Szczególnie inspirująca jest dla mnie możliwość współorganizowania wraz z koleżankami warsztatów w bibliotece Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I st. w Krakowie, podczas których staramy się rozwijać w uczniach wrażliwość i aktywne postawy twórcze – dodaje.

Do koła może dołączyć każdy student, który wierzy, że szkoła może być miejscem inspiracji. Dobra edukacja zaczyna się od pasjonatów, którzy nie boją się pytać, działać i tworzyć nowych możliwości dla przyszłych pokoleń. 

Facebook: facebook.com/knmpuj

Instagram: @knmetodyki.uj

s tudenckie pr Zepisy kulinarne

Podróż do USA – przepis na szarpaną wieprzowinę

autorka: oliwia wójciak

Kuchnia amerykańska to nie tylko fast food i burgery – udowodnię, że to także długie godziny powolnego gotowania, które wydobywa z mięsa pełnię smaku. Kuchnia ta charakteryzuje się bogactwem wpływów kulinarnych z różnych kultur, co czyni ją niezwykle różnorodną i pełną intensywnych aromatów. Świetnym przykładem jest szarpana wieprzowina.

Szarpana wieprzowina (ang. pulled pork) jest jednym z najbardziej charakterystycznych dań południowych stanów. Jej sekret tkwi w aromatycznych przyprawach i odpowiednio długim pieczeniu. To idealne danie na rodzinne spotkania czy na wieczory z przyjaciółmi.

SkłAdnIkI:

y 1 kg łopatki wieprzowej y 1 cebula

y 1 czosnek (6 ząbków) y oliwa z oliwek

y przyprawy (sól, cukier, słodka papryka, oregano, kmin rzymski, ostra papryka)

SkłAdnIkI do SoSU kolendroWego z nUtą lImonkI:

y 2 szklanki posiekanej kolendry

y 4 ząbki czosnku

y ½ szklanki jogurtu

y ½ szklanki śmietany

y ¼ szklanki soku z limonki

y oliwa z oliwek

y przyprawy (sól, pieprz, kminek)

opcJonAlnIe:

Sposób przygotowania mięsa:

y frytki, ser cheddar, ser mozzarella, prażona cebula fot. Oliwia Wójciak,

Przygotowanie naszego dania rozpoczynamy od obrania cebuli i pokrojenia jej na grubsze plastry. Czosnek również obieramy, a stępnie rozgniatamy nożem. Warzywa układamy na dnie naczynia żaroodpornego. W kolejnym kroku zabieramy się za przygotowa nie mięsa. Smarujemy je oliwą, a następnie nacieramy mieszanką przypraw, którą tworzymy z trzech łyżeczek soli, jednej łyżeczki cu kru, dwóch łyżeczek słodkiej papryki oraz oregano, jednej łyżeczki mielonego kminu rzymskiego oraz ½ łyżeczki ostrej papryki. Mięso przekładamy do naczynia, układając je na wierzch cebuli oraz czosnku. Przykrywamy całość folią aluminiową i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 200 stopni przez 25 minut. Po tym czasie obniżamy temperaturę do 100 stopni i pieczemy jeszcze przez około pięć godzin. Upieczone mięso wyciągamy z piekarnika i za pomocą widelców szarpiemy.

Sposób przygotowania sosu: Przygotowanie sosu kolendrowego jest niezwykle proste. Wszystkie składniki umieszczamy w robocie kuchennym lub w blenderze. Następnie blendujemy do momentu uzyskania jednolitej, gładkiej konsystencji. Sos sprawdza się wyśmienicie nie tylko do „pulled pork”!

Wskazówka:

„Pulled pork” smakuje wspaniale wraz z dodatkami. Ja polecam serwować to danie z frytkami, serem, sosem oraz prażoną cebulką. Na dnie talerza układamy usmażone frytki, a następnie posypujemy je startym serem cheddar oraz mozzarellą. Na to wykładamy szarpaną wieprzowinę, którą polewamy sosem kolendrowym z nutką limonki. Całość posypujemy prażoną cebulką. Smacznego! 

p rokrastynuJ es Z ? Jest na to sposób

Zaczęło się od… pomidora. Czym jest technika pomodoro?

Prokrastynacja, czyli odkładanie zadań na później, dotyczy wielu z nas. Dzieje się tak szczególnie podczas studiów, które sprzyjają natłokowi zajęć, nie mówiąc już o tym, że zupełnie nie przypominają czasów licealnych. Na studiach czy w pracy to wyłącznie Ty sam odpowiadasz za to, jak zorganizujesz sobie czas. Sesja i ogrom nauki, egzaminy, natłok przedmiotów, brak czasu na hobby, chroniczne przemęczenie. Jak sobie z tym poradzić? Jest na to sposób – technika pomodoro znacznie ułatwi koncentrację i organizację czasu.

Technikę pomodoro opracował już w latach 80. Francesco Cirillo, włoski deweloper i przedsiębiorca poszukujący sposobu na poprawę koncentracji i efektywności wykonywanych zadań. Ciekawostką jest, że do stworzenia tej techniki przedsiębiorca zainspirował się czasomierzem kuchennym w kształcie pomidora, którego używał podczas studiów. Pomidor po włosku to właśnie „pomodoro”. Tym, co wyróżnia tę technikę, jest wykorzystanie krótkich i intensywnych interwałów czasowych z krótkimi przerwami. Podczas każdej sesji należy maksymalnie skoncentrować się na jednej wykonywanej czynności. Włoch zauważył, że stosowanie tej metody pozwala na utrzymanie wysokiego poziomu koncentracji i zaangażowania przy jednoczesnym ograniczeniu poczucia zmęczenia.

Jak to działa?

Włoska technika zarządzania czasem opiera się na podziale czasu na krótkie bloki pracy. Każdy blok czasowy pomodoro trwa od 25 do 30 minut i jest oddzielony pięciominutową przerwą. Cały cykl warto powtórzyć czterokrotnie, po czym należy zrobić dłuższą, 15–30 minutową przerwę.

Takie rozwiązanie pozwala na maksymalną koncentrację w krótkich odstępach czasu. Przerwy pozwalają na szybką regenerację. Dzięki takiemu systemowi czas pracy lub nauki nie tylko jest łatwiejszy do zaplanowania i zorganizowany, ale także mierzalny. Co więcej, użytkownik techniki pomodoro jest świadomy upływu czasu i wykorzystuje go maksymalnie.

Zastosowanie techniki pomodoro wymaga samodyscypliny i wytrwałości. Jej główne zasady to bloki czasowe i powtarzalność.

Technikę pomodoro wyróżnia wykorzystanie krótkich i intensywnych interwałów czasowych z krótkimi przerwami. Podczas każdej sesji należy maksymalnie skoncentrować się na jednej wykonywanej czynności.

Przede wszystkim spośród natłoku rzeczy do zrobienia należy wybrać jedną, najbardziej pilną. Może to być praca nad samym projektem lub nauka konkretnego działu na kolokwium. Następnie należy ustawić timer na 25 minut i odciąć się od wszelkich rozpraszaczy. Można wyciszyć telefon i zamknąć wszelkie niepotrzebne okna w przeglądarce, tak aby wszelkie „zjadacze czasu” na czas sesji pozostawały poza zasięgiem. Znacznie ułatwi to skupienie się na konkretnym zadaniu i pełną koncentrację na pracy.

Po upływie określonego czasu warto się jakoś nagrodzić – w trakcie pięciu minut można cieszyć się zasłużoną przerwą: porozciągać mięśnie, napić się kawy i pozwolić umysłowi odpocząć. Po tym czasie należy powtórzyć cykl jeszcze trzykrotnie. Po wykonaniu danego

zadania należy je odznaczyć jako „wykonane”. Pamiętaj, że niekompletny „pomidor” traci na skuteczności. Jeśli musisz przerwać pracę, zatrzymaj stoper i uruchom go ponownie, gdy będziesz mógł wrócić do danej czynności.

Z jakich aplikacji warto skorzystać?

Do wdrożenia w życie techniki pomodoro przyda się zegar w telefonie lub narzędzie Pomoset z możliwością stworzenia listy „to do” i przyporządkowania timera do konkretnego zadania.

Przydatna jest też aplikacja Focus To-Do, która umożliwia użytkownikom oprócz podstawowych funkcji pomodoro także podgląd na zadania długoterminowe do oznaczenia w kalendarzu. Do konkretnego zadania można również dodać podzadania i wybrać dźwię-

ki pomagające w skupieniu się na danej czynności. Polecamy ją tym, którzy nie lubią pracować w ciszy.

Z aplikacji Focus To-Do korzystam już od rozpoczęcia studiów. Znacznie ułatwia mi to ułożenie listy priorytetów. Narzędzie pozwala przyporządkować dane zadanie pod względem jego pilności, a także utworzyć poszczególne kategorie obejmujące bloki pracy. Mogę zatem w pełni wykorzystać czas i mam jasny podgląd na to, na co go przeznaczam w danej porze dnia. Wersja darmowa zapewnia wszelkie niezbędne funkcje. Pomodoro to skuteczna metoda na walkę z prokrastynacją i lepsze zarządzanie czasem. Dzięki niej można efektywnie pracować, unikając przytłoczenia zadaniami. Praca w skupieniu sprawi, że zobaczysz, ile masz wolnego czasu i na co możesz go przeznaczyć. 

autorka: wiktoria Piwowarska

t echnologia a relac J e

Pokolenie hikikomori. Jak cyfrowy świat wpędza nas w samotność?

autorka: kLaudia katarzyńska

codziennie w naszych smartfonach przewijamy miliony interaktywnych treści i nawiązujemy wirtualne znajomości. Możemy w sekundę wysłać wiadomość, zareagować na czyjś post czy dołączyć do nowej społeczności online. Paradoksalnie jednak coraz częściej mówi się o kryzysie więzi międzyludzkich i epidemii samotności. czy rzeczywiście technologia, zamiast nas łączyć, oddala nas od siebie? czy jesteśmy pokoleniem samotników? Zapytaliśmy o to dr Justynę Kopczyńską z instytutu Socjologii UJ oraz dr aleksandrę Powierską z instytutu Sztuk audiowizualnych UJ.

W czasie pandemii COVID-19 transformacji cyfrowej sprzyjały lockdowny, ograniczenia w kontaktach społecznych i konieczność pracy zdalnej. Spotkania rodzinne, zajęcia szkolne, treningi sportowe, a nawet konsultacje lekarskie zaczęły funkcjonować w wirtualnej rzeczywistości. W efekcie życie prywatne, zawodowe i towarzyskie zaczęło się mieszać, a granica między pracą a czasem wolnym praktycznie zanikła. Z czasem przyzwyczailiśmy się do takiej rzeczywistości, a wiele nawyków z okresu pandemii pozostało z nami na stałe.

– Coraz lepiej dopasowane rozwiązania mobilne i tzw. noszalne (wearables) sprawiają, że cały świat możemy dziś mieć na wyciągnięcie ręki, w telefonie czy w smartwatchu, właściwie bez wchodzenia w interakcje z innymi ludźmi „w realu” – mówi dr Kopczyńska.

Ucieczka do innego świata Media społecznościowe są narzędziem ułatwiającym kontakt z bliskimi, ale ich wpływ na nasze życie społeczne bywa ambiwalentny –o czym mówi dr Powierska: – Dla wielu użytkowników rozmowy na Messengerze czy WhatsAppie są jak rozmowy telefoniczne i służą podtrzymywaniu więzi z rodziną czy z przyjaciółmi, w szczególności kiedy dzieli ich odległość i regularne spotkania są po prostu niemożliwe. Dla niektórych jest to ucieczka do innego świata, który może być bardzo wciągający, a nawet uzależniający i wyobcowujący. Konsumpcja treści w mediach społecznościowych może, ale nie musi przyczyniać się do wzrostu poczucia osamotnienia, podobnie jak oglądanie telewizji czy korzystanie z innych mediów. Bar-

Media społecznościowe są narzędziem ułatwiającym kontakt z bliskimi, ale ich wpływ na nasze życie społeczne bywa ambiwalentny.

dzo ważna jest tutaj refleksyjność i częste zadawanie sobie pytania, czy media społecznościowe są dla nas narzędziem do budowania lub pogłębiania relacji, czy ich substytutem – mówi dr Powierska.

Przeniesienie interakcji społecznych do przestrzeni cyfrowej może odbić się na jakości relacji międzyludzkich. Brak bezpośredniego kontaktu, ograniczona komunikacja niewerbalna i niemożność dzielenia się realnymi doświadcze-

niami sprawiły, że więzi osłabły, a poczucie osamotnienia wzrosło. – Dziś, w nowej rzeczywistości postpandemicznej, musimy odpowiedzieć na pytanie, jak znaleźć równowagę między technologią a realnym światem, by nie zatracić tego, co najważniejsze: zdrowia, relacji i prawdziwych doświadczeń. Pełne wycofanie się z życia społecznego może prowadzić do rozpadu więzi, a w dalszej perspektywie do pojawienia się

trudności w kontaktach społecznych, a nawet depresji – ostrzega dr Kopczyńska.

Ponad połowa z nas czuje się samotna

W dobie intensywnych przemian społecznych i technologicznych rosnąca skala samotności wśród różnych grup wiekowych stanowi poważne wyzwanie. W tym kontekście dr Kopczyńska zwraca uwagę na wyniki „raportu samotności” Instytutu Pokolenia, według których ponad połowa Polaków czuje się osamotniona (56%), a 35% nie ma się do kogo zwrócić w potrzebie.

– Szczególnie dotkliwie odczuwają to osoby najmłodsze, u których obserwuje się zjawisko zwane hikikomori [jap. „wycofanie” –przyp. red.], przejawiające się unikaniem wszelkich kontaktów społecznych, a nawet zaniedbywaniem obowiązków szkolnych i zawodowych, poprzez długotrwałe pozostawanie w bezpiecznej przestrzeni domowej – wskazuje.

Chociaż łatwy i szybki kontakt z innymi wydaje się świetnym sposobem na budowanie relacji, to rosnąca popularność platform internetowych nie zawsze przekłada się na pogłębianie więzi międzyludzkich.

– Bardzo ciekawym aspektem tego zagadnienia są treści efemeryczne (np. stories na Instagramie), które w literaturze przedmiotu coraz częściej porównywane są do komunikacji ustnej. Mogą one sprzyjać zacieśnianiu więzi z odbiorcami, ale także budować dystans. To procesy, które zachodzą na wielu poziomach i zależą od kilku czynników, m.in. celu komunikacji, sposobu przekazywania informacji, jej treści, formy, kompetencji medialnych odbior-

ców, naszych wcześniejszych relacji z użytkownikami, do których kierujemy przekaz – wymienia dr Powierska. Ekspertka podkreśla również, że warto zwrócić uwagę na działanie algorytmów mediów społecznościowych, które zamykają nas w bańkach informacyjnych, co wzmacnia poczucie przynależności do określonych grup, ale jednocześnie ogranicza otwartość na inne perspektywy.

Romans z robotem

W sieci możemy świadomie wybierać, co pokazujemy innym, a to niejednokrotnie wpływa na dynamikę interakcji oraz sposób, w jaki się nas postrzega. Warto się jednak zastanowić, czy taki kontrolowany obraz siebie sprzyja autentycznym i trwałym relacjom, czy raczej prowadzi do powierzchownych kontaktów, które szybko się rozpadają.

– W przestrzeni wirtualnej możemy też kształtować swój wizerunek wedle własnych pragnień, modyfikować przekaz i skrupulatnie dobierać partnerów interakcyjnych, często poszerzając sieci kontaktów o osoby nieznane z re-

c ykl o muZeach krakowskich

alnego świata. Ponadto duża dynamika relacji cyfrowych, różnorodność odgrywanych ról i wielorakość nawiązywanych kontaktów są niezwykle ekscytujące, a pozytywne bodźce płynące z natychmiastowego zaspokojenia potrzeby przynależności dają prawdziwy zastrzyk endorfin, który motywuje do dalszego działania – dostrzega dr Kopczyńska.

W przyszłości narzędzia cyfrowe, takie jak sztuczna inteligencja czy wirtualna rzeczywistość, będą odgrywać coraz większą rolę w ułatwianiu nawiązywania kontaktów na podstawie zaawansowanych algorytmów dopasowania. – Pojawiają się nowe możliwości nawiązywania relacji, także z partnerami idealnie dopasowanymi do naszych potrzeb, dostępnymi przez całą dobę, niewymagającymi zaangażowania i wypracowywania nie zawsze łatwych kompromisów. Mowa tu nie tylko o kontaktach z awatarami i wirtualnymi przyjaciółmi, ale także relacjach romantycznych z botami i humanoidalnymi robotami, które upowszechniły się już między innymi w Japonii i Chinach.

I choć obietnica relacji z „idealnym partnerem” jawi się jako wymarzony scenariusz dla osób poszukujących natychmiastowej akceptacji i zaspokojenia potrzeby bliskości, jest to też prosta droga do zaniku kompetencji społecznych, erozji kapitału społecznego i anomii, rozumianej jako długotrwały rozpad więzi w społeczeństwie – podkreśla dr Kopczyńska. Współczesna dynamika relacji międzyludzkich jest w dużej mierze kształtowana przez media społecznościowe; coraz częściej jednak dostrzegamy również tendencję do bardziej świadomego korzystania z tych platform. Doktor Powierska komentuje: –Jedną ze znaczących tendencji, chociaż może nie stricte komunikacyjnych, która już wpływa na dynamikę relacji międzyludzkich, jest bardziej świadomy wybór platform, na których chcemy być obecni. Drugą tendencją (jeszcze trudno obserwowalną w globalnych statystykach) jest ograniczanie aktywnego korzystania z mediów społecznościowych lub – rzadziej – całkowita z nich rezygnacja na rzecz innych

aktywności, w tym wyjść ze znajomymi oraz spotkań rodzinnych.

Gdzie leży granica?

Sposób, w jaki korzystamy z nowych technologii, determinuje ich wpływ na nasze życie społeczne. Warto więc zadbać o świadome wyznaczanie granic – na przykład poprzez określenie czasu spędzanego w sieci, priorytetowe traktowanie spotkań twarzą w twarz czy ograniczenie pasywnej konsumpcji treści na rzecz rzeczywistego dialogu. Niewykluczone, że z czasem coraz więcej osób zacznie odwracać się od powierzchownych interakcji cyfrowych i na nowo doceniać wartość autentycznej, realnej bliskości.

– Jako uzupełnienie i przedłużenie głębszej relacji w świecie poza cyfrowym aktywność online może być dobrym narzędziem podtrzymania kontaktu i bieżącej komunikacji. Nie zastąpi jednak w pełni zindywidualizowanej, intymnej relacji z drugim człowiekiem, bazującej nie tylko na wymianie wiadomości, ale też zaufaniu, wzajemności i bliskości, także tej fizycznej –podsumowuje dr Kopczyńska. 

autorka: Justyna arLet‑Głowacka

Sekrety nowej Huty – czy schronimy się

tam przed wybuchem

Nowa huta jest często niedocenianą dzielnicą

Krakowa, a okazuje się, że jako największy niegdyś zakład przemysłowy miasta królów Polski i jedna z największych hut w skali całego kraju ma naprawdę wiele do zaoferowania. Dowiemy się tego choćby w Muzeum Nowej huty.

Muzeum Nowej Huty powstało w wyniku połączenia Muzeum Historycznego Miasta Krakowa i Muzeum P r L, a za swoją siedzibę obrało zabytkowy budynek dawnego kina światowid. W znanej nam dzisiaj formie funkcjonuje od 2019 roku, prowadząc działalność wystawienniczą, edukacyjną i badawczą, opowiadając o historii tej dzielnicy, ale także o doświadczeniu zimnej wojny oraz socjalizmie.

Czy to prawda, że wszystkie nowohuckie schrony miały podobno chronić przed wybuchem jądrowym? Wystawa stała zatytułowana „Atomowa groza. Schro-

fot. materiały prasowe

ny w Nowej Hucie” rozprawia się z mitami dotyczącymi infrastruktury schronowej zlokalizowanej na tych terenach, opowiada o zimnowojennej propagandzie, a jej częścią jest przestrzeń oryginalnego schronu przeciwlotniczego. Dodatkowo, w ramach tzw. trasy nowohuckiej, możemy skorzystać z biletu łączonego obejmującego wejścia do dwóch filii Muzeum Historycznego Miasta Krakowa: wspomnianego już Muzeum Nowej Huty oraz Podziemnej Nowej Huty. Dostępna tam wystawa „Stan zagrożenia” mieści się w schronie przeciwlotni-

jądrowym?

czym z lat 50. XX w., pod budynkiem Zespołu Szkół Mechanicznych nr 3 (os. Szkolne 37).

Jak czytamy na stronie instytucji, „Opowiadamy tu o instynktownej potrzebie ukrycia przed zagrożeniem, charakterystycznej zarówno dla zwierząt, jak i ludzi. Prezentujemy też najciekawsze budowle schronowe na świecie oraz makietę wzorcowego schro-

nu. Nie tylko informujemy, ale i zadajemy pytania, odwołując się do wyobraźni naszych gości”. Obydwa muzea otwarte są od wtorku do niedzieli, a dodatkową zachętą dla gości może być wtorkowe darmowe zwiedzanie. Jeśli nie macie jeszcze planów na wiosenne weekendy, zapraszamy Was na spacer po Nowej Hucie śladami wciąż żywej tam historii. 

Literacka twarz Krakowa

Kraków od wieków przyciągał do siebie ludzi sztuki. Spacerując jego ulicami, niemal co chwilę natknąć się można na tablice upamiętniające ich obecność. Miasto to okazało się azylem również dla polskich pisarzy, którzy odcisnęli na nim swoje piętna.

W miejscach, które odwiedzali polscy pisarze, nie giną echa słów wystukiwanych na maszynie do pisania, szepty recytacji wierszy na wieczorach poetyckich czy stukot obcasów podczas krążenia po pokoju w poszukiwaniu natchnienia. Oto garść lokalizacji, które warto odwiedzić podczas spaceru ich śladem.

Gdzie znaleźć noblistę?

Literacki spacer po Krakowie rozpocząć można od mieszkania Czesława Miłosza przy ul. Bogusławskiego 6. Po tym jak poeta otrzymał honorowe obywatelstwo Krakowa w 1993 roku, władze miasta podjęły decyzję o przyznaniu mu mieszkania w Krakowie, dzięki czemu mógłby on się tu osiedlić i zostawić za sobą dotychczasowe życie w Kalifornii. Tak też się stało: to tutaj noblista spędził jesień swojego życia. Kraków okazał się bardzo przypominać poecie jego ukochane i zabytkowe Wilno, które jednak po wojnie zmieniło się diametralnie. Mając odrobinę szczęścia, można zapisać się na zwiedzanie mieszkania od wewnątrz, co miasto umożliwia raz na jakiś czas zainteresowanym.

W Krakowie znaleźć można kilka adresów, w których to w różnych okresach swojego życia mieszkała Wisława Szymborska. Pierwszym z nich była kamienica przy ul. radziwiłłowskiej 29. To tam przyszła noblistka eksperymentowała z poezją, podejmowała pierwsze próby zabawy ze słowem i ćwiczyła swój literacki warsztat. ściany tejże kamienicy

autorka: izabeLa biernat

Wiele jest kawiarń w Krakowie, które pamiętają odwiedziny większych i mniejszych artystów. Choćby kawiarnia „Jama Michalika”, mieszcząca się przy ul. Floriańskiej 45, która odegrała szczególną rolę w okresie Młodej Polski. Szybko przerodziła się w miejsce spotkań cyganerii krakowskiej.

do dziś pamiętają debiutanckie utwory poetki, które otworzyły jej drogę do literackiej kariery.

A w czasie wolnym…

To właśnie w kawiarniach poeci i pisarze uwielbiali wspólnie spędzać czas. rozmawiali o sprawach z życia codziennego, wymieniali się uwagami co do swoich prac lub po prostu przesiadywali w kącie i obserwowali otoczenie, a swoje przemyślenia przelewali na papier. Wiele jest kawiarń w Krakowie, które pamiętają odwiedziny większych i mniejszych artystów, a każdy z nich miał zapewne swoją ulubioną: nie sposób pomieścić ich wszystkich w jednym tylko artykule. Wspomnę jednak o kawiarni „Jama Michalika” mieszczącej się przy ul. Floriańskiej 45, która odegrała szczególną rolę w okresie Młodej Polski. Szybko przerodziła się w miejsce spotkań cyganerii krakowskiej.

za sprawą Związku Literatów Polskich, który miał swoją siedzibę właśnie w tym miejscu. Konstanty Ildefons Gałczyński, Sławomir Mrożek, Tadeusz różewicz, Wisława Szymborska, Bronisław Maj –to tylko garść znanych osobistości, które przewinęły się przez Dom Literatów. W latach swojej świetności miejsce to było tętniącym życiem centrum spotkań twórców. Ostatnim, ale nie mniej istotnym miejscem dla polskiej literatury na mapie Krakowa, jest rzecz jasna sławna rydlówka przy ul. Tetmajera 28. Miejsca tego nie trzeba specjalnie przedstawiać tym, którzy pilnie opracowywali „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego w liceum. To właśnie tutaj odbyło się najgłośniejsze w całej okolicy wesele, w którym uczestniczył sam Wyspiański, i które zainspirowało go na tyle, że stworzył on znamienity dramat. Dziś w rydlówce znajduje się muzeum, a zwiedzający na własnej skórze mogą poczuć klimat miejsca, w którym zatrzymał się czas.  spacer

Pisząc o Krakowie śladem polskich artystów, trudno nie wspomnieć o kultowej już Piwnicy pod

Baranami mieszczącej się w sercu miasta, bo przy samym rynku Głównym. To tam literatura krzyżuje się z kabaretem. Choć wiele jest w Krakowie klimatycznych miejsc, gdzie z głośników płynie jazzowa muzyka, Piwnica pod Baranami wciąż pozostaje niezastąpiona. Przez jej mury przewinęło się wiele znanych osobistości, które to właśnie tam stawiały swoje pierwsze kroki w świecie sztuki. Do dziś odbywają się w niej liczne wydarzenia kulturalne, w których chętnie (i licznie!) biorą udział widzowie. Przykładem tego jest chociażby założony tam w 1956 roku kabaret „Piwnica pod Baranami”, który mimo upływu czasu wciąż cieszy się popularnością.

Kraków wieszczami stoi Najbardziej literacki adres w mieście? Dom Literatów przy ul. Krupniczej 22. Przez pół wieku (lata 1945–1995) kamienicę zamieszkiwało wielu pisarzy, przez co zyskała ona nieoficjalną nazwę „Domu 40 Wieszczów”. Wszystko to

fot. Emilia Czaja

koncerty p olskiego towar Z ystwa b achowskiego

Uczta melomanów. tutaj co miesiąc posłuchasz Bacha

często najcenniejsze inicjatywy kulturalne znajdują się w cieniu wielkich wydarzeń w przestronnych salach. Z podziwu godną regularnością oraz wytrwałością od ponad 20 lat w Krakowie odbywa się cykl koncertów we względnie niewielkim kościele, którego zdecydowana większość krakowian nie miała okazji kiedykolwiek odwiedzić. Mowa o kościele ewangelickim pod wezwaniem świętego Marcina, w którym odbywają się koncerty Polskiego Towarzystwa bachowskiego.

Początki idei Polskiego Towarzystwa Bachowskiego sięgają roku 1985. Minęło wtedy trzysta lat od śmierci Jana Sebastiana Bacha. „Spiritus movens” inicjatywy uczczenia postaci lipskiego kantora był dr Henryk Gaertner (1922–1920). Jest to postać niezwykle interesująca; tutaj dość powiedzieć, że w ciągu swojego długiego życia, oprócz aktywności badawczej z zakresu hematologii czy też studiów historii szpitala bonifratrów w Krakowie, Gaertner działał też na polu kulturalnym Krakowa. Inspiracją dla doktora Gaertnera był Albert Schweitzer (1875–1965), wybitny lekarz, a zarazem wielki humanista – zajmujący się teologią, muzyką, a nawet działalnością humanitarną w Afryce. Schweitzera szczególnie fascynowały sylwetka oraz dorobek twórczy Jana Sebastiana Bacha. Stąd u doktora Gaertnera pojawił się pomysł na uhonorowanie kompozytora stowarzyszeniem, założonym formalnie w roku 1989. Przez wiele lat Towarzystwo mozolnie walczyło o swoje miejsce w kulturalnej przestrzeni Krakowa. Jego nowe życie zaczęło się w październiku 2003. Wtedy to zawiązał się nowy zarząd, który dołożył starań, by Towarzystwo zaistniało szerzej w świadomości melomanów. Jednym ze sposobów na to była organizacja cyklu koncertów, które rozpoczęły się w lutym 2004 roku.

Muzyka z różnych światów

Od tego czasu w każdym miesiącu, w ostatnią jego niedzielę, w luterańsko-kalwińskim kościele św. Marcina usłyszeć można dźwięki muzyki – przyjść może każdy, a wstęp jest co do zasady wolny. Jedynym przychodem Towarzystwa są symboliczne składki członkowskie i dobrowolne datki. Większość wykonawców występuje bez wynagrodzenia. Stąd też

często pojawiają się tam zespoły i wykonawcy rozpoczynający dopiero swoją działalność, choć nie brakuje też pasjonatów bardziej egzotycznych brzmień aktywnych w swoich niszach od wielu lat. Czyni to koncerty Towarzystwa Bachowskiego prawdziwym przeglądem młodych talentów oraz interesujących interpretacji muzyki z różnych światów. Dla przykładu miałem przyjemność słuchać koncertu nowego zespołu Anabasis, którego członkowie grają w składzie dwóch obojów barokowych, fagotu barokowego oraz klawesynu – przyznać trzeba, że nie jest to skład, który można często usłyszeć na żywo. Koncerty najczęściej poświęcone są muzyce Jana Sebastiana Bacha oraz jego współczesnych, a także muzyce organowej z różnych wieków. rzecz jasna nie ograniczają się one tylko do ta-

Większość wykonawców występuje bez wynagrodzenia. Stąd też często pojawiają się tam zespoły i wykonawcy rozpoczynający dopiero swoją działalność, choć nie brakuje też i pasjonatów bardziej egzotycznych brzmień aktywnych w swoich niszach od wielu lat.

kiej tematyki. Dość tutaj przytoczyć przykład z ostatnich miesięcy – 24 listopada zeszłego roku wystąpił Krakowski Consort Viol da Gamba, czyli zespół grający na instrumentach dawnych, przypominających z wyglądu (acz nie do końca z budowy!) współczesne wiolonczele. Zaprezentował on program głównie z przełomu XVI i XVII wieku. Na tym samym koncercie na organach grał doktorant Akademii Muzycznej, Krzysztof Musiał, z repertuarem od barokowego po współczesny.

Czego można się spodziewać?

Koncerty rozpoczynają się zwykle wprowadzeniem omawiającym kontekst dzieła, często bardzo pomocnym w odbiorze prezentowanych utworów. Informacje o wykonawcach znaleźć można na stronie Towarzystwa, drukowane

Więcej informacji o koncertach polskiego towarzystwa Bachowskiego: www.bachowskie.pl

są też plakaty i foldery – proste, ale wystarczające do zapoznania się z sylwetkami muzyków. Sam kościół ma dobrą akustykę, na wzmiankę zasługują też organy dysponujące – moim skromnym zdaniem – jednym z najlepszych brzmień w Krakowie.

Najbliższy koncert odbędzie się jak zwykle w ostatnią niedzielę miesiąca – 30 marca. Wystąpi Kolegium Muzyki Ewangelickiej, specjalizujące się w muzyce tradycji protestanckiej, często w nowych i zaskakujących interpretacjach. Wszystkim osobom zafascynowanym odkrywaniem brzmień z przeszłości serdecznie polecam uważne śledzenie poczynań Towarzystwa. 

fot. Michał Jarosz
autor: Michał jarosz

rekomendacJe kulturalne dZiennikarZy „wuJ a”:

co straszy w „Strasznym dworze”?

zaprzyjaźnić się ze śmiercią

„Straszny Dwór” na motywach libretta Jana Chęcińskiego do opery Stanisława Moniuszki to spektakl, który ma przypominać Polakom o lękach z przeszłości. reżyserka Anna Obszańska i dramaturg Maciej Podstawny czerpali inspirację z książki „Traumaland. Polacy w cieniu przeszłości” Michała Bilewicza. W efekcie powstała opowieść o narodowej tożsamości naznaczonej wojną i martyrologią. Twórcy określili spektakl jako „pierwszy horror patriotyczny”, w którym odnajdziemy też elementy seansu spirytystycznego. Wykreowany dwór ożywa przede wszystkim za sprawą choreografii i śpiewu. Bardzo oszczędne wypowiedzi bohaterów rekompensuje wyrażanie emocji przez

Książka „Data Driven Marketing. O logicznym podejściu do podejmowania decyzji” Adriana Andrzejczyka to wyjątkowy przewodnik po świecie nowoczesnego marketingu, w którym dane odgrywają kluczową rolę. Autor w przystępny sposób wyjaśnia, jak podejmować decyzje na bazie faktów, liczb i obiektywnych analiz zamiast intuicji czy utartych schematów. Publikacja jest skierowana zarówno do początkujących, jak i zaawansowanych specjalistów, dostarczając solidnych podstaw teoretycznych oraz praktycznych wskazówek, jak efektywnie wykorzystać dane w codziennej pracy.

Andrzejczyk krok po kroku prowadzi czytelnika przez procesy zbierania, analizowania i interpretowania danych, pokazując, jak można je przekuć w przewa-

śmierć w naszej kulturze wciąż pozostaje tematem tabu – rzadko się o niej mówi, a gdy już się pojawia, towarzyszą jej powaga i smutek. W polskim społeczeństwie traktowana jest jako coś odległego i nieprzystępnego. Tymczasem grabarz robert Konieczny, w rozmowie z dziennikarką Marią Mazurek, obala stereotypy związane zarówno ze śmiercią, jak i ze swoim zawodem. śmierć zostaje ukazana z nieco innej perspektywy – jako ktoś, z kim można, a wręcz należy się zaprzyjaźnić. Ostatecznie każdy z nas kiedyś się z nią spotka. Za namową żony grabarz robert zakłada konto na TikToku, gdzie dzieli się kulisami swojej pracy, a niejednokrotnie dementuje mity i kłamstwa związane z tą

ciało. Scenografia Jana Baszaka przywodzi na myśl „dwór grozy”, a w przestrzeni scenicznej pojawiają się trumny, czaszki oraz portrety przodków. Groteskowo-makabryczne kostiumy Mateusza Jagodzińskiego łączą estetykę epoki Moniuszki z nowoczesnymi detalami.

Za oprawę muzyczną odpowiada Małgorzata Penkalla, która dzięki wykorzystaniu fragmentów oryginalnej opery nadaje całości klimat zarazem znajomy i wywołujący dreszcz niepokoju. Kameralność sali im. Modrzejewskiej, liczącej zaledwie 80 miejsc, potęguje wrażenie uczestnictwa w „escape roomie”.

Twórcy pokazują poprzez swoją oryginalną koncepcję, jak silnie na-

gę konkurencyjną. Jednym z największych atutów tej publikacji jest połączenie teorii z praktyką. Autor w przystępny sposób prezentuje różnorodne case studies i przykłady, które demonstrują, jak zastosować wiedzę o danych w realnych projektach marketingowych. Andrzejczyk udowadnia, że decyzje oparte na danych są bardziej efektywne, mierzalne i przynoszą długofalowe korzyści.

Styl autora jest klarowny i angażujący. Dzięki prostemu językowi książkę zrozumieją nawet osoby, które nie mają zaawansowanej wiedzy analitycznej. Autor unika przesadnie skomplikowanej terminologii, skupiając się na przekazaniu praktycznych narzędzi i metodologii, które można od razu wdrożyć w życie.

profesją. śmierć nazywa swoją przyjaciółką, gdyż dzięki niej nauczył się doceniać każdy dzień życia. Podkreśla, że wykonywanie tego zawodu wymaga zarówno ogromnej wrażliwości, jak i silnej psychiki – codzienny kontakt ze śmiercią i jej różnorodnymi obliczami budzi bowiem wiele emocji.

„Kulisy zawodu grabarza” przybliżają nie tylko sam proces przygotowywania zmarłej osoby do pochówku, ale także fascynujący obraz kulturowych różnic i obrzędów związanych z odejściem. Wbrew pozorom nie jest to pozycja utrzymana w pełnym powagi tonie. Wręcz przeciwnie, robert opowiada o swojej pracy lekko i z humorem, niejednokrotnie podkreślając, że lęk przed tym, co nieuniknione, nie ma sen-

sza kultura przesiąknięta jest narracją o ofiarach, cierpieniu i wojennej traumie i jak mocno wpływa to na współczesne rozumienie Polski. Spektakl może budzić różne reakcje – jednych zachwyci świeżość interpretacji, inni mogą poczuć się zdezorientowani dekonstruowaniem klasyki. Bez wątpienia jednak jest to sztuka, która zmusza do myślenia. Spektakl będzie można zobaczyć 26, 27 i 29 marca. Klaudia Katarzyńska

„Straszny Dwór”, reż. Anna Obszańska, narodowy Stary teatr im. Heleny Modrzejewskiej, Kraków 2025

„Data Driven Marketing. O logicznym podejściu do podejmowania decyzji” to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto chce działać skutecznie i świadomie w szybko zmieniającym się świecie. Książka nie tylko inspiruje do podejmowania bardziej przemyślanych decyzji, ale też uzbraja w konkretne narzędzia, które pozwalają osiągać wymierne rezultaty. Zarówno początkujący, jak i doświadczeni marketerzy znajdą tu coś dla siebie. tomasz Łysoń

Adrian Andrzejczyk, „Data Driven Marketing. O logicznym podejściu do podejmowania decyzji”, wydawnictwo Helion/Onepress, Gliwice 2024

su. Zamiast go pielęgnować, warto żyć świadomie, czerpiąc radość z codzienności.

„Moja przyjaciółka śmierć” to poruszająca, błyskotliwa i pełna emocji lektura, która na długo zapada w pamięć. Ten luźny reportaż uczy pokory, oswaja lęk przed śmiercią i przypomina, jak ważne jest dostrzeganie piękna w najprostszych rzeczach. wiktoria Piwowarska

robert „Grabarz” Konieczny, Maria Mazurek, „Moja przyjaciółka śmierć. Kulisy zawodu grabarza”, wydawnictwo MAnDO, Kraków 2024

termInUS zapewni ci bezpieczeństwo!

co skrywa herbata?

gaming w serialowej odsłonie

FAr AIrLINES to najnowocześniejsze linie lotnicze w kraju. Dzięki zaawansowanemu i nieustannie rozwijanemu systemowi kontroli TE r MINUS każdy pasażer może liczyć na najwyższą jakość obsługi i wyruszyć w podróż w najdalsze rejony świata. reżyser spektaklu „Australia”, Tadeusz Pyrczak, oraz dramaturżka Julia Nowak zapraszają publiczność na wyjątkową nocną zmianę w Terminalu C. Widzowie stają się częścią obsługi lotniska i wraz z systemem TE r MINUS – przypominającym Wielkiego Brata – starają się pomóc pasażerom w realizacji ich podróżniczych planów. Zamiast rutynowej pracy czeka ich jednak nieprzewidywalna noc pełna napięcia i chaosu.

Zastanawialiście się kiedyś, czym dla Was jest herbata? Czy jest tylko rozgrzewającym napojem, który towarzyszy Wam przy śniadaniu? Dodatkiem w cieszącej oko zastawie do rozmowy z przyjaciółką?

A może sposobem na znalezienie wytchnienia w towarzystwie wciągającej książki po ciężkim dniu?

Herbata od wieków znajdowała się w centrum zainteresowań mieszkańców Dalekiego Wschodu, odkąd tylko ją odkryli. Stała się ona zarówno podstawowym elementem chińskiej medycyny naturalnej, ze względu na swoje tajemnicze właściwości lecznicze, jak i kluczowym składnikiem tamtejszej kultury i rzetelnie skrywanym sekretem długowieczności. Z tego powodu proces zbierania, parzenia, a następnie picia herbaty opatrzony został wieloma

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądałby arcade’owy Pac-Man przeniesiony na wielki ekran w serialu dla dorosłych? Myślę, że nawet najbardziej wybujała wyobraźnia nie porwałaby Was tak daleko, jak twórców serialu „Ukryty poziom”, w którym niewinna postać staje się uosobieniem czystego zła. Przed Wami 15 krótkich odcinków serii przenoszącej na ekran postaci z popularnych gier wideo. światy, do których zabierany jest widz, to gratka dla graczy, dopracowana wizualnie i wciągająca nawet dla tych, którzy nie rozpoznają tytułów poszczególnych odcinków. Co znajdziemy na tych ukrytych poziomach? W „Armored Core” jawi nam się sam Keanu

Współpraca widzów z aktorami w „Australii” bardzo urozmaica spektakl i pozwala im naprawdę poczuć jego klimat. Akcja rozgrywa się prawdopodobnie gdzieś w Europie w okresie zimnej wojny, lecz scenografia ma już postapokaliptyczny charakter. Obskurny terminal, który bardzo kontrastuje z zaawansowanym technologicznie TE r MINUSEM, staje się miejscem dramatu rodzinnego. Zestresowane małżeństwo wraz z dziećmi desperacko próbuje wydostać się z Europy. Problem pojawia się wtedy, gdy ojciec nie może zdobyć biletów, matka czuje, że wszystko jest na jej głowie, a syn zaczyna ukrywać przed pracownikami obsługi (widzami) ich prawdziwy cel podróży.

rytuałami, które, choć zmieniły się z biegiem czasu, wciąż podkreślają rolę, jaką pełni tam herbata. Aaron Fisher w książce „Droga herbaty” zabiera czytelnika w podróż śladem tytułowej herbacianej ścieżki, przedstawiając kluczowe wydarzenia z dziejów uprawy i ekspansji herbaty. Sednem jego książki jest jednak wymiar duchowy, transcendentny, jaki kryje się za tą niepozorną rośliną. Ukazuje on stronę herbaty, która nam jako mieszkańcom Zachodu wydawać się może dziwna czy niezrozumiała. Aaron Fisher pisze o herbacie jako środku do znalezienia wewnętrznej harmonii i równowagi, połączenia się z Wszechświatem, a także praktykowania mindfulnessu poprzez bycie tu i teraz. To właśnie ten wymiar książki odróżnia „Drogę herbaty” od innych

reeves zamieniony na graficznego awatara, w innym odcinku poznajemy uroczego japońskiego Mega Mana, nie brakuje także nowości, czyli gry Concord stworzonej w 2024 roku na konsolę PlayStation 5. Twórcy zabierają nas też do świata z Crossfire, Dungeons & Dragons czy Honor of Kings. Adaptacje te są raczej luźno powiązane z fabułą gier, które posłużyły jedynie za inspirację. Nawet jeśli widz nie jest członkiem gamingowego środowiska, myślę, że doceni kunszt tych miniprodukcji, które –choć krótkie – ucieszą oczy każdej osoby wrażliwej na estetyczne doznania. Mroczne aranżacje gier wideo to ciekawy pomysł, chociaż niektórzy przyglądają się tej

„Australia” to spektakl o strachu, niepewności i walce o choćby resztkę kontroli nad własnym losem. Czy procedury zapewnią bezpieczeństwo wszystkim na lotnisku? Czym właściwie jest system TE r MINUS? I dlaczego ta rodzina tak bardzo chce uciec na inny kontynent? Jeśli chcesz poznać odpowiedzi, musisz podjąć wyzwanie i zaliczyć swoją nocną zmianę w Terminalu C.

Martyna Lalik

„Australia”, reż. tadeusz Pyrczak, teatr im. Juliusza Słowackiego, Kraków 2025

książek na rynku, które poruszają ten temat – tutaj filozoficzna perspektywa przeplata się z praktycznymi wskazówkami co do gatunku liści czy przygotowywania naparu. Książkę spokojnie można określić mianem „egzotycznej” w rękach mieszkańca Zachodu, przede wszystkim ze względu na opisane przeze mnie wyżej kwestie, a i to pozostaje zaledwie wierzchołkiem tego, co ma do zaoferowania „Droga herbaty”. Więcej nie mogę zdradzić. reszty każdy musi dowiedzieć się samodzielnie w trakcie lektury – najlepiej z kubkiem parującej herbaty w ręce. izabela Biernat

Aaron Fisher, „Droga herbaty”, wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2024

produkcji nieco krytycznie. Szerszą ocenę pozostawiam graczom –znając dobrze te tytuły, mogą pokusić się o bardziej profesjonalną recenzję. Ograniczając się jedynie do doznań estetycznych, tych kilkanaście minut może być dobrze spędzonym czasem w krainie fantastyki, nawet jeśli na co dzień jesteśmy nieco bardziej osadzeni w realnym świecie. Kto wie, może któryś z odcinków zachęci Was do sięgnięcia po pierwowzór?

Justyna Arlet-Głowacka

„Ukryty poziom”, reż. tim Miller, Stany Zjednoczone 2024

Literacki Kraków

autorka: eMiLia czaja

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.